DON ROSA odwiedza Polskę Numer drugi październik 2013
W TYM NUMERZE: dodatek specjalny z biografią Dona Rosy - gościa XXIV Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi
SPIS TREŚCI
strona 4
Recenzje komiksów - The Seven Ghosts Mikołaj Szafrański strona 26
Dlaczego warto czytać komiksy Disneya? Agata Mikucka strona 11
Recenzje komiksów - A Letter From Home Jakub Kopczuk strona 29
Kaczy, lecz ludzki Mikołaj Szafrański
Wyrocznia komiksowa Zredagował Zespół
66-lecie postaci Sknerusa Agata Mikucka
Toplista komiksów Dona Rosy Agata Mikucka
strona 15
Listy do redakcji strona 20
Recenzje komiksów - The Quest For Kalevala Agata Mikucka strona 24
W SIECI
>> www.fanzindipol.pl
strona 31
strona 38 SUPLEMENT: Życie i czasy Dona Rosy Mikołaj Szafrański
Znajdź nas na facebooku >> www.tnij.org/dipolFB
Fanzin nie przynosi swoim autorom żadnych korzyści majątkowych, nie jest powiązany z The Walt Disney Company. Całość ani fragmenty nie może być kopiowana ani przetwarzana bez zgody redakcji. Właścicielem obrazków użytych w artykułach oraz w recenzjach jest The Walt Disney Company (o ile nie wskazano inaczej) i zostały tutaj zamieszczone w ramach cytatu, by zilustrować to o czym mowa w tekście. Don Rosa © Don Rosa Copyright ©, 2013
OD REDAKCJI Po długim okresie milczenia, DiPol powraca. Nie poddaliśmy w wątpliwość misji fanzinu, gdyż nie znajdujemy żadnych przesłanek wskazujących na jej wygaśnięcie. W ciągu ostatnich dwóch lat polscy fani komiksu disneyowskiego przekonali się o skali kryzysu czytelniczego. Publikujące w Polsce wydawnictwo Egmont zdecydowało o zredukowaniu częstotliwości wydawania Kaczora Donalda, czyniąc go dwutygodnikiem. Doświadczając trudności w pozyskaniu nowych czytelników historyjek, fandom zdany jest na przyjęcie w swoje szeregi osób spoza docelowej grupy wiekowej, obecnie dojrzałych do konstruktywnej dyskusji na temat komiksów. Wysoce zastanawiająca jest postawa wydawcy, który uważa, że drukowanie klasycznych historyjek wpływa negatywnie na sprzedaż czasopism. Zapomina się, że starsze komiksy, wcale nie ustępujące nowym pod względem formy, są ponadczasowe ze względu na uniwersalność ich przesłania. Można rzec, iż bieżące produkcje nie odznaczają się żadnym dydaktyzmem, jako że usilnie próbuje się odmłodzić wizerunek bohaterów, tak aby ułatwić czytelnikom utożsamienie się z daną postacią. Stanowi to przyczynek do dyskusji, której podejmujemy się na łamach niniejszego numeru artykułem Dlaczego warto czytać komiksy Disneya? Należy również zwrócić uwagę na datę wydania nowego DiPola. Ponownie, pretekstem do ukazania się wersji drukowanej jest Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi, który w tym roku gości samego Dona Rosę. Nic nie wskazywało, że mimo słabnącej popularności komiksów Disneya, marzenie polskich fanów tego twórcy zostanie spełnione. Z okazji tego jakże nieoczekiwanego święta komiksowego, przygotowaliśmy toplistę najbardziej wyróżniających się komiksów Dona, oraz pełen jego życiorys (wraz z reprintem pierwszej części wydanej w poprzednim numerze), który publikujemy jako dodatek specjalny. Serdecznie zapraszamy do lektury, oraz do odwiedzania naszej strony internetowej www.fanzindipol.pl
R E D A K C J A
Zespół redakcyjny: Krzysztof Foltyn (redaktor naczelny), Agata Mikucka, Mikołaj Szafrański Korekta, okładka: Agata Mikucka • Logo: Łukasz Osman Skład i łamanie: Mikołaj Szafrański Kontakt: fanzindipol@gmail.com
DIPOL - NUMER DRUGI
3
66-lecie postaci Sknerusa Sknerus kreatorem rzeczywistości
4
DIPOL - NUMER DRUGI
© THE Walt Disney COMPANY, 1947
W
bieżącym roku przypada jubileusz 66 – lecia obecności w komiksowym świecie Sknerusa McKwacza. Ten arogancki staruszek, bogacz i awanturnik, ambicjoner kolekcjonerstwa skarbów oraz przygód, niewolnik małostkowych dziwactw i jednocześnie wielkodusznych gestów jest od lat dla milionów czytelników postacią ekscytującą. Fenomen jego popularności jest zagadką do rozwikłania, której nie można podjąć się bez głębokiej znajomości kontekstu kulturowego, a nawet istoty natury ludzkiej. Badania takie byłyby z pewnością fascynujące, ciekawe natomiast mogą być własne przemyślenia tej kwestii na podstawie wrażeń czytelniczych oraz zawsze przydatnej intuicji. Z relacji rysownika Carla Barksa, który powołał do komiksowego życia Sknerusa znamy powody debiutu tej postaci. W latach czterdziestych wyczerpywała się inwencja autorów historyjek z Kaczorem Donaldem w kreowaniu nowych przygód. Pojawiały się nowe postacie, które urozmaicały uniwersum, bohaterowie przeżywali eskapady w egzotycznych zakątkach globu, ale akcji brakowało rozmachu i głębi. Nieme kino, podczas gdy świat ekscytował się filmami z dźwiękiem. Odbiorcy komiksów potrzebowali czegoś więcej niż teatr marionetek poruszany wydumanymi w pocie czoła okolicznościami. Barks powiedział o Sknerusie; Trudno było mi wymyślić coś nowego, co mógłby zrobić Donald. Nagle pojawiła się nowa postać, na której mogłem się skupić przez kilka następnych lat. Ta szczera wypowiedź rysownika zdaje się być kluczem do zrozumienia istoty charakteru nowego bohatera. Samym swoim pojawieniem się zaczął kreować komiksową rzeczywistość. Rzecz jasna, Sknerus jest efektem genialnego przebłysku talentu Barksa inspirującego się Dickensem, ale zjawiając się w komiksie jest już na tyle kompletny, że zdejmuje z rysownika część trudów wymyślania kolejnych fabuł i kreuje je własną osobowością. W twórczości komiksowej była to prawdziwa rewolucja. Wcześniej akcja historyjek nie jest ini-
cjowana przez Kaczora. Nawet w kultowym Lost in the Andes (vide Carl Barks poleca, DiPol nr 1), Donald i Siostrzeńcy wyruszają na poszukiwanie kanciastych kur zmuszeni okolicznościami egzystencji. Narodziny gwiazdy Sknerus zadebiutował w Christmas on Bear Mountain (pol. Wielka Niedźwiedzica, Kaczor Donald 51-52/2009) w 1947 roku. Ekscentryczny, stary bogacz postanawia zażartować ze swoich krewnych i w tym celu wynajmuje im willę w górach, gdzie mają spędzić Boże Narodzenie. Ma zamiar przestraszyć ich przebierając się za niedźwiedzia. Historyjka pokazuje, że centusiowi brakowało towarzystwa krewnych. Wskazuje na to monolog, podczas którego kaczor opowiada o nienawiści do całego świata, ale zaznacza, że mógłby polubić dzielnego kaczora. Dlatego chce poddać Donalda próbie odwagi. Sknerus został stworzony przez rysownika jedynie na potrzeby tej konkretnej historii. Jego pierwowzorem jest Scrooge z Wigilijnej Opowieści Dickensa. Potwierdza to sam twórca, Carl Barks. Wydawnictwo chciało, żebym narysował historyjkę o Bożym Narodzeniu. Rozglądając się za inspiracją, zacząłem myśleć o wspaniałej Opowieści Wigilijnej Dickensa opowiadającej o Scrooge’u. Byłem
© the walt disney company, 1952
wtedy jak złodziej czerpiący z czyjegoś pomysłu, ale dzięki temu powstała postać bogatego wujka Donalda. Zgorzkniały starzec u schyłku życia, poszukujący rodzinnego ciepła i akceptacji to jednak osobnik pozbawiony witalności koniecznej do kariery w kaczogrodzkim uniwersum. Wprawdzie Sknerus sprawdza się w tej historyjce, ale Barks wyraża niedosyt. Sknerus w Christmas on Bear Mountain był po prostu pierwszym pomysłem na postać starego i bogatego wuja, który wpadł mi do głowy. Uczyniłem go jednak zbyt starym i słabym. Później doszedłem do wniosku, że powinien być bardziej aktywny. Taki staruszek nie mógł robić rzeczy, które chciałem, by robił. Właściwej witalności nabiera Sknerus w następnych opowieściach. A Christmas for Shacktown (pol. Opowieść przedświąteczna, Kaczor Donald 52-53/2008) wydany w roku 1952 to kolejny komiks o tematyce bożonarodzeniowej, w której Sknerus odgrywa ważną rolę. Poruszeni widokiem ubogiej dzielnicy Siotrzeńcy chcą zorganizować zbiórkę pieniędzy na świąteczne przyjęcie dla zamieszkujących ją dzieci. Sknerus poproszony o pomoc w przedsięwzięciu odmawia sfinansowania zakupu zabawek, albowiem uważa to za marnotrawstwo. W komiksie tym jawi się jako czarny charakter, który dostaje nauczkę za to, że nie chciał podzielić się swym majątkiem z biednymi. Znowu pojawia się motyw Scrooge’a, ale nasz bohater jest zdecydowanie bardziej żywotny. Genialne w swojej prostocie włączenie bogatego wujka w kacze uniwersum przyniosło nadspodziewanie dobry rezultat. Dodało wiarygodności
najbardziej szaleńczym eskapadom, które zawsze może sfinansować taki sponsor. Wychodziło także naprzeciw tajonym w czytelniku pragnieniu posiadania bogatego wuja, który odmieni szarą codzienność w pasjonującą drogę sukcesu. Wydawnictwo Western Publishing zauważyło w 1952 roku, że sprzedaż komiksów rośnie, gdy w historyjkach występuje Sknerus. Zaproponowano Barksowi stworzenie komiksu, w którym głównym bohaterem będzie McKwacz, z perspektywą dalszych wydań historii o jego przygodach. Twórca obawiał się jednak, że stworzona przez niego postać nie wzbudzi trwałej sympatii. Postanowił wzbogacić wizerunek kaczora wyposażając go w cechy pozytywnie akceptowane przez czytelnika. Zabieg ten rysownik uzasadnia Im częściej wykorzystywałem go w swoich historyjkach, tym mocniej czułem że nie zawsze mogę przedstawiać tę postać w złym świetle, tak samo jak nie można ciągle eksponować wyłącznie dobrych cech bohatera – to po prostu staje się nudne. Zamiarem Barksa było wyeksponowanie cech charakteru, pracowitości, oszczędności, skromności, dzięki którym Sknerus zdobył majątek. Osobiście podzielał poglądy purytaństo – protestanckiej filozofii, wierzył w wartość pracy i ascezy. Chciał uczynić swego bohatera ideałem „skromnego bogactwa”. Z tego prawdopodobnie powodu Sknerus ubiera się w stary surdut i zamiast w pałacu mieszka w surowym skromnym, acz dużym Skarbcu. W gruncie rzeczy na tych zewnętrznych atrybutach postaci zakończyły się usiłowania Barksa w realizacji purytańskiego ideału. Sknerus oczywiście wyzwalał się ze swojego pierwszego wcielenia inspirowanego Scrooge’m, ale w kierunku w pewnym stopniu zupełnie niezależnym od twórcy. Samokreacja Wydany w 1952 komiks Only a Poor Old Man to dzieło przełomowe, w którym Barks istotnie zmienił oblicze swojego bohatera. DIPOL - NUMER DRUGI
5
6
DIPOL - NUMER DRUGI
© the walt disney company, 1953
W tej historyjce Sknerus nieomal traci cały swój majątek, jednak dzięki sprytowi i niesamowitej umiejętności pływania w monetach udaje mu się go uratować. Donald widząc radość wuja z odzyskania zawartości skarbca, nazywa go „starym, biednym człowiekiem”. Sądzi bowiem, że ogląda człowieka nieuleczalnie uzależnionego od pieniędzy. Bogacz odpowiada Nikt nie jest biedny, jeśli może czerpać z czegoś przyjemność! A ja kocham pływać w swoich pieniądzach jak ryba, ryć w nich jak kret i podrzucać monety nad głową! Po przeczytaniu tego komiksu czytelnik już nigdy nie spojrzy na Sknerusa jak na skąpego cynika opętanego żądzą pieniądza. Są one dla niego raczej pożądanym narzędziem przyjemnej zabawy. Nie oznacza to oczywiście, że Sknerus w minimalnym choćby stopniu zmienił swoją pazerność. Przemiana dotyczy wyłącznie stosunku do gromadzonych bogactw. Nie są one celem, a środkiem do realizacji zadań ważniejszych. Jakie one są? Zgodne z podstawowym etosem amerykańskiego społeczeństwa, budowania, odkrywania, zdobywania i tworzenia. Barks pragnąc trwale zakorzenić bogatego wujka w kaczogrodzkim uniwersum skazany był na dokonanie ewolucji angielskiego skąpca w amerykańskiego pioniera. Opowieści o poszukiwaczach złota z Klondike oraz historie o bohaterskich kowbojach, które Barks słyszał w młodości, zainspirowały go do stworzenia właśnie takiego, a nie innego życiorysu kaczora. Rysownik opowiada Nigdy nie myślałem o Sknerusie w taki sposób, w jaki myślę o milionerach, którzy nas otaczają. Oni zarobili swoje pieniądze wykorzystując innych ludzi do pracy. Świadomie próbowałem sprawić, aby wszystko wskazywało na to, ze Wujek Sknerus zdobył swoją fortunę w czasach, w których świat nie był jeszcze tak zatłoczony, kiedy można było po prostu iść w góry i odnaleźć tam złoto. Historia życia Sknerusa to spełnienie amerykańskiego mitu. Zaczynał od zawodu pucybuta w Szkocji, gdzie zarobił pierwszą dziesięciocentówkę, zaczątek i obietnicę przyszłej fortuny. Następnie
wyjechał do Stanów, gdzie pracował m.in. jako kapitan parostatku, kowboj, i w końcu jako poszukiwacz złota w Klondike. Koncepcja pionierstwa rozkręca spiralę kreacji i implikuje możliwości ekspansji kaczogrodzkiego uniwersum w przeszłość. Barks, a potem wielu innych autorów z upodobaniem zanurza się w te pełne legend i przygód czasy. Sknerusowi pozwala to zbudować w pionierskiej przeszłości własny mit. W komiksie Back to the Klondike z 1953 roku bohater ma problemy z pamięcią, które okazują się być rzadką formą amnezji. Podczas kuracji zaleconej przez lekarza nabiera ochoty na podróż wspomnień i wraz z rodziną rusza do Klondike. Poznajemy w ten sposób historię młodości Sknerusa, fortunnego poszukiwacza złota, a także jego nieszczęśliwej miłości do pełnej temperamentu Złotki. Osobowość naszego bohatera zyskuje pełny kształt, który w fundamentalny sposób określi rolę i znaczenie jego postaci w dalszym tworzeniu kaczego uniwersum. Natura pucybuta spełniającego swój sen, obieżyświata oraz pioniera, wymaga posiadania cech charakteru, które skupiają się na osiąganiu wytyczonych celów. Zasadniczym ich elementem jest samorealizacja. Branie losu we własne ręce i przemienianie rzeczywistości według własnej woli. Umiejętność spełniania marzeń wielbicieli przygód i eksploracji nieznanego, prawie z niczego bo z wyszperanych na strychu starych szpargałów wynika u Sknerusa z dominującej w jego charakterze woli zmierzania się z wyzwaniami. Skutki bywają czasami odmienne
