Test kołowrotka Caldia
Wczesną jesienią 2011 roku otrzymałem szansę bliższego przyjrzenia się nowej odsłonie kołowrotka Daiwa Caldia, nowości na rok 2012. Nie wahałem się ani chwilę. Od razu w moje ręce wpadły dwie wielkości: Caldia 2000 i Caldia 3500.
Częścią wspólną obu tych kołowrotków jest oczywiście identyczna konstrukcja bazująca na nowatorskich rozwiązaniach. Aby zobrazować jak bardzo firma Daiwa w wersji 2012 zmieniła swój, jakże ceniony wśród wędkarzy, kołowrotek - postaram się przekazać troszkę zdobytej wiedzy ogólnej na temat zastosowanych nowinek technologicznych.
Bo tak naprawdę zastosowano tu kilka wręcz rewolucyjnych rozwiązań (przynajmniej w mojej ocenie), które albo są nowością, albo zarezerwowane były do tej pory dla kołowrotków z najwyższej półki…
Największą, moim zdaniem, innowacją w nowej Caldii jest zastosowanie magnetycznego oleju, takiej płynnej izolacji, uszczelnienia. Zapobiega to przedostawaniu się do wnętrza wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń w najdrobniejszej nawet postaci, a zwłaszcza wody. Technologia ta zwie się MAG Seal.
Zastosowanie jej ma ogromny wpływ na nienaganną pracę całego mechanizmu. No i oczywiście na żywotność kołowrotka, wszak niedostępność wody i drobnych zanieczyszczeń całkowicie powinna wyeliminować rdzewienie.
Opisanie działania tej technologii, dla średniozaawansowanego technicznie wędkarza (takiego jak ja), nie jest łatwe, ale postaram się streścić o co w tym chodzi.. Myślę, że akurat w tym przypadku warto zagłębić się w tajniki technologiczne, bo tego typu nowatorskie rozwiązania będą nam – wędkarzom, towarzyszyły zapewne coraz częściej w przyszłości.
Technologia MAG Seal bazuje na nowym specjalnym oleju magnetycznym. Dodany do tego oleju tlenek żelaza, odpowiedzialny za działanie magnetyczne, ma niesamowicie małą średnicę (1/100000 mm). Molekuły w takim metalo-oleju poddane działaniu pola magnetycznego zmieniają się tworząc płynne uszczelnienie. Uszczelnienie to nie wytwarza niemal tarcia, perfekcyjnie izoluje, zapobiegając przedostawaniu się do wnętrza mechanizmu nawet najmniejszych drobinek kurzu. Dużym wyzwaniem było stworzenie kołowrotka dopasowanego i optymalnie wykorzystującego koncepcje opisanego oleju magnetycznego. Stworzenie takiej magnetycznej bariery nie tylko zapobiega przedostawaniu się wody do ramy kołowrotka, ale także znacznie polepsza płynność mechanizmu i czułość kołowrotka.
Warto zwrócić uwagę, że system MAG Sealed jest stosowany również w kołowrotku Daiwa Certate, a więc w modelu o bardzo wysokim zaawansowaniu technologicznym.
Wizualnie ogromne wrażenie na mnie zrobił całkowicie innowacyjnie wykonany rotor, nazwany przez Daiwę AirRotor. To, że wygląda wręcz kosmicznie to fakt niezaprzeczalny, ale oczywiście spełnia również praktyczne zadanie. Przede wszystkim przejmuje on sporą część obciążeń przechodzących przez rolkę prowadzącą, a także, dzięki obniżeniu środka ciężkości – redukuje drgania, a co za tym idzie, odczuwamy dużo mniejsze „bicie”.
Kolejną łatwo wpadającą w oko rzeczą jest materiał z jakiego wykonano obudowę kołowrotka. Zaion – bo tak nazwano ten materiał – wykonany jest na bazie włókien węglowych. Ma on za zadanie sprostać największym przeciążeniom, zapewnić długą żywotność. Zaion ma też jeszcze jedną zaletę, bardzo istotną dla użytkowników – wędkarzy. Otóż jest materiał niezwykle lekki.
Czy te wspomniane ulepszenia (MAG Sealed, Air Rotor i Zaion) przekładają się w praktyce na polepszenie wartości użytkowych? Otóż, moim zdaniem, zdecydowanie tak!
Biorąc Caldię do ręki odniosłem wrażenie, mogę to nazwać, sztywności całej konstrukcji. Całość jest bardzo zwarta. A nowatorski rotor rzeczywiście powoduje, że bicie nie jest zauważalne. Natomiast jeśli chodzi o wagę - to dzięki zastosowanemu materiałowi kołowrotek jest znacznie lżejszy. Opisywany kołowrotek ma jeszcze kilka bardzo ciekawych rozwiązań technologicznych, ale te trzy (MAG Sealed, AirRotor i Zaion) wydały mi się najciekawsze.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę jeśli chodzi o konstrukcje kołowrotka? Caldia zbudowana jest według konstrukcji Washable. Oznacza to, iż można ją myć pod bieżącą wodą bez obawy o funkcjonowanie mechanizmu… Jest to wielki ukłon w stronę wędkarzy łowiących w słonej wodzie, którzy swoje kołowrotki muszą często płukać z morskiej wody. Zastosowanie pustego w środku kabłąka Air Ball ze specjalnym, pogrubiającym kształtem ramienia mocującego rolkę eliminuje praktycznie plątanie się linki wokół ramienia kabłąka. A system Twist Buster 2 minimalizuje skutki skręcania się linki podczas zwijania… Czas, jaki miałem na dokładne przyjrzenie się tym kołowrotkom, czyli cała jesień i część zimy, oceniam jako wystarczający, aby czuć się upoważnionym do stwierdzenia, że te wszystkie usprawnienia technologiczne mają bardzo pozytywny wpływ na skuteczność wędkowania, że znacznie zwiększają komfort łowienia.
Caldia od pierwszego spojrzenia potrafi zafascynować. Wygląda bardzo nowocześnie, na mnie zrobiła wielkie wrażenie! Kolor opisałbym jako srebrny-matowy, lecz w zależności od otoczenia odbieramy je jako różne odcienie srebra. Dodać do tego trzeba bardzo nietypową, nowatorską obudowę. Praca nienaganna, zero luzów na początku, po kilku miesiącach intensywnych działań - śladowe. Hamulec perfekcyjny! Nawijanie zarówno żyłki, jak i plecionki precyzyjne. Większy z modeli czyli 3500 dostał „szkołę życia” nad Wisłą, wszak jesienne szarugi czy wieczorne przymrozki potrafią zweryfikować pracę każdego kołowrotka. Dodatkowa przygoda nad Drwęcą i intensywny hol troci lub łososia (niestety, ryba nie pokazała mi się nawet) tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że kołowrotek daje radę. Precyzyjny hamulec, nienagannie pracujący podczas holu ryby, na pewno jest dużym plusem. Gabarytem nie odbiega od innych kołowrotków tej wielkości, choć nie ukrywam, że na początku, jak tylko zobaczyłem ten kołowrotek - miałem swój typ do skrytykowania. Ogromna „gała” na rączce wydała mi się tak monstrualnych rozmiarów, że przywiodła na myśl morskie kołowrotki. Jednak… już pierwsze zakręcenie rozwiało moje wątpliwości. To rozwiązanie okazało się nad wyraz ergonomiczne. Palce kręcące kołowrotkiem nie obsuwają się, nie pocą… Moim zdaniem takie rozwiązanie wizualnie jest nieco ryzykowne, ale praktycznie jest trafione w punkt!!!
Mniejszy model czyli Caldia 2000 znalazła u mnie zastosowanie podczas połowu okoni, zarówno metodą troka bocznego, jak i standardowo, czyli gumki, obrotówki i woblerki. Dodatkowo za pomocą tego kołowrotka powalczyłem ze sporą ilością pstrągów tęczowych na łowisku obfitującym w tę rybę. Hamulec wielokrotnie „grał” podczas pstrągowych szaleństw, nie zawiódł ani razu… Model 2000 jest, w porównaniu z innymi kołowrotkami tej wielkości, wizualnie mały. Ale jestem pewien, iż sprawdzi się również podczas wiosennych połowów kleni i jazi w wodach płynących. Moc jego jest wystarczająca do ściągania pod prąd obrotówek do wielkości nr 2, nieduże woblerki-baryłki tez spokojnie obsłuży… Tegoroczna mroźna zima pozwoliła mi sprawdzić go również podczas połowów na lodzie. Mimo wielkości 2000, moim zdaniem, kołowrotek nie jest za duży do podpięcia go pod króciutką wędkę podlodową. A precyzyjny hamulec jest prawdziwym sprzymierzeńcem wędkarza w zimowych warunkach.
Wydaje mi się, że taki zestaw jaki ja miałem do swojej dyspozycji w jednym czasie, czyli nieduża, ale mocna Caldia 2000 oraz solidna, niezawodna Caldia 3500 są w stanie obsłużyć większość łowisk i ryb śródlądowych. A przypominam dodatkowo, że przecież konstrukcja Caldii, jej wewnętrzna szczelność, jest jakby stworzona również do połowów morskich, czego nie sprawdziłem. Pisząc o połowach morskich mam na myśli oczywiście większe modele… Przyszłym użytkownikom opisywanych kołowrotków chciałbym zwrócić uwagę na jeden ważny szczegół. Odkręcana rączka. Rzecz istotna niezwykle. Takie rozwiązanie połączenia kołowrotek-korba oczywiście wpływa pozytywnie na sztywność kołowrotka i brak luzów. Również złożony w ten sposób kołowrotek zajmuje mniej miejsca. Ale niesie to również za sobą zagrożenia. Po pierwsze, łatwiej zgubić rączkę w transporcie. A po drugie, trzeba poświęcić odrobinę cierpliwości przy dokręcaniu rączki na łowisku. Wiadomo, rozgorączkowany wędkarz przed łowieniem jest niecierpliwy. A przykręcać trzeba ostrożnie, żaden gwint nie lubi jak go się traktuje „na siłę”. Również w warunkach zimowych, jak zgrabiałe palce nie pracują jakby człowiek tego chciał, powstaje drobny problem z przykręceniem rączki… Ale jednocześnie informuję, iż jak już gwint załapie – wystarczą dwa i pół obroty i mamy niezwykle sztywne, solidne połączenie...
Bez wątpienia nie sprawdziłem rzetelnie w testowanych kołowrotkach jednego parametru. A mianowicie wytrzymałości na dłuższym dystansie czasowym. Kilka miesięcy kręcenia (fakt, że intensywnego) nie pozwala mi jednoznacznie stwierdzić, czy sprzęt wytrzyma wiele lat pracy bez zmęczenia materiału…. Ale intuicja podpowiada – że spokojnie wytrzyma!!!
Przyznać muszę, że ciężko mi było rozstawać się z tymi kołowrotkami. Odkładałem do granic przyzwoitości dzień, w którym musiałem się z nimi pożegnać . Niestety, skoro obiecałem – oddałem. Ale po tym niemal półrocznym teście oraz biorąc pod uwagę fakt, że od ponad dwóch lat jestem posiadaczem starszej wersji, Caldii 3500X, wiem, iż niebawem sprawię sobie wędkarską radość i zakupię sobie również taką piękną, srebrzystą Caldię.
Paweł Popławski