Anna Tosiek w tajemniczym ogrodzie
1
w tajemniczym ogrodzie
Anna Tosiek
w tajemniczym ogrodzie
lublin 路 2014
Pragnę podziękować wszystkim, którzy okazali mi wsparcie i bezinteresowną pomoc. Życzę z całego serca także i Wam, spełnienia waszych marzeń.
anna tosiek Jest absolwentką Zespołu Szkół Plastycznych im. C.K. Norwida w Lublinie. Już jako uczennica odnosiła liczne sukcesy artystyczne – między innymi otrzymała stypendium mkidn za osiągnięcia artystyczne oraz zajęła 2 miejsce w ii etapie Przeglądu Makroregionalnego z Rysunku, Malarstwa i Rzeźby (organizowanego przez Centrum Edukacji Artystycznej) i zakwalifikowała się do etapu ogólnopolskiego. Dyplom ze specjalności Reklama wizualna obroniła z wyróżnieniem. Obecnie Ania jest studentką Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
8
o albumie Cykl ilustracji Anny Tosiek inspirowany jest powieścią „Tajemniczy ogród”, autorstwa Frances Hodgson Burnett. Historia znana Ani z dzieciństwa zainspirowała ją do stworzenia wizji świata widzianego oczami dziecka – pięknego, intrygującego i pełnego tajemnic. Zwraca uwagę dojrzałość i świadomość twórcza ilustratorki. Połączenie kilku technik rysunkowych – ołówek, akwarela, kredka akwarelowa – pozwoliło uzyskać łagodne przejścia walorowe przy zachowaniu swobody operowania kolorem. Ilustracje powstały w ramach pracy dyplomowej realizowanej w roku 2012/2013 w Zespole Szkół Plastycznych im. C.K. Norwida w Lublinie. Anna Świerbutowicz-Kawalec
9
10
– Co tu panienka robi? – rzekła, biorąc Mary za rękę i pociągając za sobą. – Co panienka ma do powiedzenia? – Zabłądziłam – tłumaczyła się Mary. – Nie wiedziałam, w którą stronę iść, gdy usłyszałam, że ktoś płacze. Nienawidziła pani Medlock w tej chwili, lecz znienawidziła ją jeszcze gorzej w następnej. – Nie słyszała panienka żadnego płaczu ani nic podobnego – rzekła ochmistrzyni. – Proszę zaraz iść do swojego pokoju albo dostanie panienka po uszach. I wziąwszy ją za rękę, ciągnęła za sobą, raz po raz popychając przez parę korytarzy, póki jej nie wepchnęła do pokoju. – Teraz proszę siedzieć tam, gdzie panience każę, inaczej zamknie się panienkę na klucz. Pan powinien dać panience nauczycielkę, jak to zresztą mówił. Panienkę to trzeba bardzo krótko trzymać, a ja mam bez tego dosyć roboty.
11
12
Mary patrzyła, nie wiedząc, skąd się tu wzięła taka głęboka dziura, a patrząc, dostrzegła coś na wpół zagrzebanego w świeżo wyrzuconej ziemi. Było to coś w rodzaju kółka z żelaza lub mosiądzu mocno rdzą okrytego, a gdy ptaszek pofrunął na pobliskie drzewo, Mary wyciągnęła rękę i przedmiot ów podniosła. Było to jednak coś więcej, niż kółko; był to stary klucz, który wyglądał tak, jakby od dawna był zagrzebany w ziemi. Mary stała przestraszona i przyglądała się wiszącemu jej na palcu kluczowi. – A może go zagrzebano dziesięć lat temu – rzekła sobie w duchu. – Może to klucz do ogrodu!
13
14
Było to tajemniczo wyglądające, najrozkoszniejsze miejsce, jakie można sobie wyobrazić. Wysokie mury okalające ogród od wewnątrz, okryte były bezlistnymi gałęziami pnących róż, tak gęstymi, że były zupełnie splątane. Mary poznała, że to są róże, ponieważ wiele widziała ich w Indiach. Ziemia pokryta była wszędzie zrudziałą od zimna trawą, wśród której wyrastały tu i ówdzie klomby krzewów, które, gdyby zakwitły, okazałyby się różami. Było tam mnóstwo róż sztamowych, których pnie tak się porozrastały, że wyglądały jak drzewa. Było bowiem jeszcze wiele innych drzew w ogrodzie, a jakiś specjalny, czarowny urok nadawało mu to, że owe róże pięły się po owej drzewinie, puszczając w dół długie, wiotkie warkocze gałązek, chwytające się wzajem tu i ówdzie, czepiające się wyżej rosnących gałęzi i tworząc czarujące łuki i arkady na zewnątrz. Nie było na nich teraz ni listków, ni kwiatów i Mary nie wiedziała, czy żyją, czy też pomarły, lecz ich cienkie, wiotkie szarobrunatne gałązki i pędy wyglądały jak mglista osłona, opadająca na mury i drzewa, a nawet na rude trawy, po których czołgały się ich wężowe skręty. I ta właśnie delikatna gmatwanina, zwieszająca się od drzewa do drzewa, nadawała ogrodowi tak tajemniczy urok. Mary przypuszczała, że musi on być odmienny od innych ogrodów, których nie zaniedbywała tak długo; i istotnie różnił się on zupełnie od wszystkich, jakich w życiu swoim widziała.
15