lśnienie m a ga z y n
list Drodzy Czytelnicy! Z niezwykłą radością dzielimy się z Wami naszą Opowieścią. Usiądźcie na chwilę i przenieście się z nami do wyjątkowego świata narracji lśnienia. Nowy numer to zbiór historii i opowiadań, które są szczególnie bliskie naszym sercom. Z uwagi na wyjątkowo w tym roku trudny, jednak nieustannie lśniący, bo grudniowy czas, nie zabraknie w nim świątecznych akcentów i kilku prezentów. Mamy nadzieję, że każdy z Was odnajdzie tu kawałek siebie, ale i otworzy na nowe, ponieważ razem z Twórcami zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by zaciekawić i podzielić się z Wami miłością do kultury, sztuki, designu i mody. Liczymy, że nasza praca Was zainspiruje, a Opowieść pochłonie do reszty. Dajcie się olśnić!
Maja Kubiaczyk & Martyna Krzykacz
2
redakcja martyna krzykacz / maja kubiaczyk
Edyta Leszczak / Anita Korościk / ModelPlus / Kasia Łaszcz / Joanna Łukijańczuk / Kwiat Jabłoni / Sandra Gałecka Natalia Czyżak / Malika Ledeman / Marianna Kowalewska / Weronika Walijewska / Louie / Selective Management Katya Starodubova / Anastazja Redchyts / Eliza Gawrjołek / Sandra Bronidzewska / Agnieszka Marszał / Dominika Gralewicz Aleksandra Kompała / Olga Urbanek / Charmie Pfeffer / Iconic Management / Maximilian Alessandro D’Antonio Hanna Heinonen / Kasia Szymanowicz / Jessah Amarante. / Marta Mytych / Jessica Delliah / Select Model Management Stockholm Antoine Astour / essah Amarante / Aleksandra Antończak / Ewa Wiśniewska / Kasia Lendzion / Medbabki Sara Grolewska / Klaudia Krzykacz / do eat ! / Kinga Rajchel / Agnieszka Topolska / Maja Staśko / Marta Karkosa Alicja Kozak / Anita Klimczuk / Mary Zaleska / true interiors
4
Za nami szczególnie wymagający rok. Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, chciałybyśmy życzyć Wam przede wszystkim, abyście mogli spędzić ten wyjątkowy czas z bliskimi i celebrować go w towarzystwie tych, których kochacie. Niech będzie to okazja do docenienia tego, o czym zapominamy często na codzień. Mamy nadzieję, że mimo specyficznego okresu, odnajdziecie magię świąt i zapomnicie o troskach, spędzając wyjątkowo lśniące chwile, a nadchodzący rok przyniesie Wam wiele szczęścia i pięknych dni.
Wesołych Świąt Kochani!
5
/
kult ura uroda moda
/
/
st yl Ĺźycia
24-45 64-79
100-133
/
szt uka i design
7
136-179
/
202-221
Alice zdjęcia Edyta Leszczak modelka Anita Korościk / ModelPlus stylizacja Kasia Łaszcz makijaż & włosy Joanna Łukijańczuk
8
LEWA ST RONA sukienka Krystian Szymczak wianek JUST INE CLENQUET / Lui-Store PRAWA ST RONA sukienka MMC sygnet Kopi pierścionek AKO STORE / Mokotowska CONCEPT
11
bluzka & spó∂nica Krystian Szymczak kolczyki, & nausznice Kopi buty Birkenstock
12
sukienka MMC kolczyki Kopi pierścionek AKO STORE / Mokotowska CONCEPT
15
sukienka Krystian Szymczak kolczyki z perłą & sygnet Kopi pierścionek AKO STORE / Mokotowska CONCEPT
16
sukienka Tomasz Ossoliński wianek Własność stylistki
golf MMC nausznice & sygnet Kopi kolczyk z perłą & pierścionek AKO STORE / Mokotowska CONCEPT
19
20
sukienka JAP Fashion kolczyki, nausznice & sygnet Kopi pierścionek AKO STORE / Mokotowska CONCEPT
co nas
olśniło
24
j.wise
ubrane w słowa
Artysta zadebiutował pod koniec zeszłego miesiąca ze swoją pierwszą solową płytą „Stories”. Współzałożyciel i frontmen zespołu The Suns postanowił obrać nieco inną ścieżkę i zdecydował się wydać swój solowy projekt, obdarowując nas niezwykle intymnymi opowieściami muzycznymi. Pochodzi z Poznania, a wiele lat młodości spędził w Wielkiej Brytanii, gdzie zajmował się sztuką plastyczną. Ostatecznie jednak to w Polsce postanowił wydać swój premierowy album, w którym odnajdą przyjemność zarówno miłośnicy melancholijnych dźwięków, jak i tanecznych melodii. Ujął nas swoją niezwykłą wrażliwością i bogatą warstwą tekstową utworów. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji się poznać - życzymy Wam przyjemności w słuchaniu.
Ubrane w słowa to pierwszy taki e-book w Polsce, który w prosty, krótki i zwięzły sposób zapoznaje czytelniczki ze światem mody odpowiedzialnej i pomaga w tworzeniu własnej, etycznej marki. Jest przewodnikiem, który pozwala otwo-
król
akcja społeczna, podaruj wigilię
rzyć się na nowe i lepiej zrozumieć wagę słów oraz wyborów związanych z wewnętrznym i zewnętrznym rozwojem. Stworzony przez dobrze już Wam znane- Malikę Ledeman, redaktor naczelną magazynu „Kraft” oraz Ewelinę Antonowicz, koordynatorkę Fashion Revolution Poland. Autorkom zależało przede wszystkim na przekazaniu łatwo dostępnej wiedzy, zachęceniu kobiety do samorozwoju, dzięki słowom, wyborom i lepszemu zrozumieniu siebie. Właśnie dlatego postanowiły „Ubrać Was w słowa”.
Najbardziej wyczekiwana polska premiera tej jesieni zachwyciła nas bardziej, niż moglibyśmy się spodziewać. Choć niełatwy do przeniesienia na ekran, ceniony bestseller autorstwa Szczepana Twardocha zyskał godną ekranizację, doskonale oddającą atmosferę książki. Wciągająca historia gangsterska została zamknięta w ośmiu odcinkach, od których nie sposób się oderwać. Zawdzięcza to przede wszystkim doskonałej produkcji wizualnej, dopracowanej w każdym szczególe i gwiazdorskiej obsadzie aktorskiej z Michałem Żurawskim na czele. Obraz Jana Matuszyńskiego przenosi nas w świat Warszawy lat 30., idealnie odwzorowując klimat tamtejszych czasów, a tło wydarzeń i fabuła stanowią gorzkie nawiązanie do współczesności i aktualnej sytuacji w kraju. Mimo, że serial nie jest wierną adaptacją, z pewnością zainteresuje zarówno fanów książki Twardocha, jak i tych, którzy jeszcze jej nie czytali.
Stowarzyszenie mali bracia Ubogich wspiera seniorów cały rok, ale Boże Narodzenie jest wyjątkowym czasem, w którym szczególnie potrzebna jest Wasza pomoc. Te Święta z pewnością będą się różnić od poprzednich, tym bardziej nie możemy pozwolić, aby seniorzy czuli się jeszcze bardziej wykluczeni. Wolontariusze zamierzają dotrzeć do każdego z podopiecznych fundacji z wigilijnym posiłkiem, upominkiem i świąteczną ozdobą, nie zapominając o zapewnieniu tego, co najważniejsze - poczucia bliskości i serdeczności. Wyjątkowo osamotnieni i przytłoczeni aktualną sytuacją starsi, szczególnie potrzebują teraz obecności, wsparcia. I Wy możecie dołożyć do akcji swoją cegiełkę i przyczynić się do odmienienia choćby jednego wigilijnego wieczoru. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.podarujwigilie.pl
25
kw iat jabłoni
z kasią i jackiem rozmawia ł jakub m ły narczy k
Wychowaliście się w muzykującej rodzinie, a muzyka była dla Was naturalnym otoczeniem. Czy na najwcześniejszym etapie muzykowania, do którego jesteście w stanie sięgnąć pamięcią ważna była dla Was zabawa czy może już jakaś dziecięca świadomość uczestniczenia we wspólnym przeżyciu, skupiania na sobie uwagi najbliższych, zabieganie o ich aprobatę? Zmierzam do pytania: kiedy zostaje się muzykiem? Kiedy zdecydowaliście w pełni świadomi wagi muzyki w swoim życiu, że to właśnie rola, która przypadnie Wam w udziale w dorosłym życiu?
Zgrabne, autorskie kompozycje i aranżacje Kwiatu Jabłoni od początku ujmują swoją prostotą. A jednocześnie wyraźnie słychać w nich szerszą muzyczną perspektywę i cytowanie środków właściwych konkretnym gatunkom. Na ile w dzisiejszej twórczości ważne jest Wasze klasyczne wykształcenie muzyczne? Czy edukacja muzyczna była dla Was motywująca i stymulująca do własnych muzycznych poszukiwań, czy przeciwnie, jak wielu zawodowych muzyków, macie do niej spory dystans i krytyczny stosunek, ponieważ bywa ograniczająca? A może najważniejsze doświadczenie, które dało Wam satysfakcję z tego zajęcia, to po prostu codzienna muzyczna praca podczas sesji nagraniowych lub akompaniament w knajpach, który to etap też macie za sobą?
Kasia: Ja zorientowałam się dość szybko – pierwsza taka myśl przeszła mi przez głowę, gdy miałam 6 lat i zachwyciłam się występem dzieci ze szkoły muzycznej, które odwiedziły moje przedszkole. Na dobre chęć stania się muzykiem zagnieździła się w moich planach w szóstej klasie szkoły podstawowej i nigdy już nie zniknęła. W naszym życiu muzyka była obecna na wielu poziomach – między innymi, i być może właśnie to zachęciło nas do wykonywania muzyki rozrywkowej, regularnie rodzinnie uczestniczyliśmy w tak zwanych jam session, czyli spotkaniach podczas których my i przyjaciele rodziny wspólnie muzykowaliśmy, śpiewając np. Knocking on Heaven’s Door czy Sweet Home Alabama. To wykształciło w nas świadomość, że granie jest przede wszystkim zabawą, sposobem nawiązywania relacji z ludźmi i rozmawiania z nimi.
Jacek: To może będzie banalne, co powiem, ale każda działalność muzyczna jest wzbogacająca, niezależnie od tego w jakiej muzyce się specjalizujemy. Z jednej strony oboje z Kasią jesteśmy po pierwszym stopniu klasycznej szkoły muzycznej, ja aktualnie kończę studia z kompozycji na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie. Z drugiej strony mieliśmy okazję zarabiać grając w knajpach, bądź jako muzycy sesyjni w zespołach eventowych. I oba te rodzaje doświadczeń są dla nas bardzo ważne i inspirujące! Ograniczające byłoby dopiero zamknięcie się na jedną drogę uprawiania muzyki – np. właśnie w stylu
27
Sam’a Bush’a czy najlepszego na świecie dobrzysty Jerry’ego Douglas’a. W Polsce świetnie w tych gatunkach porusza się Karolina Jastrzębska – nasza przyjaciółka. Polecam z całego serca.
klasycznym, wyłącznie z nutami przed nosem. Osobiście czuję, że w komponowaniu utworów „kwiatojabłoniowych” bardzo pomaga mi wiedza, którą wyniosłem ze studiów. Przydaje się w całym procesie tworzenia, od układania melodii i akordów, aż po produkcję nagrań na płytę.
Jacek: A dla mnie najważniejszymi autorytetami dla tego gatunku muzyki są: Chris Thile, Mike Marshall i Sierra Hull. Cała trójka to oczywiście mandoliniści. I chociaż wywodzą się z tego samego nurtu – muzyki bluegrass – to każde z nich stworzyło swój własny, niepowtarzalny styl i bardzo zachęcam do zapoznania się z ich muzyką.
Kasia: Szkoła muzyczna dała nam podstawową wiedzę, z której korzystamy do dziś. Nie wyobrażam sobie siebie jako muzyka bez tego doświadczenia. Po maturze z kolei, poszłam na studia muzykologiczne, które dały mi wiedzę historyczną oraz głębokie zrozumienie tego, jak różnorodna może być muzyka i czym jest dla człowieka. A wracając, rzeczywiście występowaliśmy wielokrotnie jako „muzycy tła”. Ja, zdaje się, więcej niż Jacek. Najczęściej sama. I szczerze mówiąc troszkę za tym tęsknię. Dostawanie napiwków oraz drinków i obiadu za darmo jest zawsze spoko (śmiech). Nie narzekałam.
Jak wspominacie dzisiaj swój debiut w obecnym składzie? Jakie emocje towarzyszyły pierwszym utworom zaprezentowanym publiczności - tej internetowej, a potem koncertowej? Dostaliście chyba dużo pozytywnej energii od słuchaczy już w odpowiedzi na Wasz pierwszy singiel? Który moment pozwolił Wam już spokojnie myśleć, że to się po prostu uda?
Wasze piosenki zaskoczyły szeroką publiczność i zdobyły jej uznanie swoją lekkością i świeżością, jakiej nieco brakowało w popularnym nurcie. Wiemy, że także Wasz poprzedni skład Hollow Quartet powstał poprzez fascynację m.in.: amerykańskim folkiem, country czy bluegrassem. Czy możecie wskazać swoim fanom, którzy chcieliby posłuchać więcej dobrej muzyki z podobnego obszaru zainteresowań, najciekawsze dla Was wątki tych gatunków i artystów, którzy szczególnie wpłynęli na Waszą muzyczną wrażliwość?
Jacek: Chyba nie było takiego momentu. Dla mnie granie to jest proces, a sukcesami są te wszystkie chwile, w których udaje nam się wyzwolić w naszych słuchaczach pozytywne emocje, refleksję albo po prostu umilić im dzień, a nie np. zdobyć dziesięć milionów wyświetleń na YouTube. W ogóle nie o to chodzi. Nasz debiut był właśnie takim procesem składającym się z różnych zaskoczeń. Na początku pozytywne reakcje naszych znajomych i rodziny, potem coraz więcej ludzi obserwujących nas w social mediach i pierwsze wyprzedane koncerty. Jeśli w ogóle możemy mówić o jakimś przełomowym momencie w pierwszych miesiącach naszego istnienia, to moim zdaniem był to koncert na małej scenie Stodoły w Warszawie. Wypełniła się cała sala, a publiczność śpiewała za nas refren Dziś późno pójdę spać tak głośno, że nie wierzyliśmy własnym uszom. Wtedy zrozumieliśmy, że coś się zaczyna zmieniać.
Kasia: Gatunki, o których mówisz, to wielka kopalnia piosenek i utworów instrumentalnych, których w Polsce prawie nie znamy, ale ich charakter jest bardzo bliski naszemu odczuwaniu muzyki i wielu osobom z Polski przypadają do gustu. Warto posłuchać zespołu Steel Drivers i ich wzruszających ballad w stylu country, Sary Jarosz, mandolinisty
28
/ To może będzie banalne, co powiem, ale każda działalność muzyczna jest wzbogacająca, niezależnie od tego w jakiej muzyce się specjalizujemy /
Tworzycie zespół rodzinny. Ok, wszyscy znamy dobrze muzyczne klany na polskiej scenie, ale Wy jesteście rodzinnym duetem. Wspominaliście w wywiadach, że ta decyzja była wynikiem wcześniejszych doświadczeń i miała zgoła pragmatyczny cel - ułatwienie organizacji wokół działania zespołu. Jak dzisiaj oceniacie swoje dokonania w duecie i czy Wasza wzajemna relacja uległa zmianie? Mam na myśli również poziom osobisty, ale przede wszystkim relację „zawodową’’, w której jesteście współpracownikami. Właśnie, czy jest ona całkowicie partnerska? Czy czasem, któreś z Was wciela się w lidera pod jakimś względem, a może na przykład wymieniacie się tą rolą? Kasia: Żadne z nas nie jest liderem. Decydujemy o wszystkim wspólnie, chociaż Jacek zawsze więcej ma do powiedzenia w kwestiach aranżu muzycznych warstw elektronicznych, czy zakupu nowego sprzętu, a ja chociażby w sprawach nagrań teledysków i przygotowań sesji zdjęciowych. Chcemy, żeby żadne z nas nie miało wszystkiego na głowie i dzielimy się obowiązkami. Myślimy podobnie, co chroni nas przed konfliktami.
Ciekawym aspektem Waszych piosenek są teksty, które piszecie i śpiewacie wyłącznie po polsku. Przyznam, że lubię ten pomysł u rodzimych muzyków, zwłaszcza w dzisiejszym świecie jest już sam w sobie ważnym komunikatem - wiemy, co chcemy powiedzieć i czujemy to w języku polskim. Warstwa liryczna odbija się w Waszym nieco melancholijnym spojrzeniu, co bardzo dobrze współgra z pisanymi przez Was melodiami i śpiewanymi w harmoniach refrenami. Jednym słowem, Wasi słuchacze na pewno chętnie dowiedzą się co czytacie? Czy Wasze lektury, najważniejsi autorzy są blisko Was, kiedy spisujecie nowe teksty do swoich utworów?
Jacek: U mnie jest tak, że często dany tekst – z reguły filozoficzny – jest dla mnie inspiracją do napisania tekstu. Ale w trakcie pisania odlatuję od tej inspiracji, zaczepiam się o różne skojarzenia, które przychodzą z czasem. Ostatnio mocno na mnie wpłynęła lektura Biegunów Olgi Tokarczuk, co pewnie będzie słyszalne na drugiej płycie. Poza tym trochę inspiruje mnie filozofia egzystencjalna, trochę Hegel i Marks, a czasem stoicy lub filozofia presokratejska. Różnie.
Dzięki temu narzucam sobie konkretny schemat narracji, kolejne zwrotki wynikają z siebie i tworzą pewną zamkniętą całość, przedstawiają rozwój postaci. Nie wiem, czy wziąłem to akurat z muzyki amerykańskiej. Mogły mieć na mnie wpływ teksty Boba Dylana w tłumaczeniach Barańczaka, które uwielbiam. Poza tym raczej inspirowali mnie polscy tekściarze, np. Jacek Kleyff, Artur Andrus, Maciej Zembaty.
Mam wrażenie, że częściej niż inne zespoły śpiewacie w dwugłosach. Czy te dwugłosy to efekt całożyciowych wspólnych prób i długiej pracy wokalnej?
Kasia: Najbardziej inspirujący wydają mi się polscy poeci i piosenkopisarze np. Pawlikowska czy Młynarski. Tak się jednak składa, że ostatnio dostałam od mamy wielki tom z tłumaczeniami Barańczaka wierszy brytyjskich pisarzy i być może to będą moje najbliższe inspiracje. Na drugim albumie znajdzie się między innymi piosenka napisana pod wpływem zachwytu filozofią zen, o której wiele dowiedziałam się z książki Allana Watts’a „Droga zen”.
Kasia: Częste korzystanie ze śpiewania w dwugłosie (czyli jedno z nas śpiewa podstawową melodię, a drugie śpiewa nieco inną, ale nadal współgrającą z tą pierwszą) wynika z inspiracji amerykańskim folkiem. W Stanach artyści korzystają z tego zabiegu na co dzień. U nas słuchacze przywykli do tego, że wokaliści śpiewają wszyscy tę samą partię lub że ich partie wokalne ubarwione są od czasu do czasu śpiewem chórków. Dwugłos, który słyszysz w naszych piosenkach, nie jest niczym trudnym, wymaga tylko osłuchania się z podobnymi piosenkami i poćwiczenia - wystarczy rok-dwa, żeby dobrze to robić.
Tematem numeru, do którego powstaje wywiad jest „Opowiadanie”. Narracyjna natura piosenek to domena amerykańskiej muzyki popularnej, głęboko zakorzeniona w źródłach gatunkowych - zaczynając od bluesa, przez folk i country, poprzez bardów formatu Boba Dylana czy Patti Smith, aż do dzisiejszej formy piosenek, które są w naszej kulturze wszechobecne. Czy dla Was forma piosenki to również rodzaj mikroopowiadania, małej historii, która przedstawia istotne przemyślenia w barwach bliskich Wam emocji, promieniując tą wspólną energią na słuchacza?
Jesteśmy w przededniu wydania Waszego drugiego albumu. Po pierwszym, w Waszym muzycznym życiu wydarzyło się wiele dobrego, podbiliście największe polskie sceny, osiągnęliście też sukces komercyjny, co w przypadku stylistyki Kwiatu Jabłoni wcale nie musiało być oczywiste. Często pytani o początki Waszego wspólnego grania w duecie podkreślacie, że dość szybko zdobyta rozpoznawalność i popularność Waszej muzyki była dla Was szczerym zaskoczeniem. Czego oczekujecie w kontekście kolejnego kroku, jakim jest cezura drugiego albumu?
Jacek: Dla mnie zdecydowanie tak. Bardzo często próbując opowiedzieć o czymś w piosence zaczynam od przedstawienia postaci – zazwyczaj w pierwszej lub w trzeciej osobie. To one są podmiotem przeżyć, o których piszę, i które tak naprawdę są moimi przeżyciami.
32
Kasia: Podobno wydanie drugiego albumu jest dla każdego twórcy momentem z rodzaju „być albo nie być” – próbą udowodnienia, że sukces pierwszej płyty nie był wyłącznie szczęśliwym zrządzeniem losu. Chcemy pokazać, że mamy dużo pomysłów na dalszą twórczość, nie boimy się eksperymentować, mamy sporo do powiedzenia i że warto nam dalej towarzyszyć. Oby nowi słuchacze też się pojawili.
Harrison, Tracy Chapman, Vance Joy i przede wszystkim, niezmiennie od 13 lat, mój ukochany - Paul Simon. Jacek: Dodałbym jeszcze od siebie zespół Led Zeppelin, Dave Mathews Band oraz Nickel Creek.
Wasza droga w duecie jest na razie dość krótka, ale czy tych kilka intensywnych lat, które macie za sobą, wydanie za chwilę drugiego albumu i pełne zaangażowanie w ten rodzinny zespół nie prowokuje u Was myśli o choćby chwilowych projektach pobocznych? Planujecie współpracę z innymi muzykami poza Kwiatem Jabłoni lub grę osobno w innych składach? Na pewno pojawiły się zaproszenia, pomysły...
Stylistycznie wyraźnie odnaleźliście własny głos i podążacie konsekwentnie wzdłuż tego obranego od początku kursu na bardzo melodyjną i folkową nutę. Czy możemy się spodziewać (nie tylko przy okazji najbliższego albumu) jakichś manewrów, zmian, powiedzmy gatunkowych? Czy takie poszukiwania są dla Was w jakikolwiek sposób kuszące?
Jacek: Myślę, że to nie jest jeszcze ten etap, na którym intensywnie myślimy z Kasią o karierach solowych. Muzycznie poza kwiatem jabłoni oboje działamy i rozwijamy się w innych kierunkach. Tego lata na przykład napisałem muzykę do spektaklu „Powiem mamie” reżyserowanego przez Bartka Golę. To wstrząsający dramat opowiadający o łatwości, z jaką dochodzi do eskalacji przemocy w relacjach międzyludzkich.
Jacek: Być może najsilniejszym ruchem odrywającym nas od nurtu folk na drugiej płycie było wejście we współpracę z Wojtkiem Urbańskim, który na co dzień zajmuje się przede wszystkim muzyką elektroniczną. Wojtek z pomocą aranżera Michała Bąka wyprodukował nasz drugi album i moim zdaniem obaj wnieśli nową jakość do naszych pomysłów. Poza tym oboje z Kasią inspirujemy się nie tylko folklorem amerykańskim, ale także np. polskim czy bałkańskim – co znalazło swój wyraz we współpracy z Bum Bum Orkestar w zeszłym roku przy aranżacji piosenki „Idzie Zima”. Poszukiwania muzyczne to coś, co napędza nas do tworzenia.
Kasia: Zaproszenia już się pojawiały - tego lata kopnął nas zaszczyt nagrania piosenki wspólnie z twórcami projektu Albo Inaczej. Podczas koncertu finałowego wystąpiliśmy razem z Eldo – naszym hip-hopowym idolem z dzieciństwa. Jeśli chodzi o przyszłość, to myślę, że oboje marzymy o współpracy z Atom String Quartet. Nawet jeśli nie w najbliższej przyszłości, to mam nadzieję, że kiedyś się uda. A jeśli chodzi o działalność solową – takie rzeczy pewnie jak już dzieci urodzę (śmiech).
Wasz stylistyczny wizerunek jest niezwykle spójny (instrumentarium, aranżacje, teksty, klipy), więc nasuwa mi się pytanie, czy wynika on z wyrazistych inspiracji konkretnymi artystami? Jeśli tak, to jakimi? Kasia: Cieszę się, że tak mówisz! Nasze inspiracje są z kolei niejednorodne. Dla mnie będzie to na pewno Tori Amos, Mumford and Sons, George
33
czas na opowieść t ekst sandra ga łecka
@ksiazkowe_opowiesci
Każdemu zdarzają się gorsze dni, podczas których czuje się przytłoczony domowymi obowiązkami, pracą/studiami czy samą pogodą, która często wita nas smętnym deszczem i błotnistymi kałużami – w końcu czasy pięknych, śnieżnych zim powoli odchodzą w zapomnienie.
Carlos Ruiz Zafón w swojej powieści „Cień wiatru” ujął piękną myśl: „Czytać to bardziej żyć, to żyć intensywniej.” Wszyscy miłośnicy literatury zapewne doskonale rozumieją jego słowa. Bowiem czym są książki, jeśli nie właśnie tym, co czyni nasze życie piękniejszym i barwniejszym? Czy książki nie sprawiają, że żyjemy intensywniej? Wszystkie powieści mogą wywoływać uśmiech, sprawić przyjemność, nieważne czy oddajemy się słodkim romansom czy krwawym kryminałom.
Jak sobie z tym poradzić? Uciekając do świata książek. Z tego powodu chciałabym zabrać Was w podróż po moich ulubionych opowieściach, przedstawiając propozycje idealnych kompanów na zimowe, melancholijne dni.
Zima to tym bardziej szczególny czas, w którym lektura nabiera wyjątkowego znaczenia. Doskonale komponuje się z kubiem gorącej herbaty, wełnianym kocem i ciepłem kominka. Czytanie staje się swego rodzaju remedium.
Muszę koniecznie zacząć od pozycji, która jest obowiązkowa dla wszystkich! Nieważne czy ma się kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat, ta historia rozgrzewa serce do czerwoności! A mówię tutaj o „Małych kobietkach” Louisy May Alcott.
34
zdjęcie: Natalia Czyżak
35
Tej historii nie da się opisać, ją trzeba poczuć wszystkimi zmysłami. Gdy już zabierzecie się za tę książkę, pozwólcie sobie od czasu do czasu zamknąć oczy i wyobrazić, że oto właśnie jesteście gośćmi tego wyjątkowego cyrku. Wsłuchajcie się w panujący tam zgiełk, zaciągnijcie się dymem palonego drewna, wyobraźcie sobie, że kosztujecie słodkości ze straganów.
„Małe kobietki” są z gatunku tych historii, które sprawiają, że uśmiech nie schodzi z twarzy. Polecam usiąść z nią pod kocem, z kubkiem czegoś gorącego, w otoczeniu świec i delektować się losami czterech słodkich sióstr March. Na kartach tej książki poznacie przebojową Jo – dziewczynę dziarską, zabawną i goniącą za marzeniami. Wasze serca rozczuli też urocza Beth – dziewczynka o płochliwym usposobieniu. Zaleje Was serdeczność i opiekuńczość płynąca od Meg, a Amy sprawi, że zapragniecie chwycić za płótno i malować wszystko, co serce poczuje, a oczy zobaczą.
Magia „Cyrku nocy” jest potężna i zawiła. Dajcie się jej pochłonąć. Zdarzyć się jednak może, że i ta tajemnicza aura „Cyrku nocy” nie zaspokoi Waszego głodu. Tutaj z pomocą przyjdzie wspominany wcześniej Carlos Ruiz Zafón. Niewielu jest autorów, którzy potrafią poruszyć dogłębnie, ale Zafón robi to niezwykle dobrze. Jeśli potrzebujecie historii, która dotknie Waszych serc, zaleje Wasze umysły i pożre Wasze dusze, będzie to „Cień wiatru”.
Niech nie zrazi Was fakt, że „Małe kobietki” to klasyka literatury. Wręcz przeciwnie, jeśli nie czytacie takich gatunków, koniecznie po tę powieść sięgnijcie. Dla mnie „Małe kobietki” to historia życia: przekonała mnie o tym, jak ważna jest pokora, a jednocześnie ile szczęścia mogą dać nam zwyczajne chwile.
„Cień wiatru” to powieść, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Zafón pisał: „Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie” i „Cień wiatru” będzie Waszym lustrem.
Jeśli jednak nie chcecie zakopywać się w domowym cieple, które bije od powieści Louisy May Alcott, być może z pomocą przyjdzie odrobina magii. Z czystym sumieniem, gorliwie kiwając głową, polecam każdemu „Cyrk nocy” Erin Morgenstern.
Poznacie Daniela, człowieka, który kocha czytać. Wraz z nim odwiedzicie wszystkie zakamarki Barcelony; od romantycznych placów, po przeklęte i zapomniane ciemne uliczki.
Wyobraźcie sobie ciężki dzień. Zmęczenie znów Was ogarnia, obowiązki przytłaczają, a niebo za oknem płacze jeszcze mocniej. Brzmi znajomo? Tak, zimowa melancholia znów zbiera swoje żniwo. W takiej sytuacji pozwólcie sobie na chwilę relaksu. Usiądźcie przy oknie, wsłuchajcie się w miarowe dźwięki deszczu uderzającego o parapet. Nadeszła pora abyście poznali historię cyrku, który pojawia się znikąd.
Czytając tę powieść zapomnijcie o kubkach z gorącą kawą/herbatą czy ciepłych, miękkich kocach, pozwólcie by fascynacja tą historią rozgrzała Wasze serca. Przygotujcie sobie również notesik, na zapisanie pięknych cytatów i chusteczki, na łzy, które mogą w każdej chwili Was zaskoczyć! Mam nadzieję, że te kilka pozycji sprawi, że ten zimowy okres będzie dla Was czasem przeżywania wspaniałych, książkowych przygód. I pamiętajcie słowa cudownej Wisławy Szymborskiej: „Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła.”
Erin Morgenstern porywa czytelnika. Zostajemy wplątani w zawiłą akcje, pełną barwnych akrobatów, czarno-białych namiotów i subtelnej historii miłosnej, która nigdy nie powinna się zdarzyć.
37
presja jednostka ludzka i chorobowa
t ekst malika ledeman redaktorka naczelna magazynu kraft
38
(jako osoba chodząca z wagą w kieszeni) i uważnie słuchajmy starając się rozumieć przekazywany nam komunikat.
Obejrzałam się dwa razy za siebie i wzięłam głęboki wdech. Potem wydech. Kopnęłam w liście, w które wskoczył pies o imieniu „energia” – tak przynajmniej tłumaczy to sanskryt. Gdzieś tam za winklem wyszło znów słońce. Mamy listopad, a to moja opowieść o złości. Wybiórczej. Na siebie i świat. Sam wybierz kierunek albo ją rozpuść.
Inną kwestią jest fakt, że wyczuwam w słowie „depresja” zdecydowany brak przypadków wśród złączonych liter. Przedrostek „de” nie bez znaczenia występuje przed słowem „presja”, który raczej nie budzi w nas pozytywnych emocji. Fakt, niektórzy lubią pracować pod presją czasu, ale lepiej nie dopuszczać do sytuacji podbramkowych. Przymus nas tłamsi. Przymus sprawia, że nie tylko przechodzimy w autoagresję, ale również buduje w nas reakcję uniknięcia zadania. Nie znacie tej opowieści z Waszych lat szkolnych? Kto dziś żałuje, że uczył się tylko, by zdać coś na teście? Potem, w dorosłym życiu, ponownie sięgamy do słownika języka obcego, map czy anatomii. Nie musimy. Już nie.
Jak zawsze inspiruje mnie Pani Tokarczuk. Blisko mi do jej lektur nie tylko dlatego, że obie nosimy dredy i luźne ubrania, ale również z powodu myśli błyszczącej, tej ostrej czasami, jak męska żyletka. Dzięki noblistce słowo „de-presja” wybrzmiało we mnie wczoraj przed zmierzchem. Dwa lata temu odnotowano, że na depresję choruje w Polsce ok. 632 tys. pacjentów. To całkiem sporo, jak na jeden, niewielki kraj Europy Środkowej, ale dość mało biorąc pod uwagę ostatni artyzm politycznego teatru. Komediodramat. Nie bez powodu użyłam w poprzednim zdaniu zwrotu „choruje”, ponieważ bardzo często zapominamy, że depresja, to choroba. Nie samo słowo, które charakteryzuje skrajnych introwertyków czy ulicznych agresorów. Depresja jest jednostką i tak samo, jak stanowi chorobowe indywiduum, patologię w ciele, tak samo może dotknąć jednostkę w społeczeństwie – każdego z nas, którego nie warto oceniać.
Bez względu więc na to czy doskwiera nam choroba zwana depresją (o numerze F33.2.) czy borykamy się po prostu z jesienną chandrą, postarajmy się oduczyć manii przymusu – automatu oceny. Mogę, nie muszę. Szczególnie ważne wydaje mi się to teraz przed okresem świątecznym, gdy reklamy krzyczą do nas z bilbordów, a media zalewają nas falą szumów. Ja chcę słyszeć jedynie wiatr, oddychać głęboko nawet, gdy ciężko. W liście kopnęłam dziś o poranku, bo Pani pod blokiem zaczęła krzyczeć na moje zwierzę. Nie wychodziła od miesięcy
Piszę o tym nie ku przestrodze. Nie po to również wyrazy tu zbieram, by bawić się w znawcę naukowych tematów. To raczej próba bycia uważnym na drugiego człowieka i mierzenie się ze zrozumieniem jego historii. Tak jak dostrzegamy to słońce jesienne, tak spróbujmy wsłuchać się w wypowiadane litery. Może milczenie? Każdy z nas ma inną historię. Ważmy słowa, co będę powtarzać zawsze i wszędzie
zamknięta w mieszkaniu. Może jej trudno, może nie spała, może nie mogła dziś mówić inaczej, a złość jej przybrała kształt słów trochę głośnych. Nie wiem co kryje się pod tą garścią agresji. Widzieć nie muszę. Mogę zrozumieć.
39
marianna kowalewska rozmawiała Maja Kubiaczyk
Jedna z najbardziej obiecujących aktorek młodego pokolenia i wyjątkowo inspirująca, kobieca siła. Śpiewa, pisze, łamie stereotypy. Wraz z mężem stworzyła pierwszą i jedyną w Polsce markę bieliźnianą Tutti, która uwzględnia stomiczki i zmienia spojrzenie na temat tabu. To szczególnie ważna opowieść, zapisana wspomnieniami i doświadczeniem.
bardzo miło, ale jeśli mam być szczera - staram się nie brać za bardzo do siebie ani komplementów, ani słów krytyki. Wiem, że są ludzie, którym się spodobam. Są i tacy, którzy już na wstępie będą mnie nienawidzić. Nie mogę na tym budować swojej wartości. Nigdzie mnie to nie doprowadzi.
Wcześniej grałaś drugoplanowe role w etiudach, filmach i serialach. Jednak to fenomenalna kreacja w „Pułapce” była przełomem w Twojej karierze. Spodziewałaś się tak pozytywnego odbioru Twojej postaci? I dużej sławy?
Jesteś olśnieniem i przyszłością polskiej kinematografii. Agata Kulesza chwaliła Cię za niezwykłą emocjonalność, a Łukasz Palkowski docenił Twoją pracę przed kamerą. Jak czujesz się z tak znaczącymi komplementami od ikon polskiej kinematografii? Takie słowa z pewnością budują, choć mogą jednocześnie stanowić ciężar, szczególnie na początku drogi aktorskiej.
Pułapka zmieniła w moim życiu naprawdę dużo. W trakcie trwania zdjęć do pierwszego sezonu wszystko było trochę nierealne. Byłam tak wkręcona w pracę, że nie zastanawiałam się nawet nad wielkością tego projektu. Dopiero premiera w telewizji, ludzie zaczepiający mnie na ulicy, uświadomili mi, że to jest ‚coś’. Setki tysięcy osób żyło losami Olgi i Ewy. To niesamowite...
Rzeczywiście, usłyszałam masę przychylnych słów z ust Agaty i Łukasza. Jest mi oczywiście
41
Gra u boku znakomitych aktorek takich jak Agata Kulesza, Joanna Kulig czy Kinga Preis, wcielających się w silne postacie kobiece, to duże wyróżnienie, ale także spore wyzwanie. Czy ich obecność powodowała u Ciebie tremę? Czego się nauczyłaś dzięki takim współpracom?
zdjęciowym i roli drzewa. Nie odmówię nigdy. To moja siostra i zawsze będę wspierać jej działania artystyczne. A praca z nią na planie? Czasem na siebie krzykniemy. Czasem się będę frustrować, że daje mi niepotrzebne uwagi... Taka jest nasza relacja. Szczera na maksa.
Tematem naszego numeru jest Opowieść. Czy masz jakąś swoją ulubioną historię z planu filmowego?
Poznaliśmy się wszyscy na próbach, przed startem zdjęć. Więc sam fakt grania z Agatą Kuleszą, Kingą Preis, czy Joasią Kulig nie był dla mnie stresujący. Nie myślałam o tym za wiele. Może, jakbym zaczęła to sobie rozkładać w głowie na części pierwsze, byłoby inaczej. Na planie byłam traktowana bardzo po partnersku. Za to jestem wdzięczna. Za to zaufanie. Szczególną wdzięczność mam do Agaty. Miałyśmy dużo wspólnych dni zdjęciowych. Nigdy nie dała mi do zrozumienia, że jestem tą młodszą, tą mniej doświadczoną. Miała cierpliwość do moich pytań, wątpliwości, uwag...
To może opowiem o stale nieodpalającym aucie Olgi w pierwszym sezonie. Ten samochód ewidentnie zdążył przejść swoje. Za każdym razem, kiedy potrzebowaliśmy, żeby wystartował szybko - np. w scenach pościgów, ucieczki - nie chciał odpalić. Robiliśmy po dziesięć, piętnaście dubli, byle tylko udało się zapalić auto. Wyobraźcie sobie: zdyszane aktorki, uciekają przed mordercą, błoto na twarzy te sprawy... przerażone wsiadają do auta. I zamiast walczyć o życie, walczą z silnikiem.
Twoi rodzice są aktorami po krakowskiej szkole teatralnej, a siostra reżyserką. Jak to jest dorastać w artystycznej rodzinie, czy miała wpływ na wyznaczenie Twojej ścieżki kariery?
Przez zaangażowanie w produkcjach, musiałaś zrezygnować ze szkoły teatralnej. Często zdarza się, że kariera aktorska nie jest zależna od uzyskania dyplomu. Jednak dla wielu osób ma on duże znaczenie osobiste. To była ciężka decyzja?
Na pewno nie zostałabym aktorką, gdyby nie moi rodzice. To oni pokazali mi niezwykły świat artyzmu. Świat, w którym masz absolutne prawo wyrazić siebie. Nasze dzieciństwo nie było standardowe. Razem z siostrą spędziłyśmy je, z rodzicami na planach filmowych i za kulisami teatrów. Nasi przyszywani wujkowie i ciocie? Aktorzy i aktorki, z którymi rodzice na co dzień grali... Olga Borys, Agnieszka Michalska, Janusz Chabior...
To nie do końca prawda. Praca była jednym z powodów rezygnacji ze szkoły teatralnej. Ale nie jedynym. Ja się w szkole teatralnej po prostu nie odnalazłam. Za dużo schematów, za dużo nakazów i zakazów. I to nie tak, że wszystkie szkoły teatralne są be i to strata czasu. Absolutnie nie. To są moje odczucia. Aktorstwo jest zawodem praktycznym, nie teoretycznym. Trzeba pracować i budować doświadczenie. Czy dyplom magistra sztuki jest gwarantem pracy? Nie. Czy brak dyplomu magistra sztuki oznacza, że nigdy nie będziesz grać? Nie. To jest loteria. Znam nieaktywnych zawodowo, niezwykle utalentowanych aktorów po szkole. Znam mniej utalentowanych, grających bez szkoły... Tu nie ma reguły.
Wielokrotnie wystąpiłaś w filmach swojej siostry. Czy łatwo jest współpracować z bliską osobą? Jak wygląda Wasza relacja? Zosia, moja siostra, jest bliźniaczką serca. Od zawsze razem. Od zawsze murem za sobą nawzajem. Nie odmawiam, kiedy pyta, czy u niej zagram. Nawet jeśli mówimy o jednym dniu
42
Jak w każdym zawodzie artystycznym, to suma przypadków, talentu, pracowitości, dobrego czasu i miejsca, właściwego nastawienia i wiary.
Cechuje Cię ogromna emocjonalność i wrażliwość. Wiem, że nie miałaś łatwego dzieciństwa. Przeszłaś niezwykle trudną drogę, a przez kilka lat nieprzerwanie towarzyszył Ci ból. Czy Twoje doświadczenia, to co w sobie nosisz, pomagają Ci w aktorstwie? Dzieciństwo miałam dobre. Gdzieś po drodze, bardziej w życiu nastoletnim przyplątało mi się trochę trudnych, mocno wyniszczających sytuacji. Miałam pecha do ludzi. Najczęściej do tych, których nazywałam swoimi przyjaciółmi. Przed szesnastymi urodzinami, zachorowałam na wrzodziejące zapalenie jelita grubego (WZJG). Od tego momentu, praktycznie cztery lata mojego życia spędziłam w szpitalach. Mój stan się stopniowo pogarszał, aż w końcu potrzebna była operacja. Jak to określili lekarze: „ratująca życie”. To są przełomowe doświadczenia. Szczególnie w tak młodym wieku. Myślę, że dzięki mojej przeszłości mam do powiedzenia więcej jako człowiek i jako artystka.
zgodzą. Którzy powiedzą, że ciało i emocjonalność, to tylko narzędzie pracy aktora. Ja mówię, że aktor nie jest robotem. A postać, czy tego chce, czy nie, buduje na sobie. Na swojej psychice. Na swoim ciele.
Mówiłaś, że bliżej Ci do cięższych i trudniejszych ról. Choć przynoszą wiele satysfakcji, muszą być dużym obciążeniem. Nie boisz się, że zbyt mocno utożsamisz się z odgrywaną postacią i uwolnisz wszystkie emocje, z którymi kiedyś musiałaś się mierzyć?
Potrzeba wiele odwagi, by dotrzeć do miejsca, w którym jesteś teraz. Po długiej walce z chorobą, postanowiłaś pomóc innym i założyć markę bielizny, która jako pierwsza w Polsce, oprócz zestawów koronkowych i lnianych sukienek, produkuje również specjalistyczną bielizną dla stomiczek. Opowiesz nam nieco więcej o Tutti?
Chyba aż tak tego nie kalkuluję. Nie sądzę, żeby dało się sfabrykować emocje na potrzeby grania. Łzy, które widzimy na ekranie w scenie płaczu, są tymi samymi łzami, które wylewam w domu, kiedy jest mi przykro. Pocałunek, jest tym intymnym, naturalnym ułożeniem ust... To są rzeczy, których nie da się przeskoczyć. Kończysz dzień na planie i starasz się wrócić do siebie. Ale czasem to zajmuje więcej niż parę chwil. Na pewno są ludzie, którzy się ze mną w tym nie
Tak. Jesteśmy pierwszymi, którzy pochylili się nad tematem stomiczek w Polsce. Mówię ‚my’ - ja i mój mąż, Miłosz. Bardzo mi zależało na pomocy kobietom ze stomią. Inspiracją do powstania firmy, były oczywiście moje prywatne doświadczenia, moja choroba i operacja. Wiedziałam czego mnie samej brakuje na rynku. Nie chciałam, żeby kobiety musiały zamawiać
43
muzykowania, a od kilku dni możemy słuchać Twojej pierwszej epki. Czy to początek czegoś większego?
fajną bieliznę z wysokim stanem zza oceanu - tak jak musiałam to robić ja. Chciałam, żeby dobry produkt, który przyniesie komfort i spokój psychiki, był dostępny dla każdej stomiczki. Praca nad tą bielizną zajęła nam rok. Musieliśmy mieć pewność, że specjalistyczne gumy, zostały wszyte w odpowiednie miejsce i, że są odpowiedniej grubości. Tak, by dopasować się do każdej stomiczki. Udało się to osiągnąć. Na rynku działamy od roku - niedawno mieliśmy pierwsze urodziny. I co więcej mogę powiedzieć? Nie zatrzymujemy się.
Śpiewam od czwartego roku życia. Tak zupełnie szczerze, to muzyka była planem pierwotnym ale los mnie jakoś bardziej nakierował na ścieżkę aktorską. Więc staram się to teraz sprytnie połączyć. Na instagrama od dłuższego czasu wrzucam covery. Będę to robić, niezależnie od tego, czy na koncie będę mieć dwadzieścia płyt, czy jedną - bo śpiew nie ma być tylko wtedy, kiedy patrzy na ciebie cały stadion. Kiedy występujesz w ultra-drogiej sukience, z odsłuchem i całym band’em. Czasami chodzi po prostu o odpalenie kamerki, bez make-up’u, w za dużej bluzie męża. Bo nosisz w sobie coś, czym chcesz się podzielić. Niedawno wyszłam z pierwszą, autorską epką. Potem z kolejnymi singlami. Mam muzyczne cele na przyszły rok, ale te na razie zostawiam dla siebie. Niech mają przestrzeń na spełnienie...
Czy stomia wpłynęła na Twoje życie codzienne? Co z pracą w aktorstwie, czy efekty zabiegu mogą stanowić przeszkodę? Stomia wpłynęła na życie codzienne, ale tylko na plus. Kiedy chorowałam nie byłam w stanie robić dosłownie nic. Nie chodziłam do szkoły, nie spotykałam się ze znajomymi, nie miałam miejsca na miłość, na pracę, na aktywność. Stomia dała mi drugie życie - jakkolwiek banalnie to brzmi - taka jest prawda. Uprawiam sporty, gram, śpiewam, prowadzę własną markę. Od czasu operacji, to ja każdego dnia wybieram co zrobię ze swoim życiem, nie odwrotnie.
Nie ukrywam, że byłam zaskoczona gdy pierwszy raz usłyszałam Twój głos, masz niezwykle ciekawy wokal. Do tego błyskotliwy tekst utworów- nasz rynek muzyczny potrzebuje takiej świeżości. Dlaczego dopiero teraz zdecydowałaś się na krok w tę stronę?
Masz wiele talentów i pasji. Obok aktorstwa i mody, zajmujesz się jeszcze śpiewem. Czy na którejś dziedzinie skupiasz się teraz bardziej?
Podchodziłam do nagrywek już kilka lat wcześniej. Ale byłam chyba za dużą gówniarą. Pisałam piosenki w stylu „chcę czytać Twe serce, każdego dnia od nowa”... Jakieś frazesy, których sama do końca nie rozumiałam. To nie było moje. W tym roku zaczęłam po prostu spisywać na kartkę swoje myśli, spostrzeżenia... na mój temat, na temat świata, ludzi dookoła mnie. I przypuszczam, że to nie jest muzyka radiowa. Ale jest autentyczna. Nie zmyślona. To jest dla mnie najważniejsze...
Mam taką osobowość. Lubię robić dużo. Bo dużo tematów mnie jara. Nie chcę tracić czasu i nie chcę żałować, że czegoś nie spróbowałam. Rozwijam się w wielu kierunkach, a życie mi pomaga znajdować priorytety. Na ten moment jest nim muzyka. ‚Domowy czas’, którego wszyscy w tym roku doświadczyliśmy, pozwolił mi wrócić do pisania piosenek i, co najważniejsze, znaleźć moment na studio nagraniowe.
Pozostając przy temacie śpiewu, w ostatnim czasie chętnie dzieliłaś się efektami domowego
45
zdjęcia Weronika Walijewska modelka Louie / Selective Management stylistka Katya Starodubova makijaż Anastazja Redchyts włosy Eliza Gawrjołek
LOUIE
LEWA ST RONA sukienka Vintage Reloved PRAWA ST RONA płaszcz Aggi PL rajstopy Calzedonia buty Amore Shoes rękawiczki Wintage
49
garnitur Marks&Spencer buty Amore Shoes kolczyki Parel Parel
51
52
naszyjnik Parel Parel marynarka Vintage Reloved spodnie Ralph Lauren buty Amore Shoes
sukienk
ka Krystian Szymczak
56
sukienka Vintage Reloved rajstopy Calzedonia
top właśność modelki tren JAP buty Vintage
59
płaszcz skórzany Vintage Reloved rajstopy Calzedonia buty Marks&Spencer
60
uroda
uroda
nasi
kosmetyczni ulubieńcy
Ala Natural Beauty, kremowa emulsja do mycia twarzy
Krayna, olej do twarzy malina & rozmaryn Jakiś czas temu zachwycałyśmy się duetem do zadań specjalnych tej marki, dlatego bez wahania postanowiłyśmy sięgnąć po dawkę piękna skoncentrowaną w kolejnej nowości w ich ofercie - odżywczym olejku do pielęgnacji skóry. Ku naszej uciesze Krayna i tu nas nie zawiodła! Olejek o odpowiednio zaprojektowanej formule idealnie nadaje się do codziennej pielęgnacji twarzy. Bogaty skład skutecznie ujędrnia i przywraca cerze jej właściwą elastyczność. Dzięki zawartości składników odżywczych odbudowuje i wzmacnia naturalną barierę lipidową, a w korelacji z odpowiednio wykonanym masażem twarzy wpływa na poprawę kolorytu skóry, dogłębnie ją odżywiając i nawilżając. Jest w miarę lekki, bardzo dobrze się wchłania i co ważne, nie pozostawia lepkiej warstwy. Idealnie sprawdzi się jako warstwa ochronna na nadchodzące chłodne dni.
Podstawą pielęgnacji jest odpowiednie oczyszczenie twarzy. Ta naturalna emulsja dokładnie, ale delikatnie, z pomocą cennych składników aktywnych, sprosta temu zadaniu. To właśnie dzięki swoim starannie skomponowanym, ekologicznym składom produkty tej marki przyciągnęły naszą uwagę już w dniu premiery. Bazą preparatu jest, nazywany marokańskim złotem, olej arganowy bogaty w witaminę E, polifenole i kwasy Omega-6 oraz wykazująca działanie kojące aloe vera. Emulsja jest również bogatym źródłem witamin, nienasyconych kwasów tłuszczowych oraz utleniaczy - wszystko dzięki zawartości oleju awokado. Ponadto produkt nie zaburza naturalnej równowagi i nie narusza przy tym bariery lipidowej skóry. Dokładnie zmywa makijaż, nie pozostawiając uczucia przesuszenia i ściągnięcia
64
Bogna skin, serum z ekstraktem komórkowym „like a star”
w dziesiątkę, mus jest olśniewający! Skóra wygląda jak muśnięta słońcem, pachnąc przy tym aromatycznym zapachem słodkiej wanilii. Produkt zawiera w sobie między innymi masło shea, masło kakaowe, olej ze słodkich migdałów, hydromanil czy witaminę E - dzięki tym składnikom wykazuje działanie nawilżające, odżywiające, zmiękczające. Nadaje również cudowny koloryt i delikatny blask, wprost wymarzony na nadchodzący gwiazdkowy czas. Podarujcie sobie odrobinę przyjemności!
Serum „Like a star” jest naszym najnowszym odkryciem i podejrzewamy, że długo pozostanie na podium. Intensywnie pielęgnuje skórę, uelastycznia ją oraz działa wygładzająco. Swoje naprawcze działanie opiera na synergii trzech bioaktywnych, naturalnych ekstraktów komórkowych, pozyskiwanych z dziko rosnących australijskich gatunków śliwki kakadu (jednego z najbogatszych źródeł naturalnie występują-
Hagi, naturalny balsam z organiczną wodą pomarańczową i olejem z passiflory
cej witaminy C), kwiatu banksia oraz flame tree. Serum ma postać emulsji, która intensywnie odbudowuje barierę hydro-lipidową skóry, nie obciążając jej. Zawiera składniki hydrofobowe zwiększające poziom wody w głębszych
Tej marki nie musimy chyba nikomu przedstawiać - wielokrotnie mieliście okazję czytać o ich wyjątkowych kosmetykach na łamach Lśnienia. Nie bez kozery produkty Hagi rozchwytywane są z prędkością światła, ich jakość i doskonałe receptury traktują skórę z wyjątkową czułością. Tym razem postanowiłyśmy przetestować jeden z bestsellerowych propozycji z ich oferty. Musimy przyznać, sprawdził się naprawdę dobrze. Jeśli Twoja skóra potrzebuje nawilżenia i cenisz sobie to, co naturalne, ten balsam będzie dla Ciebie. W środku znajdziesz szereg składników aktywnych, , które zadbają o nawodnienie skóry, jednocześnie chroniąc ją przed negatywnym wpływem czynników atmosferycznych.
warstwach skóry oraz substancje okluzyjne, wzmacniające naturalną barierę ochronną, tak aby zgromadzone zapasy wody nie odparowywały zbyt szybko. To wszystko zamknięte w pięknej, minimalistycznej buteleczce, której estetyka skradła nasz
Mash, nawilżający mus o zapachu wanilii z drobinkami złota Kolejny z kosmetyków, który postanowiłyśmy wypróbować na własnej skórze to mus od Mash. Śmiało możemy napisać - to był strzał
65
joga twarzy tekst sandra broniszewska
Wielkimi krokami zbliża się koniec roku 2020. Czasu, który zapadnie chyba wszystkim w pamięci jako ten najmniej przewidywalny, trudny, emocjonalny. Cała sytuacja miała jednak i swoje plusy. Zaczęliśmy bardziej zwracać uwagę na zdrowie psychiczne, holistycznie podchodzić do naszego ciała, znajdować czas dla siebie i bliskich czy szukać choć odrobiny przyjemności, oddechu. Po zamknięciu w czterech ścianach, mając nieco więcej czasu dla samych siebie, tworzyliśmy domowe siłownie, relaksowaliśmy się w łazienkowym spa, trenowaliśmy jogę przy głosie Małgorzaty Mostowskiej... Szukaliśmy, ba, nadal szukamy siebie, zadając pytanie: “co jeszcze mogę zrobić dla siebie, swego umysłu, skóry, a także ciała?”. Po wielkim boomie na medytację oraz jogę,
przyszedł czas na zainteresowanie jogą twarzy i wszelakimi zabiegami zahaczającymi o medycynę chińską i indyjską ajurwerdę. Dla niewtajemniczonych w skrócie wyjaśniam- zarówno medycyna chińska jak i ajurwerda łączą w sobie holistyczne podejście do organizmu. W tym artykule chcę skupić się na masażu, a w szczególności masażu twarzy, ponieważ jako wizażystka uważam, że na dobry, trwały i naturalnie wyglądający makijaż składa się zadbana, nawilżona cera oraz jakościowe produkty. Na rynku mamy do wyboru szeroki wachlarz masażerów do twarzy wykonanych z kamieni naturalnych, germanium, a także piłeczki wieloigłowe czy chińskie bańki. Jednak, jeżeli wolicie zacząć bez specjalnych zakupów, w zupełności wystarczą też same dłonie!
67
Masaż (joga) twarzy
zagłębić się w ten temat i wybrać odpowiedni dla siebie minerał. Ja kocham rollery z ametystu, który jest kamieniem przypisanym do mojego znaku zodiaku. Może pójdziesz moją drogą i również wybierzesz masażer idealnie dopasowany do Ciebie?
Joga twarzy jest japońską metodą ćwiczeń, która polega na łączeniu elementów ćwiczeń twarzy z odpowiednim oddechem, dietą oraz postawą ciała. Daje ona efekt odmłodzenia, redukuje zmarszczki, poprawia owal twarzy i elastyczność skóry. Ponadto dzięki regularnym ćwiczeniom możemy zredukować opuchliznę twarzy, “otworzyć oczy” poprzez zmniejszenie worków pod oczami, czy też wzmocnić krążenie krwi, tym samym odżywiając skórę. Brzmi nieźle, prawda? A co powiecie na to, że joga twarzy poprawia samopoczucie, redukuje skutki stresu i przywraca energię życiową? Na początek przygody z ćwiczeniami twarzy polecam książkę autorstwa Małgorzaty Maj “Joga twarzy”, w której krok po kroku opisane zostało jak należy wykonywać ruchy i na co warto jest zwrócić uwagę. Dla wzrokowców, wolących obraz ruchomy, mogę polecić kanał na Youtube o nazwie: “Joga Piękna Marta Kucińska / joga twarzy”. Marta skutecznie pokazuje ćwiczenia krok po kroku, a jej filmiki ogląda się z przyjemnością. Dzięki poprawie cyrkulacji krwi, cera zyskuje promienny wygląd, mięśnie twarzy odzyskują swój kształt, a cały organizm uwalnia się od napięć oraz stresów.
Masażer Germanium. Masażer ten występuje w dwóch wersjach- łyżeczki, a także germanium Y. Oba masażery wykonane są ze stopu aluminium oraz cynku z dodatkiem elementów germanu. German jest metalem półszlachetnym o działaniu antyoksydacyjnym, wzmacniającym odporność i przywracającym równowagę organizmu. Masażery te są idealnym uzupełnieniem jogi twarzy. Pobudzają syntezę kolagenu, redukują opuchliznę, ułatwiają odprowadzanie limfy, a także spłycają zmarszczki. Wszelkie informacje na temat wykonywania masaży za pomocą germanium możecie znaleźć na stronie www.jogapiekna.com oraz w książce “Joga piękna” autorstwa Marty Kucińskiej (tak, tej samej autorki od kanału na YT). W tak szalonych, pandemicznych czasach, gdy mamy ograniczone możliwości wychodzenia z domu i korzystania z dobrodziejstw salonów kosmetycznych, warto jest zainteresować się tym, jak zadbać o naszą skórę oraz organizm samemu w domu. Może takie rytuały wejdą Wam w krew i każdy wasz dzień będzie zwieńczony ma-
Masaż masażerami wykonanymi z kamieni naturalnymi Uzupełnieniem jogi twarzy mogą być masaże masażerami wykonanymi z kamieni naturalnych. Występują one w wielu wersjach, m.in. rollerach, płytkach gua sha, czy też malutkich roll-on’ów wypełnionych zdrowotnymi kruszcami, które można napełniać olejkami i masować nimi np. okolice oczu czy ust. Dla tych, którzy chcieliby spróbować masażu kamieniami naturalnymi, polecam sklep crystallove.pl. Możecie tam znaleźć szeroki wachlarz masażerów wraz z opisami do każdego z nich. Warto przed zakupem
sażem połączonym ze spokojnym oddechem? To nie tylko doskonały relaks, ale też zbawienny wpływ na naturalne piękno. Wyobraźcie więc sobie odprężający wieczór z pięknie pachnącymi olejkami eterycznymi, masażem twarzy oraz świecami, które tlą się w akompaniamencie świątecznych melodii… To najlepszy prezent, jaki możecie podarować sobie w tym czasie. Wesołych Świąt!
