dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao daz SKALA SZKODLIWOŚCI 0 – NIESZKODLIWE 3 – BARDZO SZKODLIWE
Badania naukowe wyraźnie wskazują, że alkohol i tytoń są groźniejsze dla zdrowia niż wiele substancji uznanych za niebezpieczne narkotyki.
HEROINA 2,77 KOKAINA 2,30 A I TAK SWOJE WIEMY ALKOHOL 1,85 Niczym kuriozalna ciekawostka przelała przez media fala informacji AMFETAMINA 1,66 o wynikach badań porównujących szkodliwość różnych substancji 1,62 TYTOŃ odurzających, w tym alkoholu. Dowiedzieliśmy się, że alkohol, obok heroiny MARIHUANA 1,33 i kokainy – to jedna z najbardziej niebezpiecznych używek. Przez chwilę LSD 1,23 o badaniach było głośno, lecz większych refleksji zabrakło. Na mojej ulicy STERYDY AN. 1,15 nadal działają trzy całodobowe sklepy z alkoholem, a moi klienci w dalszym ciągu 1,13 ECSTASY trafiają za działkę do więzienia. Nic nie wskazuje na to, by w najbliższej przyszłości
FOT: WWW.THISISLONDON.CO.UK
nastąpiły jakieś zmiany.
Prof. David Nutt, brytyjski psychiatra, były przewodniczący Advisory Council on the Misuse of Drugs (ACMD). Prof. Nutt został zwolniony z posady w ACMD po ostrej krytyce zmian prawnych przesuwających w 2009 roku marihuanę o kategorię wyżej (z C do B) w angielskim systemie karnym. Po jego odejściu z pracy w ACMD zrezygnowała grupa specjalistów, która nie chciała być wiązana z decyzjami podejmowanymi pod wpływem rządu i opinii publicznej.
Gdy grupa brytyjskich badaczy pod kierownictwem profesora Davida Nutta zbadała szkodliwe skutki środków psychoaktywnych, okazało się, że zarówno alkohol, jak i tytoń są groźniejsze od wielu, uznanych za „śmiercionośne” substancji. Marihuana, LSD i ecstasy, zdaniem naukowców, są mniej niebezpieczne niż legalne używki. A wzięli oni pod uwagę różne szkodliwe aspekty działania używek. W rezultacie szkodliwość poszczególnych substancji była szacowana w kontekście niebezpieczeństwa dla zdrowia, potencjału uzależniającego, a także kosztów społecznych. Każdy z tych obszarów był oceniany na podstawie wielu szczegółowych kryteriów. Ocen dokonywali lekarze, psycholodzy, a także specjaliści terapii uzależnień. Przy ocenie społecznych konsekwencji funkcjonowania jednostki używającej danej substancji brane były pod uwagę takie zagrożenia jak utrata pracy czy zniszczenie związku. Badania dotyczyły także szkodliwości na poziomie społeczeństwa – szacowano takie problemy jak wzrost przestępczości, upadek społeczności lokalnych, problemy w rodzinach, oraz wiele innych kosztów generowanych w związku z konsumpcją poszczególnych substancji w społeczeństwie. David Nutt: Rozważając kwestie legalizacji używek politycy powinni brać pod uwagę badania naukowe. Bez tego bowiem ryzykujemy, że spowodujemy więcej szkód ścigając użytkowników, niż spowodowałby legalny narkotyk. Dowody na szkodliwość narkotyków nie powinny być poświęcane na ołtarzu politycznej i medialnej presji.
Prof. Jerzy Vetulani: Narkomania jest olbrzymim, bardzo szkodliwym zjawiskiem społecznym. Niestety, równie niebezpiecznym problemem jest rozprzestrzaniająca się narkofobia: ślepa agresja wymierzona przeciwko wszelkim substancjom uznanym w danej kulturze za narkotyki. Zjawisko to utrudnia sensowne podejście do problemu walki z narkomanią. POLITYKA nr 37 (2571)
FOT: HTTP:/VETULANI.WORDPRESS.COM
3
dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao daz Pomimo, że opinia publiczna opowiada się za leczeniem osób, które w związku z narkotykami weszły w konflikt z prawem, w Polsce nadal obowiązuje prawo, którego hasłem jest:
KARAĆ ZAMIAST LECZYĆ Minister sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski powiedział: W 1999r., tuż zanim wprowadzono – dla skuteczniejszego ścigania dilerów narkotykowych – karalność posiadania każdej ilości narkotyków, za posiadanie narkotyków skazano 1900 osób, a za handel 1800. Dziesięć lat później, kiedy obowiązywały już obecne przepisy, handlarzy ukarano tylko 900, za to 10 razy wzrosła liczba ukaranych za posiadanie: skazano 20 tys. A więc skuteczność ścigania handlarzy spadła, karzemy ich ofiary.
FOT: ARCHIWUM
Jeden z poprzedników min. Kwiatkowskiego, prof. Ćwiąkalski zainicjował działania na rzecz znowelizowania prawa w zakresie narkotyków. Dwa lata temu powstał rządowy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Projekt przewiduje nieznaczne zmiany w zakresie karania drobnych posiadaczy. Równie dobrze mogłoby go jednak nie być. Pomimo, że większość obywateli naszego kraju uważa, że lepiej jest leczyć niż karać – nasi parlamentarzyści nie chcą na razie wyciągać projektu nowego prawa z sejmowej zamrażarki.
Tym bardziej, że zdaniem prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, jeśli przeforsowany zostanie zapis, by za posiadanie niewielkiej ilości narkotyku nie karać, to będzie to w istocie próba legalizacji posiadania nieznacznej ilości narkotyków. Dodaje również (jakby cytował min. Barbarę Labudę, która walczyła w o niechlubną nowelizację ustawy z 2000 roku) , że przepis może być wykorzystywany przez dilerów narkotykowych. A skoro Labuda, to i Kwaśniewski. Stwierdzenie jestem za, a nawet przeciw staje się powoli znakiem rozpoznawczym prezydentów III RP. Podpisując się pod listem otwartym w sprawie zmian w polskiej polityce narkotykowej, Aleksander Kwaśniewski stał się kolejnym udziałowcem słynnego oksymoronu Lecha Wałęsy. Sygnatariusze listu, a jest ich 44, domagają się znowelizowania ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii i wprowadzenia artykułu 62a umożliwiającego odstąpienie od karania za posiadanie. Prezydent Kwaśniewski podpisując się w 2000 roku pod nowelizacją ówczesnego prawa narkotykowego zniósł możliwość niekarania osób za posiadanie niewielkich ilości narkotyków na własny użytek. Utrzymanie prohibicji służy tym, którzy na niej zarabiają. Nielegalne narkotyki stanowią jedno z głównych źródeł dochodów przestępczości zorganizowanej. Mieszkańcy Kalifornii próbowali zasypać ten tunel.
ŚWIATŁO W TUNELU Co jakiś czas Amerykanie odkrywają tunele prowadzące na teren ich kraju, do których wejścia znajdują się w Meksyku. W ciągu ostatnich 4 lat władze USA i Meksyku odkryły 75 takich tuneli. Służą one głównie do przemytu narkotyków.
FOT: HTTP://USBORDERNARCOTICSINTELLIGENCE.WORDPRESS.COM
4
Jesienią ub. roku Amerykańska Straż Graniczna we współpracy z Drug Enforcement Agency (DEA) dokonała niebagatelnego odkrycia w San Diego. W jednym z magazynów znaleziono, bagatela, ponad 30 ton marihuany. Do magazynu prowadził tunel z podobnego, który znajdował się po stronie meksykańskiej. Miał
zIBAO dazIBAO dazIBAO dazIBAO dazIBAO dazIBAO dazI miliarder i filantrop, przeznaczył milion dolarów na kampanię społeczną popierającą zalegalizowanie marihuany w Kalifornii. Uważa on, że prohibicja nie tylko nie ogranicza zażywania tego narkotyku, który jest najbardziej powszechną nielegalną używką na całym świecie, ale przynosi olbrzymią szkodę w postaci, chociażby tworzenia się gangów narkotykowych, które czerpią największe korzyści z obowiązującego prawa. Również rachunek ekonomiczny przemawia za legalizacją marihuany. Rząd amerykański wydaje rocznie miliardy dolarów na rzecz walki z narkomanią, w tym także na zapobieganie zażywania tzw. miękkich narkotyków. Jak pokazują liczby, jest to walka bezskuteczna, bo każdego roku, z powodu posiadania lub rozprowadzania narkotyków, zostaje aresztowanych 750 000 osób, z czego 40% stanowią osoby posiadające niewielkie ilości marihuany.
ponad pół kilometra długości, był wyposażony w tory, oświetlenie i system wentylacji. Nie sposób nie zauważyć tu podobieństwa do Strefy Gazy – tam podziemne tunele przebiegające pod granicą z Egiptem służą do przemytu zarówno broni, jak i artykułów użytku codziennego.
Amerykański
George Soros
Mniej więcej w tym samym czasie, co odkrycie 30 ton marihuany w tunelu, odbywało się w stanie Kalifornia referendum dotyczące legalizacji rekreacyjnego używania marihuany przez osoby powyżej 21 roku życia. Zgodnie z projektem, dorośli mieszkańcy Kalifornii - jako pierwszego amerykańskiego stanu - mogliby posiadać do 1 uncji (28,35 g) marihuany, spożywać ją w miejscach niepublicznych pod warunkiem, że nie odbywałoby się to w obecności dzieci, a także uprawiać konopie na powierzchni do 2,32 m kw. Propozycja nie zyskała poparcia większości kalifornijskich wyborców mimo, że legalizacja marihuany ograniczyłaby przemoc związaną z handlem narkotykami, a także liczbę aresztowań za ich posiadanie. Jednocześnie zmniejszyłaby wpływy mafii z handlu tym narkotykiem. Zapewne zmniejszeniu uległaby też liczba ofiar marihuany, bo pomimo, że medycyna nie zna przypadku śmiertelnego przedawkowania marihuaną, to w położonych przy granicy z USA meksykańskich miastach trup ściele się równo. Tak czy owak, w Kalifornii od 1996 roku legalna jest uprawa i sprzedaż marihuany w celach medycznych. Podobne regulacje obowiązują w 14 stanach.
W atmosferze skandalu kończy się próba stworzenia programu substytucyjnego w Trójmieście. Narodowy Fundusz Zdrowia zerwał kontrakt po miesiącu obowiązywania umowy, z której świadczeniodawca się nie wywiązał. Można mieć wątpliwości, czy w ogóle miał zamiar się wywiązać.
WŁADEK, WYGRAŁEŚ ZAKŁAD O takim traktowaniu przez NFZ marzyłby każdy świadczeniodawca. Fundusz zabezpieczył środki na zakontraktowanie programu substytucyjnego i rozpisał konkurs, do którego stanął jeden podmiot: Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Gdańsku. Kasa jest, konkurencji żadnej – konkurs wygrany. Szast prast i umowa z Funduszem podpisana. I to byłoby na tyle. Pretendenci do dystrybucji metadonu nie złożyli programu do zatwierdzenia przez Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Nie zorganizowali nawet miejsca, gdzie miałby być prowadzony program. Początkowo miała to być siedziba gdańskiego WUTUW-u, potem usłyszeliśmy, że będzie gdzie indziej. To „gdzie indziej” to podobno budynek przeznaczony do wyburzenia. Po ponad miesiącu obowiązywania martwego kontraktu pomorski NFZ wycofał się z umowy. Dlaczego program w Gdańsku nie powstaje można by pisać w nieskończoność, ale wystarczy poczytać wypowiedzi gdańskich „ekspertów”, które przynosi Dziennik Bałtycki wraz z wieścią o zerwaniu kontraktu. Nie rozumiem, dlaczego terapia metadonem ma być opłacana z naszych składek zdrowotnych (wiceprzewodniczący Rady Pomorskiego Oddziału NFZ). Trudno o wyrażenie większej pogardy wobec osób ciężko dotkniętych uzależnieniem od heroiny..
5
dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao daz
FOT: POLSKA SIEĆ POLITYKI NARKOTYKOWEJ
Jak program metadonowy ruszy, będziemy robić wszystko, by korzystały z niego tylko osoby uzależnione, dla których nie ma ratunku (dyrektor Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku). Rozporządzenie Ministra Zdrowia regulujące kryteria przyjmowania do programów substytucyjnych, to dla urzędnika Urzędu Marszałkowskiego zbędny śmieć. Pełnomocnik marszałka ds. organizacji pozarządowych twierdzi, że zna tylko takich, którzy wyszli z ćpania dzięki jego psychoterapii. Pełnomocnikowi gratulujemy horyzontów, marszałkowi – pełnomocników. Jakiś czas temu, gdy wydawało się, że program w Gdańsku powstanie, Władek (ten, który od lat walczy o metadon w Trójmieście) napisał maila, że idzie o zakład i znając układy w mieście wie, że programu tu nie będzie. Władku, wygrałeś zakład, ale nie gratuluję ci wygranej. PS. Wygląda na to, że jedynym możliwym rozwiązaniem na dostarczanie leczenia metadonowego w Trójmieście jest metadonowy Langenort. Podpływa każdego ranka, zabiera pacjentów na wody eksterytorialne. Tam piją metadon, z dala od pomorskich specjalistów.
PYTANIE: Czy posiadanie środka odurzającego lub substancji psychotropowej związane z jego zażywaniem lub zamiarem zażycia („na własny użytek”), stanowi realizację znamion typu czynu zabronionego z art. 62 ustawy z dnia 21 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii? SĄD NAJWYŻSZY ODPOWIADA: Posiadaniem środka odurzającego lub substancji psychotropowej w rozumieniu art. 62 ustawy z dnia 21 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz. U. Nr 179, poz. 1485 ze zm.) jest każde władanie takim środkiem lub substancją, a więc także związane z jego użyciem lub zamiarem użycia.
6
Na kilka dni przed rozwiązaniem umowy w gdańskiej siedzibie Krytyki Politycznej pomorscy specjaliści jeszcze raz pochylili się na potrzebą leczenia substytucyjnego.
Zdarzało się, że niektóre sądy rozstrzygając sprawy związane z posiadaniem niewielkich ilości narkotyków na własny użytek, uznawały te czyny za niekaralne. Sąd Najwyższy stwierdził, że powinno być inaczej. Jest to zdecydowany
KROK WSTECZ Mateusz Klinowski tak skomentował orzeczenie SN: W 2009 roku pojawiło się korzystne rozstrzygnięcie SN (posiadanie na użytek własny nie jest przestępstwem), szybko zakwestionowane innym orzeczeniem. Istnienie tych dwóch sprzecznych orzeczeń stwarzało szansę na zmuszenie SN w poszerzonym składzie do zajęcia stanowiska w kwestii wykładni art 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który nakazuje karać za posiadanie narkotyków więzieniem. Prezes SN zadał pytanie w sposób, który wskazywał, że z Konstytucji RP i Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii wynika podmiotowe prawo do konsumowania narkotyków. Wcześniej wydał bardzo rzeczową opinię na temat konieczności depenalizacji posiadania. SN m. in. miał ustalić zakres tego prawa podmiotowego.
zibao dazibao dazibao dazibao dazibao dazibao dazib 27 stycznia SN w składzie 7 sędziów wydał orzeczenie, na które bardzo czekaliśmy. Gdyby ono poszło po linii zakwestionowanego wcześniej orzeczenia z 2009 roku, cel nowelizacji ustawy zostałby osiągnięty i dalsze wypadki w Sejmie nie miałyby już większego znaczenia. Niestety, SN zdecydował się postąpić pasywnie – zamiast problem odważnie rozstrzygnąć, uciekł od odpowiedzialności, przyjmując literalną wykładnię art. 62 upn. Co więcej, SN argumentuje, że samo spożywanie narkotyków z konieczności jest przestępstwem, choć jedynie w domyśle. Jest to stwierdzenie zadziwiające w państwie prawa, a już na pewno, jeżeli formułuje go SN. Na szczęście jest ono tak absurdalne, że większość sędziów, w tym zakresie słowa SN zignoruje lub potraktuje jako nieszczęśliwy lapsus. Intencje składu orzekającego ujawnia deklaracja padająca pod koniec, gdzie wyraźnie powiedziane zostało, że cała sprawa mogłaby zostać załatwiona przez SN inaczej, ale sędziowie nie zamierzają wyręczać ustawodawcy i naprawiać źle działającego prawa. Czyli brać na siebie ciężaru decyzji o odstąpieniu od karania konsumentów. Nadal jesteśmy więc, de facto, w punkcie wyjścia. A mogło być tak pięknie.
Centrum Terapii Narkomanów MONAR-Kraków to już historia. Jesienią 2010 r. Zarząd Główny Stowarzyszenia MONAR rozwiązał strukturę CTN-u i odwołał jego twócę Marka Zygadło ze stanowiska koordynatora. Teraz Zygadło ma jeszcze pożegnać się ze stanowiskiem kierownika ośrodka w Pleszowie.
ZROBIŁ SWOJE, MOŻE ODEJŚĆ. Co takiego się stało, że uznawany przez wiele lat za jednego z liderów Monaru, Marek Zygadło nagle utracił względy Zarządu Głównego? Prawdopodobna wersja to taka, że grzechem głównym Zygadły była niechęć do zasilania kasy biura Zarządu Głównego. Grzeszył w ten sposób od dawna, ale niezależny, dbający o swoje terytorium, był trudny do ruszenia. W sukurs zarządowi przyszło w końcu paru renegatów z krakowskich placówek. No cóż, przyglądając się temu z bliska trudno oprzeć się wrażeniu, że warszawska centrala tylko czekała na taką okazję. A renegaci, mimo, że pracowali całymi rodzinami w krakowskich ośrodkach, zarzucili Zygadle nepotyzm, które to zjawisko ma długie i piękne tradycje w całym Monarze: wszędzie aż roi się od rodzinnych koneksji i nikomu to nie przeszkadza. Zarzucono mu mobbing, którego oczywistą oznaką było to, że przestał dopieszczać renegatów: dopłacać do kursów, zabierać na konferencje, dokarmiać dodatkowymi zleceniami.
FOT:ARCHIWUM MNB
Zarzucono Zygadle nadużywanie pozycji lidera w Domu GWAN, podczas gdy ta pozycja w tradycji społeczności terapeutycznych jest na wskroś autorytarna, a nadużywanie władzy przez liderów w ośrodkach jest powszechne jak przeziębienia o tej porze roku (czy pamiętacie artykuł Michała Olszewskiego w „Tygodniku Powszechnym” i smarowanie się kupą na spotkaniu społeczności?). Komisja etyki klepnęła sprawę. Dodatkowo wysmażyła opinię, że z Zygadły kiepski terapeuta. Bo dyskutował z byłym pacjentem o kłopotach ośrodka, a innemu, który nie skończył leczenia – dawał pracę.
Marek Zygadło przyznaje się do winy. Tak więc, powinien być skazany za stworzenie pierwszego w Polsce detoksu prowadzonego przez organizację pozarządową, unikalnego w swej formule ośrodka GWAN dla osób z nawrotami, hosteli dla neofitów i osób leczonych substytucyjnie, noclegowni dla bezdomnych narkomanów. Oprócz wymienionych przestępstw dopuścił się jeszcze wielu drobniejszych występków. Bez wątpienia jest winny.
7
SZKOD redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod
: KONIEC UPRZEJ UPRZEJMOSCI MOSCI GRZEGORZ WODOWSKI
Duńczycy uczą świat pogardy dla państwa opiekuńczego. Duńscy heroiniści zostali rok temu objęci opieką, której zasady zakładają obowiązek stawiania się w punkcie medycznym, w zamian za co narkoman otrzymuje dwie dawki narkotyku, jedzenie, badanie lekarskie, ewentualny nocleg. I co? Większość odrzuciła tę ofertę, bo „ogranicza ludzką wolność”. I zdobywa heroinę własną pracą - rozbojem, wymuszeniami, prostytucją. Jan Wróbel, WPROST 23.01.2011 Choć w duńskiej prasie długo przeważał hurraoptymizm, już w połowie zeszłego roku pojawiły się pojedyncze głosy krytyczne. Jørgen Kjaer z jednego ze stowarzyszeń osób sięgających po narkotyki przestrzegał, że pomysł by narkomani przychodzili grzecznie dwa razy dziennie siedem dni w tygodniu do szpitala, jest chybiony. – Musielibyśmy żyć jak zombie, bez możliwości wykonywania jakiejkolwiek pracy, kontynuowania nauki czy czasu na hobby – tłumaczył. Jacek Pawlicki, GAZETA WYBORCZA 14.01.2011
Program heroinowy, który Duńczycy przygotowali dla 300 pacjentów, spotkał się z umiarkowanym zainteresowaniem ze strony uzależnionych. Zamiast 300 zgłosiło się 80 osób. Dziennikarze opisujący tą „niebywałą”
reakcję duńskich narkomanów zatarli ręce: olewają wyciągniętą do nich dłoń, klęska opiekuńczej polityki państwa, itp. Trudno o większe uproszczenie. Należy zastanowić się
nad tym, co stanowi największy problem metod leczenia substytucyjnego. Zresztą nie tylko heroiną.
Zacznijmy od początku. Dekady temu, osoba uzależniona od morfiny szła do lekarza i otrzymywała receptę. Z receptą w ręku, uzależniony szedł do apteki, gdzie realizował ją płacąc za narkotyk. Wracał do domu, do rodziny, do obowiązków. Za jakiś czas znów udawał się do lekarza po kolejną receptę. Później rządzący doszli do wniosku, że lepiej skończyć z tym procederem – narkotyki są obce kulturowo, uzależniają, a procedury, jak opisana wyżej, są nieetyczne. Nieobca kulturowo jest wódka, ale ta na całe szczęście nie uzależnia, nikt od niej nie cierpi i nie umiera. Duńczycy, wzorem Holandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, na początku ub. roku otworzyli dla uzależnionych „programy heroinowe”. Do podobnych przygotowuje się Belgia i Luksemburg. Heroina wydawana jest uzależnionym w Szwajcarii. Na udział w programie mogą liczyć tylko ci, wobec których inne metody okazały się nieskuteczne. To z pewnością pełen zrozumienia humanitarny gest wobec tych, którzy dotknięci są najsilniej uzależnieniem. Nie bądźmy naiwni, nie chodzi o sentymenty. Chodzi o kasę. Narkoman, potrzebując nielegalnych narkotyków płaci w ich cenie za ryzyko swoich dilerów – stąd „cennik” na czarnym
8
redukcja szkod redukcja szkod redukacja szkod reduk
FOT: ARCHIWUM
Programy heroinowe, aby kontrolować swoich pacjentów i to, co robią oni z heroiną, zobowiązują ich do przyjmowania narkotyku na miejscu. Heroina działa kilka godzin, więc chcąc nie chcąc, pacjent musi przyjść do kliniki przynajmniej dwa razy dziennie. Jutro, pojutrze, za miesiąc i za dwa lata, a czasem do końca życia. Czy ktoś zna podobną procedurę we współczesnej medycynie? Społeczeństwo oczekuje, że leczony narkoman zacznie pracować i zajmować się swoją rodziną. Czy jest to możliwe, jeśli dwa razy dziennie trzeba jechać do kliniki? W rezultacie jego „nowe” życie nie będzie się wiele różnić od dawnego. Z tą różnicą, że teraz dilerem, który stawia twarde warunki, staje się państwo. rynku przyprawia o zawrót głowy. Często, żeby zdobyć takie pieniądze nie wystarczy uczciwie pracować. Jedni kradną, inni dilują, jeszcze inni prostytuują się, a jeśli tego nie robią – to cierpią z powodu braku narkotyku. Wyrządzają szkody nie tylko sobie, ale także społeczeństwu. Podatnicy płacą za wszystkie służby zaangażowane w przeciwdziałanie procederowi: za pracę policji i służb celnych, za pracę służby więziennej, wikt i opierunek w zakładzie karnym. Płacą wreszcie za odwyki – drogie i nieskuteczne. A na koniec boją się wyjść do parku, żeby ktoś nie wyskoczył na nich z zakrwawioną strzykawką. Większość z tych szkód można dość dokładnie oszacować. Wydawanie węc farmaceutycznej heroiny, to nie tylko wyraz bezsilności państwa wobec problemu, ale przede wszystkim wynik bezwzględnej kalkulacji ekonomicznej. Przy braku społecznej i politycznej zgody (nawet w tak dziwnym kraju jak Dania) na powrót do sytuacji sprzed lat, kiedy lekarz wypisywał receptę, a uzależniony zaopatrywał się w aptece – możliwa jest jedynie nadzorowana dystrybucja heroiny. Nadzorowana, bo dominuje obawa o to, co uzależniony zrobi z tą heroiną. Może sprzeda z zyskiem? Może przedawkuje i umrze? Nie wiadomo.
Wiem, wielu zapewne myśli, że narkomani są sami sobie winni i powinni się cieszyć, że ktokolwiek im pomaga, i że zamiast brudnej i drogiej hery wydaje im czysty narkotyk, za darmo, na koszt państwa. Okazało się jednak, że nie wszyscy głęboko uzależnieni duńscy heroiniści rzucili się gremialnie na darmową, państwową heroinę kosztem poważnego ograniczenia własnej wolności. To chyba dobrze o nich świadczy. POST SCRIPTUM
Doktor Robert G. Newman, lekarz, leczący narkomanów w Nowym Jorku, kiedyś powiedział, że opinia publiczna uznając, iż uzależnienie od narkotyków jest chorobą, jednocześnie domaga się, aby leczenie tej choroby było możliwie najbardziej dotkliwe i bolesne dla uzależnionego. Nawet wówczas, gdyby wydawanie recept na heroinę okazałoby się najbardziej skuteczne i opłacalne finansowo, to i tak, wielu chętniej widziałoby uzależnionych w ośrodkach albo przychodzących dwa razy dziennie do kliniki heroinowej – mimo, że będzie to droższe i żenująco skuteczne. Muszą przecież poczuć, że się leczą.
9
OPIATOWY RAPORT EUROPEJSKI KONFISKATY. W roku 2008 (te dane podaje raport) w trakcie 56.600 przypadków konfiskat przeprowadzonych w Europie przechwycono ponad 23 i pół tony heroiny. Najwięcej konfiskat heroiny dokonywanych jest w Wielkiej Brytanii, ale najwięcej heroiny przechwytywane jest w Turcji.
RUMUŃSKA JAKOŚĆ. Średnia czystość brązowej heroiny w handlu detalicznym wynosi od 15 do 30%. Wahania jakości próbek browna badanych w różnych krajach europejskich zaskakują rozpiętością – od 7 (Turcja) do nawet ponad 40% (Rumunia). Jakość białej heroiny, na ogół bywa wyższa.
10
BEZWODNIK KWASU OCTOWEGO. Niezbędny do produkcji heroiny. Najwięcej konfiskuje się go w Europie, bo tu jest wytwarzany. Tylko w Słowenii i na Węgrzech przechwycono prawie 150 tysięcy litrów tej substancji, co stanowi 75% wszystkich światowych konfiskat bezwodnika kwasu octowego.
BOGATA SKANDYNAWIA. W państwach skandynawskich średnia detaliczna cena brązowej heroiny jest najwyższa w Europie (Szwecja – 133, Dania - 107 Euro/g). W pozostałych krajach cena waha się od 25 do 80 Euro/g. Ogólnie, ceny heroiny w Europie wykazywały na przestrzeni ostatnich kilku lat tendencję wzrostową.
ROSJA. Oszacowano, że liczba osób przyjmujących opiaty w Rosji może dochodzić nawet do 6 mln. Z tego 1,68 mln używa opiatów w sposób problemowy, 1,82 mln zażywa je dożylnie. Rosyjski Federalny Urząd Kontroli Narkotyków szacuje z kolei, że rocznie z powodu przedawkowania heroiny umiera w tym kraju 10 tys. osób.
KTO MOŻE PROWADZIĆ LECZENIE SUBSTYTUCYJNE W KRAJACH UE? Lekarze pierwszego kontaktu mogą prowadzić leczenie substytucyjne w Belgii, Czechach, Danii, Niemczech, Włoszech, na Cyprze, w Holandii, Portugalii, Wielkiej Brytanii i w Chorwacji. Natomiast w Niemczech (niektóre landy), w Irlandii, Luksemburgu, Austrii, Słowenii i w Norwegii leczeniem substytucyjnym mogą zajmować się tylko lekarze z odpowiednim certyfikatem/akredytacją. W pozostałych krajach, gdzie obok Polski mamy Bułgarię, Estonię, Grecję, Hiszpanię, Litwę, Węgry, Rumunię, Słowację, Finlandię i Szwecję – leczenie substytucyjne zapewniają wyłącznie wyspecjalizowane ośrodki.
LECZENIE HEROINĄ. Leczenie wspomagane heroiną jest obecnie zapewniane ok. 1500 osobom nałogowo i problemowo używającym opiatów w pięciu państwach członkowskich UE: Niemcy, Dania, Wielka Brytania, Holandia i Hiszpania. Pilotażowe projekty są przygotowywane w Belgii i Luksemburgu. Na naszym kontynencie podtrzymanie heroiną prowadzone jest jeszcze w Szwajcarii.
NIE TYLKO METADON. Większość pacjentów objętych w krajach UE leczeniem substytucyjnym, otrzymuje metadon (70-75%), ale maleje liczba krajów, w których jest to jedyny lek wykorzystywany w leczeniu substytucyjnym. Leczenie dużymi dawkami buprenorfiny dostępne jest we wszystkich krajach UE, z wyjątkiem Bułgarii, Hiszpanii, Węgier i… Polski. Tym samym raport wprowadza nas w błąd. W naszym kraju wprowadzono buprenorfinę do leczenia uzależnionych. Ale tylko teoretycznie.
STARZEJĄCA SIĘ POPULACJA OPIATOWCÓW. Niemal wszystkie europejskie kraje odnotowują każdego roku wzrost średniej wieku osób leczonych z powodu uzależnienia od opiatów. Rozpoczynają oni leczenie zwykle powyżej 34 roku życia i prawie wszyscy deklarują, że rozpoczęli używanie opiatów przed 30 rokiem życia; połowa – przed 20. Średnio, między inicjacją opatową a pierwszym zgłoszeniem do placówki leczniczej mija okres ok. 10 lat.
DROGI PRZYJMOWANIA HEROINY. Na wybór sposobu przyjmowania heroiny wpływ ma kilka czynników, takich jak: efektywność, otoczenie, świadomość zagrożeń dla zdrowia i oczywiście rodzaj używanego opiatu. Najwyższe wskaźniki używania heroiny inną drogą niż dożylna są w Belgii, Irlandii, Hiszpanii, Holandii i Wielkiej Brytanii. Nawet do 75% osób zgłaszających się do leczenia przyjmuje narkotyk paląc go.
Na podstawie SPRAWOZDANIA ROCZNEGO 2010 - STAN PROBLEMU NARKOTYKOWEGO W EUROPIE przygotował Grzegorz Wodowski
11
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo pra
SUBSTYTUCJA POLICYJNA
MATEUSZ KLINOWSKI PAULINA BARUT AGNIESZKA SIENIAWSKA
Coraz częściej punkty wydawania metadonu – ambulatoria prowadzone w ramach ZOZ, stają się celem powtarzających się nalotów Policji. W czasie ich trwania – kontroli osobistej, a niejednokrotnie i zatrzymaniu – poddawani są pacjenci – osoby uzależnione. Zdarza się, że funkcjonariusze dokonują zatrzymania i doprowadzenia na komendę osób, które właśnie przyjmowały albo miały zamiar przyjąć dawkę metadonu. W poważnym stopniu utrudnia to, a wręcz uniemożliwia leczenie osobom uzależnionym i stanowi zagrożenie dla całego procesu terapeutycznego, w którym te osoby uczestniczą. Niewielką cześć z tych bulwersujących przypadków opisywała niedawno prasa. Programy metadonowe nie cieszą się w Polsce dobrą sławą. Dostęp do nich jest utrudniony, a jakość świadczonej pomocy pozostawia wiele do życzenia. W świadomości
społecznej pokutuje obraz narkomana – nosiciela wszystkich możliwych chorób, osoby z marginesu, zdolnej do popełniania wszelkich przestępstw w celu zaspokojenia narkotycznego głodu. Podejście personelu placówek leczniczych prowadzących ambulatoria metadonowe często jest odbiciem tego stereotypu. Gorzej, gdy stereotyp ten staje się również drogowskazem dla funkcjonariuszy Policji, gdyż ci wyposażeni zostali w szereg prerogatyw, umożliwiających im daleko idącą ingerencję w prawa każdego obywatela, w tym leczącej się osoby uzależnionej. Mowa tutaj przede wszystkim o możliwości legitymowania osób, prowadzenia kontroli osobistej oraz zatrzymania i doprowadzenia osoby. Poniżej przeanalizujemy, na ile prerogatywy te stosowane są przez policjantów zgodnie z obowiązującym prawem. Naszym zdaniem legitymowanie uczestników
programów metadonowych na terenie ZOZ, poddawanie ich kontroli osobistej w związku z uczestnictwem w programie leczniczym oraz zatrzymanie stanowią poważne naruszenie prawa i co do zasady, powinny stanowić przedmiot reakcji odpowiednich instytucji, a także samych pokrzywdzonych działaniami Policji.
12
FOT: GRZEGORZ WODOWSKI
awo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo ZATRZYMANIE PACJENTA PROGRAMU SUBSTYTUCYJNEGO NA TERENIE ZOZ Funkcjonariusze Policji twierdzą, że w programach metadonowych czasami ukrywają się osoby poszukiwane, a wszelkie podejmowane czynności stanowią jedynie reakcje na zawiadomienia lub wydane listy gończe. Tak miało rzekomo być w przypadku ostatniej głośniej interwencji na terenie Szpitala im. Rydygiera w Krakowie, gdzie
pod pretekstem poszukiwania człowieka uzbrojonego w siekierę skontrolowano kilkunastu pacjentów, część z nich wielokrotnie. Analizując stopień bezprawności takich praktyk, zacząć trzeba od wskazania, że Policja, wykonując czynności służbowe, co do zasady ma prawo wejść na teren ZOZ. W szczególności funkcjonariusze Policji mają prawo legitymować, poddać kontroli osobistej i zatrzymać osobę będącą pacjentem. Podstawę prawną zatrzymania stanowi art. 244 kpk. Zgodnie z treścią tego przepisu warunkiem
zatrzymania jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa przez osobę, powiązane z którąś z wymienionych okoliczności: obawa ucieczki, ukrycia się, zatarcia śladów przestępstwa, bądź też niemożliwość ustalenia tożsamości. Pytanie, czy którakolwiek z tych okoliczności może mieć miejsce w odniesieniu do pacjentów programów metadonowych? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie będzie negatywna. Pacjenci programów metadonowych są grupą, co do której z zasady należałoby wykluczać zaistnienie przesłanek stosowania art. 244 kpk. Tożsamość tych osób jest bowiem drobiazgowo sprawdzana przy każdym pobraniu leku, a konieczność jego regularnego pobierania w znacznym stopniu zmniejsza prawdopodobieństwo ukrywania się czy ucieczki. Jest to wynikiem działania składowych
jednostki chorobowej w postaci uzależnienia. Przez to samo uczestnictwo w programie metadonowym jest odbierane przez pacjentów jako swoisty przywilej, z którego dobrowolnie niezwykle trudno jest zrezygnować osobie uzależnionej. Biorąc to wszystko pod
uwagę, w stosunku do pacjentów programów metadonowych niezwykle trudno zakładać istnienie przesłanek, o których mówi przepis art. 244 kpk. Osobnym problemem jest zatrzymywanie pacjentów programów metadonowych na terenie ZOZ, w czasie ich terapii, bezpośrednio przed lub po niej. Należy przyjąć, że Policja w każdym przypadku powinna domniemywać, że
zatrzymanie nastąpić może w późniejszym terminie i w innym miejscu, niż ośrodek leczniczy. Za takim rozstrzygnięciem przemawia także fakt, że niebezpieczeństwo zacierania śladów przestępstwa w niewielkim stopniu dotyczyć może ZOZ. Z kolei, zatrzymanie osoby na podstawie art. 244 kpk przed, lub w czasie pobierania przez nią leku, i to często
w sposób, który uniemożliwia skuteczne przyjęcie dawki leczniczej, uznać należy za jaskrawe naruszenie prawa do leczenia. W świetle przepisów Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oznacza to, że pacjenci zyskują uprawnienie do żądania ukarania sprawcy naruszenia z tytułu odpowiedzialności służbowej lub karnej. Pacjenci dochodzić mogą tego prawa składając zażalenie na czynności Policji do właściwego miejscowo prokuratora.
Ewentualne zatrzymanie pacjenta na terenie ZOZ usprawiedliwić może wyłącznie konieczność natychmiastowej, bezzwłocznej interwencji. W art. 15 Ustawy o Policji mowa jest o zatrzymaniu osób stwarzających w sposób oczywisty bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, a także dla mienia. Trzeba jednak podkreślić, że dotychczasowe przypadki policyjnych interwencji na terenie ambulatoriów metadonowych nie miały wiele wspólnego z przesłankami stosowania tego artykułu.
13
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo pra KONTROLA OSOBISTA (PRZESZUKANIE) PACJENTÓW Artykuł 15 Ustawy o Policji reguluje również kwes ę kontroli osobistej. Jej dopuszczalność uzależniona jest od powzięcia przez policjantów uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa przez osobę kontrolowaną. Rodzi to pytanie, jakiego
rodzaju przestępstwo było podejrzewane w przypadku masowych i nagminnych kontroli osobistych, jakim poddawani są pacjenci programów metadonowych na terenie ZOZ i w jego bezpośrednim sąsiedztwie? Jak się wydaje, kontrole osobiste dokonywane przez Policję w każdym przypadku mają na celu znalezienie przy kontrolowanych narkotyków, co wyczerpuje znamiona czynu z art. 62 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że osoby uzależnione zgłaszają się do poradni właśnie w celu pobrania substancji figurującej w wykazie substancji zabronionych, pełniącej w tym przypadku funkcję leku, podstawą kontroli osobistej nie może być
podejrzenie
posiadania
narkotyków.
Ponadto nie ma i nie powinno doszukiwać się związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy faktem uzależnienia / leczenia uzależnienia od nielegalnych substancji psychoaktywnych, a podejrzeniem popełnienia przestępstwa posiadania zakazanych substancji. Przyjęcie takiego domniemania i kierowanie się nim w praktyce oznacza bowiem, że Policja w każdym przypadku posiadałaby możliwość prowadzenia uporczywych i nękających kontroli osób leczących się z uzależnienia. Dokonywanie tego typu działań
na terenie programu leczniczego, gdzie pacjenci grupują się w celu odbioru leku, zyskiwałoby charakter represji. Policyjnych praktyk nie może też usprawiedliwiać fakt, że warunkiem uczestnictwa w programie leczniczym jest powstrzymanie się od zażywania substancji zabronionych (za wyjątkiem alkoholu). Zachowanie abstynencji przez pacjentów programów
14
metadonowych regulowane jest osobnymi przepisami i ma charakter procedur wewnętrznych, administracyjnych.
Policja w żadnym przypadku nie jest władna wyręczać tych procedur, ani działać w celu ich wyegzekwowania. Niedopuszczalne jest również, aby kierownicy programów metadonowych wyręczali się niejako Policją w celu wymuszenia abstynencji na uczestnikach programów. Takie zachowanie świadczyłoby o przekroczeniu zakresu
uprawnień lub nadużyciu obowiązków funkcjonariusza Policji, co może być podstawą do złożenia odpowiedniego zażalenia przez osobę kontrolowaną. Zażalenie to powinno zostać złożone do miejscowo właściwego prokuratora (na funkcjonariusza Policji) oraz do dyrektora ZOZ i Okręgowej Izby Lekarskiej (na działania lekarza i personelu medycznego). Celem tej ostatniej skargi jest ukaranie sprawcy naruszenia z tytułu odpowiedzialności służbowej. Odrębne zagadnienie stanowi sam sposób przeprowadzenia zatrzymania i kontroli osobistej. W grę wchodzi tutaj zarówno brak zachowania
procedur przewidzianych prawem dla tych czynności, jak łamanie praw przysługujących zatrzymywanym osobom z racji bycia pacjentem. Wykonujący czynności służbowe funkcjonariusze mają obowiązek wylegitymowania się i podania podstawy prawnej i faktycznej swojego działania. Tymczasem w przypadku działań wobec osób uzależnionych wymogi te nie są w ogóle spełniane. Ponownie, stanowi to podstawę złożenia odpowiedniego zażalenia do właściwego miejscowo prokuratora. Ważne są również przepisy zawarte w Ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, gdzie art. 20.1 wyraźnie stwierdza, iż w czasie udzielania
świadczeń zdrowotnych pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności. Kontrole osobiste w czasie odbierania dawki metadonu, bezpośrednio przed i po, stanowią naruszenie godności pacjenta i prawa do leczenia. Pokrzywdzeni pacjenci mogą zażądać ukarania sprawcy z tytułu odpowiedzialności
arawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo praw służbowej lub karnej. Domagać się tego można w tym samym zażaleniu, co poprzednio, skierowanym do właściwego miejscowo prokuratora.
LEGITYMOWANIE PACJENTÓW Również praktyka legitymowania uczestników programów metadonowych przez policjantów, choć najmniej kontrowersyjna, wzbudza wątpliwości. Ustawa o Policji daje funkcjonariuszom prawo legitymowania osób w celu ustalenia ich tożsamości (art. 15), ale ma to mieć związek z rozpoznawaniem, zapobieganiem i wykrywaniem przestępstw i wykroczeń (art.14). Jednak w przypadku
uczestników programów metadonowych ich tożsamość jest ustalona, a domniemywanie, że znajdują się oni na terenie ZOZ w celu dokonywania przestępstw bądź wykroczeń wydaje się całkowicie nieuprawnione. Z drugiej strony, prawo do poufności wiążące personel medyczny (art. 14 Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta) stanowi podstawę do nieudzielania jakichkolwiek informacji dotyczących pacjenta, w tym informacji mogących posłużyć do jego identyfikacji, o ile
funkcjonariusze Policji nie dysponują zgodą prokuratora lub sądu w tym zakresie. Również w szczególnych sytuacjach, przede wszystkim wtedy, kiedy zagrożone jest zdrowie ludzkie, personel medyczny może udzielać informacji o pacjencie. Stwierdzenie wystąpienia takiej
sytuacji jest jednak w kompetencji lekarza, a nie policjanta. Wszystko to ponownie przemawia przeciwko prawnej dopuszczalności legitymowania czy kontrolowania pacjentów przebywających na terenie ZOZ w związku z prowadzeniem przez ZOZ ambulatorium metadonowego. Podsumowując wszystkie poczynione tutaj uwagi, z pełną stanowczością należy zauważyć, że wchodząc na teren ZOZ w celu wykonania czynności służbowych polegających na zatrzymaniu bądź kontroli osobistej pacjentów programów metadonowych, policjanci w każdym przypadku postępują bez należytych podstaw prawnych. Dyskusyjne
jest również, na ile ich postępowanie jest konieczne w kontekście deklarowanych celów obowiązującego prawa. W przypadku art. 62 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii celem karalności posiadania narkotyków było ułatwienie organom ścigania walki ze zorganizowaną przestępczością narkotykową. Wątpliwe, aby cel ten mógł zostać osiągnięty, gdy przedmiotem ścigania stają się osoby uzależnione, uczestnicy długoletnich programów terapeutycznych.
15
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo pR W każdym też przypadku, przede wszystkim ze względu na dobro i prawa pacjentów, interwencja podejmowana na terenie ZOZ,
nie tylko tego posiadającego program metadonowy, powinna być uzgodniona z kierownictwem ośrodka, albo dokonana po uprzednim poinformowaniu o chęci jej przeprowadzenia.
POLECAMY W SIECI
Na koniec pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego funkcjonariusze Policji w tak rażący sposób naruszają obowiązujące procedury, a przy tym również prawa i godność pacjentów programów metadonowych? Niezależnie od słabego wyszkolenia policjantów i nieznajomości przez nich podstawowych standardów postępowania, duże znaczenie ma społeczne potępienie, z jakim spotykają się osoby uzależnione.
Narkofobia i przekonanie o moralnej niższości osób uzależnionych składają się na mentalne uwarunkowania prowadzące do braku poszanowania dla obowiązującego prawa. Policjanci traktują uzależnionych
www.politykanarkotykowa.pl
jako ludzi gorszej kategorii wiedząc, że ci nie potrafią skutecznie bronić własnej godności i praw. Jednocześnie, w opinii części społeczeństwa, działania Policji wymierzone w uzależnionych pacjentów cieszyć się będą aprobatą. Dowodzi to konieczności stworzenia instytucjonalnego rozwiązania w ramach istniejących organizacji pomocy i reprezentacji praw osób uzależnionych. Zadaniem takiej instytucji byłoby reagowanie na systematyczne naruszanie praw pacjentów programów metadonowych przez funkcjonariuszy władzy państwowej. Jednak w ostatecznym rozrachunku bez likwidacji społecznego przyzwolenia na działania Policji, nadal istnieć będzie niebezpieczeństwo przekraczania uprawnień przez funkcjonariuszy organów ścigania, wiedzionych moralnym i społecznym instynktem.
www.metadon.fora.pl
Agnieszka Sieniawska (prawnik, Biuro Rzecznika Praw Osób Uzależnionych)
Paulina Barut (studentka Wydziału Prawa i Administracji UJ)
Mateusz Klinowski (prawnik, wykładowca uniwersytecki, Polska Sieć Polityki Narkotykowej)
16
www.mateuszklinowski.pl
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo pR Wciąż powtarzają się naloty policji na programy substytucyjne połączone z nękaniem pacjentów. Naloty te w większości przypadków są bezprawne i nie służą realizacji żadnego istotnego interesu publicznego. NIE JESTEŚMY JEDNAK BEZSILNI. Skutecznym sposobem walki z nadużyciami Policji jest DROBIAZGOWE egzekwowanie prawa. Zapoznaj się z poniższymi instrukcjami i nie bój się ich stosować. To od Ciebie zależy, czy zdołamy zmusić Policję do poszanowania naszych praw. Nie pozostawaj bierny! CO POWINIEN ZROBIĆ POLICJANT PRZED PRZYSTĄPIENIEM DO CZYNNOŚCI SŁUŻBOWYCH? Podać stopień, imię i nazwisko, zaś policjant nie umundurowany musi okazać legitymację służbową w taki sposób, aby można było odczytać i zanotować nazwisko policjanta i nazwę organu, który wydał legitymację. Jeżeli policjant nie wykonał tych czynności, natychmiast zadzwoń na Policję i poinformuj, że ma miejsce bezprawna interwencja Policji, albo że jesteś niepokojony przez osoby podające się za policjantów. Poinformuj o zdarzeniu personel medyczny, poproś o wezwanie Policji. LEGITYMOWANIE Ustalenie tożsamości. Ustawa o Policji daje funkcjonariuszom prawo legitymowania osób jedynie w celu ustalenia ich tożsamości (art. 15), w związku z rozpoznawaniem, zapobieganiem i wykrywaniem przestępstw i wykroczeń (art. 14). W przypadku uczestników programów metadonowych
KLINOWSKI:
ich tożsamość jest ustalona, a domniemywanie, że pacjenci znajdują się na terenie ZOZ w celu dokonywania przestępstw bądź wykroczeń wydaje się nieuprawnione. Prawo do intymności i godności pacjenta. Art. 20.1 Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta mówi, że w czasie udzielania świadczeń zdrowotnych pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności. Kontrole osobiste w czasie odbierania dawki metadonu, bezpośrednio przed i po, stanowią więc naruszenie godności pacjenta i prawa do leczenia, prawa do ochrony zdrowia. Prawo do poufności. Wiąże ono personel medyczny (art. 14 Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta) i stanowi podstawę do nieudzielania jakichkolwiek informacji dotyczących pacjenta, w tym informacji mogących posłużyć do jego identyfikacji, o ile funkcjonariusze Policji nie dysponują zgodą prokuratora lub sądu w tym zakresie. Jeżeli zostałeś wylegitymowany przez policjantów w czasie przebywania w ambulatorium lub w związku z twoją wizytą w najbliższym sąsiedztwie
ZAŻYJ DAWKĘ SWOICH PRAW przychodni, złóż zażalenie do właściwego miejscowo prokuratora. Poinformuj o zdarzeniu kierownika przychodni. Do kierownika ZOZ złóż skargę w związku z naruszeniami prawa do godności i zażądaj, aby ten zwrócił się o wyjaśnienia do odpowiedniego komendanta Policji. KONTROLA OSOBISTA Policjant ma prawo do kontroli osobistej wyłącznie wtedy, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przez osobę poddawaną kontroli przestępstwa, a kontrola ma ujawnić dowody przestępstwa. Kontrola osobista powinna być przeprowadzana za pośrednictwem osoby tej samej płci, w pomieszczeniu niedostępnym na czas kontroli dla osób postronnych.
17
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo pr Policjant bezwzględnie musi podać podstawę prawną kontroli oraz przyczynę podjęcia czynności służbowej. Po zakończeniu wykonywania czynności osoba poddana kontroli powinna zostać poinformowana ustnie o prawie złożenia zażalenia na sposób przeprowadzenia kontroli. Zażalenie składa się do właściwej miejscowo prokuratury. Prawo do godności pacjenta. Kontrole osobiste w czasie odbierania dawki metadonu, bezpośrednio przed i po, stanowią naruszenie godności pacjenta i prawa do leczenia. W trakcie udzielania świadczenia zdrowotnego mogą być obecne tylko te osoby, które są niezbędne ze względu na rodzaj świadczenia. W przypadku pobierania dawki metadonu – pacjent i pielęgniarka (ewentualnie lekarz). Pokrzywdzeni pacjenci mogą zażądać ukarania sprawcy z tytułu odpowiedzialności służbowej lub karnej. Domagać się tego można w zażaleniu skierowanym do właściwego miejscowo prokuratora. Przed poddaniem się kontroli zapisz nazwisko i imię policjanta oraz podaną przez niego przyczynę przeszukania, którą musi być jego wyjaśnienie na temat podejrzenia przestępstwa. Zanotuj, w jaki sposób policjant uzasadnia, że chce cię przeszukać. TO BARDZO WAŻNE! W wypadku kontroli osobistej osoba, która ma być jej poddana może żądać obecności osoby przybranej
18
(to znaczy wskazanej przez nią osoby). Taka osoba jest świadkiem kontroli. Skontaktuj się z Biurem Rzecznika Praw Osób Uzależnionych w celu napisania skargi do Biura Praw Pacjenta, działającego przy Ministrze Zdrowia. Pamiętaj! Nie jest dopuszczalne, aby kierownicy programów metadonowych wyręczali się Policją w celu wymuszenia abstynencji na uczestnikach programów. Jeżeli taka sytuacja miała miejsce, stanowi to podstawę do złożenia zażalenia do miejscowo właściwego prokuratora (na funkcjonariusza Policji) oraz do dyrektora ZOZ i Okręgowej Izby Lekarskiej (na działania lekarza i personelu medycznego). Celem tej ostatniej skargi jest ukaranie sprawcy naruszenia z tytułu odpowiedzialności służbowej. ZATRZYMANIE Każde zatrzymanie osoby dokonane przez Policję na podstawie art. 244 kpk przed, lub w czasie pobierania przez nią leku, i to często w sposób, który uniemożliwia skuteczne przyjęcie dawki leczniczej, uznać należy za jaskrawe naruszenie prawa do leczenia. Masz prawo żądać ukarania sprawcy naruszenia Twojego prawa do leczenia, jeżeli zostałeś zatrzymany w czasie wizyty w ambulatorium. Możesz domagać się poniesienia przez Policjanta odpowiedzialności służbowej lub karnej składając zażalenie na czynności Policji do
właściwego miejscowo prokuratora. Jednym z wymogów przyjęcia do programu metadonowego jest regularne uczestniczenie w przewidzianych programem zajęciach terapeutycznych, więc opisane powyżej prawa przysługują Ci analogicznie także na terenie poradni terapeutycznych oraz placówkach leczenia uzależnień, w których odbywają się zajęcia. RZECZNIK PRAW OSÓB UZALEŻNIONYCH Wszelkich dodatkowych informacji udzieli Rzecznik Praw Osób Uzależnionych działający przy stowarzyszeniu JUMP’93. Skontaktuj się z nami. Pomożemy Ci napisać zażalenie, skargę, udokumentujemy historię Twojego przypadku. Każde świadectwo jest dla nas ważne, tylko działając razem i nie odpuszczając żadnego przypadku naruszania prawa przez ograny ścigania jesteśmy w stanie skutecznie wpłynąć na jakość przestrzegania prawa przez ich funkcjonariuszy. Biuro Rzecznika Praw Osób Uzależnionych: Ul. Chmielna 26/19 (klatka nr III, domofon 319), 00-020 Warszawa Adres e-mail: rzecznik@politykanarkotykowa.com tel: 22 402 47 75 DYŻURY PRAWNIKA: Poniedziałek 12:00-13:00 Wtorek 12:00-13:00 Środa 10:00-15:00 Czwartek 10:00-11:00, 13:00-14:00
LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZ POLSKA SIEĆ POLITYKI NARKOTYKOWEJ: 19 stycznia 2011 roku w Centrum Dialogu - My, Narkopolacy, odbyło się spotkanie z profesorem Ambrosem Uchtenhagenem ze Szwajcarii, pt:
; HEROINA ; LECZYC CZYY MOZNA HEROINA?;
AMBROS UCHTENHAGEN: Bardzo cieszę się z możliwości spotkania z Państwem i podzielenia się moim doświadczeniem.
