2 minute read
Walentym i Tiereszkową w tle
Czekoladowe serduszko z świętym Walentym i Tiereszkową w tle Andrzej Wilowski
W roku 1496 papież Aleksander VI Borgia ogłosił błogosławionego biskupa rzymskiego Walentego patronem zakochanych. Nie jest do końca jasne, co ówczesny przywódca Kościoła rozumiał pod pojęciem „zakochanych”, wszak w obowiązującej w średniowieczu doktrynie, miłość była zarezerwowane dla Boga i świętych. Uznał być może, że uczucia, jakimi się obdarzają ludzkie istoty nie są przejawem tylko grzesznej namiętności i zasługują też na święty protektorat.
Advertisement
Cztery lata po odkrywczej podróży Kolumba, Kościół stał się też otwarty na nowe idee. Dostrzeżenie boskości daru miłości było dla chrześcijańskiej Europy równie doniosłe jak nowe odkrycia geograficzne. Minie jeszcze pół wieku nim pewien kanonik z Torunia ujrzy nowy ład w sferach niebieskich. Tymczasem ruszają do Rzymu pielgrzymi z Polski po nowe idee i relikwie. Pod koniec stulecia pewna niewiasta z Rzymu do Krakowa przywozi pierwsze choroby weneryczne. Odnotowały ten fakt kroniki stołecznego miasta, które swego czasu w wyborze przypominał Piotr Skrzynecki z „Piwnicy pod Baranami”.
Z innej pielgrzymki przywieziono do Chełmna relikwie świętego Walentego. Dzięki nim fundowany w Chełmnie kościół zyskał odpowiednią rangę. Kroniki milczą w kwestii jaki członek świętego znalazł się w relikwiarzu. Kościołów pod wezwaniem świętego Walentego jest niewiele. Nie ma on też bogatej hagiografii, a dla teologów był przez wieki kłopotliwy. Dla chrześcijan godnym pochwały jest Caritas, zaś Amo wstydliwym. Kościół o Walentym nie przypominał, tak więc czternasty lutego jako dzień zakochanych nie przetrwał w tradycji ludowej.
Dopiero w Nowym Świecie amerykańscy pastorowie zaczęli lansować dzień świętego Walentego jako święto zakochanych. W XX stuleciu podchwycił to przemysł. Zaczęło się od kartek okolicznościowych i czekoladowych serduszek. Zgodnie z hagiografią patrona zakochanych dowody miłości powinny być całkowicie bezinteresowne i anonimowe. Obdarowywany powinien wiedzieć od kogo je otrzymuje, a jeśli nie domyśla się, pozostaje mu samo uczucie.
Właśnie 14 lutego 2007 roku agencje prasowe obiegła wiadomość o niecodziennym odkryciu. Pod Weroną archeolodzy odsłonili niespotykane znalezisko, w grobie datowanym na co najmniej pięć tysięcy lat znajdowały się dwa szkielety – kobiecy i męski splecione jakby w miłosnym uścisku. Być może, że sam Szekspir nie przypuszczał, jak stara jest historia Romea i Julii. Nie każde zakochanie musi kończyć się tragicznie. Ważne jest to, żeby nie przypominać sobie o „zakochaniu” tylko w „Walentynki”.
Prezent imieninowy, choć nie walentynkowy, dostała pewna Rosjanka. Dokładnie szesnastego lutego 1962 roku Walentyna Tiereszkowa otrzymała od władz Sowieckich nominację na pierwszą w dziejach kosmonautkę. Ponieważ Rosjanie posługują się kalendarzem juliańskim, mogli mieć pewne trudności z ustaleniem daty imienin Walentyny. Po szczęśliwym powrocie na Ziemię dzielnej kosmonautki na antenie Pol-
skiego Radia ukazał się szlagier żeńskiego zespołu „Filipinki” pod tytułem „Walentyna twist”. Walentyna Tiereszkowa odkrywała kosmos, a polska młodzież twista. Na niejednej prywatce odtwarzany z pocztówki dźwiękowej na adapterze „Bambino” przebój kosmiczny wprawiał biodra tańczących par w charakterystyczny ruch. Niewątpliwie ta atmosfera sprzyjała niejednemu zakochaniu.
Trudno byłoby odnaleźć w historii polskiej muzyki rozrywkowej „walentynkowe” przeboje, których jest sporo w muzyce anglosaskiej. Nawet jeśli znano je z zagranicznych list przebojów, to nie kojarzono ich z 14 lutego. Sytuacja zmieniła się radykalnie po roku 1996, kiedy nastąpiła prawdziwa inwazja na Polskę zachodnich sieci hipermarketów. Zaczęły kusić z półek walentynkowe upominki i promocje.
Czy przekonało to Polaków do święta zakochanych? Na pewno jest to święto hipermarketów, sprzedających na tony czekoladowe serduszka.