Nr 2/2008 (listopad) - 1212 Generacja Tpl

Page 1

Nr 2/2008 (listopad)

Egzemplarz bezpłatny

iu) atru (Polskiego we Wrocław

ników Te miesięcznik młodych miłoś

Nowy projekt Teatru Polskiego Wszechnica Teatralna nie zawiódł oczekiwań teatromanów. Od 20 września Tpl stał się przestrzenią goszczącą takie osobistości, jak Anna Augustynowicz, Zbigniew Brzoza, prof. Anna Kuligowska-Korzeniewska, prof. Mirosław Kocur czy Jan Klata. Scenę im. J. Grzegorzewskiego zapełnili miłośnicy teatru zachęceni wizją interesujących wykładów, dyskusji, ciekawych spotkań. Obejrzeli spektakle, które przeszły do historii, czynnie uczestniczyli w dyskusjach o polityce i wojnie w teatrze. Z tygodnia na tydzień słuchaczy Wszechnicy jest coraz więcej. Rośnie liczba zainteresowanych projektem i życiem teatralnym. Niektórzy przyjeżdżają aż z Warszawy! Byliśmy tam – w ruch poszły dyktafony, kamery, aparaty fotograficzne i zwykłe notatniki! Sprawozdania i zdjęcia – to wszystko i więcej w drugim numerze „Generacji Tpl”!

Karolina Babij

fot. Piotr Sarama Spotkanie z reżyserem Janem Klatą w ramach Wszechnicy Teatralnej. Rozmowę prowadził Milan Lesiak.

Co w Polskim? – strony 2 i 3 Ot, przypadek! – relacja z pożegnania z tytułem 115 wieczorów mojego życia – rozmowa z Kingą Preis Teatr i media to mój żywioł – rozmowa z Mariuszem Kiljanem Pani Czesia – rozmowa z Czesławą Dąbrowską Kinga Preis o Klarze Pożegnanie z Klarą – rozmowa z Pawłem Miśkiewiczem Swego czasu na studiach jako pracę zaliczeniową oddałem dramat – rozmowa z Leszkiem Kaźmierczakiem Teatr Polski w Ekwadorze

Wszechnica Teatralna – strony 4, 5 i 6 Relacje ze spotkań Cytaty z Klaty Opinie widzów Program na listopad i grudzień

Sukcesy Teatru Polskiego we Wrocławiu – strona 6 Dobre Niedobre – strony 7 i 8 Co mnie trzyma przy Smyczy – recenzja spektaklu Smycz w reżyserii Natalii Korczakowskiej Powrót Majakowskiego – recenzja spektaklu ...np. Majakowski w reżyserii Krystyny Meissner Bardzo naelektryzowane 50 minut – recenzja spektaklu Elektrownia Dźwięku w reżyserii Małych Instrumentów

Różności – strona 8 Lubimy poniedziałki Redakcja Kontakt

Czynne poniedziałki w Teatrze Polskim we Wrocławiu

więcej na stronie 8

Listopad 2008 | Generacja Tpl |

1


Ot, przypadek! 30 i 31 października 2008 r. w Teatrze Polskim widzowie mieli okazję obejrzeć po raz ostatni schodzący z afisza spektakl Przypadek Klary w reż. Pawła Miśkiewicza. Jest to jedno z niewielu przedstawień, które nie umarło „śmiercią naturalną”, znikając niepostrzeżenie z repertuaru. Ten tytuł schodzi ze sceny po 115 zagranych spektaklach. Podczas tych dwóch ostatnich wystawień multimedialnego spektaklu aktorzy pozwolili sobie na dozę spontanicznego działania i refleksyjności, odwołując się do długiego już stażu odgrywanych przez siebie ról i ubarwiając nieco dotychczasowy scenariusz. Po spektaklu odbyło się kameralne spotkanie w gronie artystów, na którym oficjalnie pożegnano cały zespół tworzący Przypadek Klary. Nam udało się przeprowadzić kilka interesujących rozmów, do lektury których serdecznie zapraszamy. Ada Stolarczyk

115 wieczorów mojego życia

Rozmowa z Kingą Preis – Klarą z Przypadku Klary przeprowadzona na kilka chwil przed ostatnim spektaklem Julia Siegieńczuk: W czym tkwi tajemnica sukcesu Przypadku Klary? Kinga Preis: Na pewno w tekście, który nie traci tematu człowieka. Opowiada o dylematach jednostki, która nie wie, co zrobić ze swoim życiem, jak je ukierunkować, jak czerpać z niego radość i satysfakcję. To jest największy problem tego spektaklu i samej bohaterki. J.S.: Jak bardzo Przypadek Klary zmienił się od premiery i co na to wpłynęło? K.P.: Zmienił się przede wszystkim wizualnie, ale zmienił się także w nas – w postaciach, które tam grają. Rzeczy, które były modne siedem lat temu, które były nowatorskie w teatrze, jeżeli chodzi o pewne rozwiązania sceniczne, w tej chwili już troszkę trącą myszką. My się zmieniliśmy jako ludzie. Dojrzeliśmy, zagraliśmy inne role, o których doświadczenie jesteśmy bogatsi. Ten teatr się zmienił, więc i ten spektakl też ewoluuje. Mój syn miał cztery lata, kiedy zaczynaliśmy, a w tej chwili ma jedenaście. On jest największym fanem tego spektaklu, bo się na nim wychował. J.S.: Ile razy Pani syn już widział to przedstawienie? K.P.: Na pewno kilkadziesiąt razy. Ja go nigdy nie zapraszam do teatru, bo uważam, że dziecko powinno mieć swój świat. Ale tutaj występuje grupa Grammatik, której on jest absolutnym fanem. Od premiery podczas każdej właściwie serii grania Przypadku Klary był choćby na jednym spektaklu. Za kulisami śpiewał z grupą Grammatik ich utwory. On wie, jak powinna wyglądać każda scena. Czasem komentował, że zagraliśmy inaczej albo zapomnieliśmy tekstu. Kiedy mu powiedziałam tydzień temu: „Wiesz, Antoni, będziemy grali Przypadek Klary ostatni raz. To są dwa ostatnie spektakle”, to mnie bardzo wzruszył, widziałam, jak jego bródka lata, i odpowiedział: „Ale co to znaczy nigdy? To znaczy już nigdy w życiu?” (śmiech). I dzisiaj on będzie, będzie się żegnał i mam nadzieję, że wyjdzie ze mną na scenę i pośpiewamy sobie troszkę. J.S.: Nawiązując do występu grupy Grammatik, czy w Pani przekonaniu medialność w spektaklu (różnego rodzaju projekcje, występy muzyczne na żywo) służy wzbogaceniu treści oraz pogłębieniu przekazu, czy jest to tylko wabik dla młodych ludzi, którzy przekaz medialny przedkładają nad ogólny sens sztuki? K.P.: Rzeczywiście, czasem młodzi twórcy myślą, że jeśli użyją środków rodem z MTV, coś w ten sposób załatwią. W Przypadku Klary te środki mają rację bytu, są potrzebne, by wygrać pewien temat, nie są efekciarstwem. J.S.: Mówiła Pani w jednym z wywiadów, że tytułowa bohaterka zadaje sobie wciąż pytania o to, kim jest i co powinna robić. Jak rozgryzła Pani swoją postać: kim właściwie jest Klara i co stoi na jej drodze do szczęścia? K.P.: W tej postaci jest coś uniwersalnego. Jest zachłyśnięta światem, bo ten oferuje wiele rzeczy, bardzo wiele. Gdy jednak możemy mieć tak wiele, to powstaje dylemat, co wybrać. Co jest wartością? Klara wątpi, czy życie w ogóle stanowi jakąś wartość, czy można nim szafować bezkarnie, czy można na nim doświadczać, czy można

