KaZetKa - Magazyn literacki - Numer promocyjny - Sieprień 2017

Page 1

WYWIADY | CZATY | NOWOŚCI | RECENZJE | FELIETONY | GALERIA NUMER PROMOCYJNY / SIERPIEŃ 2017

M A G A Z Y N

L I T E R A C K I

Wilk | Darda | Matyszczak


http://www.ksiazkazamiastkwiatka.pl/ http://kawiarenkakzk.blogspot.com/ https://www.facebook.com/KsiazkaZamiastKwiatka/


Od Redakcji

Spis treści

Przez pięć lat prowadzenia portalu literackiego udało mi się dosyć dobrze poznać środowisko polskich autorów. Jakie spostrzeżenia? Ano różne, ale w większości nienajlepsze. Dlaczego? Rozumiem, że większość wydawców nie promuje we właściwy sposób wydawanych książek. Skupiają się na kilku nazwiskach, tych najbardziej znanych, „chodliwych”. Niestety faktem jest również to, że coraz więcej osób pisze i niekoniecznie są to powieści wysokiego lotu. Cóż więc robią? Bardzo różne rzeczy. Najważniejszą sprawą jest autopromocja. Tylko, że większość autorów nie promuje swoich książek, lecz siebie. Na różne sposoby. Co my tu mamy? Zwierzenia na temat snów, wizyt u fryzjera, koloru paznokci, sprzątania, jedzenia, pytań, czasem tak naiwnych, że normalnemu czytelnikowi włosy dęba stają. A wszystko to okraszone dziesiątkami zdjęć: z domu, przy rodzinnym stole, nad opróżnionymi talerzami, w ogródku, szlafroku, wałkach na głowie… i tak dalej. Dla niektórych szalenie istotne jest poinformowanie publiczności, ile napisali danego dnia znaków. Sądzą, że jest to dla czytelników aż tak istotna informacja?

WYWIADY Mariusz Wilk ........................................................................... 3 Stefan Darda .......................................................................... 6 CZAT Marta Matyszczak ................................................................. 9 ZAPOWIEDZI I NOWOŚCI ........................................... 15 POLECAMY ........................................................................ 18 RECENZJE .......................................................................... 23 FELIETONY ........................................................................ 29 Z LISTÓW DO REDAKCJI ............................................. 30 WARSZTATY ...................................................................... 31

Wiele osób parających się pisaniem uważa, że powinno wypowiedzieć się na każdy temat, począwszy od polityki, skończywszy na wystroju wnętrz. Przecież muszą, oni są osobami publicznymi, a czytelnicy z drżeniem i niepokojem – jak kania dżdżu – oczekują ich opinii.

GALERIA ............................................................................. 33

Jest jeszcze inny rodzaj przebijania się. Przecież internet daje ogromne możliwości. Wystarczy założyć sobie kilka „lewych” kont i zaniżać oceny, wypisując fatalne recenzje rywalom. Za to sobie najwyższe oceny i laurki. Ja na to zjawisko patrzę od strony czytelnika. Mnie interesuje tylko i wyłącznie KSIĄŻKA, a nie prywatne sprawy autora. Uważam, że pisarze powinni się pokazywać poprzez to, co piszą, a nie uprawiać ekshibicjonizm. Ich życie jest ich prywatną sprawą, nie moją jako czytelnika. Wręcz przeciwnie, chciałabym, żeby moi ulubieni pisarze pozostali dla mnie osobami choć trochę tajemniczymi.

Redaktor Naczelna Grażyna Strumiłowska e-mail: kzk@vip.onet.pl Redaktorzy Anna Klejzerowicz Małgorzata Kursa Iga Reguła

Oczywiście są i inni autorzy. Skromni, pokorni, trzymający się na uboczu, omijający klakierów, koterie, indywidualiści. I takich najbardziej cenię, i jako ludzi, i jako twórców. A co najdziwniejsze, to właśnie pisana przez nich literatura jest najlepsza. I tego czytelnikom i wszystkim autorom z całego serca życzę.

Projekt graficzny i skład www.babental.com

Grażyna Strumiłowska Redaktor Naczelna

Korekta Joanna Gajkowska

1


GALERIA

Fort Chira


WYWIADY

MARIUSZ Pisarz, dziennikarz, eseista i podróżnik. Działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL-u.

WILK

Najnowszą książką, którą przeczytałam, był „Dom włóczęgi”. Skąd pomysł na przeprowadzkę do Rosji? Zaczęła Pani od końca. Decyzja o Rosji, czy raczej o Związku Radzieckim, bo pojechałem do Moskwy wiosną 1991 roku, jeszcze za Gorbaczowa, a więc ta decyzja zapadła sześć książek wcześniej… Wtedy to nie był pomysł na „przeprowadzkę”, jak Pani mówi, „do Rosji”. Wtedy jechałem w tamtą stronę jako korespondent wojenny.

Mam na myśli tamten okres, który sądzę miał ogromny wpływ na Pana życie i twórczość. Literackość reportażu niesie za sobą pewne „zezwolenie” na odejście od faktu w kierunku interpretacji własnej, co zarzucano niektórym wielkim reporterom. Czy poetyckość tekstu wyklucza rzetelność? Nie tak dużo naraz, bo się gubię… Proszę nie zapominać, że mam swoje lata. Dlatego po kolei. Przede wszystkim inaczej postrzegam życie. Nie podzielone na okresy, tylko jako jedną i tę samą t r o p ę, która bieży, to tu, a to tam, to ówdzie, to z powrotem. A co się tyczy reportażu i literatury, ja tych rzeczy nie łączę. Jestem daleki od sporu pomiędzy zwolennikami fiction i non-fiction, od dawna bowiem interesuje mnie post-fiction.

Ale został Pan tam. Dlaczego Pańska Rosja jest taka odległa, wiejska, zaściankowa, w sensie geograficznym oczywiście. Sielska, choć nie anielska, oddalona od wielkiego świata, z wyboru dość „prymitywna”. Zostałem tam..? Hm… Piszę do Pani z Neapolu, gdzie mieszkam już półtora roku, a więc jak rozumieć, że zostałem w Rosji?

3


WYWIADY

Jak bardzo dotyczy Pana znikomość życia, o jakiej Pan pisał w związku z Gombrowiczem i jego Kronosem? Jak każdego. Każdy, kto odważyłby się zrobić to, co maestro Gombrowicz zrobił w swoim chronometrze, jakim jest dla mnie Kronos, przekonałby się, jakże znikome są fakty z naszego życia, które wydawały się super ważne w swoim czasie, jeśli je zapisać suchymi języka. Słowami buchalterii… Wystarczy ten piach słów wsypać do klepsydry i popatrzeć, ile czasu zostało. Przeplata Pan języki, zmienia, tworzy nowe znaczenia, używa rusycyzmów i ludowych określeń, co z pewnością stwarza problemy tłumaczom, przekładającym Pańskie teksty na inne niż słowiańskie języki. Jak bardzo ważny jest dla Pana język jako narzędzie pracy, język jako narzędzie porozumienia i język jako tworzywo? Czy nie obawia się Pan, że słownictwo obce dla dużej grupy młodszych czytelników, może odstraszyć od książki? Znajomość języka rosyjskiego, kiedyś powszechniejsza, w tej chwili jednak zanika. Język to moje narzędzie – jak powiedzmy topór w ręku cieśli – którym rzeźbię swój rytm w słowach. Mój czytelnik to ktoś, kto umie usłyszeć ten rytm (dlatego najlepiej czytać mnie na głos), bo tylko czując go, będzie mógł się poruszać w moim świecie równie nieśpiesznie, jak ja… Kto się spieszy, nie chce zajrzeć do słownika, nie ma czasu pomyśleć, nienawidzi powtórzeń, ten w moim świecie nie ma co robić. Sam sobie się znudzi po drodze lektury. Czym jest dla Pana oswajanie się ze śmiercią i kontemplacja życia? Czy się przeplatają, czy wykluczają. Czy ten dom nad Oniego jest celem, czy nadal drogą do celu? Ho, ho, ho… Na to pytanie odpowiadam właśnie kolejnym tomem Dziennika Północnego zatytułowanym Curva. Tak w skrócie się nie da, książka będzie gotowa ku jesieni. Wobec tego trzeba poczekać na odpowiedź. „Polski umysł wzorem zachodu zajął się celem, a nie drogą”, a jak jest z Panem? Żyje pan drogą, czy celem? Drogą do celu. Czy nadal jest Pan włóczęgą, podróżnikiem, czy jednak osiadł już Pan na stałe jako człowiek, pisarz, ojciec? Podróżnik i włóczęga to nie to samo, tak jak turysta i tubylec. Osiadłem w sobie, jeśli o to Pani pyta, dosyć dawno, jeszcze w więzieniu na Kurkowej w Gdańsku w 1982 roku. W więzieniu? Tak, w więzieniu. Rok 1982. Rozumiem, że sprawy polityczne. Według Pana włóczęga to nie turysta, to dwa odrębne typy ludzi. Dwa odrębne typy dążeń. Czy można to pogodzić? Jak rozumie Pan pojęcie „intelektualnego nomadyzmu” White’a? Wiesz, Grażyno, myślę, że lepiej bądźmy na ty. Mów do mnie Mar. Okej. Ja już jestem gdzie indziej. Dla mnie nie Rosja była ważnym epizodem mojej tropy, tylko Daleka Północ, bo moja tropa – de facto – na Dalekiej Północy się zaczęła. Teraz na Daleką Północ patrzę z Południa Starej Europy, to kolejny zakręt.

4

Wieczne zakręty. Nie gubisz się w nich? Nie, właśnie dlatego, że osiadłem w sobie wcześniej niż zacząłem tropę. „Historia to rodzaj choroby” mówisz w „Locie gęsi” za Kennethem Whitem. Jak podchodzisz do historii? Jest ważna, potrzebna, czy obciążająca? Czy da się żyć bez historii lub pomimo historii? W Napoli zanurzyłem się po uszy w historii i jej mistrzach, jak Croce, Vico… Grażyno, ja jestem o dwa tomy dalej!!! Tamto pisałem na Labradorze, a teraz jestem na południowym krańcu Półwyspu Apenińskiego. Ty mi proponujesz, abym się wracał i komentował minione, a ja to w słowach już utrwaliłem, teraz jestem tu i teraz, to znaczy zupełnie gdzie indziej. I o tym warto pogadać, a książki niechaj czytają ci, którzy nie lubią rozmowy. Myślę, że tak nie jest. Ty jesteś bardzo trudnym rozmówcą. Odnoszę wrażenie, że jesteś szalenie zamknięty w sobie. Jesteś apologetą samotności, a równocześnie nie unikasz spotkań z ludźmi. Dużo piszesz o spotkanych w drodze ludziach, o rozmowach z nimi, o ich historiach, od czego więc jest to samotność, od jakiejś konkretnej grupy ludzi? Cywilizacji? Tłumu? Grażyno, to nie ja jestem zamknięty, tylko Ty pytasz nie o to, czym obecnie żyję, o czym myślę i nad czym pracuję. Wypytujesz o przeszłość, którą ja na bieżąco tak czy inaczej przez całe niemal swoje życie rejestrowałem. Pytasz o więzienie, to znaczy nie znasz „Konspiry”, jednej z książek, które napisałem z dwoma kolesiami jeszcze przed wyjazdem z Polski. No, ale gadać o książkach, które już zostały napisane – po co, kiedy można je przeczytać i znajdziesz tam pełną i klarowną odpowiedź na każde pytanie, dotyczące określonego kawałka mojej biografii. Planów nie konkretyzuję, dopóki nie zakończę tego, nad czym obecnie pracuję. Po wtóre, samotność nie jest od czegoś jak TYN, OGRADA, MUR – samotność to zanurzenie się w sobie… Jak się człowiek nauczy zanurzać w siebie na pustyni, to mu potem nikt nie przeszkadza. Kiedyś jeden z brazylijskich piłkarzy powiedział „Jestem niewolnikiem wolności”. Czy te słowa odzwierciedlają Ciebie? Ja nie jestem brazylijskim piłkarzem. Wiem, chodzi o jego słowa. Słowa oddają poziom piłkarza. Był lekarzem. Ja te słowa zapamiętałam, bo samotność i wolność, na jaką może sobie pozwolić człowiek, to jednak zawsze paradoksalnie niewola. Słowo „niewola” jest bardzo wielowymiarowe, można być rabem miłości, a można rabem na Biełomorkanale, Natomiast co do wolności, to najwolniejszy czułem się w celi więziennej. Dlatego rozumiem mnichów. Jak mogłeś czuć się wolny w celi? Zaszokowałeś mnie. Zaszokowałem? Bynajmniej nie było to moim zamiarem! Grażyno, to zawiłe meandry mojego stosunku do czasu. Otóż w więzieniu nauczyłem medytować c z a s, a tym samym oswajać c z a s, ujarzmiać g o – to była wolność od wrzemienia (to czas – w dawnej polszczyźnie). Oswobodzenie się od ZŁUDY.


WYWIADY

No tak, ale złuda ma w sobie pierwiastek nadziei, a bez niej trudno żyć. Na odwrót, jeśli złudę za złudę przyjmujesz, to widzisz przez nią na wskroś.

ważny i dlaczego? Co sądzisz o kondycji naszej współczesnej literatury? Nad każdą książką długo pracujesz. I każda z nich jest – w jakimś sensie – książką życia, bo opowiada o tu i teraz. Czy ta, nad którą pracujesz obecnie, będzie poświęcona tylko Herlingowi-Grudzińskiemu, czy będzie Twoja kolejną tropą? Zacznę od końca. To rzecz jasna moja tropa śladami Herlinga po Neapolu. Ale nie tylko, bo i śladami Muratowa i mojej Martuli, z którą razem tu drepczemy, ona po włosku w pierwszej klasie. A ze współczesnych polskich pisarzy naprawdę cenię jedynie Adama Wodnickiego.

Możesz to rozwinąć, nie rozumiem. Chodzi o „uwleczenie” złudą, która wówczas zastępuje Rzeczywistość. Natomiast jeśli oglądasz złudę, bawisz się złudą i grasz w złudę, nie zapominając, że to złuda, to postrzegasz, że na złudzie się nie kończy, widzisz niejako poprzez złudę drugie dno rzeczywistości. Czy to, co zajmuje Cię w tej chwili, to w dalszym ciągu tropa, czy już podróż? Co takiego zafascynowało Cię w Herlingu-Grudzińskim, że ruszyłeś jego śladami? To tropa, która stała się podróżą – do celu… Niczym tropa Odyseusza, póki Odys sobie nie uświadomił, że wraca do Itaki. A Herling, cóż… Herling-Grudziński to mój ojciec chrzestny w literaturze.

Nie miałam jeszcze okazji zetknąć się z jego twórczością, ale obiecuję, że nadrobię. Jesteś niesamowitym człowiekiem, wielowymiarowym, piekielnie utalentowanym i bardzo trudnym. To naprawdę Ty, czy gombrowiczowska „gęba”? Gombrowiczowska która? On miał ich wiele… Nie, od Gombrowicza dzieli mnie coraz więcej, im bardziej się starzeję. Widzę go jako barona Munchansena, który sam się chce za włosy wyciągnąć z własnej formy.

A Ty masz miejsce, do którego chcesz wrócić? Mariusz Wilk. Dom Ojca.

Wiele. Wobec tego jaki naprawdę jest Mariusz Wilk? Musiałabyś przeczytać wszystkie moje książki, no choćby od „Wilczego notesu”, a jednocześnie czytać na bieżąco, co jeszcze ważniejsze, to co piszę. To są ślady Mariusza Wilka, odbite w słowach jak odciski palców. Mar pozostaje w cieniu milczenia.

W Polsce? Na tamtym świecie. Wrócić? Przecież tam nie byłeś. Jak to, ja stamtąd przyszedłem.

Wobec tego, kto jest prawdziwy. Mariusz czy Mar? Mariusz zostanie w słowach, Mar się ulotni…

Tego chyba nikt z nas nie wie. Pamięć archetypu w nas zanika. Mówisz jak ziemianka. A ja miałem do czynienia z aniołami. Jak moja córeczka się urodziła. Teraz pomyśl, żartuję, czy mówię serio? Nie wiem. Oboje jesteśmy ziemianami, czy tego chcemy, czy nie. Oczywiście, ale możemy dopuścić, że nie tylko ziemianami, tak jak jesteśmy nie tylko Polakami czy Poznaniakami.

O nie, Mar musi zostać, jego wrażliwość, poetyckość, siła. Nie zgadzam się. Moja córka także nie zgadza się, abym umarł. I ma rację. Tacy ludzie jak Ty muszą trwać. Dziękuję za fascynującą rozmowę.

Tworzywem, na którym pracujesz, jest słowo – sam często o tym przypominasz. W swoich książkach cytujesz wielu pisarzy. Czy któryś z polskich jest dla Ciebie szczególnie

Z Mariuszem Wilkiem rozmawiała Grażyna Strumiłowska 15 lutego 2016

5


DARDA

ST E F A N

Fot. Piotr Dutko

WYWIADY

Pisarz, autor przede wszystkim literatury grozy

Stefku, piszesz horror czy literaturę grozy? Jak byś to sam określił? Jaka jest Twoim zdaniem różnica pomiędzy tymi rodzajami literatury? Mam wrażenie, że piszę literaturę grozy z elementami horroru. Wspomnieć jednak warto, że granice pomiędzy gatunkami są niezwykle płynne i od pewnego czasu wydaje mi się, iż nie ma większego sensu przykładać do tego jakiejś przesadnej wagi. Powszechnie uważa się, że literatura grozy jest pojęciem szerszym niż horror (który, według wielu teoretyków, powinien zawierać elementy fantastyki). Korzystam więc z instrumentów zarezerwowanych dla horroru, jeśli mam taką potrzebę, ale też sięgam do innych gatunków, gdy tego właśnie wymaga w danej chwili opowiadana przeze mnie historia.

6

Cofnijmy się do początków. Dlaczego wybrałeś właśnie ten gatunek? Niełatwo w nim zaistnieć, szczególnie w kraju, gdzie literatura „fantastyczna” nie jest zbyt popularna. Tobie się to udało, jesteś rozpoznawalny – i dlatego tym bardziej ciekawi mnie Twoja droga do sukcesu. „Dom na wyrębach”, czyli moja debiutancka powieść, zrodził się z moich trzech pasji: z fascynacji kulturą słowiańską, umiłowania miejsc oddalonych od wielkomiejskiego zgiełku i przyjemności związanej z lekturą książek Stephena Kinga. Pomyślałem, że warto spróbować połączyć te wszystkie rzeczy i w ten sposób zacząłem pisać opowiadanie „Wyręby”, które później rozrosło się do rozmiarów powieści. Zupełnie nie zastanawiałem się nad tym, czy to jest historia, dzięki której „zaistnieję”. Po prostu chciałem ją opowie-


WYWIADY

dzieć i tyle. Z następnymi książkami było podobnie. Wydaje mi się, że jeśli coś się robi, to warto robić to z pełnym przekonaniem, bez kunktatorstwa, bez sztucznego wdzięczenia się do potencjalnych odbiorców. Czytelnik jest bestią niezwykle inteligentną i najczęściej potrafi wyczuć i docenić coś, co powstało z pasji, jednocześnie odrzucając owoce wyrachowania.

Nie odważyłbym się ponownie wrócić do Wyrębów, gdybym nie uznał, że mam interesujący pomysł na książkę nawiązującą do mojej debiutanckiej powieści. Zdawałem sobie sprawę, jak wielkie będą oczekiwania Czytelników, którzy polubili historię Marka Leśniewskiego. Po niemal dekadzie zdecydowałem się jednak na stworzenie drugiej części cyklu „Wyręby”. „Nowy dom na wyrębach” praktycznie rozpoczyna się w miejscu, w którym zakończyła się fabuła poprzedniej części, a jego głównym bohaterem jest Hubert Kosmala – najbliższy przyjaciel Marka. Zależało mi na tym, żeby ta książka sposobem narracji i klimatem przypominała nieco ”Dom na wyrębach”, ale też aby wnosiła sporo nowego. Od premiery minęło dopiero dwa tygodnie, ale pierwsze głosy Czytelników sugerują, że chyba nie jest źle.

Dokładnie. Wytrawny czytelnik od razu wyczuje, czy autor jest szczery i pisze z przekonaniem, czy tylko pod publiczkę. I to się potem przekłada na sukces. Twoi mistrzowie gatunku. Polscy, zagraniczni, klasyczni, współcześni. Jedynym autorem, którego mogę przywołać w tym kontekście, jest Stephen King. Gdyby nie on, gdyby nie „Pamiętnik rzemieślnika”, najprawdopodobniej nie zacząłbym pisać. Mam wobec niego wielki dług wdzięczności, więc jest moim mistrzem. Innych autorów literatury grozy czytuję z większą lub mniejszą przyjemnością.

Jestem jednym z tych czytelników. I cieszę się, że napisałeś tę kontynuację. Ale teraz zmiana tematu… Przemyśl – miasto szczególne. Masz szczęście tam mieszkać. Czy to dobre miejsce dla pisarza? Szczególnie dla autora literatury z dreszczykiem? To piękne miasto; wydaje mi się, że trochę niedoceniane. Jest trochę jak Roztocze – nieoczywiste jako destynacja, ale kto tam trafi, niewykluczone, że wsiąknie w klimat na dobre. Tak było w moim przypadku. O Roztoczu już pisałem, o Przemyślu zamierzam. Niewątpliwym plusem bycia pisarzem jest to, że można sobie wybrać miejsce zamieszkania. Mnie póki co jest dobrze w Przemyślu. Być może również dlatego, że nie przepadam za aglomeracjami, zdecydowanie bardziej ceniąc cichsze i spokojniejsze miejscowości. Dla autora literatury z dreszczykiem jednak najlepszy byłby dom za miastem. Kto wie – może kiedyś będę miał okazję spróbować również i tego.

Piszesz również opowiadania grozy. Moim zdaniem jesteś mistrzem krótkiej formy, a to podobno świadczy o klasie pisarza. Jak ważna jest ona dla Ciebie? Dziękuję za miłe słowa. Osobiście uważam, że forma powinna być pochodną treści. Wszystko zależy od tego, jaką historię i w jaki sposób mam do opowiedzenia. Wtedy dokonuję wyboru formy. Oczywiście, w trakcie pisania czasem mi się to wymyka spod kontroli (jak chociażby w przypadku „Domu na wyrębach”), niemniej jednak przeważnie z góry już wiadomo czy daną historię uda mi się zawrzeć w ramach opowiadania, czy też wymaga ona dłuższego rozwinięcia. Opowiadania są dla mnie równie ważne jak powieści. Pisze się je inaczej, ale z pewnością nie łatwiej. To prawda. Powiedz, co jest motywem przewodnim Twoich książek? Jakie zagadnienie lub zagadnienia szczególnie Cię nurtują, jakie pytania stawiasz? Istnieje coś takiego: problem, na który wciąż poszukujesz odpowiedzi? Na początku każdej z moich książek można znaleźć wypowiedź jednego z bohaterów, która zostanie „wypowiedziana” w danym tomie. Jest to swego rodzaju delikatna podpowiedź dla Czytelnika, którą może on (chociaż wcale nie musi) wykorzystać podczas lektury. Wokół tego właśnie motta krąży fabuła, ale nie odważyłbym się postawić tezy, że próbuję zmierzyć się z jakimś konkretnym problemem. Pozostawiam to odbiorcy, mając nadzieję, że odpowiedzi zawarte w moich książkach wcale nie są do końca jednoznaczne.