68
naturalne odkrycie tekst agnieszka marszał
Słodki zapach piernika w połączeniu z dobroczynnymi olejami i maceratami. Właśnie znalazłam idealny kosmetyk na zimowe dni. Obłędnie pachnie, pielęgnuje i poprawia nastrój. Czy można chcieć czegoś więcej?
Kokosowy z kolei wzmacnia barierę lipidową naskórka. Ze względu na obecność składników antyseptycznych poprawia stan skóry chorej – z wysypką, egzemą, a także łuszczycowej czy AZS. Peeling dodatkowe działanie zawdzięcza przyprawom korzennym. To między innymi zmacerowany goździk oraz goździkowy olejek eteryczny. Jest składnikiem działającym silnie antycellulitowo, poprawia przenikanie substancji drenujących i spalających tkankę tłuszczową. Dodatkowo wzmacnia system odpornościowy, działa przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo, a także przeciwgrzybiczo. Kolejny składnik to olejek cynamonowy. Jest on jednym z najsilniejszych naturalnych antyseptyków – pomaga leczyć wszelkie problemy skórne. Silnie rozgrzewa skórę, niwelując napięcia mięśniowe. Działa przeciwzapalnie, likwidując bóle wszelkiego pochodzenia. Z kolei olejek ze słodkiej pomarańczy wykazuje bardzo skuteczne działanie uspokajające, łagodzące nadmierną nerwowość, pomaga myśleć pozytywnie. Wycisza, koi i relaksuje. Idealnie dopełni wieczorny rytuał pielęgnacyjny w zaciszu domowej łazienki.
Zimą nasza skóra potrzebuje jeszcze więcej troski niż zazwyczaj. Przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach, zmiany temperatury to coś, co wyjątkowo jej nie służy. Potrzebujemy kosmetyków, które w szczególny sposób zaopiekują się naszą skórą. Taki z pewnością jest peeling polskiej marki Zmydlona. Kosmetyk działa również jako balsam do ciała. Zawarte w nim oleje sprawiają, że skóra jest dogłębnie nawilżona i uelastyczniona, miękka w dotyku. Formę ścierną pełnią drobinki cukru. Są jednak na tyle delikatne, że peelingu używać można również do twarzy, o ile nie jest się posiadaczką cery naczynkowej czy nadwrażliwej. Naturalne składniki, wchodzące w skład tego kosmetyku, to absolutne dobro dla skóry. Zacznę od olejów. Arganowy ma silne właściwości regenerujące. Mocno natłuszcza i uelastycznia skórę.
70
zdjęcie: zmydlona.pl
zimowa pielęgnacja
zimowa pielęgnacja
tekst DOMINIKA GRALEWICZ
zimowa pielęgnacja
Jesień i zima to czas, kiedy skóra narażona jest na niesprzyjające warunki atmosferyczne oraz suche powietrze w pomieszczeniach. Ponadto stosowanie preparatów ze zbyt silnymi detergentami, ekspozycja na promieniowanie UV, kąpiele w gorącej wodzie, palenie papierosów, przewlekły stres, czy spożywanie dużych ilości alkoholu i niewystarczającej ilości wody, przyczynia się do powstania problemu odwodnionej skóry. Podstawowe objawy to ściągnięcie, zaczerwienienie, łuszczenie, świąd oraz utrata elastyczności skóry. Warunkiem powstania tego problemu jest uszkodzenie bariery hydrolipidowej i zwiększenie tym samym przeznaskórkowej utraty wody. Utrzymanie bariery w odpowiedniej kondycji jest niezbędnym elementem pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Naruszony płaszcz hydrolipidowy nie może spełniać swoich funkcji jak ochrona przed wnikaniem drobnoustrojów i zanieczyszczeń ze środowiska zewnętrznego, czy utrzymywanie prawidłowego nawilżenia skóry. Odpowiednio nawodniona skóra jest także podstawowym warunkiem lepszej penetracji składników aktywnych zawartych w kosmetykach. Należy zwrócić uwagę, że problem ten może dotyczyć zarówno skóry suchej, tłustej jak i mieszanej.
innymi kwas hialuronowy, kwas mlekowy, mocznik, glicerynę, PCA, wyciągi z alg. Składniki te mają właściwości nawilżające, natomiast nie zapychają rozszerzonych ujść gruczołów łojowych i nie przyczyniają się do powstawania zaskórników. Ich przewaga będzie odpowiednia dla cery tłustej i mieszanej. Posiadaczki cery suchej powinny stosować także preparaty z lipidami, na przykład z ceramidami, cholesterolem, czy lanoliną. Bardzo dobrze sprawdzą się również preparaty z niacynamidem (witaminą B3) i kwasem linolowym, które stymulują produkcję ceramidów. Oprócz stosowania odpowiednich preparatów pielęgnacyjnych należy zadbać o spożywanie odpowiedniej ilości wody, którą według zaleceń specjalistów szacuje się na 2 litry dziennie. W okresie jesienno-zimowym nie zapominajmy o stosowaniu filtrów przeciwsłonecznych. Promieniowanie UV wykazuje szereg niekorzystnych działań na skórę. Przyspiesza jej starzenie się, pozbawia blasku, doprowadza do zaburzeń pigmentacji, suchości skóry. Może także powodować trwałe rozszerzenie naczyń krwionośnych, przerost gruczołów łojowych, nowotwory, a także zmiany przednowotworowe takie jak rogowacenie posłoneczne. Do ziemi docierają dwa typy promieniowania – UVA oraz UVB. Pierwsze obecne jest przez cały rok, ma zdolność przenikania przez szyby, powoduje wytworzenie wolnych rodników uszkadzających naskórek oraz doprowadza do zmian w budowie skóry właściwej. Natomiast promieniowanie UVB dociera tylko do naskórka powodując bolesność, rumień i opaleniznę. Wybierając produkty do ochrony przeciwsłonecznej należy zwrócić uwagę, aby chroniły zarówno przed promieniowaniem UVA jak i UVB oraz zawierały filtry fizyczne i chemiczne. Wybierając filtr zwraca się także uwagę na SPF, który dla użytkownika jest informacją ile może przebywać na słońcu bez zaczerwienienia skóry. Reasumując, zachęcam do stosowania filtrów przez cały rok, aby uchronić swoją skórę przed fotostarzeniem, gorszym wyglądem, a zwłaszcza przed nowotworami.
Często posiadaczki skóry tłustej bądź mieszanej unikają stosowania kremu z obawy przez nasileniem łojotoku i powstawaniem zmian trądzikowych. Jest to błąd, gdyż brak nawilżenia i często obserwowane nagminne stosowanie preparatów wysuszających skórę, skutkuje nasileniem łojotoku w celu odbudowy bariery. Czynności te doprowadzają do „efektu błędnego koła”. Skóra odwodniona jest problem odwracalnym i można go zniwelować poprzez dostosowanie się do kilku zasad pielęgnacji. Przede wszystkim należy unikać preparatów na bazie alkoholu, ze zbyt mocnymi substancjami powierzchniowo czynnymi (SLS, SLES) i stosować preparaty ze składnikami o działaniu nawilżającym. W celu przywrócenia równowagi bariery hydrolipidowej preparaty powinny zawierać między
73
ilustracja Aleksandra Kompała
DIY mydło o zapachu pomarańczy i cynamonu Jego główne atuty to naturalny skład i kuszący zmysły aromat. Idealny pomysł na gwiazdkowy prezent, jeśli chcesz dać coś od serca.
składniki biała baza glicerynowa olejek zapachowy (piernikowy, pomarańczowy) barwnik pomarańczowy / cynamon mielony skórka pomarańczy / foremki do mydła
przygotowanie Obierz pomarańczę i wysusz skórkę. Do foremek włóż wysuszoną skórkę i posyp delikatnie cynamonem. Pokrojone mydło rozpuść w kąpieli wodnej. Do rozpuszczonego mydła dodaj olejki zapachowe i wymieszaj. Przelej mydło do foremek, dodaj kilka kropli barwnika i rozprowadź go. Na koniec posyp jeszcze odrobiną cynamonu i dorzuć skórkę pomarańczową. Mydło pozostaw do wystygnięcia i gotowe! Teraz pozostaje już tylko owinąć je sznurkiem, przywiązać plasterek pomarańczy i podarować bliskiej osobie.
Mgr kosmetolog, absolwentka Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Miłośniczka naturalnej pielęgnacji, której tematyką zajmuje się na instagramie @skincare.by.kokosanka
46
w krainie aromat erapii te kst m aja kubi acz y k
Doznania zapachowe oddziałują na nas w szczególny sposób. Podświadomie obdarzamy uczuciem miejsca i osoby, które ładnie pachną (zjawisko to określa się mianem reakcji hedonicznej), a nawet lepiej je zapamiętujemy, często kojarząc zdarzenia czy przeżycia w większym stopniu z bodźcem węchowym, niż obrazem. To przywoływanie wspomnień zapachem, nazywamy efektem Prousta.
zapachów wykorzystywane były przez najstarsze cywilizacje, a ich historia sięga 4000 lat. Najistotniejszą cechą aromaterapii jest holistyczne podejście do zdrowia i samopoczucia. Opiera się na zastosowaniu naturalnych olejków eterycznych, które cechuje różnorodność i wszechstronność oddziaływania. Są to wysoko skoncentrowane wyciągi roślinne o różnych właściwościach poprawiających samopoczucie, dodających energii czy łagodzących ból. Olejki eteryczne pozyskuje się ze wszystkich części roślin aromatycznych, znajdujących się w ich kwiatach, łodygach, liściach, korzeniach czy korze. Procesem umożliwiającym ich otrzymanie jest najczęściej destylacja z parą wodną, ekstrakcja lub tłoczenie. Część z nich ma działanie pobudzające, inne relaksujące, a niektóre uznawane są nawet za afrodyzjaki. Oprócz tego większość olejków wykazuje działanie antyseptyczne i przeciwzapalne, pomagają więc nie tylko w odprężeniu, ale także łagodzą objawy przeziębienia.
Aromaterapia jest metodą terapeutyczną, która działa głównie poprzez zmysł węchu na cały nasz organizm. Celem jej zabiegów jest poprawa ogólnej kondycji fizycznej i psychicznej, drogą przywrócenia równowagi ciała i umysłu. Opiera się na bogactwie naturalnych olejków eterycznych, które działają na nasz nastrój, umysł i zdrowie fizyczne. Choć sam termin aromaterapii został wprowadzony do światowego słownictwa dopiero w ubiegłym wieku (przez francuskiego chemika dr. René-Maurice Gattefossé), to dobroczynne właściwości
77
Jak wybrać te odpowiednie?
Jak stosować ?
Istnieje ogromny wybór olejków, które mają niepowtarzalne działanie. Zależnie od indywidualnych potrzeb i dolegliwości, możemy dobrać konkretne zapachy terapeutyczne. Idealnym miejscem do rozpoczęcia przygody z olejkami jest laboratorium aromaterapii stworzone przez Leszka i Elizę z aromalab. To miejsce pełne naturalnych 100% stężonych esencji roślinnych. Ich jakość zatwierdzają certyfikaty, co jest szczególnie istotne, ponieważ olejek olejkowi nierówny, a na rynku wielokrotnie zdarzają się produkty z substancjami dodatkowymi i wypełniaczami. Aromalab oferuje szeroki wachlarz produktów, a każdy z nich jest dokładnie opisany na stronie i przyporządkowany do konkretnych właściwości, dzięki czemu będziecie mogli wybrać ten idealny, odpowiedni dla Waszych potrzeb.
Terapię zapachami można praktykować na kilka różnych sposobów. Najczęściej stosowane są inhalacje, z wykorzystaniem olejku rozpylonego w pomieszczeniu, dodanego do nawilżacza powietrza czy kominka aromaterapeutycznego. Można nim także skroplić materiał (na przykład poduszkę), jednak należy pamiętać, że są to niezwykle silnie skoncentrowane substancje i istnieje prawdopodobieństwo zostawienia śladów. W celu odprężenia, stosowane są także aromaterapeutyczne seanse w wannie. Należy dodać około 10 kropli rozpuszczonych w łyżce oleju do ciepłej wody (28 stopni), a kąpiel nie powinna trwać dłużej niż 15 minut. W tym przypadku olejki działają zarówno poprzez zmysł węchu, a także przenikają przez skórę. Skutecznie stosuje się je także przy masażach, gdzie kilka kropli ekstraktu dodajemy do nośnika, jakim jest najczęściej olej roślinny. Są doskonałym antidotum na napięcie i stres, a zimne kompresy pomogą na ból głowy.
Oprócz tego założyciele połączyli tradycję i wiedzę z nowoczesnością, tworząc autorskie mieszanki - blendy, pod kątem codziennych potrzeb, w odpowiedzi na aktualnie dotykające nas problemy. Znając potencjał olejków eterycznych i opierając się na ich synergistycznym działaniu, opracowali idealne mixy na konkretne przypadłości, gdzie olejki się wzajemnie uzupełniają i zwiększają swoją moc działania.
Ważne: należy mieć świadomość, że olejki eteryczne mają bardzo silne działanie i należy stosować je z ostrożnością oraz umiarem. Wykorzystuje się dwie podstawowe zasady: indywidualności (należy wybierać te zapachy, które odczuwamy jako przyjemne) oraz właściwego dozowania (niewielka ilość).
W aromalab znajdziemy mieszanki uśmierzające ból głowy, pomagające w skupieniu i nauce, a nawet pobudzające procesy zapamiętywania. Blendy HARMONIA, SPOKÓJ i BŁOGOŚĆ zbawiennie wpływają na samopoczucie, wyciszają, odprężają i idealnie nadają się do wykorzystania w trakcie domowego spa. Mieszanka NA ZMĘCZENIE przyda się po intensywnym wysiłku fizycznym i umysłowym, dodaje bowiem energii, działając lepiej niż poranna kawa. Naszym ulubieńcem jest jednak kompozycja afrodyzjaków, czyli MIŁOŚĆ, której zapach wręcz uzależnia. Oprócz tego ciekawą propozycją jest mieszanka NA KOMARY I KLESZCZE i choć nie przyda się raczej w nadchodzącym okresie, jesteśmy bardzo ciekawi jak poradzi sobie latem.
Choć moc aromaterapii poznaliśmy stosunkowo niedawno, zdążyliśmy już poznać jej zbawienny wpływ i spektrum możliwości. Aktualny czas, gdy rzadko wychodzimy z domów, a nasze życie toczy się głównie przy komputerach, jest szczególnie wyczerpujący dla zdrowia, ogólnego stanu fizycznego i psychicznego. Częste bóle głowy od naświetlania, stres i napięcia, obniżają poziom energii, wydajność, a także samopoczucie. Aromaterapia okazała się w tym przypadku idealnym remedium, umożliwiającym przywrócenie harmonii. Zapraszamy i Was do świata zapachów, po którym oprowadzi Was aromalab.
78
specjalny rabat -10% na hasło LŚNIENIE.
charmie zdjęcia Olga Urbanek modelka Charmie Pfeffer / Iconic Management stylista Maximilian Alessandro D’Antonio makijaż & włosy Hanna Heinonen
81
82
86
93
96
moda
moda
must
Jedwabna Apaszka nr 4, LAWA Jedwabna apaszka to uniwersalny dodatek do każdej stylizacji. Przewiązana na szyi, głowie czy jako ozdoba torebki- nadaje szyku i elegancji nawet najprostszym strojom. Minimalistyczny, oszczędny w formie wzór oraz połączenie czerni i bieli to styl i ponadczasowa klasyka, które charakteryzują projekty LAWY. Stworzona przez Magdalenę Chojecką apaszka wykonana jest z naturalnego jedwabiu najwyższej jakości, dzięki czemu - odpowiednio pielęgnowana - zostanie z Tobą na zawsze. Cały proces produkcji jest dopracowany w każdym calu i przebiega w legendarnych zakładach Jedwab Polski w Milanówku. To dodatek, który sprawdzi się idealnie jako prezent dla bliskiej osoby lub samej siebie, jest błyskiem, który olśni bardziej niż niejedna biżuteria.
have
Marynarka Como, INHERITE INHERITE to marka, która poszukuje współczesnych form ubrań, będących odbiciem rzeczywistości, jednocześnie redefiniując styl vintage. W ich wypadku idealnie sprawdza się hasło: prostota jest pięknem - wszystkie projekty charakteryzują się wysmakowanym minimalizmem. Naszym redakcyjnym must have stała się oversize’owa marynarka, którą można narzucić na T-shirt, koszulę lub sukienkę. Wykonana została z wysokiej jakości gęstego lnu w neutralnym, jasnym odcieniu. Jest prosta i klasyczna - będzie z pewnością doskonałą bazą do wielu stylizacji i idealnie sprawdzi się na każdą okazję.
100
Jedwabna torebka - nerka, Blokforms Ta hybryda torebki i nerki łączy w sobie elegancję połyskliwego jedwabiu i praktyczność sportowej saszetki. Sprawdzi się zarówno w tych eleganckich, jak i bardziej codziennych stylizacjach. Wykonana z flagowego materiału z bawełną organiczną i jedwabiem, została subtelnie usztywniona bawełnianym wkładem i wykończona podszewką. Elastyczny pasek zapewnia jej idealne przyleganie do ciała, do tego regulowany jest wyjątkową szylkretową klamrą z octanu celulozy, ręcznie wykonaną w Polsce według własnego projektu marki, o miękkim kształcie i gładkim wykończeniu. Całość stanowi spójny dodatek, który pomieści w sobie naprawdę wiele.
Czarny golf AMAL, Osnowa Ponadczasowa baza, niezbędnik w każdej kapsułowej szafie. Czarny, gładki golf z długim rękawem uszyto z bawełny organicznej z certyfikatem GOTS, wskazującym na ekologiczną uprawę tych włókien. Klasyczny, lekko oversizowy golf z miękkiej bawełny idealnie dopasowuje się do sylwetki, stając się drugą skórą. Uniwersalny model można nosić samodzielnie albo wykorzystać jako podstawę wielu stylizacji. Kolejny zakup na lata, który przyda się na wiele okazji. Szczególnie sprawdzi się w trwającym, zimowym sezonie.
według Lśnienia
101
ziewczyn
lśnienia
kasia szymanowicz
Twój wizerunek to kwintesencja kobiecości w szlachetnej postaci. Królują w nim ciepło, delikatność i subtelność. Co Cię inspiruje? Skąd taka wrażliwość?
Zajmujesz się marketingiem - dziedziną wymagającą głowy pełnej niestandardowych pomysłów. Działasz cuda dla jednej z czołowych polskich marek modowych. Czy to pociąga Cię w tej pracy najbardziej? Kreatywność?
Jest mi niezmiernie miło, że tak mnie postrzegasz. Często słyszę, że ludziom, a szczególnie dziewczynom, podoba się moja kobieca uroda, że jest to mój atut, myślę, że powoli się do tego przekonuję, ponieważ nie zawsze chciałam być tak odbierana. Na pewno mój styl ubioru, zainteresowania, to jak siebie kreuję w sieci / na Instagramie, też wpływają na postrzeganie mojej osoby w taki sposób. Od zawsze miałam słabość do pięknych rzeczy, jestem estetką i przywiązuję uwagę do detali. Jednakże nie tylko taka estetyka „siedzi” w mojej głowie. Tak wiele rzeczy mnie inspiruje, że nie potrafię sama siebie wpisać w jakieś stylistyczne ramy. Czasami mam ochotę zaszaleć z kolorami w duńskim stylu, innego dnia zakładam coś unisexowego, minimalistycznego albo vintage, by poczuć się jak paryżanka.