2 | Generacja Tpl | Listopad 2008

się bawić swoją wrażliwością, swoimi emocjami, a także emocjami innych? Co tak naprawdę stanowi o tym, że człowiek jest człowiekiem? Przypadek Klary to historia o pogubieniu się człowieka we współczesnym świecie. J.S.: Czego będzie Pani najbardziej brakowało po rozstaniu z Klarą? K.P.: To jest 115 wieczorów mojego życia, które spędziłam tu, będąc Klarą. I tego będzie mi brakowało. Rozmawiała Julia Siegieńczuk, fot. Ada Stolarczyk

Teatr i media to mój żywioł

Rozmowa z Mariuszem Kiljanem – Tomkiem z Przypadku Klary Karolina Babij: Po 7 latach żegnamy Przypadek Klary. Jak to jest rozstać się z Klarą? Mariusz Kiljan: Jest mi ciężko rozstawać się z tym spektaklem. Zdążyłem się już przyzwyczaić do postaci, którą grałem, do jej emocji, uczuć, kostiumu. Dzięki mojemu bohaterowi mogłem poczuć się młodszy niż w rzeczywistości. Tomek do Klary przywiązany jest dokładnie w takim stopniu jak ja do spektaklu i postaci, którą gram. Aleksandra Kowalska: Czy Tomek przez ten czas ewoluował? M.K.: Z pewnością trochę się postarzał. (śmiech) Reżyser, przyjeżdżając na próby wznowieniowe, dbał o to, by w każdym szczególe postać wyrażała dokładnie to, co chciał przekazać widzom – pragnął spójności pomiędzy poszczególnymi elementami spektaklu. K.B.: Jak odnosi się Pan do zjawiska aktora w przestrzeni multimedialnej, które pojawia się w spektaklu? M.K.: Coraz częściej odchodzi się od „czwartych ścian”, kiedy chodzi o sceny pudełkowe. Do teatru wkraczają happeningi, różnego rodzaju performance. Dzięki temu teatr zbliża się do widza i na niego otwiera. Media kreują również zupełnie nową rzeczywistość. Kiedy pojawiają się mikrofony i kamery, czuję się świetnie. Jestem w moim żywiole! K.B., A.K.: To widać! Dziękujemy za rozmowę. Rozmawiały Karolina Babij i Aleksandra Kowalska, fot. Ada Stolarczyk

Pani Czesia W Przypadku Klary kilkakrotnie pojawia się postać starszej pani. Niewielu wie, że owa kobieta to garderobiana Teatru Polskiego we Wrocławiu. Wszyscy jednak wiedzą i zgodnie potwierdzają, że „babcia wymiata”. Pani Czesława Dąbrowska to wspaniała, pełna wigoru osoba, która kocha teatr, jest oddana swojej pracy i – jak każdy – ma marzenia. A one się spełniają! Karolina Babij: Jest Pani garderobianą w Teatrze Polskim. Jak trafiła Pani do obsady Przypadku Klary? Czesława Dąbrowska: Pan reżyser, Paweł Miśkiewicz, zgotował mi wspaniałą niespodziankę, proponując mi rolę w Przypadku Klary. Ucieszyło mnie to, ponieważ bardzo lubię teatr i chciałam sprawdzić się na scenie. Aleksandra Kowalska: Czy Klara to Pani pierwsze doświadczenie sceniczne? C.D.: Udało mi się zagrać jeszcze w Czwartej siostrze w reżyserii Agnieszki Glińskiej z 1999 roku. K.B., A.K.: Mamy nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne! Dziękujemy za rozmowę! Rozmawiały Karolina Babij i Aleksandra Kowalska, fot. Ada Stolarczyk


Kinga Preis o Klarze

Klara jest uparta, nie poddaje się szybko, różnych rzeczy chce spróbować i ma dosyć dużą determinację. Ja takiej nie mam i pewnie dużo szybciej niż moja bohaterka bym się załamała. Myślę jednak, że ja nie skończyłabym tak jak ona. Klara działała bardzo intensywnie, ale krótkodystansowo, rzucając się w różne rzeczy, by coś udowodnić, coś przeżyć. Ja już mam sporo lat i wiem, że moje poszukiwania będą trwały cały czas i nie pozwolę sobie w nich na takie ekstrema... Notowała i fotografowała Ada Stolarczyk

Pożegnanie z Klarą

Rozmowa z reżyserem Pawłem Miśkiewiczem Agnieszka Michalska: Jak spektakl zmieniał się na przestrzeni lat? Paweł Miśkiewicz: Zmienia się tak, jak zmieniała się rzeczywistość. W monologu Klary pojawiały się coraz to nowe tematy, takie, które wydawały się nam aktualne i ważne, oraz takie, wokół których ogniskowała się ludzka energia pragnienia dobra, prawdy i piękna. Takie tematy, jak bezrobocie, jak krach na giełdzie, to są zagadnienia, które ciągle nadawały temu spektaklowi bardzo konkretny kontekst polityczny i społeczny. W sensie formalnym spektakl się nie zmieniał, ponieważ ma dosyć mocną, sztywną konstrukcję. A.M.: Co czuje Pan dziś, kiedy wystawiony został już ostatni spektakl? Czy będzie Panu żal? P. M.: Żal mi jest już w tej chwili, ponieważ w jakimś sensie jedno z moich dzieci wychodzi z domu i będzie żyło już tylko w historii teatru, w pamięci widzów. Już go nie poprawimy, nie urośnie ono w naszych wyobrażeniach i naszych oczekiwaniach. Ale to jest naturalny bieg pracy w teatrze. 7 lat i 115 przedstawień to i tak jest bardzo długi żywot. Bardzo cieszy mnie, że spektakl ten znalazł swoją publiczność przez tak długi czas. A.M.: Jak wspomina Pan współpracę z aktorami Teatru Polskiego? Czy była to przyjemność? P.M.: Wtedy miałem ułatwione zadanie, bo byłem dyrektorem Teatru Polskiego i aktorzy w pewnym sensie musieli za mną podążać. Żartuję oczywiście. Ale fakt, że wtedy jako jedni z pierwszych robiliśmy przedstawienie multimedialne z taką wyraźną obecnością mediów na scenie. Było to sporym ryzykiem, i to głównie ze względu na aktorów właśnie. Musieli oni bowiem swoje środki wyrazu aktorskiego dostosować do tych właśnie mediów. To, że mi zaufali, że uwierzyli, iż to także może mieć swoją siłę, jest również częścią sukcesu tego spektaklu. A.M.: Czyli rozumiem, że z perspektywy czasu uważa Pan, że było to ryzyko opłacalne, które zakończyło się sukcesem. Czy tak? P.M.: Tak, aczkolwiek w tej chwili na pewno takiego przedstawienia już bym nie zrobił, ponieważ dzisiaj obecność mediów w teatrze stała się pewną modą czy wręcz nakazem i już mnie to nie interesuje. Siedem lat temu była to natomiast pewna nowinka, budująca jeszcze jeden poziom komunikacji pomiędzy widzami a sceną, pewne odwołania do klisz telewizyjno-kulturowych, i miało dla mnie jakąś wagę. Dziś już jej nie ma. Rozmawiała Agnieszka Michalska, fot. Ada Stolarczyk

Swego czasu na studiach jako pracę zaliczeniową oddałem dramat

Rozmowa z hiphopowcem Leszkiem Kaźmierczakiem z zespołu Grammatik, odpowiedzialnym za muzykę w spektaklu Przypadek Klary Ada Stolarczyk: Czy skromność to twoja wrodzona cecha? Twoje wystąpienie podczas końcowego ukłonu o krok dalej od pozostałych było bardzo widoczne. Leszek Kaźmierczak: To jest raczej miks skromności i samoświadomości. A.S.: Skąd takie wnioski? L.K.: To bardzo proste. Wnioski wysnułem po lekturze Psychoanalizy Freuda. Zauważam powiązanie z tym, jaki jestem teraz, a moim dzieciństwem, które nie było udane. Mam niską samoocenę. Niepewnie się czuję w sytuacjach, gdy wokół mnie jest więcej niż kilka osób. A scena teatralna jest takim miejscem. A.S.: To dlaczego zgodziłeś się na granie w teatrze? L.K.: Bo jestem ekstrawertykiem. Dlatego tworzę. Są przecież ludzie, którzy są skromni, ale to nie wyklucza ich potrzeby uzewnętrzniania się przed światem. A.S.: A jaka była Twoja pierwsza reakcja na propozycję zagrania w teatrze? L.K.: Zadzwonił do mnie Paweł Miśkiewicz. Postawiłem warunki. Po pierwsze, sztuka musi mi się spodobać, a po drugie, musimy się spotkać i to omówić. A.S.: Jak to się stało, że zadzwonił akurat do Ciebie? L.K.: Hmmm... ciekawa historia. Pewnego razu, w czasie przygotowań do spektaklu, Paweł Miśkiewicz wracał z Wrocławia do Krakowa i słuchał radia, gdzie leciał nasz kawałek. Spodobał mu się tekst i bit tego utworu i pomyślał sobie, że to się nadaje do jego sztuki. A.S.: Czy to, że zaczęliście grać w spektaklu, zmieniło Twoje zdanie o­ teatrze? L.K.: Nie. Zawsze uważałem, że teatr jest czymś fantastycznym. Jeżeli miałbym do wyboru wybitną sztukę teatralna a superhit kinowy, na pewno wybrałbym teatr. A.S.: A nie myślałeś o aktorstwie? L.K.: Nie. Nie mógłbym być aktorem. O wiele bardziej interesuje mnie pisanie. Wolę kreować wszechświat niż w nim występować. A.S.: Jaki kierunek ukończyłeś? L.K.: Filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. A.S.: No tak, w sumie to można było się tego spodziewać. Rozmawiała Ada Stolarczyk, fot. Agata Puterko

Teatr Polski w Ekwadorze

Halina Rasiakówna i Sandra Garzon, opiekunka Teatru Poskiego w Quito fot. Piotr Rudzki

Spektakl Teatru Polskiego Prezydentki Wernera Schwaba w reżyserii Krystiana Lupy rozpoczął 11. edycję Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Eksperymentalnych FITE-Q/G 2008 w Quito i Guayaquil. Przed rozpoczęciem przedstawienia wrocławski reżyser odebrał z rąk burmistrza Quito klucze do bram miasta oraz tytuł honorowego obywatela stolicy Ekwadoru. Ppubliczność została poruszona do głębi dzięki przesyconej surrealistyczną brutalnością inscenizacji, absurdalnemu i eschatologicznemu kalejdoskopowi dialogów. Tymczasem aktorzy Teatru Polskiego wciąż nie mogą wrócić do równowagi po prawie miesiącu spędzonym w słońcu, wśród wysokich palm, błękitu wody i złocistej plaży. Wcale nas to nie dziwi. Ada Stolarczyk

Listopad 2008 | Generacja Tpl |

3


www.wszechnica.teatrpolski.wroc.pl

otwarte sobotnie spotkania z twórcami, teoretykami i miłośnikami teatru w Teatrze Polskim we Wrocławiu

fot. Piotr Sarama

fot. Asia Witkowska

Panel dyskusyjny: „Mniej sztuki, więcej polityki?” – 20 września 2008 r. Gośćmi Pawła Sztarbowskiego byli Anna Augustynowicz, reżyserka, Paweł Demirski, dramaturg, oraz Daniel Przastek, naukowiec. Uczestnicy prezentowali różne poglądy, co dodawało dyskusji pikanterii. Ciekawa wymiana zdań nie przyniosła co prawda wspólnej konkluzji, lecz sięgnęła do podstawowych dylematów sztuki – czy powinna być osadzona w czasach, w których powstaje, czy raczej ponadczasowa. Dzięki temu stała się dobrym wstępem do kolejnego spotkania, które mam nadzieję szybko nastąpi. (DB)

Warsztat z emisji głosu – 27 września 2008 r. Wyobrażenie o tym, że biegasz w kisielu, pomaga w pracy nad emisją głosu, natomiast wkręcanie wyimaginowanej wiertarki w podłogę kształtuje mięśnie przepony – takich porad udzielał Przemysław Kania, pedagog PWST we Wrocławiu podczas spotkania z osobami zainteresowanymi pracą nad własną wymową. Zabawa zmieniła się w trudne i wymagające doświadczenie, gdy okazało się, że stanie na głowie czy pompki to kolejny krok, by w pełni uruchomić swój aparat mowy. Taryfy ulgowej nie było. (KB)

Kadr ze spektaklu

fot. Piotr Sarama

Spotkanie z twórczością Jerzego Grzegorzewskiego – 20 września 2008 r.

Z nostalgią i wzruszeniem w głosie o teatrze Jerzego Grzegorzewskiego mówił Rafał Węgrzyniak – historyk teatru i krytyk teatralny. Wspominał wspaniały spektakl mistrza – Złowiony, zrealizowany we wrocławskim Teatrze Polskim. Widzowie nie zdążyli się nim nacieszyć, w nocy z 18 na 19 stycznia 1994 wybuchł bowiem pożar, doszczętnie niszcząc widownię. Ale Złowiony przetrwał. Grzegorzewski przygotował spektakl dla Teatru Telewizji. Ze zwęglonych rzędów foteli, balkonów i drzwi, ze zgliszczy uczynił dlań dekorację przepiękną, do żywego przejmującą. Właśnie tę rejestrację obejrzeli i odczuli widzowie Wszechnicy. (KB)

Spotkanie z reżyserem Janem Klatą – 11 października 2008 r. Kolejne dobre zagranie ze strony Wszechnicy. Przyjęliśmy do naszej drużyny rewelacyjnego gracza, który tocząc przyjemną grę słów, opowiadając o swoich refleksjach, przeżyciach i inspiracji, tak naprawdę podał nam plan swojej następnej rozgrywki w świecie teatru. Moderator rozmowy Milan Lesiak budował spokojną atmosferę dialogu, którą zaproszony gość podsycał swym niekonwencjonalnym patrzeniem na świat i krytycznym, ale jakże zdystansowanym podejściem do własnej twórczości. Do gry dołączyli oczywiście widzowie, którzy mieli okazję wymierzyć pytanie prosto na Klatę. (AS)

fot. Asia Witkowska

fot. Piotr Sarama

Wykład o teatrze antycznym – 27 września 2008 r. Czy wiecie, że teatry greckie w VI w. p.n.e. były drewniane, a nie kamienne? Że starożytne festiwale teatralne były unikatowym wydarzeniem, podczas którego wszyscy obywatele mogli najeść się mięsa, będącego na co dzień towarem luksusowym, niedostępnym dla wielu? Właśnie tego i wielu innych ciekawostek mogli dowiedzieć się wszyscy ci, którzy przybyli wysłuchać wykładu prof. Mirosława Kocura z Uniwersytetu Wrocławskiego o najnowszych, niezwykle ciekawych odkryciach na temat teatru antycznej Grecji. Zgromadzeni słuchacze nie tylko zdobyli niezwykle interesującą wiedzę, ale i świetnie się bawili, ponieważ zaproszony gość okazał się znakomitym mówcą z dużym poczuciem humoru – prezentował melodyjność mowy greckiej, zszedł ze sceny, żeby być bliżej publiczności, zabawnie gestykulował. (AM)

Spotkanie z twórczością Tadeusza Kantora – 11 października 2008 r. Mówią o Kantorze, że tworzył teatr śmierci. Jak wiele jednak jego sztuka mówi o życiu i jak żywe są jej tradycje, przekonali się słuchacze wykładu teatrologa dr. Uniwersytetu Wrocławskiego. Piotr Rudzki ekspresyjnie rozpoczął od teatru antycznego, by przez teatry Wschodu dotrzeć do autorskiego teatru Kantora, złożonego z amatorów oraz aktorów innych narodowości. Po wykładzie odbyła się projekcja ostatniego spektaklu artysty Dziś są moje urodziny, którego próby przerwała śmierć reżysera w 1990 roku. (KB)

fot. Asia Witkowska

fot. Ada Stolarczyk

Wykład o Wojciechu Bogusławskim – 25 października 2008 r. Spotkanie z aktorką Haliną Rasiakówną – 27 września 2008 r. Aktorka podzieliła się wrażeniami z podróży do Ameryki Południowej, opowiedziała o tamtejszym postrzeganiu teatru i reakcjach publiczności na Prezydentki. W trakcie spotkania została kilkakrotnie zapytana o to, co uważa za istotę aktorstwa. Co prawda nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi, ale podkreślała znaczenie stopniowego wchodzenia w rolę, budowania postaci autentycznych zamiast warsztatowego tworzenia masek. Przyznała również, że najważniejsza w jej pojmowaniu zawodu aktorki była współpraca z Krystianem Lupą. Widzowie słuchali i pytali. Jeden z nich wyobraził sobie Halinę Rasiakównę w monodramie. Pozostaje nam czekać na autora tegoż. (AK)

