Biuletyn informacyjny Koalicji 1 Maja Wrocław 2012
W roku 1989 polskiemu społeczeństwu narzucono agresywny porządek neoliberalny. Efekty tych przeobrażeń są katastrofalne zarówno dla społeczeństwa, jak i gospodarki. Śmieciowe umowy, łamanie i odbieranie praw pracowniczych, wysoki poziom bezrobocia, niepewność jutra, niedostępność mieszkań i brak perspektyw na godne życie to skutki polityki wszystkich kolejnych rządów. Parlamentarne ugrupowania „lewicowe” stały się grupami interesu, organizacjami lobbingowymi, w dłuższej perspektywie zapewniającymi dostatni byt tylko swoim członkom. Lewica pozaparlamentarna jest zaś podzielona i przez to słaba. Brak jej długofalowej strategii, która pozwoliłaby skutecznie wystąpić w obronie grup szczególnie narażonych na biedę, wyzysk i wykluczenie społeczne. Pojedyncze i w dłuższej perspektywie pozbawione znaczenia wybuchy społecznego gniewu, nie łączą się w zorganizowane formy protestu i świadczą o rozbiciu polskiego społeczeństwa. Dominuje marazm i zniechęcenie. Polska demokracja przypomina loterię bez wygranej, w której politycy, kierując się wynikami sondaży, licytują się na obietnice poprawy sytuacji materialnej obywateli. Obietnice bez pokrycia. Święto 1 Maja w PRL-u nie stanowiło autentycznej formy społecznej mobilizacji. Naszą intencją jest odzyskanie tego święta jako Międzynarodowego Dnia Solidarności Ludzi Pracy. Jednocześnie pragniemy, aby jego powrót stał się przyczynkiem do zjednoczenia rozbitej lewicy antykapitalistycznej oraz tworzenia lewicowego dyskursu, w sposób wyraźny
Wprowadzone w ramach walki z bezrobociem umowy cywilnoprawne w założeniu miały dać możliwość elastycznej polityki personalnej w firmach, co z kolei miało spowodować zwiększenie zatrudnienia. Cel bez wątpienia szczytny. Środki – jak większość poczynań platfusów – nie do końca jasne, przejrzyste i zrozumiałe. Przez lata „złej komuny” obowiązywały prawa, które regulowały relacje pracodawcapracownik. Mowa tu o kodeksie pracy, który mocą ustawy zapewniał przestrzeganie podstawowych praw pracowniczych. Jeżeli dodam, że „Solidarność” walcząc z komuną zapewniła pracownikom jeszcze więcej praw niż ówczesna partia robotnicza, to nasuwa się pytanie: dlaczego kolejne rządy odwołujące się do „Solidarności” czy partii robotniczej robią dobrze, ale pracodawcom i to kosztem najsłabszego, czyli robotnika właśnie. Wytłumaczeniem może być fakt, że zgodnie ze starą zasadą „kto ma pieniądze ten ma władzę”, nasza władza „przy korycie” zapałała miłością wielką do szemranych biznesmenów, tworząc sprawną maszynę do wyzysku maluczkich. Kominowy linoskoczek zarabia prawie 200 tys. rocznie (wg. PIT-a) i „żyje się lepiej wszystkim”. Kiedy robotnicy wywołali światowy kryzys, korporacje, biznesmeni i inni możni uznali, że to nie oni za niego odpowiadają i nie oni będą ponosić jego koszty. Zaczęli zatem zastanawiać się jak wybrnąć, nie tracąc przy tym dochodów i minimalizując straty. Cóż więc wymyślili? Ano żeby ludzie pracowali za darmo. Ponieważ w planach przeszkadzał im kodeks pracy, postanowili wprowadzić rozwiązania omijające go, a jego samego użyć jako papieru toaletowego. Wprowadzono umowy cywilnoprawne (czyt. śmieciowe). Umowy te miały obowiązywać do końca ubiegłego roku, ale skoro jest tak fajnie, to po co to zmieniać?
podejmującego kwestie wyzysku, bezrobocia, wykluczenia i stygmatyzacji. Pragniemy budować trwałą współpracę środowisk antykapitalistycznych i prospołecznych. Nie godzimy się na wizję polityki jako postpolityki, czyli „administrowania” przez „rządy eksperckie”, które w rzeczywistości oznaczają brak realnego sporu o wizję państwa, oddanie całej władzy nad gospodarką wielkiemu biznesowi i sprowadzenie debaty politycznej do tematów zastępczych. Odrzucamy propagandę, która wmawia nam, że nie ma alternatywy dla neoliberalnego porządku. Nadzieję na przełamanie jego dominacji dają bieżące wydarzenia w Grecji, gdzie niezadowolenie z narastającego kryzysu ekonomiczno-społecznego znalazło swój wyraz w masowych protestach oraz strajkach. Naprawdę palące kwestie społeczne to tzw. uelastycznienie form zatrudnienia, drastyczne przesunięcie wieku emerytalnego, likwidacja publicznych żłobków, przedszkoli i szkół, upadek publicznego transportu i służby zdrowia, bezrobocie i wzrost cen. Poprzez Święto 1 Maja oraz naszą dalszą działalność chcemy wyrazić sprzeciw wobec istniejącego stanu rzeczy, który pozbawia nas perspektyw życiowych oraz wywołuje poczucie beznadziei i nieustannej niepewności.
