PREMIERA 25 25.09.2015 09 2015
3499 4499
CD
Edycja specjalna
Kortez Bumerang
SPOTKANIE AUTORSKIE 23 września, godz. 18:00
Podczas pierwszej dwutygodniowej sesji w Warszawie zarejestrował 66 piosenek, które stały się jego oficjalnym demo. W marcu 2015 roku ukazała się pierwsza EPka zatytułowana „Jazzboy Session EP”, na którą złożyły się trzy piosenki:
„Ten facet komuś kiedyś coś zrobi. Ciary.” Piotr Stelmach, Trójka,
osiedlowego łamacza nosów to utalentowany singerbloku, który ani nie gra bluesa, ani nawet nie mieszka w bloku” Jarek Szubrycht, Red Bull Music
„Kortez już niebawem namiesza na polskim rynku muzycznym!” Muzic Is
Kortez Marek Hłasko napisał kiedyś, że jeżeli chce się tworzyć cokolwiek na serio, to trzeba odrzucić wszelki wstyd i zahamowania. Człowiek musi przekroczyć barierę, za którą nie będzie już wygodnie i miło. Ale też w zamian dostaje często natchnienie i umiejętność mówienia tak, że wszyscy chcą go słuchać. Kortez albo nie wstydzi się wcale, albo bardzo sprytnie ten wstyd ukrywa. Mówi prostymi słowami o codziennych zjawiskach, ale jego piosenki powodują, że na jedną kartę i nic go nie zatrzyma. Z Hłaską łączy go jeszcze fakt, że podobnie jak postacie z książek warszawskiego pisarza, zanim stanął na scenie, poznał uroki życia przy wycinaniu lasu i na budowie. O swoim debiutanckim albumie „Bumerang” opowiada Kortez.
zyką? Całkiem świadomie, to pod koniec liceum. Wtedy pierwszy raz poczułem, że chcę na poważnie pisać, komponować i grać muzykę. To były wakacje przed rozpoczęciem studiów, wtedy powstało sporo pomysłów. Jednak takie całkiem pierwsze i chyba bardzo ważne zetknięcie z muzyką miało miejsce, kiedy miałem jakieś cztery lata. Poszedłem z babcią do kościoła i tam usłyszałem grę organisty. Dziś wiem, że grał Toccatę i Fugę D-mol Bacha, ale wtedy coś się ze mną stało. Babcia to zauważyła, chyba się nawet popłakałem (śmiech). Bardzo mnie to ujęło. Chciałeś się uczyć muzyki w dzieciństwie? Taki miałem plan. Tyle, że rodziców nie było stać ani na porządne instrumenty, ani na wysłanie mnie do szkoły. Ojciec widział we mnie te skłonności i zawsze starał się organizować coś do grania, jakieś stare instrumenty, które sam remontował. Od jego kolegi z Opola, dostałem kiedyś klawisze, takie elektroniczne, bardzo proste, ale wystarczały żeby grać, uczyć się, cokolwiek działać. Chociaż wcześniej ojciec wymyślił mi rzecz naprawdę wartą uwagi. Miał stary akordeon Weltmaister, tylko miech był cały poszarpany i nie dawało się grać. Pochodził trochę, pomyślał i po jakimś czasie obciął ten potargany miech w cholerę i podłączył do tego co zostało kompresor. I w ten sposób grałem na elektrycznym akordeonie (śmiech). Ale chyba w pozycji leżącej? To znaczy - on leżał? No tak, na biurku. Grałem na tym jak na fortepianie (śmiech) Jakiś czas później, pracowałeś na budowie i przy transporcie drzewa. Takie męskie, surowe życie, kojarzy się bardziej z metalem, niż z takimi lirycznymi piosenkami jak twoje… Metal nigdy mnie nie pociągał (śmiech). Chociaż nie, tak naprawdę to w liceum słuchałem przez chwilę Dimmu Borgir, ale to głównie ze względu na te fragmenty z dużą ilością klawiszy i orkiestry, kiedy całość brzmiała jak muzyka do filmu. Symfoniczny black metal przez chwilę mi się podobał, ale jakoś później przeszło. Co do budowy i ładowania ściętych drzew na ciężarówkę, to epizod przez który musiałem przejść, żeby utrzymać siebie i rodzinę. Tam gdzie się wychowywałem, nie wszystkim udaje się robić to co by chcieli i jeszcze na tym zarabiać, więc siłą rzeczy musiałem zająć się taką pracą.
© fot. Maurice Kohl
Ale praca w lesie w Bieszczadach, czy na Podkarpaciu to chyba nie takiego najgorsze zajęcie zważywszy na okoliczności przyrody? O tak. Kiedy jedziesz z kierowcą do lasu, jest jesień, tuż przed zimą, czasami już trochę sypie śnieg i jest zimno, to ładowanie tych metrówek na pakę pomaga się rozgrzać, rozruszać ale też wyciszyć. Tam się nic nie dzieje, jest spokój, nikt do ciebie nie gada, można myśleć o różnych sprawach. Bardzo lubiłem tę pracę. Ręce mnie czasami bolały, ale i tak grałem prawie codziennie. Miłość do muzyki była większa niż ból (śmiech). I kiedy ta miłość zaczęła się przekładać na jakieś konkretne działania? Przyszedł taki moment, że po dwunastu, trzynastu godzinach takiej pracy, zacząłem mieć tego naprawdę dosyć. Wszyscy widzieli, że chodzę struty i zły. Całe dnie harowałem, a nocami komponowałem. W pewnej chwili już byłem w tym tak zapętlony, że nie miałem czasu spotykać się ze zna-
jomymi czy rodziną. Nie byłem szczęśliwy. I wtedy moja siostra, która to wszystko widziała, zrobiła mi takiego psikusa i zgłosiła mnie do Must Be The Music. Dobrze wiedziała, że nie lubię i nie oglądam telewizji ale i tak udało się jej mnie tam wkręcić. Pojechaliśmy na pre casting do Rzeszowa, tam oczywiście musiałem wypełniać jakieś papiery na kolanie, na ostatnią chwilę. Ostatecznie niczego tam nie zwojowałem, ale po castingu podszedł do mnie jakiś obcy facet, dał numer telefonu, maila i poprosił, żebym mu przysłał swoje piosenki. To był Uzek (Paweł Jóźwicki) z Jazzboy’a. Wysłałem kilka piosenek, odpisał że są super i zaproponował kontrakt. Tak wszystko się zaczęło. Kto pomagał nagrywać płytę? Bardzo fajni ludzie. Olek Świerkot pomógł mi bardzo przy produkcji całości, bez niego bałem się nawet dotykać sprzętu (śmiech). Pojawili się też świetni muzycy – Kuba Galiński, Leszek Matecki, Marcin Ułanowski, Wojtek Traczyk, Krzysiek Domański czy Miłosz Pękala z Mitch & Mitch. Na początku byłem trochę spięty w towarzystwie ludzi z takim dorobkiem i umiejętnościami, ale kiedy okazało się, że to normalni kolesie z takim samym spojrzeniem na wiele spraw, to się zluzowałem. Testy pisałeś sam? Nie. Sam dopiero zaczynam pisać. Przed płytą dużo pomogła mi Agata Trafalska. Ona ma taką umiejętność, że kiedy chcę coś powiedzieć, ale nie wiem jak, to ona wie (śmiech). Świetnie się z nią pracowało. Kilka tekstów napisał Ten Typ Mes, który totalnie mnie zaskoczył swoim podejściem i profesjonalizmem. Nie spodziewałem się, że raper może pisać takie dobre teksty do zwykłych piosenek. Dwa teksty napisał też Roman Szczepanek z Miss Polski. Dużo niespodzianek na tej twojej płycie… Fakt. Jestem z niej bardzo zadowolony. Nie wiem czego się spodziewać i co będzie dalej, ale cieszę się, że mogłem ją nagrać. Rozmawiał Piotr Miecznikowski
• Kortez „Bumerang”