2 minute read

Sport jest dobrą szkołą życia

24 października br. zmarł po długiej chorobie Tomasz Wójtowicz – legenda polskiej siatkówki. A zaledwie miesiąc wcześniej, 17 września, został wyróżniony przez Fundację „Teraz Polska” tytułem Promotora Polski. Tego dnia w Lublinie odbył się międzynarodowy turniej Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza z udziałem dwunastokrotnego (i aktualnego) mistrza Niemiec Berlin Recycling Volleys, czołowego klubu ligi włoskiej WithU Verona Volley, ukraińskiego Barkom-Każany Lwów i LUK Lublin. Przy tej okazji przeprowadziliśmy wywiad. Prawdopodobnie ostatni, jakiego udzielił wielki sportowiec.

Marzena Tataj: Mały Tomek był „skazany” na siatkówkę…

Advertisement

Tomasz Wójtowicz: Tak, bo mama Bogumiła i tata Kazimierz trenowali siatkówkę, grał w nią także młodszy brat Wojciech. Trenowałem pod okiem taty w Avii Świdnik i Legii Warszawa, ale pierwsze szlify siatkarskie zdobywałem w reprezentacji szkolnej technikum budowlanego MKS Lublin oraz w drugoligowym zespole MKS-AZS. Z drugoligową Avią Świdnik awansowałem do ekstraklasy, zdobywając brązowy medal.

MT: Jak trenowało się u taty?

TW: Nie było forów, bo tata był surowym trenerem, szczególnie wobec mnie. Ale im więcej potu na treningach, tym lepszy rezultat na boisku.

MT: Jakie były przełomowe momenty w karierze sportowej?

TW: Mogę wyróżnić cztery takie wydarzenia. Pierwsze było zdobycie wicemistrzostwa Europy juniorów w 1972 r. w Barcelonie, następnie – powołanie do kadry seniorów Huberta Wagnera w 1973 r. Niezwykle ważne było mistrzostwo świata zdobyte przez drużynę Wagnera w Meksyku w 1974 r. A wisienką na torcie było złoto olimpijskie w Montrealu w 1976 r. – do tej pory jedyny medal olimpijski polskich siatkarzy.

MT: Czego najbardziej żałuje pan w karierze sportowej?

TW: Kontuzja przed olimpiadą w 1980 r. spowodowała, że wprawdzie pojechałem do Moskwy, ale w trakcie meczów musiałem często nastawiać sobie łękotkę. W rezultacie Polacy zdobyli czwarte miejsce, które – jak wiadomo – jest najgorsze dla sportowca.

Drugie wielkie rozczarowanie nastąpiło w 1984 r., kiedy to po czterech latach przygotowań do igrzysk władze poinformowały nas, że na znak protestu reprezentacja Polski nie pojedzie do Los Angeles, za to weźmie udział w Turnieju Przyjaźni na Kubie. Ja jednak dostałem zgodę na zakończenie kariery, więc mogłem rozpocząć karierę zawodową na Zachodzie. Przez osiem lat grałem w różnych zespołach włoskiej ligi, a w 1985 r., występując w barwach Santalu Parma, zdobyłem klubowy Puchar Europy.

MT: Kim były najważniejsze dla pana osoby na drodze sportowej?

TW: Z pewnością pierwszą i najważniejszą osobą był mój tata, który zaszczepił we mnie miłość do siatkówki. Następnie wymienię trenera Huberta Wagnera oraz Władysława Pałaszewskiego, który trenował reprezentację juniorów.

MT: Dlaczego warto poświęcić się sportowi?

TW: Sport jest dobrą szkołą życia. Wykształca wytrwałość, punktualność, odporność na porażki i sukcesy, a przede wszystkim umiejętność współpracy w grupie. Te cechy są bezcenne w „cywilnym” życiu.

MT: Co chciałby pan przekazać młodym adeptom sportu?

TW: Życzę im cierpliwości i wytrwałości, żeby nie załamywali się początkowymi porażkami, ale dążyli do celu krok po kroku. Sport to zdrowie, szczególnie ten w wydaniu rekreacyjnym. Zalecam więcej ruchu, a nie siedzenie w telefonach i komputerach. Biegajmy, spacerujmy, grajmy w piłkę, jeźdźmy na rowerze – po prostu ruszajmy się.

Tomasz Wójtowicz

– siatkarz, złoty medalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, czterokrotny wicemistrz Europy, nominowany do grona najlepszych ośmiu siatkarzy świata i amerykańskiej galerii siatkarskich sław – Volleyball Hall of Fame. Zawodnik m.in. MKS Lublin, AZS Lublin, Avii Świdnik i Legii Warszawa (zdobył mistrzostwo Polski). W reprezentacji Polski zaliczył 325 występów.

This article is from: