Polska Mniejszość Narodowa na Białorusi ME SOWA 20190923 Нацыянальная меншасць Польшчы ў Беларусі
Jak niektórzy działacze współczesnego białoruskiego ruchu narodowego wspierani w Polsce stosują się do polskości na Białorusi. Niektóre dyskusyjne historiograficzne problemy z przeszłości i współczesności mniejszości polskiej na Białorusi, na przykładzie Alesia Smalanczuka). Odpowiedź na recenzję A.F. Smalianchuka na książkę T. Kruczkowski „Polacy na Białorusi na tle historii i współczesności”. Słonim 2003 Historyczny Almanach. Grodno, 2004. T. 9.
http://sowa-magazyn.blogspot.com/2019/03/dr-tadeusz-kruczkowski-grodno-state.html
Некаторыя дыскусыйныя гістарыяграфічныя праблемы гістарычнага мінулага і сучаснасці польскай нацыянальнай меньшасці на Беларусі, адказ на рэцэнзію А.Ф. Смаленчука на кнігу Т. Кruczkowski “Polacy na Białorusi na tle historii i współczesności”. Słonim 2003; см: Гістарычны Альманах. Гародня, 2004. Т. 9. http://sowa-magazyn.blogspot.com/2019/03/dr-tadeusz-kruczkowski-grodno-state.html https://vk.com/my.sowa
Polnischer Schulverein OSWIATA in Frankfurt am Main e.V., gegr. 1992 – Oświata działa w Niemczech od 1992
2 W 2003 roku została wydana moja książka “Polacy na Białorusi na tle historii i współczesności” (Słonim, 2003). Była to jedna z pierszych pozycji o Polakach na Białorusi. Z tej racji uzyskała ona dość szeroki odzew w Polsce i na Białorusi, w tym także szereg recenzji. Znamienne jest, że w białoruskiej nacjonalistycznej historiografii jej ocena była czysto negatywna. Zgodnie z tradycją akademicką autor monografii napisał odpowiedź na recenzję A. Smalenczuka. W całym świecie naukowym jest przyjęte, że magazyn, który drukuje recenzje na ksążke ma zabowązanie druku także odpowiedzi. W odpowiedzi na recenzję zauważylem, że recenzja doktora habiłitowanego Alesia Smalanczuka rozpatruje jako ocene symboliczną ze strony białoruskiego środowiska narodowego. Oczewiście nie zgadzamy się z nim w szeregu zagadnień, ale dlatego i istnieje polemika naukowa. Albo że z motywów politycznych czy idiologicznych poprostu nie udziela się słowa przeciwnego ich zdaniu. Widać, że tak zwani ‘’dymokrotyczni narodowi ‘’ białoruscy działacze z Grodna poprostu boją się innego zdania. Dlatego obecny artykuł pozostawią w języku białoruskim i w formie dyskusji z moim aponentem. Ale kiedy zwruciłem się w 2004 roku do redaktora «Гістарычны Альманахy» drukowanego w Wilnie Alesia Krawcewicza (pracującego wtedy i nadal na polskich uczelniach!!!) i autora recenzji A. Smalienczuka, to okazalo się, że z powodu rórznicy zdań, a takrze ... braku kompetencji z mojej strony odmówili się od druku mojej odpowiedzi na recenzje Smalanczuka. Albo, jak sądze, że z motywów politycznych czy ideologicznych poprostu nie udziela się słowa przeciwnego ich zdaniu. Widać, że tak zwani białoruscy «dymokraci narodowi» działacze z Grodna poprostu boją się innego zdania. A. Krawcewicz, który w pierwszej połowie lat 90-ch był pierwszym prorektorem Uniwersytetu w Grodnie, w tej sytuacji politycznej został wysłany do Grodna z Mińska w celu białorusizacji uniwersytetu. Jednak A. Krawcewicz został wysłany nie tylko w celu białorusizacji uniwersytetu, ale jak się okazało i polskiej inteligencji. Pamiętam, że w tym okresie byłem w jego biurze w interesach i podczas przedstawiania się nazwałem swoje nazwisko i patronimię «Kruczkowski Tadeusz Tadeuszewicz», to on zapytał: „Białoruski katolik?”. Na moją odpowiedź: „Nie, Polak!”, z autorytetem zauważył: «Jeszcze nie rozumiesz, wyjaśnimy ci więcej i nauczymy!». W ten czas opublikowanie odpowiedzi na opinię nie powiodło się, chociaż ona specjalnie dla «Гістарычны Альманахy» Alesia Krawcewicza została napisana po białorusku. Ta recenzja w tej samej formie i w języku białoruskim i w formie dyskusji z aponentem wydanа zostałа tylko w 2011 roku w materiałach z konferencji na temat historiograficznego studium historii Polski o nazwie «Niektóre historiograficzne problemy przeszłości i teraźniejszości polskiej mniejszości narodowej na Białorusi» (Jak niektóre postacie wspierani w Polsce białoruskiego ruchu narodowego odnoszą się do polskości na Białorusi)». Odpowiedzi ta recenzja od Alesia Smalanczuka i społeczności białoruskich historyków o orientacji narodowej, zebranych w środowisku «Gistarycznego Almanachu», niestety nie otrzymała. Tekst odpowiedzi. T. Kruczkowski: Bardzo wdzięczny jestem mojemu szanownemu recenzentowi A. Smalenczuku za szczególną uwage i analize mojej książce o historii i teraźniejszości Polaków na Białorusi. Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
3 Sprawa nie jest w tym że nie zgadzamy się w wielu kwestiach o przeszłości Białorusi i polskości na tych ziemiach (uznaje to za zupełnie normalne dla nauki historycznej), ale także i w tym, że w wyniku dyskusji o mojej książce zwracana jest uwagę na problemy Polaków na Białorusi. Temat ten małozbadany w nowej historiografii białoruskiej i ona nadal pozostaje więźniem starego stereotypów jeszcze z carskich i sowieckich czasów. Szkoda tylko, że w wielu wypadkach porównań i zauwag A. Smalenczuk próbuje krytykować tezy mojej książce z uporem jak prawie „wroga klasowego”. W odpowiedzi na recenzję starałem się argumentować w duchu akademickim, chociaż pozwoliłem sobie nawet kilka wyjątków w niektórych punktach politycznych, które, moim zdaniem, są całkiem możliwe. Myślę, że choć nie zgadzamy, ale nasze relacje i spory mogą pomóc społeczeństwu białoruskiemu w zrozumieniu Polaków na Białorusi, a także fakt, że ono posiada, jako dominujący naród, zobowiązanie do zachowania kultury mniejszości narodowych, w tym również i Polaków. Postanowiłem zrobić to w formie dyskusji: tezy zgłoszenia recenzenta i moją odpowiedź na nich. A.F. Smalenczuk: Natychmiast zauważamy, że autor, podobnie jak większość polskich i białoruskich naukowców, uważa Polaków na Białorusi, rdzenną ludnoścą autochtoniczną. Jednak ich pojawienie się na terytorium współczesnej Białorusi wyjaśnia się głównym czynem przesiedleniami. Pierwsze pojawienie się Polaków na terytorium współczesnej Białorusi on określa na 5-6 wiek, gdy na ziemie zamieszkane przez szczepy ugrofińskie i baltów, trafiły Słowianie wschodni i zachodni. Ostatni były głównie z Mazowsza [1]. Zatem stwierdza T. Kruczkowski „Polacy od początku historii były rdzennymi mieszkańcami tej ziemi” [1]. Następnie, jego zdaniem, nastąpiło masowe przeniesienie chłopstwo z Mazowsza (w tym przymusowe) na wschód. W rezultacie, w momencie podpisania Unii Krewskiej (1385) na obecnym terytorium Białorusi mieszkało około100 tys. „ludności polskiej” [1]. Jednocześnie szło przeniesienie szlachty. Unia Krewska doprowadziła rzekomo do poważnych zmian etnicznych związanych z napływem polskich kupców, rzemieślników i szlachty. Przesiedlenie kontynunowano również w 15-16 wieku [1, s.161]. W wyniku tych procesów „Lithuanian Ruś (zachodnia Białoruś)” ponownie została skolonizowana przez Polaków i Litwinów [1, s.162]. W tym momencie autor ponownie podkreśla, że Polacy są rdzennymi mieszkańcmi Białorusi. W tym przypadku faktycznie autor pozostawia otwartą problem założenie jednego z głównych miast w regionie - współczesnego Grodna. Kronikarskie miasto, zdaniem autora, mieściło się na Polesiu, na terytorium księstwa Turowskiego [1, s.157]. T. Kruczkowski: Na łamach swojej książce nie powiedzialem kategorycznie, że zamieszkiwali terytorium współczesnej Białorusi Zachodniej tylko Słowianie Zachodni, ale zaznaczyłem ich obecność, mieszaninę różnych grup słowiańskich i enklawy zachódniosłowiańskiej ludności wśród Słowian Wschodnich i Baltów (i vice versa). Prace współczesnych białoruskich archeologów potwierdzają istniejące Słowian Zachodnich (mazowszan) w populacji tego regionu. Tak, S. Piwowarczyk pisze: „Analiza kultury materialnej Grodna pokazuję słowiański wygląd miasta z przewagą cech typowych dla grupy południowo-zachodniej części Słowian. Konieczne zwrócić uwagę na elementy zachódnie słowiańskie w ceramice Grodno, Turejska, Indury. Wykopaliska pochówków około wsi Podroś, Jasudawa, Migowo pokazały że należą one do mieszanej dregowicko- mazowieckiej i mazowiecko-baltskiej ludności” [2, s.12]. Ponadto zwrócił uwagę Piwowarczyk na zachodniesłowiańskie rysy ceramicznych zabytków basenu rzek Szczara, Lebiada, Kotra, jak
Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
4 również podobieństwa ceramiki i półziemianek z południowych terenów (Galicja, Wołyń, Polesie) [2, s.13]. Zgodnie z logiką Smalianczuka, populacja ta może być uznana jako proto-ukraińska, jeśli weźmiemy pod uwagę regionalne cechy kultury materialnej. Dostępność elementów zachodniesłowiańskich od wczesnego średniowiecza, pozwala mówić o początku obecności polskiej grupy etnicznej na terytorium współczesnej Białorusi, a nie tylko w wyniku asymilacji, ale także przeniesienie na terytorium początkowo Baltów. Teza o tym że Polacy na Białorusi są rdzennymi mieszkańcami Białorusi, a jednocześnie etnicznymi Polakami nie jest kwestionowana nawet obecnie przez białoruską oficjalną historiografię, których przedstawicieli trudno uznać „propolskimi” czy palonofilami. Naukowo uzasadniona i przyznana w pracy historiografii teza Jerzego Ohmańskiego o granicy etnicznej pomiędzy Baltami i Słowianami Wschodnimi na terytorium współczesnej Białorusi podkreśla fakt, że element prawosławny nie był obecny w większości terytorii współczesnego obwodu Grodzieńskiego i na północ od obwodu mińskiego i na zachód od obwodu witebskiego [53]. Katolicką wiara szlachta pochodzenia białoruskiego przejmuje tylko po reformacji (koniec XVI wieku), a chłopstwo nie zostało przepropowadzone na katolicyzm, a przyjąło model cerkwi unickiej. Przesiedlenie ludności polskiej na terytorium obecnej Białorusi potwierdzają i polscy badacze. G. Błaszczyk opisując ludność miejską WKL, pisze o obcych „napływ obcych <...> w tym, Polaków (w Grodnie i Brześciu) <...>. Niemniej należy pamiętać, że mimo stosunkowo niedużej liczebności obcych przybyszów odegrali oni dużo większą rolę społeczno-gospodarczą od tej, o jakiej można by przypuszczać mając na uwadze jedynie niewielką liczebność tej grupy” <...> [3, c.183]. W polskiej historiografii, istnieją trzy główne podejścia do problemu pochodzenia ludności polskiej na terytorium współczesnej Białorusi. Pierwszy sposób, gdy przewarzała polonizacja lokalnej populacji (białoruskiiej i litewskiej) (J. Jakubowski, J. Ocmański i inni). [4], pomimo, że nie opuszcza się waga procesu przesiedlenia z Polski. W drugim - przewaga przy tworzeniu populacji Polaków oddaje się przesiedleniu z Polski (O. Halecki, H. Lowmiański, P. Jasienica i in. [5]). Po trzecie - połączenie tych dwóch sposobów (L. Wasilewski, W. Welhorski) [6], w którym zmniejsza się rola wartości migracji Polaków na Białoruś, choć archeologiczne dane świadczą o tym sposobie od wczesnego średniowiecza. Trudno jest dokładnie określić ilość polskiej populacji, ale nie nie można absolutnie zmniejszyć czynnik migracji i zachowania właściwości etnicznych Polaków (na przyklad Mazowszan) [7]. We współczesnej historiografii białoruskiej również zauważa się dużą liczbę polskich prziedlęców-więźniów w WKL, a także przypomina się ich znaczące cyfry [8, s.50]. Uznane są w nowoczesnej historiografii białoruskiej również wspomniane sposy tworzenia ludności polskiej na terytorium współczesnej Białorusi [9, s.64-68]. Problem z lokalizacją kronikarskiego Gorodienia i lokalizacja go na Polesiu - jest to jedna z wersji o której piszą i współczesni białoruscy naukowcy bez emocji i oskarżeń o absurd (W. Szwed). Po drugie, a ich było więcej, w tym liku i grodzieńscy historycy (D. Milutin i J. Iodkowski), związały informacje kronik z małą osadą o tej samej nazwie „Gorodno” około Pińska, ponieważ jest bliżej do innych miast wschodniosłowiańskich, w tym i do Kijówa [10, s.4]. A.F. Smalenczuk: uznanie przez białoruskich naukowców faktu, że polska społeczność w Białorusi jest dziś rdzenna ludność jest oparte głównie o przekonanie o kluczowej roli w tych procesach asymilacji. T. Kruczkowski: W mojej opinii, przekonanie - nie dowód naukowy: turecka historiografia była przekonana, że Kurdowie - nie są Kurdami, o tureckimi góralami, ale to nie Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
5 przeszkodziło Kurdom być Kurdami. W tym czasie rosyjska historiografia była również przekonana, że Białorusini - są częścią wielkiego narodu rosyjskiego, a język białoruski – jeden z dialektów języka rosyjskiego. A.F. Smalenczuk: W odniesieniu do lokalizacji kronikarskiego Gorodienia w świetle literatury naukowej XX wieku (łącznie z pracami twórcy Muzeum Historii i Archeologii w Grodnie polskiego archeologa i historyka Jodkowskiego) oświadczenie o lokalizacji Grodnia na Polesiu wygląda na nieporozumienie i jest nie do przyjęcia nawet w literaturze popularnej. T. Kruczkowski: Jednak wiele współczesnych białoruskich historyków nie uważają to za absurdalne [10, c.4], co jest przykładem hipotez naukowych w naukach historycznych. Ponadto ta opinia wyrażona jako hipoteza w nauce historycznej, a potem pisze następujące: “W każdym razie Grodno byl to posunięty daleko na pólnoc, w otoczeniu baltskim, punkt oporny zacynającej się wschodnie-slowiańskiej kolonizac i terenów nadniemeńskich” [1, s. 157]. Powstaję pytanie, a Pan (Spadar) Smalenczuk morze nie zna języka polskiego? Wiadomym jest, że tak nie jest. Wtedy wszystko znowu w nierzetelności naukowej recenzenta. Czy opinia dr Smalianczuka powinna być jedyną słuszna? Odpowiedź na to pytanie zostawią otwartym. A.F. Smalenczuk: Jednak chciałbym zwrócić uwagę na inny trend w białoruskiej historiografii, który został wyznaczony na początku XX wieku. Na przykład, Wacław Lastowski w Krótkiej historii Białorusi (1910), cytując słynną Przemowe Iwana Mialeszki o polonizacji twierdzi, że rozumie się ona jako samopolonizacja. Autor tych słów w badaniu polskiego ruchu w białoruskich i litewskich ziemiach w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat historii Imperium Rosyjskiego przyszedł też do wniosku, że niemożliwe jest, aby zrozumieć proces asymilacji, tylko przy użyciu terminu „polonizacji”. Badanie sytuacji narodowej, kulturowej i politycznej polskiej społeczności na Białorusi i Litwie pod koniec XIX - początku XX wieku, jak również chęć rozpatrywać Białorusinów jako główny podmiot ich własnej historii przyczyniły się do wprowadzenia pojęcia „samopolonizacji” w białoruskiej historiografii. Szkoda, że te zmiany w białoruskiej historiografii zostały niezauważone przez autora. T. Kruczkowski: Przemowa Iwana Mialeszki do której często odnosi się białoruska historiografia było to satyryczne, parodyjne dzieło, a nie jakiś dokładny dowód epoki. Ona nie pokazuje wszystkich elementów świadomości tego okresu [11, c.213]. I samopolonizacia w tym dziele tak że rozumiala się również satyrycznie, jako dobrowolne zrzeczenie się swoich etnicznych korzeni. Zrozumienie polonizacji jako procesu nieprzymusowego w białoruskiej nauki historycznej pojawiły się dopiero niedawno. Historycy, którzy akceptują tą tezę są w mniejszości. Ewolucja postaw wobec procesów polonizacyjnyh wystąpiła u białoruskich historyków pod znacznym wpływem badań polskiej historiografii tego problemu. Akurat z polskiej historiografii zostały zapożyczone argumenty dobrowolnej asymilacji kulturowej szlachty prawosławnej. Nawiasem mówiąc, choć bardzo rzadko, ale idea ta była obecna jeszcze w rosyjskiej historiografii XIX - początku XX wieku (F. Umaniec, M. Lubawski [12]). W tym samym czasie F. Umaniec i M. Lubawski podkreśliły, że dobrowolna polonizacja przez wyższą kulturą polską i przyjęcie języka polskiego w tym samym czasie szły razem z litewskim separatyzmem politycznym. Separaztyzm ten nie opierał się na różnicach narodowości (których nie istniało w tym czasie!) a był formą zachowania władzy politycznej w WKL popezez litewską magnaterije w przeciwieństwie do szlachty która chcieła bliższego politycznego połączenia z Koroną. Idea ta również nie jeden raz podkreśliła się w polskiej historiografii jak XIX tak i XX wieku (K. Szajnocha, J. Jakubowski, O. Halecki, H. Lowmiański, M. Kosman, W. Wiśner, J. Ochmański, J. Bardah, H. Blaszczyk i in.). Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
6 Właśnie w tym kontekście dzisiaj podchodzi do tego problemu i białoruski badacz S. Danskich [8, c.185]. Szkoda, że znowu recenzent „zapomniał” o znaczącej tradycji historiograficznej jego odkrycia „samapalanizacji”. Smalenczuk znowu odnosi się do swoich prac, które jego zdaniem, podają ogolną pozycję całej białoruskiej historiografii, choć najczęściej są wyjątkiem w niej. W tym przypadku, A. Smalenczuk uważa, że udowodnieniem tezy są odniesienia do jego prac, lub prac historyków blizkich mu w ocenach badawczych, a ich prace - dowódem jedynej możliwej i poprawnej teorii. Co więcej, nasz szanowny recenzent, prawdopodobnie całkiem zapomniał dodać, że „Krótki zarys historii Białorusi” W. Lastouskogo, nie morze być uznany za niezależną praca naukową. Po pierwsze, jest to jedna z pierwszych prób stworzenia częściowo zmitologizowanej historii Białorusi. Po drugie - „krótki esej” W. Lastowskogo przy zmianie nazw - z „rosyjski” na „białoruski”, ściśle nawiązuje do koncepcji „Historia Zapadnoj Rosii” P. Briancewa i częściowo M. Kojałowicza. O „naukowych” zaletach tej pracy pisali naukowcy jeszcze na początku XX wieku (N.I. Kariejew, M.K. Lubawski). Znany białoruski historyk W. Piczeta zauważył, że „Historia Zapadnoj Rosii” M. Kojałowicza, jest przykładem, jak nie należy pisać prace historyczne [13, c.185]. A.F. Smalenczuk: Słusznie krytykując często nieuzasadnione stosowanie pojęć „polonizacji” w białoruskiej historiografii, autor jednocześnie twierdzi, że „tradycja narodowej asymilacji - to jest wynalazek tylko moskiewskich przywódców, że „tylko Moskwa, ale nie Polska opracowała i wdrożyła plany zmian etnicznych i religijnych” [1, s.99]. Jednak w historycznej pamięci białoruskiej społeczności pozostanie na długo publiczna pogardą i często wrogie nastawienie polskich urzędników do białoruskiej mniejszości narodowej w Polsce międzywojennej XX wieku. T. Kruczkowski: W tym przypadku A. Smalenczuka podkreśla się stary „polski kompleks” wśród białoruskiej inteligencji, zaczynając z teorii dwóch wrogów M. DownarZapolskogo [14] i nowoczesnymi zarzutami (W. Snapkowski [15]) w sprawie podziału Białorusi przez Polskę i ZSRR, zarówno w 1921 i 1945 roku. Należy również pamiętać, że większość działaczy białoruskich jak w okresie BRL (A. Cwikiewicz) i tak RB (Z. Pozniak), uważały za głównego wroga dla Białorusinów - Polaków, albo mówiły o nieobecności Polaków na Białorusi. Polonizację Kościóła katolickiego, na przykład, uważał A. Cwikiewicz bardziej niebezpieczną dla spraw białoruskich niż rusyfikacja Białorusinów [16]. Ale jego tragiczny los, i nie tylko jego, ale całej generacji działaczy BRL, jest uderzającym dowódem ich błędu. Ponadto, jest to bardzo trudne do porównania „wrogości” i upokorzenia polskim rządem wobec białoruskiego ruchu w okresie międzywojennym XX wieku (biorąc pod uwagę bieżące wsparcie białoruskiego ruchu komunistycznego, który nosił cechy teroryzmu (Związek Radziecki) z masowymi stalinowskimi represjiami i ludobójstwem całych grup etnicznych w Związku Radzieckim. Polacy jak wiadomo stały się pierwszym narodem w ZSRR, w tym Białoruskiej SRR (Dzierżyńszczyzna) ukaranym według przynależności narodowej (przynależności krwi). Właśnie to Polacy stają się główną grupą represjonowanych w 1939-1941 latach na terytorium Zachodniej Białorusi. Oni stają się ludzie drugiej kategorii i w czasach powojennych w ZSRR, (włączając BSRR), bo nie chceli poddać się sowietyzacji i czuli się Polakami. O tym świadczy liczną pracy nie tylko polskich historyków, ale też białoruskich (M. Iwanow, A. Hackiewicza, W. Michniuk i in.) [17]). Te i inne liczne przypadki represji i ludobójstwa Polaków na Białorusi nie może nie znać mój recenzent. Polskie władze uznały problem białoruski jako polityczny, a nie wyłącznie jako etniczny lub „klasowy”. Ten przykład A. Smalenczuka pokazuję że „polski kompleks” Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
7 podświadomie istnieję wśród białoruskiej inteligencji i jest przesadnie negatywny stosunek do polskości [18, s.5-6]. W ogóle, tak zwany „polski kompleks” jest oparty na problemie postaw wobec Europy i Polski jako jej części, został utworzony jeszcze w Rosji. Istniał on w czasach sowieckich, i był, jak widzimy, przeniesiony do niezależnej Białorusi. Zresztą pozostał on i w Rosji końca XX i początku XXI wieku [19]. Jak świadczy przykład nie tylko samego Smalanczuka, żyje również w nowoczesnej białoruskiej historiografii. A.F. Smalenczuk: T. Kruczkowski twierdzi, że niepowodzenie F. Sienczykowskaga doprowadziło do chęci władz rosyjskich, aby wprowadzić język białoruski do mszy katolickiej. To właśnie w tym czasie, jego zdaniem, z inicjatywy cesarskich urzędników rodzi się koncepcja „Białorusin-katolik”. W tym miejscu warto zatrzymać się, bo cechą charakterystyczną tego zbioru tekstów jest powtórzanie przestarzałych stereotypów „Białorusin-prawosławny”, „Polak-katolik”. Według autora, pojęcie „ Białorusin-katolik” zostało wprowadzone przez władze rosyjskie do stopniowej rusyfikacji Polaków. Później ono zostało używane przez władze sowieckie, a na początku lat 90-ch XX wieku już władzami niezależnej Białorusi i przywódcami Białoruskiego Frontu Ludowego [1, s.209], którzy rzekomo próbowały kontynować rosyjską i radziecką polityke „raspoliaczywania”. Zastanawiając się nad tą tezą, moglibyśmy napisać wiele o postaciach białoruskiego narodowego i kulturowego odrodzenia na początku XX wieku, w szczególności o politycznej i literackiej dziełalności „wymyślonego” przez rosyjski carat takiego „Białorusina-katolika” jak Janka Kupała. Można byłoby więcej opowiedzieć o działalności jednej z największych białoruskich partii politycznych z okresu międzywojennego Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, utworzonej przez białoruskich katolickich duchownych. Byłoby to możliwe więcej mówić o dążeniu biskupa Wileńskiego (1904-1917), a później arcybiskupa w Mochylewie (1917-1918) Edwarda Roppa wykorzystywać język białoruski w katolickim kulcie nie dla dobra „rusyfikacja” polskich katolików, a dla lepszego zrozumienia białoruskiej katolickiej ludności fundamentów wiary. Można wspomnieć o poparciu wydania białoruskojęzycznej literatury katolickiej przez administratora diecezji Mohylewskiej (19051908) Stanisława Danisiewicza, którego również nie można podejrzewać o staranie się „raspalyaczyć” polskich katolików. Te fakty są dobrze znane. Trudno uwierzyć, że profesjonalny historyk, który mieszka i pracuje w Białorusi, ich nie zna. T. Kruczkowski: W tym przypadku, mamy znowu do czynienia z przykładem „autorytarnej argumentacji” A.F. Smalenczuka: spocząku przedstawia się wybrane fakty, przy czym w swej interpretacji, a następnie ogłosza się swoje stanowisko (oczywiście jedynie słuszne), podczas, gdy poglądy oponenta ozywiście, nieaktualne i przestarzałe, albo można powiedzieć o braku u niego profesjonalizmu. Stereotyp „Polak-katolik” i „Białorusin-prawosławny” istniał w tym czasie w umysłach większości ludzi i była to obiektywna rzeczywistość. Próby wprowadzić pojęcie “białoruskikatolik” w zwyczaj naukowy zostały spotkane nawet w rosyjskiej nauce z brakiem zrozumienia i nie dlatego, że były przeciw wobec polskich dążeń, ale ponieważ coś takiego nie znali sami miejscowi ludzie, a wszelkie próby, aby to udowodnić były postrzegane jako absurd i próba przełamania tradycyjnych pojęć. O tym pisał wyraźnie jeszcze R. Erkert [20, c.8]. R. Erkert dobrze rozumiał, że istnienie „białoruskich katolików” jest bardzo korzystne dla rządu rosyjskiego (w rzeczywistości ówczesnej rozumianych - Białorusini - to Rosjanie), ale wiedział o polskiej świadomości katolickiej ludności Białorusi, mimo stosowania białoruskich dialektów. Istnienie stereotypu „Polak-katolik” w te czasy dowodzą i współczesne dzieła rosyjskich historyków [21]. Oni również podkreslają, że była to próba Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
8 przeniesienia do kościoła rosyjskiego lub białoruskiego języka, który nie był podtrzymywany przez wiernych i był rozpatrywany jako etap „raspolacziwania” „zapadnogo kraja” [22]. Bardzo interesującym jest fakt katolickiego i polskiego pochodzenia większości „budzicieli” białoruskiego ruchu narodowego w XIX-początku XX wieku i niemal całkowity brak wśród nich prawosławnych. Oni były bardzo podejrzanie postrzegani przez mieszkańców jak katolików (którzy już zaczynają uświadamiać siebie jako Polacy), tak i prawosławnych (który nie uważają ich własnymi w tradycyjnym sensie). Co ciekawe, ta szczególna nieufność do Polaków, katolików, promowana i wspierane przez władze carskie, a we właściwym czasie i władzami sowieckimi i propagandą została zachowana w Białorusi do chwili obecnej. Wybory prezydenckie w 1994 roku wykazały, że Białorusini wschodniej Białorusi, pomimo faktu, że Z. Pazniaka, który aktywnie zadeklarowanej swoją białoruskość i antypolskość, postrzegały go jako „częściowego” Polaka, nie zupelnie swego z powodu jego katolickiej wiary. Janka Kupała (Iwan Lucewicz) swoje pierwsze wiersze napisał w języku polskim, jest to fakt znany z podręcznikowego kursu literatury białoruskiej. Próby białorutenizacja Kościóła katolickiego, oczywiście, miały miejsce i mają ważne znaczenie dla białoruskiego ruchu narodowego, ale one nie mieli masowego poparcie miejscwej ludności, która wyraznie myślała kategorijami religijnymi i postrzegała naruszenie swoich wyobrarzeń jako zagrożenie dla Kościoła. Próby wprowadzenia języka białoruskiego w liturgii były postrzegane (i daliej są postrzegane) jako zagrożenie i droga do szybkiej rusyfikacji calego układu religijnego życia, jako przekształcenie kościoła w cerkiew. Wyraznie katolicka (lub protestantska) elita białoruskiego odrodzenia postrzegana jest przez ludność prawosławną jako nie jego, dla tego ona chciała znaleść wsparcie w katolickim chłopie, który już miał polską świadomość i do tego bardzo jasną [23, s.654]. Powszechne przekonanie białoruskiej inteligencji w znikomości czynnika religijnego nie odpowiada rzeczywistej wartości zapisanej w masowej psychologii stereotypów. To obecnie istnieją możliwości, aby przekonać w innym z pomocą mediów, ale czy można było to zrobić w konserwatywnym chłopskim środowisku na początku XX wieku? Władze rosyjskie nie mógły dokładnie określić dychotomię „Polak-katolik” i „Białorusinprawosławny” i pojęcie „ Białorusin-katolik”. Różni autorzy mają różne opinie na ten temat. Władze zrobiły tak co im było na określony czas opłacalne. Białorutenizacja kościóła miała bardzo małą wartość, zwłaszcza do II Watykańskiego soboru, bowiem tylko język łaciński używany był w liturgii (a drugi nie mógł być!), a rozszerzenie tajnego szkoleniu w XIX wieku pomogło przyjęciu przez katolicką ludność polskiej tożsamości etnicznej. Ona przyjęła „naródowość polską”, zanim jeszcze białoruskojęzyczni dzialacze rozpocząły uświadomiać katolickiej ludności kraju o ich rzekomej „białoruskości”. Współcześni Białorusini-katolicy w większości są byłymi Polakami, przepisanymi na Białorusinów w czasach sowieckich i którzy utracili swoją polską świadomość narodową. Ich pochodzenie etniczne: polskie, baltskie czy białoruskie nie ma znaczenia obecnie. Pewna część współczesnych Białorusinów katolicków - neofici katolicyzmu, większość z tej grupy byli prawosławni formalne lub potomkowie prawosławnych (a jeśli iść dalej - potomkowie byłych unitów przeniesionych do Kościoła prawosławnego w XIX w.). I jeśli oni deklarują, że są Białorusinami-katolikami, to mają na to pelne prawo. A.F. Smalenczuk: Identyfikacja polskiej narodowości i wiary katolickiej jest fundamentem autorskiego liczania liczby Polaków na obecnej Białorusi. Jednak w tym przypadku autor w różnych artykułach nazywa różne liczby. Na przykład, na s. 151 stwierdza on, że na Białorusi mieszka od 1,5 do 2 mil. Polaków (w tym 700-800 tys. na Grodnieńszczyznie), na s. 226 - od 1 да 1,5 mil. Polaków, na s. 252 - ponownie od 1,5 do 2 ml. Polaków. Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
9 T. Kruczkowski kompletnie ignoruje wyniki spisu z 1999 roku (396 tysięcy Polaków, co stanowi około 4% populacji, stwierdząc ich falsifikacje. Przy tym zwraca uwagę na fakt, że w okresie od 1989 do 1999 roku na tle ogólnego spadku liczby białoruskiej ludności w kraju wzrosła ona nie tylko w procentach, ale w liczbach bezwzględnych, w tym na obszarach wiejskich wojewódstwa Grodzieńskiego (powiaty Ostrowiec, Oszmiana), gdzie liczba Polaków zmniejszyła się. Jednak należy zauważyć, że wzrost liczby Białorusinów w dużej mierze wynika z ich powrotu do Ojczyzny po upadku Związku Radzieckiego. Ponadto nowoczesna Republika Białoruś nie jest narodowo zorientowanym kraję, takim jak, na przykład, międzywojenna Polska, a jej kierownictwo polityczne co najmniej od 1994 roku, nigdy nie prowadziło publicznego wsparcia białoruści. W odniesieniu do zmian ludności w niektórych obszarach wiejskich w regionie grodzieńskim, to w tym przypadku, na świadomość ludską wpłyneł fakt deklaracji niepodległości Republiki Białoruś. Wiadomym jest, że narodowa świadomość mieszkańców kraju pogranicza (w tym polsko-białoruskiego) morze ulec zmianie w zależności na przykład od sytuacji politycznej. Wyniki spisu ludności w 1999 obalają teze autora o niemal całkowitym zaniku języka białoruskiego z wykorzystaniem populacji. Książka wskazuje, że pod koniec okresu sowieckiego, 80-90% Białorusinów calkiem przeszły na język rosyjski [1, s.139]. Gdzie indziej autor stwierdza, że na Białorusi powszechnie używany jest język rosyjskim (!) [1, s.219]. Jednocześnie, wyniki spisu wykazały, że 41,3% Białorusinów rozmawia w swoim ojczystym języku. W regionie mińskim i grodzieńskim ponad 50% populacji wykorzystuje język białoruski. Nawiasem mówiąc, w większości białoruskojęzycznych ludzi w kraju, według spisu, to są białoruscy Polacy. 57,6% białoruskich Polaków stwierdziło, że rozmawiają w języku białoruskim [24, с.23.]. Należy jeszcze raz podkreślić, że spis ludności odbył się w warunkach kiedy władze publiczne Republiki Białoruś przeprowadzały celewo (i przeprowadzają dalej!) politykie rusyfikacji kraju. T. Kruczkowski: Spis 1897 roku w polskiej historiografii uwarza się za niedokładny, ponieważ od samego początku było ustalione, że na wschód od Bugu jest niewiele Polaków czy wogóle ich tam niema! [25, s.389]. Historiografia białoruska absolutnie bez wątpienia nie dostrzega żadnych wad informacyjnych z rosyjskich statystyk dotyczących pochodzenia etnicznego, ponieważ jest po prostu wygodne z przyczyn politycznych: około jedуnie Białorusini i wszystko! Jak widzimmy spis z 1897 roku jest postrzegany jako „święta krowa”, zwłaszcza w tym sensie, że według jego obrońców dziłania wojene z lat 1915-1920, wyjazd ludnosci prawosławnej w 1915 roku (tak zwani„bieżency”) nic nie zmieniły w strukturze i świadomości społeczeństwa. Władze rosyjskie postrzegały Białorusinów jako Rosjan, a nie inaczej, oprócz tego nieznane są kryteria według których urzędnicy carscy ustaliały język ojczysty populacji. Jest prawdopodobnie że niektóre indywidualne deklaracje nie były brane pod uwagę (bowiem urzędnicy otrzymały oficjalne poleczenie z „góry” kogo jakiej narodowości zapisywać). Rosyjskie statystyki miały wiele nieścisłości i oszustwa, ale w białoruskiej historiografii tylko ona uważa się prawdopodobna i nie przeprowadzi się poważnych badań na temat prawdopodobieństwa danych tej statystyki. W odniesieniu do spisu 1999 roku, istnieją liczne deklaracje mieszkańców, którzy protestowali przeciwko nieodpowiednim ich świadomości narodowej wpisom ich narodowości. Protesty skupili się głównie na ludności polskiej. A. Smalenczuk ma pełne zaufanie do materiałów spisu z 1897 roku, a także spisu białoruskiego z 1999 roku, chociaż Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
10 wiele razy naukowcy pokazywali stronniczość tych spisów. Podczas gdy A. Smalenczuk sam nie ufa materiałom spisu z 1999 roku, jednak w dziedzinie statystyki etnicznej, jego zdaniem, są one wiarygodny. Jak tak morze być!? Manipulację spisów dotyczące liczby Polaków były dopuszczane przez władze jeszcze przed spisem 1897 roku [26, s.89-91]. W sprawie metod i konkretnych przykładów zmniejszenia liczby Polaków na Białorusi w czasie spisu z 1999 roku wielokrotnie pisano w polskich publikacjach na Białorusi („Głos znad Niemna”, „Magazyn Polski”). Wiara Smalianczuka w spis z 1999 roku nie jest zgodna z ogólnym przekonaniem niezależnych naukowców we współczesnej Białorusi o pełnej falsifikacji statystyki państwowej w dziedzinie ekonomicznej. Jeśli taki stan statystyki gospodarczej to dlaczego pochodzenie etniczne jest wyjątkiem? Współczesna Białoruś jest skierowana do białoruskiego radzieckiego modelu wartości (BSSR), a nie alternatywną dla niej. Ale ona jest objektywnie państwem białoruskim (w postsowieckij formie), a nie, powiedzmy, rosyjskim czy mongolskim. Jacy były państwami narodowymi, chociarz z innym system wartości, - PRL, czy Rumunia sowieckich czasów i tak dalej. Mnie poprosru „rozczulają” stwierdzenie niektórych tak zwanych narodowo zorientowanych liderów współczesnej Białorusi: „Białoruś dla Białorusinów!”, „Niech żyje Białoruś!”. W ich interpretacji, wydaje się że nowoczesne państwo białoruskie - nie jest Białoruś, a jakość terytorium okupowane. Jeśli te slogany rozumieć dosłownie, w tym kontekście, to są one rasistowskimi. I mam nadzieję, że nie to rozumieją białoruskie narodowi liderzy, ani większość zwykłych Białorusinów, według mitologii narodowej - ludzie tolerantni. Zaskakujące jest twierdzenie A. Smalenczuka, że współczesna Białoruś nie jest narodowo zorientowanym kraję. Uwarzam że władze kraju bronią jej narodowe interesy polityczne i gospodarcze (wedlug własnego system wartości) zarówno w polityce wewnętrznej tak i zagranicznej. Można je interpretować na różne sposoby, ale pozostają interesy państwa białoruskiego: utrzymanie niezależności, stworzenia warunków wewnętrznych i zewnętrznych dla rozwoju kraju etc. Można również traktować ten problem jak Z. Szybieka (na Białorusi wszystcy są - Białorusinami!), albo jak Z. Pazniak - (niema Polaków na Białorusi i są tylko Białorusini-katolicy, czyli apoliaczeni Białorusini), lub określić wartość osoby, jego profesjonalizm możliwoscią napisania po białorusku dyktando! Ale to nie przypomina narodowo zorientowane państwo a rasizm. Prawdopodobnie na Białorusi, jak również w każdym innym kraju, istnieje kilka zwolenników takiego „narodowo-zorientowanego państwa”?! Jestem pewien, że doktor habilitowany nauk historycznych A. Smalenczuk dobrze to rozumie. Może dlaczego i w statystykach konieczne jest wykazanie, że większość ludności stanowią Białorusini, ale większość z nich mówi po rosyjsku. Etnonim zachowal się, ale język zmieniono. Wiara w zmianę etnicznej świadomości społeczeństwa białorusko- litewskiego pogranicza (Oszmiany, Ostrowiec i Smorgon - powiaty) pod wpływem proklamowania niepodległości Białorusi w 1991 roku jest problematyczna: stan gospodarczy Białorusi i Litwy jest bardzo różny i często nie na rzecz Białorusi. Oprócz tego kilku pokoleń Polaków podtrzymywały własną świadomość narodową w najbardziej ekstremalnych warunkach czasów ZSRR. Ludność pogranicza, na przykład, region Sapockinie nie postrzegają Białoruś jako swoje państwo [27, s.114]. Bardzo dziwne jest wyjaśnienie A. Smalenczuka o radykalnej zmianie przez polską populacje narodowości polskiej ludności północnych powiatów obwodu Grodzieńskiego: udało im się zachować narodowość polską w ciężkich czasach stalinowskich, i w bardziej „łagodne” czasy Breżniewa (ale w stosunku do Polaków wspierają się teorię, że są one już Białorusinamina bowiem wszystcy Polacy wyjechali już do Polski) i nagle potem w demokratyczne lata 90 z powodu braku (wedle Smalianczuka) białoruskiego państwa Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
11 narodowego uświadomili sobie że są Białorusinami! Dlaczego to nie zrobiły Polacy sąsiedniego powiatu Werenowo (83% ogółu ludności), lub na innych obszarach? Co ciekawe, liczba Polaków w tych powiatach (Smorgon, Oszmiany) zmniejszyła się za 10 lat w 2 razy (!), a Białorusinów akurat zwiększyła się tylko w tych powiatach. Następnie Smalenczuk daje ciekawą odpowiedź: imigracja z innych krajów WNP. A dlaczego akurat do tych powiatów Białorusi? Poprostu mistyka! Oczywiście, wszystko to robi się ze względów na potrzeby polityczne „białoruskiego narodowo zorientowanego państwa”, ponieważ nie może, doktor habilitowany nauk historycznych, który uważa się za jednego z głównych specjalistów na Białorusi na temat historii Polski i Polaków na Białorusi (wystarczy przypomnieć jego recenzje na prace P. Eberhardta, J. Winnickiego) wykazywać taki brak profesjonalizmu. Zresztą praca habilitacyjna A. Smalenczuka poświęcona jest problemu „krajowości” na Białorusi na początku XX wieku z interpretacją bardzo dziwną autora o roli i miejscu Polaków na terytorium współczesnej Białorusi. Ale to jest prawo hipotezy autora, tylko złe jeśli ona staje się dogmatem, jedynym prawidłowym poglądem w tej sprawie. Jednak analiza i wnioski z sytuacji etnicznej na Białorusi na początku XX wieku w swojej pracy habilitacyjnej A. Smalenczuk opiera wyłącznie na wiarygodności oficjalnych danych w 1897 roku spisu. O stosunku do jego wiarygodności polskiej nauki historycznej, a stąd i wartosciach naukowych już pisano. W kwestii języka rosyjskiego, który rzekomo nie jest używany przez większość ludności dzisiejszej Białorusi, to wydaje się, że spadar Smolenczuk żyję w jakimść innym kraju. Może gdzieś w równoległym wszechświecie i jest Białoruś, która znajduje się w aspekcie językowym zobaczonym przez A. Smalenczuka?! Jednak na naszej planecie rzeczywista sytuacja językowa na Białorusi jest inna. Oświadczenie w sprawie używania języka białoruskiego tylko przez 41, 3% w całym kraju świadczą o masowej rusyfikacji kraju (nie tylko obowiązkowej, lecz dobrowolnej praktycznie w naszych czasach). Zupełnie inny obraz użycia języka w przeciwieństwie do oficjalnych danych ze spisu powszechnego z 1999 roku dają badania białoruskich socjologów. Zgodnie z wynikami badań socjologicznych w 2004 roku okazało się, że codziennie w języku białoruskim rozmawia tylko 4 procent (!!!) ludności, a 34,7% wykorzystuję tak zwany mieszany język. Zatem jedna trzecia obywateli Białorusi mówi na „trasiancy” [28, s.27]. Większość ludzi po prostu nie widzi problemu w tym procesie, dla nich, kwestia języka nie ma wielkiej wagi i znaczenia. Nie jest konieczne, aby badać statystyki, wystarczy wyjść (i nie tylko na mieście), ale również wiejskie ulicy. Młodsze pokolenie w większości nie mówi po białorusku (w najlepszym wypadku na trasiancy). Jest oczywiste, że władze przeprowadzają kurs na równoległe wykorzystanie rosyjskiego i białoruskiego języka. Większość populacji postrzega tą sytuację naturalne i normalne. Idea władzy jest następująca: mówimy po rosyjsku, ale nie jesteśmy Rosijanami a Białorusinami. To znaczy że kryterium świadomości dominuje, a nie urzywanej mowy. W ostatnich latach, nawet często mówi się że sytuacja językowa na Białorusi jest jak Irlandii: utrata języka i uratowane państwo narodowe. I to nie jest odznaką likwidacji Irlandii, czy braku narodowo zorientowanego państwa, świadomości narodowej. Tą ceche zaznacza także E. Smułkowa (ambassador RP na Białorusi) i znany polski zwolennik odrodzenie języka białoruskiego [29, s.18]. Znacząco wygląda teza o Polakach na Białorusi jako najbardziej białoruskojęzycznej części ludności kraju. Fakt, mówi sam za siebie - większość Białorusinów zrusyfikowali się i nie są już białoruskojęzycznymi ludzmi! Polacy do niedawna w swej większości to ludność wiejska z ograniczonymi perspektywami zawodowymi i społecznymi, przez długi czas Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
12 zachowywałi swoją tradycyjną kulturę (którą E. Smułkowa uważa za język białoruski, chociaż inni badacze widzą go jako dialekt języka polskiego - na przykład Sofia Kurzowa), a zatem słabo rusifikowali się (im nie udało się opuścić wieś i wyjechać do miasta). Oprócz Polaków na Białorusi dość tradycyjna grupa pozostała zachodnie poleszuki, ukraiński język i kultura ich przez długi czas była ignorowana, a w dokumentach oni były zapisywani wyłącznie jako Białorusini, chociaż wyraznie uświadamiały sobie swą odrębność. P. Eberhardt połączył w swych badaniach czynniki etniczne i religijne międzywojennych statystyk, i miał na myśli głównie problem Polaków żydowskiego pochodzenia, którzy wyznawali judaizm, ale identyfikowali się z polskoścjią z punktu stosowania języka polskiego (pod wpływem procesów polonizacji). I to, jego zdaniem, ma wpływ na fakt, że kryteria te doprowadziły do zawyszenia liczby Polaków według spisu ludności 1931 roku w porównaniu do 1921 roku przeciwko idei pomyslodawców spisu [30, s. 61-71]. A.F. Smalenczuk: Na tle nieufności do wyników spisu z 1999 roku, jak również do wszystkich innych dosowieckich i radzieckich spisów zaskakuje często bez wątpienia jest nastawienie autora do polskiego spisu, który obejmował terytorium Zachodniej Białorusi. Nawet spis ludności z 1919 i 1921 lat rzetelność których poddaję wątpliwości demograf Piotr Eberhardt, traktowane są przez autora niemal jak prawda absolutna. T. Kruczkowski: W białoruskiej historiografii do tego czasu są tylko pierwsze próby obiektywnej oceny II Rzeczypospolitej, przeważają radzieckie negatywne klisze ideologiczne. Dostatecznie przyprowadzić przykład A. Krotawa ze stwierdzeniem że Polska pocz. 20-ch lat XX wieku była państwem autorytarnym, nie wspominając nic o polskim systemie parlamentarnym [31]. Nie wolno nam zapominać, że w ten czas Polska tylko co została przywrócona jako niepodległe państwo. Istniały różne teorie polityki wschodniej (i partię polityczne) i one byli zainteresowani w najbardziej obiektywnej informacji na temat „wschodnich Kresów” byłej I Rzeczypospolitej. Polskie spisy z 1919 i 1921 roku nie były przeprowadzane w systemie totalitarnej kontroli (w rzeczywistości nawet przed zamachem z 1926 roku). W odniesieniu do pewnych uwag P. Eberhardta o zawyszeniu liczby Polaków (głównie Żydów) w spisie ludności 1931roku ja wspomniałem w swojej pracy [1, s. 183]. Podczas tych spisów i spisu 1931 roku kwestionariusze zostały sporządzone w języku białoruskim dla lepszego zrozumienia przez ludność białoruską, w przeciwieństwie do sowieckich - dla polskiej mniejszości narodowej (którym nawiasem mówiąc A. Smalenczuk, jak widać, całkowicie ufa). Polskie kwestionariusze nawet uwzględniały kategorię „tutejszych” w zachodnim Polesiu, która została później przypisana bezpośrednio do Białorusinów, chociaż „białoruska deklaracja” nie była tak jednoznaczna: bowiem oni wykorzystywali ukraińskie dialekty. O tym pisze J. Bardach: “można jednak postrzegać w „tutejszości” także specyficzną formę świadomości, mianowicie świadomość krajową. Na terenach, gdzie współistniały różne języki, wyznania, wpływy różnych kultur, przybierało to formę odmowy wypowiedzenia się po jednej stronie, niechęci do zadeklarowania opcji, potrzeby, której nie odczuwano w tradycyjnym układzie bytu, a która groziła zburzeniem wielowiekowych form współżycia i komunikacji, rodząc nowe, czasem zaledwie przeczuwane, ale nieraz też realne konflikty i zagrożenia. Te tradycyjne układy utrzymywały się długo, nieraz świadomie już wykorzystywane jako pewnego rodzaju tarcza ochronna” [32, с.37]. Następnie Bardach przytacza fakty w które tutejszość była także polską formą świadomości na Wilenszczyznie, a nie tylko białoruską. Dlatego, zachowanie jednocześnie rubryki „tutejszość” było bardziej prawdziwe niż zapizywanie tej grupy do Białorusinów, jak to miało miejsce podczas rosyjskich i sowieckich spisów.
Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
13 A.F. Smalenczuk: Starająć udowodnić, że Polacy na Białorusi - jest to rzeczywisty subethnos polskiego naródu, jego osobliwości etniczne i kulturowe są wyjaśniane tylko przez fakt, że rosyjskie, radzieckie i białoruskie władze na przestszeni dwóch stuleci prześladowały (i prześladuja dalej) polskość na „kresach”. T. Kruczkowski ponownie zignorował bardzo bogatą literaturę historyczną Polski, Litwy i Białorusi, dedykowane problemu świadomości miejscowej Polonii. W szczególności, naukowcy (głównie polscy) analizowały zjawisko podwójnej świadomości znacznej części przedstawicieli „narodu politycznego” Rzeczpospolitej na ziemiach białoruskich i litewskich, wyróżniający się według wzoru: gente Lithuanus (vel Ruthenus) natione Polonus [33]. Ostatni (natine Polonus) jest zazwyczaj stosowany tylko do tożsamości kulturowej i statusu społecznego. Najbardziej pozycja polityczna zależała od pierwszego składnika gente Lithuanus (vel Ruthenus). Ta podwójna świadomość, jak wykazały badania J. Bardacha istniała jeszcze w 19 wieku. Akurat z nim związany polytonim ostatniej trzeci 19 wieku - „Litewscy Polacy”. Nawiasem mówiąc, na terenie historycznej katolickiej Litwy to pojęcie w tym czasie było również etnonimem. T. Kruczkowski: Spadar Smalenczuk wykorzystuję pracy J. Bardacha, ale w rzeczywistości nie rozumiejąc tych prac. Koncepcja, którą wprowadza J. Bardach, mianowicie to wieloszczeblową świadomość, Smalenczuk tłumaczy na język białoruski jako podwójną świadomość (падвоеная свядомасць), co wskazuje albo na nieznajomość języka polskiego, albo na świadomą manipulację [32, s.25-38]. W języku białoruskim (падвоеная свядомасць) powinno być bardziej odpowiednio przetłumaczyć ten termin jako wielopoziomową świadomość (шматузроўневая свядомасць) która składa się nie tylko z 2, a nawet 3-składowej. Pierwszy z nich - regionalna świadomość (Grodzieńska, Wileńska lub Pińska), druga - poczucie przynależności do dawnego WKL („litewska świadomość”), a trzecia - polska - jako świadomość ogólnej polskiej Rzeczpospolitej (a nie jakiejść „reczypaspalitauskaj”) [33, s.363-364]. Przez długi czas pojęcie „Polak” i „Litwin” były po prostu synonimami i nie uświadomiano że jest różnica między nimi. Polską świadomość mieszkańców WKL celowo ignoruję Smalenczuk, który stara się udowodnić, że „litewscy Polacy (termin, który również wykorzystuję Bardach) - odrębny naród, który jest więcej związany z Białorusinami i Litwinami niż z Polakami. Akurat dla tego i wprowadza się pojęcie „krajowości” u części białoruskiej historiografii i przy tym wyjaśnia się że ono jest opozycjne wobec polskiej ogólnej świadomości, do Polaków w WKL. W ten sposąb można pokazać ich jak już Białorusinów czy jeszcze lokalnych „opoliaczennyh” Białorusinów, którzy stopniowo zaczynają zdawać sobie sprawę, że nie są Polakami. Powołując się na pracę J. Bardacha A. Smalenczuk ignoruje (lub raczej świadomie manipuluje pojęciami) trzecią część - ogólnopolską składową tej wielopoziomowej świadomości i czyni ją „podwąjną”, choć Bardach wyraźnie stwierdza o ogólnopolskiej świadomości. Oczywiscie jeżeli interpretować Polaków z Białorusi i Litwy jako „Polaków litewskich, to następnie bardzo szybko można dojść do wniosku o ich „polonizacji” i „katolizacji” i potrzebie pozwrotu ich ich „prawdziwej litewskiej i białoruskiej świadomości narodowej”. We współczesnej białoruskiej historiografii zaznaczono warunki zmiany „krajowości” (którą również rozumie się jako formę polskości) w czysto polską świadomość narodową (S. Danskich). Ta pozycja politycznego naródu WKL, jako próba zachowania pełnej politycznej odrębności w ramach Rzeczpospolitej, zmieniła się w XIX wieku po przylączeniu do Rosji i politycie rusyfikacji. W tych okolicznościach, pisze S. Danskich, polskość na Białorusi i Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
14 ziemiach litewskich transformuje się w czysto polska świadomość narodowa, tracąc swoje atrybuty „krajowaści” i „tutejszości” [8]. Nowe "kresowe" pokolenie, mówi S Danskich, - J. Pilsudski, E. Orzeszkowa podkreślali swoją polskość. To stwierdzezenie białoruskiego badacza o „polskim pasie” ludności i jego polskiej świadomości wzdłuż granicy białoruskolitewskiej [8], po raz kolejny podkreśla obecność i różne sposoby powstania polskiej mniejszości narodowej na terytorium współczesnej Litwy i Białorusi. A.F. Smalenczuk: Prawo do istnienia terminu „litewskich Polaków” potwierdza analiza działań politycznych polskiej spoleczności na Białorusi i Litwie w końcu 19 - początku 20 wieku (zwłaszcza podczas rewolucji 1905-1907 lat) [54]. W polskim ruchu w tym czasie były jasno określone dwa kirunki - krajowość i zaangażowanie do polskiej narodowej doktryny w interpretacji Partii narodowych demokratów. Krajowcy przedstawiały interesy całego regionu białorusko-litewskiego i wszystkich zamieszkujących go narodów, starały się zastąpić zrozumienie etniczne i kulturowe postrzeganie narodu na kategorię polityczną i stale podkreśliły różność Białorusi i Litwy, nie tylko z Rosją, ale również i z Polską. Oni cieszyły się poparciem większości miejscowej polskij społeczności. Polscy krajowcy jak i białoruscy działacze postrzegały Białoruś i Litwę jako przedmiot historii i marzyli o tym że stanie się ona przedmiotem polityki. Rozwój litewskiego ruchu narodowego spowodował przekształcenie pojęcia „litewscy Polacy”. Narodowe aspiracje Litwinów przyczynił się do tego, że część elit „litewskich Polaków” zaczęli odnosić się do elementów kultury etnicznej Litwy (naprzykład Konstancja Skirmunt). Słowo „litewskie” w zdaniu „litewscy Polacy” na początku XX wieku było związana nie tylko z „historyczną”, ale także z „etnograficzną” Litwą. W tym samym czasie z rozwojem białoruskiego ruchu „litewscy Polacy”, którzy żyli w etnicznych ziemiach białoruskich trafiły pod pewien wpływ białoruskości. Można wymienić nazwiska Edwarda Wajniłowicza, Aleksandra Jelskiego, Marii Magdaleny Radziwił i Romana Skirmunta. Autorytet, który miały przedstawiciele nazwanych elit wśród większości miejscowych Polaków, świadczy że białoruskość w takiej czy innej formie występuje w świadomości dużej części polskiej ludności na etnicznych ziemiach białoruskich. Przy tym białoruskość w świadomości miejscowych Polaków było zrozumienie tego że żyją na ziemiach etnicznie zmieszanyh, stąd specyficzny przejaw krajowości jako część wielopoziomowej świadomości. Razem z tym oni nie zapomnieli o swej ogólnopolskiej świadomości i należności do niej. Polacy z ziem współczesnej Białorusi nie jeden raz w XX wieku to odowodniały i jak okazało się nie tylko deklaracjiami politycznycznymi, lecz i zbrojnym sposóbem. Wszystko to daje podstawy do stosowania pojęcia „białoruscy Polacy”. T. Kruczkowski: Przyjmuje się, że częściowo białoruska (ruska) świadomość istniała wśród szlachty, ale ona nie rozumiała się jako opozycja do polskości, ale jako jej forma regionalna w ramach polskości. Ignorowanie tych pojęć znowu prowadzi do modernizacji historii i myśli o tożsamości współczesnej białoruskiej świadomości narodowej oraz „litewskiej” świadomości XIX wieku (jako świadomości byłego WKL). „Krajowcy” były dość specyficzne ośrodkiem i nie miały powszechnego poparcia: kiedy było konieczne „aby wybrać narodowość”, większość z nich wybrała polskość i tylko niewielka część litewskość (jak Michał Romer). Oni nie rozumieli krajowość jako „niepolskość”, ale jako regionalną świadomość przynależności do polskiej świadomości wielopoziomowej na ziemiach dawnego WKL. Oni nie rozumieli to jako opozycja polskości, ale jako jej część. E. Wajniłowicz, R. Skirmunt lub M. Radziwiłł - to jedynie wyjątki, ale i oni nie zerwały z polskością, bo ona była ich naturalnym stanem mentalnym (oni akurat nie pojechały w BSRR jak większość liderów BNR, budować państwo białoruskie, ale pozostały w Polsce i w Europie Zachodniej).
Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
15 Krajowość można porównać z konkretną podwójną świadomoścją Ślązaków i Kaszubów (większość z nich uznaje się zarówno i Polakami, a tylko niewielka część z nich uważa się za odrębne narody (choć część Śląsków posiada wyraźny tręd do identyfikacji z różnymi inymi narodami). Bardzo dobrze sedno krajowości pokazał Marian Zdziechowski: «i gdyby mnie dziś zapytano, kim w głębi serca się czuję, powiedziałbym, że czuję się obywatelem Wielkiego księstwa Litewskiego, nierozerwalnie unią złączonego z Polską. <...> Takim jest tylko głos serca. Każdy bowiem z nas wie i rozumie, że koncepcja państwa litewskiego w unii z Polską jest dziś nierealna. Czyli chcieć czegoś podobnego to zgadzać się z góry na osłabienie nasze» [34, s.13]. Pomimo zrozumienia dualizmu on głównie uważał polskość fundamentalną sprawą, nawet poświęcając unię z Litwą na rzecz Polski. Problem dotyczy przede wszystkim skali krajowości, która była pomyslem, a nie rzeczywistością (jak również wielu „katolikówBiałorusinów” w XIX w.). Poza tym Smalenczuk uparcie mówi o analize, która potwierdziła, jego zdanim, istnienie „litewskich Polaków” i jako główny autorytet sposyła się ... na pace A. Smalenczuka (czyli sam na swoje pracy!). Ciekawa „metoda naukowa!”. A.F. Smalenczuk: T. Kruczkowski uparcie ignoruje to wszystko. Nawet uznany fakt białoruskojęzyczności znacznej części (głównie wiejskiej) polskiej spoleczności, on stara się obalić tezą, że język polski „na kresach” to język sakrum, który nie może być dla codziennego użytku w domu (!?) [1, s.170]. Gdzie indziej, autor twierdzi, że tak zwany „zwykły język” używany przez znaczną część ludności wiejskiej, może być interpretowany jako wariant języka polskiego [1, p.219]. To ignoruję prace filologii polskiej, w szczególności prof. Elżbiety Smułkowej, która uważa „zwykły język” za dialekt białoruskiego. T. Kruczkowski: Takie podejście A. Smalenczuka i jego argumenty, że Polacy na Białorusi nie mówią po polsku, a to dowód na ich białoruskość w ustach doktora habilitowanego nauk historycznych, który uważa się za reprezentanta nowej demokratycznie zorientowanej białoruskiej inteligencji brzmi, co najmniej, paradoksalnie. Fakt, że Polacy nie wiedzą, jak mówić, rozmawiać w swym języku ojczystym, (bo nie mają okazję nauczyć się!) powinno być przedmiotem troski nie tylko ich, ale także białoruskiej demokratycznej inteligencji, do której zalicza się i A. Smalenczuk .... Wykorzystanie tezy czasów carskich i sowieckich („jacy wy, Polacy, jeśli nie mówicie językiem ojczystym?”) – to poprostu wstyd. Smalenczuk może po prostu zapomniał, że jego teza jeżeli jest obrzucona w kierunku przeciwnym, do Białorusinów, poddaje w wątpliwość istnienie Białorusinów, gdyż większość z nich mówi po rosyjsku. Osobiście uważam, że to nie przeszkadza im być Białorusinami, to jest ich własny świadomy wybór i ich prawo. Także, jako i Polaków na Białorusi! Jednocześnie w białoruskiej historiografii istnieje i inne podejście: Polakom z Białorusi do utrzymywania i rozwijania ich kultury i języka ojczystego w dzisiejszym świecie, (a nie tylko do utrzymania go tylko w aspekcie konfesjonalnym polskiej tożsamości) istnieje potrzeba rozwoju polskojęzycznej edukacji [35, s.134]. Porównując Wilna (19% ogólnej populacji to Polacy) i Grodno (22,1% - to Polacy) M. Bespamiatnych twierdzi, że porównania te nie są na korzyść Białorusi: w pierwszym przypadku –istnieje 5 polskojęzycznych szkół, a w drugim - jedna [35, s.134]. Można dodać, że ludność polska na Białorusi nawet oficjalnie (396,5 tys.) jest bardziej liczna niż na Litwie (240 tysięcy osób.), a stosunek w ilości szkół: to - 121 do 2!!! I dwie szkoły polskojęzyczne, mówi Bespamiatnych, sprostać wyzwaniom współczesnej polskiej kultury nie są w stanie [35, s.134]. Tutaj, moim zdaniem, powina przejawić się demokratyczna postawa i praktyka białoruskiej narodowo zorientowanej inteligencji.
Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
16 Język polski naprawdę stał się sacrum, stał się on wartoścą, w przeciwieństwie do języka mówionego, wartości którego ludzie nie uznają, nawet z tego powodu, że go nie wiedzą. Oprócz prac E. Smułkowej, która jest znanym białorusofilem istnieją i inne poglądy. A kiedy E. Smułkowa była ambasadorem Polski na Białorusi, to wyjaśniła nam - Polakom na Białorusi, że powinniśmy naśladować i uczyć się języka białoruskiego, najwyraźniej zapominając, że my go wiemy, w przeciwieństwie do ojczystego – polskiego! Istnieją i inne poglądy polskich filologów - że „prosta mowa” jest traktowana jako dialekt języka polskiego (z dużym udziałem języka białoruskiego i rosyjskiego). Na przykład, Zofia Kurzowa traktuje dialekt północnokresowy jako specyficzny dialekt polszczyzny, który także jet traktowany przez nią jak interdialekt (swego rodzaju język porozumienia różnych narodów, język kultury) [36, s.17-18]. Z. Kurzowa uważa powstawanie tego dialektu wynikiem polonizacji poprzedniej populacji Baltów którze spoczątku rutenizowały się (białorusizowało się) i po polonizacji zachowało swą specyfikę [37, s.582]. Jednak jakim sposóbem ludzie mogą wziąć inny język i kulturę jezeli nie znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie i nie mieszkają nosicieli tego języka i kultury? Oni nie mogli na własną rękę, bez codziennego kontaktu z Polakami wziąć odpowiedni polskiej literaturze język. Ocena Kościoła katolickiego jako polonizatora (aż do XIX wieku) nie jest prawdą, tak jak język kościóła był łaciński, a kapłani również uczyły i znały język litewski (prawosławni nie przechodziły masowo na katolicyzm) [3 s.245-247]. Znaczy to że przesiedlenia z terytorium Polski miały miejsce i były dość masowe i musimy brać je pod uwagę. Białorusojęzyczność Polaków na Białorusi przedowszystkim wyjaśnia się prez długą nieobecność polskiegojęzcznej edukacji na Białorusi po zakazie używania języka polskiego przez władze carskie w środku XIX wieku, a sowieckie - po 1948 r . Na Litwie istniały polskie szkoły i polski język nie pozostał w tylko w strefie sacrum, ale również stał się językiem mówionym. Jeśli interpretować ten problem filologicznie lub wedłud zasady „krwi” to wtedy znaczna część katolików na Białorusi - to począkowi Bałtowie, to poco oni powinni „powrócić” na białoruską świadomość, byłoby logiczne „powrócić” na litewskość! A.F. Smalenczuk: Szczególnej uwagi wymaga „białoruska część” zbioru artykułów. Składa się on z oceny stosunków białorusko-polskich na terytorium współczesnej Białorusi, informacji o wielu definiujących wydarzeniach białoruskiej historii, a także próby analizy i oceny białoruskiej narodowej historiografii. Największą uwagę białoruskiej historiografii autor udziela w tekście poświęconym odbiciu historii Białorusi i polsko-białoruskich stosunków w historiografii rosyjskich drugiej połowy XIX wieku. Wprowadzenie do sądów wartościujących tekstów dotyczących białoruskiej historiografii pomaga autora do stwierdzenia, że jednym z fundamentów współczesnej białoruskiej historiografii jest…. konserwatywny odłam rosyjskiej historiografii drugiej połowy XIX wieku. Warto zauważyć, że w tym przypadku przedmiotem analizy autora są publikacje głównie popularnonaukowe z lat 1990-1993. Naprzykład „100 pytań i odpowiedzi na temat historii Białorusi” (Mińsk, 1993), a także koncepcje i pomysły urodzone w samym początku istnienia Republiki Białoruś i nie można im odmówić pewnego upolitycznienia. W szczególności autor bardzo krytycznie odnosi się do koncepcji urworzenia WKL autorstwa Mikołaja Jermałowicza. Jako dziedzictwo rosyjskich historyków końca ubiegłego wieku on ocenia pracę M. Jermałowicza, G. Saganowicza, E. Zajkowskiego, A. Gryckiewicza i in. w których to WKL jest traktowane jako państwa białoruskie. W tym przypadku nie ma żadnych odniesień do prac tych autorów. Tym czasem publikację tego samego Giennadija Saganowicza nie daję żadnego powodu aby powiedzieć że on uważa WKL tylko za państwo białoruskie. Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
17 W swoim eseju «Historia Białorusi od starożytności do końca 18 wieku» (Mińsk, 2001), badacz, naprzykład, uważa WKL jako państwo litewsko- białoruskie w którym przy dominacji politycznej Litwinów bardzo znacząca rola odgrywały białoruskie ziemie z ich ogromnym potencjalem demograficznym i społeczno-kulturowym [38]. T. Kruczkowski: Fakt, że trend upolitycznienia historii we współczesnej historiografii białoruskiej nie został przezwyciężony wybitnie świadczy przykład opublikowanej w Lublinie w 2002 roku pracy «Historia Białorusi» autorstwa znanego białoruskiego historyka Z. Szybieko [39]. Autor stwierdza: «... biorąc pod uwagę obecną sytuację, nie jest konieczne, aby szukać modelu kulturowego narodu (etnojęzycznego, substancjąlnego), ale zwrucić się do modelu funkcjonalnego. Wszystko, co jest na Białorusi jest białoruskie. Wszyscy obywatele Białorusi - Białorusini” [39, s.505]. Oznacza to próbę przeprowadzenia na praktyce polityki stopniowej asymilacji całego kraju do białoruskości. Nawet Smalenczuk przyznaje: „To prawda, że autor (mówiąc o mojej ocenie współczesnej historiografii białoruskiej) stwierdza preferencję nie naukowego a propagandowego podejście do tego zagadnienia przez większość białoruskich historyków. Rzeczywiście wielu białoruskich naukowców, zwłaszcza okresu BSRR i okresu wczesnych lat Republiki Białorusi, stosowały termin „polonizacji” jako pewne klisze propagandowe, nie próbując zrozumieć procesy asymilacji w konkretnych warunkach historycznych. Odbyło się unowocześnienie historii i wydarzeń XVII - XIX wieku które rozpatruję się jak by wystąpiły w XX wieku [40]. Białoruska historiograficzna tradycja ma swoje korzenie właśnie w rosyjskiej historiografii, ponieważ ona była najbardziej zaangażowana w „kwestii białoruskiej”. Jeśli by nie było ciekawości słowianofilskiej elity do „narodowości” i problemów etnografii, wtedy nie byłoby rozpracowano żadnych problemów rozwojowych historii i kultury Białorusinów. A przy okazji dzieło Michaiła Kojałowicza zajmuję tutaj swoją oddzielną niszę, co przyznają częściowo nowoczesni białoruscy myślicieli: „z Kojałowicza wyszedł nie tylko” zapadnorussizm, za co niektórzy nasi gorące głowy zapisały profesora do” zdrajców Białorusi”, ale białoruski i ukraiński separatyzm - i to następniło na drodze legalnej „[41, s.147]. I tak zaskakujące zdziwienie Smalianczuka po prostu jest niezrozumiałe. Historiografia białoruska wyszła z rosyjskiej (i polskiej), bo po prostu nie mógła wyjść z innej, na przykład z austriackij, bo białoruskie ziemie były częścią Imperium Rosyjskiego. Karski, Turczynowicz, Lastouski, Cwikiewicz, Ignatouski i inni naukowcy studiowali w rosyjskich szkołach i u rosyjskich historyków i zaprzeczać wpływu Rosyji niedorzeczne. Dla białoruskiej idei narodowej jak i litewskiej, Polska (na początku XX wieku, a nie XIX wieku) była dla Białorusi głównym wrogiem, nawet większym niż Rosyja. Znany białoruski historyk, badacz białoruskiej historiografii XIX - XX wieku, profesor Dzimitryj Kariew bardzo trafnie zauważył, że „nowe” podejście 90-ch lat XX wieku białoruskiej historiografii do problemów kształtowania się białoruskiej państwowości, historii WKL, stworzenia świadomości narodowej „dziwnym trafem przypomina kalke zapadnorussizmu” [42, s.11]. Dziś wyraźnie widać, pokazuję D. Kariew, że w czasach sowieckich został reaktywowany model zapadnarusizmu w stosunku do historii ziem białoruskich. Na początku XX wieku najbardziej powazną próbe stworzenia nowej podstawy białoruskiej idei narodowej zrobiły Wacław Lastowski i Aleksander Cwikiewicz. Pierwszy wziął jako podstawa „teorie kriwiczką” w którym główną rolę w samostanowieniu tzw. białoruskiej świadomości narodowej i tradycji historycznej miały - wieczawy ustroj, decentralizacja władzy państwowej. Pierwsze 20-lecie XX wieku – to czas stworzenie narodowo obarwionej koncepcji przeszłości Białorusi i pierwszych prób wprowadzenia ich w Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
18 sferze masowej świadomości (M. Downar-Zapolski, bracia Luckiewiczy, M. Bogdanowicz, W. Ignatowski, A. Cwikiewicz, oraz serię publicystycznych artykułów w „Naszej Niwie” ) [42, s.11-12]. Obecnie w białoruskiej historiografii obok kalki „zapadnorussizmu” odnawia się takze i narodowa koncepcja historyczno-filozoficzna z jej mocnymi i słabymi stronami [42, s.11]. To wszystko prowadzi, według D. Kariewa, do takiej interpretacji historii Białorusi: „... uderzające lot wyobraźni i radujące serce ignorancja, rodzi pytania o kompetencje i podstawowej uczciwości niektórych autorów w stosunku do faktów historycznych.” [42, s.11-12]. Wśród nowych odkryć historycznych białoruskiej historiografii D. Kariew obejmują i takie „... jak WKL, jako państwo białoruskie i jednolite imperium” (nie jest jasne, gdzie w tym przypadku miejsce jest dla Ukraińców i Litwinów – D. K.) ... że podbóju Białorusi Litwą nie była - wręcz przeciwnie, Rosja i Polska są traktowane jako „oczywiste” prawie „absolutne” zło dla Białorusi” [42, s.11-12]. Druga, duża część białoruskiej narodowej inteligencji, przyjęła stanowisko rządu radzieckiego, aktywnie pracowała nad stworzeniem nowych struktur świadomości historycznej na podstawie sowieckiej. W dziwny sposób ta teoria, - mówi Dmitrij Kariew, zaczeła przypominać nieco zmodyfikowany model historii Białorusi „według Kojałowicza” [42, s.11]. Jest to bardzo wymowne świadectwo do pytania o ustaleniach współczesnej białoruskiej historiografii i stworzeniu nowoczesnej narodowo zorientowanej zmitologizowanej historii Białorusi. Mniemanie A. Smalenczuka, że podobno naukowe i naukowo-popularne prace pierwszej połowy lat 90 XX wieku nie mają już wpływu na białoruską historiografie (na początku lat 90-tych lat książki M. Jermałowicza były bestsellerem, taką popularność nie miał, jak się wydaje, żaden z historyków na białoruskim rynku książki i to pokazuję także ich wpływ na historyczną świadomość społeczeństwa białoruskiego), nie jest to również argumentem. Początku budowania każdej ideologii narodowej mają duże znaczenie jako okazję później do zbudowania „kultu założycieli narodowosci lub jej odrodzicieli”. Na pewnym etapie sami twórcy mitologii (lub ich zwolennicy jak Smalenczuk) zaczynają w nią mocno wierzyć (i zapominają, że to mity dla „ludu”) i oburzają się że ktoś nie podziela te mity. Nawet inne poglądy starają się interpretować według swego systemu, a później mówić o domniemanych wielkich osiągnięciach własnej historiografii, z których, na przykład, badacze litewscy tylko śmięją się. Co dotyczy białoruskiej historiografii jako mitologii warto przeczytać zapis dyskusji w czasopiśmie „ARCHE” (w której uczęstniczył i A. Smalenczuk), gdzie Pawel Cieraszkowicz poprostu przyznaje się w stworzeniu mitu: «Mogę przypomnieć o micie w tworzeniu którego byłem bezpośrednio zaangażowany - o tym że Bobrowski i Daniłowicz byli twórcami białoruskiej idei narodowej» [43, s.40]. Oczywiście nie wszystka nowoczesna białoruska historiografia jest mitologia, ale jeśli mity są ustalone w podręcznikach i „dorosła” profesjonalna historiografia świadomie wierzy, że prawda nie jest konieczna, aby mówić ją masom narodu (nie zrozumieją!), to powstaję kwestia odpowiedzialności moralnej przed własnym narodem. Historiografia tym i różni się od nauk scisłych że pozwala na różne opinie, dyskusje i różne punkty widzenia na te same zagadnia i fakty (te ostatnie, jak wiadomo, są także mentalną konstrukcją historyków). A.F. Smalenczuk: Książka G. Saganowicza została przygotowana i opublikowana w ramach wspólnej publikacji projektu polsko-białorusko-ukraińsko-litewskich podręczników o historii każdego z krajów uczestniczących w projekcie. Stwierdzenie T. Kruczkowskiego [1, s. 40], że Białorusini nie są zaangażowane w ten projekt nie odpowiada rzeczywistości. Jest również nie prawdą oświadczenie o aspiracji białoruskich historyków uzasadnić wrzesień 1939 roku. Naprawdę, Białorusini, oburzeni wynikami pokoju w Rydze, który dzielił Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
19 białoruskie ziemie między Polską a Rosją Sowiecką i upokorzeni przez politykę państwą asymilacji w międzywojennej Polsce, miały swój własny pogląd na rozbiory Polski i zjednoczenie teritorium Białorusi. Jednak we współczesnej białoruskiej historiografii oprócz publikacji, które uzasadniają wszelkie działania rządu radzieckiego i pochodzą od “прыдворных” historyków (wyraz niemieckiego badacza Rainera Lindnera) mają bardzo różne oceny wydarzeń 1939 roku. W szczególności, istnieje domniemanie, że wydarzenia te były tragedią nie tylko dla Polaków, ale i Białorusinów, którzy w wyniku agresji armii Czerwonej okazali się w strefie sowieckiego totalitaryzmu. T. Kruczkowski: Projekt Lubelskiego Instytutu Europy Środkowej i Wschodniej nie jest tym samym co fakt "fakt opracowania wspólnego podręcznika historii dla szkół w Francji i Niemczech" [1, s.87]. Instytut Lubelski publikuje historie narodowe czterech krajów (przede wszystkim dla polskiego społeczeństwa, studentów), napisane wyłącznie przez historyków samego kraju. To nie znaczy, że książka o historii Ukrainy którą napisały autorzy z Ukrainy i, na przykład, z Litwy, ale tylko autorzy z Ukrainy, którzy chcą pokazać swój pogląd, z ukraińskiej perspektywy własnej, na ukraińską historie, tak aby inni mogli ją zrozumieć i dyskutować. “Celem nie było przy tym ujednolicenie poglądów. Każdy z autorów i redaktorów zachowywał swój punkt widzenia. Poszczególne ujęcia wyrastały z tradycji historiograficznych czterech krajów, podejmując zarazem niejednokrotnie polemikę z nimi i dając nowe propozycje, rozwiązania, hipotezy” [44, с.5]. Każdy z historyków utrzymuje swoją pozycję a nie pisze wspólny podręcznik, podobnie jak to zrobili historycy niemiecy i francuscy. Instytut Lubelski umożliwia przeprowadzenie takiej debaty i białoruscy historycy w nim uczestniczą, ale wraz z polskimi nie piszę jedną, wspólną (jak to ma miejsce w Niemczech i we Francji) historie i podręczniki historii! Synchronizacja pomiędzy polską i białoruską stronami nie jest prowadzona i akurat te wspólne podręczniki miałem na myśli. Smalianczuk pomylil „Lubelski projekt” z synchronizacją podręczników szkolnych historii! Oceny 1939 roku (Smalenczuk tu ponownie „reklamoję” swoje badania), w których dominowało by przynajmniej podejście prawne do domów między ZSRR a Niemcami są rzadkie i występują w białoruskiej publicystyce i rzadko pojawiają się w profesjonalnej historiografii. Tutaj Smalianczuk naprawdę jest wyjątkiem z bardzo smutnej reguły. Ale większość myśli inaczej i powtarza radzieckie wzorce. Oprócz Smalianczuka na fakt podziału Polski w 1939 roku i Katyń zwrócił uwagę Walentin Grickiewicz: „w celu uzasadnienia naruszenia podpisanego traktatu z Polską i historyczniego uzasadnienia wówczasnego sowiecko-niemieckiego rozbióru Polski przez rząd radziecki zostały wyprodukowane filmy „Minin i Pożarski” i „Bogdan Chmielnicki” [45, s.130]. A.F. Smalenczuk: Nie da się nie reagować na oskarżenia białoruskich i litewskich naukowców w rasizmie [1, s.187] i chęci stworzenia „wielkiej Białorusi” kosztem teritoriów sąsiednich krajów [1, s.192]. Jedyną rzeczą, jaką można winić naukowców z początku lat 90tych więc jest to rodzaj „ekspansji kartograficznej” (np. Szirajew E. Ruś Biała, Czarna Ruś i Litwa w mapach. Mińsk, 1991). Jednak, twierdząc o „rasizmie” białoruskich historyków T. Kruczkowski znowu nie odnosi się do krajowych prac „rasistów”. Autor zbioru dąży uparcie przekonać czytelnika o obecności roszczeń terytorialnych „białoruskich nacjonalistów” (jak on nazywa członków opozycji politycznej na Białorusi) [1, s.242]. W tym przypadku oskarżenia nie są oparte na faktach. T. Kruczkowski: Chęć zbudować państwo tylko na odrzucenie istnienia cech innych grup narodowych (w tym świadomości) lub wyłącznie na zasadzie krwi czy cech antropologicznych (można to traktować jako rasową charakterystyke), zasadzie („kiedy Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
20 twoi przodkowie były Białorusinami, na przykład w X wieku, a ty siebie uważasz za Polaka w XXI wieku, to nie jest możliwe i trzeba tobie wrócić do białoruskości”.) - to przynajmniej jest przykładem netolerancji. A jeśli to jest oparte na antropologicznych i fizjologicznych różnicach (wziąć chociaż by przykład profesora Ostrowskiego, dyrektora Instytutu Biochemii w Grodnie), który stara się odróżnić Polaków z Białorusi i z rdzennej Polski, twierdząc swoje zdanie o antropologicznej różnicy, i na tej podstawie popiera tezę o Polakach z Białorusi jako polonizowanych Białorusinach. Może doktor habilitowany historii A. Smalenczuk ten przykład nie wiedział lub tak że „zapomniał”? W odniesieniu do roszczeń terytorialnych, to sprawia się wrażenie, że Smalenczuk nie jest świadomy początkowej odmowy Białorusi w 1991 roku podpisać umowę o granicy z Polską na podstawie rzekomo nierozwiązanych problemów z granicą w rejonie Białegostoku lub o roszczeniach polityków białoruskich (wogóle we współczesnym świecie politycy mający roszczenia terytorialne do sąsiadów uważane są za symbol politycznego bankructwa, a w odpowiednim czasie politycy BNF miały ich prawie do niemal wszystkich sąsiadów) i historyków: zaczynając od E. Szirajewa („ekspansja mapowa”, całkowite uzasadnienie paktu Ribbentropa-Mołotowa - „nareszczie wszystkie białoruskie ziemie z Łomżą i Białymstokiem weszli w skład Białorusi”), a kończąc W. Snapkowskim (teoria rozdziału Białorusi pomiędzy Polską i ZSRR w 1945 roku) etc. Można również, jako typowy, przytoczyć przykład W. Michniuka znanego białoruskiego historyka, którego poglądy, moim zdaniem, trudno jest sklasyfikować jako nacjonalistyczne, ale i on twierdzi, że Białostocczyzna - jest etniczne białoruska ziemia, która stała się częścią współczesnej Polsce [55]. Jak by zaregowali białoruscy narodowo zorientowani historycy, w tym liku i A. Smalenczuk, gdybym napisał, że wojewódstwo Grodzieńskie – to etnicznie terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, które okazało się według woli Stalina częścią Białorusi? Uważam jednak, że dziś jest to niemożliwe, aby stawiać tak pytanie, a konieczne jest stworzenie warunków dla rozwoju mniejszości narodowych w ramach istniejących granic. Czy to jest jak próbuje oskarżyć mnie A. Smalenczuk kresowo-nacjonalistyczne podejście? [40]. Na ogół, takie przykłady mogą być długo wyliczane. A.F. Smalenczuk: Trzeba osobno wspomnieć mniemanie autora o historii białoruskiego ruchu narodowego. I w tym przypadku, czytelnik, który jest zorientowany w pracach białoruskich naukowców będzie skazane na serię „odkryć”. Na przykład Kastuś Kalinouski jest przedstawicielem polskiego regionalizmu i Michaił Kojałowicz - przedstawiciel rosyjskiej regionalizmu [1, s.116]. Twierdząc, że K. Kalinowski był świadomy swojego polskiego pochodzenia, autor jakoś pomija fakt, że ostatnie pożegnanie „Listy spod szubienicy”, „Polak” Kalinowski skierował do narodu białoruskiego i napisał w języku białoruskim. W rzeczywistości, w przypadku Kalinowskiego i M. Kojałowicza możemy mówić o początku rzeczywistego pochodzenia białoruskiego ruchu narodowego, który w tym czasie objawia się w postaci „zapadnorusizmu” (M. Kojałowicz) i „litwinizmu” (K. Kalinowski). T. Kruczkowski: Bardzo jestem zaskoczony, że profesjonalny historyk A. Smalenczuk dość poważnie uważa, że inny pogląd na historię białoruskiego ruchu narodowego niż w dziełach białoruskich naukowców, jest to, jak napisał ironicznie, „odkrycie”. To „odkrycie” w kategoriach ironicznych w nauce historycznej, oczywiście, jest w wersji hipotezy, które nie mają pokrycia dokumentalnego lub jest sprzeczne z logiką wydarzeń historycznych. Akurat sam A. Smalenczuk i wykorzystuje, moim zdaniem, niektóre swoje „odkrycia”, ponownie bardzo potrzebne dla mitologicznej wersji historii Białorusi: odmowa udziału Polaków w kolonizacji współczesnych ziem białoruskich we wczesnym średniowieczu, lub pomysł, że rosyjska cesarska władza prowadziła polityke polonizacji Białorusinów itp. W tym Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
21 samym czasie, sam przyznaje, że władze carskie w II połowie XIX wieku, a potem i Stalin żądały do wprowadzenia języka białoruskiego do mszy katolickiej. Takie przykłady można mnożyć: jak wiadono mit narodowych postulatów historii tego potrzebuję! Moim zdaniem, istnienie różnic poprostu jest zupełnie normalne dla nauki historycznej: mogą istnieć różne poglądy na temat białoruskiego ruchu narodowego u polskich, litewskich i rosyjskich naukowców. Zupełnie inny on nawet u M. Kojałowicza, którego jak widzimy, A. Smalenczuk uważa za jednego z tych, którzy stali u początków „początku narodzin białoruskiego ruchu narodowego” [40]. M. Kojałowicz, jak wiadomo, urodził się niedaleko Grodna, był profesorem Petersburgskiej Akademii Teologicznej, był jednym z teoretyków „zapadnorusizmu”. Pisał swe prace w języku rosyjskim, uważając się za Białorusina, ale w sensie grupy regionalnej narodu rosyjskiego, język białoruski uważal za dialekt języka rosyjskiego. Do Kojałowicza akurat należy idea, że Białorusini pod polską władzą straciły nie tylko wiarę prawosławną, ale swe pozytywne ogólnoruskie cechy: przekonanie o wszechmocy władzy centralnej cara oraz zdolność do pełnego podporządkowania jej, straciły swoją naturalną siłę i jedynie przylączenie do Rosji i przywrócienie rosyjskich cech (głównie wiara prawosławna) uratuje Białorusinów. Sytuacja ta doprowadziła Białorusinów, wedle Kojałowicza, do „calkowitego morazmu”. Ale, nawet bez takiego polskiego wpływu, według Kojałowicza, ogólna charakterystyka Białorusinów wygląda dość nie atrakcyjne: «... są całkowicie pozbawione witalności ... są bardzo pasywni, czekając tylko na rozkazy żeby rozprawić się z polskimi panami, w ten czas kiedy Ukraincy robią to z własnej inicjatywy ... „– razem z tym - twierdził Kojałowicz - „Białorusini oznaczają się specjalnym okrucięstwem i są bezwzględni w masakrze więźnionych polskich buntowników» [46, s.41-42]. Wychodząc z tej bardzo negatywnej oceny ogólnego podejścia do Białorusinów, moim zdaniem, jest bardzo problematycznym mówić o początkach, od Kojałowicza, białoruskiej świadomości narodowej, a tym bardziej ruchu narodowego! Początki białoruskiego ruchu narodowego które Kojałowicz zauważył, on charakteryzował jako polską intryge skierowaną przeciwko Rosji [47, s.30]. Białoruś on uwarzał za zachodną Rosje. „Białoruskie plemię - stwierdzał Kojałowicz, tak blisko do wielkorosów, że niejaki separatyzm w nim niema racji bytu” [46, s.26-27]. Powstaje pytanie: czy w tym początek i znaczenie białoruskiego ruchu narodowego? W tym przypadku, jak i do Kalinwskiego, moim zdaniem, widzimy nowe przykłady stworzenia mitów w białoruskiej historiografii. Nie ma znaczenia, jak to mogło być, ale jest to konieczne dla narodowej koncepcji mitologicznej historii Białorusi. Co do Kalinowskiego (który miał też wielopoziomową świadomość), wówczas konieczne jest jedynie zacytować cytat z jego listu: „my, którzy żyjęmy na ziemi Polskiej, którzy jemy chleb Polski, my, Polacy z wieków odwiecznych” [48, s.242]. Nawet jeśli potraktować to jako zwrót odnoszący się wyłącznie do chłopów w Polsce, a nie Litwy i Białorusi, to dlaczego Kalinowski napisał „my” zamiast „wy”? Przeczytanie tekstów Kalinowskiego wyraźnie pokazuje jego odwołanie do ogólnopolskiej świadomości. Cytat ten również podaję Bardach [32, s.31], ale Smalenczuk jego „nie zauważa”, bo to nie wchodzi w jego koncepcji. Fakt pisania tekstów rebeliantów po białorusku nie robi osobe niezwłocznie Białorusinem! Albo ci fakt niemal całkowitego braku białoruskich napisów na cmentarzach w początku XX w., albo w czasach sowieckich, a nawet i obecnie wskazuje na brak Białorusinów? Takie poglądy na Kalinowskiego A. Smalenczuka są typowe dla nowej narodowo zorientowanej białoruskiej historiografii [49]. Jednak zaskakująca jest argumentacja profesjonalnego historyka. Smalenczuk stwierdza: „Między wierszami „Chłopskiej prawdy” Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
22 łatwo odczytać pragnienie Kalinowskiego do politycznej autonomii i niezależności państwa białorusko-litewskiego” [50, s.5]. Po raz kolejny widzimy pragnienie, aby zobaczyć to, co jest potrzebne autorowi: czy mało co można wyczytać między wierszami, aby uzasadnić swoje mitologiczne hipotezę? Białoruscy radziecy historycy w tych tekstach, na przykład, widzieli przykłady walki klasowej. Według R. Radika - osobowość i postawa K. Kalinowskiego w białoruskiej historiografii przeszedły silną mitologizuję: „Kalinowski był typowym przedstawicielem pogranicza kulturowego ...miał połączone wartości wychodzącie z polskiego szlachecko-inteligenckiego środowiska i blizkiej mu narodowo-chłopskiej białoruskości” [51, s .234- 236]. Aby nie zostać ponownie skrytykował w subjektywizmie, podkreślam, że J. Bardah i R. Radik otrzymały w białoruskiej historiografii bardzo wysoką ocene w obiektywizmie i poziomie naukowym. Wystarczy przypomnieć chociaż by oceny R. Radika przez białoruskiego narodowo zorientowanego historyka P. Cieraszkowicza, który uwarza Radzika „prawdziwym liderem polskiej białorustyki” [52, с.291]. Zauważa on również: „naprawdę europejski poziom doświadczeń problematyki, syntetyczne podejście do jej, czego tak tak brakuje właściwej białoruskiej białorustyce i dzisiaj pogłębioną w typową sowiecką metodologiczną ontalogiczność bądź naiwne tworzenie mitów” [52, c.291]. Bardzo trudno jest dodać coś do tej własnej oceny. Interesujące jest dołączyć tutaj ocene współczesnej historiografii białoruskiej znanego białoruskiego historyka W. Michniuka. Według jego zdania: słabą stroną współczesnej białoruskiej historiografii jest brak uwagi do osiągnięć swoich poprzedników, próba każdego naukowca wprowadzić swe dane nie wyjaśniając metodologię swoich badań, częsta niewiedza nawet historiografii krajowej [55 s.14-21]. Bardzo ciekawie jest zauwarzyć, że polska historiografia (w tym „białoruska” w Polsce -. A. Miranowicz, J. Turonak, O. Latyszonaok, B. Bełakazowicz i in.) początek białoruskiego ruchu narodowego widziały od końca XIX - początku XX wieku nie szukając mitycznych początków go z Uniwersytetu Wileńskiego, lub filomatów (P. Cieraszkowicz (w stworzenieu tego mitu jak wiadoma on sam przyznał się) A. Smolenchuk, A. Lis i in.). W pewnym momencie A. Cwikiewicz stwierdził, że początek białoruskiego ruchu narodowego należy uznać od Franciszka Boguszewicza [16]. Dzieci, którego są znane jako ci którzy zachowali w swej rodzinie polskość i od tego jego dziedzictwa białoruskości odmówili się. Jak dawno zostało powiedziane w takim przypadku: jeśli fakty nie są zgodne z ogólną koncepcją (jak w tym przypadku A. Smalenczuka), tym gorzej jest dla tych samych faktów! Czy to nie przypomina nam wszystkim niedawną przeszłość? Jak wiadomo, najtrudniej pożegnać się doktrynerskim stylem myślenia, z dogmatyzmem i scholastyką, i nawet nie przyjąć, a popostu zrozumieć inne poglądy, system wartości, nawet zmieniając zabarwienie ideologiczne. O tym, naszym zdaniem, świadczą tylko niektóre analizowane części z recenzji szanownego doktora habilitowanego A. Smalenczuka. Wolność myśli, słowa, zdania, w tym tak że w hipotezach naukowych i koncepcjach, jak wiemy, jest jednym z podstawowych fundamentów demokratycznego społeczeństwa. 1. Kruczkowski T. Polacy na Bialorusi na tle historii i wspǒłczesności. Slonim, 2003. 2. Піваварчык С. А. Этнічны склад насельніцтва беларускага Панямоння Х-ХІІІ стст. (па археалагічных матэрыялах) // Чалавек. Этнас. Тэрыторыя. Праблемы развіцця заходняга рэгіёна Беларусі: Матэрыялы міжнар. канферэнцыі. Брэст, 23-24 красавіка 1998 г. – Частка 2.- Брэст, 1998. – С. 12, 13. 3. Błaszсzyk G. Litwa na przełomie średniowiecza i nowożytności 1492-1569. Poznań, 2002.
Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
23 4. Jakubowski J. Studia nad stosunkami narodowościowymi na Litwie przed Unię Lubelską. Warszawa, 1912.: Ochmański J. Litewska granica etniczna na wschodze od epochi plemiennej do XVI w. Poznań, 1982.: Ochmański J. Historia Litwy. – Warsawa, 1982. 5. Halecki O. Dzieje Unii Jagiellońskiej. – Kraków, 1919: Lowmiański H. Zaludnienie państwa litewskiego w XYI wieku i zaludnienie w roku 1528. Poznań, 1998: Jasienica P. Rzeczpospolita obojga narodów. Warszawa, 1967; Szajnocha K. Dzieła. Warzawa, 1871. 6. Wasilewski Z. Litwa i Białoruś. Warszawa, 1912; Wielhorski W. Polska a Litwa: stosunki wzajemne w biegu wieków. London, 1947. 7. Веренич В. Этноязычное смешение: поляки на Украине, в Беларуси и Литве [w:] Język a tożsamość na pograniczu kultur. pod red. E. Smułkowej. Białystok, 2000. с. 115-128; Maryniakowa I. Język polski i Polacy w historycznych granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego [w:] Język a tożsamość na pograniczu kultur, pod red. E. Smułkowej. Białystok 2000, s. 39; Z. Kurzowa, Język polski Wileńszczyzny i kresów północno-wschodnich XVI-XX w., Warszawa-Kraków, 1993. s. 326-327. 8. Донских С.В. «Рolski pas» как пример трансформации культурного центра в пограничье / Problemy świadomości narowej ludności polskiej na Białorusi. – Гродно, 2005. – T. 3. 9. Насевіч В. Адзін са шляхоў фарміравання польскай этнічнай меншасці на Беларусі / Наш радавод. – Гродна - Беласток, 1999 (2000). - С. 64-68. 10. Швед В. В., Госцеў А. П., Дабрыян А. А. Горадзен. Аповяды з гісторыі горада (10 ст. – сярэдзіна 16 ст.). – Гродна, 1996. 11. Гісторыя беларускай літаратуры. Старажытны перыяд/ пад рэд. М. А. Лазарука, А. А. Семяновіча. – Мн., 1998. – С. 213. 12. Уманец Ф.М. Вырождение Польши. – СПб, 1872; Любавский М.К. Литовско-русский сейм. – М., 1900. 13. Пичета В.И. Введение в русскую историю. – М., 1922. 14. Доўнар-Запольскі М. Гісторыя Беларусі. – Мн., 1994. 15. Snopkowski W. Międzynarodowe aspekty wytyczania granicy polsko-radzieckiej na odcinku bialoruskim w latach 1949-1945/ Polska – Białoruś. – Warszawa, 1994. – S. 170-179. 16. Цьвікевіч А. “Западно-руссизм». Нарысы з гісторыі і грамадскай мыслі на беларусі ў ХІХ і пачатку ХХ ст. – Мн., 1993. 17. Iwanow M. Pierwszy naród ukarany. Polacy w Związku Sowieckim, 1921-1939. WarszawaWrocław, 1991; Chackiewicz A.F. Aresztowania i doportacje ludności zachodnich obszarów Białorusii (1939-1941) / Polska–Biełoruś. – Warszawa, 1994. – S. 133-160; Michniuk W.M. Z historii represij politycznych, przeciwko Polakom na Bialorusi w latach trzydziestych. – Warszawa – S. 112-120. 18. Winnicki J. Z. Współczesna doktryna i historiografia białoruska (po roku 1989) wobec Polski i polskości. Wrocław. 2003. 19. Хорев В.А. Русский европеизм и Польша // Славяноведение. 2004. - № 1. – С.5-27; Горизонтов Л.Е. «Польская цивизованность» и «русское варварство»: основания для степеотипов и автостереотипов // Славяноведение. 2004. - № 1. - С.39-48. 20. Эркерт Р. Ф. Взгляд на историю и этнографию западных губерний России (с атласом). – СПб, 1864. 21. Горизонтов Л.Е. Парадоксы имперской политики: поляки в России и русские в Польше ХІХ – начало ХХ в). – М., 1999; Долбилов М.Д. Полонофобия и руссификация северо-западного края (1860-е гг.). Метаморфозы этностереотипов // WWW.empires.ru и др. 22. Долбилов М.Д., Сталюнас Д. “Обратная уния”: проект присоединения католиков к православной церкви в Российской империи (1865-1866 годы) // Славяноведение. – М., Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
24 2005. - № 5. – С.3-34; Горизонтов Л.Е. Поляки и польский вопрос во внутренней политике Российской империи. 1831 – нач. ХХв.: Ключевые проблемы. Автореферат диссертации на соискание ученой степени доктора исторических наук. – М., 1999. 23. Kowalski M. Białoruś u progu rewolucji narodowej. Rozważania na temat dwóch publikacji propagujących ideę białoruską, „Przegląd Wschodni”. t. IV, z. 3 (15). 24.Численность и основные социально-демографические характеристики населения Республики Беларусь по данным переписи 1999 г. – Минск, 1999. 25. Chwalba A. Historia Polski 1795-1918. Kraków, 2001. 26. Kruczkowski T., Tichomirow A. Carski mechanizm nacisku. Polityka rusyfikacyjna władz carskich w stosunku do ludności polskiej Grodzieńszczyzny w 30-60-ch latach XIX w. na przykładzie statystyki rządowej // Magazyn Polski. - Grodno, 1998. - № 3-4. s. 89-91. 27. Чувак С. Этнічныя стэрэатыпы беларусаў, рускіх, палякаў, немцаў, жыдоў ва ўспрыманні жыхароў памежных рэгіёнаў (Сапоцкінскі, Парэчскі сельскія саветы Гродзенскага раёну) // Проблемы национального сознания польского населения на Беларуси: Материалы Междунар.науч.конф., Гродно, 7-9 ноября 2003 г. - Гродно, 2004. 28. До чего доводит «трасянка». – Курьр, Минск, 2004. – Июнь. С. 27. 29. Smułkowa E. Rózne aspekty postrzegania współczesnej Białorusi/ Polska: Problemy sąsiedstwa. – Lublin, 2005. 30. Eberhardt P. Przemiany narodowościowe na Białorusi. – Warzawa, 1994. 31. Кротов А. Образ Польши и поляков в белорусской периодической печати в 1920-1929. – Мн., 1997. Автореферат диссертации на соискание ученой степени кандидата исторических наук. 32. Bardach J. Wieloszczeblowa świadomość narodowa na ziemiach litewsko-ruskich Rzeczypospolitej w XVII-XX wieku, [w:] Pamiętnik XV Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich. - Т. 1. - Сz. 1. red. J. Starzewski. Gdańśk-Toruń, 1995. - S. 25-38. 33. Bardach J. Polacy litewscy a inne narody Litwy historycznej. Próba analizy systemowej [w:] Belarus, Lithuania, Poland, Ukraine. The foundations of historical and cultural traditions in East Central Europ. Lublin-Rome 1994, s. 363-364. 34. Zdziechowski M.. Widmo przyszłości. Warszawa 1999. 35. Беспамятных Н. Большинство, меньшинство и национальное образование / Problemy swiadomości ludnosći polskiej na Białorusi. – Grodno, 2005. – T.3. 36. Kurzowa Z. O istocie dialektu północnokresowego, [w:] Wilno-Wileńszczyzna jako krajobraz i środowisko wielu kultur. Materiały I Międzynarodowej konferencji, Białystok, 2124. IX. 1989. t. IV, Białystok. 1992. 37. Szpiczakowskа Monikа [Рэцэнзія] Z. Kurzowа. Język polski Wileńszczyzny i Kresów północno-wschodnich XVI-XX ww. // Przegląd Wschodni. – Т. III. - Z. 3 (11). 38. Сагановіч Генадзь. Нарыс гісторыі Беларусі ад старажытнасці да канца 18 ст.. Мінск, 2001. 39. Szybieka Z. Historia Białorusi. – Lublin, 2002. 40. Смалянчук А. [Рэцэнзія] Кручкоўскі Т. “Polacy na Białorusi na tle historii i współczesności”. Słonim, 2003 // Гістарычны альманах. – Гародня, 2004. – Т. 9. 41. Чобат А. Трансфармацыі беларускай нацыянальнай ідэі // Анталёгія сучаснага беларускага мысьленьня. – СПб., 2003. 42. Караў Д.В. Белорусская историография ХУШ-ХХ в./ Наш радавод. – Гродно, 1996. – Кн.7. - Ч 1. 43. Між айчынным чытачом і замежным калегам. Круглы стол па праблемах беларускай гістарыяграфіі // ARCHE. 2003. - № 2 (25). 44. Jakowenko N... Historia Ukrainy od czasów najdawniejszych do końca XVIII wieku. Lublin 2000. Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
25 45. Грыцкевіч В. Пераадолець інэрцыю стылю // Адраджэнне. Гістарычны альманах. Вып. 1. – Мн., 1995. 46. Коялович М.О. Чтения по истории Западной России. - СПб, 1884. 47. Коялович М.О. Поездка в Западную Россию// Церковный вестник, 1887. - № 4. 48. Каліноўскі К. За нашу вольнасць. Творы, дакументы. Мн.,1999. 49. Токць С. Праблемы перыяздызацыі беларускага нацыянальнага руху 19-пачатак 20 ст. – Гістарычны альманах, 2002. - № 7. Біч М. Беларускае адраджэнне ў ХІХ – пачатку ХХ ст. – Мн., 1993. 50. Смалянчук А. Беларускі нацыянальны рух: ад “культурнага накаплення” да барацьбы за дзяржаўнасць. Пачатак ХІХ ст.. – 1918 г. 51. Radzik R. Między zbierowością etniczną a wspólnotą narodową. – Lublin, 2000. 52. Церашковіч П., Radzik R. Kim są Bialorusini? – БГА, 2002. № 9. 53. Ochmański J. Granica etniczna Litwy na Wschodzbe. – Poznań, 1982. 54. Смалянчук А. Палякі Беларусі і Літвы ў перыяд рэвалюцыі 1905-1907 г. – Гародня, 2000. 55. Міхнюк У.М. Заходняя Беларусь: граніцы, тэрыторыі і насельніцтва (гістарыяграфічныя нататкі) // БГЧ, 2004. - № 11. – С.14-21. https://www.academia.edu/40409311/
https://gloria.tv/audio/vtBS1MgmrzF94Am3F7MbtJaLp https://m.vk.com/wall467751157_465 Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
26
https://vk.com/doc467751157_517168988 https://twitter.com/sowa https://m.vk.com/wall467751157_661 https://gloria.tv/mysowa Historia: https://issuu.com/kulturzentrum/stacks/7a1cde54d2964104ac872c53f4ed0af9
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
Zły film o Polakach na Białorusi PDO237 FO von Stefan Kosiewski Studia Slavica et Khazarica ZECh A jeśli nie wylądujemy, to co? Napsal sowa (») 30. 8. 2017 v kategorii NAROD MA PRAVO SE BRANIT, přečteno: 304×
PDF: https://issuu.com/kulturzentrum/docs/o_narodzie_polskim_na_bialorusi_dr. Dr Tadeusz Kruczkowski, Grodno State University: NIEKTÓRE ASPEKTY DZIAŁALNOŚCI NIEOFICJALNEGO ZWIĄZKU POLAKÓW NA BIAŁORUSI A POLSKA POLITYKA ZAGRANICZNA Zły film o Polakach na Białorusi PDO237 FO von Stefan Kosiewski ZR ZECh bo za gorszego od Lecha Kaczyńskiego robił kandydat Koszer https://www.facebook.com/me.sowa/posts/590662371401097 Związek Polaków na Białorusi Społeczne Zjednoczenie Tadeusz Kruczkowski Stefan Kosiewski: Białoruś abo prolegomena do krytyki Kaczyńskiego O Narodzie Polskim na Białorusi Dr. Tadeusz Kruczkowski PDO657 Do odżydzania Jarosława Kaczyńskiego FO PDO237 Zły film ZR von Stefan Kosiewski SSetKh Karta Polaka dla Chazara ZECh 20190319 ME SOWA https://vk.com/wall467751157_465 audio: https://gloria.tv/audio/2wUiXLAQWv8VDEzjgXrsbvtTq https://vk.com/photo467751157_456240811
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019 PDF: https://pl.scribd.com/document/402482293/O-Narodzie-Polskim-NaBialorusi-Dr-Tadeusz-Kruczkowski-PDO657-Do-Odzydzania-JaroslawaKaczynskiego-FO-PDO237-Zly-Film-ZR-Von-Stefan-Kosiewski-SSetKh
sowa audio: https://gloria.tv/audio/86fZQSqtUZrHCdAbdZ4szMMNj Stefan Kosiewski Du hast etwas auf OSWIATA gepinnt.
chłopcy z Mohylewa nad jeziorem w Gminie Piecki Czy mógłby Pan pomóc w przyjeździe na wakacje do Polski latem grupie Polskich Dzieci z Białorusi? http://sowa.typepad.com/blog/2016/05/zly-film-opolakach-na-bialorusi-pdo237-fo-von-stefankosiewski-zr-zech-bo-za-gorszego-od-lecha-kacz.html Z wyrazami szacunku, pozdrowieniami Stefan Kosiewski Polskie Stowarzyszenie Szkolne "OSWIATA" Postfach 800626 65906 Frankfurt Polska pozbawiona jest Polityki Wschodniej https://www.pinterest.de/pin/452752568771528083/ Prawdę trzeba wiedzieć, całkowitą... aby znać kraj Mickiewicza, trzeba jeździć do tego kraju, patrzeć samemu i analizować. I widzieć i chodzić do Polaków i pytać o Polakach, o Polakach, o Polaków. - Eugeniusz Skrobocki https://youtu.be/WJJkskBalcc?t=106
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
NIEKTÓRE ASPEKTY DZIAŁALNOŚCI NIEOFICJALNEGO ZWIĄZKU POLAKÓW NA BIAŁORUSI A POLSKA POLITYKA ZAGRANICZNA Dr Tadeusz Kruczkowski Uniwersytet Grodzieński im. Janki Kupały - Grodno State University Problematyka stosunków: mniejszość narodowa, a państwo jej zamieszkania była trudna i złożona na Białorusi ХХ wieku. Problem ten był niejednokrotnie tematem konferencji naukowych także na Białorusi [1]. Istnieje szereg aspektów działalności organizacji polskich na Białorusi: działalność polityczną a sprawy kulturalno-oświatowe mniejszości narodowej, działalność polityczna i jej wymiar moralny a mniejszość narodowa, działalność mniejszości narodowej a prawa jednostki itd. Związek Polaków na Białorusi na początku lat 2000-ych był największą organizacją społeczną w kraju. Konflikt polityczny wokół Związku Polaków na Białorusi a także polityczne kwestie doprowadziły do podziału tej organizacji. Podział wśród polskiej społeczności na Białorusi pogłębiły marcowe wybory władz ZPB w 2000 r. Niedopełnienie formalności dało podstawy do zaskarżenia wyników w Ministerstwie Sprawiedliwości RB. Wielu Polaków popierało kontrkandydata Andżeliki Borys, co nie oznaczało i nie oznacza, że są to «reżimowi Polacy». Od 2005 r. istnieją dwa ZPB: oficjalny, uznawany przez władze białoruskie i opozycyjny, uznawany przez stronę polską, a raczej jest to grupa Gawina - Borys. Bowiem Polacy na Białorusi, to nie tylko grupa „zawodowych działaczy”, pobierających za swoją działalność wynagrodzenie i odgrywających rolę „uciskanych i prześladowanych”. Analiza wydarzeń w ZPB nasuwa wniosek, że polityka władz polskich, w tym finansowa wobec Polaków na Białorusi i system dotowania ze środków Kancelarii Senatu RP poprzez Stowarzyszenie «Wspólnota Polska» ZPB przyczyniło się do rozbicia ruchu polskiego na Białorusi. Już na posiedzeniu Senatu RP w dniu 30 kwietnia 2002 roku, obecny prezes ZPB Tadeusz Kruczkowski alarmował: «Ambasada w Mińsku kazała nam przez ostanie lata jednać się z białoruską nacjonalistyczną opozycją» [4]. Chociaż wiadomo, że Senat RP winien dokładnie określić przejrzyste kryteria finansowania przedsięwzięć kulturalno-oświatowych przez instytucje rządowe i pozarządowe. Polska jako kraj macierzysty powinna dbać, aby jej mniejszość narodowa nie została wciągnięta do walki politycznej kraju zamieszkania. Rzekomo prześladowana wojowniczka o polskość, obsypywana nagrodami przez polskie (a raczej polskojęzyczne media) A. Borys, stała się jedynym beneficjentem polskiej pomocy dla Polaków na Białorusi. Państwo Polskie winno także myśleć o dobrym imieniu Rodaków i nie dopuszczać do deprecjonowania kogokolwiek z nich na podstawie pomówień i niesprawdzonych informacji. Obecne rozpowszechnienie tej praktyki skutkuje obniżeniem wizerunku Polaków i Polski w oczach sąsiadów. Media polskie w celach propagandowych jednostronnie prezentowały wewnętrzny konflikt w ZPB jako prześladowanie polskiej mniejszości narodowej, a wręcz podsycały atmosferę konfrontacji wśród polskiej społeczności na Białorusi. Publikacje Gazety Wyborczej (nazywanej powszechnie w Polsce “wybiórczą”), “Rzeczypospolitej” albo “Kuriera Warszawskiego”, dobitnie pokazały ich stosunek do wydarzeń w ZPB. Przedstawiana w prasie była wizja tzw. “uciskanych” bez żadnej argumentacji, bez słynnej dziennikarskiej zasady przedstawienia racji obydwu stron, albowiem takie było zamówienie.
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
Obecna sytuacja, oprócz bardzo poważnych konsekwencji dla mniejszości polskiej na Białorusi, jest sytuacją całkowicie patową i bezsensowną. Działalność legalnego na Białorusi ZPB jest poważnie ograniczona z uwagi na brak dotacji RP oraz istnienie bardzo krzywdzącej listy osób, które obowiązuje zakaz wjazdu do Macierzy. Z drugiej strony jest to jedyny Związek mogący legalne prowadzić działalność. Istnienie «ZPB Borys» jest nie uznawana przez białoruskie władze państwowe, co z kolei skutkuje brakiem przejawów działalności na terenie RB. Otrzymujemy więc sytuację, w której to Polska finansuje organizację nie wykonującą statutowych zadań, z powodu nielegalnego charakteru oraz brak możliwości działań u Związku, który te cele realizuje mimo całkowitego wstrzymania dotacji. Tytuły ukazujące się w Polsce i nielegalnie dystrybuowane na terenie RB, skutkują ciągłymi problemami prawnymi. Dystrybucja politycznych periodyków grupy Borys (a raczej Gawina) wśród mniejszości polskiej powoduje dalsze konfliktowanie środowiska, zamiast łączyć i szerzyć programowe idee i treści dla których zostały powołane. Kolportaż «Magazynu Polskiego na Uchodźstwie» z treściami skierowanymi przeciwko władzom Białorusi, wyłożony we wnętrzach kościelnych pomieszczeń, skutkował usunięciem polskich duchownych. Dalsze praktykowanie tego rodzaju działań doprowadzi do absurdalnej sytuacji, kiedy za pieniądze Senatu RP z Białorusi zostaną usunięci wszyscy księża Polacy. Zawierają głównie ataki na administrację prezydenta oraz działający legalnie ZPB, co jest całkowicie sprzeczne ze założeniami przekazu tych mediów» [7]. Na tle tych wydarzeń widać dobitnie osobę nieoficjalnego Związku Polaków na Białorusi, faktycznie jego kierownika – Tadeusza Gawina, który był jeszcze funkcjonariuszem w KGB ZSSR, o czym informowali działacze ZPB znacznie wcześniej [5]. Jak o tym pisze się w prasie polskiej: «Idąc tym tropem, można snuć różne domysły, np. takie, że rozbicie ZPB i cała akcja pt. «Andżelika Borys» była prowokacją władz białoruskich zmierzających do osłabienia pozycji Polaków w tym kraju. W takim przypadku Borys jawiłaby się jako nic innego, jak tylko narzędzie w grze politycznej, być może nieświadome. Jeśli uzupełnimy to tym, iż w akcji tej brał czynny udział nasz Urząd Ochrony Państwa, który obsadził placówki dyplomatyczne RP na Białorusi swoimi ludźmi – to mamy obraz przerażający» [6]. Dodajmy, są to rozgrywki tajnych służb kosztem polskiej mniejszości na Białorusi. Gawin przez cały czas walczył próbując oddać ZPB dla politycznych spraw narodowców białoruskich; widać, że ta akcja nareszcie mu się udała. Gawin skłania ZPB do podporządkowania się interesom BNF i stworzenia z polskiej mniejszości na Białorusi opozycji narodowościowej wobec rządu białoruskiego. Takim to sposobem z białoruskiej polityki wewnętrznej sprawa wychodzi na waśnie etniczne. A to jak wiadomo, nie wyraża polskich interesów na Białorusi. Niepokorni wobec planów Gawina Polacy na Białorusi zostali wpisani na listę zakazu wjazdu do Polski. Zresztą jedna z mających ogromny autorytet polskich organizacji kresowych – Federacja Organizacji Kresowych – ten zakaz wjazdu Polaków z Białorusi określiła w raporcie do Senatu i rządu Polski jako «haniebny». W tej sytuacji «ratunkiem» dla grupy Gawina – Borys było stworzenie listy osób mających zakaz wjazdu do Polski. Nikt nie zna pełnej listy Polaków z Białorusi, którzy mają zakaz wjazdu do Polski. Obejmuje ona działaczy uznawanego przez władze w Mińsku. Polacy z Białorusi wprost oskarżają Borys o to, że to ona podaje do Warszawy nazwiska działaczy «niepożądanych» [7]. W interpretacji „zawodowych działaczy” ZPB, odgrywających rolę „uciskanych i prześladowanych”, pojawili się «reżimowi Polacy». Jak najbardziej przypomina to czasy i kraj, kiedy to Polacy byli nazywani jako «belo Polaki». Pozostało jednak otwartym pytanie: kto układał tę listę «niewygodnych» i dlaczego dyplomaci polscy, także i z Grodna, twierdzą w Polsce, że taka lista nie istnieje. Czy wstyd im przed społecznością polską, że uznali za niebezpiecznych dla «obronności kraju» zasłużonych działaczy ZPB, kombatantów, nauczycieli i dyrektorów szkół polskich na Białorusi? Jakie niebezpieczeństwo stanowią dla państwa polskiego działacze ZPB, dyrektorzy polskich szkół, dziennikarze Głosu, w ogóle Polacy niezgodni z takim wykorzystaniem ZPB? Chyba tylko tym, że mogą w Polsce opowiedzieć prawdę o tzw. uciskanych!? Oni mówią o uciskaniu, ale nikt nie mówi, w jaki sposób i za co jest uciskany. Dlaczego PMS, która nie wchodziła w grę polityczną i nadal może działać zgodnie ze statutem, uczy języka polskiego, pielęgnuje polską kulturę? A więc na pewno nie w tym problem. Na liście są zesłańcy na Sybir, członkowie prastarych polskich rodzin z Kresów, dzięki którym w okresie
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
sowieckim przetrwała tu polskość. Ich «zbrodnia» polega na tym, że nie chcą współdziałać z nieoficjalnym Związkiem i są członkami legalnego ZPB [7]. Na jakiej podstawie wydano zakaz? Otóż powołano się na przepis o «zagrożeniu bezpieczeństwa Polski». To ciekawe, że podczas gdy zasłużeni dla polskości Polacy nie mogą przyjechać do rodziny w Polsce, Borys nigdy nie miała problemu z wyjazdem z Białorusi – a to do Strasburga, czy do Hiszpanii. Zawsze też władze białoruskie wpuszczają ją z powrotem do kraju [7]. Obecnie, kiedy to Unia Europejska zniosła ograniczenia zakazu wjazdu dla urzędników białoruskich, Polska nadal utrzymuje go dla Polaków z Białorusi. Z tego wnioskuję, że takim byłym działaczom ZPB, jak Gawin i Borys nie chodzi o interesy Polaków na Białorusi, chociaż mówią, że są uciskani i prześladowani. Widać, że prześladowanie to polega na tym, że pozwala im po wielotygodniowych pobytach w Polsce i Brukseli, a także totalnej krytyce sytuacji społecznej na Białorusi, spokojnie wracać i wydawać tu otrzymane w Polsce pieniądze. Dlaczego osobom z listy zakazu wjazdu do Polski odmawia się obrony przed polskim sądem? Istnieją także oskarżania wysuwane o agenturalność działaczy polskich na Białorusi. Obydwie strony podnoszą rzekomą działalność dla służb specjalnych takich osób jak: Kruczkowski, Łucznik, Gawin, Poczobut, Porzecki, Borys i wielu innych. Dziwne także jest, jak często pisze się w prasie polskiej, że Tadeusz Gawin, zawodowy oficer KGB ZSSR jest tylko zwykłym byłym wojskowym, natomiast zwykli obywatele, działacze ZPB są takimi. Wszędzie na świecie działa zasada, że mniejszość narodowa jako zbiorowość nie włącza się do polityki po żadnej stronie. Włączenie polskiej mniejszości do polityki na Białorusi, jak to zrobiła Platforma Obywatelska na czele z D. Tuskiem, próbując rękami grupy Gawina – Borys wciągnąć ZPB do białoruskiej walki politycznej w 2005 roku po stronie białoruskich narodowców, jest nie tylko niedopuszczalne, ale i amoralne. Wydarzenia wokół ZPB w latach 2005–2008 udowodniły, że haniebne metody są bliskie naszym działaczom: oskarżenie o machinacje finansowe, skandale seksualne, rękoczyny, zastraszanie świadków, donosy, pomówienia itd. Działacze ci wciągając ZPB do białoruskiej polityki wewnętrznej ogłosili się także odnowicielami morale w ZPB. Polityka sama w sobie to rzecz niemoralna, a co z tego wyszło w naszym przypadku – dobrze widać po jej skutkach dla Polaków na Białorusi. Widocznie zasada utrzymująca, że moralne jest wszystko, co służy sprawie, dobrze została wyuczona przez naszych «zawodowych Polaków». Nie mówiąc już o podpułkowniku KGB ZSRR Gawinie (prezes ZPB w 1990 – 2000 latach) który ogłosił się w 2004 roku na Radzie Naczelnej ZPB, że nie jest Polakiem, a Białorusinem polskiego pochodzenia [2]. On przez cały czas walczył ze swoim otoczeniem próbując oddać ZPB dla sprawy narodowców białoruskich. On oświadczał, że szczerze uważa, że oficer KGB jest mniej zależny od władz niż pracownik naukowy. Który w swojej książce przypomina, że jest uważany za oficera wpływu [3]. Te przykłady można mnożyć dalej nawet na podstawie książek Gawina: wystarczy zestawić je ze sobą i widać, że ich pewne części, logicznie i faktycznie nawzajem wykluczają się. Jak było już powiedziano: Gawin napisał coś, ale zapomniał przeczytać... Zresztą, w Polsce Gawin opowiadał nie tylko bajki o tym, że nie był oficerem KGB [3] , ale tylko wojskowym, że ze swoją emeryturą oficera KGB przymiera niemalże z głodu (każdy na Białorusi wie, że jego emerytura jest większa, niż wypłata naukowego pracownika uniwersytetu, albo szeregu innych kategorii ludności), chcąc otrzymać ze Senatu RP zapłaty za swoje antyzwiązkowe artykuły. Cały czas grupa Gawina – Borys podkreśla rzekomy demokratyczny sposób swej działalności, chociaż wszyscy pamiętają jakim gwałtem był VI zjazd. Obecna sytuacja jest zupełnie odwrotna od zasad demokracji: Rada Naczelna ZPB nie pracuje, prezes Malewicz nie zwołuje posiedzeń Rady, nie uczestniczy w obradach. Rada Naczelna nawet nie ma stałego składu, nowych jej członków wyznaczają Gawin i Borys. Od 2005 roku nie odbyło się żadne szkolenie aktywu, prezesów oddziałów, przedstawicieli Rady Naczelnej ani młodzieży w celu przygotowania organizacji do działalności w nowych warunkach. Cała działalność Borys kierowana jest na rzekomą walkę z władzami i organizację imprez towarzysko-kulturalnych oraz wycieczek do Polski z udziałem praktycznie ciągle tych samych osób [8]. Nawet jej zwolenniczka szefowa TVP „Białoruś” Agnieszka Romaszewska przyznaje, że grupa Gawin – Borys nie ma żadnego poparcia na Białorusi i apeluje do władz Polski: «Oni nie mają innego oparcia» [9]. W ekipie Borys pojawili się ludzie zupełnie nie związani z polskością, a wręcz jej przeciwnicy: St. Poczobut (należy do białoruskich anarchistów), Andrej Poczobut (należy czynnie do białoruskich nacjonalistów), Igor Bancer (wykluczony z Uniwersytetu Warszawskiego za białoruski nacjonalizm), Iwan Roman (etatowy pracownik BNF). Ci ludzie wcześniej przez długie lata mieszkając w Grodnie, w ogóle nie należeli do ZPB czy innych polskich organizacji.
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
Otrzymujemy więc sytuację, w której to RP finansuje organizację nie wykonującą statutowych zadań, z powodu nielegalnego charakteru oraz brak możliwości działań Związku, który te cele realizuje, mimo całkowitego wstrzymania dotacji. W ogóle sytuacja jest po prostu paradoksalna: Polacy na Białorusi są faktycznie prześladowani i niszczeni przez Państwo Polskie, bowiem są popierani tylko „zawodowi Polacy” albo inaczej „zawodowi działacze.” W swoim czasie alarmowałem niejeden raz o takiej, tworzącej się sytuacji [4] [10] [11] , , . Nie znam w światowej historii bardziej dziwnego i haniebnego przypadku, kiedy to własna mniejszość narodowa jest prześladowana i niszczona przez Macierz. Bardziej haniebnego od tego, w którym władze państwowe RP nakazują mniejszości polskiej na Białorusi jednanie się z białoruskimi nacjonalistami, którzy nie uznają istnienia Polaków na Białorusi. A zakaz wjazdu do Polski szeregu działaczy ZPB, nauczycieli, ludzi zasłużonych słusznie stawi pytanie wśród Polaków na Białorusi czy nie jest to celowym niszczeniem polskości dla dobra białoruskich narodowców, z którymi Gawin, Borys (oświadczając, że są Białorusinami polskiego pochodzenia) mają szczególnie dobre kontakty. Widać z tego, że to ci osoby – Gawin i Borys są wrogami polskości na Białorusi. Powstaję w takim razie pytanie o cele polskiej polityki zagranicznej wobec polskiej mniejszości na Białorusi. Obecna sytuacja wymaga powołania specjalnej komisji. Miała by ona na celu wyjaśnienie zaistniałego konfliktu, doprowadzenie stanu finansów do porządku, wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych oraz do znormalizowania sytuacji w ZPB poprzez nowe wybory. Wyjaśnienia przez komisją wymagają geneza oraz przyczyny konfliktu oraz pokazanie opinii publicznej wszystkich jego konsekwencji, które w tak bardzo krzywdzący sposób dotykają środowisko polskie na Białorusi. Literatura 1. Problemy świadomości narodowej ludności polskiej na Białorusi. Grodno 2003, 2004, 2005. Т. 1–3. 2. Protokół posiedzenia Rady Naczelnej ZPB 20 listopada 2004 roku. 3. Gawin T. Zwycięstwa i porażki. T. Gawin. Warszawa 2003. 4. Protokół posiedzenia Senatu RP 30 kwietnia 2002 roku. Wystąpienie prezesa ZPB Tadeusza Kruczkowskiego. 5. Письмо КГБ РБ от 21.01.2003. № 36/110. Archiwum ZPB. 6. Ostoja J. Droga donikąd, czyli groteskowa «kariera» Anżeliki Borys. Dziennik 2008-04-07. 7. Stanowisko FOK w sprawie raportu Polityka Państwa Polskiego wobec Polonii i Polaków za Granicą KP RM Warszawa, 26 stycznia 2007 r. Archiwum T. Kruczkowskiego. 8. Kresowe zabawy. Archiwum T. Kruczkowskiego. 9. PiS żąda wyjaśnień w sprawie misji na Białorusi. Dziennik 2008-10-07. 10. Kruczkowski, T. Czy Polacy na Białorusi są spisani na straty? Więź. Warszawa, 2003. № 1, s. 166–173. 11. Kruczkowski, T. Polacy na Białorusi na tle historii i współczesności. Słonim 2003, s. 271.
Summary: The article analysis some aspects of non-official activities of the Union of the Poles in Belarus in the context of foreign policy of Poland.
Pani inż. Maria Jarczewska (z l.), wójt Gminy Piecki wita w ośrodku turystycznym na Mazurach Polaków z Mohylewa na Białorusi, opiekunów dzieci zaproszonych przez Gminę na wakacje do Polski.
https://www.academia.edu/38552318/Czas_najwyższy_kruczkowski_tekst._doc http://by.blox.pl/2019/03/Dr-Tadeusz-Kruczkowski-NIEKTORE-ASPEKTY.html
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
Du hast etwas auf Müll/ śmieci/ rubbish gepinnt. 42 Elity skremowania ustrojowego PRL a życie polskie PDO660 https://vk.com/id467751157 Sowa Magazyn 15 Mar o 14:35 audio:https://www.mixcloud.com/stefan-kosiewski/elityskremowania-ustrojowego-prl-a-%C5%BCycie-polskie-pdo660-fovon-stefan-kosiewski-ssetkh-lech-wa%C5%82%C4%99sa/ https://www.pinterest.de/pin/452752568788989595/ https://vk.com/wall467751157_467 sowa @sowa 1. Mai 2016 @Rafal_Gorski @szejnfeld @KosiniakKamysz
dlaczego PiS interesuje się tylko tym, co zajmuje Jarosława Kaczyńskiego? de.pinterest.com/pin/4527525687… 1 Antwort 0 Retweets 0 Gefällt mir https://twitter.com/sowa/status/727433672182403072
Stefan Kosiewski: Białoruś abo prolegomena do krytyki Kaczyńskiego sowa 1 lip 2010 Dlatego pracujemy, działamy społecznie, modlimy się niezmiennie i śpiewamy na całym świecie jednako: Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". Tak nam dopomóż Bóg.
Stefan Kosiewski POLEN 18 mar, 18:26 DEBIL i OSZUST Jarosław Kaczyński to dziś jeden z ważniejszych polityków w Polsce, jest szefem partii rządzącej. Od lat jest w polityce i nie pozwala o sobie zapomnieć, ale nie zawsze wszystko szło po jego myśli. Niedawno na jednym z portali społecznościowych pojawił się wpis pana, który przedstawia się jako pracownik szkoły (do której uczęszczali Kaczyńscy). Mężczyzna wyjawił, że: - Pracowałem przez wiele lat w 'Lelewelu', liceum ogólnokształcącym na Żoliborzu. Uczęszczali tam m.in. bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy Ale nie skończyli tej
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
szkoły. Odeszli po przedostatniej X klasie w okolicznościach kuriozalnych. (...) Lech zdał z X do XI (maturalnej) klasy, natomiast Jarosław oblał. Jeśli dobrze pamiętam miał oceny niedostateczne z języka polskiego i angielskiego. Decyzją rady pedagogicznej miał powtarzać klasę. Kuberski zbaraniał i odszedł z niczym. „Załatwił” Jarosławowi przeniesienie do innego liceum i... promocję. Z niemałym zdumieniem dowiedzieliśmy się po wakacjach, że - mimo ocen niedostatecznych - kontynuuje on naukę w klasie maturalnej. A to znaczy, że Kaczyński jako nastolatek miewał problemy w szkole. Sam zresztą o tym mówił. W książce "Polska naszych marzeń" przyznał, że przeżywał pewne szkolne zawirowania: Moje czasy szkolne kryją pewną tajemnicę. Otóż zdarzyło mi się nie zdać z 10. do 11. klasy i mimo to wylądowałem w ostatniej klasie, a następnie po odkręceniu tego znalazłem się w liceum na Woli. Po czym dodał, że szczerze: - Zdaje się więc, że prawdopodobnie nielegalnie skończyłem 11. klasę i zdałem maturę, a potem poszedłem na studia - zdradził prezes Prawa i Sprawiedliwości. https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/kaczynski-nielegalnie-zdal-mature-tajemnicza-historia-prezesa-pis-aaGwSu-wupU-LVxh.html https://plus.google.com/116748846165184263175/posts/ENf35cuLMpu audio: https://gloria.tv/audio/FfJK4r4a2UTc1J34Bcw4rYYfV Zły film o Polakach na Białorusi PDO237 FO von Stefan Kosiewski ZR ZECh bo za gorszego od Lecha Kaczyńskiego robił kandydat Koszer sowa 15. Okt. 2010 Written by sowa (») 15.6.2010 13:35 in category Związek Polaków na Białorusi
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
Lech Kaczyński, który ślinił jeszcze agentce Borys mankiety na Zamku Królewskim w Warszawie. 6 lat(a) temu sowa Wyświetlenia 3,3k W czołówce filmu autoryzowanego przez Pawła Ziemińskiego pojawia się napis: "Nasz reportaż jest próbą prezentacji stosunku władz Republiki Białoruś do mniejszości narodowych. Jest także próbą odpowiedzi na pytanie: Kto i w jakim celu wykorzystuje instrumentalnie mniejszość polską na Białorusi"?
https://vk.com/photo467751157_456240808
dziewczynki z Mohylewa na wakacjach; do Gminy Piecki, bez pomocy MSZ i Wspólnoty
Nie mówimy tu o haniebnych działaniach antypolskich Pawła Ziemińskiego pośród Polaków ujawniających swoje sympatie narodowe (część prawdy na ten temat można sobie wygooglać w Internecie wklepując nazwisko używane przez prowokatora oraz kilka innych słów/ tagów znaczących dla zainteresowanego). Przed obejrzeniem filmu powiedzmy tylko, że Paweł Ziemiński odegrał przypisaną mu rolę w żydowskiej hucpie (klownadzie) towarzyszącej w 2010 r. wyborom prezydenta RP, która to niesmaczna, purymowa zabawa miała na celu przedstawienie jako nieszkodliwych wariatów kilku rzekomo narodowych kandydatów, obżydzających samą nawet myśl o głosowaniu na Polaka kandydującego na urząd prezydenta RP. https://gloria.tv/video/Tat9vgrAJdx Paweł Ziemiński, który w czołówce reportażu o Polakach na Białorusi przedstawia się jako działacz polityczny, był szefem sztabu wyborczego Dariusza Kosiura, którego
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
nazwisko w żargonie jidysz pisze się bez samogłosek tak samo jak słowo: KOSZER. Kandydat ten poparty został publicznie przez reżysera Bohdana Porębę na zjeździe rzekomych patriotów polskich gromadzonych wokół mikrofonu Radia Maryja przez prof. Ryszarda H. Kozłowskiego, lobbystę wiertactwa geotermicznego, którego to profesora główną zasługą życiową jest zatajanie przed Polakami prawdy o szkodach spowodowanych przez to anonimowe wiertactwo międzynarodowe chociażby w okolicach Bazylei w Szwajcarii. Reżyser Bohdan Poręba popierał też m.in. Ludwika Wasiaka wygłupiającego się publicznie w roli kandydata na prezydenta RP a pomagał mu przy tym Jan Grudniewski, który robił za Polaka i za szefa sztabu wyborczego Wasiaka, popieranego przez kolejnego żydokandydata na prezydenta Bohdana Kurzeję. Eugeniusz Skrobocki and Leonid Chodkiewicz, FUEN Brüssel 2009 Bruksela, 1.10.2009, śp. Eugeniusz Skrobocki, dziennikarz, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi poznaje mnie z drem Leonidem Chodkiewiczem, prezesem Związku Potomków byłej Carskiej Emigracji w Bułgarii. /Stefan Kosiewski, Polnisches Kulturzentrum e.V. 60 years Federal Union of European Nationalities. FUEN JUBILEE CONGRESS BRUSSELES 2009 Jubileuszowy Kongres Federalnej Unii Europejskich Grup Narodowościowych Stawiamy zatem pytanie: Kto to jest Paweł Ziemiński i w jakim celu wykorzystuje instrumentalnie nie tylko Mniejszością Polską na Białorusi? Paweł Ziemiński wykorzystał bowiem Andrzeja Chodkiewicza, przedstawianego napisem jako "Konsul III RP" a robiącego w Grodnie za Konsula Generalnego RP, wcześniej robił zaś za etatowego dyrektora stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzeja Stelmachowskiego, finansowanego z budżetu Senatu RP i służącego różnym grupom interesu i tajnym służbom państwowym do finansowania działań poza granicami RP, a jeszcze wcześniej robiącego za dziennikarza w tygodniku reżimowych katolików "Ład" (odszczepieńców Zabłockiego od PAX-u Piaseckiego), który to tygodnik po Magdalence i 1989 r. służył żydokomunie do uwiarygodniania wielu skompromitowanych żydów i kapusiów SB. Dr. Leonid Chodkiewicz, prezes Związku Potomków byłej Carskiej Emigracji w Bułgarii i Eugeniusz Skrobocki Związek Polaków na Białorusi https://youtu.be/jbQdz2ioFGg Andrzej Chodkiewicz robi za bardzo dobrze opłacanego dyplomatę państwa polskiego i wie oczywiście o tym, że Paweł Ziemiński nie jest żadnym dziennikarzem, a robi tylko za tzw. dziennikarza w kolejnym spektaklu politycznym z przypiętą do klapy marynarki kolorową karteczkę i napisanym na niej po białourusku słowem: Prasa. Chodkiewicz, daje się jednak rzekomo naiwnie kilkakrotnie podejść Ziemińskiemu przed kamerą, jak gdyby nie wiedział, że podstawowym obowiązkiem każdego dyplomaty jest wylegitymowanie rzekomego dziennikarza,
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
a następnie uzyskanie zgody Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP na udzielanie przez konsula RP wywiadu nie dziennikarzowi, lecz zarejestrowanemu przecież przez Państwową Komisję Wyborczą działaczowi politycznemu podającemu się za narodowca i Polaka. 1:12 Heinrich Schultz im Hotel Conrad Brüssel 1.Oktober 2009 301 wyświetleń 9 lat temu
SOWA Konsul Chodkiewicz wykorzystuje okazję do zademonstrowania "twardego kursu reżimowej Warszawy" wobec tzw. wolnej telewizji w demokratycznej Polsce i stwierdza, że nie ma sensu rozmawiać z Ziemińskim: "...nie ma sensu, bo Panowie próbujecie przekonać mnie do tego, żebym nie reprezentował linii państwa polskiego; ja natomiast uważam, że panowie również jako przedstawiciele działającej w Polsce telewizji powinni respektować pewną politykę, którą władze państwa polskiego na tym terenie prowadzą" (18:45 do 19:17). Ziemiński wmontował do filmu napis: "Reportaż został zrealizowany przez ekipę telewizji WPS własnym sumptem, dzięki czemu zachowaliśmy niezależność i obiektywizm" , bo jeśli każdy Polak wie, że Bubel, Urban i Michnik też własnym sumptem realizują swoją produkcję, to automatycznie zachowują oni wszyscy przy tym i każdy z osobna tzw. niezależność i obiektywizm. Tego rodzaju, prymitywnych manipulacji nagromadzonych jest w reportażu Ziemińskiego specjalnie tak dużo, żeby od tego Polaków zemdliło. Dlatego pokazując stadion w Grodnie oraz maszerujących na bieżni przedstawicieli kultur narodów żyjących na Białorusi (Polaków na równi z Czukczami) Ziemiński dostrzega brak reklam na stadionie i nie nic mówi mądrze o braku zachodnich inwestycji na Białorusi, lecz bredzi coś o zbawczej działalności białoruskiego rządu na rzecz ochrony miejscowej ludności przed reklamami globalistów (20:17).
Hans Heinrich Hansen FUEN Brussel 20091001 https://youtu.be/_ZAMkq0rRnc SOWA Jeden kolega plecie jedno głupstwo, po czym drugi kolega konsul piętruje je kolejnym głupstwem i zamierzona manipulacja zdezorientowanym widzem zamienia się w durne podśmiechujki dwóch niemądrych osób występujących przed kamerą. Ziemiński jako realizator filmowy wszedł wyraźnie w buty podającego się za tzw. Telewizja Narodowa lekarza Sendeckiego z Lublina, męża byłej kandydatki do EURO-parlamentu z żydowskiej bandy Libertas. W reportażu Ziemińskiego o stosunku państwa polskiego do Polaków na Białorusi nie jest ważne: kto, kogo i o co pyta, dlatego też Ziemiński zadaje Chodkiewiczowi pytanie: co spowodowało, że nie brał on udziału w Festiwalu, lecz nie czeka na odpowiedź swojego rozmówcy, gdyż spieszy z zapewnieniem: "acha, no, rozumiem" (20:25 - 20:37). Rzekomy działacz polityczny, czy też rzekomy dziennikarz nie pyta Konsula RP jasno i zwyczajnie o to, czy
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
ktoś w zastępstwie nieobecnego na imprezie państwowej Chodkiewicza towarzyszył zawodowo, z urzędu konsularnego zobowiązanego ustawowo do opieki nad Polakami za granicą w tym występie grupy Mniejszości Polskiej Narodowej na murawie, lub choćby na trybunach stadionu?
Polacy z Białorusi Dodany 8 lat temu | ost. modyfikacja 7 lat temu Bo chodzi tylko o to, żeby Ziemiński zadał głupie pytanie: dlaczego nie wpuszcza się niektórych Polaków z Białorusi na teren państw, w których obowiązuje europejska umowa z Schengen? A na to głupie pytanie (głupie, bo jeśli jest podjęta polityczna decyzja, to należy zapytać: jaki podmiot prawa, kto podjął tę rasistowską, kryptosyjonistyczną decyzję w stosunku do Polaków i kto jest władny ją odwołać?) Chodkiewicz odpowiada jeszcze bardziej idiotycznie: "proszę zapytać Straż Graniczną". A przecież jako były dyrektor "Wspólnoty Polskiej" ten sam Chodkiewicz wielokrotnie przejeżdżał wcześniej osobiście granicę na Bugu z gotówką na karcie magnetycznej i z różnym sprzętem nie tylko w marynarce i dobrze wie, że decyzje podejmowane są w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, a Straż Graniczna tyle ma do gadania na granicy, co stróż na portierni Konsulatu RP w Grodnie, z którym awanturował się wcześniej do mikrofonu Ziemiński (5:55), żeby stworzyć dla potrzeb filmowych atmosferę "oblegania twierdzy". Na zakończenie rozmowy z konsulem Andrzejem Chodkiewiczem zarówno Ziemiński jak i wchodzący mu bezceremonialnie w słowo asystent techniczny ze słuchawkami na uszach zgodnie przyznają rozmówcy, że generalnie to jednak on ma rację. Bo chodzi o to, że urodzeni w Izraelu potomkowie syjonistów, którzy dobrowolnie wyrzekli się w przeszłości ze względów finansowych i nacjonalistycznych obywatelstwa RP mają przyznane przez żydowski Sejm w Polsce prawo do dziedziczenia obywatelstwa RP, a urodzone na terenie II Rzeczypospolitej Polskiej polskie dzieci Polaków nie mają takiego prawa, bo są ustawowo dyskryminowane w Polsce w stosunku do uprzywilejowanych od stuleci żydów i mogą z łaski konsula RP utrzymać nie obywatelstwo, lecz co najwyżej tzw. Kartę Polaka, która ma głęboki i ukryty sens dla oficerów prowadzących na smyczy agentów ze wspomnianego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RP. https://gloria.tv/audio/86fZQSqtUZrHCdAbdZ4szMMNj
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
Stefan Kosiewski i Dr. Tadeusz Kruczkowski 27.08.2005 Wołkowysk, VI Zjazd SZ ZPB Realizator propagandowego filmu o Polakach na Białorusi rozmawia następnie z docentem Tadeuszem Kruczkowskim, byłym Prezesem Związku Polaków na Białorusi, lecz zamiast zwracać się do niego z szacunkiem i słuchać, co mądry Polak ma mu do powiedzenia, to spoufala się i zwraca się doń niegrzecznie po żydowsku "Panie Tadeuszu", bo ma ochotę bredzić za chwilę bzdury o koncepcjach Piłsudskiego i Dmowskiego (20:45) ścierających się w jego głowie wyniesionej na parę dni na Białoruś. 2:08 Józef Łucznik, VII Zjazd Związku Polaków na Białorusi (zwiastun filmu). 435 wyświetleń 6 lat temu Ziemiński przedstawia się kolejnemu rozmówcy słowami "...my z polskiej telewizji wiemy, że ten związek ma pewne problemy tu na Białorusi, nie jesteśmy zorientowani, chcielibyśmy wyjaśnić naszym telewidzom, na czym polega ten problem" (25:28) a rozmówca ten mówi tylko tyle, że władzom nie podoba się związek Angeliki Borys. W filmie zamieszczonym w Internecie w październiku 2010 r. brakuje rzetelnej informacji o tym, że Angelilka Borys przestała już stwarzać swoją osobą pretekst do działania dla takich ludzi jak Chodkiewicz i Lech Kaczyński, który ślinił jeszcze agentce Borys mankiety na Zamku Królewskim w Warszawie. Anachroniczna walka z wiatrakami, których w realu nie ma, mogła być jeszcze uznana za śmieszną w Konopielce, bo tam chodziło przynajmniej o sierp i jego doniosłość ze względu na możliwość konotacji ze znaczeniem sierpa w ikonografii Związku Sowieckiego, natomiast dogryzanie byłej Angelice Borys, którą żydokomunistyczna propaganda polityki Tuska i Kaczyńskich wylansowała na bohaterkę, a która to przy pierwszym wezwaniu do sądu padła jak mucha na jesieni, musi być uznana za niesmaczną, jak chmara much jesiennych zwabionych do garnka z ugotowanymi kartoflami i wytrzepana z tymi kartoflami na omastę, żeby tylko dogodzić konsulowi Chodkiewiczowi w realizacji Testamentu Politycznego Andrzeja Stelmachowskiego, spisanego w Magdalence z diabłem w roli generała SB.
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
O zapowiedzianym przez realizatorów filmu stosunku władz Republiki Białorusi do mniejszości narodowych nie ma w filmie nic a nic. A władze białoruskie pokazywane są tylko na trybunie stadionu i przy tradycyjnym powitaniu chlebem. Eugeniusz Skrobocki, Polnische Minderheit in Weissrussland für Radio Katowice, Diethmar Brehmer SOWA Do pustego stołu restauracyjnego z piękną, a nie zorientowaną w niczym panną Kamilą zasiada w końcu filmu z Pawłem Ziemińskim Edward Maciejczyk z Ameryki, który (zamiast zapytać: czego się Panna napije?) tytułowany jest aresztantem w Polsce, z art. za propagandę. I ten zaczyna dopiero truć dziewczynie o litwakach sprowadzonych przez Stalina po 1945 r. do Polski, żeby wytępić polską inteligencję. I zaczyna świnia zalewać dziewicy o żydowskim pochodzeniu Aleksandra Kwaśniewskiego. Ziemiński wyjaśnia w ostatnim słowie, że nie interesuje go Mniejszość Polska na Białorusi, lecz globalizacja, z którą zamierza podjąć walkę i dlatego podaje się za dziennikarza i uruchamia telewizję w Internecie za pieniądze Maciejczyka, który uruchamia dla niego stronkę na forum suwerennosc.com Ze wspomnianych pow. względów Ziemiński powinien być odesłany do cywila, a Chodkiewicz już dawno na rentę. Z Panem Bogiem Z Frankfurtu nad Menem mówił Stefan Kosiewski https://gloria.tv/audio/78SK6X6ah6d
https://vk.com/wall467751157_466
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
http://by.blox.pl/2006/05/wpis.html
https://issuu.com/kulturzentrum
20. März 2019
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
poniedziałek, 01 marca 2010 Bożena Gaworska-Aleksandrowicz 4 Tychy, 28 lutego 2010 List otwarty do p. Stanisława Buraczewskiego Prezesa Związku Polaków na Białorusi w Iwieńcu Szanowny Panie Stanisławie Nie ukrywam, z niepokojem i wielkim zdziwieniem, czytam, słucham w polskich mediach informacji, które mają za cel przedstawić Pana charakterystykę. Z niepokojem, gdyż obserwuję próbę, subiektywnej, sterowanej przez grupę A. Borys dyskredytacji Pańskiej osoby w oczach moich rodaków, ze zdziwieniem gdyż nie ma nawet cienia próby sprawdzenia wiarygodności tego co się publikuje. Jako osoba, która w okresie swojego pobytu w Iwieńcu poznała Pana i działalność Domu Kultury, którego jest Pan dyrektorem chcę wyrazić swoje oburzenie niecnymi, sterowanymi ręcznie, manipulacjami dziennikarstwa polskiego. Co więcej chcę tą drogą wyrazić wyrazy szczerego podziwu i uznania dla pracy wspomnianego Domu Kultury, profesjonalizmu, wysokiego poziomu artystycznego, jak również zaświadczyć, że Dom Kultury pod Pana kierownictwem nie ogranicza swojej działalności do prezentowania i promowania jedynie kultury rodzimej, białoruskiej, ale jest tym miejscem, w którym słychać polską mowę, polską piosenkę, na którego scenie występują artyści z Polski, a w szeregach pracowników są osoby, które aktywnie uczestniczą w działalności na rzecz krzewienia Polskości, a choćby w zespole Kresowianka przy Domu Polskim, studiujące w Polsce. Co więcej pragnę zachęcić Pana do podzielenia się z polską opinią publiczną tą stroną swojej działalności, w której próby zainteresowania dyrektora Domu Polskiego w Iwieńcu przyjęciem przybywających do Iwieńca zespołów, ludzi z koncertami w języku polskim w odpowiedzi otrzymywały trzask rzucanej słuchawki telefonicznej. Wiem, że mówi Pan po polsku i pisze po polsku. Mam też nadzieję, że zaufanie jakim obdarzyła Pana społeczność Iwieńca dając mandat Prezesa ZPB
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
iwienieckiego oddziału przełoży się na równie prężne, profesjonalne (jak w przypadku Domu Kultury) działanie na rzecz rozwoju i zachowaniu od zapomnienia języka, kultury, tradycji polskiej ludziom, którzy chcą ją przybliżać i pielęgnować. Wierzę, że nareszcie Dom Polski w Iwieńcu będzie stał otworem dla wszystkich oraz w to, że znajdą w nim mieszkańcy to czego spragnieni są, spotkania z kulturą, (również z kulturą bycia osób nim zarządzających) z folklorem, językiem, spotkania bez ograniczeń, ponad podziałami na związkowców, na lepszych, gorszych. Wierzę, że będzie to prawdziwy POLSKI DOM, w którym: „gość w dom, Bóg w dom”. Wreszcie mam nadzieję, że nie zawiedzie Pan ich zaufania. A ze swojej strony, jako kierownik działu ds. kontaktów z zagranicą Telewizji Kultury zapewniam, że dołożymy wszelkich starań by docierać do Państwa z naszą ofertą prezentacji zespołów muzycznych, spotkań z artystami by wesprzeć działalność w zakresie ochrony i rozwoju dziedzictwa historyczno-kulturalnego narodu polskiego i dopomóc w aktywnej realizacji działalności kulturalno-oświatowej. Jednocześnie zapewniam, że będziecie Państwo mile widziani w Polsce by móc zaprezentować osiągnięcia i dorobek, a Polacy, którym na sercu leży dobrosąsiedzka współpraca, wymiana kulturalno-oświatowa i przyjaźń uczynią wszystko by zlikwidować sztucznie podsycane próby fałszowania rzeczywistości, a tym samym zlikwidować sztucznie piętrzone przez grupę A. Borys przeszkody w dotarciu do spotkania z kulturą i tradycją polską tym wszystkim, którzy chcą ją pielęgnować, ale i tym, dla których nie są one rodzimymi, co nie znaczy wrogimi, a którzy je zechcą poznać. Wreszcie zlikwidować te przeszkody, które łamią zasady praw człowieka i świadczą o zagrożeniu demokracji w Polsce, a choćby te w postaci „czarnych list”. Z życzeniami wytrwałości: Szczęść Boże Panu, Szczęść Boże Iwieńczanom. Bożena Gaworska-Aleksandrowicz http://sowa-frankfurt.ning.com/profile/BozenaGaworskaAleksandrowicz ----- Original Message ----From: bozena To: sowa-frankfurt@t-online.de Sent: Sunday, February 28, 2010 6:49 PM Szanowny Panie Jestem nauczycielką, która pracowała w Iwieńcu na Białorusi w ub. roku szkolnym. Otrzymałam Pański adres od Wiktora Dmuchowskiego, któremu opowiadałam o doświadczeniach, obserwacjach, praktykach ludzi z grupy A. Borys, bezeceństwach jakich byłam świadkiem. W obliczu skandalu jakiego byłam świadkiem i drugiego jakiego świadkiem jestem w chwili obecnej uznałam, że nie mogę pozostać bierna z wiedzą, która jakże inna jest od propagandy. Chciałabym podzielić się tą wiedzą z osobami, które władne są zapoznać szerszy krąg odbiorców. Napisałam List do człowieka, który w Iwieńcu cieszy się szacunkiem, a który wybrany został prezesem ZPB. Przesyłam go na Pańskie ręce z prośbą o pomoc w opublikowaniu. Z wyrazami szacunku Bożena Gaworska-Aleksandrowicz 2016-05-03 10:46:47 Szanowny Panie Jerzy, dotarły do mnie Pana refleksje gorzkie lecz prawdziwe - o tym czym żyje nasze biedne i umęczone państewko... bo wiadomo z jakich przyczyn, Państwa Polskiego dziś brak. Otóż, niektórzy z dyskutantów proponują zawiązać ruch narodowo-polski, który by przywrócił naszemu krajowi cechy państwowości. Myślę, że Ruch - tak, ale nie społeczny/ tylko skuteczny oparty na ludziach honoru i twardych zasadach sprawiedliwości społecznej. Jednak ten ruch - to wojsko - może być skuteczne jedynie w warunkach absolutnego zaufania do siebie, lojalności i w jakimś sensie w tajemnicy, a z tym już jest gorzej. Dzisiaj - będąc śledzeni i inwigilowani - nie mamy pewności czy nas ktoś w nocy nie zagląda pod kołdrę. Na przykład, dzisiaj /niby w związku z ciszą wyborczą/ o godzinie 00.02 do rana zostałem pozbawiony telefonów i internetu i jakby coś się stało w nocy z moją 84-letnią mamą, to nie potrafiłbym wezwać pogotowia i jej uratować. Polakom jest
https://issuu.com/kulturzentrum
Europäisches Magazin SOWA
20. März 2019
potrzebna więź skuteczna, która zadziała nawet wtedy, jak im powyłączają wszystkie telefony. Zastanówmy się nad tym, jak ową więź trzeba stworzyć??... Pozdrawiam Pana, Wiktor Dmuchowski z Częstochowy http://exclusiv.blox.pl/2010/11/bo-wiadomo-z-jakich-przyczyn-Panstwa-Polskiego.html
Pani inż. Maria Jarczewska, wójt Gminy Piecki wita w ośrodku turystycznym na Mazurach Polaków z Mohylewa na Białorusi, opiekunów dzieci zaproszonych przez Gminę na wakacje do Polski. Karta Polaka dla chazara bez przewrotu majowego 239 Fascynacja Obłędem von Stefan Kosiewski https://youtu.be/9eSPqvF4CpA Nie mow falszywego swiadectwa PDO664 SSetKh von St... audio: https://lnkd.in/dDbBTUR 8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. https://lnkd.in/dqDGjpq audio: https://lnkd.in/drfXwYS Zbigniew Stonoga 15.08.2015 w rozmowie telefonicznej z prokuratorem obwinił Polaczka i Rostowskiego o wyprowadzenie 1,2 miliarda złotych ze SKOKów do...Pages: 27 Reads: 39 Public Published 1 day ago PDF: https://www.scribd.com/document/402256033/Nie-mowfalszywego-swiadectwa-PDO664-SSetKh-von-Stefan-KosiewskiPDO135-STONOGA-PDO136-Na-spalonych-ZECh-Niektoreaspekty-retoryczne-20190318-ME-SOWA http://sowa.quicksnake.cz/NAROD-MA-PRAVO-SE-BRANIT/Zlyfilm-o-Polakach-na-Bialorusi-PDO237-FO-von-Stefan-KosiewskiStudia-Slavica-et-Khazarica-ZECh-A-jesli-nie-wyladujemy-to-co Opublikowano Yesterday, autor: sowa https://vk.com/wall467751157_467
https://issuu.com/kulturzentrum