od zamierzeń, ale najważniejsze to „wziąć sprawy we własne ręce”. Z pionierskiej przeszłości i kariery pucybuta wynika także skłonność do współzawodnictwa. Dotyczy to zarówno statusu najbogatszego kaczora świata, jak i innych dziedzin życia. W Back to the Klondike Sknerus rywalizuje z Złotką w umiejętności poszukiwania złota, a w komiksie The Second-Richest Duck (pol. O kawałek sznurka, Kaczor Donald 32/2010) z 1956 roku długością kłębka sznurka udowadnia, że jest bogatszy od swojego najpoważniejszego konkurenta, jakim jest Granit Forsant. Czasami pęd do rywalizacji ponosi Sknerusa tak bardzo, że sprzeniewierza się głęboko w nim tkwiącej zachłanności do gromadzenia pieniędzy i z związanego z tym skąpstwa. W historyjce Statuesque Spendthrifts (pol. Pomnik Sknerusa, Kaczor Donald 8/1994), wydanej w roku 1952, bohater Barksa współzawodniczy z pewnym Maharadżą. Ich rywalizację można odczytać jako konflikt protestanckiej etyki pracy z konsumpcyjnym kapitalizmem. Wypowiedź Sknerusa z tej historyjki Co za szalony świat! O bogactwie człowieka nie świadczy to, że je posiada, ale to że je trwoni! To reakcja na wieść, że media uznały Maharadżę za bogatszego od niego, tylko dlatego iż ten przeznaczył wysoką sumę na rzecz budowy ogromnego pomnika Korneliusza Kwaczaka w Kaczogrodzie. Nie przeszkadza to McKwaczowi podjąć rękawicę i prześcigać się z konkurentem w wydawaniu astronomicznych sum na budowę coraz większego i lepszego monumentu. Gdy Maharadża bankrutuje, a Donald zwraca Sknerusowi uwagę, że mógłby dać biedakowi parę groszy, Sknerus wpada w szał Myślisz, że kim ja jestem – przeklętym utracjuszem?! Wytrwałość cechująca pionierów i poszukiwaczy złota w przypadku McKwacza potęguje się w zawzięte dążenie do celu. Uczepiwszy się raz jakiegoś pomysłu musi dobrze dostać po głowie, aby zrezygnować. W rozmaitych przygodach zajadły upór staruszka rodzi
wiele konfliktów i jest kanwą wielu zabawnych gagów. Świetnie ilustruje to historyjka o tytule The Midas Touch. Wiedźma Magika de Czar kradnie pierwszą dziesięciocentówkę Sknerusa, aby przetopić ją na naszyjnik dający swojemu posiadaczowi dotyk Midasa. Akcja komiksu to szaleńczy pościg za złodziejką podstępnie skradzionej monety. Znamienne jest, że w gonitwie za ukochanym numizmatem Sknerus nie bacząc na przeszkody wędruje aż na szczyt Wezuwiusza. Podobna sytuacja miała miejsce w opowieści The Lemming with the Locket z 1955 roku. Bohater przemierza świat wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu leminga, który przypadkowo zabrał ze sobą medalion, wewnątrz którego Sknerus ukrył karteczkę z szyfrem do sejfu otwierającego Skarbiec. Sylwetka McKwacza byłaby niepełna bez przypomnienia jego talentów językowych , znajomości historii itp. Są one zrozumiałe w świetle jego doświadczeń życiowych i profesji obieżyświata. Zagadką natomiast są zdolności nieosiągalne dla zwykłych śmiertelników, umiejętność pływania w pieniądzach oraz wyczuwania obecności cennych metali. W tym gubi się nawet sam Carl Barks. Nie wytłumaczę w jaki sposób on to robi, bo sam nie jestem w stanie tego pojąć. Czyżby twórca przyznawał, że utracił kontrolę nad dziełem lub nigdy jej nie posiadał? Osobowość Sknerusa wynikająca z połączenia skąpego bogacza z mentalnością poszukiwacza złota stała się kopalnią inspiracji. Carl Barks konstatuje to następująco Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli powiem, że Donald jest moją ulubioną postacią, ponieważ jest taki jak moi przyjaciele, sąsiedzi, jak ja sam – jest po prostu gościem od wszystkiego. Jeśli jednak miałbym napisać jakąś historyjkę naprawdę szybko, wybrałbym Sknerusa jako mojego ulubieńca, bo mógłbym wymyślić opowieść o nim znacznie szybciej niż o Donaldzie. (Dlaczego?) Cóż, ponieważ Wujek
© the walt disney company, 1953
DIPOL - NUMER DRUGI
7
© the walt disney company, 1953
Sknerus mógłby szukać pieniędzy albo stoczyć bitwę z Braćmi Be, aby uratować swój majątek. On sam jest jak gotowy scenariusz, bez konieczności wymyślania go. Genialna intuicja artysty sprawiła, że pozwolił McKwaczowi swobodnie, w naturalny sposób zaistnieć komiksowym świecie. Osobowość Sknerusa kreowała się niejako samodzielnie, a twórca nie silił się na wtłoczenie go w ramy jednoznaczności. Zważmy fakty. Nasz bogaty wujek przyplątał się do kaczogrodzkiego towarzystwa planowany na jeden epizod i wbrew zamierzeniom pozostał na trwałe. Inspirował twórców, a oni obsadzali go w rolach kreatora przygód. Czyż nasz bohater nie jest prawdziwym demiurgiem rzeczywistości? W krzywych zwierciadłach Od momentu debiutu McKwacza w kaczogrodzkim uniwersum, po dzień dzisiejszy pojawia się wiele nieporozumień i przekłamań dotyczących prawdy o jego właściwej naturze. Kontrowersje budzi charakter jego bogactwa. Niektórzy, zwłaszcza przedstawiciele szkoły wło8
DIPOL - NUMER DRUGI
skiej, uważają Sknerusa za typowego przedstawiciela wielkiego kapitału, który majątek zdobył wyzyskując innych. Barks przeciwstawia się tej opinii i wyjaśnia Sknerus jest całkowicie przeciwny systemowi kapitalistycznemu. Mógłby go zniszczyć w przeciągu jednego roku, nie byłoby już żadnej konkurencji, ani wolnego rynku. Mógłby wstrzymać to, co napędza kapitalizm – wydawanie pieniędzy. Im szybciej się je wydaje, tym szybciej rośnie dobrobyt innych. Sknerus nigdy nie wydaje niczego, więc wszyscy stają się coraz biedniejsi, podczas gdy on gromadzi ich majątek, z czasem nikt nie będzie miał pieniędzy, prócz niego. Jednocześnie tłumaczy Musiałem uczynić go kapitalistą inwestującym w kopalnie, żeby napędzać scenariusze moich historii, ale Sknerus mógłby zniszczyć system kapitalistyczny, jak zresztą każdy inny system, nie tracąc przy tym skarbów, które zgromadził w ciągu całego swojego życia. Niezrozumienie istoty bogactwa Sknerusa jest w sumie mniej poważne niż podejmowane przez pokolenie artystów epoki po-barksowskiej próby jednoznacznego określenia natury kaczora. Chybione wydają się wszelkie teorie uzasadnia-
Ekspansja mitu w świadomość zbiorową Rosnąca z biegiem lat popularność serii komiksowych z udziałem bohaterów Kaczogrodu spowodowała wrastającą rozpoznawalność poszczególnych postaci. Wydawcy i komercyjnie nastawiony przemysł powstały wokół komiksu lansowały oczywiście Kaczora Donalda. Tytuły czasopism na całym świecie, koszulki z nadrukami, najrozmaitsze gadżety z jego wizerunkiem, wreszcie słynna guma do żucia zwana potocznie
„donaldówą”, budowały i utrwalały w świadomości zbiorowej legendę głównego bohatera kaczego uniwersum. Paradoksalnie w cieniu tej promocji bez nakładów i spontanicznie wrastał w nią także mit Sknerusa. Warto przytoczyć jeszcze jedną wypowiedź Carla Barksa oceniającego przyczyny popularności Mckwacza. Myślę, że Wujek Sknerus jest tak bardzo popularny dlatego, że jest wręcz absurdalnie bogaty. Pieniądze nie sprawiają, że jest arogancki, czy pompatyczny. Po prostu zabawne jest to, że on je gromadzi. Czyż twórca nie był w błędzie? Stan majątku sam w sobie rzadko przekłada się na kreację idola. Nie mniej, w świadomość milionów fakt jego niesamowitego bogactwa wdrukował się trwale i osiągnął imponujący zasięg. Świadczą o tym publikacje amerykańskiego magazynu Forbes zamieszczającego corocznie listę 15 najbogatszych postaci fikcyjnych. Od 1947 roku gości tam Sknerus McKwacz i pnie się w górę rankingu, by od roku 2007 stale zajmować dwie pierwsze lokaty. Podobny inprint jak w przypadku synonimu krezusa zapisało się kojarzenie McKwacza ze skąpstwem. W potocznej polszczyźnie nieużytego kolegę często obdarzamy epitetem „ty Sknerusie”. Podobnie w Italii, włoskie imię Mckwacza „Paperone” przeniknęło do mowy zwykłych zjadaczy chleba i oznacza bogatą oraz skąpą osobę. Barks byłby zdziwiony zaskakującymi czasami powodami popularności wykreowanej postaci. Z pewnością nie stan majątku, ale duma ze szkockiego pochodzenia, jakim obdarzył twórca naszego bohatera skłoniły Radę Miasta Glasgow do wpisania w roku 2007 Sknerusa na listę sławnych
© the walt disney company
jące zmiany komiksowego Sknerusa na przełomie lat. Psychologizowanie o wpływie przebywania z kochającymi bliskimi itp. nie brzmi wiarygodnie. W tej kwestii najlepiej odwołać się do mistrza. Barks wyjaśnia i zachęca czytelników do samodzielnego wyrobienia sobie zdania o naszym bohaterze. Po latach zastanawiałem się, czy przedstawiłem jego postać wystarczająco jasno, a jednocześnie niezbyt jednoznacznie. Czasem myślę sobie „Przypuśćmy, że ktoś nigdy nie widział żadnego komiksu z Wujkiem Sknerusem, nigdy o nim nie słyszał, czy ten ktoś mógłby przeczytać taką historię i zrozumieć co motywuje tego starego kaczora?” (...) Nie wiem czy udało mi się uczynić pomysł na tę postać czytelnym dla nowych odbiorców. Wydaje się, że ludzie, którzy wchodzili w ten sposób w świat komiksu, byli na tyle bystrzy, że zaczynali szukać poprzednich opowieści o Sknerusie, żeby mogli budować takie wyobrażenie o nim, jakim był naprawdę.
DIPOL - NUMER DRUGI
9
© the walt disney company
mieszkańców tego grodu. A my chyba trochę zazdrościmy, że Carl nie uczynił go Polakiem. Rozwój cywilizacji medialnej okazał się wyjątkowo korzystny dla ekspansji mitu Sknerusa. Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia podjęto próbę przeniesienia scenariuszy barksowskich komiksów na ekran. W jej wyniku powstał dobrze znany ówczesnemu pokoleniu polskiej młodzieży serial animowany Kacze Opowieści. Twórcy kreskówki zrezygnowali z obecności Donalda w tym przedsięwzięciu. Uznali, że jego postać nie zawładnie wyobraźnią młodego odbiorcy. W głównej roli obsadzono McKwacza, gwarantowało to bowiem właściwą sztuce filmowej dynamikę akcji i dyskretną dydaktykę. Serial niemal całkowicie skupiał się na postaci i pasjonujących przygodach Sknerusa. Zastanawiające, że w wielu wykorzystanych w kreskówce scenariuszach Barksa, w których zgodnie z zamysłem autora pierwotnie nie istniał, McKwacz pojawia się w wersji filmowej. Może to oznaczać, że nasz bohater atrakcyjnością swojej osoby na użytek nowych form medialnych zaczął uzurpować sobie ambicję poprawiania dzieł swoich twórców. Miłośnikom oryginalnego barksowskiego Sknerusa przypomniała się zabawa w krzywych zwierciadłach i obserwowali ją z obawą oraz lekkim niesmakiem. Ostatecznie, brak postaci Donalda okazał się ograniczeniem dla autorów animacji i zaczęli oni szukać nowych rozwiązań fabularnych, często niezgodnych z pierwotnym za10 DIPOL - NUMER DRUGI
mysłem Barksa. Serial podbił serca widzów na całym świecie i przyczynił się w istotny sposób do spopularyzowania McKwacza w kręgach zdecydowanie szerszych niż czytelnicy komiksów. Kreował się bowiem w filmie i telewizji. Sześćdziesiąt sześć lat to kilka pokoleń czytelników, fanów filmu i telewizji, którzy mieli możliwość spotkania i poznania Sknerusa. Część z nich ma do niego stosunek bardzo krytyczny, inna zaś obdarza go uwielbieniem, ale wszyscy przyznają, że jest on postacią fascynującą. Mimo różnych starań nikomu nie udało się zdefiniować w pełni jego natury i motywów jakie nim powodują. Kłopoty z tym mieli i mają rysujący go artyści, mamy i będziemy mieli my, odbiorcy. Fenomen popularności Sknerusa tkwi gdzieś głęboko w naszych duszach i bliski jest literackim przypadkom Hucka Finna lub Kubusia Puchatka. • Agata Mikucka BIBLIOGRAFIA Andrae Thomas, Carl Barks and the Disney Comic Book: Unmasking the Myth of Modernity, University Press of Mississippi, 2006, str. 84-88, 93-97, 105, 136-137, 142, 144, 146, 148-149, 185186, Ressurecting The Self-Made Man, str. 187-226 Barks Carl, Uncle Scrooge And What Makes Him Tick, Uncle Scrooge 266, Walt Disney Magazine Publishing Group, 1992
dlaczego warto czytać komiksy DISNEYA? W obronie nieprzeciętnej i niedocenionej sztuki
P
ojawienie się fanzinu DiPol adresowanego głównie do polskich fanów komiksu może budzić kontrowersje wśród pewnych grup czytelników. Wynika to z dość czytelnego przesłania ideowego będącego zamierzeniem twórców pisma, a odbiciem którego usiłują być treści kolejnych numerów. Owe ambicje sprowadzają się w istocie do propagowania komiksu disneyowskiego jako pełnowartościowego gatunku sztuki, cennego dla odbiorców ze względu na autentyczne walory estetyczne i poznawcze. Takie rozumienie tego przedsięwzięcia powoduje pragnienie możliwie najszerszego grona czytelników, niezależnie od ich wieku, pozycji społecznej, czy też znajomości tematu. Uniwersalność adresatów fanzinu i wspomniane ambicje wywołują wiele niechętnych komentarzy spotykanych na forach internetowych fanów komiksu, Warto więc głębiej uzasadnić ideę twórców DiPola, a także przekonanie o zasadności popularyzowania disneyowskich historyjek. W Polsce sztuka komiksowa ma charakter zdecydowanie niszowy. Rzeczywiste wprowadzanie jej do szerszego obiegu rozpoczęło się w naszym kraju na początku lat 90. ubiegłego wieku. Przez tak krótki okres czasu nie zdążyła ona zakorzenić się w ludzkiej świadomości jako uznana dziedzina sztuki. Obecnie, popularyzowanie jej przedstawia się jako zestaw chaotycznego działania związanego z naiwną wiarą w mechanizmy wolnego rynku, także w sferze kultury. W stosunku do klasyki gatunku prowadzi to do lekceważenia jej walorów, skutkującego ograniczonymi wydaniami i brakiem poważnej, wyzbytej infantylizmu, krytyki. Działalność obecnych na rynku firm wydawniczych i czasopism komiksowych prowadzi generalnie do postępującego obniżania jakości oferowanych publikacji. Wiąże się to z wybitnie merkantylnym schlebianiem niewyrobionym gustom odbiorców. Takie przedmiotowe traktowanie sztuki komiksowej i jej czytelników jest faktycznym deprecjonowaniem, i sztuki, i jej odbiorcy.
