Liliana Piskorska Sourcebook | Książka źródeł
Panny Borówczanki poprowadziły mnie na polanę w głąb lasu i opowiedziały mi te wszystkie niestworzone historie. Opowieści wyssane z palca, wzięte z sufitu, te plotki, bujdy, blagi, chichoty historii. To są jakieś insynuacje, fakty przedstawione w fałszywym świetle, pomówienia. I nie ma się co tyle zastanawiać, na pewno narusza to czyjeś dobre imię. W 2019 roku umarła Ann Snitow, amerykańska teoretyczka i aktywistka feministyczna. Media rozpowszechniły tę informację, a ja dzięki temu przeczytałam w internecie esej o jej twórczości (pamiętam, że szczególnie przylepiło się do mnie używane przez nią pojęcie „przylepności”). Potem kupiłam na OLX Feminizm niepewności. Dziennik rodzaju, używany i niedostępny w regularnej sprzedaży zbiór tekstów Snitow, przetłumaczony rok wcześniej na język polski; podsumowanie prawie półwiecza jej pracy. A z kolei w tej książce przeczytałam esej z 2004 roku pod tytułem Kim są polskie feministki? (Sławka). Dzięki niemu dowiedziałam się o postaci Sławomiry Walczewskiej i kupiłam jej książkę z 1999 roku: Damy, rycerze i feministki, pierwszą polską publikację opisującą historię polskiego ruchu i dyskursu emancypacyjnego. Od tego czasu czytam kolejne teksty polskich emancypantek oraz książki analizujące rodzimy ruch emancypacyjny, a książka Walczewskiej przewija się raz po raz w spisie źródeł1. Walczewska pisze: Zwracać będę uwagę na poszczególne pojęcia z nieustającą przemianą sensu, który jest albo żywy, albo ulega erozji, przemieniając pojęcia w pusto brzmiące słowa. Wytarte słowa i hasła ulegają porzuceniu, a myśl emancypacyjna eksplikuje się w pojęciach nowych, czasem zaczerpniętych z innych dyskursów. Wyraża się w innym żywiole, by po okrzepnięciu zdystansować się od niego2.
Feminizm niepewności czytałam na ogrzewanym piecem kaflowym poddaszu, pożyczonym mi na kilka miesięcy podczas remontu mojego mieszkania. W książce było zdanie:
1 „Te kilka zdań u Walczewskiej stało się dla mnie bodźcem do dalszego badania biografii pisarki i ostatecznie zaowocowało »Homobiografiami«, pisze Krzysztof Tomasik, badacz queerowej historii Polski”, https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/konopnicka-dulebianka-wnm/, dostęp 08.05.2020. 2 S. Walczewska, Damy, rycerze i feministki, eFKa, Kraków 1999, s. 10. 3
Oczywiście niemal wszystko i wszyscy zostają zapomniani. Prawie nic nie wiemy o systemie przekonań, a jeszcze mniej o bardziej ulotnej teksturze sposobu, w jaki przekonania te były przeżywane nawet w niedawnej przeszłości, na przykład w życiu naszych dziadków3.
A potem czytam dalej, marznąca i ubrana w kilka swetrów naraz, a każdy nowy tekst sprawia, że sięgam po kolejny. Śledząc doświadczenia własne i swoich towarzyszek, Snitow pyta, dlaczego ruch kobiecy musi z każdym pokoleniem zaczynać wszystko od nowa, dlaczego dzieje feminizmu są tak naprawdę »historią zapominania«. Aby odpowiedzieć na to pytanie, autorka posługuje się pojęciem »przylepności«, które zapożyczyła od psychologa i teoretyka pamięci, Williama Hirsta. Okazuje się, że pewne wspomnienia są bardziej »przylepne«, czyli lepiej zapadają w pamięć (zarówno jednostek, jak i pokoleń), niż inne. Niekiedy powody zapamiętywania akurat tych, a nie innych obrazów czy doświadczeń są neutralne (na przykład skłonność do zachowywania w umyśle koloru czerwonego), jednak czasami mają one podłoże polityczne. Snitow skupia się właśnie na tych przejawach »znikania kobiet z trwałych rejestrów życia publicznego«, które są według niej motywowaną politycznie, aktywną decyzją o »nieprzylepności«4. Kobiety (...) mają oczywiście swoje historie, jednak nie są one wystarczająco często powtarzane, wyryte w kamieniu (...). Badania W. Hirsta pokazują, że najbardziej skutecznym sposobem na zniknięcie fragmentów historii nie jest, jak można by sądzić, całkowite ich porzucenie, lecz raczej nieustanne jej opowiadanie z pominięciem elementów, które uznaje się za poboczne, nieistotne, niezgodne z pielęgnowanym centralnym obrazem lub ideą5. 3 A. Snitow, Feminizm niepewności. Dziennik rodzaju, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2018, s. 358. 4 J. Mueller, Poza zasadą przylepności, z dala od poczucia pewności, w: Wakat Notoria, http://wakat.sdk.pl/poza-zasada-przylepnosci-dala-poczucia-pewnosci/?fbclid=IwAR3C1DW4N1E0RUkpL5bWsW6dIiIc-4bCufosLHdOwaUoAOhOlXU7h0YBT3Q, dostęp 04.05.2020. 5 A. Snitow, dz. cyt., s. 361. 4
Jedną z historii, które opisuje Snitow, jest opowieść o czternastoletniej wówczas Sławce Walczewskiej, która napisała w 1974 roku list do jednej z głównych teoretyczek amerykańskiego feminizmu – Kate Millet. Sławka usłyszała po raz pierwszy słowo „feminizm” w kpiącym artykule znanego polskiego dziennikarza, Daniela Passenta, który opisywał nowojorską demonstrację feministyczną, na której przemawia Millet. Passent wyśmiewa w artykule ruch feministyczny i samą Kate Millett, która postuluje, że kobiety, czarni i robotnicy powinni się zjednoczyć („Ha, ha, parodia, proletariusze łączcie się«. Co za absurd, dziecinada”6). Walczewska postanawia napisać list do tej wyśmiewanej przez dziennikarza kobiety. Pisze list nie znając prawie języka angielskiego, nie będąc pewną czy przejdzie przez cenzorskie sito i nie wiedząc, gdzie go zaadresować, więc w końcu wysyłając go po prostu na adres Radcliffe College, którego nazwa pojawia się w artykule. Jej nieznajomość języka pozwala jej tylko: „wysłać pozdrowienia i wyrazić chęć dowiedzenia się czegoś więcej”7. List Sławki dociera do Radcliffe College, i ktoś, kto go otwiera, podejmuje decyzję, by nie ignorować prośby i odpisać, wysyłając dziewczynce kilka feministycznych broszur, ulotek i katalogów, m.in. książkę The New Woman’s Survival Sourcebook: Another Women-Made Book from Knopf, katalog z adresami feministycznych grup i miejsc, instytucji, klinik, księgarni, czasopism. Sławka wskazuje na artykuł zatytułowany »Feminist fiction«. Zastanawiałam się nad tym. Co to mogło znaczyć? Słowo »feminist« – feministyczny – połączone ze słowem »fiction« – fikcja. Mój słownik angielski nie był zbyt pomocny. W gruncie rzeczy, z moją angielszczyzną, niewiele z tego rozumiałam8.
Kiedy spotykam się z Walczewską w lutym 2020 roku w Krakowie, powtarza mi kilkakrotnie: „ja jestem Sława, a Ann opisała Sławkę”. The New Woman’s Survival Sourcebook został stworzony w ciągu 5 miesięcy 1975 roku przez Kirsten Grimstad i Susan Rennie (jego pierwsza część powstała w 1973 roku pod nazwą The New Woman’s Survival Catalog):
6 Tamże, s. 290. 7 Tamże, s. 290. 8 Tamże, s. 291. 5
Stylizowany na katalog sprzedażowy, »The New Woman’s Survival Catalog«, zawiera oferty i opisy organizacyjne, artykuły i obszerne ilustracje. (...) [Jest to] ukłon w stronę wpływowego »Whole Earth Catalog« (1968–71) Stewarta Branda, stworzony by zmapować rozległą sieć feministycznych alternatywnych działań kulturalnych w latach siedemdziesiątych. Grimstad i Rennie wyruszyły w dwumiesięczną podróż latem 1973 r., spotykając się i przeprowadzając wywiady ze wszystkimi wymienionymi w książce organizacjami oraz osobami, zbierając podczas drogi informacje i dalszą bibliografię, by ukończyć publikację9.
Pierwowzorem Survival Sourcebook był z kolei Whole Earth Catalog, który został kiedyś porównany przez Steve’a Jobsa do wyszukiwarki Googla. Jeden z jego twórców powiedział: „Stewart Brand przyszedł do mnie, ponieważ usłyszał, że czytam katalogi. Powiedział: »Chcę zrobić coś, co będzie nazywało się »Katalogiem całej ziemi«, aby każdy na planecie mógł chwycić za telefon i znaleźć pełną informację na dowolny temat... To jest mój cel«”10. Walczewska pożycza mi na czas pracy ten przysłany w 1975 roku z USA katalog. Mam go przy sobie na biurku, gdy piszę ten tekst, leży obok już od dwóch miesięcy, ale jakoś celowo zwlekam z przeczytaniem i nie zrobiłam tego do tej pory. Przewertowałam go tylko raz, swobodnie zatrzymując się na poszczególnych akapitach, sprawdziłam w spisie treści, na której stronie zaczyna się podrozdział o feminizmie lesbijskim. Według spisu treści powinny być tego dwie strony, ale dziwnym trafem została tylko pierwsza, a drugiej brakuje w tej starej zniszczonej książce. Strona zaczyna się grubym nagłówkiem: Lesbian history and theory (Historia i teoria lesbijska), a kończy paragrafem przerwanym w połowie: Odkrywanie przestrzeni identyfikacji z kobietami ma dzisiaj miejsce w duchowości, w sztuce, muzyce, terapii, w sposobie, w jaki prowadzi-
9 https://www.antennebooks.com/product/the-new-womans-survival-catalog/, tłum. własne, dostęp 12.05.2020. 10 „Stewart Brand came to me because he heard that I read catalogs. He said: I want to make this thing called a »whole Earth« catalog so that anyone on Earth can pick up a telephone and find out the complete information on anything. ... That’s my goal”, https://en.wikipedia.org/wiki/Whole_Earth_Catalog, tłum. własne, dostęp 12.05.2020. 6
my nasze firmy, czyli po prostu we wszystkim, co nazywamy »kulturą kobiecą« – a która często jest tak naprawdę kulturą lesbijską udostępnioną wszystkim kobietom. Jest to być może najgłębszy i ostatecznie najbardziej dalekosiężny wyraz naszej polityki – niezwykle trudne i poruszające odkrycie kobiecego punktu widzenia, który wpłynie na postrzeganie i rzeczywistą siłę kobiet do zmiany ich życia i ich kultury…11
i na tym niedokończonym zdaniu kończy się strona. Snitow przyjeżdża do Polski cyklicznie od lat 90-tych współtworząc ruch solidarnościowy kobiet ze świata zachodu i wschodu – Network of East-West Women. Pisze: po raz pierwszy spotkałam Sławkę Walczewską w marcu 1991 roku na Rynku Głównym w Krakowie, w jednej z najbardziej okazałych przestrzeni publicznych w całej Europie. Dominującym kolorem w tamtym czasie była szarość. (...) Szukałam kontaktu ze Sławką jako jedną z samozwańczych feministek w postkomunistycznej Polsce. W kieszeni miałam gotówkę przeznaczoną na kupno biletu na organizowaną przeze mnie konferencję, która miała na celu zgromadzenie takich właśnie feministek z byłego bloku wschodniego, aby porozmawiać o ich przyszłości12. Siedzimy w mieszkaniu, do którego przeprowadziły się Sławka i Beata, kiedy Sławka wyprowadziła się z domu. To wyremontowane poddasze domu wybudowanego na przełomie XIX i XX w. dla nowego typu osób: niezamężnych pracujących kobiet z klasy średniej, które nie chciały mieszkać w domu rodzinnym13.
A potem kontynuuje:
11 K. Grimstad, S. Rennie, The New Woman’s Survival Sourcebook, tłum. własne, Alfred A. Knopf, Nowy Jork 1955, s. 236. 12 S. Walczewska, dz. cyt., s. 284. 13 A. Snitow, dz. cyt., s. 289. 7
W tym momencie myślę sobie: oczywiście feminizm jest lokalny. We wszystkich europejskich krajach istniały w XIX wieku ruchy kobiece. Feminizm Sławki pochodzi z gleby tuż pod tym domem, a ja jestem jedynie gościnią, niewtrącającą się, niemającą wpływów, cóż za ulga14.
Sprawdzam w internecie oryginalną wersję tego zdania, zastanawiam się jak brzmiało bez interpretacji tłumaczki: „I say to myself at this point: of course feminism is indigenous: all European countries have nineteenth-century women’s movement. Slawka’s feminism comes from the soil right here beneath this house, and I am really a visitor, without influence or interference – what a relief ”. Słowo indigenous nie ma idealnego odpowiednika w języku polskim, lokalność jest bardzo nacechowana geograficznie, stawia granice i insynuuje peryferyjność, oddalenie od tego, co globalne. Według myśli autorki byłby to więc może bardziej feminizm lokalno-rodzimy, feminizm rdzenny, autochtoniczny, tubylczy. Kiedy Snitow pisze o „glebie spod tego domu”, to oczywiście tworzy metaforę obszaru kulturowego, wytwarzającego własną specyficzną odmianę feminizmu, ale z drugiej strony pisze o konkretnym miejscu – budynku, w którym mieszkała Walczewska ze swoją ówczesną partnerką, czyli strychu Towarzystwa Budowlanego Urzędniczek Pocztowych w Krakowie. Rozkładając zdanie Snitow na czynniki pierwsze skupiam się na fundamentach samego budynku, ale przegapiam kontekst, o którym przypomina mi Sława Walczewska przy okazji naszej rozmowy w 2020 roku. W 1979 roku do Polski przyjechał papież Jan Paweł II i w naznaczonej politycznością homilii powiedział – „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Snitow odnosi się więc też do tych słów, chce by polska ziemia była rozumiana nie tylko jako narodowo-katolicka, oczyszczona z rewolucyjnej historii niepasującej do narodowego kanonu. (Z kolei Maria Dulębianka pisze w 1908 roku: „Tu zaś, na tej ziemi, gdzie nikt z nas żadnych ludzkich praw nie posiada, my kobiety, żądając równouprawnienia, żądamy współudziału w walce o te prawa narodu, w pracy dla jego przyszłości”15). Stowarzyszenie Urzędniczek Pocztowych Galicyjskich powstało w 1903 roku i w ciągu pierwszych 20 lat swojego istnienia zbudowało dwa domy dla samotnych, niezamężnych urzędniczek, które jeśli decydowały się pracować, 14 Tamże, s. 289. 15 M. Dulębianka, Polityczne stanowisko kobiety, Skład główny w Administracyi „Steru”, Warszawa 1908. 8
pozbawione były możliwości założenia rodziny. W 1937 roku o takich formach budownictwa opowiada Helena Witkowska: Dawne formy nowym ustępują miejsca – domy zespołowe, wraz z nową postacią grup rodzinnych pojawiają się wszędzie. (...) Domy takie nadto wymagają należycie społecznie przygotowanych organizatorek, kierowniczek i pracownic, wymagają właściwości często spotykanych u kobiet a określanych nazwą uspołecznionego macierzyństwa16. Zarówno w Monarchii Habsburskiej, jak i pruskich Niemczech istniał dla urzędniczek pocztowych zakaz zawierania małżeństw. Jeśli urzędniczka wychodziła za mąż, musiała zrezygnować z pracy. Niezamężne kobiety pracujące, ścigane z jednej strony anatemą starej panny lub kobiety upadłej, a z drugiej – skazane na izolację, samotność oraz brak opieki i pomocy na starość, tworzyły domy dla kobiet. Domy takie istniały m.in. w Berlinie, Wrocławiu, Pradze, Zurychu i Krakowie. Do dziś istnieją w trzech ostatnich miastach”17 – pisze w 1999 roku Sławomira Walczewska. A w roku 2020 dopowiada przy okazji naszej rozmowy, że zostały już tylko dwa: w Zurychu i w Krakowie.
Pomysłodawczynią i założycielką Stowarzyszenia, które później przeistoczyło się w Towarzystwo Budowlane, była Władysława Habichtówna, urzędniczka pocztowa, która przepracowała 30 lat „w charakterze cesarsko-królewskiej manipulantki i telegrafistki od 1901 roku”18. „Nasunęło mi to myśl stworzenia wspólnym wysiłkiem własnych domów, bo przecież nikt nam ich nie da, nie przyjdą do nas same”19, mówi Habichtówna. „My kobiety pracujące powinniśmy się jednoczyć. (...) Los rzucając nas w pogoń za chlebem, zrównał nas”20.
16 Tamże, s. 17. 17 S. Walczewska, dz. cyt., s. 145. 18 A. Brożkowska, Władysława Habichtówna. Solidarność albo śmierć, w: Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka po Krakowie emancypantek. Tom II, pod red. Ewy Furgał, Fundacja Przestrzeń Kobiet, Kraków 2010, s. 85. 19 Tamże, s. 7. 20 Referat jubileuszowy na 50-lecie istnienia Spółdzielni Mieszkaniowej Urzędniczek Pocztowych w Krakowie oraz wyjątki z przemówień Władysławy Habichtówny, w: Krakowski 9
Przystąpiono do budowy i już w 1914 roku, przed wybuchem wojny, dom był wykończony i zamieszkały. (...) Dla pomieszczenia stale napływających członków zbierano nadal fundusze na budowę drugiego domu. (...) W październiku 1934 roku nastąpiło uroczyste poświęcenie nowego domu i oddanie go do użytku mieszkanek21.
Snitow wspomina w rozdziale poświęconym Walczewskiej: Sławka (...) kiedyś zabrała mnie na wystawną kolację do jednego z nich, wciąż jeszcze działającego. (...) W gruncie rzeczy trudno mi sobie teraz wyobrazić, że naprawdę oglądałam ten świat w latach 90. XX wieku. Wiekowe, eleganckie stare panny (po angielsku »spinsters«, źródło�wo określenie bynajmniej nie pejoratywne, po prostu kobiety które kręcą – »spin« – albo w tym wypadku obsługują centralę telefoniczną) powitały nas, gościnie z Ameryki, poczęstowały pysznym jedzeniem, pokazały zdjęcia z czasów swojej niezależnej młodości22.
W przemówieniu z 1913 roku Habichtówna mówi: Jeżeli wychowanie i przesądy dotychczasowe zrobiły nas lalkami, dbającymi tylko o zewnętrzny wygląd, o błahostki. Zrzućmy te powierzchowne łachmany i weźmy się do pracy społecznej (...)23.
A w 1911: Przyroda zostawia ludziom do wyboru: solidarność albo śmierć24. (...) Niechaj Wam przyświecają wyższe ideały miłości Ojczyzny i bliźnich, pomoc wzajemna niech będzie waszym obowiązkiem, a przy dobrej woli osiągniecie zadowolenie25. Szlak Kobiet. Przewodniczka po Krakowie emancypantek, Tom II, dz. cyt., s. 88. 21 H. Witkowska, dz. cyt., s. 9. 22 A. Snitow, dz. cyt., s. 289. 23 Referat jubileuszowy na 50-lecie istnienia Spółdzielni Mieszkaniowej..., dz. cyt., s. 88. 24 Tamże, s. 88. 25 H. Witkowska, Władysława Habichtówna. Założycielka Domów dla Urzędniczek. Pocztowych, Wydawnictwo Stowarzyszenia „Służba Obywatelska”, Kraków 1937, s. 12 10
Krakowskie domy urzędniczek istnieją do dziś. Aktualny Statut (...) podkreśla kontynuowanie idei pierwszej w Krakowie kobiecej spółdzielni mieszkaniowej. (...) W poczet przyjmowane są wyłącznie kobiety samotne, nie posiadające tytułu prawnego do innego lokalu26.
W 1999 roku Walczewska pisze: Władysława Habichtówna, twórczyni Stowarzyszenia Urzędników Pocztowych Galicyjskich oraz domów Stowarzyszenia, mieszkała i pracowała z Elżbietą Ciechanowską, pianistką. W tym wypadku również nie można stwierdzić jednoznacznie, jaki charakter miała wieloletnia przyjaźń obu kobiet i na ile dla nich samych była ona znacząca i zobowiązująca27.
I cytuje zachowany w archiwum Stowarzyszenia fragment tekstu samej Ciechanowskiej: Jeśli nie mówię, że cenię Habichtównę na wagę złota, to tylko dlatego, że wobec jej drobnej postaci ta waga wyniosłaby znacznie za mało. Znając ją tyle lat tak blisko nie tylko trwam w mym podziwie, ale jeszcze on urasta. Takiego serca i charakteru, takich uzdolnień, że prawdziwie wielki człowiek, żeby nim być nie potrzebuje być ani dowódcą wojsk, ani twórcą artystą, ani mężem stanu, ani… mężczyzną28.
A Agnieszka Brożkowska kontynuuje w 2010 roku: Nie udało mi się dotrzeć do prywatnej spuścizny Władysławy Habichtówny (listów, zapisków, notatek...); wśród żyjących członkiń spółdzielni nie ma już tych, które znały i pamiętały założycielkę. Udostępnione mi przez Spółdzielnię materiały wiązały się wyłącznie z obowiązkami Habichtówny (...); nie było wśród nich żadnych materiałów o charakterze osobistym, mimo że Habichtówna mieszkała w domu (...), do końca życia i brak takich materiałów w zasobach archiwum 26 A. Brożkowska, dz. cyt., s. 170. 27 S. Walczewska, dz. cyt., s. 151. 28 Tamże, s. 152. 11
wydaje się być nieprawdopodobny. Dostęp do życia prywatnego Habichtówny wydaje się być ściśle »chroniony«. Reprezentantki Zarządu Spółdzielni, z którymi się kontaktowałam prowadząc pracę nad tekstem, podkreśliły, że możliwość uzyskania jakichkolwiek dokumentów z archiwum spółdzielni obwarowana jest zobowiązaniem się przeze mnie do nieporuszania (ewentualnego) związku miłosnego pomiędzy Habichtówną a Ciechanowską. W przedstawionym Zarządowi piśmie zobowiązałam się zatem do udostępniania całości tekstu o Władysławie Habichtównie zarządowi spółdzielni, z prawem autoryzacji wszystkich informacji (historycznych, aktualnych) dotyczących s p ó ł d z i e l n i *29.
Zgodnie z moim zobowiązaniem wobec spółdzielni, przed Publikacją przesłałam przygotowany tekst o Władysławie Habichtównie do »autoryzacji« treści związanych ze Spółdzielnią. (...) W odpowiedzi: „Zarząd i Rada Nadzorcza Spółdzielni kategorycznie nie wyrażają zgody na zamieszczenie w tym przepisie słów: »w kontekście informacji o relacji, jako wg publikacji Sławomiry Walczewskiej łączyła Habichtownę z Ciechanowską«„30. Po lekturze tekstu o ostatecznym kształcie, reprezentantki Spółdzielni przesłały Autorce następującą wiadomość: „Zarząd i Rada Spółdzielni nie wyrażają zgody na umieszczenie w opracowanym przez Panią tekście wizerunku Władysławy Habichtówny oraz innych zdjęć dokumentacji archiwalnej Spółdzielni wykonanej przez Panią, ponieważ w rozdziale pod tytułem »Strażniczki przeszłości« naruszyła Pani dobre imię naszej założycielki”31.
• Siedząc na zimnym poddaszu i czytając kolejne teksty i opracowania polskiej emancypacyjnej myśli, dowiedziałam się nowej dla mnie informacji, tego że pierwsze polskie emancypantki stosowały panieńskie formy swoich nazwisk 29 A. Brożkowska, dz. cyt., s. 171. 30 Tamże, s. 172. 31 Tamże, s. 172. 12
w sposób demonstracyjny. Kobiety skazane były wtedy na dwie dostępne dla nich kulturowo formy nazwisk: jedną wskazującą na przynależność do ojca, drugą na przynależność do męża. Formy neutralne przeznaczone były dla mężczyzn i dopiero na ich podstawie budowało się podstawową kobiecą tożsamość (powiedz czy jesteś Dulębianką, czy Dulębową, Hoffmanówną czy Hoffmanową?). Młoda niezamężna kobieta mogła stosować formę panieńską bez obaw o krzywe spojrzenia, jednak kiedy przybywało jej lat, a nadal nie miała męża, panieńska forma stawała się obelgą, przytykiem, wstydem. Na sankcję staropanieństwa odpowiadały demonstracyjnym używaniem panieńskich form swoich nazwisk, np. Dulębianka, Habichtówna czy Rodziewiczówna. Szczególnie w wypadku tej ostatniej zestawienie panieńskiej formy nazwiska z krótko obciętymi włosami i kostiumem o kroju męskiego garnituru było zapewne zamierzoną prowokacją32.
• Maria Konopnicka urodziła się w 1842 roku, pisała wiersze, poematy, nowele, baśnie, szkice krytyczne, pozostawiła po sobie ogrom listów. W wieku dwudziestu lat wyszła za mąż za zubożałego szlachcica i przeprowadziła się na wieś, by zająć się prowadzeniem domu. Przez kolejne lata urodziła ośmioro dzieci, z których przeżyło sześcioro. Po 14 latach małżeństwa podjęła decyzję, by odejść od męża, przeprowadziła się do Warszawy i zaczęła zarabiać na życie nauczaniem i tłumaczeniem literatury. Konopnicka nie mogła (...) znieść ograniczeń, jakie narzucał jej mąż. Nie chciała być na jego utrzymaniu i nie odpowiadała jej rola gospodyni domowej. Po latach zwierzy się, że została wydana »za przeżytego hulakę i człowieka już niemłodego«, który wykorzystał jej dziecinną uległość. Jarosławowi z kolei nie podobały się literackie zainteresowania żony, której debiut literacki nastąpił jeszcze w czasie ich małżeństwa33.
32 S. Walczewska, dz. cyt., s. 141. 33 J. R. Kowalczyk, Maria Konopnicka, https://culture.pl/pl/tworca/maria-konopnicka, dostęp 14.05.2020. 13
Konopnicka była autorką Roty, pieśni patriotycznej, która na stałe zagościła w polskiej myśli narodowej i konkurowała z Mazurkiem Dąbrowskiego, by stać się oficjalnym hymnem narodowym. Lena Magnone, badaczka jej twórczości, pisze w 2011 roku: „Konopnickiej przez ostatnie sto lat praktycznie nie czytano – nią się posługiwano”34. Konopnicka była też autorką nowel i baśni, na których wychowały się kolejne pokolenia polskich dzieci, i w 1903 roku kolejnej – baśni poetyckiej pt. Na jagody! Książeczka leśna. Tę bajkę czytała mi babcia, kiedy sama nie umiałam jeszcze czytać, a ja wertowałam w kółko zamieszczone w niej rysunki. Tylko chłopcy mogą mieć takie przygody więc Konopnicka głównym bohaterem ustanawia Janka, który opuszcza człowieczy świat, by zanurzyć się w królestwie lasu. Janek spotyka na swojej drodze rodzinę jagodowych chłopców, którzy staną się jego przewodnikami w leśnym królestwie i poprowadzą go jeszcze dalej w głąb lasu. Razem dochodzą do miejsca, gdzie żyją w swoim separatystycznym kobiecym świecie Panny Borówczanki. (...) Patrzą — siedzą panny kołem (Powój się nad nimi plącze). Każda białą sukieneczkę I czerwoną ma czapeczkę, Każda warkoczyki złote, Każda w ręku ma robotę I to samo pilnie czyni, Co i pani Ochmistrzyni. Szastną chłopcy ukłon żwawo, Oczy w lewo, nosy w prawo, Jak przystoi dla honoru, młodzi wychowanej w boru. A najstarszy śmiało powie: — Prezentuję was, panowie: To jest gość nasz, mały Janek, To — pięć panien Borówczanek. I od słowa wnet do słowa potoczyła się rozmowa! Jako panny są sierotki, na opiece swojej ciotki, Imci pani Borówczyny; Jakie w boru są nowiny, Jak się czyżyk czubi z żoną, Jak jastrzębia powieszono, Co wybierał drozdom dzieci, Jakie dudek stroi psoty, Jak tu miesiąc nocą świeci, Jako pannom promień złoty Powyzłacał nocą włosy, Jak się myją w kroplach rosy, Jak im brzózki suknie tkały, Srebrnej kory dodawały, Jak pończoszki te zielone, na igliwiu są robione,
34 L. Magnone, Maria Konopnicka. Lustra i symptomy, Wydawnictwo słowo/obraz/terytoria, Gdańsk 2011. 14
Jak biedronki mód nie znają, i w kropeczki suknie mają, Jako jednej pannie Basia, Drugiej Julka, trzeciej Kasia, Czwartej Zosia, piątej Hania (...)35.
Zastanawiam się, czytając ten tekst jako dorosła osoba, czemu Konopnicka powiesiła jastrzębia? Czemu w tej leśnej krainie wydarza się jeden samotny akt przemocy? Prawa ludzkie nałożone są na prawa przyrody, a leśne królestwo przypomina, że granica nie może być przekroczona. Zagrożenie dla dzieci musi skończyć się karą, nie można przecież kraść dzieci. Czemu wieszać jastrzębie w kraju, który czci orły? Czytam: Od dawna przez myśliwych, hodowców gołębi i rolników był uznawany za szkodnika. Negatywny wpływ na jego liczebność miała również kultura masowa. W okresie PRL w produkcjach animowanych, takich jak »Przygód kilka wróbla Ćwirka«, był demonizowany, a twórcy przedstawiali go jako okrutnego, przebiegłego złoczyńcę, żyjącego po to, by krzywdzić z reguły osłabione i bezbronne ofiary. Opinia ta przeniosła się do społeczeństwa wiejskiego, które przypisywało mu jak najgorsze cechy, obwiniając o znaczne straty w ptactwie domowym i zwierzynie łownej. Znane są przypadki, kiedy mieszkańcy wsi szukali w lesie gniazd jastrzębi, a następnie niszczyli znajdujące się w nich jaja, zabijali pisklęta, a nawet dorosłe ptaki stające w obronie potomstwa36.
Może więc jednak chodzi nie o dzieci, a o ekonomię, może chodzi o zazdrość, łup, jedzenie, ofiarę. Może w tej wizji leśnego królestwa też potrzebny jest Inny? Ten, co nocą przylatuje, niszczy rodzinę, dzieci z gniazda wybiera i zjada. Poznają się około 1886 roku i od tego czasu, aż do śmierci Konopnickiej, są praktycznie nierozłączne. Maria Dulębianka to malarka, młodsza o 19 lat od poetki, która nazywa ją „»Piotrkiem« lub »Pietrkiem z powycieranymi łok35 M. Konopnicka, Na jagody! Książeczka leśna, Nakład Gebethnera i Wolff, Warszawa, 1924. 36 http://natura.wm.pl/zwierzeta/285/Jastrzab-zwyczajny-jastrzab-jastrzab-golebiarz, dostęp 07.05.2020. 15
ciami«. W liście do dzieci, opisując tłum, który ją nieomal stratował, kiedy schodziła ze statku, zaznacza: »Pietrek blady i mężny, nic się nie bał, tylko mnie bronił«”37. W 1902 lwowski komitet organizujący 25-lecie pracy literackiej Konopnickiej postanawia ofiarować jej jubileuszowy dar narodowy – kupić dla niej dom razem z kawałkiem ziemi, a wybór pada na dworek w Żarnowcu. Przeprowadzają się do niego z Dulębianką w następnym roku. W listach do dzieci autorka »Roty« nie wyjaśniała ani nie komentowała jej pojawienia się, po prostu w pewnym momencie wprowadziła do opisów »pannę Marię«. Początkowo jeszcze zaznaczała: »wzięłyśmy sobie 2 pokoje, ja jeden, a Dulębianka drugi« (14 VIII 1894), z czasem o obecności towarzyszki świadczyła już tylko liczba mnoga: mamy, postanowiłyśmy, zwiedzałyśmy, wyjeżdżamy38.
Kiedy poetka umiera siedem lat później, jej córki zakazują Dulębiance dalszego życia w Żarnowcu. Podobno nigdy nie zaakceptowały związku ich matki z Marią – Zofię i Laurę raziła u panny Dulęba jej nonszalancja i odrobina skandalu, jaka musiała takiej to postaci, w takim czasie, w takim kraju towarzyszyć. Kandydowała na posłankę do sejmu galicyjskiego. Miała mowy długie i radykalne. Opuszczała fotel, jeśli się z czym nie zgadzała. Wygrażała parasolką. Ponadto malowała. Wcale dobrze. Wcale ciekawie39.
Kiedy umiera Dulębianka, zgodnie z ostatnią wolą Konopnickiej, zostaje pochowana w jej grobie na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Ale już po ośmiu latach, widok wspólnego grobu pary kobiet zaczyna uwierać, pamięć o ostatniej woli poetki zanika i ciało Dulębianki zostaje przeniesione na Cmentarz Orląt. 37 K. Tomasik, Homobiografie, Wydanie 2, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014, s. 34. 38 K. Tomasik, dz. cyt., s. 34. 39 K. Tomasik, Konopnicka + Dulębianka = WNM, https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/konopnicka-dulebianka-wnm/, dostęp 08.05.2020. 16
Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu opisuje związek dwóch kobiet w oficjalnym filmie promocyjnym jednym zdaniem: „Muzeum w Żarnowcu posiada największy w Polsce zbiór obrazów Marii Dulębianki, malarki żyjącej i tworzącej na przełomie XIX i XX wieku. Warto przy tej okazji wspomnieć, że w latach 1903–1910 artystka mieszkała w dworku razem z Konopnicką”40. A główny portal o historii polskiej kultury wspomina niechętnie: „Badacze nurtów gender i queer utrzymują, że przez dwadzieścia lat artystki były partnerkami życiowymi”41. Panny Borówczanki śnią mi się po nocach, lepią się do mnie, przypominają gorzko-kwaśny smak borówki brusznicy zbieranej w lesie, pachnącej leśną ściółką, borówki-gogodze, gogółki. — Popłyniemy teraz dalej, Gdzie borówek jest kraina! — Królewicze rzekną mali. — W imię Ojca, Ducha, Syna, (...) A wtem — prrr! — zakrzykną społem I wstrzymują konie rącze. Patrzą — siedzą panny kołem (Powój się nad nimi plącze)42.
Maria Dulębianka w 1908 roku startuje w wyborach do sejmu galicyjskiego. Jest to czysto performatywny gest, działanie skrajne politycznie, kobiety nie mają przecież czynnych i biernych praw wyborczych, choć Dulębianka w wyborach zdobywa 512 głosów, zostają one unieważnione od razu po podliczeniu. Konopnicka tak opisuje nerwy ostatnich chwil przed wystąpieniem: »Zamieszanie, rwetes, pisanie na gwałt kandydackiej mowy (...). Kwestie agrarne, szkolne, samorządu miast itp., a w dodatku przedstawienie stosunku swego do sprawy Żydów i Rusinów. Dwa dni – mowa gotowa. Dulębianka z wypiekami na twarzy, nie je, nie śpi, tylko pakuje 40 http://wmp.podkarpackie.pl/muzeum-marii-konopnickiej-w-zarnowcu/, film prezetacyjny, dostęp 14.05.2020. 41 J. R. Kowalczyk, Maria Konopnicka, https://culture.pl/pl/tworca/maria-konopnicka, dostęp 14.05.2020. 42 M. Konopnicka, Na jagody..., dz. cyt., s. 10 17
w siebie brom, który jej nic nie pomaga. Wyjeżdża – jedzie na Peszt, w Peszcie zatrzymuje się dzień, żeby trochę opanować i siebie i mowę. Po dwóch nocach podróży staje we Lwowie w piątek rano, a w piątek o 4 ma mowę. Odbieram depeszę w sobotę: »Dobrze« (1 III 1908)43.
Dulębianka urodziła się 19 lat po Konopnickiej, nie mogąc studiować w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, wyjechała za granicę, by studiować malarstwo w Paryżu i Wiedniu. Do momentu poznania Konopnickiej intensywnie malowała, potem porzuciła swoje zawodowe aspiracje, stała się głównie portrecistką poetki i skupiła się na politycznej działalności na rzecz praw kobiet. W tekście Polityczne stanowisko kobiety pisze: Jeżeli wieki kultury doprowadziły do równie niecnych rezultatów, takie trujące chwasty wyhodowały, to pola tej kultury głęboko przeorane a chwasty gruntownie wyniszczone być muszą, a dokonać tego może tylko współudział innych, nowych czynników (...). Tym kategorycznie nowym świeżym czynnikiem będzie i musi być kobieta. Ona na swoim sztandarze musi położyć hasło i nad realizowaniem hasła tego pracować każdego dnia i na każdym miejscu. »Sprawiedliwość wszystkim – krzywda nikomu i wszystkim równe prawa – nikomu przywilej«44.
I dalej: Anormalne stosunki wyrabiają anormalnych ludzi, tedy nie przeciwko ludziom, lecz przeciwko anormalnym stosunkom walczyć nam trzeba. Więc z całą energią zwalczajmy kapitalizm, jako pierwszą, przyczynę wszelkich anormalności społecznych a przede wszystkim przyczynę upośledzenia klas pracujących45.
Mam w głowie wspomnienie, informację przeczytaną w broszurce o polskich dworkach i pałacach szlacheckich, która stała na półce w domu mojej mamy. Zubożała szlachta na ważne uroczystości, które działy się na dworze (pewnie na wesela), okładała świerkowymi gałęziami zniszczone ściany, by 43 K. Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s. 37. 44 M. Dulębianka, dz. cyt., s. 13. 45 M. Dulębianka, dz. cyt., s. 18. 18
chociaż na chwilę okryć rozpadający się budynek. Podniszczone dworki przeistaczały się w najeżone zielone hybrydy, by po kilku tygodniach wracać do płaskiej codzienności. Na końcu alei świerkowej, prowadzącej do Białej Bramy, gdzie wychodziła spod mostka Biała Dama i dzwoniła o północy tak, że w świerkach budziły się wszystkie wrony (później mówili, że to Konopnicka siadała na barana Dulębiance, okrywały się prześcieradłem, dzwonek miały zawieszony wysoko na dębie, no i dzwoniły, nie tyle dla podtrzymania bajdy, ile dla odstraszenia amatorów na kwiaty i warzywa dworkowe) (...)46.
Walczewska pisze: Również na temat związku Marii Konopnickiej z Marią Dulębianką, malarką i działaczką na rzecz praw politycznych kobiet, można jedynie snuć domysły. (...) Maria Rodziewiczówna i Helena Weychert, Helena Witkowska i Marcelina Kulikowska, Maria Szeliga i Melania Rajchmanowa, Kazimiera Bujwidowa i Maria Turzyma – to tylko niektóre przykłady par kobiecych powiązanych więzami przyjaźni, współpracy lub miłości. Niesłychanie trudne jest zbadanie, czy istnieją teksty tych i innych kobiet, dotyczące ich związków z kobietami. Tropem jest salonowy chichot tych, którzy/które są w posiadaniu niezwykłej ciekawostki dotyczącej życia prywatnego dwóch znanych kobiet. Wokół przypuszczalnych związków lesbijskich panuje milczenie. Milczą nawet te kobiety, których głównym narzędziem pracy jest słowo47.
Milczy też sama Konopnicka, która w jednym z listów przyznaje: „Ja nawet do najbliższych piszę tak, aby to mógł czytać p. żandarm, jeśli mu przyjdzie ochota”48. Mało kogo bór przypuści Do tajemnych swych czeluści, 46 K. Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s. 40. 47 S. Walczewska, dz. cyt., s. 152. 48 K.Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s.37. 19
Gdzie się kryją jego dziwy: Świat jak z bajki — a prawdziwy! Długo na to czekać trzeba, Aż się wicher ukoleba, Aż drożyny mech wygładzi, Aż nas dzięcioł poprowadzi, Aż się w dziuplach pośpią sowy, Aż zadrzemie dziad borowy, Aż obeschną w trawach rosy, Aż utkają dywan wrzosy. Wtedy — niech się co chce dzieje, Dalej, dzieci! Idźmy w knieje!49
• Romana Pachucka napisała w swoich pamiętnikach fragment, który nie został jednak opublikowany, gdy wydano je w druku: Znałam wówczas trzy pary kobiet: nieodłącznych przyjaciółek: I Paulina Kuczalska-Reinschmit i Józefa Bojanowska, II Maria Konopnicka i Maria Dulębianka, III Helena Weychert i Maria Rodziewiczówna. W każdej z tych dwójek jedna zewnętrznie zmężczyzniała się50.
Maria Rodziewiczówna urodziła się w majątku pod Grodnem w 1864 roku, jej rodziców zesłano na Sybir za pomoc powstańcom styczniowym, a kiedy udaje im się wrócić w wyniku amnestii, przeprowadzają się razem do odziedziczonego majątku Hruszowa na Polesiu. Mając 17 lat spłaca siostrę i brata i zaczyna samodzielnie prowadzić gospodarstwo, obcina włosy i w krótkiej spódnicy oraz męskim żakiecie zajmuje się zarządzaniem. Zaczyna pisać nowele i powieści, które szybko stają się popularne, pierwsze teksty wydaje pod męskim pseudonimem „Mario”. Książki zaczynają być jednym ze źródeł jej utrzymania, więc pisze szybko i dużo. Nigdy nie wychodzi za mąż.
49 M. Konopnicka, Na jagody..., dz. cyt. 50 K. Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s. 38. 20
Trudno ustalić dokładną datę, kiedy z Rodziewiczówną zamieszkała pierwsza kobieta, ale wiadomo że była nią Helena Weychert, z którą działała w Stowarzyszeniu Ziemianek. (...)
Pachucka tak charakteryzowała Weychert: Najbardziej upodobniona do rodu męskiego, nie tylko strojem, lecz i budową ciała chłopczycy, co podkreślała jeszcze ostrzyżonymi po męsku włosami, jeno z małą grzywką nad czołem, kostiumem angielskim, białą kamizelką, stojącym białym kołnierzykiem i długim krawatem. Weychert mieszkała w Hruszowej kilka lat. Potem przeprowadziła się do Warszawy, wspólnie z pisarką kupiła tam mieszkanie na Brackiej, razem nabyły też niewielką posiadłość koło Falenicy nazywaną Wyraj. Nie wiadomo co spowodowało przeprowadzkę, być może przedsiębiorczej Weychert nie bardzo odpowiadał klimat kresowej głuszy (...). W każdym razie Maria i Helena utrzymywały kontakt do końca życia, choć w 1919 roku miejsce Weychert w majątku pisarki zajęła inna kobieta, przestawiana jak daleka krewna – Jadwiga Skirmunttówna51. »Rodziewiczówna chciała, żebym od razu miała bardzo wyraźne stanowisko pani domu, objęłam więc po trochę i coraz bardziej wszystko, co się z tym stanowiskiem łączyło: dom i gospodarstwo kobiece; ona sobie zostawiła interesy i męską część gospodarstwa«. Decyzja o zamieszkaniu zapadła po kilku latach bliskiej znajomości. Skirmunttówna tak o tym pisała: »I zaczęło się odtąd wspólne, kochane hruszowskie życie. Zdecydowałyśmy z Rodziewiczówną, że projekt stworzenia mojej osobnej osady nie ma już teraz racji bytu; czasy były powojenne, bez dawania bezpieczeństwa, przeszłyśmy razem tyle ciężkich chwil, dobrze nam razem, niech więc jej dom będzie moim domem. I na tym stanęło. Nie pożałowałam tego nigdy – i nigdy nasza Wahlverwandtschaft nie dała mi chwili zawodu«52.
51 K. Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s. 62. 52 Tamże, s. 62. 21
Niemieckie słowo Wahlverwandtschaften oznacza „powinowactwo z wyboru” lub „powinowactwo duchowe” i jest również tytułem trzeciej powieści Goethego z 1809 roku. Goethe powiedział, że przyjął ten termin z przekładu dokonanego w roku 1782 podręcznika chemii »De Attractionibus Electivas« autor�stwa szwedzkiego chemika Torberna Bergmana53.
Potem czytam: Od tamtej pory odbiór powieści budzi kontrowersje wokół tego, czy pojęcie »Wahlverwandtschaften« użyte przez Goethego, dotyczy ra�czej »Wahl« (wyboru poszanowania ślubów małżeńskich pomimo przeciwstawnych skłonności) lub »Verwandtschaften« (powinowactwa, które nie ma szacunku dla społecznych konwencji)54.
Z czasem w życiu Rodziewiczówny ustalił się podział: trzy miesiące zimowe spędzała z Heleną Weychert w Warszawie, pozostały czas w Hruszowej z Jadwigą Skirmunttówną55. Kwestia wyglądu pisarki była tak niewygodna dla jej badaczy, że utrudniała nawet próby zajmowania się jej twórczością literacką. Tomasik opisuje sposób w jaki autor jedynej jej biografii unika pokazywania wyglądu Rodziewiczówny: W pierwszym wydaniu biografii [Jana] Głuszeni są trzydzieści cztery zdjęcia, a wśród nich kilka domów, mnóstwo krajobrazów, wnętrza chat, a nawet uchwycona »gra na tubie«. Portret bohaterki książki jest jeden (!), do tego kilka reprodukcji dokumentów i zdjęć zbiorowych, na których ze względu na ich wielkość i jakość autorkę »Wrzosu« wi53 Astrida O. Tantillo, Goethe’s Elective Affinities and the Critics, tłum. własne, Camden House, New York 2001, w: http://www.eoht.info/page/wahlverwandtschaft, dostęp 15.05.2020. 54 Susan F. Gustafson, Men Desiring Men: the Poetry of Same-sex Identity and Desire in German Classicism, tłum. własne, Wayne State University Press 2002; w: http://www. eoht.info/page/wahlverwandtschaft, dostęp 16.05.2020. 55 K. Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s. 66. 22
dać niewyraźnie. Jeszcze śmieszniejsza sytuacja miała miejsce przy okazji drugiego wydania tej książki. Na okładce umieszczono rysunek na podstawie najbardziej znanego zdjęcia Rodziewiczówny. Podmieniony został jedynie strój – zamiast krawata, koszuli i marynarki narysowano wzorzystą suknię, a włosy wydłużono56.
W 1920 roku Rodziewiczówna pisze Lato leśnych ludzi, inspirowaną duchem skautingu powieść wychwalającą siłę i piękno przyrody. Tylko chłopcy mogą mieć takie przygody, więc bohaterami jej książki staje się trzech przyjaciół. Brak głębszego zainteresowania kolejami życia autorki »Lata leśnych ludzi« jest tym bardziej zdumiewający, że wszyscy badacze jej twórczości, zarówno apologeci, jak i przeciwnicy, zgodni są w jednym: kluczem do zrozumienia postaw bohaterów i głoszonych przez nich poglądów jest właśnie życiorys pisarki57.
Samo słowo „skauting” pochodzi z książki gen. Roberta Badena-Powella Scouting for Boys z 1908 roku i zostało przetłumaczone jako polskie „harcerstwo” przy okazji drugiego polskiego wydania książki w 1912 roku. Harce młodzieży polskiej nie są jednak tłumaczeniem, lecz tzw. „opracowaniem na podstawie” – „spolszczeniem” treści również w warstwie ideologicznej. Jego autorzy mówią: Należało jednak (...) oprzeć się na swojskich przykładach dziejowych i współczesnych, wskazać rodzime ideały, nieraz dość wybitnie różne od brytyjskich. Trudno bowiem sobie wyobrazić widok przykrzejszy, niż zrzeszenie patryotycznej młodzieży, skażonej anglomanią (...)58.
Było ich wtedy trzech. Najstarszy, za wodza i kierownika obrany, był przemyślny, (...) w wykonaniu zamiaru prędki, naukowo z przyrodą zżyty i obeznany. Ziemi 56 Tamże, s. 60. 57 G. Łaptos, w: K. Tomasik, Homobiografie, dz. cyt., s. 59. 58 M. Schreiber, E. Piasecki, Harce młodzieży polskiej, wyd. II, Książnica Polskiego Towarzystwa Nauczycieli Szkół Wyższych, Lwów 1917, s. 8. 23
szmat posiadał, a wśród tej ziemi bagna i lasy (...). Tam, w głębi tych tajni, ukryta jak gniazdo, powstała pewnej wiosny chata samotna. (...) Dzikie wino i róże pokryły ściany, chata się stopiła, wrosła w okalający ją szczelnie las. Nazywali ją leśni ludzie swoim wyrajem. Wódz przez życie potracił swych bliskich i żadnej rodziny nie posiadał. Dom jego natomiast był pełen bożych domowników, nad nimi rząd i opiekę trzymał towarzysz jego, druh, którego sobie wychował i w swym duchu urobił. W swoistej gwarze leśnej wódz miał przydomek Rosomaka, ten drugi został nazwany Panterą. Najmłodszy z trzech, cały złożony ze stalowych muskułów, chybki, zwinny, miał też swej imienniczki drapieżność i dzikość. Znał naturę ze współżycia z nią, rozumiał bór i wodę, i pole, i duszę miał na wskroś leśną. A potem do tych dwóch stowarzyszył się trzeci, którego Żurawiem nazwano. Ten uchował w życiu najczystszą duszę. Był uosobieniem dobroci, łagodności i wewnętrznej słonecznej pogody. Cieszył się leśnym życiem, jak się młodość tylko radować może. (...) I byli ci trzej, siebie wzajem dopełniając, stałymi letnimi osadnikami głuszy, twórcami tego pierwotnego bytowania, stanowili jedno z puszczą, żyli w niej jak wszelkie stworzenie, co do niej ściągało z wiosną na wyraj, odlatywało jesienią. Zimą zamknięta na głucho, z końcem lata zasypiała chata. Osypywały dach żółte liście, potem śnieg, niknęły ścieżki letnie, a za to zwierz swoje po śniegu rysował. Sikory nocowały pod dachem, wiewiórki po skrzynkach gniazdowych, zające żywiły się na żarnowcu, w szczeliny podwalin, na sen zimowy, wciskały się węże; na zmarzłe jagody winne i głogi przylatywały gile, a niekiedy podsuwały się do ogrodzenia sarny i skubały uschłe łodygi letnich kwiatów, które Żuraw wypielęgnował59.
W ciągu życia Rodziewiczówny wydarzyły się dwie wojny Światowe. Podczas tej pierwszej brała udział w organizacji pomocy żywieniowej dla inteligencji i w zakładaniu wojskowego szpitala. Na początku drugiej, w 1939 roku, 59 M. Rodziewiczówna, Lato leśnych ludzi, Wydawnictwo Polskie R. Wegnera, Poznań 1920, s. 7. 24
zostaje wysiedlona ze swojego majątku przez Armię Czerwoną i trafia ze Skirmunttówną do obozu przejściowego w Łodzi, skąd pomaga im się wydostać znajoma rodzina. Przyjeżdżają do Warszawy, gdzie podczas Powstania Warszawskiego staruszka jest przenoszona z domu do domu przez przyjaciół i powstańców. Już po zakończeniu powstania, w 1944 roku, umiera na zapalenie płuc w gospodarstwie pod Warszawą. • Pojechałam w grudniu zeszłego roku prowadzić warsztaty w Katowicach. Rynek zastawiony był trójwymiarowymi scenkami bożonarodzeniowymi, każda z nich ruchoma, śpiewająca piosenki, iskrzącą światłem i zapętlona w niekończącym się loopie. Było też kilka nieruchomych szopek, jedna z nich zrobiona z tradycyjnej słomianej plecionki, matka boska plecionkowa, a wokół niej wszyscy Ci ludzie, zwierzęta, konie i owce w odcieniu późnego sierpnia, żniw i balotów prasowanej słomy. W takiej ludowej plecionce używa się suszonych kłosów zbóż, długich i twardych, najlepiej żyta lub owsa, a pęczki owijane są jutowym sznurkiem. Postanowiłam nauczyć się plecionkowania, wychodząc od sposobu w jaki plecie się zwierzęta, ale używając do pracy suszonej łąki, zmieszanych ze sobą gatunków, bardziej kruchych, zielonkawych (mniej monokultura, bardziej chwasty). A potem zaczęła się pandemia, więc zrobiłam w mieszkaniu tymczasową pracownię-oborę, kupiłam 25 kg słomy idealnej dla królików (mieszanka traw, łąka suszona bez pestycydów), i przez dwa miesiące samoizolacji wszędzie była słoma, całe mieszkanie pachniało sianem, a ja wyplatałam moje suszki-totemy. Narcyza Żmichowska pisała w 1872 roku, że w czasach Entuzjastek, gdy krytykowano małżeństwo z przymusu, o alternatywie wobec małżeństwa nikt nie myślał. Alternatywą taką mogłoby być wówczas jedynie „zepsucie”, „a my przecie nie sanfedyści i nie nihiliścianie” (Żmichowska, 1876). By jednak krytyka małżeństwa mogła być dostatecznie głęboka i przekonywująca, musiała osiągnąć jeszcze jeden wymiar. Potrzebna była pozytywna alternatywa wobec małżeństwa, możliwość pomyślenia – i realizowania – związków, które byłyby wolne od mankamentów małżeństwa. Wolny związek kobiety z mężczyzną, nie związany małżeństwem, stanowił taką alternatywę (...). Inną alternatywą byłoby małżeństwo wolne od–mężczyzny60. 60 S. Walczewska, Damy, rycerze i feministki, dz. cyt., s. 144. 25
Żmichowska rodzi się w 1819 roku w domu niezamożnej szlachty, najpierw trafia na pensję w Warszawie, która za zadanie bierze sobie kształcenie dobrych żon i sumiennych gospodyń, potem idzie do słynnej Szkoły Guwernantek – najwyższej możliwej formy edukacji dla kobiet w tamtym czasie. Edukację kończy w wieku 16 lat i od tego czasu pracuje jako nauczycielka w ziemiańskich i szlacheckich domach, zaczyna pisać i w wieku 27 lat pisze swoją najgłośniejszą powieść, Pogankę. Dzisiaj pamięta się ją jednak głównie nie przez jej twórczość, lecz fakt, że była założycielką pierwszej feministycznej grupy kobiet na ziemiach polskich – nazwanych przez Żmichowską Entuzjastkami albo Radownicami. „Należały do pierwszego pokolenia polskich emancypantek, świadomie wybierających życie samotne i samodzielne, i podejmujących równe z mężczyznami obowiązki obywatelskie (...)”61. Tak np. światowa panna, potrosze snobka wszystkich prądów i wierzeń, błyskotliwa, niepokojąca Paulina Zbyszewska (...). Dalej owa prześliczna Zofja Mielęcka-Węgierska, ostatni zachwyt Juljusza Słowackiego, która zgorszyła »towarzystwo« swoim głośnym rozwodem, a potem zabłysła w Paryżu jako utalentowana felietonistka i korespondentka polskich gazet. To znów surowa Wincenta Zabłocka, która straciła w powstaniu narzeczonego na polu bitwy i ślubowała mu wierność: (...) Julja Molicka (...) znowuż narazi się na ostracyzm społeczeństwa, wzbraniając się, dla zasady, uświęcić swego związku błogosławieństwem kościelnem. (...) Dalej Kazimiera Ziemięcka, ziemianka z zapałem oddająca się uczeniu chłopskich dzieci, zakładaniu ochronek i szkół, w skutek czego sąsiedztwo okrzyczy ją za warjatkę; (...) dalej Tekla Dobrzyńska i jeszcze kilkanaście innych62.
Czytam:
61 M. Woźniakowicz-Dziadocz, Dzieje przyjaźni entuzjastek w świetle listów Narcyzy Żmichowskiej do Bibianny Moraczewskiej, „Annales UMCS”, vol. XX/XXI, Lublin 2002/2003, s. 3. 62 T. Boy-Żeleński, Wstęp do Poganki, w: Narcyza Żmichowska, Poganka, Wydawnictwo Biblioteki Narodowej, Kraków 1930, s. 6. 26
Stronnictwo narodowo-demokratyczne początkowo, jak wiemy, odnosiło się bardzo nieprzychylnie do zawiązujących się organizacji równouprawnienia kobiet. Naturalnie nieoficjalnie, bo byłoby to dla nas za wiele honoru, lecz poufnie, za pośrednictwem żeńskich parlamentarzy mówiono, nam – jak mówiono i wam tu także: »teraz nie pora na walkę o prawa kobiety, kiedy się toczy walka o prawa narodu«63.
Pośród Entuzjastek „zadzierżgują się egzaltowane, często namiętne przyjaźnie między kobietami”64, pisze Tadeusz Boy-Żeleński, którego matka Wanda (Grabowska) Żeleńska była jedną z Entuzjastek. Radownice piszą do siebie nawzajem setki listów, często są to listy zbiorowe, nie pisane tylko do jednej osoby. Kierowane na ręce jednej adresatki przeznaczone były dla wszystkich przebywających w danej okolicy, fragmenty przepisywane z jednego listu przekazywane bywały do innych osób, potwierdzając tak często pojawiającą się w korespondencji Żmichowskiej formułę wspólnoty: »my wszystkie«65.
Listy pisane były w tonie, jak nazywa to jedna z badaczek Żmichowskiej, „przyjaźni-miłości”66. „Całuje siwoniebieskie jasne oczki twoje, a pamiętaj donieść Tekli autentycznie, że jej czarne włosy całuję także…”67. Oddzielne jednostki czasem nawet łączą się w jej listach w fizyczną całość. Najdroższa Teklo-Bianko. Pamiętam, że kiedyś czytałam francuską powieść o dwóch siostrach zrośniętych; otóż wy dwie tak jesteście zrośnięte w myśli mojej i w sercu moim, że was zawsze razem wspominam i nazywam sobie”68.
63 M. Dulębianka, Polityczne stanowisko kobiety, dz. cyt., s. 3. 64 Tamże, s. 8. 65 B. Zwolińska, O konwencji i formach grzecznościowych w listach Narcyzy Żmichowskiej (w świetle przyjmowanej przez pisarkę epistolarnej roli przyjaźni), NAPIS seria X, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2004, s. 158. 66 B. Zwolinska, dz. cyt., s. 150. 67 M. Woźniakowicz-Dziadocz, dz. cyt., s. 2. 68 B. Zwolinska, dz. cyt., s. 158. 27
„Posiestrzenie” – wedle wyrażenia Żmichowskiej – uważane jest za najdoskonalszy objaw uczuć. W pewnej dobie rozkwitu Entuzjastek społeczeństwo to wygląda na rodzaj ula, w którym Gabryella jest królową pszczół69. „Bo wy się w swoich przyjaciółkach wykochacie, to wam już dla mężów miłości brakuje”70, mówi o Entuzjastkach mąż jednej z nich. „Witaj mi dziecko moje, siostrzyczko moja, entuzjazmie mój ostatni... podwalino zupełny powstrzymująca upadek, aniele habakukowy co mnie gwałtem choćby za czuprynę od ziemi odrywasz i w powietrzu unosisz. Witaj mi, ty wszystka i rozmaita…”, tak pisze do Wandy w roku 186771. Także jej powieści powstają pod wpływem spotkanych kobiet. Boy-Żeleński w przedmowie do pierwszego książkowego wydania powieści pokazuje jak najsłynniejszy tekst Żmichowskiej – Poganka – został napisany pod wpływem złamanego serca po zakończeniu relacji z Pauliną Zbyszewską. W książce Zbyszewska przeistacza się w tytułową „Pogankę”, a samą siebie Żmichowska umieszcza w postaci Benjamina (bo przecież tylko chłopcy mogą mieć takie przygody). Zbyszewska to córka bardzo bogatego ziemianina, utalentowana, wykształcona, muzykalna. Znała całą Europę, słuchała w Paryżu wykładów Micheleta, w Berlinie Hegla. Mówiła płynnie kilkoma językami. (...) Arystokratka z upodobania i narowów, była demokratką z przekonania. (...) W jej piękne rączki dostała się młoda nauczycielka-poetka, ciesząca się już w kraju pewnym rozgłosem pod pseudonimem Gabryelli, wyznawczyni »posiestrzenia« jako najwyższej formy uczuć. Miała wówczas lat dwadzieścia pięć. Poznały się, przypadły sobie do serca, i świetna panna porwała ubogą nauczycielkę do siebie na wieś, do Kurowa72.
Romans szybko się kończy, coś się dzieje i Zbyszewska nie chce widzieć Żmichowskiej na oczy. Narcyza pisze: „Cierpiałam i płakałam, bo złe z mojej własnej wypłynęło winy. Zgrzeszyłam ciężko...”73. 69 T. Boy-Żeleński, dz. cyt., s. 9. 70 Tamże, s. 8. 71 Tamże, s. 19. 72 T. Boy-Żeleński, dz. cyt., s. 22. 73 T. Boy-Żeleński, dz. cyt., s. 23. 28
Jest w Pogance dialog dwóch przedrzeźniających się braci: Chociaż czułem, że mi płoną Lice, usta, piersi, łono Od całunków, od pieszczoty — Choć jedwabnych włosów sploty, I dłoń miękką, ciepłą, małą, Pod którą mi serce drżało, Ja tak czułem jak w dotknięciu, Ja tak miałem jak w ujęciu… Przecież… przecież… O przekleństwo! O szyderstwo! o męczeństwo! Taką rozkosz, szczęście śnić (...) Toć ja nawet nie umiałem Nazwać tego, a szalałem; Łzy po twarzy nieraz ciekły, Nieraz palce gryzłem wściekły74.
Boy tak opisuje Narcyzę w przedmowie do Poganki: „Żmichowska była w owej epoce u nas unikatem, niemal monstrum. (...) Dla białych czerwona, dla czerwonych biała; dla jednych zbyt poetka, dla drugich zbyt pozytywistka”75. Żmichowska pisze w listach: „Gdy pierwsze sygaro wypaliłam, był lament w domu; a gdy na koń wsiadłam, były płacze i zgrzytania zębów, o jakich pojęcia nie masz chyba”76. I dalej: „On więc przyszedł i surowo po żołniersku wyłajał mnie, że takie rzeczy wydrukowałam; a ja na to: Pułkowniku, kiedy mogłam takie rzeczy pomyślić, to je mogłam wydrukować”77. W 1849 roku trafia do więzienia za nieudowodnioną działalność konspiracyjną, policja przejmuje jej korespondencję ze Zbyszewską i aresztuje je obydwie za demokratyczne wzmianki. „Maczała paluszki w dość niewinnych,
74 N. Żmichowska, Poganka, dz. cyt., s. 114. 75 N. Żmichowska, Narcyssa i Wanda: listy Narcyzy Żmichowskiej do Wandy Grabowskiej, Dom Książki Polskiej, Hurtownia dla Księgarzy i Wydawców, Warszawa 1930, s. 17. 76 N. Żmichowska, Czy to powieść?, Dom Książki Polskiej Spółka Akcyjna, Warszawa 1929, s. 13. 77 Tamże, s. 14. 29
zdaje się, konspiracjach”78 – pisze Boy-Żeleński. A Maria Olszewska twierdzi inaczej: „Z ramienia Związku Narodu Polskiego zajmuje się kolportażem nielegalnej prasy i literatury oraz prowadzi pracę charytatywną i oświatową: pomoc więźniom, kształcenie rzemieślników”79. Wychodzi na wolność po półtora roku, a władze przeznaczają jej na miejsce zamieszkania Lublin, gdzie pozostaje pod nadzorem policji przez następne lata. Kiedy w końcu po 8 latach udaje jej się wrócić do Warszawy, zakłada w swoim skromnym mieszkaniu rodzaj wolnego uniwersytetu dla kobiet, gdzie spotykają się Entuzjastki. Na wiele lat porzuca pisanie, i wraca do niego dopiero w chwili śmierci. Listy, które pisze do Entuzjastek zastępują jej literaturę, wymiana listów z Bibianną Moraczewską trwa 32 lata, z Wandą Grabowską kilkanaście, korespondencja jest tak rozległa, że w wiele lat po jej śmierci listy te zostaną wydane w 5 grubych tomach. Największym apologetą przypominania o jej twórczości był w okresie międzywojennym właśnie Boy-Żeleński. Pisał: „Zapomnienie to przeciągnęło się na lat wiele po jej śmierci w sposób zastanawiający. Stykałem się w dzieciństwie przez matkę z kołami uczennic i wielbicielek Żmichowskiej: uderzającym był kontrast jej adoracji u bliskich z coraz głębszą obojętnością społeczeństwa dla tej pisarki”80. Na tym naszym pięknym świecie, Tym jedynym, ukochanym, Szachrującym, oszukanym, Rozśmieszonym, rozpłakanym, Całującym, wojującym, Hulającym, stękającym… No, czyż wiarę dać możecie: Jam się nudził na tym świecie. (...) I nie chciało mi się jeść, I nie chciało na koń sieść, I nie chciało z śmiesznych śmiać,
78 T. Boy-Żeleński, dz. cyt., s. 33. 79 M. Olszaniecka, O pogance, „Pamiętnik Literacki”, 42/1, 77–101, 1951. 80 T. Boy-Żeleński, dz. cyt., s. 13. 30
I nie chciało mi się pić, I nie chciało mi się żyć: Tylko mi się chciało spać81.
81 N. Żmichowska, Poganka, dz. cyt., s. 112. 31
Część I, 2020 Tłumaczenie: Ewa Bodal Współpraca: Fundacja Nośna