Baśnie „W krainie króla Eurusia” Mity „Jak powstała piłka” Opowiadanie „To był niezapomniany mecz”
Wybór i opracowanie Ewa Dudzińska Marzanna Kłosowska Iwona Czupryńska – Kaliszewska Magdalena Zakrzewska
Brodnica, rok szkolny 2011/2012
Piłka nożna to dyscyplina, której historia sięga długie lata wstecz. Oczywiście niegdyś ta gra wyglądała nieco inaczej. Jednak z czasem rozwijała się i przybrała formę stałej dyscypliny, która dziś na całym świecie jest znana jako piłka nożna. Już Aztekowie żyjący w przedkolumbijskiej Ameryce grali w grę, która przypominała tę dyscyplinę. Potem gra ta przedostawała się na różne rejony świata. Duże znaczenie dla piłki nożnej miało pojawienie się jej na ziemiach Brytyjskich, gdyż w Szkocji oraz w Anglii niezwykle polubiono ten sport i zaczęto go uprawiać z olbrzymią pasją i zainteresowaniem. Oczywiście wtedy nie istniały takie zasady jak dzisiaj, jednak tamten rodzaj sportu można śmiało nazwać pradziadkiem piłki nożnej. Bo gdyby nie tamto zainteresowanie graniem w piłkę, to być może dziś nie mielibyśmy przyjemności oglądać i uprawiać tego sportu. Pierwsze prawdziwe rozgrywki piłki nożnej odbyły się w Anglii. Rozgrywki te odbyły się w połowie wieku XIX. Wtedy też zostały spisane wszelkie przepisy i zasady związane z grą w piłkę nożną. Wtedy też piłka nożna stała się sportem, gdzie zasady były jasne i rzetelne. Wszystko to sprawiło,
że
dzisiejsza
piłka
nożna
to
jeden
z
najważniejszych
i najbardziej lubianych sportów. Mistrzostwa Europy UEFA rozgrywane są co cztery lata. W 2012 roku rozgrywki w piłce nożnej odbywają się w Polsce i na Ukrainie między 8 czerwca a 1 lipca. Z okazji tego wyjątkowego wydarzenia sportowego, w ramach projektu edukacyjnego „EURO 2012- SP2. Kibic przez wielkie K”. dla uczniów klas IV - VI Szkoły Podstawowej Nr 2 im. Polskich Olimpijczyków został ogłoszony konkurs na baśń - „W KRAINE KRÓLA EURUSI A”, mit - „JAK POWSTALA PIŁKA” oraz opowiadanie - „TO BYŁ NIEZAPOMNIANY MECZ”. Nagrodzone i wyróżnione prace zostały zamieszczone w niniejszym wydaniu.
Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami żył sobie przystojny książę imieniem Euruś. Zakochał się bez pamięci w królewnie Karolinie z sąsiedniego królestwa. Pewnego słonecznego dnia postanowił udać się do ojca swojej wybranki, by prosić o jej rękę.
Król uważnie go wysłuchał i oświadczył mu, że jest już trzecim królewiczem, który ubiega się o rękę jego córki. Prosi o cierpliwość i spokojne oczekiwanie na wiadomości. Król udał się do nadwornego maga Baltazara, aby ten pomógł mu
rozwiązać
problem.
Magik
po
krótkim
w czarodziejską, kryształową kulę rzekł do króla:
namyśle
i zerknięciu
• „Mój drogi panie, najjaśniejszy królu, ów problem trzeba rozegrać w sposób sportowy przy zachowaniu wszystkich zasad fair play. • Ależ Baltazarze, co masz na myśli? • Mój panie, każdy książę ubiegający się o rękę twojej pięknej córki Karoliny powoła w swoim królestwie drużynę piłkarską. • I co dalej? • Mój panie, każda drużyna rozegra między sobą mecz piłki nożnej. Spośród nich wyłonimy zwycięzcę zawodów, a tym samym twego przyszłego zięcia. • Wspaniałe rozwiązanie, mój magiku Baltazarze. Idę ogłosić nowinę. Posłańcy rozjechali się do książąt, ubiegających się o rękę królewny Karoliny z wiadomością:
Książę Euruś ucieszył się z takiego obrotu sprawy, gdyż jego królestwo słynęło z tego, że oprócz fechtunku, mecze piłki nożnej bardzo często rozgrywane były między rycerzami. Rycerze dbali o swoją kondycję fizyczną, zdrowo się odżywiali i przez 3 miesiące w pocie czoła trenowali bez wytchnienia.
Natomiast drużyna księcia Horacego poznawała tajniki i zasady gry w piłkę nożną. Było im ciężko, gdyż nie mieli odpowiedniego trenera. Skład drużyny był słabszy, a same chęci, to za mało.
Książę Lancelot był znany z podstępnego działania i oszukiwania. Na wiadomość o zbliżającym się meczu wezwał nadwornego czarodzieja,
nakazując mu przygotowanie tajemnej mikstury, która doda siły zawodnikom na czas meczu.
Okres 3 miesięcy szybko minął i drużyny stawiły się w Parku Hektora na rozegranie meczów. Zawody
otworzyła
Karolina.
Podczas
królewna prezentacji
drużyn książę Euruś ze swoją drużyną zrobił dobre wrażenie na ukochanej.
W pierwszej kolejności zagrały drużyny królestwa Horacego i Lancelota. Dzięki tajemnej miksturze drużyna Lancelota okazała się lepsza i wygrała mecz. Kolejny mecz odbył się pomiędzy drużynami księcia Eurusia i Horacego. Drużyna Horacego ponownie przegrała, a tym samym jeden konkurent został wykluczony. Po krótkiej przerwie odbył się ostatni, eliminacyjny mecz pomiędzy drużyną księcia Eurusia i Lancelota. Przed rozpoczęciem meczu księżniczka Karolina podarowała swojemu faworytowi całusa na szczęście. Pierwsza połowa meczu zakończyła się zwycięstwem Lancelota 4:0. Książę Euruś i jego drużyna pomimo solidnego przygotowania, głośnego kibicowania fanów nie mogła się pozbierać. Książę
Lancelot,
zbliżającego
czując
się
smak
zwycięstwa,
zapomniał o przestrodze nadwornego czarodzieja. Owa mikstura dawała moc na jedną połowę meczu. Gdy rozpoczęła się druga połowa meczu, książę Lancelot pewny wygranej po pierwszej bramce, przypomniał sobie, że miał podać drugą dawkę mikstury. Zawodnicy zdobywała Drużyna
opadli
z
sił,
przeciwna księcia
bramki drużyna.
Eurusia
objęła
prowadzenie meczu, wynik 4:12 był tego dowodem. Księżniczka Karolina cieszyła się z wygranej Eurusia. Jak się później okazało, książę Lancelot nie przestrzegał zasady uczciwej, honoroweji lojalnej gry, nie okazał szacunku przeciwnikowi.
Król Karol ogłosił zwycięstwo drużyny księcia Eurusia oraz zaręczyny młodej pary. Od tej pory nowo panujący król Euruś z małżonką postanowili co 4 lata organizować mistrzostwa piłki nożnej w swojej krainie. Zwyczaj ten panuje do dnia dzisiejszego, a zbliżające się Mistrzostwa Euro 2012 rozegrają się już 8 czerwca 2012 r. o godz. 18.00 pomiędzy drużyną Polski i Grecji na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Wiktoria Kurnicka kl. IV a
Mikołaj Czyżak
W krainie króla Eurusia
Rozdział 1 Narodzenie Eurusia
W pewnej krainie żył król Euro wraz z królową Europą. Ich zamek miał wiele komnat, niemały dwór, a ich sypialnia była tak ogromna, że zmieściłoby się tam pięćdziesiąt koni. Był piękny, pogodny dzień. Król wylegiwał się na słońcu, kiedy usłyszał, że jego żona idzie do niego. Królowa oznajmiła, że będą mieli potomka. Małżonek bardzo się ucieszył. -Zaraz zawołam dwornego, niech ogłosi to całemu królestwu-powiedział dumnie król. -A czy urządzimy bal? -zapytała królowa. -Oczywiście, że urządzimy bal! - krzyknął król . Nazajutrz odbyło się huczne przyjęcie, a dziecko urodziło się siedem miesięcy później. Dziecko miało bladą twarz, oczy brązowe, a włosy jasne i nieco kręcone. Było bardzo spokojne, rzadko płakało i nigdy nie chorowało. Nadano mu imię Euruś. Po dziewięciu latach został księciem, większość czasu poświęcał nauce, ale najbardziej lubił sport. Często po cichu wymykał się z zamku, aby iść na polanę gdzie spotykał się z przyjaciółmi z pobliskich zamków. Na tej polanie było mało drzew, a dużo kwiatów. Bawili się w berka, chowanego, a ich ulubioną zabawą był strzał do tarczy. Gdy zapadała noc, żegnali się i szybko wracali do zamków.
Rozdział 2 Konflikty między zamkami Przez kilka dni niebo było pochmurne i ciągle padało, więc Euruś nie chodził na polanę. Kiedy już się wypogodziło chłopcy znowu spotykali się. Pewnego dnia Euruś niechcąco zranił przyjaciela, a ten poskarżył się rodzicom i tak rozpoczął się konflikt pomiędzy zamkami. Oba zamki były równie silne. Zamek zranionego przez Eurusia liczył trzystu rycerzy, stu rycerzy konno i dziesięć katapult, a Eurusia dwustu pięćdziesięciu rycerzy, stu rycerzy konno i dwadzieścia katapult. Dwa lata później alchemik z zamku Eurusia wymyślił proch strzelniczy i tak zamek Eurusia miał przewagę. Po trzech latach wojny nadeszła zima. Pierwszego dnia zimy zaczął padać śnieg, wokoło zrobiło się biało, a po trzech miesiącach było tyle śniegu, że zaspy były wyższe od Eurusia. Kiedy tak padał bez przerwy śnieg, Euruś nudził się w zamku. Wtedy zastanawiał się, jakby przekonać rodziców do zakończenia walk. Wówczas jego przyjaciele mogliby przychodzić do niego i bawić się w komnatach. Gdy śnieg przestał padać, wyszedł na dwór, wziął do ręki śnieg i zaczął myśleć, co z niego można zrobić. Do głowy przychodziła mu geometria, której się uczył. Na początek ulepił kulkę, a później powstawały różne arcydzieła, na przykład bałwan, którego znamy do dziś.
Rozdział 3 Ucieczka z zamku Nadeszła wiosna, a Euruś cieszył się z tego, bo myślał, że zobaczy się z przyjaciółmi. Jak się na pewno domyślacie rodzice nie wypuszczali Eurusia z zamku ,ponieważ bali się, że zostanie pojmany. Po tygodniu młody książę coraz bardziej myślał o ucieczce, aż w końcu nie wytrzymał i wymknął się ze swej komnaty. Euruś znalazł skrytkę na polanie gdzie mógł pobyć sam. Wziął kawałek wełny i zaczął z niej robić różne rzeczy .Na koniec zrobił kulkę przypominającą śnieżkę, położył ją na ziemi, a wiatr poturlał ją w stronę zamku. Gdy Euruś ją znalazł to kopnął ją, a po kilku minutach bawił się nią utrzymując jak najdłużej w powietrzu tylko za pomocą nóg. Wymyślił grę, a kulkę nazwał piłką nożną. Pięć minut później wpadł na genialny pomysł, jak można załagodzić spór między zamkami. Postanowił wrócić na zamek i porozmawiać z ojcem. -Cześć tato!- krzyknął Euruś. -Witaj synu- Król przywitał swego syna. -Mam świetny pomysł, a nawet genialny ojcze - powiedział. -Opowiadaj, co to za pomysł- powiedział król, uśmiechając się pod nosem. -Zamiast tych krwawych bitew zagrajcie w moją grę, a ten zamek, który wygra, będzie zwycięzcą wojny- powiedział syn myśląc, że tata się zgodzi. -Nie, mój drogi synu! Nie mogę się na to zgodzić!- król mówiąc to, wyszedł z komnaty.
Po tej rozmowie Euruś był smutny, ponieważ tata nawet nie wysłuchał go do końca. Nie zapytał, jaką grę ma na myśli. Euruś był tak zdenerwowany na ojca, że postanowił ponownie uciec.
Rozdział 4 Koniec wojny Euruś udał się na polanę do swojej skrytki, aby pomyśleć. Nagle usłyszał ciche wołanie o pomoc. Po paru minutach był na miejscu i zauważył tonącego rycerza z zamku wroga. -Po co właziłeś do bagna!- krzyknął Euruś. -Myślałem, że tu jest płytko - odpowiedział rycerz, który tonął coraz szybciej. -Spróbuję ci pomóc!- powiedział Euruś z godnością. Po uratowaniu rycerza okazało się, że to Książe Maurycy z zamku wroga. Euruś przyczynił się do zakończenia wojny, ponieważ ojciec Maurycego z wdzięczności za uratowanie życia synowi ogłosił rozejm. Euruś zaproponował, że w rocznicę rozejmu odbędzie się rozgrywka piłki nożnej między zamkami. Na ten mecz przychodziło wiele panien, a Euruś zakochał się w jednej z nich. W pannie o imieniu Selestia. Była ona piękną brunetką o niebieskich oczach i dobrym sercu. Król Euro i Królowa Europa byli tak dumni ze swego syna, że postanowili oddać mu tron. I tak dobiegły końca przygody Eurusia.
W krainie króla Eurusia
Dawno, dawno temu, żyli sobie
spokojnie i szczęśliwie król
Białoruś I i królowa Ukraina II. Oczekiwali narodzin synka. Nastał dzień, kiedy to rodzina królewska doczekała się upragnionego potomka. Zastanawiali się, jakie będzie miał imię. Wkrótce odbył się chrzest. Na tę uroczystość przybyło wielu zaproszonych gości : wujek Zimbabwe, czarny jak smoła, wujek Meksyk w kapeluszu z wielkim rondem, ciocia Chinka z czarnym kokiem upiętym pałeczkami. Przyjechali też kuzyni Grenlandczycy z czerwonymi nosami jak renifer Rudolf. Zjawiły się kuzynki - Hiszpanka i Portugalka, wraz z daleką krewną Sri Lanką. Słowem cały świat przyjechał uczcić chrzest księcia. Wróżką chrzestną była Polska, która w prezencie ofiarowała mu piłkę. Chłopczykowi nadano imię Euruś. Kilka lat później, może 5, a może 15... Życie małego następcy tronu wypełnione było zajęciami sportowymi. Młodzieniec miał piękny, jasny pokój. Było z niego wyjście na taras. A pod nim płynęły wody wielkiej rzeki. Ulubioną zabawką Eurusia była piłka. Nie rozstawał się z nią nigdy. Pewnej nocy nie mógł zasnąć i ćwiczył odbicia. Piłka potoczyła się na taras. Chłopiec pobiegł za nią. Nóżka mu się omsknęła i bęc- spadł do łódki. Tak zaczęły się jego dziwne przygody. Gdy upadł, uderzył się w głowę i stracił przytomność. Kiedy się obudził, wszędzie była woda. Uszczypnął się mocno, bo myślał, że to
sen.
Niespodziewanie
łódka
zachwiała
się
raz,
drugi,
trzeci.
Wystraszył się. Wyjrzał nieco za burtę i zobaczył złotą płetwę. Ku jego zdumieniu była to syrenka. - Ta woda jest zaczarowana - wyszeptał do siebie cicho. Dziewczyna wynurzyła z wody głowę i Euruś zobaczył piękną, lśniącą twarz otoczoną różowo-fioletowymi włosami. - Nie bój się, jestem dobrą syrenką. Zaufaj mi. - Uff, uff zaufał jej Euruś. - Jak masz na imię i co tu robisz? - Wołają mnie Euruś. Zgubiłem się. Pomożesz mi wrócić do domu? - Ja jestem Wisła, ale wszyscy mówią do mnie Wisia. Chłopiec uśmiechnął się pod nosem. - Nie martw się, popłyniesz łódką za mną. Wskażę ci ląd. Będę wyskakiwać z wody, żebyś mnie nie zgubił. - Dobrze śliczna. Płyńmy. - Uważaj na różne stwory. Nie jesteśmy tu sami. Z nikim nie rozmawiaj i nie krzycz, jak cię ktoś zaczepi. - Rozumiem, tylko nie płyń za szybko- powiedział Euruś, ściskając swoja piłkę. - W okamgnieniu dopłynęli do plaży. Wisia, „nawigacja” Eurusia, wskazała mu dalszą drogę. - Wysiadaj. W lesie, tam po prawej stronie, znajdziesz Litwę i Słowację. Zaprowadzą cię do domu. - A kim są Litwa i a coś tam?
- Litwa i Słowacja to boginie sportu, śpiewu, tańca i muzyki. Biegnij już, żebyś zdążył! - Zdążył? Przed czym? zapytał chłopiec. - Przed tańcem wilków. Kiedy zaczną tańczyć, twoja kraina zaśnie na 100 lat i nie dowiesz się , jak wrócić do domu. Biegnij i nie zatrzymuj się! I jak stał, tak pobiegł. Po drodze uśmiechał się do swoich myśli – „Bardzo ładna i pomocna ta Wisia, ale kto jej dał takie imię?!”. Zamyślony wpadł prosto do bagna. Błotnista maź wciągała go coraz głębiej. Euruś krzyczał. Na jego nieszczęście hałas usłyszały wilki. Jeden z watahy powiedział, że wyciągnie go, jeśli zatańczy z nimi taniec wilków. Nie mógł tego zrobić, ale nie chciał utonąć. Odpowiedział, że zatańczy, jeśli wilki przyniosą mu piłkę. W niej widział wybawienie. Z całej siły kopnął. Poszybowała daleeeeeeeeko. Wtedy rozbłysły światła jupiterów na Stadionie Narodowym. Euruś stał szczęśliwy, bo w ten sposób rozpoczął Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012. Kuberska Martyna kl. IV d
W krainie króla Eurusia. Dawno dawno temu żył sobie król Euruś. Żył i rządził swoim królestwem, które nazwał Stadion. Król miał wielu rycerzy, którzy za niego własne życie by oddali. Pałac władcy był ogromny, a dominowały w nim kolory takie jak czerwony i biały. Euruś bardzo lubił te kolory, ponieważ z pochodzenia był Polakiem. Trzy, a nawet cztery razy w tygodniu odbywali z Ukrainą, której władcę król znał bardzo dobrze święto, które nazwali mecz w piłkę nożną, której zasady każdy znał. Król bardzo to lubił. Obydwa kraje miały w swoich zespołach po jednym zawodniku. W Polsce nazywał się Slawek, a w Ukrainie Slavko. Chodziły słuchy, że te dwie osoby o podobnych imionach są bliźniakami i mają jeszcze inne zainteresowanie niż piłka nożna. Nie chcieli o tym rozmawiać. Pewnego dnia podczas meczu
wszyscy mieszkańcy
usłyszeli głośny ryk. - Co to?- pytali się jedni drugich. - Czy to koniec świata?!- ktoś krzyczał wciąż z przestraszonego tłumu. Tylko Slawek i Slavko stali i rozmawiali, jakby wiedzieli, co się stanie. Zaniepokojony tą całą sytuacją król Euruś wszedł na dość wysoką wieżę i zaczął krzyczeć do tłumu. - Proszę o zachowanie spokoju! I w tym samym czasie zobaczył wielkiego zielonego smoka, który leciał w stronę stadionu. Zbiegowisko również go zobaczyło i uciekło wraz z rzekomymi bliźniakami, chociaż mężczyzna na wieży widział ich jak odchodzili zanim jeszcze zaczął krzyczeć. Kiedy smok przyleciał, wyryczał coś, co król skojarzył z jego imieniem. - Kibol! - A brzmiało to bardziej niewyraźnie niż sobie wyobrażacie. Władca przeczuł, że to imię, ponieważ jego nieżyjący już tata opowiadał mu o smokach
z gatunku Kiboli. Mówił, że to najwięksi wrogowie ludzi. Euruś ledwo co, ale porozumiewał się z smokiem. - Czego chcesz?!- zapytał nerwowo przerażony władca. - Będę przylatywał codziennie w południe i pożerał po pięcioro ludzi jeśli nie będziecie mnie karmić do syta! Zrozumiano?! - Król pomyślał chwilę i niestety musiał się zgodzić: - Dobrze.- I jak smok powiedział, tak zrobił. Mijały miesiące, a smok nie rezygnował ze swojej obietnicy. Mieszkańcy spotykali się po każdej wizycie Kibola, ale na jaki pomysł pokonania bestii by nie wpadli, to on zawsze ich przechytrzał. Podczas ostatniego zebrania dwie osoby, których nikt nie rozpoznał, ponieważ mieli kaptury i stali na końcu komnaty, w której odbywało się zebranie, krzyknęły: - Może moglibyśmy poprosić o pomoc rycerzy z innych królestw?! - Co macie na myśli?- zapytał ich z zaciekawieniem Euruś. - Wspominał król kiedyś jeszcze przed pojawieniem się tego smoka, że jest niewielka część królestwa, z którą nie ma pan co zrobić. Można więc ogłosić konkurs pt. „Kto zgładzi Kibola dostanie ¼ królestwa Stadion”. Chwila milczenia. Nagle władca odezwał się łagodnym tonem. - Dobrze. Myślę, że to może się udać. I od razu po spotkaniu roześlę po całym świecie posłańców z tą informacją. Tajemnicze postacie opuściły komnatę i królestwo. Następnego dnia o świcie przed Stadionem czekało około dwieście osób z krajów leżących blisko Polski i Ukrainy. Jak się później okazało Ukraińcy również rozesłali posłańców mających na celu ogłoszenie konkursu. W tym dniu nie zorganizowano zebrania. Cały dzień zapoznawano się z rycerzami, biorącymi udział w konkursie, którzy na wizytę smoka pochowali się w domach mieszkańców królestwa. Mijały dni, tygodnie, a żadnemu z wojowników nie udało się pokonać smoka.
Wraz z upływem dni Euruś tracił nadzieję, że ktokolwiek pokona tę bestię. Pewnego dnia, już po wizycie smoka, do zamku króla przybyli dwaj rycerze w połyskujących od promieni słońca srebrnych zbrojach. - Panów godność?- zapytała jedna z osób, która przedstawia śmiałków królowi. Lecz zapytani o to odrzekli tylko. - Nieważne kim jesteśmy, ale ważne, że wiemy, jak zgładzić Kibola. Uprzedzamy, nie idziemy do niego teraz, ale jutro rano. - Zróbcie to kiedy chcecie, ale błagam pozbądźcie się tej kreatury- powiedział król, który właśnie przyszedł ich poznać. Nazajutrz bladym świtem te dwie anonimowe osoby przyszły pod pieczarę smoka. Była ogromna i ciemna, lecz w rycerzach nie budziła najmniejszego lęku, a wydawać by się mogło, że to wszystko przez wielki, wypełniony okrągłymi rzeczami wór. - Rozpakowujemy się.- rzekł jeden z nich i właśnie w tym momencie obaj zdjęli kaski. Okazało się, że tajemniczymi osobami byli Slawek i Slavko, a rycerstwo było ich drugim hobby poza piłką nożną. W worku było mnóstwo piłek. Jedną z nich Slawek trafił w pieczarę Kibola, po czym usłyszeli głośny ryk. - Rrrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaaaaarrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!- oczywiście był to smok, wyraźnie niezadowolony z przerwania mu snu. Kiedy wyszedł sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz, ujrzał przed sobą dwie podobne do siebie osoby, więc zaczął ryczeć jeszcze głośniej. - Głupcy, rozgniotę was tak samo jak tych poprzednich. I w tejże chwili Slawek i Slavko zaczęli kopać w niego wszystkimi piłkami, jakie mieli. Minęło może pół minuty i Kibol zaryczał żałośnie: - Dobrze, dobrze przestańcie proszę. Od dziś przechodzę na wegetarianizm.
Po tym oświadczeniu smok odleciał i nigdy nie wrócił. Dwaj bohaterowie powrócili na zamek i gdy tylko przyszli, król zaczął ich przytulać. Godzinę po powrocie zorganizowano mecz, po którym Slawek i Slavko chcieli coś ogłosić. - Wasze podejrzenia są słuszne, naprawdę jesteśmy bliźniakami.- zaczął Slavko. - A naszym drugim zainteresowaniem jest rycerstwo- ciągnął Slawek – dlatego też w ¼ królestwa zbudujemy szkołę rycerską. - Czy to wy byliście nieznajomymi, którzy ogłosili konkurs?!- zapytała krzycząc jedna osoba ze zgromadzonego tłumu. - Tak to byliśmy my- odpowiedzieli wspólnie. Minęły trzy miesiące, a do szkoły rycerskiej zaczęli się zapisywać pierwsi chętni. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Koniec.
Karol Lurka kl. 4e
„W krainie króla Eurusia”
Opowiem wam baśń nadzwyczajną, która z pewnością was zaciekawi, nosi ona tytuł „W krainie króla Eurusia”. Król Curuś to był człowiek pobłażliwy, miły, bezinteresowny. Miał wiernych poddanych, którzy poświęciliby wszystko, byleby król był z nimi. Posiadał on wielką armię i równie wielką krainę. Było w tej krainie
dużo państw, niektóre większe, a niektóre mniejsze. Oczywiście król nie był pozbawiony królewskich problemów. Pewnego razu ktoś chciał zająć miejsce króla Eurusia. Zaczęło się to tak. Był piękny poranek, złociste słońce wstało chwilę przed królem. Jak zawsze rano król poszedł na śniadanie. Gdy przechodził koło kuchni, usłyszał słowa: „Euruś spadnie z tronu z wielkim hukiem”. Zastanowił się chwilę i pomyślał, że to jakieś nieporozumienie, więc poszedł do jadalni coś zjeść. Jednak się zdziwił, bo na stole nie było żadnego jedzenia, nie wspominając o rodzinie, z którą zawsze jadł każdy posiłek. Zrobił więc sam śniadanie, a gdy zjadł poszedł do schowka poszukać piłkę. Długo szukał, ale znalazł i od razu poszedł do pokoju syna, ale syna w pokoju nie było, więc poszedł na podwórko, bo pomyślał, że syn już tam czeka na niego, lecz syna nie było. Odłożył piłkę i od razu wziął się do szukania służby. Szukał w całym zamku. Dużo czasu minęło zanim kogoś znalazł. Po wielu godzinach szukania znalazł pokojówkę, która przebiegła tak szybko, jak gdyby przed czymś uciekała. Król pobiegł za nią najszybciej jak potrafił. Bardzo się zmęczył, ale biegł dalej. Dotarł do ogromnego zamku, którego nawet nie było na mapie. Król po cichu się skradał. Wszedł przez okno i zobaczył jak służba rozmawia z palącą się piłką, którą zwano płomienną piłką, a jego syn związany siedzi przy kominku. Szybko uciekł z powrotem do swojego zamku, pomyślał chwilę nad tym wszystkim i położył się spać. Rano wstał już ze smutną miną. Tym razem gdy poszedł na śniadanie, wszyscy byli, oprócz jego syna. Gdy skończył jeść, zaczął wypytywać kucharza o to, gdzie jest jego syn i gdzie wszyscy wczoraj byli. Kucharz powiedział tak: „syn chciał przenocować u kolegi, więc go zaprowadziłem”. A król znowu spytał się, gdzie była wtedy służba. Kucharz zamilkł, więc król już mu odpuścił. Poszedł do pokojówki i spytał się, gdzie tak się wczoraj spieszyła. Pokojówka powiedziała, że była spóźniona na spotkanie z koleżanką. Król udawał, że jej wierzy. Euruś wręcz się zdziwił, że jego służba (którą darzył sympatią) go zdradziła. Król się tak
zasmucił, że się położył, żeby odpocząć. W tym czasie gdy król smacznie sobie drzemał, przybyła armia z zamku, w którym była służba. Armia była tak wielka, że wojsko króla Eurusia stchórzyło i od razu się poddało. Nieprzyjaciel szybko znalazł sypialnię króla. Zamknął Eurusia w lochach. Ale po kilku dniach wszystkim byłym poddanym zaczęło brakować prawdziwego króla. Wszyscy tęskniący za Eurusiem spotykali się i obmyślali plan, jak mu pomóc. Wreszcie po dwóch miesiącach zbierania armii buntowników i obmyślaniu planu, wszyscy zebrali się na głównym placu przed zamkiem i zaczęli wywarzać drzwi. Gdy weszli do zamku zaczęli atakować straż, szukali sali, w której znajdowała się płomienna piłka. Otwierali tysiące drzwi. Aż znaleźli te właściwe wrota. Gdy udało im się znaleźć płomienną piłkę zamknęli ją w tej samej celi co Eurusia. Wszyscy się pogodzili i żyli długo i szczęśliwie.
Talaśka Adam kl. IV a
„W krainie krola Eurusia”.
Dawno, dawno temu, za tysiącem rzek i jezior była sobie wielka kraina. Władzę w tej krainie pełnił król Euruś, dlatego nazwano ją krainą króla Eurusia. Życie tam toczyło się przyjaźnie i w spokoju. Pewnego razu król ogłosił konkurs na najciekawszą i najbardziej fascynującą grę. Było wielu śmiałków, którzy pokazywali Erusiowi najróżniejsze gry, ale żaden z nich nie zachwycił króla. Pewnego dnia, gdy władca był już zniechęcony, przyszedł do niego pewien
przybysz o imieniu Seweryn. Pokazał mu swoją grę. Seweryn nazwał grę football. Okazało się, że w grze trzeba podbijać skórzaną piłkę nogą i strzelać do bramek po obu stronach boiska. Na pole gry z jednej drużyny może wejść jedenastu zawodników. Erusiowi bardzo ta gra się: spodobała i postanowił ogłosić Seweryna zwycięzcą. Seweryn został również mianowany trenerem. Ćwiczył nie tylko z dorosłymi, ale i z dziećmi. Później powstały kluby, takie jak FC Eurlandia, czy też Euruś's Football. Dzięki tej grze mieszkańcy stali się znacznie sprawniejsi i silniejsi. Od tamtej pory w krainie toczyły się: rozgrywki football'u, które nazwano EUROBAlL. W czasie gdy trwał finał mistrzostw, zawodnicy zeszli po 45 minutach na przerwę. Po powrocie zastali podziurawione siatki w bramkach i zauważyli brak piłki. Zawodnicy i Seweryn zgłosili to królowi. Euruś zaczął się zastanawiać, kto to mógł zrobić, ale nic mu nie wpadło na myśl. Władca wysłał wszystkich swoich najlepszych detektywów na poszukiwania złoczyńcy. Pracowali kilka dni bez przerwy, ale bezskutecznie. Przecież finał nie mógł się toczyć bez piłki! - pomyślał Euruś. Król wyszedł na stadion, aby uważniej przyjrzeć się zniszczeniom. Nagle coś zaszeleściło i zastukało obok niego. Władca szybko zareagował i rozejrzał się. Dojrzał drobną postać, ubraną w czarny płaszcz z kapturem na głowie. Podszedł do postaci. Okazało się, że to zły, złośliwy czarownik – Wandalus. Czarownik szybko odwrócił się. Król wystraszył się. Wandalus przyklejał
gumy
do
żucia
do
krzeseł
na
trybunach.
Został
przyłapany na gorącym uczynku. Władca szybko wezwał straż, która niezwłocznie zaprowadziła przybysza na zamek. Czarodziej przyznał
się do winy i oddał piłkę. Złodziejowi wymierzono karę. Miał wykonać sto podbitek piłką. Musiał długo ćwiczyć w zamkowych lochach. Euruś wznowił rozgrywki. Wszyscy świetnie się bawili. Zawody wygrała FC Eurolandia. Od tamtej pory żaden złoczyńca nie zakłócił spokoju w krainie króla Eurusia. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Adam Oziemski Kl. IV a
W krainie króla Eurusia. Dawno, dawno temu żył sobie ubogi chłopiec. Nosił imię Euruś. Miał kochaną mamusię, niestety nie miał tatusia. Euruś i jego mamusia mieszkali w niewielkim miasteczku. To miasto nazywała się Miniaturka. Miasteczko było położone w przepięknej krainie, wśród pól, łąk, lasów i jezior. Gdy Euruś ukończył 8 lat mógł iść do szkoły. Jego kochana mamusia Jadwiga ładnie go ubrała i poszedł. Gdy wchodził w bramę szkoły, spotkał dwóch chłopców – Jacka i Wacka. Ci chłopcy byli najniegrzeczniejsi z całej szkoły. Mały Euruś przestraszył się bardzo, ale powoli szedł w ich kierunku. - Dzień dobry – powiedział przestraszonym głosem wchodząc w teren szkoły. - He he! Witaj Mały! – powiedzieli starsi chłopcy. Euruś wbiegł szybko do korytarza szkolnego, lecz niestety Jacek i Wacek złapali go i wyrzucili ze szkoły. Euruś rozpłakał się i wrócił do domu. Tam opowiedział wszystko swojej mamie i powiedział, że nigdy już nie wróci do szkoły. Mama nigdy nie zmuszała synka do niczego, więc kiwnęła głową i wróciła do sprzątania.
Minęło 15 lat. Euruś spostrzegł ogłoszenie o wyborach na króla. Zgłosił swoją kandydaturę i odbyło się głosowanie. Po trzech tygodniach pewien mężczyzna ogłosił wyniki. Wygrał Euruś. Każdy wiedział, że Euruś jest bez wykształcenia, ale on miał dobre serce i wiele osób o tym wiedziało. Odbyła się koronacja. Euruś i jego mama byli bardzo szczęśliwi. Wszyscy z miasteczka zebrali się i zaczęli budować pałac. Zbudowali przepiękny duży zamek. Król ze swoją mamą zaraz wprowadzili się do pałacu. Był tak piękny, że nie da się go opisać. Król Eruś rządził mądrze swoim państwem, czasami przebierał się w zwyczajne, a nie w królewskie ciuchy i wychodził na przechadzkę uliczkami miasta, żeby zobaczyć jak żyją jego poddani. Pewnego razu król Euruś spostrzegł piękną, biedną kobietę. W jej oczach zobaczył mądrość i od razu się w niej zakochał. Zatrzymał ją i zapytał jak się nazywa. - Nazywam się Ania. A Ty? - Jestem król Euruś. - Wasza wysokość - powiedziała Ania i głęboko się ukłoniła. - Proszę, mów mi Euruś – powiedział król. - Czy mógłbym Cię zaprosić dziś na ucztę? – spytał - Dziękuję za zaproszenie – odpowiedziała Ania – chętnie przyjdę. - Będę czekał w komnacie jadalnej. - Tak, oczywiście – odparła Ania - Do zobaczenia Aniu - Do zobaczenia. Król skierował się wesołym krokiem do zamku, a Ania poszła do swego domku. Euruś poprosił służącą Basię, żeby przygotowała przyjęcie. Po chwili zjawiła się Anna. Król bardzo się ucieszył na widok dziewczyny. Przywitali się i poszli do komnaty.
- Ależ piękna komnata – powiedziała Ania. - Dziękuję Ci bardzo – odpowiedział król. Zjedli razem kolację i nadeszła noc. Euruś odprowadził Ankę i zaprosił ją na piknik. Zgodziła się. Na drugi dzień spotkali się na wielkiej górze i król oświadczył się Ani. Była zdziwiona, ale szczęśliwa. Nie wiedziała z początku, co ma powiedzieć, ale powiedziała „tak”. Po dwóch tygodniach odbył się ślub. Zjawili się ludzie z całego miasta. Ania w tym samym dniu została koronowaną królową. Pewnego dnia, pewien biedny człowiek zapukał do pałacu. Strażnik otworzył mu drzwi, biedak poprosił, aby zawołano króla. Strażnik uczynił to. Król po chwili zjawił się przed drzwiami. Biedak oświadczył mu, że pewien zły czarownik Waltor zbliża się do miasteczka. Euruś opowiedział wszystko żonie i razem zawołali straże. Powiedzieli im, że mają chronić całe miasteczko, ponieważ zło czai się za progiem. Straże posłuchali króla i królowej, i rozbiegli się po wszystkich czterech bramach miasta. W pewną noc Waltor zmienił się w myszkę i wbiegł przez wschodnią bramę miasta. Strażnicy nie zwrócili w ogóle uwagi na małą myszkę. Czarnoksiężnik w postaci myszki wkradł się do zamku, lecz w pewnej chwili zamienił się w człowieka. Straże zauważyli go, a on zaczął uciekać. Gonili go przez kilka godzin, ale go nie złapali. Strażnicy poszli powiadomić króla i królową o porażce. Władcy nie byli zadowoleni i rozkazali rozpocząć poszukiwania Waltora. Na drugi dzień, gdy Euruś i Anna się obudzili, ujrzeli wszystko w prochu, oprócz ich pałacu. Zapytali się straży, jak to się stało? Oni odpowiedzieli, że w nocy odbyła się straszna wojna z czarnoksiężnikiem. Król i królowa zwołali wszystkich mężczyzn z miasta i kazali wybudować nowe domy. Zajęło im to kilka miesięcy, aż wreszcie odbudowali domy. W czasie budowy domów biedni ludzie spali na zimnej twardej ziemi. Pewnego razu mały ptaszek podleciał do królowej Anny i oznajmił jej, że Waltor wrócił i zmienił się w różowego kota. Królowa Anna znała
mowę zwierząt, gdyż na tym polegała jej mądrość. Anna pobiegła do Eurusia i powiedziała, żeby rozkazał strażnikom poszukiwać różowego kota. Ten kto znajdzie kota, otrzyma nagrodę pieniężną. Takie ogłoszenie wisiało na bramie pałacu. Wszyscy z miasteczka zaczęli szukać tego kota. Po jakimś czasie do bramy zapukała staruszka, która złapała Waltora w postaci kota. Euruś i Anna wpuścili staruszkę, a kota zaprowadzili do magicznego więzienia. Władcy poprosili staruszkę, żeby opowiedziała jak i gdzie znalazła Waltora i została na noc w pałacu. Powiedziała im, że ma 7 kotów, a on sam przyszedł do niej. Nadeszła noc, służąca Basia zaprowadziła starszą Panią do komnaty przeznaczonej dla gości. Po wyjściu Basi staruszka zmieniła się w Waltora. Nagle wszedł król Euruś. Gdy ujrzał czarnoksiężnika, próbował go złapać, ale Waltor cały czas zwinnie uciekał. Gdy już król Euruś prawie złapał Waltora, ten zamieniał się w coraz to inne zwinne zwierzę, a to w węża, a to w ptaka. Król Euruś wiedział, że tylko sprytem złapie Czarnoksiężnika. Poczekał, aż ten znowu zamieni się w mysz, a wtedy wpuścił różowego kota, którego przyniósł sam czarnoksiężnik zamieniony w kobietę. Kot zobaczywszy mysz, zwinnie złapał ją w łapki, a wtedy Król Euruś, uwięził myszkę w małym żelaznym pudełeczku, z którego Czarnoksiężnik już pod żadną postacią nie mógł się wydostać. Tam zły czarodziej spędził resztę swojego życia. Wszyscy mieszkańcy miasta byli wdzięczni królowi za to, że ocalił ich miasteczko. Od tej pory wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a Waltor już nigdy nikogo nie skrzywdził. Martyna Kulwicka Kl. IV a
Mity ,,Jak powst ała piłka”
Jak powstała piłka? Pewnego dnia na górze Olimp wybuchła wielka kłótnia, ponieważ Pytia miała wizję dotyczącą gorgon. Miały one bowiem którejś nocy zakraść się do pałacu Zeusa i wykraść wszystkie pioruny, by móc władać Atenami. Zeus ze strachu ukrył pioruny na dnie Oceanu Indyjskiego i poprosił Kali (hinduską bogini śmierci), by je strzegła. Podstępna Meduza, najmłodsza z trzech sióstr obmyśliła sprytny plan jak osiągnąć swój cel i jednocześnie uniknąć starcia z potężną boginią. Rozkochała w sobie lorda Rama, który za jej prowokacją zniszczył świątynię wyznawców Kali. Rozwścieczona bogini wdała się w pogoń za wojskiem, zostawiając skarb Zeusa. Wówczas Meduza, Steno i Euriale wykorzystały sytuację i ukradły pioruny. Nad górą Olimp zebrały się czarne chmury. Po krótkim czasie powstały z nich olbrzymie twarze gorgon, a ich oczy strzelały piorunami. Błyskawice niszczyły domy i place. Niespodziewanie z chmur wyłoniły się Steno i Euriale, a po nich Meduza. Faeton, syn boga słońca razem z Heraklesem rzucili w Steno olbrzymi świetlisty głaz, wykuty przez Hefajstosa. Niestety, gorgona była zbyt potężna, by mógł ją zmiażdżyć. Świetlisty głaz, tyle że mniejszy, rzucono również w Euriale. Finał był ten sam. W końcu przyszedł też czas na Meduze, niespodziewanie zabrakło jednak głazów. Wtedy Afrodyta ze złością rzuciła w nią jabłkiem, które natychmiast zmieniło się w kamienną okrągłą kulkę. Kula wpadła prosto do rąk Ateny. Bogini z gniewem kopnęła skamieniałe jabłko, ponownie uderzając Meduze w stopę. Rozwścieczona gorgona odbiła kulę w stronę Herakesa, który odrzucił ją do Steno, ta kopnęła do Euriale. Ostatecznie kulę chwyciła Afrodyta.
Nagle z chmur wyleciał Zeus ze swą żoną Herą. Ukradkiem zwinął pioruny gorgoną. Kiedy Zeus odzyskał swoją broń, czarne chmury nabrały koloru błękitu, a spalone miasto na nowo zaczęło tętnić życiem. Place pokryła zielona trawa, natomiast spalone budynki powstały z ruin. Zeus przy pomocy bogini Artemidy sprawił, że lasy zaczęły znowu rosnąć, a na ziemi nastał pokój. Wówczas Helios zesłał na gorgony kule słońca, która miała za zadanie wypędzić gorgony z Aten, aż na mroźną Antarktydę, gdzie miały spędzić pięćdziesiąt lat by odpokutować swoje winy. Kamienne jabłko, które zostało w dłoni Afrodyty, na jej cześć nazwano „PIŁKA” i zaczęto ją wytwarzać z najróżniejszych materiałów. Jabłko nazwano „Piłką”, dlatego że Afrodyta była boginią piękności, stąd „P” w słowie „Piłka”. Piłka przez lata była udoskonalana. Dzieci bogów, jak również ludzi do dziś bawią się, kopią i rzucają „Piłką”.
Kamil Jajkowski kl.5b
Mit pt. „Jak powstała piłka?”
Dawno, dawno temu w greckim miasteczku dwaj bogowie, Zeus i jego brat Posejdon, urządzili ucztę na cześć Afrodyty - bogini piękna. Przygotowali ogromną ilość jedzenia i wina oraz przepiękne ozdoby. Wysłali zaproszenia do wielu bardzo
ważnych gości i chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Gdy wszyscy goście dotarli do podwodnego królestwa Posejdona, Zeus wraz z Afrodytą i właścicielem posesji zaprezentowali się na scenie, wygłaszając przygotowane wcześniej przemówienie. W końcu doszli do sedna sprawy, a mianowicie do tego, że Afrodyta dostała bardzo ważną nagrodę za osiągnięcia w sporcie artystycznym. Goście ustawili się w kolejkę, by pogratulować zdobywczyni nagrody „SportArt”. W czasie uroczystej kolacji Posejdon wraz z bratem poszli podziwiać zachód słońca. Rozmawiali o swoim życiu: - Zeusie, co myślisz o tym, abym wziął za żonę Afrodytę? – spytał z lekkim zakłopotaniem Posejdon. - No, wiesz… Afrodyta jest niezwykle piękna, i… ona też mi się podoba…nieśmiało powiedział Zeus. - Czy to znaczy, że polubiliśmy tę samą kobietę? No, ale nie mam się co martwić… Afrodyta na pewno pokocha mnie!!! - powiedział pewny siebie Posejdon. - Bracie, co ty sobie wyobrażasz? Jestem najpotężniejszym z wszystkich bogów! To mnie pokocha Afrodyta!!! - Co? Jestem od Ciebie przystojniejszy, bardziej umięśniony i najbardziej muskularny w całym morskim świecie!!! Nagle Posejdon złapał w ręce księżyc i cisnął go w stronę Zeusa, lecz ten zdołał się schować za skałą. Złapał w dłonie słońce i rzucił do Posejdona. Posejdon do Zeusa, Zeus do Posejdona i tak cały wieczór… Temu wydarzeniu przyglądali się prymitywni ludzie z ziemi. Jeden powiedział do drugiego: - Czy ty widzisz to samo co ja, Mokleusie? - Jeżeli widzisz Zeusa i Posejdona rzucających do siebie czymś okrągłym, to tak, widzę to, co ty -odpowiedział. - Pewnie wspaniale się bawią! Ta zabawa wygląda całkiem sympatycznie! - A może my też się tak pobawimy? Zajmiemy czymś wolny czas…
- Ale jak my zrobimy takie zimne i małe słońce? - Mam pomysł! Wyrzeźbię z drewna małą lekką kulę! - Świetnie! To dzisiejszy dzień poświęcimy na zabawę... Jak nazwiemy to arcydzieło?- spytał Mokleus - Może „Kołokrętus”? – odparł Prokleus - Nie… Coś prostego, może „Piłka” - To genialny pomysł!!! Od tej pory, jedną z głównych zabaw na ziemi była gra w Piłkę. Tymczasem w podwodnym świecie takie dało słyszeć się rozmowy: - Zeusie, pójdźmy do Afrodyty spytać o zdanie? - Dobrze, ale przygotuj się na najgorsze! Poszli do pałacu porozmawiać z Afrodytą, a ona rzekła: - Zeusie, Posejdonie. Mam do was wielki szacunek, dlatego dla waszego dobra nie zostanę żoną żadnego z was. - Ale czemu, Afrodyto?- zapytał Posejdon. - Ponieważ wiem, że uda się wam w przyszłości dojść do ogromnej sławy beze mnie! - No dobrze, nic tu po nas - powiedział Zeus - Posejdonie, zagrajmy lepiej w słońce-księżyc? To ciekawa gra! Podobno ludzie nazywają ja piłką. - Tak, ciekawe czy ktoś zagrałby z nami? - Do widzenia Afrodyto! – krzyknęli. - Do zobaczenia!- odpowiedziała.
Nadia Godlewska kl . 5b
W roku 777p.n.e. w starożytnej Grecji wysoko na górze Olimp, heros Footboliusz grał z Zeusem w pewną grę. Ta gra była boską rozrywką, tylko bogowie i herosi mogli w niej uczestniczyć. Zwykli śmiertelnicy mieszkający na ziemi nie znali takiej formy relaksu. Ta wyjątkowa rozrywka polegała na kopaniu świetlisto mglistej kuli między dwoma lub czterema zawodnikami. Każda drużyna miała po dwie kolumny obrośnięte złotym bluszczem. Jeśli świetlista kula trafiała pomiędzy kolumny, to dodawano punkt dla zawodnika w postaci diamentowych bryłek. Zdobywca największej ilości diamentów przez sześć dni był wożony w złotej lektyce po całym Olimpie. Dzeus i heros grali w nią aż dwa dni, w końcu Footboliusz wygrał. Zagniewany władca Olimpu, który nie potrafił przegrywać, zakazał mu wchodzić na Olimp. Heros sprzeciwił się Zeusowi, ale jego bunt został zignorowany, władca raził go piorunem, a on spadł na ziemię. Młody heros wśród ludzi czuł się zagubiony. Nie miał na ziemi łatwego życia, musiał pracować i czuł się samotny. Zauważył, że na ziemi wszyscy ludzie się nudzą, gdy kończą pracować i nie umieją odpoczywać. Footboliusz chciał zdobyć trochę pieniędzy na jedzenie, więc zaczął pracować w kamieniołomie. Marnie zarabiał, a pracował cały dzień. Pewnego dnia w słoneczną środę Heros zauważył sześcioro dzieci, które bawiły się kłębkiem wełny. Przypomniał sobie smutnych dorosłych ludzi, którzy nie wiedzieli co to za zabawa. Pomyślał, że powinien nauczyć dorosłych dziecięcej zabawy. Footboliusz poszedł do dwóch znanych mu pasterzy i poprosił ich o kłębek wełny i pęcherz owczy.
Następnego dnia wszedł do gospody „Ateneczka” i zaproponował ludziom grę kłębkiem wełny otoczonym pęcherzem. Gra miała się odbyć w parku „Posejdona”.
Ludzie na początku niechętnie podchodzili do gry. Nie bardzo rozumieli, jaki cel ma kopanie śmiesznego przedmiotu. Heros wytłumaczył im, że praca jest potrzebna, ale rozrywka również. Wspólna gra i przyglądanie się jej spowodowały, że całe rodziny bawiły się razem. Dwie drużyny składające się z jedenastu osób co sobota grały ze sobą w parku. Kiedy Footboliusz zauważył , że coraz więcej osób zaczyna grać, wtedy za opłatą 10 oboli można było zagrać aż czterdzieści pięć minut. Heros w ciągu dnia zarabiał około 300 oboli. Był zadowolony, ponieważ nie dość, że pokazał ludziom dobrą zabawę, to jeszcze zaczął więcej zarabiać. Footboliusz postanowił nazwać tę grę oraz przedmiot, którym się grało i ogłosił konkurs na nazwę sportu. Proponowano wiele nazw np.: „Kopanie kłębka”, „11 na 11” lub „Wełno kopka”, ale Footboliuszowi najbardziej odpowiadała propozycja jego przyjaciela Victoriusza. Otóż Victoriusz nazwał ten sport Piłką Nożną. Victoriusz otrzymał nagrodę 100 oboli i piękny złoty posążek Zeusa, ale nie zatrzymał tej nagrody dla siebie. Ten ziemski kolega Herosa oddał swoje nagrody dla młodych sportowców, a ze złotego posążka zrobił pierwsze medale dla najlepszych zawodników.
Footboliusz
organizował
igrzyska
piłki
nożnej
w
kamieniołomie,
w którym kiedyś pracował. Zazdrosny sukcesu herosa bóg Olimpu zniszczył jego boisko zsyłając burzę. Jednak heros nie poddawał się, a życie na ziemi coraz bardziej mu się podobało. Ożenił się z piękną i mądrą kobietą o imieniu Vanilia, mieli dwunastu synów: Messiusz’a, Ronaldiniusz’a, Beckhamiusz’a, Zidaniusz’a, Ronaldiusz’a, Lampardiusz’a, Terriusz’a, Kakaiusz’a, Drogbiusz’a, Ballackiusz’a, Peleiusz’a i Jordaniusz’a. Wszyscy uwielbiali grać w piłkę oprócz Jordaniusz’a, który pracował na roli i wkładał ziemniaki do koszyka, a że bardzo lubił zabawę, to zaczął wieszać koszyk na drzewie i wrzucać tam ziemniaki. Ten sport nazwał koszykówką. Footboliusz też miał córkę Zenikiszk’ę, która również nie lubiła piłki nożnej i koszykówki, ale gdy miała 14 lat znalazła pomiędzy dwoma słupami zawieszoną siatkę. Znalazła kłębek wełny i zaprosiła przyjaciółki by zagrać z nimi w grę, którą nazwała siatkówką. Ona i jej mama stworzyły pierwszą drużynę kobiecą. Potem dołączyły do nich boginki. Te kobiety zorganizowały pierwszą olimpiadę pomiędzy bogami i ludźmi. Sport zjednoczył dwa światy Olimp i Ziemię. Mały okrągły przedmiot miał magiczną moc zgody. Piłka do dnia dzisiejszego jest popularną zabawką, bawią się nią zarówno dzieci jak i dorośli. Piłka toczy się po kuli ziemskiej, a my biegnąc za nią poznajemy nowych ludzi i zdobywamy nowe doświadczenia.
Wiktor Banasia kl. V b
Jak powstała piłka?
Był piękny, słoneczny poranek. Helios przygotowywał się właśnie do swej porannej podróży po niebie. Jego rydwan był już zaprzężony w konie. Już miał się wzbić w powietrze, ale coś mu w tym przeszkodziło. Usłyszał wołanie. - Tato, tato!- krzyczał biegnący ku niemu syn Faeton - Zabierz mnie ze sobą! - Nie mogę. Możemy się rozbić. Stanie się tragedia- odpowiedział ojciec - Ale mi się nudzi. Nie mam co robić. Mama poszła do nimf. Ty znowu wylatujesz w niebo i późno wrócisz. A ja? - Ty przecież masz dużo zabawek, no i kolegów. Na pewno się z tobą pobawią. - Ale to jest już nudne. Codziennie to samo. Chciałbym spędzić choć jeden ciekawy dzień… - Poczekaj aż wrócę. Coś wymyślimy. A teraz idź się bawić. I tak skończyła się rozmowa Heliosa z synem. Faeton odszedł, a jego ojciec odleciał ku niebu. Myślał co zrobić, by jego syn był zadowolony. Myślał i myślał. Może pomóc mu znaleźć nowych kolegów? Wiedział tylko jedno, że nie może zabrać Faetona ze sobą… I rzeczywiście, Faeton czekał na powrót ojca, ale był tak tym czekaniem zmęczony, że zasnął. Kiedy Helios wrócił do swego pałacu i zobaczył śpiącego Faetona, zapytał szeptem: - Faetonie, synu, co mam zrobić, byś był zadowolony?
Następnego dnia było podobnie. Faeton pobiegł do stajni, by prosić ojca, aby ten wziął go w swą podniebną podróż. Jednak nie zastał tam Heliosa. Smutny wrócił do słonecznego pałacu swego ojca. Tymczasem bóg słońca zszedł na Ziemię. Miał wspaniały pomysł by zadowolić swego syna. Chciał, aby jeden z ziemskich rzemieślników stworzył dla Faetona zabawkę, której nie ma żadne, nawet boskie dziecko. Wszedł do jednego z zakładów rzemieślniczych. Jego właścicielem był Cyryl, biedny, lecz bardzo zdolny, młody Grek. - Halo, czy ktoś tu jest?- zapytał Helios. - Idę, już idę - do głównego pomieszczenia wbiegł wysoki mężczyzna- Pan do mnie? - Jestem Helios, bóg słońca. Słyszałem, Cyrylu że jesteś bardzo zdolnym człowiekiem i że robisz najpiękniejsze zabawki w mieście. - Są lepsi ode mnie, ale owszem znam się na robieniu zabawek- odpowiedział Cyryl. - A więc mam dla ciebie zadanie… Rozmowa Heliosa z Cyrylem była bardzo, bardzo długa. Grek jednak przyjął to trudne zadanie, czyli wykonanie wspaniałej zabawki dla Faetona. - A więc będę schodził na Ziemię dwa razy w tygodniu, na jego początek i pod koniec. Będę przychodził do ciebie tak długo, aż wrócę do swego pałacu z idealną zabawką dla mojego syna. Zgoda?- tłumaczył bóg słońca - Zrozumiano, Heliosie- odpowiedział uśmiechnięty Cyryl- Zacznę już dzisiaj. - Bardzo się z tego cieszę. Do widzenia- powiedział wychodzący Helios. - Żegnam. Helios wszedł na swój rydwan i odleciał. Słońce już zachodziło, Helios spieszył się by zdążyć do Faetona. Obiecał sobie, że nie powie synowi o tej niespodziance.
Tymczasem Cyryl rozmyślał nad cudowną zabawką dla syna boga słońca. Dochodziła już północ, a Grek ciągle myślał, projektował, tworzył. Do głównego pomieszczenia, gdzie siedział Cyryl, wszedł jego zaspany synek, mały Hektor. - Tato, dlaczego jeszcze nie śpisz?- powiedział- Mama już śpi. - Mam dużo pracy. A ty? Też powinieneś spać. Idź już. Będziesz niewyspany, a o mnie się nie martw. Dobranoc. - Dobranoc - odpowiedział Hektor. Poszedł do drugiego pomieszczenia i zasnął. Następnego dnia, Helios o świcie wyruszył w swą kolejną podniebną podróż. Po kilku godzinach był pod domem Cyryla. Wszedł do środka. Rzemieślnik siedział w głównym pomieszczeniu i rzeźbił w glinie. - Witaj, Cyrylu! Mam nadzieję, że masz dla mnie propozycję zabawki dla mojego syna. - Tak, już ją niosę - odpowiedział Cyryl Po chwili wstał ze stołka i przyniósł z pomieszczenia obok kilka zabawek. Wśród nich były: gliniane figurki, materiałowe lalki. Wszystkie były cudowne, lecz Helios pragnął czegoś ciekawszego, bardziej ekscytującego. Pożegnał się i zmartwiony wyszedł z domu Cyryla. W czasie następnych wizyt u młodego rzemieślnika było podobnie. Zabawki były wspaniałe, ale Helios oczekiwał czegoś lepszego. Podczas jednej z późniejszych wizyt bóg słońca zobaczył idealną zabawkę dla swojego syna. - Co to jest? - Zszyłem trochę materiału, wypełniłem go liśćmi i powstała taka dziwna kula. - Ta dziwna kula to wspaniała zabawka dla Faetona! Jak ją nazwałeś? - Nie myślałem nad tym. Może niech twój syn, Heliosie, wymyśli dla niej nazwę? - Wspaniały pomysł, Cyrylu. Ile mam ci za nią zapłacić? - Ja nie chcę żadnych pieniędzy. Robienie zabawek to dla mnie przyjemność. Ale ja też mam syna, ma na imię Hektor i chciałbym, by on i Faeton się razem pobawili.
- Zgadzam się. Zostawię tu u ciebie tę wspaniałą zabawkę i za chwilę przylecę tu z Faetonem. Zgoda? - Zgoda - odpowiedział uśmiechnięty Cyryl. Helios szybko poleciał do swego pałacu. Zobaczył siedzącego pod drzwiami pałacu swojego syna i zawołał: - Faetonie, chodź zabieram cię na wycieczkę moim rydwanem! Szczęśliwy Faeton wskoczył do rydwanu ojca i wylecieli ku niebu. Chłopiec zastanawiał się, gdzie zabiera go ojciec. Po pewnym czasie wylądowali. - Faetonie, mam dla ciebie niespodziankę. To twoja nowa zabawka. Pobaw się nią z Hektorem, twoim nowym kolegą. Faeton wyjął z papieru dużą, materiałową kulę. - Jak nazywa się ta nowa, wspaniała zabawka?- zapytał. - Wybór nazwy dla niej należy do ciebie. Hektor powiedział coś cichutko do Faetona, a on pokiwał głową. Po chwili naraz wykrzyknęli: - Piłka, to będzie piłka. - Dobrze, to teraz pobawcie się nią. Przez wieki piłka przeszła dużą zmianę, od wypełnionej liśćmi do dzisiejszej, napełnionej
powietrzem.
Jak
widzicie,
to
dzięki
pomysłowi
w dzisiejszych czasach jest ona znana na całym świecie.
Emilia Kubicz kl. 5 b
Cyryla,
ROZDZIAŁ I – ZACZAROWANA PI ŁKA W niewielkim miasteczku, koło Torunia mieszkał chłopiec o imieniu Tomek. Lubił grać w piłkę, ale tylko dlatego, że jego drużyna zawsze wygrywała. Nie cieszył się z samej gry, lecz tylko ze zwycięstwa. Tak się złożyło, że jeszcze nigdy nie przegrał i był bardzo pewny siebie. Pewnego dnia drużyna Tomka rozgrywała mecz z drużyną innego miasta. I stało się! Drużyna Tomka przegrała, i to nie mało, bo 5:2. Wściekły chłopiec wpadł do szatni, chwycił piłkę, którą grali i krzyknął: - Nienawidzę piłki nożnej! Co za głupia gra! Beznadziejna! Już nigdy nie zagram! Nagle piłka zaczęła świecić i błyszczeć, aż wreszcie zmieniła się w wielką bramkę. Wszyscy bardzo się zadziwili, nie mogli uwierzyć własnym oczom. - To jakieś czary - mówili. Tomek niewiele myśląc przeszedł przez nią, i, to niebywałe, nalazł się w magicznej krainie. Zobaczył tam dziewczynkę. Była śliczna, miała czarne oczy i śnieżnobiałe włosy. Ubrana była w czerwoną sukienkę. Chłopiec jeszcze nigdy nie widział takiej osoby. - Witaj - przemówiła. - Jaki reprezentujesz kraj? – zapytała i spojrzała na niebieskie tenisówki Tomka, na jego czarne spodenki i białą bluzkę. - Hmm. Nie mam pojęcia skąd jesteś - mówiła dalej, ale mniejsza z tym. - Ja jestem Bramka i reprezentuję Polskę.
-
Ja też jestem z Polski - krzyknął chłopiec.
- Bardzo się cieszę. Chodź, przedstawię ci moich przyjaciół i wskazała na dwóch chłopców stojących za nią. - To jest Strzał, a to GolI. - A ty jak się nazywasz? - zapytała. - Ja jestem Tomek, ale czy ktoś mi wreszcie powie, gdzie ja jestem i co się właściwie stało! - Oh ... jesteś w Eurolandii, gdzie królem jest mądry Euruś! Wszyscy tutaj jesteśmy reprezentantami różnych krajów Europy. - Jak tu trafiłeś? Co przeskrobałeś? - Ja, ja ... powiedziałem, że nie znoszę piłki nożnej. - Co?! - krzyknęli chórem Strzał, Goll i Bramka. Jak można nie lubić piłki nożnej? -
No... bo po co grać jak się przegrywa?
Przyjaciele nic nie odpowiedzieli, tylko pokręcili głowami. – - Czyj jest ten wielki zamek - Tomek szybko zmienił temat. Wskazywał na ogromną posiadłość, wokół której rozwieszone były wszystkie flagi Europy. - To jest zamek króla Eurusia - odpowiedział Strzał. Trwają tam teraz prace remontowe, ponieważ nasza kraina przygotowuje się do wielkiego święta piłki nożnej. - A... tak, oczywiście Mistrzostwa Europy - Euro 2012 - nie mogę się już doczekać! - krzyknął Tomek. Nagle się zamyślił. - Chociaż ja już nigdy nie będę grał, to z ciekawością obejrzę mecz, ponieważ mój tata wylosował dwa bilety. -
Super! gratuluję - powiedziała Bramka, nie każdy ma takie
szczęście jak ty. - No... tak. A tam co to za dolina? - pokazał palcem chłopiec. - Tam mieszka zły czarnoksiężnik Faul - wyjaśnili. - Kto? - zapytał Tomek. -
To zły Mag! - nienawidzi piłki nożnej.
- Trzymaj się z daleka od tego miejsca, i nigdy nie daj się namówić na mecz z nim. Gdy ktoś się zgadza, zawsze cierpi na tym nasza kraina.
ROZDZIAŁ II - LIST
- Tomku, gdzie jest twój dom? - spytała Bramka. - Jestem z Brodnicy. Chciałbym już wrócić do domu, nawet nie wiem, gdzie będę nocował - odpowiedział chłopiec. - Możesz spać u mnie - powiedziała Bramka. Mam mały pokój gościnny. - Chodź, a przy okazji zrobię coś z twoim strojem. Tomek się zgodził. Dziewczynka prowadziła go jakieś pięć minut, aż wreszcie dotarli do małego domku. Był śmieszny, miał biały dach i pomalowany był na czerwono. - Oto mój dom! - rzekła z entuzjazmem dziewczynka. W środku był równie ciekawy jak na zewnątrz. Bramka wskazała mu mały pokój i Tomek poszedł go obejrzeć. Bardzo mu się spodobał. Był czerwony z białą podłogą, białym łóżkiem z czerwoną pościelą.
Stała tam mała komoda z ubraniami. - To strój dla ciebie - dziewczynka wręczyła Tomkowi strój piłkarki w barwach flagi Polski. Nagle przez okno wleciał mały samolot z papieru i wylądował na podłodze obok Tomka. Po chwili zmienił się w list. Chłopiec wziął go do ręki i przeczytał na głos:
Drogi Tomku! To przeze mnie znalazłeś się w Eurolandii. Chciałbym się jutro z tobą spotkać. Przyjdź o 1300 do mojego pałacu. Czekam z niecierpliwością - Krol EuruśP.S Weź ze sobą nowo poznanych kolegów.
ROZDZIAŁ III – PAŁAC
Następnego dnia o 1230 Tomek, Bramka, Strzał i GolI wyruszyli do pałacu. Dotarli punktualnie na czas. Przed pałacem powitała ich grupa piłkarzy. Tomek oniemiał. Byli to Ronaldo, Messi, David Beckham. Uścisnęli Tomkowi i innym ręce i weszli do pałacu.
Wszystko było w mm wytworne i eleganckie, lecz chłopiec nie mógł się na niczym skupić. Patrzył tylko na piłkarzy. Nagle ujrzeli wielki tron, na którym siedział król Euruś. - Witajcie moi drodzy przyjaciele - zwrócił się do
mieszkańców
krainy. - Witaj Tomku - czekałem na ciebie, ponieważ chciałbym ci zadać ważne pytanie. -
Dlaczego nienawidzisz piłki nożnej!
-
No bo... Królu, dlaczego mam grać skoro przegrywam?
- Tomku, tu nie chodzi o wygraną czy przegraną. W Eurolandii codziennie gramy dwanaście meczy, i zawsze wygrywa tylko jedna drużyna. Co by było, gdyby każdy zawodnik po przegranej zachowywał się tak jak ty. - Nie zawsze się wygrywa chłopcze – mówił. Musisz to zrozumieć. Może więcej na ten temat dowiesz się od naszych wspaniałych gości - i wskazał na piłkarzy. Sportowcy zaczęli opowiadać chłopcu o początkach swojej kariery, o tym, że wiele razy ich drużyny przegrywały, a mimo to nigdy nie przestali kochać tej dyscypliny sportowej. Mówili, że football to piękna gra zespołowa, w której ważny jest każdy zawodnik i chodzi o to, aby grać fair. Tomek się zaczerwienił. Zrozumiał, że tak naprawdę niewiele wiedział o tej grze. Po tym wstępie wszyscy udali się na ucztę. Rozmawiali ze sławnymi gośćmi, a Król Euruś zadawał Tomkowi dużo pytań. Było bardzo miło...
Nagle salę
ogarnął ciemny
dym, z
którego wyłonił
się
czarnoksiężnik Faul. Ach... Euruś muszę sobie pożyczyć twojego nowego kumpla i zwrócił się do Tomka. - Albo
zagrasz
ze
mną
mecz,
albo
zniszczę
Eurolandię...
ODPOWIADAJ! - wrzasnął przeraźliwie. - Zagram z tobą, tylko bez żadnych sztuczek - rozumiesz! - Oczywiście - rzekł czarnoksiężnik, po czym machnął ręką i wszyscy znaleźli się na boisku. - Jaka jest stawka? - spytał Faul. - Co??! - krzyknął Tomek - Co to znaczy, że miało być bez sztuczek. - Ale ja pytam tylko o stawkę?! - Dobrze, jeśli wygram odejdziesz stąd, i nigdy więcej nie wrócisz – powiedział chlopiec. - A jeśli ja wygram, zostanę Królem Eurolandii. Stoi? - Nie!! - krzyknęli chórem Bramka, Goll, Strzał i Król Euruś. - Stoi - odpowiedział Tomek. Faul uśmiechnął się. - Czy mogę grać z kimś, czy muszę sam? - zapytał chłopiec. - Możesz grać z kim chcesz, ale ja też - rzekł Faul. - Bramko, Gollu Strzale, gracie? - spytał z nadzieją. - Jasne, gramy! - Dobrze! Bramka na bramke - zaśmiał się Tomek, Goll na środek, a Strzał na atak razem ze mną. - Liczę na was przyjaciele!!! Nagle za Faulem pojawiły się trzy potwory. Wszyscy oniemieli...
ROZDZIAŁ IV – MECZ I POWRÓT DO DOMU
Mecz się rozpoczął. Gdy GolI próbował zdobyć punkt, jeden z potworów Faula zamiast w piłkę kopnął chłopca, który wylądował na przeciwnym końcu boiska. Również Bramka i Strzał zostali brutalnie sfaulowani. Tomek został sam. -
Ostatni punkt - rzekł Faul. - Kto go zdobędzie, wygra!
Tomek się przestraszył. Wiedział, jaka jest stawka. Opracował strategię i ruszył. Udało mu się wyminąć pierwszego i drugiego potwora i ślizgiem zbliżył się do bramki Faula. - Gol! Tomek wygrał. Usłyszał wiwaty, okrzyki radości i w tym samym momencie Faul wrzasnął ze złości i rozpłynął się w powietrzu. Wszyscy udali się do pałacu, w którym Król Euruś ogłosił Tomka księciem Eurolandii, a jego przyjaciół nagrodził medalami za odwagę. Tomek krzyknął z radości. - KOCHAM PIŁKĘ NOŻNĄ !!! I wtedy pojawiła się magiczna piłka i Tomek wrócił z powrotem do domu. Nigdy nie zapomniał swojej przygody. Chociaż nie do końca wiedział, czy to zdarzyło się naprawdę. Julia Smolińska kl. IV a
Sobota,16 czerwca.
Drogi pamiętniku, dzisiejszy dzień zapowiadał się nieciekawie. Była brzydka pogoda, a o wyjściu na spacer można było tylko pomarzyć. Stało się jednak inaczej... Przyjechał do nas wujek Romek z kuzynem Bartkiem. Nigdy nie cieszyłam się bardziej, ponieważ powiedzieli nam, że wygrali 4 bilety na mecz Euro 2012, który odbędzie się dziś, i chcą nas tam zabrać. Szybko przebrałam się i wraz z tatą, wujkiem i Bartkiem pojechaliśmy do Wrocławia. Na stadionie zebrały się tłumy ludzi, a szczególnie Polaków, gdyż był to mecz Polska – Czechy. Najpierw poszliśmy kupić akcesoria związane z meczem, między innymi szaliki, gwizdki, czapeczki, itp. O godzinie 20.45 rozpoczął się długo oczekiwany przez nas wszystkich, mecz. Na początku zostały odśpiewane hymny państw. Potem kapitanowie drużyn losowali połowy i piłki, którymi będą grać. Nasz kapitan – Łukasz Fabiański wybierał połowę, natomiast kapitan Czech – piłkę. Po pierwszym gwizdku sędziego rozpoczęła się gra. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć mecz na żywo. Kibice bardzo dopingowali Polsce. Dzięki temu można było dostrzec dużą motywację naszych piłkarzy. Największy wysiłek okazał Robert Lewandowski, który w pierwszej połowie strzelił dwa gole. W drugiej zdarzyło się coś niezwykłego. Jakub Błaszczykowski wystrzelił piłkę do widowni. Miałam takie szczęście, że złapałam ją i wtedy pokazano mnie na telebimie. Było to dziwne uczucie gdyż z jednej strony czułam radość, a z drugiej skrępowanie. Na pewno każdy, będąc na moim miejscu, czułby to, co ja.
W dalszej części gry Paweł Brożek strzelił trzy gole. Reprezentacja
Czech nie miała żadnych szans z takimi rywalami. W ostatnich sześciu sekundach
Dariusz Dudka strzelił gola. Polska wygrała z Czechami 6:0. Po meczu polscy piłkarze ofiarowali mi piłkę, którą grali, oczywiście z autografami. Zrobiliśmy sobie również pamiątkowe zdjęcie. Serdecznie im podziękowałam i życzyłam dalszych sukcesów. Zaprosili mnie również na kolejny mecz. Kiedy wróciliśmy do domu, opowiedziałam mojej rodzinie o tym niezwykłym wydarzeniu. Dzień 16 czerwca okazał się najwspanialszym, choć zapowiadał się dniem nudnym. Dzisiejszy mecz pozostanie dla mnie i moich bliskich niezapomnianą przygodą. Kto wie, może zostanę zapalonym kibicem, a kolejnego meczu na pewno nie ominę i opiszę g w moim pamiętniku.
Wiktoria Zalewska kl.6c