W obserwowanej obecnie polityce wydawniczej dotyczącej twórczości disneyowskiej dominuje niskiej jakości marketing lekceważący czytelników i skutkujący doborem komiksów mało wartościowych. Propagowane są historyjki zawierające w fabule udziwnienia mające na celu przyciągnięcie spodziewanego zainteresowania, a faktycznie będące gwałtem i profanacją prawdziwej formy oraz natury myszo-kaczego uniwersum. Celem nadrzędnym stało się sprzedanie produktu. Nachalność tego procederu niejednokrotnie sięga śmieszności. Zjawisko to ilustruje chociażby tekst piosenki z reklamy tygodnika Kaczor Donald - Kaczor Donald, wiedzą wszyscy, to jest ziomo jedwabisty! Są komiksy i gadżety, nie ma lepszej dziś gazety! Kaczor Donald, to jest król! Kaczor Donald - mega cool! Nawiązując do stylistyki subkultury hiphopowców marketingowcy afiszują podążanie komiksu disneyowskiego z „duchem czasu”. Pomijając kwestię, że „duch czasu” nigdzie się prawdopodobnie nie wybiera, to efekt jest komiczny. Podobnie rozumując, należało by szacownego profesora uniwersytetu ubrać w bojówki i zmusić do wyczynów na deskorolce, a tłumy chętnych szturmowałyby mury uczelni. Na szczęście, „ziomalska” stylistyka jest w tym przypadku jedynie chwytem reklamowym. Komiksy publikowane w gazecie są od niej czyste, choć zapewne to tyko kwestia czasu. Nieodłączne stało się natomiast zachęcanie do nabycia pisma przez wkładanie do każdego numeru wyrafinowanych gadżetów. Zabawki, typu sztuczna kupa, czy słynne smrodliwe bomby, o których głośno było w mediach kilka lat temu, wprawdzie zniknęły ze względu na dezaprobatę opinii publicznej, ale i obecne „dodatki” są zdecydowanie wątpliwej jakości. Wiązana sprzedaż tego typu rodzi ponadto podejrzenie, czy przypadkiem gazeta nie stała się dodatkiem do gadżetu? Bez ogródek trzeba stwierdzić, że przy takiej polityce marketingowej, większość publikowanych historyjek z udziałem kaczek i myszy jest słaba, a to z kolei prowadzi do zanikania zainDIPOL - NUMER DRUGI 11
© the walt disney company, 2001
Czy musiało do tego dojść?!
teresowania disneyowską twórczością. Czyni się tym szkodę najmłodszym czytelnikom i zasmuca tych, którzy mają świadomość rzeczywistej wartości wynikającej z zanurzenia się w to komiksowe uniwersum. Utarł się pewien schemat myślowy w odniesieniu do komiksu. Polega on na traktowaniu tej działalności artystycznej jako adresowanej do „ubogich duchem”, mniej wyrobionych intelektualnie i szukających łatwej rozrywki. Z tego powodu ocenia się ją jako sztukę gorszego gatunku i przyjmuje lekceważący stosunek do niej. Ten schemat jest bliźniaczo podobny do współczesnego nierozumienia istoty średniowiecznej Biblii Pauperum. Były to skróty Biblii w postaci około dwunastu kart ilustracji okraszonych skromnym komentarzem słownym. Sądzi się o nich, że przeznaczone były dla licznych wówczas analfabetów. Faktycznie zaś, Biblia Pauperum używana była przez elitę intelektualną do przekazywania ma luczk i m prawd religijnych. Jej wtórnym zastosowaniem była rola wzornika dla artystów, malarzy i rzeźbiarzy. W m a lu c z k ic h w yrabiała zdol-
ność inteligentnego odbioru sztuki i uczyła kojarzenia obrazów z tekstem. Wizualizacja przekazu informacji nie jest wynalazkiem współczesności. Jego pierwotne ślady znajdujemy już w rysunkach naskalnych. Wraz z rozwojem cywilizacji obraz zyskiwał na znaczeniu jako sposób ujmowania, rozumienia i przekazywania wiedzy. Od ilustracji książek i prasy, fotografii, filmu, telewizji, dotarliśmy do doby internetu. Co nie jest obrazem ma współcześnie byt wątpliwy. Zaczynamy natomiast mieć trudności z jego zrozumieniem. Komiks w wielkim uproszczeniu to taka współczesna Biblia Pauperum, co nie oznacza, że łączą je związki następstwa. Jako efekt ekspresji artystycznej sztuka komiksowa znalazła i znajduje tak wielu odbiorców, bo najpełniej w skróconej formie realizuje dialog obrazu i słowa. Wyważona relacja między nimi wytwarza niezwykle efektywny sposób przyswajania wiedzy i kontemplowania rozrywki. Twórcy zaś, daje możliwość uczenia prawdy objawiającej się w stwierdzeniu – żeby widzieć, trzeba wiedzieć. Na zaaplikowaniu tej prostej prawdy, już u swoich podstaw - początku, zbudowany jest fenomen disneyowskiego uniwersum. Inaczej niż w innych komiksowych historyjkach, czytelnik od pierwszego kontaktu wie, że znalazł się w świecie, który jest jedynie naśladownictwem rzeczywistości. Pewność ta jest wizualizowana dziwacznymi kształtami bohaterów, które trudno odnieść do ludzi lub zwierząt. Świadomość ich umowności pozwala widzieć przeżycia disneyowskich postaci we właściwym dystansie. Jaw ią się na m tymi, którymi są w istocie – aktorami zmyślonych opowieści rea lizowa nych w starannej scenografii udającej realność. Odczucie to zgodne jest z intencjami najw ybitniejszego
Fragment Biblii Pauperum
12 DIPOL - NUMER DRUGI
twórcy disneyowskich historyjek, Carla Barksa, który tak je wyjaśnia: (...) miałem [Donalda] za aktora, który mógł zagrać dowolną rolę. Mógł być Szekspirem, tchórzem albo kimkolwiek innym, tylko nie mordercą lub zabójcą. Twórcy disneyowskiego uniwersum przyjmując konwencję transparentnej fikcyjności bohaterów dokonali jednocześnie paradoksalnego zabiegu wyposażenia osobowości wykreowanych postaci w drobiazgowo konsekwentne cechy tożsame ludziom w realnym świecie. Ów paradoks i wspomniana konsekwencja są niezwykle istotne. Całość bowiem sprowadza się do czytelnego przekazu – nasze historyjki są zmyślone, ale zawierają prawdę o nas takich jakimi naprawdę jesteśmy. Marzymy o przygodach, poznawaniu świata, sukcesie, ale w tym co może się nam zdarzyć pozostajemy z ułomnościami własnej natury, przezwyciężanie których jest trudne, a czasami niemożliwe. Gottfried Helnwein, znany na całym świecie artysta po odejściu Barksa wypowiedział te słowa: Od Kaczora Donalda nauczyłem się więcej o życiu, niż ze wszystkich szkół, do których uczęszczałem [...] W Kaczorze Donaldzie Carla Barksa odnajdujemy swoje własne lęki, wątpliwości i słabości; swoją głupotę, próżność, nieprawość, zazdrość i łatwowierność. Ale i ten sam upór, który napotykamy podnosząc się po każdej porażce i każdej katastrofie. Przy okazji przytoczenia wypowiedzi Helnweina należy uwypuklić jeszcze jeden element charakteryzujący klasyczne komiksy disneyowskie. Jest nim rzetelność twórców wobec własnego dzieła dyktowana poważnym traktowaniem odbiorcy. Oto fragment wywiadu jakiego Carl Barks udzielił Bruce’owi Hamiltonowi - Telewizja mierzy w tę samą widownię, nawet jeśli mają jakieś bardziej wyszukane programy, nie ukazują się one zbyt często. Mówi się, że Lewis Caroll pisał opowieści dla obojętnie jakiego poziomu czytelnika: ośmiolatek mógł je czytać z poziomu ośmiolatka, dwunastolatek z poziomu dwunastolatka i dorosły - z poziomu dorosłego. Czy twoje historyjki też takie były? Carl Barks: Wychodziło na to, że tak. Nie, żebym kiedykolwiek myślał, że tak się stanie, ale właśnie tak to szło, udowadniają to reakcje fanów.
W DiPolu przypominana jest często prawda o ogromnym wkładzie historyjek disneyowskich w rozwój sztuki komiksowej i ich projekcji w kulturę ogólną ludzkości, słusznie przyrównywaną do podobnej roli, jaką mają baśnie Andersena czy postać Kubusia Puchatka. Rzecz jasna nie dotyczy to wszystkiego co powstało w czasie przebytym od wykreowania disneyowskiego uniwersum. Mamy więc twórców wybitnych i miernych naśladowców, dzieła genialne i historyjki niewarte wzmianki krytyka. Warto zatem selekcjonować ten dorobek i popularyzować jego najcenniejsze osiągnięcia. Klasyczny komiks disneyowski osiągnął swoje artystyczne wyżyny i zdobył wielką popularność dzięki rozumieniu potrzeb czytelników. Szacunek dla odbiorcy objawia się w walorach estetycznych rysunku, ekscytujących scenariuszach, wybornym dowcipie i dyskretnej dydaktyce. Złożyła się na to praca wielu wybitnych twórców. Carl Barks nazywany Hansem Christianem Andersenem komiksów, genialny rysownik, wprowadził manierę dyskretnego dydaktyzmu i wymóg wiernego odwzorowania realnych zachowań w historyjkach. Floyd Gottfredson, artysta skupiony na postaci Mikiego, którego przedstawił jako idealistę i optymistę, toczącego walkę z nieprzyjazną rzeczywistością. Tworzył genialne scenariusze mrocznych opowieści i kryminałów, które zaskakują czytelnika zwrotami akcji i wielopiętrowością intrygi. Romano Scarpa wyeksponował naturalne relacje między bohaterami, zwrócił uwagę na kwestie ich różnych osobowości, admirator wrażliwej uczuciowo natury Sknerusa. Don Rosa, twórca, który podjął się próby dojrzałej analizy zachowania postaci wprowadzając w swoje historyjki elementy psychologicznych dylematów. Dzięki nim i wielu innym artystom powstała wielka skarbnica, z której korzystały pokolenia czytelników. Dorobek ten nie powinien zostać zapomniany, należy go przybliżać jak największej liczbie fanów, aby stał się ich nauką, radością i inspiracją. Gottfried Helnwein, tak opisuje swoje pierwsze spotkanie z disneyowskim uniwersum - Otwarcie mojego pierwszego komiksu z Kaczorem Donaldem było jak ujrzenie światła słonecznego dla osoby, która po katastrofie górniczej przez długi DIPOL - NUMER DRUGI 13
© the walt disney company, 1954
Komiksy disneyowskie nie muszą składać się wyłącznie z prostych i chwytliwych rysunków. Powyżej jeden z fenomenalnych półstronicowych „splash paneli” Carla Barksa
czas była uwięziona pod ziemią. Patrzyłem ostrożnie, bowiem moje oczy nie były jeszcze przyzwyczajone do olśniewającego, kaczogrodzkiego słońca. Łapczywie wciągałem zapylonymi płucami świeży wiatr, który wiał od strony skarbca Sknerusa. Byłem znów w domu, w porządnym świecie, gdzie można było zostać spłaszczonym przez walec i przedziurawionym przez kule bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. W świecie, w którym wszyscy wyglądali porządnie, z żółtym dziobem albo czarnym guzikiem zamiast nosa. Tam właśnie spotkałem kogoś, kto zmienił moje życie na zawsze - Kaczora Donalda. Sztuka komiksowa w swej funkcji podstawowej jest rozrywką. Po obrazkowe historyjki sięgamy głównie z jej potrzeby. Są bowiem proste do zrozumienia dla czytelnika w każdym wieku i stanowią idealne wprowadzenie do kojarzenia obrazu ze słowem. Użycie środków wizualnych, które oferuje forma, nie jest wymyślne, zupełny laik będzie w stanie zorientować się jak przebiega akcja. Treść jest uniwersalna i łatwa do przyswojenia w różnych kręgach kulturowych. Kontakt z historyjkami disneyowskimi rozwija wrażliwość estetyczną i poszerza wyobraźnię. W war14 DIPOL - NUMER DRUGI
stwie edukacyjnej są doskonałym narzędziem uczenia refleksji i podjęcia wysiłku interpretacyjnego. Celują w intelektualne możliwości przeciętnego dziecka i jednocześnie stwarzają możliwości niespodziewanych odkryć bardzo dojrzałym mentalnie czytelnikom. Dowcipne gagi i sytuacje uczą poczucia humoru. Dyskretna dydaktyka konsekwentnie stawia na wartości właściwego rozróżniania dobra od zła. Młody czytelnik znajdzie w tym wskazówki kształtowania charakteru, człowiek dojrzały przypomnienie, że owe różnice nie są względne. Komiks disneyowski w pełni wykorzystał możliwości tkwiące w dialogu obrazu ze słowem. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet jej przekroczył. W czasach nam współczesnych, cywilizacji dyktatu bytów wizualnych, stanowi wartość nie do przecenienia w kształtowaniu umiejętności ich opisania i zrozumienia. Pomaga zrozumieć świat i nas samych. Twórcy DiPola tym właśnie uzasadniają potrzebę redagowania swojego „konserwatywnego” fanzinu. • Agata Mikucka
KACZY, LECZ LUDZKI rzecz kaczogrodzka
© the walt disney company, 1944
W
prawdzie komiksowe przygody z disneyowskimi kaczkami kojarzą się najczęściej z fabułą fantastycznej lub egzotycznej przygody umiejscowionej w rozmaitych zakątkach globu, bazowym miejscem akcji większości historyjek pozostaje miasto zwane Kaczogrodem. Pomysłodawcą rodzinnego gniazda Donalda był genialny Carl Barks. Dzięki temu zabiegowi wprowadzony został domyślny ład tożsamościowy kaczego uniwersum. Stworzenie wyjściowej scenerii dla historyjek sprawiło, że twórcy znacznie szybciej znajdowali pomysł na opowieść, zawsze modyfikując miasto według bieżących potrzeb. Biorąc pod uwagę ilość twórców korzystających z pomysłu Barksa, należy kompleksowo go rozpatrzyć, stawiając pytanie - czy możliwości Kaczogrodu zostały już doszczętnie wyczerpane? Nazwa miasta jednoznacznie pozwala utożsamić się z tym miejscem wszystkim kaczym postaciom. Przez złożenie przymiotnika „kaczy” z leksemem „gród” twórca nie uciekł się do parafrazowania określenia powszechnie znanej miejscowości, co alienowałoby kaczą populację, a przede wszystkim, za sprawą swojej hermetyczności, byłoby pomysłem jednorazowym. Przykładowo, nazwa typu „Kaczy Jork” sprawdziłaby się skutecznie w jednym komiksie, ale niekoniecznie w następnych, na potrzeby których wymagana byłaby zmiana scenerii. Koncept nazwy symbolizuje więc otwarty charakter nowo stworzonej przestrzeni, co pozornie ułatwia czytelnikowi zrozumienie charakteru miasta. Co więcej, tak proste rozwiązanie zaowocowało również powstaniem nowego życia postaci, gdyż coraz bardziej złożone komiksy nie były w stanie naśladować zachowań postaci takiego typu jak na filmach krótkometrażowych. Kaczor Donald wraz ze swoimi towarzyszami nie byli od tej pory połączeni pępowiną z Hollywood. Gwiazdy srebrnego ekranu mieszkały wszak w Kalifornii, a Carl Barks postanowił odciąć się od filmowej
Rok 1944 - pierwsza wzmianka o Kaczogrodzie
przeszłości bohaterów, by uwiarygodnić ich dla potrzeb rozmaitych przygód toczących się w kadrach historyjek obrazkowych. Słowami twórcy - To powstało zwyczajnie z potrzeby. Nie wyobrażałem sobie, by Studio Disneya było miejscem zamieszkania wszystkich tych postaci, więc dlaczego by nie nazwać go Kaczogrodem - ponieważ tam mieszkają kaczki. Donald jako mieszkaniec Kaczogrodu miał przeto otrzymać wiarygodną tożsamość, co z biegiem czasu pozwoliło przestać postrzegać jego postać wyłącznie w kategoriach „śmiesznego zwierzęcia”. Otwierając losową stronę historii obrazkowej toczącej się w Kaczogrodzie, można zauważyć, że artyści dbają o wplecenie w tło kadrów innych mieszkańców miasta. Dogmatyczne przywiązanie Disneya do konwencji stanowczo zabraniającej ukazywania ludzkich wizerunków, wymusiła powstanie oryginalnej społeczności. Składają się na nią bowiem przede wszystkim stworzenia przypominające ludzi, lecz różniące się od nich nosem - ten na ogół rysuje się w formie czarnego guzika, czy też kulki, co sprawia wrażenie, iż kaczogrodzianie mają dużo wspólnego z psami. Kwestia ich antropomorfizacji, tudzież animalizacji pozostaje nierozstrzygnięta i stanowi do dziś element sporów w środowisku znawców komiksów. Społeczność kaczogrodzka jawi się jako aglomerat różnorodności gatunkowej nieupośleDIPOL - NUMER DRUGI 15
dzonej względem siebie. Warto dodać, że disneyowscy bohaterowie często wchodzą w interakcje z innymi kaczorami, czy też innymi ptasimi postaciami. W obrazie Kaczogrodu nie można doszukiwać się wiarygodnego odzwierciedlenia struktur społecznych takich jak podziały klasowe czy rasowe związane z gatunkiem postaci, choć, na co wskazuje semantyka, miasto należy do kaczek. Dowodem jest burmistrz miasta, którym zazwyczaj jest prosiak. W gruncie rzeczy, twórcy komiksów nie wykazują zainteresowania studiowaniem mechanizmów życia społecznego. Być może niektórzy fani byliby skłonni postawić tezę, że zróżnicowanie ludności pozwala przekonać odbiorców (w szczególności tych młodszych) do idei multikulturalizmu. Należy wszakże zauważyć, że kaczogrodzian łączy poczucie wspólnoty kulturowej, chociażby na płaszczyźnie językowej i lokalizacyjnej. Różnorodność gatunkowa nie zaburza więc integralności Kaczogrodu, ale pogłębia jego potencjał przez dodanie bogatego tła, udającego zróżnicowanie społeczne znane z rzeczywistości. Na przykładzie dziesięciostronicowych komiksów Carla Barksa, niosących najczęściej przesłanie dydaktyczne, można zaobserwować, że wykreowana przez niego aglomeracja zakomicie pozoruje lustrzane odbicie rzeczywistości. Kaczogród jest w końcu stworzony na kształt świata dobrze znanego czytelnikowi - obecne są w nim wieżowce, osiedla, czy też budynki użyteczności publicznej. Szybko okazuje się też, że właścicielem znacznej części umiejscowionych tam przedsiębiorstw jest jeden z bohaterów - wujek Sknerus. Jego rola w budowie miasta jest zaznaczona chociażby w komik-
sie Statuesque Spendthrifts (pol. Pomnik Sknerusa, Kaczor Donald 8/1994), gdzie pojedynkuje się on z Maharadżą Jaksiemastanu w budowaniu coraz to większych pomników Korneliusza Kwaczaka - założyciela miasta. Komiks ten doskonale ujawnia dystans między rzeczywistością a fikcyjnym uniwersum, gdyż autor przedstawił sytuację niemożliwą do zrealizowania w żadnym realnym mieście. Na jej nieprawdopodobny charakter wskazuje fakt, że ostatnie ze stworzonych pomników są wykonane w całości z diamentów i złota. Wątek ten jest swoistym komentarzem do bezsensownych wyścigów, toczonych przez bogaczy, którzy bezsensownie trwonią dorobek całego życia, aby zaspokoić swoje chore ambicje. Fikcyjny charakter Kaczogrodu ukształtowany jako zbliżone odbicie realności pozwala na tworzenie najbardziej ekstrawaganckich, barwnych scen. Twórca doskonale zdawał sobie sprawę z konieczności zakorzenienia wykreowanej fikcji w prawdziwych zdarzeniach historycznych. W nawiązaniu do czasów pionierskich wplótł w scenografię przywoływanego komiksu pomnik Kwaczaka z kolbami kukurydzy.
© the walt disney company, 1950
16 DIPOL - NUMER DRUGI
Zabiegiem uwierzytelniającym wymyślony świat jest szczegółowe przedstawianie najbardziej charakterystycznych obiektów Kaczogrodu, takich jak Skarbiec Sknerusa. Z czasem, czytelnikom udzielona została wskazówka dotycząca ulokowania miasta - w komiksie The Gilded Man wspomniany jest bowiem stan Kalisota. Fakt, że Kaczogród leży w Ameryce wydawał się oczywisty, ze względu na rodzimy język, jakim posługiwały się Kaczory - amerykański angielski. Trudno jednak o dotarcie do racjonalnych wniosków dotyczących usytuowania geograficznego. Z lektury wielu historyjek wynika, iż miasto znajduje się w bliskim sąsiedztwie gór, oceanu i pustyni. Nazwa stanu, w którym mieszkają kaczory sugeruje, że złożona jest z nazw Kalifornii i Minnesoty, co zapewne wynika z inklinacji rodzinnych twórcy, który przeżył w nich lwią część życia. Lokalizacja ta w niektórych teoriach fanów zajmuje miejsce Oregonu, w którym urodził się Barks. Koncepcja ta zdaje się chybiona, jako że Kalisota została określona wyraźnie 51. stanem w historyjce Sitting High (pol. Droga do gwiazd, KD 4/1994). Amerykanizacja Kaczogrodu była niezbędna ze względu główną grupę odbiorców produkcji disneyowskiej. Komiksy Barksa pierwszą popularność zyskały w Stanach Zjednoczonych. Aura Kaczogrodu stała się tak atrakcyjna i niepowtarzalna, że wśród czytelników naturalne stało się pragnienie znalezienia się w nim. Jak ujął to artysta Gottfried Helnwein, Otwarcie mojego pierwszego komiksu z Kaczorem Donaldem było jak ujrzenie światła słonecznego dla osoby, która po katastrofie górniczej przez długi czas była uwięziona pod ziemią. Patrzyłem ostrożnie, bowiem moje oczy nie były jeszcze przyzwyczajone do olśniewającego, kaczogrodzkiego słońca. Łapczywie wciągałem zapylonymi płucami świeży wiatr, który wiał od strony skarbca Sknerusa. Byłem znów w domu, w porządnym świecie, gdzie można było zostać spłaszczonym przez walec i przedziurawionym przez kule bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. W świecie, w którym wszyscy wyglądali porządnie, z żółtym dziobem albo czarnym guzikiem zamiast nosa. Tam właśnie spotkałem kogoś, kto zmienił moje życie na zawsze - Kaczora Donalda.
Mieszanina fantazji i prawdy, która ukształtowała Kaczogród złożyła się w fascynujący konglomerat o ogromnym potencjale interpretacyjnym inicjującym dobre zakotwiczenie wielu nowych pomysłów disneyowskich twórców. Mogły się w nim dziać rzeczy nie do zrealizowania w realnym świecie, ale nie oznaczało to, że były niewiarygodne w kaczogrodzkim uniwersum. Uznawałem Kaczogród za magiczne miejsce, w którym mogła być dowolna pogoda - mówi twórca. Nie tylko nagłość zmian warunków atmosferycznych jest wyznacznikiem tej magii. Składa się na nią także brak określonych granic miasta, zarówno pod względem geograficznym, jak i zasobowym. Każda kolejna historyjka dodawała rozmaite elementy urbanistyczne, które mogły, ale nie musiały, być stałą scenerią, w której dzieje się akcja. Nie istniała bowiem taka potrzeba, a wyjątek od tej reguły stanowiły jedynie stałe miejsca powiązane z zamieszkaniem bohaterów (np. Skarbiec Sknerusa, dom Donalda). Twórcy komiksów płodnie korzystali z pomysłu Barksa lansującego owe niekonsekwencje. Brak szczegółowego opisania miasta był bardzo wygodny i nie ograniczał wyobraźni artystów. Taki stan rzeczy utrzymał się aż do powstania aktywnych grup miłośników kaczego uniwersum, początkowo skupionych wokół Carla Barksa. Członkowie fandomu pragnęli usystematyzować Kaczogród na podstawie wszystkich dzieł barksowskiego kanonu. Okazało się to daremne, ponieważ bardzo łatwo można było zarzucić Barksowi, twórcy miasta, niespójności logiczne i niekonsekwencje. Trudno bowiem analizować fikcyjne i tylko do pewnego stopnia umownie realne miasto w kategoriach logicznych. Donaldyści, usiłując naśladować strukturalistów zapomnieli, że Kaczogród należy traktować jako ideę. Uporządkowanie Kaczogrodu, tak aby wszyscy artyści mogli się zastosować do ustalonych zasad, jest praktycznie niemożliwe. Realizacja bardziej ambitnych założeń fabularnych zmusiłaby kaczory do opuszczenia granic miasta. Na niewykonywalność tego przedsięwzięcia wskazuje również stosunek The Walt Disney Company do swojego komiksowego dorobku. Firma-matka nie przywiązuje dużej wagi do drukowanych przez rozmaite wydawnictwa komiksów, gdyż w stosunku do innych proDIPOL - NUMER DRUGI 17
wał się na wzgórzu obecnie zajmowanym przez Skarbiec). Umieszczając każdą historyjkę Barksa na osi czasu (przyjmując, że jej rok wydania był równoznaczny z czasem akcji), Rosa siłą rzeczy zdecydował utworzyć porządek logiczny, spajający wszystkie przygody stworzone przez swojego mistrza i zabrał się za łatanie niekonsekwencji i niedopowiedzeń. Przykładowo, z pomysłu jednego ze swoich fanów, postanowił pragmatycznie rozwiązać trzy kwestie - zaistnienia Diodaka na stałe w gronie bohaterów, powstania Wolframika, jego pomocnika, oraz katastrofy budowlanej z komiksu A Christmas For Shacktown (pol. Opowieść przedświąteczna, Kaczor Donald 5253/2008), tworząc historię Gyro’s First Invention (pol. Pierwszy wynalazek, KD - Wydanie Specjalne 8/2005). Porządkowanie Kaczogrodu postawiło Rosę w pozycji kreatora jego kompletności, lecz czy kompletność ta jest potrzebna miastu, które wyróżnia się swobodą, dystansem do rzeczywistości, różnorodnością i naturalnością? Zdefiniowane przez niego elementy, takie jak podziemne „stare” miasto, które stanowi fundament współczesnego Kaczogrodu, rozwikłały wiele tajem-
© the walt disney company, 1952
dukcji, zyski z historyjek obrazkowych są mikroskopijne. Łatwo więc wywnioskować, że nie jest w jej interesie tworzenie kanonu restrykcyjnych zasad, którego mieliby przestrzegać wszyscy artyści. Nadmierne kultywowanie klasyki i tradycji kaczego miasteczka prowadzi do osłabienia jego inicjacyjnego potencjału, albowiem narzuca ograniczenia, które utrudniają postaciom funkcjonowanie w wymyślanych scenariuszach, gdzie czas i przestrzeń powinny być umownie swobodne. Śmiałkiem z grona artystów, który mimo wszystko podjął się tak karkołomnego zadania, jest znany szerszemu gronu Polaków Don Rosa. Pragnął on dokonać syntezy na podstawie komiksów Barksa, lecz został zmuszony dopowiedzieć część szczegółów z historii Kaczogrodu posiłkując się inwencją twórczą. Przykładowo, już w 1989r. postanowił on przedstawić własną wersję założenia miasta przez Korneliusza Kwaczaka, niejako spełniając marzenia fanów, którym nigdy nie zostało przedstawione na ten temat żadne wyobrażenie - nawet legendarne (Barks wspominał jedynie o forcie, który znajdo-
18 DIPOL - NUMER DRUGI
nic, lecz gar yny. Nie przyczyniły jest to jedsię te ż do nak świat odebra nia utopijny, na magiczneco mogłaby go charakwskazy wać teru tak wcześniej w yjątkocy towana wego miejw y pow ied ź sca. Fa nGottfrieda tast yczne Hel nwei na . dla kaczego Każdy z bouniwerhaterów, jak sum był y dobrze wiawłaśnie domo, poniedoposiada prz yw iedzenia pisanego do i zawoalosiebie wroga; © the walt disney company, 1976 Obraz „July Fourth in Duckburg” Carla Barksa przedstawiający wanie szczegółów doobok kapitalizmu rozkaczogrodzką paradę z okazji święta niepodległości USA tyczących kreacji miejwijanego przez finansca czy zagospodarowania przestrzennego, ale sowe imperia McKwacza czy Kwakerfellera, kwitdla artysty tak głęboko wielbiącego wkład Barksa nie przestępczość, na czele z bandą niezdarnych w tworzenie kaczego świata, niemal buchalterski Braci Be; funkcjonuje również Koło Gospodyń porządek był niezbędnym wymogiem do tworzeMiejskich walczące o emancypację kobiet. Nienia własnych historii. Można bowiem zaryzykowątpliwie pozostaje jednak światem równolewać tezę, że z wrodzoną dla siebie skromnością głym, narażonym na wpływy kultury z rzeczyRosa nie czułby się dobrze budując własny Kawistości (wszak, słowami Barksa Kaczogród i jego czogród od podstaw, przeto zwracając uwagę na mieszkańcy stanowią część całej światowej kultury każdy szczegół, musiał uporządkować wizje swoi stylu życia), acz bardziej doskonałym - z bezpojego mistrza. średniego przesłania każdego komiksu nie płyną Trudno o określenie, czy w historyjkach obrazżadne pesymistyczne wnioski, a wręcz przeciwkowych można mieć do czynienia z realizmem nie, czytelnik jest w stanie chłonąć optymizm magicznym, gdyż grafika utrudnia odczytanie, płynący ze szczęśliwych bądź humorystycznych czy przedstawione zdarzenia są rzeczywiście mazakończeń. Każdy twórca postrzega Kaczogród giczne, acz przedstawione w sposób realistyczny. na swój własny sposób, dopisuje do niego autorNiemniej, Kaczogród dla wygody całej rzeszy skie elementy, a każdy czytelnik jest w stanie odtwórców musi pozostać miejscem o bliżej niezinaleźć w nim cząstkę siebie i zidentyfikować się dentyfikowanych współrzędnych geograficznych, z tym światem, gdyż mimo że jego mieszkańcy klimacie atmosferycznym i liczbie ludności. Jest nie są wolni od wad, skupiają w sobie idee i warworkiem bez dna, ponieważ jego elastyczność tości (a bezsprzecznie łączy ich umiłowanie dla pozwala stworzyć specjalne warunki na potrzeby szczęścia). A środowisko, które nawet w małej pojedynczego komiksu. Jeżeli któreś z zapropoczęści sprawia wrażenie idealnego, nie jest w stanowanych rozwiązań okazuje się na tyle owocne, nie się przeterminować. Kaczogród jest tworem że stwarza potencjał do ponownego wykorzystaponadczasowym i trwać będzie z kaczymi postania, jest ono na ogół włączane na stałe do kaczociami do samego końca, ze względu na doskonałe grodzkiego świata - tak stało się chociażby z vikadla tych bohaterów uwarunkowania. • rowskim (znanym z historyjek Vicara) uznaniem Mikołaj Szafrański Donalda za pracownika lokalnej fabryki marDIPOL - NUMER DRUGI 19
TOPLISTA KOMIKSÓW DONA ROSY
W
izyta Dona Rosy w naszym kraju jest znaczącym wydarzeniem dla polskich fanów komiksu. Niewielu z nich będzie miało okazję na bezpośredni kontakt ze sławnym twórcą i poznanie jego refleksji z doświadczeń artystycznych. Jesteśmy pewni, że pobyt rysownika w Polsce wzbudzi duże zainteresowanie jego dziełami. Redakcja DiPola wychodząc naprzeciw tej potrzebie opracowała listę sześciu najlepszych, jej zdaniem, utworów przygodowych Rosy. Polecamy ją początkującym miłośnikom komiksów disneyowskich i poddajemy pod osąd koneserom. 6. Skarby Krezusa (1995) The Treasury Of Croesus
Wydanie polskie: $kneru$ - komiksy z Kaczogrodu, t. 3/2001
Skarby Krezusa będą z pewnością gratką dla miłośników kultury starożytnej. W komiksie tym Sknerus postanawia odnaleźć odpowiedź na drążące ludzkość pytanie - czy możliwe, aby lidyjski król posiadał przed wiekami majątek przewyższający fortunę najbogatszego kaczora świata? Jedynym sposobem, by rozstrzygnąć tę kwestię jest odnalezienie skarbca antycznego monarchy, a to będzie wymagało długich poszukiwań i sporych nakładów finansowych. Kaczy bogacz nie waha przed ryzykiem straty dużych funduszy, byle tyl-
© the walt disney company, 1995
20 DIPOL - NUMER DRUGI
ko bronić tytułu najmajętniejszego w dziejach. Owe absurdalne ambicje Sknerusa przypominają zachowanie centusia z krótkich, komediowych opowiastek Carla Barksa. Zakończenie komiksu zawiera dowcipną i błyskotliwą puentę, łudząco podobną do tych, którymi stary mistrz zwykł kończyć swoje opowieści. Czytanie historyjki zapewnia przednią dawkę humoru i nieco lekkostrawnej dydaktyki. 5. Korona Krzyżowców (2001) The Crown of the Crusader Kings
Wydanie polskie: Kaczor Donald Wydanie Specjalne 6/2005
Wśród komiksów Rosy historyjka ta wyróżnia się zdecydowanym złamaniem sztampy większości przygodowych opowieści charakterystycznych dla tego autora. Powtarzalności motywów używanych w jego scenariuszach przeczy Korona Krzyżowców, prezentując świeżą, bo odmienną kompozycję fabularną. Tym razem Sknerus wpada na trop legendarnej Korony Krzyżowców, jednego z najcenniejszych skarbów zakonu templariuszy. Odnalezienie jej może jednak wymagać od kaczej rodziny większego wysiłku niż dotychczasowe eskapady skonstruowane na zasadach prostej zagadki detektywistycznej zakończone sukcesem. Obecne zazwyczaj w twór-
© the walt disney company, 2001
4. List z domu (2004) The Old Castle’s Other Secret or A Letter From Home
Wydanie polskie: Kaczor Donald Wydanie Specjalne 6/2005
czości Dona wtrącenia przybliżające czytelnikom tło historyczne zostały tym razem w naturalny sposób wplecione w narrację opowieści, a wiedza płynąca z tych dygresyjnych wstawek jest dla czytelnika łatwo przyswajalna. Interesującym jest, że komiks powstał na kilka lat przed kulminacją mody na templariuszy, którą wywołała publikacja książki Dana Browna Kod Leonadra da Vinci. Historyjka nie zawiera „wydumanych” sensacji mieszczących wszelkie tajemnice ludzkości, co znamionuje utwory powstałe w dobie tej swoistej templariuszomanii. Wciągająca intryga i niebanalna fabuła sprawią ucztę czytelnikowi i na pewno zaskoczą.
Tą bezpośrednią kontynuację Korony Krzyżowców śmiało można nazwać zwieńczeniem sagi Życie i Czasy Sknerusa McKwacza. Twórca sam przyznał, że poszukiwania przez kaczą rodzinę legendarnego skarbu templariuszy były jedynie fabularnym pretekstem, aby rozświetlić familijne tajemnice i rozliczyć grzechy Sknerusa. W Liście z domu autor podejmuje się zadania objaśnienia czytelnikom psychologicznych przyczyn charakteru McKwacza. Dokonując dogłębnej analizy motywów, które ukształtowały osobowość protagonisty uzasadnia jego późniejsze losy. Zaowocowało to pojawieniem się rozbudowanego wątku obyczajowego, dla którego punktem kulminacyjnym jest pojednanie McKwacza z siostrą Matyldą. Podjęcie przez Rosę tak nietypowego dla komiksu disneyowskiego zagadnienia konsekwencji rodzinnych animozji w połączeniu z ogromnym ładunkiem emocjonalnym zawartym w komiksie zaważyło na popularności dzieła i zaskarbiło mu sympatię ogromnej rzeszy czytelników. 3. Czarny Rycerz powraca (2004) The Black Knight Glorps Again
W y d a n i e p o l s k i e : K a c z o r D o n a l d 2 7/ 2 0 0 8
Sknerus wypożycza muzeum kaczogrodzkiemu swoją kolekcję cennych pamiątek zebranych w podróżach po całym świecie. Zbiory muze-
© the walt disney company, 2004
DIPOL - NUMER DRUGI 21
alne zabezpieczone są przed kradzieżą bardzo skomplikowanymi technicznymi mechanizmami i pułapkami. Wzbudzają one zaufanie kaczora, które ulega nadwątleniu, gdy wystawę odwiedza Arszen Lampen, słynny z nadzwyczajnego sprytu złodziej-dżentelmen. Złoczyńca podstępem wykrada McKwaczowi niezwykłą zbroję pokrytą uniwersalnym rozpuszczalnikiem zdolnym dezintegrować nawet najtrwalszy metal. Po przywdzianiu pancerza staje się tytułowym Czarnym Rycerzem i wyrusza by zniszczyć zawartość skarbca bogacza. Opisywany komiks jest kontynuacją innej historyjki Rosy zatytułowanej Czarny Rycerz, w której Arszen Lampen debiutuje. Powtórne wykorzystanie tej postaci ok a z ało się strzałem w d zie siątkę. Lampen w roli czarnego cha ra k ter u sprawdza się znakomicie. Jako jedyny jest w stanie, dzięki swemu nadzwyczajnemu sprytowi i pomysłowości, stać się realnym zagrożeniem dla majątku
© the walt disney company, 1999
22 DIPOL - NUMER DRUGI
Sk ner usa. W opowieści tej niema l przez cały czas obser w ujemy nas tę pując e po sobie, coraz bardziej desper ac k ie próby ratowania mienia kaczora przed antagonistą, który wydaje się niezwyciężony. Dzięki kreatywnym rozwiązaniom i licznym zwrotom akcji tak zbudowana historia nie nuży czytelnika, lecz jest ze strony na stronę staje się coraz bardziej angażująca, trzymająca w napięciu do samego końca.
© the walt disney company, 2004
2. W poszukiwaniu źródeł Kalevali (1999) The Quest for Kalevala
Wydanie polskie: $kneru$ - komiksy z Kaczogrodu, t. 3/2001
Kolejna fenomenalna opowieść przygodowa napisana i zilustrowana przez Dona Rosę. Tym razem rysownik funduje kaczym bohaterom epicką wyprawę w poszukiwaniu fantastycznego artefaktu występującego w skandynawskiej mitologii - magicznego młynka Sampo. Co czyni tę historię najlepszą spośród innych przygodówek twórcy? Dowiecie się z recenzji na stronie 24! 1. Ostatnia podróż do Dawson (1988) Last Sled to Dawson
Wydanie polskie: $kneru$ - komiksy z Kaczogrodu, t. 1/2001, Kaczogród - Don Rosa, Komiksy z Kaczogrodu t. 2/2010
Niespodziewane zdarzenie decyduje, że Sknerus udaje się w podróż do miasta Dawson, w okolicach którego jako młody poszukiwacz
złota zdobył swoje bogactwo. Rosa świadomie naśladuje konwencję barksowskiego arcydzieła Back to the Klondike (pol. Powrót do Klondike, Kaczor Donald 9-10/2012), lecz unika przypadłości charakterystycznych dla wtórnych imitacji. Owe imitatorstwo niewymuszone niewolniczym przywiązaniem do dzieł Barksa zdaje się czytelnikowi przez swą naturalność i polot utworem świeżym, na wskroś nowatorskim. Prowadzi to autora do osiągniecia najwyższego mistrzostwa w dziedzinie twórczości komiksowej, bliskiej, choć niezupełnie, wirtuozerii starego mistrza. Niech za rekomendację posłuży opinia niezwykle krytycznego wobec swoich prac twórcy, który opisywany komiks uważa za jedno ze swoich najlepszych dzieł. Powrót McKwacza do dzikiej krainy Jukonu i jego konfrontacja z dawnym oponentem implikują wspaniałą przygodę, której słodko-gorzkie zakończenie na długo pozostanie w pamięci odbiorców. • Agata Mikucka
© the walt disney company, 1988
DIPOL - NUMER DRUGI 23
RECENZJE KOMIKSÓW
Powszechnie wiadomo, że komiksów opowiadających o losach disneyowskich bohaterów jest niezliczona ilość. Występuje również olbrzymie zróżnicowanie, jeśli chodzi o poziom historyjek. Owa ilość i jakość powoduje, iż fani powinni dzielić się ze sobą wiedzą na ich temat oraz wymieniać poglądy odnośnie poszczególnych scenariuszy. Wszak nie wszystko warte jest czytania. Nasze pismo pragnie ułatwić wymianę tych informacji, za pomocą działu, do którego każdy czytelnik może nadsyłać recenzje wybranych przez siebie komiksów. Pragniemy, aby w naszych komiksowych debatach brała udział jak największa liczba uczestników. Zapraszamy i czekamy na Wasze teksty.
The Quest for Kalevala
w świecie komiksów disneyowskich z wykorzystywania wątków historycznych i mitologicznych Scenariusz i rysunki: Don Rosa w swoich przygodówkach. Podobnie jest w przyPierwsza publikacja: Don Rosan parhaita padku tej historyjki. W niej twórca sięgnął do (1999, Finlandia) fińskiego eposu narodowego, Kalevali. Okazją do Wydanie polskie: $kneru$ - Komiksy z Kaczopodjęcia tego tematu była 150. rocznica publikagrodu, t. 3 (2001), pod tytułem cji tego sztandarowego dzieła skandynawskiej W poszukiwaniu źródeł Kalevali mitologii. Było to prawdopodobnie odwzajemnienie sympatii, z jaką spotykają się komiksy Rosy orobek twórczy takiego luminarza sztuki w tej części świata. Historia opowiada o trwająkomiksowej za jakiego uznaje się współcej przez wieki walce między czarnoksiężnikiem cześnie Dona Rosę jest ogromny głównie w senVäinämöinenem i wiedźmą Louhi o magiczny sie ideowego rozwoju gatunku. Mniej imponująca młynek Sampo, który zapewnia swojemu posiaw stosunku do bardziej płodnych artystów ilość daczowi nieskończone bogactwo oraz pomyślhistoryjek jego autorstwa w ciągu lat urosła także ność. W komiksie Rosy kaczory zostają wplątane w całkiem pokaźny zbiór. Oczywiste jest, że znajw konflikt, którego przyczyną jest mityczny ardziemy w nim bardzo dobre i słabsze dzieła. Potefakt. szukując najwybitniejszych warto zwrócić uwagę Sknerus przeszukując swoje pamiątki znajduje na wydaną w roku 1999 historyjkę The Quest for świstek papieru, który okazuje się niezapłaconym Kalevala. W komiksie tym rysownik wyzwala rachunkiem za naprawę butów wykonaną przez się z maniery naśladownictwa konwencji Barksa kaczora pewnemu wykładowcy z Uniwersytetu i niespętany nią tworzy wspaniałe dzieło według Fińskich Śpiewaków Ludowych. Dzięki Poradswojego pomysłu, eksponując własną wrażliwość nikowi Młodego Skauta, Siostrzeńcy dowiadują estetyczną i etyczną. Fascynacja starym misię, że dłużnik McKwacza był twórcą poematu strzem wpędzająca Rosę w kolejne konty„ K a l e v a l a” zawierającego stare sagi nuacje i odwołania do prac Barksa została tu zapomniana i dzięki temu artysta i legendy skandynawskie. Zelektryzowany tą informarozkwita własną oryginalnością. The cją Sknerus postanawia wyruszyć Quest for Kalevala jest pasjonującą, pełną przygód opowieścią na poszukiwania tajemniczej machiny dającej nieskończone bogakreśloną przez autora z wykoctwo, a będącej przedmiotem sporu rzystaniem odniesień do stabohaterów eposu. Kaczogrodzianie rych legend i mitów. Wzbudza stają się aktywnymi uczestnikami zainteresowanie wielu czytelporachunków legendarnych istot. ników, a smakosze znajdują Przebieg akcji wykaże, że dobrze w niej, wspomnianą wcześznane komiksowe postacie mają niej, oryginalność autorską. © the walt disney company, 1999 Don Rosa znany jest Twórca przeprowadził rzetelne badania archiwistyczne, aby
D
jak najwierniej przedstawić bohaterów fińskiego eposu.
24 DIPOL - NUMER DRUGI
Warto wspomnieć, że Rosa w jednym z kadrów historyjki wykorzystał dzieło Obrona Sampo (ang. The Defence of Sampo) namalowane przez przedstawiciela finśkiego malarstwa secesyjnego, Akseliego Gallen-Kallelego. Artysta ten stworzył serię ilustracji zainspirowanych przez opowieść o Kalevali. Oprócz jego najbardziej znanego dzieła, Don sięgnął także po obraz Wykuwanie Sampo (ang. The Forging of the Sampo), którego przeróbka widnieje na 12 str. komiksu. Odwołanie się do twórczości malarza świadczy o tym, że rysownik dogłębnie zbadał wszelkie konteksty podjętego tematu. Być może jest w tym coś więcej. Odsłania swoisty hołd złożony fińskiemu artyście lub estetyczne upodobania Rosy. Wszak sztuka komiksowa bliska jest secesji. Narracja komiksu jest płynna, autor nie nadużywał przeskoków czasowych między poszczególnymi sekwencjami kadrów. Czytelnik może wczuć się w akcję i towarzyszyć przygodom bohaterów. Niezrozumiałym zgrzytem w harmonijnej opowieści wydaje się wprowadzenie sekwencji gagów z ogromnym morskim potworem Iku-Turso, który okazuje się być... przerośniętą ropuchą. To oczywiste, że twórca
ŹRÓDŁO: WIKIPEDIA.ORG
wiele wspólnego charakterologiczne z bohaterami Kalevali... Twórca mistrzowsko wykorzystał historię o Kalevali w komiksie. W The Quest for Kalevala zobaczymy nie tylko głównych bohaterów eposu, czyli Väinämöinena i Louhi, ale także inne bóstwa. Pojawia się Tuoni, bóg śmierci pod postacią kostuchy, oraz Ilmarinen, twórca Sampo, który w komiksie konstruuje je po raz kolejny, wykorzystując techniczne talenty Diodaka. Czytelnik ma okazję poznać kalewską nomenklaturę, bowiem język w dialogach bóstw został dopasowany do sposobu wysławiania się bohaterów podniosłych eposów. Gdyby Rosa pozostał w pętach maniery barksowskiej mógł ograniczyć się do uczynienia Sampo kolejnym mitycznym skarbem, który staje się obiektem zainteresowania Sknerusa. Porzucając to swoiste niewolnictwo wykorzystał fabułę oryginalnej opowieści i uczynił kaczych bohaterów odtwórcami ról w pojedynku między bóstwami. Do stworzenia komiksu Don użył nie tylko materiału z samej Kalevali, zawarł w swojej historyjce także fakty związane z jej badaniami i upowszechnieniem. Wykładowca, którego spotyka młody Sknerus to postać historyczna, Elias Lönnrot, który podróżował po Finlandii gromadząc pieśni i przekazy ludowe opowiadające o bohaterach epopei. W 1849 roku opublikował zebrane przez siebie materiały w postaci jednego poematu.
Obrazy Akseliego Gallen-Kallego (po lewej: The Defence of the Sampo, po prawej: The Forging of The Sampo).
DIPOL - NUMER DRUGI 25
© the walt disney company, 1999
Rosę oraz delektować się przygodami poszukiwaczy Sampo – sięgnijcie po The Quest for Kalevala. • Agata Mikucka
Oprócz epickiej przygody w komiksie znajdziemy również sporą dawkę, nietypowego jak na realia disneyowskie, humoru.
chciał zawrzeć w swojej opowieści element groteskowy, jednak monstrum samo w sobie nie jest zabawne, a potwór i żarty z nim związane jakby wskoczyły z serii filmów o Godzilli. Iku-Turso nie stanowi wyzwania nawet dla pechowego i nieporadnego zwykle Donalda, który bez problemu radzi sobie z odesłaniem potwora w morską otchłań. W tak doskonale przemyślanej oraz opracowanej historyjce można było spodziewać się bardziej spektakularnego rozwiązania akcji. Osłodą wyczynów ropuchy są rysunki przedstawiające Helsinki. Wykonane z ogromną dokładnością pejzaże miejskie przedstawiają liczne zabytki fińskiej stolicy i dodają komiksowi cennych walorów poznawczych. Zakończenie komiksu zawiera w sobie, typowy dla twórczości Rosy, mocno zaakcentowany morał. Twórca stara się przekazać czytelnikowi fundamentalną prawdę, że dobra materialne nie czynią człowieka szczęśliwym. Sknerus rezygnuje z nieustających bogactw dla miłości i przyjaźni bliskich. W odróżnieniu od innych znanych nam historyjek kończących się zwykle krótkim dydaktycznym przesłaniem w podobnym stylu, The Quest for Kalevala jest w sumie w całości historyjką w rodzaju moralitetu. Bohaterowie komiksu aktywnie uczestnicząc w konflikcie istot z legendy nieustannie poddawani są próbom charakteru oraz wyborom między dobrem, a złem. Zainteresowanie autora mitem o Kalevali i wykorzystanie jej w komiksie świadczy, iż uwolniony od narzuconych sobie pęt konwencji artysta potrafi stworzyć coś naprawdę nowego i oryginalnego. Pragniecie poznać bliżej wielbionego przez fanów 26 DIPOL - NUMER DRUGI
The Seven Ghosts
Scenariusz: Ted Osborne Fabuła i rysunki: Floyd Gottfredson Inking: Ted Thwaites Opublikowany w 96 paskach gazetowych w okresie 10.08-28.11.1936 Wydanie polskie: MegaGiga, t. 34 (2011), pod tytułem Opowieść o siedmiu duchach
C
oraz częściej postać Myszki Miki kojarzy się czytelnikom komiksów z rozwiązywaniem kryminalnych zagadek i zmaganiami z plagą przestępczości. Jest to w znacznym stopniu zasługą włoskiej szkoły scenarzystów, którzy upodobali sobie obsadzanie Mikiego w roli detektywa. Wymagający odbiorcy krytycznie odnoszą się do tej maniery wskazując na płytki schematyzm większości współcześnie pisanych historyjek, co ich zdaniem deprecjonuje wartość postaci myszona. Koronnym argumentem takiej tezy jest przypomnienie początków kariery głównego bohatera myszogrodzkich opowieści. Datują się one na lata trzydzieste XX wieku, gdy za kształt pasków komiksowych z Mikim odpowiedzialny był Floyd Gottfredson. Twórca zrealizował wówczas kilka historii wcielając głównego bohatera w rolę detektywa. Przykładem świetnego komiksu opisującego rozwiązywanie kryminalnej zagadki i związanych z tym przygód jest The Seven Ghosts. W mojej opinii, jest jedną z najlepszych historyjek obrazkowych z Mikim w całej jego karierze. Można bowiem odnaleźć w niej prawie wszystkie cechy charakterystyczne dla przygód tej sztandarowej postaci Disneya. Myszogrodzki Sherlock Holmes zrodził się z podświadomych potrzeb czytelników. W trudnych czasach Wielkiego Kryzysu i szerzenia się rozmaitych patologii, w tym szczególnie groźnego wzrostu przestępczości w amerykańskim społeczeństwie, obywatele potrzebowali herosa, pozytywnego wojownika zwalczającego zło. Widzieli je obecne we wszystkich sferach życia i nie
© the walt disney company, 1936
Całe miasto zwariowało! Przywrócenie spokoju to nadrzędny cel dla Mikiego.
© the walt disney company, 1936
znajdowali recepty na wyeliminowanie różnych postaci złodziejstwa, korupcji itp. Potrzebą i marzeniem było znalezienie bohatera, który stanie do walki o dobro przeciwko ogólnemu zdeprawowaniu. Determinacja i chęć pokonania wszystkich przestępców samodzielnie wpisywała się doskonale w zasadę „Myszka Miki kontra reszta świata”. Fabuła przygody skupia się wokół siedmiu zjaw, które opanowały willę pułkownika Bassetta. Miasto ogarnęła panika, nikt nie kwapi się do zbadania sprawy z powodu sparaliżowania strachem. Początek opowieści obrazuje pewien aspekt ludzkiej natury w tamtych czasach. Ludzie ukrywają oni swój strach przed duchami, przeczą ich istnieniu, lecz właśnie takie tłumienie doprowadza do wybuchu histerii na samo wypowiedzenie przez Mikiego słowa „duch”. Podobnie wyglądało podejście społeczeństwa do Wielkie-
Witamy w domu Siedmiu Upiorów...
go Kryzysu - szukano ucieczki od rzeczywistości w zabawie i fikcji filmowej, co w rezultacie doprowadziło do ożywienia rozwoju popkultury. Miki - osobowość uwielbiająca zagadki i zawsze skora do pomocy innym, widząc jak płochliwie do sprawy podchodzi policja, zakłada agencję detektywistyczną. Wspierają go równi sobie intelektem „inaczej” Donald i Goofy, którzy nadają komiksowi barw i nie pozwalają na monotonność akcji. Na tym naprawdę polega ich asysta, albowiem myszon dojdzie do rozwiązania zagadki samodzielnie. Wynika z tego wniosek, że działania wprowadzające humor, nie przekładają się na sukces w śledztwie. Duet ten, mimo że pojawiał się w kadrach komiksowych rzadko, został nie bez powodu nazwany w innej historii Helpless Helpers (dosł. „nieporadni pomocnicy„). Parę różni stosunek do duchów. Goofy jest nieświadomy zagrożenia, nawiązuje ze zmorami dobry kontakt i pośredniczy w ich rozmowach z Mikim. Donald natomiast, jak przystało na raptusa, ulega emocjom przerażenia w kontakcie z duchami. Do spółki dołącza tylko po to, by udowodnić otoczeniu, że wcale nie ma pietra. Kaczor w 1936 roku obchodził, jako postać, dopiero swoje drugie urodziny, ale możemy domyślać się, że występy takie jak w Seven Ghosts zaskarbiały mu sympatię czytelników i w przyszłości pozwoliły na stworzenie odrębnego paska komiksowego, z Donaldem jako głównym bohaterem. Gottfredson twierdził że nie umie rysować kaczora, stąd Donald nie zagrał wielu epizodów w przygodach Mikiego. W przyszłości, środowiska kaczoDIPOL - NUMER DRUGI 27
grodzkie i myszogrodzkie rozwijały się własnymi żówce The Lonesome Ghosts. Jedynym wspólnym ścieżkami, a postaci z każdego z nich spotykały elementem obu produkcji jest pomysł - trio tych się w historyjkach okazjonalnie. Seven Ghosts jest samych postaci, wspólne biuro detektywistyczw tym względzie ewenementem w całej historii ne oraz dom ze zjawami. W kadrach historyjki disneyowskiego komiksu. nie widać wyraźnych elementów zaczerpniętych Bardzo ciekawą postacią w komiksie jest pułz filmów, którymi inspirował się rysownik, czyli kownik Bassett, właściciel nieszczęsnej willi. horrorów The Old Dark House i The Cat and the Osborne i Gottfredson dokonali mistrzowskiej Canary. Motyw domu, w którym straszy, jest staparodii obyczajów klasy wyższej. Bassett uważa ry jak świat, ale twórcy komiksu zaadaptowali go się za człowieka honoru i dżentelmena w każdym w myszogrodzkich realiach nieszablonowo. Odcalu. Sprawia to, że mimo przerażenia zachowamiennie niż w filmie, gdzie pierwszy plan okuniem duchów, początkowo wcale nie chciał się ich pują emocje grozy i tajemniczości, w komiksie pozbywać z racji domniemanego z nimi pokredominują przygoda i humor. wieństwa. Osobliwie przedstawiono jego wybuOd pewnego czasu komiksem możemy cieszyć chowy charakter, który powoduje wiele komiczsię w Polsce. Warto o tym powiedzieć, ponieważ nych sytuacji. niewiele dłuższych przygód autorstwa GottfredZjawy wcale nie nadają historyjce atmosfery sona wydano w Polsce drukiem. Uznano najgrozy. Komiks przez cały czas trzyma w napięciu, prawdopodobniej, że stary wizerunek postaci ale naprawdę to humor bierze górę nad horromógłby zniechęcić czytelnika. Korem. Akcję napędzają potyczki upiorów z zespomiks ukazał się w 34. tomiku serii łem detektywów. Należy uwzględnić, że nie MegaGiga zatytułowanym Koszmar mamy tu do czynienia ze zwykłym płoszez ulicy Kaczej. W związku z tym, niem duchów, ale z odpowiednio wyważoną czuję się zobowiązany wyjaśnić kilopowieścią kryminalną. Walorem ka kwestii czytelnikowi, który nigdy Seven Ghosts jest brak wykorzywcześniej nie miał styczności z tak stania dobrze znanych czarnych starym komiksem Disneya, czy też ze charakterów, którzy wpisali starszym wizerunkiem Myszki Miki. się do stałej obsady przygód, Po pierwsze, rzuca się w oczy budowa takich jak chociażby Czarny komiksu. Oryginalnie paski składały Piotruś. Rozwiązanie zagadki się przeważnie z czterech kadrów ukrywa się w czterech ścianach i były drukowane w odcieniach domu. Rozwikłanie jej następuje czerni i bieli w amerykańskich gaw najmniej spodziewanym momenzetach. Stąd też niektóre kwestie © the walt disney company, 1936 cie. Miki zostaje sam na sam z czytelnimogą wydawać się powtórzone. kiem i metodą dedukcji dochodzi do odkrycia Jeśli chodzi o aspekt artystyczny, w niektórych prawdy. Właśnie wtedy ujawniają się te zalety kadrach pojawiają się kropkowane cienie, używacharakteru myszy - determinacja, samodzielność ne przez lwią część komiksiarzy w latach trzyi żelazne zasady, które doprowadzają do sukcesu. dziestych. Na potrzeby wydania polskiego dodaZagadka musi być rozwiązana, a sprawca ujęty. no kolor, a historię przemontowano do formatu Właśnie te cechy ułatwiają historii dopasowanie trójrzędowego. Ten proceder wiązał się z kolei się do disneyowskiej konwencji szczęśliwego zaz potrzebą rozszerzenia, bądź zwężenia niektókończenia. Autorzy komiksu nieco je przedłużyli rych rysunków. Wspomniane szczegóły nie przewprowadzając końcową zawiłość, aby dodatkowo szkadzają, rzecz jasna, w lekturze. Inaczej wygląuwypuklić charaktery głównych postaci. da sprawa z tłumaczeniem opowieści, które, być Po raz kolejny można również zauważyć, jak może z powodu paniki tłumacza, (wszakże, jak bardzo różne od siebie są komiks i animacja. mówi już sam tytuł, w historii pojawia się sieMiki, Donald i Goofy rok później ponownie dem upiorów), przesadnie trzyma się oryginału, walczyli z duchami, tym razem w krótkometragubiąc mnóstwo okazji na podkreślenie humoru. 28 DIPOL - NUMER DRUGI
A Letter From Home
Scenariusz i rysunki: Don Rosa Wydanie polskie: Kaczor Donald Wydanie Specjalne nr 6/2005 „Dzielni Rycerze”, pod tytułem List z domu
D
on Rosa przyznał kiedyś, że przychodzą mu do głowy pomysły na nawet 60-stronicowe komiksy. Można powiedzieć, że jego talent
© the walt disney company, 2004
Seven Ghosts przeszedł do klasyki gatunku. Mimo, że twórców historii z postaciami Disneya fascynuje motyw grozy, waga dzieła Gottfredsona pozostaje niezapomniana. Dzięki uznaniu kolekcjonerów, Floyd w czasach swojej emerytury, stworzył akwarelę ilustrującą scenkę z poszukiwania duchów w posiadłości Bassetta. Obraz ten cieszy się największą popularnością wśród wszystkich namalowanych przez artystę. Figuruje często na okładkach czasopism z klasycznymi historyjkami. W roku 2003 scenarzysta Don Markenstein i rysownik César Ferioli, w ramach hołdu dla mistrza, ponownie wyprawili trójkę przyjaciół do willi pułkownika, w przyjemnej historii zatytułowanej Mystery of Freefer Hall. Komiks jest godny polecenia wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy do tej pory nie przepadali za Mikim. 76 lat temu gryzoń oczywiście był idealny, ale działał inaczej i w odmiennym środowisku. Nadawało to odpowiedni koloryt historyjkom z jego udziałem, a nawet stwarzało okazję intelektualnej przygody. Floyd Gottfredson rozwinął nurt komiksowy udanie eksploatując wszechstronne walory postaci myszona i niejednokrotnie udowadniał, że Miki nie jest płytki i monotonny. Nadanie mu zawodu detektywa było kamieniem milowym w komiksowej karierze czołowego bohatera Myszogrodu. Nadmierne i płytkie wykorzystywanie tego motywu w bardzo wielu późniejszych historyjkach pomysł ten znacznie zdeprecjonowało. Seven Ghosts nie posiada wad swoich wątpliwych kontynuacji i choćby z tego powodu warto ją poznać. • Mikołaj Szafrański
pisarski idealnie sprzyja tworzeniu takich dzieł. Artysta pragnął pisać dłuższe historie przygodowe, niestety wydawcy mu na to nie pozwalali. W pewnym stopniu udało mu się zrealizować te ambicje przy okazji tworzenia historyjki A Letter From Home. Jest to najdłuższy disneyowski komiks w jego karierze, liczy bowiem aż 36 stron. Oprócz imponującej ilości plansz oferuje czytelnikowi także rozbudowaną, doskonale przemyślaną fabułę i wiele, typowych dla warsztatu artysty smaczków. Długość komiksu, nie była jedynym problemem, z którym Don Rosa musiał się zmierzyć tworząc A Letter From Home. Przeszkodę w formie niemożności wykorzystania postaci sióstr Sknerusa, stworzył sam twórca w jedenastym rozdziale Życia i Czasów Sknerusa McKwacza. Są nią relacje między centusiem, a jego rodziną. Rosa nie mógł użyć w komiksie postaci Hortensji, matki Donalda, ponieważ musiałby wyjaśnić gdzie była przez dwadzieścia pięć lat i dlaczego opuściła kaczogrodzką familię. Dylemat był nierozwiązywalny, więc zdecydował na występ tylko jednej z sióstr, Matyldy. Kolejną przeszkodą był fakt, iż Rosa nie miał już pomysłów na poszukiwanie jakiego skarbu wysłać Sknerusa. Fani, będący z nim w stałym kontakcie, proponowali mu stworzenie opowieści o znalezieniu Świętego Graala. Artysta nie chciał zgodzić się na napisanie takiej historii, ponieważ trzeba byłoby szczegółowo wyjaśnić, czym jest owy artefakt, a to bardzo zwiększyłoby rozmiary komiksu. Poszedł na kompromis i napisał oraz narysował A Letter From Home, w którym bohaDIPOL - NUMER DRUGI 29
the walt disney company, 2004
wościach Kamienia Filozoficznego. A Letter From Home obfituje w wiele wątków historycznych. Czyta się je świetnie, albowiem przedstawione są skrótowo, w innych komiksach Rosy są dłużyzny i mogą wręcz nudzić czytelnika. Idealnie napisana, skondensowana historia zakonu Templariuszy! Mnie osobiście zdziwiła agresywność Matyldy (niby staruszka, a taka „dzika”). Fabuła jest bardzo ciekawa i wciągająca. Prolog przedstawia fakty historyczne i skróconą wersję komiksu The Crown Of The Crusader Kings. Sknerus McKwacz, osławiony poszukiwacz skarbów, postanowia wrócić do rodowej siedziby, zamku McKwaczy na torfowiskach Rannock w Szkocji. Ma zamiar odnaleźć skarb Templariuszy, bowiem zdobyte wskazówki kierują go w to miejsce. Początkowo jego podróż jest tylko kolejnym poszukiwaniem skarbu, lecz z czasem staje się czymś zupełnie innym. Czym? Jaki sekret skrywa dozorczyni zamku? Czy McKwacz znajdzie swój upragniony skarb? Tego wszystkiego dowiesz się z komiksu. Warto poznać geniusz Rosy objawiony w kartach A Letter From Home. Komiks znajduje się w czołówce najlepszych dzieł tego, jednego z najwybitniejszych scenarzystów i rysowników disneyowskich. Według mnie, A L e t t e r F ro m Ho m e w pełni zasługuje na czternaste miejsce w rankingu internetowej bazy komiksów Disneya INDUCKS. Naprawdę warto przecz y tać i przekonać się, czym zaskarbił sobie sympatię tak wielu fanów na całym świecie… • Jakub Kopczuk
©
terowie poszukują skarbu Templariuszy. Legenda głosi, że wśród zebranych przez zakonników bogactw znajdują się także Święty Graal i Arka Przymierza. Don Rosa przyznał, że wykorzystał niemal całe swoje notatki z badań historii skarbu. Uznał to, za okoliczność niezwykłą, bowiem zwykle wykorzystuje około dziesięciu procent sporządzonych przez siebie zapisków. Warto wspomnieć, że A Letter From Home jest kontynuacją wcześniejszego komiksu Rosy, w którym Sknerus poszukuje Korony Krzyżowców, The Crown Of The Crusader Kings. Historia złożona z dwuczęściowej opowieści o skarbie Templariuszy powstała przed modą na ten zakon rycerski w yk reowaną przez Dana Browna i jego bestsellerowy Kod da Vinci. Komi ks zawiera wszystkie typowe cechy dzieł Rosy. Jest to długa historia przygodowa, będąca kontynuacją opowieści Barksa, The Fabulous Philosopher’s Stone, i The Old Castle’s Secret. Autor rozwija w h i s tor y jc e dzieje klanu McKwacz y, przodków i najbliższej rodziny Sk nerusa. Opowieść Matyldy odkrywa, co działo się w zamku rodowym podczas wieloletniej nieobecności bogacza. Dzięki temu, d ow i a d uj e my się ja k spędzał czas ojciec Sknerusa, Fergus McKwacz po śmierci swojej żony. Rosa obda row uje także swoich fanów różnor a k i m i c iekawostkami i zabawą prawami fizyki, która objawia się we właści30 DIPOL - NUMER DRUGI
WYROCZNIA KOMIKSOWA
często zadawane pytania i rzadko udzielane odpowiedzi
Ile lat ma Sknerus McKwacz? Pytanie o wiek bohatera jest jednym z najczęściej zadawanych przez fanów. Pragniemy poznać wszystkie sekrety naszych ulubionych postaci, aby móc precyzyjnie określić nasz stosunek do nich. Nic więc dziwnego, że zagadnienie wieku tak wyrazistej i popularnej postaci, jak Sknerus, od dziesięcioleci nurtuje wielbicieli komiksów. Przeszkodą w sprecyzowaniu wieku Sknerusa jest fakt, że twórca tej postaci, Carl Barks, nigdy nie wypowiedział się na ten temat wprost. W jego komiksach pojawiają się odniesienia do pewnych wydarzeń historycznych, które miały miejsce pod koniec XIX w. Daje nam to podstawy do sformułowania wniosku, że McKwacz jest kaczorem niezwykle długowiecznym. Powinniśmy jednak pamiętać, iż twórca wspominał o wyżej przywołanych wydarzaniach z perspektywy osoby żyjącej w połowie ubiegłego stulecia, a więc nieodległych mu czasowo. Utożsamiał się w pewien sposób ze swoim bohaterem, którego uczynił uczestnikiem zdarzeń z poprzedniej epoki, która bezpowrotnie przeminę-
ła. Jedną z nielicznych dat z biografii Sknerusa, jakie podaje Barks jest rok 1867, czyli rok urodzin bogacza. W czasach współczesnych artyście był starcem ponad osiemdziesięcioletnim. Don Rosa, korzystając z informacji zaczerpniętych z historyjek Barksa, podjął próbę określenia dokładnego wieku Sknerusa. Twórca wprowadził do swoich komiksów daty precyzujące czas poszczególnych zdarzeń. Postanowił osadzić historię losów kaczej rodziny w konkretnych ramach czasowych. Gdybyśmy chcieli wyliczyć, ile lat ma McKwacz obecnie to na podstawie podawanej przez Barksa daty, liczba ta wyniosłaby około 150. Należy jednak uwzględnić fakt, iż w komiksach Rosy przygody kaczych bohaterów koncentrują się w latach 50. dwudziestego wieku, czyli w tym samym czasie, kiedy powstawały historyjki Carla. Nie ma więc mowy o nadnaturalnej długowieczności. Wręcz przeciwnie, Rosa pragnął uczynić disneyowskie postacie naturalnymi i dlatego wystrzegał się czasowych skoków poza epokę swego poprzednika. Nie zawahał się także poruszyć tematu... śmierci Sknerusa. Uczynił to w luźnej ilustracji przedstawiającej grób kaczora. Koncepcja ta nie znalazła odzwierciedlenia w żadnej historyjce, jednak według pomysłu Rosy Sknerus zmarł w 1967 roku. O ile twórcy będący bezpośrednimi spadkobiercami dorobku komiksowego Barksa stara© the walt disney company, 1948
F
ilmy i komiksy z disneyowskimi bohaterami są doskonale znane na całym świecie. Mimo tego, dla wielu odbiorców, niektóre zagadnienia ze świata ich przygód nadal są niezrozumiałe i owiane tajemnicą. W tym dziale pragniemy rozwiewać wszelkie wątpliwości oraz w wyczerpujący sposób odpowiadać na nurtujące czytelników pytania. W tym numerze, po raz kolejny, część z nich została wybrana przez zespół redakcyjny na podstawie długotrwałej obserwacji środowiska fanowskiego toczącego zajadłe dyskusje dotyczące komiksów Disneya. Mamy nadzieję, że przedstawione zagadnienia są interesujące, a udzielone odpowiedzi zaspokoją ciekawość czytelników. Zachęcamy do współredagowania tego działu. Prosimy o nadsyłanie intrygujących pytań i interesujących Was kwestii.
Sknerus z 1948 roku - jeszcze z długimi bokobrodami i innym modelem binokli
DIPOL - NUMER DRUGI 31
ją się zachowywać spójność, jeśli chodzi o wiek Sknerusa, to odmienny stosunek do tej kwestii prezentują scenarzyści ze szkoły włoskiej. W historyjkach ich autorstwa bohater sprawia wrażenie o wiele młodszego. Świadczy o tym jego stosunek do nowinek technicznych, kapitalizmu i nowoczesnych sposobów zarabiania pieniędzy. Zapominają oni o bogatej przeszłości McKwacza znanej z barksowskich opowieści, która silnie wpłynęła na jego charakter i stosunek do zdobywania bogactwa. Sknerus niezakorzeniony w swoim czasie staje się postacią nieco schizofreniczną pozbawioną właściwego mu charakteru. Wciela się wyłącznie w postać rozkapryszonego wujka-kapitalisty. Ranking najbogatszych postaci fikcyjnych amerykańskiego czasopisma Forbes szacuje wiek kaczego krezusa na 82 lata. Nie należy jednak traktować tej informacji poważnie, ma ona prawdopodobnie charakter wyłącznie symboliczny. Z łatwością można określić wiek Sknerusa jako postaci komiksowej. W tym roku kaczor obchodzi 66. rocznicę swojego debiutu w historyjce Christmas on Bear Mountain (pol. Wielka Niedźwiedzica, Kaczor Donald 51-52/2009). Dlaczego siostrzeńcy Donalda mają czapki koloru czerwonego, niebieskiego i zielonego, a ich ubranka są czarne? Z czego to wynika i czy zawsze tak było? W czasach pojawienia się w kaczym uniwersum sympatycznych Siostrzeńców, zmiany wyglądu ich ubrań nie wywołały większego poruszenia wśród odbiorców disneyowskich produkcji. Być może wydawało się to naturalne, podobnie jak fakt, że wszyscy zmieniamy stroje w zależności od okoliczności lub własnych upodobań. Po latach kwestia ta budzi zainteresowanie fanów. Czytelnicy pytają o przyczynę, dla której twórcy komiksów i krótkometrażówek postanowili zrezygnować z pierwotnej dowolności barw poszczególnych elementów ubranek kaczorków, w tym szczególnie żółtego koloru czapki jednego z nich. W pierwszych animacjach z udziałem Siostrzeńców, żaden z nich nie występuje w niebieskim stroju. Stale natomiast widzimy kaczorka w żółtej lub pomarańczowej koszulce i czapce w tym samym kolorze. Podobnie dzieje się w ory32 DIPOL - NUMER DRUGI
ginalnym pasku komiksowym z lat 30., w którym Hyzio, Dyzio i Zyzio debiutują. W późniejszych wydaniach został on przekolorowany, aby zachować historyczną spójność postaci. Z wyjaśnień pracowników firmy wynika, że pierwotne użycie żółtej barwy wynikało z potrzeby odróżnienia się czapki siostrzeńca od niebieskiego beretu Donalda. Gigant komiksowej twórczości, Carl Barks nie miał wpływu na sposób kolorowania swoich historyjek oraz, jak sam przyznaje, nigdy go to nie interesowało. Wysyłał do redakcji czarno-białe plansze gotowej opowieści. Ciekawostką jest, że przekonanie to zdradził po przejściu na emeryturę, tworząc serię barwnych obrazów olejnych z disneyowskimi kaczorami. Objawił w nich fantastyczny talent naturalnego wyczucia walorów koloru i wówczas malował żółtą czapkę tam, gdzie komponowała się z tłem, o wiele częściej niż niebieską, która mogła wydawać mu się dysonansem. Trudno stwierdzić, który z kaczorków nosił w początkach żółtą czapkę. Możemy przypuszczać, że nosili ją na zmianę, bowiem w pierwszych komiksach ubrania Siostrzeńców barwiono zgodnie z kaprysem kolorysty, a nie z kontekstem opowieści. Dopiero w latach 80. ustalono indywidualny kolor stroju dla każdego z bohaterów. Decyzję o wykonaniu tego zabiegu zdeterminowała premiera serialu animowanego Kacze Opowieści. Twórcy produkcji stwierdzili, że kreskówka będzie miała o wiele bardziej złożoną fabułę niż dotychczas powstałe krótkometrażówki, uznano więc za konieczne umożliwienie widzom odróżnienie kaczorów na podstawie koloru ich czapek. Od tego momentu każdemu z siostrzeńców została na stałe przypisana konkretna barwa - Hyziowi czerwona, Dyziowi niebieska, a Zyziowi zielona. Zasada ta dotyczy jednak tylko publikacji wydawanych w Stanach Zjednoczonych. Poszczególne wydawnictwa komiksowe we własnym zakresie dobierają barwy czapek dla kaczorków. Stosowane są wszelkie kombinacje kolorystyczne. W historyjkach ukazujących się w Polsce, nad którymi pieczę sprawuje europejskie wydawnictwo Egmont, zauważymy, że Hyzio ma czapkę niebieską, Dyzio zieloną, a Zyzio czerwoną.
Skąd Sknerus ma tyle pieniędzy? Wiele osób zastanawia się w jaki sposób najbogatszy kaczor na świecie zdobył swoje bogactwo. Twórca postaci Sknerusa, Carl Barks, oprócz eksponowania jego olbrzymiego majątku, włożył dużo wysiłku w przybliżenie czytelnikowi jego źródła. W historyjce Only a Poor Old Man siostrzeńcy wprost pytają McKwacza w jaki sposób stał się tak majętny. Bogacz odpowiada, że nie zdobył swojej fortuny na spekulacjach w wątpliwym moralnie świecie finansjery. Jego bogactwo jest owocem wieloletniego gromadzenia zarobionych pieniędzy podczas podróżowania po całym świecie. Ciężko pracował, ale zarobił swój majątek jego zdaniem uczciwie wygrywając rywalizację w interesach dzięki osobistemu sprytowi i sile charakteru. Sięgał myślami dalej niż inni, robił krok naprzód tam, gdzie inni zawracali. Warto pamiętać o jego manii oszczędzania przejawiającej się w niebywałym skąpstwie - nigdy nie wydał centa na czcze rozrywki. Dzięki doświadczeniu zdobytemu podczas wielu podróży odnosił sukcesy w każdej branży jaką się zainteresował. W komiksie The Seven Cities of Cibola wymienione zostają sektory działalności jaką się zajmuje Sknerus: szyby naftowe, koleje, kopalnie złota, farmy, fabryki,
parowce, teatry, młyny, sklepy, radiostacje, gazety, rybołówstwo, fabryki konserw, wyścigi konne – w zasadzie wszystko co przynosi zyski. Z czasem dochodzi do tego, że McKwacz nie może znaleźć dziedziny, którą by się już wcześniej nie zajmował. Określa sam siebie jako ośmiornicę, która swoimi „mackami” kontroluje praktycznie wszystkie interesy świata. W tym samym komiksie centuś odnajduje jednak działalność która pozwala mu się jeszcze bardziej wzbogacić - poszukiwanie skarbów. Motyw ten często powraca w komiksach ze Sknerusem, odnajdywane zaginionych bogactw stanowi więc zapewne niebagatelny wkład do jego budżetu. Warto przytoczyć słowa Carla Barksa wyjaśniające powody biznesowego sukcesu postaci, którą stworzył: (...) Jest ekonomistą. Wierzy, że pieniądze muszą być w ruchu i przenosi je buldożerem. Nigdy niczego nie wyrzuca... szczególnie pieniędzy. Nadal ma pierwszą dziesięciocentówkę, którą zarobił i oczywiście wszystkie pozostałe. Wujek Sknerus obdarzony jest nieprzeciętnym talentem do osiągania sukcesu w przedsięwzięciach biznesowych. Pewnie słyszeliście o teorii skapywania prezydenta Ronalda Reagana [według niej należy stworzyć warunki ludziom bogatym na pomnażanie majątku, bo rezultatem tego będzie wzrost gospodarczy dotyczący całego społeczeństwa. Teoria Reagana opierała się na obserwacji, że prestiż sukcesu majątkowego objawia się nie sumą na koncie, a podziwianym przez innych wysokim poziomem życia. To rodzi potrzebę zapewnienia tego pragnienia, która tworzy nowe f i r m y, m iejsc a prac y, towary i w następstwie k lasę
© the walt disney company, 1952
Niektórych może dziwić fakt, że w pierwszych komiksach koszulki kaczorków były kolorowe. Znane nam obecnie czarne wdzianka, nie były pierwotnym zamierzeniem twórców. Podobnie jak niebieska marynarska koszula Donalda (patrz Dipol nr 1), ich ubrania miały być kolorowe. Uległo to zmianie, gdy zaczęli regularnie pojawiać się w gazetowych paskach codziennych rysowanych przez Ala Taliaferro. Wygląd postaci musiał zostać dostosowany do standardów tych krótkich historyjek i wymogów druku czarnobiałych, codziennych wydań. Stroje w czarnym tuszu tworzyły mocniejszy kontrast z elementami tła w rysunkach. Być może przyzwyczajenie kolorystów i walor koncentrowania uwagi na czarnych plamach niewielkich postaci spowodowały, że ta konwencja przeniesiona została do kolorowych publikacji.
DIPOL - NUMER DRUGI 33
W czym tkwi sekret szczęścia Gogusia? Pomysł na stworzenie postaci Gogusia Kwabotyna, kuzyna Donalda, narodził się w 1948 roku, kiedy Carl Barks potrzebował konkurenta dla swojego głównego bohatera, aby uatrakcyjnić tworzone historyjki. Następnie, by wyposażyć go w wzbudzającą niechęć Donalda przewagę postanowił obdarzyć go niebywałym szczęściem kontrastującym z pechową naturą kaczora. Motyw konfliktu między kuzynami miał w sobie ogromny potencjał i był wielokrotnie wykorzystywany nie tylko przez samego Barksa, ale także przez jego następców. Biorąc pod uwagę ogrom historyjek z udziałem Gogusia w negatywnej roli jaką zwykł w nich odgrywać, można wysnuć wniosek, że jest w tym skojarzeniu tak przeciwstawnych postaci jakiś głębszy sens lub ukryty zamiar. Fani zastanawiają się co sprawiło, że Goguś posiadł tak niewyobrażalne szczęście. Wszelkie komiksowe próby zbadania sekretu szczęścia Gogusia podejmowane przez kaczych bohaterów okazały się daremne. W historyjce Gladstone’s Terrible Secret (pol. Tajemnica 34 DIPOL - NUMER DRUGI
© the walt disney company, 1949
średnią, której potrzeby realizują robotnicy, emigranci itp. w sam dół drabiny społecznej. Tym samym w wyniku tego procesu bogacą się wszyscy – przyp. tłum.]. Wujek Sknerus ma również własną teorię powstawania bogactwa - teorię parowania. Oto wyjaśnienie: Kiedy płaci swoim siostrzeńcom pensję trzydziestu centów na godzinę, wie, że wydadzą ją oni na napoje gazowane w najbliższej budce. Właściciele budki wykorzystają te pieniądze na zakup gazu od fabryk chemicznych, a fabryki chemiczne będą potrzebowały smoły pogazowej. A kto ma fabrykę smoły pogazowej? Wujek Sknerus! Tym sposobem, jego trzydzieści centów będące metaforyczną kroplą deszczu z chmury majątkowej Sknerusa parując podgrzewane przez pośrednie biznesy wraca dwukrotnie powiększone w tę chmurę wzbogacając ją o sześćdziesiąt centów. Sknerus nie jest już taki dobry jako filozof. Twierdzi, że jego fortuna nie pomaga mu w interesach, bo wykorzystanie jej potęgi dawałoby nieuczciwą przewagę. A przecież zarobił swoje pieniądze unikając wszelkiej spekulacji. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że wyznając i realizując taki system wartości jest jedynym w swoim rodzaju.
Goguś opowiada o swoich koligacjach rodzinnych
Szczęścia, Kaczor Donald 18/2012) Donald wraz ze swoimi siostrzeńcami stara się odkryć, czemu jego kuzyn zawdzięcza tak wielkie powodzenie w życiu. Zamiast szczęśliwego talizmanu, który ich zdaniem przynosi Kwabotynowi szczęście, odnaleźli dowód jego jedynego życiowego upokorzenia jakim była konieczność podjęcia pracy. Poprzez puentę tej gagowej historii Barks starał się przekazać odbiorcom, że wszystkie kolejne wysiłki podjęte w celu odnalezienia źródła tajemniczego szczęścia Gogusia będą bezcelowe. Sam twórca zresztą nie powracał więcej do tego tematu. Dlaczego jednak postanowił uczynić kuzyna Donalda szczęściarzem? Niezmiennie dobra passa miała uniemożliwić Gogusiowi zdobycie sympatii czytelnika. Niesamowite szczęście stanowi podstawę tożsamości Gogusia i odbija się na innych cechach jego charakteru. Gnuśność i lenistwo, które z niego wynikają stały się źródłem pychy, którą przejawia w relacji z Donaldem. Oto sąd Barksa o Gogusiu - Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł polubić postać, która dostaje od życia wszystko, co najlepsze, nie podejmując żadnego wysiłku. Ludzie lubią czuć, że inni toczą taką samą walkę o dobra jak oni sami, Goguś natomiast był gościem, który zyskiwał wszystko to o co walczyli nie trudząc się ani trochę. Stosunek zaś twórcy do Donalda, jakże odmienny - Zawsze czułem, że jestem tak samo pechową osobą jak Donald, który staje się ofiarą wielu niefortunnych okoliczności. Jednakże wydaje mi się, że nie ma takiego człowieka w Stanach Zjednoczonych, który nie mógłby się z nim utoż-
samiać. On jest wszystkim, każdym, popełnia te same błędy, które my popełniamy. W zasadzie zagadkę możemy uznać za rozwiązaną – nie ma w niej paranormalnej tajemnicy. Postać Gogusia jest emanacją buntu mistrza przeciw nierówności szans występujących w społeczeństwie. Jedni, z racji przynależności do warstwy uprzywilejowanej materialnie otrzymują „na tacy” wszystko to, o co z wielkim trudem muszą zabiegać inni. Właśnie tacy, hartowani w walce z przeciwnościami, a nawet często przegrywający, są zdaniem Barksa o wiele więcej warci niż dobrze urodzeni szczęściarze. Gdzie leży Kaczogród? Nazwa miasta, które zamieszkują kaczy bohaterowie, zostaje wymieniona po raz pierwszy na kartach historyjki Carla Barksa High-wire Daredevils (pol. Linoskoczek, Kaczor Donald 19/1997) z 1944 roku. W ostatnim kadrze tej opowieści widzimy drogowskaz „Kaczogród – 2096 mil”. Z akcji komiksu wiadomo, że Donald i jego siostrzeńcy przebywają w Buffalo, amerykańskim mieście położonym w stanie Nowy Jork. Wymieniony dystans, który byliby zmuszeni pokonać, aby powrócić do domu daje nam podstawy, by sądzić, że Kaczogród znajduje się w zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Z innego komiksu Barksa The Gilded Man dowiadujemy się, że miasto zlokalizowane jest w wymyślonym przez niego stanie Kalisota. Nazwa ta stanowi syntezę Kalifornii i Minnesoty, jednakże odległość dzieląca te dwa stany nie pozwala określić, gdzie mógłby znajdować się obszar zamieszkiwany przez kaczory. Nazwa mitycznej krainy zawiera w sobie człony stanów, w których Barks spędził sporą część swojego życia. Zapewne to zrodziło pomysł na taką, a nie inną kombinację. W dziesięciostronicówce Some Heir Over the Rainbow (pol. Spadkobierca Sknerusa, Kaczor Donald 10/1996) twórca umieścił kadr przedstawiający mapę z prawdopodobną lokalizacją Kaczogrodu, według której miałby on znajdować się na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Carl Barks tak tłumaczy prawdziwą lokalizację Kaczogrodu - Miasto Kaczogród było naprawdę dziwnym miejscem. Leżało nad oceanem, w pobliżu jeziora, na równinie i nieopodal ogromnych
gór, puszcz i wszystkiego, co tylko możliwe. W czasie zimy padał tam śnieg – mnóstwo śniegu - ale rosły tam też palmy. To naprawdę dziwne miejsce. Zawsze zlokalizowane było bardzo blisko pustyni. [Donald] opuści Kaczogród i znajdzie się na pustni Mojave [pustynia położona w zachodniej części Stanów Zjednoczonych – przyp. tłum.] już po krótkiej chwili. Oznacza to nic innego, iż tak naprawdę Kaczogród powstał w wyobraźni twórcy, który zapłodnił tym pomysłem imaginację każdego z czytelników i w niej został ostatecznie zlokalizowany. Wyposażony w pewne stale atrybuty i zaludniony bohaterami o zdefiniowanych osobowościach funkcjonuje w wyobraźni odbiorcy indywidualnym widzeniem i interpretacją. Kiedy i dlaczego oczy Myszki Miki przeewoluowały do formy znanej obecnie? Oczy Mikiego przeszły wiele zmian zanim ustalono ich ostateczny wygląd. W pierwszej krótkometrażówce z udziałem myszona, Plane Crazy widzimy go, że ma duże, białe i okonturowane. W kolejnych występach bohatera, kontury jego oczu zostały usunięte, a ich kształt można było odczytać z rysunku twarzy. Wkrótce zrezygnowano z tego naturalnego obramowania na rzecz ekspresji spojrzenia z wykorzystaniem jedynie czarnych źrenic, w których później rysowano delikatne wcięcie mające przypominać uproszczony refleks świetlny. Kształt oczu znany współcześnie został zaprojektowany w 1938 roku przez animatora Freda Moore’a podczas tworzenia kreskówki The Pointer. Powstanie nowego designu zdeterminowały plany stworzenia filmu pełnometrażowego Fantazja, w której Miki miał odegrać znaczącą rolę. Chodziło o przygotowanie odbiorców do zaakceptowania nowego wyglądu i uniknięcie niepotrzebnego szoku podczas oglądania kosztownej i starannie przygotowywanej produkcji. W komiksach z jego udziałem, nowy design po raz pierwszy zaprezentowano w serii pasków gazetowych Mickey Mouse Meets Robinson Crusoe autorstwa Floyda Gottfredsona. Wszystkie one zostały opublikowane w gazetach jeszcze przed premierą wspomnianej wyżej krótkometrażówki The Pointer. Prawdopodobnie Gottfredson wiedział o pracach nad animowanymi przygodami myszona i świadomie wyszedł DIPOL - NUMER DRUGI 35
© the walt disney company, 1939
© the walt disney company, 1936
Ewolucja wizerunku Mikiego
w swoich rysunkach naprzeciw nadchodzących zmianom. Uznał również, że poprawki wprowadzone przez animatorów do aparycji myszy są korzystne dla czytelności postaci. Rysownik skonstatował - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem źrenice w oczach Mikiego w nowych projektach postaci od razu mi się spodobały. Nie wyjaśnia dlaczego przypadły mu do gustu, ale być może powodem, jak sami zauważycie, jest usunięcie dysonansu w przedstawianiu oczu myszona inaczej niż innych postaci komiksowych, które również doznały podobnych przeobrażeń. Skąd Don Rosa zaczerpnął inspiracje do wykreowania postaci pochodzących z rodu McKwaczy? Podejmując się napisania komiksowej biografii Sknerusa Don Rosa zamierzał stworzyć kompletny życiorys bohatera oparty przede wszystkim na dorobku Carla Barksa. Podczas opracowywania scenariusza do historii życia najbogatszego kaczora świata bazował głównie na informacjach zawartych w opowieściach i notatkach mistrza, a niemal całkowicie zignorował komiksy o McKwaczu narysowane przez innych twórców, albowiem uważał ich treść za apokryficzną. Wszystkie rozdziały sagi Życie i Czasy Sknerusa McKwacza są rozwinięciem luźnych koncepcji genialnego rysownika, które Rosa przetworzył według własnych wizji wpasowując je w swoje zamierzenie. Podobnie postąpił z rodziną Sknerusa, której członkowie debiutują w historyjkach narysowanych na potrzeby wspomnianego cyklu. Owe czołobitne inspirowanie się swobodnymi pomysłami Barksa poświadcza historia wykorzystania przypadkowego szkicu drzewa genealo36 DIPOL - NUMER DRUGI
gicznego kaczej rodziny. Mistrz nakreślił je w latach 50. ubiegłego wieku. Wymienia tam imiona sióstr Sknerusa, Matyldy i Hortensji. Rosa uznał ten szkic za dobre praźródło wykreowania genealogii kaczej familii. Pragnąc tą kreację uwiarygodnić poprosił Carla o potwierdzenie informacji o rodzinie McKwacza. Wybitny rysownik zweryfikował pozytywnie te dane tworząc w 1991 roku jego nową wersję drzewa genealogicznego specjalnie na prośbę Rosy. Wkrótce potem Don napisał pierwszą opowieść, której akcja osadzona jest w czasach dzieciństwa centusia - Of Ducks And Dimes And Destinies (pol. Pierwsza dziesięciocentówka, Komiksy z Kaczogrodu 2/2010). Oprócz rodzeństwa, w komiksie występuje również ojciec Sknerusa, Fergus, którego notatki Barksa określają przezwiskiem „stary Scotty”. Design postaci jest autorskim pomysłem Rosy, mimo, że mógł skorzystać z kreacji wymyślonych wcześniej przez innych artystów. Studiując dokładnie wszystkie opowieści napisane przez Barksa, Don odnalazł w nich wzmianki dotyczące innych krewnych Sknerusa. Najbardziej cennymi z nich okazały się fragmenty opowieści A Christmas for Shacktown, w których zawarte zostało nie tylko wspomnienie stryja imieniem Nerwus, ale również jego wizerunek przedstawiony na starej fotografii z albumu rodzinnego. Historyjka The Great Steamboat Race opowiada z kolei o konflikcie między Sknerusem, a Horseshoe Hoggiem, który przed wieloma latami zainicjowali ich wujowie. Kaczor pragnąc wyjaśnić swym siostrzeńcom genezę sporu przybliża im postać swojego stryja, Bulaja McKwacza, kapitana parostatku Królowa Bawełny kursującego po rzece Missisippi. Rosa ochoczo
© the walt disney company, 1952
zaadaptował owego przodka do swego dzieła Życie i Czasy Sknerusa McKwacza, bowiem umożliwiła mu wiarygodne powiązanie losów ubogiego szkockiego emigranta z poszukiwanym amerykańskim krewnym. Postanowił jedynie zastąpić Bulaja innym imieniem co umotywował następująco - Uznałem że Bulaj nie brzmi zbyt szkocko i to raczej pseudonim dla kapitana parowca rzecznego. W biografii najbogatszego kaczora świata wspomniany stryj debiutuje zatem już jako Angus McKwacz. W kreowaniu historii rodu McKwaczów Rosa sięga w czasy odległe i wzbogaca ją o przodków bogacza, żyjących w okresie wczesnego średniowiecza. Wiedzę o tych bohaterach autor zaczerpnął z historyjki Barksa pod tytułem The Old Castle’s Secret, w której skąpiec wraz z rodziną odwiedza dawną siedzibę klanu - zamek na Ponurych Wzgórzach. Wnętrze fortecy zdobiły zbroje członków rodu, które Barks opatrzył dowcipnym opisem ich właścicieli. Te lakoniczne biogramy pomogły Donowi stworzyć postacie takie jak sir Kwakstetier, sir Rusztyfon, sir Eremitus oraz sir Dulcynian, epizodycznie występujące w sadze Życie i Czasy Sknerusa McKwacza. Na jej kartach pojawił się także inny antenat, Malcolm, XVI-wieczny żeglarz. Ten McKwacz był z pewnością wzorowany na oficerze marynarki imieniem Matey, debiutującym w barksowskiej opowieści Back To Long Ago! W komiksie tym Sknerus wprowadzony w stan hipnozy przypomina sobie życie jednej ze swoich inkarnacji, któ-
Nerwus McKwacz w komiksie Carla Barksa
ra ukryła tajemniczy skarb na bezludnej wyspie. W swoich historiach Rosa umieścił również kapitana Zgryzika McKwacza, znanego z fabuły The Horseradish Story. Don nie zdradza źródła inspiracji, które posłużyło do stworzenia postaci matki Sknerusa, Kaczencji O’Draki. Wiemy, że nie powstała ona w porozumieniu z Barksem, ani w oparciu o jego dorobek. Wytłumaczenie dla obecności tej niebarksowskiej osoby w uniwersum możemy znaleźć w wypowiedzi Rosy - Kacze drzewo rodowe mojego autorstwa bazuje prawie wyłącznie na uniwersum wykreowanym przez Barksa. Stworzyłem co prawda kilka własnych postaci, ale JEDYNIE po to, by utworzyć pełne rodziny w wyniku czego wszystkie postacie Barksa wpasowałyby się do drzewa prawidłowo. Don wyjaśnił również kwestię nurtującą fanów - Domyślam się [że jest irlandzkiego pochodzenia]. Próbowałem wymyślić inne nazwisko brzmiące „kaczo”, ale nie chciałem używać przedrostka „Mc” po raz kolejny. Irlandia była całkiem blisko [Szkocji], a ja nie miałem do tej pory jeszcze żadnego nazwiska zaczynającego się od „O”. Wspomniany przypadek wykreowania matki Sknerusa jest paradoksalnie ostatecznym wyjaśnieniem źródeł inspiracji Rosy przy tworzeniu historii. Jest nim zamiłowanie twórcy i jemu podobnych do nieustannego porządkowania rzeczywistości w rozumianej jedynie przez nich logice. •
Klan McKwaczy w komplecie
DIPOL - NUMER DRUGI 37
LISTY DO REDAKCJI opinie i komentarze
M
imo że pierwszy numer DiPola spotkał się z relatywnie dobrym przyjęciem ze strony środowiska fanów komiksów disneyowskich, a w internecie był on czytany ponad 10 tysięcy razy, redakcja nie otrzymała znaczącej reakcji zwrotnej. Ankietę, o której wypełnienie uprzejmie prosiliśmy na ostatniej stronie poprzedniego numeru wypełniło zaledwie dwadzieścia osób. Będąc świadomym funkcji, jaką pełni krytyka, pragniemy ponownie zaznaczyć, jak ważne są dla nas komentarze czytelników. Dlatego też zdecydowaliśmy się na publikację jedynych listów, jakie przez ostatnie dwa lata nadeszły do redakcji. Zachęcamy do nadsyłania własnych opinii, a w szczególności tych konstruktywnych. Bez nich nie jesteśmy w stanie czynić DiPola lepszym.
I
jak tu zacząć taką wypowiedź? Na wstępie może powiem, że z lubię zjeżdżać świat na okrągło. Tutaj postawiono mnie w kropce. Bo zawsze łatwiej jest krytykować, a jednak trudniej chwalić; a po przeczytaniu tego pisma, okazało się że nie ma po czym jeździć! O Wy szczwane lisy, utrudniliście mi teraz życie! A teraz na poważnie. Zacznę od strony technicznej, bo to była pierwsza rzecz na którą zwróciłam uwagę nim przeczytałam treść. Bardzo przyjemny format. Większość gazet i czasopism ma rozmiar A4 lub większy, co utrudnia czytanie ze względu na przerzucanie ogromnych stron, wyciąganiu głowy w dal, gdy leży na stole itp. Tutaj mały rozmiar sprawdza się świetnie - jest bardzo przystępny do podróży np. komunikacją miejską. Kartki na lekko sztywnym papierze się nie gną, nie wywijają podczas czytania - kolejny plus! Gazetka porządnie złączona, artykuły przejrzyste. Już tutaj mogę powiedzieć z całą stanowczością: bardzo dobra robota, w którą widać, że była włożona cierpliwość i chęci! Po wymacaniu, czas na to co najważniejsze w każdym pisanym wydaniu - treść. Ale nim do tego przejdę uwagę zwróciła mi okładka. Cie38 DIPOL - NUMER DRUGI
szę się, że jest ona wykonana rękami jednego z współredaktorów. Fanzin nabiera w ten sposób osobisty charakter, widać że jest tworzony z pasją, bo przecież można było by wziąć jakikolwiek obrazek i wkleić go na stronę główną. Tutaj poświęcono temu masę czasu, zapału i wykazano się pomysłowością - to lubię! Nie umiem ocenić tych artykułów profesjonalnie, więc pozwólcie, że zrobię to ze swojego poziomu znajomości tematu. Jestem odbiorcą, który w przeszłości bardzo lubił krótkie animacje z kaczkami i do dziś posiada parę sztuk komiksów. Nigdy jednak nie zgłębiałam historii komiksowych bohaterów, ani ich twórców. Możliwe, że kto inny ocenił by to lepiej, będąc obeznany w tych klimatach. Dlatego czuję się dość onieśmielona wypowiadając się na ten temat, ale mam nadzieję, że zdanie szarego odbiorcy też potraktujecie serio. Artykuły są ciekawe, możne właśnie dlatego, że wcześniej nie zapoznałam się z takimi informacjami. Carl Barks, Don Rosa - te osoby kilka razy przewiały mi uszy, ale był to co najwyżej powiew, który nigdy nie przybliżył mi tych osób. Dzięki temu fanzinowi mogłam poznać tych autorów bliżej. Uwagę przykuła mi również „Wyrocznia Komiksowa” w której znajdują się odpowiedzi na pytania czytelników. Znalazłam odpowiedź również na swoje pytanie za co bardzo dziękuję! O ile fakt rękawiczek mi był znany, to nie spodziewałam się, że majątek Sknerusa da się w jakikolwiek sposób przybliżyć (gratuluję zapału i pracy nad wyszukiwaniem tych drobnych poszlak i próby liczenia danych!) Cieszę się, że w pisemku nie ma suchości, a czytelnika przyciągacie ciekawostkami i faktami o których nie mówi się na co dzień. Odbiorca taki jak ja, czyli słyszący bicie dzwona, ale nie wiedzący skąd ono pochodzi, znalazł swoje miejsce w odbiorze. Cieszę się że poszerzyłam wiedzę o wartościowe informacje dotyczące Kaczuch, a nie o chłam który często przewija się w mediach dla młodzieży. Na koniec mam małe sugestie/pytania. Czy nie chcielibyście podpisywać się z imienia i nazwi-
© the walt disney company
ska? Oczy w iście nie wszędzie, w końcu przy artykułach o wiele łatwiej posługiwać się krótkim hasłem niż potokiem liter. Ale czy nie warto w stopce redakcyjnej z aw rz eć t ych dwóch swoich danych? To pismo jest powodem do dumy, i nie widzę nic złego w podpisaniu się pod nim. Poza tym, w razie sprzeczek i podróbek, imienia czy nazwiska nie da się skraść. Nie życzę Wam oczywiście niemiłych przygód z podszywaniem, ale po świecie chodzą dziwne osobniki i zawsze lepiej być zabezpieczonym. Sprawa długa. Z tego co się dowiedziałam, pismo ma być wydawane w dość dużym odstępie. Przygotowanie go zajmuje na pewno ogromną ilość czasu, ale czy nie dało by się go trochę pogrubić? Nieco ponad trzydzieści stron to trochę mało na tyle wolnych popołudniowych wieczorów. Na koniec chcę podziękować, bo to dzięki takim ludziom prawdziwy Disney i prawdziwe komiksy mogą żyć na nowo! PS Indiana Jones zawsze mi czymś śmierdział. Dzięki Wam teraz zauważyłam, że było to jajko. • Katarzyna Kempińska
W
chwili wolnej rzuciłem okiem na DiPola i bardzo mi się spodobał. Do tego stopnia wywarł na mnie profesjonalne wrażenie, że go sobie wydrukowałem i czytałem przed snem! :D Naprawdę jakość wydania i jakość artykułów jest bardzo wysoka. Myślę, że można takim materiałem zainteresować większą grupę odbiorców, niekoniecznie interesujących się tym tema-
tem tak dogłębnie, jak Wy. To dobra wróżba na przyszłość! :) Trzeba się będzie zastanowić, w jaki sposób można to zrobić najlepiej. Facebook niewątpliwie, ale to jednak za mało... Moja osobista ocena tego dzieła jest bardzo wysoka, myślę, że mógłbym za jakość artykułów dać gdzieś 5 lub 5+, a oprawa graficzna 5+ lub nawet 6. Widać od razu, że przygotowują to osoby obeznane w temacie, nie ma mowy, żeby były jakieś błędy, no i w ogóle: włożyliście w to swoje dusze. :) Również gratuluję i życzę powodzenia, aby to pismo co jakiś czas pojawiało się na stronach WDCS.• Jan Pogocki Nadawcom listów serdecznie dziękujemy za czas, jaki poświęcili na lekturę i ocenę zinu. Jak można zauważyć w tym numerze, zastosowaliśmy się do części sugestii, o czym świadczy chociażby odejście od anonimowości autorów od tej pory posługujemy się bowiem nazwiskami. Ponadto, dla ułatwienia lektury papierowej wersji DiPola wprowadziliśmy drobne modyfikacje w szacie graficznej, w tym zwiększyliśmy wielkość drukowanej czcionki. W oczekiwaniu na następne wydanie, wszystkich spragnionych treści zapraszamy na stronę internetową www.fanzindipol.pl DIPOL - NUMER DRUGI 39