RELACJA 07/2016 Autor:
Mira / MT 163
„Ultima Thule”
GALERIA >
TA
PODRÓŻ BYŁA INNA.
PRÓŻNO
BY SZUKAĆ NA TRASIE ŚLADÓW WYMARŁYCH CYWILIZACJI, POZOSTAŁOŚCI
STAROŻYTNYCH BUDOWLI, MIAST MOLOCHÓW, DO KTÓRYCH ŁATWIEJ WJECHAĆ NIŻ WYDOSTAĆ SIĘ PÓŹNIEJ PLĄTANINĄ IDENTYCZNYCH ULIC.
ALE
CO SIĘ DZIWIĆ, SKORO AŻ DO
878
ROKU ZIEMIĘ TĘ ZAMIESZKUJĄ TYLKO
MUSZĄ ANI STAWIAĆ WIELKICH ŚWIĄTYŃ SWOIM BÓSTWOM, ANI DLA SIEBIE BUDOWAĆ PAŁACÓW. CZY MURY OBRONNE TEŻ SĄ ZBĘDNE, NIKT NIE ZAPUSZCZA SIĘ DO MITYCZNEJ
ULTIMA THULE
NIE MA JUŻ NIC, A MOŻE JEST, CHOĆ TAK PRZERAŻAJĄCE, ŻE LEPIEJ, ABY NIE BYŁO… ŚMIAŁKIEM, ŻEBY
1 500
ZAMKI
A TE NIE
WAROWNE
BO I PO CO… DALEJ BYŁO BYĆ NIE LADA
LAT TEMU WSIĄŚĆ DO DREWNIANEJ ŁODZI I WYPŁYNĄĆ NA SPOTKANIE KOŃCA WSZYSTKIEGO:
ŚWIATA,
JAK
TRZEBA
TROLLE,
A MOŻE I ŻYCIA…
DO TAMTEJ WYPRAWY GARSTKI MNICHÓW MIAŁA SIĘ NASZA PODRÓŻ NA POKŁADZIE PROMU
Z BASENEM, SIŁOWNIĄ, PIWEM W BARZE I MECZEM
POLSKA-UKRAINA
W STRUMIENIACH DESZCZU DOCIERALIŚMY DO DUŃSKIEGO PORTU
SMYRLI LINE
NA DUŻYM EKRANIE TELEWIZORA…
HIRTSHALS,
MIMO,
ŻE
BASEN BYŁ NIEWIELE WIĘKSZY OD WANNY
W DOMOWEJ ŁAZIENCE, PIWO DROGIE, A MECZ WYGRANY TYLKO JEDNYM GOLEM, TO CZYM BYŁ TEN NASZ REJS WOBEC REJSÓW OSADNIKÓW, WALCZĄCYCH Z ŻYWIOŁAMI I WŁASNYM STRACHEM.
2 / 22
JEDYNE,
CO MOGŁO NAS Z NIMI ŁĄCZYĆ, TO TEN SAM OD SETEK LAT ZARYS LĄDU WIDZIANY Z POKŁADU, NIOSĄCY
OBIETNICĘ, ŻE JUŻ NIEDŁUGO STOPY NARESZCIE DOTKNĄ TWARDEGO GRUNTU.
PEWNIE
Z TĄ SAMĄ EKSCYTACJĄ
CZEKALIŚMY TEJ CHWILI MYŚLĄC, CO CZEKA NAS ZA OŚNIEŻONYMI SZCZYTAMI GÓR, KTÓRE NABIERAŁY CORAZ BARDZIEJ REALNYCH KSZTAŁTÓW.
ISLANDIA
POWITAŁA NAS SŁOŃCEM NA BEZCHMURNYM NIEBIE, WIĘC NAWET TEN ŚNIEG, GDY SERPENTYNAMI
WSPINALIŚMY SIĘ NA SZCZYT GÓRUJĄCY NAD MAŁYM FIORDEM, NIE WYDAWAŁ SIĘ TAK STRASZNY.
TYM BARDZIEJ
ŻE TAM, GDZIE CZERWCOWE SŁOŃCE ZDĄŻYŁO SIĘ JUŻ DOBRAĆ DO ZLODOWACIAŁEJ ZIEMI, ZIELENIŁY SIĘ SOCZYŚCIE WYSOKIE
TRAWY,
OKRASZONE
DROBNYMI,
KOLOROWYMI
KWIATKAMI.
WODA
SPŁYWAŁA
Z
GÓRY
SPOKOJNYMI
STRUMYKAMI, A TAM GDZIE POTKNĘŁA SIĘ O WYSTAJĄCE KAMIENIE, PRZYSPIESZAŁA NIECO SPADAJĄC W DÓŁ MAŁYMI I WIĘKSZYMI WODOSPADAMI.
TE
NAJWIĘKSZE MIELIŚMY DOPIERO PRZED SOBĄ, ZA KTÓRYMŚ Z KOLEI PRZEJECHANYM
FIORDEM, UMOSZCZONYM W NIM MAŁYM MIASTECZKU Z OBOWIĄZKOWĄ PRZETWÓRNIĄ RYB NA ROGATKACH, KRYTYM BASENEM I
…
ZARAZ, ZARAZ! PRZED WJAZDEM NAJPIERW JEST MYJNIA SAMOCHODOWA, NIE PRZETWÓRNIA, TRZEBA
3 / 22
PRZECIEŻ SPŁUKAĆ Z KÓŁ BŁOTO I PIACH Z DROGI, I DOPIERO WTEDY WJEŻDŻAĆ MIĘDZY KOLOROWE DREWNIANE DOMKI PNĄCE SIĘ AŻ PO SZCZYT. PRZYWILEJ
MIEJSCOWYCH,
KTÓRY
NAMIASTKI
(DZIEŃ
I SZCZELNYMI ZASŁONAMI
SZUKAMY NAJPIERW
MY
DOMU,
CZYLI
POKOJU
Z
ALE
TO
ŁÓŻKIEM
O TEJ PORZE ROKU NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY),
„NA ŻYWIOŁ”, CO KOŃCZY SIĘ NIEBOTYCZNYM HARACZEM,
WŁAŚCICIELOM
HOTELU
MA
ZREKOMPENSOWAĆ
TE
WSZYSTKIE
DNI,
A RACZEJ NIEKOŃCZĄCE SIĘ NOCE POZA SEZONEM, KIEDY NI PÓŁ TURYSTY ZAPUSZCZA SIĘ W TE REJONY.
KOLEJNĄ
NOC SPĘDZAMY NAD JEZIOREM
MYVATN -
NAZWA POCHODZI
OD MUSZEK, KTÓRYCH NIEZLICZONE ROJE UNOSZĄ SIĘ NAD WODĄ I WSZYSTKIM CO WOKÓŁ.
KASKI
SKUTECZNIE PRZED NIMI CHRONIĄ, ALE KIEDY ZDEJMUJEMY JE
PRZED SKLEPEM, MUSZKI JEDNE PRZEZ DRUGIE PCHAJĄ SIĘ DO OCZU, UST, NOSA.
NIE
CHCĄC
DAĆ
SIĘ
POŻREĆ
ŻYWCEM
NIE
RYZYKUJEMY
NOCLEGU
NA KAMPINGU NAD SAMYM BRZEGIEM JEZIORA, RUSZAMY DALEJ GUBIĄC PRZY OKAZJI
I
SZUKAMY
CZEGOŚ
W
RODZAJU
SIARCZANOWE
PORZĄDNEGO
ZAPACHY
SCHRONU
Z
OKOLICZNYCH
PRZECIWATOMOWEGO.
PÓL
GEOTERMALNYCH
SUKCES JEST POŁOWICZNY:
ZNAJDUJEMY BETONOWY WPRAWDZIE, ALE TYLKO HOTEL, DO TEGO WYPEŁNIONY PO BRZEGI. MOŻEMY JEDNAK ODTRĄBIĆ ZWYCIĘSTWO, BO JEST JESZCZE JEDNA JEDYNA WOLNA JEDYNKA, KTÓRĄ Z RADOŚCIĄ W SERCU BIERZEMY,
4 / 22
PRZEZ CO JEDNO Z NAS SPĘDZA TĘ NOC NA PODŁODZE. TYLKO
„PO
TRZECIĄ
SZKODZIE”
SPRAWDZAŁO
CZĘŚĆ
HARACZU
PRZEKONUJĄ
SIĘ
W
NAS,
NASZYCH
NOCY ŻE
ZA
TO HARACZ WYNOSI
POPRZEDNIEJ.
TO,
CO
PODRÓŻACH
PO
NIEKONIECZNIE PASUJE DO RUBIEŻY PÓŁNOCNYCH.
DO
TEJ
TE
DWIE
NOCE
PORY
ZNAKOMICIE
WSCHODNICH
RUBIEŻACH,
ZMIENIAMY WIĘC TAKTYKĘ
I CHOĆ JAKIEKOLWIEK PLANOWANIE NIE LEŻY W NASZEJ NATURZE, ODTĄD KAŻDEGO
WIECZORA,
KORZYSTAJĄC
Z
POWSZECHNIE
TU
DOSTĘPNEGO
INTERNETU, BEZPŁATNEGO I NIE OBWAROWANEGO ŻADNYMI HASŁAMI, SZUKAMY NOCLEGU
NA
NOC
KOLEJNĄ.
DZIĘKI
TEMU
ŚPIMY
A
TO
W
SCHRONISKU
MŁODZIEŻOWYM, A TO W DOMKU-BECZCE NAD BRZEGIEM FIORDU, GDZIE DŁUGO PO PÓŁNOCY
(WIDNEJ
JAK W POŁUDNIE) I W TOWARZYSTWIE MIEJSCOWEGO KOTA
OBSERWUJEMY PTAKI WRACAJĄCE Z MORZA DO GNIAZD NA LĄDZIE, A TO W STADNINIE KONI, PODŹWIGNIĘTEJ Z ZAPAŚCI PRZEZ ROBOTNIKÓW Z
POLSKI,
O CZYM Z DUMĄ OPOWIADA NAM WŁAŚCICIEL, WPLATAJĄC W OPOWIEŚĆ POLSKIE SŁOWA.
MAŁO
TEGO, WYCIĄGA ALBUM Z CAŁĄ HISTORIĄ RENOWACJI, BY PO
CHWILI PRZEDSTAWIĆ NAM
PASTORA,
KTÓRY JAKO PIERWSZY UDZIELIŁ NA ISLANDII ŚLUBU PARZE HOMOSEKSUALNEJ…
W TYM SAMYM CZASIE WIDZIMY TEGOŻ SAMEGO PASTORA, JAK UDZIELA WYWIADU MECZU ISLANDIA
W
TELEWIZJI, TUŻ PO SKOŃCZONYM
– AUSTRIA. 5 / 22
NIEZAPOMNIANYCH DOSTARCZYŁ U
TEŻ
NOCLEG
GOSPODYNI,
ISLANDZKIEJ
KTÓRA
WRAŻEŃ
UDOSTĘPNIŁA
PARTEROWY
DOMEK
NAM SWOICH
RODZICÓW.
STATECZNY
MĘŻCZYZNA I JEGO PULCHNA ŻONA ZE STARYCH ZDJĘĆ DAWNO ODESZLI, ICH MAŁE CZARNO-BIAŁE
DZIECI ZMIENIŁY SIĘ W STATECZNO-PULCHNE KOPIE RODZICÓW, I TYLKO MEBLE, DYWANIKI, PORCELANOWE FIGURKI I OBRAZKI NA ŚCIANACH NADAL TRWAŁY NIEZMIENIONE, A NA PÓŁKACH WCIĄŻ ROZPYCHAŁY SIĘ MIĘDZY SOBĄ KSIĄŻKI.
TYLE
WSZĘDZIE
TYCH
KSIĄŻEK…
ISLANDIA
MA
NAJWYŻSZY
W
EUROPIE
WSKAŹNIK
CZYTELNICTWA,
POMIĘDZY
ODDALONYMI OD SIEBIE O DZIESIĄTKI KILOMETRÓW OSADAMI KRĄŻĄ SAMOCHODY BIBLIOTEKI, Z KTÓRYCH KORZYSTAJĄ WSZYSCY, OD PRZEDSZKOLAKÓW DO EMERYTÓW, I CZYTAJĄ, CZYTAJĄ, CZYTAJĄ...
NIE
ZAPOMNIMY
TEŻ
O
ARNIM
I
JEGO
DWÓCH
PSACH.
JEDEN
SZCZEKAŁ
PRZERAŻONY
NA
KAŻDY
NASZ
NAJDELIKATNIEJSZY RUCH, DRUGIEMU WYSTARCZYŁO TYLKO SPOJRZENIE, BY WPRAWIĆ W RADOSNY RUCH JEGO PUSZYSTY OGON.
SAM ARNI
ZASZOKOWAŁ NAS, KIEDY STOJĄC NA TARASIE SWEGO DOMU MACHNĄŁ
RĘKĄ W JEDNĄ
STRONĘ POKAZUJĄC KILOMETRY CIĄGNĄCEJ SIĘ W DAL JEGO ZIEMI, PO CZYM MACHNIĘCIEM DRUGIEJ RĘKI WSKAZAŁ PRZECIWLEGŁY KIERUNEK I KOLEJNE KILOMETRY WŁOŚCI.
I
NA CAŁYM TYM OBSZARZE ŻADNEGO DOMU, ANI NAWET
6 / 22
PÓŁ
SĄSIADA…
TROCHĘ
TE PUSTKOWIE DLA WYGÓD
MY,
ZAZDROŚCIMY
ARNIEMU,
A
TROCHĘ
NIE
DZIWIMY
SIĘ
JEGO
ŻONIE,
ŻE
PORZUCIŁA
REJKJAVIKU.
BĄDŹ CO BĄDŹ MIESZCZUCHY, PRZEMKNĘLIŚMY TYLKO PRZEZ ISLANDZKĄ STOLICĘ, BO KIEDY W DESZCZU
I WIETRZE PRZEJEDZIE SIĘ PÓŁ KRAJU SZUTROWĄ DROGĄ, TO MA SIĘ W POGARDZIE ASFALTOWE ULICE, BETONOWE BLOKI I WSZYSTKO TO, CO ZASŁUŻYŁO NA MIANO CYWILIZACJI.
A REJKIAWIK
POTRZEBNY JEST NAM TYLKO PO TO,
BY SKRĘCAJĄC ZA NIM NA POŁUDNIE I BIORĄC AZYMUT NA SMUŻKI WZBIJAJĄCEJ SIĘ W GÓRĘ PARY ORAZ CORAZ BARDZIEJ INTENSYWNY ZAPACH SIARKI, DOTRZEĆ NAJPIERW DO KOLEJNEGO POLA Z BAJORKAMI PEŁNYMI WRZĄCEGO BŁOTA, PO CZYM KAWAŁEK DALEJ, NA STYKU DWÓCH TEKTONICZNYCH PŁYT, STANĄĆ JEDNĄ NOGĄ PO STRONIE
PÓŁNOCNOAMERYKAŃSKIEJ, A DRUGĄ WCIĄŻ TKWIĆ NA EUROAZJATYCKIEJ.
CHOĆ NATURA WOKÓŁ WYDAJE SIĘ WCIĄŻ
DZIEWICZA, WIDOKÓW NIE PRZYSŁANIAJĄ ANI DYMIĄCE KOMINY, ANI ŻADNE ZABUDOWANIA, ANI NAWET SŁUPY WYSOKIEGO NAPIĘCIA, CZYLI NIC, CO WSKAZYWAŁOBY, ŻE CZŁOWIEK ZAWŁADNĄŁ JUŻ TĄ ZIEMIĄ, TO JEDNAK ZAZDROSZCZĘ IRLANDZKIM MNICHOM.
7 / 22
ZAZDROSZCZĘ,
ŻE
WIDZIELI
POTĘŻNE
WODOSPADY NIE OŚWIETLANE BŁYSKAMI SETEK FLASZY JAPOŃSKICH APARATÓW, ŻE WIDOKU GEJZERU NIE ZAKŁÓCAŁY DZIESIĄTKI KIJKÓW
DO
SELFIE,
DZIWACZNE
ŻE
W
PODZIWIALI
KSZTAŁTY WYNURZAJĄCYCH SIĘ
Z MORZA SKAŁ. CIESZYĆ
SAMOTNOŚCI
ZAZDROSZCZĘ,
OCZY
WIDOKIEM
ŻE MOGLI
MASKONURÓW
O NIEKSZTAŁTNYCH CZERWONYCH DZIOBACH, KTÓRE MIMO ŻE STAŁY SIĘ JEDNYM Z SYMBOLI
ISLANDII,
A
DRASTYCZNIE,
ICH TO
POPULACJA I
TAK
LĄDUJĄ
PIECZYSTE NA ISLANDZKIM STOLE. SZANSĘ ZOBACZYĆ NIE
ZDZIESIĄTKOWAŁY
SPRAWIŁA,
JEDYNIE
40
ŻE
JEJ
JAKO
MIELI
ALKĘ OLBRZYMIĄ,
POLOWANIA, A POTEM NIE
SPADA
TEŻ
ZANIM
NAJPIERW
ERUPCJA WULKANU
PRZY
ŻYCIU
ZOSTAŁO
SZTUK, KTÓRE PRZENIOSŁY SIĘ
8 / 22
NA WYSPĘ
ELDEY,
BY TAM RANKIEM
3
LIPCA
1844R.
„RYBACY: JÓN BRANDSSON, VILHJÁLMUR HÁKONARSON, SIGURÐUR ÍSLEIFSSON DO
ELDEY,
SIEMSENA
I
KETILL KETILSON
DOPŁYNĘLI
ŻEBY ZREALIZOWAĆ ZAMÓWIENIE
-
POZYSKAĆ
JÓN BRANDSSON
I
OKAZY
ALK
OLBRZYMICH.
SIGURÐUR ÍSLEIFSSON
OSTATNIĄ PARĘ PTAKÓW WIOSŁAMI.
CARLA
JAJO
ZATŁUKLI
ZNAJDUJĄCE
SIĘ W GNIEŹDZIE ZOSTAŁO ROZDEPTANE”.
NAM CZASEM
W DRODZE TOWARZYSZĄ TYLKO CZARNO BIAŁE ZWINNE PTASZKI, TROCHĘ PODOBNE DO NASZYCH JASKÓŁEK. PRZELATUJĄ NISKO TUŻ PRZED NAMI ZMUSZAJĄC DO HAMOWANIA, INNYM RAZEM LECI TAKI TUŻ NAD
NASZYMI GŁOWAMI SETKI METRÓW, JAKBY CHCIAŁ WSKAZAĆ DROGĘ, ALE TAK NAPRAWDĘ UPEWNIA SIĘ, ŻE NASZA DROGA TO NIE TA, KTÓRA PROWADZI DO GNIAZDA, W KTÓRYM WŁAŚNIE WYKLUŁY SIĘ MŁODE.
POTEM
PRZEJMUJE
9 / 22
GO
KOLEJNY,
ZA
NIM
JESZCZE
JEDEN,
NIGDY
NIE
JEDZIEMY
SAMOTNIE,
DROGA
PUSTA,
NAWET
KIEDY
JEST
SKUBIĄ
TRAWĘ W MIEJSCACH, GDZIE
TO W POWIETRZU RUCH JEST ZAWSZE.
ZE
ZWIERZĄT TOWARZYSZĄ NAM GŁÓWNIE OWCE; BIAŁE, CZARNE, BRĄZOWE.
WYDAJE SIĘ, ŻE NIC NIE MA PRAWA ROSNĄĆ, A MAŁE, SŁYSZĄC NAS, RZUCAJĄ SIĘ NA OŚLEP DO UCIECZKI.
POTEM
WIDZĄC, ŻE TYLKO W NICH WARKOT SILNIKA WYWOŁAŁ PANICZNY STRACH, PRZYSTAJĄ ZAWSTYDZONE I ZACZYNAJĄ, JAKBY NIGDY NIC, SKUBAĆ NIEWIDOCZNĄ DLA NASZEGO OKA TRAWĘ.
POD
KONIEC DNIA TRUDNO ODRÓŻNIĆ, GDZIE
KOŃCZY SIĘ SKAŁA, A GDZIE ZACZYNA PRZYTULONA DO NIEJ OWCA, OBOK KTÓREJ SZUKAJĄ SCHRONIENIA JESZCZE
JEDNA LUB DWIE MALEŃKIE PUCHATE KULECZKI.
CZASAMI OWCE SĄ PO PIERWSZYCH POSTRZYŻYNACH: JEDNA POŁOWA,
PRZEWAŻNIE TA ZACZYNAJĄCA SIĘ OD GŁOWY, SZCZYCI SIĘ GĘSTYM ZAROSTEM, PODCZAS GDY TA DRUGA ŚWIECI GOŁĄ… SKÓRĄ.
JEST
TEŻ TROCHĘ KONI, CZYTAŁAM GDZIEŚ, ŻE LATEM WSZYSTKIE ISLANDZKIE KONIE, PUSZCZONE WOLNO, PORUSZAJĄ
SIĘ SWOIMI ŚCIEŻKAMI WIELKIMI STADAMI WIĘC TRZEBA UWAŻAĆ NA DRODZE, KIEDY TAKIE STADO CHCE JĄ PRZECIĄĆ.
10 / 22
MUSIAŁO
TO BYĆ CHYBA DAWNO, BO JEDYNE KONIE, JAKIE SPOTKALIŚMY,
SPOKOJNIE PASŁY SIĘ NA OGRODZONYCH ŁĄKACH,
A JEDYNYMI WOLNO
BIEGAJĄCYMI ZWIERZĘTAMI BYŁY RENIFERY, KTÓRYCH STADKO WIDZIELIŚMY RAZ W ODDALI.
BYŁO
JECHALIŚMY MONOTONNYM
I
TO NA POŁUDNIU WYSPY.
NIEKOŃCZĄCYM BEZ
ŚLADÓW
STANĘLIŚMY ZAUROCZENI.
OTO
SIĘ
KAMIENNYM
JAKIEGOKOLWIEK
ŻYCIA,
PUSTKOWIEM, KIEDY
NAGLE
ZNIENACKA ROZPOSTARŁ SIĘ PRZED NAMI
PRAWDZIWY OCEAN KWITNĄCEJ NIEBIESKO ŁĄKI, CIĄGNĄCEJ SIĘ DALEKO
AŻ PO HORYZONT, A WŚRÓD BARWNYCH KWIATÓW W ODDALI Z GODNOŚCIĄ PRZECHADZAŁO SIĘ STADKO ROGATYCH ZWIERZĄT.
WIDOK
WYDAWAŁ SIĘ TAK NIEREALNY, JAKBYŚMY NAGLE ZNALEŹLI SIĘ NA INNEJ PLANECIE, PRZESKOCZYLI
Z JEDNEJ RZECZYWISTOŚCI W DRUGĄ.
TO WŁAŚNIE ZACHWYCA W ISLANDII, TA RÓŻNORODNOŚĆ KRAJOBRAZÓW, SUROWOŚĆ NATURY GRANICZĄCA Z BOGACTWEM JEJ FORM, IMPONUJĄCA SIŁA ŻYWIOŁÓW.
OBRAZY
NA DŁUGO ZAPADAJĄ W PAMIĘĆ.
11 / 22
NIE
MUSZĘ SIĘGAĆ DO ZDJĘĆ, ŻEBY PRZYPOMNIEĆ SOBIE DROGĘ WZDŁUŻ NAJWIĘKSZEGO LODOWCA
BYŁO
VATNAJOKUL.
TAK POCHMURNIE I MGLIŚCIE, ŻE WYGLĄDU SAMEGO LODOWCA MOGLIŚMY SIĘ CO NAJWYŻEJ DOMYŚLAĆ.
CAŁY
PRZYSŁONIĘTY BYŁ SZARO-BIAŁĄ WILGOTNĄ WATĄ, Z KTÓREJ WZROK LEDWO LEDWO WYŁUSKIWAŁ BURE JĘZYKI LODU SIĘGAJĄCE SKRAJU DROGI.
MIMO
TO BIŁ JAKIŚ MAJESTAT Z TEGO MIEJSCA, POTĘGOWANY JESZCZE PANUJĄCĄ WOKÓŁ
CISZĄ, PRZERYWANĄ JEDYNIE LECIUTKIM TRZESZCZENIEM OGROMNYCH MAS LODU.
KOLEJNY
OBRAZ, NIECO DALEJ, KIEDY STANĘLIŚMY NAD BRZEGIEM JEZIORA POLODOWCOWEGO NA KAMIENISTYM
BRZEGU, A PRZED NAMI W TURKUSOWEJ WODZIE UNOSIŁY SIĘ BRYŁY BIAŁYCH LODOWYCH SKAŁ.
NIEKTÓRE
Z NICH,
NIESIONE WYPŁYWAJĄCĄ Z JEZIORA RZEKĄ, WPADAŁY WPROST DO OCEANU KILKANAŚCIE METRÓW DALEJ.
I
NASTĘPNE OBRAZY, TYM RAZEM Z PÓŁNOCY.
JEDZIEMY
SZUTROWĄ
DROGĄ SZCZYTAMI PAGÓRKÓW, RAZ W DÓŁ, ZA CHWILĘ W GÓRĘ, JAK W KOLEJCE GÓRSKIEJ W WESOŁYM MIASTECZKU.
NA
SZCZYCIE KAŻDEJ Z GÓREK ZNAK, ŻE OTO PRZED NAMI ŚLEPY ZAKRĘT
CZY NADJEŻDŻA COŚ Z PRZECIWNEJ STRONY
-
–
AŻ DO KOŃCA NIE WIDAĆ,
MNÓSTWO TAKICH ZAKRĘTÓW NA ISLANDZKICH DROGACH.
12 / 22
ZACZYNA
PADAĆ DESZCZ, A WIADOMO, ŻE JAK JUŻ ZACZNIE, TO SZYBKO NIE SKOŃCZY.
JEDZIEMY
W KROPLACH, POTEM W STRUMIENIACH, W MŻAWCE I W ULEWIE, W MONOTONNYM I ZACINAJĄCYM TYLE FORM, PODOBNO CZASEM PADA NAWET POZIOMO, CHOĆ TEGO AKURAT NIE DOŚWIADCZYLIŚMY.
-
NAJPIERW
DESZCZ MA TU
TAK
W DESZCZU
MIJA GODZINA ZA GODZINĄ, KILOMETR ZA KILOMETREM, FIORD ZA FIORDEM.
AKURAT
GDY
WJEŻDŻAMY
SNAEFELLSJOKULL,
DO
PARKU
NARODOWEGO
DESZCZ W KOŃCU ODPUSZCZA I MOŻEMY
BEZ PRZESZKÓD NAPAWAĆ SIĘ TYM WYJĄTKOWYM MIEJSCEM.
WIDOKÓW
NIE
MĄCĄ
SAMOCHODY
ANI
LUDZIE.
SAMOTNIE
JEDZIEMY PRZEZ POLA LAWY, Z KTÓRYCH CO JAKIŚ CZAS WYRASTAJĄ KOPCE DAWNO WYGASŁYCH WULKANÓW.
ZIEMIA
POKRYTA JEST ZIELONYMI POROSTAMI O FLUOROSCENCYJNEJ BARWIE, KTÓRA SPOWIJA WSZYSTKO DZIWNYM, TAJEMNICZYM ŚWIATŁEM.
WSPINAMY
SIĘ NA JEDEN
Z WULKANÓW, ZNOWU NARUSZAJĄC REWIR JAKIEGOŚ WIELKIEGO PTASZYSKA, KTÓRE ZA WSZELKĄ CENĘ PRÓBUJE ODWIEŚĆ
NAS
OD
TEGO
POMYSŁU,
A
POTEM
LĄDUJEMY
WYRASTAJĄCE Z MORZA PRZEDZIWNE SKALNE KSZTAŁTY.
NA
NIBY
PRZEPIĘKNEJ
KAMIENISTEJ
PLAŻY
I
PODZIWIAMY
NIC, TO TYLKO MORSKIE FALE OPŁYWAJĄ CZARNO-
LŚNIĄCE KAMIENIE, NIBY NIC, ALE NIE MOŻNA OD TEGO ODERWAĆ WZROKU, CHCIAŁOBY SIĘ ZOSTAĆ NA ZAWSZE Z TYM WIDOKIEM, NIE RUSZAĆ SIĘ STĄD NIGDZIE, SIEDZIEĆ NA BRZEGU I WPATRYWAĆ W SZARO-KOBALTOWE WODY
…
13 / 22
TYLE
ŻE NA NAS JUŻ CZAS, POWOLI ZAMYKA SIĘ
PĘTLA,
NASZ DO
JAKĄ
ZROBILIŚMY
WOKÓŁ
ISLANDII.
PROM
WKRÓTCE
ZNOWU
ZAWINIE
SEYDYSFJORDUR,
WYPLUJE Z SIEBIE KOLEJNĄ
PORCJĘ TURYSTÓW, A NAS ZABIERZE W DROGĘ POWROTNĄ.
JAKŻE
RÓŻNI SIĘ OSTATNI PORANEK I DROGA
PRZEZ GÓRY DO PORTU, OD TEJ Z PIERWSZEGO DNIA, KIEDY PRZYBILIŚMY DO BRZEGU I ZACZYNALIŚMY NASZĄ PODRÓŻ.
WTEDY
PRZYJAŹNIE ŚWIECIŁO SŁOŃCE,
ZACHĘCAŁO I ZAPRASZAŁO, TERAZ SCHOWAŁO SIĘ ZA CHMURY I ZOSTAWIŁO NAS SAM NA SAM Z ZIMNEM I MGŁĄ, KTÓRA PRZESŁANIA WSZYSTKO
-
NIE WIDAĆ NIC NA ODLEGŁOŚĆ DWÓCH, TRZECH METRÓW.
NIE
WIDAĆ CZY COŚ JEDZIE
PRZED NAMI, CZY NIE NADJEŻDŻA NIC Z PRZECIWKA, NIEMAL PO OMACKU BIERZEMY KOLEJNE WINKLE, CHOĆ JA PRZYNAJMNIEJ MOGĘ TRZYMAĆ SIĘ ŚWIATŁA MOTORU
PARĘ
FRANZA,
MIMO ŻE I TO CZASEM NIKNIE W SZARYCH TUMANACH.
SAMOCHODÓW NIE RYZYKUJE DALSZEJ JAZDY, STOJĄ NA POBOCZU NA AWARYJNYCH ŚWIATŁACH, DOSTRZEGAMY
I MIJAMY JE W OSTATNIEJ CHWILI I BRNIEMY DALEJ PRZEZ WILGOTNE KŁĘBOWISKA, BO PRZECIEŻ PROM NIE BĘDZIE NA NAS CZEKAŁ!
W KOŃCU JESTEŚMY, WŚRÓD PODRÓŻNYCH WIDZIMY PARĘ ZNAJOMYCH TWARZY I MASZYN, POZNAJEMY TEŻ ROWERZYSTKĘ Z
KANADY,
KTÓRA Z
MONTREALU
PRZYLECIAŁA DO
REYKJAVIKU,
A POTEM PRZEZ TRZY TYGODNIE
14 / 22
SAMOTNIE
PRZEMIERZAŁA
ISLANDIĘ.
SPOTYKALIŚMY
PO DRODZE JEJ PODOBNYCH, SAMI LUB W MAŁYCH GRUPKACH WALCZYLI Z KILOMETRAMI, WIATREM I DESZCZEM. DLA
ICH
WYSIŁKU
ZA
KAŻDYM
RAZEM
W
UZNANIU
PRZYKŁADAMY
DWA PALCE DO KASKU, SALUTUJĄC IM NA ZNAK SZACUNKU.
PO INNYMI
NOCNYM REJSIE WYSIADAMY O ŚWICIE WRAZ Z MOTOCYKLISTAMI
NA
KANADYJKĄ
WYSPACH OWCZYCH. TAK,
TO JESZCZE NIE KONIEC NASZEJ PODRÓŻY
TAK,
NA
I PAROMA SZCZĘŚCIE
– PRZEWOŹNIK ZABIERA NASZE
MASZYNY NA PROM ZA DARMO, ALE W ZAMIAN CHCE, ŻEBYŚMY SPĘDZILI JESZCZE TRZY DNI NA TYCH WYSPACH.
DLA
NAS TO OKAZJA, ŻEBY ZOBACZYĆ KOLEJNY
KAWAŁEK ŚWIATA, CHOĆ Z DRUGIEJ STRONY MAMY MORALNE OPORY PRZED
OGLĄDANIEM ZWYCZAJ,
WŁAŚNIE
TEJ
KULTYWOWANY
OD
JEGO
CZĘŚCI.
PARUSET
DO PŁYTKICH ZATOCZEK MAŁE WIELORYBY
A WSZYSTKO PRZEZ PASKUDNY
LAT,
-
KIEDY
TO
ZWABIA
SIĘ
LATEM
GRINDWALE, A POTEM BEZBRONNE WYBIJA CAŁYMI STADAMI,
W MORZU ZABARWIA SIĘ NA CZERWONO OD KRWI ZMASAKROWANYCH ZWIERZĄT. W ŚRODKU
EUROPY,
SMUTNE
TO, ŻE W
AŻ WODA
XXI
WIEKU,
W CYWILIZOWANYM NOWOCZESNYM SPOŁECZEŃSTWIE, CZŁOWIEK WCIĄŻ ZDOLNY JEST DO TAKIEGO
OKRUCIEŃSTWA W IMIĘ DZIWNIE POJĘTEJ TRADYCJI.
SMUTNE
JEST TEŻ TO, ŻE ŻADNE PROTESTY NIE SĄ W STANIE
15 / 22
PRZERWAĆ
BARBARZYŃSTWA,
NIE
MOGĄ
POWSTRZYMAĆ ZABIJANIA MILIONÓW WĘDROWNYCH PTAKÓW NA
MALCIE
CZY WE
TEGO
WŁOSZECH,
BIAŁOWIESKIEJ. PRZY
ALBO WYCINKI
PODOBNIE
PRASTARYCH
TYM WSZYSTKIM
JAK
DRZEW W
WYSPY OWCZE
PUSZCZY
WYDAJĄ SIĘ BYĆ
MIEJSCEM, GDZIE NATURY NIE TRAKTUJE SIĘ JAK WROGA, A RACZEJ STARA Z NIĄ WSPÓŁISTNIEĆ.
PRZYKŁADEM
DREWNIANE DOMKI KRYTE ZIELONYM
MCHEM, BRAK WIELKIEGO PRZEMYSŁU, ZA TO ILOŚĆ HODOWANYCH OWIEC WIELOKROTNIE PRZEWYŻSZAJĄCA ILOŚĆ MIESZKAŃCÓW…
WIELE
Z TYCH OWIEC ŻYJE NA NIEZAMIESZKAŁYCH PRZEZ CZŁOWIEKA
WYSEPKACH, CZĘSTO RODZĄ SIĘ, A POTEM STAWIAJĄ PIERWSZE KROKI NA
STROMYCH
SKAŁACH
ZAWIESZONYCH
NAD
KŁĘBIĄCĄ
SIĘ
W
DOLE
SPIENIONĄ
WODĄ.
NAD PRZEPAŚCIAMI Z TAKA GRACJĄ, JAKBY ZA NIC MIAŁY PRAWA GRAWITACJI.
WIDZIELIŚMY
PIERWSZEGO DNIA, GDY PRÓBOWALIŚMY JAKOŚ ZABIĆ CZAS PO WYOKRĘTOWANIU.
BYŁA
PORUSZAJĄ
SIĘ
TAKIE OWCE JUŻ
CHYBA CZWARTA RANO
I NIE WYPADAŁO TAK WCZEŚNIE RUSZAĆ W DROGĘ, WIĘC NAJPIERW NA STACJI BENZYNOWEJ W CENTRUM
TORSHAVN.
WYCZYŚCILIŚMY I NASMAROWALI ŁAŃCUCHY, LICZĄC ŻE BĘDZIE TO TRWAŁO NA TYLE DŁUGO, ŻE W MIĘDZYCZASIE KTOŚ TĘ STACJĘ OTWORZY, A MY ZAŁAPIEMY SIĘ NA PORZĄDNY ŁYK CIEPŁEJ KAWY BO, NIE UKRYWAMY, ZA CIEPŁO O TEJ PORZE NIE BYŁO.
NIESTETY,
CZAS JAKBY W OGÓLE PRZESTAŁ SIĘ POSUWAĆ DO PRZODU.
OBSŁUGA
STACJI PEWNIE
PRZEWRACAŁA SIĘ NA DRUGI BOK W SWOICH ŁÓŻKACH.
16 / 22
ZDECYDOWALIŚMY ,
OBJECHALIŚMY I
WYSPA
ŻE TROCHĘ CZASOWI POMOŻEMY I JEDNAK NIECO SIĘ RUSZYMY.
PARĘ RAZY
VAGAR,
NA
TORSHAVN
KTÓREJ
PO CZYM SKIEROWALIŚMY SIĘ W STRONĘ, GDZIE WEDŁUG NAS BYŁ ZACHÓD
ZAREZERWOWALIŚMY
NOCLEG.
PIERWSZY
JECHAŁO
SIĘ
BARDZO
PRZYJEMNIE,
Z PRĘDKOŚCIĄ NIE PRZESADZALIŚMY, BEZ PRZESZKÓD MOGLIŚMY WIĘC ROZGLĄDAĆ SIĘ WOKÓŁ I SYCIĆ OCZY WIDOKIEM
ZIELONYCH
WZGÓRZ,
MAŁYMI
WODOSPADAMI
SPADAJĄCYMI
Z
GÓR,
DREWNIANYMI
DOMKAMI
KRYTYMI
MCHEM
I KUTRAMI UNOSZĄCYMI SIĘ NA GRANATOWYCH WODACH FIORDÓW, WRZYNAJĄCYCH SIĘ W LĄD TO Z JEDNEJ, TO Z DRUGIEJ STRONY DROGI.
SAMA
DROGA CZASEM PIĘŁA SIĘ WYSOKO W GÓRĘ, CZASEM OPADAŁA W DÓŁ, RAZ BYŁA
PROSTA JAK STRZAŁA, INNYM RAZEM ZAKRĘT GONIŁ ZAKRĘT, RAZ PRZEJECHALIŚMY PRZEZ MOST, ZA CHWILĘ
POMÓGŁ NAM JAKIŚ TUNEL; WCIĄGNĘŁA NAS ZE SOBĄ TAK, ŻE KIEDY W KOŃCU ZATRZYMALIŚMY SIĘ, ŻEBY NARZUCIĆ NA SIEBIE JESZCZE JEDNĄ WARSTWĘ CZEGOŚ DAJĄCEGO CIEPŁO, BO ZIMNO WCIĄŻ NIECO DOKUCZAŁO, OKAZAŁO SIĘ, ŻE JECHALIŚMY W PRZECIWNYM DO ZAMIERZONEGO KIERUNKU, A DO TEGO NIEMAL W CAŁOŚCI PRZEJECHALIŚMY TRASĘ, KTÓRĄ MIELIŚMY ZROBIĆ PRZEZ
3
DNI POBYTU NA
WYSPACH! 17 / 22
ZAWRÓCILIŚMY
WIĘC, A ŻE WRAZ Z PRZEBYTYMI KILOMETRAMI I CZAS RUSZYŁ TROCHĘ Z MIEJSCA, TO W JEDNEJ Z
MIJANYCH OSAD W KOŃCU UDAŁO NAM SIĘ USIĄŚĆ NAD KUBKIEM GORĄCEJ KAWY.
W
TRAKCIE DRUGIEGO KUBKA
ZAINTERESOWAŁ NAS RUCH NA ZACUMOWANYM TUŻ ZA OKNEM STATECZKU I WKRÓTCE I MY DOŁĄCZYLIŚMY DO PARU TURYSTÓW, KTÓRZY PIERWSZYM PORANNYM REJSEM
WYBRZEŻA.
–
BYŁA DZIEWIĄTA
–
WYBIERALI SIĘ NA WYCIECZKĘ WOKÓŁ
BYŁ TO STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ: NIE DOŚĆ, ŻE TAKI REJS BYŁ ŚWIETNYM WYPEŁNIACZEM CZASU, KTÓREGO WCIĄŻ MIELIŚMY W NADMIARZE, TO JESZCZE, JAK SIĘ PÓŹNIEJ OKAZAŁO, OFEROWAŁ
MNÓSTWO
PRZEPŁYWALIŚMY
NIEZAPOMNIANYCH
WRAŻEŃ
WIDOKÓW.
I
POD SKALNYMI ŁUKAMI, WPŁYWALIŚMY W MAŁE ZATOCZKI
OTOCZONE PONAD STUMETROWYMI, PIONOWYMI SKAŁAMI, WCISKALI W WĄSKIE PRZESMYKI, OMIJALI STERCZĄCE Z WODY KAMIENNE IGLICE, PEŁNE GNIAZD PRZYLEPIONYCH
-
DO
SKAŁ.
TO
BYŁO
PRAWDZIWE
KRÓLESTWO
W KOŃCU, CO ZA RADOŚĆ, ZOBACZYLIŚMY MASKONURY
SKAKAŁY
WYSOKO
NAD
NASZYMI
GŁOWAMI
PO
–
PIONOWYCH
PTAKÓW
ORAZ OWIEC, SKAŁACH
TAK
PEWNIE, JAKBY TO BYŁY PŁASKIE, NIZINNE ŁĄKI.
WYSPY OWCZE ICH
CZĘŚĆ
I
OSTATECZNIE NAS ZACHWYCIŁY, ZWŁASZCZA ZACHODNIA
WYSPA
VAGAR
Z
JEZIOREM,
Z
KTÓREGO
WODA
WYSOKIM
WODOSPADEM SPADA W DÓŁ WPROST DO OCEANU, Z MALOWNICZĄ WIOSECZKĄ NA SAMYM KRAŃCU, DO KTÓREJ JESZCZE PARĘ LAT TEMU MOŻNA BYŁO SIĘ
18 / 22
DOSTAĆ TYLKO OD STRONY MORZA LUB Z POWIETRZA. UCYWILIZOWANE
TERENY,
PRZEBITO
TUNEL
ŻEBY
PRZEZ
ZNIECHĘCIĆ JEJ MIESZKAŃCÓW OD UCIECZKI W BARDZIEJ
SKAŁY
I
POŁĄCZONO
PARĘ
DOMÓW
I
ICH
MIESZKAŃCÓW
ZE ŚWIATEM.
PRZEPIĘKNY
JEST
Z NAJWYŻSZYMI W
TEŻ
PRZECIWLEGŁY
KRANIEC
I
WYSPA
VIÐOY
EUROPIE KLIFAMI I LEŻĄCA PRZED NIĄ EYSTUROY,
GDZIE PARĘ CAŁKIEM PRZYZWOITYCH WZNIESIEŃ I WINKLI DOPROWADZIŁO NAS DO MAŁEJ WIOSKI, W KTÓREJ AKURAT TRWAŁY POSTRZYŻYNY KTÓREJŚ Z OWCZYCH POŁÓWEK.
OWCE
„POŁOWINKI”,
CZYLI
ZACHWYCIŁY NAS NIE
MNIEJ NIŻ ICH WYSPY, A DWÓM NIEZWYKŁYM, NAPOTKANYM PO DRODZE
ISLANDKOM,
CHCIAŁABYM NA KONIEC POŚWIĘCIĆ JESZCZE PARĘ SŁÓW.
19 / 22
PIERWSZĄ
Z
NICH
GUDRID THORBJARNARDÓTTIR,
JEST
KTÓREJ MALUTKI POMNICZEK WYPATRZYLIŚMY Z DROGI W MIEJSCU, GDZIE I SKĄD
20
GUDRID
–
URODZIŁA SIĘ OKOŁO ROKU
STOI
980
LAT PÓŹNIEJ WRAZ Z OJCEM I TRZYDZIESTOMA
TOWARZYSZAMI
WYRUSZYŁA
NA
GRENLANDIĘ. ZŁA POGODA
I CHOROBY SPRAWIŁY, ŻE DO BRZEGÓW DOTARŁA ZALEDWIE POŁOWA Z NICH, TYCH Z KOLEI NAJPIERW URATOWAŁ
ERIKSSON,
TEN
DOTARŁ DO ZA
SAM,
KTÓRY
NA
DŁUGO
PRZED
AMERYKI PÓŁNOCNEJ. GUDRID
HOLSTEINA,
MŁODSZEGO BRATA
TRZECIEGO BRATA.
LEIFA
JEDNAK HOLSTEIN
KOLUMBEM
WYSZŁA ZA MĄŻ
I WRAZ Z NIM WYRUSZYŁA DO
NIE PRZEŻYŁ CIĘŻKIEJ ZIMY I
PONOWNIE WYSZŁA ZA MĄŻ ZA SZANOWANEGO KUPCA NAMÓWIŁA GO NA PODRÓŻ DO SIĘ
TYM
SAMYM
MATKĄ
LEIF
AMERYKI,
GUDRID
Z NADZIEJĄ ODNALEZIENIA CIAŁA
WRÓCIŁA NA
THORFINNA KARLSEFNI. TO
GDZIE POMIĘDZY
PIERWSZEGO
AMERYKI
1005
EUROPEJCZYKA
A
1013
GRENLANDIĘ,
URODZONEGO
GUDRID
NAJPRAWDOPODOBNIEJ
ROKIEM POWIŁA SYNKA NA
SNORIEGO,
ZACHODNIEJ
GDZIE
STAJĄC
PÓŁKULI.
W
TAMTYCH CZASACH I PEWNIE DŁUGO, DŁUGO PÓŹNIEJ, NIE MIAŁA SOBIE RÓWNYCH JEŚLI CHODZI O PODRÓŻE.
W
SUMIE PODJĘŁA OSIEM MORSKICH WYPRAW, A NA KONIEC, JUŻ PO POWROCIE NA ISLANDIĘ, WYBRAŁA SIĘ JESZCZE
Z PIELGRZYMKĄ DO
RZYMU. MUSIAŁA
BYĆ NAPRAWDĘ WYJĄTKOWĄ KOBIETĄ; DZIELNĄ, INTELIGENTNĄ, NIEZALEŻNĄ.
20 / 22
ODWAGI KTÓRA
I SAMOZAPARCIA NIE ZABRAKŁO TEŻ
SPOJRZAŁA
NA
NAS
Z
KAMIENNEJ
GULLFOSS. MAŁO
DO WODOSPADU
SIGRIDUR TOMASDOTTIR,
PŁASKORZEŹBY
PO
DRODZE
BRAKOWAŁO, A NIE BYŁOBY PO CO PIĄĆ SIĘ
WĄSKĄ ŚCIEŻKĄ DO MIEJSCA, SKĄD ROZPOŚCIERA SIĘ WIDOK NA JEDEN
Z
PIĘKNIEJSZYCH
WODOSPADÓW
ISLANDII. NA POCZĄTKU XX-GO WIEKU
ZAGRANICZNI INWESTORZY ZAPRAGNĘLI W TYM MIEJSCU ZBUDOWAĆ ZAPORĘ I ELEKTROWNIĘ WODNĄ, NA CO UZYSKALI ZGODĘ RZĄDU RÓWNOCZEŚNIE WŁAŚCICIEL TERENU I OJCIEC WODOSPADU,
BO
JAK
POWIEDZIAŁ,
NIE
SIGRIDUR MOŻE
ISLANDII,
TYLE ŻE
ODMÓWIŁ SPRZEDAŻY PRZECIEŻ
SPRZEDAĆ
PRZYJACIELA.
SIGRIDUR
WŁĄCZYŁA SIĘ DO WALKI, MAJĄC ZA PRZECIWNIKÓW NAJBARDZIEJ
WPŁYWOWYCH
I
ZAMOŻNYCH
WYNAJĘŁA ADWOKATA I NIE RAZ WĘDROWAŁA BOSO DO
REYKJAWIKU,
KIEDY
SPRAWA
WYDAWAŁA
BUDOWLANE SIĘ ROZPOCZNĄ.
SIĘ
TO
PRZEGRANA
ZAGROZIŁA,
ŻE
ISLANDCZYKÓW.
ZA
WŁASNE
PIENIĄDZE
ŻEBY DOWIEŚĆ SWYCH RACJI PRZED SĄDEM.
RZUCI
SIĘ
W
NURT
WODOSPADU,
JEŚLI
PRACE
ONA PIERWSZA ZWRÓCIŁA UWAGĘ ISLANDCZYKÓW NA OCHRONĘ ŚRODOWISKA I KTO
WIE, CZY TO NIE DZIĘKI JEJ ZDECYDOWANEJ POSTAWIE KTOŚ NIE POWIEDZIAŁ LATA PÓŹNIEJ, ŻE ISLANDZKIE WODOSPADY NIOSĄ ZA SOBĄ OGROMNY POTENCJAŁ DLA PRZYSZŁYCH POKOLEŃ MIERZONY KILOWATAMI GODZIN.
21 / 22
ISTOTNYM
JEDNAK
PRZYSZŁYCH
DLA
DOBROBYTU
POKOLEŃ
JEST
UŚWIADOMIENIE SOBIE, ŻE WODOSPADY NIOSĄ ZA SOBĄ RÓWNIEŻ POTENCJAŁ,
KTÓREGO
NIE
ŻADNYMI
ŚRODKAMI
A
JEDYNIE
MOŻNA
GODZINAMI
ZMIERZYĆ PIENIĘŻNYMI, PRAWDZIWEJ
PRZYJEMNOŚCI OBCOWANIA Z NIMI.
GALERIA >
Pozdrawiamy, Mira & Franz / MT 163
22 / 22