Koalicja 1 Maja Wrocław 2012
fot. Lewis W. Hine, 1916
Czymże są umowy cywilnoprawne? Są umowami pomiędzy pracodawcą a pracobiorcą, z tym, że warunki są najczęściej tylko trochę lepsze od pracy na plantacji bawełny w dziewiętnastowiecznej Missisipi. Można powiedzieć, że nikt nikogo do niczego nie zmusza, ale jeść przecież trzeba. O ile słyszymy o płacy minimalnej, której wysokość reguluje odpowiednia ustawa, to dla umowośmieciowców jest ona niedościgłym marzeniem. W dobie bezrobocia stawka 5 złotych na godzinę to podobno już przyzwoite pieniądze, ale bardzo często ludzie zarabiają 2 złote. Ludzie pracujący na takich zasadach (jakoś „umowa” nie przechodzi przez gardło) często są mają obniżone poczucie własnej wartości. Słyszą zewsząd, jaką to nie jesteśmy „zieloną wyspą” oraz ile to wynosi średnia płaca w naszym kraju. Często zastanawiają się – i ja też – „Co jest za mną nie tak? Czy jestem już całkiem do niczego?” Możemy dywagować o prawnych aspektach tego rozwiązania, ale jest jeszcze aspekt moralny. Gdzie jest granica upadlania ludzi? Kiedy zostanie osiągnięta i co potem?
1
Według badań Eurostatu ponad 27% Polaków jest zagrożonych biedą lub wykluczeniem społecznym, a ponad 50% mieszkańców Polski nie może pozwolić sobie na pokrycie niespodziewanego wydatku finansowego w wysokości 900 zł. Jeśli weźmiemy pod uwagę również dane dotyczące stopy bezrobocia (zastraszająco wysokiej szczególnie wśród osób młodych) oraz bierności zawodowej, wyłoni się obraz olbrzymiej, żyjącej w nieustannym zagrożeniu i pozbawionej jasnych perspektyw na przyszłość grupy, którą skłonni bylibyśmy nazwać - w polskim i globalnym kontekście - “prekariatem”.
Czym jest prekariat?
Jego nazwa pochodzi od angielskiego precarious, czyli zagrożony, niepewny. Jednocześnie brzmienie słowa „prekariat” sugeruje podobieństwo do „proletariatu”. Nie istnieją ustalone, jednoznaczne wyznaczniki „prekarności”; nie dysponujemy pojedynczym kryterium, pozwalającym określić, kto należy, a kto nie należy do prekariatu. Można jednak wymienić niektóre zjawiska, zbliżające ludzi do prekarnej egzystencji: umowy śmieciowe, dyktat „elastyczności” i mobilności zawodowej, offshoring (czyli przenoszenie miejsc pracy za granicę), redukcja zobowiązań pracodawcy wobec pracownika (jak ubezpieczenie zdrowotne czy firmowe emerytury), znoszenie ograniczeń handlu, stworzenie modelu państwa służebnego wobec rynku, etc. W sposób szczególny prekarnej kondycji doświadczają ludzie młodzi, ale nie tylko oni: również osoby starsze, imigranci, dyskryminowane kobiety i wiele innych grup społecznych. Do ukształtowania się prekariatu doprowadziły przede wszystkim procesy globalizacyjne, wraz z kapitalistyczną pogonią za zyskiem oraz neoliberalną ideologią – forsowaną zgodnie przez prywatnych właścicieli i rządy poszczególnych państw. W Polsce nie bez znaczenia jest dziedzictwo transformacji i wszystkimi możliwymi sposobami wpajane Polakom przekonanie o wyłącznej odpowiedzialności jednostki za jej własny los. Obraz idealnie racjonalnego, elastycznego, kreatywnego, zdolnego do nieustannych poświęceń, mobilnego,
ustawicznie się dokształcającego reprezentanta neoliberalnego modelu gospodarki rynkowej został głęboko zaszczepiony w społecznej świadomości. Najmłodsza generacja praktycznie nie otrzymała żadnych innych wzorców ani sposobów tłumaczenia świata, a tak zwany człowiek nowoczesny przeciwstawiany jest roszczeniowemu homo sovieticus; podobno nie ma alternatywy. W konsekwencji można śmiało mówić o pojawieniu się homo neoliberalis, który w obliczu niepowodzenia winę widzi przede wszystkim po swojej stronie, w swej zbyt małej konkurencyjności i braku gotowości do zdobywania doświadczenia przez kolejne miesiące nieopłacanej pracy w ramach stażu. Ciężka sytuacja innych przedstawiana jest jako konsekwencja ich lenistwa i nieporadności.
Czy prekariat jest klasą?
W tej kwestii zdania są podzielone; niektórzy socjologowie, na czele z Guyem Standingiem (autorem książki „Prekariat: nowa niebezpieczna klasa”) uważają, że prekariat to klasa „w procesie tworzenia”; inni odmawiają prekariatowi tego miana, uznając, że wspólnota prekarnej egzystencji i „śmieciowego” położenia na rynku pracy nie stanowi podstaw do uznania tej wielomilionowej grupy za klasę. Prekariat jest dla nich przede wszystkim pewną kondycją życiową – owszem, masową – ale nie fundamentem nowego projektu politycznego. Odpowiedź na pytanie, czy prekariat jest klasą, to niewątpliwie kwestia najwyższej wagi. Wspomniany Guy Standing wywodzi z odpowiedzi twierdzącej istotne wnioski: jeśli prekariusze stanowią klasą-w-procesie-tworzenia, to pozostają nie tylko ofiarami neoliberalnego kapitalizmu i globalizacji, ale i pozytywnymi bohaterami nowego lewicowego projektu politycznego. Owszem, na ich gniewie i rozgoryczeniu pasożytują ruchy populistyczne (bardzo często: nacjonalistyczne), ale w prekariacie tkwi wielki potencjał: to olbrzymia liczba ludzi na całym globie, którzy – pochodząc z różnych kultur, rejonów świata i warstw społecznych – doświadczają na własnej skórze systemowych wad neoliberalnego kapitalizmu; to oni są dla wolnego rynku poligonem doświadczalnym i działają jak swoisty sensor nadchodzących przemian. Dlatego prekariat stanowi bazę nowych projektów emancypacyjnych, a lewica musi prekariat zrozumieć. Tłumaczenie książki „Prekariat: nowa niebezpieczna klasa” Guya Standinga ukazuje się w odcinkach na stronie internetowej czasopisma „Praktyka Teoretyczna”: www.praktykateoretyczna.pl
fot. Auntie P (cc) flickr.com
Od czterech lat pracuję w barze, jako sprzedawca, kucharz i sprzątacz. Przez kilka pierwszych miesięcy pracowałem na umowę zlecenie. Po tym czasie dostałem „propozycję” żeby pracować bez umowy, za to z dodatkowymi pieniędzmi, które w wersji „na umowę” miały być przeznaczone na opłatę kosztów pracy. Dodatek wynosi około pięć procent wypłaty. Praca na czarno oznacza, że nie mam prawa do ubezpieczenia zdrowotnego, urlopu, nie wspominając o gromadzeniu składek emerytalnych. Ale kto mając dwadzieścia cztery lata przejmuje się emeryturą, która jeżeli będzie, to najprawdopodobniej w okolicach siedemdziesiątki. Do Wrocławia przyjechałem na studia. Wiedziałem, że muszę znaleźć pracę, żeby się utrzymać. Moi rodzice nie byli w stanie zapewnić mi utrzymania. Posiadanie własnego mieszkania okazuje się luksusem, na który stać nielicznych. Jedyną możliwością jest model sublokatorski. Dzisiaj własne mieszkanie oznacza kredyt
Drabina bytów, na szczycie której jest nowa para jeansów z ładnego sklepu w ładnej galerii handlowej, zbudowana jest z wyzysku, upokorzeń bądź i jednego i drugiego. Największym zwycięstwem korporacji, prowadzących tzw. sieciówki, jest zbagatelizowanie i przeniesienie na margines dyskusji warunków, w jakich ich towar się
2
na kilkadziesiąt lat i zabójcze odsetki. Warunki otrzymania takiego kredytu są w zasadzie niemożliwe do spełnienia przez pracownika takiego jak ja. Nie jestem w stanie stwierdzić, że lubię swoją pracę. Lubię ludzi, z którymi pracuję. Nie mam szans na pracę w zawodzie. Bo nie mam zawodu – skończyłem ogólniak i studia zwane humanistycznymi, mam na koncie kilka kursów i dodatkowych aktywności. Nie jestem wybitnie utalentowany. Mam w sobie żal i gniew. Pracuję regularnie od pięciu lat, starałem się godzić pracę ze studiowaniem na dwóch kierunkach studiów. Pamiętam miesiące bez wolnego dnia. Czas przeznaczony na sen był jedyną okazją do nauki. Bolesne oswajanie ze zmęczeniem i złością. Tak wygląda mój polish-american dream. Przyjazd do dużego miasta z łóżkiem polowym, walizką i stówą w kieszeni. Dieta złożona z chleba i margaryny. Prace dorywcze przy wykładaniu towaru. Biura pośrednictwa pracy, dzięki którym miałem okazję zobaczyć jak wygląda żywy karp zawinięty w reklamówkę, sunąc po taśmie przy kasie. Teraz jestem gwiazdą – pracuję w świątyni handlu. Występuję przy aplauzie kolejki, piskom i zachwytom nie ma końca. Ulubiony komplement: „Jak się panu nie podoba to niech pan zmieni pracę”.
produkuje, dystrybuuje i sprzedaje. Oznaki konsumenckiego buntu przeciw nieludzkim warunkom panującym w dalekowschodnich fabrykach szybko wygasły. Zostały zastąpione przez pełne lekceważenia i pogardy pytanie „czy to chińszczyzna?”. Nie idzie za nim niestety żadna refleksja dotycząca warunków pracy robotników czy degradacji środowiska. Na końcu tego łańcuszka są zaś ci, którym to pytanie się zadaje. Zwykle kompletnie niewidoczni, pojawiający się na moment, jako jeden z mebli. Ci, których największą zaletą jest to, że można na nich wyładować frustracje z całego tygodnia, a oni i tak będą musieli pozostać spokojni, uśmiechnięci i pokorni jak cielęta. Standardy pracy w galeriach handlowych,
nawet dla największych korporacji, które lubią chwalić się swoim zaangażowaniem społecznym, są żadne. Najgorsze jest to, że młodzi ludzie, którzy z powodu braku doświadczenia i dramatycznej sytuacji na rynku pracy, zmuszeni są podjąć tego typu pracę (znacząco poniżej kwalifikacji), od razu trafiają w błędne koło prekariatu. Ten rodzaj pracy demoralizuje: od pierwszego dnia uczy, że człowiek jest wart tyle, co nic. Pracodawcy bezkarnie oszukują – w każdej chwili mogą zmieniać warunki, zatrudniać na umowę-zlecenie, narzucając jednocześnie ogromne wymagania. Neoliberalne wezwanie do większej elastyczności osiągnęło poziom absurdu, gdy ludzie muszą pracować w trybie ciągłym przez cały tydzień, we wszystkie
Od wczesnych lat szkolnych karmiony propagandową medialną kampanią o ważności wykształcenia, o mobilności i elastyczności przyjąłem za własne ideały, które dla moich rodziców wydawały się kompletnie niezrozumiałe. Może poza kwestią uzyskania dobrego wykształcenia. Z ufnością wchodziłem na rynek pracy, uważając, że teraz dopiero rozpoczynam prawdziwe życie. Moja praca miała być twórczą przygodą, ucieleśnionym marzeniem o końcu alienacji przy fabrycznej taśmie. Wykonywanie obowiązków zawodowych jawiło się jako okazja samorealizacji w miejsce przymusowego kieratu codzienności. Moje serce i umysł wypełniały hasła postępu, mobilności i elastyczności. Moim celem stał się rozwój duchowy, osiągnięty dzięki przekraczaniu dawnych barier, a środkiem miała być praca w miejscu i czasie wybranym przeze mnie samego. W imię tych korzyści zgadzałem się na elastyczny czas pracy, na samozatrudnienie, na omijanie prawa pracy przez moich pracodawców. Nie skarżyłem się.
soboty i niedziele, od 9 do 21. Nagminnie stosuje się zasadę „dziel i rządź”: umowa o pracę na czas nieokreślony jest dobrem deficytowym, o które pracownicy walczą. A jeśli nie walczą wystarczająco zawzięcie i nie przekłada się to na wystarczająco dynamiczny wzrost przychodów korporacji, to po prostu cały zespół się „wymienia”. Jest to ulubione, neutralne określenie ludzi z działów human resources na wyrzucanie ludzi z dnia na dzień z pracy. Więc na wszystkie cierpkie uwagi o cenie, jakości czy fasonie jeansów, reagują z tym samym tępym, okraszonym uśmiechem, cielęcym spojrzeniem. Co mają zrobić skoro nieustannie słyszą, że na ich miejsce jest wielu chętnych?
Mijał jednak czas, a ja coraz bardziej odczuwałem pewien niepokój. Zaczynały doskwierać mi przepracowane za darmo staże i nadgodziny. Brak płatnych urlopów w ogóle nie pomagał w regeneracji sił. Chorowanie stało się niedostępnym luksusem, zbyt drogim, by sobie na niego pozwolić. Sama praca również okazała się być czymś dalekim od wyobrażeń. Kreatywność nie była potrzebna na oferowanych mi stanowiskach. Rutyna i powtarzalność stały się codziennością. Przyjemność i radość tworzenia stały się jedynie bladym wspomnieniem. Co więcej, szybko okazało się, że stawki moich wynagrodzeń nie tylko nie rosną, ale częstokroć maleją, a konkurencja jest coraz większa. Coraz częściej zastanawiało mnie, czy następnego dnia w ogóle będę miał pracę. W końcu zaczynałem każdy dzień od myślenia o tym, czy zdarzy się kolejny cud i nie dotkną mnie masowe redukcje zatrudnienia. Oto ja. I moja wielka destabilizacja. Zafundowana przez was moim kosztem. Mam już dość, a dookoła mnie rośnie świadomość podobnie potraktowanych moich rówieśników. Być może niebawem dojrzejemy do podjęcia zmian. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień to zaledwie początek.
