Warszawa 2016
centrum@cid.org.pl www.cid.org.pl facebook.com/centrum.daszynskiego twitter.com/DaszynskiCentre
Opracował: Przemysław Potocki (wybór i redakcja) Konsultacja naukowa: Prof. dr hab. Michał Śliwa Korekta: Sebastian Gajewski © Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, Warszawa 2016
ISBN 978-83-938883-1-3 Wydawca: Petersen sp. z o.o. na zlecenie CID Wydanie I
SPIS TREŚCI
Wstęp. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 I. Kalendarium. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 II. Życie osobiste. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 III. Socjalista. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 IV. Poseł. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25 V. Redaktor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33 VI. Droga do niepodległej Polski. . . . . . . . . . . . 35 VII. Marszałek Demokracji . . . . . . . . . . . . . . . . 45 VIII. Relacje z Józefem Piłsudskim . . . . . . . . . . 51
Polska musi być ludową lub upadnie; kto chce Polski silnej, ten podda się ludowi polskiemu. Szlacheckie czy kapitalistyczne rządy w Polsce są niemożliwe, a próba ich utworzenia wywołać musi wojnę domową. Ignacy Daszyński, 10 listopada 1918 roku
Wstęp
R
ok 2016 ma szczególny charakter. Przypada w nim 150. rocznica urodzin i 80. rocznica śmierci Ignacego Ewarysta Daszyńskiego (26.10.1866–31.10.1936). To monumentalna postać polskiej lewicy. Był wieloletnim posłem do wiedeńskiej Rady Państwa, w 1918 r. stanął na czele pierwszego rządu II Rzeczypospolitej – Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej. Był jednym z liderów Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej i Polskiej Partii Socjalistycznej. Pełnił funkcję Marszałka Sejmu w latach 1928–1930. Brał udział w powstaniu Centrolewu – sojuszu partii lewicowych i centrowych, który stał w opozycji do rządów obozu sanacji. gnacy Daszyński to polityk, którego dorobek ideowy w III Rzeczpospolitej nie doczekał się szerokiej prezentacji, rzetelnych analiz i debaty. Stąd pomysł wydania „Niezbędnika Ignacego Daszyńskiego”. Celem publikacji jest przedstawienie sylwetki i ewolucji myśli politycznej pierwszego premiera II RP oraz przybliżenie wyzwań, przed którymi stanął, gdy budował od podstaw ruch socjalistyczny w Galicji i na Śląsku Cieszyńskim. Chcieliśmy także ukazać wyzwania, które pojawiły się przed nim, gdy toczył boje w wiedeńskim parlamencie, a potem został strażnikiem Konstytucji jako Marszałek Sejmu.
I
/7/
O
sobnym wątkiem, który warto omówić, są relacje Ignacego Daszyńskiego z Józefem Piłsudskim. Ze wspomnień i pism, które pozostawił po sobie można odczytać, że uznawał on twórcę Legionów za postać wybitną. Ta pozytywna ocena zmieniała się po zamachu majowym. Za punkt kulminacyjny tego procesu można uznać 31 października 1929 r., gdy odmówił otwarcia obrad Sejmu „pod bagnetami, karabinami i szablami”. Demonstracja siły, przygotowana z inspiracji Józefa Piłsudskiego, napotkała wyraźny sprzeciw Ignacego Daszyńskiego, który tym samym w pełni zasłużył na miano Marszałka Demokracji. gnacy Daszyński to ikona polskiej lewicy parlamentarnej. Był orędownikiem systematycznej i ciężkiej pracy u podstaw nad stworzeniem sprawnie działającej organizacji partyjnej. Ten sposób myślenia zdał egzamin w trudnym okresie, gdy socjaliści zaczęli przeciwstawiać się antydemokratycznym działaniom obozu sanacyjnego na sali sejmowej i w codziennych kontaktach z obywatelami. Daszyński walczył słowem, odrzucając przemoc jako środek rozwiązywania politycznych sporów. Jednocześnie potrafił umiejętnie wykorzystać przepisy prawa do przedstawienia swoich racji politycznych. Był ostrym polemistą, ale nie posuwał się do niszczenia godności rywali politycznych. dczytując dziedzictwo polityczne Ignacego Daszyńskiego przez pryzmat wyzwań przed jakimi stoi
I
O /8/
obecnie Polska, warto zwrócić uwagę na jego trzy elementy. Pierwszy to wysoki stopień trafności analizy w zakresie procesów globalizacji przepływu kapitału i relacji na rynku pracy. Drugi to dostrzeżenie, że media mogą wywierać także destrukcyjny wpływ na sferę publiczną. Trzeci to postulat politycznego upodmiotowienia kobiet jako warunek budowy faktycznie demokratycznego państwa. postrzeżenia i wnioski, które formułował w tych trzech obszarach nadal zachowują swoją aktualność i trafność. Ignacy Daszyński to polityk, który powinien być znany każdemu, komu bliska jest tradycja demokratyczna i postępowa w polskiej myśli politycznej XX wieku. Polska socjaldemokracja, szczególnie w obecnym momencie, powinna „odrobić lekcję z Daszyńskiego”. W bieżącej działalności powinna kierować się zasadami ideowości, ciężkiej pracy oraz oddania swoim wyborcom, aktywistom i sympatykom.
S
Dziękujemy prezydentowi Krakowa prof. Jackowi Majchrowskiemu za wsparcie obchodów rocznicy Roku Daszyńskiego w Krakowie. To m a s z K a l i t a Bartosz Machalica Przemysław Potocki Bartosz Rydliński /9/
I. Kalendarium1
Ignacy Daszyński: 26 X 1866 – Urodził się w Zbarażu 1888 – Złożył eksternistyczny egzamin dojrzałości w Krakowie; zapisał się na studia 1889 – Pobyt w Królestwie Polskim (areszt i wydalenie) 1890 – Pobyt we Francji i w Szwajcarii 28-30 VI 1891 – Udział w Wiedniu w kongresie socjaldemokracji austriackiej VIII 1891 – Przewodniczył delegacji polskiej podczas Międzynarodowego Kongresu Socjalistycznego w Brukseli 11 III 1897 / 13 XII 1900 / 16 XII 1907 / 13 VI 1911 – Wybrany do parlamentu austriackiego V 1902 – Wybrany do Rady Miejskiej Krakowa 28 X 1918 – Objął stanowisko wiceprezesa Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie 1 Opracowane na podstawie: Ignacy Daszyński: teksty. Wybrał, opracował oraz wstępem poprzedził Jerzy Myśliński, Warszawa 1986, s. 345-349. /10/
7 XI 1918 – Został premierem Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej w Lublinie 26 I 1919 – W Krakowie uzyskał mandat posła do Sejmu Ustawodawczego 24 VII 1920 – Został wicepremierem w koalicyjnym rządzie W. Witosa 4 I 1921 – Na polecenie władz PPS z grudnia 1920 r. ustąpił z rządu W. Witosa 5 XI 1922 / 4 III 1928 / 16 XI 1930 – Uzyskał mandat poselski 20 XI 1925 – Objął stanowisko wicemarszałka Sejmu 27 III 1928 – Wybrany na stanowisko marszałka Sejmu (do 1930) 31 X 1929 – Odmówił otwarcia obrad Sejmu „pod bagnetami, karabinami i szablami” II 1934 – XXIII Kongres PPS w Warszawie wybrał go przewodniczącym honorowym 31 X 1936 – Zmarł w Bystrej 3 XI 1936 – Manifestacyjny pogrzeb I. Daszyńskiego w Krakowie na cmentarzu Rakowickim /11/
II. Życie osobiste2
U
rodziłem się dnia 26 października 1866 r. w Zbarażu, małem mieście powiatowem na Podolu wołyńskiem, nad granicą rosyjską. Ojciec mój, Ferdynand, (urodzony w r. 1816 — umarł w r. 1875) był urzędnikiem w starostwie, matka, Kamila z Mierzeńskich, (urodz. w r. 1834 — umarła w r. 1895), pochodziła z jedno wioskowej rodziny szlacheckiej. Było nas czterech braci i jedna siostra. (Tomasz, Piotr, Feliks, ja, najmłodszy z nich i o pięć lat ode mnie młodsza siostra Zofia). Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 1.
W
domu był nadzwyczaj surowy system wychowania dzieci. Kiedy ojciec wchodził do pokoju, wszyscyśmy wstawali i czekali aż siąść pozwoli. Ojciec był do czwartego lub piątego roku dziecka tkliwym i pieszczotliwym; skoro tylko chłopak zaczynał cokolwiek rozumieć, zaczynał się rygor prawdziwie żelazny. Absolutne milczenie w towarzystwie ojca było koniecznym obyczajem, o obcowaniu dzieci z ojcem nie było mowy. Ojciec sam był człowiekiem milczącym i był znany w całej okolicy z wielkiej prawości charakteru. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 2. 2 Zachowano oryginalną pisownię (archaizmy). /12/
J
uż w pierwszych klasach gimnazjum stałem się pod wpływem mego brata gorącym patrjotą polskim. Umiałem z nim razem śpiewać wszystkie chyba piosenki powstańcze z r. 1831 i 1863, czytałem książki z dziejów Polski i wyrabiałem sobie nie tyle sądy, ile sympatje i antypatje dla poszczególnych osób z tych dziejów. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 4.
N
ie mogliśmy znosić spokojnie nędzy galicyjskiej, która wytwarzała straszliwe zwyrodnienie moralne i fizyczne w dostępnem dla nas otoczeniu. Uciekały nasze młode dusze od tej strasznej galicyjskiej rzeczywistości w krainę utopji i dopiero socjalizm dał nam potem sposoby konsekwentnej walki z tą rzeczywistością. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 9.
D
nia 9 kwietnia r. 1890 otrzymałem w Paryżu depeszę z Meranu o śmierci Feliksa. Straszliwy ból szarpał mną w moich pochodach po olbrzymiem mieście, wpadałem chwilami w zupełną rozpacz, bo czułem, że straciłem jedynego prawdziwego przyjaciela i towarzysza, że zostałem odtąd sierotą, jak dzieci po śmierci rodziców. Marzenia moje, że kiedyś razem zaczniemy pracę w kraju, runęły wniwecz. Nie śmiałem teraz nawet pomyśleć o powrocie do kraju bez niego. Zostałem sam jak palec, nie wiedząc co począć. Zacząłem się szykować do drogi. Miałem pojechać do południowej Ameryki, /13/
gdzie jeden z przyjaciół zajęty był przy budowie kolei żelaznej. Pewnego dnia obliczyłem pieniądze i poszedłem do biura „Compagnie Maritime”, aby kupić bilet na statek. Wieczorem miałem odjechać do Havru. Na wielkich bulwarach spotkali mnie Dębski i Stanisław Mendelson. Zaczęli mnie usilnie odwodzić od mego planu, obiecując stypendjum dla umożliwienia mi dalszych studjów uniwersyteckich. Zaproponowali wyjazd do Zurychu na uniwersytet, gdzie miałem otrzymywać 60 franków miesięcznie. Nauka uśmiechała się do mnie znowu i zgodziłem się na pozostanie w Europie. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 59.
/14/
III. Socjalista
W
r. 1882 byłem już zatem socjalistą i odtąd zaczęła się praca i walka, trwająca aż po dzień dzisiejszy. Polem mojej publicznej pracy, — w której utonąłem bez reszty — miała być przez przeszło ćwierć wieku Galicja i Śląsk Cieszyński. Aż do r. 1893 pracowałem wyłącznie w Galicji. Co to znaczyło, tego już żaden człowiek z młodszego pokolenia nie zrozumie… Galicja ówczesna to był kraj nędzy i niedorozwoju społecznego olbrzymiej większości jej nieszczęśliwych mieszkańców. Traktowana przez rząd austrjacki jak kolonja, która dostarczała surowców i żywności, a kupować musiała wyroby przemysłowe zachodnich krajów austrjackich, była Galicja pod względem politycznym wydzierżawionym szlachcie polskiej folwarkiem. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 13.
C
iało trzymały mocno rządy, duszę do uległości nakłaniał kościół; krąg niewoli był zamknięty. Z tego stanowiska program socjalistyczny Niepodległej Polski był rewolucyjnym w najwyższym sensie tego słowa. Godził on w trzy najpotężniejsze trony, godził w autorytet kościoła rzymskiego w sprawach świeckich, a równocześnie zagrażał polskim klasom posiadającym, szlachcie obszarniczej, bogatemu mieszczaństwu, wyższej biurokracji, — którzy /15/
zawarli lub pragnęli zawrzeć ugodę z zaborcami i „urządzili się” na setki lat w niewoli ku swojej klasowej korzyści. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 20–21.
(1 maja 1890 r.)
D
nia 1 maja 1890 r. byłem w Paryżu i widziałem szalony popłoch bogatej burżuazji wobec pierwszy raz święconej uroczystości robotniczej, uchwalonej przed rokiem na paryskim Międzynarodowym Kongresie Socjalistycznym. Minister spraw wewnętrznych Constans powiększył garnizon o 15.000 wojska, ulice wysypano piaskiem, aby umożliwić szarże kawalerji, policja i gwardja municypalna były w całości skonsygnowane. Dzień był przecudny. Na „placu Zgody” szumiały fale zgromadzenia najmniej 50.000 ludzi, przeważnie robotników. Olbrzymie konie wspaniałej gwardji municypalnej pławiły się zwolna w tern ludzkiem mrowisku, torując drogę deputacji robotniczej, udającej się do gmachu parlamentu z żądaniami klasy pracującej. Na głównych ulicach miasta wojsko i policja, sklepy po zamykane, burżuazja uciekła do wszystkich możliwych miejsc kąpielowych i willegiatur na prowincji. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 60.
C
ała partja od marca każdego roku przechodziła okres gorączkowej agitacji za święceniem 1 maja. Zawód po zawodzie, miejscowość po miejscowości urządzały /16/
dziesiątki poufnych i publicznych zgromadzeń i narad, jak święcić 1 maja, aby bezrobocie było kompletne, zgromadzenie i pochód prawdziwie uroczyste, zabawa majowa piękną i powszechną. Muzyki, chóry ćwiczyły się gorliwie, referaty przygotowywano, rezolucję majową rozsyłano wszędzie, barwne jednodniówki majowe drukowano, jednem słowem uchwała paryska weszła u nas w życie wspaniale! Nieraz błogosławiłem ten znakomity pomysł dnia robotniczego, bo wprowadzony odpowiednio w życie dawał niezliczone sposobności agitacji i propagandowej pracy, owianej duchem socjalistycznym. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 63.
I
m zajadlej oddadzą się księża na posługi bogaczów, panów i rządu, tym prędzej dosięgną ich smutne skutki tej zabójczej polityki, bo księża nie żyją z bogaczów, a z ubogich. Bogaczów jest mało na świecie i bogacze nie chodzą do kościoła; połowa z nich nie ma żadnej religii, a modli się tylko do „złotego cielca”. Biedni natomiast tłumnie idą do kościołów, biedni jałmużnę dają kościołowi, z biednych księża majątki zbierają. Jeżeli tym biednym otworzą się kiedyś oczy na szkaradzieństwo samolubnej, wrogiej ludowi i jego prawom polityki księżowskiej, wówczas nietrudno przewidzieć, czym się to dla księży i ich sakiewek skończy!… Ignacy Daszyński, Ksiądz w polityce [1924], http://lewicowo.pl/ksiadz-w-polityce/ /17/
A
jednak nie bawiłem się nigdy w zwalczanie religji, jako potrzeby umysłu ludzkiego. Hamowałem z całych sił rozpęd pewnych osób w partji, płonących żądzą walki religijnej z kościołem katolickim. I szczerze mogę zapewnić, że prawdziwie religijne uczucia traktowałem u ludzi z wielkim szacunkiem. Śmiano się np. ze mnie, że wchodząc do chaty chłopskiej, witałem gospodarzy słowami „Pochwalony Jezus Chrystus”! Wiem jednak dobrze, że takie właśnie słowa są u chłopów wierzących jedyną poważną formułą grzecznego powitania i wcale nie byłem obłudnym, wymawiając tę formułę, zwłaszcza, że ideał Chrystusa uważam za skarb niezmierny w duszach chłopów, który może wystarczyć na długie lata epoki rozwoju przyszłego. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 111.
A
le są słowa tej samej wagi i mocy co czyny. Bez słowa, jako wyrazu duszy, nie zrodzi się publiczny czyn świadomy. Słowo bowiem jest wyrazem ducha więcej niż czyn. Czynowi daje dopiero słowo to, co się nazywa ideologją i co jest czynu motywem, oświetleniem i celem. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 165.
N
ajlepszym hamulcem przeciw wojnie jest i pozostanie strach przed grożącą po przegranej wojnie rewolucją. Gdyby ten strach uczynić stale aktualnym, /18/
w umysłach obecnym, możeby prędzej urzeczywistniło się hasło międzynarodowego pokoju. Usiłowania ludów i rządów, których jesteśmy świadkami, mogą być uwieńczone powodzeniem tylko wtedy, jeżeli masy pracujące, stanowiące podstawę państw, szczerze i świadomie zapragną pokoju. Czy uda się wytworzyć taką potęgę, żeby stanąć u progu racjonalnej światowej gospodarki zorganizowanej pracy, to kwestja przyszłości. Osobiście wierzę w to głęboko. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 210.
D
zielnego starca, Fryderyka Engelsa poznałem na zuryskim kongresie (1893 r.) na krótko przed śmiercią. Całe to pokolenie olbrzymów ducha i trudu było prawdziwem pokoleniem pionierów socjalizmu w drugiej połowie XIX i początku XX wieka, czasu wykuwania ram organizacji socjalistycznej robotników. „Kiedy wspominam te świetne zastępy przodowników w pracy i walce socjalistycznej, jasny blask olśniewa mą duszę i zdaje mi się, żem dożył wielkiego szczęścia, mogąc współcześnie z takimi ludźmi pracować na naszej biednej, dławionej niewolą ziemi… Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 211.
K
ażdy naród ma swoje cechy dodatnie i ujemne, każdy jest wytworem tysiącoleci oddziaływania warunków historycznych na dane zbiorowisko ludzkie, /19/
stające się narodem. Ludzkość jest jak harfa wielostrunna. Nie należy jej pozbawiać żadnej struny, lecz wszystkie dostroić, aby kiedyś wygrała hymn najwspanialszy… Międzynarodowość socjalistyczna jest dzisiaj jeszcze w kolebce. Ubóstwo robotników, nieznajomość obcych języków, przytwierdzenie miljonów do gleby ojczystej, ograniczenie się do spraw, odbywających się tylko w obrębie jednego narodu i zupełna prawie nieznajomość obcych stosunków, wreszcie szał nacjonalistyczny inteligencji, sączący truciznę nienawiści między narody, — to wszystko są przeszkody we wzajemnem zrozumieniu się i porozumieniu. Zaborcze za mierzenia różnych klas rządzących w danych narodach, imperializm wielkokapitalistyczny, chcący zawładnąć jak największą częścią kuli ziemskiej dla swoich wyłącznie interesów — to wszystko grozi jeszcze światu wybuchami nienawiści, sporami i wreszcie wojną. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 209.
W
alka demokracji nie jest jeszcze skończona. Można przewidzieć, że najnowsza forma kapitalizmu kapitał trustowy, panujący w formie zmowy nad olbrzymimi gałęziami produkcji światowej i „regulujący” światową konsumpcję, zechce i w dziedzinie konstytucyjnej panować nad narodami. Ale ludzkość pokona i tę ostatnią przeszkodę u bram ustroju socjalistycznego. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 263. /20/
W
szak polityka, ta sztuka dążąca do wytkniętych celów klasowych czy narodowych przy pomocy uświadamiania i wzbudzania najsilniejszych namiętności ludzkich, czyniła życie moje bardzo bogatem i pełnem wzruszeń. I mylą się różne „pięknoduchy” sądząc, że staliśmy zdała od piękna, zatopieni w „brutalnem rzemiośle” politycznem. Młody ruch robotniczy stawał się coraz bardziej wrażliwym na piękno, ale piękno wielkie i szczere, wyrażające głębie ducha ludzkiego. Burżuazyjna idąca za chlebem sztuka nie interesowała robotników, ale Matejko i Wyspiański byli bliskimi ich duszom. Cała literatura niepodległościowa od Żeromskiego aż do Struga tutaj najlepiej była rozumianą; wszak wielu z tych pisarzy stawiało pierwsze kroki w feljetonach naszej prasy, bo nikt inny nie chciałby ich drukować. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 266.
P
odczas gdy nogi robotnika socjalistycznego grzęzły jeszcze w błocie nędzy galicyjskiej, czoło jego opromieniały już myśli wielkie i piękne! Ubóstwo rozpaczliwe, praca zbyt długa, analfabetyzm z powodu braku szkół w przeszłości, mieszkania nędzne — to wszystko trzymało robotnika polskiego na niskim poziomie społecznym, ale pierwszy już odruch jego zbiorowej walki podniósł go wysoko w dziedzinie duchowej. Nędzarz z płonącą w piersi wielką ideą, to podmiot i główny żywioł rewolucji. Myśmy ten żywioł starali się zorganizować /21/
i zrobić z niego wielką siłę rozwoju i postępu. Nie naszą będzie winą, jeżeliby normalny rozwój zamienić się miał w rozpętany orkan społeczny… Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 266.
S
ocjaliści — wrogowie kapitalizmu — nie zadawalniają się jakiemś ogólnikowem hasłem przeciwkapitalistycznem, lecz studjują szczegółowo każdy przejaw kapitalizmu i do niego swoją walkę dostosowują. Tylko szczegółów wojny i spraw wojskowych unikają, chociaż to robotnicy i chłopi są na wojnie „żerem armatnim”, chociaż to na ich barkach opiera się całem brzemieniem militaryzm w czasie pokoju i chociaż ten straszliwy aparat jest ostateczną podporą, „ostatnim argumentem” kapitalizmu przeciw socjalistom. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 153.
S
olidarność i braterstwo to największa myśl ludzkości. To szczyt ideałów największych ludzi świata. Daleko jeszcze nam wszystkim do osiągnięcia tego celu. Ale dążyć do niego musimy wszyscy nie tylko przez poszanowanie drugich, ale przez szacunek własnego ducha. Kto się człowiekiem czuje, kto godność ludzką wysoko stawia, ten nauczyć się musi uszanować duszę w każdym człowieku. Kto chce swojej wolności, ten zrozumie wolność drugiego. Niepodległość każdego narodu to podstawa pokoju i solidarności międzynarodowej. Nie /22/
będzie solidarności ani pokoju, jeżeli jedni będą wolni a drudzy pozostaną niewolnikami! Ignacy Daszyński, Głosuj za Polską! Uwagi o tem, jak robotnicy polscy mają głosować podczas plebiscytu, Katowice 1920, s. 13.
S
ocyaliści prowadzą walkę nie mieczem, ani cepem, tylko całkiem inną bronią. Przede wszystkiem starają się oni robotnika w mieście i na wsi oświecić. Powiadają mu, że jest wolnym człowiekiem, że praca jego jest najważniejszą rzeczą w społeczeństwie i że ta praca nie powinna być wyzyskiwaną. Pokazują mu dalej kto z nim ma jednakie interesy, a kto go chce wyzyskać i oszukać. Opowiadają mu historyę chłopów i robotników, o tem, jak dawniej ciężko było żyć ludziom pracy, jakiem jest dalej ich stanowisko teraźniejsze i co im pomóc może. Robotnik powinien najpierw się uświadomić, to znaczy prze – stać być ciemnym, zgnębionym niewolnikiem, a zrozumieć, że ma pewne obowiązki i prawa jako człowiek i obywatel kraju. Ignacy Daszyński, Pogadanka o socyalizmie, Kraków 1905, s. 20.
P
odnosząc miliony ludzi z upokorzenia, dając im godne ludzi życie, znosi i zagładza socyalizm wszędzie klasę bogaczów i nędzarzy: daje ludziom to braterstwo i równość – o jakiej wieki marzono z utęsknieniem. Zgładziwszy w każdym narodzie dzikie instynkta rabunku, zdzierstwa i wyzyskiwania, wznosząc czerwony, męczeński /23/
dzisiaj sztandar nad głowami cierpiącego wszędzie ludu, łączy już dzisiaj lud ten wszystkich narodów w jedną armię, dążącą do szczęścia i woła do wszystkich: Proletaryusze wszystkich krajów łączcie się. Ignacy Daszyński, Pogadanka o socyalizmie, Kraków 1905, s. 35.
/24/
I V. P o s e ł
(po 1890…)
P
odjąłem walkę z szlachetczyzną na noże i nie ustałem w niej, aż do złamania jej przywilejów politycznych w parlamencie. Mówię o sobie, wiedząc dobrze, że ani jednego dnia nie mógłbym był tej walki prowadzić, gdyby nie klasa robotnicza i nie chłopi, wysyłający mnie do parlamentu i zabezpieczający mi przez to nietykalność. Ale w prasie, na zgromadzeniach, kongresach, demonstracjach i w tymże parlamencie musiałem nieraz osamotniony walczyć. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 85.
P
rzez dziesięć lat (1897–1907) byłem właściwie sam jeden polskim posłem socjalistycznym w wiedeńskim parlamencie. Tow. poseł Jan Kozakiewicz był wprawdzie przez pierwsze cztery lata moim kolegą, ale nie znając dostatecznie języka niemieckiego, niewiele mi mógł dopomódz. Na moich tedy barkach leżał obowiązek walki. Prowadziłem ten dziesięcioletni pojedynek ze stronnictwem, rządzącem przy pomocy dynastji w kraju, i po dziesięciu latach nie miałem poczucia jakobym walkę przegrał. Albowiem w r. 1907 odbyć się mogły wybory na podstawie równego, tajnego, bezpośredniego /25/
i powszechnego prawa głosowania wszystkich dorosłych mężczyzn, a liczba zrównanych w prawach wyborców wynosiła miljony i uniemożliwiała dawne typy brutalnych oszustw. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 143.
O
pozycja jest równie konieczną, jak i władza większości. Ma ona swoje obowiązki, równie ważne jak i władza. Tylko pozornie przypisuje się opozycji większą łatwość działania, niż stronnictwu rządzącemu. Jest to wielka i trudna sztuka polityczna utrzymać daną liczną klasę w opozycji przez realizowanie jej żądań i ciągłe ustępstwa ze strony rządzącej. Kto zbyt spiesznie wspina się do objęcia władzy, może zniszczyć swoje stronnictwo. Kompromisy w sprawach życia społecznego są wprawdzie koniecznością (nawet po dokonaniu rewolucji), ale rozum kompromisu polega na tem, żeby nigdy nie ofiarować przeciwnikowi głównych życiowych interesów społeczeństwa, przedstawianego przez stronnictwo. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 160.
N
igdy nie mówiłem do zgromadzonych, że oni sami gwałtownym czynem mają tego dokonać, czego ich przywódcy nie potrafią zrobić na ich czele. Nigdy nie łudziłem ludzi „żywiołowością” ich rozpaczy, lecz zawsze starałem się wziąć odpowiedzialność za swoje słowo. Jako najcięższy zarzut jednemu z młodych prawników /26/
postawiłem to, że po jego mowie podburzającej zgromadzeni dopuścili się krwawych rozruchów, mając możność ich uniknięcia, gdyby mówca był czyny ich przewidział i mówił inaczej. Nie dałem się unosić okrzykom złym czy życzliwym, pływającym ku mnie z pośród zgromadzonych i nie wahałem się sprzeciwić choćby większości. A jednak nie da się zaprzeczyć, że porywałem za sobą bardzo wiele zgromadzeń, choćby złożonych z ludzi wytrawnych, zebranych na kongresach czy konferencjach. Nigdy bowiem nie mogłem nakłonić do „retoryki”. Nigdy nie studiowałem żadnej pozy, a sama myśl, że ktoś może przyjść na moje zgromadzenie aby zachwycać się formą mowy a nie zajmować stanowiska wobec jej treści, napełniała mnie wstrętem. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 164.
P
o drugim moim wyborze na posła zostałem już zupełnie osamotniony w Izbie. Byłem tutaj jedynym polskim socjalistą, a i Związek zmniejszył się do 10 członków. (…) Musiałem prowadzić dalej życie potępieńca. Przebywałem w wagonie kolejowym ogromną ilość czasu, prowadziłem olbrzymią korespondencję, odbywałem dużo zgromadzeń na najdalszej nawet prowincji, przemawiałem w parlamencie i w Radzie miasta Krakowa, gdzie wszedłem w maju 1902 r. Oprócz tego pisałem dużo do „Naprzodu” i do innych pism /27/
socjalistycznych, a nawet miałem czas na pisanie broszur politycznych. Tylko żelazne zdrowie i silne nerwy mogły tym wymaganiom podołać. Dawałem tej pracy siebie całego bez żadnych zastrzeżeń, bez urlopów, bez uwzględniania życia prywatnego. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 183.
P
o wojnie światowej, wśród nieopisanego zaniepokojenia i niepewności życia mas społecznych, stało się modą sarkanie na demokrację jako na formę przeżytą. Bolszewicy rozpędzający zgromadzenie konstytucyjne w r. 1918, faszyści osłabiający parlament w imię walki przerażonego narodu z dzikimi eksperymentami triumfującego chwilowo bolszewizmu włoskiego – oto wzory dla wielu „inteligentów” polskich, marzących o jakiejś „dyktaturze”, któraby uprościła skomplikowane życie publiczne, wzięła za łeb, uspokoiła i dobrobytem obdarzyła znękane społeczeństwo. Nie widzą ci rzekomo inteligentni ludzie, że dyktatura w jednym i w drugim wypadku opierać się musi na zorganizowanej „mafji”, która obdziera społeczeństwo nie tylko z chleba, ale i ze swobody ruchów, bez której nowoczesne społeczeństwo staje się kaleką. Obdziera naród cały z praw, o które będzie musiał się upomnieć w przyszłości, czyli uwstecznia go i zmusza do powtórzenia wielkiej pracy w walce o równość prawa dla wszystkich. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 261. /28/
A
le w najnowszych czasach widzimy w Europie jeszcze jedno zjawisko niezmiernie ciekawe. Oto powstaje w oczach naszych rodzaj „nadparlamentu” w postaci Ligi Narodów, która wyrasta powoli na rodzaj rozjemcy między państwami i zabiera się do odebrania parlamentom jednego z ogromnie ważnych praw: prawa wypowiadania wojny! Na polu ekonomicznem stawia ten „nadparlament” znamienne kroki decydujące już dzisiaj o układzie finansowym państw (Austrja, Węgry), wyznacza granice jak np. naszą na Górnym Śląsku, pośredniczy, tworzy sanitarne instytucje międzynarodowe i t. d. Wszyscy czują, że to dopiero początek, że rozwój w tym kierunku pójść może aż do utworzenia jakichś „Stanów Zjednoczonych Europy”… Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 262.
B
yłem natomiast politykiem robotniczym, mającym przed sobą całe mnóstwo zagadnień, o których politykom mieszczańskim nie śniło się nawet. Organizacja, agitacja, wybory do gminy, parlamentu (Sejm galicyjski był dla nas zamknięty…), do Kas Chorych, do Sądów przemysłowych, robotnicze stowarzyszenia kształcące, zawodowe i polityczne, wiece, wykłady, delegacje na niezliczone konferencje, zjazdy krajowe i kongresy międzynarodowe, wreszcie ciągłe narady i posiedzenia kierowniczych ciał partyjnych, a pozatem straszliwe, nieustające kłopoty pieniężne – to wszystko /29/
nie dawało mi ani jednej chwili spokoju, zabierało czas w dzień i w noc, wypełniało troską umysł, rujnowało nerwy. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 1.
S
ejm, czyli zgromadzenie swobodnie wybranych posłów, jest urzeczywistnieniem najwyższej zasady nowoczesnej zwierzchności narodu: władzy, którą naród wybiera bezpośrednio i której ustawom się poddaje. Zasada ta nie zna panów i niewolników, nie zna osobnej warstwy rządzących i rządzonych; naród sam uchwala swoje prawa i obowiązki przez swoich wybrańców, przez nietykalnych posłów, będących przedstawicielami całego narodu. Ignacy Daszyński, Sejm, rząd, król, dyktator: uwagi na czasie, Warszawa 1926, s. 4.
E
uropa jest zatem krajem demokratycznych parlamentów. Rozwój tej demokracji w środkowej i wschodniej Europie jest zjawiskiem powojennem, wypływającem z gwałtownego upadku militarnych i policyjnych monarchij i z uznania praw obywatelskich masy pracującej chłopów i robotników, którzy znosili męczarnie wojny światowej, służbę w okopach, głód masowy rodzin, choroby i śmierć. Nikt nie śmiał odmówić tym poruszonym masom równego prawa przy wybieraniu parlamentów państwowych! Klasy bogate /30/
i konserwatywne, „podpory tronu”, runęły w nicość polityczną wraz z tronami. Ignacy Daszyński, Sejm, rząd, król, dyktator: uwagi na czasie, Warszawa 1926, s. 5.
S
ystem powszechnego głosowania jako podstawa demokratycznego parlamentaryzmu jest odpowiednikiem rozwiniętego kapitalizmu, który zniszczył feudalne, zamknięte w sobie organizacje i ich stopniowania, oraz stałe różnice społeczne średniowiecza, sproletaryzował olbrzymie masy i wytworzył klasę rządzącą, opartą jedynie na posiadaniu kapitału, klasę, podległą wstrząśnieniom nieraz rewolucyjnym w gospodarce pieniężnej. Marzenie o powrocie do ograniczeń średniowiecznych jest reakcyjną utopią. Nowoczesny parlament staje się coraz bardziej widownią działalności i walk przedstawicieli klasy robotniczej, dla której jest szkołą przyszłości. Powszechne głosowanie jest tej klasy bronią potężną. Ignacy Daszyński, Sejm, rząd, król, dyktator: uwagi na czasie, Warszawa 1926, s. 13.
D
emokratyczny parlamentaryzm nie ma zasadniczo zamkniętych dróg do uzdrowienia stosunków wybujałego partyjnictwa. Posiada wolność słowa, czyli wolność również krytyki, posiada specjalne uprawnienia wobec rządu i wobec każdej grupy społecznej. /31/
Dróg do uzdrowienia każdego parlamentu demokratycznego jest dość w żywem, pracującem i dążącem do wielkich celów społeczeństwie. Tylko tam, gdzie samo społeczeństwo znajduje się w stanie rozkładu i gnicia, żadna instytucja tego społeczeństwa nie wyratuje i nie umoralni. Dróg poprawy w zdrowem społeczeństwie daje jeszcze najwięcej demokratyczny parlamentaryzm. Pierwsza z tych dróg to utworzenie silnego i honorowego rządu, gotowego przestrzegać ustaw i swojej własnej czci… Ignacy Daszyński, Sejm, rząd, król, dyktator: uwagi na czasie, Warszawa 1926, s. 21.
D
emokracja bez silnego rządu jest chaosem, a silny rząd może oprzeć się tylko na masie narodu, jeżeli Sejm zejdzie na bezdroża partyjnictwa. Sejm, chcący utrzymać swoją władzę prawodawczą i kontrolną, musi być oczyszczony z mętów moralnych i musi strzec czystości swej roli w państwie. Sejm nie może opierać się odwołaniu się władzy rządzącej do wyborców. Prezydent Republiki musi przestać być uroczystą figurą, pozbawioną wszelkiej władzy. Aparat rządowy nie może być aparatem partyjnym. Armja nie może być partyjna. Rząd powinien składać się z ludzi czystych i zdolnych. Ignacy Daszyński, Sejm, rząd, król, dyktator: uwagi na czasie, Warszawa 1926, s. 76. /32/
V. R e d a k t o r
W
Drohobyczu zacząłem po raz pierwszy pisywać do gazet. Nie były to oczywiście wielkie gazety, lecz bardzo mała, co dwa tygodnie wychodząca „Gazeta Naddniestrzańska”, nazwana tak, chociaż ani z Dniestrem, ani z jego okolicą nic nie miała wspólnego. Założycielem był drohobycki inżynier p. Solecki, człowiek dość oryginalny i wichrowaty. Osiadłszy w Drohobyczu, popadł po pewnym czasie w walkę z mafją drohobycko-borysławską. (…) Spodziewano się mego inżyniera wygłodzić i znękać do tego stopnia, żeby się wyniósł lub poddał. Na razie jednak nie było o tern mowy. Solecki założył swoją „Naddniestrzankę”, aby skuteczniej walkę prowadzić, a ja zgłosiłem się natychmiast na współpracownika. Umieszczałem też tam notatki, a nawet artykuły o położeniu robotników w Borysławiu. Największą usługę oddawała gazetka, umieszczając tajne wykazy zabitych i pokaleczonych robotników w borysławskiej mordowni. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 28.
O „Gazecie Robotniczej” (Berlin)
N
iemccy towarzysze nie wtrącali się wcale do mej pracy redakcyjnej a technicznie starali się dopomagać w rozszerzeniu pisma. Wedle nich „Gazeta” miała /33/
być obliczona na działanie w Poznańskiem. Ale już po pierwszych miesiącach spostrzegłem, że w drobnomieszczańskiem, pozbawionem przemysłu Poznańskiem nie mogło pismo socjalistyczne liczyć na powodzenie i dlatego zażądałem, aby posłano polskich robotników na Górny Śląsk, gdzie „Gazeta” mogłaby działać wśród dziesiątków tysięcy górników całkiem inaczej i stać się ośrodkiem wspaniałego ruchu robotniczego. Ale żadne moje argumenty nie pomogły. Ani Auer ani Bebel nie poszli za moimi planami. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 201.
S
zelmostwa rodzimej prasy były prymitywne i grubo ciosane. Pewno, że i u nas zaczęła się powoli prasa amerykanizować, ale czyniła to przy pomocy jawnych idjotyzmów, wprowadzanych dla przyciągnięcia ciemnej masy niedorozwiniętego społeczeństwa. Mogłem był już i w Galicji obserwować rozwój dzienników, które spekulowały tylko na głupotę ludzką. Cielę z dwiema głowami, kurczę z sześcioma łapkami, zbrodnie i morderstwa, głupkowate zupełnie oceny polityczne i gospodarcze, przekupstwa, oszczerstwa i jeszcze raz kretynizm piszącego i czytającego, ta cała oszałamiająca głupota i płaska nikczemność, działały mi na nerwy, odpychały mnie i czyniły niemal wrogiem prasy, chociaż sam byłem przez tak długie lata dziennikarzem! Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 79. /34/
VI. Droga do niepodległej Polski
W
narodzie polskim, liczącym około 18 milionów dusz, upadek idei niepodległego państwa wśród burżuazyi, jest dowodem, że ta burżuazya jest politycznie i ekonomicznie podupadłą. Nie wzmocniły jej „rynki zbytu”, a zmarnowały. Ale ta burżuazya i szlachta, przy całem swojem niedołęstwie próbowała w legionach napoleońskich, powstaniach r. 1831, 1846 i 1863 cztery razy walki o swoją państwowość. Próbowała nieudolnie, bo nie umiała w ludzie rozpalić nadziei, że państwo polskie będzie korzystniejszem dla ludu polskiego, niż obcy najazd. Z jednej strony hasło powstańcze, a z drugiej pańszczyzna szlachecka lub demagogia drobnomieszczańska, nie mogły razem wzbudzić ani w chłopie, ani w robotniku silnego przekonania, że mu będzie jako klasie lepiej w owej wolnej Polsce, o którą walczyli i dla której ginęli bohatersko powstańcy. Szlachetczyzna polska do dziś dnia nie ma w sobie żadnego zrozumienia dla społecznych ruchów i nigdy go nie miała. Powstania musiały runąć. Ignacy Daszyński, Polityka proletaryatu. Kilka uwag o taktyce rewolucyi w Polsce, Kraków 1907, s. 34–35
T
rzy zabory usiłowały rozdzielić społeczeństwo polskie na trzy odrębne społeczeństwa. Sto lat różnych /35/
warunków ekonomicznych, prawnych i oświatowych działały z potężną siłą. W Królestwie powstawał wielki przemysł, a w Poznańskiem kwitło rolnictwo, a biedna Galicja nie miała przemysłu, ani rozwiniętego rolnictwa. Szkolnictwo wszędzie źle stało i wszędzie było narzędziem antypolskich państw zaborczych.Centrem ekonomicznego ciążenia stawały się dla Galicji zachodniej przemysłowe kraje austriackie, dla Królestwa wschodnie rynku zbytu, a dla Poznańskiego przemysł zachodnich Niemiec jak np. Westfalja. Życie publiczne było wszędzie na niskim poziomie. Źródła polskiej myśli zasypano obcym żwirem… W tych warunkach dla nas, „marzycieli” i „fanatyków”, potężnem źródłem ożywczem myśli i uczuć była tradycja 1863 roku. Pomordowani powstańcy ożyli w naszych sercach, byli dla nas jednością polską i zapowiedzią niepodległości. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 195.
U
nas wojna japońska była dla mas popularną nauką o rzeczach wojskowych, a dla jednostek takich jak np. Piłsudski, była głębokiem studjum, które zbliżyło tego socjalistę do idei tworzenia wojska polskiego w sposób fachowy i nowożytny. Społeczeństwo polskie było po r. 1863 tak nastraszone na myśl o użyciu broni choćby w celach największych i najświętszych, tak się gruntownie i wszechstronnie samo „rozbroiło” /36/
wobec zaborców, tak dalece stało się „cywilnem”, że wszelką walkę zbrojną za Polskę szaleństwem lub bandytyzmem nazwać było skłonne. Wojsko była to funkcja obcego państwa, któremu lojalni Polacy mieli dostarczać rekruta. O wyższych dowódcach Polakach nie marzono, a nie liczne polskie jednostki jeneralskie w Rosji musiały się wyrzec najpierw katolicyzmu i polskości, aby módz „służyć”. W Austrji nieliczni generałowie Polacy nie mieli żadnego znaczenia, a w Prusach nie było ich wcale. Polacy oddawali krew swojej młodzieży dla celów obcego państwa, a sami wyrzekali się gwałtownie nawet pośredniego prawa szafowania tym skarbem swego narodu. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 219.
P.P.S.
podczas rewolucji urosła do olbrzymiego znaczenia w kraju, klasa robotnicza po raz pierwszy wysunęła się na czoło społeczeństwa w wielkiej i długotrwałej akcji. Po raz pierwszy przedostał się ruch rewolucyjny na wieś! Poruszono parobków dworskich, organizowano małorolnych i zaprawiano ich nawet do walki zbrojnej przeciw rządowi rosyjskiemu. Gdyby umiano ruch ten, choćby mocno złagodzony, utrzymać po rewolucji, uproszczonoby i przyśpieszono sprawę wyzwolenia chłopów. Posiew ten wydał potem na jaw radykalizm wiejski, występujący w stronnictwach sejmowych. /37/
Wpływ pośredni rewolucji na Galicję był widocznym. Ujawnił się wkrótce w potężnej walce robotników o równe głosowanie do parlamentu. Ale i ugodowe stronnictwo wzrosło w siły. Narodowa demokracja wzięła w ręce ster klas posiadających i oparta na ugodzie stała się najsilniejszem stronnictwem w Polsce. Pośrednie grupy i grupki zostały zmielone między tymi dwoma kamieniami młyńskimi… Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 232.
W
tych czasach zaczyna się potężna rola historyczna Józefa Piłsudskiego, który dał obozowi niepodległościowemu odpowiedź na pytanie, co Polacy mają robić w ewentualnej wojnie Austrji z Rosją? Piłsudski stanął jasno i otwarcie na stanowisku, że Polska powinna prowadzić wojnę z Rosją dla odzyskania swej niepodległości. Ale nie cel tylko ideologiczny i mglisty ukazywał, lecz wskazał także drogę do tego celu. Starą drogę walki orężnej z najazdem, ale dla współczesnego sobie pokolenia tak nową, tak niesłychaną, jak gdyby myśl polska i czyn polski nigdy po drodze orężem kreślonej nie chodziły… Jak gdyby zarosły trawą niepamięci krwawe szlaki, po których chodzili pradziadowie… W nowoczesnem społeczeństwie polskiem wytrzebiono z mózgów myśl nawet o możności samodzielnej polskiej siły zbrojnej. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 41. /38/
C
hodziłem przez tych kilka dni w jakiemś zaczarowanem szczęściu duszy, z wiarą w sercu, że to, o czem marzyliśmy życie całe, teraz spełnić się gotowo. Kiedy jeden z towarzyszy przypiął mi do strzeleckiej czapki wojskowej orzełka (formę tego godła nosi dotąd armja polska) z literą S („Strzelec”), radowałem się tem jak dzieciak. Chociaż nie należałem do bojowej organizacji, uważałem się za żołnierza polskiego, który na cywilnym posterunku będzie walczył o Polskę. Sprawiłem sobie mundur strzelecki, który nosiłem jako komisarz wojskowy w Miechowie. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 158.
W
sierpniu 1914 r. rozlała się po Polsce fala nienawiści Polaków do Polaków z powodu wrogich „orjentacji” wojennych. Nie ustępuje ona podczas czterech lat wojny, chociaż czasami słabnie po obu stronach. Przez ten cały czas niema ani jednej poważnej próby już nie pogodzenia się, lecz pewnego naturalnego „podziału pracy”, jeżeli tak możnaby nazwać fakt, że jedni trzymali z Austrją, drudzy z Rosją i mieli pewne wpływy, które powinny były jakoś, bodaj poufnie, się skoordynować wśród Polaków… Spór „orjentacyjny” przeżył wojnę, przeżył pokój i jeszcze po latach jest motywem dla wszelkich innych sporów politycznych czy społecznych… Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 190. /39/
O manifeście Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej
P
ismo rządu lubelskiego zapowiada dalej bardzo daleko sięgające reformy społeczne w interesie ludu pracującego na wsi i w mieście, począwszy od 8-godzinnego dnia pracy aż do upaństwowienia przedsiębiorstw przemysłowych i górniczych, na wsi zaś przyrzeka wywłaszczenie wielkiej własności na rzecz małorolnych i bezrolnych wieśniaków. Skrajnie demokratyczne żądania polityczne, uszanowanie prawa każdego narodu decydowania o swym losie, gotowość do manifestacji solidarności międzynarodowej — to wszystko razem czyniło z manifestu lubelskiego wspaniały program demokracji polskiej, sięgającej po rządy w narodzie. Rozumiem też zupełnie, że kapitaliści polscy trzęśli się ze zgrozy wobec tego programu. Ale ponieważ jeszcze bardziej trzęśli się wtedy ze strachu przed rewolucją, więc milczeli pokornie, wyczekując cierpliwie dni pomyślniejszych… Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 323.
A
le żaden wysiłek rządu nie dopiąłby celu, gdyby nie robotnicy! Klasę robotniczą, wyniszczoną przez długą wojnę, ogarnął w tych dniach pamiętnych święty zapał i poryw tak wspaniałego, tak czystego patrjotyzmu, że zasługuje ona na podziw i podziękowanie. Należałoby /40/
w osobnem dziele opisać ten tydzień w okupacji, jako jedną z najpiękniejszych kart w dziejach robotnika polskiego. W samym Lublinie setki robotników i chłopów wstąpiły do wojska i ćwiczyły się zapamiętale pod miastem. W Radomiu 600 robotników uzbroiło się, rozbroiło załogę i zawładnęło magazynami austrjackimi. W Kozienicach lud rozbroił oddział „wehrmachtowców”. Skarżysko, Ostrowiec, Wierzbnik, Szydłowiec, Iłża to były punkty władzy, zdobytej przez robotników i chłopów, zgodnie działających. W Kieleckiem, Miechowskiem, Piotrkowskiem chłopi z robotnikami stają do dyspozycji „Komisarzy ludowych”. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 324.
P
olskie klasy posiadające skostniały w „pasywizmie”; chłopi, robotnicy i patrjotyczna inteligencja znajdowali się w stanie silnego podniecenia rewolucyjnego. Objęcie rządu przez kapitalistów miejskich czy wiejskich wywołałoby tak silne fermenty w masach, że rozumiały to nawet konserwatywne społecznie sfery w Królestwie i Galicji i nie szły do rządu. Wojna z Ukraińcami i grożące bliskie konflikty z Rosją i z Czechami wymagały znów ofiar krwi masy ludowej. Burżuazja zaś nie dawała Polsce ani krwi ani pieniędzy, lecz czekała tylko na chwilę, gdy przy pomocy Koalicji obejmie sama władzę. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 328. /41/
W
listopadzie koalicyjny rząd był w Polsce niemożliwym. Piłsudski pragnął tego rządu, lecz i on liczył się z przeszkodami i zdecydował się na rząd ludowy. Oczywiście, że przyszła forma państwa i cały jego układ wewnętrzny zależały od tego, kto stanie na czele narodu jako rząd i w jakim kierunku pewne zasadnicze rzeczy skieruje. Polska potrzebowała i potrzebuje silnej, zdecydowanej demokracji, jeżeli ma się oprzeć parciu sąsiada wschodniego. Monarchja w Polsce runęłaby jak domek z kart pod wpływem silnego prądu wschodniego… W przełomowej chwili nie można było mieć pod tym względem żadnych wahań. Musiałem zatem zacząć pracę nad utworzeniem rządu skrajnie demokratycznego. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 329.
S
pełniły się sny młodości: po latach męki wojennej, cierpień, walk, błędów i pracy, zajadłej, zapamiętałej pracy, po tylu przejściach, po tylu upadkach nadziei, wyłaniało się oto niepodległe państwo polskie z krwawego odmętu dziejów. Uczucia, które rozpierały pierś moją w tym pierwszym dniu swobody, porównać mogę tylko w temi, które odczuwałem w gorących dniach lata 1914 roku., w początku wojny. Nie każde pokolenie może być dumne z przeżycia takich dni epokowych. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 334–335. /42/
10 XI 1918. Przemówienie premiera Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej w Lublinie na wiecu Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego
N
a uwolnionej od najazdu wroga części ziemi polskiej utworzył się w Lublinie przed trzema dniami Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej. Utworzył się na podstawie nakazu stronnictw polskiego ludu pracującego, robotników, włościan i tej części inteligencji mieszczańskiej, która uznaje prawo ludu do władzy. Ani w Krakowie, ani w Lublinie ręce nasze nie splamiły się krwią polską. Lud władzę wziął mocą swojej liczby i siły, mocą nieskończonych cierpień i ofiar, nałożonych mu przez wojnę światową. Rząd republikański powstać mógł tylko na wolnej ziemi. Nie śmiał powstać z woli Rady Regencyjnej w Warszawie, za pozwoleniem krzyżackiego najeźdźcy. Aby zaś złączyć faktycznie i istotnie całą Ojczyznę, Rząd Tymczasowy zamierza przenieść się do Krakowa lub do oczyścić się mającej z najazdu obcego Warszawy. W ten sposób jedność ludu Polski urzeczywistni się w jednym, jedynym Rządzie Ludowym na całą Polskę. Nie ma dziś w Polsce innego rządu, a wszelkie próby reakcji stworzenia rządu zostaną przez lud zmiecione.(…) /43/
Przeciw rządowi ludowemu podnosi się ze strony klas posiadających hasło koalicji wszystkich stronnictw. Stanowisko rządu w tej sprawie jest takie, że rząd nie odrzuca szczerej pracy i pomocy niczyjej, ale nie podda ludu pod niczyje rozkazy, jak tylko z woli ludu płynące. Polska musi być Ludową lub upadnie; kto chce Polski silnej, ten podda się ludowi polskiemu. Szlacheckie czy kapitalistyczne rządy w Polsce są niemożliwe, a próba ich utworzenia musi wywołać wojnę domową. (…) Wzywam Was imieniem Tymczasowego Rządu do współpracy w przeprowadzeniu wyborów czystych i uczciwych, a Sejm Konstytucyjny obejmie wszelką władzę, oznaczy granice i porządek prawny Polski. (…) Polityka nasza dąży niezłomnie do utorowania ludowi drogi do władzy, bo lud jest w narodzie olbrzymią większością i reprezentuje pracę i potęgę idealną. Kto trzyma z Ludem, ten stanie obok nas do pracy, do walki, do budowania Polski! Niech żyje Lud Polski! Niech żyje Wolna, Zjednoczona Republika Polska! Lublin, 10 listop[ada) 1918. Ignacy Daszyński: teksty. Wybrał, opracował oraz wstępem poprzedził Jerzy Myśliński, Warszawa 1986. s. 218–222.
/44/
VII. Marszałek Demokracji
27 III 1928. Przemówienie wygłoszone bezpośrednio po wyborze na marszałka Sejmu
W
ysoka Izbo! Dramatyczne posiedzenie dzisiejsze zakończyło się wyborem, który przyjmuję po 30 z górą latach pracy parlamentarnej uważam za najchlubniejsze odznaczenie obywatelskiej służby. Jako Marszałek Sejmu będę strzegł praw i godności tej Wysokiej Izby (huczne oklaski), kierując się na urzędzie marszałkowskim zasadami sprawiedliwości i słuszności. Wiem, dobrze, że moje urzędowanie marszałkowskie nie będzie funkcją beztroskiego życia. Polityki marszałkowskiej i żadnej innej uprawiać nie będę. (Brawa). Polityka jest rzeczą walczących często ze sobą stronnictw, a nigdy Marszałka Sejmu (Brawa). Harmonijna współpraca Rządu z Sejmem, współpraca lojalna, współpraca bez zadrażnień wzajemnych, zostanie przez Wysoką Izbę podjęta i przyjęta szczerą gotowością , rozwiniętą ewentualnie do jak najdalszych granic. Jednakże czujemy to wszyscy, że w trudnych warunkach ustrojowych naszego państwa sama Wysoka Izba musi dokonać wewnętrznej poważnej pracy, aby mogła /45/
jako czynnik pierwszorzędny, służyć dziełu naprawy i odbudowy Rzeczypospolitej i aby okazała się godnym przedstawicielem powszechnego głosowania. (Brawa). Na podstawie art. 125 naszej Konstytucji z 17 marca 1921 r. Sejm ten ma prawo mocą własną dokonać zmiany tej Konstytucji, jest więc Sejmem Konstytucyjnym. Znaczenie tego należy już dziś na pierwszym tegoż Sejmu posiedzeniu podnieść i podkreślić. Niech mi wolno będzie na koniec wyrazić przekonanie głębokie, że przy dobrych wzajemnych chęciach, przy lojalności wzajemnej uda się nam naszych wielkich uprawnień i wielkich też obowiązków użyć dla dobra kraju i narodu w służbie ojczyzny. (Oklaski). Zamierzam zwołać następne posiedzenie na jutro z porządkiem dziennym: wybór wicemarszałków i sekretarzy. Ignacy Daszyński: teksty. Wybrał, opracował oraz wstępem poprzedził Jerzy Myśliński, Warszawa 1986, s. 317–318.
3 VI 1930. Słowo do „waletów” – artykuł w „Robotniku” polemizujący z półoficjalną „Gazetą Polską”
D
nia 27 marca 1928 r. zjawił się szef rządu Marszałek Piłsudski w Izbie i tu rozegrały się ohydne wypadki, których opisywać nie potrzebuję. Po nich przyszło głosowanie. Zostałem wybrany Marszałkiem przeciwko /46/
p. Bartlowi. Narodowi demokraci i komuniści utrzymywali do końca swoich kandydatów. (…) Ale moim programem była i jest do dziś harmonijna współpraca rządu i Sejmu. Dopóki w Polsce nie zwycięży faszyzm czy w ogóle dyktatura, dopóki demokracja będzie miała wpływy w Polsce, dopóty program ten będzie rozumny i konieczny. W tym programie i woli większości Sejmu leży odpowiedź na pytanie: dlaczego zostałem Marszałkiem Sejmu. Wola Marszałka Piłsudskiego nie odgrywała żadnej roli. Nie byłem karierowiczem w życiu; mam, owszem, silnie rozwinięty nałóg „psucia sobie kariery”. Nie chciałem w swoim czasie zostać premierem ani potem wicepremierem, oparłem się radzie Belwederu, aby nie opuszczać gabinetu p. Witosa, i podałem się w r. 1921 do dymisji, nie zabiegałem też ani o jeden głos na Marszałka Sejmu. Od programu zasadniczego, państwowego, koniecznego: uczciwej współpracy Rządu z Sejmem nigdy nie odstąpiłem i nie odstąpię. Prawda, że nie byłem wtajemniczony w intrygi, które mi zagroziły już trzeciego dnia mej pracy w nowym Sejmie. Prawda, że nie zrozumiałem subtelnych intrygantów w eleganckich mundurach, którzy omal mnie nie odarli z honoru osobistego. (…) Nie wiem, jak długo żyć mi wypadnie, ale dopóki będę żył, będę siekł z ramienia (jak mówi Żeromski) oszustów i gwałcicieli wyborczych, karierowiczów, pasożytów, /47/
„waletów”, co się dobrali do pieniędzy państwowych, do władzy, do wpływów w służbie jednego człowiek, choćby ze szkodą, ze zubożeniem, z rozpaczą ogromnej większości pracującego ludu w Polsce. Ignacy Daszyński: teksty. Wybrał, opracował oraz wstępem poprzedził Jerzy Myśliński, Warszawa 1986, s. 330, s. 331, s. 336.
5 X 1930. List otwarty do Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie sytuacji w Polsce przed wyborami w listopadzie 1930 r.
P
anie Prezydencie! Wypadki ostatnich dni nakazują mi raz jeszcze zwrócić się do Pana, Panie Prezydencie. Wiele objawów naszego życia publicznego wskazuje na to, że Polską stanęła na skraju pochyłości, po której może się stoczyć w otchłań bezwładu i anarchii. Dwóch zabitych, blisko stu rannych i setki aresztowanych spośród tej warstwy narodu, z pomocą której Józef Piłsudski walczył o niepodległość i bronił Polski przed najazdem, zabitych, rannych i aresztowanych w demonstracjach przeciwko jego rządom – to poważne ostrzeżenie dla wszystkich, którzy żywią troskę o przyszłość kraju i którzy na swych barkach dźwigają odpowiedzialność za dalsze jego losy. (…) /48/
Lżenie i poniewieranie Konstytucji, a więc ustawy ustrojowej państwa, na którą się tak niedawno przysięgało, łamanie ustaw, które przedtem samemu się podpisywało, miotanie obelg i oszczerstw na ministrów i posłów, do których w tragicznych chwilach 1920 r. o pomoc się zwracało, nazywanie „narodem idiotów” narodu, którego bohaterstwem państwo się ratowało, rządzenie za pomocą policji i cenzury, które przed ćwierć wiekiem samemu się zwalczało, wszystko to niszczy w duszy milionów obywateli zaufanie i miłość do państwa i jego urządzeń. Czyż lud nie wie, że władza i godność urzędu Pana Prezydenta tylko z Konstytucji wyrasta i tylko na niej się opiera? Czyż przez poniżanie godności ludzkiej, deptanie poczucia prawa, wolności i honoru, przez hodowanie tchórzów i służalców, czyż przez terror i wymysły prowadzi gdziekolwiek na świecie droga do obrony wolności kraju i do potęgi Państwa? (…) Dziś jeszcze można by znaleźć twórcze i pokojowe wyjście. Są nim uczciwe, legalne, bez oszustw i terroru wybory i natychmiastowy powrót do praworządności. Jeśli z wyjścia tego nie skorzystamy, jeśli wybory staną się aktem gwałtu rządzących, a nie wyrazem woli rządzonych, to obawiam się, że przyszłe pokolenia będą w nas widziały sprawców ich niedoli. Dlatego, nie mogąc milczeć, zwracam się z tym pismem do Pana Prezydenta, konstytucyjnego Naczelnika naszej /49/
Rzeczypospolitej, z petycją o użycie wpływów moralnych i prawnych, aby w Polsce były czyste i wolne wybory w dniu 16 i 23 listopada 1930 r. Z wyrazem najgłębszego szacunku Ignacy Daszyński Marszałek Sejmu RP Warszawa, dn. 24 września 1930 r. Ignacy Daszyński: teksty. Wybrał, opracował oraz wstępem poprzedził Jerzy Myśliński, Warszawa 1986, s. 337–338 oraz s. 343–344
/50/
VIII. Relacje z Józefem Piłsudskim
D
wie cechy charakteru Piłsudskiego jednały mu miłość wśród nas: dobroć i przedmiotowość. Niewyczerpanie cierpliwy, przebaczający ciężkie osobiste urazy, skupiający około siebie węzłami serdecznej przyjaźni dziesiątki rozwydrzonych często ludzi, zacięty w pracy wówczas niemal beznadziejnej, surowy dla siebie, żyjący latami całemi w biedzie, w dwóch pokoikach z wypożyczonymi meblami, był Piłsudski wówczas może najpiękniejszym typem „polskiego świętego”, który spodziewał się zwycięstwa „wbrew nadziei”… Jego jazdy za kordon mogły go zaprowadzić każdej chwili na szubienicę, a jednak jeździ i wiąże nici konspiracji rewolucyjnej, szarpane ustawicznie przez żandarmów. Pogarda śmierci dawała mu siłę. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom I, Kraków 1925, s. 215.
W
końcu września 1908 r. dokonała bojówka P.P.S. ostatniego wielkiego wywłaszczenia pieniędzy rządu rosyjskiego w pociągu na stacji Bezdany kolei petersburskiej. Wedle telegramu „Petersb. Ajencji Telegr.” z 27 września rzucono na pociąg bombę i ostrzeliwano go. W pociągu była załoga wojskowa. Jeden żandarm zginął, kilka osób było ranionych. Przygotował i do skutku doprowadził tę „eksproprjację” tow. Piłsudski. /51/
Część wywłaszczonych pieniędzy rosyjskich próbowałem zmienić w Europie Zachodniej przez przeróżne pośredniczące osoby. Rząd rosyjski ze względu na swoją „powagę” i swój kredyt nie ogłosił nigdzie numerów zabranych banknotów, to też zmiana odbyła się łatwo i pieniądze zasiliły fundusze P.P.S. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 35.
„S
zlachetny socjalista” Piłsudski (jak się nim kiedyś wyraziło jedno z pism endeckich), stanie się wkrótce w endeckiej prasie narzędziem szpiega austrjackiego pułkownika Redla, który równocześnie zdradzał Rosji plany wojenne Austro-Węgier… Nienawiść ugodowców do Piłsudskiego przeżyje wojnę, przeżyje powstanie niepodległej Polski, pozostanie dziką i żywą, bo ten człowiek przekreślił nie tylko ich plany, ale przekreślił ich samych w historji narodu polskiego, podnosząc oręż polski przeciw Rosji. Piłsudski ograbił ugodę polską, obnażył ją nie artykułami dziennikarskimi, nie słowem, lecz czynem orężnym, unicestwił ją i zrobił bezsensowną i głęboko niemoralną. Ignacy Daszyński, Pamiętniki. Tom II, Kraków 1926, s. 42.
O
gromne znaczenie dla polskiej inicyatywy wojennej miał Piłsudski. W większych stosunkach odegrałby był tego rodzaju człowiek w wojnie rolę epokową. Talent i charakter wielkiego wodza, wola żelazna i zdolność /52/
kierowania ludźmi, połączona z szerokim horyzontem i przenikliwością umysłu właśnie. tam, gdzie trzeba było szybko i wiernie oceniać tok zdarzeń wojennych, przy głębokiem poczuciu patryotyzmu polskiego i tradycyi rewolucyjnej, czyniły z Piłsudskiego główną wartość wojenną polską. Że wartość tę Polacy sami próbowali rozdrobnić, poniżyć, unicestwić, że się to częściowo powiodło, to będzie na długie czasy dowodem, jak bardzo nie byliśmy przygotowanymi do podjęcia ryzyka wojny, jak daleko odeszliśmy od instynktu naj prostszego, mającego na celu tworzenie niepodległości narodu. Ignacy Daszyński, Cztery lata wojny. Szkice z dziejów polityki polskiej Partyi Socyalno-Demokratycznej Galicyi i Śląska, Kraków 1918, s. 19.
M
arszałek Józef Piłsudski niemal przez całe swe życie uczył się wśród nieopisanych katuszy moralnych kochać Polskę, a pogardzać Polakami, zwłaszcza Polakami z doby niewoli, którzy obrożę niewolników uratowali w duszach i przenieśli w życie niepodległej już Polski, jako świętość historyczną, jako wskazania rozumu i metodę myślenia politycznego. Pogarda ta rosła wśród małości zmarniałego powojennego pokolenia i dochodziła do zasadniczego uczucia człowieka, dręczonego tą małością. Ignacy Daszyński, W pierwszą rocznicę przewrotu majowego. Studjum polityczne, Warszawa 1927, s. 14 /53/
C
zego chciał Marszałek Piłsudski dnia 12 maja, idąc na Warszawę z dwoma tysiącami żołnierzy? Wszystko wskazuje na to, że chciał całkiem wyraźnie dwóch rzeczy: po pierwsze – ustąpienia rządu Witosa, po drugie – ujęcia w swoje ręce władzy nad armją. Można przypuszczać, że gdyby Prezydent Wojciechowski, podczas krótkiej z Piłsudskim rozmowy na moście Poniatowskiego, obiecał, że usunie rząd Witosa, a Piłsudskiego powoła na ministra spraw wojskowych, skończyłaby się tegoż samego dnia „zbrojna demonstracja” Marszałka Piłsudskiego. Ignacy Daszyński, W pierwszą rocznicę przewrotu majowego. Studjum polityczne, Warszawa 1927, s. 24.
P
iłsudski jest głęboko moralnym człowiekiem. Jest to moralność daleka od tuzinkowych pojęć, chociaż każda moralność jest wytworem dziejowym i żaden „nadczłowiek” nie ujdzie tej atmosfery społecznej, w której rósł i którą oddychał. Jest człowiekiem dobrym i wierzącym w dobro. Inaczej nie mógłby być przez najpiękniejszy wiek swój… socjalistą. Ale nie szukajcie w nim ślamazarnego apostoła dobra, piękna i prawdy, któryby głosił choć przez chwilę „niesprzeciwianie się złemu”, rezygnację. Jest to człowiek walki, prowadzonej przez całe życie; człowiek, dla którego protest „moralny” jest bezsiłą, o ile nie łączy się z myślą pokonania złego. Dlatego nienawidzi frazesu moralnego, maskującego /54/
bezsiłę. Lepiej już milczeć!… Oportunizmu w nim nikt nie znajdzie. Ignacy Daszyński, Wielki człowiek w Polsce. Szkic psychologiczno-polityczny, Warszawa 1925, s. 4–5.
D
o dziś dnia jeszcze są wśród nas dobrzy ludzie, którzy nie mogą mu darować, że nie ogłosił się dyktatorem, „nie wziął Polaków za łeb” i nie zaprowadził idealnych porządków w Państwie. Nie mogą ci dobrzy ludzie zrozumieć, że dyktatura zabiłaby Państwo. Olbrzymi wzrost demokracji po wojnie czyniłby Polskę „dyktatorską” jakimś dziwolągiem w rodzinie narodów. Wewnątrz zaś dyktatura musiałaby w Polsce przemienić się w rewolucję robotniczą i chłopską przeciw klasom posiadającym. Rewolucja polska, izolowana zresztą w Europie Zachodniej, mogła być powodem decydujących klęsk wojennych i gospodarczych państwa. Ignacy Daszyński, Wielki człowiek w Polsce. Szkic psychologiczno-polityczny, Warszawa 1925, s. 30.
/55/
ISBN 978-83-938883-1-3
IGNACY DASZYŃSKI jest postacią nieco zapomnianą. W PRL-u, jako działacz Polskiej Partii Socjalistycznej był zbyt prawicowy, dziś w III RP jest zbyt lewicowy. Nie zapisał się w historii, jako dowódca prowadzący polskich żołnierzy do kolejnej tragicznej klęski. Jego bronią były przekonania i szacunek dla prawa i wolności obywatelskich. Ignacy Daszyński był jednym z twórców polskiej niepodległości, w wolnej Polsce czołowym parlamentarzystą i stanowczym obrońcą swobód demokratycznych. Szczególnie warto przypomnieć chwilę, gdy w 1929 r., jako Marszałek Sejmu RP bezkompromisowo stanął przeciw bezprawiu. Jego odwaga cywilna imponuje i dzisiaj. Warto także przypomnieć, iż Ignacy Daszyński był od roku 1902 socjalistycznym radnym miejskim w Krakowie. Był wielkim zwolennikiem „Wielkiego Krakowa” – włączenia do Krakowa gmin ościennych. Domagał się zbudowania miejskiej elektrowni oraz komunalizacji miejskich linii tramwajowych. Należał do energicznych rzeczników odbudowy Wawelu. W swojej działalności rajcowskiej nie zapominał o obronie praw obywatelskich mieszkańców Krakowa. Warto, zatem przypomnieć Ignacego Daszyńskiego nie tylko, jako wielkiego Polaka, ale także, jako wielkiego Obywatela Miasta Krakowa. Prof. dr hab. Jacek Majchrowski Prezydent Krakowa *** IGNACY DASZYŃSKI był jednym z najwybitniejszych polskich mężów stanu XX wieku. Odegrał pierwszorzędną rolę w dziele odbudowy niepodległości o demokratyczno-parlamentarnym ustroju państwa, umożliwiającym urzeczywistnienie coraz lepszego, sprawiedliwego ładu społecznego i samorealizacji jednostki ludzkiej. Jego niezwykle pracowite życie i ogromne zasługi dla spraw publicznych kraju najlepiej ukazują zebrane w niniejszym wyborze jego własne myśli, uwagi i opinie. Prof. dr hab. Michał Śliwa Rektor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie