Poezine nr 2

Page 1

Dlaczego warto wziąć udział w Mieście Poezji

Nauka jest szkołą myślenia Ponad rok nie wychodził z domu. Dominik Opolski znalazł siły, żeby przyjść na promocje swojego tomu wierszy „Wybudzony z letargu”. Przeczytał swoje wiersze i opowiedział parę anegdot. W Bramie Grodzkiej autor przedstawił ze swojej strony, co może wpłynąć na formowanie stylu pisania.

D

ominik Opolski pisze wiersze z potrzeby, odwracając sens słowa ze środka. Niektórzy nazywają jego twórczość poezją innych wymiarów. Poeta ma inne podejście i patrzenie na tworzenie.

Poza tym zawsze unikał mistrzów, aby unikać zapożyczeń. Chciał zostawić swoje poglądy w czystości. Bał się, że każdy wiersz innego pisarza mógł zmienić własną wizję świata. Przyznaje się, że podobały mu się tacy poety jak Eliot lub Shakespear.

Autor wyjaśnia, że nie biorąc pod uwagę skończenia studiów humanistycznych, wpływ na twórczość miały nauki ścisłe. W matematyce lub fizyce wszystko jest konkretne, co jest ważne dla tekstów. Pewność i logiczność nauk ścisłych pomagają tworzyć nową formę. Są one niezrozumiałe i trudne, ale to budzi wyobraźnie poety. Wypowiedzi wielkich naukowców (np. Einsteina) są owocne i prowadzą do dylematu. Nauka jest szkołą myślenia, która wpłynęła na styl wierszy Dominika Opolskiego.

Wiersze Dominika Opolskiego nie mają formy, ale nie tracą sensu. Dla poety zapis jest próbą swoistej dyscypliny i poszukiwań. Mistrz słowa próbuje uchwycić inne znaczenie tego, co zdaniem ludzi nie może mieć innego sensu. Nie wszystkie twory mają spełniać oczekiwania czytelników. Nie omija tematu kontroli słowa pisanego. Cenzura nie jest dobrym sposobem walki z poetami. Pozbawienie wolności pióra powoduje proces odwrotny. Słowa stają coraz bardziej ostre.

Daria Lytvynenko

Miasto Poezji rozpoczęło się razem z jednym z najpiękniejszych miesięcy - czerwcem. Co Lublinianie sądzą o zamienianiu Naszego miasta w magiczny świat słów? - Wybieram się na spotkanie z Robertem Honetem, który w ubiegłym roku został laureatem nagrody poetyckiej im. Wiesławy Szymborskiej. To doświadczony poeta i spotkanie z nim z pewnością będzie ekscytujące. – mówi Teresa, 52 lata, mieszkanka Lublina. -Mimo, że ja sie poezją nie interesuję to program jest ciekawy. W mieście dużo się dzieje, a dla młodych ludzi to ważne. Spotkanie z poezją może być urozmaiceniem dnia codziennego. – podkreśla Patryk Wiernicki, 22 lata, student Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. - Pomysł zorganizowania „Miasta Poezji” bardzo mnie zaskoczył. Wydarzenie mnie ciekawi, jednak nie mam czasu na to, by wziąć w nim udział. Wydaje mi się, że na prawdziwą poezję to ja jestem jeszcze za młody. – śmieje się Sebastian, student Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. - Dla tych, którzy sie interesują poezją lub pragną zacząć z nią przygodę albo po prostu piszą sami dla siebie różne wiersze, takie wydarzenie to super sprawa! – podkreśla Dagmara, studentka Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. – Moim zdaniem słowa są wolne, pierwszym skojarzeniem z takim stwierdzeniem jest ich ulotność i… lekkość. - dodaje.

Aleksandra Koszyk


Spirytualne spotkanie z Józefem Czechowiczem

Odważ się wziąć za rogi

Na początku wydawało się, że Mirosław Sokołowski wystąpi w czwartkowy wieczór tylko z dwiema gitarami (akustyczną i elektryczną). Jak się jednak okazało, nie była to prawda. Towarzyszyły mu także efekty gitarowe, sample perkusyjne oraz nagrane wcześniej i odtworzone podczas koncertu partie instrumentalne. Wszystko użyte z głową i w sposób należyty. Później muzyk wyciągnął jeszcze jeden, malutki as z rękawa - harmonijkę ustną. Z pomocą tych trzech instrumentów, dodatków i swojego własnego głosu, wykonał w Domu Słów wokalno-muzyczną interpretację wierszy Józefa Czechowicza. Zaprosił do duchowego udziału także kilka innych osób, m.in. Boba Dylana (pięknie wykonane „She Belongs To Me”), ale to właśnie lubelski poeta okresu międzywojnia był bohaterem wieczoru.

„Trzeciego czerwca po raz drugi odbędą się Koziołki Poetyckie czyli SLAM Miasta Poezji. Jeśli masz w sobie odwagę, piszesz wiersze i chciałbyś je zaprezentować masz ku temu okazję.

N

aturalnie nie oczekiwałem wodotrysków czy wielkiego show, ani tego, że moje serce będzie drżało od decybeli. Spodziewałem się natomiast, że Sokołowski swoją muzyką urzeknie mnie jako osobę, która nie cierpi poezji jako takiej, uwielbią ją natomiast w wersji śpiewanej, według tradycji dawnych i dzisiejszych bardów. Już po pierwszych dźwiękach wiedziałem, że na scenie stoi odpowiednia osoba. Muzyk zaczął bardzo spokojnie, z akustykiem, sprawnie kontrastując wolne fragmenty z szybkimi. Ku mojej uciesze oszczędził sobie oszałamiających, przydługich popisów instrumentalnych. Pokazał w ten sposób jednocześnie dwie cechy ważne dla tego typu artysty skromność oraz zdolność sprawienia, by dźwięki i słowa mówiły same za siebie, bez próby oczarowania (lub w niektórych przypadkach omamienia) słuchaczy wirtuozerią. Po kilku wykonaniach sięgnął po gitarę elektryczną i tu już klimat lekko uległ zmianie - do pracy wkroczyły wspomniane wcześniej sample, na tyle jednak dopasowane, by nie odwracać uwagi od tego, co w koncercie było najważniejsze. Sam Sokołowski postanowił też pokazać, co potrafi, bawiąc się efektami gitarowymi i modulując dźwięki, grał też wyraźnie szybciej i głośniej. Osobiście wolę słuchać poezji śpiewanej w towarzystwie wyłącznie gitary akustycznej, ale elektryczne wykonania również były bardzo udane, a muzyk dał sobie czas by udowodnić, że warsztat gitarowy ma naprawdę porządny. Do jego wokalu początkowo nie byłem przekonany, ale z każdą kolejną piosenką było coraz lepiej. Najwidoczniej więzadła potrzebowały czasu, by się dobrze rozgrzać. Dało się usłyszeć nawet taką charakterystyczną chrypkę, typową dla wielu wykonawców muzyki takiej jak ta. Na koniec dołączyła jeszcze mała dziewczynka, przedstawiona jako Jagoda, która zagrała na ukulele. Ten instrument byłby świetnym dodat-

kiem do całości, lecz niestety nie był zbyt dobrze słyszalny (powinien mieć zdecydowanie lepsze nagłośnienie) i nie dałem rady skupić na jego dźwiękach jakiejkolwiek uwagi. Skoro wspomniałem już o nagłośnieniu, to i za to należą się słowa pochwały. Jedynym mankamentem był właśnie brak odpowiedniej głośności ukulele. Bardzo dobrze jednak dostosowano moc głośników do niewielkiego pomieszczenia, w którym grany był koncert. Ktokolwiek za to odpowiadał, doskonale zdawał sobie sprawę, że zbyt duża liczba decybeli może wyrządzić krzywdę naszym bębenkom usznym. Siła dźwięków byłą odpowiednia, muzyka słyszalna, jakość brzmienia zadziwiająco wręcz dobra. Brawa za sprawne i porządne przygotowanie techniczne. Jedynym poważnym zarzutem, jaki mam wobec tego występu jest to, że był za krótki. Naprawdę ogromnie żałowałem, gdy pan Sokołowski dał do zrozumienia, że już więcej nie usłyszymy, a zdałem sobie sprawę, że na chwilę całkowicie wchłonął mnie świat muzycznej poezji. Z pewnością byłbym w stanie słuchać jego muzyki jeszcze przez godzinę, nie ruszając się z miejsca nawet. Józefa Czechowicza, duchowego gościa tego koncertu, z pewnością rozpierała duma, że jego poezję śpiewa człowiek, który robi to tak dobrze. Zapewne Bob Dylan, Neil Young i Van Morrison również by pogratulowali Mirosławowi Sokołowskiemu tego, jak dobrą wykonuje robotę jako współczesny bard. Inspiracje ich twórczością są zresztą w jego muzyce bardzo widoczne. Podkreślam, inspiracje, nie naśladownictwo. Jeśli usłyszycie kiedyś informację o koncercie Mirosława Sokołowskiego i będziecie się zastanawiać, czy wybrać się i posłuchać, to uwierzcie mi, warto.

Paweł Kłodnicki

–2–

koziołka

Z

asady są proste: Czytasz lub mówisz swoje wiersze/teksty. Masz na to 3 minuty. Jury będzie publiczność. Zwycięzca poza możliwością prezentacji swoich utworów i ich interpretacji przed obeznaną poetycko publicznością będzie mógł zgarnąć nagrodę pieniężną. Spotkanie poprowadzi Tomasz „Dolar” Dymek.

Czym jest SLAM?

T

o możliwość połączenia poezji i performeru podczas jednego wydarzenia. Przedstawiając swoją twórczość nie można używać rekwizytów ani instrumentów, za to dozwolone są wszystkie możliwe pozy, zachowania i tembry głosu.

P

omysłodawcą takiej formy wieczorków poetyckich jest Marc Kelly Smith, robotnik i poeta z Chicago, który w 1984 roku zorganizował serię odczytów poezji w jazz-klubie zwanym „The Get-Me-High Lounge”. Chciał on w ten sposób wyrwać poezję z hermetycznego światka krytyków, teoretyków literatury i przywrócić ją zwykłym ludziom. Na podstawie w ten sposób zdobytych doświadczeń, MarcSmith zorganizował w 1986 roku pierwszy w historii SLAM, „The UptownPoetrySlam”, w klubie „Green Mill”. W Polsce SLAM po raz pierwszy odbył się w 2003 roku w Starej Prochoffni, a jego zwycięzcą został Jaś Kapela. W ubiegłym roku pulę nagród zgarnął Paweł Bąkowski. Może w tym roku to będziesz Ty? ZAPISY: domslow@tnn.lublin.pl lub bezpośrednia 30 minut przed wydarzaniem.

Paula Potasiewicz


Wolność słowa przed lubelskim Ratuszem

C

zy jest sens wychodzić z poezją do zabieganych i śpieszących się ludzi?

- Aktywizujemy mieszkańców Lublina i turystów którzy z większymi lub mniejszymi oporami bawią się razem z nami. Nawiązujemy też przyjaźnie – mówi Klaudia Steć, wolontariuszka. - Każdy kto interesuje się poezją powinien spróbować – dopowiada. W czasie tegorocznej edycji – dziewiątej – przechodnie mogli zaangażować się w wygląd Festiwalu. Przy specjalnych stolikach, postawionych na Starym Mieście, chętni przepisywali Piosenkę o Bośni J.Brodskiego – wiersz, wokół którego skupia się myśl uczestników wydarzenia. Tegoroczna edycja odbywa się bowiem pod hasłem: ,,słowa są wolne”. Przepisane wiersze zawisły na sznurkach przed Ratuszem, powiewając na wietrze i niosąc przesłanie w świat – krzyk poety, ale i wszystkich tych, dla których los ludzi żyjących w krajach pogrążonych wojną, nie jest obojętny. Lublinianie chętnie korzystali z tej for-

Podczas Miasta Poezji wiersze przejmują władzę nad Lublinem. Na kilka godzin znalazły się także przed Ratuszem. my zamanifestowania własnego myślenia. W ciągu pierwszych dwóch dni Festiwalu kopii wiersza uzbierało się wiele. Na wielu z nich pojawiały się także dopisek z tym, dlaczego przechodzień zdecydował się na przepisanie Piosenki o Bośni.

wolontariuszka: - Moja przygoda z Miastem Poezji zaczęła się w poprzednim roku. Wtedy to zgłosiłam się jako wolontariusz, gdzie wydawałam pakiety poetom, sprzedawałam książki, informowałam zainteresowanych o wydarzeniach – wylicza. - Mając w pamięci fantastyczną atmosferę, wspaniałych ludzi z którymi współpracowałam, poznanych artystów, w tym roku także zdecydowałam się zawitać do Domu Słów – podsumowuje.

Nie obeszło się bez pomocy wolontariuszy. Przez cały czas nawiązywali relacje z przechodniami, animowali spotkania z poezją Entuzjastycznie skorzystano także i aktywizowali zainteresowanych. z możliwości wykonania sobie pamiąt- Jako wolontariuszka biorę udział w Mieście kowego zdjęcia z tabliczką ,,Lubię PoPoezji już drugi raz – mówi Klaudia Steć. ezję”. Do wolontariuszy podchodzili I dodaje: - Wielu ludzi dziwi się że siedzimy ludzie w różnym wieku. Prawdziwą przez cały dzień pod Ratuszem czy w Domu niespodzianką była jednak kawa i herSłów, my nie widzimy jak ten czas leci bo bata, którą przechodnie byli częstowaznajdujemy się w gronie serdecznych osób ni, a która podawana była w specjalnych kubeczkach, na których znajdowały się z którymi lubimy spędzać czas. cytaty z wierszy oraz rysunki. Każdy Na podobne doświadczenia i wartości, któ- mógł trafić na wers, który towarzyszył re można zdobyć przy technicznej pomocy mu przez cały dzień. przy Festiwalu, wskazuje Olga Zdybel, Wydarzenia przy Ratuszu uświetniały recytacje wierszy. Wśród czytanych autorów znalazł się Rafał Wojaczek, Jan Twardowski, Wisława Szymborska, Adam Asnyk, Tadeusz Różewicz, a także Edward Stachura. Oprócz wolontariuszy i koordynatorów Festiwalu, chętnie występowali także przechodnie. - Proza życia nas przytłacza. Dzisiejszy świat pędzi. Nie mamy czasu zatrzymać się choćby na moment i zastanowić się nad naszym losem, emocjami – mówi Olga Zdybel. Spytana o ideę Miasta Poezji odpowiada: - Festiwal ten próbuje przykuć naszą uwagę do rzeczy ważnych. Pokazuje, że poezja nie jest czymś odległym, niczym strasznym, a pięknym. Poezję trzeba celebrować, rozważać każde jej słowo i to jest fantastyczne! - kończy. Ostatni dzień tegorocznej edycji Festiwalu wypada w piątek 3.06.

Dariusz Okoń

–3–


Dlaczego nie warto czytać nocą Poeziny w cieniu drzewa... Drugi dzień festiwalu „Miasto Poezji” minął. Ukołysane Czechokołysankami wolontariuszki pieszo wracały do swoich mieszkań gdzieś na LSM - ach. Po drodze planowały na co by się wybrak trzeciego, już ostatniego, dnia festiwalu. Na ich drodze nagle i niespodziewanie pojawił się murek.

T

ak to był on! Murek, który czeka by na nim usiąść, odpocząć, pogadać o życiowych sprawach i nieżyciowych wyborach, zapalić papierosa, pomyśleć o tym co dziś i o tym co jutro. Pojawił się zachęcająco, więc usiadły. Przy murku, w tak zwanym w gratisie, rosło rozłożyste drzewo, a nieopodal świeciła latarnia światłem niemal poetycko magicznym. Gadając o poetach, nagle dajmy na to wolontariuszka A., wykrzyknęła: Eureka! Przecież mam Poezine! Z torby wyciągnęła jeszcze pachnący farba egzemplarz „Poezine” dziennej gazety Miasta Poezji. Przeglądały od końca. Uśmiały się przy komiksie na ostatniej stronie. Kolejna strona, i znowu zachwyt. Tym razem zdjęciem recytującego wolontariusza. Tak! Tak! Wolontariuszki A. i B. (B jak brukselka) zachwycił nie kto innym, tylko wolontariuszem, C., który również jest współautorem wspomnianego pisma. Pewnie zachwyt trwałby dłużnej, gdyby nie... świst lecącego z góry, wprost z zielonego baldachimu liści...

Plask! Nastąpił rozbryzg na 3 stronie. Gdzieś pomiędzy „DOSŁOWNIE”, a”ĆWIRKO”. I tak oto kilka minut przed 23.00, nieznany z nazwy i gatunku, ptak siedzący gdzieś nad rozgadanymi wolontariuszkami pochylonymi nad „Poezine” zrobił show, a raczej jego kupa, która znienacka zbombardowała poetyckie wieści, a wolontariuszki zdemolowały śmiechem ciszę nocną LSM. Morał jest zatem taki: Wolontariuszu mój drogi! nie wydłużaj sobie do domu drogi. Nie siadaj nocą na murku nawet jeśli bolą nogi! Nie czytaj też nocą, bo patrzy ptaszek srogi. Rezolutny ptaszek co kara takie wygłupy i częstuje delikwenta hojnie dawką osobistej kupy!

„Kamila Kobieta Huragan”

Teksty: Dariusz Okoń, Daria Lytvynenko, Paweł Kłodnicki. Paula Potasiewicz, Aleksandra Koszyk Oprawa graficzna i skład : Michał Kaczkowski Gazetka powstała dzięki współpracy ze Studenckim Kołem Dziennikarskim Wydziału Politologii UMCS w Lublinie.

–4–


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.