Poprawiajmy stosunki międzyludzkie Wilda w czasach PRL

Page 1

Poprawiajmy stosunki międzyludzkie Wilda w czasach PRL

Magdalena Mrugalska-Banaszak


Magdalena Mrugalska-Banaszak urodziła się na Wildzie, jest doktorem nauk humanistycznych, a od 1992 roku kierownikiem Muzeum Historii Miasta Poznania (oddział Muzeum Narodowego). Przygotowała wiele ekspozycji dotyczących historii Poznania; jej wystawa Wilda – dzielnicy Poznania była nowatorskim przedsięwzięciem, które rozpoczęło nowy cykl muzealnych prezentacji. Jest autorką wielu artykułów oraz dziesięciu książek poświęconych Poznaniowi, m.in.: Wilda – dzielnica Poznania 1253-1939 (1999), Przedwojenna Wilda – najpiękniejsze fotografie (2011), Nocny Poznań w blasku neonów (2015) i Morderstwo w ratuszu. Poznań w latach 1894-1922 z Opalenicą w tle (2015). W 2013 roku wraz parafią rzymsko-katolicką pw. Zmartwychwstania Pańskiego oraz Fundacją SPOT. powołała projekt społeczny Wilda w czasach PRL.


Poprawiajmy stosunki międzyludzkie Wilda w czasach PRL

Magdalena Mrugalska-Banaszak


PODZIĘKOWANIA 2

Niniejsza książka nie powstałaby, gdyby nie wspólny wysiłek wielu osób i instytucji: spiritus movens naszego przedsięwzięcia była dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, ks. Adam Błyszcz w każdej sytuacji wyciągał do nas pomocną dłoń, zawsze też mogliśmy liczyć na energię Romany Zygmunt i spojrzenie z dystansu Macieja Frąckowiaka; wysiłek podzielenia się domowymi archiwami podjęli: Paweł Andrzejczak, Barbara Bartkowiak, Barbara Bobrowska-Wilczyńska, Krzysztof Borowiak, Maria Czosnowska, Andrzej Dyderski, Małgorzata Golińska, Natalia Górna, Zofia Juszczak, Grzegorz Karkosz, Edward Krokowski, Barbara Krűger, Kazimierz Kuśnierczak, Renata Kuśnierczak, Michał Łukomski, Janusz Marczewski, Emilia Mrowińska, Anna Nowicka, Hieronim Olejniczak, Bożena Peplińska, Barbara Ptak, Bartosz Seifert, Grażyna Sobierajska-Mormol, Alina Sokołowska, Wiesław Sommerfeld, Małgorzata Świderska, Maria Trybuła, Małgorzata Wajnor, Bogdan Zaremba, swoje archiwum udostępniło nam także Muzeum Historii Miasta Poznania oraz Miejski Konserwator Zabytków; wśród instytucji wspierających nasz projekt było V Liceum Ogólnokształcące im. Klaudyny Potockiej, Wytwórnia Opakowań z Papieru i Tektury Agol, Poznański Ośrodek Sportu i Rekreacji Chwiałka, Introligatornia Łukasza Jankowskiego oraz McDonald’s Hetmańska 100; finansowego wsparcia udzielił nam Wydział Kultury Miasta Poznania oraz Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Wszystkim im – dziękujemy.

Monika Sadowska, Prezes Fundacji SPOT.


Przedmowa: Widoki Wildy – dowód wspólnego wysiłku

4

10

Nowy porządek

15

„Wilda pięknieje”

21

Wszystko dla obywatela

29

SPISI TREŚCI

Prolog

3

Robotnicy z ZISPO mają dość

39

centrum 1 handlu, władzy i nauki

48

centrum 2 wiary i religii

88

centrum 3 komunikacji

128

centrum 4 sportu i wypoczynku

156


PRZEDMOWA 4

rzedmowa: P Widoki Wildy – dowód wspólnego wysiłku

Lechosław Olszewski Na biurku leżą rozrzucane fotografie. Różne formaty, odcienie szarości i brązów, różne widoki. Na jednej z nich zima. Młoda kobieta nienagannie przygotowana na chłodny dzień przystanęła na środku zaśnieżonej drogi. Pozuje trochę zawstydzona, ale z satysfakcją. Sądząc po kształcie cienia, w jakieś słoneczne popołudnie – może w niedzielę? Nic się przecież nie dzieje wokół, a ślady na śniegu dobitnie świadczą o tym, że zazwyczaj panuje tu znacznie większy ruch. Dzisiaj tylko jakiś mężczyzna z torbą oddala się wzdłuż ciągnącego się równolegle do drogi muru w kierunku ceglanego budynku i kilku topoli. W dali, po lewej stronie, przez pozbawione liści drzewa prześwitują zarysy kamienicy, a na horyzoncie wyraźnie rzuca się w oczy samotny budynek mieszkalny. Spokojnie, cicho, codziennie – nuda. Ale czy na pewno? Ta fotografia nie trafiła przecież w nasze ręce przypadkowo. Wiemy, że osobą pozującą swojemu przyszłemu mężowi, w końcu lat 60-tych, jest Halina Przybylska (wkrótce Olejniczak). Wracając do domu ze spaceru po Łęgach Dębińskich, stanęła pośrodku dzisiejszej ulicy Dolna Wilda – wówczas raczej podrzędnej drodze. Budynek w głębi, przy ulicy Krzyżowej, stoi do dzisiaj, ale fachwerkowej kamienicy u zbiegu Dolnej Wildy i św. Jerzego już od dawna nie ma, niektóre topole wycięto kilka lat temu, a w ubiegłym roku runął mur wzdłuż ulicy (na terenie, który


chronił, powstają właśnie nowe budynki urzędu skarbowego). Przetrwała tylko przydrożna kapliczka, a po drugiej stronie ulicy budynek wildeckiej elektrowni. Ale i jego zamierzano wyburzyć wraz z poszerzeniem jezdni o dwa dodatkowe pasy. Protesty mieszkańców zniweczyły na szczęście te plany – dzięki temu właśnie tutaj przeglądamy zebrane od mieszkańców Wildy fotografie1. Tylko z pozoru wydają się one podobne do siebie i niewiele mówiące. Wciąż muszą przecież budzić ciekawość, bo jeszcze żyją ludzie, którzy zostali na nich uchwyceni, a także ci, którzy pamiętają ówczesnych fotografów, uwiecznione rzeczy i miejsca. Nie brak im znaczenia jednak nie tylko dlatego, że są wehikułem pamięci, ale także dlatego, że za ich sprawą zmienia się nasz stosunek do tego, co przedstawione. Tym samym przeszłość i jej odwzorowanie w postaci fotografii staje się ważne nie tylko teraz, ale i na przyszłość. Historia PRL ciągle wydaje się nam na tyle bliska, że nie odczuwamy potrzeby jej zachowywania. Jednak wiele informacji z tej pozornie niedawnej przeszłości odeszło już być może bezpowrotnie w zapomnienie. Nie tylko tych dotyczących drobnych spraw, ale także takich, jak wiedza o kamienicy u zbiegu Dolnej Wildy i św. Jerzego, o której przed chwilą wspominaliśmy. Projekt „Wilda w czasach PRL” miał być odpowiedzią na tę „erozję” lokalnej pamięci. Fotografie bowiem od swojego pojawienia wspomagały pamięć i pomimo upływu czasu oraz zachodzących zmian utrzymywały ją przy życiu. I nie jest to tylko cecha fotografii dokumentalnych, ale także prywatnych zdjęć wykonywanych w zupełnie innych celach, które mimowolnie dokumentują przypadkowych

5

Fragment wystawy zdjęć wildeckich neonów oraz zrekonstruowana część neonu „Kino Wilda” przed montażem w ramach projektu „NeoWilda”; SPOT. 2014.


przechodniów, architektoniczną scenografię, plakaty i hasła propagandowe, pogodę czy nieużywane od dawna przedmioty. Przechowywane w domowych archiwach, albumach i starych pudełkach, być może od lat już przez nikogo nieoglądane, stanowią jednak nie tylko cenne i interesujące źródło wiedzy historycznej.

PRZEDMOWA 6

W przypadku „Wildy w czasach PRL” zostały wykorzystane w przedsięwzięciu społecznym, które zakładało wspólne działanie na rzecz zachowania pamięci, udokumentowania dzielnicowej historii i pielęgnowania lokalnej tożsamości. Jednocześnie jednak ów projekt zakładał także konfrontację indywidualnej pamięci z historią dzielnicy kreowaną przez historyków w taki sposób, aby podejmowane w tym celu działania (zbieranie fotografii, ich interpretacje, dyskusje o nich, udostępnianie i upowszechnianie) niosły ze sobą możliwości włączenia się mieszkańców Wildy w projekt o charakterze publicznym. Chociaż każdy z nas, angażując się w „Wildę w czasach PRL”, miał zapewne inne wyobrażenia o projekcie i wiązał z nim różne nadzieje, to z perspektywy kilku lat jego trwania można spróbować podkreślić jego najważniejsze cechy. Po pierwsze, od początku nasze przedsięwzięcie miało wymiar społeczny i wpisywało się w ogólne zmiany kulturowe, których ważnym aspektem jest demokratyzacja procesu współtworzenia kultury (m.in. poprzez przejmowanie przez obywateli niektórych funkcji instytucji publicznych, np. digitalizacja obywatelska2). Często zwraca się uwagę na to, że fotografia wydaje się atomizować świat tak, jakby składał się z widoków w nieskończenie wielkiej liczbie; że nie pozwala zrozumieć rzeczywistości, bowiem więcej skrywa niż pokazuje. Dla nas jednak zebrane zdjęcia nie tyle miały stworzyć całościowy obraz Wildy, co zaktywizować osoby czujące się związane z tą historyczną dzielnicą Poznania. Włączenie mieszkańców w tworzenie historii miało im uzmysłowić, że nie tylko kultura, ale także przeszłość należy do wszystkich. W takim razie jednak także wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za jej badanie i zachowywanie (public history). Mimo że ostatecznie historię pisze jedna osoba, to efekt jej pracy jest zawsze wypadkową aktywności i inspiracji czerpanych od wielu innych ludzi. Wiedza o przeszłości może więc mieć wymiar integrujący i wspólnotowy3. Budowanie zainteresowania historią jest przecież sposobem ogniskowana uwagi wokół wspólnych wydarzeń i miejsc. Tym


samym fotografie są znakomitym medium zwiększania zainteresowania wspólną historią, poczucia wspólnoty, zakorzenienia w lokalnej społeczności, co decyduje o ciągłości społecznej. Zachowywanie pamięci staje się w ten sposób działaniem na rzecz dobra wspólnego, kumulowaniem kapitału społecznego, niezbędnego elementu funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego. A dzielenie się fotografiami najbliższej rodziny i historiami swoich bliskich paradoksalnie jest znacznie łatwiejszą formą aktywności społecznej niż zabieranie głosu w otwartych dyskusjach w kwestiach publicznych. Po drugie, „Wilda w czasach PRL” poprzez upublicznienie archiwów i ich opracowanie nie tylko uzupełnia projekty instytucjonalne4, ale także podnosi kwestię relacji pomiędzy historią i pamięcią. Mimo że jako mieszkańcy znamy Wildę z czasu Centralnych Dożynek na Stadionie im. 22 Lipca czy oddawania do użytku Trasy Hetmańskiej, to nawet te ważne lokalnie wydarzenia rzadko znajdują swoje miejsce w pisanej dużą literą Historii miasta, regionu czy kraju. Prywatne fotografie natomiast odzyskują to pomijane i wyparte oblicze historii. Ta z małej litery tworzy się bowiem w interakcji historyków, miłośników przeszłości, pasjonatów i z pozoru zwykłych mieszkańców. „Niezwykłych” bo dysponujących domowymi archiwami w postaci zdjęć i rodzinnych historii5. W ten sposób Historia staje się wiedzą, która w centrum nie stawia procesów, zjawisk i cyklów, ale człowieka. Staje się wiedzą dotyczącą konkretnych ludzi, żyjących w konkretnym miejscu, w określonym kontekście społecznym i urbanistycznym, z ich indywidualnym doświadczeniem i emocjami. W ten sposób – jak zauważa Piotr Filipkowski – historia podporządkowuje się życiu, a nie życie – historii6. Po trzecie, realizacja projektu „Wilda w czasach PRL” na pewno wpłynęła nie tylko na relacje międzyludzkie, ale także międzyinstytucjonalne. Ich efektem stały się kolejne projekty dotyczące historii Wildy 7. Staraliśmy się zbudować wspólnotę nie

Rozproszona wystawa zdjęć Wildy w ramach projektu „Ramy pamięci”; przedsionek kościoła pw. Zmartwychwstania Pańskiego 2014.

7


PRZEDMOWA 8

tylko poprzez odwołanie do kolektywnej wiedzy, ale także próbując stwarzać szansę na wzmacnianie więzi, nie tylko tych międzyludzkie, ale i tych nie-ludzkich (stosunek do miejsc, architektury itd.). Tym samym historia o tym, jak zmieniała się Wilda, obejmuje zarówno ludzi, jak i przestrzeń, budynki i rzeczy, łącząc sprawy na pozór ważne z tymi na pierwszy rzut oka błahymi. Prywatne fotografie nie pokazują bowiem tego, co się chce utrwalić, tego, co mają zobaczyć inni, ale zwykłą i niezwykłą codzienność. W ten sposób budują świadomość zmian świadczących o ciągłości, pomagając ich odbiorcom odnaleźć się w czasie i przestrzeni. Tym samym historia tworzona przez lokalną wspólnotę odpowiada na lokalne potrzeby, staje się nie tylko ogólnodostępna, ale także użyteczna. Staje się historią lokalną, oddolną lub – jak sformułowała to wiele lat temu Ewa Domańska – historią ratowniczą8. W tym kontekście nad wyraz pouczający wydaje się projekt niegdysiejszego gościa Fundacji SPOT. – László Kürti’ego, który w latach 2002-2010 w niewielkim węgierskim miasteczku niedaleko Budapesztu – Lajosmizse, realizował projekt o podobnym charakterze9. Jego efektem było nie tylko stworzenie prężnie działającego stowarzyszenia, napisanie wizualnej historii miasta i jego okolic, zorganizowanie kilkunastu wystaw, wydanie kilku albumów, stworzenie lokalnej gazety, ale przede wszystkim powołanie muzeum historii miasta w oparciu o archiwa prywatne. Zdaniem Kürti’ego nic tak bowiem nie buduje wspólnoty, jak namacalne dowody wspólnego wysiłku. Ufamy, że takim dowodem stanie się także niniejsza książka.

Wykład dr Magdaleny Mrugalskiej-Banaszak o historii Wildy będący częścią projektu „Ramy pamięci” w ramach działań „Nowa Wspólna Wilda”, SPOT. 2014.


1

Początki projektu „Wilda w czasach PRL” sięgają 2013 roku, gdy dr Magdalena Mrugalska-Banaszak wraz z Parafią Rzymskokatolicką pw. Zmartwychwstania Pańskiego oraz Fundacją SPOT. stworzyli nieformalną inicjatywę skupiającą społeczność internetową (Facebook-owy profil „Wilda w czasach PRL” posiada prawie 3.000 polubień) zainteresowaną historią Wildy utrwaloną w postaci fotografii. W ramach tej inicjatywy regularnie organizowano zbieranie fotografii z prywatnych archiwów, prezentowano je na Facebooku wraz z historycznym komentarzem oraz w postaci wykładów i wystaw. W ramach projektu „NeoWilda” (2014) dofinansowanego przez Wydział Kultury Miasta Poznania zaprezentowano w SPOT. zdjęcia wildeckich neonów oraz dokumentację ze zbiorów Wydziału Architektury Miasta Poznania. W ramach „Ram pamięci” (części projektu „Nowa Wspólna Wilda” (2014) dofinansowanego przez Fundusz Inicjatyw Obywatelskich), oprócz zbierania zdjęć, wykładów i dyskusji zaprezentowano „rozproszoną” po Wildzie wystawę (obejmowała m.in. pływalnię na ul. Chwiałkowskiego, McDonald’s na ul. Hetmańskiej, przedsionek kościoła przy ul. Pamiątkowej, zakład introligatorski przy ul. Wierzbięcice, liceum ogólnokształcące przy ul. Klaudyny Potockiej). W czasie wernisażu, który przybrał formę spaceru po Wildzie, właściciele zdjęć i depozytariusze prywatnych historii stali się „kuratorami” wystawy, którzy opowiadając o zdjęciach i rodzinnych wydarzeniach szkicowali „inną” historię Wildy. Największą prezentacją zebranych w ramach projektu zdjęć była wystawa zorganizowana w lutym 2016 roku w kościele pw. Zmartwychwstania Pańskiego, której kuratorem była M. Mrugalska-Banaszak.

2

Pojęcie „digitalizacji obywatelskiej” nawiązuje do zjawiska „dziennikarstwa obywatelskiego”, zob. A. Tarkowski, J. Hofmokl, M. Wilkowski, Digitalizacja oddolna. Partycypacyjny wymiar procesu digitalizacji dziedzictwa, 2011, http://nina.gov.pl/media/43941/ digitalizacja-oddolna.pdf (dostęp 15.10.2016).

3

W przypadku naszego projektu aktywność mieszkańców nie ograniczała się do upubliczniania swoich archiwów i wiedzy na temat rodzinnych zdjęć, ale także na komentowania zebranego materiału na Facebook-owym profilu, w czasie wykładów, wystaw i dyskusji poświęconych historii Wildy.

4

O współczesnym rozumieniu „archiwum”: Archiwum jako projekt, K. Pijarski (red.), Fundacja Archeologii Fotografii, Warszawa 2011.

5

Temu miało także służyć nagrywanie i upublicznianie komentarzy osób dysponujących zdjęciami (oral history): http:// www.urbandesignwilda. pl/strona-glowna/ wystawa-nowa-wspolna-wildanowa-wspolna-wilda.html (dostęp 15.10.2016); zob. P. Filipkowski, Oral history jako historia podmiotowa [w:] Kolaboratorium. Zmiana i współdziałanie, M. Frąckowiak, L. Olszewski, M. Rosińska (red.), Fundacja SPOT., Poznań 2011, s. 229-235.

6

Tenże, Historia mówiona jako historia ratownicza: doświadczenie, opowieść, egzystencja, Teksty Drugie 5/2014, s. 17

7

M.in. gra miejska „Wilda wrze” zrealizowana w ramach projektu „Miejski Design Wilda” (2015) dofinansowanego przez Wydział Kultury Urzędu Miasta Poznania; zob. http:// www.urbandesignwilda. pl/strona-glowna/ wildecka-gra-miejska-wilda-wrzemiejski-deisgn-wilda.html (dostęp 15.10.2016).

8

E. Domańska, Historia ratownicza, Teksty Drugie 5/2014, s. 12-26.

9

L. Kürti, Zauroczenie obrazem. Fotografia i budowanie wspólnot na Węgrzech, [w:] Kolaboratorium…, s. 243-251; tenże, Jak z obrazka. Wspólnota i upamiętnienie na kartach pocztowych, tłum. M. Klimowicz [w:] Badania wizualne w działaniu. Antologia tekstów, M. Frąckowiak, K. Olechnicki, (red.) Bęc Zmiana, Warszawa 2011, s. 351-385.

9


Prolog

Magdalena Mrugalska-Banaszak

PROLOG 10

„Wilda w czasach PRL” jest naturalną kontynuacją moich zainteresowań. Do tej pory zajmowałam się historią mojej dzielnicy do czasu wybuchu II wojny światowej. Dlaczego piszę „mojej” Wildy? Ponieważ tutaj się urodziłam i spędziłam większość swojego życia. Zawsze interesowałam się jej historią i byłam ciekawa, jak niegdyś wyglądała, kto tu mieszkał, jakie przeszła przeobrażenia od czasów średniowiecza, gdy była wsią miejską, następnie samodzielną gminą wiejską, a w końcu, co działo się tutaj w momencie włączenia jej w granice Poznania i w latach późniejszych. Efektem moich poszukiwań była najpierw wystawa „Ulice i zaułki dawnego Poznania – Wilda” otwarta w Muzeum Historii Miasta Poznania w grudniu 1991 roku, później książka „Wilda – dzielnica Poznania 1253-1939” i album o dzielnicy w okresie międzywojennym. I tak nadszedł czas na kolejne lata. Jak to zazwyczaj bywa zaczęło się niewinnie, bowiem miałam nadzieję, że z nowym wyzwaniem uporam się w krótkim czasie. Nie zdawałam sobie sprawy, że zajmie ono tyle lat i będzie tak pracochłonne. Któregoś wiosennego dnia 2013 roku spotkałam się z ks. Adamem Błyszczem, proboszczem parafii Zmartwychwstania Pańskiego i z panią Romaną Zygmunt, redaktorem naczelnym dwutygodnika „Ja jestem Zmartwychwstaniem”, aby zastanowić się nad tematem nowej wystawy. Wcześniej pokazywałam w kościele niewielką prezentację na temat dawnej historii dzielnicy. Zaproponowałam „Wildę w czasach PRL”. I tak się zaczęło. Rzecz jasna nie miałam prawie wcale fotografii z tego czasu, poza zdjęciami z kronik parafialnych. Postanowiliśmy „iść na całość” i poprosić o pomoc mieszkańców Wildy.


W dwutygodniku parafialnym zaczęły się regularnie ukazywać informacje o naszym projekcie. Wkrótce włączyła się do niego Fundacja SPOT. i prace ruszyły pełną parą. Przygotowaliśmy kilka tysięcy ulotek, które trafiły do wildeckich sklepów, bibliotek i innych instytucji. W każdy poniedziałek czekałam w biurze parafialnym na mieszkańców chcących podzielić się swoimi archiwami. Przynosili zdjęcia, a ja skrzętnie zapisywałam ich opowieści. I tak przez wiele miesięcy. Czasami było to zaledwie jedno zdjęcie, ale zdarzało się i kilkadziesiąt. W sumie zebrałam ich blisko tysiąc. Musiałam dokonać selekcji. To najtrudniejsze zadanie w trakcie przygotowywania wystawy. Ostatecznie wybrałam prawie sześćset fotografii, które mieszkańcy Wildy zobaczyli na wystawie otwartej 13 lutego 2016 roku. Każdy kurator wystawy marzy o tym, żeby jego przedsięwzięciu towarzyszyła publikacja, wtedy projekt ma pełną, zamkniętą formę. Co prawda nie jednocześnie, ale nam się udało. Album jest podsumowaniem trwającego ponad trzy lata przedsięwzięcia „Wilda w czasach PRL”. Publikacja zawiera 126 fotografii, więc ponowie konieczna była ich ostra selekcja. Dlaczego wybrałam te, a nie inne zdjęcia? Powodów było kilka. Pierwszym i najważniejszym kryterium byli dla mnie mieszkańcy Wildy, to ich przede wszystkich chciałam pokazać. Istotny był dobór takich zdjęć, na których są oni w określonej przestrzeni dzielnicy. Taka konfiguracja pozwoliła na dwutorową opowieść zarówno o uwiecznionej na fotografii osobie bądź grupie osób, z drugiej umożliwiała prześledzenie zmian, jakie zaszły na terenie Wildy w ciągu blisko pół wieku. Zależało mi na tym, aby można było poznać mieszkańców dzielnicy podczas ich codziennych zajęć i w czasie ważnych dla nich uroczystości, zobaczyć jak nadzwyczajne wydarzenia wpłynęły na bieg historii Poznania. I wreszcie chciałam, aby wybrane zdjęcia zilustrowały odmienność i specyfikę Wildy, na tle innych dzielnic Poznania. Długo zastanawiałam się nad układem albumu. Wielokrotnie rozsypywałam zdjęcia i próbowałam ułożyć je w jakąś logiczną i konsekwentną opowieść. Przyjmowałam różne kryteria. Początkowo uznałam, że punktem wyjścia będą mieszkańcy, ale co dalej? Odrzuciłam ten pomysł i zaczęłam szeregować fotografie pod kątem

11


wydarzeń, później przyszedł mi do głowy klucz chronologiczny, ale szybko uznałam, że nie ma on większego sensu. Wreszcie zdałam sobie sprawę, że wszystkie one pochodzą z czterech rejonów Wildy, a ich układ narzuca się sam. To w tych właśnie miejscach Wildzianie fotografowali się najczęściej bądź też przestrzenie te były ich zdaniem godne uwiecznienia. I tak topografia zadecydowała o podziale albumu na cztery działy, w ramach których kolejne fotografie przenoszą nas w czasy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (PRL).

PROLOG 12

Sercem i centrum dzielnicy jest Rynek Wildecki. Od zawsze jej najważniejszą ulicą była i jest Górna Wilda, którą w latach socjalizmu przemianowano na Feliksa Dzierżyńskiego. O tej właśnie przestrzeni, a także o skupionych przy niej ulicach, opowiadają fotografie w pierwszym dziale. Drugi przenosi nas w rejony kościoła Zmartwychwstańców, kolejny dokumentuje zmiany, jakie zaszły na terenie Wildy w związku z budową Trasy Hetmańskiej. Czwarty jest swoistą kroniką powstawania Parku Kultury i Wypoczynku (dzisiaj Jana Pawła II) przy ulicy Dolna Wilda i zlokalizowanych w jego pobliżu ośrodków sportowych. To właśnie tutaj mieszkańcy dzielnicy lubili spędzać wolny czas, a na spacery zabierali ze sobą aparaty fotograficzne i dlatego rejon ten wielokrotnie pojawia się na kartach ich rodzinnych albumów. Zapewne wielu czytelników poczuje niedosyt. Nie znajdzie swojego ulubionego miejsca na Wildzie, swojej ulicy czy ważnego dla siebie wydarzenia. Pokazanie „wszystkiego” nie było możliwe. Bardziej aktywnie w nasz projekt włączyli się mieszkańcy południowej części Wildy i to ona dominuje w albumie. Przyniesione przez nich fotografie zadecydowały o takim, a nie innym kształcie publikacji. Jej głównym bohaterem są prywatne zdjęcia Wildzian: każde z nich jest ważne i każde łączy się z jakąś opowieścią, a razem tworzą historię Wildy w czasach PRL. Zależało mi na tym, aby była ona w miarę pełna i dlatego dołączyłam do albumu kilkanaście fotografii ze zbiorów Miejskiego Konserwatora Zabytków i Muzeum Historii Miasta Poznania. Uzupełniają one zdjęcia mieszkańców i są swoistym tłem dla ich opowieści. Należy pamiętać, że w tamtych czasach aparat fotograficzny nie był przedmiotem


powszechnego użytku. Jeżeli znajdował się w domu, to służył przede wszystkim do fotografowania rodzinnych uroczystości, a nie otaczającej przestrzeni. „Wilda w czasach PRL” opowiada o dzielnicy w jej historycznych granicach, czyli bez Dębca i Świerczewa. Dotyczy obszaru znajdującego się między torami kolejowym relacji Poznań-Wrocław (choć wiadomo, że wcześniej Wilda sięgała do ulicy Granicznej), a rzeką Wartą, od północy granicę wyznacza ulica Królowej Jadwigi i Aleja Niepodległości, zaś od południa ulica Wspólna, wspólna dla Wildy i Dębca. Przestrzeń zamknięta w tych granicach obejmuje 690 ha. W latach PRL liczba mieszkańców Wildy wynosiła ok. 35-40 tys. osób1. Nie sposób podać dokładnej liczby, i nie ma też takiej potrzeby, ponieważ wszelkie dane statystyczne odnoszą się jednocześnie do Dębca i Świerczewa. Na Wildzie ruchy migracyjne były niewielkie, a w związku z tym liczba mieszkańców nie ulegała zasadniczym zmianom. Nastąpiły one dopiero w latach następnych. Tak oto opisywaliśmy na początku nasze wspólne przedsięwzięcie: „‘Wilda w czasach PRL’ to projekt społeczny, który ma na celu zaangażowanie mieszkańców Wildy do tego, aby nie tylko uchronić przed zapomnieniem historię dzielnicy oglądaną oczami prywatnych osób, ale także z jednostkowych historii wspólnie stworzyć nową jej interpretację”. Czy nam się udało? Ocenę pozostawiam Państwu.

13


Dziękuję mieszkańcom Wildy – dawnym i obecnym – za włączenie się w nasz projekt, gdyby nie przyniesione przez Państwa rodzinne fotografie, nie byłoby wystawy i publikacji. Dziękuję ks. Adamowi Błyszczowi, jeszcze do niedawna proboszczowi parafii Zmartwychwstania Pańskiego i pani Romanie Zygmunt za pomoc i aktywne wsparcie podczas przygotowywania wystawy. Słowa PROLOG 14

podziękowania kieruję do pana Lechosława Olszewskiego i pani Marty Milczarek z Fundacji SPOT., którzy z entuzjazmem włączyli się w nasze przedsięwzięcie już na etapie pozyskiwania fotografii. Utworzona przez panią Martę strona na FB „Wilda w czasach PRL” zaktywizowała lokalną społeczność, a współorganizowanie przez Fundację SPOT. akcje w ramach „Wielkiego tygodnia zbierania fotografii”, „Nowej Wspólnej Wildy” oraz „NeoWildy” przyniosły nieoczekiwane rezultaty. Tylko dzięki zaangażowaniu i wręcz desperacji pana Lechosława Olszewskiego i pani Marty Milczarek udało się nasz projekt doprowadzić do szczęśliwego końca.


Nowy porządek

„Żołnierze radzieccy pojawili się w naszej kamienicy 27 stycznia 1945 roku, to była sobota, albo niedziela – opowiada Edward Krokowski. Przebywaliśmy zaledwie od kilku dni w domu stojącym u zbiegu ulic Chłapowskiego i Dolnej Wildy. Jeszcze przed wojną moi rodzice zamieszkali na Ratajach w niewielkim domu należącym do Antoniego Hoppla, przedsiębiorcy budowlanego. Ojciec u niego pracował, był pomocnikiem murarza, mama zajmowała się domem i nami, czyli siostrą i mną. Już w czasie wojny urodziła się moja druga siostra. Na Ratajach chodziłem do szkoły, wyprawy do Poznania, na Stary Rynek zawsze były świętem. Gdzieś około 23 stycznia wszedł do naszego mieszkania niemiecki oficer i powiedział, że mamy się wynieść, ponieważ właśnie tutaj przebiegać będzie linia obrony. Rodzice w pośpiechu spakowali najpotrzebniejsze rzeczy w worki i ruszyliśmy. Nie bardzo wiedzieli, gdzie szukać schronienia. W Poznaniu nie mieliśmy rodziny, rodzice postanowili udać się do znajomych Ratajczaków – pan Ratajczak był moim ojcem chrzestnym. Mieszkali na Wildzie, w kamienicy o której mówiłem. Worki zostały przytroczone do sanek i po zamarzniętej Warcie dotarliśmy do znajomych. W kamienicy zastaliśmy trzech niemieckich żołnierz, co tam robili – nie wiem. Jeden z nich był ranny i leżał na zakrwawionej poduszce w sypialni Ratajczaków. Wszyscy lokatorzy ukryli się w piwnicy, a my z nimi, tak było bezpieczniej. Ciągle słychać było strzały i wybuchy. Kiedy pojawili się Rosjanie, wyszliśmy z piwnicy. Ciała trzech Niemców leżały na podwórzu. Żołnierze radzieccy nie mieli ochoty brać jeńców. Ojcu skradli marynarkę od ślubnego garnituru, w spodniach chodził jeszcze przez wiele lat. Uszyte były z dobrego, przedwojennego materiału. Z Dolnej Wildy widzieliśmy jak niszczony jest

15


NOWY PORZĄDEK 16

nasz dawny dom na Ratajach. Tuż obok kamienicy Rosjanie ustawili haubicę 122 mm i ostrzeliwali Rataje, bo tam ciągle bronili się Niemcy. Jak było już po wszystkim, sankami jeździliśmy po resztę dobytku. Pierzyny pełne były odłamków. Nasz stary dom nie nadawał się już do zamieszkania. Zostaliśmy w kamienicy na Wildzie, na szczęście było wolne mieszkanie na trzecim piętrze. Wilda stała się moją dzielnicą. Początkowo do szkoły chodziłem przy ulicy Górna Wilda, później na Prądzyńskiego. Kierownikiem jednej i drugiej był Henryk Śniegocki, współzałożyciel pierwszej drużyny skautów w Poznaniu, jeszcze przed I wojną światową. Gdy podczas jakiejś szkolnej uroczystości wykrzyknął ‘Najjaśniejsza Rzeczpospolita niech żyje’, przestał być kierownikiem. Zastąpił go niejaki Majchrzak”. Wtedy, w 1945 roku, nie było już Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, Polska wkraczała właśnie w nowy rozdział swojej historii. Władzę przejmował lud, rozpoczynała się epoka socjalizmu. Stary, przedwojenny świat legł w gruzach. W nowym ustroju, zgodnie z ustawą z 20 marca 1950 roku, zlikwidowano Zarząd Miasta i funkcję prezydenta, a powołano do życia Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (MRN), na czele którego stanął przewodniczący. 5 października 1954 roku MRN podjęła uchwałę o podziale Poznania na pięć dzielnic i powstaniu Dzielnicowych Rad Narodowych (DRN) uznając, że usprawni to zarządzanie miastem. Dwa miesiące później, w każdej dzielnicy miasta dokonano wyboru stu radnych i trzydziestu zastępców. Kandydatów zgłaszały organizacje polityczne, społeczne i zawodowe, większość z nich należała do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Tuż przed świętami Bożego Narodzenia odbyła się pierwsza sesja DRN Poznań-Wilda. Na przewodniczącego Prezydium wybrano Edwarda Bilińskiego; powołano jedenaście komisji, których członkami zostali wildeccy radni oraz dziesięciu aktywistów wyznaczonych przez dzielnicowy Front Jedności Narodowej (FJN). Od 1958 roku to właśnie FJN zgłaszał jedyną listę wyborczą i wzywał do głosowania bez skreśleń. O wejściu do rady decydowała kolejność kandydatów na liście. Faktycznie o tym, kto ma się na tych listach znaleźć, przesądzał Dzielnicowy Komitet PZPR, który „ręcznie” sterował wszelkimi poczynaniami DRN.


Biurokratyczna machina ruszyła, a jej pracę miało usprawnić 28 świeżo powołanych urzędników. W marcu 1956 roku nastąpiła zmiana na stanowisku przewodniczącego – nowym został Edward Cybiński. Po upływie trzyletniej kadencji, w lutym 1958 roku odbyły się nowe wybory. Także w tym roku uchwalono ustawę o radach narodowych, która dopiero wówczas uczyniła z radnych „prawdziwych gospodarzy terenu”2. Zmianie uległa m.in. ich liczba, od tej pory wybierano sześćdziesięciu radnych. Ci z drugich wyborów w połowie byli robotnikami, drugą grupę stanowili pracownicy umysłowi. Większość (37 osób) należało do PZPR. Także wówczas zmniejszono liczbę komisji – do dziewięciu. Jeszcze przed upływem kadencji, w czerwcu 1959 roku został odwołany ze swojej funkcji Biliński, a na jego miejsce wybrano Sylwestra Kamińskiego, który stał na czele prezydium DRN przez kolejne kilkanaście lat, do 1975 roku. Miejscem urzędowania „gospodarzy terenu” stał się budynek należący niegdyś do wildeckiej gminy ewangelickiej przy ulicy Gwardii Ludowej 45. Na poszczególnych piętrach ulokowano następujące wydziały DRN: Finansowy, Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, Przemysłu i Handlu, Organizacyjno-Prawny, Oświaty i Kultury, Zdrowia i Opieki Społecznej, Spraw Wewnętrznych i Urząd Stanu Cywilnego. Sesje DRN odbywały się przeciętnie od sześciu do dziewięciu razy w roku, najczęściej w świetlicy pobliskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (ZNTK) przy ulicy Roboczej 4. Kolejne zmiany nastąpiły na początku lat 70., ustawa z dnia 22 listopada 1973 roku wprowadziła nowe zasady organizacyjne, powołano do życia urzędy dzielnicowe, na czele których stanęli naczelnicy. Dwa lata później rady i urzędy dzielnicowe zlikwidowano (na mocy ustawy z dnia 28 maja 1975 roku o podziale administracyjnym państwa); uprawnienia urzędów dzielnicowych, w których miejsce utworzono teraz ekspozytury, przejął Urząd Miejski w Poznaniu. Dotychczasowi dzielnicowi radni – w liczbie 359 – zostali radnymi MRN, a wśród nich również Kamiński3.

17


NOWY PORZĄDEK 18

Szybko okazało się, że nowe reformy nie sprawdzają się, narzekano, że „brak rad dzielnicowych szczególnie dotkliwie odczuwały ogniwa samorządu mieszkańców. Rady te w okresie dwudziestu lat swego istnienia wypracowały wiele pożytecznych form współdziałania z samorządami, a przede wszystkim wykształciły sieć pożytecznych więzi społecznych”4 . Władze miasta nie ustawały w staraniach, aby przywrócić dawne status quo. I udało się. W kolejną rocznicę wyzwolenia Poznania, 23 lutego 1984 roku, Wojewódzka Rada Narodowa podjęła uchwałę o ponownym podziale Poznania na pięć dzielnic. W czerwcu obywatele znów wybrali swoich przedstawicieli do DRN, na czele wildeckiej stanął Leszek Wandel5. Cztery lata później ponownie został przewodniczącym, podczas inauguracyjnego posiedzenia rady mówił: „wildecki program charakteryzować winna duża ofensywność i śmiałość. […]6. To był czerwiec 1988 roku. W Polsce zaczynały się właśnie wielkie ustrojowe zmiany. W poznańskiej prasie – szczególnie w latach 60. – regularnie ukazywały się artykuły relacjonujące działalność dzielnicowych urzędów. W 1962 roku z tekstu „Sygnały robotniczej dzielnicy” czytelnik mógł się dowiedzieć, że na Wildzie brakowało etatów dla lekarzy i pielęgniarek, wiele budynków mieszkalnych wymagało natychmiastowego remontu. A to dlatego, że na terenie Wildy na 2 200 domów aż 80% należało do prywatnych właścicieli, „z których większość nie dba o właściwą konserwację domów”7. Po prostu nie stać ich było na przeprowadzanie gruntownych remontów swoich budynków, na pomoc władz nie mieli co liczyć. Kamienice niszczały, jeżeli znajdowały się w zarządzie dzielnicowego Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, to wówczas przeprowadzano ich remonty, rzadziej kompleksowe, najczęściej o doraźnym charakterze. Wykonawcą większości robót było, powstałe w 1963 roku, Dzielnicowe Przedsiębiorstwo Remontowo-Budowlane8. W 1966 roku zastanawiano się, jak będzie wyglądała dzielnica w 1970 roku? Przede wszystkim miejscowi decydenci zamierzali poprawić warunki mieszkaniowe, oddać do użytku blisko dwadzieścia nowych sklepów, wyremontować trzydzieści osiem ulic, na większości zamontować nowoczesne oświetlenie, tak, że „dzielnica w 1970 roku będzie najlepiej oświetloną w naszym mieście” i jeszcze jeden pomysł


– nigdy nie zrealizowany – budowa szkoły podstawowej przy ulicy Dolna Wilda9. Aby być bliżej mieszkańców, wildecka Rada Narodowa powołała do życia w 1968 roku komitety osiedlowe skupiające funkcjonujące już komitety blokowe. Te swoiste samorządy mieszkańców miały być łącznikiem z lokalnymi władzami10. To tylko kilka przykładów tego, o czym na łamach prasy informowani byli mieszkańcy Wildy i całego Poznania. Tego rodzaju przekazy pojawiały się w gazetach przez cały okres PRL. Pojawiało się coś jeszcze. Relacje z zebrań, bo zebrania i akademie były w tym czasie obowiązującym obrzędem. Zawsze wyreżyserowane, z własną retoryką i scenografią. Zwoływane z najrozmaitszych okazji i właściwe nagłośnione, informowały o postępach i sukcesach. Jak podczas plenum Komitetu Dzielnicowego Związku Młodzieży Socjalistycznej (ZMS) w styczniu 1962 roku, podczas którego oceniono pozytywnie „dotychczasową pracę ideowo-wychowawczą”11. Organizacja działała wzorcowo, kilka miesięcy później ukazał się tekst pod znamiennym tytułem „Równaj do ZMS-owców z Wildy”12. Nie inaczej działo się w dzielnicowych strukturach PZPR. Podczas konferencji sprawozdawczo-wyborczej w 1964 roku „wildecka organizacja partyjna mogła poszczycić się znacznymi osiągnięciami w pracy partyjnej, w dziedzinie gospodarczej i kulturalnej. Znacznie poprawiła się rytmiczność produkcji, dyscyplina pracy i przestrzeganie przepisów finansowych”13. Siedem lat później, w styczniu 1971 roku, podczas partyjnego zebrania Teofil Stróżyk, I sekretarz Komitetu Dzielnicowego PZPR, odniósł się do grudniowych wydarzeń na Wybrzeżu i stwierdził, że „klasa robotnicza Wildy wykazała w tych trudnych dniach szczególną dojrzałość i zdyscyplinowanie pozostając na swoich stanowiskach pracy i realizując z pełnym poczuciem obywatelskiej odpowiedzialności swoje zadania”14 . To prawda – mieszkańcy Poznania w te gorące, ale grudniowe dni nie zrezygnowali z pracy, chociaż atmosfera w mieście była bardzo napięta, pełna niepokoju i obaw. Powody do dumy miała też Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej (ORMO), która w 1969 roku obchodziła 25-lecie istnienia. Podczas uroczystej akademii ormowcy z Wildy, a było ich wówczas 834, mieli się czym pochwalić: tylko w jubileuszowym roku społecznie pełnili służbę przez 156 tys. godzin, skontrolowali 19 tys. pojazdów, ujawnili 1 200 wykroczeń15.

19


NOWY PORZĄDEK 20

Ale czy na co dzień przeciętni mieszkańcy Wildy żyli zebraniami, akademiami, partyjnymi plenami? Na pewno nie. Każdego dnia borykali się z trudami codzienności. Wszelkie sprawy załatwiali w swoim urzędzie dzielnicowym, nie musieli „wyprawiać się” do centrum Poznania. Przychodzili na ulicę Gwardii Ludowej w różnych sprawach, od tych najdrobniejszych, po te decydujące o ich dalszym życiu, choćby dlatego, że od 1956 roku w miejscowym urzędzie udzielano ślubów cywilnych. Jeżeli jeszcze dorosły mieszkaniec Wildy pracował na terenie dzielnicy, to jego świat ograniczał się właśnie do niej. Tutaj dzieci chodziły do przedszkola bądź szkoły, ich mamy robiły zakupy w okolicznych sklepach albo na Rynku Wildeckim, wizyta u lekarza nie wymagała opuszczania miejsca zamieszkania, były też restauracje, kawiarnie, biblioteki i kino. Prawie niczego nie brakowało. Tak więc świat wielu Wildzian zamykał się w granicach dzielnicy, do centrum jechano tylko w wyjątkowych sprawach, takich, których nie udało załatwić się na miejscu. Ich powodem mogła być oferta poznańskich muzeów bądź teatrów, a w czerwcu wszyscy wyruszali na Międzynarodowe Targi Poznańskie (MTP) – każdy chciał chociaż przez chwilę znaleźć się w innym, kolorowym świecie.


„Wilda pięknieje”

Tak w 1964 roku zatytułowano króciutki tekst pod fotografią przedstawiającą nowe bloki mieszkalne przy ulicy Dolna Wilda16. Dzielnica z działań wojennych wyszła „obronną ręką”, nie była zniszczona. Jej przestrzeń nie uległa radykalnym zmianom. Już w 1939 roku, szczególnie jej północna część, była szczelnie zabudowana kamienicami w zdecydowanej większości o wielkomiejskim charakterze. Nieco inaczej przedstawiała się sytuacja w rejonie południowym, który przez to, że został zurbanizowany później, posiadał nieco wolnych przestrzeni pod zabudowę. Jednak terenów o dużej powierzchni pod założenie osiedla mieszkaniowego nie było wcale. Jedną z pierwszych inwestycji mieszkaniowych jaką zrealizowano po 1945 roku była budowa (od 1950 roku) kompleksu domów, które stanęły między ulicami Dzierżyńskiego i Prądzyńskiego, po obu stronach Kosińskiego (nr 2-6 i 27-32). Budynki utrzymane zostały w królującej wówczas konwencji socrealistycznej, chociaż ta wildecka była nieco uproszczona. Jednak tak duża wolna przestrzeń należała do rzadkości, najczęściej działki nadające się pod zabudowę były znacznie mniejsze i tak naprawdę jedynym sposobem zwiększenia liczby mieszkań na terenie dzielnicy było stawianie tzw. plomb. Ich projektanci z respektem podeszli do istniejącej tkanki architektonicznej i nie zdominowali zastanej przestrzeni. Nowe domy współgrały ze stojącymi kamienicami; najwięcej plomb powstało w latach 60., w czasach kiedy na dobre architektura odeszła od doktryny socrealizmu, a zaczęto wprowadzać modernistyczne formy. Stąd w wildeckich plombach dominują proste, geometryczne fasady, których monotonie rozbijają najczęściej symetrycznie rozlokowane loggie albo balkony. Dobrym przykładem jest blok mieszkalny przy ulicy Dzierżyńskiego 158-164, wybudowany w latach 1960-1961 („pierwsza ‘jaskółka’ zmian w tradycyjnej architekturze

21


robotniczej dzielnicy Wilda”17), czy przy tej samej ulicy (pod nr 99-103) budynek zaprojektowany przez architekta Józefa Gorzelskiego z 48 mieszkaniami i usługowym parterem (przez cały PRL mieściła się tutaj placówka Powszechnej Kasy Oszczędności). A także bloki mieszkalne m.in. przy ulicach Chłapowskiego 27 (oddane do użytku w 1959 roku), Zmartwychwstańców 2-4/ Chłapowskiego 10 (gotowe w 1962 roku), Prądzyńskiego 14, Gwardii Ludowej 36/38, Dzierżyńskiego 140 czy też na narożniku ulic Prądzyńskiego i Wybickiego (projekt architekta Zygmunta Waschko). „WILDA PIĘKNIEJE 22

Czy dzielnicy dodawało urody nowe budownictwo, a szczególnie bloki na Dolnej Wildzie? Zapewne tak. Wcześniej stały tutaj niewielkie, najczęściej parterowe albo piętrowe domy, zazwyczaj fachwerkowe, pamiętające jeszcze czasy, kiedy Wilda była samodzielną gminą wiejską. Z rzadka remontowane, ponad miarę zasiedlone, bez urządzeń sanitarnych, przedstawiały „obraz nędzy i rozpaczy”. Na ich miejscu zaczęto budować nowoczesne, niewielkie bloki mieszkalne rozrzucone w przestrzeni między ulicami św. Jerzego, Powstańczą, Doliną i Dolną Wildą. W styczniu 1960 roku gotowe były trzy pierwsze przy ulicy Powstańczej 3-5-7. W latach 1962-1969 powstały kolejne18. Zastosowano dwie formy zabudowy. Pierwsza to wieloklatkowe bloki mieszkalne (np. przy ulicy Powstańczej 9-13), najczęściej wpisane w istniejącą już tkankę, druga to wolnostojące czteropiętrowe domy o wyważonych proporcjach przy ulicy Dolna Wilda 44-50 (między ulicami św. Jerzego i Czajczą) z lat 1962-1964. Widać w nich spójną myśl architektoniczną i przestrzenny oddech. Ich projektant (architekt Jerzy Konieczny) osiągnął ten efekt także przez odsunięcie bloków od linii istniejącej już zabudowy. Niestety zabrakło go w realizacji przy ulicy Dolina 15-19 z lat 1967-1969. Mimo zastosowania prześwitu pomiędzy blokami, nie mają one lekkości, tak charakterystycznej dla wcześniejszych domów. Najgorzej wypadła zabudowa ulicy Dolna Wilda od numeru 30 do 42, która trwała dwadzieścia lat 19. Rozłożenie inwestycji w czasie spowodowało, że zabrało jednolitej stylistyki nowych budynków. Nie stawiano ich „jeden po drugim”, ale w akurat wolnym miejscu. Być może wynikało to z problemów związanych z usuwaniem wcześniejszej zabudowy i kwestiami własnościowymi. Zadania nie ułatwiały stojące już tutaj dwie przedwojenne kamienice (pod numerami 30b i 40), które postanowiono zachować. Ostatecznie powstał


w tym miejscu ciąg zwartej zabudowy, który wyraźnie kontrastuje z otaczającymi ją zielonymi terenami po wschodniej stronie ulicy. Poznańska prasa rozpisywała się o intensywnych pracach budowlanych prowadzonych w dekadzie lat 60. w tej przestrzeni Wildy, określając kompleksy stawianych tutaj bloków jako osiedle, chociaż kryteriów klasycznego osiedla na pewno nie spełniały20. W latach 60., gdy na Wildzie wzniesiono najwięcej nowych budynków mieszkalnych, dbano o to, aby współgrały one z istniejącą zabudową. Następne dekady przyniosły zmiany. Najlepszym przykładem jest budynek mieszkalny, który w 1983 roku stanął przy ulicy Langiewicza 23, u zbiegu z ulicą Dzierżyńskiego. Wysoki, dziesięciopiętrowy z usługowym parterem, wyraźnie góruje nad okolicznymi kamienicami i willami burząc dotychczasowy, spójny krajobraz tej okolicy. Ten brak poszanowania sąsiedniej zabudowy architekt Izabela Klimaszewska nieco zniwelowała przez cofnięcie bloku od istniejącej linii zabudowy ulicy Dzierżyńskiego i dodatkowe ulokowanie od tej strony piętrowej bryły z pawilonem handlowym i pomieszczeniami biurowymi. Ten zabieg miał „przygotować” przechodnia na gwałtowne zakłócenie odbioru otaczającej przestrzeni. „Wilda piękniała” nie tylko za sprawą nowoczesnego budownictwa. Dodawały jej urody nowe enklawy zieleni. Zakładane były przede wszystkim w ramach czynów społecznych, które zapoczątkowane zostały w całym kraju w 1961 roku. Jeszcze w październiku tego roku – i był to zapewne jeden z pierwszych wildeckich czynów społecznych – młodzież ze Szkoły Rzemiosł Budowlanych nr 1 przy ulicy Różanej przystąpiła do urządzania placu zabaw przy pobliskiej ulicy św. Czesława. Uczniom w pracach pomagali, oczywiście społecznie, pracownicy Prezydium DRN. Za część wykonanych prac młodzież otrzymała wynagrodzenie, ale nie indywidualnie, „do ręki”, tylko przeznaczając je na letni wypoczynek. Cześć kwoty postanowili „przekazać na budowę szkół Tysiąclecia w Poznaniu”21. Plac oddano do użytku najmłodszym 1 maja 1962 roku, w dniu Święta Pracy22.

23


„WILDA PIĘKNIEJE 24

W 1962 roku wildeccy włodarze przygotowywali „dzielnicowe plany czynów społecznych”23, na których realizację „zapraszano” miejscowe organizacje, szkoły i zakłady przemysłowe. Udział w czynach nie był dobrowolny – z zaproszenia trzeba było skorzystać. W 1962 roku prace społeczne prowadzono w ramach akcji „Miastu i sobie”. Poznańskie Zakłady Napraw Samochodowych uporządkowały wówczas teren przy ulicy Czarnieckiego, na którym założono skwer i parking. Z kolei pracownicy Szpitala Ortopedycznego posadzili przed budynkiem kwiaty i trawę. Do akcji przystąpiły także wszystkie wildeckie komitety blokowe, które zadeklarowały zlikwidowanie „nieporządku i bałaganu wokół swoich posesji, a także zamienienie wokół terenów na zieleńce, place zabaw i skwery”24 . W sumie w najbliższych latach miało ich powstać aż siedemnaście. Czy powstały – nie wiadomo, ale śledząc choćby prasowe relacje z tempa wildeckich czynów społecznych, to nie jest wykluczone. Jednym z tych z całą pewnością zrealizowanych był plac zabaw przy ulicy Czwartaków, tuż przy Saperskiej. Przez dwa miesiące urządzali go nauczyciele i uczniowie Zasadniczej Szkoły Kolejowej, którzy po zakończeniu prac otrzymali z rąk przewodniczącego Kamińskiego „książeczkę czynów społecznych i kilkanaście książek”25. W 1963 roku pracowano pod hasłem „Mój dom, moja dzielnica, moje miasto”. I znów, jak w roku poprzednim, mieszkańcy Wildy chwycili za grabie i łopaty. W marcu pracownicy DRN i ich rodziny pojawili się na placyku przy ulicy Sikorskiego (u zbiegu z Dzierżyńskiego) i zajęli się niwelowaniem tego terenu. Wkrótce urządzono tutaj kwiatowe klomby, wokół których ustawiono ławki26. Dzisiaj powrót do tamtej estetyki dobrze zrobiłby tej przestrzeni. Tylko w samym 1963 roku wartość czynów społecznych przekroczyła na Wildzie kwotę 15 mln złotych, z budżetu dzielnicy pochodziło niewiele ponad 1,8 mln27. Także wtedy ustalono, że koordynatorem prac społecznych będzie dzielnicowe koło Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania28. W kolejnych latach nie osłabło tempo czynów. W 1965 roku skupiono się na odnawianiu sprzętów na placach zabaw. Komitet Blokowy nr 14 zajmował się placem zabaw przy ulicy Kosińskiego, pracownicy II Oddziału Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej sąsiednim – u zbiegu ulic Prądzyńskiego i Garczyńskiego, rodzice dzieci


z przedszkoli przy ulicach Czarnieckiego i Różanej urządzali swoim pociechom nowe miejsca zabaw29. I tak można by wymieniać bardzo długo. Scenariusz corocznego podsumowania działań był prawie zawsze taki sam. Zazwyczaj odbywało się ono w okolicy rocznicy wyzwolenia Poznania, czyli w lutym, podczas uroczystego zebrania Dzielnicowych Komitetów FJN. Przewodniczący prezydium DRN wręczał najbardziej ofiarnym działaczom Honorowe Odznaki Poznania i Odznaki Miłośników Poznania. Na zakończenie delegacje mieszkańców składały meldunki o działaniach zaplanowanych na rok bieżący, zawsze podjęte ku uczczeniu ważnych rocznic, świąt bądź wydarzeń: 1 Maja, 22 Lipca, 1000-lecia Państwa Polskiego czy kolejnego zjazdu PZPR30. W październiku 1973 roku władze wprowadziły nową formę czynów – czyny partyjne obowiązkowe dla członków PZPR, ale nie tylko. Odgórnie ustalano, który zakład pracy, w określonym miejscu i czasie, podejmie pracę i wtedy ruszała tam cała wyznaczona załoga – legitymacji partyjnych nie sprawdzano. Tak właśnie było w 1976 roku, kiedy to dwustu pracowników Zakładów Cegielskiego i stu osiemdziesięciu mieszkańców dzielnicy wspólnie porządkowało teren wokół nowo otwartego supersamu przy ulicy Rolnej31. Od 1963 roku i niemal przez cały okres PRL Park Kultury i Wypoczynku przy ulicy Dolna Wilda, czy raczej na Łęgach Dębińskich, bo taką wtedy podawano jego lokalizację, był priorytetową przestrzenią czynów społecznych. I nic w tym dziwnego. To były i są „zielone płuca” dzielnicy, miejsce wypoczynku jej mieszkańców. W 1964 roku „Głos Wielkopolski” donosił, że „jak na razie gotowa jest aleja spacerowa łącząca ulicę Dolna Wilda z ulicą Bema oraz plac asfaltowy, na którym w 1965 roku stanie samolot pasażerski (dar wojska), a w nim mieścić się będzie kawiarnia”32. Jak wiadomo, ten skądinąd interesujący pomysł, nie został zrealizowany. Podobnie jak założenie tanecznego podestu „na pięknie urządzonej wysepce” usypanej na stawie, który został jedynie oczyszczony i poszerzony, a wokół niego posadzono drzewa i krzewy. W 1967 roku czyny na terenie Poznania zainaugurowano jak zwykle na wiosnę. W niedzielę, 16 kwietnia, na Łęgach Dębińskich pojawił się sam Jerzy Kusiak,

25


„WILDA PIĘKNIEJE 26

przewodniczący MRN i wbił pierwszą łopatę. Jego śladem poszło ponad dwieście osób uczestniczących w porządkowaniu parku33. Rok później „na Wildzie więcej niż planowano wykonano prac społecznych”, szczególnie posunęły się one na terenie parku, gdzie ułożono ponad 6 tys. metrów kwadratowych asfaltu i posadzono kilkadziesiąt drzew. Wartość tego czynu oceniono na 2,6 mln złotych34 . Przed VI Zjazdem PZPR nastąpiła pełna mobilizacja. Uczniowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej i Technikum Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego, Zasadniczej Szkoły Zawodowej ZNTK i ZMS-owcy z wildeckich zakładów pracy zlikwidowali wysypisko śmieci przylegające do ulicy Dolna Wilda. Z terenu o powierzchni 8,5 tys. metrów kwadratowych usunęli gruz i śmieci, zniwelowali go i obsadzili trawą35. W dekadzie lat 70. nie ustająco prowadzono społeczne prace na terenie parku, rozpoczęły się także czyny partyjne36. Dzięki „trwałym pomnikom społecznej pracy” park piękniał z każdym rokiem. W latach 50. niemal wszystkie ulice Wildy były brukowane, włodarze dzielnicy starali się sukcesywnie ulepszać miejscową infrastrukturę. W 1958 roku rozpoczęło się asfaltowanie wildeckich ulic, zaczęto od Prądzyńskiego, Kosińskiego, Dolnej Wildy i Dąbrówki37. W drugiej połowie lat 60. przystąpiono do rozłożonej na lata wymiany bądź naprawy chodników i krawężników. Na początek nowe płyty chodnikowe ułożono na ulicach Dzierżyńskiego, Pamiątkowej, Wspólnej i Langiewicza38. W 1954 roku Wilda „posiadała najmniejszą liczbę punktów świetlnych w stosunku do długości ulic”39, przeważało oświetlenie żarowe i gazowe. Wkrótce zaczęło się to zmieniać, w pierwszej kolejności m.in. na ulicach Traugutta, Fabrycznej, Przemysłowej, Gwardii Ludowej i Niedziałkowskiego. Powoli lampy żarowe wypierały rtęciowe, jednak w połowie następnej dekady widok ciągle jeszcze świecących gazowych latarni nikogo nie dziwił. Ostatnia zgasła w 1968 roku. O czystość przed budynkami mieszkalnymi dbali dozorcy i administratorzy, kontrolowani przez specjalnie społeczne trzyosobowe komisje, które krążyły od posesji do posesji, sprawdzały porządek i zaglądali na podwórka – pojawiali się niespodziewanie, najczęściej wiosną. Jeżeli zauważyli jakieś niedociągnięcia, nakazywali


ich zlikwidowanie, po jakimś czasie wracali, aby sprawdzić czy zostały usunięte40. W dekadzie lat 70. zaczęto kontrolować również szkoły i zakłady pracy, w 1971 roku w ramach akcji „Porządkujemy Poznań”, dla której pretekstem były zbliżające się jubileuszowe, bo 40. MTP. Włączyli się do niej m.in. członkowie ORMO i Komisji Koordynacji Czynów Społecznych. Władze miejskie uznały wildeckie działania za wzorcowe i model wypracowany na terenie dzielnicy miał obowiązywać w całym mieście41. Na Wildzie za najlepiej utrzymane posesje uznano dwie: przy ulicy Rolnej 16 i 2842. Każdego roku dozorcy i administratorzy mogli wziąć udział w konkursie o tytuł najlepszego. W 1969 roku zgłosiło się trzydziestu siedmiu administratorów i czterdziestu dwóch dozorców prywatnych nieruchomości. Komisja po przeprowadzeniu szczegółowej kontroli „uznała za najbardziej wyróżniające się pod względem sanitarno-porządkowym i technicznym budynki przy ulicach: Gwardii Ludowej 7, Żupańskiego 20, Dzierżyńskiego 70 i Czajczej 2-2a”43. Zwycięzcy (Leokadia Konieczna, Konstancja Tacik, F. Głowski, Agnieszka Foltyn, S. Stryczyński, E. Filipiak i T. Nowak) otrzymali od Sylwestra Kamińskiego, przewodniczącego Prezydium DRN, listy pochwalne i nagrody pieniężne ufundowane przez Zarząd Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Komunalnej i Przemysłu Terenowego, poza tym dwoje dozorców – nie wiemy którzy – stało się szczęśliwymi posiadaczami bezpłatnych skierowań na wczasy. Na niespotykaną dotąd skalę porządkowanie Wildy odbyło się w 1974 roku. Nie bez powodu, bo w czasach PRL zawsze musiał być jakaś „okazja”. Tym razem były to Centralne Dożynki i 30-lecie Polski Ludowej. Porządkowe „szaleństwo” skupiło się przede wszystkim w północnym rejonie dzielnicy, a statystyki mówią same za siebie. I tak: otynkowano 34 domy, głównie przy ulicach Dzierżyńskiego, Gwardii Ludowej i Dolnej Wildzie, czyli na drogach dojazdowych do stadionu, rozebrano 14 starych budynków, 60 brzydkich szop i płotów, 54 garaże, zmodernizowano i odświeżono 46 placówek usługowo-handlowych, odmalowano 283 bramy wejściowe, 400 parkanów i 160 balkonów, uporządkowano 42 place zabaw, urządzono 15 nowych,

27


„WILDA PIĘKNIEJE 28

posadzono ponad 20 tys. drzew i krzewów i dziesięć razy więcej kwiatów, naprawiono 24 tys. metrów kwadratowych jezdni i 3 tys. metrów kwadratowych chodników. Czyż te dane nie są imponujące? Zapewne, ale dzisiaj mamy świadomość tego, że było to „malowanie trawy na zielono”, na pokaz. Wilda miała wypięknieć, na krótko, na czas kiedy pojawią się tutaj najwyższe władze partyjne i państwowe i tylko z okien samochodów spojrzą na mijane ulice – nie myślano o kolejnych miesiącach i latach. Bo po cóż było malowanie bram i balkonów, skoro kamienica wymagała generalnego remontu? Ale i tak „przechadzka po ulicach Wildy [była] wcale miłym zajęciem. To już nie ta sama dzielnica, co kiedyś, w której dominowała szarzyzna ulic. Wiele się tutaj zmieniło. […] Wilda jest odmieniona – schludna i kolorowa”44 .


Wszystko dla obywatela

1 865 złotych – tyle wynosiło średnie miesięcznie wynagrodzenie w 1965 roku 45. Dlaczego akurat właśnie wtedy? Ponieważ jednocześnie znane są obowiązujące wówczas ceny i można zastanowić się, na co stać było w tym czasie obywatela PRL? Kilogram chleba kosztował 4 zł, mąki wrocławskiej (najpopularniejszej) – 6,70 zł, kostka masła – 17,50 zł, kilogram mięsa wieprzowego – 44 zł, a kiełbasy zwyczajnej – 36 zł, myśliwska była prawie dwa razy droższa, podobnie jak szynka (72 zł), za torebkę cukru trzeba było zapłacić 12 zł, za jedno jajko 2,60 zł, a za kilogram kawy aż 220 zł. To ceny żywności, a przecież, co jakiś czas trzeba było kupić materiał na ubranie (480 zł za metr), czy garnitur (1 890 zł). Każda kobieta chciała mieć chociaż parę najmodniejszych wówczas nylonowych pończoch (51 zł), a mężczyzna elastyczne skarpetki (48 zł). A papierosy? Wtedy paliła większość. Paczka najtańszych „Sportów” kosztowała 3 zł. Żeby kupić pralkę „Franię” (2 050 zł) albo maszynę do szycia z nożnym napędem (2 615 zł) należało oszczędzać przez wiele miesięcy46. Odpowiedź więc wydaje się oczywista: obywatela PRL nie stać było na wiele ze względu na drożyznę. To jedno. Zdobycie tych wszystkich towarów, to drugie. Kobiety, bo to tradycyjne one zajmowały się zaopatrzeniem, wystawały w długich kolejkach z nadzieją, że dla nich wystarczy. Często odchodziły z przysłowiowym kwitkiem – chyba, że miały zaprzyjaźnione ekspedientki i kupowały towar „spod lady”. Najtrudniej było zdobyć mięso i wędliny. Chleba nie zawsze wystarczało. Czy otwarcie we wrześniu 1964 roku przez Mieczysława Leszcza, ówczesnego ministra handlu wewnętrznego, nowoczesnej piekarni przy ulicy Różanej nieco poprawiło dotychczasowy stan rzeczy – nie wiadomo47. Najmniej problemów przysparzało zaopatrzenie w warzywa i owoce – był przecież Rynek Wildecki.

29


WSZYSTKO DLA OBYWATELA 30

Handel w zdecydowanej większości był uspołeczniony, prywatne sklepiki należały do rzadkości, choć w nich najlepiej robiło się zakupy. Zapewne każdy starszy mieszkaniec Wildy pamięta sklep u Żelazkowej, czyli warzywnik na ulicy Dzierżyńskiego (u zbiegu z Pamiątkową), w którym można było kupić nie tylko owoce i warzywa, ale także kolorowe lemoniady w butelkach zamykanych na porcelanowy kapsel czy wymienić syfon. I jeszcze nieopodal piekarnia Liczbańskich z pysznymi „amerykanami”. Ale to były wyjątki pośród rzeszy państwowych placówek. W 1957 roku na Wildzie było 56 sklepów ogólnospożywczych, w tym kilka niewielkich prywatnych, 17 mięsnych, zaledwie 2 rybne, warzywno-owocowe w liczbie 13, 23 cukiernicze, 2 monopolowe, 10 z pieczywem i nabiałem, odzież, tekstylia i artykuły pasmanteryjne oferowało 20 sklepów, artykuły gospodarstwa domowego tylko 3, drogerii było 9, a sklepów z artykułami papierniczymi i zabawkami zaledwie 2, jeden radiowo-motoryzacyjny i jeden prywatny z artykułami jubilerskimi i zegarkami Leona Mikołajczaka przy Dzierżyńskiego 8248. Kolejne lata przynosiły zmiany, sklepów przybywało, ale ich zaopatrzenie i tak ciągle kulało. Najbardziej narzekano na niewystarczającą liczbę zakładów usługowych. W 1968 roku Kamiński zadeklarował, że do 1970 roku na Wildzie, Dębcu i Świerczewie powstanie siedemdziesiąt tego typu placówek. Słowa raczej nie dotrzymał. Nie wywiązał się na pewno z obietnicy uruchomienia „długo wyczekiwanej” pralni samoobsługowej w centrum Wildy49. W codziennym życiu mieszkańcy natrafiali na wiele niedogodności. Jedną z nich byłaniewystarczająca liczba placówek pocztowych. Problem ten dotyczył wszystkich obywateli Poznania. Na jedynej poczcie na Wildzie, przy ulicy Wybickiego, wiecznie panował tłok, a przed okienkami zawsze kłębiły się tłumy ludzi. Nic dziwnego, skoro w 1971 roku na jedno stanowisko w wildeckim urzędzie pocztowym przypadało ponad 5 tys. mieszkańców50. Telefony, a właściwie ich brak, to kolejne utrudnienie. Niewielu mieszkańców mogło pochwalić się jego posiadaniem. Zdecydowana większość była skazana na korzystanie z budek telefonicznych, często nieczynnych, bądź też wystawała w długich kolejkach na poczcie, aby zmówić rozmowę międzymiastową, później oczekując na połączenie bez żadnej gwarancji, że się uda. Wreszcie w drugiej połowie lat 60. coś się zaczęło zmieniać – ruszyła budowa wildeckiej


centrali telefonicznej przy ulicy Powstańczej 4. W 1967 roku budynek był gotowy, przez kolejny rok trwało instalowanie skomplikowanej aparatury, która mogła obsłużyć 4 tys. numerów51. Ostatecznie 1 maja 1968 roku nastąpiło uroczyste uruchomienie centrali, rzecz jasna z wielką pompą. Nie obyło się bez akademii, w której wziął udział ówczesny minister łączności Zygmunt Moskwa. Kierownikiem placówki został Telesfor Skrzypczak52. Stanie w kolejkach, zakupy, gotowanie to głównie kobiece obowiązki, ale najważniejszym, za które były przede wszystkim odpowiedzialne, to wychowanie dzieci. Jeżeli pracująca kobieta nie mogła liczyć na pomoc kogokolwiek, to pozostawał żłobek, a gdy pociecha nieco podrosła – przedszkole. Jednych i drugich brakowało. Żłobki były dwa, dzielnicowy przy ulicy Garczyńskiego 15/17 i zakładowy fabryki Cegielskiego przy Dzierżyńskiego 188. Trzeci – Misia Uszatka – przybył dopiero w 1978 roku przy ulicy Prądzyńskiego 15, przeznaczony dla siedemdziesięciu maluchów53. Radykalnej poprawy nie odnotowano. Z przedszkolami sytuacja była podobna, ich liczba ograniczała się do kilku, m.in. przy ulicach Niedziałkowskiego 22, Różanej 17 czy przy Prądzyńskiego 15a. To ostatnie oddano do użytku w 1964 roku, wybudowane zostało przez Zakłady HCP dla dwustu dzieci swoich pracowników54 . W sumie w dzielnicowych przedszkolach było kilkaset miejsc, może około tysiąca – niewiele. Od początku lat 60. zaczęto otwierać w wildeckich szkołach podstawowych oddziały przedszkole dla sześciolatków, zamierzano w ten sposób poprawić trudną sytuację, a jednocześnie umożliwić „wszystkim dzieciom w wieku lat 7 – i tym co uczęszczały do przedszkoli i tym co wychowywały się w domach rodzicielskich – równy start”55 . Ale to nie jedyny problem dotyczący najmłodszych mieszkańców Wildy. Zarówno w żłobkach, jak i w przedszkolach, brakowało wykwalifikowanych opiekunek. Ta kwestia była tematem listopadowej sesji DRN w 1968 roku. Przewodniczący Kamiński z goryczą mówił o tym, że niewiele osób garnie się do tej profesji, miał nadzieję, że sytuacja poprawi się, gdy pierwsze absolwentki ukończą Liceum Pedagogiczne Wychowawczyń Przedszkoli przy ulicy Różanej 17. Ale miało to nastąpić dopiero na przełomie lat 1969/197056.

31


WSZYSTKO DLA OBYWATELA 32

Każdego 1 września wildeckie ulice wyglądały inaczej niż zazwyczaj, wszędzie widać było dzieci i młodzież w odświętnych biało-granatowych strojach. Rozpoczynał się rok szkolny. „Już od lat – pisano w 1959 roku – w najgorszych warunkach uczą się dzieci wildeckie”57. I faktycznie średnia liczba uczniów na jedną izbę lekcyjną to aż 85 dzieci. Szkoły pracowały „pełną parą”, na trzy zmiany. Trzeba było skrócić lekcje do 40 minut i ograniczyć przerwy, wszystko po to, aby zajęcia nie trwały do wieczora. Pamiętajmy jednak, że te dane dotyczyły także młodych mieszkańców Dębca i Świerczewa58. I właśnie rok 1959 przyniósł zmiany. Wtedy oddano do użytku dwie nowe placówki: nr 67 przy ulicy Pamiątkowej 28 i nr 6 przy Sikorskiego 2959. Pierwsza z nich była większa (dla ponad 800 uczniów), na jedno pomieszczenie klasowe przypadało 54 dzieci. W drugiej znajdowało się dziewięć izb dla 612 uczniów, czyli statystycznie jedna sala musiała pomieścić prawie 77 najmłodszych mieszkańców60. To ciągle było dużo. I tak liczba szkół na Wildzie wzrosła do sześciu. Pozostałe istniejące już placówki funkcjonowały w budynkach wzniesionych jeszcze przed I wojną światową, przy ulicy Prądzyńskiego 53 (nr 25 i nr 28) i także dwie przy Różanej 1/3 (nr 32 i 42). W nich równie liczba uczniów i sali lekcyjnych nie odbiegała od ówczesnej normy61. Do wyjątkowych inwestycji należała budowa szkoły przy ulicy św. Jerzego 6/10. Jest 31 października 1959 roku, słońce mocno grzeje, wszędzie powiewają biało-czerwone flagi. Wybija południe, rozlega się hymn państwowy odgrywany prze orkiestrę uczniów Szkoły Podstawowej nr 25, po czym głos zabiera Franciszek Frąckowiak, przewodniczący Prezydium MRN: „Niecodzienną dziś obchodzimy uroczystość – mówi – mamy dokonać uroczystego wmurowania aktu erekcyjnego pierwszej w mieście Poznaniu szkoły Tysiąclecia. […] Tysiąc szkół jakie budujemy na Tysiąclecie Państwa Polskiego stanowi symbol przemian, jakie przeszła nasza Ojczyzna. Stajemy się krajem coraz bardziej potrzebującym ludzi światłych o dużej wiedzy i wysokiej kulturze. Kształcimy w młodym pokoleniu tę wiedzę dzięki wysiłkom całego narodu, który ofiarnie świadczy na rzecz oświaty”62. W poniedziałek, 28 listopada następnego roku rozległ się w szkole-tysiąclatce pierwszy szkolny dzwonek.


W czasach PRL na Wildzie wybudowano jeszcze tylko jedną szkołę podstawową – nr 5 przy ulicy Traugutta 42. Budynek gotowy był na przyjęcie 820 uczniów we wrześniu 1962 roku. Wewnątrz znajdowało się piętnaście izb lekcyjnych, czyli na jedną przypadało 55 uczniów, podobnie jak w pozostałych wildeckich placówkach63. To ciągle duże zagęszczenie nie uległo zmianie do końca dekady. Dopiero niż demograficzny z początku lat 70. spowodował, że w roku szkolnym 1974/1975 wreszcie odnotowano mniejszy wskaźnik – 4464 . Inna była szkoła w tamtych czasach. Lepsza czy gorsza? Wszystko było skrojone w niej na miarę warunków i potrzeb tamtych czasów. „Do lamusa odeszły zapamiętane przeze mnie obrazy – wspomina Małgorzata Wajnor, nauczycielka z placówki przy Prądzyńskiego – granatowe mundurki z białym kołnierzykiem; młodzież spacerująca parami po korytarzach; rozkrzyczane na boisku dzieci ustawiające się, wraz z pierwszym dzwonkiem, na wyznaczonym dla każdej klasy miejscu; spokojne przekraczanie progu szkoły w ściśle określonym porządku; zdawanie przez przewodniczącego raportu o gotowości klasy do lekcji. Pamiętam zabawy podczas przerw w skakankę, gumę, pajaca, choć współczesne zajęcia, jak podstawianie nóg i wspinanie się po płotach też się zdarzały. Oddziały tworzono bardzo liczne, normą było ponad 30 uczniów w klasie. […]”65. Tylko ówcześni uczniowie pamiętają drewniane ławki z kałamarzami, pióra ze stalówkami, kleksy i bibuły, pozaszkolny, ale oczywiście obowiązkowy, udział w czynach społecznych czy jesienne wyjazdy na wykopki ziemniaków. Kończąc podstawówkę młody człowiek musiał podjąć decyzję – co dalej? Rejonizacja już nie obowiązywała, mógł wybrać dowolną szkołę na terenie miasta albo dalej kształcić się na Wildzie. Liceum Ogólnokształcące było jedno, żeńskie, nr V przy ulicy Przemysłowej 48. Była to szkoła o przedwojennym rodowodzie założona w 1936 roku, wówczas jako Gimnazjum Żeńskie im. Klaudyny Potockiej. 7 września 1965 roku Klaudynki przeniosły się do nowego budynku przy ulicy wówczas jeszcze Zmartwychwstańców (wkrótce Marii Koszutskiej), w sąsiedztwie dwóch szkół podstawowych: „już następnego dnia gmach szkolny rozbrzmiewał gwarem i śmiechem

33


800 uczennic, które olśnione przestronnością, jasnością i estetyką nowych pomieszczeń rozpoczęły normalny tok pracy”66. Dwa lata później wielka zmiana, nie tylko w wildeckim liceum, ale we wszystkich, poznańskich. Wprowadzono naukę koedukacyjną. I tak „w mury szkoły, mimo sprzeciwu wielu tradycjonalistów, wkraczają chłopcy, a z nimi gwar i żywszy charakter życia szkolnego”67. Cokolwiek to znaczy. WSZYSTKO DLA OBYWATELA 34

W 1976 roku o „piątce” zrobiło się głośno. W szkole, pierwszej w Wielkopolsce i jednej z nielicznych w Polsce, na stałe został zamontowany komputer „Mińsk”, który „stanął w specjalnym budynku, tuż przy głównym gmachu. Pomieszczenia dla szkolnego komputera zostały odrestaurowane w czynie społecznym dzięki pracy młodzieży, rodziców i zakładów opiekuńczych, którymi są Metalplast i ZETO”68. Jeżeli nie edukacja ogólnokształcąca to pozostawały technika i zawodówki. Było w czym wybierać, choćby Technikum Poligraficzno-Księgarskie, Technikum Przyzakładowe przy fabryce Cegielskiego albo Technikum dla Przodujących Robotników, a może zawodówki przy ZNTK czy przy „Ceglorzu” bądź też Zasadnicza Szkoła Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej – to tylko niektóre. Mieszkańcy Wildy świetnie znają ten budynek (przy Dzierżyńskiego 149), chociaż zapewne niewielu z nich wie, że wzniesiony został w 1902 roku z przeznaczeniem na dom dla emerytowanych niemieckich nauczycielek. Dwupiętrowy, nakryty wysokim spadzistym dachem z gotycyzującymi elementami dekoracyjnymi. Dzisiaj już go nie przypomina. Przez kolejne przebudowy zatracił swoją pierwotną formę. Od 1 maja 1955 roku mieściło się w nim „centrum dowodzenia” miejscową służbą zdrowia, czyli Dzielnicowy Zarząd Służby Zdrowia i Opieki Społecznej, także tutaj ulokowano wildecką przychodnię obwodową i czternaście poradni specjalistycznych. Trzy lata później rozbudowano budynek przychodni dostawiając do niego od strony południowej niewielki, piętrowy obiekt, ulokowany w głębi parceli, w którym na parterze otwarto przychodnię dziecięcą, a wyżej dla kobiet69. To nie koniec zmian. Największa ingerencja w tkankę gmachu nastąpiła w połowie dekady lat. 60. i to ona zniszczyła jego pierwotną architekturę. Budynek podniesiono o jedno piętro


i przykryto płaskim dachem. Tym sposobem przychodnia zyskała dwadzieścia pomieszczeń, a „mieszkańcy Wildy chyba najbardziej ucieszyli się z pracowni protetycznej”, jedynej na terenie dzielnicy 70. W styczniu 1968 roku przystąpiono do drugiego etapu modernizacji przychodni. O zmianach z wielkim zapałem opowiadał dziennikarzowi „Głosu Wielkopolskiego” lekarz-chirurg Henryk Jakubowski, kierownik Dzielnicowego Zarządu Służby Zdrowa. Żywiołowy, nie było dla niego spraw nie do załatwienia, oddany wildeckiej opiece zdrowotnej niemal bez granic i zarządzający nią jeszcze po 1989 roku. Wracajmy do spotkania z dziennikarzem. Jakubowski oprowadził go po budynku, mówił o pracach adaptacyjnych i pokazał nowe wygospodarowane pomieszczenia, które zamierzał przeznaczyć m. in. na laboratorium, pracownię fizjoterapeutyczną i rentgenowską71. Rzecz jasna sama przychodnia obwodowa nie była w stanie zaspokoić potrzeb mieszkańców. Jeszcze w 1958 roku otwarto dwie poradnie rejonowe w przedwojennych kamienicach przy ulicach Madalińskiego 2 i Gwardii Ludowej 28, w pomieszczeniach przerobionych z danych mieszkań i sklepów. I dlatego też, „warunki pracy lekarzy i pielęgniarek nie są najlepsze, a stłoczenie w małych poczekalniach wielu pacjentów powoduje niezadowolenie i gorzkie uwagi pod adresem wildeckiej służby zdrowia”72. Nie pozostawał na nie głuchy dr Jakubowski. W połowie lat 60., w zaadaptowanej willi przy ulicy Saperskiej 14, otwarto poradnię dziecięcą, w pobliżu funkcjonowała kolejna rejonowa, przy Partyzanckiej 3. W 1968 roku przystąpiono do remontu budynku przy pobliskiej ulicy Czwartaków 17, przeznaczając go na poradnię przeciwgruźliczą73. Z kolei przy Przemysłowej 49 otwarto poradnię stomatologiczną. I tak w 1970 roku dzielnicowa służba zdrowia dysponowała prawie wszystkimi poradniami specjalistycznymi. ZNTK i Zakłady Cegielskiego miały własne poradnie przyzakładowe, ten ostatni także szpital. We wszystkich szkołach funkcjonowały gabinety lekarskie i stomatologiczne. Jeżeli dodać do tego jeszcze codzienne dyżury wieczorne w poradni przy Dzierżyńskiego 149 (sprawowane także w soboty, niedziele i święta), to wydaje się, że mieszkańcy Wildy nie mieli zbyt wielu powodów do narzekań.

35


WSZYSTKO DLA OBYWATELA 36

W pierwszy powojennych latach na Wildzie brakowało aptek. W 1957 roku lekarstwa można było kupić tylko w dwóch miejscach, przy ulicy Dzierżyńskiego 107, w przedwojennej jeszcze aptece „Pod Koroną”, na wysokości Rynku Wildeckiego i dalej pod numerem 144. Poprawa rozpoczęła się w latach 60., kiedy to zaczęto otwierać nowe. Szczególną popularnością cieszyła się apteka przy Dzierżyńskiego 138. Dlaczego? Bo właśnie tutaj, nie tylko mieszkańcy Wildy, ale całego Poznania „poszukujący w mieście trudniej dostępnego leku, trafiali tu bezbłędnie. Bo jeśli tutaj nie ma – mawiali – to szkoda szukać dalej”74 . Apteka jako jedna z kilku w mieście wytypowana została przez Zarząd Aptek Województwa Wielkopolskiego do sprzedaży leków pochodzących z importu. A jak mieszkańcy Wildy spędzali wolny czas? W przeddzień lipcowego święta 1954 roku oddano do użytku Stadion 22 Lipca przy Dolnej Wildzie, który był równie udaną realizacją, jak wybudowany wówczas Stadion Dziesięciolecia w Warszawie czy Stadion Śląski w Chorzowie75. Od tej pory był on przede wszystkim areną zmagań sportowców. Nieopodal stadionu, przy ulicy Chwiałkowskiego wybudowano w latach 1957-1962 Ośrodek Sportowy z dwoma krytymi basenami i jednym na zewnątrz. Nie zainteresowani sportem mogli pójść do swojej blokowej świetlicy. Czym mogła przyciągnąć? Chyba przede wszystkim telewizją, bo wiele świetlic było wyposażonych w telewizory. Poznański ośrodek TV uruchomiono 1 maja 1957 roku. W pierwszym roku działalności szczęśliwymi posiadaczami odbiorników telewizyjnych były 542 osoby, czyli na jeden aparat przypadało aż 718 mieszkańców. Dzisiaj takie statystyki nie mieszczą się w głowie, ale wtedy tak właśnie było. Telewizor był nowością i luksusem. Liczba abonentów rosła. Już rok później zarejestrowanych było w mieście 2 910 odbiorników, a w 1959 roku blisko 10 tys.76. W 1965 roku na tysiąc mieszkańców statystycznie przypadało 259 telewizorów 77. Nie każda rodzina go miała. Na Teatr Sensacji, „Kapitana Klossa” czy „Czterech pancernych i psa” szło się do sąsiadów, najczęściej z krzesłem, żeby nie oglądać telewizji na stojąco. Jeżeli sąsiad też nie posiadał odbiornika albo był nieżyczliwy, bo i tak mogło się zdarzyć, pozostawała blokowa świetlica, z której także korzystali najmłodsi. Opiekę nad nimi sprawowali


uczniowie Liceum Pedagogicznego z ulicy Różanej. Dzieci mogły w świetlicach pograć w gry planszowe, posłuchać bajek czy nauczyć się nowych piosenek78. Wielkim wydarzeniem dla mieszkańców dzielnicy był otwarcie 29 kwietnia 1962 roku panoramicznego kina „Wilda”, wtedy najnowocześniejszego w Poznaniu. Czekano na nie długo, ponieważ budowa kina przebiegała „w skandalicznym tempie”79. Kiedy wreszcie je uruchomiono działało na pełnych obrotach i było wykorzystywane do różnych, nie tylko filmowych, celów. Organizowano w nim imprezy z okazji Dnia Dziecka, honorowano tutaj najpracowitszych uczestników czynów społecznych, w kinie na uroczystych sesjach spotykali się radni DRN, a w holu kinomani mogli oglądać wystawy, a właściwie oglądali je chcąc nie chcąc, bo tędy wiodła droga do sali kinowej. W 1965 roku dla miłośników X Muzy Muzeum Historii Ruchu Robotniczego przygotowało wystawę „W 60 rocznicę rewolucji 1905-1907 na ziemiach polskich”. Rok później, w 20. rocznicę wyzwolenia Poznania, w kinie „Wilda” z poznańską młodzieżą spotkał się marszałek Wasylij Czujkow wraz z towarzyszącymi mu generałami radzieckimi80. I tak można by wymieniać jeszcze bardzo długo. Lista propozycji powoli się wyczerpuje. Pozostaje jeszcze lektura książek. Na Wildzie były dwie filie biblioteki Raczyńskich, przy ulicy Dzierżyńskiego 94 i w domu kultury Zakładów Cegielskiego. Jeżeli ktoś wolał mieć własną książkę, mógł udać się do księgarni. Nie było ich wiele (trzy przy ulicy Dzierżyńskiego, pod numerami 75, 128 i 215 i jeszcze jedna przy Rolnej 981). Ale problemem nie była mała liczba księgarń, a to, co można było w nich kupić. Na najbardziej popularne tytuły trzeba było „polować”. Do księgarń trafiało zazwyczaj kilka egzemplarzy i błyskawicznie się rozchodziły. Wybrańcy mieli zaprzyjaźnionego sprzedawcę i upragnioną książkę kupowali „spod lady”. „Zbyt mało kawiarni na Wildzie” – grzmiał „Głos Wielkopolski” w 1961 roku82. Nic dziwnego, była tylko jedna „Sportowa” przy Dzierżyńskiego 82, niewielka drugiej kategorii z toaletami na podwórzu. Przy ciągłym braku kawy w sklepach, można była tutaj kupić kawę na wynos, czyli zapłacić za dwie łyżeczki wsypane do serwetki.

37


Czy równie życzliwe były panie kelnerki w dwóch nowych wildeckich kawiarniach otwartych w 1963 roku – nie wiadomo. Przybyła wówczas „Filmowa”, ulokowana nad kinem „Wilda” i „Ptyś” przy Dzierżyńskiego 167, w którym sprzedawano także ciastka na wynos. Szczególnie w niedziele w „Ptysiu” było tłoczno. Po wyjściu z kościoła okoliczni mieszkańcy przychodzili tutaj po słodkości, głównie po niewielkie kostki jabłeczników i serników (po 2 zł) albo bitą śmietanę i lody cassate. WSZYSTKO DLA OBYWATELA 38

Z restauracjami też było nie lepiej. Najstarsza to „Metalowiec”, naprzeciw „Ptysia”, w narożnikowej kamienicy stojącej u zbiegu ulic Dzierżyńskiego i Pamiątkowej. Zbudowano ją około 1903 roku i od początku mieściła się w niej restauracja. Ta powojenna nie należała do lokali gastronomicznych najwyższej kategorii, oficjalnie do drugiej, ale faktycznie była to tzw. mordownia – wymagało dużej odwagi, żeby do niej wejść, bowiem „latające” kufle zdarzały się w niej nader często. Jej stałymi bywalcami byli przede wszystkim pracownicy pobliskich Zakładów Cegielskiego. W żargonie robotniczym nazywana była W-10, czyli ostatni wydział zakładów. W 1963 roku pierwsi konsumenci przekroczyli próg „Lechickiej” przy Dzierżyńskiego 99/101. Po jednej restauracji w północnym i południowym rejonie dzielnicy – tak było przez następne lata. Działały jeszcze dwa bary mleczne rozlokowane w tej samej konfiguracji. „Fabryczny” przy Dzierżyńskiego 121, na wysokości Rynku Wildeckiego i „Robotniczy” naprzeciw bramy głównej Zakładów Cegielskiego83. Taka niewielka liczba lokali gastronomicznych musiała mieszkańcom Wildy wystarczyć na wiele lat.


obotnicy z ZISPO R mają dość

„Poznań wielkim ośrodkiem przemysłowym” – to jeden z podstawowych celów Planu Sześcioletniego (1950-1955). Filarem nowych przemian miała stać się fabryka Cegielskiego, od grudnia 1949 roku noszące oficjalną nazwę „Zakłady Przemysłu Metalowego im. Józefa Stalina”, czyli ZISPO. W latach 50. pracowało tutaj średnio 13,7 tys. ludzi84 . W zakładach wytwarzano przede wszystkim tabor kolejowy: parowozy (do 1958 roku) i wagony (osobowe, sypialne i bagażowe), w większości przeznaczone dla Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Drugim ważnym obszarem produkcji były obrabiarki. W ZISPO była też tzw. produkcja uboczna. Dzisiaj już mało kto wie, że wytwarzano tutaj m.in. łyżwy i sanki, maszynki do golenia i brzytwy, piecyki, scyzoryki, durszlaki i inne naczynia kuchenne, beczki, dla „braci chłopów okucia do wozów”, a także maszyny do liczenia, gramofony i dynama do rowerów, planowano nawet podjęcie produkcji skuterów. Wszystko to dla „podniesienia stopy życiowej człowieka pracy”. W 1954 roku produkcja ZISPO, w porównaniu z 1938 rokiem, wzrosła o 605%, przy czym produkcja podstawowych wyrobów: parowozów – o 809%, wagonów – o 1 360%, a obrabiarek – o 900%. Wydawać by się mogło, że lata Planu Sześcioletniego to pasmo samych sukcesów, ale tak wcale nie było. W pracy zdarzały się przestoje, ponieważ brakowało surowców, zawodzili kooperanci, zapasy się kończyły, rytmiczna produkcja była marzeniem. Często przestoje w pierwszej połowie miesiąca zamieniały się pod jego koniec w szalony wyścig z czasem. Najczęściej kosztem jakości. A i tak ciągle podnoszono poprzeczkę, w ilości oczywiście, bo to było najważniejsze. To czasy bicia rekordów i współzawodnictwa pracy, czasy szalonej racjonalizacji i dyscypliny.

39


ROBOTNICY Z ZISPO MAJĄ DOŚĆ 40

Ruch współzawodnictwa pracy rozpoczął się w 1948 roku. Początkowo były to zmagania indywidualne, z czasem zespołowe: między brygadami, wydziałami i zakładami. Wszystko podbudowane było teorią. Powstawały szkoły przodownictwa pracy, a wzorem był Aleksij Stachanow, dzielny górnik radziecki, rekordzista w wydobyciu węgla. On tylko kopał, a metodami pracy, a nawet opracowaniem racjonalnych ruchów, zajmowali się towarzysze partyjni w szkołach nazwanych na jego cześć „stachanowskimi”. Te idee były szeroko propagowane w ZISPO, a miał się kto tym zajmować. W 1952 roku w zakładach na stu robotników pracujących bezpośrednio przy produkcji przypadało stu jeden pracowników administracji, dozoru technicznego, kontroli, aktywistów i innych. Najlepsi z najlepszych robotników – przodownicy pracy byli doceniani, szli pierwsi w majowych pochodach, rozpisywała się o nich prasa, a ich podobizny wisiały w „alei przodowników pracy”, w ZISPO przed bramą główną. Rozwój współzawodnictwa szedł w parze z dyscypliną pracy. 19 kwietnia 1950 roku Sejm przyjął uchwałę o „socjalistycznej dyscyplinie pracy”. Aby maksymalnie zdyscyplinować załogę i osiągnąć najwyższy poziom produkcji sięgano po różne metody. Nawet donosy. W pierwszej połowie dekady, w zakładowej gazecie ZISPO – „Na stalinowskiej warcie” regularnie pojawiały się rubryki „Na oślej ławce”, „Pod młot”, „Na ostrzy pióra”, „Wskazujemy palcem”, „Nawet koń by się uśmiał”, w których tzw. korespondenci, czyli pracownicy zakładów (najczęściej podpisani imieniem i nazwiskiem) piętnowali swoich kolegów za co tylko się dało. Donosili o dwuminutowych spóźnieniach, wcześniejszym opuszczeniu stanowiska pracy, drobnych kradzieżach, bumelanctwie, a wszystko dlatego, że pracownicy ci hamowali „marsz ku socjalizmowi”. Korespondenci zamilkli w 1956 roku. W słoneczny, upalny czwartek, 28 czerwca 1956 roku, robotnicy z Zakładów Cegielskiego (a tak naprawdę ciągle ZISPO) nie wytrzymali. Mieli dość obłudy władzy, drożyzny, pustych półek, wysokich cen i niskich zarobków. Wyszli na ulice Poznania. Do ich spontanicznego strajku dołączyli mieszkańcy miasta. Kilkutysięczny, gęstniejący tłum, maszerował z żądaniami „wolności i chleba” pod Nowy Ratusz – siedzibę władz miejskich i sąsiadującą z nim siedzibę PZPR. Kiedy Franciszek Frąckowiak, przewodniczący Prezydium MRN zasłonił się brakiem kompetencji zażądano


przyjazdu I Sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba albo premiera Józefa Cyrankiewicza. Wśród wielotysięcznej rzeszy ludzi, dezorientowanej i pozbawionej przywództwa, napięcie rosło. Wszystko potoczyło się szybko: zniszczenie radiostacji zagłuszającej zagraniczne rozgłośnie (ulokowanej na budynku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przy ulicy Dąbrowskiego), sforsowanie więzienia na Młyńskiej i wreszcie marsz na Urząd Bezpieczeństwa, na ulicy Kochanowskiego. Polała się krew, byli zabici i ranni. Do miasta wjechały czołgi, rozpoczęła się pacyfikacja Poznania, aresztowania, później procesy i wyroki85. Niezadowolenie poznańskiego społeczeństwa miało przede wszystkim podłoże ekonomiczne. I nic w tym dziwnego. Wszystko ciągle drożało. W stosunku do 1949 roku zanotowano podwyżki od 100 do nawet 600%. Oczywiście wynagrodzenie nie zwiększało się w tym samym tempie. Wręcz odwrotnie, w ZISPO w pierwszej połowie 1956 roku pensje zmniejszyły się w stosunku do roku poprzedniego. Z ogromnym trudem przeciętna rodzina wiązała koniec z końcem. W tym czasie robotnik z ZISPO zarabiał średnio około 1 240 zł. Pensje inżynierskie były wyższe, około 1 600 zł. Na poziomie 1 200 zł utrzymywały się zarobki pracowników administracji. To było ciągle za mało. Z jednej robotniczej pensji starczało na zakup trzech par butów, i jeżeli nawet kupowało się je raz do roku, to i tak nie zmieniało to niczego. W wielu rodzinach pracował tylko mężczyzna, trzeba było nakarmić i ubrać dzieci, zapewnić im choć podstawowe warunki do życia. Rok 1956 zaczynał Plan Pięcioletni. Partia postawiła przed całym narodem nowe wyzwania. Jak zwykle plany produkcyjne były najważniejsze, a ich realizacja nie podlegała dyskusji. Po październiku wszyscy ruszyli ze zdwojoną energią do pracy. Mieli nadzieję, że nastąpią oczekiwane i obiecywane przez władzę zmiany. W ZISPO zaczęto od zmiany nazwy zakładów. 24 października 1956 roku w zakładowej gazecie, już „Naszej Trybunie”, ukazała się ankieta zachęcająca wszystkich pracowników do wzięcia udziału w plebiscycie na nową nazwę. Każdy mógł zaproponować dowolną, ale pojawiły się sugestie: Świerczewski, Marchlewski, Bem. Nie było nazwisko ojca-założyciela Hipolita Cegielskiego. Ale i tak zwyciężył, opowiedziało się

41


za nim 70% załogi. Największe poznańskie przedsiębiorstwo powróciło do dawnej nazwy: Zakłady Przemysłu Metalowego H. Cegielski (HCP).

ROBOTNICY Z ZISPO MAJĄ DOŚĆ 42

W historii zakładów rozpoczął się nowy rozdział. Cezurą był „czarny czwartek” i zmiana profilu produkcji. Silniki okrętowe stały się symbolem Cegielskiego. W 1956 roku zakupiono do ich produkcji licencję od szwajcarskiej firmy Sulzer. W Szwajcarii przeszkolono kilkudziesięciu pracowników, inżynierów i robotników. W listopadzie 1958 roku w dawnej Fabryce Parowozów, teraz Fabryce Silników Okrętowych, nastąpił rozruch pierwszego w historii Polski kolosa o mocy około 8 tys. KM. Następnie przewieziono go do Stoczni Gdańskiej i tam zainstalowany został na polskim drobnicowcu „Jan Matejko”. Produkcja silników okrętowych ruszyła pełną parą. Zakłady Cegielskiego znalazły się w światowej czołówce producentów. W 1960 roku zapadła decyzja o budowie Fabryki Silników Agregatowych i Trakcyjnych (W-9), pięć lat później ruszyła produkcja. W 1963 roku Cegielski mógł się pochwalić pierwszym wagonem spalinowym, a w 1967 roku zbudowana została pierwsza lokomotywa spalinowa. Dziesięć lat później uruchomiono produkcję lokomotyw elektrycznych. W 1974 roku ruszyła produkcja dalekobieżnych wagonów elektrycznych. W 1970 roku zakłady osiągnęły najwyższy poziom zatrudnienia – ponad 20 tys. pracowników86. W tym samym czasie, w drugich co do wielkości ZNTK im. II Armii Wojska Polskiego, specjalizujących się w naprawie taboru spalinowo-elektrycznego zatrudnionych było blisko 4,5 tys. pracowników87. Przez lata, a właściwie do dnia dzisiejszego, Wilda uważana była i jest za robotniczą dzielnicę Poznania, jedną z najbardziej niebezpiecznych pośród innych rejonów miasta. To stereotypy niepoparte żadnymi naukowymi badaniami, są bardziej elementem miejskiej legendy. Ten robotniczy charakter „ciągnie się” za Wildą już od lat międzywojennych, a nawet wcześniej. Prawdą jest, że krótko po włączeniu jej w granice Poznania powstał wyraźny podział na dwie Wildy, której granicę stanowił Rynek Wildecki. Ta przed nim, położona w jej południowej części uchodziła za „lepszą”, przede wszystkim z uwagi na strukturę społeczno-zawodową jej


mieszkańców, budownictwo i standard mieszkań. Północną zamieszkiwali głównie pracownicy warsztatów kolejowych i fabryk zlokalizowanych przy Górnej Wildzie. Tak było przed II wojną światową, a po 1945 roku na historycznej Wildzie nie nastąpiły diametralne zmiany. W 1972 roku Sylwester Kamiński, ówczesny przewodniczący DRN pisał: „(…) w szybkim tempie Wilda stała się najbardziej uprzemysłowioną dzielnicą miasta i największym skupiskiem klasy robotniczej, bowiem od wielu lat czynne były fabryki Spółki Akcyjnej H. Cegielski”88. Pierwsza część zdania nie podlega dyskusji, na Wildzie usytuowane były największe w Poznaniu zakłady przemysłowe: fabryka Cegielskiego i ZNTK i nie ma wątpliwości, że Wilda należała do jednego z najbardziej uprzemysłowionych rejonów Poznania, ale nie jest to równoznaczne z tym, że była „największym skupiskiem klasy robotniczej”. Ten stereotyp wziął się stąd, że znak równości stanął między „uprzemysłowieniem” a „klasę robotniczą”. A to nie jest takie oczywiste i równoznaczne. W czasach PRL nie prowadzono badań nas strukturą zawodową Wildy, a więc badań, które mogłyby jednoznacznie potwierdzić jej robotniczy charakter. Szczególnie Wildy historycznej, bo że na Dębcu, po zbudowaniu wielkiego osiedla, mieszkali w większości robotnicy z Cegielskiego – to jasne. Natomiast po II wojnie światowej na interesującym nas terenie struktura zawodowa nie uległa radykalnym przeobrażeniom, co najmniej z dwóch powodów. Nie odnotowano tutaj znaczących zmian migracyjnych, a po drugie Wilda właściwa, jeszcze przed 1939 rokiem, szczególnie jej północna cześć, była szczelnie zabudowana. W okresie PRL budownictwo w tym rejonie ograniczało się do wznoszenia pojedynczych domów mieszkalnych bądź też niewielkich ich kolonii. Mieszkańcy zasiedlający nowe budynki, nawet jeżeli w większości należeli do klasy robotniczej, to i tak nie wpływało to na istniejący stan. Ciągle trwało przedwojenne status quo, czyli podział Wildy na dwa rejony. Poświęcam tej kwestii tyle miejsca, bo od lat próbuję „odczarować” postrzeganie Wildy jako „robociarskiej”, „czerwonej” dzielnicy Poznania. Takie określenia nie znajdują odzwierciedlenia w prowadzonych badaniach nad jej historią. Ale pasowały ówczesnej władzy, która przecież zasadzała się na zwycięskiej klasie robotniczej. I tak mit o robotniczej Wildzie podtrzymywano przez wiele dziesięcioleci.

43


ROBOTNICY Z ZISPO MAJĄ DOŚĆ 44

Mało tego „w pierwszych latach po wojnie – pisał Piotr Chojnacki w 1975 roku, w czasach gierkowskiej propagandy sukcesu – Wilda była przysłowiową kuźnią kadr dla młodego aparatu władzy ludowej oraz burzliwie rozwijającej się gospodarki. Setki i tysiące inteligentnych, rzutkich i energicznych robotników kierowano na przeszkolenie, a następnie do pracy w różnych sferach życia gospodarczego i społecznego. Wildeckich metalowców i kolejarzy można było spotkać wszędzie. Zarządzali gminami, powiatami i miastami, dzielili obszarniczą ziemię, uruchamiali fabryki na ziemiach odzyskanych, przywracali życie stoczniom, pracowali w komisjach repatriacyjnych, walczyli z bandami…”89. Pozostawmy te słowa bez komentarza. I druga kwestia, czyli stereotyp mówiący o wątpliwym bezpieczeństwie panującym na terenie Wildy. W 1958 roku opublikowano wyniki badań na temat przestępczości na terenie Poznania90. Po przeanalizowaniu różnych rodzajów przestępstw (m.in. chuligańskie wybryki, pobicia, podpalenia, włamania) wynika, że nie przodowała w nich Wilda. Wręcz odwrotnie, najgorzej było na Starym Mieście i Grunwaldzie, najmniej przestępstw Milicja Obywatelska odnotowała właśnie na Wildzie. Rzecz jasna nie było tak przez cały okres PRL następowały wahania, ale nigdy nie wysunęła się ona na czołowe miejsce. Autor artykułu pisze: „Największe nasilenie przestępczości przypada na dzielnicę najmłodszą [Nowe Miasto], na terenie której znajduje się bardzo dużo zakładów pracy, gdzie ludność ze względu na rozbudowę samej dzielnicy jest chyba najmniej ustabilizowana”91. O tym jak silnie stereotypy zakorzenione są w społecznym myśleniu świadczą badania przeprowadzone w 2013 roku przez profesora Ryszarda Cichockiego. Okazało się wówczas, że „co trzeci Poznaniak uważa, że najbardziej niebezpiecznym miejscem w Poznaniu jest Wilda, chociaż policyjne statystyki tego nie potwierdzają. To o tyle ciekawe, że sami mieszkańcy Wildy uważają swoją dzielnicę za bezpieczną”92. Niestety „zła sława” Wildy jest ciągle żywa, jeszcze wiele pracy przed jej mieszkańcami żeby to zmienić.


Zadymiona, szara, brudna – to przymiotniki, które jeszcze do niedawna używane były przy opisywaniu Wildy. A także brzydka i smutna – te występują najczęściej. Nawet w literaturze. Takich określeń użyła Małgorzata Musierowicz w jednej ze swoich powieści dla młodzieży93. Rzecz jasna nie umknęło to mieszkańcom, którzy napisali do niej petycję wyrażając swój sprzeciw. Nie godzili się na tak pejoratywne opisywanie ich dzielnicy. Mieli nadzieję, że Musierowicz po wizycie na Wildzie zmieni zdanie94 . Czy tak się stało – nie wiadomo. Jedno jest wszak pewne – dzisiaj nie jest ona ani brzydka, ani smutna i na pewno nie szara. Wilda pięknieje z każdym dniem.

45


1

2

CENTRUM 4 46

3

4

O powierzchni i ludności Wildy (łącznie z Dębcem i Łazarzem): Kronika Miasta Poznania (dalej: KMP) 1958, nr 2, s. 113 („Dział Statystyczny”); S. Waszak, Powojenne zagadnienia demograficzne miasta Poznania, KMP 1951-1956, s. 35; S. Kamiński, Dzielnica Wilda w latach 1945-1970, KMP 1972, nr 4, s. 44, 45; Z. Pogorzelski, Terytorialny rozwój Poznania w latach 1900-1975, KMP 1975, nr 1, s. 89. F. Garba, Powstanie i działalność DRN Poznań-Wilda 1954-1966, Poznań 1966; praca pod kierunkiem dr E. Erasmusa. T. Świtała, Poznańska Miejska Rada Narodowa po podziale administracyjnym kraju (1 czerwiec 1975 r.), KMP 1975, nr 4, s. 13. A. Krzymień-Bieszka, Status władz Poznania w latach 1975-1984, KMP 1984, nr 2, s. 11.

5

Inauguracyjne sesje Dzielnicowych Rad Narodowych, KMP 1985, nr 2, s. 137-139.

6

Inauguracyjne sesje Dzielnicowych Rad Narodowych, KMP 1989, nr 1, s. 118.

sportu i wypoczynku

7

„Głos Wielkopolski” (dalej: GW) nr 282, 28 XI 1962.

8

GW nr 34, 9 II 1968.

9

GW nr 220, 16 IX 1966.

10 GW nr 97, 24 IV 1968. 11 GW nr 9, 11 I 1962. 12 GW nr 201, 24 VIII 1962. 13 GW nr 284, 29-30 XI 1964. 14 GW nr 6, 8 I 1971.

Poznańska spółdzielczość mieszkaniowa, KMP 1962, nr 4, s. 70; T. Świtała, Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa „H. Cegielski” 1956-1983, cz. 1, KMP 1983, nr 2, s. 24. 18 Rok 1962: Dolna Wilda 42-42 a, b, c, 44, 36,

48; rok 1964: Powstańcza 9-11-13-15, Dolna Wilda 50; rok 1966: Dolna Wilda 30 a, b, 34 a, b, c; rok 1967: Dolina 19-20; rok 1969: Dolina 15-16 i 17-19; rok 1972: św. Jerzego 7a, 7, 9, 9a. Dziękuję panu Waldemarowi Witkowskiemu, prezesowi Spółdzielni Mieszkaniowej im. Hipolita Cegielskiego oraz panom Andrzejowi Samolczykowi i Jakubowi Kijakowi za udostępnienie materiałów archiwalnych wybranych domów mieszkalnych na Wildzie. 19 Rok 1962: domy pod nr 42, 42 a, c;

rok 1966: nr 30a, 34a, c; rok 1982: 36a,b, 38a, b.

32 GW nr 214, 9 IX 1964; tamże, nr 264,

6 XII 1964. 33 GW nr 262, 4 XI 1965; tamże, nr 90,

18 IV 1967. 34 GW nr 34, 9-10 II 1969. 35 GW nr 260, 2 XI 1971. 36 KMP 1978, nr 1, s. 152-153; tamże, 1980,

nr 1, s. 99. 37 Garba, dz. cyt., s. 47. 38 GW nr 6, 8 I 1967. 39 Kamiński, dz. cyt., s. 54. 40 GW nr 80, 5 IV 1966.

20 GW nr 253, 24 X 1963; tamże, nr 177,

41 GW nr 72, 26 III 1971.

28 VII 1964; tamże, nr 237, 6 X 1964; tamże, nr 28, 3 II 1965.

42 GW nr 106, 6 V 1971.

21 GW nr 276, 22 XI 1962.

43 GW nr 60, 12 III 1969.

22 GW nr 96, 24 IV 1962.

44 GW nr 161, 9 VII 1974.

23 GW nr 41, 17 II 1962.

45 http://www.gazetapodatnika.pl/

24 GW nr 74, 28 III 1962; tamże, nr 118,

19 V 1962. 25 GW nr 150, 26 VI 1962; tamże, nr 168,

17 VII 1962.

artykuly/przecietne_wynagrodzenie_ w_latach_19502009-a_81.htm (dostęp: 9.08.2016). 46 Statystyczna karta historii Poznania,

pod red. K. Kruszki, Poznań 2008, s. 149.

26 GW nr 93, 20 IV 1963.

47 KMP 1965, nr 4, s. 155.

27 Garba, dz. cyt., s. 48.

48 Informator o handlu i usługach

28 GW nr 137, 11 VI 1963; Poznaniacy swemu

miastu. Czyny społeczne w Poznaniu w latach 1962-1963, KMP 1964, nr 4, s. 140-142.

15 GW nr 54, 5 III 1969.

29 GW nr 135, 9 VI 1965.

16 GW nr 237, 15 XI 1964.

30 GW nr 44, 21 II 1968; tamże, nr 175, 25 VII

17 GW nr 85, 11 IV 1961; W. Dewor,

31 KMP 1977, nr 1, 155.

1968.

m. Poznania, Poznań 1957. 49 GW nr 51, 29 II 1968. 50 GW nr 87, 14 IV 1971. 51 GW nr 292, 9 XII 1966; tamże, nr 35,

11 II 1967; tamże, nr 156, 4 VII 1967; tamże, nr 110, 9 V 1968.


52 KMP 1969, nr 2, s. 186; H. Storczyk,

A. Ziemski, Urząd telefonów miejscowych w latach 1966-1975, KMP nr 3, s. 60. 53 KMP 1978, nr 4, s. 178. 54 GW nr 164, 12 VII 1964. 55 GW nr 156, 4 VI 1962; tamże, nr 22,

27 i 1967. 56 GW nr 282, 27 XI 1968. 57 GW nr 258, 30 X 1959. 58 Cz. Knoll, Szkolnictwo podstawowe

w latach 1945-1975, KMP 1976, nr 1, s. 37. 59 GW nr 227, 24 IX 1959; KMP 1959,

nr 3, s. 94; tamże, 1960, nr 1, s. 93; W 1970 roku Szkoła Podstawowa nr 6 została przeniesiona do budynków przy ulicy Prądzyńskiego, na Sikorskiego otwarto Szkołę Podstawową Specjalną nr 104. Kolejne zmiany nastąpiły w 1975 roku, trzy samodzielne do tej pory placówki – nr 25, 28 i 6 połączono w jedną – nr 25. 60 Cz. Knoll, dz. cyt., s. 42-43. 61 Szkoła Podstawowa nr 25: liczba

dzieci – 722, przeciętnie na jedną izbę lekcyjną – 58 uczniów; Szkoła Podstawowa nr 28 – odpowiednio 522 i 58; Szkoła Podstawowa nr 32 – odpowiednio 662 i 55; Szkoła Podstawowa nr 42 – odpowiednio 653 i 55; por. W. Klawiter, Rozwój szkolnictwa podstawowego w Poznaniu w latach 1945-1965, KMP 1965 nr 4, s. 37-41. Na Wildzie, w najstarszym budynku szkolnym przy ulicy Dzierżyńskiego 125/127, funkcjonowała Szkoła Podstawowa Specjalna nr 4 (później nr 104), później przeniesiona na ulicę Sikorskiego. 62 J. Łyszek, W Poznaniu rozpoczęto

budowę pierwszej szkoły 1000-lecia, KMP 1959, nr 1, s. 128-131.

63 GW nr 210, 4 IX 1962; Knoll, dz. cyt.,

s. 42. 64 Cz. Knoll, dz. cyt., 37. 65 Spotkajmy się! Wspomnienia kredą

pisane, Poznań 2010, s. 70. 66 K. Henczel, V Liceum

Ogólnokształcące w Poznaniu w latach 1936-1986. Monograficzne opracowanie historii szkoły, Poznań 1986, s. 30; GW nr 63, 15 III 1963; tamże, nr 182, 3 VIII 1965; tamże, nr 220, 16 IX 1965. 67 Henczel, dz. cyt., s. 34. 68 „Express Poznański” nr 6, 8 I 1976. 69 GW nr 259, 31 X 1959. 70 GW nr 157, 4-5 VII 1965. 71 GW nr 11, 13 I 1968. 72 GW nr 273, 17 XI 1966. 73 GW nr 72, 28 III 1967; tamże, nr 11,

13 I 1968.

81 A. Murawa, Księgarstwo w Poznaniu

w latach 1945-1976, KMP 1975, nr 4, s. 23-41. 82 GW nr 234, 4 X 1961. 83 J. Brygier, Uwagi o problemach

gastronomicznych w Poznaniu, KMP 1965, nr 2, s. 31. 84 Niniejszy podrozdział opracowano

na podstawie: M. MrugalskaBanaszak, Jedna dekada dwie odsłony. Poznań w latach 50. XX wieku, Poznań 2006, s. 42-44, 64-66, 78-80; tamże wcześniejsza literatura. 85 P. Grzelczak, Poznański Czerwiec

1956. Walka o pamięć w latach 1956-1989, Poznań 2016; tamże wcześniejsza literatura. 86 B. Januszkiewicz, H. Wejchan–

Kozielewska, 150 lat firmy H. Cegielski – Poznań S.A., Poznań 1996, s. 132-135. 87 Dzieje Zakładów Naprawczych Taboru

Kolejowego w Poznaniu 1970-1985, Poznań 1985, s. 45.

74 GW nr 110, 10 V 1974.

88 Kamiński, dz. cyt., s. 45.

75 P. Marciniak, Doświadczenia

89 GW nr 21, 25-26 I 1975.

modernizmu. Architektura i urbanistyka Poznania w czasach PRL, Poznań 2010, s. 210. 76 Rocznik Statystyczny miasta Poznania

1951-1959, Poznań 1960, s. 70, 365. 77 Statystyczna karta historii Poznania,

s. 138. 78 GW nr 48, 36 II 1966. 79 GW nr 299, 19 XII 1961. 80 GW nr 130, 2 VI 1962; tamże, nr 62,

14 III 1963; tamże, nr 55, 6 III 1965; tamże, nr 146, 22 VI 1966; KMP 1966, nr 3, s. 122; tamże, 1979, nr 1, s. 132.

90 B. Maroszek, Przestępczość nieletnich

i dorosłych oraz alkoholizm na terenie Poznania w 1957 roku, KMP 1958, nr 3, s. 81-98. 91 Tamże, s. 89. 92 http://wiadomosci.onet.pl/poznan/

poznaniacy-najbardziej-boja-siewildy/cy5l8 (dostęp: 11.07.2016).. 93 M. Musierowicz, Kłamczucha, Łódź

1994, s. 103, 104. 94 http://wyborcza.pl/1,75248,138475.

html (dostęp: 14.08.2016)

47


centrum 1

handlu, władzy i nauki PROLOG 48

Rynek Wildecki z wiatrakiem pojawił się po raz pierwszy na planie Poznania z lat 20. XIX wieku. W 1895 roku „plac w środku wsi” – tak wówczas nazwany – został podwyższony, wysypany żwirem i przeznaczony na targi (we wtorki i soboty); pierwszy odbył się 19 grudnia 1896 roku. Budowa na Rynku Wildeckim licznych obiektów użyteczności publicznej spowodowała, że poza swoją pierwotną funkcją usługowo-handlową Rynek po włączeniu Wildy w granice Poznania, czyli po 1900 roku, zyskał nowe znaczenie i wyższą rangę oraz nabrał charakteru reprezentacyjnego centrum dzielnicy. Pierwszym wśród tych budynków była wybudowana

przy ówczesnym placu Bergera w 1898 roku szkoła powszechna, której oficjalne otwarcie odbyło się 6 listopada 1899 roku. W 1907 roku powstał kolejny, ulokowany nieopodal gmach – Wyższa Szkoła Budowy Maszyn, a rok później, mniej więcej tam, gdzie dawniej znajdował się wiatrak, stanął na Rynku ewangelicki kościół św. Mateusza. Następną inwestycją w sąsiedztwie Rynku Wildeckiego był łaźnia, którą oddano do użytku 17 sierpnia 1908 roku. Ostatnim elementem zagospodarowania przestrzennego tego obszaru był usytuowany przy placu Bergera, między gmachami szkoły powszechnej i Szkoły Budowy Maszyn, dom starców (Berger-Stiftung), którego budowę ukończono w styczniu 1909 roku1.

1 M. Mrugalska-Banaszak, Wilda – dzielnica Poznania 1253-1939, Poznań 1999, s. 203-221.


We wrześniu 1966 roku dzielnicowi radni podjęli decyzję, która z pewnością zmroziła większą część mieszkańców: targ z Rynku Wildeckiego miał zostać przeniesiony na tereny przy ulicy Czajczej2. A wszystko dlatego, że ta część dzielnicy miała stać się nowoczesnym centrum usługowo-handlowym i administracyjnym Wildy. Zamierzano wyburzyć wiele kamienic stojących między ulicami Czarnieckiego, Kilińskiego, Czajczą, Gwardii Ludowej i częściowo Chwiałkowskiego. W sumie zmiany dotyczyć miały obszaru o powierzchni 16,2 ha. Na początku 1973 roku ogłoszono otwarty konkurs na zabudowę tego terenu3. Jeszcze w tym samym roku, dokładnie 5 grudnia, konkurs został rozstrzygnięty4 . Cóż zaproponowali

2 Program poprawy warunków bytowych mieszkańców dzielnicy Poznań-Wilda na lata 1966-1970, Prezydium Rady Narodowej Miasta Poznania, Poznań 1966, s. 8; „Głos Wielkopolski” (dalej: GW) nr 164, 11 VII 1968; tamże, nr 41, 18 II 1969. 3

GW nr 41, 18 II 1966; tamże, nr 33, 8 II 1973; tamże, nr 168, 17 VII 1973.

4 Konkurs na projekt koncepcyjny Rynku Wildeckiego, Kronika Miasta Poznania 1975, nr 3, s. 62-167.

architekci? Rewolucyjne zmiany, czyli wprowadzenie w tą przestrzeń wysokich, siedemnasto- a nawet dziewiętnastopiętrowych wieżowców, przypominających sztandarową wówczas realizację Poznania, czyli Domy Centrum przy ulicy Czerwonej Armii. Budowa wildeckich „drapaczy chmur” miała ruszyć w 1975 roku. Ale nie ruszyła. Wielkimi krokami nadchodził kryzys gospodarczy, a po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku upadek kraju stał się faktem. Nikt już wtedy nie myślał o „unowocześnianiu” Wildy.

49


CENTRUM 1 50

handlu, władzy i nauki

1.

W 1960 roku nieznany fotograf z ostatniego piętra łaźni przy ulicy Przemysłowej uchwycił w kadrze Rynek Wildecki. Właśnie trwa remont kościoła, który częściowo oplata rusztowanie. Od strony ulicy Gwardii Ludowej nadchodzi procesja – być może Bożego Ciała, chociaż nie wszystkie drzewa mają w pełni rozwinięte liście, a ludzie są ciepło ubrani. Po lewej stronie, nieco w głębi, stoi stary fachwerkowy dom zbudowany jeszcze w latach 80. XIX wieku, a więc wtedy, gdy na Rynku Wildeckim królował wiatrak Friedricha Kirschta. Do domu przylega parterowy budynek. Zaraz po wojnie mieścił się w nim lokal z dancingiem, który w latach 60. został przejęty przez Politechnikę Poznańską. W głębi fotografii dobrze widoczna jest kamienica przy ulicy Dzierżyńskiego 107, którą w 1904 roku zbudował aptekarz Ryszard Linke i otworzył w niej pierwszą wildecką aptekę „Pod Koroną”.


51

2.

Wczesna wiosna 1968 roku. Do kościoła na Rynku Wildeckim zmierzają uczestnicy Drogi Krzyżowej. Za chwilę dziewczęta z parafialnego chóru niosące krzyż wejdą do wnętrza świątyni. Do 1945 roku należała ona do ewangelików, a ostatnie nabożeństwo w języku niemieckim zostało w niej odprawione 20 stycznia 1945 roku. Już kilkanaście dni później, 17 lutego, katolicy spotkali się na pierwszej mszy świętej. Opiekę duszpasterską nad kościołem – pod wezwaniem Maryi Królowej – podjęli i do 1993 roku sprawowali księża Zmartwychwstańcy. Na fotografii coś jeszcze przykuwa uwagę: neon sklepu mięsnego. Lata 60. to był czas, kiedy świetlne reklamy zdominowały przestrzeń całego miasta.


CENTRUM 1 52

handlu, władzy i nauki

3.

Na Rynku Wildeckim nigdy nie robiło się zakupów u przypadkowych sprzedawców. Każda gospodyni miała swój ulubiony i sprawdzony stragan. Obowiązkowa chwila rozmowy i już pełna siatka ziemniaków, warzyw i może czereśni w rożku ukręconym z gazety. Kwitł handel najprostszym sprzętem gospodarstwa domowego, filcowymi kapciami, kuchennymi fartuchami, nylonowymi siatkami, makatkami z ręcznie haftowanymi napisani w stylu „Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje”, sznurowadłami, czernidłem do butów. Często zdarzało się, że na Rynku ustawiał się ze swoim warsztatem wędrowny rzemieślnik, u którego można było naostrzyć noże. Tą fotografię wykonał w połowie lat 60. Janusz Korpal, a Rynek Wildecki z równo ustawionymi drewnianymi straganami nakrytymi brezentowymi płachtami jeszcze przez wiele lat nie zmieni swojego oblicza.


53

4.

Rodzina Kołodziejczaków mieszkała na pobliskiej ulicy św. Jerzego, więc zakupy na Rynku Wildeckim należały do codziennych zajęć. Wandzie Kołodziejczak często towarzyszyły córki, jak tego dnia 1958 roku, kiedy zrobione zostało to zdjęcie. Starsza Zosia, ubrana w beżowy płaszczyk z brązowymi aksamitnymi wyłogami, patrzy w obiektyw fotografa, młodsza Marysia ze skupieniem ogląda coś na straganie. W roli głównej występuje pani Burkowa, ulubiona straganiarka rodziny. Mieszkała nieopodal, w nieistniejącym już domu na narożniku ulic Dzierżyńskiego i Krzyżowej. Dom był „wyjątkowy”, miał tylko jeden ustęp w piwnicy dla wszystkich lokatorów.


CENTRUM 1 54

handlu, władzy i nauki

5. Wyrok na te domy zapadł w 1966 roku i mimo że odroczony, został jednak wykonany. Wszystko przez pomysł utworzenia w okolicy Rynku Wildeckiego „nowoczesnego centrum dzielnicy”. Stare fachwerkowe budynki (przy ulicy Przemysłowej 64-66) z szopkami i przybudówkami od podwórza, wybudowane w latach 80. XIX wieku przez rodziny osadników z Bambergu, nie pasowały do nowej koncepcji. Egzekucja rozpoczęła się w styczniu 1981 roku (fotografia po prawej). Ocalał dom na narożniku ulic Sikorskiego i Przemysłowej.

6.


55


CENTRUM 1 56

handlu, władzy i nauki

7.

To zdjęcie wykonane zostało w połowie lat 60. z balkonu mieszkania przy ulicy Dzierżyńskiego 121, które znajdowało się na czwartym piętrze przedwojennej kamienicy. Roztaczał się z niego widok na niedawno odnowiony w czynie społecznym, siłami pracowników DRN, skwer tuż przy ulicy Sikorskiego (niewidoczny na fotografii), bamberskie domostwa przy ulicy Przemysłowej i górujący w oddali gmach dawnej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn. „To zdjęcie zrobiła pani Kapturska na swoim balkonie – opowiada Natalia Górna – tak bez okazji, po prostu lubiła fotografować. Na zdjęciu jest moja babcia Wiesława Krzywińska, która mieszkała w tej kamienicy i trzej panowie, których babcia dobrze nie znała. Wynajmowali mieszkanie obok; ten w środku grał na waltorni w operze poznańskiej”.


57

8.

Letni dzień w latach 50., może jakieś święto, bo z okien budynku, po lewej stronie, powiewają flagi. „To była z pewnością niedziela – mówi Barbara wówczas Strybe, a wkrótce Ptak (po prawej). Najpierw poszliśmy na mszę świętą do kościoła przy ulicy Dąbrówki. W tamtejszym chórze ‘Zmartwychwstanie’ śpiewałam od początku lat 50. I śpiewam w nim do dnia dzisiejszego. Po mszy świętej wybraliśmy się z przyjaciółmi na spacer”. Młodzi są właśnie na placu Marii Skłodowskiej-Curie. Za nimi budynek dawnej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i dom starców Fundacji Gothilfa Begera (ten z flagami). W 1945 roku zarówno te dwa gmachy, jak i dawną szkołę powszechną, przejęła Politechnika Poznańska. Nieco później uczelnia stanie się także właścicielem łaźni, która służyła mieszkańcom Wildy do co najmniej połowy lat 60.


CENTRUM 1 58

handlu, władzy i nauki

9.

Rynek Wildecki około połowy lat 60., z pewnością niedziela, bo nie ma na nim straganów. Rodzeństwo Krzywińskich z kuzynkami wybrało się na spacer. Młode damy stanęły na wysokości kościoła, a Mirosław Krzywiński zrobił im zdjęcie. „Po lewej stronie stoi Ewa Wiśniewska kuzynka mojej babci – opowiada Natalia Górna – obok niej moja babcia Wiesława Krzywińska i jej siostra Grażyna. Te dwie dziewczynki w równych płaszczykach to druga siostra babci – Dorota i kuzynka Hania Wiśniewska”.


59

10.

Zima w latach 80. Budynek u zbiegu Rynku Wildeckiego i Gwardii Ludowej postawiła w 1912 roku gmina ewangelicka. W domu zborowym mieszkał pastor i urzędnicy gminy, na tyłach mieścił się ogród. Po II wojnie światowej stał się on siedzibą DRN Poznań-Wilda. Na niewielkim skwerku, gdzie zbiegają się ulice Dzierżyńskiego i Gwardii Ludowej, „od zawsze” stała budka telefoniczna. Pusta – to rzadki widok, przecież zazwyczaj były one oblegane. W 1980 roku, według danych statystycznych, co dziesiąty obywatel Poznania był szczęśliwym posiadaczem telefonu.


CENTRUM 1 60

handlu, władzy i nauki

11.

W 1953 roku zbiórkę przed pierwszomajowym pochodem w zakładach ZISPO wyznaczono na 8:00 rano, przy głównej bramie fabryki. Następna godzina przeznaczona była na sformowanie pochodu. W czołówce szła orkiestra, przedstawiciele komitetu zakładowego PZPR, Związku Młodzieży Polskiej, dyrekcja, członkinie Ligi Kobiet oraz przodownicy pracy. Za nimi ruszyli pracownicy Fabryki Parowozów. Najpóźniej w kwietniu każdego roku specjalnie komitety rozpoczynały przygotowania do majowego święta ludzi pracy. Ruszała „produkcja” transparentów, portretów, flag oraz wymyślnych machin do transportu dekoracji.


61

12.

A to już 1 maja w końcu lat 60. i pracownicy Fabryki Silników Okrętowych Zakładów Cegielskiego, w środku stoi Eugeniusz Mrugalski, główny inżynier W-2. Uczestnicy pochodu są na wysokości dzisiejszej Trasy Hetmańskiej. Przed nimi daleka droga. Zmierzają aż pod trybunę honorową, która jak zwykle ustawiona została na ulicy Czerwonej Armii, na wysokości placu Mickiewicza. W pochodzie maszerują też dzieci, zabierane przez swoich rodziców. Machają chorągiewkami, wysoko niosą gołąbki pokoju. Pierwszomajowy pochód to dla nich wielka atrakcja, więc idą i nie narzekają. A po pochodzie czekają atrakcje: kiermasz książek na placu Mickiewicza, parówka z musztardą i obowiązkowo lody „Bambino” na patyku.


CENTRUM 1 62

„Mój tata Bronisław Bulski – opowiada Emilia Mrowińska – był bardzo uzdolniony plastycznie. Pracował w fabryce Cegielskiego jako technolog na W-6, regularnie uczęszczał na zajęcia zakładowego ogniska plastycznego. Na fotografii z końca lat 60. stoi w środku, w drugim rzędzie, w ciemnym fartuchu i białej koszuli pod krawatem. Już sobie nie przypominam z jakiej okazji wykonano to zdjęcie. Była

stość, a w roli głównej występowała pani w okularach, siedząca z kwiatami i jej sąsiad z bukietem goździków. Z kolei mężczyzna drugi z prawej trzyma na kolanie jakąś statuetkę. Może zostali wyróżnieni za długoletnią pracę?” W tle hasło „Poprawiajmy stosunki międzyludzkie..” – ciągle aktualne, nie tylko w „zakładzie”.

13.

handlu, władzy i nauki

to zapewne jakaś ważna zakładowa uroczy-


63


CENTRUM 1

„To moi rodzice: mama Stefania i tata Wacław, babcia Leokadia i brat Rafał – opowiada Hieronim Olejniczak. Moja rodzina ‘od zawsze’ mieszkała na Wildzie.

64

Pradziadek Franciszek Knasiecki od pierwszych lat XX wieku prowadził restaurację w narożnikowej kamienicy przy ulicy gdzie po wojnie był ‘Metalowiec’, i w tym domu mieszkaliśmy. To był jesienny dzień

1963 roku. Rodzina wybrała się na spacer, właśnie przystanęli na Dzierżyńskiego,

14.

handlu, władzy i nauki

Pamiątkowej 6 i Dzierżyńskiego, czyli tam,

w miejscu gdzie dochodzi do niej ulica Traugutta. Za nimi, po lewej stornie, w parterowym budynku mieścił się sklep spożywczy nr 145 Miejskiego Handlu Detalicznego, z zegarem zawieszonym na elewacji. Mówiliśmy na niego ‘nocny’, bo był otwarty do 22”.


15.

Pierwsi lokatorzy do bloku mieszkalnego przy ulicy Dzierżyńskiego 158-166 wprowadzili się na wiosnę 1961 roku. Olbrzymią i nowoczesną bryłę – jak ją określano w poznańskiej prasie – zaprojektował architekt Henryk Błaszkiewicz; znajdowało się w nim osiemdziesiąt osiem mieszkań. Parter na narożniku z ulicą Pamiątkową przeznaczono na działalność usługowo-handlową; otwarto tutaj sklep spożywczy, a w 1963 roku zakład usług radiowo-telewizyjnych. To zdjęcie wykonano w marcu 1973 roku, krótko po tym, jak wzdłuż bloku posadzono drzewa. Nie dotrwały do naszych czasów.

65


CENTRUM 1 66

handlu, władzy i nauki

16.

Rodzina Bulskich do bloku mieszkalnego przy ulicy Pamiątkowej 15 i Dzierżyńskiego 158-166 (widocznego na poprzedniej fotografii) wprowadziła się jako jedna z pierwszych. Głowa rodziny – Bronisław pracował w Zakładach Cegielskiego, a to właśnie „Ceglorz” postawił go dla swoich pracowników. W trzypokojowym mieszkaniu zamieszkała sześcioosobowa rodzina: Bronisław, jego żona Janina i dorastające dzieci Emilia i Jan. Cała trójka widoczna jest na zdjęciu wykonanym w 1961 roku. Nie ma na nim starszych synów Waldemara i Jerzego. „Mój tata zaraz po przyjściu z pracy zasiadał do sztalug – wspomina Emilia Mrowińska. W domu malował głównie obrazy olejne, a kiedy wyjeżdżał na plenery, zawsze ze sztalugami i małym krzesełkiem, to wtedy powstawały akwarele. Telewizor ‘Belweder’ mieliśmy jeszcze w starym mieszkaniu na ulicy Tokarskiej. Nowy marki ‘Jowisz’ tata kupił za pieniądze otrzymane po sprzedaży jednego z obrazów, które wstawiał w warszawskiej Zachęcie”.


67

17.

Tak wyglądała zajezdnia tramwajowa przy ulicy Madalińskiego w 1972 roku. Decyzja o jej budowie zapadła w 1946 roku, dwa lata później oddana została do użytku. Zajezdnia składała się z ośmiotorowej hali, do której tramwaje wjeżdżały tyłem (mieściło się w niej czterdzieści pięć wagonów), budynku warsztatowo-socjalnego, bloku mieszkalnego dla pracowników, podstacji trakcyjnej oraz myjni. 14 grudnia 2014 roku, o godzinie 22.23 po raz ostatni wyjechał z niej tramwaj obsługujący nocną linię 201.


CENTRUM 1 68

handlu, władzy i nauki

18.

Lata 60., jeden z wielu placów zabaw na Wildzie. Ten znajdował się między socrealistycznymi blokami przy ulicy Kosińskiego. Założony został w czynie społecznym w 1962 roku. Służył nie tylko najmłodszym, bowiem na ławkach lubili posiedzieć starsi mieszkańcy z okolicznych domów. Na chodniku przystanęły dwie kobiety z dziecięcymi wózkami. Niskie, na małych kołach – ten po prawej stronie jeszcze z lat 50., cały drewniany. Mamy musiały się ciągle schylać, i chcąc, nie chcąc, codziennie zażywały gimnastyki. Fotografia wykonana została z bloku pod czwórką, z okna mieszkania na parterze.


69

19.

Na odwrocie tej fotografii widnieje taka oto adnotacja: „Pamiątka kl. III a, wychowawczyni pani Linke Gerarda”. Pani Gerardy nie ma zdjęciu, są za to jej uczniowie. To właśnie dla nich w końcu 1959 roku, w Szkole Podstawowej nr 25 zorganizowany został świąteczno-noworoczny balik. W środku, w stroju krakowianki stoi Basia Bartkowiak. Kto był Gwiazdorem, czyli św. Mikołajem – nie wiadomo.


CENTRUM 1 70

handlu, władzy i nauki

20.

Dzień Dziecka w 1952 roku był świetną okazją, aby członkowie orkiestry Szkoły Podstawowej nr 3 Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (już wkrótce nr 25) przy ulicy Prądzyńskiego zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. Młodzi muzycy w pełnym skupieniu wpatrują się w obiektyw fotografa, podobnie jak siedzący w środku Ludwik Kornowski, dyrygent orkiestry, na co dzień nauczyciel śpiewu. Przemijający czas wymazał z pamięci nazwiska członków orkiestry, poza czterema. Za perkusję odpowiedzialny był Tadeusz Sędziak, późniejszy piłkarz Lecha-Poznań, najwyższy chłopiec z akordeonem to Paweł Andrzejczak, przy kontrabasie Alfred Paszak, a przy fortepianie siedzi (drugi z lewej) Jerzy Skrzypczak. W latach późniejszych ci trzej uczniowie zdobędą muzyczne wykształcenie i zostaną członkami Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Poznańskiej. Na zdjęciu zwracają uwagę portrety wiszące na ścianie, to prezydent Rzeczypospolitej Polskiej (od 22 lipca tegoż roku prezes Rady Ministrów) Bolesław Bierut i marszałek Polski Konstanty Rokossowski. Ich podobizny „dekorowały” wszystkie szkoły i urzędy. Zwyczaj rodem ze Związku Radzieckiego, w stalinowskiej Polsce wprowadzono na masową skalę.


71

21.

Deszczowy dzień 28 listopada 1948 roku. Członkowie 10. Poznańskiej Drużyny Harcerskiej im. Leszka Białego wyruszyli ze szkoły przy ulicy Prądzyńskiego. Właśnie maszerują ulicą Wybickiego do kościoła księży Zmartwychwstańców. To dla nich bardzo ważny dzień. Drużyna obchodzi 35-lecie istnienia i z tej okazji, po uroczystej mszy świętej, nastąpi poświęcenie nowego sztandaru. Dokona go ks. Seweryn Fikus, proboszcz wildeckiej parafii. W relacji prasowej z tego wydarzenia napisano, że drużyna „rozwija się doskonale, mając przy tem poparcie kół przyjaciół i sympatyków, dowodem tego fakt bezinteresownego wykonania sztandaru przez p. Paulównę”. Ale nad harcerstwem gromadziły się czarne chmury. Nadchodziły trudne lata stalinizmu.


CENTRUM 1 72

handlu, władzy i nauki

22.

W poniedziałek, 14 maja 1973 roku, Barbara Bartkowiak stanęła w oknie swojego mieszkania znajdującego się na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Dzierżyńskiego 136 i zatrzymała w kadrze ważne dla wildeckej parafii wydarzenie. Dzień wcześniej – co też zarejestrowała – tutejszą parafię nawiedził obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. W kronice parafialnej zanotowano: „[…] Powitaliśmy obraz w granicach parafii, odbierając go z parafii Bożego Ciała. Na trasie zebrały się wielkie tłumy ludzi. […] Przy skrzyżowaniu ulic Pamiątkowej z Dzierżyńskiego powitała obraz ks. bp Tadeusz Etter […]”. Następnego dnia obraz został odprowadzony przez wiernych do kościoła na Rynku Wildeckim – na zdjęciu widać, że ostatnie osoby z wielotysięcznego orszaku są już na wysokości ulicy Krzyżowej.


73

23.

Ta sama ulica Dzierżyńskiego, jednak nieco dalej i kilkanaście lat wcześniej, gdzieś w połowie lat 50. Zdjęcie wykonał Bolesław Juszczak z okna swojego mieszkania przy ulicy Krzyżowej, u zbiegu z ulicą Dzierżyńskiego. Na Dębiec jedzie właśnie tramwaj nr 7. Na ulicach niewiele ludzi, ruch samochodowy prawie żaden. Okna parterowego lokalu widocznego w głębi zabite są deskami. Już niedługo, bo w 1961 roku otwarty zostanie tutaj sklep należący do Przedsiębiorstwa Państwowego „Jubiler”. Zanim to nastąpi pracownicy firmy „Reklama” zamotują na kamienicy „metalowo-szklane cacko”, czyli neon.


CENTRUM 1 74

handlu, władzy i nauki

24.

„To nieistniejące już domy przy ulicy Umińskiego 8-10 – opowiada Janusz Marczewski. To zdjęcie zrobiłem w latach 50. z okna mojego mieszkania nr 13, na trzecim piętrze, przy Umińskiego 20. Na pierwszym planie widać garaże, które w 1929 roku wybudował Stanisław Bieniaszewski, z myślą o Powszechnej Wystawie Krajowej, miał nadzieje, że właściciele automobili, będą chcieli je wynajmować. Pomysł nie wypalił. Garaże przerobione zostały na mieszkania. Około 1978 roku rozpoczęła się ich rozbiórka. W niskim budynku, w głębi, urzędował kowal Wilczak, nie pamiętam już jego imienia. W oddali widać domy przy ulicy Fabrycznej”.


75

„A to wejście do mojego domu przy ulicy Umińskiego 20a – opowiada dalej Janusz Marczewski. Rodzice mieszkali w nim jeszcze przed wojną, tutaj się urodziłem. Przed wejściem stoją moi koledzy z podwórka, od lewej: Ryszard Hirsch, Tadeusz Sędziak, Ryszard Brózdowski, Bogdan Drobnik, a to ja, dalej Stefan

Zibreht, Tadeusz Nowak i Konrad Nowakowski. Do dzisiaj, z tymi spotykamy. Wspominamy, oglądamy zdjęcia. Ja wszystko spisuję. I tak wydaliśmy już dwie kroniki o naszej ukochanej ulicy Umińskiego i jej mieszkańcach”.

25

którzy jeszcze żyją, regularnie się


CENTRUM 1 76

handlu, władzy i nauki

26.

„To była moja ukochana lalka Lucynka – mówi Zofia Juszczak – otwierała i zamykała oczy. Miała niestety sztuczne włosy, choć wtedy lalkom mocowano najczęściej prawdziwe. Jest rok 1957. Stoję na ulicy św. Jerzego przed kamienicą, w której się urodziłam i mieszkam do dnia dzisiejszego. Mój dziadek zamieszkał tutaj w 1920 roku. Zdjęcie zrobił mój wujek, Ryszard Wójcik, brat mamy, który często przyjeżdżał do nas z Krakowa. Uwielbiał fotografować, nie rozstawał się z aparatem fotograficznym. Mama starała się żebyśmy z siostrą były zawsze schludnie ubrane. A czasy były przecież trudne. Pomagała jej w tym babcia, która kiedy przyjeżdżała z Krakowa, zasiadała do maszyny i nas obszywała. Płaszczyk, który mam na sobie to także jej dzieło”.


77

27.

Tylko w Zakładach Cegielskiego mógł powstać pomnik poznańskiego Czerwca 1956 roku, przecież tutaj wszystko się zaczęło. 22 listopada 1980 roku rozpisano ogólnopolski konkurs. 6 lutego następnego roku Społeczny Komitet Budowy Pomnika podjął decyzję o realizacji projektu Adama Graczyka. Na początku maja – od spawania pierwszych elementów – rozpoczęła się budowa monumentu. Cały ciężar prac spoczął na Zakładach Cegielskiego. Pomnik budowało ponad 600 robotników pracujących na trzy zmiany. Czasu było niewiele. 19 czerwca, punktualnie o godzinie 14.15, z północnej bramy zakładów wyjechał 90-kołowy transporter „Nicolas”, holowany przez ogromną „Tatrę”. Na platformie transportera umieszczono dwudziestojednometrowy słup pomnika, okryty biało-czerwoną szarfą.


CENTRUM 1

78

handlu, władzy i nauki


79

Platforma z ogromnym trudem wyjechała z bramy. Trasa jej przejazdu była niemal taka sama, jak ta, którą 25 lat wcześniej maszerowali robotnicy z Cegielskiego. Po odśpiewaniu „Roty” transportowiec ruszył. Podążały za nim tłumy, które z każdą chwilą gęstniały. Od samego początku, od momentu ogłoszenia wyników konkursu na pomnik, fotograf Jerzy Unierzyski, dokumentował dzień po dniu postęp pracy przy jego budowie. I tak powstał unikalny zapis, o tym niezwykle ważnym wydarzeniu, ważnym dla historii Wildy i całego Poznania.

28.


CENTRUM 1

80

handlu, władzy i nauki


81

29.

30.

Przy kościele na Rynku Wildeckim wszyscy stanęli. Zakładowa orkiestra fabryki Cegielskiego odegrała „Boże coś Polskę…”. Tłumy mieszkańców śpiewały, po czym transporter ruszył, a za nimi niezliczone rzesze ludzi, ulicą Gwardii Ludowej na plac Mickiewicza. W ulewnym deszczu dotarli na miejsce. 28 czerwca 1981 roku, punktualnie o godzinie 10.00, zawyły syreny, biły wszystkie poznańskie dzwony, a zaraz potem odśpiewano hymn. Rozpoczęła się uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika.


CENTRUM 1

82

handlu, władzy i nauki


83

Polski dramat wojenny „Drugi brzeg” był pierwszym filmem wyświetlanym w nowym kinie „Wilda”. Czy wtedy, żeby kupić bilet tłumy chętnych stały na ulicy, jak w październiku, kiedy to wyświetlano western „Siedmiu wspaniałych” – nie wiadomo. Jedno jest pewnie – wildecki przybytek X Muzy na kinomanów zawsze mógł liczyć. Rzadko pięćsetpięćdziesięcioosobowa widownia świeciła pustkami. Najpierw, przy ulicy Gwardii

Ludowej 36/38, wybudowano blok mieszkalny, przy czym od razu dwie dolne kondygna-

31

cje przeznaczono na kino. Projekt budynku powstał w warszawskim Miastoprojekcie. W 1960 roku pierwsi lokatorzy wprowadzili się do dwupokojowych mieszkań, dopiero dwa lata później, kino „Wilda” rozpoczęło działalność. Mniej więcej właśnie wtedy, czyli w 1962 roku, fotograf Stefan Leszczyński wykonał to zdjęcie.


CENTRUM 1 84

handlu, władzy i nauki

32.

Ulica Gwardii Ludowej w październiku 1970 roku. Po lewej niski budynek, w którym od niedawna mieści się stacja obsługi samochodów – „Autoservice”, o czym informuje neon na dachu. Stojący za nim dom ma nieco dłuższą historię. Wybudował go według własnego projektu i dla siebie architekt F. Adolf Binder, ten sam, który zaprojektował budynek szkoły gminnej przy dawnym placu Bergera. Dom Bindera gotowy był w 1897 roku. Fachwerkowy z murowaną partią przyziemia, na każdym piętrze miał po dwa pięciopokojowe mieszkania o wysokim standardzie. Za domem rozciągał się obszerny ogród.


85

33.

To Joasia Mrowińska w przedszkolu przy ulicy św. Czesława 6a w 1970 roku. Placówka działa od zaledwie sześciu lat, otwarto ją 1 września 1964 roku, jest nowa, pełna zabawek, lalek, wózków dla nich, dziecięcych mebelków, a nawet telefonów. Dzieci lubią w nim przebywać, rodzicie chwalą przedszkole, które nosi imię „Jacusia i Agatki”, czyli bohaterów najpopularniejszej wówczas telewizyjnej dobranocki. Tego dnia w przedszkolu był balik przebierańców, więc mama Emilia przebrała swoją pociechę za Japonkę. Strój Joasi był bezkonkurencyjny.


CENTRUM 1 86

handlu, władzy i nauki

34.

W 1981 roku przywrócono dawną, historyczną nazwę ulicy Górna Wilda. W maju 1982 roku zrobione zostało zdjęcie kamienicy pod nr 67 stojącej na skarpie między Górną a Dolną Wildą. Wbudowano ją przed 1890 rokiem, w czasach, kiedy z okien widać było Bramę Wildecką stojącą kilkadziesiąt metrów dalej, a Poznań był miastem-twierdzą. Erwin Mewes, jej pierwszy właściciel, na parterze prowadził sklep spożywczy, tzw. kolonialkę. Kiedy Klaudyna Kucharska robiła to zdjęcie, działał tutaj zakład fryzjerski „Bronek”. Obok nieruchomości Mewesa, od co najmniej 1887 roku, funkcjonował ogród restauracyjny „Belvedere” z salą na trzysta miejsc Juliusza Klundera. Nie ma już ogrodu Klundera i fryzjera „Bronka”, nie ma także kamienicy pod nr 67, została rozebrana kilka lat po zrobieniu tego zdjęcia.


33.

34.

Gó rn

a

Wi ld

CENTRUM 1

Królo we j Ja d w i gi

a

Prze mysło w

a

Wierzbięcice

32.

o

6

23.

27.

a

16. 15.

ska Dębiń Dr o g a

Park i m. Jan a Pawła II

28

n cz ry b Fa

Żelaz ka

Cz er

wc a

195

Pr ą

d zy

22.

18.

r.

ńsk

ieg o

iń sk ie g

26.

21.

19. 20.

Um 24.25.

7.

Dolna

10. 9. 29.30. 1. 5.6. 3. 2. 4.

Ro

bo

cz a

8.

Wilda

31.

17. 28. 14.

Ogro dy działk owe

12.

H et m a

OBSZAR WILDY

ńska

Rol

13. 11.

na

CENTRUM 1


centrum 2

wiary i religii PROLOG

„Wigilijny wieczór. Na ulicach Poznania i Wildy cisza. Gdzieniegdzie pojawi się przechodzień, lecz zaraz niknie w murach domów. Nastrój poważny i świąteczny. O godzinie 11.30 ulice gen. Chłapowskiego i Dąbrówki zaroiły się od tłumów zdążających do nowego kościoła na pasterkę. Ten i ów słysząc głos sygnaturki umieszczonej w prowizorycznej wieżyczce na szczycie dachu ocierał oczy i szlochał. Istotnie była to chwila rozrzewniająca. Kilka miesięcy temu było tu puste pole, a dziś na tym miejscu wznosi się wspaniały kościół i otwiera swe bramy, aby w objęcia przyjąć wiernych” – tak dzień 24 grudnia 1923 roku opisywał ks. Władysław Zapała, przełożony generalny księży Zmartwychwstańców, proboszcz nowej parafii1 .

88

1

M. Mrugalska-Banaszak, Pierwsze 25 lat parafii Zmartwychwstania Pańskiego, [w:] Wpisani w Zmartwychwstanie, R. Zygmunt (red.), Poznań 2009, s. 42.

Przez wiele stuleci wildeccy katolicy należeli do najstarszego poznańskiego kościoła św. Marcina. Tak było aż do 1899 roku, kiedy to prymas Florian Stablewski nadał przywilejem erekcyjnym prawa parafialne kościołowi Bożego Ciała. Nowa parafia objęła swym zasięgiem także Wildę. Począwszy od 1913 roku stowarzyszenia działające przy kościele Bożego Ciała czyniły starania, aby utworzyć nową parafię – tylko dla Wildy. Udało się po dziesięciu latach. W upalny poniedziałek 16 lipca 1923 roku odbyło się uroczyste poświęcenie miejsca pod budowę nowej świątyni. Niemal natychmiast rozpoczęto kopanie fundamentów. Mury kościoła pięły się w górę w zadziwiającym tempie. Każdego dnia na budowie pracowała blisko


stu pięćdziesięciu robotników. Kościół w stanie surowym był już gotowy w grudniu. Wybudowanie świątyni w tak krótkim czasie jeszcze dzisiaj budzi podziw. Zgodnie z dekretem kardynała Edmunda Dalbora od dnia 1 stycznia 1924 roku ustanowiona została nowa parafia Zmartwychwstania Pańskiego. Puste pole, o którym pisał ks. Zapała było nie tylko w miejscu, gdzie wybudowano kościół, ale wszędzie dookoła. Prawie wszędzie. Najbliższe kamienice stały przy ulicach Chłapowskiego i Dąbrówki, a tak pustkowie. Dopiero zaczynała się budowa pierwszych willi przy okolicznych ulicach, a w oddali, na południu widać było cmentarz ewangelicki. Zabudowa tego rejonu Wildy dopiero się rozpoczynała.

Kościół księży Zmartwychwstańców stał się centrum religijnego życia dzielnicy. Od pasterki 1923 roku mieszkańcy Wildy chodzili do niego na msze święte i wszelkiego rodzaju uroczystości kościelne. Świątynia była miejscem ich chrztu, komunii, radosnego dnia ślubu i smutnych pogrzebowych egzekwii. Udzielali się w różnych kościelnych bractwach i stowarzyszeniach, śpiewali w tutejszym chórze i grali w parafialnej orkiestrze. Nowa powojenna rzeczywistość zmieniła to status quo. Zmieniła na lepsze. Wildeckim katolikom przybyła nowa świątynia na Rynku Wildeckim, nad którą opiekę roztoczyli księża Zmartwychwstańcy.

89


CENTRUM 2 90

wiary i religii

1.

To zdjęcie, wykonane w czerwcu 1946 roku, można by zatytułować „Trzy gracje”. W środku stoi Helena Karkosz, a obok niej Ruta i Wera Czerniejewskie. Wykonane zostało przez męża Heleny, Henryka Karkosza z okazji powrotu Czerniejewskich z Niemiec. Młode urodziwe i uśmiechnięte kobiety przystanęły na tle kościoła księży Zmartwychwstańców zbudowanego według projektu warszawskiego architekta Aleksandra Kapuścińskiego. Na fasadzie zwraca uwagę okazały trójkolumnowy portyk joński oraz tympanon z herbem Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego. Miała to być świątynia prowizoryczna, na jakiś czas, a właściwie w oczekiwaniu na lepsze czasy. Zmartwychwstańcy budując w 1923 roku parafialny kościół na Wildzie, nie zrezygnowali jeszcze wówczas z idei wzniesienia okazałej, monumentalnej świątyni pamiątkowej. Świątyni, która pierwotnie miała być wotum na 950-lecie chrztu Polski, przypadającego w 1916 roku, i odzyskaną dwa lata później niepodległość. Ten plan nigdy nie został zrealizowany, lepsze czasy nie nadeszły.


Rok 1948. Rodzina Olejniczaków i Szeszułów na spacerze przed kościołem księży Zmartwychwstańców. Lubili tu przychodzić, bez względu na porę roku. Ich parafialna świątynia uwieczniona została na wielu rodzinnych zdjęciach. Na tym wyraźnie dominuje kościelna dzwonnica w typie włoskiej

kampanili. Jej budowa, według projektu architekta Edmunda

2.

Hornunga, ruszyła w 1937 roku, do wysokiej czterdziestotrzymetrowej dzwonnicy dostawiono jońskie kolumny. Na nich w połowie 1939 roku stanęły trzyipółmetrowe figury czterech świętych polskich: Andrzeja Boboli, biskupa Stanisława, Kazimierza i Jana Kantego. Ich autorem był poznański rzeźbiarz Jan Żok. Przed wybuchem wojny Zmartwychwstańcy nie zdążyli zamontować wieżowego zegara.

91


CENTRUM 2 92

wiary i religii

3.

Halina i Karol Schmidt poznali się w chórze „Zmartwychwstanie”. Za chwilę wejdą do kościoła przy ulicy Dąbrówki i wezmą ślub. Jest rok 1950. Młodzi przyjechali karetą na wysokich kołach, pan młody w skromnym garniturze, jego wybranka w sukni z białym trenem i długim welonem na głowie. Do świątyni obowiązkowo wprowadzą ich marszałkowie. U Zmartwychwstańców pojawili się jeszcze przed II wojną światową i „działali” nieprzerwanie do co najmniej końca lat 80. Było ich czterech, zawsze pracowali w parach, pilnowali porządku podczas kościelnych uroczystości i mszy świętych. Nosili specjalne stroje, a w prawej dłoni wysoką laskę. Panów porządkowych najbardziej bały się dzieci. Marszałkowie na początku każdej mszy świętej przemierzali świątynię. Kiedy zobaczyli, że młody człowiek siedzi w ławce, stawali przy niej i głośno laską walili w podłogę. Nie było wyjścia, trzeba było opuścić wygodne miejsce.


93

4.

Emilia Bulska na swój ślub przyjechała czarną „Wołgą” – taksówką o bocznym numerze 124. Wówczas po Poznaniu kursowało 848 taksówek. Kierowcy nie czekali na klientów, na taksówki trzeba było „polować” albo wystawać w długich kolejkach na postojach. Ta została specjalnie zamówiona. Właśnie tata panny młodej pomaga jej wysiąść z samochodu. Mama stoi obok. Emilia Bulska wygląda jak dziewczyna z żurnala: włosy uczesane w modny kok zakrywa welon, obcisła koronkowa sukienka z udrapowanym dołem na specjalnej halce, buty-szpilki i bukiet z białych goździków w dłoni. W kościele czeka już na nią przyszły mąż – Krzysztof Mrowiński. Jest upalne sobotnie popołudnie 27 czerwca 1964 roku.


CENTRUM 2 94

wiary i religii

5.

Krótko po zakończeniu wojny, w czerwcu 1945 roku odbył się ślub Wacława i Stefanii Olejniczaków. Fotografia przedstawia właśnie ten moment. Wnętrze kościoła było obszerne, jednonawowe, otoczone jońskimi kolumnami. Wyglądało bardzo monumentalnie. Jego wyposażenie powstało wkrótce po zakończeniu prac budowlanych. W 1923 roku sprowadzono z Włoch stiukową rzeźbę przedstawiającą Chrystusa Zmartwychwstałego, która stanęła w głównym ołtarzu. Rok później, także we Włoszech, zakupiono do ołtarzy bocznych figury Marii i św. Józefa. Autorem malarskich dekoracji był Stanisław Hilary Popławski z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a fundatorem ambony (po lewej) Michał Bajerlein, właściciel domu przy ulicy Różanej 13. W czasie wojny Niemcy usunęli część ławek z kościoła, dlatego na zdjęciu jest ich tak niewiele.


95

6.

Na początku lat 70. młodzież z parafii księży Zmartwychwstańców założyła młodzieżowy zespół big-beatowy „Surrexit”, czyli „w górę”. 28 stycznia 1973 roku członkowie zespołu dali koncert kolęd, z pewnością w big-beatowym rytmie. W końcu września „Surrexit” wyjechał do Torunia na Festiwal Piosenki Religijnej „Sacrosong 73”, jedyny taki w całym bloku państw socjalistycznych. Dla władz był nad wyraz niewygodny, tym bardziej, że do Torunia zjechały ekipy telewizyjne z Anglii, Włoch i Francji. Patronat nad festiwalem sprawował kardynał Karol Wojtyła. Wszędzie roiło się od agentów Służby Bezpieczeństwa. „Pociechą” dla władzy było „zdystansowanie się od big-beatowego festiwalu prymasa Stefana Wyszyńskiemu, któremu tego typu imprezy – jak donosili agenci – nie leżą w ogóle”. Czy członkowie widleckiego zespołu odnieśli jakiś sukces – kroniki parafialne milczą na ten temat.


CENTRUM 2

Ostatni dzień 1966 roku. Mieszkańcy Poznania, jak co roku, spędzali sylwestrową noc w domu przed telewizorem, na prywatkach,

96

w lokalach i na wielkich balach, albo zgodnie z wielowiekową tradycją, szli do kościoła. Tego dnia szczegól

księży Zmartwychwstańców, bo w mszy świętej uczest-

7.

wiary i religii

nie tłoczno było w kościele

niczył arcybiskup Antoni Baraniak, który mówił o kończącym się wyjątkowym roku i podsumował obchody 1000-lecia chrztu Polski.


97

8.

W niedzielę 21 listopada 1971 roku, o godzinie 11.00 w kościele Zmartwychwstańców, z okazji święta Chrystusa Króla, rozpoczęła się centralna uroczystość jubileuszowa encyklik społecznych z udziałem prymasa Stefana Wyszyńskiego, który wygłosił Słowo Boże (na fotografii stoi na ambonie). Sumę odprawił arcybiskup Bolesław Kominek. Kościół wypełniły tłumy ludzi, świątynia „pękała w szwach”. „Wierni – jak zapisano w kronice parafialnej – dali wyraz wierności Kościołowi”.


CENTRUM 2

98

wiary i religii


99

9.

10.

Rzadki widok: na przykościelnym placu stoją samochody, około 70. Zaparkowali je zmotoryzowani wierni. Za chwilę wszystkie zostaną poświęcone przez księdza proboszcza Mariana Trawczyńskiego, stare i nowe „Warszawy”, „Trabanty”, „Skody”, popularne „Syrenki” i modne „Wartburgi”. Parafianie przyprowadzili także motorowery, głównie marki „Komar”, a nawet rowery. Z aparatem fotograficznym biega ks. Józef Kamieniecki i dokumentuje całe wydarzenie. Jest niedziela 4 kwietnia 1967 roku. W tym czasie po poznańskich ulicach jeździ 4 169 prywatnych samochodów, ile z nich należy do mieszkańców Wildy – nie wiadomo.


CENTRUM 2 100

wiary i religii

11.

Minęło pięćdziesiąt lat od wzniesienia kościoła przy ulicy Dąbrówki. Jest 1973 rok i księża Zmartwychwstańcy otrzymują od władz miasta zgodę na remont swojej świątyni. Zaczynają od elewacji kościoła. Wypożyczają rusztowanie „od życzliwych księży Pallotynów”. Malowanie zostaje ukończone 26 lipca. Teraz czas na wieżę. 4 września jest już szczelnie opleciona rusztowaniem, a ksiądz proboszcz Stefan Kasprzyk robi sobie pamiątkowe zdjęcie z robotnikami ściągniętymi do prac aż z krakowskiego.


101

Następny rok – 1974 – upłynął pod znakiem jubileuszowych obchodów. Jednym z punktów bogatego programu było ufundowanie przez parafian nowego dzwonu. 23 marca ludwisarz Brzeziński z Poznania przywiózł dzwon, który na razie został umieszczony na specjalnym rusztowaniu przez kościelną wieżą. Parafialny kronikarz odnotował:

opiekuna rodzin”. Tydzień później, w sobotę 30 marca „przy sprzyjającej, pięknej pogodzie” odbyła się konsekracja dzwonu. Dokonał jej biskup Marian Przykucki. 4 kwietnia dzwon został zawieszony na kościelnej wieży.

12.

waży 1200 kg i nosi imię św. Józefa,

„wygląda efektownie, ma piękny ton,


CENTRUM 2

„To chrzest mojej córki Doroty w 1965 roku – opowiada Maria Czosnowska – stoimy przed wejściem do kościoła. To był mroźny dzień w końcu lutego, więc trzymam Dorotkę otuloną

102

w puchowy becik. Obok stoi mój mąż, a przed nim starsza córka Ewa. Na skraju rodzice chrzestni

małej. Niedawno zamieszkaliśmy

13.

wiary i religii

w nowym bloku Cegielskiego przy ulicy Rolnej, a dokładnie 19 stycznia odebraliśmy klucze do mieszkania. Córka urodziła się 2 lutego, była pierwszym dzieckiem, które powiększyło liczbę lokatorów. Do kościoła mieliśmy blisko, więc przyszliśmy pieszo”.


„To mój syn Łukasz – opowiada Bogdan Zaremba. Zdjęcie zostało zrobione dokładnie 9 kwietnia 1961 roku. Skąd wiem? Zawsze skrupulatnie opisywałem zrobione przez siebie zdjęcia, bo fotografowanie to moja pasja. Miałem wtedy radziecki aparat fotograficzny ‘FET 5’ i obowiązkowo zabierałem go na nasze spacery. Za Łukaszem

widać dzwonnicę i kościelne zabudowania”. Przylegające do świątyni

14.

niższe budynki to dom parafialny i zakonny, który oddany do użytku 31 maja 1926 roku. W obszernym domu parafialnym była m.in. sala przeznaczona na próby chóru i sala widowiskowa ze sceną. Dom krótko przed zakończeniem II wojny światowej podpaliła miejscowa Niemka, którą w odwecie rozstrzelali radzieccy żołnierze. Została pochowana w przykościelnym ogrodzie. Dom został odbudowany w latach 40. Od 1958 roku, przez następne pięćdziesiąt lat, księża Zmartwychwstańcy prowadzili tutaj także Niższe Seminarium Duchowne.

103


CENTRUM 2 104

15.

wiary i religii

Komunijna niedziela w maju 1959 roku. Widoczny w głębi ceglany budynek to nowa szkoła przy ulicy Pamiątkowej przeznaczona dla 812 uczniów. Jeszcze nie jest gotowa, brakuje okien, wewnątrz ciągle sporo pracy. Szkołę Podstawową nr 67, której patronem został Jan Matejko, otwarto 1 września, uroczystego przecięcia wstęgi dokonał Franciszek Frąckowiak, przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej, w towarzystwie kierownika placówki Czesława Majchrzaka, nauczyciela z trzydziestoletnim stażem. Wewnątrz było piętnaście izb lekcyjnych, obszerny hol, sala gimnastyczna i własny ogród. I wszystko było nowe: ławki, kałamarze i pomoce dydaktyczne.


105

16.

„Ta dziewczyna ze spinką we włosach w pierwszym rzędzie po prawej to ja – opowiada Barbara Bobrowska, później Wilczyńska. Zdjęcie zostało zrobione 19 czerwca 1961 roku, krótko przed zakończeniem roku szkolnego. Kończyłam wtedy szóstą klasę w podstawówce przy ulicy Pamiątkowej. Była nas w klasie sporo, ponad czterdziestu uczniów. Do szkoły wszyscy obowiązkowo chodziłyśmy, my dziewczynki, w fartuchach, a chłopcy w mundurkach, zawsze z białymi kołnierzykami i tarczami. Miałam kilka kołnierzyków, głównie zrobionych na szydełku przez mamę, przypinanych na guziczki. Mama prawie codziennie odpinała kołnierzyk, zakładała czysty, a tamten prała, i tak na okrągło. Blisko drzwi stoi nasza wychowawczyni Jolanta Domek, która uczyła nas języka polskiego”.


CENTRUM 2 106

wiary i religii

17.

To wyjątkowo piękne zdjęcie, pełne uroku i niebywale nastrojowe. „Też je bardzo lubię – mówi Bogdan Zaremba – autor fotografii. Wykonałem je w 1953 roku, w dniu pierwszej komunii św. mojej siostry Teresy, która stoi w środku. Ten niecodzienny nastrój to chyba zasługa jej koleżanek, roześmianych, smukłych i wiotkich, w zwiewnych sukienkach poruszanych wiatrem”. Z tylu widoczny jest fragment odbudowanego domu parafialnego, wówczas nie był jeszcze całkowicie otynkowany.


107

18.

„Robienie pamiątkowych fotografii komunijnych na placu przed kościołem to była tradycja w naszej parafii – opowiada Barbara Bartkowiak. To zdjęcie mojego brata Jerzyka, wykonane około 1955 roku. Jerzyk stoi pierwszy, po lewej, za nim Janka Wojtecka, która też wówczas szła do komunii świętej. To nasza koleżanka, tak jak my mieszkała na Chłapowskiego. Nie pamiętam już jak nazywała się dziewczyna w krakowskim stroju. Dlaczego tak właśnie ubrała ją mama – nie wiem. Kim był chłopiec za nią – tego też nie pamiętam. Dziewczyna z torebką – to ja. Na końcu, najmniejszy z nas, to Romek Frasunkiewicz, mieszkał z babcią w naszej kamienicy”.


CENTRUM 2 108

wiary i religii

19.

Matura 1965, nie państwowa, a z nauki religii. Widoczna na zdjęciu młodzież pobierała nauki w kościele księży Zmartwychwstańców. Młodzi ludzie są wyraźnie zadowoleni, właśnie odebrali świadectwa maturalne. Wszyscy elegancko ubrani, szczególnie dziewczęta w modnych ortalionach i szpilkach, niektóre z nich mają włosy upięte w popularny wówczas kok. Dwaj młodzi mężczyźni po prawej stronie to Jerzy Karkosz i Andrzej Sarna. W środku stoi ks. Józef Kamieniecki, nauczyciel religii, „zawsze miał coś mądrego i pouczającego do przekazania. Wspaniały duszpasterz – wspomina Hieronim Olejniczak”.


109

20.

Z okazji milenijnych obchodów, 1 maja 1966 na dziedzińcu kościoła Zmartwychwstańców odbyło się uroczyste poświęcenie groty z figurą Matki Boskiej z Lourdes. Fundatorami byli ojcowie i matki różańcowe. Rok później, dokładnie 17 września darczyńcy ponownie spotkali się przy grocie, tym razem ich sumptem stanęły przy niej dwie rzeźby: serca Pana Jezusa i św. Józefa. Budynek w głębi to V Liceum Ogólnokształcące, od 1965 roku noszące imię Marii Koszutskiej, przeznaczone dla ośmiuset osiemdziesięciu uczennic, do których szybko dołączyli chłopcy. W szkole było 16 izb lekcyjnych, 9 pracowni przedmiotowych, świetlica, biblioteka, sala gimnastyczna, ogródek geograficzny. Od 1970 roku uczniowie będą się cieszyć piękną oranżerią.


CENTRUM 2 110

21. „Rodzice bardzo lubili chodzić z nami na spacery w okolice naszego kościoła – opowiada Hieronim Olejniczak. Tata często zabierał ze sobą aparat fotograficzny ‘Zeiss Ikon’ z mieszkiem

wiary i religii

harmonijkowym i dlatego mamy tyle zdjęć z dzieciństwa. Ta mała dziewczynka w usztrykowanym, czyli zrobionym na drutach ubranku, to moja siostra Zosia w 1947 roku. Pies nie był nasz, tylko ludzi spacerujących w pobliżu, ale proszę popatrzeć jaki mądry – chciał mieć zdjęcie z moją siostrą. A na drugiej fotografii to ja w 1952 roku. Ten rower zrobił mi wujek Kazimierz. Rozpierała mnie duma. Nikt na naszym podwórku, poza mną, nie miał roweru. Jeszcze wtedy trochę niepewnie na nim jeździłem, więc zawsze blisko była moja mama. Jej cień widoczny jest na fotografii”.


22. 111


Rok 1950. Mała Basia dzielnie stoi w wózku i pozuje do zdjęcia. Mama właśnie wzięła ją na spacer, przystanęły przy schodach prowadzących do wnętrza kościoła

– opowiada Barbara Bartkowiak – którą uszyła mi mama i pieczołowicie wyhaftowała na niej kolorowe

CENTRUM 2

kwiatki. Pamiętam, że sukienka

23.

112

księży Zmartwychwstańców. „Mam na sobie sukienkę-pajacyka

była piękna i wzbudzała wielkie zainteresowanie. Mama większość ubrań szyła dla mnie sama. Była bardzo zdolna i pomysłowa. Z niczego potrafiła wyczarować

wiary i religii

oryginalną rzecz. Przecież wtedy prawie nic nie można było kupić. Z kolei wózek zrobił mój tata, specjalnie dla mnie. Był solidny, służył jeszcze innym dzieciom z mojej rodziny”.


Te dwie urocze dziewczynki to Zosia i Jadzia Olejniczak na spacerze w 1949 roku. Młode damy, bo jakże inaczej je nazwać, stoją na ulicy Zmartwychstańców, w oddali widać sygnaturkę na dachu kościoła. „Zosia była trochę starsza od Jadzi – opowiada ich brat Hieronim – ale mama bardzo często ubierała je jednakowo. Takie same sukienki, płaszczyki, a nawet

24.

identyczne torebki. Po prostu małe elegantki z Wildy. I jeszcze te wielkie kokardy. Pamiętam, że wtedy nosiły je prawie wszystkie dziewczynki. Długość włosów nie miała wielkiego znaczenia. Siostry zabrały na spacer swoją lalkę Genię, która oglądała Wildę z drewnianego wózka – spacerówki. Była ich wspólna, duża i wspaniała, mrugała oczami. Siostry dostały ją od cioci mieszkającej w Berlinie Zachodnim”.

113


CENTRUM 2 114

wiary i religii

25.

Zbieg ulic Langiewicz i Dąbrówki. Jeszcze w latach 50. stały tutaj drewniane baraki. Jeden z lokatorów w niewielkiej zagrodzie trzymał owce. Zielonych terenów wokół nie brakowało, więc miały gdzie skubać trawę. W jednym z baraków mieszkał garbaty ministrant. Młodym parom biorącym ślub w pobliskim kościele Zmartwychwstańców zależało na tym, żeby asystował księdzu podczas ich zaślubin. Podobno przynosił szczęście. Z czasem te prowizoryczne budynki zostały rozebrane, a na ich miejscu stanął nowoczesny blok mieszkalny, zaprojektowany przez architekta Jerzego Buszkiewicza i oddany do użytki w kwietniu 1980 roku. Były w nim pierwsze w Poznaniu dwupoziomowe mieszkania. Wielu zazdrościło lokatorom takiego niezwykłego, luksusowego jak na owe czasy lokum z podziemnymi garażami. Na Wildzie mówiło się, że to był blok dla „wybranych” i było w tym wiele prawdy.


115

26.

Godzina 10.30 w czwartek 28 maja 1970 roku. Właśnie spod kościoła Zmartwychwstańców ruszyła procesja Bożego Ciała. Jest na ulicy Langiewicza, po lewej widać północną elewację kościoła. Tradycyjne dziewczynki, które w tym roku były u pierwszej komunii świętej, sypią kwiatki. Za chwilę procesja skręci w ulicę Koszutskiej, przejdzie Traugutta, skręci w prawo w ulicę Rolną, dalej Pamiątkową i Dąbrówki, na kościelny plac. Pierwotnie trasa procesji miała przebiegać nieco inaczej. Księża Zmartwychwstańcy chcieli z ulicy Pamiątkowej, przeciąć Dzierżyńskiego, przejść Madalińskiego, Fabryczną, Chłapowskiego i z niej skręcić w ulicę Dąbrówki. Jednak na taką trasę nie dostali zgody w Dzielnicowej Radzie Narodowej.


CENTRUM 2 116

Aż trudno uwierzyć, że to zdjęcie zrobione zostało w pierwszej połowie lat 60. Od lat międzywojennych ten fragment Wildy w ogóle się nie zmienił. Waldemar Bulski stanął na balkonie swojego mieszkania, które mieściło się na drugim piętrze bloku, u zbiegu ulic Dzierżyńskiego i Pamiątkowej i uchwycił w kadrze tę ostatnią ulicę

z dochodzącą do niej Rolną. Dwie Zmartwychwstańców. Lampa gazowa na skraju chodnika, kostka brukowa na jezdni, cicho i spokojnie. Poziome linie przecinające zdjęcie, to elektryczna trakcja tramwajowa. Tramwaje jeździły tędy już przed wojną. Tędy, czyli ulicą Dzierżyńskiego. Najpierw 18 maja 1898 roku ruszyła jednotorowa linia tramwajowa dochodząca do ulicy Fabrycznej. W 1905 roku oddano do eksploatacji drugie tory, ale tylko do Rynku Wildeckiego. Rok później przedłużono linię do fabryk przy drodze mosińskiej (obecne tereny Zakładów Cegielskiego), a w 1912 roku ostatecznie zakończono prace przy budowie dwutorowej linii tramwajowej.

27.

wiary i religii

kobiety idą w kierunku kościoła


Te dwie dziewczynki to dobrze już nam znana Zosia Olejniczak (po prawej) i jej koleżanka Wanda Walter. Właśnie są w drodze do szkoły przy ulicy Prądzyńskiego, a może z niej wracają? Nie mają daleko, bo mieszkają przy ulicy Pamiątkowej u zbiegu

117

z Dzierżyńskiego. Zazwyczaj chodzą same, nikt ich nie odprowadza, ani po dziewczynki nie przychodzi. Jednak

tego dnia, w 1955 roku, było inaczej. aparat fotograficzny, bo jakże nie uwiecznić tak pięknie „wyszykowanych” do szkoły uczennic. W torebkach przewieszonych przez szyję nosiły śniadania. Zosia i Wanda stanęły przy płocie domu na ulicy Pamiątkowej 19-21. Wystarczy uruchomić wyobraźnię – to dokładnie tam, gdzie zmierzały dwie kobiety z poprzedniej fotografii.

28.

Jest z nimi tata Zosi. Zabrał ze sobą


CENTRUM 2 118

wiary i religii

29.

Przełom lat 40. i 50. Stefan Bolesław Poradowski mieszkaniec ulicy Chłapowskiego 26, postać wybitna – kompozytor, muzyk, dyrygent i pedagog, profesor Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu, a także artysta-fotograf stanął z aparatem fotograficznym na balkonie swojego mieszkania na drugim piętrze. I cóż zatrzymał w kadrze? Zacznijmy od drugiego planu. Łamany dach z lukarną po lewej należy do willi przy ulicy Langiewicza 4, ten obok do sąsiedniego domu po trójką. Masywny budynek ze ślepą ścianą dominujący w tle, to boczna elewacja kamienicy przy tej samej ulicy pod nr 22. Trwa budowa trzech bloków mieszkalnych naprzeciwko kamienicy profesora, czyli przy ulicy Chłapowskiego 5-6-7, z ziemi wychodzą dopiero fundamenty.


119

30.

W czasie II wojny światowej sporych rozmiarów skwer przed kościołem został zamieniony w głęboki na sześć metrów basen przeciwpożarowy. Po jej zakończeniu został zasypany. W czasach PRL nie miał nazwy. Dzisiaj nosi imię Bogdana Jańskiego, założyciela Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców. Obsadzony zielenią, z dużą liczbą ławek był i jest ulubionym miejscem spotkań okolicznych mieszkańców. Szczególnie mam, które przychodziły tutaj ze swoimi pociechami. Dzieci bawiły się, a kobiety mogły choć przez chwilę odpocząć. „To najmniejsze dziecko w czapeczce z pomponem, ciekawie zaglądająca do wózka z lalką, to moja córka Małgosia – opowiada Barbara Wilczyńska – mieszkaliśmy tuż obok, na Langiewicza 21. Bez względu na pogodę przychodziliśmy tutaj z córką prawie każdego dnia. To zdjęcie zrobiłam aparatem fotograficznym ‘Zorka’”.


31. CENTRUM 2 120

„To zdjęcie zrobił mój teść Alfons Ligmann i jest wyjątkowe – mówi uśmiechając się Bogdan Zaremba – wyjątkowe, bo to zawsze ja fotografowałem, a tutaj jest inaczej. To był zapewne początek lat. 70. Stoję z synem Marcinem na podwórzu naszego domu przy ulicy Langiewicza 17. Podwórko było duże, bo wspólne dla kamienic z południowej pierzei Chłapowskiego

wiary i religii

i zamknięte domami stojącymi przy Dąbrówki. Widać je na zdjęciu obok. Zrobiłem je w październiku 1967 roku z balkonu naszego mieszkania na pierwszym piętrze. Na podwórku bawił się akurat syn Marcin z córka sąsiadów, Kasią Krüger. Dzisiaj już trudno spotkać dzieci na podwórkach – dodaje Barbara Wilczyńska, obecna podczas naszej rozmowy – ale wtedy było ich pełno. Dziewczynki grały w korale, skakały ‘w gumę’ albo skakankę, wiecznie zajęty był sztender, czyli trzepak, bo dzieci wyczyniały na nim karkołomne piruety. Chłopcy grali w piłkę, ku utrapieniu mieszkańców. Na każdym podwórku była piaskownica i jeszcze wtedy nikt na nich nie parkował samochodów”.

32.


121


CENTRUM 2

122

wiary i religii


„Mały pomocnik” – może tak zatytułowałby to zdjęcie jego autor Stefan Bolesław Poradowski? „To mój brat Jerzyk – opowiada Barbara Bartkowiak – z tatą Stefanem w 1948 roku. Tata pracował wówczas na kolei, stąd na jego głowie kolejarska czapka. Stoją przed wejściem do naszej kamienicy przy ulicy Chłapowskiego 26. Właśnie wozem zaprzęgniętym w dwa konie węglarz przywiózł węgiel. Tata znosi go do piwnicy, a później każdego dnia, najczęściej mama, dźwigać będzie go w wiaderkach do naszego mieszkania na

czwartym piętrze. Za pryzmą węgla widać fragment okienka naszej piwnicy. W czasie II wojny światowej

33.

był w niej schron. Rodzice, śmiejąc się, zawsze mówili, że dlatego mamy najładniejszą piwnicę w kamienicy”.

123


CENTRUM 2 124

wiary i religii

34.

„Profesorostwo Poradowscy mieszkali w naszej kamienicy przy Chłapowskiego 26 – mówi Barbara Bartkowiak – rodzice byli z nimi zaprzyjaźnieni. Byliśmy u nich częstymi gośćmi. Bardzo mnie z bratem lubili. Wiele razy stawaliśmy przed obiektywem fotograficznym pana Stefana, jak na tym zdjęciu zrobionym gdzieś na przełomie 1952 i 1953 roku. Jesteśmy na nim wszyscy, to znaczy moi rodzice i ja z bratem. Mieszkanie państwa Poradowskich było duże i dosłownie zawalone książkami i nutami. Pani Janina Poradowska była niezwykle ciepłą i serdeczną kobietą. Bardzo udzielała się w parafialnym ‘Caritasie’. W niedzielę, przed mszą świętą zawsze stała z puszką przed kościołem i zbierała pieniądze dla najuboższych”.


„A to tzw. górka, czyli północna strona ulicy Chłapowskiego w kierunku Dolnej Wildy. Pozujemy profesorowi Poradowskiemu, ja z bratem – opowiada Barbara Bartkowiak. W tym miejscu nie było wtedy, czyli w 1955 roku, żadnych

125

budynków, tylko ogródki działkowe. Przez to, że ulica schodziła w dół zimą szaleliśmy tutaj na sankach.

Po drugiej stronie ulicy z resztą też. Było bezpiecznie. Dolna Wilda była kołowego ruchu, więc nawet kiedy rozpędzone sanki na nią wjechały, to i tak nic nigdy złego się nie stało”.

35.

zwykłą, prawie polną drogą, bez


CENTRUM 2 126

Dzisiaj takie ujęcie byłoby niemożliwe – tereny widoczne za małą Zosią Olejniczak i jej pluszowym pieskiem są już dawno zabudowane. Ale w 1948 roku – kiedy wykonano to zdjęcie – dobrze widać było kamienicę stojącą przy ulicy Chłapowskiego 15, u zbiegu z Dolną Wildą. Zbudowana została w 1903 roku przez Feliksa

Bendinksowi. Ten z kolei był wówczas właścicielem fabryki obróbki drewna przy dawnej drodze mosińskiej. W jego sąsiedztwie działały jeszcze dwa inne duże zakłady przemysłowe (Bruno Toussainta i Konrada Paulusa), które w latach 1919-1920 zostały wykupione przez Towarzystwo Akcyjne H. Cegielski. W kamienicy Bendinksa zamieszkali pracownicy jego fabryki.

36.

wiary i religii

budowlanego z Łazarza, który zaraz odsprzedał ją Ferdynandowi

Nowackiego, przedsiębiorcę


34. 33.

35.

Chłap o wski ego

Cze

rw

ca

195 6

r.

Dąbró wki

29.

28

31.

Langiewic za

32.

25. 26. 15. 20. 3. 23.

28.

Pa miątk owa

4. 19. 17. 13. 6.

8.

127

7.

9. 10. 20.

Z m artw y ch wstań có w

27.

Skwer Bogdana Jańskieg o

5. 18.

12. 11. 21. 22.

Rolna

Filare ck

a

1.

16.

36.

2. 24. 14.

OBSZAR WILDY

CENTRUM 2 Traugutta


centrum 3

komunikacji PROLOG 128

Na terenach położonych za kościołem księży Zmartwychwstańców w czasach PRL wiele się zmieniło. Może najwięcej. Chodzi o przestrzeń zamkniętą między ulicami Traugutta i Wspólną, która wyraźnie dzieli się na trzy równoległe strefy. Pierwsza to obszar zajmowany przez Zakłady Cegielskiego ulokowane po obu stronach Dzierżyńskiego, drugi znajduje się między ulicami Rolną i Saperską, ostatni to tereny położone za Dolną Wildą. Gdybyśmy mogli przenieść się w czasie, do lat 40. ubiegłego wieku, to cóż byśmy zobaczyli? Przede wszystkim sporo niezabudowanej przestrzeni, gdzieniegdzie, głównie przy ulicach Saperskiej, Partyzanckiej i Czwartaków wille wzniesione w latach międzywojennych, kilka wielorodzinnych

domów mieszkalnych przy Rolnej, zabudowania koszar i cmentarz. To z pewnością byłoby najbardziej zaskakujące odkrycie. Bo dzisiaj to newralgiczny punkt komunikacyjny Poznania, a także miejsce zamieszkania wielu Wildzian. Cmentarz należał do gminy ewangelickiej św. Mateusza i położony był w kwadracie ulic: Rolna, Traugutta, Saperska i Partyzancka 1 . Założony został w końcu XIX wieku. W 1897 roku zbudowano, tuż przy ulicy Rolnej, remizę na karawan i kostnicę (przy południowej granicy nekropolii), a cały teren obsadzono drzewami. Na cmentarzu grzebano zmarłych do 1945 roku. Po wojnie podjęto decyzję o jego likwidacji.

1

M. Mrugalska-Banaszak, Wilda – dzielnica Poznania 1253-1939, Poznań 1999, s. 282.


Na powojennych planach miasta cmentarz, utrzymujący w dalszym ciągu kształt z lat minionych, nazwany został Parkiem Partyzantów. Z czasem zbudowano tutaj domy mieszkalne i szkołę oraz poprowadzono tędy Trasę Hetmańską. Prace przy jej budowie ruszyły w 1968 roku, ale jeszcze nie na Wildzie, a na Łazarzu, miedzy ulicą Głogowską a tunelem kolejowym. Cztery lata później gotowe były tory od tunelu do Dzierżyńskiego i rozjazdy w kierunku Dębca i Rynku Wildeckiego; 2 stycznia 1973 roku przejechał tędy pierwszy tramwaj2 . Prace postępowały w kierunku Rataj. Ich niezwykle szybkie tempo spowodowało, że już 17 grudnia tramwaje ruszyły dalej, przecięły ulicę Rolną, wjechały na teren dawnego cmentarza, przejechały przez

2

J. Wojcieszak, 120 lat komunikacji miejskiej w Poznaniu, Poznań 2000, s. 78-79.

Wartę i pomknęły na teren prawobrzeżnego Poznania. „Głos Wielkopolski” z satysfakcją donosił: „Z niecierpliwością czekano na ukończenie tego odcinka Trasy Hetmańskiej. I oto od soboty trasą tą można dojechać zarówno tramwajem, jaki i samochodem aż do Starołęki. Bezpośrednie połączenie tych dwóch dzielnic było możliwe dzięki wybudowaniu trzech dużych obiektów konstrukcyjnych”, czyli dwóch wiaduktów i mostu. I jak to zwykle w tamtych czasach, inwestycję zakończono „kilka miesięcy wcześniej niż przewidywały harmonogramy prac”3 . Teraz z Wildy na Starołękę jechało się w niecałe pięć minut.

3

„Głos Wilelkopolski” nr 296, , 14 XII 1973; tamże, nr 299, 18 XII 1973.

129


CENTRUM 3

130

komunikacji


131

1.

2.

W nowej, powojennej rzeczywistości zaczęto głośno mówić o równouprawnieniu kobiet, ale były to tylko słowa. Na razie zmiana polegała na „wyjściu” kobiet z domu i podjęciu pracy zarobkowej. Pracowały niemal wszędzie tam, gdzie mężczyźni i tylko na tym polegało zrównanie płci. Kobiety na kierowniczych stanowiskach to była ciągle rzadkość. Na fotografii wykonanej 4 listopada 1948 roku widać jak tuż przy ulicy Saperskiej niwelują teren dawnego cmentarza ewangelickiego. Jeszcze nie rozebrane zostało ogrodzenie. Kobiety ładują ziemię na wózki i pchają je po prowizorycznych torach. Niedaleko, w miejsce gdzie za ponad dwadzieścia lat biec będzie Trasa Hetmańska. Na razie to bardzo podmokły teren, z bajorami wypełnionymi cuchnącą wodą.


CENTRUM 3 132

komunikacji

3.

„To zdjęcie zrobił mój tata Kazimierz z okien naszego mieszkania, które było na czwartym piętrze w bloku przy ulicy wówczas jeszcze Partyzanckiej 3, dzisiaj to Hetmańskiej 102 – mówi Renata Kuśnierczak. Za namową kolegi tata kupił sobie aparat fotograficzny ‘Druh’ i z zapałem zaczął robić zdjęcia. Pewnie dopiero zgłębiał tajniki fotografowania, bo to jest trochę nieostre, nie wiem kiedy dokładnie zostało wykonane”. Z pewnością pod koniec 1961 roku. Trwa budowa szkoły podstawowej przy ulicy Traugutta. Dzieci rozpoczną w niej naukę we wrześniu następnego roku, otrzyma numer 5, a jej patronem zostanie Romuald Traugutt. Już wkrótce na miejscu baraków stanie, wzdłuż ulicy Rolnej, blok mieszkalny i za kilka lat drugi ulokowany równolegle do budynku szkoły. Dzisiaj stoi przy Trasie Hetmańskiej, ale wówczas jej jeszcze nie było.


133

4.

Przełom lat 60. i 70. Kazimierz Kuśnierczak znów fotografuje widok ze swojego mieszkania. I cóż zatrzymuje w kadrze? Po lewej stronie widać wygrodzony teren przy ulicy Rolnej, trwają przygotowania do budowy Trasy Hetmańskiej na odcinku od ulicy Dzierżyńskiego do Starołęki. W głębi nowy blok mieszkalny przy ulicy Traugutta i stojący prostopadle do niego, wzniesiony przed kilkoma laty, dom przy ulicy Rolnej. Nie ma jeszcze pawilonu spożywczego (u zbiegu Rolnej i Traugutta), który stanie tutaj w 1976 roku. Rozebrany został dwa lata temu, a wielki neonowy napis SAM SPOŻYWCZY trafił do warszawskiego Muzeum Neonów.


„Taki jestem duży” pokazuje Wiesio Sommerfeld. Jest rok 1960 i chłopiec przyszedł z rodzicami zobaczyć jak rośnie ich nowy dom widoczny w tle. Rodzina mieszkała wówczas przy ulicy Przemysłowej, więc spacer był dość długi. Do nowego bloku wprowadzą się za niecałe dwa lata. Na razie roboty trwają, ale już wiadomo,

przeznaczonym na sklepy i działalność usługową. Póki nie powstanie

5.

CENTRUM 3 134

że będzie pięciopiętrowy, z parterem

Trasa Hetmańska, lokatorzy bloku będą oficjalnie mieszkać przy ulicy Partyzanckiej, za ponad dziesięć lat to się zmieni.

komunikacji


135

6.

Dokładnie dziewięć lat później – rok 1969. Wiesław jest już dużym chłopcem. Rodzina Sommerfeldów powiększyła się, na świat przyszła córka Anita, zwana Anusią. Rodzinny spacer, tata Eugeniusz jak zwykle niewidoczny na zdjęciach, bo to on zawsze je robi aparatem fotograficznym ‘Agfa’, później każdą fotografię wkleja do albumu, a obok zapisuje datę. Bezcenne! Miejsce spaceru dość niefortunne, czyli budująca się Trasa Hetmańska. Delikatne szpilki mamy Urszuli grzęzną w piachu, a mała Anusia ledwie pcha wózek z lalką. W głębi po lewej stronie, stoi blok, w którym mieszkają.


Do bloku przy ulicy Rolnej pierwsi CENTRUM 3

mieszkańcy wprowadzili się w 1965 roku. Stanął na terenie dawnego cmentarza ewangelickiego. Kiedy zakończono budowę Trasy Hetmańskiej, to lokatorzy bloku nie mieszkali już przy Rolnej, a przy Hetmańskiej. Należał do zakładów Cegielskiego i to właśnie pracownicy

136

„Ceglorza” dostali w nim mieszkania. Budynek miał siedem pięter, więc

w każdej z sześciu klatek zainstalowano

7.

komunikacji

windę otwieraną specjalnym kluczem. Niestety windy nie były niezawodne i często słychać było głuche walenie w drzwi dźwigu uwięzionych w niej ludzi. Na parterze znajdowały się sklepy i lokale usługowe. Od strony Rolnej kiosk „Ruchu”, dalej sklep obuwniczy, księgarnia, spółdzielnia krawiecka, warzywniak i pasmanteria. Zdjęcie wykonano 13 maja 1978 roku, kiedy to parafię Zmartwychwstania Pańskiego nawiedził obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Mieszkańcy udekorowali blok proporczykami umocowanymi na taśmach, „uszyłam ich kilometry – wspomina Maria Czosnowska”.


137

8.

To zdjęcie w 1970 roku wykonał Krzysztof Trybuła. Z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w bloku przy ulicy Rolnej, później Hetmańskiej 111. Ich mieszkanie znajdowało się w ostatnim wejściu, na szóstym piętrze. Z balkonu roztaczał się widok godny uwiecznienia. Widać fragment ulicy Saperskiej z dwoma willami i wysokimi topolami, które mogły pamiętać czasy, kiedy na miejscu bloku był cmentarz. Nie ma jeszcze Trasy Hetmańskiej, ledwie została wytyczona. Nie ma Dolnej Wildy, jedynie można zobaczyć jej bieg. Ciemna plama to tereny ogródków działkowych, w oddali widoczne są zabudowania Starołęki.


CENTRUM 3 138

komunikacji

9.

Widok z ulicy Rolnej w kierunku Łazarza. Jest rok 1972 i trwa budowa Trasy Hetmańskiej. Budynek z wysokim kominem wkrótce zostanie rozebrany, tędy już niedługo pojadą tramwaje. Jeszcze przed pierwszą wojną światową była tutaj piekarnia „Diamant” Eugeniusza Markiewicza, w latach 20. firma fabryka „Biskwit”, a od 1930 roku rozlewnia piwa okocimskiego, a w czasach PRL-u fabryka szpilek. Po prawej widać kamienice przy Traugutta, na tyłach tych stojących po południowej stronie ulicy zmagazynowano sprzęt i rury kanalizacyjne


Z kolei betonowe studzienki kanalizacyjne 139

leżały bliżej ulicy Saperskiej – jak na fotografii wykonanej w 1969 roku. Ustawione jedna na drugiej, w dużej ilości były świetnym miejscem dziecięcych zabaw. Szczególnie w chowanego. Nikt nie myślał, że to niebezpieczne. To był też ostatni moment, żeby jeszcze zobaczyć wystające gdzieniegdzie z ziemi resztki nagrobków. Trafić można była

także na ludzkie szczątki, bo jeżeli nawet ekshumowano z cmentarza pochowanych tutaj to byle jak. To była największa sensacja, wtedy zlatywały się chmary dzieciaków.

10.

ewangelików wildeckiej gminy, to zrobiono


CENTRUM 3 140

komunikacji

11.

W sobotę 24 kwietnia 1965 roku odbył się ślub Janiny i Czesława Seifertów. Panna młoda mieszkała od urodzenia przy ulicy Partyzanckiej 17 (choć wówczas obowiązujący adres to Czwartaków 27), jej wybranek też był Wildzianinem. Młodzi brali ślub w swoim kościele parafialnym, u księży Zmartwychwstańców przy ulicy Dąbrówki. Do świątyni pojechali wspaniałym samochodem marki „Ford Custom”, wtedy chyba jedynym w Poznaniu. Na fotografii auto stoi przy furtce prowadzącej do domu panny młodej od strony Partyzanckiej 17. Bo willa stała w miejscu, gdzie spotykała się Partyzancka z ulicą Czwartaków i stąd to zamieszanie.


141

12.

Maj 1973 roku. Jeszcze pół roku i Trasą Hetmańską pojadą tramwaje. Wiadukt nad Dolną Wildą jest gotowy. Przeżyje trzydzieści trzy lata i zostanie rozebrany w 2006 roku. Po kilkunastu miesiącach wróci tutaj nowy. Dolna Wilda żadną miarą ulicy nie przypomina. Zwykła droga pełna śmieci i wertepów, „zajechana” przez ciężki sprzęt wykorzystywany przy budowie wiaduktu. Minie jeszcze trochę czasu zanim przejadą tędy pierwsze samochody i stanie się ona ważną drogą dojazdową dla mieszkańców Dębca, a także Lubonia i Puszczykowa. Po lewej stronie, w oddali widać kościelną dzwonnicę, zawsze górującą w panoramie Wildy i bryłę świątyni księży Zmartwychwstańców. Jeszcze dalej, ten jasny, wysoki budynek to kolejowy hotel robotniczy, który w końcu lat 60. stanął na tzw. górce przy ulicy Chłapowskiego.


CENTRUM 3 142

komunikacji

13.

Po Trasie Hetmańskiej od siedmiu lat jeżdżą tramwaje i samochody. Jest 1980 rok. Trudny czas, niezadowolenie społeczeństwa narasta, sklepy świecą gołymi półkami. Brakuje wszystkiego. Fotografia wykonana została z balkonu bloku przy Hetmańskiej. Do SAM-u przy ulicy Rolnej stoi gigantyczna kolejka po kawę. Zapewne dla wielu nie wystarczyło. Wtedy stało się po wszystko. Niektórzy ustawiali się w kolejce po kilka razy, inni całymi rodzinami, nie pomijając dzieci. Na początku lat 80., kwiaciarnię znajdującą się w niewielkim drewnianym pawilonie, prawie naprzeciw SAM-u, zamieniono na sklep z towarami „pochodzenia zagranicznego”. I tam, oczywiście drożej, można było kupić kawę bez kolejki.


143

14.

Sobota, 27 czerwca 1981 roku, pierwszy dzień obchodów 25. rocznicy Poznańskiego Czerwca 1956 roku. Tego dnia odsłonięto pamiątkowe tablice na czterech poznańskich zakładach przemysłowych, których robotnicy odegrali kluczową rolę w wydarzeniach sprzed lat. Po południu, na ulicy Hetmańskiej odprawiona została msza polowa, celebrowana przez poznańskiego arcybiskupa Jerzego Strobę. Homilię wygłosił kardynał Franciszek Macharski, który kilkakrotnie powtórzył, że „nie wolno historii płynąć przeciw prądowi sumień”, odnosząc się w ten sposób do powojennych dziejów Polski. Z kolei arcybiskup Stroba odczytał list papieża Jana Pawła II skierowany do mieszkańców Poznania. Według oficjalnych, partyjnych szacunków we mszy świętej wzięło udział 35 tys. osób, organizatorzy uroczystości uważali, że dwa razy więcej.


CENTRUM 3 144

komunikacji

15.

Ulica Rolna w niedzielę, 5 września 1948 roku. Trwa budowa bloku mieszkalnego pod numerami 30-40. Trójki murarskie uwijają się jak w ukropie, stoi już pierwszy człon sześcioklatkowego budynku, za kilka miesięcy gotowe będą pozostałe. Czteropiętrowy blok nakryty zostanie płaskim dachem, o gładkich elewacjach ścian, z rytmicznie rozłożonymi oknami i loggiami; to typowy przykład architektury funkcjonalistycznej, popularnej w budownictwie mieszkaniowym lat 30. Konwencję tą stosowano jeszcze w latach 40., ale na krótko. Wielkimi krokami zbliżał się nieomylny i wszechwładny socrealizm. W oddali widać zabudowania ulic Łanowej i Bojowej.


145

„Stoję pod blokiem przy ulicy Rolnej 18 – opowiada Halina Olejniczak, wtedy jeszcze Przybylska. To był rok 1968. Wracam z niedzielnej mszy świętej u księży Zmartwychwstańców. Idę do domu, który stoi przy ulicy Łanowej 11. Jeszcze przed wojną mieszkali w nim moi rodzicie. Ja mieszkam w nim do dnia dzisiejszego”. Projekt bloków

Sukcesywnie kolejne oddawane były do użytku. Na zdjęciu widać, że ten nie był jeszcze wtedy otynkowany.

16.

roku w Poznańskim Biurze Projektów Budownictwa Przemysłowego.

przy Rolnej 16-28 powstał w 1959


CENTRUM 3 146

komunikacji

17.

„Nie jestem pewna, ale mój tata krótko przed wybuchem wojny otworzył warsztat szewski przy ulicy Bojowej 7 – opowiada Bożena Peplińska. Na pewno działał już w czasie wojny, do roku 1958 albo 1959. Na zdjęciu, wykonanym w latach 40., stoję przy Łanowej 10. Może to nieistotne, ale przytulam moją lalkę, która miała prawdziwe czarne włosy. Wiele koleżanek mi jej zazdrościło. Tam w głębi, po prawej to dom pracowników kolei wybudowany przez Zarząd Kasy Emerytalnej, po lewej stronie zabudowania Barskiej. To były i są takie krótkie uliczki, na tyłach Rolnej, trochę nieskładnie wytyczone. Naszej Bojowej już nie ma, odchodziła od Łanowej i kończyła się przy zabudowaniach Zakładów Cegielskiego. W końcu lat 50. tereny wokół niej i stojące tutaj domy włączone zostały do Cegielskiego. Ich lokatorom zaproponowano mieszkania w różnych rejonach miasta. Mój tata wybrał blok przy ulicy Rolnej 28, pracował wtedy w Cegielskim i miał blisko do pracy. Wprowadziliśmy się na początku 1961 roku. Mieszkam tutaj do dzisiaj”.


147

18.

„Byłam jedynaczką – opowiada dalej Bożena Peplińska – rodzice bardzo o mnie dbali, zawsze byłam ładnie ubrana. Mama prowadzała mnie do przedszkola na Łanową 19, do kamienicy Kasy Emerytalnej, bo tak na nią mówiliśmy. To pewnie mama zaznaczyła mnie na zdjęciu, które zrobione zostało w 1946 roku. Po lewej jest wejście do przedszkola, zajmowało całe piętro. Po prawej, w piwnicy był magiel. W tym budynku, ale z drugiej strony, od Sportowej była łaźnia. W okolicznych domach, także w naszym nie było łazienek, więc łaźnia cieszyła się dużą popularnością”.


„To podwórko mojego dzieciństwa CENTRUM 3 148

– opowiada Małgorzata Wajnor, wtedy jeszcze Staszewska – na trzepaku siedzi koleżanka Dorota Dyrdał, moja siostra Renata i ja. Trzepak był drewniany, a jej dolna poprzeczka o kwadratowym przekroju, więc źle robiło się na nim fikołki. Zazdrościłyśmy koleżankom, które na swoich podwórkach miały metalowe sztendry. Okrągła rura znacznie bardziej

nadawała się do różnych ćwiczeń. Na podwórku spędzaliśmy całe dnie i wieczory,

przy Rolnej 29, który został wybudowany w latach 1924-1925 dla pracowników fabryki Cegielskiego. Jeden jego narożnik zachodzi na ulicę Czwartaków, która wytyczona została w 1932 roku. Za drewnianym płotem naszego podwórka widać było wille stojące przy tej ulicy. Z drugiej strony podwórka był betonowy płot, a za nim boisko ‘Warty’. Jak był mecz, to my, dzieciaki, właziliśmy na ten płot, żeby mieć darmowe widowisko. Wyganiał nas stamtąd ‘pilnowacz’, groził laską, bo oczywiście impreza była biletowana, ale zawsze komuś udawało się przeskoczyć i wtopić w tłum widzów. To zdjęcie w 1966 roku zrobił Roman Kucz”.

19.

komunikacji

urządzaliśmy zabawy, konkursy, przedstawienia dla sąsiadów. Mieszkaliśmy w domu


149


CENTRUM 3 150

komunikacji

20.

„Czy ktoś jeszcze pamięta Romana Kucza? – zastanawia się Małgorzata Wajnor. Był piłkarzem Klubu Sportowego ‘Warta’ należącego do Zakładów Cegielskiego. W książce o historii Kluby trafiłam kiedyś na zdjęcie z 1970 roku podpisane: ‘Oni wywalczyli awans do II Ligii’, jest na nim Roman Kucz, mój kuzyn, który był nie tylko piłkarzem, ale i zapalonym fotografem. Namiętnie robił zdjęcia, które sam, w swojej ciemni urządzonej w łazience, wywoływał. Na tej fotografii, z końca lat 60., stoi z moją siostrą Renatą przy boisku ‘Warty’. W tle widoczne są zabudowania ulicy Rolnej, w pobliżu Sportowej”.


151

21.

Już w 1921 roku piłkarze „Warty” rozegrali swój pierwszy mecz na własnym boisku przy ulicy Rolnej. W kronice klubu tak odnotowano to ważne wydarzenie: „Nareszcie mamy boisko! Dzisiejszy teren uzyskaliśmy od Zarządu Miejskiego za czasów prezydentury śp. Jarogniewa Drwęskiego. Szybkie ustawienie płotu było zasługą prezesa Franciszka Rotnickiego, planowania dokonujemy własnymi siłami i przy wydatnej pomocy sąsiadujących z nami saperów. Rozmach jest ogromny. Zaczynamy myśleć o trybunie”. W niedługim czasie została zbudowana, zawisał nad nią napis „Cukier krzepi” utrzymany w klubowej kolorystyce – zielone litery na białym tle – obok stanął maszt z zegarem. To zdjęcie wykonano w 1946 roku. Na trybunach, elegancki mężczyzna w garniturze po prawej to Czesław Piasek, zapalony kibic, obok niego siedzi jego córka Teresa Sobierajska i kuzynka Leokadia Lerczak. Obydwie kobiety mają na głowach papierowe czapki, które miały chronić je przed promieniami słonecznymi.


CENTRUM 3

152

komunikacji


Marzec 1971 roku. Z kim gra „Warta” i czy wśród zawodników jest Roman Kucz – nie wiadomo. Dwaj piłkarze prowadzą zacięty bój o piłkę. Na trybunach tłumy kibiców. Wszystkie miejsca zajęte. Okoliczni mieszkańcy, nawet ci z bardziej od Rolnej odległych bloków doskonale wiedzieli kiedy gra „Warta”. Nie musieli słuchać radia, ani czytać gazet. Tego dnia bowiem ulicami sunęły rzesze ludzi, najczęściej mężczyzn,

wszyscy w jednym kierunku. Na mecz przy Rolnej. Hałasy i krzyki oznaczały, że padł

22.

gol. Najlepsze i w dodatku darmowe miejsca mieli mieszkańcy bloku stojącego naprzeciw boiska, w wielu oknach widać kibiców, byli poza zasięgiem „pilnowaczy”.

153

Zima 1948 roku. „Wtedy były prawdziwe zimy – wspomina Emilia Mrowińska – śnieg potrafił leżeć tygodniami, trzymał mróz, czasami siarczysty. Sanki były w codziennym użyciu. Mamie było łatwiej, a może i bezpieczniej, posadzić nas na nich, mnie i brata, i tak razem jechaliśmy na spacer. Sanki to była też zabawa. Mieszkaliśmy wtedy na ulicy Tokarskiej, blisko Wspólnej wtedy spokojnej i prowadzącej z jednej strony do Dolnej Wildy,

czyli tak naprawdę donikąd, bo nie było tam żadnego ruchu kołowego. No właśnie, więc to było świetne miejsce dla nas i dzieci z okolicznych domów do jazdy na sankach”.

23.

Wspólna do Dolnej Wildy schodziła z górki,


CENTRUM 3 154

komunikacji

24.

Pierwsze kino na Wildzie, o nazwie „Tęcza-Wilda” otwarte zostało w końcu lat 20. XX wieku w budynku na narożniku ulic Górna Wilda 85 i Chwiałkowskiego, mogło pomieścić 380 osób. Po wojnie, w połowie lat 50., wildecki przybytek X Muzy ulokowano przy tzw. drugiej bramie prowadzącej do Zakładów Cegielskiego, po wschodniej stronie ulicy Dzierżyńskiego, w budynku przy W-4. Ku niezadowoleniu okolicznych mieszkańców zostało zamknięte w 1961 roku. „Głos Wielkopolski” postulował, aby nowe-stare kino „Tęcza” otworzyć na terenie ogródków działkowych przy ulicy Wspólnej, „gdzie stoi wybudowana systemem gospodarczym świetlica, nieduża i mało używana”. I tak też się stało. Na fotografii z 1972 roku widać reklamę „Tęczy” wskazującą drogę do kina. Stanęła tuż przy niewielkim placyku u zbiegu Dzierżyńskiego i Wspólnej, w miejscu gdzie w latach PRL kupowało się choinki przed świętami Bożego Narodzenia.


9.

Traugutta

Dolna

3.

Wilda

Rolna

4.

7.

14.

r.

13.

ca

195

6

H et m a ń

28

8.

ska 6.

Cze

rw

5.

1.

10.

16.

12. 2.

11.

Rol

na

Sa p e

rska

15.

17.

Wilda

19.

22.

Dolna

18. 20.

r.

21.

ca

195

6

Ogrody działkowe

rw

CENTRUM 3

24.

Wsp ólna

Rol

na

Cze 28

OBSZAR WILDY

23.


centrum 4

sportu i wypoczynku PROLOG

W pierwszych dniach kwietnia 1957 roku Komisja Imprezowa przy Komitecie Budowy Parku Kultury i Wypoczynku w Poznaniu zorganizowała konkurs na Miss Wielkopolski. Towarzyszyły mu różnego rodzaju konkursy i loterie, z których dochód przeznaczono na budowę parku. Pomysł jego założenia narodził się dwa lata wcześniej, park miał być „wielkim rezerwatem zieleni na przestrzeni około 300 ha zaniedbanych od wielu lat terenów na Łęgach Dębińskich” 1 . Tak 300 ha – to nie pomyłka! Zakładano bowiem, że zajmie on pas terenu od Dolnej Wildy do Warty i od ulicy Marchlewskiego aż po granicę z Luboniem. „Wzięliśmy wszyscy na siebie ogromne zadanie – pisał przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Poznania

156

1

Program – Konkurs na Miss Wielkopolski, Poznań 1957, s. 1, poniższe cytaty tamże.

– i musimy doprowadzić je do końca w możliwie najkrótszym czasie”. Prace ruszyły z kopyta. W 1955 roku zniwelowano część terenu i zasadzono na nich 300 tys. drzew i krzewów, rok później dosadzono kolejne 430 tys. Ale to nie koniec, bo plan zadrzewienia zakładał posadzenie docelowo 2,5 mln różnych drzew. „Plany przewidują – napisano w programie – budowę kilku dzielnic rozrywkowo-wypoczynkowych z amfiteatrem na tysiąc miejsc, kino, teatr kukiełkowy dla dzieci – wszystko na wolnym powietrzu. Powstaną tu także restauracje, kawiarnie, sala dansingowa w kształcie konchy, sale wystawowe, kręgielnie, przystań kajakowa, wiele jezior większych i mniejszych, boiska sportowe i szereg innych urządzeń, których nie


sposób wymienić”. Rozmach był ogromny. I niewiele z tego wszystkiego wyszło. Udało się jedynie założyć park przy Dolnej Wildzie, który i tak powstawał przez długie lata. Z planowych 300 ha, które miały zostać zagospodarowane, zostało marne 20.

miejskie planowały ich rewitalizację. W 1931 roku powstał projekt założenia na tych terenach Parku Ludowego o powierzchni 24 ha położonego między Dolną Wildą a Drogą Dębińską 2 . Wybuch wojny zniweczył te plany, a po jej zakończeniu nowe władze „poszły na całość”. I to nie mogło się udać, tym bardziej, że jak pisał Frąckowiak „park ma powstać wyłącznie w społecznych czynach mieszkańców naszego miasta”.

Plan założenia Parku Kultury i Wypoczynku wynikał z charakteru i funkcji tej przestrzeni Poznania. Od XIX wieku funkcjonowały tutaj liczne ogródki rozrywkowe z restauracjami, kręgielniami, podestami do tańca, były tutaj łazienki rzeczne, place zabaw dla dzieci i przystanie klubów wioślarskich, a także ogródki działowe. W latach międzywojennych rozpoczęła się degradacja tych terenów i już wówczas władze

2

M. Mrugalska-Banaszak, Wilda – dzielnica Poznania 1253-1939, Poznań 1999, s. 371-372.

157


CENTRUM 4 158

sportu i wypoczynku

1.

„Do parku mama prowadzała nas bardzo często – opowiada Zofia Juszczak – choć prawdziwego parku jeszcze wtedy nie przypominał. Dokładnie widać to na zdjęciu z 1957 roku. Puste pole i rachityczne drzewka. Ale na Wildzie innych terenów na spacery wtedy nie było. Wczesna wiosna albo jesień, bo jestem ciepło ubrana. W wózku śpi mój młodszy brat Michał. Na spacer, jak zwykle wzięłam moją ukochaną lalkę Lucynkę i, o zgrozo, niedbale rzuciłam ją na ławkę. Pewnie dlatego, że tak bardzo chciałam się bawić w piasku. Wiaderko tata zrobił mi ze starej puszki”.


„To moja córka Renatka w 1959 roku – mówi Barbara Krüger. Jeszcze nie 159

bardzo umie chodzić, więc mocno trzyma się wózka, to był najpopularniejszy wówczas model, może z resztą innych nie było, drewniany, solidny. Do zdjęcia pozuje także jej ulubiona małpka. Z tylu widać kamienice stojące przy Krzyżowej”. Zaraz po włącze

niu Wildy w granice miasta, czyli po 1900 roku, północna strona tej ulicy o wielkomiejskim charakterze. To jedna z najbardziej urokliwych uliczek dzielnicy, na której zachowały się tzw. przedogródki, czyli pas zieleni przed każdym domem. Jej nazwa pochodzi od krzyża stojącego u zbiegu z Dolną Wildą, przy którym modlili się skazańcy przed wejściem na szubienicę znajdującą się nieopodal od co najmniej 1403 roku.

2.

zabudowana została kamienicami


CENTRUM 4 160

sportu i wypoczynku

3.

To był ważny dzień w rodzinie Zarembów. Jest 1970 rok i pięcioletni Marcin po raz pierwszy samodzielnie, bez dodatkowych kółek, jedzie na rowerze. Tata Bogdan uwiecznił ten moment na fotografii. W głębi widać zabudowania ulicy Chłapowskiego, po prawej ten wysoki blok to niedawno wzniesiony kolejowy hotel robotniczy (rozebrany około 2010 roku), w niskim budynku zaraz po wojnie mieszkali Romowie, później mieścił się w nim magazyn opakowań. Masyw zieleni po środku to ogród na tyłach Szpitala Ortopedycznego, który wybudowany został w 1871 roku, pierwotnie dla sióstr Sacré Coeur, później mieścił się w nim zakład dobroczynny Tadeusza Garczyńskiego, od lat 20. XX wieku szpital, dzisiaj OrtopedycznoRehabilitacyjny im. Wiktora Degi.


161

4.

„Jak większość wildeckich rodzin, także i my chodziliśmy z naszą córką na spacery do parku przy Dolnej Wildzie, tym bardziej, że mieszkaliśmy blisko – opowiada Barbara Wilczyńska. To zdjęcie zrobione zostało w marcu 1974 roku przez mojego męża. Musiało być jeszcze bardzo zimno, bo obydwie z Małgosią jesteśmy ciepło ubrane. Stoimy przy pawilonie gastronomicznym, który zupełnie niedawno został oddany do użytku. Był bardzo przeszklony więc nie zasłaniał widoku na park i okolicę, a siedząc w środku można było oglądać spacerujących ludzi”.


CENTRUM 4 162

sportu i wypoczynku

5.

„Z resztą tutaj nie tylko się spacerowało – opowiada dalej Barbara Wilczyńska. Blisko Bema był staw, który w zimie zamieniał się w lodowisko. Tłumnie przychodziły tutaj wildeckie dzieci, ale nie brakowało i dorosłych. Dowodzi tego fotografia obok zrobiona zimą 1972 roku”. Z kolei Edward Krokowski wspominał, że jako kilkunastoletni chłopiec „żeglował” po stawie łodzią własnej konstrukcji, łowił też ryby – najbardziej brały okonie. Mieszkał w kamienicy u zbiegu ulicy Chłapowskiego z Dolną Wildą. Jeżeli zobaczył w oknie mieszkania na trzecim piętrze wywieszony przez mamę biały ręcznik, widział, że musi wracać do domu.


163

6.

Zachmurzenie duże, opady śniegu, temperatura minus pięć stopni, wiatr silny, z północy powodujący zawieje i zamiecie śnieżne. Taka pogoda była w niedzielę, 28 lutego 1971 roku. O godzinie 11.00 rozpoczęły się przełajowe mistrzostwa w kolarstwie. Warunki były bardzo trudne, czasami nie dało się jechać, trzeba było biec z rowerem, albo wnosić go na ośnieżoną górkę. Pomimo mrozu kibiców nie brakowało. Kolarze właśnie mijają punkt kontroli czasu na w Parku Kultury i Wypoczynku. Metę wyznaczono na ulicy Dolna Wilda. Zwycięzcą crossu został Marian Kegel, zawodnik „Lecha”.


CENTRUM 4

164

sportu i wypoczynku


165

7.

8.

„Poznań! Poznań współczesny – to miasto wielkiej tradycji. Miasto, które wyznacza w życiu narodu szczególny styl budowania wspólnego dobra. Miasto wielkich zakładów przemysłowych. I miasto współczesnej kultury uniwersyteckiej”. To słowa, które wypowiedział papież Jan Paweł II na Łęgach Dębińskich w poniedziałek 20 czerwca 1983 roku. W czasie mszy świętej odbyła się beatyfikacja Urszuli Ledóchowskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego. Po wygłoszeniu przez papieża formuły beatyfikacyjnej odsłonięto obraz, pędzla Franciszka Fellmanna, przedstawiający świętą. Na fotografii – po prawej stronie – obraz jest jeszcze zakryty. Obszerną dokumentację pobytu Jana Pawła II na Łęgach Dębińskich wykonał Krzysztof Borowiak, mieszkaniec Wildy. Szacuje się, że spotkaniu wzięło udział milion wiernych!


CENTRUM 4 166

sportu i wypoczynku

9.

Kiedy tylko zawitało lato mieszkańcy Wildy ruszali nad Wartę. Opalali się i pluskali w rzece, bo jeszcze pół wieku temu w Warcie można było się kąpać – bez żadnych obaw. To nie koniec atrakcji. Od lat 50. po Warcie pływał parostatek „Janek Krasicki”. Całe rodziny wsiadały przy moście św. Rocha i płynęły do Puszczykowa i z powrotem. W czerwcu 1960 roku w swój pierwszy rejs wyruszy nowoczesny statek motorowy o wdzięcznej nazwie „Dziwożona” zbudowany w Stoczni Gdańskiej. Na razie jest jednak 22 lipca 1955 roku i siostry Barbara i Aleksandra Strybe odpoczywają nad Wartą.


167

10.

„Pamiątka z puł koloni w 1951 roku” – taka adnotacja widnieje na odwrocie tej fotografii. Wtedy dzieci z Wildy spędzały wakacje przede wszystkim w Miejskim Domu Kultury, dawniej Dziecińcu Miejskim „Pod Słońcem”, przy ulicy Bema, jego zabudowania widoczne są w głębi. Dzieciniec został wzniesiony w latach 1927-1928 według projektu Jerzego Tuszewskiego. Potocznie nazywano go ogrodem jordanowskim. W środku znajdowała się obszerna jadalnia, bawialnia i łaźnia z natryskami. Na zewnątrz było boisko otoczone wysokim nasypem, chroniącym teren od wiatrów. Założono małe ogródki, które uprawiały dzieci, także dla nich wybudowano niewielką sadzawkę, gdzie zażywały kąpieli w ciepłe dni.


CENTRUM 4

W 1956 roku uruchomiono pierwszą z wielu projektowanych atrakcji w Parku Kultury i Wypoczynku, czyli Poznańską Kolejkę Dziecięcą. W pierwszy kurs ruszyła 22 lipca.

168

Kolejkę wykonały w czynie społecznym, jako pierwszomajowe zobowiązanie, poznańskie zakłady pracy. Największy wkład miały te

a wagoniki w Zakładach Cegielskiego, wówczas jeszcze ZISPO. Harcerska

11.

sportu i wypoczynku

z Wildy, w ZNTK powstał parowóz,

Kolejka Dziecięca, bo tak wkrótce została nazwana, jeździła po jednym torze wzdłuż ulicy Bema. Pierwszy przystanek był na stacji „Kolumbia”, czyli na wysokości ulicy Bielniki, w miejscu gdzie do lat międzywojennych działał ogród restauracyjny o tej nazwie, dalej do Dębiny i z powrotem. Kursowała tylko od wiosny do jesieni. To zdjęcie wykonano około 1972 roku, krótko przed likwidacją kolejki.


169

12.

„To ja z mamą – mówi Barbara Bartkowiak – stoimy na wale przeciwpowodziowym, tuż nad Wartą, zdaje się, że gdzieś na wysokości Klubu Wioślarskiego 04, około 1961 roku. Moi rodzice opowiadali o powodzi w 1924 roku, wtedy po Dolnej Wildzie pływało się łodziami. Ja pamiętam powódź w 1979 roku, było groźnie, ale nie aż tak, jak wtedy przed wojną. Kulminacyjna fala dotarła do Poznania w niedzielę 18 marca, poziom wody w Warcie osiągnął blisko siedem metrów. Zalana została Dębina i okolice Bema. Pod wodą znalazły się przystanie wioślarskie. Chodziłam, jak wielu mieszkańców Wildy, na most, ten na Trasie Hetmańskiej i oglądałam szeroką, nieposkromioną Wartę”.


CENTRUM 4 170

sportu i wypoczynku

13.

14. Wrzesień 1963 roku, widok z Dolnej Wildy w kierunku Dębca, po prawej kamienica stojąca u zbiegu z ulicą Chłapowskiego, w której od 1945 roku mieszkała rodzina Krokowskich. Zdjęcie obok wykonał w 1954 roku Edward Krokowski. Od dwóch lat mieszkał już w Skarżysku Kamiennej, właśnie przyjechał na święta Bożego Narodzenia. Rozpoczynała się jego fascynacja fotografią, z czasem został zawodowym fotografem. Usadził rodzinę: tatę Antoniego, mamę Łucję, dwie siostry Emilię i Leokadię, sąsiadów Czesława i Sewerynę Ratajczaków z córkami Zofią i Urszulą, teraz swój pierwszy niemiecki aparat fotograficzny „Welta” ustawił w pewnym oddaleniu, zdążył sam stanąć z prawej strony, błysnęła magnezja i zdjęcie było gotowe. Po latach wspominał, że zależało mu na tym, żeby rodzinny portret wyglądał jak najbardziej naturalne i prosił, aby fotografowane osoby nie patrzyły w aparat. Jak widać – nie wszyscy go posłuchali.


171


CENTRUM 4

172

sportu i wypoczynku


„Aż trudno uwierzyć, że tak wyglądała Dolna Wilda w końcu lat 60. – mówi Halina Przybylska, wkrótce Olejniczak. Pamiętam, jak było tutaj cicho i spokojnie. Żadnych samochodów. Spacerowanie środkiem drogi nikogo nie dziwiło”. Za panią Haliną, po prawej stronie widać budynek dawnej gminnej elektrowni. Zbudowano ją w 1895 roku. Już po kilkunastu latach, wiosną 1910 roku została zlikwidowana. W latach mię

dzywojennych władze miejskie dzierżawiły budynek różnym przedsiębiorcom. Czegoż tu nie było: fabryka serów, krajalnia tytoniu, fabryka wyrobów metalo-

15.

wych, „odlewnia artystyczna figur”, a w końcu lat 30. schronisko dla bezdomnych, a także łaźnia i przez następne lata zakład dezynfekcji. Padł nawet pomysł, żeby dawną elektrownię rozebrać i poszerzyć Dolną Wildę. Dzisiaj jest ona siedzibą SPOT.

173


CENTRUM 4 174

16. Mała Zosia Kołodziejczak dziarsko maszeruje ulicą św. Jerzego. Jest rok 1954. Idzie w kierunku Dolnej Wildy, już za chwilę będzie przy samotnej kamienicy widocznej na zdjęciu obok, które wykonane zostało znacznie później (w styczniu 1975 roku), gdy po Parku Kultury i Wypoczynku spacerowała Barbara Wilczyńska. Przestrzeń wokół niej ciągle jeszcze parku nie przy-

sportu i wypoczynku

pomina, to raczej pustynny krajobraz. Wspomnianą kamienicę przy Dolnej Wildzie 55 zbudowano w końcu lat 90. XIX wieku, od 1910 roku, przez następnych wiele lat należała do Franciszka Kosickiego. Na dom mieszkańcy Wildy mówili „chuda chata”, był świetnym punktem orientacyjnym. Dzisiaj już dorosła pani Zofia wspomina, że w okolicy tej kamienicy było gospodarstwo Antoniego Bibrowicza. Wiele kobiet mieszkających nieopodal kupowało u niego mleko. Dalej, w stronę stadionu znajdowało się wysypisko śmieci, a przy nim rosły wspaniałe pieczarki.


17.

175


CENTRUM 4 176

sportu i wypoczynku

18.

Rok 1972. Widok na fragment zachodniej zabudowy Dolnej Wildy i zderzenie dwóch światów: po lewej parterowa chałupa, niskie budynki i szopy, a po prawej, wzdłuż ulicy św. Jerzego, nowoczesne bloki mieszkalne. Powód do dumy ówczesnych władz dzielnicy, to dzięki nim „Wilda piękniała”. Mieszkańcy nowych domów nie zawsze byli zadowoleni. W liście wysłanym do redakcji „Głosu Wielkopolskiego” skarżyli się na zalegające stery gruzu, zdewastowane chodniki, niedoświetlone alejki między blokami, brak piasku w piaskownicach, na zakaz chodzenia po trawnikach. Ale jak napisano: „nie są to na szczęście bolączki największego kalibru i właśnie dlatego należy je możliwe prędko usunąć”.


177

19.

W 1962 roku zakończono budowę, według projektu Mikołaja Kokozowa i Jerzego Wasilewskiego, Ośrodka Sportowego przy ulicy Chwiałkowskiego z krytymi basenami, dwoma salami gimnastycznymi, hotelem, kawiarnią, stołówką, poradnią lekarską i z odkrytym basenem na zewnątrz. To była bardzo potrzebna inwestycja, „największa tego rodzaju w Wielkopolsce”. W 1965 roku na dachu ośrodka zainstalowano neon, który „w godzinach wieczornych widoczny jest o kilka kilometrów od granic miasta”. Dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego” mocno przesadził. Zanim jednak rozbłysnął neon, rok wcześniej, „Chwiałka” zagrała w filmie „Późne popołudnie” Aleksandra ŚciborRylskiego. Jedna z głównych bohaterek właśnie tutaj pracowała.


CENTRUM 4 178

sportu i wypoczynku

20.

Na „Chwiałce” były dwa kryte baseny: większy z widownią o wymiarach 25 × 12,5 m i mniejszy (10 × 5 m). Na ten właśnie przychodziły dzieci z wildeckich szkół na lekcje pływania. Dla niektórych były one traumatycznym przeżyciem. Dlaczego? Nikt się z nimi nie patyczkował, trzeba było natychmiast wejść do wody, oporni bywali wrzucani. W nauce miała pomóc tzw. deska trzymana w wyciągniętych rękach. Jeżeli uczeń zbyt długo nie odpływał, to był po prostu odpychany kijem. Stroje kąpielowe dla dziewcząt były zwykłe białe, bawełniane, więc kiedy delikwentka wychodziła z wody, to okazywało się, że jest co najmniej dwa rozmiary za duży. Na fotografii z 1968 roku lekcję pływania prowadzi Witold Machowski.


179

21.

Ośrodek Sportowy od razu zyskał ogromną popularność. W letnie dni odkryty basen (o wymiarach 50 × 20 m) z podgrzewaną wodą okupowały rzesze ludzi, nie tylko mieszkańcy Wildy. Na popularną „Chwiałkę” ciągnęły tłumy z całego miasta. Swobodne pływanie bywało utrudnione z powodu wielkiej liczby chętnych, czasami dla ochłody musiało wystarczyć wejście do wody. Na „Chwiałce” zażywano także kąpieli słonecznych, można było posiedzieć na trybunach i obserwować kąpiących się, pograć w piłkę na boisku, umówić się tutaj ze znajomymi, z kolegami z klasy albo na randkę. „Na pływalnię przychodziliśmy każdego lata – wspomina Emilia Mrowińska – szczególnie lubiła tutaj spędzać czas córka Asia. W końcu lat 60., kiedy przyjechał do nas Misza, znajomy Rosjanin, wybraliśmy się tutaj wszyscy razem. Mąż uwiecznił ich oboje za zdjęciu, a ja zapewne poszłam już popływać”.


CENTRUM 4 180

sportu i wypoczynku

22.

W 1971 roku po raz ostatni przejeżdżali przez Poznań uczestnicy jubileuszowego, czterdziestego rajdu samochodowego Monte Carlo. Meta była na Wildzie, przy Ośrodku Sportu. Dokładnie 23 stycznia, o godzinie 10.11 pierwszy przejechał ją Adam Smorawiński w swoim BMW. Dopiero dwadzieścia minut później zjawili się następni zawodnicy. Pozostali Polacy jechali rodzimej produkcji „Fiatami”. Na ulicy Chwiałkowskiego kłębiły się tłumy fanów motoryzacji, głównie mężczyźni. Zachwycało ich prawie każde auto, ale najbardziej chyba „Porsche” ze Niemiec.


181

23.

W każdą niedzielę u zbiegu ulic św. Jerzego i Bema odbywała się giełda samochodowa. Dziennikarz „Expressu Poznańskiego” co tydzień był na giełdzie, a później w każdy poniedziałek informował o cenach samochodów. 13 czerwca 1976 roku można było kupić „Fiata 125p” (rocznik 73) za 126 tys. zł, jak zawsze był duży wybór „Syren”, a ich ceny wahały się od 10 do 46 tys. zł. Sprzedawano także „Skody”, „Wartburgi”, ale „tylko stare typy”, „Moskwicze” i „Trabanty”. Jeżeli zapalony automobilista zamierzał kupić „Zaporożca”, „Zastawę” albo „Dacię”, to tego dnia nikt nie oferował ich do sprzedaży. Ostatnia giełda samochodowa odbyła się 31 marca 1983 roku.


CENTRUM 4 182

sportu i wypoczynku

24.

To ciągle jeszcze Rajd Monte Carlo w 1971 roku. W głębi zdjęcia budynek z wysokim kominem, to dawna pralnia parowa wzniesiona w 1911 roku przez przedsiębiorcę budowlanego Gustawa Kartmanna. Stanęła przy ulicy Bielniki, która jeszcze po II wojnie światowej przecinała ulicę Bema. W latach 20. w dawnej pralni działała wytwórnia drażetek „Karom”, a w 1933 roku rozpoczęto w niej produkcję musztardy „Remu”, po wojnie była tutaj garbarnia. Zabudowania Kartmanna rozebrano w połowie lat 70. Nieopodal, na przeciw giełdy samochodowej, w każdą niedzielę kwitła sprzedaż czworonogów, czyli popularna sielanka na Bielnikach. Mężczyzna sprzedający pudelka twierdził, że „rasowy kierowca nie pokaże się na mieście bez rasowego psa w wozie”, o czym informował czytelników „Express Poznański” w 1976 roku.


183

25.

Stadion 22 Lipca przy Dolnej Wildzie z lotu ptaka w niedzielę 9 maja 1971 roku. Wybudowano go w 1929 roku specjalnie na Powszechną Wystawę Krajową. Zaprojektowany został przez Sylwestra Pajzderskiego dla 25 tys. widzów. Uroczyste otwarcie stadionu, w niedzielę 19 maja 1929 roku okazało się wielkim budowlanym niewypałem. Tego dnia na trybunach i loży honorowej, na której zasiedli właśnie prezydenci: RP Ignacy Mościcki i Poznania Cyryl Ratajski, pojawiać zaczęły się pęknięcia. Pomimo to uroczystość przebiegła spokojnie i nie doszło do katastrofy. W 1948 roku rozpoczęła się przebudowa stadionu, który przejęty został przez Klub Sportowy „Warta”. Autorem jego modernizacji był architekt Józef Hoffman. Otwarcie całkowicie odmienionego obiektu, który mógł pomieścić 70 tys. osób, odbyło się 22 lipca 1954 roku.


CENTRUM 4

184

sportu i wypoczynku


W 1948 roku wystartował Wyścig Pokoju, największa kolarska impreza sportowa państw socjalistycznych. Przez kolejne dekady Polacy ekscytowali się zmaganiami kolarzy. Tłumnie ustawiali się na trasie ich przejazdu, kiedy rozpoczęły się transmisje telewizyjne, przed odbiornikami siedziały całe rodziny zagryzając palce z emocji. Zdobycie biletu na stadion, gdzie kończono kolejne etapy, zakrawało na cud. 8 maja 1971 roku na płytę stadionu 22 Lipca, gdzie kończył się trzeci etap XXIV Wyścigu Pokoju, pierwszy wpadł na metę Belg M. Omloop, drugi był Zenon Czechowski, a trzeci Ryszard Szurkowski.

26. 185

27.

Widok z Dolnej Wildy w kierunku ulicy Dzierżyńskiego z pierwszej połowy lat 60. Nie wybudowano jeszcze bloku, który przysłoni widok na kamienice stojące przy ulicy Dolina 1-3. Na Dzierżyńskiego prowadzą schody istniejące w tym miejscu od 1908 roku, idąc dalej prosto wchodzimy na ulicę Chwiałkowskiego. W międzywojniu, za kamienicą po prawej stronie działało kino „Tęcza-Wilda”. Najbardziej jednak rzuca się w oczy piętrowy, fachwerkowy dom jeszcze z czasów kiedy Wilda była samodzielną gminą. W prasie PRL takie budynki, których ciągle jeszcze było sporo, nazywano „obskurnymi ruderami”. Powoli znikały z pejzażu Wildy. Zanim jednak rozebrano i ten dom w 1973 roku, to pojawił się on w filmie „Późne popołudnie”.


28.

„Obskurne rudery” zaczęły gwałtownie znikać, kiedy zapadła decyzja, że Poznań będzie gospodarzem Centralnych Dożynek, a uroczystość odbędzie się na stadionie 22 Lipca, który z tego powodu przeszedł kolejną modernizację. Niedziela, 8 września 1974 roku, godzina 10.00 na wildecki stadion przybywają delegacje przedstawicieli władz partyjnych i państwowych na czele z I sekretarzem Komitetu Centralnego KC PZPR Edwardem Gierkiem i przewodniczącym Rady Państwa Henrykiem Jabłońskim. Wszyscy zajmują miejsca na trybunie honorowej. Rozpoczyna się spektakl pokazujący trud rolnika i sojusz robotniczo-chłopski, a później „na zieloną murawę boiska wkroczy barwny korowód dożynkowy i wręczy tradycyjnie owoce swojego trudu CENTRUM 4 186

reprezentantom władz partyjnych i państwowych”. A wszystko dzieje się przy szczelnie wypełnionych trybunach stadionu.

sportu i wypoczynku


187

29.

„To zdjęcie wykonane zostało w 1966 roku – opowiada Wiesław Sommerfeld – jak zwykle z aparatem fotograficznym towarzyszy mi mój tata. Właśnie uczę się jeździć na łyżwach. To nie było jakieś specjalne lodowisko. Kiedy tylko chwyciła zima, wylewało się wodę na boiskach szkolnych i w różnych innych miejscach, jak tutaj na Dolnej Wildzie. Nie znałem tych dwóch dziewczynek obok mnie, tata poprosił je, żeby mnie asekurowały, bo ledwie trzymałem się na nogach, to były zupełne początki nauki. Stoimy przy stadionie 22 Lipca, w głębi widać charakterystyczną konstrukcję. Pamiętam, że w środku był zegar odmierzający czas gry podczas meczy piłki nożnej, po jednej stronie napis ‘goście’, po drugiej ‘gospodarze’, a na dole, centralnie: ‘K.S. Warta przy Zakładach H. Cegielski’”.


CENTRUM 4 188

sportu i wypoczynku

30.

„Zima w 1978 roku albo w roku następnym. Na zdjęciu jest mój tata Krzysztof Kubicki z moim rodzeństwem Anią i Witkiem podczas spaceru na Dolnej Wildzie – opowiada Alina Sokołowska. Mieszkaliśmy od niedawna na Wildzie, na ulicy Gwardii Ludowej 18. Przeprowadziliśmy się z blokowiska na Ratajach, nowe miejsce od razu przypadło nam do gustu. Nasze mieszkanie znajdowało się w tylnej oficynie, więc nie docierał tutaj uliczny gwar i hałas przejeżdżających samochodów i tramwajów. Okna mieszkania z jednej strony wychodziły na podwórze, a z drugiej na cichą i urokliwą uliczkę Poplińskich. Wysokie, duże pokoje, piece kaflowe to wszystko tworzyło niepowtarzalną atmosferę. I jeszcze bliskość centrum Poznania, wszędzie można było dotrzeć na piechotę”.


189

„Szczególnie w lecie niezabudowane tereny przy Dolnej Wildzie były miejscem, gdzie spędzaliśmy dużo czasu – wspomina Emilia Mrowińska. Pod bacznym okiem mamy chodziliśmy na spacery nad Wartę albo do Dębiny. Mama zabierała nas też do dawnego ‘Dziecińca Pod

Słońcem’. Na tym zdjęciu jestem z bratem Jankiem. Jeszcze przed

fii. Nie pamiętam gdzie stała ta drewniana, malowana karuzela, ale zapewne gdzieś przy Dolnej Wildzie, może w pobliżu parku”.

31.

chwilę jeździliśmy na karuzeli, teraz pozujemy tacie do fotogra-


Zazwyczaj cyrki przyjeżdżające CENTRUM 4 190

do Poznania rozbijały swoje namioty na ulicy św. Jerzego, między Dolną Wildą a ulicą Bema. I tak też było w lipcu 1969 roku, kiedy zawitał „Cyrk Busch” z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Występy linoskoczków i clownów, tresura dzikich zwierząt i pokazy magicznych sztuczek przyciągały rzesze mieszkańców miasta. Widok

spacerujących słoni i wielbłądów przy stadionie miejskim i obok „Chwiałki” nie przyjeżdżają już do Poznania cyrki z dzikimi zwierzętami, to już się skończyło. Podobnie jak epoka PRL, która przeszła do historii. To były trudne i siermiężne czasy, czasy zniewolenia. Dzisiaj możemy poddawać je ocenom, nie zapominając wszakże, że dla wielu to były lata beztroskiego dzieciństwa, czasy dorastania i młodości. Wielu wreszcie większość życia spędziło w czasach PRL.

32.

sportu i wypoczynku

nikogo wówczas nie dziwił. Dzisiaj


32.

28.

Gó rn

a

30.

26.

29.

25. 12. 24.

27.

19.

22. 10.

ska

Dolna

Wilda

20.

Dro g a

Dębiń

21.

31. 16.

18.

W ar t a

Wi ld

a

ło wa Prze mys

Wierzbięcice

Królo we j Jad wi gi

17.

23. 8.

195

6

r.

Żelaz ka

14. 13.

15.

5. 1.

6.

3.

Ogrody działkowe

9.

Dębiń

7.

W ar t a

Park im. Jana Pawła II

Dro g a

Dolna

Wilda

28

2.

ska

Cz er w

ca

4.

OBSZAR WILDY Ogrody działkowe

11.

CENTRUM 4


Nazwy ulic dawne i obecne:

Alfreda Bema – Droga Dębińska plac Bergera – plac Marii Skłodowskiej-Curie Czerwonej Armii – św. Marcin Feliksa Dzierżyńskiego – Górna Wilda, 28 Czerwca 1956 roku Gwardii Ludowej – Wierzbięcice Marii Koszutskiej – Zmartwychwstańców Juliana Marchlewskiego – Królowej Jadwigi

PRZEDM OWA: Lechosław Olszewski AUTOR: Magdalena Mrugalska-Banaszak REDAKCJA W YDAW NICZA: Lechosław Olszewski PROJEKT GR AFICZN Y I SKŁAD: OPR ACOWA NIE M ATERIAŁU ILUSTR ACYJNEGO: Magdalena Mrugalska-Banaszak KIEROW NICT WO PRODUKCJI: Marta Milczarek W ŁAŚCICIELE FOTOGR AFII: Paweł Andrzejczak 1 . 20; Barbara Bartkowiak 1 .1 9, 1 . 2 2 , 2 .1 5 , 2 .1 8 , 2 . 2 3 , 2 . 2 9, 2 . 33 -2 . 35 , 4 .12; Barbara Bobrowska-Wilczyńska 2 .1 6 , 2 . 30, 4 . 4 , 4 . 5 , 4 .17, 4 .1 8; Krzysztof Borowiak 4 .7, 4 . 8; Maria Czosnowska 2 .13 , 3 .7; Andrzej Dyderski 1 . 21; Małgorzata Golińska 3 .13; Natalia Górna 1 .7, 1 . 9; Zofia Juszczak 1 . 4 , 1 . 2 3 , 1 . 26 , 4 .1 , 4 .1 6; Grzegorz Karkosz 2 .1 , 2 .1 9; Edward Krokowski 4 .14; Barbara Krűger 4 . 2; Kazimierz Kuśnierczak 3 . 3 , 3 . 4; Renata Kuśnierczak 4 .11; Michał Łukomski 1 .1; Janusz Marczewski 1 . 24 , 1 . 2 5; Emilia Mrowińska 1 .13 , 1 .1 6 , 1 . 33 , 2 . 4 , 2 . 27, 3 . 2 3 , 4 . 21 , 4 . 3 1; Magdalena Mrugalska-Banaszak 1 . 3 , 1 .12 , 1 . 3 1 , 4 .1 9, 4 . 2 3 , 4 . 24; Anna Nowicka 1 .11 , 3 . 2 2 , 4 .1 6 , 4 . 20, 4 . 2 8; Hieronim Olejniczak 1 .14 , 2 . 2 , 2 . 3 , 2 . 2 1 , 2 . 2 2 , 2 . 24 , 2 . 2 5 , 2 . 2 8 , 2 . 3 6 , 3 .1 6 , 4 .1 5; Bożena Peplińska 3 .17, 3 .1 8; Barbara Ptak 1 . 8 , 4 . 9, 4 .1 0; Bartosz Seifert 3 .11; Grażyna Sobierajska-Mormol . 21; Alina Sokołowska 4 . 30; Wiesław Sommerfeld 3 . 5 , 3 . 6 , 3 .1 0, 4 . 2 9; Małgorzata Świderska 1 .1 8; Maria Trybuła 3 .1 8 , 3 .14; Małgorzata Wajnor 3 .1 9, 3 . 20; Bogdan Zaremba 2 .14 , 2 .17, 2 . 3 1 , 2 . 32 , 4 . 3; oraz Muzeum Historii Miasta Poznania 1 . 27-1 . 30, 4 . 2 2 , 4 . 2 5 , 4 . 26 , 4 . 32; Miejski Konserwator Zabytków 1 . 5 , 1 . 6 , 1 .1 5 , 1 .17, 1 . 32 , 1 . 3 4 , 3 .1 , 3 . 2 , 3 . 9, 3 .12 , 3 .1 5 , 3 . 24 , 4 .13 , 4 . 27; Parafia pw. Zmartwychwstania Pańskiego 1 . 2 , 1 .1 0, 2 . 5 -2 .12 , 2 . 20, 2 . 2 6. AUTORZY FOTOGR AFII: Barbara Bartkowiak 1 . 2 2; Krzysztof Borowiak 4 .7, 4 . 8; Barbara BobrowskaWilczyńska 2 . 30; Bronisław Bulski 2 . 27, 4 . 3 1; Waldemar Bulski 3 . 2 3; Brunon Cynalewski 1 . 5; Czesław Czub 1 . 32 , 3 . 9, 3 . 24 , 4 .13; Bolesław Juszczak 1 . 2 3; Józef Kamieniecki 2 . 9, 2 .1 0; Henryk Karkosz 2 .1; Janusz Korpal 1 . 3 , 4 .1 9; Edward Krokowski 4 .14; Mirosław Krzywiński 1 . 9; Klaudyna Kucharska 1 . 6 , 1 .1 5 , 1 .17, 1 . 3 4 , 3 .12; Roman Kucz 3 .1 9, 3 . 20; Kazimierz Kuśnierczak 3 . 3 , 3 . 4; Stefan Leszczyński 1 . 3 1; Alfred Ligmann 2 . 3 1; Janusz Marczewski 1 . 24; K. Matuszewski 3 .11; Krzysztof Mrowiński 4 . 21; Wacław Olejniczak 2 . 2 1 , 2 . 2 2 , 2 . 24 , 2 . 2 8 , 2 . 3 6; Stefan Bolesław Poradowski 2 . 2 9, 2 . 33 -2 . 35; Eugeniusz Sommerfeld 3 . 5 , 3 . 6 , 3 .1 0, 4 . 2 9; Krzysztof Trybuła 3 . 8 , 3 . 9; Jerzy Unierzyski 1 . 27-1 . 30, 4 . 2 2- 4 . 26 , 4 . 2 8 , 4 . 32; Józef Wilczyński 4 . 4 , 4 . 5 , 4 .17; Ryszard Wójcik 1 . 4 , 1 . 26 , 4 .1 , 4 .1 6; Bogdan Zaremba 2 .14 , 2 .17, 4 . 3. DRUK: Graffiti BC

dofinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania


Fundacja SPOT. od 2008 roku inicjuje, wspiera i promuje działania na rzecz kultury i sztuki poprzez organizację warsztatów, kursów, wykładów, spotkań, dyskusji, wystaw i koncertów, łącząc je z edukacją i z aktywnymi formami spędzania czasu wolnego. Dotychczasowe projekty, m.in. Re.produkt (2009), Ponderabilia (2010), Re.architektura (2010), Wielkie Projektowanie (2010), Szkoła Młodego Designu (2011), Design dla Niezaawansowanych (2011-2014), Kolaboratorium (2011), Urban Design Wilda (2013), Lepiej Widzieć (2013-2014), Nowa Wspólna Wilda (2014), NeoWilda (2014), Marka artystyczna (2015), Miejski Design Wilda (2015), Wildecka frajda (2015) nie tylko kładły nacisk na współpracę różnych grup społecznych o zróżnicowanym doświadczeniu, ale także na zwiększenie zaangażowania mieszkańców Wildy w współtworzenie poznańskiej kultury. Od 2013 roku Fundacja współtworzy projekt Wilda w czasach PRL.


Poprawiajmy stosunki międzyludzkie Magdaleny Mrugalskiej-Banaszak to niezwykle żywa opowieść słowno-wizualna o powojennej Wildzie, jednej z najbardziej „poznańskich” dzielnic Poznania. Poznajemy jej historię zarówno poprzez najważniejsze wydarzenia relacjonowane przez lokalną prasę, jak i osobiste wspomnienia ówczesnych mieszkańców. Pretekstem do ich spisania stały się prywatne fotografie z domowych albumów, które zostały zebrane w ramach projektu społecznego „Wilda w czasach PRL”. Pozwolił on mieszkańcom nie tylko uchronić od zapomnienia pamięć o ówczesnym życiu codziennym i architekturze, ale także wspólnie stworzyć z jednostkowych historii nowy obraz Wildy.

dofinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania

ISBN 978-83-932088-0-7


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.