Strażaczka Typ książki to pamiętnik. Opowiada o straży pożarnej. Główna bohaterka ma na imię Emilia. W pewnym momencie zapragnęła pracy w trudnym i ciężkim zawodzie jakim jest straż pożarna. Dużo robiła żeby się tam znaleźć, a nie było jej łatwo. W opowieści przeczytacie historię od ukończenia szkoły średniej aż do pewnego momentu, który przewrócił do góry nogami życie zarówno jej, jak i innych. Książka w połowie składa się z prawdziwych informacji. Tą częścią są informacje o straży pożarnej (budynki,
pojazdy, porady itp.) zaś druga połowa jest zmyślona. ... Interesuję się strażą pożarną, niestety nie mogę pracować w tym zawodzie ze względów zdrowotnych. W tej książce mogę opisać to jak mogłoby wyglądać moje życie w tym zawodzie i jak zdobyłabym potrzebne doświadczenie, by spełnić swoje powołanie.
Koniec pewnego etapu i początek nowego ... Już odebrałam świadectwo ukończenia szkoły, teraz czekam na wyniki egzaminu dojrzałości. Jestem pozytywnie do tego wszystkiego nastawiona. Muszę wam się do czegoś przyznać - nie mówiłam nic mojej rodzinie o wynikach, czekałam do końca aż wszystko będę wiedziała na 100%. Oczywiście moja matura to pikuś . Zdałam wszystko na 100%. Zaprosiłam mojego chłopaka i zrobiłam pyszną kolację. Babcia zapytała: - Jak matura? Czekam niecierpliwe na twoje wyniki. - Dobrze. Czekałam na odpowiedni moment by wam o nich powiedzieć - odpowiedziałam. Minuta ciszy i moja siostra odrzekła: - Jakoś się nie cieszysz. Może kłamiesz i nie zdałaś? Poszłam do pokoju po teczkę i pokazałam moje wyniki. - Ale mam zdolną dziewczynę - powiedział Grzegorz. Za chwilę mama zadała mi pytanie: - Co dalej? Wybrałaś już studia? Bałam się o tym powiedzieć, ale kiedyś musiało to nastąpić. - Wyjeżdżam! - Co? Jak to? Gdzie? A my...? - zaczął protestować Grzesiu. - Uspokój się! Nie jadę na koniec świata tylko na 2 dni do Poznania - odrzekłam. Atmosfera zrobiła się gorąca, rodzice byli nerwowi. - Dobrze, więc jaki kierunek wybrałaś i na jakiej uczelni? - zapytał tata chcąc uspokoić atmosferę. - W lipcu mam egzamin. Nie martwcie się, mam na to odłożone pieniądze. Proszę was jedynie o bilety na pociąg a ciebie kochanie, aby twoja ciocia mnie przenocowała. Chyba, że chcesz żebym spała pod mostem. - powiedziałam to prosto z mostu, ale nadal trzymałam wszystkich w napięciu. Potem powiedziałam jeszcze, że nie mogę powiedzieć jaki kierunek wybrałam, bo nie chcę zapeszyć. Zapytałam też, czy mogę liczyć na ich pomoc. Grzesiu wstał, wyjął telefon i zadzwonił. Zaskoczyło mnie to, że chce pomóc, bo czasem się kłóciliśmy. Usłyszałam: - Cześć ciociu. Mam prośbę. Moja dziewczyna ma 10-11 lipca egzaminy do swojej uczelni i chciałem żeby ciocia ją przenocowała. Czy jest taka możliwość? Wyszedł na chwile na zewnątrz i po półgodzinnej negocjacji wrócił do środka. Powiedział, że ciocia się zgodziła. Super! ... Bałam się, ale ukrywałam swoje emocje. Babcia odprowadziła mnie na pociąg. Gdy wsiadłam, znalazłam odpowiednie miejsce i pociąg ruszył uświadomiłam sobie, że moja nowa droga też właśnie się rozpoczęła. W czasie podróży rozmyślałam czy dobrze robię, czy nie lepiej znaleźć coś w mojej miejscowości. Jednak zawsze marzyłam w pracy straży pożarnej. W czasie drogi wspominałam moje dawne życie a nie było łatwe. Pewnego dnia pod koniec gimnazjum poznałam pewnego sympatycznego chłopaka. Niestety potem
okazało się, że nie był taki fajny. Może na początku było super, ale potem źle się to dla mnie skończyło. Podczas wakacji wpadłam w sidła sekty. Nie wiedziałam jak się z tego wyplątać. Oblałam przez to 1. klasę liceum. Pewnego dnia spaliśmy w jakieś stajni z końmi. Obudziłam się i poczułam dziwny zapach. Czułam jak dusi mnie dym. Jak się potem okazało - ktoś podpalił stajnię. Nie wiedziałam jak się wydostać, wszędzie był ogień. Z daleka słyszałam syreny, więc wpadłam na pomysł, który był strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam krzyczeć, wzywać pomocy, wydzierałam się jak syrena strażacka. Nie zauważyłam, że jakiś człowiek wyniósł mnie na zewnątrz. Usłyszałam: - Spokojnie mała już jesteś bezpieczna i nic ci nie grozi. Bez zastanowienia zapytałam: co z końmi i resztą? - Nie martw się o konie. Są już bezpieczne. A co do innych, to nikogo więcej nie było. Byłaś tylko ty. Gdy tak patrzyłam na nich, jak pracują, gaszą, ratują czyjś dorobek, zapaliło mi się światełko. Też tak chcę. Straciłam rok edukacji, nie było mnie w domu, moja rodzina pewnie odchodziła od zmysłów. Przez sektę można stracić wszystko i ja właśnie straciłam to, co miałam. Policja odwiozła mnie do domu. Nigdy nie znaleźli tych, którzy mnie tak urządzili. Wakacje minęły spokojnie. No może był mały chaos, bo intensywnie pracowałam gdzie tylko się dało. Zaczął się rok szkolny. Szybko przyswajałam wiedzę. W moim dzienniczku były same 5. Nie byłam kujonem, po prostu lubiłam się uczyć. A może nie miałam z kim wyjść i wolałam poświęcić ten czas książkom? Jakoś musiałam umilić sobie ten czas. Kolejne lata, kolejne świadectwa z paskiem. Nie miałam wsparcia w klasie. Uważali mnie za kujona. Nie darzyli mnie też sympatią, bo nie dawałam im ściągać. Przyzwyczajałam się do samotności. ... Pewnego dnia poznałam Grzegorza. Był studentem. Zabierał mnie do kina, kawiarni, czasem do klubu, ale wcale mi się tam nie podobało. Jego znajomi również. Od momentu, gdy poznałam jego paczkę, zaczęliśmy się kłócić. Nie rozumiał tego, że mam ambicje które chcę zrealizować. Doskonale wiedział o moim postanowieniu. Kiedyś ostro się pokłóciliśmy z tego powodu. Po jakimś czasie pogodziliśmy się i chyba myślał, że o tym zapomniałam. ... W końcu dojechałam do Poznania. Na dworcu czekał na mnie wujek Grzesia. - Dzień dobry panu - powiedziałam kulturalnie. Znałam go wcześniej, bo jeździliśmy do nich w odwiedziny. - No witam! Jak podróż? - zapytał. - Dobrze. - odpowiedziałam. Dojechaliśmy na miejsce. Przywitała mnie ciocia Grzesia i pokazała pokój, w którym będę spała. Wieczór spędziłam w miłej atmosferze. Oglądałam z panią Renią film a pan Michał poszedł na noc do pracy. .... Wstałam o 7 rano, zjadłam śniadanie, przyszykowałam się i drogę. Było sporo osób. Widziałam też jakieś dziewczyny. Bałam się, jednak musiałam mój strach jakoś opanować. Obawiałam się, że mi nie pójdzie i stracę nadzieję na lepsze jutro. Postanowiłam, że jeżeli mój obecny plan nie wypali to zaciągnę się do wojska. Od dłuższego czasu zbierałam pieniądze na realizację moich marzeń. Odkładałam z kieszonkowego oraz pracowałam gdzie się dało. Nie miałam zbytnio czasu na spotkania z moim lubym. Może dlatego, że wolałam zdobyć moje marzenia i nadal się kształcić. Nawet uzbierałam na prawo jazdy, które zdałam za
pierwszym podejściem. ... Nadszedł czas na egzamin z teorii. Pytania o dziwo nie były trudne. Dla mnie były łatwe, dlaczego? Mam kolegę w straży. Nieświadomie opowiedział mi co powinno być na egzaminach i czego szkoła oczekuje od przyszłego kadeta. Dodał jeszcze czego on się tutaj uczył. Poszperałam trochę w necie i pouczyłam się. Test się skończył. Wróciłam do domu wujostwa. Pytali jak mi poszło. Odpowiedziałam standardowo, że dobrze. Nie chciałam nic mówić, ponieważ również uważali, że powinnam się kształcić w innym kierunku niż straż pożarna. Ja jednak uważałam, że nauka w tej szkole jest poważna. Kolejny dzień, kolejny egzamin. Egzamin fizyczny. Poszło mi też nieźle, bo jestem wysportowana. W szkole podstawowej, gimnazjum oraz liceum osiągałam bardzo dobre wyniki. Nawet zdobyłam kilka nagród w zawodach. ... Wróciłam do domu. Czytałam właśnie na temat różnych koszar wojskowych gdy zadzwonił dzwonek. Przyszły moje wyniki. Nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona , ale gdy już otworzyłam białą kopertę i wyjęłam pismo ze szkoły, o mało nie że zemdlałam z wrażenia. DOSTAŁAM SIĘ!!! Tak krzyczałam, tak się cieszyłam, że aż babcia zeszła na dół. Zobaczyłam babcię z miną 'czy coś ci jest?” Uspokoiłam ją i powiedziałam, że wkrótce się dowie. Kolejny weekend i spotkanie. Przyjechali nawet rodzice Grzesia oraz wujkowie z Poznania. Zastanawiałam się, czy im powiedzieć, ale prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. Kolacja przebiegała fajnie, rozmawialiśmy o mojej dalszej przyszłości. Rodzice Grzegorza mówili o tym, co powinnam wybrać, tylko że mi to się nie podobało. Nie podoba mi się kiedy ktoś planuje moje życie za mnie. Gdy tak intensywnie rozmawiali, odrzekłam: - Co do mojej przyszłości do pozwolicie, że sama wybiorę. - A co wybrałaś? - zapytała pani Halina , mama Grzesia. Wybrałam Poznań - odpowiedziałam. Ciocia Grzesia zaproponowała żebym u niej mieszkała. Jestem znana z tego, że jestem szczera i czasem palnę coś bez zastanowienia. - Nie, nie będę mieszkać u państwa. Będę mieszkać w szkole w koszarach. Dostałam się do Szkoły Aspirantów PSP na studium dzienne. - A co z nami? - zapytał Grześ. - Przecież nie jadę na koniec świata tylko do Poznania. Będziemy się spotykać podczas moich przepustek - odpowiedziałam. Dlaczego nikt nie może zrozumieć tego co czuje i czego pragnę? Chcę spełnić swoje marzenie i mam okazję. Grzegorz wstał, wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko ze srebrną kokardką, uklęknął i zapytał: - Wyjdziesz za mnie? Zatkało mnie. Nie wiedziałam czy przyjąć oświadczyny, czy nie. Kocham go i jak na razie to z nim chcę spędzić resztę życia. Co będzie dalej - zobaczymy. Ostatecznie się zgodziłam, ale bałam się. Jego rodzina uważała, że kobieta nie powinna pracować w Straży Pożarnej tylko siedzieć przy garach. ...
