SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY
nr 26
02/2017
Spacerownik Artystyczny
02/2017
02/2017
Wiadomości APH
Trójmiasto Warszawa Kraków Poznań Katowice Łódź Toruń Wrocław
3
W lutowym wydaniu „Spacerownika” prezentujemy kilka nowości, które już na stałe zagoszczą na naszych łamach. Specjalnie dla Państwa rozszerzamy informator z najciekawszymi wystawami i wydarzeniami artystycznymi w Polsce o to, co dzieje się lokalnie, w mniejszych miastach i regionach – nazwaliśmy ten cykl „W obiektywie MIKRO”. W bieżącym numerze znajdziecie również informacje „W obiektywie MAKRO”, gdzie pokazujemy to, co dzieje się w europejskich galeriach. W „Spacerowniku” zagościły też dodatkowe rubryki, w których opowiadamy o ludziach, miejscach i sprawach dla Artystycznej Podróż Hestii najistotniejszych. I tak, w cyklach „Przed obiektywem” oraz #kolekcja prezentujemy twórczość i rozmowy z finalistami oraz laureatami naszego konkursu. Chcemy też przybliżyć czytelnikom ciekawostki i mało znane fakty związane z Nowym Jorkiem i Walencją – miastami, do których nasi laureaci wyjeżdżają co roku w artystyczną podróż. Gorąco zapraszamy do odwiedzania galerii i muzeów, gdziekolwiek jesteście.
Szczegółowe informacje dotyczące zarówno samej artystki, jak i wystawy Halina i Frankenstein dostępne są na stronie internetowej:
Aneta Grzeszykowska – plakat do wystawy 2013 Aneta Grzeszykowska, z cyklu: Negative book 2013
Zaskakujący tytuł wystawy Halina i Frankenstein odnosi się do eseju Agaty Araszkiewicz – historyczki literatury i krytyczki sztuki, piszącej w nurcie feministycznym. W swoim tekście odniosła się ona do kolaży Grzeszykowskiej reinterpretujących zdjęcia Wojciecha Zamecznika poświęcone jego żonie Halinie. Prace z tej serii stanowiły dla badaczki punkt wyjścia do stworzenia nowej narracji, która kładzie nacisk na sposób pracy artystki oraz feministyczny aspekt jej sztuki. Aneta Grzeszykowska, z wykształcenia graficzka, w prezentowanym projekcie, podobnie jak w wielu innych, posługuje się medium fotografii. Zwraca przy tym uwagę na ograniczenia, jakie niesie ono za sobą. Jej zdaniem fotografia, zwłaszcza zaś fotografia współczesna, nie tyle powiela, replikuje rzeczywistość, co ją ogranicza. Poprzez określony wybór kadru, a co za tym idzie eliminację pozostałych elementów, uśmierca wszystko to, co nie
Trójmiasto
pgs.pl
Problem tożsamości jednostki oraz percepcji drugiego człowieka to wątki, które nieustannie przewijają się w twórczości Anety Grzeszykowskiej. Prace z najnowszego cyklu w zestawieniu z wcześniejszą twórczością artystki oglądać można w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie.
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
5
Aneta Grzeszykowska, z cyklu: Negative book 2013
znajdzie się w przyszłości na odbitce. Do ekspozycji został włączony także wybór prac z Selfie, Iranian Film Stills oraz rozwijany cykl Negative Make up. W tej ostatniej serii, podobnie jak w Selfie artystka wykorzystuje mistyfikację, należącą do jej ulubionych strategii twórczych. Prowadzi grę z własnym wizerunkiem przedstawiając siebie w różnokolorowym makijażu pokrywającym całą powierzchnię twarzy bądź jedynie usta. W ten sposób po raz kolejny podejmuje wątek autokreacji, konstruowania własnej tożsamości w oparciu o otaczające nas media i w zapośredniczonych przez nie relacjach z innymi ludźmi. Przekraczanie własnego „ja”, swojej fizyczności wyraźnie widoczne jest SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
w pracach pokazywanych w Państwowej Galerii Sztuki. Grzeszykowska przekracza dawne schematy, utarte klisze i postromantyczne, zastałe fantazmaty, przeciwstawiając się tym samym obowiązującej tradycji patriarchalnej. Pozostaje przy tym niedookreślona, operuje płynnością, polimorficznością form. Poprzez wniknięcie w fotografię i przyjrzenie się nieprzezroczystemu medium jako takiemu artystka w przenikliwy sposób łączy to, co ludzkie z tym, co techniczne; to, co organiczne z tym, co syntetyczne; to, co męskie z tym, co żeńskie, zaś to, co piękne z tym co odrażające. W najnowszych pracach ujawnia się także nowa para przeciwieństw – artystyczność i nieartystyczność. 7
Warszawa
Niewiele pozostało dziś śladów wielowiekowej obecności społeczności żydowskiej w Warszawie. Chyba najbardziej poruszającym jest jedna z największych nekropolii wyznania judaistycznego znajdująca się na Woli. Do odwiedzenia tego niezwykłego miejsca zaprasza wystawa Abraham Ostrzega prezentowana w Zachęcie.
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Katarzyna Rotkiewicz-Szumska, Leżąca w śniegu 2013, fot. dzięki uprzejmości artystki, materiały prasowe organizatora
Hubert Czerepok, Abraham Ostrzega 2016-2017, dzięki uprzejmości artysty, materiały prasowe organizatora
Więcej na temat samego artysty, projektu renowacji nagrobków na Cmentarzu Żydowskim, a także wystawy artystów współczesnych w gmachu Zachęty przeczytać można na stronie internetowej:
zacheta.art.pl 9
Historia cmentarza sięga roku 1806, kiedy to zarząd warszawskiej gminy żydowskiej wystąpił do rządu z prośbą o zgodę na urządzenie za rogatkami wolskimi cmentarza dla ludności żydowskiej. Jeszcze w tym samym roku uzyskał zgodę i tak rozpoczęły się długie i niekiedy burzliwe losy nekropolii. Jej prężny rozwój został wstrzymany przez wybuch II wojny światowej. Cmentarz stał się świadkiem masowych pochówków w bezimiennych mogiłach, licznych rozstrzelań, a także kryjówką dla rodzin żydowskich, które w jego murach szukały schronienia. Nagrobki i pomniki ulegały powolnej dewastacji, zaś w 1943 roku po likwidacji getta wszystkie budynki cmentarne zostały wysadzone. W czasie powstania wśród ruin nekropolii toczyły się zacięte walki. W efekcie dopiero ostatnie dziesięciolecia XX wieku przyniosły zmianę, a w 2014 roku cmentarz żydowski na Woli został uznany za pomnik historii. W związku z tym jesienią ubiegłego roku Fundacja Dziedzictwa Kulturowego przeprowadziła renowację wielu nagrobków, w tym tych wykonanych przez Abrahama Ostrzegę – twórcę płaskorzeźb, posągów i popiersi portretowych, któ-
Małgorzata Niedzielko, Wieża Babel (w trakcie realizacji) 2017, fot. dzięki uprzejmości artystki, materiały prasowe organizatora Katarzyna Rotkiewicz-Szumska, Portret kobiety 2013, fot. dzięki uprzejmości artystki, materiały prasowe organizatora
ry największy rozgłos zyskał jednak jako twórca rzeźby sepulkralnej. Zamysłem wystawy w Zachęcie jest zaproszenie widzów do wybrania się na Cmentarz Żydowski i poznanie twórczości Ostrzegi w jej naturalnym otoczeniu. Ideę tę dopełnia ekspozycja zorganizowana w gmachu głównym. Prezentuje ona twórczość czterech artystów z różnych generacji i działających w różnych mediach, którzy w autorski sposób zmierzyli się z historią Abrahama Ostrzegi. Hubert Czerepok przygotował instalację świetlną na fasadę Zachęty: imię i nazwisko żydowskiego artysty. Napis został wpasowany w tympanon budynku, poszerzając tym samym zbiór nazwisk już obecnych na fasadzie. SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Małgorzata Niedzielko na podstawie dostępnych fotografii stworzyła model zaginionego projektu pomnikowego Ostrzegi ku czci Abrahama Zemenhofa, który miał stanąć w Białymstoku. Krzysztof Wojciechowski z kolei w prezentowanym cyklu fotograficznym rozpoczętym w latach 90. dokumentuje proces odzyskiwania tożsamości poległych żołnierzy. Na koniec Małgorzata Rotkiewicz-Szumska przedstawia swoją mobilną instalację malarską, będącą zarazem rodzajem symbolicznego pomnika dla Abraham Ostrzegi. W ten sposób w projekcie również sam artysta, nie tylko jego dzieła, zostaje przywrócony pamięci.
11
Rupali Patil, z serii: Jeden ma wizję, reszta ma wiarę [One has vision rest has belief]
Więcej informacji zarówno na temat artystów, jak i samej wystawy znaleźć można na stronie internetowej:
w ramach 14. Biennale w Stambule, 2015, materiały prasowe organizatora
bunkier.art.pl
Rupali Patil, Dzienniki żółwia [Tortoise diaries]
Kraków
2014, Clark House Initiative, Mumbaj, materiały prasowe organizatora
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Najnowsza wystawa w krakowskim Bunkrze Sztuki podejmuje niezwykle ciekawe zagadnienie tego, jak wielki wpływ na twórczość artystów mają ich doświadczenia z dzieciństwa. Nawet wówczas, gdy najsilniejszym skojarzeniem z okresem dojrzewania jest… węgiel.
W instalacjach przestrzennych, rzeźbach i rysunkach Prabhakara Pachpute dominują pierwiastki autobiograficzne, w których artysta powraca do rodzimego świata kopalni węgla. Pachpute urodził się i dorastał w indyjskim Ćandrapurze, które, z racji ogromnej ilości wydobywanego węgla, nazywane jest miastem czarnego złota. Dziadka artysty zmuszono do sprzedaży ziemi oraz zatrudnienia się w kopalni. Został górnikiem, a jego wynagrodzenie stanowiły w większości bryły węgla i nafta. Twórca wspomina, że rozpoczęcie wydobywania czarnego surowca na tym terenie całkowicie zmieniło życie mieszkańców – „Nie 13
Rupali Patil, Fabryczny market [Mill Mall] 2014, Centrum Sztuki Parasite, Hong Kong, materiały prasowe organizatora Prabhakar Pachpute, Powrót na farmę I [Back to the Farm-I] 2013, Galeria Experimenter, Kalkuta, materiały prasowe organizatora
było innego wyjścia – kiedy kilku rolników sprzedało ziemię, inni też musieli tak postąpić. Zanieczyszczenia środowiska związane z wydobyciem węgla były tak wielkie, że uniemożliwiały dalszą uprawę ziemi”. O tym, że kopalnie i rzeczywistość mieszkańców Ćandrapuru staną się tematem jego twórczości, Pachpute zdecydował, kiedy usłyszał o losie trzydziestu trzech chilijskich górników uwięzionych pod ziemią przez siedemdziesiąt dni. To właśnie stąd w twórczości artysty, powtarzający się motyw przestrzeni klaustrofobicznej. Na co dzień Pachpute współpracuje z Rupali Patil, graficzką, autorką instalacji i obiektów, którą równie silnie interesują kwestie społeczne. W swoich SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
dziełach artystka porusza między innymi tematy korupcji i nadużyć władzy wobec mieszkańców Indii. Niezwykle ciekawe jest to, że wystawę artystów poprzedzi ich miesięczna rezydencja w Polsce, podczas której Pachpute i Patil przyjrzą się przemysłowi wydobywczemu. Artyści szczególną uwagę zamierzają poświęcić procesowi zamykania kopalń, sposobom, w jakie kultywuje się tradycje górnicze, a także roli kobiet w kopalniach. „Pomyśleliśmy ją [wystawę] jako rozmowę między dwoma artystami i dwoma zupełnie różnymi krajami. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak indyjscy artyści zareagują na to, co zobaczą w Polsce” – twierdzi Lidia Krawczyk, jedna z kuratorek. 15
Więcej na temat wystawy przeczytać można na stronie internetowej:
Heidi Specker, prace prezentowane na wystawie z cyklu: Kreatywne ćwiczenie oka 2013, kadr, materiały prasowe organizatora
Cykl wystaw fotograficznych Kreatywne ćwiczenie oka, którego częścią jest wystawa twórczości Heidi Specker, osnuty jest wokół teorii myślenia wzrokowego stworzonej przez niemieckiego teoretyka sztuki i filmu Rudolfa Arnheima. Arnheim sprzeciwiał się w niej tezie o całkowitym przekłamaniu rzeczywistości przez ludzkie oko. Podkreślał on, że istnieją przypadki, w których zmysł wzroku może człowieka zawodzić i jako taką przytaczał obserwację kija wsadzonego w wodę, który wydaje nam się złamany. Zdecydowanie odrzucał jednak przykładanie takiego myślenia do dzieł artystycznych. Uważał on, że procesy patrzenia i rozumienia są ze sobą na stałe splecione i bez jednego nie może być drugiego. Co za tym idzie, uznanie wzroku za niewiarygodny i niezdolny do obiektywnej obserwacji, równałoby się z uznaniem ludzkiego umysłu za niewładny do zrozumienia otaczają-
Poznań
ckzamek.pl
Czy rzeczywiście świat jest takim, jakim go postrzegamy? Jak wielka jest rola oka jako pośrednika pomiędzy otoczeniem a naszym umysłem? Heidi Specker, której wystawa zorganizowana została w poznańskim Centrum Kultury Zamek w swojej twórczości podejmuje trudny wątek wzroku jako czynności poznawczej.
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
17
Heidi Specker, prace prezentowane na wystawie z cyklu: Kreatywne ćwiczenie oka 2013, kadr, materiały prasowe organizatora
cej go rzeczywistości. Nawiązując do tej teorii kuratorzy postanowili zorganizować cykl wystaw współczesnych artystów, które razem tworzyć będą przestrzeń prowokującą widza do „uważnego patrzenia”. Każda z wystaw będzie refleksją nad złożonością procesu patrzenia i postrzegania, a także próbą odpowiedzi na jedne z najważniejszych pytań dręczących ludzkość: co, jak i dlaczego widzimy? Ze względu na pędzący rozwój technologii pole fotografii jest jedną z najszybciej rozwijających się i zmieniających dziedzin sztuki współczesnej. Obrazy coraz częSPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
ściej „ślizgają” się po powierzchni oka z taką prędkością, że nie mamy możliwości ich świadomej i dogłębnej percepcji. Zdarza się też, że ich nadmiar wprawia nas w stan otępienia i zobojętnienia, a nawet rozdrażnienia. Najnowsza edycja wystawy zatytułowana DETAL oparta została na trzech cyklach prac w twórczości Heidi Specker: Im Garten, Bangkok i Via Napione 2. Tym co łączy wszystkie prace, jest niezwykle intrygujący i wciągający widza proces odgadywania szerszego pola rozumienia fotografii poprzez utrwalone na niej szczegóły. 19
Wernisaż wystawy Stanisława Popławskiego Piękno monumentalne w Muzeum Śląskim w Katowicach
Szczegółowe informacje dotyczące zarówno samego artysty, jak i wystawy Piękno monumentalne dostępne są na stronie internetowej:
fot. R. Wyrwich, materiały prasowe organizatora
muzeumslaskie.pl
Stanisław Popławski, Z kąpieli
Katowice
1929, wł. Muzeum Śląskiego w Katowicach, materiały prasowe organizatora
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Już sam tytuł ekspozycji wskazuje kierunek, w którym podążył artysta. W okresie zamętu Popławki wybrał tradycję. Tworzył realistyczne, choć nierzadko także idealizowane dzieła, dzięki którym szybko zyskał rozgłos. Należał także do grona twórców, którzy tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku zdobyte za granicą doświadczenie wykorzystywali po powrocie do kraju. Na arenie artystycznej znaleźli się wówczas malarze, rzeźbiarze i graficy, którzy do tej pory kształcili się i pracowali w największych ośrodkach europejskich, takich jak Paryż czy Wiedeń. Tym chętniej poruszali oni zagadnienia związane ze wspomnianymi już, kluczowymi w ówczesnym czasie, pojęciami awangardy, narodu i tradycji. Mimo szerokiego uznania, jakim Popławski cieszył się zarówno wśród XX-wiecznych klasyków, jak publiczności, wystawa w Muzeum Śląskim
Początek XX wieku to moment ścierania się dwóch nurtów: awangardy i tradycji. Artyści zarówno w swojej twórczości, jak i tekstach teoretycznych poszukiwali własnej drogi. Wśród owych twórców znalazł się także Stanisław Popławski. Efektem jego refleksji nad sztuką są rzeźby prezentowane obecnie w ramach wystawy Piękno monumentalne w Muzeum Śląskim w Katowicach. 21
Wernisaż wystawy Stanisława Popławskiego Piękno monumentalne w Muzeum Śląskim w Katowicach fot. R. Wyrwich, materiały prasowe organizatora Plakat do wystawy Stanisława Popławskiego materiały prasowe organizatora
jest pierwszą tego typu, tak szeroką prezentacją twórczości artysty w Polsce. Skąd pomysł na zorganizowanie ekspozycji właśnie w tym miejscu? Pretekstem stało się jedno z najbardziej znanych dzieł Popławskiego – Z kąpieli, które było jednym z pierwszych eksponatów obecnej kolekcji rzeźby Muzeum Śląskiego, a dziś uważane jest za ikonę Galerii sztuki polskiej 1800–1945. Szczególnym walorem ekspozycji jest także możliwość przyjrzenia się warsztatowi artysty „zza kulis”. Na wystawie prezentowane są bowiem, obok odlewów brązowych, także gipsowe modele. Doskonale przybliżają one warsztat artysty oraz ilustrują jego styl. Dzięki takiemu zorganizowaniu przestrzeni wystawienniczej kuratoSPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
rzy zapraszają widzów, aby zajrzeli do pracowni artysty, której drzwi pozostają zwykle szczelnie zamknięte. Ekspozycja akcentuje dążenie Popławskiego do formy wolnej od zakłócających jej monumentalność detali. Uwypuklając rolę materiału i proces twórczy nie stroni jednak od podkreślenia estetyki i wrażliwości niezbędnej twórcy, by zamienić tworzywo w dzieło sztuki. Choć Popławski opowiada się za tradycją, w jego rzeźbach widoczne są poszukiwania nowych form. Syntetyczne ujęcie tematów, choć pozostaje realistyczne, zbliża się niekiedy do odkryć artystów awangardowych, sytuując twórcę w centrum debaty artystycznej pierwszych dekad XX wieku.
23
Dzieci bawiące się na podwórku, starsi mieszkańcy przesiadujący na sąsiedzkiej ławeczce, kobieta robiąca pranie w balii przed domem – to tematy, które najchętniej w swoim malarstwie podejmuje Andrzej Podkański, którego twórczość prezentowana jest obecnie podczas wystawy w Ośrodku Propagandy Sztuki Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi.
Andrzej Podkański, cykl: Podwórka 2001–2015, fot. archiwum Autora, materiały prasowe organizatora
Więcej o samym artyście i pracach prezentowanych w ramach wystawy w Ośrodku Propagandy Sztuki przeczytać można na stronie internetowej:
Artysta studia rozpoczął w Gdańsku, jednak po wybuchu stanu wojennego przeniósł się do Warszawy, gdzie zrobił dyplom na Akademii Sztuk Pięknych w pracowni Tadeusza Dominika. To właśnie Warszawa i codzienne życie jej mieszkańców główną inspiracją dla jego twórczości. Nawiązując do słynnej podróży Paula Gauguina, Podkański mówi, że każdy ma swoje Tahiti. Moim są parki i warszawskie podwórka. To właśnie wśród kamienic i na skwerach artysta znajduje to, co go interesuje najbardziej – „zwykłych” ludzi. Podgląda ich na spacerach, podczas wykonywania codziennych obowiązków i w czasie wolnym. Szczególnie często na jego płótnach goszczą starcy i dzieci. Zestawienie tych dwóch pokoleń wskazuje na fascynację artysty wątkami
Łódź
mgslodz.pl
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
25
Andrzej Podkański, cykl: Park 2001–2015, fot. archiwum Autora, materiały prasowe organizatora Andrzej Podkański, cykl: Podwórka 2001–2015, fot. archiwum Autora, materiały prasowe organizatora
egzystencjalnymi – samotnością, przemijaniem, śmiercią. Nostalgiczny nastrój jego prac podkreślony zostaje poprzez szczególne wykorzystanie światła, którego strumienie tajemniczo wyłaniają się zza budynków czy drzwi wejściowych. Nierzadko także otaczają same postaci, tworząc wokół nich rodzaj aureoli, potęgującej wrażenie, że ci zwyczajni ludzie w istocie mają w sobie coś boskiego, nie do końca pochodzą z tego świata. Obok obserwacji niezwykle ważną inspiracją dla artysty są muzyka i literatura, w szczególności zaś poezja. Jako sąsiad Herberta miał okazję dobrze poznać pisarza i jego twórczość, do której chętnie wraca, tworząc swoje cykle malarskie. W malarstwie SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Podkańskiego widoczna jest także jego fascynacja Tadeuszem Makowskim i wykorzystywaną przez niego stylistyką naiwnego realizmu. Metaforyczny i liryczny charakter dzieł Makowskiego przebija także z płócien samego Podkańskiego. Poszczególne sceny z obrazów artysty tworzą swoistą opowieść. W teraźniejszości poszukuje on powrotu do czasów wojennej traumy jego najbliższych i własnego dzieciństwa. Warszawa Podkańskiego emanuje melancholijną atmosferą zapamiętanej przez artystę przestrzeni, której już nie ma. To warszawa zaginionych uliczek, zrujnowanych podwórek i zagubionych ludzi należących do innej epoki.
27
Więcej zarówno o samym artyście, jego rozbudowanym projekcie, jak i wystawie w CSW Znaki Czasu przeczytać można na stronie internetowej:
Toruń
csw.torun.pl
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Epoka neonów bezpowrotnie minęła. Świetlne napisy ulegają zniszczeniu i w kolejnych miejscach zdejmowane ze ścian i dachów trafiają na śmietnik. Nieliczne, którym się poszczęściło zostały przeniesione do muzeum lub odnowione. Czy jednak to jedyny los, jaki może je spotkać? O tym, gdzie trafiają neony opowiada wystawa GO HOME!/DO DOMU! Stefana Kornackiego.
Ekspozycja prezentowana w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu składa się z multimedialnej instalacji przedstawiającej działania artysty w ramach wieloletniego projektu Inscription. Jest to cykl projektów, w ramach którego twórca docierał do napisów skazanych na zezłomowanie, przechowywanych w garażach lub ostatkiem sił trzymających się fasady. Kornacki niektóre neony samodzielnie demontował, wspinając się na dachy podupadłych budowli, inne 29
Demontaż napisu UNIWERSAM fot. Łukasz Balcerzak Stefan Kornacki, Ustawka Kijów, fot. S. Płocharski, mat. prasowe organizatora
uzyskiwał penetrując opuszczone magazyny czy zagracone składziki teatralne. Z trudem odnalezione i zdobyte obiekty zabierał następnie w podróż po całej Europie, gdzie jako główne elementy wielu instalacji, happeningów czy performansów tworzyły nowe pola znaczeniowe. Nierzadko mieszkańcy miast, w których pierwotnie znajdowały się napisy, byli zaskoczeni, gdy dowiadywali się o ich zaistnieniu w nowej formie pod drugiej stronie kontynentu. Tak było między innymi w przypadku zapomnianych liter słynnego hotelu VICTORIA, które zostały pokazane w otoczeniu ruin miasta w 2015 roku w Lizbonie ramach wystawy Things to Come. Nie tylko jednak te najbardziej znane neony znajdują swoje miejsce w projekcie Kornackiego. Przeciwnie – to często te nierozpoznawalne, pozostawione samym sobie napisy wykorzystywane są przez
artystę do kreowania nowych narracji. Z udziałem APATORA i ELANY na przykład – liter uratowanych z nieistniejących już fabryk – powstała multimedialna instalacja Ustawka, ukazująca historię konfliktu lokalnych drużyn piłkarskich, powiązanych niegdyś z tymi zakładami. Co ciekawe, praca ta pokazana została między innymi w Kijowie podczas Euro 2012 jako swoisty komentarz do bieżących wydarzeń sportowych. Ekspozycja GO HOME!/DO DOMU! to próba zmierzenia się artysty z własnym doświadczeniem uczestnictwa w wymagającym przedsięwzięciu, jakim okazał się projekt Inscriptions. Audiowizualna instalacja przypomina rozmowę, a czasem wręcz intensywną kłótnię między napisami, opowiadającymi ze swojej perspektywy o zmaganiach Kornackiego.
Plakat do wystawy: Go HOME!/DO DOMU! Materiały prasowe organizatora SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
31
Różnorodną formę i skłonność do eksperymentu łączy z niezawodną perfekcją. Twórczość Tony’ego Cragga, jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy minionego i obecnego wieku, oglądać można we wrocławskim Muzeum Współczesnym. Więcej informacji o samym artyście i jego dokonaniach oraz o projekcie ekspozycji Tony Cragg. Rzeźba znaleźć można na stronie internetowej:
Wrocław
muzeumwspolczesne.pl
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Ekspozycja tak jest unikalną okazją przyjrzenia się dziełom Cragga dla tych, którzy nie mieli okazji dotrzeć do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, gdzie od czerwca do października ubiegłego roku trwał pierwszy od dwudziestu lat pokaz twórczości artysty. Także dla tych, którzy do Orońska dotarli wystawa w Muzeum Współczesnym może okazać się interesująca. Obok wyboru kilkunastu prac rzeźbiarskich w ramach ekspozycji oglądać można również akwarele, dające widzowi szerszy pogląd na twórczość Tony’ego Cragga. Dojrzałość twórczą uzyskał on w czasie, w którym doszło do zrewolucjonizowania rzeźby. Poszerzyły się jej 33
Tony Cragg, Weatherman fot. Francesco Allegretto, materiały prasowe organizatora Tony Cragg, Dancer 2008, fot. Martin Polak, materiały prasowe organizatora Tony Cragg, Pothole 1998, fot. Cathy Carver, materiały prasowe organizatora
ramy i w obrębie dziedziny znalazły się obiekty ready-mades, instalacje czy rzeźby wirtualne. W obliczu przemian Craagg pozostał jednak wierny tradycyjnemu pojmowaniu dyscypliny, której całkowicie się poświęcił. Nie oznacza to jednak, że jego prace dalekie są od nowatorstwa czy poszukiwań formalnych. Pierwszorzędną rolę odgrywają dla niego emocje. Stąd też tworzone przez niego rzeźby, sytuujące się na pograniczu sztuki abstrakcyjnej i figuratywnej, nierzadko emanują dynamiczną ekspresją. Uznawany jest za mistrza materiału. Pracuje w brązie, kamieniu, szkle, ceramice, a także żywicy wydobywając z nich organiczne kształty. Swoim pracom nadaje dodatkowo zaskakujące, intrygujące tytuły, które kierują postrzeganie widza ku bardziej filozoficznym, egzystencjalnym pojęciom. W rzeźbach Cragga
do głosu dochodzą różnorodne inspiracje. Sam o swojej twórczości mówi, że pozwala mu ona nie tylko na ujęcie abstrakcyjnych idei, ale i badanie świata materialnego. Stąd równie ważne co źródła literackie i teoretyczne są dla niego inspiracje czerpane z nauk ścisłych – chemii, fizyki i biologii. Ta wielość wpływów przy jednoczesnym klasycznym podejściu do formuły rzeźbiarskiej sprawiły, że Tony Cragg nadał rzeźbie nową jakość i zarazem stał się jej współczesnym klasykiem. Wystawie w Muzeum Współczesnym towarzyszy interesujący katalog z rozmaitymi tekstami krytycznymi, w których autorzy analizują twórczość artysty w różnych aspektach w kontekście współczesnej rzeźby w Polsce i na świecie. Szczególnie interesujący wydaje się także zamieszczony w publikacji wywiad z samym Craggiem.
Tony Cragg, Passers-by (detal) 1998, fot. Michael Richter, materiały prasowe organizatora Tony Cragg, Identity 2015, fot. Michael Richter, materiały prasowe organizatora SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
35
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Szczegółowe informacje dotyczące zarówno artysty i jego szerszej działalności, jak i samej wystawy Bionty dostępne są na stronie internetowej:
bwa.olsztyn.pl
Adam Cieślak, Bionty 2014-2016, materiały prasowe organizatora
Olsztyn
W OBIEKTYWIE
MIKRO
37
Ekspozycja skupia się na cyklu dzieł powstałych w latach 2014-2016. Jej tytuł, będący jednocześnie tytułem całego projektu, został wymyślony przez samego artystę. Jak sam mówi, długo szukał określenia dla tworzonych przez siebie form przestrzennych. Słowo „bionty”, które ostatecznie wybrałem, oznacza istoty żyjące, żywe organizmy – tłumaczy Cieślak. Za jego pomocą stara się on zwrócić uwagę na specyficzny charakter swoich obiektów, które istnieją w przestrzeni, w bardzo różnych kontekstach, przypominając w pewnym sensie żywe istoty. Wraz ze zmiennym odbiorem widza czy też zmianą otoczenia, zaczynają funk-
cjonować na nowo, zyskując inny niż dotychczas wydźwięk. Jest to także wynik szerszych poszukiwań artysty, który w wielu swoich działaniach poszukuje przestrzennego oraz społecznego kontekstu formy. Rola widza obcującego z dziełem jest w tym wypadku nie do przecenienia. Artysta dąży do nawiązania indywidualnej relacji z każdym odbiorcą, który we we właściwy sobie sposób konfrontuje się z dziełem. Choć w swojej twórczości Cieślak korzysta zarówno ze strategii figuratywnych, jak i konceptualnych, zaznacza, że to stosowane przez niego abstrakcyjne środki wyrazu pozwalają na bardzo osobistą, subiektywną interpretację prac przez publiczność. Mimo, że artysta jest absolwentem wydziału rzeźby na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w swoich pracach łączy
środki wyrazu charakterystyczne dla wielu dziedzin, także malarstwa czy rysunku. W odniesieniu do istotniej dla niego kontekstowości, ujawniającej się także w Biontach, ciekawy wydaje się także fakt, że wśród jego realizacji można znaleźć również instalacje site-specific. Przykładem takiego działania może być praca Punkt zwrotny stworzona w 2011 roku we współpracy z Bartoszem Świąteckim w olsztyńskiej Galerii Stary Ratusz WBP. Ta instalacja przestrzenna złożona z białego sznurka tworzącego rodzaj pajęczyny oraz luster, w których odbijała się skomplikowana sieć to dzieło, w którym artyści próbowali pokazać odwróconą rzeczywistość – zmianę postrzegania otoczenia w zależności od punktu widzenia i zastosowanych środków formalnych. Temat ten powraca także w Biontach.
Adam Cieślak, Bionty 2014-2016, materiały prasowe organizatora SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
39
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Dorothea Lange, Matka-migrantka 1936, Zdjęcie prezentowane na wystawie The radical eye: modernist photography from the sir Elton John collection
Londyn, Wielka Brytania
W OBIEKTYWIE
MAKRO
41
Elton John znany jest przede wszystkim w świecie muzyki. Niewiele osób wie jednak, że jest on również właścicielem jednej z największych na świecie prywatnych kolekcji fotografii. Do 21 maja trwa w Tate Modern wystawa The radical eye: modernist photography from the sir Elton John collection, która pozwala na obejrzenie wybranych prac na co dzień znajdujących się w domu piosenkarza. Wśród zdjęć znajdują się między innymi fotografie Man-Raya, które po raz pierwszy można oglądać obok siebie. Pozyskanie ich zajęło Eltonowi Johnowi aż 25 lat! tate.org
Otterlo, Holandia Cy Twombly, z cyklu: Blooming 2001–2008
Choć niełatwo do niego dotrzeć, Kröller-Müller Museum – galeria sztuki oraz park rzeźby mieszczące się na terenie holenderskiego parku narodowego De Hoge Veluwe w Otterlo – to miejsce, które z pewnością warto odwiedzić. Muzeum posiada drugą na świecie pod względem wielkości kolekcję obrazów Vincenta van Gogha. Obecnie trwa tam wystawa The early van Gogh prezentująca wczesną twórczość jednego z najbardziej rozpoznawalnych artystów. W ramach ekspozycji zgromadzono ponad 120 dzieł z lat 1880-1885, szczególny nacisk kładąc na prace rysunkowe. Ze względu na delikatność materiału mogą być one pokazywane wyjątkowo rzadko, tym bardziej warto zaplanować w najbliższym czasie podróż do Otterlo. krollermuller.nl
Paryż, Francja
W Centre Pompidou do 24 kwietnia oglądać można pierwszą tak obszerną retrospektywę prac Cy Twombly’ego – amerykańskiego artysty tworzącego w nurcie abstrakcjonizmu. W ramach ekspozycji prezentowane są trzy duże cykle: Nine Discourses on Commodus (1963), Fifty Days at Iliam (1978) et Coronation of Sesostris (2000). Wybór dzieł jest bardzo zróżnicowany – od płócien malarskich, przez rysunki i rzeźby aż po fotografię. Dla miłośników amerykańskiego ekspresjonizmu to wyjątkowa okazja, by podziwiać tak pokaźną kolekcję dzieł w Europie.
Wystawa The early van Gogh, Kröller-Müller Museum w Otterlo
centrepompidou.fr
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
materiały prasowe organizatora 43
Berlin, Niemcy
Fotografia humanistyczna to nurt powstały we Francji, a dokładniej w Paryżu w latach 30. XX wieku. Co ciekawe, jego reguły czy ściśle określone zasady działań artystycznych nigdy nie zostały opracowane. Cechuje go przede wszystkim szczególne zainteresowanie człowiekiem i jego postrzeganiem. Jednym z najbardziej znanych przedstawicieli tego prądu jest Robert Doisneau, którego twórczość oglądać można obecnie w berlińskim Martin-Gropius-Bau. Wystawa prezentuje wybór ponad 100 fotografii, z których większość została wykonana w latach 40. i 50. Widoczna jest w nich fascynacja codziennością naznaczoną delikatnością i melancholią. berlinerfestspiele.de
Wernisaż wystawy Robert Doisneau – Photographs w MartinGropius-Bau w Berlinie fot. Jirka Jansch, materiały prasowe organizatora SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
45
PERSPEKTYWĘ
ZMIEŃ
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
Zmień perspektywę – Nowy Jork
Róg Lexington Avenue oraz 52nd Street nie wyróżnia się niczym specjalnym wśród wielu tak samo wyglądających ulic Manhattanu, ale jest to miejsce znane każdemu nowojorczykowi i niemal każdemu kinomanowi. To tam powstało kultowe już zdjęcie Marilyn Monroe, na którym mocny strumień powietrza z wentylatora podwiewa białą sukienkę „zaskoczonej” aktorki. W miejscu tym kręcono wtedy zdjęcia do filmu Słomiany wdowiec (1955) a wśród rozentuzjazmowanego tłumu gapiów, fanów i fotoreporterów znajdował się również niezadowolony mąż Marilyn. Po karczemnej awanturze urządzonej przez zazdrośnika, aktorka zdecydowała się na rozwód. Słynna kratka wentylacyjna, czyli „Marilyn Monroe's subway grate” – istnieje do dzisiaj a w wyszukiwarce Google można ją znaleźć pod hasłem „obiekt historyczny”. 47
W swoich pracach lubi sięgać po wzorce z pop-kultury, nawiązujące do filmów, reklam, zdjęć prasowych; także komiksów, z właściwym im sposobem kadrowania. Nasycone kolory wspierają narracyjność w jej obrazach, ale jednocześnie oddziałują wartościami własnych barw. Kolor, stosowany przez Prusinowską także w grafikach, artystka przedstawia jako źródło energii, coś niezbędnego do życia.
Aleksandra Prusinowska, Miłość, olej na płótnie
#kolekcja
198x170cm
Aleksandra Prusinowska — ur. w 1986 r. w Gdyni. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Ukończyła Wydział Malarstwa z dyplomem w pracowni prof. Macieja Świeszewskiego i aneksem z linorytu w pracowni prof. Czesława Tumielewicza. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Marszałka
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY 02/2017
woj. pomorskiego, Miasta Gdyni oraz Fundacji „Porozumienie bez barier” Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Laureatka 10. edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Obecnie na Wydziale Grafiki ASP Gdańsk jest asystentką w pracowni Linorytu prof. Janusza Akermanna. Mieszka i pracuje w Trójmieście.
– Konkursową pracę Miłość zgłaszałam nie będąc pewną, czy malarstwo będzie moim powołaniem – opowiada Aleksandra Prusinowska. – Mimo, że było to kilka miesięcy przed dyplomem, ja wciąż nie byłam pewna swojego medium. Myślę, że dziś śmiało mogę powiedzieć, że wygrana w konkursie ugruntowała moje zainteresowanie malarstwem i w pewnym stopniu wpłynęła na kierunek mojej twórczości. Miłość jak każdą pracę, tworzyłam partiami. Nigdy na początku procesu tworzenia nie mam w głowie precyzyjnej wizji efektu końcowego. Zaczynam malować jakiś motyw, czasem go powielam, na przestrzeni czasu domalowuję kolejne elementy i motywy, które dopełniają całość, dodają wątki i nadają nowe znaczenia. Praca żyje, zmienia się, czasem nawet samą mnie zaskakuje. Miłość to symbioza: barwy, postacie, kompozycja – wszystko razem tworzy kwintesencję pozytywnego przekazu. Scena zbiorowa z całującymi się ludź49
mi w otoczeni u zwierząt miała być odzwierciedleniem piękna, harmonii i jedności. Czy to właśnie sprawiło, że dzieło stało się ulubioną pracą Hestii? Ludzie coraz bardziej potrzebują obcowania z czymś pięknym i indywidualnym. A to może zapewnić tylko obraz tworzony przez człowieka, pozwalający odbiorcy na identyfikację z autorem i ucieczkę od rzeczywistości. To właśnie zawsze staram się dać wszystkim miłośnikom sztuki i przyczyniać się do powrotu czystego piękna w malarstwie. Płótno Miłość, jak każda praca wyróżniona w konkursie, trafiła do kolekcji. Początkowo obwiałam się, że to oznacza koniec jej funkcjonowania w przestrzeni publicznej, że zostanie zamknięta w jakiejś kanciapie na strychu i tyle ją będzie można zobaczyć. APH prawie co roku organizuje wystawy kolekcji. Miłość żyje własnym życiem. Była wystawiana min. w poznańskim „Arsenale”, krakowskim „Pałacu Sztuki”, galerii Neon we Wrocławiu. To jest dla mnie wymierna nagroda, którą odbieram wielokrotnie od ponad pięciu lat. Jestem wobec siebie bardzo samokrytyczna. Marzę o tym, że namaluję kiedyś obraz, z którego będę w pełni zadowolona. Gdyby Miłość ze mną została, pewnie w nieskończoność bym ją zmieniała, poddawała obróbce. A tak, dzięki jej sukcesowi – jestem z niej zadowolona „przymusowo”. Fragmenty wywiadu z artystką, „Proste historie wokół młodej sztuki”, 23.02.2016, Zwykłe Życie
Wiadomości APH SPACEROWNIK APH 02/2017
We wrześniu 2012 roku matka Izabeli Łęskiej wyjeżdża do Brazylii, lecz większość zdjęć z jej podróży wychodzi czarna. Prawie sto osiemdziesiąt lat wcześniej – w 1833 roku – w małym brazylijskim miasteczku Campinas, Hércules Florence (1804–1879), na długo przed Daguerrem we Francji, odkrywa fotografię, gdy trwale udaje mu się zreprodukować obraz. Tak zwany odizolowany przypadek odkrycia fotografii w Brazylii, pozostaje faktem mało znanym aż do dziś, co pokazuje okrutną wybiórczość przyswajanej przez nas wizji świata, ale i jego paralelność.
Sam Hércules Florence to fascynująca postać, która mimo braku rozgłosu, nie poddaje się w swoich kolejnych eksperymentach. Można nazwać go zarówno odkrywcą, eksperymentatorem, naukowcem czy też artystą – jest autorem szóstego porządku architektonicznego, konceptu słownika synoptycznego, typo-sylab, pulvografii czy papieru zabezpieczonego pod druk pieniędzy oraz zoofonii - systemu zapisu śpiewu pta51
ków. Ten ostatni opracowuje, gdy znajduje zatrudnienie jako malarz w trakcie słynnej podróży naukowej Carstwa Rosyjskiego wzdłuż Amazonii, która nazywana jest również wyprawą Langsdorffa (18261829). Część załogi, z powodu choroby beri-beri, popada w obłęd lub traci pamięć. Hércules jest jednym z nielicznych, który w zdrowiu dotrwa do ostatnich etapów podróży, po drodze wytrwale dokumentując odkrywaną rzeczywistość.
Izabela Łęska Vice-versa, czyli opowieść o Hérculesie Florence Pawilon Sztuki ERGO Hestia / Kostrzewskiego 1 / Warszawa Wystawa trwa do 7 marca 2017. Godziny otwarcia: poniedziałek, wtorek, piątek 14.00-17.00 środa nieczynne, czwartek 14.00-18.00 lub po umówieniu telefonicznym: +48 513 525 045
Izabela Łęska pracuje z papierem fotograficznym tworząc przedmioty o niepewnym statusie pomiędzy rysunkiem, grafiką a fotografią, które stanowią komentarz do podróż i odkryć Hérculesa Florence. W efekcie powstają obiekty perseweratywne, czyli takie, które zawierają w sobie powtórzenia gestów, słów, dźwięków i informacji. — Zapraszamy na wystawę do Pawilonu Sztuki!
ARTYSTYCZNY SPACEROWNIK APH 02/2017 02/2017
53
W OBIEKTYWIE
W obiektywie… Izabela Łęska
SPACEROWNIK APH 02/2017
W Pawilonie Sztuki trwa obecnie Twoja wystawa VICE-VERSA, czyli opowieść o Hérculesie Florence. Kim był Hércules Florence? I czemu poświęcony jest Twój projekt? Projekt zbudowany jest wokół kilku wątków, które mnie szczególnie interesują. Z jednej strony jest to narracyjność i opowiadanie w ogóle, tekstualność, a z drugiej strony jest to zainteresowanie przypadkiem obiektywnym, czyli pojęciem, które zostało wprowadzone przez surrealistów, opisane przez André Bretona. Jest to pojęcie, które każe nam się zastanawiać nad tym, czy rzeczy, które nam się przydarzają w życiu, rzeczywiście jesteśmy w stanie poprawnie odczytywać. Takim bezpośrednim impulsem dla mnie, który przysłużył się do stworzenia mojego najnowszego projektu, stała się podróż mojej mamy do Brazylii, na którą to wypożyczyłam jej swój aparat cyfrowy, który doznał, nieznanej do dzisiejszego dnia, usterki. W efekcie wszystkie zdjęcia z jej podroży wyszły niestety czarne. Byłam tych zdjęć bardzo ciekawa, dlatego że ten kraj mnie fascynował, jego egzotyka mnie ciekawiła. Rozczarowało mnie więc oczywiście, że te zdjęcia wyszły czarne, ale z drugiej
strony było w tym coś tak niezwykłego, coś tak fascynującego, że zatrzymałam w sobie to wydarzenie. Ta podróż miała miejsce we wrześniu 2012 roku, więc niedługo minie pięć lat i w zasadzie dosyć długo czekałam i zastanawiałam się, w jaki sposób mądrze ten materiał wykorzystać. Mogłabym wykorzystać te czarne zdjęcia jako gotowce, ale coś mnie w tym nie do końca satysfakcjonowało. No i taką fajną możliwością dla mnie okazała się trzymiesięczna rezydencja we Francji, kiedy mogłam sama ze sobą spędzać dużo czasu i pozostawać w takim oderwaniu od zwykłej codzienności. Mogłam poświęcić rzeczywiście bardzo dużo czasu na research i natrafiłam właśnie na po-
55
stać Hérculesa Florence, który, jak się okazuje, został troszkę przywrócony pamięci w latach 70. XX wieku przez brazylijskiego historyka sztuki Borisa Kossoy’a. Natrafił on na ślad o Hérculesie i badał, czy to rzeczywiście jest możliwe, że uzyskał on satysfakcjonujące wyniki w fotografii przed Daguerrem. I okazało się, że tak. Dociekania Kossoy’a doprowadziły do tego, że odkrycie fotografii przez Hérculesa nazywa się po dziś dzień odizolowanym przypadkiem odkrycia fotografii w Brazylii. Hércules na moje szczęście okazał się być postacią niezwykle fascynującą, która miała bardzo wiele pomysłów. Miał niespokojny umysł, cały czas coś go nurtowało i cały czas starał
stał poproszony o reprodukowanie przyrody, która go otaczała. W trakcie tej wyprawy wzdłuż Amazonii wykonywał więc bardzo szczegółowe studia przyrody, zwierząt, również zwyczajów miejscowych Indian. Co to była za wyprawa i jak Hércules znalazł się wśród jej członków?
się swoje nowe pomysły wprowadzać w życie i w jakiś sposób je opracowywać. Rzeczywiście był dla mnie świetnym materiałem, ponieważ pozwolił mi na dokopanie się do wielu ciekawych treści, wokół których te swoje obiekty, obecne aktualnie w Pawilonie Sztuki, mogłam zbudować. W tym projekcie cieszy mnie też coś, co we wcześniejszej twórczości przysparzało mi trochę problemów. Narracyjność już wcześniej mnie interesowała, ale same obiekty, które tworzyłam miały w sobie również wiele treści wizualnej, wiele wizualnych warstw. Natomiast tutaj podoba mi się ta proporcja, która moim zdaniem jest zachowana – obiekty obecSPACEROWNIK APH 02/2017
ne na wystawie są bardzo oszczędne, bardzo minimalistyczne, zresztą operują wyłącznie dwoma kolorami, czyli czernią i bielą, co nie jest przypadkowe. Według mnie jedynym kolorytem, który jest dodany do tych obiektów jest dźwięk prezentowany na wystawie, czyli nagranie jednego z ulubionych ptaków Hérculesa Florence, kowacza błękitnego, czyli ptaka araponga, który wydaje taki specyficzny metaliczny, powtarzalny dźwięk, który jest po prostu śpiewem tego ptaka. I to ten dźwięk dodaje projektowi dozy egzotyki, koloruje całą ekspozycję. Hércules zainteresował się śpiewem ptaków, ponieważ w trakcie wyprawy Langsdorffa zo-
Może najpierw opowiem troszeczkę o Hérculesie. Hércules był Francuzem, urodzonym w Nicei, który od najmłodszych lat przejawiał wielką chęć podróżowania. Wiedział, że nie chce zostać w jednym miejscu, miał w sobie taki zew, potrzebę poruszania się, zwiedzania innych egzotycznych destynacji. W wieku dwudziestu dwóch lat wyemigrował więc do Brazylii i tam na krótko osiedlił się,
57
pracował na zlecenia. Był właściwie malarzem samoukiem, z plastyczną tradycją w rodzinie i niepospolitym talentem, ale i żelazną samodyscypliną. Pewnego dnia znalazł ogłoszenie w gazecie, że Carstwo Rosyjskie szuka załogi dla pierwszej naturalistycznej wyprawy wzdłuż Amazonu. Na czele tej wyprawy stał hrabia Langsdorff i właśnie od jego nazwiska wyprawa ta po dziś dzień nazywana jest wyprawą Langsdorffa. Odbyła się w latach 1826-1829. Jako załogę zatrudniono szereg naukowców, przyrodników, a także artystów. Hércules był jednym z nich. Zresztą hrabia Langsdorff miał z nim bardzo serdeczną relację, dlatego że podobała mu się niespokojna postawa Hérculesa, który w bardzo inspirujący sposób traktował otaczającą go rzeczywistość. Zadawał mnóstwo pytań i to,
co się wydarzało na bieżąco traktował jako pretekst do swoich kolejnych pomysłów. Jeden z takich właśnie pomysłów wyszedł od spostrzeżenia, że rysunki, studia, między innymi ptaków, które Hércules wykonywał, są nieme. Brakuje im dźwięków. Bardzo chciał znaleźć sposób na zapis śpiewu tych ptaków. Wymyślił więc specjalny system notacji śpiewu ptaków, tak zwaną zoofonię. Opracował szereg znaków, przy pomocy których rzeczywiście można było dźwięki, melodie śpiewu ptaków, zapisywać. Zoofonia to jeden z pomysłów, ale jest wiele innych, między innymi typo-sylaby, słownik synoptyczny czy szósty porządek architektoniczny a także pulvografia, czyli drukowanie przy pomocy proszku. Było to takie stadium pomiędzy grafiką, którą Hércules wcześniej uprawiał, a fotoSPACEROWNIK APH 02/2017
grafią, którą później odkrył. Hércules zajmował się wcześniej litografią. Zanim wyruszył na wyprawę Langsdorffa, pracował na zlecenia i wykonywał odbitki zamówionych motywów. I to też dało mu do myślenia o pojęciu kopiowania obrazu w ogóle, możliwości reprodukcji tego obrazu. Pracował z grafiką, więc wiedział, że na przykład taka litografia wiąże się z długotrwałymi, pracochłonnymi procesami. Po wykonaniu rysunku w litografii musimy go zabezpieczyć, wtedy kamień litograficzny odpowiednio chłonie tusz i dopiero wówczas zaczyna drukować. Wiedział, że po pierwsze, jeśli chciałby oddać rzeczywistość wiernie, wiązałoby się to z bardzo szczegółowym studium tej rzeczywistości, a po drugie z pewną komplikacją technologiczną. Dlatego pomyślał sobie – bardzo podoba mi
się zresztą ten motyw, że tak pomyślał sobie w Brazylii, która jest takim słonecznym krajem – że słońce jest taką uniwersalną matrycą, która jest dostępna w każdej chwili i zaczął kombinować, czy możliwe by było reprodukowanie obrazów przy pomocy słońca. Miał zaprzyjaźnionego chemika, z którym się konsultował i który pomagał mu znaleźć substancję, która pozwoli mu ten obraz fotograficzny utrwalić. W pewnym momencie udało mu się osiągnąć coś, co możemy opisać jako rodzaj papieru zbliżony do tego papieru fotograficznego, z którym do tej pory pracujemy w ciemni.
form, to ja staram się w taki sposób w ogóle pracować, żeby to właśnie treści, pewne narracje podpowiadały mi formę prac. Nie staram się z góry wiedzieć, że zrobię powiedzmy grafikę, rysunek czy jakiś obiekt, tylko ja te obiekty traktuję trochę jako wizualizacje treści, które się nazbierają. Na przykład w czasie, kiedy robiłam ten szeroki research o Hérculesie Florence, prowadziłam bardzo dużo zapisów, bardzo dużo notatek i pojawiały się takie treści, które gdzieś tam intuicyjnie czułam, że mogę pożenić, że mogę je ze sobą zderzyć i w zasadzie w taki sposób powstają wszystkie moje prace.
W swojej twórczości wykorzystujesz rozmaite techniki – grafikę, ale też obiekty przestrzenne czy tekst. Skąd taka różnorodność form?
Podczas wernisażu w Pawilonie Sztuki oprowadzałaś gości. Zatrzymując się przy poszczególnych obiektach, odkrywałaś przed widzami kolejne wątki historii o Hérculesie. Czy także nas możesz zabrać na takie wirtualne oprowadzanie?
Jestem z wykształcenia grafikiem, więc pojęcia reprodukowania obrazu są mi bliskie. Skończyłam Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach, gdzie edukacja graficzna jest bardzo szczegółowa i studenci przez pierwsze dwa lata studiów poznają wszystkie starodawne technologie. Natomiast jeśli chodzi o ten projekt, to były takie motywy, które ja sobie wyłuskałam z historii o Hérculesie. Rezydencja, w trakcie której powstały te prace, też była dla mnie takim momentem wyciszenia, osamotnienia. Jeśli chodzi o różnorodność 59
Taki rzeczywiście był pomysł na wernisaż, że ja zabieram widzów w małą podróż. Uznaliśmy, że bez wytłumaczenia, bez tej mojej opowieści te obiekty są nieme, trochę jak rysunki Hérculesa. Dlatego na wernisażu bardzo dużo o tych obiektach opowiadałam. Trzonem, który ustawia całą tę ekspozycję jest instalacja, która składa się z trzynastu obrazów. Celowo nazywam je obrazami, nie fotografiami czy grafikami, nie rysun-
kami – ze względu na ich niepewną tożsamość. Są to obrazy stworzone w ciemni fotograficznej, przy użyciu mojej własnej techniki, która powstała efekcie eksperymentów w ciemni fotograficznej. Ta technologia żeni troszeczkę grafikę, fotografię i marmurkowanie papieru. W ciemni wykorzystywałam plamy tłuszczu jako jednorazowe, efemeryczne matryce. Całość tej instalacji nosi tytuł Podróż z Tiete do Amazonu – taki tytuł miały także dzienniki Hérculesa. Prowadził on bardzo szczegółowe zapisy zarówno z podroży, jak i ze swojego późniejszego życia już po powrocie. Na pewno ta ekspozycja jest wymagająca pod tym względem, że widz rzeczywiście musi dać od siebie troszeczkę uwagi, trochę swojej cierpliwości, żeby z tą historią się zapoznać i wtedy dopiero może w pełni wszyst-
ARTYSTYCZNY SPACEROWNIK APH 02/2017 02/2017
kie obecne tam treści odczytać. Dlatego też dla mnie ta przestrzeń jest wręcz przestrzenią literacką. Jest taką podróżą, w trakcie której kolejne treści czytamy i odczuwamy. Takim obiektem, który myślę trafnie też pokazuje sposób, w jaki pracowałam, to znaczy żenienie różnych treści, jest Głowa cukru. Tak nazywa się góra w Rio de Janeiro. W Brazylii Hércules osiedlił się już na resztę swojego życia. W trakcie wyprawy Langsdorffa wielu członków załogi popadło w obłęd bądź też straciło pamięć na skutek choroby beri-beri, która polega na niedoborze witaminy B1 w organizmie, która to witamina pozwala nam na przemianę cukrów w organizmie. Ten obiekt zbudowany jest z nici z przyklejonymi drobinkami cukru. Ta nić, linia jako metafora mojego szukania powiązań
pomiędzy różnymi treściami jest tu bardzo istotna. Kolejne obiekty poprzez łączenie rożnych treści stają się właśnie takimi kolażami. Ponadto odkryłam, że cukier aż do początków XX wieku sprzedawany był właśnie w formie takich głów cukru, które następnie rozkruszano odpowiednio na swoje potrzeby. Myślę, że ten obiekt trafnie komentuje też samo to, z czego wyszedł ten projekt, czyli czarne zdjęcia wykonane w Brazylii przez moją mamę. Powraca tu kwestia pamięci, niepamięci, wspomnień, również tego, czemu aż tak silnie czujemy, że czymś musimy się zająć i czemu coś nas tak silnie porusza. Na wystawie pokazywany jest taki obiekt, który nazywam Obiektem perseweratywnym. Jest to tak 61
naprawdę głośnik, który swoją formą przypomina obiektyw aparatu fotograficznego. Emituje on dźwięk owego wspomnianego już przeze mnie ptaka araponga, który wydaje właśnie taki jednostajny dźwięk. Ten dźwięk jest dla mnie również metaforą reprodukcyjności obrazu zarówno w grafice, jak i w fotografii. Myślę, że bardzo istotną pracą jest obiekt z pasków papieru ze stopniowo zanikającą pięciolinią. Linie równoległe definiuje się w matematyce jako te, które mają punkty wspólne lub pokrywające się. Pięciolinia pojawia się jako budulec ze względu na to, że Hércules interesował się dźwiękiem i opracował system notacji śpiewu ptaków, czyli zoofonię. Tutaj znowu ujawnia się kilka wątków. Z jednej strony linie równoległe jako opowieść o całej sytuacji, która spotkała Hérculesa, który wynalazł fotografię przed Daguerrem, natomiast to Daguerre został uznany za to przez rząd francuski, dostał dożywotnie stypendium, a Hércules musiał walczyć o przeżycie. Istotne jest, że praca powstała w trakcie rezydencji we Francji. Komentując pojęcia, które mnie interesują, czyli między innymi pamięć, nie jadę do Brazylii, nie wykonuję tego projektu tam, tylko właśnie zostaję w kraju narodzin Hérculesa, w jego ojczyźnie, która go do końca życia nie uznała i gdzie jego doniesienia o pierwszeństwie odkrycia fotografii, przyjęte zostały z przymrużeniem oka. Hércules starał się być uznany,
pisał listy do francuskich decydentów, ale był uznawany troszeczkę za takiego wariata, który stara się na siłę udowodnić, że przed Daguerrem wpadł na pomysł fotografii. W ogóle istotne jest to, że ta wyprawa Langsdorffa to była pierwsza naturalistyczna podróż i samo to, że początki fotografii, sama fotografia jest takim medium, w którym pierwszy raz w historii człowiek jest w stanie oddać otaczającą nas rzeczywistość. Jest to ciekawe w kontekście mojej pracy z pasków papieru Linie równoległe nigdy się nie spotykają, która stawia pytanie o to, czy rzeczywistość jest w skali 1:1? Albo pamięć? Albo historia? Wizja świata przedstawiona nam okazuje się nie zawsze być prawdziwa, kompletna i uszczegółowiona, stąd taka moja propozycja, żeby pewne odkrycia traktować jako kolektywne dziedzictwo kulturowe, za którym stoi tak naprawdę szereg osób. Wówczas te linie równoległe spotykają się w jednej ciągłej linii, która symbolizuje szereg jednostek. W katalogu znajduje się także praca Rien real noir, która jest nieobecna na wystawie. Czy mogłabyś coś o niej powiedzieć? Ta praca to taka instalacja zamontowana na licu ściany, na którą składają się trzy rzędy po cztery ramki, czyli dwanaście ramek pomalowanych białą i czarną farbą, które tworzą na pierwszy rzut oka abstrakcyjne ARTYSTYCZNY SPACEROWNIK APH 02/2017 02/2017
formy, czasem otwarte, czasem zamknięte. Ramki oddają proporcje dzienników prowadzonych przez Hérculesa. To była pierwsza praca, którą stworzyłam na potrzeby tego projektu. Nie ma jej na ekspozycji, dlatego że wspólnie z kuratorem Piotrem Szpilskim uznaliśmy, że jak na tę niewielką przestrzeń Pawilonu Sztuki prostokątne formy, obecne już w głównej instalacji stworzonej w ciemni fotograficznej, za bardzo zdominowałyby przestrzeń. Ale myślę, że znowu w kontekście całego projektu, to też jest interesujące, że jedna praca jest na ekspozycji nieobecna. Instalacja nosi tytuł Rien real noir, czyli najprościej tłumacząc – Nic prawdziwego czarnego. Dwa słowa pochodzą z francuskiego, czyli rien i noir (nic i czarny), natomiast real to jest komentarz zarówno do odkrycia fotografii, czyli oddania otaczającej nas rzeczywistości w skali 1:1 pierwszy raz w historii, jak również do jednego z pomysłów Hérculesa. Jakby mało było dotychczasowych osiągnięć, pracował on również nad papierem, który pozwoliłby na niepodrabianie pieniędzy. Jest to ciekawe, bo pieniądze, również jako forma powtarzalna, powstają z matrycy, z jakiejś sztancy. Dodatkowo real jest walutą, która obowiązywała za czasów Hérculesa i do dziś obowiązuje w Brazylii. Pomysł był taki, że ramki miały jakby otwierać ramy kadru. Stąd pewne boki są białe, zaprezentowane na białej ścianie. Otwie-
rają ramy kadru tak, jak Hércules poprzez odkrycie fotografii otworzył ramy ikonografii, co pozwoliło na pojawienie się takich ciekawych kwestii jak fotomontaż czy po prostu wierne reprodukowanie rzeczywistości. Czym zajmujesz się teraz? Czy projekt poświęcony Hérculesowi Florence uważasz za zakończony? Na pewno dalej interesują mnie wątki związane z pamięcią, niepamięcią i nieobecnością. Podróżuję, czytam, kolekcjonuję historie, czyli zbieram sobie materiały. Zawsze staram się pracować w taki sposób, że jakieś treści sobie powoli we mnie dojrzewają i czekam spokojnie na taki moment, w którym będę wiedziała, jak je ugryźć. Mam kilka luźnych pomysłów, które ponownie będą się opierać o interesujące mnie pojęcia, czyli powtarzalność czy persewaratywność. Ale zazwyczaj swoje kolejne projekty uważam za skończone całości. Można by je przyrównać powiedzmy do opowiadań w tomie – łączą je wspólne motywy, ale są jednak osobnymi treściami. Marzy mi się wydanie właśnie takiej wizualnej książki, która by kolejne moje projekty ukazywała jako opowiadania w tomie. Czym dla Ciebie jest sztuka? Może opowiem trochę szerzej. Mam na tyle szczęścia, że mogę powie63
dzieć, że na żadnym etapie swojego życia nie starałam się oszukać. To znaczy, że dziwne rzeczy, które robię, które robią artyści, potrafię uzasadnić i to jest coś, co ja po prostu muszę robić. Jest to taka droga, która została obrana może na początku w sposób mniej, a teraz już na pewno świadomy, która widocznie po prostu zawsze we mnie była. Miałam plastyczne zainteresowania w rodzinie, natomiast podjęcie studiów na ASP było decyzją, która zapadła już w liceum. Co będzie dalej, nie wiedziałam i chyba bym nie wymyśliła. Czym jest dla mnie sztuka? Sztuka jest dla mnie sposobem na opowiadanie i wizualizowanie tych treści, które mnie interesują, które mnie interesują na tyle, że muszę się nimi zajmować i z nimi obcować. Czyli jest po prostu autentycznością. I wierzę, że autentyczną udaje mi się być. A dlaczego akurat grafika? To nie była do końca świadoma decyzja. Natomiast jak oglądam sobie swoje rysunki z dzieciństwa, to rzeczywiście widzę, że byłam od zawsze bardzo graficzna! Nie posługiwałam się plamą. To linia czy też nagromadzenie linii były budulcem rysunków, więc myślę, że wybór kierunku studiów na tym etapie była to po prostu mądra decyzja mojego ówczesnego nauczyciela. I rzeczywiście te studia grafiki pozwoliły mi zwrócić baczniejszą uwagę na takie treści jak na
przykład powtarzalność obrazu. Myślę, że to jest bardzo fascynujące pojęcie. Może gdyby nie moje graficzne wykształcenie, inaczej podeszłabym do historii Hérculesa? Sądzę też, że to doświadczenie warsztatu graficznego było wspólnym mianownikiem między nami, które pozwoliło mi lepiej mojego bohatera zrozumieć. Nawet jeżeli nie uprawiam we wszystkich swoich projektach czysto warsztatowej grafiki, to jednak za grafika się uważam, ponieważ myślę graficznie i mam graficzną wrażliwość, tworząc swoje obiekty w sposób naturalny zwracam uwagę na graficzne wartości. I to jest ta spuścizna po studiach, która mi została choćbym w przyszłości robiła nawet coś pozornie z grafiką niezwiązanego. Sądzę też, że takie zaczepienie w warsztacie jest istotne, pozwala się nie zgubić. Czy są jacyś artyści, którzy są Ci szczególnie bliscy, których twórczość Cię inspiruje? Jest szereg artystów, którzy są dla mnie taką śmietanką i o których zawsze staram się pamiętać. Ich postawa mi imponuje i przyświeca przy własnej pracy artystycznej. Między innymi ukochany Roman Opałka i jego Obrazy liczone. Jest to dla mnie najmocniejsze dzieło sztuki, o jakim słyszałam. Podziwiam w pełni artystę za konsekwencję. Być może jest to właśnie taka wartość, która była też obecna w postawie Hérculesa, ARTYSTYCZNY SPACEROWNIK APH 02/2017 02/2017
który nieugięcie kontynuował taką drogę, jaką sobie obrał. Pewna decyzja dokonana dawno temu, kontynuowana konsekwentnie przez długi czas to jest rzeczywiście coś, co podziwiam. Następnie, na lokalnym gruncie, Andrzej Tobis. Jego projekt Gablot edukacyjnych A-Z zawsze bardzo mnie poruszał. Myślę, że ten projekt jest taką materią, która jest bardzo wspólna z samym życiem po prostu i stąd go sobie cenię. I znów bardzo podziwiam jego konsekwencję. Podjęcie jakiejś decyzji i wytrwałe kontynuowanie, ciągnięcie danego tematu. Bardzo poruszającym projektem są dla mnie działania Rachel Whiteread, która w 1993 roku wygrała Turner Prize. Wykonywała odlewy różnych przestrzeni. Zaczęło się od
odlewów takich nietypowych miejsc przestrzeni domowej typu wnętrze szafy czy przestrzeń pod łóżkiem. Wiązało się to z jej wspomnieniami z dzieciństwa. A skończyło się na tym, że Rachel wykonywała takie jakby negatywowe odlewy przestrzeni całych domów wiktoriańskich. To był rodzaj takiej rzeźby w negatywie, odlew ducha, odlew powietrza, odlew czegoś, czego nie ma. To jest bardzo poruszająca dla mnie treść. Bardzo lubię również działania Alfredo Jaara, Francisa Alÿsa. Istotne są też dla mnie takie dzieła, z którymi mogę na bieżąco obcować. Mam przyjemność być asystentką na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach w Pracowni Druku Wypukłego, gdzie dochodzi do nieraz bardzo inspirujących spotkań z moimi rówieśnikami bądź ludźmi troszkę młodszymi. Bardzo fajnie, nieraz wręcz wzruszająco, jest obserwować, jak ci młodzi ludzie szybko się rozwijają. Jak czasem niewielka sugestia bądź propozycja możliwych rozwiązań powoduje, że każdy odnajduje właściwy dla siebie sposób pracy. Nie jest to zarazem zadanie łatwe, staram się posługiwać intuicją. Ważne jest także to, że studiowałam przez pewien czas we Francji, byłam tam na stypendium Erasmus. Myślę, że to zderzenie z innym podejściem do sztuk wizualnych było dla mnie kluczowe, tak samo jak spotkanie z ludźmi tam, aktualnie moimi znajomymi artystami. Stale obserwuję ich kariery i to, co robią. Moja kole65
żanka, która jest artystką irańską osiadłą we Francji, Golnaz Payani zrobiła taką bardzo poruszającą pracę, która była prezentowana ostatnio w Paryżu na Salon de Montrouge. Wystawa ta to przegląd młodej sztuki francuskiej, artystów do trzydziestego piątego roku życia. Wykonała bardzo oszczędną w formie białą książkę, biały album, gdzie na kolejnych stronach wycinała wszystkie państwa świata, porządkując je od największego do najmniejszego lądu, tak jakby świat stopniowo zanikał. Kiedy otwieramy sobie tę książkę, to jakby na wylot możemy zobaczyć przestrzeń wspólną dla tych wszystkich państw, co też jest taką bardzo poruszającą dla mnie treścią. Praca nazywa się Oasis. Jak sama mówisz, podróżowanie wpisane jest w Twoją działalność artystyczną. Czy masz zatem w planach jakieś konkretne destynacje? Na pewno planuję podróż do Japonii, na którą bardzo czekam, a która niestety nie doszła do skutku w zeszłym roku. Myślę, że to jest w jakiś sposób mentalnie bardzo bliski mi kraj. Ale w ogóle staram się dużo podróżować. Niedawno odbyłam podróż do Chin i uważam, że to są najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. Myślę, że w ogóle podróże są ciekawe ze względu na to, że pozwalają nam pozostać w takim dynamicznym stanie
i znacznie przyspieszają nasz osobisty rozwój. A w ogóle wybieranie się w takie egzotyczne miejsca jest strasznie fajne. Myślę, że człowiek bardzo wiele się wtedy uczy i bardzo też odpoczywa, ponieważ znajduje się w takim dziwnym miejscu, w czasie i przestrzeni, gdzie wszystko jest inne niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Od języka, przez jedzenie, ludzkie twarze, wszystko jest inne. Myślę, że to jest bardzo ciekawy i potrzebny stan. Dla mnie sztuka sama w sobie jest zawsze takim podróżowaniem. Odkąd się obroniłam, staram się ciągle być aktywna i obecna, pokazywać się, musiałam się też trochę z tym pogodzić, że cały czas jestem w podróży i żyję na walizkach. Oczywiście są bardziej statyczne i bardziej dynamiczne momenty, ale myślę, że zmiana miejsca jest trochę wpisana w ten zawód. Cieszę się, że ten projekt o Hérculesie jest pokazywany właśnie w Pawilonie Sztuki, ponieważ powstał w trakcie rezydencji, która z kolei była następstwem uczestnictwa w wystawie, w zasadzie w takim biennale nomadycznym Młodej Sztuki Europejskiej Jeune Création Européenne, które otwarte zostało w przestrzeni Le Centre Beffroi właśnie w Montrouge przylegającym do Paryża. To jest taka bardzo fajna inicjatywna na skalę europejską, która w ramach wystawy zrzesza prace pięćdziesięciu sześciu artystów z siedmiu krajów.
ARTYSTYCZNY SPACEROWNIK APH 02/2017 02/2017
Miałam okazję być wybrana do reprezentacji polskiej. Jestem bardzo zaszczycona z tego powodu i staram się podróżować także na kolejne odsłony projektu. Wystawa ta była pokazywana najpierw w Paryżu, natomiast później w Danii, na Łotwie, teraz będzie otwarcie we Włoszech, później jeszcze Portugalia i Hiszpania. Myślę, że to jest bardzo fajne doświadczenie, ponieważ ta sama ekspozycja jednak za każdym razem nabiera troszeczkę innego kolorytu, jest aranżowana przez innego kuratora. Sama sztuka nie ma przecież granic i jest taką podróżą właśnie. Wystawa ta jest też takim bardzo fajnym wglądem w to, jakie tendencje wizualne panują w danym kraju. Selekcja polska, kuratorowana przez Ewę Sułek, jest selekcją bardzo różnorodną i co ciekawe, bardzo narracyjną. Może ta narracja gdzieś w nas siedzi? W 2013 roku zostałaś finalistką konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Jaką pracę wtedy pokazywałaś? Byłam finalistką w 2013 roku, czyli jeszcze wtedy, gdy konkurs był pokazywany w Trójmieście. Praca, którą pokazywałam powstałą w trakcie mojego Erasmusa we Francji. Uznaję, że to właśnie wtedy zaczęłam się budzić jako coraz bardziej dojrzały twórca. Ten projekt to była instalacja złożona z takich miękkich obiektów,
poduszek, które komentowały moją rodzinną historię o ciotce Zofii, która była malarką amatorką. W opowieści, którą pamiętam z dzieciństwa, która była mi opowiadana przez mojego tatę, żyła w drewnianej chacie, którą od wewnątrz wymalowała w róże. Ta historia jest tym bardziej ciekawa, że po czasie mój tata dementował w ogóle, że kiedykolwiek coś takiego powiedział, natomiast w mojej głowie to wyobrażenie było na tyle silne, że znowu uparłam się i zaczęłam drążyć historię rodzinną. Co śmieszniejsze, później z kolei członkowie rodziny zaczęli jednak coraz więcej sobie przypominać, dlatego praca ta
67
też znowu jest takim jakby komentarzem do pamięci kolektywnej, indywidualnej, do zanikania wspomnień. To była też taka instalacja, w którą widz mógł wejść, co nie dla każdego było łatwe. Chodziło o to, żeby widz wykonał swoistą choreografię wśród tych obiektów. Ciekawe było obserwować, jakie nosimy w sobie granice w tego typu interaktywnych inicjatywach. W Spacerowniku co miesiąc polecamy uwadze interesujące naszym zdaniem wydarzenia kulturalne i artystyczne w Polsce. Czy Tobie jakaś ubiegłoroczna wy-
ARTYSTYCZNY SPACEROWNIK APH 02/2017 02/2017
artystycznapodrozhestii.pl
Absolutnie polecam! 69
02/2017
Bądź na bieżąco z wiadomościami ze świata sztuki:
nr 26
Staram się dużo oglądać, co udaje się też dzięki nieustannemu przemieszczaniu. Jeśli miałabym wyciągnąć taką esencję z 2016 roku, to duże wrażenie zrobiły na mnie trzy ostatnie wystawy pokazywane w MSN, jeszcze w Pawilonie Emilia, zwłaszcza Robiąc użytek. Życie w epoce postartystycznej – wystawa, która pokazywała rożne działania osób niezwiązanych ze sztuką. Działania, które gdzieś ocierają się o sztukę, na przykład nagrywanie filmów wideo, które tak naprawdę noszą znamiona wideo artu, ale robione są z nieartystycznych pobudek. Bardzo ciekawa ekspozycja i bardzo ciekawe teksty komentujące wybór przykładów i zjawisk w sztuce. Takich, których każdy, kto w jej obrębie funkcjonuje doświadcza – kompetencja artystyczna, widoczność, współczynnik sztuki. Dla mnie sztuka i życie na pewno się mieszają, to nie są takie odosobnione sfery, więc ta ekspozycja była dla mnie bardzo ważna. Część tekstów można było zrywać ze ścian, z takich dużych szpalt i zabierać do domu. Wiszą w mojej pracowni. Ponadto zapamiętałam Teresę Murak w Zachęcie. W trakcie rezydencji w Paryżu największe chyba wrażenie zrobiła na mnie niepozorna wystawa w Fondation Cartier Le Grand Orchestre des Animaux, również być może ze względu na motywy, nad
którymi w tym czasie pracowałam. Dzięki ekspozycji zapoznałam się z sylwetką Berniego Krause – muzyka i bioakustyka, który rejestrował dźwięki przyrody, przebywając po kilkanaście godzin w niebezpiecznych, odległych, egzotycznych miejscach na świecie. Prezentowane były również nagrania ptaków, które wykonują różne czynności – tańczą, tworząc całe układy choreograficzne lub na przykład budują piękne gniazda. Miałam również to szczęście, że wystawę oglądałam równolegle z wycieczką dzieci z podstawówki, które oprowadzane były przez tamtejszą animatorkę. Dzieci rozumieją sztukę i potrafią ją bardzo trafnie interpretować. Murale Matissa w Musée d'Art Moderne czy Marguerite Humeau w Palais de Tokyo. Wskazać mogę także mojego ukochanego Strzemińskiego i wizytę w Łodzi w Muzeum Sztuki i zakup nowej edycji jego Teorii widzenia – dzieła absolutnie niepowtarzalnego, koherentnie komentującego historię sztuki. Szkoda, że tylko do pewnego momentu. Niedawno byłam na świetnej wystawie przeglądowej twórczości Jarosława Kozłowskiego w MOCAK-u – Doznania rzeczywistości i praktyki konceptualne 1965–1980. Chodziłam po ekspozycji jak zaczarowana przez kilka godzin. Dla mnie przekaz tego artysty jest prosty, czytelny i strasznie silny. Autentyczny właśnie.
SPACEROWNIK ARTYSTYCZNY
stawa szczególnie zapadła w pamięć?