Po polsku

Page 1

styczeń-marzec

2015

Migawki z teatralnego życia Wschodu Ukrainy Olga Pawluk

Wspomnienia Greka z wyprawy do Polski

Achilles Simos

1 Transgraniczny Ośrodek Metodyczny

Yan Chaykovskyy

Odwiedzcie nas, rodacy Olena Lytovka

Róża czerwono, biało kwitnie bez…

Aleksandra Tryniecka

Akademia w Smorgoniu

Marek Isztok

Po Polsku


Towarzystwo Języka i Kultury Polskiej w Zaporożu

Po Polsku: styczeń-marzec 2015 Wydawca: Towarzystwo Języka i Kultury Polskiej w Zaporożu Adres: ul. Zwenygorodska 6-22, 69093 Zaporoże, Ukraina E-mail: towarzysatwo@mail.ru Redakcja: Olena Lytovka (redaktor naczelny), Yan Chaykovskyy, Aleksandra Tryniecka Projekt graficzny i skład: Nataliia Lobach Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i korekty nadesłanych tekstów.

2


Spis Treści Wiadomości Kultury

4

Podróże Achilles Simos Wspomnienia Greka z wyprawy do Polski Film

5

Aleksandra Tryniecka „Róża czerwono, biało kwitnie bez…”, czyli przygody Franciszka Dolasa (Recenzja filmu Jak Rozpętałem Drugą Wojnę Światową)

Historia Marek Isztok Akademia w Smorgoniu

6-7

8-9

Polonia na Ukrainie Olga Pawluk Migawki z teatralnego życia Wschodu Ukrainy

10-11

Metody nauczania Yan Chaykovskyy Transgraniczny Ośrodek Metodyczny jako miejsce spotkań nauczycieli i nowych metod nauczania. Współpraca polsko-ukraińska dla sukcesu i porozumienia

12-13

Olena Lytovka Relacje z projektu edukacyjnego «Odwiedzcie nas, rodacy»

Literatura Aleksandra Tryniecka Niewiarygodne przygody Pana N. w Przytulnym Mieście Lublinie Nobliści Wisława Szymborska

14

15-16 17

Programy Stypendialne Wschodnia Szkoła Zimowa Program Stypendialny dla Mlodych Naukowcow Studium Europy Wschodniej

18 19 20-21

Kuchnia Polska Bigos Tradycyjny

22

Krzyżówka «Miasta Polskie»

23

3


“Ida” Najlepszym Europejskim Filmem 2014. Nagrodzona w 5 kategoriach!

“Ida” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego okazała się najlepsza podczas gali Europejskiej Nagrody Filmowej w trzech kategoriach: scenariusz, reżyseria i zdjęcia, zdobyła także nagrodę publiczności oraz tę najważniejszą – za najlepszy film europejski 2014 roku. Akcja filmu toczy się na początku lat 60 XX w. Anna, młoda nowicjuszka, sierota wychowywana w zakonie (w tej roli debiutująca na dużym ekranie Agata Trzebuchowska) przed złożeniem ślubów poznaje Wandę Gruz (gra ją Agata Kulesza), swoją jedyną krewną. Od Wandy, która jest jej ciotką, dziewczyna dowiaduje się, że jest Żydówką i że naprawdę nie nazywa się Anna, lecz Ida Lebenstein. Poznaje następnie tragiczną historię swoich rodziców, zamordowanych podczas wojny. Konfrontacja z przeszłością staje się dla przyszłej zakonnicy próbą wiary. Źródło: Wprost, 13.12.2014

Debiuty literackie 2014:

Gazeta Newsweek Polska opublikowała tytuły książek, które uważa za najgłośniejsze debiuty roku 2014: “(Niepotrzebne skreślić)” Wojciecha Engelkinga — książka o współczesnych warszawiakach, dla których celem w życiu jest spełnienie oczekiwań rodziców i osiągnięcie świetnie płatnego stanowiska; “Jetlag” Michała R. Wiśniewskiego — opowieść o współczesnej klasie średniej, która pracując w korporacjach zgubiła po drodze swoją tożsamość; “Gry losowe” Joanny Dziwak — książka o hipsterach, ale także o samotności, która równo doskwiera wszystkim bohaterom, bez względu na ich status społeczny. Źródło: Newsweek Polska, 18.12.2014

Pierwszy śląski western i to na deskach teatru

Realizację westernu opartego na historii Ślązaków, którzy przed ponad 150 laty wyemigrowali do Teksasu zapowiada dyrektor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach Robert Talarczyk. Premiera planowana jest na czerwiec 2015 roku. Nad koncepcją spektaklu, jak poinformował Teatr Śląski, prace trwają od listopada. Źródło: TVN24, 18.12.2014

Rekordowa liczba zgłoszeń na Konkurs Chopinowski 2015

455 pianistów z 45 krajów chce uczestniczyć w październiku 2015 r. w XVII Konkursie Chopinowskim w Warszawie. To rekordowa liczba w skali konkursów pianistycznych na świecie i o ponad sto większa niż w poprzedniej edycji. Większość zgłoszeń nadeszła od pianistów z Azji, aż 77 z Chin, 88 Japończyków i 47 pianistów z Korei Południowej. Wśród Europejczyków dominują Polacy (aż 56 pianistów) i Rosjanie (35 zgłoszeń). Są też 34 zgłoszenia ze Stanów Zjednoczonych. Jest też po jednym zgłoszeniu z tak nietypowych krajów jak Zimbabwe czy Ekwador! Źródło: Gazeta Wyborcza, 16.12.2014

4


Wspomnienia Greka z wyprawy do Polski Moje pierwsze doświadczenie z Polski pochodzi z 2008 roku kiedy odwiedziłem przyjaciółkę z Polski. Kiedy po raz pierwszy przyleciałem do Warszawy, byłem zachwycony. Co od razu urzekło mnie w tym mieście to architektura: niezwykłe połączenie Starego Miasta ze współczesną częścią stolicy. Widok ze szczytu Pałacu Kultury był po prostu niewiarygodny. Będąc ponownie na dole, z radością przemierzałem ulice Nowego Świata, przechodziłem koło dostojnego Pałacu Prezydenckiego i wreszcie poczułem niepowtarzalną atmosferę Starego Miasta. Spotkanie z Warszawą to także pierwszy smak polskiej kuchni: spróbowałem oczywiście tradycyjne pierogi i zupę, która całkowicie różniła się od greckich zup. Polska to dla mnie jednak więcej niż przepiękne widoki i pyszna kuchnia. Pokochałem Polskę dzięki jej mieszkańcom, którzy są szczególnie uprzejmi i gościnni. Z Warszawy udałem się pociągiem do miasta moich przyjaciół – Lublina. Podróż pociągiem trwała mniej niż trzy godziny. Za oknem podziwiać można było przewijające się pola, wspaniałe zielone lasy i liczne małe wsie i miasteczka. Poczułem, że Polska miała w sobie coś z baśni. Było to wyakcentowane przez otaczające mnie naturalne piękno przyrody. Do Lublina dotarłem, gdy zrobiło się ciemno. Tam powitała mnie rodzina mojej przyjaciółki. Następnie wszyscy pojechaliśmy do domu. Nigdy nie zapomnę uczucia, które towarzyszyło mi w domu moich przyjaciół – poczułem się jak osoba będąca częścią rodziny. Zwiedziłem również Lublin. Ponieważ moja przyjaciółka była studentką Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, zaczęliśmy wyprawę od tego miejsca. Uniwersytet szczególnie przypadł mi do gustu dzięki wewnętrznej organizacji i czystości. Kolejnym punktem naszej

wyprawy był Park Saski. W Grecji nie można odnaleźć wielu parków, cieszyłem się więc nie tylko z możliwości spaceru ale również z ciszy i spokoju jaki oferowało to miejsce. Mijając park, znaleźliśmy się w centrum Lublina. Postanowiliśmy udać się do Starego Miasta – przeszliśmy Bramę Krakowską i znaleźliśmy się w miejscu w którym wciąż panowała przeszłość. Miejsce to oferowało nie tylko kulinarne pyszności, ale przede wszystkim przepiękną architekturę. Jednym z najciekawszych do zwiedzenia obiektów jest pochodzący z XII wieku zamek królewski. W jego murach została zawarta historia miasta i Polski. To także doskonałe miejsce aby wzbogacić swoją wiedzę o polskiej kulturze i sztuce. Nawiązując do polskiej kultury chciałbym wspomnieć o języku polskim, który wyjątkowo mnie zainteresował. Najpierw starałem się przysłuchiwać mieszkańcom, jednak nie byłem w stanie niczego zrozumieć. Po jakimś czasie, z pomocą przyjaciół, opanowałem podstawowe wyrazy i zwroty. Dziś potrafię komunikować się i rozmawiać w języku polskim. Wcześniej sądziłem, że język polski jest zbyt trudny do nauczenia się, szczególnie w zakresie wymowy. Okazało się jednak, że myliłem się. Teraz zdaję sobie sprawę z melodyki języka polskiego, której nie słyszałem wcześniej. Sądzę, że Polska posiada specyficzną aurę nieskazitelności która została utracona w moim mieście– dotyczy to zarówno krajobrazu jak i mieszkańców. Wydaje mi się, że to sprawiło iż pokochałem ten kraj. Wyprawę do Polski polecam każdemu kto kocha przyrodę i historię oraz pragnie przeżyć zmieniające życie doświadczenie. Achilles Simos

5


„Róża czerwono, biało kwitnie bez…”, czyli przygody Franciszka Dolasa. (Recenzja filmu Jak Rozpętałem Drugą Wojnę Światową) Istnieją filmy, które pozostają w pamięci widza na zawsze. Filmy, które pozostają w pamięci na tak długo, że widz pragnie o nich opowiedzieć innym i zaprosić ich do przeżycia podobnej przygody przed telewizyjnym ekranem. Tak też stało się w moim przypadku – Jak Rozpętałem Drugą Wojnę Światową (1970) w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego utwierdził mnie w przekonaniu, że pośród niezliczonych produkcji filmowych istnieją prawdziwe „perełki”. Co więcej, film zachęca znakomitą obsadą aktorską: w rolę głównego bohatera wcielił się Marian Kociniak. Poza tym w produkcji pojawiają się tak znane i cenione nazwiska jak: Emil Karewicz (znany m.in. również z filmu Stawka większa niż życie) czy Wacław Kowalski (np. Sami swoi). Film zachwyca ponadto precyzyjnym doborem scenografii i lokalizacji, szczególnie podczas zagranicznych „podróży” głównego bohatera. Jednocześnie aktorzy grający postaci obcokrajowców zachwycają znakomitą znajomością języka obcego. Jak zaznaczył bowiem Tadeusz Chmielewski w wywiadzie dla portalu „Pisarze.pl”, „komedia, aby była zabawna, musi w warstwie fabularnej być realistyczna, a nie abstrakcyjna; musi odwoływać się do rzeczywistości znanej widzowi”. Zdaniem Alfreda Hitchcocka, dobry film „powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi”. Jak Rozpętałem Drugą Wojnę Światową oferuje właśnie taki spektakularny początek w postaci swoistego „trzęsienia ziemi”: główny bohater – Franciszek Dolas – budzi się w pociągu w tajemniczych okolicznościach. Okazuje się, że zaspał, podczas gdy jego zadaniem było wspieranie plutonu broniącego stacji kolejowej na polsko-niemieckiej granicy w miejscowości Brzózkowo. Jak dowiaduje się widz, od trzech godzin jest już pierwszy września 1939 roku. Rozpoczyna się wojna. Zaspa-

ny bohater wychodzi z pociągu i niepodziewanie spotyka na granicy Niemca, którego uznaje za „dywersanta”. Gdy Franciszek Dolas wysyła ostrzegawczy strzał w stronę uciekającego „dywersanta”, miejsce akcji zostaje niespodziewanie rozświetlone wojennymi błyskami. Franciszek Dolas osądza, że jego zachowanie dało początek niespodziewanym wybuchom i stwierdza zarazem, że „nawarzył bigosu”. Po chwili widz odnajduje Franciszka Dolasa w obozie jenieckim z którego ten próbuje uciec układając pełen fantazji plan, który z pewnością rozśmieszy każdego widza. Tak też zaczyna się pierwsza z trzech części filmu – Ucieczka. Każdej części towarzyszy radosna i ciepła piosenka autorstwa Jerzego Matuszkiewicza pt. Róża Czerwona. Doskonale wpisuje się ona w nastrój filmu i daje wyraz przygodom, które przeżywa bohater. Usytuowana w samym sercu wojny fabuła filmu ukazuje zabawne perypetie polskiego żołnierza, który przewyższa wszystkich zarówno nieudolnością swoich poczynań jak i szlachetnym sercem. Film Tadeusza Chmielewskiego to przezabawna manifestacja patriotyzmu połączona jednocześnie z ogromną porcją sprytu i zręczności utożsamianych przez chaotycznie działającego Franciszka Dolasa. Jak zauważył Krzysztof Lubczyński w wywiadzie z reżyserem dla portalu „Pisarze.pl”, „wyjątkowa popularność tego obrazu (…) wzięła się (…) nie tylko z komizmu tego filmu w ogóle, ale także z tego, że to jest komediowy wizerunek Polaka-cwaniaka, który miotany wichrami historii radzi sobie i wychodzi z najcięższych opresji dzięki sprytowi, inteligencji, poczuciu humoru, jak Koziołek-Matołek, do którego porównał go był kiedyś filmoznawca i krytyk Aleksander Jackiewicz”. Reżyser filmu, Tadeusz Chmielewski, również zaznaczył w wywiadzie, iż

6


jest to typ postaci Polaka, który rozpoznawalny jest także obecnie, choć już „w innych warunkach historycznych”. Skąd wziął się pomysł na stworzenie tej niezwykłej komedii? Za źródło inspiracji filmowej posłużyła powieść Kazimierza Sławińskiego pt. Przygody kanoniera Dolasa (1967). W efekcie powstały trzy części adaptacji: Ucieczka, Za bronią i Wśród swoich. W filmie o przygodach przesympatycznego i zarazem ekscentrycznego Franciszka Dolasa szczególnie ujęło mnie przedstawienie bohaterów, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych, jako postaci pełnych przywar, niepewności i kompleksów. I tak Dolas podróżuje po Morzu Śródziemnym, trafia do Jugosławii i odwiedza Afrykę. Spotyka m.in. Niemców, Anglików i Włochów. Podczas tych spotkań wyeksponowane zostają stereotypy związane z poszczególnymi narodowościami. Nikt nie jest tu zarówno wyidealizowany jak i poddany całkowitej krytyce, a stereotypy służą nadaniu komicznego tonu fabule filmu. Tak też Anglicy rezygnują z pracy na rzecz wypicia herbaty o godzinie piątej, Włosi śpiewają i grają w karty podczas gdy powinni się bronić, Niemcy nie mogą poradzić sobie z polską pisownią, zaś Franciszek Dolas nadgorliwie pomaga w wyznaczeniu okopów, przez co powoduje ogólny kataklizm i zamieszanie. Zabawne są również wydarzenia rozgrywające się w Austrii, gdzie „byk z Polski” sieje spustoszenie podczas gdy na rzecz Rzeszy dzielone są polskie dobra. Największym marzeniem Franciszka Dolasa jest powrót do ojczystego kraju. Nic więc dziwnego, że gdy po odbyciu niezliczonych przygód Dolas trafia przypadkowo do Polski, całuje tablicę

informacyjną z napisem: „Lublin -25 km”, by następnie zatańczyć wśród ukochanych zbóż. W okupowanej przez nieprzyjaciela Polsce rozgrywają się również decydujące dla Dolasa wydarzenia, które pomogą osądzić widzom, czy rzeczywiście jest on „życiową fajtłapą”, czy też drzemie w nim również prawdziwy bohater. Film Tadeusza Chmielewskiego to także prawdziwa kopalnia cytatów dla wielbicieli jego twórczości. Dialogi bohaterów urzekają trafnością wypowiedzi i stanowią komentarz z przymrużeniem oka do przedstawionych w filmie czasów wojny. Oglądając film, widz ma możliwość cieszenia się przemyślaną i pod każdym względem „doszlifowaną” twórczością, która jednocześnie emanuje humorem na wysokim poziomie (co rzadko zdarza się we współczesnej produkcji filmowej). Jeden z niezapomnianych cytatów z filmu pochodzi ze sceny podczas której Franciszek Dolas przybiera nieprawdziwe nazwisko i przedstawia się Niemcom jako „Grzegorz Brzęczyszczykiewicz” z „powiatu Łękołody”. Niezależnie od tego, jaką tożsamość przybiera główny bohater, od początku filmu zyskuje on niezmienną sympatię widza. Franciszek Dolas jest bowiem postacią szczególną – niestrudzony wojenną zawieruchą stale idzie przed siebie i pozostaje wierny szlachetnym ideom własnego serca. Jak bowiem głoszą słowa piosenki Jerzego Matuszkiewicza: „róża czerwono, biało kwitnie bez, dojdziesz bracie, choć krucho jest”. Wszystkich wielbicieli prawdziwej filmowej twórczości serdecznie zapraszam do oglądania! Aleksandra Tryniecka

