Poetycki freestyle. Poznańska scena slamerska 2017

Page 1


Poetycki freestyle. Poznańska scena slamerska 2017, Poznań 2019 © Copyright by Fundacja KulturAkcja, 2019 Redakcja Maciej Mikulewicz Projekt okładki i skład

POETYCKI FREESTYLE Poznańska scena slamerska 2017

Marta Wieczorek Wydawnictwo FKA fundacjakulturakcja@gmail.com

Aleksandra Kaźmierczak Dagmara Świerkowska Dżinn Fryderyk Majewski (Fakir) Juan Martin Sanchez Lidia Karbowska Łukasz Garczewski markopantani Paweł Mania Stanisław Bitka Szymon Znaniecki Wojciech Kobus Zuzanna Krzyżanowska Zuzanna Szmidt (józek)

ISBN


Aleksandra

Dagmara

Kaźmierczak

Świerkowska

Juan Martin

Lidia

Łukasz

Sanchez

Karbowska

Garczewski

Stanisław

Szymon

Wojciech Kobus

Bitka

Znaniecki

Dżinn

Fryderyk Majewski (Fakir)

markopantani

Paweł Mania

Zuzanna

Zuzanna

Krzyżanowska

Szmidt (józek)


Spis treści

Łukasz Garczewski / 35 5:8 W samo południe

Wstęp / 11

markopantani / 39 Narodziny bluesa Pieśń starego bluesmena (iii)

Aleksandra Kaźmierczak / 16 Na moje Solaris ***

Paweł Mania / 41 BAZA DANYCH Smutne Wesołe Miasteczko

Dagmara Świerkowska / 20 Niezwykła gościnność Wieży Babel Postkarnawał

Stanisław Bitka / 43 Idąc przez miasto Widziałem wszystko

Dżinn / 24 Ślimaki espania

Szymon Znaniecki / 45 Wiersz powstały z bezładu Wnętrze a to co zewnętrzne

Fryderyk Majewski (Fakir) / 28 Awokado Ja się staram

Wojciech Kobus / 50 Piaskownica (bo czasami bywa tak, że poeta umiera) ***

Juan Martin Sanchez / 30 Polska dziewczyna Gdzie mój pączek

Zuzanna Krzyżanowska / 53 Pod wysokimi sufitami Wildy Prawidła (w mieście, gdzie nie ma już szewców)

Lidia Karbowska / 33 pośród

Zuzanna Szmidt (Józek) / 55 /wolno/ ***

fight club



Wstęp Książka, którą właśnie wyświetlasz, stanowi kontynuację serii wydawniczej FKA dokumentującej teksty poznańskich slamerek i slamerów. Jest dowodem zaangażowania osób w niej wymienionych w tworzenie prężnej i bogatej artystycznie sceny. Poznań i Warszawa są, póki co, jedynymi w Polsce miastami, które mogą pochwalić się tak licznymi, regularnymi turniejami organizowanymi przez cały rok w wielu dzielnicach. A Fundacja KulturAkcja jest jedynym w kraju wydawnictwem poświęcającym się tej dziedzinie, czego dowodem ta książka, czy też pierwsza slamerska płyta z nagraniem występu Mistrzyni Polski w Slamie Poetyckim Rudki Zydel zatytułowana “Łoskot”. Poznań gościł także do tej pory trzy pierwsze finały Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego. Mimo tych osiągnięć, i ogromnej aktywności skupiającej się wokół slamu w całym kraju, poezja performatywna jest u nas często nadal traktowana jak mówiąca z dziwnym akcentem kuzynka zza oceanu. Rodzima krytyka niechętnie ją dostrzega, widząc w naszych turniejach jedynie literacką zabawę. My jednak prowadzimy ze sobą rozmowę o najbardziej intymnych i aktualnych sprawach. No, ale nie będziemy zaprzeczać... bawimy się świetnie. Ta publikacja w oczywisty sposób jest próbą zachowania najlepiej do tego nadającego się fragmentu ulotnej natury 11


slamu poetyckiego. Mamy jednak nadzieję, że poza byciem antologią poezji, stanie się także pomocą w zrozumieniu charakteru tej hybrydycznej formy wyrazu, którą tak kochamy. Tytułem wskazówki dla czytelnika lub czytelniczki, dla której ta książka może być pierwszym spotkaniem ze slamem, pamiętaj proszę, że wiersze, które możesz tu przeczytać, powinnaś traktować trochę jak teksty dramatyczne, z tą różnicą, że ich autor lub autorka są także aktorami i reżyserami własnych krótkich spektakli. Poznań 2019 r.

12

13



Aleksandra Kaźmierczak

Umarłe i nienarodzone jeszcze

Na mojej Solaris

Póki się układają do kształtu ciała matki

Na mojej Solaris

Już im nadaję imiona i zapowiadam szczęście

Słońce wschodzi o szóstej nad ranem I lśni spienioną morską falą na tle błękitu nieba Zachodzi wieczorem

W swoim jestestwie

Takie same mamy bowiem twarze Uśmiechnięte

Ale różnie Raz czerwienią pomarańczy A raz zachmurzoną porą

Zarazem skropione deszczem i czyste Chociaż przebite na wylot strzałą Podobne lub identyczne Serca

Na mojej Solaris Jest jeszcze Adaś kochany Ma włosy splątane jak babie lato Czarniutkie jak heban

Na mojej Solaris Oddycham powietrzem wolnym od zniechęcenia Na mojej Solaris...

Na mojej Solaris Jest świat, ser i robaki Powoli sączy się ziemia Na mojej Solaris Przed wieków wiekami Wyrosłam słowem I żebrem stworzona Na mojej Solaris Wspominam czasem dzieci

16

17


Aleksandra Kaźmierczak

***

bardziej czymś na kształt zaszczytu niezapisanego w słowach i niewyrażonego żadnym wzorem jak w matematyce.

Opisuję rzeczywistość jednym prostym algorytmem: Słyszę jak się dzieli na ułamki życie, pozostając sumą naszych absurdalnych ograniczeń postawionych nieświadomie przed nawiasem życzeń

Czy się w końcu da wyliczyć życie czy to tylko zwykła niewiadoma? Czy jak deltą je policzę to mi wyjdzie brak rozwiązań? Czy też znajdzie się na osi czasu chociaż kilka miejsc

I tak sobie liczę ilorazem naturalnych pytań - zwykła prosta kombinatoryka

zerowych, Bym się mogła w końcu pośród ciągu pytań zorientować…

jaki wynik wyjdzie jak podzielę między siebie to że jestem i że kiedyś zniknę z tego życia tak jak zapomniany satelita gdzieś za mleczną drogą. Tu rachunki chyba nie pomogą. Może jak komety co za sobą ciągną ogon, będzie się ciągnęła za mną we wspomnieniach młodość nieprzerysowana jeszcze dorosłością do zeszytu i niepodniesiona do kwadratu liczbą mnogą. Tak się trwożę nad wykresem bytu, niebędącym parabolą,

18

19


Dagmara Świerkowska

Niezwykła gościnność Wieży Babel Dobrze, że już się dowiedzieli. Nie mówią tym samym językiem i nigdy nie mówili.

sztucznym oświetleniem i fikcyjnym bezpieczeństwem w każdej sytuacji. Milczą jak welonki, choć gdy krzyczą – mogliby siłą decybeli rozbić każde akwarium i przenosić języki lodowców.

On. Poobijany kot, ledwie co wyciągnięty ze śmietnika

Mogą dotykać, głaskać bić, gryźć, całować.

w Tesalonikach.

Wielofunkcyjność jest formą

Ona. Zdobiona jak

której poznanie jest iluzją

tłusta matrioszka z Newskiego Prospektu.

Piszę do nich z wieży i rzucam karteczkę w dół,

On. Horis ptera.

by wywołać nową lawinę.

Ona. Wot takaja krasawica.

Było trzeba wyłożyć ściany gąbką.

Rozumieją tylko smak swoich płynów fizjologicznych. Mowa ciała to język

Od razu poczuliby się jak w domu.

zbyt skomplikowany. Mieszkają w domu ze sztucznym stawem, sztuczną trawą, 20

21


Dagmara Świerkowska

Postkarnawał

Wszechmogący odpadł. Znalazłam go dziś rano na podłodze. W uściskach masek z dwóch tysięcy dance macabre, leżał w hałdzie butelek i smark zwisał niebodze. Przetańczył setki karnawałów z cholerą, wojenką i sufrażystkami, hiszpanką, czerwonką, z Panną Soah i kardynałami z dwoma ogonami. Nie każdy szczęście musi mieć do kobiet, a kto go nie ma w miłości, najczęściej wygrywa w kości lub zakłada teatr pełen podniet. “Żywe marionetki! Prima sort! Tanio sprzedam i dorzucę okolicznościowy tort.” Dał grę w gumę i klasy, by połamać nogi dziewczynkom. Chłopcom pourzynał ręce 22

w trakcie gier i zabaw piłką. Siwym dziadkom z miękką laską przygotował zawał w peep show. Starszym paniom z pieseczkami poukręcał karki w parku. Młodym parom zerwał węzły i przekazał Parkom. “Ciach-ciach! Kici, kici... ... i wszyscy zabici!” Siedzi Wszechmogący pośród hałdy szkła. “Dobrze, że są klocki lego stworzę teraz lepszy świat. Świetnie, że trwa postkarnawał, znowu ruszą tańce śmierci. I niech tańczą, niech rozpieprzą tutaj wszystko wszyscy święci. Na mnie czas już. Idę spać. Nara, paka, cześć, adios. Niszczcie ten swój cudny świat, o którym się wam nie śniło.”

23


Dżinn

ŚLIMAKI ślimaki, ślimaki, ślimaki otrzymałem lukratywną posadę (po francusku travail lucratif) zostałem pasterzem ślimaków we Francji (po francusku berger des escargots) kontrakt był na 12 miesięcy a ślimaków 12 tysięcy nabyłem słownik francusko–polsko–ślimaczy czy zrozumieją? to się... okaże tymczasem na wypas z nimi wyłażę tak wyprowadzałem codzień slimaki na halę po francusku krzycząc: alle alle zmężniały ślimaki dorodne i chcieli je włożyć do gara ale ale od moich ślimaków wara nie po to na błysk polerowałem im skorupki żeby je teraz zjadły jakieś... żabojady no nie, bez przesady zamiast do gara a może garu kupiłem im bilet do autokaru uciekamy jedziemy – ja i moje ślimaki piękne dziewczęta i chłopaki obok w autobusie siedział mafiozo – kannibal pół kolumbijczyka, neapolitańczyka pół i jego żona piękna latynoska tak piękna że nawet czubek noska 24

piękny był jej mafiozo był krwawy i nucił tak dla... dlaczego nucił nie wiem ale nucił: “me gusta kokaina – me gusta stu me gusta amfetamina – me gusta stu” autobus nagle wpadł w zakręt ostry mafiozo krzyknął: cosa!! ke curva pericolosa? to znaczy że zakręt niebezpieczny był i nagle! camorra wyszła z wora szydło z worka a ślimaki wysypały z pudełka i rozpełzły po całym autobusie wtedy! przyleciała bezpańska mucha hiszpańska i to pod jej zgubnym wpływem ślimaki żonę mafiozo porwały i całą noc po niej pełzały teraz pozostał mi tylko jeden wierny ślimak z którym codzień na smyczy spaceruje dookoła mariackiej... wieży ja spaceruję a ślimak w to wierzy a morał tej historii jest taki: ślimaki, ślimaki, ślimaki!

25


aż topi się śnieg Sierra Nevada

Dżinn

Sierra Nevada topi się śnieg

Espania

schodzą żołnierze z obrazów Goi i kąpią się w falach Ebro

nadeszła noc w Madrycie

a Lorca pisze:

i cała Espania

sonetos del amor oscuro

poszła do spania

sonetos del amor oscuro

tylko Ignacio Sanchez el Torres

zamykam sonety ciemnej miłości

kur... mać

i choć cała Espania poszła do spania

nie chce iść spać

to teraz ja nie mogę spać

pijany riohą i prosecco

Hiszpania śpi

z twarzą szczupłą jak u El Greco

a ja nie mogę spać

z bykami walczy wciąż

walczę z bykami swojej wyobraźni

z bykami w swojej wyobraźni walczy wciąż

z bykami wyobraźni walczę

z bykami wyobraźni walczy wciąż o-le krzyczą panny z Avignon idąc przez spaloną Guernicę a kastaniety jak cykady gadają w hiszpańską noc cykady jak kastaniety gadają las meninas siedzą na brzegu Guadalkivir gra gitara a Velazquez ogląda filmy Almodovara en el buffet Picasso stawia wódki dwie Picasso stawia wódki dwie a w Granadzie, Granadzie Cyganki ogniste flamenco tańczą

26

27


Fryderyk Majewski (Fakir)

Fryderyk Majewski (Fakir)

Dziwny owoc to do prawdy awokado

Liany dzisiejszej dżungli mają jad trujący,

Dwa pady do playstation, telewizor.

Jak Cię taki trafi w oczy, masz po oczach.

Awokado proszę pana za denara,

Liany dzisiejszej dżungli kopią prądem,

Lebara dzwoni, halo?

Jak Cię taki kopnie w krocze, masz po kroczu.

Awokado

Ja się staram

Tak, wiem. Miałem zadzwonić rano. Awokado wezmę, jeśli miękkie,

Wiatraki i osioł, Sancho Pansa i lanca,

Daj mi je panie, dziękuję pięknie

Do tańca, do walca, bywalca zaprasza.

Wraca rozmowa, słuchawka rozmowna.

Ramię tego śmigła ma parę metrów,

Dzwonka ustawianie, pod ścianę i do kąta.

Panie Bubka, przeskocz no Kichota

Zawiał wreszcie świeży zefir. Awokado ważne, żeby było miękkie,

Z Ceuty do Melilli,

Chleb, szczypiorek, awokado spastowane.

Z Gibraltaru do Maroka,

Powierze z awokado byłoby zdrowe,

W skokach na nogach.

Zdrowaś jest roślino, awokado

Kobieto, zobacz!

28

29


Juan Martin Sanchez

Juan Martin Sanchez

Polska dziewczyna

Gdzie mój pączek

Polska dziewczyna, która za mną kłusowała

Tak łatwo się nie gniewam,

stylowo się krzątała, jej niepokój,

bo nie jestem polakiem

stłumiony przez ciszę jej szybkich kroków,

ale współlokatory wyjebali

stukał o bruk Garbar.

mojego kurwa pączka z makiem.

Czemu się spieszysz ładna damo?

Jeśli ludzi mówią przepraszam

Jesteś na randkę z tramwajem spóźniona?

bo przed nimi stoję w tramwaju

Czy letnią radością wypełniona

przyjmuję przeprosiny

skaczesz ze szczęścia na ulicy?

i nie wiem czemu mnie pchają.

Pośpiesz się trochę, będę oglądać cię stąd,

Nie przepadam za kebabem

jak spadającą gwiazdę wędrująca

bo nie chcę wyjść na grubasa

pokrywając smugami Stary Rynek

wolę podążać za polską dietą

i na jakimś rondzie czy placu lądujaca.

proszę jeszcze jedna kiełbasa. Wszystko wolę robić po polsku po polsku mówię kiedy z kimś tańczę jednak tańczę po argentyńsku kiedy chcę mieć jakaś szansę. Nie obrażam się na imprezach bo nie jestem polakiem jeśli ktoś nie pije wódki jeśli ktoś nie jest pijakiem. Nie jestem żadnej patriotą, bo jestem z Argentyny, sprzedaję mój kraj za polskie dziewczyny.

30

31


Wszyscy Polacy zjednoczeni w czarnym proteście, fajna moda: Protestować cały dzień o czymś innym niż pogoda.

Lidia Karbowska

pośród

Nie ucz matki dzieci rodzić

ludzie na ulicy

nie ucz dyktatora torturować

plują we mnie bogiem

nie ucz Watykanu być nierealistycznym

nie na twarz nie w duszę

nie ucz polaka protestować.

a na ręce

Nie gniewam się za pączka ale w Rzymie trzeba tak robić,

nie wiem

albo pączek się pojawi

co mam z takim bogiem

albo wszytko zacznę pierdolić.

zrobić może połknąć albo wytrzeć się z niego dokładnie

32

33


Julia Karbowska

Łukasz Garczewski

gdy podpalam mieszkanie, podpalam je

Kiedy wracam do domu W przeddzień państwowego święta Wita mnie zawsze Rząd powiewających na wietrze Przy każdej klatce Biało-czerwonych KWADRATÓW

5:8

fight club

dla ciebie, gdy rozwalam gęby, rozwalam je dla ciebie, gdy wykrwawiam się, wykrwawiam się dla ciebie. miłość nie może oznaczać stagnacji

Ja pierdolę… Załącznik nr 3 do ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych: Stosunek szerokości flagi do jej długości – wynosi 5:8 5:8, kurwa mać. I teraz opcje są dwie Albo cierpię na szególny rodzaj Zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych Pod nazwą “Panie, co się czepiasz?”-izm Albo może… Trafiłem na przepiękną ilustrację

34

35


Patriotyzmu naszego powszechnego Na ten, pożal się, kwadratu Takie piękny symbol polskości Uszyty na mię Naszych możliwości W proporcjach 1:1: Miarka dumy, miarka strachu Miarka nadzieji i miarka bez

Łukasz Garczewski

W samo południe Idzie sobie człowiek w samo południe Normalnie, do pracy Widzi sobie człowiek drugiego człowieka Leży tam pod płotem,

Albo może, nie wiem:

się nie rusza

Jedna część skąpstwa *biała, bo na barwnik przecież szkoda kasy) i jedna część “Nie mój problem” (czerwona, tylko chuj wie dlaczego)

Człowiek idzie dalej

A gdyby tak zamiast tego… No wiecie, jakoś tak z głową Uszyć na miarę Naszych marzeń

W końcu – nie jego sprawa I tylko tak go coś rusza W trudnym do zlokalizowania miejscu Kurcze, a może gość zasłabł? Słońce tak daje…

Z pięciu części zrozumienia I ośmiu nadziei

Albo pijany – poleży tak z godzinę,

Z pięciu części jakiejś wizjii I ośmiu odpowiedzialności

Ale robi kolejny krok

jeszcze udaru dostanie…

Bo przecież – nie jego sprawa

Taką flagę… Co to by mnie witała Kiedy wracam do domu

W samo płudnie staje człowiek

36

37


Między odruchem a przekonaniem Jak w jakimś Za przeproszeniem psychologicznym spaghetti westernie Na znaną melodię z tego słynnego spaghetti westernu: ♫ Tu ru ru ru rum ♫ ♫ TODOOM ♫ Cholera – myśli sobie człowiek – Na diabła ci były Te wszystkie mądre książki O współczuciu i w ogóle Uduchowienia się zachciało To teraz masz, idioto, dylematy Że znieczulica, że drugi człowiek… No to podchodzi w końcu facet Do tego co pod płotem leży „Hej, wszystko w porządku?” Tamten podnosi tylko głowę, Jakoś tak oczy dziwnie mruży I odpowiada tak po ludzku, W odruchu albo z przekonania… „Wjebać ci?!”

38

markopantani

Narodziny bluesa Gromadzą się w sobotę wieczorem Płócienne spodnie i koszule Spódnice i chusty Zmęczeni po tygodniu harówki na plantacji Teraz uśmiechnięci i pogodni Czarna jak noc skóra błyszczy z daleka Widać na niej kropelki potu Białe zęby i krótko przystrzyżone włosy Tu się spotykają W dużej szopie przy bocznej ulicy Kobiety i mężczyźni Starzy i młodzi W środku mały bar Barman podaje zbożową whisky i wieprzowe flaki Na bocznej ścianie rozciągnięty kawałek drutu Od góry zamocowany na gwoździu, a z dołu na niewielkim progu John opowiada swoją historię Szarpie drut i przesuwa po nim butelką dobierając wysokość tonu Gdzieś z boku dochodzą dźwięki fujarki i bębnów Ciała zaczynają falować w rytmie muzyki Zamykają oczy i czują się wolni To im wystarcza W tej jednej chwili smutek zamienia się w radość Nie zdają sobie sprawy co się rodzi Ktoś nazwie to bluesem i tak już zostanie

39


markopantani

Paweł Mania

Pieśń starego bluesmana (iii)

BAZA DANNYCH

Nie czuję rąk i nóg, a tyle jeszcze dnia.

Danny DeVito

W karku nieznośny ból, a w oczach gęsta mgła. Tak jasno, sufit lamp

Danny Glover Danny Trejo Dany komuś

I długa stąd do tam Kolejka ludzi.

Dostęp do bazy Dannych

Ktoś mówi „szybciej waż”, ma taką groźną twarz,

Dany kinu Mel Gibson

Dany ludziom świat

A ja uśmiecham się, gdy ważę gruszki dwie. Słodki sok, tak trudno

Dania zimna lub gorące Danuta nosi zrazy kilka Razy raz po kwas

Wytrzeć go, gdy patrzy

Raz za las

Kolejka ludzi.

Raz dany zapamiętany

Na przerwę woła szef, odmierza czas, jem chleb. Gorąca kawa, by nie zasnąć, w oczach łzy Co znikną, kiedy znów Zobaczę inną już Kolejkę ludzi. I wreszcie wybił gong, już mniejszy ludzi wąż. Wolniutko kroczę, gdzie tłum innych spieszy się: Na dworzec PKP. A tam przed kasą jest Kolejka ludzi.

40

41


Paweł Mania

Smutne Wesołe Miasteczko

Stanisław Bitka

Idąc przez miasto

Smutne Wesołe Miasteczko Klaun spożywa ciasteczko

Idąc przez miasto

Czerstwsze niż jego uśmiech

ostrożnie ważę słowa

Świeższe nieco niż oddech

bo powietrze jest tak ciężkie,

Smutne wesołe miasteczko

że z każdym wdechem

W Grudziądzu stanęło

zapadam się pod ziemię.

Dwa lata postało Na trzeci runęło

Już brodzę po kolana w chodniku

Smutne wesołe miasteczko

a muszę jeszcze przejść przez jezdnię

Bo karuzela stanęła

teraz!

Diabelskie koło anioł

Straciłem przytomność.

Ciemną nocą zajął

Tak mocno mi przypierdolił lekki podmuch wiatru.

42

43


Stanisław Bitka

Szymon Znaniecki

Widziałem wszystko

Wiersz powstały z bezładu

Widziałem wszystko

Nie ma ciszy, wciąż brak natchnienia,

kiedy byłem mały i robiłem kupę.

z opuchłej głowy uciekły nawet wspomnienia.

Paca fachowca,

To nie jest ten moment, to nie ta chwila

rozprowadzając tynk po ścianie ubikacji,

by złapać sens, by rozpad zatrzymać.

utrwaliła wszystkie widoki

Czas mija, życie upływa,

jakie sobie można wyobrazić.

a ty łeb silisz, by z tego tworzywa… Słów dziwnych masy, lawiny, wykrzesać jakieś sensowne rymy. I jeszcze coś ująć w te słowa, by nie płynęły tylko jak woda. I chciałbyś coś wskórać, coś zrobić, coś zmienić, słowem jak dłutem, głosem jak młotem… Ponad to, co da się zazwyczaj osiągnąć tym sposobem. Wszystko, co ludzkość dręczy, przelać w zgrabne wersy i zaraz ruszyć na ratunek, by natchnąć ducha, by słuszny nadać kierunek… A to wszystko tak, by czytelnik… by słuchacz, nim w tej misternej sztuczce się połapie, wpadł w te słowa, uwierzył –

44

45


coś poczuł, zobaczył i przeżył. Jeśli to się uda, to największa poezji zasługa, cenniejsza niż wszelkie owacje, wyrazy uznania czy gratulacje.

Szymon Znaniecki

Wnętrze a to co zewnętrzne A więc siedzisz – Siedzisz w tym kącie zimnego stołu i patrzysz… Patrzysz na twarze siedzących pospołu. Tak samo jak stół chłodne są drinki, płynące w czeluści tej towarzyskiej maszynki. Mrugasz, zaciskasz mocniej zęby… Czy to piekło? Skąd te dymu kłęby? Zamykasz oczy… Okrągły mur świat otoczył. Tu jesteś ty, tam – otoczenie, do studni ponad murem lecą kamienie – cudze głosy: śmiechy i żale wzbudzają na wodzie fale… A więc twój spokój rozdarty, zmącony, język się wyrywa na wszystkie strony, by ciągnąć dalej rozmowy – będące wykonaniem tego, co się nazywa spotkaniem. Tu jesteś ty, a tam przyjaciele. Jesteś wodą, wpadają w nią kamienie. I pragniesz tych fal bijących rytm chaosu, fal na wodzie, dźwiękowych, cudzego głosu… Można dryfować na nich wieczór cały,

46

47


można stworzyć świat swój mały,

I by obdarzyć każdego portretem –

mały, przytulny, dobrze poznany.

na miarę tego nie jakim jest,

I można zabijać czas – swój własny i innych,

ale jakim chciałby być człowiekiem.

gdy nie robisz tego w pojedynkę, społeczeństwo nie

Twój chłodny umysł oblewa ten dziki gorąc…

szuka winnych.

I nie możesz tylko pojąć:

A w cudzych umysłach łatwiej budować kapitał.

Jak w sercu takiej zabawy

Czy jesteś dość dobry lub piękny – znajomych zapytaj!

można pozostać markotnym?

Po co faktycznie być kimś, skoro można odegrać każdego –

I jak w otoczeniu tylu ludzi

i po raz kolejny dowieść swojego kunsztu aktorskiego…

czuć się ciągle samotnym?

Siedzisz… Siedzisz na krześle obok stołu okrągłego, przyglądasz się twarzom siedzących wokół niego. I widzisz te mechaniczne ruchy, odruchy sztuczne – tu grymas, tam grymas, a teraz uśmiech… Jak udźwiękowiony pokaz pantomimy… Twarze płyną przez te wszystkie miny, choć serca-skały dawno opuściły ludzkie uczucia. Aby mięśnie nie zanikły trzeba je czasem rozruszać. Dzieją się wokół te wszystkie dziwy… Czy jest w tym świecie choć skrawek prawdziwy? Czy wszystko jest tylko ułudą?

Lub raczej ułudną

maskowania niedoskonałości świata próbą trudną? Bohaterskim wysiłkiem by codzienną szarość wypędzić… Policzki ogniem, oczy śmiałością, usta radością wypełnić…

48

49


Moja słodka siostrzenica biegnie na ratunek

Wojciech Kobus

Piaskownica (bo czasami bywa tak, że poeta umiera)

Biegnie i woła dziadka: Dziadzia! Dziadzia! Dziadzia do piasku! Do piasku!

Wszyscy poeci do piachu! Poeci i ich przeklęte metafory zgłębiane bardziej niż odbyt carycy Katarzyny! Do piachu! Do piachu! Do piachu! Suche przestwory oceanu do piachu! Suche przestwory? Skąd ten stwór?! Chyba Mickiewiczowi pojebał się Dniestr z Loch Ness. Do piachu! Daj poecie pióro. Pójdzie do piachu. Daj poecie łopatę. Pójdzie do piachu. Daj poecie sierp… albo młot. Nie będzie wiedział co wybrać. Młot czy sierp. Młot, sierp. Daj poecie karabin. Pójdzie do piachu. Panie Baczyński, a co by się stało gdyby miał Pan balkon? Wszyscy poeci do piachu!!! Ci co nie wymawiają „r”. Ci co mają problemy z nosówkami i Ci co cierpią na seplenienie boczne. Wszyscy poeci do piachu! Do piachu! Lecz tu nagle, moja siostrzenica! 50

51


Wojciech Kobus

Zuzanna Krzyżanowska

Leżę na scenie Kontener Art.

Pod wysokimi sufitami Wildy

Pewnie uznacie to wszystko za żart,

kable rozwinięte pod sufitem jak girlandy.

a ja bym chciał by zawalił się dach

Niepisane wesele ze mną jako panną młodą

Czasem tak mam. Nie ważna jest pora.

i małżonkiem jednocześnie.

Sufit przygniata pana profesora.

Na podłodze, ubrana w białe i czarne

W barze mlecznym kucharki przygniata.

jakby to był już gotowy scenariusz

Księży, pastorów, rabinów, prałata.

z pogrzebem w didaskaliach.

Pod wysokimi sufitami Wildy

***

Dachy, sufity jak prasownica pod nimi ugnie się ulicznica.

Pod wysokimi sufitami Wildy

Panią to chyba ktoś ciągnie za rękaw.

przy świetle wpadającym z prosto ulicy przez

A zapomniałem.! To moja ręką

drewniane okna

w skurczu pośmiertnym ściśnięta na wieki.

Świętowałam.

A Pan na plecach ma moje powieki.

Jednoosobowo, zawsze w sobie

Widzę swój tyłek na czyichś kolanach.

i przeciw sobie.

Reszta po dalszych rzędach rozwiana.

Pod wysokimi sufitami Wildy – płakałam.

Nie ważne co było, nie ważne co będzie. Taki był wystrzał, że byłem wszędzie.

52

53


Zuzanna Krzyżanowska

Prawidła (w mieście, gdzie nie ma już szewców)

Zuzanna Szmidt (Józek)

/wolno/

który to jest ten zmysł od pola skupienia a który to rozszczepienie myśli który to kiedy patrzysz na siebie i nie poznajesz

Wiatr zawsze wiał od jeziora. Wasze samochody zawsze

kiedy tak mija

były z Niemiec.

kiedy

Nasze ubrania były używane. Takie były prawidła

tak spija z nas się ta wola

geografii.

ta wolność

Pogodzeni z tym, chadzaliśmy na gminne festyny

ta mnogość

i koncerty Studia Piosenki.

ta rozbierzność

Później wyjeżdżaliśmy, skoro takie są prawidła.

rozbieżność spojrzeń wolła nas żebyśmy wybrali

Widocznie taka jest ta kolej rzeczy.

niestety już się zrobiło za ciemno za ciemno

Jaka kolej, gdy wrócić można było tylko autobusem.

Jazda trwa 2,5 godziny. Zwiedzanie świata.

mówiąc, że coś jest lub nie jest zasadne

I nigdy nie robiłam tego trzeźwa, ale wysiadając na placu

mam na myśli siebie

z widokiem na jezioro, zawsze czułam ulgę.

obrysowałam w powietrzu przede mną prostokąt mocno go kopnęłam otwarta dłoń wyciągnięta w górę potem przed siebie to jest połowa bo jeszcze druga dłoń bo jeszcze druga piątka nie jest piątek a ja i tak się kołyszę idę z psem i wyobrażam sobie czuję wręcz że leżę na tych betonowych płytkach

54

55


na szarych mozaikach zimnych skóra przywiera im mocniej zapragnęłam odejść pod światło widać jakie to zabawne

Zuzanna Szmidt (Józek)

***

już prawie mnie nie ma a raczej

kropla puka do wrzenia cierpkich płatów skóry na twarzy

prawie nie było

wargi płoną od słów

finalnie wiele się zmienia

jestem teraz wściekła i bezsilna

trochę krzywo stoję nieco ociemniona

sama tutaj do ścian rozkładam ręce

pod światło widać dopiero

brzeg

rysuję przed sobą wolno prostokąt

brzeg między “na zewnątrz”, a domem zadrżał przy tobie

i kopię w niego nogą

kiedy wychodziłeś, by być sam

i na przekór okazuje się, że to nie tutaj jest ląd

wolno prostokąt rysować

tutaj stopy się kurczą i topią i reszta

byle wolno

zwilgotniałe myśli przy których serce się ściska

najmocniej we mnie 0:0 powrót to nieskuteczne marzenia logiki, której wektor w naszym życiu jest nielegalny próba jest jak niezapisany kolor z palety toteż z rozmów niewiele wynika i ta rzeczywistość przestaje mieć znaczenie 1 : 0, dla ciebie bo próbowałeś. to wszystko prawie nic nie znaczy dopóki mamy oddech kiedyś wraz z nim wydostała się obietnica i palcami o blat pukam szybko,

56

57


to znaczy – coraz wolniej. cierniowa opona, której kazałeś mówić do mnie, że nie pamiętam że krzywdzę nie zaciska się w okół szyi jest tuż nad moją głową i dlatego to wszystko jest dużo trudniejsze “nie nauczysz się pływać nie wchodząc do wody” mawiają. a mi, do czasu, to całkiem nieźle szło 1 : 1... 1... 1... 1... i gdzieś, gdzieś tam, gdzie ta niesprawiedliwość mieszka odkształca się tęsknota za prostotą spójnościami i współżyciem taka gra od świtu do zmierzchu taka zabawa w skarżenie i kopanie wszystkiego z wyjątkiem piłki

58

59



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.