Grabarz Polski - Nr 5

Page 1

5

#

FREDDY W POLSCE!

FILMY - SERIAL - SOUNDTRACKI - KSIĄ ŻKI - KOMIKSY - GRY - CIEK AWOSTKI



Drodzy Czytelnicy, We wstępniaku z pierwszego numeru pisaliśmy, że „słowo od redakcji” będzie się pojawiać od czasu do czasu - w momencie, gdy będziemy mieli do obwieszczenia coś ważnego/przełomowego. Tak właśnie jest. Po pierwsze: Obchodzimy mały jubileusz. Mamy za sobą równe 5 numerów! Jak widać, żyjemy i z numeru na numer mamy się coraz lepiej. Wciąż się rozwijamy. Niedawno powstała nasza strona internetowa - www.grabarz.net. Nawiązaliśmy stałą współpracę z wydawnictwami Red Horse i Fabryka Słów. Obiecujemy, że tempa nie zwolnimy. Niebawem pojawia się nasze gadżety - kubki, koszulki i inne... oczywiście o tematyce horrorowej. Po drugie: Numer, który za chwilę przeczytacie, to numer przełomowy. To pierwsza publikacja z serii numerów specjalnych, które planujemy wypuszczać w przyszłości. Numer w całości jest poświęcony postaci Freddy’ego Kruegera i „Koszmarowi z Elm Street” czy - jak kto woli - „Koszmarowi z ulicy Wiązów”. Do pierwszego numeru specjalnego planowaliśmy „przemaglowanie” zupełnie innej serii. Postanowiliśmy to jednak zmienić, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że firma Monolith Video ma w planach wydanie na DVD tej długo pomijanej w naszym kraju sagi. Dziękujemy im za to. Po trzecie: Chcieliśmy zakomunikować, że wciąż działa nasze forum dyskusyjne www.grabarz.net/forum, na którym można robić to, co na każdym forum... a dodatkowo pobrać archiwalne numery, niedostępne już na www. Ponadto można zgarnąć cenne nagrody rozdawane w licznych grabarzowych konkursach. Mamy nadzieję, że numer będzie cennym kompendium na temat „Koszmaru...” dla wszystkich niezaznajomionych z serią - i że zainteresuje również zatwardziałych fanów znających wszystkie części na pamięć. Na zakończenie pozostaje tylko życzyć miłej lektury. Do zobaczenia w ostatnim numerze w tym roku - już za 2 tygodnie!

GRABARZ POLSKI

redaktorzy

Grabarz Polski #5: Elm Street Special Korekta: Wojciech Lulek Grafika, skład, łamanie: Tizzastre Bizzalini Reklama, Patronaty i Współpraca: Bartek@grabarz.net | Wojtek@grabarz.net

Chcesz współtworzyć Grabarza? Napisz do nas! www.Grabarz.net | www.Grabarz.net/Forum




Text: Rafał Szakoła

od kuchni

6

Czym jest ta seria dla historii filmów grozy? Yahoo! Entertainment z okazji Halloween przeprowadziło wśród internautów sondę na najstraszniejszy horror, jaki kiedykolwiek został zrobiony. Jak nie trudno się domyślić, złoty medal przypał Koszmarowi z ulicy Wiązów. Wysoką pozycją w rankingu przeprowadzonym przez „Total Film” na największego łajdaka srebrnego ekranu może pochwalić się sprawca całego zamieszania na ulicy Wiązów - Freddy Krueger, który zajął piąte miejsce. W tyle zostawił takie tuzy jak: Anton Chigurh (7), Michael Myers (8), Jason Vorhees (12) czy Catherine Tramell (23). Z kolei w plebiscycie na największy czarny charakter wszechczasów przeprowadzonym przez użytkowników portalu only-movies.com Kruger zajął siódme miejsce. Zaś sam odtwórca głównej roli Robert Englund znajduje się na czterdziestym miejscu w rankingu na stu

najlepszych bohaterów i antybohaterów w historii kina. Robert Barton Englund od dziecka interesował się aktorstwem. Już w wieku dwunastu lat brał udział w teatrzykach dziecięcych prowadzonych przez Uniwersytet Kalifornijski. Zagrał w bardzo wielu przedstawieniach, jeszcze zanim podjął studia aktorskie. Pierwszą znaczącą produkcją, w jakiej się pojawił, była sztuka teatralna Godspell (1972). Dużą popularność przyniosła mu seria filmów pt. V i postać Willie’ego, w którą się wcielił. Jednak najbardziej znany jest z roli właśnie Freddy’ego. Na pomysł Koszmaru z ulicy Wiązów Wes Craven wpadł w 1978 roku w restauracji. Do napisania scenariuszu do filmu o sennym zabójcy zainspirowały go wcześniej przeczytane artykuły o ludziach, których nawiedzały nocne koszmary i z ich powodu umierali we


O fabule Koszmarów z ulicy Wiązów napisano już wiele, dlatego tym razem proponuję przyjrzeć się filmom „od kuchni”, przybliżyć to, co może nie jest znane, a przypomnieć i utrwalić to, co warte jest zapamiętania. Zatem ad rem! śnie. Gotowy scenariusz Koszmaru Craven miał już mu miejscowy pijaczek, w 1981 roku, lecz żadkręcący się nieopodal na wytwórnia nie chciała jego rodzinnego domu podjąć się sfilmowania - z mocno oszpeconą dzieła. Jak mówi sam autwarzą oraz noszący tor, „scenariusz tak sobie charakterystyczne wyleżał”, aż nie wpadł w ręce ciągnięte swetry. Ów producentom z New Line „włóczykij” niejednokrotCinema, którzy podjęli się nie wygrażał młodemu jego realizacji. Co ciekareżyserowi, a raz nawet we, rzeczona firma była na próbował wtargnąć na skraju bankructwa, a sukces finansowy, jaki odniosła produkcja, posesję jego rodziców. Nazwisko główpozwoliła uratować New Line Cinema nego bohatera serii też ma ponoć autentyczny rodowód - pochodzi od chłopaka, przed upadkiem. który mocno dokuczał Wesowi w szkole. Legenda głosi, że tworząc Freddy’ego Sama postać Freddy’ego w zamyśle reKruegera, Wes inspirował się auten- żyserskim miała wyglądać nieco inaczej tyczną postacią. Materiału dostarczył niż ta, którą obserwujemy w filmach.


Krueger miał być pozbawiony górnej wargi i kawałka głowy. Na przeszkodzie stanęły względy techniczne, gdyż ekspert od efektów specjalnych David Miller nie potrafił w taki sposób ucharakteryzować aktora, a podstawienie w jego miejsce lalki trąciłaby tandetą. Także sama osobowość głównego bohatera z serii na serię ulegała zmianie - początkowo Freddy pomyślany był jako swoisty „silent killer”, zabójca kroczący dostojnie, w pełni świadomy tego, że jego ofiara i tak mu nie umknie, i tak się nie schowa, krótko mówiąc - coś na kszatł Jasona czy Michaela. Jednak późniejsze części wykreowały go na postać groteskową czy wręcz komiczną. Wprawne oko widza zauważyło na pewno, iż jedną z ról w filmie odgrywa nie kto inny jak Johnny „Jack Sparrow” Depp. Mało brakowało, a tego aktora zabrakłoby w pierwszej części serii. O rolę w Koszmarze starał się jego przyjaciel, Jack Earl Haley, a Depp poszedł na casting tylko jako osoba do towarzystwa. Jednak Johnny zrobił tak dobre wrażenie na reżyserze, że dostał rolę jednego z bohaterów - Glena. Z postacią Glena, a dokładnie z jego śmiercią, wiąże się jeszcze jedna ciekawa anegdota: gdy Freddy zabija chłopaka, strumień krwi pod ciśnieniem wytryskuje z łóżka. Efekt ten był trudny do uzyskania, więc na potrzeby tej sceny wybudowano specjalny pokój odwrócony do góry nogami - tak naprawdę krew lała się z sufitu, a nie strzelała fontanną w górę.

8

A teraz zagadka dla uważnych: jaki film oglądała Nancy, kiedy nie mogła zasnąć? Oglądała Evil Dead Sama Raimi’ego. Scena ta była swoistym podziękowaniem dla Raimi’ego za zaprezentowanie Cravenowych Wzgórz w Martwym źle. Pozostając jeszcze przy Nancy Thompson - zanim Heather Langenkamp otrzymała propozycję wcielenia się w jej rolę, pod uwagę były brane m.in. Courteney Cox oraz Demi Moore.

W drugiej części Koszmaru w początkowej scenie kierowcą szkolnego autobusu jest nie kto inny jak Robert Englund. Także i tutaj obsada jednego z męskich bohaterów nie była od razu przesądzona, gdyż jako odtwórcę roli Jesse’ego brano pod uwagę Brada Pitta i Christiana Slatera, a ostatecznie zagrał ją Mark Patton. Trzecia odsłona horroru zawiera kilka ele-


mentów, które nieuważny widz mógł przegapić. Głównym bohaterem całego zamieszania jest zespół Dokken. Grupa nagrała dwie piosenki do filmu: tytułowy utwór Dream Warriors oraz Into the Fire, a ich logo pojawiło się na koszulce Taryn w jednej ze scen. Tak jak w przypadku pierwszej części i tutaj jest zagadka filmowa wpisana w telewizor bohaterów: film, który oglądała Jennifer na chwilę przed śmiercią, to Critters z 1986 roku.

W czwartej części warty odnotowania jest jeden szczegół: gdy Alice idzie do kina, widzimy na jego fasadzie napis: Reefer Madness. Ten przedziwny film propagandowy z 36 roku był w latach 70. dystrybuowany w kampusach uniwersyteckich przez New Line Cinema. Wspomógł on finansowo rozwijającą się firmę.

Producenci Dziecka snu zrobili niespodziankę wszystkim fanom Freddy’ego - fragment filmu został tak nakręcony, by można go oglądać w 3D. Z kolei szósty Koszmar do produkcji zaangażował kilka znanych nazwisk. Po pierwsze, twórcą scenariusza miał być Peter Jackson, jednak jego propozycja nie została przyjęta. Po drugie, ponownie na planie pojawił się Johnny Depp, tym razem jako prezenter telewizyjny. A po trzecie, w rolę ojca Freddy’ego wciela się sam Alice Cooper. Co ciekawe, jest to jedyna część, którą wyreżyserowała kobieta - Rachel Talalay. Podobnie jak w poprzedniej części w scenach końcowych wykorzystano efekt 3D.

9


Siódma i ostatnia odsłona sagi o mordercy z sennego koszmaru była odpowiedzią na poprzednie części, które wybitnie nie spodobały się twórcy Freddy’ego. Wes, obejrzawszy wszystkie filmy o Kruegerze, stwierdził, iż wątku dalej nie można kontynuować, i tym filmem zamyka serię. Prawdopodobnie decyzja

spowodowana była planami do kolejnej serii, którą znamy pod tytułem Krzyk. Craven chciał i do tej części zatrudnić Deppa, lecz jak sam twierdzi, nie miał odwagi takiej propozycji mu złożyć. Gdy później się spotkali, okazało się, że aktor z przyjemnością by wystąpił. Sceny trzęsienia ziemi, które oglądamy w filmie, są autentyczne! Zdjęcia nakręcono tuż po kataklizmie, który nawiedził Miasto Aniołów w 1994 roku. Sam film okazał się też kolejnym hitem, zarabiając w pierwszy weekend odsłony aż siedem milionów dolarów.

10

Plotki głoszą, że powstaje prequel Koszmaru z ulicy Wiązów: tym razem opowieść ma koncentrować się na tym, w jakich okolicznościach Freddy Krueger stał się potworem. Sam film w zamyśle ma być bardziej realistyczny niż poprzednie części. Ja już nie mogę się doczekać!



A NIGHTMARE ON ELM STREET KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW USA 1984 Dystrybucja: Monolith Reżyseria: Wes Craven Obsada: Robert Englund Johnny Depp Heather Langenkamp Ronee Blakley

X X X X

Text: Piotr Pocztarek

X

Przyjrzyjmy się zatem pierwszemu „Koszmarowi” – filmowi, który zmienił oblicze kina grozy i wprowadził do kanonu horroru jedną z najbardziej wyrazistych postaci negatywnych. Wes Craven już wcześniej kręcił horrory. Fani tego gatunku pamiętają „The Last House on the Left” i “The Hills Have Eyes”, które powstały jeszcze w pierwszej połowie lat 70. Prawdziwy przełom w twórczości reżysera nastał jednak wraz z rokiem 1984, kiedy znajdująca się na skraju bankructwa wytwórnia New Line Cinema postawiła wszystko na jed-

ną kartę i postanowiła wyprodukować „Koszmar z Ulicy Wiązów” – opowieść o demonicznym Fredzie Kruegerze, z poparzoną twarzą i ostrzami brzytw zamiast paznokci. Freddy – bo takie zdrobnienie z czasem stało się powszechne – nawiedza w snach nastolatków z tytułowej Ulicy Wiązów w prowincjonalnym miasteczku Springwood. Z każdym dniem sny zaczynają mieszać się z rzeczywistością, przynosząc za sobą coraz większą liczbę ofiar. Mroczna tajemnica Springwood ma zostać niebawem ujawniona… Film okazał się gigantycznym sukcesem – wyprodukowany za niecałe dwa miliony dolarów, zajął 20. miejsce w amerykańskim box-office roku 1984. Powstało w sumie 7 kolejnych części i jeden crossover – „Freddy kontra Jason”, w którym

„Koszmar z ulicy Wiązów” to już nie tylko film. To ikona. To symbol. To kawał historii. Równo po 24 latach od światowej premiery do Polski trafia box z siedmioma filmami tej serii w dystrybucji Monolith Video.

12


spotykają się dwaj najwięksi giganci horroru. Budżet zwrócił się kilkukrotnie za sprawą wielu reedycji VHS i DVD, a także wszelkich gadżetów związanych z Kruegeromanią – koszulek, figurek czy plakatów. Freddy Krueger stał się ikoną kina grozy, jednym z najbardziej rozpoznawalnych czarnych charakterów w historii horroru, tuż obok Jasona Voorheesa z serii „Piątek trzynastego” i Leatherface’a z „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. Freddy różnił się jednak od swoich kolegów – nie był milczącym potworem, ale rozgadanym, brutalnym mordercą, cechującym się dużą dawką czarnego humoru. Jak po tylu latach broni się sam film? W dzisiejszych czasach najlepiej sprzedają się „Piła” i „Hostel”, gdzie krew, flaki i masakra przysłaniają klimat i fabułę. „Koszmar z ulicy Wiązów” nadal jednak ma „to coś” – genialną muzykę Charle-

sa Bernsteina, wiele momentów, które mogą autentycznie przestraszyć, bardzo przyzwoite jak na tamte czasy efekty specjalne, a przede wszystkim Freddy’ego, który jest kultową postacią już prawie od ćwierćwiecza i który zostanie nią prawdopodobnie na bardzo długo. Produkcja nie jest jednak pozbawiona wad – nieco ekstrawagancki finał, który jest bardzo ciężki do zaakceptowania, gna do przodu, prowadząc do trochę rozczarowującej końcówki. Jest to w zasadzie jedyny minus, który w żadnym wypadku nie przysłania całości filmu i jego odbioru przez widza. Senne wizje głównej bohaterki, uśmiechnięty od ucha do ucha Freddy i zgrzyt pazurów o ścianę to rzeczy, które trzeba przeżyć – przed ekranem. Każdy szanujący się horroromaniak powinien serię znać – wydanie jej na DVD to zdecydowanie krok w dobrą stronę, jednak 24 lata na podjęcie takiej decyzji to już zdecydowanie za dużo.

13


ANOES 2 FREDDY S REVENGE KZUW 2: ZEMSTA FREDDY’EGO USA 1985 Dystrybucja: Monolith Reżyseria: Jack Sholder Obsada: Robert Englund Mark Patton Kim Myers Robert Rusler

X X X X

Text: Skura

X

Druga część przygód Freddy’ego jest dość niezależna od oryginału. Można ją potraktować jako samoistny film. Główny bohater - Jessy - wprowadza się do nowego domu, gdzie męczą go koszmary. Zgadnijcie, kto mu się śni. Kiedy Jessy się budzi, ma problemy w domu - z rodzicami. Kiedy Jessy idzie do szkoły, ma problemy z kolegami czy z nauczycielem od WF-u. Całe szczęście, że poznaje piękną dziewczynę, przypominającą krzyżówkę Scully z “Archiwum X” z Meryl Streep. Taka mieszanka w świecie ciężkich nocy to niewątpliwie gratka. Ale największym problemem nastolatka jest to, że być może jest... Freddym Krugerem! Cały film nakręcony jest w taki sposób, że aż do końcówki nie wiemy, czy oglądamy psychicznie chorego chłopca - lunatykującego zabójcę, czy Krugera. Sen (tu zawsze

czytaj: koszmar) przeplata się z jawą. Powiedzmy, że sytuacja przypomia tę z filmów „Sekretne okno” czy „Podziemny krąg”. Monstrum chce dorwać we śnie Jessy’ego, by dostać się do świata realnego. Jack Sholder, reżyser znany szerzej z „Wishmastera II”, próbował nakręcić dzieło o “podwójnym psychopacie”. W jednej z początkowych scen Robert Englund mówi do nastolatka: „Ja mam mózg, ty masz ciało”. Gość ze snów będzie próbował kierować chłopcem w naszym świecie. No ale przecież nie mamy pewności, czy sceny koszmarów nie są wybrykiem chorego umysłu Jessy’ego-

Na jednym z plakatów do „Zemsty Freddy’ego” Jessy stoi przed lustrem, obejmując swoją dziewczynę... W odbiciu na jego ręce widoczne są charakterystyczne ostrza... W dodatku coś złego dzieje się z jego głową - schodzi z niej skóra, widać czaszkę... Ten obrazek świetnie podsumowuje film.

14


mordercy. Podoba mi się ta dwuznaczność. To najciekawszy element sequela. Oglądając tę część, aż do samego końca zastanawiałem się, jak twórca zakończy ów wątek. Nie mógł stworzyć cronenbergowskiego dramatu psychologicznego o problemie rozdwojenia jaźni - przecież to slasher. Koniec jednak troszkę rozczarowuje. Dwuznaczne sceny z początku (np. kiedy siostrzyczka Jessy’ego podczas śniadania znajduje gumowe pazury i zakłada je sobie na palce lub gdy płyta topi się niczym zegar z obrazu Salvadora Dali) jako oznaki świata sennego koszmaru w rzeczywistości są czymś bardzo intrygującym. Jednak nie zostały one rozwinięte. W zakończeniu również wolałbym więcej niedopowiedzenia - może pozostawienie go otwartym (mordował Jessy czy Freddy?) byłoby lepszym rozwiązaniem? Produkcja Sholdera jako samodzielne dzieło sprawdza się doskonale. Jako

kontynuacja serii proponuje miłośnikom Cravena coś nowego: ciekawe spojrzenie nie tylko na głównego antagonistę, ale na postać mordercy w ogóle. Poruszony problem rozdwojonej tożsamości nadaje tej produkcji powiewu świeżości. Scena, w której już prawie obłąkany Jessy krzyczy: „To ja zabiłem!”, zapada w pamięć i pozwala interpretować tę produkcję jako coś więcej niż tylko horror. Tak na marginesie: horror mało straszny. Na pewno jest to intrygująca próba wykorzystania kultowej ikony grozy do pokazania dwoistej natury człowieka, i w końcu - samego zła.

15


ANOES 3 DREAM WARRIORS KZUW 3: WOJOWNICY SNÓW USA 1987 Dystrybucja: Monolith Reżyseria: Chuck Russell Obsada: Heather Langenkamp Particia Arquette Robert Englund Ken Sagoes

X X X X

Text: Łukasz Radecki

X

Efekt ten osiągnięto w prosty, zdawać by się mogło, sposób. Przeniesiono akcję do szpitala psychiatrycznego i jeszcze bardziej zatarto granicę między snem a jawą, dorzucając do tego kilka naprawdę wyjątkowo zrealizowanych scen (ludzka marionetka prowadzona na żyłach do dziś robi wrażenie!). A przy tym, wszystkim udało się znakomicie wypośrodkować krwawy horror i przygodowy

film dla nastolatków. Nie wiem w jaki sposób, niemniej – wszystko to pięknie zgrywa się w całość. Akcja ponownie przenosi nas do Springwood, tym razem do kliniki, w której przebywają młodzi pacjenci z poważnymi zaburzeniami snu. Lekarze doszukują się podłoża w problemach rodzinnych, narkotykach i braku akceptacji, nie próbując nawet przeanalizować mniej konwencjonalnie tej zbiorowej histerii. Sytuacja ulega zmianie, gdy na oddziale pojawia się Kirsten Parker (w tej roli zadebiutowała Patricia Arquette), a chwilę później – Nancy Thompson. Nie ukrywam, uwielbiam, gdy w kolejnych częściach powracają postacie z poprzednich części, ale tylko gdy są grane przez tych samych aktorów, tak jak w tym przypadku. Sprawia to, że historia stwarza pozory życia, szczególnie, gdy jest konkretnie umotywowana. Okazuje się bowiem, że Nancy, po starciu z Freddym w pierwszej części, zajęła się badaniem

Trzecia część serii z Freddy’m Kruegerem nie zaskoczyła chyba nikogo. Ani klimatem, ani faktem pojawienia się w ogóle na ekranach kin. Niemniej, właśnie ta odsłona okazuje się być jedną z najlepszych i najbardziej sugestywnych odsłon serii, a co za tym idzie – najbardziej zapadających w pamięć.

16


problemu i specjalizuje się właśnie w leczeniach zaburzeń snu. Odpowiedzialna jest również za stworzenie eksperymentalnego leku o nazwie „Hypnocil”. Po jego zażyciu śniący mają kontrolę nad swymi majakami, dodatkowo potrafią w snach używać niezwykłych mocy. Już wkrótce Freddy przekonuje się, że polowanie w snach nigdy nie było tak trudne. A wojownicy snów odkrywają, że Krueger jest o wiele potężniejszy niż się zdawał... odsłonę serii o Freddym. Przykuwa uwagę pomysł i lokalizacja, poparte efektami Fabuła stworzona tu przez Wesa Cra- specjalnymi, które poza jednym wyjątvena, kojarzyła mi się zawsze nieod- kiem wciąż robią wrażenie (kolejny doparcie z „Wojownikami Nocy” Grahama wód na to, że po co komu CGI). NiektóMastertona. Problem potęguje fakt, że rych może nieco zawieść druga część oba dzieła ukazały się w 1987 roku. Za- filmu, która skłania się bardziej ku dark interesowanych tym, kto z kogo zrzynał fantasy, z naciskiem na fantasy, czary zachęcam do samodzielnych poszuki- i moce, nie zapominajmy jednak, że wań. Niezależnie jednak od tego, komu akcja każdego koszmaru rozgrywa się przyznamy palmę pierwszeństwa odno- w snach i trudno o lepszą ich wizualizaśnie pomysłu, należy powtórzyć, że po cję. Freddy paradoksalnie – po raz kolejraz kolejny udało się stworzyć niezwykłą ny – zostaje moralnym zwycięzcą.

17


ANOES 4 THE DREAM MASTER KZUW 4: WŁADCA SNÓW USA 1988 Dystrybucja: Monolith Reżyseria: Renny Harlin Obsada: Robert Englund Lisa Wilcox Tuesday Knight Andras Jones

X X

Text: Krzysztof Gonerski

X X X

Niestety, „Władcy snów” - czwartą odsłonę historii o Freddym - nie można mimo szczerych chęci uznać za chwalebny wyjątek od zasady, od wspomnienia której rozpocząłem tę recenzję. „Koszmar z ulicy Wiązów 4: Władca snów” opowiada o ocalałych nastoletnich bohaterach trzeciej części („Wojownicy snów”), którzy ponownie muszą zmierzyć się z mordercą w pasiastym sweterku, uzbrojonym w metalową rękawicę z ostrzami. Freddy rozprawia się z Kirsten i jej przyjaciółmi, wykorzystując do tego celu niezwykłą zdolność dziewczyny do wciągania do swego snu pozostałych osób. Po nieoczekiwanej śmierci Kirsten, która zdawała się być godną następczynią Nancy Thompson w walce z Kruegerem, rolę mścicielki przejmuje Alice, siostra Ricka, chłopaka zamordowanej

Kirsten. Finał łatwo przewidzieć - widzieliśmy go już trzy razy. „Władca snów” Renny`ego Harlina nie oferuje niestety niczego nowego fanom serii. Interesujący wątek matki Freddy’ego, który pojawił się w poprzedniej części, zostaje kompletnie pominięty - słynne horrorowe straszydło poświęca najwięcej energii na efektowne uśmiercanie kolejnych nastolatków. Oni sami zaś nie mają zbyt wiele okazji, by widz dowiedział się o nich czegoś więcej niż to, że niebawem Freddy zastawi na nich wymyślną pułapkę, ponieważ nadspodziewanie łatwo właśnie w nią wpadają. Trochę lepiej

Niepisane prawo filmowych serii mówi, że najlepszą częścią jest pierwszy film z cyklu oraz trzeci w kolejności. W przypadku serii zapoczątkowanej „Koszmarem z ulicy Wiązów” zasada ta sprawdza się niemal w stu procentach bo zarówno część pierwsza opowieści o Freddym Kruegerze, jak i trzecia są bez wątpienia najlepszymi ogniwami cyklu o mordercy, zabijającym nastolatków we śnie.

18


poznajemy Alice - nieśmiałą dziewczynę, która po śmierci Kirsten dziedziczy dar (a raczej przekleństwo) i sprowadza do swoich snów brata oraz przyjaciół. Wszystko to, co najlepsze w czwartej części, widzieliśmy już w poprzednich odsłonach historii o zabójcy z ulicy Wiązów - mistrzowskie mieszanie snu z jawą, motyw pozornego przebudzenia, efektowne, pomysłowe sceny mordów oraz imponującą scenerię onirycznego świata. A jednak „Władca snów” jest ważnym ogniwem cyklu, ponieważ w tym filmie po raz pierwszy dokonała się zasygnalizowana w trzeciej części ewolucja konwencji wypracowanej przez trzy pierwsze pozycje serii. Zmiana polegała na rezygnacji z ambicji straszenia widza na rzecz postmodernistycznej zabawy w cytaty (scena z rękawicą Freddy’ego przecinającą powierzchnię wody przywodzi na myśl „Szczęki”), gatunkowego eklektyzmu (horror, czarna komedia, film młodzieżowy, dramat obyczajowy) oraz wyeksponowania groteski (pizza z twarzami pomordowanych ofiar Fred-

dy’ego). Jest to też zabawa z konwencją kina grozy i z wizerunkiem najważniejszego bohatera serii, który po trzech filmach zdążył awansować do czołówki największych ikon horroru. Co ciekawe, „oswojenie” potwora przez uczynienie go postacią momentami wręcz komiczną, rzucającą zabawnymi bon motami („Jeśli jedzenie cię nie zabije, zrobi to obsługa”) nie pogrzebało serii, a dla wielu fanów ów specyficzny „Kruegerowski” humor stał się jedną ze znaczących zalet cyklu. We „Władcy snów” znajdziemy go całkiem sporo. Jednak wrażenia odgrzewanego dania wisielczy humor nie zatuszuje.

19


ANOES 5 THE DREAM CHILD KZUW 5: DZIECKO SNÓW USA 1989 Dystrybucja: Monolith Reżyseria: Stephen Hopkins Obsada: Robert Englund Lisa Wilcox Erika Anderson Valorie Armstrong

X X

Text: Grzegorz Fortuna Jr.

X X X

20

Wiadomo, że morderca nie może siekać nastolatków w kółko w tych samych lokalizacjach i w ten sam sposób, bo widownia odwróci się na pięcie i pójdzie do konkurencji. Złota zasada sequeli mówi zresztą, że im większa cyferka przy tytule, tym więcej powinno się dziać na ekranie. Z kolei zdrowy rozsądek podpowiadałby, by nie przesadzać z radykalnymi zmianami i nie zmieniać cech serii, które wypracowało się w poprzednich częściach.

Scenarzyści „Koszmaru z ulicy Wiązów”, w przeciwieństwie do twórców swojego głównego, slasherowego przeciwnika - „Piątku trzynastego”, zawsze potrafili utrzymać pewną konsekwencję. W czasie, kiedy Jason zdążył się zemścić, pozabijać członków gangu motocyklowego, zginąć i zmartwychwstać po kilka razy, odwiedzić Manhattan i polecieć w kosmos, Freddy w zasadzie cały czas siedział w koszmarach nieletnich obywateli USA. Nie powoduje to jednak wcale, że seria jest mało ciekawa. Wręcz przeciwnie - poetyka snu i rządzące nią prawa roztaczają przed twórcami, wyposażonymi w bogatą wyobraźnię, całkowicie nowe, fascynujące możliwości. Dlatego też Freddy Krueger był zawsze

Twórcy każdej dobrze sprzedającej się serii slasherów napotykają na ten sam problem - jak poprowadzić akcję kolejnych sequeli, by oczekiwania widowni zostały spełnione, ale żeby jednocześnie nie odejść od klimatu pierwowzoru?


moim ulubionym bohaterem slasherów świetnie nakręcone sekwencje sennych koszmarów i rewelacyjnie poprowadzone paranormalne motywy zawsze podobały mi się bardziej niż zwykłe bieganie z maczetą. Wyreżyserowana przez Stephena Hopkinsa część piąta z podtytułem „Dziecko snów” kontynuuje motywy z części czwartej - główną bohaterką ponownie jest Alice, która pod koniec poprzedniej odsłony pokonała Freddy’ego. Teraz jednak koszmary powracają do niej przez sny dziecka, które nosi w sobie. Choć wprowadzono drobne innowacje, fabuła nie jest w stanie niczym nas zadziwić. W zasadzie jedynym autentycznie zaskakującym motywem jest wykorzystanie znanego z parapsychologii zjawiska świadomych snów. Poza tym piąty „Koszmar...”, mimo że dzieje się w chorym świecie Freddy’ego Kruegera, wydaje się być pod względem scenariuszo-

wym slasherem bardzo standardowym. Inaczej ma się sprawa ze stroną wizualną - i tu należą się twórcom ogromne pochwały. Sceny koszmarów są niesamowicie przygotowane, scenografia i charakteryzacja to w „Dziecku snów” wielka przyjemność dla oka. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też sposób sfilmowania sekwencji koszmarów - ruchy kamery i montaż świetnie podkreślają psychopatię Freddy’ego, będącego przecież w zaplanowanych przez siebie snach prawdziwym panem i władcą. Niezapomnianego klimatu tym momentom dodaje też czarny humor, wprowadzany oczywiście przez postać Kruegera. Jako całość „Koszmar z ulicy Wiązów 5” jest jednak filmem raczej średnim. Znakomite sceny snów kontrastują tu z dosyć przeciętną resztą. Przez większość filmu brak też niestety napięcia, a o straszeniu nie ma nawet mowy.

21


FREDDY S DEAD THE FINAL NIGHTMARE FREDDY NIE ŻYJE - KONIEC KOSZMARU USA 1991 Dystrybucja: Monolith

X X

Text: Bartłomiej Paszylk

X X X

zano mu w niej przybrać postać czarownicy na miotle? Później widzimy kolejno: Freddy’ego-wrednego bachora, który używa swojej słynnej rękawicy nie po to Reżyseria: aby rozcinać ofiary na kawałki, ale po to Rachel Talalay aby pojeździć sobie ostrzami po szkolnej tablicy i wywołać „rozrywający czaszkę Obsada: dźwięk” (efekt będzie nieprzekonujący Lisa Zane niezależnie od tego jak bogate kino doShon Greenblatt mowe posiadacie); Freddy’ego-postać Robert Englund Yaphet Kotto z gry komputerowej rozdającą na prawo i lewo radosne komputerowe kopniaki; czy wreszcie – Freddy’ego dającego się pokonać średnio wysportowanej kobiecie kilkoma mało fantazyjnymi ciosami. Niestety śmierć Freddy’ego nie jest je- Aż tak kabaretowo i niegroźnie nie predyną wadą filmu „Freddy nie żyje: Ko- zentował się jeszcze Krueger w żadnej niec koszmaru”. Niemal równie przykry z dotychczasowych części serii. jak zgon tytułowego potwora jest fakt, że w zasadzie przez cały film nie traktuje Nie pomaga też naciągana fabuła tego się tej postaci poważnie. Po raz pierwszy filmu. Cierpiący na amnezję „John Doe” Freddy ukazuje nam się tutaj w nieźle (Shon Greenblatt) trafia do przytułku rozegranej scenie koszmaru głównego dla młodzieży z problemami, w którym bohatera (która należy zresztą do najcie- pracuje doktor Maggie Burroughs (Lisa kawszych fragmentów tego odcinka), ale Zane). Kiedy okazuje się, że chłopak jest czy ktoś mi może wyjaśnić dlaczego ka- jedynym ocalałym dzieckiem z przeklętego Springwood, zdajemy sobie sprawę, że Freddy może wkrótce zaszczycić swoją obecnością nie tylko sny pani doktor, ale również jej przyjaciela i współpracownika (Yaphet Kotto) oraz ich niesfornych podopiecznych (Breckin Meyer, Ricky Dean Logan, Lezlie Deane). A jak już Freddy porządnie narozrabia, Maggie będzie musiała sięgnąć po ostateczne i najryzykowniejsze rozwiązanie: założy

Szósta część serii „Koszmar z ulicy Wiązów” nie cieszy się wśród fanów Freddy’ego Kruegera szczególną sympatią. Trudno się temu dziwić – w końcu jak lubić film, w którym nasz idol po wielu perypetiach pada wreszcie trupem? I to podobno nieodwołalnie!

22


czerwono-niebieskie okularki do oglądania filmów 3D i zapuści się w mroczne zakamary umysłu potwora... Finał filmu „Freddy nie żyje: Koniec koszmaru” zrealizowano oryginalnie w technice trójwymiarowej i w trakcie seansów kinowych moment kiedy bohaterka zakłada okulary był dla widza znakiem, że należy uczynić to samo. Wypada to dość żałośnie – zwłaszcza nie inaczej”. Mimo tego typu przykrych kiedy oglądamy teraz te sceny w wersji momentów, także tę część „Koszmaru „płaskiej”, a Lisa Zane wciąż mówi nam, z ulicy Wiązów” ogląda się z pewną przyże nagle „postrzega wszystko zupełjemnością: w końcu Englund nie stracił tu całkowicie swojego wrednego uroku, Zane i Deane potrafią przykuć męską uwagę, a do tego raczy się nas miniwystępami Alice’a Coopera, Johnny’ego Deppa, Roseanne Barr i Toma Arnolda. No a „nieodwołalna” śmierć Freddy’ego okazała się oczywiście umowna i parę lat później wymyślonego przez siebie potwora wskrzesił sam Wes Craven.

23


WES CRAVEN S NEW NIGHTMARE NOWY KOSZMAR WESA CRAVENA USA 1994 Dystrybucja: Monolith

X X X

Text: Kamil „Skolmon” Skolimowski

X X

Poznajemy tu jakoby prawdziwą historię Heather Langenkamp, gwiazdy horrorów o Freddym Kruegerze. Kobieta wiedzie spokojne życie z kochającym męReżyseria: żem i synkiem. Idyllę burzą tajemnicze Wes Craven koszmary, w których główną rolę dzierży oczywiście Freddy. Do tego dochodzą Obsada: anonimowe telefony, coraz dziwniejsze Robert Englund Wes Craven zachowanie małego Dylana, wreszcie Miko Hughes tragiczna śmierć męża Heather. ChaHeather Langenkamp rakterystycznie pokiereszowana klatka piersiowa Chase’a budzi w Heather istną psychozę i przerażające podejrzenia. Ktoś chce się przedostać do świata rzeczywistego, torując sobie drogę ostrymi jak brzytwa palcami-nożycami. Ktoś Nie były to filmy złe, ale żaden nie do- niebezpiecznie znajomy i - co gorsza równał pierwowzorowi Wesa Cravena. prawdziwy. Nic więc dziwnego, że kiedy w dziesięć lat po premierze pierwszego „Koszma- Sprytnie to Craven uknuł. „Nowy koszru...” reżyser zapowiedział, że ponownie mar” ma bardzo ciekawą koncepcję bierze historię Freddy’ego w swoje ręce, „horroru w horrorze”. Wszystko zostaje fani zatarli ręce z uciechy. I tak w 1994 nam przedstawione tak, jakby działo światło dzienne ujrzała kolejna część się naprawdę. Robert Englund to Ro- siódma w serii, a druga wysmażona bert Englund, Heather Langenkamp to Heather Langenkamp, Craven też gra przez Cravena.

Wyboista jest historia filmów o Freddym Kruegerze. Oszałamiający sukces historii psychopaty z najeżoną nożami rękawicą pociągnął oczywistą komercyjną lawinę kolejnych części. Im dalej brnęła historia Freddy’ego, tym bardziej eksperymentalnie się robiło.

24


tu samego siebie. Scenariusz jest przemyślany inteligentnie i praktycznie nie ma się do czego przyczepić, podobnie rzecz ma się z grą aktorską i muzyką (tak, tak, mamy tu słynny, budzący grozę „main theme”). Gorzej prezentują się inne elementy nowego cravenowskiego koszmaru. „Prawdziwy” Krueger pojawia się w nim nie dość, że późno, to jeszcze rzadko. A szkoda, bo prezentuje się w tej części naprawdę znakomicie. Większy, groźniejszy, mniej groteskowy a bardziej tajemniczy. Wreszcie jest w stanie ponownie (jak w „Koszmarze...” z roku 84) przerazić. Jeśli chodzi o krwawe sceny, których różnorodność i dosadność stały się przecież wizytówką serii, to tutaj raczej z nimi słabo. Owszem, pojawiają się (kapitalna scena w szpitalu nawiązująca do morderstw z pierwszej części), ale stosunkowo rzadko i są nieco „osuszone” z krwi. Zakończenie tego rozdziału opowieści o Freddym też pozostawia

wiele do życzenia. Nie liczcie na szalony twist czy szeroko otwartą furtkę dla kolejnych części. Reasumując - „Nowy koszmar Wesa Cravena” to ciekawa acz nie powalająca reanimacja Freddy’ego po raczej czerstwych poprzednich częściach (4-6). Nie dorównuje oryginałowi, ale na pewno bije na głowę koszmarnie beznadziejną wariację z 2003 roku - „Freddy vs. Jason”. Ale to już inna historia...

25


FREDDY VS JASON FREDDY KONTRA JASON USA, Włochy 2003 Dystrybucja: Warner Home Video Reżyseria: Ronny Yu Obsada: Robert Englund Ken Kirzinger Monica Keena Jason Ritter

Text: Piotr Pocztarek

X X X X X

Ronny Yu fanom horroru może kojarzyć się ze średnio udanym filmem „Narzeczona laleczki Chucky”. Reżyser postanowił zebrać ekipę młodych aktorów, pośród których znaleźli się ludzie utalentowani (Jason Ritter, Brendan Fletcher), a także kompletne beztalencia (Kelly Rowland? Na litość boską...). Obowiązkowo Freddy odtworzony został ponownie przez świetnego Roberta Englunda, a Jason przez znanego kaskadera Kena Kirzingera. Fabuła przedstawia się całkiem zgrabnie - nieco zapomniany Krueger nie może powrócić do snów mieszkańców ulicy Wiązów, gdyż jego moc osłabła wraz

ze zniknięciem strachu dzieci. Posługuje się więc Jasonem, wysyłając go do Springwood, by ten szerzył terror i zniszczenie. Zastraszeni mieszkańcy zaczynają przypominać sobie o gwałcicielu i mordercy dzieci, który odzyskując moc, powraca - wraz ze swoimi nieodłącznymi nożami zamiast paznokci. Jason opętany rządzą mordu nie przestaje jednak wykańczać bohaterów filmu, co stanowi nie lada konkurencję dla Freddy’ego. Starcie obu gigantów horroru wisi w powietrzu...

„Koszmar z ulicy Wiązów” i „Piątek 13-tego” to bezapelacyjnie ścisła czołówka najbardziej kultowych serii horrorów na świecie. Koszmarny Freddy Krueger i brutalny Jason Voorhees to para, którą każdy miłośnik współczesnego kina grozy zna doskonale, a każdy fan kina samego w sobie przynajmniej kojarzy. Crossover obu serii wydawał się strzałem w przysłowiową dziesiątkę - w końcu tak gorące licencje posiadające na całym świecie miliony fanów nie mogły zawieść...

26


Naszpikowany nieznośnie sztucznymi, do bólu komputerowymi efektami specjalnymi film nie posiada w sobie ani krzty „feelingu” z ojcowskich serii. Schizofreniczny klimat „Koszmaru z ulicy Wiązów” i klaustrofobiczny mrok „Piątku 13-tego” zniknął bezpowrotnie, zastąpiony najgorszą papką dla przeciętnego zjadacza popcornu i hamburgerów. Wyparował również cały strach - film posiada może ze dwa momenty, w których można co najwyżej nerwowo drgnąć. Reszta jest po prostu parodią, a przecież nie komedii oczekiwali fani obu serii. Kultowe produkcje zostały zmieszane z błotem i podane w krwawym sosie z wygrawerowanym na talerzu napisem „tylko dla średnio rozgarniętych 15-latków”. Doceniam reżysera za próbę tchnięcia w skostniałe serie nowego ducha, pomimo że była to próba nieudana. Konserwatywni fani kina nie zniosą jednak kolejnej sieczki, która powiela chyba wszystkie schematy znane w gatunku - od biuściastej blondynki-dziewicy w roli głów-

nej, po naćpanych dzieciaków ginących w krzakach na plenerowej imprezie. „Freddy kontra Jason” to świetna idea, która poszła w bardzo złą stronę. Straszyć w niej może jedynie zmarnowany potencjał i otwarte zakończenie zostawiające furtkę do drugiej części, która (mam nadzieję) nigdy nie powstanie - no, chyba że po całkowitej metamorfozie. Następne dwa lata przyniosą nowe wersje pierwszych części obu serii. Pozostaje nam mieć nadzieję, że będą o niebo lepsze niż wyżej omawiana produkcja.

27


Wydawnictwo Phantom Press przez lata raczyło nas mniej lub bardziej udanymi horrorami. Choć spory o ich wartość literacką można by toczyć latami, to trudno nie przyznać temu wydawnictwu laurów za pionierskie działania na polskim rynku, w tym za książkowe adaptacje filmowych hitów. I tak oto mogliśmy w dziewiętnastej odsłonie Phantom Press Horror poznać Freddy’ego Kruegera. Pojawił się on za sprawą Jeffreya Coopera i minipowieści „Koszmar z Elm Street”. Utwór oryginalnie ukazał się w roku 1987, a więc w czasie gdy do kin wkraczała część trzecia serii i opowiadał historię znaną z pierwszej odsłony. Oto w niewielkim miasteczku Springwood dochodzi do przerażających zdarzeń. Grupa nastolatków jest dręczona koszmarnymi snami, w których główną rolę odgrywa zdeformowany i poparzony człowiek z rękawicą z pięcioma nożami. Najgorsze jest jednak to, że mężczyzna ten potrafi przejmować kontrolę nad snami swych ofiar i przybywa by dokonać zemsty na dzieciach swych zabójców. Nigdy nie spodziewałem się, że coś podobnego napiszę, ale ta w sumie nowelka nawet nie umywa się do tego, co znamy z wielkiego ekranu. Jest to

28

w miarę dokładne i całkiem nieudolne streszczenie filmu, wzbogacone o myśli (nie przemyślenia) bohaterów i co wielce znamienne, całkowicie pozbawione opisów. A napisać horror, szczególnie tak ekspansywny wizualnie jak „Koszmar z ulicy Wiązów”, bez choćby elementarnych opisów zakrawa na kpinę. Owszem, nie brak tu atmosfery lat 80., nie brak tu ani imprez, ani seksu, ani odpowiedzialnej za jedno i drugie młodzieży. Niestety, podczas lektury odnosiłem nieodparte wrażenie, że utwór został napisany przez nastolatka właśnie, który przed chwilą zobaczył film, straszliwie się podjarał (nomen omen?) i spróbował opisać wszystko co widział, zanim zapomni. Weny starczyło na dziewięćdziesiąt dwie strony. I to dość dużą czcionką. Kpina. Żadnych zmian nie przyniosła część druga, z podtytułem „Zemsta Freddy’ego”. Jessie Walsh, młody chłopak wprowadza się do domu, w którym rozegrała się tragedia pierwszej części. Nie trzeba czekać długo, by uzbrojony w skórzaną rękawicę z „pazurami” morderca ze snów nawiedził go w koszmarach. Dramatyczna walka Jessiego z odzyskującym moc Freddy’m została znów opisana przez pana Coopera i po raz kolejny autorowi udało się rozłożyć cały pomysł i klimat


NANCY A. COLLINS

Ocena: l/

-----6

-----------------------------------------Wydawca: Phantom Press l99l Tłumaczenie: Marek Spychalski, Beata Kardasińska,

Marcin Tomaszewski

Text: Łukasz Radecki

JEFFREY COOPER, JOSEPH LOCKE, WAYNE ALLEN SALLE, Koszmar z Elm Street l, 2, 3, 4, 5, 6 (A Nightmade on Elm Street l, 2, 3, 4, 5, 6)

Ilość stron: 92, 9l, 96, 94, 95, 9l

na łopatki brakiem inwencji, warsztatu, czy choćby rzetelności. Na szczęście do trzech razy sztuka, bowiem po trzeciej odsłonie - „Wojownicy snów”, prawa do opisywania cyklu zostały Cooperowi odebrane. Cóż, nie da się adaptować historii o walce w krainach snów, jeśli nie potrafi się opisywać wydarzeń czy miejsc.

Szósta część, zatytułowana „Śnijmy dalej”, powstała ze zmontowania dwóch nowelek, pierwszej „Zamknij oczy” autorstwa Wayne Allena Salle’a i „Zaśnij, dziewczynko” Nancy A. Collins. Żadna nie ma nic wspólnego z szóstą odsłoną filmu, obie zaś są napisane tym irytującym, nieudolnym stylem, podobnie jak poprzednie części. Nie pomógł ciekawy pomysł z drugiej nowelki, pierwszej boSytuację serii próbował ratować Joseph wiem nic nie mogło uratować. Mimo zaLocke tworząc czwartą odsłonę serii powiedzi, kolejne części nie ukazały się. pt. „Mistrz Magii”. Po pierwsze jednak, straszliwe komplikacje potworzyli już Wielka szkoda, że tak udana seria filsami twórcy filmu (w końcu ilu było tych mowa, będąca kultową pozycją w kręgu rodziców odpowiedzialnych z śmierć miłośników horrorów została wprowaFreddy’ego?), po drugie, konwencja dzona w świat literatury tak nieudolnie spodobała się widać wydawcom i auto- i niechlujnie. Szkoda, bowiem zarówno rowi nie pozwolono rozwinąć skrzydeł, tematyka jak i ikona popkultury jaką stał skazując serię na istnienie w kategorii się niewątpliwie Freddy, mogły pozwolić kieszonkowej broszurki, która tak na- na stworzenie równie ciekawych wariacji prawdę z literaturą nie ma nic wspól- książkowych, czy chociażby spojrzenia nego. Nic więc dziwnego, że i kolejna na znane historie z innego punktu wiodsłona „Dziecko snów” trzyma się tej dzenia. Niestety, otrzymaliśmy kiepskie konwencji. Tu po raz kolejny, po trze- streszczenia filmów, których czytanie ciej części, przenosimy się do zakładu jest tak naprawdę bezcelowe, chyba, że psychiatrycznego, by uczestniczyć we jest się zaprzysięgłym fanem serii, lub wspomnieniach Amandy Krueger, matki nie ma chwilowo możliwości obejrzepsychopaty, które śni oczekująca dziec- nia filmu. To straszne, co napiszę, ale ka Alice. Oczywiście, w fabule można „Koszmar z ulicy Wiązów” należy ogląsię pogubić, ale to już wina scenarzy- dać, a książki nawiązujące do tej serii stów filmowej wersji, którzy stwierdzili, – omijać... że Krueger może być przecież synem kilkudziesięciu szaleńców i morderców. Jednocześnie.

29


O

N


W związku z tym, że mowa tu o tak zamierzchłych czasach, zrezygnuję z wystawiania ocen, a jedynie zasygnalizuję fakt ich powstania. W roku 1989 na platformę NES (Nintendo Entertainment System) wyszła gra zatytułowana po prostu „A Nightmare on Elm Street” (LJN Ltd.). Jak 70% gier na konsole w tym okresie była to platformówka. Takie swojskie połączenie „Castlevanii” i „Ghouls and Ghosts”. Idziesz, skaczesz, omijasz lub zabijasz wrogów, którymi w tym wypadku są nietoperze, szczury, pająki i duchy [sic!]. Gra jest wyjątkowo kiepska i monotonna. Śmiało można powiedzieć, że jest koszmarna. Filmiki z niej można znaleźć w serwisie youtube. com. Odważnym polecam pobranie jednego z licznych emu-

latorów NES wraz z romem gry i przekonanie się na własnej skórze. Powodzenia! Choć osobiście skupiłbym się raczej na „Super Mario Bros”. Druga pozycja to również „A Nightmare on Elm Street” (Monarch Software) z 1989. Została wydana na króla komputerów przenośnych lat 80 - na nieodżałowane Commodore 64. Tym razem mamy do czynienia ze zręcznościówką. Pole gry widzimy z lotu ptaka, a nie - jak u poprzednika - z boku. Gra polega na uciekaniu przed goniącym nas Freddym. Całość dzieje się na ulicach w labiryncie złożonym z domów, oraz wewnątrz domostw (labirynt pokoi i mebli). Tytuł miał swoja konwersje na komputery PC. Jest do pobrania z sieci za darmo i - o dziwo działa pod Windowsem. Ta gra to kolejny koszmar.

Text: Marek Kowalski

Można by się spodziewać, że każdy szanujący się serial wspierany jest dobrymi grami komputerowymi. Niestety tak nie jest. Wiedzą o tym fani m.in. „Hellraisera”, „Piątku 13-tego”, a także „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Właśnie w oparciu o tę ostatnią, jakże bogatą serię powstały dosłownie DWIE oficjalne gry komputerowe (!) - i to przy pierwszych jej filmach, w czasach, kiedy światem rządziły jeszcze maszyny 8-bitowe.

Najciekawsza pozycja - i zdecydowanie ponadczasowa - to flipper kultowej firmy Gottlieb. Niestety, myślę, że dotarcie do niego w naszym kraju jest praktycznie równe zeru. Za wielką wodą można go kupić za - bagatela! - 2 do 3 tys. dolarów, w zależności od stanu automatu. Stół w nieoficjalnej wersji elektronicznej (plik do Visual Pinballa) można znaleźć w sieci. Może nowopowstający „Koszmar...” zmotywuje twórców gier do działania i ożywi tę smutną listę. Znając życie, tak się nie stanie - ale zawsze można poczekać i mieć nadzieję.

31


FREDDY S NIGHTMARES THE SERIES ANOES: FREDDY’S NIGHTMARES USA 1988 - 1990 Dystrybucja: Brak Reżyseria: Tom DeSimone Ken Wiederhorn George Kaczender William Malone Michael Lange David Calloway Jeff Freilich Jonathan R. Betuel Robert Englund

X X

Text: Łukasz Radecki

X X X

Seria zatytułowana „Freddy’s Nightmares: A Nightmare on Elm Street – The Series” tak naprawdę nie ma zbyt wiele wspólnego z kinowym pierwowzorem. Jedynie pierwszy odcinek, wyreżyserowany przez Tobe’a Hoopera, opowiada historię aresztowania, sądu i uwolnienia Freda Kruegera, co w efekcie doprowadziło do samosądu wykonanego przez ludność Springwood. Serial bowiem utrzymano w klimacie „Strefy mroku” czy „Opowieści z krypty”, a więc niespełna godzinnych odcinków niepowiązanych ze sobą fabularnie, zabarwionych natomiast sporą dawką grozy i nierzadko czarnego humoru. Wszystkie łączy osoba narratora, którą jest właśnie Krueger. Opowiada on kolejne mrocz-

ne historie dotyczące różnych osób, których losami i snami niejako kieruje. Niemniej, nawiązanie do serii jest tutaj cokolwiek umowne i tak naprawdę, na miejsce Freddy’ego, nawet granego przez Roberta Englunda, można by wstawić Marcowego Królika czy Szalonego Kapelusznika i wielkiej straty by nie odnotowano. Pojawia się on bowiem tylko na początku i końcu każdego odcinka, ewentualnie odgrywając niewielką rolę w epilogu, względnie wygłaszając w założeniu zabawną kwestię na zasadzie komentarza.

W czasach, gdy wciąż wielką popularnością cieszą się „Mistrzowie horroru”, a kolejne seriale grozy z mniejszym lub większym powodzeniem szturmują ekrany, warto przypomnieć, że Freddy Krueger pod koniec lat 80. doczekał się swojego własnego programu telewizyjnego, a w nim aż dwóch pełnych sezonów.

32


Czy warto zainteresować się więc jednym z wielu seriali grozy, mając do wyboru inne, znacznie ciekawsze? Cóż, przyznam szczerze, że obejrzenie wszystkich czterdziestu czterech odcinków polecam jedynie najwytrwalszym, niemniej należałoby zwrócić uwagę na nie tak sztampową jak zwykle w takich przypadkach konstrukcję fabuły. Otóż każdy odcinek składał się z dwóch linii fabularnych łączących się w interesujący sposób. Oto w odcinku „It’s A Miserable Life” poznajemy młodego chłopaka znudzonego pracą w fast foodzie u ojca. Dręczą go stale koszmary, w których zostaje zastrzelony przez tajemniczego napastnika. Nie znajdując zrozumienia u rodziców ani u dziewczyny zatraca się pomiędzy ułudą a rzeczywistością. Gdy koszmar staje się rzeczywistością i chłopak zostaje ofiarą napadu, akcja

przenosi się na jego dziewczynę, która również została postrzelona w całym zamieszaniu. W innym z odcinków – „Killer Instinct” – śledzimy rywalizację dwóch dziewczyn na bieżni. W pierwszej części jedna z nich za pomocą dziwnego medalionu sprawia, że jej sny stają się rzeczywistością, a ona staje się niepokonaną biegaczką, jednak wraz z sukcesami przychodzi obłęd i... śmierć z ręki

33


zazdrosnej koleżanki. Druga część odcinka opowiada więc historię tej drugiej, dręczonej przez ducha biegaczki z części pierwszej. Sam pomysł, szczególnie w połączeniu z udanym wykonaniem, dodaje dużo oryginalności serialowi. Rozczarowuje już pierwszy odcinek, „No More Mr. Nice Guy”. Opowiada on historię znaną już z filmu, jednak tutaj znacznie ją spłycono, niemal na siłę demonizując postać Freddy’ego i pozbawiając

34

scenę samosądu mieszkańców choćby odrobiny dramatyzmu, który podkreśliłby rozpacz rodziców i uzasadnił zemstę Kruegera po latach. Po obejrzeniu tego odcinka można pomyśleć, że wszystko po prostu tak miało być, a logika nie istnieje. Trochę szkoda, że narodziny ikony gatunku zostały pokazane tak niedbale. Jest to tym smutniejsze, że odcinek ten wyreżyserował Tob Hooper, człowiek, który ostatecznie sam jest jedną z ikon horroru.


Realizacyjnie serial prezentuje się dość ubogo, nawet jak na ówczesne standardy, sądzę jednak, że nie zabraknie chętnych do zobaczenia jak z tematem poradzili sobie William Malone („strach. com”), Mick Garris (twórca „Mistrzów horroru”), John Lafia („Laleczka Chucky 2”), Tom McLoughlin („Piątek trzynastego VI: Jason żyje”) czy Dwight Little (odpowiedzialny za seriale “Millenium”, „Z archiwum X”, „Przez 24 godziny” i „Skazany na śmierć”, oraz m.in. filmy „Halloween 4”, „Upiór w operze” i... „Uwolnić orkę

2”). Wyreżyserowania dwóch odcinków podjął się nawet Robert Englund. Z kronikarskiego obowiązku warto dodać, że mimo nienajgorszej popularności serial został zdjęty z anteny po drugim sezonie, podobnie jak „Friday the 13th: The Series” i „War of Worlds: The Series”, w obawie przed grupami oskarżającymi media o nadmierne epatowanie przemocą i okrucieństwem. Może zechcecie sprawdzić, czy mieli rację?

35


Muzyka jak z koszmaru

Freddy’s Greatest Hits Najlepsza muzyka filmowa to taka, która sprawdza się także w oderwaniu od obrazu i może istnieć jako samodzielne dzieło. Najlepsza muzyka filmowa to taka muzyka, która dobrze uzupełnia film – w końcu sama nazwa „filmowa” na to wskazuje. Zanim pomyślicie, że autor tekstu ma rozdwojenie jaźni, zastanówcie się, do którego obozu należycie.

36


Najbardziej charakterystyczna i oryginalna jest muzyka z części pierwszej skomponowana przez Charlesa Bernsteina. Jest ona mocno osadzona w swojej epoce. Główny motyw odgrywany jest na pianinie, ale słychać tu pełno syntezatorowego tła. Temat ten będzie się przewijać przez całą, filmową serię. Te pięć tworzących senny klimat dźwięków (pojawiąją się one w „Prologue” i w „Main Title”) rozpozna momentalnie każdy horrormaniak. „Laying the Traps” to miniatura przypominająca dokonania grupy Goblin. Tutaj też wkrada się brzmienie syntezatora znane z przewodniego motywu. Z kolei „Sleep Clinic” zaczyna się dwoma klawiszami pianina, jakby wyjętymi z „Halloween” Carpentera! Muzyką do „Zemsty Freddy’ego” popisał się Christopher Young: znacznie więcej tu naturalnych, orkiestrowych brzmień. „Furnace Flare-Up” to nowy, ciekawy motyw – trochę tajemniczy, zagadkowy,

wręcz wyjęty z filmu detektywistycznego. W „Freed Of Her” słyszymy dzwony, stare cymbały, grzechotki – jest ciekawie, acz minimalistycznie. Jak na całej płycie, której wyjątkowo ciężko słuchać bez Roberta Englunda na ekranie.

Text: Skura

Od tego może zależeć ocena soundtracków do serii „Koszmar z ulicy Wiązów”. Ja należę do pierwszej grupy, dlatego wolę słuchać tejże muzyki podczas seansu z Freddym. Jest ona dla mnie tylko pamiątką po filmie, w którym rzeczywiście się sprawdziła jako muzyka czysto ilustracyjna. Zaproponujmy jednak coś na przekór! Spośród ponad sześciu godzin „koszmarnej” muzyki, wybrałem te utwory, które najlepiej ze wszystkich sprawdzają się po oddzieleniu od horroru. Każdy z Was będzie mógł zrobić sobie składankę z tych kompozycji. Takie „The Best of” będzie można wgrać do iPoda i potraktować jako muzykę do wieczornego spaceru, po ulicy...

W 1987 za skomponowanie muzyki do trzeciej części zabrał się Angelo Badalementi. Niestety, nawet jako jego fan, zawiodłem się. Rozpoznawalny później styl, znany chociażby z Twin Peaks, tutaj nie jest widoczny. Ot, zwykła, standardowa muzyka ilustracyjna. Na jej tle „Taryn’s Deepest Fear” z mocną elektryczną gitarą wypada nader ciekawie! Połączenie elektrycznego Tangerine Dream z brzmieniem gitary jest jednak zepsute przez końcowe krzyki przeróżnych instrumentów. Jakby Badalamenti chciał nas wystraszyć samą muzyką. Pewnym dziwolągiem jest „Snake Attack” - jest tu tak wiele środków wyrazu, że powstaje ciężki do zniesienia hałas. Cała ta płyta to po prostu ciekawostka, dzięki której możemy sprawdzić co kiedyś „komponował” ten zacny twórca. Dzieło Craiga Safana do „czwórki” jest tajemnicze, bardziej złożone i dość ambitne. Trudno więc wybrać utwór wybijający się. Jednak „Drugged to Death” ma w sobie coś, co sprawia, że wracam do tej kompozycji częściej niż do innych mroczną atmosferę, jakby wyjętą ze starego domostwa. Trochę tu patetyzmu, ale też odgłosów przypominających wczesnego Jeana Michaela Jarre’a. A „Freddy Pizza Restaurant” to lekko pastiszowa, kabaretowa melodia. Freddy serwuje pizzę? Poproszę z podwójnym serem!

37


W piątej odsłonie, autorstwa Jaya Fergusona, wracamy do koszmarnych klimatów. Tutaj „Main Title” jest prawie bajkowy – rozpoczyna się syntezatorami imitującymi śpiew niewinnych dzieci. Panuje tu lekki gatunkowy misz-masz. W „Don’t dream and drive” klimat lat 80. podrasowany jest ostrym, gitarowym riffem. Więcej grozy uświadczymy w „Amanda’s Tune” - znany motyw, z pierwszej części, ciągle robi duże wrażenie. Pianino w „Mr. And Mrs. Jordan” jest nawet bardzo optymistyczne. Może to Freddy na nim gra, by uśpić Waszą czujność przed szybkim „Freddy Cuts Up”, gdzie bębenki pędzą szybko, a za nimi oczywiście... syntezator! Spotkałem się z tezą, że to sam gitarzysta legendarnej grupy Queen - Brian May skomponował kolejną część. Nic bardziej mylnego. To zupełnie inny Brian May. Ten kompozytor w „Main Title” zawarł swoją interpretację „Lotu trzmiela” Korsakowa. Motyw jest podobny. To samo tempo, te same zmiany tonacji. Taki „Lot Fredka”. Czy warto znać cały album? Zdecydowanie nie. No chyba, że jakiś rozkojarzony fan Freddiego (ale Mercury’ego) trafiłby na tę produkcję, myśląc, że to dzieło gitarzysty Briana Maya. Tylko ktoś taki znajdzie w sobie siłę aby wgryźć się w te męczące kompozycje. Wes Craven wraz z siódmą częścią chciał odświeżyć skostniałą już serię. Czuć to także w warstwie muzycznej. Skomponowany przez Petera J. Robinsona „And Now ...Heeeere’s Freddy” to jakby trochę jazzowa wersja klasycznego motywu Bernsteina. Teraz możemy

38

z Englundem nawet zatańczyć! Spore odejście od muzyki stricte ilustracyjnej znajdziemy w „Chase’s Blues” (mocny bluesik). Jest tu więcej przestrzeni, całej płyty słucha się z przyjemnością. A „The Freeway” to soundtrack do krwawej, średniowiecznej, rycerskiej walki! Niezłej ścieżki dźwiękowej doczekał się ostatni jak na razie film o Kruegerze – „Freddy kontra Jason”. Jej autorem jest utalentowany kompozytor Graeme Revell, który mógł tu sobie poszaleć jeszcze bardziej niż poprzednicy bo dano mu pretekst aby pobawić się nie tylko tematem z serii rozgrywającej się na Elm Street, ale także główną melodią z „Piątków trzynastego”. Warto załadować do iPoda takie utwory, jak: „The Legend”, „The House on Elm Street” i „Jason’s Surprise Attack”. Oprócz płyty z muzyką ilustracyjną, ukazał się też album będących zbiorem rockowych i metalowych kawałków z tego filmu. Znajdziemy na niej m.in. „We Were (Electrocute)” Type O Negative, „Snap” Slipknota, „The Waste” Sepultury (z udziałem Mike’a Pattona) czy „Trigger” In Flames. Pomimo tych wszystkich pozytywnie ocenionych kawałków, nie jestem miłośnikiem owej muzycznej sagi. Jak na dziewięć płyt, godnych uwagi fragmentów wcale nie ma tu wiele. Zdecydowanie pozostanę więc fanem muzyki z „Halloween”. Z motywu Carpentera można przynajmniej zrobić dzwonek na komórkę. A te pięć nut tworzących senny klimat koszmaru? Właśnie idę kłaść się spać.


Odwiedź magiczny Poznań naznaczony brudem i śmiercią Nieszczęśliwi ludzie - sfrustrowany pracownik banku i zadręczona przez matkę sprzątaczka - stają w centrum tajemniczych wydarzeń. Ulice miasta spływają krwią, zmarli spacerują między żyjącymi, pomniki opuszczają cokoły. Kim są dziecięce duchy i tajemniczy Misjonarze?

Co łączy człowieka, odcinającego ludziom stopy z bezimiennym mężczyzną, spełniającym wszystkie marzenia? Jaka rolę w tym wszystkim odgrywa opowieść o klątwie, sięgającej mroków średniowiecza? Są marzenia niewarte swej ceny i cuda przemienione w klątwy. Zło przychodzi cicho. Ukradkiem. Przemycone.

“Jakub Małecki śmiało sięga po koronę horroru -

oszałamia rozmachem wizji i wywołuje prawdziwe przerażenie.” Łukasz Orbitowski


Text: Łukasz Radecki

KRUEGER W KOMIKSIE Muza komiksu w naszym kraju jest dość poważnie zaniedbana: albo się rozmienia na drobne, albo zgrywa tak wytworną i niedostępną, że niewielu śmie na nią zwrócić uwagę. Tymczasem na świecie historie obrazkowe biją rekordy popularności, a ich autorzy cieszą się sławą nierzadko nie mniejszą niż gwiazdy filmowe. Jest to biznes często dla nas niepojęty, więc łatwo przegapić interesujące pozycje w gatunku. Czy warto w takim razie szukać rysunkowych historii o rzeźniku z ulicy Wiązów?

Tragiczna historia Springwood po raz pierwszy została zaprezentowana w komiksie „Freddy Krueger’s A Nightmare on Elm Street” w 1989 roku dzięki wydawnictwu Marvel Comics. Czarnobiała historia Steve’a Gerbera i Richa Bucklera interesująco krążyła wokół wątków przedstawionych w filmie. Nic dziwnego, że z miejsca komiks zyskał dużą popularność, a Marvel Comics zwietrzyło kolejny wielki biznes. Tym bardziej wstrząsający jest fakt, że seria doczekała się tylko jeszcze... jednego numeru i została całkowicie zarzucona. Po latach okazało się, że wydawnictwo zrezygnowało z Freddy’ego z powodu nadmiernej przemocy i protestów jakie pojawiły się w mediach odnośnie epatowania okrucieństwem. Kruegerowi wystarczyły jednak dwa lata by otrząsnąć się z szoku i szturmem wedrzeć się do komiksu wraz z wydawnictwem Innovation Publishing. I to w wielkim stylu, bowiem aż w trzech niezależnych seriach. Pierwsza: „Nightmares on Elm Street” prezentowała

40

wszystkich dotychczasowych przeciwników Freddy’ego spotykających się z nim w jego własnym koszmarze. Cała grupa znana z pierwszych pięciu odsłon filmu potrafi naprawdę uprzykrzyć istnienie zdeformowanemu mordercy. Druga seria była trzyczęściową adaptacją szóstej części filmu, trzecia – jej naturalnym sequelem. Bankructwo Innovation Publishing uniemożliwiło zbadanie potencjału tkwiącego w tej serii. Przez moment koszmary objawiły się światu w wydawnictwie Trident Comics, były to jednak przedruki poprzednich odsłon. Do świata komiksu Freddy’emu udało się powrócić po blisko trzynastu latach za sprawą Briana Pulido i wydawnictwa Avatar Press, które przy współpracy z New Line Cinema umożliwiło jego dalszą egzystencję. Miniseria powstała dzięki newlinowskiej „House of Horror”, mimo iż zdobyła wielu zwolenników, prezentuje się naprawdę ubogo. Całość sprowadza się bowiem do kolejnych starć Freddy’ego z nastolatkami w Springwood. Temat oklepany i ograny


na tysiące sposobów, nikt jednak nie wierzy, że nie może się to udać po raz kolejny. Tradycyjny schemat jest taki, że oto grupka młodzieży dowiaduje się o Kruegerze, czy to z legend, czy, co gorsza, z doświadczenia. Wkrótce ich życie jest zagrożone, ich rodzice im nie wierzą (w końcu mimo upływu lat Freddy pozostaje w Springwood postacią anonimową), a oni sami stopniowo giną z ręki psychopaty grasującego w ich snach. Na końcu zostaje jedna dziewczyna, która albo poświęca samą siebie, albo okazuje się sprytniejsza – w każdym razie Freddy zostaje pokonany… By zaraz potem wrócić i zacząć wszystko od nowa. Tak naprawdę komiksy te nie wyróżniają się niczym szczególnym, śledzić je mogą wyjątkowi zwolennicy Kruegera, względnie amatorzy porównywania różnych jego wizerunków. Znacznie ciekawiej prezentują się historie stworzone przy współpracy z wydawnictwem Wildstorm Comics, tu bowiem Freddy musi zmierzyć się z Azteckim demonem snu, nasłanym na niego przez wściekłą młodzież, czy też spotkać się ze swoim naśladowcą, który zafascynowany jego dokonaniami, popełnia bliźniaczo podobne zbrodnie. Najciekawiej dla miłośników horroru prezentuje się zaś seria „Freddy vs Jason vs Ash”. W tej niezwykłej serii morderca z ulicy Wiązów spotyka się po raz kolejny z zabójcą znad Crystal Lake (poprzednio

panowie starli się w „Freddy vs Jason”), a konflikt bezstronnie i zdecydowanie nie pasywnie obserwuje Ash Williams, bohater trylogii „Evil Dead”. Każdy kto zna te postacie, wie, że przy tak wybuchowej mieszance nie może się obyć bez rozlewu krwi, ale i również groteski i czarnego humoru. Oczywiście wspomniane powyżej komiksy nie zamykają pełnej listy, zabrakło tu bowiem licznych adaptacji kolejnych filmów z serii, oraz wariacji i kombinacji dokonanych przez mniej pomysłowych twórców. Dokonania Freddy’ego prezentują się na tym polu znakomicie (cóż, trudno o bardziej medialnego i gadatliwego psychopatę z horroru), niestety znacznie bardziej liczy się tu ilość niż jakość. Warto jednak poszperać, by dotrzeć do kilku perełek… wydanych kilkanaście lat temu.

41



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.