Nadszedł czas pakowania. Kupiłam sobie nową, wielką i funkcjonalną niebieską walizkę na kółkach. Do tego plecak ze stelażem. Zastanawiałam czy dobrze robię biorąc wszystkie potrzebne mi rzeczy, ale przecież jestem kobietą i mam inne wymagania niż mężczyźni. No i nadszedł czas wyjazdu. Żegnanie się z bliskimi nie jest przyjemną sprawą, ale kiedyś musiało to nastąpić. Grzegorz już przyjechał bo mnie odwoził. Musiał się pogodzić tym, że jego narzeczona tak wybrała i nie postąpi inaczej. Podróż przebiegła nudnie, mój jęczał i jęczał i miałam tego dosyć. Modliłam się żeby podróż jak najszybciej się skończyła i żebym mogła się z nim pożegnać. W końce dojechaliśmy na miejsce. Już wszyscy byli. Zauważyłam, że nie ma żadnych dziewcząt. Z jednej strony może to i lepiej wolę się trzymać z chłopakami i lepiej się z nimi dogaduję. Z drugiej jednak strony z płcią przeciwną nie porozmawiam o babskich sprawach. No cóż, jakoś dam radę. Muszę dać.. Pożegnałam się z moim z Grzesiem. Nawet mi łzy poleciały. Wsiadł do samochodu i odjechał, bo wieczorem szedł na imprezę ze swoją paczką. ...
szkoła ... No i zaczął się apel. Na razie po cywilnemu. Pan komendant gadał i gadał, aż zajęłam się czymś innym. Byłam tak zajęta swoimi myślami, że nie zauważyłam, że zostałam wyczytana. Komendant zauważył fakt, że jest wśród zagubionych chłopców piękna kobieta. Zaczęto mnie szturchać, nieświadoma krzyknęłam: - Czego mnie szturchasz pajacu?! Nawet dostałam odpowiedź: - Pajac jest na WF-ie a teraz wzywa cię komendant. Wzięłam ze sobą to co miałam i poszłam w stronę komendanta, Gdy już doszłam usłyszałam: - A to wasza jak widać jedyna koleżanka. Wszyscy się na mnie gapili Więc wyszczerzyłam zęby w uśmiechu (to mój znak rozpoznawczy). Zapytałam dyskretnie gdzie będę spać. Komendant na to: - Jak to gdzie? Z kolegami. Moja mina w tamtym momencie była bezcenna. Po chwili okazało się, że komendant ma dziwne poczucie humoru. - No dobrze, oto kluczyk do twojego pokoju. Komendant zakrył mi oczy chustką i prowadził przez jakiś korytarz. Gdy odkryto mi oczy stałam przed drzwiami. Korytarz był wąski, każde drzwi były takie same. Moje zostały zaznaczone, była na nich moja wizytówka a za drzwiami czekała mnie bardzo miła niespodzianka a mianowicie: dwa pomieszczenia (łazienka i pokój). W pokoju wielkie dwuosobowe łóżko, biurko z krzesłem obrotowym, wielka szafa dwudrzwiowa z lustrem, w łazience prysznic. To wszystko było moje. Moja mała przestrzeń. Zaniemówiłam, zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć, zaskoczyło mnie to bardzo. Komendant powiedział że mam się czuć jak u siebie w domu. - Ok - odpowiedziałam. Każdy poszedł w swoją stronę, by się rozpakować, rozeznać w nowej sytuacja i uświadomić jak ciężka praca nas czeka. Rozpakowałam się, bieliznę osobno, kosmetyki też. Wszystko ładnie poukładałam. Do kubka w łazience włożyłam moją elektryczną szczoteczkę i ulubioną pastę do zębów. Pod prysznic wstawiłam żel pod prysznic i szampon.
... Po rozpakowaniu się postanowiłam, że rozejrzę się po okolicy. Na terenie szkoły znajdowała się jednostka ratowniczo gaśnicza. Postanowiłam tam zajrzeć. Usłyszałam głosy władz szkoły: - Zastanawiam się, czy dobrze robimy dając jej pokój. Jeszcze ją rozpieścimy? Ktoś odpowiedział: - Ale ja chce ją rozpieścić. W pewnym momencie źle stanęłam i wpadłam do pomieszczenia gdzie były te osoby. Gdy wstałam gapiło się na mnie trzydziestu facetów. Standardowo uśmiech i ucieczka. Tak szybko uciekałam, że nie zauważyłam dziury - rury po której strażacy zjeżdżają na dół. Lecąc na dół w ostatniej chwili złapałam się tej rury. Obudziłam się na łóżku i zobaczyłam przystojnych facetów stojących dookoła. Usłyszałam: - Witamy wśród żywych. Nieźle narozrabiałaś. Już na samym początku takie niespodzianki. Pamiętasz co się stało? Kiwnęłam głową potwierdzając, wstałam i uciekłam do siebie. Po jakimś czasie otrzeźwiałam. Przeprosiłam wszystkich. Potem zaproszono mnie na herbatkę, pośmialiśmy się, powygłupialiśmy. Było bardzo sympatycznie. Zrobiło się późno, więc poszłam do siebie. Umyłam się i zadzwoniłam do Grzesia. Gadaliśmy do 24:00, ale muszę przyznać, że coś było nie tak. W jego głosie coś nie grało. Muszę dowiedzieć się co się stało. Rano wstałam zmęczona bo do 1:00 rozmyślałam o tym co ugryzło mojego faceta . Pierwsze zajęcia no i porażka - zasnęłam. Nade mną stał komendant i zapytał: - Co robiłaś w nocy? - Rozmawiałam z chłopakiem - odpowiedziałam. - Masz chłopaka? - zapytał. - Tak, nie może pogodzić się z tym, że tutaj jestem panie komciu. Postanowiłam mówić na komendanta "Komciu”. A jaki był zdziwiony jak tak do niego powiedziałam. Kazał mi się ogarnąć. ... Kilkanaście miesięcy później... W szkole szło mi całkiem nieźle. Było ciężko, kilka osób wymiękło, ale ja się nie poddawałam. Miałam różne przygody a komciu chyba kiedyś przeze mnie osiwieje. Co się wydarzyło: 1. Wojna rycerska: jakieś kije 3 metrowe i wozy strażackie. Nawet polała się krew a mianowicie ketchup. Jak to zobaczył komcio to złapał się za głowę. Wozy wyglądały jak z jakiejś masakry. Wszytko było czerwone, nawet my. Od razu kazał nam się umyć i posprzątać to co nabałaganiliśmy. 2. Zapchaliśmy z chłopakami kible. Nie wiem co nam odbiło, ale komciu i reszta nie byli zadowoleni. Po tych wydarzeniach nastąpiła cisza. Cisza przed burzą. Zapomniałam wspomnieć, że wzięłam to na siebie, więc dostałam kare na parę miesięcy. Reszta dostała sprzątanie koszar. Przyszły ferie zimowe, na dworze było dużo śniegu. Było późno, więc wszyscy byli w koszarach. Nawet się nie zdziwili, że mnie nie ma. Na ulicy złapałam ludzi, którzy wywozili śnieg poza miasto. Poprosiłam żeby wysypali go za budynkiem szkoły. Sporo tego było więc postanowiłam coś stworzyć. Robiłam tę niespodziankę do późna w nocy. Padałam z zmęczenia. Chyba odmroziłam sobie palce u nóg i ręki, ale warto było, bo efekt był niesamowity. Rano gdy komendant i reszta przyjechali to się na prawdę zdziwili. Dawno nie widzieli takiej kupy śniegu. A co zrobiłam: ze śniegu wydrążyłam wozy strażackie i strażaków. Oczywiście już było wiadomo kto to zrobił. Gdy komcio wszedł miałam na sobie wszystkie kołdry, jakie znalazłam no i miałam wysoką gorączkę. Komcio postanowił, że pojadę do domu i tam się wychoruję.
Miałam tydzień, bo jeszcze tyle wolnego zostało żeby się wyleczyć. Komendant odwiózł mnie osobiście. W ciągu tego tygodnia coś się zmieniło. Chorowałam dłużej, ale w końcu wyzdrowiałam. Grzesio ani razu mnie nie odwiedził. Mijały kolejne dni, miesiące a Grześ nie odezwał się słowem. Bardzo cierpiałam z tego powodu. Mimo, że miałam wsparcie w bliskich, to i tak bardzo mi go brakowało. Jego oddechu, ust... Nowa miłość Pojechałam do domu osobiście zaprosić moj ą rodzin ę na zako ńczenie szkoły. Chciałam nawet zaprosi ć mojego faceta, poszłam do jego kawalerki. Nie wspominałam wcześniej, ale Grześ kupił sobie kawalerk ę. Drzwi otworzyła długowłosa blondynka, typowa metalówa. My z Grzesiem kochamy mocne klimaty, ale czasem lubimy wyjść do klubu. Zapytałam czy jest Grzesio: - jest a ty kim jesteś ? - jego narzeczoną - odpowiedziałam. - co? Przecież ja ni ą jestem! Pokazałam jej pierścionek i w tym momencie w łazienki wyszedł on. Zatkało go. Powiedziałam co o nim myśl ę. Ż e jest żałosny i takie tam. Rzuciłam w niego pierścionkiem, a tamta laska ubrała si ę i szybko uciekła od zdrajcy. Zawsze jak mam problem i potrzebuje pomocy dzwoni ę do Komcia. I tym razem to zrobiłam. Opowiedziałam mu co si ę stało, bez wahania wsiadł w samochód by mnie zabrać. Wracaj ąc autobusem uświadomiłam sobie kogo naprawd ę kocham, zawsze jak miałam problem to był przy mnie Komciu, nawet czasem my ślałam że coś do mnie czuje, ale skoro wsiadł szybko w samochód by mi pomóc to coś znaczy. Nie wiem jak wróciłam do domu, ale wróciłam w kiepskim stanie. Byłam tak zapłakana, że moi rodzice si ę przestraszyli. Moje oczy były lekko spuchni ęte, zapłakane oraz zaczerwienione. Gdy si ę uspokoiłam, opowiedziałam co tak naprawd ę si ę stało, że zostałam oszukana i skrzywdzona... A miało być tak pięknie. Po około 3-4 godzinach przyjechał Komcio. Kupił mi pi ękny bukiet róż i moje ulubione czekoladki na popraw ę humorku. Długo gadaliśmy o tym i tamtym, ale najpi ękniejsze było to, że mnie pocałował. Przestraszyłam si ę, jednak kadet z komendantem nie mog ą być ze sob ą. Poszliśmy na długi spacer, pokazałam mu moj ą okolic ę, ciekawe miejsca i panoram ę (widok) na moje osiedle. Gdy wracaliśmy do domu moich dziadków napotkaliśmy na akcj ę gaśnicz ą strażaków z pobliskiej jrg., gdy zobaczyli Komcia to si ę troch ę zdziwili. Jeden z nich rozpocz ął rozmow ę: - Co ty tu robisz, miasta ci si ę pomyliły czy co? Komcio na to : - Nie pomyliły, wiem gdzie jestem. Kolejny z nich zapytał: - A kto to jest obok ciebie? Komcio na to : - To Emilka, aspirantka z mojej szkoły. Potrzebowała pomocy, wi ęc musiałem ją wesprzeć. Dodam jeszcze, że jest najlepsza z całej szkoły. Strażacy si ę zdziwili, Komciu już widziałam po mojej minie, że chc ę wracać, wi ęc si ę pożegnaliśmy i poszliśmy dalej. U babci w domu wypiliśmy kaw ę, zjedliśmy jak zawsze pyszne ciasto, po spotkaniu pożegnałam si ę z domownikami i poszliśmy do mnie. Komcio został na noc, ale niestety wcześnie rano musiał wraca ć a ja wracałam z nim. Mimo, że miałam jeszcze jeden dzie ń wolnego poszłam do moich ulubionych poznańskich ciucholandów. ... Kolejne dni mijały spokojnie, nie miałam sił na rozrabianie. Nawet koledzy mnie si ę pytali czy przypadkiem nie jestem chora, no i stało si ę... Wracaj ąc z poligonu prowadziłam samochód bojowy, niestety rozbiłam lusterko, nie wiem jak to zrobiłam ale na pewno było to przez przypadek. Musz ę powiedzieć, że trudno si ę prowadzi taki wóz a jeszcze trudniejsze jest wjechanie do garażu. Od razu dostałam wezwanie na dywanik, Komcio powiedział, że si ę na mnie zawiódł, a jeszcze bardziej na tych co mi pozwoli prowadzić. Dał mi kazanie i takie tam i tak cz ęści z tego nie zapami ętałam. Mam taki mały problem, nie słucham ludzi, którzy na mnie krzycz ą, choć chc ą mi w jakiś sposób wytłumaczyć, pomóc. A na koniec powiedział: - Mimo, że rok si ę już ko ńczy i zostało pół roku do końca szkoły, to dostajesz dożywocie. Zero wyjazdów na ferie świ ąteczne i zimowe, zero wychodzenia z koszar chyba, że to b ędzie wyjazd na poligon czy na akcj ę. Ale zapami ętaj sobie, że jeszcze jeden wybryk a wylatujesz. JASNE?! Odpowiedziałam : - ok I wyszłam bez słowa, troch ę wkurzona i zaryczana, poszłam do swojego pokoju ochłonąć. Na kolejne zaj ęcia nie poszłam, z nerwów nie mogłam. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że skoro nie poszłam na zaj ęcia to mnie wywali. W tamtym momencie nienawidziłam tych, którzy pozwolili mi prowadzić ten samochód bojowy wzięłam walizkę, spakowałam si ę i ryczałam przy tym, a bardziej wyłam. Po chwili przyszedł Komcio. Co robisz? Gdzieś si ę wybierasz? Przecież masz zakaz. - zapytał. A ja cieniutkim, zapłakanym głosem odrzekłam, że skoro nie przyszłam na zaj ęcia to mnie wywalisz ze szkoły. ... Przez chwil ę była cisza i powiedział że mam usi ąść na łóżku a on mnie rozpakuje. Powiedział, że ja nigdzie si ę nie wybieram i mam nadal karę oraz, że mam si ę ogarn ąć i nie ryczeć, bo on nie może patrzeć jak ja płacz ę. Na ko ńcu jeszcze mnie przytulił i pocałował w czółko - poczułam si ę troch ę lepiej. Powiedziałam mu, że ma wyjść, bo chcę zostać sama,. Wyszedł, potem jeszcze płakałam. Nawet na kolacje nie poszłam. Byłam pochłonięta rozpakowaniem tych wszystkich ciuszków i innych dupereli. ... W pewnym momencie zawył alarm, wszyscy pojechali oprócz mnie. Czułam w sercu, że coś jest nie tak, bo wszyscy ci, którzy pozostali w koszarach gotowi do wyjazdu patrzyli na mnie dziwnie. Gdy włączyłam net i przegl ądałam
bydgoskie i poznańskie wiadomości natkn ęłam si ę informacj ę, że pali si ę blok. Blok, w którym mieszkał Komcio. Pokazałam to chłopakom, a oni nie chcieli kryć skoro już wiem, ale najgorszego nie wiedziałam. Komcio znajdował si ę w mieszkaniu. Tak klatka była zadymiona, że nie mogli si ę wydosta ć, Komcio mieszka na 6 pi ętrze no teraz to już mieszkał. Nawet podnośnik nie dał rady, bo znajdowały si ę tam wielkie drzewa, które już si ę paliły. Bez wahania wybiegłam z koszar, nie było już ważne czy mnie wywalą, ale to, że mój ukochany mógł zgin ąć, że mogłam stracić kolejn ą osob ę, która zawróciła mu w głowie a w brzuchu czułam motylki. Biegłam i biegłam. Troch ę to trwało, ale na szcz ęście mieszkał blisko szkoły. Podobno si ę naszukał mieszkania by być koło swojej pracy, wprowadził si ę do mieszkania w wieżowcu. Wieżowiec znajdował się blisko koszar. Gdy dobiegłam na miejsce, wszyscy si ę dziwili co ja tu robi ę. Mimo, że mam kar ę. Nie słuchałam ich, bo dla mnie ważne było to, by uratowa ć mojego ukochanego. Po chwili zadzwonił telefon. Był to ok mój Komcio, powiedział, że mnie kocha - z tego co wiem po telefonie byłam blada jak ściana. Zapytałam: - Na którym pi ętrze wybuchł pożar ? Ktoś odpowiedział, że na ostatnim. Pomyślałam przez chwil ę i ubrałam si ę w stosowny mundur z tlenem i latarką. W kieszeni 2 tleny na wypadek. Wbiegłam do budynku, ale za nim to zrobiłam nakrzyczeli na mnie, że oszalałam, że nie ma sensu, że Komcio by nie chciał bym zgin ęła w taki sposób. Ja na to, że wolę zgin ąć ze świadomości ą, że chciałam mu pomóc niż nie zgin ąć a mu nie pomog ę. Gdy byłam na 3 piętrze uświadomiłam sobie, że nie dostan ę si ę do jego mieszkania jeśli drzwi b ęd ą zamkni ęte. Ale skoro jestem już w połowie to si ę nie wycofam. Było ci ężko, nic nie widziałam. Nawet latarka nie przebiła swoich promieni. Dym był taki g ęsty, że nic nie widziałam. Musiałam si ę trzymać barierki a w myślach liczyć sobie pi ętra. Gdy dodarłam na miejsce okazało si ę, że Komcio nie zamkn ął drzwi, wi ęc bez wahania tam weszłam. Byłam w domu Komcia 3-4 razy. Zawsze gdy wchodziłam do niego było tam coś nowego, tym razem też coś zauważyłam, ale nie miałam czasu na ogl ądanie co to było. Komcia znalazłam w pokoju, modlił si ę. Gdy mnie zobaczył jego mina była bezcenna, niczym mina zobaczenia ducha, zjawy. Kazałam mu szybko wzi ąć najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać z mieszkania czy bloku. Ogie ń znajdował si ę coraz bliżej i bliżej był prawie na 7 pi ętrze brakowało kawałka, by przeszedł na piętro gdzie si ę znajdowaliśmy... Gdy si ę spakował w dużą waliz ę, czuliśmy, że na górze jest gor ąco. Buchanie gorąca, dałam mu tlen i uciekaliśmy na dół, oczywiście si ę potkn ęłam. On po mnie wrócił, dość szybko nam to poszło. Gdy wyszliśmy na dwór wszyscy mi klaskali, ale to nie koniec, na dworze czekała na Komcia długowłosa kobieta. Jej włosy były kolorze fioletu. Po twarzy innych widać było, że gdyby mogli to si ę z niej śmiali. Najgorsze było to, że mi nie podzi ękował a mogłam zgin ąć. Po chwili usłyszałam, że ktoś woła: Maciuś, Maciuś został na górze, gdy si ę odwróciłam to stał na balkonie przerażony mały chłopiec w wieku 3-4 latek. Nie wiem kogo była gorsza mina tego biednego chłopca czy jego opiekunów. Po chwili wołał: - babu babu pomoci , mama i tata nie żyj ą Powtarzał te słowa coraz głośniej. Nie mogłam pozwolić by zgin ął. Zauważyłam, że koło wieżowca była budowa, już nie było ważne co tam budowali, ale było ważne co zrobi ę. Znalazłam szybko pana, który obsługuje tym żurawiem i kazałam mu by mi mógł wydostać tego chłopca. Chłopiec znajdował si ę w tym mieszkaniu gdzie wybuchł pożar a mianowicie był na balkonie. Było widać, że ogie ń buchał. Wlazłam na ten żuraw wraz z tym panem. Ja na czubek a on za sterami. Było tak fajnie, bo żuraw akurat był na wysoko ści tego pi ętra no może ciut wyżej. R ęk ą pokazywałam go jak ma pokierować by stan ął. Kazałam małemu, że ma podać mi ręk ę. Najpierw powiedział że ma chomcia, dał mi go, włożyłam do kieszeni i zamkn ęłam. Potem mi dał małego oparzonego kotka a na ko ńcu dał mi r ączk ę. Prawie mi spadł, ale udało mi go wci ągn ąć na gór ę. Z tego co wiem na dole byli przerażeni, ale dla mnie było ważne to co robię i wydarzy si ę dalej. Pokazałam r ęk ą, że może odjeżdżać. Po chwili zauważyłam podnośnik, który unosił się w moją stron ę. Pan już zszedł, a ja w mrozie czekałam na kolegów bardziej doświadczonych ode mnie, którzy by nie wpadli na taki wyczyn jak ja. Po chwili zabrali chłopca na dół, ja już si ę nie zmieściłam, czekałam na swoj ą kolej. Po chwili moja równowaga była na skraju wytrzymałości, jeden ruch i się poślizgn ęłam. Chciałam sama zejść no i poleciałam. Całe moje życie przeleciało od momentu narodzin do tego co osi ągn ęłam i mnie czeka dalej. Na szcz ęście byłam na obozie przetrwania i ju ż skakałam z takiej wysokości wi ęc wyszłam z tego bez szwanku, bez jakiś wi ększych urazów, jedynie jakieś siniaki były ale najważniejsze było to co zrobiłam (a robiłam fikołki). Wiecie jak si ę czułam jak dawali mi oklaski? Poczułam si ę niesamowicie. Poczułam si ę super bohaterk ą, bo ni ą byłam. Komcio tak się przej ął, że mnie przytulił, powiedział, że ta kobieta już dla niego nic nie znaczy, bo ja jestem dla niego najważniejsza. ... Ferie świ ąteczne oraz ferie zimowe sp ędziłam w towarzystwie Komcia. Niestety jego mieszkanie oraz cały budynek doszcz ętnie spłonęły, nie mógł już tam zamieszkać wi ęc zamieszkał w koszarach. Ferie min ęły fajnie, dostałam dużo prezentów itp. Nadszedł czas ko ńca roku szkolnego, każdy z moich kolegów dostał prac ę w różnych miastach. Ja dostałam a mój ukochany mi załatwił bym była blisko niego. Od momentu gdy Komcio przyjechał po mnie w ten dzie ń gdy przyłapałam Grzesia na zdradzie jesteśmy razem i bardzo si ę kochamy. Mieszkamy razem w bloku na drugim ko ńcu miasta. Kolejny etap mojego życia Bardzo si ę cieszyłam, że mogłam pracować, ale czegoś mi zabrakło, brakowało mi pewnego elementu, a mianowicie bycia specjalist ą na temat spraw chemicznych w stra ży
pożarnej. Był taki kierunek w mojej miejscowości w szkole podoficerskiej. Oczywi ście powiedziałam o tym mojemu i zapytałam czy mógłby pożyczyć mi pieni ądze na dalsz ą edukacj ę. Odpowiedział, że nie ma takiej opcji by mi dał/pożyczył, wi ęc postanowiłam sama je uzbierać (do rozpocz ęcia nowej szkoły miałam 4 miesi ęcy) wi ęc spokojnie mogłam zebrać pieni ądze. Miałam też odłożon ą jak ąś sumk ę na koncie (zbierałam na samochód), ale postanowiłam wydać na dalsz ą edukacj ę, na marzenia. Pewnego dnia postanowiłam pojechać do Bydgoszczy załatwić sprawy zwi ązane z now ą szkołą. Mojemu powiedziałam, że jadę do rodziców w odwiedziny, tak to zrobiłam by nie jechał ze mn ą. Kolejne tajemnice. Gdy dojechałam na miejsce a wyjechałam tuż po zmianie, dojechałam około godziny 11.00. Od razu poszłam na umówion ą rozmow ę z komendantem tej szkoły. Rozmowa wypadła super, zapłaciłam część pieniędzy, dostałam plan i informacj ę o której mam si ę stawić. Oczywiście przy okazji odwiedziłam rodziców i dziadków. Zostałam na noc a na drugi dzie ń musiałam wracać i tu czekała mnie kolejna ci ężka rozmowa. Mój Komcio ukochany nie chciał bym robiła dalsz ą karier ę, ale to moja sprawa i moje marzenie. ... Gdy dojechałam od razu wróciłam domu, ponieważ dostałam telefon od chłopaków z trzeciej zmiany, że Bydgoszcz dzwoniła do mojego komendanta, że chce tam si ę uczyć. Komendant Poznania nie był zadowolony. Gdy weszłam do własnego domu przestraszyłam si ę, poniewa ż była tam nieznajoma kobieta. Miała rude włosy, była mojego wzrostu, około 29 lat, ubrana w obcisłą sukienk ę a sylwetkę miała idealn ą: zapytałam j ą kulturalnie - ,,kim jest?” dostałam od niej odpowied ź: ,,jestem Elizabeth i będ ę tu mieszkać” Zdziwiłam si ę, na pocz ątku myślałam, że to jakaś rodzina Komcia, ale potem się dowiedziałam. Dowiedziałam si ę, że to kochanka mojego, że mnie okłamywał i że jest z nim w ciąży. Chciał ze mną zerwać, przecież mógł mi powiedzieć od razu a nie ukrywać i robić z tego jak ąś tajemnice. Nie pytałam co i jak i gdzie bo nie chciałam, za dużo tego było, szkoda moich nerwów. Spakowałam się w 2 walizki i wielki stelażowy plecak no i torebk ę mieszcz ąca format a4. ... W jakie ś kafejce internetowej wydrukowałam wypowiedzenie, zaniosłam do komendanta i tam niespodzianka, nie chciał go przyj ąć. Jestem najlepsza i on stwierdził, że ja musz ę być w jego straży, żeby si ę mn ą chwalił. Sorry, ale nie ze mn ą te numery. Pożegnałam si ę i poszłam na dworzec PKP, kupiłam bilet na pociąg pospieszny, chciałam być jak najszybciej w domu. Czekaj ąc na poci ąg zadzwoniłam do mojego banku by zablokować dost ęp Komciowi i zmienić hasło. Nareszcie przyjechał. Jad ąc poci ągiem rozmyślałam czy dobrze robię, ale odwrotu już nie było. Zawsze marzyłam żeby robić to co kocham, realizować swoje marzenia , powołanie. Wspominałam to co mnie spotkało, chwile radosne i te niemiłe... bla bla… ... ... W końcu dojechałam. Najch ętniej położyłabym si ę do łóżka i wypłakała w moj ą poduszk ę, ale musiałam iść na poczt ę. Napisałam list: „Drogi ukochany... Przesyłam ci pierścionek zar ęczynowy i zrywam z tobą. Nienawidz ę ci ę za to, co mi zrobiłeś, nie przepraszaj mnie bo i tak nie przyjm ę twoich przeprosin. Kiedyś zobaczysz, że b ęd ę najlepsza na świecie. Lepsza od ciebie. Żyj z tym rudzielcem, mam ci ę w d... Emi” Wiem, wiem, to troch ę chamskie, ale nerwy robi ą swoje. Do koperty dołączyłam pier ścionek i poszło... .... Nadszedł czas nowego życia a mianowicie nowy kierunek szkoły. Ale nie było łatwo bo na drodze stan ął mi list, w którym było napisane, że zgłosiło si ę zbyt mało ch ętnych i musz ą zlikwidowa ć mój wymarzony kierunek. Gdy to przeczytałam załamałam si ę. Jak to? Moje marzenie ma si ę nie spełnić? Muszę o nie walczyć! Po jakimś czasie wzi ęłam dokumenty. Poszłam do mojego banku i wypłaciłam sporą sumkę pieni ążków, do tego dołożyła si ę też moja babcia. ... Nast ępnego dnia pojechałam do szkoły. Komendant myślał, że przyjad ę bo pieni ądze, które chciał mi zwrócić, ale ja miałam dla niego inną niespodziank ę. Miny wszystkich wokół były bezcenne gdy zobaczyli pi ękna wysportowan ą strażaczk ę w umundurowaniu galowym. Jeden z nich zapytał mnie: - Przepraszam co ś się dzieje, że go ubrałaś, bo nic mi nie wiadomo na temat jakieś imprezy? Opowiedziałam : - Dla mnie to, co zaraz si ę wydarzy jest ważne. Po jakimś czasie ukl ękłam i błagam władze szkoły, by przywrócili kierunek, w którym chce si ę dalej kształcić no i podałam kopert ę. Nigdy si ę nie bałam tak jak wtedy, bałam się tego co powiedz ą, co zrobi ą... ... Po chwili jeden z nich powiedział: - Dziecko wsta ń. Wstałam i zabrali mnie do gabinetu, po jakimś czasie wyprosili mnie. Dyskutowali tak przez par ę godzin. Pó źniej wydarzyły się najpi ękniejsze chwile w moim życiu. Zorganizuj ą dla mnie lekcje indywidualne za te same pieni ądze. Urzekło ich to, że przyszłam w galowym mundurze a to znaczy, że straż jest dla najważniejsza. ... Kolejny rok min ął spokojnie, choć ci ężko. Dawałam z siebie wszytko no i oczywi ście zdałam wyśmienicie. Z kwiatka na kwiatek Yupi!!! Nowa praca i kolejny etap w moim życiu. Kiedyś liczyłam te etapy, dziś już tego nie robi ę, bo nie ma sensu. Skupiam si ę na tym co jest teraz , tak, by zostało spełnione w 100 %. ... Przydzielono mnie jak na razie do jrg 1 na Pomorskiej. Pierwszy dzie ń był bardzo ci ężki, choć nic tak na prawd ę si ę nie
działo. Koledzy mnie nie zaakceptowali, nie wiem czemu, przecież nic im nie zrobiłam. Nie prowokowałam ich w żaden sposób swoim zachowaniem (mój charakter jest bardzo trudny, nie ufam zbytnio ludziom, mam swoje zdanie, jestem szczera no i uparta). Oni nie dawali mi popracowa ć, poćwiczyć, a nawet ugotować ziemniaków, tzn, udawali że mnie nie ma. Te 24 godziny min ęły bardzo ciężko i trudno. Gdy tylko dotarłam do domu, rozebrałam si ę to tylko wskoczyłam do mojego łóżeczka i zacz ęłam płakać. Nawet mi ulżyło. Kolejne warty i to samo i znów płacz. Raz rozkleiłam si ę w pracy bo nie mogłam wytrzymać napi ęcia pomiędzy mn ą a nimi. Dowódca nawet specjalnie przyjechał z zebrania, bo wykrzyczałam przez telefon, że mam dosyć traktowania mnie jak powietrze. Pewnego dnia miałam szczęście w nieszczęściu, bo jeden z kolegów z innej zmiany chciał si ę przenieść i zamienili mnie z nim. I znów nie było łatwo, i znów to samo. Aż w ko ńcu si ę wkurzyłam i zapytałam w wprost o co im chodzi. Może jakby mi powiedzieli to byśmy w jakiś sposób rozwi ązali ten problem. A rozmowa wyglądała tak : - O co wam chodzi? Nie znacie mnie a traktujecie mnie źle. - Tylko ci si ę wydaje, że ci ę nie znamy. - Co to znaczy? – zapytałam. Kolejna osoba si ę odezwała: - Słyszeliśmy o tobie wystarczająco dużo złych rzeczy. - Mianowicie co? Skoro jesteście tacy twardzi to powiedzcie mi to prosto w twarz! Po chwili ciszy odzywa si ę zast ępca dowódcy: - No yyy bo yyy słyszeli śmy, yyy no yyy ktoś powiedział… Przerwałam mu to j ąkanie i krzykn ęłam wprost, że ma to w ko ńcu z siebie wydusi ć. Kolejna cisza: - Dowódca mi powiedział, że mam iść sprawdzić czy nie cieknie woda w CBA. Po prostu wygonił mnie by unikn ąć rozmowy, by si ę nie wydało. Myślałam, że praca w straży b ędzie inaczej wyglądała, że będziemy sobie pomagać itp. ... I tak ci ągle to samo, ci ągła zmiana jednostek. Nawet komendant nie chciał mnie poinformować czemu jestem źle traktowana. Byłam cierpliwa, ale do czasu. W końcu przydzielono mnie do ostatniej zmiany w mojej ulubionej jednostce - jrg 2. Walka o swoje Znowu nic się nie zmieniało. Kiedyś powiedziałam mojemu dowódcy zmiany, że ich traktowanie robi si ę nudne i że mnie to m ęczy. Pewnego dnia posłuchałam rozmow ę: - Ty, może jej powiemy, ona chyba naprawd ę nic nie wie, albo dobrze udaje. Weszłam do pomieszczenia gdy tak sobie rozmawiali i powiedziałam, że nie udaję i nie wiem o co im chodzi. Dodałam też, że staram si ę jak mog ę, ale i tak tego nie doceniacie. Nie przyszłam do straży po to by usługiwać i być traktowana jak szmata, tylko po to, by pomagać ludziom i to jest moje powołanie. Cisza Marek si ę odezwał: - No bo Pozna ń przysłał zdjęcia jak jesteś w dwuznacznej sytuacji. Ja na to: - Jakiej sytuacji? Udowodnij to! Przemek wyj ął z kieszeni swój wypasiony smartfon i pokazał mi zdj ęcia. Od razu wysłałam je na swój telefon. W tamtej chwili moja mina była bezcenna. Dodali również, że powiedziano im, że dorabiałam sobie najstarszym zawodem świata po pracy w jrg. Komendant nie wyrzucił mnie bo jestem dobra w tym co robi ę. Ja jako ś w to nie wierz ę. ... Jak tylko dotarłam do domu, spakowałam si ę i pojechałam do Poznania. Ale mieli miny jak mnie zobaczyli. Żą dałam od nich wyjaśnie ń. Zagroziłam, że jak tego nie odkr ęc ą zgłosz ę spraw ę na policj ę i już takie zabawne nie b ędzie. Od razu komendant zadzwonił do Bydgoszczy, że to taki głupi żart, że to fotomontaż i zrobili sobie ze mnie jaja. No i to miało być śmieszne, ale to nie było śmieszne tylko durne. Można pożartować sobie ze smakiem, ale ten „żart” - jak oni uważaj ą, nie był ze smakiem a wr ęcz przeciwne. Powiedziałam im co o nich myśl ę, że s ą nieodpowiedzialni i zachowali si ę jak dzieci. ... Wychodz ąc z tego miejsca spotkałam now ą rodzin ę mojego byłego. Nie miałam ochoty na sprzeczki i inne rozmowy, nawet si ę nie przywitałam. Wiem, nieładne to było, ale już tak mam. Gdy wróciłam do domu i do pracy wszytko si ę zmieniło. Nawet była taka sytuacja - palił si ę dom, gdy dojechaliśmy na miejsce nieciekawie to wygl ądało, dom ledwie co stał. Ktoś krzykn ął, że w środku jest człowiek, nie znaliśmy płci i wieku oraz w jakim jest stanie. Po jakimś czasie kolega wszedł do środka, widziałam w gapiach, że coś ukrywaj ą. Powiedziałam policjantom, że maj ą si ę zapytać co wiedz ą na temat tego budynku, może coś wiedzieli, o czym my nie mieliśmy poj ęcia. Po pewnej chwili przyznali, że tam nikogo nie ma i że stoj ą butle z gazem. Od razu poinformowałam chłopaków o sytuacj i ruszyliśmy na ratunek Macieja. ... A tak przy okazji Maciek jest boski. Jest mega przystojny i umięśniony. Jestem nim zauroczona. Wracaj ąc do dalszej cz ęści to weszłam do płon ącego budynku. Dowódca nie był z tego zadowolony, ale trudno. Na szcz ęście nie poszedł dalej, tylko leżał na werandzie. Spadła na niego belka, podniosłam j ą, on wysun ął nog ę i w ostatniej chwili uciekli śmy. Po naszym wyjściu budynek się rozpadł. Na szcz ęście budynek nie wybuchł od butli, ktoś go podpalił i zabawił się kosztem straży pożartej. ... Po tamtej akcji Maciek zmienił do mnie nastawienie. Nawet zaprosił mnie na randk ę. Wzi ęli śmy pi ękny ślub, urodziłam chłopca o imieniu Florian. Podsumowanie Oczywiście nie wiem czy to naprawd ę mogłoby si ę wydarzyć, ale napisałam zmyślon ą opowieść. Chociaż tak mogę wylać z siebie moje powołanie do pracy w straży pożarnej. Powiem tak, nie ważne jak i nie ważne gdzie, ale trzeba d ążyć do spełniania swoich marze ń.