Zwierzaki z wesołego
strychu tekst i ilustracja
Magdalena Walko wiak
Rozdział pierwszy
Na ulicy Karmelkowej zapadł już mrok, wszystko dookoła ogarnął spokój i słychać było tylko dźwięk spadających drobnych kropli deszczu. Na wieży zaczęła właśnie wybijać godzina dwunasta, kiedy w oddali ukazały się dwie małe sylwetki, drepczące cichutko pod osłoną czerwonej parasolki. Po ulicy wędrował pulchny jeżyk Antoni oraz postawny chrząszcz Cyryl. Kiedy deszcz przestał padać, a chmury powoli zaczęły umykać w sobie tylko wiadomym kierunku, Cyryl złożył czerwoną parasolkę i spojrzał na przejaśniające się niebo. - Zobacz przyjacielu, wygląda na to, że dzisiejszego wieczoru będziemy mogli poobserwować gwiazdy. Spójrz, jedna z nich świeci dziś najjaśniej. Ciekaw jestem, czy wiesz, kto ją zamieszkuje - zapytał Cyryl. Jeżyk pokręcił znacząco głową. Kiedy patrzył na niebo wydawał się sobie małą kruszynką. - Widzisz, tamta gwiazda świeci tak jasno, ponieważ zamieszkuje ją dama, która nosi szaty mieniące się drobinkami srebra. Kiedy się przechadza, unosi się dookoła niej błyszczący pył. Ma piękne kryształowe oczy, a jej włosy oplecione są tysiącem kwitnących kwiatów - powiedział Cyryl. - Jak ona ma na imię? - zapytał jeżyk. - Widzisz przyjacielu, imię tej pięknej damy to Prawda i by ją dostrzec, należy wyruszyć w najeżoną trudnościami drogę.
4
5
wytrwałość - Najeżoną? - powiedział jeż Antoni. - A więc to coś dla mnie! - Podobno - ciągnął Cyryl - prowadzi do niej pewien labirynt w odległych krainach źródlanych jezior. Krążą legendy, że każdej wiosny Prawda opuszcza swoją gwiazdę i wyrusza w daleką podróż. Zatrzymuje się wówczas w Królestwie Błękitnych Jezior otoczonym przez szklany labirynt. Niewielu jest jednak śmiałków, którym udało się do tego miejsca dotrzeć. Prawda zaprasza bowiem jedynie tych, którzy kierują się wytrwałością i mądrością. - Myślisz, Cyrylu, że jesteśmy mądrzy i wytrwali? - Tego się nigdy nie wie, dopóki się nie spróbuje! - odpowiedział Cyryl i uznał, że to mądra odpowiedź. Jedynym problemem pozostawała zatem wytrwałość. - Czy myślisz, Cyrylu, że moglibyśmy tam pójść? - zapytał Antoni. - Hm - zastanowił się Cyryl - najbliższy sługa Prawdy, Lew, otacza swoją troską całe królestwo. Ma to pomóc w ochronie tej Pięknej Damy przed tymi, którzy nie są gotowi na jej spotkanie, ponieważ kierują się głupotą, a nie mądrością. Legenda głosi, iż ten, komu uda się przebyć szklany labirynt, może zamieszkać w pięknym Pałacu oraz dołączyć do armii jej żołnierzy. Prawda ceni sobie bowiem prawdziwą odwagę i sowicie ją nagradza. Jeżyk zaczął się zastanawiać nad wszystkim, co usłyszał od swojego mądrego przyjaciela. Rozmyślał nad tym, jak piękna musi być Pani Prawda. Zapragnął także wybrać się kiedyś do krainy źródlanych jezior, gdzie mógłby ją spotkać. Oboje dreptali z Cyrylem jeszcze przez krótką chwilę po ulicy, aż wreszcie dotarli do wieży, na której Cyryl miał zwyczaj czytać opowieści ze złotej księgi. Jeżyk przypatrywał się światełkom na niebie, które z coraz większą swobodą przedzierały się przez gąszcz
6
chmur, kiedy na ulicy pojawił się nieproszony gość. Był to bury, wygłodniały kot, który wybrał się na wieczorne polowanie. Widok małych zwierzątek, które stoją na środku ulicy, wyraźnie go ucieszył. - Mmmmmniam - mruknął kocur i aż się oblizał. - On jest tuż za nami, Cyrylu! - krzyknął wystraszony jeżyk. Musimy uciekać! - dodał, przebierając szybciutko swoimi małymi nóżkami. - Spójrz w górę, tam jest jakaś drabinka!- krzyknął Cyryl Zwierzaki wdrapały się na najbliższy dach. Kot oczywiście mógł wdrapać się tam za nimi, ale uznał że kolczasty jeż i chrząszcz w twardym pancerzu to niezbyt zdrowa kolacja, więc tylko mruknął głośno, po czym oddalił się z burczącym brzuchem. Minęła jednak dłuższa chwila, zanim uspokoiły się serduszka Cyryla i Antoniego. - Uff, ależ mieliśmy szczęście z tą drabinką. Doceniam Twoje piękne opowieści o Prawdzie i gwiazdach Cyrylu, jednak chciałbym zauważyć, że te głodne kocury nawet o północy nie próżnują - szepnął wystraszony jeszcze i drżący jeżyk. Cyryl wyjął wielką, błyszczącą księgę i posypał ją złotym pyłem. W tym samym momencie na białych kartkach zaczął pojawiać się tekst. Jeżyk zaczął przyglądać się pięknej księdze, w której złotymi literami zaczynała się zapisywać wieczorna opowieść Cyryla. Chrząszcz z uśmiechem na twarzy rozpoczął opowieść o Zwierzakach z wesołego strychu.
Wieczorna opowieść Cyryla 7
Rozdział drugi
Miasteczko Lotto było położone zaledwie kilka kilometrów od Królestwa Błękitnych Jezior. Mieszkańcy nie mieli pojęcia, iż w pobliskiej okolicy znajduje się magiczna Kraina, którą odwiedza księżniczka o imieniu Prawda. Żyli w spokoju aż do dnia, w którym do miasteczka dotarła niezwykła przesyłka. Kiedy miejscowy listonosz o imieniu Gerwazy chciał właśnie zakończyć dzień swojej pracy, z zaskoczeniem dostrzegł, że na samym dnie jego torby leży jeszcze jedna czerwona koperta. List wyraźnie różnił się od tych, które zwykle przychodziły do mieszkańców Lotto. Gerwazy z niedowierzaniem przyjrzał się kopercie wielkości własnego paznokcia. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. - To niemożliwe - pomyślał, następnie wyjął swoją lupę i odczytał adres odbiorcy. Mieszkańcy Strychu na ul. Karmelkowej 58 Miasteczko Lotto - Ciekawe, kto może oczekiwać listu wielkości małej monety - zastanawiał się głośno listonosz Gerwazy niepewnym krokiem kierował się w stronę ulicy Karmelkowej. Podczas swojej wędrówki zastanawiał się nad tym, do kogo skierowana może być tak maleńka przesyłka. Kiedy już dotarł na strych kamienicy z numerem 58, wnętrze wydawało się całkiem puste. W ciemnej przestrzeni strychu zobaczył gdzieś w oddali kształt malutkich drzwiczek, na których mieniły się kolorami literki.
8
9
a t r e p o k a n o w r e cz Z pomocą małej lupy listonosz z trudem odczytał napis: Mieszkańcy strychu na ulicy Karmelkowej 59 - Puk, puk, stuk, stuk – zapukał. Nikt nie odpowiedział. Gerwazy niepewnie wsunął kopertę pod malutkie drzwiczki. Listonosz jeszcze przez dłuższą chwilę nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył: maleńkie drzwiczki oraz jeszcze mniejsza przesyłka - jej wielkość można było przyrównać do guzika od marynarki. Była to jedna z najbardziej niezwykłych rzeczy, jakie przyszło mu kiedykolwiek dostarczać. - Ciekaw jestem, kto taki jej oczekuje - powiedział szeptem, oddalając się. Po drugiej stronie drzwiczek spał sobie mały Żabąszcz, którego obudził nagle niespodziewany hałas. Postanowił więc otworzyć walizeczkę, w której zwykle spał i wyjrzeć na zewnątrz. Zawiasy puściły, a malutkie oczko spojrzało na pustą przestrzeń. Następnie wysunęła się zielona rączka... i z walizeczki wyskoczył mały, uśmiechnięty stworek. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając, czy wszyscy mieszkańcy strychu jeszcze śpią. Następnie zaparzył sobie pomarańczowej herbatki i zjadł kilka ciasteczek sezamowych. Drepcząc radośnie po strychu, napotkał niespodziankę … Tuż przy drzwiczkach wyjściowych leżała czerwona koperta. - Przecież o strychu zazwyczaj nikt nie pamięta… Omijają go wszyscy… Czasem tylko ktoś podrzuca stare, zniszczone przedmioty, a tu taka niespodzianka - pomyślał stworek. Żabąszczyk nie wiedział, co zrobić, więc za pomocą wielkiego, czerwonego dzwonka zwołał zebranie. Po chwili rozległy się zewsząd zgrzyty i szmery. Pewna wiekowa lampa, zamieszkiwana przez świetliki, zapalała się i gasła. Sprężynki w kanapie za sprawą budzących się ze snu muszek, dygotały
10
11
na prawo i lewo. Po chwili na środku strychu pojawiła się cała armia jego lokatorów. Były pośród nich najróżniejsze chrząszcze, biedronki, świetliki i pajączki. - Cóż to, Żabąszczyku, za ceregiele się tutaj dzieją? - zapytała zaspana jeszcze Biedronelka. Spójrzcie, dziś pod naszymi drzwiczkami znalazłem prawdziwy list - krzyknął głośno Żabąszcz. Zwierzaki podeszły nieco bliżej, by przyjrzeć się jaskrawoczerwonej kopercie. - Prawdziwa przesyłka w owadzim rozmiarze! A to heca! - krzyknęła Biedronelka . Zwierzaki z zaskoczeniem przyglądały się tajemniczej kopercie. Wreszcie na środek wyszła Malutka Żaklina, która postanowiła otworzyć list. W tym właśnie momencie koperta wyskoczyła z jej rączek i pofrunęła w górę. Mieszkańcy strychu patrzyli z niedowierzaniem. Czerwona koperta po krótkiej chwili rozsypała się w drobny, srebrzysty pył, z którego wyfrunęły Elfy o tysiącach kolorów. Te małe, iskrzące się stworzonka zaczęły wypełniać szary strych kolorami tęczy. Fruwając, rozsypywały wszędzie srebrzysty pyłek, który po chwili przemienił się we wspaniałą, otwartą bramę. Owady z zachwytem obserwowały zjawisko. Jeden z Elfów wskazał zachęcająco, by zwierzaki wybrały się w stronę kwiecistego przejścia. Malutka Żaklina jako pierwsza wyruszyła do przodu, za nią zaś kroczyła niepewnie cała reszta owadów. Dwie biedronki szeptały pomiędzy sobą. - Wiesz, Geniu, coś mi tu nie gra! Dlaczego tacy dostojni goście zapraszają owady ze strychu? - Ty się, Basiu, tyle nie zastanawiaj, tylko idź! - odpowiedziała jej druga biedronka. Malutka, czerwona przesyłka okazała się więc wiadomością z Krainy Błękitnych Jezior. Mieszkańcy starego strychu zostali zaproszeni do Królestwa Prawdy. Choć nikt nie pojmował, dokąd ma ich zaprowadzić droga, która zarysowała się w oddali, to jednak ich ciekawość była tak wielka, że niewiele
12
się zastanawiając, postanowili sprawdzić, cóż znajduje się po drugiej stronie.
po drugiej stronie? 13
Rozdział trzeci
Kiedy zwierzaki przeszły już na drugą stronę zaczarowanej bramy ich oczom ukazała się kraina, która w żaden sposób nie przypominała szarego strychu. Dookoła szumiał zielony las, a w oddali widoczne były piękne, krystaliczne jeziora. Strażnikiem, który ich przywitał, był Lew, piękny i postawny, który już od wielu lat czuwał nad tym, aby do królestwa Prawdy dostali się jedynie ci, którzy potrafią pokonać strach. Z ufnością spoglądał na maleńkie owady mając w głębi serca nadzieję, że uda im się z powodzeniem przejść przez szklany labirynt. Lew obdarował swoich gości ciepłym, spojrzeniem, ale zwierzaki wciąż czuły się niepewnie z powodu sytuacji, w której się znalazły. - Nie bardzo rozumiem - martwiła się maleńka Żaklina - dlaczego zostaliśmy tutaj zaproszeni. Nikt nam tego jeszcze nie wyjaśnił. - Trzeba przyznać, że okolica się zmieniła - błyskotliwie zauważyła Biedronelka. - Dookoła ładna zieleninka, w oddali piękne jeziora - może zostaliśmy zaproszeni na wakacje? Swoją drogą jak tu tyle wody, to możemy skorzystać z okazji i wsadzić tam nasze Żuki. Przydałby się im mały prysznic. Zwierzaki zaśmiały się radośnie. Żuczki spojrzały na siebie zawstydzone, po czym mocno się zarumieniły. Powszechnie znanym faktem była ich niechęć do częstych kąpieli. Lew przypatrywał się tym radosnym stworzeniom, po czym odparł z pełną powagą. - Cieszę się, że odpowiedzieliście na moje zaproszenie do Labiryntu Błękitnych Jezior.
14
15
Zwierzaki ucichły. Wreszcie głos zabrał gruby Bączek, który z trzęsącym się głosem powiedział: - PPPannie Lwwie. Tttooo chyyybbba jeeesttt jaaakkaś pomyłka. Pppprzecież my jesteśmy tylkkko malutkimiii owwa owadami – wybełkotał, po czym jego twarz oblała się mocnym rumieńcem. Nagle zdecydowanym głosem odezwała się Żaklina: - Dlaczego właściwie zostaliśmy tutaj zaproszeni? Lew uśmiechnął się serdecznie, po czym odparł: - To nie wasz rozmiar stał się przyczyną zaproszenia. Każdego roku księżniczka Prawda poszukuje do swojej armii nowych rycerzy. Tym razem jako kandydatów wybrała właśnie was, ponieważ strych, na którym mieszkacie, to najradośniejsze miejsce w całym miasteczku Lotto. Właśnie takich rycerzy poszukujemy do naszego królestwa. Nim jednak będziecie mogli dołączyć do Prawdy, czeka was długi i trudny sprawdzian, w którym wykazać się będziecie musieli nie lada odwagą i sprytem. Pozwólcie, że przejdziemy teraz do krainy labiryntów, która prowadzi w stronę pięknego, błękitnego Jeziora. Jeśli ktokolwiek z was będzie chciał wrócić, to oznajmiam, iż przez cały czas wędrówki Brama do strychu pozostanie otwarta. Droga nie jest łatwa, musicie wiedzieć, że będzie na Was czyhało wiele pułapek i niebezpieczeństw. Jednak jeśli uda Wam się przedostać do błękitnego jeziora, to otrzymacie wielką nagrodę od księżniczki Prawdy! Zwierzaki oniemiały, aż wreszcie głos zabrał Żabąszcz, który trzęsącymi się nóżkami podszedł do Lwa i ledwie słyszalnym głosem powiedział: - Boimy się, Panie Lwie, ale skoro otrzymaliśmy tutaj zaproszenie, to postaramy się pokonać tę drogę. Zwierzaki pożegnały dostojnego lwa i wyruszyły w stronę szklanego labiryntu. Małymi kroczkami
16
szły powoli trzymając się za swoje rączki. Choć w oddali cały czas widoczna była brama do starego strychu, to nikt nie zawrócił już w tamtą stronę.
