Twoje boskie życie

Page 1

TERESA TOMEO

TWOJE boskie ŻYCIE L ist a rz e c z y, k t ó r e z a p l a n owa ł d la nas Bóg



Twoje boskie życie Lista rzeczy, które zaplanował dla nas Bóg

TERESA TOMEO

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 2-3

23.02.2015 09:27


Tytuł oryginału: God’s Bucket List. Heaven’s Surefire Way to Happiness in This Life and Beyond Copyright © 2013 by Teresa Tomeo Communications, LLC Tłumaczenie powstało w porozumieniu z Image Books, marką wydawniczą Crown Publishing Group, oddział wydawnictwa Random House LLC. Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka-Szponar Redakcja: Ewa Stuła Skład i łamanie: Tomasz Mstowski Projekt okładki: Edyta Woźniczko Zdjęcie na okładce: Druk i oprawa: Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011 ISBN 978-83-7797-406-3 © Edycja Świętego Pawła, 2015 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl

Mojemu tacie Michaelowi oraz teściowi Anthony’emu: Dziękuję, że swoją bezinteresowną miłością oraz poświęceniem pokazaliście mi, jak osiągać spełnienie w życiu. Księżom Michaelowi Bugarinowi oraz Johnowi Ricardowi: Za wszystko, co zrobiliście i wciąż robicie dla mnie i Dominicka, a przede wszystkim dla Kościoła. Grazie! Mojemu mężowi, diakonowi Dominickowi: Dziękuję, że jesteś znakiem Chrystusa dla mnie oraz tylu innych osób. Być Twoją żoną to prawdziwy zaszczyt.

Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 4-5

23.02.2015 09:27


Tytuł oryginału: God’s Bucket List. Heaven’s Surefire Way to Happiness in This Life and Beyond Copyright © 2013 by Teresa Tomeo Communications, LLC Tłumaczenie powstało w porozumieniu z Image Books, marką wydawniczą Crown Publishing Group, oddział wydawnictwa Random House LLC. Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka-Szponar Redakcja: Ewa Stuła Skład i łamanie: Tomasz Mstowski Projekt okładki: Edyta Woźniczko Zdjęcie na okładce: Druk i oprawa: Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011 ISBN 978-83-7797-406-3 © Edycja Świętego Pawła, 2015 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl

Mojemu tacie Michaelowi oraz teściowi Anthony’emu: Dziękuję, że swoją bezinteresowną miłością oraz poświęceniem pokazaliście mi, jak osiągać spełnienie w życiu. Księżom Michaelowi Bugarinowi oraz Johnowi Ricardowi: Za wszystko, co zrobiliście i wciąż robicie dla mnie i Dominicka, a przede wszystkim dla Kościoła. Grazie! Mojemu mężowi, diakonowi Dominickowi: Dziękuję, że jesteś znakiem Chrystusa dla mnie oraz tylu innych osób. Być Twoją żoną to prawdziwy zaszczyt.

Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 4-5

23.02.2015 09:27



Wprowadzenie Zmiany na liście rzeczy do zrobienia Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane. Mt 6, 33

C

zy macie listę z marzeniami, które chcielibyście spełnić przed śmiercią? Być może marzycie o tym, żeby zamieszkać na rok we Włoszech lub popływać z delfinami. A może chcielibyście zdobyć któryś z himalajskich szczytów lub pojeździć w ogromnych filiżankach w Disneylandzie. Ktoś z was marzy może o skoku ze spadochronem albo chciałby zwiedzić jeden ze statków zatopionych u wybrzeży Florydy. Niektórzy marzą o tym, żeby nadrobić kilkuletnie zaległości w czytaniu książek podczas miesięcznego wylegiwania się na plaży. A tym, co napędza wszystkie te marzenia, jest tęsknota za przygodą i chęć zdobywania nowych doświadczeń. A gdyby okazało się, że poza twoją listą marzeń istnieje jeszcze lista, którą przygotował dla ciebie Bóg. I zawarł na niej różne doświadczenia oraz przygody, które warto przeżyć, zanim opuścisz ten świat… No dobrze, nie ma takiej 7

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 6-7

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

listy (chyba że uznamy za taką właśnie listę Dekalog). Nie zamierzam nikogo przekonywać, że znalazłam jakiś starożytny zwój, na którym zapisano, co warto przeżyć. Załóżmy jednak, że Bóg ma listę z rzeczami, które warto zrobić, zanim umrzemy. I co wtedy? I właśnie z takiego założenia wychodzę, pisząc tę książkę. Opowiadam w niej także o sobie i o podejmowanych przeze mnie staraniach, aby zrozumieć, jaki plan wobec mojego życia ma Bóg i co warto zrobić, zanim dobiegnie ono końca. Dzielę się swoimi doświadczeniami, mając nadzieję, że niektóre z nich są nam wspólne, a to, o czym piszę, może wam pomóc w trudnych chwilach lub wywołać uśmiech na twarzy, gdy wszystko idzie dobrze. Lubię opowiadać różne historie, to moja pasja, i właśnie zamierzam to zrobić, zgłębiając przy okazji treść takiej wyimaginowanej niebiańskiej listy z rzeczami do zrobienia oraz receptami na udane życie. A więc do dzieła. Robiąc któregoś popołudnia zakupy w pobliskim sklepie z produktami włoskiego pochodzenia, usłyszałam rozmowę dwóch kobiet. „Ty to masz szczęście” – stwierdziła jedna z nich. – Bycie szczęśliwą to jeden z punktów na mojej liście z rzeczami do zrobienia przed śmiercią. Przyznaję, że kiedy usłyszę przypadkiem ciekawą rozmowę, zaczynam podsłuchiwać. Tak bardzo inspiruje mnie drugi człowiek. Naprawdę! Przysunęłam się bliżej, próbując usłyszeć, co jeszcze znajduje się na liście marzeń tej kobiety. Niestety wpadłam na półkę z pomidorami, posyłając je w różnych kierunkach. I tak oto zostałam zdemaskowana. Kiedy uniosłam wzrok, kobiety przeszły dalej.

Pomimo nieudolnych prób odgrywania Jamesa Bonda usłyszałam jednak na tyle dużo, że wiedziałem, iż rozmowa dotyczyła marzeń związanych z przyszłością. Być może chodziło o wymarzone wakacje lub wycieczkę połączoną ze zwiedzaniem piramid, czy też skok na bungee. Tymczasem dla mnie było to potwierdzenie, że każdy ma taką listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Nawet ja. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie słyszałam o takiej liście, dopóki nie obejrzałam filmu Choć goni nas czas. Jack Nicholson i Morgan Freeman grają w nim terminalnie chorych, starszych mężczyzn. Pochodzą z dwóch zupełnie odrębnych światów i zostają serdecznymi przyjaciółmi po tym, jak poznają się w szpitalnej sali podczas chemioterapii. Kiedy słyszą diagnozę, że zostało im mniej niż rok życia, postanawiają wykorzystać ten czas najlepiej, jak potrafią. Zaczynają oczywiście od sporządzenia listy, na której umieszczają miejsca do odwiedzenia i rzeczy do zrobienia oraz osoby, z którymi powinni się pogodzić. Po czym wyruszają w podróż, której celem jest realizacja punktów z listy, niekiedy z zabawnymi skutkami, choć nie brakuje i smutnych chwil. Po obejrzeniu filmu zaczęłam zastanawiać się nad własną listą. Uwielbiam robić takie listy i chociaż pisałam o rzeczach, które zamierzałam osiągnąć, nigdy jednak nie nazywałam tego listą rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Jako dwudziestokilkuletnia kobieta, a potem jako trzydziestolatka pracowałam ciężko, żeby realizować konkretne punkty z przygotowywanych przeze mnie list. I uważałam siebie za spełnioną oraz szczęśliwą osobę. Zaplanowałam, że po ukończeniu dziennikarstwa

8

9

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 8-9

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

listy (chyba że uznamy za taką właśnie listę Dekalog). Nie zamierzam nikogo przekonywać, że znalazłam jakiś starożytny zwój, na którym zapisano, co warto przeżyć. Załóżmy jednak, że Bóg ma listę z rzeczami, które warto zrobić, zanim umrzemy. I co wtedy? I właśnie z takiego założenia wychodzę, pisząc tę książkę. Opowiadam w niej także o sobie i o podejmowanych przeze mnie staraniach, aby zrozumieć, jaki plan wobec mojego życia ma Bóg i co warto zrobić, zanim dobiegnie ono końca. Dzielę się swoimi doświadczeniami, mając nadzieję, że niektóre z nich są nam wspólne, a to, o czym piszę, może wam pomóc w trudnych chwilach lub wywołać uśmiech na twarzy, gdy wszystko idzie dobrze. Lubię opowiadać różne historie, to moja pasja, i właśnie zamierzam to zrobić, zgłębiając przy okazji treść takiej wyimaginowanej niebiańskiej listy z rzeczami do zrobienia oraz receptami na udane życie. A więc do dzieła. Robiąc któregoś popołudnia zakupy w pobliskim sklepie z produktami włoskiego pochodzenia, usłyszałam rozmowę dwóch kobiet. „Ty to masz szczęście” – stwierdziła jedna z nich. – Bycie szczęśliwą to jeden z punktów na mojej liście z rzeczami do zrobienia przed śmiercią. Przyznaję, że kiedy usłyszę przypadkiem ciekawą rozmowę, zaczynam podsłuchiwać. Tak bardzo inspiruje mnie drugi człowiek. Naprawdę! Przysunęłam się bliżej, próbując usłyszeć, co jeszcze znajduje się na liście marzeń tej kobiety. Niestety wpadłam na półkę z pomidorami, posyłając je w różnych kierunkach. I tak oto zostałam zdemaskowana. Kiedy uniosłam wzrok, kobiety przeszły dalej.

Pomimo nieudolnych prób odgrywania Jamesa Bonda usłyszałam jednak na tyle dużo, że wiedziałem, iż rozmowa dotyczyła marzeń związanych z przyszłością. Być może chodziło o wymarzone wakacje lub wycieczkę połączoną ze zwiedzaniem piramid, czy też skok na bungee. Tymczasem dla mnie było to potwierdzenie, że każdy ma taką listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Nawet ja. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie słyszałam o takiej liście, dopóki nie obejrzałam filmu Choć goni nas czas. Jack Nicholson i Morgan Freeman grają w nim terminalnie chorych, starszych mężczyzn. Pochodzą z dwóch zupełnie odrębnych światów i zostają serdecznymi przyjaciółmi po tym, jak poznają się w szpitalnej sali podczas chemioterapii. Kiedy słyszą diagnozę, że zostało im mniej niż rok życia, postanawiają wykorzystać ten czas najlepiej, jak potrafią. Zaczynają oczywiście od sporządzenia listy, na której umieszczają miejsca do odwiedzenia i rzeczy do zrobienia oraz osoby, z którymi powinni się pogodzić. Po czym wyruszają w podróż, której celem jest realizacja punktów z listy, niekiedy z zabawnymi skutkami, choć nie brakuje i smutnych chwil. Po obejrzeniu filmu zaczęłam zastanawiać się nad własną listą. Uwielbiam robić takie listy i chociaż pisałam o rzeczach, które zamierzałam osiągnąć, nigdy jednak nie nazywałam tego listą rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Jako dwudziestokilkuletnia kobieta, a potem jako trzydziestolatka pracowałam ciężko, żeby realizować konkretne punkty z przygotowywanych przeze mnie list. I uważałam siebie za spełnioną oraz szczęśliwą osobę. Zaplanowałam, że po ukończeniu dziennikarstwa

8

9

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 8-9

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

rozpocznę karierę w jednym z telewizyjnych kanałów informacyjnych, najlepiej w rodzinnym Detroit. Tutaj mieściły się stacje radiowe i telewizyjne uznawane za jedne z najlepszych w kraju. Nie docierało do mnie, że świeżo upieczeni absolwenci pakowali zwykle swoje walizki i wyruszali do dalej położonych ośrodków, aby następnie krok po kroku wspinać się po szczeblach zawodowej kariery. Uważałam, że to droga dla mniej ambitnych lub tych, którzy postępowanie według zasad uznawali za sprawę nadrzędną. A przecież procedury i zasady są po to, żeby je łamać. Tak więc wzięłam sprawy w swoje ręce i wkrótce rozpoczęłam pracę w jednej z bardziej popularnych stacji radiowych na przedmieściach Detroit. Nie wylądowałam od razu w najważniejszym z programów, moje relacje stanowiły tak naprawdę mało zauważalny epizod. Ale każdy ambitny i dobrze zapowiadający się dziennikarz byłby z tego zadowolony. Moja stacja posiadała przyzwoite studio informacyjne, w którym mogłam przygotowywać serwisy, a przy okazji poznawałam znane osobistości z dziennikarskiego świata. Z determinacją dążyłam do celu, przenosząc się z jednego działu do drugiego, aż w końcu, zanim skończyłam dwadzieścia siedem lat, rozpoczęłam pracę w telewizji. Przez chwilę było zabawnie i ciekawie. Realizowałam swoje marzenia, a oprócz tego nieźle zarabiałam i byłam coraz bardziej rozpoznawalna. W międzyczasie poznałam również wspaniałego mężczyznę, za którego wyszłam za mąż. Małżeństwo było jednym z bonusów, gdyż nie występowało na mojej liście z marzeniami. W pewnym momencie moja nieustanna pogoń za sławą przybrała niebezpieczny kurs i o mały włos nie

straciłam wszystkiego, co było dla mnie cenne, zarówno pod względem osobistym, jak i zawodowym. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że większość przygotowywanych przez nas list z zadaniami do wykonania i marzeniami do spełnienia przed śmiercią skupia się jedynie na kwestiach bardzo powierzchownych i przyjemnych: nurkowanie w Wielkiej Rafie Koralowej, wspinaczka na Kilimandżaro (Mount Everest jest niestety zbyt wysoki) itd. Cele te w znamienitej większości dotyczą świata materialnego. A co ze sferą duchową? Gdzie w tym wszystkim jest Bóg? W każdym razie na moich listach nie było dla Niego miejsca. Jestem stuprocentową Włoszką, połowa moich przodków pochodzi z Kalabrii, regionu położonego w południowych Włoszech, którego mieszkańcy słyną z uporu, nazywa się to syndromem testa dura. Mówiąc oględnie, zanim przeciętny Kalabryjczyk coś zrozumie, musi doświadczyć tragedii. Moja kariera wyglądała imponująco, o czym świadczyły liczne wyróżnienia za reportaże, począwszy od pożaru hurtowni po katastrofę lotniczą i redukcję zatrudnienia w branży samochodowej. I chociaż lubiłam zajmować się wiadomościami z ostatniej chwili, to więcej satysfakcji przynosiły mi szczegółowe i dogłębnie przygotowane reportaże. Zyskałam także uznanie jako dziennikarz śledczy, zajmując się kwestią molestowania dzieci lub aferami korupcyjnymi w rządzie. Dziennikarski świat w Detroit wiedział, kim jest Teresa Tomeo. Żyłam szybko i intensywnie. Praca absorbowała mnie tak bardzo, że w moim życiu zaczęło brakować miejsca dla innych spraw czy osób. Ale wtedy bawiło mnie to,

10

11

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 10-11

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

rozpocznę karierę w jednym z telewizyjnych kanałów informacyjnych, najlepiej w rodzinnym Detroit. Tutaj mieściły się stacje radiowe i telewizyjne uznawane za jedne z najlepszych w kraju. Nie docierało do mnie, że świeżo upieczeni absolwenci pakowali zwykle swoje walizki i wyruszali do dalej położonych ośrodków, aby następnie krok po kroku wspinać się po szczeblach zawodowej kariery. Uważałam, że to droga dla mniej ambitnych lub tych, którzy postępowanie według zasad uznawali za sprawę nadrzędną. A przecież procedury i zasady są po to, żeby je łamać. Tak więc wzięłam sprawy w swoje ręce i wkrótce rozpoczęłam pracę w jednej z bardziej popularnych stacji radiowych na przedmieściach Detroit. Nie wylądowałam od razu w najważniejszym z programów, moje relacje stanowiły tak naprawdę mało zauważalny epizod. Ale każdy ambitny i dobrze zapowiadający się dziennikarz byłby z tego zadowolony. Moja stacja posiadała przyzwoite studio informacyjne, w którym mogłam przygotowywać serwisy, a przy okazji poznawałam znane osobistości z dziennikarskiego świata. Z determinacją dążyłam do celu, przenosząc się z jednego działu do drugiego, aż w końcu, zanim skończyłam dwadzieścia siedem lat, rozpoczęłam pracę w telewizji. Przez chwilę było zabawnie i ciekawie. Realizowałam swoje marzenia, a oprócz tego nieźle zarabiałam i byłam coraz bardziej rozpoznawalna. W międzyczasie poznałam również wspaniałego mężczyznę, za którego wyszłam za mąż. Małżeństwo było jednym z bonusów, gdyż nie występowało na mojej liście z marzeniami. W pewnym momencie moja nieustanna pogoń za sławą przybrała niebezpieczny kurs i o mały włos nie

straciłam wszystkiego, co było dla mnie cenne, zarówno pod względem osobistym, jak i zawodowym. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że większość przygotowywanych przez nas list z zadaniami do wykonania i marzeniami do spełnienia przed śmiercią skupia się jedynie na kwestiach bardzo powierzchownych i przyjemnych: nurkowanie w Wielkiej Rafie Koralowej, wspinaczka na Kilimandżaro (Mount Everest jest niestety zbyt wysoki) itd. Cele te w znamienitej większości dotyczą świata materialnego. A co ze sferą duchową? Gdzie w tym wszystkim jest Bóg? W każdym razie na moich listach nie było dla Niego miejsca. Jestem stuprocentową Włoszką, połowa moich przodków pochodzi z Kalabrii, regionu położonego w południowych Włoszech, którego mieszkańcy słyną z uporu, nazywa się to syndromem testa dura. Mówiąc oględnie, zanim przeciętny Kalabryjczyk coś zrozumie, musi doświadczyć tragedii. Moja kariera wyglądała imponująco, o czym świadczyły liczne wyróżnienia za reportaże, począwszy od pożaru hurtowni po katastrofę lotniczą i redukcję zatrudnienia w branży samochodowej. I chociaż lubiłam zajmować się wiadomościami z ostatniej chwili, to więcej satysfakcji przynosiły mi szczegółowe i dogłębnie przygotowane reportaże. Zyskałam także uznanie jako dziennikarz śledczy, zajmując się kwestią molestowania dzieci lub aferami korupcyjnymi w rządzie. Dziennikarski świat w Detroit wiedział, kim jest Teresa Tomeo. Żyłam szybko i intensywnie. Praca absorbowała mnie tak bardzo, że w moim życiu zaczęło brakować miejsca dla innych spraw czy osób. Ale wtedy bawiło mnie to,

10

11

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 10-11

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

co robiłam. Tutaj znowu dał o sobie znać syndrom testa dura; nie zdawałam sobie sprawy, że to droga donikąd. Podobnie jak w przypadku wielu innych osób, kariera zajmowała jedno z najwyższych miejsc na mojej liście marzeń. Chciałam odnieść sukces jako dziennikarka i ciężko na to pracowałam. Życie zawodowe tak mnie pochłaniało, że nawet się nie zorientowałam, gdy minęło prawie dwadzieścia lat. I wtedy pojawiły się wątpliwości dotyczące wybranego przeze mnie zawodu. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym odejść z telewizji. Miałam i mam to szczęście, że od dziecka wiedziałam, co chcę robić. I szczerze przyznaję, że dopóki nie doświadczyłam zawodowego kryzysu, ani razu nie przyszło mi do głowy, że mogłabym zajmować się czymś innym. (Choć przez krótką chwilę rozważałam ucieczkę i pracę w radiu City Music Hall Rockettes). Czułam, że nie potrafię rozstać się z tym, co tak bardzo kocham, czyli z mediami. Miałam jednak coraz więcej wątpliwości, co było wynikiem zmian zachodzących w serwisach informacyjnych. Ważne wiadomości ustępowały miejsca newsom o wypadkach samochodowych, śnieżycach czy morderstwach. Tym, co się liczyło, była pogoń za sensacją oraz słupki oglądalności. Praca nie dawała mi już tyle radości, co kiedyś. Nadszedł czas na zawodowe zmiany, ale dokąd miałam pójść? I czym się zająć? Te oto pytania rozbrzmiewały w mojej duszy, budząc lęk i niepokój. Pomimo iż zawsze chciałam pracować w mediach i nie potrafiłam wyobrazić sobie bez nich życia, chwilami miałam ochotę rzucić to wszystko. Byłam coraz bardziej rozczarowana i znużona. Nie potrafiłam jednak odejść, wydawało mi się to niewłaściwe i nierozsądne.

Zawodowy kryzys sprawił, że stałam się bardziej aktywna w sferze religijnej. Fakt, chrześcijanin może być źródłem światła i pokoju w świeckiej redakcji informacyjnej, ale mamy używać swoich talentów również do pełnienia Bożych dzieł. Jak połączyć wezwanie Chrystusa do tego, aby stać się solą ziemi i światłem, gdy śledzi się informacje o ambulansach wyjeżdżających do wypadków? Zaczęłam zastanawiać się, czy nie zbieram przypadkiem tego, co siałam przez lata, stawiając pracę na pierwszym miejscu, a wszystko inne odkładając na później, także i relację z mężem, a przede wszystkim z Bogiem. Pod koniec mojej zawodowej kariery w świeckich mediach, doświadczywszy różnych trudności i upadków, zrozumiałam, że radość nie ma nic wspólnego ze stawianymi celami oraz ilością pieniędzy na koncie. Bóg wykorzystał sytuację z utratą mojego wysokiego stanowiska w telewizji, aby otworzyć mi oczy. Stanie w kolejce w urzędzie pracy i czekanie na oferty było naprawdę trudnym doświadczeniem. Godziny przechodziły w długie dni, a potem w miesiące. I tak minęło pół roku bez ukazywania się na wizji. Nigdy nie dowiedziałam się, dlaczego zostałam zwolniona, co nie stanowi wcale wyjątku w rządzącym się brutalnymi prawami świecie mediów. Poświęcanie długich godzin na pracę kosztem domu wydało się nagle bardzo niemądrym posunięciem. Odprawa plus zasiłek dla bezrobotnych wypłacany przez osiem tygodni – oto co otrzymałam za moją ciężką pracę. Na szczęście Bóg dotrzymuje słowa i nigdy nas nie opuszcza, pomimo naszych złych decyzji i trwania w uporze. Pan zaczął mi się objawiać poprzez działania mojego męża, który odnalazł drogę powrotną do Kościoła katolic-

12

13

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 12-13

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

co robiłam. Tutaj znowu dał o sobie znać syndrom testa dura; nie zdawałam sobie sprawy, że to droga donikąd. Podobnie jak w przypadku wielu innych osób, kariera zajmowała jedno z najwyższych miejsc na mojej liście marzeń. Chciałam odnieść sukces jako dziennikarka i ciężko na to pracowałam. Życie zawodowe tak mnie pochłaniało, że nawet się nie zorientowałam, gdy minęło prawie dwadzieścia lat. I wtedy pojawiły się wątpliwości dotyczące wybranego przeze mnie zawodu. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym odejść z telewizji. Miałam i mam to szczęście, że od dziecka wiedziałam, co chcę robić. I szczerze przyznaję, że dopóki nie doświadczyłam zawodowego kryzysu, ani razu nie przyszło mi do głowy, że mogłabym zajmować się czymś innym. (Choć przez krótką chwilę rozważałam ucieczkę i pracę w radiu City Music Hall Rockettes). Czułam, że nie potrafię rozstać się z tym, co tak bardzo kocham, czyli z mediami. Miałam jednak coraz więcej wątpliwości, co było wynikiem zmian zachodzących w serwisach informacyjnych. Ważne wiadomości ustępowały miejsca newsom o wypadkach samochodowych, śnieżycach czy morderstwach. Tym, co się liczyło, była pogoń za sensacją oraz słupki oglądalności. Praca nie dawała mi już tyle radości, co kiedyś. Nadszedł czas na zawodowe zmiany, ale dokąd miałam pójść? I czym się zająć? Te oto pytania rozbrzmiewały w mojej duszy, budząc lęk i niepokój. Pomimo iż zawsze chciałam pracować w mediach i nie potrafiłam wyobrazić sobie bez nich życia, chwilami miałam ochotę rzucić to wszystko. Byłam coraz bardziej rozczarowana i znużona. Nie potrafiłam jednak odejść, wydawało mi się to niewłaściwe i nierozsądne.

Zawodowy kryzys sprawił, że stałam się bardziej aktywna w sferze religijnej. Fakt, chrześcijanin może być źródłem światła i pokoju w świeckiej redakcji informacyjnej, ale mamy używać swoich talentów również do pełnienia Bożych dzieł. Jak połączyć wezwanie Chrystusa do tego, aby stać się solą ziemi i światłem, gdy śledzi się informacje o ambulansach wyjeżdżających do wypadków? Zaczęłam zastanawiać się, czy nie zbieram przypadkiem tego, co siałam przez lata, stawiając pracę na pierwszym miejscu, a wszystko inne odkładając na później, także i relację z mężem, a przede wszystkim z Bogiem. Pod koniec mojej zawodowej kariery w świeckich mediach, doświadczywszy różnych trudności i upadków, zrozumiałam, że radość nie ma nic wspólnego ze stawianymi celami oraz ilością pieniędzy na koncie. Bóg wykorzystał sytuację z utratą mojego wysokiego stanowiska w telewizji, aby otworzyć mi oczy. Stanie w kolejce w urzędzie pracy i czekanie na oferty było naprawdę trudnym doświadczeniem. Godziny przechodziły w długie dni, a potem w miesiące. I tak minęło pół roku bez ukazywania się na wizji. Nigdy nie dowiedziałam się, dlaczego zostałam zwolniona, co nie stanowi wcale wyjątku w rządzącym się brutalnymi prawami świecie mediów. Poświęcanie długich godzin na pracę kosztem domu wydało się nagle bardzo niemądrym posunięciem. Odprawa plus zasiłek dla bezrobotnych wypłacany przez osiem tygodni – oto co otrzymałam za moją ciężką pracę. Na szczęście Bóg dotrzymuje słowa i nigdy nas nie opuszcza, pomimo naszych złych decyzji i trwania w uporze. Pan zaczął mi się objawiać poprzez działania mojego męża, który odnalazł drogę powrotną do Kościoła katolic-

12

13

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 12-13

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

kiego. Otrzymałam cudownego męża, który wierzył we mnie i nasze małżeństwo. Zachęcał mnie, żebym szukała siły w wierze i traktowała ją poważnie. I tak zrobiłam. Zaczęliśmy również szczerze pracować nad naszą relacją. A kiedy znowu pojawiłam się na wizji, wiedziałam, co naprawdę się liczy i pragnęłam tak żyć. Chęć dokonywania zmian to jeden z powodów, który sprawił, że zawodowe rozdroże, na którym się znalazłam, okazało się niezwykle budującym doświadczeniem. Jeśli Bóg wciąż prowadził ten pojazd, nadszedł czas, aby puścić kierownicę. Nadal jestem uparta, ale nie muszę już doświadczać tragedii, żeby coś do mnie dotarło. W głębi duszy przeczuwałam, że prawdziwa lista z rzeczami, które należy zrobić przed śmiercią, została już stworzona. A jej autorem jest nikt inny jak tylko sam Bóg. Zrozumiałam, jak bardzo indywidualnie potraktował Bóg każdego z nas, tworząc dla niego taką listę, ale jest ona zarazem bardzo uniwersalna. Nie mamy tutaj do czynienia z listą pełną wzniosłych idei. Nie chodzi o to, że musimy wynaleźć lek na raka, rozwiązać problem głodu na świecie lub sporne kwestie w kręgu rodziny czy przyjaciół (niektórzy, włącznie ze mną, woleliby zająć się pokojowymi negocjacjami na Bliskim Wschodzie). Trzeba po prostu zadbać o relację z Bogiem jako tę najważniejszą i najbardziej istotną więź. A kiedy już to zrobimy, doświadczymy życia w pełni. Nie wierzycie? Zerknijcie do Ewangelii według św. Jana:

Kluczem do takiego życia jest przyjęcie pełni i obfitości, którą może dać tylko Bóg, zamiast nalegać, aby pobłogosławił i przypieczętował nasz pomysł na życie. Właśnie na tym polegał mój błąd, gdy sporządzałam listę rzeczy, które pragnęłam w życiu zrobić. Chciałam być szczęśliwa na swoich własnych warunkach. Myślałam, że oddanie życia Bogu i szukanie Jego woli wiąże się z mnóstwem ograniczeń i mało pociągającą wizją życia. Nie wyobrażałam sobie życia w zakonie lub na misjach w Etiopii. To było zupełnie sprzeczne z moimi pragnieniami. Nie mogłam bardziej się mylić. Jak tłumaczy się obfitość i dostatek? To posiadanie mnóstwa dóbr, wręcz w nadmiarze. Obfitość tłumaczy się także jako pełnię. Innymi słowy, nie mówimy tutaj o resztkach lub wiązaniu końca z końcem. Chodzi o prawdziwą radość, która jest większa, lepsza i znacznie głębsza, niż potrafimy sobie wyobrazić. Dlaczego? Ponieważ Bóg jest naprawdę potężnym Bogiem. I świat rzeczywiście „mieści się w Jego dłoniach”, jak mówi pewna piosenka. A On pragnie go nam podarować. Cały sekret polega na tym, a właściwie to żaden sekret, gdyż Biblia wspomina o tym bardzo często, że dar obfitości działa tylko na Jego warunkach, a nie na naszych. Kiedy sobie to uświadomimy, Boża lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią staje się czymś niezwykle istotnym. Pozostaje jednak pytanie: Jak mamy ją rozszyfrować? Jak znaleźć listę, którą ma dla nas Bóg? Zacznijmy od uświadomienia sobie, że Bóg jest potężny i wszystko zależy od Niego. Przewertowałam Biblię, poszukując konkretnych wskazówek. Stary ani Nowy Testament nie wspominają o takiej liście. Owszem znajdziemy tam

Złodziej przychodzi tylko po to, aby coś ukraść, zabić lub zniszczyć. Ja natomiast przyszedłem, aby moje owce miały życie, i to życie w pełni (J 10, 10).

14

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 14-15

15

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

kiego. Otrzymałam cudownego męża, który wierzył we mnie i nasze małżeństwo. Zachęcał mnie, żebym szukała siły w wierze i traktowała ją poważnie. I tak zrobiłam. Zaczęliśmy również szczerze pracować nad naszą relacją. A kiedy znowu pojawiłam się na wizji, wiedziałam, co naprawdę się liczy i pragnęłam tak żyć. Chęć dokonywania zmian to jeden z powodów, który sprawił, że zawodowe rozdroże, na którym się znalazłam, okazało się niezwykle budującym doświadczeniem. Jeśli Bóg wciąż prowadził ten pojazd, nadszedł czas, aby puścić kierownicę. Nadal jestem uparta, ale nie muszę już doświadczać tragedii, żeby coś do mnie dotarło. W głębi duszy przeczuwałam, że prawdziwa lista z rzeczami, które należy zrobić przed śmiercią, została już stworzona. A jej autorem jest nikt inny jak tylko sam Bóg. Zrozumiałam, jak bardzo indywidualnie potraktował Bóg każdego z nas, tworząc dla niego taką listę, ale jest ona zarazem bardzo uniwersalna. Nie mamy tutaj do czynienia z listą pełną wzniosłych idei. Nie chodzi o to, że musimy wynaleźć lek na raka, rozwiązać problem głodu na świecie lub sporne kwestie w kręgu rodziny czy przyjaciół (niektórzy, włącznie ze mną, woleliby zająć się pokojowymi negocjacjami na Bliskim Wschodzie). Trzeba po prostu zadbać o relację z Bogiem jako tę najważniejszą i najbardziej istotną więź. A kiedy już to zrobimy, doświadczymy życia w pełni. Nie wierzycie? Zerknijcie do Ewangelii według św. Jana:

Kluczem do takiego życia jest przyjęcie pełni i obfitości, którą może dać tylko Bóg, zamiast nalegać, aby pobłogosławił i przypieczętował nasz pomysł na życie. Właśnie na tym polegał mój błąd, gdy sporządzałam listę rzeczy, które pragnęłam w życiu zrobić. Chciałam być szczęśliwa na swoich własnych warunkach. Myślałam, że oddanie życia Bogu i szukanie Jego woli wiąże się z mnóstwem ograniczeń i mało pociągającą wizją życia. Nie wyobrażałam sobie życia w zakonie lub na misjach w Etiopii. To było zupełnie sprzeczne z moimi pragnieniami. Nie mogłam bardziej się mylić. Jak tłumaczy się obfitość i dostatek? To posiadanie mnóstwa dóbr, wręcz w nadmiarze. Obfitość tłumaczy się także jako pełnię. Innymi słowy, nie mówimy tutaj o resztkach lub wiązaniu końca z końcem. Chodzi o prawdziwą radość, która jest większa, lepsza i znacznie głębsza, niż potrafimy sobie wyobrazić. Dlaczego? Ponieważ Bóg jest naprawdę potężnym Bogiem. I świat rzeczywiście „mieści się w Jego dłoniach”, jak mówi pewna piosenka. A On pragnie go nam podarować. Cały sekret polega na tym, a właściwie to żaden sekret, gdyż Biblia wspomina o tym bardzo często, że dar obfitości działa tylko na Jego warunkach, a nie na naszych. Kiedy sobie to uświadomimy, Boża lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią staje się czymś niezwykle istotnym. Pozostaje jednak pytanie: Jak mamy ją rozszyfrować? Jak znaleźć listę, którą ma dla nas Bóg? Zacznijmy od uświadomienia sobie, że Bóg jest potężny i wszystko zależy od Niego. Przewertowałam Biblię, poszukując konkretnych wskazówek. Stary ani Nowy Testament nie wspominają o takiej liście. Owszem znajdziemy tam

Złodziej przychodzi tylko po to, aby coś ukraść, zabić lub zniszczyć. Ja natomiast przyszedłem, aby moje owce miały życie, i to życie w pełni (J 10, 10).

14

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 14-15

15

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

Dekalog oraz Kazanie na górze, czyli cały spis rzeczy, które wolno nam czynić, oraz tych, które są zabronione. W ciągu ostatnich lat często zastanawiałam się, jak wyglądałaby lista rzeczy do zrobienia, stworzona dla nas przez Boga? I co by się na niej znalazło? Niniejsza książka stanowi pewien eksperyment (zawarłam w niej także osobiste doświadczenia, żeby nadać całości bardziej wiarygodny ton, gdyż moje myśli rozbiegają się czasami w kilkunastu różnych kierunkach). Nie zamierzam odgrywać tutaj Boga ani podejmować próby zrozumienia Jego ścieżek. Prorok Izajasz życzy szczęścia wszystkim, którzy chcieliby ogarnąć swoim ludzkim umysłem Alfę i Omegę, Początek i Koniec:

byś nie osiągnął. I podczas gdy każda lista z rzeczami do zrobienia przed śmiercią jest wyjątkowa, podobnie jak osoba, która ją sporządza, to Boża lista zawiera zestaw najbardziej przewodnich zasad, które mają nam pomóc osiągnąć najważniejszy z celów: poznać Boga. Nie lubię zakładów, ale gdybym miała się założyć, to postawiłabym na to, że lista sporządzona przez Boga pomogłaby nam w tym, aby nasze życie było szczęśliwe i pełne pasji. I o tym właśnie zamierzam opowiedzieć w tej książce.

Bo moje myśli nie są waszymi myślami, a wasze drogi nie są moimi drogami – wyrocznia PANA. Bo jak niebo góruje nad ziemią, tak drogi moje górują nad waszymi, a moje myśli nad waszymi myślami! (Iz 55, 8-9).

Tak, nie jestem w stanie zrozumieć dróg Boga, ale życiowe upadki i wzloty sprawiły, że jedno wiem na pewno: Bóg nas kocha i pragnie być blisko każdego człowieka. A to oznacza, że Jego lista z rzeczami do zrobienia, jaką przygotował dla każdego z nas, musi być czymś wyjątkowym. I w tej książce próbuję wyobrazić sobie, jak ona by wyglądała? W jaki sposób Bóg przełożyłby swoją bezwarunkową i nieskończoną miłość na poszczególne jej punkty? Być może znajduje się tam jakaś podróż. A może chodzi o realizację celu, którego nigdy 16

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 16-17

17

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

Wprowadzenie

Dekalog oraz Kazanie na górze, czyli cały spis rzeczy, które wolno nam czynić, oraz tych, które są zabronione. W ciągu ostatnich lat często zastanawiałam się, jak wyglądałaby lista rzeczy do zrobienia, stworzona dla nas przez Boga? I co by się na niej znalazło? Niniejsza książka stanowi pewien eksperyment (zawarłam w niej także osobiste doświadczenia, żeby nadać całości bardziej wiarygodny ton, gdyż moje myśli rozbiegają się czasami w kilkunastu różnych kierunkach). Nie zamierzam odgrywać tutaj Boga ani podejmować próby zrozumienia Jego ścieżek. Prorok Izajasz życzy szczęścia wszystkim, którzy chcieliby ogarnąć swoim ludzkim umysłem Alfę i Omegę, Początek i Koniec:

byś nie osiągnął. I podczas gdy każda lista z rzeczami do zrobienia przed śmiercią jest wyjątkowa, podobnie jak osoba, która ją sporządza, to Boża lista zawiera zestaw najbardziej przewodnich zasad, które mają nam pomóc osiągnąć najważniejszy z celów: poznać Boga. Nie lubię zakładów, ale gdybym miała się założyć, to postawiłabym na to, że lista sporządzona przez Boga pomogłaby nam w tym, aby nasze życie było szczęśliwe i pełne pasji. I o tym właśnie zamierzam opowiedzieć w tej książce.

Bo moje myśli nie są waszymi myślami, a wasze drogi nie są moimi drogami – wyrocznia PANA. Bo jak niebo góruje nad ziemią, tak drogi moje górują nad waszymi, a moje myśli nad waszymi myślami! (Iz 55, 8-9).

Tak, nie jestem w stanie zrozumieć dróg Boga, ale życiowe upadki i wzloty sprawiły, że jedno wiem na pewno: Bóg nas kocha i pragnie być blisko każdego człowieka. A to oznacza, że Jego lista z rzeczami do zrobienia, jaką przygotował dla każdego z nas, musi być czymś wyjątkowym. I w tej książce próbuję wyobrazić sobie, jak ona by wyglądała? W jaki sposób Bóg przełożyłby swoją bezwarunkową i nieskończoną miłość na poszczególne jej punkty? Być może znajduje się tam jakaś podróż. A może chodzi o realizację celu, którego nigdy 16

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 16-17

17

23.02.2015 09:27


Wprowadzenie Zmiany na liście rzeczy do zrobienia Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane. Mt 6, 33

C

zy macie listę z marzeniami, które chcielibyście spełnić przed śmiercią? Być może marzycie o tym, żeby zamieszkać na rok we Włoszech lub popływać z delfinami. A może chcielibyście zdobyć któryś z himalajskich szczytów lub pojeździć w ogromnych filiżankach w Disneylandzie. Ktoś z was marzy może o skoku ze spadochronem albo chciałby zwiedzić jeden ze statków zatopionych u wybrzeży Florydy. Niektórzy marzą o tym, żeby nadrobić kilkuletnie zaległości w czytaniu książek podczas miesięcznego wylegiwania się na plaży. A tym, co napędza wszystkie te marzenia, jest tęsknota za przygodą i chęć zdobywania nowych doświadczeń. A gdyby okazało się, że poza twoją listą marzeń istnieje jeszcze lista, którą przygotował dla ciebie Bóg. I zawarł na niej różne doświadczenia oraz przygody, które warto przeżyć, zanim opuścisz ten świat… No dobrze, nie ma takiej 7

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 6-7

23.02.2015 09:27


1. Żyć refleksyjnie Złóżcie broń, uznajcie, że Ja jestem Bogiem. Ps 46, 11

M

acie czasami takie dni, że czujecie się jak chomik na karuzeli? Pędzicie jak szaleni, ale i tak niewiele to zmienia. Nawet jeśli uda mi się jakoś przebrnąć przez poszczególne punkty listy ze sprawami do załatwienia, potem i tak często kładę się spać zmęczona i przekonana, że niewiele udało mi się osiągnąć. Owszem, odhaczyłam co prawda wizytę w pralni chemicznej i spożywcze zakupy, ale nie zrobiłam rzeczy ważniejszych i bardziej istotnych. Jeśli twoje dni wyglądają podobnie, to witaj w klubie. W jednym z badań zleconych w 2013 roku przez towarzystwo ubezpieczeniowe zaznaczono, że brak długoterminowego planowania lub realizacji dalekosiężnych celów przyczynia się do szybkiego tempa życia współczesnego człowieka. 25 procent Amerykanów stwierdziło, że „często” lub „zawsze” są zbyt zajęci, aby myśleć o przyszłości. A przesiąknięta mediami cywilizacja nie ułatwia tego zadania. 36 procent wspomniało, że korzysta z elektronicznych środków komunikacji. 31 procent badanych wyznało, że szybki dostęp do mobilnych i internetowych technologii porozumiewania się 19

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 18-19

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

działa „rozpraszająco”, podczas gdy taki sposób komunikowania staje się coraz bardziej popularny w każdym następnym pokoleniu. Niestety mało kto z nas zwalnia na tyle, żeby zastanowić się, jak chce przeżywać życie. Pędzimy od jednej sprawy, zadania czy obowiązku, do następnych. W takich zwariowanych i pełnych napięcia chwilach przypominam sobie mojego dziadka. Pasquale Tomeo był utalentowanym człowiekiem, ale przede wszystkim był dobrym mężem i ojcem. Był także złotą rączką i potrafił naprawić cieknący kran, popsuty piekarnik lub silnik, czyli wszystko, co ułatwiało życie. Przy gromadce dziesięciorga dzieci wszystkie te talenty okazywały się niezwykle przydatne, a w czasach wielkiego kryzysu i II wojny światowej stały się również dodatkowym źródłem utrzymania tak licznej rodziny. Urodziłam się w Jersey City, więc moje korzenie są związane ze Wschodnim Wybrzeżem, do którego wciąż mnie ciągnie. Moi rodzice pragnęli jednak wychowywać nas tam, gdzie ceny domów są bardziej przystępne i można znaleźć katolickie szkoły. Ich marzenie stało się rzeczywistością, gdy starszy brat taty zaproponował mu pracę w założonej przez siebie firmie na Środkowym Zachodzie. I tak oto rodzice spakowali swoje trzy córki i przeprowadzili się do Michigan, zanim skończyłam pięć lat. Rok w rok wsiadaliśmy wszyscy do samochodu i wyruszaliśmy w trzynastogodzinną podróż na Wschodnie Wybrzeże, żeby odwiedzić mieszkające tam ciotki, wujków, kuzynów oraz babcię i dziadka. Kiedy mieszkaliśmy w Detroit, wielu moich rówieśników spędzało wakacje nad jeziorami Huron lub Michigan.

Niektórzy wyjeżdżali na wyspę Mackinac, gdzie w upalne dni zajadali się pysznymi deserami. Nie pamiętam, żebym była zazdrosna, słuchając ich opowieści o tym, jak spędzili wakacje. Rodzice zawsze robili z podróży w rodzinne strony wielką wyprawę, co było nie lada wyzwaniem, gdyż w latach 60. i 70. XX wieku nie było odtwarzaczy DVD ani satelitarnego radia, nie mówiąc już o iPodach czy iPhonach. Sam Bóg raczy wiedzieć, jak udawało się nam przetrwać podróż bez całego tego technologicznego arsenału. Moje siostrzenice i moi bratankowie, którzy pamiętają już powstanie stacji MTV, patrzą na mnie ze zdziwieniem, gdy opowiadam im, że wraz z ich mamami byłyśmy w stanie wytrzymać całą drogę do New Jersey, zdani jedynie na samochodowe radio odbierające na falach średnich. I było naprawdę wesoło. I kiedy tak myślę o potrzebie posiadania różnych gadżetów przez moje siostrzenice i bratanków, jeszcze lepiej rozumiem jeden z darów, jaki zaobserwowałam u dziadka. W naszych szalonych czasach dar ten jest źle postrzegany, pomijany, a w niektórych kręgach wręcz się nim gardzi. Dziadek doskonale opanował to, co Włosi nazywają l’arte di non fare niente, czyli sztukę nicnierobienia, innymi słowy: potrafił siedzieć bezczynnie. Pamiętam, jak przyjeżdżaliśmy do Jersey City i biegłam długą, ciemną klatką schodową do sypialni dziadków. Często witała mnie tam babcia, bo dziadka nie było. Doskonale jednak wiedziałam, gdzie go szukać. Znajdowałam go na tarasie w jego ulubionym fotelu lub w parku po drugiej stronie ulicy, gdzie karmił gołębie i rozmawiał z przyjaciółmi. Większość dnia spędzał na odpoczynku i nicnierobieniu, rozkoszując się skrawkiem zieleni w piaszczystym Jersey City.

20

21

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 20-21

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

działa „rozpraszająco”, podczas gdy taki sposób komunikowania staje się coraz bardziej popularny w każdym następnym pokoleniu. Niestety mało kto z nas zwalnia na tyle, żeby zastanowić się, jak chce przeżywać życie. Pędzimy od jednej sprawy, zadania czy obowiązku, do następnych. W takich zwariowanych i pełnych napięcia chwilach przypominam sobie mojego dziadka. Pasquale Tomeo był utalentowanym człowiekiem, ale przede wszystkim był dobrym mężem i ojcem. Był także złotą rączką i potrafił naprawić cieknący kran, popsuty piekarnik lub silnik, czyli wszystko, co ułatwiało życie. Przy gromadce dziesięciorga dzieci wszystkie te talenty okazywały się niezwykle przydatne, a w czasach wielkiego kryzysu i II wojny światowej stały się również dodatkowym źródłem utrzymania tak licznej rodziny. Urodziłam się w Jersey City, więc moje korzenie są związane ze Wschodnim Wybrzeżem, do którego wciąż mnie ciągnie. Moi rodzice pragnęli jednak wychowywać nas tam, gdzie ceny domów są bardziej przystępne i można znaleźć katolickie szkoły. Ich marzenie stało się rzeczywistością, gdy starszy brat taty zaproponował mu pracę w założonej przez siebie firmie na Środkowym Zachodzie. I tak oto rodzice spakowali swoje trzy córki i przeprowadzili się do Michigan, zanim skończyłam pięć lat. Rok w rok wsiadaliśmy wszyscy do samochodu i wyruszaliśmy w trzynastogodzinną podróż na Wschodnie Wybrzeże, żeby odwiedzić mieszkające tam ciotki, wujków, kuzynów oraz babcię i dziadka. Kiedy mieszkaliśmy w Detroit, wielu moich rówieśników spędzało wakacje nad jeziorami Huron lub Michigan.

