Test kołowrotka Crossfire
Z racji przynależności do RAPA TEAM jakis czas temu otrzymałem od Rafała do przetestowania kołowrotek - Daiwa CrossFire 2000X. Jest to bodaj najmniejszy model ten serii, o konstrukcji opartej na 5 łożyskach, wadze 290g oraz przełożeniu 5.3: 1. Bardzo mnie ta propozycja ucieszyła, ponieważ wielkość kołowrotka idealnie pasowała do okoniowej "witki", której zamierzałem użyć podczas najbliższych wapadów nad wodę. Jak się okazało obowiązki i praca skutecznie pokrzyżowały mi przeprowadzenie testów odrazu, jednak co się odwlecze to nie uciecze...
Miejsce testu I: rzeka Wkra Stan wody: średni Uciąg wody: średni Sprzęt dodatkowy: Wędka Konger Tango 2.45cm , gramatura 1-8g, żyłka 0,16m, małe przynęty spinningowe ( kopytka 2cm, małe woblerki, małe obrotóweczki ) Przedmiot testu: Kołowrotek Daiwa CrossFire 2000X. Z przyjemnością mogę stwierdzić, że CrossFire już na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie. Nie bije przesadnie blaskiem po oczach, bo jest stonowany kolorystycznie. Wielkością idealnie pasuje do okoniowej wklejanki. Swoim ciężarem "nie psuje" charakterystyki wędki - tzn kij "nie leci" dolnikiem do dołu pod wpływem gramatury kołowrotka. Cały zestaw jest dobrze wyważony. Już przed wyprawą nad wodę spisał się tak jak powinien przy nawijaniu żyłki. Rolka kabłąka oraz skok pionowy szpuli poprawnie i równomiernie rozprowadziły linkę. 150 m "szesnastki" osiągnęło krawędź, co może kłócić się nieco z informacjami producenta ( podobno wchodzi na szpulę 0,25m - 125m choć nie wiem
jak miałoby się to pomieścić???). Nie jest to jednak nic dyskwalifikującego ten model, bo osobiście nigdy nie spotkałem się z tym w żadnym kołowrotku, aby capacity szpuli podawane na produkcie idealnie zgrywało się z rzeczywistością. Ważne, że żyłka leżała na szpuli ściśle i równo. Pierwsze rzuty siłą rzeczy porównywałem z poprzednim kołowrotkiem, jakim posługiwałem się w tym zestawie. CrossFire dużo ciszej obchodził się z kabłąkiem, jednak drażnił mnie nieco różnicą przełożenia. Był nieco wolniejszy, lecz to tylko moje subiektywne przyzwyczajenie się do poprzednika. Po półgodzinie nie pamiętałem już, że kręciłem czymś innym, a prędkość nie miała wpływu na pracę przynęt.
Na ogólne, jak najbardziej pozytywne wrażenie bez wątpienia miała wpływ nieporównywalnie lepsza praca serca kołowrotka, czyli mechanizmu popruszania szpulą. Wszystko odbywało się bez żadnych wyczuwalnych luzów, tarć czy tym podobnych rzeczy. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że Daiwa CrossFire jest kołowrotkiem dobrze spasowanym i rzetelnie wykonanym. Dodatkowo uchwyt rączki wykonany z tworzywa na wpół gumowego a na wpół plastykowego też dobrze leży pod palcami. Niestety tego dnia nie dane mi było poznać wg mnie najbardziej użytecznych walorów każdego kołowrotka, czyli wrażliwości i prezycji hamulca. To jednak skutecznie sprawdziłem już następnym razem. Miejsce testu II: Starorzecze Narwi Głębokość łowiska: 2-3 m Sprzet dodatkowy: Wędka Konger Tango 2.45cm , gramatura 1-8g, żyłka 0,16m, kopyto relax 6cm, główka 6g. Przedmiot testu: Kołowrotek Daiwa CrossFire 2000X
Tym razem o świcie zawitałem nad jedno z narwiańskich starorzeczy. Do testu użyłem tego samego zestawu co poprzednio, jednak obarczyłem go nieco cięższą przynętą - mianowicie niewielkim kopytem na sześciogramowej główce. Liczyłem na poważniejsze garbusy, jakie wiem, iż w tej wodzie występują. Oczywiście do zestawu został dodany cieniutki wolframowy przypon, jako recepta na częsty przyłów szczupaka. Ponownie praca kołowrotka odbywała się bez zakłóceń i mimo nieco większego oporu zestawu ( tj. większej i cięższej przynęty) CrossFire dziarsko pomagał wyrzuconej daleko przynęcie powrócic w okolice brzegu. Z rozmyślań nad tym wszystkim wyrwało mnie jednak charakterystyczne "zassanie przynęty" świetnie widoczne i wyczuwalne na delikatnej szczytówce wklejanki. Bez zastanowienia zaciąłem, a na końcu zestawu coś odpowiedziało mi lekkim szarpnięciem. Zacząłem hol, który w pierwszej fazie szedł bez problemu. Kiedy podprowadziłem rybę pod nogi (okazał się nią ok 1,5kg szczupak), ta niczym torpeda odbiła w lewo. Wówszas to pierwszy raz usłyszałem brzmienie CrossFire-owego hamulczyka. Miły to dźwięk dla ucha, lecz jeszcze milsze było to, z jaką precyzją kołowrotek oddawał żyłkę. Nie było żadnych szarpnięć, a tylko jednostajny, lekko-oporowy ruch. Najwyraźniej udało mi się wstrzelić z dokręceniem przedniej nakrętki hamulca, bo całość oddawała żyłkę w momentach, kiedy szczupak naprawdę ostro odjeżdżał, dając mu jednak odczuć to, że zabiera mu się z każdym takim odjazdem siły. Gdy już sięgałem ręką po rybę, ta wykorzystała chwilowy luz żyłki i machając ogonem odpłynęła. Pech, ale co tam. Ogólnie rzecz biorąc kołowrotek oceniam bardzo wysoko. To mała niepozorna, ale dobra, rzetelna konstrukcja, robiąca wrażenie długotrwałej. Czegoś takiego mi brakowało, więc postanowiłem, że na stałe zastąpi wysłużonego poprzednika. Teraz jest już zawsze w "podstawowym składzie" sprzętu jaki zabieram podczas moich wypraw na ryby!