19 minute read

Działamy, projektujemy, realizujemy

z Wójtem Gminy Komorniki Janem Brodą rozmawia Maja Netter

Panie Wójcie, głównym tematem naszej rozmowy miały być inwestycje. Jednak napięta sytuacja międzynarodowa wywołana konfliktem zbrojnym w Ukrainie i spory napływ uchodźców do Polski, zmienił nasze postrzeganie rzeczywistości. Jak to wygląda w gminie Komorniki?

Advertisement

Nie sposób o tym dzisiaj nie mówić. Oczekiwania społeczeństwa wobec samorządu w tej sytuacji są ogromne. W związku z tym mobilizujemy wszystkie siły, by

wspierać uchodźców, naszych mieszkańców i przedsiębiorców, z których wielu przyjęło pod swój dach obywateli Ukrainy, wielu wspiera i organizuje zbiórki oraz transport darów. Jestem wzruszony i zbudowany ich życzliwością, determinacją i chęcią niesienia pomocy. Nasi Mieszkańcy kolejny raz okazują niezwykle wrażliwe serca.

Pomagamy uchodźcom, jak możemy, i na ile pozwalają nam nasze możliwości i zasoby. Każdego dnia do naszego urzędu zgłasza się wielu z nich by założyć numer PESEL, a do Ośrodka Pomocy Społecznej w celu złożenia wniosków o świadczenia. W naszej gminie działa magazyn pomocy dla Ukrainy, w którym mogą się oni zaopatrzyć w najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak

ubrania, pieluchy czy żywność.

A jak wygląda obecnie życie w gminie, czy wszystko kręci się tylko wokół Ukrainy?

Działamy, projektujemy, realizujemy zamierzenia i plany. Życie kulturalne toczy się normalnie, a czasem z rozmachem. Organizujemy wiele wydarzeń z udziałem artystów wielkiego formatu.Dużą rolę w kulturze pełni oddane niecałe dwa lata temu Centrum Tradycji i Kultury w Komornikach, zlokalizowane w najstarszej, historycznej części Komornik. Od momentu otwarcia obiekt cieszy się dużym zainteresowaniem, zdobywa też cenne nagrody. Budowla została wyróżniona w konkursie „Modernizacja Roku & Budowa XXI w.” oraz w plebiscycie „Nagroda Architektoniczna Województwa Wielkopolskiego”. Obiekt jest niepowtarzalny, a na żywo robi jeszcze większe wrażenie. To prawdziwa perełka architektoniczna. W Centrum każdy znajdzie coś dla siebie. Szereg oferowanych atrakcji jest imponujący. Regularnie odbywają się zajęcia z tańca, fotografii, technik audiowizualnych, szycia, śpiewu oraz warsztaty z rękodzieła. Organizowane są również projekcje filmowe i koncerty. Na terenie budynku działa też Biblioteka Publiczna Gminy Komorniki. Cieszę się, że udało się wybudować obiekt, który w Komornikach był bardzo potrzebny. Mamy w końcu punkt, który służy mieszkańcom jako centralne miejsce spotkań oferujące bogaty wachlarz usług z dziedziny kultury, sztuki i rozrywki. Oczywiście w tym wszystkim wplatamy też wątki ukraińskie, organizujemy spotkania informacyjne, występy i zachęcamy przybyszów do aktywnego udziału w życiu naszej gminy.

Opodal Centrum Tradycji i Kultury w Komornikach stoi bardzo stary budynek. Co to za obiekt?

Ma Pani na myśli tzw. „organistówkę”. Ta XIX-wieczna plebania była kiedyś, obok kościoła św. Andrzeja, najokazalszą budowlą w Komornikach

Jest to zabytek niezwykłej wagi dla Komornik, dla Poznania i całej Wielkopolski, odgrywający bardzo ważną rolę historyczną. Toczyło się w nim wiele rozmów

na temat powołania i zasad funkcjonowania Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, które potem stało się fundamentem dla powołania do życia Uniwersytetu Poznańskiego i kolejnych wyższych uczelni. Ten cenny zabytek architektury i pomnik historii jest dziś w fatalnym stanie. Zależy nam na uratowaniu go i przeznaczeniu na cele kulturalne i promocyjne, na to jednak trzeba mieć co najmniej 5 milionów zł. Nasze próby sięgnięcia po dofinansowanie Ministerstwa Kultury nie powiodły się. Mimo, iż jest to obiekt wyjątkowo wartościowy, szanse pozyskania pieniędzy w najbliższym czasie są mało realne. Nie poddajemy się jednak w staraniach, może uda się to jesienią. Trudno sobie wyobrazić, by instytucje państwowe zajmujące się kulturą nie wyraziły zainteresowania takimi działaniami i nie udzieliły wsparcia. Chodzi przecież o miejsce historyczne, ważne dla całego regionu. Mamy już pewne plany na zagospodarowanie tego obiektu. Chcemy go zaadoptować na cele kulturalne, stworzenie świetlic do prowadzenia warsztatów, miejsca upamiętniającego tradycję i historię tych ziem.

Do organistówki przylega zabytkowy park podworski, też wymagający odnowienia. Gdyby prace konserwatorskie udało się przeprowadzić, gmina miałaby obiekty podkreślające jej historyczne znaczenie, upamiętniające wpływ na polską kulturę i na rozwój wielkopolskiego szkolnictwa wyższego. W centralnej części Komornik powstałoby miejsce przyciągające gości i turystów, promujące gminę.

A co z inwestycjami?

Ostatnio ruszyła największa inwestycja, o której realizację zabiegałem przez ponad 15 lat, a której brak skutecznie utrudniał codzienne dojazdy do pracy okolicznym mieszkańcom i firmom. Mam na myśli budowę zintegrowanego węzła transportowego Grunwaldzka w Plewiskach. Cieszę się, że w końcu udało się dojść do porozumienia z władzami powiatu, Poznania i PKP. Za nami wiele spotkań i negocjacji, podczas których każda ze stron reprezentowała swój własny interes. Biorąc pod uwagę mnogość ograniczeń i obiekcji, a także prognozowane koszty robót, nie wierzyłem, że to się uda. Tym bardziej się cieszę, że pierwsza łopata została wbita i praca na placu budowy wre. Mieszkańcy Plewisk poczują wkrótce ulgę. Ja też. Proszę mi wierzyć na słowo – ten projekt kosztował mnie bardzo dużo zdrowia.

Równolegle z tą inwestycją ruszyły prace na budowie wiaduktu drogowego na ul. Kolejowej w Plewiskach. Obie inwestycje będą miały kluczowe znaczenie dla komfortu okolicznych mieszkańców oraz podróżnych. Co ciekawe, inwestycja na ul. Grunwaldzkiej będzie pełniła również dodatkową funkcję węzła przesiadkowego. Po wybudowaniu obu inwestycji przejazdy będą się odbywać w sposób bezkolizyjny, kończąc wieloletnią gehennę związaną z oczekiwaniem na otwarcie rogatek, które, w związku z bardzo dużym ruchem na linii kolejowej, zamykane były wyjątkowo często.

Należy się jednak liczyć z tym, że w trakcie wykonywania robót tymczasowa organizacja transportu samochodowego zarówno na ul. Kolejowej jak i ul. Grunwaldzkiej będzie wymagała czasowych zamknięć i objazdów. Jak zawsze w takich sytuacjach będzie to okres komunikacyjnie trudny. Jednak, co muszę podkreślić, dostajemy od mieszkańców wiele pozytywnych sygnałów, że są gotowi cierpliwie przeczekać chwilowe utrudnienia. Zgodnie z obecnym harmonogramem obie inwestycje mają się zakończyć w 2023 roku.

Od początku marca do początku lipca 2022 w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu oglądać można było wystawę poświęconą słynnemu hiszpańskiemu architektowi – Antoniemu Gaudiemu. Była to największa w Europie prezentacja dzieł Katalończyka.

Zwiedzający mogli podziwiać wiele eksponatów związanych z życiem i twórczością artysty. Na wystawie znalazły się m. in. plany, makiety, rysunki i rzeźby, ale również meble, elementy architektoniczne, ceramika, fotografie, wideo czy mapping.

Antoni Gaudi uznawany jest za jedną z największych postaci w historii sztuki i architektury. Jego modernistyczne, wręcz rewolucyjne koncepcje i wyjątkowy zmysł architektoniczny – wzbudzały i nadal wzbudzają – ogromne emocje. Zdaniem pani Doroty Żaglewskiej z CK Zamek, przewodniczki po wystawie, Gaudi dzisiaj otoczony jest nawet większą czcią niż za życia: Pomysł wystawy zrodził się już kilka lat temu. Jej otwarcie planowaliśmy pierwotnie na rok 2020, ale koronawirus pokrzyżował wówczas nasze plany. Nauczeni doświadczeniem pandemicznego zamykania wielu instytucji kultury do samego końca zachowywaliśmy bardzo ostrożny optymizm.

Wydaje się, że Gaudi wyprzedzał swoje czasy. Być może właśnie dlatego wystawa poświęcona jego działalności cieszyła się w Poznaniu tak dużym zainteresowaniem. Ekologia i praktyczność, tak istotne przecież dla współczesnych poznaniaków, były tym, co przyświecało pracy Antoniego. Zdaniem Doroty Żaglewskiej dbał on w swoich projektach o najmniejsze detale. Woda na przykład była dla Gaudiego w upalnym mieście elementem oczywistym i koniecznym. Podchodził do tej kwestii bardzo świadomie. W wielu swoich budowlach stosował takie rozwiązania, jak np. fontanna na werandzie (która schładzała jednocześnie wnętrze domu i ogród) albo wodospad spływający po ścianie budynku –naśladowal naturalne formy. Uwiel-

Zamek króla

Gaudiego

biał uwzględniać w swoich projektach, obok wody, cień, cyrkulację powietrza i roślinność.

Zapytaliśmy o to, jak zrodził się pomysł wystawy „ANTONIO GAUDI”... ...był podobny do jednej z naszych poprzednich wystaw – dotyczącej Fridy Kahlo. Chcieliśmy sięgnąć po bardzo znaną postać, kojarzoną nawet przez osoby nieinteresujące się sztuką. Jednocześnie naszym zamiarem było dogłębne zbadanie jej sylwetki i zmierzenie się z mitami, w które obrosła. Kuratorka wystawy Charo Sanjuán Gómez zadbała o to, żeby obok pięknych, kolorowych fasad znalazły się analizy konstrukcyjnej i ściśle architektonicznej strony twórczości Gaudiego.

Ekspozycji towarzyszył szereg różnych akcji, m. in. wykłady i spotkania dotyczące kultury, sztuki i architektury europejskiej, historycznych źródeł inspiracji Gaudiego oraz kulturowo-urbanistycznego fenomenu Barcelony.

Organizatorami wystawy było Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, Miasto Poznań oraz Aurea Cultura i Art. Honorowy patronat nad wydarzeniem objęła zaś Ambasada Hiszpanii w Polsce, a także Prezydent Miasta Poznania. Zgodnie z informacjami uzyskanymi od rzeczniczki prasowej CK ZAMEK – pani Anny Szamotuły wystawę obejrzało łącznie aż 30.000 osób.

„Noc Biologów”

z dystansu

Z koordynatorką krajową Nocy Biologów: prof. UAM dr hab. Beatą Messyasz oraz koordynatorkami Nocy Biologów z ramienia Wydziału Biologii UAM prof. UAM dr hab. Joanną Ziomek i prof. UAM dr hab. Magdalena Krzesłowską rozmawia Merkuriusz

Jak powiodła się „Noc Biologów” serwowana „on-line”?

Beata Messyasz: Pracowaliśmy nad nowym sposobem interakcji z publicznością. W tym roku nasze wydarzenie poprowadziliśmy drogą hybrydową. Było to zupełnie inne doświadczenie kontaktu z uczestnikami eventu, niż zazwyczaj. Ciągle zresztą wypracowujemy nowe pomysły. Nie wpadamy w rutynę.

Czyli pracowaliście Państwo w specyficznych warunkach. „Noc Biologów” bez kontaktu z uczestnikami traci w jakimś stopniu swój cel. Jak sobie Państwo z tym radziliście?

Beata Messyasz: Dziesiąta edycja odbyła się rzeczywiście całkowicie w trybie online. Natomiast tegoroczna – jedenasta, jak już wspomniałam, w systemie hybrydowym. Mieliśmy już pewne doświadczenie, zmodyfikowaliśmy więc niektóre rozwiązania. Każdy uczestnik mógł np. jakby „przechodzić” z prowadzącym doświadczenia krok po kroku i wykonywać samodzielnie pewne czynności, ale to oczywiście nie to samo co dotknięcie sprzętu laboratoryjnego czy mikroskopu.

...czy tych różnych... zwierzaków.

Beata Messyasz: Oczywiście! Kręgowce to konieczność.

I pająki! Te wielkie tarantule...

Joanna Ziomek: Podczas tegorocznej edycji „Nocy Biologów” zdobyliśmy wiele nowych doświadczeń. Nasz zespół wzbogacił się o specjalistów z zakresu działania platformy „Teamsa” czy Facebooka. Pozytywnym aspektem wirtualności „Nocy...” było również rozszerzenie naszego targetu z mieszkańców Wielkopolski o cały kraj. W wydarzeniu on-line brały udział osoby m. in. z Łodzi, Przemyśla i Rzeszowa. Chcę zwrócić uwagę, że specyfika „Nocy Biologów” polega na tym, że nawet w trybie on-line, wszystko odbywa się w czasie rzeczywistym.

...są też pewne działania konkurencyjne. Każdy stara się zainteresować tych, na których ma nadzieję trafić.

Joanna Ziomek: Nasi odbiorcy mieli bezpośredni kontakt z prowadzącymi. Mogli reagować, zadawać im pytania i dyskutować. Jeśli chodzi zaś o tradycyjną, czyli stacjonarną formę „Nocy”, na zaproszenie odpowiedziało i odwiedziło nasz Wydział 10 szkół (3 podstawowe i 7 liceów). Przygotowaliśmy coś w rodzaju indywidualnego programu dla zgłoszonych uczestników. Wszyscy brali udział w zajęciach w tym samym czasie, ale każda szkoła/grupa miała osobny „grafik”. Wolontariusz-przewodnik opiekował się grupą podczas pobytu i prowadził ją na poszczególne pokazy. Naszym założeniem było, aby grupy jak najmniej komunikowały się między sobą. Były i niespodziewane odwiedziny, uczestników niezorganizowanych, którzy przywykli, że do nas można w ten dzień przyjść bez zaproszenia. Niestety nie mogli wziąć udziału w zajęciach.

Ojej...

Joanna Ziomek: W ramach „nagrody pocieszenia” zaprosiliśmy te pojedyncze osoby do sali, gdzie prezentowane były piękne kolekcje motyli i innych owadów. Po obejrzeniu wystawy dzieci otrzymały od nas drobne upominki i zaproszenia na następy rok. Najbardziej żal było chłopca, który odwiedza nas od 10 lat, a w tym roku niestety nie mógł uczestniczyć w zajęciach bezpośrednio.

No, to już chyba facet?

Joanna Ziomek: Nie, nie... Zaczął chyba jako 3-latek!

Magdalena Krzesłowska: A ja chciałam nawiązać jeszcze do hybrydowej formy „Nocy...”, która wydaje się bardzo atrakcyjna! (Impreza jest ogólnopolska) Przykładowo, mogłam np. uczestniczyć w niektórych wykładach przygotowanych przez Uniwersytet w Rzeszowie. Co również ważne, moim zdaniem, ludzie z mniejszych miejscowości, którzy nie mogą dojechać do większych ośrodków, mieli możliwość wzięcia udziału w tym wydarzeniu.

Temat tegorocznej edycji brzmiał „Od genu do ekosystemu”. Czy wyczerpaliście Państwo temat?

Magdalena Krze-

słowska: To nie jest temat, który można wyczerpać! O bioróżnorodności mówi się wprawdzie coraz więcej, jednak wiele osób wciąż nie wie, o co w tym chodzi. Bioróżnorodność jest istotna zarówno na poziomie genetycznym, czyli zróżnicowania genetycznego danej populacji, na poziomie gatunkowym, czyli zróżnicowania gatunkowego różnych ekosystemów, zbiorowisk i siedlisk przyrodniczych, ale także na poziomie ekosystemów, ich różnorodności. Przykładem bioróżnorodności na poziomie ekosystemów, nawet silnie zmienionych przez człowieka, jakimi są pola uprawne, może być wprowadzanie licznych zadrzewień śródpolnych , wśród których żyje mnóstwo gatunków ptaków, owadów i gryzoni. Jest to niezbędne dla dobrego funkcjonowania całości i tak już mocno zmienionego środowiska. Ciekawostką może być to, że przestronne zadrzewienia śródpolne, na wzór tych zaobserwowanych w Anglii, wprowadził w Polsce już hrabia Dezydery Chłapowski.

Generalnie im bardziej dany ekosystem jest zróżnicowany genetycznie i gatunkowo, tym bardziej jest stabilny, odporny na degradację spowodowaną, m.in. nadmiernym rozmnażaniem się pojedynczego gatunku, który nie ma naturalnych wrogów. Mogą to być, np. owady, grzyby czy mikroorganizmy chorobotwórcze, powodujące choroby u roślin, zwierząt a także u ludzi – niejednokrotnie o ciężkim przebiegu. Nadmierny rozwój mikroorganizmów może też prowadzić do epidemii, czy pandemii, takiej jak COVID – 19.

Joanna Ziomek: Pojęcie bioróżnorodności nie jest jeszcze dobrze rozumiane przez ogół społeczeństwa, dlatego chcieliśmy przybliżyć tę tematykę. To Beata była pomysłodawczynią tegorocznego hasła „Nocy Biologów”. Opowiedz proszę...

Beata Messyasz: tytuł przewodni nawiązywał do Rezolucji Parlamentu europejskiego z 6 czerwca 2021 roku na rzecz bioróżnorodności 2030. Niektóre postępujące bardzo szybko zmiany klimatyczne powodują szybko rozprzestrzeniające się choroby w obrębie monokultur jednego gatunku. Zmieniają się warunki, które odpowiadały preferencjom poszczególnych organizmów. Początkowo ograniczają one swój zasięg występowania, a później giną zupełnie. To jeden z powodów zanikania bioróżnorodności. Chcieliśmy uświadomić naszych odbiorców, że cały ekosystem to naczynia połączone. Jeżeli nie zadziałamy odpowiednio wcześnie, chociażby z redukcją ilości dwutlenku węgla w atmosferze, to nie powstrzymamy ocieplania klimatu. Bioróżnorodność będzie spadać, a odtworzenie jej – w dalszej perspektywie – będzie bardzo trudne.

Głównym założeniem 11. edycji Nocy Biologów było zwrócenie uwagi na zmniejszającą się bioróżnorodność.

Joanna Ziomek: Wszelkie raporty mówią o tym, że jeśli człowiek nie zacznie inaczej patrzeć na swoją działalność, to do 2050 roku wyginie przynajmniej milion gatunków. Można powiedzieć, że wszystkie gatunki są ze sobą powiązane jedną wielką siecią życia. Jeśli wyrwie się jej fragment w jednym miejscu, sieć zrywa się natychmiast w innym. Każdy kolejny usunięty z sieci element powoduje dalszą jej destrukcję. Naszą rolą jest przekazywanie wiedzy i wzbudzanie empatii. Te dwa aspekty rozwijają naszą świadomość i jesteśmy bardziej skłonni, aby chronić przyrodę.

Myślę, że metafora sieci jest tu bardzo trafna i obrazowa. Wyobrażam to sobie...

Joanna Ziomek: Najczęściej pokazuję dzieciom sieć pajęczą. Wystarczy zaznaczyć na niej parę punkcików, żeby zauważyć, że cała pajęczyna jest ze sobą połączona. W pozrywaną sieć pająk nie złapie żadnej muchy. Sieć nie działa.

Magdalena Krzesłowska: Wielu ludzi wie, że na świecie giną tygrysy, niedźwiedzie i lwy. To są takie sztandarowe gatunki. Ale giną również miliony innych gatunków, np. owady, bakterie, grzyby. O tym nie mówi się już tak powszechnie, a ów problem jest co najmniej tak samo poważny. Wprawdzie mamy już współczesne „Arki Noego” czy banki genów, jednak znikoma populacja danego gatunku nie wystarczy, żeby go uratować. Żeby nadać mu charakter, siłę i stabilność, potrzebna jest przede wszystkim duża liczba osobników; świeża krew, świeże geny. Chciałam wrócić jeszcze do „Nocy Biologów”... Jedna ze studentek naszego wydziału wygłosiła bardzo ciekawy wykład na temat rabunkowego poławiania ptaków śpiewających w krajach azjatyckich. W części z tych państw panuje tradycja hodowli takich ptaków w celach komercyjnych. Jest to jeden z przykładów, kiedy różne bezsensowne tradycje/ przyzwyczajenia owocują dewastacją poszczególnych gatunków zwierząt. Do najbardziej jaskrawych przykładów należy wiara w magiczne właściwości takich przedmiotów, jak np. tygrysie kości, zęby, rogi nosorożców itd.

Przypominam sobie, że kupiłam kiedyś wnuczce bajkę o śpiewających ptaszkach i o tym, jak chętnie się je udomawia...

Joanna Ziomek: Udało się człowiekowi wiele gatunków udomowić bez szkodzenia im. Niestety poprzez swoją działalność gospodarczą a także tradycje ludzkość bardzo drapieżnie eksploatuje Naturę. Np. w trakcie migracji ptaków przez Morze

Śródziemne, Saharę, ale też Senegal, Portugalię, Hiszpanię i Gibraltar są one masowo zabijane. Na Malcie, gdzie tradycją jest jedzenia ptaków, zabija się je tysiącami. Ludzie strzelają do ptaków drapieżnych z łodzi motorowych albo z helikopterów. Na mniejsze ptaki zastawiają pułapki w postaci skrzynek albo szałasów, gdzie trzymane ranne ptaki krzykiem zwabiają swoich pobratymców. Maltańczycy zredukowali do czasów obecnych 50% swoich rodzimych gatunków. Znamy oczywiście przykłady w historii Ziemi, kiedy całe grupy gatunków ginęły w wyniku powolnych ewolucyjnych zmian naszej planety, czy katastrof naturalnych, ale obecnie giną w szybszym tempie, ze względu na silną antropopresją.

Wróćmy do programu „Nocy Biologów”...

Beata Messyasz: Prezentowaliśmy całą paletę różnych tematycznie zajęć. Mówiliśmy o nietoperzach, o różnorodności ludzkiego szkieletu, o świecie chrząszczy, o podwodnych roślinach, o różnorodności życia na lodowcach, o kulturach in-vitro, o biotechnologii... Do wyboru, do koloru!

A czy jakiś wykład był szczególnie interesujący, czy raczej nie zwraca się na to specjalnie uwagi?

Beata Messyasz: Wszystkie wykłady były bardzo interesujące, natomiast oczywiście niektóre cieszyły się większym powodzeniem. Hybrydowa forma ułatwiała udział w wybranych przez siebie zajęciach. Myślę, że nie zrezygnujemy z tej formy, nawet po powrocie do trybu stacjonarnego. Nasza oferta może być dzięki temu jeszcze bogatsza. Zakładamy, że uczestnicy „Nocy Biologów” będą spragnieni wejść do budynków akademickich, zobaczyć, dotknąć, czy podziałać troszkę w laboratorium, ale równocześnie pozostawimy ofertę on-line.

Z moich doświadczeń pamiętam, że właśnie bezpośrednie spotkania – to było coś. Te ptaszniki, te pająki, to wszystko... Mam takie zasłyszane opinie, że z tych pierwszych wydarzeń, które się otworzyły, najciekawsze było, że można coś dotknąć, czyli takie wrażenie bezpośrednie. Czy do tego kiedyś wrócimy?