Niektórzy wyjeżdżali na wyspę Mackinac, gdzie w upalne dni zajadali się pysznymi deserami. Nie pamiętam, żebym była zazdrosna, słuchając ich opowieści o tym, jak spędzili wakacje. Rodzice zawsze robili z podróży w rodzinne strony wielką wyprawę, co było nie lada wyzwaniem, gdyż w latach 60. i 70. XX wieku nie było odtwarzaczy DVD ani satelitarnego radia, nie mówiąc już o iPodach czy iPhonach. Sam Bóg raczy wiedzieć, jak udawało się nam przetrwać podróż bez całego tego technologicznego arsenału. Moje siostrzenice i moi bratankowie, którzy pamiętają już powstanie stacji MTV, patrzą na mnie ze zdziwieniem, gdy opowiadam im, że wraz z ich mamami byłyśmy w stanie wytrzymać całą drogę do New Jersey, zdani jedynie na samochodowe radio odbierające na falach średnich. I było naprawdę wesoło. I kiedy tak myślę o potrzebie posiadania różnych gadżetów przez moje siostrzenice i bratanków, jeszcze lepiej rozumiem jeden z darów, jaki zaobserwowałam u dziadka. W naszych szalonych czasach dar ten jest źle postrzegany, pomijany, a w niektórych kręgach wręcz się nim gardzi. Dziadek doskonale opanował to, co Włosi nazywają l’arte di non fare niente, czyli sztukę nicnierobienia, innymi słowy: potrafił siedzieć bezczynnie. Pamiętam, jak przyjeżdżaliśmy do Jersey City i biegłam długą, ciemną klatką schodową do sypialni dziadków. Często witała mnie tam babcia, bo dziadka nie było. Doskonale jednak wiedziałam, gdzie go szukać. Znajdowałam go na tarasie w jego ulubionym fotelu lub w parku po drugiej stronie ulicy, gdzie karmił gołębie i rozmawiał z przyjaciółmi. Większość dnia spędzał na odpoczynku i nicnierobieniu, rozkoszując się skrawkiem zieleni w piaszczystym Jersey City.

20

21

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 20-21

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

Nie mogę niestety powiedzieć, że przebywając u boku dziadka, napawałam się jego umiejętnością trwania w bezruchu. Ceniłam sobie ten czas, ale dopiero z wiekiem zaczęłam doceniać l’arte di non fare niente. I kiedy uświadomiłam sobie, jak cenny to dar, dotarło do mnie, że nie otrzymałam go tylko po dziadku, gdyż pochodzi on od Boga. Przez zachowanie dziadka Bóg usiłował mi pokazać, że człowiek potrzebuje się zatrzymać i nabrać oddechu. Lub jak mówi to jedna z moich przyjaciółek: usiąść tak po prostu i nic nie robić. W Psalmie 46 powiedziano to jeszcze inaczej:

zorem, żeby obejrzeć ostatni odcinek The Voice lub Tańca z gwiazdami. W Starym Testamencie Bóg przychodzi do proroka Eliasza w zupełnie inny sposób, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Skoro Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący, można by się spodziewać, że powinien zawsze mieć wielkie wejście z piorunami i grzmotami lub przy użyciu innych spektakularnych i przyciągających uwagę efektów. Tymczasem… Rozważcie poniższe słowa:

Złóżcie broń, uznajcie, że Ja jestem Bogiem (46, 11).

Kiedy ostatnio pozwoliłeś sobie na chwilę bezruchu, odrywając się od telewizji, radia, iPhone’a lub laptopa? Pięknie o tym powiedział emerytowany papież Benedykt XVI, zwracając uwagę na to, że trzeba eliminować z życia hałas oraz pośpiech, aby usłyszeć Boga. Wspomniał o tym w przemówieniu skierowanym do młodzieży podczas pielgrzymki do ojczystych Niemiec w 2006 roku, zanim jeszcze opublikowano pierwsze badania i raporty o skutkach szybkiego tempa życia. Mówiąc prostym językiem, nie potrafimy już słuchać głosu Boga, gdyż zbyt wiele częstotliwości dociera do naszych uszu.

Skoro pragniemy usłyszeć Boga, musimy zwolnić. Nie dotrze do nas głos Pana, gdy biegniemy od zadania do zadania z telefonem przy uchu lub siadamy przed telewi22

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 22-23

„Idź – powiedział – stań na górze przed PANEM”. PAN właśnie wtedy przechodził: potężny wicher rozłupywał góry i kruszył skały przed PANEM, ale PAN nie był w wichrze; a po wichrze – trzęsienie ziemi, lecz PAN nie był w trzęsieniu ziemi; a po trzęsieniu ziemi – ogień, ale PAN nie był w ogniu; a po ogniu – szmer łagodnego powiewu. Gdy Eliasz go usłyszał, zasłonił twarz płaszczem i wychodząc, stanął u wejścia do jaskini. Wówczas głos odezwał się do niego: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” (1 Krl 19, 11-13).

Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty również wiele razy przypominała światu, że Bóg przychodzi do nas w ciszy: Nie znajdziemy Boga w hałasie i atmosferze niepokoju. Zwróćmy uwagę na ciszę panującą w przyrodzie. Drzewa, kwiaty i trawa rosną w ciszy. Gwiazdy, księżyc i słońce poruszają się w ciszy (…). Słowa, które wypowiadamy przed Bogiem, nie mają większego znaczenia, liczy się to, co On mówi do nas, i to, co mówi przez nas do drugiego człowieka. Bóg wysłuchuje nas w ciszy. I w ciszy przemawia do naszej duszy. Tylko w ciszy jesteśmy w stanie usłyszeć Jego głos.

23

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

Nie mogę niestety powiedzieć, że przebywając u boku dziadka, napawałam się jego umiejętnością trwania w bezruchu. Ceniłam sobie ten czas, ale dopiero z wiekiem zaczęłam doceniać l’arte di non fare niente. I kiedy uświadomiłam sobie, jak cenny to dar, dotarło do mnie, że nie otrzymałam go tylko po dziadku, gdyż pochodzi on od Boga. Przez zachowanie dziadka Bóg usiłował mi pokazać, że człowiek potrzebuje się zatrzymać i nabrać oddechu. Lub jak mówi to jedna z moich przyjaciółek: usiąść tak po prostu i nic nie robić. W Psalmie 46 powiedziano to jeszcze inaczej:

zorem, żeby obejrzeć ostatni odcinek The Voice lub Tańca z gwiazdami. W Starym Testamencie Bóg przychodzi do proroka Eliasza w zupełnie inny sposób, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Skoro Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący, można by się spodziewać, że powinien zawsze mieć wielkie wejście z piorunami i grzmotami lub przy użyciu innych spektakularnych i przyciągających uwagę efektów. Tymczasem… Rozważcie poniższe słowa:

Złóżcie broń, uznajcie, że Ja jestem Bogiem (46, 11).

Kiedy ostatnio pozwoliłeś sobie na chwilę bezruchu, odrywając się od telewizji, radia, iPhone’a lub laptopa? Pięknie o tym powiedział emerytowany papież Benedykt XVI, zwracając uwagę na to, że trzeba eliminować z życia hałas oraz pośpiech, aby usłyszeć Boga. Wspomniał o tym w przemówieniu skierowanym do młodzieży podczas pielgrzymki do ojczystych Niemiec w 2006 roku, zanim jeszcze opublikowano pierwsze badania i raporty o skutkach szybkiego tempa życia. Mówiąc prostym językiem, nie potrafimy już słuchać głosu Boga, gdyż zbyt wiele częstotliwości dociera do naszych uszu.

Skoro pragniemy usłyszeć Boga, musimy zwolnić. Nie dotrze do nas głos Pana, gdy biegniemy od zadania do zadania z telefonem przy uchu lub siadamy przed telewi22

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 22-23

„Idź – powiedział – stań na górze przed PANEM”. PAN właśnie wtedy przechodził: potężny wicher rozłupywał góry i kruszył skały przed PANEM, ale PAN nie był w wichrze; a po wichrze – trzęsienie ziemi, lecz PAN nie był w trzęsieniu ziemi; a po trzęsieniu ziemi – ogień, ale PAN nie był w ogniu; a po ogniu – szmer łagodnego powiewu. Gdy Eliasz go usłyszał, zasłonił twarz płaszczem i wychodząc, stanął u wejścia do jaskini. Wówczas głos odezwał się do niego: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” (1 Krl 19, 11-13).

Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty również wiele razy przypominała światu, że Bóg przychodzi do nas w ciszy: Nie znajdziemy Boga w hałasie i atmosferze niepokoju. Zwróćmy uwagę na ciszę panującą w przyrodzie. Drzewa, kwiaty i trawa rosną w ciszy. Gwiazdy, księżyc i słońce poruszają się w ciszy (…). Słowa, które wypowiadamy przed Bogiem, nie mają większego znaczenia, liczy się to, co On mówi do nas, i to, co mówi przez nas do drugiego człowieka. Bóg wysłuchuje nas w ciszy. I w ciszy przemawia do naszej duszy. Tylko w ciszy jesteśmy w stanie usłyszeć Jego głos.

23

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

W końcu i ja zrozumiałam, o co tak naprawdę chodzi z całym tym przyhamowaniem w życiu. A stało się to podczas naszej pierwszej parafialnej pielgrzymki do Europy w 2001 roku, na którą wybrałam się wraz z mężem. Pielgrzymkę rozpoczęliśmy od pięknego Salzburga w Austrii, a potem wyruszyliśmy do Wenecji, Florencji, Asyżu oraz Rzymu. W pielgrzymce brał udział nasz parafialny chór, w którym śpiewa mój tata. A więc wyjazd oznaczał także odwiedziny ziemi przodków. Mój mąż, Amerykanin włoskiego pochodzenia, cieszył się z tej podróży, a szczególnie z możliwości bliższego przyjrzenia się naszemu kulturowemu dziedzictwu. Kusząca była również myśl o tym, że zobaczymy tatę śpiewającego w Bazylice św. Piotra. „Niech żyją Włochy!”. I tak oto wyruszyliśmy w drogę. Tamten czas był dla mnie bardzo intensywny. Pracowałam w jednej z lokalnych stacji chrześcijańskich, gdzie prowadziłam mój pierwszy talk-show: Rozmowy z Teresą Tomeo. Moja firma komunikacyjna rozpoczynała właśnie działalność i miałam przed sobą cały cykl prelekcji do wygłoszenia. Z niecierpliwością wyczekiwałam pielgrzymki, ale bałam się zarazem zaległości w pracy, z którymi będę musiała się uporać po powrocie. Ale wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, jak bardzo zmieni się moje podejście do życia. Włochy są tak piękne i urokliwe, że trudno się w nich nie zakochać. Zupełnie jakby sam Bóg chwalił się nimi i wołał: „Sami zobaczcie, co potrafię”. To zastanawiające, że jeden kraj, niewiele większy od Florydy, może mieścić w sobie tyle zachwycających zakątków. Bez względu na to, do jakiego miasteczka lub miasta zawędrujesz, współ-

czesna architektura sąsiaduje ze starodawnymi obiektami. Kościoły i budynki niejednokrotnie liczą nie setki, lecz tysiące lat, i można w nich podziwiać przepiękne freski, obrazy oraz rzeźby. Nawet w większych miastach, jak Florencja czy Rzym, balkony domów i mieszkań udekorowane są kwiatami. To prawda, że duże miasta zmagają się z problemem śmieci, nadmiarem turystów bądź wulgarnymi napisami na murach. Ale dobre strony wciąż przeważają nad tymi gorszymi. A jeśli w twoich żyłach płynie włoska krew, tym bardziej pociąga cię ten kraj i jego uroki. Momentami czuliśmy się tam lepiej niż u siebie w Stanach. Nie mówimy płynnie po włosku, co niekiedy dawało się nam we znaki. Obydwoje mamy włoską urodę, czyli ciemne włosy i inne charakterystyczne rysy, które odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Zatem Włosi zaczynali z nami rozmawiać po włosku. Potakiwaliśmy tylko głowami i uśmiechaliśmy się, mamrocząc kilka pregos i grazies, żeby nie wyjść na totalnych ignorantów. Włosi są jednak bardzo życzliwi i otwarci. Kiedy za którymś razem wyjaśniliśmy, że jesteśmy Amerykanami włoskiego pochodzenia, lecz nasza znajomość ich pięknego języka ogranicza się do umiejętności zamówienia filiżanki espresso, uśmiechali się i robili co w ich mocy, żeby móc się z nami lepiej porozumieć. Zmiana strefy czasowej i bariera językowa to były dwa problemy, z którymi musieliśmy sobie poradzić. Poza tym czuliśmy się tam jak w domu, co szybko sobie uświadomiliśmy, przyglądając się zwyczajom Włochów. Zobaczyliśmy w ich zachowaniu dziadka Tomeo. Przesiadywali na balkonach lub ławkach przy uroczych fon-

24

25

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 24-25

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

W końcu i ja zrozumiałam, o co tak naprawdę chodzi z całym tym przyhamowaniem w życiu. A stało się to podczas naszej pierwszej parafialnej pielgrzymki do Europy w 2001 roku, na którą wybrałam się wraz z mężem. Pielgrzymkę rozpoczęliśmy od pięknego Salzburga w Austrii, a potem wyruszyliśmy do Wenecji, Florencji, Asyżu oraz Rzymu. W pielgrzymce brał udział nasz parafialny chór, w którym śpiewa mój tata. A więc wyjazd oznaczał także odwiedziny ziemi przodków. Mój mąż, Amerykanin włoskiego pochodzenia, cieszył się z tej podróży, a szczególnie z możliwości bliższego przyjrzenia się naszemu kulturowemu dziedzictwu. Kusząca była również myśl o tym, że zobaczymy tatę śpiewającego w Bazylice św. Piotra. „Niech żyją Włochy!”. I tak oto wyruszyliśmy w drogę. Tamten czas był dla mnie bardzo intensywny. Pracowałam w jednej z lokalnych stacji chrześcijańskich, gdzie prowadziłam mój pierwszy talk-show: Rozmowy z Teresą Tomeo. Moja firma komunikacyjna rozpoczynała właśnie działalność i miałam przed sobą cały cykl prelekcji do wygłoszenia. Z niecierpliwością wyczekiwałam pielgrzymki, ale bałam się zarazem zaległości w pracy, z którymi będę musiała się uporać po powrocie. Ale wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, jak bardzo zmieni się moje podejście do życia. Włochy są tak piękne i urokliwe, że trudno się w nich nie zakochać. Zupełnie jakby sam Bóg chwalił się nimi i wołał: „Sami zobaczcie, co potrafię”. To zastanawiające, że jeden kraj, niewiele większy od Florydy, może mieścić w sobie tyle zachwycających zakątków. Bez względu na to, do jakiego miasteczka lub miasta zawędrujesz, współ-

czesna architektura sąsiaduje ze starodawnymi obiektami. Kościoły i budynki niejednokrotnie liczą nie setki, lecz tysiące lat, i można w nich podziwiać przepiękne freski, obrazy oraz rzeźby. Nawet w większych miastach, jak Florencja czy Rzym, balkony domów i mieszkań udekorowane są kwiatami. To prawda, że duże miasta zmagają się z problemem śmieci, nadmiarem turystów bądź wulgarnymi napisami na murach. Ale dobre strony wciąż przeważają nad tymi gorszymi. A jeśli w twoich żyłach płynie włoska krew, tym bardziej pociąga cię ten kraj i jego uroki. Momentami czuliśmy się tam lepiej niż u siebie w Stanach. Nie mówimy płynnie po włosku, co niekiedy dawało się nam we znaki. Obydwoje mamy włoską urodę, czyli ciemne włosy i inne charakterystyczne rysy, które odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Zatem Włosi zaczynali z nami rozmawiać po włosku. Potakiwaliśmy tylko głowami i uśmiechaliśmy się, mamrocząc kilka pregos i grazies, żeby nie wyjść na totalnych ignorantów. Włosi są jednak bardzo życzliwi i otwarci. Kiedy za którymś razem wyjaśniliśmy, że jesteśmy Amerykanami włoskiego pochodzenia, lecz nasza znajomość ich pięknego języka ogranicza się do umiejętności zamówienia filiżanki espresso, uśmiechali się i robili co w ich mocy, żeby móc się z nami lepiej porozumieć. Zmiana strefy czasowej i bariera językowa to były dwa problemy, z którymi musieliśmy sobie poradzić. Poza tym czuliśmy się tam jak w domu, co szybko sobie uświadomiliśmy, przyglądając się zwyczajom Włochów. Zobaczyliśmy w ich zachowaniu dziadka Tomeo. Przesiadywali na balkonach lub ławkach przy uroczych fon-

24

25

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 24-25

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

tannach. Starsi mężczyźni gromadzili się na skwerkach. Obserwując tamtejszych mieszkańców, zresztą nie tylko emerytów, odnosiło się wrażenie, że sztukę nicnierobienia mają zapisaną w genach. Przyglądanie się Amerykanom w kraju, gdzie tempo życia jest znacznie wolniejsze, musi być ciekawym doświadczeniem. Są oczywiście pewne obszary, w których Włosi przesadzają z tym spowolnieniem. Mam kilkoro przyjaciół mieszkających i pracujących w Rzymie. W większości przypadków za żadne skarby nie zamieniliby się z nami, poza tym jednym momentem, gdy muszą załatwić coś w banku, zapłacić rachunki na poczcie lub potrzebują hydraulika. Niekiedy czas przestoju bądź sztuka nicnierobienia trwa we Włoszech całą dobę. Wciąż możemy jednak sporo się nauczyć, obserwując włoski styl życia. Przywykliśmy do tego, że przechodzimy sprawnie od jednej sprawy do drugiej i nie musimy na nikogo ani na nic czekać. Jeśli czegoś chcemy, musimy to mieć od ręki. Wielu turystów podczas pierwszej wizyty we Włoszech skarży się na wolną obsługę. Broń Boże, żeby musieli czekać na posiłek dłużej niż dziesięć minut. Przecież to takie niesprawiedliwe, żeby zmuszano ich do relaksu w kawiarence na świeżym powietrzu, w której nie ma co robić, jak tylko wpatrywać się w kolorowe freski na fasadzie kościoła bądź podziwiać inne niebywałe cuda architektury w oczekiwaniu na danie z makaronem domowej roboty. Dokąd zmierza ten świat? Nic tylko chwycić za komórkę i zadzwonić ze skargą do biura obsługi klienta! Na początku opieszałość większości mieszkańców Rzymu była frustrująca także dla mnie i mojego męża.

Na szczęście dosyć szybko przywykliśmy do panującego tam spowolnienia. Nasze podejście uległo zmianie i wolniejsze tempo przestało być luksusem, który kojarzy się nam jedynie z urlopem za granicą lub czasem spędzanym na pobliskiej plaży, ponieważ stopniowo zaczęliśmy wdrażać ten nawyk do naszej codzienności. Dzięki temu, że zwolniliśmy tempo podczas naszej pierwszej wyprawy do Włoch, mogliśmy bardziej świadomie rozkoszować się tym wszystkim, czego tam doświadczaliśmy – smakiem jedzenia, wina, widokiem sztuki, znajomością historii oraz wieloma innymi kwestiami. Tak, cieszyliśmy się chwilą. A co jeszcze bardziej istotne: wolniejsze tempo pozwoliło nam głębiej zachwycić się nie tylko światem zewnętrznym i jego pięknem, ale zyskaliśmy także więcej czasu na bliższe przyjrzenie się sobie i wewnętrzną refleksję. Dużo się modliliśmy i zastanawialiśmy nad istotą życia, będąc właśnie tam, w samym centrum katolickiego Kościoła. Mogliśmy także lepiej zrozumieć, kim jesteśmy jako chrześcijanie, poszukując naszych duchowych korzeni oraz tych rodzinnych, pokoleniowych. W swojej książce zatytułowanej W niebie i na ziemi papież Franciszek zwraca uwagę, że wewnętrzna refleksja pomaga leczyć duchowe rany, które zadaje nam świat poprzez panujący w nim chaos:

26

27

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 26-27

Każdy człowiek powinien się dowiedzieć, jak istotny jest wgląd we własną duszę. Brak skupienia powoduje wewnętrzne rozdarcie. Rozproszenie nigdy nie doprowadzi osoby do spotkania ze sobą, gdyż uniemożliwia przejrzenie się w zwierciadle własnego serca. Skupienie myśli stanowi początek tej drogi. Właśnie tak rozpoczyna się wewnętrzny

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

tannach. Starsi mężczyźni gromadzili się na skwerkach. Obserwując tamtejszych mieszkańców, zresztą nie tylko emerytów, odnosiło się wrażenie, że sztukę nicnierobienia mają zapisaną w genach. Przyglądanie się Amerykanom w kraju, gdzie tempo życia jest znacznie wolniejsze, musi być ciekawym doświadczeniem. Są oczywiście pewne obszary, w których Włosi przesadzają z tym spowolnieniem. Mam kilkoro przyjaciół mieszkających i pracujących w Rzymie. W większości przypadków za żadne skarby nie zamieniliby się z nami, poza tym jednym momentem, gdy muszą załatwić coś w banku, zapłacić rachunki na poczcie lub potrzebują hydraulika. Niekiedy czas przestoju bądź sztuka nicnierobienia trwa we Włoszech całą dobę. Wciąż możemy jednak sporo się nauczyć, obserwując włoski styl życia. Przywykliśmy do tego, że przechodzimy sprawnie od jednej sprawy do drugiej i nie musimy na nikogo ani na nic czekać. Jeśli czegoś chcemy, musimy to mieć od ręki. Wielu turystów podczas pierwszej wizyty we Włoszech skarży się na wolną obsługę. Broń Boże, żeby musieli czekać na posiłek dłużej niż dziesięć minut. Przecież to takie niesprawiedliwe, żeby zmuszano ich do relaksu w kawiarence na świeżym powietrzu, w której nie ma co robić, jak tylko wpatrywać się w kolorowe freski na fasadzie kościoła bądź podziwiać inne niebywałe cuda architektury w oczekiwaniu na danie z makaronem domowej roboty. Dokąd zmierza ten świat? Nic tylko chwycić za komórkę i zadzwonić ze skargą do biura obsługi klienta! Na początku opieszałość większości mieszkańców Rzymu była frustrująca także dla mnie i mojego męża.

Na szczęście dosyć szybko przywykliśmy do panującego tam spowolnienia. Nasze podejście uległo zmianie i wolniejsze tempo przestało być luksusem, który kojarzy się nam jedynie z urlopem za granicą lub czasem spędzanym na pobliskiej plaży, ponieważ stopniowo zaczęliśmy wdrażać ten nawyk do naszej codzienności. Dzięki temu, że zwolniliśmy tempo podczas naszej pierwszej wyprawy do Włoch, mogliśmy bardziej świadomie rozkoszować się tym wszystkim, czego tam doświadczaliśmy – smakiem jedzenia, wina, widokiem sztuki, znajomością historii oraz wieloma innymi kwestiami. Tak, cieszyliśmy się chwilą. A co jeszcze bardziej istotne: wolniejsze tempo pozwoliło nam głębiej zachwycić się nie tylko światem zewnętrznym i jego pięknem, ale zyskaliśmy także więcej czasu na bliższe przyjrzenie się sobie i wewnętrzną refleksję. Dużo się modliliśmy i zastanawialiśmy nad istotą życia, będąc właśnie tam, w samym centrum katolickiego Kościoła. Mogliśmy także lepiej zrozumieć, kim jesteśmy jako chrześcijanie, poszukując naszych duchowych korzeni oraz tych rodzinnych, pokoleniowych. W swojej książce zatytułowanej W niebie i na ziemi papież Franciszek zwraca uwagę, że wewnętrzna refleksja pomaga leczyć duchowe rany, które zadaje nam świat poprzez panujący w nim chaos:

26

27

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 26-27

Każdy człowiek powinien się dowiedzieć, jak istotny jest wgląd we własną duszę. Brak skupienia powoduje wewnętrzne rozdarcie. Rozproszenie nigdy nie doprowadzi osoby do spotkania ze sobą, gdyż uniemożliwia przejrzenie się w zwierciadle własnego serca. Skupienie myśli stanowi początek tej drogi. Właśnie tak rozpoczyna się wewnętrzny

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie dialog. Chwilami wydaje się nam, że istnieje tylko jedna odpowiedź, ale to nieprawda. Zachęcam współczesnych ludzi, aby szukali chwil wyciszenia w izdebce swojego serca, gdzie mogą doświadczyć obecności Boga i kontemplować Jego oblicze. Dlatego tak bardzo przemawiają do mnie słowa Hioba wypowiedziane po wszystkich trudnych doświadczeniach oraz rozmowach, w których brał udział: „Znałem Cię dotąd jedynie ze słyszenia, teraz zobaczyłem Cię na własne oczy” (Hi 42, 5). Przypominam ludziom, żeby nie ograniczali znajomości Boga jedynie do tego, co usłyszą. Żywego Boga można zobaczyć oczami duszy.

Ta koncepcja z pozoru może się wydawać mało racjonalna także i z chrześcijańskiego punktu widzenia. Przecież mamy tyle do zrobienia w naszym potrzebującym świecie. Czyż nie mamy być dłońmi i stopami Pana? A co z całym tym przynagleniem, aby nakarmić głodnych i przyodziać nagich? Jezus uczy nas, że ten, kto Go kocha, wypełnia Jego naukę. W Liście św. Jakuba czytamy: „Wprowadzajcie słowo w czyn” (1, 22). I rzeczywiście nie dowiemy się, co dokładnie mamy czynić, jeśli się nie zatrzymamy i nie zaczniemy słuchać Boga. Zbyt często wpadamy w pułapkę codziennej bieganiny, która może się przeobrazić w duchową blokadę. Jestem przekonana, że właśnie dlatego spotykam na co dzień tyle niezadowolonych i zgorzkniałych osób, zarówno wśród ludzi niewierzących, jak i chrześcijan. A spotkania z nimi potrafią być naprawdę męczące. I chociaż tylko Pan wie, z jakimi trudnościami mierzy się ludzkie serce i czego doświadcza, dostrzegam mnóstwo podobieństw pomiędzy osobami, które są zbyt aktywne (do czego otwarcie się przyznają). Zwykle są to 28

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 28-29

1. Żyć refleksyjnie

najbardziej zajęte osoby w biurze lub w parafii, przy czym często wtrącają się w nieswoje sprawy i zastanawiają się, nierzadko głośno, dlaczego pan lub pani Iksińska robi to albo tamto tak, a nie inaczej. Na wszystko mają odpowiedź i to najlepszą z możliwych, ale my, tępaki, nie chcemy ich słuchać. Takie osoby nie potrafią się zrelaksować, choćby na chwilę. Ważne jest, aby odróżnić zatrzymanie się od lenistwa. Papież Franciszek przypomina, że sztuka nicnierobienia nie usprawiedliwia braku odpowiedzialności. Jest wręcz przeciwnie. Jezus wyjaśnia różnicę pomiędzy tymi dwiema postawami podczas wizyty, jaką złożył w domu Marty i Marii, najbliższych przyjaciół. Martę można by zakwalifikować jako niezadowolonego, zrzędliwego członka rodziny, gdyż jest osobą niezwykle zabieganą, która źle odczytuje intencje swojej siostry. W Ewangelii według św. Łukasza (10, 38-42) widzimy Martę zajętą przygotowaniem posiłku oraz Marię, która wydaje się nic nie robić. Siedzi tylko u stóp Jezusa i słucha. Marta w końcu nie wytrzymuje i wylewa swój żal: „Panie, nic Cię to nie obchodzi, że moja siostra zostawia mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a jedno jest potrzebne. Maria wybrała dobrą część, która nie będzie jej odebrana” (Łk 10, 40-41).

Jezus nie popiera tutaj lenistwa ani nie ignoruje poczucia odpowiedzialności. Zaznacza tylko, że wszystko zaczyna się od Boga. I jeśli chcemy Go usłyszeć, musimy zwolnić. 29

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie dialog. Chwilami wydaje się nam, że istnieje tylko jedna odpowiedź, ale to nieprawda. Zachęcam współczesnych ludzi, aby szukali chwil wyciszenia w izdebce swojego serca, gdzie mogą doświadczyć obecności Boga i kontemplować Jego oblicze. Dlatego tak bardzo przemawiają do mnie słowa Hioba wypowiedziane po wszystkich trudnych doświadczeniach oraz rozmowach, w których brał udział: „Znałem Cię dotąd jedynie ze słyszenia, teraz zobaczyłem Cię na własne oczy” (Hi 42, 5). Przypominam ludziom, żeby nie ograniczali znajomości Boga jedynie do tego, co usłyszą. Żywego Boga można zobaczyć oczami duszy.

Ta koncepcja z pozoru może się wydawać mało racjonalna także i z chrześcijańskiego punktu widzenia. Przecież mamy tyle do zrobienia w naszym potrzebującym świecie. Czyż nie mamy być dłońmi i stopami Pana? A co z całym tym przynagleniem, aby nakarmić głodnych i przyodziać nagich? Jezus uczy nas, że ten, kto Go kocha, wypełnia Jego naukę. W Liście św. Jakuba czytamy: „Wprowadzajcie słowo w czyn” (1, 22). I rzeczywiście nie dowiemy się, co dokładnie mamy czynić, jeśli się nie zatrzymamy i nie zaczniemy słuchać Boga. Zbyt często wpadamy w pułapkę codziennej bieganiny, która może się przeobrazić w duchową blokadę. Jestem przekonana, że właśnie dlatego spotykam na co dzień tyle niezadowolonych i zgorzkniałych osób, zarówno wśród ludzi niewierzących, jak i chrześcijan. A spotkania z nimi potrafią być naprawdę męczące. I chociaż tylko Pan wie, z jakimi trudnościami mierzy się ludzkie serce i czego doświadcza, dostrzegam mnóstwo podobieństw pomiędzy osobami, które są zbyt aktywne (do czego otwarcie się przyznają). Zwykle są to 28

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 28-29

1. Żyć refleksyjnie

najbardziej zajęte osoby w biurze lub w parafii, przy czym często wtrącają się w nieswoje sprawy i zastanawiają się, nierzadko głośno, dlaczego pan lub pani Iksińska robi to albo tamto tak, a nie inaczej. Na wszystko mają odpowiedź i to najlepszą z możliwych, ale my, tępaki, nie chcemy ich słuchać. Takie osoby nie potrafią się zrelaksować, choćby na chwilę. Ważne jest, aby odróżnić zatrzymanie się od lenistwa. Papież Franciszek przypomina, że sztuka nicnierobienia nie usprawiedliwia braku odpowiedzialności. Jest wręcz przeciwnie. Jezus wyjaśnia różnicę pomiędzy tymi dwiema postawami podczas wizyty, jaką złożył w domu Marty i Marii, najbliższych przyjaciół. Martę można by zakwalifikować jako niezadowolonego, zrzędliwego członka rodziny, gdyż jest osobą niezwykle zabieganą, która źle odczytuje intencje swojej siostry. W Ewangelii według św. Łukasza (10, 38-42) widzimy Martę zajętą przygotowaniem posiłku oraz Marię, która wydaje się nic nie robić. Siedzi tylko u stóp Jezusa i słucha. Marta w końcu nie wytrzymuje i wylewa swój żal: „Panie, nic Cię to nie obchodzi, że moja siostra zostawia mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a jedno jest potrzebne. Maria wybrała dobrą część, która nie będzie jej odebrana” (Łk 10, 40-41).

Jezus nie popiera tutaj lenistwa ani nie ignoruje poczucia odpowiedzialności. Zaznacza tylko, że wszystko zaczyna się od Boga. I jeśli chcemy Go usłyszeć, musimy zwolnić. 29

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

Jezus praktykował to, czego nauczał. Niejednokrotnie Ewangelie wspominają o tym, że zostawiał swoich uczniów oraz tłumy, aby udać się na miejsce pustynne. Stary Testament również przypomina, że warto zwolnić i nauczyć się trwania w ciszy:

się upodabniamy do świata. W 2007 roku prof. Michael Zigarelli opublikował wyniki swoich badań z pięciu lat, przeprowadzonych na grupie dwudziestu tysięcy chrześcijan ze stu trzydziestu dziewięciu krajów. Oto jakie wysuwa wnioski w dziele zatytułowanym Obstacles to Growth Survey (Przeszkody na drodze do rozwoju osobistego):

…uznajcie, że Ja jestem Bogiem, Ja panuję nad narodami, Ja rządzę na ziemi (Ps 46, 11). [Pan] pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad wody, bym odpoczął (Ps 23, 2). I oto jestem spokojny (Ps 131, 2).

Nic dziwnego, że Jezus łagodnie sugeruje Marcie, iż całe jej zabieganie jest niepotrzebne. I wskazuje na Marię, która obrała lepszą cząstkę, zatrzymując się przed Nim. Niemniej jednak słowa te odnoszą się nie tylko do Marty, ale do każdego człowieka.

Coraz szybsze tempo życia i zwiększający się poziom aktywności oddalają nas od Boga i odcinają od obfitego, radosnego i pełnego życia, którego On dla nas pragnie (…). Możliwe, że dlatego: (1) chrześcijanie tak łatwo identyfikują się z cywilizacją aktywizmu, pośpiechu i przemęczenia, która prowadzi do (2) coraz większego marginalizowania Boga w codziennym życiu, a następnie do (3) coraz słabszej relacji z Bogiem, czego skutkiem jest (4) większa podatność na przyjmowanie świeckich standardów życia prowadząca do (5) ulegania kulturze aktywizmu, pośpiechu i przepracowania. I tak oto błędne koło się zamyka.

Nie zamierzam ukrywać, że pomimo doświadczeń nabytych podczas pielgrzymki do Włoch wciąż uczę się żyć wolniej. Kiedy odmawiam, gdy proszą mnie o kolejną prelekcję, naprawdę dużo mnie to kosztuje, bo to moja pasja, o czym świadczy choćby fakt, że niejednokrotnie umówiłam się na dwa spotkania w jednym terminie. Powoli, i to bardzo powoli, uczę się zwalniać tempo, aby pozwolić sobie na chwilę przestoju. Chrześcijanie są wezwani do tego, aby żyć w świecie, nie biorąc zarazem z niego wzoru. Niestety z czasem zbytnio

Zigarelli sugeruje, żeby przerwać to błędne koło poprzez zmianę myślenia, „łącznie z tym, jaki obraz Boga mamy i jak postrzegamy Jego wolę w stosunku do naszego życia”. Nie tylko owieczki są zabiegane, ale również i pasterze. Po części można tłumaczyć ten pośpiech malejącą liczbą powołań wśród kapłanów i nadmiarem duszpasterskich obowiązków. Badanie wykazało, że kapłani, z racji pełnionych obowiązków, znajdują się w grupie ludzi, która goni od jednego zadania do następnego. A 65 procent spośród nich wyznało, że pośpiech utrudnia im pogłębianie relacji z Bogiem.

30

31

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 30-31

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

Jezus praktykował to, czego nauczał. Niejednokrotnie Ewangelie wspominają o tym, że zostawiał swoich uczniów oraz tłumy, aby udać się na miejsce pustynne. Stary Testament również przypomina, że warto zwolnić i nauczyć się trwania w ciszy:

się upodabniamy do świata. W 2007 roku prof. Michael Zigarelli opublikował wyniki swoich badań z pięciu lat, przeprowadzonych na grupie dwudziestu tysięcy chrześcijan ze stu trzydziestu dziewięciu krajów. Oto jakie wysuwa wnioski w dziele zatytułowanym Obstacles to Growth Survey (Przeszkody na drodze do rozwoju osobistego):

…uznajcie, że Ja jestem Bogiem, Ja panuję nad narodami, Ja rządzę na ziemi (Ps 46, 11). [Pan] pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad wody, bym odpoczął (Ps 23, 2). I oto jestem spokojny (Ps 131, 2).

Nic dziwnego, że Jezus łagodnie sugeruje Marcie, iż całe jej zabieganie jest niepotrzebne. I wskazuje na Marię, która obrała lepszą cząstkę, zatrzymując się przed Nim. Niemniej jednak słowa te odnoszą się nie tylko do Marty, ale do każdego człowieka.

Coraz szybsze tempo życia i zwiększający się poziom aktywności oddalają nas od Boga i odcinają od obfitego, radosnego i pełnego życia, którego On dla nas pragnie (…). Możliwe, że dlatego: (1) chrześcijanie tak łatwo identyfikują się z cywilizacją aktywizmu, pośpiechu i przemęczenia, która prowadzi do (2) coraz większego marginalizowania Boga w codziennym życiu, a następnie do (3) coraz słabszej relacji z Bogiem, czego skutkiem jest (4) większa podatność na przyjmowanie świeckich standardów życia prowadząca do (5) ulegania kulturze aktywizmu, pośpiechu i przepracowania. I tak oto błędne koło się zamyka.

Nie zamierzam ukrywać, że pomimo doświadczeń nabytych podczas pielgrzymki do Włoch wciąż uczę się żyć wolniej. Kiedy odmawiam, gdy proszą mnie o kolejną prelekcję, naprawdę dużo mnie to kosztuje, bo to moja pasja, o czym świadczy choćby fakt, że niejednokrotnie umówiłam się na dwa spotkania w jednym terminie. Powoli, i to bardzo powoli, uczę się zwalniać tempo, aby pozwolić sobie na chwilę przestoju. Chrześcijanie są wezwani do tego, aby żyć w świecie, nie biorąc zarazem z niego wzoru. Niestety z czasem zbytnio

Zigarelli sugeruje, żeby przerwać to błędne koło poprzez zmianę myślenia, „łącznie z tym, jaki obraz Boga mamy i jak postrzegamy Jego wolę w stosunku do naszego życia”. Nie tylko owieczki są zabiegane, ale również i pasterze. Po części można tłumaczyć ten pośpiech malejącą liczbą powołań wśród kapłanów i nadmiarem duszpasterskich obowiązków. Badanie wykazało, że kapłani, z racji pełnionych obowiązków, znajdują się w grupie ludzi, która goni od jednego zadania do następnego. A 65 procent spośród nich wyznało, że pośpiech utrudnia im pogłębianie relacji z Bogiem.

30

31

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 30-31

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

Komentarz Zigarellego przypomina mi jedno z bardziej znanych powiedzeń Jana XXIII, które dla mnie stało się modlitwą: „Panie to Twój Kościół, a nie mój. Jestem zmęczony i idę spać”. Skoro głowy Kościoła i sam Jezus znajdowali czas na przestój, nie sądzicie więc, że także i my powinniśmy wdrożyć w życie ten dobry nawyk? Wiedząc, że mój dziadek był gorliwym katolikiem, nie mam wątpliwości, że chwile spędzane na karmieniu gołębi czy paleniu fajki stanowiły również specjalny czas modlitwy i zadumy. Poza uczestnictwem w codziennej Mszy św. momenty te były takimi minirekolekcjami. Pozwalały dziadkowi oderwać się od codziennych obowiązków męża, ojca oraz dziadka, aby zatrzymać się w samotności przed Bogiem. Te chwile przestoju u dziadka nie były niczym innym jak zaadoptowaniem starożytnych praktyk pierwszych chrześcijan do czasów współczesnych. W pierwszych pięciu wiekach chrześcijaństwa dużym poważaniem cieszyło się ascetyczne życie w górach lub na pustyni. Ojcowie pustyni – a wśród nich św. Antoni Wielki, uznawany za ojca monastycyzmu – byli grupą pustelników, która osiedliła się na pustyni egipskiej w III i IV wieku po Chrystusie. Słowa św. Antoniego zawarte w poniższej refleksji brzmią jak nauczanie papieża Franciszka:

Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości materialne większości imigrantów przybywających do Ameryki

w pierwszej połowie XX wieku, trudno wyobrazić sobie, żeby mogli się udać w góry lub na pustynię w celu odosobnienia. Ale byli oni na tyle mądrzy, że nie zarzucili potrzeby odrywania się od rzeczywistości. Kultywowali ten nawyk nabyty w starej ojczyźnie. Oddawali się więc chwilom wyciszenia w parku, na plaży, w kościele lub nad brzegiem rzeki czy jeziora. Dla mojego dziadka, ojca dziesięciorga dzieci, które wychowywali z babcią w niewielkim mieszkaniu w gęsto zaludnionym Jersey City, miejscem takiego odosobnienia stał się park po drugiej stronie ulicy, tuż obok dużej fabryki Colgate’u. Pomimo iż wielu współczesnych chrześcijan twierdzi, że są zbyt zajęci, aby znaleźć czas dla Boga, istnieje spora grupa, która opanowała sztukę nicnierobienia i chętnie korzysta z rekolekcji prowadzonych przez lokalne ośrodki. Cudownie jest pojechać do zakonu położonego w górach, ale nie zawsze jest to konieczne lub możliwe, a szczególnie w przypadku rodziny z małymi dziećmi. Większość diecezji posiada ośrodki rekolekcyjne, gdzie prowadzone są dni skupienia lub rekolekcje. Takie inicjatywy są podejmowane także w parafiach, tuż obok naszych drzwi. Długość rekolekcji jest bardzo różna. Niektóre trwają cały weekend, a inne – jeden dzień albo wieczór, podczas którego możesz się oderwać od codziennej bieganiny. To niesamowite, jak ogromną korzyść naszej psychice i duszy może przynieść odstawienie na kilka godzin spraw tego świata. Tematyka takich rekolekcji skupia się zwykle na jednym konkretnym obszarze. Sama prowadzę rekolekcje wielkopostne lub adwentowe. I z pewnością domyślacie się już, czego one dotyczą. Tak, dokładnie tak, anali-

32

33

Musimy zatem spieszyć do naszej celi, niczym ryba płynąca ku morzu, abyśmy pozostając na zewnątrz, nie utracili wewnętrznej czujności.

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 32-33

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

1. Żyć refleksyjnie

Komentarz Zigarellego przypomina mi jedno z bardziej znanych powiedzeń Jana XXIII, które dla mnie stało się modlitwą: „Panie to Twój Kościół, a nie mój. Jestem zmęczony i idę spać”. Skoro głowy Kościoła i sam Jezus znajdowali czas na przestój, nie sądzicie więc, że także i my powinniśmy wdrożyć w życie ten dobry nawyk? Wiedząc, że mój dziadek był gorliwym katolikiem, nie mam wątpliwości, że chwile spędzane na karmieniu gołębi czy paleniu fajki stanowiły również specjalny czas modlitwy i zadumy. Poza uczestnictwem w codziennej Mszy św. momenty te były takimi minirekolekcjami. Pozwalały dziadkowi oderwać się od codziennych obowiązków męża, ojca oraz dziadka, aby zatrzymać się w samotności przed Bogiem. Te chwile przestoju u dziadka nie były niczym innym jak zaadoptowaniem starożytnych praktyk pierwszych chrześcijan do czasów współczesnych. W pierwszych pięciu wiekach chrześcijaństwa dużym poważaniem cieszyło się ascetyczne życie w górach lub na pustyni. Ojcowie pustyni – a wśród nich św. Antoni Wielki, uznawany za ojca monastycyzmu – byli grupą pustelników, która osiedliła się na pustyni egipskiej w III i IV wieku po Chrystusie. Słowa św. Antoniego zawarte w poniższej refleksji brzmią jak nauczanie papieża Franciszka:

Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości materialne większości imigrantów przybywających do Ameryki

w pierwszej połowie XX wieku, trudno wyobrazić sobie, żeby mogli się udać w góry lub na pustynię w celu odosobnienia. Ale byli oni na tyle mądrzy, że nie zarzucili potrzeby odrywania się od rzeczywistości. Kultywowali ten nawyk nabyty w starej ojczyźnie. Oddawali się więc chwilom wyciszenia w parku, na plaży, w kościele lub nad brzegiem rzeki czy jeziora. Dla mojego dziadka, ojca dziesięciorga dzieci, które wychowywali z babcią w niewielkim mieszkaniu w gęsto zaludnionym Jersey City, miejscem takiego odosobnienia stał się park po drugiej stronie ulicy, tuż obok dużej fabryki Colgate’u. Pomimo iż wielu współczesnych chrześcijan twierdzi, że są zbyt zajęci, aby znaleźć czas dla Boga, istnieje spora grupa, która opanowała sztukę nicnierobienia i chętnie korzysta z rekolekcji prowadzonych przez lokalne ośrodki. Cudownie jest pojechać do zakonu położonego w górach, ale nie zawsze jest to konieczne lub możliwe, a szczególnie w przypadku rodziny z małymi dziećmi. Większość diecezji posiada ośrodki rekolekcyjne, gdzie prowadzone są dni skupienia lub rekolekcje. Takie inicjatywy są podejmowane także w parafiach, tuż obok naszych drzwi. Długość rekolekcji jest bardzo różna. Niektóre trwają cały weekend, a inne – jeden dzień albo wieczór, podczas którego możesz się oderwać od codziennej bieganiny. To niesamowite, jak ogromną korzyść naszej psychice i duszy może przynieść odstawienie na kilka godzin spraw tego świata. Tematyka takich rekolekcji skupia się zwykle na jednym konkretnym obszarze. Sama prowadzę rekolekcje wielkopostne lub adwentowe. I z pewnością domyślacie się już, czego one dotyczą. Tak, dokładnie tak, anali-

32

33

Musimy zatem spieszyć do naszej celi, niczym ryba płynąca ku morzu, abyśmy pozostając na zewnątrz, nie utracili wewnętrznej czujności.

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 32-33

23.02.2015 09:27


Twoje boskie życie

ską kulturę. Zastanawiacie się, co na dany temat mówi Kościół? Zajrzyjcie na oficjalną stronę Watykanu lub Radia Watykańskiego. Pragniecie głębiej zrozumieć słowo Boże? Istnieje mnóstwo komentarzy i rozważań na stronach internetowych. Pytacie o wpływ mediów na waszą rodzinę? Wystarczy kliknąć i poczytać, co mówią na ten temat najnowsze badania. Możliwości jest naprawdę wiele. Dobra nawigacja w duchowej przestrzeni z pewnością ułatwi drogę do nieba. Szczęśliwej podróży!

Spis treści Wprowadzenie: Zmiany na liście rzeczy do zrobienia . . . . . . . . . . . 7 1. Żyć refleksyjnie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 2. Żyć z pasją. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 3. Żyć zgodnie z instrukcją. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47 4. Żyć pomimo chaosu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 5. Żyć ze zrozumieniem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 6. Żyć spowiedzią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 7. Żyć dobrze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131 8. Żyć jak ktoś umiłowany . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 143 Posłowie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157

158

406A_Twoje boskie zycie_inside.indd 158-159

23.02.2015 09:27



Być może marzysz o tym, żeby zamieszkać na rok we Włoszech lub popływać z delfinami... Wyobraź sobie, że poza twoją listą marzeń istnieje jeszcze lista, którą przygotował dla ciebie Bóg. Zawarł na niej różne doświadczenia oraz przygody, które warto przeżyć, aby poznać Go, osiągnąć szczęście i pełnię życia…

TERESA TOMEO

„Czy masz listę z marzeniami, które chcesz spełnić?

I w tej książce próbuję opisać, jak wyglądałaby ta Boża lista.

TERESA TOMEO – dziennikarka od ponad trzydziestu lat. Prowadzi audycje radiowe i programy telewizyjne w EWTN – największej na świecie katolickiej sieci medialnej. Felietonistka katolickiego pisma Our Sunday Visitor. Ma własną firmę medialną Teresa Tomeo Communications. Napisała sześć książek, jedna z nich została wydana także w Polsce pt. Twój nowy styl. Współautorka bestsellerowej serii dla dziewcząt „All Things Girl”. Uczestniczyła m.in. w sesjach Papieskiej Rady ds. Rodziny oraz Papieskiej Rady ds. Świeckich, na których omawiała tematykę związaną z mediami oraz nauczaniem Kościoła na temat kobiet. W roku 2008 w Watykanie wzięła udział w Międzynarodowym Kongresie Kobiet.

www.edycja.pl

twoj boskie zycie.indd 1

TWOJE boskie ŻYCIE

Opowiadam w niej także o sobie i o podejmowanych przeze mnie staraniach, aby zrozumieć, jaki Bóg ma plan wobec mojego życia”. Teresa Tomeo


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.