nr 3/ 2017 (81)
30 stycznia - 12 lutego
ISSN 2391-8535
SAMOTNOŚĆ POWSZEDNIA Czy jest chorobą współczesnego świata?
1
OKIEM REDAKCJI
TEMAT NUMERU
KOŚC
Wydarzenia i Opinie
...o samotności
Z ży Kośc
[8]
[20]
Bój o leczniczą marihuanę
Samotność w globalnej wiosce
Sp o orien
[12]
[24]
Hist Kośc
Mateusz Ponikwia
Włoski Kościół przeciwko szkaradnym świątyniom. A polski? Kajetan Garbela
Rafał Growiec
Różne oblicza samotności Emilia Ciuła
[3
Wojciech
[4
Kościół
- cz. 1: Pierws
Rafał G
[28]
Samotni i niesamowici Ada Maksymiuk
[32]
W walce z depresją Lena Ciepielak
2
CIÓŁ
KULTURA
RECENZJE
ycia cioła
Wydarzenia kulturalne
Nowość
[52]
[62]
Niepozorny musical w drodze na szczyt
Morał kosztem fabuły
Anna Zemełka
Marcin Hubka
38]
pór ntację
h Urban
oria cioła
48]
a islam
sze spotkanie
Growiec
- Oskary 2017
Sylwetki [58]
Najważniejsze filmy Jacka Nicholsona Hubert Hływa
- "Wielki Mur" (2016)
Film [66]
Rzecz o spadających gruszkach - "Jak Bóg da" (2016) Anna Zemełka
[70]
Wybrać samotność
- "Wszystko za życie" (2007) Ewa Skrzypczyk
3
Redaktor Naczelna: Anna Zemełka
Redakcja: Emilia Ciuła
Kajetan Garbela
Rafał Growiec
Mateusz Nowak
Krzysztof Małek
Wojciech Urban
Mateusz Ponikwia
Ada Maksymiuk
Małgorzata Różycka
Lena Ciepielak
Mateusz Ponikwia
Korekta: Andrea Marx Karina Latosik
Współpraca: Marcin Kożuszek
Ewa Skrzypczyk
Łukasz Łój
Klaudia Kubacka
Wioletta Baran
Marcin Hubka
strona internetowa: www.mozecoswiecej.pl e-mail: mozecoswiecej@gmail.com współpraca i teksty: wspolpraca.mcw@gmail.com promocja i reklama: promocja@mozecoswiecej.pl
4
Dołącz do nas! wspolpraca.mcw@gmail.com
5
6
OKIEM REDAKCJI ïƒ 7
WYDARZENIA I OPINIE
BÓJ O LECZNICZĄ MARIHUANĘ Z miana
prawa w zakresie dostępności ziela i
żywicy konopi dla celów leczniczych wzbudza
wiele kontrowersji .
M imo
że niektórzy poddają w
wątpliwość skuteczność takiej terapii , badacze
wciąż wskazują na kolejne dolegliwości zdrowotne , przy leczeniu których odnotowano pozytywny
wpływ marihuany .
R ównież
polscy parlamentarzyści
pochylili się nad tą problematyką w kontekście ewentualnych zmian legislacyjnych .
Mateusz Ponikwia
W
czwartek, 26 stycznia, od- lów leczniczych. Gwarancję dla takiego było się kolejne posiedzenie zastosowania produktów pochodzących specjalnej podkomisji, któ- z konopi ma stanowić nowo utworzony rej zadanie polega na wy- Narodowy system monitorowania niepracowaniu stanowiska w dopuszczonych do obrotu produktów odniesieniu do zgłoszonego w paździer- konopi stosowanych w celach medyczniku poselskiego projektu dotyczącego nych. zmian w ustawie o przeciwdziałaniu W myśl pierwotnie zgłoszonego narkomanii. Na mocy proponowanej projektu, uprawą oraz zbiorem ziela i zmiany przepisów prawa, pacjenci mają żywicy konopi innych niż włókniste, zyskać dogodniejszy dostęp do specjal- wykorzystywanych na potrzeby terapii, nie wyhodowanego suszu konopi indyj- mógłby zająć się m.in. sam pacjent, speskich, wykazującego właściwości tera- cjalistyczne jednostki badawcze albo peutyczne i lecznicze. fundacje, po uzyskaniu Projekt nowej stosownego zezwoUprawą oraz zbiorem ustawy został zgłoziela i żywicy konopi innych niż lenia wydawanego szony przez ugruprzez właściwego włókniste, wykorzystywanych powanie Kukiz’15. Wojewódzkiego InW uzasadnieniu spektora Farmaceuna potrzeby terapii, mógłby dla wprowadzenia tycznego. Zakładazająć się m.in. sam pacjent, modyfikacji przeno, że powierzchnia specjalistyczne jednostki pisów wskazano uprawy i ilość zbioprzede wszystrów nie mogłaby badawcze albo fundacje, kim, że obecnie przekraczać zapopo uzyskaniu stosownego obowiązujące retrzebowania dla zezwolenia gulacje w zakresie uczestników terapii możliwości korzystana 120 dni kuracji. Ze nia przez niektórych pacjentów z tera- względu na to, że wskazane w projekcie pii wspomagającej z wykorzystaniem substancje (obecnie należące do katalomarihuany są dalece niewystarczające. gu substancji zakazanych) mogą być w Dlatego, zdaniem projektodawców, nie- jakimś stopniu uzależniające, niezbędzbędne jest wdrożenie procedur umoż- ne wydaje się podjęcie wszelkich kroliwiających w większym zakresie ko- ków umożliwiających zminimalizowarzystanie z substancji pozyskiwanych nie potencjalnie występującego ryzyka z konopi, a także wprowadzenie szcze- związanego z niepożądanym ich wykogólnych instrumentów nadzoru nad rzystaniem. tymi – jak dotąd niedopuszczonymi do Jak przekonuje poseł Piotr “Liroy” obrotu ‒ środkami, gwarantujących ich Marzec, to właśnie Narodowy System wykorzystanie tylko i wyłącznie do ce- ma zagwarantować, że uprawa kono-
9
pi nie będzie wykorzystywana na cele inne niż terapeutyczne. Postulowany do wprowadzenia model zezwoleń wydawanych terminowo (na maksymalnie 12 miesięcy) oraz kwalifikacji poszczególnych pacjentów do programu dokonywanej przez lekarzy i opartej na przesłankach wynikających z aktualnej wiedzy medycznej ma zapobiec możliwości stosowania marihuany w tzw. celach rekreacyjnych. Projektowana regulacja miała gwarantować lekarzowi możliwość kontrolowanego zastosowania w ramach praktyki zawodowej niezarejestrowanych przetworów pozyskanych z konopi u pacjentów, u których konwencjonalne metody nie zdają zamierzonych rezultatów lub gdy dzięki ich zastosowaniu występuje możliwość wywarcia pozytywnego wpływu na kondycję zdrowotną pacjenta wedle wskazań aktualnej wiedzy medycznej. Projekt, w toku prowadzonych prac legislacyjnych, został jednak istotnie zmodyfikowany. Wszystko to za sprawą poprawki, zgłoszonej przez przewodniczącego podkomisji Grzegorza Raczaka, zgodnie z którą jedynie będzie można wykorzystywać do wytwarzania preparatów farmaceutycznych sprowadzone spoza terenu kraju konopie. Wedle zgłoszonej poprawki, w dalszym ciągu zakazana ma być uprawa konopi, zaś lekarze będą tylko ordynować sporządzenie leku recepturowego na ich bazie w aptece. Takie rozwiązanie ma uniemożliwić poza lecznicze wykorzystywanie substancji, zwłaszcza w celach odurzających i rozrywkowych. Zdaniem reprezentantów wnioskodawców, zmiany przyjęte przez podkomisję wypaczają sens wprowadzanej ustawy. Jak wskazuje bowiem poseł Bartosz Arłukowicz nie ma żadnych przesłanek do wyprowadzania twierdzenia, że postulowany pierwotnie system nadzoru nad indywidualną hodowlą sadzonek na własne potrzeby zdrowotne mógłby stanowić furtkę dla stopniowego wprowadzania marihuany do obrotu. Poza tym, brak możliwości uprawiania konopi na
10
www.pixabay.com
terenie kraju spowoduje konieczność pozyskiwania surowca z innych krajów, m.in. Czech czy Holandii, co zdaniem posła Liroya-Marca wpłynie na znikomą efektywność wprowadzonego rozwiązania. Posłowie PiS zaznaczają, że zmiana przepisów ma na celu ułatwienie dostępu do marihuany leczniczej. Jej zadaniem nie jest natomiast zalegalizowania prowadzenia upraw substancji odurzających. Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia podkreślił, że resort zajmie się bieżącym monitorowaniem sytuacji związanej z dostępnością medycznej marihuany dla pacjentów. Zaznaczył przy tym, że ilość sprowadzonej substancji z zagranicy powinna zapewnić bezpieczny poziom dostępności dla wszystkich rzeczywiście potrzebujących. Przy okazji okazało się, że specyfik dostępny w aptekach nie ma być refundowany. Podczas posiedzenia podkomisji, nie obyło się także bez incydentów. Posiedzenie miało burzliwy przebieg, a zwolennicy medycznego wykorzystywania marihuany położyli na stole prezydialnym trzy dziecięce trumny. Jak mówił poseł Liroy-Marzec przeprowadzona akcja miała uzmysłowić wagę podejmowanej decyzji. Większość członków zespołu pozostała jednak niewzruszona i podkomisja przekazała Komisji Zdrowia projekt ustawy wraz z poprawką zgłoszoną przez posła Raczaka nieprzewidującą możliwości indywidualnego prowadzenia upraw. Trudno jest w chwili obecnej ocenić, jaki będzie kształt ostatecznie przyjętej ustawy i czy w ogóle dojdzie do jej przyjęcia przez parlament. Ze względu na to, że zarówno w Komisji Zdrowia, jak również w sejmie i senacie, większość głosów posiada partia Jarosława Kaczyńskiego, można spodziewać się, że z pierwotnego założenia wskazanego w złożonym projekcie nie pozostanie wiele. Wskazuje na to zwłaszcza czwartkowe głosowanie podkomisji oraz wypowiedź lidera ugrupowania rządzącego, że nie będzie zgody na uprawę i produkcję konopi w Polsce.
11
WYDARZENIA I OPINIE
WŁOSKI KOŚCIÓŁ PRZECIWKO SZKARADNYM ŚWIĄTYNIOM. A POLSKI? E piskopat W łoch ma zamiar zająć się problemem „ szkaradnych kościołów , które zostały wybudowane w tym kraju w ostatnich dziesięcioleciach ”
- powiedział R adiu W atykańskiemu kard . G ianfranco R avasi , przewodniczący P apieskiej R ady ds . K ultury .
Kajetan Garbela
M
iejmy nadzieję, że nie skoń- współpraca duchownych oraz twórcaczy się na zapowiedziach. I mi, dzięki której sztuka sakralna może że podobne działania zosta- powrócić na wyżyny, które zajmowała ną podjęte w innych krajach, przez tyle stuleci. W przeciwieństwie w tym w Polsce. Bo i u nas do minionych epok, dzisiejszy Kościół jest w tej kwestii źle. nie jest już tak znaczącym mecenasem Kardynał stwierdził, że wiele świątyń architektury, malarstwa, rzeźby czy rzemożna nazwać „sakralnymi garażami, miosła. Zatrudniani „ad majorem Dei w których zaparkowano wiernych”, za- gloriam” artyści nie należą do światopowiedział również, że włoscy biskupi wej elity, nie tworzą dzieł, stanowiąpostanowili współpracocych kamienie milowe na wać z kapłanami i ardrodze rozwoju sztuki, tystami, celem wynienie są prekursorami Nasze świątynie – sienia sztuki sakralnej nowych, międzynatakże polskie! stawiają i na jak najwyższy porodowych stylów. Nie ziom. Sztukę i wiarę wyposażają nieraz całkowicie spotkamy dziś nonazwał on „dwoma wego Michała Aniopozbawieni właściwego krzyżującymi się droła, tworzącego tak gustu artyści, lub raczej gami, które umożprzełomowe dzieła, „pseudoartyści”. Może i liwiają wspólne dojak „Mojżesz” czy świadczenie zarówno „Dawid”, na próżno ambitni, ale pozbawieni kulturalne, jak i relipoczucia sacrum i/lub jak możemy szukać bugijne”. Podkreślił ich downiczych pokroju ognia unikający kontynuacji znaczenie w procesie tych, którzy projekposzukiwania sensu tując katedry i klasztego, co sztuka sakralna ludzkiego życia oraz wypracowała 150, 400 czy tory opracowali jakże sfery sacrum, dodając wspaniały styl gotyc800 lat temu. „Trzeba jednak zdać ki. XX i XXI wiek nie są sobie sprawę, że w ubieczasem Brunelleschiego, głym wieku nastąpiła separaktóry wiekopomną kopułą cja sztuki i Kościoła, w przeciwieństwie katedry florenckiej zadziwił i zachwycił do przeszłości, kiedy istniało przymie- cały świat, rozpoczynając wielki, renerze wiary i sztuki, liturgii i artystów. sansowy boom w architekturze (i nie Trzeba więc odbudować symbiozę tych tylko). Brakuje malarzy o geniuszu Rudwóch rzeczywistości, które zajmują się bensa czy Caravaggia, który swym roztym samym: tajemnicą.” machem i nowatorstwem na dekady, jeBardzo cieszy, że hierarchia kościel- śli nie wieki, wytyczyli nowe standardy na wreszcie zaczęła to zauważać! Jak malarstwa religijnego dla całego kręgu doniosła w skutkach może być owa kultury Europejskiej. Ze świecą szukać
13
powstałych po II wojnie światowej dzieł tej miary, co ołtarz mariacki Wita Stwosza czy organy katedry w Gdańsku-Oliwie. Zamiast tego, nasze świątynie – także polskie! - stawiają i wyposażają nieraz całkowicie pozbawieni właściwego gustu artyści, lub raczej „pseudoartyści”. Może i ambitni, ale pozbawieni poczucia sacrum i/lub jak ognia unikający kontynuacji tego, co sztuka sakralna wypracowała 150, 400 czy 800 lat temu. Czasem są to po prostu rzemieślnicy, nie posiadający odpowiedniego polotu oraz umiejętności nadawania temu, co materialne, znaczenia symbolicznego, metafizycznych konotacji. Niekiedy można się spotkać z wytłumaczeniami, że ich cudaczne twory posiadają jakieś tam znaczenie, że mają nawiązywać do jakichś tam symboli, że np. kształt ko-
www.pixabay.com
14
ścioła ma nawiązywać do łodzi, lub tez jego strzelający w chmury dach czy wieża o cudacznej formie ma budzić skojarzenia z kierowaną ku Niebu modlitwą. Bardzo dobrze, że niektórzy twórcy posiadają jeszcze szczątkową wiedze nt. symboliki czy sacrum, szkoda tylko, że ich tłumaczenia często wydają się strasznie naiwne, przez co trzeba je nieźle naciągnąć, by pasowała do „podziwianej” rzeczywistości. Wiele dzisiejszych kościołów przypomina hangary, hale fabryczne czy też wspomniane przez ks. kardynała garaże. Są to nieraz budowle szare, ciężkie i toporne, brak im lekkości, harmonii podziałów czy jakichkolwiek nawiązań do historycznych stylów. Plan bywa strasznie chaotyczny lub przekombinowany, nawy nierównej wysokości czy szerokości, okna rozrzucone są chaotycznie i wypełnione witra-
www.pixabay.com
żami, przypominającymi kolorowankę przedszkolaka, któremu jeszcze daleko do grupy starszaków. Rzeźby, obrazy, wszelakie ozdoby albo nie występują, wyparte przez ekspozycję tego, co stanowi o konstrukcji budowli, albo reprezentują tzw. „sztukę nowoczesną”, czyli właściwie niewiadomo co. Niekiedy w ich wnętrzu trudno odnaleźć tabernakulum (za to centralne miejsce znajdują sedilia dla celebransa oraz jego asysty), a ołtarz przypomina to bryłę nieociosanego kamienia, który dopiero co przyjechał z kamieniołomu, albo stolik, który ktoś przyniósł z działki. Rzadko który twórca wydziela i eksponuje prezbiterium jako przestrzeń specjalną, sferę sacrum, całkowicie mieszając w rozkładzie budynku to, co ludzkie, z tym, co boskie. O ile powstawanie takich „potworków” było zrozumiałe w realiach siermiężnego i antyklerykalnego PRL, kiedy to państwo narzucało gotowe projekty, zaś o godne wyposażenie kościołów bywało bardzo trudno, o tyle w dziś taka sztuka bywa po prostu brzydka, a nawet żałosna. Tylko, że to wymaga i chęci, i posiadających gust księży/ parafian i oczywiście – pieniędzy. Często dzisiejsze „dzieła” sztuki sakralnej są po prostu szkaradne lub budzące śmiech. Sam w kilku kościołach widziałem figury tzw. Jezusa-spadochroniarza, często na tle krzyża lub jego szczątków (choć i do takiego wniosku trudno dojść bez wytłumaczenia, „co autor miał na myśli). Są to przedstawienia często słusznych rozmiarów, ukazujące Chrystusa jakby wiszącego
15
www.pixabay.com
16
nad ziemią, z lekko pochyloną głową i wysoko wzniesionymi, rozszerzonymi rękoma. W jednej ze świątyń (której lokalizacji i wezwania nie podam) usłyszałem od księdza-przewodnika, że artysta miał zamiar przedstawić Jezusa zmartwychwstałego, błogosławiącego uczniom, jednak część parafian uważa, że gdyby wsadzić mu do rąk karabin oraz dodać plecak ze spadochronem, wyglądałby jak uczestnik desantu powietrznego jakiejś bliskowschodniej bojówki. Często mówi się o „szlachetnej prostocie”, jednak śmiem twierdzić, że nierzadko za tym wyniosłym określeniem kryje się brak dobrego smaku i nachalna ekstrawagancja, popychająca artystów i duchownych do tworzenia za wszelką cenę czegoś nowego, czegoś, co nie będzie „staroświeckie”. Czegoś niekoniecznie estetycznego, ale na pewno niepowtarzalnego i odcinającego się od tego, co już było, co wielokrotnie powtarzano. Zresztą, co o czym tu się rozpisywać – zainteresowanych większą ilością przykładów odsyłam do Internetu, gdzie znajduje się tego sporo. Na początek polecę dwa fanpage, obecne na Facebooku – „Kościoły, które udają kury” oraz „Biskup płakał, gdy konsekrował”. Jeśli jeszcze nie potraficie sobie wyobrazić, o czym mówię, po
choćby pobieżnym zapoznaniu się z nimi zrozumienie. Lub po prostu przejedźcie się po swojej okolicy, a zapewniam – nie dalej, niż w promieniu 10 kilometrów spotkacie albo sakralnego potworka architektonicznego, albo świątynie o bryle nawet niezłej, ale strasznie byle jakim, dziwacznym wyposażeniu. Oczywiście, można pomstować na to, jak bardzo obniżyliśmy standardy sakralnego piękna (lub całkowicie o nim zapomnieliśmy), jak bardzo zepsuł nam się gust, że poprzestajemy na byle czym, że skąpimy na to, by zatrudnić dobrych i ambitnych twórców. Ktoś zapewne stwierdzi, że to wina Soboru Watykańskiego II i tego, że „dzięki” niemu Kościół zerwał z tradycją. Mi jednak przypominają się słowa, przeczytane gdzieś już dawno temu – gdyby zatrudniani przez nasze wspólnoty czy tez duszpasterzy artyści byli ludźmi naprawdę wierzącymi i religijnymi, nie tylko „niedzielnymi katolikami” lub wręcz ateistami, to wówczas tworzyliby sztukę sakralną na naprawdę wysokim poziomie, pełną symboliki i czerpiącą ze wszystkiego, co wytworzyły wcześniejsze stulecia. Dobrze jest więc modlić się za tych wszystkich, od których zależy wygląd i wyposażenie naszych świątyń.
www.pixabay.com
17
18
TEMAT NUMERU ïƒ 19
TE L MI A F E T ONNU M E R U
SAMOTNOŚĆ W GLOBALNEJ WIOSCE C zy
w czasach , gdy wystarczy kilka
kliknięć , by porozmawiać z kimś z drugiego końca świata można czuć się samotnym ?
O
dziwo , jest to znacznie prostsze niż w
„ analogowym
świecie ”.
Rafał Growiec
J
eśli przyzwyczailiśmy się do definicji samotności jako odcięcia od innych ludzi i braku relacji z nimi, wiek XXI wydaje się erą, w której samotnictwo powinno wymrzeć. Okazuje się jednak, że same realia tego krzemowego wieku sprawiają, że więzi społeczne są znacznie bardziej kruche niż kiedykolwiek.
Angielski termin „friend”, który znajdziemy na Facebooku, wydaje się wręcz komiczny. Wystarczy, że kogoś znamy ze studiów i już jest naszym „przyjacielem”. Stąd być może dobrze, że polska wersja używa bardziej stonowanego terminu „znajomy”. Społeczeństwo nauczyło się żyć z mediami społecznościowymi, nawet nie zauważając, jak silnie wpływają FRIEND, CZYLI ZNAJOMY one na nasze zachowanie w życiu rzeJeśli chcemy zadać pytanie o globa- czywistym. Elementem społeczności lizację w kontekście nawiązywanych internetowej jest możliwość tworzenia relacji, musimy choćby wspomnieć o swojego własnego alter ego, żyjącego istnieniu mediów społecznościowych. niejako obok rzeczywistego człowieA właściwie należałoby poświęcić im ka. Stąd się bierze powszechny w sieci osobny tekst o obekshibicjonizm, stojętości nie artysowany zwłaszcza Trudno o zawarcie dojrzałej kułu, a książki. na forach, gdy Tel e fon i c z ne j. relacji przyjacielskiej z kimś, nie wypowiada Pow s z e c h ny m się Jan Kowalski, kto jest jedynie zdjęciem, już dzisiaj poale 19Johnny75. loginem i tekstami, gdzie zamiast twierdzeniem Zbyt mocne charakterystycznych dla danej znajomości „w wcielenie w alrealu” jest zaproosoby akcentu, głosu czy intonacji ternatywną ososzenie do znajobowość wytwowidzimy szablonowe emotikony. mych na Faceborzoną na potrzeby oku, a organizacja kontaktów w sieci imprez przez stworzenie wydarzenia utrudnia bycie sobą w rzeczywistości. też nikogo nie dziwi. Lista obserwowaŚwiat realny nie daje też klasycznej nych i obserwujących na Twitterze wię- możliwości zbanowania niechcianecej mówi o naszych sympatiach świato- go znajomego. Wymaga umiejętności, poglądowych niż godzina rozmowy. które w świecie sieci uproszczone są do A jednak trudno o zawarcie dojrza- emotek i obrazków – panowania nad łej relacji przyjacielskiej z kimś, kto jest głosem, mową ciała, szybkiej reakcji. jedynie zdjęciem, loginem i tekstami, W efekcie wiele relacji osobistych jest gdzie zamiast charakterystycznych dla zaniedbywanych na rzecz znajomości danej osoby akcentu, głosu czy into- internetowych. Nie jest rzeczą dziwną, nacji widzimy szablonowe emotikony. że nie tylko dzieci, ale i małżonkowie
21
siedzą obok siebie, zapatrzeni w monitory i wyświetlacze, rozmawiając ze swoimi znajomymi, nie mając czasu na zbliżenie się do siebie. Rozluźnienie relacji w podstawowej komórce społecznej, w której uczymy się komunikacji z innymi ludźmi, rzutuje na kontakty poza nią.
PRZYJAŹŃ STREAMINGOWA
Problem z relacją międzyludzką na odległość bierze się także z niedoskonałości technologii i braku zaufania do niej. E-mail idzie szybciej i może zawierać wiele ciekawostek, których nie da nam list. Jest jednak w dużej mierze zależny od szablonów i czcionek, jakimi dysponuje nadawca i jego dostawca poczty elektronicznej. Już sam list „papierowy” ma to do siebie, że jego czcionka jest całkowicie spersonalizowana, a spotkanie przy piwie w ulubionej knajpce to co innego niż wideoczat przez Skype'a. Choć wydaje się, że w czasie, gdy każdy ma komórkę jest błahostką umówić się na spotkanie czy choćby podtrzymywać znajomość drogą elektroniczną. Jak się jednak okazuje, trzeba bardzo wiele dobrych chęci, by dwie zapracowane osoby spotkały się w rzeczywistości analogowej. Problem z globalizacją wynika także z prędkości życia. Media dostarczają nam tylu informacji, że nie jesteśmy w stanie ich ogarnąć, a przecież żeby rozmowa na dany temat się kleiła, rozmówcy muszą znać jakieś podstawy sprawy. Tymczasem nawet gdy opierają się na książkach, muszą mieć bardzo zbieżne poglądy i bardzo zbieżną listę przeczytanych pozycji, by móc dyskutować na temat choćby najnowszych wydarzeń. Wiele spraw poznajemy jedynie pobieżnie, korzystając tylko z jednego źródła. Ktoś, kto żyje poza siecią w środowisku, gdzie poglądy inne niż jego są wręcz kanoniczne, może szukać podobnych sobie osób w sieci. Wciąż jednak są to kontakty nie dość ludzkie, by zaspokoić ludzkie potrzeby. Stąd potrzeba spotkań, które – jak już wskazałem – nie zawsze są możliwe. Tak więc two-
22
www.pixabay.com
rzy się kategoria dziwaka, który żyje internetowymi wydarzeniami i wieściami, ale nie dzieli się nimi w realu, gdyż tam nikogo nie interesują najnowsze odkrycia archeologiczne w Kaszmirze.
NOMOFOBIA
Jak istotne są nasze kontakty elektroniczne, wie każdy, kto stracił choćby książkę telefoniczną w komórce. Tak naprawdę w tym momencie jesteśmy bezradni i osamotnieni, gdyż powoli tracimy pamięć do cyfr. O istnieniu niektórych osób pamiętamy tylko dlatego, że są numerem między numerem do pizzerii a numerem znajomego ze studiów. Stąd bierze się nomofobia, czyli lęk przed brakiem dostępu do komórki. Nie dziwi, że w dobie Internetu, czatów i komórek osoby niemające do nich drygu ryzykują ostracyzm społeczny. Czymś oczywistym wydaje się, że każdy ma profil na Facebooku, czy choćby konto mailowe. Stąd trzeba odrobiny wysiłku, by wysłać kartkę kuzynowi, którego nie mamy w znajomych, a którejś ciotce życzenia złożyć, dzwoniąc, bo SMS może przegapić. Nawet niebezpieczne zjawisko plotki jest dużo groźniejsze w świecie cyfrowym niż analogowym. Wieś lokalna plotkowała o lokalnych problemach, zwracając na nie uwagę. Łatwiej było, by informacja o kłótni domowej dotarła do kogoś, kto mógł pomóc – choćby do szwagra zatroskanego o siostrę. Wieś globalna opłakuje rozpad Brangeliny, na który nijak wpłynąć nie może, za to niewiele przejmując się życiem Kowalskich, uważając to za ich prywatną sprawę. A przecież każdy z nas może takim idiotą wioskowym zostać, gdy straci choćby na kilka godzin dostęp do Internetu czy zasięg w telefonie. Wtedy życie przewala się obok niego, rachunki za prąd są poza jego zasięgiem, tak samo jak zaproszenia na wydarzenia. Nie jest trudno zostać osamotnionym w XXI wieku. Wystarczy zepsuty powerbank.
23
T E M AT N U M E RU
RÓŻNE OBLICZA SAMOTNOŚCI C zasami samotność jest ścieżką wyboru . M a ona różne oblicza i pomimo , że często kojarzy się człowiekowi z rozdzierającą pustką , to nie zawsze tak jest .
T rzeba
spojrzeć na nią przychylniejszym wzrokiem i nauczyć się z nią żyć .
Emilia Ciuła
W
ielu ludzi mówi, że są samotni z wyboru, inni stwierdzają, że po prostu przeminęła ich szansa na znalezienie kogoś, z kim mogliby przejść przez życie. Jednak każdy, bez wyjątku, radzi sobie ze swoją samotnością inaczej oraz różnie do niej podchodzi. Jakie są imiona samotności?
posuwają się nawet do emocjonalnego szantażowania dziecka, że gdy odejdzie, to ona tego po prostu nie przeżyje. Dzwoni kilka razy dziennie i wykazuje się troską w stosunku do dziecka, jednak podłożem jej działań jest skontrolowanie jego działań w celu poprawienia własnego samopoczucia. Powodem stosowania emocjonalnego szantażu może być nieuświadomiony lęk przez samotSAMOTNOŚĆ RODZICIELSKA nością, stratą. Aby na nowo odkryć jaMarzeniem wielu młodych ludzi jest kość życia, ważna jest zmiana podejścia założenie rodziny. Małe dziewczynki do tego poznawanego rodzaju samotnojuż od najwcześniejszych lat wyprawia- ści. Emerytura też może być kolorowa, ją swoje wesela, projektują a pustka po wyjeździe dziesuknie ślubne i odbywają ci wypełniona realizaNiestety miliony prób przed tym cją dawno skrywanych intensywne, ciągłe najważniejszym dla marzeń – np. podróży. kontakty z ludźmi nich dniem w życiu. W tłumie, a jednak saGdy, już dorosłe, staną sprawiają, że nie ma się motny. Wielu, szczena ślubnym kobiercu, gólnie młodych, luczasu poznać samego następuje kolejny etap dzi, rzuca się na życie, siebie i swoich potrzeb. chcąc czerpać z niego – decyzja o założeniu rodziny. Pojawiają się Pomimo że człowiek jest garściami, ile tylko się dzieci, które obracają da. „Otwarte dusze” zmęczony tym, że ciągle świat do góry nogami. szybko odnajdują rzewokół niego huczy, nie Poświęcenie rodziców, sze sympatyków. Wiektóre ofiarują dziecku, lu znajomych i przyjapotrafi po prostu być by je wychować, częciół wypełnia im każda sam. Pragnie samotności, sto jest uzależniające. chwile. Dla niektórych ale nie potrafi z nią Rola społeczna, którą jest to recepta na szczęodgrywają, opiekując obcować. ście, ale dla większości i się pociechami w końcu na dłuższą metę jest to męsię kończy i dzieci opuszczają rodzinne czące. Niestety intensywne, ciągłe kondomy, by założyć swoje własne. takty z ludźmi sprawiają, że nie ma się To jeden z trudniejszych egzami- czasu poznać samego siebie i swoich nów dla rodziców. Jest to kolejna wiel- potrzeb. Pomimo że człowiek jest zmęka zmiana, która często przeciąga się w czony tym, że ciągle wokół niego huczy, nieskończoność. Często, głównie matki, nie potrafi po prostu być sam. Pragnie
25
samotności, ale nie potrafi z nią obcować. Da się jednak tego nauczyć. Trzeba spojrzeć na siebie przychylniejszym wzrokiem i zrozumieć, że my sami dla siebie również jesteśmy ciekawymi i fascynującymi towarzyszami. Trzeba dać sobie szansę poznać samego siebie.
SAMOTNOŚĆ, KTÓRA PRZYCHODZI, GDY KTOŚ ODCHODZI
Strata kogoś bliskiego jest traumatycznym przeżyciem. Wielka rozpacz, która ogarnia człowieka, wydaje się nie do zniesienia. Świadomość (w przypadku śmierci bliskiej osoby), że ktoś nie powróci, czyni życie bezbarwne i bezcelowe. Spojrzenie z nowej perspektywy na swoje życie wymaga czasu i przejścia przez różne etapy przeżycia żałoby. Mówi się, że czas leczy rany. Tak jest, ale
fot. Sandra Kwiatkowska
26
wspomnienia zostają. Pozostaje również pewna samotność, która od czasu do czasu będzie dawała o sobie znać w coraz subtelniejszy i delikatniejszy sposób. Podobnie sprawa wygląda przy gwałtownych rozstaniach, kiedy ludzie nie widzą poza sobą świata. Nadmierne przywiązanie nie jest dobre, ale rana, która powstaje po rozstaniu zawsze jest trudna do zagojenia. Nauka życia na nowo wymaga czasu, ale jest możliwa.
SAMOTNOŚĆ, KTÓRA SIĘ STARZEJE
Samotność towarzyszy człowiekowi od urodzenia. Powoli uczy się on ją oswajać i przyjmować. Gdy już życie chyli się ku końcowi, starsze osoby często zostają pozostawione w specjalnych ośrodkach i szpitalach. Widząc wzrok
osób starszych, będących na leczeniu w oddziałach szpitalnych, nietrudno zauważyć pragnienie bliskości z drugim człowiekiem. Potrzebę tę można bardzo łatwo zaspokoić, nawet chwilową obecnością. Jednak i w miejscach, gdzie - wydawałoby się - cierpienie zamieszkało na stałe, można odnaleźć motyle, które swoją barwą i nastawieniem, pomimo wieku, są w stanie spojrzeć na rzeczywistość, w której się znaleźli z zupełnie innej perspektywy. Spotkanie z jedną kobietą zupełnie zmieniło moje postrzeganie osób starszych. Piękna, dojrzała, zadbana, ufryzowana i wiekowa już pani, siedząc na wózku inwalidzkim, uśmiechała się od ucha do ucha. Mówiła, że jest już stara i że pewnie już tu zostanie, ale uśmiecha się, bo po prostu taka jest. To był jeden
z piękniejszych i najszczerszych uśmiechów, które widziałam. Każdy rodzaj samotności pojawia się w życiu człowieka. Jest ona jak lis, który towarzyszył Małemu Księciu. Trzeba nauczyć się ją oswajać i przyjmować taką, jaką jest. W artykule, który napisałam już jakiś czas temu, wspominałam o tym, że samotność, ta dana od Boga, daje szczęście. Samotność, która wywodzi się z powołania, pozwala poświęcić się tym, którzy naprawdę tego potrzebują. Jej domeną nie są łzy wynikające z pustki, ale spokój i ciepło w stosunku do drugiego człowieka.
fot. Sandra Kwiatkowska
27
T E M AT N U M E RU
SAMOTNI I NIESAMOWICI K iedy D ean M artin śpiewał “Y ou ’ re N obody T ill S omebody L oves Y ou ”, nie spodziewał się , jak wiele osób będzie odbierać to w kategoriach osobistych , tracąc wiarę w cel egzystencji i w poczucie własnej wartości . Ada Maksymiuk
S
połeczną oczywistością, a wręcz JANE AUSTEN wymogiem, jest znalezienie Nie ma na świcie szanującego się czyswojej drugiej połówki. Po- telnika, który nie znałby tego nazwiska. dobno dopiero wtedy człowiek Twórczość Austen stała się jej nieśmiermoże mówić o prawdziwym telnym pomnikiem i chociaż opisywane spełnieniu. Jednak nie każdy decyduje przez nią realia nie stanowią już reguły, jej się podążać drogą kulturowych dogksiążki dalej zajmują jedne z matów, decydując się najwyższych pozycji we na życie samemu. Sawszelkich rankingach Ze względu na to, że motność nie zawsze literackich. Głównym jest przecież przesamotność jest uczuciem tematem jej twórczokleństwem, czasami wynikającym najczęściej z ści była miłość oraz jest też świadomym braku ważnych relacji lub rozterki wiążące się z wyborem. W artykuSama straty, ludzki umysł uczy zamążpójściem. le “Samotność, krenigdy nie była mężatką, atywność i poczucie się radzić sobie z emocjami, chociaż źródła biograsensu życia człowieka ficzne prześcigają się w pobudzając właśnie w trzecim tysiącleciu” tego kreatywność, dryfując w poszukiwaniach Beáta Balogová i Marjedynego. Miłość nie tin Lačný zwracają kierunku marzeń. była jej tematem obcym, uwagę na 2 różnorodne jednak nigdy nie zdecyaspekty samotności: podowała się pozostać z kimś na zytywny i negatywny, wyróżniając ich zawsze. Może właśnie dzięki temu udało wpływy na życie człowieka. Jednym z jej się tak niesamowicie rozwinąć zmysł pozytywnych oddziaływań samotności obserwatorski i talent literacki. jest wzrost wrażliwości i kreatywności. LEONADRO DA VINCI Ze względu na to, że samotność jest Jego biografia znacznie różni się od tej uczuciem wynikającym najczęściej z braku ważnych relacji lub straty, ludzki Jane Austen. Da Vinci był wizjonerem, umysł uczy się radzić sobie z emocja- interesującym się wszystkimi i wszystmi, pobudzając właśnie kreatywność, kim, będąc uosobieniem prawdziwego dryfując w kierunku marzeń. Ta teza człowieka renesansu. Zaangażowany w tłumaczyłaby, dlaczego tylu niesamo- swoją pracę, pozostał sam. Wielu histowitych artystów, którzy przewinęli się ryków podejrzewa odmienność w jego przez historię sztuki, zdecydowało się orientacji, jednak bez względu na to, Da na samotne życie, choć (wnioskując na Vinci nie doczekał się też potomstwa, napodstawie ich prac) niekoniecznie tego tomiast zostawił po sobie listę niesamowichcieli albo po prostu ich związki nie tych osiągnięć i pomysłów, która zadziwia nawet w XXI w. miały prawa ujrzeć światła dziennego.
29
HANS CHRISTIAN ANDERSEN
Duński ojciec baśni również pozostał stanu wolnego. Jego samotność wynikała też z wielu trudnych przeżyć przeszłości. Jego literatura nigdy nie należała do lekkich, jednak wielu czytelników pozostaje nieświadoma oryginału, z którego wywodzą się uładzone wersje popularnych bajek, błędnie biorąc go za autora “dla dzieci”. Sam Andersen nie zgadzał się z tym zaszufladkowaniem, chcąc być postrzeganym jako autor dla dorosłych. Mimo znajomości z wieloma wpływowymi ludźmi nie związał się z nikim na całe życie. Jego listy sugerują jednak, że mógł być biseksualny, co znacznie utrudniało możliwość obnoszenia się ze swoimi związkami. Samotność i motyw opuszczenia głośno przewija się w jego twórczości. Jeśli zbadać jego pracę pod kątem biograficznym, można zauważyć jak wiele czerpał z niego inspiracji.
VOLTAIRE
www.pixabay.com
30
Filozof, historyk, dramaturg, jeden z najbardziej niesamowitych umysłów swojej epoki. Utrzymywał wiele znajomości, brylował na salonach, zachwycając swoją elokwencją i nieszablonowym spojrzeniem na świat kultury, sztuki i polityki. Niestety żadna z kobiet nie zapisała się na kartach jego prywatnej historii, tak silnie jak symboliczna Marianne. Może właśnie dzięki temu, że tak wielką część swojego prywatnego życia poświęcił na pisaniu i krytycznym przyglądaniu się światu, sprawiły, że dziś możemy korzystać z jego przemyśleń. Choć sam nie jest ojcem żadnej konkretnej ideologii, to wiele innych np. ateizm, deizm, rewolucjonizm, bazuje właśnie na jego poglądach, a jego cytaty do dziś zachwycają swoją filozoficzną prostotą puenty.
LUDWIG VAN BEETHOVEN
Nie trzeba być znawcą muzyki klasycznej, żeby znać twórczość i nazwisko oraz twarz tego wyjątkowego niemieckiego artysty. Dla niego samotność miała odrobinę inne oblicze. Już jako młody 25-letni mężczyzna zaczął tracić słuch, co wiązało się z ogromnym wyobcowaniem społecznym, a dla muzyka było też ogromną osobistą tragedią. Mimo tego nieszczęścia Beethoven nigdy nie pozwolił, by to odebrało jego szansę na bycie wielkim kompozytorem. Mówi się, że utrata słuchu stała się jedną z zasług przełomowości jego muzyki. Artysta, tworząc, nie sugerował się niczym, co mógł usłyszeć wcześniej, co zgodne byłoby z aktualnymi nurtami, komponując wyłącznie za pomocą własnej wyobraźni. Choć kobiet w jego życiu przewinęło się kilka, ani droga mu Giulietta Guicciardi, ani Josephine Brunsvik nie zostały z nim na zawsze. Jego pełne namiętności serce i niespełniona miłość były źródłem inspiracji, czy to muzycznych, czy epistolograficznych.
ANNE I EMILY BRONTE
Rodzina Bronte, choć mogłoby się wydawać, naznaczona ogromnym talentem i ponad wiekową popularnością, nie zaznała w życiu zbyt wiele radości. Znane powszechnie autorki klasyki literatury brytyjskiej całe życie walczyły z uczuciem ogromnej samotności. Śmiertelne choroby odebrały im znaczną część rodzeństwa oraz rodziców, co stanowiło ogromny wpływ na ich twórczość. Nawiązując z powrotem do artykułu “Samotność, kreatywność i poczucie sensu życia człowieka w trzecim tysiącleciu”, możemy zauważyć, że w przypadku sióstr Bronte literatura stanowiła katalizator ich uczuć. Ani Anne, ani Emily nie odnalazły tego jedynego, który mógłby zapełnić powstałą w ich życiu pustkę, ani nie zaznały zbyt wiele szczęścia, jednak prawdziwość uczuć, które wypełniały ich książki oraz poezje, zachwyca do dziś.
www.pixabay.com
31
T E M AT N U M E RU
W WALCE Z DEPRESJĄ A melia G ruszczyńska ma 14 lat i choruje na depresję . M imo młodego wieku musiała stawić czoła przeciwnościom losu i zmierzyć się z poważną chorobą .
D zisiaj A melia
pomaga
innym osobom , które zmagają się z depresją , dzieli się własnymi przemyśleniami oraz doświadczeniem .
Lena Ciepielak
D
ziś na depresję choruje aż 350 Amelia Gruszczyńska: Najważniejszym mln ludzi na całym świecie, w czynnikiem, który wywołał u mnie dePolsce – 1,5 mln osób. To jedna presję, była choroba mamy, która w z częstych chorób, która dotyka śmiertelnym stanie trafiła do szpitala. również ludzi młodych i dzieci. Spędziła w nim kolejne cztery miesiąMieści się ona w wysokiej pozycji dole- ce. Mimo że byłam wzorową uczennicą gliwości, na które cierpimy. Statystyki szóstej klasy szkoły podstawowej, zamówią, że do 2020 roku, depresja bę- częłam wagarować i porzuciłam pasje. dzie na drugim miejscu najbardziej po- Nie potrafiłam się skoncentrować. Z wszechnych chorób. Nie bądźmy zatem czasem coraz mniej jadłam, nie chciaobojętni, na cierpienie innych, pomóż- łam wychodzić z pokoju. my, wyciągnijmy dłoń do tych, którzy Jakie myśli przychodziły Ci do głowy? najbardziej tego potrzebują. - Było we mnie dużo trudAmelia Gruszczyńska nych emocji, których jest uczennicą II klasy nie potrafiłam wyragimnazjum (w eduByło we mnie dużo zić, takich jak złość, kacji domowej), załotrudnych emocji, których smutek, żal i czułam życielką „Porcelanosię samotna. Bardzo nie potrafiłam wyrazić, wych Aniołków” oraz pomysłodawczynią i takich jak złość, smutek, długo ukrywałam się, udawałam, że czuję organizatorką takich żal i czułam się samotna. się dobrze. Krytykoakcji społecznych i Bardzo długo ukrywałam wałam siebie, karałam charytatywnych jak: „Weź uśmiech”, akcja się, udawałam, że czuję się za każde niepowodzenie, porównywałam z świąteczna dla pacjendobrze. innymi, obwiniałam za tów Mazowieckiego wszystko, co złego stało Centrum Neuropsychiasię w moim życiu. Czułam się trii w Józefowie czy zbiórka środków finansowych dla „Pomoc małym pacjen- niezrozumiana, dziwna. Brzydziłam się tom oddziału psychiatrii” (prowadzona sobą. Bałam się każdego nowego dnia. na portalu crowdfundingowym wspie- Często myślałam o samobójstwie. ram.to). Amelia bierze również udział Kiedy Twoi bliscy zorientowali się, że w kampaniach społeczno-edukacyj- dzieje się z Tobą coś złego? nych: „Twarze depresji. Nie oceniam. - Pierwszą osobą, z którą otwarcie Akceptuję” oraz „Zobacz… ZNIKAM”. porozmawiałam o swoim problemach, Lena Ciepielak: W dość młodym wieku była nauczycielka muzyki. Pod koniec zachorowałaś na depresję. Pamiętasz, co jednej z lekcji, gdy podnosiłam młodszą spowodowało, że zaczęłaś czuć się gorzej siostrę na ręce, podwinęła mi się bluzka, ukazując rozległe blizny po samoniż zwykle?
33
okaleczeniach. Dzięki temu otrzymałam pomoc, o którą sama nie byłam w stanie wówczas poprosić. Podczas mojego kryzysu odwróciło się ode mnie wielu znajomych. Została wokół mnie garstka osób, która chciała mnie wspierać mimo tego, co przechodziłam. Jak przebiegało Twoje leczenie? Miałaś momenty zwątpienia? - Najpierw rozpoczęłam terapię, jednak mój stan zdrowia nie poprawiał się, dlatego otrzymałam skierowanie do psychiatry. Lekarz od razu powiedział, że potrzebna jest hospitalizacja. Na początku lipca trafiłam na zamknięty oddział psychiatryczny, gdzie spędziłam kolejne dwa miesiące. Szpital traktowałam jako swój ostatni ratunek. Przez pierwsze parę dni tak bezpiecznie czułam się w swojej sali, że nie chciałam z niej wychodzić. Byłam odizolowana od świata, który tak bardzo mnie skrzywdził. Zostały przepisane mi leki antydepresyjne, których na początku nie chciałam przyjmować, jednak nie miałam innego wyboru. Nie wiedziałam, w jaki sposób na mnie zadziałają, bałam się, że mnie uzależnią lub zmienią moją osobowość. Później, im większą miałam wiedzę na ten temat swojej choroby, tym bardziej ufałam lekarzom. Teraz wiem, że leczenie farmakologiczne, które zakończyłam ponad pół roku temu, było w moim przypadku niezbędne, a wiele moich obaw – zupełnie bezpodstawnych. Jak wygląda twoje życie po walce z chorobą? - Na nowo odnalazłam swoje pasje, którymi są medycyna i dziennikarstwo. Dużo się uczę, próbuję nowych rzeczy i rozwijam swoje umiejętności. Mam wielkie ambicje i marzenia, do których cały czas dążę. Chciałabym w przyszłości założyć własną fundację dla dzieci i młodzieży chorujących na depresję. Zdarza się,
34
www.pixabay.com
że przez dłuższy czas czuję się przygnębiona. Spotykam się z różnymi przeciwnościami i nie zawsze jest mi łatwo. Jestem świadoma swojej choroby i zdaję sobie sprawę, że istnieje ryzyko nawrotu. Jednak nie boję się tego już tak bardzo, bo wiem, że mam wokół siebie osoby, które będą wtedy przy mnie. Wiem, gdzie szukać pomocy. Twoja działalność na rzecz walki z depresją wywołała zainteresowanie. Skąd pomysł, by podjąć się tak trudnego zadania? - Od piątej klasy szkoły podstawowej prowadziłam bloga, jednak po chorobie nie chciałam tego kontynuować. Zostawiłam wszystko, co było związane z moim cierpieniem i chorobą. Zmieniłam szkołę i budowałam nowe relacje. Tam poznałam osoby, które mierzyły się z podobnymi problemami. Wtedy przestałam czuć się dziwna, postanowiłam, że chcę podzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. Tak powstała strona Porcelanowe Aniołki dla osób z problemami psychicznymi oraz ich bliskich. Prowadzenie takiej działalności to dla mnie duże wyzwanie i odpowiedzialność, ale również forma autoterapii. Dzięki temu codziennie czuję, że jestem potrzebna i mam coś ważnego do zrobienia. Jaką radę dałabyś osobom, które zmagają się z tą chorobą? - Nie chcę dawać rad osobom, które chorują na depresję. Chciałabym dać ciepło, akceptację i zrozumienie. Amelio, bardzo dziękuję Ci za rozmowę.
35
36
KOŚCIÓŁ 37
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA
SPÓR O ORIENTACJĘ W iosną K ościoła
mają być wspólnoty
ewangelizacyjne i modlitewne , ruchy
charyzmatyczne czy ogółem młodzi ludzie ,
polegający bardziej na zmyśle wiary .
S pór o orientację homoseksualną pokazuje , że K ościół potrzebuje nauki niemal w równym stopniu , co ewangelizacji . Wojciech Urban
H
omoseksualizm nie jest w KoNa tak przedstawiony temat reaguje ściele tematem nowym. Ni- „Tygodnik Powszechny”, umieszczając czym nowym nie jest też bar- na swojej stronie internetowej wideokodzo burzliwa, emocjonalna, a mentarz dra hab. Grzegorza Iniewicza z niekiedy wręcz zajadła dysku- Instytutu Psychologii UJ. Materiał odsja, czy Kościół powinien coś zmienić w nosi się krytycznie do filmu o. Szustaswoim nauczaniu o homoseksualizmie, ka. Dominikaninowi zarzuca, że jego albo też co tak naprawdę z tego nauczania twierdzenia są „szkodliwe i niezgodne z wynika. Dyskusja ta jest o tyle trudniej- aktualnym stanem wiedzy”. Dr Iniewicz sza, że choć dotyczy spraw wewnątrzko- twierdzi, że z naukowego punktu wiścielnych wiele środzenia nie ma poddowisk z zewnątrz staw, by orientację Scjentyzm współczesny nie tyle bacznie homoseksualną najprościej wyjaśnić za pomocą się tej debacie nauważać za zabuwet przygląda, co rzenie. Broni rówsloganu: „Amerykańscy naukowcy zapalczywie andecyzji udowodnili”. W efekcie w artykule na nież gażuje po okreAmerykańskiego jakimś portalu life-stylowym czytamy, Towarzystwa Psyślonej stronie. że wypicie minimum trzech filiżanek chologicznego o MARATON kawy dobrze wpływa na zdrowie, co wykreśleniu hoKRYTYK moseksualizmu udowodniono naukowo. Widzimy właz listy chorób psyśnie nową odsłonę chicznych, wskazując tego sporu. Oto znany i bardzo popu- na eksperyment, który ostatecznie przylarny kaznodzieja, o. Adam Szustak OP, czynił się do tej decyzji. na swoim kanale w serwisie YouTube Do dyskusji włącza się Artur Sporumieszcza film, w którym odpowiada niak, szef działu Wiara w „Tygodniku na pytania swoich widzów o kościelną Powszechnym”. Pisze, iż nie odmawia o. ocenę homoseksualną. Posługuje się ar- Szustakowi prawa do oceny homosekgumentacją biblijną i naukową, a także sualizmu z punktu widzenia nauczania własnym doświadczeniem duszpaster- Kościoła. Zaznacza jednak, że do oceny skim, żeby uzasadnić nauczanie Kościo- tego zjawiska kompetentna jest nauka, ła katolickiego. Nauczanie, które – przy- a nie Kościół, więc nie należy mieszać pomnijmy – w homoseksualizmie widzi porządków. Nie zgadza się z deprecjonowewnętrzne nieuporządkowanie, nie waniem nauki poprzez określenia „napotępia osoby, lecz czyny zdecydowanie ukowiec związany ze środowiskiem…”, tak, w wyniku czego nie może być nawet gdyż przeczy o zasadzie naukowości. mowy o związkach czy małżeństwach Zjawisko lobbingu homoseksualnego homoseksualnych. tłumaczy ogromem prześladowań, jakie
39
jeszcze w latach 70. XX wieku spotykało homoseksualistów. Problem homoseksualizmu przedstawia jako skomplikowany, zaznaczając, że Kościół właściwie nie wypracował ostatecznego stanowiska. Wobec tego o. Szustak, odpowiadając na trudne pytania internautów (za co ogólnie Sporniak go chwali), zachowałby się uczciwiej, mówiąc, że Kościół jeszcze tego nie wie. Krytykę „Tygodnika Powszechnego” krytykuje „Gość Niedzielny”, publikując na swojej stronie internetowej komentarz Jacka Januszewskiego z Fundacji Życie i Rodzina. Januszewski skupia się na szczegółowym przedstawieniu eksperymentu Hookera, o którym wspominał Iniewicz, a który był dowodem na nienaukowość twierdzeń o. Szustaka. Pisze więc, że w trakcie przeprowadzania eksperymentu jego założenia zmieniono w ten sposób, by wyniki potwierdziły,
www.algemeiner.com
40
że osoby homoseksualne nie różnią się w istocie od heteroseksualnych. W tym celu zamiast badać, co mówią, skupiono się na tym, jak mówią o swoich fantazjach erotycznych. Krytykę krytyki krytykuje również o. Jacek Prusak SJ z Instytutu Psychologii Akademii Ignatianum w Krakowie. W komentarzu zamieszczonym na portalu Deon.pl zarzuca o. Szustakowi oraz Jackowi Januszewskiemu, że ich naukowe argumenty są skrzywione przez światopogląd. Argumentuje to przedstawieniem kilku zasad, które obowiązują w debacie naukowej o psychologii, a które dwaj wymienieni mieli złamać (między innymi, że po przeprowadzeniu eksperymentu sporną kwestią jest zawsze interpretacja, jakie właściwie wnioski można z tych wyników wyciągnąć, czy rozróżnienie między publikacją naukową a wypowiedzią publicystyczną naukowca).
www.businessinsider.com
WIARA W NAUKĘ
Fundamentem sporu jest naukowa ocena homoseksualizmu. Oponenci wzajemnie zarzucają sobie, że za naukowe uznają jedynie te twierdzenia i dowody, które są zgodne z ich przekonaniami. Do tego strona homoseksualizmowi krytyczna bardzo mocno podpiera się Biblią jako fundamentem wiary chrześcijańskiej. Druga strona zwraca uwagę, że na sformułowania wzywające np. do kamienowania homoseksualizmu należy patrzeć przez pryzmat realiów społeczno-historycznych, zaś sama wiara nie może być sprzeczna z osiągnięciami nauki. Odrębną kwestią jest, na ile dyskusja toczona w mediach może być dyskusją naukową. Na marginesie warto dodać, jak ciekawie przebiega linia podziału między
stronami dyskusji. Oto tzw. „Kościół otwarty”, a więc nastawiony afirmatywnie do świata, chcący być w nim i z nim, czerpać z całego bogactwa jego dorobku i kultury, zasadniczo wzbrania się przed literalnym czytaniem Pisma w kwestii (m.in.) homoseksualizmu. Do modelu katolika otwartego o. Szustak pasuje jak ulał – mówi nowoczesnym językiem, nie widzi nic złego w czytaniu Harrego Pottera czy wspieraniu WOŚP, nie jest jakoś mocno przywiązany do OWMR -u. Tymczasem jego ocena homoseksualizmu, którą prezentuje jako oficjalne nauczanie Kościoła – przeciwko czemu protestuje Sporniak i o. Prusak – spokojnie mogłaby paść z ust niejednego kapłana-tradycjonalisty. W fali wzajemnej krytyki wszyscy uczestnicy zgadzają się co do tego, że
41
istotnym elementem do moralnej oceny danie mogło dotyczyć wpływu jakiejś homoseksualizmu jest naukowe wyja- substancji, np. kofeiny, na działanie jedśnienie zjawiska. Warto to zaznaczyć, że nej z funkcji organizmu, a wpływ pojest coś, co łączy wszystkie strony spo- zytywny mamy dopiero wówczas, gdy ru. Ale jednocześnie problemem oka- stężenie kofeiny jest tak duże, że choć zuje się toczenie dyskusji na poziomie tę jedną funkcję poprawia, to szkodzi naukowym. Mimo wspaniałych trady- na kilka innych. Dlatego za parę dni cji naukowych, szczególnie naukowo na tym samym portalu przeczytamy, że uprawianej teologii i dziedzinach z nią kawy lepiej nie pić – bo udowodnili to związanych, współcześnie w Kościele jacyś naukowcy. mamy z nauką spory problem. KSIĄŻKA ZAMIAST Od razu trzeba dodać, że problem jest ŚWIADECTWA szerszy. W zasadzie człowiek XXI wieOkreślona wiedza, aby mogła być ku nie jest ani racjonalny (czy bardziej uznana za naukową, racjonalny niż ludzie musi spełnić kilw średniowieczu), Współczesny ka kryteriów. ani w ten czy inny ewangelizator nie ma wiele Jednym z nich sposób „naukozdolność do sawy”. Choć metka wspólnego z apologetami z mokr ytycyzmu z napisem „napierwszych wieków. Nie będzie i samokontroukowe”, „naukochciał, ani nie będzie próbował li. Dzięki temu wo sprawdzone” i inne tego typu wykazać, że Bóg jest sprawiedliwy możliwy jest dalszy rozwój nauki. jest ogromnie i miłosierny. Dla niego jedynym Wraz z rozwojem pożądana, w rzezasadnym argumentem, żeby może się okazać, czywistości na wcześniejskalę społeczną wierzyć, jest własne doświadczenie. że sze teorie były kieruje nami barDoświadczenie nieraz bardzo n i e p r aw d z i w e , dziej scjentyzm. emocjonalne. albo przynajmniej Wiara w naukę, co niepełne. Najlepszym przeczy istocie nauki. Scjentyzm współczesny najprościej tego przykładem jest szczególna teoria wyjaśnić za pomocą sloganu: „Amery- względności Einsteina. Wzajemna krykańscy naukowcy udowodnili”. W efek- tyka w nauce nie jest niczym złym, jest cie w artykule na jakimś portalu life-sty- wręcz konieczna do tego, by swoją dzielowym czytamy, że wypicie minimum dzinę uprawiać naukowo. Dlatego każtrzech filiżanek kawy dobrze wpływa da publikacja naukowa jest poprzedzona zdrowie, co udowodniono naukowo. na kilkoma przynajmniej krytycznymi Oczywiście artykuł nie wyjaśnia, że ba- recenzjami, mającymi na celu wykazać
42
www.algemeiner.com
ewentualne nieścisłości lub luki w argumentacji. Z tym wiąże się zasada referencyjności, wymagająca jasnego i precyzyjnego odwoływania się do wcześniejszych ustaleń. Jeśli więc powołuję się na eksperyment albo pracę naukową, muszę podać pełne informacje, pozwalające czytelnikowi do wspomnianej pracy samodzielnie dotrzeć. Takie obostrzenie dotyczy oczywiście tekstów naukowych, a nie publicystycznych. W przypadku sporu o homoseksualizm widać jednak, że obfita publicystyka pozostaje bezpłodna, adwersarze są okopani na swoich pozycjach i obrzucają oponentów zarzutem o nienaukowość. W gorączce debaty brakuje jednak propozycji: „siądźmy na spokojnie i zróbmy na ten temat przyzwoitą, naukową dyskusję”. Ale nawet jeśli do takiej debaty by doszło, to niewiele by ona zmieniła. Bo, rzecz oczywista, urządzamy debaty na różne ważne i mądre tematy. A to o muzyce kościelnej, a to o ekologii w Magisterium, a to o prawidłowej egzegezie Pisma Świętego. I pomimo sporej liczby konferencji i publikacji, niewiele to zmienia. Do statystycznego katolika niewiele z tej debaty dociera. Niekoniecznie z winy środowisk debatę organizujących. Przykład: rok 2016, duszpasterstwo akademickie Na Miasteczku, rekolekcje głosi o. Wojciech Jędrzejewski OP. W jednej z katechez
43
mówi, że w rozmowach z niewierzącymi katolikom bardzo często brakuje usystematyzowania. Dlatego z ambony wzywa: „Mniej słuchajcie świadectw, a zamiast tego weźcie czasem do ręki jakąś książkę teologiczną”. Rozmawiam później ze znajomymi, którzy również słuchali tej konferencji. Wielu się z tym wezwaniem wprost nie zgadza.
EWANGELIZACYJNA NAUKA
Naukowa teologia kojarzy się ze średniowieczem. Z tym złym średniowieczem i ciemnymi wiekami Kościoła sprzed Soboru Watykańskiego II, który
www.algemeiner.com
44
– jak wiadomo – wpuścił do Kościoła Ducha Świętego i teraz trzeba tylko wierzyć i kochać, bo On nas wszystkiego nauczy, On nas pokieruje, podpowie, co mamy mówić w chwili próby (tak jest napisane w Biblii!). Znakiem i potwierdzeniem tego działania są charyzmaty nadzwyczajne: spoczynki, modlitwa językami, proroctwa i uzdrowienia. Teologia naukowa kojarzy się z brakiem wiary, zamknięciem Pana Boga w ciasnych, wyznaczonych przez rozum granicach. Staje się kontrastem dla pełni powołania chrześcijańskiego. Symbolem współczesnego chrześcijaństwa są
koncerty, festiwale, radość i spektakularne działanie (nawet jeśli zawężone do jednostkowego przykładu; to widać po świadectwach nawrócenia). Współczesny ewangelizator nie ma wiele wspólnego z apologetami z pierwszych wieków. Nie będzie chciał, ani nie będzie próbował wykazać, że Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny. Dla niego jedynym zasadnym argumentem, żeby wierzyć, jest własne doświadczenie. Doświadczenie nieraz bardzo emocjonalne. I gdy przychodzi porozmawiać na trudny temat, z którego – co gorsza – musimy wyprowadzić konstruktywne
wnioski na przyszłość, pozostajemy bezradni. Potrafimy tylko dzielić się własnym doświadczeniem, własnym przeżywaniem wiary. Brak nam narzędzi, żeby te doświadczenia zinterpretować. Dyskusje o liturgii zamykamy stwierdzeniem: „mnie się na takiej niezgodnej z przepisami mszy lepiej modli niż na mszy poprawnej”. Toteż i tocząc spór o homoseksualizm, trudno nam wyjść poza własną perspektywę. Wydaje się więc, że uczciwe zwrócenie się w stronę nauki, w przypadku trudnych kwestii, może być objawem miłości do bliźniego.
45
HISTORIA KOŚCIOŁA
KOŚCIÓŁ A ISLAM - CZ. 1: PIERWSZE SPOTKANIE
I zmaelici
dali się poznać chrześcijanom ,
gdy sześć wieków po
C hrystusie
B izancjum siejąc terror i spustoszenie . K im byli ? B arbarzyńcami , czcicielami A frodyty ? H eretykami ? B yli … muzułmanami . spadli na
Rafał Growiec
G
dy patrzymy do podręczników A jednak pierwsze wzmianki o konszkolnych, wydawać by się mo- taktach z wyznawcami islamu nie wskagło, że pierwszym kontaktem zują na teologiczny wątek sporu. Zmarły chrześcijan i muzułmanów w 662 r. Maksym Wyznawca pisał o nabyły krucjaty. Jednak na tere- padach chciwego i okrutnego ludu z puny Bizancjum islam zaczął wdzierać się styni, powodującym wielkie cierpienia znacznie wcześniej, co nie uszło uwadze chrześcijan, a „Proroctwo Pseudo-Mewybitnych osobistości Kościoła. Jak po- todego” uznaje kolejne zwycięstwa wroznali oni naukę Mahometa? Traktowali ga za skutek grzechu Rzymu i Bizancjum. ją jako rzecz bliską czy daleką wierze w Jeśli pojawia się tu wątek religijny, to tylChrystusa? Szukali pola ko w tej konwencji. Niedo porozumienia, czy wielu zastanawia się, Kolejne polemiki są już zostawiali wszystko jaką wiarę wyznają bardziej skomplikowane, wojsku? Odpowiedź najeźdźcy. W pierwna te pytania znajgdyż i islam okrzepł, dzięki szej fazie chrześcijadziemy w pismach nie mówią o takich czemu dało się już cytować Ojców Kościoła, ale muzułmanach, jakich Koran, czy walczyć z już też w dokumentach widzą – nieokrzesapapieskich, czy sobo- ukształtowanymi poglądami nych wrogach cywilirowych. zowanego świata. muzułmanów na osobę A przecież sam Jezusa czy Boga Ojca. IZMAELICI Mahomet starał się, Nie ulega wątpliwoby jego nauka trafiała ści, że jakaś sekta chrześcido szerszych mas i na dwory jańska miała wpływ na poglądy Maho- nie tylko za pomocą miecza. Co ciekawe, meta i na kształt jego doktryny. Znane wspomnianych już „jezusowych” wersesą wersety Koranu wyrażające się z czcią tów Koranu nie znali patriarchowie deo proroku Issie/Jezusie i jego matce, Mi- batujący w 639 r. z Amr ibn Al-Asem. riam jednak z wyraźnym zaznaczeniem, Możliwe, że dopisano je później, niejako że nie przypisywał on sobie boskich pre- jako zachętę dla potencjalnych „chryrogatyw. Być może młody arabski kupiec stianomuzułmanów”. Pochodzące z tego zapożyczył te motywy od wędrownych samego okresu anonimowe dziełko „Nakaznodziejów nestoriańskich lub ariań- uczanie Jakuba” wspomina Mahometa skich. Sam islam jest swoistą wypadkową jako fałszywego proroka, twierdzącego, pogaństwa arabskiego, silnego monote- że posiada klucze do raju. Przez dłuizmu judaizmu i chrześcijańskiej nauki o gi czas młoda religia koczowników nie miłosierdziu Bożym. Mekkańska Kaaba mogła sprostać kunsztem polemicznym była centrum pielgrzymkowym na dłu- wychowanym na wiecznych polemikach go przed hidżrą. chrześcijanom. A i sama cywilizacja
47
muzułmańska długo znosiła chrześcijańskie elity, wiedząc, że może w niej znaleźć siły intelektualne, których brakowało w erze gwałtownych podbojów. Nic dziwnego, że pierwsze poważne polemiki z mahometanizmem przynosi Juhanna al Damaszki, czyli Jan Damasceński, urzędnik kalifa Abd al Malika. Atakował on zakaz sporządzania obrazów,a sam islam nazywał „herezją Izmaelitów”. Główny błąd islamu widział w odrzuceniu bóstwa Jezusa. Świętą księgę Koran uznaje za śmieszne rozprawy kogoś, kto ledwo liznął Stary i Nowy Testament. Jan Kaabę kojarzył z głową Afrodytą Chabar, lub kamieniem, na którym Abraham współżył z Hagar (matką Izmaela, dlatego tez nazywał muzułmanów Hagarenami). Kolejne polemiki są już bardziej skomplikowane, gdyż i islam okrzepł, dzięki czemu dało się już cytować Koran, czy walczyć z już ukształtowanymi poglądami muzułmanów na osobę Jezusa czy Boga Ojca. Co ciekawe, atakowano też niską pozycję kobiety w Koranie i wizję raju dla morderców. Tworzyli je ludzie albo znający islam dobrze – wtedy pisa-
48
li w sposób bardziej wyważony, choć wciąż twardo obstając przy wierze katolickiej. Takie teksty tworzyli chrześcijanie żyjący pośród muzułmanów. A ci żyjący bezpiecznie w Bizancjum? Oni atakowali głównie założyciela nowej religii, wyśmiewając jego pracę dla przyszłej żony i jasno widząc w nim antychrysta. Niektórzy nawet przesuwali rok jego śmierci z 632 r. na rok 666. Na niewiele się to zdało, gdyż masy chętnie przyjmowały islam jako znacznie mniej wyrafinowany teologicznie, za to atrakcyjny pod względem oferowanych nagród. Nie bez znaczenia były też spory między chrześcijanami, które rzutowały na ich wiarygodność.
CONTRA LEGEM SARRACENORUM
Tyle wschodnie chrześcijaństwo. A kiedy Rzym odkrył, że istnieje nowa, wielka religia? Dość szybko padły afrykańskie prowincje, a niedługo potem i Rzym padł ofiarą arabskich napadów. Inwazję muzułmańską na Zachód w VIII wieku powstrzymał dopiero Karol Młot, ale obecność Arabów na Półwyspie Iberyjskim zakończył upadek Grenady w 1492 r. oznaczał uwolnienie Hiszpanii spod
www.pixabay.com
panowania islamu. Jednak wzajemne kontakty powodowały, że niektórzy, jak Jan z Segowii, wykładowca Uniwersytetu w Salamance (zm. ok. 1458 r.) i suficki mędrzec Isa ibn Jabir, optowali za sporem teologicznym czy filozoficznym zamiast militarnym. Z islamem niechętnie debatowano tam, gdzie nie stykano się z jego przedstawicielami, więc nie pisano zbyt wielu polemik. Dla mieszkańców Europy Północnej Saracen był straszliwym wrogiem, pomiotem diabła, postacią z bajek i kazań. Nie robiono w powszechnym mniemaniu różnicy między ucywilizowanymi, zaczytującymi się Arystotelesem Arabami z Egiptu a świeżo nawróconymi i pełnymi neofickiego radykalizmu Turkami seldżuckimi. Przełomem niechybnie były krucjaty, które zostały zwołane jako wydarzenie niejako ekumeniczne. Papież Urban II wezwał rycerstwo i nie tylko do zbrojnego wspomożenia Bizancjum, atakowanego przez „nikczemny, zdeprawowany i służący demonom rodzaj ludzi”. Potężny wielowiekowy konflikt sprawił, że z jednej strony chrześcijanie traktowali mahometan jako odwiecznych i nieludzkich wrogów, a
muzułmanie przyjęli i utrwalili sobie wizję chrzescijanina -krzyżowca. Starcie cywilizacji europejskiej z saraceńską tylko pozornie nie zaowocowało rozbudzeniem intelektualnych debat. Jako, że stykało się ze sobą głównie wojsko, tematem zaprzątającym głowy był raczej honor i bitność Saladyna i Ryszarda Lwie Serce niż próby rozumowego przekonania do swojej wiary. Ale działo się też wiele poza wzajemnymi rzeziami. Wystarczy przypomnieć egipską wyprawę św. Franciszka. Miał on głosić Ewangelię bratankowi Saladyna, sułtanowi al-Kamilowi w czasie V krucjaty. Z mniej sławnych eskapad należy wspomnieć Riccoldo da Monte di Cruce, dominikanina, który z rodzimej Florencji wyruszył na wschód, gdzie poznał Koran i napisał dzieło polemiczne „Przeciw wierze Saracenów” – „Contra legem Sarracenorum”. Z kolei arabski uczony Abi Talib Al-Damaszki odpierał zarzuty zawarte w „Liście ludu cypryjskiego”. Trudno pogodzić islam i chrześcijaństwo, jednak próby wzajemnego poznania się zamiast bojów zdarzały się nawet w czasie wojennej gorączki.
49
50
KULTURA ïƒ 51
W Y DA R Z E N I A K U LT U R A L N E
NIEPOZORNY MUSICAL W DRODZE NA SZCZYT J uż 26
lutego wszyscy miłośnicy kina będą mogli
O scarów przez A merykańską A kademię S ztuki i W iedzy F ilmowej . N iespełna tydzień temu ogłoszono nominowanych , wśród których znalazło się kilka niepozornych produkcji . obejrzeć galę wręczenia
Anna Zemełka
W
zeszłym roku największym klubu jazzowego. Opowieść o miłości zaskoczeniem była wysoka i spełnianiu marzeń podbiła już serca liczba nominacji i nagród milionom fanów (i jak widać - również dla blocbustera „Mad Max: Akademii Filmowej) i można ją w polna drodze gniewu”. W tym skich kinach zobaczyć od 20 stycznia. roku Akademia postanowiła po raz koGłównym rywalem „La La Land” w lejny zadziwić fanów i najwięcej szans na drodze na oscarowy szczyt jest „Nowy statuetkę (aż 14!) zdobył... musical. „La początek” oraz „Moonlight”, które znalaLa Land” ma szansę zgarnąć Oscara w zły się na podium, zgarniając po osiem kategoriach za najlepszy film, najlepszy nominacji. Tuż za nimi, zdobywając po scenariusz oryginalny, najlepsza muzy- sześć nominacji, uplasowały się takie ka, najlepszy dźwięk i montaż dźwięku, produkcje jak: „Przełęcz ocalonych” w najlepsze zdjęcia, najreżyserii Mela Gibsolepszy montaż, najna, „Lion. Droga do Kiedy w zeszłym roku lepsza scenografia domu”, opowiadawyżyny chwały osiągnął i kostiumy. Oprócz jąca historię życia tego najlepszym głośny, intensywny pod każdym Saroo Brierley’a aktorem ma szansę oraz wzruszająwzględem i agresywny „Mad zostać Ryan Gosce „Manchester by Max”, będzie miłą odmianą ling za kreację Sethe Sea” ze wspabastiana, a o tytuł zobaczyć na szczycie finezyjne niałymi i również najlepszej aktorki docenionymi przez „La La Land”. powalczy Emma StoAkademię kreacjami ne za rolę Mii. Również Caseya Afflecka (szansa reżyser Damien Chazelle został doce- na Oscara w kategorii najlepszego aktora niony przez Akademię. Aż dwie piosen- pierwszoplanowego) oraz Michelle Wilki z tego filmu powalczą o złotą statuet- liams (nominacja do nagrody za najlepkę: „Audition (The Fools Who Dream)” szą aktorkę drugoplanową). w wykonaniu Emmy Stone oraz „City Of Dwudziestej oscarowej nominacji Stars” w wykonaniu Ryana Goslinga. doczekała się Meryl Streep. Jej rola w „La La Land” to historia dwojga mło- „Boskiej Florence” może dać jej czwartą dych ludzi, którzy w odpowiednim miej- złotą statuetkę w karierze. Może być to scu i w odpowiednim czasie stają na jednak trudne do osiągnięcia, zwłaszcza, swojej drodze. Mia (Emma Stone) jest że walczy z kreacjami Natalie Portman kelnerką, jednak jej największym ma- (rola Jackie Kennedy w filmie „Jackie”) rzeniem jest występować na scenie. Z i Emmy Stone (za „La La Land”). Akakolei Sebastian (Ryan Gosling) nie ma demia raczej postawi na młodsze pokostałej pracy i dorabia sobie jako pianista, lenie, chociaż trudno spekulować w tym marząc przy tym o założeniu własnego zakresie. Może się również zdarzyć, że
53
Parafia św. Andrzeja - Sanktuarium Pasyjne i Maryjne
54
przyznana zostanie nagroda Meryl jako ukłon w jej stronę za cały aktorski dorobek. Bez niespodzianek w rozkładzie sił w nominacjach na najlepszy długometrażowy film animowany. Znajdziemy na liście dwa filmy z taśmy produkcyjnej Disneya („Zwierzogród” i „Vaiana: Skarb oceanu” nominowany także w kategorii na najlepszą piosenkę), dwa filmy europejskie (francuski „Czerwony żółw” i szwajcarski „Nazywam się Cukinia”) i do tego zestawu dodano produkcję Laika Entertainment („Kubo i dwie struny” który ma również szansę na Oscara za najlepsze efekty specjalne). Raczej trudno tutaj mieć inne przypuszczenia co do zwycięzcy, skoro Disney króluje wśród współczesnych animacji i najpewniej ze statuetką skończy „Zwierzogród” czyli opowieść o króliczku, który bardzo chce zostać policjantem, przeciwstawiając się szeregowi uprzedzeń i krzywdzących stereotypów. Za najlepszą charakteryzację i kostiumy zostały docenione trzy filmy i wśród nominowanych znajdują się takie tytuły, jak: „Legion samobójców” (co ciekawe film ten może się poszczycić również dwiema nominacjami do Złotych Malin), „Star Trek: W nieznane” oraz szwedzka produkcja „Mężczyzna imieniem Ove”. Jeśli nagroda trafi do tworu DC Comics, to na pewno nieco podniesie rangę kompletnie nieudanego filmu. Trudno jednak wyrokować w tym temacie, bo raczej wątpliwe, aby Akademia chciała mieć na swoim koncie nagrodzonych pokroju „Legion samobójców”. Tradycją już pozostaje spór o poprawność polityczną Akademii. Jeśli chodzi o czarnoskórych nominowanych, to w tym roku można ich znaleźć na liście całkiem sporo, w tym „Moonlight” z ośmioma nominacjami, będący opowieścią o dorastaniu czarnoskórego chłopca w trudnych warunkach społecznych. Po raz kolejny
jednak został pominięty Will Smith, o którego oscarowych pretensjach było głośno przy okazji ubiegłorocznej edycji – ani on, ani naszpikowane gwiazdami „Ukryte piękno”, w którym grał główną rolę, nie było wystarczająco dobre, by zdaniem Akademii zasłużyć na nominację. W tym roku zostanie również przyznany Oscar Specjalny i trafi w ręce Jackiego Chana za całokształt twórczości. Aktor przez ostatnich pięćdziesiąt sześć lat bawi publiczność swoimi komediami i filmami akcji, a przyznanie nagrody skomentował następująco: „Mój ojciec zawsze mawiał: synu, dostajesz tyle nagród filmowych... kiedy dostaniesz tę najważniejszą? A ja śmiałem się i mówiłem: Tato, ja tylko kręcę komedie sensacyjne”. Można założyć, że skoro „La La Land” dostał tyle nominacji, to również zgarnie najwięcej nagród. Koniec końców trudno znaleźć w poszczególnych nominacjach kogoś, kto mógłby zagrozić pozycji tego niepozornego musicalu. Damien Chazelle po genialnym „Whiplashu” stworzył naprawdę dzieło wybitne, a przy tej genialności niezwykle delikatne. Kiedy w zeszłym roku wyżyny chwały osiągnął głośny, intensywny pod każdym względem i agresywny „Mad Max”, będzie miłą odmianą zobaczyć na szczycie finezyjne „La La Land”. Trudno wyrokować, jak potoczą się losy poszczególnych nominacji i kto zgarnie złotego Oscara, a kto zostanie z niczym. Nie od dziś również wiadomo, że Akademia przy wyborze zwycięzców kieruje się swoimi własnymi upodobaniami, a Oscary to bardziej komercja niż artystyczne docenienie perełek kinematografii. Wierni fani jednak z zapartym tchem będą oglądać 89. galę wręczenia nagród, mając cichą nadzieję, że to ich ulubieńcy będą się cieszyć pięknymi statuetkami.
Sanktuarium Maryjne w Częstochowie
55
S Y LW E T K I
NAJWAŻNIEJSZE FILMY JACKA NICHOLSONA P rzekraczał
granicę i wysoko stawiał
poprzeczkę innym .
Z dobywca 3 O scarów i 46 innych ważnych nagród . P ostać tak charakterystyczna , że nie da się jej nie znać . J ack N icholson . Hubert Hływa
U
rodzony w 1937 roku swo- warzyszy z niezwykłą normalnością. ją przygodę z kinematografią Nie traktuje ich jak „chorych”, a raczej rozpoczął 17 lat później roku stara się pokazać, że nie odbiegają od jako pracownik biurowy stu- społeczeństwa, o czym może świadczyć dia MGM. Jednak pierwszym nielegalna wyprawa poza mury ośrodfilmem, dzięki któremu aktor znalazł ka. Co może zadziwiać, to fakt, że posię na salonach, był „Swobodny Jeź- dejście Patrica, zdaje się przynosić zbadziec”. Obraz miał premierę w 1969 wienne skutki, których nie udało się roku i zdobył 6 nagród oraz 12 nomi- osiągnąć lekarzom. Filmu specjalnie nacji. Nicholson zagrał w filmie postać nie trzeba reklamować ponieważ zdodrugoplanową, ale i to wystarczyło, aby był aż 5 Oscarów! Jack Nicholson zdoaktor został nominowany do Oscara. był nagrodę w kategorii najlepszego Filmem, który wyaktora pierwszoplanoniósł Jacka Nicholsona wego, Louise Fletcher na szczyt aktorstwa, - za najlepszą kobiecą Kolejnym milowym był niewątpliwie kreację pierwszoplakrokiem w karierze Jacka „Lot nad kukułczym nową, Milos Forman gniazdem” powstaz kolei - w kategorii Nicholsona, był horror ły w 1975 roku, w „Lśnienie” nakręcony w najlepszego reżysera. reżyserii Milosa Film zgarnął także 1980 roku przez Stanleya Formana. Dramat Oscara za najlepszy opowiada histoscenariusz adaptowaKubricka, autora takich rię przestępcy Ranny oraz za najlepszy filmów jak „Full Metal dla Patrica McMurfilm. Jacket” czy „Mechaniczna phy'go, w którego Kolejnym mipomarańcza”. rolę wcielił się Nilowym krokiem w cholson. Złoczyńca, karierze Jacka Nichcąc uniknąć odbycia cholsona, był horror kary w normalnym więzie„Lśnienie” nakręcony w 1980 niu, udaje chorego psychicznie. Tym roku przez Stanleya Kubricka, autora samym zostaje przeniesiony do ośrod- takich filmów jak „Full Metal Jacket” ka dla pacjentów z takimi przypadło- czy „Mechaniczna pomarańcza”. ściami. W czasie jego pobytu głównym Film opowiada losy rodziny, któproblemem nie są chorzy pacjenci, ale ra jedzie pilnować hotelu podczas zidyrektor oddziału, pielęgniarka Mil- mowej przerwy. Początkowo jesteśmy dred Ratched (Louise Fletcher, która wręcz usypiani powolnym, spokojnym swoją drogą dostała Oscara, za najlep- i nieatrakcyjnym rozwojem akcji. Ten szą aktorkę pierwszoplanową). Patric zabieg ma swoje zadanie. Stopniowe, McMurphy podchodzi do swoich to- wręcz niezauważalne budowanie na-
57
pięcia. W tym Kubrick jest świetny. Jack Nicholson jako Jack Torrance, Shelly Durall jako Wendy Torrance i Danny Lloyd jako Danny Torrance. Ich niczym niezaburzone codzienne życie powoli zaczyna zmieniać tor. Okazuje się, że syn ma zdolność widzenia paranormalnych zjawisk. Początkowo nie robi to wrażenia na rodzicach malucha, ale gdy sam Jack Torrance widzi poprzedniego, nieżyjącego już, dozorcę, żarty się kończą. Niewątpliwym zastrzykiem dodatkowej adrenaliny jest muzyka, pośród której możemy usłyszeć utwory Krzysztofa Pendereckiego. Dzieło warto obejrzeć choćby dla samej kultowej sceny, kiedy to Jack Torrance mówi przez rozwalone siekierą drzwi „Here’s Johnny”. Dla Jacka Nicholsona pasują najbardziej role typów spod ciemnej gwiazdy, morderców albo jak w przypadku filmu „Infiltracja” - szefa gangu. Dzieło nakręcone przez zasłużonego dla kina Martina Scorsese (za które dostał Oscara) niewątpliwie to potwierdza. W filmie Nicholson jako Frank Costello nie gra postaci pierwszoplanowej. Jest bezwzględnym kapitanem i doskonałym przestępcą, który przy użyciu świeżo upieczonego policjan-
58
Sanktuarium Maryjne w Częstochowie
ta Colina Sullivana (Matt Damon) próbuje utrzymać wpływy na najwyższym poziomie. Z kolei nieprzyjęty w szeregi policji Billy Costigan (Leonardo DiCaprio) jest człowiekiem jednostki specjalnej w grupie Franka Costello i tym samym jego uczniem. Cała obsada współgra ze sobą bezbłędnie. Film stworzony jest z pomysłem i grą aktorską na najwyższym poziomie. Wymienione wyżej filmy są tylko niewielkim skrawkiem osiągnięć Jacka Nicholsona. Aktor zagrał w wielu innych świetnych produkcjach, które zasługują na obejrzenie. Niestety tacy aktorzy, jak Nicholson, rodzą się raz na kilka pokoleń i (bez obrazy) nie widzę godnego następcy. Aktora tak charakterystycznego, z taką charyzmą i niezwykłą osobowością.
59
60
RECENZJE ïƒ 61
NOWOŚĆ
MORAŁ KOSZTEM FABUŁY Przytłoczeni
codziennością szukamy oderwania od
rzeczywistości , by choć przez chwilę móc poczuć dreszczyk emocji , poznać inny świat i zmagania zamieszkujących go ludzi .
Marcin Hubka
N
a co dzień nie mamy okazji zoTuż przed nadchodzącym kolejnym baczyć walecznych wojowni- starciem chińskich żołnierzy z tajemników, którzy ryzykują swoim ży- czymi istotami, pojawia się dwóch węciem dla honoru, miłości bądź drowców: William, w którego wcielił najzwyczajniej dla pieniędzy i się Matt Damon i Ballard odgrywany sławy. Niczym dzieci poszukujemy świa- przez Willema Dafoe. Poznajemy ich ta, gdzie każdy nasz czyn niesie ze sobą jako zaniedbanych i zmęczonych podrókonsekwencje, a na ich podstawie budu- żowaniem. Krótko przed dotarciem do jemy naszą przyszłość. Wielkiego Muru stoczyli walkę z dziwProdukcja, jaką jest “Wielki Mur” nie nym stworzeniem. Nie wiedząc, czym należy do dzieł, które zapiono było postanowili zabrać szą się na długo w histoodciętą łapę bestii i porii kina. Ma ona sporo szukać odpowiedzi. niedociągnięć, ale jako Głównym celem ich Yimou Zhang poniekąd fantastyczna opowieść, podróży pozostawał zmarnował okazję, by czy legenda opisująca jednak czarny proch. zmagania ludzi z poBroń znana tylko z wykorzystać potencjał tworami, wprowadza plotek. Wyposażeni w aktorów. Fabularnie film widza w świat bliski, a miecze i łuk, bez swonie należy do produkcji jednocześnie tak daleich kompanów dotarli ki od naszego. Reżyser z wyższej półki. Bardziej pod bramę Wielkiego Yimou Zhang posta- określić to można filmem na Muru, gdzie spotkanowił wykreować coś li się ze strażnikami nudny sobotni wieczór. nowego w swoich prochińskiej armii. Dając dukcjach. Filmy fantasię schwytać, starają styczne nie są, niestety, się obmyślić plan, któjego mocną stroną. Wśród ry pozwoli im zdobyć czarny tych najwyżej ocenianych znajdziemy proch, czyli to, co dzisiaj nazwalibyśmy dramaty “Zawieście czerwone latarnie” najzwyklejszym prochem strzelniczym. (1991 r), “Hero” (2002 r), czy też dra- Łapa bestii, którą przynieśli ze sobą okamat wojenny “Kwiaty Wojny” (2011 r). zała się istotna, gdyż zapowiadała bliskie Tym razem na ekrany kin trafia “Wielki spotkanie z potworami. Dalsze losy boMur”. Legenda opowiadająca o tym, jak haterów były bardziej skomplikowane, autentyczny chiński Wielki Mur przy- niż zakładał pierwotny plan. Komandor służył się ludziom w walce toczonej nie Lin Mae (Tian Jing) zainteresowała się, przeciwko armii innych mocarstw, lecz jakimi wartościami kierują się podróżniprzed potworami, bestiami atakującymi cy, a także czego szukają, co jest ich cejuż od wielu lat, a o których jakże mało lem. William, który jest raczej zamknięty wiadomo. w sobie i trzyma się swoich zasad, dowia-
63
duje się czegoś nowego. W jego głowie pojawia się pewna myśl. Nie daje mu ona spokoju, przez co nie jest w stanie realizować pierwotnie założonego planu. Yimou Zhang poniekąd zmarnował okazję, by wykorzystać potencjał aktorów. Fabularnie film nie należy do produkcji z wyższej półki. Bardziej określić to można filmem na nudni sobotni wieczór. Ewentualnie czymś, na co można zabrać dzieci do kina. Po scenarzystach, z którymi mamy tutaj do czynienia można było spodziewać się dużo lepszych efektów. Tony Gilroy angażował się już wcześniej w powstanie scenariusza między innymi do filmu “Adwokat Diabła” Taylora Hackforda. Carlo Bernard i
fotoL Twentieth Century Fox Film Corporation
fotoL Twentieth Century Fox Film Corporation
64
Doug Miro pomagali przy powstawaniu produkcji “Książę Persji: Piaski Czasu” Mike’a Newella. Mimo, iż ich wkład zapowiada film dla każdego fana fantastyki, to otrzymujemy coś w rodzaju bajki. Niestety fabuła nie porywa, ale dopatrzyć się możemy morału - jednego z najbardziej powszechnych, co również przemawia za bardziej bajkowym klimatem produkcji. Za duży plus możemy uznać kostiumy. Z początku nasuwa się myśl, że to kolejne niepotrzebne upiększenie produkcji, lecz film szybko wyjaśnia nam znaczenie barwnych zbroi wojska. Czy zastosowanie różnych kolorów w jednej armii jest aż tak potrzebne? Zapewne nie. Ale czy to przeszkadza w czymkolwiek? Też nie.
A skoro ustaliliśmy, że klimat jest raczej bajkowy, to jest to całkiem przyjemny szczegół. Kolejną rzeczą zasługującą na uznanie są efekty specjalne. Płonące pociski wystrzelone z katapulty robią bardzo duże wrażenie i nie są one jedynym ozdobnikiem, który świetnie prezentowałby się w efekcie trójwymiaru. Podsumowując całokształt, film ma charakter bajki dla dzieci. Młody widz nie zawsze skupia się na fabule, lub jej rozwoju. Natomiast prawie zawsze dostrzegana jest przez dzieci przemiana głównego bohatera, odnalezienie prawdziwego celu i obieranie nowych kierunków na swojej drodze. W prostych filmach łatwiej jest dostrzec swojego idola, z którego później
czerpane są wzorce w swoim własnym postępowaniu. “Wielki Mur” opowiada właśnie o człowieku, będącym zamkniętym na innych. William trzyma się swoich zasad, jest nieufny i w pewnym sensie chciwy. Poprzez poznanie komandor Lin Mae dowiaduje się, że w życiu są o wiele cenniejsze wartości niż posiadanie broni. Ukazana jest również ta druga strona. Strona chciwości, egoizmu i lekkomyślności. Na końcu wyraźnie widać morał. nie trzeba nawet się wysilać, aby się go doszukać. Mimo wielu niedopowiedzeń, czy niedopracowań w całej produkcji, film można obejrzeć podczas nudnego sobotniego wieczoru. Moja ocena produkcji to 6/10
65
FILM
RZECZ O SPADAJĄCYCH GRUSZKACH R eligijne
kino kojarzy się głównie z produkcjami
spod znaku protestanckich uniesień i czarno -
białego świata .
D latego
dla odmiany miło obejrzeć
coś w tematyce wiary , bez nadto nadmuchanej
euforii , ze światem przedstawionym w odcieniach szarości .
Anna Zemełka
T
akim właśnie filmem jest ob- jednak nie dostajemy nadmiernej inraz włoskiego reżysera pt.: „Jak doktrynacji i przekazywania jedynej Bóg da”. Opowiada historię słusznej opcji. To nie jest film o spekzagorzałego ateisty Tommaso takularnym nawróceniu ani reklama (Marco Giallini), zgorzknia- chrześcijaństwa. To przede wszystkim łego względem innych, który w imię historia o ludziach poszukujących, swoich liberalnych poglądów jest w mocno zagubionych w życiu, pomistanie zaakceptować nawet homosek- mo powierzchownego przekonania, że sualizm syna. Jego bezgraniczna tole- wszystko jest w najlepszym porządku. rancja zostaje jednak wystawiona na o Przykładem na to może być powiele cięższą próbę, której stać żony Tommaso (Lauceniony kardiochirurg ra Morante), która w ogóle się nie spoma z pozoru bardzo To nie jest film o dziewa. Syn Andrea poukładane życie: spektakularnym nawróceniu (Enrico Oetiker) wychowała dwójkę ogłasza, że zamierza ani reklama chrześcijaństwa. dzieci, teraz na odleporzucić studia me- To przede wszystkim historia głość adoptuje sierodyczne i wstąpić do ty z Afryki i wiedzie o ludziach poszukujących, seminarium. życie szczęśliwej Chociaż Tomma- mocno zagubionych w życiu, żony. W głębi duszy so robi dobrą minę pomimo powierzchownego jednak ciągle jej czedo złej gry i zapewgoś brakuje, ciągle przekonania, że wszystko jest nia o swoim wsparczuje się niespełniow najlepszym porządku. ciu, jednak to okana i ciągle towarzyzuje się za wiele dla szy jej uczucie pustki jego tolerancji. Postanaoraz poczucie, że marnuwia więc podstępem odciągnąć syna je swoje życie. Pod wpływem swojego od tych planów. W tym celu decyduje syna i jego decyzji o zostaniu księdzem się znaleźć “haki” na tego, który stał się Carla postanawia coś z sobą zrobić i głównym sprawcą powołania Andrei: zapełnić tę pustkę w sercu. Zaczyna księdza Pietro (Alessandro Gassman). działać i szukać ujścia dla kipiących w Trzeba jednak powiedzieć, że sprawa niej emocji. dość szybko się “sypie”, a błyskotliwy Również siostra Andrei to bohaterduchowny znajduje świetny sposób na ka poszukująca, chociaż w nieco innym to, aby dać nauczkę twardogłowemu kontekście. Pod wpływem brata zaczyateiście. na czytać Ewangelię i próbuje poznać Nie jest to jednak film stricte o historię Jezusa z Nazaretu. Bianca (Ilawierze. Mimo że katolicyzm staje się ria Spada) postanawia się przekonać na tłem rozgrywających się wydarzeń, to własnej skórze, w co tak bardzo wkrę-
67
cił się Andrea i chociaż z początku idzie jak po grudzie, to w końcu i ją katolicyzm wciąga. Do końca filmu nie jest jednak powiedziane, że przyjęła ona wiarę swojego brata – niemniej jej poszukiwania są przykładem na to, że jeśli czegoś w życiu człowiekowi brakuje, to postanawia on za wszelką cenę tę pustkę zapełnić. Istotnym elementem historii jest również małżeństwo Tommaso. Warto zaznaczyć, że główny bohater nie przechodzi gwałtownej i diametralnej zmiany, do końca filmu właściwie nie wiadomo, czy wiara katolicka go przekonuje i czy zaczyna wierzyć w jakiegokolwiek Boga. Następuje jednak jego widoczna przemiana – ze zgorzkniałego męża i krytykującego ojca staje się czułym i wyrozumiałym człowiekiem, który przypomina sobie, o co tak naprawdę w życiu rodzinnym chodzi i kto powinien być dla niego najważniejszy. Zaczyna pracować nad swoim małżeństwem i próbuje nawiązać głębszą relację ze swoimi dziećmi. Aktorsko film jest nierówny. O ile postacie głównego bohatera i księdza zostały wykreowane bardzo przekonująco i wyraziście, to reszta jest po prostu nudna. Trudne charaktery zarówno Tommaso, jak i Don Pietro przez cały film się ze sobą ścierają, przez co tworzą duet, który zdecydowanie dominuje. Jednak przez to pozostałe postaci wypadają blado. Andrea jest bezpłciowy i bez wyrazu, przedstawiony w sposób jednowymiarowy. Carla jako żona we wszystkich swoich stanach emocjonalnych wypada nieautentycznie i nieco się gubi. Natomiast Bianca ogranicza swoją postać do bycia głupiutkim, aczkolwiek ładnym dziewczątkiem, od którego niczego więcej nie powinno się wymagać. Trudno oceniać film pod względem technicznym – całość wydaje się zrobiona bardzo
68
fotoL materiały dystrybutora
poprawnie, niemniej bez fajerwerków. Historia została poprowadzona w sposób zgrabny, punkt kulminacyjny usytuowany prawidłowo, a zdjęcia, muzyka i montaż tworzą spójną całość. Nie jest to jednak film, w którym ważna jest forma, bo jego siłą jest przede wszystkim treść i przesłanie. A wybrzmiewa bardzo dobitnie, pomimo delikatnej i nienachalnej otoczki. Reżyser Edoardo Maria Falcone założył, że nie musi odbiorcy podawać wszystkiego na tacy, ani zwracać się do niego bezpośrednio. Historie przedstawionych w produkcji bohaterów mówią same za siebie i nie potrzebują dodatkowych, wpychanych na siłę pustych sloganów i czczych haseł typu „Bóg cię kocha”. Jest w filmie scena, w której Don Pietro i Tommaso siedzą na pięknej, rozległej łące, a w oddali rosną owocowe drzewa. Rozmawiają o wierze w Boga, podczas gdy kardiochirurg nieustannie podważa Jego istnienie. Ksiądz wskazuje na drzewo gruszkowe i zadaje kardiochirurgowi pytanie: „Co prawda na te spadające gruszki działa siła grawitacji, jednak kto ją powoduje?”. Pytanie pozostaje bez odpowiedzi, a gruszki jak spadały, tak spadają dalej.
fotoL materiały dystrybutora
69
FILM
WYBRAĆ SAMOTNOŚĆ P raca ,
pieniądze , pozycja społeczna
–
to są
wartości , które obecnie dominują w życiu
większości z nas . zapominamy o
W tym ,
nawale obowiązków często co jest naprawdę ważne i
poświęcamy się niemal wyłącznie powiększaniu swojego majątku . nie chcą tak
S ą jednak ludzie , którzy żyć . W ybierają ucieczkę od
materialistycznego społeczeństwa i ruszają w
samotną podróż , która ma pomóc w odnalezieniu ich prawdziwego
„J a ”.
Ewa Skrzypczyk
J
ednym z takich uciekinierów jest społeczeństwa. Mimo otrzymywanej Christopher McCandles (w tej od nich miłości i zaufania w marzeroli Emil Hirsch) bohater filmu niach Christopher’a, widnieje już tylko „Wszystko za Życie” w reżyserii Alaska. Kiedy dociera do celu podróży Seen’a Pena. Początkowo jego ży- i spełnia swoje marzenia o samotnym cie wydaje się być idealnym przykła- życiu w zgodzie z naturą okazuje się, dem spełnienia wielkiego „amerykań- że nie jest w stanie podołać trudom saskiego snu” – 22-latek ze świetnymi motnego, pustelniczego życia. wynikami ukończył prestiżową ameryWARSZTAT AKTORSKI kańską uczelnie, ma oszczędności poJedną z największych zwalające mu na spokojny zalet tego filmu jest znastart w samodzielne żykomita gra aktorska. cie i widoki na znakoSamotność to nie tylko Przez każdą z wykremicie płatną pracę. To całkowite odizolowanie owanych postaci przewszystko wydaje się mawia naturalność. W być spełnieniem masię od społeczeństwa. najbardziej emocjorzeń każdego młodego Czyż nie można być nalnych momentach człowieka. Jednak nie samotnym, nawet żyjąc reżyser unikał wielChristopher’a. Główny kiego patosu – w mobohater filmu pragnie pośród ludzi? Wydaję mentach rozstań nie wolności, której szuka się, że tego rodzaju uświadczymy rozpaw samotnym życiu z dala od ludzi. W tym samotności doświadczył czy i rwanych z głowy włosów. Czasem, z celu postanawia wytakże Christopher. oczu bohatera popłyruszyć na Alaskę, i zanął łzy, ale częściej zomieszkać w opuszczonej baczymy tylko lekkie wzruprzyczepie kempingowej. szenie ramion. Oczywiście, największą PRYWATNA PUSTELNIA uwagę trzeba poświęcić głównemu boZanim jednak spełnią się jego ma- haterowi filmu. Emil Hirsch znakomirzenia o życiu w swojej prywatnej pu- cie odnalazł się w roli młodego, zagustelni, udaje się w wielką podróż po bionego człowieka, który ucieka przed Stanach Zjednoczonych. Trwoni ma- swoim dotychczasowym dostatnim jątek, traci wszystkie oszczędności, życiem i wybiera prostą egzystencję na niszczy dokumenty tożsamości i prze- łonie dzikiej natury. Każde słowo, gest, mierza wzdłuż i wszerz cały kraj. W czy spojrzenia aktora urzeka widzów trakcie swojej podróży poznaje ludzi, ogromnym autentyzmem. Hirsch poktórzy tak jak on decydują się na ży- radził sobie ze skrajnymi uczuciami, cie poza materialistycznymi wartościa- jakie musiały targać jego postacią. mi, wyznawanymi przez większą część Widać to zwłaszcza w momentach, w
71
których Christopher opuszczał przyjaciół i ruszał w dalszą drogę. Mimo smutku z powodu rozstania, w oczach bohatera błyszczała radość i podniecenie związane z realizacją marzeń. Co ważne, także aktorzy grający postaci drugoplanowe dostosowali się do świetnej gry Hirscha, tworząc barwną mozaikę ludzkich uczuć i postanowień.
72
W filmie „Wszystko za życie” uwagę widzów przykuwają ujęcia przyrody. Reżyser mz wielką wprawą oddaje urok najpiękniejszych miejsc Stanów Zjednoczonych. Największe wrażenie robi na pewno widok Alaski, która urzeka swoim groźnym i surowym obliczem. Peen oddaje prawdziwy hołd naturze, niemal na każdym kroku pokazując jej potęgę. Wydaje się, że reżyser wybierał ujęcia, które przypominały uczucia głównego bohatera Przykładowo, rwąca rzeka, którą Crhristopher pokonuje w kajaku nasuwa skojarzenia z jego charakterem i nieustępliwością, z jaką dążył do spełnienia swoich marzeń. Film Seena Pena pokazuje nam prawdę o ludzkiej naturze. W każdym z nas czasami odzywa się chęć zostawienia swojego życia i ruszenia w nieznane, najlepiej tam gdzie nie ma innych ludzi. To dlatego tak łatwo identyfikujemy się z głównym bohaterem i z niecierpliwością oczekujemy jego przybycia na Alaskę. „Wszystko za Życie” odkrywa przed nami prawdziwą istotę samotności, z której tak trudno się wycofać. Mimo swojego pogarszającego się stanu Christopher nie zdecydował się na powrót do swoich bliskich. Umierał w samotności, z dala od rodziny i przyjaciół, którzy dopiero po jakimś czasie dowiedzieli się o jego losie.
SAMOTNY WŚRÓD LUDZI
Samotność to nie tylko całkowi-
te odizolowanie się od społeczeństwa. Czyż nie można być samotnym, nawet żyjąc pośród ludzi? Wydaję się, że tego rodzaju samotności doświadczył także Christopher. Na początku filmu główny bohater wydawał się być szczęśliwym człowiekiem. Poznajemy go jako uśmiechniętego, młodego człowieka, otoczonego przyjaciółmi. Choć Christopher wydaje się być szczęśliwy, w swojej pamięci nosi wspomnienia licznych awantur, które wybuchały w jego domu rodzinnym. Pod maską szczęścia i uśmiechu nosi w sobie ból, którego nic, co oferuje mu społeczeństwo, nie jest w stanie uleczyć. Czyż nie tak jest także w każdym z nas? Czyż każdy z nas nie nosi w sobie bólu, który jest ukrywany za stwarzanymi przez nas pozorami? Czyż doświadczenia z przeszłości nie wpływają na nasze obecne decyzje i relacje z bliskimi ludźmi? Czyż każdy z nas nie szuka czasami odrobiny samotności, by w pełni sił zmierzyć się z demonami przeszłości? Film „Wszystko za Życie” można traktować jako pogłębione studium nad pojęciem ludzkiej samotności. Czym tak naprawdę jest owa samotność? Szansą na ucieczkę przed systemem, w którym żyję społeczeństwo? Możliwością na odnalezienie swojego prawdziwego ja? A może, jak ostatecznie stało
się w przypadku Christophera, przyczyną bólu, a może nawet śmierci? „Wszystko za Życie” nie narzuca odpowiedzi na te pytania. Zamiast tego, tworzy dogłębny i portret człowieka na wskroś samotnego, nie potrafiącego odnaleźć swojego miejsca w „normalnym” świecie.
fotoLHBO
73
Więcej na: www.mozecoswiecej.pl 74