4 | Generacja Tpl | Listopad 2008

Jak wyglądały początki teatru w Polsce, jak podchodzono do zawodu aktora w czasach oświecenia, jak wszechstronną postacią był Wojciech Bogusławski, ojciec teatru polskiego, jakie były losy jego najbardziej znanego dzieła – Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale? O tym wszystkim opowiedziała wszechnicowej publiczności prof. Anna Kuligowska-Korzeniewska – historyczka teatru, specjalistka od teatru oświeceniowego. (AM)


fot. Ewa Przepiórka

fot. Piotr Sarama

Panel dyskusyjny: „Polski teatr: wojna czy zawieszenie broni?” – 25 października 2008 r.

Warsztat dla osób niepełnosprawnych umysłowo – 25 października 2008 r.

Spory pokoleniowe dotyczą polskiego teatru już od dawna. Nawet teraz zarówno pomiędzy twórcami, jak i krytykami panuje wojna. Niektórzy „idą na noże”, inni spierają się bardzo kulturalnie i merytorycznie, tak jak uczestnicy dyskusji „Polski teatr: wojna czy zawieszenie broni?”. Paweł Sztarbowski zaprosił do rozmowy reżyserów Zbigniewa Brzozę i Michała Borczucha oraz Marzenę Sadochę – redaktorkę „Notatnika Teatralnego”. Dyskusja była zacięta, dotyczyła m.in. przerabiania tekstów literackich, poziomu krytyki w Polsce oraz teatralnych tematów tabu. (KB)

20-osobowa grupa fantastycznej młodzieży zaprzyjaźnionej ze stowarzyszeniem „Świat Nadziei” pod wodzą aktora Teatru Polskiego Mirosława Haniszewskiego opanowała na ponad godzinę scenę na Zapolskiej. W scenografii Hamleta w reżyserii Moniki Pęcikiewicz poczuli się jak prawdziwi aktorzy. Pod czujnym okiem swoich terapeutów przez zabawę zdobyli nowe umiejętności i wiedzę o pracy w teatrze.

Cytaty z Klaty

grafowała Ada Stolarczyk – notowała Karolina Babij, foto

ęście, zi stojących w kolejce. Miałem szcz dział dowcip, nieznany wśród lud wie ści osób, Opo kszo pie. wię skle w dla o że kieg m, ódz spektaklu?”. Zrozumiałe o jeg swo Spotkałem kiedyś Kubę Wojew ąda ogl Nie i? rob tu oglądał Kanał na DVD. zegarek „19:45 – co on to tak, jakby Wajda po raz kolejny kli kta spe że mnie nie kojarzyli. Spojrzał na ch sny wła nie ąda ogl kulturą, moje regularne które nie mają nic wspólnego z

Teatr jest dla zwykłych lud zi,

nie tylko tych po habilitacji.

Ja sam nie mam magistra (śmiech). Chcę pokazać ws nad czym pracowaliśmy, nie zystkim, tworzę teatru dla zamknięte j grupy ludzi.

różnicy pomiędzy każdy występ. Nie ma na ym an tow go zy pr i tramwaju. Oni umieją zialnym nie umiem prowadzić i, trzeba być odpowied ja dz , oź ch zy gw innego a nic ryk tor fab mo to iam Teatr niczowie. Ja do niczego zym. Podziw tor nic mo tor ie mo a mn ą ją yst nu art cy i, fas ęcej – nawet, gdzie ona jest. pracownikiem fabryk rwuję motorniczych, wi ziomnicą, a nie wiem se po z ob n to ęs efo Cz tel ść. m no Ma ! jem życiowa i sprawia im to przy dzia – jakaś tragedia iem nawet wbić gwoź um nie ję, da na nie się

Ilu ja mandatów nie za płaciłem, kiedy mówi łem, czym się zajmuję na wariackich papierac . W życiu jest mi łatwi h. ej, bo

funkcjonuję

ł, zszelestnie je otwiera Podczas premiery be j. na ochron. eg ad j/Ż sp ita W jak w ko ” ut adały wolni od woreczków sp a e an on „p a a ł, ac ha pr t uc jes dm ie taklem w pracy. źwięczn Niesamowitym spek był jego pierwszy dzień ą 1 na minutę – bezd to ści że , wo tli łem sto zia czę ed z wi – ć do aś się iej i technicznej, a ja celował, gdzie mają sp od całej ekipy aktorsk je ac ow ł sta do iek Ten człow takl! y to niesamowity spek Obserwacja jego prac Nie umiem żyć be z teatru, nie umie m wypoczywać. Po tygodniu wypoczy nku dostaję świra , nosi mnie.

Zasłyszane podczas Wszechnicy:

Pani mgr: Znam Pana Profesora Kocura, był moim wykładowcą, tak że wiedziałam, że przychodząc tu, na Wszechnicę, zaskoczy mnie in plus. Uważam, że powinno być więcej spotkań z nim, by większe grono młodych ludzi mogło do niego dotrzeć. Podziwiam jego erudycję i niekonwencjonalny sposób przekazywania wiedzy. Uczeń: Nie podejrzewałam, że na takim spotkaniu dowiem się o aż tak osobistych kwestiach z życia Jana Klaty – przyznanie się do nieposiadania tytułu magistra to poniekąd odwaga. Nauczycielka: Młodzież jest bardzo zadowolona z tego spotkania. Oby więcej takich imprez, oby miasto dawało pieniążki na tego typu przedsięwzięcia. Student: Nie lubię wykładów – tak po prostu, jako student, ale sposób, w jaki Piotr Rudzki przedstawił życie i twórczość Kantora, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zostałem do końca – jak nigdy. Notowała Ada Stolarczyk Listopad 2008 | Generacja Tpl |

5


Wszechnica Teatralna a 15 listopad

29 lis

2008

godz. 12 itkacym Wykład o W !” godz. 13 lnej rutynie mierć teatra „Ś : a sj u sk y D godz. 14 b torski dla osó wo Warsztat ak sło y m u h wnyc niepełnospra dzi Mirosław wa – zajęcia pro i sk Haniszew

13 gru

dnia 2 godz. 008 12 Spotka nie z ak torką K godz. ingą Pr 13 eis Wykład o Jerzy m Jaroc godz. 14 kim projekc ja Matk iw Jerzego Jarockie reżyserii go

godz. topada 1 2008 Spotka 2 nie z re Przem żysere ys m godz. ławem Wojc ieszkie 13 m Wykła d godz. o Jerzym Gr otows 14 kim Projek cja Akr opolis Jerzeg w o Grot owskie reżyserii go

20 grudnia 2008

godz. 12 Wykład o polskim romantyzmie godz. 13 Dyskusja: „Parafraza: masakrowanie czy ożywianie klasyki?” godz. 14 Warsztaty tańca współczesnego

Polsce gratulujemy Polskiego we Wrocławiu Redakcja miesięcznika „Teatr”, jak co roku w październiku, przyznała nagrody m.in. dla najlepszego reżysera, aktorki i aktora. Wcale nie jesteśmy zaskoczeni, że twórcy związani z Teatrem Polskim zdominowali eliminacje. 16 krytyków oceniło dokonania teatralne poprzedniego sezonu, w każdej kategorii doceniając realizatorów inscenizacji Teatru Polskiego. Sprawa Dantona Jana Klaty biła wszelkie rekordy! Srogie jury nie tylko uznało realizację Klaty za najlepszy spektakl sezonu, ale też wielokrotnie podczas głosowań wspominało wrocławskich aktorów: Kingę Preis, Marcina Czarnika, Wiesława Cichego, Ewę Skibińską oraz dramaturgów pracujących przy spektaklach Sprawa Dantona i Cząstki elementarne. Doceniono pracę Justyny Łagowskiej, która przygotowała scenografię do Juliusza Cezara w reżyserii Remigiusza Brzyka, oraz Mirosława Kaczmarka autora scenografii do Sprawy Dantona. Jurorzy pamiętali też o świetle Wojciecha Pusia w Hamlecie w reżyserii Moniki Pęcikiewicz. Na koniec Teatr Polski we Wrocławiu uznano za najlepszy teatr w sezonie 2007/2008. Łukasz Drewniak, jeden z krytyków, komentował: „...za imponującą końcówkę sezonu: Sprawę Dantona, Cząstki elementarne i mimo wszystko Hamleta”. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że dyrektor teatru Krzysztof Mieszkowski nie jest właściwą osobą na właściwym miejscu? Redakcja nie ma najmniejszych. Panie Dyrektorze i Zespole, jesteśmy z Wami!

6 | Generacja Tpl | Listopad 2008


Co mnie trzyma przy Smyczy? Co takiego jest w monodramie Bartosza Porczyka, że po każdym przedstawieniu dostaje owację na stojąco, a wielu z miłośników teatru ogląda tę sztukę kilkakrotnie? Co wyjątkowego jest w Smyczy, że zaskakuje mnie, mimo że oglądam ją po raz czwarty? Chociaż w międzyczasie ten rodzaj sztuki, który tak bezwzględnie obchodzi się z widzem, szarpie go i prowokuje, zaczął mnie męczyć, zawsze jednak chętnie wracam do Smyczy. Za pierwszym razem poszłam z ciekawości, za drugim chciałam wniknąć w nią głębiej, za trzecim chciałam zwrócić uwagę na detale, a za czwartym... chyba moja smycz mnie szarpie w stronę tego niezwykłego przedstawienia. Eklektyczna Smycz może wydawać się z początku chaotyczna – znajdziemy tam teksty z różnych epok i piosenki prezentujące odmienne nurty muzyczne. Z pozoru nic do siebie nie pasuje, panuje bałagan, gwałtowne skoki do kolejnej sceny. Bartek Porczyk dwoi się i troi, śmieszy i straszy, wrzeszczy i szepcze, osacza widza wśród świateł i hałasów. Dopiero kiedy spojrzy się w szerszej perspektywie, spektakl nabiera spójności. Tytułowa smycz jest kluczem do zrozumienia sztuki. Wyrwane z kontekstu fragmenty nabierają nowego znaczenia – dotykają różnych elementów życia, lecz wszystkie pokazują jakieś uzależnienie. Nikt nie może czuć się bezpieczny – wszyscy szarpiemy się na jakiś smyczach, a Porczyk chłoszcze bezlitośnie każdego z nas, obnażając jego najbardziej skrywane słabości. Mamy więc agresję, pracoholizm, toksyczne miłości, konsumpcjonizm, fanatyzm religijny i polityczny, narkomanie, choroby, dylematy moralne, czyli wszystkie problemy, jakie mogą dręczyć duszę człowieka we współczesnych czasach.

Porczyk zachowuje się jak dzikie zwierzę, miota się w szale po scenie, przeistaczając się w kolejne postacie. Jest to jednak szaleniec z planem – każdy ruch, słowo, dźwięk, spojrzenie ma swoje miejsce i uzasadnienie w pogmatwanym układzie sztuki. Aktor rozśmiesza tylko po to, by po chwili jednym gestem czy zdaniem zburzyć nastrój i wprowadzić widza w zakłopotanie i zażenowanie z tego powodu, że przed sekundą się śmiał. W świecie, gdzie wszyscy się gdzieś spieszą, zlepek krótkich etiud doskonale przemawia do widza, a szybkie zmiany tematu przypominają przeglądanie kolejnych stron internetowych. Jest to moim zdaniem trafiona forma, gdyż widzowie są przez cały spektakl skoncentrowani i nie męczą ich przeciągane do granic cierpliwości sceny. Talent Porczyka niekwestionowanie wpływa na wartość sztuki. Aktor jest bardzo plastyczny i elastyczny – nie tylko pod względem sprawności fizycznej, która pozwala mu wyczyniać niebywałe sztuczki ze swoim ciałem; również kreacja każdej granej przez niego postaci jest bardzo sugestywna, a brawurowe interpretacje piosenek (docenione wcześniej na PPA) zaskakują oryginalnością. Kolejnym plusem jest muzyka – ciekawa aranżacja utworów i muzyka na żywo budują nastrój kameralny, który doskonale współgra z intymną tematyką poruszaną w sztuce. Kiedy pierwszy raz wybrałam się na Smycz, koleżanka uprzedziła mnie, że jest to sztuka, z której ludzie albo wychodzą zbulwersowani, albo długo klaszczą i wiwatują. Faktycznie, Smycz balansuje na cienkiej linii pomiędzy obrazoburczą, wulgarną prowokacją a głęboko dotykającym przedstawieniem o tych stronach człowieczeństwa, o których wolelibyśmy nie pamiętać. Wzbudza skrajne emocje, jednak niezależnie od ich zabarwienia nie pozostawia widza obojętnym. Dla mnie jako odbiorcy

najważniejsze jest, żeby sztuka poruszyła, żeby nie zapomnieć o niej wraz z opadnięciem kurtyny, żeby stała się impulsem do głębszych przemyśleń. I taka właśnie jest Smycz, dlatego wkrótce zapewne wybiorę się na nią po raz piąty. Dobrosława Bela, fot. Bartosz Maz www.krytykowac-najlatwiej.blogspot.com

Powrót Majakowskiego Na Dużej Scenie teatru krzątający się statyści, artyści i przypadkowi aktorzy. Gwar, brud, prycze, garderoby i inne atrybuty końcówki lat 20. ubiegłego wieku. Tak rozpoczyna się próba generalna Pluskwy Władimira Majakowskiego, będąca podstawą pierwszej części spektaklu ...np. Majakowski w reżyserii Krystyny Meissner. Sam poeta (Bartosz Woźny), obecny na próbie, jest wciągnięty do akcji spektaklu – bierze w nim czynny udział, niekiedy przerywając reżyserowi (genialny Tomasz Cymerman), by zwrócić się do publiczności swoimi poematami. Głównego bohatera, Prisypkina (interesujący Andrzej Mastalerz), czeka ożenek ze starą fryzjerką Renesans (Elżbieta Golińska). Jest jeszcze Ktoś Ważny (bezbarwny Jerzy Senator) – cenzor, mający ochotę okroić sztukę poety do i tak zbędnego minimum, by w końcu zdjąć ją z afisza. Dzięki wykorzystanym przez Meissner fragmentom Łaźni w pierwszej części znalazł się wątek Wynalazcy i podróżującego w czasie Majakowskiego, wraz z którym akcja przenosi się do 2008 roku. Studio nr 6, Wiwisekcja show – kamery i białe ekrany – to sceneria drugiej części ...np. Majakowskiego. Tuż obok wszędobylscy pomocnicy Redaktora (Cymerman), będącego irytującą, lecz świetnie zagraną krzyżówką Tomasza Lisa i Mariusza Maksa Kolonki. Specjalnie powołany zespół lekarski odmraża człowieka komunizmu, którym okazuje się Prisypkin. Wszystkiemu z perspektywy widza przygląda się przeniesiony w nasze czasy Majakowski. Kiedy w końcu otrzymuje szansę ukazania się na wizji, udaje mu się porozmawiać z własnym odbiciem, bo tak właśnie należy nazwać Prisypkina, będącego jedynie fikcją literacką. Z jego własnych poematów, czytanych przez Sprzątaczkę (świetna Łucja Burzyńska), dowiaduje się o powodach własnej śmierci. Nie ma już nic do stracenia, wyciąga więc zabawkowy rewolwer, którym grozi wszystkim zebranym. Zostaje złapany przez grupę antyterrorystów. Poddaje się... Wiktor Woroszylski pisał o Majakowskim „romantyk łaknący miłości, cierpiący z powodu kamiennej obojętności świata”. W naszych czasach nie ma miejsca dla człowieka, który ukochał sobie życie i innych. Dramaty i poematy rosyjskiego poety połączone w całość nie tracą swoich oddzielnych znaczeń, tworząc jednocześnie nowe sensy. Zaletą spektaklu jest niewątpliwie brawurowe aktorstwo – porywający tłumy i poruszający serca Bartosz Woźny, który stworzył niesamowicie przejmującą postać poety. Genialny i irytujący jest Tomasz Cymerman w roli Redaktora. Warto wspomnieć również o umuzykalnionej Katarzynie Michalskiej, ciekawym Andrzeju Mastalerzu oraz śmiesznej Mamie Renesans, w którą wcielił się Tomasz Orpiński. W swoich czasach Majakowski był idolem młodzieży. Za pomocą ...np. Majakowskiego Krystynie Meissner udało się wskrzesić jego ducha – zainteresować zarówno jego poezją, jak i osobą. Karolina Babij, fot. Bartosz Sowa ...np. Majakowski – reż. Krystyna Meissner, Wrocławski Teatr Współczesny, premiera 11 października 2008. Listopad 2008 | Generacja Tpl |

7


Bardzo naelektryzowane 50 minut Czy ktoś z nas jest w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądałoby nasze życie bez prądu? Przypuszczam, że każdy, ale czy każdemu takie życie by odpowiadało? Jestem pewna, że nie. A czy możecie sobie wyobrazić, że źródłem prądu są dźwięki? Odpowiedź na to pytanie nie jest już taka oczywista i wielu z was zapewne zdziwi się, kiedy powiem, że owszem – jest to możliwe. Udowadniają nam to Małe Instrumenty swoim przedstawieniem Elektrownia Dźwięku. Decydując się na oglądanie Elektrowni Dźwięku, musimy zdać sobie sprawę, że spędzimy czas nie, jakby nam się wydawało, w teatrze, a w fabryce. Małe Instrumenty przeniosą nas do upadającej elektrowni, która prąd wytwarza za pomocą dźwięku. Rytm spektaklu idealnie odpowiada rytmowi dnia w fabryce. Na początku zmiany robotnicy pracują powoli, ociężale. Tak jest też tutaj – przedstawienie rozpoczynają dźwięki stonowane, które później przerodzą się w melodie mające niesamowitą energię. Najbardziej w przedstawieniu dziwią właśnie małe instrumenty, od których wzięła się nazwa grupy. Kapitalne melodie wygrywane są na przedmiotach, których nikt nie określiłby mianem instrumentu. Są to w większości dziecięce zabawki: cymbałki, organki, fujarki, grzechotki, rowerowe dzwonki. Pojawiają się też instrumenty skonstruowane przez zespół, jak na przykład paletkofon – instrument zbudowany z rynien, z którego dźwięk wydobywa się za pomocą paletek, czy rurofon – szklane rurki umieszczone w pojemnikach z wodą, podnoszone za pomocą zębatek rowerowych, z których dźwięk wydobywa się pałeczką. Z tych, jak określa je sama grupa, „ułomnych instrumentów” wydobywają się dźwięki, które złożone razem dają nam utwór lepszy muzycznie od wielu piosenek granych na instrumentach klasycznych. Zaskakujący jest też fakt, jak w obrębie takiej muzyki można stworzyć fabułę. Przedstawienie opowiada o plajtującej elektrowni, która walczy o swój byt. Przejmujące momentami są prośby kierownika fabryki, kierowane do wyższych władz,

