Sponsor nagrody dla autora „Relacji Roku 2013”
Sponsor nagród dla laureatów rankingu „Moto -Turysta Roku 2013”
Se z on 2 0 1 3
Tytuł:
STACHURIADA 2013
Autor:
Danka / Moto-Turysta 153 >>>
Ranga M-T:
Obieżyświat >>>
Numer relacji:
17/2013/Zlotowe wojaże
01.04.2013 - 31.03.2014
780 km R e l a c j a o b j ę t a r a n k in g a m i " M o t o - T u r y s t a R o k u 2 0 1 3 " & " W y p r a w a R o k u 2 0 1 3 ” Data wyprawy
Data nadesłania relacji
Data publikacji relacji
21-23.06.2013
11.08.2013
06.10.2013
Mój wyjazd na tegoroczną Stachuriadę do Grochowic, nie był tak oczywisty jak zeszłoroczny. A to z tego powodu, że miałam udad się na niego sama, bez towarzysza podróży jakim w zeszłym roku był Junior. Mocno zastanawiałam się czy pojadę, bo jeszcze nigdy sama na motocyklu nie pokonywałam takiej odległości. O samochodzie nie było mowy, ponieważ ledwo „sie to kulo”… Naprawdę miałam wielkie obawy i dylematy. Znajoma z Głogowa, u której miałam się zatrzymad, proponuje mi, żebym przyjechała pociągiem, ale ja przecież motocyklistką jestem z krwi i kości. Poza tym odbywad się też miała „II MotoStachuriada”, a skoro byłam na pierwszej, to jakże nie byd na drugiej. W koocu podejmuję męską decyzję: „jadę na motocyklu”, o czym przy pomocy Facebooka, informuję prawie „cały świat”. Muszę jednak fakt, że jadę sama, ukryd przed moją mamą. Rodzinka wtajemniczona, że mama nie wie i że mają się nie wygadać. Mamie mówię, że jadę ze znajomym i ma się nie martwić. Wiem, wiem.... nie ładnie kłamać, ale czasem trzeba. Mama będzie miała przynajmniej spokojne noce. Planuję, że w czwartek wcześniej położę się spać, bo chcę wcześnie rano wyjechać, żeby jeszcze nie było wzmożonego ruchu na drogach, no a poza tym wiem, że nie pojadę zbyt szybko. Z moich planów o wcześniejszym położeniu się spać, nic nie wychodzi... czyli jak zwykle. Chodzę, pakuję się..... siedzę na FB ... i robi się późno ... a nawet bardzo późno. Śpię chwilkę, ale rano nie mam problemu ze wstaniem. Adrenalina robi swoje. Pakuję bagaże na motocykl i o godzinie 6-tej - 21 czerwca, wyruszam w drogę kierując się na A4, bo tak najprościej i najbezpieczniej. Potem z autostrady na krajową 3, a następnie 12 do Głogowa. Od Adama, czyli od mojego „alibi” dostaję prikaz, że mam się meldowad na każdym postoju, bo jeśli nie to doniesie ma mnie mojej mamie. Pierwszy postój robię po przejechaniu ponad połowy trasy, czyli po około 160km. Informuję o tym osoby zainteresowane. Po wypiciu kawy, ruszam w dalszą drogę. Wiem, że druga częśd trasy już nie będzie tak prosta, bo już przez miasta,
ze skrzyżowaniami, sygnalizacjami i innymi „spowalniaczami”. Droga mija mi spokojnie i bez przeszkód. Uśmiecham się kiedy dojeżdżam do Lubina i przypominam sobie, że staliśmy tam w zeszłym roku w korku, bo drogowcy „poprawiali” drogę. O godzinie 11-tej jestem w Głogowie. Staję przy Mc Donaldzie, robię zdjęcie i posyłam Juniorowi z zapytaniem czy poznaje. Odpowiedź przychodzi niemal natychmiast: „Jasne!”. Żałuję, że tym razem Piotrek nie jechał ze mną, no ale trudno. Jestem szczęśliwa, że mi się udało! 1z5
Wiem, że te 300km czy tam 320, to żadna odległośd, ale dla mnie to wielkie osiągnięcie. Wypijam kawę, obwieszczam na FB, że dotarłam do Głogowa i teraz muszę tylko dojechad do Elwiry i Madka. Zanim ruszam spod Mc Donalda, zaczyna padad deszcz, ale już nie martwi mnie, bo przecież jestem już w zasadzie na miejscu. Odnalezienie ulicy i domu znajomych nie sprawia mi wielkich problemów. Szybko rozpakowuję motocykl, bo deszcz coraz większy. Elwira mi pomaga i po kliku minutach jesteśmy w domu, gdzie witają mnie dwa ogary polskie. Oprócz psów, na powitanie wybiegają dwie urocze istotki: Natalka i Michalina. Stanowię dla nich ciekawe zjawisko, bo przecież nie na co dzieo oglądają przybyszów w kombinezonach prawie jak z kosmosu. Kiedy już pościągałam uniformy z siebie, zasiadam z Elwirą przy kawie i zaczynamy rozmowy od tematów osobistych, poprzez festiwalowe na radiowych skooczywszy. Jest przyjemnie i dobrze mi z nimi, ale przecież trzeba jechad na Stachuriadę. Zbieram się zatem i ruszam w drogę. Piękne krajobrazy, serce mi się cieszy a uśmiech nie niknie z twarzy.
Czuję się tak, jakbym wyjechała stamtąd tydzieo temu. Mijam znajome drogi i zabudowania, w koocu wjeżdżam na grochowicką polanę. Strażacy kierują mnie tam gdzie jest pole namiotowe z MotoStachuriady. Podjeżdżam i idę kupid koszulkę. I jakież moje zdziwienie, kiedy dowiaduję się, że koszulki są tylko dla tych co wykupują cały pakiet z polem namiotowym, jedzeniem itd. Jednak twardo negocjuję, przecież byłam na pierwszej MotoStachuriadzie i mam koszulkę, jestem na drugiej i też chcę koszulkę, a nawet dwie. W koocu dostaję koszulki i „blachę” zlotową. Proszę, aby mi zrobili zdjęcie na tle bramy wjazdowej i przemieszczam się z motocyklem trochę dalej, a mianowicie pod scenę Stachuriady. Dostaję identyfikator „Media”, mogę zatem zaglądad wszędzie, nawet do mysiej dziury . Czekam na najważniejsze wydarzenie tego wieczoru czyli na koncert zespołu „U Studni”, z którym jestem umówiona na rozmowę. Trochę czuję się skrępowana, kiedy za każdym razem jak idę przed scenę robid zdjęcia, ochroniarz otwiera mi bramkę, no ale trudno. W koocu on jest w pracy, a ja realizuję jedną ze swoich pasji.
Zjawia się zespół „U Studni”, umawiamy się na
rozmowę
po
koncercie.
W tzw. międzyczasie przyłapuję gdzieś za sceną pana Adama Ziemianina (poetę, dziennikarza i autora tekstów piosenek), krótka rozmowa, a ja jestem w „siódmym niebie”… Ze sceny zaczynają płynąd łagodne nuty, które ze swoich instrumentów wydobywają muzycy. Jest pięknie!
^^^ GRAJ 2z5
Jedynym minusem są komary, ale cóż zrobid... jesteśmy w lesie. Koncert kooczy się oczywiście bisami. Czekam cierpliwie, aż muzycy spakują sprzęt, spotkają się z fanami i w koocu udaje się zebrad cały zespół, z panem Adamem Ziemianinem włącznie, podczas posiłku. Częstują mnie kawą, jest sympatycznie, nie czuję tremy, włączam dyktafon i nagrywam rozmowę dla mojego Radia Liryka. W tym czasie na scenie trwa spektakl „Siekierezada”, z wykorzystaniem tekstów i piosenek Edwarda Stachury. Potem spotkanie przy ognisku i wspólne śpiewy. Jest magicznie. Około północy opuszczam piękna polanę, żeby wrócid tam już w sobotę rano, ponieważ odbywa się konkurs piosenki. Występuje 18 wykonawców. Kiedy jury się naradza, ja mam umówioną rozmowę z panią Elżbietą Adamiak. Przyjeżdża na polanę zmęczona podróżą i upałem, ale chętnie ze mną rozmawia. Ujmuje mnie swoim poczuciem
humoru i otwartością.
O godzinie 13tej, rusza parada motocyklowa przez pobliskie wsie i miasteczka. Organizatorem zarówno parady jak i MotoStachuriady, jest klub Easy Rider z Kotli. Cały przejazd odbywa się pod eskortą policji.
3z5
Po paradzie następuje ogłoszenie wyników z konkursu piosenki. Mam swojego faworyta, jednakże nie
otrzymuje on żadnego
wyróżnienia ...a szkoda. Pierwsze miejsce zajmuje bardzo żywiołowy zespół Bieguni. Ich radośd i spontanicznośd udziela się publiczności. GRAJ >>>
Po występach laureatów swój recital ma zespół Bez Jacka. Charakterystyczny wokal lidera zespołu Zbyszka Stefaoskiego + niesamowite dźwięki fletu płyną ze sceny. Niełatwo zespołowi zakooczyd występ, bo publicznośd domaga się bisów. <<< GRAJ
W koocu na scenie pojawia się gwiazda wieczoru - Elżbieta Adamiak. Jakże całkiem inaczej prezentuje się teraz na scenie, niż w czasie rozmowy ze mną. Artystka szybko nawiązuje kontakt z publicznością. Magia unosi się w powietrzu - muzyka, księżyc na polaną, ognisko, aż chce się śpiewad za panią Elżbietą „...trwaj chwilo, trwaj...jesteś taka piękna...” - GRAJ >>>
Stachuriada się kooczy, trzeba opuścid „Stedowy las”. W niedzielę po śniadaniu żegnam gościnne progi domu Elwiry i Madka, ale nie kieruję się w stronę domu. Obieram kierunek na Ostrów Wielkopolski. Jadę z wizytą do Lilki i Pawełka, naszych Moto Turystów Nr 1. Podróż zajmuje mi znacznie więcej czasu niż planowałam... ale nic to. Po kilkukrotnym objechaniu Raszkowa, w koocu udaje mi się trafid pod właściwy adres.
Odpoczywam
w
pięknym
otoczeniu
ogrodu
i
towarzystwie
gospodarzy. Ze stadionu słychad koncert Kamila Bednarka, ponieważ odbywa się „Powitanie lata”. Wieczorem idziemy na pokazy sztucznych ogni i oglądamy występ Teatru Ognia. Paweł żartuje, że to na mój przyjazd są te sztuczne ognie. I tak mija mi kolejny udany dzieo i wieczór.
4z5
W poniedziałek czas wracad do domu... a zaprowadzi mnie do niego droga Nr 11. Pogoda mi sprzyja. Po 5 godzinach spokojnej jazdy, docieram do domu. Mój pierwszy samodzielny wyjazd śmiało
mogę
zaliczyd
do
udanych.
Zrobiłam 780km, jadąc jak zwykle tylko z mapą. Jednakże nie ważna jest dla mnie ilośd kilometrów, czy czas w jakim pokonałam drogę. Ważne jest dla mnie to, że pokonałam własne leki i obawy…
Danka / MT 153
5z5