historia
jesień 2020
Witkiewiczowie Paweł Tanewski
Ż
yjemy w czasach, gdy badanie rodzinnych genealogii stało się bardzo modne. W wielu szkołach dzieci mają za zadanie stworzenie drzew genealogicznych. Pomagają im rodzice, dziadkowie, czasem pradziadkowie i dalsza rodzina. Dzieci konkurują ze sobą, które głębiej sięgnie i ile pokoleń wstecz pozna, przynajmniej z imienia i nazwiska. Sześć, siedem pokoleń to w tej chwili norma. Dość zresztą łatwa do osiągnięcia. Zdarza się też, że do przedstawicieli jakiejś rodziny zgłasza się ktoś zupełnie obcy, np. dziennikarz, pisarz, filmowiec, i prosi o materiały związane z konkretnymi osobami. I wtedy zaczyna się szukanie fotografii, dokumentów, metryk chrztu i aktów zgonu, legitymacji, pamiątek. Nieocenione usługi oddaje również internet. Tak kiedyś nie było. Tylko rodziny z udokumentowanym szlachectwem posiadały drzewa genealogiczno-heraldyczne. Z siedmiorga, ośmiorga dzieci o pięknym, nieraz historycznym nazwisku z reguły tylko jedno bliżej interesowało się rodzinnymi archiwami i historiami. A już w rodzinach mieszczańskich, i to całkiem zamożnych, tradycji rodzinnej często nikt nie badał. Brakowało świadomości, jak ważne jest to dla zachowania więzi historycznej i narodowej. Bolał nad tym bardzo znakomity pisarz polityczny Adolf Bocheński (1909–1944), sam zresztą pochodzenia szlacheckiego, ostatni kawaler maltański przyjęty do polskiej gałęzi zakonu kawalerów maltańskich przed wybuchem drugiej wojny światowej. Kilka lat temu ukazała się świetnie napisana, udokumentowana i bogato ilustrowana kronika rodzinna Witkiewiczów oraz kilku innych rodów z nimi skoligaconych i spokrewnionych autorstwa Elżbiety Witkiewicz-Schiele, wnuczki architekta Jana Koszczyca-Witkiewicza (1881–1958), który zaprojektował nasz uczelniany kampus. Witkiewiczowie herbu Nieczuja pochodzili z Litwy. Na Litwie też posiadali aż do 1945 r. majątki ziemskie. Najbardziej znanym przedstawicielem rodziny, i to w historiografii światowej, jest Jan Prosper Witkiewicz (1808–1839). Początkowe nauki pobierał w gimnazjum w Kro-
żach, nad którym opiekę naukową sprawował Uniwersytet Wileński. W tej szkole zawiązała się uczniowska konspiracja „Czarni Bracia”. W 1823 r. w gimnazjum pojawili się rosyjscy śledczy. W efekcie aktywny uczestnik konspiracji, Jan Prosper Witkiewicz, który hardo odpowiadał na pytania przesłuchujących go agentów, został w wieku 15 lat skazany na karę śmierci zamienioną w drodze łaski na wieloletnią służbę wojskową bez prawa awansu i utratę szlachectwa. Trafił do Orenburga. Dzięki życzliwemu nastawieniu dowództwa rosyjskiego samodzielnie kontynuował naukę polegającą na poznawaniu kultury i języków plemion zamieszkujących Azję Środkową. Opłaciło się! W 1829 r. do Orenburga dotarł wielki uczony Aleksander von Humboldt (1769–1859). Berliński Uniwersytet von Humboldta jest uczelnią powszechnie znaną w Europie. Humboldt, spotkawszy Witkiewicza, wpadł w zachwyt. Zdumiony był jego wiedzą, znajomością kilkunastu języków i olbrzymią biblioteką przez niego zgromadzoną. Nie bez znaczenia było zapewne i to, że wśród licznych dzieł znalazła się również jedna z prac Humboldta. Uczony szybko wyjednał u cara Mikołaja I (1796–1855) awans Witkiewicza na podoficera, co umożliwiło wkrótce awansowanie go na oficera. Witkiewicz, dowodząc niewielkim oddziałem wojskowym, zaczął uczestniczyć w wyprawach do Uzbekistanu i Afganistanu. Sprawdzał się znakomicie. Poznawał zwaśnione ludy, ich obyczaje, doskonalił znajomość miejscowych języków. Toczyła się już wtedy wielka światowa rozgrywka pomiędzy Rosją i Wielką Brytanią o panowanie w Azji Środkowej. W 1836 r. Witkiewicz został wezwany do Peters-
Gmach Budynku A, część kampusu Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, zaprojektowany przez Jana Koszczyca-Witkiewicza w latach dwudziestych.