FOT: EWA KONIECZKO
Na przełomie roku 1973-1974, w prywatnych lecznicach lekarze zaczęli przepisywać metadon. Doprowadziło to do swoistego chaosu, gdyż w tym czasie nikt nie wiedział jak prowadzić program metadonowy. W roku 1975 znowelizowano w Szwajcarii prawo narkotykowe wprowadzając leczenie substytucyjne przy pomocy metadonu przez kantonową Służbę Zdrowia. Od tego czasu udało nam się wypracować dobrą praktykę w zakresie terapii podtrzymującej metadonem w całym kraju i w rezultacie umożliwiamy osobom potrzebującym zapisanie się do tego typu programów bez zbędnego oczekiwania.
Spotkanie z prof. Uchtenhagenem prowadziły Maja Ruszpel i Magda Bartnik, a rozmowa dotyczyła metod leczenia uzależnienia od opioidów, a w szczególności prowadzonych przy zastosowaniu medycznej heroiny: historii powstania, skuteczności i słuszności wyboru akurat tej, metody leczenia. Prezentujemy fragmenty tego spotkania.
Na przełomie lat 80/90. parki igieł (bajzle) stały się ogromnym problemem. Postanowiono zatem, wyjść naprzeciw długoletnim użytkownikom heroiny, mającym problemy ze zdrowiem, niepodejmującym leczenia i wszystkim, którzy nie potrafią dostosować się do proponowanych im wcześniej form terapii. Właśnie ta grupa, była docelową przy formułowaniu terapii wspomagającej przy pomocy medycznej heroiny. Zaznaczmy, że terapia substytucji heroinowej jest ostatecznością – w tym sensie, że wcześniej, trzeba przejść wszystkie ogólnie dostępne formy leczenia. Nasze rozwiązanie zdecydowanie różni się od rozwiązania Brytyjskiego, gdzie osoby uzależnione otrzymują od lekarza receptę, którą realizują w aptekach i mogą przyjmować medyczną heroinę w domu. W Szwajcarii, pacjenci objęci tym leczeniem muszą stawiać się po swój zastrzyk do specjalnych klinik. Dokonują go codziennie pod nadzorem personelu, często nawet 2-3 razy w ciągu dnia, przez 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku – właśnie to generuje tak wysokie koszty tych programów. Ponieważ środki przeznaczone na leczenie uzależnień nie są nieograniczone, tę terapię oferujemy jedynie tym, którym nie udało się wyleczyć przy pomocy innych form terapii uzależnień. CIĄG DALSZY - STRONA 33.
19
leczenie substytucyjne leczenie substytucyjne lecz lec
OCZEKIWANE OCZEKIW NE ROZPORZADZENIE ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ZDROWIA
30 października 2010 wszedł w życie nowy dokument regulujący leczenie substytucyjne w naszym kraju. Środowisko osób zajmujących się substytucją oraz pacjenci oczekiwali od dawna zmian, które usprawniłyby działanie programów substytucyjnych, a także pozwoliłyby na to, aby terapia substytucyjna była efektywniejsza i bardziej odpowiadała potrzebom pacjentów. Czy ministerialny dokument spełnia te oczekiwania? Z całą pewnością nowe przepisy to kolejny krok na drodze do tego, aby udział w programie substytucyjnym umożliwiał pacjentom dokonywanie pozytywnych zmian życiowych, a nie był ciężarem, któremu muszą podporządkowywać swoje życie. Zresztą osądźcie to sami. Poniżej treść nowego rozporządzenia wraz z komentarzami (nie jest to treść ujednolicona, a jedynie zmiany, których dokonano w stosunku do rozporządzenia z 2007 roku).
20
z dnia 6 października 2010 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowego trybu postępowania przy leczeniu substytucyjnym oraz szczegółowych warunków, które powinien spełniać zakład opieki zdrowotnej prowadzący leczenie substytucyjne
Na podstawie art. 28 ust. 7 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz. U. Nr 179, poz. 1485, z poźn. zm.) zarządza się, co następuje: § 1. W rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 19 października 2007 r. w sprawie szczegółowego trybu postępowania przy leczeniu substytucyjnym oraz szczegółowych warunków, które powinien spełniać zakład opieki zdrowotnej prowadzący leczenie substytucyjne (Dz. U. Nr 205, poz. 1493) wprowadza się następujące zmiany: 1) w § 1 pkt 2 otrzymuje brzmienie: „2) ograniczenia rozprzestrzeniania zakażeń, w tym w szczególności: HIV, HCV, HBV oraz gruźlicy.”; Wcześniej było HBS – teraz jest HBV. Chodzi o zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu B, a nie obecność przeciwciał. 2) § 2 otrzymuje brzmienie: „§ 2. 1. Do programu kwalifikuje pacjenta kierownik programu lub upoważniony przez niego lekarz wykonujący zadania w programie, jeżeli pacjent spełnia łącznie następujące warunki: 1) jest uzależniony od opioidów; 2) ukończył 18 lat; 3) wyrazi pisemną zgodę na podjęcie leczenia w ramach programu i przestrzegania jego wymogów. Tutaj nastąpiła dość istotna zmiana. Po pierwsze, zrezygnowano z wymaganego minimum 3 letniego okresu uzależnienia od opioidów. Po drugie, zrezygnowano z wymogu prób wcześniejszego leczenia w programach abstynencyjnych. Poprzednie przepisy zawierały także wymóg zobowiązania się pacjenta do zachowania abstynencji od środków odurzających i substancji psychotropowych. Trochę jakby anorektyk zobowiązywał się do tego, że już teraz będzie się regularnie odżywiał. Obecne przepisy są zdecydowanie mniej życzeniowe.
zenie substytucyjne leczenie substytucyjne leczen 2. Kierownik programu lub upoważniony przez niego lekarz wykonujący zadania w programie może zakwalifikować do programu pacjenta niespełniającego warunku, o którym mowa w ust. 1 pkt 2, jeżeli przemawiają za tym ważne względy zdrowotne. Tutaj zmiana treści przepisu jest konsekwencją zmniejszenia liczby kryteriów związanych z przyjęciem do programu, jak również podkreślony jest fakt, że można zakwalifikować osobę, która nie ukończyła 18 lat „jeżeli przemawiają za tym ważne względy zdrowotne”. 3. Kierownik programu lub upoważniony przez niego lekarz wykonujący zadania w programie może wyłączyć z programu pacjenta, w szczególności gdy: 1) trzykrotne kolejne lub pięciokrotne w ciągu 6 miesięcy wykonane w odstępach minimum 4-dniowych badanie płynów ustrojowych, w szczególności moczu, potwierdza przyjmowanie, innych niż stosowane w leczeniu, środków odurzających lub substancji psychotropowych; Nowe rozporządzenie wprowadza warunek, że badanie moczu (ale nie tylko) powinno być wykonane „w odstępach minimum 4-dniowych”. Zapis ten ma zapobiegać sytuacjom, kiedy raz spożyty narkotyk wykrywany jest dzień po dniu i w rezultacie jedna wpadka mogłaby doprowadzić kogoś do wykluczenia z programu. 2) pacjent odmawia poddania się badaniu, o którym mowa w § 6; 3) pacjent stosuje przemoc psychiczną lub fizyczną wobec innych pacjentów lub personelu; 4) pacjent udziela innym osobom środek substytucyjny.”; Zrezygnowano też z zapisu o wykluczeniu/wyrzuceniu pacjenta za to że „nie przestrzega innych ważnych wymogów określonych programem i regulaminem zakładu opieki zdrowotnej”. Jest to szczególnie ważne, gdyż dotychczas różne zapisy rozmaitych wewnętrznych regulaminów mogły powodować wykluczenie z leczenia osób, które powinny mieć do niego dostęp. Obecnie kierownik może wyłączyć z programu pacjenta tylko zgodnie z zapisami rozporządzenia, a nie na podstawie innych wewnętrznych dokumentów. 3) uchyla się § 3; § 3 mówił o tym, że podstawowym środkiem substytucyjnym ma być metadon, a kierownik programu musi się nagimnastykować, aby zastosować inny lek. Teraz ma kompetencje, aby samemu podjąć taką decyzję i nie musi żadnej zewnętrznej instytucji o tym zawiadamiać.
4) po § 3 dodaje się § 3a w brzmieniu: „§ 3a. Kierownik programu lub upoważniony przez niego lekarz wykonujący zadania w programie informuje pacjenta o: 1) działaniach niepożądanych środka substytucyjnego; 2) zagrożeniach wynikających z równoległego przyjmowania innych środków psychoaktywnych niezleconych przez lekarza; 3) zagrożeniu w przypadku zażycia środka substytucyjnego przez inne osoby, w szczególności dzieci; 4) wpływie środka substytucyjnego na zdolność prowadzenia pojazdów i obsługi maszyn.”; To zupełnie nowy zapis, którego nie było w poprzednim rozporządzeniu. Nie ma już tłumaczenia, że nie wiedziałem: np. nikt mnie nie uprzedził, że po dawce metadonu nie mogę prowadzić samochodu, albo, że gdy jakieś dziecko wypije moją tygodniową zaliczkę, to może tego nie przeżyć. Każdy pacjent będzie o tych niebezpieczeństwach informowany przez lekarza. 5) w § 4 ust. 2 otrzymuje brzmienie: „2. Kierownik programu lub upoważniony przez niego pracownik programu niezwłocznie powiadamia Krajowe Biuro do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii o rozpoczęciu lub zakończeniu udziału pacjenta w programie.”; Wcześniej mógł tego powiadomienia dokonywać tylko kierownik programu. 6) w § 5: a) ust. 1 i 2 otrzymują brzmienie: „1. Środek substytucyjny jest podawany pacjentowi przez lekarza, pielęgniarkę lub wydawany przez farmaceutę w jednorazowych dawkach dziennych i przyjmowany przez pacjenta w ich obecności. Jako osoba która może wydawać środek substytucyjny wymieniony jest farmaceuta. Po prostu niektóre programy zatrudniają farmaceutę, który na miejscu przygotowuje substytut do wydania. Nowe przepisy nie przewidują jeszcze nadzorowanego wydawania leków substytucyjnych w aptekach, ale kto wie co przyniesie przyszłość. Zrezygnowano z zapisu, że metadon wydaje się w postaci roztworu. Teraz metadon nie stanowi jedynego leku substytucyjnego.
21
leczenie substytucyjne leczenie substytucyjne lec 2. Środek substytucyjny może być przyjmowany przez pacjenta poza zakładem opieki zdrowotnej, zwanym dalej „zakładem”, bez obecności lekarza, pielęgniarki lub farmaceuty w przypadku wystąpienia przeszkody uniemożliwiającej przybycie pacjenta do zakładu prowadzącego program, a w szczególności: 1) konieczności pozostania pacjenta w miejscu jego zamieszkania ze względu na wskazania zdrowotne lub losowe; 2) innych uzasadnionych przyczyn, jeżeli pacjent spełnia łącznie następujące warunki: a) uczestniczy w programie co najmniej 6 miesięcy, b) całkowicie zachowuje abstynencję od środków odurzających i substancji psychotropowych niezleconych przez lekarza, c) regularnie uczestniczy w przewidzianych programem zajęciach terapeutycznych.”, Te zmiany są chyba najważniejsze dla pacjentów. Po pierwsze, wcześniej „przeszkodą uniemożliwiającą przybycie pacjenta”, była „przemijająca przeszkoda”, więc nie odnosiła się do sytuacji, kiedy np. ktoś pracował. Na dobrą sprawę, poprzednie przepisy nie przewidywały tego, że pacjent programu substytucyjnego może pracować (sic!). b) po ust. 2 dodaje się ust. 2a i 2b w brzmieniu: „2a. Przyjmowanie przez pacjenta środka substytucyjnego poza zakładem bez obecności lekarza, pielęgniarki lub farmaceuty z przyczyn, o których mowa w ust. 2 pkt 2, jest dopuszczalne pomimo niespełniania przez pacjenta warunków, o których mowa w tym przepisie, o ile jest to uzasadnione stanem psychicznym, somatycznym lub sytuacją życiową pacjenta oraz właściwościami farmakologicznymi podawanego mu środka substytucyjnego. W myśl nowego przepisu, nawet pacjenci leczeni krócej niż pół roku, a także ci, którzy mieli „wpadki” i niekoniecznie uczestniczyli w „przewidzianych programem zajęciach terapeutycznych” – mogą również otrzymywać zaliczki leku do domu. Jednak oczywiście, idea przyświecająca tworzeniu tego zapisu dotyczyła głównie pacjentów, którzy nie dobierają, a ich stan fizyczny, somatyczny i sytuacja życiowa są ustabilizowane. Szczególnie, gdy pracują ważne jest, by tą pracę utrzymali, podejmując leczenie. 2b. W przypadkach, o ktorych mowa w ust. 2 i 2a, środek substytucyjny może być wydany pacjentowi w dawkach zapewniających leczenie substytucyjne przez okres nie
22
dłuższy niż 7 dni.”, Więc już nie tylko na 4, ale aż na 7 dni można otrzymać zaliczkę do domu. Z punktu widzenia osoby mającej pracę, takie rozwiązanie wydaje się o wiele rozsądniejsze i przystające do jej tygodniowego rytmu życia. c) ust. 4 otrzymuje brzmienie: „4. W przypadku gdy czas trwania przeszkody uniemożliwiającej osobiste przybycie pacjenta do zakładu jest dłuższy niż czas, na który wydany został środek substytucyjny, kierownik programu lub upoważniony przez niego lekarz wykonujący zadania w programie może podjąć decyzję o przedłużeniu pacjentowi tego czasu na okres nieprzekraczający łącznie 14 dni przyjmowania przez pacjenta środka substytucyjnego bez obecności lekarza, pielęgniarki lub farmaceuty.”, Te zmiany są jedynie konsekwencją poprzednich. d) po ust. 4 dodaje się ust. 4a—4c w brzmieniu: „4a. W przypadku pacjentów nieprzerwanie leczonych substytucyjnie przez co najmniej dwa lata, środek substytucyjny może być wydawany na okres do 14 dni, o ile pozwala na to stan psychofizyczny pacjenta, w szczególności, gdy taki tryb wydawania środka będzie pomocny w realizacji celu leczenia, jakim jest właściwa reintegracja pacjenta. Ktoś, leczony przynajmniej przez 2 lata, może otrzymywać „zaliczki” (jeśli to ważne z punktu widzenia jego zdrowia lub funkcjonowania społecznego) nawet na okres 2 tygodni. 4b. Kierownik programu lub osoba przez niego upoważniona wykonująca zadania w programie odnotowuje fakt zmiany trybu wydawania środka substytucyjnego lub odmowę zmiany wraz z uzasadnieniem w dokumentacji medycznej pacjenta. Zapis ten oznacza, że kierownik programu odmowę wydania środka powinien uzasadnić w dokumentacji medycznej pacjenta. 4c. W przypadku wystąpienia udokumentowanej przeszkody o charakterze zdrowotnym, uniemożliwiającej osobiste przybycie pacjenta do zakładu, środek substytucyjny może być wydany upoważnionej przez pacjenta osobie. Upoważnienie do odbioru środka substytucyjnego, zawierające imię i nazwisko oraz rodzaj, serię i numer dokumentu stwierdzającego tożsamość upoważnianej osoby, pacjent podpisuje w obecności kierownika programu
nie substytucyjne leczenie leczenie leczenie lec lub upoważnionego przez niego lekarza wykonującego zadania w programie. Upoważnienie dołącza się do dokumentacji medycznej pacjenta.”; Ten zapis z pewnością wiele ułatwia. Oznacza, że możemy upoważnić dowolną osobę do odbioru naszego leku. Przecież nie każdy ma troskliwą rodzinę. Trzeba jednak pamiętać, że nawet osoba z naszej rodziny powinna zostać przez nas upoważniona do odebrania leku. 7) § 6 otrzymuje brzmienie: „§ 6. Pacjent przyjmujący środek substytucyjny jest badany co najmniej raz w miesiącu na występowanie w moczu lub innych płynach ustrojowych środków odurzających i substancji psychotropowych innych niż stosowane w ramach programu.”; W myśl tej zmiany, badanie kontrolne może obejmować inne płyny ustrojowe niż mocz. 8) § 9 otrzymuje brzmienie: „§ 9. 1. Pacjenci uczestniczący w programie mają zapewniony dostęp do terapii i rehabilitacji w wymiarze co najmniej dwóch godzin tygodniowo, a zakład stwarza warunki do współpracy z ich rodzinami. W celu zapewnienia reintegracji pacjentów zakład współpracuje z właściwymi jednostkami organizacyjnymi pomocy społecznej.
Czytając § 9.1. można by dojść do wniosku, że nowy przepis odchodzi od obligatoryjności udziału w zajęciach terapeutycznych. Wcześniejszy przepis mówił, że pacjenci „biorą udział w psychoterapii” – teraz, że mają do niej zapewniony dostęp. Jednak w następnym punkcie jest mowa o tym, że decyzję o zmniejszeniu udziału pacjenta w terapii i rehabilitacji podejmuje lekarz. Koniec, kropka. Pozostałe zmiany dotyczą już tylko organizacji programu w zakresie mniej związanym z pacjentem. Chodzi głównie o sprawy związane z przechowywaniem i dokumentowaniem dystrybucji leków oraz zatrudnianiem personelu.
FOT: ARCHIWUM
2. Kierownik programu lub upoważniony przez niego lekarz, biorąc pod uwagę opinię pacjenta, może podjąć decyzję o zmniejszeniu liczby godzin lub odstąpieniu od psychoterapii i rehabilitacji określonej w ust. 1, o ile jest to uzasadnione stanem psychofizycznym pacjenta.”;
9) w § 10 ust. 1—3 otrzymują brzmienie: „1. Środek substytucyjny przechowuje się w aptece zakładu lub w aptece, z którą zakład zawarł umowę dotyczącą przechowywania tego środka. 2. Apteka wydaje środek substytucyjny zgodnie z receptą albo z zapotrzebowaniem, podpisanym przez kierownika programu lub lekarza upoważnionego przez kierownika programu wykonującego zadania w programie, w indywidualnych dawkach dziennych umieszczonych w opakowaniach zaopatrzonych w etykiety apteczne.
23
leczenie substytucyjne leczenie substytucyjne lec 3. Środek substytucyjny jest wydawany z apteki osobie upoważnionej przez kierownika programu.”;
środka substytucyjnego, z uwzględnieniem indywidualnych dawek dziennych.
10) w § 11 ust. 1 i 2 otrzymują brzmienie:
„1. Ilość środka substytucyjnego przechowywanego w zakładzie nie może przekraczać ilości niezbędnej na czternastodniowe leczenie pacjentów objętych programem w tym zakładzie.”;
6. Wydruk z programu dozującego środek substytucyjny stanowi listę dziennego rozchodu środka substytucyjnego, jeżeli zawiera następujące informacje: 1) nazwę środka; 2) objętość; 3) dawkę; 4) używaną jednostkę miary; 5) liczbę porządkową; 6) datę wydania środka; 7) numer dokumentu zaopatrzenia; 8) ilość przyjętego środka; 9) imię lub kod pacjenta; 10) dawkę indywidualną; 11) stan środka, czyli ilość środka, która pozostała po jego dystrybucji w danym dniu; 12) identyfikację operatora.”;
12) § 13 otrzymuje brzmienie:
13) w § 14 ust. 2 otrzymuje brzmienie:
„§ 13. 1. Zakład prowadzi dzienną ewidencję rozchodu środka substytucyjnego, zawierającą następujące dane: 1) imię i nazwisko pacjenta objętego programem; 2) nazwę zastosowanego wobec pacjenta środka substytucyjnego, jego stężenie i dawkę dobową.
„2. W przypadku braku możliwości zatrudnienia lekarza specjalisty w dziedzinie psychiatrii jako kierownika programu, programem kierować może lekarz innej specjalności, jeżeli posiada co najmniej roczny staż pracy w zakładach prowadzących leczenie osób uzależnionych.”;
„1. Wydanie i odbiór środka substytucyjnego wydający i odbierający potwierdzają na egzemplarzu zapotrzebowania albo recepty pozostających w aptece. 2. Ilość środka substytucyjnego wydanego z apteki kierownik apteki lub upoważniony przez niego farmaceuta wpisuje do książki kontroli, o której mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 41 ust. 5 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii.”; 11) w § 12 ust. 1 otrzymuje brzmienie:
2. Każde wydanie środka substytucyjnego zapisuje się w ewidencji rozchodu środka substytucyjnego. 3. Niewykorzystany środek substytucyjny podlega zwrotowi do apteki w terminie 7 dni, licząc od zaplanowanego dnia jego podania lub wydania pacjentowi. 4. Kierownik apteki lub upoważniony przez niego farmaceuta wspólnie z kierownikiem programu lub wyznaczonym przez niego lekarzem, raz na pół roku, przeprowadzają kontrolę zakładu w zakresie prawidłowości prowadzenia ewidencji rozchodu środka substytucyjnego oraz stanu zapasów. 5. W przypadku dozowania środka substytucyjnego przez dozowniki, apteka rozlicza wydawanie środka substytucyjnego według listy dziennego rozchodu
14) w § 15 ust. 1 i 2 otrzymują brzmienie: „1. Zakład zatrudnia odpowiednią do liczby pacjentów leczonych w programie liczbę pracowników udzielających świadczeń zdrowotnych, mając na uwadze zapewnienie odpowiedniej jakości świadczeń zdrowotnych. 2. Na 50 pacjentów leczonych w programie przypada co najmniej 1 pielęgniarka.”. § 2. Do pacjentów, którzy rozpoczęli leczenie przed dniem wejścia w życie niniejszego rozporządzenia, stosuje się przepisy rozporządzenia, o którym mowa w § 1, w brzmieniu nadanym niniejszym rozporządzeniem. § 3. Rozporządzenie wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia. Minister Zdrowia: E. Kopacz
Opracowanie: Grzegorz Wodowski Współpraca: Kamila Gryń, Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii
24
Prawo Prawo Prawo Prawo Prawo Prawo Prawo Prawo Pr
WARTO POWALCZYC POWALCZYC: Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii z 2005 roku w art. 72 przewiduje możliwość zawieszenia
postępowania przygotowawczego toczonego przeciwko osobom uzależnionym od narkotyków lub używającym substancji psychoaktywnych szkodliwie. W dużej mierze jest to przepis ułomny i należałoby go zmienić. Póki co, musimy brać pod uwagę realia i korzystać z tego, co mamy pod ręką.
Instytucja zawieszenia postępowania na podstawie art. 72 ustawy może być pewnym rozwiązaniem dla tych, którzy popełnili przestępstwo w związku z używaniem narkotyków. Artykuł ten umożliwia skierowanie użytkownika narkotyków do odpowiedniego programu leczniczego lub profilaktycznego bez konieczności wcześniejszego skazywania takiej osoby. Innymi słowy, osoba, która trafia do programu terapeutycznego i jej sprawy potoczą się dobrze – nie zostanie ukarana, nie otrzyma żadnego wyroku i tym samym zachowa „czystą kartotekę”. Jednak, gdyby artykuł 72 był dobrze skonstruowany i działał bez zastrzeżeń, bylibyśmy drugą Portugalią, a Paweł Brożek drugim CR7. Problem tkwi w tym, jak nakłonić prokuratora, który „napracował się nad sprawą” do zastosowania omawianego mechanizmu. Nie dość, że się napracował, to jeszcze prokuratura będzie musiała monitorować dalszy przebieg sytuacji podejrzanego (leczenie może potrwać całe wieki!). Bądźmy jednak dobrego zdania. Tego uczą nas dotychczasowe doświadczenia.
CZY TERAPEUTA JEST W STANIE PROWADZIĆ EDUKACJĘ PRAWNĄ? Chyba nic nie stoi na przeszkodzie. Inicjatywa w tym zakresie, należy oczywiście do osoby podejrzanej i to ona powinna wystąpić z wnioskiem do prokuratury/sądu o zawieszenie postępowania. Ażeby tak się jednak stało, terapeuci powinni wychodzić nieco poza swoją standardową rolę. Powinni posiadać także, przynajmniej elementarną wiedzę z zakresu prawa i ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Jeśli tak będzie, to może uda się wesprzeć klienta w skorzystaniu z rozwiązania, które – po pierwsze – może pozwolić mu uniknąć wyroku, a nawet odsiadki. Po drugie – może spowodować zaniechanie lub ograniczenie przyjmowania narkotyków. Czy tak się stanie?
Art. 72. 1. Jeżeli osoba uzależniona lub używająca substancje psychoaktywne szkodliwie, której zarzucono popełnienie przestępstwa zagrożonego karą nieprzekraczającą 5 lat pozbawienia wolności, podda się leczeniu i rehabilitacji lub udziałowi w programie profilaktyczno-leczniczym prowadzonym przez zakład opieki zdrowotnej lub inny podmiot działający w ochronie zdrowia, prokurator może zawiesić postępowanie do czasu zakończenia leczenia. 2. Po podjęciu postępowania prokurator, uwzględniając wyniki leczenia, postanawia o dalszym prowadzeniu postępowania albo występuje do sądu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. 3. Na postanowienie o dalszym prowadzeniu postępowania podejrzanemu przysługuje zażalenie. 4. W wypadku wskazanym w ust. 2 warunkowe umorzenie można zastosować do sprawcy przestępstwa zagrożonego karą nieprzekraczającą 5 lat pozbawienia wolności.
Wiele zależy od terapeutów, mimo, że nie są prawnikami.
25
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo praw WOBEC KOGO ART. 72 MA ZASTOSOWANIE? Jak się uprzeć, to wobec każdego, kto był lub jest konsumentem narkotyków. Mechanizm z art. 72 może być zastosowany obecnie nie tylko w stosunku do osób uzależnionych
od środków odurzających, ale także osób używających substancji psychoaktywnych szkodliwie. Z całą pewnością, artykuł 72 ma zastosowanie również wobec osób, które okazjonalnie lub eksperymentalnie używają narkotyków. Prawdę mówiąc, jeśli ktoś popada w konflikt z prawem i używa narkotyków, to trudno jest wykluczyć, że to używanie nie miało jakiegoś z tym związku. Wtedy, gdy sprawa dotyczy np. posiadania narkotyków – ten związek wydaje się dość oczywisty.
SPRAWCY JAKICH PRZESTĘPSTW MOGĄ BYĆ OBJĘCI ART. 72? Przypadek uregulowany można zastosować do
w
art.
72
ustawy
o
przeciwdziałaniu
narkomanii
sprawcy przestępstwa zagrożonego karą nieprzekraczającą 5 lat pozbawienia wolności. Nie charakter przestępstwa,
ale osoba podejrzanego/sprawcy ma tu decydującą rolę. W praktyce jednak okazuje się, że sprawy te najczęściej dotyczą przestępstwa związanego z posiadaniem narkotyków.
Niestety, z dobrodziejstwa art. 72 nie mogą korzystać osoby uprzednio karane. To stanowi poważny mankament tego przepisu, szczególnie w grupie uzależnionych, gdzie często mamy do czynienia z osobami „po wyrokach”.
CZY W GRĘ WCHODZI TYLKO PODDANIE SIĘ LECZENIU? Niekoniecznie. O tym decyduje diagnoza czy podejrzany/sprawca jest osobą uzależnioną od narkotyków, czy też nie. Warunkiem zastosowania zawieszenia postępowania przez prokuratora jest podjęcie się uczestnictwa w programie leczniczym i rehabilitacyjnym (dotyczy osób uzależnionych) lub profilaktyczno-leczniczym (dotyczy osób używających substancji psychoaktywnych szkodliwie). W takiej sytuacji prokurator może
FOT: KATARZYNA KRZYKAWSKA
zawiesić postępowanie do czasu zakończenia leczenia.
26
O ile nie ma problemu z programami leczniczymi i rehabilitacyjnymi, o tyle, z programem profilaktyczno-leczniczym możemy mieć już kłopot. Nie do końca wiadomo jak on ma wyglądać, z czego ma się składać i jak długo powinien trwać. Ustawa nie podaje maksymalnego okresu, na jaki postępowanie można zawiesić. Po zakończeniu leczenia, prokurator – uwzględniając jego wyniki – postanawia
o dalszym prowadzeniu postępowania albo występuje do sądu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. KIEDY NAJPÓŹNIEJ WNIOSEK POWINIEN ZOSTAĆ ZŁOŻONY? Zawieszenie postępowania karnego jest możliwe również na etapie
wo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo postępowania sądowego (czyli już po skierowaniu aktu oskarżenia do sądu) aż do zamknięcia przewodu sądowego. Mówi o tym art. 73 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. W praktyce oznacza to, że wniosek o zastosowanie art. 72 można złożyć najpóźniej podczas rozprawy. Jeśli nie zapadnie na niej wyrok – można taki wniosek wnieść na kolejnej rozprawie.
Organizacja Narodów Zjednoczonych Biuro ds. Środków Odurzających i Przestępczości
ZASADY LECZENIA UZALEŻNIEŃ OD ŚRODKÓW ODURZAJĄCYCH Zasada 6: Leczenie uzależnień i system sądownictwa karnego
Art. 73. Przepis art. 72 stosuje się odpowiednio w postępowaniu sądowym do chwili zamknięcia przewodu sądowego.
KILKA WSKAZÓWEK DO PRACY Z KLIENTAMI UZALEŻNIONYMI Przeprowadzając wywiad z klientem (szczególnie w przypadkach osób, które same nie zgłaszają problemu) należy dokładnie wypytać o sytuację prawno-karną klienta. Jeśli problem istnieje, to zmiana sytuacji prawnej klienta z pewnością będzie jednym z warunków efektywnej pomocy klientowi. Tak więc, praca nad motywowaniem klienta, aby podjął wysiłek na rzecz rozwiązywania własnych problemów prawno-karnych jest elementem oddziaływań terapeuty. Równoczesna edukacja prawna klienta (m.in. poinformowanie go o możliwości skorzystania z art.72, oraz z korzyści i obowiązków wynikających z przesłania wniosku, wzór wniosku) jest jednym z narzędzi, którymi teraputa może się posługiwać.
Przestępstwa związane z narkotykami są typowe i powszechne, toteż wiele osób przebywa w więzieniach w związku z przestępczą działalnością. Taka działalność obejmuje wykroczenia, do których przyczyniają się efekty farmakologiczne środków odurzających; wykroczenia i przestępstwa mające za źródło potrzebę zdobycia pieniędzy na narkotyki, wreszcie – przestępstwa powiązane z samą dystrybucją narkotyków. Znaczny odsetek osób przepływających przez system sądownictwa na świecie jest uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Ogólnie rzecz biorąc, używanie narkotyków powinno być postrzegane jako schorzenie, a osoby uzależnione powinny być, o ile to tylko możliwe, leczone w systemie opieki zdrowotnej, a nie w ramach systemu sądownictwa karnego. Interwencje wobec osób uzależnionych w systemie karnym powinny traktować leczenie jako alternatywę dla więzienia. Powinny również umożliwiać leczenie uzależnień zarówno w trakcie pobytu w więzieniu, jak i po zwolnieniu.
Należy także mieć na uwadze to, że pomoc w uregulowaniu sytuacji prawnej klienta może być także pierwszą okolicznością przyspieszającą jego decyzję o leczeniu / zmianach. Działanie
Konieczna jest skuteczna koordynacja między systemem zdrowotnym (leczenia uzależnień) a systemem sądownictwa karnego, by zająć się podwójnym problemem: przestępstw powiązanych z używaniem narkotyków oraz leczeniem i potrzebami osób uzależnionych. Wyniki badań wskazują, że leczenie uzależnień wysoce skutecznie obniża przestępczość. Leczenie i opieka jako alternatywa kary więzienia lub jako działania rozpoczęte w więzieniu, którym towarzyszy wsparcie i ponowna społeczna integracja po zwolnieniu, obniżają ryzyko powrotu do używania narkotyków, przenoszenia wirusa HIV oraz powrotu do działalności przestępczej, przy tym istotnie przyczyniają się do polepszenia stanu zdrowia jednostki oraz bezpieczeństwa publicznego. Przynoszą też wymierne oszczędności społeczne. Proponowanie leczenia jako alternatywy kary więzienia to w sensie społecznym środek wysoce opłacalny.
to koncentruje się na rozwiązaniu konkretnego problemu, klient w nim uczestniczy i jest w stanie łatwo
(tłumaczenie dokumentu UNODC pochodzi ze pisma „Służba Zdrowia” poświęconemu leczeniu substytucyjnemu)
Kolejnym krokiem jest omówienie z klientem jego udziału w konkretnym programie (doradzając mu przy jednoczesnym poszanowaniu autonomii jego wyboru i decyzji). Udział w programie leczniczym lub profilaktycznym, to warunek zastosowania art. 72. Jako, że terapeuci na ogół prawnikami nie są, wskazany jest kontakt z prawnikiem (np. z Biurem Rzecznika Praw Osób Uzależnionych, tel. 22 826 03 50).
zidentyfikować jego cel.
27
prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo prawo pra PRZEDSTAWIAMY SZKIC WNIOSKU, KTÓRY MOŻNA PRZEDŁOŻYĆ PROKURATURZE DZIENNIK PODAWCZY LUB LIST POLECONY
Imię i nazwisko podejrzanego, adres zamieszkania
Miejscowość, data ............... Prokuratura Rejonowa w ………...............………........................................... (wskazać adres prokuratury, w której toczy się postępowanie przygotowawcze) Sygn. akt: …………
Wniosek o zawieszenie postępowania przygotowawczego na podstawie art. 72 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii
W związku z treścią art. 72 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii z 2005 roku, wnoszę o zawieszenie toczonego przeciwko mnie postępowania przygotowawczego do czasu zakończenia leczenia. UZASADNIENIE
Pod sygn. akt ……… toczy się przeciwko mnie postępowanie przygotowawcze o czyn z art. …… (ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii lub inne przestępstwo pospolite – kwalifikacja prawna będzie wynikać z przedstawionych podejrzanemu zarzutów). Czyn ten jest zagrożony karą nieprzekraczającą 5 lat pozbawienia wolności. Jestem osobą uzależnioną (lub: używam narkotyków w sposób szkodliwy w rozumieniu art. 4 pkt. 30 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii) od środków odurzających. Oświadczam, że poddałem się leczeniu i rehabilitacji (lub w zależności od sytuacji) uczestniczę w programie profilaktycznoleczniczym w placówce (wskazać z możliwie maksymalną dokładnością, o jaką placówkę chodzi, dobrze jest też wskazać program terapii/profilaktyki, tak, żeby prokurator nie miał wątpliwości, że program będzie odpowiedni). W załączeniu przedkładam: dowód przyjęcia mnie do programu leczniczego (ewentualnie też dokumentację medyczną, wskazującą fakt uzależnienia). ………...............………........................................... podpis Załączniki: wymienić
28
Materiał przygotowany przez Grzegorza Wodowskiego i Małgorzatę Pawłowską na podstawie artykułu dr Justyny Sobeyko, który ukazał się w kilka lat temu w „Monarze na bajzlu”.
rob to bezpieczniej rob to bezpieczniej rob to bez
WiÄ™cej informacji moĹźna znaleźć na oďŹ cjalnej stronie kampanii spoĹ‚ecznej Levamicoke (h p://mobilerevolu ons. org/Levamicoke).
:
Levamisol to sproszkowany środek przeciwrobaczy przeznaczony do zwalczania inwazji nicieni şołądkowo-jelitowych i płucnych u drobiu i świń oraz przeşuwaczy, rozpuszczany w wodzie lub mieszany z wilgotną karmą. Lek wykazuje szerokie spektrum działania oraz wysoką skuteczność. Substancja czynna, chlorowodorek lewamizolu (pochodna imidazolu), poprzez działanie muskarynowe i nikotynowe wywołuje poraşenie układu mięśniowego nicieni, czego następstwem jest eliminacja pasoşytów. (źródło: h p://www.biowet.com.pl)
Zanieczyszczeń lewamizolem nie da się wykryć optycznie, ani w zapachu czy smaku danej porcji kokainy. Moşna to zrobić jedynie wykonując profesjonalne badanie. DanceSafe chce juş niedługo sprzedawać testy wykrywające lewamizol w kokainie. Poleca teş przygotowanie samemu takiego testu. Zdaniem działaczy z DanceSafe nie jest to zbyt skomplikowane, a preparaty do tego są dostępne w sprzedaşy.
SKAZONA KOKAINA
Jeşeli uşywasz kokainy i zauwaşysz u siebie ponişej wymienione objawy, jak najszybciej skontaktuj się z lekarzem, mogą one wskazywać na zatrucie lewamizolem: Nagły wzrost temperatury ciała, problemy z oddychaniem, ból gardła, dreszcze, kaszel. Wystąpienie ciemnych plam na skórze (początkowo wyglądają jak siniaki, jednak z czasem skóra ciemnieje i zaczyna się w tych miejscach złuszczać). W przypadku zgłoszenia się do lekarza, bardzo waşne jest, aby powiedzieć mu, şe zaşywało się kokainę, która mogła być skaşona lewamizolem. To moşe uratować ci şycie. Nie obawiaj się zwrócić o pomoc. Jeşeli nie będziesz posiadał przy sobie narkotyków nie grozi ci odpowiedzialność karna.
FOT: HTTP://MOBILEREVOLUTIONS.ORG
Uwaga! Według najnowszych badań naukowców z Kanady, większość zarówno kokainy, jak i cracku sprzedawanych obecnie na świecie, zanieczyszczone jest Levamisolem (lewamizolem). Jest to niebezpieczny środek słuşący w weterynarii do odrobaczania zwierząt. Środek ten jest dodawany do kokainy dlatego, şe jest tani i potęguje jej działanie. Efekty działania lewamizolu mogą być niebezpieczne dla zdrowia, środek ten moşe powodować bardzo powaşne schorzenia.
WAŝNE JEST TAKŝE, ABY POWIADOMIĆ O ZAGROŝENIU OSOBY Z NASZEGO OTOCZENIA, KTÓRE UŝYWAJĄ KOKAINY.
29
ODCZAROWANIE
Z ARTYSTAMI O NARKOTYKACH ROZMAWIA JAN SMOLEŃSKI Dwa miliony Polaków zażywa narkotyki. Moi rozmówcy znają takie osoby, sami również mają doświadczenia z substancjami psychoaktywnymi. I ja należę do tej grupy, wiem jak działa to i owo.
FOT: WWW.ZAMEK.POZNAN.PL
UZALEŻNIONY ZNACZY CHORY
Grzegorz Lipiec „Lipa”, rocznik 1974, reżyser i scenarzysta, uprawia tzw. kino offowe: Ostatnio robiłem dokument w areszcie i więzieniu w Zielonej Górze. Wychowawca, który mnie oprowadzał, mówił, że dziewięćdziesiąt procent osadzonych to kolarze, czyli pijani rowerzyści z różnych wiosek, których nie stać na obronę i zamyka się ich bez zawiasów, oraz okazjonalni użytkownicy narkotyków. To jest hipokryzja polskiego społeczeństwa: siedzą przede wszystkim palacze marihuany, a facet, który po alkoholu zabił człowieka, chodzi po wolności. Kiedy kręciliśmy Że życie ma sens, posiadanie niewielkich ilości nie było zagrożone karą więzienia. Teraz uwzględnilibyśmy to na sto procent.
NAJPROSTSZY CEL
Paweł Sołtys „Pablopavo”, rocznik 1978, wokalista reggae i raggamuffin: Natomiast nie będę hipokrytą i nie będę mówił: nie palcie trawki, skoro samemu mi się zdarza raz na jakiś czas zapalić; albo nie pijcie piwa, skoro lubię wieczorem raz na jakiś czas się napić piwa. Większość rzeczy – bo nie wszystkie wbrew pozorom – jest dla ludzi. Przeraża mnie taka logika działaczy antynarkotykowych, według których mocnym argumentem przeciwko trawce jest to, że na stu heroinistów dziewięćdziesięciu pięciu zaczynało od trawki. Tylko że na stu palaczy trawki jeden sięgnął po heroinę. Po prostu to nie ma żadnego związku i równie dobrze mógłbym powiedzieć, że na stu heroinistów dziewięćdziesięciu dziewięciu prawdopodobnie lubi żurek. Rozumiesz, to nie jest ciąg przyczynowoskutkowy. Każdy, kto ma jakieś pojęcie, wie, że to jest bzdura.
30
FOT: WWW.UCHO.COM.PL
FOT: HTTP://FILM.WP.PL
JA MOGĘ WIĘCEJ
Maciej Maleńczuk, rocznik 1961, wokalista, gitarzysta, artysta rockowy i poeta: Chcąc być w zgodzie z polskim
PRYWATNA SPRAWA
Renata Dancewicz, rocznik1969, aktorka:
FOT: WWW.FILMPOLSKI.PL
Moim zdaniem większość osób zażywających narkotyki to nie są degeneraci. To normalni ludzie. Czy wszystkie osoby pijące alkohol są alkoholikami? Nie. A przecież po alkoholu ludzie robią o wiele gorsze rzeczy niż po narkotykach. Te katowane dzieci i bite żony, te wszystkie morderstwa siekierami, agresja. Moim zdaniem to jest po prostu hipokryzja.
prawem, należy być alkoholikiem i katolikiem. Rano katolik, wieczorem alkoholik. To jest zgodne z polskim prawem moralnym i polskim prawem karnym. To alkoholickie i katolickie jednocześnie społeczeństwo daje wielu ludziom przyzwolenie na różne rzeczy. Na pewno więcej może policjant, ksiądz i artysta. To alkoholicko-katolickie społeczeństwo nie pamięta o jednym – że daje wolność artystom. Ja z tego korzystam i tego nie zmienię. Patrzę na moich sąsiadów, na tę moją ukochaną wieś, gdzie ludzie są różni, a poglądy są poglądami. Trudno natomiast powiedzieć, co myślą ludzie w mieście. Może nie myślą wcale. FOT: KACHNA Z WWW.MALENCZUK.ART.PL
LIBERALNE WYCHOWANIE
Magdalena Łazarkiewicz, rocznik 1954, reżyserka i scenarzystka: Chodziło o to, żeby co jakiś czas kompletnie się zniszczyć, zeszmacić. To była część ideologii czy może raczej stylu życia, który towarzyszył w dużej mierze mojemu pokoleniu. Nie było w ogóle nawyków, żeby żyć higienicznie, uprawiać jogging czy chodzić na siłownię. Trzydniówka to był sportowy wyczyn. (śmiech). Ale natężenie balowania było dużo większe niż dzisiaj. Nie mam może pełnego wglądu w to, co robią teraz młodzi ludzie, ale wydaje mi się, że ta dzisiejsza młodzież jest jakaś stateczniejsza (śmiech). W każdy razie ta, z którą mam do czynienia. My chyba byliśmy dużo bardziej niegrzeczni i nieokiełznani w swoim życiu zabawowym, ciągnęło nas w stronę takich mrocznych, egzystencjonalnych klimatów.
31
ROCK AND ROLL NA TRZEŹWO
Krzysztof Jaryczewski „Jary”, rocznik 1960, muzyk rockowy, kompozytor, założyciel i lider zespołu Oddział Zamknięty: Moim zdaniem największym błędem jest to, że niektórzy rodzice operują hasłami: to jest złe, od narkotyków się od razu umiera i tak dalej. A przecież wszystko zależy od sytuacji. Jeśli ktoś tylko spróbował, to OK, nic się nie stało. Świat się nie zawalił. Tylko warto wiedzieć, jakie mogą być konsekwencje, jeżeli to się nie skończy na próbie. Jeżeli zaczniesz brać dragi czy pić alkohol, to skutki mogą być różne. To może przerodzić się w chorobę, w uzależnienie i wtedy jest już dupa.
FOT: HTTP://INDEPENDENT.PL
FOT: HTTP://MUZYKA.INTERIA.PL
POLSKA HIPOKRYZJA
Adam Zieliński „Łona”, rocznik 1982, muzyk hip-hopowy: W Babigoszczy poznałem ludzi z potworną historią życiową i rodzinną. Byli pogubieni, skrzywdzeni przez los i przez innych. Tej krzywdy nie da się nadrobić w ciągu roku, nie da się jej chyba w ogóle nadrobić. Nie jestem żadnym terapeutą, ale widzę, że nawet opiekunowie, którzy są tam od wielu lat, uczniowie Kotańskiego, którzy naprawdę znają ten kawałek chleba, w niektórych przypadkach, rzadkich wprawdzie, są bezradni. Można pewne rzeczy wyprostować, ale nie da się nadrobić tak wielkich szkód. W tym ośrodku masz cały przekrój społeczny. Może najbogatszych dzieci nie ma, bo one trafiają do placówek, gdzie na jednego pacjenta jest dwóch terapeutów. Mówię to z przekąsem, bo uważam, że ta metoda jest mniej skuteczna. Ośrodku Monaru są egalitarne.
32
LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZ CIĄG DALSZY RELACJI ZE SPOTKANIA Z PROFESOREM AMBROSEM UCHTENHAGENEM:
CZY MOŻNA LECZYĆ HEROINĄ? Obecnie, na terenie całego kraju mamy 23 kliniki prowadzące program podtrzymujący medyczną heroiną. Dwie z nich znajdują się na terenie placówek penitencjarnych. Łącznie, w leczeniu medyczną heroiną jest 1300 miejsc. Udział w programie podtrzymującym medyczną heroiną trwa średnio 3 lata. Już na wczesnym etapie tej terapii, obserwujemy znaczne ograniczenie przyjmowania innych, nielegalnych substancji psychoaktywnych. Spada przestępczość, obserwujemy także szybką poprawę zdrowia. Resocjalizacja takich osób bywa trudniejsza i w dużej mierze zależy od sytuacji na rynku pracy. Śledzimy zatem losy tych osób, które poddały się terapii przez 6 kolejnych lat po jej ukończeniu. A obserwacja ta dowodzi, że w tym 6-cio letnim okresie dochodzi do znacznego ograniczenia spożycia nielegalnych narkotyków, nie tylko heroiny, ale także kokainy. Dotyczy to również osób, które „wypadły” z terapii lub same ją przerwały. W programach heroinowych nigdy nie doszło do śmiertelnego przedawkowania. Nigdy też nie doszło, według danych policji, do wycieku tej heroiny na czarny rynek.
Prowadzone badania wykazują, że przez cały 16 letni okres prowadzenia tych programów, konsekwentnie utrzymują się dobre wyniki. A to dowodzi, że dobre efekty zanotowane na początku, nie były wynikiem żadnego entuzjazmu. Chciałbym wspomnieć o dwóch ważnych czynnikach. Po pierwsze, ta terapia jest finansowana z ubezpieczenia zdrowotnego. Po drugie, w tego rodzaju ośrodkach istnieje również system ciągłego dokształcania personelu medycznego, jak również monitorowania całego programu. Szwajcarski Federalny Urząd Zdrowia Publicznego, opublikował w Internecie bardzo szczegółowy podręcznik, jak należy wprowadzać i prowadzić tego rodzaju terapię. MAGDA BARTNIK: A jak wyglądał stosunek społeczeństwa szwajcarskiego do programów heroinowych? Czy były jakieś protesty? Co mówili politycy? AMBROS UCHTENHAGEN: Oczywiście, terapia podtrzymująca heroiną miała także swoich przeciwników. Nie doszło jednak do żadnego oburzenia społecznego. Jak można się spodziewać, przeciwnicy tego leczenia, reprezentowali Prawicową Partię Ludową. Był też opór ze strony niektórych społeczności terapeutycznych i ze strony psychiatrów, będących zwolennikami wyłącznie leczenia opartego na abstynencji. Przeprowadziliśmy zatem w Szwajcarii kilkanaście referendów na szczeblu lokalnym , a także krajowym na temat polityki narkotykowej, m.in. na temat zastępczej terapii heroiną. O ile referenda dotyczące bezpiecznych pokoi iniekcyjnych zakończyły się niepowodzeniem, o tyle we wszystkich referendach dotyczących substytucji medyczną heroiną, społeczeństwo powiedziało „tak”.
FOT: EWA KONIECZKO
Znaczącym sygnałem było poparcie ze strony policji, a zwłaszcza, ze strony władz policji. To zresztą dało się łatwo wytłumaczyć – otóż te 1200 osób objętych programem heroinowym, to w przeważającej mierze recydywiści, którzy przebywając na ulicy, stanowili duży problem dla policji. Ostatnie referendum odbyło się w roku 2008 i zakończyło się stosunkiem głosów 2/3 za dalszym prowadzeniem terapii heroiną.
Jacek Moskalewicz (Instytut Psychiatrii i Neurologi) i Ambros Uchtenhagen podczas spotkania w Centrum Dialogu - My, Narkopolacy. DOKOŃCZENIE NA STRONIE 55.
33
polityka narkotykowa polityka narkotykowa polityk
ZAWIESZENIE ZAWIESZ ENIE BRONI MACIEJ KOWALSKI
Podczas gdy w Polsce na przełomie wieków rząd zdecydował się, na fali populistycznych zapędów, zaostrzyć ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, na drugim końcu Europy toczyła się oparta na faktach dyskusja oparta nad możliwością liberalizacji.
REFORMA Od ponad 10 lat, posiadanie, konsumpcja i zakup narkotyków na własny użytek nie stanowią w Portugalii przestępstwa. Obawy przeciwników dekryminalizacji nie sprawdziły się – nie nastąpił zapowiadany przez nich wzrost konsumpcji, nie pojawiła się „narkotykowa turystyka”.
Portugalia pokazała światu, że narkomanii można przeciwdziałać bez bezmyślnego wysyłania tysięcy ludzi do więzień. Pozytywne doświadczenia, jakie płyną z tego swoistego eksperymentu, powoli przeradzają się w dyskusję nad możliwością szerszego zastosowania portugalskich rozwiązań. Niniejszy raport jest próbą obiektywnej oceny portugalskiej polityki narkotykowej i sformułowania płynących z niej zaleceń dla polskiego ustawodawcy. Zawarte w nim opinie bazują na rozmowach z osobami bezpośrednio związanymi z problematyką narkomanii na terenie całego kraju: przedstawicielami IDT (Instituto da Droga e da Toxicodependência – Instytut ds. Narkotyków i Uzależnień), ośrodków terapeutycznych, Policji, EMCDDA, użytkownikami narkotyków oraz organizacjami postulującymi dalsze reformy.
34
Aby dobrze zrozumieć podstawową różnicę między modelem portugalskim, a wciąż powszechnym w innych zakątkach świata podejściem „zero tolerancji”, warto zapoznać się z genezą nowelizacji prawa narkotykowego z 2000 r. Pod koniec ubiegłego stulecia,
odsetek osób uzależnionych od heroiny był w Portugalii nieporównanie wyższy niż w pozostałych państwach europejskich. Powszechność i widoczność tego zjawiska sprawiały, że wielu Portugalczyków wymieniało narkomanię jako najważniejszy problem społeczny. W roku 1999, dzisiejszy premier Portugalii, José Sócrates (ówczesny minister ds. Młodzieży i Środowiska), powołał komisję złożoną ze specjalistów w dziedzinie prawa, medycyny i psychologii, której celem było wypracowanie możliwych rozwiązań problemu szerzącej się narkomanii. Jednym z filarów prac komisji były zorganizowane na terenie całego kraju wysłuchania publiczne. Jak wspomina przewodniczący komisji dr João Goulão, konsultacje te charakteryzowały się rzeczową dyskusją, pozbawioną politycznych ambicji i emocji. Zarówno osoby uzależnione, jak i osoby pośrednio dotknięte nałogiem, zwracały uwagę na ograniczenia w dostępności leczenia. Strach przed sankcjami prawnymi
wymieniany był jako jeden utrudniających terapię.
z
głównych
czynników
Podczas gdy w Polsce na przełomie wieków rząd zdecydował się, na fali populistycznych zapędów, zaostrzyć ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, na drugim końcu Europy toczyła się oparta na faktach dyskusja oparta nad możliwością liberalizacji. Chociaż ostatecznie głosowanie nad przyjęciem nowelizacji w portugalskim sejmie nie było jednogłośne,
dyskusja poprzedzająca prace charakteryzowała się otwartością i szerokim porozumieniem pomiędzy frakcjami politycznymi. Przewodnia zasada pragmatyzmu wymagała, aby spojrzeć na kwestię narkotyków bez uprzedzeń – koncentracja na faktach sprzyjała budowaniu konstruktywnej atmosfery zgody.
DEKRYMINALIZACJA ≠ LEGALIZACJA Przedstawiciele IDT wyraźnie podkreślają, że narkotyki nadal są w Portugalii nielegalne. Początkowo, zarówno opinia publiczna, jak i część polityków, słysząc o projekcie dekryminalizacji, oczami wyobraźni
ka narkotykowa polityka narkotykowa polityka narko widziała niczym nieskrępowany handel narkotykami. Powołana przez Sócratesa komisja poświęciła wiele uwagi prawidłowemu wyjaśnieniu pojęcia dekryminalizacji.
Legalizacja – termin często nadużywany jako określenie wszelkiego rodzaju liberalizacji prawa narkotykowego – oznacza w praktyce zgodę państwa na otwarty handel narkotykami. Rozwiązanie takie, jako
jedyne, pozwalałoby na objęcie narkotyków podatkami, regulacjami oraz kontrolą jakości, na podobnych zasadach jak funkcjonuje rynek napojów alkoholowych i tytoniu. Postulowana niekiedy przez ruchy społeczne, inicjowane
przez użytkowników konopi legalizacja stoi jednak w sprzeczności z konwencjami Organizacji Narodów Zjednoczonych. Przyjęta przez Portugalię dekryminalizacja posiadania niewielkich ilości narkotyków na własny użytek, oznacza zmianę klasyfikacji prawnej z przestępstwa na wykroczenie administracyjne. Zarówno handel, produkcja, jak i posiadanie większych niż ustawowo określone ilości narkotyków, nadal stanowią przestępstwo i jako takie grożą pozbawieniem wolności. Jeszcze inną koncepcją, z którą często mylona jest dekryminalizacja, jest depenalizacja, czyli odstąpienie od karania. Takie rozwiązanie funkcjonowało w Polsce w latach 1997-2000, proponowane było też przez Ministra Zdrowia Marka Balickiego w roku 2005. Depenalizacja może funkcjonować zarówno w sytuacji, w której posiadanie narkotyków stanowi przestępstwo, jak i wykroczenie administracyjne. Osoby zatrzymane w Portugalii z narkotykami mogą zostać ukarane, lecz – podobnie jak mandat za parkowanie – nie
powoduje to wpisania do rejestru osób karanych.
Jedną z katastrofalnych w skutkach konsekwencji restrykcyjnego prawa narkotykowego jest utrudnianie osobom skazanym za posiadanie narkotyków, w większości osobom młodym, wejścia na rynek pracy. Nawet w przypadku wydania wyroku w zawieszeniu, lub zastosowania grzywny, osoby te figurują w spisie osób karanych. Zamiast rozwiązywać, nasila to tylko ewentualne problemy, jakie dla danej osoby mogą stanowić narkotyki. Zlikwidowanie tego piętna jest jednym z ważniejszych skutków dekryminalizacji.
Istotę portugalskiej polityki narkotykowej stanowi odejście od postrzegania użytkownika narkotyków jako przestępcy. Opierając się na zasadach pragmatyzmu i humanizmu, portugalska strategia stawia
sobie za cel redukcję zagrożeń, jakie narkomania stwarza dla zdrowia publicznego, przy jednoczesnym poszanowaniu praw osób uzależnionych. Jak wygląda praktyczne zastosowanie zapisów o dekryminalizacji posiadania narkotyków na własny użytek? Osoby przyłapane na
posiadaniu niewielkich ilości narkotyków, zamiast pod sąd, kierowane są do specjalnie powołanych komisji
FOT: JASPER WECK
LECZYĆ ZAMIAST KARAĆ
(Comissões para a Dissuasão da Toxicodependência), mających
35
polityka narkotykowa polityka narkotykowa polityk na celu odwodzenie od zażywania narkotyków. Po około półgodzinnym wywiadzie środowiskowym, komisja podejmuje decyzję, czy ma do czynienie z osobą uzależnioną. W przypadku stwierdzenia problemu z narkotykami, osoba taka jest kierowana na terapię. W pozostałych przypadkach, organizuje się spotkania, których celem jest pokazanie skutków zażywania narkotyków. Komisje mają do dyspozycji kilka możliwości wymierzenia kary, m.in. nałożenie grzywny, wynoszącej w przypadku konopi między 25 a 150 euro. W przypadku pozostałych narkotyków, grzywna może wynieść maksymalnie równowartość minimalnego miesięcznego wynagrodzenia, tj. ok. 475 euro. Część pozostałych instrumentów w dyspozycji komisji, np. nakaz prac społecznych, wymaga zgody osoby karanej na taką formę kary. Praktyczne konsekwencje prawne dla osoby, która
Interesującym założeniem portugalskiego modelu jest podejście do kwestii podziału na „miękkie” i „twarde” narkotyki. IDT zdecydowało się odrzucić tę dychotomię, zastępując ją podobnym podziałem wśród użytkowników. Jak zaznaczają przedstawiciele IDT, zdarzają się przypadki niestwarzającego problemów zażywania heroiny, klasycznie zaliczanej do najsilniej uzależniających narkotyków. Z drugiej zaś strony zdarza się, że pomocy terapeuty potrzebują niektórzy użytkownicy „miękkich” narkotyków.
EFEKTY ZŁAGODZENIA PRAWA Jak wynika z rocznych sprawozdań z działalności IDT, reforma przyniosła zamierzone efekty. Celem, jaki postawiła sobie komisja do spraw reformy i jaki powinien przyświecać każdej instytucji regulującej kwestię narkotyków, było znalezienie rozwiązań, które pozwolą zmniejszyć szkody wyrządzane przez narkotyki. Najważniejszym osiągnięciem
FOT: ARCHIWUM
dekryminalizacji jest gwałtowny wzrost w dostępności terapii . Z chwilą, gdy posiadanie narkotyków przestało być uznawane za przestępstwo, zniknęła bariera strachu, powstrzymująca dużą część uzależnionych przed zwróceniem się o pomoc. Jednoczesny wzrost nakładów na ośrodki terapeutyczne i zwiększona dostępność terapii substytucyjnych pomogły załagodzić najbardziej palący problem uzależnień od heroiny. Przedstawiciele IDT mówią też o pozytywnym wpływie rozpowszechnienia terapii substytucyjnych na spadek drobnej przestępczości, która dotąd stanowiła popularny sposób finansowania nałogu. Należy zaznaczyć, że pozytywny obraz wyłaniający się z przedstawianych przez IDT statystyk nie musi być bezpośrednio spowodowany zmianami w prawie, jakie nastąpiły w 2000 r. Jak podkreślał mój rozmówca z Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA), niektóre dostępne opracowania zbyt optymistycznie oceniają znaczenie regulacji prawnych. Popularność narkotyków zmienia się pod wpływem bardzo wielu czynników, z których tylko jednym jest środowisko prawne. Roli, jaką
36
FOT: ARCHIWUM
zaopatruje się w narkotyki u dilera, w ilości nie większej niż określona w ustawie jako stanowiąca równowartość 10-krotnej dawki, są zatem niewielkie.
ka narkotykowa polityka narkotykowa polityka narko
portugalskich doświadczeń, jest brak drastycznego wzrostu w konsumpcji, związanego ze złagodzeniem przepisów. Obawy wyrażane przez niektórych polskich parlamentarzystów, przeciwnych liberalizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Istotnie – raporty IDT oraz niektóre zagraniczne publikacje i analizy wyraźnie wskazują na to, że dekryminalizacja nie tylko nie doprowadziła do wzrostu popularności narkotyków, lecz wręcz do jej spadku. Jedną z możliwych przyczyn ustabilizowania się, a w niektórych wypadkach spadku konsumpcji narkotyków, jest ułatwiony dostęp do terapii. Dr João Goulão podkreśla, że o narkomanii należy myśleć jak o chorobie zakaźnej –
chcąc zapobiegać nowym przypadkom uzależnień, trzeba w pierwszej kolejności umożliwić terapię osobom, które chcą wyjść z nałogu.
POMYSŁ NA DZIURĘ BUDŻETOWĄ? Bank Portugalii (portugalski odpowiednik Narodowego Banku Polskiego) prowadzi aktualnie badania dotyczące efektów budżetowych zmian w polityce narkotykowej, jakie nastąpiły w 2000 r. Oszacowanie finansowych skutków dekryminalizacji wiąże się z bardzo szeroko zakrojoną analizą, która niestety w wielu wypadkach opiera się jedynie na szacunkach i przybliżeniach.
Większość wydatków, jakie państwo i społeczeństwo ponosi z tytułu wojny z narkotykami, nie jest jako takie księgowane. Choć raport Banku Portugalii ma być opublikowany dopiero w połowie 2011 r., dr Goulão przypuszcza, że wyniki wskazywać będą na znaczne oszczędności, jakie przez ostatnie 10 lat przyniosła zmiana prawa. Głównym źródłem oszczędności, jakie może przynosić liberalizacja prawa narkotykowego, są koszty ponoszone przez organy ścigania, aparat sprawiedliwości i system penitencjarny. Prohibicja sprawia, że nawet
w najbardziej błahych przypadkach, prawo wymaga uruchomienia całej czasochłonnej i kosztownej procedury, utrudniając Policji i sądom zajmowanie się prawdziwymi zagrożeniami. Ewentualne wydanie wyroku pozbawienia wolności dodatkowo zwiększa rachunek, jaki ostatecznie podatnik musi zapłacić za egzekucję nieskutecznych przepisów. Częściowa jedynie liberalizacja portugalskich przepisów ogranicza jednak ewentualne oszczędności. Jak słusznie zauważył mój rozmówca, subintendent wydziału kryminalnego Portugalskiej Policji (PSP – Policia Seguranca Publica),
FOT: AGENCJA GAZETA
w zahamowaniu (czy wręcz odwróceniu) problemu narkomanii w Portugali odegrała dekryminalizacja, nie sposób dokładnie oszacować. Wobec ograniczonej dostępności empirycznych danych, nawet odosobniony przypadek portugalskiego sukcesu stanowi jednak istotny sygnał, którego nie możemy ignorować. Najważniejszą lekcją, jaka płynie z dekady
„Redukcja szkód, która oprócz leczenia klinicznego i psychoterapii jest centralnym nerwem polityki narkotykowej, wymaga codziennego zaangażowania na ulicach. Zajmują się nią głównie organizacje pozarządowe finansowane z budżetu. Codziennie w miasto wyruszają ekipy uliczne z workami zawierającymi jednorazowe apteczki – są w nich strzykawki, igły, gazy, woda utleniona, prezerwatywa. (…) - Program wymiany przynosi znakomite efekty – mówi Henrique Barros zajmujący się w ministerstwie walką z AIDS. Drastycznie spadł odsetek konsumentów narkotyków wśród zarażonych wirusem HIV. Dziesięć lat temu stanowili 60 proc., dziś – tylko 15 proc. Podobnie spadła liczba zakażeń żółtaczkami typu B i C.” „Portugalski narkoeksperyment” Artur Domosławski, Gazeta Wyborcza, 20-21.11.2010
zwolnienie z obowiązku aresztowania za najmniejszą nawet ilość narkotyków nie oznacza całkowitego odstąpienia od interwencji. Zatrzymanie, spisanie protokołu, wystawienie wezwania do komisji i przekazanie zarekwirowanych narkotyków do analizy zajmuje taką samą ilość czasu i energii, jak aresztowanie. Jednocześnie warto zaznaczyć, że ewentualne oszczędności wynikające z dekryminalizacji w Polsce mogłyby być dużo wyższe, niż w Portugalii.
37
polityka narkotykowa polityka narkotykowa polityk Jakich rozwiązań powinniśmy poszukiwać? Wspomniała pani, że nie ma sposobu na definitywne załatwienie sprawy, może jednak zna pani kraj godny naśladowania? Wskazałabym Portugalię. Jej polityka antynarkotykowa budzi zainteresowanie na świecie. Niedawno duże artykuły poświęciły temu tematowi „The Economist” i „Financial Times”. W 2001 r., wtedy kiedy my zaczęliśmy karać, w Portugalii wprowadzono przepisy dekryminalizujące indywidualne posiadanie oraz używanie wszystkich substancji psychoaktywnych, o ile znaleziona ilość nie przekracza zapasu na dziesięć dni brania. Oznacza to, że policja konfiskuje towar, bo nadal nie jest legalny, ale nie aresztuje takiej osoby, tylko kieruje ją przed specjalne komisje. Kiedy 8 lat temu tamtejsze prawo uznano za ultraliberalne, złośliwcy powiadali, że Portugalia oferuje prawdziwy raj: „słońce, plaże i narkotyki wedle życzenia”. Jednak okazało się, że żadne czarne scenariusze się nie sprawdziły. Zmniejszyła się liczba uzależnionych od heroiny, a Portugalia jest jednym z europejskich krajów, gdzie odnotowuje się najniższy procent osób deklarujących, że sięgają po środki wytwarzane z konopi indyjskich. Nie ma apokalipsy, przeciwnie, problem jest pod kontrolą. Fragment wypowiedzi
Kasi Malinowskiej Sempruch dla portalu Polityka.pl (Jak walczyć z narkomanią. A może to nasz syn? 29.09.2009.
Jeszcze przed zmianą przepisów, portugalskie sądy bardzo niechętnie karały użytkowników więzieniem. W ciągu pięciu lat poprzedzających prace komisji do spraw reformy (1992-1997), łącznie skazanych zostało zaledwie 114 użytkowników. Szacunki podawane przez Ministerstwo Sprawiedliwości RP za Instytutem Spraw Publicznych w uzasadnieniu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii szacują koszty karania za posiadanie narkotyków na 80 mln zł rocznie.
KONOPIE NIEWYZWOLONE Środowisko związane z IDT, podobnie jak większość ludzi odpowiedzialnych za kształt obowiązującego w Portugalii prawa narkotykowego, to lekarze, prawnicy, psychologowie. Doświadczenie i wiedza tych osób skupia się głównie na walce z uzależnieniem od heroiny. Wspomniana wcześniej komisja, za główny cel stawiała sobie ograniczenie
zjawiska narkomanii, mniej uwagi poświęcając użytkownikom okazjonalnym.
Dziesięć lat praktyki pokazuje, że pomimo problemów, wypracowany przez Portugalię model sprawdza się dużo lepiej w zwalczaniu narkomanii, niż propagowana przez przeciwników liberalizacji wojna z narkotykami. Jednak, jak przyznają pracownicy komisji, do których kierowane są osoby złapane na posiadaniu narkotyków, rekomendacja terapii wydawana jest jedynie w około 20% przypadków. Pozostałe 80% to okazjonalni
użytkownicy narkotyków, w znakomitej większości konopi (marihuany i haszyszu). Rekreacyjne zażywanie narkotyków, choć prawnie zakazane i zwalczane, nie stanowi podstawy do skierowania na leczenie. W przypadku tych 80% przypadków, portugalskie prawo nie wyróżnia się na tle rozwiązań europejskich. Jak zaznaczają sami użytkownicy, sytuacja w sąsiedniej Hiszpanii – choć z czysto prawnego punktu widzenia surowsza – jest de facto bardziej przyjazna rekreacyjnemu zażywaniu, niż w Portugalii. Pomimo stosunkowo liberalnych przepisów, portugalscy użytkownicy konopi, podobnie jak w wielu innych państwach, co roku organizują Marsz Wyzwolenia Konopi. Zniesienie piętna kryminalisty i ryzyka więzienia było oczywiście pozytywnie odebrane przez użytkowników. Zdaniem organizatorów marszu był to jednak tylko pierwszy krok w odpowiednim kierunku. Za wady w obecnym kształcie prawa uznają oni m.in. nie objęcie dekryminalizacją hodowli na własny użytek. Paradoksalnie,
prawo łagodniej traktuje osoby kupujące marihuanę na czarnym rynku, niż hodujące na własne potrzeby.
Warto zaznaczyć, że zmiany z 2000 roku nie zawsze są jednoznacznie interpretowane jako liberalizacja stosunku państwa
38
ka narkotykowa polityka narkotykowa polityka narko do narkotyków. Złagodzenie przepisów dotyczących posiadania miało na celu zwiększenie dostępności terapii; narkotyki w każdej postaci i ilości pozostają jednak nielegalne. W kilka lat po
dekryminalizacji posiadania na własny użytek, rząd zdecydował się zakazać obrotu i posiadania nasion konopi. Zmiana ta, która w istocie była zaostrzeniem
przepisów, prowadzi do absurdalnych sytuacji, w których jedno nasiono konopi jest uznawane za większe zagrożenie dla społeczeństwa, niż 25 gram marihuany. Posiadanie nawet niewielkiej ilości suszu konopi może zostać uznane za przestępstwo, jeśli znajdzie się w niej choć jedno nasiono (co zdarza się stosunkowo często, szczególnie w przypadku marihuany domowej „produkcji”). Inny zarzut wiąże się z brakiem jakiejkolwiek kontroli nad jakością znajdujących się w obrocie narkotyków. Nie chcąc wchodzić w konflikt z prawem karnym, okazjonalny palacz haszyszu (najliczniejsza grupa użytkowników narkotyków) zmuszony jest do kontaktów ze środowiskiem handlarzy narkotyków. Czystość oferowanych na czarnym rynku narkotyków, w zgodnej opinii użytkowników, przedstawicieli IDT i policji, pozostawia wiele do życzenia. W niektórych sytuacjach dodatki, z jakimi maksymalizujący swoje zyski handlarze mieszają narkotyki, mogą stanowić większe zagrożenie dla zdrowia od samej substancji aktywnej. Kolejnym zagrożeniem, wynikającym
z kontaktów ze światem przestępczym, jest narażenie na kontakt z innymi, silniejszymi narkotykami. Kolejna krytyka dotyczy arbitralnie wyznaczonych limitów ilościowych, które określają posiadanie na własny użytek. Ilość poszczególnych substancji, których posiadanie nie stanowi przestępstwa, określona została jako 10-krotność „dziennego zapotrzebowania”. Regulacja ta budzi wiele kontrowersji. Posiadanie więcej niż 5 gram
komisji, jeżeli uzna, że pomimo przekroczonych limitów, ma do czynienia z przypadkiem posiadania na własny użytek. Podobną możliwość mają komisje – jeżeli pomimo posiadania niewielkiej ilości, okoliczności wskazują na to, że narkotyki przeznaczone były na sprzedaż, sprawa może zostać skierowana do sądu. Oficjalne stanowisko jest jednoznaczne – narkotyki w każdej postaci stanowią zagrożenie dla zdrowia publicznego i jako takie powinny pozostać nielegalne. Część pracowników IDT przyznaje jednak, że dużą część przypadków, z jakimi mają do czynienia, stanowią niepowodujący problemów użytkownicy, głównie marihuany i haszyszu. Istotnym
FOT: JASPER WECK
haszyszu automatycznie klasyfikowane jest jako przestępstwo i wiąże się, podobnie jak w Polsce, z postępowaniem sądowym i grozi pozbawieniem wolności. Sędzia ma prawo do skierowania sprawy do
niedociągnięciem portugalskiego prawa jest brak jednolitej koncepcji, jak traktować okazjonalnych,
39
polityka narkotykowa polityka narkotykowa polityk świadomych użytkowników, dla których narkotyki – podobnie jak dla większości ludzi alkohol – nie stanowią przeszkody w życiu osobistym czy zawodowym. Obecne przepisy nakazują wymierzenie kary osobie, która zostanie złapana na posiadaniu narkotyków dwukrotnie w okresie 5 lat.
OPINIA PUBLICZNA „Po pierwsze, groźby ze strony rządu, który traktował każdego używającego narkotyki jak kryminalistę powodowały powstanie bariery strachu pomiędzy państwem i obywatelami, co skutecznie sabotowało efektywne leczenie i kampanie edukacyjne. W oficjalnych wypowiedziach funkcjonariuszy stwierdza się, że napiętnowanie związane z karalnością za używanie narkotyków i związany z nim strach przed rządem były największymi barierami w prowadzeniu efektywnej edukacji i programach leczenia w latach 90-tych. Po drugie, dopiero potraktowanie uzależnienia od narkotyków jako problemu zdrowotnego a nie przestępstwa pozwoliło znaleźć skuteczne rozwiązania. Zaoferowanie pomocy uzależnionym jest po prostu znacznie bardziej efektywne niż grożenie im więzieniem. Po trzecie, zaprzestanie wydatkowania przez rząd znacznych sum pieniędzy na aresztowania, oskarżanie i więzienie używających narkotyków, pozwoliło na wykorzystanie tych środków na wysoce skuteczne programy leczenia oraz świadczenia usług przez specjalistyczne kliniki. W efekcie ograniczono szkody związane z problem narkotykowym.” „Drug decriminalization policy pays off” Glenn Greenweld, Politico” 14.10.2010 (tłumaczenie Tomasza Krzyżanowskiego na www.liberte.pl)
Pomimo początkowego oporu części społeczeństwa, skuteczność nowego prawa narkotykowego sprawia, że
nikt dziś nie proponuje powrotu do restrykcyjnej polityki. Jednym z dylematów przy wprowadzaniu reformy, była kwestia poinformowania społeczeństwa o wprowadzonych zmianach . Obawiając się, że promocja dekryminalizacji może zostać odczytana jako sygnał, jakoby państwo przyzwalało na konsumpcję narkotyków, IDT zdecydowało się nie prowadzić kampanii informacyjnej dotyczącej zmian w przepisach. Niezrozumienie istoty reformy prowadziło w początkowym okresie do dezorientacji i zaskoczenia osób błędnie interpretujących dekryminalizację jako koniec prohibicji. Zmiany w prawie przez wiele lat były trudne do zaakceptowania przez organy ścigania. Przyzwyczajona do aresztowania osób przyłapanych na posiadaniu każdej ilości narkotyków starsza część kadry do dziś ma problemy z pogodzeniem się z nowymi przepisami. Portugalia, podobnie jak Polska, jest krajem o silnych tradycjach katolickich. Godnym zaznaczenia wydaje
się zatem brak silnego sprzeciwu wobec liberalizacji ze strony Kościoła. Reforma została
przyjęta jako narzędzie ułatwiające terapię, oferowaną również przez ośrodki działające przy instytucjach kościelnych.
UCZMY SIĘ NA BŁĘDACH Portugalii pokazuje, jak prowadzić skuteczną politykę bez udziału w bezmyślnej wojnie z narkotykami. Oprócz pozytywnych efektów
Doświadczenie
odejścia od traktowania użytkowników narkotyków jako przestępców, warto zwrócić uwagę na drobne niedociągnięcia, które ujawniły się po wprowadzeniu reformy. Istotną lekcję stanowi stosunkowo długi okres wdrażania systemu komisji, do których kierowane są osoby zatrzymane na posiadaniu. Pomimo kilkuletnich prac nad ustawą i szczegółowym dopracowaniu zawartych w niej rozwiązań, nowo powołane komisje przez długi czas borykały się z problemami kadrowymi i organizacyjnymi. Przetasowanie polityczne, które
40
ka narkotykowa polityka narkotykowa polityka narko nastąpiło w międzyczasie, doprowadziło do mniejszej przychylności rządu do działań IDT. W efekcie wiele komisji przez kilka lat nie było w stanie prowadzić swojej statutowej działalności. Osoby złapane
na posiadaniu narkotyków kierowane były przez policję do komisji, które niezdolne do procedowania zmuszone były do umorzenia postępowania. Sytuacje takie doprowadziły z czasem do przymykania przez policje oczu na łamanie zakazu posiadania. Przypadki takie potwierdzają zarówno użytkownicy, jak i policja.
Co więcej, pewien odsetek osób wezwanych do komisji nigdy się tam nie pojawia. Komisje starają się, prośbami i groźbami, zachęcać osoby zatrzymane z narkotykami do stawienia się, lecz w przypadku odmowy ma związane ręce. W takich przypadkach sprawa jest rozpatrywana zaocznie, co zazwyczaj skutkuje bardziej surową karą, która jednak nie może być wyższa niż 150 euro w przypadku marihuany i haszyszu oraz równowartości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia (ok. 475 euro) w przypadku innych narkotyków.
PORTUGALSKA LEKCJA Pomimo swoich niedoskonałości, na tle europejskich rozwiązań portugalskie prawo stanowi najlepszy
przykład racjonalnego i skutecznego podejścia do kwestii narkotyków. Dr João Goulão, jedna z najbardziej zaangażowanych w reformę osób przyznaje, że regularnie przyjmuje zagraniczne delegacje pragnące bliżej zapoznać się ze szczegółami portugalskich rozwiązań. Również Polska może wyciągnąć lekcję z portugalskiego eksperymentu. Bazowanie na empirycznych
danych prowadzi do znacznie lepszych
rezultatów, moralności,
niż zahaczająca o kwestie ideologiczna dyskusja. Powstała
w 1999 r. portugalska strategia bazowała na przeświadczeniu, że należy walczyć nie z narkotykami, tylko ze szkodami, jakie powodują. Ważnym osiągnięciem portugalskiej polityki narkotykowej jest podkreślenie, że zagadnienie narkotyków
wymaga
multidyscyplinarnego
podejścia.