Uwielbiam Przemyśl, uważam, że to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce, miejsce z klimatem. A`propos. Z miejscem związane są podania, legendy, wierzenia, zabobony. Południe naszego kraju jest w nie bogate. Korzystasz z tego skarbca? Tak, aczkolwiek czasami w nadmiarze może tkwić pułapka. Z tak bogatego skarbca warto czerpać inspiracje, ale należy też pamiętać, aby robić to ze smakiem i umiarem. Ciągle staram się dowiadywać nowych rzeczy o naszych rodzimych wierzeniach. Tej wiedzy nigdy dość, ponieważ nie wiadomo kiedy i w jakiej historii będzie można zaprząc do roboty tego czy innego demona. I ostatnie pytanie: jak rozwija się obecnie polska groza? Rokuje? Oczywiście w Twoich oczach. Rozwija się bardzo szybko i świetnie rokuje. Jest bardzo wielu autorów – zarówno tych z dorobkiem, jak i początkujących – tworzących w przeróżnych podgatunkach grozy. Dziś śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że w tego typu polskiej literaturze każdy może znaleźć coś dla siebie. A co dalej? Marzy mi się, żeby za jakieś dziesięć lat w Europie mówiło się o polskiej grozie tak, jak teraz o skandynawskich kryminałach. Potencjał jest, więc wszystko w naszych rękach.

Zdarzyło Ci się również odbiec od tematyki grozy. Napisałeś thriller „Zabij mnie, tato”. I jak się w tym gatunku czułeś? Czy zamierzasz kontynuować ten wątek swojej twórczości? „Zabij mnie, tato” jest powieścią która powstała w konkretnym czasie i miejscu, odnoszącą się do zjawisk występujących wokół nas. Jest wynikiem kiełkującej we mnie irytacji związanej z tym, co się działo i nadal dzieje w Polsce. Tę książkę po prostu musiałem napisać. Czy to mój ostatni flirt z thrillerem? Nie mam pojęcia, ale nie wykluczam powrotu do tego gatunku.

Też bym sobie tego życzyła. Trzymam więc kciuki za polską grozę i oczywiście za Twoją nową książkę. Dziękujemy za rozmowę! Ja również bardzo dziękuję.

Tymczasem jednak wracasz do „swojej” dziedziny, a nawet do swoich źródeł – napisałeś kontynuację pierwszej powieści, „Domu na wyrębach” (zresztą mojej ulubionej). Zdradź naszym czytelnikom coś więcej na temat nowej książki.

Ze Stefanem Dardą rozmawiała Anna Klejzerowicz

7


GALERIA

Watch-Tower


CZAT

Chorzowianka z urodzenia, dziennikarka z wykształcenia, pasjonatka kryminałów. Prowadzi Kawiarenkę Kryminalną, portal poświęcony literaturze kryminalnej. Uczestniczka warsztatów literackich na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu oraz na Festiwalu Conrada w Krakowie. Laureatka konkursów na opowiadanie kryminalne (MFK Wrocław i Kryminalna Piła). Adeptka kursu scenariopisarskiego w Warszawskiej Szkole Filmowej. Autorka scenariuszy do kryminalnych fars teatralnych. Kocha psy i podróże (szczególnie te tropem powieściowych bohaterów).

GUCIO

Kundelek z urodzenia, pies zaczepno-obronny z wykształcenia (on zaczepia, inni go bronią), tropiciel (kiełbasy) z zawodu. Przygarnięty ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Chorzowie. Wcześniejszy los nieznany. Stał się pierwowzorem książkowego bohatera. Lubi spać, jeść i chodzić na spacerki.

M A R T A

MATYSZCZAK Fot. Damian Matyszczak

Książka zamiast kwiatka: Serdecznie witamy na czacie Martę Matyszczak i uroczego Gucia. Zapraszamy wszystkich do zadawania pytań. t Marta Matyszczak: Dobry wieczór! Zapraszam wszystkich do rozmowy ;) Gucio także przemówi ludzkim głosem, a co mu szkodzi! ;) Małgorzata Kursa: „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” to naprawdę bardzo profesjonalnie skonstruowany kryminał. W dodatku kiedy czytelnik jest pewien, że wie już wszystko, szanowna autorka robi mu „a kuku” i całkowicie zaskakuje. To samorodny talent, czy fachowe wsparcie? t Marta Matyszczak: Bardzo dziękuję za dobre słowo :) To długie lata nauki. Poprzez czytanie, oglądanie seriali, uczestniczenie w kursach pisarskich, rozkładanie na drobne innych książek i seriali właśnie. Dużo dały mi kryminalne warsztaty literackie na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu i kurs scenariuszowy w warszawskiej Szkole Filmowej. To wszystko rzemiosło :) Grażyna Grzesiak: W jakiej gazecie Pani pisze? Jak długo poświęca Pani czas kawiarence? Kawiarenka to mój drugi oprócz KzK portal o książkach.

9


CZAT

t Marta Matyszczak: Piszę felietony dla Chorzów Miasto Kultury. Kawiarence poświęcam mnóstwo czasu, choć teraz proporcje nieco się zmieniły, bo potrzebuję go na pisanie powieści :) Grażyna Grzesiak: Który z przeczytanych ostatnio kryminałów wywarł niesamowite wrażenie, co było w nim nowego? Coś pierwszego, niepowtarzalnego. t Marta Matyszczak: Uwielbiam powieści, nie tylko kryminały Kate Atkinson. To moje guru. Subtelny humor, pewna anegdotyczność, świetna, mądra historia. A teraz czytam „Kopaliśmy sobie grób” Anttiego Tuomainena – znakomity pisarz z Finlandii! Grażyna Grzesiak: Jaka dyscyplinę sportową lubi Pani najbardziej, komu najczęściej kibicuje? t Marta Matyszczak: Sama lubię jeździć na nartach i pływać. A oglądać – ostatnio wkręciliśmy się z mężem w... snookera. Wbrew pozorom bardzo wciągające. Małgorzata Kursa: Mieszkańcy familoka opisani przez Panią w książce są nieco przerysowani na potrzeby powieści, czy to realia regionu? W zasadzie – gdyby nie charakterystyczny język dialogów – można by ich umieścić w jakimkolwiek miejscu Polski. t Marta Matyszczak: Bo na Śląsku mieszkają tacy sami ludzie jak w innych regionach Polski :) Mam wrażenie, że demonizuje się ten Śląsk. Czasem nawet słyszę komentarze od członków mojej rodziny mieszkających gdzie indziej: „U was to już nie jest Polska”. Jest, tylko że ze swoją historią, którą nie każdy chce zrozumieć. Małgorzata Kursa: Co Pani sądzi o kondycji naszego rodzimego kryminału? Odstajemy od światowej czołówki, czy przeciwnie? t Marta Matyszczak: W żadnym razie nie odstajemy! Mamy znakomite kryminały, które w niczym nie są gorsze od tych świato-

10

wych. Uważam, że spokojnie możemy podbić świat, tak jak udało się to Skandynawom. Jacek Dziekoński: Mam podobne zdanie. Jestem kryminałofilem i szczególnie lubię polskich autorów. Uważam, że nie powinni mieć żadnych kompleksów. Małgorzata Kursa: Za chwilę sypną się pewnie spotkania autorskie. Czy zamierza Pani przedstawić czytelnikom na żywo narratora swojej książki? Gucio miałby ochotę? t Marta Matyszczak: Właśnie przed godziną wróciliśmy z pierwszego spotkania autorskiego w katowickim Bookszpanie. Gucio też uczestniczył, choć... zasnął. Ale dostał nawet prezenty i smakołyki od czytelników i samej księgarni :) Małgorzata Kursa: Jak wygląda u Pani proces pisania? Podejrzewam, że profesjonalnie, nie na żywioł? t Marta Matyszczak: Robię plan, taki na karteczkach, numeruję te karteczki, żeby mi się nie pomieszały, a potem piszę zgodnie z nimi, choć oczywiście wiele się zmienia w trakcie. W każdym razie przyjęłam scenariopisarskie metody i wreszcie dzięki nim udało mi się napisać powieść :) Grażyna Strumiłowska: Marta, prowadzisz Kawiarenkę Kryminalną. Skąd pomysł na napisanie książki? t Marta Matyszczak: Pomysł na książkę pojawił się, zanim powstała Kawiarenka Kryminalna. Zawsze chciałam pisać, a odkąd przeczytałam wszystkie powieści Agaty Christie, dostępne w chorzowskiej bibliotece, wiedziałam, że będzie to kryminał. Grażyna Grzesiak: Jak długo Przewodniczący i Pani przyzwyczajaliście się do siebie? t Marta Matyszczak: Od razu pokochaliśmy się na zabój. On pierwszego dnia ustanowił zasady: kanapa jego. Łóżko jego. I gra :)


CZAT

to poszło :) Wyznaczam sobie limit znaków, który muszę dziennie wyrobić, a jak skończę pisać, to w nieskończoność poprawiam. Iga Reguła: Książkę przeczytałam z wielką przyjemnością, jestem ogromną fanką Gucia i przyznam szczerze, że chciałabym poznać jego prawdziwą historię. Jak to się stało, że to właśnie on oczarował Panią w schronisku? t Marta Matyszczak: Poszłam do schroniska z tatą ponad 11 lat temu. Był styczeń, trzaskający mróz, pełno psów przyklejonych do siatki prosiło, by to właśnie je wybrać. Ale gdy tylko spojrzałam w oczy Guciowi, wiedzieliśmy oboje, że to jest to :) Iga Reguła: Czyli zupełnie jak w przypadku Szymona i Gucia, piesio od razu wiedział, że to jest właśnie ON – jego pokrewna dusza ;-) t Marta Matyszczak: Tak, gdy się odwróciłam na chwilę od siatki, by zawołać pracownika, by mi wyciągnął Gucia z klatki, Gutek próbował zrobić podkop, by się do mnie dostać, bo myślał, że chce go zostawić. Grzegorz Kuciński: Ile Szymona w Marcie lub ile Marty jest w Szymonie t Marta Matyszczak: W każdym z głównych bohaterów jest trochę ze mnie. Szymon uwielbia czytać i kolekcjonować książki, kupować je stertami, chociaż nie ma czasu ich przeczytać. To zupełnie jak ja :) Róża z kolei ćwiczy dość nieudanie z Chodakowską, co i ja równie nieudanie czynię ;) Iga Reguła: To wspaniale jak zwierzęta potrafią odnaleźć swoją bratnią duszę i odwrotnie. Proszę przyznać, co najbardziej lubi robić nasz bohater? ile butów wszamał w międzyczasie zajadania śląskiej? Ja straciłam już kilka par, a psa mam dopiero dwa lata.. Po 11 latach myślę, że wspólnie wiele przeszliście ;-) t Marta Matyszczak: Gucio NIGDY nic nie zniszczył! To chodzący aniołek. A najbardziej lubi: spać, jeść i chodzić na spacerki, choć to ostatnie z wiekiem to coraz mniej. Iga Reguła: Czy w drugiej części Gucio także będzie narratorem i bohaterem powieści? Może Pani zdradzić? t Marta Matyszczak: Zawsze Gucio będzie narratorem, tak powiedzmy w połowie książki, a druga połowę będzie stanowić narracja trzecioosobowa. Grzegorz Kuciński: A teraz pytanie do Gucia, jak to się stało, że objąłeś stanowisko przewodniczącego i zdradzisz, co planujesz jeszcze na Kawiarence Kryminalnej? t Marta Matyszczak: Nikomu nie chciało się rozwiązywać konkursów, więc tę czarną robotę wciśnięto mnie biednemu. Ale teraz mam władzę i robię z moimi właścicielami, co się zowie, co chcę ;) Grzegorz Kuciński: Czego się można spodziewać w najbliższym czasie na blogu? t Marta Matyszczak: Mam kilka recenzji do nadrobienia. Będzie też wywiad z pytań, które zadali mi czytelnicy podczas jednego z konkursów. A w całkiem niedalekiej przyszłości pewna podróż tropem kryminalnych bohaterów literackich... Grzegorz Kuciński: Planujesz razem z ze swoją paniną tourne po Polsce? t Marta Matyszczak: Raczej daleko jechał nie będę. Jestem dziadkiem i podróże mi nie w smak. Ale na Śląsku pofatygować się mogę :) Jak mnie zawiozą limuzyną pod same drzwi ;) Grzegorz Kuciński: Pani Marto skąd pomysł na napisanie komedii kryminalnej i osadzenie w roli głównej swojego pieska t Marta Matyszczak: Najlepiej pisze się o tym, co się zna i kocha. Ja kocham psy, więc naturalnym było dla mnie obsadzenie w roli protagonisty psa wzorowanego na moim własnym Guciu. A komedia gra mi gdzieś tam w duszy, więc i na papier się przelewa :)

Grażyna Strumiłowska: Czy bohater książki, czyli Pan Gucio, jest z nami? t Marta Matyszczak: Jest! Właśnie pożera kiełbasę śląską, którą dostał w prezencie na spotkaniu autorskim, z którego wróciliśmy właśnie z Bookszpan Katowice. A dostał ją od Anny Sznajder i bardzo dziękuje :) Anna Sznajder: Smacznego! Miło było poznać Gucia! :D Mam nadzieję, że jeszcze niejedną zagadkę wyniucha swoim detektywistycznym nosem :D <3 t Marta Matyszczak: Mniam, mniam, na pewno ;) Anna Grażyna Klejzerowicz: Marta proszę o wybaczenie, internet mi padł. Nie po raz pierwszy, ale pierwszy raz w pracy :( Szybkie pytanie, bo czasu mało: powiedz, jak się czujesz z tej drugiej strony, czy odnalazłaś się w środowisku autorów? I czy planujesz już nową powieść? t Marta Matyszczak: Nowa powieść już jesienią, trzecia ukończona :) Autorów krymi znam z wzajemnością już od lat, odkąd zaczęłam jeździć na festiwal kryminału do Wrocławia. W większości spotkałam się z ciepłym przyjęciem. Anna Grażyna Klejzerowicz: Co sądzisz o polskim rynku książki, a w szczególności tym kryminalnym – w końcu jesteś podwójnym fachowcem :) t Marta Matyszczak: Myślę, że rośnie w siłę. Kiedyś patrzyło się na pisarzy kryminałów jak na autorów gorszego sortu. A ostatnio nawet „pisarze głównego nurtu”, nazwijmy ich tak, sięgają po ten gatunek. Znaczy nobilitacja :) Anna Grażyna Klejzerowicz: Gucia już nam, a inne zwierzaki? Wszystkie lubisz? t Marta Matyszczak: Wszystkie prócz ptaków. Znaczy nie, że ich nie lubię, ale mam fobię. Puść na mnie gołębia, a będzie zawał serca ;) Jacek Dziekoński: Debiutant zazwyczaj pisze znacznie dłużej niż ktoś, kto ma za sobą już kilka tytułów. Jak było w Pani przypadku? Ma Pani jakieś stale rytuały związane z codzienną pracą nad książką? A kolejna się już pisze? t Marta Matyszczak: Druga ukaże się jesienią – „Zbrodnia nad urwiskiem”, trzecia już poszła do wydawcy. Mnie długo zajęło, zanim pojęłam, jak to zrobić, by książkę napisać, ale jak już poszło,

11


CZAT

Grzegorz Kuciński: To będzie trylogia czy seria? t Marta Matyszczak: Pomyślane jest jako seria. Póki co oddałam wydawcy trzecią część, zobaczymy, czy się spodoba. Grażyna Strumiłowska: Zaraz, jak to trzecią? A gdzie druga? Grzegorz Kuciński: To jest Pani debiut czy już wcześniej Pani coś wydawała? t Marta Matyszczak: Haha, druga będzie jesienią, właśnie pracujemy nad redakcją :) Proces wydawniczy jest bardzo długi, więc zrobił mi się lekki zapas ;) Jacek Dziekoński: Ja, miłośnik kryminałów i o Pani nie słyszałem. Wstyd mi! t Marta Matyszczak: Nie ma się czego wstydzić ;) Zapraszam na czat i do czytania mojej książki :) Pozdrowienia! Iga Reguła: Gucio, mój ulubieńcu, przez Twoje spostrzeżenia dostrzegam w oczach mego pupila błysk jak robię coś dziwnego i aż się boję co on o mnie myśli.. Dziękuje, że pokazałeś jak wygląda świat widziany oczyma psa ;-) t Marta Matyszczak: On tam pewnie myśli same dobre rzeczy o swojej pani. To mówiłem ja, Pan Gucio! Iga Reguła: Proszę zdradzić, czy kolejna część Kryminału pod psem jest już w przygotowaniu/ ;-) t Marta Matyszczak: Właśnie jest po redakcji i w księgarniach będzie jesienią. Tytuł to „Zbrodnia nad urwiskiem”. Małgorzata Kursa: Rozumiem, że Szymon i Gucio będą w nim obecni. A co z Różą? t Marta Matyszczak: Zawsze cała trojka będzie się pojawiać. Róża miała być drugoplanową bohaterką, a w sumie wysunęła mi się na prowadzenie. Lubię kobitkę :) Małgorzata Kursa: Ja też. Bardzo jej kibicuję. t Marta Matyszczak: O to super! Mogę zapewnić, że Róża jeszcze znajdzie swoją sprawiedliwość w kolejnych tomach :) Iga Reguła: W takim razem już nie mogę się doczekać kolejnej przygody z Guciem ;-) t Marta Matyszczak: Bardzo mi miło i Guciowi też! :) Grażyna Grzesiak: Też w Chorzowie? t Marta Matyszczak: Zawsze Chorzów będzie pojawiał się na początku i na końcu każdej powieści, ale akcja będzie przenosić się w inne, bliskie mi miejsca. Nie chcę zanudzić ani siebie, ani czytelnika wciąż tą samą lokalizacją. Grzegorz Kuciński: Jest szansa że zobaczymy okładkę do drugiego i trzeciego tomu? t Marta Matyszczak: Właśnie powstaje okładka do drugiego tomu. jej autorką jest Ilona Gostyńska-Rymkiewicz, tak jak przy pierwszej, więc jestem pewna, że będzie świetna :) Małgorzata Kursa: Też jestem pewna. Jej okładki zawsze odzwierciedlają treść książki :) Używa własnej wyobraźni, co dziś rzadkie. t Marta Matyszczak: I jak to fajnie, że wydawca zdecydował się na graficzkę, a nie zdjęcie ze stocka, które później można zobaczyć na pięciu innych okładkach. Iga Reguła: Prowadzi Pani Kawiarenkę Kryminalną, zaczytuje się Pani w kryminałach ale czy tylko? Zdarza się Pani przeczytać powieść obyczajową, bądź inną? t Marta Matyszczak: Pewnie, czytam mnóstwo, nie tylko kryminały. Bardzo lubię reportaże. A moja ulubiona pisarka to Kate Atkinson, która oprócz serii czterech kryminałów pisze też powieści obyczajowo-historyczne. I jest w nich dużo psów ;) Małgorzata Kursa: Wielu debiutantów narzeka, że wydawcy ich nie doceniają i nie chcą wydawać. Jak to się zadziało w Pani przypadku?

12

t Marta Matyszczak: Ja trafiłam bardzo fajnie, Wydawnictwo Dolnośląskie traktuje debiutantkę z respektem i bardzo im jestem wdzięczna, że mi zaufali i pozwolili opowiadać moje kryminalne historie. Każdemu debiutantowi, czy też nie, życzę takiego wydawcy. Grzegorz Kuciński: Jak zaczęła się pani przygoda z książkami czyli prowadzeniem bloga i wydaniem własnej książki t Marta Matyszczak: Zaczęła się od dzieciństwa. Mój tata do dzisiaj chyba zna całe ustępy z książki pt. „Sceny z życia smoków”, którą katowałam go co wieczór. A sam kryminał od książek Agaty Christie, które wypożyczyłam (wszystkie) z chorzowskiej biblioteki, aż zabrakło mi już nowych tytułów do przeczytania. Grażyna Grzesiak: Jakieś inne hobby? oprócz pisania?


CZAT

t Marta Matyszczak: Czytanie to moje największe hobby. A drugie to miłość do psów. Połączyłam sobie więc jedno z drugim i mam :) Lubię też podróżować. Dorota Dziedzic-Chojnacka: Jeden kryminał naj! Jeden i tylko jeden to... t Marta Matyszczak: To zbyt trudne pytanie. Mogę wybrać parę autorów naj, naj i to są Kate Atkinson i Ian Rankin. No, jeszcze Johan Theorin. Małgorzata Kursa: Czy bohaterowie powieści są całkowicie fikcyjni, czy może zebrała Pani w nich śląską aktualną codzienność? Bo w zasadzie każda z postaci ma jakiś problem. t Marta Matyszczak: Bohaterowie stanowią zlepek różnych znanych mi mniej lub bardziej osób. Także po trosze mnie samej. Niektóre drugo, a nawet trzecioplanowe postacie powstały w oparciu o moich przyjaciół i już oni sami się tam rozpoznają ;) Jacek Dziekoński: Ale fajnie byłoby kiedyś poczytać o jakimś maniaku biegania jako leku na kryzys wieku średniego... ;-) t Marta Matyszczak: Jest kilku pisarzy, którzy biegają. Ja wyznaję prędzej zasadę taką jak Róża, że przez sport do kalectwa ;) Małgorzata Kursa: Pani Marto, dlaczego wybrała Pani kryminał właśnie? Bo Kawiarenka Kryminalna zobowiązuje? Czy to po prostu gatunek, w którym dobrze się Pani czuje? t Marta Matyszczak: Piszę kryminały, ponieważ czytam kryminały :) To znaczy przyjemniej mi pisać to, co sama też lubię przeczytać. Najbardziej interesuje mnie sama konstrukcja zagadki i zabawa z czytelnikiem – jak go tu „oszukać”, by do końca nie wiedział, kto zabił.

Dorota Dziedzic-Chojnacka: A warstwa literacka kryminału? t Marta Matyszczak: Be niej nie ma po co czytać :) Książka zamiast kwiatka: Kończymy czat, dziękujemy Autorce i Czytelnikom. t Marta Matyszczak: Dziękuję wszystkim za udział w czacie! Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania, wiecie, gdzie pisać :)

16 czerwca 2017 roku, 21:00–22:00

13


GALERIA

Emerald Bliss


ZAPOWIEDZI I NOWOŚCI

Dwa oblicza

Pięć minut Raisy

Jasna sprawa

Agnieszka Bednarska

Agata Kołakowska

Małgorzata J. Kursa

Kiedy pod koniec życia nadchodzi czas podsumowań, nie każdy jest gotów zaakceptować ich wynik. Malwina nie potrafi pogodzić się z przeszłością. Chciałaby dostać kolejną szansę, ale wie, że dla niej na zmiany jest już za późno. Świat jednak pełen jest innych kobiet. Potrzebujących, zagubionych, na życiowym zakręcie, których życie wciąż można jeszcze naprawić! A Malwina nie spocznie, póki nie uczyni ich szczęśliwymi, chroniąc przed błędami, jakie sama popełniła. Jak daleko można się posunąć w budowaniu czyjegoś życia? I co kryje się za potrzebą uszczęśliwienia innych? Czy jeśli nie można zaufać nikomu innemu, powinno się ufać miłej, starszej pani? Mury zrujnowanego szpitala na wzgórzu skrywają tajemnice ze świata żywych i tych, co już odeszli. Każdy, kto przestąpi jego próg, będzie musiał zapłacić cenę, na jaką najczęściej nie jest gotowy.

Raisa Hedwig korzysta z wczesnej pory, aby podlać ukochane róże w przydomowym ogrodzie. Zastanawia się, jak spędzi dzisiejszy dzień. Nie wie jeszcze, że wszystko potoczy się zupełnie inaczej, niż zaplanowała. Magda Sajewicz, popularna dziennikarka stacji NTV zmierza do Bornego Sulinowa, by zrealizować wystrzałowy materiał, którego bohaterką będzie właśnie Raisa. Reporterka ma nadzieję, że będzie na miejscu przed innymi ekipami. A wydarzenie jest nie byle jakie. Raisa Hedwig, według raportu WHO i Human Resources Institute, została ogłoszona najbardziej pechową osobą na świecie. Wszystkie media chcą dowiedzieć się u samego źródła, jak to jest przeżyć m.in. porażenie piorunem, katastrofę promu czy atak szaleńca w Madrycie. Starsza pani jest zaskoczona wizytą dziennikarki, ale już nie tak bardzo nadanym jej tytułem. Magdzie udaje się zdobyć wyłączność na wywiad z Raisą, tej zaś wraca nadzieja na odzyskanie utraconego spokoju. Jednak okazuje się, że sprawa zatacza coraz szersze kręgi. Pani Hedwig otrzymuje list gratulacyjny od prezydenta z zaproszeniem do pałacu... Ostra zazwyczaj dziennikarka, ujęta ciepłą osobowością Raisy, realizuje przychylny jej materiał, pokazując ją jako ofiarę wydarzeń losowych. Wkrótce dowiaduje się jednak o skrywanym przez nią epizodzie z życia, który stawia jej bohaterkę w nieco innym świetle. Magda Sajewicz ma swoje powody, aby chcieć dociec prawdy o pani Hedwig.

Weronika – pokiereszowana przez życie młodziutka dziewczyna z dwójką dzieci, nieufna i ostrożna, nastawiona na egzystencję bez drugiej połówki. Radek – chłopak, który nie ma pojęcia o problemach finansowych, cierpi na przesyt zainteresowania ze strony płci przeciwnej i absolutnie nie wierzy w żadną miłość. A pomiędzy nimi Marta, która wobec tej dwójki ma własne plany oraz nieprzewidywalne, choć urocze, bliźnięta zwane Be-Be. Kto będzie górą w tej rozgrywce? Marta czy jej przyjaciele?

Propozycje autorów 15


ZAPOWIEDZI I NOWOŚCI

Porzuć swój strach

Zbrodnia nad urwiskiem

Sztuki i sztuczki

Robert Małecki

Marta Matyszczak

Marta Reich

Marek Bener, właściciel i dziennikarz lokalnego tygodnika, podejmuje się odnalezienia zaginionej maturzystki. Znużony sierpniowym upałem odkrywa kolejne tajemnice rodziny Żelaznych, a im więcej wie, tym trudniej rozwikłać mu prostą z pozoru zagadkę. Przeżyje jednak wstrząs, kiedy okaże się, że dziewczyna może mieć coś, co przed laty należało do jego zaginionej żony. Nowy trop przeczołga go przez podziemia hazardu i zmusi do spojrzenia w przeszłość. To w jej cieniu kryją się najgorsze koszmary. Pytanie tylko, czy porzuci swój strach i znajdzie w sobie dość siły, by się z nimi zmierzyć.

Irlandzka wyspa Inishmore to dla Szymona Solańskiego miła odmiana od chorzowskich podwórek. Prywatny detektyw poszukuje tam zaginionej Katarzyny Walasek, a także wytchnienia od sercowych rozterek. Niebawem zostaje znalezione ciało Polki. Śledztwa nie ułatwiają ekscentryczni mieszkańcy Kelly’s Bed&Breakfast, gdzie pracowała Walasek, ani sztorm, który odcina wyspę od świata, ani. Lokalnego policjanta bardziej niż dochodzenie interesuje picie whiskey. Czy Solański z wiernym kundelkiem Guciem u boku rozwikła zagadkę śmierci dziewczyny? I jaką rolę w sprawie odegra Róża Kwiatkowska, dawna przyjaciółka Szymona?

Nowe śledztwo Poli Białohorskiej. Izabela Zawilska ma na pozór wszystko, o czym marzą kobiety: urodę, talent, sławę, pieniądze i rzesze adoratorów. Ukoronowaniem jej dotychczasowej kariery ma być rola Ofelii w Hamlecie, którego premiera w warszawskim teatrze Iluzja zbliża się wielkimi krokami. I gdy wydaje się, że aktorka dotarła na sam szczyt, w jej życiu zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Kobieta otrzymuje listy z pogróżkami i makabryczne przesyłki, a kilkakrotnie tylko cudem udaje jej się uniknąć śmierci w ewidentnie zaaranżowanych wypadkach. Nieufnie nastawiona do gwiazdy Pola początkowo nie chce angażować się w jej problemy, sądząc, że kobiecie chodzi o autoreklamę. Doznaje jednak wstrząsu, gdy artystka naprawdę ginie pod swoim domem w brutalnej strzelaninie. Tym bardziej, że za śmiercią Zawilskiej idą kolejne… Powodowana wyrzutami sumienia dziennikarka rzuca się w wir nowego śledztwa.

„Smakowita Intryga. Szybki montaż. Oto mamy nowego wojownika o dobro w polskiej literaturze kryminalnej. Brawo Małecki!” – Katarzyna Bonda Drugi tom toruńskiej trylogii kryminalnej Roberta Małeckiego, wydanej przez Czwartą Stronę, będzie miał premierę 30.08.2017.

Propozycje autorów 16


ZAPOWIEDZI I NOWOŚCI

Zastrzyk śmierci

Jej wszystkie śmierci

Spadkobierca

Małgorzata Rogala

Marta Zaborowska

Agnieszka Pruska

Morderca już wydał wyrok. Zostało niewiele czasu. Ewa Frydrych znajduje szczelnie owinięte taśmą ciało męża – szefa portalu krytyki kulinarnej, którego opinie nie wszystkim przypadły do gustu. Dlaczego ktoś wstrzyknął mu truciznę i pozbawił życia? Czy chodziło tylko o zemstę, czy za zbrodnią kryje się coś jeszcze? Tym bardziej że w podobny sposób giną kolejne osoby. Sprawę prowadzą starsza aspirant Agata Górska i komisarz Sławek Tomczyk, którzy próbują rozwikłać serię zagadkowych śmierci. Tymczasem ktoś wysyła anonimy do młodszej siostry komisarza Tomczyka. Czy ma to jakiś związek ze sprawą? Kim jest Zosia i dlaczego ktoś musi ją chronić? Nowe światło na sprawę rzuci niewyjaśniona tragedia sprzed lat, która nie pozwoli o sobie zapomnieć.

Erwin Cis wymazał z pamięci swoją przeszłość. Od dziesięciu lat mieszka w Hamburgu, prowadzi swój interes, jest mężem i ojcem. Jego życie toczy się spokojnym trybem. Pewnego dnia odbiera telefon z dawnego kraju. Dowiaduje się, że ktoś dla niego ważny pozostawił przesyłkę, po którą ma zgłosić się do warszawskiej kancelarii prawnej. Nadawcą przesyłki jest dawna miłość Erwina, Izabela. Od Polski dzielą go setki kilometrów, a z dziewczyną nie widział się od czasów studiów. Nie wie, jak potoczyły się jej losy, ani dlaczego zostawiła dla niego kopertę z tajemniczą zawartością. Po przyjeździe czeka na niego szokująca wiadomość – Izabela nie żyje. Jej śmierć tylko na pozór wydaje się być sprawą zamkniętą. Erwin nie mogąc uwolnić się od wspomnień o Izabeli zrobi wszystko, by poznać, jak wyglądały ostatnie dni życia dziewczyny.

Gdańsk jest przez lata nękany serią tajemniczych morderstw, których początki sięgają 1945 roku. Pod koniec 2016 roku na jednym z gdańskich osiedli zostaje znalezione ciało młodego mężczyzny. Instynkt podpowiada komisarzowi Uszkierowi, że nie jest to tak prosta zbrodnia, na jaką wygląda. Zapowiada się długie i skomplikowane śledztwo.

Propozycje autorów 17


POLECAMY

Lato w pełni. A co może być przyjemniejszego niż słońce, natura i dobra książka. Nie wyobrażam sobie odpoczynku bez dobrej lektury. Pragnę polecić Wam kilka książek, które moim zdaniem są świetne, wiele z nich ponadczasowych. Uważam, że lato to niekoniecznie tylko książki lekkie i rozrywkowe. Czasem w wolnym czasie warto się zamyślić, wtedy mamy okazję na refleksje, czasem przewartościowanie swoich życiowych priorytetów.

Polecam książki nie tylko na lato Książka, która dla mnie jest już prawie kultową to „Krivoklat” Jacka Dehnela (wyd. Znak Litera Nova). Powieść napisana przepięknym językiem, nie tylko o sztuce, ale przede wszystkim o życiu i człowieku. Następna pozycja to „Żywopłot” Dorit Rabinyan (wyd. Smak Słowa) – cudowna opowieść o miłości, pokazanej poprzez pryzmat niemożności jej spełnienia ze względu na narodowość. Jedna z najlepszych książek, jakie miałam przyjemność czytać. Lektura, która zostawiła we mnie ślad to „Księgobójca” Mai Wolny (wyd. Czarna

Owca), cudowny Amsterdam, niesamowity klimat i intryga kryminalna. Zachwyciła mnie również niewielka, ale pełna mądrości, refleksji, cudownego języka książka. Chodzi o „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy (wyd. Karakter). Wspaniała literatura najwyższego lotu. Z lżejszej literatury gorąco polecam „Moje wielkie ruskie wesele” Anny Mandel-Tarasov (wyd. Edipresse), lekką, zabawną powieść o perypetiach pewnej młodej Polki, która decyduje się wyjść za mąż za

18

Rosjanina. Świetny język, delikatny humor. Idealna pozycja pod gruszę. I jeszcze książka, która każdemu poprawi humor, nawet w deszczowy dzień, i do której mam osobisty sentyment. Mam na myśli „Nieboszczyka wędrownego” Małgorzaty J. Kursy (wyd. Nasza Księgarnia). Lekki kryminał, w którym głównym bohaterem jest czarny kot Belzebub, wzorowany na moim osobistym kocurze Franku. I na koniec coś mocnego. „Czarna Madonna” Remigiusza Mroza (wyd. Czwarta Strona). Tego autora nie trzeba polecać, ale trochę grozy czasem się przyda. Jak mroźno, to mroźno. „Królowa śniegu” Anny Klejzerowicz. (wyd. Filia). Mroczny, wciągający, znakomity kryminał, z motywem baśni Andersena. Pozdrawiam, życząc wspaniałego czytania. Grażyna Strumiłowska


POLECAMY

OLGA RUDNICKA

Katarzyna Puzyńska „Czarne narcyzy” Alex Kava „Epidemia” Claire Douglas „Siostry” Mila Rudnik „Miłość przychodzi z deszczem” Karolina Szewczykowska „Druga strona miasta”

AŁBENA GRABOWSKA

Lars Saabve Christensen „Beatlesi” Marlon James „Krótka historia siedmiu zabójstw” Orhan Pamuk „Dziwna myśl w mej głowie” Philip Roth „Amerykańska sielanka” Octave Mirbeau „Dziennik panny służącej”

Jakie książki zabierają polscy autorzy na wakacje?

JACEK DEHNEL

Marcin Wicha „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” James Joyce „Epifanie” Zośka Papużanka „Świat dla ciebie zrobiłem” Henry Green „Kochając” Gilbert Adair „The Real Tadzio”

NATASZA SOCHA

Nina George „Księga snów” Małgorzata Warda „Miasto z lodu” Aimee Beekman „Możliwość wyboru” Iris Murdoch „Jednorożec” Remigiusz Piotrowski „Absurdy i kurioza przedwojennej Polski”

MARIUSZ ZIELKE

Wojciech Chmielarz „Zombie” Nino Haratischwili „Ósme życie” Jakub Żulczyk „Wzgórze Psów”

19




GALERIA

Prison 19th


RECENZJE

Anna Kamińska – autorka bestsellerowej „Simony”, biografii Simony Kossak – i tym razem zaproponowała nam coś niezwykłego, porywającego, czasem nawet szokującego. Opowieść o najsłynniejszej i najbardziej niezwykłej polskiej himalaistce. Nie ośmieliłabym się nazwać tej książki po prostu biografią. To coś znacznie więcej: to wielka literatura. Magia słowa, z której wyłania się żywa postać – na powrót przywołana do życia, w nieomal

fizycznie namacalnych kształtach wyznaczonych pochodzeniem, korzeniami rodzinnymi, atmosferą domu rodzinnego, doświadczeniami rodziców, dzieciństwem i wychowaniem. A także tym, co najważniejsze: charakterem i nietuzinkową osobowością. Dopiero za tym idą koleje życia… i śmierci, o której nic nie wiemy. Opowieść zaczyna się od dramatycznego akcentu: brutalnego zabójstwa ojca himalaistki w latach siedemdziesiątych. Sprawa była głośna, proces pokazowy, a jednak w rodzinie Wandy Rutkiewicz o tej historii się nie rozmawiało. Podobnie jak o tragicznej śmierci starszego o dwa lata braciszka Wandy, który w wieku siedmiu lat zginął podczas zabawy niewybuchem. Sama Wanda w zasadzie też nigdy o tych bolesnych sprawach nie mówiła, a przecież musiały odcisnąć głębokie piętno na jej psychice. W ogóle nie miała lekkiego życia. Anna Kamińska utkała swoją opowieść z tysięcy faktów, drobiazgów, wspomnień oraz okruchów wspomnień. Wraz z małą Wandą przenosimy się z powojennej Żmudzi do Łańcuta, a następnie do Wrocławia. Potem do Warszawy, w Alpy, aż po Himalaje. Towarzyszymy we wszystkich jej wyprawach, a także w życiu prywatnym – które chyba nigdy nie było radosne. Pomimo spektakularnych sukcesów i popularności medialnej. Szczęśliwa i spełniona czuła się tak naprawdę tylko w górach. One były jej prawdziwą miłością, dawały poczucie wolności. Odkąd zaczęła się wspinać, żyła od wyprawy do wyprawy. Zawsze miała ogromne ambicje, tu mogła je realizować.

Pokonywać własne ograniczenia i lęki. Może uciec od złych wspomnień. Zawsze powtarzała, że zginie w górach. Zaginęła gdzieś pod szczytem Kanczendzongi w Himalajach w maju 1992. Właśnie zaginęła – nie „zginęła” – bo na ten temat do dziś krążą legendy. Jej śmierci nikt nie może potwierdzić, ciała nigdy nie odnaleziono. Co jakiś czas zgłaszają się ludzie, którzy gdzieś widzieli słynną himalaistkę: na przykład w jakimś tybetańskim klasztorze. Pewnie już nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. Fakt, że Wanda od dziecka miała styczność z filozofią buddyjską, jej matka pasjonowała się nią przez cale życie. Niech więc zachowa swą tajemnicę na zawsze… Była piękną, silną i niezależną kobietą. Jedną z największych alpinistek światowej klasy, pierwszą Europejką i pierwszą Polką na najwyższym szczycie Ziemi – Mount Everest – a także pierwszą kobietą na szczycie K2. Walczyła o himalaizm kobiecy (nie tylko w Polsce). Wzbudzała emocje. Napisała wiele książek o górach, wiele innych napisano o niej. Ale taką jak ta – po raz pierwszy. Musicie ją przeczytać. Trzy gwiazdki za nią dla autorki, bo tylko tyloma dysponuję. Książka wymyka się wszelkim ocenom, żyje. Dodam jeszcze, że uzupełniona została bogatym materiałem fotograficznym z archiwów rodzinnych oraz z archiwum pozostawionym przez samą Wandę Rutkiewicz. Unikalne, piękne zdjęcia! Nie tylko polecam. Gorąco namawiam.

Zapraszam do Hiszpanii. Mieszkańcy Madrytu właśnie wracają z wakacji do swoich mieszkań w jednej z centralnych dzielnic miasta. Niegdyś tętniło w niej beztroskie życie – wszystkich było stać na wszystko. Banki same zabiegały o klientów, kredyty można było brać od ręki, nie brakowało pracy dla tych, którzy chcieli pracować. Kiedyś. Bo dziś każdy dzień jest dla mieszkańców dzielnicy walką o przetrwanie. Nikt nie jest pewien, czy firma, która go zatrudnia, nie zbankrutuje lub nie zacznie redukować etatów. Wielu godzi się na zmniejszenie zarobków, byle tylko zachować pracę. Magistrat – nie bacząc na potrzeby mieszkańców – próbuje zlikwidować przychodnię, która według urzędników jest nierentowna. Banki przejmują mieszkania i całe apartamentowce, a w dzielnicy pojawia się coraz więcej niszczejących pustostanów, choć wielu ludzi traci dach nad głową. W szkołach publicznych jest coraz więcej głodnych dzieci. Mali przedsiębiorcy coraz trudniej wiążą koniec z końcem. Bohaterowie tej opowieści to zwykli ludzie: nauczycielka, sprzątaczka, policjant, lekarka, dziennikarz, fryzjerka, właściciel baru.

I przedstawiciele trzech pokoleń. Jedni radzą sobie lepiej, drudzy płyną z falą w nadziei, że przetrwają jakoś kryzys, inni się poddają. Gorzka to lektura, bo uświadamia czytelnikowi, że najszybciej i najbardziej skutecznie może go sponiewierać jego własne państwo. Ale jest w tej opowieści i światełko - w momencie, kiedy robi się już bardzo źle, ludzie zaczynają sobie pomagać. Powieść mną wstrząsnęła i zmusiła do przemyśleń. Dlaczego? Bo jej akcja może się toczyć właściwie w każdym europejskim kraju. I uderzyło mnie coś jeszcze – ci, którzy dzierżą władzę, często nie zdają sobie sprawy z faktu, że społeczeństwo to nie pionki, które można bezkarnie przestawiać. Za każdym pionkiem stoi ludzki dramat, a kiedy tych pionków zbierze się więcej, rykoszet wybuchu uderzy i w niewinnych. Prosty, czytelny język, postacie żywe i prawdziwe do bólu, niesamowite opisy oraz okładka, która mnie oczarowała. No i ten tytuł... Moi dziadkowie też całowali chleb, jeśli kromka im spadła. Trzy gwiazdki, bo większą ilością nie dysponuję. Polecać nie będę, to po prostu TRZEBA przeczytać. (M.J.Kursa)

23

(Anna Klejzerowicz)


RECENZJE

Po zagadkowej śmierci przyjaciela profesor Hubert Kosmala przeżywa załamanie nerwowe, które odbija się na jego życiu rodzinnym i zawodowym. Dręczą go nie tylko wyrzuty sumienia, ale coś jeszcze, coś nieokreślonego, nie do końca wytłumaczalnego. Demony przeszłości? A może po prostu… demony? W końcu Kosmala podejmuje decyzję. Jedzie do opuszczonego domu Marka Leśniewskiego, domu, w którym przyjaciel zmarł. Czy samotny pobyt w Wyrębach pomoże mu uporać się z własnymi koszmarami i wątpliwościami? Dopiero później dowiaduje się, że pewna para kupuje sąsiednią działkę. Jakie znaczenie będzie miał dla Huberta ten fakt? A dla jego nowych sąsiadów?... Po dziesięciu latach od wydania swej debiutanckiej powieści „Dom na wyrębach”, Stefan Darda napisał jej kontynuację. Pierwsza okazała się bestsellerem. Jak na jej tle wypada nowa książka? Otóż – inaczej. Nie gorzej, nie lepiej, po prostu jest inna, mimo zbliżonych klimatów. Różni się językiem, który, choć rozpoznawalny, w międzyczasie ewoluował: stał się odważniejszy, autor nie waha się eksperymentować z formą, z materią słowa. Zachował jednak charakterystyczną dla tego autora - pełną szlachetnej prostoty -

elegancję. „Nowy dom na wyrębach” to udana powieść grozy, niebanalna w treści, niosąca – poza oczywistą aurą magii i tajemnicy – ważne filozoficzne refleksje, które stanowią o jej sile. Zmagają się w niej różne moce i różne rzeczywistości: skomplikowany świat ludzkiej duszy, zasugerowany tylko świat pozazmysłowy, a także potężny i magiczny świat przyrody, natury, której człowiek jest częścią. Tak samo jak wilk, ptak albo drzewo. Sen i jawa, fizyczność i duchowość, dobro i zło, niewinność i okrucieństwo, czerń i biel. Nieprzerwana walka tych mocy. Odwieczny dualizm. Czy – gdy już naruszymy granice naszej z pozoru bezpiecznej rzeczywistości – jesteśmy skazani na porażkę? Kiedy znajdziemy się w orbicie działania potężniejszych sił, nasze racjonalne widzenie świata na nic nam się nie przyda? Wszelka „ludzka” moralność przestaje obowiązywać? Czy może wręcz przeciwnie? Wydawca zapowiada kontynuację - będę na nią czekać z niecierpliwością. Gwiazdki za mądrą psychologiczną grozę, nie obliczoną wyłącznie na proste epatowanie makabrą. Poruszającą nie tylko emocje, ale również myśl. Polecam. (Anna Klejzerowicz)

Nie pamiętam czy kiedykolwiek jakaś książka wywarła na mnie takie wrażenie, jak powieść „Nic nie mów” amerykańsko-izraelskiej pisarki Naomi Ragen. Historia inspirowana autentycznymi wydarzeniami, która mrozi serce, wywołuje złość, smutek i mnóstwo innych, przykrych uczuć. Książka, do której już nigdy nie wrócę, choć zapamiętam na długo, być może na zawsze. Historia, której nie chciałam poznać, a poznałam. Odkładałam książkę ze łzami w oczach i ponownie do niej wracałam. Do szpitala w Jerozolimie trafia skatowany do nieprzytomności chłopczyk. Okazuje się, że kilka godzin wcześniej do tego samego szpitala trafił jego starszy brat z ciężkimi oparzeniami. Matka obecna przy starszym synu odmawia wyjaśnień, recytuje psalmy i modli się, a pozostałej gromadce dzieci nakazuje absolutne milczenie. Kim jest ta kobieta? I kto skrzywdził jej dzieci? Czy tylko one są ofiarami? Śledztwem zajmuje się Bina Cedek, która próbuje przebić się przez zmowę milczenia, odkrywając okropne kłamstwa i drogę do religijnych sekt, kabały oraz przerażających rytualnych obrzędów. Gdzie kończy się granica posłuszeństwa, a zaczyna bezwględna manipulacja? Książka podzielona jest na dwie części, które się wzajemnie przeplatają. Z jednej strony poznajemy historię głównej bohaterki i jej rodziny zanim wydarzyła się tragedia, z drugiej uczestniczymy w śledztwie, które, z coraz większym przerażeniem prowadzi policja jerozolimska. Mimo, że bogobojna Daniella wraz z mężem

poszukiwała Boga i gorliwie podążała ścieżką miłości i dobroci, na końcu drogi zastała coś zgoła innego. Przerażającego. Ofiarami sekciarzy najczęściej padają najinteligentniejsi i najbardziej wrażliwi ludzie. Zmanipulowani, omamieni charyzmą wyznawcy określonego kultu stają się ofiarami, choć w gruncie rzeczy nie zdają sobie z tego sprawy. Jak działają sekty? Jak je rozpoznać, by zdążyć zareagować nim komuś stanie się krzywda? Co tak naprawdę przytrafiło się Danielli i jej dzieciom? To trudna historia. Kosztowała mnie wiele nerwów. Bezsilność, bezwzględne oddanie i człowiek pozbawiony skrupułów. Brutalność i akty przemocy wobec bezbronnych dzieci są niewyobrażalnie bolesne i ciężkie w odbiorze dla czytelnika. Czy zrozumiemy dlaczego Daniella godziła się na takie okropności? „Do dziś pamietam płacz Menchiego. Głośny, przenikliwy, nieludzki. Przypominał zawodzenie rannego, przerażonego zwierzęcia. (...) Nie mieściło mi się to w głowie. (...) W żaden sposób nie przystawało do tego, co- jak mi się wydawało- wiedziałam o Szem Towie ani o świecie, do którego weszłam: pełnym dobroci, czułości i świętości” (str. 391). Polecam i z pełnym przekonaniem przyznaję najwyższą ocenę, bo bardzo mi zależy, żeby opowieść o losie tych, których omotali przywódcy duchowni, posłużyła jako przestroga i ostrzeżenie. Uważajmy, by w poszukiwaniu kogoś, kto „niesie światło” nie znaleźć się w jego cieniu. (I. Reguła)

24


RECENZJE

Dwie kobiety Lidia i Nina wracają do swojej przeszłości. Opowiadają historie lat sześćdziesiątych. Lidia, zagorzała komunistka, typowy aparatczyk i Nina robiąca karierę dziennikarki, początkowo w kultowym wtedy piśmie „Ty i ja”, potem w telewizji. Lidia jest jej szefową, to ona przyjmuje dziewczynę do pracy. Żyją w gomułkowskiej Polsce, początkach telewizji i nieuchronnie nadciągającym „marcu 1968”. Retrospekcje, życie bohaterek, osoby, które spotykały, takie, które przeszły niepostrzeżenie i te, które zdeterminowały ich losy. Trudno jest pisać o tej powieści. Ją trzeba przeczytać, wejść w niesamowity styl, język, atmosferę. Genialnie pokazana psychika kobiet, czytając trudno uwierzyć, że autorem jest mężczyzna. Genialna powieść, niezwykłe zjawisko na naszym rynku literackim. Wysmakowana, dopracowana w najmniejszych szczegółach, pisana prostym, pięknym językiem. To nie jest typowa książka, w nią czytelnik się zanurza, powodowany nie tylko ciekawością, ale przede wszystkim kontaktem z wielką prozą. „Tylko Lola” to wydarzenie literackie, książka ponadczasowa. Pozwolę sobie na krótki cytat. „Czas daje więcej, niż odbiera. Jak gąbka na szkolnej tablicy...wyciera z naszego życia ludzi, domy, ulice, całe miasta. A z pamięci tysiące zdarzeń, spotkań i rozmów. Odziera pamięć z nieistotnych wspomnień. Pozostawia tylko najważniejsze. Kluczowe punkty historii. Dzięki nim łatwiej zrozumiesz własne życie, odczytasz jego sens. Musisz wiedzieć, co przeżywasz. Inaczej skażesz się na wieczne dryfowanie” (str.24). Najwyższa ocena, chociaż uważam, że trzy gwiazdki to dla tej pozycji, stanowczo za mało. Lektura obowiązkowa. (G.S.)

To pierwsza część cyklu opowiadającego o losach rodziny warszawskich hotelarzy. Protoplasta rodu, Laurenty Żmij, królewski lutnista, syn wiejskiego organisty, staje się warszawiakiem, żeniąc się z majętną wdową po malarzu. Anna, jego małżonka, nie ma pojęcia, że nad Żmijami ciąży klątwa, która rzuci cień nie tylko na życie ich rodziny, ale i na kolejne pokolenia. Jest XVII wiek, na tronie zasiada Zygmunt III Waza; po nim obejmie go Władysław IV. Wtedy właśnie zajazd „U Kaliny” stanie się podwaliną późniejszego hotelu Varsovie. W XIX wieku hotelem zarządza rodzina Żmijewskich. Głowa rodu, Jeremi, obawiając się konsekwencji swoich postępków, popełnia samobójstwo, zostawiając najbliższych w rozpaczliwej sytuacji finansowej. Hotel coraz bardziej podupada. I wreszcie współczesność - do Polski przylatuje Dana Spakowski, córka ostatniego przedwojennego właściciela hotelu, która zamierza odzyskać dziedzictwo ojca. Ma jej w tym pomóc Jan Kucharski, pracownik kancelarii specjalizującej się w odzyskiwaniu gruntów. Opowieść toczy się na trzech płaszczyznach czasowych. Bohaterami są nie tylko przedstawiciele kolejnych pokoleń rodu. Główną heroiną powieści jest Warszawa i zmiany, jakie w niej zachodzą na przestrzeni wieków. Warszawa i warszawiacy, bo nie brakuje w książce typów z rozmaitych warstw społecznych, a pomiędzy nimi – jak zwykle u Zientek – pojawiają się nazwiska znane większości Polaków. Bogactwo szczegółów, znajomość opisywanych epok, żywe, bujne postacie, pełna intryg fabuła zagwarantują Wam bardzo emocjonalną lekturę. No i to zakończenie, które zostawia czytelnika z niespokojnym pytaniem: Co się stało? Dałabym i trzy gwiazdki, gdyby nie nadmiar informacji historycznych, który nieco zaburza rytm fabuły. Powieść serdecznie polecam, a sama czekam na kolejny tom. (M.J.Kursa)

25

Zbiór krótkich wspomnień mężczyzny, który likwiduje rzeczy po zmarłej matce, jednocześnie wspominając najbliższą mu istotę. Co pozostaje po człowieku? Oprócz pamięci i wspomnień - rzeczy. Porządkując dobytek matki, głównie książki, autor snuje wspomnienia, pokazuje nam silną, wspaniałą kobietę, zdeterminowaną przez traumy wojenne przodków, ze względu na żydowskie pochodzenie. Wspomina dzieciństwo (urocza opowieść o szukaniu książki „Kto pocieszy Maciupka”). Jednocześnie mamy okazję cofnąć się do historii PRL, tamtych czasów, w których pomimo wielu trudności, ludzie potrafili odnaleźć to, co ważne. Zachwyciła mnie ta niewielka, ale pełna mądrości, refleksji, cudownego języka książka. Wspaniale pokazane relacje z matką, bardzo dużo o książkach, okładkach. Ostatnia część jest najtrudniejsza. Marcin Wicha opisuje odchodzenie matki na chorobę nowotworową, jej cierpienie i swój ból. Piękny język, każde zdanie wycyzelowane, ważne. Na koniec krótki cytat „Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazka czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo - byli tacy albo śmacy. Dopóki nie mogę ich opisać, jeszcze trochę żyją” (str.5). Wspaniała literatura najwyższego lotu. Najwyższa ocena i lektura obowiązkowa. (G.S.)


RECENZJE

Kuba Zimny, dziennikarz, zostaje zatrudniony przez właściciela wielkiej firmy biotechnologicznej, Marka Sawickiego. Ma napisać książkę. Wchodzi w świat wielkiej finansjery, giełdy, polityki. Nie zawsze „czyste” interesy, ludzie pozbawieni wszelkich skrupułów. Poznaje Magdę, wybitnie uzdolnioną, młodą kobietę. Nawiązuje z nią romans. Firma Sawickiego jest na etapie badań nad preparatem vialix, który może się stać światowym przebojem. Likwiduje objawy starości, przedłuża młodość. Niestety Kuba staje się świadkiem dziwnych zgonów, ktoś popełnia morderstwa. Kim jest człowiek, czy ludzie, dla których nienawiść stała się celem życia? Wspaniale napisana książka, łącząca w sobie elementy klasycznego kryminału z szerokim tłem społeczno-politycznym. Świetnie pokazane postacie, pomimo, że autor wprowadza wiele osób, każda z nich jest charakterystyczna i czytelnik nie ma problemów z ich rozróżnieniem. Pędząca akcja, tajemnice z przeszłości, a wszystko to napisane mocnym, męskim językiem. Lektura, od której nie sposób się oderwać. Mariusz Zielke nie zawodzi swoich czytelników, daje nam mocną, znakomicie skonstruowaną i napisaną powieść. Najwyższa ocena, a Wam gorąco polecam. (G.S.)

„Jasna sprawa” i jasna, optymistyczna książka. Weronika, młoda kobieta po przejściach,samotna matka z bliźniakami Be-Be, próbuje ułożyć sobie na nowo życie. Musi zarobić na utrzymanie rodziny i jednocześnie postanawia uczyć się, zdać maturę. Pomaga jej Radek, młody prawnik. Jest to dalszy ciąg opowieści o ludziach znanych nam z poprzedniej książki tej autorki „Miłość i aspiryna”. Nie będę streszczać tej powieści, wspaniale napisanej, okraszonej cudnymi, zabawnymi epizodami z „wybryków” trzyletnich bliźniaków. Małgorzata Kursa tworzy nieprawdopodobnie ciepły, lekki, optymistyczny klimat, jednocześnie nie idąc w cukierkową konwencję. Urocza, zabawna, ale szalenie realistyczna powieść. Zapraszam do Kraśnika, dobrych ludzi, prawdziwego życia, codzienności, która nie zawsze bywa łatwa, ale gdzieś za rogiem czeka na nas coś dobrego. Trzy gwiazdki za bliźniaki, lekkość i po prostu wspaniałą lekturę. Gorąco polecam. (G.S.)

26

Fantastyczna książka. Nie spodziewałam się, że na naszym rynku pojawi się coś tak oryginalnego. Anna po studiach wyjeżdża na stypendium do Paryża. Tam poznaje Miszę, Rosjanina. Po kilku latach postanawiają się pobrać. Anna pracuje w redakcji i jednocześnie przygotowuje się do wielkiego wydarzenia. A będzie się działo. Wcale nie jest proste wyjście za mąż za prawosławnego. Wiele przeszkód, a na dodatek szefowa pisma wydaje polecenie zrobienia reportażu z uroczystości. Jak to się wszystko zakończy? Przeczytajcie sami. Naprawdę warto. Autorka idzie w konwencję retrospekcji. Wspomina swój pobyt w Paryżu, który opisuje w cudowny sposób, potem jeszcze możemy z nią odwiedzić Moskwę. Książka napisana z ogromnym humorem, oryginalnie, spojrzenie na Paryż, rewelacyjne. Znakomita książka, lekka, zabawna, ale bez sztucznego humoru i gagów. Ja bawiłam się przy niej znakomicie i miałam okazję odbyć wycieczkę po innym, niż zazwyczaj opisywanym Paryżu. Jestem pewna, że o tej autorce jeszcze wiele razy usłyszymy, znakomity warsztat, świetne pióro, wspaniały dar obserwacji, to wszystko czyni z tej powieści prawdziwą perełkę.Najwyższa ocena za całokształt. Gorąco polecam. (G.S.)


RECENZJE

Hiszpania nie miała szczęśliwej historii, jak twierdzi jeden z bohaterów. Sporo też zaprzepaścili sami Hiszpanie. Skąd my to znamy… Pod koniec XVIII wieku, gdy w Europie – na czele z Francją – wybuchały rewolucyjne nastroje i zrywy, królowały oświeceniowe ideały, rodziła się nowa epoka, Hiszpania dalej

kisiła się we własnym konserwatywnym sosie. Z jednym wyjątkiem. Hiszpańska Akademia Królewska, w ramach której działały najtęższe umysły epoki, chciała zachować niezależność i neutralność światopoglądową, choćby dla celów nauki. Jednak nawet tam walczyły ze sobą dwie frakcje: oświeceniowa, postępowa i nowoczesna, dążąca do zmian, oraz wsteczna, konserwatywna, obskurancka. I – jak zawsze i wszędzie – cała rzesza niezorientowanych, obojętnych, bojaźliwych, chwiejnych. Coś Wam to przypomina? To dopowiem więcej, bo mechanizmy społeczne zawsze są zbliżone i podobnie się objawiające, również w codziennym życiu. Oto cytat z powieści: ”Bo w tej nieszczęsnej Hiszpanii, kraju odwiecznej niesprawiedliwości i spóźnionych zapłat, gdzie emerytowani wojskowi i ludzie morza często umierają w nędzy, nawet należności nie przychodzą regularnie ani na czas”. Mowa o osiemnastowiecznej Hiszpanii. Sprzed ponad dwustu lat. Wnioski wyciągajcie sami. Wracając do treści: akademicy postanawiają sprowadzić do swego kraju słynną francuską Encyklopedię w oryginale, w dwudziestu ośmiu tomach. Dzieło nowatorskie, zakazane przez kontrolujący każdą dziedzinę życia kościół katolicki. W tym celu delegują w podróż do Paryża dwóch zaufanych uczonych ze swego gremium: doświadczonego bibliotekarza oraz emerytowanego oficera marynarki,

zajmującego się naukowo tematyką morską. Jakie niebezpieczeństwa i odkrycia czekają ich w drodze? Misja z oczywistych powodów musi być tajna, i choć zostaje oficjalnie przegłosowana, w tym przypadku również znajdą się ludzie, gotowi na wszystko, by ją storpedować… Niezwykła powieść, w której elementy współczesne mieszają się twórczo z literacką rekonstrukcją zdarzeń z przeszłości, zdarzeń autentycznych, z rzeczywistymi bohaterami, o których jednak tak mało wiadomo, że z powodzeniem mogły stać się pożywką dla wyobraźni pisarza. Autor zastosował oryginalną konstrukcję: na bieżąco zwierza się czytelnikowi, w jaki sposób tworzył opowieść. Jak badał źródła, realia epoki, odtwarzał wygląd dawnego Madrytu – i w ogóle licznych miejsc akcji – czy też jakimi torami krążyły jego literackie wizje. Wspaniały język, imponująca erudycja, porywająca akcja. Niezapomniany klimat. Trudno oceniać mistrza, dam jednak symboliczne trzy gwiazdki. To oczywiście najwyższa ocena. Dla mnie Arturo Perez-Reverte jest hiszpańskim odpowiednikiem Umberto Eco, pisarzem wysokiej klasy. A przy tym – jakże wszechstronnym. Książka pięknie wydana, oprawiona w twardą okładkę, staranie zaprojektowaną. Warto ją mieć na półce i do niej wracać. Namawiam gorąco! (Anna Klejzerowicz)

Rok 70 p.n.e. Starożytny Rzym. Osierocona Felicja, według rzymskiego prawa, aby chronić swoją pozycję, musi przyjąć oświadczyny pięknego Serwiusza, który jednocześnie zostanie właścicielem jej majątku. Pełna obaw, niedoświadczona dziewczyna boi się konsekwencji, jakie niesie zamążpójście i wszelkimi sposobami próbuje odwieść przyszłego męża od jej poślubienia. Niestety, jako piękna, jasnowłosa panna staje się także obiektem westchnień kilku niebezpiecznych mężczyzn. Jak poradzi sobie w świecie, w którym kobiety muszą podporządkowywać się pewnym prawom? Gdzie żona musi być w pełni posłuszna i godna swojego męża? Czy Seweriusz okaże się mężczyzną, dla którego Felicja straci głowę ? Jakie prawa posiadały kobiety w czasach cesarstwa

rzymskiego i czy w ogóle jakieś miały? Jak traktowano ludzi, którzy okazywali nieposłuszeństwo swojemu władcy? Piękna historia dwojga młodych ludzi, osadzona w czasach gladiatorów, posłusznych niewolników, cesarstwa rzymskiego oraz antycznych pałaców. Magdalena Wala wspaniale oddała klimat epoki poprzez opisy ubiorów, zachowań, kultury i słownictwa jakie używane było w tamtych czasach oraz zwykłej codzienności bohaterów. Jestem zaskoczona tym, jak bardzo pochłonęła mnie ta książka. Przyznaję gwiazdki za barwną i dopracowaną historię świetnie osadzoną w realiach antyku. Serdecznie polecam Wam tę książkę, a sama mam nadzieję na kontynuację losów Seweriusza i Felicji. (I. Reguła)

27


GALERIA

Ósma wyspa


FELIETONY

Kot Pierwszy – Ala ma kota! Każdy, kto przeczytał, że Ala ma kota! wpadł tym samym w pułapkę: został rozdarty między kotem a literaturą. Czytanie jest nałogiem a czasami pasją, pisanie wymaga pasji, jeśli mamy cokolwiek ukończyć. O tym, jak blisko jest od kota do pasji (szewskiej), wie każdy, komu kot zrzucił z półki kryształowy puchar zdobyty w biegu maratońskim. Nie trzeba zatem zbyt długo szukać, by odkryć związki kota z literaturą. Mnie to odkrycie przychodzi wyjątkowo łatwo: patrzę na półkę z literaturą dla dzieci – połowa ilustrowana kotem albo o kocie. Patrzę na inną półkę – na książkach leży kot a drugi kot próbuje go stamtąd wydłubać. Wśród albumów zbiorek 300 wierszy o kotach, na półkach z poezją wiersze o kotach Elliota, w kilku różnych tłumaczeniach. W zbiorku Szymborskiej zakładka oznacza „Kota w pustym mieszkaniu”. Nieco dalej równy szereg wierszy o kotach Franciszka Klimka. Przy łóżku zamiast pigułek od bólu głowy - „Interesy Pana Kota”. Dział filozoficzny – teoretycznie powinien być wolny od kota, bo KOT to metafizyka... ale gdzie tam: leży sobie „Bromba i inni” Macieja Wojtyszki a jednym z ważnych bohaterów Wojtyszkowego fantazjowania jest Kot Makawity tropiący zło wraz z Kajetanem Chrumpsem. Ucieczka na regał z literaturą ściśle historyczną nie pomoże: szczerzą się monografie samolotów Wildcat, Hellcat, Tomcat, Bearcat. Niżej z okładek celują we mnie lufami koty pancerne III Rzeszy: Panther, Tiger, Konigstiger, Jagdpanther i Jagdtiger. Wobec takiego tłoku nie pomogą „Czterej

pancerni i pies” Przymanowskiego, zwłaszcza, ze obok leżą tegoż autora „Fortele Jonatana Koota”. Niby historia to nie literatura ale tylko teoretycznie, bo jedna i druga jest po większej części zmyślona. Cofając się przed naporem kotów Drugiej Wojny Światowej trafiam na wąską półkę z literaturą Dalekiego Wschodu... prosto na wystającą „Opowieść o kocie, mistrzu zen”. Ze względu na wysokość półeczki tuż obok szczerzy pazury i zęby cały szereg komiksów z Garfieldem i „Usagi Yojimbo” z kocim klanem Neko Ninja. Po sąsiedzku - półka z książkami przyjaciół a tam szczerzy się Belzebub Gosi Kursy, Bolero Anny a reszty nie widać, bo na półkę wlazł Taro i próbuje coś zrzucić. Zresztą w rejsie po kotoliteraturze towarzyszy mi Pumiasta, która uważa siebie za jedyną sensowną inspirację. Według niej twórczość polega na drapaniu po brzuszku. Przed nią nie ucieknę nawet na półkę z czasopismami, bo tam leży kilkaset numerów „Świerszczyka” a w nim Kotek Mamrotek, którego sam pisałem przez wiele lat... W tym momencie trzeba sobie jasno powiedzieć, że za rozważania o związkach kocioliterackich wziąłem się z inspiracji KZK, gdzie szarą (a raczej burą) eminencją jest redaktor Franek sprytnie kryjący się za plecami ludzi... a i sama redakcja pozostaje pod kontrolą tych futrzaków... czuję wszędzie wokół miękkie pacające łapki prowadzące mnie, wybijające z głowy jedne myśli a wbijające drugie... Ala ma kota? Ja też go zaraz dostanę! Piotr Olszówka

29


Rys. Piotr Olszówka

Z LISTÓW DO REDAKCJI (KĄCIK SATYRYCZNY)

Droga redakcjo. Czy moge wam przesłać swoją książkę. Mi się udało napisać cudną chistorię. Wydawcy nie chcą wydać, bo tam same kliki i boją się o mój talent. Czekam na odpowiedź. *** Drogi autorze – nie możesz. My też boimy się o Twój talent. Publikacja mogłaby go zniszczyć. Są takie talenty, które najlepiej ukrywać przed światem.

Kochani Państwo. W was cała moja nadzieja. Napisałam kilka książek. Znajomi to się porozkładali ze śmiechu, jak to czytali. Ja piszę nawet lepiej niż ta pani redaktor Kursa. Mi się udaje jeszcze śmieszniej. Nie wiem czemu nie chcą mnie wydać. Czy mogę przysłać swoje teksty. Będę bardzo wdzięczna, bo ja jestem waszą idolką. Pozdrawiam. *** Pani list sprawił nam ogromną przyjemność ale też napełnił obawą. Chętnie przeczytalibyśmy Pani książki ale panicznie boimy się rozłożyć. Na trawniku przed redakcją rozkłada się wrona i to już jest trudno wytrzymać. Co dopiero, gdyby się rozłożyła cała redakcja? W tej sytuacji najlepiej będzie, jeśli Panią – naszą idolkę – będziemy podziwiać na odległość. Im większą – tym lepiej.

30

Droga redakcjo. Ja mieszkam od wielu lat na obszczyźnie i mam bardzo ciekawe życie. Nie umiem pisać, to może by ktoś od was przyjechał do mnie na obszczyznę i napisał mi tą książkę. Czekam na odpowiedź. *** Drogi czytelniku, My Ci zazdrościmy ze wszystkich sił, bo nasze życie nie jest ciekawe… a nawet stale się pogarsza. Może by i ktoś przyjechał ale ten, co by przyjechał – nie umie pisać, a ten, co umie – nie ma czasu. Proszę czkać cierpliwie, szukamy pisarza, który nie boi się obszczyzny. Z uszanowaniem


WARSZTATY

Drodzy Czytelnicy. Mamy dla Was następującą propozycję. Organizujemy dla naszych fanów nowy rodzaj twórczej zabawy: mini-warsztaty pisarskie pod hasłem

„Piszemy razem z autorem” Poprowadzą je nasi autorzy, a wygląda to tak, że autor wymyśla dla Was temat (na podstawie swojej wybranej książki), a Wy macie określony czas na stworzenie własnego krótkiego literackiego tekstu, który zamieszczacie na naszym facebookowym portalu. To również rodzaj konkursu – na koniec autor prowadzący dany temat ocenia utwory i wybiera zwycięzcę. Laureat każdorazowo otrzyma od nas wirtualny dyplom, który będzie mógł sobie wydrukować i powiesić nad łóżkiem lub udostępnić na swojej tablicy, a dodatkowo książkę z dedykacją w nagrodę. Jest bardzo prawdopodobne, że teksty laureatów będą się ukazywać na łamach naszej gazety. Chętnych zapraszamy na Facebooka, na stronę główną „Książka zamiast kwiatka”. Pierwszą odsłonę warsztatów prowadzi Anna Klejzerowicz, autorka przede wszystkim powieści kryminalnych. Jednak Wasze teksty nie muszą być kryminalne. Powodzenia!

31


GALERIA

The Dark Tower


GALERIA

Darek Kocurek Mieszka i pracuje w Katowicach. Zajmuje się grafiką komputerową i fotografią. Większość jego prac oscyluje wokół fantastyki, horroru i postapokaliptycznych pejzaży. W swoich pracach zwykle łączy grafikę 2D z fotomontażem. Tematyka jego prac wynika z zainteresowań, jak również z faktu, iż współpracuje z wydawnictwami (Prószyński i S-ka, Albatros, Videograf), dla których projektuje okładki o tego typu tematyce. Wiele jego prac to inspiracje muzyczne. Grafiki Darka publikowane były w polskich i zagranicznych czasopismach. Jest również autorem pierwszej nieoficjalnej filmowej adaptacji opowiadania Stephena Kinga http://www.darekkocurek.com



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.