Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 1
FILO ZOFI CZNIK
NR 1 2019 (3)
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 2
Zespół Szkół Społecznych STO im. Pawła Jasienicy ul. Nowowiejska 5 00−643 Warszawa Redakcja: Marcin Krupowicz Korekta: Małgorzata Próchniak (ang.), Marcin Krupowicz Projekt okładki: Konrad Wienczatek Projekt graficzny, skład i łamanie: Konrad Wienczatek Druk: Akcydens Sp. z o.o. Nakład: 300 egz. ISSN: 2544−1744
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 3
A to, co jest początkiem istniejących rzeczy, to też z konieczności stanie się ich zgubą. Ponoszą bowiem nawzajem karę sprawiedliwą za niesprawiedliwość swoją w porządku czasu. Anaksymander, fragment za: Symplicjusz, Fizyka, 24, 13, DK 12, A 9 (tłum. Kazimierz Leśniak) Po dwóch jednocześnie liniach rozwoju posuwa się nasze życie. Jedna w dół: zanik, więdnięcie, wyczerpywanie się, często twardnienie; obniżanie lotu, zgoda na wszelką niedoskonałość, rosnący brzydki cynizm rozczarowania – i u kresu wszystkiego śmierć własna, poprzedzona śmiercią wszystkich nadziei. Druga: wysiłek, pęd w górę, oczyszczanie się, przezwyciężanie, coraz więcej dobrej woli, duszy, mądrości, i śmierć także, ale już inna: przez wyzbycie się obciążeń, przejście w stan lotny. Jedno i drugie jest faktem, jest dane; jedno i drugie dzieje się każdego dnia, każdej godziny. Od nas jednak zależy, czy swoje osobiste „tak”, swą samowiedzę, swoje „jestem” rzucimy na jedną z tych dróg rozwojowych czy też na drugą. Henryk Elzenberg, Kłopot z istnieniem Pisać o końcu na początku wcale nie jest czymś niestosownym. Podobnie jak w teatrze muszą zgasnąć światła, aby mógł odbyć się przewidziany scenariuszem spektakl, tak też aby coś mogło się prawdziwie wydarzyć, musi najpierw pojawić się chociażby wyobrażona zapowiedź jego końca. Wszystko się kończy, właśnie dlatego że kiedyś się zaczęło. Aby mogło się zacząć, musimy mu umożliwić dobiegnięcie do skraju, przygasić nieco światła jego realności i pozwolić przemówić wymownej grze istnienia w ulotności. Rzeczy niedokończone budzą nasz sprzeciw, albowiem nie widzimy perspektywy ich niebycia. Skoro nigdy do końca się nie stały, to teraz i kresu bycia nie doświadczą. Tragiczny los niedopisanych tekstów i niedomalowanych obrazów. Tęsknota niedożytych istnień i niedopowiedzianych sytuacji. Stawianie kropek tak bardzo uwalnia nas z potoku nieprzerwanie następujących po sobie zmian. Może bycie do końca jest jedyną formą nieskończoności i nieśmiertelności, jaką w pakiecie różnych multimedialnych i naturalnie prozaicznych usług oferuje nam wszechświat? Gimnazjum niebawem nie będzie – i kropka. Czteroletnie liceum doprowadzi do śmierci wiele solidnych i sprawdzonych programów nauczania – kolejna kropka. Ogólna kondycja edukacji zdaje się być również schyłkowa – jeszcze jedna kropka. Dużo ostatnio tych końców. Jednak koniec końcowi nierówny. Zawsze można pójść pod wiatr, rozpocząć wspinaczkę w górę, przejść w stan lotny. Nauczanie filozofii miało, posiada i zachowa sens – czego najlepszym dowodem jest działalność, namysł i misja Przemka Staronia oraz
Miszy Tomaszewskiego. Powstaną nowe programy, a edukacja wreszcie zadba o swój dobrostan. Filozofowanie się obroni – pomimo śmierci klinicznej tradycyjnie pojętych kategorii i opowieści metafizycznych – ale tylko do momentu, gdy nadejdzie ostateczny kres zdziwienia, gdy dobrniemy do granic jakiejkolwiek zadumy, gdy zabraknie nam tchu na zachwyt. Wtedy nastąpi zmierzch, od którego nie będzie już usankcjonowanego myśleniem odwołania. Również bytność w szkole naszych uczennic i uczniów dobiegnie kiedyś końca (tak jak przed nimi uczynili zadość sprawiedliwości Anaksymandra, opuszczając mury „Dwójki”, nasi absolwenci), a ich prace, osobowość, przemyślenia, doświadczenia, odkrycia, uczucia i twórczość ponownie wypłynie drzwiami i oknami budynków przy Nowowiejskiej 5 i Solec 48 – przy okazji wypłukując z korytarzy szkoły zalegające niedopałki ich puszczonej z dymem niewinności. Gdzie ta fala po przelaniu się przez nasze sale, a potem przez przestrzenie rodzimych i zagranicznych uczelni i różne dziwne zakątki tego świata, ostatecznie obficie się osadza? Koniec końców i tak na kartach tej publikacji, której trzeci numer oddajemy właśnie w ręce czytelników. I na „Filozoficznik” kiedyś przyjdzie czas. Pewnego dnia ta nasza lokalna filozofia też zamilknie. Będzie to także koniec naszej nieśmiałej wspólnej refleksji. Ale jeszcze nie teraz. Dlatego początek kończymy bez kropki… Marcin Krupowicz
3 Filozoficznik
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 4
4 Niebo filozofów
F
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 5
Filozoficzna moda na sport, czyli tryumf Parmenidesa Tekst: Jan Wagner Ilustracja: Milena Kiełbicka
Pozwolę sobie zacząć od retrospekcji – umarłem. Pechowo, w młodym wieku jakiś wypadek i koniec, ale w tym nie ma nic ciekawego. To, co warte uwagi, stało się dopiero potem. Nie wierzyłem w żadnego Boga, niebo, piekło i tym podobne (jak mi się wydawało) bzdury. A tymczasem ledwo zniknęła szpitalna salka, a pojawiła się mięciutka chmurka. No i ci przechodzący co pewien czas obok brodacze. Cóż się stało? Wydaje mi się (choć może to sprawa mojej niebywałej inteligencji czy bezbożności), że ktoś gdzieś coś pomylił i dzięki temu, że mają bałagan w papierach, trafiłem do części nieba przeznaczonej dla wielkich filozofów. Tam dopiero nabrałem pewności, że Boga nie ma. A jeżeli jest, to musiał być chyba bardzo zmęczony stwarzaniem materii i na przewidzenie konsekwencji powstania takiej krainy już mu sił nie starczyło. Co chwila wybuchają tu bowiem jakieś spory, kłótnie. Próbują sobie chyba powetować, że żaden nie wymyślił tego, co ich naprawdę spotkało. Nie radzą sobie też z bezsilnością. Widzą głupotę choćby takich systemów edukacji na świecie… Marzą o Lykejonie czy Akademii, a dostają pogoń za cyferkami i ogłupiające testy. Patrzą jeszcze raz i stwierdzają, że teraz co lepsi filozofowie lądują w psychiatryku. Ale ja chciałem przyjrzeć się historii, która pozwoliła choć na moment o tym wszystkim zapomnieć. – Ciemny, na co tam tak patrzysz? To ty się uśmiechasz?! – spostrzegł pewnego dnia zapatrzonego w dół Heraklita Platon. – Sam zobacz! Tu skaczą z czymś dziwnym przy nogach, tam kopią coś okrągłego, biegają, jeżdżą, a to wszystko w cudownym ruchu. Panta rhei! Nigdy nie wiedzą, aż do samego końca, kto będzie najlepszy. Jakby tego było mało, to walczą! I walcząc, dążą do doskonałości! – wiecznie niezadowolony Heraklit, tym razem nie mógł powstrzymać się od radości. – Spójrz na ten ogień! Wieczny, olimpijski ogień!!! – Rzeczywiście! Wszyscy tam dążą do ideału. Chcą być coraz lepsi, naśladują ideę okrągłego przedmiotu między słupami czy skoku za dwie czerwone linie. Chodźcie tu wszyscy!!! Za moich czasów, to się tylko biegało i rzucało. Nawet sam byłem w tym niezły… – zawołał Platon. A trzeba wam wiedzieć, że ma u nas wielki posłuch, jest nieformalnym wodzem, bo w końcu cała reszta to tylko „przypisy”. Podeszliśmy więc szybko. – Ale piękne! Rwą koszule, skaczą, tańczą z radości! – zakrzyknął jak zawsze uśmiechnięty Arystyp. – Trochę jednak głupi – zaczął Zenon, ale zaraz zorientował się, że w sumie wygrywają najspokojniejsi. – Chociaż może… Ideału mędrca to z nich nie będzie, ale koncepcja mi się podoba! – Ach, to jest nieśmiertelność! – wzruszył się, a nawet jakby zasmucił, Empedokles. Tak schodzili się kolejni – od Talesa, któremu do gustu przypadli spoceni uczestnicy zawodów, aż do kochającego statystyki Pitagorasa. Tak naprawdę w całym panteonie niezadowoleni pozostali tylko Demokryt, który nie uznawał pozycji ex aequo, oraz przede wszystkim Parmenides, który postanowił wypowiedzieć tej rozrywce wojnę! Długo myślał, jak się za to zabrać, aż w końcu wyszedł przed zgromadzony tłum i zaczął: 5 Niebo filozofów
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 6
– Rozumiem, że tam na Ziemi mogą się tym fascynować, ale wy?! Największe umysły tego świata nie widzicie, że to wszystko złudzenia! – przerwał zapatrzonym filozofom oglądanie narciarstwa alpejskiego. – Oni się nie „poruszają”, a dawanie wielkich nagród za jakieś losowe wypadki, co tam się komuś będzie wydawało najlepsze! Chore!!! Zaczęli z nim dyskutować, w końcu faworytki już dawno przejechały, a wyniki zdawały się być ustalone. Niestety, jak to zwykle u nas bywa, każdy pozostawał przy swoim zdaniu i choć ja wiele się uczyłem, to jednak takie kłótnie niewiele wnosiły. Tym razem jednak w jej trakcie zobaczyli rezultaty… i Parmenides dostał wiatru w żagle. – Widzicie!!! Snowboardzistka na olimpiadzie postanowiła przy okazji pojechać na pożyczonych nartach i wygrała! Nic w tym dziwnego. Złudzenia i tyle! – Pan Jedno był zadowolony, ale reszta straciła swoją tradycyjną pewność siebie. Po prostu nie wiedzieli, co powiedzieć. I takich sytuacji można by przywołać jeszcze bardzo, bardzo wiele. Protagorasowi spodobały się słowa polskiej biegaczki Joanny Jóźwik, iż „czuje się srebrną medalistką” po zajęciu piątego miejsca na Igrzyska Olimpijskich w Rio na skutek przegranej z trzema dopuszczonymi do startu „kobietami”, które od reszty stawki odróżniał… męski poziom testosteronu. W opozycji stanęli Sokrates i Platon. W sumie chyba tylko dlatego, że powiedział to sofista. Ulubionym sportem tych panów stały się szachy. W końcu w czasie rozgrywki zawodnicy tak romantycznie spoglądają sobie w oczy. Innym razem wspomnianych mędrców wyprowadzono z równowagi kompletnie. Wszyscy bowiem cieszyli się z kolejnych zwycięstw Realu Madryt w Lidze Mistrzów, jak gdyby zapominając o relatywizmie panów sędziów, którzy przed meczami choćby z Bayernem Monachium, Juventusem i Liverpoolem zapomnieć musieli okularów. Mógłbym tak wymieniać jeszcze przez kilka stron, ale cytując Dzieje Tristana i Izoldy, „bajarzowi, który chce być luby słuchaczom, przystoi unikać zbyt długich rozwodzeń”. Przejdźmy więc do tego, co zakończyło filozoficzną modę na sport i przywróciło Parmenidesowi wiarę w „choć odrobinę mądrości tej zgrai”. Emocje narastały od kilku tygodni. Każdy wybrał sobie jakiegoś faworyta. Dla Sokratesa był to zdecydowanie absolutny dominator całego sezonu Ryoyu Kobayashi, który nie bał się powiedzieć tego, co myśli – że jedzie na mistrzostwa świata po dwa złote medale. Platon upodobał sobie z kolei Kamila Stocha, gdyż spodobała mu się dążąca do perfekcji technika lotu – zupełnie nie mimesis, raczej czysta idea! Trzeba jeszcze
6 Niebo filozofów
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 7
wspomnieć o Arystotelesie, który lubił dramatyczne, pozwalające na przeżycie katharsis zawody (i miał zobaczyć coś dla siebie!), Arystypie cieszącym się ze wszystkiego, ale przede wszystkim z sensacji, i Anaksymandrze, któremu podobały się skoki, rozgrywane jakby w bezkresnej przestrzeni. Oni wszyscy zasiedli i obejrzeli. Niby wszystko jak zwykle, ale ostatniego dnia… Przebieg szalonego konkursu zna chyba każdy kibic w Polsce, więc darujemy sobie ten opis. Wspomnijmy tylko, iż moi współtowarzysze „raju” zapomnieli na te dwie godziny o wszystkim. Po prostu wkręcili się jak zwykli kibice, rzucając wzniosłe idee. Co jednak ich odróżnia od Ziemian? Już 5 minut po lądowaniu ostatniego zawodnika filozofowie myśleli. Chcieli to wszystko, co widzieli w ciągu ostatniego roku i ostatniej godziny, jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Zwołano spotkanie, na które przyszli wszyscy oprócz tego, który weto zgłaszał od początku. O tym, co tam powiedziano, można by napisać książkę na miarę Uczty, albo jak ma się nieco mniejszy talent, to choćby Etyki nikomachejskiej. Przez bite 34 godziny bez przerwy toczyła się debata – nie spierali się. Połączyli siły, aby to wszystko wyjaśnić. Nie dali rady. Jedyny, który miał jakieś szanse, nie został dopuszczony do głosu – choć czekałem na mowę Gorgiasza, nie było takiej możliwości, dopóki wszystkim zarządzał Platon. Postanowiłem więc przemówić ja. Nie wygłosiłem słów na miarę choćby wcześniejszej mowy Cycerona. Zdobyłem się raptem na dwa zdania: „Sport jest nieprzewidywalny, nie da się tu nic założyć na pewno. I właśnie na tym polega całe jego piękno!” Miałem rację, a filozofowie tego świadomość. Wściekli się, ale niczego nie można było tu wymyślić. Oni zawsze chcieliby wszystko tłumaczyć, ale nie tym razem. Rozeszli się i skończyli interesować sportem. Ja byłem z siebie dumny, że udało mi się tyle godzin dyskusji zamknąć w raptem dziesięć sekund. Parmenides wygrał, a mi dało to wszystko do myślenia. Czy trafiłem tu przez przypadek, czy jednak komuś nie spodobało się to zainteresowanie, które źle wpływało na filozofowanie? Może przysłano mnie tu po to, abym wypowiedział wspomniane dwa zdania, a może tylko chcę w to uwierzyć. Tu dumać jednak nikt nie zabrania, więc mogę marzyć sobie o prawdziwości mojego przypuszczenia.
7 Niebo filozofów
Klit & Hera
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 8
Julia Gapys
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 9
O logice wizerunku, byciu sobą i sukcesie Łukasz Kremky Współczesność lubimy portretować jako epokę nieustannie wzrastającej swobody we wszelkich obszarach życia. Mówimy o upadku tradycyjnej heteronomii moralnej, popularyzacji modelu demokracji liberalnej, pełnej swobodzie środków wyrazu, czy trıumfie gospodarki wolnorynkowej. Przekonująco brzmi Peter Sloterdijk1, gdy opisuje współczesność jako projekt posthistorycznego odprężenia, wzrastającej konsumpcji i komfortu. Rzeczywistość opisywanego kryształowego pałacu nie jest jednak wolna od nowych imperatywów, których charakter uległ zmianie na rzecz form bardziej ukrytych i nieświadomych. Współczesne bytowanie przybiera paradoksalny charakter. Z jednej strony wyrwanie się realnym wyzwaniom na rzecz epokowego odprężenia, z drugiej rosnący dyskomfort, spowodowany nowymi ograniczeniami. Gdy więc w rzeczywistości epokowej wygody depresja staje się chorobą cywilizacyjną, budzi to zdziwienie. Skąd to całkowite rozminięcie się obiektywnych warunków bycia i subiektywnego ich doświadczania? Nad współczesnością rozumianą jako szereg zjawisk społeczno-kulturowych zdaje się krążyć dziś widmo kilku zjawisk. Po pierwsze, relacjami społecznymi rządzą dziś zasady, które określić można mianem logiki wizerunku. Wizerunek rozumiem tu jako pewien trwały, tworzony za pomocą szerokiej palety zabiegów obraz danej osoby, funkcjonujący w ramach interakcji towarzyskich posługujących się właśnie obrazem jako głównym środkiem przekazu. Mimo rosnącej powszechności rozmaitych platform komunikacji jej surowe reguły są jakby niedostrzegalne. Główną przyczyną wytworzenia mechanizmu logiki wizerunku są media społecznościowe. Kwestia ta mylnie zostaje zredukowana do podnoszenia indywidualnego prestiżu przez pokazywanie momentów z życia, które mogą stać się przedmiotem zazdrości i podziwu. Temu uproszczeniu umyka usamodzielnienie się wizerunku, jego oderwanie od osoby. Coraz częstszym doświadczeniem staje się podział na ja-rzeczywiste, czyli ja w codziennych interakcjach towarzyskich, i mój profil, zdobywający samodzielność obiektu mojej troski i zabiegów. Znika prosty mechanizm dzielenia się chwilami, gdyż wiąże się to z ryzykiem upublicznienia momentów krępujących. Sytuacje, które będą prezentowane, są dziś kreowane na potrzeby wizerunku. Przestaje być on pochodną zachowań towarzyskich, interakcji międzyludzkich, zaś powszechne staje się tworzenie dwóch równoległych projektów tej samej osoby. Zgoda na ich całkowitą rozbieżność nie budzi wątpliwości etycznych. Rywalizacja w sferze wizerunku do złudzenia przypomina działania marketingowe. Nakierowanie na cel narzuca porównanie do budowania marki w warunkach rynkowych. Konkurencja w prezentowaniu coraz bardziej atrakcyjnych treści stwarza ciągłą potrzebę innowacji, rozumianej 1
Peter Sloterdijk, Kryształowy pałac. O filozoficzną teorię globalizacji, tłum. Borys Cymbrowski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011.
9 Postdwasloizmy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 10
jako poszukiwanie materiałów spełniających coraz wyżej postawione wymogi. Całością dynamiki zjawiska kierują ogólne tendencje, jednoznacznie określające, co się robi, a co nie. Świadomość, że wizerunek, odpowiadając na zewnętrzne wobec nas oczekiwania, może być nieprawdziwy (wszakże sami swój własny kreujemy w oderwaniu od naszych codziennych doświadczeń), nieprzeszkadza w uznaniu jego realności i zabieganiu o jego poprawę. Swoista konkurencja wizerunków stanowi źródło niepewności, wprowadzając elementy ryzyka i ciągłej troski o utrzymanie i pomnażanie statusu. Presji tej trudno uciec, a jeszcze trudniej się przeciwstawić. Słabość charakteru nieuchronnie prowadzi do postawy konformizmu, jest równoznaczna z wejściem do gry. Pozostaje to w sprzeczności z codziennym doświadczeniem prywatności, w którym elementy rywalizacyjne, charakterystyczne dla życia zawodowego, pozostają na drugim planie, zastąpione przez oczekiwanie pełnej naturalności. Problemem staje się urynkowienie obrazu mojej osoby. Już myśliciele związani ze szkołą frankfurcką zauważyli, że rzeczywistość społeczna jest tworem człowieka, ale jednocześnie człowiek utracił nad nią kontrolę. Choć to przecież my zabiegamy o to, żeby nasze profile wyglądały dobrze, to jednak zasady rządzące tą rywalizacją są z jakichś przyczyn zewnętrzne, a jednostkowy sprzeciw zazwyczaj nie jest w stanie zmienić ogólnych mechanizmów działania i wymogów stawianych każdemu uczestnikowi. Generuje to nową, ukrytą heteronomię. Dobrowolność przystąpienia do gry o wizerunek jest pozorna, zaś odmowa uczestnictwa wymaga sporej odwagi. Ułatwienie komunikacji poprzez media społecznościowe tworzy nowy, wirtualny obszar funkcjonowania człowieka, który mylnie wiąże się z powstaniem wyłącznie nowych obszarów wolności. Dostęp do informacji stwarza możliwość ciągłego porównywania, zaś rozszerzenie potencjalnych środków przekazu informacji do materiałów audiowizualnych otwiera możliwość uczynienia z komunikacji nieustannej promocji. Mechanizmy kontroli tracą charakter zewnętrzny i całkowicie duszący wolność jednostki. Podporządkowanie się zewnętrznym regułom staje się środkiem do realizacji potrzeby uznania. Wolność oferowana przez Internet i odnajdująca wyraz w pozornie pełnej swobodzie kształtowania wizerunku, szybko zostaje zderzona z niepisanym zbiorem nakazów i zakazów. Płynna rzeczywistość2 nie jest więc upadkiem heteronomiczności i zdaniem się na indywidualną ocenę moralną. Powstaje nowe środowisko, w którym presja niepisanych zasad każe zrezygnować z podarowanej zupełnej swobody wyrazu na rzecz przyjęcia zewnętrznych reguł. Nieunikniona sprzeczność kryje się w zestawieniu wymogu podporządkowania się regułom z wymogiem bycia sobą, ciągle forsowanym przez kulturę masową. Jej główne przesłanie mogłoby brzmieć: żyj naturalnością, którą dla ciebie wymyśliliśmy, jednocześnie nie dając sobie narzucić żadnych zewnętrznych zasad. Świetnie opisuje to Axel Honneth3, mówiąc o swoistej demokratyzacji romantycznego ideału samorealizacji i bycia sobą. Gdy powszechnym wymaganiem staje się bycie sobą przez dobór odpowiednich usług i towarów, od każdego oczekuje się, że zaprezentuje własny model indywidualnego rozwoju. Obciążeni obowiązkiem pełnej naturalności, szybko orientujemy się, że nie wiemy, na czym owa naturalność miałaby polegać. Pełna spontaniczność staje się przekleństwem. W dobie konsumpcjonizmu, kiedy głównym celem bycia jest przyjemność, realne staje się spopularyzowane przez frankfurtczyków urzeczowienie emocji. Czynność zakupów można dziś opisać 2
Zygmunt Bauman, Etyka ponowoczesna, tłum. Janina Bauman, Joanna Tokarska-Bakir, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2012.
3
Axel Honneth, The I in We: Studies in the Theory of Recognition, Polity Press, Cambridge 2012.
10 Postdwasloizmy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 11
jako poszukiwanie nowych doznań, zaś przyjemność ujmowana jest jako wynik spełniania chwilowych zachcianek. W idealnym modelu chodziłoby zatem o nieustającą spontaniczność, realizowaną głównie przez zakupy i dającą tym samym stałe odczucie niegasnącej rozkoszy. W byciu sobą zawiera się jasne polecenie odczuwania przyjemności; doznawanie jej ma być ciągłe, ewentualny brak – jedynie chwilowy. Nieuchronnie prowadzi to do rozminięcia się realnych przeżyć z oczekiwaniami wobec doświadczenia codzienności, gdzie chwilom radości zawsze towarzyszą momenty smutku i rozczarowania. W logice wizerunku mechanizm ten działa podobnie – starannie obmyślony profil prezentuje szczególne momenty życia pretendujące do miana ukazujących doświadczenie prozaicznego dnia. Nowe imperatywy tworzy także wypaczone rozumienie sukcesu. Samorealizacja stawia przed każdym obowiązek szczególnych osiągnięć. Problemem dominującego dyskursu jest założenie, że sukces musi być zjawiskiem uniwersalnym, przez co istota tego pojęcia zostaje zatracona. Kultura masowa konsekwentnie nie radzi sobie z wypracowaniem przekonujących wzorców przeciętności i normalności, odpowiadających realnym warunkom codzienności. Rozminięcie się realiów obrazów medialnych ze zwykłym życiem staje się rutynowym doświadczeniem każdego z nas. Sukces mierzymy w odniesieniu do szeroko rozumianej zwyczajności. Musi być on domeną nielicznych, inaczej termin ten traci swoją wartość użytkową. W warunkach powszechnego dostępu do informacji i rozszerzających się szans imperatyw sukcesu zaczyna ciążyć każdemu z nas. Dyskurs globalizacji nieustannie mówi o mnogości perspektyw, które wraz z powstawaniem globalnej wioski każdemu otwierają nieskończone drogi rozwoju. Pojedyncze przykłady jednostkowego sukcesu przy wykorzystaniu dobrodziejstw szerokiego wachlarza możliwości mają utwierdzać nas w przekonaniu, że wszystko trwale pozostaje w zasięgu ręki. Współcześnie największą ujmą na honorze stają się określenia niewykorzystany potencjał i zmarnowane szanse. Mnożące się perspektywy zwiększają ryzyko ich niewykorzystania, kreując społeczne oczekiwanie samorozwoju. W tym samym czasie kultura masowa kreśli wzorce jawnie sprzeczne z modelem sukcesu zinstytucjonalizowanego, na szczytach popularności umieszczając osobistości bez żadnych realnych zasług, co tylko wzmacnia społeczną dezorientację. Nowe ograniczenia i sprzeczności powstają w epoce bezprecedensowej swobody. Pragnie nam ona dać naturalność i spontaniczność, podsuwając wymyślone przez siebie scenariusze działania. Tworzy zupełnie nowe obszary rywalizacji o wizerunek, w których uczestnictwo, będąc społecznym oczekiwaniem, generuje nowe ograniczenia i zasady. Dąży do upowszechnienia doświadczenia sukcesu, wbrew jego elitarnej naturze. Wreszcie, tworzy strach przed niewykorzystaną perspektywą, zapominając, że jej rzeczywistość bywa czasem wątpliwa. To dość dużo niewygód jak na czasy historycznego odprężenia. Ich wzrastająca siła negatywnego oddziaływania zdaje się wynikać właśnie z przekonania o innowacji jako źródle nieustannego wzrostu komfortu. Ponownie wracamy do metafory kryształowego pałacu – w dobie odprężenia brak wyzwań egzystencjalnych przynosi być może historyczną nieudolność sprostania błahym zadaniom i przeszkodom. Proste antynomie urastają do rangi nierozwiązywalnych problemów.
11 Postdwasloizmy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 12
Gdzieżbo nie ma tego potulnego zwyrodnienia, jakie piwo wywołuje w duchu! Fryderyk Nietzsche, Zmierzch Bożyszcz, czyli Jak filozofuje się młotem (tłum. Stanisław Wyrzykowski)
Ze swych trucizn wywarzyłeś sobie balsam; doiłeś swoją krowę, udręczenie – dziś pijasz słodkie mleko jej wymion. I żadne zło już w tobie nie dojrzeje, chyba to zło, które z walki twych cnót wyrosnąć może. Fryderyk Nietzsche, Tako rzecz Zaratustra. Książka dla wszystkich i dla nikogo (tłum. Wacław Berent)
RE KL AMA 12
Nienapisany PROGRAM
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 13
„W procesie myślenia odpowiedź pozbawiona pytania traci życie”. Dzisiaj wierzę w to równie głęboko jak dziewięć lat temu, kiedy wybrałem cytat z książki Abrahama Heschela na motto mojego pierwszego programu nauczania filozofii. Moi nauczyciele – ludzie zazwyczaj porządni, ale bardzo zmęczeni – nieustannie udzielali mi odpowiedzi na pytania, których nie zadawałem. Jeśli pamiętam te odpowiedzi dzisiaj, to głównie dlatego, że brakowało mi wtedy odwagi, a może i czegoś więcej niż odwagi, żeby przeciwstawić się szkolnej tresurze. Nie mam jednak żalu do pani G. za to, że na jej zajęciach straciłem pasję matematyczną, ani do pana L., że bałem się każdej jego lekcji fizyki. Nie mam do nich – ani do wielu innych – żalu, nie tylko dlatego że gdyby byli lepszymi nauczycielami, ja sam zapewne nie podjąłbym pracy w szkole. Nauczanie, nawet jeśli motywowane potrzebą udowodnienia, że da się uczyć inaczej niż oni, pozwoliło mi trochę ich zrozumieć, a nawet im wybaczyć. Na myśl o tym, że spośród moich uczniów i uczennic nikt nie stanie nigdy na moim miejscu, ogarnia mnie strach, bo to oznaczałoby, że dla mnie ani zrozumienia, ani przebaczenia nie będzie. A jest co wybaczać. Bo czy ja sam nie udzielałem odpowiedzi na pytania, których moi uczniowie i uczennice nie zadawali? Czy udawało mi się na serio zaangażować w „proces myślenia” choćby co trzeciego i co trzecią spośród
Misza Tomaszewski
nich? Czy przez minionych dziewięć lat korzystałem ze sposobności, jaką stwarzało nieistnienie podstawy programowej z filozofii dla gimnazjum? Strajkujący w kwietniu pracownicy oświaty bardzo słusznie obok postulatów płacowych zgłaszali także – między innymi – postulat zwiększenia autonomii nauczyciela poprzez okrojenie podstaw programowych. W moim przypadku to oczekiwanie było spełnione od samego początku. Odejście ostatniego rocznika jest dobrą okazją do opowiedzenia o tym, czym w moim zamierzeniu miała być filozofia w gimnazjum. O tym, czym rzeczywiście była, opowiedzieć mogą tylko sami uczniowie i uczennice. Co wspólnego mają z filozofią takie zagadnienia, jak wpływ kategorii języka na myślenie, zarządzanie wspólnymi zasobami czy architektura systemu edukacji? Jeśli przez „filozofię” rozumie się to, co stanowi zasadniczą treść podstawy programowej dla liceum, to znaczy akademicki wykład historii filozofii, to prawie nic, a w każdym razie niewiele. Wyszedłem z założenia, być może niesłusznie, że na wszystkie te nieznane nazwiska i niezrozumiałe pojęcia przyjdzie jeszcze czas (i chyba się nie pomyliłem, sądząc po rozciągniętym poza granice wyobraźni planie zajęć Marcina Krupowicza). Jeśli jednak pomyśleć o filozofii trochę szerzej – jako o sztuce kwestionowania tego wszystkiego, co wydaje nam się oczywiste – to wybór powyższych zagadnień zaczyna chyba mieć sens. Bo może się
13 Gimnastyka
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 14
właśnie wydawać oczywiste, że język jest tylko wych spojrzeń moich uczniów i uczennic narzędziem komunikacji, że ludzka racjonalność – co może wiedzieć o życiu człowiek, który spęwyraża się w dążeniu do maksymalizowania zy- dza najlepsze lata życia na uczeniu filozofii sków, że uczniowie są wolni w swoich decyzjach w gimnazjum? Czy dając im do rąk narzędzia, edukacyjnych. Mniejsza o to, czy nazwiemy pod- przy pomocy których mogli lepiej rozumieć, co ważanie tych oczywistości „filozofią”, czy też bę- z nami wszystkimi robi rynek edukacyjny, ogradziemy się upierać, że to jednak „psychologia”, niczałem jego destrukcyjny wpływ? Ani trochę. „ekonomia” lub „socjologia”. Gimnazjum by- Czy stwarzałem w ten sposób niewielką choćby ło – a raczej mogło być lub co najwyżej bywało przestrzeń dla ich sprawczości? Bardzo chciał– tym okresem w życiu człowieka, w którym miał bym wierzyć, że tak. on swobodę ćwiczenia się w rozumieniu rzeczyW tych dniach często myślę o uczniach wistości, nie musząc jeszcze wybierać żadnego i uczennicach z ostatniego rocznika gimnazjum, spośród jej wycinków, aby w nim tylko się wy- którym po „reformie” systemu edukacji cały specjalizować. Zajęcia z filozofii miały być okazją wszechświat komunikuje, że oto nadchodzi kodo świętowania interdyscyplinarności przez tę niec i że do tego końca jakoś się ich dociągnie, jedną godzinę w tygodniu. ale niech niczego więcej od wszechświata nie Prowadzenie zajęć z filozofii w gimnazjum oczekują, bo wszechświat jest nimi zmęczony. było także doświadczeniem uczenia przed- Staram się poświęcać im tyle samo uwagi, ile miotu, który zajmował jedno z ostatnich miejsc poświęcałem poprzednim rocznikom, ale kogo na liście uczniowskich priorytetów. Stosun- ja próbuję oszukać? Do tej pory co kilka lat kowo łatwo było to zmierzyć liczbą rodziców zmieniałem mój program nauczania. Szukałem (nie)umawiających się ze mną na spotkania bardziej adekwatnych treści i metod, ale też po przy okazji kolejnych dni otwartych. Tak czy prostu czegoś nowego, co motywowałoby do inaczej myślę, że był to dobry punkt obserwa- pracy nie tylko moich uczniów i uczennice, lecz cyjny, z którego roztaczał się widok na całą także mnie samego. Z rachunku, który przeszkołę. Było stąd widać uczniów i uczennice pra- prowadziłem, wynikało, że na ten ostatni rok cujących w gimnazjum na pełen etat, a w domu nauki w gimnazjum powinienem napisać nowy jeszcze na pół. Było widać rodziców w najlepszej program. Nie muszę chyba dodawać, że tego nie wierze projektujących na dzieci własne marze- zrobiłem, nie trzeba także tłumaczyć dlaczego. nia i własne lęki. Było widać drżących o wynik Wiem mniej więcej, co miałoby się w nim znaegzaminacyjny nauczycieli. Było to wszystko leźć, i nieskromnie myślę, że byłby to mój najwidać, ale jak gdyby z oddali. Można było o tym lepszy program nauczania filozofii. Trochę wszystkim rozmawiać, ale tylko tyle. Bo osta- szkoda, że już na zawsze pozostanie on progratecznie – dało się niekiedy wyczytać z życzli- mem nienapisanym.
14 Gimnastyka
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 15
PROBLEMY W SZKOLE. Problemy ze szkołą Ze szkołą w Polsce nie jest dobrze. Strajkują nauczyciele, wielka reforma edukacji, a wraz z nią usunięcie instytucji gimnazjum – wszystko to jeszcze bardziej dezorganizuje nasz już i tak zdezorganizowany system. Raz posyła się do szkoły 7, a raz 6−latki. Każda kolejna władza to kolejna zmiana. Jeszcze niedawno w związku ze strajkiem nie było dokładnie wiadomo, kto kiedy pisze egzaminy. Strajk ma powrócić w przyszłym roku szkolnym także do liceów, które nie będą w stanie pomieścić wszystkich uczniów. Mimo to sądzę, że główny problem polskiej edukacji leży i tak gdzie indziej – w powszechnej wierze w jej nieomylność, połączonej z przekonaniem, że to szkoła jest ważniejsza od dziecka. W obecnym układzie to uczeń wchodzi w system szkolnictwa i dopasowuje się do niego, a nie system dostosowuje się do ucznia, przez co staję się on (system) raczej foremką do układania dzieciom w głowie przestarzałych reguł i pielęgnowania w nich bezużytecznych kompetencji. Problemem pozostaje także to, że system edukacji ignoruje i pomija fakt odmienności, indywidualności każdego ucznia. Dobrze opisuje to Paulo Freire, gdy mówi o bankowej koncepcji edukacji, w której to nauczyciel wie wszystko i wkłada tę wiedzę w głowę ucznia,
Franciszek Ossoliński Laureat XVI edycji Konkursu Filozoficznego dla uczniów gimnazjum „W drodze ku mądrości”
który nie wie nic; depozyt pod postacią wiedzy, który po wyjściu ze szkoły dziecko może teoretycznie wyjąć, może też przy pomocy testów sprawdzać, czy wiedza dalej w jego głowie się znajduje. Lekcje będące właściwą formą takiej edukacji nie są porywające – aż trzy czwarte polskich uczniów deklaruje, że są nudne i że właściwie to nie lubią chodzić do szkoły. Miał rację Albert Camus, gdy zauważył, że „szkoła przygotowuje dzieci do życia w świecie, który nie istnieje”. Nauczyciel w klasycznym systemie nie zadaje sobie trudu, by pomóc uczniowi zmienić się w kogoś, kto będzie w stanie poradzić sobie w dorosłym świecie; on zmienia zwykłego ucznia we wzorowego ucznia, który będzie potrafił poradzić sobie tylko i wyłącznie w klasie, na teście, ewentualnie na niskim szczeblu w korporacji. W szkole właściwie nie uczymy się oprócz podstawowej wiedzy niczego, co przydałoby się nam w życiu. A jak dziecko może się samo
15 Gimnastyka
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 16
nauczyć dobrze operować swoim czasem bez pomocy kompetentnego mentora? Jak ma się nauczyć kreatywnego myślenia, kiedy ma kartkówkę z jakichś stu wzorów, z których 99 zapomni następnego dnia. Co ciekawe szkoła nie uczy nawet tego, jak samemu się uczyć, uczy tylko, że trzeba się uczyć, co jest skrajnie nieefektywne. W szkole uczą nas za to koniecznych do przetrwania w przyszłości zdolności, np. punktualności (bo kto się dużo razy spóźni, ten na koniec roku na takim papierku, który nosi nazwę świadectwa, zamiast cyferki 5, będzie miał cyferkę 3) oraz posłuszeństwa, bo nauczyciel ma rację, a jak nie ma racji, to i tak ma rację. To, że powie się, że nauczyciel jest autorytetem, nie sprawi, że nagle się nim stanie. Szkoła uczy nas też pracowitości, ale takiej do bólu bezmyślnej pracy odtwórczej, bez zastanowienia. My się nie uczymy, my tylko wkuwamy, ponieważ w obecnym systemie wyższą cyferkę możesz dostać nie tylko, gdy się nauczysz, ale też gdy chwilowo umiesz daną rzecz. Nie gdy rozumiesz, tylko jeżeli w dniu sprawdzianu pamiętasz. Nie ma najmniejszego znaczenia, że 70% całej wiedzy wciskanej ci do głowy przez lata zapomnisz. Dla uczniów powinna liczyć się cyferka, dla nauczycieli wyjęcie
16 Gimnastyka
depozytu, a dla dyrekcji liczy się później miejsce w rankingu. Szkoła musi być dobra na papierze, inne czynniki składające się chociażby na atmosferę nie są brane pod uwagę. Co szkoła robi z uczniami, można najlepiej zobrazować na prostym przykładzie. Pierwsza klasa, pani zadaje pytanie, dzieci rwą się do odpowiedzi, nawet jeśli nie są pewne, chcą pochwalić się wiedzą. 6 klasa, pani zadaje pytanie, jedna ręka w górze, wszyscy wiedzą już, że poprawna odpowiedź jest jedna, a błąd oznacza słabą cyferkę. Nauka dla uczniów wynika z tego tylko taka, że nie warto próbować. A przecież człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. Obecny system nie jest stworzony do tego, aby uczyć, ani do tego, by rozwijać pasje, nie jest stworzony do wychowywania odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi. W zamierzeniu jego efektem są jednostki, które znają wzór na sól disodową eteru monolaurylosofonowobursztynowego. Zarobki nauczycieli są ważne, a wygaszanie gimnazjum i reforma wydają się być zarządzane bardzo niekompetentnie, jednak zanim przyjdzie kolejna władza i wymyśli następną reformę, powinniśmy wcześniej zastanowić się nad głębszą rewolucją w całym systemie edukacji.
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 17
EDUKACJA ( W) PRZYSZŁOŚCI „Każdy człowiek, który walczy, który cierpi, który zderza się ze śmiercią, którego rozrywają wyrzuty sumienia, prędzej czy później stawia pytania fundamentalne, mające charakter filozoficzny par excellence” – zauważa Przemysław Staroń. Z Nauczycielem Roku 2018 o filozoficznych memach, Zakonie Feniksa, myśleniu postformalnym i edukacji spoglądającej w przyszłość rozmawia Aleksandra Fabrycka.
Aleksandra Fabrycka: Jakie jest, a jakie powinno być miejsce filozofii w edukacji? Przemysław Staroń: Jest – minimalne. Powinno być – fundamentalne. Spójrzmy najpierw na to, jak jest. Filozofia jest traktowana po macoszemu w systemie edukacji – lekcje są prowadzone fakultatywnie, a w liceum po reformie filozofia ma być przedmiotem do wyboru obok plastyki i muzyki. Pocieszające natomiast jest to, że szkolnictwo wyższe dużo bardziej rozumie rolę filozofii, co widać chociażby w liczbie kierunków, które uwzględniają filozofię jako przedmiot rekrutacyjny. Widać to także w fakcie, że niemal na każdych studiach filozofia jest przedmiotem obowiązkowym (to, jak ona jest realizowana, to inna sprawa). Tymczasem filozofia, która jest matką wszystkich nauk, powinna być podstawą wszelkiego nauczania, takim metaprzedmiotem, w ramach którego uczniowie uczyliby się fundamentalnych czynności naukotwórczych – zadawania pytań, definiowania i wielu innych. Filozofia jest tak naprawdę towarzyszką naszego myślenia, jego nauczycielką, matką, królową i mentorką. A myślenie – formalne i postformalne – jest Świętym Graalem zarówno ludzkości, jak i konkretnego człowieka przeżywającego swoje życie. Myślenie postformalne, jak wskazują badania choćby Labouvie-Vief, koreluje z wysokim poziomem kompetencji emocjonalnych i społecznych,
17 Edukacja przyszłości
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 18
a właśnie ku takiemu myśleniu filozofowanie nas prowadzi: ku myśleniu dialektycznemu, wolnemu od schematów, wychodzącemu poza zerojedynkowość, dopuszczającemu względność wiedzy i uspójniającemu przeciwieństwa. Zatem sama nazwa tej nauki wskazuje to, do czego dochodzą badania psychologiczne: człowiek naprawdę myślący miłuje mądrość, a zatem staje się ona jego udziałem, a trudno o lepszy dowód mądrości niż dojrzałe funkcjonowanie, z trafnymi wyborami i emocjonalno-społeczną stabilnością.
Jak wobec tego uczyć filozofii, aby nie sprawiała ona wrażenia nauki abstrakcyjnej i odległej od problemów współczesności? To jest świetne i jednocześnie bardzo trudne pytanie. Myślę, że z pomocą może przyjść tutaj Henri Bergson, który podkreślał, że o wielkich sprawach naszego życia należy mówić językiem lekkim, ale pełnym głębi. To jest moja metoda – życie powinno być zawsze początkiem i końcem jakiegokolwiek filozofowania. Receptą (przy całej niedoskonałości tego słowa) na to jest takie prowadzenie zajęć, które jest nieustannym bieganiem w kole hermeneutycznym na wzór chomików. Życie – abstrakcja – życie – abstrakcja – tutaj jakiś znak matematyczny sugerujący powtarzalność relacji, którego niestety nie pamiętam – życie. Przy tym dystans do siebie, lekkość, szczery i autentyczny humor, kąpiele zażywane w popkulturze, które na horyzoncie pokazują dzieła mistrzów. To naprawdę działa. W końcu, jak mówi pewien mem: If I can’t Przemysław Staroń śmieszk, it’s not my revolution. Niech kontynuacją odpowiedzi bęPsycholog i kulturoznawca, dzie moje gorące zaproszenie do Zakonu Feniksa i Pracowni wykładowca Uniwersytetu SWPS #utrzy (uśmiech). i współzałożyciel Centrum Rozwoju Jump, w ramach którego wspiera Czy potencjał komunikacyjny, jaki niosą za sobą social media, może zostać rozwój i stymuluje umiejętność wykorzystany w nauczaniu filozofii? myślenia młodzieży, dorosłych Rozważmy znaczenie modalnego słówka „może”. „Może” w rozumiei seniorów. niu „wolno” – oczywiście, że tak. Tutaj chyba nie potrzeba specjalnych tłumaczeń, jeżeli pamiętamy oczywiście o RODO i nie Nauczyciel mianowany, twórca podajemy danych wrażliwych Immanuela Kanta (śmiech). „Może” Zakonu Feniksa, nagrodzony przez w rozumieniu „jest możliwe” – oczywiście, że tak. Fanpejdże czy Komisję Europejską orędownik konta na Instagramie typu „Ethics in bricks”, „Filozofuj”, spotkań pokoleń. „Filozofia miłości rządzi”, „Filozofia tak bardzo”, „Sztuka życia według stoików”, grupy „Filozofia” i „Zakon Feniksa”, a także osoTutor ponad 30 finalistów biste profile Jarka „Spychacza” Spychały, prof. Tadeusza Gadacza, i laureatów Olimpiady Filozoficznej, prof. Małgorzaty Kowalskiej czy moje, a także metoda #filosnapy fan kreatywnego nauczania pokazują, że jest to jak najbardziej możliwe i wręcz skuteczne. i twórca pracowni #utrzy, „Może” w rozumieniu „warto” – sądzę, że tak, ale tutaj zalecana jest jako prekursor wykorzystania wielka ostrożność, gdyż łatwo „umemowić” filozofię. Kocham Snapchata w edukacji nazywany profesorem Snapem. filozofię pokazywaną za pomocą memów, w ogóle kocham memy, ale mam świadomość, że o ile mem może być świetnym początNauczyciel Roku 2018. kiem filozofowania, nie jest dobrze, gdy na memie edukacja filozoficzna się kończy. Nierzadko może dojść wtedy do wypaczeń,
18 Edukacja przyszłości
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 19
czego dowodem jest wiedza potoczna dotycząca naszego gdańskiego filozofa, Artura Schopenhauera. Albo napisanie przez moją uczennicę na etapie okręgowym Olimpiady Filozoficznej Non cogito ergo yolo i skreślenie tego po chwili po uświadomieniu sobie, że przecież to nie są słowa Kartezjusza, tylko treść mema (śmiech). A tak zupełnie serio – mógłbym rozmawiać o tym godzinami, natomiast chcę wskazać trzy bardzo konkretne przykłady: połączenie etyki i klocków Lego w ramach kont społecznościowych „Ethics in bricks”, #filosnapy vel filozofowanie na Snapchacie albo ćwiczenia Zakonu Feniksa polegające na tworzeniu fejsbukowych profili filozofów (cały czas są prowadzone) pokazują mi, że media społecznościowe są rewelacyjnym narzędziem, trzeba tylko z niego mądrze korzystać. Zresztą jak ze wszystkiego (uśmiech).
A skąd w ogóle bierze się zainteresowanie filozofią u młodych ludzi? Myślę, że pomocą w odpowiedzi na to pytanie będzie koncepcja źródeł filozofii wg Karla Jaspersa. Ten niemiecki psychiatra i filozof w swoich odczytach radiowych zauważył, że źródło filozofii jest trojakie: jest nim zdumienie, zwątpienie i wstrząs. Mogę od razu powiedzieć, że mnie do filozofii pchnęły one wszystkie wspólnie, choć nie jednocześnie i nie tylko one, ale o tym powiem na końcu. Człowiek współczesny ma powody do zdumienia, zwątpienia i wstrząsu. Zdumiewa się nieustannie otaczającym światem, gdyż nigdy w historii myśli ludzkiej nie było tak szybkiego przyrostu wiedzy, którą dysponuje ludzkość, i jednocześnie nigdy w historii nie mieliśmy możliwości dowiadywać się o świecie tak wielu tak niesamowitych
19 Edukacja przyszłości
fot. Paweł Lęcki
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 20
rzeczy i do tego tak natychmiastowo jak teraz. Oczywiście ich niesamowitość czasami jest przerażająca, ale nie zmienia to faktu, że wciąż zdumiewa. Za tym idzie często zwątpienie. Świat bombarduje nas bodźcami, które niejednokrotnie zmuszają nas do weryfikacji tego, co „wiedzieliśmy od zawsze”. A wstrząs? Wstrząs, nazywany przez Jaspersa sytuacją graniczną, jest nierozerwalnie związany z życiem każdego człowieka (wyłączając naturalnie pewne osoby nieposiadające samoświadomości, choć to wyłączenie ma raczej charakter logiczny niż empiryczny, gdyż nie wiemy tak naprawdę, kto i co rzeczywiście od przeżywania dramatu jest wolne). Każdy człowiek, który walczy, który cierpi, który zderza się ze śmiercią, którego rozrywają wyrzuty sumienia, prędzej czy później stawia pytania fundamentalne, mające charakter filozoficzny par excellence. Jeżeli zbierzemy to wszystko, kolokwialnie rzecz ujmując, do kupy, mamy odpowiedź. Niemniej nie jest to odpowiedź wyczerpująca. Uważam bowiem, że zainteresowanie filozofią, które coraz częściej widać wśród młodych ludzi, jest związane z całkowitym oddaleniem systemu edukacji od życia. Filozofia daje świeży powiew, choć jeśli jest źle nauczana, może stać się nudnym, kolejnym koniecznym do zaliczenia przedmiotem, no ale to może dotyczyć każdej dyscypliny. I last but not least – pragmatyczne aspekty życia również mają swoją wagę, a popularność filozofii wśród przedmiotów rekrutacyjnych na studia może mieć znaczenie większe, niż myśli przeciętny obserwator rzeczywistości szkolnej.
A jak było w Pana przypadku? Co popchnęło Pana w objęcia filozofii? Jeżeli chodzi o mnie, zdumiewam się światem od dziecka, a w strukturalne systemy myślenia wątpię od dawna. Szczególnym momentem było dla mnie zrozumienie, że Kościół katolicki prezentuje tylko jedną z wizji świata i człowieka, a nie jedyną słuszną; odkrycia tego dokonałem podczas studiów na… KUL-u! (śmiech). Co do sytuacji granicznych – byłem niezwykle wrażliwym dzieckiem, a psychoterapia wrażliwości mi nie usunęła, uzdolniła po prostu do zarządzania nią, dlatego wciąż przeżywam życie intensywnie… choć nie ukrywam, że sytuacje graniczne są dla mnie już „po prostu” sytuacjami rzeczywiście granicznymi, a nie emocjonalną,
20 Edukacja przyszłości
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 21
neurotyczną reakcją na życie. Moje życie w ostatnich latach straciło rys neurotyzmu i dramatyzmu, więcej zatem czasu mam na zdumienie i wątpienie (uśmiech). Natomiast jest jeszcze coś, co spowodowało, że tak intensywnie zająłem się filozofią. Tym czymś jest jej niesamowitość, którą odkryłem na studiach, jej ważność, jej rola w naszym życiu, a także niewystarczalność psychologii, która była moim pierwszym kierunkiem. I jako wisienkę na torcie dodam: zobaczyłem, jak płoną oczy młodszych i starszych ludzi, gdy jej uczę. Nie było wyjścia, po prostu musiałem pójść na całość i uczynić ją moją trampoliną do całości życia zawodowego. I to była jedna z najważniejszych i najmądrzejszych decyzji mojego życia.
Na koniec zapytam jeszcze o wyzwania, które stoją przed edukacją w przyszłości? Jest jedno. W tej chwili w przedwczorajszym systemie wczorajsi nauczyciele przygotowują dzisiejszych uczniów do życia w świecie jutra. A raczej tego nie robią. Edukacja w przyszłości niech po prostu będzie edukacją przyszłości.
21 Edukacja przyszłości
Myślący (linoryt, akryl, 11 x 16 cm, cykl 2019)
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 22
Weronika Janusek
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 23
Olimpijskie przygotowania na szczytach Bolimowa
O znaczeniu filozofii jako terapii społecznej. Szanse i zagrożenia takiego jej traktowania. […] Jacques Lacan proponuje nam kompletnie nowatorski rodzaj terapii, patrzący na podmiot głównie z perspektywy ideologicznej. Chociaż uznany jest powszechnie za psychoanalityka, kompletnie redefiniuje tę praktykę, porzucając większość koncepcji zaproponowanych przez Freuda. Teorie na temat natury człowieka oraz jego wczesnych faz rozwoju buduje praktycznie od podstaw, zachowując tylko fundamentalne myśli psychoanalizy. Jest dla nas kluczem do emancypacyjnej terapii społecznej, ponieważ aktywnie stara się przedstawić schematy i reguły określające egzystencję człowieka i konsekwentnie może nie tyle wyzwolić z nich jednostkę, ale pokazać jej drogę do bardziej autentycznego, świadomego życia. Lacan jednak finalnie przedstawia nam gorzką wizję rzeczywistość, która kategorycznie nie pozwala na jakiekolwiek utopijne narracje mające na celu w pełni wyzwolenie człowieka z ideologii. Z tego powodu potrzebna nam będzie teoria krytyczna, która pomoże nam nadać tej terapii bardziej powszechny, społeczny charakter. Nie będzie to już komunistyczny raj eliminujący wszelką własność prywatną, musimy myśleć realistycznie. Naszym celem jest socjalizm bez utopii, wciąż emancypujący, wciąż pozostający wielką nigdy jeszcze nie osiągniętą ambicją, lecz rzeczywisty, ograniczony przez postępową ekonomię oraz współczesną globalizację. […] Kiedy mówimy o tym, że Lacan głównie zajmuje się badaniem ideologii, mamy na myśli jeden z trzech składowych porządków rzeczywistości, jakim jest porządek symboliczny. Porządek symboliczny oznacza drugą naturę każdej mówiącej istoty, kieruje wszelkim jej działaniem, pozostając tymczasem dla niej nieuchwytny. W Przewodniku po Lacanie Slavoj Žižek ilustruje ten porządek za pomocą zwyczajnej partii szachów: „Zasady, których trzeba przestrzegać, aby zagrać w szachy, należą do wymiaru symbolicznego: z czysto formalnego i symbolicznego punktu widzenia «goniec»
23 Olimpijczycy
Całe prace olimpijskie (wraz z bibliografiami) uczennic i uczniów Zespołu Szkół Społecznych STO im. Pawła Jasienicy w Warszawie, Laureatek, Laureatów, Finalistek i Finalistów XXXI Olimpiady Filozoficznej do wglądu w sekretariacie naszego Liceum i Oddziałów Międzynarodowych.
Paweł Dębowski (Laureat)
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 24
jest określony przez ruchy, jakie może wykonać ta figura”1. Zasady oraz ograniczenia, wedle których podmiot porusza się w świecie, są zatem porządkiem symbolicznym i u Lacana skonstruowany jest on głównie przez język. Język jest czymś obecnym w każdej ideologii i konsekwentnie wspólną cechą dzieloną przez cały rodzaj ludzki. Wspomniana nieuchwytność tego porządku oznacza tutaj jego naturalność. Jawi się on nam jako płynny, nieprzerwany ciąg rzeczywistości, będący tak naprawdę jedynie przykrywką Realnego2. Z tego powodu nie jest możliwe pełne oderwanie się od ideologii, gdyż nie ma ucieczki od języka, jedynie od jego poszczególnych struktur, które błędnie przyjmujemy jako prawdziwe. […] W związku z tym, że nierozłącznie żyjemy w ideologii, potrzebujemy od czasu do czasu pewnej ucieczki. Ta ucieczka jest przez nas uznawana za działanie wychodzące poza ideologię, lecz tak naprawdę wciąż idealnie się w nią wpisuje. Pojęcie ciągłego przemieszczania się między ideologią, a nie ideologią nazywa się u Lacana jouissance. Owe jouissance tłumaczy jako przyjemność czerpaną właśnie z tej krótkiej zmiany tożsamości, wyjścia poza tożsamość symboliczną, wyłącznie po to, aby później do niej powrócić. Przykładem tego może być handlarz narkotyków, który w swojej tożsamości symbolicznej pracuję w korporacji, albo dobry ojciec, który od czasu do czasu wychodzi z kolegami się upić i robić sprośne żarty na temat kobiet. Jouissance oplata rzeczywistość i tworzy poważny problem dla terapii społecznej. Jeśli ludzie czerpią przyjemność ze swojej ideologii, jak możemy im uświadomić, że ich rzeczywistość jest wyłącznie iluzją i przeżywane przez nich schematy są tylko ideologicznym wymysłem? Jak przekonać podmiot, żeby porzucił dotychczasową przyjemność dla bardziej autentycznego, spełniającego życia? […]
O znaczeniu filozofii jako terapii społecznej. Szanse i zagrożenia takiego jej traktowania. Rafał Miklas (Laureat) […] Człowiek bez wątpienia jest istotą społeczną. Nie potrzebujemy na to specjalnych dowodów, wystarczy rozejrzeć się dookoła i zdać sobie sprawę z istnienia państw, plemion, wielkich rodzin, czy nawet grup znajomych. Nieważne, czym człowiek zajmuje się w życiu, jest niemal pewne, że robi to z kimś, przez kogoś lub dla kogoś. Przeplatająca się sieć połączeń i zależności przez wieki uzależniła od siebie najpierw pojedyncze osoby, następnie rodziny, aż w końcu zaczęliśmy gromadzić się w rozległych strukturach zwanych państwami. W naszych czasach, po raz pierwszy od stuleci, następuje istotna zmiana w organizacji społeczeństwa. Obserwujemy niespotykane nigdy dotąd łączenie się wszystkich, nawet najbardziej odległych i odmiennych grup ludzi na świecie w jedną, wszechogarniającą społeczność, nazwaną przez Herberta Marshalla McLuhana „globalną wioską”1, w procesie zwanym globalizacją. Praktycznie nieskończone możliwości komunikacji owocują zacieraniem kolejnych granic między ludźmi. W teorii powinno to prowadzić do stopniowego zbliżania się ludzi do siebie, coraz więk-
24 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 25
szego zrozumienia i zanikania różnic. Okazuje się jednak, że w miejsce starych, narodowych, religijnych czy światopoglądowych podziałów, między mieszkańcami naszej małej planety zaczynają wyrastać zupełnie nowe, odmienne i wyjątkowo gęste mury… Czy istnienie uniwersalnego porozumienia między ludźmi, będącego podstawą zdrowego i dobrze funkcjonującego społeczeństwa jest możliwe? Jeżeli tak, to jakie kroki należy przedsięwziąć, żeby ta wizja stała się rzeczywistością? I wreszcie, jaką rolę powinien odegrać wielosetletni dorobek najbardziej wszechstronnej i globalnej nauki wynalezionej przez człowieka – filozofii? […] Od czasów prehistorycznych nie było w człowieku tak wielkiego i wszechobejmującego egocentryzmu. Absolutne skupienie na własnej osobie jest obecnie dominującym usposobieniem wobec rzeczywistości i najpowszechniejszym stanem duszy. Wszelkie formy kolektywnego myślenia są w zaniku, przytłoczone niezmierzoną masą tysięcy milionów „ja”, z których każde jest odrębne i przekonane o własnej niepowtarzalności i wyjątkowo uprzywilejowanej pozycji we wszechświecie. Zjawisko to, ta stopniowa degeneracja jednej z najważniejszych sfer życia czyniących człowieka człowiekiem może w konsekwencji doprowadzić do kompletnego rozpadu społeczeństw i zatracenia wartości, które się z nimi wiążą. Całkiem niedawno, zaledwie kilka dni w perspektywie historii gatunku ludzkiego, mogliśmy z pierwszego rzędu obserwować, co dzieje się, kiedy kilka grup nagle zda sobie sprawę ze swojej niezaprzeczalnej wyjątkowości wobec wszystkich innych na świecie i postanowi, w tej wyjątkowości, posunąć się o krok dalej. Lęk budzi myśl, co mogłoby stać się ze światem, gdyby w najbliższym czasie do podobnych wniosków doszły nie społeczeństwa, ale jednostki. […] 1
Zob.: Herbert Marshall McLuhan, Galaktyka Gutenberga, tłum. Andrzej Wojtasik, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2017.
Co to znaczy poznać samego siebie? Rozwiń problem, korzystając z przykładów z zakresu filozofii starożytnej i średniowiecznej. Natalia Zubrzycka (Laureatka) […] 2.3. Poznanie siebie w trzech wymiarach Nieco bardziej złożoną płaszczyzną bytowania i osobowości ludzkiej jest podłoże psychologiczne funkcjonowania danej jednostki. Podkreśla to rolę indywidualizmu w kwestii samopoznania. Takie ujęcie problemu pozwala na chyba najodpowiedniejszą (tj. niedopuszczającą do wchłonięcia jednego przez drugie) korespondencję kategorii poznania ogólnego z terminem samopoznania. Choć psychologia jest nauką empiryczną, w szerszym pojmowaniu staje się również istotnym głosem w rozważaniach racjonalnych.
25 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 26
Zagadnienia z obszaru psychologii poruszał już Sokrates. Stanowiąc o apriorycznej strukturze wiedzy, jako pierwszy w historii filozofii zagłębił się we wnętrze osobowości człowieka. W dzisiejszym rozumieniu (bo ujmowanie człowieka w kontekście psychologicznym wiąże się raczej z myślą współczesną) na mentalny wymiar ludzkiej osobowości składają się zarówno elementy wynikające z ontologicznego statusu człowieka – takie jak obecność podświadomej części umysłu – jak i wpływ zewnętrznej rzeczywistości. Ważna w pojęciu psychologii tożsamość ludzka jest wynikiem oddziałujących na jednostkę związków przyczynowo-skutkowych nieustannie zachodzących w świecie. Wszelkie mechanizmy obecne w jej funkcjonowaniu, chociażby ciągła zmienność, są procesami formującymi osobowość. Człowiek stanowi obiekt łączący w sobie elementy świata materialnego i idealnego. Aczkolwiek podział między tymi dwoma kategoriami nie musi być rozumiany wyłącznie w kontekście ciała i duszy. Równie adekwatnym jest odniesienie tego problemu do samej duszy podzielonej na wyodrębnione elementy. Materialnym jej wymiarem byłaby w tym kontekście wszelka niezaprzeczalna wiedza, idealnym z kolei kwestie nierozstrzygalne, co do racji których nie możemy mieć pewności. W takim ujęciu ciało staje się marionetką duszy człowieka, zatem dogłębne poznanie swojej natury byłoby poznaniem o podłożu jedynie duchowym, co nie wyklucza jednak pojęcia materialności z tych rozważań. […]
2.6. Samopoznanie a samowiedza i samoświadomość Choć często mówi się o narzędziach samopoznawczych, raczej rzadszym zjawiskiem są rozważania na temat tego, czego narzędziem jest samopoznanie. W próbach zdefiniowania tego zagadnienia z pewnością pojawiłyby się sformułowania: „gromadzenie samowiedzy” czy też „poszerzanie samoświadomości”, jednak zadziwiająco mało popularnym tematem dywagacji zdaje się być określenie różnicy między tymi dwoma, na pozór bliskoznacznymi pojęciami. Czy samowiedza faktycznie tożsama jest z samoświadomością, czy może w rzeczywistości opisuje zupełnie inne zagadnienie związane z ludzką tożsamością? Frapującą kwestią jest nie tylko semantyczna różnica między tymi dwoma pojęciami, ale przede wszystkim ścisłość ich związku. Samowiedza rozumiana jako ogół aktualnych informacji na własny temat jest w pewnym sensie stagnacją samoświadomości definiowanej jako ciągłe uaktualnianie tych informacji. Samoświadomość staje się zatem pojęciem znacznie bliższym samopoznaniu niż samowiedza. Bliskość ich związku wydawać się może nawet jednością. Tym, co różni te dwa terminy, jest ich istność w czasie. Samopoznanie jest wejściem w posiadanie wszelkiej wiedzy nie tylko na własny temat, ale i dotyczącej samego jej procesu, możliwości zajścia i właściwości. Jest zatem pierwotnym i koniecznym bodźcem pozwalającym samoświadomości stać się swoim następstwem. […]
26 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 27
Czy filozofia potrzebuje logiki? Rozpatrz problem zalet i ograniczeń metod logicznych w filozofii. Adam Deryło (Finalista) […] Odpowiedź na tytułowe pytanie jest oczywista w swej nieoczywistości. Musimy bowiem przyjąć pewne założenia dotyczące tego, czym jest filozofia, podczas gdy właśnie te założenia determinują odpowiedź na pytanie. Niemniej jednak rozpatrując pytanie wraz z przyjętą już wcześniej najszerszą, jaka przyszła mi na myśli, definicją, rozwiązanie problemu wciąż wydaje się satysfakcjonująco banalne. Dlaczego? Znając definicję logiki oraz jej metody, możemy powiedzieć, że jest ona niezwykle użyteczna, nawet mimo swoich ograniczeń we wnioskowaniu, przez co także w refleksji, której istotną częścią jest jakiś wniosek, do którego trzeba jakoś dojść. […] Co więcej, użycie logiki w filozofii jest jedną z charakterystyk samej filozofii, odróżniając ją od wiary, która jak to ujął sam św. Tomasz, w głównej mierze polega na objawieniu wykraczającym poza zasięg analizy logicznej. To właśnie, moim zdaniem, od samych początków definiowało i odróżniało filozofię. Kwestią otwartą pozostaje, czy można osiągnąć cele filozofii takie jak prawda na temat rzeczywistości, nie korzystając z poprawnych wnioskowań. Często mówimy kolokwialnie, że coś jest prawdziwe, pomimo tego iż nie jest logiczne. Można by powiedzieć, że zwyczajnie brakuje nam przesłanek, aby obronić logikę jako praktycznie użyteczne narzędzie. Pozostaje jeszcze zagadnienie będące klamrą kompozycyjną tego eseju. Mianowicie, jaki jest sens lub pożytek z odpowiedzi na tytułowe pytanie. We wstępie pracy zwróciłem uwagę na dzisiejszy kontekst tego dociekania. Jednak nawet w świecie, którym rządzą rozmaite narracje, będzie istnieć filozofia, i ona będzie potrzebowała w mniejszym bądź większym stopniu logiki. Zresztą nawet negatywna odpowiedź na pytanie, czy cała filozofia potrzebuje logiki, nie wyklucza tego, że wciąż na przykład filozofia analityczna korzystałaby z metod oferowanych przez logikę. Oczywiście mogłaby ona upaść i zostać pogrzebana, jednak jest to mało prawdopodobne. Pomimo że wszyscy są świadomi ograniczeń logiki, a w szczególności analizy matematycznej, to owa świadomość nie przyczyniła się do tego, by ktokolwiek porzucił logikę. Inną sprawą jest to, że logika przeżywa jednocześnie renesans i kryzys. Z jednej strony wywarła, wywiera i najwyraźniej będzie długo jeszcze wywierała wpływ na otaczającą nas cyfrową rzeczywistość komputerów i technologii, podczas gdy z drugiej strony przeżywa swój kryzys w życiu publicznym – kryzys ten niejako jest skutkiem jej sukcesu w dziedzinach naukowych. Otóż właśnie formalizacja logiki, która trwa już od kilku stuleci, przeobraziła ją w coś niestrawnego dla przeciętnego, nieobeznanego w jej procedurach człowieka. Jest to z pewnością wada, jednak trudno oczekiwać od formalnej logiki, aby była nieprecyzyjna i nierygorystyczna, a dzięki temu łatwa, przyjemna i przystępna. Dlatego też, konkludując, sądzę, że odpowiedź na główne pytanie pracy nie zmienia diametralnie rzeczywistości, przez co spór aksjologiczny zawarty w owym pytaniu nie musi być definitywnie rozwiązany. Co więcej, pytanie to traktowałbym raczej jako postulat rozjaśnienia naszego rozumienia świata niżeli rzeczywisty problem.
27 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 28
Na czym polega polityka pamięci? Czy jest to rekonstrukcja przeszłości, jej konstrukcja czy też wizja przyszłości? Podejmij problem, odwołując się do znanych ci koncepcji filozoficznych. Aleksander Bloch (Finalista) […] Poświęćmy jednak trochę czasu również mniej monumentalnym pomnikom. Nasze rozważania zaczniemy od pomnika George'a W. Busha w Albanii. W jaki sposób taki monument znalazł się w odległym bałkańskim kraju? Pomniki – i inne formy gloryfikujące – nie są stawiane ludziom, tylko symbolom. Nie pamiętamy Gandhiego za to, że był nienajlepszym ojcem1, a Martina Luthera Kinga za to, że zdradzał żonę2. Wspominamy ich za to, jakie idee i symbole reprezentują, a ludzie są bardziej skomplikowani niż symbole. Poprzez różne narracje pamięć o chwale czy też symbolu jest relatywna. Według większości historyków decyzje wojenne Churchilla doprowadziły do zagłodzenia ok. 3 milionów Bengalczyków3 – zbrodnia najwyższego stopnia, kapitalistyczny Hołodomor. Ale to właśnie ta decyzja utrzymała brytyjskie wojska w gotowości bojowej. W centrum uwagi Churchilla były nie kolonie, lecz sama Wielka Brytania. W jego decyzji mieszkaniec Indii nie dostrzegłby wiele chwały, ale to właśnie ta decyzja ocaliła Wielką Brytanię od ruiny. Symbol, który reprezentuje Churchill, całkowicie zależy od odbiorcy. Tak jak budowa pomników jest formą polityki pamięci, tak samo ich niszczenie również przekazuje symbolikę. W dzisiejszych czasach o usuwanie pomników (np. konfederackich) toczy się szeroki spór, który jest tak rozległy, że mógłby być przedmiotem odrębnego eseju. Ograniczę się do stwierdzenia, że pomnik zawsze przekazuje jakąś idee, nigdy nie jest jedynie śladem historii, nic nie znaczącym tłem. W 2003 roku upadek pomnika Saddama Husajna górującego nad Bagdadem był szeroko transmitowany na żywo przez zachodnie telewizje ku uciesze komentatorów. Dla każdego przekaz był jasny. Pomnik mitologizuje. Lecz nie mitologizuje on człowieka, tylko to, co on sobą reprezentuje. Nie patrzymy na wady, lecz na symbole. A odbiór symboli przez społeczeństwo się zmienia, w dużej mierze poprzez politykę pamięci. Jeśli za 100 lat wierność w związku będzie uznawana za ważniejszą niż emancypacja, to pomniki Martina Luthera Kinga znikną. Jeżeli niepowodzenia w biznesie będą większą plamą na honorze niż zasługa obalenia niewolnictwa, to pomniki Abrahama Lincolna znikną. Powracając do Busha Juniora, nie reprezentuje on w Albanii George’a Busha, lecz Amerykę, bowiem to właśnie on był pierwszym prezydentem USA, który odwiedził post-komunistyczną Albanię. […] 1
Nilam Parikh, Gandhiji's lost Jewel: Harilal Gandhi, National Gandhi Museum 2001.
2
Ralph David Abernathy, And the Walls Came Tumbling Down: An Autobiography, Harper & Row 1989.
3
Janam Mukherjee, Hungry Bengal: War, Famine and the End of Empire, Oxford University Press 2015.
28 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 29
Co to znaczy poznać samego siebie? Rozwiń problem, korzystając z przykładów z zakresu filozofii starożytnej i średniowiecznej. Aleksandra Fabrycka (Finalistka) […] Dzisiaj, mimo iż żyjemy w świecie konsumpcyjnym, spektrum naszych potrzeb zdecydowanie się zawęziło, spłaszczyliśmy je do kariery i rodziny, chociaż w wielu przypadkach, ta sfera życia również zostaje zepchnięta na dalszy plan. Zostaliśmy ograniczeni przez schematy i stereotypy rządzące naszym zbiorowym wyobrażeniem. Przestaliśmy odpowiadać sobie na pytanie, kim jestem lub kim chciałabym być, a myślimy o tym, kim powinniśmy się stać, aby zadowolić ludzi dookoła. To nieuchronnie powoduje, że rzadziej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu otwieramy się sami przed sobą na tyle, aby odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie i poznać prawdę o samych sobie. Za niezwykle istotne uważam odkrycie owej prawdy jeszcze w młodości. Potwierdza to refleksja filozofa doświadczonego i sędziwego, Leszka Kołakowskiego, który w zbiorze małych form Mini-wykłady o maxi-sprawach jeden rozdział poświęcił właśnie temu okresowi. Filozof rozważa w nim kult młodości w dzisiejszym społeczeństwie, ale również ciemne strony tego ważnego etapu w życiu każdego człowieka. Za esencję całego fragmentu uważam nastepującą myśl: „Chodzi tylko o samo poczucie, że nic nie jest jeszcze przesądzone czy wyznaczone przez los, że drogi są otwarte i wszystko jest możliwe. Im dłużej żyjemy, tym bardziej nasze możliwości wyboru się zawężają, tym bardziej jesteśmy w koleinach, z których trudno wyjść, chyba że w wyniku nieoczekiwanych i losem zrządzonych katastrof”1. Kiedy nie jesteśmy jeszcze skrępowani przez zobowiązania, rodzinne czy też zawodowe, odkrycie siebie wydaje się jednym z najważniejszych wyzwań, jakie stawia przed nami życie. Jeśli nie będziemy w stanie podejmować wiążących nas decyzji w zgodzie ze sobą, swoimi ambicjami i pragnieniami, staniemy się ludźmi zniewolonymi przez oczekiwania społeczeństwa. Dlatego tak ważne jest, w mojej opinii, uświadomienie sobie, kim naprawdę jesteśmy, w oderwaniu od czynników zewnętrznych. […] 1
Leszek Kołakowski, Mini-wykłady o maxi-sprawach, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2004, str. 168.
29 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 30
Etyka a płeć. Rozważ problem etycznego wymiaru płci w odniesieniu do znanych ci koncepcji filozoficznych. Aleksandra Moraś (Finalistka) […] Skoncentrujmy się zatem na płci biologicznej i jej binarnym podziale na kobiety i mężczyzn. W oparciu o to rozróżnienie powstała pierwsza fala feminizmu – ruchu przede wszystkim o dążeniach emancypacyjnych, który swą nazwę zapożyczył od łacińskiego pojęcia femina znaczącego kobieta, ustanawiając tym samym kobiety jako swój główny podmiot. Warto wziąć pod uwagę, jak taki rodzaj aksjomatu o binarności płci wpływa na jej postrzeganie. Jak twierdził Jacques Derrida, o czym pisał w Pozycjach1, binarność tworzy hierarchię – zawsze jedna ze stron będzie dominująca i nadrzędna, a druga podrzędna i dopełniająca. „Wyrównanie” tych poziomów, do czego poniekąd dąży ruch feministyczny pierwszej fali, wydaje się zatem niemożliwe przy tak wąskiej, zero-jedynkowej i stricte biologicznej definicji jego podmiotu. „Jeśli teoria feministyczna ogranicza znaczenie płci w przesłankach swej własnej praktyki, ustala wówczas dla feminizmu wykluczające normy płciowe. (…) Feminizm powinien wystrzegać się idealizowania jakichś określonych sposobów wyrażania płci, ponieważ prowadzi to do tworzenia hierarchii i wykluczeń”2 – pisze Judith Butler w Uwikłanych w płeć. Pomijanie wątków etnicznych, klasowych, seksualnych etc., które są jakże kluczowe w kształtowaniu się kultury każdej grupy społecznej, sprawia, że nie możemy w ogóle mówić o płci kulturowej i normach płciowych; bo jaką z kultur mielibyśmy przyjąć za ogólną i uniwersalną? „To paradoks, ale zapewne jest sens, by feminizm odwoływał się do «reprezentacji» tylko wówczas, gdy odejdzie od swojego podstawowego założenia: podmiotu, który stanowią «kobiety»”3, pisze w dalszych rozdziałach Butler, tym samym udowadniając, jak problemy ze zdefiniowaniem podmiotu wpływają na niejasną czy też zaburzoną percepcję feminizmu, niereprezentatywność, a być może, jeśli chcielibyśmy posunąć się dalej, tylko częściową jego skuteczność; o ile można mówić o skuteczności bez zdefiniowania celów trzeciej fali, przystając tylko na intuicję – tak jak to bywa z pojęciami abstrakcyjnymi. Feminizm jednak ewoluuje, tak samo jak wzorce kulturowe i płciowe – ruch i wzorce te oczywiście wzajemnie na siebie wpływają – i nie trudno zauważyć, jak usilnie stara się na bieżąco odpowiadać na potrzeby tego właśnie zawile definiowanego podmiotu (warto docenić także trafne tłumaczenie Krasuskiej oryginalnego tytułu Gender trouble jako Uwikłani w płeć, świetnie oddające pogłębiony przedmiot rozważań, który nie jest jedynie kłopotliwy, ale także niesamowicie zawiły). […] 1
Jacques Derrida, Pozycje. Rozmowy z Henri Ronsem, Julią Kristevą, Jean-Louis Houdebinem i Guy Scarpettą, tłum. Adam Dziadek, Wydawnictwo FA-art, Katowice 2007.
2
Judith Butler, Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, tłum. Karolina Krasuska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, str. 11−12.
3
Ibid., str. 49.
30 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 31
Co to znaczy poznać samego siebie? Rozwiń problem, korzystając z przykładów z zakresu filozofii starożytnej i średniowiecznej. Marta Olchowicz (Finalistka) […] Czym jest samokontrola? Czy ludzie chcą siebie kontrolować, gdyż siebie wystarczająco nie znają, boją się samych siebie, próbują więc siebie powstrzymać od nieprzewidzianych reakcji, czy może dlatego, gdyż znają się tak bardzo dobrze, że próbują uniknąć wystawienia swoich wartości na próbę. Jestem przekonana, że na samopoznanie składa się pełna samoświadomość. Żeby człowiek stał się świadomy swoich zachowań, swojej psychiki, wartości, przemyśleń i odczuć, musi zagłębić się w zrozumienie ich przyczyn. Człowiek, który zna siebie dobrze, doskonale rozumie każde swoje zachowanie i nawet gdy wie, że zachował się nieracjonalnie, jest w stanie przyznać się do pobudek emocjonalnych, które znajdują odzwierciedlenie w jego przeżyciach. Myślę, że jeśli człowiek zna siebie dobrze i rozumie swoje zachowania, zaczyna siebie znacznie bardziej cenić, poznaje swoją głęboko zakorzenioną, prawdziwą wartość. Przy okazji rozumienia swoich potrzeb i przyczyn zachowań, człowiek staje się automatycznie lepszy. Dlatego uważam, że samokontrola towarzyszy jednostkom, które nie znają siebie wystarczająco dobrze, by siebie zrozumieć. […] Z tego powodu rośnie olbrzymia nieświadomość społeczna, której przestrzeń zagospodarowuje konformizm. Konformizm zataja oraz sprowadza ludzkość do wbudowanych oczywistości. Zakrywa prawdę, której ludzie przestali szukać dzięki dostępności wiedzy i czystych faktów. Gdzie zagubiła się prawda? „Poznać siebie to poznać prawdę. Poznać prawdę to się wyzwolić”1. Wyzwolenie znaczy uniezależnienie się od rzeczy w istocie nieleżących w naszej mocy. „Cenić rzeczy niezależne to oddawać się im w niewolę”2. […] „Bąk to coś, co kręci się wokół samego siebie, ale w sposób, którego właśnie nie powinniśmy naśladować. Czym bowiem jest bąk? Otóż jest to coś, co kręci się wokół siebie na życzenie, pod wpływem ruchu pochodzącego z zewnątrz. Dodatkowo, kręcąc się wokół siebie, ukazuje się kolejno z różnych stron różnym elementom, które znajdują się w jego otoczeniu. I wreszcie, choć bąk pozornie się nie porusza, w rzeczywistości pozostaje w ruchu przez cały czas. W porównaniu z owym ruchem bąka zaś mądrość polega, przeciwnie, na tym, by nigdy nie dać się wprawić w niedobrowolny, na zasadzie perswazji albo zewnętrznego bodźca. To w centrum samego siebie należy odnaleźć punkt zaczepienia i pozostać w stosunku do niego w bezruchu. Swój kraniec należy związać właśnie z samym sobą, z centrum i ostatecznym w nim znieruchomieniu”3. Samopoznanie jest nieskończonym ruchem, ale jego celem jest osiągnięcie nieruchomej pełni – powyższa myśl francuskiego strukturalisty najlepiej obrazuję ten paradoks samowiedzy. 1
Michel Foucault, Hermeneutyka Podmiotu. Wykłady z Collège de France 1981/1982, tłum. Michał Herer, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013.
2
Piotr Stankiewicz, Sztuka życia według stoików, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014.
3
M. Foucault, Hermeneutyka Podmiotu…, op.cit.
31 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 32
Osoba: rzeczywistość, metafora czy miraż? Filozoficzne ujęcie osoby i znaczenie tej kategorii dla nauki o człowieku oraz życia społecznego. Michał Stankiewicz (Finalista) […] Czysto teoretycznie większości czynów jesteśmy w stanie nadać wartość moralną, przynajmniej określić, czy są dobre czy złe. Jednak co w przypadku, gdy do wyboru mamy dwie negatywne moralnie opcje? Żeby zobrazować taką sytuację, weźmy przykład studenta będącego na wyjątkowo nudnym wykładzie. Ma on w tym momencie do wyboru dwie możliwości. Może wyjść, jednak taka decyzja byłaby negatywna moralnie, ponieważ skutkowałaby okazaniem braku szacunku profesorowi. Może on również pozostać na wykładzie, jednak również ta decyzja byłaby nieodpowiednia, ponieważ mógłby on ten czas spożytkować w dużo lepszy sposób, chociażby charytatywnie sadząc marchew. W takiej sytuacji, pozornie bez wyjścia, proces podejmowania decyzji powinien wyglądać analogicznie do sytuacji wyboru między dobrem a złem: należy ocenić moralnie obie opcje i wybrać tę dobrą z tą różnicą, że w tym wypadku nie ma dobrej decyzji, a jest lepsza, a przynajmniej mniej zła. Innymi słowy, w momentach wyboru między mniejszym a większym złem, mniejsze zło jest de facto właściwe moralnie1. Znając już tę podstawę, możemy wrócić do pytania o to, czy unikając poznawania dobra i zła, możemy uniknąć odpowiedzialności moralnej za złe czyny. W świetle powyższych stwierdzeń – zdecydowanie nie. Zauważmy, że unikając zgłębiania istoty dobra, nie jesteśmy w stanie tego dobra czynić. W związku z tym, nawet jeśli w ten sposób będziemy unikać odpowiedzialności za złe czyny, zostaniemy obarczeni winą za wszystkie te sytuacje, w których mogąc czynić dobro, nie zrobiliśmy tego (co w świetle stwierdzeń poprzedniego akapitu znaczy, że wybraliśmy moralnie negatywną opcję). Nawet jeśli w sytuacjach określonych wcześniej nie będziemy odpowiadać bezpośrednio moralnie za uczynki, które popełniliśmy, to paradoksalnie będziemy odpowiadać za te, których nie uczyniliśmy (a które uczynić powinniśmy) oraz bezpośrednio za własną ignorancję. A ta odpowiedzialność może okazać się dużo gorsza od tej, której chcieliśmy uniknąć. Na zakończenie rozważań nad istotą i podmiotem odpowiedzialności moralnej odnotujmy, jak ważne stwierdzenie implikują poczynione ustalenia. Otóż wynika z nich to, że sama ignorancja jest negatywna moralnie. W związku z tym naszym jako osób moralnym obowiązkiem jest pogłębianie swojej wiedzy na temat dobra, tak abyśmy to dobro umieli czynić, a zła umieli się wystrzegać. […] 1
Przez „właściwe” rozumiem tutaj nie to, że przyczynia się do czynienia dobra, ale raczej to, że jesteśmy moralnie zobligowani do wybrania mniejszego zła.
32 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:27 Page 33
O znaczeniu filozofii jako terapii społecznej. Szanse i zagrożenia takiego jej traktowania. Antoni Subocz (Finalista) […] Jean-François Lyotard w rozmowie z Jean-Pierre Dubostem powiedział „pozwólcie nam grać… i nie przeszkadzajcie w grze”1. Filozof miał na myśli ideę siatki gier językowych, które zastąpiły pojęcia spójnej, „organicznej” całości, za którą mogliśmy wcześniej uważać człowieka czy świat. Granica między podmiotem a przedmiotem przestała obowiązywać, gdyż wymagałaby od gry istnienia suwerennych graczy, tymczasem to nie my gramy w grę Lyotardowskiego języka – ona sama się gra. Skoro więc człowiek okazuje się być – mówiąc za Deleuzem – kłączem, pewną zbitką niekoniecznie logicznie powiązanych zdań, to nie pozostaje nam nic innego, jak wejść głębiej w dyskurs i dać ujście swojej kłótliwej naturze. […] Świat indywiduum zanurzonego w dyskursie okazuje się być żywy, wiecznie niekompletny i przez to gotowy do wszczynania sporów. W świecie tym, bardziej niż w naszym, panuje zatarg – wiecznie toczące się spory, w których konsensus nie jest możliwy, ale to nie przeszkadza w toczącej się grze. Przez to świat okazuje się być absurdalny – każdy z nas pełni rolę Syzyfa, próbując osiągnąć porozumienie, a jednocześnie wiedząc, że jest to z góry skazane na porażkę. Czy jednak najszlachetniejszą rzeczą nie jest walczyć, wiedząc, że poniesie się klęskę? Czy porażka nie skłania nas do rozpoczęcia dyskusji od początku, czy najlepszym nie byłoby wyobrazić sobie Syzyfa szczęśliwym2 i z uśmiechem na ustach rzucić się w wir absurdystycznej rzeczywistości pełnej niekończących się dysput? […] 1
Rozmowa Jean-Pierre Dubosta z Jean-François Lyotardem, Odipus oder Don Juan? Legitimierung, Recht und ungleicher Tausch. Ein Gesprach zwischen J.-F. Lyotard und J.-P. Dubost, [w:] Jean-François Lyotard, Dos postmoderne Wissen, Passagen, Wien 1994, str. 147.
2
Zob.: Albert Camus, Dwa eseje. Mit Syzyfa. Artysta i jego epoka, tłum. Joanna Guze, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1991.
33 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 34
Etyka a płeć. Rozważ problem etycznego wymiaru płci w odniesieniu do znanych ci koncepcji filozoficznych. Olgierd J. Fudali (Finalista) […] Opisany wcześniej przykład Collins jasno wskazuje, że frustracja wykluczonych podmiotów jest zasadna, a płeć biologiczna stanowi raczej „retroaktywny produkt kulturowego dyskursu”1, niż odzwierciedla rzeczywistą kondycję biologiczną jednostki (perspektywę biologiczno-strukturalistyczną). Jak pisze Judith Butler, amerykańska filozofka i współtwórczyni teorii queer: „W różnych kontekstach historycznych płeć nie jest ani spójna, ani stała, oraz zbiega się z rasowymi, klasowymi, etnicznymi, seksualnymi i regionalnymi aspektami dyskursywnie ustalonej tożsamości”2. Butler zauważając, że biologiczna płeć ma „własną historię”, podważa jej „niezmienny [i tożsamy ze sobą] charakter” oraz sprawia, że wydaje się być ona takim samym „konstruktem kultury jak kulturowa płeć”3. Pojęcie płci uznawanej za „naturalną” staje się „sztucznym tworem wyprodukowanym w celu uwiarygodnienia i naturalizowania hierarchii władzy/dyskursu, opierającego się na podziale na dwie płcie i «naturalnym» heteroseksualnym pożądaniu”4. Zdaniem Butler, płeć jest takim samym produktem esencjonalistycznego dyskursu epoki, co wytworzone w XVII wieku pojęcie „prawa naturalnego”, które zakładając jakąś absolutnie trwałą „jakość”, miało za zadanie wypracować taki „obraz człowieka i jego historii, który usprawiedliwiałby [postulowany] porządek społeczny”5. To prawne „stosunki władzy stwarzają pozory, że biologiczna płeć ma charakter przeddyskursywny” i „zamazują ślady jej dyskursywnego wytwarzania”, zapewniając o jej „wewnętrznej stabilności” i „dwoistości”. Stąd też „biologiczna płeć zawsze była jak najbardziej kulturową płcią”6 i jest jedynie wyprodukowanym podmiotem-fikcją przez partykularny, regulatywny aparat/dyskurs władzy (radykalizacja twierdzenia Michela Foucaulta7). Powyższe twierdzenia prowadzą Butler do podważenia „różnicy seksualnej”, mającej swoje podłoże w teoriach Freuda czy Chodorow (w perspektywie psychoanalityczno-strukturalistycznej):
34 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 35
„różnica płci nie jest różnicą naturalną, bo używając języka w mówieniu o czymś, że jest naturalne, stwarzamy ową naturalność”8. Butler, uznając za Simone de Beauvior, że „ciało jest sytuacją”9, twierdzi, że „rzeczywistość kulturowej płci tworzona jest dzięki jej stale podtrzymywanej społecznej inscenizacji”10 i jest wynikiem fałszywego „języka uniwersalnej racjonalności”11. Wpisując się w nurt post-strukturalistyczny i unikając esencjalizmu Gilligan, Butler stwierdza, że nie ma czegoś takiego jak uniwersalna kategoria kobiet, która byłaby wydzielona ze złożonych kontekstów politycznych, społecznych i kulturowych. Ponadto, nawet jeśli stwierdzimy, że „biologiczne płcie charakteryzują się binarnością poprzez swoją morfologię i budowę”12, to nie wynika z tego, że istnieją jedynie dwie płcie kulturowe. Tym samym wiecznie konstruowana płeć kulturowa „jest nieskończoną układanką, pozwalającą na wielorakie zbieżności i rozbieżności bez konieczności zdążania ku normatywnemu telosowi – domknięciu definicji”13, która pozwala pomyśleć nieskończenie wiele rozumień płci (nieskończenie wiele „innych głosów”). […] 1
Paweł Dybel, Zagadka „drugiej płci”. Spory wokół różnicy seksualnej w psychoanalizie i w feminizmie., Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012, str. 445.
2
Judith Butler, Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, tłum. Karolina Krasuska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, str. 46.
3
Ibid., str. 51−52.
4
Joanna Mizielińska, (De)Konstrukcje kobiecości. Podmiot feminizmu a problem wykluczenia, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2004, str. 195.
5
P. Dybel, Zagadka „drugiej płci”…, op. cit., str. 446.
6
J. Butler, Uwikłani w płeć…, op. cit., str. 52−53.
7
Por.: Michel Foucault, Historia seksualności, tłum. Bogdan Banasiak, Tadeusz Komendant, Krzysztof Matuszewski, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010.
8 9
Bożena Chołuj, Tożsamość płci – natura czy kultura?, [w:] Spotkania feministyczne, Warszawa 1994/95, str. 71. Simone de Beauvoir, Druga płeć, tłum. Gabriela Mycielska i Maria Leśniawska, Wydawnictwo Jacek Santorski, Warszawa 2003, str. 299.
10 11
J. Butler, Uwikłani w płeć…, op. cit., str. 254.
Ibid., str. 56.
12
Ibid., str. 51.
13
Ibid., str. 67.
35 Olimpijczycy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 36
The wellbeing of teachers and the common good Zofia Majchrzak, Antonina Marat That’s pretty logical – students are to be blamed for the teachers low salaries. This country went crazy. rozterka47 Taking students hostage, that’s disgusting. Something like this should have never taken place. Why should the innocent suffer because of teachers‘ sense of entitlement. winkelrid This strike is not about school’s reform, it’s only about the raises. They take students hostage to get the money, and what’s even worse they try to deny it. They are just blackmailing us all. m.m.j
These are just some of the comments that ap- schools and primary schools would enter high peared on various internet forums as reactions schools at the same time. Adding up to this to the latest national teachers‘ strike. The strike already problematic situation, execution of began on 8th of April quickly expanding through- Matura exam during the strike started to be quesout the whole country. Its main demands? tioned. This especially was an aspect that brought Raising teachers‘ wages, increasing funds for edu- fear and anger into rozterka47’s, winkelrid’s, cation and changing the way teachers get pro- m.m.j’s and many others’ hearts. moted. Taking into consideration the objectively Looking at the situation a few questions of low salaries of teachers in Poland (between 460 both philosophical and more practical nature and 920 dollars) these claims don’t sound too arise. radical, do they? Still many controversies did apFirstly, do teachers or any other professions pear and it is crucial to understand why. The be- have the right to expose others to any inconginning of the strike overlapped with an veniences such as difficulties due to close down exceptionally difficult time of the school year as of schools and preschools? well as the Polish education in general. The last Secondly, on what basis could teachers de(ever) junior high school finals had taken place cide that their cause is more valuable and imbetween 10th and 12th of April and only a week portant than parents‘ comfort and pupils‘ after it was the time for the first 8th Grade Final stability? Exam for the pupils finishing the primary school. Thirdly, is it even possible to establish that What makes this situation even more compli- the wellbeing of either teachers or students concated is the fact that graduates of both junior high tributes more to the greater good?
36 IB Philosophy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 37
All of the questions above might only lead to one main philosophical problem which we in this text will try to approach. So, to what extent can one decide upon sacrificing others assuming it eventually leads to a greater good? To define greater good in terms of a society we must look for a philosophical concept that recognizes a society as a collectivity of individuals having their own private lives and interests, but also as a group with some common goals and shared ideas. That term is the common good1. As Hegel says, our society can be described as “private”, meaning the one whose members care only about their lives as private individuals2. Members of such societies cannot be described as rational egoists as they preserve care and interest for those close to them, so their families and friends. What is crucial is the fact that their motivational horizons do not exceed beyond the people and projects that constitute their personal lives. Withdrawing from public into a private life, one cares about the common affairs of the community only when they have an effect on one’s personal world. Aristotle believed that men is by nature a political creature3. He assumed that only through participation in the political community men may achieve the common good. What follows, only through active citizenship and engagement in politics the common good can be achieved. When an individual (citizen) comes to occupy public posts, a political morality requires them to think and act differently than they would if they were acting as private individuals. The legal
1
standards they are required to follow are created to answer to the common interest. As an effect, the political morality directs them to both think and act from the standpoint of a shared concern for common interests. In spite of that we have to keep in mind that even those individuals who assume public positions remain members of the private society and are guided by their personal interests. So why is the issue of the greater or the common good so important? Not all social institutions can be planned in a way in which they would always be able to provide its employees with an adequate private motivation to act in the name of public good. No matter how well designed institutions are, citizens may not have a sufficient private incentive to do what morality of politics and care for the shared benefit requires them to. These are exactly the situations in which genuine concern for the common good becomes crucial. Taking into consideration the importance of common good, we are more likely to support a group of public workers (e.g. teachers) fighting for the idea of it. We change our perspective on sacrificing one’s private interest and comfort in order to secure the concept of common good, without which it would be impossible for us to function in a society and create public systems. We might conclude that if an individual or a group of individuals act out of the sense of responsibility for the common good, sacrifice of private interest conducted by them may be excused.
See: Hussain, Waheed, “The Common Good”, The Stanford Encyclopedia of Philosophy (Spring 2018 Edition), Edward N. Zalta (ed.), URL = <https://plato.stanford.edu/archives/spr2018/entries/common-good/>.
2
See: Hegel, Georg Wilhelm Friedrich, Lectures on the Philosophy of World History Introduction, translated by Hugh Barr Nisbet, Cambridge University Press, Cambridge 1981.
3
See: Aristotle, The Politics, translated by Thomas Alan Sinclair, Penguin, London 2000.
37 IB Philosophy
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 38
Lew Ignacy Chwistek
WIERSZE WYSZARPANE Gwałtem mnie ze świątyni wynieśli I do lasu zawiedli Był on ciemny, tylko pojedyncze Promyki światła zagubione w liściach i krzewach oświetlały mi drogę pozwalały mi widzieć * Przyjechali latem I spali w pokoju gościnnym Lecz odezwali się do mnie Dopiero zimą *
Zuzanna Stępińska
Leżałem jak mięso wołowe na łóżku Wszystko mnie bolało Lecz nic nie czułem Myśli nie miałem * Daleko tam gdzie kąpie się Słońce Gdzie Księżyc za nim się goni Nużąc się w bezkresnej toni Tam gdzie wolniej płyną miesiące * Rymowanie jest bez sensu A wiersz też słaby i bez myśli Ogólnie cała poezja jest sztuczna I nie wiem po co ją czytać
SŁONIK PORCELANOWY
Patrzył współczująco bezradny na dwie sikorki – promyki zaczadzonego słońca ginące pod kołami karety.
Stał na stoliku z drewna zdradzonego okryty białym obrusem – welonem cnotliwej nałożnicy.
SŁONIK PORCELANOWY
Stał, drżąc, na chybotliwej konstrukcji o nogach z bohaterskich czynów konfidentów przyszłych wieków. Stał bezwstydnie nagi, odziany w szatę z zastygłych łez matek i ojców – kamieni.
Płakał nad swoją radosną bezczynnością zamkniętą w czterech ścianach kruchej, łamliwej niemocy. Płakał, słysząc fałszywą symfonię barw cegieł – wirtuozów, grającą w grobie usilnie durowym.
SŁONIK PORCELANOWY
Płakał, do głębi przejęty losem szczątków dni przedwiecznej chwały łzami perłowych cierni.
Patrzył na wstrząsany cynicznymi spazmami wiatr odnowy, zrywający dachy przepełnionych obojętnością umysłów.
SŁONIK PORCELANOWY
Patrzył, milcząc, na twarze gawiedzi wykrzywione w martwym uśmiechu wrodzonej ignorancji nabytej.
38 Ostatnie słowo poezji
Odszedł ze snu udręki w chwili bezznacząco codziennej. Stłuczone oczy zamknął na wieki, jedyny, który widział.
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 39
Martin Schwarzmaler
DOMYŚLEĆ MAINLÄNDERA Domyśleć Mainländera – tak do końca, konsekwentnie. Dostrzec w niezgodzie Parmenidesa i Heraklita najprawdziwszą zgodność świata. Pojąć wszystko i jego zmienność jako samounicestwienie jedności i niezmienność. Dojrzeć w świecie akt samobójczy Boga. Zrozumieć świat jako będący samobójstwem Boga. Odpowiedzieć w końcu na pytania „skąd wielki wybuch?” i „dlaczego tak bardzo przypomina raptowne samounicestwienie jedności?”.
Wytłumaczyć Platonowi, że zmienność nie jest odbiciem niezmiennego, a wielość pojedynczego, a że są one jedyną szansą na jego unicestwienie, bez której to szansy musiałoby ono po prostu trwać bez nadziei na nietrwanie. I dobić Platona, mówiąc mu, że światło w jaskini od początku przygasało, że to było jego celem, żeby okryć wszystko ciemnością tuż przed ostatecznym zawaleniem się stropu pieczary. Przejrzeć życie jako jedyną drogę do śmierci, zdemaskować je jako środek do jedynego celu dostępnego w wolny sposób Absolutowi.
Domyśleć Dionizyjskość jako sekundowanie w samobójstwie ojca bogów i Apollińskość jako pragnienie uleczenia wszelkich ran nieśmiertelnego i niepodatnego na zranienie. Domyśleć Erosa i Tanatosa – pierwszego jako echo krzyku agonalnego rozczłonkowania, a drugiego jako interwał głosu niosącego ten krzyk. Domyśleć stoicki Logos jako milknący kod rozumnej niezmienności zapisany na znikających papirusach nadrozumu. Patrzeć na swoje życie jako na część spektaklu konania absolutu, rozdrabniania niepodzielnego, permutacji zbioru jednoznacznie wyznaczonego i pełnego. Dopowiedzieć siebie nie jako plemnika tego świata, ani nie jako wirus, który jedyny organizm chce doprowadzić do śmierci, ale jako świadomą komórkę, w pełni przekonaną, że ten, którego jest częścią, umiera już od kilku eonów. Zobaczyć w odbiciu swojej stopy na piasku stempel świadomego umierania. Współuczestniczyć w dziele Boga, Absolutu, Transcendencji, Jedności i Niezmienność uśmiercania siebie poprzez świat. Domyśleć Mainländera. Dożyć pełnię jego myśli, dopatrzeć się w niej wybawienia.
Przekonać Hegla, że ten Absolut jest ograniczony w swojej absolutności, a jego niewiedza na swój temat jest w istocie potrzebą zamilknięcia o tym, że nie jest wszechmocny, gdyż potrzebuje rozdrobnienia w świecie, żeby przestać istnieć.
To byłoby zadanie dla odważnych – zerknąć do pokoju, w którym jedyną przerażającą rzeczą jest wzrok spoglądającego.
Domyśleć Schopenhauera i „wolę życia” jako „pragnienie śmierci”, jako tęsknotę do niebycia tego, co niezmienne.
(tłum. Artur Czarnota)
Domyśleć w końcu Nietzschego i prawdziwą „śmierć Boga”.
To byłoby dzieło życia – i dziedzictwo śmierci.
W I E R S Z E 39 Ostatnie słowo poezji
Filozoficznik_2019-c_Filozoficznik_2018 2019-05-21 13:28 Page 40