Śniadanie u Tiffany’ego – Moc przyciągania Tytułowa bohaterka filmu, Holly Gollightly jest hedonistyczną ekscentryczką próbującą uciec od stabilizacji, tylko po to, aby w żaden sposób nie wpaść w sidła miłości. Bez skrupułów korzysta z przyjemności życia, bezwstydnie wykorzystując przy tym swój urok osobisty. Większość z nas uważa pewnie, że historia ta jest stara jak świat, ale czy oby na pewno? Ekranizacja opowiadania powstała w latach 60’, warto w tym miejscu zaznaczyć, że w momencie znacznego rozwoju emancypacji kobiet. Tworzące się ruchy feministyczne pociągały za sobą pierwszą a następnie kolejne fale feminizmu. Śmiem więc twierdzić, że wybryki Panny Holly, zostały potraktowane ówcześnie za co najmniej kontrowersyjne i nieprzyzwoite. Jednak pomimo tego, rola Audrey Hepburn przyniosła jej światową sławę kreując z niej ikonę stylu. Dodatkowo historia ta owiana jest iście magicznym i lekkim klimatem, sprawiając że nie jedna kobieta miałaby ochotę osobiście wstąpić do Tiffany’ego. Choć osoba ta łamie wszelkie stereotypy przyjętych społecznie norm myślenia, stając się przy tym symbolem wyzwolenia kobiet, to jej cechy wydają się być tak wyidealizowane, że aż trudno przypisać im realnie istniejącą postać. Osobowość ta bowiem tworzy model kobiety nowoczesnej łączący cechy ze sobą sprzeczne, gdyż z jednej strony mamy do czynienia z infantylną dziewczynką a z drugiej strony z silną i bez wątpienia niezależną kobietą, która sama dokonuje właściwych dla niej, czy też według niej wyborów. Jak wiadomo, na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat mentalność kobiet i mężczyzn uległa nie małej transformacji, ale czy faktem jest, że ich relacje właściwie różnią się tak bardzo w porównaniu do tych z przed kilkudziesięciu lat? Żyjemy w czasach, w których aktualnie wydaje nam się, że doskonale wiemy czego oczekujemy od życia. Większości z nas marzy się kariera zawodowa, miłość, czy też stworzenie szczęśliwej rodziny, tudzież odejście od znienawidzonego partnera... Porządkujemy swoje życie wokół pewnych zhierarchizowanych przez nas wartości. Ostatecznie przecież posiadamy wszyscy wolną wolę a co za tym idzie możliwość wyboru. Zastanawiam się, dlaczego w momencie gdy mamy taką możliwość, nie potrafimy w żaden sposób wybrać odpowiedniego dla nas kierunku? Wiemy
czego oczekujemy od związku, ale pomimo to często związek, który budujemy lub za który jesteśmy odpowiedzialni dostarcza nam czegoś zupełnie odmiennego, stając się przy tym pasmem osobistych porażek prowadzących do frustracji. Być może dlatego właśnie w całym tym pędzie cywilizacyjnym, pozostaje nam tylko jedno - by stać się bohaterką ze „Śniadania u Tiffany’ego’’. Tą bohaterką, która ostatecznie wybiera to przed czym tak uparcie ucieka. Z całej tej historii zatem pewien widoczny paradoks wynika, kiedy jednocześnie szuka się miłości i przed nią ucieka. Taki oto wybór, mający swe źródło w lęku, będący wyrazem braku chęci podporządkowania, posiada konsekwencje sięgające do wymiaru kobiecej strategii przetrwania. .
Ewa Szczepaniak