o pomoc w utrzymaniu miejsc pracy sześciorga pozostałych pracowników. Niestety, elektrownia upada. Panowie z Małych Instrumentów scenę klęski fabryki przedstawili brawurowo – była to zdecydowanie najlepsza scena spektaklu. Dźwiękiem wyrazili ostatnie tchnienia maszyn, które miały zaraz wybuchnąć. Na twarzach pracowników, do końca skupionych na pracy, malowały się popłoch i strach. Jednak wytrwali do ostatniej wydanej przez maszyny nuty. Nie oczekujmy po Elektrowni Dźwięku rozbudowanych dialogów, przegadanych scen. Otrzymamy za to dawkę niesamowitej muzyki, totalnie innej od otaczającej nas zewsząd komercyjnej sieczki, muzyki granej z pasją. Małym Instrumentom trzeba na pewno przyznać – prąd był, i to w takich ilościach, że naładował mnie na następnych kilka miesięcy. Małe Instrumenty – grupa założona w 2006 roku; ich działalność, oparta na tworzeniu muzyki przede wszystkim za pomocą małych instrumentów, charakteryzuje się interesującą, niekomercyjną i awangardową formą; ich przedstawienie Elektrownia Dźwięku zdobyło nagrodę dla najlepszego przedstawienia w nurcie OFF podczas 29. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (kwiecień 2008); skład: Paweł Romańczuk, Maciej Bączyk, Tomasz Orszulak, Maciej Markowski, Marcin Ożóg, Jędrzej Kuziela. Aleksandra Kowalska

Lubimy poniedziałki Wielu z nas nie lubi poniedziałków. Jedną z przyczyn tego jest to, że właśnie w tym dniu tygodnia oferta kulturalna miasta jest najuboższa – zamknięte teatry, opera, muzea i galerie. Jednak Teatr Polski postanowił to zmienić i już trzeci sezon zaprasza mieszkańców Wrocławia (i nie tylko) w poniedziałkowe wieczory na Czynne poniedziałki na Scenie Kameralnej. Celem tego projektu jest stworzenie miejsca, w którym pochodzący z miasta i regionu twórcy mogliby prezentować swoją sztukę, a publiczność mogła miło spędzać czas. W ramach Czynnych poniedziałków działają trzy cykle – Magiel literacki, Czytanie i Koncert. Jeśli lubisz literaturę, to Magle literackie są właśnie dla Ciebie. Zapraszani są na nie autorzy znakomitych książek, z którymi zasiada na jednej scenie krytyk i przepytuje ich z życia zawodowego oraz prywatnego. Jest to doskonała okazja, żeby dowiedzieć się kilku ciekawostek z życia mistrzów pióra, zdobyć autograf, jak również osobiście zadać pytanie na tematy, które Cię nurtują. Do tej pory zmaglowani zostali m.in. Olga Tokarczuk, Wojciech Kuczok, Janusz Głowacki i Jerzy Pilch. Pierwszym gościem w tym sezonie był Krzysztof Varga – autor książki nominowanej do tegorocznej Nagrody Nike pt. Nagrobek z lastryko. Czytania z kolei są prezentacją niewystawianych do tej pory w Polsce lub mało znanych sztuk. Formuła tych spotkań jest bardzo różna, ale zawsze ciekawa. Czasem dramat jest po prostu czytany przez aktorów, innym razem zgromadzeni widzowie mogą oglądać niemal cały spektakl, któremu towarzyszą kostiumy, rekwizyty i oprawa muzyczna. Dotychczas przeczytano m.in. Obciach Janusza Głowackiego, Zatopioną katedrę Gerta Jonkego i Walentynki Iwana Wyrypajewa. Poniedziałkowe Koncerty to znakomita okazjado posłuchania muzyki, głównie w wykonaniu zespołów rockowych lub jazzowych, której na co dzień nie usłyszy się w popularnych rozgłośniach radiowych. Do tej pory na Scenie Kameralnej Teatru Pol-

8 | Generacja Tpl | Listopad 2008

na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego zagrały m.in. takie zespoły, jak Contemporary Noise Quintet, Pustki, Kormorany oraz duet Marcin Świetlicki i Mikołaj Trzaska. Zapraszamy wszystkich bardzo serdecznie w pierwszy i ostatni poniedziałek miesiąca na Scenę Kameralną Teatru Polskiego. Zapewniamy wieczory pełne wrażeń. Agnieszka Michalska

Co jeszcze przed nami:

24 listopada 2008, godz. 19:00 – Czytanie Między nami dobrze jest Doroty Masłowskiej 1 grudnia 2008, godz. 19:00 – Magiel literacki z Bronisławem Wildsteinem 15 grudnia 2008, godz. 19:00 – Koncert zespołu Von Zeit

„1212 Generacja Tpl” generacjatpl@teatrpolski.wroc.pl Redakcja: Karolina Babij, Dobrosława Bela, Aleksandra Kowalska, Agnieszka Michalska, Julia Siegieńczuk, Ada Stolarczyk, Malwina Tuchendler Grafika: Marta Streker, Michał Matoszko Fotografie: Ewa Przepiórka, Ada Stolarczyk, Joanna Witkowska


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.