Konkurs na opowiadanie inspirowane książką Katarzyny Michalak "Bezdomna" „Zawsze warto wysłuchać historii drugiego człowieka do końca. W ten sposób można uratować komuś życie” Autor pracy: Aleksandra Radziuk Nie mogę sobie przypomnieć jakie uczucia zawładnęły mną najpierw, ale na pewno ostatnie co czułam to ogromny gniew i nienawiść. Tak, nienawiść to właściwe słowo. To ona powstrzymała mnie przed pójściem do jej łóżka, choć błagała o moją obecność. Ta ogromna, bezgraniczna nienawiść zagłuszyła cichutki głos sumienia, który głęboko we mnie domagał się swoich praw. Lekarz dyżurny, który siedzi obok, raz po raz patrzy na mnie z dezaprobatą. Niech patrzy, nie obchodzi mnie to. Przychodzę tu od dwóch lat. Moi znajomi bawią się, chodzą na randki. Ja każdą wolna chwilę spędzam tutaj, w tej umieralni i dostaję tylko te spojrzenia z cichym wyrzutem. Nie obchodzi mnie to. Dobrze zrobiłam, każdy by tak postąpił na moim miejscu. Co mnie skłoniło, żeby stać się jej spowiednikiem? Już wiem, uczucie które każe mi przychodzić tu prawie codziennie, litość. Głęboka litość dla tych samotnych, umierających, starszych ludzi. Takich jak moja babcia. To głupie uczucie kazało mi się zatrzymać przy jej łóżku i wysłuchać historii. Łzawej, pełnej dramatycznych zwrotów akcji, aż się nawet popłakałam ze wzruszenia. Jakaż ja byłam głupia, żeby nabrać się na tą sentymentalną gadkę. Tekst wzięty z pierwszej lepszej nowelki. Biedna dziewczyna, prawie umierająca z głodu, sierotka, Niemcy, wojna. Niby to ma być usprawiedliwieniem jej czynów. Trudne dzieciństwo, czy słyszał ktoś o bardziej niewyświechtanym zwrocie. Ja też mam trudne dzieciństwo. Jak oni śmią przyjmować tych ludzi bez sprawdzenia ich przeszłości. Ewa Witowska, a raczej Eva Witt, nigdy nie powinna tu trafić. Ciepłe łóżko, miły personel, leki przeciwbólowe, to nie dla takich jak ona. Powinna cierpieć, czuć ból, ten sam, który zadawała swoim ofiarom. Ile istnień przez nią zginęło, ile dzieci? Jak mogłam iść do jej łóżka, do tej morderczyni. Dobrze zrobiłam, bardzo dobrze zrobiłam. Przecież ja niedawno skończyłam czytać „U nas w Auschwitzu” Borowskiego. Ona mi wczoraj spokojnie mówi: „Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz od razu, ale muszę Ci to powiedzieć. Byłam strażniczkę w obozie Auschwitz-Birkenau. Byłam młoda, uwierzyłam, że ...”. Nie słuchałam jej dalej, po co, co takiego mogła mi powiedzieć. Przecież uczę się na lekcjach o okrutnych strażniczkach i o rzeczach, które robiły. To były potwory nie ludzie. Nie poszłam do niej więcej, chociaż mnie wzywała, prosiła, płakała. Dzisiaj umarła i dobrze. Jednego potwora mniej. Dobrze zrobiłam, że nie poszłam. Kręć sobie tą głową doktorku, też byś nie poszedł. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że niedługo przyjedzie tu jej rodzina. Doktor już mnie uprzedził, że mam z nimi porozmawiać. Niby ona im naopowiadała jaka jestem dla niej dobra i takie tam brednie. Nie wiem co mam im powiedzieć, nie chce mi się z nimi gadać. Przyszli, muszę iść, mus to mus, postoję, pokiwam głową, jakoś zleci. Poszli, a ja ciągle płaczę. Nie mogę dojść do siebie. Czemu ja nie poszłam do Pani Ewy jak mnie wołała? Czemu? Przecież umierający człowiek nie może być sam? Jestem bez serca, nigdy sobie tego nie wybaczę. Przyszli jej dwaj synowie, zrozpaczeni, zapłakani. Załamani faktem, że nie zdążyli się z nią pożegnać. Inni też przyjadą, jak najprędzej. Jest ich aż dziesięcioro, porozrzucani po całym świecie. Bardzo się śpieszyli, żeby jeszcze raz jej podziękować. Pani Ewa faktycznie była strażniczką w Auschwitz, ale szybko zrozumiała, że
to co przedstawiał Hitler a rzeczywistość, nijak się mają do siebie. Była bardzo młoda, miała zaledwie 17 lat, tyle co ja teraz. Jednak postanowiła zostać w tym strasznym obozie, gdzie codziennie działy się okrutne rzeczy, żeby pomóc choć jednej osobie. Takie było jej motto: „Żyjesz po to, aby pomóc choć jednej osobie”. Pomogła aż dziesięciu. Wyprowadziła dziesięcioro dzieci z obozu, zaopiekowała się nimi. Cztery z nich odnalazły rodziców po wojnie, reszta została z nią. Pracowała całymi dniami, żeby zapewnić im przyszłość. Teraz nie żyje. Za swoje czyny, pod koniec życia, dostała tylko głupią dziewuchę, która nie potrafiła wysłuchać jej do końca.