Rozmowa z Grzegorzem Ilką, sekretarzem prasowym Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych 1 Maja we Wrocławiu: W mediach przeważa opinia, że w sytuacji kryzysu gospodarczego umowy śmieciowe są koniecznością. Czy rzeczywiście tak jest? Grzegorz Ilka: Śmieciowe umowy na pewno nie są żadną formą walki z kryzysem, dlatego że pojawiły się one znacznie wcześniej – przed spadkiem koniunktury światowej. Moim prywatnym zdaniem, jest to forma pierwotnej kumulacji kapitału – trzeba mieć koncepcję na to, jak ukraść pierwszy milion, ale niekoniecznie trzeba iść z łomem do banku, tylko można dokładnie to samo zrobić w nieco inny sposób – płacąc zaniżone stawki pracownikom, w ogóle nie płacić, bądź wprowadzając formy częściowych wypłat. Tego typu umowy pojawiły się w Polsce już w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, obecnie mamy apogeum tego stanu, bo doszliśmy do takiego etapu, że dalej jest tylko ściana. Ten stan był tolerowany przez wiele lat, a jako pomysł pojawił się w małych firmach-krzakach, które licznie powstawały w latach dziewięćdziesiątych. Potem inni przedsiębiorcy zobaczyli, że w ten sposób można postępować i nie grozi żadnymi konsekwencjami. Na początku transformacji było bardzo wysokie bezrobocie (niemal 20-procentowe), w związku z tym pracownicy
Rozmowa z Tomaszem Rollnikiem, Przewodniczącym Komisji Zakładowej WZZ Sierpień’80 FagorMastercook Wrocław 1 Maja we Wrocławiu: Jak oceniasz skutki społeczne wdrażanej reformy emerytalnej? Tomasz Rollnik: Mogę ocenić te skutki jedynie jako negatywne. Przesuwając wiek emerytalny do 67 roku życia Rząd nie wziął pod uwagę, że pracodawcy szukają pracowników efektywnych, produktywnych. Pracownica czy pracownik fizyczny, który ma 67 lat nie jest w stanie pracować zgodnie z nadaną normą. Spowoduje to wzrost bezrobocia u osób powyżej 60 lat. Pracodawcy nie przyjmą już takich osób, ponieważ taki zatrudniony, z racji wieku, częściej choruje, nie jest już tak wydajny i efektywny. Szczególnie absurdalne jest podniesienie wieku emerytalnego pracownicom. Kobieta najczęściej pracuje nie tylko zawodowo, ale
godzili się na takie formy zatrudnienia. Zaczęło się to zmieniać w latach 2004-2008, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej. Nastąpiła wówczas blisko dwumilionowa emigracja zarobkowa do krajów Unii i na krótki okres pojawił się „rynek pracownika” w miejsce „rynku pracodawcy”. W lecie 2008 roku przyszedł kryzys światowy i wszystko wróciło do „starego”, czyli do umów śmieciowych. 1 Maja: Co te zmiany oznaczają dla nas? G.I.: Skutki tych zmian są niewyobrażalne. Z punktu widzenia państwa, tolerowanie umów śmieciowych prowadzi do zahamowania koniunktury gospodarczej, ponieważ tacy pracownicy nie mają możliwości kredytowych, co z kolei wpływa na inwestycje, np. w mieszkania, zakup samochodu, czy sprzętu AGD. Ludzie na umowie śmieciowej, ponieważ mogą nawet po miesiącu stracić pracę, nie zdecydują się na wzięcie kredytu ani na długofalową politykę mieszkaniową czy wręcz prorodzinną. To będzie miało również swoje konsekwencje w przyszłości przy systemie emerytalnym. Jest on tak skonstruowany, że tyle ile się zarobi, tyle proporcjonalnie dostanie się emerytury. Ludzie, którzy na tych umowach pracują nigdy nie zdecydują się na III filar czy na inną formę oszczędzania na emeryturę, bo najczęściej umowy śmieciowe wystarczają żeby przeżyć, a nie na oszczędności.
również w gospodarstwie domowym, więc jest podwójnie obciążona pracą. Jako związek zawodowy postulujemy, żeby zostawić wybór tym, którzy chcą pracować i mają siłę na to. Trzeba dać ludziom możliwość przejścia na emeryturę od wieku 60 lat. Chciałem podkreślić, że znaczne fundusze z naszych podatków zostaną wydane na rządową kampanię, która ma przedstawiać rzekome plusy planowanych zmian. Same spoty reklamowe pochłoną około 80 milionów złotych, za które można by zaktywizować kilka tysięcy bezrobotnych. 1 Maja: Czy elastyczne zatrudnienie stanowi antidotum na aktualne problemy gospodarcze? T.R.: Elastyczne zatrudnienie jest pomocne tylko pracodawcom, głównie dużym korporacjom. Pracownik zatrudniony na czas określony a później na czas nieokreślony
