6 minute read
Na macie jestesmy rowni
Sport uczy charakteru. Dlaczego? Bo podczas treningów więcej jest wątpliwości niż wiary w siebie. I trzeba z tym walczyć - mówi Magdalena Ulikowska, dwukrotna mistrzyni Polski w brazylijskim ju-jitsu i wicemistrzyni Europy.
Advertisement
ROZMAWIA: Mariusz Sepioło ZDJĘCIA: Tomasz Czachorowski
Mistrzów sportu zazwyczaj pyta się, jak zaczynali…
Moi dwaj bracia byli piłkarzami. W Ostrowcu Świętokrzyskim, skąd pochodzę, wychowywałam się w duchu sportu. I sama zaczynałam od piłki halowej. W moim przypadku było to tylko hobby. Powiem szczerze: byłyśmy naprawdę słabą drużyną (śmiech). Pierwszym ważnym dla mnie sportem, który sama sobie wybrałam, był taniec towarzyski sportowy. Chyba moja największa pasja w życiu. Z różnych względów musiałam z niego w końcu zrezygnować. Sama sukienka kosztuje kilka tysięcy złotych, do tego dochodzą regularne treningi. Dla rodziny, w której dwóch synów gra w piłkę nożną, a córka tańczy, miesięczne koszty treningów i sprzętu stają się sporym obciążeniem. Poza tym, pochodziłam z małej miejscowości, często miałam trudności choćby ze znalezieniem partnera.
W tańcu towarzyskim są elementy rywalizacji?
Jasne. Podczas zawodów pary są obserwowane na parkiecie przez sędziów, którzy oceniają technikę, wykonanie, prezencję, ale też na przykład, czy dana para wyróżnia się spośród innych. Wpływ na ocenę może mieć mimika, strój, makijaż. Oprócz tego, taniec powinien coś wyrażać. Ruchami można pokazać swoją osobowość, opowiedzieć historię. Najlepsi to potrafią. Żeby osiągnąć mistrzostwo sportowe w tańcu towarzyskim, trzeba zacząć bardzo wcześnie i długo trenować. Kiedy ja kończyłam przygodę z tańcem, miałam 12-13 lat.
Czy radosna pasja, która na początku pociąga nas do danej dziedziny, z upływem czasu i treningów staje się tylko ciężką pracą?
Ja dopiero z czasem uświadomiłam sobie, na czym polega sport, i zrozumiałam, że mogę być jeszcze lepsza i osiągać sukcesy. Jako dziecko nie myślałam o tym, liczyła się zabawa. Dziś pracuję z młodymi sportowcami jako dietetyczka i widzę, że 13-14-latkowie zmieniają swoje myślenie. Sami zaczynają prosić choćby o profesjonalne rady dotyczące swojego organizmu. Ten wiek to także czas, w którym środowisko zaczyna wywierać na nastolatku presję, pokazuje: jesteś w tym dobry, pokaż, co potrafisz. Więc naturalnie rosną osobiste ambicje. Z drugiej strony wiem, że po latach trenowania rywalizacja może zejść na drugi plan i sport znowu staje się czystą przyjemnością. Widzę to po starszych kolegach z klubu. Często przychodzą potrenować tylko dlatego, że to lubią. Tak naprawdę okres rywalizacji na wysokim poziomie nigdy nie trwa długo.
Co daje sport, oprócz dobrej kondycji?
Uczy pokory, ćwiczy charakter. Stereotyp jest taki, że ktoś, kto trenuje sztuki walki, musi być agresywny. A sportowcy to najspokojniejsi ludzie, jakich znam. Czasem zdarza się, że do klubu przychodzą osoby z agresywnym nastawieniem, ale już po kilku treningach widzą, na czym to polega, i ich agresja znika. W boksie, muai thai czy w walkach parterowych jak ju-jitsu, trzeba bardzo dbać o przeciwnika, pilnować, żeby nie zrobić mu krzywdy. Oczywiście podczas zawodów dochodzi do tego sportowa złość i chęć zwycięstwa, ale wtedy granicą, której nigdy nie możemy przekroczyć, jest odklepanie. Jeśli w walce odbywa się duszenie, trwa ono do momentu, aż sam przeciwnik gestem da znak, że ma dość.
To dosyć drastyczne.
Sportowiec walczy do końca. Taki jest sens tego, co robi. Ale nigdy celem nie staje się zrobienie komuś krzywdy. Każdy chce wygrać, ale nie kosztem zdrowia przeciwnika.
Zawsze mnie to zastanawiało: czy jako zawodnicy współczujecie przeciwnikom, których wasze chwyty po prostu bolą?
Podczas walki myślimy czysto sportowo. Analizujemy, jakiej użyć techniki, żeby wygrać. W szachach jest to określony ruch: szach-mat. W brazylijskim ju-jitsu na przykład duszenie. Nie sądzę, by judoka zastanawiał się, czy kiedy obali przeciwnika na matę, to „odbije mu nerki”.
Co Cię motywuje do stawania na macie?
Ciągły rozwój. Ale też sukcesy. Tak to działa: jeśli dostaje się palec, chciałoby się całą rękę. W sporcie rozwój człowieka jest wręcz namacalny; widzisz, że osoby, które ledwie robiły przewrót w przód, za jakiś czas z łatwością robią ich piętnaście. Powiedziałam, że sport uczy charakteru. Dlaczego? Bo podczas treningów więcej jest wątpliwości niż wiary w siebie. Na siedem jednostek treningowych w ciągu tygodnia cztery będą do kitu. Bo coś cię boli, bo się odpowiednio nie skoncentrowałeś, bo myślisz o pracy, rodzinie, bo nie jesteś w formie. Musisz więc z tymi wątpliwościami ciągle walczyć.
Co to znaczy „forma”, „być w formie”?
Na formę składa się przygotowanie fizyczne i mentalne. To, czy dobrze się czujesz, czy nie masz kontuzji, czy twój organizm może działać na 110 procent. Musimy mieć też dobrze poukładane w głowie. Mistrz to osoba, która stając na macie, po prostu wierzy w siebie, ma pewność wygranej. Przegrany to ten, który przez chwilę pomyślał: coś mnie boli, nie jestem pewny, to nie mój dzień. Na szczęście w Polsce zaczynamy doceniać rolę psychiki w sporcie. Nasi mistrzowie świata w siatkówce swój sukces zawdzięczają m.in. osobie, która do startu przygotowała ich mentalnie.
Ciebie też ktoś przygotowuje do startów?
Ja czerpię wiedzę od osób, które są na macie dłużej ode mnie. Opowiadano mi o tym, co może dziać się przed walką, w trakcie i po. W jaki sposób powinnam o sobie myśleć. W sporcie indywidualnym piękne jest też to, że chociaż w zawodach startujemy sami, to na treningach bardzo sobie pomagamy. Między innymi dlatego brazylijskie ju-jitsu stało się dla mnie prawie taką samą pasją, jak taniec. Myślę o nim niemal cały czas, szczególnie przed zawodami. Tuż przed zaśnięciem analizuję przyszłe walki.
Spotykamy się w klubie XYZ Fight Academy Bydgoszcz. Na ścianach widać zdjęcia zawodników, ale i wielkich mistrzów, jak Muhammad Ali. To musi być dobre miejsce dla kogoś, kto kocha ten sport.
W gronie zawodników mamy nawet taki hashtag: #więcejniżklub. Wspieramy się nawzajem. Nasz trener oddaje swoje kimona tym, którzy ich potrzebują, a być może ich na nie nie stać. Na macie nie istnieją różnice pokoleniowe, trenują dzieci i 50-latkowie. Brazylijskiego ju-jitsu nie można nauczyć się z podręcznika, ktoś musi ci je pokazać i wytłumaczyć. A wejście w ju-jitsu nie jest łatwe. Mnie do klubu przyciągnęła chęć… robienia czegokolwiek. Zaczęłam studia w Bydgoszczy i mniej więcej po pół roku zobaczyłam ogłoszenie o otwarciu grupy kobiecej. Pamiętam swój pierwszy trening. Byłam podekscytowana i trochę niepewna, bo nie wiedziałam, na czym to polega. Trenowała nas Agnieszka Rosińska. Na początku ćwiczyłyśmy we trzy, dziś kobiet trenujących u nas ju-jitsu jest 20. Świadomość tego, czym są sporty walki i ta konkretna dyscyplina, rośnie. Myślę, że i my dorzuciłyśmy do tego cegiełkę, zawsze staramy się promować ten sport i wyjaśniać, czym jest. A dla kobiet ważne jest choćby to, że nie zadaje się ciosów w twarz - w ju-jitsu walka odbywa się tylko w parterze. My po paru treningach wspólnie zdecydowałyśmy jednak, że dołączamy do grupy mężczyzn, i teraz trenujemy wspólnie. Przekonałam się, że na macie jesteśmy równi.
Co to znaczy?
Że wszyscy - niezależnie od płci czy wieku - wykonujemy tę samą technikę i te same jednostki treningowe. Oczywiście 100-kilogramowy mężczyzna ma dużo większą siłę i podczas walki jego szanse są większe. Oprócz tego, na macie nie ma seksualności. Mój partner też trenuje ju-jitsu. Prywatnie jesteśmy parą, na macie - tylko i wyłącznie zawodnikami.
Rywalizujecie ze sobą?
Przeciwnie: bardzo sobie pomagamy. Mój partner wiele mi wyjaśnił i pokazał. Poświęcał mi czas po treningu. Jednocześnie to on był tym moim specjalistą od przygotowania mentalnego. Potrafi w świetny sposób mnie zmotywować, nauczył mnie też, jak walczyć ze stresem przed wyjściem na matę.
Spotykasz się z opiniami, że „to nie jest sport dla dziewczyn”?
Nie. Osobiście nigdy nie spotkałam się z tym, by ktoś patrzył na mnie z góry lub zakładał, że nie powinnam się tym zajmować.
Masz niebieski pas w ju-jitsu - co on oznacza?
Oznacza, że jestem jeszcze na początku „łańcucha pokarmowego” (śmiech). Przede mną jeszcze pas purpurowy, brązowy i czarny. Czyli dużo pracy, bo nawet posiadacze czarnych pasów ciągle się uczą.
Zdążyłaś już dwa razy wywalczyć mistrzostwo polski - w białych i niebieskich pasach. Z każdych zawodów przywozisz medale. A za kilka dni jedziesz na mistrzostwa Europy. W jakim jesteś teraz momencie?
Trenuję do piątku, daję z siebie wszystko, a potem trzy dni odpoczywam i czekam na zawody. Teraz praktycznie cały czas o nich myślę. W mojej kategorii jest 20 kobiet. Stoczę więc cztery walki, każda po sześć minut. To bardzo duży wysiłek. Między startami będę miała tylko chwilę na odpoczynek i małą, regenerującą przekąskę. Decydująca będzie czwarta walka. Jeśli nie poddam się zmęczeniu, nie zabraknie koncentracji - będzie dobrze. (Po naszej rozmowie Magdalena Ulikowska na mistrzostwach Europy zdobyła srebrny medal - przyp. red.).
Na co dzień studiujesz, pracujesz i prowadzisz blog. Jak znajdujesz na to wszystko czas?
Ja to lubię. Jestem bardzo zorganizowana, nie mam momentów, kiedy nie mam co robić. W ubiegłym roku obroniłam tytuł magistra wychowania fizycznego, w tym roku bronię z dietetyki. Piszę pracę o tym, jak suplementacja diety może wspomagać rekonwalescencję w chorobach nowotworowych. Od dwóch lat pracuję też jako specjalistka od dietetyki. Moim zdaniem zawodu nie można nauczyć się na studiach, jedynie w praktyce. Doradzam innym, ale też sama korzystam z odpowiednio dobranej diety. Polecam to każdemu, kto uprawia jakiś sport. Dieta ma ogromne znaczenie. Decyduje nawet o naszym nastroju, zwiększa energię czy koncentrację.
W natłoku sztucznego i wspomaganego jedzenia możliwe jest znalezienie prawdziwie naturalnych, zdrowych produktów, które nam pomogą?
Myślę nawet, że dziś jest o to coraz łatwiej. Przy jednej kasie w supermarkecie znajdziemy popularny czekoladowy baton z niezdrowymi tłuszczami i baton z daktyli, orzechów i suszonych owoców. Sama często znajduję gotowe do zalania owsianki, które niczym nie różnią się od tych domowych. Jakie jest rozwiązanie? Trzeba czytać etykiety. Nie każdy produkt „eko” czy „bio” rzeczywiście taki jest. Mogę dać jedną radę: jeśli czytając etykietę, czegoś nie rozumiesz lub nie znasz, odłóż produkt na półkę. Jogurt naturalny powinien się składać z mleka pasteryzowanego i kultur bakterii. Jeśli jest w nim coś jeszcze, można go sobie odpuścić.
Na Facebooku można Cię znaleźć pod hasłem „Królowa Awokado” - skąd taka nazwa?
(śmiech) Bo je uwielbiam. Kiedyś jadłam je niemal codziennie. Któregoś dnia mój partner powiedział: „Jesteś prawdziwą królową awokado”. Tak znalazłam nazwę na blog, na którym chcę podpowiadać innym, w szczególności sportowcom, jak odżywiać się zdrowo i z pożytkiem.
Widzisz się w roli Ewy Chodakowskiej?
Nie, nie mam parcia na szkło. Uważam, że życiowy sukces można osiągnąć bez popularności.
MAGDALENA ULIKOWSKA - dwukrotna mistrzyni Polski w brazylijskim ju-jitsu i wicemistrzyni Europy. Trenuje w bydgoskim klubie XYZ Fight Academy. Pracuje jako specjalistka dietetyki w firmie Elite Bydgoszcz. Prowadzi stronę i blog na Facebooku „Magdalena Ulikowska - Królowa Awokado”.