STUDIA DZIENNIKARSKIE Uwarunkowania teraźniejszości, wyzwania przyszłości. Pod redakcją Sławomira Gawrońskiego
Andrzej Głowacki
Neodziennikarstwo – neostandardy
ISBN 978-83-62259-30-4
1
Andrzej Głowacki
Neodziennikarstwo - neostandardy Cywilizacyjne zmiany, których świadkami stajemy się każdego dnia, zmuszają nas do ciągłego aktualizowania systemu edukacji tak, aby spełniał on dynamiczne wymagania teraźniejszości, a także wychodził naprzeciw wymaganiom przyszłości. Postęp technologiczny, ciągła potrzeba rozwoju sprawiają, że żyjemy w atmosferze permanentnej zmiany, co z jednej strony wiąże się z podejmowania dużego ryzyka, ale z drugiej otwiera drogę dla innowacji. Ilość i jakość badań naukowych prowadzonych na całym świecie oraz rywalizacja o pierwszeństwo w odkryciach naukowych, dynamizują rzeczywistość po to, by ulepszać jej funkcjonowanie. Tymczasem dydaktyka, będąca równie istotnym aspektem nauki, została w wielu krajach – w tym także w Polsce – zepchnięta na margines. Pozostaje w tyle, tkwiąc korzeniami w podejściu XIX-wiecznym. Taki stan rzeczy stanowi poważne ograniczenie zarówno dla studentów, których rozwój spowalniają archaiczne programy studiów, jak i dla wykładowców zniechęcanych do aktualizowania metod nauczania. Nowe standardy, którymi kuszą nas organizatorzy konferencji Kształcenie dziennikarzy w Polsce, pomogą zatrzymać „błędne koło” polskiej edukacji, pod warunkiem, że rzeczywiście zostaną ukształtowane na bazie zreformowanej, dostosowanej do nowych potrzeb hierarchii wartości, w całkowitym oderwaniu od tego, co już minęło i nie powróci. Sensowne i sprawne zarządzanie zmianą w dziedzinie dydaktyki nie jest możliwością, ale koniecznością, jeżeli chcemy kształcić profesjonalistów zdolnych do zawodowego funkcjonowania w dynamicznej rzeczywistości naszych czasów.
1. Multidyscyplinarny charakter współczesnego dziennikarstwa 1.1. Nowa era dziennikarstwa Papierowy niewolnik dnia1 – tym mianem określił dziennikarza Friedrich Nietzsche. Jego pogląd umarł wraz z narodzinami ery nowych mediów, które bezpośrednio wywołały kryzys prasy papierowej. Wielkie korporacje prasowe żyją w strachu o jutro, dwoją się i troją, by utrzymać przy sobie konsumentów. Po co płacić za informację, skoro można ją mieć za darmo i to w jeszcze atrakcyjniejszej formie? Dziennikarstwo podobnie jak cała rzeczywistość ulega nieustannym przemianom dynamizowanym przez rozwój nowych mediów. Internet zaoferował nam nie tylko łatwość dostępu do informacji, ale także możliwość jej kreowania. To właśnie łatwość i elastyczność dostępu do informacji stanowią jednocześnie największe zagrożenie jak i największą nadzieję współczesnego dziennikarstwa. Internet, będąc światem pozbawiony norm, stawia pod znakiem zapytania ideę zawodu dziennikarza. Popularna w sieci forma dziennikarstwa obywatelskiego daje każdemu szansę demonstrowania własnej opinii, a także wpływania na opinię innych. Jednak to wciąż zorganizowane redakcje portali wywierają największy wpływ na odbiorcę. Choć zasadami ich działania rządzą mechanizmy znane z przeszłości, przemawiają one językiem nowego społeczeństwa, przyzwyczajonego do multimedialnego wymiaru informacji. Nowe technologie podnoszą autentyczność i wiarygodność mediów, sprawiają, że rzeczywista manipulacja umyka uwadze przeciętnego użytkownika. Dziennikarz zmuszony jest do formułowania przekazu informacyjnego przy pomocy poetyki obrazu fotograficznego lub filmowego, które wzmacniają jego siłę 1
T. Goban Klas, Zarys historii i rozwoju mediów, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, Kraków 2001.
2
opiniotwórczą. Warsztat dziennikarski poszerzył się o nowe środki wyrazu, a w związku z tym rola kreatywności w tym zawodzie diametralnie wzrosła. Obecnie dziennikarstwo to technologia cyfrowego przekazu i obróbki obrazu, co owocuje zmianą proporcji, jakie w dziennikarstwie odgrywają słowa i obrazy. Przesunięcie dominanty ze słownego wyrażania faktów ku efektom dodanym, co w przypadku przekazu wizualnego jest równoznaczne z obrazami i audiowizualnością informacji, wywołuje powstanie całkowicie nowych form dziennikarskich. Świadczy to o tym, że nie wyczerpaliśmy jeszcze wszystkich opcji w dziedzinie stylizacji przekazu informacyjnego przy możliwości jednoczesnego zachowania wysokiej wartości merytorycznej. Chociaż Internet zaburzył dawny schemat kontroli informacji, nie uniemożliwił całkowicie kontroli jakości ich treści. Dodał za to istotny element, jakim jest interakcja w sieci – możliwość wyrażania własnych opinii, możliwość natychmiastowej reakcji. Dobry przykład sprawnej kontroli informacji w sieci stanowi serwis internetowy TVN KONTAKT24, który umiejętnie wartościuje informacje nadsyłane przez widzów w formie fotograficznej, filmowej i tekstowej. Redakcja skrupulatnie przesiewa nawał materiałów informacyjnych nadsyłanych przez dziennikarzy – amatorów. Szansę na oglądalność mają jedynie te publikowane na głównej stronie portalu, zgodne z ogólną strategią informacyjną serwisu TVN 24. Internetową popularność zdobywają te serwisy informacyjne, które wyróżniają się na tle innych, wnosząc niestandardowe wartości medialne. Burzą one standardy, które są często nie do obalenia w przypadku tradycyjnych form przekazu – na przykład telewizyjnego – ponieważ wiążą się z ryzykiem, zmianą grupy docelowej itp. Serwis Rocketboom – to serwis informacyjny o nietypowym charakterze. Nonszalancki styl prezentacji wiadomości stał się niespodziewanym hitem. Bardzo prosty pomysł umieszczenia pięknej kobiety, która w dowcipny, inteligentny, bezpretensjonalny sposób na tle bardzo zwyczajnej mapy prezentuje wiadomości zyskał sobie rzesze fanów. Nigdy nie wiadomo, co stanie się naprawdę popularne w sieci. A przecież właśnie popularność generuje zyski. Internetowe gwiazdy” wyrastają na fali przypadku i zaskoczenia. Wolność wyboru jest podstawą sytemu: użytkownik sieci sam wybiera to, czego chce słuchać, to, co chce czytać, oglądać, to, w co chce wierzyć. Skuteczność dziennikarza wynika z umiejętności zdobycia zainteresowania, którą łatwiej osiągnąć dzięki formułowaniu przekazu informacyjnego nie tylko za pomocą słowa, ale również, a może przede wszystkim za pomocą bogactwa środków wyrazu, który oferują nowe technologie i nowe media. Stojąc w obliczu tak wyraźnych znaków przeakcentowania w dziedzinie dziennikarstwa, stoimy również w obliczu konieczności podjęcia kroków zmieniających charakter nauczania dziennikarstwa. Potrzeba zmian, aby absolwenci tego kierunku, byli przygotowani do realiów funkcjonowania w branży oraz do kontrolowania przepływu ogromnej ilości informacji generowanych przez amatorski nurt tzw. dziennikarstwa obywatelskiego oraz konkurowania z nim – jakością i formą przekazu. Podstawą nowego systemu nauczania powinno być bazowanie na pomysłowości jednostki, analityczne i holistyczne spojrzenie na problemy współczesności, przygotowanie merytoryczne w dziedzinie sztuki i kultury, znajomość estetycznego wymiaru informacji. Obecnie dziennikarstwo to sposób „kreowania wizerunku rzeczywistości” przy użyciu nowoczesnych środków wyrazu, do których należą zarówno środki językowe jak i plastyczne, dlatego student w toku nauczania powinien mieć możliwość poznania pełnego warsztatu dziennikarskiego zanim dokona wyboru narzędzi najodpowiedniejszych dla własnego stylu. Puryści oburzą się, że kategoria stylu nie ma tu nic do rzeczy. Jednak fakty w tej kwestii mówią same za siebie. O atrakcyjności i popularności przekazu w sieci, czyli tam, gdzie widz ma całkowity wybór oglądanych treści, decydują: pomysłowość, oryginalność i charakterystyczna forma prezentacji informacji. Te trzy cechy składają się na styl dziennikarski i wprowadzają komunikację społeczną w wymiar sztuk wizualnych. Przykładem ich skuteczności może być videoblog prowadzony prze Jay’a Smootha, 3
prezentera radiowego, który zdobył popularność w sieci zarówno dzięki pasji do hip-hopu, jak i ze względu na interesujący styl wizualny materiałów video ukazujących się na jego stronie internetowej. Styl ten charakteryzuje się ciągłymi zmianami kąta widzenia kamery oraz odległości ogniskowej2, co wyróżnia autora spośród tłumu innych osób, poruszających na swoich videoblogach podobne zagadnienia.
1.2. Informacyjna wartość obrazu Od kilku lat jestem kierownikiem Katedry Reklamy, Grafiki Komputerowej i Nowych Mediów, istniejącej w strukturach wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Jest to pierwsza na edukacyjnej mapie Polski specjalność jednocząca komunikację wizualną i komunikację społeczną. Nadal wydaje się ona czymś egzotycznym, zupełnie niezrozumiałym w świetle obecnie panujących i zniewalających nas standardów. Tymczasem jej istnienie nie neguje tradycyjnych gatunków dziennikarstwa. Przeciwnie, wychodząc naprzeciw potrzebom jutra wnosi ona innowacyjność, wzbogaca tradycję i dopełnia ją. Daje również studentom dziennikarstwa szansę zrozumienia wymagań przyszłego zawodu i możliwość zwiększenia skuteczności tworzonych przekazów informacyjnych. Świat współczesnych mediów, udowadnia, że specjalizacja z zakresu komunikacji wizualnej wpleciona w strukturę nauczania dziennikarstwa i komunikacji społecznej jest jak najbardziej na miejscu. Skłania ona do poszukiwania strukturalnych walorów rzeczywistości – graficznego oblicza informacji. Będąc człowiekiem naukowo i zawodowo związanym ze sztuką i kulturą, spoglądam na dziennikarstwo i media z nieco innej perspektywy niż osoby zajmujące się „czystym dziennikarstwem”. Obraz stanowi dla mnie o „organicznej wartości” przekazu informacyjnego, ponieważ odwołuje się do wielu zmysłów, poprzez które każdy człowiek, nie tyle dowiaduje się o świecie, co poznaje go w bezpośrednim doświadczeniu. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że wynalazek druku usprawnił przepływ informacji, uważam jednak, że dopiero pojawienie się techniki umożliwiającej publikowanie obrazów w prasie uczyniło prasę narzędziem oddziaływania, czyniąc ją bardziej zrozumiała i bardziej pożądaną. Zarządzanie informacją od najdawniejszych czasów stanowi skuteczne narzędzie wzmacniania władzy, manipulacji i oddziaływania na vox populi. W Chinach już w II wieku p.n.e. wydawano tipao – oficjalne biuletyny rządowe. Rzym nie pozostawał w tyle. Aby usprawnić zarządzanie, Juliusz Cezar założył Acta Diurna Populi Romani – rodzaj przeglądu ustaw rządowych, ujawnianych do wiedzy publicznej. Dbałość o sprawny, lecz pozostający pod kontrolą przepływ informacji w granicach imperium, było jednym z kluczowych aspektów organizacji państwa. Tipao, Acta Diurna Populi Romani – już ci starsi bracia pierwszego magazynu o szerokim zasięgu The Gentelman’s Magazine – dowodzą potęgi informacji. Zdolność obrazów do poruszania ludzkich emocji i wyobraźni wpłynęła bezpośrednio na popularność pierwszego magazynu ilustrowanego – L’Illustration. Publikując obrazy z odległych miejsc, portretując oblicza wojny czasopismo to wpływało na wyobrażenia jednostek o świecie i tym samym, poszerzało horyzonty społeczne. Oglądane dziś obrazy z L’Illustration, dają pełniejszy wgląd w czasy, w których czasopismo było wydawane, niż najlepszy opis historyczny. Fakty opisywane na jego łamach zapadają głęboko w pamięć właśnie dzięki obrazom, których wartość artystyczna nie ulega wątpliwości, a wartość merytoryczna stanowi dopełnienie tkanki tekstowej. Oczywiście zmiana, jaką wprowadził obraz w medium prasowym nie mogłaby nastąpić, gdyby nie zmiana w technologii 2