Work Service to polski symbol degeneracji kapitalizmu. Promowane przez elity obecnej władzy pomysły, takie jak „elastyczne formy zatrudnienia” czy niekorzystne dla pracowników zmiany w kodeksie pracy doprowadziły do powstania nowej klasy społecznej nazwanej prekariatem. Agencje pracy tymczasowej, takie jak Work Service czerpią korzyści z dostarczania korporacjom taniej, pozbawionej wszelkich praw siły roboczej. Pracownik stał się towarem, o którym decydują sprzedający i kupujący go właściciele wielkich firm. Wszyscy znamy pojęcie „umów śmieciowych”. Wielu z nas skutki tych form zatrudnienia odczuło na własnej skórze. Brak ubezpieczenia zdrowotnego, wizja śmiesznie niskiej emerytury, w efekcie brak stabilności oraz elementarnego poczucia bezpieczeństwa socjalnego – oto rzeczywistość prekariuszy. Gdy praca na etacie wydaje się zuchwałym marzeniem, pozostaje emigracja lub skorzystanie z usług „agencji pracy tymczasowej”. Work Service jest jednym z prekursorów tego biznesu w naszym kraju. Założona przez dwóch absolwentów Akademii Ekonomicznej firma w krótkim czasie awansowała do grupy 500 największych przedsiębiorstw. W 2010 roku zarobiła „na czysto” 16 milionów złotych. Nie ma wątpliwości, że pośrednictwo pracy bardzo się opłaca. Tajemnica sukcesu Work Service jest banalnie prosta. Już na początku swej działalności (1999 rok) firma wynajmowała pracowników tymczasowych za 7 złotych za godzinę, podczas gdy najbardziej znany konkurent – Adecco – żądał stawki o 4 złote wyższej. Powszechnie znany i opisywany w mediach strajk pracowników dębickiej fabryki opon w 2009 roku po dwóch dniach przyniósł podwyżkę godzinowej stawki o… 50 groszy. Działalność Work Service krytykuje nawet Związek Agencji Pracy
lepiej pracuje, bo wie, że doceniono jego wysiłki. Są sposoby, żeby walczyć z kryzysem, lepsze niż umowy śmieciowe. Jeżeli zakład jest w kryzysie, nie ma zamówień, produkcja spada, to zawsze można wynegocjować z pracodawcą tzw. „urlop postojowy”, przesunięcie czasu pracy, 12-miesięczny okres rozliczeniowy i elastyczny czas pracy. Jest to nadal elastyczne zatrudnienie, ale pracownicy nie tracą etatów, a pracodawca nie ponosi większych strat. Pracownikom na umowach śmieciowych praktycznie nic się nie należy, zwłaszcza jeśli są podnajmowani. Chodzi o leasing pracowniczy – modne ostatnio zjawisko. Status tych pracowników różni się bardzo od statusu zatrudnionych na umowach tradycyjnych. Pracownicy tymczasowi mogą być zwolnieni bez podania przyczyny, często
mają niższe wynagrodzenie, nie należy się im też urlop, a jeśli pójdą na chorobowe, mogą pożegnać się z pracą. Pojawiają się też psychologiczne skutki takiego traktowania ludzi, bo ci pracownicy są psychicznie zdołowani. Częste są konflikty między tymczasowymi a stałymi pracownikami, którzy mają większą motywację, bo nie chcą, żeby ich zwolniono z umowy. Pracodawcy mają z tego bardzo duże korzyści, ponieważ jeśli wynajmuje się pracowników u danego pośrednika, to odpowiedzialność za nich ponosi firma wynajmująca. Pracodawca wynajmujący płaci agencji tylko ratę leasingową za zatrudnioną osobę. Dziś wynajmuje się ludzi, tak jak wynajmuje się maszyny lub samochody. Mówi się o „zasobach ludzkich” czyli o trybikach w maszynie.
Jacek Rosołowski – działacz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza
J. R.: Na pewno nie zrobi tego PO, a najbardziej prosocjalni są aktualnie ludzie z PiS. Problemem jest to, że w Polsce nie ma silnej lewicy prospołecznej. Jest wprawdzie lewica obyczajowa w stylu Ruchu Palikota, który tworzą typowi liberałowie o nastawieniu antyklerykalnym czy też SLD, nie wierzę jednak w ich dobre intencje. Do lewicy społecznej można zaliczyć Inicjatywę Pracowniczą, Polską Partię Socjalistyczną, cześć ruchu anarchistycznego (Związek Syndykalistów Polskich), część OPZZ, głównie Konfederację Pracy, WZZ „Sierpień’80”, Młodych Socjalistów, stowarzyszenia lokatorskie, ale ta lewica jest zbyt słaba. Jako społeczeństwo możemy tworzyć inicjatywy lokalne, oddolne, tworzyć prawdziwe związki zawodowe o radykalnym nastawieniu, żeby przeciwstawić się antyspołecznej polityce. Powinniśmy tworzyć nowe struktury, które będą mówiły prawdę. Teraz żyjemy w kraju, gdzie się bezczelnie i w sposób chamski kłamie i jest pod tym względem gorzej niż za PRL-u.
1 Maja we Wrocławiu: Jakie będą, według Ciebie, najistotniejsze skutki reformy emerytalnej? Jacek Rosołowski: Przede wszystkim to nie jest żadna reforma, to jest likwidacja sytemu emerytur publicznych. Przecież pracownicy fizyczni nie doczekają swoich emerytur. Może biurokraci, ale na pewno nie ci, którzy pracują „na dole”. Trudno mówić o reformowaniu, skoro średnia długość życia w Polsce jest o 7 lat mniejsza niż na przykład w Niemczech, gdzie co prawda wydłużono wiek emerytalny do 67 lat, ale w tym kraju najcięższe prace wykonują imigranci. Poza tym, jest tam znacznie lepsza opieka medyczna, jest też sprawniejszy system opieki socjalnej, który u nas praktycznie nie funkcjonuje. W Polsce konieczna jest likwidacja „umów śmieciowych”, o czym mówią też główne centrale związkowe. Nie może być tak, że pracodawcy bardziej opłaca się zatrudnić na umowę o dzieło niż na umowę o pracę. W tej chwili praca na czarno czy na umowach śmieciowych jest praktycznie legalna i to jest szokujące. To powoduje, że należne pieniądze nie wpływają do systemu emerytalnego. Konieczne jest też zwiększenie wydatków na politykę prorodzinną i wzrost zasiłków na dzieci. Należy także znaleźć więcej pieniędzy na żłobki i przedszkola. 1 Maja: Kto miałby wprowadzić te zmiany, przy aktualnym układzie sił politycznych w Polsce?
1 Maja: Czy Inicjatywa Pracownicza obchodzi w tym roku Święto Pracy? J. R.: W tym roku wszystkie siły koncentrujemy na manifestacji, która odbędzie się 10 czerwca w Poznaniu pod hasłem „Chleba zamiast igrzysk!”. Zapraszamy wszystkich na tę demonstrację. Oczywiście, jak co roku obchodzimy także 1 Maja. Planujemy spotkania działaczy, akcje związkowe, propagandowe.
Tymczasowej. Według jednego z członków zarządu Związku, wrocławska firma sztuczne zaniża ceny pracowników, przyjmując ich na „umowy zlecenia”, co jest możliwe za sprawą niejasnych przepisów prawa pracy. „(...) nieprzypadkowo największymi klientami Work Service są sieci handlowe. Tam pracownicy tymczasowi zawsze byli traktowani najgorzej” (cyt. za: „Polityka”, 13 października 2009). Jeden z założycieli Work Service, Tomasz Misiak w 2005 został senatorem RP z ramienia Platformy Obywatelskiej. O parlamentarnych dokonaniach biznesmena było głośno właściwie tylko raz, przy okazji afery wokół prac nad tzw. specustawą stoczniową. Senator Misiak został oskarżony przez media o konflikt interesów, ponieważ specustawa, nad którą pracowała komisja z Misiakiem w składzie, umożliwiła przejmowanie zwolnionych stoczniowców przez… Work Service. W efekcie zamieszania senator opuścił szeregi Platformy. Dziś Tomasz Misiak jest poza parlamentem i poza biznesem. Demonstracyjnie zrezygnował z udziałów w WS, gdy miał jeszcze nadzieję na „ułaskawienie” i powrót do PO. Jednak założona przez niego firma działa nadal. Jak i dziesiątki jej podobnych. Święto 1 Maja, tak często wyśmiewane przez ludzi pokroju Tomasza Misiaka, to doskonała okazja do protestu przeciwko obniżaniu standardów pracy i wyzyskowi, jaki stosują agencje w rodzaju Work Service. Dlatego 1 Maja będziemy pod siedzibą Work Service. Bądź tam z nami!
3
Pan Donald Tusk Prezes Rady Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej Szanowny Panie Premierze, Organizacja Zakładowa OPZZ „Konfederacja Pracy” działająca w Banku Gospodarstwa Krajowego kieruje na Pana ręce protest przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego oraz jego zrównaniu do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych wniosło do sejmu obywatelski projekt ustawy, który zakłada prawo do emerytury bez względu na wiek po udokumentowaniu 35 lat okresów składkowych przez kobiety i po udokumentowaniu 40 lat okresów składkowych przez mężczyzn. Projekt ten ma szerokie poparcie społeczne, uzależnia otrzymywanie świadczeń emerytalnych od faktycznie przepracowanego okresu życia i promuje legalną pracę. Domagamy się wprowadzenia w życie tego projektu! Pomysł podwyższenia wieku emerytalnego, zaprezentowany przez Pana w expose sejmowym opiera się na założeniach, które odpowiadają rzeczywistości w dobrze rozwiniętych krajach zachodnich, ale nijak się mają do realiów polskich. W państwach dobrobytu obywatele żyją dłużej, są zdrowsi, pracują w dużo niższym wymiarze czasu pracy niż w Polsce, zarabiają kilkakrotnie więcej, posiadają oszczędności z wypracowanych dochodów. Polacy żyją znacznie krócej niż obywatele „starej” unii, a pracują najwięcej w Europie. To nie przypadek, że Francuzki żyją 85 lat, o 6 lat dłużej od Polek a Szwedzi – 79 lat, tj. o 8 lat dłużej od Polaków. Tygodniowy czas pracy we Francji, to 35 godzin, w Polsce nominalnie 40 godzin, jednak badania GUS wykazują, że 65% Polaków zatrudnionych na pełny etat pracuje tygodniowo do 50 godzin a 11% powyżej 50 godzin w tygodniu. W Polsce niepełnoetatowcy stanowią tylko 7%, zaś np. w Holandii 48%, 26% w Niemczech i Danii. Wysokość płac i zabezpieczeń społecznych w Polsce nigdy nie kształtowały się na poziomie dobrobytu. Zawsze żyliśmy w atmosferze ograniczeń i walki o byt. Przeciętne roczne zarobki w Polsce to 1/4 średnich zarobków państw „starej” Unii. Przy europejskim poziomie cen tak niskie zarobki polskich obywateli nie tylko nie pozwalają na jakiekolwiek oszczędności, ale ledwie pozwalają na przeżycie. Przecież 2/3 pracowników zarabia poniżej średniej płacy krajowej (3,5 tys. zł/m-c) a 2 miliony to „biedni pracujący”, 10 % najgorzej zarabiających Polaków dostaje nie więcej niż 1479 zł brutto.
Polscy emigranci zdecydowanie wolą żyć w spowitych kryzysem Grecji czy Hiszpanii niż w Polsce, Nic dziwnego – minimalne wynagrodzenie w Hiszpanii wynosi 748 euro, w Grecji – 863 euro, a na „zielonej polskiej wyspie” tylko 349 euro! Bezrobocie rośnie bardzo szybko a rząd nie proponuje żadnych rozwiązań dla gospodarki i przedsiębiorców, żeby ten proces ograniczyć, zatrzymać i odwrócić. Utrwala tym samym model pracy „na czarno” – za żałosne grosze dla pracownika i ze stratą dla budżetu. Społeczeństwo jest schorowane a nie może się leczyć. Reforma służby zdrowia to przykład działań, których skutkiem jest postępująca degradacja stanu zdrowia Polaków. Takie są polskie realia, pracujemy ciężej i dłużej, zarabiamy mało, żyjemy krócej, dostępność leczenia jest coraz bardziej ograniczana a na aktywny wypoczynek może liczyć tylko wąska grupa dobrze zarabiających. W tych warunkach wydłużenie wieku emerytalnego to działanie prymitywne, rodem z czasów pańszczyźnianych. Na rozwiązanie najistotniejszych problemów rząd ma proste recepty: • zlikwidować dialog społeczny, • podnieść VAT zamiast płacy minimalnej, • zabrać emerytom należne świadczenia (kwotowa waloryzacja), • dziurę w ZUS łatać zabranymi z OFE pieniędzmi przyszłych emerytów, • ograniczyć obywatelom dostęp do lekarzy i szpitali oraz pozbawić możliwości uzyskania leków refundowanych, • podpisać ACTA zamiast Karty Praw Podstawowych, • pozbawić część noworodków „becikowego”, • podnieść wiek emerytalny zamiast zwiększyć liczbę miejsc pracy, przymusić obywateli do niewolniczej pracy, nierzadko ponad siły. Panie Premierze! Co Pan Pana rząd dał Polakom, by żyło się lepiej? Biedę, beznadzieję i cenzurę! Ale to już było… Z poważaniem OPZZ „Konfederacja Pracy” w BGK Przewodnicząca Zarządu Barbara Kramarz Wrocław, 30 stycznia 2012 r.
Euromanifestacja 2011 fot. Socjalistyczna Agencja Prasowa
i w jedności wypowiedzieć posłuszeństwo możnym tego miasta, kraju i świata! Pierwszy Maja to nasze wspólne święto. Razem walczmy o lepszą przyszłość! Nas jest większość, ich tylko garstka. Solidarność naszą bronią!
Nasze postulaty tu i teraz: Dziś obchodzimy Pierwszy Maja – Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy. W wielu krajach o swoje prawa walczą pracownicy, bezrobotni, młodzież, kobiety, emigranci zarobkowi, ludzie starsi, poniżane mniejszości i uciskane narody, ludzie wszystkich religii i kolorów skóry: od Hiszpanii po Grecję, od Egiptu po Kalifornię, od Chin po Meksyk. Wspólnie z nimi odrzucamy propagandę, która wmawia nam, że nie ma alternatywy dla obecnego barbarzyństwa globalnego kapitalizmu: wojen o ropę, tortur, mafijnych układów u władzy, przemocy, głodu i niedostatku. Nie godzimy się na rządy banków i wielkiego biznesu. Mówimy „Nie” mediom, które karmią nas tematami zastępczymi. Nie dajmy sobie wmówić, że problemem są kibice sportowi, geje, muzułmanie czy internauci ściągający muzykę i filmy na własny użytek. Jako ludzie, których głównym źródłem utrzymania jest praca najemna, stanowimy większość społeczeństwa. Nie dajmy się podzielić goniącym za sensacją mediom i żądnym poklasku politykom. Prawdziwe problemy społeczne to brak miejsc pracy, głodowe zarobki przy wciąż rosnących cenach, poniżanie pracowników przez pracodawców oraz niekorzystne formy zatrudnienia cynicznie nazywane „elastycznymi”. To także podnoszenie wieku emerytalnego, likwidacja publicznych żłobków, przedszkoli i szkół, upadek kolei i służby zdrowia. Pod hasłem prywatyzacji kapitaliści zawłaszczają dorobek kolejnych pokoleń, będący naszym wspólnym dobrem. Sprzeciwiamy się temu! Mamy dość poczucia beznadziei i niepewności jutra! Dziś dają nam śmieciowe umowy, a jutro chcą nam dać śmieciowe emerytury. Pora się sprzeciwić
4
Domagamy się praw pracowniczych i socjalnych zgodnych z zapisami Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka oraz ratyfikowanymi przez Polskę umowami międzynarodowymi. Przyłącz się do nas, jeśli uważasz, że: • płacę minimalną należy podnieść do poziomu dającego godne życie jednostkom i rodzinom; • umowa o pracę na czas nieokreślony należy się każdemu po krótkim okresie próbnym; • kobiety i mężczyźni powinni otrzymywać równą płacę za taką samą pracę; • należy zwiększyć kontrolę nad pracodawcami i zaostrzyć kary za dyskryminację z powodu płci, pochodzenia, przekonań czy działalności związkowej; • pracownicy powinni mieć udział w demokratycznym zarządzaniu przedsiębiorstwami i możliwość swobodnego zrzeszania się w związkach zawodowych; • należy więcej środków przeznaczać na edukację i naukę, służbę zdrowia, zabezpieczenia socjalne i transport publiczny, a zmniejszyć wydatki na zbrojenia i pensje szefów spółek z udziałem publicznym; • podniesienie wieku emerytalnego to działanie na szkodę społeczeństwa. • Razem możemy stworzyć alternatywę dla wyzysku i biedy. Demokracja, równość, bezpieczne i radosne życie oraz wolność od władzy kapitału to nasz wspólny cel. Koalicja 1 Maja Wrocław 2012