Marek Kwiatkowski - W pogoni za wskazówką sekund - 2009

Page 1

Marek Kwiatkowski „W pogoni za wskazówką sekund”

Zbiorek ukończono: CZERWIEC 2009

Poszczególne prawa: Tekst - Marek Kwiatkowski Modelka - Patrycja Lebowska Fotografie – Wiesław Wlizło

Cena 1 egz. 5,00 zł


Komu dziękuję… Tym wszystkim, którzy czekali i wierzyli, że jeszcze doczekają dnia, kiedy będą mieć ten zbiorek kilku słów u siebie, na własność, na własne chwile z „poezją”. Dziękuję żonie za wszystko, w szczególności za to że jest Aniołem dla mnie już od 7 szczęśliwych lat, córce za uśmiech i radość każdego dnia, Patrycji za swoje oblicze nadające koloru temu tomikowi… Wszystkim znajomym za słowa dobre i krzepiące, motywujące i rozgrzewające… Zapraszam do poczytania moich kilku myśli, nazywanych ambitnie „poezją” Marek ‘Marqs’ Kwiatkowski marqs@midimania.pl


*** Czy można Cię kochać za wszystko? Czy kochać Ciebie za nic? Czy można być miłości blisko? Czy nie znać lepiej jej granic? Czy kochać to rozumieć? Czy rozumieć to kochać? Czy śmiać się można tylko? Czy czasem lepiej szlochać? Ile nam dni zostało? Ile przeżyć i wzruszeń? Ile jeszcze radości? (smutków nie liczę) Ile mam pytań? nikt nie zliczy Kto nie umie kochać Niech najpierw ćwiczy… Zranić to jak nagłe mrugnięcie okiem, Naprawa jak budowa mostu nad rwącym potokiem


*** był mrok Twe nagie udo i ciepły koc dłoni naszych - splot … spokój, w oddali szept płomieni kominka, przy kominku - zaspany kot … … nasz przyspieszony oddech jedno ciało - jeden rytm … … na szybie malowniczy mróz. To był znów nasz ostatni raz … … jeszcze szybki pocałunek w dłoni płaszcz … smutny zamka zgrzyt, szybko otwarte drzwi w nich zostałaś Ty … moje marzenie, moje sny ... do samochodu krótki bieg śnieg w mych włosach i Twój śmiech… …to był znów nasz ostatni raz…


*** uwielbiam gdy podchodzisz cicho do pianina i graniem mnie budzisz codziennie inne doznanie piękna zaklętego w Twoich palcach graj, siedzę już przy Tobie i masuję kark, zapach kawy budzi nas za szybko …


*** miał być normalnym dniem lecz nigdy się nim nie stał słony deszcz ludzkich łez nie pomógł zupełnie jeden Twój lot jedna wielka próba ratowania wszechświata wbita w ocean jak strzała ... i wcale nie Amora


*** W pogoni za lepszym czasem Idę piechotą Często biegnę Wskazówka sekund Depcze mi po piętach Płaczę Tyle jeszcze Przede mną prób Bycia dobrym

Mimo wszystko Warto biec Po szczęście Dla Ciebie


*** Alfabetem moim nie są litery Ani znaki pisane Alfabetem moim sa dłonie Wyciągnięte do mnie Łapiąc liczę Tysiąc jeden, tysiąc dwa … Piszę zdania dłoniowe Dłoniom się przypatruje Gdzie Ty jesteś Gdzie Twoja dłoń?

… Nie krzycz tak Słyszę


*** Jestem Panie Nie było mnie długo Nie płacz.. Nie zapomniałem… Ty nie zapominasz nigdy .. Słyszałem Twój głos Mówisz że na kolanach Widzisz - ja leżę Nie tylko kolana bolą Boli mnie ciało Ciężko mi bardzo Zobacz wbili mój krzyż tuż nad głową


*** Pada śnieg, delikatnie włochaty szal Tuli mnie, nie dusi, nie gryzie Dzisiejszy spacer do Ciebie taki niezwykły Mój przyjacielu pamiętam nasze ostatnie spotkanie Rok temu w wigilię, dokładnie ten czas… Twój uśmiech, mimo kolejnej wigilii w łóżku ciepły uścisk mocno już wychudzonej dłoni … Kto ten czas dogoni? Kto los odwróci? … Dziś już zmierzam jedynie pod Twój Drewniany krzyż Dobre słowo niosę i znicz czerwony Prezent mam od siebie – list Wiem, że czytasz bo zawsze znikają …a może to wiatr?


*** przy blasku monitora tłusta morda moja nieprzespane noce przeklinane godziny …kolejna kartka ma pozostać pusta? …tłusta? tłustym drukiem napełniona kapie marną zawartością ..ością mi w gardle stoi jej bladość spojrzenia

I te wielkie czarne oczy…


*** A nie było pośpiechu czy pośpiecha (?) osobowy zajechał zasapał - przystanął

zabiegani ludzi pobiegli dalej, by zdążyć dożyć do pięćdziesiątki

w zabudowanym – pięćdziesiąt wolno mimo wszystko

niektórym się udaje


*** pojawiła się – powiedział ostro dodał jeszcze jedno ‘nicniewnoszące’ słowo zrozumiałem przekaz chwyciłem za telefon nadzieja była obok próbowała uśmiechu bezskutecznie próbowałem przypomnieć sobie numer poza zasięgiem mojego spisu w pamięci umarła nam na złość! w niedzielę nadzieja – na szczęście


*** Gdyby te kwiaty mogły mówić powiedziałyby Ci znowu był – pieprzył.. trzy po trzy dwa razy po kąpieli mówiła mu nie słuchał jej w ogóle

kwiaty były świadkiem


*** Uśmiecham się Tłumiąc w sobie krzyk Bezradny worek Pełen radości innych Niewidzący dobry duszek Samochwała

Za dużo sznurków Za mało rąk Nie nadążam chwycić Tej najpiękniejszej, która właśnie Wysuwa się z pęku

Jestem dla innych Dla mnie - mnie nie ma


*** Czasami jest mi smutno delikatnie spływają Łzy wtedy nie mam już sił na więcej i pewnie nie masz też Ty wtedy staram się patrzeć w zieleń Twoich oczu uspokaja ich głębia pomaga ich dobroć... ..'wszystko będzie dobrze!' mówią do mnie co dnia... Kochać to zawsze znaczy kochać bez synonimów i innych znaczeń to razem się zestarzeć i razem się śmiać... .. a że czasem zły czas sypnie w oczy piaskiem? Przemyć, zapomnieć ..cieszyć się słońca blaskiem! KOCHAM! wiem, ze nie muszę pisać, że tylko Ciebie na zawsze...


*** …gdzieś nieopodal snu leży wychudzona poduszka pod uszka właściwie puchata jak sowa i pierzasta jak kogucik

…gdzieś nieopodal leżała wychudzona i porzucona zapisana kartka … - ‘paragon?’ nie znam francuskiego


*** A kiedy wreszcie czas zatrzymają i nikt nie powie godziny kiedy Słońce będzie znakiem a zmierzch uwieńczeniem kiedy?

i tak nie cofniemy zegarów o godzinę ani o dwie…


*** słoneczny kolor Twoich loków mentolowy smak mocno wydętych ust ciepło rąk na mojej szyi i zapach jesiennego deszczu na bluzce gdzie mokre odznaczały się łopatki

padało a my nic nic to że katar potem ważne że śmiech wtedy i przygoda

spotkanie dwojga dusz w swoim czasie


*** Nie wierzę, że niebo jest zielone i pełne liści że ocean pełen jest Łez stęsknionych Syren że od miłości dzieli nas jeden milowy krok że czas to wróg szczęśliwych ludzi że śmierć nigdy nie budzi że kosmyk Twych włosów to nie talizman że… że jestem tu nagle a Ty nie znikasz


*** był już dzień zsunięta kołdra okazała widok nagiego biodra i piersi słońce docierało powoli do skroni do błękitu Twych oczu schowanych pod powieką… wiesz, że nawet przez sen - uśmiechasz się?

„Zdążymy jeszcze raz przed odjazdem?” wybudzasz mnie z zamyślenia i już nie ma nas…


*** Życie ogłupiało w pośpiechu zostawiając człowieka za sobą On zdyszany, zziajany próbuje je dogonić, złapać za ogon, za rękę próbując szczęście pytać o drogę „co ja pomogę?”

gonimy wszyscy - wskazówkę sekund sekund, czy chwil?

wskazówkę wspomnień przebytych dni

kopalnię przyszłych okresów wykopaliska uśmiechu


*** Przepraszam Panie Nie boję się czasu ani jednej chwili ani jednej nocy jestem tu - na oślep biegnę - do przodu Okulary? nie mam i nie chcę … nie oglądam się już za siebie - Nie mam czasu Na życie… Na szczęście… Na uśmiech…


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.