1 minute read

operując ofiarnym skrótem

(JK) Jan Kochanowski: Pieśń świętojańska o Sobótce (1586)* ang. język angielski cz. język czeski fr. język francuski hiszp. język hiszpański łow. termin łowiecki mel. melodia w podkładzie niem. język niemiecki ok. około pow. powiedzenie reg. regionalizm ros. język rosyjski stpol. staropolszczyzna śl. śląszczyzna tł. tłumaczenie wł. język włoski wil. język wilamowski

* Źródłem cytatów jest edycja: Jan Kochanowski, Pieśń świętojańska o Sobótce (online), opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Sekuła, olga Sutkowska, Piotr Wilczek, https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/piesn-swietojanska-o-sobotce.pdf (dostęp: 25.01.2023).

Advertisement

Jerzy Jarniewicz

fragment wypowieDZi puBlicZnej

…co bądź na pustych polach. Bo dlaczego nikt z polskich tłumaczy nie sięga po literaturę staropolską i jej nie uwspółcześnia? Czemu nie tłumaczy się na współczesną polszczyznę Biernata z Lublina, Reja, Kochanowskiego czy Szymonowica?

Że to barbaria kulturowa, recydywa gombrowiczowskiej pupy?

Że wara od naszych świętych tekstów, bo ich miejsce w gablotach i kazamatach uniwersyteckich bibliotek? Że sięgać do nich mogą tylko wyświęceni kapłani odwiecznego porządku?

A nie przeszkadza nam, że Szekspir (tak, ten sam, co podpisywał się Shakespeare, choć to do końca niepewne) mówi do nas coraz współcześniejszą polszczyzną? Czytać Bogusławskiego zawsze możemy, możemy poprzestać na Ulrichu, ale pod ręką są też do wyboru Iwaszkiewicz, Gałczyński, Słomczyński, Barańczak, Kamiński. Szekspir się nam na potęgę uwspółcześnia – i dlatego żyje.

Albo czy nie przeszkadza nam, że rockmeni nagrywają po swojemu kawałki starych mistrzów sprzed pół wieku? Nie przeszkadza, że klawesynowe utwory Bacha gra się dziś językiem późniejszym – na fortepianie? Że o moogu nie wspomnę.

Anglicy nie mają takich problemów. Opowieści kanterberyjskie w wersji rapowej Patience Agbabi albo w zmodernizowanej prozie

Davida Wrighta nikogo nie dziwią, a cieszą. Anglojęzyczni poeci i poetki bez oporów sięgają po dzieła dawnej literatury swojego języka, tłumaczą je, uwspółcześniają, adaptują, przechwytują – sześćsetletni arturiański romans o Zielonym Rycerzu ukazał się z nazwiskiem sześćdziesięcioletniego dziś poety Simona Armitage’a na okładce.

Czy wizja Trenów przełożonych, przepisanych, przejętych na przykład przez Justynę Bargielską czy Andrzeja Sosnowskiego, nie jest kusząca?

Mnie kusi. Nowe przekłady literatury dawnej są tak samo potrzebne tamtej literaturze, jak literaturze naszych dni – zysk obustronny. Nowa wersja nie zdeletuje wersji pierwotnej, będzie dla niej pocałunkiem życia. Na taki pocałunek może też liczyć dzisiejsza literatura. Jeśli współcześni nam tłumacze nie sięgają po dawne dzieła, przestają być one czytane poza konspiracyjnym kręgiem specjalistów.

Kto dziś czyta jeszcze choćby Pieśń świętojańską o Sobótce? Gdyby ktoś spróbował taką Sobótkę wprowadzić do współczesnej polszczyzny, gotów byłbym, z ręką…

Patience Agbabi: Prologue (2014)

„bim, bam, bom” (Panie Janie, pieśń); Piotr Bukartyk: Serce na patyku (2014) brum (cz.) ryk niedźwiedzi; „brom” (Zula Pogorzelska: Ja się boję sama spać, 1926)

„Przyleć z głoskiem ulubionym” (Stanisław Grochowski: Matka do słowika, 1607) (JK) „tam goście, tam i domowi”; „Niech do dom idą, niech będą gotowi” (Seweryn Goszczyński: Sobótka, 1834)

This article is from: