1
Warszawa 2019
2
Romantyczne, rodzinne, przyjacielskie, zawodowe. To nieistotne. Związki bywają trudne. Relacje z innymi problematyczne. Zdarza się, że jedynym wyjściem jest separacja. Niekoniecznie mamy tu na myśli całkowitą izolację, ale rozłąkę, odcięcie się. Znalezienie równowagi. Znalezienie złotego środka. Znalezienie przestrzeni własnej, w której jest nam dobrze. Przeżycia oraz dobre rady, do których nikt się nie stosuje. To nie jest poradnik. Raczej nie-poradnik. Raczej ćwiczenia. Ćwiczenie się.
Jest Miło Hanna Kaszewska & & Aneta Spirydowicz jest_milo@wp.pl 3
Autorzy: Gabriela Gołowacz gaba.dreamtigers.io Lena Hasiuk https://www.facebook.com/lena.hasiuk Rozalia Jaz rozaliajaz@wp.pl Katarzyna Kołodziejczyk katarzynakatkol@gmail.com ig @katarikatarinka Hanna Kaszewska ig @kaszewskah kaszewskah@gmail.com Aleksandra Kowalska Andrzej Mara Ula Mierzwa ig @ula.mierzwa Ewa Obiedzińska Katarzyna Sass-Stankiewicz psycholog i psychoterapeuta +48 736 994 549 Monika Skomra skomra.mal@gmail.com Aneta Spirydowicz ig @a.spirydowicz Marta Subczyńska Zuza Tokarska ig @odpodszewki ztokarska.pl Karol Wieczorek
4
Monika Skomra
5
6
Hanna Kaszewska
trafię na jakieś ty i zgubię jakieś ja
Aneta Spirydowicz
7
8
Ewa Obiedzińska
Kiedy zabić to mało Wchodzę w subtelny dialog Pod płaszczem pozorów wystrzeliwuję Ostudzone obelgi Krzyczę głucho I bez otwartych ust Kaleczę się wewnątrz dyskretnie Obrzucam cię miękkimi kamieniami Jestem niespokojna ze splecionymi dłońmi Na niedzielnych kolanach plisowanych Och już mi nie ulżyło Tak mi niedobrze
Rozalia Jaz
9
Czy w separacji mowa jest o racji?
10 19
Marta Subczyńska
Cel: odseparowanie się od racji.
i
Czy w separacji mowa jest o racji? Cel: odseparowanie się od racji.
Od oczekiwań swoich cudzych, od krytyka wewnętrznego, od wyobrażeń sprzed lat.
Wyjdź z siebie, stań obok, dowiedz się czyimi poglądami przemawiasz, czyje potrzeby zaspakajasz, czy w Tobie jest miejsce dla Ciebie.
11
12
ĆWICZENIA Z SEPARACJI! Separacja zwykle niesie ze sobą zakorzenione w naszej kulturze i systemie prawnym negatywne konotacje. Moim pierwszym skojarzeniem ze słowem „separacja” jest zapowiedź sprawy rozwodowej, a sam rozwód jest powszechnie utożsamiany z definitywnym końcem relacji – nie tylko romantycznej, ale też przyjacielskiej czy rodzinnej. Mimo że w pełni rozumiem taką interpretację, wynikającą często z bolesnych przeżyć osobistych, ale też z ludzkiej skłonności do uproszczeń i czarno-białego definiowania świata, moje doświadczenia pokazują, że separacja jest czasem najlepszym rozwiązaniem jakie możemy wybrać na pewnym etapie i może prowadzić do niespodziewanie dobrych rzeczy w danej relacji i w całym życiu – niezależnie od tego, czy pomaga ona naprawić daną znajomość, czy też świadomie oddalić się bez żalu i poczucia winy. Chciałabym na początku zaznaczyć, że opisuję wyłącznie moje odczucia związane wyłącznie z moją historią. Każda sytuacja jest inna i należy nałożyć na nią filtr własnej intuicji i samodzielnego myślenia. Z autopsji wiem jednak jak często jednostkowe historie innych osób, na które zdarzało mi się natknąć w internecie, w nieoceniony sposób pomogły mi w trudnych momentach. Nauczyłam się doceniać moc różnych form przekazu w sieci i sama częściej przechodzić ponad własną nieśmiałością i obawą przed oceną ze strony znajomych i nieznajomych użytkowników, dzieląc się tym, co jest dla mnie ważne i co w moim odczuciu może być wartościowe dla innych. W ciągu ostatnich kilku lat nabrałam pewnego doświadczenia w separacji, lub łagodniej: oddalaniu się od kogoś w celu znalezienia równowagi i własnej przestrzeni. Doświadczyłam separacji z chłopakiem, mężem, przyjaciółką. Niektóre z nich były ostateczne, inne przejściowe, ale z perspektywy czasu mogę z radością stwierdzić, że wszystkie te sytuacje łączy wzrost pozytywnych intencji, z którymi decydowałam się na ograniczenie kontaktów oraz wzajemnej akceptacji, którą taka rozłąka przyniosła. Chciałabym skoncentrować się na moim doświadczeniu w najtrudniejszym, a jednocześnie najsilniejszym według niektórych związku córki i matki. Poszukiwanie złotego ilustracja Ula Mierzwa tekst Lena Hasiuk
13
14
15
środka i renegocjacja zasad i granic w relacji z moją mamą było jednym z większych wyzwań, przed którymi do tej pory stanęłam, a jednocześnie bodźcem do rozwoju duchowego i źródłem wewnętrznej radości. W chwilach zwątpienia lubię przypominać sobie z niezmiennym rozbawieniem, parafrazując Rama Dassa, że najlepszą próbą tego jak bardzo jesteśmy „oświeceni” jest spędzenie tygodnia ze swoimi rodzicami. Status mojego „związku” z mamą od początku okresu dojrzewania można określić jako „to skomplikowane”. Bardzo długo pozostawałam rozdarta między dziecięcym przekonaniem, że mama jest najmądrzejsza, nieomylna, wręcz święta, a coraz trudniejszymi do zignorowania obserwacjami, że jednak nie do końca tak jest. Teraz widzę, że nasza relacja przepełniona była niezdrowymi oczekiwaniami, by każda z nas żyła według zasad tej drugiej i w pełni podzielała jej światopogląd. W rzeczywistości, w miarę jak stopniowo wkraczałam w dorosłość, dzieliło nas coraz więcej: poglądy na temat religii, duchowości, związków, relacji rodzinnych. Niespełnianie nierealistycznych oczekiwań wywoływało u nas fale niezwykle silnych emocji, z którymi kompletnie nie potrafiyśmy sobie radzić. Trudno się dziwić, skoro higiena emocjonalna była tematem nieobecnym w naszej rodzinie, a psychoterapia bywała najwyżej przedmiotem żartów. Przez wiele lat żyłam więc w niezgodzie ze sobą. Chciałam zadowolić moją mamę, ale często kłóciło się to z moimi wewnętrznymi przekonaniami. Ten podskórny konflikt powodował, że coraz częściej moje starania powodowały małe katastrofy. Obopólnej frustracji i wzajemnych roszczeń przybywało, a ja zaczynałam od nich podświadomie uciekać. Nie umiałam wpasować się w definicję bliskości w mojej rodzinie, często mylonej z niskojakościowymi spotkaniami, których ilość liczyła się bardziej niż porozumienie, prawdziwe rozmowy i uważność w kontakcie z drugą osobą. Nie umiałam też pogodzić niektórych wartości, w których zostałam wychowana, z moimi kształtującymi się poglądami dotyczącymi między innymi religii, Kościoła, czy seksualności. Mimo że pozornie żyłam coraz bardziej „po swojemu”, część mnie nadal czuła wyrzuty sumienia i była przekonana, że jestem złą osobą i córką. Pokutowała we mnie na pewno nie do końca zdrowa wizja szacunku do rodziców zakorzeniona w mojej i zapewne wielu rodzinach. Szacunek rozumiany jako niekwestionowalne posłuszeństwo należne wyłącznie dlatego, że ktoś jest naszym rodzicem, to dla mnie przemocowa definicja formułowana z pozycji siły. Wymagając takiego szacunku, uniemożliwiamy sobie drogę do znacznie piękniejszej jego formy – bezwarunkowej miłości i