. .. i m a k z c o r k i m y ł a M r io z Je ch y n it k łę B ie w st le ró K o maszarowały p
17
Ro zdział czwarty
Zdawało się, że w labiryncie nie ma żywej duszy. Jakież zdziwienie pośród towarzyszy, gdy na ich drodze pojawiła się Lukrowa Panienka. Była to dziewuszka ubrana w marcepanową sukienkę, na głowie miała landrynkowy kapelusz, a w ręku trzymała koszyk wypełniony słodkościami. Gestem swojej dłoni wskazała, by podążyć za nią. Wesołe Żuczki jako pierwsze podążyły do przodu z nadzieją, iż za moment zjedzą coś pysznego. Lukrowa Panienka zaprowadziła swoich gości do zakamarka labiryntu, który przepełniony był słodyczami. Piernikowe domki i czekoladowe rzeźby wypełniały całą przestrzeń. W oddali widoczna była fontanna z oranżadą, a na drzewach zamiast owoców wisiały żelki o najróżniejszych smakach i zapachach. Zwierzaki łapczywie rzuciły się na smakołyki. Zgłodniałe biedronki jako pierwsze wdrapały się na drzewka, by zasmakować owocowych żelków. Marcepanowa dziewczynka z zaskoczeniem obserwowała swoich gości, po czym zaprosiła wszystkich do suto nakrytego stołu, gdzie czekała już wspaniale udekorowana uczta. Czekoladowy tort, smakowite ciasteczka, a także cukierki o wszystkich kolorach tęczy. Całość wyglądała tak pięknie, iż trudno było się oprzeć. Zwierzaki podbiegły do stołu i łapczywie zabrały się do jedzenia. Jedynie gruby Bączek zdawał się odczuwać niepokój. Po zjedzeniu porcji marcepanów odezwał się głośno: - Słuchajcie, to chyba nie jest ostateczny cel naszej wyprawy! Myślę, że powinniśmy szybciutko zawijać nasze manatki. Żuczek Bernard, który zrobił sobie krótką przerwę przed zjedzeniem trzydziestego pączka odparł z całkowitym spokojem i opanowaniem:
18
19
- Mnie się tu podoba, są smakołyki, niczego nam nie brakuje, a Lukrowa Panienka wygląda na uprzejmą osobę. Następnie Bernard łapczywie pochłonął pączka i wypił kubek gorącej czekolady. - A ja myślę, że to jakaś pułapka - odparła zdecydowanym głosem Żaklina. - To na pewno jest podstęp! Zwierzaki spojrzały na siebie niepewnie. Biedronki odsunęły zdecydowanym ruchem porcję lodów śmietankowych i zaczęły rozglądać się za wyjściem. Po krótkiej chwili wszyscy spostrzegli, że po Lukrowej Panience nie było już śladu. Natomiast smakołyki, które wcześniej tworzyły piękne formy zaczęły się nagle topić. - To była pułapka! - odezwała się z paniką w głosie mała Żaklina. - Powinniśmy się byli spodziewać, że coś takiego się nam przytrafi. Przecież jesteśmy w Labiryncie! – dodała po chwili Na twarzach malutkich stworzeń coraz bardziej widoczny był strach i przerażenie. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza, wreszcie malutka Żaklina zdecydowanym głosem krzyknęła: - Przepraszamy, to nie była Prawda! Po tych słowach nastała wielka cisza. Wszystko znieruchomiało, a potok czekolady, lodów i marcepanu zaczął rozsypywać się się w drobny, suchy pył. W powietrzu unosiły się już jedynie drobinki kurzu, które w żaden sposób nie przypominały wcześniejszej krainy wypełnionej słodyczami. Gruby Bączek patrzył na to zjawisko ze zdziwieniem, jego oczy były szeroko otwarte, było w nich zaskoczenie. Po chwili odezwał się do Żakliny: - Skąd wiedziałaś jak to przerwać? - Czy Wy naprawdę nie pamiętacie, co powiedział nam Lew przed wejściem do labiryntu? Przecież tutaj mogą czekać na nas pułapki! Ta Lukrowa Panienka to był podstęp! Zwierzaki jeszcze przez krótką chwilę przypatrywały się przestrzeni, która wypełniona była szklanymi ścianami i suchym pyłem. Nic nie wskazywało na to, by wyjście z labiryntu było rzeczą prostą.
20
Ro zdział piąty
Ku zaskoczeniu całej ekipy, na ich drodze pojawił się elegancki lotnik. Twarz młodego mężczyzny rozjaśniał szeroki uśmiech. Z wyraźnym zadowoleniem w głosie zwrócił się do napotkanych towarzyszy. - Drodzy Państwo, za dziesięć minut zaplanowałem lot do zamku Krystalicznej Damy. Jeśli mielibyście ochotę dołączyć, to zapraszam Was na pokład. Zwierzaki spojrzały nieśmiało na piękny, czerwony samolot. Podróż wydawała się kuszącym rozwiązaniem, jednak wcześniejsze spotkanie z Lukrową Panienką było lekcją, która pokazała, że labirynt jest miejscem przepełnionym pułapkami. - Panie lotniku, my już raz wrobiliśmy się w niemałe problemy zasiadając do uczty z Lukrową Panienką. Ludziska, jakich spotykamy w tym labiryncie zdają się być mało wiarygodni - odparł gruby Bączek. - Chcieliśmy bardzo podziękować za zaproszenie, lecz po naszej ostatniej wyprawie zrozumieliśmy, że droga do Prawdy z pewnością nie prowadzi na skróty - odparła malutka Żaklina Ku zaskoczeniu zwierzaków lotnik zamienił się w drobny pył. Miejsce, w którym chwilę wcześniej stał roześmiany mężczyzna w mgnieniu oka opustoszało. Była to więc kolejna pułapka labiryntu, na którą mali towarzysze nie dali się już nabrać. Mimo tego przestrzeń zdawała się być coraz bardziej wroga.
21
Ro zdział szósty
Zwierzaki przez długi czas wędrowały szklanymi korytarzami labiryntu. Każdy kolejny zakręt wyglądał tak samo i gromada przyjaciół ze starego strychu odczuwała coraz większe zmęczenie. - Ja sobie ostatnio pomyślałem, że może warto byłoby zawrócić, bo tutaj nigdzie nie widzę wyjścia - powiedział zrezygnowany Żabąszcz. - Przecież Pan Lew uprzedził nas, że to może być trudna droga! – odparł z uporem gruby Bączek. - Spójrzcie, tam w oddali widać, że ktoś przechadza się po labiryncie - krzyknął z radością Chrząszcz Henryk Ku zaskoczeniu zwierzaków, na ich drodze pojawiła się parada pięknych marionetek. Ich szaty, przyozdobione brylantami, mieniły się z daleka. Miały pięknie wymalowane twarze, a ich błyszczące się suknie budziły podziw. - Gdzie się wybieracie?- zapytała mała biedroneczka - Idziemy odegrać naszą rolę – odpowiedziała marionetka o pięknych błękitnych oczach. - Tuż przy błękitnym jeziorze, nieopodal królestwa Prawdy, każdego wieczoru odgrywamy naszą rolę, jest to piękny spektakl o budzącym się księżycu. - Czy to oznacza, że wiecie jak wydostać się z tego labiryntu? – zapytała z zaskoczeniem Biedronelka - Dla nas ta droga wcale nie jest trudna – rzekła marionetka w turkusowej sukience - spójrzcie sami, mamy przyczepione przezroczyste linki do sukienek. Kiedy zbliża się czas spektaklu, do dębowego lasu, w którym mieszkamy, przylatuje mały Elf. Następnie prowadzi nas do Krainy Błękitnego Jeziora. Jeśli macie ochotę, możecie dołączyć, lecz
22
23
musimy się nieco pospieszyć, spektakl rozpoczyna się za 15 minut. - No to się nam poszczęściło, może uda nam się dotrzeć to tej Pani Prawdy - szepnęła malutka Żaklina Gromada przyjaciół, trzymając się za malutkie rączki, zaczęła podążać za marionetkami - jednak nikt nie miał pewności, czy droga, którą idą, rzeczywiście prowadzi w stronę jezior. Kiedy szklane korytarze stawały się coraz mniej zawiłe, a w oddali był widoczny kolor błękitny, zwierzaki nabrały pewności, co do drogi, którą podążają. Gdy zbliżyli się do Krainy Błękitnych Jezior, ich uwagę przykuła piękna, oświetlona kolorowymi światłami scena, na której miał się odbyć księżycowy spektakl. Właśnie schodziły się najróżniejsze osobistości, wśród których rozpoznać można było krasnoludy, elfy oraz kwieciste księżniczki. Wieczorny spektakl był pięknym wydarzeniem, podczas którego taniec, muzyka i kolorowe światła tworzyły piękną opowieść. Marionetki z wielkim wdziękiem wykonały swoje role. Kiedy spektakl się zakończył goście głośnymi brawami nagrodzili przedstawienie. Gdy kurtyna się zasunęła, jedna z marionetek, ku zaskoczeniu swoich koleżanek, przestała się ruszać. Zmartwiona Żaklina dostrzegając tę sytuację podbiegła do niej i z przejęciem zapytała: - Ach, co się stało? Dlaczego nie wracasz do dębowego lasu, tylko siedzisz tutaj sama? - Bardzo mi smutno -odparła marionetka - ponieważ co noc odgrywamy tę samą rolę. Każdego wieczoru tańczę i poruszam się do rytmu granej muzyki, bo jestem przywiązana do linek, które kierują moim ruchem. Chociaż spektakl jest bardzo piękny, to ja nie mogę zrobić niczego poza odegraniem swojej roli. Bardzo chciałabym zobaczyć jak wygląda świat poza tą sceną, szklanym labiryntem i dębowym lasem. Jednak nie mogę nigdzie pójść, ponieważ każdym moim ruchem sterują linki, do których zostałam przywiązana. Żaklina mocno się wzruszyła opowieścią marionetki. Niewiele się zastanawiając postanowiła pomóc niebieskookiej postaci. Ze swojej torebki wyjęła mały, metalowy nożyk. Następnie przecięła wszystkie linki, do których przyczepiona
24
była marionetka. Kiedy nic już nie krępowało jej ruchów, marionetka nadal pozostawała w bezruchu. Zwierzaki otoczyły ją, przyglądając się uważnie. - Czy myślicie, że ona jeszcze będzie się mogła ruszać?- spytała zmartwiona Żaklina - Spójrz na jej ciało, to są tylko kawałki drewienka, które wcześniej przyczepione były do plastikowych linek, ona mogła się poruszać jedynie podczas spektaklu – odparł chrząszcz Henryk - Ale widzieliście, że była smutna, tak samo jak my potrafiła odczuwać smutek! - krzyknęła zmartwiona Żaklina. - Na pewno istnieje jakiś sposób żeby ją ożywić – dodała po chwili. Zwierzaki przypatrywały się marionetce, która w niczym już nie przypominała pięknej, tańczącej postaci. Wyglądała jak zwykła drewniana zabawka. Ciszę przerwał niespodziewany gość. Była to dostojna dama, która przechadzała się po brzegu jeziora. - Czy mnie się tylko wydaje, czy odwiedziła nas ta piękna Pani Prawda? - zapytała nieśmiało Biedronka Stefania. Nieznajoma delikatnym, wręcz krystalicznym głosem odezwała się do swoich towarzyszy: - Miałam dużą nadzieję, że uda Wam się wydostać z labiryntu. Widzę, że macie ze sobą towarzysza - powiedziała spoglądając na marionetkę. Następnie podeszła bliżej i spojrzała na jej błękitne oczy, w których był wielki smutek. Uśmiechnęła się serdecznie, po czym wyjęła ze swoich włosów najpiękniejszy kwiat i położyła go na jej sercu. W tym samym momencie kukiełka zaczęła się zmieniać. Jej nóżki, rączki i twarz już nie przypominały sztywnego drewna, lecz zamieniły się w ciało prawdziwej dziewczynki. - Ona żyje! - Krzyknęła z radością Żaklina. - Ona naprawdę żyje! Dziękuję, bardzo Pani dziękuję! - dodała po chwili nie dowierzając temu, co zobaczyła.
25
Obok, zamiast smutnej, drewnianej marionetki stała śliczna niebieskooka dziewczynka, która uśmiechała się radośnie. Dostojna dama chwyciła ją za rękę, po czym krystalicznym głosem skierowała się w stronę zwierzaków. - To wielka radość, że przyjęliście moje zaproszenie, wiem że na starym strychu wszystko było bezpieczne i pewne, a tu musieliście zmierzyć się z zupełnie nowym wyzwaniem. Nikt z Was nie zawrócił, to oznacza, że jest w was wielka odwaga. Chciałam nagrodzić wasz wysiłek. Do tej pory moim najbliższym doradcą i pomocnikiem był Lew. Teraz chciałabym obdarować i was tym wyróżnieniem. Gromada Zwierzaków ze starego strychu przez długi czas nie mogła uwierzyć w szczęście, jakie ich spotkało. Wraz z ożywioną marionetką cieszyli się całym sercem z wyróżnienia. - A teraz zapraszam Was na wielki bal - rzekła Prawda Zwierzaki wraz z żywą marionetką podążyły za srebrzystą damą. Czyli jednak im się udało! – krzyknął z radością Jeżyk. Udało im się, bo pokonali strach - odparł ciepłym głosem Cyryl, po czym zamknął swoją złotą księgę i przez długą chwilę przypatrywał się jasnym gwiazdom na niebie.
26
Udało im się, bo pokonali STRACH
27