Centrum Praw Kobiet ul. Wilcza 60/19 00-679 Warszawa tel. (48 22) 652 01 17 tel./fax (48 22) 622 25 17 temida@cpk.org.pl www.cpk.org.pl www.partnerstwo.cpk.org.pl © Women’s Rights Center
ISBN 978-83-89888-96-9
Opracowanie graficzne, projekt ok∏adki Beata Orzechowska bea@vip.wp.pl Fotografie Rafa∏ Pud∏o rp@rafalpudlo.pl Redakcja i korekta Ewa Jaworska, Agnieszka Ostrowska El˝bieta Zychowicz, Sk∏ad i ∏amanie Beata Orzechowska Druk i oprawa Meritum 21
Zamieszczono fotografie: ze spektaklu „Pasja. Obrz´d zdj´cia masek ofiarnych.” oraz z Zak∏adu Karnego w Lubliƒcu
TANIEC WYSOKIEGO RYZYKA H I S T O R I E P R AW D Z I W E
Projekt jest realizowany przy udziale Europejskiego Funduszu Spo∏ecznego, w ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL
Kiedy przysz∏a do mnie zadr˝a∏am Kiedy zajrza∏am Jej w oczy zobaczy∏am zgliszcza Otworzy∏a swà dusz´ – skalista pustynia Z∏y dotyk nie haƒbi∏ ma∏ej dziewczynki – to by∏a Jej codziennoÊç Ojciec, który delikatnie g∏aska∏ drutem kolczastym Jej wn´trze U doros∏ej kobiety wyora∏ otch∏aƒ w sercu i bruzdy na twarzy Prosi∏a o pomoc Pyta∏a, gdzie znajdzie jeden grosz, którego jest warta Nie mam dla Ciebie lilii dziewczyno
* Codziennie rano nadgryzasz s∏odkà pomaraƒcz´ Êwitu Sok chwil sp∏ywa Ci po palcach Niedbale wycierasz r´ce w ciep∏à od ˝elazka koszul´ Plamy wspomnieƒ rozrzucone po plecach zakrywasz marynarkà uÊmiechu Po powrocie z pracy wrzucasz ˝ycie do prania Detergenty techniki wypiorà wszystkie marzenia
*
O czym myÊlisz cz∏owieku, kiedy jesteÊ sam? O dalekich krajach? O wielkich odkryciach? Gad˝etami wype∏niasz swojà codziennoÊç Nowy samochód w gara˝u... Nowe meble na dzia∏ce... Nowa znajoma u boku w teatrze... Nowe, inne, lepsze... A w domu Twego serca stary piec Ju˝ nie pami´tasz, kiedy ostatnio grza∏eÊ o niego r´ce Czasami przemknie Ci przez g∏ow´ myÊl: „Skàd tyle ch∏odu wokó∏? Wszystkiemu winni sà inni” Nikt nie ma dost´pu do Twojego serca B. O.
–5–
Historia E.M. Nasze ma∏˝eƒstwo od poczàtku by∏o nieudane, choç bardzo kocha∏am swojego m´˝a. Podczas pierwszego wspólnego wyjazdu, jeszcze przed Êlubem, widzia∏am jak nami´tnie ca∏owa∏ si´ z innà dziewczynà. Przerwa∏am pierwszà cià˝´, bo nie chcia∏ wziàç odpowiedzialnoÊci za pocz´te dziecko. Na naszym weselu tak bardzo dr´czy∏ mnie s∏owami, ˝e si´ pop∏aka∏am. Choç by∏am w cià˝y, mà˝ nie zajmowa∏ si´ mnà, tylko pi∏ na umór ze swoimi kumplami z akademika. Poprawiny by∏y jeszcze gorsze. Pierwszy raz zosta∏am dotkliwie pobita przez m´˝a, gdy nasza córka mia∏a 4 miesiàce. Sta∏o si´ to na ulicy, bez powodu. Szybko zacz´∏o si´ to powtarzaç. Jego rodzina, u której mieszkaliÊmy udawa∏a, ˝e tego nie widzi. Po roku ma∏˝eƒstwa przeprowadziliÊmy si´ z miasta S. do Z. do bloków. Tam od poczàtku by∏o picie, bicie i wulgarne s∏owa pod moim adresem. Czu∏am si´ tak zastraszona, ˝e dopiero po pi´ciu latach tego piek∏a zdecydowa∏am si´ wezwaç policj´ na interwencj´ domowà. Zosta∏am zmuszona do przerwania kolejnej cià˝y, dowiadywa∏am si´ o zdradach, gdy nosi∏am w sobie nast´pne nasze dziecko, syna. Przez wiele lat widzia∏am przera˝enie w oczach dzieci, gdy w domu by∏y awantury i bicie. Prze˝y∏am ich i mojà codziennà rozpacz i lata ciàg∏ego zadawania sobie pytania: „co robiç, ˝eby by∏o nam lepiej?”. Tyra∏am bardzo ci´˝ko, nawet na trzy zmiany, po nocach szy∏am i robi∏am weki. W tym koszmarze stara∏am si´ wychowywaç dzieci i uczyç je wielu ró˝nych ciekawych rzeczy. Nigdy nie by∏am wystarczajàco dobra, aby otrzymaç od m´˝a pochwa∏´ czy choç dobre, mi∏e s∏owo. Nie mia∏am warunków, aby spokojnie wychowywaç dzieci, nie mia∏am te˝ wiele czasu dla nich. Gdy wraca∏am z pracy do domu, mà˝ by∏ przy synu, córk´ zostawiajàc samej sobie. Gdy prosi∏am, by choç raz pomóg∏ córce przy lekcjach, s∏ysza∏am: „jak ktoÊ si´ b´cwa∏em urodzi∏, niech b´cwa∏em zdechnie”. Nawet wypadek córki nie wp∏ynà∏ korzystnie na ocieplenie jego uczuç do niej. Nie by∏ nawet u niej w szpitalu w W., a ze szpitala odebra∏am jà sama. Przez te wszystkie lata mà˝ pi∏ du˝o, coraz wi´cej, wmawiajàc dzieciom, ˝e robi to przeze mnie, bo go zdenerwowa∏am. Od naszego Êlubu up∏yn´∏o 27 d∏ugich i ci´˝kich lat, przepe∏nionych piciem, awanturami, poni˝aniem
–6–
mnie i dzieci. Nieraz mia∏am myÊli samobójcze. Kilka razy chcia∏am z∏o˝yç spraw´ o rozwód, ale zawsze w kulminacyjnym momencie parali˝owa∏ mnie strach. RównoczeÊnie jakaÊ nieludzka si∏a we mnie pragn´∏a zachowaç rodzin´ w ca∏oÊci. ˚eby z∏apaç oddech, ucieka∏am do rodziny do W., wyprowadza∏am si´ i wraca∏am. Przez te wszystkie lata, mimo uporczywych staraƒ, nie umia∏am przeciàç tego koszmaru, nie znajdowa∏am te˝ skutecznej pomocy. Sama czu∏am si´ za s∏aba, by przeciwstawiç si´ mojemu strasznemu m´˝owi. To si´ jeszcze nie skoƒczy∏o. Najgorsze traktowanie spotyka mnie od trzech lat, przy czym tamte 27 lat picia, tamten rodzaj deptania mojej osoby nie wydaje mi si´ ju˝ tak straszny. Cena psychicznego wyniszczenia mnie i dzieci jest znacznie wi´ksza. Nie mog∏am znieÊç, gdy by∏am ca∏kowicie pomijana przez m´˝a przy szykowaniu Êlubu i wesela naszego syna. Nie mog∏am s∏uchaç, gdy synowa by∏a przez wszystkich nazywana gwiazdà, a moja córka chodzi∏a zrozpaczona po domu i powtarza∏a „jestem gównem, jestem gównem”. Jej ojciec zrobi∏ wiele, by straci∏a poczucie w∏asnej wartoÊci. Nigdy, nawet w najdrobniejszej sprawie jej g∏os si´ nie liczy∏. W domu, nigdy nie by∏o normalnych rozmów, wspólnego planowania czy rozwa˝ania jakichkolwiek spraw dotyczàcych naszej rodziny. Mà˝ wielokrotnie wykrzykiwa∏ mi, ˝e mamy ˝yç jak obcy, jak obcy ludzie w blokach, obok siebie. Nigdy razem. Nigdy nie mog∏am z m´˝em rozmawiaç – ani o naszych dzieciach, ani o nas, o naszym wspólnym ˝yciu, o tym, co myÊl´ i czuj´. Nie mia∏am prawa g∏osu! Moje zdanie i poglàdy nigdy si´ nie liczy∏y! Tylko w chwilach rozpaczy, gdy nie mog∏am ju˝ wytrzymaç, znajdywa∏am si∏´, by wykrzyczeç m´˝owi w twarz, co myÊl´ i czuj´. Od pi´ciu lat mamy osobne pokoje. Nie wytrzyma∏am, przenios∏am si´ z naszej wspólnej sypialni, Êlicznie przeze mnie urzàdzonej, do skromnego pokoiku obok. Nim nastàpi∏o to na sta∏e, wiele razy ucieka∏am z sypialni i wraca∏am. By∏o mi strasznie trudno. Nadal jest trudno. Gdy urodzi∏a si´ wnuczka, córka syna, pojawi∏o si´ wi´cej oczekiwaƒ wobec mnie. Nie da∏am rady sprostaç dodatkowym obowiàzkom, za∏ama∏am si´, wpad∏am w depresj´. By∏am zmuszona szukaç pomocy u psychiatry i psychologów. Mniej wi´cej w tym samym czasie nastàpi∏o tak˝e za∏amanie si´ mojej córki. Ona tak˝e musi korzystaç z pomocy psychiatry i psychologa. Nie mogàc d∏u˝ej wytrzymaç z m´˝em w domu, podj´∏am wa˝nà decyzj´ o wyprowadzce. Przenios∏am si´ do W. Przemoc i manipulacja si´ nie
–7–
skoƒczy∏y, tylko na co dzieƒ jestem troch´ dalej. Najokrutniejsze ze strony m´˝a jest wed∏ug mnie sterowanie psychikà dzieci, nastawianie ich przeciwko mnie, skuteczne odsuwanie ich ode mnie. Tylko ja z naszej czwórki prawdziwie zdaj´ sobie spraw´, jakie koszty z tego powodu ponosimy. Jest to dla mnie du˝o bardziej bolesne, ni˝ fakt, ˝e zobaczy∏am kiedyÊ swojego pijanego m´˝a w ∏ó˝ku z jakàÊ kobietà, podczas uroczystoÊci zorganizowanej przez jego rodzin´. Wiedzia∏a o tym wi´kszoÊç zaproszonych goÊci. By∏o to dla mnie bardzo upokarzajàce. Mam za sobà przep∏akanych 30 lat ˝ycia. Dzieci nie znajà mojego uÊmiechu. Mam zniszczone ˝ycie i zdrowie. Marz´, aby pozbieraç si´ z tych zgliszczy, ˝eby moja godnoÊç ju˝ nigdy nie by∏a deptana, ˝eby córka uwierzy∏a wreszcie, ˝e jest wartoÊciowà osobà i zacz´∏a cieszyç si´ ˝yciem. W tej chwili mam 54 lata. Mimo, ˝e daleko od m´˝a, wcià˝ ˝yj´ w silnym stresie. Jestem bardzo zm´czona. List do m´˝a na 51 urodziny (4 lata temu): 51 lat!!! ˚ycz´ Ci, ˝ebyÊ umia∏ kochaç i czerpa∏ radoÊç z dawania szcz´Êcia, ˝ebyÊ kobiet´, którà uznasz za swojà partnerk´ ˝yciowà, uczyni∏ szcz´Êliwà, ˝ebyÊ nauczy∏ si´ rozumieç drugà, bliskà osob´, ˝ebyÊ ju˝ nigdy nikogo nie rani∏... ˚ebyÊ umia∏ rozmawiaç i s∏uchaç... ˚eby ˝ycie osób, którym przysz∏o z Tobà ˝yç, by∏o ∏atwiejsze i szcz´Êliwsze; wtedy i Ty z pewnoÊcià b´dziesz szcz´Êliwszy... 26 lat temu podarowa∏am Ci w prezencie swoje ˝ycie, siebie i swój los, urodzi∏am dwoje dzieci, dwoje straci∏am, ca∏y czas ci´˝ko pracowa∏am i nigdy nie by∏am wspierana, nigdy szanowana. Wiele przeszliÊmy – ja i dzieci – przez Twój brak szacunku, ciep∏a i mi∏oÊci. Ten dom to nie tylko Twoja zas∏uga. Zosta∏yÊmy tu, ja i córka, choç na nadchodzàcy czas mamy prawo do lepszego ˝ycia, do domu, w którym b´dziemy dobrze si´ czu∏y. Swoim post´powaniem odbiera∏eÊ i odbierasz córce pewnoÊç siebie, radoÊç ˝ycia. Nigdy nie chcia∏eÊ rozmawiaç o tym, jakie b∏´dy pope∏niasz. Chcia∏abym Êwi´towaç z Tobà Twoje urodziny szcz´Êliwa, ˝e mam kochajàcego m´˝a, szcz´Êliwe obydwoje dzieci, udany dom (weso∏y, otwarty). Marzenia? ˚ycz´ Tobie i sobie takich marzeƒ.
–8–
Czyta∏am wiele ksià˝ek psychologicznych, ˝eby zrozumieç, co dzieje si´ w naszej rodzinie i dlaczego tak jest. Bardzo chcia∏am jà ratowaç. Niektóre fragmenty sobie notowa∏am, ˝eby je lepiej zapami´taç. Stara∏am si´ nawet pisaç w∏asne postanowienia, ˝eby nie daç si´ sprowokowaç, ˝eby nie by∏o wi´cej k∏ótni, ˝eby zacz´∏o byç normalnie. Listopad 1999 r. DoÊç tego. DoÊç k∏ótni. DziÊ by∏a znów moja przegrana. Nie zwracaç wi´cej uwagi! Nie wdawaç si´ w dyskusj´! Nie daç si´ sprowokowaç! Jak mog∏am zareagowaç? S. buty – i koniec! A. mog´ rozmawiaç z Tobà tylko grzecznie i koniec! Nie wdawaç si´ w dyskusj´! WyjÊç!!! Byç ponad nimi. Nie daç si´ sprowokowaç. ˚yç swoim ˝yciem. Czwartek – aerobik! Zamiast k∏ótni! Dla S. same komplementy! KONIEC K¸ÓTNI! KONIEC. Musz´ si´ wyciszyç. Nic nie chcieç, wytrzymaç! „Nie odpowiadaj gniewem na gniew, nie bàdê jak ten g∏upiec rzucajàcy si´ z kijem na psa, który na niego warknà∏”. Zawsze musz´ potrafiç si´ opanowaç. Strata opanowania to okazanie s∏aboÊci!!! Du˝o si´ uÊmiechaj!!! Wi´cej nigdy nie narzekaj! Niech S. dzi´ki mnie b´dzie zadowolony z siebie! „Nie wyst´puj z krytykà, gdy nie ma nadziei, ˝e druga strona potrafi z niej skorzystaç”. „Niech obserwacja b∏´dów uchroni nas od pope∏niania podobnych”. Na wst´pie rozmowy zrób rozmówcy przyjemnoÊç. Nie zaczynaj od krytyki. Zasypuj m´˝a komplementami! Jakie pope∏ni∏am dziÊ b∏´dy? Nie zacz´∏am od komplementów.
–9–
Kochanie – buty i... koniec! Z ch´cià powinnam zerwaç si´, by gdzieÊ z nim jechaç. Powinnam ze spokojem opuÊciç pokój, gdy wisia∏a k∏ótnia. Nie t∏umaczyç si´ na si∏´! Krzycza∏am i p∏aka∏am! Wi´cej ich nie pope∏niaj. Dla S. tylko komplementy! Bàdê dobra dla siebie i innych! Lipiec 2002 r. Zacz´∏am pisaç dziennik. B´dzie to dokument naszego ˝ycia i Twojego post´powania ze mnà. JeÊli coÊ do Ciebie napisz´, to przez kalk´, w dzienniku b´dzie kopia. JeÊli Ci zale˝y na jakimkolwiek wspó∏˝yciu, to na poczàtek stawiam taki warunek: przez jeden miesiàc nie zrobisz mi ani razu przykroÊci, ani razu na mnie nie warkniesz jak z∏y pies oraz to, ˝e us∏ysz´ od Ciebie co najmniej 10 mi∏ych s∏ów. JeÊli taki warunek to dla Ciebie za wiele, nie dotkn´ Ci´ ju˝ nigdy. JeÊli przez miesiàc spe∏nisz ten warunek, napisz mi albo powiedz, jakie masz oczekiwania w zamian. Ja i dzieci przez 25 lat nie znamy takiego tygodnia ani dnia, abyÊ nie by∏ dla nas nieprzyjemny i wrogi. B´d´ opisywa∏a jak minà∏ ka˝dy dzieƒ, ile czasu ze mnà rozmawia∏eÊ, co mi powiedzia∏eÊ, czym sprawi∏eÊ przykroÊç, a jeÊli us∏ysz´ jakieÊ mi∏e s∏owo, na pewno je zanotuj´. To, co pisz´ nie b´dzie tajemnicà, jeÊli b´dziesz chcia∏, b´d´ Ci dawa∏a do przeczytania. PS. Jak Ci nie szkoda, jeÊli nie mnie, to naszych dzieci?! Kwiecieƒ 2004 r. List do m´˝a Nasza córka idzie do nowej pracy. Bardzo jà to stresuje. Wesprzyj jà, potrzebuje Ciebie, czy nigdy jedynej córce nie oka˝esz serca i ciep∏a, taki jesteÊ dla niej kamienny ojciec. Gdzie Twoje serce, skoro nie potrafisz wykrzesaç z siebie ciep∏ych s∏ów do dziecka? To jest wa˝niejsze ni˝ góra z∏ota. Ona widzi, ˝e jesteÊ wpatrzony tylko w syna, a na nià nie zwracasz uwagi, bardzo jà to rani. Potrzebuje od swojego ojca otuchy, ˝eby jej pokaza∏, ˝e jà kocha. Dobremu, mi∏emu, ciep∏emu i rozmownemu cz∏owiekowi ∏atwiej ˝yç i ∏atwiej z nim ˝yç. W imi´ czego wybierasz takà przykrà drog´ ˝yciowà dla siebie i dla nas?
– 10 –
Nikt nie ma patentu na màdroÊç. Ty te˝ nie. Mo˝e nale˝a∏oby czasem wys∏uchaç innych (bliskich i ˝yczliwych), mo˝e by coÊ dobrego z tego wynik∏o. Ty nawet nie chcesz spróbowaç. Nasze ˝ycie i ˝ycie naszych dzieci by∏oby wtedy o wiele lepsze. Poka˝ córce, ˝e jest dla Ciebie wa˝na, nie zostawiaj jej samej w potrzebie. Potrzebuje wsparcia swojego ojca, gdy b´dzie to czu∏a, b´dzie silniejsza i uwierzy, ˝e w pracy i w innych sprawach sobie poradzi. Kwiecieƒ 2005 r. Los mnie skaza∏ na pisanie. Najpierw pisa∏am do m´˝a, d∏ugie lata, po nocach. ˚a∏uj´, ˝e nie zachowa∏am tamtych zapisków, uzbiera∏oby si´ kilka tomów próÊb, skarg, b∏agania, t∏umaczenia. KiedyÊ kupi∏am film „RadoÊç o poranku” i stara∏am si´ puszczaç dzieciom, uczyç pogody ducha, wprowadzaç dobry nastrój – na pró˝no. W naszym domu nikt nie Êpiewa – oprócz m´˝a. Ca∏e ˝ycie by∏am Matkà Polkà poÊwi´cajàcà si´ swojej rodzinie, nigdy nie myÊla∏am o sobie. Bilans jest okrutny. Nie mam rodziny. Syn nienawidzi mnie, wystawia mi tylko rachunki za zmarnowane dzieciƒstwo. Rani mnie tak jak jego ojciec, a mo˝e jeszcze bardziej, bo to mój syn. Nie bije mnie, ale jestem dla niego nic nie wartà idiotkà, z którà nie ma o czym rozmawiaç. Moja wina – rozmawia∏am z nim zbyt ma∏o, nie mia∏am czasu. Poza tym on by∏ zawsze z ojcem. Ja zajmowa∏am si´ córkà. W chwilach wolnych, gdy by∏am w domu, by∏am gn´biona przez m´˝a. Ciàg∏e awantury, pretensje, wyzwiska. W tych warunkach funkcjonowaliÊmy ca∏e ˝ycie. Córka te˝ wystawia mi rachunek. Mnie obwinia za swoje nieudane ˝ycie. ˚e ma k∏opoty w kontaktach w pracy, ˝e nie ma przyjació∏, ch∏opaka, ˝e nie mo˝e sobie znaleêç miejsca w ˝yciu. Ma g∏´bokà depresj´. Czyta∏am kiedyÊ, ˝e najgorsze, co mo˝e kobieta zrobiç, to trwaç w z∏ym zwiàzku, ˝e powinna odejÊç. Ja zrobi∏am to najgorsze. Jeszcze trwam! Nie umiem wybrnàç. Sobie te˝ wystawiam rachunek, staram si´ odpowiedzieç na pytanie, dlaczego jeszcze w tym trwam. Dlaczego to jest takie trudne? Chc´ zmieniç swoje ˝ycie, chc´ pomóc córce, chc´ jà dêwignàç, ˝eby by∏a szcz´Êliwa, czy choç tylko zadowolona z ˝ycia. Chc´ wytrzymaç, chc´ nie zwariowaç, mówi´ sobie, ˝e nie mog´ si´ poddaç i ciàgle sobie zadaj´ pytanie, dlaczego Bóg jest tak surowy dla mnie i dla mojej córki; syn sobie lepiej radzi.
– 11 –
Powtarzam sobie ciàgle: „Nie mo˝esz si´ martwiç. To ci´ tak os∏abia. Wyniszcza emocjonalnie. Odbiera si∏y do dalszych dzia∏aƒ”. Powtarzam to samo córce, a ona wykrzykuje, ˝e nie chce ˝yç, ˝e chce umrzeç. Bardzo si´ o nià boj´. Wydaje mi si´, ˝e dzieci nawet nie wiedzà, czy jestem dobra czy z∏a, bo nie mia∏am mo˝liwoÊci nigdy wykazaç si´. Bo wszystkie moje dzia∏ania i starania by∏y deptane w zarodku. Wytrzyma∏am. Czy ˝yj´?
– 12 –
Historia K.R. Moja historia jest d∏u˝sza ni˝ moje ˝ycie. Zupe∏nie jakby wdar∏a si´ do niej inna rzeczywistoÊç. Jakbym wraz z rozbitym w drobne kawa∏ki lustrem rozbi∏a si´ ja, a nie moje odbicie... Jeszcze nie potrafi´ sobie wyobraziç, jak mog∏abym je z∏o˝yç, ale wiem, ˝e kiedyÊ to zrobi´. W tamtym moim ˝yciu g∏ównà rol´ gra∏ l´k. Niestety, nie dano mi szansy na poznanie go. Nie dano mi szansy na poznanie czegokolwiek... Nie mog∏am ci´ pragnàç mamo, bo by∏aÊ obca. Wyobra˝anie sobie ciebie by∏o tak odleg∏e od prawdziwych wspomnieƒ, ˝e zawsze okazywa∏o si´ t´sknotà, za kobietà, która nie istnieje... rozdziera∏y mnie wtedy ból i rozpacz... Nieokazywanie dziecku mi∏oÊci jest dla niego wi´kszà tragedià ni˝ porzucenie go. Okazywanie mu pogardy i poni˝anie jest przest´pstwem ohydniejszym od morderstwa, poniewa˝ ta Êmierç jest d∏uga, bolesna i mo˝e trwaç ca∏e ˝ycie. Potem zacz´∏am zabijaç si´ ju˝ sama. Nastolatka potrzebujàca udowodniç ca∏emu Êwiatu, ˝e jest kimÊ wyjàtkowym, to prawdziwa katastrofa... Dla ciebie mamo potrzebowa∏am byç kimÊ. Dla ciebie chcia∏am b∏yszczeç jak gwiazda. Marzy∏am, ˝e b´dziesz kiedyÊ naprawd´ ze mnie dumna... Tylko bardzo musz´ si´ postaraç zrobiç coÊ wyjàtkowego... Ta wyjàtkowoÊç z czasem uros∏a i coraz trudniej by∏o mi wyobraziç sobie, co takiego musz´ zrobiç, ˝eby temu sprostaç. Poprzeczka zdawa∏a si´ byç coraz wy˝ej, a ja mia∏am przekonanie, ˝e nie mam na nià ˝adnego wp∏ywu. Wtedy okaza∏o si´, ˝e jest coÊ, co pomaga rozwinàç skrzyd∏a i nabraç takiej wysokoÊci, o jakiej marzy∏am. Tym czymÊ by∏ alkohol. Moje ˝ycie zyska∏o barwy, karuzela dni zacz´∏a kr´ciç si´ coraz szybciej, a sk∏ad jej bardzo szybko ograniczy∏ si´ wy∏àcznie do barów, klubów, imprez i popo∏udniowego kaca.
– 13 –
Wirujàc na rauszu w obj´ciach muzyki wydawa∏o mi si´, ˝e mam dost´p do ca∏ego dobra wszechÊwiata, ˝e otacza mnie pot´˝na magia wnikajàc w moje cia∏o niczym uzdrawiajàcy balsam. Daje mi moc i prowadzi, chroni przed ka˝dym z∏em i stawia ponad wszystkim. Nie by∏o rzeczy niemo˝liwych. By∏am szalona, nieprzewidywalna i chora... Stojàc u progu piek∏a myÊla∏am, ˝e tak wyglàda wolnoÊç. Dalej by∏o ju˝ tylko z∏o. Jak to si´ sta∏o, ˝e upodlona alkoholem, na kolanach b∏agajàc Boga, by jeszcze raz ∏askaw by∏ mi wybaczyç, z∏apa∏am r´k´ dilera zamiast zbawcy? Tak naiwnie, g∏upio i Êlepo... Moja historia jeszcze si´ nie zacz´∏a. ÂwiadomoÊç, ˝e znów to otwieram, boli. Przez chwil´ zapomnia∏am, ˝e jestem tu i teraz. Zdarza mi si´ to czasem. Wtedy dotyka mnie coÊ, czego nie czu∏am odurzona alkoholem. Zdarza mi si´ to, kiedy mijam na mieÊcie cz∏owieka o pustych, nieruchomych oczach, osadzonych w g∏´bokich oczodo∏ach. Cz∏owieka, który nie ma twarzy, lecz mask´ ÊciÊni´tà grymasem bólu. Czuj´ p∏acz jego duszy. Wiem, ˝e nie mog´ mu pomóc. Trudno w takiej sytuacji myÊleç o sobie. Mnie si´ uda∏o. Moja maska rozsypa∏a si´, a moje oczy sà teraz pe∏ne blasku. Jednak mia∏am t´ moc. Bardzo d∏ugo nie potrafi∏am z niej skorzystaç. Widzia∏am wokó∏ siebie z∏o i czu∏am strach. Skàd mia∏am wiedzieç, ˝e Êwiat jest zupe∏nie inny? Wydawa∏o mi si´, ˝e ca∏y jest chory i z∏y. Tymczasem to ja by∏am chora, chore by∏o Êrodowisko, w któr ym ˝y∏am i sàdzi∏am, ˝e tak po prostu jest. Ty pierwsza, mamo, powiedzia∏aÊ mi, ˝e jestem z∏a. To ty przepowiada∏aÊ mi, ˝e nie zas∏uguj´ na ˝adnà mi∏oÊç. Ty nauczy∏aÊ mnie baç si´ i nie ufaç ludziom. Przed twojà r´kà dr˝a∏am ze strachu. Takà ci´ kocha∏am i takiej mi∏oÊci póêniej szuka∏am. Takà ci´ kocham. Moja historia zacz´∏a si´ kilka lat temu. Nie mog∏am ju˝ mieç ˝adnych z∏udzeƒ, co do jakiejkolwiek wartoÊci mojej sm´tnej wegetacji. Wa˝y∏am trzydzieÊci osiem kilo. Nie posiada∏am niczego ani teraz, ani nigdy i wiedzia∏am, ˝e nie mam na to ˝adnych szans. By∏am te˝ przekonana, ˝e nikogo nie potrafi´ kochaç. Nie czu∏am w∏aÊciwie nic, poza wypaleniem, zm´czeniem i bardzo mi dobrze znanà bezsilnoÊcià. Tego rodzaju bezsilnoÊç cz´sto towarzyszy∏a mi, kiedy by∏am dzieckiem. Lecz wtedy wszystko si´ we mnie buntowa∏o, a teraz musia∏am pogodziç si´ z pora˝kà. Nie by∏o ani jednego powodu, który móg∏by Êwiadczyç o tym, ˝e mog´ sobie ufaç. Pozwoli∏am obedrzeç si´ z godnoÊci i zabiç wi´kszoÊç uczuç. Nie mia∏am gdzie si´
– 14 –
przespaç, umyç, co jeÊç, nie by∏am w stanie zdobyç nic do çpania, a bez tego nie mog∏am funkcjonowaç. Co gorsza, nie by∏o nikogo, kto móg∏by mi zaufaç, ani nikogo, komu zaufaç mog∏abym ja. Strach – niepewnoÊç – niepewnoÊç – strach – bezradnoÊç – bezradnoÊç – zwàtpienie – rozpacz – rozpacz – rozpacz – strach... Tamtego dnia coÊ si´ we mnie sta∏o. Jakbym dostrzeg∏a siebie z zupe∏nie innej perspektywy. Spojrza∏a oczami w∏asnego anio∏a. Bez cienia wàtpliwoÊci. W jednej chwili zrozumia∏am, ˝e chc´ ˝yç. To by∏a ta chwila, w której albo wszystko zaczyna si´ od poczàtku, albo koƒczy. Podj´∏am decyzj´. Tu˝ za nià odkry∏am si∏´ do nowego ˝ycia. Pojawi∏a si´ realna nadzieja na to, ˝e Bóg istnieje i podejrzenie, ˝e mo˝e nawet mnie kochaç. Najpierw by∏ detoks, potem: terapie, warsztaty, mitingi, grupy wsparcia... Bywa∏o trudno, ale nikt te˝ nie obiecywa∏, ˝e b´dzie ∏atwo. Obiecano mi natomiast, ˝e ju˝ nigdy nie b´d´ sama, je˝eli tylko naucz´ si´ prosiç o pomoc. Jest mnóstwo ludzi, którzy ch´tnie s∏u˝à pomocà, lecz niekoniecznie posiadajà dar jasnowidzenia. Nie by∏o ∏atwo, czasem nawet cholernie ci´˝ko, ale ka˝dego dnia inaczej. Co dzieƒ na nowo odkrywa∏am siebie, ludzi, sytuacje i zdarzenia. Najtrudniej by∏o z emocjami. Tych nie mo˝na ujarzmiç. Z nimi trzeba nauczyç si´ ˝yç. Pó∏tora roku po odstawieniu narkotyków oraz alkoholu rzuci∏am te˝ palenie. Pomog∏a mi w tym bardzo mocno grypa, jednak po dwudziestu kilku latach wiernego wspierania przemys∏u tytoniowego, nie pal´ ju˝ prawie trzy. Wbrew pozorom to w∏aÊnie na∏óg palenia dotàd najbardziej daje mi o sobie znaç. Jest kilka rozdzia∏ów mojego ˝ycia, którymi zdecydowanie nie powinnam si´ chwaliç, ale mimo to nie chc´ robiç z nich mrocznej tajemnicy. Gdyby nie one, prawdopodobnie nie znalaz∏abym powodu, dla którego bym by∏a zmuszona wykonaç tak olbrzymià prac´ nad sobà. Nie jestem ˝adnym idea∏em, doÊç cz´sto ogarnia mnie lenistwo. Natomiast wiem, ˝e w przysz∏oÊci zrobi´ bardzo wiele, ˝eby najkoszmarniejsze chwile mojego ˝ycia mog∏y zostaç wykorzystane w celu chronienia innych kobiet przed podobnymi doÊwiadczeniami. Teraz potrzebuj´ wreszcie przestaç liczyç d∏ugi, myÊleç gdzie jeszcze mo˝na po˝yczyç na te, które trzeba sp∏aciç natychmiast i jak sp∏aciç te d∏ugoterminowe. Mój anio∏ stró˝ jednak nie pró˝nuje, a ja ze wszystkich si∏ staram si´ mu w tym nie przeszkadzaç. Mojà pasjà wiele lat temu by∏a sztuka. DziÊ mam
– 15 –
wra˝enie, ˝e z dnia na dzieƒ na nowo budzi si´ we mnie po kolei dawna wra˝liwoÊç. Czuj´ si´ jak wyschni´ty kwiat z zamarzni´tymi korzeniami, który wreszcie doczeka∏ wiosny. Czeka∏am na t´ wiosn´ ponad dwadzieÊcia lat i mimo wszystko wiem, ˝e nie powinnam ˝a∏owaç ˝adnej chwili. Po takiej hibernacji nie umknie mi ˝aden promieƒ s∏oƒca. Majàc czterdzieÊci lat i spory baga˝ niechlubnych doÊwiadczeƒ mog∏oby si´ wydawaç, ˝e nie jest to wielki sta˝ na start, lecz dla mnie jest bezcenny. I dziÊ ju˝ jestem w stanie naprawd´ dobrze go wykorzystaç. Do tego talent, mnóstwo optymizmu, ogromny zapa∏... I oto Ja. Takiej pewnoÊci siebie nie mia∏abym tak szybko, gdyby nie „Equal”, projekt realizowany w ramach Inicjatywy Wspólnotowej. Trafi∏am na niego w Fundacji Centrum Praw Kobiet. Mia∏am ju˝ pomys∏ na za∏o˝enie w∏asnej firmy z pomocà Êrodków Europejskiego Funduszu Spo∏ecznego, ale kompletnie nie mia∏am poj´cia, jak si´ do tego zabraç. I tyle by∏o we mnie l´ku... DziÊ, po prawie roku, osiàgn´∏am kolejny sukces. Przyznano mi Êrodki na rozpocz´cie dzia∏alnoÊci gospodarczej. Zamiast l´ku odczuwam radoÊç. Pozna∏am wiele wspania∏ych istot, które podobnie jak ja zapragn´∏y obudziç si´ z koszmaru i zaczàç ˝yç pe∏nià ˝ycia. Tego, co prze˝y∏yÊmy razem nie zapomnimy bardzo d∏ugo. UÊwiadomi∏am sobie w ciàgu tych kilku zaledwie miesi´cy, ˝e mam konkretny cel, ˝e wiem, co jest tym celem, jak do niego dà˝yç i jak czerpaç z tego przyjemnoÊç. Po raz pierwszy w ˝yciu naprawd´ wiem, czego chc´ i wiem te˝, ˝e to osiàgn´. Moja historia b´dzie jeszcze d∏u˝sza...
– 16 –
Historia J.C. CzeÊç! Mam na imi´ Jola. Przejdêmy na „ty”, dobrze? Mi´dzy kobietami w podobnej sytuacji nie ma miejsca na zb´dne ceregiele. Wiem, ˝e istnieje mi´dzy nami pokrewieƒstwo losów, bo skoro czytasz ten tekst, to trafi∏aÊ do Centrum Praw Kobiet. Znalaz∏aÊ si´ tu, bo szuka∏aÊ pomocy kogoÊ, kto wys∏ucha i udzieli wsparcia. Pó∏tora roku temu by∏am w takiej samej sytuacji. Dr´czy∏a mnie samotnoÊç i t´sknota za córkà, która zwia∏a przede mnà do Londynu, grozi∏a mi utrata pracy. Za sobà mia∏am dwa nieudane zwiàzki. Wielka mi∏oÊç skoƒczy∏a si´, gdy okaza∏o si´, ˝e jestem w cià˝y. M´˝czyzna mojego ˝ycia zwia∏, a ja zosta∏am sama. Postanowi∏am wychowaç dziecko bez niczyjej pomocy. To by∏o trudne, bo nauczyciele bardzo marnie zarabiajà. Bra∏am wszystkie dodatkowe prace, jakie tylko wpad∏y mi w r´ce – byle utrzymaç siebie i dziecko. Kiedy trafi∏a si´ okazja wyjazdu na zarobek do Londynu, skorzysta∏am z niej. Harowa∏am po kilkanaÊcie godzin na dob´, ciu∏ajàc ka˝dego funta. Czu∏am si´ dumna i szcz´Êliwa – wreszcie zarabia∏am prawdziwe pieniàdze! Dope∏nieniem dobrej passy by∏o poznanie wspania∏ego, jak mi si´ wówczas wydawa∏o, cz∏owieka. Odpowiedzialny, pracowity, oszcz´dny, s∏owem – prawie idea∏! Korespondowalismy po moim powrocie do Polski przez pó∏tora roku. Przez ten czas by∏ dla mnie wsparciem, zw∏aszcza po Êmierci mojej matki. W koƒcu odszuka∏ mnie w Warszawie, a ja poczu∏am si´ bezpieczna – ktoÊ bedzie ze mnà, pomo˝e, przytuli... Znasz te marzenia, prawda? RzeczywistoÊç okaza∏a si´ z innej bajki. Zalety znikn´∏y, pojawi∏y si´ pretensje, wrzaski, alkohol, a na koniec bicie. Wytrzyma∏am trzy lata, w koƒcu powiedzia∏am doÊç i nigdy ju˝ nie zaufa∏am ˝adnemu facetowi. Skupi∏am si´ wy∏àcznie na córce i pracy. To by∏o chore, d∏awi∏am córk´ zaborczà mi∏oÊcià zawiedzionej kobiety – w koƒcu uciek∏a przede mnà do Londynu. Zosta∏am sama w miejscu, które ju˝ nie by∏o domem, chora i zgorzknia∏a. Tak wyglàda∏ w skrócie bilans mojego ˝ycia – totalna kl´ska. Przy ˝yciu trzyma∏a mnie tylko mi∏oÊç do córki i ÊwiadomoÊç, ˝e sprawi´ jej ból, jeÊli zrobi´ coÊ g∏upiego. D∏ugo szuka∏am sensownej pomocy, wreszcie trafi∏am do CPK. Niczego o Centrum wówczas nie wiedzia∏am, sàdzi∏am,
– 17 –
˝e znajd´ tu bezp∏atnà pomoc psychologicznà – i to wszystko. By∏am zdumiona, ˝e mog´ otrzymaç równie˝ pomoc prawnà, tak bardzo potrzebnà mi do walki o zachowanie pracy. Okaza∏o si´ jednak, ˝e to nie wszystko. Po indywidualnej rozmowie z psycholo˝kà zosta∏am zakwalifikowana do terapeutycznej grupy wsparcia, realizujàcej program „Praca i godne ˝ycie dla kobiet ofiar przemocy”. Przyznaj´ – ba∏am si´ i wstydzi∏am. Dopad∏y mnie wszystkie wpajane w dzieciƒstwie zasady – „˝e brudy pierze si´ w domu”, „˝e o rodzinie nigdy nie mówi si´ êle”. Na pierwsze spotkanie posz∏am z duszà na ramieniu, k∏apiàc z´bami ze strachu. Okaza∏o si´, ˝e atmosfera jest ˝yczliwa, dziewczyny bardzo mi∏e, a co najwa˝niejsze, ˝e fajnie si´ wygadaç. To by∏a taka babska rozmowa o k∏opotach i wspólne tych k∏opotów rozwiàzywanie (oczywiÊcie spotkanie prowadzi∏y psycholo˝ki, ale ich uczestnictwo by∏o bardzo dyskretne). Z dziewczynami w grupie poczu∏am wspólnot´ prze˝yç i doÊwiadczeƒ. Ka˝da z nas mia∏a trudne i bolesne przejÊcia za sobà. Mog∏am wreszcie otwarcie mówiç o tym, co mnie boli. Mog∏am przestaç graç i udawaç. Mog∏am mówiç szczerze, bez obawy, ˝e ktoÊ mnie wykpi, skrytykuje, czy co gorsza, b´dzie si´ litowa∏. Mimo ˝e nadal grozi∏a mi utrata pracy, brakowa∏o mi pieni´dzy, dokucza∏a t´sknota za córkà, nie czu∏am si´ ju˝ tak rozpaczliwie samotna. Przez trzy miesiàce spotkaƒ z˝y∏am si´ z dziewczynami tak bardzo, ˝e z niepokojem myÊla∏am o koƒcu terapii. Okaza∏o si´, ˝e program przewiduje nast´pne etapy rozwoju. Znakomicie przeprowadzony kurs aktywnego poszukiwania pracy wiele mnie nauczy∏, ale to, co dla mnie najwa˝niejsze, zdarzy∏o si´ na wyjeêdzie szkoleniowym w ¸azach. SpoÊród wielu propozycji wybra∏am Wen-Do, kurs samoobrony dla kobiet. Uczestnictwo w takim kursie by∏o dla mnie wa˝ne, bo zosta∏am kiedyÊ napadni´ta i dotkliwie pobita podczas wieczornego spaceru z psem. Obawa przed kolejnym napadem dr´czy∏a mnie od tamtego czasu bezustannie. Mia∏am wàtpliwoÊci, czy si´ na taki kurs nadaj´ – nie uprawiam ˝adnych sportów, pal´, no i jestem ju˝ po pi´çdziesiàtce. Okaza∏o si´, ˝e nie ma to ˝adnego znaczenia, Wen-Do jest dla wszystkich. Spodziewa∏am si´, ˝e kurs poprowadzà jakieÊ baboch∏opy, napakowane babiszony z ogromnymi musku∏ami, a tu niespodzianka. Wzi´∏y nas w obroty dwie drobniutkie dziewczyny. Trening by∏, jak dla mnie, ostry, ale si´ zawzi´∏am. åwiczy∏am zaciekle – w∏aÊciwà postaw´ cia∏a, ochron´ strefy osobistej, uwalnianie si´ od napastnika, kopni´cia i uderzenia. Mimo
– 18 –
to nadal mia∏am wàtpliwoÊci, czy kobieta jest w stanie skutecznie obroniç si´ przed m´˝czyznà. Przecie˝ wiadomo, ˝e jesteÊmy s∏absze fizycznie, mniej agresywne... DziÊ wiem – KOBIETA MO˚E SI¢ OBRONIå! Ostatniego dnia kursu przekona∏am si´, ˝e jestem o wiele silniejsza ni˝ przypuszcza∏am. Trenerki przynios∏y torb´ pe∏nà grubych na dwa centymetry, kwadratowych deseczek. Takich, jakie zawodnicy karate rozbijajà podczas pokazów. Zamar∏am z wra˝enia, gdy jedna z trenerek roz∏upa∏a deseczk´. Zrobi∏a to jednym ciosem zwini´tej w pi´Êç d∏oni, po czym zaprosi∏a nas, byÊmy zrobi∏y to samo. Nie musz´ Ci chyba mówiç, jak bardzo si´ ba∏am, jak g∏oÊno ∏omota∏o moje serce. PomyÊla∏am wówczas, ˝e je˝eli uda mi si´ rozwaliç t´ desk´, to b´dzie pomyÊlna wró˝ba na przysz∏oÊç, takie czary-mary. Rozwià˝´ swoje problemy, odzyskam prac´. Waln´∏am z ca∏ej si∏y i deseczka roz∏upa∏a si´. DziÊ deseczka to jeden z moich talizmanów. W chwilach zwàtpienia dodaje mi energii, bo Êwiadczy o mojej odwadze i sile, a zakl´cie pomyÊlane przed rozbiciem deseczki podzia∏a∏o – nie straci∏am pracy, a moje ˝ycie powoli zaczyna zmieniaç si´ na lepsze. Nawyki z kursu Wen-Do równie˝ pozosta∏y. Kiedy wieczorem podczas spaceru z psem widz´ potencjalnego napastnika, odruchowo zaciskam d∏onie w pi´Êci i przybieram czujnà postaw´. Nie lekcewa˝´ zagro˝enia, nie prowokuj´, ale w razie napaÊci b´d´ si´ broniç. JeÊli ktoÊ oberwie – to nie ja. Pobyt w ¸azach trwa∏ tylko cztery dni, ale by∏y to dni bardzo dla mnie wa˝ne. Zosta∏y mi wspomnienia, fotografie i moja ukochana „czarodziejska” deseczka, która odegra wa˝nà rol´ w nast´pnym etapie mojej przemiany. Mia∏am mo˝liwoÊç wyboru, kontynuowaç terapi´ w grupie wsparcia, albo sprawdziç, jak b´d´ si´ czu∏a w terapeutycznej grupie teatralnej. Posz∏am na zaj´cia z ciekawoÊci, a wysz∏am z podj´tà decyzjà – teatr to jest to! W ciàgu kilku godzin dowiedzia∏am si´ o sobie wi´cej ni˝ kiedykolwiek. Nie mia∏am wàtpliwoÊci co do s∏usznoÊci wyboru, chocia˝ zdawa∏am sobie spraw´, jak trudne zadanie mnie czeka. Zasady zosta∏y jasno okreÊlone – z naszych biografii powstanie spektakl – obrz´d przemiany, który odegramy przed publicznoÊcià. Mia∏am ogromnà trem´. To by∏a trudna, bolesna praca. Dowiedzia∏am si´ wielu rzeczy o sobie, o swojej rodzinie, o przyczynach moich ˝yciowych niepowodzeƒ. Wa˝niejsze jednak by∏o to, ˝e znalaz∏am mocne strony, na których mog´ budowaç przysz∏oÊç i dobre, zdrowe zwiàzki z ludêmi. Praca nad spektaklem trwa∏a d∏ugo – dziewi´ç miesi´cy: wreszcie
– 19 –
przyszed∏ czas „porodu”, czyli premiery. Moja deseczka by∏a ze mnà jako rekwizyt, dowód mojej si∏y i determinacji. Spektakl rozpoczà∏ si´ – na scen´ teatru „Wytwórnia” wszed∏ nasz zespó∏ – osiem odzianych na czarno postaci. Pami´tam wszystko jak przez mg∏´, tak by∏am przej´ta. Wiedzia∏am, ˝e na widowni siedzi najwa˝niejsza dla mnie osoba – moja córka. W∏aÊnie jej chcia∏am opowiedzieç ze sceny o sobie, by mog∏a lepiej mnie zrozumieç i wybaczyç to, co by∏o z∏e. Gra∏am jak w transie, a˝ w koƒcu Êwiat∏a zapali∏y si´. Wysz∏yÊmy uk∏oniç si´ publicznoÊci – i szok! Widzowie wstali, wiele osób p∏aka∏o. Oklaski, kwiaty, gratulacje; ktoÊ nas Êciska∏, ktoÊ inny pyta∏ o nast´pny wyst´p... Zesz∏yÊmy ze sceny na trz´sàcych si´ nogach, ale bardzo szcz´Êliwe. Warto by∏o! Trzy dni póêniej zagra∏yÊmy po raz drugi i by∏ to jeszcze wi´kszy sukces. Nie wiadomo skàd ludzie dowiedzieli si´, ˝e dzieje si´ coÊ wa˝nego. Sala na sto pi´çdziesiàt miejsc musia∏a zmieÊciç oko∏o dwustu osób. W teatrze zabrak∏o krzese∏, wielu widzów siedzia∏o na pod∏odze. A po spektaklu znowu oklaski na stojàco, ∏zy, gratulacje, podzi´kowania, kwiaty... To by∏o wspania∏e! Poruszy∏yÊmy wa˝ny spo∏ecznie temat, postanowi∏yÊmy wi´c graç dalej. Mog∏yÊmy pomóc w ten sposób innym kobietom, zw∏aszcza, ˝e zainteresowa∏y si´ nami media. Fragmenty naszego spektaklu zosta∏y pokazane w telewizji. Temat przemocy wobec kobiet przesta∏ byç w mediach tematem tabu. Dzi´ki tym programom wiele kobiet dowiedzia∏o si´, gdzie szukaç pomocy. Na koniec chc´ Ci opowiedzieç o przedstawieniu, w którym uczestniczy∏am w wi´zieniu dla kobiet w Lubliƒcu. Dzia∏a w nim zespó∏ teatralny, za∏o˝ony przez kobiety skazane za zabójstwo oprawców, którzy maltretowali je fizycznie i psychicznie przez wiele lat. Nie wytrzyma∏y, zabi∏y – a teraz siedzà w wi´zieniu. Nikt nie udzieli∏ im wczeÊniej pomocy, przeciwnie, wmawiano im, ˝e obowiàzkiem kobiety jest z pokorà przyjmowaç ci´gi kata. I one znosi∏y bicie, poniewieranie, upokorzenia... Oglàda∏am ich spektakl „W´z∏y ˝ycia” – i gryz∏am palce, ˝eby nie wyç i wrzeszczeç z bólu. Krzywda, której doÊwiadczy∏y jest niewyobra˝alna. Nie dano im ˝adnej szansy. Ty masz swojà szans´. Trzymaj si´ tego, dziewczyno! Wykorzystaj jà, tak jak ja. Warto – dla siebie samej, dla rodziny. Mnie si´ uda∏o – pogodzi∏am si´ z córkà, zyska∏am nowych przyjació∏, znalaz∏am cel w ˝yciu. Z ca∏ego serca ˝ycz´ Ci tego samego!!!
– 20 –
Historia G.M. „B∏agam ci´, byÊ wybra∏ zast´p ma∏ych ofiar godnych twojej MI¸OÂCI!...” Âw. Tereska z Lisieux
Brak wspomnieƒ o ciep∏ym kontakcie z rodzicami, o braniu na kolana, o przytulaniu, o rozmowach. W niedziel´ wyjÊcie z tatà do kina na „Poranek” dla dzieci – bez rozmawiania. Kolorowanie „Âwierszczyka”, lektura „Misia”. Wychodzàc raz z kina wzi´∏am tat´ za r´k´ i szliÊmy przez chwil´ razem. Spojrza∏am „w gór´” – a to nie by∏ mój tata. Wstrzàs. Mama zawsze w poÊpiechu, nie mog∏am za nià nadà˝yç. Czasem udawa∏o mi si´, wsuwa∏am d∏oƒ w jej d∏oƒ – a ona niecierpliwie mnie odp´dza∏a. Nie chcia∏a iÊç ze mnà za r´k´. W przedszkolu brzydzi∏am si´ ko˝uchami z mleka, wzbudza∏y mojà odraz´. Rozgniewa∏o to „pomoc pedagogicznà”, mo˝e mia∏a z∏y dzieƒ, zgarn´∏a ko˝uchy z ca∏ego talerza i zmusi∏a mnie do prze∏kni´cia tego. Do dziÊ mam wstr´t do odrobiny ko˝ucha w mleku. Nie lubi∏am le˝akowania, kr´ci∏am si´, nie mog∏am spaç, pami´tam, ˝e na sàsiednim le˝aku le˝a∏ kolega, zainteresowa∏a mnie budowa zakrytej cz´Êci jego cia∏a. Z ciekawoÊcià przyglàda∏am si´, jak jest „tam” zbudowany i zosta∏am „pochwycona” na uczynku, który by∏ czysto poznawczy. Nastàpi∏a niezrozumia∏a dla mnie awantura – wezwanie ojca. W domu rozmowa z ojcem w zamkni´tym pokoju – rodzaj przes∏uchania. Poczucie, ˝e wokó∏ mnie dzieje si´ coÊ strasznego. I jakieÊ napi´tnowanie. Gdy mia∏am 5 lat, urodzi∏ si´ mój brat Andrzej. Jego pojawienie si´ by∏o dla mnie nie do przyj´cia. Chcia∏am go wyrzuciç przez balkon (w swoich myÊlach). Szczerze kocha∏am jednà nauczycielk´ w przedszkolu i jednà kole˝ank´ „z podwórka”. Przeprowadzka – zmiana mieszkania spowodowa∏a zerwanie wi´zi.
– 21 –
Szko∏a podstawowa. Uczy∏am si´ dobrze, by∏am piàtkowà uczennicà. W domu ch´tnie odrabia∏am lekcje, s∏ucha∏am radia z zielonym okiem, zw∏aszcza s∏uchowiska. Ale nie mia∏am kontaktu z rodzicami. Mama kocha∏a mojego brata, a mnie odrzuca∏a, by∏o to powodem mojego ciàg∏ego g∏´bokiego cierpienia i odrzucania brata. Lubi∏am moje nauczycielki, zaanga˝owa∏am si´ wi´c w dzia∏alnoÊç spo∏ecznà. W pobliskiej jednostce wojskowej jeden z ˝o∏nierzy utalentowany artystycznie zorganizowa∏ dzieci´cy zespó∏. Uk∏ada∏ sam teksty inscenizacji, mieliÊmy stroje i raz w miesiàcu autokarem jeêdziliÊmy do dzieci´cych szpitali i sanatorium i wystawialiÊmy nasze naprawd´ pi´kne przedstawienia. RozweselaliÊmy smutne dzieci. Pami´tam Konstancin – dzieci poparzone, w gipsie, kalekie... W szóstej, siódmej klasie bardzo przyjaêni∏am si´ z kolegà z równoleg∏ej klasy – Jurkiem. Kocha∏am go czystà, dzieci´cà mi∏oÊcià. Sp´dzaliÊmy razem du˝o czasu wolnego. Razem chodziliÊmy do szko∏y, wracaliÊmy. Liceum. Moja mi∏oÊç, przywiàzanie – to ca∏e pi´kno zacz´∏o stopniowo si´ rozpadaç, boleÊnie to prze˝ywa∏am. TrafiliÊmy do ró˝nych szkó∏, Êrodowisk. Jednak do koƒca liceum wewn´trznie by∏am do niego przywiàzana i boleÊnie prze˝ywa∏am trudne sytuacje, w jakie wchodzi∏ i jego nowà mi∏oÊç. Póêniej, na studiach, ma∏˝eƒstwo nieudane, które po kilku latach si´ rozpad∏o. Ja ju˝ nikogo w ˝yciu tak nie pokocha∏am. To by∏a moja jedyna szczera, czysta, pi´kna mi∏oÊç i przyjaêƒ. W szkole podstawowej i w liceum – w dzienniku szkolnym przy moim nazwisku, w rubryce zawód ojca, niezmiennie mia∏am wpisane „tajemnica paƒstwowa”. Moja dociekliwoÊç doprowadzi∏a mnie do odkrycia tej tajemnicy. W kieszeni marynarki ojca znalaz∏am klucze z doczepionà okràg∏à pieczàtkà „S∏u˝ba Bezpieczeƒstwa S´dzia Âledczy”. Zdawa∏am sobie spraw´ z trudnej sytuacji politycznej. Wiedzia∏am, ˝e wielu wspania∏ych ludzi trafia do wi´zienia, ˝e sà m´czeni. Ze szko∏y re˝imowa dyrektor wyrzuci∏a dwóch wybitnych profesorów starej daty za ich niezale˝noÊç. Ojciec przy stole t∏umi∏ wszelkie rozmowy, jak tylko chcia∏am si´ odezwaç, s∏ysza∏am brutalne „jak pies je to nie szczeka”. To bardzo mnie upokarza∏o i t∏umi∏o. Ba∏am si´ ojca. W klasie maturalnej cz´Êciej spotyka∏am si´ z kolegà z klasy, z którym wspólnie pracowaliÊmy nad „Dziennikiem
– 22 –
klasowym” – ja opisywa∏am pe∏ne humoru i fantazji „draki” klasowe, a on to ilustrowa∏; zdawa∏ na ASP. ChodziliÊmy razem na ryby. Mia∏am w´dk´, potem wracaliÊmy zadowoleni z po∏owu. Dosz∏o mi´dzy nami do zbli˝enia, by∏o to nieoczekiwane dla nas, bo nie szukaliÊmy tego we wzajemnej relacji. Zasz∏am w cià˝´. W którymÊ tygodniu musia∏am powiedzieç mamie. Oznajmi∏a, ˝e ojciec mnie wyrzuci z domu i zadecydowa∏a o usuni´ciu cià˝y. WczeÊniej chodzi∏am po domach znajomych, ˝eby ktoÊ mnie przyjà∏, ˝ebym mog∏a urodziç dziecko. Nie znalaz∏am ˝adnej pomocy ani wsparcia. W zasadzie nie mia∏am w tym Êrodowisku, w którym ˝y∏am, innego wyjÊcia. Matka by∏a dla mnie mia˝d˝àcà si∏à. Prze˝y∏am straszliwy wstrzàs – moja matka „zabi∏a mnie i moje dziecko”. JakieÊ wewn´trzne drzwi zatrzasn´∏y si´ we mnie. Sta∏am si´ zamkni´ta. Studia. Studiowa∏am pedagogik´ i histori´ sztuki – mia∏am program indywidualny. Zbli˝y∏am si´ do artystycznego Êrodowiska Krakowa. Wi´cej czasu sp´dza∏am tam ni˝ w Warszawie. Wspólne wyjazdy w Bieszczady. Gwiazdà tego Êrodowiska by∏ Roman – fizyk, astronom, mówiono o nim, ˝e jest ortodoksyjnym katolikiem. Mia∏ pi´kne bràzowe oczy, w∏osy i brod´. W du˝ej szafie na ubrania trzyma∏ ubrania malarskie. Czasem wyciàga∏ Stanis∏awskiego lub Kotsisa i oglàdaliÊmy. Jego rodzina pochodzi∏a ze Lwowa. Ojciec – z∏otnik mieszka∏ w Poznaniu, matka z synami w Krakowie. Wyrabia∏a pi´kne ramy do obrazów, muzeum narodowe w Krakowie zamawia∏o je u niej. Roman by∏ cichy, spokojny, a ludzie do niego lgn´li. Naukowcy, artyÊci, m∏odzi, starzy, ludzie z marginesu, prostytutki. Dla mnie te˝ by∏ przyjacielem, przy nim czu∏am si´ dobrze, mimo mojego zamkni´cia. W czasie jednej z wypraw w Bieszczady jadàc wieczorem samochodem zsunà∏ si´ do rzeki i utopi∏ si´ w samochodzie. Pogrzeb odby∏ si´ w Krakowie w koÊciele Êw. Anny. Mia∏ 27 lat. I to by∏a moja pierwsza Msza Âw., w jakiej uczestniczy∏am. Mo˝na powiedzieç, ˝e jego Êmierç by∏a zasiewem ˝ycia we mnie. Nigdy nie mówi∏ mi o Bogu, a jego obecnoÊç dawa∏a mi wiele do myÊlenia, wiedzia∏am, ˝e jest inny – ˝e coÊ w nim jest tajemniczego. Raz podarowa∏ mi pi´kny srebrny stary krzy˝ z wizerunkiem Chrystusa. Zakopa∏am go w miejscu tragicznej Êmierci.
– 23 –
Poszukiwanie Boga. Zacz´∏am szukaç Boga, a on pozwala∏ si´ znajdowaç, odkrywa∏am inny wymiar istnienia i rzeczywistoÊci. Po pogrzebie Romana wyjecha∏am na d∏u˝ej w Bieszczady i zamieszka∏am z jego bliskim przyjacielem, który zostawi∏ ˝on´, dwie córki, prac´ i zamieszka∏ w chatce w górach, gdzie rzeêbi∏ i pracowa∏ w lesie jako drwal. Uciek∏ od Êwiata, w którym ˝y∏. ByliÊmy pod∏amani odejÊciem Romana. Czasem wsiada∏am na konia i przy zachodzàcym s∏oƒcu przemierza∏am ni˝sze wzniesienia zachwycajàc si´ pi´knem. ByliÊmy razem mo˝e 5 miesi´cy, pisa∏ pi´kne wiersze. Pod koniec tego okresu zacz´liÊmy wspó∏˝yç, zasz∏am w cià˝´. Usun´∏am jà i wpad∏am w dó∏ rozpaczy. Za∏amanie. G∏´boka noc i studnia bez dna. Skoƒczy∏am studia, wyjecha∏am do Gruzji, potem do Bretanii. W jednym z koÊcio∏ów Bóg niezwykle silnie pociàgnà∏ mnie ku sobie, nape∏ni∏ mi∏osierdziem, nieznanà mocà, doÊwiadczy∏am wielkiej nadprzyrodzonej mi∏oÊci. Wówczas zdecydowa∏am si´ na przyj´cie chrztu Êwi´tego. Chrzest obmy∏ mnie z grzechów. Przyj´∏am Pierwszà Komuni´ Âw., wczeÊniej by∏am u spowiedzi. Uzna∏am to za ˝yciowy prze∏om, czu∏am, ˝e zaczynam nowe ˝ycie. Ale kochaç ju˝ nie potrafi∏am. Wysz∏am za mà˝ bez mi∏oÊci, bez kochania, i po ludzku by∏ to zwiàzek nieudany, w którym si´ m´czy∏am pod ka˝dym mo˝liwym wzgl´dem przez ca∏y czas jego trwania. Mój mà˝ by∏ alkoholikiem, wyciàgn´∏am go z jego Êrodowiska. Wyszed∏ z picia, skoƒczy∏ prac´ magisterskà. By∏ agresywny, jedyne uczucia jakie mi dawa∏ to gniew i wÊciek∏oÊç. Jedynak wychowany przez samotnà matk´, dla której by∏ najdro˝szà istotà. Ona dla niego równie˝. Razem z matkà poni˝ali mnie, sprowadzajàc do roli gosposi, podczas gdy oni byli „paƒstwem”. Czwórka dzieci – którym si´ poÊwi´ci∏am, którym chcia∏am daç wi´cej ni˝ sama otrzyma∏am. Moje najm∏odsze dziecko ju˝ w ∏onie zosta∏o odrzucone przez ojca ca∏kowicie i konsekwentnie. Nie dostawa∏am na syna pieni´dzy, ani na ubranie, ani na kszta∏cenie. Mà˝ niszczy∏ psychicznie syna i dr´czy∏ go, a ja stawa∏am mi´dzy nimi, os∏ania∏am. Moi rodzice wspierali wychowywanie syna. W problemach wychowawczych by∏am osamotniona, a by∏o ich sporo. Stopniowo starsze dzieci wspiera∏y go.
– 24 –
Trzeba by∏o przerwaç wspó∏˝ycie seksualne – co by∏o trudnym wychodzeniem z przemocy i patologii seksualnej. Jedynym êród∏em si∏y, trwania pod tym krzy˝em codziennoÊci, by∏a codzienna Eucharystia i znajdowanie oparcia w Bogu. To z niego czerpa∏am mi∏oÊç, si∏´ i Êwiat∏o do podejmowania ró˝nych decyzji. Spowiedê mnie odnawia∏a, nieustannie zanurza∏am si´ w Bogu i jarzmo stawa∏o si´ s∏odkie i lekkie. Czyta∏am ksià˝ki, których treÊç wzmacnia∏a ducha. Wiele czerpa∏am od Êw. Tereski z Lisieux. Nawet napisa∏am o niej ksià˝k´. Teraz mam 52 lata. Dzieci w wieku 28-20 lat.
– 25 –
Historia M.K. „Nie wystarczy pokochaç, trzeba umieç wziàç t´ mi∏oÊç w r´ce i przenieÊç jà przez ca∏e ˝ycie” cytat z mojego zaproszenia na Êlub
Âlub – 1983 rok. Piek∏o – od 2005 roku. W 2007 roku trafi∏am do Fundacji Centrum Praw Kobiet. Dzi´ki temu mog´ ju˝ jakoÊ funkcjonowaç. Kiedy prosi∏am o mi∏oÊç i ciep∏o – mówi∏, ˝ebym zamkn´∏a okno jak chc´ ciep∏a. Kiedy powiedzia∏am boli mnie g∏owa z ty∏, zamiast zareagowaç na ból, zwróci∏ mi uwag´, ˝e nie mówi si´ z ty∏ tylko z ty∏u. Ja: Tak bardzo ci´ chc´. On: Brzydz´ si´ twojego dotyku, tak bardzo ci´ nie chc´. Ja: Traktujesz mnie jak powietrze, nigdzie mnie nie zabierasz. On: JesteÊ doros∏a dziewczynka, mo˝esz robiç co chcesz, dla ludzi sà pociàgi, autobusy. Ja (narzekam): W domu albo jest cisza albo chamstwo. On: A co wolisz? Ja: Ani jednego ani drugiego, chc´ normalnie. Popycha∏ mnie, chwyta∏ za szyj´, szarpa∏ za w∏osy i nazywa∏ ˚ydówkà, kurwà... On (kiedy p∏aka∏am): Nie kocham ci´ i nie przytul´. Ja: Dlaczego jesteÊ dla mnie taki okrutny i zn´casz si´? On: Tak, jestem okrutny dla ciebie, bo ci´ nie kocham. On (krzyczy): Âmierdzisz, spadaj! Popychajàc mnie w stron´ drzwi kilka razy si´ zamachnà∏ mówiàc, ˝e mnie zabije. Gdy mnie wyrzuci∏ za drzwi, bardzo p∏aka∏am, a ogromnie potrzebowa∏am si´ uspokoiç. Uspokajam si´ tylko przytulona. Ja (b∏aga∏am pod drzwiami): przytul mnie. On: Nie wpuszcz´ ci´, bo mnie zasiarczysz.
– 26 –
Ja (wcià˝ pyta∏am): Dlaczego jesteÊ taki z∏y dla mnie, dlaczego mnie poni˝asz i zn´casz si´ psychicznie? On: NiezgodnoÊç charakterów. Ja: Jaka niezgodnoÊç? Nie dawa∏eÊ nam ˝adnych szans. Nigdy nie byliÊmy nigdzie razem, nigdy mnie nigdzie nie zabiera∏eÊ. Ka˝de bycie razem sprowadza∏eÊ do poni˝ania mnie. Postanawiam, ˝e jak dostan´ pozew o rozwód, to skoƒcz´ z sobà. Jestem za s∏aba, aby si´ spieraç i k∏óciç. Ja tylko potrafi´ kochaç... A mo˝e faktycznie jestem do niczego?... Chyba najlepiej skoƒczyç z sobà. Moje ˝ycie nie ma ju˝ ˝adnego sensu. To mi∏oÊç nadaje sens ˝yciu, a nikt mnie nie chce pokochaç. Przesta∏am wierzyç w siebie. Jestem na dnie. On w ka˝dy weekend znika, nic nie robi w domu. Tym te˝ jestem zm´czona – dom ma 240 metrów kwadratowych. Sama nie wiem, czy za to upokarzanie powinnam mu gotowaç. Chc´ si´ czuç potrzebna, ale nie za wszelkà cen´. Ja (dziÊ rano bardzo p∏aka∏am): Prosz´, przytul mnie, wyjdê jak cz∏owiek do pracy, to tak niewiele przytuliç cz∏owieka. On dostaje sza∏u, zamyka drzwi na klucz przede mnà. Czuj´ si´ upokorzona. On: W ten weekend te˝ mnie nie b´dzie. Ja: Prosz´, zabierz mnie do Zakopanego. On: Jak ty pojedziesz, to nasza córka nie wsiàdzie do samochodu. Pewni ludzie osiàgajàc w∏adz´ i sukces post´pujà bezwzgl´dnie. On jest bezwzgl´dny i zastrasza mnie. Kiedy cierpi´ i p∏acz´, kiedy odchodz´ od zmys∏ów z braku mi∏oÊci i poni˝enia, on mówi „za∏atwi´ ci´”. Czuj´ si´ zastraszona; on twierdzi, ˝e jestem g∏upia, bo nie pracuj´ zawodowo. OczywiÊcie, ˝e chcia∏abym byç bizneswoman, a przy nim czuj´ si´ kimÊ gorszym. Bycie kurà domowà dziÊ nie jest w cenie. W ˝yciu zawodowym ma si´ wynagrodzenie w postaci pensji, emerytury i uznania otoczenia. Ja pracuj´ w domu, a za wyzwiska zostan´ bez emerytury. On: Schowaj tego swojego krzywego palucha (gdy mi si´ trz´sie chora r´ka). Bardzo zale˝y mi na domu i rodzinie, to moja jedyna emerytura i zabezpieczenie na przysz∏oÊç. B´dàc kurà domowà inwestowa∏am w jego rozwój. ˚ycie mi´dzy mopem a kompem.
– 27 –
Nie mia∏am kole˝anek, ˝y∏am tylko dla niego i dzieci. A to przecie˝ ja mia∏am dobrà prac´ na poczàtku ma∏˝eƒstwa, ja za∏atwi∏am dwa mieszkania, ja mia∏am pomys∏, by je wykupiç na w∏asnoÊç. Wszystkie pomys∏y by∏y moje. Ostatniego domu szuka∏am w og∏oszeniach codziennie przez dwa lata. To narcyz zapatrzony w siebie, to ja go stworzy∏am. To ja pierwszy raz zaprowadzi∏am go na basen, mówi∏am: chodê do fryzjera, kupowa∏am kosmetyki, namówi∏am na studia, bo w pracy ciàgle mu wytykali brak wykszta∏cenia. Wyci´∏am z gazety og∏oszenie i wr´czy∏am proszàc: zapisz si´. Studiowa∏ pi´ç lat, a ja siedzia∏am w ka˝dy weekend w domu, zajmujàc si´ domem i dzieçmi. On nigdy nie zadba∏ o mnie. Kiedy wzi´liÊmy Êlub, by∏am urz´dnikiem paƒstwowym, dziÊ jestem kurà domowà do wyzywania, zn´cania si´ i zastraszania. Ja: Szanuj mnie On: Pierdol si´, spadaj, zamknij g´b´, zabieraj ∏apy. Popycha mnie. Ja: Co mam zrobiç, ˝eby by∏o lepiej w naszym ma∏˝eƒstwie? Czy Ty mnie nie potrzebujesz? On: Naprawd´ nie. MyÊl´, ˝e mnie nie chce, bo ju˝ do niczego nie jestem mu potrzebna, dzieci sà dawno odchowane. On: Musisz ze mnà wszystko uzgadniaç, a ja z tobà nie, bo mamy inne prawa w ma∏˝eƒstwie. On: Masz si´ zmieniç. Ja: Na jakà? On: M´czy∏em si´ w tym ma∏˝eƒstwie. Ja (przytuli∏am si´ do niego): Jestem ˝ebrakiem mi∏oÊci. On: Upokorzy∏aÊ mnie, jak mnie przytuli∏aÊ. Nasz syn, kiedy widzi, jak on mnie upokarza, mówi: olej go. Co w tym z∏ego, ˝e pragn´ ciep∏a i przytulenia, dobroci uczuç od w∏asnego m´˝a. On: Szukaj jej u innego. Ja: Potrzebuj´ mi∏oÊci. On: Jestem nieczu∏y, trudno, czeÊç (wychodzi z domu). On: Ja do Ciebie nie dzwoni´ z problemami, wi´c ty do mnie te˝ nie dzwoƒ. On: Nie chc´ byç w porzàdku, kurwo jebana. On: (jak puka∏am do drzwi): W ∏eb si´ walnij.
– 28 –
On: Zamknij si´ kretynko. On (w dzieƒ moich urodzin): ˚ebyÊ zdech∏a. Ja: Po co te kwiaty? On: ˚ebyÊ sobie w dup´ wsadzi∏a. ¸apa∏ mnie za szyj´ i dusi∏, szarpa∏ za w∏osy. On: Wiedz, czego chcesz. Ja: A ty wiesz? On: Ja wiem – jak najdalej od Ciebie. On: (kiedy p∏aka∏am) JesteÊ nudna z tym j´czeniem. Ja: Bàdê mi∏y – podsun´∏am d∏oƒ proszàc – poca∏uj te r´ce. On (oplu∏ moje d∏onie): Nienawidz´ Ci´. Idê do lekarza, bo jesteÊ nienormalna. Ja: Zaopiekuj si´ ˝onà, jak widzisz, ˝e coÊ nie tak, a ty wyje˝d˝asz na urlop. On: Zamkn´ Ci´ w zak∏adzie i b´d´ mia∏ z g∏owy. On: Nienawidz´ Ci´. On: Odpierdol si´ ode mnie, won, Ty jesteÊ od mycia tarasu, to twoje obowiàzki. On: Nie kocham Ci´, tak – to wszystko moja wina. Ja: Teraz tak mówisz, a za chwil´ si´ wyprzesz wszystkiego. On: Kocham Kasi´ i to dla niej zrobi∏em naszà rocznic´ Êlubu w restauracji. On: Nie obchodzi mnie twoje zdrowie i jak si´ czujesz. Wynocha! Wszyscy korzystacie z tego, ˝e zarabiam i ty te˝ – do czasu. On: Pobra∏em si´ z tobà, bo ∏adnie Êpiewa∏aÊ i gra∏aÊ na gitarze. Ja: Co chcesz jeszcze ode mnie? On: Rozwodu. Kobiety sta∏y zawsze przed wyborem: praca czy rodzina. Ja wybra∏am rodzin´, szczególnie ˝e mà˝ zaczà∏ mieç perspektywy, zacz´liÊmy wychodziç z tunelu. Nigdy nie wyje˝d˝aliÊmy za granic´. By∏am bardzo oszcz´dna. Ja: Zawo∏aj kogoÊ do sprawdzenia pieca gazowego przed rozpocz´ciem sezonu grzewczego. On: Nic tu nie b´d´ robi∏, bo nic nie musz´ robiç: b´dziesz chodzi∏a jak trusia, a ja b´d´ robi∏, co b´d´ chcia∏. Zaczynam si´ zastanawiaç, gdzie zg∏osiç fakt przemocy psychicznej. On: Ten dom jest jebany. Ja: Dlaczego tak mówisz? On: Ty w nim jesteÊ, znudzi∏a mi si´ rodzina i zabieram swoje „zabawki”.
– 29 –
Przesta∏ odbieraç ode mnie telefony. Zbieram kupy psa, zmywam naczynia, myj´ pod∏ogi, pior´, prasuj´, sprzàtam, myj´ okna, dbam o psa. Tyle mi zosta∏o, robi´ posi∏ki, choç wiem, ˝e on nimi gardzi, ale zjada. Zamykam si´ w sobie i odizolowuj´, bo to walka z wiatrakami, co ma byç b´dzie, ju˝ nie mam si∏, codziennie p∏acz´, mo˝e on chce mnie wykoƒczyç? Dlaczego mi tak na nim zale˝y? To jest niepoj´te, parali˝ujàcy strach przed jego odejÊciem, jestem ca∏kowicie uzale˝niona od niego. Po tym, jak poinformowa∏ mnie o rozwodzie, wpad∏am w paniczny strach, chcia∏am si´ do niego przytuliç. On: Odsuƒ si´, bo si´ zaraz porzygam. Wiem, ˝e to ju˝ koniec mojego ma∏˝eƒstwa. On (rano): CzeÊç, dziÊ nie wróc´ na noc. DziÊ postraszy∏ mnie prokuraturà za to, ˝e dzwoni´ do niego. Twierdzi, ˝e go n´kam, ˝e odda na dowód telefon do prokuratury. Jestem tym wykoƒczona. Szukam szcz´Êcia na si∏´. Bo mój Êwiat runà∏. Nie ma ju˝ nic. Nie mam nic. Cios. Nienawidz´ tej kobiety, ona zrujnowa∏a moje ˝ycie. On: JesteÊ ropuchà – z∏apa∏ mnie za gard∏o – zabierz te ∏apy. By∏am w Fundacji Centrum Praw Kobiet. Zrozumia∏am, ˝e on zn´ca si´ nade mnà psychicznie. Zamykam si´ w sobie, nie chc´ ju˝ z nim rozmawiaç, wol´ nie jeÊç, ale ju˝ o nic go nie poprosz´. Musz´ nauczyç si´ ˝yç sama. Mam trz´sàce si´ r´ce, mniejsze oko, s∏absze mi´Ênie z prawej strony. Zaczynam nowe ˝ycie, naprawd´ chcia∏abym zaczàç nowe ˝ycie. Na Êwi´ta zostawi∏ mnie samà w domu. Zaczà∏ si´ 2007 rok. Od momentu, kiedy posz∏am co Centrum Praw Kobiet, dotar∏o do mnie, ˝e ca∏y czas gra∏ na moich emocjach, ˝e przed takim cz∏owiekiem nie mo˝na si´ otwieraç, bo wie, jak raniç. Zapisa∏am si´ do CPK na program „Praca i godne ˝ycie dla kobiet ofiar przemocy”. Chc´ stanàç na nogi, wzmocniç si´ psychicznie. Mo˝e znajd´ prac´? Ja: Mia∏eÊ mi przynieÊ kart´ na basen. Oszuka∏eÊ mnie, prawda? On: Tak, nie licz na mnie, to nie b´dziesz si´ czu∏a oszukana.
– 30 –
W styczniu nasz syn Kuba mia∏ studniówk´. Chcia∏am tam byç i zobaczyç swojego syna na studniówce taƒczàcego poloneza. PojechaliÊmy samochodem we trójk´. To by∏ koszmar, w aucie mà˝ krzycza∏, ˝e mnie nie kocha, ˝e jestem wariatkà, ˝ebym stuli∏a mord´, ˝e da Kubie na taksówk´, aby wysiad∏ i sam pojecha∏. Bardzo wystraszona b∏aga∏am Kub´, ˝eby nie wysiada∏. W koƒcu, gdy mà˝ krzyknà∏, ˝e mnie zabije – uciek∏am z samochodu. Kuba próbowa∏ mnie zatrzymaç. A mà˝ krzycza∏, ˝ebym wysiad∏a. Bieg∏am przed siebie nie wiedzàc, jak si´ nazywam. Wsiad∏am w autobus i zap∏akana wróci∏am do domu. Ja (o 3 nad ranem wesz∏am do jego pokoju): èle si´ czuj´. On: Chc´ spokoju, jak nie wyjdziesz, to si´ wyprowadz´. Weê te ∏apska ode mnie, bo si´ ich brzydz´. Ja (p∏acz´ przez zamkni´te drzwi): Krzysiek, êle si´ czuj´. On: Gówno mnie to obchodzi, jak mi nie dasz spokoju, to zawo∏am policj´. Ja: Bardzo dobrze, jak przyjdà, to mo˝e Ci powiedzà, ˝ebyÊ zadba∏ o ˝on´ jak jest chora. By∏am dziÊ w CPK, trafi∏am na wspania∏à panià psycholog. Mówi∏a do mnie ciep∏o, czu∏am jej spokój i przychylnoÊç. Potrzebuj´ uÊwiadomiç sobie, ˝e to, co mnie spotyka∏o ze strony m´˝a, kwalifikuje si´ jako przemoc psychiczna. Chc´ si´ wzmocniç, przestaç si´ baç, jego zastraszania rozwodem i brakiem pieni´dzy. Potrzebuj´ te˝ uwierzyç, ˝e mog´ pracowaç, ˝e nie jestem gorsza od innych. Potrzebuj´ byç samodzielna. Ja: Co zrobi∏eÊ? On: Pierdolnà∏em drzwiami. Zje˝d˝aj ty g∏upia cipo. Zaraz Ci wysypi´ t´ cukierniczk´ na ∏eb. On: Zamkn´ Ci´ w piwnicy, nie wsiàdziesz do mojego samochodu, kurwo jebana. On: Stul mord´ jak przychodz´ z pracy. On: Nie chce Ci´ znaç. On: Za to, ˝e wysz∏aÊ z mojego ∏ó˝ka, kupi∏em Ci komputer. Ja: Kiedy porozmawiamy? On: Nigdy. ON: Nikt z Tobà nie b´dzie chcia∏ byç. Ja: Co mam zrobiç, aby byç dobra dla Ciebie?
– 31 –
On: B´dziesz dobra, jak nie b´dziesz wchodzi∏a do pokoju. Nic nas ju˝ nie przybli˝y. WynoÊ si´ stàd. On: Idê do lekarza. JesteÊ chora psychicznie. Ty cipo wredna, niestety jesteÊ mojà ˝onà. Wstydz´ si´ Ciebie. Ja: Wykaƒczasz w∏asnà ˝on´. On: Ale bez skutku! Ja: Uderzy∏eÊ mnie w twarz framugà i drzwiami. On: Jakà twarz? Ty nie masz twarzy. Ja: Ciekawe co zrobisz, jak skoƒczysz flaszk´. On: B´dzie mnie ciàgnàç do nast´pnej. On: Dra˝ni mnie twój g∏os. Wracam do domu najpóêniej, by Ci´ nie widzieç i nie s∏yszeç. On: JesteÊ jak zwykle upiorna. On: Zamknij si´ kurwo, bo ci´ zabij´. Zabior´ Ci wszystko. Ja: PrzeproÊ mnie. On: Spadaj! Ja: Bàdê mi∏y. On: Spadaj! On: JesteÊ prymitywna. Ja: Krzysiek, zostaw mnie dziÊ w dobrym nastroju. On (zacisnà∏ z´by): to nie siadaj do sto∏u, bo êle na mnie wp∏ywasz. Ja : POMÓ˚!!!! On: Do roboty! i trzasnà∏ drzwiami. On: Nie mam do Ciebie ˝adnego szacunku. Ja: Dlaczego wyzywasz mnie od wariatki? On: Ja Ciebie nie wyzywam, nazywam Ci´ po imieniu. On: Jest mi najlepiej, jak jesteÊ daleko. On: Zn´cam si´ nad tobà za wszystko. Ja (w grudniu): nie ma seksu od maja. On: Ksi´˝a te˝ nie majà i ˝yjà. Ja: Kim ja jestem dla ciebie? On: Nikim. Musz´ pomyÊleç o sobie. Si∏´ zdobywam w CPK, bardzo si´ ciesz´, ˝e tam trafi∏am. Zamkn´∏am si´ w Êwiecie komputera uciekajàc od rzeczywistoÊci, ba∏am si´ ka˝dego powrotu m´˝a, otwiera∏am wtedy komputer, aby odwróciç uwag´.
– 32 –
Mam nadziej´, ˝e ju˝ wyjd´ teraz z tego, zajm´ si´ w∏asnym ˝yciem i chyba, jak to si´ mówi przys∏owiowo, OLEJ¢ DZIADA, BO NIE JEST NICZEGO WART. DziÊ kl´cza∏am przed nim, p∏aka∏am, ˝eby mnie nie skrzywdzi∏, ˝e nie chc´ sprzedawaç majàtku, aby ˝yç. On: Bardzo bym chcia∏ wyjechaç na sta∏e i nie wróciç. Ja: Zapisz´, co mówisz. On: Dopisz, ˝e z dzieçmi. Nic od Ciebie nie potrzebuj´, ty g∏upia cipo, znów mi si´ wpierdoli∏aÊ, skocz po majonez, bo nie ma w domu. Zje˝d˝aj, spierdalaj... On: Monika, zostaƒmy przyjació∏mi. Ja: Co to znaczy? On: Daj mi rozwód, ˝ebym by∏ szcz´Êliwy. Mo˝e mu daç ? Skoro to ma go uszcz´Êliwiç... ale boj´ si´, ˝e mnie ok∏amie, da∏am mu ju˝ tyle, wszystko, o co prosi∏. On uznaje, ˝e praca w domu to nie praca. Czuj´ ogromnà krzywd´. Naprawd´ wszystko robi´ sama, on tylko kàpie si´, zak∏ada garniak i wraca w nocy. Ca∏y dom jest na moich barkach. Staram si´ byç dzielna, bo nie chc´, aby wszystko si´ zniszczy∏o. Czasem p∏acz´, jak nie mam ju˝ si∏ machaç mopem. A on nie nazywa tego pracà. To straszna niesprawiedliwoÊç. Co jest z tym prawem? Przecie˝ jestem odpowiedzialna, zajmuj´ si´ domem, a nikt tego nie ceni. Nie mog´ si´ poddaç, musz´ trwaç, bo jak zaniedbam dom, to nic mi nie zostanie. On: Za∏o˝y∏aÊ rodzin´, bo mia∏aÊ nienormalnego ojca i chcia∏aÊ uciec z domu. Ja: A ty? On: Bo chcia∏em si´ tobà zaopiekowaç. Ju˝ Ci´ ustawi∏em w ˝yciu. To mnie zupe∏nie zdruzgota∏o, ˝a∏uj´, ˝e z nim rozmawiam. Ja go kocha∏am i dlatego wysz∏am za niego, chcia∏am stworzyç swój w∏asny DOM i byç blisko niego. Jest cwany i przebieg∏y, ja ju˝ mam doÊç, usuwam si´ w kàt, siedz´ w kuchni, ciàgle klikam w kompie i zamykam si´ w swoim Êwiecie. Nie mog´ patrzeç na jego show. Wszystko mi odbiera. Wolno mi tylko sprzàtaç. Jestem ju˝ u kresu wytrzyma∏oÊci. Chodz´ do Centrum Praw Kobiet, tam ucz´ si´ zapisywaç to, co spotyka mnie w ˝yciu mi∏ego. Podobno mo˝na takie chwile wyszukaç... Mam nadziej´, ˝e si´ tego naucz´.
– 33 –
Historia I.S. Godne ˝ycie nale˝y si´ ka˝demu. Dedykuj´ te s∏owa kobietom zniewolonym. Jestem na poczàtku nowej drogi ˝ycia. Jakiej? Jeszcze nie wiem. Z tej drogi wyrzuci∏am strach, który do tej pory mi towarzyszy∏. Strach mia∏ naprawd´ wielkie oczy, tak ogromne, ˝e wydawa∏o mi si´, ˝e nigdy go nie przezwyci´˝´. To by∏o okropne uczucie. Przez wiele lat ˝yjàc w strachu o siebie, o dzieci, o jutro, o byt, nie potrafi∏am zmierzyç si´ z nim, tylko dwadzieÊcia pi´ç lat go piel´gnowa∏am. Najpi´kniejsze lata mojego ˝ycia zmarnowa∏am na walk´ z alkoholizmem mojego m´˝a. Nie przypuszcza∏am, jak ogromny jest to przeciwnik. Walka moja nie mog∏a skoƒczyç si´ powodzeniem, poniewa˝ tak naprawd´ nie szuka∏am konkretnych rozwiàzaƒ. Walczy∏am na oÊlep, po omacku. Wiele razy mówi∏am sobie, ˝e nie wytrzymam ju˝ tego d∏u˝ej, a jednak wcià˝ trwa∏am. Alkohol pity przez mojego m´˝a rzàdzi∏ ca∏à naszà rodzinà. Przez lata narasta∏y we mnie bunt, z∏oÊç i nadzieja, ˝e kiedyÊ nadejdzie taki dzieƒ, ˝e jego w∏adza si´ skoƒczy. Teraz ju˝ wiem, ˝e decyzja musia∏a dojrzeç we mnie. Pomóg∏ mi w tym przykry przypadek – choroba mojego m´˝a. Ja, jak twierdzi∏ mój mà˝, osoba nienadajàca si´ do niczego, nagle mia∏am stawiç czo∏o rzeczywistoÊci. Wszystkie sprawy zwiàzane z wykonywanym zawodem spad∏y na mnie niespodziewanie. Co dziwne, strach zniknà∏. Dotar∏y do mnie niesamowite rzeczy. Odkry∏am w sobie ogromne pok∏ady przedsi´biorczoÊci. By∏o mi bardzo trudno i ci´˝ko fizycznie, przyt∏acza∏o mnie zm´czenie, ale dla mnie najwa˝niejsze by∏o moje samopoczucie psychiczne. Stawa∏am si´ wolna i niezale˝na. Nie wpad∏am w panik´ – nawet przez chwil´ nie pomyÊla∏am, ˝e nie dam sobie rady. Poczu∏am ogromnà ulg´ wychodzàc z kokonu, który poddusza∏ mnie przez wiele lat. Odkry∏am w sobie na nowo ch´ç do ˝ycia, do innego ˝ycia.
– 34 –
To nowe odkrycie dodawa∏o mi si∏, aby robiç z w∏asnym ˝yciem porzàdek. Najpierw chcia∏am oczyÊciç si´ z toksyn, które nagromadzi∏y si´ w mojej psychice i sercu, i ma∏ymi kroczkami, iÊç naprzód. Ten strach z du˝ymi oczami sta∏ si´ w koƒcu bardzo malutki. Warto pozbyç si´ strachu, by nie parali˝owa∏ „nowego” ˝ycia, warto zmieniaç to ˝ycie, gdy brak w nim mi∏oÊci, szacunku i zrozumienia. Ja w∏aÊnie do tego dà˝´ i wiem, ˝e nie zbocz´ ju˝ z tej drogi – mojej drogi. Czuj´ si´ znacznie lepiej, cz´Êciej si´ uÊmiecham, jestem weso∏a i spokojniejsza. Moi najbli˝si te˝ zauwa˝ajà popraw´ mojego wyglàdu i samopoczucia. Czy czegoÊ ˝a∏uj´? Najbardziej chyba ˝al mi tych pi´knych chwil i spraw, które by∏y obok mnie, a ja ich po prostu nie dostrzega∏am. Teraz ju˝ wiem, ˝e nie warto by∏o próbowaç naprawiaç coÊ, co naprawiç si´ nie da∏o. Godne ˝ycie nale˝y si´ ka˝demu. List do m´˝a Bardzo d∏ugo przymierza∏am si´ do napisania tego listu. Nie chc´ w ˝aden sposób przypominaç sobie o tym, co by∏o. Co prawda nie da si´ wymazaç tych lat, ale mog´ je chocia˝ schowaç gdzieÊ g∏´boko w pami´ci, ˝eby nie zatruwaç ˝ycia sobie i innym. Nie chcia∏eÊ rozmawiaç o przesz∏oÊci twierdzàc, ˝e chcesz iÊç do przodu, a ka˝de moje s∏owo to szpilka wbijana w serce. Postanowi∏am wi´c zamknàç ten temat milczeniem i zajàç si´ bezwarunkowo sobà. Kielich moich upokorzeƒ, wstydu, rozpaczy i bezsilnoÊci przepe∏ni∏ si´. Powiedzia∏am: DOÂå! Chc´ Ci napisaç o tym, co czu∏am, gdy pi∏eÊ. Sà to moje odczucia, moje prze˝ycia, mój ból, moje cierpienie. Sposób Twojego picia by∏ dla mnie obcy i nowy. Nigdy wczeÊniej nie zetkn´∏am si´ osobiÊcie z takim rodzajem spo˝ywania alkoholu wÊród moich najbli˝szych i chyba z tego powodu, nie znajàc problemu, nie wiedzia∏am, jak si´ zachowaç. By∏ to bardzo dla mnie wstydliwy temat. Ogarnia∏o mnie przera˝enie, obawa przed tym, co inni powiedzà. Nigdy nikogo nie prosi∏am o pomoc w zwiàzku z Twoim problemem alkoholowym. ˚y∏am w zak∏amaniu, udajàc, ˝e nic z∏ego si´ nie dzieje. Sama nie wiem, jak uda∏o mi si´ pozostaç przy zdrowych zmys∏ach po 25 latach z Tobà, przecie˝ d∏ugotrwa∏a przemoc, fizyczna i psychiczna mo˝e doprowadziç do chorób psychicznych.
– 35 –
Ten Twój alkohol bardzo skrzywdzi∏ mnie i dzieci. Dopiero teraz zaczynam to odkrywaç, zadaj´ sobie pytanie dlaczego i nie znajduj´ odpowiedzi. Próbowa∏am si´ zmagaç z tym na∏ogiem, ale nie zdawa∏am sobie sprawy, jaki to ci´˝ki przeciwnik. Tak bardzo mnie to wym´czy∏o, ˝e odechcia∏o mi si´ wszystkiego, co dotyczy naszego wspólnego ˝ycia. Ono toczy si´ jeszcze jak rozp´dzone ko∏o, ale niepiel´gnowane, bardzo jest ju˝ zm´czone. Coraz bardziej dociera do mnie, ˝e to ja jestem najprawdziwszà ofiarà alkoholu, który, wedle Twoich twierdzeƒ, by∏ Ci potrzebny do walki z ojcem. Czy warto by∏o? Czy nie przypuszcza∏eÊ, jak wiele mo˝e nas kosztowaç ta Twoja walka? Ja w tym ca∏ym ob∏´dzie alkoholowym zatraci∏am siebie, swojà osobowoÊç, swoje ja. Na si∏´ chcia∏eÊ mnie zmieniç, ale do dziÊ nie wiem na kogo. Ciàgle by∏o coÊ nie tak w moim zachowaniu, w moim wyglàdzie, w moim post´powaniu. Pi∏eÊ i ze z∏oÊci i z radoÊci, ka˝da sytuacja by∏a dobra, ˝eby wypiç. Z czasem zbrzyd∏y mi wszystkie nasze wspólne spotkania towarzyskie, bo po ka˝dej takiej imprezie musia∏eÊ jeszcze dopiç i wtedy zazwyczaj szuka∏eÊ byle pretekstu do awantury. Gdy si´ nie odzywa∏am – by∏o êle – bo „nie potrafi´ myÊleç”, jak coÊ mówi∏am – by∏o êle – bo nie po Twojej myÊli. I tak w kó∏ko, do znudzenia i obrzydzenia. Gdy udawa∏o mi si´ uciec przed takà „rozmowà”, by∏y niekoƒczàce si´ nocne telefony, przychodzi∏eÊ pijany z pracy do domu i wytrzàsa∏eÊ si´ nade mnà. Próbowa∏eÊ tak samo post´powaç z naszymi dzieçmi, które, widzàc mojà milczàcà zgod´, ze strachu przed Twojà agresjà nie potrafi∏y si´ tej sytuacji przeciwstawiç. To w∏aÊnie strach przed agresjà parali˝owa∏ mnie. Ba∏am si´ bicia, ˝y∏am w ciàg∏ej panice. Czu∏am ogromnà z∏oÊç na Twoje post´powanie ze mnà i dzieçmi. Zw∏aszcza, ˝e bardzo skutecznie trzyma∏eÊ mnie w tym strachu, wielokrotnie gro˝àc pobiciem. By∏a ofiara, wi´c trzeba by∏o mieç jà w zasi´gu r´ki, bo gdzie wy∏adowaç si´ mia∏y Twoje emocje? Na mojej twarzy, g∏owie, ciele. Ciàgle mi powtarza∏eÊ, ˝e sobie bez Ciebie nie poradz´, ˝e nikt poza Tobà by mnie nie zechcia∏, bo nie nadaj´ si´ do niczego. Tylko Twoje zdanie si´ liczy∏o, tylko Twoja racja by∏a prawdziwa. Nie mia∏am prawa myÊleç samodzielnie, tylko tak jak Ty. ˚adnych odst´pstw. Gdy mieszkaliÊmy w cukierni, bardzo ba∏am si´ Twoich powrotów do domu, gdy po pijanemu wsiada∏eÊ do samochodu, a póêniej zmusza∏eÊ mnie do „rozmowy”. Gdy nie chcia∏am wstaç z ∏ó˝ka, polewa∏eÊ mnie wódkà lub winem próbujàc zmusiç do wykonywania Twoich rozkazów.
– 36 –
Wyzywa∏eÊ mnie przy tym od najgorszych szmat. Te zdarzenia utkwi∏y w pami´ci naszej córce (by∏a wtedy w wieku przedszkolnym i szkolnym). ÂwiadomoÊç krzywdzenia jej mamusi wywar∏a ogromny wp∏yw na jej psychik´. Mimo ˝e by∏eÊ ojcem, gdy dzieci Ci´ potrzebowa∏y, Twoje picie by∏o wa˝niejsze. A gdy im mówiono, ˝e ich ojciec jeêdzi po pijanemu taksówkà i ledwie trzyma si´ na nogach, wstydzi∏y si´ Ciebie. Taksówkarze przywozili Ci´ zalanego w trupa. Bardzo wtedy si´ ba∏am. Cz´sto te˝ w∏óczy∏eÊ si´ po pijanemu po mieÊcie, wchodzi∏eÊ do naszego sklepu, wytyka∏eÊ b∏´dy ekspedientkom lub obiecywa∏eÊ nierealne podwy˝ki i premie. Ja próbowa∏am trzymaç fason i udawa∏am, ˝e nic z∏ego si´ nie dzieje. Potem ci´˝ko odchorowywa∏am ka˝dà takà sytuacj´. Czu∏am si´ bardzo upokarzana i oszukiwana przez cz∏owieka, którego darzy∏am ogromnà mi∏oÊcià. By∏am smutna, apatyczna, brakowa∏o mi ch´ci do ˝ycia. Dzieci i najbli˝si nie potrafili zrozumieç mojego poÊwi´cenia i trwania. Dla mnie liczy∏a si´ praca i mà˝. Nie mia∏am czasu dla dzieci. Lecz Ty nie szanowa∏eÊ ani mojej pracy, ani swojej. Ca∏odzienny utarg potrafi∏eÊ wydaç na taksówk´ i picie w lokalu z wielkim gestem. Niewa˝ne by∏o, co b´dzie dalej, wtedy liczy∏a si´ tylko ta chwila. Gdy wraca∏eÊ z tych imprez, dotàd be∏kota∏eÊ, a˝ zamroczony alkoholem pada∏eÊ g∏owà na stó∏, a potem spa∏eÊ jak zabity na pod∏odze pomi´dzy petami, jedzeniem i flaszkami po alkoholu. Có˝ to by∏y za widoki... A ja, w roli s∏u˝àcej, szybko sprzàta∏am ca∏y ba∏agan, aby skutecznie zatrzeç Êlady Twoich libacji. Wielokrotnie us∏ugiwa∏am te˝, podajàc jedzenie, na organizowanych przez Ciebie imprezach alkoholowych. By∏o to bardzo upokarzajàce. Wielokrotnie te˝ po pijanemu wywraca∏eÊ na zapleczu sklepu meble, t∏uk∏eÊ wszystko, co Ci wpad∏o w r´ce, rzuca∏eÊ przedmiotami po Êcianach. A po takiej akcji mówi∏eÊ do mnie: „no to jak mnie sprowokowa∏aÊ do tego, to teraz wszystko posprzàtaj”. I ja znów, wype∏niona po brzegi poczuciem winy, wchodzi∏am w rol´ pos∏usznej ˝ony i wykonywa∏am Twoje polecenia. I, szczególnie przed dzieçmi, tuszowa∏am Êlady Twojej agresji. Ciàgle usprawiedliwia∏am Twoje zachowanie przed nimi lub po prostu odsy∏a∏am je do dziadków. Czy to by∏ b∏àd? Do dziÊ jest to temat tabu mi´dzy mnà a dzieçmi. Najgorsza by∏a bezsilnoÊç i doÊwiadczanie krzywdy. Strach przed Twojà agresjà rós∏, a moje poczucie wartoÊci mala∏o. ˚y∏am w ogromnym poczuciu winy i ba∏am si´ o tym rozmawiaç, aby nie wywo∏ywaç kolejnego ataku. I tak latami brn´∏am w Êlepy zau∏ek.
– 37 –
Si∏ do przetrwania dodawa∏y mi dzieci, bo inaczej zapewne dope∏ni∏yby si´ moje samobójcze myÊli. Wielokrotnie jadàc samochodem myÊla∏am o zderzeniu czo∏owym, by Êmierç by∏a szybka i bezbolesna. Innym razem, gdy o ró˝nych porach nocy budzi∏eÊ mnie, by wywaliç swoje pijackie ˝ale, marzy∏am, by uciec od Ciebie jak najdalej. Bo najpierw mnie wyzywa∏eÊ, a potem wulgarnie wygania∏eÊ i zmusza∏eÊ do zawo˝enia Ci´ po nast´pnà dawk´ alkoholu. Czu∏am wtedy pora˝k´, bo znów rós∏ strach przed Tobà. Latami narasta∏y we mnie wÊciek∏oÊç, wrogoÊç, gniew i niech´ç do Ciebie. Wielokrotnie myÊla∏am, ˝e Twoje zapicie si´ by∏oby wybawieniem dla mnie i dla dzieci. Zw∏aszcza one dawa∏y mi sygna∏y, ˝e d∏u˝ej tego nie zniosà i wyprowadzà si´ do babci lub do jakiÊ znajomych. Dziwi∏y si´, ˝e daj´ tak sobà manipulowaç i z pokorà znosz´ Twoje post´powanie. Niemo˝noÊç zapewnienia im poczucia bezpieczeƒstwa pot´gowa∏a mojà z∏oÊç i nienawiÊç do Ciebie. A Ty oczekiwa∏eÊ ode mnie bezwzgl´dnego pos∏uszeƒstwa. Chcia∏eÊ mnie uzale˝niç od siebie. Sprzeciwia∏eÊ si´ moim wizytom u lekarza. Spotkania z kole˝ankami traktowane by∏y jako bunt przeciwko Twojej osobie. Najlepiej by∏oby, gdybym mia∏a dwie du˝e kule u nóg, które zupe∏nie ogranicza∏yby mojà swobod´. ˚y∏am tak, jakbym mia∏a te kule. Niewiele by∏o mi wolno. Praca i dom bez poczucia bezpieczeƒstwa. Cierpia∏am, a jednoczeÊnie dodawa∏am sobie w myÊlach otuchy, ˝e nadejdzie taki dzieƒ, kiedy powiem STOP! I nie pozwol´ si´ ju˝ krzywdziç. Pi´kne uczucie mi∏oÊci zosta∏o zdeptane i zalane alkoholem. ˚yjàc z Tobà, przez te wszystkie lata nauczy∏am si´ ˝yç samotnie. Ty sta∏eÊ si´ bardziej obcy ni˝ bliski. Nie boj´ si´ samotnoÊci. Swoje ˝ycie uk∏adam na nowo – bez Ciebie. Osiàgam spokój i dobrze si´ czuj´. Czas, który jest mi jeszcze dany, zamierzam wykorzystaç na sprawy przyjemne i radosne, bez odwo∏ywania si´ do tamtych prze˝yç. Przecie˝ one i tak pozostawi∏y ogromnà rys´ na moim sercu. Czy Ci jeszcze zaufam?
– 38 –
Historia H.D. Dedykuj´ mojà opowieÊç wszystkim kobietom, które podlegajà w∏adzy absolutnej swoich m´˝ów tyranów, aby uwierzy∏y, ˝e mogà si´ wyzwoliç i ˝yç spokojnie, godnie i bezpiecznie.
„Nie l´kaj si´, bo ja jestem z tobà, nie rozglàdaj si´, bo ja jestem twoim Bogiem. Wzmocni´ ci´. Naprawd´ ci pomog´. Naprawd´ b´d´ ci´ mocno trzyma∏ swà prawicà prawoÊci” (Izajasz 41:10).
„Bo anio∏om swoim wyda nakaz co do ciebie, by ci´ strzegli na wszystkich drogach” (Psalm 91:11).
Chc´ opisaç histori´ obejmujàcà ponad 20 lat po˝ycia z m´˝em. By∏am uleg∏à i grzecznà ˝onà – tak zosta∏am wychowana. Urodzi∏am troje dzieci. Na poczàtku naszej znajomoÊci mà˝ przynosi∏ mi kwiaty, by∏ zabawny, ciàgle by∏ blisko mnie, nawet kiedy pracowa∏am, on czeka∏ na mnie na zewnàtrz. Mówi∏ o mnie du˝o dobrych rzeczy. Znajomi byli pe∏ni podziwu – „jak on panià kocha!” – s∏ysza∏am cz´sto. Mà˝ by∏ 13 lat starszy ode mnie. Kiedy go pozna∏am, by∏ w trakcie rozwodu ze swojà pierwsza ˝onà. Urodzi∏am syna, potem za rok córk´, za kolejne dwa lata drugà córk´. Gdy mà˝ dowiedzia∏ si´ o trzeciej cià˝y, sugerowa∏, abym jà usun´∏a. Gdy si´ nie zgodzi∏am, nie nalega∏. Pracowa∏ wówczas jako kolporter biletów na imprezy i koncerty, du˝o jeêdzi∏ po Polsce i rzadko przyje˝d˝a∏ do domu. Nie by∏o go tak˝e, gdy mia∏am urodziç starszà córk´. Musia∏am sama jechaç 40 km do Warszawy do szpitala, a po porodzie nie mia∏ mnie kto odebraç ze szpitala z noworodkiem. Moi rodzice mieszkajà na wsi doÊç daleko od Warszawy i podczas mojego pobytu w szpitalu opiekowali
– 39 –
si´ moim ma∏ym synkiem. Po dwóch latach urodzi∏am najm∏odszà córk´. Mà˝ ju˝ wtedy nie pomaga∏ wcale w domu ani przy dzieciach, nawet gdy by∏am w trzeciej cià˝y, nie znosi∏ ani nie wnosi∏ wózka na trzecie pi´tro. JeÊli ju˝ by∏ w domu, to i tak, b´dàc w cià˝y, schodzi∏am i wchodzi∏am po schodach ciàgnàc wózek, jednoczeÊnie trzymajàc za ràczk´ malutkiego synka. Mà˝ dawa∏ mi na ˝ycie jakieÊ symboliczne pieniàdze, wi´kszoÊç zarobków zostawiajàc sobie, gdy˝ twierdzi∏, ˝e jemu sà bardziej potrzebne – zawsze musia∏ elegancko wyglàdaç, lubi∏ cz´sto chodziç do restauracji. T∏umaczy∏ mi, ˝e od jego prezencji i bywania zale˝y, czy zarobi wi´cej czy nie. Jeszcze wtedy nie odczuwa∏am, ˝e jestem krzywdzona, ˝al mi by∏o tylko, ˝e moje dzieci nigdy nie jad∏y jogurcika czy ciasteczek. Dla niego by∏y obiady mi´sne, te lepsze, a dla nas chude zupki. Argumentowa∏, ˝e on jest jedynym ˝ywicielem, ˝e musi o siebie dbaç, bo jak zachoruje, to ca∏a nasza rodzina popadnie w ruin´. Mà˝ bardzo dba∏ o swój wizerunek i o wszystko, co go otacza∏o: naj∏adniejszy samochód, drogie wody koloƒskie, garnitury. Ca∏oÊci mia∏a dope∏niç tylko ∏adna ˝ona i gromadka dzieci – czyli my. Cz´sto Êmia∏ si´ szyderczo mówiàc, ˝e aby ˝ona siedzia∏a w domu, to trzeba jej „narobiç” du˝o dzieci. W pewnym momencie przesta∏ u˝ywaç mojego imienia, coraz cz´Êciej mówi∏ do mnie „ptasi mó˝d˝ek”, a potem to by∏am ju˝ „chamicà ze wsi” i „prymitywem”. Coraz cz´Êciej zdarza∏o si´, ˝e mnie „popycha∏” i „dotyka∏”, to znaczy, ˝e zatrzymywa∏am si´ dopiero na Êcianie z jego d∏oƒmi boleÊnie odciÊni´tymi na moich ramionach. Potem zaczà∏ biç. Coraz cz´Êciej, bez Êladów, po g∏owie i brzuchu. Zapewnia∏ mnie, ˝e wie, gdzie biç, aby nie by∏o Êladów. Mia∏ racj´ – nie zostawia∏ ˝adnych Êladów… Pierwszym naprawd´ traumatycznym dla mnie prze˝yciem by∏o zakoƒczenie szko∏y podstawowej przez mojego syna. Postanowi∏am pomóc szkole w organizacji po˝egnania ósmych klas. W trakcie tych przygotowaƒ mà˝ podje˝d˝a∏ pod szko∏´, ubli˝a∏ mi, krzycza∏, ˝e wszyscy ch∏opcy ze szko∏y uprawiali ze mnà seks. Po tym incydencie zn´ca∏ si´ nade mnà w domu przez ca∏à noc. By∏a to najgorsza, najbardziej przera˝ajàca noc w moim ˝yciu. Mówi∏, ˝e pracowa∏ kiedyÊ w prosektorium i wie, jak zbadaç kobiet´, która odby∏a stosunek p∏ciowy z m´˝czyznà. O tych prze˝yciach nie mówi∏am nawet w sàdzie, bo si´ wstydzi∏am, bo nie wiedzia∏am, jak mam to przekazaç, by inni uwierzyli i zrozumieli. Od tamtej nocy min´∏o prawie 8 lat, a ja z trudem nawet o tym myÊl´. Chcia∏abym bardzo o tym zapomnieç, o to si´ modl´.
– 40 –
Po tym „incydencie” by∏o ju˝ tylko coraz gorzej. Coraz cz´Êciej by∏am bita przez m´˝a, bi∏ ju˝ tak˝e nasze dzieci. Po bardzo mocnych uderzeniach córki mia∏y szum w g∏owie, po latach zeznawa∏y w sàdzie, ˝e by∏y to najsilniejsze uderzenia, jakie mo˝na by∏o znieÊç. Mà˝ bi∏ równie˝ naszego pieska, niedu˝ego pudelka, który pod wp∏ywem kopniaków i ciosów dos∏ownie „fruwa∏” po mieszkaniu. Pies by∏ tak˝e szczelnie zamykany w samochodzie i przez d∏ugie godziny wystawiany na silne s∏oƒce bez kropli wody. W nocy z 2 na 3 stycznia 2002 roku mà˝ bardzo mnie pobi∏ i zn´ca∏ si´ nade mnà przez ca∏à noc. W oknie zawiesi∏ r´czniki, a drzwi do pokoju dzieci blokowa∏, by nie mog∏y przyjÊç mi z pomocà. W∏àcza∏ brutalne filmy. A gdy si´ okaza∏o, ˝e jego wÊciek∏oÊç i nienawiÊç do mnie nie przysparza mu m´skoÊci, nad ranem wyrzuci∏ mnie z domu. Wyrzuci∏ te˝ psa, gdy˝ ten g∏oÊno szczeka∏, drapa∏ i rzuca∏ si´ z rozp´dem na drzwi, za którymi mà˝ zn´ca∏ si´ nade mnà. By∏a to bardzo mroêna noc, – 27 stopni C, piesek nie móg∏ iÊç po Êniegu. Wzi´∏am go na r´ce i posz∏am do znajomych, którzy si´ nami zaopiekowali, dali ciep∏e schronienie. Wczesnym rankiem dotar∏y do nas dzieci, te˝ wyrzucone z domu przez ojca. By∏y niekompletnie ubrane, da∏ im tylko 5 minut na wstanie, ubranie i opuszczenie domu. Nakaza∏ im, ˝e majà nie wracaç bez matki. To nie jedyny raz mà˝ wyrzuci∏ mnie z domu. Zdarza∏o si´ to cz´sto. Siedzia∏am wówczas na klatce schodowej i nas∏uchiwa∏am, czy nie idzie zn´caç si´ nad córkami. Chodzi∏am te˝ wokó∏ bloku i patrzy∏am na okna próbujàc dociec, co si´ tam dzieje. Bardzo si´ ba∏am o dzieci. Mà˝ móg∏ ca∏e noce nie spaç, gdy˝ póêniej przesypia∏ dnie. Ja natomiast od rana gotowa∏am, szykowa∏am dzieci do szko∏y, sz∏am do pracy, po pracy bieg∏am przez las do domu, ˝eby na czas daç m´˝owi obiad. I znowu wieczór i noc – straszna noc, a potem od rana gotowanie, dzieci, praca. I tak na okràg∏o. Pewnej nocy mà˝ bardzo mnie pobi∏, a potem wszed∏ do pokoju dzieci, zerwa∏ je z ∏ó˝ek i rozkaza∏ po˝egnaç si´ z matkà, bo jutro znajdà jà w czarnym worku zakopanà w lesie. Gdy taka sytuacja si´ powtórzy∏a, córki trzyma∏y mnie i p∏aka∏y razem ze mnà. Gdy wzywaliÊmy policj´, mà˝ ubiera∏ si´ w garnitur i np. o godzinie 2 w nocy wychodzi∏ do policjantów z uÊmiechem, pod krawatem, mówiàc, ˝e ˝ona napo˝ycza∏a pieni´dzy od znajomych, ˝e jest histeryczkà, ˝e teraz ˝àda od niego, aby sp∏aca∏ jej d∏ugi. Policja odje˝d˝a∏a, nie s∏uchajàc tego, co mówià dzieci.
– 41 –
Mnie straszy∏, ˝e mo˝e mnie bezkarnie zabiç, bo ma stwierdzonà chorob´ psychicznà, tzw. zaburzenia charakteropatologiczne pod postacià psychopatii, a gdy zabije mnie w afekcie, to zostanie uniewinniony. W 2003 r. przesz∏am operacj´ w szpitalu. Po powrocie zacz´∏am spaç w pokoju syna na pod∏odze. Syn czuwa∏, a ja mog∏am troch´ spaç. To by∏y pierwsze moje od dawna przespane noce. Usta∏y wi´c nocne zn´cania si´ nade mnà, ale nasili∏o si´ bicie moich córek. Pocià∏ te˝ no˝em materac dmuchany, który dosta∏am od ˝yczliwych ludzi, abym mia∏a na czym spaç. To cud, ˝e mnie wówczas nie zrani∏. Wymachiwa∏ tym no˝em z wytrzeszczonymi oczami, pianà na ustach i obrzydliwym sapaniem – sapaniem nienawiÊci. Wówczas wyjàtkowo by∏ pod wp∏ywem alkoholu, bo zazwyczaj nie pije, twierdzàc, ˝e na trzeêwo wychodzi mu lepiej zn´canie i bicie. Wezwanie policji poskutkowa∏o jedynie pouczeniem m´˝a. Czu∏ si´ wi´c ca∏kowicie bezkarny i wszechmocny. Cz´sto te˝ wchodzi∏ do pokoju córek i opowiada∏ o swoich seksualnych przygodach z jakimiÊ prostytutkami, argumentujàc, ˝e ich matka jest w tych sprawach do niczego, ˝e jest jak k∏oda. Ca∏a nasza czwórka, czyli ja i troje dzieci trzymaliÊmy si´ razem, sp´dzaliÊmy czas w jednym pokoju, razem chodziliÊmy do kuchni czy do ∏azienki. Gdy ktoÊ chcia∏ skorzystaç z toalety, pozosta∏e osoby czuwa∏y pod drzwiami. To czas wielkiego strachu, by∏o tak strasznie, ˝e nie sposób tego opisaç. Bo jak opisaç strach? Po pewnym czasie musia∏am ponownie iÊç do szpitala na operacj´. Gdy wróci∏am do domu, mà˝ od razu zaczà∏ si´ na mnie wydzieraç, ubli˝a∏ mi i dzieciom. Tamtego wieczoru wiedzieliÊmy, ˝e jest w takim stanie, ˝e znowu szuka pretekstu, aby kogoÊ pobiç i zniewa˝yç. Schowa∏am si´ do ∏azienki, gdy˝ mia∏am trudnoÊci z chodzeniem, a syn i córki chcieli uciec do swoich pokojów. Jedna z córek nie zdà˝y∏a... ojciec rzuci∏ si´ na nià, zaczà∏ jà biç i obrzucaç wyzwiskami. Wtedy po raz pierwszy zacz´∏am naprawd´ krzyczeç. Rozdzierajàco wzywa∏am pomocy. Syn wybieg∏ z pokoju i oderwa∏ ojca od siostry. Po tej awanturze, przed pó∏nocà wyrzuci∏ nas wszystkich z domu. Ja, b´dàc tu˝ po operacji, i moje dzieci poszliÊmy do znajomych, skàd wezwaliÊmy policj´. Tu musze dodaç, ˝e od kilku miesi´cy ˝yliÊmy bez mo˝liwoÊci korzystania z domowego telefonu, mà˝ nie dawa∏ ˝adnych pieni´dzy na ˝ycie poza wydzielaniem nam po 2 z∏ dziennie na ca∏à rodzin´. A to, co kupiliÊmy, te˝ jad∏. Czasami nie jedliÊmy nic przez ca∏y dzieƒ, bo budzi∏ si´ póênym wieczorem i dopiero wtedy rzuca∏ „hojnie” te 2 z∏.
– 42 –
Wraz z policyjnà obstawà wróciliÊmy w nocy do domu. Rano poszliÊmy z∏o˝yç zeznania na komendzie, córka zrobi∏a obdukcj´, gdy˝ by∏a ca∏a posiniaczona. Choç sprawa trafi∏a do prokuratury, w domu nic si´ nie zmieni∏o. Ubli˝anie, brak Êrodków na ˝ycie, ciàg∏y parali˝ujàcy strach. Mimo strachu znalaz∏am w sobie odwag´, by z∏o˝yç w sàdzie spraw´ o alimenty na dzieci. Wszystkie wówczas chodzi∏y do szko∏y, a mà˝ w ogóle nie ∏o˝y∏ na ich utrzymanie i potrzeby. To, co dzia∏o si´ w domu, gdy mà˝ otrzyma∏ pozew alimentacyjny, ogromnie trudno jest mi opisaç. STRACH i TERROR – wobec nas wszystkich. Mà˝ mówi∏ dzieciom, ˝e nie b´dzie p∏aci∏ alimentów, a jak ma iÊç do wi´zienia, to za coÊ konkretnego, a nie za „b∏ahe” alimenty. Nigdy do tej pory tak bardzo si´ nie baliÊmy, jak w tym okresie. Pod wp∏ywem tych prze˝yç straci∏am widzenie kolorów, wszystko widzia∏am na szaro. W sierpniu mia∏am zaplanowanà operacj´ szcz´ki w Warszawie, mà˝ obiecywa∏, ˝e mnie zawiezie i przywiezie samochodem (a mieszkaliÊmy ponad 40 km pod Warszawà), je˝eli wycofam pozew z sàdu. Zabra∏ mi wszystkie dokumenty i Êwiadectwa informujàc, ˝e mo˝e to zwróciç, gdy ja oka˝´ dobrà wol´, czyli zrezygnuje z alimentów. Mówi∏, ˝e Jezus przebacza i jest mi∏osierny, a ja nie jestem, bo nie wycofuje pozwu. Do tego zaczà∏ jeszcze drastyczniej na nas oszcz´dzaç. Oprócz tego, ˝e nie mogliÊmy korzystaç z telefonu i oglàdaç telewizji, zabroni∏ nam u˝ywaç wody i regularnie na ca∏e dnie od∏àcza∏ pràd. W∏àcza∏ go tylko nocà, gdy by∏o mu potrzebne Êwiat∏o i telewizor. Gdy nadszed∏ termin mojej operacji, mà˝ odmówi∏ zawiezienia mnie, wi´c pojecha∏am do Warszawy autobusem. Towarzyszy∏ mi syn, który tak˝e odebra∏ mnie ze szpitala. Przez du˝à cz´Êç miasta szliÊmy pieszo nie majàc Êrodków na bilet, a syn wchodzi∏ po drodze do barków i restauracji proszàc o lód dla mamy, która jest tu˝ po operacji i musi ok∏adaç obola∏e miejsca. Gdy wróciliÊmy do domu, mà˝ wpad∏ w sza∏, zaczà∏ krzyczeç, ˝e sprzeda wszystkie nasze rzeczy, straszy∏ syna sprzeda˝à jego komputera (syn kupi∏ go za usk∏adane i zarobione przez siebie pieniàdze). Po tych wrzaskach wyszed∏ z domu zamykajàc nas od zewnàtrz. ByliÊmy uwi´zieni w domu bez pràdu, bez jedzenia, bez wody i bez telefonu. Ja nast´pnego dnia mia∏am jechaç na pooperacyjnà kontrol´ – nie pojecha∏am, bo byliÊmy uwi´zieni. Po d∏u˝szym czasie syn wyjà∏ z zegarka bateri´, którà jakoÊ tak pod∏àczy∏ do telefonu, ˝e mogliÊmy zadzwoniç. Zacz´liÊmy wzywaç pomocy, dzwoniliÊmy na policj´,
– 43 –
na B∏´kitnà Lini´, do oÊrodków pomagajàcych ofiarom przemocy. Wieczorem przyjechali policjanci, wyprowadzili nas z mieszkania i z tym, co uda∏o nam si´ w pop∏ochu zabraç, zawieêli do oÊrodka dla ofiar przemocy. To by∏ moment zwrotny w ˝yciu naszej rodziny. W oÊrodku sp´dziliÊmy 7 miesi´cy. Pierwsze kilka dni spaliÊmy na okràg∏o, by∏y to pierwsze od lat w pe∏ni i w spokoju przespane noce. Gdy mà˝ dowiedzia∏ si´, gdzie przebywamy, zaczà∏ nas Êledziç, utrudniaç ˝ycie. Jego destrukcyjne dzia∏ania pozbawia∏y mnie ka˝dej podejmowanej w tamtym okresie pracy. Donosi∏ na pracodawców, zastrasza∏ ich, a ja sama odchodzi∏am nie chcàc przysparzaç im k∏opotów. Po pó∏ roku, gdy przysz∏o nam opuÊciç oÊrodek, kole˝anka udost´pni∏a nam po∏ow´ skromnego domku, w którym mieszkaliÊmy dwa lata. Mà˝ nas nachodzi∏, podje˝d˝a∏ pod dom, szydzi∏ z nas, ˝e mieszkamy w takim ubogim miejscu, podczas gdy on ma wszelkie wygody w mieszkaniu w bloku. Bardzo nam uprzykrza∏ ˝ycie. Przez ten czas stara∏ si´ nas wymeldowaç z naszego wspólnego mieszkania, oczernia∏ mnie w szko∏ach dzieci i w urz´dach gminy i powiatu, w sàdach, a tak˝e szkalowa∏ mnie przed znajomymi i sàsiadami. Gdzie tylko móg∏ opowiada∏, ˝e mam kochanka policjanta, ˝e jestem zwyczajnà prostytutkà, bo skàd mog∏abym mieç pieniàdze na utrzymanie siebie i dzieci. Opowiada∏, ˝e by∏am ju˝ prostytutkà, gdy si´ ze mnà o˝eni∏ z litoÊci, ˝e jestem chora na choroby weneryczne. Przez ponad dwa lata naszej nieobecnoÊci w domu mà˝ bardzo zad∏u˝y∏ i zdemolowa∏ mieszkanie. W koƒcu dosta∏ eksmisj´. Wówczas wraz z dzieçmi postanowi∏am wróciç do domu. Mieszkanie by∏o ca∏kowicie zniszczone i ogo∏ocone ze wszystkich mo˝liwych sprz´tów, ∏àcznie z powyrywanymi kablami elektrycznymi ze Êcian i sufitów. Nie zdà˝y∏ tylko wynieÊç cz´Êci paneli i wyk∏adziny pod∏ogowej, choç by∏y ju˝ zdemontowane i zapakowane do wyniesienia. Âciany by∏y pomazane farbà olejnà i czarnym markerem ze strasznymi, haƒbiàcymi napisami pod naszym adresem. Aby mo˝na by∏o zamieszkaç, trzeba by∏o skrobaç Êciany do go∏ego tynku. Dzi´ki temu, ˝e policja zrobi∏a ogl´dziny mieszkania, za∏o˝ono m´˝owi spraw´ karnà o zdewastowanie i okradzenie mieszkania. Mimo ˝e jà przegra∏, z∏o˝y∏ apelacj´ i sprawa toczy si´ dalej. Kolejna sprawa, która toczy si´ przeciwko niemu, to sprawa karna za zn´canie si´ nad rodzinà z art. 207. Mimo, ˝e toczy si´ ju˝ od 2003 r., wcià˝ jest niezakoƒczona. Za uporczywe uchylanie si´ od p∏acenia alimentów mà˝
– 44 –
ma za∏o˝onà kolejnà spraw´ karnà. Tak˝e i tu z∏o˝y∏ apelacj´. Kolejna sprawa to sprawa rozwodowa, która ciàgnie si´ od 2004 r. Na ostatniej sprawie s´dzia stanowczo apelowa∏a do mnie, abym zgodzi∏a si´ na rozwód bez orzekania o winie, bo sàd jest ju˝ zm´czony tà sprawà. Ja nie mog´ si´ na to zgodziç, bo przecie˝ jak po tym, co przesz∏am wraz z dzieçmi, mam zgodziç si´ na rozwód bez orzekania o winie? W tym roku mà˝ za∏o˝y∏ spraw´ cywilnà o przywrócenie zak∏óconego posiadania i ˝àda zwrotu wszystkiego, co ukrad∏ z domu, a nawet dopisa∏ mi jeszcze jakieÊ absurdalne wymyÊlone gigantyczne zad∏u˝enie wobec niego. Za∏o˝y∏ te˝ spraw´ spó∏dzielni mieszkaniowej, aby wyrzuci∏a dzikich lokatorów, tj. mnie i trójk´ dzieci, sprzeda∏a mieszkanie, a jemu zwróci∏a spó∏dzielczy wk∏ad mieszkaniowy. To oznacza, ˝e w miesiàcu mam po kilka spraw sàdowych, cz´sto trwajàcych przez ca∏y dzieƒ. Z tego powodu nie mog´ podjàç ˝adnej sta∏ej pracy, pracuj´ wi´c tylko dorywczo, aby mieç czas na pilnowanie tylu spraw sàdowych. Mà˝ jest osobà niezwykle mÊciwà i przepe∏nionà nienawiÊcià, zn´ca si´ nad nami nieustannie, choç teraz na szcz´Êcie ju˝ z oddali. Ca∏a ta przygn´biajàca historia mojego ma∏˝eƒstwa i wychodzenia ze zwiàzku pe∏nego przemocy i upokorzeƒ pozwoli∏a mi w pe∏ni zobaczyç, jakà jestem osobà. Pozna∏am nowych przyjació∏, równoczeÊnie „przesiewajàc” tych, których za przyjació∏ uwa˝a∏am. WÊród bliskich sà tacy, którzy nara˝ali swoje domy, rodziny i prac´, byli upokarzani, a nawet pobici przez mojego m´˝a. Niektórzy pomagali mi znaleêç prac´, bliscy mi sà tak˝e ci, którzy wierzà, ˝e nie jestem takà osobà, jak przedstawia to mój mà˝. Oni znajà mnie naprawd´. Tej jesieni zaczà∏ si´ piàty rok, odkàd wraz z dzieçmi opuÊci∏am dom i m´˝a. W tym czasie syn zda∏ matur´, bardzo pomaga mi w utrzymaniu domu, a obydwie córki nadal si´ uczà. Gdy teraz to pisz´, a˝ mi trudno uwierzyç, ˝e mimo tych dramatycznych doÊwiadczeƒ przetrwa∏am. Gdyby mi przysz∏o prze˝yç to ponownie, chyba odebra∏abym sobie ˝ycie. Ale przetrwa∏am. I trwam. I choç wiele razy marzy∏am o Êmierci tylko dlatego, by on zosta∏ z∏apany, skazany i uwi´ziony na lata, bo wówczas na pewno odebrano by mu dzieci, a wtedy by∏yby wreszcie spokojne i bezpieczne, wsz´dzie, tylko nie w domu. Przez wiele lat dom by∏ najbardziej niebezpiecznym dla nas miejscem na ziemi.
– 45 –
Bardzo du˝o modli∏am si´ o przetrwanie. B´dàc w domu rano dzi´kowa∏am Bogu, ˝e prze˝y∏am kolejnà noc, k∏adàc si´ spaç nie wiedzia∏am, czy doczekam jutra. W najtrudniejszych chwilach pomaga∏y mi wersety z Biblii. Nie jest mi ∏atwo, ale warto by∏o zaczàç dzia∏aç dla siebie i dla dzieci, aby poczuç si´ wreszcie godnym i wartoÊciowym cz∏owiekiem. Rozstanie z m´˝em to dla mnie i moich dzieci nowe ˝ycie, podzielone na okres przed i po byciu z m´˝em. Zauwa˝y∏am, ˝e mam wi´ksze trudnoÊci z matematykà i liczbami. Znam wszystkie liczby i numery z okresu, kiedy nie by∏o jeszcze tak bardzo êle. Natomiast w okresie traumatycznych wydarzeƒ i obecnie mam ogromne trudnoÊci. Wcià˝ mam k∏opoty ze wzrokiem i cz´stymi, trudnymi do zniesienia bólami g∏owy i szyi. „Przed” tego nie by∏o, to spadek po ma∏˝eƒstwie. Na szcz´Êcie w okresie „po” ustàpi∏y wszelkie bóle brzucha, unormowa∏ mi si´ metabolizm. Zacz´∏am si´ uÊmiechaç, a nawet Êmiaç beztrosko. Zauwa˝y∏am, ˝e ludzie na ogó∏ sà bardzo mili. Pozna∏am wiele wspania∏ych osób, które nara˝a∏y si´ dla nas, chcàc nam pomóc. Chc´ je tutaj wymieniç i goràco podzi´kowaç za serce, bezinteresownoÊç i odwag´. Dzi´kuje pani Teresie, która zna∏a mnie, poniewa˝ prowadzi∏a sklep w budynku, w którym wczeÊniej pracowa∏am i postanowi∏a mnie odnaleêç i daç mi prac´. Mój mà˝ wiedzia∏, ˝e p. Teresa szuka ze mnà kontaktu, ale jej nie pomóg∏. Kiedy wreszcie mnie odnalaz∏a, zacz´∏am u niej pracowaç. Wówczas mà˝ zaczà∏ wynajmowaç jakichÊ ludzi, aby mnie Êledzili, zastrasza∏ te˝ panià Teres´ i jej m´˝a, mówiàc im, ˝e wie, gdzie mieszkajà, ˝e zna ich córk´ i ich samochód. Grozi∏ im, ˝e mo˝e si´ staç coÊ z∏ego ich córce, np. na przejÊciu dla pieszych, mo˝e jà przejechaç jakiÊ samochód. Po tygodniu pracy odesz∏am ze sklepu za porozumieniem stron. Nie znios∏abym, gdyby tym dobrym ludziom coÊ z∏ego si´ sta∏o ze strony mojego m´˝a tylko dlatego, ˝e u nich pracuj´. Bardzo dzi´kuj´ Ha i Namowi za wszystko, co dla mnie zrobili. Ha i Nam to para Wietnamczyków mieszkajàcych w Polsce, u których znalaz∏am prac´ opiekunki do dziecka. Ich osiedle by∏o strze˝one, wi´c czu∏am si´ tam troch´ bezpieczniej. W jednej z rozmów powiedzia∏am im, ˝e mieszkam dosyç daleko i mam z∏y dojazd. By∏a póêna jesieƒ, zimno, dni bardzo krótkie. Wtedy Nam odwióz∏ mnie do domu, czyli do OÊrodka po∏o˝onego w lesie w Soplicowie pod Otwockiem, gdzie wówczas mieszka∏am. Powiedzia∏am mu, co to za miejsce i dlaczego tu mieszkam z dzieçmi. Po tej rozmowie dosta∏am od nich samochód i telefon komórkowy do swojej dyspozycji, abym by∏a
– 46 –
bezpieczniejsza i w razie potrzeby bardziej dyspozycyjna. KiedyÊ mà˝ nas Êledzi∏, gdy jecha∏am samochodem z córkà, zaje˝d˝a∏ nam drog´, robi∏ zdj´cia. Gdy wezwa∏am policj´, zbieg∏. Pewnego dnia moi Wietnamczycy, Ha i Nam powiedzieli mi, ˝e by∏ donos na nich do Urz´du Imigracyjnego. KtoÊ napisa∏, ˝e podobno przebywajà i pracujà nielegalnie w Polsce, w zwiàzku z czym nale˝y ich deportowaç z kraju. By∏o tam tak˝e napisane, ˝e zatrudniajà kochank´ policjanta. Wietnamczycy od kilkunastu lat mieszkali w Polsce i mieli polskie obywatelstwo, wi´c nic im to nie zaszkodzi∏o. Ale by∏o mi bardzo niezr´cznie i przykro, ˝e dotkn´∏y ich chore dzia∏ania mojego m´˝a. Dzi´kuj´ Beacie, mojej kole˝ance, która zaproponowa∏a mi dorywczà prac´ w swoim sklepie, abym mog∏a op∏acaç pobyt w OÊrodku. Po kilku dniach mà˝ zaczà∏ si´ kr´ciç w tym sklepie. Po poprzednich doÊwiadczeniach odesz∏am sama, nie chcàc nara˝aç Beaty na jego dzia∏ania. Ale wspó∏pracowa∏yÊmy choç w ten sposób, ˝e moja córka zacz´∏a robiç swetry na drutach i sprzedawa∏a je pomagajàc równoczeÊnie troch´ Beacie w sklepie. Córka mog∏a to robiç tylko kilka godzin w tygodniu, gdy˝ jeszcze chodzi∏a do liceum. Ogromne podzi´kowania nale˝à si´ tak˝e moim przyjacio∏om Bo˝ence i Bogusiowi. Kiedy dowiedzieli si´, ˝e znaleêliÊmy si´ w OÊrodku, bardzo si´ nami zaopiekowali. Choç mieli troje dzieci i by∏o u nim krucho z pieni´dzmi, codziennie zabierali nas do siebie na obiad. By∏o to dla nich z pewnoÊcià du˝e obcià˝enie codziennie ˝ywiç cztery doros∏e osoby. Bogdan przyje˝d˝a∏ rano do nas do OÊrodka, zabiera∏ dzieci i rozwozi∏ po szko∏ach, a po po∏udniu zawozi∏ prosto do siebie. Karmi∏ je i chroni∏, poniewa˝ mà˝ wcià˝ krà˝y∏ wokó∏ szko∏y lub OÊrodka. Gdy pracowa∏am, BoguÊ tak˝e i mnie zawozi∏ i odbiera∏ z pracy. Pe∏na wdzi´cznoÊci jestem dla Ani i Adama, którzy pierwsi przyj´li mnie do siebie po kolejnym pobiciu przez m´˝a, a potem nad ranem przygarn´li do siebie mnie z dzieçmi i psem. Adam by∏ zastraszany przez mojego m´˝a, a raz nawet uderzony. Od krótkiego czasu Ania i Adam wynajmowali ma∏y domek w centrum miasta, mà˝ tam przyje˝d˝a∏ i robi∏ awantury, nawet interweniowa∏a policja. Adam przez czas opieki nad nami nie chodzi∏ do pracy, bo si´ nami zajmowa∏, zorganizowa∏ zbiórk´ ciep∏ych zimowych ubraƒ dla mnie i dla dzieci podczas mroênej zimy. Doda∏ te˝ mi odwagi i pomóg∏ pójÊç na policj´ i z∏o˝yç zeznania obcià˝ajàce mojego m´˝a.
– 47 –
Po kilku latach od tej interwencji zacz´∏am otrzymywaç wiele ciep∏ych i pokrzepiajàcych s∏ów od policji, chocia˝ mà˝ oskar˝a∏ o korupcj´ tak˝e policjantów. Chc´ zwróciç uwag´, ˝e bardzo dobrze zosta∏am potraktowana w Liceum Ogólnokszta∏càcym im. Juliusza S∏owackiego w Otwocku, do którego ucz´szcza∏y moje dzieci i nadal ucz´szcza najm∏odsza córka. Szko∏a sponsorowa∏a mojemu synowi i córce studniówk´, by∏am zwolniona z wszelkich op∏at, a dyrekcja szko∏y by∏a zawsze g∏´boko zainteresowana losem moich dzieci. Nie musz´ dodawaç, ˝e mà˝ pisa∏ k∏amliwe donosy na dyrekcj´ tej szko∏y. Tak˝e w szkole policealnej starszej córki by∏am zwolniona z op∏at. Zw∏aszcza jej wychowawczyni okaza∏a si´ bardzo wra˝liwà osobà i z oddaniem pilotowa∏a wszelkà pomoc dla niej. Dzi´kuj´ tak˝e prezydentowi miasta Otwocka, panu Szaci∏∏o za ˝ywe zainteresowanie losem mojej rodziny. By∏am przyjmowana bez zapowiadanych wizyt, a wszelkie proÊby by∏y natychmiast wspierane przez pana prezydenta. Zawsze by∏ dla nas mi∏y, interesowa∏ si´ naszymi potrzebami, stara∏ si´ pomagaç. Zawsze te˝ z kurtuazjà odprowadza∏ mnie do drzwi wyjÊciowych ˝yczàc wszystkiego dobrego. Bardzo wiele pomocy otrzyma∏am tez z OÊrodka Pomocy Spo∏ecznej w Karczewie, gdzie mieszkam. Panie tam pracujàce sà naprawd´ przemi∏e. Choç obecnie ju˝ nie korzystam z pomocy OPS, to ch´tnie je odwiedzam, bo sà dla mnie jak prawdziwi przyjaciele. Tak˝e bardzo pomocny by∏ OPS w Otwocku, gdzie znajdowa∏ si´ OÊrodek, w którym mieszkaliÊmy. Panie tam pracujàce okaza∏y nam wiele serca i wsparcia w trudnych chwilach. O dziwo, ale bardzo mi∏o wspominam walk´ z m´˝em o mieszkanie. Poniewa˝ przez ponad dwa lata mà˝ nie op∏aca∏ czynszu, sprawa ogromnie zad∏u˝onego lokalu trafi∏a w r´ce komornika i do sàdu. Po tym, jak mà˝ dosta∏ eksmisj´, prezes spó∏dzielni mieszkaniowej wraz z zarzàdem pomóg∏ mi odzyskaç to mieszkanie. Zacz´∏am sp∏acaç roz∏o˝one na korzystne raty zad∏u˝enie. A dyrektor elektrowni pod∏àczy∏ mi w ciàgu jednego dnia pràd, choç trwa∏ wówczas d∏ugi weekend. Wspominam o tym, by podkreÊliç, ˝e cuda si´ zdarzajà, ˝e warto walczyç o swojà godnoÊç i normalne ˝ycie, ˝e mo˝na podnieÊç si´ z najwi´kszego upodlenia, a na swej drodze spotkaç wielu dobrych, wspó∏czujàcych i oddanych ludzi. Moja historia jest tego ˝ywym dowodem.
– 48 –
Wielkie „dzi´kuj´” kieruj´ tak˝e do mojej przyjació∏ki Ewy, która udost´pni∏a mi po∏ow´ domu po swojej zmar∏ej mamie, abym mog∏a w nim zamieszkaç z dzieçmi po opuszczeniu OÊrodka dla ofiar przemocy. Chocia˝ samotnie wychowuje dwójk´ dzieci i ˝yje naprawd´ skromnie, Ewa dawa∏a nam opa∏ i jedzenie, pomagajàc przetrwaç najtrudniejsze momenty. Bardzo cenna jest tak˝e dla mnie pomoc mojej rodziny, która pomaga∏a mi przetrwaç finansowo i sp∏acaç zaciàgni´te przez m´˝a zad∏u˝enie w czynszu. Kiedy ju˝ by∏o nam troch´ ∏atwiej, posz∏am zaocznie do szko∏y Êredniej oraz na kurs obs∏ugi kas fiskalnych. Jesienià 2006 r. przeczyta∏am w prasie o projekcie pomagajàcym ofiarom przemocy domowej. Zadzwoni∏am do Fundacji Centrum Praw Kobiet i umówi∏am si´ na spotkanie. Zosta∏am zakwalifikowana do projektu „Praca i godne ˝ycie dla kobiet ofiar przemocy”, wiele miesi´cy ucz´szcza∏am na grup´ wsparcia. Bior´ tak˝e udzia∏ w kursach rozwoju zawodowego, obs∏ugi komputera i nauki j´zyka angielskiego. CPK zorganizowa∏o tak˝e dwa kursy wyjazdowe, podczas których, wraz z kole˝ankami z grupy wsparcia, bra∏am udzia∏ w warsztatach psychologicznych, przesz∏am kurs samoobrony dla kobiet Wen-Do, uczy∏am si´ taƒca hawajskiego „Hula”. Choç te wyjazdy trwa∏y tylko kilka dni, wspominam je wspaniale, bo by∏y to moje pierwsze od wielu lat wakacje poza domem. Dzi´ki CPK ukoƒczy∏am tak˝e mój wymarzony kurs stylizacji i wizerunku, a obecnie ucz´szczam na kurs konstrukcji spódnicy oraz kurs komputerowy. Jestem tak˝e ju˝ w klasie maturalnej. W tym czasie pozna∏am wiele wspania∏ych osób, które mi pomagajà i rozumiejà mój ból. To dzi´ki tym ludziom znowu si´ uÊmiecham i zaczynam cieszyç si´ ˝yciem. Jestem bardzo dumna ze swoich sukcesów. Dzieci sà ju˝ doros∏e, syn skoƒczy∏ liceum, a teraz doszkala si´ zawodowo. Starsza córka studiuje, a m∏odsza jest w klasie maturalnej. Nie jest nam ∏atwo, ale ˝yjemy spokojnie, bez tamtego parali˝ujàcego strachu. Wszyscy wspólnie uczestniczymy w utrzymaniu naszej rodziny. Naprawd´ by∏o warto wyzwoliç si´ spod terroru m´˝a. Chocia˝by dlatego, ˝e ˝yjemy. Bardzo kocham moje dzieci, sà wspania∏ymi m∏odymi ludêmi, patrz´ na nich z wielkà dumà. O ich ojcu w ogóle nie rozmawiamy, widzimy go jedynie kilka razy w miesiàcu w sàdzie. Kiedy odesz∏am od m´˝a i zostawi∏am dom, zacz´∏am na nowo dostrzegaç w ludziach dobro, ch´ç niesienia bezinteresownej pomocy.
– 49 –
Pragn´ jeszcze raz goràco podzi´kowaç wszystkim ludziom, którzy przyczynili si´ do tego, ˝e mogliÊmy wyrwaç si´ z tamtej gehenny. Na koniec dzi´kuj´ dyrektorce i za∏o˝ycielce Fundacji Centrum Praw Kobiet. Za poÊwi´cenie i potrzeb´ pomagania kobietom takim jak ja, chcàcym wróciç do rzeczywistego, normalnego ˝ycia.
– 50 –
Historia X.Y. Urodzi∏am si´ w 1960 roku w Rudzie Âlàskiej w rodzinie robotniczej. Mojego przysz∏ego m´˝a pozna∏am majàc 21 lat, a po roku wysz∏am za mà˝. By∏am wtedy w szóstym miesiàcu cià˝y z pierwszà córkà Anetà. Mam trójk´ dzieci. Odkàd wysz∏am za mà˝, zaczà∏ si´ koszmar. Mà˝ pracowa∏ przez pi´ç lat jako elektromonter. Wyp∏aty mi nie dawa∏, kupowa∏ ˝ywnoÊç oraz alkohol. Cz´sto wi´c brakowa∏o pieni´dzy na jedzenie. Pomaga∏a mi moja mama. Mà˝ wraca∏ po pracy pijany i si∏à wyciàga∏ ode mnie pieniàdze, które dostawa∏am od mamy. Potrzebowa∏ na picie. Nie zwa˝a∏ na to, ˝e sà to Êrodki przeznaczone na jedzenie. Pod wp∏ywem alkoholu bi∏ mnie i wyzywa∏ od najgorszych, zmusza∏ do stosunków seksualnych. Wiele razy ucieka∏am do mamy, spa∏am te˝ na klatkach schodowych. Awantury zdarza∏y si´ cz´sto, z byle powodu rzuca∏ si´ na mnie z pi´Êciami, kopa∏, przypala∏ papierosami r´ce, cz´sto te˝ rzuca∏ we mnie szk∏em. Mia∏am przez niego po∏amane palce lewej r´ki, wybite z´by, po∏amanà górnà szcz´k´, po∏amany obojczyk. Rzuci∏ si´ te˝ na mnie z no˝em. Przy∏o˝y∏ mi go do szyi. Moja mama w por´ wybieg∏a do sàsiadki wezwaç policj´. Cz´sto mi grozi∏, ˝e mnie zabije, cytuj´: „ty k..., ja ci´ zabij´!” Ja tak˝e, gdy tylko zdà˝y∏am, wzywa∏am policj´. Gdy trzeêwia∏ to przeprasza∏, kl´ka∏ i b∏aga∏ o wybaczenie. Jednak˝e spokój nie trwa∏ d∏ugo, najcz´Êciej tydzieƒ lub dwa. Dla córek te˝ nie mia∏ litoÊci. Bi∏ je, wyrzuca∏ z domu i wyzywa∏ od najgorszych. Z powodu picia mà˝ straci∏ prac´. Utrzymywa∏ si´ wi´c z drobnych prac budowlanych, a pieniàdze przeznacza∏ na alkohol. Jedzenie dla nas kupowa∏ za to, co mu czasami zosta∏o. Opieka spo∏eczna przydzieli∏a mi dotacj´, bon ˝ywnoÊciowy, w´giel. W wychowaniu i opiece nad córkami bardzo pomaga∏a mi moja mama.
– 51 –
Mà˝ wiele razy mnie zdradza∏. Pierwszy raz o zdradzie dowiedzia∏am si´ szeÊç lat po Êlubie od jego kolegów i sàsiadów. Zdrady zdarza∏y si´ cz´sto, sam si´ przyznawa∏. W dniu tragedii wraz z m´˝em pi∏am alkohol w domu. Zaczà∏ mnie wyzywaç, ˝yczàc mi Êmierci. Bi∏ po g∏owie pi´Êciami, uderzy∏ butelkà w g∏ow´, pop∏yn´∏a krew. W tym szoku i strachu z∏apa∏am le˝àcy niedaleko nó˝ i zada∏am cios. Mà˝ prze˝y∏. Zosta∏am skazana na osiem lat pozbawienia wolnoÊci. W tej chwili jestem z nim pogodzona, wraz z córkami odwiedza mnie w Zak∏adzie Karnym i obiecujàc popraw´. Tylko czasami dowiaduj´ si´, ˝e mà˝ pod wp∏ywem alkoholu awanturuje si´ i wyrzuca córki z domu. Nie wzywajà policji, bo si´ go bojà.
– 52 –
Historia Z.Z. Mam 44 lata i przebywam w Zak∏adzie Karnym w Lubliƒcu, gdzie odbywam kar´ czterech lat i szeÊciu miesi´cy pozbawienia wolnoÊci. Od poczàtku ma∏˝eƒstwa mà˝ by∏ bardzo agresywny – pi∏ i bi∏ mnie, nawet w obecnoÊci dzieci, wobec których równie˝ stosowa∏ przemoc. Po urodzeniu pierwszego dziecka nie mog∏am ju˝ znieÊç jego zachowania i odesz∏am od niego. Nie trwa∏o to d∏ugo, za namowà mojego teÊcia wróci∏am do m´˝a. Koszmar powróci∏, mà˝ zn´ca∏ si´ nade mnà fizycznie i psychicznie. W tym czasie urodzi∏am kolejnego syna, a gdy dowiedzia∏ si´, i˝ kolejny raz jestem w cià˝y, kaza∏ jà usunàç. Nie pos∏ucha∏am i urodzi∏am trzeciego, najm∏odszego syna. By∏ to czas, gdy agresja i nienawiÊç m´˝a zacz´∏y wzrastaç. Teraz wiem, ˝e przez te wszystkie lata pozwala∏am mu na takie traktowanie, gdy˝ nie protestowa∏am. Godzi∏am si´ te˝ na krzywd´, która dzia∏a si´ moim dzieciom. Bardzo ba∏am si´ m´˝a, ba∏am si´ opinii ludzi, teÊciów i mojej rodziny. Nie mia∏am czasu i pieni´dzy na obdukcje lekarskie. Pracowa∏am, ˝eby utrzymaç siebie i dzieci, by∏am jedynà ˝ywicielkà rodziny, gdy˝ mà˝ nie pracowa∏. Nie chodzi∏am do lekarza i nie chcia∏am zwolnieƒ lekarskich. By∏oby ich bardzo du˝o, a ja ba∏am si´, ˝e strac´ prac´. Kto wówczas utrzyma∏by moje dzieci? Niejednokrotnie ja lub syn wzywaliÊmy do domu policj´. Pomimo tego, i˝ mà˝ otrzyma∏ wyrok rok w zawieszeniu na trzy lata za zn´canie si´ nad rodzinà – dalej stosowa∏ przemoc. Wielu ludzi wiedzia∏o o mojej sytuacji i problemach, ale nikt nie ofiarowa∏ pomocy. I w koƒcu sta∏o si´ najgorsze... Nie chcia∏am zabiç mojego m´˝a, przecie˝ zawsze myÊla∏am, ˝e to on zabije mnie. Nie zaplanowa∏am tego, co si´ sta∏o.
– 53 –
Teraz odbywam kar´ pozbawienia wolnoÊci. Jestem dumna, ˝e moje dzieci wyrastajà na dobrych i uczciwych ludzi. Uczà si´ i pracujà. To w∏aÊnie mi∏oÊç do dzieci i ÊwiadomoÊç, ˝e one mnie kochajà, pozwala mi przetrwaç w warunkach izolacji. Mam cel – gdy opuszcz´ Zak∏ad Karny, postaram si´ o mieszkanie, w którym zamieszkam wraz z dzieçmi. B´dà w nim panowaç spokój i mi∏oÊç. Tymczasem od dziesi´ciu miesi´cy pracuj´ jako wolontariuszka w Domu Opieki Spo∏ecznej „Kombatant”. Opiekuj´ si´ ludêmi starszymi i schorowanymi, potrzebujàcymi pomocy, pociechy i zainteresowania. Cz´sto traktujà nas, wolontariuszki jak cz∏onków rodziny. Staram si´ jak najlepiej, by umiliç im ostatnie lata ˝ycia.
– 54 –
Historia M.K. Urodzi∏am si´ w 1952 roku w Bytomiu. Mój tata pracowa∏ w Hucie Bobrek, a mama w laboratorium. Dzieciƒstwo wspominam bardzo dobrze. Niestety, gdy mia∏am szeÊç lat, zmar∏ mój tata. Mama wychowywa∏a mnie sama, stara∏a si´, bym nie odczuwa∏a straty ojca. By∏a dla mnie mamà i zarazem tatà, zawsze chcia∏a jak najlepiej. Po szkole podstawowej zacz´∏am ucz´szczaç do szko∏y handlowej, po jej ukoƒczeniu podj´∏am prac´ w zawodzie. Majàc 17 lat pozna∏am swojego przysz∏ego m´˝a. Okres narzeczeƒstwa trwa∏ pi´ç lat i by∏ to najpi´kniejszy czas mojego ˝ycia. Mojej mamie mój przysz∏y mà˝ przypad∏ do gustu, bo by∏ zaradny, pracowity i uczynny, a dla mnie by∏ mi∏y i kochajàcy. Rozpieszcza∏ mnie przynoszàc kwiaty i s∏odycze. Nigdy bym nie pomyÊla∏a, ˝e kiedyÊ zmieni si´ w tyrana. By∏am niezale˝na, bo mia∏am prac´, którà lubi∏am. W 1974 r. wzi´liÊmy Êlub. Nic jeszcze nie wskazywa∏o, ˝e mo˝e byç z∏ym m´˝em. Rok po Êlubie urodzi∏am pierwszego syna. By∏am bardzo dumna i szcz´Êliwa. Krzysiu rós∏ jak na dro˝d˝ach. Po trzech miesiàcach od urodzenia syna wróci∏am do pracy, a synem zajmowa∏a si´ moja mama. Mà˝ pracowa∏ jako górnik w systemie trzyzmianowym, wi´c nasza sytuacja materialna nie by∏a z∏a. Po dwóch latach ma∏˝eƒstwa otrzymaliÊmy wymarzone mieszkanie. Poczu∏am si´ niezale˝na i spe∏niona. Sprawia∏o mi wielkà radoÊç wspólne urzàdzanie naszego domu. Ka˝dy najdrobniejszy zakup przynosi∏ nam wiele radoÊci. Lecz idylla ta nie trwa∏a zbyt d∏ugo. Pierwsza awantura by∏a spowodowana jego wyjÊciem na piwo i powrotem do domu w stanie nietrzeêwym. Wtedy po raz pierwszy mnie uderzy∏. Nie mia∏am odwagi ani ch´ci mu oddaç.
– 55 –
W tym dniu mia∏am pomóc mamie w przedÊwiàtecznych porzàdkach, lecz wstyd i strach nie pozwoli∏ mi wyjÊç przez dwa tygodnie na ulic´. Zaniepokoi∏o to mojà mam´ i postanowi∏a sprawdziç, co si´ u nas dzieje. Kiedy zobaczy∏a mnie pobità, bardzo si´ zdenerwowa∏a i za˝àda∏a ode mnie wyjaÊnieƒ. Opowiada∏am o tym niech´tnie, gdy˝ nie chcia∏am jej martwiç. Mama przeprowadzi∏a z m´˝em doÊç ostrà rozmow´, podczas której da∏ s∏owo, ˝e ju˝ nigdy mnie nie uderzy. I tak te˝ by∏o. Do momentu Êmierci mojej mamy. W 1980 roku urodzi∏am drugiego syna. Dwa lata póêniej zmar∏a moja mama. By∏ to dla mnie wielki wstrzàs, by∏a dla mnie podporà psychicznà, dawa∏a mi poczucie bezpieczeƒstwa. Zacz´∏am obawiaç si´, ˝e mà˝ znowu zacznie mnie êle traktowaç, ˝e obietnica dana mamie przestanie mieç moc. I tak te˝ si´ sta∏o. Mà˝ coraz cz´Êciej nadu˝ywa∏ alkoholu, wraca∏ z pracy pijany, czepia∏ si´ mnie bez powodu. W ˝aden sposób nie potrafi∏am sprawiç, aby si´ zmieni∏. Nasze ˝ycie intymne sta∏o si´ dla mnie przykrym obowiàzkiem. Najwa˝niejszy dla niego by∏ alkohol i seks po pijanemu. Strach parali˝owa∏ mnie do tego stopnia, ˝e robi∏am wszystko, co mi kaza∏. W 1992 r. urodzi∏am Êlicznà dziewczynk´. By∏am bardzo szcz´Êliwa. Po urodzeniu córki mà˝ nie pozwoli∏ mi wróciç do pracy. Zn´ca∏ si´ nade mnà, wypominajàc, ˝e wszystko co mamy, to jego zas∏uga. Wylicza∏ mnie z kupna ka˝dej najdrobniejszej rzeczy. Sta∏am si´ niewolnicà w∏asnego domu. Bez wsparcia rodziny i kole˝anek. Nie przyprowadza∏am nikogo do domu z obawy przed awanturà. Traktowa∏ mnie jak swojà w∏asnoÊç, z którà mo˝e zrobiç, co zechce. By∏am mu we wszystkim pos∏uszna, poniewa˝ bardzo si´ go ba∏am. Wiedzia∏am, do czego jest zdolny. Jedyne co mog∏am zrobiç, to p∏akaç „do poduszki”, aby dzieci nie widzia∏y, ˝e cierpi´. W stosunku do dzieci by∏ dobrym ojcem, dba∏ o ich wykszta∏cenie. W moim ma∏˝eƒstwie by∏y te˝ dobre chwile, o których przypomina∏am sobie w chwilach smutku i bezradnoÊci. Mile wspominam czasy, gdy wspólnie z dzieçmi wyje˝d˝aliÊmy do rodziny za granic´ oraz na wczasy. By∏ wtedy dla mnie czu∏ym m´˝em i wspania∏ym ojcem. Wspólnie te˝ pomagaliÊmy synom w ˝yciowym starcie. Przy Êlubie drugiego syna zaciàgn´∏am po˝yczk´, którà musia∏am sama sp∏acaç. Aby wywiàzaç si´ z umowy po˝yczkowej, zdarza∏o si´, ˝e nie starcza∏o mi na ˝ycie, a oprócz tego mà˝ wyciàga∏ ode mnie pieniàdze na alkohol. Zrobi∏ si´ bardziej wulgarny w stosunku
– 56 –
do mnie i do córki. Poniewa˝ bi∏ jà za z∏e oceny, wiele razy ukrywa∏am jej wyniki w nauce. Najwa˝niejsi stali si´ dla niego kumple, alkohol i awantury. Zn´canie si´ psychiczne nade mnà i córkà sprawia∏o mu du˝à przyjemnoÊç. Potem ciàgnà∏ mnie si∏à do ∏ó˝ka. Pami´tnego dnia by∏am z m´˝em, córkà i wnuczkà w domu. Nic nie wskazywa∏o, ˝e dojdzie do awantury. Wieczorem wyszed∏ po alkohol, wróci∏ i spokojnie wypi∏ go w domu. Po jakimÊ czasie, szukajàc zaczepki, kaza∏ mi pokazaç rachunki za mieszkanie oraz zaczà∏ mnie wyliczaç z zakupów. Si∏à wciàgnà∏ mnie do kuchni i tam zaczà∏ mnie biç i wyzywaç. To wszystko s∏ysza∏a córka, która by∏a za Êcianà, lecz ba∏a si´ wyjÊç z pokoju. Potem, nadal mnie bijàc, zaciàgnà∏ mnie do pokoju chcàc uprawiaç ze mnà seks. Wtedy pierwszy raz w ˝yciu wyrwa∏am mu si´, bezwiednie kierujàc si´ do kuchni. W szoku z∏apa∏am nó˝ i wróci∏am do pokoju. W g∏owie pojawi∏a si´ myÊl, ˝e ju˝ wi´cej mnie nie uderzy. I wtedy zada∏am mu cios. Nast´pnie uciek∏am do sàsiadki po pomoc, zapominajàc, ˝e telefon jest w domu. Zadzwoni∏am po pogotowie i policj´, próbowa∏am go ratowaç. Nie by∏o jednak szans. Po godzinnej reanimacji zmar∏ w szpitalu. Kilka miesi´cy póêniej zosta∏am osadzona w Zak∏adzie Karnym. Od momentu aresztowania do chwili obecnej myÊl´ o krzywdzie, jakà wyrzàdzi∏am dzieciom i sobie. Bardzo tego ˝a∏uj´, w myÊlach proszàc Boga o wybaczenie.
– 57 –
Historia M. Mam 34 lata. Urodzi∏am si´ i wychowa∏am w rodzinie robotniczej. Moja m∏odsza siostra ma 33 lata, a brat 20 lat. Z dzieciƒstwa pami´tam g∏ównie awantury, które wszczyna∏a moja mama. Cz´sto, bez wa˝nego powodu zostawia∏a nas na kilka dni, nie mówiàc, gdzie wychodzi. Tata pracowa∏ na trzy zmiany i zajmowa∏ si´ nami. Aby móc opiekowaç si´ malutkim bratem, ja i siostra na zmian´ chodzi∏yÊmy do szko∏y. Po szkole podstawowej nie podj´∏am dalszej nauki, chcia∏am pracowaç i pomóc ojcu w bie˝àcych op∏atach i wydatkach. Prac´ pomog∏a mi znaleêç kole˝anka, zatrudniono mnie w „Jad∏odajni” jako pomoc kuchennà. Gdy mia∏am 16 lat, pozna∏am mojego partnera. By∏ ju˝ po wojsku, mia∏ 21 lat. Poczàtki by∏y wspania∏e. By∏am m∏oda, chcia∏am u∏o˝yç sobie szcz´Êliwe i spokojne ˝ycie, bez ciàg∏ych k∏ótni, awantur i wrzasków. Nic nie wskazywa∏o na to, ˝e z czasem moje ˝ycie zmieni si´ w koszmar. Gdy skoƒczy∏am 18 lat, zatrudni∏am si´ w zak∏adzie w∏ókienniczym w systemie trzyzmianowym. Mój partner pracowa∏ jako murarz-tynkarz. Coraz cz´Êciej zaglàda∏ do kieliszka. Twierdzi∏, ˝e ma du˝o okazji – urodziny kolegi, imieniny szefa, oblewanie ukoƒczonej budowy. Gdy mia∏am 19 lat, urodzi∏am córk´. Mia∏am nadziej´, ˝e on przestanie piç, ale tylko si´ ∏udzi∏am. Zdarza∏o si´, ˝e mnie uderzy∏. Uwa˝a∏am, ˝e to z mojej winy, ˝e zrobi∏am coÊ, co go zdenerwowa∏o. Nigdy nie zastanawia∏am si´, dlaczego tak post´puje. Po ka˝dym biciu przeprasza∏, p∏aka∏ i przysi´ga∏, ˝e to si´ nie powtórzy. Za ka˝dym razem wierzy∏am, ˝e zmieni si´ na lepsze i b´dzie dobrym m´˝em oraz ojcem. Siedzia∏am cichutko, nie skar˝y∏am si´ ludziom, zawsze chodzi∏am uÊmiechni´ta i powtarza∏am, ˝e jutro b´dzie lepiej. I tak mija∏y lata. Nie by∏o miesiàca, ˝ebym nie mia∏a siƒców. D∏ugie wieczorne czekanie, strach, kto lub co tym razem go zdenerwuje, a mo˝e przyjdzie tak pijany, ˝e nie b´dzie móg∏ podnieÊç r´ki? Cz´sto wraz z dzieçmi uciekaliÊmy do mojego ojca, który mimo zmagania z chorobà, próbowa∏ nas chroniç przed atakami. Czasami wi´c tata te˝ oberwa∏. Dzieci bywa∏y Êwiadkami awantur. Budzone w Êrodku nocy, by∏y przepytywane z tabliczki mno˝enia lub wysy∏ane po nocy do szko∏y. Gdy stawa∏am w obronie dzieci, zawsze koƒczy∏o si´ biciem. Wola∏am
– 58 –
dostaç, ni˝ widzieç, jak bije dziecko. Dzieci sà dla mnie najwa˝niejsze, nie pozwala∏am ich krzywdziç. Obserwowa∏am, jak mà˝ si´ stacza. Straci∏ prac´, zaczà∏ wynosiç z domu i sprzedawaç ró˝ne sprz´ty: uzyskane w ten sposób pieniàdze przeznacza∏ na alkohol. Gdy mówi∏am, ˝e powinien si´ leczyç, twierdzi∏, ˝e nie jest alkoholikiem bo „jak nie ma, to nie pije”. Gdy dzwoni∏am na policj´, wyzywa∏ mnie od najgorszych, ucieka∏ z domu; gdy wraca∏, próbowa∏am go nie wpuszczaç. Wówczas demolowa∏ drzwi lub wybija∏ szyb´ w oknie i ze zdwojonà agresjà wchodzi∏ do Êrodka. Policja czasami go zabiera∏a, ale za rogiem wypuszcza∏a twierdzàc, ˝e nie nadaje si´ na izb´ wytrzeêwieƒ. Mimo ˝e na umow´ zlecenie handlowa∏am odzie˝à, cz´sto brakowa∏o mi na bie˝àce wydatki, korzysta∏am wi´c z pomocy spo∏ecznej. Panie z MOPS-u wiedzia∏y o ca∏ej sytuacji, ale ˝adna nic z tym nie zrobi∏a, a ja nie prosi∏am, bo si´ ba∏am. Wstydzi∏am si´ opowiedzieç o mojej sytuacji, ba∏am si´ konsekwencji, czyli agresji m´˝a. Nikt nie powiedzia∏ mi, co mog´ zrobiç, ˝eby to zmieniç. Nikt nie wyciàgnà∏ r´ki. ˚y∏am w ciàg∏ym strachu i marzàc o lepszym jutrze dla mnie i dla dzieci. Ono niestety nie nadesz∏o. W dniu, w którym dosz∏o do tragedii, mia∏am wolny dzieƒ. Wieczorem, jak zawsze, zrobi∏am dzieciom kolacj´, wykàpa∏am je i po∏o˝y∏am spaç. Mój partner, który od samego rana pi∏ alkohol, spa∏. Gdy si´ obudzi∏, zaczà∏ mnie wyzywaç i biç. To co si´ sta∏o potem, pami´tam jak przez mg∏´. Du˝o krwi, du˝o ludzi, próbowa∏am go ratowaç. Ale niestety nic to nie da∏o. Jeden cios no˝em, którym kroi∏am chleb, przela∏ kielich goryczy. Potem myÊla∏am tylko o dzieciach, o tym, co z nimi b´dzie. Trafi∏am do Aresztu Âledczego w Katowicach, a póêniej do Zak∏adu Karnego w Lubliƒcu. Tutaj jestem w programie „Praca i godne ˝ycie kobiet ofiar przemocy” realizowanym przez warszawskà Fundacj´ Centrum Praw Kobiet. Ukoƒczy∏am kursy zawodowe, m.in. kucharz-kelner, kurs komputerowy, kurs opieki nad osobami starszymi i niepe∏nosprawnymi, „Twoja praca – twoja przysz∏oÊç”. Za namowà kole˝anek trafi∏am do teatru terapeutycznego. W sztuce „Zapach dzikiej ró˝y” gra∏am sanitariuszk´ majàcà problem z alkoholem i ze swoim ˝yciem. By∏yÊmy ze spektaklem w ró˝nych miastach i zawsze goràco nas witano. Po wyst´pach widzowie p∏akali. By∏y ciep∏e, szczere s∏owa. Zawsze mia∏yÊmy ∏zy w oczach. Ludzie podchodzili do nas, opowiadali
– 59 –
o swoich problemach, dzieciach, rodzicach. Zawsze staramy si´ im pomóc. Wiemy jak reagowaç. Wiemy, co znaczy strach. My ju˝ to przesz∏yÊmy. Druga sztuka re˝yserowana przez naszà kole˝ank´ pt. „W´z∏y ˝ycia” przypomina mi o minionym ˝yciu, o chwilach s∏aboÊci, strachu, smutku i bezradnoÊci. Wiem, ˝e warto jà pokazywaç innym. Ju˝ si´ nie boj´ graç swojego w∏asnego ˝ycia. Wierz´, ˝e przez sztuk´ przekazujemy si∏´ i wiar´ w lepsze jutro. Nie mo˝emy byç oboj´tni, gdy obok dzieje si´ krzywda. Nauczmy si´ s∏uchaç, gdy ktoÊ prosi o pomoc. W czerwcu 2007 roku naby∏am prawa do warunkowego zwolnienia. Mam nadziej´, ˝e nied∏ugo stan´ na wokand´ i wyjd´ na wolnoÊç. Niczego mi tak nie brakuje, jak bycia z dzieçmi i ojcem. Kocham je bardzo i chc´ mieç je zawsze przy sobie. Mój tata nigdy nie odwróci∏ si´ ode mnie i jak tylko mo˝e, to odwiedza je w Pogotowiu Opiekuƒczym. B´d´ mu za to wdzi´czna do koƒca ˝ycia.
– 60 –
Historia K.J. Urodzi∏am si´ w 1982 roku w Ko∏aczycach w województwie podkarpackim. Tam mieszka∏am i ucz´szcza∏am do szko∏y. Po podstawówce posz∏am do Zasadniczej Szko∏y Rolniczej, w miejscowoÊci Klecie. Nie ukoƒczy∏am tej szko∏y. Wyjecha∏am na Âlàsk do Zabrza do ojca chrzestnego i tam ju˝ zosta∏am. Znalaz∏am prac´ i pozna∏am swojego m´˝a Zbigniewa. Pracowa∏ i nadal pracuje w Paƒstwowej Stra˝y Po˝arnej. W 2002 roku zasz∏am w cià˝´. W andrzejki pobraliÊmy si´ w Urz´dzie Stanu Cywilnego w Zabrzu. Wszystko uk∏ada∏o si´ pi´knie, dopóki mà˝ nie zaczà∏ nadu˝ywaç alkoholu. KtóregoÊ dnia wróci∏ z pracy i zaczà∏ okropnie na mnie wrzeszczeç. By∏am wówczas w szóstym miesiàcu cià˝y. Po awanturze trafi∏am na podtrzymanie do szpitala w Starych Tarnowicach. Przez jakiÊ czas by∏ spokój. Po urodzeniu córeczki ˚aklinki pierwszy raz zosta∏am pobita przez m´˝a. Potem przeprasza∏. Mia∏am nadziej´, ˝e to si´ wi´cej nie powtórzy, ale bardzo si´ pomyli∏am. Rok póêniej urodzi∏am córeczk´ Soni´. Gdy malutka mia∏a dwa czy trzy miesiàce, mà˝ podniós∏ na mnie drugi raz r´k´. Pod wp∏ywem alkoholu wy∏adowa∏ na mnie agresj´. Pami´tam równie˝ wieczór, kiedy posz∏am na umówionà wizyt´ do stomatologa, a mà˝ zosta∏ z córkami. By∏ trzeêwy. Gdy wróci∏am do domu, by∏ pijany, wrzeszcza∏ na dzieci i uderza∏ w ró˝ne przedmioty. Stan´∏am w obronie dzieci. Wtedy zaczà∏ mnie wyzywaç od kurew, szmat, debilek. Prosi∏am, ˝eby si´ uspokoi∏, ale tylko kpi∏ i szydzi∏ ze mnie. Twierdzi∏, ˝e jest trzeêwy. Wieczorem wyszed∏ z domu, wsiad∏ na rower i pojecha∏ do sklepu nocnego po alkohol i papierosy. Postanowi∏am powiadomiç policj´, ˝e mà˝ pod wp∏ywem alkoholu wszczyna awantury i ˝e obawiam si´ o ˝ycie dzieci i swoje. Gdy wróci∏ ze sklepu, policja ju˝ czeka∏a na niego pod naszym domem. Zabrali go na komisariat, ale po dwóch godzinach przywieêli go do domu. Otrzyma∏ upomnienie za wszczynanie awantur w domu i po jakimÊ czasie
– 61 –
kar´ za jazd´ po pijanemu na rowerze. Mia∏ dwa promile alkoholu we krwi. Czas p∏ynà∏, a atmosfera zacz´∏a si´ coraz bardziej pogarszaç – alkohol, wyzwiska i wykaƒczanie mnie psychiczne. Mà˝ coraz póêniej wraca∏ z pracy, du˝o pi∏, imprezowa∏. W kolejnym roku urodzi∏ si´ synek Kamilek. KtóregoÊ dnia zdoby∏am si´ na odwag´ i zacz´∏am z m´˝em powa˝nie rozmawiaç o naszej sytuacji rodzinnej. Ogromnie si´ wzburzy∏, choç nie by∏ pod wp∏ywem alkoholu. Popchnà∏ mnie na ∏ó˝ko, a potem, na oczach dzieci, rzuci∏ na Êcian´. Przyjecha∏a policja, zabrano mnie na obdukcj´ – lekarz stwierdzi∏ podbiegni´cie krwawe oka prawego i guz na ∏uku brwiowym prawym. Nie by∏o mi ∏atwo wychodziç z domu z takim okiem. Na pytanie, co mam zrobiç z tym okiem, mà˝ wzruszy∏ ramionami i zaczà∏ si´ Êmiaç. O ca∏ym zdarzeniu zosta∏ poinformowany dzielnicowy i za∏o˝ono nam Niebieskà Kart´ na policji w Tarnowskich Górach. To niczego nie zmieni∏o. By∏o coraz gorzej. Podczas kolejnej awantury zgwa∏ci∏ mnie. Próbowa∏am si´ broniç i ugodzi∏am go no˝em. Teraz znajduj´ si´ w Zak∏adzie Karnym w Lubliƒcu, za usi∏owanie zabójstwa dosta∏am 8 lat. Mà˝ przyje˝d˝a do mnie na widzenia dwa razy w miesiàcu. Obserwujàc go dochodz´ do wniosku, ˝e chocia˝ obecnie jesteÊmy odizolowani od siebie, on si´ nie zmieni∏ i nic nie wskazuje na to, aby kiedykolwiek nastàpi∏a zmiana na lepsze.
– 62 –
Historia G.D. Urodzi∏am si´ w 1959 roku w Tychach w rodzinie robotniczej. Mama zajmowa∏a si´ domem i wychowaniem mnie oraz mojego starszego o pi´ç lat brata. Ojciec pracowa∏ w kopalni. Moje dzieciƒstwo wspominam jako szcz´Êliwe, w domu nie by∏o przemocy, nikt te˝ nie nadu˝ywa∏ alkoholu. Po ukoƒczeniu szko∏y podstawowej rozpocz´∏am nauk´ w szkole zawodowej o profilu handlowym. Po ukoƒczeniu szko∏y podj´∏am prac´ w zawodzie. Wysz∏am za mà˝ majàc 19 lat. Rok póêniej urodzi∏am córk´, a po pi´ciu latach syna. Przez ten czas nie pracowa∏am zawodowo, gdy˝ zajmowa∏am si´ wychowywaniem dzieci. Mà˝ utrzymywa∏ rodzin´, pracowa∏ na stanowisku automatyka w kopalni. Przez pierwsze cztery lata naszego ma∏˝eƒstwa relacje pomi´dzy mnà a m´˝em by∏y pozytywne. Zdarza∏o si´, ˝e czasami si´ga∏ po alkohol, ale nie by∏ agresywny. Sytuacja zmieni∏a si´, gdy mà˝ straci∏ ojca. Wi´cej si´ga∏ po alkohol, wszczyna∏ awantury, których g∏ównym motywem by∏a obsesyjna zazdroÊç. Nie pozwala∏ mi odwiedzaç kole˝anek, wychodziç do sklepu, rozlicza∏ mnie z ka˝dej chwili stale podejrzewajàc, i˝ mam z kimÊ romans. Jego zachowanie wzgl´dem mnie poprawi∏o si´ na oko∏o dwa lata, po tym, jak urodzi∏ si´ nasz syn. Gdy zmar∏a matka mojego m´˝a, znowu zaczà∏ piç. Zdarza∏o si´, i˝ sama usprawiedliwia∏am jego absencj´ w pracy przed zwierzchnikami, gdy˝ grozi∏o mu dyscyplinarne zwolnienie. Zachowanie m´˝a spowodowa∏o, i˝ pogorszy∏a si´ nasza sytuacja materialna. W tym czasie dzieci ukoƒczy∏y szko∏´ podstawowà i rozpocz´∏y kontynuacj´ nauki w szkole ponadpodstawowej. Dba∏am o to, by nie by∏y g∏odne, by chodzi∏y czyste. Mia∏y we mnie wsparcie. W stosunku do dzieci mà˝ stosowa∏ agresj´ werbalnà, co spowodowa∏o, i˝ córka nie wytrzyma∏a presji psychicznej i próbowa∏a pope∏niç samobójstwo. Mia∏a wówczas oko∏o 18 lat.
– 63 –
Pierwszy raz mà˝ podniós∏ na mnie r´k´, gdy stan´∏am w obronie dzieci. Z czasem przemoc fizyczna sta∏a si´ zjawiskiem powszechnym w naszym domu. Agresj´ m´˝a wywo∏ywa∏y drobiazgi, np. nie chcia∏am z nim piç alkoholu, nie by∏ zadowolony z obiadu, nie chcia∏am z nim rozmawiaç, gdy˝ w tym czasie by∏am zaj´ta. Nawet gdy robi∏am to, czego ode mnie oczekiwa∏ i tak dochodzi∏o do awantur, podczas których mnie bi∏. Raz z∏ama∏ mi r´k´, innym razem nog´, mia∏am pot∏uczone ˝ebra, podbite oczy, wyrwane w∏osy i pot∏uczonà g∏ow´. Poni˝a∏ mnie i zmusza∏ do uprawiania z nim seksu. Trwa∏o to 23 lata i zaowocowa∏o tragedià. W jej efekcie otrzyma∏am wieloletni wyrok pozbawienia wolnoÊci. Przebywam w Zak∏adzie Karnym w Lubliƒcu.
– 64 –
Historia E.S. Mam na imi´ Ewa. W spektaklu pt. „W´z∏y ˝ycia” gram córk´ maltretowanà fizycznie i psychicznie przez swojà matk´. Jest to ju˝ moja druga teatralna rola. Obie role nawiàzujà do tego, czego sama doÊwiadczy∏am, do prze˝yç, jakich dozna∏am po tamtej stronie bramy. Wydarzenia te doprowadzi∏y do tego, ˝e trafi∏am do wi´zienia. Chcia∏abym si´ podzieliç moimi doÊwiadczeniami, a tak˝e uchroniç inne osoby przed tym, co mog∏yby zrobiç. Ja TO zrobi∏am, a teraz jestem TU. Pochodz´ z pe∏nej rodziny. Mam kochanego ojca, kochane rodzeƒstwo i teraz mog´ to powiedzieç, „kochajàcà mam´”. Jako m∏oda osoba chcia∏am zasmakowaç samodzielnoÊci. Mama w obawie przed z∏em tego Êwiata nie pozwala∏a mi na wiele rzeczy, na które pozwala∏y matki moich kole˝anek, na przyk∏ad na szkolne wycieczki, zabawy na placu zabaw. Przypomina mi si´ pewna historia, kiedy chcia∏am wyjÊç na dyskotek´. Mama najpierw mi pozwoli∏a, ale gdy przysz∏a po mnie moja przyjació∏ka, po prostu si´ rozmyÊli∏a – taki mia∏a humor. Nakrzycza∏a na mnie przy kole˝ance, ˝e na takie imprezy nie chodzà porzàdni ludzie, a gdy próbowa∏am coÊ jej t∏umaczyç – uderzy∏a mnie w twarz. By∏ to pierwszy raz, kiedy mnie uderzy∏a. Po tym wydarzeniu p∏aka∏a ca∏à noc, jednak to jej nie powstrzyma∏o od rygoru, jaki wielokrotnie wobec mnie stosowa∏a. Znosi∏am te przykroÊci cierpliwie, ale up∏ywajàcy czas niestety nie zabliêni∏ moich psychicznych ran. Nadszed∏ koszmar. Zosta∏am bardzo skrzywdzona przez bliskà osob´, nie wytrzyma∏am i zrobi∏am to, czego nie powinnam zrobiç. Zabi∏am. Nie wiem, skàd we mnie by∏a taka si∏a, ˝eby to zrobiç. Wiem tylko, ˝e ˝a∏uj´ tego czynu z ca∏ego serca. Po latach sp´dzonych w Zak∏adzie Karnym, dzi´ki przychylnoÊci pani dyrektor i innych osób trafi∏am do teatru terapeutycznego. Udzia∏ w nim pozwoli∏ mi na poznanie odpowiedzi na pytania, na które wczeÊniej nie potrafi∏am odpowiedzieç. Wystawiajàc naszà sztuk´, chcemy widzom pokazaç to, co prze˝y∏yÊmy. Cz´sto p∏aczemy po takich spektaklach, to dla nas ogromne prze˝ycie. Wszystkie dziewczyny zaanga˝owane w sztuk´ to ofiary przemocy – tak jak ja. Rozmawiamy o tym, co nas spotka∏o. Sà to bolesne prze˝ycia.
– 65 –
Uwa˝am, ˝e wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak du˝o jest takich kobiet, jak ja i moje kole˝anki z teatru. Kobiet doÊwiadczajàcych wielkiego bólu i rozpaczy, które potrzebujà pomocy, lecz wstydzà si´ o nià prosiç. Niektóre z nich, próbujàc ratowaç siebie i dzieci, trafiajà do wi´zienia. Nie chc´ si´ usprawiedliwiaç, tylko podzieliç tym, co mnie spotka∏o. Prosz´, aby baczniej przyglàdaç si´ osobom bliskim, by móc zauwa˝yç, czy dzieje si´ im coÊ z∏ego. W takich sytuacjach fina∏ cz´sto jest tragiczny.
– 66 –
Historia D.W. Mam 36 lat. Urodzi∏am si´ w 1971 roku w rodzinie robotniczej. Ojciec jest stolarzem, matka spawaczem. Moja matka rozesz∏a si´ z moim biologicznym ojcem. Mam jeszcze dwóch braci, ale matka odda∏a ich do oÊrodków wychowawczych – stwarzali problemy. Starszy brat zgwa∏ci∏ mnie, gdy mia∏am 10 lat. Póêniej gwa∏ci∏ mnie mój ojczym. Atmosfer´ panujàcà w dzieciƒstwie wspominam jako przepe∏nionà przemocà ze strony ojczyma, który nadu˝ywa∏ alkoholu. Nie liczy∏ si´ z niczym ani z nikim. Nienawidzi∏am siebie ani m´˝czyzn, którzy przebywali w moim otoczeniu. W wieku 15 lat próbowa∏am pope∏niç samobójstwo. Podj´∏am nauk´ w Zasadniczej Szkole Zawodowej jako fryzjerka damsko-m´ska, jednak jej nie ukoƒczy∏am. Majàc 17 lat zacz´∏am pracowaç jako sprzàtaczka, ale po dziesi´ciu miesiàcach zosta∏am zwolniona dyscyplinarnie za wiele nieobecnoÊci. Przez ponad rok utrzymywa∏a mnie mama. Majàc 19 lat wysz∏am za mà˝. Ma∏˝eƒstwo to trwa∏o zaledwie pó∏tora roku. Mà˝ nadu˝ywa∏ alkoholu i zn´ca∏ si´ fizyczne i psychiczne nade mnà. W tym czasie pracowa∏am w piekarni jako sprzedawca. Po rozwodzie wróci∏am do domu rodzinnego, gdzie mieszka∏ równie˝ m∏odszy brat – nie uczy∏ si´ i nie pracowa∏. W nowej pracy pozna∏am swojego drugiego m´˝a. Poniewa˝ moje stosunki z rodzinà nie uk∏ada∏y si´ zbyt dobrze, postanowi∏am poszukaç sobie mieszkania. Przez ca∏y ten czas spotyka∏am si´ z moim przysz∏ym m´˝em. W okresie narzeczeƒstwa nie zachowywa∏ si´ jak osoba, która mo˝e kogoÊ skrzywdziç. Kocha∏am go za to, by∏ dla mnie dobry. Po pó∏ roku oÊwiadczy∏ mi si´, a ja si´ zgodzi∏am. Na poczàtku grudnia 1994 roku zamieszkaliÊmy wspólnie w jego mieszkaniu. Pierwszy raz pobi∏ mnie w Âwi´ta Bo˝ego Narodzenia. Upi∏ si´ i pobi∏ mnie, bo nie chcia∏am z nim wspó∏˝yç. JednoczeÊnie zagrozi∏ mi, ˝e je˝eli od niego odejd´ – pope∏ni samobójstwo.
– 67 –
Gdy wytrzeêwia∏, przeprasza∏ mnie i obiecywa∏, ˝e nigdy wi´cej tak nie postàpi. Ale po tygodniu ca∏a sytuacja si´ powtórzy∏a i powtarza∏a si´ bardzo cz´sto. Spo˝ywa∏ alkohol, wychodzi∏ z domu, po czym bez powodu prowokowa∏ awantury. Nie potrafi∏am odejÊç od niego, bo go kocha∏am. Nie chcia∏am te˝ wracaç do domu rodzinnego. W kwietniu 1995 roku zasz∏am w cià˝´. By∏ szcz´Êliwy, a jednoczeÊnie widzia∏am, ˝e coraz wi´cej pije. Obiecywa∏ popraw´, leczenie, ale efektów nie by∏o widaç. Du˝à pomoc i wsparcie mia∏am wówczas ze strony teÊcia. Tylko teÊciowa nie by∏a pozytywnie do mnie nastawiona. Po Êmierci teÊcia mój Êwiat si´ zawali∏. W 1999 roku zagrozi∏am m´˝owi, ˝e albo wszystko si´ zmieni, albo z∏o˝´ pozew o rozwód, jednak i to nie przynios∏o poprawy. Zacz´∏am chodziç na obdukcje lekarskie i zg∏aszaç wszystko na policj´. Za∏o˝ono mi Niebieskà Kart´, a policja mia∏a z∏o˝yç doniesienie do prokuratury o pope∏nieniu przest´pstwa wobec mnie. To równie˝ nie przynios∏o efektów. W czerwcu 2000 roku posz∏am odwiedziç matk´. Wtedy ju˝ wiedzia∏a, ˝e coÊ jest u mnie w domu nie tak, bo mà˝ zabroni∏ mi kontaktowaç si´ z rodzinà. Gdy zobaczy∏a siƒce – nie pozwoli∏a mi wracaç do domu. W tym samym czasie spotka∏am znajomego, któremu opowiedzia∏am o swoich problemach, a on obieca∏, ˝e mi pomo˝e. Postanowi∏ go pobiç i w ten sposób daç mu nauczk´. Gdy si´ dowiedzia∏am, co zamierza, chcia∏am go odwieÊç od tego zamiaru. Wówczas on powiedzia∏, ˝e je˝eli pójd´ na policj´ i opowiem im, co on zaplanowa∏, to postara si´, bym ja i moja rodzina ponosi∏a tego konsekwencje. Dopiero póêniej dowiedzia∏am si´, ˝e znalaz∏ osoby trzecie, którym kaza∏ zabiç mojego m´˝a chcàc wzbogaciç si´ na jego polisie. Przyzna∏am si´ do zlecenia pobicia, do podpisania polisy, mimo to sàd skaza∏ mnie na 15 lat pozbawienia wolnoÊci za czyn, którego si´ nie dopuÊci∏am. Odby∏am ju˝ prawie po∏ow´ kary, ale straci∏am sens ˝ycia. Miewam myÊli samobójcze, jednak im nie ulegam, gdy˝ wiem, ˝e mam syna, który czeka na mój powrót. Uwa˝am, ˝e wiedza na temat przemocy w rodzinie wobec kobiet i dzieci powinna byç bardziej rozpowszechniona. Przecie˝ poprzez pobyt w Zak∏adzie Karnym wi´kszoÊç z nas zatraca sens ˝ycia i szanse na normalny powrót do spo∏eczeƒstwa. Do koƒca musimy ˝yç z pi´tnem tego, co si´ sta∏o.
– 68 –
Historia M.M. Oskar˝ona o to, i˝ dzia∏ajàc z bezpoÊrednim zamiarem pozbawienia ˝ycia Alojzego M. zadzierzgn´∏a, a nast´pnie zacisn´∏a na jego szyi r´cznik, czym spowodowa∏a jego Êmierç, oraz przyw∏aszczy∏a pieniàdze ze wspólnego rachunku ocz´dnoÊciowo-rozliczeniowego w kwocie 1.512, 83 z∏. A by∏o to tak. Kiedy matka powi∏a jà jako jedynà córk´, nigdy nie przypuszcza∏a, co si´ wydarzy kilkadziesiàt lat póêniej. Wychowywano jà w zaciszu domu, w bogobojnej, przyzwoitej i odpowiedzialnej rodzinie. By∏a dziewczynà z dobrego domu. Jedynym jej smutkiem by∏ brak rodzeƒstwa, do dziÊ ˝a∏uje, ˝e nie by∏o z kim pogadaç. Rodzice dawali jej mnóstwo ciep∏a i mi∏oÊci. Zawsze wspomagali jà finansowo, a gdy Maria mia∏a m´˝a i dwójk´ dzieci, wyjechali nawet na sta∏e do Niemiec, ˝eby, mi´dzy innymi, wspomóc rodzin´ córki. Marysia uczy∏a si´ w szkole zawodu krawcowej, kilka lat szy∏a, a nast´pnie przekwalifikowa∏a si´ na sekretark´ i kolejnych kilka lat sp´dzi∏a stukajàc palcami na maszynie w jednej z chorzowskich podstawówek. Gdy mia∏a dwadzieÊcia cztery lata, wysz∏a za mà˝. By∏ pierwszym ch∏opem w jej ˝yciu. Pozna∏a go w czasie wyborów, kiedy zasiada∏a w komisji, a on g∏osowa∏. Wzi´li Êlub, po dwóch latach urodzi∏ si´ pierwszy syn, po nast´pnych dwóch – drugi. Mieszkali wspólnie z rodzicami Marii. Mà˝ mia∏ dobrze p∏atnà prac´, by∏ mechanikiem precyzyjnym w zak∏adach automatyki w Katowicach. Jednak gdy dzieci zacz´∏y chodziç do szko∏y, pieni´dzy zacz´∏o brakowaç. Zw∏aszcza, ˝e Marysia zdecydowa∏a si´ zrezygnowaç z pracy, gdy˝ jeden z synów powa˝nie zachorowa∏. A na ma∏˝onka nie mia∏a jak liczyç, bo zaczà∏ popijaç. Wtedy jej rodzice wyjechali za granic´. Ich sytuacja materialna polepszy∏a si´. Ale gorzej by∏o z tà rodzinnà... Mà˝ przeszed∏ na rent´ chorobowà, potem pracowa∏ jakiÊ czas na pó∏ etatu, ale szybko go zwolniono, bo po alkoholu nie przychodzi∏ do pracy. Mar ysia posuwa∏a si´ do coraz bardziej radykalnych kroków, aby ratowaç sytuacj´ w domu. Zacz´∏a sama odbieraç rent´ m´˝a. Ale to spowodowa∏o tylko awantur y i wymówki. Musia∏a wi´c wiàzaç koniec z koƒcem sama i coraz cz´Êciej patrzeç na pijanego m´˝a. Czasem pi∏ od samego rana, w weekendy zawsze z sàsiadem. Uwa˝a∏, ˝e nie musi
– 69 –
pracowaç, bo przecie˝ coÊ im si´ nale˝y ze strony teÊciów z Niemiec. By∏o jej coraz trudniej to wytrzymaç. Radzi∏a sobie chodzàc na spacer z psem lub odwiedza∏a ksi´dza, który zawsze mówi∏, ˝e to ju˝ tyle lat, ˝e musi wytrzymaç. Czasem wyje˝d˝a∏a w odwiedziny do rodziców, ale nawet tam nie mia∏a spokoju, gdy˝ myÊlami by∏a w domu. Zostawia∏a rodzinie skromne pieniàdze na ˝ycie. Jednak niejednokrotnie, kiedy wraca∏a, pierwszà osobà, która wychodzi∏a na powitanie, by∏a sàsiadka ze s∏owami: CzeÊç. Alojz ma u mnie d∏ug, po˝yczy∏ pieniàdze. Alojz po kielichu bardzo bohaterowa∏. U˝ywa∏ wulgaryzmów nie tylko w stosunku do ˝ony, ale i synów. W Êrodku nocy budzi∏ ch∏opców, którzy rano wstawali do szko∏y i sprawdza∏ im lekcje. Gdy matka oglàda∏a z nimi program czy film, z∏oÊliwie wy∏àcza∏ telewizor i klà∏ pod ich adresem. Najgorsze dla niej by∏o, gdy zmusza∏ jà do wspólnego sypiania. Ucieka∏a do drugiego pokoju, ale nieraz nie dawa∏ jej spokoju ca∏à noc. Postanowili zmieniç mieszkanie na mniejsze ze wzgl´du na op∏aty. Ca∏a przeprowadzka by∏a na jej g∏owie. Pomagali synowie i obcy ludzie. Mà˝ wtedy pi∏ u sàsiada i nie wiedzia∏ o bo˝ym Êwiecie. Kiedy oprzytomnia∏, dobija∏ si´ do ich starego mieszkania, dopóki nowi lokatorzy nie oznajmili mu, ˝e ju˝ tu nie mieszka. Maria liczy∏a, ˝e na nowym miejscu wszystko si´ zmieni. Zmieni∏o si´ – na gorsze. Obelgi zaczyna∏y si´ rano, koƒczy∏y pijanym wieczorem. Obrywa∏o si´ wszystkim: Marysi, synom i rodzicom. Krytycznego dnia wróci∏ kompletnie zalany. Zacz´∏y si´ pogró˝ki, ˝e wy∏àczy telewizor, ˝e nie da pieni´dzy, a jak jej si´ coÊ nie podoba, to ma wypierdalaç do ojca do Niemiec. CoÊ w niej p´k∏o. Z przera˝ajàcym spokojem wesz∏a do pokoju, le˝a∏ odwrócony do niej plecami, na boku. Stan´∏a nad nim, owin´∏a r´cznik dooko∏a szyi i zacisn´∏a... Mówi, ˝e nie wiedzia∏a, co si´ dzieje. Po prostu zasn´∏a. Gdy si´ obudzi∏a i zacz´∏a go szturchaç, by∏ zimny. Syn, Êpiàcy w sàsiednim pokoju, nic nie s∏ysza∏. Maria pope∏ni∏a fatalne g∏upstwo – schowa∏a zw∏oki do szafy, a na drugi dzieƒ wybra∏a pieniàdze z ich wspólnego konta. Policj´ powiadomi∏a dopiero po kilku dniach. I tak si´ znalaz∏a tutaj, w Zak∏adzie Karnym. Opowiadajàc o wszystkim ma ∏zy w oczach. Prze˝y∏a w piekle dwadzieÊcia siedem lat. Uderzy∏ jà tylko raz w ˝yciu, cz´Êciej nawet to ona mu przy∏o˝y∏a, gdy˝ by∏ drobnej budowy. Ale przez te wszystkie lata wymówek i pogró˝ek zniszczy∏ jà niemal ca∏kowicie. Wie z ca∏à stanowczoÊcià, ˝e do tej tragedii nie powinno
– 70 –
by∏o dojÊç, ˝e nie mia∏a prawa odebraç ˝ycia. Wie te˝, ˝e to w niej zostanie, ˝e nie da si´ tego zapomnieç. Ale mimo to uwa˝a, ˝e wyrok jest za wysoki. A przecie˝ nie musia∏o tak byç... By∏y dobre chwile, jeêdzili na wycieczki za miasto, oglàdali wspólnie filmy, rozwiàzywali krzy˝ówki... Najbardziej boli jà to, ˝e ca∏e ˝ycie by∏a oddana Bogu, uczestniczy∏a w pielgrzymkach, pochodzi∏a z dobrej bogobojnej rodziny, a teraz siedzi w kryminale. Rodzice nie dowiedzieli si´ o jej losie, z∏ama∏oby im to serca. Synowie jej nie pot´pili, jednak urwali z nià kontakt. W∏aÊciwie nie ma nikogo na wolnoÊci, odwiedza jà jedynie kole˝anka z celi, która ju˝ ukoƒczy∏a wyrok. Mimo tego najwa˝niejsze jest dla niej wyjÊcie. Uwielbia bowiem dzieci, chcia∏aby z nimi pracowaç. Po pi´ciu latach po tragedii dochodzi do siebie. Jako ˝e jest osobà, która nie potrafi usiedzieç na miejscu, od razu zaj´∏a si´ wszelkà aktywnoÊcià. Uprawia ogródek, pracuje w kuchni, sprzàta w ambulatorium. Jest jedynà skazanà, która ma dost´p do wi´ziennej apteki. Sama przyznaje, ˝e jest tutaj bardzo lubiana i nie jest trudno w to uwierzyç, kiedy si´ z nià rozmawia. A˝ dziw bierze, skàd tyle ciep∏a w kobiecie, która przez blisko trzydzieÊci lat by∏a obdarowywana tylko ch∏odem... Mówi, ˝e uwierzy∏a w siebie dzi´ki teatrowi. Bardzo lubi wyst´powaç, choç nigdy by nie przypuszcza∏a, ˝e po pi´çdziesiàtce zostanie aktorkà! Choç ka˝dy wyst´p jest inny, zawsze na koƒcu p∏acze. Gra zakonnic´ i nawet radzono jej, aby po wyjÊciu na wolnoÊç wstàpi∏a do klasztoru. Byç mo˝e, jeszcze si´ zastanawia, czasu ma wiele. Jej marzeniem jest wyjÊç na wolnoÊç i jeszcze komuÊ w tym ˝yciu pomóc. Mo˝e wtedy sobie wybaczy.
– 71 –
Historia E.P. Musz´ przyznaç, ˝e bardzo ci´˝ko opisaç mi swojà histori´, gdy˝ nie chodzi w niej o przywo∏anie szcz´Êliwych dla mnie lat, a o wrócenie pami´cià do rzeczy tragicznych. Dzieciƒstwo mia∏am szcz´Êliwe, ja i mój m∏odszy o dwa lata brat byliÊmy bardzo kochani przez rodziców. Po ukoƒczeniu szko∏y podstawowej rozpocz´∏am nauk´ w technikum hotelarskim we Wroc∏awiu, co wiàza∏o si´ z opuszczeniem domu rodzinnego i nauczeniem si´ samodzielnoÊci. Po ukoƒczeniu szko∏y od razu podj´∏am prac´ w turystyce, gdzie umo˝liwiono mi ukoƒczenie dwuletniego studium Pilota˝u Zagranicznego. Praca by∏a bardzo ciekawa, mia∏am mo˝liwoÊç spotykania nowych ludzi i zwiedzania Êwiata. W tym czasie pozna∏am swojego przysz∏ego m´˝a, z którym, po roku znajomoÊci, wzi´∏am Êlub. Rok póêniej urodzi∏a nam si´ córka i zacz´∏o si´ mi´dzy nami „psuç”. Wychowywa∏am córk´ na bezp∏atnym urlopie wychowawczym. Mà˝ zaczà∏ mnie wyzywaç: darmozjad, nierób itp. W ˝yciu m´˝a pojawi∏ si´ alkohol. Coraz cz´Êciej przychodzi∏ pijany z pracy, a˝ skoƒczy∏o si´ to dla niego dyscyplinarnym zwolnieniem. W ciàgu siedmiu lat, a˝ do rozwodu, odchodzi∏am od niego trzy razy, szukajàc schronienia u mamy. Za ka˝dym razem po ci´˝kim pobiciu, ∏àcznie ze z∏amaniem nogi. Rozwód dosta∏am za porozumieniem stron, nie chcia∏am wyciàgaç brudów i anga˝owaç w swojà spraw´ bliskich i znajomych ludzi. Zostawi∏am mu mieszkanie i odesz∏am do mamy. By∏o to ju˝ po Êmierci ojca, a wi´c mieszka∏yÊmy w trójk´. Córk´ wychowywa∏am sama, ukoƒczy∏a studia na Uniwersytecie i sta∏a si´ samodzielna. Przez ca∏y czas utrzymywa∏am kontakt z by∏ym m´˝em, przychodzi∏ do mnie i do córki, pracowa∏ i mówi∏, ze skoƒczy∏ piç. Po jakimÊ czasie postanowiliÊmy znowu razem zamieszkaç. Jednak szcz´Êcie trwa∏o krótko, bo on po dwóch latach straci∏ prac´. Zaczà∏ si´ horror, którego jeszcze nie prze˝y∏am. Jego zdaniem by∏am wszystkiemu
– 72 –
winna, on nie trzeêwia∏ ani na jeden dzieƒ. Zg∏osi∏am go na leczenie, którego nie podjà∏. W poczàtkowej fazie podnosi∏ na mnie r´k´, a póêniej ju˝ upija∏ si´ tak, ˝e nie reagowa∏ na mojà obecnoÊç, pi∏ w dzieƒ i noc. Musz´ przyznaç, ˝e sta∏o mi si´ oboj´tne, co on robi, zamkn´∏am si´ w sobie, przesta∏am wychodziç z domu i spotykaç si´ z ludêmi. A˝ dosz∏o do tragedii. Nie jestem jej w stanie opisaç. Potem trafi∏am tutaj, do Zak∏adu Karnego.
– 73 –
Historia M. Droga Ma∏gosiu! Na poczàtku mojego listu chc´ Ci´ bardzo pozdrowiç. Wiem, ˝e Ci si´ to przyda, bo akurat zdrowie nie jest czymÊ, czym cieszysz si´ najbardziej… Masz odbite od uderzeƒ nerki, brak Ci z przodu kilku z´bów, a w´chu nie posiadasz w ogóle. Nie wierz´, ˝e sama si´ tak okrutnie okaleczy∏aÊ. Mówisz, ˝e masz równie˝ astm´ i „wod´ w p∏ucach”. Twoje wczesne lata by∏y raczej burzliwe. Wychowa∏a Ci´ ulica i koledzy, gdy˝ matka Twa zmar∏a w takim czasie, ˝e nie masz prawa jej pami´taç. Ojciec, choç by∏ dla Ciebie dobry, te˝ odszed∏ po kilku latach. Pozosta∏a Ci wi´c tylko ciotka, którà co prawda lubi∏aÊ, ale nie za bardzo podoba∏o Ci si´ siedzenie w domu. Zawsze fascynowa∏o Ci´ niebezpieczeƒstwo, choç pewnie nigdy nie zdawa∏aÊ sobie z tego sprawy. A nie by∏o trudno te wra˝enia odnaleêç w czasach komuny, gdzie m∏odzie˝ jednoczy∏a si´ najbardziej w∏aÊnie w „podziemiu”. Masz z tych czasów tatua˝e, w niejednym te˝ poprawczaku sp´dzi∏aÊ wiele czasu. Jednak ˝y∏aÊ pe∏nà piersià, tak jak chcia∏aÊ. Dlatego ukoƒczy∏aÊ tylko szko∏´ podstawowà, i to specjalnà, gdy˝ nudzi∏o Ci´ siedzenie w szkolnej ∏awie. Nie masz wyuczonego ˝adnego zawodu, dlatego dobrze, ˝e mia∏aÊ sta∏y zasi∏ek z opieki spo∏ecznej, bo inaczej mog∏oby byç krucho… Wspomina∏aÊ, ˝e swojego faceta spotka∏aÊ w∏aÊnie na ulicy. By∏ starszy od Ciebie o jakieÊ dwanaÊcie lat. Wyda∏ Ci si´ odpowiedzialny, dojrza∏y i kochajàcy. Skàd mia∏aÊ wiedzieç, ˝e za jakiÊ czas b´dzie Ci´ kopa∏, wyzywa∏ i poni˝a∏? By∏ wtedy elektromonterem, zarabia∏ przyzwoicie. Masz z nim trójk´ dzieci, syna i dwie córki. KiedyÊ ch´tnie wyje˝d˝aliÊcie do lasu na jagody, na ognisko lub nad jezioro, ale na uboczu, bo troch´ wstydzi∏aÊ si´ swoich tatua˝y. Wiem, Ma∏gosiu, ˝e przez blisko dziewi´tnaÊcie lat ˝y∏aÊ w piekle na ziemi. ZnaliÊcie si´ troch´ przed Êlubem i nie tak to wszystko sobie wyobra˝a∏aÊ… Kiedy dorabia∏aÊ sobie sprzàtajàc po domach, wyzywa∏ Ci´, ˝e idziesz na alfonsy. Gdy by∏aÊ w cià˝y, nazywa∏ Ci´ prostytutkà. Bywa∏o, ˝e bi∏ Ci´ codziennie. Zamyka∏ drzwi, chowa∏ klucz i wtedy si´ zaczyna∏o. Nie musia∏ Was zamykaç, bo Ty i tak ba∏aÊ si´ wyjÊç po pomoc, nawet
– 74 –
do w∏asnej rodziny. Mia∏aÊ wtedy jedynà przyjació∏k´ – bratowà, z którà mog∏aÊ porozmawiaç, ale to by∏o za ma∏o. Przed innymi nawet go broni∏aÊ. Czasem zdarza∏o si´, ˝e Wasi wspólni koledzy nie wytrzymywali, kiedy widzieli, jak Ci´ traktuje i ostro mu w∏oili, ale Ty tylko mówi∏aÊ po cichu: Teraz? Gdzie byliÊcie, jak go bra∏am…? Pi∏ du˝o, nawet denaturat. Par´ razy nie mog∏aÊ ju˝ znieÊç tego zn´cania si´ i dzwoni∏aÊ po policj´, ale co z tego, kiedy ju˝ rano wraca∏ podpity z izby i znów si´ wszystko zaczyna∏o. KiedyÊ ucieka∏ przed policjà, wyskoczy∏ przez okno i z∏ama∏ nog´. Od tamtego czasu ju˝ nie móg∏ pracowaç, dosta∏ rent´. Raz szykowa∏aÊ obiad jemu i dzieciom; ale musia∏o Ci byç ci´˝ko mieszajàc zup´ ze Êrubokr´tem wbitym z ty∏u w szyj´… Jego zdaniem w domu mieszka∏y trzy kurwy i jeden skurwysyn. To dziwne, ale mimo wszystko uwa˝asz, ˝e gorsze od bicia by∏y bluzgi; tego najbardziej nie umia∏aÊ znieÊç. Bluzga∏ Ciebie, dzieci i ca∏à Twojà rodzin´. A Ty mu nie odp∏aca∏aÊ tym samym, a nawet wr´cz przeciwnie, lubi∏aÊ teÊcia, który nieraz stawa∏ w Twojej obronie. Raz nawet, kiedy zobaczy∏, jak jego synalek Ci´ pobi∏, spuÊci∏ mu porzàdne lanie. Zacz´∏aÊ piç, ˝eby nie czuç bólu. I nie czu∏aÊ go, ale nad ranem powraca∏… Pewnego razu le˝a∏aÊ w szpitalu, bo znowu zachorowa∏aÊ na p∏uca. Przysz∏y odwiedziç Ci´ dzieci i wtedy us∏ysza∏aÊ od córki, ˝e tata przychodzi do nich w nocy i robi im coÊ z∏ego… To by∏o najgorsze z najgorszych, co mog∏aÊ w ˝yciu us∏yszeç. Zapomnia∏aÊ o sobie i swoim bólu, chcia∏aÊ tylko ratowaç dzieci. Rozmawia∏aÊ z kuratorem i policjà, prosi∏aÊ o zast´pcze mieszkanie, ale nikt Ci nie pomóg∏. Czemu tak póêno dzieci to powiedzia∏y?! Za∏atwi∏abyÊ to przecie˝ o wiele szybciej. A tak starsza córka do dziÊ nikomu nie ufa, a syn trafi∏ za kratki, bo wszed∏ na drog´ przest´pczà. Jednego wieczoru, gdy robi∏aÊ kanapki, on podszed∏ do Ciebie z pi∏à do drewna i krzyknà∏: Dzisiaj ci kurwo ∏eb spadnie, b´dzie le˝a∏ twój ∏eb na wycieraczce! Odepchn´∏aÊ go, ale on doskoczy∏ do Ciebie gwa∏townie… prosto na nó˝. Uciek∏aÊ do ∏azienki. S∏ysza∏aÊ, jak wo∏a psa na spacer, wychodzi i zamyka od zewnàtrz mieszkanie. Zosta∏aÊ w domu z myÊlami, nie mia∏aÊ nawet klucza. Potem dowiedzia∏aÊ si´, ˝e zmar∏ po dwudziestu godzinach. I to na w∏asne ˝yczenie; nie chcia∏ pomocy, kiedy podjecha∏o pogotowie. W szpitalu wyrywa∏ welflony. Dziwna sytuacja, Ma∏gosiu, choç to Ty trzyma∏aÊ nó˝ – nie chcia∏aÊ go zabiç, a on potem nie chcia∏ ˝yç… Mo˝e by to nie nastàpi∏o, ale kilka tygodni wczeÊniej dowiedzia∏aÊ si´
– 75 –
o krzywdzie dzieci. Po wszystkim chcia∏aÊ si´ wieszaç, ale przypomnia∏aÊ sobie w∏aÊnie o nich… Dosta∏aÊ wyrok siedmiu lat za zadanie rany ze skutkiem Êmiertelnym. Masz czasem pretensje do Boga – Gdzie by∏eÊ, kiedy chwyta∏am za nó˝?! Marzysz o tym, aby wyjÊç ju˝ na wolnoÊç i ca∏à reszt´ swego ˝ycia poÊwi´ciç ukochanym dzieciom. Odwiedzajà Ci´ cz´sto, w Dzieƒ Matki i przy innych okazjach. Ty, kiedy tylko mo˝esz, robisz im ró˝ne drobne upominki. Bardzo chcia∏abyÊ zarobiç na mieszkanie i odzyskaç zawieszone prawa rodzicielskie. DziÊ córki si´ uczà w liceum i przebywajà w rodzinie zast´pczej, a syn odsiaduje dwa lata za kradzie˝. Jak˝e niewiele Ci do szcz´Êcia potrzeba, po prostu chcesz dalej ˝yç w spokoju z rodzinà i to Ci wystarczy. No i chcia∏abyÊ jeszcze zobaczyç Jasnà Gór´, aby prosiç tam Panienk´ o ∏aski i przebaczenie. ˚ycz´ Ci wi´c, Ma∏gosiu, wiele wytrwa∏oÊci i przede wszystkim zapomnienia o tym, co by∏o i patrzenia z nadziejà na to, co b´dzie. MyÊl´, ˝e za Twà mi∏oÊç do dzieci, czystà i bezinteresownà, zostaniesz kiedyÊ szcz´Êliwie nagrodzona.
– 76 –
Historia R.J. Grube czerwone mury, pokryte sadzà, brudem i grzybem. W dole kratka Êciekowa, przewrócony kosz na Êmieci. Brud, smród i ubóstwo – tam dorasta∏a Regina. Ale dopiero od trzeciego roku ˝ycia, bo wczeÊniej matka odda∏a jà do domu dziecka. Póêniej wróci∏a na ∏ono rodziny ˝yjàcej w uroczych chorzowskich familokach. Opinia ekspertów mówi, ˝e „badana posiada∏a niekorzystne relacje emocjonalne z rodzicami”. W rzeczywistoÊci jedynie z matkà, poniewa˝ ojca nie zna∏a. Matka by∏a zawadiakà szukajàcà problemów. Z powodzeniem je znajdywa∏a, a Regin´ wychowywa∏ ojczym. I tak sobie dorasta∏a zajmujàc si´ domem i pomagajàc ojczymowi. Trudne warunki ˝ycia bardzo jà zahartowa∏y. Byç mo˝e wbrew swej woli wcieli∏a si´ w matk´ – najwa˝niejsze dla niej zawsze by∏y wolnoÊç, szaleƒstwo i niezale˝noÊç. Mo˝e dlatego nigdy nie chcia∏a mieç dzieci, obawia∏a si´, ˝e sprawi im krzywd´ takà samà, jakà ona dozna∏a od w∏asnej matki. ˚y∏a dniem dzisiejszym, wa˝ne by∏y imprezy, wyjazdy na weekendy i nocne eskapady. Mia∏a przyjaciela, z którym bardzo dobrze si´ rozumieli, by∏o mi´dzy nimi pe∏ne zaufanie. Stan´li na Êlubnym kobiercu. Tak czasami bywa, ˝e pewne osoby mogà si´ przyjaêniç, ale nie sà stworzone, aby ˝yç ze sobà...; ich zwiàzek by∏ „bezp∏ciowy”, choç nikt o tym nie mówi∏ g∏oÊno. W domu by∏ porzàdek i dobrobyt. Regina nie musia∏a pracowaç, ale na przekór wszystkiemu, z w∏asnej ambicji zatrudni∏a si´ w domu dziecka. Po trzynastu latach on zdradzi∏. Nie przyj´∏a tego ˝adnym wybuchem z∏oÊci. Po prostu poczu∏a obrzydzenie, przez tydzieƒ nie mog∏a na niego patrzeç. A potem spakowa∏a walizki i odesz∏a. Bez ˝alu. Po jakimÊ czasie pojawi∏ si´ w jej ˝yciu prawdziwy, jak myÊla∏a, m´˝czyzna. Dwa metry wzrostu, opalony, wysportowany, idea∏... Tylko troch´ popija∏... Ale ˝e pracowa∏ na kopalni, mogli pozwoliç sobie na szaleƒstwo. Rozrywkowy tryb ˝ycia drugiego m´˝a nie przeszkadza∏ jej za bardzo, przecie˝ sama pochodzi∏a z takiego Êwiata. Ale pojawi∏y si´ awanturki, potem awantury, wreszcie awanturzyska. Mà˝ zaczà∏ stosowaç w rozmowach argumenty r´czne. Regina nie jest ulepiona z mi´kkiego ciasta, argumenty te odbija∏y si´ od siebie niczym bilardowe kule. Nie umia∏a byç nigdy bierna.
– 77 –
Zawsze wygarnia∏a mu prawd´, nawet przy Êwiadkach, którzy bawili si´ przy tym Êwietnie. Bo wyglàda∏o to tak, ˝e w jeden dzieƒ „darli ze sobà koty”, ale w nast´pny ju˝ si´ kochali. Regina jest Êwiadoma, ˝e ju˝ wtedy powinna by∏a coÊ z tym zrobiç. Jednak „matkowa∏a” swojemu „ch∏opcu”. Nie traci∏a wewn´trznej si∏y. Zarabia∏a stojàc na bazarze ze zniczami i wieƒcami. Poczàtkowo mà˝ jej pomaga∏, sta∏ obok niczym „goryl”, sàsiedni sprzedawcy go lubili, ale klientów odstrasza∏ swoimi docinkami. Dlatego ciche marzenie o otwarciu w∏asnego mini-baru od razu odstawi∏a do skrzynki „niemo˝liwe”. Nie chcia∏a nara˝aç si´ na kompromitacj´. A „goryl” pi∏ wi´cej. Redukcja etatów na kopalni, która bezpoÊrednio go dotkn´∏a, nie sprawi∏a, ˝eby przesta∏. Zacz´li spadaç po równi pochy∏ej. Chowa∏a mu wódk´. WÊcieka∏ si´ i rzuca∏ si´ na nià z pi´Êciami. Ale ona nie ust´powa∏a. „Raz nawet przysoli∏am mu deskà do krojenia. Wezwa∏ policj´ i o ma∏o co mnie nie przymkn´li”. A on tylko z cicha chichota∏ pod nosem. OczywiÊcie nikt nie wiedzia∏, co si´ rzeczywiÊcie dzieje. Najbli˝szà jej osobà by∏ wcià˝ ukochany ojczym, ale ona nie chcia∏a, wstydzi∏a si´ zasypywaç go swoimi zmartwieniami. Regina nie ukrywa, ˝e powoli stawa∏a si´ taka, jak jej mà˝. Wie, ˝e gdyby to dalej trwa∏o, obydwoje wylàdowaliby w domu wariatów. Kroi∏a karpia, chcia∏a usma˝yç go na patelni. On wróci∏ i jak zwykle zaczà∏ coÊ wypominaç. Chcia∏a go uspokoiç, ale ˝e nie umia∏a mówiç z opanowaniem, zacz´∏y si´ utarczki. Najpierw s∏owne, potem r´czne. Bicie, odpychanie i... Pami´ta tylko, jak siadajà obydwoje zasapani na kanapie, ona trzyma ten nó˝ i patrzy przed siebie jakby w dal... Zmar∏ w szpitalu, ostrze przebi∏o woreczek osierdziowy. Tej nocy, ju˝ w areszcie, po raz pierwszy poczu∏a ulg´; wreszcie pierwszy raz od kilku lat mo˝e spokojnie spaç. Nawet nie mia∏a wyrzutów sumienia. Przysz∏y dopiero po trzech tygodniach. Dziwi si´, ˝e na badania psychologiczne wzi´to jà dopiero po czterech miesiàcach. Kiedy ju˝ czas uleczy∏ rany. Bardzo dobrze pami´ta rozpraw´ sàdowà. Nagle znalaz∏o si´ a˝ pi´tnastu Êwiadków, jak spod ziemi, którzy o wszystkim wiedzieli, s∏yszeli krzyki, ale jakoÊ nie wypada∏o im si´ wtràcaç... Prokurator krzycza∏ – „dwanaÊcie lat!” adwokat – „osiem!”, a asesor – „uniewinniç!” Mnie zamurowa∏o. PomyÊla∏am sobie – No g∏upi!
– 78 –
DziÊ, po pi´ciu latach, jest ju˝ spokojna. Nie czeka nawet na koniec wyroku, nie odlicza dni. A zosta∏y jej jeszcze trzy lata. Ale radzi sobie, bo jest osobà aktywnà. Uwielbia pracowaç w kuchni. Bez fa∏szywej skromnoÊci mówi, ˝e jest bardzo dobrà kucharkà, ukoƒczy∏a kurs gastronomii, a obecnie uczestniczy w kursie opieki nad osobami starszymi. Pracuje w Domu Pomocy Spo∏ecznej, gdzie zajmuje si´ ch∏opcami chorymi na schizofreni´. Opowiada o tym ze spokojem; za du˝o w ˝yciu widzia∏a, aby takie rzeczy robi∏y na niej du˝e wra˝enie. Nie ukrywa, ˝e lubi si´ czuç potrzebna. Na nowo marzy o otwarciu w∏asnego mini-baru. Chcia∏aby tak˝e urzàdziç swoje mieszkanie, a potem, kto wie – mo˝e ma∏y domek w wiejskim zaciszu... Troch´ si´ obawia wyjÊcia na wolnoÊç, tego zderzenia dwóch Êwiatów. Ale jest silna, poradzi sobie; wie, ˝e rzuci si´ od razu w wir pracy. Jeszcze w Zak∏adzie Karnym planuje ukoƒczyç kurs j´zyka angielskiego oraz komputerowy. A m´˝czyzna? Owszem, uwzgl´dnia partnera, jednak zra˝ona przesz∏oÊcià wola∏aby, ˝eby by∏y to raczej tylko spotkania, a nie wspólne mieszkanie. Czasem ma ˝al do ludzi, ˝e myÊlà, i˝ jest silna i zawsze sobie poradzi, ale przecie˝ ona nie jest z kamienia i te˝ czasem krwawi... Po cichu marzy o kimÊ, na kim mog∏aby si´ oprzeç. Regina wierzy, ˝e w spokoju dotrwa do koƒca wyroku i mo˝e wreszcie znajdzie bezpiecznà przystaƒ po tylu latach tu∏aczki.
– 79 –
Historia R.N. Renata urodzi∏a si´ w P∏ocku. Dzieciƒstwo mia∏a przeci´tne, nie wspomina go êle, ale te˝ nie by∏o szczególne. Ot, zwyk∏e realia rodziny robotniczej. Pierwszym szokiem by∏o dla niej odejÊcie ojca. Mia∏a jedenaÊcie lat. Nikt nie wie, co si´ sta∏o i to jest w tym najbardziej przykre. Ojciec wyszed∏ z domu na mecz i... ju˝ nie wróci∏. Jednak rodzina by∏a silna. Renata zosta∏a z dwiema siostrami pod opiekà matki i babci. W szkole nie mia∏a problemów, ukoƒczy∏a podstawówk´, potem zdecydowa∏a si´ na zawód krawcowej. Jej ˝ycie przebiega∏o w nijakiej atmosferze. Nie dzia∏o si´ nic ciekawego; nic, co by wspomina∏a ze szczególnà emocjà. Kiedy mia∏a dwadzieÊcia lat, ktoÊ poprosi∏ jà o r´k´. Zgodzi∏a si´, mia∏ to byç nowy etap ˝ycia. Wreszcie mia∏o si´ coÊ zaczàç dziaç. Gdyby wtedy wiedzia∏a... Przyjecha∏a z m´˝em do Dàbrowy Górniczej. Za chlebem. Uk∏ada∏o si´ nieêle – urodzi∏a syna, obydwoje dobrze zarabiali. I po dziesi´ciu latach zacz´∏o si´ dziaç. Przyszed∏ na Êwiat drugi syn. Mà˝ zaczà∏ piç. Wypomina∏ jej najmniejszy drobiazg, pi∏ dalej. Nie zawaha∏ si´ u˝yç si∏y. I pi∏ dalej. Z pracy go wyrzucono. Pi∏ dalej. JakoÊ sobie da∏ rad´, tu fucha, tam fucha. Sytuacja si´ pogarsza∏a. Renata musia∏a odejÊç z pracy, bo zachorowa∏o jedno z dzieci. O tamtych ostatnich pi´ciu latach ma∏˝eƒstwa mówi niech´tnie. Kwituje to krótkim: „To by∏o pi´ç lat gehenny”. Tragedia wydarzy∏a si´ w paêdziernikowà noc. W domu odbywa∏a si´ libacja. Zmuszano jà do picia, wi´c nabiera∏a wina w usta i wypluwa∏a po kryjomu. A potem by∏o tak, jak zwykle – awantura, pretensje, kilka ciosów w twarz. Popchnà∏ jà z ca∏ej si∏y i grozi∏, ˝e jà zabije. Chwyci∏a le˝àcy w pobli˝u nó˝. M´˝czyzna nie dostrzeg∏ powagi sytuacji. Uderzy∏ jà i w tej samej chwili ostrze zaton´∏o w jego klatce piersiowej... Renat´ skazano na czternaÊcie lat poniewa˝ „dzia∏a∏a z zamiarem bezpoÊrednim pozbawienia ˝ycia”. Nie ˝a∏uje m´˝a, natomiast bardzo ˝a∏uje tego, ˝e zmarnowa∏a synom ˝ycie. Twierdzi, ˝e to by∏ wypadek;
– 80 –
planowanego zabójstwa nie uznaje, poniewa˝ uwa˝a, ˝e nikt nie ma prawa odebraç komuÊ ˝ycia. W chwili aresztowania by∏a spokojna, opanowana. Wszystko si´ „ustabilizowa∏o” od nowa. Chocia˝ teraz ju˝ z nowym pi´tnem... Gdyby wtedy mia∏a t´ wiedz´ i odwag´, jakà ma teraz, po szeÊciu latach pobytu w Lubliƒcu... Jest przekonana, ˝e najgorszym, co mo˝e zrobiç bita kobieta, to wstyd i zamkni´cie problemu w czterech Êcianach. Dlatego ma zamiar pomagaç ludziom, uÊwiadamiaç im, ˝e pewnych rzeczy nie da si´ zrobiç bez pomocy z zewnàtrz. Wierzy, ˝e ofiara, którà ponios∏a ona, jej dzieci i nieszcz´sny mà˝, nie pójdzie na marne. Jej najwi´kszym marzeniem i planem jest opieka nad potrzebujàcymi ludêmi. Nie ukrywa, ˝e chce si´ czuç potrzebna. Obecnie pracuje w oÊrodku opieki dla osób starszych. Kiedy przed wejÊciem czeka na nià jakiÊ dziadek i mówi „Witaj s∏oƒce!”, to czuje si´, jakby frun´∏a. Pomoc tym ludziom traktuje jako rekompensat´ za odebranie swoim synom dzieciƒstwa. Podobnà misj´ czuje w swoim zaanga˝owaniu w teatr. Robi to, aby pomóc nieÊwiadomym. Szczególnie wspomina wyst´p przed m´˝czyznami skazanymi za przemoc wobec kobiet. W kryminale nie ma miejsca na przyjaêƒ, jest tylko odsiadywanie. Czasem wype∏nia sobie czas robótkami r´cznymi. Pobyt w wi´zieniu da∏ jej wi´cej ni˝ zrozumienie. Renata pozna∏a tutaj m´˝czyzn´, Darka. By∏ osadzony, pracowa∏ jako elektryk. Sp´dzali ze sobà du˝o czasu, tyle, ile si´ da w tych warunkach. Kiedy wyszed∏ na wolnoÊç pomyÊla∏a, ˝e by∏o mi∏o i przyjemnie, ale czas zapomnieç i ˝yç dalej. On nie zapomnia∏. Po miesiàcu wróci∏ z kwiatami i pierÊcionkiem... W kwietniu wzi´li Êlub, Renata jest szcz´Êliwa, choç mówi o tym cicho, bo nie chce zapeszyç. Przyznaje, ˝e du˝o da∏ jej teatr. To w∏aÊnie tutaj nauczy∏a si´ mówiç o swoich l´kach, o tym, co jà boli. Nauczy∏a si´ te˝ otwartoÊci wobec ludzi, zrozumia∏a, ˝e nie ka˝dy m´˝czyzna musi byç katem i oprawcà. Darek jest pierwszym, który jej s∏ucha. Czuje si´ w pe∏ni akceptowana. Najbardziej zaskoczona by∏a, gdy dowiedzia∏a si´, ˝e zaakceptowa∏a jà równie˝ nowa teÊciowa. Ta, która dotàd nigdy nie uzna∏a ˝adnej kobiety swego syna! Renata jest domatorkà, chce jak najpr´dzej wyjÊç na wolnoÊç i cieszyç si´ spokojnym ˝yciem z m´˝em. Wierzy, ˝e Pan Bóg zes∏a∏ na nià to ca∏e szcz´Êcie jako nagrod´ za to, co przesz∏a w przesz∏oÊci. Dlatego, chocia˝ zosta∏o jej jeszcze osiem lat, to ju˝ teraz ka˝dà myÊl poÊwi´ca przysz∏oÊci.
– 81 –
Historia M.F. Pierwszego dnia uczyni∏ Stwórca Ma∏gorzat´. Da∏ jej g∏´bokie niebieskie oczy, które umia∏y si´ Êmiaç. I widzia∏, ˝e by∏y dobre. Podarowa∏ jej ojcu, matce i dwójce rodzeƒstwa pi´knà ziemi´ bielskà. Jednak nie znaleêli tu krainy mlekiem i miodem p∏ynàcej. Ojciec zaczà∏ chorowaç i ˝aden z panów winnicy nie chcia∏ go zatrudniç, choçby na pó∏ dnia... Drugiego dnia Bóg przeniós∏ ca∏à rodzin´ Ma∏gorzaty na obrze˝a obiecanej ziemi. Uczyni∏ to r´kà komornika, który nie przebaczy∏ winy nieoddania d∏ugu za dach nad g∏owà. By∏ to czas, kiedy dziewczyna zacz´∏a studiowaç kamienne tabliczki w elementarnej szkole. By∏ to trud znojny, gdy˝ dodatkowo zajmowa∏a si´ m∏odszym bratem i domem. Matka opuÊci∏a ∏ono rodziny i wróci∏a do swych ojcowskich korzeni do nadmorskich ziem. Zosta∏a wi´c Ma∏gorzata w domu i pracowa∏a od Êwitu do zmierzchu. Trzeciego dnia przerwa∏ Bóg edukacj´ Ma∏gorzaty i pos∏a∏ jà do ci´˝kiej pracy. A mia∏a wtedy lat szesnaÊcie. S∏u˝y∏a ksià˝´tom przygotowujàc im straw´. Mimo ˝e robi∏a to dobrze, nie pochwalali jej, a to dlatego, ˝e by∏a nieletnia. Jednak ona zaciska∏a z´by i w cichoÊci swego serca znosi∏a wszystkie upokorzenia, gdy˝ pami´ta∏a o chorym ojcu. I doros∏a tak Ma∏gorzata do pe∏noletnoÊci i zmieni∏a winnic´, gdy˝ mog∏a ju˝ sama wybieraç. WczeÊniej lubi∏a wraz z innymi dzieçmi uczestniczyç w biegach i innych konkurencjach. Teraz nie starcza∏o dla niej czasu na t´ radoÊç. Jednak zacz´∏a podnosiç siebie i rodzin´ z ubóstwa. I wtedy niestety jej winnica upad∏a. I posz∏aby Ma∏gorzata na ulic´, gdyby mi∏osierny MOPS nie wyciàgnà∏ do niej pomocnej d∏oni, tak by nie pomar∏a z g∏odu. Czwartego dnia stanà∏ na jej drodze m∏odzieniec. Wzi´∏a go za r´k´ i szli razem, gdy˝ by∏ pracowity, opiekuƒczy i mówi∏, ˝e jà mi∏uje. I pocz´∏a Ma∏gorzata potomka, potem drugiego i trzeciego. Jednak wraz z ich przyjÊciem jakiÊ z∏y demon wzià∏ jej wybranka we w∏adanie. W jego duszy nastàpi∏a przedziwna przemiana. Prac´ zastàpi∏o upijanie si´ winem, ich wspólne dobra wydawa∏ na rzeczy, które nie by∏y chlebem. OpiekuƒczoÊç da∏a miejsce lekcewa˝eniu, a mi∏oÊç nienawiÊci – do ˝ony, dzieci i Êwiata ca∏ego. I widzia∏a Ma∏gorzata, ˝e by∏o niedobrze, lecz znosi∏a wszystko w pokorze, gdy˝ nie by∏o dla niej i jej dzieci miejsca w innej gospodzie. Gdy m´˝czyzna
– 82 –
jà bi∏, umia∏a wytrzymaç, jednak gdy próbowa∏ zaatakowaç dzieci, stawa∏a w ich obronie niczym Lwica Judy. Wi´c m´czy∏ je s∏owem. I znów przysz∏a na nich r´ka przeznaczenia i rzek∏a: Idêcie precz! Nie ma tu dla was miejsca, gdy˝ nie p∏acicie cezarowi co nale˝y do cezara! Wi´c wzi´li potrzebne rzeczy i poszli do ma∏ej osady, która s∏yn´∏a z burd i pijatyk. On poczu∏ si´ jak u siebie, dlatego jej nadzieje, ˝e mo˝e w owym miejscu wszystko si´ zmieni, szybko odp∏yn´∏y we mgle... I chcia∏a Ma∏gorzata odejÊç, lecz wcià˝ nie mia∏a dokàd. Widzia∏a, ona i dzieci, dom bez szyb i puste szafy, gdy˝ nie starcza∏o mu denarów na pobyt w karczmie. A ludzie z wioski milczeli, odwracali g∏owy, mimo i˝ o wszystkim wiedzieli. Nie potrafi∏ pomóc Ma∏gorzacie ojciec, który za ka˝dà prób´ jej wsparcia zostawa∏ pobity. Nie pomogli równie˝ stró˝e porzàdku, którzy wzorowo napominali z∏oczyƒc´, ale potem w mi∏osierdziu swoim zawsze dawali mu jeszcze jednà szans´ na popraw´. Nie potrafi∏a sobie pomóc sama Ma∏gorzata, którà ogarnia∏y wstyd i poczucie winy. Zamyka∏a si´ sama w swojej izbie i rozwa˝a∏a w cichoÊci swoje troski. W koƒcu zacz´∏a towarzyszyç swemu panu w opró˝nianiu stàgwi z winem... Dzieƒ czwarty ciàgnà∏ si´ bardzo d∏ugo. Ma∏gorzata pragn´∏a ju˝ nowego Êwitu. I zdarzy∏o si´, ˝e chcia∏ jà uderzyç zdradziecko, gdy sta∏a ty∏em w kuchni, lecz jakaÊ si∏a jà ostrzeg∏a. „Nie podchodê, bo ci´ zrani´”, rzek∏a napastnikowi, ale ten nie rozwa˝y∏ jej s∏ów w powadze. Wtem zachwia∏ si´ i upad∏ prosto na ostrze, trzymane przez nià w r´ku. Gdy tylko zauwa˝y∏a, ˝e wchodzi ono w jego cia∏o, cofn´∏a r´k´. Dzieƒ czwarty mia∏ wi´c jeszcze trwaç... I trwa∏, a Ma∏gorzata trapi∏a si´ coraz bardziej w swej duszy. Elli lama sabachtani powtarza∏a w swych bezsennych modlitwach. I wygas∏a w niej dawna mi∏oÊç do tego m´˝czyzny, pozosta∏ on jedynie ojcem jej dzieci. I nasta∏ dzieƒ piàty, dzieƒ, w którym b∏´kitnooka Ma∏gorzata utraci∏a kontrol´ nad sobà; w którym poczu∏a, ˝e wyrzucono jà z w∏asnego ˝ycia i pozosta∏ jej tylko p∏acz i zgrzytanie z´bów. I nadszed∏ poranek, a potem wieczór. Kiedy o zmroku przygotowywa∏a straw´, przyby∏ on do niej i uderzy∏ mocno w skroƒ. Gdy tylko go odepchn´∏a, zaczà∏ iÊç i rzek∏ z∏owrogim tonem: „A teraz ci´ dobij´!” I zrodzi∏ si´ w Ma∏gorzacie zamiar, zrodzi∏ si´ nagle i wielki by∏ to zamiar. Wyciàgn´∏a zal´kniona ostrze i wbi∏a je w tym samym momencie, kiedy na nie wszed∏... I tak si´ skoƒczy∏ dzieƒ piàty. I pot´pi∏a Ma∏gorzata samà siebie, a pot´pi∏a si´ bardzo mocno. Choç nawet ojciec nie˝yjàcego rzek∏: „˚y∏ jak pies i zdech∏ jak pies”, jej ból tkwi∏ w niej nieustannie.
– 83 –
I nadszed∏ dzieƒ szósty, dzieƒ, w którym zebra∏a si´ Rada i rozwa˝a∏a d∏ugo dzieje Ma∏gorzaty, jej ˝ywot i losy jej dzieci. I orzek∏a Rada, ˝e odpowiednià karà b´dzie dla niej kara oÊmiu lat sp´dzenia w murach miejskich. I posz∏a Ma∏gorzata odpokutowaç swà win´, a potomstwo jej trafi∏o pod opiek´ matron z Domu Opieki. I czyni ona zadoÊçuczynienie swà pracà na zmywalni, kszta∏ci si´ pilnie w zawodzie kucharskim, uczy si´ równie˝, jak pomagaç poszkodowanym w przeró˝nych wypadkach. Martwi si´ bardzo o losy chorego ojca, raz nawet pozwolono jej odwiedziç go na d∏u˝ej, aby mu pomog∏a. T´skni równie˝ za trójcà swych dzieci, które mi∏uje ponad wszystko na tym Êwiecie. Znalaz∏a Ma∏gorzata pocieszenie w przedstawieniach teatralnych, koi to bardzo jej dusz´. L´ka∏a si´ nieco wyst´pu przed m´˝czyznami, którzy uczynili z∏o kobietom, podobne jak to, którego ona d∏ugo doznawa∏a, lecz ci zachowali idealnà wr´cz cisz´... I marzy Ma∏gorzata o wolnoÊci, kiedy ujrzy znów niwy zielone, pola malowane, morze b∏´kitne i majestatyczne góry. Pragnie niezmiernie byç ju˝ ze swà rodzinà. Wie, ˝e jeszcze nie jest to ta chwila, lecz patrzy w przysz∏oÊç z nieÊmia∏à nadziejà, ˝e nadejdzie dzieƒ siódmy, w którym odpocznie wreszcie po ca∏ym swym wysi∏ku...
– 84 –
Historia I.R. Iwona pochodzi z tak zwanego dobrego domu. Ma czworo rodzeƒstwa. Mówi, ˝e niby zawsze byli szcz´Êliwà rodzinà, radzili sobie ze wszystkim, mimo zdrowotnych k∏opotów ojca, który choruje na dyskopati´ oraz serce. Jednak ona nie do koƒca czu∏a si´ szcz´Êliwa. Nie mia∏a dobrego dzieciƒstwa, bo nie mog∏a robiç tego, co chcia∏a. Rodzice cz´sto nie pozwalali jej spotykaç si´ z kole˝ankami. Mia∏a du˝o problemów w szkole. Powtarza∏a trzecià klas´, potem zosta∏a przeniesiona do szko∏y specjalnej, gdzie wcià˝ sz∏o jej kiepsko, zw∏aszcza w matematyce. Nast´pnie uczy∏a si´ w szkole zawodowej specjalnej w zawodzie introligatora. Poczàtkowo próbowa∏a swoich si∏ w „gastronomiku”, ale zniszczy∏a jà ta nieszcz´sna matematyka. Po szkole podj´∏a prac´ jako salowa i sprzàtaczka. Szybko, bo ju˝ w wieku dziewi´tnastu lat, wysz∏a za mà˝. By∏ jej pierwszym partnerem i bardzo go kocha∏a. Znali si´ rok. W okresie narzeczeƒstwa pi∏ alkohol, ale ona nie widzia∏a w tym problemu, bo odbywa∏o si´ to w sposób kontrolowany. Pracowa∏ jako operator maszyn papierniczych i powodzi∏o im si´ ca∏kiem nieêle. Mieli ∏adne mieszkanko z dwoma pokojami i kuchnià. Bardzo si´ ucieszy∏, gdy urodzi∏ si´ syn. Pieczo∏owicie opiekowa∏ si´ ˝onà i dzieckiem, chodzi∏ z nim na spacery, kàpa∏, nawet pra∏ pieluchy. Iwona przesta∏a pracowaç, zajmowa∏a si´ domem. Odpowiada∏o im takie ˝ycie, zw∏aszcza, ˝e ona bardzo lubi∏a „pichciç” w kuchni. Iwona poma∏u wierzy∏a, ˝e mà˝ wyrwa∏ si´ z pi´tna alkoholizmu cià˝àcego na jego rodzinie – ojciec zmar∏ na marskoÊç wàtroby, a matka kilkakrotnie by∏a leczona odwykowo, raz nawet na polecenie sàdu. Po dwóch latach przysz∏a na Êwiat córka. I nagle, jak za dotkni´ciem magicznej ró˝d˝ki, wszystko si´ zmieni∏o. Nie chcia∏ si´ nià opiekowaç, dra˝ni∏ go jej p∏acz. Sprawia∏ wra˝enie, jakby nie chcia∏ tego dziecka, a ca∏à z∏oÊç przelewa∏ na ˝on´. Pi∏ niejednokrotnie dzieƒ w dzieƒ, a jego najlepszym kompanem sta∏a si´ – uwaga – w∏asna matka! To ona buntowa∏a go przeciwko ˝onie
– 85 –
i dzieciom. Uzna∏, ˝e miejsce kobiety jest w domu i nie powinna nigdzie wychodziç. Zaczà∏ piç w obecnoÊci bawiàcych si´ dzieci. Zachowywa∏ si´ wtedy z∏oÊliwie i nieprzewidywalnie, na przyk∏ad dla kaprysu wy∏àcza∏ pràd. Albo rzuca∏ przygotowanym przez nià jedzeniem. Nie dawa∏ pieni´dzy na utrzymanie domu, sam robi∏ zakupy nie uwzgl´dniajàc niczyich potrzeb. Par´ razy Iwona uprzedza∏a go, ˝e odejdzie, jeÊli tak dalej b´dzie. Przeprasza∏, obiecywa∏, ˝e wszystko si´ zmieni i nawet si´ poprawia∏. Jednak na coraz krócej. Zaczà∏ jà obsesyjnie kontrolowaç. Pierwszy raz uderzy∏, gdy po mszy nie wróci∏a od razu do domu, lecz posz∏a na godzinny spacer. Gdy zak∏ada∏a spódnic´, jego zdaniem ka˝da by∏a za krótka; skar˝y∏ si´ matce, ˝e Iwona ubiera si´ zbyt wyzywajàco. Bywa∏o, ˝e podczas rodzinnych wyjÊç upija∏ si´ tak mocno, ˝e nie umia∏ potem utrzymaç równowagi. I wtedy ona musia∏a prowadziç go pod rami´, majàc pod opiekà dwójk´ ma∏ych dzieci. Z czasem pi∏ ju˝ codziennie, na umór. Traktowa∏ jà jak s∏u˝àcà, a jednoczeÊnie obwinia∏ za wszystkie niepowodzenia. To ty mi wszystko zabra∏aÊ! By∏a na skraju wyczerpania nerwowego. Wtedy przez przypadek spotka∏a koleg´ z czasów szkolnych. KiedyÊ si´ spotykali, jednak jego matka nie chcia∏a, aby jej syn widywa∏ si´ z „kimÊ takim”. Gdy wysz∏a za mà˝, ich drogi si´ rozesz∏y. Teraz odwiedza∏ jà potajemnie, nierzadko w nocy. Mà˝ szybko si´ zorientowa∏, ˝e coÊ jest nie tak. Znalaz∏ telefon komórkowy podarowany jej przez przyjaciela. Zniszczy∏ go. Wsz´dzie szuka∏ Êladów bytnoÊci kochanka. Wpada∏ w sza∏, kiedy nalega∏a na rozwód. Po raz ostatni powiedzia∏a mu to na miesiàc przed tragicznym dniem. Wtedy jej przyjaciel oznajmi∏, ˝e mo˝e zabiç jej m´˝a. Ona nie bardzo w to wierzy∏a, zresztà by∏a ju˝ tak zdruzgotana, ˝e na wszelkà wzmiank´ o nim reagowa∏a ju˝ tylko apatià... „Tego” dnia czekali razem w jej domu. Mà˝ przyszed∏ wieczorem i by∏ oczywiÊcie pijany. Przyjaciel zaczà∏ z nim rozmawiaç o traktowaniu przez niego ˝ony i dzieci, ale on od razu zaczà∏ si´ awanturowaç, zabroni∏ mu spotykaç si´ z Iwonà i chcia∏ go wyrzuciç z domu. Od s∏owa do s∏owa dosz∏o do ostrej sprzeczki i wtedy nastàpi∏o te kilka pchni´ç no˝em w brzuch... Iwona deklaruje, ˝e nie spodziewa∏a si´, ˝e to stanie si´ na jej oczach. Mimo wszystko uwa˝a, ˝e przyjaciel wymierzy∏ kar´ oprawcy za ca∏e jej nieszcz´Êliwe ˝ycie. Z jednej strony ma ˝al do losu, do Boga – czemu na to wszystko pozwoli∏?! Boi si´, co odpowie dzieciom, gdy kiedyÊ spytajà, co si´ sta∏o z tatà. Kiedy zobaczy∏a je po raz pierwszy, min´∏o pó∏tora roku od chwili aresztowania. Córka jej nie pozna∏a, chowa∏a si´ za babci´... Dzieci mieszkajà z dziadkami w Gliwicach.
– 86 –
Iwona rozmawia ze mnà otwarcie, nie unika wzroku, zdaje si´ byç silna i odwa˝na, choç przecie˝ kiedyÊ tak nie by∏o. Widaç, ˝e ponad pi´cioletnia terapia bardzo jej pomog∏a. W chwili aresztowania psychiatra stwierdzi∏, ˝e ma do czynienia z osobowoÊcià prymitywnà i infantylnà. Ja, rozmawiajàc z nià po tych pi´ciu latach, odnosz´ wra˝enie zgo∏a odmienne. Udaje jej si´ odciàç od starego ˝ycia. Jest uÊmiechni´ta, a zarazem bardzo krytyczna. Na przyk∏ad, nie umie zrozumieç, jak zaraz po tragedii psycholog móg∏ jà spytaç z wyrzutem: „Jak mog∏aÊ to zrobiç?!” Nikomu do koƒca nie ufa, wie, ˝e do wszystkiego w ˝yciu dochodzi∏a sama. W przysz∏oÊci chcia∏aby poznaç m´˝czyzn´, nie jest zamkni´ta, poniewa˝ uwa˝a, ˝e teraz ju˝ wie, jak post´powaç w trudnych chwilach. Co nie oznacza, ˝e nie ma obaw przed wyjÊciem na wolnoÊç. Ale na to ma jeszcze mnóstwo czasu, dosta∏a bowiem wyrok pi´tnastu lat. W Zak∏adzie Karnym zajmuje si´ pracà, przede wszystkim jako kucharka. Chcia∏aby wychodziç poza mury, byç mo˝e dostanie pozwolenie na prac´ w rybiarni. Chce si´ sprawdziç na wolnoÊci, oswoiç si´ z „normalnym” ˝yciem. Kiedy mówi o teatrze, od razu si´ uÊmiecha. Jest dla niej motywacjà do stawiania czo∏a codziennoÊci. Na poczàtku dosta∏a rol´ Eryki, ale to jà „unieruchamia∏o”, za du˝o by∏o scen le˝àcych, a to kojarzy si´ jej z niemocà i bezradnoÊcià. Wi´c teraz gra „czarny charakter”. Nic nie mówi, przemyka tylko po scenie w czarnym p∏aszczu i sieje intryg´. Pomaga jej to poczuç si´ pewnie i w∏adczo; to tak, jakby stan´∏a po drugiej stronie barykady. W przysz∏oÊci chce nadal graç. Marzy nawet o szkole teatralnej. A˝ trudno sobie wyobraziç, ˝e ta dwudziestooÊmioletnia dziewczyna ma za sobà ju˝ tyle przejÊç. Ale skoro wydarzenia w jej ˝yciu toczy∏y si´ w tak szybkim tempie, to mo˝e teraz, kiedy wychodzi na prostà, równie szybko nastàpi poprawa...?
– 87 –
Historia D.O. Dorota przychodzi do mnie prosto ze spaceru. Siedzi i wpatruje si´ we mnie z lekkim uÊmiechem na twarzy. Twarzy, z której trudno coÊ odczytaç. Byç mo˝e ten pozorny spokój to tylko wierzchnie okrycie strachu, a mo˝e tylko zdziwienie… Trudno uwierzyç, ˝e ma trzydzieÊci dwa lata. G´ste ciemne w∏osy okalajà jej tajemnicze oblicze. Rzuca zdawkowe, krótkie odpowiedzi, z których u∏o˝yç mo˝na zagmatwanà histori´ jej ˝ycia. Przysz∏a na Êwiat w Sosnowcu. I chyba nie za bardzo si´ temu Êwiatu spodoba∏a, bo rodzice od razu oddali jà do domu dziecka i ju˝ nigdy si´ nie pokazali. Tak wi´c tych rodzonych nie pami´ta, pami´ta za to doskonale rodziców przybranych. Tych, którzy zjawili si´ jako wybawiciele, bo w swojej dzieci´cej naiwnoÊci wierzy∏a, ˝e wreszcie dadzà jej dom przez du˝e „D”. Sta∏o si´ inaczej. Uznali, ˝e to i tak du˝o, dach nad g∏owà i strawa przecie˝ powinny wystarczyç. Zacz´∏o si´ wyzywanie, potem bicie – przez „matk´”. Ta chyba stwierdzi∏a, ˝e skoro „córka” ucz´szcza do szko∏y specjalnej, to potrzebne sà tu szczególne metody wychowawcze. Czubek lepiej zrozumie, jak si´ do niego przemówi r´kà. I to prosto w g∏ow´. Dorasta∏a wi´c w warunkach tej osobliwej edukacji. Macocha po pijanemu wykrzykiwa∏a, jak to ona wiele da∏a dziewczynie. Coraz cz´Êciej uznawa∏a, ˝e chyba za wiele i... wyrzuca∏a jà z domu. Ci´˝ko wywnioskowaç z opowieÊci Doroty, czy by∏y to rzeczywiÊcie noce na ulicach, czy tylko pogró˝ki: jedno natomiast wiadomo na pewno – nie mia∏a swojego miejsca na ziemi. Po podstawowej szkole specjalnej wstàpi∏a do zawodówki. Pretensje ze strony rodziców osiàga∏y punkt szczytowy. Pewnego wieczoru, gdy mia∏a szesnaÊcie lat, Dorota zebra∏a najpotrzebniejsze rzeczy i wsiad∏a w pociàg do nikàd. „Nigdzie” okaza∏o si´ Chorzowem. Gdy sta∏a taka bezradna i zzi´bni´ta, dostrzeg∏ jà jeden ze sta∏ych bywalców dworca. Nie musia∏ w∏o˝yç zbyt wiele wysi∏ku w poderwanie zagubionej dziewczyny. Mimo ˝e zamieszkali razem i po pewnym czasie mieli ju˝ ze sobà dwójk´ dzieci, Dorocie nie uda∏o si´ uciec z odwiecznego dlaƒ Êwiata marginesu i patologii. Tutaj równie˝ by∏a poni˝ana. Wi´c uciek∏a jeszcze raz. Jedno dziecko trafi∏o do adopcji, drugie do szpitala. Nast´pnego amanta pozna∏a w parku. I w tym przypadku wszystko potoczy∏o si´ podobnie. Jako ˝e by∏a wcià˝ na utrzymaniu opieki
– 88 –
spo∏ecznej, m´˝czyzna wzià∏ jà do siebie i ju˝ po paru latach mieli trójk´ dzieci. Jednak Dorocie i tutaj nie by∏o dane zaznaç szcz´Êcia rodzinnego. To niewiarygodne, ale znowu postanowi∏a uciec. Odwiod∏a jà od tego kole˝anka, która znalaz∏a jej ponoç „ch∏opa na schwa∏”. Spotkali si´ i znów by∏o to samo – alkohol, brud, podziemie. Tym razem nie by∏o dzieci. Przez rok nowy konkubent ok∏ada∏ jà czym si´ da∏o. Znosi∏a to, bo przecie˝ nie by∏a to dla niej ˝adna nowoÊç. Wytrzymywa∏a wszystko, dopóki nie zaczà∏ jà goniç z siekierà. Tym razem by∏o ju˝ za póêno, by uciec. B∏ysnà∏ nó˝, siekiera zastyg∏a w d∏oni. Us∏ysza∏a tylko t´py trzask spadajàcego obucha i odg∏os zw∏ok upadajàcych na pod∏og´. Dosta∏a osiem lat. Odby∏a po∏ow´. Z dzieçmi nie ma ˝adnego kontaktu. Wie jedynie, ˝e czwórka z nich jest adoptowana, a piàte przebywa u „teÊciowej”, choç ci´˝ko wywnioskowaç, u której. Na pytanie, czym si´ zajmuje, odpowiada szybko i z prostotà: „jestem aktorkà”. Dosta∏a rol´ anio∏a. Na scenie nic nie mówi, bo wie, ˝e nie nauczy∏aby si´ tekstu. Oprócz tego du˝o wyszywa, bardzo jà to uspokaja, choç patrzàc na nià trudno sobie wyobraziç, aby bywa∏a niespokojna. To zewn´trzne opanowanie jest naprawd´ zadziwiajàce. Kiedy opowiada o tragedii, s∏ychaç, ˝e pogodzi∏a si´ z tym, co si´ sta∏o. Nie ma do nikogo pretensji, ani do siebie, ani do Boga. Tak, jakby wiedzia∏a, ˝e to wszystko musia∏o si´ tak potoczyç. Wykazuje niesamowità zwi´z∏oÊç i trafnoÊç w tworzeniu opinii. Zw∏aszcza jak na osob´, u której rozpoznano „obni˝ony poziom intelektu bez precyzyjnego okreÊlenia”. Z innymi osobami w zak∏adzie raczej nie utrzymuje bli˝szych relacji. Z rozbrajajàcà szczeroÊcià stwierdza, ˝e ona nie przysz∏a do krymina∏u kole˝anek szukaç. Lubi natomiast pisaç listy, ma trzy kole˝anki z Praw Kobiet, jak je okreÊla. Na dzieƒ dzisiejszy jest zakochana. W Pawle, który siedzi za g∏ow´ w Strzelcach Opolskich. Podobno stara si´ dla niej o pobyt w oÊrodku dla bezdomnych „Barka”. Dorota przyznaje, ˝e zamkn´∏a si´ we w∏asnym Êwiecie, w którym myÊli o swoim ukochanym, pisze do niego listy i raz w miesiàcu rozmawia przez telefon. ˚yje nadziejà na wyjÊcie. Choç fakt kontaktu jej m´˝czyzny ze Êwiatem przest´pczym nie wró˝y nic dobrego, to ma cichà nadziej´, ˝e tym razem los potoczy si´ dla niej inaczej. Póki co, jest anio∏em w roz∏o˝ystej sukni. Zwiastuje nadejÊcie wolnoÊci dla uwi´zionej w szpitalu Eryki. Oby by∏a takim zwiastunem tak˝e dla siebie. Naprawd´ potrzebna jej wreszcie wolnoÊç od prze˝ytej matni.
– 89 –
Historia B.P. Urodzi∏am si´ w 1967 roku w Zabrzu. Pochodz´ z rodziny robotniczej. Mój ojciec pracowa∏ jako górnik na kopalni, a mama zajmowa∏a si´ gospodarstwem domowym. Mam starszego brata. Mi´dzy nami jest szeÊç lat ró˝nicy. Zawsze z bratem by∏am w dobrych stosunkach, szanowaliÊmy si´ wzajemnie i do tej pory zawsze mog´ liczyç na jego pomoc i wsparcie. Gdy mia∏am cztery lata, mój ojciec mia∏ ci´˝ki wypadek w kopalni Rokietnica. Po tej tragedii mój ojciec przeszed∏ na rent´. Z kopalni dostaliÊmy mieszkanie trzypokojowe. W 1974 roku rozpocz´∏am nauk´ w szkole podstawowej. Lata szko∏y wspominam bardzo mi∏o, poniewa˝ wyje˝d˝a∏am na kolonie i obozy, które by∏y organizowane z zak∏adu pracy mojego ojca. Po szkole podstawowej rozpocz´∏am nauk´ w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Mikulczycach. Nauka nie stwarza∏a mi ˝adnym problemów, wr´cz przeciwnie. Dzi´ki moim osiàgni´ciom by∏am nagradzana wyjazdami na wczasy. Po ukoƒczeniu szko∏y rozpocz´∏am prac´ w Okr´gowej Spó∏dzielni Mleczarskiej jako magazynier. Pracowa∏am tam dwa lata, w czasie których rozpocz´∏am nauk´ w Szkole Dla Pracujàcych w Szombierkach. W 1987 r. podj´∏am prac´ w markowni na kopalni Mikulczyce. Po trzech latach mój brat pozna∏ si´ z moim przysz∏ym konkubentem. Od tamtej pory zacz´liÊmy si´ cz´Êciej ze sobà spotykaç. W 1992 roku podj´liÊmy decyzj´, aby zamieszkaç razem. ZdecydowaliÊmy si´ wynajàç mieszkanie. By∏o to ma∏e mieszkanko, ale bardzo nas cieszy∏o, by∏ to nasz wspólny kàt. Wtedy by∏am ju˝ w cià˝y z pierwszym dzieckiem, wszystko na pozór wyglàda∏o kolorowo i bajecznie. Czu∏am si´ chyba najszcz´Êliwszà na Êwiecie kobietà – mia∏am mieszkanie, m´˝czyzn´, który mnie kocha∏ i dziecko. Rok póêniej urodzi∏am syna, oboje byliÊmy bardzo szcz´Êliwi. Pomaga∏ mi przy dziecku i w domu. Mniej wi´cej pó∏tora roku po urodzeniu syna zacz´∏y si´ pierwsze konflikty mi´dzy mnà i konkubentem.
– 90 –
Mog∏am liczyç na pomoc mamy i taty, ale nie by∏am z nimi szczera, bo ukrywa∏am przed nimi niejednà awantur´. Jednak tata cz´sto rozmawia∏ ze mnà, ˝ebym go zostawi∏a i przysz∏a do nich mieszkaç. Nie wiem co spowodowa∏o, ˝e zosta∏am z nim. Dwa lata po urodzeniu Patryka znowu zasz∏am w cià˝´, lecz ciàg∏y stres i awantury, bicia i ucieczki z synem z domu spowodowa∏y, ˝e przedwczeÊnie, bo w ósmym miesiàcu urodzi∏am syna. Po czterech godzinach ˝ycia maleƒstwo zmar∏o. Bardzo to prze˝y∏am i popad∏am w lekkà depresj´. Widzia∏am, ˝e na moim konkubencie nie wywar∏o to zbyt du˝ego wra˝enia. Próbowa∏am z nim o tym porozmawiaç, ale zbywa∏ mnie. Wola∏ towarzystwo kolegów i, oczywiÊcie, alkohol. Coraz cz´Êciej by∏ wypity, a co za tym idzie – czepia∏ si´ o byle drobnostki. W 1995 r. dosta∏am mieszkanie komunalne, du˝y pokój z kuchnià. Stara∏am si´ je urzàdziç tak, aby by∏o nam ciep∏o i przytulnie. Mia∏am nadziej´, ˝e ta nowa sytuacja odmieni nasze ˝ycie. Jednak pomyli∏am si´. Jeszcze bardziej si´ rozpi∏, a awantury nasili∏y si´. Ja pracowa∏am, zajmowa∏am si´ domem i dzieckiem. Po nocach si´ uczy∏am – chodzi∏am na kurs nauki jazdy. On z pracà by∏ raczej na bakier: je˝eli za∏apa∏ si´ do jakiejÊ pracy, to na krótko, zaraz po pierwszej wyp∏acie robi∏ bumelki, a pieniàdze przepija∏. Przychodzi∏ wtedy do domu, robi∏ wielkà awantur´, która niejednokrotnie koƒczy∏a si´ pobiciem mnie. Bra∏am syna i ucieka∏am z domu. Wraca∏am jak wytrzeêwia∏, jednak wszystkie rozmowy z nim na temat awantur by∏y jak grochem o Êcian´. W 1999 roku urodzi∏am córk´. Mia∏am nadziej´, ˝e mo˝e teraz si´ coÊ zmieni i tak si´ sta∏o – zaczà∏ pracowaç, rzadziej zaglàda∏ do kieliszka i awantury przycich∏y. To jednak nie trwa∏o zbyt d∏ugo, historia zacz´∏a si´ powtarzaç. Strach przed nim wywo∏ywa∏ tak˝e we mnie l´k przed odejÊciem. Zawsze schronienie mia∏am u mamy, która nie mog∏a na to wszystko patrzeç, ale te˝ nie mia∏a wp∏ywu na moje decyzje. W dniu tragedii goÊciliÊmy w naszym domu mojego brata oraz dwie kole˝anki. SiedzieliÊmy przy alkoholu rozmawiajàc i bawiàc si´. Po pewnym czasie zacz´∏a si´ mi´dzy nami awantura. Uderzy∏ mnie w twarz i wtedy mój brat stanà∏ w mojej obronie. Na chwil´ wyszli z domu. Gdy po pi´tnastu minutach wrócili, mój konkubent wpad∏ w sza∏ – rzuci∏ si´ na mnie, trzymajàc w r´ku nó˝. W czasie szamotaniny wyrwa∏am mu z r´ki nó˝ i, nie wiedzàc co si´ dzieje, zada∏am mu cios w serce.
– 91 –
Kiedy si´ ockn´∏am, on siedzia∏ w fotelu z no˝em tkwiàcym w sercu. Chcia∏am udzieliç mu pomocy, jednak nie wiedzia∏am, ˝e nie powinnam wyciàgaç no˝a. Przyjecha∏o pogotowie, nic dalej nie pami´tam. Nawet teraz próbuj´ sobie przypomnieç ca∏e zdarzenie, lecz bez skutku. Podczas pobytu tutaj, w Zak∏adzie Karnym, przemyÊla∏am wiele rzeczy. Na pewno by∏y inne rozwiàzania ni˝ Êmierç. Bardzo ˝a∏uj´, ˝e dosz∏o do tej tragedii. Wiem jednak, ˝e czasu nie cofn´.
– 92 –
Historia B.C. Ta urodziwa blondynka o niebieskich oczach nie urodzi∏a si´ raczej „pod szcz´Êliwà gwiazdà”. No bo jakie mo˝na mieç dzieciƒstwo wÊród sosnowieckich realiów? Takich, gdzie patrzàc z okna na wprost widzi si´ betonowà Êcian´, zwracajàc g∏ow´ w lewo oczom ukazuje si´ betonowa Êciana, natomiast spoglàdajàc w prawo ujrzeç mo˝na... betonowà Êcian´. Barwà wczesnych lat Beaty, podobnie jak otoczenia, w którym przebywa∏a, by∏a szaroÊç. Choç prawdopodobnie nieÊwiadomie, to jednak ma∏a dziewczynka szuka∏a kolorów w swoim ˝yciu. Znajdywa∏a je w zabawach z kolegà i kole˝ankà z podwórka. Prawdziwà przygodà by∏ wyjazd w góry czy nocowanie pod namiotem. Jak˝e jednak rzadkie by∏y to chwile… Dawa∏a je matka, która, choç przygn´biona trudnà sytuacjà materialnà, nie przestawa∏a otaczaç jej ciep∏em i mi∏oÊcià. Beata mog∏a równie˝ liczyç na starszà siostr´. Do dziÊ pozosta∏y to jedyne osoby na Êwiecie, którym Beata zdolna jest zaufaç. JeÊli chodzi o pierwszego m´˝czyzn´ w jej ˝yciu, sytuacja wyglàda∏a inaczej. Mia∏ mieç szlachetne cechy m´skoÊci, roztaczaç nad dorastajàcà kobietà opiek´, byç twierdzà warownà, w której podwojach nieznajàca Êwiata w´drowniczka zawsze mo˝e si´ schroniç… Ten mà˝ szlachetny dotrwa∏ do emerytury, sp´dzajàc niejednà szycht´ g∏´boko pod ziemià. A ˝e naj∏atwiej przetrwaç trudne chwile na znieczuleniu, aplikowa∏ je sobie bardzo skrupulatnie. Najwi´kszym oburzeniem napawa∏ go fakt, ˝e po tylu latach harówy musi jeszcze ∏o˝yç na trójk´ paso˝ytów w swoim w∏asnym domu! Ca∏e szcz´Êcie, ˝e najstarsza z nich – ta, której Êlubowa∏, ˝e nie opuÊci jej w zdrowiu, chorobie, niedostatku itd. siedzia∏a cicho jak mysz pod miot∏à, gdy˝ nie mia∏a odwagi powiedzieç s∏owa krytyki dobrodziejowi ca∏ej rodziny. A dobrodziej ten nie umia∏ zrozumieç, dlaczego musi utrzymywaç najm∏odszà w rodzinie, która ucz´szcza przecie˝ ju˝ do podstawówki! Nie doÊç, ˝e je a˝ raz dziennie, to dwa razy nie zda∏a do kolejnej klasy i jeszcze bezczelnie t∏umaczy w szkole, ˝e to ze wzgl´du na trudnà sytuacj´ rodzinnà! A jak mia∏a zdaç, skoro nawet porzàdnie nie umie si´ skoncentrowaç na lekcjach, chodzi jakaÊ podenerwowana, albo w ogóle nie widaç jej w szkole, bo wstydzi si´ podbitych oczu lub
– 93 –
siniaków na plecach. A przecie˝ zas∏u˝y∏a sobie wtedy na porzàdne lanie, darmozjad jeden. W koƒcu ojciec powiedzia∏: DoÊç! I wspania∏omyÊlnie postanowi∏, ˝e jak nie pracuje, to nie b´dzie jad∏a. Teraz przynajmniej b´dzie wi´cej pieni´dzy na Êrodek leczàcy jego zszarpane nerwy. Beata czasem musia∏a uciec do kole˝anki, raz nawet sp´dzi∏a tam a˝ pó∏ roku. Rozpocz´∏a handlowà szko∏´ zawodowà, chcia∏a pomóc rodzinie. Planowa∏a nawet po dwóch latach nauki przenieÊç si´ do szko∏y wieczorowej, aby móc ju˝ pracowaç, jednak nie zdà˝y∏a… Od pewnego czasu bola∏o jà serce. Lekarze stwierdzili póêniej tachykardi´, czyli cz´stoskurcz. Czy to tylko mi´sieƒ za szybko pracowa∏, czy mo˝e ju˝ serce powoli p´ka∏o? Ta dzielna istota umia∏a wskrzesiç w sobie na tyle si∏, ˝eby w wolnych chwilach robiç jeszcze to, co lubi∏a. åwiczy∏a lekkoatletyk´ i koszykówk´. Bardzo lubi∏a sp´dzaç czas na boisku, wraca∏a zm´czona, lecz szcz´Êliwa. Mia∏a jakàÊ odskoczni´. I wtedy da∏a o sobie znaç jej nieszcz´Êliwa gwiazda. Lekarze stwierdzili padaczk´. Wyrok: zero ruchu, zero wysi∏ku. Znalaz∏a sobie inne zaj´cia. Schroni∏a si´ w raczkujàcym Êwiatku przest´pczym. Na tyle jeszcze raczkujàcym, ˝e policja z ∏atwoÊcià jà z∏apa∏a i ukara∏a za kradzie˝, innym razem za rozbój. Upad∏a, lecz powsta∏a. Pozna∏a kogoÊ, komu si´ spodoba∏a, kto poda∏ r´k´. Jednak nie tyle silnà, aby pomóc w jej w∏asnym domu. A tutaj nie by∏o coraz lepiej. M´ski autorytet rodziny zamiast d∏oni trzymajàcej chleb, podawa∏ szczelnie zamkni´tà pi´Êç. Ale te˝ prosto w usta. I w brzuch, ramiona i plecy. Tego dnia by∏a w kuchni. Tym razem Êrodek uspokajajàcy nie zadzia∏a∏ chyba skutecznie, bo mà˝ zdo∏a∏ zauwa˝yç, ˝e mieszkanie jest nieposprzàtane. Na wst´pie otrzyma∏a wi´c solidny cios, po którym pofrun´∏a na futryn´. Podnios∏a si´ i uciek∏a do pokoju, tam jednak powita∏ jà kolejny sierpowy. Do akcji wkroczy∏a matka, która stan´∏a w obronie dziewczyny. Kiedy tamci si´ szarpali, Beata chcia∏a odciàgnàç go od matki. Tego ju˝ by∏o za wiele. Dopad∏ jà w kuchni i zaczà∏ dusiç. Mocno, solidnie, jak przysta∏o na twardego faceta. Dostrzeg∏a na stole nó˝… I od tej pory ma nowy ˝yciorys. Sàd da∏ jej siedem lat na przemyÊlenia. Nie zacz´∏o si´ zbyt dobrze. Ch∏opak, któremu od trzech lat ufa∏a, dziwnym zbiegiem okolicznoÊci mia∏ coraz mniej czasu na listy i telefony, o odwiedzinach nie wspominajàc. Przebàkiwa∏ te˝ coÊ ostatnio o nowej kole˝ance...
– 94 –
ÂwiadomoÊç za∏amania w szkole te˝ nie pomaga∏a. Wyjdzie jako kobieta przed trzydziestkà z wykszta∏ceniem podstawowym. PomyÊla∏a, ˝e skoro taki jest poczàtek, to ona nie chce wiedzieç, co b´dzie dalej. Porcja tabletek razy cztery, sen, nieprzytomnoÊç i… powrót. A wi´c to jeszcze nie jej czas. Pozna∏a kole˝anki „po fachu”, takie, które równie˝ przesz∏y z aresztu domowego do karnego. Mo˝e jeszcze spróbuje? Psycholog sp´dzi∏ z nià niejedno popo∏udnie, aby to zrozumia∏a. Ale zrozumia∏a. Szkoda, ˝e nie widzi w tym swojego wk∏adu, ca∏à zas∏ug´ przypisuje tylko jemu. KiedyÊ nawet marzy∏a, ˝eby zostaç w∏aÊnie psychologiem. Kto wie, mo˝e dzisiaj to ona by∏aby po drugiej stronie biurka? Jednak teraz na dobre porzuci∏a ten pomys∏. Nie czuje si´ na si∏ach; teraz, gdy widzi te ludzkie dramaty z bliska, bycie ostatnià deskà ratunku przera˝a jà. Matk´ po raz pierwszy zobaczy∏a dopiero po roku. Nie umia∏a wydusiç s∏owa. Zw∏aszcza, gdy dowiedzia∏a si´, ˝e ukochana mama wpad∏a w depresj´. Dzisiaj jest ju˝ lepiej. Ka˝dà przepustk´ sp´dzajà razem, przewa˝nie tak˝e z siostrà. Sama mówi, ˝e dosta∏a si´ do „fajnego krymina∏u”. W chwili aresztowania zainteresowaƒ i planów nie mia∏a. DziÊ ma. Marzy o ustatkowaniu si´, nieÊmia∏o wierzy, ˝e b´dzie dobrà matkà i ˝onà. Nie mo˝e doczekaç si´ wyjÊcia, choç nieraz musi walczyç o dzieƒ ka˝dy. Jednak wizja koƒca jej pomaga. Wie, ˝e trzeba ˝yç. Przeczyta∏a kilka ksià˝ek. Najbardziej przemówi∏ do niej „Alchemik”. Mo˝e i ona uwierzy, ˝e nie musi byç na swej drodze uciemi´˝onà ofiarà, lecz nieustraszonym poszukiwaczem… Z filmów podoba∏o jej si´ „Milczenie owiec”. Pewnie dlatego, ˝e tematyka taka bliska. Nie mo˝e pracowaç fizycznie, wi´c znalaz∏a dla siebie coÊ innego – chce studiowaç rehabilitacj´. Mimo i˝ u Beaty „stwierdza si´ cechy osobowoÊci nieprawid∏owej”, to widaç i s∏ychaç, ˝e dziewczyna ta ma du˝y potencja∏ intelektualny. Zresztà jak mo˝na mieç „prawid∏owà osobowoÊç” z takà przesz∏oÊcià…? Byç mo˝e wyjedzie kiedyÊ za granic´. JeÊli za pracà, to do Anglii. A marzy, by zobaczyç Afryk´ oraz klasztor Szaolin w Chinach. Zwolnienie bram dla Beaty nastàpi w 2009 roku. Czeka. Bo mo˝e wreszcie jej nieszcz´Êliwa gwiazda spadnie i spali si´ przy wejÊciu w atmosfer´, a wtedy ona b´dzie mog∏a wypowiedzieç swoje ˝yczenie…
– 95 –
Historia A.¸. Urodzi∏am si´ w 1954 roku w Z∏otym Stoku. Moi rodzice mieli du˝e gospodarstwo i byli rolnikami. By∏am jedynà córkà w domu, mam jeszcze trzech starszych braci. Rodzice dawali nam du˝o mi∏oÊci i ciep∏a, chocia˝ w domu panowa∏a dyscyplina. Wychowali nas na uczciwych ludzi. Moi bracia kszta∏cili si´, a ja po ukoƒczeniu szko∏y podstawowej rozpocz´∏am nauk´ w szkole rolniczej. Przerwa∏am jà ze wzgl´du na Êmierç ojca. Pomaga∏am w prowadzeniu gospodarstwa a˝ do zamà˝pójÊcia. Mia∏am wtedy 18 lat i by∏am w cià˝y. Mój mà˝ by∏ cz∏owiekiem zimnym, nie potrafi∏ ukazywaç swoich uczuç. Nie chcia∏am tego ma∏˝eƒstwa, ale by∏am do niego zmuszona ze wzgl´du na dziecko. Urodzi∏am córk´, a dwa lata póêniej syna. Mà˝ nie okazywa∏ zainteresowania dzieçmi, mia∏am wra˝enie, ˝e nawet ich nie lubi, a z chwilà, gdy zacz´∏y dorastaç – nawet nienawidzi. Pierwsze cztery lata ma∏˝eƒstwa wspominam pozytywnie, mieszkaliÊmy wtedy w moim rodzinnym domu. WyprowadziliÊmy si´, gdy˝ mà˝ nie chcia∏ pracowaç w gospodarstwie, mówi∏, ˝e to dla niego za ci´˝ka praca. Wówczas wyjechaliÊmy na górny Âlàsk. Mà˝ rozpoczà∏ prac´ jako murarz, a ja zosta∏am w domu wychowujàc dzieci, do momentu ich pójÊcia do szko∏y. Postanowi∏am jednak podjàç jakàÊ prac´, gdy˝ nie starcza∏o nam pieni´dzy na ˝ycie. Mà˝ prawie wszystko wydawa∏ na alkohol. Pracowa∏am w systemie zmianowym, by móc byç z dzieçmi, podczas gdy mà˝ sp´dza∏ wi´kszoÊç czasu z kolegami, pijàc. Z pracy zosta∏ zwolniony dyscyplinarnie i przesta∏ pracowaç, wtedy ja zacz´∏am utrzymywaç rodzin´. Zrobi∏ si´ zgorzknia∏y i wszczyna∏ awantury bez powodu. Z roku na rok stawa∏ si´ coraz bardziej agresywny i wybuchowy. Poni˝a∏ mnie, bi∏ i kopa∏. Mia∏am z∏amany obojczyk i gips na ca∏ym tu∏owiu, z∏amanà r´k´ i ˝ebra, wybite z´by. Chcia∏am odejÊç od niego, uciec ale bardzo si´ ba∏am. Powiedzia∏, ˝e mnie znajdzie i zabije. Taka sytuacja trwa∏a 26 lat. Gdy w 2000 roku dosz∏o do tragedii, by∏am zm´czona fizycznie i psychicznie. Wyrokiem sàdu otrzyma∏am 12 lat kary pozbawienia wolnoÊci.
– 96 –
Historia K.B. Mam 47 lat. SzeÊç lat by∏am wdowà – mój mà˝ zosta∏ zamordowany przez swojego koleg´. Mia∏am czworo dzieci – córka i syn zmarli, zosta∏o mi dwóch synów. M∏odszy ma 13 lat, teraz przebywa w rodzinie zast´pczej. Odwiedza mnie co trzy miesiàce, na cz´stsze przyjazdy nie ma pieni´dzy. Oprócz niego mam jeszcze starszego syna, jest teraz w Ameryce u mojego brata. Nie wie, gdzie jestem i co zrobi∏am. DoÊç d∏ugo by∏am sama. Mojà oÊmioletnià córk´ przejecha∏ samochód. By∏am za∏amana. Pó∏ roku przebywa∏am w szpitalu psychiatrycznym. Po wyjÊciu pozna∏am mojego konkubenta – Heƒka. To by∏o zdaje si´ 26 paêdziernika 1993 r. ˚yliÊmy w konkubinacie prawie szeÊç lat. On nawet chcia∏ Êlubu, ale ja si´ nie godzi∏am. Przez pó∏ roku to by∏ cz∏owiek „do rany przy∏ó˝”. Pracowa∏ jako grabarz. Niestety, z pracy przychodzi∏ codziennie pijany. Gdy wraca∏, robi∏ awantury, nie wiem co by∏o powodem, przecie˝ obiady mu gotowa∏am, posprzàtane mia∏. Mo˝e go koledzy podburzali – nie umiem zrozumieç, dlaczego tak si´ zmieni∏. By∏ tak pijany, ˝e ledwo do domu po schodach wchodzi∏. Ba∏am si´ go, na ka˝dy jego powrót czeka∏am z niepokojem. Próbowa∏am uciekaç, ale nigdy mi si´ to nie udawa∏o. Nie panowa∏ nad sobà, bi∏ mnie, kopa∏, wy∏amywa∏ mi r´ce. Zmusza∏ mnie do picia alkoholu. Jak raz nie chcia∏am z nim wypiç, to wzià∏ nó˝ i dêga∏ mnie po plecach i g∏owie. Nie mia∏am wyjÊcia, pi∏am ze strachu. Ale w na∏óg, na szcz´Êcie, nie wpad∏am. Syn ba∏ si´ konkubenta tak, ˝e uciek∏ do babci i nie chcia∏ z nami mieszkaç. Na szcz´Êcie mieszkaliÊmy niedaleko siebie. Po jakimÊ czasie przesta∏am syna odwiedzaç, bo konkubent grozi∏, ˝e coÊ mu zrobi. Gdy zosta∏am pobita, zg∏asza∏am si´ cz´sto na policj´. Nie chcieli przyjechaç. „Po co mamy interweniowaç?” – Êmiali si´ – „przecie˝ ty, Krysia, dasz sobie z nim rad´!”. Dobrze znali i jego i mnie, mieszkaliÊmy 20 metrów od komisariatu. Raz znalaz∏am si´ w szpitalu. By∏am do tego stopnia pobita, ˝e lekarze stwierdzili p´kni´cie czaszki, wstrzàs mózgu i z∏amanie r´ki. Do dzisiejszego dnia mam r´k´ sk∏adanà na Êrubie. Wtedy policjanci przyszli do mnie, doradzali, ˝ebym zg∏osi∏a pobicie. Mieli mu za∏o˝yç spraw´, ale potem
– 97 –
si´ wycofali z tego. Uwa˝am, ˝e si´ go bali. Policja zabiera∏a konkubenta na izb´ wytrzeêwieƒ. Gdy wraca∏ do domu, ponownie zaczyna∏ mnie biç. Po moim wyjÊciu ze szpitala ostrzega∏am go, ˝e jak jeszcze raz podniesie na mnie r´k´, to od niego odejd´. Kl´knà∏ wtedy przede mnà i powiedzia∏: „Krysia, nie rób mi tego, bo sam nie dam rady”. Obiecywa∏, ˝e si´ poprawi. Przez miesiàc by∏ spokojny. Nie umiem tego zrozumieç do dzisiaj. Nie wiem, dlaczego si´ tak zmieni∏. Kolejne pobicie posz∏am zg∏osiç do OÊrodka Opieki Spo∏ecznej. Nie uwierzyli mi, bo on tam tak˝e poszed∏ i przysi´ga∏, ˝e mnie nie bije. Moje zaÊwiadczenia, które mia∏am ze szpitala, spali∏ w piecu. Nie mia∏am dokàd odejÊç – moje mieszkanie mi odebrano, bo nie p∏aci∏am czynszu. W∏aÊciwie by∏am bezdomna i z mo˝liwoÊci mieszkania u Heƒka nawet si´ cieszy∏am. Ale nie chcia∏ mnie zameldowaç, cz´sto mi powtarza∏: „ja ci poka˝´, jak si´ ˝yje na dworcu”. Obdukcji nie robi∏am, bo ˝y∏am w stresie i si´ bardzo ba∏am. Chcia∏am odebraç sobie ˝ycie, trzy razy próbowa∏am rzuciç si´ pod samochód, dwa razy tru∏am si´ tabletkami. Przesta∏o mi zale˝eç na takim ˝yciu. Leczy∏am si´ psychiatrycznie, ∏yka∏am tabletki. Tego dnia – 23 kwietnia – skar˝y∏ si´ na ból w mostku. By∏ pijany – póêniej okaza∏o si´, ˝e mia∏ 5 promili alkoholu we krwi. Uderzy∏ mnie, kopnà∏ psa. O tego psa posz∏o – mówi∏am mu, ˝e przecie˝ pies niczemu nie jest winny. Uderzy∏am go w twarz. Przewróci∏ si´, potem podniós∏, kopnà∏ mnie i zaczà∏ dusiç. Wyrwa∏am mu si´. No i udusi∏am go. Nie wiem jak. Posz∏am to zg∏osiç na policj´, powiedzia∏am, ˝e z Heƒkiem coÊ si´ sta∏o. Wróci∏am do domu z czterema policjantami, on le˝a∏ na wersalce. Przyjecha∏o pogotowie. W listopadzie 1999 roku mia∏am pierwszà spraw´. Âwiadkowie si´ nie zg∏osili, wi´c prze∏o˝yli jà na 20 grudnia. Zeznawa∏y jego siostra i sàsiadka, mówili o awanturach i pobiciach. Jego siostra nawet powiedzia∏a, ˝e on si´ powinien leczyç psychiatrycznie. Dosta∏am 9 lat. Uwa˝am, ˝e siedz´ tu „za darmo”, bo jemu serce po prostu wysiad∏o. Syn p∏acze, kiedy tu do mnie przychodzi. Pani z Zak∏adu Karnego obieca∏a postaraç si´ dla mnie o mieszkanie.
– 98 –
Historia M.T. M´˝a pozna∏am na weselu kuzyna. Oboje byliÊmy dru˝bami. Wpad∏am mu w oko. Mnie wtedy jeszcze m´˝czyêni nie interesowali, nie zwróci∏am wi´c na niego szczególnie uwagi. Dwa czy trzy miesiàce po tym weselu posz∏am na zabaw´. Sz∏am sama, droga prowadzi∏a przez las. Nagle ktoÊ zarzuci∏ mi worek na g∏ow´ i uderzy∏, potem zgwa∏ci∏. To by∏ on, dru˝ba z wesela. Przyszed∏ do mojej matki i powiedzia∏, co zrobi∏. Chcia∏ si´ ˝eniç. Kiedy okaza∏o si´, ˝e jestem w cià˝y, nie mia∏am wyjÊcia. Wysz∏am za niego, rodzina nalega∏a, w∏aÊciwie zmusili mnie do tego. Ale postawi∏am spraw´ jasno, powiedzia∏am mu, ˝e wychodz´ za niego tylko ze wzgl´du na dziecko, a mi∏oÊci mi´dzy nami ˝adnej nie b´dzie. Mo˝e za jakiÊ czas zdo∏am mu przebaczyç. Mia∏am 17 lat, on by∏ o 9 lat starszy. Pi∏, ale mówi∏, ˝e si´ postara byç dobrym m´˝em. Ciàgle mi si´ jednak nie podoba∏. Urodzi∏am córk´. Przez nast´pne trzy lata ˝y∏o nam si´ nienajgorzej. Kiedy wyprowadziliÊmy si´ od mojej matki, zacz´∏o si´ coÊ psuç. Wpad∏ w z∏e towarzystwo, wi´cej pi∏. Rodzàc kolejne dziecko, ju˝ wiedzia∏am, ˝e to cz∏owiek nie do ˝ycia. Podnosi∏ bardzo cz´sto na mnie r´k´, nie przebierajàc w Êrodkach. Pi∏ notorycznie. Zachowywa∏ si´ jak pan i w∏adca, nie znosi∏ ˝adnego sprzeciwu. Straszy∏ mnie, ˝e pobije mnie jeszcze bardziej, jeÊli pisn´ o tym komukolwiek choçby s∏ówko – grozi∏ nawet pozbawieniem mnie ˝ycia. KiedyÊ kuzyn m´˝a napomknà∏ mi, ˝e on si´ leczy∏ psychiatrycznie. Jego rodzina to ukrywa∏a. Bi∏ tak, ˝e cz´sto traci∏am przytomnoÊç, bi∏ równie˝ dzieci. Rodzina przesta∏a go interesowaç. Nie dawa∏ pieni´dzy na dom. Czasami moja matka dawa∏a mi troch´ pieni´dzy. Po kolejnej awanturze uciek∏am z dzieçmi do matki. Przyszed∏ i rzuci∏ si´ na kolana, przeprasza∏. Wróci∏am. I tak wcià˝ – ucieka∏am i wraca∏am do niego. Gdy nerwowo nie wytrzymywa∏am, te˝ bra∏am si´ do bicia. Wyzywa∏ mnie.
– 99 –
Posz∏am do pracy na czarno. Jemu to si´ nie podoba∏o. Szóstkà naszych dzieci opiekowa∏a si´ wtedy moja mama. Dzieci panicznie si´ ojca ba∏y. W ka˝dej sprawie zwraca∏y si´ do mnie. Prosi∏am o pomoc policj´. Ale policja sprawami rodzinnymi ma∏o si´ interesuje. By∏ jeden taki przypadek, kiedy po usilnej mojej interwencji mà˝ zosta∏ skazany za zn´canie si´ nad rodzinà. By∏a to tylko kara administracyjna w postaci pieni´˝nej w kwocie 620 z∏. To by∏ du˝y uszczerbek finansowy dla ca∏ej rodziny. Próbowa∏ dobieraç si´ do córek. Powiedzia∏am, ˝e do kazirodztwa to ju˝ na pewno nie dopuszcz´. I tak by∏o przez 25 lat. To by∏ Dzieƒ Dziecka. Zaatakowa∏ mnie siekierà. Âcisn´∏am go za r´k´, trzonek siekiery odpad∏ i obuchem prosto uderzy∏ w niego. Córka zadzwoni∏a po lekarza. Ja by∏am w szoku. Moja kara za ten czyn wynios∏a 9 lat. Z tego odsiedzia∏am ju˝ 3 lata i 6 miesi´cy. Nie chcia∏am, aby sta∏a si´ ta tragedia. By∏am u kresu wytrzyma∏oÊci.
– 100 –
Historia S. Mam lat 28, za mà˝ wysz∏am w wieku 23 lat. W domu rodzinnym by∏am dobrze traktowana. Mam dwie siostry, jedna m∏odsza o dwa lata, druga starsza o rok. Przed Êlubem zna∏am m´˝a cztery lata, on pochodzi∏ z mojej miejscowoÊci. Chcia∏am mieç normalny, zdrowy dom, ˝eby wszystko by∏o wspólne, na stopie partnerskiej. Na poczàtku z m´˝em dogadywaliÊmy si´ normalnie, ale jego buntowa∏a rodzina, koledzy. Wszystkie trzy siostry o˝enione by∏y z ch∏opakami z jednej ulicy i oni trzymali si´ razem. Mimo ˝e siostry sà bite, to cicho siedzà, bo gdzie majà pójÊç z dzieçmi? MieszkaliÊmy z moimi rodzicami. Oni mieli jeden pokój, a my drugi. Mamy jednak cz´sto nie by∏o w domu. Wyje˝d˝a∏a do W∏och do pracy, a ojciec przychodzi∏ tylko na obiad. Ojciec biologiczny zostawi∏ nas, jak by∏yÊmy malutkie – odszed∏ do innej. Podobno chcia∏ mieç syna, a tu urodzi∏y si´ tylko córki. Mama chowa∏a nas sama do czasu, jak ja mia∏am siedem – osiem lat. By∏o jej dosyç ci´˝ko, ale du˝o pomaga∏a babcia, bo mama pracowa∏a. Czu∏am si´ kochana w domu. Ojca dobrze nie znam, widzia∏am go tylko raz na ich sprawie rozwodowej. Powiedzia∏ wtedy do nas: „kochane córeczki, macie braciszka” – tak go zapami´ta∏am i od tego czasu go nie widzia∏am. W ogóle to by∏ taki... bawidamek. Lubi∏ kobietki, a mama chcia∏a mieç wiernego m´˝a. On nawet do domu przyprowadza∏ swoje kochanki. Ja to s∏abo pami´tam, ale babcia by∏a Êwiadkiem, przedstawi∏ jà jako swojà siostr´. Jak zostawi∏ nas i mam´, to o˝eni∏ si´ z tà kobietà. Za uchylanie si´ od p∏acenia alimentów podobno siedzia∏ w wi´zieniu. Po 25 latach wróci∏ tu do nas twierdzàc, ˝e on by chcia∏ z nami zamieszkaç. Uciek∏ od tej drugiej ˝ony i mieszka teraz razem z ojcem. Tu niedaleko, ale ja go od tego czasu nie widzia∏am i nie utrzymuj´ z nim ˝adnych kontaktów. Nie jestem z nim zwiàzana. Odszed∏ z domu jak by∏yÊmy malutkie. Potem mama pozna∏a naszego ojczyma – na poczàtku ona go nie chcia∏a, ale on o nià bardzo zabiega∏ i w koƒcu za niego wysz∏a. Babcia te˝ mia∏a drugiego m´˝a, bo pierwszy jej mà˝ umar∏ na gruêlic´. Z siostrami chowa∏yÊmy si´ wspólnie, opiekowa∏y si´ nami mama i babcia. W szkole uk∏ada∏o mi si´ dobrze, nie mia∏am k∏opotów.
– 101 –
Najwa˝niejsza dla mnie jest rodzina, dzieci. Chcia∏abym byç z dzieçmi, ale na razie nie jest to mo˝liwe. Dzieci majà do mnie dobry stosunek. Prócz mamy nie ma osób, do których mog∏abym si´ zwróciç po pomoc w razie k∏opotów. Mà˝ by∏ takà osobà, która dawa∏a mi poczucie bezpieczeƒstwa i wsparcia. Nigdy nie szuka∏am pomocy w k∏opotach u osób trzecich, ani u ksi´dza, ani w pomocy spo∏ecznej. Nie by∏o mi to potrzebne. Jak by∏am ma∏à dziewczynkà... nie pami´tam, kim chcia∏am byç. Jak koƒczy∏am ósmà klas´, to chcia∏am iÊç do technikum weterynaryjnego, ale mnie nie puÊcili, bo powiedzieli, ˝e to nie jest zawód dla dziewczyny. Mama mi zabroni∏a. Ja nie protestowa∏am: chcieli, ˝ebym posz∏a do krawieckiej, to posz∏am. Nie mam ˝adnych planów po wyjÊciu z wi´zienia, to za d∏ugi okres, trudno coÊ zaplanowaç. Chcia∏abym, ˝eby wszystko w domu by∏o w porzàdku. Mam dwoje dzieci – syna i córk´. Córka ma 7 lat – teraz w∏aÊnie posz∏a pierwszy raz do szko∏y, syn ma cztery lata. Na takie ma∏e dzieci trzeba uwa˝aç. Ma∏˝eƒstwo kojarzy mi si´ z praniem, sprzàtaniem. ChodziliÊmy i na spacery i do kina, ogólnie dobrze mi si´ ˝y∏o. Tylko mà˝ mia∏ czasami jakieÊ takie napady. Wtedy ros∏a we mnie agresja. A powinnam jà t∏umiç... Nie wiem dlaczego tak si´ sta∏o. Na poczàtku przecie˝ go kocha∏am. 19 lat go zna∏am, od poczàtku mia∏ takie napady. Nawet, gdy jeszcze dziecka nie mieliÊmy. On na przyk∏ad ubzdura∏ sobie, ˝e ja go zdradzam. I tak mnie urzàdzi∏, ˝e mia∏am ca∏e sine oczy. Potem przeprasza∏, mówi∏, ˝e to ju˝ si´ nigdy nie zdarzy. Co par´ lat mia∏ takie napady, ale kto by pomyÊla∏, ˝e takie b´dzie ca∏e ˝ycie? Pi∏ wtedy, kiedy ze mnà nie mieszka∏. A jak by∏ u mnie to do pracy, z pracy – i by∏ spokój. Ja go nie trzyma∏am mocnà r´kà. Jak przysz∏a sobota, to ja mu sama proponowa∏am, ˝eby napi∏ si´ drinka. Dzieci ju˝ spa∏y. A gdy ju˝ mu si´ nudzi∏o ze mnà i chcia∏ si´ przenieÊç do kolegów, to tylko szuka∏ pretekstu. Ubiera∏ si´, wychodzi∏ i nie by∏o go miesiàc, czasem dwa. Szed∏ wtedy mieszkaç do domu swoich rodziców, oni go przyjmowali. Potem mówi∏, ˝e to moja wina. A rodzice mu mówili, ˝eby pieni´dzy mi nie dawa∏, bo nim rzàdz´. Nie chcia∏am, ˝eby pi∏, ˝eby kolegom stawia∏ – to by∏o moje rzàdzenie. Jego rodzice zawsze uwa˝ali, ˝e ja nie jestem zbyt dobrà partià dla m´˝a – ˝e jestem za biedna. To jest rodzina cinkciarzy – niby sà dobrze sytuowani, ale jedynà osobà, która w domu pracuje, jest teÊç. Matka alkoholiczka, brat te˝. Matka pi∏a
– 102 –
z moim m´˝em od czternastego roku ˝ycia. Cz´sto by∏ bity, wtedy ucieka∏ z domu. Sypia∏ w kopkach siana. To wiem tylko z jego opowieÊci – ale musia∏a to byç prawda, skoro tak opowiada∏. W domu u niego to ciàgle si´ bili. Raz, jak mnie mà˝ pobi∏, to przyjecha∏a policja i zabra∏a go na 24 godziny, to potem przyjecha∏a jego matka i powiedzia∏a do mnie: „widzisz, mnie mój stary to z´by powybija∏, w∏osy powyrywa∏, a ja nigdy nie posz∏am na policj´”. Jego ojciec przyszed∏ do mnie pijany jak bela i mówi∏: „jak mo˝e iÊç kobieta, ˝ona na policj´?”. „A mà˝ to mo˝e biç ˝on´ za darmo?” – zapyta∏am jà wtedy. Par´ razy musia∏am wzywaç policj´, nawet nie ze wzgl´du na siebie, ale na dzieci. Nie wiem, co si´ z nim dzia∏o, czasem to takiej strasznej bia∏ej goràczki dostawa∏. Ostatnio to bicie bardzo si´ nasili∏o. Chocia˝ przyrzeka∏, ˝e ju˝ nie b´dzie. Cz´sto mnie dusi∏. Mia∏am siniaki i raz by∏am na obdukcji. Jak si´ pobiera∏am, to oczekiwa∏am od m´˝a poczucia bezpieczeƒstwa, szacunku. Chcia∏am te˝, ˝eby zarabia∏, dba∏ o dom. No i zarabia∏, ale dla niego wa˝niejsi byli koledzy, nie mieszkanie ani dzieci. Gdy znika∏ na d∏ugie miesiàce, nie szuka∏am go wtedy, bo wiedzia∏am, ˝e jest u rodziców. Nie pomaga∏ mi wtedy finansowo. Powiedzia∏, ˝e jak chc´ coÊ mieç, to mog´ go podaç o alimenty. To go poda∏am, ale jak wyszed∏ z sàdu, to i tak powiedzia∏, ˝e nie b´dzie p∏aciç i ˝ebym od razu do komornika sz∏a. Rodzina go nastawia∏a przeciwko mnie. Za ka˝dym razem, jak wraca∏ do nas, to by∏o mu coraz ciaÊniej. Tam robi∏ co chcia∏, chodzi∏ sobie na dyskoteki, wraca∏, o której chcia∏, nic go nie obchodzi∏o. ByliÊmy w tym samym wieku. Mà˝ uwa˝a∏, ˝e ja go zdradzam, jak on chodzi do pracy. Za to mnie kara∏. Za ka˝dym razem, jak mnie bi∏, to by∏o za darmo, za nic. Potem to mówi∏, ˝e nie wie, co go napad∏o. Nie pami´ta∏, dlaczego mnie bi∏. Jak chcia∏ pomieszkaç u rodziców, to szuka∏ pretekstów. Zabiera∏ si´ i wychodzi∏. Moim zdaniem to, ˝e nasze ma∏˝eƒstwo nie by∏o dobre, to wina jego rodziny. TeÊciu przy mnie powiedzia∏, ˝e mnie Robert za ma∏o bije. A do teÊciowej to si´ nie umia∏ inaczej odezwaç, tylko mówi∏ – „ty kur...” Ja to sobie nigdy tak nie pozwoli∏am i nawet pyta∏am teÊciowej, dlaczego ona na to pozwala – to ona mi powiedzia∏a, ˝e wszystkie kobiety, które wesz∏y do tej rodziny sà traktowane jak kur... I myÊleli, ˝e ze mnie te˝ takà zrobià. TeÊç nie chcia∏, ˝ebyÊmy u mojej mamy mieszkali – nawet chcia∏ nam mieszkanie wynajàç. Dziwni ludzie. Mà˝ mi zawsze mówi∏, ˝e takiej ˝ony jak ja to nie ma ˝aden. Ale i tak zawsze znalaz∏ powód,
– 103 –
˝eby mnie poddusiç. Po prostu wraca∏ nabuzowany, nie odzywa∏ si´, albo jakieÊ przytyki uszczypliwe – widaç, ˝e coÊ mu na mnie nagadali. A ja nawet tam nie chodzi∏am, oni mnie prawie wcale nie znali. Ja w ogóle nie chodzi∏am w te miejsca, gdzie bywa∏ mà˝. A potem, po tej tragedii, gdy robiono o mnie wywiad prokuratorski, okaza∏o si´, ˝e wszyscy mnie tam znajà, ˝e majà mnie za osob´ wulgarnà i agresywnà. Ale jak przysz∏o do zeznaƒ przy mnie, ju˝ w sàdzie to twierdzili, ˝e mnie nie znajà. Z rodzinà nie rozmawia∏am na ten temat, to nawet nie wiem, co oni myÊlà. Moje siostry te˝ nigdy si´ nie wypowiada∏y, co myÊlà. Nie jesteÊmy ze sobà zwiàzane, od dawna nie trzymamy si´ razem. Obie siostry te˝ sà bite – m∏odsza to dzwoni na policj´, ona jest taka sama jak ja, a starsza nic nie robi. Nawet si´ nie przyzna. Siostry nie chcà si´ rozwodziç, nie majà gdzie pójÊç z dzieçmi. Kto zarobi na nie, jak je utrzymaç? Ja nie wiem, jak kobieta mo˝e sobie poradziç. Ja czasem myÊla∏am o rozwodzie. Ale martwi∏am si´ o dzieci, ˝e zostanà bez ojca, bez niczego. Tak to si´ ma przynajmniej jakieÊ poczucie bezpieczeƒstwa. Mój mnie tak cz´sto nie bi∏. Ja umia∏am z nim post´powaç. DogadywaliÊmy si´ jakoÊ. M´˝a zawsze namawiali rodzice, koledzy. Nie znali mnie wcale, ale robili g∏upie przytyki pod moim adresem. ˚e on mi niepotrzebnie pieniàdze daje. Jak mà˝ by∏ w domu, to uwa˝a∏, ˝e jestem zgodnà kobietà, ˝e nie gl´dz´, nie zrz´dz´. Jak mieliÊmy coÊ robiç, to razem, rozmawialiÊmy codziennie. By∏o tak normalnie, bez rozkazów, fajnie by∏o. Szkoda mi tego wszystkiego (p∏acze), dobrze by∏o. To przeze mnie. Chcia∏abym to odwróciç... To przez niego tak si´ wszystko sta∏o. Du˝o mu t∏umaczy∏am, dlaczego tak robisz, dlaczego s∏uchasz innych. Mówi∏, ˝e nie wie, ˝e chcia∏by ze mnà byç. A za jakiÊ czas znowu robi∏ to samo. Jak ju˝ nawet by∏am w cià˝y, to powiedzia∏am, ˝e nie wezm´ Êlubu z nim, dopóki si´ nie zmieni. PobraliÊmy si´, jak córka mia∏a rok. I rzeczywiÊcie si´ zmieni∏, ale na gorsze. Bo tak to jeszcze nie by∏ pewny, to jemu bardziej zale˝a∏o na tym ma∏˝eƒstwie. Ja si´ ba∏am wiàzaç, bo widzia∏am przecie˝, jak moje siostry ˝yjà. WczeÊniej to on by∏ inny, mia∏ dobry charakter. Ale koledzy chcieli, ˝eby on mia∏ taki góralski charakter, jak oni. Baba tylko do garów, spaç z ch∏opem i tyle. Mnie to nie odpowiada∏o, ja chcia∏am ˝yç tak jak normalni ludzie. Jak mama z ojczymem ˝y∏a. ˚eby nie by∏o k∏ótni i bicia. Jak by∏am w cià˝y, to na poczàtku si´ cieszy∏. Potem, jak mnie zostawi∏ w siódmym miesiàcu, to naopowiada∏ wszystkim, ˝e to nie jego dziecko.
– 104 –
A jak si´ urodzi∏a córka, to przyszed∏, kupi∏ ubranka, pieluchy te˝ wtedy kupi∏. I mówi∏, ˝e tak jakoÊ mu si´ powiedzia∏o. I ja tak za ka˝dym razem wierzy∏am, przyjmowa∏am go i przebacza∏am. Zawsze mia∏am nadziej´, ˝e on si´ zmieni i lubi∏am go nawet. W czasie cià˝y raczej mnie nie bi∏, nie napada∏ na mnie. Wtedy sprzedawa∏am na jarmarku, potem przesta∏am, by∏am na utrzymaniu rodziców. Przy porodzie m´˝a nie by∏o. Sar´ karmi∏am piersià pó∏tora roku, Dawida pó∏ roku. Je˝eli mà˝ by∏ ze mnà – pomaga∏ przy wychowaniu dzieci. JeÊli przychodzi∏ to przychodzi∏ tylko do mnie. Dzieci to by∏y dla niego tylko dzieci. Trzeba by∏o coÊ kupiç, to kupowa∏ i ju˝. Wszystko musia∏am jakoÊ od niego wymuszaç. Ludzie mówili, ˝e taki dobry tatuÊ, bo na spacery chodzi∏. Ale nikt sobie nie przypomina∏, ile czasu go nie by∏o. Jak trzeba by∏o si´ dzieçmi zajàç, bo ja chcia∏am np. posprzàtaç, to si´ zabiera∏ i wychodzi∏. On lubi∏ dzieci, tylko nie chcia∏o mu si´ dzieçmi zajmowaç. Jedyne, co robi∏, jak by∏ w domu, to pi∏ kaw´ i pali∏ papierosy. Nawet trzy paczki dziennie potrafi∏ wypaliç. A kawy to litry pi∏. Jak mu si´ kaza∏o coÊ zrobiç, to albo specjalnie zepsu∏, albo nic nie zrobi∏. Dzieci lubi∏y ojca, ale by∏y przyzwyczajone do tego, ˝e raz by∏, a potem go nie by∏o. Nie t´skni∏y za nim. On nie bi∏ dzieci, nie ba∏y si´ go. Ja by∏am raczej dobrà matkà, jak trzeba by∏o, to krzykn´∏am. Czasem trzeba by∏o uderzyç, ale stara∏am si´ tego nie robiç. Dzieci potrzebujà ode mnie opieki, przytulenia, czu∏oÊci. Jak przychodzà do mnie na widzenie, to zaraz wskakujà na kolana. Ca∏e ˝ycie na moich kolanach. Do ojca nie przychodzi∏y, chyba, ˝e trzeba by∏o jakàÊ wspólnà prac´ wykonaç. JakieÊ gwoêdzie wbijaç. Najlepiej umiem szyç. Tego uczy∏am si´ w szkole. Mój zwyk∏y dzieƒ wyglàda∏ normalnie – wstawa∏am rano, my∏am si´, budzi∏am dzieci. Potem odwozi∏am je do przedszkola. Posprzàta∏am, kawy si´ napi∏am, wstawi∏am obiad. Jak by∏ sezon, to szy∏am kapelusze. Potem je sprzedawa∏am. Tak zachowywa∏am si´ niezale˝nie od tego, czy mà˝ by∏, czy go nie by∏o. Szkoda mi, ˝e nie mog∏am si´ uczyç w tym kierunku, w którym chcia∏am. Teraz to ju˝ nie ma szans, dzieci, i do tego to wi´zienie. Tutaj pracuj´ na kuchni, mam z tego jakieÊ drobne pieniàdze. Nie mam ˝adnych zawodowych planów na przysz∏oÊç. Nie wiem, co b´dzie jak wyjd´, jak zarobi´ na ˝ycie. Bo jakie mo˝na mieç w Polsce plany. Nie wiem jak to wtedy by∏o, w tym fatalnym czasie, nic nie pami´tam, ale coÊ trzeba by∏o powiedzieç policji, bo by nie uwierzyli. Tyle pami´tam, ˝e r´kami to zrobi∏am. Wtedy on ze mnà mieszka∏. Posàdzili mnie, ˝e ja to
– 105 –
wszystko u∏o˝y∏am i ˝e dzia∏a∏am wed∏ug przemyÊlanego scenariusza. Pami´tam jak siedzieliÊmy razem, zabawialiÊmy si´ w zwiàzywanie siebie nawzajem. To si´ wydarzy∏o w domu. ByliÊmy pod wp∏ywem alkoholu. Nikogo nie by∏o, bo mój ojczym i moja matka byli wtedy we W∏oszech. Pami´tam, ˝e przyszed∏ wtedy znajomy ojczyma i coÊ chcia∏, ale co, to ja ju˝ nie pami´tam. Przyniós∏ wódk´, wypiliÊmy. I on poszed∏ do domu i mówi∏ potem, ˝e jak wychodzi∏ od nas, to by∏ spokój. Pami´tam jeszcze, ˝e mà˝ po taksówk´ dzwoni∏ i go odprowadza∏. On ju˝ pijany przyszed∏, a myÊmy wtedy jeszcze pijani nie byli. Nic nie rozumiem, bo myÊmy si´ nawet nie k∏ócili. Mo˝e by∏a jakaÊ tam wymiana zdaƒ, jakaÊ prowokacja ustna, nie wiem dok∏adnie. Mo˝e te wszystkie krzywdy, których od niego zazna∏am, spot´gowa∏y si´ we mnie. I mówi´ do niego: „ja ci teraz poka˝´ jak to si´ fajnie dusi”... I pokaza∏am. Udusi∏am go. Dzieci spa∏y, nie by∏o ich przy tym. Zrobi∏am to, co mà˝ robi∏ mi wczeÊniej. Potem zadzwoni∏am do siostry i mówi´: „chyba zabi∏am Roberta”. Ona na to: „jak jesteÊ pijana, to idê spaç” – i od∏o˝y∏a s∏uchawk´. Bo to ju˝ wtedy by∏o póêno. Zadzwoni∏am do sàsiada. Wpad∏am na genialny pomys∏. W domu jestem sama, jak zadzwoni´ po policj´ i wezmà mnie do aresztu, to dzieci zostanà same i wezmà je do teÊciów. A moje dzieci ani teÊciów nie znajà, ani ich nie lubià. No to razem z sàsiadem w∏o˝yliÊmy go do samochodu, a potem to ju˝ samo szybko posz∏o. Wywioz∏am go na drog´ – jak si´ jedzie do Czorsztyna, na parking i tam go zostawi∏am. Tak ˝eby go szybciej znaleêli. Jak bym go zakopa∏a, to by mo˝e go nie znaleêli. No bo nikt nic nie s∏ysza∏, ˝aden sàsiad, wszyscy spali. A przecie˝ silnik od malucha g∏oÊno pracuje – a to by∏ Êrodek nocy. JakieÊ takie zbiegi okolicznoÊci to by∏y. A mo˝e jak by ktoÊ zadzwoni∏ na policj´, to by by∏o lepiej. On w ogóle nie krzycza∏. Jak mu siad∏am na plecach, to go za∏atwi∏am. Nie widzia∏am jego twarzy, mo˝e si´ i dusi∏, mo˝e gdybym zobaczy∏a, to bym odstàpi∏a. Zosta∏am zatrzymana, gdy jecha∏am w samochodzie z kole˝ankà i dzieçmi. Kole˝anka chcia∏a oszukaç, a ja mówi´ nie, bo zaraz b´dzie tu policja, przyjdà mnie zamknàç i poprosi∏am jeszcze, ˝eby ona zosta∏a z dzieçmi. Policja mnie wylegitymowa∏a i zabra∏a do aresztu. Jeszcze mówi∏am, ˝eby do teÊciów dzieci nie oddawali, ale nie s∏uchali mnie. Matka wróci∏a z W∏och jak ja ju˝ by∏am w areszcie. Dzieci do tego czasu by∏y u teÊciów i matka musia∏a je odbieraç. TeÊciowie pierwsi wystàpili o rodzin´ zast´pczà
– 106 –
i matka te˝. Dzieci tam nie mia∏y dobrze. Raz córka zadzwoni∏a do mojej babci, ˝e teÊciowa jest pijana, matka zadzwoni∏a po policj´, pojechali tam z policjà i dzieci odebrali. TeÊciowà zabrali, od razu zrobili niejawne posiedzenie sàdu i dzieci zosta∏y oddane mojej mamie. By∏y notatki na policji i to mi troch´ pomog∏o, bo w uzasadnieniu napisali, ˝e on si´ do tego przyczyni∏ swoim zachowaniem. Zwykle go zabierali do aresztu, ale prokurator go puszcza∏ i wraca∏ na drugi dzieƒ. Zawsze wraca∏ skruszony, potulny. By∏o tak, ˝e przeprasza∏, mówi∏, ˝e ju˝ nie b´dzie, ale i tak by∏o to samo. Nigdy nie zdarzy∏o si´, ˝eby policja nie chcia∏a przyjechaç, zawsze przyje˝d˝ali. Ale i tak go puszczali. Tak by∏o kilka razy pod rzàd – w styczniu go puÊcili, potem w lutym. Nie dali mu sankcji, tylko dozór. On si´ przyzna∏, obieca∏, ˝e si´ zmieni, wi´c go prokurator wypuÊci∏. Mnie to si´ nasila∏o latami. Jak bym by∏a taka jak on. Podczas interwencji policji mà˝ zachowywa∏ si´ raczej spokojnie – raz to nawet prosi∏, ˝eby mu kajdanki za∏o˝yç. Przysi´ga∏ si´ na Boga, ˝e on ju˝ nie b´dzie. Mnie zawsze mówi∏, ˝e mnie zabije – ja rzeczywiÊcie obawia∏am si´ tych jego gróêb. Potem t∏uk∏ szyby, a jak zadzwoni∏am po policj´ od sàsiada, to Robert mi wyrwa∏ telefon, uderzy∏ mnie w twarz, zrzuci∏ z fotela na pod∏og´, jeszcze mnie kopa∏ na pod∏odze. Sàsiad mu mówi: „Robert, opami´taj si´, co robisz?” – to jego te˝ skopa∏. Ca∏à twarz wtedy mia∏am sinà. Z∏o˝y∏am t´ spraw´ – to by∏o przed samymi Êwi´tami, przed wigilià, ale wycofa∏am jà. Drugim razem nie wycofywa∏am, ale i tak go sami wypuÊcili. Jak dochodzi∏o do awantur, to ojczym te˝ mi pomaga∏, broni∏ mnie, ale wtedy on te˝ ojczyma dusi∏, kopa∏. Zachowywa∏ si´ jak wariat. Czasem to w ogóle nie by∏ pijany – ale zawsze potem mówi∏, ˝e nic nie pami´ta, przeprasza, ˝e nie wie, o co to chodzi∏o... Te ataki nie zdarza∏y si´ a˝ tak cz´sto – tak raz na pó∏ roku. Mo˝e by by∏o cz´Êciej, gdyby wi´cej ze mnà mieszka∏. Pracowaç si´ mu nie chcia∏o, widzia∏, ˝e moja mama jedzie do W∏och i zarabia. Czasami to pracowa∏ u kuÊnierzy, u murarzy. Fizycznie pracowa∏, bo wykszta∏cenia nie mia∏ – by∏ po szkole podstawowej. Jak mnie zabierali do aresztu, to myÊla∏am tylko o dzieciach, ˝e ju˝ dzieci nie zobacz´. Teraz to ˝a∏uj´ bardzo, ˝e tak si´ sta∏o. Pewno jak by nie dzieci, to ju˝ dawno by∏abym ze sobà skoƒczy∏a. MyÊl´ te˝ czasem, jak to mo˝na by∏o rozwiàzaç – pewno si´ rozwieÊç i ju˝. Próbowa∏am mu za∏atwiç prac´ na rynku u kuÊnierzy. Jak tam pracowa∏, to nie chodzi∏ do kolegów i by∏o dobrze. Ale jak ju˝ mu zacz´∏o brakowaç towarzystwa, to potrafi∏ si´ zwolniç z pracy, wyprowadziç ode mnie do teÊciów.
– 107 –
W areszcie traktowana by∏am normalnie, by∏ taki policjant, mo˝e w moim wieku, który mówi∏ do mnie: „pizdo psychicznie chora, albo nam powiesz, jak by∏o albo zobaczysz”. Oni szukali wspólników, nie wiem kogo. Powiedzia∏am wszystko, a oni jeszcze coÊ ode mnie chcieli. Tylko ten jeden by∏ nieprzyjemny, a poza tym to w porzàdku. Przed przes∏uchaniem powiedzieli mi tylko tyle, ˝e mog´ odmówiç zeznaƒ. O adwokacie nie powiedzieli mi nic. Ale mo˝e dlatego, ˝e ja mówi´, ˝e przyznaj´ si´ do winy i nie jest mi ˝aden adwokat potrzebny. W koƒcu jednak dosta∏am adwokata z urz´du. Chyba dobrze prowadzi∏ mojà spraw´, troch´ tak, jakby uczy∏ si´ wszystkiego dopiero na sprawie. To by∏ m´˝czyzna tak oko∏o 40., ze sprawà zapoznawa∏ si´ dopiero w trakcie jej prowadzenia. Zupe∏nie nie przejà∏ si´ mojà sprawà, w ogóle ze mnà nie rozmawia∏, tylko raz przys∏a∏ tutaj do aresztu jakiegoÊ swojego koleg´. Ten pan powiedzia∏, ˝e chcia∏by jakàÊ lini´ obrony ustaliç, ale ˝eby coÊ mi podpowiedzieç to nic. Nawet nie wiem, jaka by∏a moja linia obrony, bo adwokat mi tego nie powiedzia∏. ˚e niby pod wp∏ywem strachu... Mnie si´ pyta∏, jak danemu Êwiadkowi udowodniç, ˝e k∏amie. A skàd ja to mia∏am wiedzieç. Wezwa∏am swoje dwie sàsiadki. I obydwie o mnie êle zeznawa∏y. Nieprawd´. I jak im udowodniç, ˝e k∏amià, jeÊli dwie osoby mówià podobnie. A przed tym wszystkim, przed tym zajÊciem, to jedna si´ ze mnà pok∏óci∏a. Chodzi∏o o jakieÊ pieniàdze, jakiÊ bar mia∏yÊmy razem otwieraç, a ja si´ z tego wycofa∏am. No i nawet s´dzia si´ jej zapyta∏, dlaczego tak z∏oÊliwie zeznaje. Ale zeznanie w aktach zosta∏o. Wszystkie zmyÊlone fakty poÊwiadczy∏a ta druga i to wystarczy∏o. W areszcie jest w sumie dobrze. Umiem sobie radziç. Ja tym wszystkim ludziom tutaj ufam, ale na dystans. Zawsze staram si´ o sobie mówiç prawd´, ˝eby nikt nic na mnie nie mia∏. I to jest najlepsza broƒ przeciwko nim. Niczym ci´ nikt nie zaskoczy. Wiedzà o mnie wszystko, to nic na mnie nie nagadujà. Mówi´ raczej prawd´. Nie staram si´ nic upi´kszaç. To oni raczej starajà si´ upi´kszaç, a potem dr˝à – ˝e wyjdzie, ˝e to nie jest prawda. To jest spo∏ecznoÊç taka bardzo dziwna. Lubià ploty, bajki. Takie sà ciekawskie te kobiety. Zanim dosz∏o do pierwszej rozprawy, przesiedzia∏am osiem miesi´cy w areszcie. Ale potem to ju˝ wszystkie rozprawy by∏y w jednym tygodniu. To by∏ 4, 5 i 10 listopada, wyrok i koniec. Trzy dni i koniec. Ja przez ten ca∏y czas by∏am spokojna. Ja si´ ju˝ niczym nie denerwuj´. S´dzina by∏a w porzàdku, z rozprawy jestem zadowolona. Âwiadkowie byli zorganizowani przez policj´ – ja nie wiem, skàd si´ oni wzi´li.
– 108 –
Mama mówi, ˝e si´ sami zg∏aszali. Moja sàsiadka mówi∏a prawd´. Jej mà˝ by∏ moim wspólnikiem, to on pomaga∏ mi wnosiç go do samochodu. Ale nie chcia∏ przychodziç. Gdyby on zadzwoni∏ wtedy na policj´, to mo˝e by by∏o inaczej. Ja wtedy mia∏am czas do rana i musia∏am coÊ zrobiç, do obudzenia si´ dzieci. By∏am badana przez psychologa, ale co to za badania... Taka krótka rozmowa 5 minut i do widzenia. Opinie by∏y dla mnie bardzo niesprzyjajàce – stwierdzili, ˝e by∏am w pe∏ni Êwiadoma, co robi´. Nawet upojenia alkoholowego atypowego nie by∏o. Nie mia∏am zrobionej tomografii, a powinnam mieç, poniewa˝ bi∏ mnie po g∏owie. Mia∏am zrobione EEG, ale wysz∏o, ˝e wszystko jest w porzàdku. Poziom alkoholu by∏ wysoki, ale nie jest to choroba alkoholowa. Ja przecie˝ nigdy nie nadu˝ywa∏am alkoholu i nie by∏am nigdzie leczona. Jak pi∏am raz na tydzieƒ, to mi si´ wydaje, ˝e to by∏a norma, a nie ˝adna choroba alkoholowa? Czasem to nawet sama troch´ wypi∏am, albo z Robertem – tak pod sto∏em. Bo u mnie w domu to nie lubià picia. Zawsze si´ tato denerwowa∏. Awantur nie robi∏am. Wypi∏am drinka, posz∏am spaç. Badania by∏y bez sensu. Gdyby psycholog poÊwi´ci∏ mi wi´cej czasu, to myÊl´, ˝e móg∏by mi pomóc. Nie wiem, jakie by∏y przyczyny mojego zachowania, ale wiem, ˝e wtedy nie by∏am sobà. CoÊ takiego nie przydarzy∏o mi si´ nigdy wczeÊniej. To by∏o pierwszy raz. I ostatni.
– 109 –
Historia M.G. Zwiàzek ma∏˝eƒski zawar∏am w 1982 r. Mia∏am 18 lat, mój mà˝ 24 lata. PoznaliÊmy si´ u mojego brata ciotecznego, to by∏ jego sàsiad. To byli dwaj bardzo dobrzy koledzy, ale nawet on nie przypuszcza∏, ˝e mój mà˝ potrafi taki byç. Nie mieliÊmy w∏asnego mieszkania, wi´c mieszkaliÊmy na zmian´ u mojej mamy i u rodziców m´˝a. Przez pierwsze miesiàce nasze po˝ycie uk∏ada∏o si´ w miar´ dobrze. Kocha∏am go, bardzo za nim by∏am. Nie tkwi∏abym w tym zwiàzku, gdyby nie to. No i chodzi∏o mi o dzieci, chcia∏am, ˝eby mia∏y pe∏nà rodzin´. Po oko∏o pó∏ roku mà˝ pierwszy raz podniós∏ na mnie r´k´ podczas sprzeczki, uzasadniajàc swój post´pek stwierdzeniem, ˝e „kobieta jest jak syrenka – jak mocniej nie trzaÊniesz, to si´ nie zamknie”. Póêniej coraz cz´Êciej dochodzi∏o do r´koczynów. MyÊla∏am, ˝e przyczyna tkwi w tym, i˝ nie mamy w∏asnego mieszkania. Postara∏am si´ o nie, ale wtedy, niestety, sytuacja nie uleg∏a zmianie. Urodzi∏am syna, majàc nadziej´, ˝e to zmieni nasze wspólne ˝ycie. Lecz pomyli∏am si´. Mà˝ nie zmieni∏ swojego post´powania, nadal urzàdza∏ awantury, podczas których by∏am bita po ca∏ym ciele, kopana. Zasz∏am w cià˝´ z drugim dzieckiem, modlàc si´ w duchu, by by∏a to dziewczynka, poniewa˝ mà˝ zawsze chcia∏ mieç córk´. Pierwsze dziecko – syna zaakceptowa∏, lecz dla niego mo˝liwoÊç posiadania drugiego syna by∏a czymÊ nierealnym, co nie mog∏o si´ wydarzyç. Jednak urodzi∏ si´ drugi syn i wtedy moje ˝ycie zamieni∏o si´ w koszmar. W trakcie tej drugiej cià˝y by∏am bardzo bita. Nawet dziwi´ si´, ˝e cià˝´ donosi∏am i ˝e dziecko urodzi∏o si´ zdrowe. Kopa∏ mnie po ca∏ym ciele... Gdy traci∏am przytomnoÊç, polewa∏ mnie wodà i bil dalej... wyszarpywa∏ mi w∏osy, bi∏ g∏owà o pod∏og´, Êcian´. Ja ca∏a posiniaczona, dom we krwi... Nawet z okna z tym brzuchem skaka∏am. Katowa∏ mnie tak po pijanemu i na trzeêwo.
– 110 –
Nigdy nie zapomn´, jak przyjecha∏ po mnie do szpitala ze swojà matkà i powiedzia∏, cytuj´: „coÊ ty mi urodzi∏a, gorzko tego po˝a∏ujesz”. Ba∏am si´ wracaç do domu, bo ju˝ wiedzia∏am, co mnie czeka. Mà˝ wtedy zaczà∏ coraz cz´Êciej zaglàdaç do kieliszka, obarczajàc mnie ca∏à winà za to, ˝e nie urodzi∏am mu córki. Obrzuca∏ mnie obel˝ywymi s∏owami, zaczà∏ równie˝ wmawiaç mi, ˝e to nie jego syn. Zawsze na niego wo∏a∏ „nie mój!”, mia∏ na tym punkcie obsesj´. Wy˝ywa∏ si´ na nim, ka˝àc mu wykonywaç ró˝nego typu çwiczenia, które by∏y ponad jego si∏y. Ka˝da moja interwencja i protest koƒczy∏y si´ biciem. Starszego syna bi∏ mniej, ale tego m∏odszego bardzo. Stosowa∏ przemoc równie˝ jeÊli chodzi o wspó∏˝ycie seksualne. Potrafi∏ mnie biç, a potem mnie gwa∏ci∏. Jedno szcz´Êcie, ˝e dzieci nigdy przy tym nie by∏o! Roi∏ sobie, ˝e mam kochanków. Wystarczy∏o, ˝e ktoÊ spojrza∏ na mnie na ulicy... Wraca∏ do domu bardzo póêno. W nocy... Drzwi nie otwiera∏ normalnie, kluczem, tylko je wywa˝a∏ – tak wchodzi∏ do domu. Budzi∏ mnie i dzieci, wyzywa∏, wygania∏ z domu. Zbiera∏am obdukcje i za∏o˝y∏am m´˝owi spraw´ o zn´canie si´ nade mnà i dzieçmi. Do∏àczy∏am do tego notatk´ z Komisariatu Policji, dotyczàcà cz´stych interwencji. Cz´sto po pobiciach trafia∏am do szpitala na oddzia∏ chirurgii urazowej. Wyrok mà˝ otrzyma∏ w zawieszeniu, obiecujàc popraw´, lecz mimo tego wyroku, jego post´powanie nie uleg∏o zmianie. Póêniej by∏y jeszcze dwie takie same sprawy i kolejne wyroki w zawieszeniu. By∏am równie˝, pod groêbà odebrania mi ˝ycia, zmuszona przez m´˝a wycofaç kilka spraw. Pami´tam, gdy któregoÊ dnia dzieci jad∏y Êniadanie, a mà˝, podchodzàc z ty∏u, wbi∏ przed nimi nó˝ w stó∏, twierdzàc, ˝e zabije mnie i ich – „b´kartów”, jak to okreÊli∏. Nieraz by∏am wyrzucana z domu razem z dzieçmi w Êrodku nocy. Interweniowa∏a policja, lecz nie zawsze go zabierano, poniewa˝ policja nie chcia∏a si´ wtràcaç w takie sprawy. Szuka∏am pomocy u rodziny. Moja mama zawsze przyjmowa∏a mnie z dzieçmi, a czu∏am si´ u niej bezpiecznie, poniewa˝ mieszka∏ tam równie˝ mój brat. Jednak, gdy brat poszed∏ do wojska, mà˝ poczu∏ si´ pewny i zaczà∏ nachodziç mojà mam´. Wtargnà∏ na si∏´ do mieszkania, duszàc jà, a mnie dotkliwie pobi∏. Po tym wszystkim nie mog∏am ju˝ mieszkaç z mamà, gdy˝ nie chcia∏am, aby sytuacja si´ powtórzy∏a. Dlaczego mama mia∏a jeszcze byç bita przez mojego m´˝a?
– 111 –
KiedyÊ by∏am w szpitalu – mà˝ przyjecha∏, zrobi∏ awantur´, uderzy∏ mnie, zostawi∏ dzieci, które odebra∏ si∏à od mojej mamy i chcia∏ uciec, lecz zawiadomiono policj´, która go stamtàd zabra∏a. Po tym zdarzeniu, gdy wróci∏am do domu, targn´∏am si´ na swoje ˝ycie. By∏a to pierwsza z moich trzech samobójczych prób. Po tym wszystkim zacz´∏am si´ leczyç w Poradni Zdrowia Psychicznego oraz u neurologa. Za˝ywa∏am lekarstwa, ale niestety to, co si´ dzia∏o w domu, ten strach przed ka˝dym powrotem m´˝a do domu, obawy, czy znowu b´d´ bita, czy przeÊpi´ spokojnie noc, czy mnie znowu nie wyrzuci z domu z dzieçmi, nie pozwoli∏y mi normalnie funkcjonowaç. Zacz´∏am szukaç ukojenia w alkoholu. Na poczàtku by∏y to ma∏e iloÊci, ale póêniej zacz´∏o mnie to coraz bardziej wciàgaç. Alkohol pi∏am zazwyczaj wieczorem, kiedy dzieci ju˝ spa∏y. Jednak pewnego dnia zada∏am sobie pytanie: „Co ja robi´? Przecie˝ mog´ wpaÊç w na∏óg i straciç dzieci”. Dodam, ˝e ca∏y czas pracowa∏am zawodowo. Nawet b´dàc na urlopie wychowawczym pracowa∏am w domu. Potem wróci∏am do pracy, a dzieci posz∏y do przedszkola i ˝∏obka. On zawsze chcia∏ ode mnie pieni´dzy. Sam pracowa∏, chocia˝ cz´sto za∏atwia∏ sobie lewe zwolnienia, ale wszystkie pieniàdze przepija∏. Z poczàtku dawa∏am mu je ze strachu, ˝eby mnie nie bi∏, ale i tak mnie bi∏, wi´c dawaç przesta∏am. Zacz´∏am jedzenie chowaç, wynosi∏am je do sàsiadów. Zg∏osi∏am si´ do Poradni AA. Bardzo pomog∏y mi rozmowy z psychologiem. Wtedy postanowi∏am odejÊç od m´˝a bez wzgl´du na to, co si´ stanie i za∏o˝y∏am spraw´ o rozwód. Zrozumia∏am jednà rzecz, a mianowicie – skoro mà˝ nie uszanowa∏ matki, którà pobi∏ przy mnie za to, ˝e wyla∏a mu alkohol, to mnie równie˝ nigdy nie uszanuje. W 1992 roku, po 10 latach ma∏˝eƒstwa, odesz∏am od m´˝a. Rozwód otrzyma∏am dopiero w 1994, bo on nie stawia∏ si´ na rozprawy. MyÊla∏am, ˝e to wszystko si´ nigdy nie skoƒczy... Mój mà˝ decyzjà sàdu zosta∏ cz´Êciowo pozbawiony w∏adzy rodzicielskiej oraz orzeczono eksmisj´ ze wspólnego mieszkania, które otrzyma∏am z mojego zak∏adu pracy. Jednak mimo wielu moich próÊb o wykonanie tej eksmisji, nie dosz∏a ona do skutku. Mà˝ nigdy nie opuÊci∏ mieszkania dobrowolnie, ani nigdy nie uiszcza∏ op∏at za czynsz. Ja musia∏am opuÊciç to mieszkanie, poniewa˝ nie mog∏am z nim dalej mieszkaç. Zmuszona by∏am zamieszkaç u mamy, lecz nie na d∏ugo, gdy˝ siostra za∏o˝y∏a rodzin´, wi´c nie by∏o tyle miejsca.
– 112 –
Póêniej mieszka∏am u konkubenta, z którym mam oÊmioletnià córk´. Mieszka∏ z nami jego ojciec. By∏ to starszy schorowany cz∏owiek, który potrzebowa∏ spokoju, lecz ci´˝ko o to majàc troje dzieci. By∏am z nim 4 lata – to by∏y dobre lata. Niestety, w pracy mia∏ jakieÊ du˝e k∏opoty i rozpi∏ si´. Zaczà∏ wynosiç rzeczy z domu, ˝eby mieç pieniàdze na wódk´. Dwa razy mu przebaczy∏am, za trzecim razem spakowa∏am si´ i wyprowadzi∏am. Musia∏am wróciç do swojego mieszkania, którego ca∏y czas by∏y mà˝ nie chcia∏ opuÊciç, mimo nakazu eksmisyjnego. Chodzi∏am od urz´du do urz´du i wychodzi∏am tyle, ˝e wyznaczono eksmisj´ na konkretny dzieƒ. Na co on z∏o˝y∏ odwo∏anie od wyroku. I tak si´ to ciàgn´∏o. Mieszkanie swoje zaj´∏am na si∏´, gdy˝ nie by∏o innej mo˝liwoÊci. Wróci∏y czasy sprzed rozwodu, wszystko zacz´∏o si´ od poczàtku. Pretensje, awantury, picie. A˝ któregoÊ dnia by∏y mà˝ chcia∏ zmusiç mnie do stosunku analnego. By∏ pijany, mia∏ 4 promile alkoholu we krwi. Kiedy zacz´∏am stawiaç opór, uderzy∏ mnie, wtedy ja z∏apa∏am za nó˝ i dosz∏o do tragedii. Nawet nie wiem, czy ja go pchn´∏am tym no˝em, czy on si´ sam nadzia∏. Lekarz stwierdzi∏, ˝e jest ma∏o prawdopodobne, ale mo˝liwe, ˝e mog∏o to nastàpiç w wyniku nadziania si´ na nó˝, poniewa˝ by∏a przebita op∏ucna, a op∏ucna jest bardzo twarda, wi´c musia∏o nastàpiç silne uderzenie. Przyjecha∏a policja, przes∏ucha∏a mnie, jego zabrali do szpitala, a mnie wypuÊcili. Poprosili mnie tylko o nieopuszczanie miejsca zamieszkania. Jednak po 3 miesiàcach aresztowali mnie. B´dàc ofiarà przez te wszystkie lata ma∏˝eƒstwa, teraz jestem nià ponownie, odbywajàc wyrok czterech lat pozbawienia wolnoÊci pod zarzutem usi∏owania zabójstwa by∏ego m´˝a. Wydawa∏o mi si´, ˝e dzieci nie wszystko widzia∏y, ale na którejÊ z rozpraw synek zezna∏: „tata tak mam´ bi∏, ˝e jej krew mia∏em na butach”. A on, no có˝, odebra∏ mi synów, których faktycznie nie wychowuje, bo zajmujà si´ nimi jego rodzice, nastawiajàc ich przeciwko mnie. By∏y mà˝ dalej mieszka sobie w tym mieszkaniu, nie p∏acàc czynszu, bo i po co, skoro ja to robi´. Ma satysfakcj´, ˝e ja przebywam w Zak∏adzie Karnym, a on, mimo ˝e wyrzàdzi∏ tyle krzywdy mnie i dzieciom, chodzi sobie wolny i czuje si´ bezkarnie. Tylko co b´dzie, jak ja kiedyÊ opuszcz´ Zak∏ad Karny? Przecie˝ nie mog´ wróciç do tego mieszkania, w którym on przebywa, a mam jeszcze córk´,
– 113 –
którà obecnie wychowuje moja mama do czasu pobytu mojego w Zak∏adzie Karnym. A co z ch∏opcami, czy kiedykolwiek zrozumiejà prawd´ – t´ rzeczywistà, a nie wydumanà? Kto pomo˝e uzyskaç mi mieszkanie z dala od tego z∏ego cz∏owieka, aby nigdy mnie nie znalaz∏ i nie nachodzi∏. Nie wierz´, ˝e zostawi mnie w spokoju, ˝e wreszcie pozwoli mi ˝yç. On chyba nie wie, kiedy wychodz´ na wolnoÊç, na szcz´Êcie Zak∏ad Karny nie udziela takich informacji. Boj´ si´... nie bicia, bo ju˝ nigdy w ˝yciu nie pozwol´ si´ uderzyç, ale boj´ si´, ˝e mog´ tutaj wróciç. A czy kiedykolwiek o tym zapomn´? Mam poobijane nerki, przetràconà koÊç ogonowà, nie mog´ wyprostowaç prawej r´ki. Mam 37 lat.
– 114 –
Historia A.K. Wywiad przeprowadzony w wi´zieniu dla kobiet w Nowej Hucie w sierpniu 1999 r. Kobieta zosta∏a osadzona i skazana za zabójstwo konkubenta. Twierdzi jednak, ˝e nie jest winna zarzucanych jej czynów, a fakt jej skazania jest spowodowany z∏ym prowadzeniem dochodzenia i procesu sàdowego. Z informacji uzyskanych od wychowawczyni wi´ziennej wiemy, ˝e tak˝e matka osadzonej przebywa∏a w areszcie – oskar˝ona o zabójstwo osoby bliskiej. Osadzona jednak na ten temat milczy. „W domu konkubenta przebywa∏am sporadycznie. Nie na sta∏e. KiedyÊ przyzna∏ mi si´, ˝e odsiadywa∏ kar´ w wi´zieniu – nie pami´tam za co, chyba za kradzie˝. Na poczàtku by∏o wspaniale, to dopiero potem si´ zacz´∏o. ZazdroÊç niesamowita, awantury. Nie pozwala∏ mi wychodziç na ulic´. By∏am bita. Gdy mnie pobi∏, w ogóle nie wychodzi∏am z domu. Nikogo nie prosi∏am o pomoc. Wstydzi∏am si´, dlatego ˝adna instytucja (pomoc spo∏eczna, policja) nie wiedzia∏a, co si´ w domu dzia∏o. Mam syna z nieformalnego zwiàzku. Z jego ojcem mieliÊmy si´ pobraç, ale gdy ju˝ wszystko by∏o ustalone i za∏atwione, a papiery przygotowane, narzeczony zmar∏ na zawa∏ serca. By∏ starszy ode mnie o 12 lat. Nie mia∏ nigdy k∏opotów zdrowotnych, albo nie zdawa∏ sobie z nich sprawy. Syn by∏ oczkiem w g∏owie ca∏ej rodziny. To moje jedyne dziecko. WczeÊniej by∏am trzy razy w cià˝y, ale za ka˝dym razem, z przyczyn zdrowotnych, poroni∏am. Teraz syn mieszka z mojà mamà. W tamten straszliwy dzieƒ, gdy przysz∏am do konkubenta, w domu by∏ on i jeszcze dwóch innych m´˝czyzn. Pijaƒstwo i awantura. Pami´tam, ˝e bili si´ przy mnie. Jak si´ wtràci∏am, to mnie uderzy∏ raz i drugi w g∏ow´. Straci∏am przytomnoÊç, a gdy jà odzyska∏am, to ju˝ nikogo nie by∏o. Tylko mój konkubent le˝a∏ zabity. Zosta∏ ugodzony no˝em. Raz tylko.
– 115 –
Ten trzeci, nieznany mi m´˝czyzna te˝ wyszed∏ – nikt nie wiedzia∏, kto to jest. Szukaj wiatru w polu – nie wiadomo kto to by∏. Nie by∏o kogo skazaç i ja zosta∏am oskar˝ona o to zabójstwo. Dzieciƒstwo wspominam bardzo pozytywnie, choç nie ca∏y czas mieszka∏am z rodzicami. Rodzice bardzo du˝o podró˝owali s∏u˝bowo. Kilka lat wychowywa∏a mnie babcia. Chodzi∏am wtedy do szko∏y muzycznej. Mia∏am dobry g∏os, chcia∏am zostaç piosenkarkà. Mam brata, który mieszka∏ z rodzicami. Przez te lata, gdy by∏am u babci, widywa∏am si´ z nim zwykle na wakacjach. Jak si´ o˝eni∏, to wyprowadzi∏ si´ daleko od domu. Spotykamy si´ wi´c sporadycznie – zwykle na Êwi´ta. Gdy ju˝ na sta∏e do domu przyjecha∏am, by∏am lepiej od brata traktowana, bo brat by∏ urwis. Jak rodzice byli w rozjazdach, to musieliÊmy si´ sami rzàdziç. Obowiàzki z bratem dzieli∏am na pó∏ – on wykonywa∏ ci´˝sze prace, a ja l˝ejsze. W domu nie by∏o ani przemocy ani pijaƒstwa. Na wakacje wyje˝d˝aliÊmy za granic´, ca∏à Europ´ zwiedzi∏am. Moi rodzice si´ rozeszli, gdy mia∏am 15 lat. W dzieciƒstwie by∏am osobà chorowità. W czwartej klasie szko∏y podstawowej zachorowa∏am ci´˝ko na stawy, potem przerzuci∏o mi si´ na serce. Teraz te˝ mam k∏opoty ze zdrowiem. Ciàgle leki – mo˝e dlatego nie mam k∏opotów z alkoholem – nie mog´ piç, a poza tym nie lubi´. Nigdy nie mia∏am ˝adnych powierniczek czy przyjació∏ek – jestem typem samotnika. Jako dziewczynka nie mia∏am potrzeby zwierzeƒ. By∏am sama sobie panià. Nigdy te˝ nie mia∏am potrzeby bliskoÊci z drugim cz∏owiekiem. Wa˝ne jest dla mnie zaspokojenie potrzeb materialnych. Du˝o potrzebuj´ na siebie. Lubi´ dobrze si´ ubraç, u˝ywaç dobrych kosmetyków. Mam ∏adny dom, zwierz´ta, wycieczki. No i przyjaciele – mam grono przyjació∏, którzy mnie tutaj, w zak∏adzie karnym, odwiedzajà. Podczas prowadzenia sprawy nie mia∏am ˝adnego wsparcia. Policjanci to nawet mi zaszkodzili, mimo ˝e wzi´∏am jednego na Êwiadka, potem si´ wypar∏ i nic nie powiedzia∏. By∏a wizja lokalna – chodzi∏o o ustalenie narz´dzia zbrodni. Nó˝ zosta∏ znaleziony ju˝ po wizji – a on zezna∏, ˝e znaleziono go podczas pierwszej wizji. GdzieÊ za szaf´ wrzuci∏ go tamten nieznany nikomu m´˝czyzna. Nikt mi wtedy nie pomaga∏. Nawet podczas ostatniej rozprawy mój adwokat mówi∏, ˝e wyjd´ z tego, ˝e zostan´ uniewinniona.
– 116 –
Sta∏o si´ inaczej. Dosta∏am 8 lat. Gdybym by∏a taka màdra jak teraz, to bym wiedzia∏a, co mam robiç. Ale ja by∏am taka otumaniona, ot´pia∏a, nie wiedzia∏am wówczas, co z tà swojà sprawà zrobiç. Zawierzy∏am adwokatowi i policji. I gorzko si´ zawiod∏am. Gdy by∏o po wszystkim, adwokat powiedzia∏ mi prosto z mostu, ˝e powinnam prokuratorowi postawiç dzia∏k´ (daç ∏apówk´). Podczas procesu przebywa∏am w areszcie, psychicznie by∏am ca∏y czas w szoku. Powinnam si´ wtedy leczyç, ale nikt mi nie pomaga∏. Rodzin´ zawiadomi∏am dopiero po pó∏ roku. Nie chcia∏am mówiç, ˝e siedz´ w wi´zieniu, bo myÊla∏am, ˝e mnie nie wypuszczà. Moja rodzina nigdy nie mia∏a do czynienia z wi´zieniem, aresztem. To dla nich by∏ szok. Szczególnie ojciec – do dzisiaj nie mo˝e dojÊç do siebie... Jednak gdy ju˝ si´ dowiedzieli, dosta∏am du˝o wsparcia od ojca, nawet brat czasem do mnie przyje˝d˝a∏. Matka te˝ si´ dowiedzia∏a, choç do koƒca jej nie zawiadamia∏am. Na poczàtku wiedzia∏a tylko tyle, ˝e wyjecha∏am, ale w koƒcu te˝ tutaj przyjecha∏a. Syn do koƒca nie wie, co si´ ze mnà teraz dzieje. Nie chcia∏am, ˝eby mnie tutaj odwiedza∏. Podczas przebywania w areszcie nie by∏am badana psychiatrycznie. Tylko raz, na policji, podczas pierwszych przes∏uchaƒ. W areszcie by∏y tylko takie badania, które mog∏y stwierdziç, ˝e powinnam pojechaç do szpitala w Kobierzynie. Nie wiem, dlaczego w koƒcu nie pojecha∏am. Tam przecie˝ sà podobno Êwietni lekarze, mo˝e by ustalili, ˝e ja by∏am w szoku i w ogóle nie powinnam zeznawaç w tej sprawie. Ja by∏am naprawd´ w szoku – w ogóle nie wiedzia∏am, co do mnie mówià, g∏ównie wi´c przytakiwa∏am. No i jak by∏am na Monte, to tam mnie przes∏uchiwali. Od razu, jak tylko przyjecha∏am, zacz´to podawaç mi Êrodki psychotropowe. To nie by∏o po ˝adnym badaniu, tylko po rozmowie. Czu∏am si´ po nich otumaniona. Ojciec w Zak∏adzie Karnym nie by∏ ani razu, nie chce tutaj wchodziç. Jest chory na serce. Jego obecna ˝ona Halina przychodzi do mnie, a on czeka w samochodzie. MyÊli, ˝e tu jest tak jak na zachodnich filmach – ˝e rozmowy sà przez szyb´, ˝e rozmawia si´ przez telefon. ˚ona mówi, ˝e tu jest kawiarnia, kawa, ˝e normalnie siedzimy, rozmawiamy przy stolikach. Ale nie zdecydowa∏ si´. Zarówno psychiatrzy, jak i personel wi´zienny traktowali mnie sympatycznie, choç rutynowo – jako nast´pny przypadek. Nigdy nie mia∏am zrobionych porzàdnych badaƒ psychiatrycznych, które zdiagnozowa∏yby stan, w którym si´ znalaz∏am. To by mi si´ bardzo przyda∏o. Te badania, które mi robiono
– 117 –
by∏y rutynowe i dziecinne. Uk∏adanie klocków, malowanek. Opinia bieg∏ego by∏a zupe∏nie chybiona – on rozmawia∏ ze mnà raz i tylko przez par´ minut. Towarzyszy∏a mu jakaÊ kobieta, która w ogóle nie zabiera∏a g∏osu. Ten bieg∏y lekarz mia∏ k∏opoty z alkoholizmem, dlatego przeszed∏ do wi´ziennictwa – wiem, bo teraz on tutaj jest ordynatorem. Opinia, która zosta∏a wydana, by∏a dla mnie krzywdzàca, obcià˝a∏a mnie. Zosta∏o w niej podane, ˝e w momencie pope∏niania zabójstwa mia∏am luk´ w pami´ci. Niedok∏adnie ju˝ pami´tam, co tam jeszcze by∏o – chyba jeszcze, ˝e nie mam ubytków pami´ci, ˝e nie jestem „idiotkà”. W opinii by∏ jednak zapis, ˝e ponosz´ odpowiedzialnoÊç za swoje czyny. Uwa˝am, ˝e ˝adna kobieta, która by∏a szykanowana, bita i poni˝ana, i która zabi∏a swojego m´˝a (czy partnera) nie powinna odsiadywaç wyroku. Bo to wszystko by∏o zrobione w afekcie. Chyba, ˝e to jakaÊ rzeczywiÊcie zwyrodnia∏a kobieta, która chce zabiç z premedytacjà. Ale kobieta, która jest bita i ma maltretowane dzieci, absolutnie nie powinna dostawaç wyroków skazujàcych. Absolutnie. Bo to jest wielka krzywda dla tej kobiety, dla jej dzieci i ca∏ej rodziny. Za taki czyn powinna byç kara w zawieszeniu. Nawet na dziesi´ç lat. Z nadzorem kuratorskim. Przez ca∏y areszt i pierwsze rozprawy mia∏am pewnoÊç, ˝e b´d´ zwolniona. Takà pewnoÊç podtrzymywa∏ we mnie adwokat. Pierwszej rozprawy nie pami´tam. Wszyscy Êwiadkowie zeznawali na mojà korzyÊç. To byli sàsiedzi, których ja nie zna∏am. Zeznawa∏ jeden z tych, którzy wtedy byli u mojego konkubenta. Pami´tam, ˝e gdy wówczas wróci∏am do domu, on by∏ ju˝ bardzo pijany. Potem wyszed∏ – zapomnia∏ wziàç kurtki z dokumentami. On mówi∏, ˝e tylko pili i ˝e nic poza tym nie pami´ta. Choç by∏ Êwiadkiem, jak zosta∏am pobita, powiedzia∏, ˝e nie pami´ta i ˝e wyszed∏ wczeÊniej. Pami´ta∏ obecnoÊç tego trzeciego cz∏owieka. Mój konkubent wyszed∏ na chwil´ z domu, chyba po nast´pny alkohol i wróci∏ w∏aÊnie z tym trzecim. I przedstawi∏ go jako jakiegoÊ koleg´ z pracy. Ten, który zeznawa∏, te˝ by∏ z dawnej pracy, ale z innej. Potem, jak to pijacy, zacz´li si´ k∏óciç o stare sprawy, a potem si´ zacz´li biç. Ja zacz´∏am ich wtedy rozdzielaç – w innym przypadku bym si´ nie wtràca∏a. I w koƒcu mnie tak uderzy∏ w g∏ow´, ˝e straci∏am przytomnoÊç. Oni te˝ go powstrzymywali, ale on w jakiÊ sza∏ wpad∏. Jest te˝ taka mo˝liwoÊç, ˝e on sam sobie zrobi∏ krzywd´ – choç wtedy nie wiadomo, kto by wyrzuci∏ za szaf´ nó˝.
– 118 –
BezpoÊrednich dowodów przeciwko mnie nie by∏o. Podobno by∏y Êlady jego krwi na moich klapkach i na moich spodniach. Ja zadzwoni∏am po policj´. I to wszystko – innych dowodów nie by∏o. Cz∏owiek nie ˝yje, mog∏am to zrobiç, choç nie musia∏am, nie ma nikogo innego, kogo mo˝na by obwiniç o ten czyn. Nie by∏o Êwiadków zeznajàcych przeciwko mnie. Wszyscy byli za mnà. Mówili, ˝e jestem spokojna. ˚e jak ja przychodzi∏am, to by∏ spokój – on nie pi∏, ˝e nie by∏o ˝adnych awantur. By∏o wspaniale – a jak tylko mnie nie by∏o, to si´ od razu melina robi∏a i pijaƒstwo. Wszyscy cz∏onkowie mojej rodziny byli ze sprawy wy∏àczeni. S´dzina zachowywa∏a si´ rutynowo. By∏a taka rozchwiana. Nie czu∏am jej z∏ej woli, ale te˝ nie mia∏am poczucia jej ˝yczliwoÊci, poparcia. M∏oda, niesympatyczna pani prokurator by∏a bardzo ambitna, wyraênie chcàca zrobiç karier´. Im wi´cej wygranych przez nià spraw, tym dla kariery lepiej. Gdybym teraz mia∏a prowadziç ten proces, to by∏abym màdrzejsza. Oni nie mieli na mnie ˝adnych dowodów, a zamkn´li mnie do wi´zienia na 8 lat. Na apelacji nie by∏am – wtedy przebywa∏am w Zak∏adzie w Nisku. Nawet nie wiem, kto t´ spraw´ prowadzi∏. Sàd apelacyjny podtrzyma∏ wyrok. Sk∏ada∏am te˝ o warunkowe zwolnienie, ale nie dosta∏am. Teraz sà zaostrzenia i trudno jest dostaç warunek z tego artyku∏u. Dla m´˝czyzn mo˝e ma to sens. Ale dla kobiet... Moja sprawa nie zosta∏a opisana w prasie – powiedzia∏am s´dziemu, ˝e nie ˝ycz´ sobie, ˝eby sprawa by∏a opisana gdziekolwiek. To mi wolno. ˚adne nag∏oÊnienie w prasie nie mog∏o mi pomóc. KiedyÊ umówi∏am si´ z jednà redaktorkà, ale w koƒcu tego nie opisa∏a. Po odczytaniu wyroku zemdla∏am. Do samego koƒca by∏am przekonana, ˝e wyrok b´dzie dla mnie pozytywny. Nie dotar∏o to do mnie jeszcze d∏ugo. Szczególnie denerwowa∏y mnie kobiety tutaj, w Zak∏adzie. Teraz to ju˝ nie, ale na poczàtku prze˝y∏am to strasznie. Wcale nie chcia∏am si´ z nimi kontaktowaç. Bo mi bardzo ci´˝ko by∏o z kimÊ si´ bli˝ej poznaç. Póêniej, jak si´ tutaj zadomowi∏am, ju˝ by∏o mi lepiej. Z czasem to ju˝ ja sobie dobiera∏am towarzystwo. W celi jestem z osobà, którà lubi´ i z którà dobrze mi si´ mieszka. Nadal chc´ znaleêç sprawc´ – choç po tylu latach wàtpi´, ˝e to mo˝liwe. Jak tylko stàd wyjd´, to b´d´ pisaç wsz´dzie. Nawet do Strassburga. Z proÊbà o wglàd w wyroki. Pisanie z wi´zienia nie ma sensu, bo i tak nikt si´ nami nie przejmuje.
– 119 –
Jedzenie jest tutaj bardzo dobre. Ja jednak jestem na diecie. Nie tyj´, a chudn´ wr´cz. Mam figur´ jak szesnastka. Tutaj mo˝na sp´dzaç du˝o czasu na powietrzu, warunki sà bardzo dobre. Jestem ju˝ tutaj d∏ugo, wi´c potrafi´ sobie ˝ycie tak ustawiç, ˝eby by∏o mi dobrze. KiedyÊ wychodzi∏am na przepustki – teraz nie wychodz´, bo mam kar´. Moje papiery sà w sàdzie apelacyjnym – bo chcia∏am sobie za∏atwiç przerw´ w odbywaniu kary, ale te˝ mi nie dali. Nic mi nie dajà... Listy mog´ dostawaç i pisaç te˝ mog´. Tylko pieni´dzy na razie nie mog´ mieç. Na przepustkach odwiedza∏am syna i spotyka∏am si´ z przyjació∏mi. No i du˝o spraw do za∏atwienia – mieszkanie chc´ teraz zmieniç. T´ przerw´ chcia∏am poÊwi´ciç na zmian´ mieszkania. W wi´zieniu nauczy∏am si´, jak sobie radziç z ludêmi. Jak dochodziç swoich praw. Bardzo brakuje mi syna, wolnoÊci, gór, przyrody, s∏oƒca, ró˝nych zaj´ç. Uwielbiam p∏ywaç. Bardzo chcia∏abym odwiedziç Indie. Chcia∏abym jeszcze pojeêdziç po Êwiecie.”
– 120 –
Historia B. Rodzice od samego poczàtku nie chcieli si´ zgodziç na moje zamà˝pójÊcie. Mieli przeczucie, ˝e mój mà˝ nie b´dzie dla mnie odpowiedni. Mia∏am bardzo dobre dzieciƒstwo. W domu nie zetkn´∏am si´ z alkoholem. Mama nie pi∏a w ogóle, ojcu zdarza∏o si´ napiç, ale nie bwa∏ pijany. Ojciec nigdy nie przejawia∏ ˝adnej agresji wobec mamy, mnie i mojego brata. Rodzice zwykle egzekwowali dyscyplin´, nigdy jednak nas nie bili. Czasem si´ k∏ócili, ale my si´ nigdy nie wtràcaliÊmy w ich sprawy. Oni unikali mieszania nas w swoje problemy. Mia∏am wspania∏e, ciep∏e dzieciƒstwo, pe∏ne troski, opieki i mi∏oÊci. Faktem jest, ˝e moja matka pope∏ni∏a samobójstwo. Nie wiem, dlaczego tak si´ sta∏o. Podejrzewam, ˝e to poziom hormonów. Wiele razy jà prosi∏am, ˝eby posz∏a si´ zbadaç, ale ona nie chcia∏a. Potem okaza∏o si´, ˝e mia∏a depresj´ i myÊli samobójcze. Oboje mieliÊmy z ojcem wyrzuty sumienia. Ja jeszcze dzieƒ przed tym dzwoni∏am do domu – i mówi∏am, ˝eby posz∏a do lekarza, ale sama wizja pójÊcia do psychiatry jà przera˝a∏a. Ja cz´sto w domu bywa∏am, zdarza∏o si´, ˝e i trzy razy w tygodniu. K∏ad∏am spaç mojà córeczk´ Agnieszk´ i sz∏am wieczorem do rodziców. Mama, ze ∏zami w oczach, nie chcia∏a mnie wypuÊciç: „Barbara, zostaƒ jeszcze, porozmawiaj ze mnà”. MieliÊmy z tatà ÊwiadomoÊç, ˝e to by∏y sprawy zwiàzane z menopauzà, ˝e mama powinna pójÊç do ginekologa i endokrynologa. Uwa˝aliÊmy, ˝e jak mama otrzyma odpowiednie leki hormonalne, to od razu si´ lepiej poczuje. Sàdz´, ˝e po prostu nie zdà˝y∏a. Tata mi wtedy awantur´ zrobi∏, ˝e nie zadzwoni∏am, nie przysz∏am. Mama si´ strasznie ode mnie uzale˝ni∏a, nie mog∏a znieÊç, jak mnie nie by∏o przy niej. Nie istnia∏a beze mnie. Na poczàtku nawet mi by∏o troch´ wstyd, ˝e ona mnie tak bardzo potrzebuje, ˝e nie wyobra˝a sobie ˝ycia beze mnie. Gdy tato mi zrobi∏ awantur´, ˝e nie dzwoni∏am, ju˝ nie chcia∏a ze mnà rozmawiaç. Na drugi dzieƒ tata zadzwoni∏ do pracy, ˝e mama si´ powiesi∏a. Rok nie mog∏am dojÊç do siebie.
– 121 –
Przez rok chodzi∏am do spowiedzi co miesiàc, nie bardzo mia∏am si´ z czego spowiadaç, ale dobrze mi to robi∏o. I za˝ywa∏am leki zapisane przez psychiatr´. W pracy stwierdzili, ˝e dzieje si´ ze mnà coÊ niedobrego, ˝e by∏am jakaÊ ot´pia∏a – ktoÊ coÊ do mnie powiedzia∏, krzyknà∏, a ja albo nie reagowa∏am, albo od razu la∏y mi si´ ∏zy jak grochy. I ˝eby sobie jakoÊ pomóc, posz∏am do psychiatry – przez dziesi´ç dni za˝ywa∏am leki, ale gdy póêniej zobaczy∏am, ˝e to spowiedê i koÊció∏ mi prawdziwie pomaga, przesta∏am braç lekarstwa. Jak ju˝ si´ policjant dowiedzia∏, ˝e coÊ si´ sta∏o w moim domu, to najpierw wys∏a∏ tam patrol. Potem by∏y zarzuty pod kierunkiem policji, ˝e zamiast wezwaç pogotowie, to oni tam czekali nie wiadomo na co. Szans na prze˝ycie raczej nie mia∏, bo jak ju˝ si´ to sta∏o, to sprawdzi∏am, czy jest puls. I nie by∏o. Potem mnie posàdzili, ˝e jako piel´gniarka nie udzieli∏am pierwszej pomocy i ˝e wiedzia∏am, gdzie uderzyç. To by∏y dowody w mojej sprawie. I z tym te˝ si´ nie mog´ pogodziç – czy w takiej sytuacji ktoÊ celuje, czy specjalnie to robi?... Ma∏o jeszcze – w uzasadnieniu wyroku wykorzystano to, ˝e jestem osobà inteligentnà i wykszta∏conà – mia∏o to wynikaç z badania psychiatrycznego – ˝e mog∏am przewidzieç, ˝e taki mo˝e byç przebieg wypadków – i dlatego, mi´dzy innymi, nie uznali mojej apelacji. Przed ca∏à sprawà by∏y przeprowadzone badania psychologiczne i psychiatryczne. Zawieziono mnie do Kobierzyna – tam dano mi leki. Zamkn´li mnie, a jak si´ ockn´∏am, to pytam: „Co ja tu robi´, co z moim dzieckiem, co z m´˝em?” Odpowiedziano: „No, chyba sztywny”. Ja dosta∏am wielkiego ataku histerii – jak to mo˝liwe, ˝eby mój mà˝ nie ˝y∏. Nie wierzy∏am. Przez trzy miesiàce nie wierzy∏am, myÊla∏am, ˝e oni mnie ok∏amujà. By∏am w takiej depresji, w takim stanie, ˝e mnie wys∏ano do psychiatryka do Kobierzyna, a teÊciowie wys∏ali za mnà zaprzyjaênionego prokuratora do szpitala, ˝eby zebra∏ przeciwko mnie zeznania. By∏am w takim stanie, ˝e mówi∏am co on chcia∏. A przecie˝ powinnam podlegaç szeÊciotygodniowemu leczeniu psychiatrycznemu – by∏am w tak g∏´bokiej depresji. Powiedzieli, ˝e na Monte jest szpital – oddzia∏ szpitalny psychiatryczny, ˝e tam mog´ byç. Potem przysz∏a piel´gniarka do mnie i mówi, ˝e tutaj si´ telefony urywajà, ˝eby mnie przenieÊç na Monte. Chocia˝ ja powinnam byç w szpitalu. Pani ordynator z poczàtku nie chcia∏a, ˝ebym jecha∏a, ale potem zmieni∏a zdanie, mo˝e jej czymÊ zagrozili? W koƒcu odes∏a∏a mnie
– 122 –
na Monte. Ja wtedy ledwo na nogach sta∏am, nawet nie wiem jak wysz∏am. Niewiele z tego okresu pami´tam. Jeszcze przed wyjazdem dosta∏am jakiÊ zastrzyk. Przez dwa tygodnie le˝a∏am podobno w ∏ó˝ku, totalnie bez pomocy. Dziewczyny kryminalistki – i to takie najgorszego sortu si´ mnà zaopiekowa∏y. Przeb∏yski mam, ˝e mnie czasem sadza∏y na ∏ó˝ku i dawa∏y mi piç z jakiegoÊ zakr´canego s∏oika. To, co ja prze˝y∏am, to, co przesz∏am w wi´zieniu.... TeÊciowie nawet nie zdajà sobie z tego sprawy, jak strasznie mnie skrzywdzili, zgnoili. Takiego pokroju ludzi jak w wi´zieniu, to ja nigdy nie spotka∏am. Normalni ludzie roku nie wytrzymujà, a ja jestem tu ju˝ cztery i pó∏. Tak naprawd´ to bym chcia∏a zorganizowaç sobie jakieÊ leki i jak ju˝ mnie tak ca∏kiem przyciÊnie, to skoƒczyç ze sobà i mieç Êwi´ty spokój... Wydaje mi si´, ˝e przyjdzie taki moment, ˝e nie b´d´ mieç na to wszystko si∏y. Do tego dosz∏y problemy „kobiece”. Zacz´∏o si´, jak by∏am jeszcze w areszcie. Psychotropy zatrzymujà miesiàczkowanie u niektórych kobiet. Ze mnà te˝ tak si´ sta∏o. Potem wszystko wróci∏o do jako takiej normy. Jak przyjecha∏am do Zak∏adu Karnego, zatrzyma∏a mi si´ miesiàczka i tak trwa to czwarty miesiàc. Ju˝ trzy miesiàce temu powinnam pójÊç do lekarza, ale tutaj nie ma dost´pu do lekarza. Nie mam sta∏ej opieki lekarskiej i wiem, ˝e mog´ straciç mo˝liwoÊç urodzenia dziecka w przysz∏oÊci, gdy ju˝ stàd wyjd´. Staram si´ byç silna, ale czasem to ju˝ cz∏owiek nie wytrzymuje. Chwa∏a Bogu, ˝e tutaj to jest chocia˝ jakieÊ normalne wy˝ywienie. Odkàd tutaj jestem, to mam wi´cej pracy – i to bardzo ci´˝kiej pracy, po nocach nie Êpi´... Z przepracowania od kr´gos∏upa szyjnego wszystkie wi´zad∏a tak mnie ciàgnà, tak mnie wszystko boli, ˝e jak le˝´ na ∏ó˝ku, to a˝ si´ z bólu trz´s´. Jak przeÊpi´ ze trzy godziny, to wszystko. Nikomu o tym nie mówi´, zawsze staram si´ byç uÊmiechni´ta. Staram si´ innych wys∏uchaç, zagadnàç, ale po tych 4,5 latach jestem wrakiem cz∏owieka. I boj´ si´ tego, ˝e jak ja w takim stanie wyjd´, to nie ja ojcu, tylko on mnie b´dzie musia∏ pomóc. ˚yj´ w napi´ciu – wokanda odnoÊnie warunkowego zwolnienia, niewyjaÊniona sprawa z mojà córkà Agnieszkà, która przebywa pod opiekà moich teÊciów, to wszystko na mnie okropnie dzia∏a. Od jakiegoÊ miesiàca, jak ponownie zacz´∏o si´ o tym wszystkim mówiç, to znowu jestem k∏´bkiem nerwów. Siedz´ tu najd∏u˝ej, pracuj´ jak wó∏ – szef naprawd´ jest ze mnie zadowolony – i nie mog´ dostaç tego warunkowego. Czy˝by macki moich teÊciów si´ga∏y a˝ tak daleko? Dlaczego oni nie dadzà mi ju˝ spokoju? Oni zapewne myÊlà, ˝e jak wyjd´ na wolnoÊç, to zabior´ im dziecko – ja nie wiem, czy dziecko to forma przetargu, czy narz´dzie zysku?
– 123 –
W wi´zieniu przez personel by∏am traktowana dobrze. Tutaj te˝... Opieka lekarska jest, ale osoby chore, które majà jakieÊ k∏opoty, czy stwarzajà jakiekolwiek problemy, nie sà tu mile widziane. Jest nas tu osiem dziewczyn, ka˝da z nas ma „nadczynnoÊci”, czyli doÊç du˝o nadgodzin – od szóstej rano do dziewiàtej wieczór – bo kawiarnia jest czynna do dziewiàtej wieczór, tak˝e ja w ogóle nie mam czasu dla siebie. Ani coÊ upraç, ani brwi wyskubaç, ani paznokci pomalowaç... Teraz jest ju˝ troch´ l˝ej, bo turnusy si´ koƒczà. Przez ostatnie miesiàce to mia∏yÊmy oko∏o 80 osób. Zawsze w kuchni sà trzy dziewczyny, dwie kelnerki i tak na zmian´. My pracujemy bez dnia wolnego. Dzieƒ wolny mamy wtedy, gdy si´ turnus zmienia – a tak to caluteƒkie dni i tak przez miesiàc. Czasem cz∏owiek przy Êwieczce wieczorem posprzàta. Z rana trzeba nakryç do Êniadania, potem posprzàtaç, potem przejÊç tutaj, do kawiarni, potem odkurzyç jadalni´, nakryç do obiadu. WczeÊniej przygotowuj´ jeszcze desery. Znowu po obiedzie wchodz´ do kawiarni. Nie mam dla siebie ani odrobiny czasu. ˚ebym mog∏a tak choç na chwil´ usiàÊç, czy po prostu nogi po∏o˝yç do góry, ˝eby troch´ odpocz´∏y. Moja Agnieszka podobno si´ nie chce ze mnà widzieç. Wysy∏am jej kartki z pozdrowieniami, z ˝yczeniami, ale ona nie odpisuje. Na poczàtku to teÊciowie jej korespondencji nie dawali, bo nie chcieli jej denerwowaç. Teraz podobno jej dajà, ale nie odpisuje z w∏asnej woli. Oni do tego czasu mogli jej zrobiç ju˝ pranie mózgu i mówiç jej, ˝e jak wczeÊniej zabi∏am im syna, to teraz zabij´ jà. Sàdz´, ˝e Agnieszka si´ mnie boi. Podobno przy psychologu o mnie wyra˝a∏a si´ dobrze, ale b´dàc z dziadkami nie chcia∏a w ogóle o mnie s∏yszeç. To, ˝e w ogóle nie mog´ si´ z dzieckiem spotkaç, to jest moja najwi´ksza bolàczka. Mog∏abym siedzieç i z pi´tnaÊcie lat, gdybym mog∏a si´ z nià na osobnoÊci spotkaç i porozmawiaç. Wiem o tym, ˝e odbudowaç t´ zerwanà wi´ê emocjonalnà b´dzie bardzo ci´˝ko. Tyle serca, tyle opiekuƒczoÊci, ile ja temu dziecku okaza∏am... wszystko by∏o dla niej. Dlatego do dziÊ nie mog´ uwierzyç, ˝e ona nie chce mnie widzieç. Wierz´ w to, ˝e gdyby znalaz∏ si´ w okolicy ktoÊ taki, kto by z nià porozmawia∏ normalnie, zapyta∏, czy chce si´ ze mnà spotkaç, to by∏oby inaczej. Nie wierz´ w to, ˝e ona nawet nie chce zobaczyç, jak wyglàda jej matka. Ojca ju˝ nie ma, a teÊciowie pozbawiajà jà tak˝e i matki. Czuj´ si´ okropnie np. w dzieƒ matki. Ju˝ nawet nie chodzi o to, ˝e ja jestem matkà. Ale jak ona si´ czuje, gdy dzieci w szkole robià laurki dla mam? Ona ma matk´, nawet jeÊli laurka jest wykonywana dla babci. Nie wierz´, ˝eby w taki dzieƒ
– 124 –
nie pomyÊla∏a, ˝eby mnie ju˝ tak w ogóle z pami´ci wymaza∏a. Nie wierz´ w to. Tak sobie nieraz myÊla∏am. Bo˝e, mo˝e Pan Bóg sprawi, ˝e b´d´ kiedyÊ sz∏a ulicà i jà spotkam. Ja nawet tu w WiÊle, gdy id´ ulicà to jak widz´ dziewczynk´ w podobnym wieku, podobnej postury jak ona, to mam wra˝enie, ˝e to moje dziecko. Wsz´dzie widz´ moje dziecko. Ostatnio to ma∏o pod samochód nie wpad∏am, bo chyba z pó∏ godziny sta∏am na ulicy, bo jedna dziewczynka tak bardzo mi przypomina∏a Agnieszk´. Chcia∏am przejÊç i podejÊç do tej piaskownicy, gdzie ta dziewczynka skaka∏a na skakance. Tak sobie myÊl´, no Bo˝e – nawet jeÊli b´d´ wyglàda∏a na idiotk´ to przejd´ i zobacz´ – normalnie mi to nie dawa∏o spokoju. Obsesyjnie o niej myÊl´. I jeszcze ktoÊ mi zarzuca, ˝e ja w ma∏o skuteczny sposób próbowa∏am si´ skontaktowaç z dzieckiem. I jeszcze teÊciowie tak uporczywie twierdzà, ˝e to Agnieszka nie chce, a nie oni. Teraz ona b´dzie chodzi∏a do szóstej klasy. Bardzo chcia∏abym wiedzieç cokolwiek o niej. Jak ona funkcjonuje, czy rzeczywiÊcie jest wszystko w porzàdku, jak ona wyglàda, jak si´ zachowuje, czy jest radosna? Takie informacje sà dla mnie cenne, ja to ch∏on´ – nie widzia∏am przecie˝ dziecka od czterech i pó∏ roku. Przecie˝ nie jestem z∏à kobietà i nigdy nie by∏am. Przez ca∏à kar´ pomaga∏am innym, doradza∏am, przedstawia∏am swój punkt widzenia. Nie umiem si´ k∏óciç, nawet i w ma∏˝eƒstwie nie by∏o ˝adnych cichych dni. JeÊli mia∏am coÊ do powiedzenia komuÊ, nawet m´˝owi – to mówi∏am spokojnie i ju˝. Mo˝e powinnam by∏a byç upierdliwà, utyskiwaç. Nie wiem do dzisiejszego dnia, jaki b∏àd pope∏ni∏am w tym wszystkim. To co wiem, to ˝e nie odesz∏am w por´. Tylko tego teraz ˝a∏uj´. Bo on by nadal ˝y∏. Teraz wiem, ˝e on by si´ i tak nie zmieni∏. Wtedy jednak myÊla∏am, ˝e mo˝e jestem w stanie na niego wp∏ynàç. A teraz ju˝ wiem, ˝e m´˝czyzn nie da si´ zmieniç. Tak si´ np. sta∏o, ˝e tam w Ruszczy (wi´zienie kobiece) pozna∏am jednego pana. By∏am mu wdzi´czna, bo on da∏ mi wiele czu∏oÊci i opieki. To by∏ ostatni m´˝czyzna, któremu jakoÊ zaufa∏am. Nawet go pokocha∏am, on mi wiele obiecywa∏. Byç mo˝e nie potrafi∏ tego prze∏o˝yç na warunki wolnoÊciowe – bo jak wyszed∏, to si´ okaza∏o, ˝e to pijaczyna, k∏amca. Bardzo mi przypomina∏ mojego m´˝a. Pierwszego dnia nie dawa∏ mi chwili spokoju, n´ka∏ mnie d∏ugimi telefonami. Potem, gdy ojciec od∏o˝y∏ s∏uchawk´, to nagrywa∏ si´ na sekretark´ i grozi∏ mu, ˝e przyjdzie i go za∏atwi, bo to przez niego ja z nim nie chc´ byç. A mia∏ takie ciàgoty, ˝e chodzi∏ i szuka∏ mnie po pijaku. Ja coÊ takiego mam w sobie, ˝e przyciàgam jakieÊ sieroty ˝yciowe.
– 125 –
To chyba dlatego, ˝e jak ja nawet czuj´ si´ s∏aba to nie potrafi´ tego pokazywaç. Nie wiem, nie umiem obna˝yç do koƒca swoich s∏aboÊci. Mo˝e dlatego tak êle mi jest w ˝yciu, ˝e nie jestem odporna na ludzi. Bo ludzie sà wstr´tni czasem. Nie mam takiej odpornoÊci – ju˝ mi si´ wydawa∏o, ˝e jà mam i nic nie jest mnie w stanie zaskoczyç. Ile ja razy w ˝yciu ludziom pomaga∏am, sz∏am na r´k´, a potem nigdy nie spotka∏am si´ z wdzi´cznoÊcià. Zawsze mia∏am zakodowane, ˝e ludzie, którzy majà jakieÊ problemy, sà mniej lubiani. Zawsze stara∏am si´ sprawiaç wra˝enie weso∏ej, pogodnej. Nikt nie przypuszcza∏, ˝e ja mog´ mieç problemy. A z drugiej strony by∏am takà Êcianà p∏aczu dla innych – zawsze ktoÊ przyszed∏ do mnie, bo mnie mo˝na powiedzieç wszystko. Zawsze wys∏ucham, nigdy nie odwa˝y∏abym si´ nikomu doradzaç, ale zawsze wys∏ucham i powiem co ja, gdybym by∏a w takiej sytuacji, próbowa∏abym zrobiç. A rodzina... kojarzy mi si´ z ciep∏em, wspólnymi Êwi´tami. Dlatego przez osiem lat ma∏˝eƒstwa by∏o mi strasznie przykro, jak widzia∏am oboje rodziców z dzieçmi. A ja zawsze sama, zakupy sama, na wczasy sama – tak jakbym tego m´˝a w ogóle nie mia∏a. Wsz´dzie sama... KiedyÊ by∏am w pokoju a mà˝ w kuchni, ja wesz∏am do kuchni, to on do pokoju, ja si´ wtedy pytam: „dlaczego ty mnie unikasz?” A on mi wtedy odpowiada∏: „a daj mi spokój – czy ja nie mog´ pobyç sam ze sobà?”. Mà˝ swojej rodziny nie lubi∏ i rzadko do nich chodzi∏. I nasza ma∏a te˝. Ile ja jà prosi∏am o spotkania z dziadkami, w ogóle tam nie chcia∏a chodziç, ani im ˝yczeƒ sk∏adaç. Tylko ze mnà sz∏a, gdy prosi∏am, by zrobi∏a to choç dla mnie. Ja czasem to si´ obsesyjnie teÊciów boj´. Przecie˝ ja nigdy w ˝yciu nie mia∏am zamiaru nikomu zrobiç krzywdy. A oni nawet przed sàdem wystawiali Êwiadków, którzy mieli udowodniç, ˝e ja to zrobi∏am specjalnie i nawet to zaplanowa∏am. Robili to chyba po to, ˝eby zmieniono kwalifikacj´ prawnà czynu i ˝ebym dosta∏a 25 lat. Sàd i tak mi da∏ du˝o – dosta∏am przecie˝ szeÊç i pó∏ roku – ale dla nich to by∏o za ma∏o. Apelacja nic nie da∏a, mimo ˝e mój adwokat domaga∏ si´ przekwalifikowania czynu na przekroczenie obrony koniecznej. Gryz´ si´, mam wyrzuty sumienia i ˝a∏uj´ – bo gdyby nie ja, gdyby mnie tam nie by∏o, to on by ˝y∏. Nigdy si´ nie zgodz´ z tym, ˝e ja to zrobi∏am z premedytacjà. Mój wyrok jest sprzeczny, gdy˝ co prawda mam wyrok z paragrafu 1 (art.148 k.k.), ale w uzasadnieniu jest podane, ˝e w momencie pope∏nienia czynu by∏am cz´Êciowo niepoczytalna.
– 126 –
JeÊli chodzi o to zdarzenie... do dzisiejszego dnia mam mieszane uczucia na ten temat. Skàd si´ wzià∏ nó˝ w mojej r´ce? Powiedzia∏am w zeznaniu, ˝e nó˝ wzi´∏am, bo le˝a∏ na szafce. Ja do dzisiejszego dnia... powiedzia∏am, ˝e nó˝ wzi´∏am, ˝eby wype∏niç luki w pami´ci. Sama wymyÊli∏am ten scenariusz, bo nic nie pami´tam. Jak si´ ockn´∏am – patrz´, a mà˝ le˝y w korytarzu na pod∏odze przy ∏azience. MyÊl´ sobie – rany boskie, co si´ sta∏o... by∏ pijany, mo˝e si´ przewróci∏, Matko Êwi´ta i w tym momencie, porwa∏am p∏aszcz, wzi´∏am torebk´, otworzy∏am drzwi do pokoju, które by∏y zamkni´te – wi´c to si´ na szcz´Êcie nie sta∏o na oczach dziecka. Nie wiem, czy ma∏a wtedy spa∏a, mo˝e jednak nie, bo by∏a awantura, szamotanina, ale jednak na w∏asne oczy tego nie widzia∏a. Pami´tam ten moment, jak otwieram drzwi do pokoju i mówi´: „Agusiu nie wychodê z pokoju, z tatà si´ sta∏o coÊ niedobrego. Nie wychodê z pokoju, mama idzie po pogotowie”. Znam Agnieszk´ – i wiem, ˝e ona nawet by si´ ba∏a wyjÊç z pokoju, jeÊli jej si´ powiedzia∏o coÊ takiego, zw∏aszcza, ˝e wtedy tata by∏ pijany. JeÊli chodzi o ten Êrodkowy etap, to ja mam takie luki, ˝e nic nie pami´tam. Naprawd´ mam takie czarne plamy – chocia˝ nigdy mi si´ to wczeÊniej nie zdarza∏o. Jak wesz∏am do domu, pami´tam – mia∏am wtedy ostatni egzamin – to by∏ egzamin z geologii dynamicznej. WczeÊniej by∏am u teÊcia – trzeba by∏o iÊç z Agnieszkà na kontrol´ lekarskà i teÊcia prosi∏am, ˝eby przyjecha∏ i z nià poszed∏. Mà˝ bia∏ej goràczki dostawa∏, jak mnie mia∏o nie byç w domu, jak si´ z kimÊ umówi∏am. ˚ycia prywatnego, towarzyskiego nie mia∏am. Zazdrosny by∏ koszmarnie. Jak sz∏am na noc do pracy, to on patrzy∏ na mnie jak na wariata i pian´ toczy∏, ˝e ja si´ maluj´. Wtedy poprosi∏am go, ˝ebym mog∏a po tym egzaminie pójÊç z kole˝ankami do kawiarni i wypiç po drinku, a potem pójÊç jeszcze do ojca i powiedzieç, ˝e zda∏am, bo czu∏am, ˝e zdam. Bardzo si´ cieszy∏am, bo nie przypuszcza∏am, ˝e to mi wszystko tak dobrze pójdzie – szczególnie matematyka, przedmioty Êcis∏e. Mój wk∏ad pracy by∏ nieprzeci´tnie du˝y, musia∏am pogodziç prac´, dom, nauk´. Zacz´∏am zaoczne studia na wydziale geologii, ze specjalizacjà ochrona Êrodowiska w paêdzierniku, pó∏ roku przed tà tragedià. Wtedy w lutym akurat by∏ ostatni egzamin. Mà˝ si´ zgodzi∏, ˝ebym posz∏a po egzaminie do kawiarni i do taty. TeÊciowie wiedzieli, ˝e mnie nie b´dzie i mieli przypilnowaç kontroli lekarskiej Agnieszki. Po egzaminie pojecha∏am jeszcze do taty, a potem wróci∏am do domu. Mà˝ spa∏ na wersalce. Agnieszka nie spa∏a i wo∏a∏a:
– 127 –
„Mamusiu, mamusiu”. Pytam co si´ sta∏o i czy by∏a u lekarza. Odpowiedzia∏a ˝e nie i ˝e tata jest chyba pijany. Pod wp∏ywem alkoholu by∏ agresywny. Agnieszki nie katowa∏, ale potrafi∏ jà uderzyç tak, ˝e dziecko przez pó∏ kuchni mi polecia∏o. Potem mi mówiono, ˝e to by∏ mój b∏àd, ˝e o tym nie mówi∏am. A mnie by∏o wstyd. Mia∏am poobijane oczy, warg´ napuchni´tà, zsinia∏à, na r´kach siniaki i zawsze mówi∏am, ˝e spad∏am ze schodów. W pracy dziewczyny wiedzia∏y, ale ludziom jest na r´k´ stroniç od cudzych k∏opotów, one t´ mojà wersj´ przyjmowa∏y. Nieraz dzwoni∏am do pracy i mówi∏am, ˝e Agnieszce coÊ si´ sta∏o i potrzebuj´ wolne – a potrzebowa∏am dojÊç do siebie. Czasem jecha∏am do pracy spóêniona i pobita, to musia∏am wymyÊlaç jakieÊ niewiarygodne historie. A ja na jego temat nigdy êle nie mówi∏am. Za ˝ycia i po Êmierci. Nawet tak si´ stara∏am, ˝eby Agnieszka nie widzia∏a – naprawd´ nie chcia∏am, ˝eby... Nawet rodzicom kiedyÊ powiedzia∏am, ˝e si´ w pracy poÊlizgn´∏am. Wi´c posz∏am wtedy do niego. Chcia∏am zorientowaç si´, czy jest pijany. Chcia∏am zapytaç, dlaczego nie by∏ z dzieckiem u lekarza. Prosi∏am przecie˝ i jego, i teÊcia. Bo zdrowie dziecka jest najwa˝niejsze – gdybym wiedzia∏a, ˝e nie pójdà to bym nawet na ten egzamin nie posz∏a, jakoÊ bym go prze∏o˝y∏a. Pochyli∏am nad nim, le˝a∏ na boku, przodem do oparcia. I mówi´: „S∏awek, S∏awek obudê si´”. I w tym momencie on skoczy∏ z wersalki jak oparzony, zatoczy∏ si´ i mnie uderzy∏. Ja si´ zas∏oni∏am i zacz´∏am przed nim uciekaç. KiedyÊ, na poczàtku, jak mia∏ te napady agresji, wiedzia∏am, ˝e jak pójd´ do pokoju Agnieszki, to b´dzie spokój, bo on tam za mnà nie wchodzi∏. Potem ju˝ nie wiedzia∏am, gdzie si´ mam schroniç. I dziecko nie spa∏o ze strachu. Z drugiej strony nie wiem, co si´ dzia∏o, gdy mnie w domu nie by∏o. Ona mi nigdy nic nie mówi∏a, mo˝e si´ ba∏a, mo˝e on jà zastraszy∏, mo˝e jej mówi∏, ˝e jak powie mamie, to jà jeszcze bardziej zbije. Jak wraca∏am, to dziecko by∏o takie wystraszone. A jak sz∏am do pracy to nie mia∏am spokoju, bo wiedzia∏am, ˝e dziecko b´dzie pozostawione bez opieki. Raz, gdy on mia∏ wolne w pracy, a ja mia∏am szesnastogodzinny dy˝ur, zadzwoni∏a do mnie mama i mówi, ˝e byli u mnie w domu, ˝e on by∏ pijany w sztok, a Agnieszka bardzo przestraszona, p∏aka∏a. On im nie pozwoli∏ wejÊç. On krzycza∏, chodzi∏ po ca∏ym domu, ja nie wiedzia∏am gdzie si´ mam schowaç. Sàsiedzi nie reagowali – mo˝e dlatego, ˝e tam wszyscy byli
– 128 –
powiàzani jakimiÊ koligacjami rodzinnymi. Mo˝e uznawali, ˝e to jest normalne – tam w ka˝dej rodzinie ktoÊ pije. Tylko dlaczego nikt nie zastanowi∏ si´ nad tym, co si´ mo˝e dziaç, jak sà zamkni´te drzwi, jakie ja dostaj´ ci´gi. Raz jedni sàsiedzi widzieli, jak mnie bi∏ u szczytu schodów. Jeden sàsiad go odciàgnà∏ – wtedy na moment przesta∏ biç. Potem jak wiedzieli co si´ dzieje, to po prostu nie wychodzili. Na policji raz by∏am, z rozbitym nosem, posiniaczona. Wtedy mi policjant powiedzia∏, ˝e jeÊli zg∏osz´ spraw´, to oni b´dà musieli sporzàdziç wniosek do prokuratora. Nikt nie chce takich sytuacji, bo nawet, gdyby on dosta∏ kolegium, to i tak w konsekwencji ja b´d´ musia∏a je zap∏aciç. Oni mi jeszcze powiedzieli, ˝e to sà sprawy rodzinne i oni nie b´dà ingerowaç. Dla m´˝a nawet niezmyte naczynia by∏y pretekstem do awantury. On s∏ucha∏ teÊciowej, a ja by∏am najgorsza. A przecie˝ ca∏y czas pracowa∏am, dom mia∏am na utrzymaniu. Bo on... troch´ gdzieÊ pracowa∏, po czym nie podoba∏o mu si´, to si´ zwolni∏, ja o tym nie wiedzia∏am. Wychodzi∏ rano, wraca∏ po po∏udniu, ale do pracy nie chodzi∏. A okaza∏o si´ potem, ˝e on sobie jeêdzi∏ gdzieÊ do jakiegoÊ znajomego, który potem zresztà zeznawa∏ przeciwko mnie. Zeznawa∏, ˝e mà˝ mu si´ ˝ali∏, ˝e ja go chc´ zabiç. Albo te˝ szed∏ sobie na dó∏ – tam przesypia∏ si´ w piwnicy, mia∏ tam warsztat i pos∏anie. Potem mówi∏ wszystkim, ˝e to przez mnie, ˝e ja taka niedobra, ˝e on przeze mnie nie Êpi w nocy w domu. Nieraz podnios∏am g∏os – z bezsilnoÊci. Stara∏am si´ nie ˝aliç, choç nieraz – jak mnie bi∏ – krzycza∏am przez okno. Nie doÊç, ˝e nikt nie pomóg∏, ma∏o tego, jeszcze sàsiedzi mnie opieprzyli, ˝e cisz´ zak∏ócam. Moja rodzina wiedzia∏a troch´, jaka w moim domu jest sytuacja. KiedyÊ kàpa∏am si´ i wesz∏a mama, bo chcia∏a mi plecy umyç. A ja wtedy akurat by∏am pobita i plecy mia∏am ca∏e sine. Powiedzia∏am wtedy, ˝e to jest moje ˝ycie i ja sama jakoÊ sobie z tym poradz´. Mo˝e to by∏ b∏àd z mojej strony – mo˝e powinnam by∏a wtedy prosiç o pomoc, ale co by to da∏o... Jedynie ten sàsiad, co mnie kiedyÊ obroni∏ to zezna∏, ˝e widzia∏, jak S∏awek mnie bi∏. Inni mówili, ˝e faktycznie s∏yszeli k∏ótnie, ale nie wiedzieli, czy on mnie bi∏, czy nie. Ja nie chodzi∏am, nie opowiada∏am, jestem raczej skryta, nie lubi´ o sobie mówiç. A˝ do dzisiejszego dnia mi wstyd, ˝e on móg∏ mnie tak biç. Chcia∏am wszystkim, a najbardziej sobie udowodniç na si∏´, ˝e mo˝e to si´ zmieni, mo˝e on wróci do normy... A˝ zaczà∏ mnie biç tak˝e na trzeêwo.
– 129 –
RównoczeÊnie ca∏y czas twierdzi∏, ˝e mnie kocha, ale to moim zdaniem nic wspólnego z mi∏oÊcià nie mia∏o. On po prostu ze mnà mia∏ wygod´ – a gdyby mnie opuÊci∏, to by si´ skoƒczy∏o i musia∏by opuÊciç mieszkanie, a to mu si´ nie uÊmiecha∏o. To by∏ chyba podstawowy powód do o˝enku, ˝e wreszcie nie b´dzie musia∏ mieszkaç z rodzicami. Raz wnios∏am spraw´ o rozwód, ale jà wycofa∏am. Mà˝ mia∏ coÊ takiego w sobie, ˝e mi by∏o trudno... ale kilkakrotnie wyprowadza∏am si´ z domu. Przychodzi∏ wtedy do taty i szuka∏ mnie. Pijany, zarzygany le˝a∏ w rowie. A jak si´ ju˝ otrzàsnà∏ z tego, to bra∏ kwiaty, potrafi∏ przyjÊç do mnie do pracy, kl´ka∏ przy wszystkich. Mo˝e rzeczywiÊcie kocha∏am tego cz∏owieka, mo˝e ˝al mi go by∏o, myÊla∏am, ˝e mo˝e si´ zmieni, ale wiedzia∏am ju˝, ˝e przez tydzieƒ b´d´ dobrà ˝onà, b´dzie mnie kocha∏ tydzieƒ, a potem wszystko wróci do „normy”. Wielokrotnie chcia∏am odejÊç, mo˝e gdybym ostatnim razem nie wróci∏a do niego... taka awantura... to by∏o w Nowy Rok. Wtedy odesz∏am, a on jak otrzeêwia∏ po Êwiàtecznym pijaƒstwie, to kl´knà∏ na Êniegu i powiedzia∏: „b∏agam daj mi, daj nam jeszcze jednà szans´”. Znajomym opowiada∏ o tym, ˝e to ja go bi∏am, ˝e rzekomo rzuci∏am si´ na niego z no˝em i by∏abym go zabi∏a, gdyby si´ nie wywinà∏. Podobno zrani∏am mu tylko r´k´. A to on go∏à r´kà wybi∏ szyb´ u sàsiadów i w ten sposób si´ porani∏. Jeszcze jeêdziliÊmy za nim samochodem, ˝eby sobie nic nie zrobi∏. Przychodz´ wtedy do domu z Agnieszkà, a na korytarzu krew. MyÊl´ sobie – to pewno S∏awek. Id´ wi´c do domu – nie ma go. Mo˝e gdzieÊ zas∏ab∏. Zostawi∏am wtedy dziecko u sàsiadki i pobieg∏am do teÊciów, ˝eby i oni raz pomogli. ByliÊmy siedem lat ma∏˝eƒstwem. Mia∏am 21 lat, gdy wzi´liÊmy Êlub. WczeÊniej mia∏am dwóch ch∏opców, a w∏aÊciwie jednego. ChodziliÊmy dwa lata, on by∏ w Warszawie, a ja tutaj, przez te dwa lata jeêdziliÊmy do siebie. MyÊla∏am, ˝e ju˝ zawsze b´dziemy ze sobà, ale nie wysz∏o. Jak pozna∏am m´˝a, to kole˝anka mi mówi∏a, ˝e nie pasujemy do siebie, ˝e nie b´dziemy mieli o czym ze sobà rozmawiaç. Nie wiem, co mnie w nim pociàga∏o. Przystojny rzeczywiÊcie by∏ – nawet w pracy panie mówi∏y, ˝e potrafi zrobiç wra˝enie. ˚e jest taki kochany, taki dobry. A co majà myÊleç, ˝e ja mam niby niedobrego m´˝a? Sama na siebie bicz ukr´ci∏am. Po pracy przychodzi∏ o czwartej i siedzia∏ w domu. Zakwalifikowano mój czyn jako zbrodni´ z premedytacjà, poniewa˝ zosta∏ dwukrotnie uderzony. Ja podejrzewam, ˝e on mi si´ musia∏ nadziaç.
– 130 –
Na policj´ wpad∏am pokiereszowana, zapuchni´ta i podrapana, nie pami´tam dok∏adanie, ˝ebym powiedzia∏a, ˝e zabi∏am m´˝a. Bo ja nawet nie wiedzia∏am, ˝e on nie ˝yje. Chyba powiedzia∏am, ˝e coÊ z m´˝em nie tak, chyba mu coÊ zrobi∏am. Ta ca∏a sprawa wydaje mi si´ Êmierdzàca. Nawet nie potrafi∏am opisaç tego no˝a. Okaza∏o si´, ˝e oni nie znaleêli narz´dzia zbrodni. W szamotaninie pami´tam tylko jeden moment, wpad∏ w sza∏, gdyby móg∏, to by mnie po prostu po∏ama∏, pogruchota∏. Jak zacz´∏am si´ wyrywaç, to on mnie wtedy przewróci∏ i skopa∏. Ja jak zwykle si´ skuli∏am, jednà r´kà chowa∏am g∏ow´, a drugà chcia∏am go odepchnàç. On mnie w coÊ wcisnà∏, dalej to ju˝ si´ nie mog∏am cofnàç. Potem mnie pytali skàd ja mia∏am ten nó˝. Wzi´∏am go z szafki, jeÊli on le˝a∏ na szafce, a on mnie tak przyciska∏, to musia∏am chyba wziàç go z szafki. Gdy nie by∏am pewna, to dopowiada∏am, co mi si´ wydawa∏o, a ˝e nigdy nie mia∏am do czynienia z prokuratorami, to nie wiedzia∏am, ˝e mog´ sobie czymÊ takim zaszkodziç. Dopiero póêniej si´ dowiedzia∏am, ˝e jak nie wiedzia∏am, to trzeba powiedzieç, ˝e nie wiem, nie pami´tam. Skàd ja mog∏am to wiedzieç? Jedyne, co mi przysz∏o do g∏owy, to zadzwoniç po pogotowie. Nie bieg∏am do budki telefonicznej, tylko od razu na policj´. Czy gdybym to zrobi∏a z premedytacjà, to bieg∏abym na policj´? I nie by∏o tego narz´dzia, mo˝e by∏y odciski palców na nim, mo˝e by by∏y jego odciski, co by Êwiadczy∏o, ˝e to on mnie pierwszy zaatakowa∏. Bo jeÊli nie ma odcisków palców, to wniosek adwokata odnoÊnie przekroczenia obrony koniecznej odpada. W ca∏ej sprawie by∏o du˝o zaniedbaƒ proceduralnych. Na sali rozpraw na pierwszej rozprawie przebywa∏ Êwiadek, który po sprawie podszed∏ do mnie i wspiera∏ na duchu, a na nast´pnej rozprawie zeznawa∏ przeciwko mnie mówiàc, ˝e ja to zaplanowa∏am. Nie wiem czy to teÊciowie tak go urobili... Adwokat mówi∏, ˝e ten Êwiadek jest niewiarygodny. Jak to si´ sta∏o, ˝e s´dzina dopuÊci∏a go do zeznaƒ – i zosta∏y one zaprotoko∏owane. A moje zeznania nie. ˚e mnie bi∏, ˝e pi∏ – nie. Jedna z sàsiadek mówi∏a, ˝e nic si´ u nas nie dzia∏o. Normalnie – jak mà˝ wi´cej wypi∏ to by∏y k∏ótnie, ale to tak jak w ka˝dym ma∏˝eƒstwie. Ja trwa∏am w tym dla dziecka. Ona w∏aÊnie mia∏a iÊç do szko∏y. A gdy dzieci jà zapytajà o ojca, to co odpowie? On jej a˝ takiej krzywdy znowu nie robi∏. Wszystkie swoje niepowodzenia i k∏opoty na mnie wy∏adowywa∏, traktowa∏ mnie jak worek treningowy.
– 131 –
Historia B.M. Nie pochodz´ z rodziny patologicznej. Rodzice mnie nie bili. Ojciec lubi∏ sobie wypiç, ale nie by∏o to zwiàzane z biciem czy przemocà. KiedyÊ posz∏am na dyskotek´. Pozna∏am ch∏opaka, który mi si´ podoba∏, myÊla∏am, ˝e to akurat b´dzie mój. WracaliÊmy z dyskoteki, myÊla∏am, ˝e mnie odprowadzi, ale wciàgnà∏ mnie do piwnicy z drugim kolegà i zosta∏am zgwa∏cona. Zagrozi∏, ˝e je˝eli komukolwiek o tym powiem, znajdzie mnie i... zabije. Ba∏am si´ i nic nie mówi∏am – a˝ do tej pory. Nigdy potem ju˝ go nie spotka∏am. Z tego gwa∏tu urodzi∏a si´ córka. Rodzice nie odrzucili mnie, zaakceptowali, pomagali wychowywaç dziecko. Po urlopie macierzyƒskim posz∏am do pracy. Tam pozna∏am mojego m´˝a. PracowaliÊmy razem w jednym zak∏adzie. On by∏ spawaczem, ja operatorem suwnicy. Mieszka∏ w hotelu robotniczym. SpotykaliÊmy si´ u kole˝anki. Potem zaczà∏ przyje˝d˝aç do mojego domu. Nie by∏am a˝ tak bardzo zakochana, ale on by∏ dla mnie dobry. MyÊla∏am, ˝e w ten sposób u∏o˝´ sobie jakoÊ ˝ycie: za∏o˝´ rodzin´, a on b´dzie ojcem dla mojego dziecka. By∏ sympatyczny i mi∏y, akceptowa∏ mojà córk´, chodzi∏ z nià na spacery – wydawa∏o mi si´, ˝e b´dzie odpowiednim cz∏owiekiem. Nigdy nie przypuszcza∏abym, ˝e moje ˝ycie potoczy si´ tak, jak si´ potoczy∏o. PostanowiliÊmy wziàç Êlub. To by∏ poczàtek stanu wojennego – grudzieƒ 1981 r. Listy sz∏y d∏ugo i zanim jego rodzice zostali powiadomieni, my zdà˝yliÊmy wziàç Êlub. W dniu Êlubu zaczà∏ si´ awanturowaç, ˝e niby z mojego powodu rodzice nie dojechali na Êlub. Pobi∏ mnie. Pierwszy raz. MieszkaliÊmy z moimi rodzicami. Byli zadowoleni, ˝e mam m´˝a i ˝yje nam si´ dobrze. Mà˝ pi∏, ale nie awanturowa∏ si´ a˝ tak bardzo. MyÊl´, ˝e ba∏ si´ moich rodziców; poza tym nie by∏o to jego mieszkanie. Urodzi∏am syna. JakoÊ radziliÊmy sobie. Kiedy syn mia∏ dwa lata, dostaliÊmy mieszkanie zak∏adowe. Bardzo si´ cieszy∏am, myÊla∏am, ˝e z chwilà, gdy si´ przeprowadzimy, nasze ˝ycie zmieni si´ na lepsze. Jednak wtedy zacz´∏o si´ piek∏o, zacz´∏o si´ picie, bicie i wyzywanie. Najcz´Êciej wyzywa∏ mnie od kurew i prostytutek. Bi∏, kiedy tylko mia∏ na to ochot´. Bicie bardzo bola∏o, ale wyzwiska jeszcze bardziej.
– 132 –
Najgorsze by∏o to, ˝e gdy przychodzi∏ pijany, chcia∏, abym si´ z nim kocha∏a. Kiedy nie chcia∏am, gwa∏ci∏ mnie. By∏o to wstr´tne – od razu przypomina∏ mi si´ gwa∏t z m∏odoÊci. Bardzo p∏aka∏am. Kiedy by∏ trzeêwy, to jakby do trzech nie umia∏ zliczyç; nie mo˝na z nim by∏o porozmawiaç, nie s∏ysza∏, co do niego mówi´, ca∏y czas wpatrywa∏ si´ w telewizor. Dziewi´ç miesi´cy po tym, jak dostaliÊmy mieszkanie, urodzi∏am drugiego syna. KtoÊ mo˝e zadaç pytanie, dlaczego w ogóle mia∏am z nim dzieci. Ca∏y czas si´ ∏udzi∏am, ˝e mà˝ otrzàÊnie si´, ˝e zaczniemy normalnie ˝yç, przecie˝ mieliÊmy mieszkanie i troje udanych dzieci. Nieraz rozmawialiÊmy na ten temat. Za ka˝dym razem obiecywa∏, ˝e si´ zmieni, ˝e si´ poprawi. Nic takiego jednak si´ nie dzia∏o, by∏o coraz gorzej, przychodzi∏ coraz bardziej pijany i awanturowa∏ si´. Bi∏ mnie tak˝e, kiedy by∏am w cià˝y. KiedyÊ pobi∏ mnie tak bardzo, ˝e straci∏am przytomnoÊç, innym razem rozbi∏ mi g∏ow´, krew la∏a si´ strumieniami. Sàsiadka chcia∏a przyjÊç mi z pomocà, mà˝ jej jednak nie wpuÊci∏ do mieszkania, mówiàc, ˝e to nie jej sprawa. Wstydzi∏am si´ mówiç ludziom, ˝e mà˝ mnie bije, chocia˝ i tak wiedzieli, co si´ u nas dzieje. Pewnego razu pobi∏ mnie tak dotkliwie, ˝e na drugi dzieƒ musia∏am iÊç do lekarza. Mà˝ bardzo si´ wystraszy∏ i pojecha∏ ze mnà. Na pytanie lekarza, kto mi to zrobi∏, powiedzia∏am, ˝e sama spad∏am ze sto∏u. Nie uwierzy∏, od razu powiedzia∏, ˝e na pewno to ten m´˝czyzna, który przyjecha∏ ze mnà. Gdy dzwoni∏am na policj´, policja przyje˝d˝a∏a i odje˝d˝a∏a. Przekonywali mnie, ˝e jedyne, co mogà zrobiç, to zabraç go na izb´ wytrzeêwieƒ, za którà ja b´d´ musia∏a zap∏aciç rachunek, a on i tak wróci na drugi dzieƒ do domu i znowu zacznie si´ awantura. A poza tym policja nie chce wtràcaç si´ w nasze po˝ycie ma∏˝eƒskie. Mà˝ k∏óci∏ si´ o pieniàdze, twierdzàc, ˝e on ci´˝ko pracuje i wszystko przynosi do domu, a ja nie umiem si´ gospodarzyç. Musz´ przyznaç, ˝e mà˝ ca∏y czas pracowa∏ i oddawa∏ mi wszystkie pieniàdze. Zostawia∏ sobie na wódk´ tylko to, co zarobi∏ na lewo. Du˝o rzeczy po pijanemu niszczy∏. A dorabialiÊmy si´ przecie˝ wspólnie. PracowaliÊmy razem, mieliÊmy mieszkanie, ogródek i samochód. Jak wraca∏, to zawsze musia∏am byç w domu. Nie mog∏o mnie nie byç. Bo wtedy rozpoczyna∏ poszukiwania. Po ca∏ym bloku mnie szuka∏, po wszystkich znajomych. Jak by∏am, to siada∏ i zaczyna∏: „daj, kurwo, jeÊç”. Gdy przynosi∏am mu obiad, to wrzeszcza∏, ˝e jeÊç nie b´dzie i zrzuca∏ talerz na ziemi´.
– 133 –
Rodzicom nic nie mówi∏am, nie chcia∏am ich martwiç. Mama, nawet jeÊli coÊ wiedzia∏a, nie chcia∏a si´ wtràcaç. Nie wierzy∏am, ˝e ktokolwiek jest mi w stanie pomóc. Swój ci´˝ar dêwiga∏am sama. Dzieci ros∏y, widzia∏y wszystko i do ojca si´ nie garn´∏y, ba∏y si´ go – potrafi∏ tylko krzyczeç. Dzieci by∏y kolejnym pretekstem do wszczynania awantur, uwa˝a∏, ˝e buntuj´ dzieci przeciwko niemu. Najwi´cej dostawa∏o si´ m∏odszemu synowi; kiedyÊ chwyci∏ go za sweter i rzuci∏ o Êcian´. To by∏ dla mnie szok. Gdy mà˝ mnie bi∏, starszy syn próbowa∏ mnie broniç, by∏y momenty, ˝e szykowa∏ si´ do podniesienia r´ki na ojca, ale nigdy tego nie zrobi∏. Nigdy nie szuka∏am pomocy, czasami tylko myÊla∏am o rozwodzie, ale uwa˝a∏am, ˝e to by nic nie zmieni∏o. I tak przecie˝ mieszkalibyÊmy razem w jednym mieszkaniu. On na pewno by si´ nie wyprowadzi∏, choç mieszkanie nale˝a∏o do mnie. Nie chcia∏am iÊç z trojgiem dzieci na poniewierk´. Pewnego razu przysz∏a do mnie córka, wtedy ju˝ trzynastoletnia, mówiàc, ˝e tata jà molestuje. Ja na to nie zareagowa∏am, w pierwszej chwili myÊla∏am, ˝e k∏amie. Nie chcia∏am dopuÊciç do swoich myÊli, ˝e mo˝e byç a˝ tak pod∏y. Potem córka mia∏a do mnie pretensje, ˝e jej nie pomog∏am, a ja si´ po prostu ba∏am. By∏ taki moment, kiedy bardzo powa˝nie myÊla∏am o rozwodzie. Powiedzia∏am o tym dzieciom. Ale córka, wtedy pi´tnastoletnia, prosi∏a, ˝ebym tego nie robi∏a. Mia∏a zamiar wstàpiç do zakonu. Dosz∏o do tego, ˝e zacz´∏am piç. Wydawa∏o mi si´, ˝e to najlepsze wyjÊcie, bo nie s∏ysza∏am go wtedy i mia∏am spokój. I gdy pi∏am, to mnie nie bi∏. Raz chcia∏am pope∏niç samobójstwo. Zacz´∏am si´ leczyç psychiatrycznie. Trwa∏o to wszystko prawie 15 lat. ByliÊmy sami w domu, to by∏o lato, dzieci wyjecha∏y. Mà˝ w ten dzieƒ pi∏, chodzi∏ od baru do baru. By∏o przed po∏udniem, szykowa∏am sobie Êniadanie do pracy – tego dnia pracowa∏am na drugà zmian´. On siedzia∏ w przedpokoju, ubiera∏ si´, przy tym wyzywajàc mnie ca∏y czas. Mia∏am w r´ku nó˝, sz∏am w jego stron´, nie po to, ˝eby go zabiç, ale ˝eby go uciszyç – wstyd mi by∏o przed sàsiadami, ˝e on tak krzyczy. I dalej ju˝ nie pami´tam, co si´ sta∏o... By∏ zakrwawiony, poma∏u osuwa∏ si´ po Êcianie, a˝ usiad∏ na pufie. G∏ow´ mia∏ opuszczonà. Pobieg∏am zadzwoniç po pogotowie. Próbowali go ratowaç, ale by∏o za póêno – stwierdzili zgon. Dosta∏ no˝em prosto w serce.
– 134 –
Za swój czyn odpowiada∏am z wolnej stopy. Sprawa si´ d∏ugo ciàgn´∏a. Wszyscy wiedzieliÊmy, ˝e mog´ w ka˝dej chwili iÊç do wi´zienia. Bardzo si´ wtedy do siebie zbli˝yliÊmy z dzieçmi. W 2000 r., po czterech latach od tego wydarzenia, dosta∏am wezwanie, ˝e mam si´ zg∏osiç do odbycia kary oÊmiu lat pozbawienia wolnoÊci. Kar´ mi odraczano dotychczas ze wzgl´du na z∏y stan zdrowia – dwa razy w tym czasie le˝a∏am w szpitalu. Z dzieçmi na ten temat nie rozmawia∏am, nie chcia∏y, nie zadawa∏y pytaƒ. Do tej pory nie chcà, widocznie jeszcze nie pora. Córka nie mo˝e pogodziç si´ z tym, ˝e jestem tutaj – w Zak∏adzie Karnym. Odwiedzajà mnie co tydzieƒ. Majà 16, 19 i 21 lat. Wspania∏e mam dzieci, wszyscy mi to mówià. Mam chyba najwi´cej dodatkowych wizyt ze wszystkich. Ostatnio z córkà rozmawia∏yÊmy, ˝e m∏odszy syn jest bardzo podobny do ojca. Oby nie by∏ taki jak on! Mój ojciec nie ˝yje, dzieçmi opiekuje si´ moja mama. TeÊciowa wie, co si´ sta∏o, ale nie wie, ˝e jestem w wi´zieniu. Od roku pracuj´ tutaj, w wi´zieniu, sprzàtam biura, pomagam w gotowaniu obiadów. Czas szybciej biegnie. On mia∏ prawo do ˝ycia. Bardzo mi ci´˝ko. Nie wiem, jak to b´dzie, jak wyjd´ z wi´zienia. Na razie chc´ przetrwaç ten czas tutaj.
– 135 –
Historia B. Zna∏am kiedyÊ ma∏à dziewczynk´, chuda, rude w∏osy, za drobna jak na swój wiek. By∏o w niej coÊ dziwnego – wszystkich si´ ba∏a. Jej strach objawia∏ si´ hister ycznym p∏aczem i krzykiem. Ktokolwiek si´ zbli˝a∏, reakcja dziecka by∏a natychmiastowa. Bezpiecznie czu∏a si´ tylko trzymajàc za r´k´ matk´ (zosta∏a oddana do rodziny adopcyjnej). Po kilku latach zainteresowa∏am si´ dziewczynkà, gdy ta ucz´szcza∏a ju˝ do szko∏y. Uczy∏a si´ dobrze, nawet bardzo dobrze. Ch∏on´∏a wiedz´ i nie stroni∏a tak˝e od dodatkowych zaj´ç. By∏a dzieckiem, które nie sprawia∏o wi´kszych problemów – ka˝dy rodzic by∏by zadowolony z takiej pociechy. Ale w jej rodzinie by∏o jednak inaczej. Dziecku zacz´to wyznaczaç okreÊlone cele. Nie by∏oby w tym nic dziwnego, gdyby poprzeczka zadaƒ nie si´ga∏a tak wysoko. Dziecko poczàtkowo ca∏ym swoim wysi∏kiem zaspokaja∏o nie swoje potrzeby, jednak ambicje jednego z rodziców nigdy nie by∏y w pe∏ni realizowane. Wtedy zacz´∏o si´ to, co nie powinno nigdy wydarzyç si´ w ˝yciu dziewczynki, a póêniej zawa˝y∏o na ca∏ym jej losie. „Znowu dosta∏aÊ czwórk´, co ty sobie wyobra˝asz, ˝e b´d´ karmi∏a takiego darmozjada jak ty?! Nie wiesz, ile kosztuje mnie utrzymanie ciebie, a ty jesteÊ taka niewdzi´czna za to, co ja dla ciebie robi´.” Dziewczynka uwa˝a∏a swojà matk´ za niemal wyroczni´, z ca∏ych si∏ stara∏a si´ sprostaç jej wymaganiom. Ciàgle jednak s∏ysza∏a: ma∏o!, êle!, to nie tak! Nigdy nie zastanawia∏a si´, dlaczego tak jest. Zawsze uwa˝a∏a, ˝e matka ma racj´ i tak musi byç. Cholera! Czy ta kobieta musia∏a przychodziç nawet do szko∏y i tam poni˝aç swoja córk´ krzyczàc: „Ty niewdzi´cznico! Jak tylko wrócisz do domu, to ja ci poka˝e, gdzie twoje miejsce!”. No i wraca∏y do domu, gdzie rozpoczyna∏ si´ system kar, w zale˝noÊci od przewinienia. Kl´czenie na grochu z garnczkiem wody nad g∏owà,
– 136 –
trzymanym r´kami dziecka, a gdy r´ce mdla∏y i woda sp∏ywa∏a po g∏owie dziecka, by∏a systematycznie dolewana. Potem oczywiÊcie dziewczynka przeprasza∏a za przewinienia, których dopuszcza∏o si´ niemal ka˝de dziecko, z tà ró˝nicà, ˝e pozostali nie byli karani, a jedynie upominani. Pewnego dnia zauwa˝y∏am, ˝e dziewczynka z rozradowanà minà wraca do domu trzymajàc Êwiadectwo ukoƒczenia klasy piàtej, na którym oprócz trzech czwórek, widnia∏y same piàtki. PomyÊla∏am – w koƒcu jej matka b´dzie dumna! Niestety, kolejny raz pomyli∏am si´. Nie doÊç, ˝e dziewczynka wys∏ucha∏a kazania o koniecznoÊci ustawicznej pracy, to jeszcze dosta∏a szeÊç pasów na ty∏ek! Âwiadectwo nie odpowiada∏o wymaganiom matki?! Szko∏a Êrednia te˝ nic nie zmieni∏a. Wydawa∏o si´, ˝e odleg∏oÊç tego miejsca od domu nie pozwoli na zbytnià ingerencj´ matki w ˝ycie ju˝ niemal pannicy. Ale okaza∏o si´, ˝e to tak˝e nie by∏a przeszkoda dla matki, a nawet spowodowa∏o to jeszcze bardziej wymyÊlne kary. O rozrywce mo˝na by∏o zapomnieç, chyba ˝e by∏a w pe∏ni kontrolowana przez matk´. Dziewczynie nie wolno by∏o si´ spóêniaç. JeÊli jednak czasem przysz∏a póêniej, matka oblewa∏a jà wodà. W zale˝noÊci od tego, jak du˝e by∏o spóênienie, woda by∏a zimna albo goràca. Na szcz´Êcie dla karanej nigdy nie uleg∏a poparzeniu. I tak p∏ynà∏ czas, a˝ dziewczyna zacz´∏a wchodziç w doros∏oÊç. Tu pojawi∏ si´ kolejny problem – facet. Nale˝a∏o wybraç takiego, który spodoba si´ przysz∏ej teÊciowej. Gdyby zwleka∏a z zamà˝pójÊciem, to matka mia∏a plan awaryjny, mianowicie zakon! Trzeba by∏o w miar´ szybko podjàç decyzj´. Ma∏˝eƒstwo wydawa∏o si´ bardziej komfortowym rozwiàzaniem na przysz∏oÊç. No i sta∏o si´ – Êlub, wesele, chwila nadziei na oderwanie si´ od matki i na niezale˝noÊç. Nadzieja szybko rozwia∏a si´, jak poranna mg∏a. Mà˝, zaj´ty pracà, nie widzi albo nie chce widzieç tego, co si´ dzieje. Od czasu do czasu odpiera ataki ze strony teÊciowej, trzaska drzwiami i wychodzi na ryby. Córka, jak zawsze, poddaje si´ woli matki. Zaczyna jednak coraz cz´Êciej myÊleç o tym, ˝e coÊ jest nie tak – przecie˝ jej doros∏e ˝ycie powinno byç samodzielne, odr´bne, w∏asne! Podejmuje prób´ wyprowadzenia si´ z domu wraz z m´˝em. Nast´pujà dwa tygodnie ca∏kowitej swobody. Co za radoÊç! Ale radoÊç trwa∏a krótko – matka szanta˝em Êciagn´∏a córk´ z powrotem. Grozi∏a samobójstwem, a tego córka przecie˝ nigdy by sobie nie wybaczy∏a. I tak wszystko znów wróci∏o do „normy”.
– 137 –
Pojawi∏a si´ jednak kolejna iskierka nadziei na zmian´ i lepsze ˝ycie – wnuk. Mo˝e uda si´ z∏amaç rzàdy matki. To by∏by cud – a wiadomo, ˝e cuda si´ nie zdarzajà. Bywa∏o coraz gorzej. Wychowanie malucha odbywa∏o si´ oczywiÊcie pod dyktando babci i wszystko by∏o nadal pod jej kontrolà. Córka nadal by∏a bita przez matk´, szykanowana i czu∏a si´ jak ubezw∏asnowolniona. Nie wytrzyma∏ tego w koƒcu ten ukochany, wybrany zi´ç. Pewnego dnia po prostu wyprowadzi∏ si´. Bez s∏owa. Teraz matka mia∏a jeszcze wi´ksze pole do popisu. Gehennà by∏y nawet Êwi´ta Bo˝ego Narodzenia. Zwierz´ta przemówi∏y ludzkim g∏osem – matka nie! Patrzy∏am na m∏odà kobiet´, która wyros∏a z tamtej drobnej dziewczynki i zastanawia∏am si´, ile jeszcze zniesie. Nadzór, poni˝anie, bicie i kontrola. A matka adopcyjna chwali∏a si´ na prawo i lewo, jak umiej´tnie prowadzi córk´ przez ˝ycie. Pewnego dnia, o pewnej godzinie sta∏o si´... Póêniej sensacja w ma∏ym miasteczku, bo córka zabi∏a matk´: dlaczego?! Tam by∏o wszystko ok., wsz´dzie razem chodzi∏y, zakupy robi∏y, córka s∏ucha∏a matki – chyba si´ kocha∏y, a tu nagle taka tragedia! DziÊ wiem, ˝e to by∏a chora, Êlepa mi∏oÊç. Matka – kat, córka – ofiara. Gdzie Êwiat, który do tego dopuÊci∏, ludzie, którzy byli Êlepi? Odsiaduj´ wyrok 12 lat wi´zienia, s∏usznie, bo zabi∏am...
– 138 –
Historia S.N. Nie gotowa∏am i nie pra∏am, dlatego uznano mnie za wspó∏winnà rozpadu ma∏˝eƒstwa. By∏am m´˝atkà 41 lat. Na poczàtku zwiàzku z powodów lokalowych mieszkaliÊmy z m´˝em osobno – ja w Piotrowicach u rodziców, mà˝ w hotelu robotniczym we Wroc∏awiu. Mà˝ by∏ wi´c tzw. dochodzàcy – przyje˝d˝a∏ do mnie tylko na soboty i niedziele, a wyje˝d˝a∏ w poniedzia∏ek. By∏am sama, zdana wy∏àcznie na pomoc rodziny, gdy urodzi∏o si´ nasze pierwsze dziecko – córka, a potem drugie – syn. Równie˝ wtedy, kiedy po raz pierwszy przez miesiàc przebywa∏am w szpitalu; tak˝e kolejne pobyty w szpitalu znosi∏am samotnie. Mieszkanie we Wroc∏awiu otrzymaliÊmy pi´ç lat po Êlubie, dzi´ki pomocy mojego stryja. Uda∏o si´ je urzàdziç dzi´ki pomocy moich rodziców. Po przeprowadzce do Wroc∏awia, mimo ˝e dzieci by∏y malutkie, od razu podj´∏am prac´. Na m´˝a nie mog∏am liczyç, poniewa˝ dok∏ada∏ si´ do wspólnej kasy raczej z przypadku. Przez wiele lat pracowa∏am jako kucharka w szkole, a w czasie wakacji dorabia∏am na pó∏koloniach i koloniach. Po pierwsze, ˝eby dzieci mog∏y wyjechaç na wakacje – bo mà˝ nigdy nie bra∏ urlopów; po drugie, ˝eby mieç dodatkowy zastrzyk gotówki. Nasz zwiàzek nie by∏ us∏any ró˝ami; mà˝ nie stroni∏ od kieliszka i prowadzi∏ rozwiàz∏y tryb ˝ycia. Pi´tnaÊcie lat temu przeszed∏ na rent´ zawodowà, poniewa˝ zachorowa∏ na alergiczne zapalenie skóry. Rok póêniej ja zachorowa∏am na nowotwór i przesz∏am ci´˝kà operacj´ oraz ponad rocznà rehabilitacj´. W tym czasie mà˝ nie tylko nie odwiedza∏ mnie w szpitalu, ani si´ o mnie nie troszczy∏, ale cz´Êciej ni˝ wczeÊniej organizowa∏ libacje w domu, zaprasza∏ kole˝anki i kolegów, wyzywa∏ od darmozjadów i u˝ywa∏ wulgaryzmów pod moim adresem. Ci´˝ka sytuacja finansowa zmusi∏a mnie do z∏o˝enia wniosku o alimenty do sàdu w 2004 roku. Zaraz po tym, ˝eby nie p∏aciç alimentów, mà˝ z∏o˝y∏ pozew o rozwód bez orzekania o winie. Nie zgodzi∏am si´ na takie rozwiàzanie; z∏o˝y∏am pozew o uznanie winnym za rozpad naszego ma∏˝eƒstwa m´˝a. Okaza∏o si´ jednak, ˝e sàd wzià∏ pod uwag´ wy∏àcznie argumenty mojego m´˝a i jego pe∏nomocnika. S´dziowie nie dopuszczali mnie do g∏osu, odnosili si´ do mnie z pogardà, niejednokrotnie wyÊmiewajàc mnie. Kwestia, ˝e mà˝ od dawna ma kochank´ nie zosta∏a
– 139 –
wzi´ta przez sàd pod uwag´. Zosta∏am osàdzona tylko na podstawie zeznaƒ m´˝a, który oczerni∏ mnie i doda∏ od siebie kilka niemajàcych miejsca faktów. W uzasadnieniu Sàd napisa∏, ˝e [cytuj´] „powa˝ny konflikt mi´dzy ma∏˝onkami, skutkujàcy rozk∏adem ich wspólnego po˝ycia, mia∏ miejsce w 1992 r. W zwiàzku z chorobà zawodowà powoda usta∏ jego stosunek pracy. Powód przebywa∏ w mieszkaniu najcz´Êciej samotnie, bowiem ku jego niezadowoleniu pozwana wyje˝d˝a∏a cz´sto do swej matki w Piotrowicach (…). Niezadowolenie to powód wyra˝a∏ g∏oÊno, bo by∏ przyzwyczajony do tego, ˝e pozwana w tym ma∏˝eƒstwie gotuje obiady i wykonuje opierunek. (…) Z kolei pozwana uzale˝ni∏a gotowanie dla powoda i pranie jego rzeczy od tego, czy powód b´dzie w nale˝yty sposób przyczyniaç si´ do wspólnego utrzymania (powód uzyska∏ wysokà emerytur´). By∏ czas, ˝e powód p∏aci∏ znajomej… Jadwidze C. za pranie i gotowanie kwot´ 300 z∏ miesi´cznie.” Poza tym Sàd uzna∏, ˝e [cytuj´] „Powodowi wprawdzie zdarza si´ u˝ywaç alkoholu, jednak˝e nie ma to cech nadu˝ywania w sposób ciàg∏y”. Uznana za wspó∏winnà rozpadu ma∏˝eƒstwa nie mog´ staraç si´ o alimenty od m´˝a, mimo ˝e jestem w tragicznej sytuacji materialnej i zdrowotnej. Jestem po operacji jelita, na którym stwierdzono nowotwór, jak równie˝ po d∏ugiej wyniszczajàcej chemioterapii. Obecnie odzywajà si´ inne dolegliwoÊci (w grudniu czeka mnie operacja oka). Mog´ jeÊç tylko specjalne produkty ˝ywnoÊciowe. Sàd uzna∏, ˝e alimenty nie zostanà mi przyznane, poniewa˝ nie znajduj´ si´ w niedostatku. By∏y mà˝ ma 1600 z∏ emerytury, podczas gdy ja wr´cz g∏oduj´. Za 618 z∏ emerytury, po zakupie lekarstw, zostaje mi 350 z∏. Za to musz´ kupiç ˝ywnoÊç, która kosztuje mnie du˝o wi´cej i si´ utrzymaç. Do pracy si´ nie nadaj´ ze wzgl´dów zdrowotnych; próbowa∏am poszukaç dodatkowego zaj´cia, ale w urz´dach pracy od razu mówiono mi, ˝e w moim wieku i z moim zdrowiem nikt mnie nie przyjmie.
– 140 –
Historia L. Mo˝liwoÊç uzyskania pracy, a wi´c niezale˝noÊci jest dla mnie oraz mojej córki szansà na nowe – godne ˝ycie. Rozpocz´∏am specjalistyczny kurs i praktyki. JeÊli wszystko si´ uda, w nasze ˝ycie powróci „normalnoÊç”, powrócà zwyk∏e problemy dnia codziennego... Takie jak by∏y kiedyÊ... kiedy Êwiat by∏ pi´kny i kolorowy, gdy ˝y∏am w przekonaniu, ˝e mam cudownà rodzin´. M´˝a, który przysi´ga∏ mi mi∏oÊç, wiernoÊç, uczciwoÊç ma∏˝eƒskà i ˝e mnie nie opuÊci a˝ do Êmierci... Tak ma∏o brakowa∏o, a dotrzyma∏by s∏owa... Przemoc w moje ˝ycie wtargn´∏a nagle. Zacz´∏o si´ banalnie – zdradà. Moje miejsce zaj´∏a inna kobieta. Nie godzi∏am si´ na bycie tà drugà. Odczuwa∏am z∏oÊç i zazdroÊç jednoczeÊnie. Nie rozumia∏am i nie akceptowa∏am tej nowej rzeczywistoÊci. Z dnia na dzieƒ sta∏am si´ brzydulà, wyw∏okà, przedmiotem do bicia. Z piedesta∏u ˝ony zosta∏am zepchni´ta do roli przedmiotu u˝ytkowego. Moje „bycie” stanowi∏o problem, zacz´∏am przeszkadzaç, to z kolei wywo∏ywa∏o u mojego m´˝a ataki sza∏u, podczas których nie panowa∏ ani nad s∏owami, ani nad czynami. Protestowa∏am i buntowa∏am si´, ale pod wp∏ywem argumentów si∏y czyni∏am to coraz rzadziej. Gdy maskowa∏am siniaki, opatrywa∏am rany – p∏aka∏am: z bólu i wstydu zarazem. Moja wola walki przeistoczy∏a si´ w wol´ przetrwania. Pozbawiona godnoÊci zacz´∏am zanikaç jako cz∏owiek. Nie chcia∏am tego, jakieÊ moje wewn´trzne „ja” mówi∏o: „zrób coÊ z tym”, „tak dalej byç nie mo˝e”, „pragniesz spokoju”. Jednak poczucie bezsilnoÊci i bezradnoÊci by∏o silniejsze. W koƒcu, obdarta z godnoÊci uwierzy∏am, ˝e nie warto, abym ˝y∏a. Tyle razy to s∏ysza∏am! Tyle razy mà˝ dawa∏ mi to do zrozumienia! By∏am problemem. Próbowa∏am wi´c pope∏niç samobójstwo... podcie∏am sobie ˝y∏y. Co czuje kobieta, która w wyniku przemocy ze strony partnera decyduje si´ na tak desperacki krok, nie potrafi´ opisaç. Nie ma na to odpowiednich s∏ów...
– 141 –
Lekarze zdiagnozowali u mnie silnà depresj´. Zacz´∏am si´ leczyç, zacz´∏am odzyskiwaç wiar´ w siebie. Niestety w wyniku podci´cia trwale uszkodzi∏am wi´zad∏a nerwowe i na zawsze utraci∏am zdolnoÊç wykonywania swego wyuczonego zawodu rehabilitanta. Znalaz∏am si´ w punkcie zero: bez zawodu, bez pracy, bez pieni´dzy. Gdy odwa˝y∏am si´ poprosiç o pomoc, najpierw uda∏am si´ na policj´. Sàdzi∏am, ˝e jest to w∏aÊciwe miejsce, gdzie otrzymam wsparcie. Policjant jest bowiem funkcjonariuszem stojàcym na stra˝y przestrzegania prawa, organem wymiaru sprawiedliwoÊci – jest te˝ cz∏owiekiem, który umie rozró˝niç dobro od z∏a. W pe∏ni wi´c zaufa∏am obcemu cz∏owiekowi i opowiedzia∏am o tym, co dzieje si´ za zamkni´tymi drzwiami, o 3 latach notorycznego bicia, szarpania, popychania, duszenia, zniewa˝ania. Mój rozmówca wys∏ucha∏ mnie i.... zaczà∏ si´ Êmiaç. Jego komentarz by∏ krótki – skoro znosz´ to przez tak d∏ugi czas to znaczy, ˝e to lubi´. Nie wierzy∏am w to co s∏ysz´... w jednej chwili z osoby szukajàcej wsparcia i pomocy sta∏am si´ g∏upià istotà. W g∏owie jak mantra powraca∏y s∏owa m´˝a: „i tak nikt nie uwierzy”. Nie podda∏am si´ jednak i gdy w domu dochodzi∏o do awantur, wzywa∏am interwencj´. Przyje˝d˝ali... Co˝ z tego, ich notatki nie odzwierciedla∏y rzeczywistego stanu rzeczy, lakoniczny j´zyk nie oddawa∏ ani moich s∏ów, ani mojego dramatu. W efekcie, podczas odczytywania w sàdzie, ich treÊç zabrzmia∏a blado i nijak. Jakby nic z∏ego si´ nie sta∏o. Ka˝de zetkni´cie z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwoÊci by∏o dla mnie dramatem. Drwiàce spojrzenia, osch∏e traktowanie by∏y na porzàdku dziennym. W czasie zeznaƒ, gdy zaczyna∏ dr˝eç mi g∏os, albo gdy si´ rozp∏aka∏am, czu∏am karcàce spojrzenia, nie raz s∏ucha∏am uwag o moim niestosownym zachowaniu. Przecie˝ powinnam byç przygotowana: zeznawaç ∏adnie, sk∏adnie, Êcisle trzymaç si´ faktów i bez zb´dnych emocji. Emocje – towarzyszà nam ka˝dego dnia. Emocjonujemy si´, gdy zdamy egzamin, jak kupimy sobie wymarzonà rzecz, gdy dziecko nam zachoruje, gdy mamy wypadek samochodowy. Na emocje mo˝e pozwoliç sobie ka˝dy – tylko nie pokrzywdzona w wyniku przemocy domowej. Wed∏ug bieg∏ego psychologa, powo∏anego na etapie post´powania przygotowawczego, zbyt emocjonalnie podchodzi∏am do kwestii zwiàzanych z przemocà. To stwierdzenie zawa˝y∏o na ocenie mojej wiarygodnoÊci i doprowadzi∏o
– 142 –
do umorzenia postepowania. Tylko dzieki wiedzy, jak skutecznie wykorzystaç przys∏ugujàce Êrodki prawne uda∏o si´ wznowiç postepowanie i doprowadziç spraw´ do sàdu. Wydawa∏oby si´, ˝e najtrudniejsze by∏o ju˝ za mnà... S´dzia, niespe∏na trzydziestolatek, przez ca∏y proces wydawa∏ si´ znudzony i poirytowany, ˝e to tyle trwa. Zwraca∏ si´ do mnie w sposob lekcewa˝àcy, zadajac kpiace pytania, jakby przes∏uchiwa∏ ma∏oletnie dziecko. Z drugiej strony wymagano, abym udawadnia∏a nie tylko win´ oskar˝onego, ale i swojà niewinnoÊç, ˝e nie zas∏u˝y∏am, nie sprowokowa∏am, ˝e nie jestem rozhisteryzowanà... Czu∏am si´, jakbym to ja by∏a oskar˝ona. S´dzia pozwala∏ sobie na luêne uwagi i komentarze: „O Bo˝e, jaka Pani jest g∏upia”, „Jak Pani nie potrafi, to trzeba by∏o wynajàç prawnika”. Podnosi∏ g∏os, by∏ wyraênie zniesmaczony. ¸awnicy te˝ nie pozostawali d∏u˝ni. Jedna z paƒ g∏oÊno wyrazi∏a swoje niedowierzanie, jak to mo˝liwe, ˝e taka ∏adna kobieta mia∏a depresj´. Tak jakby depresja mog∏a dotyczyç tylko brzydkich kobiet! Nikt na sali nie mia∏ poj´cia o psychicznych aspektach przemocy, o towarzyszàcych ofierze l´ku i bezmiernym strachu. Tylko oskar˝ony dobrze si´ bawi∏, z uÊmiechem obserwowa∏, jak zmaga∏am si´ ze swoim stresem i Wysokim Sàdem. Nie lepiej by∏o na sprawie rozwodowej – tu s´dzia w ˝adnym wypadku nie bra∏ pod uwage, ˝e równolegle toczy si´ sprawa karna, bo jaki to ma zwiàzek? Fakty ostatecznie zaakceptowane przez sàd rozwodowy by∏y wybiórcze, dotyczy∏y spraw, których ˝adnymi sztuczkami nie mo˝na by∏o ominàç. Orzeczono rozwód z winy obopólnej. W oczach sàdu mojà winà by∏a zazdroÊç, do której przyzna∏am si´ opisujàc poczàtki roz∏amu naszego ma∏˝eƒstwa oraz niepodzielanie hobby m´˝a. Ironia i niedowierzanie – te odczucia towarzyszy∏y mi przez ca∏y proces. OczywiÊcie wszystko odbywa∏o si´ poza protoko∏em. Protokó∏ tworzy∏ s´dzia, który nierzadko tworzy∏ w∏asnà wersj´ wydarzeƒ. Kilkukrotne mocne uderzenia mojà g∏owà o Êcian´ s´dzia okreÊli∏ „potrzàsa∏ nià”, a akt duszenia obiema r´kami po∏àczony z wÊciek∏ym potrzàsaniem g∏owà, wciskaniem twarzy do poduszki – zaprotoko∏owa∏ jako przyduszenie do poduszki. I znów jak mantra pojawi∏a si´ myÊl – kto ci uwierzy? A jednak... Los sprawi∏, ˝e na mojej drodze spotka∏am ludzi, w których znalaz∏am si∏´. Grup´ wsparcia, dzi´ki której zobaczy∏am, ˝e nie jestem sama. Stowarzyszenie „Karta 99”, które nie tylko da∏o mi wiedz´ prawnà, ale i zacz´∏o monitorowaç proces. Prosz´ sobie wyobraziç, ˝e wystarczy∏o, i˝ na sali
– 143 –
rozpraw pojawi∏a si´ obca osoba – obserwator, i, jak za dotknieciem czarodziejskiej ró˝d˝ki, zmieni∏o si´ zachowanie sàdu. Nie by∏o ju˝ kpin i krzyków, nikt nie pozwala∏ sobie na komentarze, nawet oskar˝ony zachowywa∏ si´ inaczej. Wyrok brzmia∏ „uznaj´ oskar˝onego winnym zarzucanych mu czynów i skazuj´ na kar´...”. Moje niedowierzanie by∏o wi´ksze ni˝ oskar˝onego. Ten sam sàd, który niemal przez ca∏y czas procesu zn´ca∏ si´ nade mnà, poni˝a∏ mnie i traktowa∏ niemal jak wariatk´ uzna∏ moje racje. Wiara w sprawiedliwoÊç od˝y∏a we mnie na nowo. Niestety na krótko. Aktualnie toczy si´ proces o zniesienie obowiàzku alimentacyjnego orzeczonego na mojà rzecz od by∏ego ma∏˝onka. Znów wróci∏y koszmary, znów budz´ si´ z krzykiem... S´dzia nie widzi zwiàzku pomi´dzy przemocà, próbà samobójczà, utratà mo˝liwoÊci wykonywania wyuczonego zawodu, koniecznoÊcià przekwalifikowania. Ka˝da wzmianka o procesie karnym, wyroku skazujàcym jest zbywana – „to niewa˝ne”, „to nieistotne”, „Sàd nie weêmie tego pod uwag´”. Po raz kolejny zmuszona jestem udowadniaç fakty, które ju˝ zosta∏y udowodnione, przekonywaç do stanu, który zosta∏ potwierdzony prawomocnym wyrokiem. Po raz kolejny musz´ udawadniaç, ˝e alimenty zosta∏y mi s∏usznie przyznane, tak jakbym to ja by∏a powodem i na mnie spoczywa∏by ci´˝ar dowodowy. Znów odwrócenie ról, znów kpiàca postawa i brak elementarnej kultury. Jak mo˝na bowiem inaczej nazwaç osob´, która przes∏uchujàc stron´ procesu prawie le˝y na pulpicie s´dziowskim i znudzonym tonem wydaje swe polecenia. Co dziwne dzia∏a to tylko w jednà stron´, mojà stron´. DziÊ mog´ g∏oÊno powiedzieç – by∏am ofiarà przemocy domowej. Âlad tamtych dni zostanie we mnie na zawsze. Tak samo jak pi´tno nadane mi przez wymiar sprawiedliwoÊci. Droga, którà przesz∏am, pe∏na upokorzeƒ, urtwala mnie w przekonaniu, ˝e przedstawiciele wymiaru sprawiedliwoÊci widzieli we mnie nie czlowieka, ale paragraf, numer sprawy, a w najlepszym wypadku ofiar´ losu. I z tym pietnem równie tudno ˝yç.
– 144 –
Historia E. PobraliÊmy si´ w 1972 r., przez dwa lata po Êlubie mieszkaliÊmy u mojej matki. Mà˝ pracowa∏ w Zak∏adzie Karnym. Drobne nieporozumienia dotyczy∏y pieni´dzy, nie zauwa˝y∏am, ˝eby mia∏ sk∏onnoÊç do alkoholu. Kiedy zamieszkaliÊmy osobno, zaczà∏ cz´Êciej uczestniczyç w imprezach towarzyskich suto zakrapianych alkoholem. Bardzo nie lubi∏am, kiedy wraca∏ pijany z pracy, cuchnàcy. On o tym wiedzia∏, ale lekcewa˝y∏ moje zdanie. Mimo to zdecydowa∏am si´ na dziecko. Mia∏am nadziej´, jak wi´kszoÊç kobiet, ˝e ono nas zbli˝y, zwià˝e, a rodzina stanie si´ wa˝niejsza ni˝ koledzy. Dziecko nie zmieni∏o jego mentalnoÊci. Pi∏ coraz wi´cej i coraz cz´Êciej. Dla mnie wniosek by∏ jasny: alkohol by∏ wa˝niejszy ni˝ rodzina. Dlatego, gdy odziedziczy∏am dom po matce uwa˝a∏am, ˝e wyprowadzka i zmiana Êrodowiska uzdrowi naszà rodzin´. Mà˝ po 22 latach pracy, w wieku 42 lat przeszed∏ na emerytur´. Zajà∏ si´ modernizacjà domu, pracà w ogródku. Takim pami´tajà go sàsiedzi – dbajàcego o dom. Nikt nie by∏ Êwiadkiem naszych domowych awantur. By∏ zbyt cwany, wyrachowany, by robiç to przy Êwiadkach. Podobnie, gdy odwiedza∏y mnie kole˝anki z pracy, bardzo si´ wtedy pilnowa∏. Syn policjant, nie chcàc si´ naraziç ojcu udawa∏, ˝e wszystko jest w porzàdku. Na pewno wstydzi∏ si´ zachowania ojca, ale te˝ nic nie zrobi∏ w tym kierunku, ˝eby w domu zapanowa∏ spokój. By∏ zdziwiony, ˝e po 30 latach zacz´∏a mi przeszkadzaç agresja ojca. Kiedy mówi∏am, ˝e tak dalej nie chc´ ju˝ ˝yç, ˝e w tym wieku mam wreszcie prawo do spokoju oznajmi∏ mi, ˝e musia∏am wstàpiç do sekty, która wywróci∏a mi w g∏owie, ˝e Êmiem czegoÊ ˝àdaç. Mówiàc sekta mia∏ na myÊli oÊrodki, które prowadzà terapi´ dla kobiet doÊwiadczajàcych przemocy. A na terapii mówi si´, ˝e milczenie jest cichym przyzwoleniem na przemoc. To prawda. Sama si´ o tym przekona∏am. Przez wiele lat nie zg∏asza∏am przemocy w rodzinie, gdy˝ w tym komisariacie pracowa∏ mój syn. Wykorzysta∏ to jego ojciec – czu∏ si´ ca∏y czas bezkarny. Kiedy agresja m´˝a sta∏a si´ nie do zniesienia, trafi∏am do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, a stamtàd na terapi´ dla kobiet. Mà˝ mia∏ emerytur´, a ja pracowa∏am na dwóch etatach. Choç sytuacja materialna nie by∏a z∏a, to ciàgle nie mogliÊmy si´ dogadaç co do kosztów
– 145 –
utrzymania domu. W koƒcu mà˝ doszed∏ do wniosku, ˝e „mój dom i moje koszty”, tak ˝e w sezonie grzewczym 2001 r. zosta∏am sama ze wszystkimi op∏atami: p∏aci∏am du˝e rachunki za gaz (dom jest opalany gazem), rat´ kredytu powodziowego, ubezpieczenie domu, podatek od nieruchomoÊci. Nie by∏am w stanie sama ponosiç wszystkich op∏at, tym bardziej, ˝e syn z synowà, podobnie jak mà˝, nie partycypowali w kosztach utrzymania domu. Wystàpi∏am na drog´ sàdowà, a to wzmog∏o agresj´ m´˝a. Posunà∏ si´ do r´koczynów; oczywiÊcie nie przy Êwiadkach, ale zaczerwienienia i zadrapania widzieli policjanci, którzy przyjechali na interwencj´; póêniej posiniaczone r´ce i szyj´ widzia∏y moje kole˝anki z pracy. Kiedy wzywa∏am policj´, przyje˝d˝ali koledzy syna, który nigdy nie zezwoli∏ zabraç ojca na izb´ wytrzeêwieƒ czy zatrzymaƒ. Nawet b´dàc 300 km od domu interweniowa∏ w sprawie ojca, chroni∏ go, dajàc mu przyzwolenie na bezkarnoÊç. Dochodzenia by∏y nierzetelne. Prokuratura Rejonowa umarza∏a dochodzenie z art. 207 k.k. i stawia∏a zarzut z art. 216 k.k., ale z oskar˝enia prywatnego, na co nie mia∏am si∏y ani pieni´dzy. Nie mogàc znieÊç patologicznej atmosfery domowej, w 2006 r. zg∏osi∏am ponownie spraw´ do prokuratury o przemoc, a m´˝a poprzez dzielnicowego do Gminnej Komisji Rozwiàzywania Problemów Alkoholowych na leczenie. Efekt by∏ taki, ˝e w domu rozp´ta∏o si´ jeszcze wi´ksze piek∏o. Mà˝, jak ka˝dy alkoholik, uwa˝a∏, ˝e nie ma problemu i nie b´dzie si´ leczy∏. Nie chcàc d∏u˝ej trwaç w tym chorym, toksycznym zwiàzku, posz∏am na terapi´. Majàc ju˝ jakàÊ wiedz´ na temat przemocy i uzale˝nienia, w czerwcu 2006 r. z∏o˝y∏am pozew o rozwód. Proces trwa∏ rok i zakoƒczy∏ si´ wyrokiem o obopólnej winie. Dowody przeze mnie przedstawione nie by∏y dla sàdu wystarczajàce, moi Êwiadkowie nie byli wiarygodni, bo nikt nie by∏ Êwiadkiem, jak mà˝ mnie dusi, popycha, ubli˝a. Sàd zarzuci∏ mi, ˝e pracujàc na dwóch etatach nie sprawowa∏am opieki nad wnuczkà. Pytam, kiedy to mia∏am robiç – kiedy wychodzi∏am wnuczka jeszcze spa∏a, a kiedy wraca∏am – ju˝ spa∏a. Sàd da∏ wiar´ mojemu m´˝owi, ˝e wychowywa∏ wnuczk´ od urodzenia, pomimo ˝e jej rodzice nie byli pozbawieni praw rodzicielskich, a synowa podj´∏a prac´ jak wnuczka mia∏a 4,5 roku. Sàd zarzuci∏ mi, ˝e pracujàc dodatkowo nie opiekowa∏am si´ teÊciowà, która mieszka∏a 70 km ode mnie. A mo˝e ja w ogóle nie powinnam spaç
– 146 –
tylko podjàç jeszcze jednà prac´, bym mog∏a sama podo∏aç wszystkim op∏atom, by mà˝ mia∏ za co piç, by nie musia∏ partycypowaç w kosztach utrzymania domu. Sàd zarzuci∏ mi, ˝e w trudnych sytuacjach wzywa∏am policj´, zwraca∏am si´ o pomoc do ró˝nych instytucji, które mia∏y za mnie rozwiàzaç problem. Ja uwa˝am, ˝e policja, prokuratura to instytucje s∏u˝àce pomocà ofiarom przemocy, a nie sprawcom przemocy; policja nigdy nie kwestionowa∏a moich wezwaƒ. Natomiast Sàd zarzuci∏ mi, ˝e o swoich problemach rozmawia∏am z kole˝ankami z pracy, a nie z m´˝em. One widzia∏y, w jakim stanie psychicznym przychodz´ do pracy i one by∏y dla mnie wsparciem w tych trudnych czasach. Po to powstajà grupy wsparcia dla kobiet, aby kobieta nie zosta∏a sama ze swoim problemem. I chwa∏a im za to. Sàd zarzuci∏ mi, ˝e gdyby syn nie by∏ obiektywny sk∏adajàc zeznania (stanà∏ po jednej ze stron), nie sp∏aca∏abym kredytu zaciàgni´tego przez synowà na rozbudow´ domu i nie ˝ali∏abym si´ do niego na ojca. Ja jestem osobà odpowiedzialnà. Je˝eli si´ do czegoÊ zobowiàzuj´, to nie zachowuj´ si´ jak dziecko w piaskownicy zabierajàce zabawki, jak coÊ si´ nie podoba. Ja nadal jestem jego matkà i bez wzgl´du na zawirowanie w naszej rodzinie, on nadal jest moim synem, nawet jeÊli zachowa∏ si´ nielojalnie wobec mnie, mimo ˝e strasznie mnie upokorzy∏ mówiàc nieprawd´. Ale to sprawa jego sumienia. Ja nigdy nie manipulowa∏am synem i nigdy tego nie zrobi´. To jego ojciec za to, ˝e wozi jego dziecko do szko∏y (ja nie mam samochodu) wymusi∏ na nim podawanie nieprawdy. ˚eby nie dosta∏ eksmisji, syn musia∏ udowodniç, ˝e ojciec nie ma problemu z alkoholem i nie jest sprawcà przemocy domowej. To syn nie zg∏osi∏ swoim prze∏o˝onym, ˝e w jego rodzinie toczy si´ dochodzenie o przemoc, które winno byç prowadzone w innym komisariacie, ˝eby zachowaç obiektywizm. ˚eby policjant prowadzàcy dochodzenie nie pisa∏, ˝e „wczeÊniej nie by∏o interwencji w moim domu”, ˝e „nie ma ˝adnych dowodów”. By∏y, sama dostarcza∏am Niebieskie Karty pobrane od dzielnicowego do prokuratury. Policjant, który by∏ u mnie na interwencji w Niebieskiej Karcie poda∏, ˝e „mà˝ by∏ nietrzeêwy i agresywny w stosunku do swojej ofiary”. Natomiast po wszcz´ciu dochodzenia na moje ˝àdanie funkcjonariusz z∏o˝y∏ notatk´, w której napisa∏, ˝e „mà˝ by∏ trzeêwy, a ja by∏am sprawcà awantury domowej”. To Êwiadczy, ˝e dochodzenie nie by∏o prowadzone rzetelnie.
– 147 –
Przemoc domowa jest trudna do udowodnienia, gdy˝ dzieje si´ w czterech Êcianach. My, ofiary przemocy domowej upokorzone we w∏asnych domach wychodzimy z komisariatów ponownie upokorzone. Oczekujemy i wierzymy, ˝e potraktujecie nas powa˝nie. W toku post´powania sàd uzna∏ mnie za osob´ znerwicowanà. Tak. Jestem znerwicowana. Jest to wynik wieloletniego ˝ycia u boku alkoholika, cz∏owieka palàcego 60 papierosów dziennie, który wcià˝ u˝ywa pod moim adresem obelg, wulgaryzmów, szyderstw. Mojà winà jest to, ˝e mia∏am odwag´ si´ broniç, ˝e wyst´powa∏am do sàdów o sprawiedliwoÊç. Jakim prawem ˝àda si´ ode mnie odpornoÊci nerwowej, która jest ponad moje si∏y? Dlaczego twierdzi si´, ˝e ˝ycie w stresie nie ma wp∏ywu na stan mojego zdrowia? Kto powiedzia∏, ˝e ja to musz´ wszystko znosiç? W imi´ czego? Czy po 36 latach czynnej pracy zawodowej w swoim w∏asnym domu nie mam prawa do spokoju? Kiedy twierdz´, ˝e mà˝ jest alkoholikiem, mà˝ mówi, ˝e spo˝ywa alkohol okazjonalnie; sàd daje wiar´ jemu i oddala wniosek o leczenie. W uzasadnieniu wyroku mnie czyni si´ odpowiedzialnà za to, ˝e w naszym ma∏˝eƒstwie si´ nie u∏o˝y∏o, ˝e moje proÊby, ˝eby nie pi∏, nie odnios∏y skutku. Sàd wielokrotnie podnosi, ˝e „prowokowa∏am m´˝a swoimi s∏owami”. Na to sàd nie ma ˝àdnych dowodów, oprócz s∏ów mojego m´˝a, a to, ˝e by∏ wulgarny, ordynarny Êwiadczà Niebieskie Karty, zeznania policjanta, który by∏ na interwencji i w koƒcu nagranie, gdzie w obecnoÊci policjantów, póêniej syna, rzuca pod moim adresem stek obrzydliwych wyzwisk, na które syn nie reaguje, tylko krzyczy, „po co by∏a wzywana policja?”. Sàd oddali∏ mój wniosek o eksmisj´ i skaza∏ nas na dalszà gehenn´. W wyroku sàd podzieli∏ te˝ mój dom: ja, jako w∏aÊcicielka domu o pow. 200 m2, otrzyma∏am najmniejszy pokój 8 m2 na pi´trze majàc grup´ inwalidzkà i problem z chodzeniem. Tym samym sàd upewni∏ by∏ego m´˝a, ˝e mo˝e nadal czuç si´ bezkarnym, bo ju˝ jako osoba dla mnie obca ma wi´ksze prawa w moim domu ni˝ ja sama. Od by∏ego m´˝a doznawa∏am przemocy psychicznej, fizycznej, ekonomicznej. Chcàc dochodziç swych praw zosta∏am ponownie skrzywdzona przez policj´ i wymiar sprawiedliwoÊci – dozna∏am przemocy instytucjonalnej.
– 148 –
Moje Ja Tak cicho w kàciku siedzi moje Ja To takie proste – schowaç si´ i czekaç Ciekawe, czy dziÊ najpierw kopnie A potem zje zup´ Czy mo˝e b´dzie doprawiona akurat Akurat tak jaki smak b´dzie dzisiaj Mo˝e alkohol nie b´dzie tak szala∏ Nie wyleje strumienia przekleƒstw Nie poruszy rekà, nie zamknie pi´Êci By ta znów zabi∏a kolejny dzieƒ Dzieƒ spokoju i ciszy Moje Ja patrzy w dal Czego tam szuka? Nadziei, której nie ma? Boga, który nie patrzy w t´ stron´? Cz∏owieka, co zatka∏ uszy? ¸ez, co wysch∏y ju˝ dawno. Policji – przecie˝ gdzieÊ bank obrabowali... Sàsiadki – ona nie widzi w∏asnego cienia! Siedê moje Ja... Tylko Êmierç jest pewna! B. R.
– 149 –