akceptacji, które wypływają z nas naturalnie, a nie z poczucia obowiązku czy chęci zadowolenia innych. Postrzegam życie jako proces składający się ze stopniowych, ale ciągłych zmian. Gdybym miała jednak wskazać punkt zwrotny w mojej relacji z mamą, powiedziałabym, że nastąpił on po mojej przeprowadzce z miejsca położonego obok domu rodziców do Warszawy. Był to okres burzliwych zmian w moim życiu, etap prawdziwego dojrzewania w wieku 26 lat: koniec studiów, nowa praca, rozstanie, cztery przeprowadzki w krótkim czasie. „Separacja” z mamą wydarzyła się więc częściowo naturalnie, nie była też w żadnym stopniu oficjalna. Polegała raczej na mentalnym odcięciu się i ograniczeniu kontaktu. Pierwszy 16 16
Lena Hasiuk
raz dałam sobie przyzwolenie na taki psychiczny odpoczynek i nabranie dystansu. Udało mi się nawet (prawie!) nie obwiniać za tak samolubną w oczach dawnej mnie decyzję. Warunkiem było odejście od bliskiej mi dotychczas idei separacji wypływającej z ego, takiej, w której swoją tożsamość określa się poprzez podziały i urazę do drugiej osoby. Stopniowo zaczęły zachodzić we mnie małe, ale cudowne przemiany. Spadł mi przede wszystkim z serca ogromny ciężar i zorientowałam się jak obciążające było dotychczas stałe martwienie się o to, czy ktoś – w tym przypadku moja mama – jest ze mnie zadowolony, czy jestem wystarczająco dobra. W przestrzeni powstałej dzięki temu tymczasowemu „detoksowi”, zaczęłam też dostrzegać pewne szkodliwe wzorce zachowań, które funkcjonowały w naszej relacji, ale przede wszystkim były silnie obecne wśród starszego pokolenia w naszej rodzinie. Postanowiłam zignorować prześmiewczy i oceniający głos w mojej głowie i poszłam do psychologa. Mimo że części mnie wydawało się to niskie i małostkowe, potrzebowałam otwarcie zidentyfikować sfery, w których czułam się skrzywdzona. Według Heleny Deutsch, pionierki w dziedzinie psychologii i seksualności kobiecej: (...) całe życie kobiety jest nieustannym wysiłkiem odchodzenia od matki, a od sukcesu tych prób zależy równowaga psychologiczna kobiety. Rozwój kobiety polega na przechodzeniu przez pragnienie bycia jednym z matką, swoistą fuzję z nią, następnie droga prowadzi przez odrzucenie matki, by pomyślnie skończyć się na identyfikacji z nią. Identyfikacja pozwala kobiecie łączyć sprzeczne pragnienia unii z matką i chęci odróżnienia się od niej.” [Joanna Cherek-Kowalewska, fragment wykładu] Patrząc wstecz, nie żałuję tej łagodnej fazy odrzucenia, ponieważ była mi wtedy niezbędna do lepszego poznania siebie. Od dawna przekonuję się, że zawsze znajdujemy się w optymalnej dla naszego wzrostu sytuacji. Myślę, że ten okres wycofania był mi potrzebny, ponieważ musiałam najpierw nauczyć się szacunku do własnych emocji i miłości do siebie, by móc stopniowo zacząć z podobną empatią i czułością podchodzić do innych. Z czasem ta fala dobrej energii zaczęła promieniować na wiele znajomości z moim życiu, weryfikując je i bez negatywnych emocji pozwalając pożegnać się z niektórymi osobami. Pozostały te relacje (i mimo mojej raczej introwertycznej osobowości pojawiły się nowe), w których obie strony mogą nawiązywać więź wychodząc od swojej autentycznej natury, którą wcześniej często tłumiłam i autocenzurowałam w nadziei na zadowolenie drugiej osoby. Pojawiła się przestrzeń, do której mogłam wpuścić siostrę i tatę, z którymi kontakt do tamtego czasu był wyraźnie zmarginalizowany i ograniczony do codziennych, organizacyjnych spraw. Pod tym względem tymczasowe wycofanie się z relacji o dużym ładunku emocjonalnym jest jak głęboki oddech albo daleka, samotna podróż – napełnia spokojem, pozwala nabrać perspektywy i przewartościować wiele aspektów swojego życia, nad którymi na co dzień być może nie mamy czasu się zastanowić. Praktyka uważności w życiu codziennym, która diametralnie zmieniła moje postrzeganie rzeczywistości (możecie przeczytać o niej więcej tutaj), pomogła mi zauważyć, jak powierzchownie traktowałam niekiedy czas z bliskimi. Wróciłam do bardziej regular-
Lena Hasiuk
17
nych (choć rzadszych niż przed separacją) spotkań z mamą. Stałam się bardziej obecna w trakcie ich trwania, starałam się słuchać, a niekoniecznie od razu obmyślać w głowie odpowiedzi, nie reagować, a tworzyć swoją obecnością świadomą przestrzeń dla wypowiadanych przez nią słów. Zauważyłam, że działa to pozytywnie nawet, a być może szczególnie, na osoby, którym na pozór obca jest tematyka szeroko rozumianej duchowości, ponieważ nagle czują one większą wolność i rozluźnienie wynikające ze świadomości bycia słuchanym, a nie ocenianym. Oczywiście oceny i emocje nadal się pojawiają, ale punktem zwrotnym było dla mnie odkrycie, że mogę po prostu bezstronnie, bez obwiniania się obserwować je i z ciekawością przyglądać się dynamice naszej relacji. Czy coś straciłam? Być może iluzoryczne oparcie w postaci nierealistycznych oczekiwań co do nieomylności i niezawodności rodziców. Zyskałam za to prawdziwą bliskość i głębszą, dojrzalszą więź. Mam więcej wyrozumiałości dla własnych błędów, ale też empatii dla wszystkich rodziców, którzy przecież wraz ze swoimi dziećmi przechodzą przez każde doświadczenie po raz pierwszy (zwłaszcza jeżeli ich rodzice nie umieli przekazać im najlepszych wzorców). Obie z mamą nabrałyśmy szacunku do naszych wzajemnych granic. Częściowo zmieniłyśmy też dawne nawykowe formy wspólnego spędzania czasu. Rzadziej widujemy się na rodzinnych obiadach i imieninach, a częściej na neutralnym gruncie, w przyjemnych, stymulujących okolicznościach, np. w restauracji z wegetariańskim jedzeniem, które obie lubimy, czy na ciekawym filmie, o którym możemy potem porozmawiać. Ze wzruszeniem obserwuję, jak mama podejmuje wyraźny wysiłek, żeby z większą otwartością i uwagą przyjmować to, co mówię o moich pragnieniach, filozofii życiowej czy uczuciach, nawet gdy otwarcie przyznaje, że części z nich nie rozumie. Podziwiam to tym bardziej, że nasze poglądy nadal się różnią, być może nawet bardziej niż wcześniej. Nasza obecna bliskość potwierdza jednak moją wiarę w to, że prawdziwe porozumienie można osiągnąć przede wszystkim w sposób pozarozumowy, na poziomie serca. Kiedy przejdziemy przez niezbędną niekiedy fazę separacji i poczucia oddzielności, może się zdarzyć, że uświadomimy sobie naszą jedność, która jest dla mnie jedyną prawdziwą definicją miłości. Ostatnio pierwszy raz od lat pojechałam z wyboru na wakacje z rodzicami. Było chwilami przerażająco, było też pięknie i przede wszystkim – było warto!
18
Lena Hasiuk
ilustracje Monika Skomra
19 19
A s
A
A SOLOW
M m a p s t
20
Sama, samotna, samodzielna?
Czy umiemy sami mieszkać?
A czy umiemy być sami w związkach?
A samotnie spędzić weekend?
A solo wakaje?
OWAKACJE?
Można płakać, można wariować, ale można też próbować. Pobyć w swoim towarzystwie.
Marta Subczyńska
21
Przekro między a wyrę o pare
22
Andrzej Mara
oczywszy granicę y pomocą ęczaniem – entyfikacji instrumentalnej. Pamiętasz to uczucie, kiedy mama po raz pierwszy pozwoliła Ci ponieść zakupy? Dumę z dobrze wykonanego zadania okraszoną radością z pochwały, że jesteś dzielnym dzieckiem i świetnie się spisałeś? Pamiętasz gdy pierwszy raz tata poprosił Cię o wyniesienie śmieci? Być może mieszaninę niechęci, ale i satysfakcji, że to właśnie Ciebie poproszono o to by pomóc temu dużemu, silnemu mężczyźnie? Pamiętasz troskę, kiedy po raz pierwszy udało Ci się chorej mamie zrobić szklankę herbaty – tej samej, którą ona zawsze Ci przynosiła aby szybciej wyzdrowieć? Wszystkie tego typu doświadczenia budowały w Tobie przekonanie o byciu potrzebnym, sprawczym, silnym… Uczyły wzajemności w relacjach – tak ważnej na każdym kolejnym etapie Twojego życia. Każde tego typu doświadczenie było wyjątkowe i czyniło wyjątkowym Ciebie w Twoich własnych oczach – świadczy o tym samo to, że o nich pamiętasz. Zapisały się w Tobie jako „dowody” na potwierdzenie tych wszystkich pozytywnych cech. Co jednak by się stało, gdyby nie były one takie wyjątkowe? Gdyby Twoją codziennością było noszenie zakupów, wynoszenie śmieci, robienie herbaty? Brzmi znajomo, bo dokładnie to robisz teraz już jako osoba dorosła. Wyobraź teraz sobie, że robisz to niemalże od początku swojego życia. Może jednak Katarzyna Sass-Stańczak
23
wcale nie musisz sobie tego wyobrażać, bo właśnie tak wyglądało Twoje dzieciństwo? W takim wypadku możliwe, że w dzieciństwie doświadczyłeś parentyfikacji instrumentalnej. Zapewne nie raz zdarzyło Ci się usłyszeć lub przeczytać coś na ten temat, gdyż o parentyfikacji mówi się coraz częściej. Polega ona na tym, że dziecko przyjmuje w rodzinie rolę, która jest ponad jego siły – rolę dorosłego. W przypadku parentyfikacji instrumentalnej dziecko zajmuje się tym, czym powinni zajmować się jego opiekunowie np. gotuje, sprząta, robi zakupy. Kluczowa dla zrozumienia mechanizmu parentyfikacji jest kwestia granicy miedzy pomaganiem a wyręczaniem. Dziecko, które pomaga rodzicom nie wykonuje czynności ponad swoje siły. W zależności od wieku może mieć inne domowe obowiązki - zetrzeć kurz w swoim pokoju, wynieść śmieci czy wyprowadzić psa. Te obowiązki budują poczucie odpowiedzialności i kształtują młodego człowieka w sposób pozytywny. Gdy jednak mamy do czynienia z parentyfikcją instrumentalną dziecko nie pomaga dorosłym, ale wyręcza ich. Nie ma miejsca na adekwatny do wieku podział obowiązków. Robi wszystko to, co musi aby przeżyć. Można porównać to do sytuacji, w której np. 8 letnie dziecko zostawilibyśmy na rok samo w domu. Jeżeli chce mieć co jeść – musi robi zakupy i gotować. Jeżeli chce mieć czyste ubranie – musi prać. Zapytamy – gdzie w tym wszystkim jest rodzic, bo przecież to sytuacja czysto hipotetyczna…? Otóż nie do końca, bo rodzic niby jest, ale jakby go tak naprawdę nie było. Parentyfikacja, zarówno instrumentalna jak i emocjonalna, jest bowiem formą zaniedbania dziecka. Przykładem może być rodzic uzależniony od alkoholu – jest w domu, ale pijany i niezdolny do pełnienia funkcji opiekuna. Oczywiście nie tylko osoby uzależnione zamieniają się z dziećmi na role. Mogą być to osoby chore, wymagające pomocy i opieki. Osoby w trudnej sytuacji życiowej, którym nie starcza zasobów na zajmowanie się domem i opiekę nad dziećmi. W końcu osoby, które są po prostu niedojrzałe i nie są w stanie wejść w rolę odpowiedzialnego rodzica i opiekuna. To co ich wszystkich łączy to potrzeba, aby to nimi ktoś się zaopiekował – podał leki, zrobił obiad, odkurzył w mieszkaniu, zaopiekował się resztą dzieci… Tutaj dochodzimy do kolejnego istotnego punktu – rodzice tzw. dorosłych dzieci często nie tylko nie pełnią swoich ról, ale oczekują iż to właśnie dziecko je podejmie. Po powrocie do domu pytają co na obiad, złoszczą się, że w lodówce nie ma ulubionego produktu czy też że w domu panuje bałagan. Dziecko traktują tak, jak Macocha traktowała Kopciuszka. Jest ono w ich oczach osobą, która ma nie tylko zająć się sobą, ale i zaspokoić ich potrzeby. Jako dorośli wiemy, że dzieci - niezależnie od starań - nie są w stanie pełnić dorosłych ról równie efektywnie co dorośli. Jednakże dorosłe dzieci tego nie wiedzą. Chcą jak najlepiej przysłużyć się rodzicom, zasłużyć na pochwałę i odrobinę uczucia, którego potrzebują do życia jak tlenu. Kiedy jednak coś im się nie udaje budzi się w nich poczucie winy, że nie wywiązują się dostatecznie dobrze ze „swoich” obowiązków. W końcu to one mają zadbać o komfort swojego rodzica… Poczucie winy oraz nadmiernej odpowiedzialności za innych zapuszcza głębokie korzenie w takich osobach i często towarzyszy im również w dorosłym życiu, utrudniając codzienne funkcjonowanie.
24
Katarzyna Sass-Stańczak
Osoby takie mogą mieć tendencję do brania na siebie obowiązków innych osób oraz myśleć o sobie w kategoriach siłacza, który musi wszystko podźwignąć. Mogą nie dawać sobie prawa do odpoczynku, a nawet odpoczywać nie potrafić skoro nigdy wcześniej nie miały okazji nauczyć się tej umiejętności. Osoby takie mogą ponad to stawiać potrzeby innych na pierwszym miejscu jednocześnie mając trudność z rozpoznawaniem i zaspokajaniem własnych potrzeb - co jest jak najbardziej zrozumiałe, skoro w okresie, w którym tego właśnie miały się nauczyć, musiały odsunąć je na bok, aby zająć się potrzebami innych… Doświadczenie długotrwałej parentyfikacji instrumentalnej niesie za sobą liczne konsekwencje dla dorosłego życia osób, które tak naprawdę nigdy nie miały okazji być dziećmi. Jednakże nie jest to proces nieodwracalny. Tak jak nauczyliśmy się żyć zaspokajając jedynie potrzeby innych możemy nauczyć się żyć uwzględniając również swoje potrzeby. Nie staniemy się przez to okrutnymi, pozbawionymi serca egoistami - choć możliwe, że po latach uczenia się życia wyłącznie dla innych pojawi się w nas taka obawa na tę myśl. Choć nie mieliśmy wpływu na to, jak wyglądało nasze dzieciństwo od nas zależy jak przeżyjemy resztę naszego życia – w poczuciu winy, obawie, ciągłym zmęczeniu czy też w spokoju i zgodzie ze sobą i innymi. Zachęcam wszystkie dorosłe dzieci, aby podjęły trud walki – tak dobrze znany - tym razem jednak nie o innych, ale o samych siebie.
grafika Aleksandra Kowalska
25 25
28 26
Monika Skomra
Andrzej Mara
27
TAKA SEPA RACJA TO DOBRA KU RACJA NIE ABDYKACJ A NIE ABER
S b r
28
Separuję się od czucia się nie w porządku. Od „not good enough.”
Separuję się od bagażu rodzinnego.
E J R
Separuję się od perfekcjonizmu.
Taka separacja to dobra kuracja. Nie abdykacja i nie aberracja.
Marta Subczyńska
29
30
Zuza Tokarska
Zuza Tokarska
31
twoje nie - myślenie prze - myślenie za - myślenie od - myślenie nigdy rozłączyć, nie łączyć ogólny, punkty rozbieżne pobieżne nie - punkty tamten, tamte, za - tamte niesprawność, brak sprawności spławi nie może - tak - może - raczej nietak - nietakt nie nie - głowa, nie - myśli, za - dużo - myśli serce zduś, myśl zduś, wolę zduś idź tam - nie - tu idziesz
32
Aneta Spirydowicz
Hanna Kaszewska
33
chcę mieć x
34
tekst Aneta Spirydowicz grafika Aleksandra Kowalska
muszę chcieć y
tekst Aneta Spirydowicz grafika Aleksandra Kowalska
35
tyle ciepła co mi dał piec kaflowy nie dał mi nikt żadne coś z twarzą i podzielonym ciałem na części na warstwy na dwa profile i z kieszeniami z dłońmi lekkimi nad pupą
36
ilustracja; Katarzyna Kołodziejczyk tekst: Rozalia Jaz
kiedyś całymi dłońmi malowałeś obrazy wielkie i ze szczegółami uważnie patrzyłeś jak zmieniają się bliźniacze kolory a teraz ledwo dwa szkice na moim brzuchu palcami lżejszymi i już ciężkie są twoje dłonie
Rozalia Jaz
37
38
Hanna Kaszewska
Hanna Kaszewska
39
40
Ewa Obiedzińska
zakładam na siebie kombinezon szczelny szeleszczący strój rzep z atłasu z atlasu świata a nocą układam swoje równoleżniki według twoich krzywizn dorównuje do oceanów przegniłe rzęsy chowam między włosy i jestem okładkowo filtrem
Rozalia Jaz
41
Rozwód o rozwodzie czyli subiektywny nieporadnik rozstawania się. Poradniki. Nie lubię. Dawanie rad jest jak kupowanie garnituru w sieciówce - zawsze będą potrzebne indywidualne poprawki. Czasem wsiąkam w czytanie życiorysów. Zwłaszcza tych, w których ktoś się potknął, podniósł, otrzepał. Bliżej temu do prawdziwego życia niż aktorkom z Naughty America (które notabene darzę sporym sentymentem) i rzeczywistości z instagrama. Potykałem się w i e l o k r o t n i e w życiu, ale w tym przypadku zrobiłem to koncertowo. Pełnokrwistemu cholerykowi napisać te słowa przychodzi z łatwością porównywalną do spaceru Adriana Zandberga i Krzysztofa Bosaka trzymających się za ręce 11-ego listopada i mówiących do mijanych Polaków “hej hej, dzisiaj się nie kłócimy”.
BŁYSKOTLIWY PODTYTUŁ O GENEZIE
Panie sędzio, bez orzekania o winie proszę. Ktoś nie umiał wyjść naprzeciw zmierzającej wielkimi krokami depresji. Dla kogoś było niepojęte, że drugie nie jest w stanie iść tym samym tempem. Ktoś szukał nadwyrężonego zaufania tam, gdzie może wcale nie było ruszone. Jedno z nas nie potraktowało rozstania na poważnie. 42
tekst Karol Wieczorek
grafika Aleksandra Kowalska
43
Jak można je tak traktować, gdy w noc przed wyprowadzką z mieszkania wziętego razem na kredyt, Wasz seks kończy się jej pięciokrotnym orgazmem? Zawsze na rodzinnych spotkaniach, kiedy kończy się temat, wujek wzdychał mówiąc: “ah, no i tak to w życiu jest, co zrobisz”. Apropos kredytów. W momencie w którym kupowaliśmy mieszkanie, oferta jednego z banków wyglądała następująco. Z kredytu na 300 000 zł, po trzydziestu latach wychodziło do spłaty około 750 000 zł. Poszliśmy do innego, oczywiście, że się na to nie porwaliśmy. Pokusie rozstania po ośmiu latach jednak nie mogliśmy się oprzeć.
ŁADNY PODTYTUŁ O POCZĄTKACH ROZSTANIA
Tu bardziej była potrzebna kolejna wielogodzinna rozmowa niż rozstanie. Trudna i bolesna pogawędka na oczyszczenie. Moi rodzice przez blisko trzydzieści lat razem - po wielu trudnych momentach - wypracowali kiedyś piękny acz zapewne niepoprawny z punktu widzenia psychologii schemat. Gdy atmosfera robiła się zanadto gęsta, szli na długi spacer do lasu. Drzewa doskonale tłumią krzyki. Sprawy się bardzo pokomplikowały w momencie, w którym od razu po rozstaniu znaleźliśmy sobie kliny. Obydwoje jesteśmy przesadnie pryncypialni, więc gdy po kilku tygodniach rozmawialiśmy w barze - bez ogródek, jak zawsze - i streściliśmy sobie ostatni czas, wow. Kłótnia dwojga choleryków po zdrowo zakrapianej nocy jest jak skrobanie widelcem po talerzu. Talerzem i widelcem byliśmy na zmianę.
PODTYTUŁ Z NAWIĄZANIEM DO MOTYWACJI
Cholernie zabawne jest to, że dopiero po rozstaniu znaleźliśmy w sobie pokłady energii na zrobienie wszystkich tych rzeczy, które upychaliśmy do szuflady z etykietą “na potem”. Zupełnie jakbym do zrzucenia piętnastu kilogramów nadwagi potrzebował tej awantury o czwartej nad ranem, po której przyjechała policja, a my staliśmy obydwoje z podkulonym ogonem pomiędzy 44
tekst Karol Wieczorek grafika Aleksandra Kowalska
wywróconym stołem i połamanym krzesłem. W ciągu jednej nocy z pary, która według znajomych była wzorcowa staliśmy się tą, której nie zaprasza się razem w obawie przed kłótniami. Wyzwiska, które odbijały się od ścian jak piłka do squasha. Tylko po to, żebyś w końcu pewna siebie mogła pisać wiersze nie zważając na opinie ludzi, zdać prawo jazdy i zapisać się na boks. Naprawdę? PODTYTUŁ OPISUJĄCY INTENSYWNE ŻYCIE. Mając dwadzieścia pięć lat i kończąc ośmioletni związek poczułem się jakby nagle doba zyskała dwudziestą piątą godzinę. Był czas, w którym w barach z przyjaciółmi bywałem trzy, cztery razy w tygodniu. W jednej ze stałych miejscówek barman zagaił mówiąc: “stary, często u nas jesteś a będziemy robić remont za tydzień - mówię żebyś nie przychodził na darmo”. W innej przesiadywałem z barmanem na zapleczu kręcąc mu jointy. Kiedyś inny, zamykając lokal nie chciał nam sprzedać ostatniego piwa - mój znajomy zaczął mu grozić. Tej samej nocy wróciłem do domu, otworzyłem butelkę wina i godzinę później była u mnie czterdziestoletnia znajoma. Z tindera. Weekendy miałem zaplanowane na miesiąc do przodu. Nie odpuszczałem niczego. Wyjazd ze znajomymi kamperem na Mazury. Kameralna impreza techno nad rzeką. W jeden weekend wieczór kawalerski w jednym województwie i urodziny przyjaciela z dzieciństwa w drugim. W poniedziałek do pracy. W tym samym okresie każdą ze swoich pasji intensywnie pchnąłem do przodu. Odnowiłem wiele starych znajomości. Zacząłem regularnie ćwiczyć, zdrowo się odżywiać. Byłem na kilkunastu wystawach i koncertach. Kilku ślubach. Wakacjach za granicą. Zmieniłem pracę. Robiliśmy domówki na kilkadziesiąt osób. Po ostatniej z nich spółdzielnia groziła mi eksmisją. To był moment, w którym powiedziałem sobie: “okej, starczy, czas to wszystko unormować”.
REFLEKSYJNY PODTYTUŁ NA OSTATNI AKAPIT
Z dziewczyną, z którą byłem, nigdy nie przestało nas łączyć uczucie. Przez chwilę wątpiliśmy, że to, co nas różni można przepracować. To zaskakujące biorąc pod uwagę, że z powodzeniem robiliśmy to osiem lat. C.D.N. Karol Wieczorek
45
46
Hanna Kaszewska
Hanna Kaszewska
47
48
gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza
gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza gryzam i odgryza
moje ciało stało się marną żyłą w twojej pamięci
odgryzam ciebie
przeżuwam oblizuję się po opuszczonych przez ciebie skrawkach mojego ciała Aneta Spirydowicz
49
to był dzień kiedy najlepiej wychodziło mi parafrazowanie Shakespeare’a cisza cisza cisza
50
teksty Aneta Spirydowicz ilustracja Hanna Kaszewska
mącę twoją ciszę by uszczknąć coś dla siebie
51
g grry yzza wgryzam siÄ™ we wspomnienie
wgryzam ciebie w siebie i szybko wypluwam
52
zaa m tekst Aneta Spirydowicz
53
nie lubiÄ™ po
54
ilustracja Hanna Kaszewska tekst Aneta Spirydowicz
bukiet brokułu ci niosę garść chlorofilu w dziecięcym wiaderku kwiat nazbyt dobroczynny przydatny tak jak praktyczna jest nasza miłość w zimną noc jest tylko ciepło
ilustracja Katarzyna Kołodziejczyk tekst Rozalia Jaz
55
48 56
Andrzej Mara
Gabriela Gołowacz
49 57
58