Na początku chciałabym podkreślić, że nie jest to tylko moja zasługa, ale praca całego teamu. Co najbardziej pociąga mnie w tej pracy? Zdecydowanie kreatywność, możliwość realizowania własnych pomysłów, wspólne tworzenie super projektów. Myślę, że wiele się nauczyłam przez ostatni rok, choć był to czas pełen wyzwań. Bardzo dobrze odnajduję się w kreatywnym marketingu, tak naprawdę zaczęłam się tym zajmować dopiero od 4 lat. Pomimo, krótkiego stażu zauważyłam znaczny progres.
Od lat obracasz się w świecie mody, a śledząc Twoje konto można zauważyć, że jesteś fanką polskich marek i lokalnego rzemiosła. Masz swoich ulubionych twórców?
Co przede wszystkim mnie inspiruje ? Chyba podróże, otaczający mnie świat i ludzie, których spotykam na swojej drodze. Tak jak pisałam wyżej, przywiązuję ogromną uwagę do detali, często dostrzegam więcej niż pozostali. Zawsze obserwuję styl ludzi na ulicy czy jak tworzę plan podróży to staram się wyszukać oryginalne i inspirujące miejsca. Oczywiście też Internet, szczególnie teraz jest ogromnym źródłem inspiracji. Wpadam na coś i czuję, że to jest to. Jednak zawsze staram się, zinterpretować na mój własny sposób.
Jestem dumna z tego, jak wspaniałe mamy nasze rodzime marki. Coraz rzadziej kupuję w sieciówkach, a wybierając produkty jestem bardziej selektywna, w sumie jedyne ubrania z tego typu sklepów mam z Reserved, Arket czy Cos i zawszę patrzę na metkę. Staram się wspierać mniejsze polskie marki, szczególnie lubię Nalu Bodywear, Momu, The Odder Side, Nago czy Elementy Wear. Biżuterię uwielbiam od Kopiszki, Maar czy Turtle Story. Marzą mi się torebki z Atomy Store i Mandel. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Od moich koleżanek z zagranicy non stop słyszę, jakich to mamy wspaniałych lokalnych rzemieślników. Polska ceramika jest przepiękna!
Dzięki rodzicom mam w sobie wysoką wrażliwość, dziś wiem, że jest ona moją siłą, a nie słabością. Dbali o to, żebym poznawała świat, zdobywała nowe doświadczenia, kształtowali we mnie kosmopolityzm, tolerancję i szacunek do drugiego człowieka. Mama zapisała mnie jako dziecko na naukę gry na pianinie, razem słuchałyśmy klasycznej muzyki, wspólnie podziwiałyśmy sztukę czy przyrodę. Od małego dziecka pobudzała mój umysł w tym kierunku. Jestem jej za to bardzo wdzięczna.
Prowadzisz również portal poświęcony trendom - trend space. Opowiesz nam nieco więcej o tym projekcie? Niestety wciąż brakuje mi czasu, by rozwinąć ten projekt. Na razie jest chwilowo uśpiony, ale mam nadzieję, że kiedyś zajmę się tym na poważnie. Mam na to pewien plan.
104
Uważasz się za trendsetterkę? W pewnym stopniu tak. Widzę jak, niektórzy naśladują moje wybory, czasem do mnie napiszą, że dziękują za inspirację. Nie mam dużych zasięgów, ale obserwują mnie super ludzie i bardzo sobie to cenię. Zawsze się cieszę, jak odkryję coś jako pierwsza w swoim kręgu i następnie staje się to mocnym trendem. Kiedyś bardzo chciałam zajmować się prognozowaniem trendów w modzie i designie i żałuję, że nie poszłam w tym kierunku..
Po zdjęciach, które publikujesz widać zamiłowanie do pięknych wnętrz i architektury. Czy jest to spowodowane licznymi podróżami? Potrafiłabyś wskazać najpiękniejsze miejsce, które miałaś okazję odwiedzić? Zdecydowanie podróże! Architektura, wystrój i aranżacja wnętrz zajmują ważne miejsce w moim życiu. Bardzo podobała mi się praca w branży wnętrzarskiej, która jest o wiele spokojniejsza od modowej. Najpiękniejsze miejsca, w których byłam to moje ukochane Włochy: Toskania, Apulia, Amalfi (Positano!) czy Sycylia. Uwielbiam Paryż, według mnie to jedno z najbardziej fotogenicznych miast, nie mogłam przestać robić zdjęć, na każdym kroku coś mnie zachwycało. Na pewno też Kopenhaga, duński styl wnętrz jest mi najbliższy, zachwycam się mieszkaniami Emilii Sindlev czy Marie Wibe Jedig. Nie mogłabym oczywiście pominąć Japonii. Tak bardzo się cieszę, że udało nam się tam dotrzeć w zeszłym roku. Ta podróż to było jedno z moich największych marzeń!
Twoje kadry zachwycają również ujęciami warszawskich kamienic i jej urokliwych zakątków. Pochodzisz właśnie ze stolicy? Tak, pochodzę z Warszawy i jestem bardzo związana z tym miastem. Czuję się tu dobrze, bardzo doceniłam naszą stolicę, kiedy mieszkałam w Berlinie. Strasznie tęskniłam za Warszawą, to było 5 lat temu, wtedy też miasto zaczęło się intensywnie rozwijać, powstawało tu coraz więcej miejsc, organizowano mnóstwo świetnych
wydarzeń, zaczęły pojawiać się niszowe marki. Jednak muszę przyznać, że jest mi bardzo przykro, że nie możemy pochwalić się aż tak piękną architekturą, jak w innych europejskich miastach.
jak z filmu „Wielkie Piękno”, Włosi w wieku moich rodziców i dziadków tańczyli tango na głównym placu na słynnej wyspie Ortogia, znajdującej się na Sycylii. Wyspa należy do miasta Syrakuzy. Nie mogłam oderwać od tych par wzroku, byłam tak nimi zauroczona, niezależnie od wieku tańczyli z pasją i przeżywali to w niezwykły sposób. Również jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu, było odwiedzenie miejscowości Nara w Japonii i spędzenie czasu z jeleniami, które biegają swobodnie po mieście. Marzyłam o tym przez wiele lat, to zdjęcie odzwierciedla moje szczęście. Zapraszam również do obejrzenia moich wyróżnionych relacji na Instagramie, tam zapisałam wiele moich ulubionych historii.
Jednak piszesz, że w głębi serca czujesz się włoszką... We Włoszech czuję się najlepiej na świecie! Uwielbiam mentalność tych ludzi, wszyscy są zawsze dla mnie super mili. Nie znam włoskiego, a Włosi często zagadują do mnie na ulicy i staram się zawsze z nimi komunikować w takim stopniu, w jakim potrafię. Czasem nawet mi wychodzi (z pomocą Google Translate). Brakuje mi w Polsce takiej otwartości, uśmiechu do drugiego człowieka, spontanicznego zagadania i tego włoskiego la dolce vita.
A Azja? Zauważyłam, że ona także zajmuje ważne miejsce w twojej duszy.
Jest sobotni, zimowy wieczór. Jak go spędzasz? Z największą przyjemnością oddajesz się literaturze, kinematografii? A może sztuce kulinarnej?
Jak już wspomniałam wcześniej, Japonia była dla mnie niezwykłym przeżyciem. Kiedyś zupełnie nie ciągnęło mnie do Azji. Dwa lata temu poleciałam do Tajlandii i tam wszystko się zaczęło. Uwielbiam azjatycką kulturę, sztukę, jedzenie, przyrodę i tak inną mentalność od naszej europejskiej. Japonia to jest inna rzeczywistość, bardzo bym chciała tam wrócić i poznać ją dogłębniej. W 2021 roku planowałam podróż na Sri Lankę, ale nie wiem czy to się wydarzy. Na mojej
Mam swoje małe rytuały, na które nie zawsze znajduję czas w tygodniu. Uwielbiam wieczorami robić sobie własne domowe spa. Ciepła kąpiel z olejkami eterycznymi i solą, maseczka na twarzy, zapalone świece przy wannie i przyjemna muzyka w tle - to mnie bardzo relaksuje. W weekendy zdecydowanie o wiele więcej gotuję razem z moim partnerem. Lubię też obejrzeć przyjemny film, napić się kieliszek białego wina i potańczyć do ulubionych utworów z lat 70tych.
liście są też Korea Południowa i Indonezja.
Jeżeli mogłabyś zmienić coś w świecie mody, to co by to było?
Ten numer to OPOWIEŚĆ - czy masz jakąś wyjątkową historię, wspomnienie, które zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu?
Bardzo bym chciała, aby branża modowa naprawdę spowolniła, a ludzie kupowali bardziej świadomie i inwestowali w jakość, a nie ilość. Oczywiście wiele zależy od konsumentów, to my w dużym stopniu napędzamy ten biznes. Wierzę również w modę vintage, bardzo mocno trzymam kciuki, by coraz więcej osób z niej korzystało.
Wspomnień mam mnóstwo, uwielbiam je kolekcjonować. Nie potrafię zdecydować się na jedno ulubione. Te najlepsze na pewno są związane z podróżowaniem. Ostatnio pierwszy raz w życiu widziałam wschód słońca nad morzem i do tego we Włoszech w Polignano a Mare. Bardzo są mi bliskie też wspomnienia z wyjazdów do Włoch z mamą. Pamiętam pewną scenę
107
LEWA ST RONA sukienka Jade Cropper buty Ecco naszyjnik własność stylisty pierścionek Pernille Corydon PRAWA ST RONA top Remake marynarka SVC naszyjnik własność stylisty spodnie Nygardsanna buty Tamaris
wanderer
wanderer
LEWA ST RONA sukienka Jade Cropper (Parachute Dress) kolczyk Pernille Corydon 120 PRAWA ST RONA top SVC pierścionek 1 Jane Koenig pierścionek 2 Pernille Corydon
dyrekcja artystyczna & stylizacja Jessah Amarante. zdjęcia Marta Mytych modelka Jessica Delliah / Select Model Management Stockholm
stylizacja włosów Antoine Astour using GHD makijaż Jessah Amarante using Weleda
111
112
LEWA ST RONA top SVC spodnie Remake naszyjnik Albrekts Guld pierścionek Pernille Corydon PRAWA ST RONA body Jade Cropper marynarka SVC naszyjnik Pernille Corydon pierścionek 1 Jane Koenig pierścionek 2 Pernille Corydon
top & spodnie Jade Cropper pierścionek Jane Koenig buty Billi Bi
114
LEWA ST RONA body & spodnie Jade Cropper kolczyk Pernille Corydon pierścionek 1 Jane Koenig pierścionek 2 Pernille Corydon buty Minna Heino PRAWA ST RONA top Jade Cropper
117
sukienka Jade Cropper 121
REVIVAL upcyklingowa kolekcja Aleksandry Antończak
zdjęcia Agnieszka Grobelna modelka Marysia Wargin makijaż Weronika Pacyna
Moda odpowiedzialna, zrównoważony rozwój, slow fashion, drugie życie ubrań - wszystkie te hasła są nam teoretycznie znane, lecz co tak naprawdę kryje się w głębi ich znaczenia i praktyce? Branża modowa przechodzi ostatnimi czasy ogromne zmiany, które znacząco wpłyną na przyszłość tego specyficznego rynku oraz na kształtowanie się świadomości nowych pokoleń. Coraz to nowsze slogany wykorzystywane przez marki ku zadowoleniu odbiorców sprawiają wrażenie
przesytu, a także podważają ich autentyczne działania. Prostota i transparentność to najważniejsze cele, którymi kierowała się założycielka tytułowej marki. Wychodzi z założenia, iż nie jest nam potrzebna większa ilość ubrań, skoro 20 mln ton rocznie trafia na wysypiska lub zostaje spalona, co z kolei wpływa na stan naszego środowiska. Ponowne wykorzystanie ubrania redukuje ślad węglowy o 44%, dlatego też w zgodzie z własnymi wartościami sięga po istniejące już ubrania i przekształca na zupełnie nowe fasony.
Niektóre z wybranych modeli przeżyły już swoje lata świetności, lecz upcykling daje możliwość odnowy i stworzenia zupełnie nowego kroju, jak i całej stylizacji. Dwuczęściowe zestawy REVIVAL powstają w domowym zaciszu z wielkiem zaangażowaniem, pasją oraz ogromem pracy i wartości. Nadaje im nowego kierunku, lecz nie zapomina przy tym o ich historii. Stare marynarki z drugiej ręki, które powstały sporo lat temu zamienia na współczesne, kobiece zestawy, które sprawdzą się na większe, jak i codzienne wyjścia. Może się zdarzyć, że niektóre modele są starsze od właścicielki, a ich wartość bez wątpienia wygrywa wyścig jakościowy z sieciówkowymi egzemplarzami. Zachwycają designem, który w połączeniu z nutą vintage nadaje ubraniom niepowtarzalnego stylu. To opowieść o przeszłości z przyszłością, która skradła nasze serca.
Projekty Aleksandry urzekają niezwykle modnym i jednocześnie uniwersalnym krojem. Świadczą o oryginalności- możecie mieć pewność, że Wasz zestaw będzie jedyny w swoim rodzaju. Co więcej, bazują na wysokiej jakości materiałach, które projektantka selekcjonuje z najwyższą starannością. To rewolucja w postrzeganiu ubrań z obiegu i bardzo świadoma moda, która, mamy nadzieję, już niedługo stanie się naszą codziennością 125
nightwatch kolekcja biżuterii ewy wiśniewskiej
Nieregularne kształty bursztynu, czerń, złoto, światło i cień – to cechy charakterystyczne nowej kolekcji biżuteryjnych unikatów Ewy Wiśniewskiej, inspirowanej między innymi malarstwem Rembrandta czy miłością do projektów Alexandra McQueena.
Drugim motywem przewodnim kolekcji jest czerń w połączeniu z eterycznymi, prawie niematerialnymi złotymi wzorami, przywodzącymi na myśl dym znad jesiennego ogniska. Kolekcję tworzą głównie kolczyki, pierścionki i naszyjniki, ale amatorka broszek czy bransoletek też znajdzie tu coś dla siebie. Tworzywem bazowym jest srebro, nad którego formą artystka pracowała najpierw ogniem, młotkiem i piłką do cięcia metalu. Efekt końcowy i zdobienie wykonała cieniutkimi płatkami złota, wprasowanymi w powierzchnię srebra za pomocą starokoreańskiej techniki keum boo. Część kolekcji jest galwanicznie złocona warstwą złota o grubości dwóch mikronów, a każdy element biżuterii opracowano ręcznie w warsztacie złotniczym na toruńskiej Starówce.
Głównym bohaterem kolekcji jest bursztyn bałtycki, który zupełnie nieoczekiwanie rozkochał w sobie autorkę projektów. „Przyjemność obróbki i świadomość lokalności tego pięknego surowca spowodowały, że stał się moim ulubionym tworzywem”- pisze Ewa. Połączenie go z nieregularnymi kształtami i złotem pozwoliło wydobyć jego wewnętrzne światło, ciepło oraz prawdziwe lśnienie. Jest niezwykle szlachetnym kamieniem, który szczególnie wpisuje się w naszą historię i niesie za sobą wiele niezwykle ciekawych opowieści
127
Inspiracje i stosowane techniki są wynikiem ciągłego i namacalnego kontaktu ze sztuką, który zapewnia Ewie Wiśniewskiej równolegle wykonywany zawód konserwatorki zabytków: „Raz na jakiś czas można mnie spotkać na rusztowaniu pod sklepieniem zabytkowej katedry. Kilka miesięcy w roku spędzam „w terenie”, m.in. w Łazienkach Królewskich z poduszką do złocenia w jednej ręce i pędzlem pozłotniczym w drugiej. Konserwacja dzieł sztuki umożliwia mi obcowanie z niezliczoną ilością różnorodnych obiektów, których echa, mniej lub bardziej ewidentnie, pobrzmiewają w moich projektach złotniczych.” To właśnie jej wpływ możemy zauważyć w opowieści Nightwach. Konserwacja pozwoliła Ewie docenić tradycyjne techniki złotnicze, które stosuje w swojej pracowni. W efekcie powstają krótkie serie lub unikatowe obiekty, bez podziału na sezonowość. Cała magia dzieje się w małym warsztacie złotniczym, a powstałe w jej wyniku projekty, można traktować jako niewielką formę przestrzenną, która jest zarówno obiektem artystycznym, jak i ergonomicznym przedmiotem codziennego użytku.
Tytuł kampanii Nightwatch nawiązuje do obrazów Rembrandta, ze względu na jej klimat, zastosowaną kolorystykę i światło – raz łagodny światłocień, innym razem tajemniczy lśnienie złota i blask bursztynu, odcinający się od ciemnego tła. To opowieść o sztuce, zamknięta w błysku i kształcie. Fotografie, dzięki atmosferze, światłu i duchowi mistrza są tajemnicze, intymne, mistyczne, niepokojąco piękne. Pomogła w tym niezwykła uroda Weroniki Kaźmierczak, która zaprezentowała biżuterię. Całość wspaniale uchwyciła fotografka Weronika Kosińska. Makijaże, fryzury i tiulowe turbany stworzyła Kasia Olkowska.
128
Ekstaza
uwagi czyli zamiast mówić „popatrz jak piękny jest ten kwiat”, Van Herpen powie „popatrz jak perfekcyjnie dopasowują się do siebie wszystkie siły, które tworzą i wpływają na tę roślinę”
130
tekst kasia lendzion ilustracja aleksandra kompała
„Nazywanie Iris projektantką to nomenklatura. Jest artystką, która po prostu tworzy rzeczy pasujące do ludzkiej sylwetki” tak opisał ją Anthony Howe po ich wspólnym pokazie Hypnosis w 2019 roku. Gdzie zatem stoi ta kontrowersyjna linia, która oddziela modę od sztuki? W przypadku van Herpen odpowiedź jest prosta - jasna granica nie istnieje, ponieważ jest tak samo płynna jak jej transformatywna praca. Świadczyć może o tym fakt, że docelową grupą kupców marki są prywatni klienci, celebryci, jak i najważniejsze muzea na świecie (m.in. stały nabywca MET).
swojej roli w tym najwyższym sektorze mody. Uważa go za naturalne środowisko do ekspresji, eksperymentowania i tworzenia nowych technik. Ponadto, nie wybaczyłaby sobie, gdyby była częścią masowej produkcji i dołożyła starań do zanieczyszczenia środowiska, jakie powodują komercyjne kolekcje. Dzieciństwo spędziła w otoczeniu natury, mieszkając w miasteczku położonym nad rzeką. Stała obecność wody wokół siebie, jak sama przyznaje, ukształtowała jej obecną estetykę. Trenowała w tamtym okresie balet, co również miało znamienny wpływ na postrzeganie rzeczywistości. Iris nie została wybitną baletnicą, ale wyniosła z niego najważniejszy element - pojęcie ruchu i to właśnie ono od 2007 roku napędza jej twórczość.
Holenderska projektantka od 2011 roku należy do wąskiego, elitarnego grona twórców haute couture pod skrzydłami Chambre Syndicale de la Haute Couture. Iris od początku była pewna
/ Iris nie rysuje. Często upina rzeczy już na modelce. Patrzy na to, w jaki sposób dana rzecz się rusza i często to zmienia / 132
Do generalnej analizy dzieł van Herpen należy podejść intelektualnie, niemal filozoficznie, nie tylko w szukaniu bezpośrednich inspiracji do kolekcji, ale również w samym procesie kreacji artystycznej. Niezwykłość leży w jej zafascynowaniu gracją przyrody i człowieka. „Natura to nieskończony nurt piękna” mówi projektantka i jest to dla niej najbardziej autentyczne źródło głębi. To samo dotyczy ciała, uformowanego oczywiście przez ekosystem. Oprócz docenienia walorów estetycznych, nie skupia się na fizycznej cielesności, a raczej stara się odkryć przestrzeń dookoła sylwetki, w tym dynamikę. Wierzy, że każdy zbudowany jest z wielu tożsamości, które nieustannie się przeplatają, a to powoduje pęd, z jakim przechodzimy przez życie.
(wiele z nich nie majeszcze swoich nazw). W show notes do Hypnosis, o „omniverse dress” pisze „biała bawełna jest łączona termicznie z mylarem [folia, z której robiony jest koc ratunkowy] i cięta laserowo na tysiące drobnych fal o szerokości 0,8 mm (!), z których każda jest połączona i rozciągnięta w dwuwarstwową, obszerną aureolę, tworząc iluzoryczne skrzydła, unoszące się wokół ciała.” Pasja do nauki jest centralna, mimo że na studiach skupiała się tylko na tradycyjnych technikach. Czy to nie ironiczne, że im bliżej chcemy oddać realność natury, która otacza każdy poziom życia człowieka, tym bardziej musimy rozwijać ludzką mechanikę? Jednym z ważniejszych aspektów jest również współpraca z inżynierami, architektami i artystami. Znacząca postać to Philip Beesley, architekt z Kanady. „Zainspirowana nim, stworzyła jedną kolekcję (Hybrid Holism, 2012r.). Później Philip przyjechał do Amsterdamu i nawiązali długoletnią współpracę”. Iris uważa kooperację za kręgosłup jej firmy. Największe piękno odnajduje pomiędzy różnymi dyscyplinami i ich wzajemnym oddziaływaniem.
Ruch jest względny, co sprowadza się do wywołania iluzji optycznej. Sukienki tworzone są w chaosie, ponieważ „Iris nie rysuje. Często upina rzeczy już na modelce. Patrzy na to, w jaki sposób dana rzecz się rusza i często to zmienia” mówi mi Wojciech Piotr Onak, kurator wystawy „Alchemic couture” w Poznaniu. Jest to realna wybitność, gdy z działań opartych jedynie na przeczuciach i ogólnym bezładzie, powstaje kunsztowny projekt. Jest on bezbłędny sam w sobie, ale swoją prawdziwą naturę ujawnia dopiero podczas ruchu. W tym momencie doprawdy ożywa, dlatego tak ważne jest, aby obejrzeć pokaz. „Materiały są skrojone tak precyzyjnie, że ruszają się szybciej niż oko może nadążyć” Iris powiedziała o projektach. To w tej fazie doświadczamy geniuszu projektantki, kiedy już sami do końca nie wiemy, czy to wciąż sukienka, czy rodzaj magii.
Z daleka, jej praca przypomina niezwykle elegancki, precyzyjnie wymierzony wszechświat, zachowujący wszystkie prawa fizyki w perfekcyjnej harmonii. Kulisy wyglądają jednak jak wnętrze mechaniki kwantowej, burzliwe, pełne wielu sprzecznych rozwiązań, tworzone chaotycznie pod presją czasu. Teorie względności Einsteina kłóciły się z mechaniką kwantową, dopóki nie pojawiła się teoria superstrun. Przypominająca dosłowne struny „omniverse dress”, może stanowić pewnego rodzaju metaforę jej ogólnej pracy - projektantka spaja modę ze sztuką, czyniąc z nich doskonale dopracowaną, skrystalizowaną fantazję.
Van Herpen nigdy nie odniosłaby takiego sukcesu, gdyby nie technologia. Łączy pracę ręczną z wydrukami 3D, wytwarzaniem nowych materiałów
133
st y l życia
st y l życia
opow ieść
o w itaminie słońca
t ekst
medbabki
MEDBABKI to dwie studentki medycyny, Kasia i Paulina, których celem jest edukacja kobiet i mężczyzn w tematyce profilaktyki, przebiegu oraz radzenia sobie z powszechnymi jednostkami chorobowymi. Ich platforma jest przestrzenią, w której dziewczyny starają się przekazywać rzetelną i opartą na najnowszych badaniach medycznych wiedzę z zakresu medycyny, seksuologii oraz psychologii. Robią to w niezwykle przystępny i ciekawy sposób, zwiększając świadomość obserwatorów na tematy ważne, zarówno dla zdrowia fizycznego, jak i psychicznego. Postanowiłyśmy połączyć siły i stworzyć specjalny cykl, w którym MEDBABKI podzielą się na łamach Lśnienia swoją wiedzą, doświadczeniem i pomogą Wam zadbać o swoje wewnętrzne lśnienie.
nasz organizm do jej aktywnych biologicznie metabolitów, m.in. 25(OH)D, oraz 1,25(OH)D. Powszechnie znane działanie witaminy D to współudział w prawidłowym kształtowaniu układu kostnego. Spektrum jej działania jest jednak o wiele szersze. Bierze ona udział w odpowiedzi immunologicznej organizmu, regulacji cyklu komórkowego oraz śmierci komórkowej. Stąd wynikają jej ochronne właściwości zapobiegające rozwojowi infekcji, chorób autoimmunologicznych oraz nowotworów. Niestety według ekspertów większość społeczeństwa cierpi na jej niedobory. Są to zwłaszcza osoby z ograniczonym dostępem do promieni słonecznych, stosujące ścisłą dietę wegańską lub posiadające ciemną karnację (wysoka pigmentacja skóry spowalnia wytwarzanie witaminy D). Co więcej niedobór witaminy D został stwierdzony u ok. 80% pacjentów z wykrytym Covid-19, jednak jej poziom nie miał wpływu na liczbę zgonów związaną z koronawirusem.
Określenie witamina zostało stworzone w 1912 roku przez polskiego biochemika Kazimierza Funka, który po raz pierwszy wyodrębnił witaminę B1. Nazwa ta wzięła się od dwóch słów: „vita” łac. życie i „amine” łac. związki zawierające azot. W latach późniejszych udowodniono, że nie wszystkie substancje nazwane witaminami zawierały azot. A jak się okazało w przypadku witaminy D, nie do końca jest ona witaminą.
Czy w związku z tym witaminę D należy suplementować? Jak najbardziej tak. W Polsce w okresie od października do marca synteza skórna nie jest efektywna. Ponadto ekspozycja na słońce jest także często ograniczona w miesiącach wiosennych i letnich, ponieważ przez większość dnia przebywamy w pomieszczeniach. Zalecane przez towarzystwa lekarskie dawki dobowe są dostępne do wyszukania w internecie. Wahają się one w zależności od tego do jakiej grupy wiekowej przynależymy. Należy jednak pamiętać, że górna dawka dopuszczalna nie jest jednoznaczna z wartością dla nas najlepszą i zdecydowanie nie powinna być przekraczana. Wedle renesansowej sentencji „Wszystko jest trucizną, decyduje tylko ilość.”.
Dlaczego tradycyjna klasyfikacja tego związku nie jest do końca prawidłowa? Występująca w krążeniu witamina D w 80%-100% produkowana jest przez naszą skórę pod wpływem promieni słonecznych. Jedynie w pozostałej części (maksymalnie do 20%) pochodzi z przyjmowanych pokarmów. Skoro więc jesteśmy w stanie syntezować ją samodzielnie można zaklasyfikować ją do prohormonów, które w wyniku przemian przekształcane są przez
137
napary ziołowe t ekst
sara grolewska
Sara Grolewska - Kulturoznawczyni i dyplomowana zielarka. Założycielka Stowarzyszenia Dziewczyny w Naturze działającego na rzecz ekofeminizmu i sztuki kobiet. W mediach działa jako Sara Dobre Ziele edukując o fitoterapii i etnobotanice. Twórczyni marki Napary od Sary. Prowadzi ekofeministyczne kręgi kobiet i warsztaty z kobietami na wsiach dotyczące wierzeń ludowych związanych z roślinami, a także o tym jak być samowystarczalną w czasach kryzysu klimatycznego.
codziennych rytuałów i diety. Związki lecznicze występujące w roślinach są bardzo złożone i różnorodne. Jest to ogromna liczba składników czynnych niewątpliwie mających wpływ na organizm ludzki, a występują one w formie kompleksów, dzięki czemu wspierają swoje działanie lub chronią się nawzajem przed rozpadem. Np. flawonoidy zawarte w owocach dzikiej róży chronią przed rozkładem witaminę C, która również w dużych ilościach znajduje się w tych owocach. Między innymi dlatego jest ona lepiej przyswajalna przez organizm ludzki niż jej syntetyczna wersja.
Ziołolecznictwo towarzyszy człowiekowi praktycznie od początku jego istnienia. W poszukiwaniu pożywienia natrafiał na rośliny, które poprawiały stan jego zdrowia i samopoczucia. Medycyna roślinna rozwijała się na każdym kontynencie. Nie ma chyba pierwotnego ludu, który nie posiadałby swojej własnej medycyny i kultury związanej z roślinami. Rośliny leczyły i miały ogromne znaczenie w wierzeniach, obrzędach, magii.
Nasza codzienna dieta jest o wiele bardziej uboga w niezbędne minerały, witaminy czy goryczki i mniej różnorodna niż dieta dawnych ludzi. W ramach codziennych praktyk dbania o siebie naprawdę warto zjadać zioła i pić napary ziołowe, które wspierają podstawowe funkcje naszych organów. Poprawiają trawienie, przyswajanie pokarmów, uzupełniają niedobory witamin czy np. krzemionki - budulca tkanek, skóry i włosów. Poprawiają samopoczucie, działają przeciwwirusowo i wpływają na nas przeciwzapalnie. Codzienne picie ziół, zwłaszcza kilku różnych mieszanek złożonych z 5 - 7 roślin na przemian, to świetny sposób aby zastąpić suplementy diety, wrócić do dobrze znanych w naszej tradycji ziół i zadbać o siebie w sposób holistyczny. Może stać się to dobrą profilaktyką zdrowia, ale też bardzo przyjemnym, codziennym rytuałem łączenia się ze światem przyrody.
W Polsce pierwsze księgi ziół leczniczych zostały opublikowane w XVI wieku, ale zanim wiedza o roślinach została przelana na papier, przekazywano ją ustnie. Była kulturą, każdy lud miał swoją, podobną, ale inną, zależną od miejsca zamieszkania i otaczającego świata przyrody. Dziś powracamy do właściwości jakie drzemią w roślinach. Wiemy, że są dla nas dobre. Jednak warto wiedzieć dlaczego i po co zaprosić je do
138
dieta
tekst Klaudia Krzykacz / do eat
46
wartych zapamiętania. Pozwala to zatrzymać się na chwilę w codziennym biegu i pośpiechu, zwiększając szansę na w pełni świadome, szczęśliwe życie. Jedną z córek sztuki uważności jest uważne jedzenie in. mindfull eating.
Klaudia Krzykacz wraz z Natalią Imburską są założycielkami do eat! czyli poradni dietetycznej online, której misją jest dostarczanie rzetelnej wiedzy i pełne empatii inspirowanie do zmian. Jaka jest pierwsza myśl, gdy słyszymy hasło „świąteczny stół”? Czy zamiast rodziny i przyjaciół, ciepłych kolorów, niezwyczajnych dań i ogólnej radości, w głowie pojawiają się niepokojące myśli, żołądek przeszywa skurcz lub palce same zaczynają liczyć kalorie? Święta to bardzo trudny czas dla wielu z nas. Często towarzyszy im stres i przytłaczająca presja. Przeżywamy je w ciągłym biegu, nieustannym planowaniu i sytuacjach, w których nie chcieliśmy się znaleźć. To czas podsumowań, rozliczeń i wielu pytań. Jest to również niewątpliwie okres skupiony głównie wokół jedzenia- jego jakości, ilości, smaku czy potrzeb, które ma zaspokoić. Jednak oprócz tego co jemy, bardzo istotne jest to jak jemy, jakie uczucia nam przy tym towarzyszą, co dzieje się z naszą głową zarówno przy codziennych posiłkach, jak i świątecznym biesiadowaniu. W czasach kultu ciała wielokrotnie zapominamy, że bez zdrowej głowy, bardzo trudno o zdrowie i harmonię reszty. A odpowiednie zaopiekowanie się naszymi myślami, samopoczuciem i podejściem, w tym do jedzenia, może odwdzięczyć się dobrymi efektami zdrowia fizycznego. Nie jest to jednak łatwe zadanie- nasz sposób myślenia musimy trenować tak samo jak mięśnie ciała, trzeba mieć plan, czas i odpowiednie techniki.
Mindfull Eating to technika, sposób jedzenia, które trzeba wypracować i warto stosować na co dzień. Sposób ten nie cieszy się wielką sławą, niewiele się o nim mówi. Nie jest to natychmiastowe remedium na nasze problemy, nie jest suplementem, którego przyjmowanie wywoła natychmiastowe efekty i spełni nasze oczekiwania w mgnieniu oka. Nad uważnym jedzeniem trzeba systematycznie pracować, wymaga wyrobienia w sobie nawyków, odrobiny czasu i przede wszystkim skupienia. Badania wskazują, że technika mindfull eating może być sposobem na radzenie sobie z zaburzeniami odżywiania, związanymi z reakcjami na silne emocje i czynniki zewnętrzne. To sposób, który powinien praktykować każdy z nas. Metoda, która przy dobrych chęciach i systematyczności pozwoli nam wsłuchać się w sygnały płynące z wnętrza organizmu, nauczy odróżniać sytość i głód. Momenty, w których jedzenie staje się dla nas reakcją na bodźce zewnętrzne (stres, nuda, radość). Uważne jedzenie opiera się na kilku czynnikach, których stosowanie będzie drogą do sukcesu. Należy zacząć od nauki jedzenia bez rozpraszaczy: telewizji, smartfona, gazet. Łącząc kilka czynności na raz, narażamy się na tak zwane „bezmyślne jedzenie”, a organizm może wtedy pochłonąć porcje znacznie większe, niż te, które są dla niego wystarczające. Jeśli to możliwe, warto również zadbać, by nie jadać posiłku
Trening uważności to termin, który może wydawać się znajomy. Wiele mówi się o uważności w życiu na co dzień, o nauce dostrzegania i doceniania drobnych rzeczy, chwil i momentów
141
w samotności. Zbadano, że częste jadanie w pojedynkę jest związane ze wzrostem ryzyka otyłości i chorób metabolicznych. Oprócz okoliczności, ważne jest również to, co jemy. Warto zadbać o to, by posiłki były odżywcze, zawierały produkty ze wszystkich głównych grup (białka, tłuszcze, węglowodany) i uwzględniały warzywa lub owoce, co zapewni naszemu organizmowi zarówno zdrowie, jak i sytość. Samo jedzenie powinno odbywać się bez pośpiechu i stresu, a każdy kęs należy brać z uwagą. Jedzeniu warto się przyjrzeć, powąchać, prawdziwie posmakować i dobrze przerzuć. Pozwoli to nie tylko docenić posiłki, na których przyrządzenie być może ktoś poświęcił dużo czasu, ale również przygotuje odpowiednio każdy kęs na prawidłowe trawienie.
Mniej więcej tyle czasu potrzebuje organizm, żeby dostarczyć do mózgu informację, że jesteśmy najedzeni. Następnie postarać się zastosować wszystkie elementy uważnego jedzenia. Pozbyć się rozpraszaczy, poświęcić chwilę na docenienie przygotowanego posiłku, zastanowienie się skąd pochodzą produkty, czy nam służą? Gdy uważne jedzenie przynajmniej jednego posiłku dziennie wejdzie nam w nawyk, postarajmy się zadbać o kolejny taki moment w ciągu dnia, by tym sposobem wprowadzić tę technikę na stałe do naszego życia. Wyrabianie nawyków wymaga czasu, a o zdrowiu psychicznym i naszej głowie warto pamiętać codziennie, zwłaszcza w okresie gdy dobre samopoczucie jest poddane próbie. Dlatego kiedy nadejdzie pora i zasiądziemy do świątecznego stołu, zapomnijmy na moment o wszystkich nieistotnych i stresujących rzeczach. Doceńmy chwile, które możemy spędzić z rodziną i czas jaki dla nas poświęcili. Przyjrzyjmy się potrawom, wąchajmy, smakujmy, cieszmy się spokojem, a pewne jest, że tak spędzony wieczór będzie bardzo zdrowy, zdrowy dla głowy!
Codzienna praktyka takiego uważnego jedzenia to dobry sposób na poznanie swojego organizmu. Z czasem zaczniemy wsłuchiwać się w sygnały, które z niego płyną. Nauczymy się rozpoznawać uczucie sytości, czyli naturalny sposób w jaki nasze ciało mówi STOP. Może pozwoli nam to zwrócić uwagę na okoliczności naszego jedzenia- czy jemy bo stresujemy się ważnym wydarzeniem, a może otwieramy lodówkę bo jesteśmy znudzeni? Z chwilą, w której dostrzeżemy problem i rozpoznamy go, stanie się on łatwiejszy do wyeliminowania. Skupienie, uwaga i spokój, to czynniki które są nam do tego niezbędne.
Korzystając z okazji chciałybyśmy życzyć, by pod koniec roku i przez cały następny, codziennością stało się praktykowanie nie tylko uważności w jedzeniu, ale również wdzięczności. Bądźmy wdzięczni i doceńmy siebie, swoje starania o zdrowe ciało i głowę, każdą próbę podjętą w tym kierunku w mijającym roku, bo wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Życzymy by każde potknięcie i załamanie na drodze do upragnionego zdrowia i dobrego samopoczucia było lekcją na kolejny rok. Dbajmy o siebie i nie zapominajmy o naszych głowach, bądźmy dla siebie dobrzy!
Uważne jedzenie to praktyka, którą warto zacząć stosować od razu, małymi krokami dążyć do celu. Osobom, które mają problemy ze znalezieniem chwili spokoju w ciągu dnia, polecamy zacząć od naprawdę małych postępów. Warto wybrać jeden główny posiłek dziennie ( być może to ten jeden, przy którym nie jesteśmy sami) i zarezerwować na niego minimum 20 minut.
142
/ Uważne jedzenie to praktyka, którą warto zacząć stosować od razu, małymi krokami dążyć do celu /
Opowieść o psychoterapii i zdrowiu psychicznym
t ekst kinga rajchel, psycholog i psychot erapeuta poznawczo - behawioralny w trakcie cert yfikacji na swps w warszawie
Rozmowy o tym, jak istotny jest nasz tzw. mindset, stają się coraz częstsze w publicznych debatach. Tematy związane ze zdrowiem psychicznym są powszechniej podejmowane, a w mediach społecznościowych ludzie chętniej mierzą się ze stereotypami dotyczącymi zaburzeń psychicznych. Jednak wciąż, mimo dużych zmian w świecie nauki, psychoterapia bywa postrzegana jako coś tajemniczego, mistycznego, ezoterycznego. Jako sytuacja wyjęta rodem z filmów Woody’ego Allena, który leżąc na kozetce analizuje dzieciństwo. Muszę się sprzeciwić – nie, psychoterapia i psychologia to nauka poparta solidnymi dowodami w badaniach naukowych. Oczywiście, wszystko należy poddawać krytycznej ocenie, wiele teorii zdezaktualizowało się i nie każdy nurt psychoterapeutyczny jest tak samo skuteczny. Jednak współcześnie nauka w tych obszarach dynamicznie się zmienia, umacnia. Każdy powinien mieć dostęp do wiedzy o tym, jak wspierać zdrowie psychiczne oraz o zaburzeniach psychicznych– jak je leczyć, gdzie prosić o wsparcie, jak pracuje psychoterapeuta, jakich technik używa. Ten obszar nie powinien być postrzegany jako mistyczny czy zarezerwowany dla wtajemniczonych albo uprzywilejowanych. Domyślam się, że z tej atmosfery wokół psychologii, może wynikać lęk przed psychologami. Psychoterapia to głównie metoda leczenia, ale jeśli weźmiemy pod uwagę jedną z definicji zdrowia psychicznego, która głosi, że zdrowie psychiczne to nie tylko brak choroby, ale również odpowiednia jakość życia, to można uznać, że psychoterapia jest narzędziem rozwoju osobistego np. kompetencji polepszających komunikację, a to wiąże się z lepszymi relacjami z ludźmi, a więc z podniesieniem jakości życia. Jestem jednak daleka od głoszenia, że każdy powinien iść na psychoterapię i ostrożna w dokładaniu cegiełki do atmosfery pewnego przymusu psychoterapii w każdym przypadku. Ważna jest rozwaga i zastanowienie się, czy wymagam leczenia czy zadbania o zdrowie psychiczne, np. nauczenia
dyskusji z pacjentami, którzy wiele mnie nauczyli. Podejście o jakim piszę, to także oddanie klientowi sprawstwa– jesteśmy równi w procesie psychoterapii, tzn. współpracujemy, a psycholog nie jest “wyżej”, nie może rościć sobie prawa do odmowy informowania o szczegółach na podstawie opinii, że psychoterapia to sztuka i niemal mistyczne spotkanie. Pacjenci czasem mówią wprost o niechęci do analizowania dzieciństwa, nie widzą takiej potrzeby, o lęku przed psychologami, którzy według nich stosują jakieś magiczne techniki, dzięki którym z każdego zdania wyciągają tzw. drugie dno. To może silnie wpływać na odwlekanie zgłoszenia się do specjalisty, a więc prowadzi do zaniedbywania zdrowia psychicznego.
się technik skutecznego radzenia sobie ze stresem, rozpoznawania emocji, dobrej komunikacji. Dbanie o zdrowie głowy powinno być priorytetem dla każdego, ale niekoniecznie jest synonimem leczenia. Sztuczna inteligencja również zaczyna pomagać w diagnostyce i profilaktyce zdrowia psychicznego. Metody badawcze są coraz lepiej zorganizowane. Psychologia i psychoterapia, czerpie wiedzę z obszaru medycyny, a w tym neurologii, biomedycyny, genetyki, kognitywistyki, dietetyki klinicznej i innych ważnych dziedzin. Mimo to, jako psycholog specjalizujący się w diagnozie psychologicznej w praktyce klinicznej i psychoterapii poznawczo–behawioralnej (w trakcie studiów z psychoterapii), mierzę się z szeregiem stereotypów o tym, czym psychoterapia i psychologia jest, jak powinien wyglądać psycholog, jak pracuje, a co powinien mówić.
Czuję się poniekąd naukowcem, choć to zbyt duże słowo, ale jestem daleka od postrzegania specjalistów zdrowia psychicznego jako szamanów czy tajemniczych mentorów. Im słabsze stereotypy, tym krótsza droga pacjenta do specjalisty w sprawie leczenia. Psychoterapia nie jest kwestią wiary– jedni w nią wierzą, inni nie. To nauka o mózgu, o człowieku, jego funkcjonowaniu i może realnie pomóc. Dostępność wiedzy, zaleceń opracowanych przez międzynarodowe instytuty, które między innymi podpowiadają jaki rodzaj psychoterapii wybrać w zależności od rodzaju problemu, dostęp do kodeksu etycznego– to wszystko powinno być w zasięgu ręki pacjenta. Świadomość pacjentów zmniejsza również prawdopodobieństwo nadużyć psychoterapeutów. Za uświadamianiem w kwestiach zdrowia psychicznego, powinna iść również informacja JAK szukać wsparcia, JAKIEGO i na co uważać, o co zapytać. Chciałabym, aby na dobre również i w maleńkich miejscowościach, nie tylko dużych miastach, wśród młodych dorosłych klasy średniej, dokonało się olśnienie w kierunku postrzegania aspektów związanych ze zdrowiem psychicznym i psychoterapią. Zdrowie psychiczne jest ważne, ALE... i z tym Was zostawiam.
Nauka zmienia się i dzisiaj, psychoterapia niekoniecznie związana jest z wieloletnim procesem, podczas którego omawia się ze szczegółami wczesne doświadczenia, gdzie psychoterapeuta interpretuje co pacjent miał na myśli. Dzisiaj, psychoterapia, a odniosę się do podejścia poznawczo–behawioralnego, bo jest mi najlepiej znane, to ustrukturyzowane techniki oparte na dowodach naukowych. To interwencje psychologiczne, które mają na celu pomóc szybko i skutecznie. Takie podejście – dość techniczne – spotyka się nierzadko z krytyką. Słyszę sporo zarzutów, że psychoterapia to przecież coś nieuchwytnego, nieweryfikowalnego, a podejście naukowe jest pozbawione empatii i uniemożliwia zbudowanie odpowiedniej relacji z pacjentem. Nie zgadzam się z tym. Podejście naukowe absolutnie nie wyklucza empatii i szacunku do drugiej osoby. Wręcz przeciwnie, jedynie korzystanie z najaktualniejszej dostępnej wiedzy o człowieku – psychologicznej i medycznej, jest miarą szacunku do pacjenta. To moja opinia i jest subiektywna, ale podparta wiedzą oraz rozmowami z mądrzejszymi ode mnie. To również opinia zbudowana na podstawie 147
co się stało z ciałopozyty wnością i dl aczego musimy walczyć z przemocą systemową Z MAJĄ STAŚKO ROZMAWIAŁA AGNIESZKA TOPOLSKA
Maja Staśko jest aktywistką, publicystką i krytyczką literacką. Walczy z systemem, który jest opresyjny, szczególnie dla kobiet. Wraz z innymi działaczkami takimi jak Natalia Skoczylas czy Urszula Chowaniec stara się wprowadzić do polskiego dyskursu publicznego problem “fatfobi”, czyli dyskryminacji osób z nadwagą. Próbują przekonać polskie społeczeństwo, że nazywanie kogoś grubym, bądź chudym wcale nie jest obelgą czy komplementem. Walczą z systemem, w którym wygląd i estetyka ciała, szczególnie kobiecego, stawiane są na pierwszym planie.
terpretowała to zachowanie, a Maja Staśko nazwała je “wyrazem totalnego braku empatii”. Maja Staśko działa nie tylko w obszarze ciałopozytywności. Jest autorką książki Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu oraz współautorką książki Gwałt polski. Każdego dnia wspiera i pomaga osobom, które doświadczają przemocy seksualnej. Stara się nagłośnić ten problem, który w polskiej świadomości wciąż nie jest tak wyraźny, jak powinien. Maja opowiedziała nam o tym, na czym polega problem stygmatyzacji osób o ciałach odbiegających od komercyjnych standardów. Czym tak naprawdę jest ruch ciałopozytywności. Jak wygląda praca aktywistów i oddolnych ruchów społecznych. Z jakimi problemami polki muszą mierzyć się na co dzień i jak możemy walczyć z tymi problemami.
O Mai zrobiło się głośno po tym jak publicznie skrytykowała Annę Lewandowską, która na swoim instagramie pokazała się w “fat-suicie”, czyli stroju imitującym sylwetkę osoby otyłej. Celebrytka tłumaczyła, że chciała w ten sposób pokazać swój dystans do cielesności. Opinia publiczna jednak nieco inaczej zin-
149
Skąd w naszym społeczeństwie bierze się brak wrażliwości na osoby o nienormatywnych ciałach, czyli takich, które odbiegają od standardów prezentowanych na bilbordach czy w mediach? Dlaczego popkultura wciąż tak mocno eksponuje tylko jeden typ ciała? Dlaczego te ciała, które od niego odbiegają, są tak silnie stygmatyzowane?
poruszenie na feministycznej stronie – Dziewuchy Dziewuchom, towarzyszyło właśnie kwestii grubości. Nic tak bardzo nie rozpalało wszystkich – ani aborcja, ani kwestie związane z przemocą seksualną, seksualnością, jak właśnie grubość. Mamy tutaj wiele problemów, które się ze sobą łączą, zderzają, przenikają na rozmaitych poziomach. Mam wrażenie, że gdy mówimy o grubości to nie mówimy tylko o kwestii związanej z ciałem czy psychiką, ale mówimy po prostu o systemie, który jest niesamowicie opresyjny właśnie dla grubych osób.
Niesamowicie dużo na ten temat nauczyłam się od Natalii Skoczylas i Urszuli Chowaniec, aktywistek, które zajmują się tym na co dzień i analizują to zjawisko. W Polsce nie mamy wciąż realnych, rzetelnych badań na ten temat. Nie możemy podeprzeć się żadnym naukowym źródłem. Możemy mówić jedynie o badaniach amerykańskich czy anglojęzycznych. Myślę, że tutaj nakłada się bardzo wiele kwestii, przede wszystkim to, że jest to związane z cielesnością, czyli czymś o czym w ogóle nie ma edukacji w
Ruch bodypositive staje się ostatnio bardzo popularny. Jednak często wykorzystywany jest do celów komercyjnych. Czy masz wrażenie, że kosztem tej popularności jest to, że założenia trochę się zmieniły? Dlaczego tak się dzieje?
Polsce. Różnice w ciałach, reakcje naszych ciał, kwestie zarówno fizyczne jak i psychiczne – to wszystko jest jednym wielkim taboo. Brakuje również edukacji związanej z seksualnością czy płciowością. Ciała, zwłaszcza kobiet, postrzegane są jako z natury seksualizowane, takie, które muszą podobać się mężczyznom, a w momencie kiedy się nie podobają – tracą swoją
W tej chwili gdy wpiszemy na instagramie #bodypositivity to wyskakują niemal wyłącznie wysportowane ciała tuż po treningu, dokładnie takie, które mieszczą się w normie. Ciałopozytywność jest ideą, która jako ruch społeczny cały czas istnieje, ale nie jest tak widoczna, jak to, co
wartość. W systemie, w którym żyjemy silnie
dzieje się w mainstreamie, gdzie najistotniejsze są zyski. Jeśli można sprzedać coś hasłem ciałopozytywność to oczywiście, że producenci to
stawia się na wygląd. Grube ciało, jest pokazywane jako rodzaj ciała, którego nikt nie chce osiągnąć, ciała przed. Ponadto ma to nie tylko korzenie seksistowskie, ale także rasistowskie, ponieważ to ciało przedstawiane nam jako ideał
zrobią. Nie uczynią tego poprzez włączenie osób, które w jakikolwiek sposób nie wpisują się w ich normatywną wizję, tylko zrobią to przez pokazanie pięknej, szczupłej modelki, która pokaże kawałek fałdka albo opowie o tym, że kiedyś wy-
dla wielu czarnych osób jest nie tylko nieosią-
skoczył jej pryszcz. Oczywiście wszyscy liczymy się z tym, że jesteśmy oceniani ze względu na ciało, modelki i osoby publiczne szczególnie. To
galne, ale to po prostu nie jest ich ciało, to nie jest coś z czym są w stanie się utożsamić. Ma to także przejawy klasistowskie – nie każdą osobę stać na siłownię czy drogie kosmetyki. Wiąże się z tym realna stygma osób grubych. Aktywistki mogą zajmować się milionem róż-
jest problem, ale musimy zdawać sobie sprawę, że ciała o których mówimy nie mają być produktem do którego się dąży, tylko są realnymi,
nych rzeczy, a fakt tego, że są grube jest dla nich trudniejszy do poruszenia, bo wiedzą na jakie komentarze muszą być gotowe. Największe
mają działać, pozwalać nam odczuwać zimno, ciepło, radość, smutek czy miłość. I o to chodzi w ciałopozytywności. Ten ruch, działalność
żyjącymi ciałami, które mają być funkcjonalne,
150
społeczna jako wzajemne wsparcie cały czas funkcjonuje. Należy doreprezentowywać takie wizerunki, które są niedoreprezentowane. Ciała w normie atrakcyjności, kanonie widzimy absolutnie wszędzie, na każdej reklamie, w każdym filmie, jest ich mnóstwo. Można wręcz powiedzieć, że są nadreprezentowane. Natomiast te ciała, które są wykluczane, znów się wyklucza, odbiera się im tą przestrzeń, która miała być właśnie dla ich. Wydaje mi się, że kiedy nie zmienimy systemu, tego w jaki sposób działają media, jakimi wartościami się kierujemy, jaką edukację otrzymujemy, to tu się za dużo nie zmieni.
Czy praca aktywistów, małych organizacji, społeczności może zmienić świadomość ludzi, budowaną przez wielkie machiny medialne, korporacyjne i systemowe? Jest to jak najbardziej realne. To już się dzieje. Co jakiś czas widzimy konsekwencje tego oddolnego działania, które przekłada się bezpośrednio na wizerunki w mediach. Gdy porównamy sobie te wizerunki – kilkadziesiąt lat wstecz i teraz to widzimy wyraźnie, że są zupełnie inne. Te zmiany nie nastąpiły nagle, wielcy producenci nie stwierdzili, że teraz coś innego zacznie się klikać, albo, że to oni zrobią coś dobrego dla świata. To po prostu są naciski, aktywistów, oddolnych ruchów, czy grup społecznych które walczą o siebie. To co najważniejsze dzieje się między nami. Bardzo często dyskryminacja pozostawia ślady. Grupy wsparcia, wzajemne rozmowy, dzielenie się doświadczeniami, tak zwany moment “me too” – to tworzy realne zmiany. To nie jest rewolucja czy wybuch – to proces. Zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że ktoś też doświadcza podobnych sytuacji, że wina nie jest we mnie. To dotyczy zarówno kwestii cielesnych, ale także przemocy seksualnej, dyskryminacji na tle rasy, klasy, płci czy orientacji. Wszystkie te problemy wiążą się z jakimś rodzajem przemocy. Moment, w którym mówimy sobie – “jesteś w tym ze mną”, “nigdy nie będę szła sama”. To jest coś, czego nie da się kupić i nigdy nie będzie można kupić, ani sprzedać.
151
/ Moment, w którym mówimy — „jesteś w tym ze mną”, „nigdy nie będę szła sama” To jest coś, czego nie da się kupić i nigdy nie będzie można kupić, ani sprzedać /
Jak to się stało, że zostałaś zaczęłaś pomagać i nagłaśniać problem przemocy systemowej, seksualnej, dyskryminacyjnej?
To wszystko się dzieje, to wszystko są problemy z którymi ja się zderzam i trzeba się zderzać jako społeczeństwo. Niestety te organizacje nie dostają dofinansowania od państwa, zostało ono odebrane parę lat temu. Wszystko tak naprawdę polega wyłącznie na wzajemnym wsparciu i na pracy wolontariuszek i wolontariuszy. To przerażające, bo wsparcie systemowe jest bardzo niewielkie i bardzo różnej jakości. Prawnicy, sędziowie, prokuratorzy itd. wyjątkowo często nie są po prostu doedukowani w kwestii dyskryminacji, przemocy, gwałtu, wtórnej wiktymizacji. Policja i szpitale podobnie. To są miejsca, w których ta wiedza, jak postępować z osobą, która doświadczyła tego typu przemocy, musi być obecna. Nie mówiąc o powszechnej edukacji seksualnej, równościowej, antydyskryminacyjnej, która w szkołach powinna być zupełną podstawą, która sprawi, że będziemy mogli czuć się bezpiecznie. W tej chwili takiej pewności nie ma. Chodzimy po tym świecie z kluczami odpowiednio ustawionymi w kieszeni, czy z gazem pieprzowym. To wszystko jest reakcją na to, że przemoc seksualna jest tak znormalizowana, że właściwie cały czas musimy być na to gotowe, a kiedy już się wydarzy, słyszymy, że to my coś zrobiłyśmy źle. To my się nie przygotowałyśmy, wypiłyśmy alkohol, poszłyśmy ciemną uliczką, ubrałyśmy krótką spódniczkę, spotkałyśmy się z kimś, kogo znałyśmy zaledwie tydzień, albo rok, albo nawet i całe życie. Tych argumentów za każdym razem jest bardzo dużo i w ten sposób przenosi się winę na osoby, które doświadczyły przemocy. Roboty jest bardzo dużo. Oczywiście nie jestem jednoosobową instytucją, takich osób jak ja jest znacznie więcej, ale tak naprawdę to politycy powinni się tym zajmować. Przede wszystkim powinni płacić pracownicom i pracownikom tych organizacji i sprawić, żeby ta wiedza nie była czymś luksusowym albo trudno dostępnym, tylko żeby w końcu stała się codziennością, w której funkcjonujemy.
To też był proces. Z zawodu jestem krytyczką literacką. Zaczęło się od tego, że w środowisku literackim w którym się obracałam, doświadczyłam bardzo dużo seksizmu. Były to zachowania absolutnie obrzydliwe. W pewnym momencie nie wytrzymałam i napisałam o tym artykuł, który ukazał się w Krytyce Politycznej. Tak rozpoczęła się burza. Na początku czułam się w tym niesamowicie samotna, potem pojawiały się głosy wsparcia, które dodawały mi otuchy. Aż w końcu dziewczyny zaczęły do mnie pisać. Zaczęłam robić inne akcje, reportaże związane z seksizmem. Starałam się nagłaśniać ten problem. Okazało się, że nie dotknęło to tylko mnie, ale też rzesze innych osób. To były pierwsze momenty wspierania. Niewiele wtedy wiedziałam na ten temat, nie zdawałam sobie nawet sprawy, że to co robię jest wspieraniem. Myślałam, że po prostu gadamy o wspólnych doświadczeniach. Założyłam instagrama, od tego momentu rzeczywiście bardzo dużo osób się do mnie zgłasza. Na początku było ich kilka tygodniowo, teraz bywa, że są to setki dziennie.
Na czym polega Twoja pomoc i wspieranie? Jeśli poruszam tego typu temat w mediach społecznościowych, staram się odpisywać każdej osobie, która potrzebuje wsparcia. Jest to rozmaite wsparcie – czasem po prostu rozmowa, ale także wyjazdy na rozprawy sądowe, przeglądanie dokumentów czy łączenie z prawnikiem. Jest to także edukacja, wzajemne informowanie o organizacjach, do których można się zgłosić. Zawsze powtarzam te organizacje już z pamięci, bo są bardzo ważne – Feminoteka, Centrum Praw Kobiet i Niebieska Linia. Zapewniają wsparcie psychologiczne, prawne, pomoc interwencyjną, pomoc finansową czy doradztwo zawodowe
153
ZDJĘCIA: MARTA KARKOSA
opowieść kobiecego ciała
157
160
gwiazdkowy prezentownik
dla minimalistek
mokasyny Sept 437 zł kaszmirowa czapka Elementy 229 zł pefumy PAT H Ferity 160 zł torebka Le Pollen 519 zł sweter Rosaline Bohemisoul 389 zł
166
120
dla joginek
mata do jogi Moonholi 279 zł drewniany klocek do jogi Happy Pine 79 zł body Nela Lemiss 259 zł Asana cards Asana Creatives 142 zł palo santo Purnama Rituals 39 zł
169
dla romantyczek
jedwabna szarfa Dreamin 119 zł biustonosz MOY E 380 zł jedwabna gumka do włosów Sine silk ok 50 zł beret Lui Store 199 zł spinka do włosów Turtle story ok 90 zł
170
dla wielbicielek domowych pieleszy
komplet lnianej pościeli Lovlin 389 zł ręcznik Nomad Warsaw 390 zł lampa solna Latkowski 95 zł Wazon w stylu art deco Mak1904 235 zł wełniane kapcie Roboty Ręczne ok 240 zł
173
dla pasjonatek sztuki i designu
ilustracja Dalia 50x70 cm Sandra Chojecka 89 zł talerzyk Groovy Concept 21 120 zł ilustracja Scent of honey beige around Aleksandra Morowiak 159 zł Waza BOGOLAN AMA Nomad Warsaw 790 zł koszulka Wenus Amour Warsaw 160 zł
174
na nowy rok
przemyślnik Myślnik 59 zł kalendarz z wyrywanymi kartkami Venusand 58 zł kalendarz książkowy Pan Kalendarz 70 zł kalendarz Ana Rudak Papiery wartościowe 119 zł kalendarz ścienny Aleksandra Morowiak 189 zł
177
biżuteria
kolczyki Matula rett frem 270 zł naszyjnik Herrin Lile things 270 zł naszyjnik Shades of nature 120 zł bransoleta Parel Parel 390 zł pierścionek Mossa Maksimiuk 159 zł
178
all i’v e been told hav e disappeared
zdjęcia, dyrekcja artystyczna & postprodukcja Alicja Kozak modelka, stylistka & dusza Anita Klimczuk
ceramika
zdjęcie: ronja
202
zdjęcie: lawa
zdjęcie: ronja
Ostatnimi czasy coraz chętniej sięgamy po rękodzieło. Tendencja ta ujawnia się nie tylko w modzie, ale i rzeczach codziennego użytku. Doceniamy jakość, trwałość i unikatowość, a zwykłe, pozbawione charakteru wyposażenie domu zamieniamy na oryginalne, ręcznie wykonywane przedmioty. Stąd tak duże zainteresowanie ceramiką, która na nowo zyskuje rzeszę fanów.
szkodliwych dla środowiska związków, a małe pracownie ceramiczne cechuje transparentność i odpowiedzialne podejście. Ceramika, oprócz funkcji użytkowej, pełni także rolę dekoracyjną, nadaje wyraz wnętrzu. Cieszy oko i sprawia przyjemność właścicielowi, zamieniając poranne picie kawy w wyjątkowy rytuał. Jest doskonałym pomysłem na prezent, dla bliskich jak i samego siebie. Ubarwia codzienność i nadaje wyrazu zwykłym czynnościom, pozwalając na zerwanie ze schematami, zabawę wzorem i kształtem. Ze względu na nasze zamiłowanie do współczesnej sztuki użytkowej, postanowiliśmy przedstawić Wam cztery polskie pracownie, których ceramika wyjątkowo nas olśniła.
Jej historia sięga epoki kamienia łupanego, a współczesne naczynia ceramiczne stanowią kombinację tradycyjnej techniki z nowoczesnym designem. Cechuje je wysoka trwałość i odporność na zarysowania czy działanie środków chemicznych. Oprócz tego produkcja naczyń ceramicznych jest ekologiczna, nie wykorzystuje
204
Ronja Ceramics
niepowtarzalny charakter, idealnie współgra z resztą, dzięki czemu możecie zebrać różnorodną kolekcję i codziennie zmieniać konfigurację zastawy. Taki zabieg z pewnością zapobiegnie rutynie i nie pozwoli za szybko się nią znudzić!
Ronja to Wiktoria Rutkowska i Karolina Grzegorczyk. Od 4 lat prowadzą razem pracownię ceramiczną, w której tworzą unikatowe przedmioty, będące odzwierciedleniem ich własnych pomysłów i minimalistycznej estetyki. Każda rzecz jest naznaczona myślami i dotykiem
LAWA
twórczyń. Powstaje w wyniku skrupulatnego procesu przegadywania, projektowania i eksperymentowania. Tworzenie sprawia dziew-
Lawa to dzika natura, las, morze, góry. To radość i spokój. To projekty Joanny Kostrz, które powstają w duchu slowlife – powoli i cierpliwie, w krótkich seriach i tylko wtedy gdy czuje, że może w pełni oddać się sztuce tworzenia. Marka powstała z miłości do piękna, prostoty i natury. Jest spójna estetycznie, choć każde naczynie cechuje unikatowość, dzięki przełamaniu powtarzalnych form, niepowtarzalnymi wzorami i połączeniami kolorów. Właśnie w tym tkwi urok Lawy – każda sztuka zawsze będzie wyjątkowa. Charakterystyczną cechą ceramiki Joanny jest matowe wykończenie z zewnątrz, które efektownie kontrastuje ze lśniącą powierzchnią w środku. Twórczyni przykłada szczególną wagę do wzorów, zależy jej, by każdy widział w nich
czynom wyjątkową przyjemność, co widać i czuć w każdym z przedmiotów. Ich cel? Ceramika Ronja ma cieszyć i dobrze się sprawdzać. Naczynia są proste i spokojne, utrzymane w duchu minimalizmu, dzięki czemu mogą dopasować się do każdej przestrzeni, służyć w kuchni, kawiarni czy na łące. Znajdziecie tu wszystkie składniki domowej zastawy, a także kilka innych przedmiotów jak sitka, konewki, donice i świeczniki, które dodadzą lśnienia Waszej codzienności. Możecie wybrać jeden wzór lub, co bardziej polecamy, mieszać i łączyć je ze sobą w dowolne zestawy. Choć każde naczynie ma swój unikalny,
zdjęcie: balena
zdjęcie: balena
205
granacie skończywszy. W asortymencie Baleny odnajdą się szczególnie miłośnicy natury, nie tylko ze względu na bogatą paletę odcieni ziemi czy organiczne kształty naczyń, ale przez piękne wzory na flagowych i niepowtarzalnych naczyniach - „tackach w chabazie”. Są to patery z roślinnymi odciskami i eleganckim wykończeniem w kolorze złota, które cieszą się największym zainteresowaniem. Oprócz nich, znajdziecie bogatą ofertę elementów zastawy, wazonów, a nawet stolików kawowych z ceramicznym blatem. Wszystkie produkty odzwierciadlają trud i serce włożone przez właścicielkę w długotrwały proces powstawania ceramiki.
zdjęcie: fika
coś innego, odnalazł siebie i mógł przenieść w miejsca, za którymi tęskni. Szuka inspiracji w naturze, a najwięcej czerpie z wyprawy na Islandię, co szczególnie da się zauważyć w jej projektach. Wszystkie naczynia, choć nieco się różnią, dopracowano w każdym szczególe. Wprowadzają do wnętrza spokój i harmonię, jednocześnie stanowiąc idealne dopełnienie minimalistycznych przestrzeni. To wysokiej jakości design, który wpisuje się w ponadczasowe trendy. Koniecznie sprawdźcie wazony i czarki z serii Dune - ich faktura i kształty zupełnie zawróciły nam w głowach.
FIKA FIKA to taka mała przerwa na kawę. Chwila w ciągu dnia, dla której warto się na moment zatrzymać. To czas dla siebie, dla przyjaciół. Głęboki oddech i odrobina zapomnienia. Założycielce marki, Dorocie, bardzo bliska jest skandynawska filozofia szczęścia „hygge”, która skupia się na czerpaniu radości oraz celebrowaniu codziennych przyjemności i to właście ona stanowi fundament Fiki. Tu ważną rolę odgrywają wszystkie drobne przedmioty, które są przyjazne, cieszą oko i dodają przestrzeni duszę. Ceramika Fika tworzona jest z myślą
Balena
o użytkowniku i dla użytkownika. Bazuje na najwyższej jakości materiałach, przeznaczonych do kontaktu z żywnością i pokrytych nietoksycz-
Balena to małe, jednoosobowe studio ceramiczne zlokalizowane w Poznaniu, którego założycielką jest Katarzyna Bakuła-Drożak, absolwentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Zaczynała studia na malarstwie, a ukończyła je z dyplomem rzeźby, przy okazji zdobywając wykształcenie ceramiczne w kraju i poza jego granicami. Od podstaw sama projektuje
nym szkliwem. Wszystkie produkty wykonywane są ręcznie w niewielkich seriach, dzięki czemu każdy jest nieco inny, niepowtarzalny. To rzeczy proste, lecz z charakterem. Stanowią dopełnienie każdej wnętrzarskiej stylizacji, a oprócz tego
i ręcznie wytwarza naczynia użytkowe. Ceramika Baleny przemyca na swoją powierzchnię pewnego rodzaju malarskość. Dlatego w tym przypadku to nie forma i kształt odgrywają
idealnie wkomponują się zarówno w scenerię
główną rolę, a szkliwiona powierzchnia - roz-
faworytem okazał się zestaw Beauty, zawierają-
pływające się kolory i ich przenikanie się nawza-
cy miseczkę, szpatułkę i fioletową glinkę, który
jem. Począwszy od klasycznej bieli, przez odcienie zieleni, szarości, turkusów, na ciemnym
idealnie sprawdzi się w pielęgnacyjnej rutynie. Świetny pomysł na prezent!
garden party, jak i nadadzą szyku eleganckiej kolacji. Fika oferuje bardzo zróżnicowaną ceramikę, wiele struktur, wzorów i kolorów. Naszym
206
zdjęcie: fika
221
zdjęcie: nu candles
oświecenie
zdjęcie: loro candles
symbioza sztuki i światła 209
zdjęcie: vintage candle
Choć świece przez cały rok stanowią jedną z naszych ulubionych dekoracji, to właśnie zimą, gdy zmrok zapada niezwykle szybko, ich blask i światło szczególnie wpływają na nasze wrażenia. Wprowadzają wyjątkowy nastrój i dodają charakteru przestrzeni, stanowiąc idealne połączenie dwóch atutów w jeden. Poszukując inspiracji do tworzenia tej opowieści, trafiłyśmy na trzy olśniewające marki, które koniecznie powinniście poznać.
historią. Ewa, pomysłodawczyni i założycielka marki, zajmuje się całym procesem samodzielnie, od selekcjonowania naczyń i zapachów, przez zalewanie woskiem, wykonywanie zdjęć produktów, kontakt z klientkami, na wysyłce kończąc. Wkłada w tę pracę całe serce, co widać w każdym, najmniejszym szczególe. Właścicielka marki wykorzystała zakurzoną i nieużywaną ceramikę w zupełnie nowy, ciekawy sposób- uczyniła ją formą dla swoich olśniewających świec. Co więcej, bazując na naturalnych woskach i olejkach zapachowych pochodzących z Francji, sprawiła, że są nie tylko elementem dekoracyjnym, ale także terapeutycznym. „Zawsze dopasowuję zapach do formy, w jakiej będzie świeca.” - mówi Ewa. Produkty tworzone są z niezwykłą starannością,
Vintage Candles Połączenie nowoczesności z duchem przeszłości, nadawanie drugiego życia starym przedmiotom, to właśnie to, co uwielbiamy! Vintage Candle jest kameralną pracownią świec sojowych, tworzonych ręcznie ze szczególną
210
w domowym zaciszu i wolnym rytmie. Przed wypuszczeniem każdej ze świec, wykonywana jest bardo duża ilość testów, właścicielce zależy, by mieć pewność, że klientka lub klient otrzyma idealną świecę, która zda egzamin. Są bezpieczne dla zdrowia i naturalne. Oprócz tego, po wypaleniu wosku, możecie odesłać naczynie do ponownego wypełnienia wybranym zapachem. Upcykling w najlepszej postaci!
z nich wykonana jest z dbałością o najmniejszy detal, tak jak przy tworzeniu prawdziwego arcydzieła. Do produkcji wykorzystują własnoręcznie przygotowane formy, a każdy etap tworzenia począwszy od projektu, aż do odlewu figur odbywa się w lokalnej pracowni w Warszawie. Produkcja świec traktowana jest tu z najwyższą starannością, tak aby odzwierciedlić piękno rzeźby, którą była inspirowana. Venus z Milo, Alexander czy Laokoon- każda z nich powstaje z miłości do sztuki i najwyższej jakości.
Loro Candles Loro Candles pozwoli nasycić tęsknotę za nieprzemijającym pięknem i doskonałą równowagą. Te świece to miniaturowe dzieła sztuki, które zamienią Wasze pomieszczenia w olśniewające ekspozycje. Figury zostały zmaterializowane w przestrzeni użytkowej w formie woskowych świec. Ich urok, dynamikę i finezję przeniesiono ze znanych galerii światowych, aby każdego dnia cieszyć oko wykwintnego estety. „Wiecznie spragnieni piękna w otaczającym nas świecie niczym Jep Gambardella z filmu La Grande Bellezza, postanowiliśmy odtworzyć inspirujące nas rzeźby.” - piszą właściciele Loro Candles. Stworzyli odpowiedzialną markę, która uwzględnia nie tylko estetykę, ale i najwyższą jakość. Zgodnie z ideą zrównoważonego rozwoju, świece wyprodukowane są ze 100% wegańskiego wosku sojowego. Każda
nu candles Urzekająca paleta barw, organiczne kształty i minimalizm. Te świece odnajdą się u prawdziwych fanów designu. Powstały w ramach pandemicznego projektu, który okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę. Właścicielce przede wszystkim zależało na stworzeniu prostych, lecz oryginalnych projektów, które szanują środowisko. Tym sposobem naturalnie wybrała wosk rzepakowy produkcji europejskiej - po pierwsze, rzepak jest poniekąd naszym dobrem narodowym, po drugie: surowiec, z którego jest zrobiony ich wosk pochodzi z Europy - nie musi lecieć zza oceanu (tak jak to bywa w przypadku wosku sojowego) - także pozostawiony ślad węglowy jest mniejszy. Oprócz tego jest niezwykle prosty w korzystaniu, wosk rzepakowy można czyścić ciepłą wodą z mydłem - jeśli rozleje się podczas palenia bardzo łatwo zmyć go z danej powierzchni. Co istotne świece nie kopcą. Podczas ich palenia nie wydzielają się szkodliwe substancje takie jak toluen czy benzen. Wracając do aspektu wizualnego. Założycielce marki zależało, by nie wprowadzać gotowych form dostępnych w internecie. Od początku wiedziała, że kolekcje nu będą się składać z modeli wymyślonych samodzielnie. Bardzo wydłużyło to cały proces technologiczny i gotowy produkt, pojawił się dużo później, niż zaplanowano. Z perspektywy czasu widać jednak, że było warto - produkty wyróżniają się na tle innych, a formy są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju.
zdjęcie: nu candles
211
rozmowa z mary rozmawiała Agnieszka Marszał
Co sprawiło, że zajmujesz się grafiką i ilustracją? Opowiesz nam o swoich początkach?
nowa, ale mogę zdradzić, że niedługo pojawi się większy projekt w tej właśnie stylistyce.
Rysowałam od kiedy pamiętam, czyli od czasu gdy nauczyłam się małpować księżniczki kreślone przez starszą siostrę. Pomimo pomysłu studiowania medycyny, ostatecznie wylądowałam na grafice. Ilustracja z kolei pojawiła się jako ucieczka od typowej grafiki projektowej. Po powrocie do kraju musiałam odsapnąć i zaczęłam po prostu znowu rysować, prace pojawiły się na moich kanałach społecznościowych i zaczęły cieszyć pozytywnym zainteresowaniem. Nagle to ilustracja stała się moim głównym zajęciem.
Czy możesz przybliżyć nam swój proces twórczy? Od czego zaczynasz a na czym kończysz?
Przyglądając się Twojej instagramowej, artystycznej wizytówce, moją uwagę przykuła seria plakatów inspirowanych stylem retro. Czy to właśnie ta stylistyka jest Twoją ulubioną?
Teraz będę nieobiektywna - najbardziej ze wszystkich spodobał mi się Twój ostatni projekt - Dancing in the moonlight. Dużo tworzysz dla przyjemności?
Zależy od projektu, albo od razu mam jakiś pomysł, który nakreśla się dokładniej podczas tworzenia, albo muszę dać sobie trochę czasu na wymyślenie koncepcji. W takim wypadku zaczynam od researchu i poszukiwaniu inspiracji. Zazwyczaj coś szkicuję ręcznie, czasem robię to już w programie. Początek i koniec często mają niewiele wspólnego, ponieważ sporo się zmienia podczas samego tworzenia.
Gdy tylko mam trochę czasu i nie jestem przytłoczona innymi projektami. Nie da się ukryć, że tworzenie dla przyjemności jest możliwe tylko wtedy, gdy nie wisi nade mną deadline. Tego czasu jest coraz mniej, ale staram się dbać o to, by jednak jakiś się znalazł.
Seria ta jest troszkę eksperymentalna, skupiona na geometrii i typografii. Cieszę się, że przykuła uwagę, ponieważ chciałabym kontynuować tę koncepcję. Nie mogę jej nazwać swoją ulubioną, ponieważ jest relatywnie
213
215
Internet to przestrzeń o całkowitej swobodzie twórczej. W sieci nikt nie wytycza artyście ścieżek, którymi ma podążać tworząc swoje prace. Nie istnieją także schematy - to ma swoje plusy i minusy. A ty? Jak lubisz pracować?
W centrum swojej twórczości stawiasz kobietę. Jaka ona jest? Jest sobą i za to nie przeprasza.
Ostatni czas jest dla Twojej bohaterki, kobiety, szczególnie ciężki. Widziałam, że wspierasz protesty, a nawet stworzyłaś autorski plakat. Uważasz, że grafika może przekazać więcej niż słowa?
Myślę, że ogólnie świat sztuki jest pełen swobody, szczególnie w dzisiejszych czasach. Jednak ten brak ograniczeń w internecie jest mylny, ponieważ nagle jesteśmy zbombardowani twórczością innych. Oczywiście nie chcemy tworzyć podobnie do kogoś, więc stajemy się ograniczeni w tym sensie, że pewnych rzeczy robić nie możemy, bo już mamy świadomość że robi to ktoś inny. Dawniej nie posiadało się tej wiedzy w takim stopniu.
Każdy gorący politycznie moment nakłania artystów do wsparcia sprawy, w którą wierzą, swoją twórczością. Myślę, że grafika nie tyle co może przekazać więcej niż słowa, ale na pewno może je poprzeć, nadać im głębię, zaintrygować tych którzy nie są w temacie do zgłębiania go. Sztuka zawsze odzwierciedlała sytuację na świecie, teraz nie jest inaczej.
Na wystawie „Spotted” w Plama GAK zaprezentowałaś prace skupiające się na charakterystycznych dla Twojej twórczości „kropeczkach”, symbolizujących indywidualność każdego z nas. Opowiedz nam proszę nieco więcej o koncepcie i realizacji tego wydarzenia
Twoje prace charakteryzuje wyjątkowa paleta barwna i detal - skąd czerpiesz inspirację? Inspirację czerpię ze wszystkiego, wszędzie może ukazać się ukryta paleta kolorów czy pomysł. Zazwyczaj wydaje się ona po prostu oczywista dla danej pracy.
Kropeczki często przewijają się w mojej twórczości, jednak na wystawie „spotted” były one głównym motywem prac. Symbolizują nie tylko indywidualność, ale to z czego jesteśmy zrobieni. Wzory to nasz materiał budowlany, nie ma dwóch takich samych kombinacji, każdy składa się z czego innego i to sprawia, że jesteśmy piękni i wyjątkowi.
Kobiety na Twoich grafikach mają często, potocznie mówiąc, “Rubensowskie” kształty. Odczarowujesz pojęcie “ideału” piękna, tworzysz własny schemat kobiecości. Czy we współczesnej rzeczywistości, w Twojej branży, ten kult idealnego ciała nadal jest silny i widoczny?
Ilustracje dla Newsweek, projekty tkanin dla Looks by Luks czy opakowania dla pasiek Sadowskich. Twoje portfolio jest niezwykle zróżnicowane, a jednak wyjątkowo spójne. Którą z dotychczasowych współprac wspominasz najcieplej?
Myślę, że kult ciała ogólnie powoli się zmienia. Otwiera się na szersze pojęcie piękna, nadal jest dość ograniczone, ale więcej się o tym mówi i na pewno granice są powoli przesuwane.
Jakie rady dałabyś początkującym grafikom/ graficzkom, ilustratorom/ilustratorkom?
Każda współpraca jest inna i wszystkie wnoszą coś wspaniałego do mojego życia, nie tylko zawodowego ale i osobistego. Ciepło wspominam wiele z nich, ta z Looks by Luks była zdecydowanie wyjątkowa, bo rzadko mam okazję oglądać swoją pracę w tak pięknej oprawie jak u LbL. Nie wiem czy umiałabym wybrać jedną, ponieważ każda jest inna i jedyna w swoim rodzaju.
Najważniejsza rada to nie zniechęcać się. Jak w każdej branży, początki nie są łatwe. Trzeba przeć do przodu, pokazywać się, nie przejmować zignorowanymi mailami, doskonalić warsztat. W końcu ktoś da nam szansę.
216
R
zdjęcia, koncept & stylizacja Urszula Opitek modelka Rozalina Gunvor makijaş Agata Dziopak
R
A
226
229
230
233
235