FRAPPÉ Magazine nr 1

Page 1

FRAPPÉ MAGAZINE

1


FRAPPÉ MAGAZINE

OD

PROFESJA

MYŚL / SŁOWO

PIĘKNO

wstęp 5

sekrety zamknięte w biurku 6

europejski kongres kultury kultura zdeterminowana 10

repertuar na jesień stylizacje damskie 26

me myself and i 18

klasyka po męsku stylizacje męskie 28

recenzje płytowe 22 recenzje literackie 24 historia na zajezdni 25

fasonem jesień owiana 32 podwójna impresja 42

2


FRAPPÉ MAGAZINE

PUNKT

RUCH

MIEJSCE

sylwetka fotografa luc kordas 36

taniec 50

cadaques 62 malaga 66

3

Sporty ekstremalne na granicy 56


FRAPPÉ MAGAZINE

SMAK

FUNKCJA / FORMA

CIAŁO

DO

kulinarne inspiracje 72

rozmowa z bogusławem paruchem car design 78

świat spa na wyciągnięcie ręki 92

winda 98

czy krzesło to wciąż mebel do siedzenia ? 86 gadżety dla niej 90 gadżety dla niego 91

4


FRAPPÉ MAGAZINE

Z

mysłowa, pełna intensywnych zapachów i kolorów i dynamiczna. Taka jest jesień. Miasto budzi się do życia, wraca normalny rytm. Wszystko zaczyna mieć naturalny porządek rzeczy, zgodny z planem lekcji. To czas snucia nowych zamiarów, czas rozwoju i nowych idei. Niektórzy układają postanowienie noworoczne, a ja mam nowy plan na jesień. Nie będzie tu chemii, fizyki, ani arytmetyki, ale pełna nostalgii logika. Na początek jedna z tych tajemniczych pięknych kobiet, które pojawiają się na sesji, pozostawiają swój urok na zdjęciu i odchodzą, a fotograf już nigdy ich nie spotyka. Piękno to zwykle ulotna chwila, a jej esencją jest fotografia. Jesienią ukazuje się nowy repertuar modowy, w którym główne role grają fasony i kolory. Lekcję w-f planuję jako pełną zmysłowego ruchu i dużej dawki adrenaliny. Na weekend zamierzam odpocząć w pełnym aromatów SPA. Posłucham dobrej muzyki oraz poczytam ambitne i ciekawe książki. Skuszę się na podróż, która nie pozwoli mi długo tęsknić za minionym latem i oddam się prawdziwej uczcie kulinarnych smaków. Na koniec odwiedzę kilka kultowych i pachnących świeżością wrocławskich miejsc. A potem wypiję z rozkoszą kolejne frappe...

Frappé Magazine Redaktor Naczelna: Danuta Studencka-Derkacz Sekretarz Redakcji: Paweł Kosuń Redakcja: Kuba Żary Michał Karbowski Krzysztof Kubasek, Paulina Rosińska Tomasz Lewandowski Nina Czerwonka Małgorzata Pawlak Bartosz Broński Łukasz Gendzierski Marta Gadomska Adrian Gawłowski Korekta: Bogusława Kurzeja Kreacja artystyczna i grafika: Paulina Rosińska, Marcin Rosiński Fotografia: Magdalena Szerenos, Luc Kordas, Patrycja Galik-Lisowiec, Janusz Dąbkiewicz Skład i grafika: Jerzy Modzelewski Adres redkacji: ul. Szybowcowa 58/4 54-130 Wrocław tel. 512078606 redakcja@frappemag.pl Wydawnictwo ADMEDIA Danuta Studencka-Derkacz Reklama: Marta Ćpiok tel. 609538708 mcpiok@frappemag.pl Radosław Marchewka tel. 695757180 rmarchewka@frappemag.pl Druk i oprawa: Agencja Wydawnicza Argi s.c. Nakład 5000

OD

5


SEKRETY ZAMKNIĘTE W BIURKU Cztery nogi, blat, czasem kilka szuflad. Niby nic wielkiego, ale to przy nim rodzą się wielkie idee i światłe pomysły. Pokaż mi swoje biurko, a powiem ci, kim jesteś.

6

PROFESJA


S

olidne i stylowe, a czasem zwykłe i niepozorne. Nasz mały, prywatny kąt w pracy. Jego wygląd wiele mówi o nas, naszych relacjach z innymi i nastroju, w jakim jesteśmy. Trudno uwierzyć, ale jego położenie decyduje nawet o awansie zawodowym. Świat pracy wiruje wokół biurka, dlatego psycholodzy twierdzą, że warto mu się bliżej przyjrzeć.

Porządek musi być

Cary Cooper z Lancaster University, znany amerykański badacz, poszukiwał związku między wyglądem biurka a osobowością jego właściciela. Zespół naukowców pod jego przewodnictwem przebadał blisko 2500 miejsc pracy i pracowników. Odkryto, że podejrzewana korelacja istnieje i wyodrębniono pięć najczęściej spotykanych typów: Chaos – biurko pokryte stertą dokumentów, papierów i karteczek. Jego właściciel ma tę przewagę, że tylko on jest w stanie żyć w symbiozie ze stolikowym bałaganem. Zwykle świadczy to o tym, że bierze na siebie zbyt dużo obowiązków. Takie osoby zwykle pracują w nieustannym napięciu, są pracoholikami lub zmierzają w kierunku uzależnienia od pracy. Fetyszysta biurowy – zawsze ma modne gadżety na swoim biurku. Nieważne, czy są to nowe, kolorowe notesiki, karteczki samoprzylepne albo podgrzewacz do herbaty podłączany do laptopa. Z badań Coopera wynika, że posiadacz takiego biurka jest urodzonym optymistą. Obce mu są konflikty i ma dar rozładowywania nerwowej atmosfery. Przypisać mu można takie

cechy, jak obowiązkowość, pracowitość, skrupulatność i rzetelność. Perfekcjonista – poznasz go po idealnie posprzątanym biurku. Blat lśni i wszystko jest utrzymane w jak najlepszym porządku. Nie znajdziesz na jego biurku ulubionej figurki porcelanowej lub przedmiotów osobistych. Możesz natrafić jednak na kalendarz, ponieważ właściciel jest doskonale zorganizowany i bardzo punktualny. Posiadacz takiego biurka może być uznawany za godnego zaufania pracownika, ale też za gbura i osobę, która trudno dopasowuje się do innych. To typowy introwertyk, który wykonuje swoje obowiązki rzetelnie, ale potrafi się skupić tylko na jednym, konkretnym zadaniu, a dopiero gdy je zakończy, realizuje następne. Rodzina na pierwszym miejscu – na takim biurku zobaczysz wiele pamiątek i fotografii. Może się tu znaleźć rysunek syna lub broszka z modeliny wykonana przez córkę. Zwykle biurko „rodzinnego pracownika” jest uporządkowane, a on sam potrafi rozdzielać życie zawodowe od prywatnego. Realizuje powierzone mu zadania, ale dla niego najważniejszy jest świat poza biurem. Lider – drogie zabawki i najnowsze technologie dominują na jego biurku. „Lider” idealnie sprawdzi się w roli przedstawiciela handlowego, doradcy klienta itp. Będzie świetnie reprezentować firmę w kontaktach zewnętrznych. Jest duszą towarzystwa, ale lubi ironię i nieco sarkastyczne dowcipy. Prawdziwe uczucia chowa za woalem żartów i profesjonalnego wizerunku.

7


FRAPPÉ MAGAZINE

Co w biurze piszczy?

Relacje personalne między pracownikami również można wyczytać z ustawienia biurek względem siebie. Aby czuć się swobodnie w pracy, od biurka naszego sąsiada powinny nas dzielić przynajmniej dwa metry przestrzeni. Intymne odległości są uwarunkowane socjalizacją kulturową. Amerykanie i Brytyjczycy potrzebują więcej odstępu, a Włochom mały dystans zupełnie nie przeszkadza. Ważne, żeby ustawienie biurek nie spowodowało uczucia osaczenia. Zdaniem innego amerykańskiego naukowca, Michaela Kordy’ego, odległość od szefa może wpływać na awans zawodowy pracownika. Ten, kto siedzi najbliżej kierownika, ma największe szanse na szybką wspinaczkę po szczeblach kariery. I nie jest to wcale zasługa działania tajemnych mocy, a raczej zwiększonej liczby kontaktów i rozmów z przełożonym. Proksemika biurek wpływa na relację między pracownikami. Przeanalizujmy zatem kilka wariantów. Układ biurek równoległy gwarantuje koleżeńską, zdrową rywalizację o awans. Tu nikt nikomu nie zagląda w komputer, ani nie śledzi pracy kolegi. Układ asymetryczny powoduje, że właściciel biurka znajdującego się bliżej drzwi lub szefa ma dużo więcej pracy. Rozkład obowiązków jest nierówny, a osoba siedząca w dalszej pozycji może zbierać niezasłużone pochwały. Ten rozkład można nazwać: „zostańmy przyjaciółmi”. To partnerski układ biurek, ale może się przyczyniać do niechęci rywalizowania o awans zawodowy czy lepszą pensję. Wrogie ustawienie biurek tworzy ostrą, a wręcz złośliwą walkę i konkurencję. Pod nadzorem kontroli – układ biurek wyjątkowo stresujący dla osoby kontrolowanej. Mało partnerska relacja i niezwykle niepokojąca dla pracownika.

Problem z bałaganem

Problem zaśmieconego biurka dotyczy tak wielu pracowników, że rokrocznie, w drugi poniedziałek stycznia, obchodzony jest nawet Dzień Sprzątania Biurek. Tylko po co za wszelką cenę udawać kogoś, kim nie jesteśmy lub nie chcemy być? Jak mawiał Albert Einstein: Jeżeli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko? Mówi się przecież o artystycznym i twórczym bałaganie czy chaosie, choć może to być tylko wytłumaczenie dla bałaganiarzy. Ważne, żeby czuć się przy swoim biurku dobrze i tworzyć zarówno „wielkie rzeczy”, jak i małe – nie mniej potrzebne – sprawy.

8

PROFESJA


FRAPPÉ MAGAZINE

PROFESJA

9


KULTURA ZDETERMINOWANA

10


Fot. Janusz DÄ…bkiewicz

11


FRAPPÉ MAGAZINE

S

ukces nie przychodzi łatwo – przekonał się o tym Wrocław, zdobywając tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Po ogłoszeniu werdyktu Wrocławianie z wielu stron słyszeli nie tylko, że Wrocław na tytuł nie zasługuje, ale że prawdopodobnie doszedł do niego, grając nie do końca fair. Europejski Kongres Kultury, jedno z najważniejszych wydarzeń programu kulturalnego Polskiej Prezydencji w Unii Europejskiej, był pierwszym wielkim sprawdzianem: Czy Wrocław jest w stanie podołać roli lidera rozwoju europejskiej kultury? Przyglądając się czterem dniom Kongresu, trzeba przyznać, że na pewno stanął do tej próby świetnie przygotowany. Hala Stulecia po renowacji zrobiła imponujące wrażenie i stanowiła idealne tło dla programu Kongresu, który został zbudowany z ambicją i zrozumieniem najbardziej obecnie nurtujących problemów kultury. Intelektualne ramy wydarzenia wyznaczone zostały przez „Kulturę w płynnej nowoczesności” – publikację prof. Zygmunta Baumanna, do której napisania autor zachęcony został przez organizatorów EKK. Baumann zauważył w niej, że współczesna kultura zdeterminowana jest przez tempo zmian zachodzących w otaczającej nas rzeczywistości. Rozwój nowych technologii, mechanizmy wolnego rynku, sytuacja gospodarcza i postępujący proces globalizacji – to wszystko sprawia, że obowiązujące do niedawna definicje stają się nieostre, wymagają uaktualnienia. Kto jest w stanie precyzyjnie określić, co w naszych czasach znaczy „tożsamość”, „przynależność kulturowa” lub „narodowość”? Na te pytania można próbować odpowiedzieć, uczestnicząc w kulturze w pełni. Choć zręby rozwiązań problemów stawianych przez organizatorów powstawały podczas kongresowych debat (najciekawsze z nich to: „Niebezpieczne związki” – o splataniu się kultury

12

MYŚL / SŁOWO

i władzy, poprowadzona przez Jacka Żakowskiego; „Wikianarchia” moderowana przez Rubena Maesa, poruszająca temat tzw. kultury 2.0, w której interesy autorów stają w jawnym konflikcie z coraz większą otwartością mediów), to impreza dawała też mnóstwo okazji, by doświadczyć kultury jako takiej na najwyższym poziomie. Wśród wielu pozycji tymi, które przyciągały największe zainteresowanie, były występy Krzysztofa Pendereckiego i reinterpretujących jego dzieła brytyjskich muzyków – Jonny’ego Greenwooda z Radiohead i gwiazdy muzyki elektronicznej Aphexa Twina. Jednym z częściej przewijających się na ustach punktów kongresowego programu był audiowizualny projekt Briana Eno, który do swojej multimedialnej instalacji „77 Million Drops” wykorzystał przestrzeń Wrocławskiej Fontanny. Tłumy zebrał również odbywający się na Wyspie Słodowej spektakl Groupe F "Each One and Everybody". I słowo „tłum” nie jest tu żadną przesadą – widzów było tak wielu, że na czas spektaklu zablokowali oni ruch na wszystkich okolicznych ulicach. Zwłaszcza to ostatnie wydarzenie, którego ze względu na wykorzystywany w jego trakcie pokaz fajerwerków nie sposób było nie zauważyć nawet w najdalszych częściach miasta, przekonuje, że Europejski Kongres Kultury nie był imprezą dla garstki intelektualistów. Był świętem Wrocławia – w pełni europejskiego miasta, które udowodniło, że za pięć lat podoła kulturalnemu przewodnictwu Staremu Kontynentowi.

Kuba Żary


Fot. Janusz Dąbkiewicz

Chantalle Mouffe: Prawdziwym zagrożeniem nie jest publiczne finansowanie sztuki, 13 a jej komodyfikacja, stosowanie się do reguł rynku.


Rickard Falkvinge: Teraz każdy ma głos. Dawna elita nie ma już władzy nad tym, co ludzie myślą – nad kulturą.

14


Fot. Janusz Dąbkiewicz

Joost Smiers: To prawo to ekstremalna forma cenzury. To bajka, że prawo autorskie chroni artystów.

MYŚL / SŁOWO

15


16

Raquel Xalabarder: Mylimy dwie kwestie. Wolność wyrażania się i ekspresji to co innego, niż kor prawne, aby zwiększać kreatywność.


Fot. Janusz Dąbkiewicz

17 rzystanie z czyjejś własności. Wierzę w prawo autorskie. Myślę, że jest to obecnie najlepsze narzędzie


Popularność zyskali po

programie „Mam Talent”, ale ich życiowy cel się nie zmienił. Nigdy nie dążyli do sławy, ale do tworzenia odważnej, wolnej i ekspresyjnej muzyki.

Mowa o Me Myself and I 18


19


FORMA

NA USŁUGACH TREŚCI

M

e Myself and I – Trzy osoby w jednym głosie. Utożsamianie się ze swoją muzyką. „I” to muzyka, którą tworzymy. – wyjaśnia Magdalena Pasierska. Wrocław przynosi im swobodę oddechu. Nie ma tu plotkarskich portali, dla których nie liczy się twórczość, ale kolor szminki wokalistki. – Na szczęście nie poszliśmy w celebrycki styl. – mówi Michał Majeran. Program „Mam Talent” dał im ogromną siłę, ale tak naprawdę wszystko

20

zawdzięczają własnym umiejętnościom i mądrości muzycznej. – Taka rozpoznawalność, jaka nam towarzyszy, nie jest męcząca. – uśmiecha się Magda. – Jedyne, co męczy, to tłumy po koncertach, ale takie spotkania są ważne i bardzo cenne. – dodaje Michał. Artyści swój czas dzielą między koncertami i wielogodzinną pracą poza sceną.


Stale w podróży Zespół od czasu wydania płyty „Takadum” nieustannie podróżuje. Koncertują w ojczyźnie i poza granicami kraju. Wędrują jednak przede wszystkim w sensie muzycznym. Szukają przeróżnych natchnień i często proces kreacji biegnie po wielodźwiękowych ścieżkach. – Tak, jak malarz musi podchwycić inspirację, tak ni stąd, ni zowąd, pojawia się jakiś temat i już to masz. – opowiada Majeran. – Najważniejszy jest przekaz, musi być treść. Forma jest na usługach treści. – przekonuje Magda. Ale jak mówić o treści, gdy nie ma słów? – O słowach nie myśleliśmy, bo myśleliśmy o muzyce. Śpiew potraktowaliśmy jako instrument, ale nie wykluczamy używania słów. Teraz bawimy się onomatopeją. – mówi Michał. Magda przyznaje, że łatwiej jej z pomocą muzyki wyrazić emocje. – Słucham wokalistów i pasjonują mnie teksty np. rapu amerykańskiego. – dodaje. Choć dają występy w całej Polsce, zawsze z przyjemnością odwiedzają Wrocław. – Mamy takie swoje miejsca, do których z chęcią wracamy, np. nad Odrą. – zdradza Majeran. – Ja uwielbiam nasze zoo, które jest ponadczasowe. – uzupełnia Magda. Padają też nazwy: Biskupin i Sępolno. Nie zawiodą Zespół Me Myself and I pracuje nad nową płytą. Pod koniec roku, najprawdopodobniej jeszcze w listopadzie, ukaże się ich nowy krążek. – To będzie inna płyta, trudna do zdefiniowania. – zapowiada Michał. Artystów spotkałam podczas szkoleń dla młodych adeptów sceny. Tam przestrzegali, że promowanie muzyki jest zupełnie czymś innym od promowania siebie. Ważne aby każdy młody muzyk zastanowił się jaki naprawdę cel chce osiągnąć.

Z utworem jest jak z dzieckiem – trzeba mu załatwić najlepszą szkołę, POrozmawiać z nauczycielem… I rzeczywiście, oni tak robią! Można powiedzieć, że wzorowo skorzystali z możliwości rozwoju, jakie roztoczyła przed nimi telewizyjna produkcja TVN, ale to ich talent muzyczny zyskał szeroki aplauz i uznanie. To, czego nie można im odmówić, to odwaga. Nie każdy zdecydowałby się wykonać Mazurka F-dur Chopina w tak iście oryginalny sposób. W swojej muzyce łączą melodię, harmonię i rytm w niezwykle wyrafinowany sposób. Śmiało odkrywają muzyczne lądy i nie mają właściwie żadnych granic stylistycznych. Jaka będzie zatem nowa płyta Me Myself and I? – Czas pokaże! Danuta Studencka-Derkacz

21


FRAPPÉ MAGAZINE

GOTYE MAKING MIRRORS

Na okładce Making Mirrors znalazła się grafika, jak mówi sam Gotye z innego czasu i przestrzeni, namalowana przez jego ojca w latach 80., jeszcze zanim rodzina przeniosła się z Belgii do Australii. Odnaleziona po latach w piwnicy między rupieciami stała się inspiracją dla wędrówki w przeszłość (zarówno muzyczną, jak i zupełnie z muzyką niezwiązaną), a potem dla stworzenia trzeciego albumu Wally’ego De Backera. Ilustracja nieźle podsumowuje album. Making Mirrors to nie – jak sugeruje tytuł – zwierciadło, ale szalony kalejdoskop, w którego soczewce pełen determinacji krzyk przeplata się z melancholijnym szeptem, a retro-pop z lat 50. z syntezatorową zabawą dźwiękami i samplingiem. Dziko utalentowany Gotye zaprasza w podróż na drugą stronę lustra, po której możecie się spodziewać wszystkiego – oprócz nudy. Najlepiej słuchać: Kiedy jest smutno i źle. Gotye zrozumie, przytuli, pocieszy. Esencja albumu: Somebody That I Used To Know – hymn wszystkich przegranych związków zaśpiewany z Nowozelandką Kimbrą. Czy wiesz, że: Jeszcze przed premierą płycie zapewniono imponującą oprawę wideo – powstał zwiastun albumu i klipy do czterech piosenek, udostępniono materiały zakulisowe, a gdyby i tego było mało, to wyprodukowano jeszcze dokument ze studia nagraniowego autorstwa Jamesa Bryansa.

LENNY KRAVITZ BLACK & WHITE AMERICA

Tytuł dziewiątego albumu Lenny’ego Kravitza ma podobno związek z filmem dokumentalnym, który przypadkiem muzyk obejrzał w telewizji. Obraz dotyczył zjawiska rasizmu w Stanach po wyborze Baracka Obamy na prezydenta. Syn mieszanego żydowskoafroamerykańskiego małżeństwa na Black & White America przywołuje prezydencki optymizm i już w pierwszej piosence w duchu Yes, we can! śpiewa, że opowie o kraju, który przezwyciężył rasowe podziały. Takiego entuzjazmu mało jest na dzisiejszej amerykańskiej scenie – należy wspomnieć tu tylko Kanyego czy Erykah – i nawet u Kravitza wydaje się on przesadnie zadeklarowany. Album łatwo dałoby się przepołowić na część „białą”: rockowo-popową w stylu Bon Joviego czy Aerosmith i „czarną”: sięgającą do najlepszych soulowych i funkowych wzorców z Marvinem Gayem i Curtisem Mayfieldem na czele. Może jednak właśnie dzięki temu Black & White America może stanowić lekcję historii amerykańskiej muzyki, o której nie da się mówić, zapominając o jednej z tych połówek – czarna i biała Ameryka splecione są nierozerwalnie. Najlepiej słuchać: Jadąc autostradą z Los Angeles do Nowego Jorku albo chociaż… z Wrocławia do Katowic. Esencja albumu: Black and White America – tytułowy kawałek w stylu Jamesa Browna pobudza apetyt na resztę albumu. Czy wiesz, że: Lenny Kravitz w ramach trasy promującej płytę odwiedzi również Polskę. Dziewiątego listopada wystąpi na warszawskim Torwarze.

22

MYŚL / SŁOWO


FRAPPÉ MAGAZINE

VERONICA MAGGIO SATAN I GATAN

Biorąc pod uwagę poziom muzyki powstającej w Szwecji, słowo „szwedzki” mogłoby być automatycznie rozumiane jako znak jakości, a na zdobywców tamtejszego Grammy momentalnie powinny się zwrócić oczy całego świata. W 2007 roku taką statuetkę przeznaczoną dla najlepszego debiutanta otrzymała Veronica Maggio, blondynka o delikatnym głosie i włoskich korzeniach. Dziś, trzy lata i dwa albumy później, Maggio powraca krążkiem Satan I Gatan. Jest tu wszystko, czego oczekuje się od dobrej popowej płyty – bezpretensjonalne, urocze melodie zaaranżowane z dbałością o szczegóły, styl i elegancja tak bardzo odróżniające ją od produkcyjniaków zza Oceanu. Choć to bardzo lekkostrawne danie, smakuje wyśmienicie. Cała płyta nagrana została po szwedzku, lecz nawet jeśli nie znacie ani słowa w tym języku, kilka chwil spędzonych w towarzystwie Veroniki Maggio sprawi, że zaczniecie podśpiewywać pod nosem jej wpadające w ucho refreny. Najlepiej słuchać: Kiedy zaczyna już wiać mroźny wiatr z Północy, z kubkiem gorącego kakao w dłoni. Esencja albumu: Jag Kommer – utwór, od którego po przesłuchaniu płyty uwolnić się nie sposób. Czy wiesz, że: Maggio urodziła się i wychowała w Uppsali, jednym z najważniejszych uniwersyteckich miast Szwecji.

BEIRUT THE RIP TIDE

Zach Condon, znany też jako lider jednoosobowego projektu Beirut, tworzy folk zewsząd i znikąd. Odkąd w wieku szesnastu lat rzucił szkołę i zaczął podróżować po świecie, jego inspiracją stało się wszystko to, co w muzyce pierwotne i organiczne. Powoli z połączenia bałkańskiej muzyki narodnjackiej, piosenek paryskich szansonistów, dźwięków meksykańskiej orkiestry pogrzebowej i kto wie, z czego jeszcze, zbudował swoje własne, bardzo rozpoznawalne dźwięki. Na trzecim w karierze longplayu The Rip Tide geograficzne referencje stają się jakby mniej ważne, bo to właśnie brzmienie Condona wysuwa się na pierwszy plan. Jest to chyba najbardziej „własny” album Zacha, być może dlatego, że pochodzący z Santa Fe muzyk po raz pierwszy zwrócił się w stronę tradycyjnego amerykańskiego songwrittingu. A kiedy sięgnął po to narzędzie (dla niego samego tak pierwotne i naturalne), to nagle historia, a nie sposób jej opowiadania, stała się najważniejsza. Najlepiej słuchać: Wspominając z rozrzewnieniem wakacyjne wojaże. Esencja albumu: Santa Fe – w kawałku zatytułowanym na cześć miasta, z którego Beirut pochodzi, znajdziemy wszystko, czym zaczarował wcześniej (solówki na dęciakach!) i wszystko, czym zaskakuje teraz (syntezatory, organy Hammonda). Czy wiesz, że: Na okładce debiutanckiego albumu (Gulag Orkestar) Zach Condon umieścił zdjęcie wyrwane z książki w bibliotece w Lipsku. Dopiero po kilku latach okazało się, że jego autorem jest rosyjski fotograf Siergiej Czilikow.

MYŚL / SŁOWO

23


FRAPPÉ MAGAZINE

TOMÁŠ ZMEŠKAL LIST MIŁOSNY PISMEM KLINOWYM

Między polską a czeską kulturą od dawna zachodzi intrygująca wymiana energii. Czesi wydają się nieźle reagować na polski smutek i defetystyczną zadumę nad stanem człowieka, kraju i świata (vide: entuzjastyczne przyjęcie „Księstwa” Andrzeja Barańskiego na 46. Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach), a my z otwartymi ramionami witamy wszelkie przejawy absurdalnego humoru i ironicznego zmysłu obserwacji naszych południowych sąsiadów. „List miłosny pismem klinowym” może trafić w polskie gusta czytelnicze nie z powodu tej czeskiej lekkości, ale dlatego, że pisany jest z perspektywy poważniejszej, jakby bardziej „naszej”. Powieść Tomáša Zmeškala przedstawia historię miłości Josefa i Květy, których burzliwy i pełen zawirowań związek rozgrywa się na tle kilkudziesięciu lat czeskiej historii naznaczonej, podobnie jak w Polsce, wojną i komunizmem. Wciąż toczą się dyskusje, co zrobić z tamtym pokoleniem: uhonorować wysiłki tych ludzi cz y nie? Ale moim zdaniem prowadzą one donikąd, ponieważ nasz, Czechów, sposób na rozwiąz ywanie problemów polega na tym, żeby o nich zapomnieć – mówi Zmeškal. Jednocześnie powieść udowadnia, że zapomnieć się nie da. „List miłosny pismem klinowym” to debiut Tomáša Zmeškala, który przez periodyk „Lidové noviny” został ogłoszony jedną z dwóch najważniejszych książek roku 2008. Proza, osadzona w zbudowanym z pietyzmem kontekście historycznym, zachwyciła jednak nie tylko krytyków, ale przede wszystkim czytelników – już trzy miesiące po pierwszym wydaniu na rynku pojawiło się kolejne. Może jest jednak tak, że to wyłącznie czeski fenomen, iż Zmeškal, odrzucając hrabalowską humorystyczną tonację, zaproponował spojrzenie na historię, jakiego Czesi od dawna oczekiwali? Na pewno należy w tym upatrywać jednej z przyczyn sukcesu. Nie zapominajmy jednak, że „List (…)” jest obyczajową opowieścią o miłości – i to nie miłości do czeskiej historii. Opowieścią, która jest w stanie podbić niejedno, także polskie, serce.

24

MYŚL / SŁOWO


FRAPPÉ MAGAZINE

HISTORIA NA ZAJEZDNI

Z

ajezdnia tramwajowa przy ulicy Grabiszyńskiej w najbliższej przyszłości zmieni swój kształt i już za trzy lata zobaczymy ją w nowej odsłonie – nowoczesnego kompleksu muzealnego, którego multimedialne ekspozycje prezentować będą powojenną historię Wrocławia i Dolnego Śląska. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne zwolni budynek w przyszłym roku i wtedy rozpoczną się prace. Projekt zmian na terenie zajezdni stworzyła Pracownia Projektowa Maćków, która jest odpowiedzialna m.in. za renowację Domu Handlowego „Renoma”. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, bo ono samo zapisało się na kartach historii. To właśnie tutaj 26 sierpnia 1980 roku zastrajkowała „Solidarność” w geście wspólnoty z walczącym Wybrzeżem. Chciałbym, aby te wydarzenia były na zawsze upamiętnione, bo powstanie „Solidarności” we Wrocławiu i strajk w MPK były momentem, kiedy kończyło się kształtowanie

tożsamości Wrocławia – mówi prezydent miasta, Rafał Dutkiewicz. Eksponaty dotyczące wrocławskiej „Solidarności” będą niewątpliwie istotną, ale (co warto podkreślić, gdyż o projekcie już zaczyna mówić się jako o „Muzeum Solidarności”) nie jedyną częścią nowopowstającego muzeum. Tworzący muzeum Ośrodek „Pamięć i Przyszłość” zachęca, by już teraz przynosić do jego siedziby przy ulicy Piaskowej 13 pamiątki dokumentujące historię Wrocławia i Wrocławian po roku 1945. Tak samo cenne będą oficjalne dokumenty jak i ręcznie spisywane przepisy na tradycyjne dolnośląskie potrawy. Muzeum ma pokazać, że nic o nas – bez nas, ponieważ historii powojennego Wrocławia nie da się opowiedzieć z pominięciem najważniejszego elementu miasta – jego mieszkańców.

MYŚL / SŁOWO

Kuba Żary

25


FRAPPÉ MAGAZINE

Repertuar na jesień

FERIA BARW I MOCNE AKCENTY ZDOMINOWALY JESIENNE KOLEKCJE W ROLACH GŁÓWNYCH CZERWIEŃ I SKÓRA

Michał Karbowski

W roli głównej czerwony Sukienka Blacky Dress Rękawiczki Wittchen Buty Baldowski Pierścień Zielony Kot Kopertówka Zielony Kot Broszka Zielony Kot

26

PIĘKNO


FRAPPÉ MAGAZINE

Wąż bohaterem jesieni Sukienka Jean Paul Apaszka Wittchen Kopertówka Zielony Kot Bransoleta Zielony Kot Kolczyki Zielony Kot Buty Baldowski

PIĘKNO

27


FRAPPÉ MAGAZINE

K

KLASYKA PO MĘSKU

Dobry garnitur, czy marynarka to zdecydowanie za mało.

„Klu” stylizacji to dodatki właściwie skomponowane jak w dobrej symfonii. Harmonia pozwala odkryć klasykę na nowo i sprawi, że moda przestanie być nudną i szarą codziennością. Stylizacje: Michał Karbowski

28

PIĘKNO


FRAPPÉ MAGAZINE

Garnitur JOOP! VAN GRAAF Szal WITTCHEN Rękawiczki WITTCHEN Zegarek APART Buty WITTCHEN Teczka WITTCHEN

PIĘKNO

29


FRAPPÉ MAGAZINE

Koszula TOMMY HILFIGER VAN GRAAF Rękawiczki WITTCHEN Zegarek APART Szal WITTCHEN Pasek WITTCHEN Buty WITTCHEN Spodnie SCOTCH AND SODA VAN GRAAF Marynarka VAN GRAAF

30


FRAPPÉ MAGAZINE

Garnitur JOOP! VAN GRAAF Rękawiczki WITTCHEN Teczka KAZAR Szal WITTCHEN Zegarek APART Buty WITTCHEN

PIĘKNO

31


sukienka TRU TRUSSARDI kurtka MONNARI

32


FASONEM

JESIEŃ OWIANA

Jedno z podstawowych pytań modowych na sezon jesień/zima dotyczy kolorów, a my zachęcamy żeby zwrócić uwagę na fason... Łączymy casual z biurową koszulą, elegancję ubieramy w sznurowane botki, a małą czarną w kurtkę. Bawimy się trendami i zapraszamy do wspólnej zabawy. Tu reguły gry są znane od dawna: zachowanie zdrowego rozsądku i indywidualny wybór.

Fotografia: Magdalena Szerenos Stylizacje: Michał Karbowski Modelka: Żaneta Stępień

PIĘKNO

33


sukienka TRU TRUSSARDI buty KAZAR okulary COYOCO

34


FRAPPÉ MAGAZINE

spodnie TRU TRUSSARDI koszula body IMPERIAL pasek KAZAR naszyjnik MONNARI

PIĘKNO

35


LK LUC KORDAS PHOTOGRAPHY

36


37


38

PUNKT


FRAPPÉ MAGAZINE

LK PHOTOGRAPHY

PUNKT

39


40

PUNKT


!

FRAPPÉ MAGAZINE

BA ŚNIE Dlaczego fotografia? Zawsze interesowały mnie sztuki wizualne. Fotografia, zwłaszcza cyfrowa, pozwala na bardzo wiele. Oprócz wizualnej atrakcyjności liczy się dla mnie również natychmiastowość tego medium zdjęcie można zrobić powiedzmy o godzinie 17.00, a dwadzieścia minut później jest ono już gotowe do publikacji. Skąd czerpiesz źródła inspiracji? Zewsząd. Tak z ulicy, jak i z prac innych artystów. Największą kopalnią inspiracji jest oczywiście Internet. Klucz do fotografii... Najważniejsze jest poczucie estetyki i to, by fotografie opowiadały jakieś historie, by nie były tylko technicznie dobrze wykonanym zdjęciem z ładną dziewczyną ubraną w stylowe ciuchy i pozującą w

atrakcyjnej lokalizacji. Fotografami nazywam ludzi, którzy robią coś więcej, którzy stawiają krok lub dwa dalej od innych i są w stanie swoimi fotografiami zadziwić, zacząć jakąś historię i pozostawić jej dokończenie widzowi. Jakie plany przed Tobą? Jestem freelancer’em realizującym wyłącznie swoje osobiste projekty i wizje. W najbliższej przyszłości chciałbym zająć się innym środkiem przekazu, jakim jest video, czyli robienie krótkich filmów, a nie fotografii. Jednocześnie cały czas kontynuuje kilka swoich osobistych koncepcji na raz. Myślę, że z czasem będą one coraz ciekawsze. Być może parę moich zdjęć wkrótce posłuży za okładki książek w kraju i za granicą.

Dlaczego akurat te zdjęcia? Zdjęcia pochodzą z tworzącego się wciąż cyklu BAŚNIE. Znajdują się tam głównie kolorowe fotografie ocierające się o ilustracje - są to senne krajobrazy, sytuacje tworzone w naszej codziennej rzeczywistości, zawsze posiadające jednak drugie dno, które sprawiają, że fotografie wydają się być tylko początkiem, środkiem lub końcem jakiejś opowieści, nigdy natomiast nie ukazują jej w całości. To zadanie zostawiam widzom. BAŚNIE to mój najnowszy projekt, na który będą się składać fotografie z ostatnich pięciu lat. Na razie chcę pokazać tylko część kolekcji i te właśnie zdjęcia mogą oglądać Państwo w tym wydaniu magazynu Frappe.

Rozmawiał: Paweł Kosuń

PUNKT

41


PODWÓJNA IMPRESJA Gra światła, kolorów i emocji wywołuje w naszych garderobach prawdziwe zmiany. Nostalgia, wyraźna linia, miękkie i szlachetne tkaniny to esencja tej jesieni. Klasyka połączona z nektarem wyciśniętym z nowoczesności.

42


płaszcz PINKO biżuteria PARFOIS Fotografie: Luc Kordas Stylista: Michał Karbowski Modelka: Zuzanna Szypuła Model: Sebastian Gardziej

43


44koszula, krawat, garnitur JOOP! / VAN GRAAF sweter,


45


FRAPPÉ MAGAZINE

sukienka TRU TRUSSARDI kurtka PINKO buty KAZAR biżuteria PARFOIS

46

PIĘKNO


FRAPPÉ MAGAZINE

spodnie, pasek, kurtka, koszula, szal TRU TRUSSRADI buty KAZAR

PIĘKNO

47


sukienka MONNARI bransoletka MONNARI buty KAZAR płaszcz IMPERIAL 48


FRAPPÉ MAGAZINE

sukienka MONNARI bransoletka MONNARI buty KAZAR płaszcz IMPERIAL

PIĘKNO

49


50


/TANIEC TO NIEME WYZNANIE MIŁOSNE/

FIODOR DOSTOJEWSKI W rytm klasyki, jazzu lub na latynoską nutę. Ekspresja duszy, doskonała muzyka i nieustanny trening ciała. Zapraszamy do tańca!

Nina Czerwonka

51

Fot. dpaint


FRAPPÉ MAGAZINE

D

ziś, po sukcesie licznych programów telewizyjnych, tańczą właściwie wszyscy i wszędzie. Nie maleje liczba chętnych, którzy chcą dopracować swój warsztat, zdobyć nowe umiejętności lub zwyczajnie się poruszać. Naprzeciw potrzebom konsumenta wyszły szkoły, akademie i kluby taneczne, które zaczęły poszerzać oferty o coraz atrakcyjniejsze i rzadziej spotykane zajęcia.

52

RUCH


FRAPPÉ MAGAZINE

TANIEC\\\\\ Tańczenie rozumiemy zwykle jako formę rozrywki, rekreacji czy komunikacji. Dziś, każde państwo może pochwalić się unikalną formą tańca wyrosłą z kulturowych korzeni. Ale taniec jest czymś więcej niż tylko ukazywaniem obyczajowych niuansów. Różnorodne ruchy i kroki wykonywane w rytm muzyki sprawiły, że tańczenie stało się ćwiczeniem utrzymującym ciało i ducha w wybornej formie. Salsa Dance jest jak ostry hiszpański sos. Gdy zagra muzyka, niesamowita energia i emocje przejmą kontrolę nad zmysłami. Taniec stanowi zlepek wielu stylów pochodzących z Kuby, Puerto Rico, Ameryki Latynoskiej i Północnej. Obecność dynamicznych ruchów przyspiesza cyrkulację krwi i oddychanie. Spalanie kalorii to w tym przypadku tylko dodatkowy bonus. Tańcz z partnerem lub solo. Każdy ruch będzie doskonałą zabawą. Miejsce: Dom Tańca Pałacyk

http://flamencoarte.com/

ul. Kościuszki 34

RitmoSalsa Wrocław

http://www.ritmosalsa.pl/

Plac Muzealny 13 A, I piętro

Szkoła Tańca RENN

http://www.taniec.renn.pl/ ul. Krupnicza 6/8 (I piętro) Timbaila http://www.timbaila.pl/ ul. Osobowicka 25/5 Torres Art Studio Wrocław http://www.torres.com.pl/ ul. Św. Antoniego 2, brama C, III piętro Tropical Dance Studios & Cafe http://www.tropical-dance.pl/ ul. Świdnicka 19 (IV piętro)

Sexy Dance – antidotum na nieśmiałość, fizyczne i mentalne opory. Za zamkniętymi drzwiami sali ćwiczeniowej, wśród innych kobiet, poczujesz się swobodnie i komfortowo. Uwolnisz głęboko drzemiące pokłady zmysłowości i seksapilu. Zwiększysz świadomość swojego ciała. Mało? Dzięki zajęciom Sexy Dance poprawisz postawę, wzrośnie twoja pewność siebie, a ruchy zyskają na miękkości. Z takimi atutami nie możesz pozostać niezauważona. Miejsce: Akademia Tańca Esens http://www.esens.com.pl/ ul. Gajowicka 177

Studio Ruchu Malwiny Pietrzyk-Nowak http://www.klubtanca.pl/ ul.Strzegomska3b3c/7u

Fot. dpaint

RUCH

53


FRAPPÉ MAGAZINE

High Heels Dance, czyli większość treningu przetańczysz w szpilkach. Na choreografię składają się style: dancehall, wacking, vouging czy nawet hip-hop. Każda kobieta pragnie wyglądać seksownie, a High Heels Dance przybliży cię do tego celu. Miejsce: Akademia Ruchu http://www.akademiaruchu.com.pl/ ul. Ruska 47- 48A

Opium Fitness Club http://opiumfc.pl/ ul. Strachocińska 53

Street Dance Academy http://s-d-a.pl/sda_pl/ Centrum ul. Nabycińska 19

Balet jako wytworna sztuka tańca nie powinien zniechęcać, ponieważ wbrew pozorom w każdym wieku możesz nauczyć się podstawowych figur tańca klasycznego. Ważny jest entuzjazm – zachęcają organizatorzy kursów. Poprzez ćwiczenia skorygujesz swoją postawę, zwiększysz wytrzymałość mięśni oraz ogólną kondycję. Balet to doskonała okazja do pracy nad samodyscypliną. Miejsce: Dom Tańca Pałacyk http://flamencoarte.com/ ul. Kościuszki 34

Szkoła Baletowa Waldemar Staszewski przy Operetce Dolnośląskiej http://balet.wroclaw.pl/ Św. Antoniego 2/4 brama „C” II p.

Salsa i bachta. Wrocławskie szkoły tańca nie zapomniały nawet o bardzo wymagających klientach. Jeśli należysz do grona szczęśliwych mam lub jesteś w zaawansowanym wieku, również znajdziesz coś dla siebie. W ofertach umieszczono wyjątkowe zajęcia dla kobiet z małymi dziećmi – kurs salsy i bachaty sprawnie połączony z nauką wiązania chust i noszenia maluchów. Dla energicznych pań na emeryturze, mających sporo wolnego czasu, zostały przygotowane zajęcia dla seniorów: salsa, bachata, cha-cha-cha, son. Miejsce: Torres Art Studio Wrocław http://www.torres.com.pl/ ul. Św. Antoniego 2, brama C, III piętro

Taneczne formy fitness\\\ Taniec sprzężony z treningiem cardio pod każdą postacią korzystnie wpływa na gęstość kości, zapobiegając osteoporozie. Sam fakt, że intensywnie się ruszasz, wzmaga wydzielanie endorfin, wywołując uczucie zadowolenia z siebie i doskonałe samopoczucie. Dodatkowo Dance Fitness obniża ciśnienie krwi, a poprzez cały swój dobroczynny wpływ na organizm opóźnia procesy starzenia. Pomaga zachować ciało i ducha w godnej pozazdroszczenia kondycji.

54

Zumba – latin aerobic to, najogólniej mówiąc, kombinacja aerobiku, kroków tańców latynoamerykańskich oraz wykorzystania sprzętów do ćwiczeń takich, jak stepy, maty, piłki fitball, tubing czy ciężarki. Jeśli chcesz stracić na wadze, ta wysokoenergetyczna forma jest właśnie dla ciebie. W przeciągu jednego treningu możesz spalić od 500 do 1000 kcal, w zależności od swojej wagi, intensywności ćwiczeń i czasu ich wykonywania.

Port De Bras jest kombinacją płynnych ruchów lub pozycji zaczerpniętych z baletu, pilatesu, balansu i jogi. Wszystko to wykonywane w rytm relaksującej muzyki. Na treningu nauczysz się poruszać lekko i z baletową gracją. Wysmuklisz i ujędrnisz całe ciało, wyciszysz umysł. Zajęcia idealne nie tylko dla zestresowanych.

Miejsce: Active Fitness Club http://www.activefitness.pl/

Bodyfit Studio Rekreacji http://www.bodyfit.pl/

ul. Grabiszyńska 281 (w budynku FAT)

Bodyfit Studio Rekreacji http://www.bodyfit.pl/

pl. Maksa Borna 1A (Centrum Śródmieście) ul. Pretficza 37 (Centrum Krzyki) ul. Mikołowska 103A

Finezja Fitness http://finezjafitness.pl/ ul. Białowieska 20A

Opium Fitness Club http://opiumfc.pl/ ul. Strachocińska 53

Studio Ruchu Malwiny Pietrzyk-Nowak http://www.klubtanca.pl/ ul.Strzegomska3b3c/7u

Szkoła Tańca Esens http://www.esens.com.pl/ ul. Gajowicka 177

Miejsce: Akademia Ruchu http://www.akademiaruchu.com.pl/ ul. Ruska 47- 48A

pl. Maksa Borna 1A (Centrum Śródmieście) ul. Pretficza 37 (Centrum Krzyki) ul. Mikołowska 103A

Fitness Club Fantastic Body http://www.fantasticbody.pl/ ul. Legnicka 72

Sofa Chillout Room http://www.sofa-chillout.pl/ Rondo Powstanców Slaskich 7, IV pietro

Flamenco Fitness – zajęcia fitness włączające styl flamenco. Wzmacnia kości i biodra. Dzięki tym ćwiczeniom staniesz się zwinniejsza, ukształtujesz mięśnie i zapobiegniesz problemom układu sercowonaczyniowego. Flamenco fitness wspomaga też rozwój mentalny i może poprawiać pamięć.

Pole Dance – taniec na rurze, który nie ma nic wspólnego z nocnym klubem. Drążek stanowi tu jedynie element, który umożliwia wykonywanie przeróżnych układów. Pole Dance jest połączeniem tańca, aerobiku i gimnastyki. Poprawia wytrzymałość całego ciała, dodaje siły, ujędrnia. Dzięki regularnym treningom zwiększa się elastyczność mięśni, pozytywnie wpływając na pracę kręgosłupa. Jeśli chcesz wymodelować sylwetkę i zwiększyć pewność siebie, spróbuj Pole Dance.

Cuban Salsa Fit to bezsprzeczna nowość na polskim rynku. Dynamiczne zajęcia aerobowe intensywnie kształtujące sylwetkę z wykorzystaniem rytmów kubańskich: salsy, merengue, mambo. Kombinacja wprost idealna dla miłośników gorącej muzyki i energetycznego, fitnessowego wysiłku.

Miejsce: Akademia Ruchu http://www.akademiaruchu.com.pl/

Miejsce: Torres Art Studio Wrocław http://www.torres.com.pl/

ul. Ruska 47- 48A

ul. Św. Antoniego 2, brama C, III piętro

pl. Orląt Lwowskich 20a, I piętro

Nina Czerwonka

Pole Dance Studio http://poledance.com.pl/ Belly Dance Fitness – marzysz o jędrnych ramionach? Przygotowujesz się do porodu? A może męczą cię bóle pleców? Wybierz się na trening fitness połączony z tańcem brzucha. Zajęcia poprawią twoją postawę, stracisz na wadze. I jedno jest pewne – będziesz zaskoczona tym, do czego jest zdolne twoje ciało. Miejsce: Akademia Ruchu http://www.akademiaruchu.com.pl/ ul. Ruska 47- 48A

Bodyfit Studio Rekreacji http://www.bodyfit.pl/

pl. Maksa Borna 1A (Centrum Śródmieście) ul. Pretficza 37 (Centrum Krzyki) ul. Mikołowska 103A Szkoła Tańca Al-Mara http://www.al-mara.pl/ ul. H. Kołłątaja 24 (parter)

RUCH

Miejsce: Akademia Ruchu http://www.akademiaruchu.com.pl/ ul. Ruska 47- 48A


55


56


Fot. Tomasz Lewandowski

NA GRANICY Skok w przestworza i czujesz adrenalinę, przy której możesz zapomnieć o granicy strachu i stresu ludzkiego. Coraz więcej osób decyduje się na taką formę wypoczynku i rozładowania codziennej dawki silnych napięć.

57


FRAPPÉ MAGAZINE

Wydaje Wydaje że sporty ekstremalne stająsię się bardziej bardziej się, żesię,sporty ekstremalne stają powszechne i dostępne. Uczniowie, studenci, matki, powszechne i dostępne. Uczniowie, studenci, matki, ojcowie, biznesmeni, pracownicy biurowi czy szefowie ojcowie, biznesmeni, pracownicy biurowi czy szefowie wielkich korporacji – wszyscy dziś uprawiają ryzykowne ryzykowne sporty, a ja pytam, jak to możliwe, że podczas podczas gdy gdy aktywność fizyczna społeczeństwa najczęściej ogranicza ogranicza się do gier komputerowych, coraz więcej ludzi oddaje się się właśnie dyscyplinom dyscyplinom wyczynowym? wyczynowym? właśnie Sport ekstremalny to przygoda, w której uczestnictwo wymaga ponadprzeciętnych umiejętności psycho-fizycznych oraz zdolności działania w warunkach dużego ryzyka. Jeżdżę na snowboardzie dziewięć sezonów i zastanawiam się, dlaczego ludzie mówią o snowboardzie „sport ekstremalny”, a o nartach już nie? Przecież jeździmy na tych samych stokach i w tych samych warunkach atmosferycznych. Odpowiedzi na to pytanie udzielają nam najbardziej zainteresowani niebezpieczeństwem, jakie niosą ze sobą niektóre sporty, czyli nasi ubezpieczyciele. To właśnie oni podzielili dyscypliny na: ekstremalne i wysokiego ryzyka. I tu sytuacja się klaruje, bowiem wyżej wymieniony snowboard, a także narciarstwo klasyfikuje się jako sporty wysokiego ryzyka, a niektóre ich odmiany (jak freeskiing lub Freestyle) są zaliczane do tych ekstremalnych. Całe zamieszanie wokół uprawiania czegoś ekstremalnego spowodowane jest poszukiwaniem odpowiedniej

porcji wrażeń i niezapomnianych emocji. Dla jednych będzie to wykonanie przewrotu w przód pod okiem instruktora, dla innych skok z wieżowca ze spadochronem (base jumping). Bez względu na to, co zrobimy, liczy się efekt końcowy, czyli dawka adrenaliny dostarczona naszemu organizmowi. Pewnie dlatego dużo osób dziś uprawia sporty „ekstremalne”. W końcu każdy z nas chce się oderwać od codzienności i przeżyć coś więcej niż tylko kolejne spotkanie biznesowe czy wizytę w urzędzie skarbowym. PODWODNE LENIUCHOWANIE Wiele przygód ekstremalnych ma swoje odmiany wręcz rekreacyjne, z których korzystają coraz większe rzesze amatorów mocnych wrażeń. Choćby takie nurkowanie. Oczywiście jeśli brać pod uwagę freediving albo penetrowanie wraków, mamy tu do czynienia z ekstremalnymi wyzwaniami dla prawdziwych zapaleńców, a przecież większość nurków to zwykli ludzie, odkrywający podwodny świat w wolne weekendy. Jeden z instruktorów powiedział mi kiedyś, że nurkowanie jest dyscypliną dla leniuchów. Najcięższe w tym sporcie jest wejście i wyjście z wody. Cała reszta to tylko przyjemność obcowania z naturą. Wiadomo, że przed wejściem do wody trzeba przerobić trochę teorii, zaznajomić się z zagrożeniami, jakie mogą nas spotkać, ale później w zasadzie zostaje tylko oswojenie się ze sprzętem i sama radość pływania.

Fot. Vladoskan

Jeden z instruktorów powiedział mi kiedyś, że nurkowanie jest dyscypliną dla leniuchów.

58

RUCH


FRAPPÉ MAGAZINE

Wszystkich informacji zarówno teoretycznych, jak i praktycznych dowiadujemy się na kursach nurkowych. Po przebytym szkoleniu dostajemy „papier” (albo i nie) zaświadczający, że posiadamy niezbędną wiedzę i umiejętności, żeby nurkować na głębokość osiemnastu metrów. Wystarczy to do aktywnego odpoczynku pod wodą. Jeszcze tylko zakup całego sprzętu i można przemierzać pobliskie głębiny. Ot, ekstrema dla każdego. POCIĄG DO LATANIA Spod wody przenosimy się w chmury, gdzie ludzie wyskakują z lecącego samolotu pomimo tego, że jest on sprawny. Co nas pcha do tego, żeby rzucać się w przestworza? Dla jednych wykonanie skoku spadochronowego to próba zmierzenia się z samym sobą, test na odwagę. Inni skaczą ze spadochronem, bo w ten sposób spełniają swoje marzenia o lataniu. Wszystkim, bez względu na motywację, towarzyszą niesamowite przeżycia i duża dawka adrenaliny. Część ludzi po pierwszym skoku mówi: „dość”, chociaż im się podobało. Odbyli kurs, wsiedli do samolotu, skoczyli, – co najważniejsze – wylądowali, poczuli się spełnieni, bo przełamali pewne bariery, może lęki i to im wystarczy. Teraz mogą wracać do codziennych obowiązków. Jest jednak spora rzesza entuzjastów, którzy pozostają w tym sporcie. Chęć latania tak wciąga, że każdą wolną chwilę spędzają w przestworzach. Dla nich skoki spadochronowe stają się normalnym sportem tak, jak dla wielu z nas zwyczajną formą ruchu jest jogging. Krzysztof „Wiśnia” Wiśniewski, instruktor spadochronowy z Wrocławia, w każdy weekend w sezonie wyskakuje z pędzącego samolotu około dwudziestu razy. Skacze sam lub z pasażerami w tandemie. – Skoki w tandemie to możliwość przekonania się, jak wygląda skakanie bez potrzeby kończenia kursów i przechodzenia specjalistycznych badań – mówi „Wiśnia”. – Skoczyć może każdy, kto cieszy się w miarę dobrym zdrowiem i nie waży więcej niż 120 kg. Nie trzeba być pełnoletnim, skakać mogą nawet dzieci, ale muszą mieć co najmniej 140 cm wzrostu – wyjaśnia. Pasażer tandemu dostaje specjalną uprząż, którą instruktor przypina potem do siebie. To tandem-pilot otwiera spadochron, dolatuje do lotniska i bezpiecznie ląduje – pasażer może skupić się tylko na swoich wrażeniach. Wśród skoczków znajdują się także ludzie poszukujący ciągle nowych wyzwań i to właśnie oni stworzyli base jumping. Jest to jeden z najniebezpieczniejszych sportów ekstremalnych na świecie. Polega na skakaniu ze spadochronem z wieżowców,

mostów, wież przekaźnikowych i tak naprawdę z wszystkiego, z czego tylko się da. Ale to sport dla zaawansowanych spadochroniarzy. Zostańmy na razie przy klasycznych skokach spadochronowych. Co należy zrobić, by wykonać swój pierwszy skok? Możliwości są dwie. Można zapisać się na kurs spadochronowy, po którym zakładają nam plecaczek na plecy, wsadzają do samolotu i na wysokości około 1000 metrów każą nam z tego samolotu wysiąść. Po krótkim namyśle, stojąc przy otwartych drzwiach, już jest nam wszystko jedno, więc wysiadamy. Spadochron otwiera się samoistnie na linie, a my jesteśmy przeszczęśliwi i spokojnie lecimy w dół, ciesząc się niepowtarzalnymi widokami. Druga możliwość to szkolenie

w systemie AFF. Różnica jest taka, że po szkoleniu teoretycznym i praktycznym razem z dwoma instruktorami wyskakujemy z samolotu na wysokości 4000 m. Szkoleniowcy pomagają nam w osiągnięciu sylwetki, która umożliwia bezpieczne spadanie. Po kilku, kilkunastu skokach możemy już skakać samodzielnie. Jeśli chcemy po prostu spróbować, jak to jest i nie przeżywać stresu związanego ze szkoleniem – skoczmy w tandemie. Dla każdego coś miłego. Z WODY W PRZESTWORZA Kitesurfing – młody i jakże prężnie rozwijający się sport. Alternatywa dla windsurfingu, o której tak naprawdę jeszcze wiele osób nie ma pojęcia. Czym zatem jest kitesurfing? Najprościej rzecz ujmując, to połączenie deski, na której pływamy z latawcem, który nas ciągnie. Brzmi bardzo prosto i tak też jest w rzeczywistości. Pływać na kajcie można nauczyć się w kilka dni. Wystarczy 3-4 dni wolnego, wietrzna pogoda i dobry instruktor.

RUCH

59


FRAPPÉ MAGAZINE

Sama nauka stanowi ogrom dobrej zabawy i polega przede wszystkim na praktycznym opanowywaniu sprzętu. Zaczynamy od puszczania latawca na plaży – startowanie, lądowanie, ustawianie się do wiatru. Później przenosimy się na wodę, a tam najzabawniejsza część nauki, czyli bodydragi. Kładąc się na brzuchu, ciągniemy się za latawcem po wodzie. Naprawdę polecam. Gdy już opanujemy pracę na latawcu, dodajemy tylko deskę na nogi i ćwiczymy pierwsze halsy. Proste, prawda? Nie pozwólmy tylko uśpić w sobie czujności. Kitesurfing jest świetną rozrywką, ale bywa niebezpieczny. Pamiętajmy, że zmagamy się z siłami natury. Nagłe zmiany pogody, mocne podmuchy wiatru mogą przemienić zabawę w walkę. Oczywiście jesteśmy wyposażeni w systemy zabezpieczeń, których wystarczy użyć, aby latawiec przestał ciągnąć, ale… trzeba ich użyć! Polskim zagłębiem kitesurfingu jest Zatoka Pucka, bardzo przyjazne miejsce do stawiania pierwszych kroków. Mnóstwo szkółek, jeszcze więcej instruktorów i coraz więcej chętnych, szczególnie wśród młodzieży i studentów. Można by pomyśleć, że kitesurfing jest tylko sportem wakacyjnym, ale posiadając latawiec do kajta, można tak naprawdę korzystać z niego przez cały rok. Powstały odmiany kitesurfingu, które pozwalają ciągnąć się za latawcem również na lądzie. Wystarczy kawał dużego pola i już można śmigać na landkite, a zimą na snowkite lub skikite. Dla chcącego – nic trudnego. Tomasz Lewandowski

60

RUCH


SKOKI w TANDEMIE: Krzysztof „Wiśnia” Wiśniewski www.skokwtandemie.pl Tel. 609 099 291

Nurkowanie: Centrum Nurkowe Exstream Klub Nurkowy - Autoryzowany serwis sprzętu Ul. Kościuszki 35a 50-011 Wrocław Tel. +48 71 34 22 800 www.kursy-nurkowania.pl

kitesurfing: Active Trip Ul. Wietrzna 91 53-024 Wrocław tel. +48 505 313 560 www.activetrip.pl

61


CadaquĂŠs . - dyskretny urok burzuazji

62


CADAQUÉS LEŻY W PÓŁNOCNEJ CZĘŚCI COSTA BRAVA, W NICZYM JEDNAK NIE PRZYPOMINA POZOSTAŁEJ CZĘŚCI WYBRZEŻA, ZNANEJ Z PEŁNYCH ŻYCIA NADMORSKICH KURORTÓW, DYSKOTEK I TURYSTÓW. ZACZNIJMY OD TEGO, ŻE DO CADAQUÉS MOŻNA DOTRZEĆ JEDYNIE WĄSKĄ GÓRSKĄ SERPENTYNĄ LUB NIEWIELKĄ ŁÓDKĄ, MIASTECZKO NIE POSIADA ANI PORTU, ANI PRZYSTANI. 63


FRAPPÉ MAGAZINE

Salvadore Dali, wino i Picasso

64

Cadaqués leży w północnej części Costa Brava, w niczym jednak nie przypomina pozostałej części wybrzeża, znanej z pełnych życia nadmorskich kurortów, dyskotek i turystów. Zacznijmy od tego, że do Cadaqués można dotrzeć jedynie wąską górską serpentyną lub niewielką łódką, miasteczko nie posiada ani portu, ani przystani.

krajobrazowy, który ciągnie się przez większą część przylądka sięgającego około 10 km w głąb morza. Białe domy, błękitne detale, łagodne wzniesienia, wąskie labirynty ulic, ciasne przesmyki, małe romantyczne knajpki i wszechogarniająca senność... Tak jawi się nam niepowtarzalny klimat historycznej części przylądka, której korzenie sięgają czasów średniowiecznych.

Droga, której różnica poziomów sięga 800 m, wiedzie przez park

Choć urokliwe miasteczko aż kusi, by godzinami snuć się po jego czarujących

MIEJSCE

zaułkach, warto wybrać kilka punktów, w których wizyta na długo pozostanie w naszej pamięci. Do takich miejsc z pewnością należą lokalne restauracje oferujące świeże ryby i lekkie dania kuchni śródziemnomorskiej. Kiedy już nasycimy zmysł smaku i odpoczniemy przy lampce dobrego wina, warto udać się na kamienistą plażę połączoną z częścią miasta szerokim pasmem promenady.


FRAPPÉ MAGAZINE

Przechadzając się po licznych w tej okolicy ścieżkach spacerowych niejednokrotnie natrafimy na ślady malarza surrealisty Salvadora Dalego, który bywał tu częstym gościem. Malownicze i klimatyczne miejsca tak bardzo spodobało się malarzowi, że przez pewien czas osiadł w Cadaqués na stałe. Pamiątką po ekscentrycznym artyście jest ulokowany w onirycznej scenerii dom, który Dali odkupił niegdyś od pewnego rybaka. Obecnie w budynku tym mieści się muzeum prac malarza.

Kiedy słońce kończy swoją codzienną wędrówkę, możemy udać się w kierunku Faro de Cabo de Creus – latarni morskiej i jednocześnie najbardziej wysuniętego na wschód punktu półwyspu. Tam czeka nas zasłużona nagroda po całodziennym zwiedzaniu – niezapomniany widok bezkresnego morza i samotnych skał zanurzonych w świetle zachodzącego słońca. Ekscytującym zwieńczeniem pełnego wrażeń dnia może być wizyta w Casino de l’Amistat, w którym bywali między innymi wspomniany Salvador

MIEJSCE

Dalí, Pablo Picasso, Joan Miró, Walt Disney, oraz John Cage. Trudno w kilku zdaniach zawrzeć urok i piękno Cadaqués, nie sposób opisać jego kolorów, zapachów i smaków. Trzeba tego po prostu doświadczyć!

tekst i zdjęcia: Adrian Gawłowski

65


Malaga 2011 śladami Pabla Picassa

66


67


P

FRAPPÉ MAGAZINE

PIASZCZYSTE PLAŻE, NOCNE ŻYCIE POD ZNAKIEM GORĄCEJ MUZYKI, SZEROKIE BULWARY - TO NIE WSZYSTKO, CO CZEKA TURYSTÓW W MALADZE. CIEKAWI ŚWIATA ZNAJDĄ TU ZAGADKI I ODKRYJĄ SMAK OWOCÓW MORZA.

Ukochane miasto Pabla Picassa

68

Malaga położona jest w jednym z najpiękniejszych rejonów Hiszpanii – Andaluzji. Region przez prawie osiemset lat był pod dominacją arabskich kolonizatorów, którzy pozostawili po sobie wiele śladów rodzimej kultury. Do dziś ich wpływy są widoczne w Granadzie, Alhambrze i Maladze. Ten, kto choć raz odwiedził Malagę, powie, że miasto jest różnorodną tkanką.

Przy odrobinie szczęścia można spotkać tam innego znanego Malagueno – Antonio Banderasa.

Rozrywka miesza się tu ze sztuką. Warto rozpocząć zwiedzanie od tego, od czego w Maladze nie sposób uciec – od obecności ducha Pabla Picassa. Genialny malarz przyszedł na świat przy Plaza de la Mercad. Obecnie w kamienicy mieści się muzeum dzieł i pamiątek po artyście. Dla chcących zobaczyć więcej polecam Museo Picasso z imponującą kolekcją jego twórczości. Znajduje się tu ponad dwieście dzieł, od prostych szkiców po oryginalne rzeźby, nad którymi malarz pracował u schyłku swojego życia. Istnym miejscem kultu, wartym odwiedzenia, jest El Pimpi – bar, w którym od czasu do czasu przesiadywał kubista.

Jak przystało na szanującą się miejscowość portową, Malaga oferuje kuchnię bogatą w ryby i owoce morza. Restauracje, w których warto rozkoszować się tymi andaluzyjskimi przysmakami, to El Tintero II i Adolfo – obie położone wzdłuż nabrzeża.

Jeśli El Pimpi będzie zapełnione, Malaga ma do zaoferowania całe mnóstwo zakątków, w których można spróbować hiszpańskiej kuchni i napić się schłodzonej Malagi – wina, z którego słynie miasto.

Dla koneserów wina rajskim miejscem jest Muzeum Wina obok ulicy Nuno Gomesa. W planie zwiedzania znajdzie się czas na degustację kilku odmian Malagi.

MIEJSCE


FRAPPÉ MAGAZINE

Przechodząc od sfery profanum do sfery sacrum, osobny dzień należy zarezerwować na zwiedzanie katedr i zamków. W Maladze jest wiele miejsc świętych, ale obowiązkiem jest zobaczenie Katedry La Manquita. Jej bogate wnętrza i przestronność budzą uczucia, wobec których człowiek wydaje się małą i kruchą cząstką świata. Stąd dzieli nas tylko kilka ulic do Alcazaby i zamku Gibralfaro – pozostałościach po muzułmańskich władcach przebywających w Andaluzji przez kilka wieków. Miejsca te robią zawsze ogromne wrażenie na turystach. Piękne wnętrza i ogrody, pełne arabskich dekoracji i elementów tejże kultury przenoszą nas w XIV-wieczną rzeczywistość. Gibralfaro położone jest wysoko nad miastem, dlatego trzeba się wspinać, żeby dostać się na taras widokowy. Nagrodą jest krajobraz znajdującej się w dole Malagi, portu i morza, który zapiera dech w piersiach. Sporo emocji wzbudza wspomniany port. Wpływające do niego statki rodzą chęć wypłynięcia na szerokie wody.

MIEJSCE

Specjalne okręty zabierają chętnych codziennie rano z portu w Maladze do portu Marina Smir w Maroko. Z przystani blisko już na szeroką i piaszczystą plaże, gdzie oprócz wypoczynku można aktywnie spędzić czas. Istnieje możliwość pobrania lekcji nurkowania lub windsurfingu. Wieczorem plaża zmienia się w idealne miejsce na zabawę. Z plaży dzieli nas zaledwie kilka kroków do La Malagueta – dzielnicy, która tętni życiem do białego rana. Obok klubów i dyskotek, w których grane są największe hity lata, znajdują się bary i puby. Ich oferta jest bardzo ciekawa – od lokali urządzonych w tradycyjnym, hiszpańskim stylu do typowo szkockich, mrocznych pubów.

69


70


FRAPPÉ MAGAZINE

ŚLADAMI HISTORII Nawet najbardziej wybredni wczasowicze będą musieli przyznać, że w Maladze każdy odnajdzie swoje ulubione miejsce. Jak podają tutejsze przewodniki, słońce w tym niezwykłym miejscu świeci ponad trzysta dni w roku, a średnia temperatura powietrza wynosi 2225 stopni C. Zatem miasto Pablo Picassa zachęca do odwiedzin niemalże przez cały rok! Jeśli istnieją wśród nas tacy, którym nadal nie udało się zorganizować wypoczynku, Wrocławskie Biuro Podróży Lido zaprasza do Malagi już we wrześniu. Wyloty możliwe są z Katowic i Warszawy. Na sam koniec pozwolę sobie zacytować Hansa Christiana Andersena, którego majestatyczny pomnik zerka na mieszkańców Malagi. Andersen w pisanym przez siebie przewodniku po kraju flamenco i korridy zamieścił następujące zdanie: „W żadnym z miast Hiszpanii nie czułem się tak szczęśliwy, jak w Maladze”.

Marta Gadomska zdjęcia: Patrycja Galik-Lisowiec

MIEJSCE

71


KULINAR INSPIRACJE

Prawdziwa uczta z krewetkami w roli głównej. Dziś w naszym menu przepisy zainspirowane kuchnią z różnych stron świata. Wykwintna

.................

kuchni śródziemnomorskiej

mieszanka z amerykańskim przysmakiem.

72


RNE

................................> 73


FRAPPÉ MAGAZINE

74

SMAK


FRAPPÉ MAGAZINE

Zupa szpinakowa z rozmarynem Składniki (4 osoby): 3,5 łyżki masła około 120 gram cebuli, drobno poszatkowanej 150 gram ziemniaków, pokrojonych w kosteczkę sól, świeżo zmielony pieprz 2 szklanki bulionu (warzywnego/z kurczaka) lub wody 2 szklanki mieszanki : 1/4 śmietany plus 3/4 mleka 350 g szpinaku, po oderwaniu łodyżek, poszatkowanego łyżka listków świeżego rozmarynu, posiekanego 2 łyżki śmietanki do zabielenia rozmaryn do przybrania

Wykonanie: Rozgrzać masło w garnku o grubym dnie, dodać cebulę i ziemniaki, wymieszać, posypać solą i pieprzem, przykryć i gotować na wolnym ogniu około 10 minut. Dodać bulion, mieszkankę śmietany i mleka, a następnie gotować około 5 minut lub do czasu kiedy ziemniaki będą miękkie. Dodać szpinak i zagotować. Gotować 2-3 minuty (ważne, żeby szpinak nie był rozgotowany). Dodać rozmaryn i zmiksować zupę. Podawać w gorących miseczkach. Przybrać rozmarynem i dodać śmietankę.

SMAK

75


FRAPPÉ MAGAZINE

GAMBAS

ala

PLANCHA

- KREWETKI

inspirację czerpałam z książki M.A. Calera „El gran libro de la cocina espanola”

Składniki: krewetki tygrysie / krewetki średnie, duże olej do smażenia kilka ząbków czosnku natka pietruszki sól

Wykonanie: Krewetki umyć, posypać solą z dwóch stron, na patelni (najlepiej w woku) podgrzać olej, wrzucić zmiażdżony czosnek (dodać dodatkowo kilka całych ząbków), chwilę później wrzucić na gorący olej krewetki, smażyć kilka minut, pod koniec smażenia posypać sporą ilością pietruszki i wymieszać. Podawać z bagietką.

76


FRAPPÉ MAGAZINE

Muffiny z mascarpone,

bananami i amaretto Składniki (12 muffinów): 50 g migdałów, obranych (mogą być płatki) 100 g płatków owsianych 200 ml jogurtu naturalnego 180 g mąki pszennej 1 łyżeczka cynamonu 2 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej 2 średniej wielkości banany 1 jajko 120 g miodu 80 ml oleju słonecznikowego 2 łyżki cukru 250 g serka mascarpone 4 łyżki Amaretto

Wykonanie: Nagrzać piec do temp. 180 °C. Wysmarować masłem formę na muffiny. Migdały przyrumienić z obu stron na patelni. Wymieszać płatki owsiane z jogurtem i odstawić na ok. 10 minut aż napęcznieją. W innej misce wymieszać mąkę z 1/2 łyżeczki cynamonu, proszkiem do pieczenia i sodą. Obrać banany i rozgnieść widelcem. Widelcem „rozbić” jajko i dodać płatki owsiane, miód, olej, banany i mieszankę mąki. Wszystkie składniki wymieszać. Wyłożyć powstałą mieszankę do formy na muffiny i piec ok. 25 minut. Po wyjęciu z piekarnika odczekać 5 minut przed wyjęciem z formy. Wymieszać pozostały cynamon z cukrem. W innej miseczce wymieszać mascarpone, Amaretto i migdały. Pokryć muffiny powstałą mieszanką z serkiem i Amaretto za pomocą łyżki. Na koniec posypać mieszanką cukru z migdałami.

bazyliowo.blogspot.com to prawdziwa esencja kuchni włoskiej,

bułgarskiej, francuskiej, hiszpańskiej, a nawet indyjskiej. Znajdziesz tu wiele przepisów odkrytych, odkurzonych i sprawdzonych przez Anetę z Wrocławia. Wszystkie zdjęcia i przepisy pochodzą z bloga Anety.

SMAK

77


78


ar C DESIGN WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD BIAŁEJ KARTKI I OŁÓWKA.

WYWIAD Z BOGUSŁAWEM PARUCHEM, CAR DESIGNEREM w ford motor company w kolonii.

79


FRAPPÉ MAGAZINE

W wymienionych kierunkach zaciekawił mnie

design

Wtedy to słowo samo w sobie było cool, trendy, To było coś świeżego. Słowo pojawiało się wszędzie. Nie wiedziałem nawet wtedy, co to znaczy, nie znałem języków. sprawdziłem - projektowanie. 80

FUNKCJA / FORMA


FRAPPÉ MAGAZINE

Cię żko Cię o s tat nio z ł a pać, ch y b a dużo p odróżu je s z ? W mojej pracy zrobiłem 236 nadgodzin, aż wysłali mnie na przymusowy urlop. (śmiech) Podróżuję dużo, ale tak naprawdę, to wszystko zależy od projektu. Mamy studia na całym świecie, np. w Detroit, Melbourne, jest też małe studio w Chinach, Kalifornii, Brazylii, no i w Kolonii, tutaj, gdzie jestem. Poruszam się raczej po Europie, za to moja dziewczyna znacznie dalej – ona jest odpowiedzialna za kolor wewnątrz samochodów. Teraz poleciała do Chin, na wykończenie nowego „Focusa”, nad którym sam też pracowałem. Takie wydarzenie nazywa się clearingiem, czyli pokazem auta losowo wybranym osobom (100-200). W sali są też inne samochody, bez logo. Te osoby oceniają nasze projekty, zaznaczają odpowiedzi, wypowiadają się, co im się podoba, a co nie. Po takim feedbacku wiemy, czy projekt idzie w dobrą stronę. Projektujesz samochody znanej marki, podróżujesz po świecie. Powiedz, jak to się stało, że z małej miejscowości znalazłeś się nagle w Ford Motor Company. Co Cię pchnęło do tego, żeby zająć się motoryzacją i designem? Odkąd pamiętam, zawsze grzebałem przy swoim motocyklu przed domem. No i to się tak zaczęło. Moja szkoła średnia to był „mechanik” w Świdnicy i przyznam, że mi się tam nie podobało. Dopiero w ostatniej klasie, gdy robiliśmy prace dyplomowe, załapałem bakcyla o motocyklach. Zacząłem sobie szkicować te motocykle, projektowałem elementy i sam je tworzyłem. Tata miał zakład ślusarski, więc tam chodziłem, uczyłem się spawać. Czyli dobry warsztat? Tak, ale to od szkicu stworzyłem pierwsze motocykle. I już wtedy myślałeś o dalszej nauce? Pytałem w szkole nauczycieli, gdzie mogę się w tym kierunku rozwijać. Nie mieli pojęcia. Pomyślałem, no dobra, najbliżej w projektowaniu jest architekt, więc zrobiłem tak, jak mój brat – chciałem dostać się na architekturę. Pojechałem na egzamin, myślałem, że najważniejszy będzie tam rysunek. Z tym poszło mi całkiem nieźle, byłem 8 na 800 osób. Ale na świadectwach miałem same czwórki, więc politechnika mi podziękowała. Raczej po to, żeby uciec

przed wojskiem, złożyłem papiery na mechanikę, tam utrzymałem się przez pół roku, ale mi się strasznie nie podobało. Zrezygnowałeś? Przeniosłem się na fizykę, żeby było jeszcze lepiej.(śmiech) W międzyczasie próbowałem raz jeszcze dostać się na architekturę, znów się nie udało. Pewnego razu w tramwaju znalazłem ogłoszenie: „Kurs przygotowawczy do egzaminów na ASP.” W wymienionych kierunkach zaciekawił mnie DESIGN. Wtedy to słowo samo w sobie było cool, trendy, to było coś świeżego. Słowo pojawiało się wszędzie. Nie wiedziałem nawet wtedy, co to znaczy, nie znałem języków. Sprawdziłem – PROJEKTOWANIE. Pomyślałem, ok, pojadę. Do tego doszła jeszcze dziwna osobista sytuacja, załamanie, co będzie po studiach, fizyce itd. Rodzice nie wróżyli mi ciekawych perspektyw po tych studiach. Pojechałem i poznałem Panią Darię, wykładowczynię z ASP, która prowadziła ten kurs. Jak wspominasz ten kurs? Czy to był dobry wybór? Z perspektywy czasu bawi mnie to. Przypominam sobie, jak tłumaczyła mi podstawowe rzeczy: światła, cienie, kolory. Byłem zupełnie nieprzygotowany do tego. Pewnego razu zapytała, co bym chciał rysować, czym się zająć: meble, samochody. Ja na to: „Tak!” Opowiedziała mi o pracowni prof. Samaniszyna, który projektował kiedyś ciężarówki STAR w Polsce. Postawiłem wtedy wszystko, żeby tam się dostać. Miałem spore wsparcie rodzeństwa. Zdałem egzaminy, byłem trzeci na liście. To wysoka pozycja. Na studia artystyczne nie przyjmują każdego, tam trzeba wykazać się zdolnością, silnymi cechami. Na pewno byłeś z siebie dumny… Byłem tak zadowolony z tego sukcesu, że powiedziałem sobie – żadnych dziewczyn, żadnych imprez, tylko studiowanie. To silne postanowienie. Jak długo udało Ci się wytrwać? Po trzech miesiącach były i imprezy, i dziewczyny i studiowanie. (śmiech) Prawdziwe studenckie życie. Jak wyglądały te studia? Na ASP przez trzy lata uczyłem się

FUNKCJA / FORMA

ogólnych kierunków i po trzech latach wybierałem specjalizację. Zdecydowałem się na pracownię projektowania transportu. Kiedy już tam trafiłem, poczułem, że to jeszcze nie to. Byłem wtedy na bieżąco z tym, co robią inne szkoły, designerzy. To nie było dla mnie wystarczające, chciałem więcej. Niedosyt. Co zrobiłeś? Wydrukowałem swoje prace i pojechałem do jednej z lepszych szkół projektowania samochodów, koło Stuttgartu. Tam trafiłem na tzw. „przegląd teczek” przed egzaminami. Jakiś profesor zobaczył moje prace, spodobały mu się. Zdałem egzaminy, rysunek, nie znałem niemieckiego, było ciężko. Profesorowie na ASP byli tak zszokowani, że zrobili mi indywidualny tok studiów. Zrobiłem pięć lat w cztery, przy okazji startując w konkursach dla projektantów. Z czasem przyjechali do mnie ludzie z VW, zobaczyli moje prace i ściągnęli na praktyki do Wolfsburga. Będąc na praktykach, wygrałem konkurs organizowany przez Audi na studia podyplomowe we Włoszech. Tak się złożyło, że w jeden rok zdobyłem dwa dyplomy i pracę.

BOGUSŁAW PARUCH Absolwent Transport Design na Wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa wrocławskiej ASP. Laureat wielu konkursów. Aktualnie jest car designerem w Ford Motor Company w Kolonii. Otrzymał najlepszy dyplom na wrocławskiej uczelni za projekt przyszłościowej ciężarówki 2020. Jest także autorem m.in. projektu Warszawy 2004 oraz Mobil Evolution - jednoosobowego, małego pojazdu, zaprojektowanego tak, by mógł jeździć zarówno w poziomie, jak i w pionie, poruszany napędem elektrycznym.

81


FRAPPÉ MAGAZINE

To ogromny sukces. Wszystko toczyło się w niesamowitym tempie. Co było dalej? Ośmioletni wysiłek się opłacił. We Włoszech byłem jedynym stypendystą w jedenastoosobowej grupie pod okiem ciętego na nas profesora i rozpocząłem projekt dla Audi, który skończyłem w czerwcu. Wróciłem do Polski, rozsyłałem portfolio, zainteresował się Ford, w którym pracuję do dzisiaj. Czyli nieoczekiwanie przyszła kariera?! Od raz podjąłeś decyzję o pracy dla Ford Motor Company? Myślałem jeszcze wcześniej o pięcioletnich studiach w FORZA. Miałem już wtedy 27 lat. „Trochę za późno”, pomyślałem. Dwa dyplomy mi wystarczyły. Dostałem się do FORZA, ale nie rozpocząłem nauki. Pół roku później pojechałem tam jako Ford Designer wybierać młodych projektantów do pracy w mojej firmie. Jak wyglądał początek kariery w tej firmie? Jak zacząłem pracę w Fordzie, od razu trafiłem do projektu nowego „Focusa”. Szkicowałem propozycje lamp, grilla, tyłu samochodu. Kształt samochodu był już mniej więcej określony. Potem zacząłem projekt sportowego „Focusa”, pierwszego globalnego projektu Forda, który będzie sprzedawany na całym świecie. Projekt jest właściwie w całości mój.

82

Jak długo zajmuje Ci stworzenie jednego projektu samochodu? Prototyp jest tworzony dość szybko, około roku. Stworzenie modelu produkcyjnego to okres około 3-4 lat. Przy dobrych wiatrach. (śmiech) Ostatnio kryzys finansowy przystopował wiele projektów. Później design okazał się stary, wymagał przeprojektowania. A wszystko zaczyna się od białej kartki i ołówka. Później tworzymy model w skali 1:4 w specjalnej glinie. Następnie skanujemy ten model i zaczynamy pracę na komputerze. Wtedy możemy proponować różne rozwiązania poszczególnych elementów, chociaż model pozostaje ten sam. Po modelowaniu 3D maszyny w tej samej glinie frezują model 1:1, który po wykończeniu pokrywany jest folią imitującą lakier. Mamy wtedy dokładny model, który opiniują szefowie. Aż do momentu clearingu, o którym wspominałem. Auto jest wtedy jedynie modelem, ale musi prezentować się bardzo realistycznie. Później zbieramy uwagi, które musimy wrzucić do projektu, rozpatrzyć jeszcze raz. To długa i ciężka praca. Jak współpracuje Ci się z teamem? Dla mnie to ciągła walka z inżynierami, bo nie mogę wymyślić sobie jakiejkolwiek kreski. Musimy uwzględnić strefy zgniotu, strefy bezpieczeństwa i masę innych

FUNKCJA / FORMA

czynników, standardów. Opowiedz proszę o swoim dyplomie na wrocławskiej ASP. Czy sam ten dyplom umożliwił Ci obecną karierę? Na ASP nie chodziło o samą stylistykę samochodu, ale bardziej o design, o funkcję. Zaproponowałem temat: „Ciężarówki na 2020 rok”. Profesorowie byli przychylni, sami zajmowali się czymś takim już wcześniej. Ja chciałem wywrócić myślenie o ciężarówce do góry nogami. Podważałem wszystko – dlaczego ciężarówka ma koła, a nie kule, dlaczego kierowca musi siedzieć i spać w kabinie, zamiast pojeździć po centrum miasta, dlaczego ładunek jest ładowany w taki, a nie inny sposób. Przez rok odpowiadałem sobie na te pytania, jeździłem po parkingach, rozmawiałem z kierowcami. W międzyczasie inspirowałem się futurystycznymi filmami, science-fiction. Tak zaprojektowałem ciężarówkę, która okazała się jednym z najlepszych dyplomów ASP z ówczesnego roku. Byłem też w pierwszej dziesiątce Targów Ciężarówek w Hannoverze. Z dyplomem pojechałem jeszcze na XIII Biennale Design we Włoszech. Liczyłeś na to, że za 10-15 lat taka ciężarówka może się pojawić na drogach? Nie, ten projekt miał raczej inicjować taką zabawę w pytania. Starałem się łamać


FRAPPÉ MAGAZINE

stereotypy i konwencjonalne rozwiązania dotyczące ciężarówki. Pojazd obracał się wokół własnej osi. Na PWR, gdzie pomagali mi przeliczać parametry ciężarówki, wyliczyliśmy, że po załadunku kontenera, w sposób jaki zaplanowałem, pojazd przejmuje jego sztywność, ciągle będąc samowystarczalny, samorozładowywalny. Przy rozwiązaniu mobilności kabiny kierowcy inspirowałem się natomiast tzw. transportem kombinowanym. Jak zareagowali ludzie na uczelni, profesorowie? Na obronie pracy miałem pełną salę, nie wiedziałem, skąd ci wszyscy ludzie się wzięli. Moi rodzice siedzieli gdzieś na końcu ze łzami w oczach, a w pewnym momencie wstał jakiś facet, około lat pięćdziesięciu, i zadał mi pytanie na temat testów zderzeniowych. Odpowiedziałem, a on przy pełnym audytorium oznajmił, że przyjechał zaproponować mi pracę. A inne projekty cieszyły się zainteresowaniem, np. prototyp, który zaprezentowałeś na konkursie w Turynie – Mobile Evolution? Projekt jest przecież czymś równie rewolucyjnym, jak ciężarówka. Ideę samego projektu zaczerpnąłem z Seagway’a. Ten dwukołowiec ma bardzo prostą konstrukcję, którą wykorzystałem do swojego projektu przyszłościowego pojazdu. Kiedy jedziesz nim szybko, pojazd kładzie się na ulicy, a gdy chcesz

zaparkować, staje pionowo. Dziś zrobiłbym to zupełnie inaczej, to kwestia doświadczenia, które ciągle zdobywam. Właśnie takie projekty, które rysowałem gdzieś w domu, później przenosiłem na komputer i wysyłałem na konkursy, przyczyniły się do tego, gdzie teraz jestem. A co z „Warszawa 2006”? To ciekawa sprawa. Bardzo mnie cieszy, że tylu ludzi widziało ten projekt i wypowiadało się o nim z entuzjazmem. Wiem, ze gdyby ten egzemplarz pojawił się w produkcji, ludzie byliby zainteresowani. Czy dostałeś jakieś propozycje, by wyprodukować taki samochód? Niedawno dostałem interesującego maila od przedsiębiorcy, który zajmuje się handlem śmigłowcami między Polską a USA. Pytał, czy jestem dalej zainteresowany projektem, bo on chciałby wyprodukować „Warszawę” w liczbie 50200 egzemplarzy. Obecnie jesteśmy na etapie rozmów. Projekt jest z 2004 roku i według mnie wygląda obecnie dość marnie. Muszę go jeszcze przeprojektować, ale możliwe, że za jakiś czas „Warszawa” wyjedzie na ulice. Obecnie w designie, wzornictwie, typografii pojawia się widoczna inspiracja okresem PRL-u, lat 60-70. Czy w dziedzinie projektowania

FUNKCJA / FORMA

samochodów też pojawia się taki trend? Ciężko mi powiedzieć, mogę się wypowiedzieć jedynie z własnej perspektywy, pracownika Forda od 3 lat. Bardzo często wracamy do starych projektów, wracamy do przeszłości. To są tzw. Icon, projektowe ikony – Garbus, Ford Mustang, VW Capri, Sirocco. New Battle czy Mini to właśnie przeprojektowane ikony. A sukces tych projektów jest tak duży, że Mini Cooper stał się osobną firmą w ramach BMW. Mini stał się osobną marką. A jak widać zapotrzebowanie na tego typu produkty jest spore. Wtedy już nie chodzi o sam samochód, ale o to, że posiadasz rzecz, która ma w sobie historię, emocje, tamte czasy. Z czego wynika ich sukces? Takie przedmioty mają dodatkową wartość, nieosiągalną dla nowych produktów. Bardzo ciężko obecnie osiągnąć taki efekt, żeby z miejsca produkt osiągnął ten status, co projektowe ikony. Tu pojawia się kwestia pierwowzoru, kwestia pierwszego projektu. Dobrym przykładem czegoś takiego jest iPod i firma Apple. Sam posiadam wszystkie produkty Apple, cenię tę firmę, to że jest oryginalna, wyznacza nowe ścieżki. Jej produkty mogą mieć wiele wad, Nokia może wydać szybszy i sprawniejszy telefon, ale to już jest w jakimś sensie kopiowanie. Ja nie chcę

83


84


FRAPPÉ MAGAZINE

takiego produktu. Wolę dobrze zaprojektowany pierwowzór. To też kwestia chęci posiadania czegoś indywidualnego, oryginalnego. Gdzieś trafiłem na taki cytat: „Każdy chce być inny i to sprawia, że jesteśmy tacy sami.” Ludzie coraz częściej chcą czuć się prestiżowo… W projektowaniu tak, jak chyba też w innych dziedzinach, są trendy, które wracają. Tak jest z kolorami, materiałami. Wystarczy spojrzeć na ciuchy. Nie pierwszy raz ubieramy się, jak nasi rodzice. Wydaje nam się, że jesteśmy supernowocześni, a to już było kiedyś. Nosimy bardzo podobne rzeczy. To cyklicznie wraca. Co myślisz o czasach PRL-u jako inspiracji obecnie? W nawiązywaniu do PRL-u widzę potencjał, bo nie każdy kraj w tamtym okresie był w takiej sytuacji jak Polska, gdzie funkcjonowały kartki, gdzie były tylko cztery modele samochodów. To wyjście do PRL-u ma potencjał, żeby pokazać się z innej strony, bo w Europie jesteśmy pokazywani jako były komunistyczny kraj. Można z tego wiele czerpać, można przedstawić to w inny sposób, często zabawny, można wycisnąć z tego interesujące pomysły. I to nie tylko w kwestii designu samochodów, ale ciuchów, architektury, komunikacji. Jak oceniasz polski design? Kiedyś Agnieszka Lasota powiedziała, że polski design właściwie nie istnieje? Jak się do tego odnosisz? Wydaje mi się, że jesteśmy bardzo mocni. Problem polega na tym, że ludzie szukają możliwości poza granicami Polski, gdzie jest ich więcej. Mnie osobiście w Polsce trudno byłoby znaleźć pracę projektanta. Z dwunastu osób, które studiowały ze mną na ASP, nikt nie został w Polsce. Wyjechali do Barcelony, Dubaju, Mediolanu, Tokio. W Polsce brakuje bezpośredniego kontaktu

z przemysłem dla projektantów. Żeby być dobrym projektantem, potrzebujesz praktyki, musisz wejść w biznes, zobaczyć, jak to działa. Nie wystarczy robić ładne rzeczy, czasem wszystko rozbija się o strukturę w firmie czy podejście szefa do projektanta. Wydaje mi się, że pracowitość projektantów z Polski jest dużym walorem, jednak ze względu na brak możliwości odbycia praktyk w kraju, uciekają za granicę. Mógłbyś porównać formę pracy w polskiej szkole z zagranicą? Przede wszystkim to kwestia możliwości, pierwsze co, szkoła gwarantuje praktyki już w samych biurach projektowych Audi, Ferrari, Alfa Romeo, Lamborghini czy Mercedesa. I każdy student ma obowiązek odbyć takie praktyki. W Polsce nie ma czegoś takiego. Znajoma ze szkoły w Niemczech, w Fordsche, bo szkoła uczy też projektantów mody i biżuterii, pracuje dziś w H&M. Dużo zależy od możliwości, jakie daje szkoła. Jeśli chodzi jednak o potencjał studentów, ale też zapał i chęć, to w Polsce jest on zdecydowanie wyższy. Na Zachodzie system w szkole posuwa studentów do tego, że stają się projektantami. W Polsce więcej zależy od pracy i wkładu studenta.

o to chodzi w projektowaniu. Wracając do historycznych odwołań w designie, to „Tron” też jest takim przykładem. W filmie gra ten sam aktor, który występował w pierwszej części, tyle że 30 lat starszy. Jakiego projektanta najbardziej sobie cenisz? Chrisa Bangle’a z BMW, który już nie jest projektantem, zakończył swoją karierę i teraz projektuje łodzie, jachty. Lubię jego szczere wypowiedzi o designie. Jakie masz plany na przyszłość, odnośnie kariery? Osiągnąłem to, co chciałem, jestem projektantem, patrzę na zdjęcie samochodu, który zaprojektowałem. Nie wiem, co dalej. Niech życie się toczy. Jestem szczęśliwy i usatysfakcjonowany, bo z kilkutysięcznej miejscowości na Dolnym Śląsku wylądowałem w Kolonii i projektuję samochody. Ciągle zbieram doświadczenie, znajomości i perspektywy.

Rozmawiała: Paulina Rosińska

Co Cię najbardziej inspiruje do pracy, tworzenia? Teraz zacząłem nowy projekt w Fordzie, a niedawno byłem z dziewczyną na filmie „Tron”, 3D. Pojazdy do filmu projektował facet z VW. Dla nas to była bomba, zabawa z kolorami, materiałami, światłami LED, kostiumami. W swoim projekcie jestem na etapie konceptu i posłużyłem się właśnie materiałami i kolorami z „Tronu”. Wszystko może nas inspirować, muzyka, zapach, kolor. Ostatnio dopasowałem kształt samochodu do koloru, który rzucił mi się w oczy, był czekoladowy. Ciężko to wytłumaczyć, ale właśnie

FUNKCJA / FORMA

85


FRAPPÉ MAGAZINE

CZY KRZESŁO TO WCIĄŻ MEBEL DO SIEDZENIA? Rozejrzyjmy sie wokół. Czy jesteśmy w mieszkaniu, w parku, samochodzie, czy u dentysty, wszędzie otaczają nas przedmioty do których przywykliśmy, na które nie zwracamy uwagi, a które są zaprojektowane i których zadaniem powinno być ułatwianie nam życia. Przyjrzyjmy się zwykłemu krzesłu.

86

FUNKCJA / FORMA


FRAPPÉ MAGAZINE

1

2

P

rzyjęto, że krzesło to mebel, który służy do siedzenia o konstrukcji szkieletowej. Można je rozpoznać po oparciu i braku podłokietników. To jeden z najstarszych mebli.

w której człowiek żyje co generuje dodatkowo potrzebę funkcjonalizacji otaczających nas przedmiotów. Istnieją nawet trendy które sugerują dodawanie dodatkowych funkcji przedmiotom codziennego użytku. Na przykład Philippe Malouin swym projektem „hanger chair”(1) pokazuje, że oprócz siedzenia krzesło może mieć dodatkowo funkcję wieszaka. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy nagle nawiedza nas spora grupa przyjaciół, jest ich tak dużo, że nie mają gdzie usiąść, i wtedy z pomocą przychodzi nam szafa pełna wieszako-krzeseł od Phililppe Malouin’a – sukces imprezy murowany!

Kiedyś, aby odpocząć siadało się na łące, kamieniu, przewróconej kłodzie drzewa, czy na sianie. Potem prymitywne nogi wykonywano z patyków umacniając je rzemieniem i skórą. Nieobce są człowiekowi również siedziska kute w skale czy rzeźbione w drewnie.

FUNKCJA JEST OCZYWISTA I ZAMYKA SIĘ W PROSTYM RÓWNANIU: SIEDZENIE = ODPOCZYNEK. Jest jasne, że siedzenie jest to czynność wykonywana w celu WSPÓŁCZESNY DESIGN Mało które polskie mieszkanie odciążenia kończyn dolnych oraz kręgosłupa. Jego funkcja pomieszczenie gospodarcze, DALECE WYKRACZA posiada jest oczywista i zamyka się w którym możemy przechowywać w prostym równaniu: siedzenie np.drabinę. I tu rozwiązaniem POZA ZAŁOŻENIA = odpoczynek. Współczesny jest nam projekt Ben’a Franklina design dalece wykracza poza (2), który umieścił dwie funkcje założenia tego równania. w jednym, a mianowicie połączył TEGO RÓWNANIA. krzesło i drabinę. Dziś człowiek nie chce już tylko usiąść ale chce usiąść wygodnie, na krześle wykonanym z dobrego materiału, określającym jego osobowość. W czasach globalizacji zmniejsza się również przestrzeń

W takiej sytuacji sięganie po najwyżej położne przedmioty w naszym mieszkaniu nie sprawia nam najmniejszej trudności.

FUNKCJA / FORMA

87


FRAPPÉ MAGAZINE

4

3

5

Dziś użytkownik jest świadomy swych potrzeb i wyborów, dużo uwagi poświęca na wybór odpowiedzialnych produktów, gdzie projektanci, kładą większy nacisk na ekologię. Ogranicza się wykorzystanie toksycznych materiałów lub zastępuje się je alternatywnymi, biodegradowalnymi. Dobrym przykładem zrównoważonego designu jest projekt „hemp chair” Werner’a Aisslingera (3). Wykonane jest ono z naturalnego surowca, z konopi czyli de facto z siana, lecz w żadnym wypadku siadania na kopie siana nie przypomina, wręcz przeciwnie, świeża, przemyślana forma, wykonana nowoczesną technologią pozwala nam obcować z naprawdę dobrym designem.

Na sam koniec, chciałbym się trochę cofnąć w czasie i przypomnieć znany wszystkim worek „Sacco” (5), na którym wychowało się kilka pokoleń przyszłych matek a ich dzieci maltretowały to siedzisko na tysiąc różnych sposobów. „Sacco” - projektu Piero Gatti, Cesare Paolini i Franco Teodoro, jest klasykiem i niedawno skończył 40 lat będąc wciąż w produkcji. To jeden z uniwersalnych niestarzejących się projektów, który jeszcze długo będzie gościł w naszych wnętrzach.

DESIGN WCIĄŻ POSZUKUJE NOWYCH TECHNOLOGII UWALNIAJĄCYCH OD OGRANICZEŃ.

Design wciąż poszukuje nowych technologii uwalniającej od ograniczeń. Przykładem tego jest technologia „motion capture” opracowana przez szwedzką grupę projektową „FRONT”. (4). Grupa pracowała w Japonii nad projektem rejestrowania ruchów w przestrzeni i przełożenia ich na pliki 3D, które następnie możemy wydrukować na drukarce 3D. W ten sposób powstał projekt krzesła, które wygląda jak szkic koncepcyjny lecz zrobiony w przestrzeni.

88

FUNKCJA / FORMA

Każdy z przedstawionych projektów służy tej samej czynności – siedzeniu. Świat się zmienia i zmieniają się preferencje. Teraz przedmioty dopasowują się do użytkownika a nie użytkownik do przedmiotów . Nie bójmy się więc używać wyobraźni i wybierać takie przedmioty które odpowiadają naszym potrzebom oraz gustom. Krzysztof Kubasek


89


FRAPPÉ MAGAZINE

Dla niej

11 calowy Macbook Air jest idealnym rozwiązaniem zarówno dla niej, jak i dla niego. Jego największym atutem jest niewątpliwie design. Jest niezwykle cienki i lekki, ale twardy jak skała. Jest przenośny jak tablet, ale ma znacznie większą moc. Wyposażono go w pamięć flash o pojemności 256 GB co daje możliwość szybkiego uruchomienia. Posiada dwa porty USB i najszybsze procesory Intel Core (i5 oraz i7). Podświetlana klawiatura pozwala na pisanie w zupełnych ciemnościach. Jak zapowiada producent „odciąży Cię w codziennych sprawach. Dosłownie i w przenośni”. Najważniejszym jednak jego atutem z kobiecego punktu widzenia jest to, że zmieści się w każdej torebce. Zegarek Time Teller Ceramic to niepodważalna elegancja. Wyjątkowy i stylowy czasomierz wykonany jest z wysokiej jakości laserowo utwardzanej ceramiki. Wyposażony jest w 3-wskazówkowy kwarcowy mechanizm japoński, a koperta o średnicy 40 mm posiada podwyższoną lunetę, którą otacza ozdobna ceramiczna koronka. Ciekawostką jest skręcana bransoleta zakończona zapięciem motylkowym. Zegarek dostępny jest w dwóch kolorach: białym i czarnym.

90

Buty Supernova Sequence 4 są udanym połączeniem stylu i komfortu: posiadają systemy, które sprawią, że bieg będzie jeszcze bardziej płynny - dzięki czemu unikniesz przeciążeń i kontuzji. Sprężysty materiał adiPrene®+, umieszczony w podeszwie środkowej, ugina się pod naciskiem, oddając energię, przez co umożliwia lepsze wybicie się. Ryzyko urazu przedniej części stopy maleje, ponieważ system wspomaga jej naturalny ruch. Pro-moderator+ podczas fazy przetaczania zapobiega nadmiernemu zapadaniu się stopy, dzięki czemu ją chroni przed nadmierną pronacją, a system aktywnej podeszwy środkowej ForMotion™ upłynnia etap przetaczania i zapewnia natychmiastową adaptację buta do podłoża. Projektanci firmy Adidas zadbali również o to, żeby buty poza wysoką funkcjonalnością techniczną były także modne – kolorystyka butów Adidas Supernova Sequence 4 jest utrzymana w żywych, pastelowych kolorach.

FUNKCJA / FORMA


FRAPPÉ MAGAZINE

Dla niego Odkrycie i skonstruowanie roweru było krokiem milowym w w komunikacji człowieka. Rowery są już naszym środkiem transportu od ponad 150 lat i dlatego trudno nas zaskoczyć nowym stylem. A jednak! Rower electra Straight 8 3i można określić takimi słowami: klasyczna czerń, nowoczesny design. Takie połączenie retro kształtów z nowoczesną techniką zyskuje coraz więcej zwolenników w zgiełku miejskim. Aluminiowa rama 6061 – t6 formowana pod ciśnieniem wody, tylna piasta Shimano Nexus 3 biegowa oraz profilowane siodło z potrójną sprężyną to niejedyne atuty tej dwukołowej maszyny. Na szczególną uwagę zasługują mocne i ciekawe opony. Nixon Ceramic Player – to zegarek, który pochodzi z linii wzorniczej ceramicznych zegarków o nowoczesnym designie. Czerwony kamień umiejscowiony na pozycji godziny szóstej to pokaźnych rozmiarów rubin a koperta zamknięta jest szkiełkiem szafirowym z podwójną powłoką antyrefleksyjną. Mechanizm ETA kaliber 24-36 zapewnia doskonały system antywstrząsowy.

Oryginalność i trwałość zapewnia mu ceramika najwyższej jakości. Sony S1/S2 – prawdziwe wejście smoka. To świeża, jesienna premiera wśród tabletów. S1 posiada 9,4-calowy wyświetlacz, idealny do oglądania filmów czy przeglądania sieci. S2 ma 5,5-calowy podwójny ekran, który sprawdza się do gier, a także do wprowadzania tekstów. Obie wersje zawierają system Android w wersji Honeycomb, procesor NVIDIA Tegra 2 i łączność 3G. Kuszącą propozycją jest też możliwość obsługi telewizorów Bravia oraz innych sprzętów marki Sony za pomocą podczerwieni. Tablety mają serwisy do ściągania muzyki filmów (Qriocity) oraz e-booków (Reader Store). Dostępność gier PS1 przez platformę Play Station Suite skuszą niejednego wielbiciela takiego spędzania wolnego czasu.

91


92


Świat SPA na wyciągnięcie dłoni

Fot. Anna Subbotina

93


FRAPPÉ MAGAZINE

Fot. lobby

W

pracy urwanie głowy, nie masz czasu na sen ani wykwintne aspekty życia codziennego. Gdy dokucza brak energii i pomysłów, najlepiej udać się do SPA, w którym szybko zregenerujesz siły i uporządkujesz myśli. Na prawdziwy relaks warto wybrać się poza miejski zgiełk, by zapomnieć o szarości zwykłego dnia. Woda, dotyk, ruch i harmonia sprawią, że silne emocje i stres odejdą w przestrzeń niepamięci i skupisz się na „tu i teraz”. Taki weekend w SPA pozwoli poszerzyć horyzonty emocjonalne i spojrzeć na pewne nurtujące nas kwestie z dystansem. Umysł wbrew pozorom działa jak maszyna naszego ciała i potrzebuje wyciszenia oraz medytacji. Nie musisz wcale szukać daleko – uroki pobliskich kurortów pozwolą rozpieścić zmysły nawet najbardziej zmęczonych i przepracowanych. Gdzie i z jakich zabiegów warto skorzystać w jesienne szarugi?

94

CIAŁO


FRAPPÉ MAGAZINE

Żurawina, masaż Abhyanga i Hammam Program CUD (czyli Ciało, Umysł, Duch) został stworzony specjalnie dla wymagających klientów SPA Jelenia Struga w Kowarach. W czterogwiazdkowym hotelu można skorzystać z serii zabiegów przygotowanych przez specjalistów i pasjonatów SPA. Jedną z licznych propozycji jest żurawinowy zabieg rewitalizujący. Dwuetapowa kuracja zapewni skórze odpowiednie nawilżenie i intensywnie złuszczy martwy naskórek. Peeling, kojąca maska z żurawiny i balsam w połączeniu z kryształkami cukru trzcinowego nadadzą cerze miękki, elastyczny wygląd. Zwalczą także wolne rodniki, które z wiekiem nieustannie atakują naszą skórę. Dodatkowym atutem jest działanie maski na bazie wody o potencjale ki AOx, opóźniającym procesy starzenia. Po tym zabiegu skóra jest mocno nawilżona i zregenerowana. Żurawinowy rytuał rewitalizujący trwa 75 minut i potem warto udać się na świeży i lekki spacer lub przeczytać dobrą książkę na tarasie hotelowym.

Do zalet Abhyangi należy pobudzenie krążenia, ukojenie systemu nerwowego i wspieranie układu trawiennego. Ponadto stanowi ona idealny sposób na dotlenienie komórek. Terapia wskazana jest osobom zestresowanym, przemęczonym i mało odpornym na miejski smog. Tym, którzy mają ochotę na orientalne wyciszenie, polecamy Hammam. To orientalny rytuał kąpielowy, który łączy w sobie cztery żywioły: ogień, wodę, powietrze i ziemię. Zabieg składa się z kilku etapów. Na początek nagrzewane ławy i orientalna łaźnia. Następnie skóra zostanie nawilżona pianą z worka lnianego lub błotem Rassoul, a wszystko to odbywa się na podgrzewanym, kamiennym stole. Na koniec w ciało wcierany jest olejek arganowy z Maroka. Warto skusić się na taką terapię we dwoje i przenieść ciało do kuźni zmysłów.

Wielbicielom uzdrawiania dotykiem polecamy masaż Abhyanga – jeden z elementów terapii ajurwedyjskich. To delikatny masaż ciała, na który składa się kilka elementów: masaż twarzy, głowy, karku, korpusu ciała oraz dłoni i stóp. Zabieg trwa godzinę i pozwala porzucić stres.

Ogień Woda Powietrze Ziemia CIAŁO

95


SP FRAPPÉ MAGAZINE

SŁODKOGORZKIE SMAKI

T

. y m c z a s e m niezdecydowanym klientom wybór ułatwią gotowe pakiety. Hotel Sandra SPA w Karpaczu opracował specjalne weekendowe zestawy. Dla miłośników słodkich smaków przygotowano wyjątkowy deser

96

czekoladowy dla ciała. W skład takiego „menu” wchodzi zabieg nawilżający lub odżywczy na twarz, łaźnia parowa z aromaterapią, zabieg czekoladowy na ciało i masaż pod nazwą „Mleczna czekolada”. Na koniec zaspokoisz swoje żądze filiżanką słodkiego trunku. Czekolada, choć uchodzi za największego wroga zgrabnej sylwetki, ma wiele walorów kosmetycznych. Zawarte w niej ziarna kakaowca posiadają cenne flawonoidy, które neutralizują odwiecznego przeciwnika młodości i piękna, czyli wolne rodniki. Czekoladowe terapie oprócz zapachowych atutów mają też inne walory np. zatrzymują wodę w organizmie, wygładzają cerę, pobudzają produkcję endorfin

CIAŁO

i wzbogacają skórę o cenne składniki mineralne. Zapach czekolady pobudza nasze zmysły podobnie jak aromat kawy. Zwolennicy kawowych woni mogą skorzystać z pakietu „Deser kawowy dla ciała”. Ten wariant wzbogacony został o ceremonie: „Piękne dłonie” i „Lekkie stopy”. Tu także możesz liczyć na aromatyczną filiżankę cenionego szczególnie rano napoju. Panowie mogą się pokusić o zabieg energetyzujący „Jaro’man” na twarz, łaźnię parową, a do tego „Herbaciany ogród” na ciało, który ma pomóc w pozbyciu się szkodliwych toksyn. Na koniec masaż „Deszczowa eskapada”, dodający energii i sił witalnych, po którym poczujesz się jak nowo narodzony!


PA FRAPPÉ MAGAZINE

Fot. crystalfoto

Fot. crystalfoto

SPA

ZAPACH SIANA, ALGI I PAPAJA W RYTMIE GONGÓW

P

rawdziwe odprężenie czeka gości Hotelu ProHarmonia w Lądku Zdroju. Głęboki relaks przyniesie kąpiel parowa w alpejskim sianie – mieszance trzydziestu sześciu ziół zebranych w Alpach na wysokości 2000 m. n.p.m. Aromat, zapach i wartości, jakie niesie ze sobą tego rodzaju kąpiel, to nie wszystko, ponieważ dźwięki mis tybetańskich, które są nieodłącznym towarzyszem tego kosmetycznego obrzędu, mogą przenieść cię w azjatycki świat harmonii. Detoks i regenerację zapewnią zabiegi z wykorzystaniem właściwości alg i papai. Solne masaże z owocem papai w mikrocząsteczkowej parze z alg polecane są szczególnie osobom cierpiącym na słabą odporność organizmu, walczącym z cellulitem i nadmiarem wody oraz toksyn.

H iszpańska pomarańcza i aloes

W

..hotelu Medical SPA Malinowy Zdrój w Świeradowie Zdroju spragnieni odpoczynku i medycznej opieki również znajdą ciekawe propozycje. Hotel zaprasza m.in. na zabiegi z aloesem, którego lecznicza i kosmetyczna moc znana jest od bardzo dawna. Osoby, które chcą wymodelować sylwetkę, mogą skorzystać z serii zabiegów z magiczną rośliną. Aloes regeneruje nie tylko cerę, ale pobudza siły witalne. Rewitalizacja, nawilżenie i regeneracja skóry są głównymi zaletami rytuału pod nazwą „Orange experience”,

CIAŁO

czyli zabiegu wellness, który skupia się na dualnej pielęgnacji: twarzy i ciała. Hiszpańska pomarańcza pozwala napełnić spragnione aromatów nozdrza zapachem świeżych cytrusów. Sekret kuracji tkwi w dużych dawkach witaminy C, jaka jest serwowana naszej skórze. Efektem jest rewitalizacja, regeneracja, wzmocnienie odporności, a wreszcie jednolity koloryt i zdrowy wygląd. Takie pielęgnacyjne święto trwa około półtorej godziny.

97


FRAPPÉ MAGAZINE

Winda miejscem spotkań

W

inda… Jedno z najbardziej znienawidzonych przez suche społeczeństwo miejsc. Chcesz czy nie, spotykasz tu ludzi, którzy z reguły czują podobne zażenowanie jak ty. Mimo że spacer po schodach służy naszemu ciału i duszy, to jednak decydujemy się na szybkie „tête à tête” lub prawdziwy spęd w drodze do celu. Winda w korporacji bynajmniej nie jest windą do nieba z piosenki „2 plus 1”. Tu możesz spotkać kumpla, którego nie cierpisz, szefa, który ściga cię od wczoraj za nieskończony projekt lub obcych. Nie wiadomo, co gorsze. Winda we wrocławskich apartamentach (trzeba zaznaczyć, że większość inwestycji zwanych apartamentowcami nie ma z nimi dzisiaj nic wspólnego) też potrafi być nieprzyjemna. Sąsiad, wracający po wczorajszej imprezie, nie tylko zionie aromatem wypitych z impetem trunków, ale często bywa nachalny w rozmowie. Cóż, pozostaje nam znosić tę windzianą dramaturgię lub wysiąść wcześniej, udając, że jedziemy na inne piętro. Do tego dochodzi kultura jazdy windą, która bywa ucieleśnieniem naszych polskich obyczajów. Wbijanie się do windy na siłę, stawanie na środku i zajmowanie przestrzeni innym albo najgorszy z wariantów, czyli osoba, która rzadko korzysta z przywileju nowoczesności i nie wie, jak działa fotokomórka. W ten oto sposób możesz tkwić ładnych parę sekund w miejscu, zanim delikwent zorientuje się, że to jego ruch powoduje otwieranie się i zamykanie drzwi. Koszmar. Dawne „dziękuję” przy wyjściu z kapsuły na szczęście odeszło w niepamięć, ale zastąpiło je szlachetne „do widzenia”, na które chcąc, nie chcąc, trzeba odpowiedzieć. Do tego dochodzi banalna dyskusja: ruszy czy nie? A może za dużo osób wsiadło? I oczywiście obowiązkowe gapienie się na wszystkich współpasażerów. Niewybredne żarty na temat tego, kto jest za ciężki i przekracza normy albo o samym działaniu tajemniczej machiny, która w końcu pochodzi z czasów starożytnych Rzymian. Współczesne dźwigi panoramiczne pozwalają śledzić, kto i kiedy wychodzi z domu lub z pracy.

}

Są zatem doskonałym źródłem informacji dla obserwatorów, których przecież nie brakuje. Trzeba jednak przyznać, że gdyby nie winda, nie wiedzielibyśmy nic o plotkach i ploteczkach firmowych, ani o tym, że sąsiad słucha naszej gry na fortepianie, a czasem że ją słyszy. A tak od słowa do słowa i wiemy wszystko. Winda w wielu apartamentowcach pozwala na szybką orientację w sąsiadach, wśród których trudno o więź w stylu mieszkańców „Alternatywy 4” albo „Na Wspólnej”. Atrakcji w windzie nie brakuje, ponieważ prędzej czy później znajdzie się jednostka społeczna, która czuje dyskomfort z powodu bardzo małej odległości intymnej i otworzy do nas „paszczę”. Być może dowiemy się czegoś ciekawego. Zawsze to jakaś informacja. Można by nawet rzec, że winda służy samopoznaniu, bo dzięki niej możemy się wiele dowiedzieć o sobie samych. Gorzej, jeśli odkryjesz, że masz klaustrofobię w trakcie awarii lub braku prądu. Wtedy nagle budzą się w nas instynkty społeczne. Przypomina mi się kobieta w siódmym miesiącu ciąży, która zacięła się w jednym z blokowców i waliła w drzwi przez jakieś pół godziny, żeby nadeszła pomoc, aż zjawił się on... wybawiciel – sąsiad z 11 piętra i rzekł: Ja teraz muszę iść na pogrzeb, ale jak wrócę, to panią uwolnię. Ale czego się nie robi, żeby wygodnie i komfortowo dojechać na właściwe piętro... Danuta Studencka-Derkacz

DO

98


99


100


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.