POZNAŃSKI SLAM ANTOLOGIA TEKSTÓW SLAMERSKICH '19
POZNAŃSKI SLAM ANTOLOGIA TEKSTÓW SLAMERSKICH '19
Redakcja Dagmara Swierkowska Maciej Mikulewicz Korekta Dagmara Swierkowska Skład, łamanie Dagmara Swierkowska Autorzy koncepcji graficznej Wojciech Kobus, Dagmara Swierkowska
Poznań 2019
Wydawca
Fundacja KulturAkcja
ul. Marii Curie-Skłodowskiej 2a/4 64-500 Szamotuły e-mail: fundacjakulturakcja@gmail.com facebook.com/fundacjafka
Projekt zrealizowany dzięki wsparciu Miasta Poznań
AUTORKI I AUTORZY
Adela || 5 Awałsia Askrobmysz || 12 Tomasz Genow || 15 Michał Grzebieniak || 19 Limonka || 22 Noicoztego || 26 Jędrzej Pawlicki || 29 Andrzej "Andrworld" Shykhov || 34 Kamila Szymkowiak || 39 Smutny Tuńczyk || 43 Magdalena Walusiak || 46 Wania || 53
O ANTOLOGII
Jest 30 grudnia. Fundacja KulturAkcja publikuje dla Was antologię tekstów zaprezentowanych na turniejach slamerskich w Poznaniu. Mamy świadomość, że teksty przedstawione w tym zbiorze są tylko niewielkim wycinkiem bujnie rozwijającej się sceny slamerskiej w Polsce. Tworząc tę antologię stawiamy sobie pytanie. Czy slamerki i slamerzy powinni publikować swoje teksty w formie pisanej, a może raczej tworzyć płyty spoken wordowe? Lub może w ogóle nie powinni publikować, pozostawiając swoje teksty wyłącznie publiczności zgromadzonej na turniejach? Tego jeszcze nie wiemy, ale kolejne lata i Wasza kreatywność z pewnością wyznaczą dalsze ścieżki. Polska scena slamerska skończyła w tym roku 16 lat. Obfitowała w wiele wydarzeń, w samej Wielkopolsce odbyło się ponad 70 turniejów. Co przyniesie nowa dekada? To zależy tylko od Was.
ADELA
***
Przez pół roku nie napisałam ani połowy zdania. Żadne słowo w głowie nie było moje, a gdy wydawało mi się odwrotnie – nikt nie rozumiał. Połykałam słowa innych ludzi, a te stawały mi w gardle. Potykam się od dzieciństwa i od wtedy też mam niby aurę sygnalizującą powołanie do pisania, od dziecka zauważalna świetna koordynacja słowo-przekaz, a potem poszłam na studia i zdałam sobie sprawę, że mówienie pełnymi zdaniami jest trudne, gdy ma się zupełnie pusto w głowie. Pustka powietrzna, przestrzeń kosmiczna pestka, ustka, sto pustek, setny statek, sto puszek po piwie, opuszki chudych palców, sto dni z tobą tego jednego dnia bez ciebie i tych konstelacji pieprzykowych na twoich plecach sto. Pani Adelo, o czym pani mówi? Zgubiłam się pół roku temu i oto mój tekst – jeśli kiedykolwiek powiedziałam A, to mierząc linią prostą odległość od A do B, wynosi ona zasięg ramion, który straciłam. Jeśli objętość sześcianu jest równa 6 pierwiastków z 6, to przekątna mojego serca wynosi Twoje objęcia. Jeśli kiedykolwiek ktoś zechce mnie kiedykolwiek cytować, proszę dodać na końcu, że żartowałam, nie jestem raczej zbyt pewna siebie. Złe myśli, złe wrocławskie powietrze, złe serwetki pod kawą parzoną alternatywnie, zbyt drogą, gdy zdasz sobie sprawę, że godzina twojego życia jest warta 14,70 brutto, bardzo złe myślenie. W inwestowaniu swoich emocji, w rzeczy wobec których jestem bezradna, jestem jakby do niczego. Np. w Polskę, co nie, przepraszam tato, ale nienawidzę tego miejsca, które nawołuje mnie do pieprzenia się ku chwale ojczyzny, najlepiej chyba z bykiem, bo najlepiej teraz urodzić jest krowę, chociaż od niedawna też wiem, że prawdopodobnie jestem bezpłodna, co jest w Polsce prawie tak nielegalne jak miłość dwóch kobiet lub dwóch mężczyzn, w przeciwieństwie zupełnie do fantazji jakiegoś mężczyzny o moich miękkich wgnieceniach na skórze w samym środku miasta trzy lata temu, wciąż czekam na swoje śliczne czerwcowe majtki, pozdrawiam serdecznie wrocławską policję. 6
Wszystko będzie dobrze, tak mi powiedziały, chamy pierdolone, wszystko będzie dobrze. I mieli rację, ale nie o tym jest ten tekst i nie o policji, bo o nich to albo dobrze albo nic, czyli nic, jak zawsze. Pierwszy tekst po pół roku brzmi dla mnie jak koniec świata, w którym byłam wolna od słów i szybka we wrzucaniu swojego życia w nawias, w którym nie da się zgrabnie cyzelować myśli tak, żeby ktoś wiedział o co mi chodzi. Z zasady nie piszę wierszy, bo uważam, że poezja nie jest w stanie oddać prozy życia, chociaż napisałam jeden w przerwie od zastanawiania się nad tym, jak zostać jabłkiem albo w jaki sposób rozlać pół litra na dwanaście pięćdziesiątek:jestem zakochana magnolia podszycie czułością kończy się na poczuciu bezradności wobec ramion majowych niedzisiejszychale ten wiersz jest mój i twój i bez sensu dla was, a jedyne czego się nauczyłam przez ostatnie pół roku to, gdy nie wiesz co mówić, mów szybko, nikt nie zrozumie i, że to co czuję ostatnio na co dzień – moje przegrane noce, dni, moje przegrane południa, popołudnia, przedpołudnia i poranki – to nazbyt wygórowana cena za dwa przeciwstawne palce i pionową postawę ciała, ale zapamiętajcie to, co usłyszałam od panów policjantów trzy lata temu – wszystko będzie dobrze.
7
***
Jest rok 1997, maj, właśnie przychodzę na świat, jest piękna pogoda na placu pierwszego maja, który nie zdążył jeszcze zostać placem Jana Pawła II, bo ludzie wtedy jeszcze nie wiedzieli, że papież też kiedyś umrze, bardzo brzydkie turkusowe kafelki na ścianach. Moja mama jest szczęśliwa że-już-po i drobna, więc obolała, pielęgniarka w przyciasnym kitlu pyta jak nazwą państwo swoją śliczną córeczkę, a gdy kobieta, która właśnie stała się moją matką mówi, że Adela, pielęgniarka oburzona się krzywi i skrzeczy: nie dość, że Kiszka to jeszcze Adela?! Bardzo proszę tak nie krzywdzić swojego dziecka. Mama jak widać nigdy nikogo nie słuchała. Jest rok 1999, rozdaję w piaskownicy dzieciom wszystkie moje zabawki, gdy widzę, że nie mają swoich, bo wydaje mi się, że to trochę niesprawiedliwe, że ja mam a one nie. Rodzice trochę źli, a potem dumni, wspaniałe dziecko. Jest rok 2002, przy stole ja, moja mama tata babcia i Marcel, na śniadanie jemy płatki, opłatkiem dzielimy się codziennie. O moją pięcioletnią łydkę ociera mi się mój śliczny czarny labrador, daję mu swoje płatki, gdy rodzice nie patrzą. Moja rodzina mnie raczej lubi, jestem raczej mądrą, radosną dziewczynką, nie sprawiam problemów wychowawczych, są w sumie nawet ze mnie dumni. Jest rok 2010, mam trzynaście lat i cztery włosy pod prawą pachą, pod lewą siedem, a buzia mi się zaczyna świecić, gdy jej w porę nie umyję. Płaczę na filmach z drapieżnikami, albo płaczę gdy ktoś inny płacze. W podstawówce wygrywam konkursy życzliwości, jestem przewodniczącą klasy przez pięć lat, a rok później, całej szkoły. Urządzam swoje czternaste urodziny w 2011 na zakończenie gimnazjum, kaligrafuję zaproszenia dla kolegów i koleżanek cztery tygodnie wstecz i bardzo proszę, żeby nikt nie przynosił prezentów, przychodzi sześć osób z sześćdziesięciu pięciu zaproszonych. Nienawidzili mnie, dzisiaj to już wiem. 8
Nienawiścią bardzo skomplikowaną, bo złożoną z poczucia winy, nienawiści do samego siebie i wielu innych manewrów wymijających. Jest 2019 i usłyszałam tydzień temu, że jestem kobietą bez układu nerwowego. Moja rodzina nie dzieli się opłatkiem od trzech lat, dwa labradory zdążyły zdechnąć. Kortyzol (ICD-9: M31), wynik 0,2 norma od 4,82 do 19,5 mikrograma na decylitr, badanie wykonano dwukrotnie na powierzonym materiale, godziny poranne 6:00-10:00. Poza tą chwilą, w której przed wami stoję, nie pamiętam kiedy ostatnio odczuwałam stres. Ludzie mówią „super Adela, zazdroszczę”, a w głębi duszy znowu mnie nie znoszą. Mam 21 lat i wciąż 29 zębów i tę nieznośną świadomość, że wszyscy jesteśmy tylko zlepkiem chemicznych substancji – insulina, dopamina, kortyzol, adrenalina – zakochujesz się, odkochujesz, płaczesz, śpisz – tyroksyna, serotonina, oksytocyna, testosteron – masz depresję, tyjesz, chudniesz, nie śpisz – noradrenalina, estradiol, progesteron – seks i brak na niego ochoty, nienawidzisz świata, włącza ci się instynkt macierzyński albo nie włącza i nigdy nie włączy. I te wszystkie próby uwznioślania tych splotów chemicznych, uczłowieczania się na różne sposoby, asymilowanie się z innymi ludźmi i próby czucia się po prostu lepiej poprzez wstępowanie na slamie, branie narkotyków, holistyczną gimnastykę rozciągającą, granie w zespole przy współdzielni mieszkaniowej na instrumentach dętych drewnianych, zakładanie rodziny, osiąganie sukcesu i wychodzenie pobiegać gdy masz już dość słuchania hej uśmiechnij się – to wszystko jest niczym wobec tej samozżerającej się próżni i gąbki, na którą patrzę na co dzień w lustrze, i na którą patrzycie teraz wy, a która chciałaby być swoim własnym „ja” z prawdziwym charakterem a może nawet i duszą, której nie da się zamknąć w sumarycznym wzorze, dobry Boże.
9
***
Na poprzednich slamach kłamałam. Kłamałam w jeansach, w lecie, przez sen i niepytana o zdanie. Pamiętam, że gdy chodziłam jeszcze do spowiedzi, miałam swoją wyjściową formułkę. Jako pierwsze właśnie: Tak, kłamałam, a potem – Tak, kłóciłam się z bratem, Tak, przeklinałam, Tak, omijałam msze święte, Tak onanizowałam się do swoich wspomnień konturów jego twarzy, które mi wyznaczały granice świata, jaki chciałabym widzieć i Tak, nie słuchałam się rodziców gdy kazali mi zakładać szalik w chłodny dzień, Tak, nigdy z własnej woli nie zmieniam położenia ciała w łóżku i Tak, odwracam wzrok od ludzkich krzywd, bo wiem, że nikt od tego jeszcze nie oślepł. Każde moje Tak, skinieniem głowy księdza na nie. Spowiedź stała się ściekiem, w którym drobiazgowo wyliczałam wszystkie rzeczy, których nigdy nie żałowałam, a teraz stoję tu, co brzmi trochę jak podciąganie mojego życia pod tezę, według której chciałabym przestać kłamać. Przestałam pisać, żeby nie kłamać i pytałam sama siebie: a co, jeśli nie będę tęsknić? Nie tęskniłam. I był to dla mnie czas wielkiej rozpaczy, a słowo to – "rozpacz" – jest dziś nadużywane i brzmi bardzo banalnie, ale jest to słowo poważne i ja używam go poważnie. Mam nadzieję, że tego nie rozumiecie, bo potraficie robić rzeczy w życiu, które są jakkolwiek przydatne na rynku pracy. Ja nie potrafię. Moi rodzice podobno kiedyś serdecznie się śmiali, że jak będę słaba z przedmiotów ścisłych i naukowo raczej nieogarnięta, popchną mnie w stronę sportu. Nie dotrzymali słów, które ja z kolei dziś przed wami mielę w ustach, bo nic innego nie potrafię, chociaż i tego raczej też nie za dobrze.
10
Wiem, że moja droga nie tędy od kiedy przeczytałam, że Mark Hollis powiedział kiedyś: zanim zagrasz dwie nuty, naucz się najpierw grać jedną. Zanim zagrasz jedną, upewnij się, że masz powód, żeby to zrobić. A moim jedynym pieprzonym powodem jesteś ty. Niech się wzniosę i spadnę, tylko ty i ta głowa chora i ocean twojego głosu czasem jak łzy, a czasem jak mam ochotę cię zabić Tak te wszystkie kiczowate zachody słońca jak z Photoshopa i niekiedy jak butelki po piwie źrenice Tak i ci wszyscy inni ludzie chuj z nimi i te różowe niebieskie żółte lakiery jakimi malowałeś mi paznokcie i Tak ta na mnie sukienka letnia gdy mnie całowałeś Tak gdy leciało Slowdive na zmianę z zachodnioafrykańskim popem gitarowym Tak twoje ubrania bez ciebie i Tak jak wypłakałam ci rzekę Nie wiem Dunaj albo Niemen i Tak każdy spacer każdy after nerwowa atmosfera paczka papierosów na pół w pół godziny i Tak złoty środek między mną a tobą to ty i Tak ten deszcz poranków z tobą, lawina poranków z tobą, poranki z tobą jako obrazki na papierosach, poranki z tobą w kubku z kawą, poranki z tobą w moich kubkach smakowych, poranki z tobą w puszkach z pieniędzmi na dzieci z porażeniem mózgu, poranki z tobą w opuszkach palców, poranki z tobą w motylkach cytrynkach na łące, miliony poranków z tobą do wygrania w lotto, poranki z tobą w kanapkach z mcdonalda, poranki z tobą na promocji w rossmanie obok prezerwatyw za 7,99 – a milczenie nie jest złotem, milczenie jest największym skurwysyństwem, więc ja, zamiast milczeć, chociaż kłamię i chyba nigdy nie przestanę, więcej grzechów nie pamiętam, Amen.
11
AWAŁSIA ASKROBMYSZ
Dlaczego fajansowe figurki patrzą w pustą książkę?
Jeśli jesteś tą małą dziewczynka, którą byłaś dwadzieścia lat temu, to pamiętaj, że lubiłaś golić lalki na łyso. Malowałaś im paznokcie i szyłaś futra z kapy położonej przez matkę na wytartym fotelu, suknie z podartych majtek (bo koronki) i pachnące peleryny z chusteczek higienicznych. Chodziły do fajnych prac, zajmowały się malowaniem obrazów (okładki z Reader's Digest ojca), wychowywały dzieci i gotowały obiady (trudno powiedzieć czy pyszne, ale pewnie nie wege, bo z błota).Nikt ci na tej wsi nie mówił, że podróbka lalki Barbie ci może uwłacza, bo: a) twoich rodziców nie stać na oryginalną, lub b) są niedoścignionym ideałem, nigdy z obiadami serwowanymi przez twoją matkę i lokalne przedszkole nie będziesz taka chuda, taka wysoka i taka cycata jak one. Bez tego też byś nie była, ale jak można dokopać małemu wsiokowi, to niektórym zawsze się robi fajnie. Nikt ci nie mówił, że to cholernie dziwne, że ich dzieci wychowują się bez ojców, a one śpią razem w jednym łóżku. Że to obrzydliwe, że czasem siedzą nago przy stole. Łyse i oczekujące na kolejny dzień. Nikt ci nigdy nie mówił: wara od twoich pomysłów zwyrodniała dziewczynko bez Kena i wara twoim lalkom od ich nienarodzonych dzieci, bo chłopak dziewczyna normalna rodzina. Jeśli nadal pamiętasz to lalczynoludzkie szeptanie o wszystkim, to powinnaś wiedzieć, że można żyć w świecie, w którym Ken to towar nie deficytowy, ale zwyczajnie niepotrzebny. Opowiadasz o tym na religii piętnaście lat temu w małej wiejskiej szkole, a katechetka patrzy na ciebie przez chwilę i już wie, że jedyne co może dla ciebie zrobić, to wezwać rodziców i grzecznie im powiedzieć, że ich córce chyba odpierdala albo zawarła pakt z diabłem. 13
Piszesz wtedy w pamiętniku, że możesz wszystko. Możliwość jedzenia gorącego ciasta, jazdy różowym samochodem, chodzenia na szpilkach i w mini spódniczce. I żeby ci nikt nie przyklejał, że jesteś puszczalska. Dzisiaj napisałabyś co? Bo ja, że nie lubię plakatów antyaborcyjnych i haseł w stylu ŻRYJ. Patrzysz na XIX-wieczną fajansowa figurkę smutnej Alicji zatopionej po uszy w fajansowej książce i ściska cię w gardle, bo wiesz, że ta prawilna figurka wpatruje się od wieków w tabula rasa. I wiesz, że ktoś ją kupił dziecku, które też patrzyło i może widziało jedynie pustkę. Dziękujesz w duchu Bogu, bo wierzysz w Boga, że masz normalną matkę i normalnego ojca, że nigdy nie nazwali nikogo pedałem, ciapatym bądź czarnuchem i popierali cię zawsze gdy kłóciłaś się z innymi o innych jak o swoich.
14
TOMASZ GENOW
Hipoteza na temat powstawania języka
Zanim zaczęto dokonywać wynalazków technicznych wynajdywano słowa Na przykład zanim wynaleziono żarówkę wynaleziono słowo ciepło słowo światło i słowo jasny Nie wystarczało wcale odczuwać te rzeczy, nie zresztą cóż znaczy odczuwać bez nazwy Słowa nie powstały jednocześnie ale na przestrzeni eonów za czasów barbarzyńców kiedy nie było nikogo poza barbarzyńcami Każde słowo należało przyswoić i nim się nacieszyć to też trwało Ludzkość to była przygoda
16
Emily Hart
Ładna twarz trochę utracjuszka ale dobre serce internet był jej żywiołem wybiła się na jutubie gdzie zamieszczała filmiki różne od innych bo w formie rozmowy lub robienia czegoś tak o tym opowiadała jakby to było odkrycie na miarę drugiego aktora w antycznej Grecji filmiki takie jak 10 powodów dla których chciałabym być lesbijką 10 powodów dla których warto mieć młodszego faceta wymieniła w nich też to że facet ten sprezentował jej e-hulajnogę - a teraz wybiegnijmy w przyszłość na której wjechała pod ciężarówkę Została pierwszą ofiarą e-hulajnogi w historii Wielkiej Brytanii Nareszcie w czymś pierwsza A jej marniutkie filmiki spowiła smutna legenda
17
Muchy budzące
Psioczymy na muchy które budzą nas nachalnym skakaniem po twarzy rękach nogach gdy w półśnie łakniemy jeszcze paru minut snu myślimy nieprzytomnie o nabyciu packi wyzywamy od szkodników A przecież one chcą dobrze byśmy się nie spóźnili byśmy wstali do życia Lepszego posłańca nie będzie Skaczą nam po twarzy bo wiedzą że snem się i tak nie nasycisz I nawet gdy łażą po trupie to z podobną przecież intencją
18
MICHAŁ GRZEBIENIAK
Pułapka genderyzmu
On ma łysą głowę, tak gładko ogoloną. On ma tak pięknie wyrzeźbione mięśnie. On ma takie pachnące ubranka całe zapisane symbolami, w które tak pięknie wierzy. A wiara jego czyni cuda. A czyny jego są odważne i przepełnione dumą. Tak myśli o sobie marząc o pięknej, jasnej sytuacji. Tak sobie myśli, że gdyby nie tamci źli, co tu płyną na tych łodziach wypełnionych chorobami ciała i myśli, gdyby nie wrogowie, gdyby nie inni, co mu zabrali i popsuli, to byłoby pięknie. I otwiera usta i mówi, starając się by język giętki wyraził, co pomyśli głowa. A tu nagle sabotaż. A tu pypeć albo na języku, albo na mózgu. Gdzieś następuje drobne zwarcie, które można by nazwać pomyłką od nazwiska pewnego żydowskiego doktora uzależnionego od kokainy. Pomyłka niby drobna i nie nazbyt uświadomiona, ale proszę przyjrzyjmy się jej przez drobną chwilę. Bo oto otwiera on usta i mówi ”poszłem”, nie wiedząc, że mówiąc to wdepnął w głębokie gówno genderowe, którego tak bardzo nienawidzi i z którym walczy we śnie i na jawie. Bo przecież mógł powiedzieć poszedłem, co jednak nie przeszło mu przez gardło. Słowem swym dał świadectwo braku przywiązania do formy rodzaju czysto męskiego. A zatem już nie czysto jest. A on o tej czystości tak śni i tak jej pragnie. No ale powiedział ‘poszłem’! Czy to nie oczywiste, że chciał powiedzieć poszłam, tylko się nie odważył. Albo nie odważyła. Fakt jest taki: Powiedział nie jak mężczyzna, którym tak się obnosi, ale wpół do kobiety powiedział. Poszłem. Tak. To właśnie zrobiłeś. Poszłeś. 20
Poszłeś tym słowem w kierunku zmiany roli chłopczyku. Poszłeś do bycia dziewczynką, choćbyś nie wiem, jak bardzo krzyczał i wierzgał i machał piąstkami wpierdalał sterydy i pompował się testosteronem, to jeśli poszłeś to już jesteś na drodze bez powrotu, bo zrobiłeś pierwszy krok w kierunku otwarcia. Może jeszcze nie zaszłeś do celu, ale kto wie, może zajdziesz? Staniesz i rozejrzysz się po wydawałoby się znanej okolicy, którą obejrzysz kobiecym okiem i zrozumiesz, że cały czas tutaj BYŁAŚ. Tak oto język zabrał cię na wycieczkę do rozmytych krain granicznych, które tak bardzo chciałbyś uprościć i określić jasno, czarno-biało, tylko się nie udało Ci to. Ale to nie zarzut. W słowach mych nie ma agresji. Po prostu mówię do Ciebie - witaj na bagnach. Witaj w świecie, gdzie nic nie jest tak proste, jak byś chciał, albo może chciała.
21
LIMONKA
Ja i Ty
Usta zamknięte, oddech spokojny Wzrok co chwilę odwracasz Tyle można zyskać, tyle stracić Kształt twarzy kogoś przypomina Znałem Cię, przed wiekami Dzieliłem lęki, radości, smutki Słuchałaś, czułaś, byłaś A ja mówiłem, pocieszałem, śmiałem się Razem potrafiliśmy wszystko Sami: tylko wracać do siebie Niepotrzebne słowa Zdania bez znaczenia To z nas zostało I ja nie chcę teraz patrzeć Każda próba zbliża mnie do prawdy Ukrytej w Twoich oczach: Że Ciebie już tam nie ma Że czas zabrał mi i Ciebie Że choć byłaś i słyszałaś, przestałaś czuć Że i ja się zmieniłem Chcę to zatrzymać Chcę to naprawić Bo czas, jak kat z zegarkiem Zabierać będzie tylko więcej Aż nic po nas nie zostanie Dlatego i dziś wyciągam rękę Żebyśmy znów mogli cieszyć się sobą Ja i Ty
23
Odpowiedź
Wiedzieć mogę dużo Wiem mało Dowiem się niewiele Wiedzieć mogę dużo Każdego dnia tyle zaczynamy Tyle próbujemy Tak bardzo się staramy Zmienić, choć trochę Wiem mało To co dziś jest pewne Jutro takie nie jest Nasz świat mozolnie tworzymy Jutro w popiół się zamieni Z niego zbudujemy kolejny Tak bez przerwy Dowiem się niewiele Po co więc się starać? Po co więc wyciągać ręce? Jeśli wpływu na los nie mamy Jeśli na fałszywych fundamentach budujemy Jeśli już na starcie zawodzimy
24
Dlaczego chcemy iść do przodu Jeśli nie patrzymy wstecz? Chcemy ulepszać tworząc, Podczas gdy jedynym wyjściem jest naprawa Czasem żmudna Czasem bezowocna Ale konieczna By ujrzeć swoje błędy I swe złe fundamenty
25
NOICOZTEGO
Krótka historia o szczęściu
to jest tak jak kiedy wracasz do domu i pachnie pieczonym ciastem albo świeżym praniem albo nawet gnojówką z gumofilców bo to jest tak jak kiedy wracasz do domu... a kiedy wracasz do mieszkania i czuć tylko popłoch niedopitej kawy bo wybiegłeś do pracy na naście godzin dla pieniędzy które po co ci potrzebne bo telewizor już masz płaski i zimny i meble nowiutkie pachnące fabryką i klejem a kiedy wracasz do mieszkania cuchnąc strachem bo swąd agresji i wódki że dzieci do sąsiadki uciekły i tylko ciekły azot waszych uczuć rozbija kolejne szklanki pryska tłuszczem z patelni kiedy kolejna łza przyprawi obiad który "wypierdol to suko bo nawet psu byś tych pomyj nie dała" bo nawet nie pies a ty dobra suka warujesz struchlała
27
a kiedy nie wracasz bo nie masz gdzie wracać siadasz gdzie stałeś i drżysz nie o jutro drżysz teraz dłonie chowasz pod pachy lub między uda wciskasz a te zgrabiałe że nie przekręcisz nimi klucza w zamku choćbyś miał klucz . bo to jest tak jak kiedy wracasz do domu wracaj szcześliwie reszta jest w nim
28
JĘDRZEJ PAWLICKI
Głosolalia
gdybym mówił językami mogłabyś posłuchać gdybym rokował nie słuchałbym Joni Mitchell gdybym wiedział to bym nie powiedział gdybym przenosił górę stałaby na naszym podwórku gdybym rozdał majątek klepałbym twoją biedęg dybym rzucił całopalenie mielibyśmy na wakacje gdybym wydał własne ciało byłoby twoją pierwszą komunią gdybym był mądrzejszy nie pisałbym pierwszy teraz poznaję po części łopatki, szyja, usta
30
Uwaga bomba
Byłem dzisiaj w miejscu świadczenia pracy. To nie zdarza się często: średnio trzy razy w tygodniu (pozostałe dni spędzam w mieszkaniu: leżę, ale nie pachnę). Moją uwagę zwrócił nowy cykl informacyjny o objawach incydentu bombowego szczelnie zabezpieczony (cykl, nie incydent) szklaną gablotą z zameczkiem. Przytoczę więc symptomy incydentu: ubrania nietypowe do występującej pory roku, nietypowe zachowanie osób, pozostawione przedmioty, samochody zaparkowane blisko campusów. Skierowałem spojrzenie na osoby studenckie (odsłonięta gładka skóra łydek osób w drodze na wydział pokryła się szronem), osoby nauczycielskie (ze względu na patologiczną naturę ich pracy i późne wyjście ze szkoły – właściwie dopiero na emeryturze – nie znają innego zachowania niż nietypowe), elementy inwentaryzacyjne korytarza (ładowarki, czapki, szaliki i mandarynki ścieliły się torem przeszkód po całym piętrze) oraz automobile lśniące za oknem (pancerny wóz jednej pani profesor był bardziej pancerny niż jej najpancerniejsza garsonka): w zakładzie pracy trwa permanentny incydent. Być może nawet z bombą. Na szczęście instrukcja przewiduje takie zdarzenie: „Pamiętaj: jeśli widzisz bombę, to znaczy, że bomba widzi ciebie”. Jeśli patrzącą bomba to metafora, to pięć lat studiów wyposażyło mnie w – filologiczne co prawda – ale jednak narzędzia do jej rozbrojenia. Filolog jest jak saper: myli się tylko raz. Przy wyborze studiów.
31
Litania
Święta Córko nad córkami Córko nieustającej pomocy Córko dobrej rady Córko ciętej riposty Stolico złości Wieżo z mocnych kości Przybytku sławny pobieżności Przybytku ducha wszelkiego Przybytku niemożebny Różo podwórkowa Domie z plotek Arko, co ciuchy przymierza Gwiazdo popołudniowa Bramo blond Ucieczko śmiesznych Zakażenie zdrowych Pocieszycielko dżdżownic ukatrupionych Wspomożenie niewiernych Rozliczna przygodo Sherlocku Gumowe ucho Kryptofanko Falubazu Rozbójniczko z ulicy B.
32
Puszorku Bulbusiu Balbino Bulbo Rekordzistko wanny we wstrzymywaniu oddechu Królowo aniołów i demonów Królowo matriarchów Królowo profesorów Królowo stołów Królowo czynników Królowo znawców Królowo dziewuch Królowo niepokoju Królowo wszystkich śniętych Królowo z bułki z dżemem Zmiłuj się nad nami Jutro sobota Daj pospać
33
ANDRZEJ ANDRWORLD SHYKHOV
List do mamy
Witaj, mamo! Piszę do ciebie ten list. Zawsze bardzo trudno dodzwonić się do ciebie Ci pieprzeni operatorzy biorą dużo kasy A jakość połączeń jest na niskim poziomie. Kiedy dzwonię do ciebie Często nie odbierasz, bo zapominasz wziąć ze sobą „telefon komórkowy”. Jak ja bym chciał, mamo, żebyś przyjechała do mnie Żebyś zobaczyła, jaki to odmienny świat. Ja rozumiem, mamo. Że jesteś przyzwyczajona Do rodzinnego domu, który został w spadku Do rozmów z przyjaciółkami O tych, kto jeszcze żyje, a kto już nie. Często u nas były konflikty, mamo Na jaki kolor pomalować ściany Co zmienić w mieszkaniu, żeby było lepiej Jak zachowywać się z innymi ludźmi, by nie mieć konfliktów. Czy wiesz, mamo, że to wszystko wydaje mi się nieważne. Nie docenialiśmy tego, co mieliśmy. A przecież, to jest takie proste Cieszyć się z tego , że jesteśmy jeden dla drugiego. Tak długo nie widziałem ciebie, mamo Że już zaczynam zapominać twoją rzeczywistą twarz i głos.
35
Planuję przyjechać, ale ciągle coś wypada, Studia, praca, problemy w urzędach. Zawsze coś. Nawet kiedy dzwonię do ciebie, przerywanie i zakłócenie sieci pytasz mnie czasem Jak tam u mnie, jakie mam plany. Jakoś żyję i radzę sobie w miarę możliwości. Nie boję się jakiejś wojny na wschodzie, żyjemy raz. Tylko nie chciałbym zginąć głupio, za nic. Za czyjeś interesy. się tylko że nie wiem kiedy będę miał okazję Zobaczyć ciebie i spojrzeć w oczy Zobaczyć miłą pomarszczoną twarz Przytulić się do zgarbionych ramion. Przeprosić za swoje głupie zachowanie. Bo już ja ciebie pomału zapominam. Pomału zapominam. Zapominam.
36
Love blues
Иногда я хочу тебе рассказать Как тебя люблю. Но, не хватает слов, не хватает фраз На тебя смотрю. І гладжу я твої пальці на руках І хочу зігріть. Від кількості думок підриває дах І рука тремтить. Ty patrzysz na mnie tak, że brak mi słów Opisać ten stan. Widzę odbicie ja w oczach i jestem pewien, Że nie zrobisz ran. I don't know how deep your brilliant eyes are, The mirror of your soul. When you look on me, I feel like I'm playing A very important role. Иногда бывает так, что трудно понять Мне твой личный взгляд. Как смотришь ты на жизнь и какие вещи Ставишь в один ряд. Та незважаючи на мої дивацтваКохаєш ти мене. Час, проведений удвох, важливий для обох Даремно не мине.
37
Czasem brakuje sił, studia albo praca, Czasem kiepski nastrój. Miłość to nie zabawa, raczej ciężka praca I ma różne warstwy. My thought about you and about us This relationship. But it's not easy way to travel through the space By a common ship.
38
KAMILA SZYMKOWIAK
Jaskinia
Jestem w jaskini, od której ścian nieskończenie odbija się to samo echo. nieustannie wędruję, poznaję i tropię ten nieznany głos. Gdzie jesteś kiedy tak bardzo Ciebie potrzebuję?
Nie wiem, jestem w jaskini, szukam, znajdę… bój się. Jestem już blisko. Mokro, zimno, intymnie, ciemno, boleśnie potykam się o kamienie, bezwstydnie ocieram się o skały. Gdzie jesteś kiedy tak bardzo Ciebie potrzebuję?
Obłęd…Nie! Cierpliwość i wytrwałość. Wszystkie trudy będą nagrodzone. Już prawie Ciebie znalazłam. Pamiętam Cię doskonale, wiem jak wyglądasz, znam Twój głos. Gdzie jesteś kiedy tak bardzo Ciebie potrzebuję?
cóż w tej historii jest najlepsze? Ona była w niej sama, całkowicie sama. Była pierwszą, która do niej wtargnęła. ... a w niej panowała głucha cisza braku powinności.
40
Wszyscy musimy umrzeć żeby było dobrze
siedzę na brzegu łódki i czuję jak powoli ona się przechyla zatapiając moje ciało w wodzie powoli nie czuję się z tym dobrze jestem bezsilny, bo już nawet nie siedzisz do mnie plecami wyskoczyłaś za burtę mówiąc "" nie muszę ciebie widzieć właśnie teraz"' topię się w twoich łzach wylanych przeze mnie z moim nieograniczonym smutkiem uwięzionym wewnątrz przepraszam nie chowaj mnie wśród zapalonych świec, zawsze były one dla ciebie czymś zwanym ''za mało'' ochowaj mnie proszę z Tobą, bo to zawsze dla mnie było czymś zwanym ''za dużo''
41
Poślizg na krawężniku rozpaczy
idzie zemrzeć idzie wypruć wnętrze o kant nieudanej rozmowy idzie zwrócić wszystkie te nieudolne wnętrzności światu który niby je porusza Ludzie spójrzcie! świat to tylko wykorzystanie moich już i tak nadszargniętych nerwów może dlatego mi tak słabo gdy muszę otwierać umysł i akceptować że jesteście
42
SMUTNY TUŃCZYK
Oddzwonię
Halo? Gdzie jesteś? Pytasz o kraj, miasto, dzielnicę, czy ulicę? O co pytasz? W ogóle po co pytasz? Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, a tam gdzie jesteśmy, to zaraz sobie pójdziemy, odgruzowywać mieszkania, odkamieniać zęby, wypłukiwać minerały. Nie wykruszam się. Robię rzeczy, na które nie mam ochoty. Krwawię dziąsłami. Masuję głowy. Śpię zwinięty na krańcu łóżka. Ludzie idą na marsz. Rozrzucam ubrania po pokoju. Jest gorąco. Wyklinam żołnierzy. Przeklinam syreny. Wybijam rytm. Czytam ustawy. To osiedle jest tak nowe, że nie ma swojej historii poza bogatym życiem na bagnach. Wiem, że chciałeś mnie odwiedzić, zobaczyć jak mieszkam. Mamy wiele pięknych roślin i pękniętą płytę indukcyjną, ale nie martw się. Wszyscy się stąd wyprowadzimy. Bardzo chciałbym, aby synonimem domu była rozmowa. A co to znaczy rozmawiać? To znaczy robić miejsce. Miejsce dla siebie i innych. A gdzie to miejsce? Ja pierdole, znowu te pytania. Mieszkamy w innych miastach, na dwóch krańcach polski, a dodatkowo każdy człowiek jest jak inna strefa czasowa. Bariera na barierze barierą pogania. Moja siostra Ania wiedziałaby co zrobić. Kłócę się ze sobą sprzed 2 lat, ale ludzie dzwonią z teraz. Chcą wynająć pokój w mieszkaniu, w którym robię za właściciela, żeby nie zapleśniało, nie zagrzybiło, się nie zawaliło.
44
Jak najbardziej, jak najmniej, jak najszybciej. Oczywiście. Zapraszam. W połowie miesiąca mieszkanie, w połowie praca, w połowie wypłata, w połowie związek, w połowie dom, w połowie są wszystkie rzeczy, które w życiu zrobiłem. Jak myślisz o sobie w kategorii wieku, to ile masz lat? Zatrzymałem się na wieku sprzed przeprowadzkii słyszę w oddali: Dzwoń częściej, skoro nie możesz przyjeżdżać. Pamiętaj, dzwoń częściej! Nie dzwoniłem do Ciebie tak długo, że już zdążyłem o sobie zapomnieć. Po pierwszych słowach naprawdę jest ciężko odgrzebać siebie z podartych wspomnień, bo chyba istnieje coś więcej niż te połączenia nerwowe. Poczekaj oddzwonię za moment. Nie teraz. Oddzwonię.
45
MAGDALENA WALUSIAK
Spiski blokowe. Ballada mordercza
Szanowna Spółdzielnio, uprzejmie donoszę, Że moi sąsiedzi to świnie. Potrafią wór śmieci na klatkę wystawić! Raz stał tam nieomal godzinę... W dodatku mnie śledzą i robią podsłuchy, o mówią ostatnio tak cicho, Że słowa zrozumieć nie mogę przez ścianę I nie wiem, co knują, do licha! Szanowna Komendo Policji Najbliższa Chroń, proszę cię, mnie i mieszkanie. Sąsiady chcą kurki mi ukraść znad zlewu, Przez judasz to czułam nad ranem! Ja robię, co mogę, by odpór dać chamstwu, Na klamce już „won” napisałam, A pod wycieraczką mam mocne zaklęcie. Wciąż żyję, to znaczy, że działa. Sędziowie najwyżsi, ukarzcie tych drani, Co tupią i wrzeszczą na schodach! Ich dzieci się śmieją tak głośno i cienko Że pęka mi serce. I głowa!
47
I wy, wszyscy święci, coś zróbcie z tym plebsem, Co czasem na schodach mnie mija, Bo jak mi raz jeszcze „dzień dobry” spyskuje, Z nerw wyjdę i ich pozabijam. Niech w końcu już wymrą lub lecą na Marsa, Niech staną się cisza i spokój, Na Ziemi niech tylko zostanie policja. Sędziowie. I ja. W moim bloku.
*** [mogę iść] mogę iść, dokąd chcę znowu umiem wychodzić z domu i przeżywać coś po raz pierwszy umiem zmieścić się w sobie zatrzymać rozbiegane emocje i myśli znowu umiem być z sobą dla siebie mogę iść, dokąd chcę i oddychać bzem i czeremchą
48
Sobotnią piątką rejs do stoczni ballada szczecińska o niepięknej Helenie i mężnych menelach
Siada ich przede mną dwóch. Chuch się niesie nocny, duch – Choć południe – już na bój Iść gotowy, to duch czuj! Nagle za mną dziki wrzask, Twarz przerobić chce na płask Drobnej babce wielki byk. Ona na to hardo w krzyk: – Mnie, kobietę? Kurwa, mnie? Co ty kurwa masz we łbie? Ja pierdolę, jaki kiep! Weź mu Józek pieprznij w łeb! A ja mu torebką dam Tam gdzie chuj se robi sam! – Ty kobieta? Kurwo, żart! Kutas by na zawsze padł Na twój widok – warczy gbur, Łysy i barczysty knur I z butelki sączy sok, A w babeczkę wlepia wzrok.
49
– Nie wytrzymię! – na to wstał Konus, co przy babce siadł.
– Przeproś panią, ale już Bo podniesie się tu kurz Jak w ryj przypierdolę ci I wystawię cię za drzwi!
Ja pierdolę, jaki cham, Panie, pan nie jesteś sam! – Gość przede mną zrywa się, Jego kumpel też się rwie, By za honor dam się bić. Tylko ciężko ustać dziś. Trzech następnych wstaje też, Też wczorajszy mają wdech, A wydechu od trzech dni Pamięć w mojej kurtce tkwi. Po dygresji. Akcja! Zoom! Wokół chama gęsty tłum Gostków metr pięćdziesiąt plus, Czerwień twarzy, dziki puls, A knur siada, chroni twarz – Wypierdalać, kurwa mać!
50
– Wypierdalaj kurwa sam! Za chabety weź go tam! Motorniczy, otwórz drzwi! Za wsiarz łapaj! Podnieś! Pchnij! z tramwaja kurwa won! A jak nie – zaliczysz zgon! Wystawili go za drzwi, On – pomachał palcem im, Tramwaj rusza, usta w ruch, Słowa, słowa, wdech i chuch: – Ale daliśmy mu tu! To parówa! Panią, gnój Tak obraził kurwa mać! Honor, kurwa, trzeba znać I maniery, kurwa, mieć. Co za kutas, jebł go cieć! Tuż za motorniczym siadł Facet z synkiem max pięć lat. Dwaj tłumaczą dziecku, że – Musiał gnojek naćpać się, Że agresji tyle miał. Jego wina. Po co brał? I miał szczęście – wyszedł żyw, Bo kłopotów nie chciał nikt.
51
Tak uczyło chłopca dwóch Z tych, co mężny trwa w nich duch Duch husarii, orła, lwa Honor przecież nie jest dla Miękkich fiutków, trzeba tu Mieć mężczyznę z procent stu, By marszałka uniósł pieśń I kasztanki rżenie też, I ułańskie „Goń! Goń Goń!” I rycerskie „Szable w dłoń!” Jak Czarnecki trzeba grzać, To nie zginie!
52
WANIA
Paradoksy
Nienawidzę miłości Dużo prościej budować na pożądaniu Którego jako dziwadło nie jestem w stanie odczuwać Nienawidzę miłości Dużo łatwiej budować na przywiązaniu Którego nie mam nawet czasu zbudować Nienawidzę miłości Dużo łatwiej budować na przyjaźni Czy raczej koleżeńskiej dobrej zabawie Ale mnie nie bawi ani nie przekonuje Brak odpowiedzialności za oswojone Nienawidzę miłości Dużo łatwiej budować na zależności Manipulacji i strachu Ale na to mam jeszcze za mało rozumu I wciąż za dużo serca Nienawidzę miłości Gwałtownej zazdrosnej pysznej Egoistycznej wybuchowej i pamiętliwej Wszystko co powiedział o niej niejaki Paweł z Tarsu Świadczy że gość kompletnie stracił głowę
54
Nienawidzę miłości Nie jest wrażliwa tylko beznadziejnie słaba Byle co ją zabija A najczęściej robi to sama Z bólu albo po prostu z nudów Nienawidzę miłości Dużo łatwiej budować na nienawiści Której jako pacyfista stanowczo się wyzbywam Jeśli czegoś nienawidzę to nienawiści Bo będąc ponoć przeciwieństwem miłości Płonie tym samym destrukcyjnym ogniem Ale paradoksalna logika mówi mi że W języku emocji nie ma podwójnych zaprzeczeń Ani formy neutralnej Skoro więc nienawidzę nienawiści Z ciężkim sercem muszę kochać miłość
55
dom wariatów
matka pracuje w szpitalu z pacjentów najbardziej nie lubi grubasów pijaków narkomanów i niedoszłych samobójców o tych pierwszych mówi że to wszystko ich wina że to głupota że jak można sobie coś takiego zrobić że jak się nie dba o siebie to się potem ma miażdżycę albo się potem nie ma nogi o tych drugich mówi z grubsza to samo przeplatając anegdotkami z delirium w roli głównej o trzecich dodaje czasem że trochę szkoda bo młodzi i rodzice tak cierpią tych czwartych nie lubi najbardziej ale ta niechęć to chyba ze strachu bo choć zwykle mówi o nich to co o poprzednich to jakoś mniej i ciszej
56
matka mówi dziecko nie rób sobie tego chcesz mieć sznyty jak z więzienia nie znajdziesz pracy z czymś takim ty się chcesz zabić czy co i tak się nie zabijesz w ten sposób najwyżej przetniesz sobie ścięgno albo nerw i zostaniesz inwalidą będziesz mieć niedowład ręki i nie znajdziesz pracy z czymś takim dziecko nie rób sobie krzywdy nie rób bo zrobisz mi przykrość nie rycz tak bo pół bloku słyszy nie rób takich scen my się tu z ojcem tak o ciebie martwimy ojciec milczy milczy milczy ojciec patrzy w telefon ojciec leży na kanapie ojcu się nie chce ojciec nie ma siły
57
ojciec odzywa się bardzo rzadko zwykle nie spojrzy nawet tylko rzuca do matki twoje dziecko czegoś chce albo siedzi odwrócony tyłem a na pytania odpowiada nie ma mnie - wyjechałem za granicę ojciec powiedział kiedyś to trzeba być popierdolonym żeby sobie takie coś zrobić takie jak ta twoja koleżankai zamilkł z powrotem cóż milczenie jest złotem matka tłumaczy za nich oboje że chcą jak najlepiej że starają się jak mogą że nie można ich przecież winić że zawsze wychodzi jak zawsze
58
wielka kompromitacja nigdy nie będę mieć syna o czarnych oczach na przekór wszystkim i sobie nazwanego fioletowym imieniem nie będę go bawić w willi na sołaczu ani nerwowo uciszać jego płaczu w tekturowym pokoju dwa na trzy w kamienicy w centrum bo niedziela niehandlowa a tatę po wczoraj bardzo boli głowa nie zostawiłeś mi syna o czarnych oczach ani nawet obiecanego pukla włosów tylko bliznę na łuku brwiowym brudne skarpetki nie do pary plakat z filmu którego nie zdążyliśmy obejrzeć i swój zapach na poplamionej sokiem pomidorowym pościeli której nie mam siły i nie chcę zmienić nie będę mieć syna o czarnych oczach zostaje mi już tylko groteskowa wegetacja i pięćset plus podejść do napisania cringe’owego smutnego wiersza po którego przeczytaniu na slamie samospalę się ze wstydu uciekając utrwaliłeś się w myślach pod sercem na dnie gardła widzę twoją twarz na nocnym niebie między fraktalami pod powiekami i w piance na piwie to zawsze trochę mniej głupio niż na toście)
59
czuję twój zapach w zielonej herbacie i w śmiechu w nocy przed pubem słyszę twoje imię w krysztale i w złocie w celtyckich ornamentach w miękkości puchu i trzepocie skrzydeł widzę twoją twarz w piance na piwie dziesiątym którym się nie upijam próbowałam już samorozwoju kariery i innych tańszych zamienników ale żaden lek czy narkotyk nie okazał się tak silny jak ciepłe opary fioletowego dekadentyzmu tak chyba powinno się kochać tylko boga gdy ktoś nie istnieje na pewno nie zawiedzie minęły trzy tygodnie - nawet nie a dla mnie jak trzy miesiące trzy lata trzy dekady trzy wieki przez które bez przerwy (choćby stadko syzyfów upociło się z wysiłku) staczam się na łeb na szyję po stromych schodach samotności wciąż i wciąż jakimś ponurym cudem nie łamiąc karku wcześniej minęło tylko pół roku a dla mnie jak pół życia i mogłoby to być pół naszego wspólnego gdybyś pozwolił mi się dalej znosić aż do dnia twojej ostatecznej imprezy w klubie dwadzieścia siedem
60
to byłoby dużo prostsze wyrwać sobie serce i położyć na zimnym kamieniu dzieś za zakrętem koło krematorium na cmentarzu miłostowskim nikt nie powiedziałby mi przesadzasz histeryzujesz nie wstydziłabym się bólu a teraz muszę się wstydzić nawet albo i w szczególności tej myśli płakać wolno w końcu tylko pod prysznicem bo wtedy nie widać i nie słychać i ciąć się tylko pod prysznicem bo wtedy nie trzeba szorować parkietu ani tracić kaucji i nie można przyznać że to z miłości bo zaraz zamiast w streetwearową bluzę jeansy i sneakersy wcisną mnie w niebieski frak i żółtą kamizelkę albo inny płaszcz konrada a ja chcę po prostu powiedzieć że oddałabym wszystko żeby znowu iść z tobą w nieświętojańską noc w nieznane rozpalić dziki ogień i popełnić jeszcze co najmniej trzy inne wykroczenia zajadając pieczonymi jabłkami
61
tak chyba powinno się kochać tylko boga ale prawda dobro i piękno to jednokierunkowe szlaki piękno to ty dobro to już nie wiem co a prawda jest taka że jej nie ma ale to i tak bez znaczenia w obliczu ciągle rozszerzającej się wspólnej świadomości wszechświata twoje oczy to czarne dziury
62
Partnerzy wydania
Projekt współfinansowany przez Miasto Poznań