#109
richard kern ... w łóżku z Martynką Wawrzyniak54 apokalipsa 2012 ... dokąd 46 6 zmierza kultura Make life harder ... not easier schlingensief ... wali pięścią 60 74 16 w ekran wszystko pŁynie ... polski folk na fali rejmer ... nie czuje „Wstydu”
exKLUSIV m a g a z y n N R 0 2 . 2 0 1 2 9, 9 0 p l n
Szumo wska wed ług WUNSCHE & SA MSEL
( w t y m 8 % vat )
#109 ISSN 1731-6642 Indeks 246948
rozBIEG PISS I SW C TRTEĘŚP
#109
exKLUSIV
Być może
Tak naprawdę wcale nie chcemy wiedzieć, co będzie. Bo przecież to właśnie poczucie, że jeszcze wszystko się może zdarzyć, pomaga nam wstawać z łóżka o siódmej rano. Dlaczego więc nie możemy się powstrzymać, żeby w Andrzejki nie wróżyć z fusów, a na początku każdego roku nie poświęcać czasu na tworzenie rozmaitych prognoz i zestawień typu „next big thing”? Tak naprawdę wcale nie chcemy wiedzieć, co czeka kulturę w 2012 roku, ale poprosiliśmy dziesięciu młodych dziennikarzy zajmujących się różnymi dziedzinami o przepowiednie (s. 46). Wywróżyli, że w obliczu zagłady będziemy starali zbliżyć się do siebie jak tylko się da – gotować i jeść w gronie przyjaciół, tworzyć swój mały szałas z patyków niczym w „Melan-cholii” Larsa von Triera – a jeżeli świat naprawdę się skończy, będzie prawdopodobnie najbardziej obfotografowanym wydarzeniem w dziejach. Czy muzycznie rok 2012 będzie należał – jak prorokuje w felietonie Karolina Sulej – do lirycznej Lany del Rey i hip-hopowej Iggy Azalea? (s. 78). Tego również nie chcemy na razie wiedzieć, ale już dzisiaj przedstawiamy wam nową generację polskich młodych muzyków indiefolkowych (s. 74), którzy być może wypłyną na szersze wody w tym roku. Bo wprawdzie nie wiadomo, co będzie, ale zawsze warto mieć życzenia. Warto też trochę poanalizować przeszłość. Pomaga nam w tym reżyserka Małgorzata Szumowska, specjalistka od trudnych emocji i skomplikowanych życiowych sytuacji, która twierdzi, że dobrze jest analizować, rozkminiać i podsumowywać etapy w życiu za pomocą sztuki (s. 18). Że film będzie autentyczny tylko wtedy, kiedy będzie opowiadał o czymś, czego reżyser doświadczył na własnej skórze. Jaka przyszłość czeka „Exklusiva”? Tego też na razie nie chcemy wiedzieć, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie spróbować uchylić kurtyny. Starochińska Księga Przemian mówi, co następuje: „Ludzie przychodzą i odchodzą, i czerpią ze studni. Jeżeli ktoś wody niemal dosięga, ale liny nie wystarcza lub dzban rozbija, czeka go niepomyślny los. Człowiek szlachetny zachęca lud do pracy i napomina, by pomagano sobie wzajemnie”. Życzcie nam więc w 2012 roku niewyczerpanej studni i szlachetnych ludzi.
2
Wydawnictwo Valkea Media S.A. ul. Elbląska 15/17, 01-747 Warszawa tel. 22 639 85 67-8, 22 633 27 53, 22 633 33 24, 22 633 58 19, faks 22 639 85 69 Dyrektor Zarządzająca Monika Stawicka mstawicka@valkea.com
Wydawca agnieszka żukowska azukowska@valkea.com
P. O. Redaktor Naczelna urszula jabłońska ujablonska@valkea.com
P. O. Zastępca Redaktor Naczelnej Karolina Sulej ksulej@valkea.com
Dyrektor Artystyczna EMIlia nyka enyka@valkea.com
Sekretarz Redakcji Martyna Możdrzeń mmozdrzen@valkea.com
Fotoedycja i Grafika Daria Ołdak doldak@valkea.com
Moda Marcin Różyc mrozyc@valkea.com
Muzyka urszula jabłońska ujablonska@valkea.com Kosmetyki magdalena zawadzka mzawadzka@valkea.com Dizajn OLGA ŚWIĘCICKA Produkcja Paulina Pawłowska ppawlowska@valkea.com Współpracownicy Marek Fall, Rafał Rejowski, Bartosz Sadulski, Filip Kalinowski, Olga Wiechnik, Łukasz Kasperek, Aleksandra Żmuda, Mateusz Adamski, Agata Nowicka, Łukasz Iwasiński, Monika Brzywczy, Kaja Kusztra, Dawid Ryski, Magdalena Łapińska, Tymoteusz Piotrowski, Krzysiek Kozanowski, Kamil Zacharski, Janek Zamoyski, Hania Rydlewska, Anna Bierzańska, Anna Budyńska, Agata Michalak, Patryk Mogilnicki, Witek Orski, Marek Krowiński, Robert Kuta, Adam Radecki, Alek Hudzik, Alicja Wysocka, Kuba Gralik, W P Onak, Aga Kozak, Dominika Olszyna, Kuba Dąbrowski, Agata Pospieszyńska, Yulka Wilam, Karol Grygoruk, Rafał Gruszkiewicz, Piotr Mirski, Mike Urbaniak, Stanisław Legus, Sylwia Kawalerowicz Menedżer ds. Druku i Dystrybucji Krzysztof wiliński kwilinski@valkea.com, tel. 607 058 802 Dział Prenumeraty prenumerata@exklusiv.pl
Patronaty Maja Duczyńska mduczynska@valkea.com Felietoniści Jakub Żulczyk, KAROLINA SULEJ, Anna theiss, małgorzata rejmer Korekta Marcin Teodorczyk Stażyści Marta Małkińska, Paweł kędzierski Reklama Dyrektor Biura Reklamy Beata Miciałkiewicz bmicialkiewicz@valkea.com, tel. 608 475 603 Menedżer Działu Sprzedaży Milena Kostulska mkostulska@valkea.com, tel. 506 105 661 Key Account Menedżer sylwia kaska skaska@valkea.com, tel. 601 187 124 Key Account Ewa Dziduch edziduch@valkea.com, tel. 664 728 597 Menedżer ds. Projektów Kluczowych Zuzanna Partyka zpartyka@valkea.com, tel. 501 987 389 Druk Zakłady Graficzne TAURUS tel. 22 783 60 00 Projekt makiety Jakub Pionty Jezierski www.brothersinarms.com.pl
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść publikowanych ogłoszeń redakcja nie odpowiada. okładka foto: magda wunsche & samsel asystenci fotografek: Szymon Gosławski, Bartek Stojek / Studio Bank stylizacja / scenografia / włosy: Łukasz Pycior asystentka stylisty: Marta Gos makijaż: Zosia Krasuska-Kopyt / D'VisionArt produkcja: Paulina Pawłowska
exklusiv ... #109
Jeszcze bardziej exklusivnie #109
richard kern ... w łóżku z Martynką Wawrzyniak54 apokalipsa 2012 ... dokąd 46 6 zmierza kultura Make life harder ... not easier schlingensief ... wali pięścią 60 74 16 w ekran wszystko pŁynie ... polski folk na fali rejMer ... nie czuje „Wstydu”
exKLUSIV m a g a z y n n R 0 2 . 2 0 1 2 9, 9 0 p l n
#109 ISSN 1731-6642 INdekS 246948
( w t y m 8 % vat )
szuMo wska wed ług WUNSCHE & SA MSEL
chcemy docierać do was nie tylko w wersji
papierowej – przypominamy, że znajdziecie nas w sieci – na naszej odświeżonej i wypucowanej na błysk stronie www.exklusiv.pl. Ściągniecie nas też na swojego iPada. Nowy zestaw powiększony „Exklusiva” to dodatkowe zdjęcia, piosenki, teksty, filmy i niepowtarzalna okazja, żeby zajrzeć za kulisy powstawania exklusivnych materiałów.
lutowe wydanie „exklusiva”
na iPada jest dostępne dla wszystkich zainteresowanych w wieku 18+ za darmo w internetowym sklepie Apple.
nie poprzestawajcie na małym. Odwiedzajcie
www.exklusiv.pl i ściągajcie go na iPada.
EXKLUSIVA NA iPada Ściągnij stąd: app.exklusiv.pl
rozBIEG SPISCI TREŚ
#109
exKLUSIV bohater
PODKŁAD
34 Yoyogi
74
Wszystko płynie
Plemię w głuszy 78
40 Blue Rebel
GRUBE
Karolina Sulej
Pussy, pussy, pussy Felieton 79, 81 Recenzje muzyczne
18
Małgorzata Szumowska
Rozmowy sponsorowane W dzisiejszych czasach z miłością jest ciężko. Staramy się zaspakajać nasze własne potrzeby. Jesteśmy z partnerem, on się nam nudzi, więc przechodzimy do kolejnego albo na odwrót – my się nudzimy partnerowi. W jakimś sensie miłość jest włączona w krąg konsumpcji. Trzeba by jakiejś rewolucji mentalnej, ekonomicznej i społecznej, żeby ta sytuacja zaczęła się zmieniać.
ROZBIEG
46
przepowiednie kulturalne Apokalipsa
Make Life Harder Człowiek
54
14
Richard Kern i Martynka Wawrzyniak
Jakub Żulczyk
Białe majtki
16
Bażant dla Jane Fondy
Małgorzata Rejmer
Penis jako źródło cierpień Felieton
Christoph Schlingensief
WYBIEG 8
Człowiek
10
David Wnendt Człowiek
75 minut walenia pięścią w ekran
28
Niezły koszmar Felieton 29, 31, 33 Info
66
Wiosna-lato 2012 Szał
30 Opowiadanie
86 Relaks
90 Kosmetyki 92 Zakupy 96 Nocny Patrol
Anna Theiss
12
85 Recenzje książkowe
88 Dizajn
Marcin Różyc
32
Alecos Papadatos
82
Julia Staniszewska i Mikołaj Łoziński
60
Justyna Kosmala
Guz Lecha Wałęsy
DROBNE
Czarny, Biały i Stolik Felieton 6
80
The Kurws
Siadaj i sieć Felieton
70
Natalia Sarata
Człowiek
Kraków była kobietą!
4
exklusiv ... #109
rozBIEG
tekst:
człok wie
make life Harder Tede w mojej ulubionej piosence śpiewa, że w życiu ważne jest, żeby się nażreć, nachlać i... no wiadomo. A dla was co się w życiu liczy? Maciej: No wiesz, miłość, rodzina, rozwój wewnętrzny, jakaś stabilizacja. Teraz, kiedy osiągnęliśmy w szołbizie właściwie wszystko poza pieniędzmi, jest w nas taka potrzeba wyciszenia, kontemplacji. Przez ostatnie tygodnie żyliśmy jak Charlie Sheen, tyle że bez koksu, seksu i aktorek porno. Czyli w sumie bardziej jak Martin Sheen. Ale ostatnio dużo medytujemy, zapisaliśmy się na zajęcia z jogi, Lucjan myśli nawet o konwersji na buddyzm. Lucjan: A skoro wspomniałeś o Tedem, to korzystając z okazji chcielibyśmy powiedzieć, że naszym zdaniem polski hip-hop skończył się na Scoobiedooya Liroya.
Czyli Maciej i Lucjan za klawiaturą. Obaj bez perspektyw na stałą pracę. Zafascynowani dokonaniami Kasi Tusk na blogerskim polu, sami postanowili spróbować sił i założyli na Facebooku profil Make Life Harder. Teraz są już tak znani, że bio wydaje się zbędne.
Jak to jest być bohaterem internetu, na co się ta sława przekłada? M: Alek, nie będziemy ukrywać, że jest cudownie. Myślę, że podobnie mógł się czuć kapitan Wrona po wylądowaniu. Tyle że on jest raczej bohaterem sezonowym jednego odcinka Faktów, a u nas to trwa już przecież ponad kwartał. L: W praktyce bycie bohaterem internetu nie przekłada się kompletnie na nic. Nie zarobiliśmy na tym ani złotówki, ale to się musi w końcu zmienić, bo przyszło do mnie rozliczenie za ogrzewanie i mam 354 zł niedopłaty za zeszły rok. Dlatego zamierzamy wypuścić limitowaną edycję perfum. Jesteśmy już po wstępnych rozmowach z Lacoste.
Alek Hudzik
Zwykła, bezintere sowna nie chęć
A ona ma interes do was? Zaczepiła was, polubiła, wysłała wiadomość na privie? Bo na urodziny niestety nie zaprosiła. L: No niestety nie zaprosiła, ale my z kolei nie zaprosiliśmy Kasi na Sylwestra, a nasza impreza była równie epicka, co jej urodziny. Tylko koleżanki jakby w mniejszych dekoltach. M: Raz udzieliliśmy wywiadu do pewnej ogólnopolskiej gazety, która ma taki dodatek z obcasami w tytule, ale nie powiemy jakiej. W wywiadzie powiedzieliśmy, że jeśli Kasia z Zosią będą miały kiedyś ochotę zjeść z nami na trzepaku zupkę chińską na sucho, to nie ma problemu, wiedzą, gdzie nas znaleźć. No i Kasia odpisała, że bardzo chętnie i że preferuje Vifona z kurczakiem. Z tą zupką to był oczywiście taki żart z naszej strony – tak naprawdę zabralibyśmy dziewczyny na najlepszy kebab w Trójmieście. Niestety, Kasia wyjechała do Tyrolu, myśmy wyjechali do Wieżycy i temat umarł. Na jakie strony z humorem najczęściej zaglądacie? Poza porno, bo o oczywistości nie pytam. M: Na stronach porno mniej cenimy sobie humor, a bardziej pewną wiarygodność sceniczną. Poza porno lubimy zaglądać na Onet. To chyba nasza największa konkurencja w internecie. Wyjątkowo śmieszny portal, zero słabych punktów. L: No i youtube.com – dużo śmiesznych filmików. Humor internetowy często jest bardziej niż smutny, żarty się powtarzają aż do przesytu. Jaki macie sposób, żeby podtrzymywać zainteresowanie i wesołość tłuszczy? M: Jak kończą nam się pomysły, to kradniemy z Demotywatorów. Nie, żartuję. Z Kwejka. L: Widać gołym okiem, że pomysłów starczyło nam na pierwsze pięć notek, a teraz ewidentnie kręcimy się w kółko. Dlatego we współpracy z TVN Style pracujemy nad nową formułą naszej działalności. Będzie to połączenie reality show z teleturniejem typu Wielka Gra. Nie możemy zdradzać szczegółów, ale już wiemy, że prowadzącymi będą Tadeusz Sznuk i Nergal.
Bardzo nam zależało, żeby sprawić przykrość komuś, kto swoją ciężką pracą doszedł do czegoś w życiu.
Śledzicie waszych fanów? Macie radochę, gdy „lubią was” ładne laski? L: Największą radochę mamy, gdy lubią nas brzydcy kolesie. M: Mamy taki fetysz w redakcji, że obczajamy po zdjęciach ostatnie pięć osób, które zlajkowały naszą stronę, i spośród tych pięciu trzeba wybrać jedną, z którą hipotetycznie pójdzie się do łóżka. Tylko ostatnio to jest trochę mniej zabawne, bo lajkuje nas coraz więcej kolesi. Nie każdemu fan page'owi udaje się zdobyć tylu fanów. Jaki jest wasz sekret? L: No właśnie widzieliśmy profil „Exklusiva” – lekko ponad 8 tysięcy fanów. Trochę słabo jak na magazyn, który ma pewnie cały dział promocji... Powinniście wię-
cej obrażać ludzi, wyśmiewać, wyszydzać – jak to w internecie. M: Jest takie stare polskie powiedzenie, że pierwszy milion fanów należy kupić na Allegro. Jak wam bardzo zależy, to zróbcie ściepę w redakcji i do dzieła. Tysiąc fanów można kupić już za osiem dyszek. Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na Make Life Harder? L: Z próżności, pragnienia sławy i polskiej zawiści. Bardzo nam zależało, żeby sprawić przykrość komuś, kto swoją ciężką pracą doszedł do czegoś w życiu. M: Ale żeby była jasność, nie chodzi jedynie o zwykłą, bezinteresowną niechęć do drugiego człowieka. Chodzi także o coś znacznie ważniejszego – pewną głębszą ideę, która stoi za każdym naszym wpisem, a która nie jest akcentowana w mediach dostatecznie mocno – żeby zrobić karierę jak najmniejszym nakładem pracy w jak najkrótszym czasie. Make Life Easier was męczyło? Macie interes do Kasi Tusk? L: Mamy interes do wszystkich fajnych lasek, które wrzucają na bloga swoje zdjęcia z łóżka. M: Przez Lucjana przemawia teraz trochę retoryka nienawiści, ale to dlatego, że ostatnio na zajęciach z jogi nie był w stanie zrobić kwiatu lotosu i to się teraz odbija na wszystkich.
6
Exklusiv ... #109
Czy to wy pojawiacie się na zdjęciach? Czemu zamazujecie twarze? Aż takie brzydkie? M: Wciąż jesteśmy zbyt zajebiści, nawet jak na warunki internetu. L: Przy takim poziomie sławy rozpoznawalność mogłaby utrudniać nam życie, a my chcemy normalnie funkcjonować, pójść spokojnie do kościoła, do spa. Pod płaszczykiem humoru ukrywa się jednak gorzka prawda – blog Make Life Easier karmi nas niestrawnie głupią papką. Kpina to opór wobec tego typu działań? L: Tak. Myślimy o sobie w kategoriach bojowników o odnowę moralną i intelektualną narodu. W przystępny sposób staramy się przemycić bardzo istotne i ważne przemyślenia. Trochę jak Żeromski i Konopnicka albo Wojewódzki z Figurskim. W każdym blogerze jest coś z hejtera. Co was wkurwia najbardziej? M: Ludzie, których nic nie wkurwia. L: Mnie wkurwia Maciej, bo twierdzi, że pożyczył mi pięć ziko na bilet. M: Bo pożyczył. EX
rozBIEG
foto:
Ania Beta
człok wie
tekst:
Olga Święcicka
Panny na zak wasie
Justyna Kosmala Absolwentka nauk politycznych i Collegium Europejskiego w Natolinie. Warszawianka. W ciągu dnia pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w nocy, przepasana fartuchem, zamienia się w piekarza. Wraz z przyjaciółką Ewą Dobak, podróżniczką, oraz dwiema młodszymi siostrami założyła bistro Charlotte, gdzie wszystkie cztery realizują swoją życiową pasję. Pieką chleb i piją wino.
Romans pewnie też. Słyszałam nawet ostatnio, że jak miłość, to tylko na placu Zbawiciela, więc coś w tym musi być. Właśnie. Ten plac to kultowe miejsce w Warszawie. Jak przyjęli was klubowi i kawiarniani sąsiedzi? Bardzo się obawiałyśmy ich reakcji. To był duży stres, choć od początku wiedziałyśmy, gdzie chcemy otworzyć naszą kawiarnię. Przez pół roku chodziłyśmy Mokotowską, Koszykową i szukałyśmy. Rozmawiałyśmy ze wszystkimi, znałyśmy każdą dziurę, każdego dozorcę. W końcu trafiłyśmy na zamykający się sklep rybny. Właścicielki chyba poczuły naszą pasję, bo wynajęły nam lokal. Kobiecy biznes to już tu tradycja. Z sąsiadami świetnie się dogadujemy, razem bierzemy udział w różnych akcjach, ostatnio była Ulka Mokotowska. zorganizowana przez moją siostrę Basię i Filipa z Planu B.
Chleb czy wino? Chleb. Różne rzeczy podobają się w Charlotte, ale dla mnie piekarnia jest tu zdecydowanie najważniejsza. Od niej wszystko się zaczęło. Dzięki niej poznałam tajemnice prawdziwego chleba i stałam się początkującym piekarzem. Razem z panem Andrzejem, moim mistrzem piekarnictwa, spędziłam miesiąc we Francji, ucząc się sztuki wypiekania chleba. Te początki to moje najpiękniejsze wspomnienia. Wstawałam o pierwszej w nocy i jechałam przez ciemne, listopadowe miasteczko na rowerze w stronę światełka piekarni. Pracując tam z piekarzami z dziada pradziada, zrozumiałam cały ten magiczny proces. Nauczyłam się sprawdzać temperaturę ciasta, wilgotność powietrza, bo wszystko to ma wpływ na jakość chleba. No i zaraziłam się pasją.
To jaki jest ten wasz chleb? Zdrowy. Bez ulepszaczy i na naturalnym zakwasie, co jest rzadkością. Świeży, bo pieczemy go codziennie od trzeciej nad ranem. I smaczny. Niektórzy nasi stali klienci mówią nawet, że smakuje jak przedwojenny. Ja już nie jem pieczywa poza Charlotte.
Dużo was. Fakt, że jestem z wielodzietnej rodziny miał rzeczywiście wpływ na to miejsce. Ideę „wspólnego stołu”, który stoi na środku piekarni, wyniosłam z mojego domu. Bardzo lubimy razem siedzieć, jeść i rozmawiać. Zależało mi, żeby przenieść taką rodzinną atmosferę do Charlotte. Reakcje były sceptyczne. Usłyszałam, że wspólne konfitury są niehigieniczne i że nikt nie będzie chciał jeść przy jednym stole z obcymi. A jest inaczej. Często obserwuję, jak nieznajomi siadają przy tym stole i zaczynają rozmawiać. Niejedna znajomość się tu rozpoczęła.
Dziewczyny z Charlotte, chłopaki z Planu. Żebyś wiedziała. Jesteśmy jak rodzina. Oni do nas na śniadanie, my do nich na wódkę. „Góra” z „dołem” jest mocno połączona, a nawet przypieczętowana kilkoma związkami. Rodzina i rodzina. To chyba dla ciebie ważne? Najważniejsze. Zawsze, kiedy przeglądam przedwojenne pocztówki i widzę szyldy „Ojciec i syn” albo „Bracia”, to okropnie się wzruszam. Stąd też chyba mój wielki sentyment do braci Gessler.
Rodzinna piekarnia. Bistro. Winiarnia. Od pewnego czasu nie wypada tam nie bywać. Na śniadaniu, w przelocie, mijając paparazzich. Charlotte – z ziemi francuskiej na plac Zbawiciela.
Nie ty jedna. Może więc to jest klucz do waszego sukcesu. Od pierwszych dni drzwi kawiarni się nie zamykają. Początki były dla nas rzeczywiście zaskakujące. Bardzo chciałyśmy już otworzyć Charlotte, a remont ciągle się przedłużał. Byłyśmy pełne zapału, niecierpliwe, więc zaryzykowałyśmy nieco przedwczesny launch. Myślałyśmy, że przez pierwsze dwa miesiące wszystko będzie się powolutku rozkręcało, że znajdzie się czas i na naukę, i na wino z przyjaciółmi. Pierwszego dnia przyszło jednak bardzo dużo ludzi i tak już zostało. Niespodzianka? Ogromna. Tym bardziej że mieliśmy tylko pięć osób do pracy. Wzięłam urlop, Ewa, moje siostry i przyjaciele też. Mój mąż przez trzy tygodnie robił w kuchni kanapki.
Znajomi przychodzili na zmywak. To był koszmar, spaliśmy po cztery godziny na dobę, płakałam z przemęczenia, ale też ze wzruszenia, że ludziom się Charlotte spodobała. Jest chleb. Jest wino. Jest ciężka praca, ale musi być coś jeszcze? Prostota. Charlotte to normalne miejsce bez nadęcia. Nie jest przeładowane dizajnem, nie jest „przeinwestowane”. Jest tu zwyczajnie – dobra kuchnia, dobre picie, dobre wnętrze. Poza tym detal. Mam wrażenie, że ludzie doceniają drobiazgi. Całą energię, którą władowałam kiedyś w urządzenie mieszkania, teraz wkładam tu. Dziś już nie kupuję rzeczy do domu, tylko do Charlotte. Masa moich prezentów ślubnych jest w bistro. Nie odpuściłyśmy w żadnym szczególe i ludzie to czują. Dziś dużo się oczekuje od knajpy. Charlotte to mój dom. Pracują tu moje dwie siostry, Marysia i Basia, pomaga mój mąż Tomek. Mama i tata wpadają codziennie. A o Ewie, wspólniczce, mówi się: „piąta siostra”.
8
Exklusiv ... #109
Tylko że w Przekąskach Zakąskach jest pan Roman, a u was obsługa, która jest chyba najczęściej krytykowaną ze wszystkich w Warszawie. Faktycznie początki były trudne, brakowało nam rąk do pracy. Teraz jest już inaczej. Poza tym myślę, że fajniej zatrudnić miłego, inteligentnego studenta, który nie wszystko jeszcze potrafi, ale się stara i kocha to miejsce, niż przeszkolonego kelnera, który tylko w kółko powtarza „smacznego” i „smakowało?”. Jasne, ale banalne pytanie: „Białe czy czerwone?”, to lekka przesada w winiarni. W Polsce mało kto zna się na winie. Powszechnie się uważa, że francuskie jest drogie i niesmaczne. Walczę z tym, podając tylko wino francuskie. Nie byle jakie, stołowe, tylko z apelacją, z winiarni, które znam, od dostawców, których szanuję. Staram się, żeby było z jak największej ilości regionów. A kelnerów szkolę po godzinach, teraz to mój priorytet. Czyli jednak i wino, i chleb. Charlotte. Po prostu. EX
rozBIEG
tekst:
człok wie
David Wnendt Rocznik’77. Absolwent reżyserii na Uniwersytecie Filmu i Telewizji im. Konrada Wolfa. Czym jest dla ciebie film Jego debiutancki Combat Girls – skąd się wziął? film Combat Girls Robienie filmu zwykle zaczyna był pokazywany się od tego, że ma się pomysł na Warszawskim na bohatera lub historię. W tym Festiwalu Filmowym. przypadku zaczęło się od tematu Premiera w Polsce – od kobiet w ruchach neonazi27 stycznia. stowskich.
Anna Bierzańska
Randka z neona zistką
Zacząłem się tym interesować, kiedy przyjechałem do Berlina. Urodziłem się w zachodnich Niemczech i sporo się przeprowadzałem, bo mój ojciec jest dyplomatą. Kiedy skończyłem szkołę i wyniosłem się od rodziców, postanowiłem, że moim miastem będzie Berlin. Zacząłem badać peryferia i pobliskie miejscowości. Tam mieszka wielu młodych prawicowych ekstremistów – można to poznać choćby po ubiorze. Kiedy się dorasta w tamtych okolicach można przyłączyć się albo do punków albo do neonazistów. Nie ma zbyt wielu innych opcji. Zupełnie inaczej niż tam, gdzie ja chodziłem do szkoły – w moim liceum jeden neonazista spowodowałby wielki skandal. To mnie zszokowało. Pamiętałem o tym, gdy szukałem tematu do pracy dyplomowej. I kiedy zacząłem wracać do tych początkowych badań, odkryłem, że w tych grupach jest wiele dziewczyn. Nie są tam tylko dlatego, że drepczą za swoim chłopakiem. Są równie ekstremalne i brutalne, co faceci.
za dyktaturą. To znak, że demokracja jednak jest w stanie kryzysu, nie tylko w Niemczech, chociaż była bardzo stabilna przez długi czas. Dla mnie to jest przypomnienie, że o demokrację trzeba nieustannie walczyć. Neonaziści jednak uważają, że społeczeństwo się z nimi zgadza. Bo oni też są przeciw demokracji. Jak udało ci się wniknąć w to środowisko? Na początku chodziłem na manifestacje – w zasadzie w przebraniu, żeby się nie wyróżniać. Dowiedziałem się wtedy wiele na temat dynamiki i zachowań grupowych, ale nie było warunków, żeby porozmawiać z poszczególnymi ludźmi. W zasadzie w każdym miasteczku we wschodnich Niemczech istnieją lokalne domy kultury dla młodzieży, wiele z nich zostało przejętych przez neonazistów. Kiedy je odwiedzałem, odkryłem, jak bardzo ta młodzież jest częścią lokalnej społeczności. Dorośli przeważnie nie przejmowali się nimi, mówili, że to młodzi ludzie, którzy słuchają skrajnie prawicowych zespołów, ale w zasadzie są nieszkodliwi. W innych domach kultury, gdzie bywała trochę bardziej lewicowa młodzież poznałem drugą stronę tej historii. Nie byli nieszkodliwi – wbijali się na imprezy, koncerty, bili ludzi, poza swoim miasteczkiem byli bardzo agresywni. Nadal szukałem sposobu, żeby lepiej poznać dziewczyny. Wróćmy więc do meritum – dlaczego zainteresowały cię dziewczyny? Po pierwsze ze względu na to, że chociaż są filmy o neonazistach, w których występują kobiety, to nigdy nie występują w rolach głównych. A w rzeczywistości w tym środowisku jest coraz więcej kobiet – to mniejszość, ale powiększająca się. Po drugie, chciałem wiedzieć, jak radzą sobie ze sprzecznościami. W ideologii rolą kobiety jest bycie matką, prowadzenie domu. a te kobiety, które poznałem, chciały być aktywne politycznie, tak samo jak mężczyźni. Ta kultura jest nadal bardzo macho, chciałem wiedzieć, jak kobiety sobie z tym radzą i dlaczego je to przyciąga.
David Wnendt podczas zbierania materiałów do scenariusza filmu chodził na manifestacje neonazistów i zapisywał się na portale randkowe. I udało mu się stworzyć coś niezwykłego.
To jest dość niezwykłe. Niedawno też odkryłam, że w Warszawie istnieją neonazistowskie lokale. Czy w Niemczech ludzie zdają sobie sprawę ze skali problemu? Wydaje mi się, że przez długi czas nie doceniano tej skali. Jeżeli mieszka się w Berlinie, można w ogóle tego nie zauważać. Robiąc film, myślałeś głównie o publiczności niemieckiej? Miałem to gdzieś z tyłu głowy, ale starałem się po prostu zrobić film jak najlepiej, z nadzieją, że znajdzie swoją publiczność. Przede wszystkim cieszyłem się, że udało się w Niemczech. Jednak wydaje mi się, że jeżeli aktorzy są prawdziwi, jeżeli historia jest realistycznie opowiedziana – wtedy w filmie jest coś uniwersalnego. Pokazywaliśmy Combat Girls na Warszawskim
Festiwalu Filmowym i w innych miejscach – wszędzie publiczność go rozumiała. Tylko pytania po seansie były trochę inne. W Niemczech pytano głównie o to, jak zbierałem materiał do scenariusza, jak poznałem te kobiety, było trochę pytań o to, jak rozwiązać ten problem. Bo ludzie zdawali sobie sprawę, że to jest problem, ale rozumieli, że nie jest też tak, że za chwilę zostaniemy Czwartą Rzeszą. W Warszawie pytania były trochę bardziej strachliwe – pytano, czy naprawdę tak jest w Niemczech, czy wszędzie to tak wygląda. W niektórych miejscach ksenofobia jest często spotykana. Rozmawiałem z małymi, słodkimi dziewczynkami – mają po 14 lat, chodzą do dobrych szkół – ale są przeciwko obcokrajowcom. To się zdarza w regionach, gdzie imigrantów jest może 2-3%. Ta ksenofobia nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi obcokrajowcami. Ale staje się mainstreamowa. Obecnie w Niemczech ponad 50 procent społeczeństwa uważa, że demokracja nie jest najlepszym systemem. To oczywiście to nie znaczy, że od razu opowiadają się
10
Exklusiv ... #109
To jak znaleźć dziewczynę neonazistkę? W internecie są strony randkowe dla neonazistów. Utworzyłem profil i wysyłałem setki wiadomości do dziewczyn. Przyznawałem się, że robię research do filmu i chcę się spotkać z osobami, które opowiedzą mi o swoim życiu. Wiele nie odpowiedziało, sporo odpowiedziało pogróżkami, były bardzo nieufne. Pisałem im dużo o sobie, żeby zdobyć ich zaufanie. I w końcu się udało. Z jedną dziewczyną rozmawiałem aż osiem godzin. Pracujesz już nad następnym projektem? Nie mogę za wiele na ten temat powiedzieć. Jeżeli się uda, będzie to adaptacja powieści, która była bestsellerem w Niemczech. Jestem na etapie castingu i jeżeli wszystko dobrze pójdzie, zaczniemy kręcić we wrześniu. EX
rozBIEG
ilustracja:
Alecos Papadatos
człok wie
Agata Michalak
Mrok w logiku
alecos papadatos Grecki rysownik, animator i scenarzysta komiksowy. Studiował ekonomię i marketing w Atenach i Paryżu, po szkole pracował, tworząc animacje dla francuskiej telewizji i przemysłu filmowego oraz własne kreskówki. W 1989 roku jego film reprezentował Grecję na Berlinale, a w latach 2004-2008 współtworzył wraz z żoną Annie di Donną warstwę graficzną powieści rysunkowej Logikomiks, która w listopadzie 2011 roku ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa W.A.B.
tekst:
Pamiętasz, jaką postać narysowałeś po raz pierwszy jako dziecko? Tak, ktoś z rodziny musi mieć gdzieś ten rysunek – to była mysz w kształcie ósemki, która telefonuje (Alecos odtwarza ją na serwetce).
Mnie, humanistkę, wasz komiks porwał tak samo, jak moją przyjaciółkę, która ma doktorat z bioinformatyki. Duża część uroku Logikomiksu ma związek z tym, że scenarzysta Apostolos jest pisarzem i reżyserem, wie, jak opowiadać historie. Jest też maniakiem nauki i typem, którego wszystko interesuje. Wydaje mi się, że jako student Columbii poznał nawet Kurta Gödela. Nawet jeśli nie znasz matematyki, to i tak może urzec cię historia opowiedziana w Logikomiksie. Jeśli zaś ją znasz i rozumiesz, to wiesz, że za matematyką stoją ludzie. Czasami spotykam matematyków niezadowolonych z naszego dzieła. Pytają mnie i Apostolosa, dlaczego nie zgłębiliśmy takiego a takiego zagadnienia, zamiast zajmować się kobietami Bertranda Russella lub innymi bzdetami. Dlaczego zainteresowaliśmy się szaleństwem i jego związkami z nauką? Z drugiej strony osoby, które nie znają się na matematyce, często mówią, że po prostu nie zważały na naukowy aspekt, bo świetnie czytało im się „ludzką historię”. Największe oklaski należą się więc scenarzyście, który połączył te trudno do siebie przystające elementy w gładką narrację.
Byłeś dobry z matmy? Niezbyt, ale lubiłem geometrię. Polubiłem ją za sprawą nauczyciela w liceum, ale i dzięki temu, że składa się z rysunków.
Czy istnieje grecka scena komiksowa? Mamy sporo rysowników, trochę mniej scenarzystów. Odnoszą spore sukcesy. Grecki rynek jest malutki, choć myślę, że w ciągu kilku najbliższych lat część z tych prac trafi do publiczności za granicą, tak jak się to stało z waszym Jeżem Jerzym, którego poznałem w zeszłym roku za sprawą jego twórców Tomka Leśniaka i Rafała Skarżyckiego. Większość artystów w Grecji, tak jak oni, tworzy komiks do pewnego stopnia realistyczny, nie zaś powieści graficzne. Z jakichś powodów Logikomiks odgrywa na tym polu pionierską rolę. Jest sporo fanów, którzy nas wspierają, ale to małe grono, jak wszędzie zresztą.
„Logikomiks” to jedna z najgłośniejszych komiksowych premier ostatnich lat. Z okazji wydania polskiego tłumaczenia jej rysownik Alecos Papadatos opowiedział nam o szaleństwie, Jeżu Jerzym i greckich maniakach.
Mam wrażenie, że polski rynek komiksowy przechodzi poważne załamanie. Jak wygląda sytuacja w pogrążonej w kryzysie Grecji? U nas wydawaniem komiksów zajmują się dwa czy trzy wydawnictwa. Tłumaczą amerykańskie opowieści o superbohaterach i mangę, wydają rzeczy rodzime. Kryzys ich dotknął, ale nie złamał. Przetrwali, być może dlatego, że to niewielkie firmy – zawirowania ekonomiczne znacznie silniej odbiły się na dużych wydawnictwach. Inna rzecz, że twórcy komiksów mają specyficzną mentalność – robią swoje niezależnie od tego, czy to im się opłaci, czy nie. Robią to, bo to kochają! A że wydawca też jest maniakiem, to wydaje to!
Napisałeś, że praca nad Logikomiksem była jednym z najbardziej fascynujących doświadczeń twojego życia. Dlaczego? To musiał być okropnie żmudny proces, zajął w końcu cztery lata! Tak, i to była ta trudna część. Musieliśmy długo i intensywnie pracować nad jednym projektem – nasze umysły nie są do tego przyzwyczajone, bardzo szybko pragniemy odmiany. Kiedy pracujesz z tymi samymi ludźmi przez dłuższy czas, doznajesz wielu emocjonalnych wzlotów i upadków, musisz się bardzo starać, by to nie miało wpływu na jakość pracy. Sam ten wysiłek był trudny. Na szczęście dla mojej żony Annie i dla mnie to nie pierwszyzna – i tak pracujemy razem, w tym samym studiu, spędzając ze sobą 24 godziny na dobę. Fascynujące natomiast było poczucie, że po raz pierwszy w życiu zajmuję się czymś, co jako historia bardzo mnie interesuje – to niezwykle humanistyczne dzieło! Na głębokim poziomie mówi o ludziach i ich namiętnościach. Nie ma nic bardziej cennego dla autora komiksu niż świadomość, że poprzez swoją pracę przekazuje wiedzę.
12
Exklusiv ... #109
Twoje zadanie też nie było łatwe – przełożenie tych skomplikowanych myśli na bardzo prosty język obrazu. Nie wiem, czy byłoby prostsze, gdybym miał do czynienia na przykład z historią o słynnych malarzach. Malarze i inni artyści noszą w sobie tę mroczną stronę, która nazywa się sztuką, nie są tacy poukładani i logiczni jak naukowcy. Ale czytając nasz komiks, odkrywasz, że logika nie ma nic wspólnego z poukładaniem – pod jej powierzchnią tkwią potwory, tak samo jak pod powierzchnią obrazów. Czy w tobie też tkwi ta ciemna strona? Pewnie tak, choć w sposób nieuświadomiony.
Na jakim etapie jest twój najnowszy projekt Demokracja? Z Abrahamem Kawą kończymy właśnie pracę nad scenariuszem. To opowieść dotykająca prehistorii greckiej demokracji, mająca miejsce przed tym olśniewającym V wieku p.n.e., widziana oczami zwykłego Ateńczyka. Bohater opowiada swoją wersję tych mrocznych i ważnych zdarzeń, by czytelnik zrozumiał, że zmiana ustroju nastąpiła za sprawą powolnej transformacji samych Ateńczyków. Ja nakreśliłem główne postaci i węzłowe punkty akcji, stworzyłem trójaktową strukturę, a Abraham napisał dialogi, rozwinął poszczególne sceny i tchnął w tę historię duszę. Teraz przejąłem jego materiał i zaczynam tworzyć ilustracje. Wydawnistwo Bloomsbury już złożyło zamówienie, co jest dobre i złe zarazem, bo teraz mają mnie na muszce! A oprócz tego mam też oczywiście dużo innych zleceń. A ile godzin śpisz, kiedy pracujesz nad powieścią graficzną? Nie najgorzej, bo około sześciu. Ale powiem ci, że to nie jest zawód dla żonatych i dzieciatych. Jest dobry dla singli, którzy nie muszą pracować, żeby się utrzymać. A tacy ludzie nieczęsto występują w przyrodzie. EX
rozBIEG
ilustracja:
Tymoteusz Piotrowski
E FELIN TO
Jakub Żulczyk Pisarz, publicysta, dziennikarz, ostatw genialnym, acz wymaganio didżej. Pisał jącym cierpliwości filmie The dla dziesiątków Sunset Limited występują pism, od „Playboya” jedynie dwie postaci. Grany po „Tygodnik przez Tommy’ego Lee Powszechny”. Jonesa (który również film Napisał powieści wyreżyserował) „Biały”, oraz Zrób mi jakąś „Czarny”, w rolę którego krzywdę, Radio wcielił się z kolei Samuel L. Armageddon i InstyJackson. Brzmi to jak dowcip tut. Dużo gada i pali. o Murzynie z idiotserwisu Prowadzi bloga typu Demotywatory, ale jakubzulczyk. naprawdę w wydłużonej do ownlog.com.
życiu. Nie potrafimy rozmawiać. Rozmawiamy często, krótko i pobieżnie. Właściwie nie rozmawiamy, jedynie wymieniamy mniej lub bardziej złożone struktury zdań. W pracy wymieniamy urywane wypowiedzi, przyjmujemy lub wydajemy polecenia, ewentualnie przeklinamy czy wzdychamy. Po pracy z naszymi partnerami, znajomymi nie rozmawiamy, tylko składamy relacje – o ile przebywamy akurat w miejscach, w których w ogóle da się rozmawiać. Wszyscy mamy te same lęki, wszyscy czujemy to samo swędzenie przypominające nam o nieuchronnym, wszyscy mniej lub bardziej czujemy w kościach fasadowość świata przedstawionego, ale są one dla nas równie wstydliwymi tematami do rozmowy, co przypadkowy seks w kiblu i złapana przy okazji tegoż wysypka. Wszyscy się boimy, a najbardziej boimy się przyznać do strachu, boimy się powiedzieć komuś, że w naszych bebechach również jest taki mały, brudny stolik, przy którym siedzą „Czarny” i „Biały”. „Biały” przeważnie wygrywa, ale „Czarny” trzyma nas na powierzchni – lubi dobre jedzenie i ma poczucie humoru. Boimy się do tego przyznać, bo ktoś każe nam zmienić temat, bo te zdania będą zwisały nam z nosa jak smarki, będą kłuć w uszy jak telefoniczne zakłócenia. Nie chcę napisać w tym momencie jakiegoś obraźliwego dla mnie samego zdania w rodzaju: „Mówmy o własnych uczuciach”. Zdanie to przypomina mi głupią i młodą pannę, która patrzy się tępo w ścianę, a na pytanie swojego chłopaka, o co jej chodzi, odpowiada, że jest jej smutno. Mnie nie jest smutno. Wam też nie. „Białemu” i „Czarnemu” też nie. Uczuciem, o którym nie rozmawiamy przede wszystkim, jest strach; strach, który rośnie w nas z każdą sekundą, wprost proporcjonalnie do starzenia się organizmu. Strach, którego wstydzimy się jak brzydkich znamion. Strach, który może nie każe nam rzucać się pod metro, ale z dnia na dzień dokucza nam coraz bardziej i nie złagodzą go niestety żadne płyny czy tabletki. No cóż, to nasz strach i przynajmniej nie chowajmy go do kieszeni. Wszystkiego najlepszego. Oficjalnie witam was w 2012 roku. EX
Czarny, Biały i Stolik
półtorej godziny pojedynczej scenie, która ciągnie się przez cały, zaadaptowany ze sztuki teatralnej Cormaca McCarthy'ego film, bohaterowie po prostu siedzą przy stole i rozmawiają – nie trzeba nic więcej. Żadnych ekspozycji, charakterystyk, dookreśleń. Nawet imion. „Biały” i „Czarny” nie desygnują rasy, a jedynie znamionują odróżnienie. „Biały” jest profesorem, oczytanym i głęboko wątpiącym w siebie i świat nihilistą, dla którego jedyne ważne rzeczy – kultura, cywilizacja, logos – właśnie przestały być ważne, rozpadają się na jego oczach. „Czarny” jest głęboko wierzącym, mieszkającym w potwornej ruderze byłym więźniem, który pracuje jako stróż na stacji metra. „Biały” próbował właśnie popełnić samobójstwo, skacząc pod tytułowy pociąg The Sunset Limited. „Czarny” go uratował. Zaczynają prowadzić rozmowę, podczas której „Czarny” próbuje wyprowadzić „Białego” z ciemnego pokoju, do którego tamten dobrowolnie wszedł. Rozmowa staje się konfliktem, wojną dwóch pozornie przeciwstawnych narracji. Żadna nie wygrywa. Z biegiem filmu słowa „Białego” i „Czarnego” brzmią coraz bardziej jak kauczukowe piłki odbijane o ściany metalowego pomieszczenia. „Biały” i „Czarny” mają sobie nawzajem do zaoferowania wszystko, ale żaden z nich tej pomocy w ogóle nie potrzebuje. Rozmawiają z konieczności, a ta rozmowa wydobywa ich na chwilę z ich więzień – „Białego” z więzienia jego absolutnej rezygnacji, którą ktoś głupi mógłby pomylić z depresją; „Czarnego” z więzienia jego mieszkania i życia, których piekła nie zamaskuje jego szeroki, serdeczny uśmiech. The Sunset Limited ma w sobie głębię i cierpliwość, której nie tylko brakuje w kinie, ale brakuje jej przede wszystkim w naszym codziennym
Wszyscy się boimy, a najbardziej boimy się przyznać do strachu.
14
Exklusiv ... #109
#109
exKLUSIV m a g a z y n n R 0 2 . 2 0 1 2 9, 9 0 p l n
#107/108
richard kern ... w łóżku z Martynką Wawrzyniak54 apokalipsa 2012 ... dokąd 46 6 zmierza kultura Make life harder ... not easier schlingensief ... wali pięścią 60 74 16 w ekran wszystko pŁynie ... polski folk na fali rejMer ... nie czuje „Wstydu”
#109
wolfgang tillmans ... nie lubi lajfstajlu56 daniel bloom ... wieczny debiutant90 porno ... nie tylko dla onanistów68 kucharze ... płaczą przy krojeniu cebuli74 kasia warnke ... walczy o sens62 wojtek mecwaldowski ... podgląda znajomych98
exKLUSIV m a g a z y n n R 1 2 . 2 0 1 1 / 0 1 . 2 0 1 2 9, 9 0 p l n
( w t y m 8 % vat )
#107/108 ISSN 1731-6642 INdEKS 246948 Magazyn nieprzeznaczony do rozpowszechniania publicznego – wyłącznie dla zarejestrowanych członków Klubu EXKLUSIV
ISSN 1731-6642 INdekS 246948
( w t y m 8 % vat )
magda gessler w obiekt y wie r afał a mil acha
szuMo wska wed ług WUNSCHE & SA MSEL
KUP EXKLUSIVA W PRENUMERACIE! Przygotowaliśmy dla Was atrakcyjną ofertę prenumeraty. Wasz ulubiony magazyn co miesiąc z dostawą do domu. Szybko i w atrakcyjnej cenie. W tym miesiącu na szczęśliwców czekają wyjątkowe nagrody – pierwszych 10 osób, które zakupi 10 wydań otrzyma interesujące książki.
prenumerata roczna 10 wydań
– 85 zł
Prześlemy Ci do domu 10 kolejnych numerów miesięcznika „Exklusiv”. prenumerata roczna 10 wydań odnawialna – 75 zł
Prenumerata odnawialna ulega automatycznemu przedłużeniu na kolejny rok, aż do przesłania pisemnej rezygnacji z prenumeraty.
prenumerata półroczna 5 wydań
– 45 zł
Prześlemy Ci do domu 5 kolejnych numerów miesięcznika „Exklusiv”. prenumerata studencka – rabat 30%
(od ceny standardowej – 99 zł) Cena rocznej prenumeraty po rabacie – 69,30 zł Cena półrocznej prenumeraty po rabacie – 34,70 zł Warunkiem otrzymania rabatu studenckiego jest przesłanie mailem skanu ważnej legitymacji studenckiej na adres prenumerata@exklusiv.pl lub faksem na numer 22 639 85 69 prenumerata zagraniczna – 220 zł
Wyślemy Ci 10 kolejnych numerów miesięcznika „Exklusiv”, gdziekolwiek będziesz sobie życzył.
jak zamówić prenumeratę?
wystarczą dwa proste ruchy!
1. Podając swoje imię i nazwisko w tytule przelewu, wyślij pieniądze na konto:
pl 71 1090 1014 0000 0001 0494 6059
2. Wyślij mailem lub faksem swoje imię, nazwisko, adres wysyłki, nazwę prenumeraty oraz numer telefonu na adres: prenumerata@exklusiv.pl faks: 0048 22 639 85 69, wew. 208 kup exklusiva na mieście
Wybrane salony prasowe: Empik, Traffic Club, Inmedio / Relay, GLM oraz Kolporter
ilustracja:
rozBIEG E FELIN TO
Małgorzata Rejmer Rocznik’85. „»in too deep« Phila ColSkończyła kulturozlinsa to jeden z najbardziej nawstwo na UW, poruszających utworów z lat a potem napisała 80., o monogamii i odpowieksiążkę Toksymia dzialności” – naucza Patrick o tym, że na Bateman (czyli American Grochowie jest Psycho) dwie prostytutki, brudno. Pracuje zanim łaskawie zacznie nad reportażami uprawiać z nimi stonogowaty o Rumunii i drugą seks. Bateman bardzo lubi powieścią. Ogląda się słuchać i dostrzegać, jaki amerykańskie seriajest mądry i wspaniały. Do le, czyta rumuńskie brukowce i pisze sce- udanej kopulacji wystarczy nariusze. W wolnych mu patrzenie na swoje odbicie w lustrze. Christian chwilach jeździ po Bale jako Bateman jest krajach, w których okrutny i komiczny, ludzie mają gorzej zwyrodniały i wyniż w Polsce.
Dawid Ryski
tak dotkliwy i bolesny film, jak Głód, tym razem nie zapanował ani nad bohaterem, ani nad opowieścią. Reżyser tej klasy musiał mieć niemałe ambicje, w końcu debiutował brawurowo, ale jak tu być odkrywczym, kiedy robisz film o seksoholiku w wielkim mieście – to temat jak zdarta płyta. Co by tu zmajstrować, żeby widz wyszedł z kina, otrząsając się jak mokry pies? McQueen skupia się na tym, co w Głodzie wyszło mu znakomicie – pokazywaniu cielesności, która staje się największym balastem człowieka. Głód był jednak wizualnym arcydziełem, prowadzącym narrację od tego, co materialne, do tego, co metafizyczne, a Wstyd okazuje się nieznośnie dosłowny w obrazowaniu. Nawet gdy McQueen pokazuje rozpacz bohatera, odwołując się do twórczości Francisa Bacona, w której udręczeni ludzie konfrontują się z horrorem egzystencji, jest w tym jakaś nieznośna manieryczność. Brandon cierpi, bo spuszcza się, jakby naciskał spłuczkę w toalecie i nie przynosi mu to żadnego zaspokojenia. McQueenowi udało się uchwycić mechaniczność i nudę seksu, który wynika z uzależnienia, jego czystą popędliwość, orgazm, który przynosi ulgę – jakby spragniony napił się wody – ale żadnej satysfakcji. Reżyser rozbiera swojego bohatera, by powiedzieć o nim coś prawdziwego, toteż Brandon paraduje nago, oddaje mocz raz, oddaje mocz po raz wtóry, widz poznaje meandry jego fizjologii i hydrauliki (skonfrontowany z kobietą, którą mógłby pokochać, staje się impotentem), ale ta narracja jest podszyta jałowością, nie ma w niej emocjonalnej głębi. Michael Fassbender daje z siebie wszystko, świadomie budując swoją postać, zachowuje powściągliwość w tym wycyzelowanym, podszytym histerią filmie, ale kogo właściwie gra? Kim jest współczesny seksoholik, skoro bohatera nie określa nic, poza uzależnieniem – ani praca, ani system wartości, ani nawet rodzina, bo o jego relacji z siostrą trudno cokolwiek powiedzieć, poza tym, że istnieje i jest marna. Przez chwilę zdawać się może, że rodzeństwo ma za sobą kazirodcze doświadczenia, ale wszystkie tropy, które mogłyby dodać ich relacji głębi i wytłumaczyć życiowe wybory, urywają się, jakby nie miały żadnego znaczenia. Najciekawszy Wstyd jest wtedy, gdy McQueen pokazuje, że wszystkie warstwy świata są przegniłe. Kto może tutaj wstępować na podwyższenie jako moralizator, skoro każdy ma na sumieniu świństwa? Ale kwestia powszechności wstydu to daleki plan filmu, zaledwie naszkicowany. W zbliżeniu mamy natomiast ciało, pot, mocz, pachwiny, wszystko to kompletnie aseksualne, prawdziwe porno dla intelektualistów, niewywołujące żadnych emocji, metodyczne, starannie skomponowane. To, co ma być szokujące, nie powoduje nawet dyskomfortu. Romans mainstreamu z porno trwa od dobrych czterech dekad, nawet w komediach romantycznych zaroiło się od aktorów pokazujących męskość. Przypomina mi się finałowa scena Boogie Nights P.T. Andersona, w której główny bohater Eddie Adams, weteran filmów porno, wyjmuje penisa ze spodni i patrząc w lustro, powtarza: „I’m a big, bright, shining star”. Jeśli ktoś miałby opowiedzieć przekonującą historię o penisie jako źródle cierpień, to byłby to Eddie, nie Brandon. EX
Penis jako źródło cierpień
Przeczytawszy trzy zdania z Houellebecqa, wiecie o bohaterze „Wstydu” wszystko.
muskany; do dziś broni się zjadliwość, z jaką Mary Harron sportretowała amerykańskich japiszonów w ekranizacji powieści Breta Eastona Ellisa – ometkowanych, biegłych w perwersjach seksualnych i okropnie znudzonych. Po American Psycho przez ekrany przetoczyła się wataha seksoholików, seryjnych morderców i wszelkiej maści socjopatów, a najwięcej miały na ten temat do powiedzenia amerykańskie seriale, które wyznaczyły nowe granice nieprawości, jakie może popełnić bohater, z którym się identyfikujemy. Takie nastały czasy, że dobry bohater to musi być zły bohater, a im gorszy, tym lepszy. Jedenaście lat po American Psycho, który, zdaje się, podsumował jakąś epokę, Steve McQueen nakręcił podobne studium na temat życia emocjonalnego i seksualnego nowojorskiego pracownika korporacji. Bohater Wstydu wydaje się młodszym bratem demonicznego Batemana, tyle że bardziej zbolałym i w całej swojej plugawości zaskakująco poczciwym. Nawet jeśli filmu nie widzieliście, to przeczytawszy trzy zdania z Houellebecqa, i tak wiecie już o Brandonie wszystko. Że jest przystojny i ma wygodne mieszkanie, a czas wolny spędza na masturbacji, seksie z prostytutkami, oglądaniu porno i tak go to zajmuje, że chwili nie ma na nic innego; rodzina, życie wewnętrzne – na takie emocjonalne zbytki Brandon nie może sobie pozwolić. Ale wraz z pojawieniem się Sissy, jego zaburzonej, złaknionej miłości siostry, przez nowojorską pustynię uczuć przejdzie fala powodziowa wątpliwości, pytań, wreszcie skruchy, no i tego nieszczęsnego wstydu, kim jestem, dokąd zmierzam. Może w takich marnych czasach żyjemy, że kiedy ktoś bierze się za opisanie gorączki współczesności, dostajemy tylko wysmakowany, lecz powierzchowny moralitet. Nie pojmuję, dlaczego McQueen, który zrobił
16
Exklusiv ... #109
bohater
tekst:
Hanna Rydlewska i Urszula Jabłońska
foto: Magda Wunsche & Samsel
rozmowy sponso rowane
Jeśli pozwala zajrzeć sobie w dekolt, to tylko po to, aby pokazać, że kobieta może dać się uprzedmiotowić tylko na własnych warunkach. Kiedy kładzie się na leżance, to tylko po to, żeby zaraz założyć okulary psychoanalityka. Czasem jest jak z „Ostatniego Tanga w Paryżu”, czasem jak z Woody'ego Allena. Reżyserka od zawsze, kobieta, kiedy chce.
Małgorzata Szumowska. 18
exklusiv ... #109
bohater
20
exklusiv ... #109
Hanna Rydlewska: W dzisiejszym świecie wszystko jest na sprzedaż? To czasy, w których życie polega na konsumpcji. Chodzi przede wszystkim o to, żeby wygodnie żyć, żeby dobrze wyglądać i uprawiać seks, z kim ma się ochotę, a to wszystko kosztuje. Dawno wszystko nie było na sprzedaż aż do tego stopnia.
HR: Co ją skłoniło, by trwać w związku z facetem, który mówi do niej: „Zrób kolację i nie mów przypadkiem przy gościach tych feministycznych bzdur?”. Dla mnie on jest kliszą faceta. Trudno jest znaleźć fajnego mężczyznę, więc ona idzie na kompromis. Facet dobrze wygląda, przynosi dużo pieniędzy do domu i zajmuje się dziećmi, więc Anna tkwi w tym związku. Takich ludzi wokół są tysiące: są do siebie przyzwyczajeni, jest im wygodnie. Bardzo trudno rozpieprzyć taki związek.
HR: Coraz więcej konsumujemy, coraz więcej pracujemy i stajemy się chomikami w kołowrotkach. To są kołowrotki pragnień. Istnieje tylko i wyłącznie funkcjonowanie z dnia na dzień i realizacja pragnień. Jest też na to całkowite społeczne przyzwolenie, więc jeżeli tego nie robimy, jesteśmy sfrustrowani. Ludzie coraz więcej chcą, dlatego coraz więcej pracują. A praca – poza tym, że zapewnia zarobek – służy zapominaniu.
HR: Ludzie świadomie decydują się na grę pozorów? O tym także jest Sponsoring. Myślę, że decyduje się na nią 90 procent społeczeństwa. Świadomie albo podświadomie. Ludzie chcą mieć życie, które jest bezpieczne. Często osoby w związkach mają świadomość tego, że druga strona zdradza, ale wolą tego nie widzieć. Są na wyparciu. A zdradzają głównie mężczyźni, niestety. No bo tak – masz dom na kredycie, fajne życie, dzieci w dobrych szkołach, żonę, z którą możesz o wszystkim pogadać, tylko z nią nie sypiasz. Za to masz romans z fajną dupą – młodszą albo starszą, whatever, a potem wracasz do domu i tam znajdujesz ciepło. Zrezygnować z tego jest szalenie trudno. Zresztą nie mówię, że trzeba rezygnować, można tak żyć i można to lubić. Są pary, które przechodzą nad tym do porządku dziennego i jest im dobrze. Życie jest złożone, ludzie są różni. Nie daję recept, bo ich nie ma.
HR: Zapominaniu o czym? Na przykład o śmierci. Ludzie w ogóle nie myślą o śmierci, nie dopuszczają do siebie myśli, że coś takiego istnieje. Zwłaszcza młodzi ludzie, bo jednak moje pokolenie ma pod tym względem inaczej – wychowaliśmy się na innych filmach, innej literaturze. Wypieramy też starzenie się, bo to też w pewnym sensie śmierć, obumieranie ciała. Urszula Jabłońska: Miłość też jest przedmiotem handlu? W dzisiejszych czasach z miłością jest ciężko. Staramy się zaspakajać nasze własne potrzeby. Jesteśmy z partnerem, on się nam nudzi, więc przechodzimy do kolejnego albo na odwrót – my się nudzimy partnerowi. W jakimś sensie miłość jest włączona w krąg konsumpcji. Trzeba by jakiejś rewolucji mentalnej, ekonomicznej i społecznej, żeby ta sytuacja zaczęła się zmieniać.
HR: Świat seksu i świat bezpieczeństwa są rozdzielone dla mężczyzny? Twoja domowa kobieta, matka twoich dzieci, przestaje być dla ciebie atrakcyjna seksualnie. Często tak jest. UJ: Czy rodzina jest w stanie ocalić przed samotnością? Jedyną rzeczą, która może ocalić człowieka przed samotnością jest rodzina, ale nie w ujęciu „teść i teściowa”, tylko rozumiana jako dwie osoby, które się kochają. Wynikiem tej miłości mogą być dzieci, ale nie mogą przesłonić tej podstawowej relacji. Bardzo w to wierzę, chociaż sama jestem pokiereszowana, zmieniam te rodziny, jest mi trudno zachować związek. Nie wiem, dlaczego. Moi rodzice byli ze sobą trzydzieści parę lat i nie mieli z tym problemu. Ja jestem wiecznie w drodze i mam różne momenty w życiu – albo mi się wydaje, że rodzina to jest to, albo czeka mnie wieczna samsara kolejnych spotkań.
HR: Seks od wieków jest na sprzedaż. Jest też narzędziem władzy. Totalnie. I uważam, że kobiety mają większą władzę w seksie. Są bardzo świadome seksualnie, wiedzą, jak tej seksualności używać. UJ: A nie jest tak, że władzę mają tylko młode kobiety? Że faceci pragną tylko młodych lasek? Nie tylko – starsze kobiety mogą mieć o wiele większą władzę nad facetami niż dwudziestolatki, które nie mają doświadczenia. Oczywiście facet z kryzysem wieku średniego ogląda się za młodymi, ale nie każdy. Zresztą pojęcie wieku się dewaluuje, przesuwa się granica młodości. Starsze kobiety inwestują w swój wygląd, dbają o siebie, ćwiczą. Niedawno spotkałam aktorkę, która mnie po prostu olśniła. Ma 47 lat i jest tak atrakcyjna, że wszyscy faceci, którzy byli w moim otoczeniu, patrzyli tylko na nią. W moim filmie Sponsoring główna bohaterka Anna, którą gra Juliette Binoche, ma 48 lat, ale wciąż jest bardzo piękną kobietą. Jej problemem w filmie nie jest wiek, tylko to, że żyje w emocjonalnej stagnacji, ma męża, dwójkę dzieci, nie wykorzystuje swojej seksualności i dopada ją rutyna. Spotyka dwie dwudziestoletnie dziewczyny, które uprawiają seks na potęgę, to jest w jakimś sensie ich zawód, a ona tego prawie w ogóle nie robi z mężem. Rodzi się w niej frustracja.
UJ: A nie jest tak, że człowiek ostatecznie i tak jest zawsze sam? Tak, w tym najgłębszym sensie, ale jak moja matka umierała, to był przy niej mój ojciec, wszyscy byli powaleni jego oddaniem i tym, jak on ją kochał. Zresztą on umarł z miłości zaraz po niej. Serce mu pękło. To była strasznie romantyczna historia. W Krakowie nazwano park ich imieniem. Wierzę, że to się zdarza, ale jestem też realistką i wiem, że szalenie rzadko.
Reżyser powinien wszystkiego liznąć w życiu – upić się, ujarać. powinien umieć coś zagrać, zatańczyć i zaśpiewać
UJ: Te studentki mają władzę nad facetami, a ona nie. Facetom, którzy się kontaktują z tymi dziewczynami, czasem chodzi o seks w wymiarze perwersyjnym, którego nie mogą dostać w domu. Niekoniecznie jest to sado-maso, może wystarczy, ze kobieta się nie wstydzi, jest otwarta. Facet nie może sobie na coś takiego pozwolić z żoną, bo ona w momencie, kiedy rodzi dzieci, skupia się na macierzyństwie, jej seksualność się zamyka. Nie zawsze tak jest, z posiadania dzieci można czerpać bardzo wiele erotycznej siły i oddawać ją partnerowi, ale Anna w moim filmie jest kobietą, która zamknęła się na seksualność.
#109 ... exklusiv
21
bohater HR: Czyli nie godzisz się na grę pozorów? Jak zaczynają odpadać dekoracje, to uciekasz? „Uciekam” to nie jest dobre słowo – wciąż szukam, tęsknię za czymś. I dlatego mam uraz do kupowania mieszkań. Budujesz sobie jakiś domek, jakąś fikcyjną sytuację, przywiązujesz się do swojego ręcznika i kremu w łazience, do jego szczoteczki do zębów na umywalce i nawet nie orientujesz się, kiedy cię już z tym człowiekiem niewiele łączy. Jeżeli koncentrujesz się na człowieku, to być może wtedy związek ma szanse. A mieszkania trzeba wynajmować. Ja zostawiam za sobą kolejne mieszkania z meblami, nic stamtąd nie zabieram, nie chcę za sobą ciągnąć rzeczy.
HR: Pokłóciłyście się, a potem popłakałyście i upiłyście razem? Juliette nie pije. Dba o siebie. Nie wpadałyśmy w przesadne emocje, ja w niej chyba wzbudzałam takie macierzyńskie, martwiła się, że palę, że za dużo piję. Zaprzyjaźniłam się z nią, stałyśmy się sobie szalenie bliskie, nigdy się naprawdę nie skonfliktowałyśmy. HR: Czyli w małej buteleczce, którą Juliette osusza w filmie, była woda? Nie, wóda! To metoda Stanisławskiego – musiała się napić prawdziwego alkoholu. Wypaliła też mnóstwo papierosów i potem bardzo źle się czuła. HR: A seksualnie na ciebie działała? Ona jest bardzo piękna, ale to typ dostojnego piękna, nie nosi w sobie drapieżnej seksualności. Jest niezwykle dzielna, że zgodziła się zagrać w filmie prawie bez makijażu, ujawnić swoją starzejącą się już twarz. To wyzwanie dla aktorki, bo każda z nas chce być piękna. Cenię ją za to.
HR: Ale w czymś musimy się zakotwiczyć. Zakotwiczyć się trzeba w sobie. Kiedy znasz siebie, swoje słabości, nie zakotwiczasz się w mieszkaniach, w mężczyznach, wtedy jesteś naprawdę dojrzała. W moim filmie Anna po prostu wyszła za mąż, bo trafiła się dobra partia, ona nie była do tego przygotowana wewnętrznie, a potem nagle okazało się, że tak minęło jej 20 lat. Chce uciec z krzykiem, ale nie umie.
HR: A te sceny, kiedy się dotyka albo kiedy międli ostrygę? Musiałaś to z niej wyciągać? Podczas sceny masturbacji prosiła mnie, żebym mówiła do niej ordynarne rzeczy.
HR: Ciągle nie rozumiem, czemu ona tego nie robi? Jak to, czemu tego nie robi? Bo nikt takich rzeczy nie robi! No, ja robię, ale ja nie jestem panią dziennikarką z „Elle”, o mieszczańskiej duszy, tylko artystką – człowiekiem, który pracuje ze swoim życiem i ciągle coś zmienia. Zresztą nie wiem, czy to jest dobre. Wiele ryzykuję. Dużo mnie to kosztuje. HR: Masz taki zawód, że musisz kontrolować innych. Lubisz sprawować kontrolę? Bardzo lubię. Myślę, że to jest rodzaj choroby.
HR: Naprawdę się dotykała? Nie. Pokazałam jej stronę beautifulagony.com, na którą ludzie wysyłają filmy pokazujące ich orgazmy, obejrzała pięćdziesiąt takich orgazmów i odtworzyła to jeden do jednego. Jest bardzo profesjonalna.
W sytuacjach tragicznych dzieją się przyziemne rzeczy. W najgorszym momencie idziesz zjeść hamburgera
HR: Taki z ciebie control freak? Jestem totalnym control freakiem. Kontroluję innych, ale nie w ten sposób, że ich sprawdzam. Znam ludzką psychikę, wyczuwam intencje ludzi, wiem, jaki mają do mnie stosunek. Z małych gestów umiem wyczytać niejasności, fałsze czy dziwne intencje. Mam to po ojcu, on mnie tego nauczył. Zawsze myślałam, że bardzo bym chciała mieć taką cechę i mniej więcej rok temu zorientowałam się, że ją mam. To jest ważna umiejętność dla reżysera. Ale znam też swoje wady. To jest szalenie ważne.
HR: W jaki sposób można najbardziej upokorzyć kobietę? Niestety kobietę może najbardziej upokorzyć mężczyzna. Najgorsze są upokorzenia psychiczne. HR: Annę bardziej upokarza mąż swoimi tekstami, niż sponsorzy upokarzają
seksualnie młode dziewczyny, o których Anna pisze. Też tak uważam. Widzę wokół siebie wiele par, w których mężczyźni upokarzają swoje kobiety na co dzień, rzucają im chamskie teksty w stylu: „Ale ci dupa urosła”. Gdyby mi facet coś takiego powiedział, to bym dostała szału.
HR: Myślisz, że u nas jest gorzej pod tym względem niż we Francji? Gorzej. W Francji jest totalne równouprawnienie, kobiety wychowują dzieci, jak chcą, rodzą je, jak chcą i mają je, z kim chcą, odchodzą ze związku, kiedy czują, że trzeba i spełniają się zawodowo. Ale jednocześnie są bardziej postrzegane jako obiekt seksualny. Że niby mają prawo sobie wybrać, z kim pójdą do łóżka, ale jednak to faceci siedzą w restauracjach i patrzą na kobiety pod tym kątem. To się czuje. Na planie było śmiesznie, bo część ekipy była polska – to są proste chłopaki, ja ich uwielbiam, ale są szalenie szowinistyczni, ale były też dziewczyny francuskie, które same nosiły ciężki sprzęt. U nich to jest normalne. A nasi chłopcy wszystko rzucali i biegli im pomóc.
UJ: A jakie masz wady? O Jezu – setki! Jestem beznadziejna, apodyktyczna, agresywna. Mam napady agresji po alkoholu. Biję się. UJ: Z facetami czy z kobietami? Facetów chcę bić! Ale babki też, jak mi któraś nastąpi na odcisk. Jestem potwornie drażliwa na swoim punkcie. Łatwo mi zrobić przykrość – na przykład, jak ktoś powie, że źle wyglądam albo film mi nie wyszedł. Tylko złośliwie musi to powiedzieć. Ale chyba wszystkie baby tak mają.
HR: Jak się przygotowywałaś do filmu? Szukałaś prawdziwych historii dziewczyn, które miały sponsorów? Widziałam się z jedną dziewczyną, która kiedyś miała sponsora. Na spotkaniu miała ciemne okulary w rogowych oprawkach, była zadbana, w ogóle nie była wulgarna. Jej ostatni sponsor został jej facetem, teraz jest tylko z nim, nie zdradza go, starają się o dziecko. Spytałam, czy ten facet nie ma problemu z jej przeszłością, a ona: „A skąd!”. Spytałam, czy nie żałuje, a ona, że nie, że dużo się dowiedziała o seksie. I zaczęła mi opowiadać, że ten ma takiego, a tamten takiego, że temu trzeba tak robić laskę, a tamten się rozpłakał na widok jej cipki. Usta jej się nie zamykały, a mnie po prostu zatkało. Wyszłam stamtąd na nogach z waty. Byłam trochę zszokowana, ale nie moralnie, tylko...
HR: Potrzeba kontroli uaktywnia się też w pracy z aktorami? Oj, bardzo. Kiedy robiłam dwa ostatnie filmy – Sponsoring i Nowhere z Andrzejem Chyrą, trafiłam na aktorów, z których nie musiałam niczego na siłę wyciągać. W poprzednich moich filmach wspaniale grał Maciek Stuhr, wspaniale grała Julia Jentsch, ale wydobyć z nich to, co chciałam, było mi szalenie trudno. I nie wiem, czy to była kwestia mojego braku umiejętności, czy nie trafiłam na odpowiednie temperamenty. I wtedy darłam się, rzucałam w aktorów przedmiotami, ale to jest ponoć normalne. Agnieszka Holland ostatnio mi powiedziała, że ona też tak kiedyś robiła. Jak ktoś mi nie daje tego, co chcę, to przy szesnastym dublu jestem bezradna, zaczynam walić pięściami w ścianę i kopać. Aktorzy uciekają przede mną, a potem uruchamiam kamerę i nagle grają dobrze. Juliette Binoche już na pierwszym spotkaniu powiedziała mi, ze jestem okropna. Ja też jej powiedziałam, że jest okropna. W ten sposób dałyśmy sobie pole do normalnej pracy.
HR: Nie wiedziałaś tych rzeczy? To nie jest tak, że nie wiedziałam, bo ja już jestem w pewnym wieku i swoje wiem, ale, że ona to wie? W wieku 21 lat? Byłam zszokowana tym, że ona nie ma traumy, że nie siedzi przede mną wulgarna prostytutka, tylko zwykła laska, która z wielką swobodą i zapałem opowiada o swoich podbojach seksualnych.
22
exklusiv ... #109
HR: A ty mogłabyś czegoś takiego spróbować? Nie wiem… pewnie w jakiś określonych okolicznościach. A wy byście nie mogły? HR: Myślę, że bym mogła. UJ: Ja też. Ten film zamienił mnie w dojrzałą kobietę. Przedtem w ogóle nie miałam kategorii płciowej, nigdy nie uważałam, że mężczyźni mnie traktują w kategoriach seksualnych. Nie postrzegałam siebie jako paszteta, tylko takiego obojnaka – dziewczynę w za dużych spodniach, która mówi: „Jedziemy do przodu!”. Jak jest zadyma na ulicy, to kto pierwszy? Szuma! Tworzyłam wokół siebie ścianę i mało który mężczyzna w ogóle do mnie startował. Bali się. Przy tym filmie zetknęłam się z zupełnie innym światem – kobiecej intymności, tego, że kobieta chce być wzięta albo chce wziąć. HR: No, ale przecież nie byłaś zakonnicą wcześniej. Nie byłam – szalałam i tak dalej, ale zawsze najważniejsza dla mnie była moja pasja filmowa. Dzięki temu jestem osobą, która w ogóle nie jest pokiereszowana. Moje koleżanki są połamane po związkach. Ja nie przeżyłam tego nigdy, a jestem pod czterdziestkę. #109 ... exklusiv
HR: Nigdy nie byłaś ofiarą. A katem? Katem chyba też nie. Zawsze kończyłam relacje w sposób kumpelski. Zaraz idę do mojego eks montować kolejny film, a przecież rozstałam się z nim niedawno. Nie zrywam więzów. Zawsze traktowałam mężczyzn jak przyjaciół. HR: Zdjęcia do twoich filmów robi były mąż, a montaż były facet. Wszyscy mówią: „Szuma, jak ty to robisz, że przyjaźnisz się ze swoimi eks?”. Dla mnie to naturalne, nie chowam urazy, oni też nie, jesteśmy bliskimi sobie ludźmi. Może przyjaźń to coś trwalszego niż damsko-męskie jazdy. Przyjaźnię się Michałem Englertem i z jego obecną partnerką Mają Ostaszewską, moje dziecko bawi się z ich dzieckiem, jesteśmy trochę jak patchworkowa rodzina. Ludzie w naszym kraju dziwnie na to patrzą. UJ: Czego dowiedziałaś się o facetach, kręcąc Sponsoring? Strasznie dużo, ale to jest przykra wiedza. Głównie od ekipy technicznej. Ja się z chłopakami totalnie kumpluję – piję z nimi wódkę na pace po zdjęciach i oni gadają o kobietach – którą by puknęli albo którą już puknęli i o tym, że żona jednak jest najważniejsza, że fajnie jest, jak rano się tuli, ale zawsze wiadomo, że czegoś będzie potem chciała. Trochę to przedmiotowe traktowanie kobiet. Nawet nie trochę.
23
bohater
24
exklusiv ... #109
HR: Przerażające jest to, że tak dużo mężczyzn zdradza. Mnóstwo. Moje koleżanki mają mężów biznesmenów i ja jestem pewna, że oni chodzą na kurwy. No bo co robią na tych wyjazdach integracyjnych? I słyszę: „Krzysiek by nigdy w życiu tego nie zrobił”. I to jest właśnie ta naiwność kobiet – kompletnie nie widzą realnej sytuacji, w jakiej się znajdują. Faceci zawsze będą na boki chodzić. Ale kobiety też zdradzają, tyle że może dyskretniej. Nie róbmy z siebie ofiar. UJ: I co kobieta ma z tym zrobić, gdy facet ją zdradza? Nie wiem, ale jak już nie ma wyjścia, to niech robi to samo albo coś innego, co jej sprawia przyjemność. Ale to trudne, bo ja na przykład jestem monogamistką. Faceci są chyba mniej monogamiczni.
z małych gestów umiem wyczytać niejasności, fałsze czy dziwne intencje
HR: Można też próbować uzdrowić małżeństwo. Nie da się uzdrowić małżeństwa. Można je zmienić, wejść na inny etap po zdradzie, ale nie wiem czy to będzie to samo, co na początku. A może będzie to coś głębszego. Życie bywa bardzo zaskakujące. Nie można uogólniać. HR: W swoich filmach stawiasz bohaterów w sytuacjach granicznych, ale są wtedy odarci z patosu. Zwykle w kinie jest tego patosu mnóstwo, a u ciebie człowiek, kiedy przydarza mu się coś potwornego, po prostu się upija, płacze, patrzy przez okno. No bo takie jest życie. Wymyśliłam sobie ostatnio, że w filmie aktor ma się histerycznie rozpłakać. To była psychologicznie tak sztuczna reakcja, że musiałam wyrzucić to ujęcie. No bo kto wpada w histerię? Tylko człowiek nawalony dragami albo alkoholem, który się na coś nakręcił. W życiu nie ma patosu. W sytuacjach najbardziej tragicznych dzieją się najbardziej przyziemne rzeczy. Zamiast płaczu pojawia się śmiech, a w najgorszym momencie nagle wychodzisz i idziesz zjeść hamburgera. HR: Ludzie dopisują sobie dramatyczne narracje, bo normalne życie jest dla nich nie do zniesienia. Każdy chce myśleć, że jego życie to oscarowy film. Ja w życiu też nie potrzebuję patosu, bo jest tak ciekawe, że marzę o chwili przerwy. Ale sama to nakręcam – robię film za filmem, jestem potwornie ciekawa ludzi, świata. HR: A jest coś, czego się panicznie boisz? Pewnie każda z nas boi się bycia samotną, porzuconą czy zdradzoną, każda boi się starości. Chyba wszystkie boimy się tego samego. Może należy to wszystko przeżyć? UJ: I zrobić o tym film. Na pewno zrobiłabym o tym film, bo lubię pracować z własnymi emocjami. Boję się też chorób, utraty sprawności fizycznej. W moim zawodzie to jest determinujące. Jestem fizycznie wyćwiczona, dużo ćwiczę jogę, jestem w stanie zrobić sporo pompek. Nie wyobrażam sobie, że staję się niesprawna, zaczyna mi strzykać w kolanie, nie mam poweru.
#109 ... exklusiv
25
bohater
26
exklusiv ... #109
HR: A boisz się biedy? Nie. Chyba dlatego, że nigdy jej nie zaznałam. Zawsze miałam pieniądze. Rodzice nigdy nie mieli ich dużo, ale zawsze mi coś dawali. Bardzo szybko zaczęłam sama zarabiać.
HR: Moim zdaniem ludzie myślą, że ci wszystko łatwo przychodzi, bo nie robisz z siebie cierpiętnicy. I uważają pewnie też, że jestem nienormalną matką, że zajmuję się tylko sobą, zmieniam partnerów jak rękawiczki. Nonsens.
HR: Jesteś uzależniona od pieniędzy? Jestem uzależniona od komfortu życia, który daje mi wolność w mojej pracy. Od tego, ze stać mnie na niańkę, która jest dla Maćka jak babcia i o każdej porze dnia i nocy może się pojawić u mnie w domu. Jak sobie wymyślę, że chcę iść o 2 w nocy na imprezę, to ona przyjdzie, a to kosztuje. Jestem uzależniona od tego, że żyję, jak chcę – jak za granicą idę do restauracji, to nie liczę każdego grosza, jak chcę kupić ciucha, kupuję ciucha. Uwielbiam fajne ciuchy – takie, które w Polsce mało kto lubi – są super jakości, ale wyglądają jak szmaty. Żyję w wynajętych mieszkaniach, na kartonowych pudłach i rzeczach, które wyciągam ze śmietnika, ale uwielbiam dobre wino i dobre jedzenie. Super gotuję - ryby morskie, tagine marokańskie, ciasto drożdżowe. Makarony robię jak we włoskiej restauracji.
UJ: Mężczyznom to bardziej uchodzi. Oczywiście. HR: Przejmujesz się opiniami na swój temat? Tak. Myślę, że to jest kobieca cecha, faceci się znacznie mniej tym przejmują. HR: W filmie jest dużo scen erotycznych. Będzie sensacja? W Australii dwie sceny ocenzurowano. W Izraelu też. Ale żeby od razu sensacja, to chyba nie. HR: Przygotowując się do tych scen, oglądałaś dużo pornografii? Oglądałam Intymność Patrice Chereau, Pianistkę – filmy o mrocznej seksualności. Obejrzałam też trochę niby porno z bardzo dziwnego klucza – 12 filmów współczesnych artystów wizualnych, którzy zrobili improwizację na temat pornografii. Było tam bardzo dużo wysublimowanych scen. Nawet to kręcące było, powiem wam. Klasyczne porno jest śmieszne. Trzeba umieć robić sceny erotyczne. Ja i Michał Englert robimy dobre sceny erotyczne, bo podchodzimy do tego bezpruderyjnie i na luzie. Nie jaramy się tym niezdrowo. Reżyser to jest taki człowiek, który powinien wszystkiego liznąć w życiu – upić się, ujarać, powinien umieć coś zagrać, zatańczyć i zaśpiewać. A jest cała masa reżyserów, którzy nie mają takich doświadczeń, nigdy nie poszli po bandzie, ale wyobrażają sobie, że to robią. Czytam scenariusz i już wiem, że to jest to. Scena erotyczna – facet podchodzi do kobiety, łapie ją za ramię, zapala jointa, wciąga w kiblu kreski. I już wiem, że gość, który to pisał, nigdy nie palił jointów, nie próbował dragów, nie powiedział nic erotycznego do kobiety. Wiem, że mu ta scena nie wyjdzie, bo będzie podjarany niezdrowo swoją projekcją. Powinien zrobić film o gościu, który nigdy nie zrobił nic hardkorowego i marzy o tym. To byłby świetny film! Reżyser musi coś wiedzieć o życiu, a nie sobie to wyobrażać, realizować to w swoim projekcie. Ale oczywiście nie wszystkiego musimy próbować na sobie. To byłoby głupie.
HR: Czyli można powiedzieć, ze zawsze żyłaś w komforcie? Ostatnio Tadeusz Sobolewski z „Gazety Wyborczej” powiedział mi, że miałam ciężkie życie. To jest jedyna osoba, która to rozumie, bo wszyscy uważają, ze miałam życie usłane różami – że jestem „piękna, bogata, robię karierę”. To nie jest takie proste, bo raz, że do tego się dochodzi ciężką pracą, a dwa, że ja w swoim życiu przeżywam ciągłe zmiany, wszystkie moje światy się burzą, upadają w zgliszcza. Moi rodzice umarli gwałtowną śmiercią – ojciec dwa tygodnie po matce. Wróciłam z kina i siedziałam ze zwłokami. Moja siostra jest osobą po wielkich przejściach i są z nią same kłopoty - ma 50 lat i jest samotna. To, że moje związki wciąż się zmieniają, to też jest trudne – masz dziecko i odchodzisz ze związku, zmieniasz swój świat. Bez przerwy jestem w nienormalnych sytuacjach.
Juliette Binoche już na pierwszym spotkaniu powiedziała mi, że jestem okropna
HR: Wiemy, bo oglądałyśmy twoje filmy. Jak podłożyli bombę, to pod moim i Englerta mieszkaniem. Cudem nas nie zabiła, a zwłoki z urwaną nogą w kowbojkach leżały całą noc na chodniku pod naszym oknem. Jak byliśmy z Michałem w Łodzi w barze chińskim, to przyszedł koleś i przystawił mu jeden pistolet do głowy, a drugi do brzucha i powiedział: „Przeproś, że się na mnie krzywo na ulicy patrzyłeś”. Ja to przyciągam i przyciągam też bardzo dziwnych ludzi – ktoś zaczyna mnie prześladować, ktoś się do mnie totalnie przykleja. HR: Skoro masz takie relacje, to oznacza, ze na nie pozwalasz. Pozwalam na chwilę, bo one mnie ciekawią i chcę je wykorzystać w filmie, a potem te relacje się kończą.
HR: A zdarzyło się, że przy kręceniu tych filmów aktor się podniecił? Nie podniecają się w ogóle. Są tak zdenerwowani i spięci, że to jest aseksualne. Może przez chwilę, ale to od razu znika.
UJ: Jesteś cyniczna? Bywam, ale to niefajna cecha.
HR: A ty? Nigdy. To są jakieś obce ciała za szybą. EX
asystenci fotografek: Szymon Gosławski, Bartek Stojek / Studio Bank stylizacja / scenografia / włosy: Łukasz Pycior asystentka stylisty: Marta Gos
makijaż: Zosia Krasuska-Kopyt / D'VisionArt produkcja: Paulina Pawłowska
W sesji wykorzystano ubrania marek: McQ, MaxMara, Sportmax, Pollini, Nike Podziękowania dla Studio Bank & Photoproduction, www.photoproduction.pl Podziękowania dla Delikatesy Esencja, www.delies.pl, ul. Marszałkowska 8, Warszawa, tel. 22 480 80 18 Podziękowania dla Piramida Film, www.piramidafilm.pl, ul. Gałczyńskiego 14, Pruszków, tel. 691 389 968
#109 ... exklusiv
27
wyBIEG fot. kadr z filmu „Earth Magic”
felie ton
MARCIN RÓŻYC Redaktor mody
temu postanowiłem zbadać problem grozy w modzie. Temat pojawił się przy okazji filmu The Wanderer, który Vanderperre nakręcił dla marki Dior Homme do kolekcji jesień-zima 2012/13. W filmie piękny chłopak (Victor Nylander) w spazmatycznym tańcu ostrzega widza przed diabłem. Monolog Nylandera utrzymany jest w poetyckim tonie Edgara Allana Poe, a estetyka The Wanderer przywodzi na myśl atmosferę mrocznego filmu The Killing. Całkiem niedawno pisaliśmy również o Ruth Hogben, jednej z najważniejszych współczesnych twórczyń filmów mody, która od kilku lat tworzy między innymi dla Garetha Pugha. Jej mroczne obrazy oparte są na kontraście czerni i bieli. Z ciemności wyłaniają się chude, śnieżnobiałe postaci, ubrane w geometryczne konstrukcje, złote suknie albo czarne peleryny. Modelki przypominają nowoczesne kostuchy, czarownice, zjawy albo duchy. Jeden z filmów podczas targów Pitti wyświetlany był w czternastowiecznej florenckiej świątyni. Wygląda na to, że mrok zadomowił się w filmach mody na dobre. Pod koniec 2011 roku swoją premierę miał film Earth Magic, nakręcony przez awangardowego filmowca Josepha Lally’ego dla Show Studio. Wystąpiła w nim śmietanka męskiego modelingu – Sebastian Sauve, Erik Sage czy Max Silberman i ikona współczesnej mody Daphne Guinness. Obraz zawiera niemal podręcznikowy zestaw motywów charakterystycznych dla surrealizmu. Film nakręcony został bez scenariusza, zgodnie z przewrotną logiką podświadomości. Earth Magic to senne wyobrażenie artysty, w którym młody chłopiec terroryzuje innego chłopca żółtym
plastikowym pistoletem, a współczesne ujęcia przetykane są obrazami z archiwalnego, niemego filmu Alicja w Krainie Czarów. Urojenie miesza się tu ze światem rzeczywistym. Surrealistyczna jest również fragmentaryczność fabuły, na którą składa się wiele pozornie przypadkowych wątków. Zwierzęcość stapia się ze światem ludzkim – jednym z bohaterów jest Pan, czyli grecki bóg, pół-człowiek, półkozioł. Nie bez znaczenia jest też element grozy, akcja toczy się w momencie, gdy na opanowanej przez diabła ziemi zapanowały głód i okrucieństwo. W filmie kilka razy pojawia się też maska – jeden z najbardziej charakterystycznych motywów symbolizmu i odniesienie do symboliki lunarnej, znamiennej choćby dla secesji. Po estetykę poetyckiego horroru sięga zarówno modowy underground, jak i mainstream. Kreowanie odrealnionych światów w modzie to znak naszej epoki. Chociaż dziś dotyczy to jednak głównie filmów mody – niesamowitość praktycznie zniknęła z wybiegów. Współczesna moda to przede wszystkim racjonalistyczny minimalizm, wzory retro i odniesienia do klasyki oraz prawie całkowite odcięcie się od tradycyjnie pojmowanego luksusu. Blichtr i splendor, który budował kiedyś wyjątkowość mody, zastąpił filmowy „nurt niesamowity”, który czerpie z powieści gotyckich, psychoanalizy, horroru i nadrealizmu. W filmach mody liczy się przede wszystkim efekt estetyczny. Nie dążą do tego, by wyzwalać ducha, dokonywać rewolucji i sięgać sfer głęboko ukrytych, tak jak niegdyś surrealizm w sztuce. Niemniej moda nigdy wcześniej, w tak bezpośredni sposób i na taką skalę nie odwoływała się do wyobraźni. EX
jakieś trzy numery
Niezły koszmar
Nowa poezja, horror, gotyk, ucieczka w krainę fantazji, postsymbolizm i postsurrealizm, a do tego świat duchów, motywy wampiryczne i zjawiska nadprzyrodzone – czyli o tym, co można znaleźć w filmach mody.
28
exklusiv ... #109
fot. autora felietonu: MANGDA, biżuteria Orska
www.showstudio.com/project/earth_magic
wyBIEG
tekst:
Marcin Różyc, Paweł Kędzierski
inf o
fot. Martyna Galla / Van Dorsen Talents
Berlin Warszawa Zamiast torby – na wybiegu pojawiła się barania głowa. Z sukni wyrastały wielokolorowe bulwy w kształcie naczyń z gliny. Minisukienkę w formie prostokąta zdobiły delikatne, wielokolorowe frędzle, a bluzka skonstruowana była z giętych rur w kolorze jasnego błękitu. Podczas listopadowej imprezy Katedry Mody pokazano efekt warsztatu zorganizowanego z okazji dwudziestej rocznicy podpisania Umowy o przyjaźni i współpracy między Warszawą a Berlinem. Idea była prosta – studenci warszawskiej ASP i berlińskiego Esmodu pojechali na Suwalszczyznę i pod okiem wykładowców obu uczelni (Thorbjorna Uldama i Gwena van den Eijnde), w oparciu o miejscowe rzemiosło i ludowe tradycje, stworzyli nowoczesne modowe projekty. W efekcie powstała spora kolekcja, w której folk i elementy tradycyjne stopiły się z geometrią, futuryzmem oraz charakterystyczną dla współczesnej mody patchworkową bajkowością w stylu Bernharda Willhelma. W polsko-niemieckich projektach dużo jest wielokolorowych pasów, motywów kwiatowych i nawiązań do wschodnich kilimów. Największą gwiazdą imprezy Katedry Mody był burmistrz Berlina Klaus Wowereit. Kolekcja pokazana została również podczas ostatniego Tygodnia Mody w Berlinie.
#109 ... exklusiv
29
wyBIEG
Dizajn, który zmienia Polskę Pod koniec minionego roku w Studiu Las w Warszawie odbyła się impreza inaugurująca działalność kierunku projektowania mody na stołecznej ASP. Swoją wiosenną kolekcję pokazał tam jeden z wykładowców – Damien Fredriksen Ravn. Science fiction, Bauhaus i malarstwo modernistyczne to najważniejsze inspiracje dla jego kolekcji i jednocześnie estetyczny manifest Katedry Mody. Pochodzący z Norwegii absolwent Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii połączył swoją wizję przyszłości z klasyką modernizmu i pokazał modę, dla której nie ma w Polsce żadnych analogii. Projektant stworzył ubrania dla wyznawców kosmicznej równowagi – nadruki imitujące wzory fantastycznych roślin i zwierząt przypominają motywy z kinowego hitu Avatar. Bajkowe elementy Ravn zestawia z estetyką Bauhausu, dzięki czemu jego kolekcja nie popada w kicz. Mistycyzm Ravna przywozi na myśl ekspresjonistyczne abstrakcje Johannesa Ittena, czystość formy łączy go z Gropiusem, a geometryczność odsyła do konstruktywizmu László Moholya-Nagya. Kolekcja jest jednak klarowna, a ambitny dizajn uruchamia wyobraźnię. Oby adepci poszli w ślady mistrza. www.damienravn.tumblr.com
foto:
Charite Smet, włosy i makijaż: Laura Noben, modelki: Layna / Dominique Models i Elisabeth / Jill Models
inf o
#109 ... exklusiv
31
wyBIEG inf o
Męski bokser Jak mógłby wyglądać Mark Renton (główny bohater filmu Trainspotting) w eleganckiej wersji? Wiosenna kolekcja Johna Lawrence’a Sullivana to fantazja na ten temat. Dizajner marki łączy look punka, dresa, heroinisty, alfonsa i żula z elegancją bywalca londyńskiego City oraz stylem lat 90. Męską klasykę przełamuje elementami mody młodzieżowych subkultur – sportowe bluzy pojawiają się tu obok dwurzędowych marynarek, ramoneski nosi się do kanciastych szortów, a tiszerty na koszuli. Wypłowiałe i zimne kolory oraz duża ilość wzorów – moro, krata, szerokie pionowe pasy – przywodzą na myśl asortyment angielskich sklepów z używaną odzieżą. Kryjący się pod pseudonimem John Lawrence Sullivan, projektant-samouk, niewiele ma jednak wspólnego z Wielką Brytanią. Nazywa się bowiem Arashi Yanagawa i jest Japończykiem. Zanim stał się jednym z najciekawszych kreatorów męskiej edycji paryskiego fashion weeku, był zawodowym bokserem. Myślicie, że fakt ten wpłynął na kształt jego kolekcji? www.john-lawrence-sullivan.com
#109 ... exklusiv
33