J. Bourne, D. Burstein, Wrzuć film! Web video od pomysłu po realizację, Wyd. Helion, Gliwice 2009, s.25.
4
zapisu obrazu. Wynalazek dagerotypii, umiejętne połączenie jej ze znanymi wcześniej technikami grafiki warsztatowej i techniką drukarską, następnie postęp w dziedzinie fotografii i rysowania światłem, dowodzą, że wraz z pierwszym obrazem opublikowanym na łamach L’Illustration przekaz informacyjny został uzależniony od rosnących możliwości technologii zapisu, przetwarzania i prezentacji obrazów. Obrazy wojny nosimy w sobie, nawet pomimo tego, że nie byliśmy ich świadkami. Mamy przed oczami fakto-obrazy, fotoilustracje, które wywołują w nas grozę, ponieważ są bezpośrednim, dokumentalnym, właśnie „organicznym” zapisem stanu świata. Okrucieństwo drugiej wojny światowej jest dla nas oczywiste, nie tylko ze względu na fakty historyczne czy świadectwa osób, które ją przeżyły, ale także ze względu na to, że jest to jeden z pierwszych konfliktów zbrojnych udokumentowanych fotograficznie. Bezpośredni dostęp do „znamion czasu”, sprawia, że nasza zdolność empatii wzrasta. Widząc, stajemy się częścią przeszłości i podobnie jak Ci, którzy byli częścią minionych zdarzeń, nie potrafimy pogodzić się z nimi. Niekiedy fotografie urastają do rangi symboli jak na przykład zdjęcie dziewięcioletniej Wietnamki uciekającej przed wybuchem bomb z napalmem. To najsłynniejsze zdjęcie wojny w Wietnamie wykonał 8 czerwca 1972 roku dwudziestojednoletni praktykant agencji Associated Press, Nick Ut, który otrzymał za nie nagrodę Pulitzera.. Zdjęcie zdecydowano się opublikować mimo sprzeczności jej treści z zasadami agencji, które obejmowały całkowity zakaz prezentowania nagich osób en face. Walor dokumentalny fotografii okazał się zdecydowanie ważniejszy, niż estetyczne prawidła odnoszone ówcześnie do sztuki. Fotografia zaistniała jako pełnoprawne narzędzie dziennikarskie. Współcześnie dokonał się jeszcze większy postęp w prezentowanym zagadnieniu warsztatu dziennikarskiego. Forma reportażu miesza się z czystą sztuką zupełnie bez szkody dla wartości dokumentalnych przekazu. Właściwie zastosowane środki artystyczne dodają głębi i dramatyzmu treściom dokumentalnym, przez co stają się one bardziej zrozumiałe – również na poziomie emocjonalnym. Walc z Baszirem w reżyserii Ariego Folmana z 2008 roku to film dokumentalny operujący animacją jako głównym środkiem wizualnego wyrazu. Sceny z materiałem archiwalnym przedstawiającym ludzkie cierpienie, zyskują na sile skontrastowane z animacją. Temat filmu jakim jest inwazja Izraela na Liban z 1982 roku zyskuje dzięki użytym środkom wyrazu na uniwersalności. Odpowiedni styl wzmaga charakter opiniotwórczy przekazu. Rosnące w Internecie jak grzyby po deszczu telewizje internetowe – miast, szkół, fundacji, a także internetowe wersje realnych telewizji, świadczą o tym, że nasza medialna i informacyjna aktywność przenosi się na „łamy” wirtualnej rzeczywistości. To, jak człowiek – połączenie zwierzęcia, fantasty i komputera – rozumie świat3 stanowi wyzwanie dla nowoczesnego dziennikarstwa przenoszącego się w krainę cyberprzestrzeni.
1.3. Potrzeby przyszłości W rozumieniu Marshalla McLuhana media stanowią przedłużenie ludzkich organów. Jego media to „protezy”, których zadaniem jest ułatwianie komunikacji oraz pokonywanie bariery czasu i przestrzeni. W myśl tej teorii świat stał się „globalną wioską”. Narodziny społeczeństwa pozbawionego granic, ulegającego wpływom niezależnym od warunków rzeczywistego otoczenia 3
T. Goban Klas, op. cit
5
zmieniają sposób myślenia o dziennikarstwie. Przeżywamy cyfrową rewolucję medialną, język binarny stawia nam nowe wyzwania. Globalne sieci telekomunikacyjne umożliwiają nie tylko błyskawiczny obieg informacji, ale także globalną kontrolę. Oto era wielkiego brata, w której człowiek, nasycany przez bodźce zewnętrzne, rozpaczliwie poszukuje obszaru prywatności, swego domu. Jego schronienie wyposażone w nowe okno na świat – Internet – może otwierać się na ogromną ilość rzeczywistości. Również projektowanie dla potrzeb komunikacji społecznej i dziennikarstwa ulega w nowoczesnych warunkach przemianie. Działania związane z zaspokajaniem nowych potrzeb cyfrowego świata komunikacji zbiorowej, przekształcają oblicze przestrzeni publicznej. W zakres nowej nomenklatury architektonicznej wchodzą pojęcia: cyberografii, transarchitektury czy mediatektury. Jest to świat mediów elektronicznych. Na kanwie nowych pojęć wyrastają nowatorskie koncepcje pojmowania przestrzeni, w której wirtualne impulsy dają rzeczywiste wrażenia. To zupełnie nowa, nieznana dotąd, jakość odbioru rzeczywistości. Potrzeba kształcenia dziennikarzy dla potrzeb przestrzeni przyszłości jest dla mnie oczywista. Nowe technologie i rozwój systemów komputerowych umożliwiając integrację świata mediów cyfrowych z przestrzenią rzeczywistą, wymagają nowej dydaktyki, nowego kreacyjnego kształcenia dla potrzeb dziennikarstwa przyszłości, dziennikarstwa społeczeństwa obywatelskiego, dziennikarstwa zintegrowanego z przestrzenią medialną. Wyobraźmy sobie świat, w którym żyjemy oplecieni komputerami. Używamy ich, nie zdając sobie z tego sprawy. Chipy porozumiewają się bez naszej wiedzy. Znajdują się w ubraniach, przedmiotach codziennego użytku, ścianach, chodnikach ulic czy w autostradach. Komunikacja pomiędzy nimi tworzy nową sieć globalnej informacji, lecz one same, jako takie zupełnie znikają nam z oczu. W chwili obecnej ludzkość dzieli krok od stworzenia sztucznej inteligencji sieci komputerowej, a mimo to dla wielu z nas taki scenariusz to wciąż tylko daleko posunięte science fiction. Totalnie skomputeryzowany świat to coraz bardziej realna rzeczywistość naszego dwudziestego pierwszego wieku, w której stare, zmurszałe zasady rodem z dziewiętnastego wieku z konieczności należy odesłać do lamusa. Warto w tym miejscu zadać sobie zasadnicze pytanie: czy to my idziemy ku przyszłości, czy to raczej przyszłość zmierza ku nam w zawrotnym tempie? Oto dane futurologów z British Telecom, pochodzące z roku 2005:
2012 powstaną wirtualne ubrania pozwalające zmieniać nasz wygląd w sieci;
2011 – 2015 elektroniczna stymulacja mózgu zastąpi narkotyki ,treści marzeń sennych będzie można częściowo zaprogramować;
2013 – 2017 nadmierny apetyt będzie można ograniczać za pomocą komputera podłączonego do mózgu;
2015 powstanie istota obdarzona sztuczną inteligencją i świadomością;
2020 istota obdarzona sztuczną inteligencją będzie zdobywać tytuły naukowe;
2030 pojawią się maszyny walczące z ludźmi jak filmowe terminatory;
2040 powstaną implanty, dzięki którym naczelne osiągną inteligencję człowieka;
2075 będziemy przenosić zawartość swoich mózgów do sieci, zyskując nieśmiertelność; Bez względu na to, czy przyszłość potwierdzi scenariusz zaprezentowany przez British Telecom dane te udowadniają, że nie tylko jesteśmy w stanie badać naszą przyszłość na podstawie obserwacji wzrastającego wykładniczo postępu cywilizacyjnego, ale także przewidywać przyszłe 6
zagrożenia i potrzeby – zarówno te niewyobrażalne z perspektywy teraźniejszości jak i te, które z każdym dniem stają się coraz bardziej realne. Neil Gershenfeld, autor projektu Rzeczy które myślą – potrafią komunikować się z człowiekiem, na kanwie swoich badań oparł koncepcję Stołu architekta. Każdy ruch naszego ciała wywołuje również poruszenie oplatającej nas „elektrycznej sieci”. Czujniki Stołu Architekta rejestrują zmiany pola elektrycznego i na podstawie uzyskanych danych, tworzą wizualizację poruszającego się ciała w przestrzeni trójwymiarowej. Obraz pojawia się na blacie stołu – ekranie. Czy powstaną analogiczne stoły dla potrzeb dziennikarstwa? A jeżeli tak, to jak będą funkcjonować? Jak będą wyglądać? Czy podstawą komunikacji, którą zaoferują, staną się obrazy czy słowa? A jeżeli będą to obrazy to czy tylko te o charakterze dokumentalnym, foto-ilustracyjnym? Wirtualne studia telewizyjne, w których dane prezentowane telewidzom zyskują trójwymiarową formę, świadczą o coraz istotniejszej roli infografiki – grafiki informacyjnej w komunikacji społecznej. Kto powinien zajmować się jej tworzeniem: grafik obdarzony zmysłem dziennikarskim, czy raczej dziennikarz obdarzony talentem graficznym? Statystycznie rzecz ujmując większą wartość merytoryczną prezentować będzie praca graficzna wykonana przez doświadczonego, świadomego swych działań dziennikarza, aniżeli praca nawet najlepiej wykształconego w swej dziedzinie grafika. Nowe potrzeby wymagają zmian w systemie edukacji. Idea nowego dziennikarstwa wiąże się z koniecznością określenia nowych przestrzeni zainteresowań dziennikarstwa: estetyki mediów i cyberprzestrzeni, marketingu w cyberprzestrzeni, a także architektury opartej na nowych mediach. Już dziś ogromny poziom zróżnicowania rzeczywistości sprawia, że specjalistyczne dziedziny ludzkiej aktywności wymagają tworzenia specjalistycznych czasopism i specjalistycznego szkolenia dziennikarzy. Dotyczy to zwłaszcza kultury i sztuki. Dziedziny te stawiają przed dziennikarzem wyzwanie posiadania nie tylko ogromnej wiedzy z zakresu historii, socjologii kultury, psychologii, teorii sztuki, filozofii, ale również wyczulonego zmysłu krytycznego i odwagi. Tak, właśnie odwagi, ponieważ dziennikarz kulturalny staje przed koniecznością oceny dzieła, które prezentuje szerszej publiczności. Inaczej niż ma to miejsce w dziennikarstwie sportowym, wymagającym znajomości ograniczonej ilości zasad gry i komentowania obiektywnego wyniku rywalizacji, dziennikarz kulturalny musi dokonać świadomej oceny problemu. Ta bardzo istotna funkcja dziennikarstwa kulturalnego, które podobnie jak w przypadku dziennikarstwa politycznego, ma wpływ na świadomość społeczną i kształtuje wyobrażenia o rzeczywistości jednostek. Nowoczesne dziennikarstwo wymaga jeszcze bogatszego systemu kształcenia, ponieważ dodaje do jego tradycyjnych funkcji nowe wartości, z których najważniejsze to: umiejętne kształtowanie relacji wizualno – treściowych, projektowanie przekazu wizualnego dla określonych celów społecznych, marketingowych, popularyzatorskich czy zarządzanie projektem informacyjnym w świecie multimediów.
2. Nowe potrzeby – nowe standardy – nowatorska reforma polskiego szkolnictwa 2.1. Standaryzacja na miarę naszych czasów Nowe potrzeby i nowe standardy w kształceniu w zakresie dziennikarstwa to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Cały system polskiego szkolnictwa wymaga oczyszczenia i renowacji. Jako członek Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego biorę czynny udział w dyskusji nad jego dalszym rozwojem. Uważam, że po okresie stagnacji nadszedł czas zmian. Jest to prawidłowy proces 7
ewolucyjny. Porównując strategię rozwoju szkolnictwa wyższego opracowaną na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego ze strategią stworzoną przez Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich, łatwo zauważyć obiektywny charakter pierwszej oraz subiektywny – drugiej. Strategia ministerialna opracowana przez specjalistów z dziedziny badań rynkowych – firmę Ernst & Young Business Advisory oraz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową – udowadnia, że zmiana perspektywy wglądu i umiejętność spojrzenia na problem z dystansem stają się źródłem siły twórczej. Obie zaproponowane strategie pragną poprawy rozwoju szkolnictwa wyższego i to stanowi o pewnym ich podobieństwie. Szukanie wspólnej drogi i kompromisu jest rozwiązaniem właściwszym niż ciągłe spieranie się o racje. Analiza porównawcza strategii ministerialnej i rektorskiej ukazuje, że łączy je wspólnota celów. Nie tylko wszystkim zależy na poprawie jakości szkolnictwa w sensie ogólnym. Podobne są również bardziej szczegółowe cele, dotyczące „trzech najważniejszych obszarów działania szkolnictwa wyższego”, mam tu na myśli: kształcenie, badania naukowe oraz relacje uczelni z otoczeniem. W świetle przytoczonych faktów nierozsądnym wydaje się dążenie do stworzenia kolejnej strategii, którą jej twórcy próbują populistycznie określać mianem „strategii narodowej”. Dość teorii. Nie potrzeba nam kolejnego planu, ale merytorycznej dyskusji i konstruktywnego działania. Jestem zdania, że lepiej ewentualnie popełnić błąd niż nic nie robić lub, co gorsza, czynić jedynie pozorne zmiany. Naprawdę nieistotne jest czy wynikiem dyskusji o przyszłości szkolnictwa będzie powstanie „strategii narodowej” czy jedynie modernizacja planu strategicznego przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego przez Ernst & Young Business Advisory oraz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Istota problemu polega na tym, że nie da się wprowadzić nowych wartości w stare struktury, tkwiące korzeniami w wieku XIX. Należy zdać sobie sprawę z faktu, że bez zburzenia dotychczasowego ładu, nie będziemy w stanie dokonać w szkolnictwie zmian – dobrych i rozsądnych, dających podstawę modernizacji nauczania i stwarzania nowych możliwości edukacyjnych – zmian na miarę XXI wieku.
2.2. Właściwa definicja pojęcia tradycji Jednym z najciekawszych rozwiązań zaproponowanych przez strategię ministerialną jest tworzenie programów realizowanych wbrew „tradycji”, na zamówienie ministerstwa, łączących wielowątkowe warianty kształcenia: studia międzywydziałowe, międzyuczelniane, studia bez stereotypowych ograniczeń i separowania dziedzin. Jest to bardzo potrzebne udogodnienie, ponieważ daje nieskończenie wiele możliwości rozwoju, uczy planowania przyszłości, poszerza horyzonty. Wbrew pozorom nowatorskie podejście do kształtowania programów studiów, które proponuje nam Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie sprzeciwia się tradycji, o ile zdefiniujemy ją w sposób prawidłowy. Tradycja nie jest sztywnym, niezmiennym schematem postępowania, brakiem elastyczności w dostosowywaniu się do realiów naszych czasów, nie jest raz ustaloną hierarchią władzy, postępowania czy sposobów zarządzania. Tradycja w szkolnictwie, a zwłaszcza w szkolnictwie wyższym to żywa, archetypiczna relacja, rozgrywająca się na osi mistrz – uczeń. Żywa, bo zmienna, budowana przy pomocy dialogu. Gwarancją jej istnienia jest stwarzanie młodym ludziom coraz lepszych warunków studiowania, ponieważ jest ono przede wszystkim ich drogą do samopoznania i tak należy je traktować. Programy multidyscyplinarne uczynią studenta pełnoprawnym partnerem w dialogu, dotyczącym prawdziwych potrzeb i przyszłości systemu edukacji. Obecnie czyni się ze studentów przyszłych niewolników gospodarki, ogranicza się ich studiowanie do zaliczenia „kursu”, którego skończenie i „otrzymanie papieru” ułatwi im „start w przyszłość”. To sloganowe podejście niczego nie ułatwi, jeżeli student nie nauczy się podejmować 8
świadomych decyzji, dotyczących własnej ścieżki rozwoju. Programy multidyscyplinarne to zachęta do podejmowania wyboru. Programy multidyscyplinarne są szczególnie potrzebne studentom, których przyszła działalność zawodowa musi być podparta bardzo szeroką wiedzą o rzeczywistości i wszystkich jej aspektach – od kulturowych, poprzez naukowe, po gospodarcze i ekonomiczne. Mam tu na myśli zarówno studentów kierunków związanych z dziennikarstwem, public relations czy socjologią jak i studentów kierunków artystycznych i projektowych. Rola tych ostatnich jest szczególnie istotna, ponieważ ich działania kształtują wizualny i symboliczny charakter świata, w którym będziemy żyć za dziesięć, dwadzieścia, sto lat. Obecnie standardy nauczania przeznaczone dla szkół artystycznych ograniczają potencjał intelektualny studentów, stawiając nacisk na rzemieślniczy charakter prac. Tym samym bagatelizuje się naukowy wymiar sztuki, która oprócz tego, że posiada funkcję estetyczną, może być również narzędziem wpływu, manipulacji i kształtowania świadomości. Nie każdy student decydując się na szkołę artystyczną, chce zostać wyrobnikiem lub jedynie mistrzem techniki. Owszem wiele zależy od osobistego zaangażowania, lecz nie należy liczyć na to, że każdy student sam odnajdzie swoją drogę pozbawiony naukowego, intelektualnego wsparcia ze strony prowadzących. Potrzeba mistrzów, mistrzów z wielu dziedzin, którzy ukazywaliby złożoność zjawisk. Konieczne zatem wydaje się wprowadzenie większej elastyczności w programach nauczania zwłaszcza w szkolnictwie artystycznym. Jako dziekan Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie wybrany w pierwszych demokratycznych wyborach w 1990 roku, zamierzałem umożliwić studentom samodzielne kształtowanie własnej drogi naukowej poprzez dobór części przedmiotów i możliwość uczestniczenia w zajęciach prowadzonych w pracowniach spoza „rodzimego” wydziału, a nawet w zajęciach prowadzonych przez inne jednostki naukowo – artystyczne, funkcjonujące w obszarze miasta (Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna, Akademia Muzyczna). Uważałem, że artysta – projektant skazany na zawodowe funkcjonowanie w zmieniającym się świecie końca XX wieku, nie powinien być krępowany przez sztywne standardy szkolnictwa niedostosowanego do ówczesnych potrzeb. W roku 1990 było za wcześnie, na tak nowatorskie podejście w szkolnictwie, choć w okresie dynamicznych przemian, jakim niewątpliwie były lata dziewięćdziesiąte, elastyczne programy studiów mogłyby okazać się zbawienne z perspektywy studenta – młodego człowieka, którego szkoła wyższa powinna przygotować do zaistnienia w zmiennych realiach rzeczywistości. Planowana przeze mnie wewnętrzna reforma Wydziału Architektury Wnętrz krakowskiego ASP została zablokowana przez radę wydziału ze względu na swój rewolucyjny charakter. Od tamtych wydarzeń minęły jednak dwie dekady! Obecnie stoimy w obliczu podobnej rewolucji, mającej jednak o wiele szerszy zasięg, rewolucji obejmującej cały system polskiego szkolnictwa. Co gorsza, rewolucja ta, wzbudza u przedstawicieli środowiska akademickiego nie mniejszy lęk niż dwadzieścia lat temu. Czy ciągle obawiamy się zmian? Los prowadzi tego kto idzie chętnie, tego kto się opiera wlecze przemocą – głosi chińskie przysłowie. Jeżeli środowisko akademickie nie otworzy się na innowacje proponowanej przez MNiSW reformy, politycy sami „zrobią porządek” w szkolnictwie wyższym dla dobra przyszłości polskiej edukacji, odrzucając subiektywne, zachowawcze, lękliwe opinie większości jego przedstawicieli.
2.3. Innowacyjne programy studiów Świeżość strategii ministerialnej oferuje wielość możliwości w zakresie innowacji w dydaktyce: programy dyplomów zamawianych czy multidyscyplinarnych, konkursy programowe. Bądźmy bardziej otwarci na nowe wyzwania, nowe kierunki nie tylko zamawiane, ale też rozsądnie składane i proponowane przez środowisko akademickie. Moim marzeniem jest otworzenie kierunku 9
grafiki komputerowej bez obciążeń związanych ze standardami przynależnymi „tradycyjnej” grafice. Widzę potrzebę utworzenia kierunku projektowania wizualnego czy projektowania interaktywnych opowiadań – rzeczy nowych, potrzebnych nowemu pokoleniu. Zgodnie z prawem Moore’a liczba urządzeń do gier w roku 2010 wzrośnie z 415 milionów do 2,6 miliarda sztuk. Wzrost zainteresowania sprzętem pociągnie za sobą wzrost zapotrzebowania na projektantów w wyżej wymienionych przeze mnie dziedzinach. Nie da się odgórnie przewidzieć wszelkich potrzeb w zakresie „zawodów przyszłości”. Wszelkie „ostateczne” decyzje i próby ograniczania sztywnymi ustawami w tym zakresie zawodzą, ponieważ rzeczywistość zmienia się w bardzo szybkim tempie, czego doświadczamy na co dzień. Cennym posunięciem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest przewidzenie w strategii rozwoju szkolnictwa przestrzeni dla spontanicznych działań naukowo – dydaktycznych, będących odpowiedzią na aktualne i przyszłe potrzeby cywilizacyjne. Nie widzę innego rozwiązania, dającego realną szansę realizacji celu, jaki postawiła przed MNiSW minister Barbara Kudrycka. Celem tym jest zdynamizowanie polskiej nauki poprzez podnoszenie jakości, kreatywności i innowacyjności badań prowadzonych w jednostkach naukowych. Nie podzielam obaw związanych z rewolucyjnym charakterem strategii ministerialnej. Pozwólmy uczelniom na swobodę, ale też patrzmy, co i jak robią. Wspierajmy innowacje i twórcze myślenie, wspierajmy kierunki oparte na kreacji. W Stanach Zjednoczonych prawie 40% PKB jest generowane przez zawody oparte na kreacji i kulturze. Pozwólmy na nowe kierunki, nowe specjalności dla potrzeb wizji e-społeczeństwa. Myślę, że twórca „światowej pajęczyny” zwanej Internetem, Tim Berners-Lee, otworzył nam nowy kontynent zwany cyberświatem. Niedługo pojawią się w nim nowe „chmury” w myśl nowej idei „cloud computing” – będą to „chmury”, składające się z systemów operacyjnych i oprogramowania. Sieć Hoteli Sheraton zamierza wprowadzić do swego wyposażenia inteligentne meble Gershenfelda, np. stół z blatem – ekranem, rozpoznający produkty i informujący o ich cechach organoleptycznych. Pojawią się toalety – laboratoria, gromadzące dane o naszym zdrowiu. Futurolog i wynalazca, Ray Kurzweil, przepowiada, że umysł i świadomość człowieka zostaną sprowadzone do informacji i będzie to początek cyfrowego życia ludzkości. Według jego teorii „zdigitalizowana ludzkość” stworzy nową sieć pangalaktycznej wspólnoty cyfrowej. Każdego dnia za pośrednictwem mediów docierają do naszych uszu i oczu zapowiedzi nowego, transhumanistycznego życia. Wszystko wskazuje na to, że wiedza i zdolności umysłowe będą w przyszłości stanowiły o przynależności do elit społecznych w większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej. Będzie to wiedza zdobywana na uczelniach nowego typu, elitarnych, uczelniach prawdopodobnie niepublicznych – dostosowanych do warunków rynkowych, umożliwiających wykorzystywanie nabytych umiejętności w badaniach naukowych prowadzonych w wielu praktycznych celach, wspierających nowatorskie działania w zakresie zarówno gospodarki, jak i kultury. Nie wiem czy wszystkie uczelnie mają być duże jak zakłada strategia ministerialna. Wierzę w teorię Schumachera, którą w skrócie wyraża sentencja: małe jest piękne. Wpisuje się ona w szkolnictwo niszowe, bardzo nowatorskie czy wręcz eksperymentalne. Uczelnie dla świata XXI wieku muszą kształcić wielowątkowo – wielowarstwowo. Trzeba pozostawić studentom pole dla dojrzałego wyboru takiej ścieżki kształcenia, jaką oni sami uznają za potrzebną.
2.4. Konflikt: publiczne – niepubliczne Tworzenie sztucznego podziału między szkolnictwem publicznym, a niepublicznym nie ma obecnie sensu. Zarówno wśród uczelni publicznych, jak i niepublicznych można wyróżnić uczelnie dobre i złe, te rozwijające się i te przebywające w stanie stagnacji, innowacyjne i skostniałe, aktywne i 10
pasywne, uczelnie dbające o studentów i uczelnie pozbawiające studentów motywacji do działania. Podział na uczelnie „dobre i złe” jest uzasadniony w obliczu nowoczesnych przemian, zaś podział na uczelnie publiczne i niepubliczne – całkowicie bezzasadny. Uczelnie, posiadające statut uczelni publicznych, stwarzające pozór elitarności, których działalność nie wnosi jednak wiele do polskiej nauki, przynoszą szkodę całemu systemowi szkolnictwa, ponieważ ich działalność jest działalnością pasożytniczą. Zagarniają one zdolnych studentów, niszcząc przy tym ich potencjał naukowy. Podobnie jest z uczelniami niepublicznymi, oferującymi „tanie dyplomy”, zdobywane bez wysiłku, które z kolei niszczą rynek pracy, produkując słabych specjalistów. Aby oddzielić ziarno od plew potrzebne jest wprowadzenie zasad zdrowej konkurencji, co gwarantuje strategia ministerialna. Tylko zdrowa rywalizacja w szkolnictwie zagwarantuje jego prawidłowy rozwój, polegający na stałym wzbogacaniu możliwości edukacyjnych i naukowych, a także ulepszaniu warunków studiowania i realizowania kariery naukowej. Dlatego należy wyrównać szanse uczelni publicznych i niepublicznych w zdobywaniu środków rządowych. „Pozwólmy” spokojnie umierać uczelniom sztucznie podtrzymywanym przy życiu, słabym, niespełniających obietnic składanych w ofertach edukacyjnych, kierowanych do kandydatów na studia. Nagradzajmy te uczelnie, które rozwijają się w sposób zgodny z duchem czasów, stwarzają dogodne warunki studentom i pracownikom naukowym. Tylko jasne zasady oraz wyrównanie szans w rywalizacji pozwoli na rozwój tych uczelni i tych programów kształcenia, które generują innowacyjność i wysoką jakość kształcenia, bez względu na to czy jednostka naukowa jest jednostką publiczną czy niepubliczną.. Działanie to skłoni instytucje publiczne związane z nauką do większego wysiłku w zakresie dynamizowania działań naukowych oraz stwarzania młodym naukowcom wygodnej przestrzeni do dalszego rozwoju. Migracja kadry naukowej z uczelni publicznych do niepublicznych z jednej strony potwierdza zdolność placówek sprywatyzowanych do tworzenia dogodnych warunków rozwoju naukowego z drugiej zaś wyrównuje poziom wartości intelektualnej między wymienionymi sektorami szkolnictwa. Wykładowcy, zasilający równocześnie oba sektory, nie modyfikują swoich metod nauczania. Problem stanowi przede wszystkim „mnożenie bytów” - podejmowanie pracy naukowej w tej samej dziedzinie w obu jednostkach. Fakt ten nie uszedł uwadze studentów. Kandydaci na studia niestacjonarne, stojący w obliczu konieczności płacenia za studia, częściej wybierają uczelnie niepubliczne ze względu na wyższy poziom oferowanych usług w zakresie kształcenia, bardziej elastyczny system studiów lub wysokie premie za wyniki w nauce. Według danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w roku akademickim 2009/2010 studia rozpoczęło 436 tys. osób – tyle samo, co rok wcześniej i o kilka tysięcy więcej niż w 2007 r. W tym roku – jak twierdzą resort oraz departamenty rekrutacyjne publicznych uczelni – nic nie zapowiada znaczącego spadku liczby osób rozpoczynających studia. W ujęciu ogólnym ma ich być ponad 430 tys. Tyle, że znacznie większa niż w poprzednich latach część z nich wybierze uczelnie prywatnie zamiast publicznych. Dotyczy to przede wszystkim studiów niestacjonarnych – zaocznych i wieczorowych.4 Dane Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jednoznacznie wykazują, że w ubiegłym roku studia niestacjonarne na uczelniach prywatnych rozpoczęło 149 tys. osób. To o 8 tys. więcej niż na państwowych – w tym roku różnica może się znacznie pogłębić - nawet do kilkudziesięciu tysięcy osób5. Powoli upada mit uczelni publicznej, jako tej bardziej prestiżowej, bo „obarczonej” długoletnią „tradycją”. O poziomie uczelni nie decyduje jej prestiż ani data jej powstania. Poziom uczelni to jej zdolność do zapewnienia studentowi jak najlepszych warunków kształcenia. Należy doprowadzić do sytuacji, w której konkurencja między uczelniami będzie konkurencją realną, a nie
4 5
Tomasz Żółciak, Bez pieniędzy studentów nie będzie inwestycji, „Dziennik Gazeta Prawna” z 15 października 2010 r. Op. cit.