7


Akademia w Smorgoniu R z e c z p o spolita Obojga Narodów, słynęła nie tylko z wolności szlacheckich, lecz także z słynnego w całej w ówczesnej Europie ośrodka tresury niedźwiedzi, z w a n e g o A k a d e m i ą Smorgońską. Funkcjonowała ona w miejscowości Smorgonie, w w powiecie oszmiańskim, na terenie dzisiejszej Białorusi. Korzystała z gościnny i protekcji potężnego rodu Radziwiłłów, którzy byli jej fundatorami (wg niektórych źródeł Akademie założył ród Zenowiczów). Przekazy historyczne nie wskazują jednoznacznie, kiedy dokładnie powstała, prawdopodobnie rozpoczęła swoją działalność już w XVI stuleciu, choć istnieją także opinie, że początek jej aktywności przypada na wiek XVII. Akademia istniała do końca powstania listopadowego, czyli do 1831 roku. Hodowlą i tresurą niedźwiedzi zajmowali się tam Romowie, którzy w całej Europie zyskali sławę jako najlepsi niedźwiednicy. Co sprawiło, iż w tym czasie i miejscu powstała ta unikalna, niezwykła w skali kontynentu europejskiego instytucja? Na jej powstanie miało wpływ szereg czynników. Należy pamiętać, że w na XVI/XVII wiek przypada apogeum potęgi i znaczenia wielkich rodów możnowładczych, takich jak np. Radziwiłowie, Potoccy, Zamoyscy, Lubomirscy czy Sanguszkowie, którzy skupili w swych rękach ogromna władze i majątek, stąd przydomek „królewiątka” jaki zyskali nie był wcale nadany na wyrost. Największe majątki ziemskie, powstały we wschodnich województwach Rzeczpospolitej, gdzie oligarchowie ci panowali niczym udzieli władcy, mając często liczniejszą armię od samego króla. Wielkie znaczenie ekonomiczne i polityczne magnatów przełożyło się także na dominacje wzorców kulturowych, sposobu spędzania wolnego czasu, lansowanych mód i estetyki tej warstwy społecznej. To dwór możnowładców i panujące tam zwyczaje były wzorem do naśladowania dla pozostałych warstw społeczeństwa: szlachty i bogatego mieszczaństwa. Należy zaznaczyć, że gusta te nie były zbyt wysmakowane i na „pańskich salonach” rządziły niezbyt wyszukane zabawy i gusta, co też miało swoje źródła w panującej wówczas kulturze sarmackiej, fascynacji orientem, jego przepychem, bogactwem formy, stylem, stąd możnowładcy lubowali się w przerysowaniu i ostentacji, których wyrazem było sprowadzanie na dwory murzynów, skór lwów, tygrysów, małp, egzotycznych zwierząt m.in małp, papug czy wielbłądów oraz treserów niedźwiedzi. Ta ostatnia profesja zdobyła

uznanie w związku z wielkim mirem jakim wśród polskiej szlachty cieszyły się polowania. Myślistwo było integralną częścią ówczesnej kultury szlacheckiej, jej tożsamości, elementem identyfikacji od różniącej ją od reszty społeczeństwa, symbolem ich uprzywilejowanej pozycji w państwie. Lokalizacja Akademii w Smorgoniu była ze wszech miar korzystna. Mogła liczyć na patronat ze strony jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych rodów w Rzeczpospolitej, jakim bez wątpienia byli Radziwiłłowie, nie miała problemów z naborem „adeptów” – niedźwiedzi, co zapewniały ogromne, nieprzebyte połacie leśne, które pokrywały znaczny obszar Wielkiego Księstwa Litewskiego, wreszcie ostatnim czynnikiem zapewniającym sukces Akademii była możliwość zaangażowania wykwalifikowanego „personelu edukacyjnego”, którym okazali się być Romowie. Pierwsze wzmianki o ich obecności na Litwie pochodzą z początków XVI wieku, przybyli tutaj z terenów Korony, gdzie zawitali na początku XV wieku. Warto pamiętać, że od XVI stulecia sytuacja Romów w Europie systematycznie się pogarszała. W wyniku dekretów antyromskich uchwalanych we wszystkich europejskich państwach Romowie stali się obiektem represji i prześladowań. W tych niekorzystnych warunkach musieli znaleźć bezpieczną „niszę”, zapewniającą im normalną egzystencję. Wyspecjalizowali się w usługach i handlu, profesjach, które pozwalały im zachować dystans wobec otoczenia oraz pozyskiwać środki zapewniające egzystencję. W każdej epoce, niezależnie od panujących systemów religijnych, politycznych i ekonomicznych, tkwi w ludziach naturalna potrzeba rozrywki. Wędrowni Romowie zaspokajali tę potrzebę oferując mieszkańcom nowożytnej Europy bogatą ofertę usługową: popisy muzyczne, sztuczki cyrkowe, pokazy alchemiczne i prestidigitatorskie, wróżby, pokazy tresury niedźwiedzi.. Romowie wyspecjalizowali się także w kowalstwie, gdyż na usługi tego rodzaju istniał ogromny popyt, co wiązało się z wielką rolą koni w życiu ekonomicznym ówczesnej Europy. Charakterystyczna dla Romów była specjalizacja poszczególnych grup w danych profesjach. Lovari zajmowali się handlem końmi, Ciurara - wyrobem sit, Bojaszowie - poszukiwaniem złota, Rudari - górnictwem, Ursari - niedźwiednictwem. Romowie byli pośrednikami dostarczającymi usługi osiadłym społecznościom europejskim. Wykorzystując swoje talenty, mobilny styl życia oraz doświadczenia jeszcze z okresu pobytu w Indiach, Persji oraz w Konstantynopolu. Cały proces edukacji zawodów, którymi parali się Romowie był natomiast pilnie strzeżoną tajemnicą. Sytuacja Romów na ziemiach polskich była o wiele lepsza niż w innych krajach europejskich. Nie musieli się obawiać represji i szykan ze stron władz. Choć od drugiej połowy XVI stulecia wydawano przeciwko nim ustawy banicyjne (pierwsza została uchwalona za panowania króla Zygmunta Augusta w 1557 roku, kolejne w latach 1565, 1578, 1624), to jednak tego typu

8


rozporządzenia z nie były wprowadzane w życiu, czyli nie miały żadnej mocy sprawczej. W połowie XVII wieku kancelaria królewska powołała do życia instytucję naczelnika romskiego, który na mocy tego przywileju sprawował władzę nad Romami. Zwyczajem królów polskich magnaci (Sanguszkowie i Radziwiłłowie, którzy nie postrzegali Romów jako ludzi występnych i włóczęgów, raczej jako pożytecznych mieszkańców dóbr) - niepodzielni władcy w swoich rozległych dobrach ziemskich - mianowali odrębnych zwierzchników romskich, obdarzając ich listami protekcyjnymi na podobieństwo królewskich przywilejów (królowie polscy od połowy XVII w. mianowali na zwierzchników cygańskich wyłącznie przedstawicieli szlachty polskiej, z wyjątkiem pierwszego znanego Matiasza Korolwicza w 1652 r., głównie za “ustawiczne wojenne usługi” i osobiste dla króla). Nadzór nad Romami, karanie i zbieranie od nich danin i podatków stanowił zasadnicze cele, postanowione przed nominowanymi “królami cygańskimi”, ale także obrona Romów przed krzywdami, z którego obowiązku raczej się nie wywiązywali. Należy pamiętać, że Romowie byli traktowani przez możnowładców jako egzotyczną okrasa pałacowych biesiad lub łowów, gdzie Romowie stanowili podobną atrakcję jak karły na dworach królewskich. Tak było w dobrach radziwiłłowskich na Litwie. Romscy zwierzchnicy u Radziwiłłów obejmowali swą władzą Cyganów przebywających w ziemiach będących własnością księcia. W 1778 r. zmarł jeden z tych radziwiłłowskich “królów cygańskich” nazwiskiem Stefanowicz. 22 VII 1778 r. Wojewoda wileński Karol Stanisław Radziwiłł “Panie Kochanku”, mający w swoich dobrach bardzo wielu Romów, spośród których wielu prowadziło osiadły tryb życia, mianował zwierzchnikiem romskim mieszczanina mirskiego Jana Marcinkiewicza. Jan Marcinkiewicz władał Romami w Mirze przez 12 lat. Rządził, sądził, zawiadywał też Akademią Niedźwiedzią w Smorgoniach. W jaki sposób funkcjonowała ta słynna Akademia? Głównym jej celem było „kształcenie” młodych niedźwiadków, których w opiekę oddawali przedstawiciele poszczególnych rodzin magnackich i szlacheckich. Na Litwie była wręcz niepisana tradycja, że na każdym dworze musi być przynajmniej jeden wytresowany, biegły w sztuce tanecznej, niedźwiedź. Posiadanie tak „wykształconego” zwierzaka leżało w dobrym guście i podnosiło prestiż ich właścicieli. Na naukę przyjmowano tylko samce niedźwiedzi. Metody stosowane przez romskich wykładowców nie było wolne od brutalności i przemocy. Zwierzęta zmuszano o posłuszeństwa, stosując powszechnie min przypalanie przednich łap czy też bicie dębową pałką. Edukacja trwała 6 lat. Właściciele pokrywali oczywiście koszty utrzymania swoich pupili w okresie ich kształcenia. Każdemu z nich przydzielano specjalnego romskiego guwernera. Nauka była prowadzona tak, aby „... obyczaje dobre wychowańców łączyły się od młodości w wyższym ukształceniem,

ich starannie ułożoną manierą, zachwycającym tańcem i delikatnością w postępowaniu tak nieodbicie potrzebną dla każdego dobrze ułożonego stworzenia, którego przeznaczeniem było opuścić domowe łożyska i zacząć brylować w świecie”. Absolwenci Akademii brylowali potem, dostarczając rozrywki podczas balów, uczt, biesiad w posiadłościach możnowładczych na terenie nie tylko Rzeczpospolitej Szlacheckiej , ale także innych krajów ówczesnej Europy. Wraz z śmiercią wielkiego dobrodzieja Akademii Karola Radzwiła „Panie Kochanku”, który wspierał hojnymi dotacjami jej funkcjonowanie, przeżywała ona kryzys finansowy. „Kudłaci studenci” zmuszeni byli udawać się wraz ze swoimi opiekunami na tourne po dworach szlacheckich i miastach i za pokazywanie sztuczek zarabiać pieniądze, z których znaczny procent wędrował naturalnie do kasy smorgońskiej akademii. Akademia prowadziła, także chów rodzimych wychowanków, Romowie zatrudnieni w jej murach, zajmowali się selekcją i odłowem małych niedźwiadków, następnie ich wychowaniem, edukacją i wreszcie sprzedażą. Nie wszyscy bowiem przedstawiciele ówczesnej szlachty chcieli kształcić swoich podopiecznych, czasem woleli kupić już misie w pełni ukształtowane i wyedukowane sztuce treserskiej. Jednocześnie w Smorgoniu naukę pobierało kilkanaście zwierząt. W okresie od od 1 listopada do 15 lutego, w pokojach wysypanych liśćmi, igliwiem i wyłożonych gałęziami, udających gawry, niedźwiedzie miały swoje wakacje. Przymusowy odpoczynek związany był z snem zimowym, w jaki zapadają one w tym czasie. Rozbiory, stopniowy upadek dworów magnackich sprawiły, że Smorgońska Akademia zaczęła chylić się ku upadkowi. Romowie - Niedźwiednicy, pomimo zamknięcia tej instytucji w czasie Powstania Listopadowego nie zniknęli z pejzażu polskich wsi i miasteczek. Na ich usługi ciągle był wysoki popyt. Na ziemiach polskich byli oni obecni aż do wybuchu II wojny światowej. Niestety z czasem degradacji uległy sposoby tresury niedźwiedzi, które były coraz bardziej brutalne okrutne – powszechne było wybijanie kłów i obcinanie pazurów,co czyniło ich bezbronnymi. Obecnie w Europie ciągle można spotkać Romów wędrujących z niedźwiedziami na łańcuchu w Bułgarii, Rumunii, krajach byłej Jugosławi. Jest to już jednak profesja ginąca, postrzegana jako kuriozum i relikt zacofania tych regionów. Również w języku polskim terminy związane z działalnością Akademii są symbolami obskurantyzmu i tak po staropolsku na kogoś niegrzeszącego inteligencją mawiało się „duda smorgońska”, natomiast kiepski tancerz poruszał się „z gracją smorgońskiego absolwenta”. Elementem łączącym dawną Akademie z dzisiejszym miastem Smorgonie jest jego herb przedstawiający wizerunek niedźwiedzia stojącego na tylnich łapach, przypominający, że kiedyś w tym miejscu funkcjonował największy „niedźwiedzi uniwersytet” w Europie.

Marek Isztok

9


Migawki z teatralnego życia Wschodu Ukrainy Ukraina jest państwem z bardzo różnorodnym narodowościowym składem mieszkańców, w tym największa różnorodność cechuje południowowschodnią jej część. Na południowo-wschodniej Ukrainie, w tym w obwodach charkowskim, dniepropietrowskim, zaporoskim, donieckim, ługańskim, w których mieszka ponad 130 różnych mniejszości narodowych (do tego na obszarach najbardziej uprzemysłowionych), posługiwano się językiem rosyjskim, w czasy radzieckie to był język prestiżowy, ale często był to po prostu wspólny język pracowników, sąsiadów, nawet język małżeństw mieszanych. Nierzadko uważano rosyjski za język ojczysty. Do tego obszar Obwodu Zaporoskiego, sąsiadujący z Krymem, to obszar wielokulturowy ze skomplikowaną historią rozwoju etnicznego. Po odzyskaniu Ukrainą niepodległości, mniejszości narodowe odradzają swoją kulturę, język i tradycję. Po całej Ukrainie powstały ośrodki mniejszości narodowych, w tym i polskie ośrodki i stowarzyszenia kulturalne. Polityka państwowa sprzyja rozwojowi stosunków międzykulturowych i międzynarodowych. Dni Europy, festiwale międzynarodowe, Dni kultur w miastach, wymiany kulturalne, wystawy malarskie, warsztaty twórcze wszystko to świadczy o zainteresowaniu kulturą sąsiada, o lepszym zapoznaniu się, o możliwości stworzenia dialogu i przyjaźni. Jeżeli mówić o życiu kulturalnym Ukrainy PołudniowoWschodniej w miastach obwodowych takich jak Charków, Dniepropietrowsk, Zaporoże, Donieck, Ługańsk, pod względem kultury polskiej, w tym zapoznania się z teatrem polskim, albo repertuarem polskim na scenie ukraińskiej, chcę zaznaczyć, że można zobaczyć więcej wystaw malarskich albo historycznych, konferencji naukowych niż polskich przedstawień teatralnych albo koncertów piosenkowych. Nie chodzi tylko o to, żeby to była sztuka teatralna w języku polskim,

ale chociażby polskiego autora. Tych wydarzeń kulturalnych nie jest dużo, ale przedstawię za ostatnie kilka lat te, na których udało mi się dostać. Moim zdaniem ciekawe doświadczenie ma „Teatr na żukach” w Charkowie. To jeden z teatrów w Charkowie , który aktywnie prezentuje kulturę polską. Ten teatr jeden z najmłodszych niepaństwowych zawodowych teatrów miasta, utworzony w 2007r., kierownik Olga Ternowa. W teatrze były zorganizowane unikalne blicspektakle z wolontariuszami z Polski, Japonii, Szwecji, Niemców, którymi został otworzony festiwal na Krymie „żyj!”(2009r), a w 2011r przez „Teatr na żukach”był zorganizowany przyjazd do Charkowa polskiego teatru „Krzyk” z wybranym repertuarem i z zorganizowaniem warsztatów twórczych. Odbyło się to na koniec marcapoczątek kwietnia 2011r i mieszkańcy Charkowa mogli zapoznać się ze współczesnym polskim teatrem. Przy pełnej widowni były pokazane przedstawienia teatralne „Badanie” oraz „ Wydech”. Reżyser „Krzyka” Marek Kościułek zorganizował warsztaty twórcze nie tylko w ramach współpracy dla „Teatru na żukach” , ale i dla studentów Narodowego Uniwersytetu Sztuki. Przyjazdu sprzyjały wsparcie Konsulatu RP w Charkowie oraz Instytutu Polskiego w Kijowie. Na początku kwietnia 2012r. w ramach projektu „Teatralne okno w Europę” przy wsparciu Ministerstwa Kultury Polski oraz Instytutu Polskiego w Kijowie, po raz pierwszy na Ukrainie został zorganizowany przyjazd niezwykłego polskiego muzyczno-dramatycznego teatru „Brama”.”Brama” zaprezentował spektakl „Emocje w dźwiękach” oraz „My”. Odbyło się 4 przedstawienia, wszystkie występy w języku polskim. Poza tym polski reżyser Daniel Jacewicz zorganizował warsztaty twórcze dla studentów Narodowego Uniwersytetu Sztuki i twórczy trening między przedstawieniami. Charkowski teatr „Arabeski” podtrzymał „polski nurt”

1. Paweł Skurski: Sztuka J. Korczaka “Sam na sam z Bogiem”, teatr “Dzwon” , 2012

10


prezentując w marcu 2013r. dokumentalny spektakl „Dekalog” o lokalnej wojnie na tle II wojny światowej. Przedstawienie to zostało wykonane w ramach projektu polsko-ukraińskiego „Aporia 43/47”. Reżyser Swietłana Oleszko. Na scenach Charkowa można spotkać charkowskiego aktora dramatycznego Wasylja Sagana, który prezentuje polską dramatyczną lirykę i jest dyplomantem festiwali recytatorskich na Ukrainie i w Polsce. Przeważnie to poezja romantyzmu, w tym A. Mickiewicza. W Zaporożu przy wsparciu władz miasta w 2010r. Teatr Autorskiej Pieśni (kierownik Helena Aleksiejewa) prezentował w Zaporoskim Domu Kultury „Titan” przedstawienie w/g sztuki Janusza Korczaka „Droga do życia”. Z tym spektaklem zespół jeździł po różnych miastach Ukrainy, a nawet pokazywał ją w Moskwie. Spektakl odbywał się w języku rosyjskim. Poza tym przy wsparciu Instytutu Polskiego w Kijowie oraz Ministerstwa kultury Polski jesienią 2012r. w ramach projektu „European Theatre in Zaporizhzhya” i Zaporoskiego teatru „VIE” w lokalu teatru „VIE” odbyły się przedstawienia kilku polskich teatrów: spektakl „Taksówka”(studio teatralne „KOŁO”) - reżyser Igor Gożkowski, spektakl Ferdydurka” (teatr „Provisorium”), plastyczny spektakl „NN” (teatr „Lublin Dance Company”) - choreografia Ryszarda Kalinowskiego. Spektakle prezentowano w języku polskim. Propagowaniem kultury polskiej przez sztukę teatralną zajmują się Stowarzyszenia polonijne. Starają się one, żeby przedstawienia odbywały się albo w języku polskim, albo to były dzieła polskich autorów. Często odbywa się to nie tylko kameralnie, ale na festiwalach i Dniach Kultury miasta, gdzie zapraszają gości z innych regionów. Zaporoskie Obwodowe Stowarzyszenie kultury polskiej im. A. Mickiewicza przez teatralno-muzyczne kółko prezentowało kilka spektakli w których uczestniczyli zarówno dzieci, jak i dorośli. Były to „Włosy Słowackiego”. Kompozycja poetycka na podstawie poezji Juliusza Słowackiego ( 2004r.), „Panicz i dzieweczka” A. Mickiewicza ( 2006r.), „Konrad Wallenrod”, kompozycja poetycka ( 2009r.), „Modlitwa poetycka” , na podstawie poezji polskiej (2007- 2010r.). Do tego, myślę, że można dodać występy zespołu folklorystycznego „Piernacz” (między innym, laureaty FKK13 Mrągowo 2007) z teatralizowanymi pieśniami na cztery głosy „Czerwony pas”, „Pierwsza brygada”, „Piję Kuba do Jakuba” i innymi. Repertuar zespołu zawiera ok. 10 pieśni w języku polskim, które ten zespół kozackiej pieśni, a istnieje on już prawie 25 lat pod kierownictwem Grzegorza Wierzbickiego, chętnie prezentuje na kulturalnych wydarzeniach miasta i nie tylko, ponieważ występował na Dniach Kultury Polskiej nie tylko w Zaporożu, ale też w Charkowie, na festiwalach w Łucku i Doniecku. W Dniepropietrowsku przy Stowarzyszeniu kultury polskiej im. Karola Wojtyły z 2012r. działa amatorski te-

atr „Dzwon”, który zaprezentował sztukę Romana Brandsztettera „Dzień gniewa” (zdobył dyplom na Festiwalu narodów świata w Sankt Petersburgu w 2012r.), oraz przy wsparciu konsulatu RP w Charkowie zaprezentował spektakl Janusza Korczaka „Sam na sam z Bogiem” (reżyser - prezes stowarzyszenia Paweł Skurski), którzy odbył się w listopadzie 2012r. W Doniecku jesienią od 2006 r. odbywały się Polonijny festiwal teatrów małych kształtów „Bez granic”. Na tym festiwalu miło widzianym był eksperyment, improwizacja. Często zapraszano amatorskie polskie teatrzyki z innych Stowarzyszeń Ukrainy. Przedstawiam uczestników tego festiwalu. Muzyczny teatr dziecięcy „Zielony Gagatek” Donieckiego Stowarzyszenia „Polonia” prezentował spektakl „To jest właśnie Polska” (reżyser I. Erdman). Dziecięcy „Teatr cieniów” ze Stowarzyszenia polonijnego wsi Siergiewka (obwód Doniecki) pokazał spektakl „Prawda o życiu” ( kierownik M. Sokołowski). Reprezentowano wiersze Wisławy Szymborskiej w tłumaczeniu na język rosyjski. Również w Doniecku odbywały się coroczne imprezy „Polska jesień w Donbasie”, gdzie występowały amatorskie zespoły z repertuarem polskim – piosenkowym, recytatorskim, tanecznym. Nie można ominąć „Dni Chopina” w Mariupolu, na których corocznie w ciągu dwóch dni płynęły melodie chopinowskie. O Ługańsku wiadomo, że życie teatralne odbywało się tam na zasadzie reprezentowania wierszy, poezji śpiewanej przez studencki teatr na Politechnice Ługańskiej. W podsumowaniu można zaznaczyć, że zapoznanie się ze sztuką teatralną, piosenkową, recytatorską idzie powoli, ale zainteresowanie widocznie rośnie, bo nawet na łamach prasy podawano, że sale są przepełnione.

Olga Pawluk

11

Improwizacje “Obrazy poetyckie”, kółko teatralne “Kwiaty polskie” przy Zaporoskim Obwodowym Stowarzyszeniu Kultury Polskiej im. A. Mickiewicza, 2013


Transgraniczny Ośrodek Metodyczny jako miejsce spotkań nauczycieli i nowych metod nauczania. Współpraca polsko-ukraińska dla sukcesu i porozumienia Sukces we współprace pomiędzy ludźmi, wspólnotami, państwami i narodowościami jest możliwy tylko po wzajemnemu usłyszeniu i porozumieniu. To jest niemożliwe bez stałych kontaktów i dyskusji w najróżniejszych środowiskach i grupach. Najważniejszą grupą we wyznaczeniu przyszłości współpracy polsko-ukraińskiej niewątpliwie są dzieci, młodzież oraz ich nauczycieli. Oni właśnie na co dzień tworzą przyszłe schematy komunikacji i myślenia. Dzisiaj środowiskom nauczycielskim Polski i Ukrainy często brakuje pozytywnych modelowych przykładów stosowania nowoczesnych, strategicznych rozwiązań pozytywnej współpracy. Nauczyciele szkół i trenerzy NGO z Polski i Ukrainy nie posiadają stałej płaszczyzny współpracy w zakresie metodyki nauczania. Choć zawierane są partnerstwa poszczególnych szkół i organizacji pozarządowych z obu krajów, brak instytucji merytorycznie wspierającej tego rodzaju współpracę w zakresie możliwości współpracy/wymiany doświadczeń w dziedzinie metodyki nauczania. Polacy i Ukraińcy funkcjonują w ramach odmiennych systemów oświatowych, a co za tym idzie muszą się stosować do wytycznych właściwych ministerstw. Pomimo chęci współpracy nauczycieli i trenerów NGO z Polski i Ukrainy osoby te często nie wiedzą w jakim zakresie ta współpraca jest możliwa – niesprzeczna z obowiązującymi przepisami. Upowszechnienie wiedzy o najnowocześniejszych i najskuteczniejszych metodach nauczania po obydwu stronach granicy polskoukraińskiej służyć będzie zarówno nauczycieli, jak i ogromnej ilości uczniów, wpłynie pozytywnie na rozwój polsko-ukraińskiej współpracy. W związku z powyższym powstała potrzeba systematycznego instytucjonalnego wsparcia współpracy między sąsiadami. Polskie Stowarzyszenie Pedagogów i Animatorów KLANZA (Lublin) i Centrum Polityki Edukacyjnej (Lwów), poszukując rozwiązania wyzwań czasu stworzyły

w 2014 roku Transgraniczny Ośrodek Metodyczny współfinansowany ze środków Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2007-2013. Realizacja danego projektu przewiduje powołanie ośrodka transgranicznego, który będzie stanowił uzupełnienie istniejących systemów oświatowych oraz stanie się płaszczyzna współpracy transgranicznej i wymiany doświadczeń instytucji edukacyjnych. Polskie Stowarzyszenie Pedagogów i Animatorów KLANZA jest organizacją pozarządową, skupiającą osoby aktywne, poszukujące nowych rozwiązań zmierzających do zmiany rzeczywistości edukacyjnej. Wprowadza styl w nauczaniu, wychowaniu i animacji społeczno-kulturalnej, wyzwalający aktywność własną uczestników w atmosferze współpracy i poszanowania podmiotowości. KLANZA uznaje, że każdy człowiek ma potencjał twórczy i może się rozwijać. 16 listopada 2013 r. we Lwowie w ramach projektu została zorganizowana konferencja praktyczna „Barwy edukacji” w dziedzinie współczesnych metod nauczania w Polsce i na Ukrainie. Konferencja miała na celu zaprezentowanie współczesnych metod nauczania w Polsce i na Ukrainie oraz został zaprezentowany stworzony Transgraniczny Ośrodek Metodyczny. Podczas konferencji zostały zaprezentowane następujące tematy: • Wzbogacanie treści w nauczaniu przedmiotów przyrodniczych dzieci uzdolnionych, Daria Bida (Lwów) • Metoda rozwijania logicznego i twórczego myślenia „Planeta mirkuwań”, Iryna Filak (Lwów) • Metoda „Tęczowa technika pedagogiczna”, Ludmiła Horhosz (Użhorod) Innowacje w praktyce szkolnej i w edukacji nieformalnej, skuteczne przykłady współpracy szkół i organizacji pozarządowych: • Metoda pedagogiki cyrku, nowy cyrk, Monika Kalinowska (Lublin)

12


• Lwowska szkoła Montessori, Igor Buszczak (Lwów) • Szkoła superbabci, superdziadka, dodać życia do lat – metody pracy z ludźmi starszymi, Zofia Zaorska (Lublin) • Edukacja rozwojowa „Uczymy się myśleć”, Olga Duch (Lwów) • Metoda KLANZY, Magdalena Stręk-Pióro (Rzeszów) Konferencja była wspaniałą okazją do intensywnej wymiany doświadczeń między polskimi i ukraińskimi uczestnikami, tzn. nauczycielami szkolnymi, metodykami, dyrektorami szkół i trenerami organizacji pozarządowych z obu stron granicy. Po konferencji specjaliści Transgranicznego Ośrodku Metodycznego przy wsparciu ekspertów określili obszar współpracy między nauczycielami i trenerami NGO z Polski i Ukrainy, który nie będzie kolidował, lecz możliwie najpełniej uzupełni istniejące państwowe systemy. Posłuży temu m in. wypracowana w ramach projektu ekspertyza dot. potencjału i istniejącego stanu współpracy ekspertów-metodyków na obszarze objętym działaniami projektu i Strategia współpracy transgranicznej nauczycieli i trenerów NGO w ramach Transgranicznego Ośrodka Metodycznego. 6 marca 2014 r. odbyła się konferencja rozpoczynająca działalność Transgranicznego Ośrodka Metodycznego we Lwowie. Transgraniczny Ośrodek Metodyczny został stworzony w celu rozpropagowania idei polsko-ukraińskiej współpracy transgranicznej w dziedzinie metodyki nauczania oraz stworzenia sieci współpracy nauczycieli, metodyków i trenerów organizacji pozarządowych. Podczas konferencji zaprezentowano stronę internetową Transgranicznego Ośrodka Metodycznego www.metodyk.org. Strona ta jest stałym źródłem dostępu do materiałów wypracowywanych w toku działalności TOM i platformą bieżącego informowania o realizacji projektu. Każda osoba zainteresowana w Polsce i

Ukrainie może zapoznać się z tokiem projektu. Warto zaznaczyć, że konferencja była transmitowana w sieci Internet on-line. Otwierając Ośrodek Metodyczny we Lwowie zamierzano skorzystać z 21-letniego doświadczenia Stowarzyszenia KLANZA w prowadzeniu działalności szkoleniowej oraz oprzeć się dodatkowo na całym możliwym do uwzględnienia potencjale środowisk metodyków, nauczycieli i trenerów organizacji pozarządowych na obszarze podregionów objętych projektem (woj. Lubelskie, Podkarpackie, obwody Lwowski, Zakarpacki), po obu stronach granicy. W projekcie w ciągu dwóch lat weźmie udział 546 nauczycieli, metodyków, trenerów NGO, ponadto z konsultacji w siedzibie TOM najprawdopodobniej skorzysta 1200 osób i instytucji. Zostanie utworzona sieć współpracy, łącząca 32 szkoły w tym 16 polskich, 16 ukraińskich і 64 trenerów NGO po obydwu stronach granicy. Jednak potencjalnymi odbiorcami transmisji internetowych jest ponad 46 tysięcy nauczycieli na Ukrainie, ok.30 tys. nauczycieli w Polsce oraz ok. 3 tys. trenerów NGO. W celu ogarnięcia przez projekt jak największej liczby przedstawicieli grupy docelowej przewidziano transmisje on-line oraz inne rodzaje serwisu internetowego oferowanego przez TOM. Dzięki intensywnej wymianie doświadczeń między polskimi i ukraińskimi uczestnikami Projektu, staną się oni lepszymi edukatorami, co pozwoli poprawić jakość i konkurencyjność edukacji. Otrzymane podczas realizacji projektu doświadczenie oraz wypracowana na podstawie rekomendacji ekspertów projektu strategia współpracy polsko-ukraińskiej w zakresie edukacji szkolnej i NGO może być w przyszłości wykorzystana na terenie całej Ukrainy i w Polsce.

Yan Chaykovskyy

13


Relacje z projektu edukacyjnego «Odwiedzcie nas, rodacy» Członkowie Towarzystwa Języka i Kultury Polskiej w Zaporożu, zarówno ci, którzy uczestniczyli w projekcie, jak inni wysoko oceniają przydatność wiedzy i materiałów nabytych podczas projektu «Odwiedzcie nas, rodacy», zorganizowanego przez Małopolskie Towarzystwo Oświatowe w Nowym Sączu 21-29 sierpnia 2014 r. Towarzystwo Języka i Kultury Polskiej w Zaporożu prowadzi sobotnią szkołę języka polskiego, organizuje spotkania tematyczne, poświęcone tematom historycznym i kulturalnym. Wśród uczniów szkoły są osoby w różnym wieku — młodzież, dorośli ludzie oraz seniorzy. Zajęcia w szkole zaczynają się od października, a więc mieliśmy ponad miesiąc czasu na to, żeby wykorzystać nabytą wiedzę w nauce. Ponieważ co roku do szkoły dolączają się nowe osoby, gry edukacyjne są bardzo przydatne dla aktywizacji grupy i dla nawiązania lepszego kontaktu między uczniami. Przykładem gry, ktorej nauczyliśmy się na projekcie, może być gra z krzesłami. W sali, gdzie odbywa się lekcja polskiego, przygotowuje się o jedno krzesło mniej, niż liczba uczestników i układa się je w koło. Każdy siedzi na swoim krześle. Jedna osoba, która pozostała bez krzesła staje na środku i wywołuje niektórych uczestników zabawy do spaceru wokół krzeseł pytając np. “Kto jadł dzisiaj na śniadanie bułkę?” Wtedy z krzeseł podnoszą się te osoby i razem z wywołującym spacerują w kółku przed krzesłami. Na komendę wywołującego: “koniec spaceru” każdy biegnie do wolnego krzesła. Ta osoba, która pozostała bez krzesła jest teraz osobą wywołującą. Ta gra pozwala wnieść troche ruchu i zabawy do lekcji, a jednocześnie ćwiczy słownictwo (pytania mogą być na określony temat) oraz utworzenie zdań pytających. Innym przykładem może być pantomima. Wszystkich uczestników dzielimy np. na dwie grupy. Każda grupa dostaje zapisane na kartce hasło i bez słów próbuje go przedstawić. Przy tym ważna jest współpraca uczestników grupy. Ta gra bardzo pozytywnie wpływa na atmosfere na zajęciach.

Inaczej wyglądają też same lekcje polskiego dzięki innowacyjnym metodom, które poznaliśmy na projekcie. Jedną z takich metod jest czytanie wierszy polskich i omówienie ich formy i treści na zajęciach. Na naszych zajęciach czytaliśmy i analizowaliśmy wiersz W. Szymborskiej «Nic dwa razy» w oryginale, ale też w przekładzie, omawialiśmy jego treść i główne wątki oraz słuchaliśmy piosenek stworzonych na podstawie tego wiersza. Okazję do zastosowania innowacyjnych metod prowadzenia lekcji historii stanowiło spotkanie poświęcone Dniu Niepodległości Polski 11 listopada. Na tym spotkaniu odbyła się projekcja filmu «Ogniem i mieczem» oraz dyskusja na temat wydarzeń przedstawionych w filmie. Na tym etapie przydała się metoda «akwarium». Uczniowie podzielili się na dwie grupy. Do dyskusji wybraliśmy postać Bohdana Chmelnickiego. Następnie z grup biorących udział w dyskusji wyłaniło się po dwie osoby, które reprezentowały te same poglądy i brali czynny udział w dyskusji. Pozostałe osoby zajęły miejsca w małych półkolach za tymi osobami, których poglądy wydawały im się słuszne. Po kilku minutach uczestnicy dyskusji naradzali się ze swoimi poplecznikami i przedstawiali nowe argumenty za albo przeciwko wybranej postaci. Od Małopolskiego Towarzystwa Oświatowego dostaliśmy w prezencie też książki, które cieszą się zainteresowaniem wśród członków naszej organizacji. To między innymi «Sedemnascie opowiadan»Bruno Ferrero, «Amicis serce» w przekladzie Marii Konopnickiej, “Przygody dobrego wojaka Szwejka” Jaroslava Haseka oraz inne. Udział w projekcie «Odwiedzcie nas, rodacy» to doświadczenie, które nie tylko wybogaciło wiedzę i zainspirowało jego bezpośrednich uczestników, ale przyniosło i przynosi korzyść również innym członkom naszej organizacji.

Olena Lytovka

14


Niewiarygodne przygody Pana N. w Przytulnym Mieście Lublinie Powieść dla dzieci i młodzieży oraz dla dorosłych znudzonych codziennością Był uroczy, zimowy poranek gdy Pan N. obudził się w swoim przytulnym mieszkaniu na Starym Mieście. Gdy podszedł do okna, ujrzał, że miasto okryte jest puchową kołderką. Padał śnieg. - Śnieg! – ucieszył się Pan N., gdyż w głębi duszy zawsze czuł się wyjątkowo w dzień, gdy padał pierwszy zimowy śnieg. A był to dzień niezwykły: Lublin zamienił się w baśniowe, roześmiane miasto otulone białym, magicznym pyłem. Po parapecie Pana N. skakały wesoło gołębie, zostawiając przy tym tu i ówdzie ślady delikatnych nóżek. Po chwili gołębie wzbiły się wysoko w powietrze i poszybowały ponad dachami Starego Miasta, uważnie omijając przy tym blaszanego koziołka. Koziołek – symbol Lublina – również wydawał się dziś niezwykle zadowolony i radośnie podskakiwał wokół winorośli. Wszędzie wirował śnieg. Pan N. wytężył wzrok by ujrzeć co też znajduje się dzisiaj na wystawie jego ulubionej ciastkarni, która znajdowała się naprzeciwko okna. Nowa dekoracja była już gotowa i prezentowała ciastka z różyczkami ze słodkiej masy. Uwagę Pana N. przykuły jednak świeże pierniczki, które codziennie podziwiał z okna i które często zabierał do domu gdy przechodził obok sklepu. Pan N. nie mógł oprzeć się pierniczkom, niezależnie od tego jak często powtarzał sobie że powinien ograniczyć poziom cukru w organizmie i tym podobne rzeczy. Pan N. często powtarzał sobie, jak powinien właściwie postępować i że powinien odpowiednio wykorzystywać wolny czas, rozwijając swoje Umiejętności i dbając o Efektywność Działania. Naturalnie, tak jak w przypadku Autora oraz Czytelników, te postanowienia nie przynosiły spodziewanych efektów. Stąd też, nie zastanawiając się dłużej, Pan N. włożył szary płaszcz, owinął się modnym w tym sezonie szalikiem w paseczki, nie włożył czapki (chociaż powinien – uwaga Autora) i opuścił mieszkanie. Udał się w wiadomym kierunku – do sklepu na przeciwko. W sklepie panował grudniowy nastrój a na ozdobnym stole królował olbrzymi sękacz – wypiek z ciasta biszkoptowotłuszczowego. Pan N. obrzucił sękacz oceniającym spojrzeniem i zdał sobie sprawę, że nie da rady sam zjeść tego przysmaku. Tak więc ostatecznie skierował kroki do lady aby zakupić kilogram pierniczków. Wyobrażał już sobie, jak siedzi w domu w puchatym fotelu i zajada się pierniczkami, popijając przy tym gorące kakao. Los sprawił jednak, że Pan N. nie udał się z powrotem do domu. Kroki skierowały go w zupełnie inne miejsce – na Plac po Farze. Pan N. nie mógł bowiem tak po prostu wrócić do domu, gdy w głębi duszy czuł się radośnie z powodu padającego śniegu. Zatrzymał się na Placu i rozejrzał dookoła. Plac po Farze krył w sobie tajemnicę – w latach 1936-1938 odkopano tu fundamenty kościoła farnego pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Pan N. starał się wyobrazić sobie, jak kościół ten mógł wyglądać, w czym pomagały mu widoczne wszędzie fundamenty budowli. Zastanawiał się on również, jacy mieszkańcy gościli dawniej w kamienicach otaczających Plac. Wizje Pana N. przypominały baśni. Ponieważ jednak trzymał on w ręce siatkę z pierniczkami, to na niej skupił po chwili całą swoją uwagę. „Może trzeba było kupić dwa razy tyle.”- zastanawiał się Pan N., a potem postanowił cieszyć się po prostu Byciem Tutaj.

Śnieg padał teraz cicho i delikatnie. Pan N. zastanawiał się, skąd spada śnieg. Dobrze wiedział, że śnieg spada z chmur, jednak wydało mu się to zbyt banalne by mogło być prawdziwe. Poza tym, co tak naprawdę jest prawdziwe? Pan N. stał oparty łokciami o mur na Placu po Farze, całkowicie zagubiony w swym własnym zachwycie nad Małymi Rzeczami takimi jak śnieg. Lublin oddychał spokojem i uroczystym zamyśleniem. Pan N. cieszył się tą wewnętrzną ciszą. Cieszył się śniegiem oraz pierniczkami. A ponieważ często myślał o pierniczkach i innych słodyczach; (tak naprawdę działo się tak odkąd ukończył siedem lat) wydało mu się niespodziewanie, że kamienice na placu zamieniają się w dekoracyjne cukierki obsypane cukrem pudrem, a piętnastowieczny dom mansjonarski to piernik babuni. (Oprócz tego Pan N. uwielbiał również pić herbatę – najbardziej chyba przepadał za herbata czarną – przypadek Autora.) I tak Pan N. spędził czas do południa, gdy wreszcie udał się do domu i zjadł kilka pierniczków; (resztę chowając do szafy aby stworzyć wrażenie, że może po nie sięgnąć, kiedy tylko chce). Czytelnik jest jednak w błędzie jeśli sądzi, że Pan N. był właśnie taką postacią która nie robi nic nadzwyczajnego, a jedynie spaceruje po mieście i myśli o słodyczach. O nie! To była tylko „domowa” twarz Pan N. – twarz marzyciela i idealisty. Tymczasem Pan N. był jednostką nadzwyczajną – był bowiem Prawdziwym Profesjonalistą w swoim zawodzie i pracował zazwyczaj tak ciężko, że w tym opowiadaniu należało mu się wolne przedpołudnie. Pan N. był Detektywem. Bardzo Tajnym Detektywem. Czytelnik będzie miał okazję przekonać się, jak wspaniałym profesjonalistą jest Pan N., gdyż właśnie w jego mieszkaniu zadzwonił służbowy telefon. Pan N. podszedł do telefonu i zameldował się w profesjonalny sposób: - Nietoperz – detektyw, przy telefonie! - Bardzo się cieszę. – odezwał się głos w słuchawce. Był to znany głos Komendanta Policji – Wydarzyło się coś nieprawdopodobnego! Głos Pana Komendanta był zdenerwowany i niepewny. Nic dziwnego, gdyż Pan Komendant nie mógł cieszyć się (tak jak inni) padającym śniegiem i pierniczkami. Mówiąc prawdę, nie zdążył nawet zjeść śniadania; (Pan N. zdążył – przypadek Autora). Gdy Pan Komendant zaczął dziś rano przygotowywać jajecznicę; niespodziewanie zadzwonił telefon i cały ranek stanął pod znakiem Nieprawdopodobnego Wydarzenia. Stąd Pan Komendant był tak zdenerwowany, ponieważ Nieprawdopodobne Wydarzenie okazało się całkowicie nierozwiązywalne. Taka sprawa, Drodzy Czytelnicy, mogłaby zmartwić każdego z nas. Nic więc dziwnego, że Pan Komendant powtórzył wzburzonym głosem: - Wydarzyło się coś NIEPRAWDOPODOBNEGO! - Ogromnie się cieszę. – ucieszył się Pan N. – Już myślałem, że spędzę dzień z gazetą w fotelu. - W jakim hotelu? Musi Pan przyjechać tutaj! – oznajmił Pan Komendant, który ze zdenerwowania nie usłyszał słów Pana N. Była to bowiem Sprawa Najwyższej Wagi. - Czy zauważył Pan jakieś nietypowe zachowanie lub charakterystyczne znaki? – zapytał profesjonalnie Pan

15


N. Pytanie to zadawał zazwyczaj w przypadku Nieprawdopodobnych Wydarzeń. Już cieszył się na myśl o Nowych Przygodach. Pan N. prowadził pamiętnik, w którym opisał wszystkie dotychczasowe Nieprawdopodobne Wydarzenia. Ponieważ Nieprawdopodobnych Wydarzeń nazbierało się całkiem sporo, Pan N. musiał dokleić kartki w owym pamiętniku. Co więcej, pewnego dnia zamierzał wydać swoje wspomnienia w postaci książki o tajemniczym tytule: „Niewiarygodne Przygody Pana N.”. Wyobrażał sobie, jak przechadza się po Krakowskim Przedmieściu a przechodnie proszą go o autograf. Pan N. ćwiczył już nawet własny podpis, jednak na razie nie był z niego szczególnie zadowolony: - Ojej, niech Pan do nas przyjedzie! – wykrzyknął do telefonu Pan Komendant. - Za pół godziny będę na miejscu. – odpowiedział beztroskim głosem Pan N. Była to niezwykle konkretna i profesjonalna odpowiedź, jak z pewnością zauważyli Czytelnicy. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, Pan N. udał się do lustra by poprawić fryzurę. Gdy wyglądał dostatecznie detektywistycznie, schwycił swoją Profesjonalną Teczkę i udał się na autobus. Pan N. poruszał się w Lublinie komunikacją miejską, ponieważ chciał dawać dobry przykład innym mieszkańcom miasta. Poza tym nie czuł się pewnie prowadząc samochód. Pół godziny po odbytej rozmowie Pan N. znalazł się na ulicy Północnej i ruszył na Komisariat. Zauważył, że przestał już padać śnieg. Gdy Pan N. wszedł do budynku, jego kroki odbijały się echem po ścianach a jego długi, szary płaszcz powiewał dostojnie. To nadawało Panu N. jeszcze więcej powagi. - Nareszcie Pan jest! – ucieszył się Pan Komendant – Stało się coś nieprawdopodobnego! - Tak, tak. – powiedział Pan N., wyjmując z Profesjonalnej Teczki Profesjonalny Notes – Czy to Panu przydarzyło się coś niezwykłego? (Pan N. miał także Profesjonalny Długopis w komplecie z Notesem – uwaga Autora.) - Czy to Panu przydarzyło się coś niezwykłego? – powtórzył Pan N., kierując te słowa do Osoby siedzącej na krześle w kącie pokoju. Posępny nastrój Osoby wyraźnie wskazywał, że Nieprawdopodobne Wydarzenie nadeszło w najmniej spodziewanym momencie. - Pan W. jest naszym gościem. – wyjaśnił z przejęciem Pan Komendant – Przyjechał do Lublina na nasz festiwal i miał uroczyście przeciąć wstążkę. Oto, co go spotkało: skradziono mu samochód!

16

- Coś podobnego! – zauważył Pan N. - Niestety! – zawołał Pan Komendant – Jesteśmy bardzo przejęci i zdziwieni – Pan W. jest Ważną Osobistością i nie możemy pozwolić, by spotykała go taka przykrość. (Pan W. posępnie pokiwał głową w kącie pokoju.) - Czy to było niebieskie auto? – zapytał Pan N. - Niebieskie? Dlaczego niebieskie? – zdziwił się Pan Komendant. - To Pytanie Zasadnicze. – odpowiedział Pan N., który lubił niebieski kolor. - Srebrne. - powiedział Pan W. łamiącym się głosem. - Srebrne! – powtórzył Pan N. i zrobił notatkę w Notesie: „SREBRNE!” - Sprawa jest jasna. – powiedział Pan N. – Była to kradzież. (Pan N. sądził, że złodzieje najczęściej kradną srebrne auta.) - Oczywiście. – zgodził się Pan Komendant – Przeprowadziliśmy już w tej sprawie małe śledztwo i najdziwniejsze jest to, co odkryliśmy: ponieważ padał śnieg, kierowaliśmy się śladami opon samochodu. Prowadziły one z parkingu wzdłuż ulicy a następnie ślady niespodziewanie zniknęły! - O! – powiedział Pan N., który również był zaskoczony, Oczyma wyobraźni zobaczył gromadę małych, skrzydlatych chichoczących elfów unoszących w dal samochód Pana W., jednak wizja ta zniknęła na dźwięk głosu Pana Komendanta. - Panie N., musimy działać. Nie możemy pozwolić by Pan W. pozostał bez swojego samochodu. - Oczywiście. To niedopuszczalne. – zgodził się Pan N. – Ci, którzy to uczynili, gorzko za to zapłacą. Słowa te Pan N. usłyszał w jednym z westernów i chwila ta wydała mu się stosowna, by je zacytować. - Działajmy więc! – powiedział z kąta pokoju Pan W., który zaczął się ubierać do wyjścia i okręcił się po samą szyję łososiowym szalikiem. - Oczywiście. – powiedział Pan N. – Chodźmy czym prędzej do Klubu „Prążek” w centrum miasta. Pan Komendant zatrzymał się w zadumie. - Czy sądzi Pan, że jeśli udamy się teraz do klubu „Prążek”, to sytuacja się rozwiąże? - Oczywiście. – powtórzył bez wahania Pan N. i zamaszyście włożył płaszcz. Płaszcz Pana N. powiewał dostojnie gdy przemierzał on rozświetlony korytarz. - Jest Pan niezwykły. – powiedział Pan Komendant do Pana N., gdy razem z Panem W. wyruszyli w usłane śniegiem, zaciszne miasto. KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ!!! Aleksandra Tryniecka


Wisława Szymborska Polska poetka, eseistka, tłumaczka i krytyk literacki. Dostała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury w 1996 r. Komitet Noblowski w uzasadnieniu przyznania poetce nagrody napisał: „za poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości”. Szymborska wydała 13 tomików wierszy: Dlatego żyjemy (1952), Pytania zadawanie sobie (1954), Wołanie do Yeti (1957), Sól (1962), Sto pociech (1967), Wszelki wypadek (1972), Wielka liczba (1976), Ludzie na moście (1986), Koniec i początek (1993, 1996), Chwila (2002), Dwukropek (2005), Tutaj (2009) oraz wydany pośmiertnie, niedokończony tom Wystarczy (2012). Jej wiersze zostały przetłumaczone na ponad czterdzieści języków. Nic dwa razy Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny.

Przyjaciołom

Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata.

Obeznani w przestrzeniach od ziemi do gwiazd, gubimy się w przestrzeni od ziemi do głowy.

Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Jest międzyplanetarnie od żalu do łzy. W drodze z fałszu ku prawdzie przestajesz być młody.

Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, tak mi było, jakby róża przez otwarte wpadła okno.

Śmieszą nas odrzutowce, ta szczelina ciszy między lotem a głosem - jako rekord świata.

Dziś, kiedy jesteśmy razem, odwróciłam twarz ku ścianie. Róża? Jak wygląda róża? Czy to kwiat? A może kamień?

Były szybsze odloty. Ich spóźniony głos wyszarpuje nas ze snu dopiero po latach.

Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Rozlega się wołanie: Jesteśmy niewinni! Kto to woła? Biegniemy, okna otwieramy.

Uśmiechnięci, współobjęci spróbujemy szukać zgody, choć różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody.

Głos urywa się nagle. Za oknami gwiazdy spadają, jak po salwie tynk spada ze ściany.

17


zdjęcia ze strony facebook.com/StudiumUW

18


19


20


zdjęcia ze strony facebook.com/StudiumUW

21


Bigos tradycyjny

jemylajtowo.pl

Składniki ilość porcji: 6 • 1,5 kg kiszonej kapusty • 2 cebule, drobno posiekane • 2 łyżki oleju • 1 pętko kiełbasy zwyczajnej, pokrojone w plasterki • 250 g wołowiny bez kości, pokrojonej w kostkę • 250 g cielęciny (lub łopatki wieprzowej), pokrojonej w kostkę • 100 g boczku, pokrojonego w kostkę • 150 ml czerwonego wina • 3 łyżki koncentratu pomidorowego (opcjonalnie) • 1/2 garści suszonych grzybów • 1/2 garści suszonych śliwek • 2 liście laurowe • 3 ziarnka ziela angielskiego • 1 łyżka kminku • 1 łyżeczka majeranku • sól i pieprz do smaku Sposób przygotowania Przygotowanie: 20min. › Gotowanie: 2godz. › Gotowe w: 2godz.20min. 1. Kapustę przepłukać pod bieżącą wodą jeśli jest bardzo kwaśna. Odcisnąć z nadmiaru soku, a następnie poszatkować. Włożyć do dużego garnka i zalać wrzątkiem, dodać śliwki, liście laurowe i ziele angielskie. Dusić, aż zmięknie (ok. 50 minut). 2. W międzyczasie zalać suszone grzyby wrzątkiem w małym garnuszku. Odstawić. 3. Cebulę podsmażyć aby się zeszkliła. Do podsmażonej cebuli dodać kiełbasę i zesmażyć na rumiano. 4. W oddzielnym garnku zagotować ok. litr wody. Do wrzątku dodać wołowinę, cielęcinę (lub łopatkę) i boczek. Gotować około 20 minut, a następnie mięso odcedzić. 5. Gdy kapusta będzie już miękka, dodać grzyby (odcedzone i pokrojone na małe kawałki), mięso oraz cebulę z kiełbasą. Gotować na małym ogniu bez przykrycia przez 20 minut. Jeśli jest za dużo wody, należy ją odlać. 6. Dodać czerwone wino i gotować jeszcze 15 minut. Doprawić majerankiem, kminkiem, solą i pieprzem. Dodać przecier pomidorowy (opcjonalnie) i podgrzać jeszcze dobrze całość, mieszając. Jeśli bigos jest zbyt suchy, podlać wodą po grzybach. 7. Jeśli chcemy, by bigos był smaczniejszy, można go jeszcze dusić na małym ogniu pod przykryciem przez godzinę. Należy jednak pilnować, żeby nie przywarł i od czasu do czasu mieszać, a jeśli jest za suchy - podlać wodą z grzybów. http://allrecipes.pl

pl.wikipedia.org

22


Krzyżówka MIASTA POLSKIE Poziomo: 1. Miasto położone nad Sanem. 4. Nazwa tego miasta nawiązuje do okresu przedindustrialnego kiedy mieszkańcy utrzymywali się głównie z rybactwa. 6. Z tego miasta pochodzi Mikołaj Kopernik. 10. Jest największym ośrodkiem miejskim w bezpośrednim otoczeniu Tatr, dużym ośrodkiem sportów zimowych 11. Tu znajduje się najstarszy polski uniwersytet, który nazywa się Uniwersytet Jagielloński. 12. Tu znajduje się Podkarpacki Park Naukowo-Technologiczny. 15. Stolica Polski. 16. Pod względem ilości mieszkańców to miasto jest trzecie w województwie śląskim 18. Tu znajduje się Uniwersytet Adama Mickiewicza. 19. Główny ośrodek pielgrzymowania w Polsce. 20. Miasto położone nad Odrą oraz jeziorem Dąbie. 21. Największe miasto województwa kujawsko-pomorskiego. Pionowo 2. W XX wieku to miasto dwa razy zostawało stolicą Polski. 3. Miasto w południowej Polsce leżące nad rzekami Białą i Dunajcem. 5. Kiedyś to miasto nazywało się Breslau. 7. Allenstenium to łacińska nazwa tego miasta. 8. Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski i Festiwal Jazzowy są kulturową wizytówką tego miasta. 9. Miasto, które stało się centrum polskiego przemysłu filmowego. 11. Miasto w południowej Polsce, jeden z głównych ośrodków Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. 13. To miasto jest największym skupiskiem wyznawców prawosławia w Polsce. 14. Miasto położone jest w Beskidzie Sądeckim, w dolinie potoku Kryniczanka i jego dopływów. 17. Miasto położone na Nizinie Śląskiej.

23


2015


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.