Komisje, do których kierowane są osoby złapane na naruszeniu przepisów, składają się ze specjalistów w dziedzinie prawa, medycyny i psychologii. Narkotyki ulegają ciągłej zmianie – popularność zdobywają nowe substancje, zmieniają się wzorce konsumpcji, powszechność poszczególnych środków oraz społeczny wymiar zjawiska. Prawo narkotykowe nie może pozostać w tyle, a jego zmiany nie powinny ograniczać się tylko do poszerzania wykazu zakazanych substancji. Zdaniem przedstawiciela IDT na północy kraju, regulacje dotyczące narkotyków muszą
podlegać stałej ewolucji i żadne rozwiązanie nie powinno być traktowane jako ostateczne.
Dekryminalizacja i związany z nią wzrost dostępności terapii jest etapem, przez który powinno przejść każde, poważnie myślące o reformie polityki narkotykowej państwo. Jest to jednak jedynie pierwszy krok w dobrym kierunku. Obecny kształt portugalskiego prawa jest wynikiem kompromisu. Swobodę kształtowania regulacji ograniczały z jednej strony przestarzałe konwencje międzynarodowe, z drugiej wewnętrzne realia polityczne. Oceny efektów reformy można dokonać dopiero z odpowiedniej perspektywy czasowej. Dziesięć lat po zmianach można wyraźnie powiedzieć, że kierunek, jaki obrał portugalski ustawodawca się sprawdza.
Najwyższy czas, aby podążyć wyznaczoną przez Portugalię ścieżką.
Maciej Kowalski, z wykształcenia ekonomista, od lat zaangażowany jest w promowanie dyskusji nad reformą polityki narkotykowej. Współpracował m.in. z serwisem hyperreal.info, brał czynny udział w konsultacjach społecznych nad nowelizacją ustawy w 2005 roku, był jednym z założycieli Gazety Konopnej Spliff. Artykuł jest owocem wizyty studyjnej w Portugalii we wrześniu 2010, którą Maciek odbył w ramach stypendium Open Society Institute.
41
LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZE
SUBSTYTUCJA SUBSTY TUCJA W KAZUNIU Przed rokiem pisaliśmy o tym, że w ośrodku rehabilitacyjnym w Kazuniu-Bielanach powstaje pierwszy w Polsce program łączący społeczność terapeutyczną z leczeniem substytucyjnym. Od początku 2010 roku ośrodek przyjmuje pacjentów leczonych metadonem, którzy zamierzają w ciągu kilku miesięcy łagodnie odstawić lek. O całym przedsięwzięciu rozmawiamy z Katarzyną Puławską-Popielarz, kierowniczką ośrodka w Kazuniu.
Młodzieżowy Ośrodek Rehabilitacyjny Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności KAZUŃ BIELANY, ul. Działkowa 13, 05-152 Czosnów Ośrodek położony jest w pobliżu Puszczy Kampinowskiej, 30 kilometrów od Warszawy. Kontakt telefoniczny dotyczący przyjęcia do programu: 22 794 02 97 (najlepiej dzwonić we wtorki). Kwalifikacjami do programu zajmuje się dr. Karina Steinbarth-Chmielewska, kierownik programu.
42
Pobyt u Was to bardziej detoksykacja z metadonu, czy leczenie substytucyjne w warunkach stacjonarnych? Katarzyna Puławska-Popielarz: Nasz program jest programem terapeutycznym, którego jednym ze składników jest farmakoterapia przy pomocy środka substytucyjnego. Pracujemy metodą społeczności terapeutycznej, stawiamy na dużą ilość zajęć terapeutycznych, zarówno grupowych jak i indywidualnych, grup tematycznych, edukacji… Oferujemy zindywidualizowany program terapeutyczny połączony z szeroko rozumianą pomocą socjalną. Czy metadon jest jedynym substytutem, jaki mogą otrzymywać pacjenci? Nasz program przewiduje leczenie metadonem jak i lekiem Suboxone, choć w chwili obecnej stosujemy jedynie metadon. W Polsce jesteście pierwsi. Skąd czerpiecie pomysły i inspiracje? Tak, prawdopodobnie w Polsce jesteśmy pierwsi. Jednak już kilka lat temu widziałam za granicą podobne programy. Funkcjonowały bez zastrzeżeń i były cenione przez pacjentów. Kierownik programu, dr Karina Chmielewska również spotkała się z podobnymi metodami leczenia na świecie. Jeśli ktoś kończy leczenie substytucyjne, to zazwyczaj ma już pracę i kupę innych obowiązków. Czy sądzisz, że takie osoby mogą pozwolić sobie na zostawienie wszystkiego i wyjazd na kilka ładnych miesięcy do ośrodka? To byłoby rozwiązanie idealne. My zbliżamy pacjenta do ukończenia terapii również poprzez powrót do satysfakcjonujących ról społecznych. Z naszych doświadczeń wynika, że większość pacjentów będących w programach substytucyjnych ma kłopoty z podjęciem regularnej pracy. Pacjenci jeśli pracują to często tylko dorywczo i mało systematycznie. W ramach naszego programu staramy się również, aby nasi pacjenci zdobyli bądź podnieśli swoje kwalifikacje zawodowe, tak aby stali się bardziej atrakcyjni na rynku pracy. Kto decyduje się na leczenie w Waszym programie? Czy możesz powiedzieć coś o tych osobach? Jaka była ich sytuacja, dlaczego zdecydowały się na takie posunięcie? Dwie osoby zdecydowały się na pobyt u nas, ponieważ zasadność terapii substytucyjnej w ich macierzystych programach była mocno wątpliwa. Nagminnie łamały abstynencję, jednocześnie nie wyrażały chęci poddania się detoksykacji w warunkach szpitalnych. Na decyzję trzeciego pacjenta wpłynęła bardzo poważna sytuacja zdrowotna.
ENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE A co jeśli ktoś z nich w trakcie pobytu w ośrodku zmieni zdanie na temat wychodzenia z metadonu i stwierdzi, że zerować się nie chce? Co w takich sytuacjach?
w procesie terapeutycznym. Wpływa to również na budowanie wzajemnej tolerancji i akceptacji różnych sposobów osiągania trzeźwości.
Zawsze pozostawiamy pacjentowi możliwość powrotu do programu macierzystego lub detoksykacji w oddziale szpitalnym. Staramy się jednak pomóc mu w podjęciu świadomej a nie emocjonalnej decyzji dotyczącej zmiany sposobu leczenia.
Kto może być leczony substytucyjnie w Waszym ośrodku? Jakie są kryteria przyjęć?
Podobno pacjenci zapisują się do kolejki, ale gdy zbliża się termin rozpoczęcia leczenia – zmieniają zdanie i się wycofują. Dlaczego tak się dzieje? Mimo rozesłania dość dokładnych informacji do różnych placówek ambulatoryjnych o naszym programie i kryteriach przyjęcia, w dalszym ciągu na kwalifikacje zgłaszają się osoby, których oczekiwania znacznie odbiegają od założeń programowych. Często zdarza się, że pacjenci chcą maksymalnie skrócić czas terapii, traktując pobyt w ośrodku jako swoistą detoksykację, czasami chcą uciec po prostu przed odpowiedzialnością karną, bądź próbują uniknąć wypisania z programu ambulatoryjnego za łamanie abstynencji narkotykowej i alkoholowej. W trakcie kwalifikacji staramy się jednak motywować i przekonywać pacjentów do proponowanej przez nas terapii. W ośrodku przebywają pacjenci przyjmujący metadon i tacy, którzy od początku pobytu utrzymują abstynencję. Jak wyglądają ich wzajemne relacje? Czy są jakieś tarcia? Czy może nie wszystko zauważacie? Na początku obserwowaliśmy brak zrozumienia i opór „pacjentów drug-free” przed nową formułą. Jednak po okresie, który poświęciliśmy na edukację naszych podopiecznych, postawa nieufności, jaka towarzyszyła przyjęciu pierwszego pacjenta, uległa zmianie. Obecnie nie widzimy podziału wśród samych pacjentów ze względu na metodę leczenia. Często pacjenci leczeni metodą drug-free korzystają również z farmakoterapii wspierającej proces psychoterapii (np. leczenie antydepresantami). Wypowiadając się w naszym sondażu sprzed roku, ktoś powiedział, że nie wyobraża sobie kogoś, kto po detoksie trafia jako pacjent abstynencyjny do ośrodka, w którym inni przyjmują metadon… Wydaje mi się, że te obawy nie znajdują potwierdzenia w praktyce. Indywidualnie i dokładnie dobrana dawka substytutu, ani nie daje wrażenia odurzenia, ani nie wpływa na zdolności percepcyjne i nie utrudnia uczestniczenia
Podstawowym założeniem programu jest umożliwienie zaprzestania przyjmowania substytutu osobom zdecydowanym na to, a mającym trudności w dokonaniu tego w warunkach ambulatoryjnych. Nasz program pozwala na wydłużenie „zerowania” w bezpiecznych warunkach zamkniętego ośrodka, przy wsparciu intensywnej terapii. W trakcie realizacji programu, kryteria ulegają modyfikacji, staramy się osiągać kompromis korzystając z doświadczeń i sugestii pacjentów. Doświadczenie pokazało, że nie zawsze da się sztywno trzymać się kryteriów przyjęcia. Staramy się indywidualnie traktować każdego pacjenta. Jak można dostać się do Waszego ośrodka? Gdzie trzeba się zgłosić? Informacja o możliwości uczestnictwa została przekazana do wielu placówek ambulatoryjnych. Ponadto można kontaktować się telefonicznie bezpośrednio z nami. Czy kadra ośrodka jest dobrze przygotowana do realizacji programu? Tak. Większość pracowników ma długi staż pracy w zawodzie. Kilka osób ma doświadczenie w pracy w programach substytucyjnych i oddziałach detoksykacyjnych. Słyszeliśmy, że NFZ nie płaci za leczenie substytucyjne? Jak sobie z tym radzicie? NFZ nie przewiduje takiego połączonego modelu leczenia. Jak do tej pory nie została nawet stworzona procedura finansowania leczenia substytucyjnego w ośrodku zamkniętym. Zakup substytutu pokrywamy ze środków przeznaczonych na osobodzień. W takiej sytuacji substytut traktujemy jak każdy inny lek, który zabezpieczamy na potrzeby pacjentów. Czy sądzisz, że powstanie takiego programu może przyczynić się do pogodzenia poróżnionych środowisk „drug-free” i „substytucyjnego”? Zdecydowanie tak. Jestem zdania, że sukcesem programów redukcji szkód jest nabycie przez naszych pacjentów „apetytu na życie” bez środków psychoaktywnych. Tak, jak zmienia się scena narkotykowa, tak dostępne powinny być różne oferty leczenia. Muszą być one adekwatne do potrzeb i możliwości osób uzależnionych.
43
narkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos na
DWUPAK ODWYKOWY JOWITA FRAŚ
Pisząc niniejszy tekst czuję się jak mięso armatnie. Jak plasterek szynki wtłoczony pomiędzy dwa kawałki tosta, w dodatku plasterek zdradziecki? Podwójny agent, który przeszedł na trzecią stronę? Zanim jednak zamknie się nade mną kopuła tostera, a kanapka ze mną w środku zostanie rozszarpana przez Personel i Pacjentów, dopraszam się przywileju ostatniego słowa. Nie kwestionuję wkładu, jaki substytucja metadonem wniosła w poprawę jakości życia uzależnionych, ani zasług Pracowników. To prawda, że w klepsydrach co poniektórych pacjentów piasek dawno już się przesypał i teraz ciurka w nich metadon. Szkoda tylko, że permanentnie dochodzi tu do pomieszania pojęć, porządków i metod. Łączenie przeciwieństw to bez wątpienia bardzo wyrafinowana, szlachetna i głęboka koncepcja filozoficzno-psychologiczna. Obawiam się jednak, że chociażby tylko z tego powodu może nie zadziałać na mieliźnie, w warunkach totalnej mistyfikacji i blefu. Terapeutyczny sztafaż programów metadonowych jest jak komunistyczna makieta drzewek w filmie „Alternatywy”. Jak makijaż na twarzy kobiety lekkich obyczajów: służy kreowaniu pozytywnego wizerunku, który z kolei daje pretekst do roszczeń finansowych. Szkoda, że nasze polskie realia wymuszają sytuację, w której miejsce służby ludziom jest instytucjonalną kurwą. Ale jeśli już nią być musi, to lepiej, żeby dawała przez dziurę w murze na zasadach kontraktu tak luźnego, jak to tylko możliwe, niżby miała jęczeć i symulować.
44
Przyznam, że czuję się dość karkołomnie wchodząc w rolę adwokata ośrodkowego diabła. Sandwiched, jak mawiają Amerykanie. Po naszemu – między młotem a kowadłem. W ośrodkach, cokolwiek by o nich nie mówić, gra się o wysoką stawkę, a zatem kontrola jest jak najbardziej uzasadniona, czego na pewno nie da się powiedzieć o substytucji z jej minimalistycznymi z założenia postulatami HR. To nie krytyka, pretensja czy roszczenie. To po prostu stwierdzenie faktu. Minimalizm nie jest tu bynajmniej zarzutem – taki właśnie jest paradygmat leczenia substytucyjnego, z definicji niskoprogowy. Wysokoprogowy może być wagon pociągu albo wejście do własnego mieszkania po solidnej dawce kwasu.
Wysokoprogowa jest też abstynencja. Natomiast wymachiwanie z dachu programu metadonowego banderą-sloganem „wysokiego progu” to zwyczajne nadużycie. Poza tym, program nie może opierać się na behawioralnym, wiktoriańskim gniocie: za spełnianie obowiązków nie należy spodziewać się nagrody. Zdefiniuj obowiązek. Zdefiniuj nagrodę. Dzieci harujące osiemnaście godzin za miskę ryżu (wiem, to obrzydliwie melodramatyczne). Zdefiniuj obowiązek. Zdefiniuj nagrodę. A teraz przekonwertuj to równanie. Wiek dwudziesty pierwszy. Nie dziewiętnasty. „Nie kiwnę palcem, jeśli marchewka nie będzie wielka, oczojebnie pomarańczowa, słodka i wypasiona na najlepszych surowcach naturalnych”. Brzmi lepiej, prawda? Trochę jak motto polskich lekarzy-emigrantów.
Dlaczego zatem tok myślenia polskich użytkowników miałby jakoś specjalnie się odróżniać od tego mainstreamu? Publikacja Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dotycząca sytuacji w ośrodkach dla uzależnionych zawiera sporo „surowego” materiału
arkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos nar uzyskanego drogą wywiadów z kadrą placówek i pacjentami. Biorąc pod uwagę zasoby wrzucone do badawczego tygla, „ciasto” wniosków i podsumowań jest skromne gabarytowo, zaś swoim smakiem przypomina przekąski z fast foodu. Nic dziwnego. Surowca jest wprawdzie
tyle, że można zapełnić nim kontenerowiec, ale są to w większości puste kalorie wciąż tych samych, powtarzanych do znudzenia odpowiedzi. Lektura, także za sprawą swojej siermiężnej formy „literatury drugiego obiegu”, zdaje się jakimś groteskowo-makabrycznym flashbackiem z minionej epoki. Mdła monochromatyczna breja ordynarnej behawiorki, kryptonimiczne, prostackie/slangowe nazwy osiowych wątków treningu czyli „dociążeń”, psychologiczny redukcjonizm, żenująco niska amplituda intelektualna pomiędzy poziomem kadry i pacjentów, znamiona sekciarskiego zaczadzenia umysłów z natury niezbyt lotnych – wszystko to sprawia, że odnosimy wrażenie uczestnictwa w jakimś
totalnie szemranym przedsięwzięciu; z wypaczonym tworem.
obcowania
Powstaje przy tym pytanie, czy tak żałosny obraz rzeczywistości ośrodkowej jest prawdziwy, czy też może jest to rezultat metodologicznego błędu; powierzchownej strategii prowadzenia badań, niewłaściwych pytań czy opacznych interpretacji. Mamy wiek dwudziesty pierwszy i.... Zgoda, w przypadku takiego kraju jak Polska nie jest to żaden argument. A jednak coś tu nie gra. Leczenie zasadzające się na paradygmacie „drug free” posiada dość głęboko sięgające fundamenty. Właściwie to stanowi zaledwie wierzchołek góry lodowej; najmłodszą „geologicznie” (przynajmniej na dzień dzisiejszy) choć nie najdoskonalszą, ale i nie najmniej ważną formację. Może i jest nieco omszały i zamarynowany w swoim ekosystemie, niczym jakaś położona z dala od głównych traktów osada, gdzie z pokolenia na pokolenie ludzie przekazują sobie zarodniki tych samych rytuałów. Albo jak w filmie Kusturicy Underground:
na zewnątrz wojna dawno się skończyła, a oni wciąż słuchają Marleny Dietrich i zbroją się przeciwko narkotykom. I być może puenta jest równie dwuznaczna jak u Kusturicy: dramat zakłamania i braku adekwatności znajduje swój rewers, swoją kompensację w rzeczywistości bezpiecznej, skansenowej. Klosz jest ceną za zwolnienie z wyboru, a w każdym razie radykalne zawężenie przestrzeni, a zatem zubożenie dopuszczalnych opcji. I pewnie moglibyśmy powiedzieć, że każdy ośrodek ma – też jak u Kusturicy – swojego Mistrza Marionetek. Arcykapłana dbającego
Z analizy zebranego materiału wynika, iż stan przestrzegania podstawowych praw człowieka (prawo do informacji, ochrona przed poniżającym traktowaniem, prawo do prywatności, prawo do kontaktów z bliskimi, prawo do skargi, prawo do edukacji) można by uznać za poprawny. Zastrzeżenia dotyczą w szczególności: stosowania – w niektórych ośrodkach – poniżających praktyk w trakcie rewizji osobistej, nie zawsze uzasadnionych ograniczeń w kontaktach z rodziną czy w sferze życia prywatnego, dociążeń i konsekwencji – w istocie kar nie zawsze jasno określonych, a ferowanych przez społeczność czy osoby funkcyjne. Niepokoi fasadowe traktowanie praw człowieka/pacjenta – formalnie zapisanych katalogów czasem aż za wielu, ale ani kadra, ani pacjenci nie przywiązują do tego żadnej wagi. „Monitoring przestrzegania praw pacjentów i dostępu do stacjonarnego leczenia uzależnień od narkotyków” Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Warszawa 2010
o stosowny poziom niedoinformowania i lęku. Tak czy siak, polski czterdziestoletni obelisk kotanowszczyzny stoi na postumencie zachodnich wspólnot terapeutycznych w rodzaju Synanonu, te zaś z kolei czerpią obficie z gruntu psychologii humanistycznej
45
narkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos na i innych, dużo bardziej wiekowych tradycji. I dlatego, nawet kiedy przed oczyma staje nam postać jakiegoś samozwańczego guru-lidera, należy pamiętać, że tego faceta nie było w piwnicy czy zrujnowanym budynku, kiedy grupa akademików z potarganymi włosami, w lennonkach i flanelowych koszulach w atmosferze burzy mózgów dyskutowała o tym, jak zbawić człowieka od samego siebie. Tym bardziej nie było go na miejscu, kiedy lawa dawnych systemów religijnych i formacji duchowych była jeszcze płynna i żywotna. Zatem z całą pewnością nie słyszał z pierwszej ręki tekstu o wyłupywaniu oka i odejmowaniu kończyny. Tekstu, który z czasem padł ofiarą dowolności i uległ interpretacyjnemu rozszerzeniu na inne szczegóły anatomiczne. Jeśli twoje włosy są ci okazją
do grzechu (brania narkotyków) – przeto obetnij je, i to aż do gołej skóry. Mam na myśli tylko to, że nie klasyfikuje się książki czy magazynu jako pornola tylko dlatego, że jej stronice są poplamione jakąś białczaną substancją.
FOT: ZBIGNIEW KREMPICKI
Ludzie w lennonkach (bo z jakiegoś powodu tak właśnie ich sobie wyobrażam) nie różnicowali uzależnień, ani nie przykładali zbyt wielkiej wagi do ich somatycznego statusu. Chyba uważali je za coś w rodzaju patologicznego sposobu zrekompensowania jakiegoś ogólnoludzkiego deficytu o psychicznoduchowej naturze. Ponieważ negatywny mechanizm utrwalał się behawioralnie, korzystano z osiągnięć tej szkoły, mieszając składniki terapeutyczne w różnorakich proporcjach. Praktyki ingerencji w zestalone uniwersum pacjenta, czasem na najbardziej elementarnym, intymnym poziomie osobistym, zabiegi wbijające się klinem w wielowarstwową, łuskowatą strukturę osobowości uzależnionej, początkowo miały na celu rozbicie patologicznej spójności umysłu uzależnionego.
46
Dotarcie do płynnej granicy pomiędzy maską i twarzą. Obcinanie włosów, wkraczanie pomiędzy i stawanie w poprzek zawirusowanym wspomnieniom pacjenta poprzez odbieranie mu dostępu do dawnych ubrań, notesów, gadżetów to obcinanie naznaczonych negatywnym libido „protez”; przedłużeń psychiki. Rozszerzone głodem i strachem źrenice paradoksalnie zawężają perspektywę. Spoglądając na powyższe procedury „szerokokątnie” i z „okrucieństwem”, jakie nierzadko wymusza na lekarzu czy terapeucie
arkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos nar dobrej praktyki trudno ot, tak, po prostu wyrzucić na śmietnik całą procedurę.
postulat
Ośrodki, z biegiem czasu, narażone są na nieuchronne stoczenie się w pułapkę skostnienia, nieważne jak bardzo spontaniczne były okoliczności ich poczęcia i narodzin. Dotyczy to w zasadzie każdej wystarczająco wyizolowanej społeczności z ambicjami do samorządności. Nie potrzeba astrologa, aby przewidzieć tą naturalną kolej rzeczy. Przy sprzyjających wiatrach i po odpowiednio długim czasie, nawet cholerne Woodstock miałoby szansę wypiętrzyć ze swej błotnej taplaniny ostrokątny gmach instytucji totalitarnej. A trzeba przyznać, że placówki rehabilitacji uzależnionych mają szczególne predyspozycje do tego, aby sparszywieć. O taki
target, jaki dostaje się ośrodkom zabijaliby się wszyscy fałszywi prorocy, samozwańczy guru, liderzy sekt i tajnych stowarzyszeń. Pomyślcie tylko. Osoby trafiające do tych miejsc znajdują się w jakże cennym stanie kompletnej deprywacji i absolutnej dekompozycji psychofizycznej. Kurwa, są dosłownie w stadium gliny z jakiej Bóg ulepił Adama, a zatem żaden pomyleniec z boskimi aspiracjami nie oprze się, żeby trochę w tej breji nie pogmerać i nadać jej kształt „na swój obraz i podobieństwo”. Ośrodek staje się sektą.
żywiołowość przekształca się w szereg pustych rytuałów (by nie rzec: czynności kompulsywnych), których sensu i tak nikt już nie pamięta. Pacjenci kręcą „młynki modlitewne” karnych okrążeń wokół budynku niczym zdemenciali mnisi buddyjscy, mamroczą mantry o bezwzględnej szkodliwości narkotyków i nie znaczy to nic ponadto, że udało im się wypracować pewną automatyczną biegłość. Przypomina to przemianę poborowego albo sportowca. Celem tych aktywności nie jest przemiana osobowości pacjenta, ale ochrona niezmienności placówki i dbałość o interesy jej prominentnych członków.
FOT: GRZEGORZ WODOWSKI
A kiedy, po upływie kilku pokoleń, wybrzmi pamięć o chlubnych początkach, kreatywna
47
FOT: ZBIGNIEW KREMPICKI
narkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos na
Zabiegi, z założenia wychowawcze stają się dyscyplinujące. O tym właśnie traktuje niebieska książeczka Fundacji Helsińskiej. Interesujące jest jednak to, że podobny sposób funkcjonowania prezentują programy substytucyjne, a jednak nikomu nie przychodzi na myśl, aby skonfrontować ze sobą te dwa z pozoru tak odległe modele i wytknąć patoanalogie. Programy podtrzymania nie posiadają chlubnych „piwnicznych” korzeni. Nie rodziły się w oparach surowców budowlanych zrujnowanych baraków, w atmosferze pospolitego ruszenia pionierskich psychologów, psychiatrów i pacjentów. Relacja pomiędzy Personelem a Pacjentami ma charakter odgórnie narzuconego stosunku zależności, stąd też pozbawiona jest całkowicie właściwości osmotycznych, jak ma to miejsce w ośrodku, gdzie przepuszczalność/ruch działa w obie strony, płynnie jak amerykańska międzystanowa, a człowiek może z dnia na dzień przekształcić się z pacjenta w terapeutę. I vice versa. Krata dzieląca
Personel i Pacjentów jest nieprzemakalna i całkowicie zaimpregnowana przeciwko jakiemukolwiek mieszaniu się.
48
[Krata to miejsce zderzenia dwóch przeciwstawnych frontów atmosferycznych: punkt, w którym pośród wyładowań, przekleństw i okolicznościowych aktów przemocy w stylu full contact antagonistyczna energia dąży do wyrównania poziomów, ożywczego przemieszania. Podświadoma bezosobowa dynamika tego procesu jakże chętnie zobaczyłaby nieskazitelne białe fartuchy kotłujące się w jakichś Saturnaliach, jakimś ćpuńsko-medycznym Raz Do Roku W Skiroławkach; w metaforycznym tarzaniu się wespół z brudnymi paluchami, puszkami po podłych napitkach, w odbijaniu obleśnych więziennych wzorków na czystych uniformach, a wszystko to w lepkim słodkim środowisku metadonowej protoplazmy. Krata to tylko z pozoru kompleks biało pomalowanych sztab dzielących przestrzeń na kwadraty. W rzeczywistości to Wrota: miejsce graniczne, ale nie takie, jak bramki na autostradzie. Silniejsze. Prawie tak stare i silne, jak przesmyk pomiędzy Krainą Żywych i Umarłych, a jako takie wrastające swymi korzeniami w same trzewia podświadomości. Dyspozytariusze słodkiej
rozkoszy barykadują terytorium.]
się
na
swoim
arkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos nar O ile ośrodki dopracowały się statusu instytucji w znacznej mierze totalitarnej w wieloletnim procesie krzepnięcia i zastygania w zgniłą rutynę, o tyle
programy metadonowe swoją totalitarność otrzymały niejako we wianie. Instytucja totalitarna to naturalnie nie miejsce na mapie. To rodzaj interakcji, w której każdy aspekt życia osoby dotkniętej totalitarną skazą podlega kontroli, od całkowitego zaniku prywatności, poprzez przekreślenie wolnej woli aż do bezpośredniego zagrożenia życia. To Cień rozpięty nad twoim życiem jak baldachim. Mrok spreparowany tylko po to, aby stworzyć pretekst dla totalnego prześwietlenia, spuszczenia z łańcucha miliona szperaczy, uruchomienia noktowizorów, włączenia mikroskopów, wirówek laboratoryjnych, skanerów i zatrudnienia tropicieli. To alarm antyterrorystyczny. Histeria. Narkotyki to instytucja totalitarna sama w sobie. Opiaty, których zarodniki trafiły na glebę podatnego umysłu, posiadają zadziwiającą zdolność przekształcania wewnętrznej przestrzeni psychicznej w zawirusowane ekosystemy, a jej właścicieli w pojedyncze, samowystarczalne systemy totalitarne wyposażone w cały arsenał standardowych środków przymusu i represji. Z tego względu narkotyki
jako niższa, represjonowana forma uzależnienia idealnie komponują się z wszelkimi szemranymi przejawami instytucjonalizacji, władzy, przemocy, terroru, samozwańczego zwierzchnictwa i wyzysku, stanowiącymi formę uzależnienia prawnie usankcjonowanego. Z drugiej strony, z zadziwiającą łatwością zamieniają przyzwoite z założenia formacje w kołchozy grozy. Jak powiedział Burroughs: „Narkotyki to wielki biznes. Kręci się wokół niego mnóstwo maniaków i manipulatorów”. Zgłaszając swój akces do leczenia w ośrodku, niejako z definicji, zawierzasz swój los temu, co według ideologii Dwunastu Kroków stanowi Siłę Wyższą. Otwierasz się na swoją słabość, bezradność i nieudacznictwo i zrzekasz, przynajmniej na pewien czas i w wytyczonym zakresie, swojego prawa do samostanowienia, zgodnie
z teorią, że jak dotąd nic dobrego z niego dla ciebie nie wynikło. Można powiedzieć, że oddajesz swoją wolną wolę do serwisu. Zdajesz ją do depozytu – wraz z prawem do przyjmowania dragów,
łażenia gdzie ci się podoba, działania pod dyktando impulsów – oddajesz pospołu z komórką, notesem, parafrenaliami, dziwacznymi narkomańskimi dylematami i innymi akcesoriami psychicznymi i fizycznymi.
W zamian godzisz się na permanentny monitoring i full service w kwestii niewolnego wyboru: zastępy kelnerów, doradców i konsjerżek pozostają do twej dyspozycji przez całą dobę i działają w imieniu twoich własnych zdewaluowanych mocy. Lojalność pojmowana tak, jak do tego przywykłeś, nie istnieje. Nie możesz być pewny nawet własnego materaca. Stajesz się częścią większego organizmu a twoja psychika zostaje dosłownie rozgrabiona. Rozparcelowana. O ile wszystko działa zgodnie z zasadami, ten zbiorowy spektakl z podziałem na role przypomina zdrowy organizm, a ty sam po jakimś czasie odzyskujesz po kolei swoje zdeponowane siły psychiczne w dużo lepszej kondycji i także stajesz się jednością. W zdrowym
mrowisku masz szansę zdrowa mróweczka.
zaistnieć
jako
Nawet, jeśli w spektaklu pojawi się jakaś fałszywa totalitarna nuta, istnieje szansa, że zostanie w naturalny sposób wytropiona i zdławiona przez system immunologiczny. Wyobraź sobie, że jakiś świr postanowił pozbyć się ciebie z ośrodka, bo, dajmy na to, nie darzy cię sympatią. Jeżeli ośrodek jako całość
znajduje się w dobrej kondycji moralnej, możesz liczyć na siły obronne. To znana z lekcji biologii sytuacja, kiedy w sytuacji zagrożenia organizmu komórki normalnie pełniące różne funkcje przekwalifikowywują się i mobilizują. Gospodyni domu z łagodnej strażniczki czystości rejonów przeistacza się we wściekłą SOM-itkę, tropicielkę układów i nieczystych intencji. Nawet w przypadku zaawansowanej korupcji ośrodkowych struktur, masz jeszcze szansę rozegrać sprawę sposobem szachisty. Podział zbiorowej świadomości ośrodka na role jest w sposób przewrotny twoim sprzymierzeńcem: każdy jest pionkiem (albo jak kto woli: figurą); jego słabostki i uchybienia widoczne są jak na dłoni w tym miniaturowym kosmosie. A zatem możesz pojechać z nimi na wielkiej szachownicy społeczności, jak nie przymierzając Harry Potter. Jeżeli zżera cię jakiś wewnętrzny robak; na przykład wskazówka ciśnieniomierza narkotykowego zaczyna
49
narkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos na przyspieszać na łeb, na szyję, na bajzel, albo Kierownik Pracy (ta stara zdzira) kazała ci wypastować na błysk wszystkie cegły za to, że nie pochwaliłeś jej nowej fryzury, albo dopadł cię zwyczajny postheroinowy spleen – możesz, (nie, wróć!) MUSISZ, twoim obowiązkiem jako pacjenta jest poinformować o swojej żałosnej kondycji resztę grupy. I znów, choćby znajdowali się akurat w trakcie wycieczki na Marsa muszą się teleportować z powrotem, zająć swoje krzesełka w heliocentrycznym porządku i chwilowo porzucić swoje wyspecjalizowane funkcje, jak zwykle w sytuacji awaryjnej. Tym razem
zamieniają się w wielogłowego lekarza psychiatrę, psychologa, terapeutę. Rady, które usłyszysz od tego gremium mogą wydać ci się dziwaczne. „Przebiegnij się wokół budynku cofając się”, „pomedytuj nad szklanką wody do połowy pełną”, „zrób listę wszystkich czerwonych rzeczy w twoim pokoju”. Większość z nich jest prawdopodobnie absolutnie chybiona, ale razem tworzą coś w rodzaju crazy wisdom – szalonej mądrości przeciwstawiającej się napuszonym autorytetom gabinetów. I kiedy tak siedzisz sobie, a nad tobą szaleje burza mózgów, nagle czujesz, że twoje problemy parują, rozbijają się nie dzięki wyjątkowej trafności pojedynczego przekazu, profesjonalizmowi, ale spontaniczności i absorbcyjnym zdolnościom grupy. Jeśli nasikasz do jeziora, nie dozna ono większego uszczerbku, tobie zaś przyniesie to ulgę. Na metadonie, w podobnym przypadku, możesz co najwyżej zacisnąć zwieracze i podreptać do okienka REJESTRACJI, gdzie pielęgniarka przewertuje notes o miesiąc do przodu i zapisze cię na wizytę. Do tego czasu z pewnością twój problem zdoła z powrotem rozpuścić się w metadonie albo innej substancji. Tak czy inaczej
pokornie zajmie swoje dawne miejsce w kąciku na dnie podświadomości. Do licha, chyba nie masz czego szukać na giełdzie. Nie potrafisz nawet przewidzieć i wprowadzić do swojego grafiku zwykłego załamania nastroju na głupi miesiąc przed, więc gdzie tu mowa o rynku... Problem z programami metadonowymi polega na tym, że próbują łączyć różne nieprzystawalne do siebie (lub wręcz drastycznie się wykluczające) paradygmaty funkcjonowania, w rezultacie czego mamy
50
do czynienia z jakimś instytucjonalnym potworkiem.
Pralnia chemiczna, tyle, że o profilu medycznym. Funkcjonująca w przedziale czasowym „od-do”, niezainteresowana losem klienta „po godzinach”. Posługująca się (wybiórczo) metodami wspólnoty terapeutycznej: dobrowolne zrzeczenie się pewnych swobód w zamian za terapię w warunkach gwarantujących bezpieczeństwo, funkcjonowanie w systemie nagród i przywilejów, kolektywne podejmowanie decyzji. A wszystko to na warunkach odgórnie narzuconego kołchozu psychiatrycznego: system czysto hierarchiczny i scentralizowany, gdzie lekarz jest zawsze ostateczną instancją. Następuje aneksja prywatnego terytorium i wcielenie do systemu, w którym gra – zamiast o przepustkę do parku czy dostęp do własnych zasobów tytoniu – toczy się o znacznie poważniejszą stawkę, którą jest narkotykowe być-albo-nie-być. Narkotyk to
biohazard, substancja radioaktywna; tolkienowski Pierścień Władzy. Atakuje nie tylko zdeklarowanych użytkowników, u których symptomy „skażenia” przyjmują oczywistą postać. Degraduje także, w sposób dużo bardziej dyskretny tych, którzy stają się jego dysponentami w dobrej wierze. Potrzeba sporej dozy wrażliwości, czujności i naprawdę wysokich standardów moralnych, aby nie ulec pokusie. Ryzyko nadużyć wydaje się poniekąd naturalnym produktem ubocznym obcowania z „radioaktywnym” materiałem. Dlatego
relacja klient-dealer wciąż stanowi jeden z nieformalnych filarów substytucji. Rezultat sparzenia ze sobą tych wszystkich sprzecznych modeli jest tyleż groteskowy, co przerażający. Pacjent zgłasza się po swoją dawkę substytutu, a że ma naprawdę fatalny dzień, warczy, szczeka i burczy na pielęgniarkę. Tu dochodzi do pierwszego dysonansu. Złość pacjenta
powinna w tym momencie bezzwłocznie zostać przekierowana na profesjonalny terapeutyczny wał przeciwpowodziowy. Tymczasem ofiarą podwyższonej fali adrenaliny pada Bogu ducha winna pielęgniarka w randze dyspozytariuszki, która nigdy nie przechodziła treningu interpersonalnego. Pamięta natomiast doskonale, że „narkotyki mogą wywoływać agresję”. Uczono tego na szkoleniu. Wzbiera w niej żal i gorycz, zadaje najstarsze pytanie świata: dlaczego ja? Zarazem ten wredny kelnerski gen
FOT: ZBIGNIEW KREMPICKI
arkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos nar
drzemiący w każdym z nas pociesza ją: hej, w czym problem, siostro, przecież to ty trzymasz klucze do tego królestwa.
swojego metadonu, względnie otrzymuje, ale odmawia mu się zaliczki. Kopie w kratę i w ten sposób zaklepuje sobie miejsce na dywaniku w gabinecie lekarskim.
W aktach, frustracja pielęgniarki zostaje odnotowana pod postacią adnotacji o naruszeniu regulaminu i podejrzeniu, że pacjent znajduje się we władaniu substancji nieczystych. Zostaje zatem skierowany na testy moczu. Konkurencja iście perwersyjna: sikanie na czas w błysku flesza. Sikanie jak polowanie, pogoń i ucieczka. Spirala negatywnych emocji skręca cewkę moczową w supełek i naturalnie nie spada ani jedna kropla. Spada za to gilotyna/ kurtyna okienka, bo poradnia właśnie wkroczyła w nowa radosną strefę czasową: after hours. Nic dziwnego. To przecież punkt usługowy, nie oddział całodobowej opieki medycznej. Pacjent nie otrzymuje
Jak widać, mamy tu do czynienia z kompletnym przemieszaniem porządków: wątki znane z leczenia typowo objawowego (a zatem takiego, po którym nikt nie spodziewa się jakiegoś oszałamiającego zwrotu w przebiegu choroby) przeplatają się z motywami wychowawczo-dyscyplinujacymi.
Lekka ręka w szafowaniu restrykcjami przy braku rzetelnej przeciwwagi dla tych działań w postaci gruntownego zaplecza terapeutycznego. Rozwieszanie wszędzie metaforycznych pułapek na duchy, które podnoszą larum przy najmniejszym rzekomym uchybieniu sugeruje niestety, że owo dyscyplinowanie służy li-tylko ułatwianiu sobie pracy. Nie sądzę, żeby w punktach dystrybuujących
51
narkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos na metadon w dużych miastach europejskich krzywa mina czy gadka klienta do personelu mogła wywołać taką lawinę. Naturalnie, kiedy ktoś wyskakuje z ultima ratio sięgając pod pachę nikt się nie obcyndala i kuloodporna blokada zostaje zwolniona. Przykro nam, ale to nie jest twój szczęśliwy numerek. Przyjdź jutro, bo dziś jesteś nagrzany i dymisz jak bożonarodzeniowa baba! Przypuszczam, że wieloletnie doświadczenie nauczyło osoby zatrudnione w tego typu placówkach mnóstwa wyrozumiałości i zdrowego dystansu, zarówno do nietypowych zachowań jak i nietypowego składu krwi klientów, bardzo odległego od pierwowzoru. Trzeźwy
dystans jest warunkiem sine-qua-non w kontakcie z nietrzeźwymi pacjentami. Czy mnie sie wydaje, czy ktoś coś mówi o kontrakcie, który pacjent metadonowy podpisuje zgłaszając swój akces do programu, heh? Kontrakt... kontrakt.... Aha, to ten śmieszny papier, który kazano nam podpisać, kiedy nas przyjmowano. Mam wrażenie, że pamiętam go dobrze, bo nie przypominał niczego, co kiedykolwiek podpisywałem. Nawet w Orange’u, gdzie umowy są najbardziej popaprane; gruba czcionka pół na pół z tą drobnicą na dolnym marginesie. Cholera, oczy strasznie mi jakoś łzawiły i z nosa ciekło, więc mogę się mylić, ale przysiągłbym, że był tam tylko jeden paragraf wysmarowany ogromnymi tłustymi literami. Jak teraz o tym pomyślę,
świstek przypominał trochę nekrolog, albo jakiś szemrany pakt... Moje nazwisko i notka, że niniejszym zostaje mi zapewniony stały dostęp do narkotyku, aż do odwołania. Oferta iście mefistofeliczna. Czego chcieć więcej i po co czytać dalej? Cała reszta dokumentu wyglądała zresztą, jakby mrówcza armia
52
zamierzała urządzić sobie w pobliżu swój Grunwald. Czcionka rozmiar zero-coma-pięć. Jak powiedziałem, oczy zasnuwała mi łzawa mgiełka, a poza tym w tamtych czasach nikt nie uczulał, że adnotacje sporządzone przy użyciu drobnej czcionki należy bezwzględnie czytać. To było jeszcze zanim nasz kapitalizm dostał wścieklizny. Powyższa historyjka metaforycznie, w
pokazuje
jakiej sytuacji i w jakim stanie świadomości znajdują się pacjenci zdecydowani związać się kontraktem substytucyjnym, ale także
opowiada co nieco o samej naturze kontraktu.
Interesujące, że umowa metadonowa wymusza na pacjencie postawę, która niespecjalnie różni się od tej deklarowanej przy przyjęciu do ośrodka o profilu drug-free. Nawet, jeśli uwzględnić ewentualną wspólnotę celów obu modeli terapeutycznych na dalszym etapie leczenia (poprawienie jakości życia, stabilizacja psychiczna i społeczna etc.) to dane wejściowe wnoszone niejako są tak biegunowo sprzeczne jak... jak trzeźwość i jej brak – i nie potrzeba tu żadnej dodatkowej metafory. Choćby z tego powodu jakiekolwiek podobieństwo wymogów stawianych tym dwu grupom pacjentów wydaje się zakrawać na absurd. Tymczasem kontrakty
terapeutyczne w obydwu przypadkach opiewają na bardzo podobne środki kontroli, przymusu, represji, manipulacji i generalnie włażenia z butami do czyjegoś ogródka. W ofercie metadonowej figurują specjały takie jak „mocz na ciepło” – czyli sikanie w warunkach kontroli
arkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos nar osobistej, pod okiem kamery; „maślane oczy” – czyli dyskretne sprawdzanie reakcji źrenicowej; „test lisa i kruka” – zagadywanie o pierdoły tuż po wychyleniu zawartości kubka w celu przekonania się czy pacjent przełknął całą dawkę, testy alkomatem.
To nic miłego, niemniej wydaje się, że istnieją rzeczy gorsze niż te standardowe w końcu procedury, akceptowane bez szemrania jako niemal familiarna łyżka dziegciu. Mam na myśli te wszystkie nie objęte nawet najdrobniejszą czcionką błahostki, miniaturowe zbrodnie doskonałe drugiego planu, których nie sposób przyszpilić; udowodnić, bo niezawodna retoryka systemu rozprawi się z zarzutami, zanim zostaną jeszcze sformułowane. Dyskusja jest tu zresztą bezprzedmiotowa; to element przedstawienia; zabawy w demokrację. Obie strony wiedzą, gdzie jest ultima ratio i jaką ma postać.
Przesuwanie granicy codziennie o milimetr to genialna strategia restrukturyzacji w miarę liberalnego tworu. Od dziś trzeba się rejestrować. Za tydzień kończymy ze świetlicą, a za miesiąc z clonazepamem. Trawę kosimy za pół roku. Za rok pacjenci wyjeżdżają z poczekalni przed budynek. Atmosfera, ta specyficzna przestrzeń „pomiędzy linijkami” robi się coraz bardziej najeżona, nasiąka agresją i restrykcją. System,
z jednej strony maksymalnie redukuje terytorium pacjentów, z drugiej strony domaga się ich, upomina o nich, jakby w obawie by nie utracić z nimi tak przecież istotnego kontaktu wzrokowego. Stygmat nie może się zabliźnić. Każda kolejna daremna podróż utrwala narkomańską tożsamość. To trochę tak jak z kryminałem. Trudno oczekiwać, że po dziesięciu latach „skoszarowania” psychika będzie zdolna jeszcze się otrząsnąć i funkcjonować w warunkach, by tak rzec, radosnej improwizacji.
Przypominam sobie, że jakiś czas temu byłam mimowolnym świadkiem rozmowy/dyskusji w dyżurce. Zdaje się, że dzielono się poglądami na temat alternatywnych modeli funkcjonowania programu. Ale jak ich wtedy KONTROLOWAĆ? – usłyszałam nagle i choć mogę się jedynie domyślać, że rzecz dotyczyła złagodzenia reżimu, hipotetycznej „zaliczkowej odwilży” poczułam się cholernie nieswojo. W tym pytaniu nie było śladu złośliwości, frustracji ani żadnych innych odsyłaczy do ewentualnej osobistej krucjaty, która jakoś uzasadniałaby ten absurd. Uczłowieczała go. Było za to mnóstwo autentycznego zatroskania i ta nuta tępego fanatyzmu. Lojalność androida wobec
własnego oprogramowania. Ja ze swojej strony zapytam: po co KONTROLOWAĆ? W przypadku ośrodka ingerencja w prywatność przybiera postać „zazębiania się”, częściowego pokrywania się orbit przestrzeni osobistej pacjentów. Taki wielki zegar. Przy przyjęciu, każdy zdaje swoją prywatność „do ekspertyzy” i wkrótce otrzymuję ją z powrotem, nieco okrojoną. Ciasną wprawdzie, ale wciąż własną. Tylko w pewnych określonych sytuacjach ja wchodzę na twoje podwórko i się rozglądam, bywa; ty też czasem musisz spenetrować mój ogródek, zdarza się. Obydwoje to rozumiemy. Jeżeli procedury mogą wydawać się upokarzające, przedobrzone a czasami wręcz wynaturzone trudno je wprawdzie usprawiedliwić powołując się na „wyższą rację”, (oznaczałoby to, że posługujemy się bushowskim haczykiem histerii), jednak można do pewnego stopnia wytłumaczyć taki stan rzeczy. Ludzie próbujący
w ośrodkach zerwać z nałogiem NAPRAWDĘ mają sporo do stracenia. Powiedzmy, że mamy do czynienia z kimś, kto przepuścił piętnaście lat swojego życia przez igłę, a potem stwierdził, że starczy, tak na serio poczuł to w sobie, i dlatego blisko dwa kolejne miesiące spędził w agonii wybudzania z tego stanu hibernacji, doświadczając każdej molekuły wycofującego
53
narkokosmos narkokosmos narkokosmos narkokosmos na się narkotyku jako kropli żrącego kwasu. Nie zamierza on poddać twierdzy, bo jakiś małolat, który zjawił się tu tylko po to, aby uzupełnić lukę w swoim wyczesanym si-wi lubi onanizować się mentalnie przy pomocy pustej strzykawki. Tutaj pojęcie KONTROLI nabiera prawdziwego uzasadnienia; ciężaru gatunkowego. Nawet, kiedy dochodzi do nadużyć, „dmuchania na zimne” i pacjent odczuwa dyskomfort, wszystko to wpisane jest niejako w szerszy, bezpieczny kontekst terapeutyczny. Cokolwiek
z Bunondolem). Czyżby byli tak paradoksalnie święci, żeby dobrowolnie rezygnować z kawałka nieba, zadowalając się jego namiastką? Otóż nie. Jeśli zapytać kogokolwiek z nich, prawie każdy ci powie, że metadon to wprawdzie perła w seraju sułtana, ale oni pierdolą taką perłę, po którą nie dość, że trzeba pielgrzymować codziennie do Mekki, to jeszcze jakieś eunuchy każą ci sikać i oglądają sobie twój napletek. I nawet sziszy z ziołem zapalić nie wolno, jak na dojrzałego faceta przystało. Interesujące, że
się dzieje, dzieje się w przestrzeni publicznej, w warunkach permanentnego „monitoringu” grupy, nastawionej generalnie
konwersje te dotyczą głównie mężczyzn w okolicach czterdziestki, samodzielnych, o skonkretyzowanych zainteresowaniach, całkiem nieźle funkcjonujących w obrębie swoich nisz społecznych. Nawet jeśli są one
rzecz biorąc na troskę i wsparcie (chyba, że doszłoby do skrajnych wynaturzeń: jakiejś ośrodkowej samowolki, puczu, zbiorowej histerii czy konwersji). Nie ma tu tak częstych w programach metadonowych „jedenastek”: sytuacji typu bramkarz sam na sam z napastnikiem, podczas gdy reszta „drużyny” albo sznuruje usta, by nie bluznąć, albo liczy korki na podeszwach, bo po prawdzie gówno ich interesuje rezultat meczu. Nikt nie pobiegnie za pobliski winkiel z żyletką, ani nie wlezie na dach wieżowca, bo żyletek tu nie uświadczysz, a w drodze do najbliższego wieżowca zdążysz w wyobraźni dziesięć razy rozmazać się na bruku i pozbierać z powrotem, a z mysiej dziury wyciągnie cię jeśli nie SOM-ita, to ośrodkowy kot. Twój problem musi zostać „domknięty”, choćby operacja miała trwać nieprzerwanie trzy dni i trzy noce. Nie będziesz przecież snuł się jak widmo po ośrodku, epatując dekadencją jak na jakimś Centralnym. Nie tak, jak na metadonie,
gdzie możesz przez rok chodzić sobie ze przetrąconym kręgosłupem psychicznym i powiewać emocjonalnymi flakami.
oddalone od tak zwanego mainstreamu. Także dla współczesnych młodych wilków niezależność jest absolutnym nienaruszalnym tabu, zrozumiałym samym przez się. No, w każdym razie dedragatory, czyli dragi, które degradują są absolutnie passe. Coś, co może kazać ci chodzić tam, gdzie chodzić nie chcesz, kłóci się z wyobrażeniem dragów na poziomie fundamentalnym. Dragi są przecież po to, aby wydeptywać sobie własne ścieżki. Dlatego eksperymentując z metadonowymi opowieściami z krypty w tym środowisku narażasz się na kompletny brak zrozumienia. I jest to, jak mniemam,
zdrowy odruch obronny. – Znaczy co, musisz tam dymać codziennie po to twoje gówno i tak przez dziesięć lat? Dziesięć lat to dla nich w cholerę gigabajtów, często lwia część pamięci i historii sięgająca niemal wielkiego wybuchu. – No nieee... Dwa razy w tygodniu.
Wyobraźcie sobie zresztą minę pacjenta ośrodka, czyli skądinąd wzorcowego rzecznika trzeźwości, który słyszy o „testach abstynencji” w kierunku obecności
Nawet nie pogarda. Kosmos. Bliskie spotkania. Dekodery wysiadają. Inny system.
THC u delikwenta o dziennej dawce 100 mg syntetycznej heroiny czyli metadonu.
Kiedy powiesz, że leczysz się w ośrodku, urządzenia pokładowe z powrotem działają bez zarzutu.
„Kurwa, koleś codziennie napierdala z kałacha rządową amunicją, a oni go wiskają, czy przypadkiem scyzoryka nie przemycił…” Z drugiej strony pomyślcie o ludziach emigrujących z metadonu na inny, wprawdzie nie tak „wysokokaloryczny”, ale za to prostszy w obsłudze sakrament (recepty
54
– Aaa, na odwyku znaczy? No to szacun. Kurwa, tak trzymaj, ziom! Nie pękaj, obczaj se, ilu w-porzo-gostków, co robią wyjebaną w kosmos muzę, trafia do klinik odwykowych.
