2 minute read
Kamil Maćkowiak Śmieszy i wzrusza
Śmieszy i wzrusza
O spektaklu „50 słów”, współpracy z Marią Seweryn i nowym sezonie artystycznym rozmawiamy z KAMILEM MAĆKOWIAKIEM, aktorem, reżyserem, scenarzystą, prezesem fundacji swojego imienia.
Advertisement
Trwają przygotowania do repremiery „50 słów”, spektaklu, który był już w repertuarze Teatru Kamila Maćkowiaka. Tym razem na scenie zobaczymy pana z Marią Seweryn. Od dawna się znacie? Spotkaliście się wcześniej na scenie?
Marysię poznałem ponad dwadzieścia lat temu. Jako świeżo „upieczony” absolwent szkoły baletowej dostałem propozycję zrobienia choreografii do teatru telewizji, w którym grała. Pracowaliśmy razem przez kilka dni, potem Marysia zaprosiła mnie na swój spektakl „Shopping and fucking” w Teatrze Rozmaitości. Zrobił na mnie totalne wrażenie, miałem dziewiętnaście lat, to był początek ery brutalistów w polskim teatrze. Zachwyciło mnie, że teatr może w tak ostry, odważny sposób opowiadać o współczesności. Maria była w tym spektaklu świetna. Poza tym gramy też razem w Och-Teatrze w farsie „Coś tu nie gra” w reżyserii Krystyny Jandy i świetnie się przy tej okazji bawimy. wzajemnych wyrzutów, lub co chyba jeszcze gorsze niewypowiedzianych pretensji. I to wszystko wybucha w ten jeden wieczór, który właśnie widzowie będą mogli zobaczyć w trakcie spektaklu.
Nowością w repertuarze teatru jest spektakl „Mężczyzna z różowym trójkątem”. Co zainspirowało pana do jego stworzenia?
To spektakl, który zrealizowaliśmy dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Łodzi, dlatego zagramy aż sześć bezpłatnych pokazów. To propozycja teatralna inna niż wszystko, co do tej pory zrobiliśmy. Krzyk zagrany szeptem. Spowiedź człowieka, który spędził ponad pięć lat w obozie koncentracyjnym ze względu na swoją orientację seksualną. Nieprawdopodobny zapis cierpień i okrucieństwa. Spektakl, który zrobiłem, bo walka o prawa osób LGBTQ+ wciąż trwa, bo identyfikuję się ze słowami bohatera przedstawienia, który mówi: „ta historia może się niestety powtórzyć”.
Z tego, co wiem na scenie co i rusz iskrzy między wami,a poza sceną? Jaką kobietą jest Maria Seweryn? To kolejny monodram w pana wykonaniu. Czy to oznacza, że doskonale odnajduje się pan w takiej formie?
Jak będzie na scenie w naszym spektaklu, przekonamy się już w listopadzie. Przede wszystkim zachwyca mnie jej profesjonalizm i zaangażowanie. To aktorka bezproblemowa, co dla mnie jako producenta spektaklu jest wyjątkowym komfortem. Po ludzku zaś – jest otwartym, bardzo świadomym siebie człowiekiem.
Spektakl „50 słów” porusza bardzo aktualne aspekty kryzysu w związku, indywidualnych pragnień, ambicji. Czy pana zdaniem związek wymaga dużych wyrzeczeń?
Ten spektakl jak w soczewce pokazuje to, co praktycznie jest obecne w każdym związku. Dlatego daje i śmiech i wzruszenie, bo widzimy siebie, swoje relacje z partnerem/partnerką, swoje emocje, słyszymy te same zarzuty, żale, tęsknoty, które werbalizujemy we własnych czterech ścianach. Wieloletni związek, związek szczęśliwy to cholernie ciężka praca. Bohaterowie spektaklu mierzą się nie tylko z tym, ale i problemami dotyczącymi wychowania dziecka, kryzysem ekonomicznym, upływem czasu i poczuciem wzajemnej atrakcyjności. Dochodzą też lata Monodramy to zawsze są trochę takie moje „zabawki”. Dają mi szansę na introwertyczną podróż, ale też wyznaczają kolejne progi aktorskiego rozwoju. Taką przełomową rolą jest z pewnością Klaus (ze spektaklu „Klaus-obsesja miłości”) seksoholik, narcyz, destrukcyjna psychopatyczna osobowość, której pierwowzorem jest Klaus Kinski. Cieszę się, że mogę sobie sam takie wyzwania dawać.
Szykuje pan kolejne premiery w tym sezonie teatralnym?
Szykujemy dużo więcej. W przyszłym roku inaugurujemy naszą platformę VOD. Naszym celem jest jednak tworzenie nowej jakości, nierutynowe rejestracje spektakli. W planach mamy teatr telewizji w reżyserii Michała Grzybowskiego oraz spektakl na podstawie prozy Wiktora Krajewskiego. To już te potwierdzone realizacje, bo w planach jest więcej. Przyszły rok to jubileusz dziesięciolecia naszego teatru, wiec niespodzianek nie zabraknie.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Marta Zając-Krysiak