Socjaldemokratyczna alternatywa: kapitalizm na zakręcie, lewica na prostej
Socjaldemokratyczna alternatywa: kapitalizm na zakręcie, lewica na prostej materiały do dyskusji
Rada Strategii Programowej Warszawa 2012
Krajowy Komitet Wykonawczy SLD ul. Złota 9 lok. 4 00-019 Warszawa www.sld.org.pl
Projekt typograficzny
Piotr Sebastian Owczarek | trzecianka@gmail.com
Wydawca
PP-H ZAPOL Dmochowski, Sobczyk Sp.J. al. Piastów 42, 71-062 Szczecin tel. 91 435 19 00 www.zapol.com.pl
isbn 978–83–7241-867-8
Spis treści
Józef Oleksy – Czy współczesny kapitalizm potrafi sprostać wyzwaniom współczesności i rozwoju?.......................................................................7 Globalny wymiar procesów i zjawisk – Węzły gordyjskie XXI w. – Minimum zmian instytucjonalnych – Człowiek w świecie przyszłości
I. Kryzys światowych finansów: sekwencje i konsekwencje Andrzej Zawiślak – Nie tylko o globalizacji........................................................ 17 Wiedzieć, czego nie wiemy – Sytuacja człowieka w jego relacjach ze światem – Historia częściej się rymuje niż powtarza – Fundamentalne prawo kapitalizmu – Walka o uznanie jest dzisiaj siłą sprawczą rozwoju społecznego – Abdykacja społeczeństwa z aspiracji do świadomego sterowania swoim losem – Poznawcza niemożność w odniesieniu do prognozowania przyszłości
Danuta Waniek – Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu; czy socjaldemokracji wolno wyrzec się społecznej gospodarki rynkowej?........................................................................................................................... 26 „Terapia szokowa” zamiast Samorządnej Rzeczypospolitej – Stosunek lewicy do przemian gospodarczych w III Rzeczypospolitej – Refleksja po latach: model integracyjno-redystrybucyjny czy polaryzacyjno-dystrybucyjny?
II. Demokracja Jacek Żakowski – Demokracja: czy i jaka?...............................................................39 Zmiana – Czynniki zmiany – Kierunki zmiany – Pole manewru i opcja lewicy
Bartosz Rydliński – Demokracja deliberatywna. Nowe ruchy społeczne.................................................................................................... 51 Główne postulaty ruchu alterglobalistycznego – Włączenie i upodmiotowienie obywateli w procesie decydowania politycznego – Poddanie pod poważną dyskusję polityczną – Współdecydowanie o kierunku polityki partii
III. Nowa społeczna gospodarka rynkowa Piotr Szumlewicz – Socjaldemokratyczna polityka społeczna.....................59 Trzy modele: liberalny, chadecki (konserwatywny) i socjaldemokratyczny – Złote lata europejskich państw dobrobytu – Pożądanym modelem polityki społecznej – Skąd te sukcesy państw socjaldemokratycznych? – Socjaldemokratyczna polityka społeczna – Sytuacja Polski rysuje się niewesoło
Michał Syska – Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie. Wyzwania dla polskiej lewicy................................................................... 67 SLD: lewicowość albo śmierć – Powrót państwa. Debata w łonie europejskiej socjaldemokracji – Nowy proletariat: prekariat, czyli wyzwanie dla socjaldemokracji – Postpolityka czy neoliberalizm? – Uniwersalna polityka społeczna – zadanie dla socjaldemokracji – Model integracyjno-redystrybucyjny vs. model polaryzacyjno-dyfuzyjny – Europa Socjalna – zadanie także dla polskiej lewicy
Krzysztof Pater – kapitał społeczny i ludzki........................................................81 Migracja w warunkach rosnącego deficytu pracy – Nowe formy pracy
Wojciech Szewko – Człowiek jako kreator innowacyjności............................ 87 Motor postępu – Człowiek innowacyjny – Innowacja jako czynnik produkcji
IV. Lewica społeczna wobec nowego ładu globalnego Maciej Raś – Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych. Nowe tendencje w ładzie międzynarodowym........................................................91 Wyzwania globalne – Progresywna polityka rozwoju – Wnioski dla polskiej lewicy
V. Potrzeba poszukiwania nowej etyki odpowiedzialności za człowieka Jan Hartman – Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności....... 103 Nowoczesność jako rewolucja etyczna – Jedność i zróżnicowanie sił postępu – Spełniona emancypacja i pytanie „co dalej?” – Kryzys przywództwa i rozproszenie opinii – Nowa etyczność
Leszek Lachowiecki – Katalog pojęć podstawowych.........................................113
Józef Oleksy
Przemiany we współczesnym świecie wyzwaniem dla lewicy społecznej
Globalny wymiar procesów i zjawisk
Początki rewolucji informacyjnej są nieodległe w czasie. Zaledwie 25 lat mi-
nęło, a świat zmienia się na naszych oczach, budząc nadzieję i lęki o przyszłość. Lewica społeczna musi być uważnym obserwatorem zjawisk i procesów, wpływających na możliwości realizacji wyobrażeń o człowieku, państwie i społeczeństwie, o sprawiedliwości, równości i wolności. W dyskusjach ostatnich lat kwestie gospodarki światowej przesłoniły myślenie o zmianach. Globalne przyspieszenie procesów gospodarczych skierowało uwagę na skutki rewolucji informacyjnej w postaci radykalnej zmiany szybkości przesyłu informacji i przemieszczania się kapitału. Trwają spory o pozytywne i negatywne konsekwencje globalizacji. Lewica nie musi rozstrzygać, za czym się opowiedzieć. Globalizacji nie da się uniknąć ani przeczekać. Trzeba ją zrozumieć i dostosować systemy do nowych warunków. Proces liberalizacji handlu międzynarodowego jest czynnikiem powiększającym korzyści płynące z globalizacji, ale też utrwalającym wiele nierówności. Pogłębianie się nierówności musi wywołać sprzeciw i poszukiwanie drogi do zmian. Rok 2008 to niechlubna cezura w dziejach światowego kapitalizmu. Zobaczyliśmy i odczuliśmy, że światowy kryzys finansowy nie jest tylko „potknięciem” i trudnością cyklu koniunkturalnego, lecz objawem załamania systemowego, niezwykle groźnym w świetle powszechnego charakteru kapitalizmu i braku dla niego alternatywy. Wyzwanie rozwojowe wobec kryzysu kapitalizmu neoliberalnego można rozpatrywać w ujęciu wąskim lub strategicznym. W pierwszym stwierdzimy wyraźne załamanie się „branży”, czyli niewydolność systemu obsługi finansowej gospodarki, oderwanie rynku kapitałowego od sfery wytwarzania, dramatyczne nadwartościowanie papierów wartościowych w obiegu rynkowym, 7
Józef Oleksy
wreszcie zagrożenie płynności przepływów międzybankowych i pogłębienie się recesji oraz wzrost bezrobocia. W ujęciu strategicznym obecny globalny kryzys finansowy oznacza załamanie się neoliberalnej koncepcji kapitalizmu z wszystkimi tego społecznymi skutkami. Neoliberalna deregulacja doprowadziła do niespotykanego dotąd zakwestionowania podstawowej zasady wolności gospodarczej, tj. zaufania do mechanizmów i instytucji rynku, a zwłaszcza do ich zdolności samoczynnego odradzania. W jakimś sensie pod znakiem zapytania stanął system traktatowych porozumień oraz zdolności do generowania globalnych regulacji. Dziś nie sposób jeszcze określić, na ile załamanie się rynku finansowego wyzwoli skłonności protekcjonistyczne, „obchodzące” fundamenty ideowe porozumień na rzecz gry interesów ograniczającej solidaryzm. Refleksja nad źródłami i skutkami kryzysu wysuwa na plan pierwszy wszystkie kwestie bezpieczeństwa i rozwoju. Dotychczasowy ład globalny był chroniony względną dbałością o wyrównywanie szans rozwojowych i przeciwdziałanie pogłębiającym się zróżnicowaniom w regionach świata. Bezpieczeństwu służył cały układ militarny NATO, który pomimo regionalnego charakteru spełniał funkcję ubezpieczyciela globalnego. Krach neoliberalnej koncepcji kapitalizmu wywołuje gorączkowe próby szukania ratunku. Stąd pompowanie w system bankowo-finansowy nowych wielkich kwot środków publicznych nie bacząc na to, że wracają one do tego samego systemu, który właśnie zawiódł. Potwierdza się teza, że współczesny kapitalizm ma ograniczoną odpowiedzialność globalną wobec przyszłości. Przesuwa problemy na przyszłe pokolenia, utrwala „życie na kredyt”, ma nikłe zdolności samonaprawy. Kryzys stawia w nowym świetle możliwości rozwojowego przemieszczania granic wzrostu i poszukiwania społecznej stabilności. Tej stabilności już dziś zagraża bunt społecznie eliminowanych. Lewica nie może być obojętna wobec ruchów obywatelskiego przebudzenia, w tym alterglobalizmu i różnych form ruchów sprzeciwu. Rozwojowi światowej społeczności zagraża brak przebudowy systemu ekonomicznego na stymulujący aktywność twórczą i restytucję kategorii dobra wspólnego. Nadszedł znowu czas włączenia się w dyskusję o granicach dla mądrze kierowanego wzrostu i trwałego rozwoju ludzkości. Kryzys globalny, z którym mamy obecnie do czynienia, jest również skutkiem niedostosowania światowej społeczności do życia w stanie zmian i ryzyka tym bardziej, że kapitalizm wzmacnia efekty uniformizacji i spłaszczania idei. Wolnorynkowy kapitalizm jako wytwór cywilizacji będzie trwał wraz z nią. Nie jest to więc jedynie kryzys wolnego rynku. Skoro cele powinny mieć 8
Przemiany we współczesnym świecie…
charakter ogólnoludzki, trzeba odchodzić od kapitalizmu bez reguł i bez etyki. Obecny kryzys pokazał „kasynowy” charakter kapitalizmu. Skrajna neoliberalna deregulacja to światowy błąd regulacyjny.
Węzły gordyjskie XXI wieku
Najważniejszym wyzwaniem są granice wzrostu. W obecnej epoce wzrost
gospodarczy stał się najwyższym odniesieniem w myśleniu o przyszłości. Towarzyszy mu uporczywe przekonanie o „dyfuzyjnych” skutkach wzrostu i naiwne oczekiwanie automatycznego niwelowania dysproporcji rozwojowych. Rzeczywistość pokazuje, że walka z nierównościami w skali globu nie stała się szlachetnym zadaniem dla wysiłku całej cywilizacji. Świat jest podzielony i dysproporcje rozwojowe będą się pogłębiać. Gorący i nagły charakter kryzysu pozostawił bez odpowiedzi dociekania o możliwych zmianach społecznych jako wyniku załamania gospodarczego. Dziś ledwie się sygnalizuje, co będzie podlegać zmianom w wyniku recesji, zwłaszcza przy jej długotrwałym charakterze, oraz jak rosnące bezrobocie i spadek poziomu życia wpłynie na nawyki i aspiracje w zakresie dobrobytu społeczeństw. Kryzys energetyczny i katastrofy klimatyczne mają coraz wyraźniej charakter światowy. Nie widać skutecznych wysiłków i koncepcji koordynacyjnych na rzecz globalnego podejścia. Niewydolność obecnych instytucji ponadnarodowych i podziały wpływów mogą doprowadzić do walki o surowce i możliwości energetyczne. Bez energii nie będzie wzrostu. Bez wzrostu nie będzie rozwoju. Starzenie się społeczeństw i widmo masowych migracji zmusi Zachód do innego rozpatrywania ludzkiej wolności i przenikania się kultur oraz rozprzestrzeniania nowych wzorców zachowań i standardów konsumpcyjnych. Ludzkości grozi kryzys żywnościowy i brak czystej, słodkiej wody. Dotychczasowe działania przeciwdziałające deficytom są dalece niewystarczające. Pozostawione zostały państwowym instytucjom, które nie są zdolne wprowadzić regulacji stanowczo obowiązujących wszystkich. Pojawić się może w XXI w. groźba nawrotu do skłonności protekcjonistycznych. Wzrośnie rola rynków finansowych, kapitału spekulacyjnego. Pojawią się nowi globalni gracze na rynkach. Cywilizacyjny wymiar niewydolności współczesnego kapitalizmu objawił się najbardziej dotkliwie wtedy, gdy banki i instytucje finansowe stanęły wobec widma bankructwa. Normalną koleją rzeczy winien zadziałać mechanizm rynku. Strach jednak był silniejszy. Kapitał zwrócił się do państwa, a ono wyasygnowało biliony ze środków publicznych do sektora prywatnego – bez gwarancji naprawy systemu. W nowym więc świetle staje rola państwa wobec gospodarki w przyszłości. Nic nie da lękliwe przemilczanie tej 9
Józef Oleksy
fundamentalnej kwestii. Oznacza ona rewizję zasady „autonomii kapitału” wobec społeczeństw i państw. Właśnie lewica stawia sprawę odpowiedzialności społecznej kapitału i granic nieskrępowanego działania kapitału spekulacyjnego. Trzeba podjąć krytyczną dyskusję i nie bać się doktrynalnych podejrzeń o rzekome wkraczanie w „święty” obszar wolności gospodarczej. Nie ma alternatywy dla wolności gospodarczej konkurencji rynkowej. Ale świat się zmienia i zmieniają się role aktorów na planie cywilizacyjnym. Relacje kapitału i pracy nie mogą pozostać w niezmienionym stanie z czasów XIX wieku. Tym bardziej, że świat kapitału i jego elity pokazały cyniczną obojętność na skutki społeczne własnych działań oraz chciwość grupową managementu finansowego. Świat musi znaleźć drogę do skutecznej kontroli systemu finansowego, gdyż odrywa się on w sposób groźny od procesów w realnych gospodarkach. Utrata zaufania do instytucji finansowych kapitalizmu nie może być trwała. Zrodzi bowiem kolejne zjawiska degeneracyjne, które pogłębią niesprawność systemu na całym globie. Jednym z węzłów gordyjskich w XXI wieku będzie porażka demokracji politycznej w forsowaniu wzrostu gospodarczego poprzez trafne i obowiązujące regulacje. Demokracja ma wymiar narodowy. Tylko demokracja państwa narodowego może dziś tworzyć regulacje obowiązujące z sankcją przymusu. Globalizacja jest żywiołem, który nie podlega regulacji. Jest to dramatyczne wyzwanie dla przyszłości. Żywioł przyspieszenia może być dziś korygowany jedynie porozumieniami międzynarodowymi, traktatami i konwencjami. Mają one jednak charakter dobrowolny. Nie ma demokracji globalnej. Nie będzie więc długo regulacji globalnej. Sytuacja ta wymaga wzmożenia wysiłków w kierunku zmian instytucjonalnych w świecie.
Minimum zmian instytucjonalnych
Polska lewica społeczna w trosce o sprawność działań na rzecz człowieka
ze strony instytucji światowych sprzeciwia się niezwykłemu rozrostowi światowej biurokracji. Ociężałej, nieskutecznej. Dotyczy to wielu organizacji międzynarodowych, poczynając od ONZ aż po Unię Europejską, która ugina się pod ciężarem własnej biurokratyczności. Konieczność reformy ONZ i systemu organizacji międzynarodowych wymaga woli państw. Te zaś pod wpływem globalizacji muszą dojrzewać do przekazywania części swoich narodowych uprawnień na szczebel międzynarodowy. Po to, aby tworzyć zręby nowego ładu globalnego i zalążki globalnych regulacji. Będą musiały pojawić się nowe instytucje dla przejmowania niektórych dotychczasowych prerogatyw państwa narodowego. Ta swoista reinstytucjonalizacja współczesnego świata musi być mądrą odpowiedzią ludzkości na transnarodowy charakter globalizacji, na ponadnarodową naturę korporacji, kapitału spekulacyjnego czy inwestycji bezpośrednich. 10
Przemiany we współczesnym świecie…
NATO – jedyny dziś system obrony Zachodu stoi przed wyzwaniem nowego samookreślenia. Jego istota wyniknie z koncepcji bezpieczeństwa globalnego, z pojawienia się świata wielobiegunowego oraz z przesunięć w koncentracji potencjału gospodarczego. Nie bez znaczenia będzie charakter zagrożeń i rywalizacji. Inne podmioty światowego systemu również tracą swoje tradycyjnie ukształtowane role. Poszukiwanie skuteczności oddziaływania na procesy współczesne wymaga przełamania impasu Światowej Organizacji Handlu, OECD i działań grupy G-20. Niezależnie od ocen dorobku Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego świat musi poszukiwać nowych instytucji nadzoru i regulacji rynków finansowych. Bez opanowania światowych finansów i ustanowienia nowego ładu kapitałowego, kapitalizm stanie na rozdrożu, a cywilizacja znajdzie się w impasie rozwojowym.
Człowiek w świecie przyszłości
Globalizacja jako rosnąca współzależność gospodarek i krajów oznacza swo-
iste starcie cywilizacyjne. Przepływ informacji, swoboda przepływu idei oraz kryzysy finansowe związane ze swobodą przepływu kapitału powodują nasilenie napięcia w sporze o to, co dobre, a co złe, wywołują rozkwit subkultur i reakcji odrzucenia. Świat współczesny w swoim modelu demokratyczno-liberalnym Zachodu nie posiada zdolności przeciwdziałania rodzeniu się Fundamentalizmów. Brak jest globalnej solidarności wobec wyzwań społecznych. Uwypukla się rozdział pomiędzy światem wartości a światem ekonomicznym. Zanika poczucie altruizmu, a nawet miłości, czy nienawiści. Transformacje społeczeństw stają się nieuchronnym skutkiem przyspieszenia. Wyraźne ściera się „model atlantycki” (otwarty, stawiający na rozwój nauki i człowieka) oraz „model azjatycki” (preferujący podejście kolektywistyczne). Podejmowanie decyzji przesuwa się ze sfery polityki do gospodarki. Jednak globalizacja i rynek nie mogą wyprzeć demokracji, która interesuje się społeczeństwem obywatelskim, podczas gdy globalny rynek interesuje się producentem i konsumentem. Wyzwania społeczne są nie mniej doniosłe niż gospodarcze. Ewolucja świata jest nieuchronna – od globalizacji nie można się uchronić. Można jedynie uciec w przyszłość. To jednak wymaga gotowości do elastycznych zmian dostosowawczych. Globalizacja oferuje wielkie możliwości wzbogacania życia ludzkiego oraz kształtowania społeczności międzynarodowej w oparciu o wspólnie wyznawane wartości. Jednakże działania rynkowe zdominowały ten proces, a zyski i możliwości wynikające z globalizacji nie są jednakowe dla wszystkich. 11
Józef Oleksy
Konkurencyjne rynki nie są gwarantem rozwoju społecznego. Potrzebne jest odpowiednie zarządzanie nimi, a także zapewnienie miejsca dla rozwoju zasobów ludzkich, społecznych, przyrodniczych, oraz zaprzęgnięcie globalizacji do pracy na rzecz człowieka, a nie tylko do pomnażania zysków. Wyzwaniem głównym pozostaje, aby rozwój społeczeństwa globalnego nadążał za rozwojem globalnej gospodarki. Globalizacja narusza równowagę między kapitałem a pracą. Państwo musi umieć ją przywracać, a nie tylko sprowadzać swoją rolę do zapewnienia porządku i bezpieczeństwa, czy finansowania rozwoju infrastruktury. Dziś nie ma odpowiedzi na pytanie, jak wprząc kapitał w swoistą służbę społeczeństwu. Ruchy społeczne i partie polityczne stają się coraz bardziej bezradne wobec światowej gry spekulacyjnej kapitału. Rynek globalny jest nieczuły i bezduszny. Lekceważąc granice państw nie będzie dostrzegał rozlicznych problemów społecznych. Pilne staje się więc zdefiniowanie na nowo systemu opieki społecznej, zanim pogrzebie go międzynarodowa konkurencja. Globalizacja w swoich skutkach wywołuje zmiany nie tylko w procesach gospodarczych. Dokonują się także, być może mniej zauważalne, zmiany dotyczące człowieka i społeczeństwa. Nie bez wpływu są zjawiska globalne odnoszące się do filozofii rozwoju, modelu demokratycznego i etyki lub obyczajowości. Rewolucja informatyczna spowodowała tak nieprawdopodobny dostęp do nowych informacji, iż zmienia się wyobrażenie człowieka o sobie i wiedza o innych. W niedawnej przeszłości jednostka, rodząc się w swojej miejscowości, przeżywała całe życie nie podróżując i niewiele czytając. Jej wyobrażenie o świecie i innych ludziach zamykało się w kręgu wioski i miasteczka, a wyobraźnia opierała się na przekazie podróżników lub dostępie do najbliższej władzy. Człowiek znał wszystkich dookoła, wiedział, czego się spodziewać. Krąg marzeń wyznaczał rytm życia ustalony od pokoleń. Dziś jednostka ma dostęp do wszelkich informacji. Czy dzięki temu jest bardziej samodzielna? Skutkiem globalizacji jest specyficzne osamotnienie człowieka. Internet i rzeczywistość wirtualna, a nawet telepraca oddalają ludzi od siebie zamiast, zdawałoby się, czynić ich sobie bliższymi. Zmianom podlega osobowość. Oddziałuje na nią wiele czynników, z których część staje się zmienna. Człowiek pobudza własne aspiracje, chłonąc wzorce zachowań, mody, nowe potrzeby. Zmienia się poczucie możliwości i sukcesu. Innej barwy nabiera wolność, szczęście i dobro. Po raz pierwszy wszyscy ludzie mają wspólną teraźniejszość. Nie opiera się ona na wspólnej przeszłości i nie gwarantuje wspólnej przyszłości. Kultury, narody, ludy, religie wydają się bezpowrotnie wzajemnie ze sobą związane. Nie tylko państwa, przedsiębiorstwa, ale i poszczególne jednostki 12
Przemiany we współczesnym świecie…
stają do bezpośredniej wzajemnej konkurencji. Żyjemy w narzuconym mieszanym sąsiedztwie wszystkich ze wszystkimi. Jest obcość, która powoduje zmiany charakteru sąsiedztwa ludzi. Na człowieka współczesnego bez wątpienia oddziałuje kontrast gwałtownego przyspieszenia rozwoju i konkurencja wysiłków rozwojowych wynikająca ze współpracy i międzynarodowej konkurencji. Rośnie poczucie związku ze światową cywilizacją oraz wiedza o sytuacji w innych krajach. Wyraźny jest wpływ ruchu ludzi na międzynarodowe ujednolicenie i ograniczenie zbytnich odrębności narodowych czy lokalnych. Zawsze pozostaną enklawy fundamentalizmu, ortodoksji czy ideologicznego dogmatyzmu, ale główny nurt cywilizacji będzie związany z otwartością, demokracją i liberalizacją. Międzynarodowy przepływ wzorców konsumpcyjnych oraz efekt demonstracji wraz ze wzrostem poziomu oraz zasięgu oświaty i wiedzy będą wzmagały dążenie do demokratyzacji stosunków społecznych. Przewidywać trzeba zmiany w osobowości i mentalności. Wspólna teraźniejszość ludzi wobec globalnego przyspieszenia oznacza uznanie, że wszyscy żyjemy w jednym środowisku naturalnym, w jednym klimacie i atmosferze, w jednej gospodarce. Nowe problemy globalne wymagają nowego działania etyczno-politycznego. Globalizacja wymaga uzasadnienia ludzkiego postępowania wobec ludności całego globu. Tym samym pojawia się kwestia nowej etyki. Od niej zależeć będzie, jak przetrwamy czas globalizacji. Nowym podejściem było stworzenie koncepcji zrównoważonego rozwoju jako wyrazu etycznego myślenia o ludzkiej wspólnocie, jej wspólnym losie i trosce o przyszłe pokolenia ludzi na Ziemi. Etyczny aspekt przyszłości ludzkości wyklucza uznawanie wyłącznie interesów obywateli własnego państwa jako absolutnego priorytetu. Globalizacja może czynić warstwę duchową życia człowieka bardziej ubogą. Potrzeba wysokich wartości duchowych jest oczywista dla pełni życia i przeżyć człowieka. Te wartości wymagają pielęgnowania, a zwłaszcza: tolerancja, demokracja czy wartości społeczeństwa otwartego. Ekonomizacja świadomości w kształtowaniu człowieka globalnego wymaga szczególnego traktowania katalogu praw i wolności człowieka. Każdego człowieka. Proces globalizacji obejmuje rozpowszechnianie zasad wolnej gospodarki i polityki, nie dając gwarancji globalnej ochrony osoby. Dlatego też duże znaczenie ma powolne tworzenie systemu ponadpaństwowego wymiaru sprawiedliwości opartego na uznanych przez międzynarodową wspólnotę prawach człowieka. Prawa człowieka są zbiorem zasad postępowania w relacjach z każdą osobą żyjącą na świecie. Muszą one być uniwersalne. Globalna etyka człowieka oznacza sens międzyludzkiej odpowiedzialności. Odpowiedzialności za wspólną przyszłość. 13
Józef Oleksy
Lewica jest jedyną formacją polityczną, która nie boi się zawsze stawać po stronie człowieka, jego duchowości, równości ludzi oraz ich prawa do szczęścia i prawa do własnych aspiracji. Kapitalizm wszedł w zakręt z winy chciwości i nieodpowiedzialności. Dziś widać wyraźnie zagrożenia dla jednostki i społeczeństw, dla równości i sprawiedliwości płynące z żywiołu globalizacji i nieposkromionej żądzy zysku. Wyzysk człowieka nie jest pojęciem abstrakcyjnym. Osiągnięcia cywilizowanego Zachodu nie likwidują wyzysku gdzie indziej, poniżania ludzkiej godności, łamania praw kobiet. Walcząc o człowieka lewica musi dziś widzieć światowy wymiar procesów, których skutki coraz wyraźniej będą się odciskać we własnych społeczeństwach. Mądrość lewicy winna prowadzić do wnikliwej identyfikacji nowych zjawisk i budowania wizji przyszłości, opartej o nową wyobraźnią strategiczną.
14
I. Kryzys światowych finansów: sekwencje i konsekwencje
Andrzej Zawiślak
Nie tylko o globalizacji Postępy ‘postępu’ zmuszają do bycia konserwatywnym..! Dawny proletariusz sprzedawał siłę roboczą, by przeżyć; obecny, żeby więcej konsumować! Jakie strategie sprawdzają się w świecie nasyconym towarami, w którym prawo dżungli łamie zasadę opiekuńczości, a dewiacje wypierają normalność..! zasłyszane
Pod wieloma względami to, co określamy dzisiaj mianem globalizacji,
ma bardzo wyraziste parantele i analogie historyczne. Co więcej, dzisiejsze atrybuty tego zjawiska, np. przemieszczanie się wielkich mas ludzkich, były w XIX wieku nawet znacznie bardziej intensywne. Ograniczenia wizowe nie utrudniały ruchów migracyjnych czy turystyki. Wymienialność walut bazujących na złocie czyniła operacje finansowe bardziej pewnymi niż dzisiaj. Zaś ideologiczno-religijne „izmy” nie były tak groźne dla ruchu ludzi i towarów. Oczywiście, znajdziemy też istotniejsze różnice, gdy wnikliwiej porównamy historyczną poprzedniczkę dzisiejszej globalizacji. Głównie dotyczą one skali, jakości oraz tempa zmian, jakich doświadczały społeczeństwa, w których proces ten się realizował w przeszłości i obecnie. Przede wszystkim znajdziemy je w obszarze skutków, jakie wywołuje. Skutków, o których ciągle wiemy nie tyle, ile by należało! M. in. dlatego, że wiele z nich się jeszcze nie objawiło bądź są in statu nascendi! Co sprawia, że w opinii zainteresowanych ranga tego zagadnienia stale rośnie i czyni go wręcz nieporównywalnym do tego, co zdarzało się w przeszłości? To właśnie dzięki globalizacji wręcz nagle, bo na przestrzeni bardzo krótkiego czasu na światowym rynku pojawiła się ponad dwumiliardowa masa producentów – nisko opłacanych, a zarazem mających dostęp do nowoczesnej techniki, którzy przyszli ze wsi i zostali wywłaszczeni (a częściej świadomie zrezygnowali) z własnych, choćby nędznych, środków produkcji. Co oznacza, że muszą szybko wygrać w światowej konkurencji. W wyniku tych „wyścigów” system społeczno-polityczno-gospodarczy świata może eksplodować zjawiskami emergentnymi1. Znajdziemy w nich 1 Są to wydarzenia całkowicie nieoczekiwane, pozornie nie mieszczące się w logice funkcjonowania systemu który je generuje; a nawet będące zaprzeczeniem zasad legitymizujących istnienie tego systemu. Z reguły mają one wymowę paradoksu. Weźmy np. dzisiejszy wariant
17
Andrzej Zawiślak
kapitalistyczną pazerność, ideologiczny fanatyzm i nacjonalistyczne zacietrzewienie. Rozwijająca się od bardzo niedawna nauka traktująca o chaosie i systemach złożonych nie daje nam jeszcze szans na budowanie wiarygodnych prognoz. Stąd też fundamentalny problem polega na tym, że nie wiemy, czego nie wiemy! Sytuacja poznawcza pozwala nam w najlepszym razie
wiedzieć, czego nie wiemy!
Na przykład nie wiemy, czy nie jesteśmy u progu sytuacji, kiedy to zagrożenie
niedoborem trzech podstawowych surowców tj ropy, wody i żywności nie stanie się głównym czynnikiem określającym stosunki między państwami. Zupełnie nie wiemy, czym zaowocuje w dalszej przyszłości historycznie całkiem nowy układ sił, jaki zarysował się na linii państwo – banki. Państwa mogą zbankrutować właśnie z powodu banków, które uzyskały taką pozycję, „że nie mogą upaść”. Rządy USA i Anglii zmuszone były dla ratowania systemu finansowego wpompować w niego 14 bilionów $ (ponad ¼ światowego PKB!). Nie wiemy również, do jakich zagrożeń przywiedzie nas – wykorzystywana do celów sprzecznych z ogólnie pojmowanym dobrem człowieka – współczesna nauka. Na razie wiemy, że możliwym staje się: – groźba zagłady w przypadku konfliktu (nauka wyposaża przeciwników w coraz potężniejsze bronie); – groźba globalnej katastrofy nuklearnej (reaktory atomowe są podatne na wydarzenia losowe); – zakłócenie struktury demograficznej (aborcje dziewczynek dzięki badaniom prenatalnym sprawiły, że już dziś nadwyżka chłopców w Chinach liczona jest w dziesiątkach milionów); – urzeczywistnienie najbardziej wrednych idei rasistowskich o wyższości rasowej (inżynieria genetyczna pracuje nad zmajstrowaniem „ulepszonego” człowieka); – postępujące ograniczanie wolności obywatelskich (najpierw nauka odkrywa, jakie zachowania są obiektywnie szkodliwe dla człowieka, a następnie władza mu je uniemożliwia). neoliberalnej rzeczywistości społeczno-gospodarczej i zobaczymy, że w nadmiarze generuje ona te wszystkie zjawiska ideologiczno-kulturowe, które ongiś przypisywano działaniom lewicy. Przypomnijmy, że najczęstszymi oskarżeniami pod adresem lewicy były: zarzut osłabiania patriotyzmu, wrogość wobec rodziny i moralności oraz niechęć wobec religii. Otóż wystarczy się nawet pobieżnie rozejrzeć wokół, aby dostrzec jakie spustoszenia system neoliberalny poczynił właśnie w obszarze tych wartości, które tak ponoć zwalczała lewica. Nic więc dziwnego, że pojękiwania „komuno wróć” najgłośniej są słyszalne w kręgach, które kiedyś uchodziły za główny bastion oporu społecznego wobec tejże „komuny”, bo kręgi te tradycyjnie były ostoją wymienionych powyżej wartości. A dzisiaj wartości te są wręcz eksterminowane przez neoliberalną moderne i poprawność polityczną!
18
Nie tylko o globalizacji
Właśnie te fakty skłaniają autora do sformułowania tezy, że postęp naukowo-techniczny wszedł w fazę samo-zwrotności. Wynalazki rozwiązujące stare problemy, stwarzają nowe – znacznie gorsze!. Warto też przypomnieć trafną tezę Francisa Fukuyamy, że największym zagrożeniem dla demokracji, jakie zarysowuje się na horyzoncie, jest nauka, gdyż dla dobra obywatela coraz bardziej go ubezwłasnowolnia. Co z tego wszystkiego może wynikać dla dającej się przewidzieć przyszłości? Otóż każda rokująca na sukces próba trafnego prognozowania, zrozumienia i oceny skutków zachodzących na naszych oczach procesów globalizacji musi za układ odniesienia przyjąć
sytuację człowieka w jego relacjach ze światem.
Pamiętajmy, że w tych relacjach człowiek jest zarówno ich współtwórcą, jak
też produktem. Wymiary społecznej przestrzeni, wewnątrz której funkcjonuje każda „jednostka ludzka”, określają trzy współrzędne: „wiem”, „mogę” oraz „chcę”. Rozwój cywilizacyjny zdaje się polegać na tym, że wraz z upływem czasu we wszystkich tych wymiarach pozycja człowieka przesuwa się wzwyż. Ale natychmiast pojawiają się niełatwe w odpowiedzi pytania. Chodzi mianowicie o synchronizację tempa przesunięć w różnych wymiarach. Co będzie, jeśli w obszarze „wiem” przeciętnej jednostki nastąpi kolosalny wręcz awans; podobnie też wzrośnie jej poziom aspiracji w obszarze „chcę”, natomiast wzrost jej potencjału w obszarze „mogę” będzie mizerny? (Takie sytuacje stwarza np. reklama działająca na podstawie naukowego rozpoznania ludzkiej psychiki; albowiem daje olbrzymie możliwości w kreowaniu preferencji konsumenckich i oddziaływania na ich intensywność. Kiedy reklama skutecznie mnie zachęca, abym „darował sobie nieco luksusu”, dobrze byłoby rozpoznać, jaki charakter mają przemiany maksymalizujące jednostkowe roszczenia w obszarze „mogę” i „chcę”. Czy człowiek formowany przez dzisiejszą rzeczywistość chce więcej chleba czy igrzysk; a może zgłasza żądania bardziej wysublimowane/„nie samym chlebem człowiek żyje”/). Wszelkie badania prowadzone przez najrozmaitsze instytucje monitorujące procesy społeczne skłaniają do konkluzji, które można streścić w następującym komunikacie: – coraz więcej wiemy, ale coraz mniej rozumiemy (przypomnijmy słynną frazę T. S. Eliota: „where is a wisdom, we have lost In information”); – coraz mniej możemy kierować się w działaniu własną, całkowicie autonomiczną decyzją (nieustannie jesteśmy programowani oraz monitorowani); – coraz więcej chcemy, zwłaszcza tego, czego inni chcą, abyśmy chcieli (w wirtualnym świecie podstawowym źródłem percepcji są sygnały medialne. One zaś w trybie tzw. agresywnego marketingu coraz bardziej 19
Andrzej Zawiślak
skutecznie formują nasze zachowania. W ten sposób powstaje społeczeństwo „niewolników bez pana”). Wstępna analiza tego, jak globalizacja wpływa na relacje człowieka ze światem nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że dyskusje w kręgach intelektualnych niewiele wnoszą w tym zakresie. Odbywają się bowiem wedle wzoru, który ongiś skłonił Marka Twaina do stwierdzenia, że
„historia częściej się rymuje niż powtarza”.
Dyżurnym tematem wśród licencjonowanych wszelakimi nagrodami myśli-
cieli są rozważania, które mają udowodnić, że kapitalizm epoki globalizacji wcale nie jest bankrutem, a problemem jest tylko jego niedoskonała realizacja. Jedno jest pewne, a mianowicie to, że w prowadzonym dyskursie emocjonalne zacietrzewienie wypiera logikę. Wszystkie paradoksy biorą się stąd, że w naukach społecznych prawda nie zawsze jest legitymizowana możliwością jej udowodnienia, (Chyba to miał na myśli Tony Blair wypowiadając słynne zdanie „wiem – jeśli uwierzę”!). Skądinąd wiemy, że racją naszych przekonań jest ich prawdziwość; zaś racją naszych działań – ich konieczność bądź słuszność. Pozostaje tylko sokratejskie stwierdzenie: wiem, że nic nie wiem. Ale na luksus bycia usatysfakcjonowanym takim stwierdzeniem mógł sobie pozwolić tylko filozof Sokrates. Polityk chce wiedzieć – głównie interesuje go odpowiedź na dwa pytania: jak zdobyć władzę i jak ją utrzymać? Na dzień dzisiejszy całościowa ocena tego, co przynosi globalizacja jest bardzo trudna do przeprowadzenia. Po prostu dlatego, że jest to proces tak bogaty w najróżnorodniejsze konsekwencje, że zarówno jego przeciwnicy jak i zwolennicy znajdą w nim materiał dowodowy dla swoich tez. Dochodzi zresztą do żenujących przekłamań, kolejny raz potwierdza się więc, że ekonomia to nauka „polityczna”.
Fundamentalnym prawem kapitalizmu jest permanentna akumulacja
System
ten każdą sytuację, w której uczestniczy człowiek, przekształca w „okazję” do „utowarowienia” związanych z nią zachowań. Akumulacja może być realizowana wszędzie, gdzie funkcjonuje wymiana rynkowa.2
2 Przykładem niech będzie agrobiznes, który szybko utowarowił afrykańskich chłopów; najpierw rozdając im za darmo transgeniczne wysoko wydajne ziarno siewne (tyle tylko, że „jednorazowego użycia”, gdyż obradza tylko raz!), a kiedy chłopi pozbyli się już własnego tradycyjnego ziarna, skończyły się darowizny. Okazało się wtedy, źe na kupno transgenicznego ziarna siewnego niewielu może sobie pozwolić. Ale za to światowe koncerny agrobiznesu jak Monsanto, Cargill
20
Nie tylko o globalizacji
Szczególnie ekspansywnie wchodzi w te obszary, gdzie rentowność poczynionych inwestycji może być wyższa od przeciętnej. Aby akumulację można zrealizować, trzeba nie tylko doprowadzić do wyprodukowanie towaru, ale zapewnić mu zbyt. Stąd w zglobalizowanej gospodarce monstrualnie rozbudowana sieć handlowa zapewnia, że „wszystko można kupić wszędzie”! Drugim, co do ważności czynnikiem generującym zjawiska, które w swej masie składają się na proces gospodarczo-kulturowy określany mianem „globalizacji” – są polityczne aspiracje krajów, a nawet regionów, które faktyczną podmiotowość polityczną uzyskały stosunkowo niedawno. Ich aktywna obecność we wszystkich obszarach znaczących dla gospodarki światowej przynosi rezultaty o skali nieznanej w dotychczasowej historii gospodarczej. Za decyzjami gospodarczymi tych podmiotów stoi potencjał kapitałowy przekraczający to, co może zaoferować najpotężniejsza prywatna korporacja. Dodatkowo kapitał ten nie jest dyscyplinowany postulatami indywidualnych akcjonariuszy. Stąd też państwo jako kapitalista ma nieporównywanie większy luksus w ustalaniu sobie horyzontu czasowego zakładanych efektów. Nie musi podporządkowywać się rytmowi walnych zgromadzeń akcjonariuszy. Na naszych oczach potwierdza się heglowska teza, iż
„walka o uznanie” jest dzisiaj siłą sprawczą rozwoju społecznego.
Dla władz chińskich niepomiernie większe znaczenie ma to, aby „Państwo
Środka” uzyskało należną mu, zasłużoną historycznie rangę na arenie międzynarodowej, niż doraźny sukces w indywidualnej konsumpcji obywateli. Warto też podkreślić, że ta heglowska teza sprawdza się niezależnie od narodowościowo-rasowych uwarunkowań. Przecież to de Gaulle angażując Francję w działania, które odciskały się negatywnie na stopie życiowej obywateli, wołał: „wolny naród to coś więcej niż stowarzyszenie konsumentów”! Nasuwa się fundamentalne pytanie o kierunek globalizacji. Dokąd zmierza świat napędzany niewzruszenie nieubłaganym prawem maksymalizowania akumulacji kapitałowej; świat, którego faktyczne elity władzy za ostateczne kryterium racjonalności decyzyjnej przyjęły stwierdzenie: „Cash czy Archer Midland przejmując ziemie od bankrutujących chłopów, mogły zwiększyć areał pod swoje uprawy na Czarnym Lądzie. Właśnie takie praktyki doprowadziły do tego, że tzw. Zielona Rewolucja, która przyczyniła się wprawdzie do znaczącego wzrostu produkcji rolnej, doprowadziła do ruiny masy rolników, którzy nie byli zdolni zaopatrzyć się w produkty niezbędne przy nowych uprawach. Prawidłowości funkcjonowania neoliberalnej gospodarki pozwalają zrozumieć istnienie złowrogiego paradoksu polegającego na tym, że klęski głodu wybuchają zawsze na wsi, czyli wśród producentów żywności. Tak było od klęski głodu w Irlandii (1844), kiedy z głodu wymarło ok. 30% chłopów, do obecnych klęsk na kontynencie afrykańskim. Jedynie hekatomba na Ukrainie nie miała związku z neoliberalizmem. Ale i tutaj złowrogi „izm” był przyczyną sprawczą!
21
Andrzej Zawiślak
is Fact – Rest is Opinion! ”, (zaś w wersji naszych – do niedawna pracowicie budujących komunizm – sąsiadów przybrało ono postać porzekadła – „Pribyl wyższe Dumy i Prezidenta”). Ten świat neoliberalnej ekonomii, opiewany przez jej apologetów jako sanktuarium wszelkich wolności, z wolnością kupowania na czele, zmierza konsekwentnie w jednym kierunku: totalnego zniewolenia3 człowieka na wszystkich poziomach jego egzystencji! Na szczeblu jednostki narzędziem tego zniewolenia jest coraz skuteczniejsze kreowanie potrzeb i preferencji, które z człowieka robią „maszynę zakupów” (‘I shop therfore I am”!), działającą na zasadzie odruchów Pawłowa. Już w tej chwili dzięki talentom psychologów i możliwości mediów doszło do tego, że tzw. holywoodzki model sukcesu konsumpcyjnego (domek z basenem, dwa samochody i to wszystko, co ma sąsiad, ale nieco więcej i w lepszym gatunku…) został tak głęboko zinternalizowany w świadomości przeciętnego człowieka, że potrzebę jego realizacji uznaje się za równie naturalną jak potrzebę jedzenia! Stąd też faktycznie realizowanym celem życia staje się zdobywanie środków do życia, ale na takim poziomie, aby wzbudzać zazdrość u bliźnich. Na szczeblu społeczeństwa wspomniane zniewolenie przejawia się w sposób bardziej wyrafinowany. Najkrócej rzecz ujmując sprowadza się do tego, co można nazwać
abdykacją społeczeństwa z aspiracji do świadomego sterowania swoim losem.
Globalizacja w neoliberalnym wydaniu niszczy podstawową obietnicę-przesłanie demokracji, że ludzie będą mogli, jako zbiorowość, świadomie tworzyć swoją historię i być świadomym twórcą swojego zbiorowego losu. Wszelako świat, który nas otacza, to świat nieustannie i żywiołowo się zmieniającej oferty towarowej. Nie może być inny, gdyż zgłaszanie takich ofert stanowi absolutny imperatyw działających w tym świecie podmiotów; wedle darwinowskiej zasady, że aby przetrwać, trzeba zwyciężyć w konkurencyjnej walce o klienta. Przedsiębiorstwo, które się nie rozwija poprzez dostarczanie technicznych nowości przyciągających uwagę nabywców, jest skazane na zagładę. W tym ujęciu „postęp” – to nic innego jak zwycięstwo nad konkurencją w zgłaszaniu klientom własnej oferty towarowej. Historycznie myśl ludzka ogniskowała się wobec spraw transcendentnych: „sławy” (starożytność), „zbawienia” (chrześcijaństwo), „honoru i władzy” (średniowiecze), „sprawiedliwości i rasy” (okres ‘zmagań klasowych i rasistowskich urojeń’). 3 Dodajmy, że chodzi tu głównie o zniewolenie, które przewidywał Alexis de Tocqueville, kiedy to „ciała pozostaną wolne, ale w okowach znajdą się dusze”. Chociaż zważywszy na to, co się dzieje na odcinku elektronicznego monitoringu, to „ciała” mogą już niedługo zostać poddane takiej władzy, o jakiej się nie śniło najbardziej totalitarnym dyktaturom!
22
Nie tylko o globalizacji
Obecnie większość ludzkich namiętności dotyczy nie „spraw”, ale posiadania „rzeczy”. Wygląda na to, jak to złośliwie zauważył R. Vaneigem że: „szczęśliwa ludzkość już w niedalekiej przyszłości pokwituje odbiór paczek wysłanych do niej w trakcie licznych rewolucji, bo ich ofiara nie poszła na marne…komunardzi dali się wyrżnąć do ostatniego, żebyś mógł nabyć ostatnią wieżę Philipsa”.4 Również cele, jakie sobie stawiają czołowi gracze globalnej areny, czyli wielkie korporacje, nie mają nic wspólnego z transcendencją. Sprowadzają się one do zabezpieczenia sobie w konkurencyjnej walce maksymalnie rozległych obszarów zbytu i maksymalnie pewnych oraz tanich źródeł zaopatrzenia. Na tym tle może dochodzić do najrozmaitszych konfliktów o różnym wpływie na losy świata. W efekcie kierunek zmian, jakich doświadczy ludzkość może okazać się wynikiem przypadkowej konfiguracji konfliktowych interesów, a nie rezultatem realizowania transcendentnych wartości wygenerowanych przez sumienie i rozum. Głęboka patologia kapitalizmu polega na tym, że może on funkcjonować jedynie wtedy, gdy ludzie odczuwają trwały niedosyt i dojmującą potrzebę tego, co system może im oferować w procesie towarowej wymiany. Jeżeli taka wymiana się zatrzyma – systemowi grozi zapaść. System gospodarki neoliberalnej w zakresie oferowanych środków bije rekordy, ale cierpi na atrofie celów. Jest to zresztą immanentna cecha człowieka jako homo faber. Może on jak wiadomo wyprodukować prawie wszystko. Ale celu, dla którego to wszystko produkuje (np. szczęście, zadowolenie czy chociażby dobre samopoczucie!) wyprodukować nie może! Stąd też rezultatem tej instrumentalnej nadmiarowości i transcendentnej niemożności jest zjawisko emergencji, czyli całkowicie nieoczekiwane kształtowanych się zjawisk społeczno-gospodarczych. Zdarzenia „wybuchają” i „dzieją się”; z reguły ex post można je przekonująco i logicznie wyjaśnić, ale przewidzieć ich niestety nie można!
Poznawcza niemożność w odniesieniu do prognozowania przyszłości w obszarze zdarzeń społeczno-gospodarczych jest pochodną głębokiego kryzysu nauk ekonomicznych. Nauka ekonomii – obfitująca w różne szkoły i kierunki – niejako notorycznie dzieli się na admiratorów gospodarki rynkowej i jej przeciwników. Przedstawiciele obu zwalczających się obozów wypracowali względnie spójne, acz diametralnie różne koncepcje na temat funkcjonowania gospodarki. Jedni podnoszą efektywność systemu rynkowego; drudzy akcentują jego niesprawiedliwość. Historycznie w jakimś stopniu obie strony miały rację. 4 R.Vaneigem, Rewolucja życia codziennego, słowo/obraz terytorium, Gdańsk 2004, s.61
23
Andrzej Zawiślak
Postaram się wykazać stopień zagubienia we współczesnych naukach ekonomicznych, odwołując się do ogólnie znanych faktów. Najpierw jednak przypomnę podstawowe aksjomaty, na których bazują marksowska i neoliberalna szkoła przy wyjaśnianiu zjawisk zachodzących w gospodarce. Otóż wedle marksowskiego ujęcia, w społecznym procesie pracy zorganizowanej poprzez utowarowienie siły roboczej (po uprzednim jej wywłaszczeniu z środków produkcji) powstaje wartość, będąca rezultatem pracy. Robotnik w formie płacy otrzymuje tylko część tej wartości. Ta druga nieopłacona część stanowi o akumulacji kapitału, którą dysponuje prywatnie kapitalista. Istotą działalności gospodarczej jest więc wartościotwórcza rola pracy i jej niepełne opłacenie (wyzysk!), umożliwiające akumulację kapitału dla dalszej rozszerzonej produkcji, w celu stałego pomnażania wartości przechwytywanej przez kapitalistę. Wedle koncepcji szkoły neoliberalnej (klasykiem jest tu Marshall) wszystkie zjawiska gospodarcze organizowane są na zasadzie wolnego kontraktu między uczestnikami procesów wytwórczych. Na wartość wyprodukowanego towaru składa się nie tylko praca, ale i inne czynniki niezbędne do jego powstania. (A także stopień zapotrzebowania na ten towar, jaki zgłasza na niego ewentualny użytkownik.) Te czynniki są wynagradzane proporcjonalnie do ich udziału w powstaniu towaru (a więc wszystko jest sprawiedliwe!). Cenę tych czynników określa rynek poprzez swobodną grę podaży i popytu (a więc wolność!). W wyniku tej gry, w której każdy uczestnik pilnuje swojego interesu, ostateczny rezultat będzie najbardziej efektywny. Rynek nigdy się nie pomyli w wycenie. Ponieważ zaś w działalności człowieka w zasadzie wszystko powinno podlegać wycenie, zatem rynek powinien być ostateczną instancją wyrokującą. Sprawdźmy, jak oba te, tak różne podejścia do zjawisk gospodarczych, radzą sobie w wyjaśnieniu konkretnej sytuacji. Według statystycznych danych okazuje się, że banki amerykańskie zatrudniające kilkanaście tysięcy osób, zarobiły siedemdziesiąt razy więcej niż zatrudniające kilkaset tysięcy pracowników przemysły przetwórcze. Takie same proporcje odnotowano również w innych krajach, m.in. we Francji, gdzie wystąpiły one między bankami i przemysłem samochodowym. Jak te obiektywne fakty mają się do marksowskiego modelu kreowania wartości i wyzysku pracy? Jeśli we współczesnej gospodarce wyraźnie zarysowuje się tendencja, że w kreowaniu wartości mniej liczni liczą się więcej, to gdzie jest wartościotwórcza rola pracy? Okazuje się, że dzisiaj bogactwo niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z kosztami produkcji, którą sprzedaje firma (ex Microsoft Gatesa). Bierze się głównie z renty kapitałowej, która jest możliwa dzięki temu, że kapitał został zainwestowany tam, gdzie mógł zawłaszczać „intelekt ludzkości”, czyli historycznie zakumulowaną wiedzę. Na tym właśnie polega specyfika nowej rzeczywistości gospodarczej. W tej 24
Nie tylko o globalizacji
rzeczywistości nie wyzysk pracownika (chociaż może się zdarzać), ale zdolność prywatnego wykorzystania społecznej wiedzy jest źródłem fortun! Ta nowa rzeczywistość stwarza fakty, które na gruncie marksowskich aksjomatów są niewytłumaczalne. Jak bowiem, absolutyzując wartościotwórczą rolę pracy (a więc zatrudniać jak najwięcej) oraz wyzysku (płać jak najmniej) wyjaśnić, że firma, której właściciel zatrudnił tylko kilku, a na dodatek fantastycznie opłacanych pracowników – przynosi mu bajońskie dochody? Reasumując można więc stwierdzić, że teoria ekonomii w lewicowym wydaniu zawodzi – mówiąc językiem akademickim – zarówno w swojej eksplanacyjnej jak i predykcyjnej funkcji. Krótko mówiąc niewiele wyjaśnia i jeszcze mniej pozwala trafnie przewidzieć! Ale niewiele lepiej dzieje się po prawej stronie naukowego areopagu naukowców próbujących zrozumieć współczesną gospodarkę. Neoliberalni trubadurzy wolnego rynku stają bezradni, gdy pozostając na gruncie swoich aksjomatów, mają wyjaśnić to, co dzieje się na rynku. Przede wszystkim nie są w stanie przedstawić formalnie poprawnego dowodu swojej fundamentalnej (wywodzącej się jeszcze od A. Smitha) tezy, że w gospodarce maksymalizacja indywidualnych egoizmów przynosi społeczną korzyść. Wiemy zaś z praktycznego oglądu, że skutki, jakie z tej tezy wynikają, skłaniają nas raczej do jej dyskwalifikacji. Równie poważny zarzut dotyczy prawdziwości arcyważnej dla neoliberałów tezy o efektywności rynku. Wedle tej tezy rynek nie może się mylić w ocenie wartości, którymi operuje. Brak związku z rzeczywistością tej tezy ilustruje to, co się działo na rynku kredytów hipotecznych subprime! Omylność rynku osiągała poziom wręcz niewiarygodny! Kolejny powszechnie podnoszony zarzut pod adresem ekonomii neoliberalnej dotyczy uniwersalności prawa popytu (tj. jednokierunkowości związku miedzy ceną i popytem). Ponieważ z prawa tego wywodzą się wszystkie ważniejsze tezy tej ekonomii – traktowane jest ono jako fundamentalne. Dlatego tak poważnym ciosem dla entuzjastów neoliberalizmu jest podważenie tego prawa (patrz prace prof. S. Keena). Z powyższych uwag wyłania się obraz dość przygnębiający. Okazuje się, że nauka ekonomii w obu swych najważniejszych nurtach jest impotentna wobec wyzwań, jakie stawia im rzeczywistość. Co więcej, okazuje się, że ta rzeczywistość jest tak bogata, że jej interpretacje – wzajemnie sobie zaprzeczające – mają do powiedzenia tyle samo trafnego, co błędnego! Jest fundamentalną prawdą epistemologiczną, że aby zrozumieć, co się dzieje – trzeba umieć wykazać konieczność, że tak się dzieje! Skoro zaś w obszarze ekonomii tak trudno o zrozumienie, to może właśnie tam znajduje się największy potencjał wolności, która przecież z definicji jest zaprzeczeniem konieczności?
25
Danuta Waniek
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu; czy socjaldemokracji wolno wyrzec się społecznej gospodarki rynkowej?
W 1989 r. polski kapitalizm zaczynał się po kilkudziesięcioletniej przerwie
od nowa, z przyzwyczajeniami socjalnymi z okresu realnego socjalizmu oraz z całym bagażem najpierw złudzeń i nadziei, a potem coraz większych rozczarowań i zwyczajnej, ludzkiej złości. Podstawą do restytucji kapitalizmu stała się prywatyzacja dotychczasowej własności ogólnonarodowej, a raczej jej wartość rynkowa, którą sprzedawano bez względu na koszty społeczne. Najpoważniejszym skutkiem doktryny, przyjętej przez ekipę „solidarnościową” stało się w Polsce masowe bezrobocie, które po 2004 r. (czyli po przystąpieniu do UE) tylko częściowo jest rozładowywane przez gospodarki innych krajów członkowskich. Przemiany roku 1989 przyniosły Polsce restytucję kapitalizmu, a w ślad za tym zbuntowanemu społeczeństwu polskiemu dano równość szans w sferze prawnej i nierówności w sferze ekonomicznej. Socjaldemokracja uczestniczyła w tym procesie w różny sposób i z różnym skutkiem: wtedy, kiedy otwarcie reprezentowała interesy ludzi słabszych ekonomicznie zyskiwała uznanie i poparcie społeczne, ponieważ prawicowe pomysły na państwo i gospodarkę stały się już dawno domeną partii konserwatywnych, wspieranych przez coraz silniejsze grupy kapitałowe. Dziś, po 23 latach od wprowadzenia zmian ustrojowych, socjaldemokracji potrzebne jest nazwanie obecnych problemów rozwoju społeczno-gospodarczego i ustosunkowanie się do nich. Nie ulega wątpliwości, że kapitalizm (nie tylko w Polsce) znalazł się na zakręcie, nie oferuje już „państwa dobrobytu”, lecz – ratując krajowe systemy gospodarcze – sięga po takie rozwiązania, jak umocnienie sytuacji banków i ograniczanie państwa opiekuńczego (np. Francja, Niemcy, USA). W Polsce nie ma dziś pieniądza na sfinansowanie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa, potrzeb edukacyjnych, sfery kultury, nowych miejsc pracy, rozwój przedsiębiorczości, budowę tanich mieszkań, na żłobki i przedszkola. Rzecz symptomatyczna, że w ostatnich latach pieniądze znajdowano natomiast na 26
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
znaczące powiększenie administracji centralnej i samorządowej1, a także na budowę licznych, kosztownych stadionów. Jak wylicza ekonomista W. Kieżun, wcale niemała część dochodu narodowego, wypracowanego w naszym kraju, „wypływa w formie dywidend, zysków, gigantycznych płac dla przez zagranicznego personelu kierowniczego, wysokich opłat za zarządzanie OFE, cen transferowych wewnętrznych usług, wykonywanych za wysoką cenę przez pracowników zagranicznych centrali, wiele sprytnych manipulacji dla wykazania niskiego zysku lub nawet deficytu. To wszystko ma na celu zlikwidowanie opłat podatkowych, oczywiście ze stratą dla budżetu państwa”.2 Stosunek do obecnych problemów gospodarczych może w najbliższym czasie zadecydować o szansach socjaldemokracji w społeczeństwie polskim. W toku debat na tematy ekonomiczne działacze i parlamentarzyści SLD nie przywołują dokumentów partyjnych, które mogłyby stanowić punkt odniesienia w zderzeniu z innymi koncepcjami. Być może należałoby też częściej odwoływać się do dawnych lewicowych tradycji (spółdzielczość, akcjonariat pracowniczy) oraz zastanowić się rzetelnie nad tym, co dziś powinno oznaczać dla lewicy hasło „społeczna gospodarka rynkowa”, realizowana w państwie o orientacji społecznej.
„Terapia szokowa” zamiast Samorządnej Rzeczypospolitej
Pojęcie „społeczna gospodarka rynkowa” ma w Polsce wymiar konstytucyj-
ny. Zostało wpisane z inicjatywy posłów SLD do zasad ustrojowych Rzeczypospolitej Polskiej w Rozdziale I Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997r. Przepisowi artykułu 20 zostało nadane następujące brzmienie: Społeczna gospodarka rynkowa, oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej.
Rzecz w tym, że w latach prac nad Konstytucją (II kadencja Sejmu RP) podstawowe kwestie, dotyczące modelu polskiego kapitalizmu zostały już w zasadzie rozstrzygnięte na korzyść neoliberalnego modelu kapitalizmu, wdrażanego w Polsce metodą „terapii szokowej”. W tej sytuacji, wypracowywanie konstytucyjnych zasad ustrojowych mogło stanowić dla posłów SLD jedynie okazję do przypomnienia obietnic tych rozwiązań gospodarczych, które przywódcy „Solidarności” składali w 1989 r. Wpisanie zasady społecznej gospodarki rynkowej do tekstu konstytucji było ze strony SLD w tamtych okolicznościach 1 W okresie rządów PO/PSL administrację zwiększono o 80 tys. stanowisk. 2 W. Kieżun. Patologia transformacji. Warszawa 2012, s.260. Także T.Kowalik, www.Polskatransformacja.pl. Warszawa 2009.
27
Danuta Waniek
rodzajem protestu wobec brutalnych form restytucji kapitalizmu w Polsce. Przypomnieć bowiem należy, że ekonomia polityczna czasów transformacji szła ramię w ramię z doktryną „niewidzialnej ręki rynku”. Warto więc przypomnieć, że po raz pierwszy pojęcia „społeczna gospodarka rynkowa” użył w swoim przemówieniu z 18 stycznia 1990 r. premier Tadeusz Mazowiecki. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że taktyka przyjęta przez rząd T. Mazowieckiego spełniła swoje zadanie, bowiem pod osłoną nierozpoznanego hasła „społeczna gospodarka rynkowa” tworzono ład gospodarczy o cechach wybitnie neoliberalnych, którego skutki społeczne stały się dotkliwe i trwałe dla większości ludzi pracy najemnej: wysokie bezrobocie i wzrastający poziom ubóstwa, niskie płace, brak pracy, wykluczenie społeczne i dziedziczenie biedy, pospieszna prywatyzacja własności państwowej, upadek PGR-ów, dezindustrializacja gospodarki, a później – masowa emigracja w poszukiwaniu pracy w starych krajach UE. Wbrew wcześniejszym obietnicom, składanym społeczeństwu przez polityków z „obozu posierpniowego”, zapowiadających szybkie pożytki dla większości z wolnej gospodarki rynkowej, zasadniczym problemem polskiej transformacji stawało się zjawisko, określane przez J. A. Schumpetera mianem „cywilizacji nierówności” 3. Badania socjologów wykazały, że po początkowej euforii, wynikającej z upadku socjalizmu, który przyniósł polityczną wolność i demokrację, wśród Polek i Polaków pojawił się krytycyzm wobec zmian ustrojowych, które uświadamiały istotę wcześniej tyle nie znanego, co zmitologizowanego kapitalizmu. Wprawdzie powrotu socjalizmu nikt się nie spodziewał, ale w ocenach większości społeczeństwa ideałem pozostało „socjalistyczne państwo opiekuńcze gwarantujące opiekę zdrowotną, bezpłatną edukację, mieszkania i pracę”.4 W przeciwieństwie do tych wyobrażeń, realna rzeczywistość biegła jednakże ku tradycyjnym dla kapitalizmu podziałom, u podłoża których niezmiennie spoczywają nierówności społeczne. Analizując doświadczenia robotników polskich w okresie transformacji, politolog amerykański – Dawid Ost nazwie to zjawisko „nierównościami klasowymi”, (którego to określenia bardzo nie lubią dzisiejsi zwolennicy gospodarczego liberalizmu). Dla naszych ocen ważne jest jednak to, że symptomy charakterystyczne dla nierówności społecznych zostały opisane i przeanalizowane w tamtym okresie w sposób wystarczający w polskich opracowaniach naukowych. Wśród nich należy wymienić badania Marii Jarosz, Tadeusza Kowalika, Ryszarda 3 Por: J. A. Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm i demokracja (przekład M. Rusiński) Warszawa 1995,s. 4 Ewa Budzyńska: Podzielane czy dzielące? Wartości społeczeństwa polskiego, [w] Wartości, postawy i więzi moralne w zmieniającym się społeczeństwie”. Red. Janusz Mariański i Leon Smyczek. Kraków 2008,s.41.
28
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
Bugaja, Antoniego Kamińskiego, Krzysztofa Jasieckiego, Leszka Gilejko i wielu innych. Wyniki ich badań, druzgoczące często dla społecznych skutków przemian ustrojowych, publikowane były na przestrzeni ostatnich kilku lat. Sygnalizowały one wyraźnie, że nowy system polityczno-ustrojowy wskrzesił nieoczekiwanie szybko typowy dla kapitalizmu podział na biednych i bogatych, co zwolna docierało do tych grup pracowniczych, które wcześniej wręcz ślepo zawierzyły „Solidarności”, że będzie skutecznie chroniła ich interesów na wolnym rynku pracy. Tadeusz Kowalik – ekonomista, krytyk polskiego kapitalizmu – już 10 lat temu zwracał uwagę na to, że prawdziwi autorzy Sierpnia 1980 r. – robotnicy – zostali porzuceni przez elity polityczne, a praktyka społeczno-gospodarcza rażąco rozmijała się z poczuciem sprawiedliwości i z deklarowaną w konstytucji „społeczną gospodarką rynkową”. Zwracał także uwagę, że obowiązujący system przez „większość społeczeństwa jest traktowany jako narzucony i niepożądany ”.5 Najzagorzalsi krytycy przyjętej metody transformacji nazywają ją dziś „neokolonizacją Polski” (W. Kieżun6) i puentują swoje wywody na ten temat stwierdzeniem, że w naszym kraju robotnicza rewolta lat 80. „znalazła swe zwieńczenie w epigońsko-mieszczańskiej restauracji kapitalizmu na modłę anglosaską”.7 Niezależnie od prezentowanej wśród polskich ekonomistów różnicy poglądów na model polskiego kapitalizmu nie ulega wątpliwości, że konstytucyjna zasada „społecznej gospodarki rynkowej” jest w uwarunkowaniach polskich pojęciem nadal nie zdefiniowanym. Mało tego – z perspektywy 23 lat przemian wydaje się być zasadnym pytanie o wolę jej realizacji w praktyce ekonomiczno-politycznej, zwłaszcza, że wśród obowiązujących zasad ustrojowych znajdziemy również zapowiedź realizacji sprawiedliwości społecznej (art. 2 Konst.). Kwestia ta, z natury rzeczy, powinna być nieodłącznym obiektem zainteresowania partii socjaldemokratycznej, a 23 lata polskiego kapitalizmu rodzi potrzebę przeanalizowania dobrodziejstwa tego modelu dla ludzi pracy najemnej.
Stosunek lewicy do przemian gospodarczych w III RP
W kontekście poruszanych zagadnień warto zadać kolejne pytanie: jak do
procesu restauracji kapitalizmu odnosiła się lewica, zarówno „solidarnościowa”, jak i „postkomunistyczny” Sojusz Lewicy Demokratycznej. 5 Tadeusz Kowalik: Nowy ład społeczny: ani konieczny, ani pożądany. [w] Barometr społeczno-ekonomiczny 1999.Warszawa, s.28. 6 W. Kieżun, „Patologia transformacji”. Warszawa 2012. 7 T. Kowalik, Niskie płace hamują rozwój, [w] http://www.obserwatorfinansowy.pl
29
Danuta Waniek
W praktyce politycznej wczesnych lat 90. hasło „społecznej gospodarki rynkowej” odegrało rolę propagandowego „opium dla mas”, stanowiąc w istocie rzeczy parasol ochronny, rozpięty nad wprowadzaną „terapią szokową”. Jej zaangażowanym krytykiem wśród ekonomistów był od początku Ryszard Bugaj, natomiast Jacek Kuroń – legenda solidarnościowej lewicy, kojarzony z programem Samorządnej Rzeczypospolitej, poparł na początku plan Balcerowicza/Sachsa, aby po dziesięciu latach dostrzec daleko idące, negatywne skutki „bezalternatywnej imitacji wzorca neoliberalnego”8 i skwitować ten proces następującą diagnozą: „Klęska Solidarności nastąpiła dlatego, że wyłonione z niej władze państwowe, miast stanąć na czele masowego ruchu przebudowy, działały ponad społeczeństwem”.9 Wypowiedzi J. Kuronia stanowiły ważny sygnał, płynący ze strony postsolidarnościowej lewicy, w których polityk ten wskazywał na beneficjentów tzw. dzikiej prywatyzacji, wobec której prawo było bezradne. Jego spostrzeżenia dotyczyły postępowania ludzi z różnych stron sceny politycznej, ponieważ w walce o pieniądze i zyski bezgrzesznych nie było.10 Podobnie reagował Karol Modzelewski, odwołując się do przykładu Szwecji, RFN, czy Austrii i podkreślał, że w krajach tych gospodarka rynkowa jest skutecznie korygowana przez interwencjonistyczną politykę państwa m. in. po to, „aby przeciwdziałać zbyt głębokim recesjom, zapewnić obywatelom pewien standard bezpieczeństwa socjalnego oraz nie dopuszczać do powstawania biegunów bogactwa i nędzy”11. K. Modzelewski przyczyn gruntownej pauperyzacji wielu grup społecznych w Polsce upatrywał w bezradności programowej nowych kręgów politycznych. Było to spostrzeżenie tyleż ważne, co niedocenione. Transformacja wymagała od elit politycznych rzetelnego przygotowania ekonomicznego, którego na ogół politycy nie mieli. Z tym większym zapałem wdawali się w niekończące się kłótnie ideologiczno-polityczne, oddając w istocie rzeczy decyzje gospodarcze wąskim grupom osób „wtajemniczonych”.12 Opinie krytyczne wobec modelu transformacji prezentowała również większość działaczy SLD, jednakże ich poglądy były przez zwolenników liberalizmu natychmiast zagłuszane ostrymi zarzutami natury ideologiczno-historycznej. 8 T. Kowalik, Niskie płace hamują…s.5 z 11. 9 Cytuję za T. Kowalik, Nowy ład społeczny…., s.34. 10 M. in: J. Kuroń, Wykluczeni, wyróżnieni, niewidzialni, [w] „Magazyn Gazety Wyborczej” z 22. VIII 1997r. 11 K. Modzelewski [w] Dokąd po komunizmie, Warszawa 1993, s.59 12 Potwierdził to A. Małachowski w następującej wypowiedzi: „ Byliśmy trochę jak barany prowadzone na rzeź i łatwo ulegaliśmy obietnicom polityków, mającym decydujący głos w praktycznym wcielaniu w życie szkodliwych rozwiązań/…/Balcerowicz/../i jego mentor, profesor Sachs, zwyczajnie nas, posłów bez doświadczenia, oszukali”, [w] A.Małachowski, Łzy się cisną do oczu, [w] „Przegląd” nr 11 z 2001 r.
30
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
W trwającej wymianie poglądów działacze SLD nie byli jednak bez szans, a w publicznych dyskusjach na tematy gospodarcze wskazywano na poglądy i dorobek znanych ekonomistów, do których wiedzy i umiejętności najczęściej się odwoływano (chodziło tu o Marka Belkę, Grzegorza Kołodko, Jerzego Hausnera, czy Zdzisława Sadowskiego). Nie zwracano jednakże przy tym uwagi na znaczące nawet różnice w ich poglądach, dotyczących wizji polityki gospodarczej państwa oraz sposobów rozwiązania węzłowych zagadnień o charakterze społeczno-ekonomicznym. Ponadto, powierzanie polityki gospodarczej państwa jednemu ze znanych autorytetów powodowało, że jego odejście z ekipy rządowej oznaczało na ogół rozmiękczenie, lub porzucenie realizowanej już koncepcji. Nikt nigdy nie obliczył marnotrawstwa środków publicznych, które zostały zaangażowane w upadłe koncepcje gospodarcze.
Zwycięstwo roku 2001 – zaprzepaszczona szansa na socjaldemokratyczne zmiany
Szansę na merytoryczne „rozpracowanie” konstytucyjnej zasady społecznej
gospodarki rynkowej w duchu socjaldemokratycznym kierownictwo SLD otrzymało w szczególności po wyborach 2001 r. Należało bowiem zakładać, że dla wyborców lewicy będzie to ważny element zaufania, jakim partia zostanie obdarzona po czterech latach rządów AWS/UW, w którym wicepremierem był znów Leszek Balcerowicz. Największa wygrana wyborcza SLD w 2001 r. przypadła na okres, kiedy prawie we wszystkich krajach UE rządzili socjaldemokraci. Fali zwycięstw socjaldemokratycznych towarzyszyła w Europie debata o ideowym kierunku rozwoju socjaldemokracji. Wpisał się w nią przede wszystkim brytyjski socjolog Anthony Giddens, który w 1998 r. ogłosił swoją koncepcję, znaną pt. „Trzecia droga. Odnowa socjaldemokracji”. Autor ten motywował napisanie recepty ideologicznej na przyszłość m.in. nasilającą się krytyką neoliberałów wobec roli rządów w życiu społecznym i gospodarczym. Przypomniał w niej, że rząd istnieje po to, aby stworzyć forum do pogodzenia rywalizujących ze sobą interesów, dostarczać rozmaitych dóbr publicznych, łącznie z formami zbiorowego zabezpieczenia i opieki społecznej, a także regulować rynek, zgodnie z interesem publicznym.13 Wśród wartości Trzeciej Drogi wymienił m.in. równość, ochronę słabych (a w tym ochronę interesów rodziny, ale przede wszystkim dzieci), wrażliwość na sprawy środowiska naturalnego. Podkreślił jednocześnie, że nie ma praw bez obowiązków oraz autorytetu bez demokracji.14 Ówczesny przywódca brytyjskiej Partii Pracy – Tony Blair określił Trzecią Drogę jako 13 Anthony Giddens. Trzecia droga. Odnowa socjaldemokracji. Warszawa 1999, s.45–46. 14 jak wyżej, s. 61 i dalsze.
31
Danuta Waniek
„najlepszą nazwę dla nowej polityki wykuwanej (…) przez postępową centrolewicę w Wielkiej Brytanii i poza jej granicami”.15 Wkrótce też ujawnili wspólnie swoje poglądy na temat Trzeciej Drogi Tony Blair i Gerhard Schroeder, ogłaszając M a n i f e s t, w którym za niezmienną wartość obaj politycy uznali „sprawiedliwość społeczną, wolność i równość szans, solidarność i odpowiedzialność za innych”. Napisali w nim: „popieramy gospodarkę rynkową, ale nie rynkowe społeczeństwo” oraz „naszym celem jest modernizacja państwa opiekuńczego, a nie jego demontaż”. Wyrzekli się jednocześnie stosowania „prostackiego interwencjonizmu państwowego rodem z lat 70., opartego na rosnącym deficycie”.16 Jest rzeczą dyskusyjną, na ile Manifest, ogłoszony przez T. Blaira i G. Schroedera mógł być ideowym drogowskazem dla polityków SLD w 2001 r. Różnice w jakości problemów do rozwiązania wynikały chociażby z poziomu gospodarczego państw, rządzonych przez socjaldemokratów. Dla porównania podam, że dochód na głowę jednego mieszkańca w roku 2001 wynosił w Wielkiej Brytanii 24 tys.USD, w RFN – 22 tys.USD, a w Polsce – 5 tys.USD. Wypowiedzi socjaldemokratów brytyjskich i niemieckich musiały jednakże budzić zainteresowanie w Polsce chociażby dlatego, że obie partie, wyrosłe z ruchu robotniczego prezentowały określone doświadczenie i tradycję polityczną, której brakuje w polskiej historii drugiej połowy XX wieku. Jakie problemy polityczne stanęły przed socjaldemokracją, kierowaną wówczas przez Leszka Millera? Czy SLD miało szansę na wykuwanie własnej wizji „społecznej gospodarki rynkowej” w polskich uwarunkowaniach społeczno-politycznych? Jednym z najważniejszych wyzwań, z którymi przyszło zmierzyć się jego rządowi – w związku z poszerzającą się falą ubóstwa – był charakter zastanego kapitalizmu, który w literaturze naukowej otrzymał nazwę „kapitalizmu politycznego” albo „kapitalizmu oligarchiczno – korupcyjnego”, opartego o symbiozę właścicieli kapitału i dysponentów władzy. Na meandry tego zjawiska, w tym na samouwłaszczanie się nowych elit władzy, zwracali uwagę niejednokrotnie w swych publikacjach ekonomiści i socjolodzy.17 Należy podkreślić, że w analizach naukowych, zawierających oceny formułowane z perspektywy dobra wspólnego, można było znaleźć wnioski, które mogły się w tamtym czasie złożyć na program działania politycznego dla rządu lewicowego. Tak więc w 2001 r. istniały ważne przesłanki po temu, aby SLD podjęło problem przezwyciężenia korupcji i klientelizmu, zwłaszcza, że ze 15 T. Blair, Trzecia droga. Nowa polityka na nowe stulecie, [w] Spory wokół Nowej Trzeciej Drogi, wybór i opracowanie Tadeusz Kowalik, Warszawa 2001, s.11. 16 Tekst Manifestu Blaira i Schroedera zamieściła „ Gazeta Wyborcza”, nr 159 z 1999r. 17 Patrz: Demokracja spektaklu, P. Żuk (red). Warszawa 2004.
32
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
strony zróżnicowanych środowisk społecznych sygnalizowano wyraźne oczekiwania, wskazujące na potrzebę uwolnienia się od tych patologii w imię respektowania podstawowych zasad demokracji i sprawiedliwości społecznej. Rząd mógł się w tym dziele wesprzeć diagnozami naukowymi, którym wtórowała wówczas znana już treść raportu Banku Światowego, alarmującego na temat zakresu korupcji w Polsce np. w obszarze uzyskiwania zamówień publicznych.18 Jednakże ważne było przede wszystkim to, że SLD miało gdzie szukać merytorycznych inspiracji, ponieważ w latach 2001–2005 Polskie Towarzystwo Ekonomiczne dostarczyło niezbędnej wiedzy teoretycznej na temat szans społecznej gospodarki rynkowej w polskich uwarunkowaniach społeczno-gospodarczych. W tym czasie ujrzały światło dzienne takie opracowania, jak: „Społeczna gospodarka rynkowa. Idee i możliwości praktycznego wykorzystania w Polsce” (red. E. Mączyńska i P. Pysz), „Ład gospodarczy jako efekt działalności państwa w społecznej gospodarce rynkowej” (praca zbiorowa PTE), „Społeczne aspekty rozwoju gospodarki polskiej” (red. S. Owsiak) i – „Regionalne aspekty społecznej gospodarki rynkowej” (wydawnictwo Oddziału Warszawskiego PTE). Przypomniane powyżej tytuły stanowiły dorobek, który powinien być dostrzeżony i wykorzystany przez ugrupowania lewicowe. Wkrótce okazało się, że zignorowano poważną szansę na to, aby zmierzyć się nie tylko z korupcją i klientelizmem, aby uczynić z polskiej gospodarki rynkowej również gospodarkę o orientacji społecznej. W tym samym czasie na łamach prasy ukazywały się publikacje, informujące o tym, że większość najbogatszych z listy tygodnika „Wprost” płaci swoje podatki w rajach podatkowych, a nie w Polsce. Z danych statystycznych i badań naukowych jednocześnie wynikało, że do beneficjentów przemian polityczno-gospodarczych należą ludzie z wykształceniem wyższym, młodzi, przedsiębiorczy, mieszkający najczęściej w Warszawie, lub w Wielkopolsce. Maria Jarosz, opisując dwubiegunowość w poziomie życia w książce „Władza, przywileje, korupcja” zauważyła, że „koncentracji dochodów na szczycie drabiny społecznej towarzyszy bieda na dole”, a zróżnicowanie dochodów w Polsce określiła wówczas na 1:300.19 Do niewątpliwych osiągnięć rządu Leszka Millera należy natomiast zaliczyć przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Bez wątpienia wydarzenie to stwarzało nowe perspektywy dla Polski. Jednakże w atmosferze szybkiego zużywania się poparcia dla SLD partia nie była już w stanie skutecznie przekuć tego wydarzenia na poczet sukcesu i wskazać kolejne, ważne dla partii cele strategiczne. Odpłynął od niej – jak się okazuje po kolejnych kampaniach wyborczych – na trwałe elektorat, upatrujący wcześniej w jej 18 Anticorruption in Transition, Bank Światowy 1999. 19 M.Jarosz, Władza, przywileje, korupcja. Warszawa 2004,s.127–128.
33
Danuta Waniek
obecności na scenie parlamentarnej nadzieję na systematyczna poprawę własnego losu, w tym warunków bytowych.
Refleksja po latach: model integracyjno-redystrybucyjny czy polaryzacyjno – dystrybycyjny?
Przystąpienie do UE wpłynęło w następnych latach przede wszystkim na pol-
ski rynek pracy. Można było zaobserwować gwałtowny exodus młodych ludzi z Polski do „starych” państw europejskich (w szczególności do Anglii, Irlandii, Francji, Niemiec), gdzie za pracę nie wymagającą często przygotowania specjalistycznego wynagradzano ich znacznie lepiej niż w Polsce.20 Pierwsza fala wyjazdów w poszukiwaniu miejsc pracy za granicą (lata 2005–2007), rozwiązywała wprawdzie ludziom problem podstawowy, czyli uzyskanie środków do życia w zamian za wykonywaną pracę, zrodziła jednakże kolejne problemy społeczne, jak upust z kraju najbardziej żywotnej populacji, rozbicie rodzin i nie zawsze sukces w organizowaniu sobie za granicą życia na nowo. Dla naszych rozważań ważne jest to, że Unia Europejska odwołuje się w swych dokumentach do modelu społecznej, zrównoważonej gospodarki rynkowej, opartej nie tylko na aktywnej polityce państwa, ale również na społeczeństwie obywatelskim i godzeniu konkurencji rynkowej z solidarnością społeczną (Konst. UE, część I, Definicje i cele Unii). W Strategii Lizbońskiej z 2006 r. UE podkreśla potrzebę zrównoważonego wzrostu gospodarczego oraz rozwoju społecznego, co stanowi elementarne cechy społecznej gospodarki rynkowej. Dokumenty te stanowią powód, dla którego zarówno lewicowi parlamentarzyści, jak i sympatycy lewicy powinni przestać ignorować konstytucyjną zasadę społecznej gospodarki rynkowej, „rozpracować” ją na nowo (z uwzględnieniem doświadczeń 23 lat polskiego kapitalizmu) i przygotować wizję rozwoju gospodarczego z myślą o więziach społecznych i wielkim kapitale społecznym, jakim dziś dysponują Polki i Polacy. M. in. Ryszard Szarfenberg zwraca uwagę na to, że planując nową strategię rozwoju należy pamiętać o tradycyjnie ważnych dla socjaldemokracji celach, jakim są równouprawnienie, równość szans i sprawiedliwość, demokracja partycypacyjna.21 Taki model rozwoju określa się w teorii jako integracyjno-redystrybucyjny (MIR), w przeciwieństwie do 20 jak wyżej, s.201 i dalsze. 21 R. Szarfenberg, Możliwe modele rozwojowe dla Polski i ich konsekwencje społeczne, [w] http://rszarf.ips.uw.edu.pl W literaturze ekonomicznej na ogół prezentowana jest opinia, że socjaldemokratyczny model gospodarczy realizowany jest z dobrym skutkiem w krajach skandynawskich (Szwecja, Norwegia, Dania). Patrz na ten temat: G.Gołębiewski, Modele kapitalizmu a kierunek rozwoju gospodarczego Polski, [w] „Współczesna Ekonomia” nr 3/2007 (kwartalnik naukowy WSFiZ w Warszawie).
34
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego (MPD), zaproponowanego niedawno przez rządowy zespół Michała Boniego. Mam tu na myśli długookresową strategię rozwoju kraju w postaci raportu p.t. „Polska 2030. Wyzwania rozwojowe”.22 Od 2005 r. Polską rządzi nieprzerwanie prawica, stosując w praktyce gospodarczej liberalny model zarządzania gospodarką, a koncepcja M. Boniego stanowi jego odbicie i kontynuację. Towarzyszy temu zapowiedź o pojawieniu się drugiej fali emigracji w poszukiwaniu pracy za granicą, bo w kraju jej nie ma. Pod wpływem takiej polityki Polska wyludnia się. Ale w ślad za tym z krajów UE płyną sygnały o nasilaniu się antypolskich nastrojów, o dramatycznych warunkach pracy Polek i Polaków, a często wręcz o niehumanitarnym sposobie traktowania naszych rodaków, poszukujących pracę. Pora na wskazanie wyraźnej, socjaldemokratycznej alternatywy. Jest czas, aby się tym zająć. Postulowanie państwa o orientacji społecznej powinno stać się wręcz miarą współczesnego lewicowego patriotyzmu. Jako realizatorów tego zadania należałoby jednakże wskazać młodsze pokolenie członków SLD, bo tylko oni mogą być wiarygodni w zacieraniu śladów po liberalizmie w praktyce politycznej i gospodarczej lat minionych. Pierwsze kroki zostały uczynione w przygotowaniach do kampanii wyborczej 201123. Niestety, nie przebiły się do świadomości opinii publicznej. Być może dlatego, że niedawni zwolennicy lewicy mieli jeszcze świeżo w pamięci przesunięcie się SLD na prawo w stosunku do wcześniej deklarowanych wartości. Warto jest więc te kwestie przemyśleć od nowa i przygotować jednoznaczny przekaz, odnoszący się do doktryny gospodarczej partii.
22 Zob: www.Polska 2030.pl 23 Mam tu na myśli m. in. materiał wyborczy p.t. Lepsze życie, sprawiedliwa polityka społeczna.
35
Ii. demokracja
Jacek Żakowski
Demokracja: czy i jaka
Dla potrzeb tego opracowania wystarczy przyjąć, że demokracja to taki
system polityczny, który pod rozmaitymi postaciami instytucjonalnymi wytworzył się w krajach Zachodu w ciągu ostatnich dwóch wieków. Jego konstytutywną cechą jest powszechny (w różnych stopniu i formie) udział społeczeństwa w wybieraniu i sprawowaniu władzy publicznej. Wolne społeczeństwo wybiera sobie władzę, jaką chce, a ta władza realizuje z grubsza taką politykę, jaką chce większość z zachowaniem wolności osobistych, praw mniejszości i praworządności. Instytucją w ramach której demokracja się realizuje jest państwo. W relacjach ponadpaństwowych (ONZ, UE) działają tylko niektóre mechanizmy demokratyczne.
Zmiana Jedną z największych zalet demokracji jest jej elastyczność i wielopostaciowość. Żadna idealna, wzorcowa demokracja nigdy nie istniała. Bez względu na kulturę prawną (prawo stanowione czy precedensowe) trwałe demokracje nieustannie ewoluują, dostosowując się do zmian społecznych, technologicznych, kulturowych. Próby narzucenia sztywnych form demokracji nie pasujących do lokalnych warunków (np. w Ameryce Łacińskiej czy Afryce) zwykle prowadziły do zastąpienia jej przez dyktatury. Demokratyczny proces dostosowawczy może dotyczyć instytucji (parlamentu, ordynacji wyborczej, struktury władz) lub praktyki demokratycznej (zachowań obywateli i funkcjonariuszy, obyczajów politycznych). Przez ostatnie 20 lat polska demokracja nieustannie szuka właściwej dla siebie formy. Instytucjonalnie osiągnęła formę nieźle pasującą do obecnych warunków. Natomiast praktyka demokratyczna wciąż stwarza liczne 39
Jacek Żakowski
problemy. Część z nich ma źródła historyczne (np. słaby udział w wyborach i mała aktywność obywatelska związana z niskim ogólnym poziomem zaufania), a część cywilizacyjne (np. słaby poziom poinformowania wyborców wynikający m.in. z komercjalizacji mediów). Dominuje pogląd, że w nadchodzącym okresie demokracja w Polsce i na całym Zachodzie będzie wymagała poważnej reformy i rewitalizacji. Część tego procesu dokonuje się już spontanicznie. Część będzie wymagała zmian instytucjonalnych.
Czynniki zmiany a. Cywilizacyjne
Już w latach 70. politolodzy ostrzegali (m.in. Samuel Huntington w raporcie
dla Komisji Trójstronnej Zbigniewa Brzezińskiego), że zmiany cywilizacyjne stanowią zagrożenie dla dwudziestowiecznego modelu demokracji. Źródło zagrożenia widziano w mediach elektronicznych. Upowszechnienie się telewizji i radia dramatycznie przyspieszyło obieg informacji i zmniejszyło czas politycznej reakcji. Uwolnienie fal UKF dla potrzeb stacji komercyjnych spowodowało gwałtowny wzrost liczby środków przekazu i było przyczyną dramatycznego załamania sprawowanej przez elity kontroli kulturowej. Narzucony przez elitę wymóg stosowania języka literackiego w debacie publicznej został przełamany, czemu towarzyszyła zmiana stylu debaty. Rola meritum słabła a rosła rola dramaturgii. Dominacja mediów elektronicznych nad drukowanymi oznaczała także wypłukiwanie z debaty pierwiastka intelektualnego i informacyjnego ustępującego miejsca emocjom. Sprawiło to, że dokonywany przez obywateli demokratyczny wybór w malejącym stopniu dotyczy programów i interesów, a w rosnącym lęków, nadziei, sympatii i niechęci. Podważa to mit racjonalnego wyborcy (Caplan „The myth of Rational Voter”) legitymizujący demokrację jako efektywny sposób sprawowania władzy. Benjamin Barber nazwał współczesną Amerykę „Imperium Lęku”, bo zarządzanie częściowo sztucznie wywoływanymi publicznymi lękami, a nie faktycznymi interesami stało się podstawową funkcją amerykańskiej polityki. USA nie są tu wyjątkiem, choć są przypadkiem dość skrajnym. Wszystkie te procesy radykalizuje upowszechnienie Internetu. Powoduje on dramatyczne osłabienie tradycyjnych mediów i dywersyfikację opinii publicznej. Środki masowego przekazu szybko tracą masowy charakter. Ich miejsce zajmują media niszowe i społecznościowe. Społeczeństwo jest zastępowane przez aterytorialne społeczności o zróżnicowanych tożsamościach. Dywersyfikacja uderza w ekonomiczne podstawy funkcjonowania mediów i powoduje obniżenie jakości, co prowadzi do faktycznego blokowania kanałów merytorycznej komunikacji. 40
Demokracja: czy i jaka
b. Kulturowe
Kulturowe zmiany zapoczątkowane w połowie lat 60. polegały m.in. na wy-
pieraniu w życiu publicznym elitarnych standardów zachowań i kryteriów uznawania autorytetów. Od ponad 40 lat autorytety oparte na kompetencjach wypierane są w sferze publicznej przez celebrytów. W kulturze masowej istniejący ład przedstawiany jest jako nieprawy, a elity polityczne, biurokratyczne i ekonomiczne jako zdemoralizowane albo amoralne i kierujące się własnymi interesami. Zaufanie do elit i instytucji mało gdzie jest tak niskie, jak w Polsce, ale niemal wszędzie długookresowo słabnie. Opinia publiczna skłonna jest ufać pojedynczym liderom jako przeciwieństwu elit. Wraz ze zmianami w mediach (tabloidyzacja) powoduje to ciążenie ku polityce opartej na figurach pojedynkujących się superbohaterów, którzy jednak zwykle dość szybko rozczarowują. Ten proces jest szczególnie silny w krajach o konfrontacyjnej kulturze politycznej (w Europie kraje śródziemnomorskie i słowiańskie). W krajach o kulturze konsensualnej (głównie państwa nordyckie i germańskie) negatywne czynniki kulturowe i cywilizacyjne są słabsze, co opisali m.in. Mancini i Hallin analizując systemy medialne i relacje miedzy nimi a światem polityki. Drugą kluczową kulturową cechą tego procesu jest postępująca indywidualizacja. W wielu krajach zdecydowanie słabnie zainteresowanie aktywnością publiczną i zaangażowanie w publiczne przedsięwzięcia. Robert Putnam opisał to zjawisko na przykładzie USA w słynnej książce „Bowling Alone”. Wcześniej Daniel Bell opisał narastający kryzys systemowy w „Kulturowych sprzecznościach kapitalizmu”. Wiele badań pokazuje, że zgodnie z tezami Bella pod wpływem indywidualizmu i rosnącej roli aspiracji konsumpcyjnych w samorealizacji również wśród osób angażujących się w politykę, słabną motywacje altruistyczne, a coraz wyraźniej dominuje osobisty interes – głównie ekonomiczny. Obniża to jakość i podważa przedstawicielski charakter władzy politycznej. Jakość demokratycznej władzy osłabia też postępująca erozja uniwersytetu, jako niezależnego źródła racjonalnych kompetencji stanowiących zaplecze polityki w procesie podejmowania decyzji. Erozję tę przyspiesza model finansowania nauki. Coraz węższa specjalizacja wiedzy akademickiej ogranicza jej polityczną przydatność. Zwłaszcza w naukach społecznych i politycznych (ekonomia, stosunki międzynarodowe itp.) na skutek coraz słabszego finansowania publicznego nauki i rosnącego finansowania z środków prywatnych, ciężar kompetencji i autorytetu przesuwa się w stronę tzw. think-tanków, często mających ideologiczny lub lobbystyczny charakter. Problemem jest też rosnąca rola środków prywatnych w finansowaniu nauk przyrodniczych. W rosnącej liczbie dziedzin, a zwłaszcza w sektorach wysokomarżowych (farmacja, biotechnologia, energetyka, żywienie, ekologia), niezależna akademicka wiedza faktycznie nie istnieje, bo niemal wszystkie 41
Jacek Żakowski
badania finansuje przemysł. Stwarza to rosnące problemy dla szukającej zaplecza kompetencyjnego władzy publicznej. c. Społeczne
Zmiana struktury społecznej stanowi fundamentalne wyzwanie zwłaszcza
dla tradycyjnego podziału partyjnego i roli partii w systemie politycznym. Osłabienie podziału klasowego, kurczenie się klasy robotniczej, powstanie nowego proletariatu korporacyjnego wykonującego prace umysłowe, identyfikującego się raczej z klasą średnią i przynajmniej teoretycznie mogącego aspirować przynajmniej do niższej klasy wyższej sprawia, że klasyczne klasowe podziały tracą polityczne znaczenie. Nowe podziały nie są zaś zdefiniowane politycznie i nie wiadomo, czy wobec ich mnogości kiedykolwiek dadzą się politycznie zoperacjonalizować. Rośnie więc znaczenie podziałów o charakterze tożsamościowym, kulturowym, odnoszącym się raczej do stylów życia niż tradycyjnych formacji politycznych. W wielu krajach znaczenia nabierają podziały generacyjne. Od wybuchu kryzysu konflikt pokoleń (prekaria – proletariat) nabiera na znaczeniu, ale nigdzie nie znajduje wyraźnego wyrazu politycznego w tradycyjnym rozumieniu demokratycznej reprezentacji. Kryzys sprawił, że w wielu krajach znaczenia nabierają też podziały etniczne, które również nie mają pełnej reprezentacji politycznej. Nawet tam, gdzie mniejszości napływowe stanowią znaczącą część społeczeństwa, nie mają one własnej reprezentacji partyjnej. Logika polityczna wskazuje, że powstaniu partii antyislamskich powinno towarzyszyć powstanie partii islamskich, co jednak nie ma miejsca. Zastępowaniu społeczeństwa przez społeczności towarzyszy wypieranie identyfikacji typu politycznego (np. prawica-lewica) przez doraźną identyfikację grupowych interesów. To sprawia, że reprezentacja demokratyczna staje się coraz bardziej niekompletna i dla rosnącej grupy wyborców jeszcze bardziej niesatysfakcjonująca. W większości krajów większość wyborców głosuje na „mniejsze zło” lub „przeciw”. d. Ekonomiczne
Trzy dekady neoliberalnej polityki ekonomicznej (Reagan, Theatcher, Blair,
Schroeder, Clinton, Bush) zmieniły gospodarkę Zachodu w sposób mający istotne znaczenie dla funkcjonowania demokracji. Liberalizacja i globalizacja rynków (zwłaszcza finansowych) spowodowała radykalne osłabienie władzy politycznej, a więc także roli demokratycznie podejmowanych decyzji wobec instytucji i mechanizmów władzy ekonomicznej. Realizacja neoliberalnego wariantu globalizacji uwolniła kapitał od ograniczeń terytorialnych. Może on swobodnie wybierać sobie miejsca, gdzie jego interesom najbardziej służy państwo. Pieniądze stały się globalne a państwa (i demokracje) pozostały lokalne. Jednocześnie zaniechanie polityki antykoncentracyjnej 42
Demokracja: czy i jaka
wytworzyło nową sytuację, której symbolem jest kontrolowanie rynków finansowych przez trzy banki i trzy agencje ratingowe wobec których nawet najpotężniejsze rządy są bezsilne. Podobna sytuacja panuje na globalnym rynku rozrywki, wytwarzającym treści kultury masowej. Rynek komunikacji masowej jest z kolei opanowany przez kilka korporacji dostarczających programy i usługi internetowe. Nawet rynek sportowy został zmonopolizowany w stopniu sprawiającym, że to rządy są klientami kontynentalnych czy globalnych federacji, a nie na odwrót. Wszystko to sprawia, że pole demokratycznie podejmowanych decyzji zawęziło się dramatycznie nawet w najsilniejszych krajach. Zwłaszcza w krajach o niekonsensualnej kulturze politycznej ogromnym wyzwaniem dla demokracji jest też koncentracja mediów i poddanie ich logice nastawionych na szybki zysk korporacji (Mancini). Radykalny wzrost zadłużenia rządów wywołany obecnym kryzysem spowodował wzrost wrażliwości państw na presję międzynarodowych rynków. Prowadzi to do istotnego ograniczenia lub wręcz faktycznej utraty (Grecja) wpływu władzy demokratycznej na politykę wewnętrzną (niesuwerenność). Znaczenia nabiera więc budowa mechanizmów demokratycznych na szczeblu ponadnarodowym (np. UE). Tylko demokracja ponadnarodowa może bowiem stanowić realną przeciwwagę dla niedemokratycznej władzy mocno skoncentrowanych rynków. Neoliberalny model ekonomiczny i globalizacja powodują też w wielu krajach Zachodu szybkie pauperyzowanie klasy średniej. W klasycznych teoriach to ona uważana jest za ostoję demokracji. Tymczasem np. w USA przez kilka ostatnich dekad realne dochody klasy średniej nie rosły lub malały, a jej udział w podziale bogactwa radykalnie spadał. Owoce wzrostu przechwycił „jeden procent” najzamożniejszych. Wraz ze wzrostem bogactwa rósł też polityczny wpływ wyemancypowanych zglobalizowanych korporacji i członków „1%” coraz aktywniej finansujących działalność polityczną. Narasta poczucie, że podczas obecnego kryzysu Wall Street pozbawiła Main Street politycznego wpływu. Skutkiem jest m.in. ograniczenie redystrybucji wewnętrznej w większości państw Zachodu, narastanie różnic społecznych, nasilanie się wykluczenia, osłabienie ruchliwości społecznej. Wykluczenie sprzyja odracjonalizowaniu polityki demokratycznej i osłabia jej legitymizację, gdyż wykluczenie ekonomiczne pociąga za sobą inne formy wykluczenia – cyfrowe, informacyjne, kulturalne, społeczne, polityczne. e. Geopolityczne
Już w połowie lat 90. Ralf Dahrendorf ostrzegał, że liberalno-demokratyczny porządek ulega destrukcji w obliczu konkurencji „wartości azjatyckich”. Relatywne słabnięcie zachodniej wspólnoty demokratycznej wobec „nowych potęg” było jeszcze wówczas powszechnie lekceważone. Zmniejszanie się 43
Jacek Żakowski
dystansu ekonomicznego jest jednak faktem mającym wpływ na moralny kapitał demokracji. Jej morale osłabia dodatkowo perspektywa dalszego szybkiego wzrostu gospodarek BRIC i stagnacji Zachodu. Legitymizacja liberalno-demokratycznego kapitalizmu poprzez kryterium większej długookresowej efektywności, która osiągnęła apogeum po upadku obozu sowieckiego (Fukuyama „Koniec historii”), od 20 lat sukcesywnie słabnie. Sprzyja to mniej czy bardziej wyraźnej zgodzie na jakiś wariant neo-konwergencji, czyli poszukiwanie złotego środka między wolnościowym modelem zachodnim, a wykazującym dużą sprawność ekonomiczną modelem chińskim zawierającym silnie mechanizmy autorytarnej kontroli. Relatywne geopolityczne słabnięcie zachodnich demokracji sprzyja też narastaniu zagrożeń takich, jak terroryzm i napięć strategicznych (np. na Bliskim Wschodzie). Sytuacja w krajach arabskich od inwazji na Afganistan do Arabskiej Wiosny pokazała ograniczenia wspólnoty demokratycznej. Z drugiej strony rośnie wiara w siłę nowych potęg skutecznie rywalizujących nie tylko na rynkach konsumenckich, ale też w wyścigu po coraz bardziej deficytowe surowce. W społeczeństwach zachodnich wytwarza to niebezpodstawne poczucie zagrożenia. Objawem były ataki terrorystyczne (11.09 itd.), które propagandzie neokonserwatywnej pozwoliły na upowszechnienie ideologii „wojny z terroryzmem”. Usprawiedliwia ona postępujące ograniczanie liberalnych wolności oraz rozbudowę prawnych instrumentów i aparatu kontroli. W wielu krajach błyskawicznie rosnące „lobby kontroli” zajęło polityczną pozycję kompleksu militarno-przemysłowego, przed którym ostrzegał Eisenhower. (Uesseler „Wojna jako usługa”, Walzer „Wojny klimatyczne”). Państwowa i prywatna inwigilacja obywateli przy pomocy nowych technologii osiąga skalę stanowiącą zagrożenie dla liberalno-demokratycznych wartości i swobód.
Kierunki zmiany a. Demokracja elektoralna
Narastająca krytyka demokracji i osłabienie jej autorytetu zarówno spraw-
nościowego jak moralnego sprawia, że ciężar legitymizacji przesuwa się w stronę churchillowskiej konieczności. Ważne, żeby były wybory. Wybory rozładowują społeczne frustracje, pozwalają okresowo wymieniać liderów elity politycznej bez rozlewu krwi i dając wrażenie współwpływu tworzą społeczne poczucie współodpowiedzialności. Istota demokracji coraz bardziej koncentruje się na samym akcie wyborczym abstrahując od jego faktycznego znaczenia i treści oraz jakości decyzji wyborczych. Taka demokracja pozwala utrzymać względny pokój społeczny, ale jest źródłem permanentnej frustracji, bo wyborcy w istocie nie wiedzą, na co głosują, głosują sprzecznie z własnymi interesami i dziwią się, co wybrali 44
Demokracja: czy i jaka
(Frank „Co z tym Kansas”, Caplan) lub świadomie wybierają „mniejsze zło”. W tym sensie demokracja w rosnącym stopniu staje się grą doraźnie uspokajających społeczeństwo pozorów. b. Demokracja nieliberalna
Narastająca akceptacja demokracji elektoralnej na Zachodzie otwiera dro-
gę dla demokracji nieliberalnej, czyli takiej, która wprawdzie uznaje wybory, ale łamie praworządność i prawa człowieka stanowiące część klasycznego demokratycznego minimum. Demokracja nieliberalna panuje w krajach dawniej autorytarnych (Rosja, Iran), ale jej elementy pojawiają się także na Zachodzie pod ciśnieniem ideologii „wojny z terroryzmem” (tortury, tajne więzienia CIA) i pod presją globalnego rynku (ACTA). Ograniczanie swobód obywatelskich i rozbudowa aparatu nadzoru napotyka niewielki opór, choć może prowadzić do faktycznego zawieszenia „demokracji jaką znamy” i przejęcia kontroli nad społeczeństwami przez niekontrolowane, zlewające się prywatne oraz publiczne służby specjalne. Wzrost ich roli w zachodnich krajach jest jednym z elementów neokonwergencji z modelem azjatyckim. c. Arystokracja rynkowa
Pytanie, kto istotnie sprawuje władzę w zachodnich demokracjach począt-
ku XXI w. i czyje wpływy rosną, wiedzie ku niedemokratycznej władzy ekonomicznej. Klasyczna analiza marksistowska prowadziłaby do wskazania nielicznej grupy globalnych instytucji ekonomicznych i wielkich inwestorów. Jej przydatność jest jednak ograniczona. Własność w dużym stopniu oderwała się bowiem od zarządzania. Rozproszenie własności akcyjnej w gospodarce zdominowanej przez gigantyczne konglomeraty sprawia, że faktyczną władzę ekonomiczną sprawują managerowie tworzący globalne sieci. Kontrola formalnych właścicieli (akcjonariuszy, uczestników funduszy) staje się iluzoryczna. Wielcy managerowie i niewielka grupa wielkich inwestorów zarządzających także cudzymi kapitałami tworzą coś w rodzaju rynkowej arystokracji, od której uzależniona jest lokalna władza polityczna mająca demokratyczny mandat. d. Mediokracja
Ustrój
faktycznie istniejący we współczesnych zachodnich demokracjach Paolo Mancini, John Kean i Jan Zielonka nazwali mediokracją. Według ich definicji mediokracja to system silnych współzależności pomiędzy światami polityki, wielkiego biznesu, mediów, rozrywki i celebrytów, w ramach którego powstają hegemoniczne narracje i faktycznie zapadają decyzje formalnie autoryzowane w obrębie instytucji demokratycznych. Mediokracja kontroluje władzę polityczną, ekonomiczną i symboliczną poprzez sieć nieformalnych powiązań, ale też poprzez przenikające się 45
Jacek Żakowski
relacje właścicielskie oraz finansowe. Symbioza mediokratycznych elit polega na wymianie usług. Np. media oferują politykom ochronę w zamian za ekskluzywny dostęp do informacji i reprezentowanie określonych programów ekonomicznych czy politycznych, a strumień reklam uprzywilejowuje te media, które wspierają określone programy polityczne. Symbolem mediokracji są Włochy Silvio Berlusconiego. Strukturę brytyjskiej mediokracji odkrywa seria skandali zapoczątkowana aferą podsłuchową, której głównym bohaterem jest koncern Ruperta Murdocha. Wyrazistym przykładem mediokracji jest też Francja Sarkozy’ego, pierwszego w tym kraju prezydenta-celebryty, który świadomie karmi media swoim życiem prywatnym. Ważnym elementem mediokracji jest ewolucja mediów ku rozrywce pochłaniającej uwagę opinii publicznej, która przestaje się interesować demokratyczną polityką tradycyjnie rozumianą jako ciągle odnawianie społecznego kontraktu dotyczącego podziału bogactwa i władzy. e. Imperium
Michael Hardt i Antonio Negri wychodząc z pozycji neomarksistowskich
opisali współczesny ład polityczny jako Imperium. Jest to system, w którym demokratycznie wyłonione władze (państwowe i lokalne) posiadające formalny mandat wyborców konkurują o wpływ na rzeczywistość z innymi aktorami, takimi jak korporacje, organizacje lobbystyczne, sądy i trybunały krajowe i międzynarodowe, mechanizmy rynku, ruchy społeczne, organizacje międzynarodowe i międzypaństwowe, instytucje trzeciego sektora, media, nieformalne autorytety. Hardt i Negri nazywają tych niejednorodnych aktorów wielością. Gra wielości o wpływ toczy się w gęstniejącej sieci różnego rodzaju formalnych i nieformalnych zobowiązań krajowych, międzynarodowych, globalnych. W koncepcji Imperium traci sens słynne pytanie „jaki jest numer telefonu do Europy”. Nie ma żadnego numeru telefonu ani do Europy, ani do Ameryki. Nie ma ośrodka władzy. Jest sieć. Decyzje nie zapadają w żadnym przewidywalnym miejscu. Zarówno wewnątrz państw, jak w stosunkach międzynarodowych są podejmowane w procesie rozległych uzgodnień między ogniwami sieci. f. Demokracja monitorowana
Panujące
w krajach rozwiniętych modele demokracji John Kean nazywa demokracją monitorowaną. Demokratycznie wybrane władze, które coraz słabiej reprezentują interesy i aspiracje obywateli, są bowiem monitorowane przez sieć instytucji społecznych. Wobec słabnięcia mediów i zaangażowania obywatelskiego kluczową rolę odgrywają w koncepcji Keana „niewybrani przedstawiciele”. Mogą to być organizacje trzeciego sektora (Wikileaks,
46
Demokracja: czy i jaka
Greenpeace, Komisja Helsińska, Fundacja Batorego), ale coraz większą rolę odgrywają różnego rodzaju celebryci (Bono, Naomi Klein), oraz mniej czy bardziej nieformalne i mniej czy bardziej trwałe grupy osób zainteresowane zwykle jakimś wąskim wycinkiem spraw – nieliczne, lecz zdolne do mobilizowania dużej energii społecznej i siły politycznej, gdy w polu ich zainteresowania dzieje się coś istotnego (Anonimus, Obywatele Kultury). W epoce Internetu niewybrani przedstawiciele zdolni są do szybkiego mobilizowania większej energii politycznej, niż tradycyjne partie. Ponieważ cieszą się większym zaufaniem, niż elity polityczne, władza musi się z nimi liczyć. Mechanizm opisany przez Keana jest szczególnie widoczny w sferach objętych tworzonymi przez naukę i gospodarkę ryzykami cywilizacyjnymi (Urlich Beck „Społeczeństwo ryzyka”). Monitorzy w rosnącym stopniu wpływają na politykę prywatności, ekologiczną, rozwojową (Jeffrey Sachs „Koniec nędzy”), dostępu (Jeremy Rifkim „Wiek dostępu”). g. Demokracja deliberatywna
Koncepcja Jurgena Habermasa, który optował na rzecz rewitalizacji demo-
kracji formalnej (elektoralnej) przez demokrację deliberatywną, czyli przeniesienie procesu decyzyjnego z instytucji do przestrzeni publicznej, praktykom wydawała się dość idealistyczna. Od kilkunastu lat znajduje jednak efektywne formy takie, jak obywatelskie panele deliberatywne przygotowujące decyzje dla formalnych władz (Porto Alegre, Poznań), czy budżety partycypacyjne (Sao Paulo, Sopot) opracowywane wspólnie przez samorządy i grupy aktywnych obywateli. Oficjalne formy deliberatywne szeroko wdrażane m.in. w Brazylii i Australii, ale w mniejszym zakresie też w wielu innych państwach, funkcjonują głównie na poziomie samorządowym. Pozwalają uruchomić kapitał społecznej wiedzy, uniezależniają polityków od poprawności sieci merytokratycznych i uwiarygodniają władzę w obliczu spadającego poziomu zaufania do elit, oraz ich malejącej kompetencji merytorycznej. Potencjalną efektywność merytoryczną odpowiednio opracowanych form demokracji deliberatywnej potwierdzają liczne badania i eksperymenty (James Surowiecki „Mądrość tłumu”). Właściwie skonstruowany różnorodny panel może kumulować rozproszone kompetencje i trafniej, bo bardziej kreatywnie podejmować decyzje, niż uwięzieni w profesjonalnej poprawności eksperci. Problemem pozostaje formalne umocowanie instytucji oraz mechanizmów demokracji deliberatywnej. h. Demokracja bezpośrednia
Zwłaszcza
w demokracjach niekonsensualnych spadek zaufania do elit powoduje wzrost presji społecznej w kierunku różnych form demokracji bezpośredniej, szczególnie referendum. Jest to powrót do pierwotnej idei ludowładztwa. W sytuacji niskiego zaufania, referendum jest jednak nie 47
Jacek Żakowski
tyle formą podejmowania racjonalnej decyzji, co plebiscytem wyrażającym alienację klasy politycznej. Duża część obywateli kieruje się raczej emocjami wobec elity niż kompetencją merytoryczną. W krajach, gdzie nie ma tradycji referendalnej, referenda raczej obniżają merytoryczną jakość decyzji politycznej. i. Demokracja ponadnarodowa
Wobec przenoszenia decyzji na poziom ponadnarodowy, ograniczenie me-
chanizmów demokratycznych do poziomu państw powoduje narastanie deficytu demokratycznego. Prowadzi on z jednej strony do niechęci wyborców wobec podejmowanych bez ich udziału decyzji i spontanicznych prób ich blokowania (ACTA), z drugiej zaś zwiększa wpływ czynników niedemokratycznych (władza ekonomiczna) na podejmowane decyzje. Zmniejszenie deficytu demokratycznego na szczeblu ponadnarodowym jest powszechnie uznanym postulatem (tegoroczne expose min. Sikorskiego). UE dyskutuje na temat bezpośredniego wyboru przewodniczącego lub wyłanianiem go przez Parlament Europejski albo konwent z udziałem PE i parlamentów krajowych. Trwa też debata na temat paneuropejskich list w wyborach do PE i nad dalszym rozszerzeniem jego kompetencji. W skali globalnej rozszerzenie mechanizmów demokratycznych jest postulatem mało realistycznym. Postulat takiego rozszerzenia narasta, ale żaden realistyczny projekt się nie wyłonił. Przedmiotem realistycznej debaty jest tylko inny podział wpływów w instytucjach globalnych (ONZ, MFW) między stare potęgi Północy i nowe mocarstwa Południa.
Pole manewru i opcja lewicy
Szybkie, choć ewolucyjne zmiany, jakim podlega demokracja mają zarówno
pozytywny, jak negatywny charakter. Z jednej strony maleje suwerenność demokratycznie wybieranych władz, zainteresowanie obywateli sprawami publicznymi i wpływ społeczeństw na podejmowane decyzje, więc spada efektywność tradycyjnych mechanizmów demokratycznych. Z drugiej zmiany technologiczne (sms, facebook) umożliwiają pojawienie się nowych mechanizmów wywierania wpływu i obywatelskiej mobilizacji (Wikileaks, Arabska Wiosna, Oburzeni, ACTA), a zmiany ekonomiczne, kulturowe i społeczne sprzyjają powstawaniu nowych ruchów społecznych. W krajach zamożnych rosnąca część społeczeństw ewoluuje ku wartościom postmaterialistycznym (nie-konsumpcyjnym – Ronald Inglehardt), co wzmacnia ruchy obywatelskie o ponadnarodowym zasięgu stanowiące przeciwwagę dla wpływów zglobalizowanego kapitału. Prawdą jest więc, że wprawdzie tradycyjna demokracja słabnie i wyradza się w formy para-demokratyczne (demokracja nieliberalna, elektoralna, 48
Demokracja: czy i jaka
arystokracja rynkowa, mediokracja), ale jednocześnie umacniają się nowe mechanizmy systemu sprzyjające odrodzeniu realnej demokracji (demokracja monitorowana, deliberatywna, bezpośrednia, ponadnarodowa). Nowe mechanizmy demokratyczne istotnie różnią się od funkcjonujących dotychczas. Dwudziestowieczna demokracja miała charakter masowy. Jej ideałem była powszechność – np. stuprocentowa frekwencja wyborcza. W niektórych krajach glosowanie jest obowiązkowe. Wraz z końcem epoki masowej ten model przestaje się sprawdzać. Podtrzymywanie go służy głównie tym, którzy mają środki pozwalające manipulować opinia publiczną. Wyłaniające się nowe mechanizmy zapowiadają stopniowe przejście od demokracji masowej (obowiązkowej, powszechnej) do „demokracji dla chętnych”. Nie dla ogólnie chętnych – bo ich szybko ubywa – ale dla chętnych do udziału w demokratycznych procesie dotyczącym zwykle jakiejś konkretnej sprawy. Także polska demokracja ewoluuje w tę stronę. Panele deliberatywne, budżety partycypacyjne, wysłuchania publiczne, rozbudowane konsultacje społeczne, podejmowanie debaty z ruchami społecznymi (Obywatele Kultury, Actawiści) to procedury, których znaczenie relatywnie rośnie wobec tradycyjnych instytucji systemu demokratycznego – nie tylko pochodzących z wyboru, ale też takich, jak partie, związki zawodowe, czy komisje trójstronne. Różnica dotyczy nie tylko formy, ale też politycznej treści. Podczas gdy tradycyjne instytucje w coraz większym stopniu służą najsilniejszym (1%), nowe mechanizmy sprzyjają zróżnicowanym interesom. Zarówno mechanizm Imperium, jak deliberacja i monitorowanie przywracają władzy demokratycznej rolę arbitrażową w społecznej (globalnej) grze grupowych interesów i sprzecznych aspiracji. W tym sensie opcja lewicowa rozumiana jako reprezentowanie słabszych (mniejszości, biedniejącej większości) bliższa jest nowym mechanizmom niż starym instytucjom. Nowe mechanizmy muszą jednak znaleźć miejsce w starym systemie instytucjonalnym. Nie widać alternatywy dla wyborów (partii, parlamentów) jako metody wyłaniania demokratycznej władzy. Natomiast rola władzy i sposób jej sprawowania, a zwłaszcza proces decyzyjny ulega i zapewne musi dalej ulegać jakościowej zmianie. Z punktu widzenia wartości liberalno-demokratycznych i lewicowych uprawomocnienie nowych mechanizmów stanowi warunek zachowania i umocnienia faktycznie demokratycznej treści formalnie demokratycznych systemów rozwiniętych państw Zachodu. Żaden inny mechanizm powstrzymania ewolucji ku demokracji czysto elektoralnej i nieliberalnej, a zwłaszcza ku arystokracji rynkowej, chwilowo się nie ujawnił. Dwa istotne wyzwania wymagają jednak rozwiązania, by rewitalizacja demokracji jako formalnych ram ludowładztwa, mogła się dokonać. 49
Jacek Żakowski
Po pierwsze potrzebne są mechanizmy chroniące „demokrację dla chętnych” przed populistycznymi manipulacjami i przed nadużywaniem jej w interesie dobrze zorganizowanych czy uprzywilejowanych pod względem „dostępu” mniejszości. Wpływowi monitorzy mogą na przykład w sposób zakamuflowany reprezentować interesy egoistycznej grupy. Techniki deliberacji (np. metody wyłaniania paneli delibaratywnych) pozwalają tworzyć takie zabezpieczenia, ale jeśli panele mają przejąć ciężar podejmowania decyzji (co wydaje się bardziej racjonalne niż droga parlamentarna), trzeba dla tych technik znaleźć sztywne formy prawne. Po drugie racjonalne decyzje podejmowane w interesie publicznym będą często sprzeczne z interesami globalnej arystokracji rynkowej i mogą doraźnie powodować ujemny transfer kapitału. Przykładem jest Brazylia, która reorientując politykę w interesie publicznym borykała się z negatywnymi reakcjami rynków i zachodniej mediokracji dyskredytującej rząd Luli jako populistyczny. Istotne jest więc, by proces rewitalizowania demokracji w możliwie dużym stopniu miał charakter ponadnarodowy. Podobnie jak ponadnarodowy charakter miała rewolucja neoliberalna i Trzecia Droga. Umiędzynarodowienie stopniowo się dokonuje np. poprzez sieci organizowane wokół prywatnych fundacji (jak dobrze finansowany australijski New Democracy Project). Dopóki jednak rewitalizacja nie znajdzie politycznego wehikułu, jakim mogą być partie lewicowe albo liberalne, zmiana nie będzie miała charakteru ustrojowego i ewolucja Zachodu w kierunku demokracji nieliberalnej, mediokracji i (lub) arystokracji rynkowej będzie się posuwała.
50
Bartosz Rydliński
Demokracja deliberatywna. Nowe ruchy społeczne
Przy rozważaniach nad możliwymi zmianami systemu demokratycznego z pewnością należy uwzględnić nowe ruchy społeczne. Szczególnie ruchy bazujące na idei sprawiedliwości społecznej oraz alternatywnej formy globalizacji powinny stanowić punkt odniesienia oraz inspirację dla współczesnej socjaldemokracji. Warto prześledzić
główne postulaty ruchu alterglobalistycznego. Alterglobaliści uważają, iż największymi niebezpieczeństwami, które niesie ze sobą neoliberalna globalizacja, jest fetyszyzacja wzrostu PKB, ideologizowanie procesów gospodarczych w myśl zasady wolnego rynku oraz nadmierny przepływ kapitału między państwami1. Skutkami takiej formy globalizacji są według alterglobalistów: „wzrost strukturalnego bezrobocia w krajach ubogich, przenoszenie produkcji do krajów III świata i obniżanie tam płac, czy też wzrost podziałów społecznych (bogaci-biedni) w obrębie poszczególnych krajów, jak i w skali globu (…) koncentracja kapitału światowego w rękach niewielkiej grupy, narzucającej swą wizję gospodarki całemu globowi”2. Alterglobalizm jest zatem poszukiwaniem alternatywnej wersji globalizacji wobec tej, jaką proponują neoliberalni ekonomiści oraz neokonserwatywni myśliciele. Naomi Klein w sposób następujący charakteryzuje omawiany ruch: „Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, na czym naprawdę polega globalizacja, a samo słowo sprawia, że ruch staje się wyjątkowo 1 Por. L. Gawor, Antyglobalizm, alterglobalizm i filozofia zrównoważonego rozwoju jako globalizacyjne alternatywy, „Problemy ekorozwoju” 2006 nr 1, s. 42. 2 Tamże.
51
Bartosz Rydliński
podatny na typowe wymówki, w rodzaju: «Skoro jesteś przeciwko handlowi i globalizacji, to dlaczego pijesz kawę?». Tymczasem w rzeczywistości ruch polega na odrzuceniu tego, co na siłę dołącza się do pakietu, w którym znajduje się handel i tak zwana globalizacja – mianowicie zestawu upolitycznionych polityk transformacyjnych, które, jak wmawia się wszystkim krajom na świecie, muszą zostać przyjęte, by móc otworzyć się na inwestycje. Nazywam ten pakiet «McRządem»”3. I dalej wskazuje na jego cel oraz zadanie: „Każdy aspekt neoliberalnej ekonomii jest skrzywiony na punkcie centralizacji, konsolidacji, homogenizacji. To wojna o różnorodność. Żeby w niej wygrać, potrzebujemy ruchu radykalnej zmiany, przywiązania do jednego świata, w którym jest wiele światów, który walczy o «jedno nie i wiele tak»”4. Alterglobalizm wyróżnia się na tle innych nowych ruchów społecznych tym, że: przeciwstawia się sposobowi funkcjonowania współczesnych rynków finansowych, krytykuje banki, instytucje finansowe oraz międzynarodowe korporacje5. Alterglobaliści opowiadają się za demokratyczną kontrolą procesów i zjawisk, które wpływają na całokształt globalizacji. Niezgoda na wąskie grono decyzyjne tego procesu to jeden z głównych motywów działania tego ruchu6. Również uczestnicy ruchu „Occupy”, który stanowi szczególną formę ruchu alterglobalistycznego, opowiadają się za nową formą demokratycznej kontroli światowej finansjery oraz banków. Ich zdaniem 1% najbogatszych nie może wpływać na sytuację bytową pozostałych 99%. Demokracja w ich rozumieniu to nie tylko udział w wyborach i głosowanie, lecz także demokratyczna debata, dyskusja, ucieranie dyskursów i stanowisk, które mają za zadanie doprowadzić do osiągnięcia pełnego kompromisu. Opisana wyżej forma demokracji nazywana jest w literaturze przedmiotu demokracją deliberatywną, której pomysłodawcami są wybitny niemiecki filozof i socjolog Jürgen Habermas oraz amerykański filozof polityczny John Rawls. Głównym zadaniem demokracji deliberatywnej jest
włączenie i upodmiotowienie obywateli w procesie decydowania politycznego.
Jest to innowacyjna propozycja demokratycznej zmiany, która powinna zostać poważnie potraktowana przez socjaldemokrację. Demokracja deliberatywna ma za zadanie włączać możliwie dużą liczbę obywateli w proces współdecydowania politycznego. Każdy z uczestników demokratycznej debaty posiada takie samo prawo głosu, przez co koncept 3 N. Klein, Odzyskiwanie tego, co wspólne, „Krytyka Polityczna” 2005 nr 7/8, s. 94. 4 Tamże, s. 96. 5 Por. T. Paleczny, Nowe ruchy społeczne, Kraków 2010, s. 104. 6 Tamże.
52
Demokracja deliberatywna. Nowe ruchy społeczne
jest absolutnie egalitarny. Ponadto deliberacja ma na celu osiągnięcie grupowego porozumienia i kompromisu, co zakłada nie tylko wyrzeczenie się antagonistycznej artykulacji własnych interesów. Jak zauważa Magdalena Żardecka-Nowak demokracja deliberatywna „zajmuje się wszystkimi formami politycznej działalności oraz sposobami dochodzenia do porozumienia. Za uzasadnione uznaje te decyzje, które podjęte zostały w trakcie racjonalnej dyskusji prowadzonej przez równych sobie partnerów, z szacunkiem wsłuchujących się w argumenty drugiej strony, rzetelnie oceniających dostępne informacje, rozważających rozmaite możliwości, spierających się na temat istotnych wartości i wybierających najlepsze w danym momencie rozwiązanie lub najwłaściwszą osobę na urząd”7. Opisywana forma demokracji jest oczywiście postulowanym idealnym stanem rzeczy. Nie udało się do tej pory wprowadzić takiej formy decydowania politycznego w skali ogólnokrajowej. Niemniej jednak idea demokracji deliberatywnej, bezpośredniej i uczestniczącej nie pozostaje wyłącznie akademicką dyskusją teoretyczną. Wiele ruchów miejskich w Polsce domaga się wprowadzenia istotnych zmian politycznych, mających właśnie charakter demokracji deliberatywnej. Kongres Ruchów Miejskich postuluje między innymi wzrost znaczenia partycypacji obywateli w rządzeniu miastem, dekoncentrację władzy państwowej na rzecz władzy samorządowej i obywatelskiej, popularyzację budżetu partycypacyjnego, w którym każdy z obywateli współdecyduję o wydatkach miasta8. Warto zatem
poddać pod poważną dyskusję polityczną, jak wykorzystać potencjał intelektualny nowych ruchów społecznych. Proponowany przez ruch alterglobalistyczny wzrost znaczenia demokratycznej kontroli globalnych procesów ekonomicznych oraz postulat demokracji deliberatywnej może stanowić istotny punkt odniesienia dla współczesnej lewicy. W polskich warunkach socjaldemokracja może nie tylko proponować wzrost znaczenia referendum krajowego, głosowania przez Internet czy dystrybucję władzy centralnej na poziom samorządowy. Może także postulować bardziej alternatywne i awangardowe rozwiązania polityczne. Jeśli chodzi o poziom życia partyjnego socjaldemokracja może z użyciem formy demokracji deliberatywnej dyskutować o pożądanej polityce partii. Chodzi nie tylko o wewnętrzny program partii, ale także o program 7 Magdalena Żardecka-Nowak, Demokracja deliberatywna jako remedium na ponowoczesny kryzys legitymizacji władzy, http://www.pan-ol.lublin.pl/wydawnictwa/TPol3/Zardecka.pdf (02.04.2012) 8 Por. Kongres Ruchów Miejskich, http://www.my-poznaniacy.org/index.php/kongres-miejski (02.04.2012)
53
Bartosz Rydliński
wyborczy czy kształt list wyborczych na każdym szczeblu. Socjaldemokracja jako deklaratywnie ugrupowanie demokratyczne powinna włączać swoich wyborców i sympatyków, którzy nie są członkami partii w dyskusję wokół kluczowych tematów dla lewicy. Dla przykładu: tak istotne kwestie jak podatek od transakcji finansowych, obecność polskich wojsk w zagranicznych misjach wojskowych, charakter oraz skala krajowych podatków dochodowych winny być konsultowane z grupami społecznymi, które chce reprezentować socjaldemokracja. W skali ogólnokrajowej warto poddać pod dyskusję publiczną, jak zwiększyć udział obywateli w decydowaniu o sobie oraz otaczającej ich rzeczywistości polityczno-społeczno-ekonomicznej. Socjaldemokracja mogłaby przygotować projekty ustaw, które zmieniłyby podział kompetencji nie tylko pomiędzy administracją centralną a władzą samorządową, ale także wzmocniłyby znaczenie organizacji pozarządowych, ruchów społecznych i miejskich, jak i pojedynczego obywatela. Postulowana zmiana
współdecydowania o kierunku polityki partii włączyłaby szersze masy społeczne w proces „nowej polityczności” oraz podniosłaby polityczną identyfikację poszczególnych grup społecznych. Socjaldemokracja mogłaby na partnerskich zasadach deliberować ze związkami zawodowymi, pracownikami zatrudnionymi na „umowach śmieciowych”, osobami niepełnosprawnymi czy przedstawicielami mniejszości. W ten sposób można by uzyskać kompromis pomiędzy różnymi grupami, które chce i powinna reprezentować socjaldemokracja. Demokracja o charakterze deliberatywnym umożliwiłaby odpowiednie rozłożenie akcentów politycznych i programowych, zaś sama debata nad nimi uwypukliłaby wieloaspektowość polityki oraz ukazałaby nieprawdziwość przeciwstawiania sobie elementów społeczno-ekonomicznych z obyczajowymi. Taka długotrwała dyskusja pozwoliłaby także niezdecydowanym obserwatorom wyrobić sobie właśnie zdanie na temat socjaldemokratycznej wizji państwa, zaś przekaz medialny niejednokrotnie zniekształcający lewicową ideę straciłby radykalnie na znaczeniu. W dobie nowoczesnych technik socjaldemokracja mogłaby pokusić się o rozszerzenie konsultacji polityczno-programowych poprzez Internet, zwiększający istotnie grupę uczestników dyskusji. Przyjmując ten socjaldemokracja jest w stanie zagwarantować realizację postulatu maksymalnej demokratyzacji. Warto jednak zaznaczyć, że postulat ten nie zakłada osłabienia państwa, lecz reformę jego działania. Państwo nie byłoby, jak chcą liberałowie, „nocnym stróżem”, lecz partnerem społecznym, istotnym elementem nowego porządku, który uwzględnia różne interesy wszystkich obywateli. Neoliberalna forma globalizacji, która w znacznym stopniu osłabiła państwo oraz demokrację, w wyniku wprowadzenia deliberatywnej formy współdecydowania oraz kontroli 54
Demokracja deliberatywna. Nowe ruchy społeczne
zostałaby znacznie ograniczona. Postulat ruchu alterglobalistycznego dotyczący zwiększenia demokratycznej kontroli światowych zmian gospodarczych mógłby w ten sposób zostać w części zrealizowany, gdyż szersze grono miałoby na nie wpływ. Dodatkowo środowiska oraz interesy grup marginalizowanych w neoliberalnym dyskursie mogłyby ujawnić się na nowo, co w istotny sposób zmieniłoby krajobraz reprezentowanych postulatów politycznych jak i samego języka debaty publicznej, który przez dziesiątki lat został zdominowany przez neoliberalny i antydemokratyczny slogan „There is no alternative”. Kryzys legitymizacji władzy, niskiej frekwencji wyborczej, partycypacji społecznej i zaufania społecznego wymagają przewartościowania oraz wymyślenia na nowo funkcjonowania demokracji liberalnej. Jest to zjawisko o charakterze globalnym. Socjaldemokracja powinna stanowić istotny głos w propozycji zmian, które są nieuniknione w następnych latach. W przeciwnym wypadku mogą pojawić się nie tylko konkurencyjne odpowiedzi na to samo wyzwanie, lecz sama idea demokracji liberalnej może nie przetrwać próby czasu, ustępując miejsca innemu globalnemu konceptowi, który niekoniecznie musi być demokratyczny.
55
III. Nowa społeczna gospodarka rynkowa
Piotr Szumlewicz
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
Polityka społeczna stanowi obszar działania państwa, który pojawił się sto-
sunkowo niedawno. Dzisiaj dla wielu społeczeństw powszechny system emerytalny czy ubezpieczenia zdrowotne są oczywistą, niepoddawalną dyskusji częścią systemu świadczeń publicznych. Tymczasem przez setki lat nie istniały żadne ubezpieczenia mające uniwersalny charakter. Dzisiaj polityka społeczna stanowi konieczny element polityki każdego rozwiniętego państwa i nie jest możliwe wydzielenie jej z całokształtu aktywności społecznej. Nie ma też sensu popularne wśród wielu polityków oddzielanie polityki społecznej i gospodarczej. Obydwie są częścią jednej całości, a rozbudowana polityka społeczna stanowi warunek możliwości długotrwałego rozwoju każdego kraju. W polityce społecznej wyróżnia się zazwyczaj
trzy modele: liberalny, chadecki (konserwatywny) i socjaldemokratyczny1.
W państwach
liberalnych (np. USA czy Australia) dominują formy pomocy państwa przyznawane na podstawie kryterium dochodowego i przeważa prywatny system ubezpieczeń. Główną zasadą jest maksimum odpowiedzialności prywatnej i minimalna interwencja państwa. Minimalna pomoc społeczna przyznawana jest tylko osobom bardzo ubogim według kryteriów dochodowych, a więc model ten nie ma charakteru uniwersalnego. Świadczenia uniwersalne, jeżeli istnieją, są bardzo skromne i tymczasowe. Warunki przyznawania świadczeń są zazwyczaj restrykcyjne 1 Mam tutaj na myśli przede wszystkim rozróżnienia Gøsta Espinga Andersona z jego słynnej książki Trzy światy kapitalistycznego państwa dobrobytu, Warszawa 2010.
59
Piotr Szumlewicz
i związane ze stygmatyzacją, aby potencjalnych odbiorców świadczeń nie zniechęcać do podejmowania pracy. Prawa socjalne są ograniczone, a uzależnienie sytuacji materialnej ludzi od mechanizmów rynkowych jest bardzo duże, czyli poziom dekomodyfikacji (odrynkowienia) jest bardzo niski2. Rynek w modelu liberalnym stanowi podstawowy mechanizm zaspokajania potrzeb, a także gwarancję efektywności gospodarczej, stąd kwestie pełnego zatrudnienia czy walki z ubóstwem są wtórne wobec troski o to, aby państwo nie ingerowało w funkcjonowanie rynku (co w praktyce oznacza uprzywilejowanie pracodawców). Polityka społeczna w modelu liberalnym nie przyczynia się zatem do zmiany struktury społecznej i zmniejszenia rozwarstwienia, ponieważ jego obrońcy uważają, że to rynek powinien decydować o tym, kto jakie miejsce zajmuje w społeczeństwie. W modelu chadeckim świadczenia społeczne są zależne od roli pełnionej przez jednostkę w społeczeństwie. Większość świadczeń nie jest kierowana do jednostki, tylko do tradycyjnie pojmowanej rodziny, w której mężczyźni zajmują uprzywilejowaną pozycję. Ważnym elementem tego modelu jest też zasada pomocniczości (subsydiarności), która polega tu na tym, że państwo pomaga jednostce dopiero wtedy, gdy możliwości rodziny są wyczerpane. Łączenie przez kobiety wykonywania pracy zawodowej i rodzenia dzieci jest w modelu konserwatywnym bardzo trudne, dlatego sprzyja on pozostawaniu kobiet w domach oraz ich trwałemu wyłączeniu w rynku pracy. Świadczenia socjalne są niekiedy nawet rozbudowane i traktuje się je jako ważną część obowiązków państwa, ale wiążą się one z miejscem jednostki w strukturze społeczno-zawodowej. Stąd efekt redystrybucyjny całego systemu jest niewielki, gdyż osoby o wyższych zarobkach otrzymują też wyższe świadczenia, co oznacza, że nierówności płacowe są reprodukowane w całym systemie świadczeń. Fakt, że kobiety zarabiają mniej i ich mniejszy odsetek uczestniczy w rynku pracy sprawia, że świadczenia dla nich są niższe i mniej powszechne. Polityka społeczna zatem nie tylko podtrzymuje, ale wręcz pogłębia różnice między płciami. Istotnym elementem tego modelu jest też znaczna rola Kościoła katolickiego, który dąży do umocnienia tradycyjnego modelu rodziny i sprzyja rozwiązaniom, które zachęcają kobiety do pozostawania w domu. 2 Poziom dekomodyfikacji stanowi istotną miarę różnicującą różne modele polityki społecznej. Każde dobro może być zależne od rynku lub nie – może być dostępne dla wszystkich i niezależne od poziomu dochodów lub też może być traktowane jako towar dostępny tylko dla osób o określonym statusie materialnym. Przykładowo gdy usługi medyczne są bezpłatne, zostają uniezależnione od rynku i tym samym dochodzi do ich dekomodyfikacji. Kiedy wprowadza się opłaty, dochodzi do utowarowienia opieki medycznej, która staje się usługą rynkową, traktowaną jako towar, za który trzeba zapłacić.
60
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
W modelu socjaldemokratycznym najwięcej form ludzkiej aktywności jest uniezależnionych od rynku, a dostęp do wielu dóbr i usług ma charakter powszechnych praw, a nie przywilejów. Model socjaldemokratyczny jest uniwersalny i deklaratywnie dąży do realnego zrównywania sytuacji wszystkich obywateli. Jest on więc nastawiony na jednostkę, ale nie jest indywidualistyczny. Jego główne cechy to: uniwersalizm praw socjalnych, równy dostęp do świadczeń o najwyższym standardzie dla wszystkich, a nie równy dostęp do świadczeń minimalnych (jak w innych modelach), wszyscy korzystają z polityki społecznej i wszyscy ponoszą jej koszty (co sprawia, że wysokie świadczenia cieszą się poparciem zdecydowanej większości społeczeństwa), ciężary związane z funkcjonowaniem rodziny przenosi się na całe społeczeństwo, nie czekając na wyczerpanie się możliwości rodziny, znaczny nacisk jest kładziony na połączenie problematyki pracy i spraw polityki społecznej, władza prowadzi politykę pełnego zatrudnienia, prawo do pracy traktowane jest jako równie ważne jak prawo do odpowiedniego dochodu.
Złote lata europejskich państw dobrobytu opierały się na znacznej autonomii państw narodowych, dominującej roli zatrudnienia w przemyśle, modelu tradycyjnej, stabilnej rodziny z pracującym i dobrze opłacanym mężczyzną oraz kobietą wychowującą dzieci. W polityce społecznej państw europejskich dominował model chadecki, którego wiele elementów funkcjonowało tak w najbogatszych krajach zachodnich, jak i bloku wschodnim3. Państwo opiekuńcze było skonstruowane pod męskiego żywiciela rodziny, który miał stabilną, dobrze płatną pracę i otrzymywał wysokie świadczenia społeczne. Począwszy od lat dziewięćdziesiątych mówi się o liberalnym zwrocie, których źródłem (a zarazem przejawem) było osłabienie roli państw narodowych (globalizacja połączona ze wzrostem roli sektora finansowego), wzrost zatrudnienia w usługach, groźba kryzysu demograficznego związana ze starzeniem się społeczeństw i spadającymi wskaźnikami urodzeń, wzrost liczby rozwodów. Wyzwaniem współczesnej gospodarki stało się stworzenie miejsc pracy dla kobiet, jak też rozbudowa publicznego sektora opiekuńczego, który pozwala obydwu płciom realizować się na rynku pracy. Następuje również wydłużanie się średniej długości życia, co wiąże się ze wzrostem roli usług opiekuńczych wobec ludzi starszych. Wreszcie rośnie odsetek osób w wieku poprodukcyjnym, co prowadzi do groźby kryzysu systemu emerytalnego. W tej nowej sytuacji wielu badaczy na nowo zaczęło zastanawiać się nad 3 Tezy, że polityka społeczna Polski Ludowej była w znacznej mierze wcieleniem modelu chadeckiego, bronię w tekście Chadecko-socjalistyczna polityka społeczna, w: J. Majmurek, P. Szumlewicz, PRL bez uprzedzeń, Warszawa 2010, s. 51–64.
61
Piotr Szumlewicz
pożądanym modelem polityki społecznej.
Kluczowe pytanie w tym kontekście brzmi: czy w obliczu dokonujących się
zmian można zachować model socjaldemokratyczny? Na czym ten model dzisiaj mógłby polegać i jakie rozwiązania należałoby wdrożyć, aby on dobrze funkcjonował? Wbrew deklaracjom liberalnych ekonomistów, którzy od lat wieszczą schyłek socjaldemokratycznych welfare states, wiele wskazuje na to, że wdrażane w nich rozwiązania obecnie nie tylko nie straciły na aktualności, ale wręcz ich atrakcyjność i wydajność wzrosła. Model socjaldemokratyczny nie tylko wiąże się z niskimi wskaźnikami ubóstwa i większym stopniem równości, ale też stanowi najbardziej adekwatną odpowiedź na tendencje kryzysowe, które od kilku lat są obecne w europejskiej gospodarce. Warto zwrócić uwagę, że kryzys ostatnich lat ominął państwa socjaldemokratyczne. W pierwszej fazie kryzysu 2008–2009 największa recesja dotknęła państwa liberalne (olbrzymi spadek PKB i pogorszenie warunków życia w Estonii, Litwie, Łotwie oraz Irlandii), zaś druga fala kryzysu z największą siłą uderzyła w państwa prowadzące chadecką politykę społeczną (Grecja, Hiszpania, Portugalia). Liberalna polityka makroekonomiczna w dłuższej perspektywie pozbawia kraje, które ją prowadzą, jakichkolwiek instrumentów obronnych. Szczególnie jaskrawo było to widoczne trzy lata temu w republikach nadbałtyckich. W wyniku polityki niskich podatków i płac, małej roli sektora publicznego i dużej zależności od kapitału zagranicznego, stanęły one przed destrukcyjną alternatywą: albo radykalnie ciąć wydatki publiczne, obniżać wynagrodzenia oraz emerytury i rezygnować z projektów modernizacyjnych, albo zapożyczać się u międzynarodowych instytucji finansowych i tym samym na dziesiątki lat uzależniać się od ich wymagań, wpadając w spiralę zadłużenia. Obecnie widać, że te problemy dotyczą też krajów konserwatywnych. Kraje najbardziej dotknięte kryzysem łączy mało rozbudowana i selektywna polityka społeczna, w tym szczególnie brak rozbudowanych, uniwersalnych świadczeń rodzinnych. Wszystkie te państwa mają zdecydowanie niższe od średniej unijnej wydatki na zabezpieczenia społeczne, jest w nich mało świadczeń uniwersalnych, a państwo podejmuje niewiele działań, aby zaktywizować kobiety na rynku pracy. Głównym podmiotem, który ma rozwiązywać problemy społeczne, jest w nich patriarchalna rodzina lub/i rynek. Bez wsparcia rodziny osoba pozbawiona pracy może liczyć jedynie na pomoc Kościoła lub organizacji charytatywnych. Tego typu rozwiązania nie tylko budzą wątpliwości etyczne, ale też są po prostu nieskuteczne. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że model socjaldemokratyczny, wbrew głosom krytyków, wciąż trzyma się bardzo dobrze, a tendencje 62
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
kryzysowe praktycznie ominęły skandynawskie welfare states4. Wskaźniki zatrudnienia w krajach skandynawskich należą do najwyższych w Europie i (poza Finlandią) przekraczają 70% (przy średniej unijnej 64,1%). O wiele gorzej wygląda sytuacja w państwach liberalnych, a tym bardziej konserwatywnych krajach śródziemnomorskich. Dotyczy to również bezrobocia. Podczas gdy w republikach nadbałtyckich i Irlandii bezrobocie oscyluje wokół 15%, a w Grecji i Hiszpanii przekracza 20%, poziom bezrobocia w socjaldemokratycznych welfare states jest relatywnie niski. W lutym 2012 roku, średni poziom bezrobocia w Unii Europejskiej wynosił 10,2%, a tymczasem w Szwecji, Finlandii i Danii poniżej 8%, zaś w Norwegii zaledwie 3,2%. Kraje skandynawskie mają też stabilną sytuację finansów publicznych i stosunkowo szybki wzrost PKB. Warto również zwrócić uwagę, że Szwecja, Dania i Finlandia (obok Holandii) przez wiele lat zdecydowanie przewodziły w rankingach realizacji Strategii Lizbońskiej5, jak też wciąż prowadzą w wielu rankingach rozwoju technologicznego czy jakości życia. Przewaga państw skandynawskich nad resztą świata jest widoczna szczególnie w rankingach równości płci oraz walki z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. W corocznych rankingach ONZ Human Poverty Index czy Gender Inequality Index Szwecja, Dania i Finlandia od wielu lat zajmują czołowe pozycje6.
Skąd te sukcesy państw socjaldemokratycznych?
Globalizacja nie stanowi dla Szwecji czy Finlandii tak wielkiego zagrożenia
jak dla Grecji czy Irlandii, ponieważ państwa skandynawskie mają dobrze wykształconych i wysoko opłacanych pracowników. W ten sposób nawet emigracja części siły roboczej nie narusza funkcjonowania państwa, ponieważ rodzima siła robocza jest dobrze wykształcona, a do tego istnieje duży popyt wewnętrzny i wysoka jakość usług, która sprawia, że pracownicy szwedzcy czy duńscy są konkurencyjni na tle pracowników innych krajów. Skandynawowie konkurują więc nie niskimi płacami i przywilejami dla pracodawców jak państwa liberalne, lecz wysoką jakością życia i dużym popytem wewnętrznym. Kolejne zjawisko to wzrost zatrudnienia w usługach 4 Wysokie wskaźniki zatrudnienia i jakości życia, połączone z sukcesami w polityce makroekonomicznej mają też Holandia i Austria, które łączą rozwiązania socjaldemokratyczne z chadeckimi. 5 Strategia Lizbońska była planem celów strategicznym przyjętym przez Unię Europejską w 2000 roku. Przewidywała ona między innymi szybki wzrost zatrudnienia, co najmniej do 70% osób w wieku produkcyjnym w tym szczególnie kobiet, wzrost wydatków na badania i rozwój do 3% PKB oraz całościowy program inkluzji społecznej. W kolejnych latach na czele rankingu Dania zmieniała się ze Szwecją. 6 Szczegółowe dane na temat wielu wskaźników jakości życia i metodologii wskaźników ONZ można znaleźć na stronie: http://hdr.undp.org/en/
63
Piotr Szumlewicz
i spadek zatrudnienia w przemyśle. Szwecja już w latach siedemdziesiątych wyszła naprzeciwko tym trendom i przeciwstawiła się wzrostowi bezrobocia, tworząc wysokopłatne, stabilne miejsca pracy w sektorze publicznym. Ta polityka była przede wszystkim nastawiona na wzrost zatrudnienia kobiet. Dzisiaj Szwecja należy do państw o najbardziej rozwiniętym sektorze usług opiekuńczych (tak dla dzieci, jak i ludzi starszych) na świecie. Dzięki temu doszło do odciążenia kobiet od pracy w domu i zapewnienia im stabilnej pracy zawodowej (tej strategii towarzyszył nacisk na zrównanie obowiązków kobiet i mężczyzn w pracach domowych). Jak pisze Esping Andersen: „Jeśli państwo zapewnia tanią opiekę nad dziećmi, przemianie ulega zarówno rodzina, jak i rynek: będzie mniej gospodyń domowych, zwiększy się zasób siły roboczej, wzrośnie również mnożnik popytowy, ponieważ gospodarstwo domowe, w którym pracują dwie osoby, ma większe zapotrzebowanie na usługi”7. To dlatego kraje skandynawskie mają obecnie najwyższe wskaźniki aktywności zawodowej i zatrudnienia w Europie. Dzięki temu też odsuwają one groźbę kryzysu demograficznego związanego ze starzeniem się społeczeństw. Odciążenie kobiet od pracy domowej sprzyja wysokim wskaźnikom urodzeń, co stanowi dodatkowy czynnik zabezpieczający stabilność systemu emerytalnego. Warto zwrócić uwagę, że na tym obszarze znacznie gorzej radzą sobie państwa oparte na tradycyjnym modelu rodziny z pracującym mężczyzną i kobietą wychowującą dzieci w domu. Tam wskaźniki zatrudnienia i dzietności są o wiele niższe, co sprawia, że kraje prowadzące taką politykę (jak Grecja czy Hiszpania) mają kłopoty ze stabilnością finansów i zbilansowaniem systemu emerytalnego. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na zmianę pojmowania rodziny i odchodzenie od modelu tradycyjnej rodziny wielopokoleniowej. W krajach rozwiniętych doszło do olbrzymiego wzrostu liczby rozwodów, a coraz więcej dzieci pochodzi ze związków nieformalnych8. Między innymi z tego powodu w wielu krajach głównym podmiotem świadczeń społecznych przestała być tradycyjnie pojmowana rodzina. Wielu polityków i badaczy zwróciło uwagę, że przez wiele lat nawet hojne świadczenia rodzinne umacniały patriarchalny model rodziny, w którym świadczenia były kierowane do pracujących mężczyzn. Pod wpływem krytyki feministycznej w latach dziewięćdziesiątych pojawił się postulat „defamilizacji”9, czyli uniezależnienia sytuacji materialnej jednostek od ich roli w rodzinie. Miarą defamilizacji jest zapewniany przez politykę społeczną poziom niezależności jednostki od sytuacji materialnej 7 G. Esping Andersen, Społeczne podstawy gospodarki postindustrialnej, s. 52. 8 Z danych GUS wynika, że w 2010 r. dotyczyło to ponad 20% dzieci. Z raportów Eurostatu wynika, że w Szwecji czy Francji jest to już ponad połowa rodzących się dzieci. 9 To pojęcie zostało rozpowszechnione przez Espinga Andersena. Szeroko omawia je między innymi w Społecznych podstawach gospodarki postinduistrialnej.
64
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
jej rodziny. W praktyce oznacza to nacisk na możliwość utrzymywania autonomicznego gospodarstwa domowego przez kobiety. W modelu konserwatywnym kobiety znacznie częściej niż mężczyźni sytuowały się poza rynkiem pracy, wykonując nieodpłatną pracę w domu. Były one strukturalnie uzależnione od zarobków i pozycji małżonków. Do dzisiaj w wielu krajach, w tym w Polsce, część świadczeń ma na celu utrzymanie kobiet w domu i umocnienie ich zależności finansowej od mężczyzn.
Socjaldemokratyczna polityka społeczna ma celu uniezależnienie kobiet od mężczyzn dzięki ich wejściu na rynek pracy oraz odciążenie ich od prac domowych poprzez sieć darmowych usług opiekuńczych w sektorze publicznym. W tym nowym modelu polityki społecznej kluczową rolę odgrywa stworzenie systemu darmowej opieki przedszkolnej oraz zapewnienie kobietom stabilnej pracy i wysokiego poziomu wynagrodzeń. Politykę rynku pracy i bezpłatną opiekę przedszkolną uzupełniają hojne zasiłki rodzinne, przy czym są one tak skonstruowane, aby z urlopów rodzinnych w tym samym stopniu korzystali mężczyźni i kobiety. Innymi słowy ważną częścią socjaldemokratycznej polityki społecznej są rozbudowane świadczenia rodzinne, przy czym nie wiążą się one z obroną tradycyjnie pojmowanej rodziny, a raczej skierowane są na zapewnienie bezpieczeństwa materialnego każdej z jednostek. Tak rozbudowana, całościowa polityka społeczna oczywiście kosztuje, dlatego podatki (bardzo progresywne) w krajach skandynawskich należą do najwyższych na świecie. W 2010 roku w Danii podatki, łącznie ze składkami społecznymi stanowiły łącznie 48,5% PKB, a w Szwecji 46,3%. Średnia dla całej Unii wynosiła 39,6%, a w Polsce zaledwie 31,8% PKB10. Również wydatki na zabezpieczenia społeczne w krajach skandynawskich należą do najwyższych w Unii Europejskiej11. W 2009 r. stanowiły one średnio 29,5 proc. PKB państw UE. Największe wydatki na zabezpieczenia społeczne były w Danii – 33,4 proc., we Francji – 33,1 proc. PKB i w Szwecji – 32,1 proc. W większości państw przyjętych do UE po 2000 roku wydatki na świadczenia społeczne nie przekraczały 20% PKB, co dotyczy też Polski (19,7%). W modelu socjaldemokratycznym kluczowe jest to, że świadczenia mają charakter uniwersalny, czyli dostęp do nich jest powszechny. W ten sposób są one kosztowne, lecz zapewniają dostęp dla wszystkich obywateli do wielu ważnych usług takich jak zdrowie, kultura czy edukacja. Właśnie dzięki tym świadczeniom 10 Raport Eurostatu ze stycznia bieżącego roku. Warto zwrócić uwagę, że gdyby podatki w Polsce wynosiły tyle, ile średnia unijna, wpływy z nich byłyby wyższe niż obecnie o blisko 130 mld zł rocznie! 11 Raport Eurostatu z marca bieżącego roku.
65
Piotr Szumlewicz
Skandynawowie żyją o wiele dłużej niż Polacy, są zdrowsi i mają o wiele lepsze wskaźniki zatrudnienia. Na tym tle
sytuacja Polski rysuje się niewesoło, a kierunek obrany przez polski rząd wydaje się błędny. W Polsce polityka społeczna opiera się na niskich, selektywnych świadczeniach, na rynku pracy coraz bardziej dominują niestabilne, niskopłatne formy zatrudnienia, sektor publiczny jest ograniczany, a płace w nim są zamrażane, zasiłki są niskie i krótkotrwałe, podatki niskie i mało progresywne. Z danych Eurostatu wynika ponadto, że Polska wydaje na politykę rodzinną i walkę z bezrobociem najmniej ze wszystkich państw UE12. Brak całościowej strategii polskich władz widać też przy debacie o systemie emerytalnym. Rząd chce podwyższyć wiek emerytalny, ale nie przedstawia żadnych całościowych pomysłów odnośnie wzrostu zatrudnienia czy rozbudowy polityki rodzinnej. Pomysły PSL-u, zgodnie z którymi kobiety mają być wypychane z rynku pracy w zamian za rodzenie dzieci, może jedynie zaostrzyć kryzys i pogorszyć wskaźniki zatrudnienia, a co za tym idzie obniżyć wpływy z podatków do budżetu. W tej sytuacji główne wyzwania dla polskich władz to wprowadzenie rozwiązań socjaldemokratycznych: Powszechnych, wysokich i długotrwałych świadczeń rodzinnych, bezpłatnych żłobków i przedszkoli, stworzenie nowych, dobrze płatnych miejsc pracy w sektorze publicznym (w tym szczególnie w sektorze opieki), wprowadzenie wyższych i bardziej długotrwałych zasiłków dla bezrobotnych i innych świadczeń chroniących przed ubóstwem, wzrost wydatków na opiekę zdrowotną, podwyżka podatków (szczególnie dla najbogatszych obywateli). 12 Na politykę rodzinną Polska przeznacza 0,8% PKB przy średniej unijnej 2,3%, a na walkę z bezrobociem 0,4% przy średniej unijnej 1,7%. O wiele mniej środków niż większość krajów Unii Polska przeznacza też na wszystkie inne elementy polityki społecznej.
66
Michał Syska
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie. Wyzwania dla polskiej lewicy
1. Sojusz Lewicy Demokratycznej, w warunkach postępującej ekonomizacji myślenia wyborów o polityce i globalnego kryzysu gospodarczego, powinien wyartykułować wyrazisty program społeczno – gospodarczy odpowiadający wyzwaniom współczesności i przyszłości; program ten powinien stanowić alternatywę dla koncepcji neoliberalnych. 2. Inspiracją dla polskiej lewicy powinna być debata tocząca się w łonie europejskiej socjaldemokracji, która koncentruje się wokół roli państwa i jego demokratycznej legitymizacji w dobie globalizacji, politycznej kontroli rynków i procesów gospodarczych, ochrony sektora usług publicznych, kształtu zjednoczonej Europy. 3. Współczesna socjaldemokracja szuka programowych odpowiedzi na zmiany współczesnego kapitalizmu, także poza tradycyjnymi narzędziami lewicowej polityki. Takie propozycje, jak powszechny dochód gwarantowany czy emerytura obywatelska, stoją w centrum europejskiej debaty publicznej. 4. Rząd Donalda Tuska daleki jest wolnorynkowego radykalizmu, ale pozostaje wciąż wierny neoliberalnym konceptom. Polska lewica musi podjąć się zadania krytycznej analizy polityki koalicji PO – PSL i zaproponować własne, alternatywne rozwiązania. 5. W myśleniu o polityce społecznej SLD powinien opierać się na zasadzie uniwersalizmu, a nie neoliberalnego selektywizmu. 6. Stratedzy rządu Donalda Tuska postulują model workfare society. SLD powinien postulować model nowoczesnego welfare state. 7. W dobie globalizacji realizacja socjaldemokratycznej polityki społecznej na poziomie państwa narodowego jest utrudniona. Stąd postulaty lewicy na rzecz budowy Europy socjalnej. SLD na polskiej scenie politycznej powinien stać się konsekwentnym rzecznikiem takiego modelu i przeciwstawiać go neoliberalnej wizji UE prezentowanej przez PO oraz nacjonalistycznej retoryce PiS. 67
Michał Syska
SLD: lewicowość albo śmierć W przeciwieństwie do partii zachodnioeuropejskich partie w Europie Środkowo-Wschodniej nie reprezentują podziałów socjopolitycznych (cleavages) w sensie, jaki nadali im S. Lipset i S. Rokkan1. Możemy wyróżnić trzy rodzaje podziałów w krajach postkomunistycznych: a) podział terytorialny i kulturowy (wieś vs. miasto, tradycjonaliści vs. modernizatorzy, religijność vs. sekularyzm, nacjonalizm vs. otwartość na świat); b) podział postkomunistyczny (antykomuniści vs. osoby związane z aparatem państwa w poprzednim systemie oraz osoby z nostalgią odnoszące się do bezpieczeństwa socjalnego okresu komunistycznego); c) podział socjoekonomiczny (zwolennicy wolnego rynku i prywatyzacji vs. zwolennicy interwencjonizmu państwowego). Po roku 1989 polską scenę partyjną porządkowały głównie dwa pierwsze podziały socjopolityczne. Ocena okresu PRL oraz kwestie kulturowe (stosunek kwestii obecności Kościoła w życiu publicznym, prawa do przerywania ciąży, spraw obyczajowych oraz integracji europejskiej itp.) stanowiły główne kryterium wyborczych decyzji Polaków. SLD był w stanie odnosić zwycięstwa dzięki skutecznemu mobilizowaniu osób zaangażowanych w strukturach władzy przed rokiem 1989 (byłych członków PZPR, funkcjonariuszy wojska i milicji, kadrę przedsiębiorstw państwowych, pracowników administracji) i wyborców z nostalgią odnoszących się do bezpieczeństwa socjalnego czasów PRL, którzy nie znaleźli się wśród beneficjentów transformacji ustrojowej. Z drugiej strony politycy lewicy potrafili pozyskać sporą część elektoratu, podkreślając własne kompetencje, skłonność do kompromisu, niechęć do ideologicznych sporów oraz sekularyzm, europejskość i otwartość na świat. Przed wyborami w roku 1993 i 2001 liderzy SLD przedstawiali swoją formację jako przewidywalną, umiarkowaną i kompetentną alternatywę dla zideologizowanej, podzielonej i nieudolnej prawicy. Podobny w swej treści apel wyborczy z 2007 roku nie przyniósł już jednak spodziewanych efektów. Liderzy postkomunistycznej lewicy nie zauważyli, że po klęsce wyborczej w roku 2005 ich miejsce w obozie modernizatorów (podział kulturowy) zajęła Platforma Obywatelska, która w oczach wyborców okazała się atrakcyjniejszą i bardziej wiarygodną alternatywą dla PiS. Partii Tuska udało się także pozyskać część tradycyjnego elektoratu SLD, który na Sojusz głosował ze względów historycznych. PO stała się dla nich gwarantem powstrzymania szermującego antykomunistycznymi hasłami PiS przed powrotem do władzy. 1 Zob. Lipset S., Rokkan S., Party Systems and Voter Alignments: Cross-National Perspectives, New York 1967.
68
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
Sojusz Lewicy Demokratycznej okazał się niezdolny do wypracowania nowej tożsamości, która służyłaby przełamaniu dominacji dwóch formacji prawicowych. SLD nie był w stanie zaprezentować się w ostatniej kampanii parlamentarnej jako siła polityczna zdolna do przedstawienia alternatywnych rozwiązań gospodarczych i społecznych oraz podjęcia się roli reprezentanta grup, które odczuwają brak bezpieczeństwa i z obawą patrzą w przyszłość. Jeśli w najbliższej przyszłości partia ta nie zaprezentuje programowej alternatywy, opartej o socjaldemokratyczne wartości, wobec społeczno-gospodarczej polityki koalicji PO-PSL, czeka ją dalsza marginalizacja na polskiej scenie partyjnej.
Powrót państwa. Debata w łonie europejskiej socjaldemokracji
Globalny kryzys ekonomiczny jest także, a może przede wszystkim, kryzy-
sem demokratycznej legitymizacji państwa. Instytucje państwa narodowego muszą na nowo zdobyć społeczną legitymizację, bo choć formalnie państwo ciągle jest suwerenem na swym terytorium, to może stosunkowo niewiele. Mogłoby więcej, gdyby miało silną, demokratyczną legitymację. Demokracji muszą jednak chcieć obywatele, tych jednak coraz mniej, bo zastąpili ich konsumenci bez pośrednictwa państwa uczestniczący w zglobalizowanym rynku. W ostatnich trzech dekadach dominacji idei neoliberalnych, władze państwowe, wyzbywające się odpowiedzialności za bezpieczeństwo socjalne obywateli, znalazły nowe źródło legitymizacji: bezpieczeństwo osobiste. Państwo zaczęło manifestować swoją aktywność i przydatność poprzez politykę walki z przestępczością i nielegalną imigracją. Ilustracją tego procesu może być fragment programu UNP, partii francuskiej prawicy: Silniejsi zagrażają najsłabszym i najbiedniejszym z nas, tym którzy nie potrafią obronić się sami. Przemoc i lekceważenie prawa skutecznie niszczy spójność społeczną. Życie w społeczeństwie wymaga poszanowania prawa. Autorytet państwa i wymiar sprawiedliwości musi sprawić, by każdy odpowiadał za swoje czyny.” Ze słów tych wynika, że największym zagrożeniem dla klas niższych jest przestępczość, zaś panaceum na problemy klas niższych nie jest socjalna polityka państwa, lecz realizowana przez władzę państwową polityka law and order. Zaproponowanie alternatywnej formy demokratycznej legitymizacji państwa to zadanie dla socjaldemokracji. 69
Michał Syska
Wyzwaniem dla socjaldemokracji w dobie globalnego kryzysu ekonomicznego jest także niebezpieczeństwo renacjonalizacji polityki europejskiej. Zdobycie demokratycznej suwerenności w skali krajowej jest niezbędne, ale należy je powiązać z budową europejskich i globalnych instytucji zdolnych do demokratycznej kontroli procesów gospodarczych. Europejska lewica, projektując powrót aktywnego państwa, powinna pamiętać też o wymiarze lokalnym i globalnym. Nowy socjaldemokratyczny projekt potrzebuje cieszących się demokratyczną legitymizacją instytucji lokalnych, państwowych i globalnych. Jesienią ub. r. członkowie Komisji Wartości Podstawowych Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) przedstawili dokument programowy pt. „Zadania państwa i jego odpowiedzialność za przyszłość”, w którym formułują analizę współczesnego kapitalizmu oraz rekomendacje priorytetów dla socjaldemokratycznego państwa. Autorzy wskazują, że po trzech dekadach dominacji neoliberalnych konceptów, w myśl których rola państwa powinna być sprowadzona do minimum, nadchodzi konieczność powrotu do aktywnej roli instytucji publicznych w działaniach na rzecz modernizacji, rozwoju, wzrostu gospodarczego, sprawiedliwości i spójności społecznej. „Polityka musi mieć prymat nad działaniami rynku” – czytamy w opracowaniu przygotowanym przez intelektualistów związanych SPD. Jest to wyraźny powrót, po doświadczeniach „Trzeciej Drogi” i „Nowego Środka”, do lewicowych korzeni: w połowie lat 80. wybitny badacz welfare state Gosta Esping – Andersen scharakteryzował socjaldemokratyczny projekt jako „politics against markets”. Rola państwa jest jednym z głównych wątków toczącej się w łonie europejskiej socjaldemokracji debacie, która ma służyć określeniu jej politycznej tożsamości. W dyskusjach tych bierze aktywny udział socjaldemokratyczny think tank z Polski – Ośrodek Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a2. Warto, by także SLD włączył się w tę europejską debatę, zwłaszcza jej części poświęconej roli państwa w polityce gospodarczej i społecznej. Uczestnicząc w niej, Sojusz musi sobie uświadomić historyczną specyfikę Europy Środkowo-Wschodniej. Tony Judt, wybitny intelektualista i badacz najnowszych dziejów Europy, w swym politycznym testamencie pt. „Źle ma się kraj”3 nawołuje socjaldemokratów do powrotu do dziedzictwa powojennego welfare state, do pamięci społeczeństw Zachodu o trzech dekadach rozwoju, stabilizacji i dobrobytu. Jednocześnie Judt pisze: „W byłych krajach komunistycznych całe pokolenie wychowało się na wierze w wolny rynek i ograniczoną rolę państwa. 2 Zob. Basic Values Debate: http://www.social-europe.eu/category/debate-2/ basic-values-debate/ 3 Judt T., Źle ma się kraj, Wołowiec 2011.
70
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
(…) Młodych ludzi w Europie Wschodniej utrzymywano w przekonaniu, że wolność ekonomiczna oraz interwencjonistyczne państwo wzajemnie się wykluczają”. Polacy i wschodni Europejczycy innego kapitalizmu nie znają. Znają tylko tzw. realny socjalizm, który odrzucili, oraz kapitalizm w jego obecnym, neoliberalnym wydaniu. Dla większości obecny model wydaje się jedyną alternatywą dla polityki z okresu niedemokratycznej dyktatury. Przekonanie to jest umacniane przez dominujący od dwóch dekad w debacie publicznej dyskurs neoliberalny. Mobilizacji społecznej na rzecz progresywnego projektu rozwoju opartego na aktywnej roli państwa nie ułatwia też fakt, że po 1989 roku SLD współtworzył nowy porządek kapitalistyczny, akceptując (a często realizując) neoliberalne reformy.
Nowy proletariat: prekariat, czyli wyzwanie dla socjaldemokracji 15 maja 2011 r. na madryckim placu Puerta del Sol „stracone pokolenie” postanowiło zabrać głos i upomnieć się o swoje prawa. Młodzi Hiszpanie wystąpili przeciwko bezrobociu, braku życiowych perspektyw, niskim płacom i niegodnym warunkom pracy. Istnieją prawa podstawowe, które powinny być zapewnione przez system społeczny: prawo do mieszkania, zatrudnienia, dostępu do kultury, opieki zdrowotnej, edukacji, udziału w polityce, nieskrępowanego rozwoju indywidualnego, zdrowego i szczęśliwego życia4. – napisali w swoim manifeście. To bodaj pierwsze tak spektakularne wystąpienie nowego, globalnego proletariatu – prekariatu. Klasy społecznej powstałej w wyniku procesów globalizacyjnych, zmiany charakteru pracy, przenoszeniu produkcji z krajów rozwiniętych do państw o niższych standardach socjalnych oraz realizacji od ponad trzech dekad neoliberalnych koncepcji w polityce gospodarczej i społecznej. Czym jest prekariat? Jan Sowa tak definiuje to pojęcie: „Prekariat to właściwe tłumaczenia na język polski angielskiego terminu precarity lub francuskiego precarité. Słowo to pochodzi od łacińskiego rdzenia caritas – (miłosierdzie, miłość do bliźniego, troska) i opisuje kondycję czegoś (lub kogoś), o co „trzeba się zatroszczyć” (w angielskim precarity słyszymy czasownik to care, czyli dbać, troszczyć się, przejmować się czymś). Chociaż „prekariat”, jako termin wywodzi się z filozofii 4 http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/ManifestRuchu15Maja/menuid-1.html
71
Michał Syska
chrześcijańskiej i odnosi się w niej do czegoś (lub kogoś), co ze względu na swoją fatalną sytuację wymaga modlitwy, stało się powszechnie znane dzięki użyciu go przez lewicową krytykę i teorię społeczną. Prekariat to stan braku pewności, stałości i stabilności, to chroniczna niemożliwość przewidzenia przyszłości i nieustanny lęk, że przyniesie ona tylko pogorszenie obecnej sytuacji. Jest to kondycja kruchej i niepewnej egzystencji, na jaką skazana jest spora część światowej populacji, również w krajach kapitalistycznego centrum. Dotyczy ona ludzi czasowo bezrobotnych, utrzymujących się z dorywczych prac, zatrudnianych na krótkoterminowe umowy, migrujących w poszukiwaniu zarobku, pracujących na częściowe etaty lub zmuszanych do podpisywania in blanco swojego wypowiedzenia wraz z umową o pracę (praktyka dość częsta w wielkich korporacjach). Oznacza życie pełne niepewności i trudne do zaplanowania, życie, w którym kilkakrotnie trzeba zmieniać nie tylko miejsce pracy, ale również zawód, a nawet najlepsze stanowisko stracić można z dnia na dzień”5. Prof. Zygmunt Bauman zauważa, że „stracone pokolenie” to pierwsza powojenna generacja, przed którą stoi perspektywa spadku na niższą pozycję w społecznej hierarchii6. Polska nie odbiega od europejskiej średniej. W naszym kraju co trzecia osoba do 25 roku życia pozostaje bezrobotna, a liczba tzw. biednych – pracujących (working poor) wśród młodych systematycznie rośnie. Wyższe wykształcenie, odbyte praktyki zawodowe czy znajomość języków obcych nie są już gwarancją posiadania satysfakcjonującej i odpowiadającej aspiracjom pracy oraz życia powyżej minimum socjalnego. Protestująca w stolicy Hiszpanii młodzież za ten opłakany stan rzeczy obwinia generujący niesprawiedliwość system gospodarczy i polityczny. W przeciwieństwie do swych rówieśników z Półwyspu Iberyjskiego (ale także z Wielkiej Brytanii, Grecji czy Francji) młodzi Polacy nie występują – na razie – przeciwko neoliberalnemu porządkowi. Są raczej skłonni szukać przyczyn swej trudnej sytuacji życiowej we własnych słabościach i zdają się wciąż wierzyć w fałszywą obietnicę tzw. niewidzialnej ręki rynku. Pojawiają się jednak w naszym kraju grupy starające się aktywizować „stracone pokolenie” w obronie jego praw, czego najlepszym przykładem jest kampania Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego przeciwko tzw. umowom śmieciowym.7 5 Jan Sowa: Prekariat – globalny proletariat w epoce pracy niematerialnej [w:] J. Sokołowska (red.), Robotnicy opuszczają miejsca pracy, Łódź 2010 6 http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/BaumanOpokoleniuwyrzutkow/menuid-1.html 7 http://pokolenienazlecenie.pl
72
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
Każdy postępowy ruch polityczny w historii był zbudowany na gniewie, potrzebach i aspiracjach wyłaniającej się głównej klasy społecznej.8 – zauważa prof. Guy Standing i dodaje, że dziś taką klasą staje się prekariat. Autor książki „The Precariat – The New Dangerous Class” wskazuje, że współczesna socjaldemokracja nie przedstawia dziś przekonującej agendy politycznej, która odpowiadałaby na wyzwania współczesności. Standing nawołuje europejską lewicę do przebudzenia i przestrzega, że społeczny gniew może zostać zagospodarowany przez prawicowych populistów. Rosnące w wielu krajach Europy notowania radykalnych partii, szermujących ksenofobicznymi hasłami, wydają się być potwierdzeniem tej konstatacji. Europejska socjaldemokracja może szukać inspiracji w Ameryce Południowej. Zapoczątkowane w Brazylii przez prezydenta Lulę ambitne programy społeczne (Bolsa Familia, Pontos de Cultura) opierają się na koncepcji powszechnego dochodu obywatelskiego (czyli dochodu dostępnego dla wszystkich, niezależnie od statusu zawodowego, majątkowego, rodzinnego), która w opinii wielu ekspertów jest najlepszą odpowiedzią na problemy związane z bezrobociem i biedą wynikającą z niepewnych i elastycznych warunków zatrudnienia.9 Przemiany współczesnego kapitalizmu i procesy globalizacyjne wymagają od lewicy wyjścia poza dominujące przez ostatnie dziesięciolecia paradygmaty myślenia o gospodarce i społeczeństwie: zarówno te neoliberalne, jak i te związane z tradycyjnym modelem welfare state, który nie uwzględniał rozwiązań w rodzaju powszechnego dochodu gwarantowanego, emerytury obywatelskiej itp.
Postpolityka czy neoliberalizm?
Choć rząd Donalda Tuska uchodzi za mało zideologizowany, pragmatyczny
i skupiający się na bieżącym zarządzaniu, a nie na systemowych reformach, to stwierdzenie, iż odszedł on od neoliberalnych konceptów jest dalekie od prawdy. Platforma nie jest dziś formacją ślepo zapatrzoną w wolny rynek i daleko jej do radykalizmu prezentowanego chociażby przez prof. Leszka Balcerowicza. Politycy PO nie odrzucają roli państwa w życiu gospodarczym i społecznym. W dokumentach strategicznych firmowanych przez ministra Michała Boniego to władze publiczne jawią się jako podmioty stymulujące proces modernizacji. Władzom tym stawia się też ambitne cele społeczne: budowa kapitału i zaufania społecznego, spójności społecznej 8 http://www.policy-network.net/articles/4004/-The-Precariat-%e2%80%93-The-newdangerous-class 9 zob. więcej: http://rszarf.ips.uw.edu.pl/pdf/SD_pdo.pdf
73
Michał Syska
itp.. Socjolog Przemysław Sadura definiuje tę politykę jako nowy model neoliberalizmu10, który za Arne Ruckertem moglibyśmy nazwać inclusive neoliberalism11. Ta nowa retoryka prawicy uwiodła niektórych przedstawicieli polskiej lewicy, którzy urzeczeni modernizacyjnym językiem i prospołecznymi celami raportu „Polska 2030” Michała Boniego, upatrywali szansy na realizację progresywnego programu politycznego w ramach koalicji PO-SLD12. Warto więc sobie uświadomić, że polityka PO jest wciąż oparta na neoliberalnych koncepcjach, a jej celem wydaje się być komodyfikacja (urynkowienie) kolejnych obszarów życia społecznego, a zwłaszcza usług publicznych. Rządząca dziś w Polsce prawica na problemy społeczne zrodzone przez uelastycznienie warunków zatrudnienia oraz komercjalizację kolejnych sfer życia ma jedną receptę: jeszcze większą elastyczność pracowników, więcej rynku w usługach publicznych oraz mniej państwa w gospodarce i polityce społecznej. „Tam, gdzie to możliwe, powinna nastąpić prywatyzacja usług bądź zlecanie ich podmiotom zewnętrznym na zasadach rozliczania przez cele (np. służba zdrowia, zlecanie zadań pośrednictwa pracy i doradztwa zawodowego prywatnym agencjom itd.) ” – piszą doradcy premiera Donalda Tuska w raporcie „Polska 2030”13. Wprowadzenie mechanizmów rynkowych do szkolnictwa wyższego to element reformy autorstwa minister Barbary Kudryckiej. W tej chwili trwają konsultacje projektu ustawy oświatowej, na mocy którego otwiera się drogę do przekazywania szkół podmiotom niepublicznym („lokalnym i obywatelskim inicjatywom”). Związek Nauczycielstwa Polskiego alarmuje, że zawarta w propozycjach rządowych wizja polityki edukacyjnej polega na tzw. prywatyzacji odpowiedzialności, czyli przenoszeniu odpowiedzialności za edukację na rodziców oraz na organizacje działające w sferze pożytku publicznego. We wspomnianym raporcie „Polska 2030” autorzy postulują dalszą obniżkę podatków, redukcję publicznych wydatków na cele społeczne, wprowadzenie selektywnego systemu świadczeń socjalnych oraz dalsze uelastycznienie prawa pracy. W myśl raportu „Polska 2030” istotą welfare state jest oparcie systemu na zasiłkach, które nie motywują do pracy, a jedynie utrwalają dezaktywizację 10 Sadura P., Koniec krytyki państwa. Co dalej?, „Krytyka Polityczna” nr 27/28, 2011. 11 Ruckert A., Towards an Inclusive-Neoliberal Regime: From the Washington to the Post-Washington Consensus, Toronto 2006. 12 Z takimi tezami autor spotkał się podczas kilku publicznych dyskusji na temat programu polskiej lewicy. 13 OMS im. Lassalle’a przygotował krytyczną analizę raportu „Polska 2030”, zob.: www.jakapolska2030.org.pl
74
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
zawodową. Przypisanie tych cech modelowi welfare state jest niezgodne z faktycznym rozumieniem tego modelu w naukach społecznych, jak i praktyką państw, którego go zrealizowały. Przykład skandynawskich państw opiekuńczych pokazuje, że socjaldemokratyczny model welfare state sprzyja aktywizacji zawodowej i walce z bezrobociem. Według zespołu ministra Boniego Polska po roku 1989 realizuje model welfare state. W rzeczywistości jest odwrotnie – analiza polityki społecznej okresu transformacji wskazuje na to, że dokonywano demontażu welfare state, a nie jego budowania. W raporcie Boniego Polska jawi się jako państwo o nadmiernych i nieefektywnych transferach socjalnych. Przytoczone w nim dane statystyczne pokazują rozkład grup, do których trafiają zasiłki, natomiast nie uwzględniają ani ich wielkości (z uwzględnieniem tego jak się ma ona do potrzeb jakie mają pokryć), ani łącznej puli środków publicznych na owe transfery przeznaczonych. Stąd obraz wyłaniający się z zawartych w raporcie informacji jest niepełny i mylący. Polska w skali UE należy do państw wydających najmniej na politykę społeczną.
Uniwersalna polityka społeczna – zadanie dla socjaldemokracji Raport „Polska 2030” Michała Boniego promuje tzw. selektywną politykę społeczną państwa. Polega ona na kierowaniu strumienia pomocy publicznej do konkretnych grup wyselekcjonowanych na podstawie ściśle określonych kryteriów (targeted and means-tested benefits). Zwolennicy tego modelu twierdzą, iż jest on bardziej efektywnym i racjonalnym sposobem walki z ubóstwem i nierównościami społecznymi niż system oparty na powszechnych świadczeniach, w którym beneficjentami stają się także osoby dobrze sytuowane. Polityczki i politycy Sojuszu w wyniku bezkrytycznego przyjęcia koncepcji neoliberalnych jako własnych powtarzają, że sprawiedliwa, prawdziwie lewicowa polityka społeczna powinna być adresowana do najbardziej potrzebujących, i retorycznie pytają, dlaczego rodzina Kulczyka ma korzystać z tych samych świadczeń, co wielodzietna rodzina z popegeerowskiej wsi. W przypadku partii socjaldemokratycznej stwierdzenia te są równie kuriozalne, jak postulowanie w niedawnej przeszłości przez niektórych polityków SLD wprowadzenia podatku liniowego. Podstawą skandynawskich państw dobrobytu jest właśnie zasada uniwersalizmu, według której dostęp do gwarantowanych przez państwo usług nie jest warunkowany kryteriami dochodowymi. Jej zwolennicy twierdzą, że to właśnie na niej oparta polityka społeczna przynosi najlepsze rezultaty. Przybliżmy te argumenty. 75
Michał Syska
System uniwersalny jest bardziej efektywny niż system selektywny. Kierowanie strumienia pomocy do konkretnych grup jest procesem niezwykle pracochłonnym i skomplikowanym. Opracowanie kryteriów przyznawania danych świadczeń oraz weryfikacja uprawnień do ich pobierania wymaga rozbudowy administracyjnego aparatu biurokratycznego i pochłania duże środki finansowe na jego utrzymanie. A przecież głównymi argumentami neoliberałów na rzecz demontażu opiekuńczych funkcji państwa są rzekomy przerost administracji, wszechwładza urzędników i marnowanie publicznego grosza. Efektem zastosowania zasady selektywizmu jest zazwyczaj pozbawienie świadczeń grup, które wsparcia potrzebują. Bez pomocy pozostają wszyscy ci niezamożni, którzy nie spełniają arbitralnie ustalonych kryteriów (np. zarabiają 100 złotych ponad próg określony przez urzędników), ale nie stać ich na pokrycie kosztów danej usługi z własnej kieszeni. „Świadczenia dla nędzarzy zawsze były nędzne” – przestrzegał w latach 60. ubiegłego wieku Richard Tittmus, twórca powojennej nauki o polityce społecznej w Wielkiej Brytanii. System uniwersalny nie stygmatyzuje ludzi. Bieda jest czymś wstydliwym dla osób, które jej doświadczają. Często jej najbardziej dotkliwym efektem nie jest brak dostępu do dóbr materialnych, ale odarcie z ludzkiej godności. Selektywny model polityki społecznej tę przykrą dotkliwość potęguje, wymaga bowiem od ludzi ubiegania się o stygmatyzujący status osoby ubogiej. Z kolei mniej zaradni i gorzej wykształceni mogą mieć poważne problemy w odnalezieniu się w biurokratycznej pajęczynie i skutecznym upominaniu się o własne prawa, co w konsekwencji może je pozbawić niezbędnego wsparcia. System uniwersalny buduje wspólnotę. Idolka wielu polityków polskiej prawicy Margaret Thatcher stwierdziła przed laty, że nie istnieje taki byt jak społeczeństwo – istnieją tylko jednostki. Nordycki model państwa opiekuńczego ufundowany został z kolei na przekonaniu, że jednostki mogą realizować swoją wolność w harmonijnie rozwijającym się społeczeństwie. Badacze fenomenu skandynawskiego welfare state wskazują, że to właśnie jego uniwersalny charakter stał się podstawą obywatelskiej i solidarnej wspólnoty (community – building). To, że wszyscy – niezależne od statusu majątkowego – mogą korzystać z gwarantowanych przez państwo usług publicznych, powoduje zasypywanie podziałów społecznych oraz wspólną troskę o dobro wspólne. Nie powstają getta subsydiowanej przez rząd biedy obok otoczonych murem enklaw bogactwa z prywatnymi szkołami, szpitalami i firmami ochroniarskimi. Bogatsi Norwegowie, Szwedzi czy Finowie nie odwracają się plecami do państwa i nie podważają jego roli w aktywnej polityce na rzecz spójności społecznej. Nie pobierają też świadczeń publicznych kosztem najuboższych, płacą bowiem wyższe podatki niż ci ostatni. Polityka społeczna w krajach skandynawskich od lat świetnie zdaje egzamin. Zapewnia nie tylko wysoką jakość życia i zmniejsza nierówności, 76
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
ale także sprzyja rozwojowi nowoczesnej i konkurencyjnej gospodarki, zwiększa zaufanie społeczne i zapobiega korupcji. Nie jest ona – jakby się mogło wydawać – jedynie efektem doktrynerskiej polityki partii socjaldemokratycznych, które od lat zajmują niemal hegemoniczną pozycję w tych państwach. Uniwersalny charakter nordyckiego welfare state jest wynikiem kompromisu między różnymi siłami politycznymi i grupami społecznymi, które uznały go za najbardziej efektywny i sprawiedliwy.
Model integracyjno – redystrybucyjny vs. model polaryzacyjno – dyfuzyjny
Zadaniem dla SLD powinno być wypracowanie alternatywnej wizji rozwoju
do tej, która zawarta jest w dokumentach strategicznych rządu sygnowanych przez Michała Boniego. W wydanej w 2010 roku publikacji „Jaka Polska 2030?” eksperci współpracujący z Ośrodkiem Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a zawarli nie tylko krytyczne analizy poszczególnych rozdziałów tzw. raportu Boniego, ale także sformułowali własne rekomendacje, które mogłyby stać się impulsem dla związków zawodowych i progresywnych środowisk politycznych do dyskusji nad nowoczesną i egalitarną wizją rozwoju Polski14. Inspiracją dla programowych poszukiwań polskiej socjaldemokracji powinny być także tezy prof. Ryszarda Szarfenberga z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, który w swoich opracowaniach postuluje budowę nowoczesnego welfare state zamiast postulowanej przez zespół Boniego neoliberalnej koncepcji workfare state i workfare society. Szarfenberg postuluje też model integracyjno – redystrybucyjny w miejsce modelu polaryzacyjno – dyfuzyjnego, na którym opiera się dokument „Polska 2030”. (Dr hab. Ryszard Szarfenberg: Możliwe modele rozwojowe dla Polski i ich konsekwencje społeczne, styczeń 2011, http://rszarf.ips.uw.edu.pl): „Co się składa na regular welfare state? Po pierwsze, social security welfare state. Bezpieczeństwo socjalne jest wbudowane w nowoczesną politykę społeczną we wszystkich krajach i nie można tego pomijać, wyłącznie z tego powodu, że się ta koncepcja nie podoba, czy też ma negatywny wpływ na motywację do podejmowania pracy części populacji. Stare i nowe ryzyka socjalne wymagają publicznych odpowiedzi czy się to komuś podoba czy nie. Po drugie, social services welfare state. Usługi społeczne i socjalne są rzadko dostrzeganą częścią współczesnych państw, ich celem jest nie 14 Wszystkie publikacje OMS im. Lassalle’a są dostępne na witrynie internetowej Ośrodka: www.lassalle.org.pl
77
Michał Syska
tyle zapewnienie bezpieczeństwa socjalnego, ale pomoc ludziom nie tylko z niższych warstw w dostosowaniu się do zmieniającego się świata. Po trzecie, full employment welfare state. Wydaje mi się, że workfare ma gdzieś w tle starą ideę pełnego zatrudnienia. Należy więc do niej wrócić nazywając rzeczy po imieniu. Nie chodzi oczywiście o pełne zatrudnienie za wszelką cenę, a więc również za cenę praw pracowniczych. Nowe państwo pełnego zatrudnienia jest kosztowniejsze, stąd trzeba mu zapewnić odpowiedni poziom finansowania. Sądzę, że dla Polski bardziej odpowiednim modelem jest model integracyjno-redystrybucyjny (MIR) w porównaniu z modelem polaryzacyjno-dyfuzyjnym zaproponowanym przez zespół Boniego. Główną zasadą regulacyjną MIR jest to, że wszyscy ludzie, niezależnie od tego, czy żyją w metropolii, czy na wsi, w dobrej, czy w złej dzielnicy, mają takie samo prawo do rozwoju. Jak szanować, chronić i realizować to prawo w świecie, w którym liczy się w skali mikro, mezo i makro przede wszystkim konkurencyjność, innowacyjność i talenty? Otóż, nie jestem pewien czy liczy się tylko to. Równie ważne wydają mi się współpraca i ciągłość. A w przypadku talentów – zakładając, że każdy ma jakiś talent, oraz że bogatsi rodzice wystarczająco inwestują w wydobywanie talentów swoich dzieci, narzuca się wniosek, że bardziej efektywne jest inwestowanie społecznych środków w talenty dzieci z rodzin w gorszej sytuacji społecznej, ekonomicznej i kulturowej. Mamy więc dobre uzasadnienie dla redystrybucyjnego elementu MIR – inwestowanie w dzieci to najczęściej również inwestowanie w ich rodziny i społeczności, w których żyją.”
Europa socjalna – zadanie także dla polskiej lewicy
Jak już zostało wspomniane, wyzwaniem dla socjaldemokracji w dobie glo-
balnego kryzysu ekonomicznego jest także niebezpieczeństwo renacjonalizacji polityki europejskiej. Zdobycie demokratycznej suwerenności (politycznej kontroli nad procesami gospodarczymi i rynkami) w skali krajowej jest niezbędne, ale należy je powiązać z budową europejskich i globalnych instytucji zdolnych do demokratycznej kontroli procesów gospodarczych. Wyzwaniem jest dziś budowa ponadnarodowej przestrzeni politycznej i przeciwstawienie – jak postuluje prof. Zygmunt Bauman – „negatywnej globalizacji” (czyli globalizacji finansów i handlu, informacji, przemocy i przestępczości) instytucji prawnych i politycznych, które mogłyby poddać eksterytorialne procesy demokratycznej kontroli15. 15 zob. Bauman Z., „Dziennik. Polska – Europa – Świat“ z 26.04.2006.
78
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
Dla wybitnego socjologa to zjednoczona Europa powinna stać się ponadnarodową przestrzenią demokratycznej polityki, która mogłaby ujarzmić kapitał i rynki oraz stworzyć podwaliny pod europejskie welfare state.16 Nacjonalistyczna retoryka polskiej prawicy, która była reakcją na berlińskie wystąpienie Radosława Sikorskiego w listopadzie ub. roku, jest próbką zjawisk (renacjonalizacja polityki, wzrost narodowych szowinizmów), których możemy być świadkami w najbliższej przyszłości w skali europejskiej. Zadaniem polskiej lewicy powinno być zapobieżenie politycznej polaryzacji pomiędzy koncepcjami neoliberalnymi a nacjonalistycznymi poprzez zaprezentowanie własnej wizji Europy federalnej i socjalnej. Istnieją alternatywy dla neoliberalnej polityki cięć promowanej przez europejską prawicę. Obejmują one rezygnację z nieudanych eksperymentów integrowania Europy przez neoliberalną politykę deregulacji, liberalizacji i prywatyzacji, reprezentowaną przez zapisy Traktatu z Maastricht, Paktu Stabilności i Wzrostu oraz Traktatu Lizbońskiego. Unia musi podążać w kierunku integracji fiskalnej, która rozwiązałaby bezpośrednie skutki kryzysu zadłużenia przez utworzenie euroobligacji. Receptą na dolegliwości Europy jest wprowadzenie programu inwestycji publicznych, nie zaś ich cięć. Środki organizowane byłyby przez budżet federalny, drogą wspólnej polityki fiskalnej, dystrybuowane na terenie całej Unii, umożliwiając europejski program inwestycyjny, skierowany na gospodarcze, środowiskowe i społeczne potrzeby Europy. Unia musi stać się także obszarem skoordynowanej polityki społecznej opartej na określonej płacy minimalnej, jednolitych standardach pracy, gwarantowanych świadczeniach socjalnych i zharmonizowanym opodatkowaniu biznesu. Tymczasem podczas swego berlińskiego wystąpienia Radosław Sikorski jednoznacznie wypowiedział się przeciwko wspólnej polityce fiskalnej i ujednolicaniu praw pracowniczych w skali kontynentu. Wsparł w ten sposób politykę opartą na dumpingu socjalnym ze strony państw, w których podatki i standardy pracy są niskie. Jest to oczywiście w interesie Polski (ale nie polskich obywateli), która przeznacza w skali UE najmniejsze środki w stosunku do PKB na edukację, badania naukowe i rozwój. Polska gospodarka nie jest innowacyjna, dlatego na europejskim rynku może konkurować jedynie niskimi kosztami pracy. Polacy są najdłużej pracującymi obywatelami UE, zaś zarabiają najmniej. Liczba osób zatrudnionych w naszym kraju na tzw. elastycznych warunkach i umowach czasowych należy do najwyższych na kontynencie. Brak harmonizacji podatków i ujednolicenia standardów 16 zob. Bauman Z., „Europa – niedokończona przygoda“, Kraków 2005.
79
Michał Syska
pracy nie poprawi sytuacji polskich pracowników. Pogorszy za to warunki pracy Europejczyków w innych krajach, zwłaszcza tych bogatszych. W ramach Unii będzie trwał wyścig między państwami na obniżanie podatków i praw socjalnych, by utrzymać miejsca pracy. SLD jak dotąd nie artykułuje własnego pomysłu na przyszłość UE (i próbuje wpisać się w logikę sporu między PO a PiS), choć europejska lewica konsekwentnie wskazuje programową alternatywę. Jest nią opisany powyżej projekt Europy Socjalnej, który najlepiej sprzyja demokratycznej legitymizacji instytucji unijnych, buduje europejską tożsamość obywatelską i zapewnia polityczną stabilizację.
80
Krzysztof Pater
Kapitał ludzki
Migracja w warunkach rosnącego deficytu pracy
W październiku 2011 r. liczba ludności świata przekroczyła, według sza-
cunków ONZ, 7 mld. W ciągu ostatnich 11 lat ludność świata przyrosła o 1 mld. ONZ szacuje, że tempo przyrostu liczby ludności ulegnie w I połowie XXI w. nieznacznemu spowolnieniu, ale w II połowie wieku nastąpi przyspieszenie. W efekcie jest prawdopodobne, że na koniec XXI w Ziemię będzie zamieszkiwało 15 mld ludzi. Największy przyrost liczby ludności będzie nadal występował w Azji i Afryce. Już obecnie w większości krajów Trzeciego Świata
praca jest dobrem deficytowym.
Miliony mieszkańców wsi migrują do miast w poszukiwaniu szans na lep-
sze życie. Dla większości z nich ta wędrówka kończy się w podmiejskich slumsach. Mieszkańcy miast, mimo że nie muszą migrować, są najczęściej w podobnej sytuacji. Nieliczni, którym udaje się znaleźć zatrudnienie, pracują w warunkach często przypominających pracę XIX wiecznych robotników. Oczekiwana w XXI w. eksplozja demograficzna tylko pogorszy sytuację, powodując, że jedynym marzeniem dla setek milionów (a pod koniec XXI w. nawet dla kilku miliardów) niepracujących mieszkańców Trzeciego Świata będzie znalezienie jakiegokolwiek sposobu na przeżycie. Migracja ekonomiczna w poszukiwaniu pracy, a bardziej precyzyjnie określając jej istotę – w poszukiwaniu lepszego życia, będzie się nasilała. Nie należy spodziewać się jednak większych zmian w kierunkach tej migracji. Nadal dominować będą przemieszczenia się do państw sąsiednich, w obrębie poszczególnych kontynentów. Z uwagi na koszty transportu, restrykcyjne przepisy imigracyjne w krajach rozwiniętych i bariery językowe odsetek 81
Krzysztof Pater
ludności poszukującej pracy w Europie, Ameryce Pn., Australii czy rozwiniętych krajach Azji będzie niewielki w stosunku do wielkości całej światowej migracji ekonomicznej. Z punktu widzenia Polski i krajowego rynku pracy szczególne znaczenie ma w tym zakresie analiza sytuacji demograficznej i tendencji migracyjnych w krajach Unii Europejskiej. Do najważniejszych zjawisk, jakie należy brać pod uwagę, należą: – osłabienie tempa przyrostu naturalnego – w ostatniej dekadzie liczba ludności UE zwiększyła się w wyniku przyrostu naturalnego jeszcze o trochę ponad 3 mln osób, ale już kolejna dekada przyniesie spadek, – starzenie się społeczeństwa – w niektórych krajach UE odsetek osób w wieku powyżej 65 lat przekroczył już 20%, – zmniejszenie wskaźnika dzietności – w wielu krajach UE nie osiąga on nawet poziomu 1,5, a tylko we Francji przekracza 2, – dominującą rolę migracji w zwiększaniu liczby ludności UE – w ostatniej dekadzie spowodowała ona ponad 80% całkowitego przyrostu liczby ludności, – ograniczona mobilność obywateli europejskich wewnątrz UE, pomimo unijnej zasady swobody przepływu osób, która jest mniejsza niż imigracja obywateli państw trzecich do UE, – rosnący w wielu krajach UE rasizm i nietolerancja wobec mniejszości i imigrantów. Większość krajów UE notuje dodatnie saldo migracji. Najwięcej migrantów w ostatniej dekadzie przybyło do 5 największych krajów UE (Niemcy, Hiszpania, Francja, Włochy, Wielka Brytania), ujemne saldo zanotowano tylko w 5 krajach (w tym w Polsce i Rumunii ponad 0,5 mln osób). Wśród ok. 31 mln obcokrajowców zamieszkujących państwa członkowskie UE ok. 11 mln stanowią mieszkańcy innych państw UE. Po powiększeniu UE w 2004 i 2007 r. państwami przyjmującymi największą liczbę obywateli z innych państw UE są Włochy, Wielka Brytania i Hiszpania. Według prognoz EUROSTATu imigracja będzie w najbliższych dekadach czynnikiem nie tylko zapobiegającym spadkowi globalnej liczby ludności UE, ale także zapewniającym jej nieznaczny wzrost (w 2020 r. 514 mln, a w 2030 r. 520 mln przy założeniu corocznej imigracji na poziomie ok. 1,5 mln. osób). Równocześnie należy brać pod uwagę prognozy Komisji Europejskiej, zgodnie z którymi po roku 2020 w Unii Europejskiej będzie obserwowany niedobór siły roboczej. Duże znaczenie mają też prognozy CEDEFOP – kolejne lata przyniosą systematyczny wzrost liczby oferowanych miejsc pracy wymagających wysokich i średnich kwalifikacji przy równoczesnym spadku liczby miejsc pracy dla pracowników o niskich kwalifikacjach (przykładowo – prognoza na lata 2006–2015 zakładała wzrosty odpowiednio o 12,5 i 9,5 mln. przy równoczesnym spadku w tym okresie ofert pracy wymagających niskich kwalifikacji o 8,5 mln). 82
Kapitał ludzki
Kraje UE, w tym także Polska, stają przed koniecznością wypracowania długoterminowej polityki imigracyjnej w kontekście rynku pracy, dotyczącej osób przybywających spoza UE. Ze względu na zróżnicowania czynników determinujących aktywność migrantów na poszczególnych (krajowych) rynkach pracy, duże zróżnicowanie tych rynków, dotychczasowe saldo migracji, czynniki historyczne, kulturowe i społeczne odmienne dla poszczególnych krajów – muszą to być koncepcje wypracowane na poziomie narodowym. Wymaga do podjęcia często bardzo trudnych decyzji: – czy podjąć próbę zmiany czy też utrzymywać dotychczasowe kierunki, z których najliczniej przybywają imigranci, – czy aktywnie pozyskiwać pracowników o wyższych kwalifikacjach, ryzykując polityczne zarzuty o drenażu kadr z krajów uboższych – które często są bliskimi partnerami gospodarczymi z uwagi na uwarunkowania historyczne (byłe kolonie), – czy ograniczać dostęp imigrantów do prac o niskich kwalifikacjach, czy też nie stwarzać w tym zakresie barier – z dużym prawdopodobieństwem zmniejszając własnym obywatelom szanse na zatrudnienie wobec prognozowanego rosnącego deficytu miejsc pracy o niskich kwalifikacjach, – jak rozwiązać narastające problemy związane ze społeczną integracją pracowników – imigrantów i ich rodzin, – jak, w warunkach kryzysu i rosnącego bezrobocia, kształtować postawy społeczeństwa wobec imigrantów.
Nowe formy pracy
Ukształtowany w XX w., w dużej mierze dzięki aktywnej roli Międzynarodo-
wej Organizacji Pracy, wzorcowy model stosunków pracy oparty na umowie o pracę na czas nieokreślony w pełnym wymiarze czasu pracy powoli, lecz systematycznie jest zmieniany przez ogromną ilość bardzo zróżnicowanych form zatrudnienia. Zdecydowanie najważniejszym czynnikiem, powodującym odejście od tego tradycyjnego wzorca, jest poszukiwanie przez pracodawców, zwłaszcza tych prowadzących działalność w krajach rozwiniętych, wszelkich możliwych oszczędności w kosztach pracy. Kryzys gospodarczy i związane z nim zwiększone ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej powoduje także, że pracodawcy starają się przenieść koszty tego ryzyka na pracowników. Niejako przy okazji przenoszą też koszty swoich błędów – związanych z nieefektywną organizacją pracy czy zarządzaniem. Podobne postawy cechują coraz częściej pracodawców publicznych, nie prowadzących działalności gospodarczej, jak np. administracja. Nowe formy zatrudnienia różnią się od siebie poziomem bezpieczeństwa ekonomicznego, socjalnego i zdrowotnego pracowników. 83
Krzysztof Pater
Stosunkowo najbardziej zbliżonymi do umowy o pracę na czas nieokreślony w pełnym wymiarze czasu pracy jest umowa o pracę na czas określony lub umowa w niepełnym wymiarze czasu pracy. Jej podstawową zaletą z punktu widzenia pracownika jest fakt, że stosuje się do niej przepisy prawa pracy (które zawierają w sobie szereg norm ochronnych, wynikających z Konwencji MOP i regulacji UE). Oczywiście, wszystkie te umowy stwarzają stronom (a w warunkach rosnącego bezrobocia przede wszystkim pracodawcy) możliwości dostosowania sposobu wykonywania pracy do potrzeb konkretnego pracodawcy i konkretnego stanowiska pracy. Przykładowo – rozliczenie czasu pracy może być dokonywane w dłuższym okresie czasu, tak aby uwzględnić różnice w obciążeniu pracownika, wynikające z sezonowości produkcji lub usług, pracodawca może dopuścić elastyczne godziny wykonywania pracy, może też koncentrować się na zadaniach, nie ingerując w kontrolowanie czasu spędzonego przez pracownika w firmie. Poszczególne kraje UE, a często także partnerzy społeczni, szczegółowo regulują te kwestie stosunków pracy, które nie są uregulowane ustawowo. Wspomniane formy zatrudnienia, zwane niekiedy elastycznymi, są różnie postrzegane przez pracowników. Dla jednych jest to mniejsze zło (lepiej mieć taką pracę niż żadnej), dla innych praca w niepełnym wymiarze czasu pracy jest najbardziej pożądaną formą zatrudnienia. Na atrakcyjność poszczególnych form zatrudnienia duży wpływ ma też krajowa legislacja. W niektórych krajach (np. w Polsce) umowa na czas nieokreślony jest traktowana jako zdecydowanie bardziej stabilna (nie tylko przez pracowników ale np. także przez banki w ich polityce kredytowej) z uwagi na większe koszty rozwiązania takiej umowy, a w innych krajach, gdy te koszty są podobne, nie ma istotnych różnic i w efekcie udział umów na czas określony w ogólnej liczbie umów jest dużo mniejszy. Wśród tych form zatrudnienia EUROFOUND wyróżnia jednak grupy umów szczególnie niekorzystne dla pracowników: – umowy na czas określony – ale na bardzo krótki okres, nieprzekraczający 6 miesięcy, – umowy w niepełnym wymiarze czasu pracy – ale w bardzo niskim wymiarze, poniżej 10 godzin tygodniowo. Coraz popularniejszą formą zatrudnienia jest zatrudnienie tymczasowe – za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej, stosowane przede wszystkim do czasowego uzupełnienia kadr na stanowiskach wymagających typowych kwalifikacji i typowych czynności. Pracodawcy znacznie bardziej opłaca się skorzystanie z oferty agencji pracy tymczasowej niż samodzielne poszukiwanie pracownika na krótki okres. Przy właściwych regulacjach krajowych ta forma zatrudnienia zapewnia też pracownikom odpowiednią ochronę asocjalną, mimo że pozostawia ich w dużej niepewności – często nie są w stanie przewidzieć swoich dochodów nawet na okres najbliższych kilku tygodni. Jak wskazuje EUROFOUND, dla pracowników tymczasowych 84
Kapitał ludzki
bardzo niekorzystną jest sytuacja, w której otrzymują jedynie bardzo krótkie (do 6 miesięcy) oferty zatrudnienia. Dużą niepewnością jest też okres wyczekiwania na kolejną ofertę – ponieważ najczęściej wymagają one bardzo szybkiego podjęcia pracy, pracownik nie ma w okresie wyczekiwania (kiedy nie jest wynagradzany) praktycznej możliwości podjęcia dorywczej pracy. W podobnej sytuacji dużej niepewności jest też pracownik, któremu pracodawca zaoferował pracę „na zawołanie”. Najczęściej taka oferta dotyczy pracy na zastępstwo lub w sytuacji okresowego zwiększenia zadań. W praktyce oznacza to, że pracownik (a formalnie potencjalny pracownik) oczekuje na sygnał od pracodawcy, który zna jego kwalifikacje i możliwości. Pracownik nie jest za ten okres oczekiwania wynagradzany, ale oczekuje się od niego dyspozycyjności. Gdyby z powodu podjęcia dorywczej pracy nie mógł stawić się na żądanie pracodawcy – prawdopodobnie oznaczałoby to koniec współpracy. Dlatego często nawet nie szuka innej, dorywczej pracy. Poszukując oszczędności pracodawcy nie ograniczają się do typowo osobowych kosztów pracy, lecz ich celem jest także ograniczenie pozostałych kosztów, powiązanych z pracownikiem (np. lokalowych). Te dążenia legły u podstaw telepracy i systemu „gorących biurek”. Telepraca to w istocie wykonywanie pracy w domu – korzystając ze sprzętu pracodawcy. Korzyścią pracodawcy są oszczędności w kosztach lokalowych, a często także możliwość znalezienia pracownika za niższe wynagrodzenie, dla którego praca w domu ma zalety. W dłuższym okresie telepraca niesie za sobą jednak zagrożenie spadku efektywności pracowników – pozbawieni codziennego kontaktu z grupą, możliwości współpracy, wymiany doświadczeń czy rywalizacji, stopniowo obniżają swoje zaangażowanie i wydajność. Sposobem na rozwiązanie tego problemu może być system „gorących biurek”, w którym pracownicy wykonują pracę poza biurem i w biurze, ale ta ostatnia wymaga wcześniejszego zaplanowania i rezerwacji biurka – gdyż stanowisk do pracy jest mniej niż pracowników. Pozorowane samozatrudnienie to de facto próba ominięcia przepisów prawa pracy. Często dotyczy ono pracownika, na którym pracodawca wymusił rozwiązanie stosunku pracy i rejestrację działalności gospodarczej. Pracownik wykonuje dokładnie te same czynności, a umowa z byłym pracodawcą jest często jedynym źródłem jego przychodów. Pracodawca oszczędza na wydatkach o charakterze socjalnym (składki na ubezpieczenie społeczne, chorobowe, koszty urlopu itp.). Przy słabości publicznych służb kontrolnych i pozornej wspólnocie interesów pracodawcy i byłego pracownika proceder ten jest trudny do wykrycia. Podobnie trudna do wykrycia jest praca nierejestrowana, w której relacje pomiędzy pracodawcą i pracownikiem są oparte na umowie ustnej, nierejestrowanym przepływie wynagrodzenia i wzajemnym zaufaniu stron. Można szacować, że praca nierejestrowana obejmuje co najmniej 10–15% rynku pracy poszczególnych państw członkowskich. 85
Wojciech Szewko
Człowiek jako kreator innowacyjności
Innowacyjność to pojęcie nierozerwalnie związane z rozumną aktywnością
człowieka. W najbardziej prostym ujęciu to zmiana istniejącego stanu, która pozwala mu na osiąganie własnych celów – np. zaspokajania potrzeb biologicznych, ekonomicznych czy społecznych. Innowacyjność wynika z potrzeb i z konieczności ich zaspokajania. Innowacyjność człowieka zawsze była
motorem postępu.
Ilość godzin pracy nie może przekroczyć fizycznej bariery, podobnie jak nieprzekraczalne są bariery fizycznej wydajności człowieka. Jedynym sposobem na wzrost wydajności, skuteczności czy sprawności jest innowacyjność, która pozwala osiągać jednostce coraz więcej, wykraczając lub likwidując bariery, wynikające z tych naturalnych ograniczeń. Innowacyjność nabiera szczególnego wymiaru wobec ograniczoności zasobów, niewystarczających dla zaspokajania potrzeb rosnącej populacji ludzkiej. Człowiek wynajduje nowe sposoby gospodarowania zasobami naturalnymi, produkcji żywności, energii, wody – po to, by ograniczone zasoby pozwalały pomimo wszystko na zaspokajanie potrzeb, które bez postępu technologicznego oznaczałyby szansę na przeżycie tylko niewielkiej populacji lub prowadziły do permanentnego konfliktu o zasoby. W tym więc kontekście innowacyjność jest czynnikiem, który łagodzi konflikty wynikające z ograniczonych zasobów naturalnych. Innowacyjność może być też postrzegana w wąskim znaczeniu jako czynnik sprzyjający ekonomice gospodarowania przedsiębiorstw. W tym sensie innowacyjność jest czynnikiem produkcji, którego stosowanie ma wpływ na sukces ekonomiczny przedsiębiorstwa. 86
Człowiek jako kreator innowacyjności
Człowiek innowacyjny w myśl doktryny liberalnej to przedsiębiorca, który swoją inwencją prowadzi do akumulacji kapitału i swoją pomysłowość w gospodarowaniu czynnikami produkcji przekształca w wartość dodatkową. W myśli ekonomicznej przyporządkowano przedsiębiorczość właścicielowi przedsiębiorstwa, czyli osobie dysponującej kapitałem, kalkulującej nakłady i wyniki, działającej racjonalnie. Jednocześnie z pola widzenia zniknęła przedsiębiorczość ludzi, „pracowników najemnych”, stanowiących zasób przedsiębiorstwa.1 Tymczasem to pracownik, dzięki podnoszeniu swoich kwalifikacji i indywidualnej, często anonimowej innowacyjności, stanowi o rzeczywistym kapitale innowacyjnym przedsiębiorstwa.2 Kiedy rozważamy innowacyjność jako
czynnik produkcji, należy przede wszystkim wskazać na związki między kapitałem ludzkim a produktywnością przedsiębiorstwa. Jeśli założy się, że o sukcesie współczesnych przedsiębiorstw decyduje ich „innowacyjność”, oznacza to nie bezosobowy czynnik, funkcjonujący jako abstrakcyjna kategoria ekonomiczna, ale czynnik, którego nośnikiem są pracownicy i ich kwalifikacje, których suma składa się na kapitał ludzki przedsiębiorstwa. Pracownicy dysponują bowiem wiedzą, tzw. wiedzą cichą3, która może służyć przedsiębiorstwu i jego produktywności, jeśli pracownikom tym stworzy się odpowiednie warunki pracy, rozwoju talentu i innowacyjności, odpowiedni system motywacji, a także odpowiednią strukturę zarządzania przedsiębiorstwem. W takim i tylko takim przypadku wiedza indywidualna może przekształcić się w czynnik produkcji, a w konsekwencji w zysk przedsiębiorstwa.4 We współczesnej gospodarce światowej innowacyjność gospodarki stanowi czynnik warunkujący dobrobyt i rozwój ekonomiczny, a tym samym społeczny i cywilizacyjny państw i społeczeństw. W związku ze zbadanymi tendencjami warunków wymiany handlowej (terms of trade), państwa produkujące produkty o niskich wskaźnikach udziału technologii w wytwarzanych produktach, skazane są na powolną degradację, podczas gdy państwa sprzedające produkty wysoko przetworzone i innowacyjne stają się beneficjentami netto wymiany handlowej w coraz większej proporcji. 1 Schumpeter 2 Drucker 3 tacit knowledge, np. Polanyi. 4 np. Takeuchi, Nanaka
87
Wojciech Szewko
Ten stan rzeczy prowadzić będzie do pogłębiającego się rozwarstwienia ekonomicznego państw, utrwalając strukturalne ubóstwo i niedorozwój państw rozwijających się i potęgę gospodarczą państw wysokorozwiniętych. W tym kontekście, innowacyjność stosowana jako produkt, przyczynia się do znacznego i dynamicznego (nadmiernego) bogacenia się państw – innowatorów, kosztem państw i społeczeństw rozwijających się technologicznie wolniej. Polska, w coraz mniejszym stopniu związana z innowacyjnością strukturą produkcji, wykazuje ponad wszelką wątpliwość przynależność do grupy krajów degradujących się gospodarczo, w którym wzrost PKB osiągany będzie dzięki coraz większemu, relatywnemu wysiłkowi przedsiębiorstw i pracowników. W neoliberalnym modelu gospodarowania w skali globalnej, postęp technologiczny nieuchronnie prowadzi do pogłębiania się biedy i degradacji cywilizacyjnej państw – konsumentów netto technologii oraz dynamicznego rozwoju państw – innowatorów oraz ich społeczeństw. Jednocześnie należy wskazać, że w państwach wysokorozwiniętych, dzięki postępowi technologicznemu i związanemu z nim sukcesowi gospodarczemu, realizowane są bogate programy społeczne, finansowana służba zdrowia, nauka, opieka społeczna, darmowa edukacja. Inny obraz tego samego równania dotyczy biednych państw – eksporterów dóbr niskoprzetworzonych, które relatywnie w długim okresie czasu muszą produkować coraz więcej towarów niskoprzetworzonych (np. zboża, kopaliny), zmniejszając koszty produkcji kosztem cięć płac, wzrostu zadłużenia, likwidacji programów socjalnych. Problem nie tkwi jednak w postępie, ale w neoliberalnym modelu gospodarki światowej i sprzeczności, jakie wynikają z jej struktury. Innowacje mogą więc być motorem postępu o tyle tylko, o ile rezultatem ich stosowania jest dobrobyt ekonomiczny, postęp cywilizacyjny i społeczny.
88
IV. Lewica społeczna wobec nowego ładu globalnego
Maciej Raś
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych. Nowe tendencje w ładzie międzynarodowym
Potęga Zachodu, która apogeum osiągnęła po upadku bloku państw so-
cjalistycznych, relatywnie słabnie. Unaocznił to zwłaszcza obecny światowy kryzys finansowy i gospodarczy. Państwa zachodnie borykają się z efektami industrializacji (brakiem miejsc do pracy na czele), związanymi z przenoszeniem produkcji tam, gdzie jej koszty (zwłaszcza siła robocza) są tańsze. Wpływa to na dynamiczną ewolucję międzynarodowego podziału pracy oraz na spadek atrakcyjności zachodniego, demoliberalnego modelu rozwoju. W dalszym ciągu jednak szereg państw rozwijających się pozostaje na marginesie (peryferiach) światowego systemu społeczno – gospodarczego i politycznego. W systemie międzynarodowym zachodzą strukturalne zmiany, zwłaszcza w sferze ekonomicznej. Pojawiły się i umacniają nowe filary światowej gospodarki w postaci Chin, Indii, Brazylii, wraz z Rosją i RPA tworzących grupę BRICS. Należy też wziąć pod uwagę rosnące znaczenie regionalnych liderów ekonomicznych, takich jak państwa ASEAN, Turcja, Republika Korei. W przypadku globalnego ładu ekonomicznego ostatnie dwie – trzy dekady upłynęły pod znakiem neoliberalizmu (tzw. konsensusu waszyngtońskiego) wcielanego w życie przez dominujące potęgi gospodarcze i znajdujące się pod ich wpływem instytucje międzynarodowe. Deregulacja, liberalizacja międzynarodowego systemu gospodarczego i finansowego oraz integracja rynku światowego urosły do rangi świętości. Działania te postrzegane były jako jedyna skuteczna droga do osiągnięcia sukcesu społeczno – ekonomicznego. Nie bez znaczenia okazał się fakt upadku bloku państw socjalistycznych oraz towarzyszący temu zanik presji społecznej i ideologicznej na system kapitalistyczny. Tym bardziej, iż większość byłych demoludów bez wahania przyjęła nową filozofię zarządzania gospodarką. 91
Maciej Raś
Bezwzględna realizacja powyższych założeń przez instytucje międzynarodowe w rodzaju MFW doprowadziła niektórych ich „podopiecznych” do odmiennych od oczekiwanych rezultatów. Zanim w 2008 roku ujawnił się światowy kryzys finansowy, neoliberalny model gospodarki globalnej został poddany krytyce, w tym przez jego byłych luminarzy. „On the level of people the system doesn’t work” – zdanie to wygłoszone zostało dużo wcześniej. Jednak siłą inercji (czy raczej: potęgą lobby) system w stanie nieomal nienaruszonym doczekał swojego najpoważniejszego z dotychczasowych kryzysu. Państwami, które w największym stopniu skorzystały z dobrodziejstw globalizacji, okazały się te, które w mniejszym stopniu poddały się standardom liberalizmu rynkowego. Pokazuje to przykład ChRL, Indii, czy Wietnamu. Neoliberalizm w Ameryce Łacińskiej też stał się tego potwierdzeniem, choć – niestety – z innym skutkiem. Jak się okazało, związek między wzrostem gospodarczym (nie mówiąc już o rozwoju społecznym) a liberalizacją i otwartością ekonomiczną jest mniejszy, niż sugerowali to neoliberalni doktrynerzy. W ostatnich dekadach znacząco wzrosła liczba aktorów stosunków międzynarodowych, wpływających na proces podejmowania decyzji w różnych dziedzinach życia społecznego tak na poziomie narodowym, jak i międzynarodowym. Pojawiły się nowe kategorie uczestników życia międzynarodowego, m.in.: – transnarodowe sieci, łączące różnego rodzaju aktywistów; – podmioty prywatne kształtujące reguły obrotu międzynarodowego (np. w sferze ekologii, czy bezpieczeństwa żywnościowego); – podmioty zbudowane na bazie partnerstwa publiczno – prywatnego. Ponadto, „tradycyjni” aktorzy – na czele z państwami i międzynarodowymi organizacjami międzyrządowymi – przyjęli na siebie nowe role i obowiązki. Szereg NGO-sów bardziej zdecydowanie wkroczyło w obszar działań międzynarodowych, w tym w sferę tworzenia regulacji – także na skalę globalną. Czy oznacza to większą demokratyzację ładu międzynarodowego? Z jednej strony – tak. Społeczeństwa, grupy mniejszościowe, jednostki uzyskały większe możliwości oddziaływania. Z drugiej – należy podkreślić, iż dotyczy to głównie społeczeństw wysoko rozwiniętych, czyli Północy, a zwłaszcza Zachodu. Pojawił się przy tym problem „nadreprezentacji” Północy/Zachodu na arenie międzynarodowej: często podobne interesy artykułowane są przez bogate i wpływowe państwa ręka w rękę z pochodzącymi z tych krajów licznymi (i relatywnie wpływowymi) podmiotami pozarządowymi i niepublicznymi. Nie wspominając już o sytuacji, gdy państwa wykorzystują podmioty prywatne i „trzeci sektor” do realizacji własnych interesów narodowych, co stało się nieodłącznym elementem dyplomacji publicznej, czy kreowania „marki państwa”.
92
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
Państwa słabsze i/lub rozwijające się (znajdujące się poza „mainstreamem” światowej polityki, tzn. będące „na bakier” z Zachodem) niejednokrotnie wyrażały obawy przed zachodnią „soft power” realizowaną przy pomocy NGO-sów i środków masowego przekazu. Dość wspomnieć rolę tego typu zachodnich podmiotów w przypadku „aksamitnych rewolucji” w Europie Środkowo-Wschodniej i Wschodniej. Państwa słabsze ekonomicznie, mniejsze (ich społeczeństwa) czują się nadal pozbawione realnego wpływu na decyzje, czy wręcz formalnie wykluczone z procesu decyzyjnego. Świat podzielono na decydujących i słuchających: „decision-makers” i „decision-takers”. Logika „The West and the Rest” obowiązuje dziś w nieco tylko zmienionym kształcie. Wdrażanie szeregu regulacji międzynarodowych postępuje dość wolno jak na współczesne warunki i potrzeby. Realizacja „milenijnych celów rozwoju”, czy globalnej polityki ekologicznej okazała się wyjątkowo trudna. Tworzeniu prawa rzadko towarzyszy budowanie instytucji zdolnych do skutecznej implementacji przyjętych norm, wartości, celów w skali globalnej. Prowadzi to do sytuacji, w której dane regulacje wdrażanie są częściowo bądź przez ograniczoną grupę państw. Świetnymi tego przykładami stały się tzw. protokół z Kioto (do konwencji klimatycznej) czy statut Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Współczesny ład międzynarodowy dynamizuje kombinacja czynników politycznych, ekonomicznych i ekologicznych. Obok „klasycznych” uwarunkowań determinujących globalny układ sił, zaistniały nowe tendencje, wśród których wyróżnić z pewnością należy: – rozprzestrzenianie się kultury demokratycznej oraz konsumpcjonizmu w wielu częściach świata (wraz z reakcjami, czasem zdecydowanie negatywnymi, na te procesy); – zmieniającą się globalną infrastrukturę komunikacyjną, co jest związane z niespotykaną dotychczas dynamiką rozwoju technik przekazu informacji; – rozwój światowego rynku towarów i usług, związany z powyższym; – presję migracyjną, powodowaną zachodzącymi obecnie zmianami ekonomicznymi, demograficznymi i degradacją środowiska naturalnego; – pojawienie się nowego typu i formy globalnego społeczeństwa obywatelskiego, z krystalizacją elementów globalnej opinii publicznej. Ponadto, coraz większa liczba zjawisk i procesów politycznych, społecznych, gospodarczych i kulturowych ma jednocześnie charakter zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Stąd, wielokrotnie dochodzi do „sporów kompetencyjnych”: czy rozwiązanie danego problemu leży w gestii rządów narodowych czy wspólnoty międzynarodowej. Widać to wyraźnie w przypadku ochrony praw człowieka i regulowania konfliktów lokalnych.
93
Maciej Raś
Wyzwania globalne
Na początku XXI wieku skala zjawisk, określanych mianem problemów glo-
balnych, narasta. Współczesne wyzwania globalne podzielić można – w sposób niedoskonały – na: – problemy związane z zagwarantowaniem odpowiedniej jakości życia (czy przeżycia w ogóle), takie jak: bieda i ubóstwo, konflikty, choroby, brak dostępu do opieki zdrowotnej, problemy żywnościowe, wykluczenie technologiczne; – problemy ekologiczne: globalne ocieplenie, zanik bioróżnorodności (ginięcie gatunków i całych ekosystemów), deficyt wody itd.; – problemy związane z regulowaniem kwestii współżycia międzynarodowego: dostęp do broni nuklearnej, pozbywanie się toksycznych odpadów, ochrona praw własności intelektualnej, zasady badań genetycznych, reguły funkcjonowania handlu międzynarodowego i rynków finansowych itp. Ponad połowę populacji świata uznaje się za „wrażliwą ekonomicznie”. Każdego roku prawie 20 milionów ludzi umiera przedwcześnie z przyczyn powiązanych z biedą. W tej grupie największą część stanowią dzieci do lat 5. Rozwarstwienie w skali globalnej staje się coraz poważniejsze. Biedne kraje coraz bardziej „odpadają” od bogatych. Najbiedniejsze 10% populacji globu żyje w gorszych warunkach, niż na początku lat 90. Problemy nurtujące większość obywateli państw wysoko rozwiniętych nie przystają do tego, czym żyje gros mieszkańców Południa. Luka rozwojowa przełożyła się nie tylko na wysokość zarobków pracowników, poziom ochrony zdrowia, czy zdolności militarnych państw słabiej rozwiniętych, ale na wykluczenie technologiczne społeczeństw. W dzisiejszym świecie skutkuje to pogłębianiem przepaści cywilizacyjnej. Wzrost gospodarczy nie jest tożsamy z redukcją ubóstwa tak w skali poszczególnych krajów, jak i globu. W wymiarze globalnym wskaźniki walki z ubóstwem zdecydowanie „poprawiają” Chiny, a w wielu statystykach wewnątrzpaństwowych – niewielkie grupy bogatych, będące beneficjentami wzrostu i konsumujące większość dochodu narodowego. Nie chodzi w tym miejscu o sprzeciw wobec ożywiania handlu światowego oraz międzynarodowych przepływów kapitałowych. Rzecz dotyczy odpowiedzi na pytanie, przy spełnieniu jakich warunków liberalizacja handlu i wymiany kapitałowej powoduje maksymalizację zysków dla obu stron? Do tego dodać należy pytanie, o jaki rodzaj handlu i kapitału należy zabiegać. Wybór nie ogranicza się do dwóch biegunów: akceptacji globalizacji w jej neoliberalnym wydaniu lub odrzucenia globalizacji w ogóle. Wyzwaniem jest poszukiwanie i stymulowanie optymalnych form globalizacji oraz odpowiednich reguł i środków zarządzania ładem międzynarodowym. Neoliberalizm zmierzał (zmierza) do wzmocnienia liberalizacji gospodarczej oraz dostosowania sfery publicznej, w tym władzy państwowej 94
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
i instytucji międzynarodowych, do „warunków wolnorynkowych”. W tych warunkach trudno o przeprowadzenie rzetelnego dyskursu, jeśli tylko pewne sfery życia społecznego uznaje się za „nierynkowe”. System międzynarodowy wykazuje niewielką efektywność, jeśli chodzi o zdolność do radzenia sobie z pojawiającymi się wyzwaniami globalnymi. Trudności mają wymiar strukturalny. Wiążą się z powojennymi regulacjami oraz dalszą ewolucją (lub jej brakiem) ładu. Wspólnota międzynarodowa nie radzi sobie między innymi z takimi problemami jak: – degradacja środowiska naturalnego; – nieadekwatny do wzrostu gospodarczego rozwój systemów „nierynkowych”: edukacji, zdrowia publicznego, czy komunikacji; – niewykorzystywanie w pełni dostępnych zasobów nawet w przypadkach pilnych i niezaspokojonych potrzeb (vide: zwalczanie chorób w Afryce); – stawianie bardziej na konkurencję, niż na współpracę. Wolność ekonomiczna osiągana była kosztem sprawiedliwości społecznej i środowiska naturalnego. Co więcej, zaczęła w pewnym momencie ograniczać samą siebie, jak również efektywność gospodarowania. Zniknęło zimnowojenne zagrożenie konfliktem globalnym. Mimo to, mamy do czynienia z ryzykiem proliferacji broni masowego rażenia i technologii rakietowych. Niedemokratyczne reżimy uzasadniają potrzebę zbrojeń nuklearnych wzmocnieniem swojej pozycji międzynarodowej, zwłaszcza w danym regionie i wobec Zachodu. Bez względu na liczne sprzeczności i konflikty, społeczeństwa stają się sobie bliższe i coraz bardziej współzależne (zjawisko interpenetracji). Rozwój lub jego brak na poziomie lokalnym i regionalnym może prawie natychmiast wywoływać określone skutki globalne i vice versa. Postęp naukowy i społeczny, dzięki globalnej sieci komunikacyjnej, może rozprzestrzeniać się wyjątkowo szybko. Arena globalna stała się niezwykłą przestrzenią tak dla potencjalnego rozwoju człowieka i społeczeństw, jak i zakłócania lub uniemożliwiania postępu poprzez działania jednostek, ich grup, wreszcie państw. Można wymienić wiele powodów do zaniepokojenia o dalszy rozwój globu. Z punktu widzenia odpowiedzialnego i skutecznego globalnego zarządzania, warte podkreślenia wydają się takie pojęcia, jak: – solidarność: rozumiana jako wola rozwiązywania globalnych i regionalnych problemów ręka w rękę z innymi partnerami, w imię realizacji interesów koegzystencjalnych; – sprawiedliwość społeczna: pojęcie, jak wiadomo nieostre i kontrowersyjne; w wymiarze globalnym szereg progresywnych badaczy zakłada „ostrożny” wariant implementacji sprawiedliwości społecznej w postaci instytucjonalnego zagwarantowania praw człowieka w takiej skali, w jakiej jest to rozsądne i możliwe; 95
Maciej Raś
– demokracja: zakłada pozbawiony represji system polityczny, w ramach którego i poprzez który obywatele mogą ustalać warunki swojego funkcjonowania, zakres współzależności i dopuszczalne różnice; – efektywność zarządzania (skuteczność polityki): zbyt często świat jest sparaliżowany w obliczu kryzysów, przy czym koszty bierności (i spóźnionej akcji) zazwyczaj wielokrotnie przewyższają koszty działań wyprzedzających.
Progresywna polityka rozwoju
Lewica nie może nie dostrzegać nowych realiów międzynarodowych, co wy-
maga zaktywizowania jej oddziaływań względem nowych zjawisk i procesów wspomnianych powyżej. Problemy globalne nie mogą być rozwiązane dzięki aktywności pojedynczych państw, a nawet całych bloków regionalnych, choćby najpotężniejszych. Stąd też aktywność np. UE musi być rozumiana i akceptowana przez inne podmioty. Wymagane są wspólne przedsięwzięcia w tym zakresie – coś, w czym świat nie jest zbyt dobry. W sferze koncepcyjnej polityka rozwoju powinna zakładać stworzenie (przywrócenie?) hierarchii wartości i interesów, odpowiadającej podejściu humanistycznemu i koncentrującej się na następujących poziomach: – globalnym (ogólnoludzkie, koegzystencjalne); – społecznym (na poziomie struktur lokalnych, państw i ugrupowań integracyjnych); – gospodarczym (służącym przede wszystkim realizacji dwóch wcześniejszych); – finansowym (zapewniającym sprawne funkcjonowanie gospodarki). Oznaczać to będzie radykalną zmianę obecnego (faktycznego) modelu funkcjonowania naszej cywilizacji, zgodnie z którym sektor finansowy zdominował gospodarkę, a ta z kolei interesy społeczne i globalne. Skuteczność polityczna wymaga włączenia państw i społeczeństw spoza Zachodu/Północy do kręgów decyzyjnych. Nie tylko formalnej, ale i faktycznej. Także: zapewnienia przedstawicielom krajów słabiej rozwiniętych środków na przeprowadzenie własnych analiz i badań. Póki co, mają oni nikłe szanse w debatach na poziomie eksperckim/technicznym. Wcielanie w życie przyjętych norm wymaga zwiększonych nakładów ze strony państw wyżej rozwiniętych, włączając w to także finansowanie ze strony podmiotów prywatnych. Państw biednych – bez względu na ich chęci – zazwyczaj na to nie stać. Podmiotami, od których w dalszym ciągu zależeć będzie w największym stopniu wdrażanie norm międzynarodowych, pozostaną państwa. Należy więc położyć nacisk na wzmacnianie instytucji państwa i – szerzej – sektora publicznego w krajach rozwijających się. 96
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
Jak systematycznie rozwijać rynki, dbając jednocześnie o dobra publiczne oraz gwarancje podstawowych uniwersalnych standardów w sferze ochrony praw człowieka i środowiska naturalnego? Bez wątpienia należy budować powiązania między międzynarodowymi systemami prawa gospodarczego i ochrony praw człowieka, regulacjami dotyczącymi handlu światowego i ochrony środowiska naturalnego, suwerennością państw i efektywnym prawem międzynarodowym. W praktyce oznacza to dodawanie regulacji dotyczących np. prawa pracy i środowiska naturalnego do porozumień stricte gospodarczych. Za precedens służyć mogą pewne rozwiązania przyjęte w ramach UE. Celowym jest wprowadzenie do umów gospodarczych oraz praktyki korporacyjnej praw człowieka oraz zagadnień ekologicznych. W sposób bardziej szczegółowy dotyczyć to powinno kwestii zdrowotnych, pracy dzieci, praw związkowych, ochrony środowiska naturalnego. Przykład biznesu skandynawskiego udowadnia, iż działalność dla zysku może iść w parze z tego rodzaju rozwiązaniami. Progresywna polityka prorozwojowa powinna obejmować: – wspieranie krajowych gospodarek (bodźców stymulujących rozwój handlu i produkcji) w sposób „przystający” do warunków danego państwa; – budowanie silnych i efektywnych sektorów publicznych, zdolnych wesprzeć transformację polityczną i reformę prawa; – promowanie długookresowych inwestycji w ochronę zdrowia, „kapitał ludzki” i infrastrukturę; – gwarantowanie równości w dostępie do rynku światowego; – zapewnianie zgodności integracji rynku światowego z zasadami „fair trade”; – działania na rzecz dostosowania przepływów siły roboczej do przepływów kapitałowych; – stopniowe zwiększanie wpływu państw rozwijających się na funkcjonowanie międzynarodowych instytucji finansowych. Podatek od przepływów kapitałowych skutkować powinien nie tylko ograniczeniem transakcji spekulacyjnych, ale i wsparciem programów rozwojowych (postulat Międzynarodówki Socjalistycznej). Temu ostatniemu celowi podporządkowane winno być też dążenie do ograniczania wydatków zbrojeniowych. Nowoczesna socjaldemokracja wyraża akceptację dla rozwijania gospodarki rynkowej jako źródła wzrostu i bogactwa, lecz – równolegle – domaga się implementacji norm, służących wyrównywaniu szans rozwojowych oraz ograniczaniu nadmiernego ryzyka w systemie finansowym i nierównomiernemu rozłożeniu owego ryzyka tak na poziomie poszczególnych społeczeństw, jak i w skali globalnej. Nieodzownym jest przy tym promocja wartości egalitarystycznych. 97
Maciej Raś
Punktem wyjścia dla rekonstrukcji ładu międzynarodowego powinien stać się postulat „globalnej umowy”1 przenoszącej państwa rozwinięte i rozwijające się na nową płaszczyznę dialogu i współpracy w kwestiach ekonomicznych i bezpieczeństwa. Polityka rozwoju byłaby niepełna bez zrozumienia (i wsparcia) dla problemów bezpieczeństwa narodowego większości państw rozwijających się, które borykają się nie z zagrożeniem terrorystycznym, ale z codzienną walką obywateli o przetrwanie i dla których najpoważniejszymi zagrożeniami są brak czystej wody, niedożywienie, bieda, problemy zdrowotne. Kluczowym winno stać się wzmacnianie instytucji państwa poprzez zapewnienie prawidłowego funkcjonowania sektora publicznego, ale i stymulowanie otwartości państw, gospodarek i społeczeństw na współpracę z innymi podmiotami. Szerzej: budowanie sieci transnarodowych. Pozwoli to na uniknięcie dominacji egoizmów narodowych lub partykularyzmów grup kapitałowych.
Wnioski dla polskiej lewicy
Polska lewica powinna zmierzać do tego, by nasze państwo i UE brały ak-
tywny udział w definiowaniu, ocenie i przeciwdziałaniu zjawiskom kryzysowym współczesnego świata oraz, by dostrzegały, iż obecny globalny kryzys finansowy to także kryzys wartości i instytucji kształtujących obecny ład międzynarodowy. SLD – jako formacja socjaldemokratyczna i część Partii Europejskich Socjalistów oraz Międzynarodówki Socjalistycznej – musi opowiedzieć się za polityką promującą bardziej sprawiedliwy porządek międzynarodowy, oparty na demokracji i poszanowaniu praw człowieka oraz uwzględniający potrzeby państw z innych regionów świata. Wymaga to, między innymi, działania na rzecz reformy kluczowych międzynarodowych instytucji politycznych i gospodarczych: ONZ, MFW, Grupy Banku Światowego, WTO. Aby przełamywać negatywne skutki globalizacji, należy wspierać państwa rozwijające się, pamiętając o tym, że ważną cechą współczesności jest współzależność. Istotnym elementem nowego ładu stać się powinien podatek od międzynarodowych transakcji kapitałowych. Z pola zainteresowania polskiej lewicy nie mogą zniknąć wyzwania globalne w rodzaju zmian klimatycznych, migracji, głodu, chorób cywilizacyjnych, bezrobocia, czy rozwiązywania konfliktów lokalnych. Lewica może umocnić pozycję Polski także poprzez promocję dialogu międzykulturowego. We wszystkie te wyzwania lewica powinna angażować nasz kraj na miarę 1 Ang.: „global covenant”.
98
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
jego możliwości i wpływu na ich rozwiązanie. Ponadto, dzięki lewicy, Polska może wnieść aktywny i krytyczny wkład w transformację systemową szeregu państw rozwijających się, przekazując swoje doświadczenia w tym zakresie. Socjaldemokracja powinna promować politykę zaangażowania Polski w misje stabilizacyjne, decydując się także na powrót do udziału w operacjach pokojowych ONZ. Wysyłanie wojsk polskich za granicę powinno być jednak przedmiotem publicznej debaty i społecznej kampanii informacyjnej. Ostateczną decyzję powinien podejmować w tej sprawie Sejm RP. Za istotne uznać trzeba ograniczenie stosowania siły w stosunkach międzynarodowych i respektowanie nadrzędnej roli prawa międzynarodowego, zwłaszcza przez mocarstwa. Wzmacnianie instytucji państwa należy rozumieć przede wszystkim jako przeciwdziałanie degradacji, a następnie rozwijanie nowoczesnego i skutecznego sektora publicznego. Funkcjonowanie państwa nie może stać się przeszkodą dla budowania transnarodowej, a nawet ponadnarodowej wspólnoty europejskiej. Europa jest dla Polski najważniejsza, ale w polityce zagranicznej lewica powinna eliminować podejście europocentryczne. Polska skorzystała i korzysta w znacznym stopniu dalej z dominacji Zachodu. Wiąże się to przede wszystkim z akcesją do UE. Polska, jako kraj „na dorobku”, skłonna jest – mimo „obowiązkowych” deklaracji nt. „solidarności” – do wspierania rozwiązań wspólnotowych podtrzymujących nierównoprawność w relacjach społeczno – ekonomicznych UE z krajami Południa (zwłaszcza w obszarze Wspólnej Polityki Rolnej). Lewica powinna zadbać, by istotne dlań wartości konstytuujące europejską wspólnotę nie pozostawały jedynie deklaracjami.
99
V. Potrzeba poszukiwania nowej etyki odpowiedzialności za człowieka
Jan Hartman
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
Nowoczesność jako rewolucja etyczna
Stulecia, które upłynęły od czasów Rewolucji Francuskiej, zwane w huma-
nistyce „epoką nowoczesną”, przyniosły trwałe ogólnoświatowe przemiany na polu wartości i przekonań etycznych. Można wręcz powiedzieć, że wraz z rewolucją polityczną, świat przeszedł rewolucję etyczną, przyjmując, przynajmniej w sferze deklaracji, wiele przekonań moralnych, dawniej w ogóle nie znanych lub uchodzących za skandaliczne i nieetyczne. Nigdy wcześniej społeczna etyczność nie przechodziła podobnie radykalnych przemian. Dziś możemy mówić o niemalże globalnym konsensusie etycznym oraz politycznym, polegającym na realnej bądź przynajmniej formalnej afirmacji nowoczesnego porządku etycznego oraz wyznaczników politycznego ładu konstytucyjnego, który ów porządek etyczny wyraża i ochrania. Najważniejsze punkty nowoczesnego porządku etycznego, ukonstytuowanego siłami postępu, ponad różnicami politycznymi, w ciągu wieku XVIII i XIX, a w wieku XX wcielonego w życie społeczeństw Zachodu, można scharakteryzować następująco: – Każdy człowiek jest wolny i ma prawo do równego (wolnego od dyskryminacji) traktowania przez prawa i rząd swojego kraju, bez względu na płeć, pochodzenie społeczne i etniczne, wyznanie i poglądy. – Każdy człowiek ma prawo swobodnie wyrażać opinie we wszystkich kwestiach publicznych, a zwłaszcza opinie krytyczne na temat rządzących. – Każdy człowiek, jako obywatel, ma prawo do zrzeszania się wraz z innymi dla celów prywatnych, ekonomicznych, społecznych, religijnych i politycznych oraz ma zagwarantowaną możliwość uczestniczenia w procesach wyłaniania rządu reprezentatywnego – jako wyborca lub polityk. 103
Jan Hartman
– Państwo ma obowiązek tworzyć i utrzymywać porządek prawny gwarantujący równe traktowanie obywateli oraz ochronę ich swobód i własności, a także ochronę obywateli przed arbitralnymi, uznaniowymi decyzjami sprawujących urzędy, którzy to powinni podejmować wszelkie decyzje w sprawach poszczególnych obywateli na podstawie kryteriów prawnych i przejrzystych procedur. – Państwo, jako państwo prawa, w wykonywaniu swych funkcji wyrzeka się przemocy, a zwłaszcza wojny i stosowania tortur. – Państwo służy wszystkim obywatelom, a nie tylko pewnym ich grupom, okazując przy tym więcej troski o interesy i potrzeby tych, którzy z powodu biedy, chorób lub innego rodzaju upośledzenia znajdują się w szczególnie trudnym położeniu.
Jedność i zróżnicowanie sił postępu
Żaden z wymienionych postulatów etyczno-politycznych nie był akceptowa-
ny w świecie przednowoczesnym i żaden z nich nie jest otwarcie odrzucany przez współczesne państwa, z nielicznymi tylko wyjątkami. Równość bez względu na urodzenie, swobody osobiste i prawa polityczne dla wszystkich kobiet i mężczyzn, wolność wyznania, potępienie agresji wojennej to moralne zdobycze naszej epoki tak trwałe i powszechne, że choć nie udało się jeszcze zaszczepić ich w całym świecie, nie musimy się obawiać, że przyszłe pokolenia wyrzekną się tych idei. Wszystkie siły społeczne i polityczne, które pomogły zaprowadzić nowy ład etyczny na Zachodzie i w wielu krajach spoza naszego kręgu kulturowego, zasługują na wspólną nazwę sił postępu. Nie jest on dziełem jednego stronnictwa politycznego, lecz wielu: zarówno takich, które kojarzyć należy z lewicą, z ruchem liberalnym, jak i bardziej konserwatywnych czy prawicowych. Mimo wszelkich różnic w poglądach politycznych, jakie dzielą partie postępowe, można pokusić się o wskazanie ich wspólnego etycznego mianownika. Oprócz akceptacji scharakteryzowanej powyżej nowoczesnej etyczności do wspólnych przekonań etycznych odnośnie do sfery politycznej, należałoby wspomnieć o kilku jeszcze elementach, takich jak: – demokratyczny podział władzy: ustrój nowoczesnego państwa powinien opierać się na równowadze organów władzy, wśród których co najmniej władza ustawodawcza pochodzi z powszechnych, bezpośrednich, tajnych i równych wyborów; – poszanowanie własności prywatnej i wolności gospodarowania; – prawo każdego obywatela do otrzymania w młodości edukacji dającej mu szanse kształtowania swej przyszłości zawodowej i świadomego uczestniczenia w życiu publicznym i aktach politycznych. W innych dziedzinach różnice pomiędzy stronnictwami postępowymi mogą być bardzo znaczne. Dotyczą one zwłaszcza postrzegania roli państwa, 104
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
w tym jego funkcji redystrybucyjnej, a także stosunku do własności prywatnej i swobód gospodarczych. Lewica tradycyjnie przypisuje państwu kluczową rolę w budowaniu egalitarnego społeczeństwa równych szans. Gospodarkę wolnorynkową traktuje przy tym jako narzędzie, którym społeczeństwo posługuje się dla tworzenia dobrobytu wspólnego, nie zaś jako autonomiczne pole wolnej gry rynkowej pomiędzy suwerennymi prywatnymi właścicielami. Własność, w tym własność prywatną, lewica (w zgodzie z niektórymi nurtami konserwatywnymi) pojmuje jako prawo dysponowania dobrami, uwarunkowane i ograniczone przez fakt, że ich źródłem jest zawsze wspólnota i wspólnota również dostarcza warunków, w których korzystanie z tych dóbr jest w ogóle możliwe. Konserwatyści proweniencji klasycznie liberalnej oraz libertarianie pojmują jednakże własność jako niemalże bezwarunkową, a ochronę tej bezwarunkowości uważają za fundament wszelkiego ładu społecznego, który zasługiwałby na miano sprawiedliwego. Rozumienie własności, wolności i istoty więzi społecznej jest odmienne w różnych stronnictwach politycznych dobry nowożytnej. Niemniej jednak, różnice te uwidaczniały się najsilniej w kontekście warunków społecznych i gospodarczych, w których dobrostan i dobrobyt zależał od areałów ziemi, zasobów surowcowych i kapitałów wymiernych w kruszcu. Tymczasem rozwój globalnego systemu gospodarczego oraz wyjście z epoki industrialnej ku gospodarce opartej na informacji, w dużym stopniu zaciera i unieważnia linie podziału tak ostro niegdyś oddzielające „lewicę” od „prawicy”, a nawet „etatystów” od „antyetatystów”. Własność w znaczeniu fizycznego posiadania straciła na znaczeniu w porównaniu z możliwościami działania w sferze symbolicznej (operacje finansowe, własność intelektualna, know how), kapitały pieniężne liczą się nie mniej, niż umiejętności i pomysły biznesowe, a dobrobyt nie wyraża się nie tylko w posiadaniu rzeczy i środków finansowych, lecz wyznaczają go najrozmaitsze czynniki związane ze stylem życia i otoczeniem społecznym i przyrodniczym. Podobnie też pełna swoboda dysponowania kapitałami i rzeczami nie jest już w takim stopniu jak dawniej wyznacznikiem wolności osobistej, gdyż coraz większą rolę w odczuwaniu i pojmowaniu wolności osobistej odgrywa mobilność, realna możliwość dokonywania różnego rodzaju wyborów życiowych, nabywania nowych umiejętności, rozwijania zainteresowań, wchodzenia w różne interakcje społeczne i środowiska. Wyraźnie zmniejszające się znaczenie czynników do niedawna stanowiących o różnicowaniu się krajobrazu politycznego, anachronizacja tradycyjnego kodu politycznego, tradycyjnych identyfikacji partyjnych, politycznych klisz i wyobrażeń sprawia, że wobec wyzwań przyszłości jak nigdy wcześniej partie postępowe mogą dziś stawać wspólnie i wspólnie brać odpowiedzialność za zrozumienie odmienionej i nadaj zmieniającej się rzeczywistości społecznej i cywilizacyjnej. 105
Jan Hartman
Spełniona emancypacja i pytanie „co dalej?”
Burzliwe procesy polityczne, które doprowadziły do uformowania się współ-
czesnej demokracji, opartej na zrównaniu w prawach wszystkich obywateli, przejrzystości działań państwa i społecznej kontroli tych działań za pośrednictwem procedur demokratycznych oraz wolnej debaty publicznej, zwykło się nazywać emancypacją. W poszczególnych krajach Europy i Ameryki klasy i grupy społeczne podległe czy podporządkowane panującej arystokracji uzyskiwały w XVIII i XIX wieku świadomość swych słusznych praw politycznych, a następnie prawa te sobie wywalczyły, rzucając podwaliny pod nowoczesną demokrację, chroniącą powszechne swobody obywatelskie. Nowoczesnej, czyli – innymi słowy – oświeceniowej rewolucji etycznej towarzyszył nastrój entuzjazmu i uniesienia w związku ze szczytnymi celami emancypacyjnymi, a nowe, demokratyczne państwa przez długi czas opierały swą państwową dumę i chwałę (dawniej związaną głównie z pychą rodową władców) na owym sukcesie wartości demokratycznych, których stały się ucieleśnieniem. Dziś jednak, gdy emancypacja jest faktem społecznym, szerokie rzesze mieszkańców Zachodu nie muszą już domagać się równego traktowania ani uprawnień politycznych, którymi wszak cieszą się w wielu wypadkach od kilku już pokoleń. Dlatego walka o polityczną emancypację przestała być etycznym spoiwem, kształtującym polityczną świadomość i polityczną aktywność mas. Takim spoiwem przestała być również walka narodowo-wyzwoleńcza, gdyż aspiracje do niezależności politycznej większości narodów Zachodu zostały w ciągu wieku XIX i XX zaspokojone. Moralne piękno i uniesienia towarzyszące procesom emancypacji (pomimo całej grozy wplecionej w nie przemocy) rozwiały się, wytwarzając etyczną próżnię, tylko częściowo zapełnianą przez feminizm, dokańczający dzieło emancypacji kobiet. Chwalebne dzieje budowania nowego, demokratycznego ładu znikają z pamięci społecznej, podobnie jak zanika żywa pamięć wydarzeń towarzyszących powstawaniu nowoczesnych narodów. Pytanie o to, czym wypełnić się powinna owa mnemiczna i etyczna próżnia, zionąca dziś ignorancją i nonszalanckim nihilizmem, jest najważniejszym pytaniem, jakie można i trzeba postawić współczesnemu społeczeństwu ze stanowiska etycznego. Odpowiedź Hegla, który zapowiadał, że po uzyskaniu przez narody i jednostki pełni wolności, nastąpi epoka „spokojnego rozkoszowania się” ową wolnością, wydaje się tyleż enigmatyczna, co niezadowalająca. Daleko nam do spokoju, gdyż świat nasz jest nazbyt zmienny, byśmy mogli czuć się w nim bezpiecznie. Wolność sama przez się nie czyni nas jeszcze zdolnymi stworzyć instytucje gwarantujące nam stabilność i bezpieczeństwo w przyszłości. Ani państwa, w znanym nam kształcie, ani tym bardziej korporacje i inne dobrowolne stowarzyszenia (organizacje) nie są w stanie kontrolować 106
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
w wystarczającym stopniu globalnych procesów gospodarczych i politycznych, a intelektualiści nie są zdolni nadać współczesności spójnego sensu. Policentryczny i pluralistyczny ideowo świat wymyka się z rąk znanym dotychczas instancjom władzy politycznej i duchowo-intelektualnej. Utraciliśmy wiarę w autorytet, który mógłby wziąć za nasz świat choćby tylko moralną (bo przecież nie polityczną) odpowiedzialność. Wydaje się przeto, że odpowiedzialność tę musi dziś wziąć na siebie, w jakiejś części, każda instancja życia publicznego i każdy z nas. Świat zglobalizowany, paradoksalnie, okazuje się światem rozproszonej władzy i rozproszonej odpowiedzialności. Zachodzi konieczność jej bliższego określenia: kto i za co odpowiada? Jaka jest odpowiedzialność każdego z nas? W przeciwnym razie grozi nam stan globalnej nie-odpowiedzialności, powszechne umywanie rąk w obliczu niewątpliwych zagrożeń, jakie niesie z sobą postęp technologiczny, wyczerpywanie się zasobów naturalnych, eksploatacja środowiska i nierównomierny geograficznie przyrost ludności świata. Rezolucje organizacji międzynarodowych, a nawet międzynarodowe traktaty i porozumienia zdają się zbyt słabym i anachronicznym środkiem w przeciwdziałaniu niszczeniu przyrody czy też w zwalczaniu patologicznych i niebezpiecznych rodzajów spekulacji giełdowych. Potrzebne są nowe formy komunikowania się społeczeństw, wykraczające poza sferę negocjacji międzyrządowych i dyplomacji międzynarodowej. Potężne siły, takie jak międzynarodowe korporacje, instytucje religijne czy ponadnarodowe organizacje społeczne, muszą zdobyć się na więcej, jeśli chcemy, by nasza odpowiedzialność za nasz świat i za życie przyszłych pokoleń dorównywała potędze środków technicznych, jakimi dysponujemy, by wciąż zmieniać nasze życie i życie naszej planety.
Kryzys przywództwa i rozproszenie opinii
Bezpośrednim przejawem naszej „spełnionej nowoczesności” jest rozluźnie-
nie więzi republikańskiej i etosu demokratycznej republiki narodowej, a także zanik tradycyjnych podziałów klasowych, czyli hierarchicznej struktury społecznej. Egalitarne społeczeństwa naszych czasów nie koncentrują się już wokół swych państw i elit, a ich wewnętrzny pluralizm kulturowy osłabia tradycyjne formy więzi społecznej, polegające na wspólnocie języka, obyczajów, tradycji, religii i pamięci historycznej. Przez wiele lat słabnące spoiwo kulturowe zastępowane było przez więź obywatelską (republikańską), lecz i ona ulega dziś osłabieniu. Bezsprzecznie powinniśmy dbać zarówno o więzi kulturowe, jak i polityczne, gdyż zaufanie pozostaje niezbędnym warunkiem pokojowego współżycia. Nie wiemy jednak, jak mamy pielęgnować więzi społeczne w sposób, który minimalizowałby ich potencjał antagonistyczny, konfliktogenny, a jednocześnie nie redukował formacji kulturowych 107
Jan Hartman
i obyczajowych do poziomu chronionego folkloru bądź jedynie prywatnego stylu życia. Protekcjonalizm (wyrażający się między innymi w kulturze poprawności politycznej), chroniący pluralizm oparty na wzajemnym poszanowaniu praw wszystkich grup i środowisk społecznych do kultywowania form życia, jakie uważają za najlepsze dla siebie, jest jedyną znaną nam odpowiedzią na pytanie o właściwą politykę społeczną i właściwe wychowanie młodzieży w społeczeństwie pluralistycznym, egalitarnym i demokratycznym jednocześnie. Wiemy, że odpowiedź ta jest dziś niewystarczająca, lecz wciąż nie znamy innej. Osłabienie więzi państwowej (republikańskiej) i autorytetu samego państwa, będące naturalnym następstwem stosunków demokratycznych i egalitarnych, oznacza utratę etycznego przywództwa państw oraz sprzężonych z państwami instytucji religijnych. Co więcej, niezbędna w demokracji oszczędność państwa oraz typowa a nieuchronna inercja biurokratyczna, jak również powolność w działaniu, wynikająca z wymogów demokracji sprawiają, że rządy współczesne stają się instytucjami mniej wydajnymi, mniej innowacyjnymi i mniej profesjonalnymi, niż wielkie korporacje i międzynarodowe stowarzyszenia, które wszelako nie poczuwają się do odpowiedzialności za dobro publiczne w ogólności, ograniczając się do pełnienia swej misji. Co więcej, te coraz bardziej konkurencyjne w stosunku do rządów struktury nie czują się w obowiązku praktykować demokracji, wobec czego coraz więcej czynników kształtujących życie mieszkańca demokratycznego świata zależy od arbitralnych decyzji przedsiębiorców lub innych osób obdarzonych znacznymi wpływami. Wśród tych osób znajdują się też właściciele mediów i znani dziennikarze, kształtujący opinię publiczną w sposób wyznaczony z jednej strony przez ich osobiste poglądy, a z drugiej – przez domysły i wyobrażenia o tym, jaki przekaz medialny może zyskiwać największą aprobatę odbiorców i reklamodawców. Rola mediów ulega żywiołowym przemianom. Rozwój Internetu sprawił, że władza mediów, polegająca na możliwości kształtowania opinii publicznej przez niewielką liczbę stacji telewizyjnych i gazet, ulega rozproszeniu. Dziennikarstwo profesjonalne z trudem konkuruje z prywatną ekspresją użytkowników sieci, ilość informacji rośnie, lecz przyciąga uwagę na krótko i nie zawsze jest to uwaga szerokich rzesz. W tych warunkach zaczyna zanikać tradycyjna opinia publiczna, czyli uchwytna sfera poglądów dominujących w danym czasie wśród bardziej wykształconej, czytającej prasę publiczności. Z jednej strony kontakt z mediami i percepcja treści politycznych dawno już przestały być atrybutami lepiej sytuowanego „mieszczaństwa”, a z drugiej poglądy, którym daje się wyraz publicznie, są o wiele bardziej zróżnicowane niż dawniej, przy czym ich znaczenie, a także znaczenie samej różnicy zdań między poszczególnymi osobami i grupami bardzo się zmniejszyło. Wbrew pozorom, temperatura sporów politycznych we współczesnych demokracjach 108
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
jest niewysoka, jeśli przyrównać je do dramatycznych konfliktów rozdzierających społeczeństwa XIX i XX wieku. Wraz z rozprzężeniem autorytatywnych instancji życia publicznego, osłabieniem więzi społecznych oraz rozproszeniem i uwiądem tradycyjnie rozumianej opinii publicznej w egalitarnym, lecz pluralistycznym społeczeństwie, traci swój sens i skuteczność system polityczny przystosowany do warunków społeczeństwa hierarchicznego, w którym toczą się procesy emancypacyjne. Ów tradycyjny system odwoływał się odróżnienia „ludu” (mas) i „elit” (arystokracji, burżuazji, inteligencji) i zakładał, że lud oraz elity negocjują swe często silnie skonfliktowane interesy za pośrednictwem demokratycznych reprezentacji, wyłanianych dzięki wyborom spośród stronnictw politycznych, na co dzień zabiegających o przychylność opinii publicznej i szerokich mas, głównie za pośrednictwem publikacji w mediach, moderowanych i redagowanych przez dziennikarzy. Ten znany nam doskonale system jeszcze działa, lecz najwyraźniej już się wyczerpuje. W coraz większym stopniu życie społeczne kształtowane jest przez czynniki, w stosunku do których wszyscy obywatele pozostają tyleż równi, co bezradni. Źródłem zmian są dzisiaj wielkie centra innowacji, związane ze sferą biznesu i nauki, dostarczające nowych wynalazków technicznych oraz organizacyjnych (zwłaszcza w sferze zarządzania biznesem) i mające wystarczające środki, by je upowszechniać. Jak nigdy wcześniej, nasz los i dobrobyt zależy od dynamiki innowacji. Żyjemy dziś na kredyt przyszłych wynalazków, pozwalających obniżyć finansowe i ekologiczne koszty życia jednostki. Wynalazki te będą determinować naszą przyszłość w dalece większym stopniu, niż reformy i prawa ustanawiane przez parlamenty poszczególnych krajów. Samolot, telewizor, Internet czy telefon komórkowy zmieniały nasze życie bardziej, niż jakikolwiek reformy polityczne, a w przyszłości dysproporcja ta będzie najprawdopodobniej jeszcze rosnąć, odbierając resztki autorytetu niwie państwowej. Osobliwa polaryzacja: centra innowacji – globalne społeczeństwo konsumentów i użytkowników, zupełnie nie przystaje do realiów tradycyjnej polityki. W coraz większym stopniu uzależniamy się od innowacyjnych gałęzi biznesu, które przekształcają nas z obywateli właśnie w „konsumentów” i „użytkowników”. Logika komunikacji marketingowej z wolna wypiera logikę komunikacji politycznej, co najlepiej widać w zjawisku upodabniania się przekazu politycznego do reklamy. Kapitalizm innowacyjny, skoncentrowany na wynalazkach i marketingu, oznacza przewagę instrumentów i etosu gospodarki handlowej nad instrumentami i etosem gospodarki towarowej. Zależności między popytem, podażą i ceną, mimo całej swej niewzruszonej i czytelnej logiczności, nie decydują już w takim stopniu jak dawniej o treści i dynamice procesów gospodarczych. Pieniądz, a wraz z nim i cena, oderwały się od towarów i sił 109
Jan Hartman
wytwórczych, przestając być ich ekwiwalentem. Utrata obiektywnej podstawy dla pieniądza, jego gigantyczny nadmiar oraz idąca za tym relatywizacja (niewymierność) wartości wszelkich majątków realnych (od złota i ziemi po budynki i maszyny) sprawia, że w roli napędu gospodarki przewagę uzyskują wartości bardziej abstrakcyjne i ulotne jak wiedza, umiejętności zarządcze i marketingowe, patenty, marka. Rodzący się kapitalizm symboliczny czy też abstrakcyjny pod wieloma względami przypomina znane jeszcze z epok przednowoczesnych formacje kapitalizmu handlowego. Jeśli jednak dawne republiki handlowe funkcjonowały jak przedsiębiorstwa, w których obywatele pełnili rolę podobną do pracowników lub udziałowców (zależnie od swego statusu), kapitalizm symboliczny ma zasięg globalny, a sfera polityczna, łącznie z państwem narodowym, jest mu w coraz większym stopniu podporządkowana i od niego zależna. Zważywszy na fakt, że państwa współczesne zostały obarczone ogromnym bagażem zobowiązań wobec obywateli, osłabienie ich autorytetu oraz pogłębiające uzależnienie ich od międzynarodowych procesów gospodarczych, sterowanych (jeśli w ogóle) przez ponadpaństwowe korporacje, przesądza o tym, że znajdujemy się w sytuacji globalnego kryzysu ustrojowego. Krótko rzecz ujmując: polityka nie nadąża za przemianami gospodarczymi i cywilizacyjnymi. Osłabienie struktur państwowych i koncentracja życia społecznego wokół produktów i usług dostarczanych przez wielkie korporacje do pewnego stopnia przypomina sytuację z początku XX wieku, gdy słabnące imperia podlegały działaniu odśrodkowych sił skoncentrowanego kapitału oraz rozbudzonych narodowych aspiracji emancypacyjnych na podległych im terytoriach. Światowe centra innowacji dyktują dziś społeczeństwom świata wizje dobrobytu, oparte na użytkowaniu zaawansowanych technologii i usług, obarczając rządy troską o zapewnienie obywatelom-wyborcom realnych możliwości realizacji tych wizji w ich własnym życiu, a więc troską o wzrost konsumpcji. Tym samym narasta rozziew pomiędzy stylem i poziomem życia ogółu społeczeństwa a rozbudzonymi przez wielki biznes aspiracjami. Rozziew ten wytwarza silny potencjał frustracji, który sprawia, że rządy stają się pośrednio zakładnikami korporacji, stawiających im coraz to nowe wyzwania. Oczywiście, wyzwania te – na przykład zapewnienie powszechnego dostępu do Internetu – mogą być same w sobie bardzo pozytywne, niemniej jednak związana z nimi presja polityczna niesie z sobą poważne ryzyko dalszego osłabiania państwa i poszerzania się próżni politycznej.
Nowa etyczność
Świat
współczesny wszedł w zakręt cywilizacyjny: pozostawiamy za sobą epokę nowoczesną, wraz z jej politycznymi atrybutami, i wchodzimy w kolejną epokę, której kształtu nie możemy przewidzieć, tak jak nie możemy
110
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
przewidzieć technologii, które będą kształtować życie codzienne w przyszłości. Intermezzo, w którym przyszło nam żyć, jest czasem fascynującym, lecz również niebezpiecznym. Erozja etosu republikańskiego i etyczności epoki emancypacji, która powszedniejąc nam, staje się coraz mniej wymowna aksjologicznie, nakazuje nam podjęcie budowy nowej etyczności, nowej kultury moralnej życia zbiorowego. Zadanie, przed którym stoimy, jest przeto w swej istocie etyczne, a więc i wychowawcze. To na nas spoczywa odpowiedzialność za przygotowanie następnych pokoleń do sprostania wyzwaniom, które stawia przed nimi zmierzch nowoczesności. Musimy zainicjować proces wypełniania próżni etycznej, powstałej w obliczu wypełnienia się większości dążeń emancypacyjnych. Jeśli nie wychowamy społeczeństwa ludzi świadomych swych praw i świadomych swej odpowiedzialności za los wspólny, umysłowe, a może i polityczne zniewolenie mas powróci, cofając nas etycznie do epoki przednowoczesnej. Warunkiem odbudowy etyczności skoncentrowanej wokół celów społecznych, pomimo utraty spoiwa, które stanowiły ruchy emancypacyjne i nowoczesna więź republikańska, jest podjęcie na nowo zadania edukacji i wychowania publicznego. Rozproszona w sieci debata publiczna nie jest podatna na żadne reformujące działania, które mogłyby narzucić jej pewien intelektualny i etyczny standard, a choćby i elementarną kulturę czy etykietę. Demokracja i równość nie są już ideałami, lecz społeczną rzeczywistością. Żadna osoba i instytucja nie może pretendować do roli autorytetu kształtującego opinię publiczną lub choćby tylko normy racjonalnego i uczciwego porozumiewania się i podejmowania kolektywnych decyzji. Każdy pretendent do autorytetu zdobywa w demokracji pewną liczbę zwolenników i nie mniejszą zwykle liczbę przeciwników. Nawet jednak wśród zwolenników nie może liczyć na bezwarunkowy posłuch czy uniżone podporządkowanie. Dotyczy to zarówno autorytetów intelektualnych, jak politycznych i religijnych. Odnosi się to także autorytetu państwa i jego dygnitarzy. Budowanie nowej etyczności w warunkach demokracji nie może opierać się na tworzeniu niesymetrycznej więzi społeczność – uznany autorytet, gdyż egalitarna demokracja odrzuca tę asymetrię, a osoby czy instytucje pretendujące do etycznej czy intelektualnej supremacji nad innymi dezawuują się etycznie z racji samych tego rodzaju paternalistycznych pretensji. Jeśli społeczeństwo przyszłości ma zachować etyczną podmiotowość w stosunku do innowacyjnych elit, kreujących coraz to nowe cywilizacyjne rekwizyty, wokół których organizuje się życie jednostek i grup, musi to być społeczeństwo złożone z jednostek gotowych działać na rzecz dobra nie tylko małych grup interesu, do których same należą, lecz również na rzecz większych społeczności i całego społeczeństwa. Uspołecznienie, odpowiedzialność za dobro wspólne oraz zdolność do zachowania krytycznego dystansu do własnych egoistycznych skłonności jest uniwersalną podstawą 111
Jan Hartman
wszelkiej etyki społecznej, wszelkiej etyczności. Jest nią również umiarkowanie w aspiracjach materialnych i konsumpcyjnych, a więc zdolność do obierania sobie celów życiowych nie tylko materialnych, lecz również etycznych, emocjonalnych, kulturalnych czy poznawczych. Coraz bardziej inteligentny i uwolniony spod rządowej kontroli kapitalizm domaga się zrównoważenia przez etyczność mądrego, odpowiedzialnego i umiarkowanego społeczeństwa, które nie pozwoli odebrać sobie zdobyczy demokracji ani zredukować się do roli hordy konsumentów/użytkowników, sterowanej przez bodźce marketingowe. Jak ją wychować, skoro narzędzia państwowej propagandy (choćby i najszlachetniejszej) egalitarna demokracja i wyemancypowane społeczeństwo wytrąciła z rąk rządzących? Czy możliwe jest nie propagandowe wychowywanie młodzieży i krzewienie postaw prospołecznych w sposób nie autorytatywny i nie paternalistyczny? Wzorcem nowej socjalizacji wydają się być rozproszone, sieciowe inicjatywy społeczne, skoncentrowane wokół poszczególnych problemów socjalnych, obyczajowych czy ekologicznych, korzystające z internetowych form mobilizacji społecznej, mające strukturę organizacyjną „kampanii” albo „projektu”. Liczne mniej lub bardziej sformalizowane grupy wywierają coraz skuteczniejszy nacisk na władze różnych szczebli, a przede wszystkim na środowiska i grupy społeczne, do których adresowane są ich przesłania. Ta nowa forma mobilizacji społecznej nie jest tym samym, co tradycyjne społeczeństwo obywatelskie i jego instytucje działające w ramach uniwersalnego konsensusu republikańskiego (obywatelskiego). W obecnych warunkach to nie państwo jest liderem, koncentrującym na sobie obywatelskie starania, lecz odwrotnie – to osłabione i nie nadążające za przemianami kulturowymi państwo przyjmuje rolę ucznia, podlegając oddziaływaniom edukacyjnym, a czasem wręcz wychowawczym ze strony autonomicznie stowarzyszających się grup ekspertów bądź działaczy zainteresowanych taką czy inną dziedziną. Demokratyzacja i rozproszenie społecznego przywództwa jest tyleż konsekwencją utrwalenia się stosunków egalitarnych, co warunkiem niezbędnym po temu, by mogła narodzić się równowaga pomiędzy nowymi centrami władzy, nazwanymi tu centrami innowacji, osłabionym, lecz obciążonym ogromnymi zobowiązaniami państwem oraz społeczeństwem en masse. Jest kwestią mądrości przywódców politycznych, czy otworzą się na potencjał samorzutnej aktywności społecznej i ogromne, choć do niedawna ukryte zasoby różnego typu kompetencji fachowych i społecznych, spektakularnie ujawniające się dziś dzięki coraz liczniejszym akcjom mobilizacji sieciowej. Nowa etyczność ery ponowoczesnej rodzi się w Internecie.
112
Leszek Lachowiecki
Katalog pojęć podstawowych
Dyskusje przeprowadzone podczas posiedzeń Rady Strategii Programowej
zilustrowały podstawowy problem z definiowaniem pojęć i opisem zjawisk, kluczowych dla racjonalizowania rzeczywistości. Dlatego pierwszym krokiem porządkującym winno być wprowadzenie definicji.
Zagadnienie: Co to jest kapitalizm?
Przyjęta definicja: To system relacji społecznych oparty na wyzysku człowieka przez człowieka.
Zagadnienie: Jaki jest współczesny mechanizm wyzysku?
Przyjęta definicja: W wieku XIX i do połowy XX podstawą wyzysku była
własność prywatna i jej użytkowanie, a następnie zarządzanie własnością (klasa menadżerów). W wieku XXI naczelną formą organizacji wyzysku stał się dostęp (lub jego brak) do kapitału. Mechanizm dostępu określa dzisiaj poziom nierówności w społeczeństwie konsumpcyjnym. Celem systemu jest stworzenie z jednostki ludzkiej konsumenta, którego najwyższą cnotą jest (podporządkowane) uczestnictwo w obiegu finansowo-bankowym. Podstawową formą wykluczenia staje się zatem niespełnianie niezbędnych dla takiego uczestnictwa kryteriów (rynkowa bezużyteczność).
Zagadnienie: Czym jest współczesny socjalizm?
Przyjęta definicja projektująca: Powinien być najwszechstronniejszą alternatywą dla tak zarysowanego świata konsumpcji. Rozległość i stanowczość tej alternatywy zależy od stopnia negacji podstawowych założeń kapitalizmu (rynku, konkurencji, indywidualizacji działań społecznych) – od całkowitej 113
Leszek Lachowiecki
kontestacji po próby zhumanizowania i uwspólnotowienia poszczególnych elementów i zjawisk kapitalizmu konsumpcyjnego, w celu złagodzenia nierówności społecznych. Socjaldemokracja na tak zarysowanej współrzędnej mieści się, co oczywiste, w przedziale „ewolucyjnej modernizacji”, a nie „rewolucji”.
Zagadnienie: Jakimi instrumentami może się posłużyć polska socjaldemokracja w humanistycznej modernizacji kapitalizmu konsumpcyjnego?
Próba odpowiedzi: Przejawy zjawisk kryzysowych w ostatnim czasie poka-
zały, ze państwo narodowe (lub grupa państw – choć z mniejszą dynamiką reagowania) jest w stanie sprostać kolapsom, wywołanym przez niekontrolowany kapitał finansowy. Dlaczego? Po pierwsze: państwo nadal jest największym pracodawcą (budżetówka, emeryci, samorządy etc.); Po drugie: państwo nadal jest największym zleceniodawcą (inwestorem) na rynku; Po trzecie: państwo posiada wyspecjalizowane służby kontroli, przymusu i przemocy; Po czwarte: państwo posiada monopol na emisję pieniądza (rynek Euro przeżywa dzisiaj kłopoty, gdyż nie można w jego ramach zastosować manewru inflacyjnego w stosunku do poszczególnych członków (np. Grecji), którzy są na progu bankructwa). Dla współczesnej socjaldemokracji (pamiętającej o korzeniach formacyjnych) państwo jest instrumentem równoważenia dystrybucji bogactwa, a system fiskalny posiada walor instrumentu kształtowania polityki społecznej. Fakt, że globalizacja uderza w peryferyjne państwa narodowe (np. Polskę), umacniając najsilniejsze państwa tzw. Centrum, a neoliberalny idiom przyczynia się do deregulacji funkcji państwa (zwłaszcza funkcji opiekuńczych), dodatkowo zaświadcza o konflikcie, w którym socjaldemokracja powinna stanąć po stronie państwa narodowego.
Zagadnienie: Czy takie stanowisko nie jest anachroniczne, skoro globalizacja jest (rzekomo) nieuchronna i obiektywnie niekontrolowalna?
Próba
odpowiedzi: Warto najpierw przyjrzeć się proponowanym alternatywom. Sprowadzają się one do realistycznego opisu omnipotencji korporacji międzynarodowych (w tym bankowo-finansowych) i – w znacznej mierze posiadających charakter prognostyczny – opisów „społeczeństwa
114
Katalog pojęć podstawowych
uczestniczącego”. Trudno nie zauważyć zasadniczej dysproporcji sił i przesuwania się sfery decyzyjnej od gremiów demokratycznych do elitarnych (deficyt demokracji). A jednak obecna globalizacja nie jest historycznie pierwsza i zapewne nie jest ostatnia. Doświadczenia dotychczasowych jest form i stadiów podpowiadają, że najszersza forma wspólnotowa, taka jak państwo oparte na tożsamościach kulturowo-ekonomicznych jest w stanie korygować najbardziej dehumanizujące aspekty globalizacji. Trafnym kierunkiem myślenia, wzmacniającym służebność państwa wobec obywateli, jest jego „uspołecznienie”. Niemałą pomocą w tym zakresie służy projekt europejski – przy założeniu, że będzie on realizował zasady Europy Socjalnej. Wobec wszechogarniającej indoktrynacji, wyrażającej postulaty naiwnego leseferyzmu, wskazana byłaby ogromna akcja uświadamiająca, w ramach której socjaldemokracja polska przedstawiłaby alternatywny projekt sprawiedliwszego społeczeństwa. Na przeszkodzie urzeczywistnienia tego celu stoi upowszechniany model „partii wyborczej”, mobilizowanej jedynie dla kolejnych elekcji. Równie palącym problemem jest rola integracji partii socjaldemokratycznych (np. w ramach UE) i wypracowania innych od obowiązujących obecnie formuł globalizacji (np. kontrolowanej podatkowo, ograniczonej jasnym systemem prawa międzynarodowego i wewnętrznego, etc.)
115