British Game - numer 1

Page 1

1

TEMAT NUMERU

Czy Premier League potrzebuje zimowej przerwy?

W NUMERZE TAKŻE

Styczeń

1

2016

NUMER B R I T I S H

G A M E

-

J E D Y N Y

M A G A Z Y N

O

B R Y T Y J S K I E J

P I Ł C E


2

PISZĄ DL A WAS

REDAKTOR NACZELNY:

SEBASTIAN BORAWSKI

ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO:

DAMIAN KONOŃCZYK

REDAKCJA:

PRZEMYSŁAW STRZELCZYK KAMIL BABIARCZUK MICHAŁ BACKIEL JUSTYNA SIKORA SEBASTIAN MURASZEWSKI DAMIAN BEDNARZ WOJTEK PIELA

GRAFIK:

MATEUSZ KRUCZEK

twitter.com/BritishGame facebook.com/britishgame


3

SPIS TREŚCI

od redakcji

4

Słowem wstępu - Witajcie w pierwszym numerze.

temat numeru

Czy Anglia potrzebuje przerwy zimowej.

7

wywiad numeru

10

z Andrzejem Twarowskim

artykuł

14

Młodzi zdolni, czyli Polacy w Premier League.

artykuł

17

Sensacje czy nuda krótko o Emirates FA Cup

premier league na językach

Na językach - grudzień

19

manager miesiąca

Manager miesiąca - Mark Hughes

20

na kartach historii

Śmierć w cieniu St. James’ Park

22

artykuł

José Mourinho - Anatomia upadku

25


4

Słowem wstępu

WITA JCIE W PIERWSZYM NUMERZE

OD REDAKCJI

Na dobrą sprawę otwieranie pierwszego numeru tego magazynu jest trudniejsze niż myślałem. Nieważne bowiem co bym napisał i tak znacie całą prawdę. O brytyjskiej piłce można mówić godzinami i to też każdy doskonale wie. Zdajemy sobie sprawę z tego jak fantastyczną ligą jest Premier League pomimo tego, że rok w rok reprezentujące ją drużyny odpadają z Ligi Mistrzów. Uwielbiamy na nią patrzeć, pomimo tego, że w ostatnich latach sędziowie nie przestali popełniać mniej błędów niż w przeszłości, nawet jeśli teraz pomaga im technologia. Chcielibyśmy oglądać wyłącznie takie mecze jak te niedawno zakończone remisem 3:3, gdzie emocje są od pierwszego do ostatniego gwizdka, a bramki padają w niesamowitych okolicznościach. Kochamy ligę angielską za to, że jest jaka jest, nawet jeśli od kilku sezonów jej reprezentanci zachowują się komicznie w starciach z kolosami z reszty Europy. Faktycznie wolimy spotkanie zakończone sześcioma bramkami, niż takie, które kończy się bezbramkowym remisem. Jednak w Premier League czasem nawet te nudne 0:0 może być ciekawsze niż taki sam wynik w innej lidze. I to też wiemy. Wielu ludzi ogląda ją

po prostu dla zabawy, bo ma świadomość tego, że przez 90 minut nie będzie się nudzić. Fakt faktem w tej lidze nie można się nudzić a najlepszym tego dowodem jest chyba aktualne miejsce Leicester City. Miejsce, które pokazuje, że nie wszystko zostało stracone w romantycznym świecie piłki nożnej, gdzie upadają stworzone z milionów dolarów kolosy a na piedestale stają pachołki, które kilka lat wcześniej tylko mogły blokować ruch na autostradach kolejek w lidze. I nawet jeśli jest to wyczyn chwilowy, długo będziemy wspominać rekord Vardy’ego czy też naprawdę dobrze zorganizowaną grę zawodników Claudio Ranieriego. Chociaż wielu nadal burzy się na wieść o kolejnych rekordowych transferach, sumach i kwotach kontraktów, to jest to nieodłączny element tej ligi. Ligi, która wydaje się być komiczna, jeśli weźmiemy pod uwagę ile zarabia Wayne Rooney czy też za jaką cenę został sprzedany Raheem Sterling. Jednak w tym całym komizmie najpiękniejsze jest to, że możemy o wszystkim podebatować, wszystko rozbić na czynniki pierwsze i analizować praktycznie każdy ruch, każdego zawodnika. Z precyzją godną wojskowej technologii.


Słowem wstępu Piłka nożna już dawno stała się obiektem analizy, statystyk i liczb. Ktoś kiedyś powiedział, że tylko głupiec nie będzie wierzył w tezę, że liczby i statystyki rządzą futbolem. Może i jest w tym prawda, może i sam w to wierzę, ale czy nie prościej byłoby po prostu usiąść przed telewizorem, zapiąć pasy i wystartować? Przecież doskonale wiemy, że futbol to prosta gra komplikowana przed idiotów. W tym wszystkim, to my kibice jesteśmy często właśnie takimi idiotami, którzy wierzą w swoje ukochane kluby, a one później przegrywają z beniaminkami bądź też remisują po bezbarwnym spotkaniu z którymś z outsiderów. Za to jednak też kochamy tę ligę. Kochacie ją oglądać, ale My kochamy o niej mówić, pisać i dzielić się naszymi spostrzeżeniami z Wami. Stąd powstał pomysł założenia wreszcie magazynu, który może i będzie podobny do tych, które przewinęły się przez ostatnie lata, ale przecież chodzi w życiu o to, aby wzorować się na najlepszych, prawda? Tak właśnie chcieliśmy zrobić i możecie nam uwierzyć, zrobimy wszystko, aby z każdym kolejnym numerem stawać się coraz lepszymi w tym co robimy. Jesteśmy pasjonatami, którzy stawiają jednak na profesjonalizm, rzetelność, czasem szczyptę ironii i dozę humoru. Bo przecież w każdej pięknej akcji musi być odbiór, szybkie podanie, zagranie z klepki i finezyjne uderzenie, po którym piłka ląduje w siatce. Możecie być pewni, że nie poprzestaniemy na jednym numerze, nawet jeśli zostanie okrzyknięty najgorszym w historii. Leicester City też przecież broniło się niedawno przed spadkiem… Nie chcemy jednak mówić tylko o lidze angielskiej. Dlaczego mamy się ograniczać? Niedaleko przecież można znaleźć kolejną ligę, która może nie jest tak ciekawa, ale zapewne ma coś, na czym można zawiesić oko. Tak, mówimy o Championship. Zaplecze Premier League, w którym gra się do ostatniej kropli potu. Sezon trwa niesamowicie długo a kluby walczą w każdej kolejce o być albo nie być w lidze. Każdy chce bowiem trafić do tego piłkarskiego Dubaju, jakim jest BPL. I nie tylko z powodu prestiżu, ale również z powodu pieniędzy, które przecież tylko czekają aż się po nie ktoś zgłosi. I naprawdę zgłaszają się różni kandydaci, bo chociaż wszyscy mówią o TOP 4 w Premier League, to w lidze jeden próg niżej walczy znacznie więcej klubów. A przecież tylko dwa mogą wejść w spokoju. Reszta musi walczyć. I nic tak nie boli jak porażka w finale baraży. Wtedy czeka w wielu przypadkach stagnacja, która przytłoczyła już wiele klubów, które były onegdaj naprawdę znanymi markami. Nie planujemy się jednak zatrzymywać. Dlaczego nie pójść krok dalej? Napiszmy o League One oraz o League Two! Uwierzcie nam na słowo, można tam znaleźć mnóstwo niespotykanych spotkań, które po obejrzeniu na długo zapadłyby w pamięci. Spotkania te, pomimo, że są raczej rzadko transmitowane, naprawdę potrafią elektryzować. A i wielu ciekawych zawodników można wyłapać obserwując chociażby dobrze grający Walsall czy też Wigan. Wigan, które niegdyś reprezentowało najwyższy szczebel rozgrywkowy w Anglii. Podobnie

5

jak Leeds United, Portsmouth czy Middlesbrough. O tych drużynach chcemy rozmawiać i pisać. A skoro mówimy o historii… Będziemy mówić również o niej. Wspomnimy o naprawdę ciekawych wydarzeniach, bramkach czy piłkarzach, którzy na dobre zapisali się na kartach historii. Chociaż nie będziemy mówić tylko o tych pozytywnych aspektach futbolu. Piłka nożna na wyspach żyje już tak długo, że bez problemów możemy cofnąć się do czasów międzywojennych, kiedy futbol wyglądał zupełnie inaczej. Na pewno będziemy Was zaskakiwać tekstami, których nie przeczytacie nigdzie indziej. Jesteśmy specjalistami od przeszłości i pomimo, że futbol rozwija się w piorunującym tempie, czasem trzeba zwolnić i sobie troszkę powspominać. Najlepiej przy dobrej, szkockiej whiskey. Wspomniałem o whiskey? A no rzeczywiście. Okazało się bowiem, że liga szkocka została zapomniana przez wielu kibiców. Może stało się tak, bo coraz mniej Polaków reprezentuje barwy tamtejszych klubów? A może po prostu z tego powodu, że Old firm derby nie są już spotykane co sezon? Może niechętnie podchodzi się do ligi, w której gra tak naprawdę kilka ciekawych drużyn a i tak na końcu wygrywa Celtic? Chcemy poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania i na pewno prędzej czy później Wam je przekażemy. Wcześniej jednak postaramy się wspomnieć o tej lidze, bo naprawdę jest warta uwagi. Chociażby ze względu na historię, fakty oraz ze względu na grających tam niegdyś jak i dzisiaj polskich zawodników. Widzicie zatem, że projekt o nazwie British Game nie będzie marną kopią magazynu Mecz, do którego mamy wielki szacunek, jednak bardzo ubolewamy nad tym, że już nie można go dostać w kiosku. Ubolewamy też nad tym, że jesteśmy bardzo często do tego projektu porównywani, a przecież to dwie zupełnie inne fale. My piszemy o brytyjskiej piłce. I nie zabraknie w tym również tych lig, o których możecie nie mieć zielonego pojęcia. W pierwszym numerze chcemy jednak skupić się na tej najważniejszej, po to abyście mogli poznać nasze możliwości. Zobaczyć na co nas stać i ocenić, czy nadajemy się do tego, co robimy. A na co natraficie w pierwszym, premierowym numerze?


6

Słowem wstępu

Przede wszystkim chcemy wznowić dyskusję o tym, o czym trąbi się co roku na wiosnę. Czyli porozmawiamy o zimowej przerwie w Premier Legue, która przecież nie obowiązuje, bo znacznie lepszym zajęciem jest oglądanie spotkań niż czekanie na nie. Boxing Day, pomimo, że męczący to i tak przez wielu uwielbiany. Bez tego wydarzenia właściwie niektórzy nie wyobrażają sobie istnienia tej ligi. Czy można zatem tak drastycznie zmienić zasady gry, tylko po to, aby skupić się wreszcie na grze w Europie? Czas pokaże. Idąc dalej chcemy na moment porozmawiać o naszych rodakach. Chcemy jednak zrobić to w inny sposób niż wszyscy, więc porozmawiamy tylko o kilku z nich i to o tych, których możecie nie znać*. Przybliżymy Wam ich sylwetki i możecie być pewni, że kilku faktów nie znacie. A z następnymi numerami zapewne poznacie kolejnych młodych i zdolnych. Dodatkowo urodzonych w Polsce. Pomimo, że ruszyło okno transferowe, nie chcemy powtarzać plotek. Ruszył również najstarszy puchar świata, czyli Puchar Anglii. Kilka zaskoczeń już było, więc delikatnie Wam je przypomnimy. Może będzie tak jak kilka lat temu, kiedy to Wigan niespodziewanie pokonało w finale Manchester City? Lubimy takie sytuacje. To już

mówiliśmy. I właśnie dlatego, żeby się nie powtarzać oddamy głos naszemu pierwszemu gościowi. Specjalnie dla nas wywiadu udzielił Andrzej Twarowski. Nie zdradzamy o czym rozmawialiśmy, ale zdradzimy tylko tyle, że co miesiąc będzie taki wywiad pojawiał na łamach naszego magazynu. Chcemy stać się znaną marką w całej Polsce. Nie wiemy tak naprawdę ile nam to zajmie czasu, mamy jedynie nadzieje, że mniej niż Liverpoolowi na pierwsze mistrzostwo w Premier League. Chcemy również abyście nam zaufali. Jesteśmy nowi, na pewno potkniemy się nie raz i nie raz strzelimy samobója. Są jednak przecież sędziowie, którzy nie odgwizdali prawidłowo zdobytej bramki. Są również strzelcy, którzy w najważniejszym momencie swojej kariery zmarnowali karnego. My chcemy trafiać do bramki tak często, jak tylko się da. Zatem. Usiądźcie wygodnie w fotelach, zapnijcie pasy i startujcie razem z nami. Panie, panowie, przed Wami pierwszy numer British Game. Numer, który już przeszedł do historii. Bo udało nam się go stworzyć.

Miłej lektury! Sebastian Borawski, redaktor naczelny.


Temat numeru

CZY ANGLIA POTRZEBUJE PRZERW Y ZIMOWEJ?

7

TEMAT NUMERU                                    W związku ze słabymi wynikami angielskich zespołów w europejskich pucharach coraz częściej zadawane jest pytanie, czy FA powinno wprowadzić przerwę zimową w rozgrywkach ligowych. Zdania są podzielone. Piłkarze i trenerzy twierdzą, że pauza świąteczna pozwoli naładować bateryjki przed lutowymi meczami w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Kibice i działacze są jednak przywiązani do tradycyjnej pełnej kolejki meczów w Boxing Day.

Gra w Anglii jest niezwykle wyczerpująca. Przez większość grudnia gramy osiem, dziewięć meczy w najgorszym momencie w roku. Boiska są cięższe, pogoda jest gorsze. A potem, po sezonie mają poważny turniej jak Mistrzostwa Świata czy Europy i nie mają szans być w stu procentach przygotowani fizycznie. - sir Alex Ferguson


8

Temat numeru

Jeszcze 10 lat temu, gdy w półfinałach Champions League biły się 4 angielskie drużyny nikt nie mówił o możliwości wprowadzenia przerwy zimowej. Temat narodził się tak naprawdę po klęsce reprezentacji na Mistrzostwach Świata w RPA. Drużyna Trzech Lwów odpadła w 1/8 finału po klęsce 1:4 z Niemcami, a Fabio Capello jako przyczynę porażki podał właśnie brak przerwy zimowej. Już po przegranym turnieju przyznał, że jego piłkarze byli zbyt zmęczeni sezonem, żeby grać jeszcze w czerwcu. Od tego momentu dyskusje na ten temat nie ustają, a wręcz nasiliły się w wyniku słabszej postawie drużyn z Anglii w Europie. Co prawda Chelsea wygrała Ligę Mistrzów w 2012 roku i Ligę Europy rok później, jednakże już w ciągu ostatnich trzech lat dwukrotnie żaden angielski zespół nie zagrał chociażby w ćwierćfinale Champions League.

Tu t a j t e ż wa rt o p r z y t o c z y ć l i c z by z poprzedniego sezonu: Arsenal, Chelsea i Manchester City rozegrały po 5 spotkań w okresie świąteczno-noworocznym podczas gdy ich rywale w 1/8 Ligi Mistrzów: AS Monaco, Paris SaintGermain i Barcelona w tym samym czasie - 0 spotkań. Wszystkie angielskie kluby odpadły i jeżeli w tym roku sytuacja będzie wyglądać podobnie, to być może za dwa lata już nie 4, a jedynie 3 zespoły z Premier League będą kwalifikować się do Ligi Mistrzów. Czy dojdzie do sytuacji, w której wielkie TOP FOUR zamieni się w TOP THREE? Ciężko to sobie wyobrazić.

Wielkim przeciwnikiem gry w święta jest były reprezentant Anglii, Gary Lineker. Zaryzykował nawet stwierdzenie, że Synowie Albionu nie wygrają wielkiej imprezy tak długo dopóki FA nie wprowadzi przerwy zimowej. Ostatnio uznał, że może wystarczy chociażby zmniejszenie liczby spotkań. Trudno się z nim nie zgodzić. W końcu piłkarze BPL nie tylko nie mają możliwości odpocząć na przełomie grudnia i stycznia - oni muszą podkręcić wtedy tempo! Zaraz po meczu w Boxing Day (26 grudnia) wszystkie zespoły grają 28/30 grudnia, a następnie 2/3 stycznia. Dodatkowo zaraz po tym okresie rusza 3. runda Pucharu Anglii, więc drużyny z Premier League mają kolejne wyzwanie. Nic dziwnego, że dosyć często dochodzi w pierwszych rundach do sporych niespodzianek jak chociażby porażka Manchesteru City z Middlesbrough, Chelsea z Bradford czy Evertonu z Oldham w ostatnich latach. Puchar Anglii charakteryzuje się również tym, że zespoły nie są rozstawiane, więc już w 3. rundzie może dojść do wielkich pojedynków jak chociażby

starcie Manchesteru United z Liverpoolem czy Arsenalu z Tottenhamem. Wtedy żaden manager nie wystawi rezerwowego składu, ponieważ w takim meczu nie można sobie pozwolić na porażkę. Lineker wspominał również o konieczności zlikwidowania powtórek meczów w FA Cup, wtedy jeżeli po 90. minutach wynik będzie remisowy, będziemy od razu świadkami dogrywki i rzutów karnych. Pojawiają się już nawet głosy sprzeciwu dla Pucharu Ligi Angielskiej, zwanego przez niektórych Pucharem Myszki Miki. Może rzeczywiście zwycięstwo w tym turnieju nie przynosi wielkiego prestiżu, ale każdy trener może przecież wystawić w nich rezerwowy skład. Bardziej diametralną zmianę zaproponował szef Football Association - Greg Dyke, który uważa, że najlepszym rozwiązaniem będzie zmniejszenie liczby drużyn w BPL do 18. Pomysł jeszcze nie został przedyskutowany z zarządem ligi, a kibice już wyrazili swoje niezadowolenie. W sondzie przeprowadzonej przez „The Mirror” aż 76% fanów opowiedziało się za zostawieniem obecnej liczby drużyn. Trzeba od razu zauważyć, że idea i tak ma niewielkie szanse powodzenia. Nawet jeżeli FA dogada się z BPL to 75% klubów z ligi musi wyrazić na to zgodę, czyli wystarczy sześciu prezesów obawiających się o spadek, którzy tę zmianę mogą zablokować Tym bardziej warto zastanowić się nad zmianami realnymi, a nie snuć mrzonki z góry skazane na niepowodzenie. Czy jest w ogóle szansa na zniesienie meczów w Boxing Day? Na pewno nie do 2019 roku, ponieważ do tego czasu BPL ma podpisane kontrakty telewizyjne, a stacje niechętnie zrezygnują z dochodów jakie przynosi liga angielska w tym okresie.. Z czołowych lig europejskich Bundesliga ma najdłuższą przerwę, ponieważ trwa ona aż miesiąc. Spowodowana jest też na pewno mniejszą liczbą drużyn, czyli tym do czego dąży Greg Dyke. Może dlatego też właśnie liga niemiecka zyskała w ostatnich latach najbardziej, chociaż nie można zapomnieć o świetnym systemie szkolenia młodzieży, a ten w Anglii również kuleje. Dla porównania w tym roku Ligue 1 odpoczywa przez około 20 dni, Serie A przez 16, a La Liga przez 10. Hiszpanie niby nie mogą liczyć na duże luzy, ale jednak święta to święta. W tym roku piłkarze Liverpoolu przez napięty terminarz po raz czwarty z rzędu odwołali bożonarodzeniowe przyjęcie, a że w styczniu poza Premier League, The Reds będą grali również w FA Cup oraz półfinale Capital One Cup to impreza przeniosłaby się pewnie dopiero na marzec (w lutym rusza przecież faza pucharowa Ligi Europy).


Temat numeru

9

Tre n e r Manchesteru City, Manuel Pellegrini przyznał niedawno, że przerwa zimowa j e s t ko n i e c z n a , ponieważ nie można grać 9 meczów w grudniu i 9 w styczniu, a manager Evertonu Roberto Martinez zaznacza, że to luty i marzec są najważniejszymi momentami sezonu. Problem jest jednak dostrzegany przede wszystkim przez zagranicznych trenerów, którzy do tej pory nie musieli radzić sobie z przemęczeniem zespołu na przełomie roku. Praktycznie każdy szkoleniowiec spoza Wielkiej Brytanii zwraca na to uwagę, gdy przychodzi mu tu pracować. Nawet Jürgen Klopp, który zaraz po objęciu sterów w Liverpoolu zapewnił, że napięty terminarz nie spowoduje ulgowego traktowania europejskich i krajowych pucharów przyznał, że przerwa zimowa jednak by się przydała. Duże nasilenie kontuzji w swoim zespole również zrzucił na zbyt dużą liczbę meczów.

W końcu Czerwone Diabły podchodziły do tego spotkania bezpośrednio po porażkach z Bournemouth i Norwich, a podopieczni Marka Hughesa niczym nie przypominają topornej drużyny Drwali sprzed kilku lat. Szalejący w ataku Arnautović wspierany przez Ibrahima Afellaya, Bojana i Xherdana Shaqiriego pokonał już wcześniej chociażby Chelsea i Manchester City. Dwa dni później w dramatycznych okolicznościach zwyciężyli z Evertonem 4:3, więc ich dobra forma nie jest przypadkiem.

Grono zwolenników pauzy świątecznej w Anglii powiększa się wraz z kolejnymi wpadkami Synów Albionu w Europie, ale jednak kibice wciąż trzymają się tradycji. Z ankiety przeprowadzonej na potrzeby mojej ciekawości wynika, że aż 66% kibiców w Polsce (tych ankietowanych oczywiście) co roku ogląda mecz Premier League w Boxing Day, a tylko jeden fan z tej grupy nie śledził takiego spotkania ani razu. Mimo popularności jaką cieszy się piłka nożna i liga angielska w Polsce jest to zaskakująca statystyka biorąc pod uwagę fakt, że święta spędzane przed telewizorem kojarzą nam się raczej z Kevinem niż z nc+. Zapytani wprost o to czy FA powinno wprowadzić przerwę zimową podzielili się niemalże idealnie. 38% ankietowanych fanów uznało, że przerwa zimowa jest konieczna. Również 38% opowiedziało się za pozostawieniem obecnego kalendarza ligi. Pozostałe 24% chce zmniejszenia liczby spotkań, ale bez przesadnie długich wakacji, więc myślę, że zadowoliłoby ich wprowadzenie systemu hiszpańskiego, czyli 10-dniowa pauza.

W Lidze Europy najmniej poszczęściło się Tottenhamowi, który trafił w 1/16 na Fiorentinę. Podopieczni Mauricio Pochettino grali ostatnio solidnie i jest szansa, że przejdą do kolejnej rundy. Liverpool spotka się z Augsburgiem, a Manchester United trafił na Midtjylland.

W tym roku w Boxing Day nie obyło się bez niespodzianek. Za taką niewątpliwie należy uznać zwycięstwo Liverpoolu z ówczesnymi liderami tabeli - Leicester. Odcięcie od gry Mahreza sparaliżowało ofensywę Lisów i pozwoliło The Reds na skromne zwycięstwo 1:0. Dobrą postawą wykazało się Stoke City, ale ich zwycięstwo 2:0 nad Manchesterem United nie powinno nikogo dziwić.

Za niespodziankę na pewno należy uznać wynik jaki padł na St. Mary’s Stadium. Walczący o fotel lidera będący w świetnej formie Arsenal dostał solidny łomot od Southampton. Święci podeszli do tego spotkania po dwóch porażkach, przegrali też kolejny mecz, więc tym bardziej dziwi ich świetny występ przeciwko Kanonierom. Już niebawem ruszają fazy pucharowe Ligi Mistrzów i Ligi Europy, więc na własne oczy przekonamy się jak brak przerwy zimowej wpłynął na angielskie ekipy przed najważniejszą częścią sezonu. Zarówno w jednych jak i drugich rozgrywkach będziemy oglądać po trzy angielskie zespoły. W Champions League losowanie nie do końca było dla nich udane. Chelsea ponownie zmierzy się z PSG, a Arsenal z Barceloną. Największe szanse na awans do ćwierćfinału ma więc Manchester City, który trafił na Dynamo Kijów. Liga ukraińska zimą nie gra w ogóle i po ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów (9.12), ekipa prowadzona przez Sergija Rebrowa kolejne spotkanie o punkty rozgrywa dopiero 24.02 - właśnie z Manchesterem City.

Spór o to czy przerwa zimowa w Anglii jest konieczna wciąż jest daleki od rozstrzygnięcia. Być może 1/8 Ligi Mistrzów przyniesie jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. W końcu zakładając, że PSG i Barcelona wyeliminują Chelsea i Arsenal wcale nie musi oznaczać, że Anglicy byli zbyt zmęczeni grą w święta. Jakąś miarodajną odpowiedź mogą za to przynieść finały Mistrzostw Europy we Francji. Zespół Roya Hodgsona przez eliminacje przebrnął jak burza, wygrywając wszystkie mecze z bilansem bramkowym 31:3. Wszyscy oczekują od nich walki o tytuł mistrzów Europy w Paryżu, ale jeżeli ten turniej okaże się dla nich kompletną klapą to brak przerwy zimowej będzie z pewnością jednym z głównych winowajców w ustach trenerów i piłkarzy. Jeżeli mimo konieczności gry w święta Anglicy osiągną sukces to tryumfować będą tradycjonaliści, którzy nie wyobrażają sobie Boxing Day bez meczów Barclays Premier League. Przemysław Strzelczyk


10

Wywiad numeru

ANDRZEJ TWAROWSKI Polski dziennikarz i komentator sportowy. Specjalizuje się w komentowaniu piłki nożnej ze szczególnym naciskiem na Premier League


Wywiad numeru

Z ANDRZEJEM T WAROWSKIM

11

WYWIAD NUMERU                                    Andrzej Twarowski - polski dziennikarz sportowy. Urodził się 17 lipca 1971 roku w Warszawie. Obecnie pracuje w redakcji sportowej nc+. Co zaskoczyło Pana bardziej w tym sezonie - znakomita postawa Lisów czy rozczarowująca gra i wyniki Chelsea? - Obie te rzeczy są równie zaskakujące. Typowałem Chelsea na zespół, który obroni tytuł w tym sezonie, a tymczasem w tabeli są daleko, o mistrzostwie to już mogą zapomnieć, a jeszcze Świąt Bożego Narodzenia nie mamy. O eliminacjach do Ligi Mistrzów chyba również, bo ciężko mi sobie wyobrazić, że oni sezon skończą w czwórce, a na drugim biegunie znalazło się Leicester. Chyba to jest pierwszy taki przypadek od 1977 roku, kiedy to Nottingham Forest, drużyna na którą nikt wtedy nie stawiał zdobyła tytuł, i teraz podobna przygoda może przytrafić się Leicester. W tej drużynie jest tak niezwykły entuzjazm, jakaś taka dobra pozytywna energia, że zastanawiam się, czy to jest do zatrzymania. Myślę, że to byłaby historia na jakąś filmową produkcję z takim podtekstem metafizycznym w tle. Podsumowując, jedna i druga rzecz jest zupełnie kosmiczna. Trudno mi tutaj wyrokować, czy większą niespodzianką jest dla mnie Leicester, czy większą miejsce, w którym znajduje się Chelsea. Postawiłbym tutaj znak równości. A jakie są powody tak kiepskiej postawy Chelsea, bo teorii jest kilka… - Trudno jest to wytłumaczyć, ale moja teoria jest taka, że Mourinho popełnił jeden zasadniczy błąd, a mianowicie zdeptał swoje relacje z piłkarzami. Zaczął ich publicznie chłostać. Dla takiego szefa nikt nie lubi pracować. Myślę, że nikt z nas nie jest robotem, każdy ma jakieś uczucia, a jeżeli ktoś zaczyna traktować cię w taki sposób, że na forum publicznym mówi, że jesteś zły, niedobry, nieprofesjonalny, kogoś oszukałeś, te kalumnie, które rzucał Mourinho można mnożyć, to na koniec ten

aspekt czysto psychologiczny okazuje się najważniejszy. Jeżeli generał tak działa, że piłkarze nie chcą za niego umierać, to wiadomo że taki generał nie wygra ani bitew, ani tym bardziej całej wojny. Na początku sezonu mogło się wydawać, że powodem jest to, że później rozpoczęli przygotowania, natomiast ta teoria gdzieś legła w gruzach w momencie, w którym ten ich kryzys się przedłużał. W angielskich mediach pojawiały się też informacje, jakoby latem Mourinho prosił Romana Abramowicza o wzmocnienia na kilku pozycjach, do czego ostatecznie nie doszło, przez co jakość składu nie była odpowiednia. - Ale czy to oznacza, że nagle z pozycji pierwszej zjeżdżasz na pozycję szesnastą i właściwie zaczynasz bronić się przed spadkiem? Myślę, że każdy teraz może dorobić sobie taką teorię, jaka mu pasuje. To tak jakby na maturze nauczyciel rozdał uczniom kartki i powiedział: a teraz sobie napiszcie, to co wam po głowie chodzi. Jak spojrzymy na tę drużynę, to ona się jakoś nie zmieniła, nie odeszli trzej najważniejsi piłkarze także ja nie przyjmuję takiego tłumaczenia.


12

Wywiad numeru

Czyli śmiało możemy powiedzieć, że moment odejścia Mourinho był odpowiedni… - Zawsze w takiej sytuacji odchodzi trener. Co miał zrobić Abramowicz? Wymienić mu siedmiu piłkarzy? To nie w chodzi w grę. Tak funkcjonuje futbolowy biznes, jak nie ma wyników, to się zmienia trenera. N’Golo Kante, Jamie Vardy, Riyad Mahrez. Niewątpliwi architekci tych świetnych wyników i gry Leicester.

to wszystko jest na krótką metę. Do pewnego momentu ci piłkarze byli się w stanie van Gaalowi podporządkować, jego różnym dziwactwom, bo to jest facet trudny i dziwny, który też nie szczędzi piłkarzom cierpkich, gorzkich słów i uznający taką zasadę, że trzeba być szczerym do końca i czasem powiedzieć komuś coś niemiłego prosto w twarz. Czyli znowu wracamy do kwestii relacji na linii zawodnicy - trener… Co innego powiedzieć coś takiego w twarz, a co innego dzielić się tym na forum publicznym. Dlatego w tym przypadku również uważam, że bezpowrotnie została zniszczona jakaś więź między van Gaalem, a drużyną i to jest już nie do odbudowania. Ten związek potrzebuje już wyłącznie rozwodu. To już nie wypali, to już zostało definitywnie zniszczone, zdeptane. Van Gaal sam jest sobie winien. Każdy z nas powinien uczyć się na własnych błędach, a on tego nie robi, bo uważa że zawsze ma rację.   Od dłuższego czasu obserwujemy tragiczną dyspozycję Wayne’a Rooneya i pojawiła się teza głosząca, że problemem jest opaska kapitańska, która za bardzo mu ciąży. Zgadza się Pan z tym?

Czy oni poradziliby sobie w topowych zespołach? - Jeśli chodzi o N’Golo Kante to za wcześnie, żeby cokolwiek mówić, bo on wcześniej grał we Francji w przeciętnym klubie. Poszedł do bardziej wymagającej ligi i gra na razie bardzo dobrze, ale to jest tylko pół roku. Wiem, że dzisiaj tak funkcjonuje świat, że jak ktoś zagra jeden dobry mecz, to zaraz wszyscy zaczynają się dopominać, żeby kupił go Real, ale swoją klasę trzeba pokazać na dłuższym dystansie. Jeśli chodzi o Vardy’ego i Mahreza, to na pewno jest jakaś eksplozja talentu i umiejętności, ale jak ktoś uważnie śledził poprzedni sezon, to było wiadomo, że Riyad Mahrez jest bardzo dobrym piłkarzem, który może wypalić, choć oczywiście nikt nie przypuszczał, że skala tego zjawiska będzie taka, jaka jest. Vardy? Piłkarza o takim profilu chciałoby mieć w swoich szeregach wiele klubów. Czy w sytuacji, w której obecnie znalazł się Manchester United, jedynym słusznym rozwiązaniem jest podziękowanie za współpracę Holendrowi i poszukanie kogoś nowego? - Jakby na to nie patrzeć to wprowadził Manchester do Ligi Mistrzów czego za Moyesa nie było, ale gdyby to ode mnie zależało, to nie trzymałbym dalej van Gaala. Powiem więcej, ja bym van Gaala w ogóle nie wziął do tego klubu, bo wydaje mi się, że to jest przypadek bardzo podobny do Mourinho. Zresztą nie bez kozery przyznaje, że dla niego pewnego rodzaju mentorem jest van Gaal. Natomiast van Gaal ma taki styl bycia i zarządzania, że

- Takie teorie dla mnie są śmieszne, bo mówimy o facecie, który w tej lidze gra kilkanaście lat, który ma bardzo mocną pozycję w drużynie i ugruntowaną pozycję na rynku piłkarskim. Jego obciąża opaska kapitana? To trochę taka teoria dla przedszkolaków nacechowana infantylizmem. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, że jak mu zdejmiesz opaskę, to nagle zacznie biegać dwa razy szybciej i strzelać w dolne i górne okienko. Wayne Rooney ma jakiś problem ze sobą, natomiast to nie jest przyczyną jego słabej dyspozycji. Tutaj znowu szedłbym drogą relacji trenera z drużyną, że one nie są najlepsze, że Rooney nie bardzo umie się odnaleźć w tej taktyce, bo u van Gaala wszystko jest wciśnięte w ramy taktyczne, nie ma miejsce na dowolność, a to jest piłkarz, który lubi swobodę.


Wywiad numeru Kogo akcje w walce o mistrzostwo stoją obecnie wyżej? Arsenalu czy Manchesteru City? - Myślę, że Arsenal ma bardzo dużą szansę, chociażby dlatego że kryzys przeżywają Manchester United i Chelsea. Manchester City też na ten moment wydaje się być drużyną, która ma swoje problemy, bo David Silva nie jest tym rozgrywającym, którego pamiętamy, jednak te 8 tyg. kontuzji odcisnęło na nim piętno. Do tego wszystkiego Aguero, dla którego sezon pod względem zdrowotnym jest bardzo trudny i Bony, który nie potrafi się za bardzo odnaleźć. Yaya Toure, który albo jest genialny, albo gra z przeciwnikami. Jak mu się chce jest świetny, jak mu się mniej chce, to wtedy drużyna na tym cierpi. Otamendi. Duże nadzieje związane z jego przyjściem, ale on na razie nie nauczył się tej ligi i czuje się przyparty do muru, a w La Liga to napastnik miał z nim problem. Kontuzja Kompany’ego, z którym defensywa w tym sezonie wygląda zupełnie inaczej. W Arsenalu tych problemów wydają się mieć zdecydowanie mniej… Oczywiście, Arsenal też ma dużo kontuzji, ale jest sobie w stanie z tym poradzić. Zresztą, ten sezon jest dla nich przełomowy, bo ta drużyna nauczyła się takiej zimnej kalkulacji. Do tego dochodzi Ozil, który prawdopodobnie będzie miał sezon życia. O ile w innych drużynach poza Leicester jest dużo złych impulsów, o tyle w Arsenalu w mojej ocenie to wygląda dokładnie odwrotnie. Tam nawet zła wiadomość za moment zamienia się w dobrą.   Jurgen Klopp powinien dążyć do gruntownej przebudowy składu, czy jednak dokonać kosmetycznych zmian i bazować na tym, co odziedziczył w spadku po Brendanie Rodgersie? - Myślę, że Jurgen Klopp chciałby dokonać gruntownej przebudowy, ale to wiąże się z tym, że trzeba mieć bardzo głęboką kieszeń. Pytanie, ile środków jest w klubowej kasie. Myślę, że Niemiec nie ma wyjścia, musi wymienić kilka elementów, wzmocnić tę drużynę we wszystkich formacjach, bo ona niemal na każdej pozycji potrzebuje lepszych piłkarzy. Myślę, że powinien wziąć 4-5 piłkarzy, a do tego pamiętajmy, że to jest akurat taki trener, który pozwala się piłkarzom rozwinąć, co pokazał przykład Roberta Lewandowskiego, więc może tak samo będziemy patrzeć za jakiś czas na paru piłkarzy Liverpoolu. Zwolnienie Garry’ego Monka pewnie nie było dla Pana zaskoczeniem, ale czy można było dać mu jeszcze szansę wyciągnięcia zespołu z dołka, czy to był moment, w którym trzeba było przerwać tę wieź i pożegnać się z nim? - Najłatwiej daje się szanse siedząc w domu przed komputerem. Największym zaskoczeniem w tym wszystkim jest to, że Monk stracił pracę przez Jose Mourinho, a kaliber

13

piłkarzy jakim obaj dysponowali był nieporównywalny. Poprzedni sezon był dobry, ale widocznie ktoś uznał, że ta koncepcja się nie sprawdza. Z tego co wiem, to też nie najlepiej wyglądały w zespole relacje Monka z piłkarzami. I tutaj znowu wracamy do tego, o czym rozmawialiśmy, a więc, że ważne są jednak te relacje trenera z piłkarzami. Monk akurat nigdy piłkarzy publicznie nie chłostał i nie krytykował, ale widocznie właściciele klubu uznali, że to już nie jest dla nich właściwa osoba. Ewentualny następca? Pojawia się nazwisko Marcelo Bielsy… - Gdybym prowadził Swansea, to nie szukałbym Bielsy, chociaż bardzo bym chciał zobaczyć tego trenera pracującego w Premier League, bo to jest fascynująca osobowość, ale ja na przykład wziąłbym Nigela Pearsona. To jest w końcu facet, który wyciągnął w poprzednim sezonie zespół zza światów i zbudował Ranieremu drużynę, która dzisiaj jest liderem Premier League. Aston Villa ma choćby najmniejsze szanse na utrzymanie, czy trzeba już wpisać The Villans na listę zespołów Championship w przyszłym sezonie? - Wydaje mi się, że tutaj sprawa jest już przesądzona. Nie spodziewałbym się żadnego cudu, zresztą jak patrzymy na tę drużynę, to jedyne co ona na razie potrafi to zremisować mecz, a samymi remisami się nie utrzyma. Poza tym nie widzę tam jednego, drugiego, trzeciego piłkarza, który dałby gwarancję, że w trudnym momencie wykona jakąś rzecz, która przesądzi o losach meczu. Tam jest jeden taki zawodnik - Gestede, ale on się dopiero uczy Premier League. Nie widzę dla nich nadziei. Wydaje mi się, że tutaj pewne rzeczy na przestrzeni lat zostały przespane. Czy to jest najwłaściwszy moment, zważywszy na ligową rzeczywistość, aby Tottenham wskoczył do TOP4? - Oczywiście, że tak, ale myślę, że w przypadku Tottenhamu będzie tendencja wzrostowa, dlatego że oni znaleźli mądry model na budowanie tej drużyny. Biorą chłopaków głodnych sukcesów, chłopaków, którzy nie są tak drodzy, jak będą za chwilę, ale kłopotem może okazać się to, że oni nie są na końcu tego łańcucha pokarmowego, bo gdyby został Bale czy Modrić, to dzisiaj Tottenham byłby w innym miejscu. Wydaje mi się, że to jest drużyna, która jeśli zdoła utrzymać ten skład i jeszcze wzmocnić się paroma piłkarzami, to będzie bardzo poważnym kandydatem, żeby zdobyć mistrzostwo Anglii. Kamil Babiarczuk


14

Młodzi zdolni - artykuł

MŁODZI ZDOLNI, CZYLI POL ACY W PREMIER LEAGUE

ARTYKUŁ                                    Młode Wilki zbierają szlify w angielskiej piłce. Znajdują się na początku swojej piłkarskiej kariery. Są głodni sukcesu, jednak wiedzą, że w futbolu dopiero raczkują. Zgodnie z zasadą step by step w przyszłości liczą na regularne występy w pierwszych zespołach na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii i jego zapleczu. W inauguracyjnym numerze przybliżymy Wam sylwetki najbardziej wyróżniających się zawodników z całej tej grupy. Na pierwszy ogień wyłaniamy graczy stołecznych klubów. Ladies and Gentlemen w niebieskim narożniku 17-letni Hubert Adamczyk, na co dzień reprezentujący barwy The Blues. Po przeciwległej stronie rywal zza miedzy, czyli Krystian Bielik, który przyodziewa trykot Arsenalu.


Młodzi zdolni - artykuł

HUBERT ADAMCZYK

15

wyskok. Wraz z większą ilością występów, jego forma regularnie szła w górę. Na turnieju towarzyskim w La Mandze uznano go najlepszym zawodnikiem rozgrywek. Wierzymy, że Hubert nie podzieli losu innych polskich graczy, którym wróżono wielką karierę, a ostatecznie z podkulonym ogonem wrócili do kraju. Wiemy doskonale, że wrócił i póki co będzie grał w Cracovii. Mamy jednak nadzieje, że prędzej czy później wróci na wyspy i będzie robił karierę. Nie ma na szczęście tego złego, co by na dobre nie wyszło i kolejny Polak pojawił się w klubie z Premier League. Mówimy oczywiście o byłym bramkarzu Ruchu Chorzów, Kamilu Grabarze, którego sylwetkę przedstawimy w następnym numerze.

Data urodzenia: 23 lut 1998 (Bydgoszcz) Wiek: 17 Narodowość: Polska Wzrost: 1,74 m Pozycja: Ofensywny pomocnik

Miłość do piłki nożnej, w rodzinie Adamczyków przechodzi z pokolenia na pokolenie. Jego ojciec, Dariusz podobnie jak syn reprezentował barwy Zawiszy Bydgoszcz oraz reprezentacji młodzieżowych. Nie odniósł sukcesów w piłce, jednak ze swoich doświadczeń piłkarskich potrafił wyciągnąć odpowiednie wnioski, które znalazły pozytywne odzwierciedlenie w karierze Huberta. Chłopak, który wychowywał się na tym samym bydgoskim osiedlu Leśnym, gdzie dorastała legenda polskiej piłki nożnej, Zbigniew Boniek, w młodzieńczych latach przyodziewał barwy Niebiesko-Czarnych.

Dzięki dobrej postawie w swoim rodzimym klubie, ofensywny pomocnik otrzymał powołanie do reprezentacji U-16. W meczu z Austrią oglądali go polscy skauci klubu ze Stamford Bridge. Mieli dobrą opinię o umiejętnościach Adamczyka, a to spotkanie tylko utwierdziło ich w fakcie, że transfer jest wart finalizacji. 3 lipca 2014 roku transakcja, która zamknęła się w kwocie 960 tysięcy funtów stała się faktem. Wiadomo, początki nie należały do najłatwiejszych, ale stopniowo zaczął zyskiwać uznanie w oczach swoich przełożonych. Mniej więcej pół roku później, zadebiutował w drużynie Chelsea do lat 21. Miało to miejsce podczas turnieju Premier League International Cup, w którym jego drużyna pokonała FC Porto 2-1, a 17-latek pojawił się na boisku na ostatnie dwadzieścia minut spotkania. Od tego momentu jego kariera przybrała na tempie. Trzy tygodnie później Polak doznał zaszczytu trenowania z pierwszą drużyną. Na co dzień ogrywa się ze swoimi rówieśnikami w ekipie U-18. W swoim drugim występie, w meczu o triumf w nastoletniej Premier League z Norwich City strzelił swojego pierwszego gola oraz zaliczył dwie asysty. Nie był to jednorazowy

KRYSTIAN BIELIK Data urodzenia: 4 sty 1998 (Konin) Wiek: 18 Narodowość: Polska Wzrost: 1,89 m Pozycja: Środkowy obrońca

Teraz pora na sylwetkę Krystiana Bielika. Koneserzy polskiej Ekstraklasy kojarzą poczynania urodzonego w Koninie zawodnika, z występów w koszulce stołecznej Legii. Na początku grywał ogony. Mimo krótkiego czasu przebywania na murawie było widać, że w 17-latku tkwi duży potencjał. 16 stycznia 2015 roku defensywny pomocnik rozpoczął testy w ośrodku treningowym Kanonierów. Kilka dni później działacze obu klubów doszli do konsensusu i piłkarz za dwa miliony euro został zawodnikiem The Gunners. Działacze warszawskiej drużyny zrobili interes życia, ponieważ kilka miesięcy wcześniej sprowadzili go z Lecha Poznań, wykładając na stół pięćdziesiąt tysięcy złotych. W ostatecznym rozrachunku jasno widzimy, iż wartość młodocianego piłkarza, w tak krótkim odstępie czasowym wzrosła o 160 razy. Majstersztyk transferowy w wykonaniu działaczy Legii. Co może wielu zdziwić, a niektórych nawet zaszokować - piszą to kibice Jagiellonii Białystok.


16

Młodzi zdolni - artykuł

Abstrahując od warunków transferu, zajmiemy się teraz poczynaniami naszego rodaka. Przychodząc do Arsenalu zdawał sobie sprawę, że na początku będzie odgrywał marginalną rolę w teamie. Praktycznie z marszu zaczął stanowić ważne ogniwo w drużynie do lat 21. Nie ma on imponujących statystyk strzeleckich, ale od zawodnika, grającego na jego pozycji, oczekuje się przede wszystkim dobrego czytania gry. Poczynania piłkarzy usposobionych defensywnie często są niedoceniane i niezauważane przez kibiców, jednak to oni wykonują na boisku tak zwaną czarną robotę. Bielik znalazł uznanie w oczach trenerów akademii swoją mobilnością, ponieważ może on występować również na pozycji stopera. Dzięki rotacji składem jego coachowie doszli do wniosku, iż sektorem boiska, na którym najlepiej odnajduje się Krystian, jest środek obrony. Regularne treningi z pierwszym zespołem przyniosły zamierzony skutek. Po niespełna roku Polak zadebiutował w drużynie prowadzonej przez Arsene’a Wengera. Jego inauguracja w seniorskiej ekipie przypadła na wyjazdowy mecz 1/8 Capital One Cup z Sheffield Wednesday. Mimo tego, iż francuski menadżer wystawił skład złożony z zawodników rezerwowych, co jasno świadczy, że wiktoria w tym pucharze nie jest ich priorytetem, to postawa nastolatka została doceniona przez media na Wyspach. “Ekspert od problemów z zamkami”, na konferencji prasowej jasno dał do zrozumienia, że to nie jest ten moment, kiedy gracz z orlim nazwiskiem, będzie regularnie występował w pierwszym zespole. Mamy nadzieję, że jeszcze przyjdzie jego czas, podobnie jak na nasze dalsze artykuły o poczynaniach młodych Polaków na angielskich boiskach. Damian Konończyk i Michał Backiel


Krótko o Emirates FA Cup - artykuł

SENSACJE CZY NUDA – KRÓTKO O EMIRATES FA CUP

17

ARTYKUŁ                                      Ruszyła kolejna edycja najstarszych rozgrywek świata. Tradycyjnie ekipy z niższych lig chciały za wszelką cenę sprawić niespodziankę i szybko wyeliminować znacznie mocniejszych rywali od siebie. Udało się? Nie do końca, jednak przykładowe Exeter City zagra rewanżowe spotkanie z Liverpoolem, a Koguty nie zdołały pokonać Leicester City, które może podziękować Wasilewskiemu. Polak zdołał pokonać bramkarza rywali i dzięki temu Tottenham również musi rozgrywać jeden mecz więcej. Tak naprawdę o niespodziankach można mówić wyłącznie pod względem komentarzy niektórych zawodników, bądź też managerów. Jurgen Klopp praktycznie załamał się nerwowo kiedy dowiedział się o stanie zdrowia większości swoich zawodników, a wystawienie mocno rezerwowego składu skutkowało skokiem ciśnienia i liczeniem na cud. Udało się nie zaliczyć spektakularnej porażki i the Reds mogą ciągle awansować. Piłkarze Exeter City odnieśli natomiast bardzo ważny rezultat z dwóch powodów. Zremisowali z Liverpoolem, więc drugi mecz zagrają na Anfield Road. Dla wielu zawodników to spełnienie marzeń. Drugi powód to taki, że dzięki temu spotkaniu, a raczej dwumeczu klub zarobi pokaźną jak na niego sumę pieniędzy a w aktualnej sytuacji, bardzo może im to

pomóc. Cóż by się wydarzyło, gdyby w następnej rundzie to gracze z League Two zagrali z West Hamem. Wtedy mógłby nawet kogoś kupić w okienku transferowym!


18

Krótko o Emirates FA Cup - artykuł

Manchester United oraz Chelsea potrafiły pokonać swoich rywali i nie muszą rozgrywać powtórzonych spotkań. Czerwone Diabły mogą odetchnąć z ulgą, bo Rooney rzutem na taśmę zapewnił im awans. Strzał z jedenastu metrów w dziewięćdziesiątej minucie okazał się na tyle zbawienny, że nawet Paul Scholes zdecydował się skomentować to spotkanie. Szkoda, że nie taki sposób, jakiego życzyłby sobie tego Louis van Gaal. Legenda United powiedziała po prostu jak jest. „Piłkarze Manchesteru, jak i sam Louis van Gaal, to nudziarze. Na to się nie dało patrzeć”. Cóż zrobić. Jak widać nie zawsze trzeba grać dobrze, żeby wygrać. Wystarczy zdobyć bramkę.

I tak samo pomyślało Wycombe. Zremisowało z Aston Villą 1:1 również strzelając bramkę z rzutu karnego. Szkoda tylko, że gol padł w 49 minucie i generalnie do końca meczu nie działo się za wiele. Mimo wszystko ten remis można uznać za małą sensacje. No również za sensację można uznać to, że FA Cup pozostanie już tylko wspomnieniem. Bo od tego sezonu nazywać się będzie The Emirates FA Cup. Sebastian Borawski


Premier League na językach

NA JĘZYK ACHGRUDZIEŃ

19

PREMIER LEAGUE NA JĘZYKACH                                    Jamie Vardy dał się w tym sezonie poznać całemu światu. Nie dość, że strzelał bramki w kolejnych jedenastu meczach za co trafił do Księgi rekordów Guinnessa, to jeszcze może pochwalić się chipsami o własnym, (prawie) unikalnym smaku. Walkers, brytyjski producent przekąski, wypuścił limitowaną serię solonych chipsów dedykowaną Vardyemu. Przysmak zadebiutował w dniu pojedynku Lisów z Chelsea, który Leicester wygrało 2:1, a pierwszą z bramek strzelił nie kto inny jak lider klasyfikacji strzelców, goleador Jamie „Chips” Vardy. Alan Pardew pubbing style… chciało się zaśpiewać po potyczce Crystal Palace z Southamtponem. Dlaczego? Otóż szkoleniowiec Orłów skromną, ale cenną wygraną 1:0 świętował wraz z kibicami drużyny z Selhurst Park w pubie. Niestety, właściciele nie podali statystyki celnie wypitych kufelków z piwem, ani liczby podań. Manchester City w okresie świąt co roku zaskakuje kibiców przeróżnymi akcjami na łamach swoich mediów społecznościowych, a piłkarze wprawiają fanów w świąteczny nastrój jeszcze długo przed Bożym Narodzeniem. Tym razem w jednym ze spotów Yaya Touré i Gaël Clichy ścigali się kto pierwszy szybciej założy na siebie dziesięć uroczych świątecznych swetrów z bałwankami. Panowie

szli łeb w łeb, emocje sięgały zenitu, ale w końcówce Clichy wykorzystał pomyłkę Touré, który stawił czoła odwiecznemu problemowi włożenia głowy do rękawa i Francuz wygrał wielką rywalizację. The Citizens za to udowodnili, że do przeprowadzenia skutecznych kampanii reklamowych nie zawsze trzeba się rozbierać… Łukasz Fabiański tuż przed wigilią po raz pierwszy został tatą. Syn bramkarza Swansea urodził się 22. grudnia i okazał się najlepszym prezentem choinkowym jaki tata mógł sobie wymarzyć. Magia świąt dała o sobie znać w pełnej krasie, bowiem w popularnym Boxing Day Polak zachował też czyste konto. Gratulacje! Wielkim wydarzeniem w kuluarach Premier League był ślub legendy Chelsea, Franka Lamparda. Na ceremonię zjechało się wielu znamienitych gości, wśród których znaleźli się Harry Redknapp wraz z synem Jamiem, John Terry, Petr Cech, Wayne Rooney, a podobno nawet sam José Mourinho. Wybranką byłego reprezentanta Anglii jest prezenterka telewizyjna Christine Bleakley. Życzymy dużo szczęścia na nowej drodze życia. Justyna Sikora


20

Manager miesiąca

MANAGER MIESIĄCAMARK HUGHES

MANAGER MIESIĄCA                                   W związku ze słabymi wynikami angielskich zespołów w europejskich pucharach coraz częściej zadawane jest pytanie, czy FA powinno wprowadzić przerwę zimową w rozgrywkach ligowych. Zdania są podzielone. Piłkarze i trenerzy twierdzą, że pauza świąteczna pozwoli naładować bateryjki przed lutowymi meczami w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Kibice i działacze są jednak przywiązani do tradycyjnej pełnej kolejki meczów w Boxing Day.

KARIERA TRENERSKA

Walia 1999-2004

Blackburn Rovers 2004-2008

Manchester City 2008-2009

Fulham 2010-2011

Queens Park Rangers 2012

Stoke City 2013-


Manager miesiąca Klub z miasta nad rzeką Trent przez lata był wzorcowym przykładem stereotypowego brytyjskiego futbolu. Zero finezji, siłowa gra i taktyka kick and rush charakteryzowały zespół prowadzony przez Walijczyka Tony’ego Pulisa, którego jedynym sukcesem w XXI wieku był finał Pucharu Anglii w sezonie 2010/11. Pulis został zwolniony ze Stoke w maju 2013 roku, a jego rodak i następca z drużyny, która co sezon obawiała się o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, stworzył zespół zdolny zagrozić każdemu. Mark Hughes ma za sobą bogatą karierę zawodniczą. Walijczyk grał w Manchesterze United, Barcelonie, Bayernie Monachium i Chelsea, zdobywając mistrzostwo Anglii, cztery Puchary Anglii, trzy Puchary Ligi Angielskiej i dwa Puchary Zdobywców Pucharów. W karierze trenerskiej zasłynął prowadzeniem Manchesteru City w sezonie 2008/2009, gdzie jednak nie odniósł większych sukcesów. Prowadząc Queen’s Park Rangers w sezonie 2011/12 odniósł zwycięstwa nad Liverpoolem, Arsenalem, Stoke, Swansea. Tottenhamem, bliski był odniesienia zaskakującego rezultatu w pamiętnym ostatnim meczu sezonu z Manchesterem City na Etihad Stadium, jednak wszyscy pamiętamy, jak to się skończyło. Mimo dużej liczby transferów poczynionych w przerwie letniej następny sezon nie rozpoczął się zbyt szczęśliwie dla londyńskiego zespołu. Po dwunastu meczach bez zwycięstwa, Hughes został zastąpiony przez Harry’ego Redknappa.

21

Przykładem na to, że Hughes zmienia filozofię Stoke z archaicznej dziewiętnastowiecznej na nowoczesny futbol był sensacyjny transfer Bojana Krkicia za blisko 2 miliony funtów z Barcelony do Stoke. Niestety Hiszpan serbskiego pochodzenia w styczniu ubiegłego roku zerwał więzadło krzyżowe i nie miał szans rozwinąć skrzydeł. Dzięki funduszom zgromadzonym ze sprzedaży głównego bramkarza drużyny, Asmira Begovicia do londyńskiej Chelsea za 8 milionów funtów oraz Stevena N’Zonzi do Sevilli za kwotę o milion mniejszą, Walijczyk mógł ruszyć na przedsezonowe zakupy. Szwajcarski skrzydłowy Xherdan Shaqiri stał się najdroższym nabytkiem w historii klubu, został wykupiony z Interu Mediolan za 12 milionów funtów. Do drużyny dołączyli również Hiszpan Joselu, Holender Ibrahim Afellay, Irlandczyk Shay Given, duński bramkarz Jakob Haugaard i angielski obrońca Glen Johnson. Ryzyko się opłaciło. Stoke w tym sezonie ma na koncie zwycięstwa z Manchesterem City, Manchesterem United i Chelsea. Przy czterech punktach straty do miejsca umożliwiającego udział w Lidze Europy jest duża szansa na to, że na Britannia Stadium pierwszy raz od czterech lat zobaczymy europejskie puchary. Kibice zespołu z miasta pochodzenia Stanley’a Matthewsa oburzali się na właścicieli klubu za zwolnienie Tony’ego Pulisa, trenera, który jeszcze nigdy nie spadł z Premier League. Nie spodziewali się, że z Hughesem można odnieść znacznie lepsze rezultaty. Sebastian Muraszewski


22

Na kartach historii

ŚMIERĆ W CIENIU ST. JAMES’ PARK

NA KARTACH HISTORII                                      Hughie Gallacher płakał. Od dłuższego czasu przechadzał się tam i z powrotem, rozmyślając o swoim życiu. Myśli nie przychodziły jednak łatwo. Zbyt wiele się w jego życiu wydarzyło. Zbyt wiele. Wszedł na kładkę kolejową nad linią Edynburg - Londyn. Spojrzał jeszcze raz na St. James’ Park - miejsce, gdzie czarował tłumy. W oddali usłyszał znajomy dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Przed oczyma stanęła mu jego najdroższa żona Hannah. Kochał ją nad życie. Jej tragiczna śmierć odmieniła wszystko i była początkiem. Początkiem złego. Pociąg był coraz bliżej. Gallacher krzyknął „przepraszam” i … skoczył.


Na kartach historii

23

Szkocja

Anglia

Śmiało można stwierdzić, że Hughie był swego rodzaju „królem życia”. Często przebywał w pubach, wydawał mnóstwo pieniędzy na dobrze skrojone garnitury lub wyścigi konne. Alkoholu również sobie nie odmawiał. Jednym słowem - żył pełną piersią, choć początki wcale nie były łatwe. Wczesne lata jego młodości upływały na katorżniczej, dziesięciogodzinnej pracy w kopalni. To właśnie tam poznał Annie McIlvaney - swoją pierwszą żonę, z którą jednak nie było mu dane cieszyć się szczęśliwym pożyciem małżeńskim. Wybawieniem spod ziemi okazał się futbol. Nim uzyskał pełnoletność, był już rozchwytywany w całej Szkocji. W swoim pierwszym klubie Queen of the South, zdążył rozegrać tylko dziewięć spotkań, zanim przeszedł do Airdrieonians. Powodem tak rychłego transferu było dziewiętnaście strzelonych bramek w owych dziewięciu meczach w barwach „Królowej Południa”.

Od pierwszych chwil w klubie znad rzeki Tyne dominował. Starsi koledzy, którzy również dłużej grali w United, z miejsca czuli, ze spotyka ich zaszczyt gry z geniuszem. Geniuszem, który przejawiał również wielkie serce do gry i ogromny głód bramek. Jeżeli przytrafił mu się mecz, w którym nie udało się pokonać bramkarza rywali (a było to niezwykle rzadko) chodził niepocieszony do kolejnego spotkania, nawet gdy Newcastle zwyciężało! Był również wielkim twardzielem. W większości przypadków jedynym sposobem na zatrzymanie Gallachera był brutalny faul. Jeden z boiskowych kolegów piłkarza, opowiadał jak wchodząc w przerwie meczu do szatni, ujrzał napastnika, który spokojnie palił papierosa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z jego nogi odstawał kawałek mięsa, a całe getry oraz najbliższa okolica były zbroczone krwią. Hughie - jak przystało na walecznego Szkota, nigdy nie pozostawał dłużny swoim rywalom. Jego popisowym numerem było stawanie na stopach bramkarza podczas rzutów rożnych. Te drobne grzeszki nie zaburzały jednak jego obrazu, jako genialnego piłkarza. Legendarny bramkarz Manchesteru City - Frank Swift, powiedział kiedyś o nim:

Grając dla „Diamentów”, pomógł im się wdrapać się niemalże na szczyt rozgrywek, trzykrotnie zajmując drugie miejsca w tabeli i zdobywając Puchar Szkocji, przerywając tym samym hegemonię magnatów z Glasgow. Bramki strzelał jak na zawołanie i jasnym było, że ojczyzna Williama Wallace’a stała się dla niego za mała. Z odsieczą przyszedł Newcastle, który pozyskał go za zawrotną sumę 6500 funtów. Dla porównania dodam, że ówcześni zawodnicy nie zarabiali więcej niż 10 funtów tygodniowo.

„Był to najlepszy środkowy napastnik, jakiego kiedykolwiek widziałem.”

W dzień solidnie trenował, nocą zaś odwiedzał wszelkiego rodzaju kluby nocne. Nie przeszkadzało mu to jednak w byciu zawsze pierwszym na treningu. Nawet w wieku 36 lat, pod koniec swojej kariery, był szybszy od większości swoich współpartnerów.


24

Na kartach historii W barwach reprezentacji Szkocji, Gallacher zdobył 23 bramki w 20 występach.

Już w drugim sezonie w barwach „Srok” doprowadził zespół do swojego jedynego mistrzostwo Anglii, strzelając po drodze 36 bramek i notując w rozgrywkach aż pięć hat - tricków. Jest to rekord niepobity po dziś. O tym, jak bardzo angielscy obrońcy musieli go nienawidzić, świadczy również mecz reprezentacji „Synów Albionu” i Szkocji. 31 marca 1928 roku na Wembley gospodarze dostali srogi łomot od rywala 5:1. Gallacher co prawda bramki wtedy nie strzelił, jednak po tym meczu Szkotów okrzyknięto mianem „Wembley Wizards”. A St. James’ Park śpiewał o nim ponoć tak:

„Czy wiesz chłopcze, że Hughie Gallacher był Szkotem? Najlepszy środkowy napastnik jakiego kiedykolwiek miało Newcastle. Jeśli on nie strzeli gola, czeka go niedola posadzimy go na dołek I wyślemy z powrotem do Szkocji.” Po mistrzowskim sezonie, przez kolejne lata Newcastle błąkało się w środkowej części tabeli, nie mogąc nawiązać do złotego roku 1927. Choć Hughie ciągle strzelał bramki, reszcie zespołu brakowało wyraźnej jakości, żeby chociaż zbliżyć się do podium First Division. Sprzeczka z trenerem Cunninghamem zabrała wszystko, co dobre i drogie „Srokom”. Po bramkostrzelnego gracza zgłosiły się dwa klubu z Londynu: Arsenal oraz Chelsea. Serce piłkarza zdobyła jednak niebieska część miasta i podpisał kontakt z beniaminkiem. Jego gole zamiast pomagać w walce o trofea, wspierały w batalii o utrzymanie. Komizmowi w całej sytuacji niech doda fakt, że Arsenal już w pierwszym sezonie pobytu Szkota na Stamford Bridge zajął drugie miejsce, a rok później zwyciężył w rozgrywkach. „The Blues” pomimo posiadania w swoich szeregach dwóch kolejnych uczestników masakry z Wembley - Tommy’iego Law oraz genialnego napastnika, który w tamtym meczu zdobył trzy bramki Aleca Jacksona, nie potrafili wzbić się ponad ligową szarzyznę. Starzejący się Gallacher strzelał coraz mniej bramek i coraz rzadziej pojawiał się w wyjściowym składzie. Efektem tej zniżki formy okazał się transfer do Derby. Ku zdumieniu włodarzy Chelsea, napastnik uzyskał tam „drugą młodość”, zdobywając trzydzieści bramek przed zakończeniem rozgrywek, a Derby sezon skończyło aż o sześć miejsc wyżej niż jego poprzedni klub. Hughie nigdzie jednak nie czuł się tak szczęśliwy jak w Newcastle. Grał jeszcze w Notts County, Grimsby Town oraz Gateshead, nim barwną karierę zakończył wybuch II wojny światowej. Statystyki podają, że w 576 rozegranych spotkaniach, zdobył 435 bramek! Życie prywatne Jego pierwsze małżeństwo z Annie McIlvaney rozpadło się szybko. Kobieta jednak przez długi czas nie zgadzała się na rozwód, chcąc jak najwięcej

uszczknąć z fortuny piłkarza. Gdy w końcu stał się on faktem, pokaźnie uszczuplił majątek gracza czyniąc go niemal bankrutem. Jeszcze przed orzeczeniem sądowym, podczas jednej z syto zakrapianych imprez w Newcastle, poznał siedemnastoletnią córkę właściciela pubu Hannah. Między nimi pojawiło się gorące uczucie, które groźbami w ich kierunku próbowano nieco ostudzić. Nadaremno. Para obecna była razem w każdym miejscu, w którym przyszło grać Gallacherowi. Z tego związku narodziło się trzech synów. Po zakończeniu kariery, Szkot wiódł beztroskie życie w Gateshead, nieopodal Newcastle. W każdym pubie był witany niczym bohater, a każdy skłonny był postawić kolejkę. Sielankę przerwała jednak nagła śmierć ukochanej partnerki. To ona powoli odbierała mu radość życia, doprowadzając w końcu do tragedii. Hughie coraz rzadziej się uśmiechał, jednak z całych sił dbał o swoje dzieci. Imał się różnych zajęć, żeby tylko zarobić na chleb. Czarę goryczy przelało jednak oskarżenie o znęcanie się nad synem. Podczas jednej z domowych kłótni ojciec w nerwach rzucił popielniczką w ścianę. Nie zrobił tym jednak nikomu żadnej krzywdy, a Matt - najmłodszy potomek uciekł z domu. Kilka dni później emerytowany piłkarz otrzymał wezwanie na rozprawę sądową. Groziło mu odebranie praw rodzicielskich, co doszczętnie go rozbiło. Znajomemu dziennikarzowi powiedział:

„Mają mnie. Moje życie jest skończone. Nie ma sensu walczyć, gdy wiesz, że nie możesz wygrać.” Dla dumnego Szkota oskarżenie o przemoc domową było nie do zniesienia. W ciepły czerwcowy poranek, na kilka dni przed datą rozprawy zdruzgotany wyszedł z domu, zmierzając w kierunku torowiska. Damian Bednarz


José Mourinho - Anatomia upadku - artykuł

JOSÉ MOURINHOANATOMIA UPADKU

25

ARTYKUŁ                                    Wielu kibiców wyczekiwało tego momentu przez kilka tygodni, ale mimo to zwolnienie José Mourinho z Chelsea wzbudziło sporą sensację. Mówimy w końcu przecież o The Special One, człowieku, który jeszcze niedawno zdobywał mistrzostwo Anglii i był na Stamford Bridge noszony na rękach. Gdyby ktoś przed sezonem postawił na to, że Portugalczyk zostanie wyrzucony z Chelsea jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia, na pewno mógłby sobie teraz kupić urokliwą wysepkę na Karaibach. Futbol po raz kolejny napisał historię, za które tak bardzo go kochamy. „Jose Mourinho - anatomia zwycięzcy” - taki tytuł nosi książka Patricka Barclaya, będąca jednocześnie biografią portugalskiego szkoleniowca. W tym momencie 52-latek znalazł się jednak na zupełnie przeciwległym biegunie uczuć. Ta porażka jest dla niego wyjątkowo gorzka.

Indywidualnie nagrody: Trener Roku Ligi Portugalskiej: 2003, 2004 Trener Roku według UEFA: 2003, 2004 Trener Drużyny Roku według UEFA: 2003, 2004, 2005, 2010 Najlepszy Trener Świata według IFFHS: 2004, 2005, 2010, 2012 Najlepszy Trener Świata według World Soccer Magazine: 2004, 2005, 2010 Trener Roku Ligi Angielskiej: 2005, 2006 Najlepszy Trener według Onze d’Or: 2005 Osobowość Roku według BBC Sports: 2005 Trener Roku Ligi Włoskiej: 2009, 2010 Najlepszy Portugalski Trener pracujący za granicą według CNID: 2009, 2010 Człowiek Roku według La Gazzetta dello Sport: 2010 Najlepszy Trener Świata według Międzynarodowej Agencji Prasowej: 2010 Złota Piłka dla Najlepszego Trenera Świata według FIFA: 2010 Nagroda imienia Fernando Soromenho: 2012


26

José Mourinho - Anatomia upadku - artykuł

Trudno w tym momencie doszukiwać się racjonalnych przyczyn klęski The Blues w tym sezonie. Przecież wszystko do lipca grało jak z nut. Poprzedni sezon należał do najlepszych w historii klubu. Zakończył się on zdobyciem dwóch trofeów, Chelsea poniosła zaledwie trzy porażki w lidze. Teraz piłkarze ze Stamford Bridge mają już ich jednak na koncie TRZY razy więcej, a przecież dopiero niedawno minęliśmy półmetek kampanii! Roman Abramowicz i tak długo wytrzymał, nie ulega wątpliwości, że w tym momencie nie mógł podjąć lepszej decyzji. Zwłaszcza mając w pamięci słowa Mourinho po kończącej jego pracę porażce z Leicester, gdy mówił o zdradzie swoich piłkarzy. Jak po czymś takim mieliby oni z nim dalej pracować? Zresztą spotkanie z Lisami było ze wszech miar symboliczne dla Mourinho, a także stanowiło ostatnią deskę ratunku dla Portugalczyka na uratowanie sezonu i posady. The Blues przystępowali do tego starcia po przekonującym zwycięstwie z Porto w Lidze Mistrzów i awansie do 1/8 finału. Wydawało się, że jeśli ma to w końcu odpalić, to właśnie wtedy był ku temu idealny moment. Wielu kibiców Chelsea już oczami wyobraźni widziało, jak odmieniony zespół ogrywa lidera na jego boisku i rozpoczyna marsz w górę tabeli. Nic takiego jednak nie miało miejsca, The Blues na King Power Stadium w niczym nie przypominali dobrze zorganizowanej drużyny z meczu z Porto i zasłużenie przegrali. Claudio Ranieri, który w 2004 roku stracił pracę w Chelsea na rzecz Mourinho, tym razem mocno przyczynił się do jego zwolnienia. Futbol bywa przewrotny…

“Czuje się zdradzony przez niektórych zawodników. Przez ostatnie cztery dni pracowałem bardzo ciężko, aby zidentyfikować typowe zachowania dla zawodników Leicester, kiedy padają bramki. Przekazałem im całą moją wiedzę, możecie ich zapytać. Mimo to, dzisiaj dwie bramki padły właśnie po sytuacjach, o których rozmawialiśmy” - José Mourinho, po meczu z Leicester City

Wyniki The Blues w tym sezonie nie pozostawiały na Portugalczyku suchej nitki. We współczesnym futbolu istnieje brutalna zasada mówiąca, że jesteś tak dobry, jak Twój ostatni mecz. Na Stamford Bridge do ostatnich dni Mourinho miał wsparcie tylko kibiców, którzy jako jedyni w całym tym biznesie czasami potrafią docenić człowieka za to, co zrobił dla klubu w przeszłości. W szatni czy gabinetach prezesów cierpliwość już się jednak wyczerpała. Piłkarze nie chcieli umierać za Mourinho, a najlepszym tego przykładem Diego Costa, który przecież w fantastycznym poprzednim sezonie doskonale uosabiał całą filozofię The Special One. Był jego odpowiednikiem na boisku, tak samo prowokujący, pewny siebie i nastawiony na wygrywanie, jak Mou. W tym sezonie reprezentant Hiszpanii stał się jednak kompletnie bezproduktywny, a jego dorobek trzech goli w Premier League za kadencji Portugalczyka bardziej pasuje do rezerwowego gracza Watford czy West Hamu, niż gwiazdora mistrzów kraju. Reprezentantowi Hiszpanii udało się nieco przełamać już po objęciu stanowiska menedżera przez Guusa Hiddinka. Odkąd Holender dowodzi klubem ze Stamford Bridge Costa trafił do siatki w Premier League aż czterokrotnie dokładając do tego trafienie w Pucharze Anglii przeciwko Scunthorpe. Przypadek? Niekoniecznie, zwłaszcza, że relacje między nim, a Mourinho w ostatnich tygodniach pracy tego drugiego w Chelsea stały się niesamowicie toksyczne, co widać było w postawie Costy na boisku i poza nim. Nie tylko mocniej, niż zwykle, skupiał się na walce z rywalami, ale również z samym Mourinho, czego przykład mogliśmy zaobserwować w meczu z Tottenhamem. Costa, rozczarowany decyzją menedżera o braku wejścia na boisko z ławki rezerwowych, rzucił w jego kierunku kamizelką, przeznaczoną dla rezerwowych graczy.


José Mourinho - Anatomia upadku - artykuł

27

Niebywały jest przypadek Edena Hazarda, którego sam Mourinho jeszcze niedawno określał jako lepszego od Cristiano Ronaldo. Dzisiaj te słowa brzmią jak dobry żart i będą się jeszcze długo odbijały czkawką obu panom. Hazard, który w poprzednim sezonie wskoczył na kosmiczny poziom, dzisiaj pozostaje bez ani jednej bramki w trwającej kampanii! 2289 - tyle minut trwa już seria Belga bez strzelonego gola. Nie wiadomo więc, co w tej sytuacji brzmi bardziej absurdalnie. Plotki o jego rzekomym odejściu do Realu Madryt czy właśnie przytoczony powyżej przeze mnie fakt. Doprowadzenie tak fantastycznego zawodnika do stanu uwłaczającego profesjonalnemu futboliście to chyba największa klęska i powód do przemyśleń dla Mourinho. Problemy spiętrzały się z każdym tygodniem, a presja na gwiazdorze The Blues rosła. Hazard zaczął marnować rzuty karne, co wcześniej zdarzało mu się niezwykle rzadko, a portugalski menedżer sam nie wiedział, co ma robić, aby wskrzesić swojego gwiazdora. Jednym z rozwiązań była stosowana przez Mourinho metoda “kija i marchewki”, kiedy to w jednym meczu sadzał Belga na ławce, by w następnym tygodniu znów czynić z niego główną postać wyjściowego składu. Portugalczykowi zabrakło w tym wszystkim spójności, a wszystko skończyło się na oskarżeniach o symulowanie kontuzji przez Hazarda po meczu z Leicester. Niekoniecznie musiało być to prawdą, bo Belg do dzisiaj dobrze się z urazu doznanego w tamtym spotkaniu jeszcze nie wyleczył i od początku roku zagrał tylko 15 minut w meczu z Crystal Palace. Nie ulega jednak wątpliwości, że pomocnik The Blues również nie pracował na boisku, tak jak w poprzednim sezonie. Agonię Hazarda jeszcze mocniej podkreśla fakt, że nawet uważany za najbardziej kosztowną pomyłkę transferową w historii The Blues Fernando Torres nie miał tak zawstydzającej passy, na poniższej grafice widać wszystko jak na dłoni. Powstała ona jeszcze przed meczem z Leicester, dlatego Hazard ma jeszcze nieco mniej minut na koncie.

Mourinho nie mógł liczyć na litość zarządu. Doprowadził klub do trzech mistrzostw Anglii, w tym jednego w poprzednim sezonie, ale w momencie jego odejścia Chelsea miała punkt przewagi nad strefą spadkową zajmując 16. miejsce w lidze. Skutki odczuwalne są do dzisiaj, bo po przybyciu Hiddinka, The Blues pozostają niepokonani, ale w tabeli nadal bliżej im do dolnych rejonów niż europejskich pucharów. To już nie jest kryzys, a kompletna katastrofa. Mourinho dostał wystarczającą ilość zaufania i czasu, w normalnych okolicznościach menedżer, osiągający z najlepszą drużyną w kraju takie wyniki, poleciałby ze stanowiska pewnie w okolicach października. Taka zapaść drużyny świadczy dobitnie o tym, że pewna formuła się wyczerpała, choć jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to niemożliwe. Portugalczyk stracił swoją magiczną moc i nie ustrzegł się błędów. Wąska kadra zmusiła go do stawiania na piłkarzy, którzy w tym sezonie kompletnie zawodzili. Ivanović, Fabregas czy wspomniani wcześniej Costa oraz Hazard, byli cieniem samych siebie, ale trudno było Portugalczykowi odstawić ich do składu wobec braku wartościowych zmienników. A gdy już tacy się pojawiali, jak chociażby Loic Remy, Mourinho z nich nie korzystał.


28

José Mourinho - Anatomia upadku - artykuł

Dopiero w ostatnich tygodniach, bardziej w akcie desperacji, odstawił od składu Fabregasa i Costę. W tym miejscu wypada się zastanowić nad odejściem za kadencji The Special One piłkarzy pokroju André Schürrle, Davida Luiza, Romelu Lukaku, Juana Maty oraz klubowych legend - Franka Lamparda, Petra Cecha czy Didiera Drogby. Nie wiadomo czy stanowiliby oni o sile zespołu, ale w trudnym momencie sezonu na pewno dzięki ich obecności Mourinho miałby większą możliwość rotacji składem lub odstawienia od drużyny zawodzących zawodników. Zwłaszcza, że mówimy tutaj o graczach wysokiej klasy, takich, którzy często stanowią o obliczu nowych ekip, jak chociażby Lukaku czy Mata.

„Różnica między Mourinho a Guardiolą? Hiszpan zawsze zostawia po sobie coś wielkiego, potrafi zbudować trwałe podstawy na długie lata i można być pewnym, że nawet po jego odejściu klub będzie osiągał sukcesy. Zostawia po sobie erę, tak jak w Barcelonie. Natomiast Mourinho niczego nie buduje. Owszem, osiąga fantastyczne wyniki, jest świetnym trenerem, ale jego następcy mają później bardzo ciężko” - Guillem Balagué Trudno nie zgodzić się z powyższym cytatem hiszpańskiego dziennikarza stacji Sky Sports. Mourinho, odchodząc z Chelsea, zostawia kompletny bałagan. Poza kolejnymi sukcesami, nie zbudował niczego trwałego, a warto wspomnieć tutaj szczególnie o braku stawiania na wychowanków z klubowej akademii. Jedynym zawodnikiem, który przebijał się do pierwszego zespołu za drugiej kadencji Mourinho był Ruben Loftus - Cheek, ale również nie dostawał zbyt wielu okazji do występów. W starciu z Fabregasem, Maticiem czy Oscarem, na których Mourinho stawiał bez względu na prezentowaną formę, był bez szans. Postawa Portugalczyka dziwi tym bardziej, że przecież młodzieżowa drużyna Chelsea w poprzednim sezonie wygrała UEFA Youth League (młodzieżowy odpowiednik Ligi Mistrzów - przyp. red.), a dwa lata temu została mistrzem Anglii. Talentów więc nie brakuje, ale przy sposobie prowadzenia drużyny przez Portugalczyka nie mają one szansy wypłynąć.

Mourinho nastawiony jest wyłącznie na zdobywanie trofeów i zazwyczaj wychodzi mu to bardzo dobrze. Jeszcze w poprzednim sezonie nikt nie zwracał uwagi na brak młodych zawodników czy niedużą ilość rotacji, ponieważ były wyniki i zdobyte w niesamowitym stylu mistrzostwo Anglii. Portugalczyk popełnił jednak błędy w trakcie letnich przygotowań, bo to właśnie wtedy z drużyny uleciały wszystkie cechy mistrzowskiego zespołu. Już sierpniowy mecz z Arsenalem o Tarczę Wspólnoty przegrany z Kanonierami pokazał, że z Chelsea dzieje się coś niedobrego. Do tej pory The Blues potrafili wygrywać mecze nawet, gdy nie byli lepszym zespołem. Drużyna miała pasję, determinację i wolę walki, czyli to, co potrafi zaszczepić Mourinho. Teraz zupełnie tego zabrakło, zawodnicy sprawiali wrażenie wypalonych i zupełnie nie czerpiących radości z futbolu. Jedynym jasnym punktem był Willian, który zaliczył postęp w porównaniu z poprzednim sezonem. Do postawy Brazylijczyka fani pretensji mieć nie mogli, ale inni The Blues zawiedli na całej linii.

„On nigdy już nie będzie wyjątkowy. Nie może mieć pretensji o to, że został zwolniony. Lubię go, ale naszą pracą jest wygrywanie meczów. Jeśli José jest takim geniuszem, Chelsea nie powinna przegrać wszystkich tych spotkań. Nieważne kim jesteś, ale każdy menedżer jest tak dobry, jak jego piłkarze” - Harry Redknapp Głową musiał za to zapłacić Mourinho, a obecna sytuacja Chelsea jest jego największą porażką w karierze. Nigdy w klubie nie zostawiał po sobie niczego trwałego, tak było gdy odchodził z Realu czy Interu, ale nie zdarzyło mu się również doprowadzić drużyny do podobnego stanu, w jakim znajduje się teraz mistrz Anglii. Od pierwszego meczu ze Swansea i afery z Evą Carneiro to była regularna równia pochyła. Coraz mniej było osób wierzących w odbudowę tego klubu przez Mourinho, a co najgorsze dla Portugalczyka - zabrakło chemii w samej szatni. Afera z portugalską panią doktor również na pewno nie przysporzyła menedżerowi zwolenników oraz dobrej atmosfery do pracy. Do tej pory Mourinho atakował wszystkich dookoła, ale nigdy nie robił tego ze swoimi ludźmi. W tym sezonie uległo to zmianie, co było jedną z głównych przyczyn klęski. Zaczęło się od Carneiro, a skończyło na samych zawodnikach, na pomeczowej konferencji w Leicester. Po zwolnieniu Mourinho coraz więcej faktów będzie wypływało na wierzch, choć na przykład Cesc Fabregas, którego podejrzewano o konflikt z Portugalczykiem,


José Mourinho - Anatomia upadku - artykuł podziękował mu za współpracę na jednym z portali społecznościowych. Dyrektor techniczny Chelsea, Michael Emenalo, stwierdził jednak, że między drużyną a Mourinho była wyczuwalna niechęć, co tylko potwierdza jak toksyczny stał się ten związek w ostatnich tygodniach. Choroba, jaka dotknęła Chelsea w tym sezonie, to coś o wiele gorszego, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić przed sezonem. Ci sami zawodnicy, którzy w tamtym sezonie zrobili sobie z Premier League prywatny plac zabaw, teraz wyglądają jak dzieci we mgle, które same stały się zabawkami w rękach innych drużyn. Nie ulega wątpliwości, że Mourinho jest wielkim trenerem. Trudno tak nie nazywać kogoś, kto

29

dwa razy wygrał Ligę Mistrzów, zdobył osiem tytułów mistrzowskich w czterech różnych krajach i zgarnął masę nagród indywidualnych dla najlepszego szkoleniowca według UEFA, FIFA i Bóg wie kogo jeszcze. Tak naprawdę jednak, swoim zachowaniem po meczu z Leicester, to on zdradził swoich piłkarzy, a nie odwrotnie. Wyrzekł się tym samym swoich dotychczasowych metod pracy. Pokazał, że jest bezsilny. Pora na oddech i nowy rozdział, a zwolnienie Mourinho z Chelsea obie strony powinny potraktować jako zastrzyk świeżego powietrza. Wojtek Piela


30

A CO NAS CZEK A W LUT YM? 2 LUTEGO

Arsenal v Southampton Leicester v Liverpool Norwich v Spurs Sunderland v Man City West Ham v Aston Villa Crystal Palace v Bournemouth Man Utd v Stoke West Brom v Swansea

3 LUTEGO Everton v Newcastle Watford v Chelsea

6 LUTEGO Man City v Leicester Aston Villa v Norwich Liverpool v Sunderland Newcastle v West Brom Stoke v Everton Swansea v Crystal Palace Spurs v Watford

7 LUTEGO Bournemouth v Arsenal Chelsea v Man Utd

8 LUTEGO Southampton v West Ham

13 LUTEGO Sunderland v Man Utd Arsenal v Leicester Bournemouth v Stoke Crystal Palace v Watford Everton v West Brom Norwich v West Ham Swansea v Southampton Chelsea v Newcastle

14 LUTEGO Aston Villa v Liverpool Man City v Spurs


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.