11
pozorną, skazującą uczelnie niepubliczne na porażkę „prestiżową”. Realny prestiż buduje się każdego dnia, tworząc nowe.
2.5. Uczciwa ocena Wiele uczelni poprzez brak otwartości na zmiany gospodarcze i społeczno – kulturowe ogranicza studenta, uniemożliwiając mu prawidłowy rozwój, opóźniając moment osiągnięcia samodzielności twórczej i zawodowej. Stworzenie platformy, umożliwiającej realną, rzetelną, obiektywną ocenę działań uczelni jest rzeczą niezbędną dla przywrócenia równowagi systemowi szkolnictwa. Wartość naukowa uczelni opiera się na wielu mierzalnych wskaźnikach, które są wprost proporcjonalne do sukcesów jej pracowników i studentów. Proponowany przez strategię rozwoju szkolnictwa oficjalne udzielenie opinii publicznej dostępu do statystyk i podsumowań wyników działań naukowych wszystkich jednostek naukowych, umożliwiłby kandydatom na studia dokonanie świadomego wyboru, a samym uczelniom dałby szansę na realną autoocenę własnej sytuacji na rynku edukacyjnym. Potrzebny jest również organ zewnętrzny, dbający o obiektywność oceny uczelni i ujawnianych przez nią informacji o faktycznym stanie działań. Nie ważne czy będzie to rada powiernicza, ważne, aby ocena była obiektywna, przejrzysta i profesjonalna, a to może zapewnić jedynie spojrzenie kogoś spoza struktury ocenianej uczelni. Powinna być to ocena oparta na wewnętrznym audycie, nie tylko wizycie Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Szansę do dokonania samodzielnego porównania ofert naukowych na podstawie ujawnionych przez uczelnię informacji oraz prawo do zapoznania się z oceną dokonaną przez odpowiedni organ władzy powinien mieć każdy zainteresowany. Zapobiegłoby to głoszeniu propagandy sukcesu i składaniu przyszłym studentom obietnic bez pokrycia. Kampania społeczna, uświadamiająca młodym ludziom, obecnym i przyszłym studentom a także ich rodzicom i nauczycielom, jak wiele nowych możliwości otwiera reforma szkolnictwa proponowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest czymś bardzo potrzebnym. To właśnie przyszli „użytkownicy” nowego systemu szkolnictwa powinni przede wszystkim uwierzyć w „nowy ład”.
2.6. Trójstopniowy system studiów Wprowadzenie trójstopniowego systemu studiów to nasze zobowiązanie względem Procesu Bolońskiego. Wymagania trójstopniowego systemu studiów powinny stać się punktem wyjścia do zbudowania programów nauczania od podstaw w oparciu o nowy „kręgosłup”, wyznaczający trzy poziomy wtajemniczenia i trzy progi zdolności. Błędne rozumowanie doprowadziło do sytuacji, w której stare normy, wepchnięto w nową formę w sposób anachroniczny. Podział dawnych programów w stosunku 60% dla pierwszego poziomu edukacji wyższej, kończącego się osiągnięciem tytułu licencjata i 40% dla drugiego poziomu, kończącego się osiągnięciem stopnia magistra mija się z celem wprowadzania reform. Nowego systemu nie da się przyjmować i odrzucać jednocześnie, a właśnie z takim paradoksem mamy do czynienia na wielu uczelniach obecnie. Według standardów dla grafiki absolwent powinien być przygotowany do pracy w instytucjach kultury, wydawnictwach i agencjach graficznych. Zastanawiam się o jakie instytucje kultury może chodzić, podczas gdy domy kultury odchodzą powoli do lamusa a wszelka aktywność również ta związana z animacją kultury przenosi się na łamy witryn internetowych. Zarówno wydawnictwa, jak i agencje graficzne już dawno zmieniły swe oblicze i bazują na technologii cyfrowej. Związek grafiki z nowymi mediami a także z wieloma dziedzinami nauk humanistycznych i przyrodniczych zacieśnia 12
się, lecz standardy nie wspominają o tym nowoczesnym wymiarze sztuki graficznej, co hamuje nowoczesne koncepcje kształcenia, zrywające z już nieaktualną metodologią. W swej właściwej formie System Boloński staje się dla studentów wsparciem w dokonywaniu wyborów i ich korygowaniu pośród wielości możliwych ścieżek rozwoju. Trójstopniowość systemu studiów to droga dla zdolnych, pracowitych studentów, ułatwiająca zdobycie stopnia doktora bez konieczności czekania na osiągnięcie „odpowiedniego wieku” (jak czasami niestety jest to praktykowane). Trójstopniowość pozwoli ludziom młodym, ambitnym i zdolnym na lepszy i szybszy rozwój naukowy, co będzie dla nich motywacją do kontynuowania kariery naukowej. Powinien liczyć się talent i pracowitość studenta, a uczelnia ma obowiązek służyć pomocą w realizacji celu jakim jest jego efektywny rozwój.
2.7. Współpraca szkół z otoczeniem Szkoły powinny angażować się w życie lokalnej społeczności w większym stopniu niż dzieje się to w chwili obecnej, zwłaszcza, jeśli chodzi o kulturę i wydarzenia kulturalne, a także współpracę z samorządami i biznesem. Takiego podejścia nie da się narzucić odgórnie. Potrzeba stworzenia odpowiedniej płaszczyzny porozumienia w sensie prawnym i gospodarczym. Student powinien mieć wpływ na działania uczelni, a jego potrzeby, propozycje i inwencja nie powinny być ignorowane, zwłaszcza w kwestii wychodzenia z inicjatywą poza strukturę uczelni ku realnemu rynkowi pracy. Podjęcie współpracy z otoczeniem – lokalnymi instytucjami, przedsiębiorstwami i mediami wpłynie w znaczący sposób na wzmocnienie oferty edukacyjnej o aspekt praktyczny – ułatwiający studentom podjęcie działań zawodowych i zarobkowych. Taką nowatorską uczelnią był kiedyś Bauhaus. Uczelnia ta znana przede wszystkim z wprowadzenia nowej koncepcji wzornictwa i projektowania form użytkowych produkowanych taśmowo, stworzyła również doskonały system symbiozy między nauką, sztuką i przedsiębiorczością. Zajęcia prowadzili mistrzowie, którzy mieli na celu odwrócenie uwagi studenta od „starych nawyków” i uświadomienie mu nowych możliwości realizacyjnych. Efektem była zmiana w postrzeganiu rzeczywistości i twórczości przez studentów. Początkowy kurs wstępny w Bauhausie trwał pół roku, dopiero potem student przechodził trzyletnie warsztaty zawodowe. Bauhaus był pierwszą uczelnią, która zrezygnowała ze starego systemu nauczania na rzecz innowacji technologicznych i nowych potrzeb, co dało początek wzornictwu minimalistycznemu, rodzącemu się w opozycji do wiktoriańskiego przepychu. Wzornictwo to po dziś dzień utożsamiamy z nowoczesnością, choć od jego powstania minął już wiek. Obecnie przepełnienie rynku ślepym naśladownictwem, brak tożsamości kulturowej, archaiczne standardy kształcenia, powinny rodzić w nas chęć wyjścia na przeciw nowym potrzebom XXI wieku .
Bauhaus:
Szkolnictwo nowej generacji:
Poszukiwanie nowych rozwiązań materiałowych
A. Wykorzystanie dostępnych na rynku materiałów B. Poszukiwanie innowacji technologicznych, bionicznych na potrzeby przestrzeni Wdrażanie wzorów do sprzedaży - bazowanie na współpracy z markami, własne zaplecze produkcyjne Promowanie pracowników i studentów Nowa tożsamość przestrzenna Polaków, nowa jakość polskiego wzornictwa
Wdrażanie wzorów do sprzedaży (zaplecze produkcyjno-techniczne) Promowanie pracowników i studentów Nowe wzornictwo
13
Działania promocyjne - zaplecze graficzne
Działania promocyjne - zaplecze promocyjne, menadżerskie
Tabela 1. Wzór Bauhausu
2.8. Zarządzanie uczelniami Radykalnej transformacji powinien zostać poddany nie tylko system nauczania, ale również sposób zarządzania uczelniami. Konieczny jest nadzór finansowy, który zapewniłby kontrolę nad odpowiednim gospodarowaniem funduszami i nie dopuszczał do ich marnotrawienia. Rada nadzorcza to niezbędne narzędzie kontroli. Obecnie senat nie spełnia w wystarczającym stopniu przypadającej mu roli nadzorczej, ponieważ składa się z tych samych pracowników, którzy nauczają i tworzą strukturę uczelni. Uczelnią powinno zarządzać kolegium rektorów i kanclerz, być z tego rozliczane i brać odpowiedzialność za swoje działania. Kontrola kadencji dziekanów, rektorów wydaje się nieodzowna szczególnie w kwestii finansów publicznych oraz sposobu rozwijania potencjału uczelni.
2.9. Elastyczność Ustrój i struktura uczelni nie powinny być całkowicie definiowane przez ustawę. Częściową kontrolę powinna mieć sama uczelnia, ponieważ jest to miarą jej samodzielności, innowacyjności i kreatywności. Większej kontroli niż strategia podejmowanych przez uczelnię działań naukowo – dydaktycznych powinny podlegać czynniki motywujące uczelnię do działania. Nie przeszkadzajmy uczelniom niech wyznaczają nowe standardy, kontrolujmy efektywność i celowość tych działań. Minister powinien mieć uprawnienia do tworzenia i znoszenia czy też przekształcania uczelni publicznych, ponieważ odpowiada za jakość ich oferty badawczej i dydaktycznej, które przekładają się bezpośrednio na jakość polskiej nauki.
2.10. Nadzieje i obawy Oczekiwania wobec przemian zawsze budzą lęk. Jednym z takich lęków – nieuzasadnionych w obliczu sprawy poprawy jakości szkolnictwa w Polsce – jest obawa o istnienie Rady Głównej. Pozostawmy decyzję o jej istnieniu Ministrowi, ponieważ jest ona tylko narzędziem w jego rękach – doradczym i opiniotwórczym. W obliczu niestabilnej sytuacji politycznej kraju można obawiać się o przyszłość reform, o których dziś dyskutujemy. Co w sytuacji, gdy zmieni się osoba piastująca urząd Ministra? Wtedy organ doradczy i opiniotwórczy jakim jest Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, mógłby stać na straży porządku i konsekwencji egzekwowania zmian precyzyjnie zaplanowanych na najbliższe 15 lat. Pytanie jak pogodzić opór środowiska akademickiego i jego niechęć do zmian, które są konieczne – z czego wszyscy zdajemy sobie sprawę – z postępowym charakterem reformy przygotowanej po gruntownej analizie przez firmę Ernst & Young Business Advisory oraz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Niestety nie potrafię odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Liczę jednak na solidarność środowiska akademickiego, które świadome swej roli społecznej, pragnie zmian godnych XXI wieku. Dziwi mnie wewnętrzny opór przed wprowadzaniem zmian, swoisty strach przed wytyczaniem nowych dróg i kierunków. Nauka i sztuka potrzebują ruchu, nie stagnacji. Nowe technologie czekają na nową edukację, nie na sztywne standardy. Potrzeba wielokierunkowości i wielowątkowości w nauczaniu i wyważonej, lecz stanowczej kontroli nad nowym systemem, którą powinny sprawować Rady Nadzorcze, Państwowa Komisja Akredytacyjna w tej czy też całkiem nowej postaci. 14
3. Summa Nowe potrzeby – nowe standardy to nowa jakość kształcenia, która w przyszłości przełoży się na lepszą jakość życia, wzrost gospodarczy, szybszy postęp cywilizacyjny, większą świadomość społeczną i cywilizacyjną. Miejmy lęk przed przyszłością, lecz nie obawiajmy się przekształcać teraźniejszości. Od nas zależy czy staniemy się gatunkiem zdegenerowanym, żyjącym w umierającym środowisku naturalnym, czy gatunkiem zmierzającym do bogactwa opartego na wiedzy. Czy wykorzystamy „nowy kontynent” przestrzeni cybernetycznej, który już teraz jest przestrzenią do prowadzenia biznesu, terenem nowego bogactwa? Terenem również edukacji – powstających wirtualnych uczelni i nowych specjalności w wielu dziedzinach nauki, techniki i nowych technologii. Przestrzeń świata cyfrowego staje się polem rewolucji naukowej, która odmieni ludzkie zdrowie, życie społeczne i gospodarkę, otworzy przed nami nowe dziedziny wiedzy jak nanotechnologia. Oddziałując na naszą wyobraźnię i emocje cyfrowa ekspansja, przekształca świat niedawnych fantazji w nową rzeczywistość nadchodzącego jutra. Nieuchronnym zjawiskiem są dynamiczne przemiany oblicza mediów – organu najwrażliwszego na wszelkie nowości technologiczne. Internet już stał się przedmiotem badań nowej nauki – webologii. W przyszłości komputery uzyskają nową niewyobrażalną teraz moc, pojawi się „neotelewizja” z „chmury”, odbierana za pomocą komunikujących się ubrań. W konsekwencji zmian technologicznych transformacji ulegną formy komunikacji wizualnej i komunikacji interpersonalnej. Powszechne obecnie formy przekazu zaczną być archaiczne, co wymusi potrzebę poszukiwania nowych dróg dotarcia do świadomości i podświadomości ludzi – odbiorców informacji. Czy myśląc starymi kategoriami jesteśmy w stanie poważnie i gruntownie ocenić wymagania nowych czasów, wyczuć nowe potrzeby? Czy „stare modele” dziennikarstwa przetrwają w dynamicznie zmieniających się warunkach przekazywania i formułowania danych? Czy za jakiś czas zawód dziennikarza nie poszerzy się o nowe funkcje, np. projektanta informacji?
15