A potem wychodzą odrestaurowani, jak Wawel po remoncie. Zupełnie jakby ich król Crack przed chwilą osobiście odebrał spod szpachli.
a LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LECZENIE LEC
CZY MOŻNA LECZYĆ HEROINĄ? MAJA RUSZPEL: W Szwajcarii była dyskutowana sprawa przepisywania heroiny na receptę. Odnoszę wrażenie, że jest Pan przeciwnikiem takiego rozwiązania… AMBROS UCHTENHAGEN: Tak. W tym wypadku Rząd Federalny wprowadził warunek wstępny, że żadne środki przyjmowane drogą iniekcyjną, nie mogą opuszczać klinik. Światowa Organizacja Zdrowia powołała komisję ekspertów, która miała przyjrzeć się skuteczności działania programów medycznej heroiny w Szwajcarii. Eksperci potwierdzili, że wyniki są rzeczywiście pozytywne, ale też zalecili prowadzenie dalszych badań. W Holandii, Niemczech, Hiszpanii, Kanadzie, a od niedawna w Wielkiej Brytanii, przeprowadzono tego rodzaju badania, także z zastosowaniem prób losowych. Wszystkie te badania obejmowały podobną grupę osób uzależnionych, w przypadku których inne metody leczenia nie sprawdziły się, i które przyjmują medyczną heroinę iniekcyjnie i pod nadzorem personelu programów. W obecnej chwili, w Wielkiej Brytanii jest więcej zwolenników modelu substytucji heroiną, niż dotychczasowego modelu opartego o recepty. Stosowanie modelu nadzorowanego pozwala wydawać odpowiednie ilości heroiny tak, żeby nie istniało ryzyko przedawkowania i przeciwdziała pojawianiu się medycznej heroiny na czarnym rynku. MARTA GASZYŃSKA: Wspomniał Pan o oporze środowiska społeczności terapeutycznych. W Polsce mamy podobną sytuację wobec terapii metadonem. Mimo, że jest ona dostępna już prawie 20 lat – w dalszym ciągu natrafia na duży opór. W jaki sposób udało wam się przekonać środowisko terapeutów „abstynencyjnych” do tego, że trzeba pomagać osobom uzależnionym
w taki sposób, jaki oni uważają za najlepszy dla siebie? AMBROS UCHTENHAGEN: Wiele osiągnięto dzięki modernizacji wspólnot terapeutycznych. Dokształcaliśmy personel, oferując im bardzo szczegółowe i profesjonalne szkolenia. Prowadziliśmy bardzo szeroko zakrojone badania, poświęcone roli procesu terapeutycznego oraz efektów osiąganych przez takie społeczności terapeutyczne. Same ośrodki terapeutyczne prowadziły badania i zbierały dane na temat swoich pacjentów, którzy ukończyli leczenie. Dzięki temu udało się zgromadzić bardzo dużo dowodów i informacji, pozwalających porównać efekty osiągane przez poszczególne metody leczenia. W Szwajcarii istnieje konkurencja na rynku usług terapeutycznych i każdy ośrodek, który chce się utrzymać, uczestniczy w tej rywalizacji. Żadna organizacja nie ma monopolu. Oznacza to, że takie ośrodki muszą się starać, by zapewnić sobie atrakcyjność, by przyciągnąć pacjentów. Terapia metadonowa jest finansowana z środków publicznych, pobyt w ośrodku terapeutycznym też, ale płaci za niego gmina, z której pochodzi dany pacjent. Stąd też, odpowiednie agencje socjalne, bardzo przyglądają się efektom osiąganym przez społeczności terapeutyczne, zanim skierują pacjenta do takiego ośrodka. To samo dotyczy terapii z nakazu sądowego. Każdy sędzia może skierować osobę uzależnioną, która popełniła przestępstwo, na terapię zamiast do więzienia. Oczywiście za zgodą tej osoby. Wtedy terapię finansuje resort sprawiedliwości. Skierowanie kogoś na terapię metadonową, jest znacznie tańsze, niż do społeczności terapeutycznej w ośrodku. Dzięki temu, do leczenia stacjonarnego kierowane są osoby, które rzeczywiście potrzebują takiej terapii, a nie osoby, które można by lepiej poprowadzić w systemie ambulatoryjnym, czy w programie metadonowym.
Publikacja materiału była możliwa dzięki uprzejmości Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej. Zapis całości spotkania z prof. Uchtenhagenem dostępna jest na www.politykanarkotykowa.pl
55
FOT: EWA KONIECZKO
DOKOŃCZENIE RELACJI ZE SPOTKANIA Z PROFESOREM AMBROSEM UCHTENHAGENEM:
old school old school old school old school old scho
LADY FRANK FRANKAU AU I DOKTOR PIETRO PIERWSI STREETWORKERZY, PRZYJACIELE CPUNOW JAN STOLA Handel narkotykami nie zawsze był przestępstwem bezwzględnie ściganym przez służby mundurowe całego świata. Nawet, jeśli brzmi to jak herezja – dawno temu, w większości państw, sprzedaż nawet takich substancji, jak heroina czy kokaina, była regulowana jedynie prawem farmaceutycznym, za którego złamanie można było co najwyżej stracić prawo wykonywania zawodu lekarza bądź farmaceuty, co przy obecnych przepisach wydaje się być karą śmiesznie niską.
ONZ I RECEPTY Wszystko zmieniło się w latach 60 i 70 ubiegłego wieku, po uchwaleniu przez ONZ – pod naciskiem Stanów Zjednoczonych – Konwencji o Środkach Odurzających oraz Konwencji o Substancjach Psychotropowych. Wcześniej największymi dilerami były firmy farmaceutyczne, sprzedające „twarde” narkotyki jako środki na ból głowy, czy kaszel. Do roku 1916 w Wielkiej Brytanii każdy mógł wejść do apteki i zakupić hurtową (na dzisiejsze standardy) ilość narkotyków. Nie okazując nawet recepty. W 1916 roku rząd brytyjski wprowadził Defence of the Realm Act, którego paragraf 40b zezwalał na sprzedaż opiatów oraz kokainy jedynie po okazaniu przez klienta recepty. Od tego momentu, każda osoba zażywająca narkotyki musiała udać się uprzednio do lekarza. Sytuacja ta zrodziła duże pole do nadużyć dla lekarzy, bowiem osoby, które uzależniły się od narkotyków przed rokiem 1916, gotowe były zapłacić wiele, aby otrzymać receptę.
FOT. ARCHIWUM
Z APTEKI NA ULICĘ
56
Do lat 60. zezwalano na przepisywanie heroiny oraz kokainy osobom, które były od tych substancji uzależnione. Po ratyfikacji konwencji ONZ przepisy zostały zaostrzone – w roku 1964 ustanowiono Drugs Act, a w roku 1971 Misuse of Drugs Act. Od tego momentu zaspokajanie nałogu stało się dla angielskich narkomanów znacznie trudniejsze. Lekarze musieli obchodzić
ool old school old school old school old school old s prawo, a znaczna część rynku trafiła z rąk farmacetów w łapy facetów znanych nam do dzisiaj jako uliczni dilerzy narkotyków. Paradoksalnie, na przełom lat 60. i 70. przypada również znaczący wzrost liczby osób uzależnionych – narkotyki wyszły poza wąski krąg lekarzy, farmaceutów i członków klasy wyższej oraz średniej. Wśród lekarzy, którzy kontynuowali wydawanie recept osobom uzależnionym, warto wymienić dwie postaci: Lady Isabelle Frankau i „doktora Petro”.
BENTLEY LADY FRANKAU Lady Frankau pochodzila z zamożnej rodziny arystokratycznej. Wypisywała recepty na narkotyki nie po to, by się wzbogacić, ale by pomóc uzależnionym, którzy w innym przypadku musieliby zaspokajać swój nałóg zanieczyszczonymi narkotykami kupowanymi na ulicy, po znacznie wyższych cenach. Prohibicyjnych. Według relacji świadków, często wypisywała recepty siedząc na tylnej kanapie swojego Bentleya, udzielając przy tym klientom porad zdrowotnych, dotyczących bezpieczniejszego używania narkotyków.
PETRO VEL PIOTROWSKI „Doktor Petro”, a właściwie Jan Piotrowski, przybył do Wielkiej Brytanii z Polski w roku 1916 (być może zbieżność dat jest nieprzypadkowa), będąc jeszcze dzieckiem. Już na Wyspach zdobył dyplom akademii medycznej i rozpoczął praktykę lekarską. Zajmował się narkomanami, a w
ARTHUR HAWES JUNKIE DOCTOR Doktor Arthur Hawes (1894-1974), który sam o sobie w 1966 roku mówił jako o „jednym z tej nielicznej, wciąż kurczącej się i tracącej nadzieję grupy junkie doctors”: Sam mogę być jednym z nich, chociaż robię, co w mojej mocy, żeby tego uniknąć. Nie ma dla nich innego źródła poza okazjonalną drobną kradzieżą w aptece. Łatwo jest zlikwidować recepty; zrobiono to w USA, gdzie lekarzom nie wolno zapisywać recept dla narkomanów, z takim skutkiem, że dostarczanie narkotyków stało się potężnym, kwitnącym przemysłem, a narkomania szerzy się z każdym rokiem bardziej. Pojawia się więc ciekawy paradoks – że jeśli mamy powstrzymać wielki, nielegalny biznes narkotykowy, potrzebujemy sporej liczby zbyt łatwowiernych, zbyt współczujących, przepisujących receptę za receptą lekarzy, chyba że chcemy stworzyć poważne ryzyko rozmnożenia narkomanów do tysięcy zamiast setek, z którymi borykamy się teraz.
Cytat pochodzi z książki Richarda Davenport-Hines’a „Odurzeni. Historia narkotyków 1500-2000” wydanej przez wydawnictwo WAB.
57
FOT: GRZEGORZ WODOWSKI
old school old school old school old school old scho Mick Webb: Lekarska „przysięga Hipokratesa.. o nie czynieniu zła” jest jednym z takich przypadków, którego współczesna interpretacja ma na celu chronić lekarzy przed postępowaniem sądowym, a nie walczyć o dobro pacjenta. Dr Petro rozumiał to wszystko i dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu miał odwagę wyjść naprzeciw, by zrozumieć potrzeby uzależnionych od narkotyków. Pomagał ok. 100 osobowej grupie Kanadyjczyków uzależnionych od heroiny, zamieszkujących w Piccadilly. Jakimże on był kurewsko niesamowitym działaczem społecznym, pionierem i innowatorem! Wyobraź sobie, z jaką przyjemnością szedłbyś na wizytę lekarską do Starbucks’a albo Macdonalda w zimie, będąc chorym i odrzuconym. Dostajesz to, czego potrzebujesz i czujesz, że ktoś jednak troszczył się o ciebie. Masz lekarza, którego leczenie znacznie wykracza poza zalecaną dzienną dawkę metadonu lub buprenorfiny. Etyczne poglądy i działania opierają są przede wszystkim na tym, co znamy, na wpływie otoczenia, na naszym zrozumieniu sytuacji i na stopniu, w jakim jesteśmy w stanie poradzić sobie z wszystkimi potencjalnie szkodliwymi aspektami sprawy. „Zmienność” jest jedyną rzeczą, którą w mniejszym lub większym stopniu można zagwarantować w codziennym życiu. Problem w tym, że moralne wytyczne, często tworzone przez ludzi, dalekich od szarej rzeczywistości, nie najlepiej poddają się zmianom. To, co uważane jest za etyczne w kręgach akademickich, rzadko ma praktyczne zastosowanie dla przeciętnego uzależnionego od narkotyków. To co było etyczne 10 lat temu, niekoniecznie musi być etyczne dzisiaj.
58
roku 1967, po śmierci Lady Frankau zajął on niejako jej miejsce. Swojego czasu, Petro wystąpił nawet w programie telewizyjnym, w którym opowiedział o swoich działaniach oraz problemach ludzi uzależnionych. Od tego momentu stał się obiektem nagonki medialnej, w której ochrzczono go „przyjacielem ćpunów”. Co więcej, ogłoszono publicznie, że jest współwinny pladze narkomanii, która stawała się w Anglii coraz bardziej widoczna. Petro został kilkurotnie postawiony przed sądem oraz usunięty z brytyjskiego odpowiednika Izby Lekarskiej, w wyniku czego nie mógł już wykonywać swojego zawodu. Nawet po tych wydarzeniach nadal można było spotkać go przy Piccadilly Circus, gdzie ze względu na całodobową aptekę sieci „Boots” koncentrowała się londyńska scena narkotykowa. Bywał także w kawiarni „Lyons” przy stacji metra Baker Street, gdzie udzielał bezpłatnych porad zdrowotnych uzależnionym. Usunięcie Doktora Petro z Izby Lekarskiej symbolicznie zamyka pewną epokę w historii rynku narkotyków i odnośnego prawa. Nadchodziły czasy międzynarodowych gangów i ulicznych dilerów.
Jan Stola, student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje w międzynarodowym projekcie Talking Drugs www.talkingdrugs. org. Jest przewodniczącym polskiego oddziału Students for Sensible Drug Policy.
ool old school old school old school old school old s NARKOTYKI W LONDYNIE W LATACH 60
Przemyt heroiny z Chin rozrastał się. Nie był to czysty towar. Zawiniątko brązowego, białego i czarnego proszku (nieoczyszczone opium), który musiał być skruszony i podgrzany na łyżce i wessany do strzykawki poprzez wacik. Nie było możliwe obliczyć mocy dawki. W przeciągu roku straciłem 6 przyjaciół z powodu przedawkowania, wszyscy byli doświadczonymi ćpunami. Heroina była wciskana ludziom i liczba młodych użytkowników wzrosła. Heroina zawsze będzie najtańszym, najbardziej uzależniającym, oraz stałym źródłem dochodu dla gangsterów. Przemoc zalała scenę narkotykową.
FOT: ARCHIWUM
(…) Tabloidy krytykowały dostępność narkotyków na receptę. Niezbyt popularny rząd Wilsona musiał zostać zauważony jako skuteczny. Kokaina była pierwszą substancją, która została zakazana, następnie heroina, a na końcu nawet metadon został wykreślony z listy leków dostępnych na receptę. Więc prawie każdy ćpun został odcięty od swojego źródła.
FOT: ARCHIWUM
(…) Wybrałem się na hipisowską podróż pociągiem do Indii, gdzie leczyłem się haszyszem. Spędziłem tam około roku. Oczyściłem się. Rozpoznawałem heroinistów i miłośników speeda zanim oni mnie rozpoznali, więc mogłem trzymać się od nich z daleka. W końcu wróciłem do domu z Katmandu wraz z moją dziewczyną, która była w ciąży. Byliśmy spłukani. Zacząłem pracować na budowie, moja dziewczyna została nauczycielką i żadne z nas nie dotknęło narkotyków nigdy więcej. Wydaje mi się, że pozostanie czystym zależy od wielu zróżnicowanych czynników. Pierwszy czynnik musi wyjść od dołu – człowiek sam musi sobie uświadomić, że zmiana jest potrzebna. Następny to zmiana – ktoś rzucający, może drażnić ćpunów i mogą oni wyglądać trochę jak wampiry chodzące dookoła próbujące cię skusić, abyś do nich wrócił. Potrzebują szczęścia tylko raz, a potem nie muszą myśleć o swojej słabości. Następną ważną rzeczą jest wypełnienie pustki po narkotykach, nowymi celami w życiu. Myślę, że po rzuceniu ćpania można pozostać czystym nawet przez długi czas, ale trzeba uważać, aby nie stracić takiego właśnie celu, bo bez niego bardzo ciężko jest utrzymać abstynencję.
Artykuł powstał pomocy brytyjskiej organizacji dzięki Release, pomagającej użytkownikom narkotyków. Release prowadzi bezpłatną infolinię, gdzie udzielane są porady prawne i zdrowotne. Niestety infolinii grozi obecnie zamknięcie, z powodu braku funduszy. Możesz wesprzeć Release w walce o dofinansowanie od rządu Wielkiej Brytanii dołączając do grupy na Facebooku http://www.facebook.com/#!/pages/Save-the-Release-helpline/142798435770737
59
old school old school old school old school old scho schoo
NIEMCY, OPIOID OPIOIDYY I ADOLF HITLER Metadon został opracowany w roku 1939 przez niemieckich naukowców z IG Farbenindustrie AG, którzy poszukiwali syntetycznych przeciwbólowych opioidów mogących stanowić rozwiązanie dla ewentualnych problemów z dostawą naturalnego opium do produkcji morfiny. Po raz pierwszy 11 września 1941 roku, tą syntetyczną substancję, której struktura chemiczna tylko trochę przypominała morfinę czy inne alkaloidy opium, zaaplikowano pacjentowi. Wtedy jeszcze substancja ta nosiła nazwę kodową Hoechst 10820 oraz Polamidon. Ta ostatnia przetrwała w Niemczech jako nazwa handlowa metadonu. Po wojnie wszystkie niemieckie patenty, nazwy handlowe i wyniki badań zostały zarekwirowane przez Aliantów. Wyniki badań i patenty dotyczące Hoechst 10820 poleciały za Atlantyk do Stanów Zjednoczonych. W roku 1947 została zarejestrowana przez Council on Pharmacy and Chemistry of the American Medical Association nazwa generyczna tej substancji – “methadone” (metadon). Od tej też pory patent na produkcję metadonu, należący do niemieckiego IG Farbenkonzerm i Farbwerke, Hoechst przestał być chroniony, a każda firma farmaceutyczna mogła kupić prawa do komercyjnej produkcji metadonu za… jednego dolara.
Dolofina (Dolophine) była handlową nazwą pod jaką firma Eli Lilly i Company od roku 1947 produkowała metadon w Stanach Zjednoczonych. Kiedy w latach 60-tych metadon po raz pierwszy zaczął być stosowany w programach substytucyjnych leczenia uzależnień od heroiny, Dolofina była już powszechną nazwą handlową metadonu. Dystrybuowana w postaci blistrów powodowała jednak pewne trudności, bowiem dość trudno jest sporządzać je używając mniejszych lub większych stężeń metadonu. Później metadon stał się dostępny w postaci ciekłej zawiesiny (pod nazwą handlową Methadose) i większość klinik zaprzestała dystrybucji Dolofiny właśnie na rzecz Methadose. I choć Dolofina należy już właściwie do historii, a młodsi pacjenci i pracownicy programów substytucyjnych prawdopodobnie nigdy o niej nie słyszeli, to jeszcze czasem ktoś wspomina mit, że jej nazwa pochodzi od imienia Adolfa Hitlera: cząstka “dolf” miała niby pochodzić od „dolf” w imieniu Adolf. Inny mit na temat metadonu jest taki, że Methadose nie jest prawdziwym metadonem. Każdy rodzaj metadonu jest dokładnie taką samą substancją chemiczną. Methadose jest po prostu nazwą handlową. Niemcy zainwestowali w produkcję metadonu w czasie II Wojny Światowej, kiedy ich dostawy opium zostały odcięte. W czasie wojny Niemcy potrzebowali więcej środków uśmierzających ból niż zwykle, więc zaczęli produkować syntetyczne opioidy. Meperydyna, występująca pod nazwą handlową Demerol®, była innym odkrytym wówczas środkiem przeciwbólowym, podobnie jak kilka setek innych, które nie stały się popularne. Warto zauważyć, że nie istnieją żadne mity na temat nazwy Demerol i jej związku z nazistami. Powodem,
60
ol old school old school old school old school old s dla którego powstały one na temat metadonu był fakt, że metadon został spopularyzowany jako lek do terapii zastępczej uzależnionych od heroiny. Krótko mówiąc, mit ten bierze się stąd, że jako ponieważ Adolf Hitler był złym człowiekiem, który chciał kontrolować ludzi i był przeciwny wolności wyboru, jego imieniem został nazwany zły narkotyk stosowany do kontroli nad ludźmi. Mit ten jest atrakcyjny i wydaje sie podtrzymywać uprzedzenia wobec metadonu. Jaka jest prawda na temat nazwy „Dolophina”? Otóż, łacińskie słowo „dolor” oznacza ból, cierpienie, smutek. W angielskim „dol” oznacza jednostkę miary bólu i posiada derywaty takie jak „dolorimetry”. Tak więc oczywiste jest, że „dol” w nazwie leku pochodzi od słowa „ból”. Niemcy jako pierwsi wyprodukowali również heroinę, której angielska nazwa wzięła się z niemieckiej nazwy handlowej Heroisch, oznaczającej odwagę, heroizm. Niemiecka firma farmaceutyczna produkująca heroinę nosiła nazwę „Bayer”, dziś słynna z produkcji aspiryny. Chemiczna nazwa heroiny to diacetylomorfina, czasem w skrócie nazywana diamorfiną. Po morfinie i heroinie, a przed metadonem i meperydyną (Demerol), Niemcy wyprodukowali również najpopularniejszy środek przeciwbólowy, który do dziś znany jest pod niemiecką nazwą handlową Aspiryna. Na podstawie: Myths of Methadone (www.medicalassistedtreatment. org) oraz Odurzeni. Historia narkotyków. R. Devenport-Hinea, a także wikipedia.org opracował Grzegorz Wodowski.
Wkład niemieckich naukowców w rozwój wiedzy na temat opioidów jest trudny do przecenienia: Friedrich Wilhelm Serturner, aptekarz z Hanoweru w latach 1804-1806 jako pierwszy wyizolował alkaloid nazwany przez niego morfiną. Mimo, że heroina (diacetylomorfina, diamorfina) została odkryta przez brytyjskiego chemika Aldera Wrighta w 1874 roku, ponownie zsyntetyzowano ją w 1897w laboratorium firmy Bayer. Dokonał tego Felix Hoffmann – odkrywca aspiryny. Niemcy twierdzili uparcie, że heroina była wynalazkiem firmy Bayer, a nie Aldera Wrighta. Heinrich Dreser, chemik i pracownik laboratorium farmaceutycznego koncernu Bayer w Elberfeldzie, przetestował nową substancję na zwierzętach oraz współpracownikach i samym sobie. Wszyscy czuli się po jej zażyciu, jak to określili heroicznie (niem.heroisch), stąd wzięła też swój początek nazwa nadana substancji przez pracowników koncernu Bayer. Freund i Speyer z Uniwersytetu we Frankfurcie w 1916 roku dokonali z tebainy syntezy oksykodonu, później znanego w wersji handlowej jako OxyContin. W 1932 roku petydyna (Demerol, Dolargan) została zsyntetyzowana po raz pierwszy przez niemieckiego chemika Otto Eisliba. Inny chemik pracujący dla IG Farben, Otto Schaumann odkrywa jej właściwości uśnieżające ból. Pod koniec lat 70. laboratoria niemieckiej firmy farmaceutycznej Grünenthal GmbH opracowały formułę otrzymywania tramadolu (Tramal).
61
ulica ulica ulica ulica ulica ulica ulica ulica ul Na brak heroiny na rynku, na urozmaicenie kuracji metadonem, na słabą amfetaminę. Na sentymenty do produkcji i przyzwyczajenia do strzykawek. Bo leczy skręty, testy go nie wykrywają, jest tani, legalny i łatwo dostępny.
,
,
,
JESTES LEKIEM NA CALE ZLO PAWEŁ SIŁAKOWSKI
„JESTEŚ LEKIEM NA CAŁE ZŁO I NADZIEJĄ NA PRZYSZŁY ROK. JESTEŚ GWIAZDĄ W CIEMNOŚCI, MISTRZEM ŚWIATA W RADOŚCI, OTO CAŁY TY, NIE WYJĘTY TY. Obserwujemy naszych klientów z Warszawy, rozmawiamy z nimi i widzimy co się dzieje. Efedron, bo o nim ten artykuł, stał się zamiennikiem większości substancji, wręcz wyparł w chwili obecnej inne substancje. Zjednoczył uzależnionych od opiatów i od amfetaminy. Niby nic, takie lekarstwo na katar. Efedron otrzymywany z niereceptowalnych leków (Acatar, Sudafed) za pomocą nadmanganianiu potasu i octu. O efedronie można było przeczytać na łamach MnB (zima 2009/2010 „Ekstaza, wynalazki i polityka” rozmowa z Waldemarem Krawczykiem). Od tamtego czasu zmieniła się skala zjawiska. Wtedy efedron bywał przyjmowany. W chwili obecnej bywa, że nie jest. Wpływ na to mają wszystkie wspomniane już powody a i jeszcze innych indywidualnych pewnie zebrałoby się dwa razy tyle. Interesującym jest fakt, że przejściowy brak heroiny w Warszawie nie spowodował zwiększonej liczby detoksów, terapii, itp. Co prawda nieco większe jest zainteresowanie czarnorynkowym metadonem, ale rewelacji też nie ma. Czy sytuacja ta dowodzi słów „terapeutów”, że narkoman musi ćpać, cokolwiek i jakkolwiek? A może gdzie indziej jest „efedron zakopany”? Może zmienia się mentalność użytkownika? Może nie warto ryzykować więzienia, czy ganiać się z policją po
62
ulicach za ćwiartkę w kieszeni? Może nie warto wydawać stówy dziennie, gdy spokojnie wystarcza to na 2 – 3 dni w przypadku efedronu? Może obala to inny mit – zakazany (w sensie nielegalny) owoc kusi? Może jest to wynik potrzeby świeżości, bo słaba jakość dostępnych na czarnym rynku substancji sprawia, że chęć ich spożywania spada? Może po prostu narkoman jako gatunek sprytny przystosowuje się łatwo do pędu czasu? Może…? W sumie nie wiadomo za dużo na ten temat… JESTEŚ LEKIEM NA CAŁE ZŁO, I NADZIEJĄ NA PRZYSZŁY ROK. JESTEŚ ALFĄ OMEGĄ, HYMNEM, KOLĘDĄ OTO CAŁY TY, NIE WYJĘTY TY, TY, TY. Każde kolejne przyjęcie efedronu wiąże się z zakwaszeniem krwi kwasem octowym. Zapoznając się z szeroką gamą symptomów zakwaszenia krwi nasuwa się pewna myśl. Niektóre z objawów (jak np. bezsenność) mogą dawać poczucie słabszego zejścia efedronu, ale w teorii zakwaszenie może również powodować bóle i zapalenie stawów, nadciśnienie, bóle kręgosłupa – co również teoretycznie nie ma nic wspólnego z łagodnym „schodzeniem” z heroiny. GDY GŁUPOTA Z BIEDĄ JUŻ MNIE MAJĄ, ROBISZ MAŁPĘ I MAM W DOMU CYRK. W OCZACH OGNIE ZNÓW SIĘ ZAPALAJĄ, I DLA CIEBIE CHCĘ ZNÓW ŻYĆ” Ogólnie rzecz biorąc, konsekwencji zdrowotnych może być mnóstwo, ale nie jest to w żaden sposób barierą przed zażywaniem. Bo znowuż za dużo na ten temat nie wiadomo. Jak w takim razie edukować o bezpieczniejszych iniekcjach, o jakich niepożądanych skutkach przyjmowania rozmawiać, czego się wystrzegać, jak ograniczać niebezpieczeństwa?