Joanna Ziomek: W tym roku wróciliśmy do formy zajęć stacjonarnych. Zarówno nauczyciele akademiccy, studenci i uczniowie byli spragnieni bezpośredniego kontaktu. Szkoły przysłały nam podziękowania za możliwość bezpośredniego uczestnictwa w „Nocy...”. Uczniowie byli bardzo zadowoleni, że mogli skorzystać na miejscu z warsztatów, ćwiczeń i wykładów, zgłębiać tajniki biologicznego świata poprzez samodzielne wykonywanie doświadczeń, posługiwanie się mikroskopem czy binokularem. Wszyscy z niecierpliwością czekają na odsłonę przyszłorocznej „Nocy Biologów”. Pojawiło się również sporo pytań odnośnie tego, jaki kierunek studiów należy wybrać na Wydziale Biologii, aby zajmować się badaniami, o których była mowa na poszczególnych zajęciach! Dotknąć, zobaczyć, zapytać specjalistę, który się danym zagadnieniem zajmuje jest dla każdego pasjonata najcenniejsze.

Magdalena Krzesłowska: W tym roku, nie mogliśmy zaprosić wielu poznaniaków, jak to mamy w zwyczaju. Oczywiście zaprosiliśmy uczniów, ale na ogół zapraszaliśmy też po prostu ludzi z miasta; z rodzinami, z dziećmi. W tym roku – ze względu na pandemię i ograniczenia – nie mogliśmy tego zrobić. A szkoda, bo jest to zawsze okazja także dla naszych studentów, doktorantów i profesorów zaprezentowania swoich zainteresowań, zawsze widać z jakim zaangażowaniem i pasją oni to robią.

I to właśnie dobrze, że tak jest, że takie rzeczy są pokazywane, no bo tak jak Pani mówi nie zawsze znajdzie się słuchaczy, a tutaj się znajduje i to bardzo wielu.

Beata Messyasz: I to co roku.

To chyba bardzo miłe.

Beata Messyasz: Bardzo. Co roku już w listopadzie zaczyna być widoczne zainteresowanie „Nocą Biologów”. Wydaje mi się, że zapracowaliśmy sobie na to prezentowanym przez nas poziomem, ale także chęcią przyjmowania uczestników. W tym roku zorganizowaliśmy także zajęcia dla nauczycieli. Staramy się mówić do coraz większego grona odbiorców. Do dzieci i młodzieży ze szkoły podstawowej, do przedszkolaków, do seniorów.

To się rozmywa troszeczkę z jednej strony, ale jest potrzebne, bo następuje pewna wymiana. Szczególnie ważne są zajęcia dla grupy nauczycieli.

Joanna Ziomek: Tak. Nauczyciele byli bardzo zadowoleni, wypowiadali się bardzo pozytywnie. Rodzą się zresztą kolejne pomysły. Mamy przecież całe laboratorium dydaktyki biologii ze znakomitymi specjalistami, którzy zawsz proponują coś interesującego. To była taka nowa wartość, którą w tym roku wprowadziliśmy. Zastanawiamy się, kogo jeszcze zaprosić na takie zajęcia w kolejnych edycjach.

Dziennikarzy...

Joanna Ziomek: To może być dobry pomysł, bo naprawdę ich brakuje. Podczas pierwszych edycji gościliśmy mnóstwo dziennikarzy – z prasy, radia i telewizji. W tej chwili zainteresowanie mediów spadło. Radio Poznań, które jest naszym medialnym patronem, nie odwiedziło nas ani razu. Natomiast lokalna TVP3 zaprasza nas na rozmowy i promuje naszą imprezę. Kiedyś przygotowywaliśmy także specjalne programy dla Teleskopu.

A poza tym, krótko mówiąc, jest to atrakcja, jak przychodzi dziennikarz z tym mikrofonem i o coś pyta i rozmawia i robi zdjęcia i kameruje.

Beata Messyasz: Trochę nam tego brakuje, dlatego każdorazowo próbujemy zainteresować dziennikarzy tematyką Nocy Biologów. Jednak przy dużej liczbie ciekawych tematów do reportażu w tym samym czasie to dziennikarze decydują, w jakim wydarzeniu wezmą udział.

Ale właśnie o to chodzi. Oni się muszą przygotować, trzeba przyjść i przeczytać, czego dotyczyła poprzednia edycja, wokół czego kręciła się obecna...

Beata Messyasz: Myślę, że dobrym pomysłem jest poszerzenie oferty „Nocy...” o jakieś 1-2 wydarzenia skierowane do dziennikarzy. Spróbujemy rozruszać tę grupę...

Zapytam jeszcze o następną edycję?

Beata Messyasz: Myślę, że czeka nas powrót do bajkowej biologii. Botanika; zielniki, czary mary, bajkowe przekazy... Temat pozostaje z pewnością otwarty, ale w dniu 26 listopada 2021 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił rok 2022 Rokiem Botaniki. W tym roku świętujemy 100lecie powstania Polskiego Towarzystwa Botanicznego i temat przewodni 12 edycji Nocy Biologów, w styczniu 2023r., będzie nawiązywał do osiągnięć wiedzy o roślinach i ich wpływie na funkcjonowanie środowiska przyrodniczego oraz na egzystencję człowieka.

Księżniczka Wanda

Jedną z patronek roku 2022 jest Wanda Rutkiewicz, wybitna polska himalaistka, jedna z najwybitniejszych himalaistek świata. Jako trzecia kobieta na świecie i pierwsza Europejka stanęła na Mount Evereście, a jako pierwsza kobieta zdobyła szczyt K2. „Zaliczyła” 8 z 14 ośmiotysięczników. W maju minęło 30 lat od jej śmierci.

Wanda Rutkiewicz kochała góry. Dostarczały jej nie tylko dodatkowej dawki adrenaliny, ale również doznań intelektualnych i estetycznych. Była uzależniona od wspinaczki. W górach czuła się jak w domu. Oddychała tam pełną piersią i dokonywała niesamowitych rzeczy. Jej fantastyczne sukcesy sportowe budziły podziw zarówno w środowisku wspinaczy, jak i u zwykłych ludzi. Urzekała wdziękiem, urokiem i niezwykłym darem opowiadania o górach.

O legendarną polską himalistkę zapytaliśmy Annę Kamińską – autorkę bestsellerowej biografii, pt. Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz.

Dlaczego Polacy powinni o niej pamiętać ...

Stała się ikoną światowego himalaizmu, poprzez wybitne osiągnięcia w górach wysokich. Wywarła ogromny wpływ na historię polskiej wspinaczki. Wpłynęła niezwykle mocno na historię polskiego alpinizmu, organizując choćby historyczną wyprawę na Gasherbrumy (1975), z której Polacy wrócili z ogromnymi sukcesami. Wielu himalaistów w czasie kierowanej przez nią wyprawy zdobyło szczyty 7 i 8-tysięczne, a dwie Polki – jako pierwsze kobiety na świecie – weszły na 8-tysięcznik w zespole kobiecym. Wanda Rutkiewicz, propagując ideę tzw. kobiecego alpinizmu i, zabiegając o to, by Polki mogły być wysyłane na wyprawy w góry, „otworzyła” góry dla polskich kobiet. Była człowiekiem dużego formatu i osobą, zmieniającą rzeczywistość wokół sobie. O takich ludziach powinniśmy pamiętać, by ich życie mogło stać się dla nas inspiracją.

Co Panią najbardziej fascynuje w Wandzie Rutkiewicz?

Ambicja, siła przekonywania innych do wszystkich swoich pomysłów, upór i niegasnąca gotowość do tego, by się rozwijać. To jest coś, co mnie fascynuje, wciąż zaskakuje i imponuje w bohaterce mojej książki. Jej historia, jak wiele innych życiorysów, pokazuje, że to nie nasze zdolności, talent, czy nabyte umiejętności, ale przede wszystkim ambicja może stać się motorem naszych działań. Była w połowie zbudowana z ambicji – mówili mi himalaiści, którzy obserwowali jej niesłabnącą chęć do budowania górskiej kariery. Kiedyś były przeprowadzane badania wydolnościowe na polskich himalaistkach i okazało się, że to wcale nie Wanda Rutkiewicz ma najlepsze wyniki i najlepiej przygotowany organizm do tego, by chodzić w wysokie góry. Ale to właśnie ona, przez swoją determinację, upór i ambicję, miała wybitne osiągnięcia. red.

fot. Seweryn Bidziński, Pixabay

This article is from: