life is elsEwherE — şycie jest gdzie indziej
eng. texts on final pages
CLOSE UP
w w w . s y l w i a r o c h a l a . c o
m
photo Justyna Metrak / artwork Andrea Magnani
MOODBRD — 1
EDITOR'S LETTER
CONTENT
Życie jest gdzie indziej Aleksandra Janiec
ŻYCIE JEST GDZIE INDZIEJ / LIFE IS ELSEWHERE Quarterly Culture Magazine
Redektor naczelna Editor In Chief Aleksandra Janiec
close up
06 — 13
Executive Editor Sylwia Rochala Art Director Marysia Mastalerz
Wild Wild Eest | tekst Michał Niechaj eng. 84-85 STORY
14 — 20
From Club to Catwalk | tekst Justyna Mętrak eng. 86-87
Management Assistant Monika Frąk
Edition Office Assistant Piotr Moskowicz Copy Editor Tadeusz Rubik
Nigdy wcześniej w historii świata tworzenie sztuki wizualnej nie było takie proste. Po raz pierwszy dzięki zdobyczom techniki każdy z nas może mieć w swoim domu drukarnię, studio fotograficzne czy filmowe. Wraz z łatwiejszym dostępem do sprzętu elektronicznego oraz niekwestionowanym medialnym kultem piękna zainteresowanie takimi dziedzinami jak fotografia, film czy design gwałtownie rośnie. Wraz z komunikacją globalną, ograniczenia percepcji materii zacierają się. Powstają nowe formy komunikacji i kreatywności. Zjawiska te widoczne są w portfoliach różnych projektantów prezentujących odmienne style. Wśród pokolenia urodzonego w latach 80. i 90. bardzo dobrze postrzegane jest zainteresowanie wspomnianymi dziedzinami. Generacja ukształtowana w czasach demokracji i otwartych granic podróżuje o wiele częściej niż ich rodzice. Jest coraz bardziej świadoma otaczającego ją świata i nie odczuwa ograniczeń poprzednich pokoleń. To właśnie z myślą o niej powstał pierwszy numer magazynu MOODBRD. Poprzez ukazanie zjawisk powiązanych ze sztukami wizualnymi, a także przedstawienie twórców i analizę zachowań społecznych, MOODBRD jest zapisem tego, co w środowiskach artystycznych jest modne, aktualne lub oczekiwane. Jednym z celów przyświecających twórcom magazynu jest dzielenie się twórczością z całego świata. W pierwszym numerze skupiliśmy się na wybranych miastach europejskich takich jak Mediolan, Londyn, Barcelona, Moskwa, ale także na wydarzeniach i artystach powiązanych z Nowym Jorkiem i naszą rodzimą Warszawą. Poprzez ukazywanie tradycyjnej i cyfrowej 2 — MOODBRD
sztuki, obecnych i przyszłych tendencji w kulturze, nowych technologii i ludzkich wspomnień MOODBRD jest pocztówką. Poszczególne artykuły, felietony i wywiady stanowią prezentację konkretnych obiektów, twórców i idei, wyznaczających trendy i kierunki dla przyszłego rozwoju kultury. Pierwszy numer magazynu MOODBRD otrzymał tytuł „Życie jest gdzie indziej“, ponieważ wydaję się, że teraz bardziej niż kiedykolwiek ludzie wydają się dążyć do ciągłych zmian. Życie współczesnego pokolenia toczy się wokół wielu miejsc, miast i krajów, w obrębie rzeczywistości zarówno realnej jak i wirtualnej. Dzisiejszy styl życia staje się coraz bardziej gwałtowny i kosmopolityczny, a nowoczesne miasta z całego świata przyciągają nową rasę współczesnych artystów, gotowych, by stworzyć dialog między teoretycznymi i praktycznymi podstawami kultury i sztuki. Przekaz artystyczny nie wynika już bezpośrednio z pola zainteresowań czy wykształcenia. Podobnie jak epoki, które pozostawiają po sobie dziedzictwo kolejnych pokoleń, dziś to właśnie miejsca mają możliwość wpływania, informowania i transformacji tego, kim jesteśmy. Pietro Cocco, jeden z artystów prezentowanych w magazynie mówi o sobie „Jestem podróżnikiem i nigdy nie widzę siebie tam, gdzie znajduję się w danym momencie”. Na tym właśnie, moim zdaniem, opiera się dzisiejsza kultura. W rzeczywistości ciągłych zmian, uwielbienia wszystkiego, co „vintage”, przy jednoczesnej obsesji przewidywania trendów, pewni możemy być tylko jednego. Życie jest gdzie indziej. Wszędzie, tylko nie tu.
INTERVIEW 22 — 23
Authors Jan Chodorowicz, Marcel Dawid,
Co lubi Louby | Louby McLoughlin eng. 92
Karolina Marzec, Justyna Mętrak, Piotr Moskowicz, Michał Niechaj, Anna Rubkiewicz, Marcin Szpil, Linni Ta
24 — 31
Legenda rosyjskiego punk rocka | Feddy Lavrow eng. 88-91
Translation Brian Dam, Marcin Szpil, Stanisław Pietrzak, Tadeusz Rubik, Aleksandra Szumilas, Linni Ta
32 — 37
Made in Italy | Pietro Cocco eng. 96-98
Assistants Aleksandra Bamber, Monika Nazaruk, Łukasz Grzeszczak
38 — 40
Very special thanks to Janusz Sabaj for inventing MOODBRD title
INTERVIEW
close up
INTERVIEW
EDITORIAL 42 — 47
Chungking Express
48 — 57
Zawód: naukowiec | Andrea Magnani eng. 94-95
58 — 59
Kompot z jabłek | tekst Marcel Dawid eng. 99
60 — 63
Co się robi w Canadzie? | tekst Karolina Marzec eng. 100
Special Thanks Elena Gori, Mariusz Kolmer,
Ewa Krajewska, Dzvinka Kukul, Julia Zar Printing Iwona Gazda-Cebula
Studio Reklamy Max-Media Sp. Z O.O. Ul. Mickiewicza 36, 32-800 Brzesko Cover Andrea Magnani, „Sistema S” Installation; from the „How far is Mars” exhibition. T293 Rome, Italy. June 19 — August 31 2013. Photo courtesy gallery T293
All rights reserved. No part of this publication may be reproduced in whole or part without permission from the publisher. The views expressed in MOODBRD are those of the respective contributors and are not necessarily shared by the magazine or its stuff. The magazine welcomes new contributors but can assume no responsibility for unsolicited manuscripts, photographs or illustrations. For editorial inquiries, advertising, and subscriptions please contact us at: office@moodbrd.pl www.moodbrd.pl www.Facebook.Com/moodbrd @Moodbrd Bohdanowicza street 7/5 02-127 Warsaw, Poland
To Bring Backstage on Stage | Paolo Colaiocco eng. 93
close up
close up
close up
QUESTION 64 — 68
Kto spotyka dzisiaj geeka? | tekst Piotr Moskowicz eng. 102-103 INTERVIEW
70 — 71
Minimalizm, świeżość, przewrotność | HANGER
STORY 72 — 73
Love letter to Marc Jacobs | tekst Jan Chodorowicz eng. 104
74 — 78
Płynna architektura | tekst Marcin Szpil eng. 101
80 — 81
Advanced Style | tekst Ania Rubkiewicz eng. 105
close up
close up
Content in English from page 82. MOODBRD — 3
CONTRIBUTORS
CONTRIBUTORS
MOODBRD CONTRIBUTORS
—
—
—
—
—
Założycielka i redaktor naczelna magazynu „MOODBRD”. Od pięciu lat aktywna w polu fotografii, grafiki i dziennikarstwa modowego. Doświadczenie zdobywała w takich redakcjach jak „PANI" czy „Viva!Moda". Uwielbia analizować trendy i zjawiska społeczne, których odzwierciedlenie znajdziemy w jej komercyjnych produkcjach, zrealizowanych w Warszawie, Mediolanie i Londynie. Studiuje anglojęzyczne zarządzanie w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
Redaktor prowadząca. Z zawodu historyk sztuki i projektantka ubioru. Dzięki prezentacjom na łódzkich i berlińskich edycjach Fashion Week kolekcje Sylwii zostały docenione przez redakcje takich magazynów jak „Vogue Italia”, „Hype”, „Elle” czy „Viva!Moda”. Dodatkowo, marka Sylwia Rochala została niedawno wyróżniona w książce „Refashioned” brytyjskiego wydawnictwa Laurence King. Dla projektantki ostatni rok oznaczał głównie podróże między australijskim Melbourne i włoskim Mediolanem, gdzie jeszcze dokładniej badała świat designu, który stale ją fascynuje.
Urodzona w Hanoi projektantka mody, absolwentka mediolańskiego Istituto Marangoni oraz London School of Fashion. Doświadczenie, zdobyte w Paryżu w legendarnym instytucie Lesage, zajmującym się haftem dla marek takich jak Chanel czy Christian Dior, pozwoliło jej na ukształtowanie swojego charakterystycznego stylu, łączącego luksus z romantycznym rękodziełem. W 2012. roku, z racji dużych osiągnięć, Linni zaproszona została na audiencję u samej Królowej Elżbiety II, przy okazji jubileuszu jej Królewskiej Mości. Linni Ta w „MOODBRD” to przede wszystkim wywiady z artystami.
Na stałe związany z galerią BWA Design we Wrocławiu. Prowadził wykłady poświęcone teorii mody. Autor artykułów, publikowanych w książkach i magazynach na temat interpretacji ubioru. Twórca projektu edukacyjnego „Szafa Polska 90_10”. Kurator zbiorowej wystawy „Szafa Polska”, poświęconej współczesnej modzie krajowej. Redaktor mody w Agorze. Na łamach magazynu „MOODBRD” Michał tłumaczy, dlaczego kochamy dresów.
Z wykształcenia: literaturoznawca, z zawodu: fotograf mody. Absolwentka Wydziału Literatury Współczesnej i Komparatystyki Uniwersytetu Paula Valery’ego w Montpellier, kursów na Uniwersytecie Jagiellońskim i Central St. Martins. Jako fotograf tworzy kampanie produktowe oraz komercyjne sesje zdjęciowe dla magazynów i projektantów mody. Jako tłumacz współpracuje z Księgarnią Akademicką w Krakowie i Politechniką Warszawską. Obecnie mieszka i pracuje w Londynie, dzięki czemu „MOODBRD” zyskuje relacje z najważniejszych wydarzeń odbywających się w tym mieście.
ALEKSANDRA JANIEC WARSZAWA, PL
SYLWIA ROCHALA WARSZAWA, PL
LINNI TA HANOI, VN
MICHAŁ NIECHAJ WARSZAWA, PL
JUSTYNA MĘTRAK RADON LONDYN, GB
—
—
—
—
—
—
Dyrektor artystyczna MOODBRD, odpowiada za projekt i oprawę graficzną magazynu. Współpracuje z wieloma wydawnictwami, instytucjami kulturalnymi, galeriami i indywidualnymi artystami. Jest doktorantką warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Student Wydziału Architektury Politechniki w Mediolanie, gdzie zdobywa wiedzę z dziedziny projektowania, które interesowało go od dziecka. Pasjonat „automotive designu”, historii sztuki, nowych form komunikacji wizualnej. W Warszawie zdobywał doświadczenie asystując przy produkcjach reklamowych. Dziś aktywnie udziela się w projektach związanych z grafiką i wystrojem wnętrz. Dla „MOODBRD” Marcel pisze o aktualnych zagadnieniach z zakresu sztuki użytkowej. Zaangażowany od początku, wywarł duży wpływ na kształt magazynu.
Projektant mody, trendsetter, obsesyjny pasjonat sztuki użytkowej. Autor kultowego bloga „High Street Judges”, na łamach którego analizuje modę w kontekście najnowszych zjawisk socjologicznych i kultury masowej. Przez lata zamieszkiwał kraje arabskie, by w końcu zagrzać miejsce w Tel Awiwie, gdzie studiuje na tym samym wydziale co jego idol - Albert Elbaz, luksusowy krawiec i dyrektor kreatywny marki Lanvin.
Historyk sztuki i plastyk. Zajmuje się obróbką drewna i szkła, malarstwem, fotografią. Współpracuje z projektantami mody. Tu i tam dogląda PR-u i administracji. Aktualnie w Instytucie Nauk Historycznych i Społecznych UKSW przygotowuje pracę magisterską na temat urbanistyki lokalnej w odniesieniu do międzynarodowych tendencji architektonicznych. Interesują ją przeciwieństwa oraz społeczne wymiary sztuki. Praktyczna strona magazynu „MOODBRD”, który dopina na ostatni guzik. Niezbędną wytrwałość zawdzięcza doświadczeniu, które zdobywa, wychowując dwójkę dzieci.
W „MOODBRD” robi korektę językową i — od czasu do czasu - tłumaczy. Student filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. W wolnym czasie, na którego nadmiar nie narzeka, pisze recenzje muzyczne dla niszowego czasopisma „Lampa”.
Architekt, grafik. Na koncie ma takie uczelnie jak Akademia Architektury i Sztuk Wizualnych La Cambre w Brukseli oraz Uniwersytet w Oksfordzie. W Polsce pracował między innymi przy projekcie wystawy Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Większość życia spędził w Belgii. Mieszka w Oksfordzie, gdzie przygotowuje pracę magisterską o możliwościach schematu we współczesnym projektowaniu i kształtowaniu przestrzeni. Na łamach magazynu „MOODBRD” autor artykułów dotyczących relacji kultury, socjologii i mody oraz ich wpływów na obraz współczesnej architektury.
MARYSIA MASTALERZ WARSZAWA, PL
4 — MOODBRD
MARCEL DAWID MEDIOLAN, IT
JAN CHODOROWICZ TEL AWIW, IL
MONIKA FRĄK WARSZAWA, PL
TADEUSZ RUBIK WARSZAWA, PL
MARCIN SZPIL OXFORD, UK
MOODBRD — 5
CLOSE UP
CLOSE UP
dziki dziki wschód TEXT Michał Niechaj
„Zastanówmy się nad niezwykłością obecnej sytuacji. Trzydzieści, czterdzieści lat temu cały czas debatowaliśmy o tym, jaka będzie przyszłość: komunizm, faszyzm, kapitalizm, cokolwiek. Dzisiaj nikt nie porusza nawet tych tematów. Wszyscy milcząco akceptujemy, że globalny kapitalizm z nami zostanie. Z drugiej strony mamy obsesję kosmicznych katastrof: dezintegracji życia na Ziemi przez jakiegoś wirusa czy meteoryt uderzający w planetę itd. Paradoksalnie, dużo łatwiej jest nam wyobrazić sobie koniec całego ziemskiego życia niż coś znacznie skromniejszego — radykalną zmianę w kapitalizmie.“ Slavoj Žižek „Žižek!”
[tłumaczenie redakcji]
W Kijowie trwa „rewolucja” idealna, której Unia Europejska potrzebuje bardziej niż sama Ukraina. Nie chodzi nawet o to, czy kraj ten przystąpi do Unii, bo znacznie lepiej by było, gdyby do tego nie doszło. Samo marzenie o kapitalizmie restauruje mit dobrobytu, o którym nie pamiętamy, dopóki ktoś go nam nie zazdrości. Zwłaszcza, kiedy Grecja (tak zwana „kolebka cywilizacji europejskiej”) stoi na skraju przepaści. Wraz z finansami trzeba też ratować jakieś tam wartości. Binarna logika liberalnej gospodarki potrzebuje przecież nie tylko biedy - gwaranta niskich kosztów produkcji - ale i moralnego alibi w postaci demokracji. Wszystkie wojny prowadzone przez Stany Zjednoczone są tego książkową ilustracją. To tyle gwoli przypomnienia rzeczy oczywistych. — 6 — MOODBRD
MOODBRD — 7
CLOSE UP
CLOSE UP
Skoro uwierzyliśmy już, że historia się nie skończyła, a ludzie wciąż mają się przeciw czemu buntować, możemy wrócić do naszej ulubionej rozrywki: sztuki (i designu), czyli opium dla elit. Cała kultura zresztą dzieli ten sam resentyment do „realnego”, które nie istnieje. Żeby udowodnić powszechność poczucia tego braku i potrzeby wypełniania go, musimy odnaleźć te „uczucia” w czymś najbardziej trywialnym. Tym czymś jest czarna owca projektowania, pomijana nawet w podręcznikach tej dziedziny. Tak, jakby wystrój mieszkania był mniej zbędną od niej manifestacją statusu (intelektualnego, społecznego) w naszym, jakże funkcjonalnie nakierowanym społeczeństwie.
nosić po prostu jego nazwisko) i takich sobie zdjęć, odniósł sukces nie tylko jako projektant mody, ale i artysta. W końcu pod swoje skrzydła wzięło go COMME des GARÇONS, które samo — jak nigdy — potrzebuje świeżej krwi. Najbardziej interesujący wymiar twórczości młodego Rosjanina to paradokumentalny styl, który najlepiej znajduje wyraz w jego pracach video. Nawet przy tworzeniu komercyjnych lookbooków Rubchinskiy współpracuje z naturszczykami, a nie profesjonalnymi modelami. Postsocrealistyczna rzeczywistość nabiera podwójnego znaczenia. Z jednej strony wzbudza w nas empatię, z drugiej rozbudza podniety swoją surowością.
Mowa oczywiście o modzie, najbardziej gnuśnym wymyśle zgniłego Zachodu. W założeniu ekskluzywna i zmienna, karmić się musi chwilowymi podnietami i podrażniać nasze najbardziej wydelikacone strefy erogenne. Podobna jest przecież erotyce, budząc w nas żądze, o jakich nie mieliśmy pojęcia. Tak jak ona, buduje pewne scenariusze, fantazje o nas samych. Uwolniona od roli normatywnej klasowej identyfikacji przez ubiór jest jak tania ilustracja egzystencjalnego poczucia przypadkowości i wrzucenia w świat. Raz otwartej puszki Pandory nie da się już zamknąć. Chaos dla niektórych jest piekłem możliwości, nad którymi nie mają kontroli. Dzięki temu tak łatwo poddają się nadprodukcji rynkowych tendencji. Legenda głosi, że są wśród nas i ci, którym udaje się twórczo budować własną tożsamość. I pierwsi, i drudzy z fascynacją spoglądamy w stronę tego, co autentyczne. Może to być tęsknota za światem, w którym słowa równały się zjawiskom i bytom, którym odpowiadały, ale i tęsknotą za tą samą kategorią rewolucji, której religię widzimy w polityce. W świecie, w którym wszystko już było, nowe może być tylko starym.
Aktualna sytuacja środowiska LGBT w Rosji czy przypadek Pussy Riot tylko potęgują efekt — jesteśmy jednocześnie oburzeni, ale i utrwalamy w sobie światopogląd, że wiemy coś o świecie. Stereotyp dzikiej Rusi, orientalnej nawet dla Polaka, ma się świetnie. O ile w przypadku Aglec możemy mówić o świadomej kreacji, podobną — czysto wizualną — popularnością cieszy się reportaż Michala Chelbina „Sailboats and Swans” z rosyjskich i ukraińskich poprawczaków. Pytanie, czy hipsterski trend na radziecki tatuaż więzienny jest odbiciem tego samego głodu czegoś autentycznego, czy po prostu bardzo nowoczesną cytacją z dowolnego źródła?
Najpierw poszukajmy „innego” na zewnątrz. Gosha Rubchinskiy to Wschód w pigułce. Mimo niezbyt rozbudowanych kolekcji marki Aglec (chociaż, co znamienne, metki z czasem zaczęły 8 — MOODBRD
Poza własnymi projektami Rubchinskiy współpracuje też z amerykańskimi markami, czerpiąc profity z kosmogonii zjawisk „streetwear” i „skate”. Nawet ostatnia reklama wspólnej linii z Supreme zrealizowana (lub stylizowana) była przy użyciu technologii VHS. W końcu lata 90. sprzedają się teraz najlepiej, a Ari Marcopoulos potrzebuje swojego postsowieckiego odpowiednika. Nic dziwnego, skoro młodzież z Sankt Petersburga — wbrew naszym wyobrażeniem — nie różni się już niczym od swoich globalnych rówieśników i, tak jak oni, podlega akulturacji („ACCULTURATED” to tytuł zbiorowej wystawy z maja i czerwcu 2013 roku w galerii FUTURA w Pradze, w której m.in. brał udział Rubchinskiy. przyp. aut.). ... MOODBRD — 9
CLOSE UP
10 — MOODBRD
CLOSE UP
MOODBRD — 11
CLOSE UP
CLOSE UP
Subkulturowy duch sprawia, że wiele osób porównuje estetykę Aglec do pierwszych kolekcji Rafa Simonsa. To prawda, bunt uwodzi. Tak samo jak przemoc. Najlepszym sposobem na obronę przed nią jest odwrócenie biegunów, zastąpienie strachu pożądaniem. Perwersja okazuje się strategią oswojenia, a przedmiot obaw — fetyszem. Tak, jak w przypadku naszych własnych koszmarów. Nie musimy bowiem wyjeżdżać, by spotkać łysych młodzieńców z łańcuszkiem na szyi. Dresiarze to zresztą koloryt nie tylko wschodniej Europy. Wielka Brytania ma jeszcze bogatszą biografię chuligańskich subkultur. Być może Vivienne Westwood była ostatnim prawdziwym uczestnikiem obu światów, ale podwójne obywatelstwo otrzymała dopiero wtedy, kiedy punk zaczął być traktowany jak nieszkodliwy pop. Dziś angielska moda wręcz słynie z „dresów”, ale nie kreuje już trendów wprost na ulicy. Zapożyczenia z kiczowatego stylu Chavs najpierw muszą zostać ironicznie przekształcone. W efekcie powstają „niezwykłe” T-shirty za setki euro. Dopiero wtedy — i paradoksalnie zwrotnie — rodzą się aspiracje klasowe. Tym samym folklor zostaje wykorzystany podwójnie, a celowy prymitywizm sprawia, że domy mody utrzymują się głównie z najprostszych dodatków opatrzonych rozpoznawalnym logo. Jak wiadomo, pokaz to show, które sprzedaje skarpetki. Wracając do kulturowych role playing games, moda ma nie tylko przedrzeźniać to, co brzydkie, ale i wysysać życie z fragmentów „prawdy”. Stąd niesłabnąca fascynacja mroczną czernią, która miała być uniwersalna dla większości kontrkultur. Te ostatnie zresztą próbuje się reanimować w całości — spójrzmy na przykład na renesans techno. Asymilacja i akademickie uznanie są, jak wiadomo, śmiercią dla gatunku. Encyklopedia to domena przeszłości, ale dziś katalogujemy informacje dużo szybciej. Zamiast spisywać legendy o czasie sprzed powstania Internetu, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w miejsce ariergardy „w realu” możliwa jest awangarda, nawet jeśli wirtualna. Skoro i tak nie ukradniemy innym tego, co „realne”, nasza jedyna i słuszna nadzieja to „poszerzona rzeczywistość”. / M 12 — MOODBRD
Alexandre Plokhov wywiad w „The Fader” [tłumaczenie redakcji]
Kolor czarny nie konotuje już zagrożenia? Musisz się do tego przyzwyczaić! Myślę, że żyjemy w czasach, w których prawie w ogóle nie ma buntu, nie ma szoku, więc żyjemy w społeczeństwie „post-wszystkiego”. Czy uważasz swoje prace za awangardę? Nie postrzegam jej w ten sposób ani pod kątem kształtu, ani formy, ponieważ myślę, że nie ma już awangardy. To przygnębiające. Myślę, że powinniśmy obwiniać za to Internet. Wydaje mi się, że całą ideą awangardy było wyjście z własnej strefy bezpieczeństwa i rzeczywistości swoich rówieśników, by znaleźć coś na zewnątrz. Teraz to zbyt proste — wszystko jest na wyciągnięcia ręki. Trendy trwały dłużej, płyty były dłużej ważne. Teraz wszystko mierzy się tygodniami. Nie chcę być pesymistą, ale po prostu nie widzę możliwości, żeby ktokolwiek mógł dalej być awangardowym projektantem.
ZACHÓD / WEST (CZARNO-BIAŁE / B&W)
ZDJĘCIA / PHOTOS Tommaso Di Ciommo
STYLIZACJA / STYLING Luca Smorgon
WSCHÓD / EAST (KOLOROWE / COLOUR)
SS2014 "Hold Me Tight"/ Marcin Podsiadło
ZDJĘCIA / PHOTOS Łukasz Wierzbowski, Paweł Eibel Model Hubert Koszela / ECManagement
MOODBRD — 13
STORY
STORY
From Club to catwalk TEXT Justyna Mętrak Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Victoria&Albert Museum w Londynie. All the pictures, thanks to curtesy Victoria&Albert Museum, London.
„Moda jest ważna. Kiedy ludzie starają się ładnie ubrać, podnosi to jakość ich życia.” Margaret Thatcher Słowo „ładne” na pewno nie przyszłoby Margaret Thatcher do głowy przy oglądaniu „From Club to Catwalk” w Victoria&Albert Museum. Wątpię, czy w ogóle postrzegałaby tę wystawę w kategorii mody. Mnie, oprócz ciekawości, zaprowadził tam szczególny sentyment do kultury lat 80. i — paradoksalnie — nostalgia za czymś, czego sama nie przeżyłam. —
Szkic dla Levi Strauss & Co. Projekt dżinsowej kurtki pt. „BLITZ”. / Sketch for Levi Strauss & Co. Denim jacket, 'BLITZ' — John Galliano, 1986 © Victoria and Albert Museum, London 14 — MOODBRD
MOODBRD — 15
STORY
CLOSE UP
Wystawa dokumentuje szczególny moment historii brytyjskiej mody. W 1979 roku w Victoria And Albert Museum odbyło się „British Fashion Designers 1979 Exhibition“. Niedługo potem powołano British Fashion Council, powstał London Fashion Week, dzięki któremu miasto błyskawicznie zyskało status stolicy mody. Pierwsze kroki stawiały osobowości do dziś dominujące w modzie (nie tylko brytyjskiej): Nick Knight, Steven Jones czy John Galliano. Był to moment, w którym branża stawała się profesjonalna i jednocześnie — jako przemysł — wkroczyła w sferę zainteresowań państwa, zaczęła otrzymywać dotacje. Jednocześnie nie zamykała się na nowych, awangardowych twórców. W tym samym czasie dokonywała się komercjalizacja punka, powstawały nowe subkultury. Prężnie rozwijający się przemysł modowy potrzebował nowych talentów. To zapotrzebowanie w dużej części pokryli studenci uczelni takich, jak Central St.Martins, Royal College of Art czy Hornsey College of Art. Jednocześnie, ci sami studenci byli uczestnikami klubowych imprez, a czasem - jak Leigh Bowery czy Steven Jones — ich organizatorami i centralnymi postaciami. Jones był jednym z „Blitz Kids”, członkowie tej subkultury pierwsi nosili jego projekty. Leight Bowery traktował pokazywanie się na klubowych imprezach w swoich własnych strojach jako formę reklamy — inni bywalcy stawali się jego klientami. Co charakterystyczne, obaj dążyli do profesjonalizmu i zdecydowanie odcinali się od mody „amatorskiej”. Ważna była dla nich jakość i pod tym względem czerpali z tradycji najlepszych brytyjskich pracowni i szwalni. Nie chcieli jednak tworzyć tego, co Suzy Menkes określiła mianem “garsonek dla księżnej Diany”. Moda w ich wykonaniu miała być awangardowa. Jak twierdzi Sarah Thorton, „kultury klubowe to kultury gustu”. Jednak o ile specyficzny strój jest ważny dla każdej subkultury, o tyle w latach 80. stawał się głównym czynnikiem spajającym grupę na równi z muzyką. Goście ówczesnych klubów nosili co najmniej tak samo ekstrawaganckie ubrania jak stroje sceniczne zespołów. Zacierała się granica między ubiorem a kostiumem, podobnie jak w przypadku awangardowej mody wybiegowej, którą — jak wiadomo — szybko absorbują mniej lub bardziej komercyjne marki. Analogicznie, styl bywalców klubów (nawiązujący zarówno do glam rocka, jak i kiczowatych horrorów) szybko stał się źródłem inspiracji dla takich projektantów jak Jean Paul Gautier i Alexander McQueen. To przykład na to, jak żywy jest wciąż wpływ tamtego dziesięciolecia londyńskiej sceny klubowej na modę i (pop)kulturę. Co dziś zostało z fenomenu klubowego punka lat 80.? Nie chcę zaczynać dyskusji o tym, czy punk umarł, ale związane z nim subkultury na pewno żyją w odniesieniu do wspomnień. Nie da się powtórzyć momentu ani sytuacji, które zapoczątkowały dany ruch. Nie możemy pójść do klubów Taboo albo Batcave, miejsc tak bardzo niegdyś żywych, dziś będących punktami odniesienia dla współczesnych subkultur. Ale możemy posłuchać muzyki, która królowała na scenach, możemy ubrać się tak jak uczestnicy wspomnianych wydarzeń. Możemy kupić koszulkę BOY (identyczna jak te z lat 80.), winklepickery albo plastikowe paski. Tak działa moda klubowa, której początek dała tamta dekada — jednocześnie buduje i promuje legendę Londynu. / M 16 — MOODBRD
W metrze / At Subway 1986 © Derek Ridgers MOODBRD — 17
STORY
CLOSE UP
Leigh Bowery i Gerlinde Costiff w klubie Taboo, Londyn / Leigh Bowery and Gerlinde Costiff at Taboo, London, 1985 © Michael Costiff 18 — MOODBRD
Trojan i Mark w klubie Taboo / Trojan and Mark at Taboo, 1986 © Derek Ridgers MOODBRD — 19
PAGINA/DZIAŁ
Jonathan Batcave, 1983 © Derek Ridgers 20 — MOODBRD
www.fashionproject.pl
INTERVIEW
INTERVIEW
Co lubi Louby?
rozmawiaLI / INTERVIEW Brian Dam / Linni Ta STYLIZACJA / styling Louby Mcloughin
Kiedy zaczynałam w tym przemyśle, nie wiedziałam dokładnie, co chciałabym robić, ale doskonale wiedziałam, że jestem niezwykle kreatywna. Musiałam jakoś nakierować tę kreatywność, skanalizować ją. Magazyny okazały się do tego doskonałe. W „POP” było super, bo mogłam zgłaszać swoje sugestie i pracować nad niezwykle twórczymi projektami. Przez trzy lata współpracy z magazynem mogłam rozwinąć własny styl.
jak gałęzie przemysłu zmieniają się dosłownie w ciągu jednej nocy, tak na przykład stało się, gdy uruchomiono cyfrowe „I-D”. Widzę także ludzi, takich jak Dazed i Garage, tworzących zawartość dla swoich cyfrowych platform na naprawdę wysokim poziomie. Twitter, Tumblr są miejscami dla promocji mody. Mnie interesuje, dokąd może dotrzeć moda. Wcześniej mieliśmy druk, teraz mamy ekran. Czas, by go użyć. Możliwości są nieograniczone.
Masz jakiś swój ulubiony projekt dla „POP”? Jestem bardzo dumna z okładki, nad którą pracowałam z Eddie’m Whelanem, reżyserem sztuk cyfrowych u Davida Simsa. Doskonale nam się współpracowało.
W jaki sposób zaczęła się twoja kariera w branży mody? Podręcznikowo. Skończyłam studia z zakresu fotografii fashion. Na studiach uczono nas jak tworzyć konceptualne fotografie, oraz jak przekazywać w nich treści. Jeszcze w czasie studiów odbyłam staż jako stylistka w gazecie i to wtedy, na dobre związałam się z branżą.
A pamiętasz może projekt najtrudniejszy? Tak, to zdecydowanie zdjęcia, które robiłam w Korei. Po prostu wyobraź sobie jak trudno cokolwiek zorganizować w tym kraju.
Opowiedz nam o współpracy z Sophią Webster, projektantką butów. Podobają nam się bardzo podobne rzeczy, obie kochamy, jak wszystko jest urocze, więc postanowiliśmy wspólnie stworzyć pokaz i poszło nam bardzo dobrze. To był mój pierwszy sezon, bardzo chciałabym więcej współpracować z Sophią w przyszłości.
22 — MOODBRD
ZDJĘCIA / PHOTOS
Jak wspominasz pracę dla „POP Magazine” jako młodsza redaktor mody?
Jakie jest twoim zdaniem najlepsze miejsce dla promocji mody? Nieważne czy chodzi o modę, filmy, muzykę czy jakiekolwiek inny produkt, szerzej — przemysł, obecnie ludzie chcą wszystko natychmiast. Jesteśmy niecierpliwym pokoleniem. Widzę,
© www.loubymcloughin.tumblr.com
Wizjonerka, mająca pomysły równie kolorowe i prowokujące jak brytyjski „POP Magazine” dla którego pracowała, zanim postanowiła w całości poświęcić się rozwojowi i promocji mody w Internecie. Wszechstronna stylistka, która może się szczycić epizodami współpracy z Britney Spears czy Sophią Webster i projektami wykonanymi dla takich marek jak MTV, HOMME+, Fudge, Topshop czy Paul Smith. Obecnie mieszka i pracuje w Londynie, odwiedziłą Polskę w ramach warsztatów Fashion Project. Louby McLoughin na łamach magazynu MOODBRD opowiada o swoich pierwszych krokach w świecie mody, współpracy z tuzami branży i swojej najbliższej przyszłości. —
Opiszesz ten pokaz? Pomysł na prezentację kolekcji był wynikiem połączenia kilku inspiracji. Wykorzystałyśmy motywy z bajkowego, trochę onirycznego świata owadów oraz stylu życia słodkich nastolatek, i przełożyłyśmy je na lekko punkowy język. Wśród inspiracji pojawiły się również: piżama party, motywy szkolne, estetyka filmów takich
jak „Grease” czy ,„Clueless” oraz styl młodej Gwen Stefani. Powiedz, jak wygląda twój zwykły dzień? Każdy jest inny. Największą zaletą pracy w magazynie lub jako stylista jest właśnie to, że wszystkie dni są różne. Dzisiaj mogę robić zdjęcia, ale już jutro będę umówiona na spotkanie albo będę przeprowadzała jakiś wywiad. Czy zawsze chciałaś związać się z przemysłem mody? Od kiedy miałam osiemnaście lat. Zawsze wykazywałam się dużą kreatywnością, ale nie wiedziałam jak ją nakierować. Magazyn to doskonały początek, pozwala przemieszczać ci się w inne rejony branży albo robić własne rzeczy, jeśli się chce. Zdradzisz swoje plany na przyszły rok? Współpracuję z pewnym muzykiem nad artystycznym kierunkiem dla pewnej marki, robię zdjęcia dla magazynów, później zamierzam założyć kolektyw. Na zakończenie — jaką dałabyś radę młodym osobom, które chcą zacząć karierę w modzie? Ciężko pracuj. / M MOODBRD — 23
INTERVIEW
INTERVIEW
FEDDY LAVROV. Legenda rosyjskiego punk rocka
Feddy — współzałożyciel agencji artystycznej Shtuka, która niedawno otworzyła bardzo dobrą ekspozycję fotografa Alexa Zhogoffa. Shtuka to nie tylko odpowiednik „sztuki” w języku polskim, ma również szersze znaczenie: „rzeczy” oraz „wszystko”. Jednak zanim Freddy zaczął wspierać młodych artystów, był pierwszym punkiem Leningradu i walczył o wolność. „Chciałem być wolny, kiedy wszystko było zakazane. (…) Nawet jedna agrafka przyczepiona do mundurka była dla nas olbrzymią wolnością!” —
Ilustracja / Illustration © Feddy Lavrov
rozmawiała / INTERVIEW Linni Ta
24 — MOODBRD
Może zaczniemy od wolności słowa w Rosji w latach osiemdziesiątych. Jak doszło do tego, że KGB rozwiązało Twój zespół, a wszystkie nagrania zostały zniszczone? Cóż, żeby zacząć, musimy cofnąć się do wczesnych lat osiemdziesiątych, kiedy to po ukończeniu zwyczajnej radzieckiej szkoły byłem już ukształtowanym wewnętrznie punkiem. Chcieliśmy utworzyć zespół, a nie służyć w Armii Czerwonej, szczególnie że był to szczytowy okres wojny w Afganistanie. Słuchaliśmy wtedy new wave punka, byliśmy odważni, naiwni i żądni wyrażania siebie. Wiedzieliśmy, kim był Sacharow i Sołżenicyn, a wiadomości spoza bloku dostarczały nam audycje BBC, Głosu Ameryki i Radio Swoboda z RFN. Byliśmy tylko dziećmi, dopiero opuściliśmy szkołę, w której każda działalność wykraczająca poza ścisłe granice socjalistycznej moralności i munduru mogła zostać uznana za zbrodnię. Nie uwierzysz, ale nawet jedna agrafka przyczepiona do mundurka była dla nas olbrzymią wolnością! Należałem do artystycznej rodziny, gorąco pragnąłem, aby pewnego dnia zostać muzykiem. Mój szkolny kolega był synem znanego dyrektora teatru, obydwaj marzyliśmy o scenie, on chciał być aktorem, a ja scenografem. I nagle skończyliśmy osiemnaście lat i wzięli nas w rekruty. W Związku Radzieckim przyjęło się, aby wszelkie antysocjalistyczne, niezadowolone, anarchistyczne i antyludowe elementy — słowem: każdą opozycję — wysyłać do zakładów psychiatrycznych, w których natychmiast wystawiało się „pacjentom” diagnozę. W najgorszym razie uznawano badanego za schizofrenika. „Leczenie” polegało zaś na szpikowaniu delikwentów środkami uspokajającymi, po czym zwalniano oszołomionych niepokornych z odpowiednią pieczątką w dokumentach. Nigdy nie mieli już znaleźć pracy w socjalistycznej ojczyźnie. Z dala od wojska zajmowałem się zespołem.
Próby i nagrania odbywały się w moim pokoju. Oddział Samowykorzenienia (Отдел Самоискоренения — OC) właśnie powstał. Nie było cienia szansy, żeby dać na żywo koncert w Leningradzie. Przygotowywaliśmy zatem nagrania i wysłaliśmy je znajomym oraz miłośnikom muzyki. Pośród kilku zespołów punkrockowych z lat 1982-1983 OC było najbardziej radykalnym politycznie, najbardziej antysowieckim. Istniały oczywiście inne grupy, ale były skrajnie wierne punkowi raczej na płaszczyźnie obyczajowej. Ja byłem „straight edge” zanim jeszcze ukuto ten termin. Zrobiliśmy parę nagrań, wziąłem ślub i starałem się o dziecko, by uniknąć armii. Niestety wojskowi deptali mi po piętach i pewnego dnia zostałem schwytany i zamknięty na posterunku. Wezwali matkę z żoną, kazali przynieść im walizkę dla mnie i parę godzin później znalazłem się w pociągu jadącym na południe Rosji. „Rok 1984” Orwella, dosłownie. Rzeczywiście brzmi niczym wyjęte z „Roku 1984”, z tą jednak niewielką różnicą, że książką Orwella została napisana w latach czterdziestych i miała otoczkę science fiction. Twoja opowieść to rzeczywistość. Spędziłem dwa tygodnie w wojsku, otwarcie głosząc, co o tym wszystkim myślę. Szybko zostałem wezwany przed oblicze szefa departamentu wojskowego odpowiadającego za armię na południu, który zapytał mnie, czy w końcu złożę przysięgę. Odrzekłem, że to nie wchodzi w rachubę, więc wysłali mnie do szpitala psychiatrycznego jako zbiega. Właściwie należał mi się sąd polowy, więc de facto wyświadczyli mi przysługę, zamykając mnie w zakładzie, faszerując środkami usypiającymi i innymi pigułkami oraz przeprowadzając na mnie testy i skanując mój mózg. Dwa miesiące później siedziałem sobie w domu z papierkiem w kieszeni, orzekającym, że jestem schizofrenikiem. Znaczyło to, że mam przed sobą bardzo prostą drogę: nieskomplikowane zajęcie, żadnej kariery, żadnych możliwości, żadnego wykształcenia. Kiedy tylko wróciłem, odebrałem telefon od oficera KGB, który „zaprosił mnie”, abym złożył wyjaśnienia dotyczące śledztwa toczącego się w sprawie działalności mojego zespołu. Przesłuchiwali mnie godzinami. Machali przed oczami dziesiątkami zdjęć, kopiami tekstów i taśmami zespołu podarowanych im przez ludzi, których kiedyś nazywałem przyjaciółmi. Byłem zdruzgotany. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę nikomu ufać. Oficerowie KGB w końcu ... MOODBRD — 25
INTERVIEW
Ilustracje / Illustrations © Feddy Lavrov
INTERVIEW
26 — MOODBRD
MOODBRD — 27
INTERVIEW
wymogli na mnie podpis na dokumencie, który zaświadczał, że nigdy więcej nie będę działał na szkodę Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i zniszczę wszystkie nagrania. Chciałem być wolny, kiedy wszystko było zakazane. Mówiłem, co chciałem i zdradzili mnie ci, których uważałem za kumpli. To była katastrofa. Straciłem wiarę we wszystko. Właśnie skończyłem dwadzieścia lat. Zatrudniłem się jako stolarz w Teatrze Opery i Baletu Kirowa. Ożeniłem się po raz drugi i zacząłem nowe życie, by zapomnieć o przeszłości. A potem przyszły „głasnost” i „uskorienie” Gorbaczowa (jawność i przyspieszenie, hasła z czasów „pierestrojki” — przyp. red.). Pieriestrojka przyniosła co niemiara wolności. Nic już nie było zabronione i samo znaczenie protestu uległo dewaluacji. Nie było czemu się przeciwstawiać i każdy mógł powiedzieć głośno to, co wcześniej było nie do pomyślenia. Ten stan trwał przez parę lat, od 1988 do 1990, i wszystko skończyło się prawie wojną domową. I nadal powracają te dni, a niby Internet wydaje się tak doskonałym, anonimowym medium, dzięki któremu można mówić otwarcie i nie trzeba się już bać oskarżenia przez reżim. Jeśli o mnie chodzi, ta historia odcisnęła piętno na całym moim życiu. Pobyt w Armii Czerwonej i szpitalu psychiatrycznym uodpornił mnie na normalność. Historia zmagań punkowych grup z KGB przeraziła mnie nie na żarty i pokazała, że należy ostrożnie szafować swoim zaufaniem. Nauczyła mnie również, że nie brak w świecie zdrajców. Ze schizofrenią na papierze i trójką dzieci ledwo wiązałem koniec z końcem, pracując w Teatrze Kirowa. I kiedy wreszcie Teatr zapewnił nam międzynarodowe wyjazdy, w Paryżu w roku 1995. zrezygnowałem z pracy. Powiedziałem, że z nimi nie wracam. Co się z tobą działo, kiedy postanowiłeś nie wracać do Rosji ? Na pół roku utknąłem w Paryżu. Jeszcze będąc w zespole teatralnym poznałem wielu ludzi, którzy wspomogli mnie i nie szczędzili swojej życzliwości, znając sytuacje panującą w Rosji. W Paryżu odnalazłem miasto swoich marzeń. Sztuka była tutaj na każdym kroku. Wszędzie rozbrzmiewała muzyka wszelkich stylów i kultur. Jedna z moich przyjaciółek — Laura — studiowała fotografię. Pokazała mi miejsca, które wydały mi się dziwne. Jakieś studia, atelier sztuki, które w większości były umiejscowione w starych i rozpadających się budynkach 28 — MOODBRD
INTERVIEW
„opanowanych” przez artystów. Należałem do miejscowej kapeli hardrockowej, wykonywałem stare przeboje, które uwielbiałem od czasów młodości. Nie jest niczym niezwykłym w Paryżu widok grajka wchodzącego do przepełnionego wagonu, siadającego gdzieś w kącie ze swoją gitarą i śpiewającego wprost przed pasażerami. Ludzie byli tacy radośni, że sami przyłączali się do śpiewu i ruszali się w rytm utworów. Mieszkałem w Belleville — co za cudowne miejsce! Należy do tych nielicznych, które od lat dziewięćdziesiątych opierają się działaniu czasu. Saint-Germain-des-Prés — tam chodziłem zawsze, gdy mogłem wydać sto franków na nową książkę w jednej z wielu księgarni. Uwielbiałem to miejsce pełne energii twórczej i wolności. Z zespołem graliśmy zazwyczaj w kafejkach, Montmartre i innych niewielkich miejscach, które żyły wówczas muzyką. Czasami odwiedzaliśmy miasteczka wokół Paryża. Jednak rzeczą, która ustawicznie nie dawała mi spokoju, była nostalgia. Nie żebym myślał wciąż o kraju, lecz nie mogłem zapomnieć rodziny, którą w nim zostawiłem. Wiadomości były przerażające. Jelcyn rozpoczął wojnę z Czeczenią. Mieliśmy dwójkę małych dzieci, które potrzebowały naszej opieki. Uczyły się muzyki i gry na skrzypcach od piątego roku życia. Każdego dnia musiały ćwiczyć po trzy godziny pod naszym nadzorem. Aby jednak zakończyć ten rozdział muszę powiedzieć, że gdybym nie musiał wrócić do dzieci, wolałbym przeżyć odmienne życie w Europie. Nie zostałyby muzykami, gdybym został na mojej „emigracji”. Ostatecznie wróciłeś do ojczyzny. Co było dalej? Cała historia mojej rodziny była daleką konsekwencją wydarzeń z roku 1984. Miałem dzieci i powiedziałem sobie, że dla nich właśnie warto żyć. Byłem tak całkowicie skupiony na mojej rodzinie i jej bezpieczeństwie, że aż nie zauważałem, na co się zanosi. Podjąłem znów pracę nad tekstami i grałem dalej, tworząc samemu własne wydania. Jeszcze przed 2000. nareszcie otrzymałem swój pierwszy komputer. Zająłem się fotografią cyfrową, studiowałem design i nagrywanie dźwięku. W tym samym czasie moja druga żona, która kiedyś grała na perkusji w zespołach punkowych, stała się słynną dziennikarką telewizyjną w Petersburgu. Zdobyła pieniądze i poważanie wielu znakomitości we władzach miejskich. Pracowała z najpopularniejszymi politykami i wspierała podczas wyborów partie o największym poparciu i w końcu związała się całkowicie z jedyną słuszną partią Putina. Wtedy nasze drogi się rozeszły.
Możesz mi powiedzieć, jaka jest teraz, a jaka była wówczas wartość artysty? Wartość artysty zawsze wiązała się z kwestią popularności. Tak jak z modą — w tym roku nosi się jedną rzecz, w następnym to już jest niemodne. Tworzenie wówczas było aktem wolności. Często chodziliśmy poprzebierani, by zabijać powtarzalność. Cokolwiek dziwnego było w naszym ubiorze, było dla nas dobre. Naszym głównym celem było wstrząśnięcie tej szarej masy na ulicy. Punki, modsi i rockabilly boys. Wszystkie te nieformalne subkultury pojawiły się tylko po to, aby się odróżniać, by zniszczyć całkowite podobieństwo i monotonną rutynę otaczającej rzeczywistości. Sztuką był sposób organizowania naszych happeningów, obrazów i wzornictwa, fotografowania wprost z ulicy, nie mówiąc już o imprezach. Jeśli gdzieś odbywała się wystawa, to najczęściej w warsztacie albo mieszkaniu artysty. Jeśli był to koncert, grało się akustycznie w czyimś domu. Nie było szans, by w latach 70. i 80. XX wieku grupa amatorów mogła wystąpić na scenie. Kiedy nadeszła Pieriestrojka i muzyka wraz ze sztuką wyzwoliły się w ZSSR, zalały nas zagraniczne wpływy. Żelazna kurtyna opadła, a dla artystów pojawiła się szansa wyjazdu za granicę. Z łatwością można było stać się sławnym i bogatym. Sowiecka sztuka alternatywna wyglądała dziwacznie dla Zachodu. Była nie tylko brutalna, niegrzeczna, lecz również zabawna i bardzo atrakcyjna. W latach dziewięćdziesiątych większość twórców opuściła kraj, w którym nie można było przetrwać. Niektórzy z nich niedawno powrócili. Inni odeszli na zawsze. Nowe pokolenia nie popełniły tego błędu. Potrafią ciągnąć zyski ze swojej kreatywności. Bardzo trudno się wybić i być rozpoznawalnym w Rosji. Nie ma porównania z USA. Skąd biorą się twórcze pomysły? Żyjemy na tym świecie. Jesteśmy artystami i muzykami, również pisarzami i tak dalej. Chętnie przeczytalibyśmy wiadomości o sztuce, kreatywności, nowych światłach, nowych barwach, nowych pomysłach, nowych tendencjach… Oto, co otrzymujemy — te bezustanną szarpaninę pomiędzy wojną i pokojem, paniką i poczytalnością, garstką bogatych i nędzą. Z tym kładziemy się spać. O tym będziemy śnić. Ktoś może powiedzieć, że narkotyki służą do poszerzania percepcji. W rzeczywistości tutaj w Moskwie co drugie dziecko wzięło jakąś pigułkę albo coś paliło. Następnie tacy „artyści” wrzucają do
Internetu to, co nazywają swoimi dziełami. Poza nielicznymi i często cenzurowanymi przypadkami aktów protestu sztuka tutaj jest ciągle tragiczna. Z drugiej strony ostatnio pojawiło się kilka zabawnych rzeczy, jak gdyby ludzie usilnie próbowali zignorować rzeczywistość i dzięki temu zacząć tworzyć i kupować coś jasnego, radosnego i zabawnego. Powiedz mi zatem, jaka jest różnica pomiędzy tworzeniem teraz, a wtedy kiedy system się „zmienił”? Kiedy w latach osiemdziesiątych wszyscy nonkonformiści byli na topie, zupełnie potracili głowy. Niegdysiejsi dziwaczni, alternatywni twórcy bez przyszłości — nie licząc szpitala psychiatrycznego — stali się tak bogaci, że natychmiast obskoczyły ich masy „przyjaciół”, spragnionych darmowych drinków i imprez. Otwarcie granic pozwoliło artystom podróżować do innych krajów, gdzie byli witani z otwartymi rękami. Podobnie rzecz miała się z zespołami. Szybko zorientowano się w 1987. roku, że bycie punkiem jest najlepszą drogą do osiągnięcia sukcesu. Nawet pojedyncza zapowiedź informująca, że w mieście pojawi się Leningradzki Klub Rocka wraz tuzinem nikomu nieznanych zespołów, ściągała całe rzesze rodaków na koncerty. Teraz jest inaczej. Internet jest jednym z najpopularniejszych środków, usilnie używanych przez twórców, żeby zostać dostrzeżonym i wysłuchanym. Przystępne dla użytkowników oprogramowania przeniosły świat tworzenia do domów. Liczba tych, którzy nazywają siebie artystami, muzykami, DJami, przekracza miliony. Z drugiej strony muzycy przez duże „m” wciąż potrzebują wytwórni, impresario i przedsiębiorstw muzycznych. I chociaż dekadę temu Internet w całości zastąpił dotychczasowy rynek, a systemy pobierania (darmowe lub nie) sprawiły, że cały przemysł pracuje za bezcen, to wciąż bez wsparcia finansowego żaden postęp nie jest możliwy. Niezależna kultura, która prosperuje w Stanach Zjednoczonych, nie przetrwałaby przy takim piractwie jak w Rosji, gdzie jest ono prawie legalne. Młode pokolenia artystów nie zrobią nic bez wsparcia galerii. Nie wszystkie one są instytucjami wielkiej „wagi”. Rynek sztuki w Rosji był bardzo żywy i opłacalny przed finansowym kryzysem w 2008. Właściciele galerii lubią wspominać te czasy, kiedy rosyjskie elity były zainteresowane wszystkim. Od antyku po całkiem współczesną sztukę. Łatwo zarabiano i wydawano lekką ręką z beztroskim ... MOODBRD — 29
INTERVIEW
W obecnym społeczeństwie istnieje duża różnica pomiędzy nowobogackimi i biednymi? Pomiędzy tymi, którzy mogą pozwolić sobie na sztukę a tymi, których nie stać nawet na paczkę papierosów, znajduje się przepaść. Dostatecznie bogaci kupują wszystko w Europie lub w Stanach. Każdy z nich posiada swoje rezydencje w Europie i zazwyczaj dzieła trafią do którejś z willi jako dekoracja. Jeśli jednak kupują coś przeznaczonego dla swoich moskiewskich domów, nabywają raczej rosyjską, akademicką sztukę, która zawsze była drogą i dobrą inwestycją. Zabawne, jak bardzo niektórzy z nich ubóstwiają socrealizm. Albo nonkonformizm, który przypomina o blokowiskach oraz szarym i smutnym życiu w ZSSR. Cenią także inne symbole przeszłości, jeżdżą ładami żiguli i lubią wspominać, jak się żyło, kiedy zaczynali. To prawda, że punk is dead? Mówiąc szczerze, moim zdaniem punk umarł pod koniec lat osiemdziesiątych. Sama scena rockowa jako wyraz protestu także się przeżyła. Pozostały tylko relikty utrzymywane przez od początku oddanych ludzi. Dzieję się tak dlatego, że jeśli u nas w Rosji artysta ma to szczęście, by stać się gwiazdą, będzie nią do końca, aż po grób. Jeśli wsiadasz do autobusu, każdy kierowca będzie słuchał Retro FM i usłyszysz wszystkie te przeboje naftaliny i synthpopu z lat osiemdziesiątych: włoskie disco, Modern Talking, Sandrę, przeboje radzieckiej piosenki... Nie ma mowy, żebyś usłyszał jakiś new wave! W latach 80. bycie punkiem było podniesione do rangi bohaterstwa. Jedna już pod koniec tej dekady wszyscy zrozumieli, że muzyka nie zmieni świata i sam protest osłabł. Ludziom doskwierał brak jedzenia, panował głód. Na początku ostatniego dziesięciolecia XX wieku wszystkie zespoły przeniosły działalność do klubów. I wtedy nadszedł rok 1993., kiedy zamknięto prawie wszystkie kluby naraz. Dla sceny hardcorowej ostało się tylko jedno miejsce w Petersburg. Narkotyki były tam prawie zakazane i właściwie żaden z zespołów, które wtedy zaczynały, nie przetrwał. Kiedy byliśmy początkującymi punkami w ZSSR, żaden z moich kolegów nie brał narkotyków — woleli wódkę 30 — MOODBRD
i tanie wino. Ja byłem pierwszym „straight edge” w ogóle i mogę przysiąc na Biblię, że nie wziąłem nawet odrobinki i nigdy niczego nie paliłem. Może jestem złym punkiem, ale taki właśnie jestem.
studiowali nauki artystyczne i zostawili nam swoje dzieła. Historia tej grupy jest zupełną mistyfikacją, ale każdy z nas wniósł do niej coś ze swojego życia w latach 80., więc lepiej w nią uwierzcie!
Jak wygląda twoja droga? Skąd czerpiesz swoje inspiracje? Chodzi mi zarówno o muzykę, jak i o sztuki wizualne. Czuję się teraz wolny. W końcu mam czas i możliwość, aby zrealizować to, o czym myślałem od lat — kompletne wydanie zachowanych przeze mnie utworów mojego pierwszego zespołu Oddział Samowykorzenienia. Nie myślałem o zyskach, kiedy to wydawałem, więc udostępniłem wszystko za darmo do pobrania w Internecie i umieściłem cały album na YouTube. Wykonałem też parę prac artystycznych dla tego wydania, używając głównie starych fotografii i starych pomysłów. Od dzieciństwa zajmowałem się tworzeniem z użyciem cienkiej, graficznej linii atramentu, choć dzisiaj mogę przecież używać markera. Zgadnij, skąd wzięła się moja miłość do graficznego wzornictwa? Z „Przekroju” i „Wysokich Obcasów”, które moja mama kupowała, kiedy byłem dzieckiem! Zafascynowały mnie te polskie czasopisma, które musiałem zawsze przejrzeć w całości i nawet próbowałem czytać po polsku!
Jak wygląda twój wkład w projekt SDS? Piszę i nagrywam piosenki, a także odpowiadam za produkcję. Wykorzystałem stare teksty albo napisałem nowe, bazując na dawnych brzmieniach. Opisuję również historię członków zespołu, ich pomysłów, przemówień i wywiadów, których mogliby udzielić... Współpracuję z innymi przy pisaniu skryptów klipów muzycznych oraz przy tworzeniu grafik i obrazów. Wraz z moją żoną Aniką wykonaliśmy już całą cyfrową obróbkę. Będzie to mieszanka najsłynniejszych, klasycznych rosyjskich malowideł, wzbogaconych o punkowe postacie. Pewnego rodzaju kolaż, ale w pełni namalowany. Anika przygotuje także skórzane kurtki zespołu. Projekt SDS został przygotowany przez Andrieja Szarowa, znanego rosyjskiego projektanta mody i grupę Tanatos Banionis, twórców skupionych wokół galerii Triumph. / M
Obecny projekt? Dotyczy okresu trwania punka w ZSSR. Polega na połączeniu dokumentu z fotografią, muzyką, wideo, malarstwem oraz grafiką. Opowiadamy historię sprzeciwu i subkultury w schyłkowym etapie istnienia sowieckiego imperium — w czasach Pierestrojki. Był to czas marzeń, które miały się spełnić, czas nadziei i poczucia całkowitej wolności. Wszystko skończyło się we wczesnych latach 90. na dwóch puczach wojskowych, które najpierw zniszczyły resztę ZSSR, a następnie odebrały nadzieję. Zasiany plon demokracji wyrwano z korzeniami. Projekt nazywa się „Sindrom Dlitelnogo Sdawliwanija” (Синдром Длительного Сдавливания — termin medyczny; choroba nerek; zespół zmiażdżenia, zespół Bywatersa — przyp. red.). Jest to nazwa „zespołu”, który stworzyliśmy jako wyobrażony obraz całego pokolenia niezależnych artystów lat 80. „Zespół” żył i pisał muzykę, tworzył nagrania wideo. Większość z tych twórców zmarła z powodu złego stylu życia, narkotyków lub taniej wódki, ale zostało po nich wiele przedmiotów: taśmy, nagrania, zdjęcia, filmy... Niektórzy jego członkowie
Ilustracja / Illustration © Feddy Lavrov
poczuciem wolności. W ostatnich latach jest zupełnie inaczej. Dostanie się na targi sztuki jest sprawą życia lub śmierci dla artysty. Niektóre domy aukcyjne firmowane przez klasę średnią z trudem wiążą koniec z końcem, ponieważ ludzie nie kupują, tylko przychodzą i uczestniczą.
INTERVIEW
MOODBRD — 31
CLOSE UP
CLOSE UP
Made in Italy
rozmawiała / INTERVIEW Sylwia Rochala
Pietro Cocco (27 lat) na co dzień żyje pomiędzy Mediolanem a Nowym Jorkiem, gdzie pracuje jako fotograf martwych natur i produktów. Czyste, precyzyjne kadry, schludna kompozycja i nasycone barwy jego fotografii przypominają dzieła popartu, a jednocześnie, mimo zupełnie innego medium, odsyłają do XVII-wiecznego malarstwa holenderskiego. Wszystko dlatego, że autor bardzo często zestawia ze sobą przedmioty w nowej, odwróconej i pozbawionej swojego dotychczasowego kontekstu i znaczenia roli. Fotografie Pietra są nie tylko przyjemne dla oka, jednocześnie wzbudzają naszą czujność i dostrzegamy w nich całą gamę intelektualnych zabiegów. Okazuje się, że choć w dzisiejszych czasach można kupić i sfotografować dosłownie wszystko, kompozycje martwych natur wciąż wywołują w nas emocje. Bo jeśli jesteś tym, co jesz, to kim jesteś, kiedy na to patrzysz? —
32 — MOODBRD
Pietro Cocco, seria Bez tytułu Untitled series, 2014
MOODBRD — 33
CLOSE UP
Wygląda na to, że fotografia martwych natur przeżywa obecnie swój renesans, szczególnie we Włoszech. Myślę, że prawdziwy renesans fotografii martwych natur rozpoczął się nie we Włoszech, ale na północy Europy, i to ładnych parę lat temu. Dopiero ostatnio, głównie dzięki szybkiemu obiegowi informacji w Internecie i za sprawą kilku istotnych magazynów, tendencje te zaczęły pojawiać się również tutaj. Co więcej, Włosi nie zastanawiają się nad sensem zdjęć, a tylko kopiują estetykę zagranicznych twórców, przenosząc ją na lokalny rynek. Najczęściej zajmujesz się właśnie fotografią martwych natur. Dlaczego wybrałeś akurat ten rodzaj sztuki? W skrócie: ponieważ jestem maniakiem kompozycji. Uwielbiam spędzać czas, wymyślając najlepszą pozycję dla obiektu na planie i dbając o najdrobniejsze szczegóły kadru. Fotografia martwych natur daje mi takie możliwości i dlatego wydała mi się sensownym wyborem. To jedna z ważniejszych dziedzin w historii malarstwa. Przeważnie kompozycje martwych natur mają znaczenie symboliczne. Czy tak jest również w przypadku twoich zdjęć? Zdecydowana większość moich prac ma charakter symboliczny. Na kompozycje składają się obiekty wyjęte ze swoich codziennych kontekstów. Czasem są to cytaty z historycznych dzieł sztuki, czasem łatwo rozpoznawalne symbole współczesnych czasów. O czym są twoje prace? Nawiązują również do popartu. Buty Nike’a na piedestale czy tandetne opakowania sosu pomidorowego opatrzone tytułem „Made in Italy” to tylko niektóre przykłady. Świadomy zabieg? A może po prostu bardzo lubisz te przedmioty? Przyciąga mnie wygląd tanich produktów. Intryguje mnie, jak marne mogą być projekty opakowań. Jednocześnie się denerwuję. Ta charakterystyczna, mocna estetyka doprowadza mnie do szału i tym samym stanowi główny powód, dla którego ją wykorzystuję. Poza tym lubię widzieć, w jaki sposób kontekst i znaczenie produktu mogą się zmienić w zależności od tła i kompozycji, które dla niego stworzyłem. W końcu zdjęcia bardziej skupiają się na idei kolorów, kompozycji, może jakichś myślach o społeczeństwie, a nie na „produktach samych w sobie”. To trochę tak jak z zupą Campbella. W latach 50. nikt nie myślał, że fotografia puszki może być sztuką, dziś jest praktycznie jej symbolem. 34 — MOODBRD
CLOSE UP
Dokładnie. Dobrze, jeśli obiekty, które fotografuję, kojarzą się ze stylistyką pop-artu, ale moim celem jest również nadanie im większej wartości, niż posiadają. Chcę, by były wyjątkowe. Podoba mi się tworzenie „szczególnego” ze „zwykłego”. Czy uważasz, że dzisiaj fotografia zajmuje miejsce malarstwa? Fotografia dominuje nad malarstwem już od dawna. Myślę, że to efekt ewolucji naszego społeczeństwa. W każdej dziedzinie sztuki postęp artystyczny wynika z rozwoju techniki i w tym kontekście malarstwo może uchodzić za przestarzałe. Mam jednak wielki podziw dla malarzy, uważam malarstwo za jedną z najwyższych i najtrudniejszych form ekspresji. Oprócz przedmiotów fotografujesz także ludzi. W zeszłym roku współpracowałeś z Dariem Gucciem i Alice Ronchi przy okazji ekspozycji ich prac w galerii Gasconade. Opowiedz coś o serii aktów, które stworzyłeś podczas wystawy. Odbiór każdego obiektu sztuki jest kwestią indywidualną. Zdjęcia były moją interpretacją ich wystawy w galerii. Wykonałem serię fotografii „Her thingies” we wnętrzu galerii podczas wystawy „Thingies” tych artystów i umieściłem modelkę między ich pracami. W ten sposób z dzieł sztuki stworzyłem nowe dzieła sztuki, stało się to projektem, polegającym na zrobieniu wystawy z wystawy. Na koniec moje zdjęcia były wystawione w trakcie otwarcia MI ARTE — Festiwalu Sztuki Współczesnej w Mediolanie. To była bardzo dobra i interesująca współpraca. Oprócz fotografii tworzysz również muzykę i filmy. Jeden z nich, nakręcony dla Vogue Italia, został pokazany podczas festiwalu filmów modowych w Berlinie (Berlin Fashion Film Festival – przyp. red.). Jak wspominasz pracę nad nim? Zwykle, gdy rozpoczynam tego typu projekty, zależy mi przede wszystkim na opracowaniu odpowiedniego konceptu z projektantem czy firmą. W tym przypadku projekt filmu opracowaliśmy wspólnie z Benedettą Bruzziches, która dała mi masę wskazówek, pomocnych w zrozumieniu jej kolekcji i osobistego gustu. Drugim krokiem było zbudowanie historii wokół tego, co Benedetta i ja chcielibyśmy przekazać. Wszystko wyszło bardzo naturalnie, a film do tej pory jest jednym z moich ulubionych pomysłów. Nagrałeś także krótki film o nazwie „Nowhere” promujący jedną z kolekcji marki Marios. Ten
polsko–włoski kolektyw jest całkiem znany ze współpracy z ciekawymi artystami. Praca z nimi była prawdziwą, a jednocześnie bardzo inspirującą przyjemnością, stanowiła szansę na inne zrozumienie ich kolekcji oraz filozofii, stojącej za ich marką. W filmie bardzo chciałem pokazać ideę podróżowania bez poruszania, którą wykorzystali w swojej kolekcji. Pomysł polega na noszeniu ubrań z przedrukami zdjęć z egzotycznych podróży. Noszenie na sobie krajobrazów w domu — bomba! W jednym z twoich krótkich wideo bohater mówi: “Objechałem świat kilkakrotnie i teraz interesuje mnie tylko to, co banalne.” Czy to wskazówka do interpretacji twoich prac? To wideo jest reinterpretacją frazy wyjętej z dokumentalnego filmu “Sans Soleil” z 1983 roku, autorstwa Chrisa Markera. W filmie przedstawiony był podróżujący po świecie reżyser, który wysyłał materiał dziennikarzom. Zacytowane zdanie wynikało z jego doświadczenia. Dla mnie było to osobiste wyrażenie dwóch koncepcji, zawierających się w tym zdaniu. Po pierwsze, doskonale opisuje ono mój gust i pomysł używania w pracach tanich i banalnych produktów. Po drugie, chciałem ukazać swój punkt widzenia, który pokrywa się z cytatem. Dlatego w swoim filmie, obok mówiącego mężczyzny umieściłem szeregi butelek wody mineralnej z różnych krajów. Chciałem utworzyć metaforę, wskazującą na to, że nawet jeśli zmienia się opakowanie, to zawartość pozostaje ta sama. W końcu, nawet jeśli jesteśmy różni, żyjemy we wspólnym świecie i w obrębie jednej kultury. Czy postrzegasz wideo-art jako kontynuację fotografii czy raczej jako odrębną dziedzinę, znacznie bardziej rozwiniętą? Nawet jeśli wciąż mówimy o obrazach, nie widzę wideo-artu jako kontynuacji fotografii. Zarówno fotografia jak i wideo stanowią równie silne drogi przekazu, które mogą występować, a tym samym rozwijać się niezależnie w swoich kategoriach. Jednak z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że film jest po prostu innym sposobem tworzenia obrazów, którym zajmuję się równolegle do tworzenia zdjęć. Jaki jest twój sposób tworzenia? I który etap pracy jest twoim ulubionym? Kiedy zaczynam poszukiwać pomysłu, jedną z pierwszych rzeczy, którą robię, jest poszukiwanie czegoś inspirującego w książkach z mojej prywatnej biblioteki. Nieważne, czy jest to fotografia, malarstwo czy instalacje, patrzę uważnie na obrazy i czekam, aż zainteresuje mnie konkretny fragment
bądź szczegół ilustracji. Ten szczególny moment oraz praca na planie, kiedy w praktyce wykorzystuję pomysły, należą do moich ulubionych i dają mi najwięcej satysfakcji. Czy potrafisz wskazać konkretne wpływy bądź twórców, którzy ukształtowali twój artystyczny światopogląd? Byli wśród nich jacyś Włosi? Głównym źródłem inspiracji jest dla mnie zawsze malarstwo, ostatnio surrealizm i malarze początku XX wieku. Jeśli chodzi o Włochy i tutejszych artystów, to bez określonej chronologii w czasie czy preferencji, dotyczących stylu. Najbardziej przemawiają do mnie Piero Manzoni, Morandi, Pistoletto, Cattelan i Gino De Dominicis. Jak wspominasz czas spędzony w USA? Muszę przyznać, że lubię tam być z bardzo prozaicznego powodu. Warunki do pracy są znacznie lepsze. Moją pracę twórczą docenia się tutaj bardziej niż we Włoszech. Obecna sytuacja sprawia, że trudno tam stać się rozpoznawalnym, a klienci nie płacą tak dobrze jak w Stanach. A to z powodu kryzysu, czy po prostu na włoskim rynku jest za dużo artystów? Zabawne, że o tym wspominasz. Zaczynem wierzyć, że tutaj, we Włoszech, „kryzys” to najczęstsza wymówka na wszystko. Nowy Jork to kompletne przeciwieństwo Mediolanu. Ludzie, z którymi pracujesz, zawsze starają się zrobić co w ich mocy, jeśli chodzi o promowanie ciebie. Są bardzo entuzjastycznie nastawieni do twojej twórczości, no i płacą odpowiednią pensję, kiedy projekt jest skończony. Włochy bardzo często miały wielkie momenty w historii sztuki. Z drugiej strony Ameryka dokonała na tym polu ogromnej ekspansji od czasów drugiej wojny światowej, co zdecydowanie odmłodziło światową scenę. Jaka jest różnica między amerykańską, a włoską sztuką? Myślisz, że obecnie Stany mogą się pochwalić własnym panteonem artystów, czy raczej składa się on z przyjezdnych? Myślę, że pół na pół. Kiedy tam przybyłem, odkryłem że włoska kultura i umiejętności są cały czas dobrze rozpoznawalne oraz darzone szacunkiem, jak to było kiedyś. Da się odczuć, że ludzie są otwarci i gotowi na przyjmowanie nowych wpływów, rozciągających się od jedzenia do sztuki, a w moim przypadku — fotografii. Oczywiście, wielu obcokrajowców przyjeżdża do Stanów, żeby zacząć swoje kariery. Ale z drugiej strony byłem bardzo zaskoczony przez miejscowych twórców. Zwłaszcza dlatego, że Amerykanie doskonale ... MOODBRD — 35
CLOSE UP
CLOSE UP
wiedzą, co chcą robić, i dlatego, że zaczynają pracować i tworzyć wcześniej niż Włosi. Niezwykle zdziwiło mnie, że zdjęcie na okładce magazynu „New Yorker” zostało wykonane przez osiemnastoletniego artystę. Myślę, że Amerykanie są bardziej zdecydowani i stanowczy, jeśli chodzi o rozwój i karierę. Podziwiam ich za to. W takim razie jak z Włochami? Jak rozwija się międzynarodowa scena artystyczna w twoim kraju, lub dokładniej — w twoim mieście, Mediolanie? Po pobycie w USA i powrocie tutaj zacząłem inaczej postrzegać sytuację. Teraz wydaje mi się, że większość pracujących tutaj to Włosi. Może imigracja lepiej sprawdza się w małej skali, ponieważ Mediolan jest dobrym miastem, by tworzyć sztukę i wielu ludzi z całego kraju przyjeżdża tutaj, by rozwijać swoje umiejętności i kariery; odnieść sukces. Jaka jest twoja definicja sukcesu? Być rozpoznawalnym ze względu na swoje umiejętności, ciężko na to pracując. A prościej: cieszyć się tym, co się robi.
Pietro Cocco, seria Bez tytułu Untitled series, 2014
36 — MOODBRD
Nasz pierwszy numer nazwaliśmy “Życie jest gdzie indziej”, bo czujemy, że teraz — bardziej niż kiedykolwiek — ludzie wydają się szukać ciągłej zmiany. Życie toczy się w wielu miejscach, miastach i krajach, a artystyczne podejście nie wynika już bezpośrednio z określonych zainteresowań czy wykształcenia. Gdzie widzisz siebie w przyszłości? W Stanach Zjednoczonych, we Włoszech, czy może jeszcze gdzie indziej? Całkowicie zgadzam się z waszą definicją „Życie jest gdzie indziej”, ponieważ określa ona także mnie. Jestem podróżnikiem i nigdy nie widzę siebie tam, gdzie znajduję się w danym momencie. Już teraz trudno mi przewidzieć, gdzie będę za dwa miesiące. Bardzo chciałbym spróbować mieszkać przez dłuższy czas w różnych krajach, pobudzać swoją wyobraźnię tak wielką ilością informacji, jak to tylko możliwe, a potem powrócić do Włoch, może w starszym wieku i móc do woli cieszyć się pięknem swojego kraju. / M
MOODBRD — 37
PAGINA/DZIAŁ
INTERVIEW
TO BRING A BACKSTAGE ON STAGE rozmawiała / INTERVIEW Linni Ta
Paolo, nie masz wykształcenia w zakresie fotografii. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że to może być twoja droga? W 1998 roku rozpocząłem studia na wydziale architektury we Florencji. Po dłuższym czasie spędzonym na uczelni pomyślałem, że zawód architekta nie przyniesie mi satysfakcji. Podczas studiów mój przyjaciel Riccardo zainteresował mnie fotografią wnętrz. Bardzo szybko dziedzina ta wciągnęła mnie o wiele bardziej niż modele architektoniczne. Kiedy więc zabawa z aparatem stała się twoją pracą? Początkowo asystowałem w studiu fotograficznym, w którym realizowano głównie projekty związane z modą. Dzięki zdobytemu doświadczeniu i praktyce w 2008 roku zacząłem zdobywać pierwsze zlecenia i tak zostałem fotografem freelancerem. Dziś zlecenia komercyjne to dla mnie bułka z masłem, jednak to podczas tworzenia edytoriali czuję, że w pełni biorę odpowiedzialność za swoją twórczość. 38 — MOODBRD
Co cię inspiruje? Szaleję na punkcie renesansowego malarstwa, w którym widzę wiele elementów aktualnych w dzisiejszej sztuce. Odrzuca mnie patetyczna nostalgia, jednak widzę przeszłość w kolorach zdjęć z mojego dzieciństwa. Jak przygotowujesz się do sesji zdjęciowej? Tworzysz historię? Historia nie jest dla mnie aż tak ważna. Moja praca to nie słowna narracja, ale oddanie danego tematu poprzez drogę wizualną. Interesuje mnie w niej, obojętnie od tematu, ukazanie prywatności z nutą seksualnej intymności. Moja praca to wielkie reality show. Moda to tylko pretekst. Rozmawiasz długo z modelką? Zawsze wymieniamy nasze spojrzenie na projekt. Modelka musi czuć się dobrze z samą sobą. Nigdy nie proszę też o typowe „pozy modowe”. Są zbyt sztuczne. Zamiast tego proponuję pozy znane z pomników i rzeźb, ze wzrokiem utkwionym w obiektywie. Pracujesz ze swoją partnerką Eleną Gori, która kieruje włoską agencją reklamową EGAdv. Jak odbierasz pracę z tak bliską dla siebie osobą? Moja pasja to również styl życia. Mam wielkie szczęście pracować z Eleną, gdyż świetnie dopełniamy się i na planie, i poza nim. Jest moim partnerem w każdym calu. Oczywiście zdarzają się komplikacje w łączeniu pracy zawodowej z wolnym czasem, ale zawsze sobie radzimy. ...
zdjęcie z archiwum prywatnego / photo from private archive
Praca z nim to przyjemność. Zapełnione klisze nazywa czule swoimi synkami. Jego roczna córka Olivia nie ma mu tego za złe. Pracuje na całym świecie, od Los Angeles po Londyn, ale zawsze wraca do domu we Florencji. Paolo Colaiocco, włoski fotograf zrealizował z nami projekty w Mediolanie, a już niedługo czekają nas wspólne przygody w Warszawie. —
INTERVIEW
Fotografia, jak każda sztuka, ma swoją techniczną i teoretyczną stronę
Gdy już rozmawiamy o kobietach... Miałeś kilkakrotnie okazję współpracować z Vivienne Westwood. Jak to wspominasz? Vivienne to uosobienie talentu! Kiedy pracuję tuż obok niej poza planem zdjęciowym, zawsze roztacza wokół siebie atmosferę pracy — paradoksalnie — połączonej z relaksem. To niesamowicie magnetyczna osoba, która umie powalić swoją charyzmą każdego, z kim pracuje. Gdzie się to wszystko zaczęło? Na początku pracowałem dla Vivienne przy sesji zdjęciowej w Mediolanie. Później otrzymałem zaproszenie do współpracy przy jej Gold Label w Paryżu. Pracujesz głównie przy użyciu aparatów analogowych. Czemu? Paradoksalnie, wydaje mi się, że fotografia analogowa jest prostsza i szybsza. Nie lubię sprawdzać zdjęć na małym monitorze, zgrywanie zdjęć podczas sesji to strata czasu. Wykładasz fotografię we Florencji. Jakim podejściem do fotografii dzielisz się ze studentami? Fotografia, jak każda sztuka, ma swoją techniczną i teoretyczną stronę, przy czym ta druga jest prosta do zrozumienia. Czas, przesłona, czułość. Każdy może się tego szybko nauczyć, dlaczego więc tego nie wykorzystać? 40 — MOODBRD
Juergen Teller to twój ulubiony twórca. Dlaczego? Jego prace odznaczają się konsekwentną prostotą. Widzę w nich analogię do klasycznych wzorców w sztuce. Teller jest dla fotografii tym, kim Brunelleschi dla architektury. Twój kolejny projekt? Planuję kampanię reklamową dla włoskiej marki odzieżowej. Jestem bardzo szczęśliwy, gdyż bardzo szanują mój styl i podejście do pracy i mam dużą dowolność. To nie pierwsza nasza współpraca, więc mam nadzieję, że i nie ostatnia. A podróże? Razem z Eleną i Oliwią wybieramy się do Polski. W Warszawie organizujemy kilka sesji edytorialowych i kampanię reklamową. Nie mogę się doczekać, gdyż od kilku lat interesuje mnie kultura krajów postkomunistycznych. Jestem pewien, że będzie to wspaniałe doświadczenie. A które z twoich prac lubisz najbardziej? Od czasu do czasu fotografuję akty. Wierzę, że to ta część pracy, którą mogą zrozumieć wszyscy. Mam nadzieję, że niedługo zostaną one opublikowane. Na sam koniec, zdradź nam, Paolo, pies czy kot? Które zwierze bardziej odpowiada twojej osobowości? Hm, to trudne pytanie. Paolo w pracy to chyba pies, a po godzinach kot. / M
PAGINA/DZIAŁ
ZDJĘCIA / PHOTOS Paolo Colaiocco / EGAdv
PRODUKCJA / Creative Directon Aleksandra Janiec Model Suzanne / 2Morrow Models MAKE UP Stefania Gazzi
重慶森林 CHUNGKING EXPRESS
墮落天使 spódnica / skirt HANGER sandały / sandals H&M po lewej/ left: płaszcz / coat NATALIA SIEBUŁA
花樣年華 spódnica & pasek / skirt & belt HANGER
旺角卡門 denim trousers / spodnie TOPSHOP
PAGINA/DZIAŁ
東邪西毒 spódnica & kurtka / skirt & hoodie SYLWIA ROCHALA
46 — MOODBRD
CLOSE UP
CLOSE UP
Andrea Magnani. Zawód: Naukowiec
W dobie nowoczesnych technologii i postępującej globalizacji różnorodność dróg komunikacji oraz ich percepcji narzuca nowe formy ekspresji i kreatywności. Kim jest współczesny projektant? Czy artyści to nowa generacja filozofów, wizjonerów, a może poetów? Współczesny design i sztuka zostały zdominowane przez obiekty-hybrydy i projektantów indywidualistów, którzy — rozumiejąc przeszłość, spoglądając na teraźniejszość i wybiegając w przyszłość — szukają prawdziwego znaczenia obiektów i ich kontekstów. Prace Andrei są niejednoznaczne, wymykają się tradycyjnej kategoryzacji. Muzyka, wideo, rzeźba, instalacja czy fotografia są jedynie narzędziami służącymi zbadaniu mechanizmów określających wartość przedmiotu. Artysta tym samym udowadnia, że dopiero konfrontacja odbiorcy z dziełem nadaje mu znaczenie i sens. Andrea Magnani ma na koncie wystawy w czołowych galeriach we Włoszech (m.in. w Rzymie, Mediolanie, Benewencie), podczas festiwali sztuki (54. Biennale Sztuki w Wenecji, Robot Festival w Bolonii) i filmu (New Cross and Deptford Film Festival w Londynie). W 2012 r. wydał swoją pierwszą EPkę zatytułowaną „Perhaps Empire”. Jest również założycielem i współtwórcą meta projektu „Resign”, działającego nieprzerwanie od 2007 r. —
„Cptéubzeslub”, 54° Venice Biennale, pav. Emilia-Romagna, 2011 © Andrea Piffari
rozmawiała / INTERVIEW Sylwia Rochala
48 — MOODBRD
Ukończyłeś wydział projektowania form przemysłowych na Wyższej Uczelni Rzemiosł Artystycznych i Wzornictwa w Faenzie. Jeśli miałbyś podsumować jednym słowem swoje dokonania, czy byłoby to „projektowanie”? Uważasz się za designera? Moim zdaniem obecnie nadużywa się słowa design. O wiele lepiej stosować inną terminologię. Definicje słów są nielogiczne. Niektóre z nich zawierają inne definicje, inne tylko ograniczają słowa. Pojęcie designu jest w gruncie rzeczy młode. Design narodził się wraz z przemysłem. Design równa się firmie, branży. To praca dla rynku i przesiębiorstw. Tyle dla mnie oznacza to słowo. Ale oczywiście wiem, co masz na myśli. Wszystko musi być wcześniej zaprojektowane. Pewnie, w tym rozumieniu jestem projektantem. Ale na pewno moje dokonania dalece wykraczają poza tę dziedzinę. Różnica mieści się w warstwie semantycznej języka, definicje zmieniają się i żyją własnym życiem. A w odwrotnej perspektywie — to ludzie i dzieła tworzą definicje. Być może dzisiaj termin „design” oznacza zupełnie coś innego niż wzornictwo przemysłowe? Definicje i słowa są narzędziami wykorzystywanymi do komunikacji. Na tym etapie musimy zaakceptować ten fakt, inaczej nie bylibyśmy wstanie w ogóle się komunikować. Ale słowa oznaczają syntezę. A synteza nie jest rzeczywistością. Podobnie jak w ostatnim zdaniu w moim filmie „Mentire Sempre” [„Ciągłe kłamstwa” przyp. red.]: "People always tend to simplify” [Ludzie zawsze mają tendencję do upraszczania. przyp. red.]. Język w ogóle jest uproszczeniem. Ale jakoś musimy się komunikować. Dlatego potrzebujemy nowych słów. Wszystko jest skomplikowane, trudne do podsumowania w innym języku niż ten wytworzony przez same dzieło sztuki. To klucz do interpretacji moich prac. Jeśli pamiętasz, dla jednego z moich projektów stworzyłem nawet nowy alfabet. Tak, w "Marmurowym stole". A teraz muszę spytać, czy udało ci się zapamiętać nazwę twojego własnego projektu: "Cptéubzeslub"? Jest niemożliwa do zapamiętania, ale wiesz przecież, że to celowe. MOODBRD — 49
...
PAGINA/DZIAŁ
„Sistema” S, 2013 © T293 Gallery, Rome
PAGINA/DZIAŁ
CLOSE UP
Myślę, że w gruncie rzeczy jestem naukowcem. W każdym z moich projektów po prostu śledzę własne badania
Powróćmy do pierwszego pytania. Nie jesteś projektantem, ale to kim jesteś, wynika bezpośrednio z kontekstów twoich prac. W takim razie, jak opisałbyś siebie? Myślę, że w gruncie rzeczy jestem naukowcem. W każdym z moich projektów po prostu śledzę własne badania. We wstępie do tego wywiadu nazwałam cię również poetą. Nie jestem poetą, ale często piszę osobiste eseje i mniej osobiste rozprawy o sztuce, ideach bądź tematach, nad którymi pracuję. Kiedyś pisałem też wiersze. Artystyczne wypowiedzi są dobrym narzędziem komunikacji, a jednocześnie rodzajem autoterapii, zaspokajaniem indywidualnej potrzeby wypowiadania swoich przemyśleń. W tym celu prowadzisz szereg czerwonych notesów. To mi przypomina „Podręczniki designu” Olivettich. W latach 70. Castelli opublikował dla nich cykl „Czerwonych notesów”, dotyczących nie tylko systemów identyfikacji wizualnej firmy, ale i wzornictwa czy sztuki współczesnej w ogólnym ujęciu. To zabawne, że wspomniałaś o Olivettich, bo akurat dziś, jadąc samochodem, słuchałem w radiu audycji na ich temat. Dla wielu Włochów Adriano Olivetti to narodowy odpowiednik Supermana. W tym programie radiowym mówili, że Olivetti poprosił swój zespół — powiedzmy “marketingowy” — o przeprowadzenie badań, jak skonstruować pierwszą przenośną maszynę do pisania. Ale kiedy dostał analizy, całkowicie je zignorował. A potem, kiedy chłopaki od marketingu zapytali go: „Dlaczego?”, odpowiedział, że badania projektowe opierały się jedynie na osiągnieciach z przeszłości, podczas gdy jemu chodziło o pomysł wybiegający w przyszłość. 52 — MOODBRD
“Sistema S”, 2013 (c) T293 Gallery, Rome Wieloelementowa instalacja stanowiąca rekonstrukcję warsztatu artysty została skomponowana wokół cylindra wykorzystywanego do produkcji czarnych baniek mydlanych.
...
The installation made as a reconstruction of artist’s workshop was composed by several elements in connection with a brass cylinder used for making black soap bubbles.
PAGINA/DZIAŁ
CLOSE UP
„In me non c’e che futuro” [„Patrzę tylko w przyszłość.” przyp. red.] stało się w końcu sztandarowym hasłem Olivettich. Nie ulega wątpliwości, że marka miała wizjonerskie zapędy. A ty uważasz się za wizjonera? Pewnie, przecież taka jest rola naukowców. Tworzysz nie tylko obiekty, ale historie pełne magii i mitologii. Jak na przykład w instalacji "Sistema S", którą można rozumieć w różnoraki sposób. Czasem poziomy interpretacyjne osiągają u ciebie kosmiczne wymiary. Dosłownie. Wychodząc od maszynki do robienia baniek docierasz do układu planetarnego. Dlaczego jest to dla ciebie ważne? Czy uważasz, że jest to konieczne dla dzisiejszej sztuki lub projektowania? Nie mogę się wypowiadać w imieniu całej sztuki. Mogę jedynie spróbować odpowiedzieć, dlaczego jest to konieczne dla mnie. W „Sistema S” pomysł na moje badania wziął się od genezy Układu Słonecznego. Każdy element tej pracy jest kalibrowany i ma symboliczne znaczenie. Takie podejście pozwala mi na długoterminowe, wieloetapowe traktowanie tematu, podlegającego ciągłym procesom ekspansji lub kontrakcji. To tak, jak kiedy używasz słów lub liczb, aby zbudować zdanie lub opracowujesz nową teorię bądź prawo. Można spróbować zrobić to samo z elementów składających się na konkretne obiekty czy instalacje. W tym przypadku to, co projektuję to właśnie te słowa, numery. Aby wykształcić nowy język sztuki, musimy najpierw opracować odpowiednie narzędzia.
Untitled, 2010. ZDJĘCIE / PHOTO Andrea Piffari © Miagalleria, IT
Poprzez swoje prace nie tylko opowiadasz, ale i zadajesz pytania odbiorcom. Opowiedz mi więcej o filmie „Mentire Sempre”. Ostatnio doczekał się nowej odsłony na festiwalu Robot w Bolonii. Wideoinstalacja, jaką stworzyłem na potrzeby festiwalu, była nową wersją ... MOODBRD — 55
CLOSE UP
CLOSE UP
filmu opublikowanego już jakiś czas temu. Tym razem na prezentację składało się kilka części. Otwierał ją „live set” w częstotliwości 432 Hz, odpowiadającej pitagorejskiej teorii złotego podziału, ponieważ uznaję się, że rezonuje ona z wszechświatem i komórkami ludzkimi oraz odpowiada częstotliwości rytmu serca. Podczas „setu” publiczność została zaproszona do picia wody z różnego rodzaju plastikowych butelek. Każda butelka miała etykietę z naklejką logo jednej z najbardziej popularnych wyszukiwarek internetowych. Drugą część stanowił film złożony z trzech różnych, ale zsynchronizowanych ze sobą projekcji, przedstawionych na osobnych ekranach i opatrzonych przez mnie tym samym, autorskim tekstem. W trakcie projekcji aktor rozdawał gościom absurdalne kontrakty. Czego one dotyczyły? Kontrakt był o niczym, ale został spisany przez dyplomowanego prawnika. Miał na celu stworzenie oficjalnej więzi pomiędzy dwójką ludzi, nazwanych umownie Alfą i Omegą.
Aby wykształcić nowy język sztuki, musimy najpierw opracować odpowiednie narzędzia. 56 — MOODBRD
„xhtff://”, 2010 — obecnie. 2010 ongoing. (c) www.antimateriaxhtff.tumblr.com
To wszystko brzmi jak czarna komedia. Podczas absurdalnej prezentacji stroisz sobie żarty z widowni. Zarówno tytuł jak i ostatnie zdanie w filmie mają wydźwięk bardzo pesymistyczny. Stworzyłeś portret społeczeństwa skorego do kłamstw i uproszczeń. Skąd taka krytyka? Ten film nie jest o tym, co jest dobre, a co złe, prezentuje jedynie najbardziej ludzkie postawy. Chaotyczny układ zarówno filmu, jak i całej prezentacji, skonstruowałem tak, by nie dawał jednoznacznych odpowiedzi. To ty, jako odbiorca wysnułaś takie wnioski. Ja sam nigdy nie powiedziałem, że upraszczanie jest złe. Jaki był twój najbardziej interesujący projekt? Nie wiem, który z nich jest "najbardziej interesujący", mnie samego najbardziej zajmuje ostatnio „The Divination Running Project”. Ostatnio powróciłem do pracy nad nim i chciałbym go rozwinąć na większą skalę. Jego celem jest stworzenie nowoczesnego sposobu wróżbiarstwa. T-shirt wykonany z jednego kawałka materiału jest narzędziem do odczytywania przyszłości. W czasie biegu pracujesz nad rzeźbą i kondycją własnego ciała i jednocześnie się pocisz. Pot tworzy na ubraniu — w tym przypadku na T-shircie — unikalny wzór, który można interpretować, podobnie jak odczytuje się linie na dłoni czy fusy po kawie z kubka danej osoby. Moim faworytem jest “Reality Curator”. Nadałeś sobie tytuł „kuratora prawdziwej sztuki”, który poszukuje dzieł w „muzeum świata”. Umieszczałeś mosiężne plakietki identyfikacyjne obok wybranych „dzieł”. Jak to się zaczęło? Wszystko zaczęło się mniej więcej w 2007. roku podczas Festiwalu Sztuki w Imoli. Wtedy był to rodzaj partyzanckiej akcji. Z okazji otwarcia, artyści biorący udział w wystawie wpadli na pomysł, aby podoczepiać papierowe karteczki - karty identyfikacyjne — z wymyślonymi tytułami prac i autorów obok dzieł zarówno prawdziwych jak i „znalezionych”, czy w ogóle zaimprowizowanych na potrzebę akcji. Wszystko trwało dosłownie chwilę i miało raczej formę żartu, ale to wtedy właśnie wpadłem na pomysł „Reality Curator”. Początkowo, umieszczałem plakietki — „decydowałem” o tym, co jest sztuką w Rzymie. Potem przeniosłem projekt do Nowego Jorku. Obecnie pracujesz nad nowym projektem w Bolonii. Czy masz już dla niego tytuł? Możesz zdradzić czytelnikom czego on dotyczy? Tytułu jeszcze nie mam. Mogę powiedzieć tylko, że projekt cały czas znajduje się w fazie przygotowań. Nic więcej, żeby nie zapeszyć. Jestem bardzo przesądny. / M MOODBRD — 57
CLOSE UP
CLOSE UP
KOMPOT Z JABŁEK TEKST / TEXT Marcel Dawid
ZDJĘCIA / Photography Chiara Predebon
ASYSTENT / Photo Assistant Matteo Marostica STYLIZACJA / Styling Bianka Ozsvath HAIR & Make up Givevra Calie
Model Mariana Efremova @ MP MANAGEMENT, Milan
Czy jedna z najbardziej wartościowych marek świata swoją filozofią designu kształtuje międzynarodowe poczucie smaku, czy raczej się do niego dostosowuje? —
58 — MOODBRD
oprogramowania. Issey Miyake w swoich pracach używa „rozbrykanych” barw, które to łączą się, to rozdzielają, podobnie jak nowe ikony Apple.
Co kilka lat Apple przemawia do nas nowym językiem designu, jednocześnie rozszerzając ofertę produktów, co odnawia otaczający markę nimb magii. Fascynacja przezroczystymi plastikami, eksperymenty z minimalizmem, a teraz nowe słownictwo w dialekcie wzornictwa: pełne energii, prawie cielesne. Apple jest firmą, która wciąż nam udowadnia, że aby pozostać na szczycie, trzeba bezustannie się zmieniać. Tylko czy Apple cały czas stosuje dewizę „Think different”, czy może podąża śladami konkurencji?
Bogate w detale, trójwymiarowe środowisko pełne wizualnych metafor teraz stało się dwuwymiarowe i czyste aż do przesady — odarte z cieni , sprowadzone do prostych linii i powierzchni. Może to nie jest złe rozwiązanie? Google i Microsoft dokonały podobnych zmian. Od 2011. roku Google wprowadza nową szatę graficzną, by upiększyć i ujednolicić swoje serwisy (na przykład YouTube, Drive i Translate). Microsoft wypuścił styl „Metro”, najpierw w Windows Phone 7, później w systemie Windows 8. Celem było usunięcie dekoracji oraz — przy użyciu płaszczyzn i czcionki — podkreślenie zawartości aplikacji.
Jeśli przyjmiemy, że modę napędzają masowe fascynacje, powinna być dobrym obszarem do sprawdzenia, czy coś jest „trendy”. Podczas Paris Fashion Week we wrześniu 2013. roku projektanci pokazali swoje najnowsze kolekcje i stało się jasne, jak świeża i na czasie jest paleta barw nowego iOS 7 (oprogramowania iPadów i iPhone’ów) Apple. Neonowe kolory, użyte przez projektanta Yohji Yamamoto w sposób „buntowniczy” (jak mówi sam artysta) nietrudno znaleźć także w tapetach i motywach nowego
Apple ma duży wpływ na światowy design. Jednak odległość dzieląca firmę od czołówki rynkowego wyścigu szybko wzrasta. Czy marce uda się utrzymać swoją unikatowość? W przeszłości Apple było „kontrkulturowym buntownikiem”, obdarzonym lekką ręką do zdumiewających i stylowych innowacji. Ale co dzieje się, gdy kontrkultura staje się nową kulturą masową? Czy marka wciąż utrzyma się na nogach, czy może nadszedł czas, by młodszy zawodnik zajął jej miejsce? / M MOODBRD — 59
CLOSE UP
Co się robi w Canadzie? TEKST / TEXT Karolina Marzec
Młoda dziewczyna okala łydką, po czym namiętnie całuje ogromny, kamienny posąg mężczyzny. Zespół muzyków występuje w gąszczu roślin doniczkowych. Grupa mężczyzn w kominiarkach ucieka w popłochu ze zrabowanym łupem — małymi puszystymi króliczkami. Kobieta odpala papierosa od zapałki, którą trzyma w dziobie kruk siedzący na kuchennym stole. 60 — MOODBRD
CLOSE UP
Abstrakcja? Nonsens? Surrealizm? Tak się robi teledyski w Canadzie! A właściwie w Barcelonie, bowiem kolektyw filmowy Canada zlokalizowany jest w stolicy Katalonii. W ich przypadku nic nie jest oczywiste. Inicjatywa powstała w 2008 roku, kiedy Luis Cerveró, Nicolás Méndez i Lope Serrano połączyli swoje siły, po to by wspólnie robić reklamy. Jednak szybko okazało się, że całą trójkę najbardziej kręci mało intratna, ale jakże wciągająca branża teledysków. Wkrótce specyficzne wideoklipy stały się ich znakiem rozpoznawczym. Obecnie mają na koncie współpracę z takimi gwiazdami jak Oh Land, White lies, Breakbot, Justice czy Scissor Sisters. Na ich twórczości zyskuje także rodzima scena muzyczna, która mając na własnym podwórku tak utalentowanych reżyserów, wzbogaca swoje utwory o ciekawą stronę wizualną. MOODBRD — 61
CLOSE UP
Deklarują zamiłowanie do sprawdzonych, klasycznych technik realizatorskich, stronią od blue boxa, a efekty specjalne są ich zdaniem nudne, bo postprodukcja to czasochłonny i nużący proces. Lepiej wyjść w teren. Najchętniej kręcą „prawdziwą rzeczywistość” i z ich perspektywy niewątpliwie nabiera ona kolorytu bardziej frapującego, czasem nawet absurdalnego. 62 — MOODBRD
W początkowym okresie ich teledyski przypominały zlepek niekonwencjonalnych ujęć, które ciężko połączyć w spójną całość, nawet po zażyciu dużej dawki środków odurzających. Dobrym przykładem jest klip do utworu „Bombay” hiszpańskiego artysty El Guincho, który stanowi esencję wczesnych dokonań kolektywu. Na podobnej zasadzie zbudowany jest teledysk do piosenki „Ice cream” zespołu Battles. Zaskakująca seria 500 krótkich ujęć bombarduje nas niecodziennymi wrażeniami. Zwykłe, statyczne obrazy przeplatają się tu z abstrakcyjnymi i dynamicznymi scenami. Pustynia, kobiety ćwiczące ciosy karate na zboczu wzgórza, kaktus w doniczce, mężczyźni praktykujący sztuki walki w sali treningowej, męska dłoń dotykająca kobiece kolano, damska ręka wymierzająca policzek mężczyźnie, chłopak
pijący mleko z kartonu i tak dalej… Oglądając ten film, można odnieść wrażenie, że przegląda się album ze zdjęciami. Pojedyncze klatki mogłyby trącić nudą, ale sekwencja i sposób przeplatania kadrów układa się w atrakcyjną i zaskakującą wizualnie całość.
zdjęcia © CANADA
VINTAGE SCIENCE-FICTION Na czym polega fenomen Canady? Panowie bardzo umiejętnie odwołują się do przeróżnych estetyk, nie stroniąc przy tym od pokazywania nagości w bardzo apetyczny, właściwy południowcom sposób. Mają doskonałe wyczucie tego, co może chwycić wśród młodych ludzi, którzy stanowią większość grona odbiorców teledysków.
CLOSE UP
Kamp prosto z Japonii Istnieje także drugie oblicze Canady. Bardziej kampowe, ocierające się o kiczowatą estetykę japońskich reklam, mangę czy oldschoolowe gry komputerowe. Takie wpływy widać w klipach do utworów „Fever” zespołu Holograms czy „Meteoritos en Hawaii” Papa Topo. Ostatnio panowie częściej sięgają po animacje, bawiąc się tą techniką na różne sposoby. Mimo to efekt końcowy nadal jest mocno przestylizowany, choćby poprzez piksele i liczne odwołania do popkultury
lat 80tych i 90tych. Wszystko to, zawsze i niezmiennie, okraszone poczuciem humoru. Bumerang Jest kilka motywów, które w różnych odsłonach powracają w twórczości Canady. Panowie bardzo upodobali sobie kobiety w dwuznaczny sposób liżące nieoczywiste przedmioty takie jak: szyszki, klamki, wrotki, gałęzie, róże. Chętnie też pokazują karykaturalne sceny walki, węże, kasety magnetofonowe oraz kobiece piersi i kolana. Często pojawiają się kościotrupy lub czaszki oraz bajkowe wątki takie jak magiczna kula. Teledyski Canady to swego rodzaju sensualny ukłon w stronę surrealizmu, który dobie przypadkowej selekcji informacji daje szansę na przeżycie doskonale zaprojektowanej przygody. / M MOODBRD — 63
QUESTION
QUESTION
Kto spotyka dzisiaj geeka TEKST / TEXT Piotr Moskowicz
zdjęcie z archiwum prywatnego / photo: private archive
Każdy z nas prawdopodobnie zetknął się z geekiem, wiele osób nimi jest, a jeszcze więcej nie zdaje sobie sprawy z wzajemnych oddziaływań pomiędzy tym obco brzmiącym terminem a naszą teraźniejszością. Geekowie byli, są i będą, lecz dopiero obserwacja współczesnego świata daje nam podstawy, by twierdzić, że teraz odnaleźli swe miejsce. —
64 — MOODBRD
Kim jest geek? Jak jest przedstawiany? Gdzie najczęściej występuje? Czy każdy może nim być? Czy być nim to ujma, czy powód do dumy? Słowo geek wywodzi się z języka angielskiego i oznaczało, jeszcze na początku XX wieku, członka wędrownej trupy cyrkowej, ulicznego artystę, który ku uciesze widzów nie cofał się przed najbardziej makabrycznymi popisami, jak na przykład odgryzanie głowy żywemu kurczęciu. Jednak w każdym żywym języku słowa nieustannie tracą dawne znaczenia i nabywają nowe, odpowiadając współczesnym trendom i zapotrzebowaniu użytkowników. Nie inaczej rzecz miała się ze słowem geek, które stało się definicją pasjonata, człowieka osobliwego, lecz posiadającego niebywały intelekt i wiedzę ze ściśle określonej, często egzotycznej dziedziny. Bardzo łatwo zauważyć, że geek ma wiele wspólnego z nerdem, ale — w przeciwieństwie do niego — może być bardziej „uniwersalny”. Nerdami są zazwyczaj osoby, których umiejętności obejmują wszystko, co jest związane z informatyką. Stosując terminologię matematyczną można powiedzieć, że nerdzi bądź nerdowie są podzbiorem geeków, komputerowymi pasjonatami. ... MOODBRD — 65
QUESTION
QUESTION
To prawda, że geek bywa introwertyczny, ale ma coś, czego żąda od nas współczesny świat – przywiązanie do szczegółu i analityczny umysł
Czy to jakaś nowa rasa, nieznany gatunek? Czym zatem tłumaczyć pojawienie się geeków? Sądzimy, że ich znamy. Niemodne ubrania, nieatrakcyjna aparycja i brak umiejętności interpersonalnych. Ceni się ich za wiedzę, ale to gadające ściągi, nikt, kim można by się zainteresować na dłużej. Jest to nie tyle niesprawiedliwa i krzywdząca ocena, co raczej oznaka krótkowzroczności. Trudno się temu dziwić, jeśli kinematografia i słowo pisane utrwalają przede wszystkim negatywny obraz geeka. Szereg filmów powiela tylko stereotypy: poczynając od „Telemaniaka” z Jimem Careyem w roli głównej, na „Grach wojennych” z Matthew Broderickiem kończąc. Nie trzeba dodawać, że postać genialnego twórcy Facebooka z filmu „The Social Network” nie zasługuje na wiele sympatii. Geek to idiota, introwertyk, niebezpieczny maniak, w najlepszym razie dziecko, które o mały włos nie skazuje świata na zagładę. Jeśli szukalibyśmy zaś literatury, która zawiera słowo geek w tytule, natknęlibyśmy się nieraz na dowcipne podręczniki z rodzaju „Jak wyrwać pannę będąc geekiem”. Na szczęście podobne brednie zdają się należeć do przeszłości. To prawda, że geek bywa introwertyczny, ale ma coś, czego żąda od nas współczesny świat — przywiązanie do szczegółu i analityczny umysł. Rynek i postęp zdają się to rozumieć, powierzając stanowiska, międzynarodową sławę i pieniądze właśnie pasjonatom, najlepszym ze specjalistów. Kto stworzył giganta informatycznego z Redmond? Bill Gates, student-wynalazca. Kto stworzył Apple, firmę, która stała się swego czasu największym konkurentem Microsoftu? Steve Jobs. Podobną drogę przeszli twórcy Google, korporacyjnej potęgi multimedialnej. Najpierw musi nastąpić postęp technologiczny, a kultura podąży za zmianą lub oprze się jej. Ale kultura tylko reaguje, sama nie tworzy współczesnych jakości. Ta sama oczerniająca geeków literatura i kinematografia, obserwując realia, stara się ukazać teraz pozytywny obraz. Chlubnym tego przykładem może być postać Lisbeth Salander, genialnej informatyk z poczytnych powieści kryminalnych Stiega Larssona. Zagłębiając się w życiorysy światowych znakomitości również natkniemy się na pasjonatów. Brian May, światowej sławy gitarzysta zespołu Queen, z dala od przemysłu muzycznego oddaje się nietajonej miłości do astrofizyki. Piękna Natalie Portman zrezygnowała z promocji swojej roli w pierwszym epizodzie „Gwiezdnych Wojen”, gdyż wolała studiować na Harvardzie. „Szybki i wściekły” Vin Diesel nadal jest zapalonym graczem fabularnej gry „Dungeons & Dragons”, a nawet 66 — MOODBRD
... MOODBRD — 67
QUESTION
wytatuował sobie imię swojej wymyślonej postaci na plecach. Z innych niż aktorstwo dziedzin można wymienić takich tuzów, jak projektant mody Marc Jacobs albo architektka Zaha Hadid. Wiemy już, że sukces towarzyszy geekom, a wszystko, co potrzebne, by nim zostać to powiedzenie „tak” pasji, jakakolwiek by ona nie była. Potoczne spostrzeżenie „nie musisz być dobry we wszystkim, wystarczy, że będziesz znakomity w jednym” dostatecznie wyjaśnia zasadę, której należy się trzymać. Nie każdy jednak odważy się kroczyć tą ścieżką, gdyż jest ona pozornie złudna i godna odrzucenia, biorąc pod uwagę jej aspekt socjologiczny. Większość obawia się wszelkich przejawów nienormalności, co jest oczywiste. Automatyczne potępienie, które dotyka ludzi o odmiennych hobby, to tylko wariant tej ksenofobii. Dziewczynka, która, zamiast bawić się lalkami w towarzystwie rówieśniczek, na skrzypcach wygrywa najpiękniejsze adagio, zostanie nagrodzona dopiero w dorosłym życiu, kiedy otworzą się przed nią podwoje filharmonii. Rzecz jasna istnieje od tego wiele wyjątków, ale każdy wie, jak mają się do reguły. Kultura geeków jest różnorodna, zależy od rejonów geograficznych. Poza USA, ciekawe są szczególnie jej japońskie i brytyjskie przetworzenia. Popkultura amerykańska nie oszczędziła żadnego skrawka planety, lecz szczęśliwie nie była wystarczająco dominująca by wygrać z rodzimą obyczajowością. W Kraju Kwitnącej Wiśni, w którym aż roi się od przeróżnych specjalistów, część pasjonatów to „otaku”, miłośnicy narodowej mangi i anime, ale stanowią oni tylko wierzchołek góry lodowej. Ta niezwykła mozaika profesjonalistów, bezgranicznie oddanych swoim zainteresowaniom, nieco chaotyczna i krzykliwa dla postronnego widza, uczyniła Japonię jednym z najgłośniej ryczących azjatyckich tygrysów (i nie chodzi tu bynajmniej o militarystyczny okrzyk „Tora, tora, tora!”, który zapoczątkował atak na Pearl Harbor). Stało się tak, według Eiko Ikegami i Ann M. Harrington, dzięki godnej podziwu gracji, z jaką Japończycy odpowiedzieli na wymogi postindustrialnej demokracji, przekształcając narodowy kodeks samurajów, w którym pozostał potężny duch indywidualizmu i samodyscypliny bez nacisku na agresję i przemoc. Należałoby to naśladować, zamiast niczym Amélie Nothomb cynicznie opisywać Honsiu i Hokkaido, jako dzikie i nieznane dla człowieka Zachodu,. W Wielkiej Brytanii różnica jest bardziej kosmetyczna, gdyż termin „geek” występuję razem ze słowem „Baffin”, które także oznacza pasjonata, ale ma zawsze bardzo pozytywne konotacje, oznaczając pierwotnie zwycięskiego technologa lub inżyniera, na którego szczegółowej wiedzy i patriotycznej pracy zatrzymał się germański miecz Trzeciej Rzeszy. Brytyjczycy, jak każdy naród, hołdują tradycjom z czasów wielkości. Przyszłość zawsze okrywa mgiełka tajemnicy i bardzo możliwe, że obserwowana obecnie fascynacja kulturą geeków zniknie jak para w blasku nadchodzącego poranka. Nie zmienia to jednak najważniejszego faktu. W tym momencie geekowie są synonimami inteligencji i szyku. W Internecie do pasjonatów nawiązują też współcześni dynamiczni przedsiębiorcy, by wymienić blog „Like a geek” Marcina Kosędowskiego, młodego polskiego właściciela firmy oceniającej strony internetowe. W dobie kapitalizmu i racjonalnego zainteresowania samym sobą bycie geekiem to wyjście naprzeciw specjalistycznym oczekiwaniom rynku i tendencjom kulturowym. Moda, rozwój i dobrobyt mówią jednym głosem: „potrzebujemy cię, geeku!”. / M 68 — MOODBRD
advertisement
INTERVIEW
CLOSE UP
Minimalizm, świeżość, przewrotność rozmawiała / INTERVIEW Linni Ta Zdjęcie / PHOTO Chiara Predebon
Wywiad z założycielkami łódzkiej marki Hanger: Agnieszką Rymarczyk, Joanną Klarą Palmą i Martyną Montewską . Ich ubrania z najnowszej kolekcji zabraliśmy do Mediolanu jako jedną z naszych ulubionych polskich marek. — Może, na początku, przybliżycie waszą markę przy użyciu kilku słów-kluczy? Minimalizm, czerń i biel, kontrast, świeżość, przewrotność. Dlaczego powstała wasza marka? Z potrzeby kreowania mody unikatowej, której deficyt zauważyłyśmy na polskim rynku. Trzy studentki, jedna myśl, jeden koncept, jedna siła, wspólna marka. Czemu zdecydowałyście się na taką właśnie nazwę? Jest krótka, mocna, rozpoznawalna w większości języków. Ciekawe, że wyraz „hanger” brzmi identycznie nawet w tak egzotycznym języku jak japoński. Graficzna harmonia wyrazu jest jednocześnie odzwierciedleniem czystych form i geometrycznych podziałów, będących częścią naszych inspiracji. Jak wygląda wasz typowy dzień pracy? 70 — MOODBRD
Do południa czas zajmuje nam uczelnia, gdzie studiujemy projektowanie odzieży. Czternasta to pora na porcję błonnika witalnego, który daje nam energię do pracy. Zaczynamy od oglądania próbek tkanin, które poprzedniego dnia zdobyłyśmy w hurtowniach, dobieramy kolorystykę i ciągle oglądamy, oglądamy, oglądamy magazyny albo platformę WGSN w poszukiwaniu inspiracji. Szkicujemy pierwsze, luźne pomysły — nie są to całe sylwetki i kompletne zestawy, raczej pojedyncze asortymenty i ciekawe detale. Pod koniec każdego dnia przychodzi czas na podsumowanie twórczego etapu i lody mojito. Zdradzicie źródło swoich inspiracji? Za każdym razem inspiruje nas coś innego. Ostatnia, jesienno–zimowa kolekcja zainspirowana była sztuką malarza Stephane Hirschiego, a nadchodząca, wiosenno–letnia, powstała na fali zainteresowania zjawiskiem „human zoo”. Nigdy nie traktujemy niczego dosłownie — źródła, z których czerpiemy, to tylko bodziec, punkt wyjścia, wokół którego budujemy, tworzymy styl naszych ubrań. Gdzie widzicie Hanger za 5 lat? Jakie są wasze cele rozwojowe dla marki? Rozwój to podstawa. Pracujemy nad kontaktami w Japonii i Rosji. / M MOODBRD — 71
CLOSE UP
STORY
A LOVE LETTER TO MARC JACOBS
Graphic based on "Shop window at the Place St Honoré" © Monica Arellano-Ongpin. Creative Commons
TEKST / TEXT Jan Chodorowicz
72 — MOODBRD
Światkiem mody podczas ostatniej edycji Paris Fashion Week wstrząsnęła wiadomość, że Marc Jacobs opuszcza Louis Vuitton, by skoncentrować się na swojej marce. Ten jeden z najbardziej wpływowych amerykańskich projektantów do momentu opuszczenia Louis Vuitton był kierownikiem artystycznym prawie dwudziestu kolekcji rocznie. Mimo to, wszystko, co robi, charakteryzuje najwyższa jakość. To tylko część powodów, dla których go kocham i podziwiam. — Jego kolekcje są zawsze najbardziej oczekiwanym wydarzeniem na nowojorskim Fashion Weeku. Jak jego mistrzyni, Miuccia Prada, Jacobs zawsze wyprzedza trendy, zwiastuje to, co pojawi się na wybiegach Europy i Ameryki. Często nawiązuje do minionych epok. Jego kreacje nigdy jednak nie przypominają sztucznych kostiumów czy przebrań, projektant raczej wszczepia elementy zaczerpnięte z estetyki „disco” i „modsów” w swoje dzieła. Niewielu projektantów zaskakuje, tworząc praktyczne, funkcjonalne ubrania. Markowi Jacobsowi udaje się to co sezon. W każdej z jego kolekcji znajdziemy zestaw doskonale skrojonych płaszczy, klasycznych swetrów i eleganckich sukienek. Innymi słowy — ubrań, których kobiety pragną i, jeśli mogą sobie na nie pozwolić, noszą. Jego pokazy to prawdziwe spektakle. Zwłaszcza te, które organizował dla kolekcji Louis Vuitton. Podczas jednego z tych ekstrawaganckich
wydarzeń wykorzystał schody ruchome, podczas innego pociąg za osiem milionów dolarów. Stara się nam przypomnieć, że moda może być fantazją. Jeśli jest przemysłem wartym wiele milionów dolarów, można ją wykorzystać do realizacji swoich marzeń i sennych wizji. Marc Jacobs wie, że światy mody i sztuki są nierozłączne, tak jak wiedziały to Coco Chanel czy Elsa Schiparelli, które miały okazję współpracować z Salvadore Dalim. By do końca zatrzeć granicę między tymi dziedzinami, Jacobs przez lata tworzył z artystami takimi jak Takashi Murakami, Stephen Sprouse, Richard Prince, Yaypi Kusama. Jacobs kocha sztukę współczesną (był porównywany nawet do wielkiego Andy’ego Warhola). Jednak nie tylko ona wpływa na jego prace. Każdy, kto w zeszłym roku odwiedził wystawę „Marc Jacobs: Louis Vuitton” w Musée des Arts Décoratifs miał rzadką okazję zobaczyć źródła inspiracji projektanta. Wśród nich znajdowało się wiele manekinów, instalacji, makiet, witryn sklepowych, jedna ze ścian pełna była zdjęć i ekranów z filmami. Wśród nich wiele było tego, co „płytkie i powierzchowne”, to znaczy obrazów zaczerpniętych z kultury popularnej, widzianych w telewizji czy na ulicy. By budować swoją markę, projektant wypuszcza nową linię kosmetyków i bez wątpienia na tym nie poprzestanie. Osobiście będę tęsknił za jego pracą dla luksusowej francuskiej marki, ale wiem, że Marc Jacobs ma nam jeszcze wiele do pokazania. / M MOODBRD — 73
CLOSE UP
26
CLOSE UP
Płynna architektura
Grid pinching study 2
TEKST & PROJEKT /TEXT & PROJECT Marcin Szpil
27
24
Grid pinching study 1
„Flow”[fləʊ] — określa przemieszczanie (zwłaszcza cieczy oraz gazów); opisuje ciągły ruch jako prąd lub nurt. „Kultura Flow” — określenie dzisiejszej kultury i stylu życia, objętych nieustannym ruchem, zmieniającymi się tendencjami; kultury bezustannego przepływu informacji. „Kultura Flow” jest fenomenem drugiej dekady XXI wieku, świata bezprzewodowych połączeń, smartfonów i naszego dążenia do niczym nieograniczanej wolności. —
25
Formy 3D stworzone na podstawie diagramów 28
i algorytmów komputerowych. Grid pinching study 3
Blue Grid modifications is a graphic experiment into the morphing properties of grids and nets. The study takes to identifying different spatial relations in the structures of grids as they are subject to modifying forces.
74 — MOODBRD
29
Świat, wcześniej postrzegany przez nas jako stały, zdefiniowany przez ciężkie kształty i formy, teraz odbieramy raczej jako ulotną, przekształcalną przestrzeń. Zmianie uległ także nasz sposób kontaktu z otoczeniem i poczucie własnej obecności — nie budujemy przez dłuższy czas trwałych więzi z tym, co nas otacza, raczej prowadzimy grę polegającą na flircie, uwodzeniu. Ośmiela nas wszechobecność obrazów i informacji. Formowanie, dopasowanie przestrzeni doskonale odbija charakter naszej zglobalizowanej kultury. Zróżnicowany styl życia, który tworzy potrzebę kawy na wynos, kieszonkowych telefonów, kieszonkowych komputerów, bezprzewodowych połączeń, rzuca wyzwanie kształtowi i formie, kwestionuje ich zdolności do określania naszego świata. Kiedy z tym, co trwałe i uformowane, nie łączą ... MOODBRD — 75
CLOSE UP
CLOSE UP
13 3
11
14 1 Entrance Garden 2 Main Hall - Gallery 3 Information Center & Gallery reception 4 Gallery exposition entrance 5 Bistro 6 Kitchen and backroom 7 Hall 8 Administration & workshop lobby 9 Temporary art storage & maintenance workshops 10 Railway station information 11 Hall 12 Kiosk 13 Outdoor projection space & multipurpose area 14 Void for Ventilation pulsion
12
8
9
2
5
4
10
6
7 2
1
1 Flexible exposition hall 2 Exposition Gallery 3 3 Rest area & vantage p 4 Flexible workshops & a
3
4 1 N
44
Floor plan +250cm
10m
10m
N
Dworzec Centralny w Warszawie, ilustracja. Archiwum prywatne. Illustration of Warszawa Centralna railway station. Private Archive.
2
1
1
3
1
48
1 Viewing platform 2 Exposition gallery 2 3 Flexible workshops & conference spaces
1 Administration & offices 2 Rooftop terrace and garden
Floor plan +1600cm
10m
N
N
10m
Floor plan +750cm
45
1 1
1 Exposition gallery 4
46
Floor plan +900cm
1 Archives
10m
nas już kable, na stałe włączamy się w wiecznie zmienną, wirtualną sieć. Tworzy ją nasz ruch, przepływ dóbr i energii, informacji i idei…
Umieszczony w sercu Warszawy projekt jest komentarzem do płynnego i dynamicznego życia współczesnej stolicy Polski. Tkanka miasta, skonstruowanego i ukształtowanego, okaleczonego i tworzonego na nowo jest nośnikiem wielu sprzeczności i wieloznaczności, którym wyzwanie rzuca współczesna, dynamiczna kultura. „Serendipity” skupia się na warszawskim Dworcu Centralnym, jednym z największych węzłów komunikacyjnych w kraju.
W rezultacie, rozmywające się struktury społeczne i zmiany w stylu życia na nowo definiują naszą kulturę — jako pełną przepływu danych, ciągle zmienną i od nas wymagającą elastyczności oraz ciągłej adaptacji. W czasie, kiedy staramy się wpasować w otoczenie, pojawiają się pytania: „czy to otoczenie również odpowiada na zmiany? W jaki sposób światowa architektura pokazuje, odzwierciedla czynniki, które tworzą nasze społeczeństwo?” Projekt „Serendipity” (umiejętność odkrywania czegoś przez przypadek, przy pomocy szczęścia. przyp. red.) to komentarz do ducha dzisiejszych czasów. Opiera się na fetyszu informacji, danych, cyfrowego świata, znajdującego się w wiecznym, szybkim ruchu. Jednym słowem: opiera się na kulturze ciągłego przemieszczania i przepływu danych. Podważając dotychczasową praktykę projektowania, poszukuje drogi do estetyki, która nie przedkłada formy nad cele i aspiracje; takiej estetyki, która najlepiej odda idee naszych czasów — nieposiadające konkretnego kształtu. 76 — MOODBRD
N
N
Sam budynek, osadzony niczym pomnik na złożonej sieci podziemnych tuneli, jest modernistycznym wzorem trwałych form i regularnej struktury. Ta składająca się z krat konstrukcja dopuszcza tylko jednoznaczne rozumienie przestrzenności budynku, jest synonimem powtarzalności, rytmiczności upływających dni, charakterystycznej dla modernizmu. Obecnie wszystko się zmienia, a przestrzeń postrzegana jest bardziej przez ruch i odniesienie do innych punktów niż przez swoją strukturę i właściwości. Jak więc można zaadaptować powierzchnie i kształty budynków, by odzwierciedlić współczesne tendencje? Rzuty. Typological floor plans.
Projekt ma na celu rozwój języka estetyki, który pozwoli „formie” wyłonić się z „bezforemnej” perspektywy. Inspirowany przez myśl Gilles’a Deleuze’a, ... MOODBRD — 77
10
CLOSE UP
PROMO
Dworzec Warszawa Centralna, wizualizacje. Warszawa Centralna railway station, visualisations.
projekt wykorzystuje narzędzie, jakim jest diagram, by zbudować most między „Flow” a formą. Wykres staje się doskonałym medium, umożliwia przekaz logicznego komunikatu — nowych pytań o estetykę, którą kształtują niematerialne czynniki współczesnego świata. Rysowanie i badanie projektu, wyłaniającego się dzięki nienamacalnemu „Flow”, otwiera paletę możliwości dla projektowania w architekturze, wzornictwie, pozwala szukać nowej estetyki. W czasach, kiedy jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania świata przez okno pędzącego pojazdu i zwiedzania odległych miejsc przy pomocy ekranów telewizorów i komputerów, nasze pojęcie estetyki i emocji uległo zmianie. Artyści — w tym projektanci i architekci — dzięki próbom obserwacji, nasłuchiwania niewidocznych wydarzeń, połączeń i przepływów mogą odkrywać nowe tworzywa. To dzięki temu udaje im się tworzyć nowe przeżycia i formy, nowe kategorie estetyczne, które potrafią wywołać nasze emocjonalne reakcje. / M 78 — MOODBRD
*38
*38 to oprawa świetlna kanadyjskiej marki Bocci, zaprojektowana przez Ometa Arbela w 2012 roku. Na oprawę składają się trzy główne komponenty: sieć miedzianych drucików, wykonywane ręcznie, szklane kule ze zintegrowanymi w ich wnętrzu trzema punktami świetlnymi oraz towarzyszące im satelity — mniejszych rozmiarów szklane naczynia. Oprawie uroku dodają, umieszczone w szklanych nieckach rośliny, tworząc piękną, żyjącą i plątającą się pod sufitem instalację o niebywałych walorach zarówno estetycznych jak i funkcjonalnych. mesmetric.com
MOODBRD — 79
CLOSE UP
CLOSE UP
Advanced style Wśród muz Ari Seth Cohena, założyciela bloga, który święci triumfy od kilku lat, nie znajdziemy top modelek. W jego dzienniku internetowym nie przeczytamy o tym, jak projektanci zinterpretowali w swych najnowszych kolekcjach „kolor sezonu”. Dowiemy się natomiast, co na temat nowojorskiego Fashion Weeka sądzą jego 80 — MOODBRD
prawdziwe weteranki — osoby, których lata młodości przypadły na pierwszą edycję sławnego dziś święta mody. Barwne stroje fotografowanych postaci to jedynie medium, które pozwala Cohenowi rozpoznać w tłumie tych, którzy mogą inspirować swoimi niekonwencjonalnymi przemyśleniami na temat życia. Nie oznacza to jednak, że „Advanced Style” skupia się na sentymentalnych opowieściach osób, które lata świetności mają dawno za sobą. Wręcz przeciwnie — udowadniają, że choć nie
zdjącia / photos
Czy kiedykolwiek zdarzyło Wam się chcieć wyglądać jak 70-latka? Jeśli nie, to pewnie nie słyszeliście o projekcie „Advanced Style”. —
Ari Seth Cohen
© www. advancedstyle.blogspot.com
TEKST / TEXT Ania Rubkiewicz
ZDJĘCIA / PHOTOS
możemy zatrzymać zegara biologicznego, to sami decydujemy o tym, czy upływający czas zmienia nasze nastawienie do życia. Pięć lat od założenia „Advanced Style” stało się czymś znacznie więcej, niż stroną ze zdjęciami „street fashion” w wersji dla dojrzałych. Bloger może pochwalić się nie tylko dorobkiem, obejmującym dwie dotychczas wydane książki. Zaangażował się ponadto w produkcję filmu dokumentalnego, którego premiera przewidziana jest na najbliższe miesiące. Na popularności bloga
skorzystali także jego bohaterowie, którzy z powodzeniem realizują się w rolach modeli w kampaniach reklamowych i w sesjach dla magazynów poświęconych lifestyle’owi. Jak udowadnia Cohen, młodość to dobrodziejstwo natury, ale starzenie się jest jego dojrzalszą odsłoną. Z wiekiem możemy doskonalić się na wielu poziomach, ucząc się prawdziwego "joie d'vivre”. Na tym właśnie polega idea „Advanced Style” — wyższej formy klasy osobistej, wybiegającej wyłącznie poza aspekty wizualne. / M MOODBRD — 81
EDITOR'S LETTER
Life is elsewhere
CONTRIBUTORS
MOODBRD CONTRIBUTORS
Aleksandra Janiec Editor in Chief
TRANSLATION Brian Dam
Never before in history, was creating visual art so easy. For the first time, thanks to technological advancements, every one of us can have a printery, a photographic studio or a film set at home. With easier access to electronic equipment and the indisputable cult of beauty, interest in photography, film or design is radically increasing. With global communication, the boundaries of perceiving matter dissipate. New forms of communication and creativity emerge. This occurrence is visible in the portfolios of different designers, each representing a distinct style. Among the generation born in the ‘80s and ‘90s, interest in the aforementioned fields is perceived very well. The generation formed in times of democracy and open borders is travelling much more than their parents. They’re more and more conscious of the surrounding world and don’t feel the restraints of those who came before. With them in mind, we created the first issue of MOODBRD. By exposing phenomena related to visual art, and also presenting the creators and analysing social behaviour, MOODBRD is a record of what is popular, current and expected in artistic communities. One of the aims of the magazine’s creators, is to share creativity from all around the world. In the first issue we concentrated on selected European cities, such as Milan, London, Barcelona, Moscow, and also on events and artists affiliated with New York and our native Warsaw. By showing traditional and digital art, current and future cultural trends, new technology and memories, MOODBRD is a postcard. Specific articles, feuilletons and interviews stand for concrete objects, creators and ideas, setting trends and directions for the future development of culture. The first issue of MOODBRD is titled “Life is Elsewhere”, because it seems, that now more than ever, people strive for constant change. Life of the modern generation orbits around many places, cities and countries, in the boundaries of the real and the virtual world. Today’s lifestyle is becoming more rapid and cosmopolitan, and modern cities from all around the world attract a new race of artists ready to create dialogue between theoretical and practical aspects of culture and art. Art’s message is no longer a direct result of interest or education. Similarly to the past eras, which left a legacy of successive generations, today it’s places that have an opportunity to influence, inform and transform who we are. Pietro Cocco, one of the artists featured in the magazine, says about himself: “I am a traveller, I never see myself there, where I actually am”. In my opinion, that is what today’s culture is all about. In the reality of constant change, admiring everything that is “vintage”, and having a simultaneous obsession to foresee trends, we can be sure of only one thing. Life is elsewhere. Everywhere, but not here. 82 — MOODBRD
—
—
The founder and chief editor of MOODBRD. Active in the fields of photography, computer graphics and fashion journalism for five years. She gained her experience working for magazines such as “PANI” or “Viva!Moda”. She loves to analyse trends and social phenomena, what can be seen reflected in her commercial projects, completed in Warsaw, Milan and Lon-don. She studies Management at the Leon Kozminski Academy in Warsaw.
Executive editor. Art historian and Fashion Designer. Thanks to the Fashion Week shows in Łódź and Berlin, and features in the magazines such as “Vogue Italia”, “Hype”, “Elle”, “Viva!Moda”, her work has been recognized internationally, pushing the front of young Polish Designers. Working closely with materials and the tactile to make highly crafted cre-ations, she weaves her everyday interests of film, art and lifestyle into everywork.
ALEKSANDRA JANIEC Warsaw, PL
—
—
MOODBRD’s art director, responsible for the graphic design of the magazine. She collaborates with many publishers, cultural institutions, galleries and individual artists. She's a PhD student at the at the Warsaw Academy of Fine Arts.
A fashion designer born in Hanoi, a graduate of Milan’s Insituto Marangoni and the London School of Fashion. The experience she gained in Paris at the legendary Ecole Lesage allowed her to craft her own characteristic style, bonding luxury with romantic handwork. In 2012, because of her large achievements, Linni was invited for an audience with Queen Elizabeth II, as part of the jubilee of her Majesty. Linni Ta in MOODBRD does mostly interviews with artists.
MARYSIA MASTALERZ Warsaw, PL
LINNI TA HANOI, VN
SYLWIA ROCHALA Warsaw, PL
—
MARCEL DAWID MEDIOLAN, IT A student of the Architecture department of Polytechnic University of Milan, where he gains knowledge in the field of design, which interested him since childhood. A passionate of automotive design, history of art and new forms of visual communications. In Warsaw he gained experience assisting in advertisement productions. Today he actively participates in projects associated with graphics and interior design. For MOODBRD, Marcel writes about industrial design’s current matters. Involved from the beginning, he greatly influenced the magazine.
—
—
—
A fashion designer, trendsetter, an obsessed passionate of industrial design. The author of the cult blog “High Street Judges”, where he analyses fashion in the context of the newest social phenomena and mass culture. For years he lived in the Arabic countries, finally settling in Tel Aviv, where he studies at the same department as his idol — Albert Elbaz, a luxurious tailor and creative director of the Lanvin brand.
Architect and graphic designer, he studied at the L'École de la Cambre in Brussels and at the Oxford University. In Poland he worked on an exhibition for the Museum of the History of Polish Jews in Warsaw. He spent most of his life in Belgium where he discovered a great sensitivity for art and design. Currently he lives in Oxford, where he works on his Master’s thesis. At MOODBRD, he’s a translator and author of texts about the relation of culture, sociology and fashion to the modern view of architecture.
An art historian and artist working in the field of sculpting, painting and experimental pho-tography. She collaborates with fashion designers where she dabbles in PR and administrat-ing. She enjoys basketball. Currently, she prepares her Master’s thesis on local urbanism in relation to international architectural tendencies at Warsaw University UKSW. She’s the prac-tical side of MOODBRD. She gained the necessary perseverance raising three children.
JAN CHODOROWICZ TEL AWIW, IL
MARCIN SZPIL OXFORD, UK
MONIKA FRĄK Warsaw, PL
—
—
—
MOODBRD correspondent from London. A graduate of the Department of Modern Literature and Comparative at the University of Paul Valery in Montpellier, courses at the Jagiellonian University and Central St. Martins. As a photographer she creates product campaigns and editorials for magazines, fashion designers and modelling agencies. As a translator she collaborates with the Academic Bookstore in Cracow and the Warsaw Polytechnic.
MOODBRD editor. Associated with the BWA Design gallery in Wrocław. A curator of the educational project “Szafa Polska 90_10” and collective exhibition “Szafa Polska”, dedicated to modern polish fashion. A lecturer and journalist interested in theory of fashion. Fashion editor at Agora. His new exhibition “Gotyk polski” captures gothic inspirations in fashion and costume design.
Responsible for proofreading at MOODBRD — and from time to time — translations. A stu-dent of Polish Philology at the University of Warsaw. In spare time he writes music reviews for the avant-garde magazine “Lampa”.
JUSTYNA MĘTRAK RADON LONDYN, GB
MICHAŁ NIECHAJ Warsaw, PL
TADEUSZ RUBIK Warsaw, PL
MOODBRD — 83
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 06
Wild Wild East Text Michał Niechaj
translation Marcin Szpil
“Think about the strangeness of today's situation. Thirty, forty years ago, we were still debating about what the future will be: communist, fascist, capitalist, whatever. Today, nobody even debates these issues. We all silently accept global capitalism is here to stay. On the other hand, we are obsessed with cosmic catastrophes: the whole life on earth disintegrating, because of some virus, because of an asteroid hitting the earth, and so on. So the paradox is, that it's much easier to imagine the end of all life on earth than a much more modest radical change in capitalism.” Slavoj Žižek, “Žižek!” — Currently in Kiev there is an ongoing revolution, the ideal revolution that the European Union needs for more than Ukraine itself. The essence of this outcry lies not with the question if Ukraine is to join the EU, it would be much better if it did not come to this. The revolution embodies the dream of capitalism, restoring the myth of wellbeing, a dream that we tend to forget until faced with someone’s jealousy. Especially when Greece, (the so called, „cradle of European civilisation”) is on the brink of a chasm. Along with finances, we should also focus our energies to ideals. The binary logic of a liberal economy requires not only poverty – guaranteeing low production costs, but also a moral alibi in the form of democracy. All wars conducted by the United States are a luscious illustration of this. Since we believe that history is not finished, and people still have something to riot against, we can return to our favourite pastime: art (and design), in other words the opiate of the elite. A culture that shares the same common sentiments towards “The Real” that does not exist. The daily lacking of “a real truth“ and our overpowering desire to fill its place pushes us to find “feelings” in something more concrete. This something is the black sheep of design, omitted even from the guidebooks of this field, as if the decor of a home was a more redundant manifestation of status (intellectual or social) in our, functionally oriented society. We speak of course about fashion, the most decadent invention of the corrupt West. 84 — MOODBRD
Idealistic, exclusive and ever changing, it is fed by short-lived excitements, irritating our delicate erogenous zones. It is similar to the erotic; awakening in us desires of which we had no idea of existence, creating both scenarios and fantasies of our own selves. Freed from the role of a standardised class identification drawn through clothing, it is like a cheap illustration from the existential feeling of randomness and that of being thrown into the vast world. Once opened, Pandora’s box cannot be closed. Chaos for most of us is the hell of possibilities in which to lose control. Because of this, we so easily give in to the overproduction of market trends. However, as legend has it, there are amongst us those, who achieve to build their own identity. We greedily look into the face of what is authentic. It can be the longing for light under which words are equal to phenomenon and being, but also a longing for the same category of revolution whose dogma we see in politics. In a world where everything was, new can only be old. First let’s find the “other” outside. Gosha Rubchinskiy is the East in a pill. Despite a not so developed collection for the brand Aglec (what is however characteristic, is that the brand began to be identified by his name) and mediocre photos, he acclaimed success not only as a fashion designer, but also as an artist. It was “Comme des Garcons” who finally took Rubchinskiy under their wing, who like never needed fresh blood and bold inspiration. The most interesting dimension of the young Russian’s creativity is his para-documentary style, which reaches its height in his video pieces. Even in the production of commercial lookbooks, Rubchinskiy collaborates with amateurs, and not professional models. Today’s “Post-Socrealism” reality takes up a dual meaning. On one had it awakens in us empathy, and on the other it stimulates our excitement of its ruthless brutality. The current realities of the Russian LGBT society, or the Pussy Riot incident only multiply the effect. We are at the same time disturbed, but we also confirm in us a worldview, that we know something about this world. The stereotype of a wild Russia, oriental even for Poland, is as alive as ever. In speaking about Aglec we can observe a rare phenomenon of a conscious creation, a similar — visually clean — popularity is shared by Michael Chelbin’s report: “Sailboats and Swans” from Russian and Ukrainian Juveniles. The question
arises; is the hipster trend for a Soviet dungeon tattoo a reflection of the same hunger for something real, or is it just a very modern citation from a random source? Asides from his own projects, Rubchinskiy, also collaborates with American brands, profiting from the cosmogony phenomenon of “Street wear and skate”. Even the latest advertisement of his mutual collection with Supreme was realised (or stylised) through the use of VHS technology. At the end of the (to)day it’s the 90’s that are selling, and Ari Marcopouolos needs his post-soviet counterpart. No surprise, since the youths from Saint Petersburg (in contrast to our expectations) do not differ from their peers around the world and, like them, are subject to “acculturate” (“Acculturated” — title of the 2013 May / June collection exhibited in the Futura gallery, Prague, where amongst others Rubchinskiy displayed his works). The subculture spirit makes it so, that many people compare the aesthetics of Aglec to the first collection of Raf Simons. It’s true, revolt seduces just like violence. The best way of protection from it is to counteract it, replacing fear with desire. Perversion becomes the taming strategy, and fetishes the object of worry, just like in our own nightmares. We don’t have to travel the world to meet skinned youths with chains around their neck. “Dresiarze” (Track suit wearing youths — Eastern equivalent of Chavs) are not only the production of Easter Europe; Great Britain has an even bigger subculture of hooliganism. Could it be that Vivienne Westwood was the last true participator of both worlds, only obtaining the dual nationality when punk became sedated and treated as harmless pop? Today English fashion is famous for „track suits”, but it does not create trends straight from the streets. Borrowed styles from the Chavs have to first become ironically altered. As a result, unusual t-shirts are created for hundreds of Euros. Only then — and paradoxically in reverse — are class aspirations born. In the same way folk tradition becomes used in two ways, and purposeful primitivism makes it that fashion houses survive mostly through selling simple accessories, decorated with a familiar logo. As it is known; the fashion show is a spectacle that sells socks. Returning to cultural “Role playing games”, fashion’s role is not only to mock that which is ugly, but also to suck out the life of the fragments of “truth”. From this is the non-fading fascination
of dark black that was to be universal to most counter-cultures. These try to reanimate themselves holistically — take a look at the renaissance of techno. Assimilation and academic recognition are, as is known, death for species. The encyclopaedia is the domain of the past; today we catalogue information much faster. Instead of writing legends about times before the Internet, we have to answer the question if in the place of an „Arrieregarde” an Avantgarde is really possible, even if it were to be a virtual real. Since we cannot steal from others that which is real, our one and only hope is a “widened reality”. / M
Alexandre Plokhov, The Fader (interview) Black doesn’t connote danger anymore? You have to get over that! I think we live in a time when there’s almost no rebellion, and there’s no shock, so it’s a kind of post-everything society. Do you consider your work avant-garde? I don’t consider my work avant-garde in any way, shape or form, because I think there is no avantgarde anymore. That’s disheartening. I think we have the internet to blame for all of this. I mean, I think the whole idea of avant-garde was because you had to step out of your comfort zone and out of the realm of your peers to find something out. It’s way too easy right now everything is accessible. Albums lasted longer. Trends lasted longer. Now everything is measured in weeks. I don’t want to be pessimistic, I just don’t see how anybody can continue to be an avant-garde designer. MOODBRD — 85
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 14
From Club to Catwalk. Exhibition at the Victoria and Albert Museum TEXT Justyna Mętrak
TRANSLATION Aleksandra Szumilas
"Fashion is important. When people make an effort to dress nicely, it makes the quality of their lives much better." Margaret Thatcher The word "nicely" would certainly not come to Margaret Thatcher's mind when visiting the “From Club to Catwalk” exhibition at the Victoria and Albert Museum. I doubt whether she would perceive that exhibition as a fashion category at all. Aside from curiosity, would drew me there was the fondness I have for the ‘80s and a certain nostalgia towards something I never got to experience. — The exhibition tries to capture the very particular time in the history of the British fashion. In 1979 the “British Fashion Designers 1979 Exhibition” took place exactly at the Victoria and Albert Museum. Not long after that, the British Fashion Council was established and that's how London Fashion Week was born, which is how the city became the capital of fashion. People who today dominate in the world of fashion, and not just in the British fashion, such as: Nick Knight, Steven Jones or John Galliano made their first steps just there. It was that time in the history of fashion when it started becoming professional and at the same time — as part of the industry — it became part of the circle of interest of the British nation and finally began receiving donations. Simultaneously fashion at that time never rejected new avant-guard creators. At that time, punk was getting commercial and new subcultures were created. A strongly developing fashion industry needed new talents. For the most part, students from colleges such as Central St. Martins, Royal College of Art or Hornsey College of Art responded to that demand. At the same time, those very students went to parties at various clubs, and sometimes like Leigh Bowery or Steven Jones — they even organized those parties. Jones was one of the “Blitz Kids”, members of that particular subculture 86 — MOODBRD
wore his designs. To Leigh Bowery coming to parties in his own designs was part of advertising them - like that other partygoers were becoming his clients. What distinguishes them is that they both aspired to professionalism and they definitely never followed the "amateur" kind of fashion. All that mattered was quality of the design and that's why they only worked with the best ateliers and sewing rooms. However, they didn't want to create what Suzy Menkes called "suits for Princess Diana". They saw fashion as avant-guard. As Sarah Thorton claims, „club cultures are cultures of taste". But as far as the particular clothes are an important part of each subculture, in the ‘80s they was the main factor that was keeping the group together along with music. Guests of the then clubs wore the same clothes as the rock stars wore on stage. The line between clothing and costumes was pretty thin just like in case of the avant-guard haute couture that, as we all know, becomes absorbed by retailers. Similarly, the style of clubgoers (referring to glam rock as well as to trashy horror movies) pretty fast became a source of inspiration to designers like Jean Paul Gautier and Alexander McQueen. It's an example of how influential that decade of London club scene still is on fashion and (pop) culture. What's happened today to the phenomenon of the clubbing punk of the ‘80s? I do not want to start a discussion on whether the punk is dead but the subcultures connected to it are most definitely alive in memories. We cannot repeat any moment or situation that started a particular movement. We cannot go to clubs such as Taboo or Batcave, places that were so alive but today are only a point of reference for contemporary subcultures. But we can listen to music that at that time reigned on stage, we can dress just like the participants of previously mentioned events. We can buy BOY t-shirts (just like the ones from the ‘80s), winklepickers and plastic belts. This is how club fashion, which started in that particular decade, works - at the same time builds and promotes the legend of London. / M MOODBRD — 87
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 24
FEDDY LAVROV. A Story about a russian Punk.
dreamt of the scene, he was an actor and I was a stage designer. I belong to an art family, always dreaming about being a musician, and "theatre" was one of the careers that looked more or less good to me. And then we turned 18 and we got to go to the Army.
Interview Linni Ta
In the USSR there used to be a practice to put all anti-social, non-content, anarchist, anti-soviet, opposition elements to mental hospitals, where they used to be diagnosed with a certain disease — among which schizophrenia was the worst — and then ‘cured’ with a great deal of tranquillisers and sent out with a stamp in their documents, which closed every opportunity to a good job. I had been in a band already, we were having rehearsals and recording sessions in my room. There was no chance to play live gigs for a punk band in Leningrad. So we made records and shared them with friends and music lovers. Among the few punk bands back then in the 1982-1983, OC was the most radical in a political way — the most anti-soviet. There were of course other bands there, but they were ‘true punk’ in their attitude. I was ‘straight edge’ before the term existed. We made a couple of records, I got married and tried to have a kid in order to avoid the Army, but the officers were hunting for me and one day they caught me and locked me away in their office, called my mum and wife to come and bring my suitcase, and in a few hours I was on the train to the south of Russia. It was like Orwell's “Nineteen Eighty-Four”, literally.
translation Stanisław Pietrzak
Feddy, the co-founder of the art agency Shtuka, which recently opened a successful exhibition of a photographer — Alex Zhogoff. Shtuka means ‘art’ in the Polish language, but in Russian it also means ‘stuff’ and ‘everything’. However before Freddy became a mentor to the up-and-coming artists and designers, as well as a consultant to private collectors, he was the first punk of Leningrad and fought for freedom. “I wanted to be free, when everything was forbidden. (…) Even a single safety pin on a school jacket meant so much freedom for us!” — Why don't we start with the freedom of speech back in the 80’s Russia. I believe your band was banished by the KGB and all your records were destroyed? Well, to start with, let's go back to the early 80's, when I graduated from a regular soviet school, whilst being a punk in my mind already. We wanted to form a band. We did not want to go to the Soviet Army, moreover it was an active phase of the war in Afghanistan. We were listening to the New Wave of Punk, we were brave, naive and eager to express ourselves. We knew about Sakharov and Solzhenitsyn, we were listening to the BBC and The Voice Of America radio stations, as well as The Radio Svoboda (Radio Freedom — editor's translation) from Germany. We were just kids that came out of school where every move outside the borders of socialist morality or uniform could have been considered a crime. You know, a single safety pin on a school jacket meant so much freedom for us! My schoolmate was a son of a well-known theatre director, we both have 88 — MOODBRD
It was like Orwell's “Nineteen Eighty-Four” with a slight difference. Orwell's book was written in the 40's and was meant to be a science fiction book. Your story is — indeed — a reality. I spent two weeks there — speaking out to everyone about what I actually think. I was then called to the head of the entire southern military department who asked me if I was going to take the oath at all, so I went — Nope! And then they sent me to the mental hospital as a refugee. Basically I was facing court, and they did a favour to me by hiding me away under a lock, giving me tranquilisers and other pills, making tests and scanning my brains. In two months I was home with a paper in my pocket saying that I was a schizoid man. That meant that I had a very narrow path — simple job, no career, no opportunities, no education. In accordance to that, straight upon my return I got a call from the KGB office, and and officer invited me for an investigation regarding
my band's activity. They were talking with me for hours - they showed me loads of photographs and copies of lyrics and tapes of my band provided to them by the people I used to call ‘friends’. So in the end I realised that there was nobody left to trust, and the KGB officers made me sign a paper saying that I would never ever do anything against the USSR, I was to destroy all my records. I wanted to be free when everything was forbidden. I was free when there was no way to. I was saying what I wanted, and those who I thought were my mates betrayed me. That was a disaster. I had no belief anymore. I had just turned 20. I took a carpenter job in the Kirov Opera and Ballet, got married for the second time and started a new life in order to forget all of this. And then Gorbachov’s ‘glasnost’ and ‘uskorienie’ came… The Perestroyka came with a whole lot of freedom. Nothing was forbidden anymore and the very meaning of ‘protest’ was profanated. There was nothing to fight against and each and every person became brave to say whatever was impossible to say before. This would last during 1988-1990 and all went down with what became almost a civil war. However the inner fear of censorship has always been there, ever since the Red Terror of the 1920's. And it is still there these days, even though the internet seems to be a huge opportunity to speak out anonymously with no fear of persecution. However, this whole story crucially reflected on my whole life. Being in the Red Army and a mental hospital granted me with a strong immunity to anything sane, I learned to see the right signals in people's behaviour. I learned how to trust my own instincts. The story taught me that everyone can betray you. With my schizoid stamp and three kids I was struggling for life working at the Kirov Opera. And when the Theatre finally started taking us for international tours I left the crew in Paris in 1995. I just said I was not going back with them. What happened to you after you decided not to come back to Russia in 1995? I stuck in Paris for half of year. I met very good people there. They were willing to do everything for me, while knowing me after we had worked together in a theatre team and knowing about the situation in Russia, they were so open-hearted. I found Paris to be the town of my dreams. There was art everywhere, there was music of all styles and nations. One of my friends, Laura, was studying photography. She showed me some places which looked so strange for me. Some
studios, art ateliers, most of them located in old and broken buildings, "seized" by artists. I was in a local cover band, singing old-school hard rock tunes that I had loved since my youth. With the band we usually played cafes. Montmartre's and other small venues usually had live music back then. Sometimes we did small towns around Paris. I also had a great experience singing in subway trains for money. I lived in Belleville — what a wonderful place. This is rather one of those that still remains the same since the 90's. Saint Germain Des Pres — this the area where I would go each time when I had 100 francs earned to buy a new book in another bookstore. I adored the area, full of rich energy of creation, and freedom of the youth. But the important thing was my strong homesickness. It wasn’t Russia that I missed, but the family that I left there. The news were rather terrifying. Yeltsyn started a war with Tchechnya. And moreover we had two young children which needed a lot of support and assistance. They studied violin since the age of 5. Each day they had to practice for three hours with parental supervision. So, to finish this chapter, I must say that I would have another life in Europe already if I did not have to return back to my children. But they might have not become musicians at all, if I remained on my ‘emigration’. You decided to come back to your homeland. What happened afterwards? Then the whole story of my family was a long set of consequences following what happened in 1984. I had kids and I told myself that this was what I had to live for. I was so fully focused on my family and its constant stability that I didn’t see what was going on. I kept on writing and playing music and making designs for my releases. By the 2000's I finally got my first computer. From film I turned to digital photography, as well as studied design and music recording software. During this time my second wife, who used to play drums with punk bands, became a famous TV journalist in St.Petersburg. She got very rich and known by most of the dominant personalities in the city's government. Of course, she was working with top politicians and supported top parties during elections, and in the end she became completely involved into supporting the only one — Putin's party. This is when our ways had to go separate ways after 30 years of being a family. Could you tell me what was the value of art — now and then? MOODBRD — 89
...
TRANSLATIONS
The value of art now, and then, was always a question of popularity. It's like in fashion — this year we have this thing trendy, another one it is outdated already. Creation back then was an act of freedom. Whenever you went out — it was an act of art. We used to go for a walk dressed to kill. Whatever was weird or strange in our clothes was good for us. Our main aim was to shock the grey crowd in the street. There were punks, there were mods, there were rockabilly boys. All of those informal subcultures appeared with only one aim — to become outstanding, to destroy the total similarity and the monotonous routine of the reality around us. And punks were the most crazy ones — the avant-garde of this cultural protest. Art was the way we made our happenings, the way we created paintings and designs, the way we made those photo shoots straight in the streets. Less to say about those parties that we used to have. This kind of art was absolutely underground. If there was an exhibition, it could be somewhere in a workshop or in an apartment of an artist. If there was a ‘gig’ it would be an acoustic performance in someone's home, because in the 70's and the early 80's there was no chance for an amateur band to play on stage. When Perestroyka came and every art and music became unleashed in the USSR, it flooded with foreign promoters. The Iron Curtain fell down and bands and artists were allowed to go abroad. That's why most of our established artists and painters flashed back in the 80's. It was so easy to become famous and rich. Especially for artists. The Soviet underground art looked weird to the West. It was brutal, funny, rude, yet very attractive. In the 90's most of the artists left the country, where it became too hard to survive. Some of them returned recently. These days they would have nothing to offer. Everything goes too fast. New generations know better how to monetize their creativity. It is very hard to get promoted and even harder to get recognized in Russia. This was in no way like the USA. Where do these creative ideas come from? We live on this world. We are artists and musicians, as well as writers and others. We would love to read the news about art, creativity, new lights, new colours, new ideas, new trends… But this is what we get — this continually shaking balance between war and peace, between sanity and panic attacks, between the bunch of the rich and the poverty. And this is what we go to bed with and see in our dreams. 90 — MOODBRD
TRANSLATIONS
Some may say they use drugs to be able to see more, in fact, here in Moscow every other kid at school has tried pills or smoked something. Apart from some rather rare and mostly censored acts of protest, the art here is in a tragic state. Even though recently some kind of funny things appeared, as if people were trying hard to ignore the reality and therefore started creating and buying something bright, joyful, and funny. So tell me, what is the difference between creating back then and now that the system has 'changed'? When back in the 80's all non-conformists became in trend, it totally blew their minds. Freaky underground painters of yesterday, with no future but a mental hospital history, became so rich they were crowded by ‘friends’ wanting to have free drinks and parties. The borders became open, our musicians and artists became welcome abroad. This glittering life seemed as gold. They took it for granted and were flowing with the wind, or stream... In the 80's every artista, more or less original, could introduce himself as a nonconformist and become popular, and therefore requested by the West. This was exactly the same for bands. Every band back in 1987 realised that being a punk is the way to get the best ASAP. Just a single announcement that the Leningrad Rock Club is coming to town with a bunch of bands, that no-one heard of, would gather a whole russian town for a gig It's totally different now. To get on an art fair is a big deal for an artist. Some middle class auctions appeared and are struggling to survive because people do not buy, they just come and take part. The Internet is one of the huge resources that most of the artists and musicians are trying hard to use to get heard. Too many user-friendly software programmes brought the world of creation to homes and classes. The number of those who would call themselves artists/ musicians/DJ's is in the millions. It is very hard for a young generation to be heard in this ocean of so-to-say creation. But even though if it was a decade ago when the Internet completely replaced the market and downloads, legal or not, made the whole industry work for nothing, without real financial support no progress is possible. Musicians still need labels, promoters, and companies. Independent cultur, which can prosper in the USA, can not survive against piracy — which is almost legal in Russia. The arts market in Russia had been vivid
and very much profitable before the financial crisis in 2008. Gallerists still like to remember those times when the russian elite was interested in anything from antique to brand new art. Money could have been made and spent very easy and with a great feeling of freedom. In the current society, is there a big difference between the newly rich and the poor? There is a huge gap between those who can buy the art and those who can not buy a pack of cigarettes. Those who are rich enough to pay for the art usually buy everything in the Europe or States. All of them have their residences in the EU and mostly buy paintings to decorate them. The funny thing is how some of them love the soviet realism. Or at least non-conformism, which would remind them about communal flats, the grey and sad life in the USSR, or other signs from the past. These guys used to drive a Lada and they like to remember how they started. Is it true that Punk Rock is dead? Speaking frankly, in my opinion, punk died at the end of the 80's. The very rock scene, as a way of protest, had died. Only the mastodons remained, those who had received the people's love all the way. Because here in Russia, if an artist has luck to become a star, it is for ever, until his very death. If you take a bus, each and every driver will listen to the Retro FM, and you will hear all those naphthaline synth-pop stars from the 80's as “Modern Talking”, “Sandra”, Italo Disco, Soviet singers… No way you will hear any New Wave! In the the 80's being in a punk band would be equated to being a hero. Rock music was the free speech of the youth. However by the end of the 80's everyone had understood that music could not change the world and then every protest went down. In the beginning of the 90's all the bands went down playing in clubs. 1993 was a year when even most of the clubs were closed and the only club left in st.Petersburg would host only the hardcore scene. Drugs were almost legal in there and basically none of the bands, started back then, remained alive. How did your road to a career look like? Where do you get your inspiration? I mean both music and visual arts, as I know that you also draw and paint. I am feeling free now. Finally I have time and freedom to fulfil what I had been promising for ages — I released all songs by my first band (Selferadication Dpt - Отдел Самоискоренения)
that I found saved. I did not intend to earn anything so I let it go for free downloads and put the whole release on youtube. I designed some cards for the release, mostly using very old photographs and ideas. Since my childhood I have been into a thin graphic line of ink, even though now I can use a thin marker. Guess, where I got this love to the graphic designs? From “Przekrój” and “Szpilki”, which my mum would buy when I was a kid! I was totally into those polish magazines, looking at every page and even trying to read in polish! How about your current project? The current art project I am working on is dedicated to the punk era in the USSR. This is contemporary art as well as a mockumentary project which is a combination of photography, music, video, painting, and graphic designs. We tell the story of protest and subculture in the late years of the soviet empire, at the age of Perestroyka. This project is called Синдром Длительного Сдавливания (medical term — syndrome of long-term compression, very symbolic name to the project). The project is about ‘a band’ that we created as a compressed image of the whole generation of informal artists and musicians living back in the 80's. This punk band would live and write music, would create music videos. Some photographs left from them tell us about the way they looked like. This is a fake story that we tell. But since we all grown up back in the 80's, you would better believe it is true! What is your contribution to the project? As a musician I write, record, and produce songs. As a sound producer I record live performances of the band and as a stage designer I am doing decorations for their live appearances on some festivals. I also write the stories from behind the scene. I write characters, their speeches, ideas, interviews that they would give... With my wife, Anika, we did all the digital pre-work for the paintings. This is going to be a mixture of the most famous classical russian paintings that everyone knows with punk characters added to them. We also created a collection of graphic artworks for the band's ‘releases’. Anika also designed and painted leather jackets for the band. The SDS project is credited by Andrey Sharov and Tanatos Banionis, where the first is a well-known fashion designer in Russia and the 2nd is a group of creators based in the Triumph gallery. / M MOODBRD — 91
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 22
Five minutes with Louby Interview Linni Ta / Text Brian dam
A visionary, whose ideas are as colourful and provocative as the British POP Magazine, where she worked, until she decided to focus entirely on the development and promotion of fashion in the internet. A versatile stylist, who’s career prides itself with episodes of collaboration with Britney Spears or Sophia Webster, and fulfilled projects for such brands as MTV, HOMME+, Fudge, Topshop, or Paul Smith. Currently living and working in London, Louby McLoughin visited Poland for the Fashion Project workshops. On spreads of MOODBRD she talks about her beginnings in the fashion world, collaborations with the industry’s aces and her near future. — How did you career in the fashion industry begin? Textbook–like. I finished college majoring in fashion photography. In college we were taught how to create conceptual photographs, and how to communicate content through them. While still in college I completed an internship as a stylist in a magazine and it was then, that I truly tied myself to the industry. How do you look back on your work at “POP Magazine” as a junior editor? When I began working in this industry, I did not know precisely what I wanted to do, but I was perfectly aware that I was creative. I had to steer this creativity somehow, channel it. Magazines proved perfect for this. Working for “POP” was superb, as I could submit my own suggestions and work on extraordinarily creative projects. During the three years of cooperation with magazine, I could develop my own style. Do you have a favourite project you’ve done for “POP”? I am very proud of the cover on which I worked with Eddie Whelan, a director of digital arts for David Sims. The collaboration was splendid. Maybe you remember the hardest project? Yes, it definitely were the photographs which I took in Korea. Just imagine how hard it was to organise anything in that country. 92 — MOODBRD
text from the page 38
Where is the best place, according to you, to promote fashion? Whether it’s about fashion, film, music or any other product, or even an industry, currently people want everything immediately. We are the impatient generation. I see how the branches of the industry change literarily in one night, that happened with the digital I–D. I also see people like Dazed and Garage, creating really high quality content for their digital platforms. Twitter, Tumblr are places to promote fashion. I am interested how far can fashion reach. Earlier we had print, now we have screens. It’s time to use it. The possibilities are endless. Tell us about your collaboration with Sophia Webster We like the same things, we both love when everything is charming, so we decided to create a show together and it went very well. It was my first season, I really would like to collaborate with Sophia sometime again. Could you describe the show? The idea for the presentation of the collection was a result of combining several inspirations. We used themes from the fairy tale, a little bit oneiric, world of insects and the lifestyle of sweet teens and rendered it slightly punk. The inspirations also included: pyjama parties, school themes, film aesthetics of movies such as “Grease” or “Clueless” and the style of the young Gwen Stefani. Tell us, how does your regular day look like? Every day is different. The greatest advantage to working at a magazine or as a stylist is that every day is different. Today I can take photos, but tomorrow I’ll have a meeting or do an interview. Did you always wanted to be a part of the fashion industry? Since I was eighteen. I always exhibited vast creativity, but I didn't know how to direct it. A magazine is a great beginning, it allows to move to different regions of the industry or do your own things, if you want to. Will you reveal you plans for the next year? I am working with a musician on the artistic direction for a certain brand, I’m taking photographs for magazines, later I plan to establish a collective. Lastly — what advice would you give to people, who wish to begin their careers in fashion? Work hard. / M
TO BRING A BACKSTAGE ON STAGE Interview Linni Ta / Translation Aleksandra Szumilas
Working with him is a pleasure. He calls his full films, his sons. His one year old daughter Olivia does not mind. He works around the world, from Los Angeles to London, but he always comes back to his home in Florence. Paolo Colaiocco, an Italian photographer who worked with us on some projects in Milan and soon we'll collaborate during a few adventures in Warsaw. — Paolo, you never majored in photography. When did you realize that this might be a way to go? In 1998 when I began studying at the faculty of architecture in Florence. After some time spent at the university I realized that being an architect would not be much rewarding to me. During that time my friend Riccardo showed me what photography is all about and I got interested in it. Very soon I became very passionate about this field of art, much more than I ever was about architectural models. What inspires you? I'm crazy about Renaissance painting. I can see there so many little things that are also so present in today's art. I'm repulsed by a pompous nostalgia. But I can see the past in the colours of my childhood. How do you get ready for a photo shoot? Do you create a story? Story is not that important for me. My job does not consist of verbal narration but instead of telling a story in a visual way. Regardless the main theme, I'm always interested in showing privacy with a touch of sexual intimacy. My job is like a big reality show. Fashion is just an excuse. You work with your life partner Elena Gori who manages an Italian advertising agency EGAdv. How is it to work with such a close person? My passion is also a lifestyle. I feel extremely lucky to be able to work with Elena because we complete each other on the set and outside of it. She's my partner in every possible way. Obviously
mixing our professional and private lives isn't easy but we always handle it quite well. Speaking about women... You've had a chance to work with Vivienne Westwood a few times. How do you recall those days? Vivienne is the soul of pure talent! When I work closely to her outside of the set, she manages to create around her an atmosphere of a paradox combination of work and relaxation. She's an amazing and magnetic woman whose charisma manages to strike everyone. You mainly work with analogue cameras. Why is that? Interestingly enough, I find that analogue photography is simpler and faster. I don't like checking the pictures on a small screen, and saving pictures on a computer during a photo shoot is a waste of time. You teach photography in Florence. What kind of attitude towards photography do you share with your students? Just like every kind of art, photography has its technical and theoretic side where the second one is easy to understand. Time, shutter, film speed. Everyone can learn it very easily. Why not using it? Juergen Teller is your favourite artist? Why? His works are characterized by a consistent simplicity. I see there an analogy to classic art patterns. Teller is for photography, who Brunelleschi is for architecture. What's your next project? I'm planning an advertising campaign for an Italian clothing brand. I'm very grateful that they respect my style and my attitude towards work. I have lots of freedom. It's not our first collaboration and I do hope it's not the last one! Any travels? I want to come to Poland with Elena and Olivia. We'll have a few editorials and an ad campaign in Warsaw. I simply can't wait since I've been interested in the culture of post communist countries for a few years now. At the very end, please do tell us Paolo, is it cat or dog? Which animal suits best your personality? Hm, that's a tough one. Paolo at work would be a dog I suppose, but after work I guess it would be a cat. / M MOODBRD — 93
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 48
Andrea Magnani Occupation: Researcher? TEXT Sylwia Rochala
In the present day of modern technology and advancing globalization, the diversity of the means of communication, as well as their perception, forces new forms of expression and creativity. Who is the modern designer? Are artists the new generation of philosophers, visionaries, or maybe poets? Modern design and art are dominated by objects-hybrids and individualistic designers, who — understanding the past, looking at the present and running towards the future — search for the true meaning of objects and their contexts. Andrea’s works are unconventional; they are not subject to a traditional categorization. Music, video, illustration, installation and product design are only tools used to study the mechanisms which give value to objects. The artist, therefore proves that it is the confrontation of the viewer with the art itself that provides the meaning to the work. Andrea Magnani has exhibited his works in the prominent galleries in Italy (among others — Rome, Milan, Benevento), at art festivals (54th Venice Biennale, Bologna Robot Festival) and film festival (New Cross and Deptford Film Festival in London). In 2012 he released his first EP entitled “Perhaps Empire”. He is also the co-founder and creator of the meta-project “Resign”, functioning since 2007. — You graduated from the faculty of industrial design at the Higher Institute for Artistic Industries at Faenza University. If you would have to sum up your achievements in one word, would it be “design”? Do you deem yourself a designer? The word “design” is overused, in my opinion. It is far better to use a different terminology. Word definitions are illogical. Some of them contain different definitions, while others limit the word itself. The concept of design is quite young. Design was born together with industry. Design equates to a company, or a given trade. It is a job for the market and enterprises. That is the meaning of this word for me. Yet of course I know what you have in mind. Everything must be designed in the first place. Surely, in this meaning, 94 — MOODBRD
I am a designer. But my achievements go far beyond that domain. The difference is only in semantic definitions; however definitions change and have a life on their own. On the other side, its people and their works that create definitions. Maybe today the term “design” means something completely different than in the past? Definitions and words are tools, right? Used for communication. If we wouldn't make this assumption — we would not be able to communicate. But words mean synthesis. And synthesis is not “reality”. Like in the last sentence of my “Mentire Sempre” movie — “People always tend to simplify”. In general — language is a simplification. But then we still need to communicate. Exactly. Maybe we need new words. Everything is complicated and difficult to summarize in other languages than the original language of the work. This is the key. For my works (if you remember) I also use my own alphabet. Yes, in the "marble table", and now I have to ask. The name “Cptéubzeslub”. Did you memorize it? Impossible, but you know, that was the purpose. Let’s go back to the first question. So if the context/definition can only be shown through your works — how would you describe yourself? Maybe a researcher is a more suitable term, as in any case, I just follow my research. In my introduction I also called you a poet. Often I write personal texts about the topics on which I work. I am not a poet but I used to write poems. Artistic expression is another tool for communication, and at the same time a kind of self-therapy, serving to satisfy the need to express your thoughts. For that purpose you created a series of “red notebooks”. It reminds me the Olivetti “Textbook of design”. In the 70’s Castelli published a series of “Red Books” for them, referencing not only systems for visual identification of the company, but also design and modern art in a broader scope. It’s funny that you mentioned Olivetti. Today I was driving my car and listening to a show about the history of Olivetti on the radio. For many
Italians Adriano Olivetti is the national symbol of superman. In this radio programme, they said Olivetti asked his marketing team for researching on how to make the first portable typewriter, but then, when he got it, he completely ignored it. Then, when the marketing guys asked him why, the answer was that the marketing research team focused on the past and he wanted the future. “In me non c’e che futuro” became the leading slogan of the Ollivettis, but it goes beyond doubt that the brand had visionary ambitions. Do you consider yourself a visionary? Sure, that’s the role of a researcher. You create not only objects but full stories and mythologies. For example in the installation “Sistema S”, you created layers of interpretation around the story of a product — namely the brass cylinder. Why is that important for you? Do you think it is needed in contemporary art/design? I really cannot speak on behalf of the art as a whole, I can only try to answer why it is necessary for me. In “Sistema S”, for example, I started my research from The Solar System’s genesis. Each element of this work is calibrated and has a symbolic meaning. This approach allows me to treat my projects as ongoing workshops, subject to a continuous process of expansion or contraction. It’s like when you’re using words or numbers to build a sentence, or when you develop new theories or laws. You can try to do the same with elements of specific objects or installations. In this case, what I design are precisely those words or numbers. To develop a new language of art, we must first develop the appropriate tools. Lots of your projects can be seen not only as stories, but also as “riddles to solve”. Like your last presentation of “Mentire Sempre” movie at the Robot Festival in Bologna. The video-installation that I created for the festival was a new version of the film released some time ago. This time the presentation consisted of several parts. The first part was a live-set linked to 432 Hertz — the frequency resonating with the universe, human cells and the heart beat. During the set, the audience was invited to drink water from different kinds of plastic bottles. Each bottle had a label with the most common web search engine logos. The second part was the movie consisting of three different, but synchronized projections shown on separate screens, with the same original subtitles that I created for the movie. Meanwhile an actor distributed absurd contracts.
What were the contracts about? The contracts were about ‘nothing’, but were created by a professional lawyer. The purpose was just to create a bond between two people called Alpha and Omega. It all sounds like a black comedy. During an absurd presentation you’re playing jokes on the audience. Both the title and the last sentence of the movie send a very pessimistic message. You created an image of a society that lies and simplifies everything. Where does this critique come from? The movie is not about what is good or what is bad. It’s just using this language to exhibit an attitude which is tremendously human. It was you — as a recipient — who made these conclusions. I never said simplifying is a bad thing. What was your most interesting project? I don’t know which one was ‘the most interesting’, but right now I'm interested in the evolution of the Divination Running Project. Recently I returned to work on it and would like to expand it. Its aim is to create a new kind of divination code based on running. A one-piece T-shirt with as few stitches as possible becomes a tool for reading the future. While running, a mystical moment for toning your muscles and thoughts, the sweat stains the T-shirt in patterns which can be interpreted, just like the lines on a person’s hand or coffee grounds. My favourite is the “Reality Curator” project. You have given yourself the title of ‘curator of true art’, who searches for works in the ‘museum world’. You put identifying brass plaques next to chosen ‘works’. How did this begin? Everything began in, more or less, 2007 during the Art Festival in Imola. Back then it was a sort of guerrilla project. During the opening, the artists taking part in the exhibition had the idea to attach bits of paper — identification cards — with made up titles and names of authors next to real, as well as ‘found’ works made up on the spot for the purpose of the action. It all lasted a couple of days and took the form more of a joke, but it was then when I got the idea of the ‘reality curator’. At first, I placed plaques; I ‘decided’ what art, in Rome was. Later I moved the project to New York. Your next upcoming project is held in Bologna. Did you find a name for your project? Not yet a name. But Bologna is still ongoing — “just to see what I feel like to be on the other side of the sea”. Better not to talk about it now. I am very superstitious. / M MOODBRD — 95
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 32
Made in Italy Interview Sylwia Rochala translation Brian Dam
Pietro Cocco (27) travels back and forth between Milan and New York, where he works as a still life photographer and film maker. Clear, precise framing, neat compositions and saturated colours of his photographs resemble pop art, and also, despite a completely different medium, refer to XVII century Dutch paintings. All that is because the author often juxtaposes objects in an original way — in reverse and lacking primary context. Pietro’s photographs are not only eye pleasing, but also stimulate our awareness and we notice in them a range of intellectual treatments. It turns out, that even though nowadays you can buy and photograph literally everything, still life compositions still evoke emotions. If you are what you eat, what are you when you look at it? — You are mostly working as a still life photographer — why did you choose this specific art form? I am a maniac of composition. I love spending time on inventing the best possible position for an object on the set and setting every little detail in the frame. Still life photography gives me these possibilities, that’s why it became very reasonable choice for me. Still life is one of the most fundamental domains in the history of painting. Usually the compositions have strong symbolic meaning. Is this the case in your pictures? Definitely, most of my work has a symbolic character. My compositions are made of objects stripped from their daily contexts. I often like to cite works from historical art pieces or to use very recognizable symbols. You tend to create series featuring groups of objects that visualise your idea of a particular theme. For example, in your Italian and American series “Perception of New York” 96 — MOODBRD
or “Made in Italy” where you created still life photography series showcasing basic products. What was the idea behind those series? I like to play with contexts and meanings of things. I am very attracted to the aesthetic of a cheap products and I find interesting how badly designed the packaging often is. This is usually the first reason why I choose them as subjects. Then I like to see how the perception of the products and its meaning can change according to the new context in which I'm placing them. It is often said: “Art is what you can make out of it”. In the 50’s nobody thought Campbell soup could be a piece of art but now it is iconic. Exactly. I like to give pop art feeling to the pictures but also my goal is to give them more value than they actually have. To make them precious. I like the idea of making extraordinary form the ordinary. It seems that still life is experiencing its own renaissance, especially in Italy. I think that the real renaissance of still life photography did not happen in Italy, but in northern Europe, and that was already a couple of years ago. Recently, because of fast spread of information via the internet and a couple of essential magazines, these tendencies have started appearing in Italy too. Do you think, nowadays painting is being replaced by photography? Photography overtook painting long time ago, I guess it's an evolution that depends on where our society's development is taking us. Technology had created this rapid dialogue and painting may seem an anachronistic media sometimes. I do have big admiration for painters, I consider it one of the highest and toughest forms of expressions. Besides objects, you also photograph people. Last year you were collaborating with
Dario Guccio and Alice Ronchi during their exhibition at the Gasconade gallery. Tell me something about the series of acts you created with them. Generally, in every piece of art the interpretation is very personal. The photo-shoot was my interpretation of their gallery exhibition. I created a series of photographs called “Her thingies” inside the gallery during their exhibition “Thingies” and I put a naked model posing between their art works. This way I created new artworks from their artworks, and it became a project about making exhibition out from the exhibition. This was a really good and interesting collaboration and at the end my photos were exhibited at the gallery during the opening night of MI ART – Contemporary Art Fair in Milan. And then you also create videos and music. Your video made for Vogue Italia was shown in Berlin during Fashion Film festival. How did you come up with the idea? Usually when I approach works like this I like to have a briefing with the designer, in this case I had a very interesting conversation with Benedetta Bruzziches, who gave me tips about the meaning behind her collection and her personal taste. The second step was to build a story around what Benedetta was trying to say and mix it with my ideas as an artist. Everything came out very natural and this video is still one of my favourite works so far. And you also did a campaign video for Marios Brand titled “Nowhere”. They are quite famous for collaborating with interesting artists. It was a pleasure to work with them, I found it very stimulating, the chance to re-interpret their collection and also philosophy behind their fashion brand. For the movie I really wanted to show the idea of traveling without moving they used in the collection. Just wearing the piece with
reprints of photos from long distanced journeys. I think the concept of wearing landscapes within a circumscribed space can be a very strong metaphor. In one of your short movies there is a man saying “I've been round the world several times and now only banality still Interests me”. Is this a subtle hint towards the interpretation of your works? This video is a reinterpretation of a phrase taken from Chris Marker's mockumentary movie "Sans Soleil". In the movie there was the director who was traveling around the world and was sending his materials to the journalist, the quoted sentence was the result of his experiences. For me it was a personal elaboration of the two concepts expressed in it. First of all I found it very related to my personal taste in general, and my idea of using cheap and banal products in my works. Secondly I wanted to express my point of view which is going along with the quote. So in my movie, next to the woman saying a quoted phrase, I used series of water bottles from different countries to create the metaphor saying that even if the container changes, the content remains the same. Because after all, even if we are different, we live in one world and we share one culture. Do you see video art as a continuation of photography? Even if we are still talking about images I don’t see one thing as the continuation of the other. They are both strong languages that can stand alone as their own entities. In my experience I can say that video is just another way of creating images that I'm developing in parallel to still images. What is your “method” for creating? And what is your favourite phase? When I start searching for inspirations regarding a project, one of first things, is digging in the books ... MOODBRD — 97
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 58
APPLE PIE TEXT Marcel Dawid
of my library. It doesn’t matter if it’s photography, painting or installation albums, I look carefully and wait for a specific detail of an illustration to catch my eye. This precious moment and the work on set, when I use my concepts in the reality are my dearest and give me most satisfaction. Are you able to point out what or who influences you? The factors that shaped your point of view as an artist? Any Italian names that were especially significant to you? Paintings have been a constant source of inspiration for me, especially the Surrealism and early 20th century painters, but I always enjoy infecting it with the language and aesthetic of contemporary artists. Regarding Italy and local artists, not in chronological order or style preferences, however the following: Piero Manzoni, Giorgio Morandi, Michelangelo Pistoletto, Maurizio Cattelan and Gino De Dominicis. How do you recall your time spent in the USA? Only during last year I spent six months in United States and I have to say I love to be there. It's been an intensive period during which I had the chance to work on various projects, meet and collaborate with creative people who appreciated my work. People in New York are really enthusiastic of what you’re doing and they always try to do their best in terms of promoting you. Italy always had its big moments in the Arts. On the other hand America had its big expansion in the field just after The Second World War, so the art scene is definitely younger. What’s the difference between the Italian and the American art scene? Do you think, now, The United States have their own pantheon of artists or is it more about foreigners coming there and showcasing their works? I think its half and half. When I came there I was surprised to discover that Italian culture and 98 — MOODBRD
skills are still well recognised and respected as it was in the past. You can feel that people there are open and ready to receive new influences spanning from food to art and, in my case, photography. Also, surely, there is lot of foreigners coming to USA to start their carriers. But on the other hand, I was also very surprised by their own young artist’s scene. Especially when I saw the cover of the New Yorker Magazine photographed by eighteen years old artist. It’s remarkable, The United States have the courage to invest in young people at such high level. So then, how about Italy. Does the international scene exist in the country or maybe more particularly, in Milan? After living in USA and coming back here I started to see the scene differently. A lot of foreigners comes here to study, but not so often they decide to stay afterwards. Definitively Milan is a good city for art and creativity. A lot of Italians from all over the country decides to come here to develop their skills and careers. How would you define success? To be recognized for your skills, working hard for it. Or simply, to enjoy what you do. We titled our first issue “Life is elsewhere”, because we feel, now more than ever people seem to seek constant change. Life spins around many places, cities and countries, and artistic approach is not anymore dependent on one field of interest/practice. Where do you see yourself in the future? In Italy, the United States or maybe somewhere else? I completely agree with your definition of “Life is elsewhere” because I can see myself in it. I'm a traveller and I already hardly see myself where I am right now in the next two months. I would love to experience to live longer in different foreign countries, stimulate my mind with as much information as possible and then come back to Italy, maybe at an older age, and have the freedom to enjoy the beauty of my country. / M
Every few years Apple comes up with a new design language that transcends its range of products and restates the magical aura around the label. Fascination with transparent plastics, experimentations with minimalism or now a new vocabulary filled with vigour and flash. Apple is the company that has shown us that you have to constantly evolve in order to stay on top. However currently does Apple still “Think different” and lead the way, or it follows in the footsteps of competition? — If we assume that fashion is about popular fascinations, it should be a good field verifying if something is trendy or not. During the September Paris Fashion Week of 2013, designers have shown us their latest collections, and it became clear how fresh and present-day is the new pallet of colours of Apple’s new iOS 7 (Apple’s iPad and iPhone software). Yohji Yamamoto’s “rebellious” use of “neon colours”, as the artist refers to it), can be easily found in wallpapers and motives in the software. In the works of Issey Miyake, the lively colours fuse and separate in a playful manner, identical to the new Apple icons. The rich in detail, three-dimensional environment with visual metaphors, has now become twodimensional and clean to extremism. Stripped of shadows and simplified to lines and surfaces. Maybe it’s not a bad solution. Google and Microsoft have conducted similar changes. Since 2011 Google has adopted a new design language to beautify and unite its services (such as YouTube, Drive or Translate). Microsoft launched its “Metro” style, first in 2010 on Windows Phone 7 and later in Windows 8. Its focus was to remove decoration and using two-dimensional tiles and typography enhance the content of applications. Apple has a strong impact as a tastemaker for design. However since the space separating them from the competition is shrinking drastically, will the brand maintain uniqueness? In the past Apple was the “counter-culture” rebel with a light hand for stunning and stylish innovations. But what happens when counter-culture becomes the new mass culture? Can the brand still stand out? Or is it time for a younger actor to take its place? / M MOODBRD — 99
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 60
text from the page 74
MADE IN CANADA?
Architecture in Flow
TEXT Karolina Marzec / TRANSLATION Brian Dam
TEXT Marcin Szpil
A young girl encircles with her calf, then she passionately kisses a large, stone statue of a man. A band of musicians performs in a thicket of pot plants. A group of men wearing ski masks run in panic with stolen goods — small, fluffy bunnies. A women lights her cigarette with a match, which is held by a raven sitting on a kitchen table. Abstraction? Nonsense? Surrealism? That’s how you make music videos in Canada! — Actually in Barcelona, as the film collective Canada is based in the capitol of Catalonia. In their case, nothing is obvious. The initiative began in 2008, when Cerveró, Nicolás Méndez and Lope Serrano combined their forces to make commercials together. However, it quickly turned out that the trio is more excited about the less lucrative, but far more engaging, industry of music videos. Soon, the specific video clips became their trademark. So far they have worked with such stars as Oh Land, White Lies, Breakbot, Justice, or Scissor Sisters. The native music scene also benefits from their creativeness, which, by having such talented directors, enriches their work with interesting visuals. VINTAGE SCIENCE-FICTION What is Canada’s phenomenon based on? The gentlemen skilfully refer to various aesthetics, while not shying away from showing nudity in a very appetizing, characteristic of southerners, way. They have an excellent feel for what might catch on among young people, who are the predominant audience of music videos. They declare fondness for proven techniques, they shun away from blue box and according to them, special effects are boring, because postproduction is a time consuming and tedious. It’s better to go out into the field. They like to film “real reality” and from their perspective, it undoubtedly gains more striking colours, sometimes even absurd ones. In the beginning their music videos reminded of a mass of unconventional shots, which are difficult to put together cohesively, even after taking a 100 — MOODBRD
large amount of drugs. A good example is the video clip to the song “Bombay”, by the Spanish artist El Guincho, which is the essence of the early achievements of the collective. The music video to “Ice Cream” by the band Battles, is built upon a similar basis. The surprising series of 500 short shots bombard us with unusual experience. Regular, static pictures interweave with abstract and dynamic scenes. A desert, women practicing karate chops on a hillside, a cactus in a pot, a men practicing martial arts in a gym, a man’s hand touching a woman’s knee, a woman’s hand about to slap a man, a boy drinking milk from a carton box and so on… Watching this film you might think that you’re watching an album with photographs. Singular frames might be boring, but the sequence and the way of interweaving the frames, arrange an attractive and surprising visual whole. CAMP STRIGHT FROM JAPAN There’s also another side to Canada. More campy, bordering on the kitsch aesthetics of Japanese commercials, manga, or old school computer games. Such influences are seen in clips to the song “Fever” by Holograms, or “Meteoritos en Hawaii” by Papa Topo. Recently, the gentlemen have drawn to animations, playing with the technique in different ways. Even though, the end result is still strongly over stylized, by pixels and many defences to pop culture of the ‘80s and ‘90s. All this, always and unchanged, topped with a sense of humour. BUMERANG There are a few themes, which return in different guises in Canada’s work. They have developed a liking to women ambiguously licking unconventional items like: cones, candles, roller skates, branches, roses. They also willingly show caricature fight scenes, snakes, cassette tapes, and women’s breasts and knees. Appearing often are skeletons or skulls and fairy tale themes, like a magic sphere. Canada’s music videos are a kind of a sexual homage to surrealism, which in the days of random selection of information, gives a chance to experience an excellently designed adventure. / M
From a stationary world, dominated by the heavy, solid and shaped; our paradigm has moved into a light and transformable dimension, where our sense of presence in space and relation to our surroundings changes. We no longer take the time to construct relationships with the world around us; drifting through space while playing a game of flirts and seduction, spurred on by the overpowering presence of image and data. This conditioning of space is an urbanity that reflects our globalised culture. — The diversified lifestyle of today challenges the defining nature of form and shape. By becoming “unplugged” (wireless) from the constraints of form and solid; we are perpetually connected in an ever-transforming virtual network of movement. A network constructed by our own physical movements; movement of information, ideas, power… As a result; the blurring social structures and changes in our lifestyle redefine our culture as a culture of flow; asking from us adaptability, and resilience. While we change to fit the surroundings around us a question that arises is how does our environment respond to these changes? In what ways is the world “architectured” to reflect the conditions that now formulate our society? The project; “Serendipity”, is a commentary on the “zeitgeist” of today. Building upon our society’s fetish of data in a time of speed and movement, our society in the cultures of flow, it questions the practice of design. The project seeks ways of finding aesthetics that no longer put form at the forefront of their ambitions, but ones that develop aesthetical conditions corresponding to the “formless” ides of our time. Located in the heart of Warsaw it is a comment on the fluid, life style of Poland’s capital today. The result of the project is a technique into the development of an aesthetic language that develops form from a formless perspective. Inspired by Gilles Deleuze, the project utilises the “diagram” as a thinking machine to bridge the gaps between flow and form. The diagram hence becomes a generative medium that allows for the development of a local logic communicating the new questions of aesthetics that are conditioned by the immaterial characteristics of flow. The research into design driven by an unseen force of flows opens up a ideas into drawing architecture, design and aesthetics itself. It is by the observation and listening of unseen connections or flows that designers, and not only, can discover new substances from which to create. Create new experiences and forms, new categories of aesthetics to evoke the emotional response. / M MOODBRD — 101
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 64
Like a Geek TEXT Piotr Moskowicz
TRANSLATION Brian Dam
Every one of us probably stumbled upon a geek, many are them, and even more don’t realise the mutual influence between this strangely sounding term a our present time. Geeks were, are and will be, however only the observation of the modern world gives us a basis to state that now they have found their place. — Who is a geek? How is he presented? Where is he, mostly? Can anyone be one? Is being one a disparagement or a reason to be proud? The word keep comes from english and meant, in the beginning of the XX century, a member of a circus troupe, a street artist, who, to the delight of the audience, did not shy away from the most macabre show offs, such as biting off a head of a live chicken. Not so differently, the word geek became a definition of a passionate, quaint person, possessing an impressive intellect and knowledge in a narrowly defined, exotic field of study. It’s very easily observed, that a geek has a lot in common with a nerd, but — unlike him — he can be more “universal”. Nerds are usually people which possess skill in everything that is connected with informatics. Using mathematical terminology, it can be said that a nerd, or nerds, are a subset of geeks, computer passionates. Is this some kind of a new race, unknown species? How to explain the emergence of geeks? We think we know them. Unfashionable clothes, an unattractive apparition and a lack of interpersonal skills. Valued for knowledge, but no one you would be interested in for long. It’s hard to be surprised when cinematography and the written word present a negative image of a geek. A number of movies perpetuate only stereotypes: beginning with “The Cable Guy” with Jim Carey and ending with “War Games” with Matthew Broderick. It doesn’t need to be added that the genius character of the creator of Facebook from the movie “The Social Network” does not deserve a lot of sympathy. A geek is an idiot, an introvert, a dangerous maniac, a child in the best case, who nearly dooms the world. If we would be looking for literature which includes the word “geek” in its title, we would stumble upon humorous textbooks like “How to chat up a girl being a geek”. Luckily, such balderdash seem to belong to the past. It’s true that a geek sometimes happens to be introverted, but he has something which is demanded from us by the modern world — attention to detail and an analytical mind. The industry and progress seem to understand this, giving jobs, international fame and money to passionates, the best of specialists. Who created the giant from Redmond? Bill Gates, student– innovater. Who created Apple, a company that became the biggest competition for Microsoft? Steve Jobs. A similar road was walked by the creators of Google, a corporate multimedia empire. Technological progress has to occur first, and culture will follow or oppose. But culture only reacts, it does not create modern quality itself. The same literature and cinematography slandering 102 — MOODBRD
geeks, observing reality, tries to present a positive image. A worthy example is the character of Lisbeth Salander, a genius IT specialist from popular books by Stieg Larsson. By looking into the lives of many renowned people we’ll also find many passionates. Brian May, the famous guitarist from Queen, gives himself to his passion for astrophysics, far away from the industry. The beautiful Natalie Portman resigned from promoting the first episode of “Star Wars” because she preferred to study at Harvard. The “Fast and Furious” Vin Diesel is still a keen “Dungeons and Dragons” player, and even tattooed his character’s name on his back. From fields other than acting, you can name the likes of Marc Jacobs, a fashion designer, or Zaha Hadid, an architect. We now know that success follows geeks, and everything that is needed to become one, is saying “yes” to passion, whatever it is. The colloquial observation “you don’t need to be good in everything, it’s enough to be excellent in one thing” fully explains the rule which need to be followed. Not everyone will dare to walk this road, because it’s seemingly delusive and worth rejecting, keeping in mind it’s sociological aspects. Most fear any manifestations of abnormality, what is obvious. The automatic condemnation, which touches people with a different hobby, is only a variant of this xenophobia. A girl, who instead of playing with her peers, plays the most beautiful adagio on her violin, will be rewarded only in her adult life when the philharmonic’s doors will open wide. Of course there are many exceptions, but we know how they relate to the rule. Geek culture is diverse, depends on geographic regions. Outside of the USA, particularly interesting are it’s Japanese and British counterparts. American pop–culture did not spare a single part of the planet, however, luckily, it was not dominant enough to conquer native customs. In the Land of the Rising Sun, which is filled with various specialists, a part of them are “Otaku” passionates, lovers of the national manga and anime, but they’re just a tip of an iceberg. This extraordinary mosaic of professionals, boundlessly tied to their interests, a little bit chaotic and vociferous for a regular passer–by, made Japan one of the most loudly roaring Asian tigers (and the military cry “Tora, tora, tora!” which began the attack on pearl Harbor, is not meant here). According to Eiko Ikegami and Ann M. Harrington, it turned out this way thanks to the grace, with which the Japanese responded to the requirements of post–industrial democracy, developing the national Samurai code, in which individualism and self–discipline remained, without the aggression and violence. That should be imitated instead of cynically described, by Amélie Nothomb for example, as wild and unknown to the Western man. In Great Britain the difference is cosmetic, because the word “geek” stands beside the word “baffin”, which also is used to define a passionate, but always has a positive connotation, initially meaning a victorious technologist or engineer, who stopped the Third Reich’s sword with his knowledge and patriotic work. The Brits, like every country, pay tribute to traditions from the glory days. The future is always covered by a fog of mystery and it is very possible, that the observed fascination with geek culture will disappear like morning mist in the light of dawn. This doesn’t change the most important fact. As of now, geeks are a synonym to intelligence and chic. On the web many refer to passionates, including dynamic entrepreneurs, to name Martin’s Kosędowski’s blog “Like a Geek”, which rates websites. In the age of capitalism and a rational interest in yourself, being a geek is to meet the specialistic demands of the industry and cultural tendencies. Fashion, progress and wealth speak in the same voice: “We need you, geek!”. / M MOODBRD — 103
TRANSLATIONS
TRANSLATIONS
text from the page 72
text from the page 80
A LOVE LETTER TO MARC JACOBS
Advanced Premiere TEXT Ania Rubkiewicz
TRANSLATION Marcin Szpil
TEXT Jan Chodorowicz
Translation Marcin Szpil
As witness of the last edition of Paris Fashion Week, I was shocked by the news that Marc Jacobs is leaving Luis Vuitton to pursue further his own brand. One of the most influential American designers, until his recent departure from Luis Vuitton, he was head art director of almost twenty collections yearly. Despite this large spread, everything he does is of his characteristic high quality. These are just some of the reasons for which I love and admire him. — The presentations of his collections are always the most awaited event of the New York fashion week. Just like his mentor Miuccia Prada, Jacobs always precedes trends, giving a taste of what is to come on the catwalks later in Europe and America alike. He often makes reference to the past époques. However, his creations never resemble false costumes or disguises, Jacobs rather “injects” aesthetical shards from styles like “disco” or “mods” into his oeuvres. Rarely do designers surprise by creating and presenting, practical and functional clothing. Marc Jacobs succeeds in doing so every season. In every collection we can find a selection of ideally cut coats, classic sweaters and elegant dresses. In other words, clothes that every woman desires and, if they can allow for, wear. His shows are true spectacles. Especially those organised for the Louis Vuitton collections. For one of these extravagant events he used an escalator, during another a train for eight million 104 — MOODBRD
dollars. He tries to remind us that fashion can be a fantasy. If it is a market worth millions of dollars, it can be used for the realisation of dreams and ideas. Marc Jacobs knows that the world of fashion and the world of art are inseparable, just as did Coco Chanel or Elsa Schiaparelli, who had the opportunity to work with Salvadore Dali. To keep erasing the boundary between the two; Jacobs for many years worked with artists such as: Takashi Murakami, Stephen Sprouse, Richard Prince or Yaypi Kusama. Jacobs loves contemporary art (he was even compared to the great Andy Warhol). However it is not only art that is influential to his work. Everyone who visited the exhibition “Marc Jacobs: Luis Vuitton” at Musée des Arts Décoratifs had the rare opportunity to see the designer’s source of inspiration. Amongst these were found a wide selection of mannequins, installations, models, shop displays, one of the exhibition walls was filled with pictures and screens with movies. Within these images there was a lot of what is „shallow and of the surface”, meaning stills taken from the everyday pop culture, as seen on the television or exhibited in the street. To build his brand, the designer is releasing a new line of cosmetics and without a doubt will not stop at this. Personally I will miss his work for the luxurious French brand, however I am sure that Marc Jacobs has still a lot to show us. / M
Has is it ever happened to you, to want to look like a seventy year old? If not, then you probably have never heard of project “Advanced Style”. — Amongst the muses of Ari Seth Cohen, founder of a blog whose success shines around the world, we will not find the world’s Top Models. In his digital diary we won’t read about how designers have interpreted, in their most recent collections, the “colours of the season”. What we will however discover, is how subsequent editions of the New York Fashion Week are received by its true veterans — the persons whose youth coincided with todays world famous show’s initial debuts. Flamboyant creations of photographed guests are only the medium allowing Cohen to spot in the crowd, those, who can inspire with unconventional observations of life. This does not however mean that “Advanced Style” focuses on sentimental stories of people, whose days of youth are past. Quite the opposite — “Advanced Style” proves that despite that we cannot stop our biological clocks, it is our choice if passing time changes our perception of life. Five years from its creation; “Advanced Style” has become something much more then just a website of collected photographs from “street fashion”, published as a senior edition. Ari Seth Cohen can be proud not only with the successful publication of 2 books — he is also involved with the production of a film documentary, whose premiere is expected within the coming months. The success of his blog has also been an opportunity for its heroes, who are becoming accomplished models in advertising campaigns and lifestyle magazines. As proves Cohen, youth is a gift of nature, but ageing is its mature unveiling. With age we mature and fulfil ourselves on different levels, learning the true sense of “Joie de vivre”. It is upon this that “Advanced Style” bases its ideology — a higher form of personal class that surpasses beyond the visual aspects. / M MOODBRD — 105
STOCKISTS
MOODBRD STOCKISTS
STOCKISTS
WWW.
Advanced style Andrea Magnani Andrea Piffari Apple Canada Carly Scott Chiara Predebon Dworzec Centralny EGAdv Fabric Division Fashion Project H&M H-ANGER Hayley Benoit Horn&More I-D IBM Lamode Łukasz Wierzbowski Marc Jacobs Marcin Podsiadło Mesmetric.com Moodscent Bar Mysia 3 Paolo Colaiocco Pietro Cocco Pop Magazine Sylwia Rochala T293 Gallery Tommasso di Ciommo V&A Museum Vivienne Westwood
advancedstyle.blogspot.com magnaniandrea.com andreapiffari.com apple.com lawebdecanada.com carlyscottphotography.com chiarapredebon.tumblr.com pkp.pl egadv.com fabricdivision.com fashionproject.pl hm.com h-anger.com cargocollective.com/hayleybenoit hornandmore.pl i-d.vice.com/en_gb ibm.com/us/en lamode.info lukaszwierzbowski.com marcjacobs.com facebook.com/podsiadl0 mesmetric.com moodscentbar.com mysia3.pl paolocolaiocco.it pietroc.com thepop.com sylwiarochala.com t293.it tommasodiciommo.com vam.ac.uk viviennewestwood.co.uk
106 — MOODBRD
Artwork Pietro Coco
PAJONK S/S 2014 "PARADISE" UL. HOŻA 27/29, 00-682 WARSAW, POLAND FOR VISIT CONTACT US AT: pajonkm@yahoo.com / + 48 726 957 163
www.pajonk.pl / www.facebook.com/pajonkm