2 minute read
Kierunek Jazdy Plastikowa pamięć
plastikowa pamięć
Za nami Święta Pamięci Zmarłych. Pogoda w tym roku dopisała, można było przy okazji wizyt na cmentarzach pospacerować. Wyjątkowo piękna jesień ozdabiała swoimi kolorami cmentarne alejki, wprawiając nas w zadumę i nostalgię. Nie mam na cmentarzach w Słupsku grobów bliskich, którym mogłabym zapalić szklany znicz. Odwiedziłam jednak Stary Cmentarz myśląc o tych, którzy odeszli, zapaliłam świeczkę na najbardziej zaniedbanym grobowcu. Zwykły grób, mężczyzna odszedł w 1954 r., żył 38 lat. Ciekawe jaką zabrał ze sobą historię. Wybrałam ten, bo pusty od plastikowych kwiatków i plastikowych zniczy wydał mi się najbardziej prawdziwy i piękny, jeśli w ogóle o nagrobku można tak powiedzieć.
Advertisement
„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci.” Wisława Szymborska
Czy jednak o pamięć już dzisiaj chodzi, czy raczej o rywalizację na ładniej przystrojony rodzinny grobowiec. Ozdabiamy pomniki cmentarne dla oczu ludzi. Zatapiamy pamięć w plastikowych kwiatach i grających zniczach. Kupcy zacierają ręce, bo dla nich to czas „żniw”, a nam uszczupla się zawartość portfela. Prawdziwy obraz naszej pamięci widać kilka dni po Wszystkich Świętych, w zalegających stosach śmieci. I tak od lat bierzemy udział w wielkim wyścigu próżności i szaleństwa. Tylko po co?
Co roku kupujemy ok. 300 mln zniczy, wydając na ten cel ok 600-700 milionów złotych. Z kolei wydatki związane z uroczystością Wszystkich Świętych - w skali kraju - szacowane są na poziomie miliarda złotych. Duża część tego budżetu jest przeznacza na dekoracje, wykonywane głównie z tworzyw sztucznych. Jak wynika z wyliczeń serwisu PortalKomunalny.pl, przeciętny cmentarz przy okazji listopadowych świąt generuje 200 ton odpadów. W skali kraju, gdzie mieści się ponad 15 tys. nekropolii, daje to zawrotną sumę 3 milionów ton śmieci. Moda na sztuczne kwiaty pojawiła się w przestrzeni postkomunistycznej w latach 90 XX wieku. Do Polski przywiozła je pierwsza fala przedsiębiorców z Chin. Ze względu na niskie ceny i trwałość, „inwazyjne”, plastikowe rośliny zaaklimatyzowały się tu na dobre.
Dziś na cmentarzach we Wszystkich Świętych nie przebywa się już tak długo i nie jest już na nich tak ciepło. Nie ma łuny takiej jak kiedyś. Świeczki i otwarte znicze, najczęściej z glinki, zastąpiły coraz to bardziej wymyślne „dzbany” z plastiku. Wielkie niczym kuchenne wazy, a tli się w nich tylko wątły płomień we wkładzie ze sztucznego tworzywa. Nie chodzi jednak tylko o nostalgię za łuną nad cmentarzem. Nie chodzi o ratowanie wspomnień, bo z perspektywy czasu, wiem jak trujące bywały opary z parafi ny. Chodzi przede wszystkim o to, że zdobiąc nasze groby coraz to większymi bukietami z plastiku i coraz to większymi „zniczami” w plastikowej oprawie, zaśmiecamy cmentarze i w ogóle środowisko.
Krajobraz po Zaduszkach przypomina ten po bitwie. Śmieci plastikowe, szklane, gliniane – wszystko trafi a do jednego kosza i nie jest używane kilkakrotnie, choć w założeniu temu służy. Kompostowniki na cmentarzach to ciągle jeszcze ewenement. Ludzie bronią tych plastikowych ozdób argumentując ekonomią i trwałością. Jednak to bardzo złudne. Nikogo nie przekonają, że pamiętamy o zmarłych bliskich. Ich wątpliwa już na wstępie uroda jest nadzwyczaj nietrwała, za to bardzo długo trwa ich toksyczny rozpad.