Redakcja dr hab. Marcin Brocki Recenzenci prof. dr hab. Jan Święch prof. dr hab. Zbigniew Libera dr Mirosław Marczyk Copyright © by Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce – Zdroju Rabka – Zdrój 2017
Redakcja techniczna Małgorzata Wójtowicz- Wierzbicka
Projekt okładki i strony tytułowej © Natalia Klęsk Projekt graficzny Robert Mysior Skład, łamanie, druk i oprawa
Wydawca Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce – Zdroju ul. Sądecka 6, 34-700 Rabka-Zdrój tel. 18 26 76 289 biuro@muzeum-orkana.pl www.muzeum-orkana.pl
ISBN 978-83-90-3898-5-1
SPIS TREŚCI Przedmowa............................................................................................................................................ 7 Marcin Brocki
Współczesne formy funkcjonowania „rzemiosła ludowego i przemysłu wiejskiego” – wprowadzenie..................................................................................... 9 Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich”................... 21 Małgorzata Jaszczołt
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich z perspektywy Muzeum w Warszawie.Dokumentacje fotograficzno-filmowe oraz rejestracje projektowe – rys badawczy...............................................................................35 Anna Deredas
Etnografki w Karpatach – życie i praca. Kilka słów o tradycyjnym rzemiośle Karpat oraz przemyśle wiejskim w spuściznach naukowych Anny Kowalskiej-Lewickiej oraz Bronisławy Kopczyńskiej-Jaworskiej............................55 Katarzyna Piszczkiewicz
Rzemiosło 2.0.....................................................................................................................................75 Barbara Olejarz
Przemysł naftowy – przemysł wiejski. Zaangażowanie chłopów galicyjskich w rozwój górnictwa ropy naftowej na przełomie XIX i XX w.............................................85 Łukasz Stachurski
Zróżnicowanie i specjalizacja korporacji rzemieślniczych miasta i jego przedmieść na przykładzie Krosna..................................................................................97 Marcin Kowalczyk
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie...................................109 Barbara Rosiek
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski – dawne wyroby i ich wytwórcy................................................................................................. 123
Tobiasz Orzeł
Zagadnienie harmonizacji krajobrazu lokalnego w świetle materiałów terenowych z badań nad budownictwem ludowym we wsiach: Bielanka, Raba Wyżna, Rokiciny Podhalańskie i Sieniawa..............................................145 Katarzyna Ceklarz
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu............................................................................................................. 155 Dorota Majerczyk
Tradycyjne rzemiosła w rodzinie Pintscherów (stolarstwo, rzeźba w drewnie)...........169 Magdalena Kroh
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym...............................................181 Joanna Hołda
Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji – o pracy nad filmem......................................................................................................................197 Wojciech Śliwiński
Projektowana prezentacja architektury i funkcjonowania zabytkowych obiektów dawnej techniki wiejskiej w Sądeckim Parku Etnograficznym w Nowym Sączu................................................................................ 209
PRZEDMOWA W 2016 roku obchodziliśmy jubileusz 80 lat od momentu utworzenia Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju, które współcześnie posiada status muzeum rejestrowanego, jest samorządową jednostką kultury o charakterze naukowo-badawczym i oświatowym. Dzięki pasji, pracy i zaangażowaniu dyrektorów i pracowników od 1936 r. istnienia Muzeum udało się zgromadzić pokaźną kolekcję w ilości ponad 5 tysięcy muzealiów, 6 tysięcy książek, a także dużą ilość archiwaliów oraz dokumentacji fotograficznych. Ekspozycja stała, urządzona w drewnianym XVII wiecznym kościele pw. św. Marii Magdaleny, prezentuje do dziś bogactwo dziedzictwa materialnego i niematerialnego kultury ludowej Górali Zagórzańskich. Nasze Muzeum przez lata kolekcjonowało wyposażenie dawnych gospodarstw oraz sprzęty związane z zajęciami rolniczymi i pozarolniczymi: m.in. narzędzia rolnicze, sprzęty pasterskie, a także strój odświętny i akcesoria kolędnicze. Bezcenna jest muzealna kolekcja sztuki ludowej, przede wszystkim rzeźby i malarstwa sakralnego. Tradycyjne rzemiosło tych okolic do dziś reprezentuje bogata kolekcja ceramiki rabczańskiego ośrodka garncarskiego, gromadzona jeszcze w latach 30. XX w. Z okazji okrągłego jubileuszu istnienia Muzeum im. Władysława Orkana została zorganizowana I Ogólnopolska Konferencja Naukowa pt. „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” dotycząca tradycyjnych rzemiosł karpackich. Celem stawianym przed konferencją było kompleksowe opracowanie wiedzy dotyczącej głównych ośrodków rzemieślniczych, cechów oraz chłopskiej wytwórczości chałupniczej zarówno w ujęciu historycznym jak i etnograficznym, ponieważ tradycyjna forma rzemiosła uległa nieodwracalnym przekształceniom wraz z rozwojem uprzemysłowienia i skokiem gospodarczym jakie miały miejsce w XX wieku. Materiał, który został zgromadzony w trakcie konferencji postanowiliśmy opublikować, aby opracowanie mogło służyć uczestnikom konferencji, a także wszystkim zainteresowanym powyższą tematyką. Podziękowanie należy się przede wszystkim pracownikom naszego Muzeum, którzy przyczynili się do zorganizowania konferencji jubileuszowej oraz powstania tej publikacji, a także Radzie Naukowej Konferencji oraz autorom zawartych w niniejszym tomie tekstów. Oddając Państwu w ręce tę publikację myślę, że będzie to podstawa do kontynuowania tematu o tradycyjnym rzemiośle i przemyśle wiejskim Karpat Polskich. Dyrektor Muzeum Zbigniew Wójciak
Marcin Brocki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytet Jagielloński
WSPÓŁCZESNE FORMY FUNKCJONOWANIA „RZEMIOSŁA LUDOWEGO I PRZEMYSŁU WIEJSKIEGO” – WPROWADZENIE W 2016 roku Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju zorganizowało konferencję pt. „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich”. Pokłosiem pokonferencyjnej debaty są przedstawiane czytelnikowi artykuły dotyczące tytułowej problematyki. Konferencja była częścią większego projektu, którego założenia wyłożone zostały w pierwszym artykule niniejszego tomu autorstwa Małgorzaty Wójtowicz-Wierzbickiej, warto jednak już na wstępie nadmienić, że nieprzypadkowo właśnie w drugiej dekadzie XXI wieku zaczęto ponownie dyskutować kwestię rzemiosła ludowego i przemysłu wiejskiego, zresztą debata teoretyczna wydaje się intensywniejsza, niż sam ponowny rozwój rzemiosł. Współczesne zainteresowanie rzemiosłem, w tym rzemiosłem ludowym, jest częścią sieci powiązanych ze sobą procesów. Jednym z nich jest „promocja dziedzictwa”, proces niewątpliwie polityczny, wspomagany przez instytucje państwowe i ponadnarodowe. „Dbają o nie UNESCO, Rada Europy, zauważył je nawet Parlament Europejski, Komisja Europejska i Rada UE. Uwzględnia je również ostatni traktat unijny. Tym samym dziedzictwo koncentruje w sobie wartości i emocje, jest przedmiotem troski konserwatorskiej oraz politycznego zainteresowania. (…) Tam gdzie go nie ma, daje się odczuć potrzeba jego wynalezienia lub zaadoptowania. Patrymonializacji podlegają przedmioty najbardziej codzienne i te wyrafinowane, stare i nowe, autentyczne
10
Marcin Brocki i nieautentyczne, nawet wytwarzane na fabrycznych liniach produkcyjnych i wychodzące spod zręcznych rąk współczesnych rzemieślników”.1
Zatem rzemiosło podlega dziś „wynajdywaniu” i komercjalizacji za sprawą instytucjonalnych bodźców związanych z zarządzaniem dziedzictwem m.in. przez instytucje Unii Europejskiej. Ale bodźce „rozwojowe” pochodzą także z innych źródeł. Kolejnym jest współczesne „wynajdywanie lokalności”, poszukiwania lokalnych, ludowych, budowanych oddolnie tożsamości, będące efektem ubocznym procesów globalizacji, często powiązane także z komercjalizacją tejże lokalności. Jednak znaczące owej „ludowości”, np. rzemieślnicze artefakty, odnoszą się do znaczonych współczesnego otoczenia kulturowego, które nadaje im swoiste, odległe od pierwotnych funkcje i znaczenia.2 „Treści kultury ludowej dostępne w ofercie muzeów etnograficznych, skansenów czy izb regionalnych, a także wiejskich festynów, warsztatów rzemiosła czy straganów ze «sztuką ludową», stały się upowszechnione, zabawowe, skomercjalizowane i adresowane do «średniego odbiorcy» – jednym słowem «umasowione»” - zauważa Paweł Schmidt.3
Umasowienie produkcji przedmiotów użytkowych pozbawia przedmioty wyjątkowości, niepowtarzalności, odrywa przedmiot od twórcy, pozbawia je także, paradoksalnie w stosunku do zakładanego celu, lokalnego rysu.4 Zatem współczesne zainteresowanie rzemiosłem wiąże się z pragnieniem posiadania przedmiotów zindywidualizowanych. Józef Burszta, odwołując się do tez Stefana Żółkiewskiego dotyczących „utraty wiary w idealizm technologiczny”, napisał, że w reakcji na ów „idealizm” nastąpiła reanimacja, rewaloryzacja i resemantyzacja dziedzictwa kulturowego.5 W początkowej fazie umasowienia produkcji mieliśmy do czynienia z „deprecjacją kwalifikacji” rzemieślników6, lecz obecnie pod wpływem 1 K. Kowalski, O istocie dziedzictwa europejskiego – rozważania, Kraków 2013, s. 5-6. Należy dodać, iż
„umiejętności związane z rzemiosłem tradycyjnym” zostały wyróżnione, jako jeden z pięciu przejawów niematerialnego dziedzictwa kulturowego, w Konwencji UNESCO z 2003 roku dotyczącej ochrony tegoż dziedzictwa. 2
Patrz np.: P. Korduba, Ludowość na sprzedaż, Warszawa 2013.
3
P. Schmidt, Sonda internetowa. Głosy badaczy, [w:] Kultura ludowa. Teoria, praktyki, polityki, B. Fatyga, R. Michalski (red.), Warszawa 2014, s. 74-75.
4
T. Dant, Kultura materialna w rzeczywistości społecznej. Wartości, działania, style życia., Kraków 2007, s. 147‑150.
5
J. Burszta, Chłopskie źródła kultury, Warszawa 1985, s. 332-333.
6
Patrz: C. Hann, K. Hart, Antropologia ekonomiczna. Historia, etnografia, krytyka, Poznań 2015, s. 172.
Współczesne formy funkcjonowania „rzemiosła ludowego…” 11
tych samych mechanizmów rynkowych, które odpowiedzialne były za upadek rzemiosła, dziś obserwujemy proces odwrotny, dowartościowania rękodzieła. Z kolei naukowe zainteresowanie kulturą materialną, w tym rzemiosłem, wiąże się z tzw. „zwrotem ku materialności”, „ku rzeczom”. Badacze kultury dostrzegli wyraźny deficyt badań nad materialną stroną idei, nad ich nośnikami, których konkretna materialność wpływa na przypisywane im znaczenia, a nawet „odgrywa fundamentalnie odmienną, konstytutywną rolę dla naszego bycia w tym świecie, niż teksty i język”7, które humanistyka przez lata uprzywilejowywała. „Rzeczy, wytwory zarówno natury, jak i człowieka, są wpisane w ludzką kulturę w taki sposób, że reprezentują stosunki społeczne wewnątrz kultury, zastępując innych ludzi, przenosząc wartości, idee i uczucia (…). Przedmioty należące do świata zostają włączone do interakcji społecznej i wcielają struktury społeczne, dając wyraz naturze i formie naszego świata społecznego”.8
Stąd obecny nacisk na badanie „materialności”, której nowym, znaczącym wymiarem stała się kulturowa biografia rzeczy.9 Biografie przedmiotów ukazują bowiem szerokie spektrum społecznego życia10 – relacje między kupującym i sprzedającym, formy i miejsca zakupu, formy gromadzenia i zabezpieczania przedmiotów, ich wymiany, „krążenia”, okoliczności właściwego i niewłaściwego użycia, prawa do posiadania (certyfikacje), formy zabezpieczeń, itd. korzystając z terminologii i idei wprowadzonych przez Bruno Latoura11, można więc rzec, iż wiążą w sieci miejsca, przedmioty i relacje. Wiążą np. „mieć” i „chęć posiadania” z „być”, stając się manifestacjami bycia, bycia kimś ważnym, kimś wysoko stawianym w hierarchii społecznej. „Mieć dużo” (np. kolekcję) staje się wartością wymienialną na autorytet lub poważanie.12 Poprzez posiadanie rzeczy, obecnie w szczególności tych będących wytwarzanych nie masowo, ręcznie, przez rzemieślników, 7
B. Olsen, Material Culture after Text: Re-Membering Things, “Norwegian Archeological Review”, t. 36, nr 2, s. 90, za: J. Kowalewski, W. Piasek, W poszukiwaniu utraconej Rzeczywistości. Uwagi na marginesie projektu ‹‹zwrotu ku rzeczom›› w historiografii i archeologii, [w:] Rzeczy i ludzie. Humanistyka wobec materialności, J. Kowalewski, W. Piasek, M. Śliwa (red.), Olsztyn 2008, s. 65.
8
T. Dant, op. cit., s. 13-14.
9
Por. np. A. Appadurai, The Social Life of Things. Commodities in Cultural Perspective, Cambridge 1986; I. Kopytoff, Kulturowa biografia rzeczy: utowarowienie jako proces, [w:] Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej. Kontynuacje, M. Kempny, E. Nowicka (red.), Warszawa 2005, s. 249-274.
10 Szeroko kwestię tę omawia: I. Koptoff, op. cit. 11 B. Latour, Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora-sieci, Kraków 2010. 12 J. Święch, Przedmiot muzealny i jego kreacja, [w:] Wobec kultury. Problem antropologa, G. Karpińska (red.),
Łódź 1996, s. 133.
12
Marcin Brocki
buduje się prestiż, tworzy dystynkcje, jak za Albertem Bajburinem zauważyła Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka.13 Wiąże też „twórczą myśl związaną z zabezpieczeniem mienia”.14 Wiąże cykl jednostkowego życia. Wiemy, że wyroby rzemieślnicze mogą zmieniać swoją funkcję, znaczenie wraz z cyklem życia ich posiadaczy, znacząc poszczególne etapy życia15, odbijając naszą własną historię oraz nasz stosunek i wartości wiązane z przedmiotami.16 W polskiej etnografii koncentrowano się jednak nie na sieciowości rzemiosła i wyrobu rzemieślniczego, a raczej na ich gospodarczej, czyli dominującej funkcji czy rekonstrukcji wiedzy, która była głównym kryterium wyróżniania rzemieślnika wśród ludności wiejskiej (formalne uprawnienia nie miały tu znaczenia), i technikach wyrobu rzemieślniczego artefaktu.17 Rzemiosło miało szczególną rangę wśród zjawisk będących w kręgu zainteresowań polskiej etnografii, było bowiem jednym z wyznaczników „kultury ludowej”, a w jej ramach częścią problematycznej dla badaczy kultury kategorii „kultury materialnej”18, choć ta kategoryzacja słusznie budzi zastrzeżenia.19 Z tej przyczyny, do lat 70. XX wieku, rzemiosłu poświęcano dużo uwagi w etnografii, później jednak, wraz z przemianami w obrębie dyscypliny i przesunięciom w obrębie przedmiotu oraz celów badań, rzemiosło zostało niemal wyparte z literatury etnograficznej. Jak wspomniałem wraca obecnie, m.in. za sprawą takich jak to opracowań. Niniejsza praca została podzielona na cztery części. Pierwsza wprowadza do tytułowej problematyki poprzez przybliżenie samej idei stojącej za projektem będącym podstawą tomu, nakreśla dotychczasowy kontekst badań nad rzemiosłem w etnografii oraz pokazuje nowe, cyfrowe życie rzemiosł współcześnie. W otwierającym tę część artykule Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka przedstawiła założenia i przebieg prac nad projektem 13 Patrz M. Wójtowicz-Wierzbicka w niniejszym tomie. 14 Ibid., s. 133. 15 J. Święch, op. cit., s. 134. 16 Por. T. Dant, op. cit., s. 144. 17 Przegląd zagadnień oraz literatury szczegółowej dotyczącej badań nad rzemiosłem w etnografii
polskiej do lat 70. XX wieku znajdziemy w: W. Paprocka, Przemysł domowy, rzemiosło i chałupnictwo. Wytwórczość wiejska w systemie współzależności gospodarczych i kulturowych na przełomie XIX i XX wieku, [w:] Etnografia Polska. Przemiany kultury ludowej, M. Biernacka, B. Kopczyńska-Jaworska, A. KutrzebaPojnarowa, W. Paprocka (red.), Wrocław 1976, s. 247-278. Warto jednak dodać, iż informacje na temat rzemiosła ludowego pojawiają się licznie w opracowaniach dotyczących sztuki ludowej, zdobnictwa, stroju ludowego, a także innych elementów tzw. kultury ludowej, których istotną częścią były materialne, wytwarzane lokalnie sprzęty, pomoce, zdobienia. 18 Por. Z. Staszczak, Hasło: kultura materialna, [w:] Słownik etnologiczny. Terminy ogólne, Z. Staszczak (red.),
Warszawa-Poznań 1987, s. 198-200. 19 Por. np. A. Brzezińska, Wakacje z koronką. Oferta kształcenia w zakresie rękodzieła (wybrane przykłady),
[w:] Handemade. Praca rąk w postindustrialnej rzeczywistości, M. Krajewski (red.), Warszawa 2010, s. 272– 278; A. Brzezińska, A. Jełowiecki, W. Mielewczyk, Atlas niematerialnego dziedzictwa kulturowego wsi wielkopolskiej. Założenia, metodyka, cele. T. 1, Szreniawa 2015.
Współczesne formy funkcjonowania „rzemiosła ludowego…” 13
będącym również podstawą niniejszego tomu: „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich”. Projekt realizowany był przez Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju. Celem było pokazanie, iż rzemiosła nie należy redukować do udostępnianych w muzeach artefaktów, że muzea gromadzą także wiedzę o poszczególnych rzemiosłach, o procesie powstawania, sposobach użytkowania oraz zmianach funkcji, czy zaniku pewnych wyrobów, technik, narzędzi. Osoby zaangażowane w realizację projektu, dzięki szeroko zakrojonym badaniom terenowym, pracy koncepcyjnej w zakresie pozyskania, a następnie udostępnienia danych na temat rzemiosła w rejonie rabczańskim, odtworzyły znaczną część mikrokosmosu rzemieślniczego świata koncentrując się nie tyle na wyeksponowaniu rzeczy, co jej znaczenia w kontekście jej użytkowania. Pozwoliło to wydobyć na pierwszy plan swoiste „biografie rzeczy”, oraz zmiany w obrębie rzemieślniczego mikrokosmosu poprzez indywidualne historie rzemieślników. W kolejnym artykule Małgorzata Jaszczołt przedstawiła przede wszystkim sposoby badań, dokumentacji i ekspozycji rzemiosł i rzemieślników realizowane przez Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie, ale wskazała także na nowe wyzwania przed jakimi staje dziś Muzeum i nowe drogi jakimi podąża w realizacji tych zadań. Autorka wychodzi od szczegółowej prezentacji nowego ujęcia obiektów muzealnych zaproponowanego przez Piotra Szackiego, byłego dyrektora warszawskiego Muzeum, który poprzez film i narrację „ożywił” muzealny artefakt, i dochodzi do pokazania współczesnych form animacji kultury podejmowanych w ramach projektów muzealnych. W artykule dotyczącym dwóch wielkich postaci polskiej etnografii, Anny Kowalskiej-Lewickiej oraz Bronisławy Kopczyńskiej-Jaworskiej, Anna Deredas przypomina życiorysy naukowe, badania i dorobek obu etnografek w szczególności ten w zakresie badań nad rzemiosłem i przemysłem wiejskim Karpat. Autorka dotarła do bogatych archiwów, z których największym pozostaje Ośrodek Dokumentacji i Informacji Etnograficznej Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, zawierających zdjęcia, wywiady, notatki terenowe, szkice i rysunki, mapy, sprawozdania, korespondencję, itp. Dzięki archiwaliom, z których niezwykle ważnym okazał się kwestionariusz „przemysł ludowy”, dowiadujemy się nie tylko o badanych zjawiskach i sposobie pracy, ale i myślenia etnografek o rzemiośle. Z kolei Katarzyna Piszczkiewicz przedstawia najnowsze prace Muzeum Etnograficznego w Krakowie w zakresie nie tyle gromadzenia artefaktów codzienności, dokumentujących zmiany świata społecznego, co jest zadaniem oczywistym podobnych jednostek, ile w zakresie antropologicznego wsparcia dla zjawiska określanego mianem etnodizajnu. Etnodizajn to, jak wyjaśnia autorka, korzystanie z inspiracji kulturowych
14
Marcin Brocki
przy „projektowaniu przedmiotów użytkowych oraz rozwiązań kierowanych do współczesnych odbiorców”. Na tej kanwie w Muzeum realizowany był projekt „Rzemiosło 2.0” skoncentrowany na dokumentacji rzemiosł regionu i sieci instytucji związanych, oraz usprawnieniu łącza wytwórca-odbiorca w ramach nowej platformy cyfrowej. Część druga jest przede wszystkim zarysem historycznym rzemiosła na terenie Polski południowo-wschodniej w jej dawnych granicach. Tę część otwiera artykuł Barbary Olejarz na temat działalności Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce. Autorka nakreśliła szeroki historyczny i społeczny kontekst powstania przemysłu naftowego w Galicji, który u swoich źródeł był przemysłem wiejskim („prymitywnym studniarstwem” jak pisze autorka), pokazując w jaki sposób wpłynął on na kierunki rozwoju wiejskiego rzemiosła. Tu zwiększone zapotrzebowanie na prace ciesielskie, bednarskie czy kowalskie spowodowało rozkwit tych rzemiosł oraz przemiany w strukturze społecznej, gospodarczej i modelach migracji wsi, przede wszystkim okolic wydobycia nafty. Łukasz Stachurski kreśli natomiast, sięgający średniowiecza, rys historyczny rozwoju korporacji rzemieślniczych Krosna i okolic, szczególny nacisk kładąc na czynniki decydujące o geograficznym rozkładzie, lokalizacji poszczególnych korporacji. Centralną pozycję zajmowały korporacje rzemieślnicze reprezentujące rękodzieła „o wyższym stopniu specjalizacji”: piekarskie, szewskie, tkackie i „metalowe” (wędzidlarze, kowale), zyskując własne, skupione lokalizacje. Przedmieścia rezerwowano na bardziej „uciążliwe dla mieszkańców warsztaty rzemieślnicze: garbarskie, tkackie, garncarsko-kaflarskie, kowalskie i kołodziejskie”, ale też na uboższych rzemieślników, przez co relacja centrum-peryferia hierarchizowała usługi i rzemieślników. Płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie omawia Marcin Kowalczyk. Rzemiosło wyrosłe na tym terenie ma własną specyfikę, ponieważ jego rozwój związany jest z faktem, iż rynki zbytu były odległe, wymagały wędrówek, aby zbyć wyrób, zatem nie mógł być to wyrób tani. Orawianie skupili się wobec tego na płóciennictwie opartym na lnie, którego obróbka, aż do finalnego produktu, jest czaso- i pracochłonna. Autor przedstawił zarówno techniki i narzędzia wykorzystywane w płóciennictwie, jak i społeczne konsekwencje rozwoju tegoż rzemiosła dla Orawy. W ostatnim w tej części tekście, Barbara Rosiek przedstawia historię ośrodka zabawkarskiego na Żywiecczyźnie, dla którego najbardziej charakterystycznymi wyrobami, były i są „drewniane, kolorowe bryczki z czerwonymi konikami” oraz „wielobarwne ptaszki”. Autorka pokazuje rozwój i przemiany, jakie dokonały się w ramach zabawkarstwa, potraktowanego nie tylko jako wytwórczość, ale pewien społeczny konglomerat wiedzy, przedmiotów, ról i relacji społecznych.
Współczesne formy funkcjonowania „rzemiosła ludowego…” 15
W części trzeciej zamieszczono artykuły dotyczące współczesnych form funkcjonowania rzemiosł jako punktu odniesienia dla podejmowanych praktyk w architekturze krajobrazu, w skomercjalizowanej rzeczywistości kulturowej oraz jako rodzinnego spoiwa. W pierwszym artykule tej części Tobiasz Orzeł omawia problematykę warunków i możliwości harmonizacji krajobrazu lokalnego w zakresie budownictwa w rejonie Rabki-Zdroju. Bazując na własnych badaniach terenowych nad tzw. budownictwem ludowym (pojęcie, choć nieostre, zostaje przez autora rozsądnie przybliżone), autor stara się zrekonstruować miejscowe „dziedzictwo budowlane” oraz te elementy rzemiosła, które związane są z lokalnym budownictwem, chcąc widzieć w nich potencjalne źródła dla kształtowania współczesnego, harmonijnego krajobrazu naturalnego i kulturowego, czyli „jednolitego porządku estetycznego/ spójnej jakości wizualnej”. Drobiazgowa analiza lokalnych form budownictwa zarówno dawnego, jak i współczesnego, z rozbiciem na detal kształtujący różnice między „tutejszym” a „innym” (różnice w bryle, fakturze i kolorystyce budynków oraz w detalach zdobniczych) pozwolił wydobyć specyfikę regionu w zakładanym zakresie. Pozostaje pytanie, na ile społeczny i kulturowy kontekst współczesności, faktycznie sięgnie po tak wyspecyfikowane elementy. Z kolei Katarzyna Ceklarz skupiła się na dawnych i współczesnych funkcjach „pamiątki z Zakopanego”. Autorka drobiazgowo rekonstruuje historię podhalańskiego pamiątkarstwa, pokazując, że stanowiąc ważną gałąź lokalnej gospodarki od ponad stu lat, kształtuje ono obraz regionu. Analiza pamiątki, mającej być najbardziej wyraźną reprezentacją miejsca i miejscowej kultury, pozwala wniknąć w mechanizm wytwarzania lokalności, oraz w turystyczne pragnienia i imaginarium. W wypadku omawianego regionu, nie będąc nawet autentycznym produktem lokalnym, konotuje ona naraz egzotykę i nostalgię za autentycznością, za „zmityzowaną kulturą ludową regionu”. Precyzyjnie została ukazana kwestia współczesnego „etnodizajnu” zakopiańskiego („pamiątki etno”), nawiązującego w formach do uznanych za te najbardziej reprezentatywne dla Podhala i jego funkcjonowania poza lokalnym kontekstem. W wielu zamieszczonych w niniejszym tomie artykułach pojawia się konkretna postać, rzemieślnik, którego praca służy za ilustrację bardziej ogólnych kwestii. W przypadku artykułu Doroty Majerczyk, zamykającego część trzecią, jest inaczej. Tu postać rzemieślnika Edwarda Pintschera wywodzącego się ze skalnego Podhala, ale ze względu na fakt, iż w latach 50. XX wieku osiadł w Rabce, uważanego za lokalnego stolarza i rzeźbiarza, jest zasadniczym tematem. Dzięki takiej perspektywie można uchwycić jak rzemiosło zakotwicza się w konkretnej rodzinie, jak organizuje jej życie i wpływa na losy członków rodziny. W przypadku Pintscherów widać także, jak tworzy się społeczny autorytet rzemieślnika.
16
Marcin Brocki
Ostatnia część skupiona jest na prezentacji rzemiosł w ramach Sądeckiego Parku Etnograficznego. Otwiera ją tekst Magdaleny Kroh dotyczący problemów przedstawiania rzemiosła w przestrzeni muzealnej, w tym przypadku na terenie skansenu - Sądeckiego Parku Etnograficznego. Dla skansenu prezentacja rzemiosł i przemysłu ludowego zróżnicowanego etnicznie i etnograficznie regionu to trudne wyzwanie. I choć w przestrzeni Muzeum zarezerwowano specjalny sektor dla takiej prezentacji, wybrane formy rzemiosł, najbardziej reprezentatywne dla Sądecczyzny, prezentowane są także w ramach rozproszonych ekspozycji stałych, a także czasowo przy okazji imprez tematycznych. Autorka daje detaliczny opis obiektów, ich historii, przeznaczenia, form użytkowania oraz funkcji społecznej. O filmie Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji zrealizowanym przez Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu w 2012 roku opowiada w kolejnym artykule Joanna Hołda. Choć dla Muzeum film jest od dawna medium dokumentacyjno-edukacyjnym, uzupełniającym ekspozycje, to film pełnometrażowy jest wyjątkiem pokazującym wagę problematyki rzemiosła ludowego dla działalności badawczej tej jednostki. Film, bazujący w dużej mierze na badaniach, wywiadach etnograficznych pracowników Muzeum z rzemieślnikami, miał na celu pokazanie wpływu pozarolniczych zajęć ludności wiejskiej na kulturę zachodniej Galicji oraz „związki zachodzące między rozwojem profesji rzemieślniczych i lokalnych ośrodków a warunkami naturalnymi, gospodarką i historią tego regionu”. Tę część domyka tekst autorstwa Wojciecha Śliwińskiego szczegółowo relacjonujący prace nad koncepcją oraz zagospodarowaniem specjalnie wyznaczonego sektora Muzeum poświęconego „zabytkowym budynkom dawnej techniki wiejskiej Sądecczyzny”. W sektorze znalazły się dwa tartaki chłopskie, folusz, oraz budynek mieszczący „dwa zespoły urządzeń młyńskich oraz mieszkanie wiejskiego młynarza”. W skansenie chciano odtworzyć oryginalne „obiekty architektury i urządzeń dawnej techniki wiejskiej” tak, aby były to obiekty działające, przybliżające zwiedzającemu funkcję i rolę prezentowanych obiektów. Zamieszczone w niniejszym tomie teksty składają się w niejednorodny zbiór. Mamy jednak nadzieję, że, w zgodzie z założeniami leżącego u podstaw niniejszego przedsięwzięcia projektu, wiedza na temat rzemiosła i przemysłu ludowego Karpat Polskich zostanie w ten nieregularny sposób poszerzona, a jej część znajdzie konkretne zastosowania.
wokół badań
Rabczański mistrz szewski Stefan Pitek, 1984 r., Fundacja Zofii Rydet, fot. Z. Rydet
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju
WOKÓŁ PROJEKTU „TRADYCYJNE RZEMIOSŁO I PRZEMYSŁ WIEJSKI KARPAT POLSKICH”
Pomysł realizacji projektu zrodził się w trakcie prac przygotowawczych do obchodów jubileuszu 80 lat działalności Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju. Nadrzędnym celem projektu było zwrócenie uwagi na fakt, że w muzeach prócz kolekcjonowania artefaktów związanych z rzemiosłem (narzędzi, warsztatów, maszyn) z równym powodzeniem kolekcjonuje się wiedzę o danej specjalizacji. Badania terenowe i zapisy video służą głównie dokumentowaniu procesu powstawania wyrobu rzemieślniczego, techniki i sposobu używania narzędzi, a także historii rozwoju i zanikania wielu dawnych zawodów, ale ponad wszystko wiedza ta jest niezbędna do opowiadania o przedmiocie. Narracja muzealnego przedstawienia czy wystawy budowana jest bowiem właśnie w oparciu o kontekst eksponatu (mówimy tu zarówno o ukazywaniu reprezentatywnych jak i indywidualnych znaczeń muzealiów). Poza tym, widząc zmiany jakie dotknęły tradycyjną formę rzemiosła wraz z rozwojem uprzemysłowienia i skokiem gospodarczym jakie miały miejsce w XX w., istotne stało się prowadzenie otwartej wymiany myśli wielu środowisk dotyczącej współczesnego postrzegania zjawiska jakim jest tradycyjne rzemiosło, jego kondycji i perspektyw. Pomysł naszego projektu zrodził się także z pytania, dlaczego tradycyjne rzemiosło nigdy nie było w naszym kraju traktowane jako dobro narodowe o takim statusie jak ma to miejsce np. w Japonii. Widzimy potrzebę zebrania wiedzy dotyczącej ostatnich przejawów dawnych form rzemiosł, zachowanych lub rekonstruowanych. Jest to szczególnie ważne
22
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
teraz, gdy podjęte zostały działania zmierzające do ochrony niematerialnego dziedzictwa kulturowego w ramach Konwencji UNESCO z 2011 r. Tutaj również rodzi się pytanie o rolę muzeów (również muzeów lokalnych) w tym procesie. Na realizację projektu naukowo-badawczego pt. „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” składały się cztery działania: 1. organizacja konferencji naukowej dotyczącej tradycyjnych rzemiosł i przemysłu wiejskiego Karpat, 2. przeprowadzenie badań terenowych oraz wywiadów etnograficznych mających na celu zgromadzenie wiedzy dot. warsztatów i pracowni rzemieślniczych działających w przeszłości i współcześnie na terenie statutowej działalności Muzeum, 3. realizacja filmu etnograficznego dokumentującego współczesne przejawy tradycyjnych rzemiosł, 4. realizacja wystawy czasowej pt.: „O rabczańskich rzemieślnikach” prezentującej eksponaty i fotografie dokumentujące tradycyjne rzemiosło Rabki. Autorkami i realizatorkami projektu były Małgorzata WójtowiczWierzbicka i Natalia Klęsk.
Konferencja naukowa: Głównym zadaniem projektu było zorganizowanie przez Muzeum I Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pt. „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski w Karpatach Polskich”. Konferencja odbyła się 19-20 listopada 2016 r. Do udziału w konferencji zostali zaproszeni pracownicy merytoryczni i naukowi z wielu ośrodków akademickich, muzeów etnograficznych, a także badaczy zajmujących się tym tematem. Uczestnicy konferencji wygłosili referaty w czterech sesjach tematycznych dotyczących teorii badawczej, realizacji tematu w przedstawieniach muzealnych, podejścia historycznego, a także lokalnego spojrzenia na temat rzemiosła tradycyjnego. Konferencję naukową objęli opieką merytoryczną pracownicy Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego: prof. dr hab. Jan Święch - Dziekan Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. dr hab. Zbigniew Libera – Kierownik Katedry Kultury Regionów Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz dr hab. Marcin Brocki – Dyrektor Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. W drugim dniu konferencji odbyły się zajęcia warsztatowe dla uczestników konferencji, przegląd filmów etnograficznych oraz kuratorskie zwiedzanie wystawy czasowej „O rabczańskich rzemieślnikach”.
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” 23
Badania terenowe Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju od lat 60. XX w. prowadziło badania terenowe dotyczące kultury materialnej i duchowej Karpat Polskich. Badania prowadzone były zarówno w ramach prac nad Polskim Atlasem Etnograficznym1 oraz przy współpracy z zespołem ówczesnego Zakładu Etnografii Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN w Krakowie2, a także Katedrą Etnografii Słowian Uniwersytetu Jagiellońskiego. Część badań terenowych przeprowadzana była regularnie na potrzeby Muzeum przed organizowanymi tutaj na szeroką skalę konkursami – m. in. na pożywienie tradycyjne, zwyczaje doroczne oraz garncarstwo.3 Niestety w późniejszym czasie Muzeum gromadziło jedynie kwerendy terenowe dotyczące twórców ludowych. Założeniem realizowanych w ramach zadania badań terenowych było uchwycenie ostatnich przejawów tradycyjnego rzemiosła Rabki i regionu zagórzańskiego. Wstępną kwerendę dotyczącą żyjących jeszcze rzemieślników przeprowadziłyśmy podczas współpracy przy projekcie „Rabczańskie Mikrohistorie”, który gromadzi opowieści wspomnieniowe o dawnej Rabce i jej mieszkańcach, a także buduje mapę dawnych zakładów rzemieślniczych i sklepów istniejących już tylko w pamięci najstarszych mieszkańców miasta. Wywiady prowadzone były w formie luźnej rozmowy, gdzie prowadzący wywiad pozwala respondentowi na liczne dygresje i swobodne snucie wspomnień. Były to badania nastawione na poznanie indywidualnych historii człowieka-rzemieślnika. Przeprowadzono 30 wywiadów etnograficznych z mistrzami, czeladnikami oraz rodzinami rzemieślników, dzięki czemu pozyskano materiał badawczy, który uzupełnił zasoby Archiwum Etnograficznego naszego Muzeum. Dodatkowo w czasie trwania badań terenowych zostały pozyskane do zbiorów elementy wyposażenia dawnych zakładów rzemieślniczych oraz dokumenty, archiwalia i fotografie archiwalne. Za przeprowadzenie badań oraz zgromadzenie dokumentacji fotograficznej odpowiedzialne były Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka i Natalia Klęsk. 1
E. Diakowska-Kohut, Polski Atlas Etnograficzny – wyzwania wobec współczesności, „Studia Etnologiczne i Antropologiczne”, 2012, t. 12, s. 247.
2
K. Hermanowicz-Nowak, Badania karpackie w pracowni etnografii ZE IHKM PAN w Krakowie. Kontynuacja kierunku zainicjowanego przez Prof. Mieczysława Gładysza, „Etnografia Polska”, 1989, t. 33, z. 2, s. 151-156.
3
Badania terenowe prowadzili m.in.: Garncarstwo: M. Klimaszewska, St. Żurowski, T. Komornicka, T. Jabłońska; Wytwórczość domowa: M. Lechowska-Bujak, B. Olszowy; Pasterstwo wysokogórskie: M. Lechowska-Bujak, D. Tylkowa, W. Paprocka, A. Kunachowicz, Z. Rys; Pasterstwo gorczańskie: J. Bohdanowicz, M. Lechowska-Bujak, I. Nizińska, J. Kolebacz, E. Gil; Rzemiosło 1965-1967: A. Kunachowicz, A. Zambrzycka; Zwyczaje doroczne: W. Paprocka, B, Kowalska, D. Tylkowa, B. Pilichowska, St. Żurowski; Pożywienie tradycyjne: M. Litwin, A. Zambrzycka, A. Kroh, M. Klimaszewska, Z. Szromba-Rysowa, D. Tylkowa; Medycyna Ludowa: B. Olszowy; Meteorologia ludowa: A. Rusinek; Monografie wsi: T. Dobrowolska, E. Tkaczuk, M. Rogalska.
24
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Podstawową trudnością praktyczną podczas prowadzenia badań dotyczących tradycyjnego rzemiosła jest niewątpliwie zjawisko pracy „na czarno”. W nowej rzeczywistości gospodarczej lat 90. XX w. tradycyjne formy produkcji rzemieślniczej oraz inne formy drobnej wytwórczości domowej (np. sezonowe wyplatanie koszy, czy produkcja grabi lub mioteł itp.) stały się nieopłacalne. Jednocześnie obecny stan prawny nie sprzyja drobnym wytwórcom i emerytowanym rzemieślnikom. Wielu z nich podjęło decyzję o zawieszeniu działalności i dorabianiu w tzw. szarej strefie. Odnotowaliśmy też wiele przypadków przebranżowienia rzemieślników, m.in. kuśnierz został kierowcą tira, bednarz wytwórcą obieraczek do warzyw. Równolegle transformacji ulegały te dziedziny działalności rzemieślniczej, na które najszybciej zakończył się popyt. Obecni kowale świadczą usługi spawania bram i ogrodzeń. Tkacze płócien i rodziny knopskie zaczęły wykorzystywać warsztaty tkackie do produkcji chodników z resztek materiałów. Widocznym zmianom uległ sam produkt rzemieślniczy – obecnie ze względu na niskie koszty produkcji szewcy wykonują obuwie z półproduktów (klejone na gotowej plastikowej podeszwie).4 Współcześnie działający rzemieślnicy zmuszeni są samodzielnie szukać miejsc zbytu. Część towarów trafia do handlarzy, którzy rozprowadzają go bezpośrednio do odbiorcy podczas jarmarków odbywających się w każdy dzień tygodnia w całej okolicy. Niekiedy dla zwiększenia zysków, rzemieślnicy, sami próbują takiej formy sprzedaży. Niektórzy, tak jak np. rymarze korzystają ze sprzedaży przez Internet, handlują nawet poza granicami kraju. Mimo tych udogodnień nadal w swej pracy większość z nich korzysta z reliktowych form narzędzi i maszyn, m. in. rymarz z Ponic nadal pracuje na 150-letniej pile taśmowej. Kilku spośród trudniących się tradycyjnym rzemiosłem od pokoleń znalazło dla siebie niszę. Stają się instruktorami organizującymi pokazy dla turystów, jak to ma miejsce np. w przypadku garncarza Adama Kościelniaka - ostatniego reprezentanta słynnego niegdyś rabczańskiego ośrodka garncarskiego, który we wnętrzu zabytkowej pracowni, należącej dawniej do jego ojca i dziadka, przybliża tajniki swojego fachu. O renesansie możemy mówić jedynie w przypadku rzemiosł bezpośrednio związanych z wytwarzaniem strojów ludowych. Wzięci krawcy, kuśnierze wyspecjalizowani w tradycyjnych wzorach serdaczków, hafciarze ludowi, kaletnicy z tego terenu nie mogą narzekać na brak zamówień. Szyją właściwie dla całego regionu zagórzańskiego, przestrzegając 4 W jednym z wywiadów emerytowany szewc wyznał „Dawno była, tak ja mówię, zasadnicza różnica,
że dawno to było łatwiej sprzedać wyrób, ale trudniej było o surowiec. A teraz jest dość surowca, ale wyrób trudniej sprzedać. Jak likwidowano kombinat, to myślałem że będzie pewna robota, a tu człowiek nie przewidział, że jeszcze są Chiny…”.
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” 25
tutejszych wariantów wzornictwa i zdobień. Obecnie „podhalanizacja” tutejszego stroju, o której pisał już w latach 30. XX w. Sebastian Filzak5 jest w zdecydowanym odwrocie, a posiadanie zagórzańskiego stroju ludowego stało się w ostatnim czasie bardzo pożądane. Co ciekawe większość orkiestr dętych ochotniczych straży pożarnych z tego terenu występuje w kompletnych, tutejszych strojach ludowych. Jak podkreślali krawcy ludowi dziś szyje się dla „każdego”. Mimo tego, że jest to niemały wydatek, wielu decyduje się na taką formę „lokaty kapitału” głównie ze względów prestiżowych6. Podczas gdy jeszcze w latach 90. XX w. szyło się wyłącznie dla najbogatszych członków społeczności, a strój ludowy postrzegany był jako zbytek.
Film dokumentalny Kolejnym działaniem było zrealizowanie filmu etnograficznego7, który był swoistą dokumentacją rozmów przeprowadzonych z rzemieślnikami. Tak powstał 45-minutowy film pod tytułem zaczerpniętym z jednej z rozmów „Czego woda nie weźmie i ogień nie spali…, rzecz o dawnych rzemieślnikach”. W materiale udało się zamieścić fragmenty rozmów z 12 rzemieślnikami. Dodatkowo na potrzeby Muzeum został zmontowany obszerniejszy materiał dotyczący każdego z rzemieślników z osobna. W realizacji filmu udział wzięli: 1. Alojzy Piwowar – kowal z Niedźwiedzia 2. Marianna Karkula – krawcowa z Rabki-Zdroju 3. Szczepan Bydłoń – szewc z Rabki-Zdroju 4. Piotr Banik – bednarz z Koniny 5. Piotr Majerczyk – konstruktor instrumentów ludowych z Chabówki 6. Adam Kościelniak – garncarz z Rabki-Zdroju 7. Józef Pintscher – stolarz z Rabki-Zdroju, 8. Stanisław Miśkowiec – cholewkarz z Rabki-Zdroju 9. Józef Napora – kuśnierz z Poręby Wielkiej 10. Stanisław Waksmundzki – rymarz z Ponic 11. Rafał Nowak – krawiec ludowy z Kasiny Wielkiej 12. Stefan Pitek – szewc z Rabki-Zdroju Nagraniom towarzyszyła niewątpliwie sentymentalna atmosfera, której nie udało się uniknąć głównie ze względu na wspomnieniową formę 5
S. Flizak, Ekspansja podhalańskiej kultury ludowej., „Lud”, 1936, t. 14, s. 269 – 271.
6 H. Bittner-Szewczykowa, Odzież chłopska jako dobro majątkowe. „Tezauryzacja” ubiorów ludowych., „Polska
Sztuka Ludowa”, 1976, t. 30, z. 1, s. 5. 7 Film dokumentalny dostępny pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=tMu_1qRSV2I
26
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
wywiadu. Wielu z naszych respondentów wspominało bowiem młode lata i pracę w zawodzie. W naszych rozmowach z rzemieślnikami najsilniej dało się odczuć, że to o czym rozmawiamy już odeszło lub właśnie na naszych oczach odchodzi razem ze śmiercią dawnych mistrzów i ich uczniów. Nasi rozmówcy wielokrotnie podkreślali, że brak jest następców, kontynuatorów dla dalszego trwania wiedzy przeszłych pokoleń.
Wystawa Finalnym działaniem projektu było powstanie wystawy „O rabczańskich rzemieślnikach”, której koncepcja zaczęła się od jednej fotografii Zofii Rydet, na którą natknęłyśmy się w Internecie. Przedstawia ona wnętrze warsztatu szewskiego i siedzącego na stołku szewca upozowanego do zdjęcia. Zdjęcie pochodzi z 1984 r. Kwerendę do wystawy rozpoczęłyśmy właśnie od owego zdjęcia wiosną 2016 r., kiedy okazało się, że na zdjęciu przedstawiony jest jeszcze żyjący wtedy słynny rabczański mistrz szewski, Stefan Pitek. Osią wystawy stał się kompletny warsztat szewski Pana Pitka, który jeszcze za życia zgodził się przekazać swe narzędzia do naszego Muzeum. I tutaj oprócz przedmiotów udało się ocalić ich historię. Wystawa jest próbą odtworzenia dawnych warsztatowych mikrokosmosów, z plątaniną gwoździ, nici i wiórów, zdeterminowana muzealną przestrzenią. Ważna tutaj jest zwykłość otaczających nas przedmiotów i niezwykłość kilku z nich, na których oparłyśmy naszą narrację. A nade wszystko ważna była dla nas niereprezentatywność owych przedstawień. Podstawowym założeniem wystawy było, aby to przedmioty, rzeczy opowiadały historię człowieka. Zależało nam, aby były to oryginalne przedmioty z jego najbliższego otoczenia, noszące ślady rąk właściciela. Podczas samej aranżacji wnętrz brali udział członkowie rodzin rzemieślników, którzy pamiętali panujący tam klimat. Tutaj interesowało nas głównie to, jak biografie rzeczy przenikają się z ludzkimi. Jak na siebie wzajemnie oddziałują w zamkniętym, lokalnym świecie. Wielokrotnie bowiem pamiątki po dawnych mistrzach, narzędzia czy maszyny rzemieślnicze wędrowały od jednego zakładu do drugiego. Traktowane jak relikwie zyskiwały nowe życie. Tak było w przypadku „butelkowej” maszyny do szycia cholewek, która przeszła przez ręce trzech rzemieślników. Jej pierwszym właścicielem był przedwojenny mistrz dwóch zawodów: szewstwa i cholewkarstwa, Franciszek Dziechciowski. Podczas likwidacji zakładu kupił ją od niego szewc Stefan Pitek, a kiedy on zawiesił działalność odkupili ją od niego szewcy Eugeniusz i Piotr Buccy – ojciec i syn. Jak podkreślali, nie mogli pozwolić na to, by trafiła w niepowołane ręce. Odtąd przestała być używana zgodnie ze swoim przeznaczeniem,
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” 27
stała się niejako „pamiątką” wykorzystywaną w celach prestiżowych.8 Zresztą ta niezwykła troska o reliktowe narzędzia jest bardzo swoista dla wielu współcześnie działających rzemieślników. Kwerendę do wystawy przeprowadziliśmy w środowisku rzemieślniczym Rabki. Nagraliśmy 30 wywiadów z rodzinami przedwojennych mistrzów rzemieślniczych, a także emerytowanymi czeladnikami i współcześnie działającymi rzemieślnikami. Przy tym działaniu udało się pozyskać do zbiorów cenną kolekcję narzędzi rzemieślniczych, wypożyczono rodzinne pamiątki m. in. przedwojenną 150-letnią maszynę do szycia cholewek marki Singer, tzw. łaciarkę, na której pracowały trzy pokolenia szewców Bydłoniów, maszynę do szycia cholewek tzw. butelkową, wykroje cholewek z lat 40. XX w. wykonane przez mistrza Franciszka Dziechciowskiego, przechowywane przez jego ostatniego ucznia Stanisława Miśkowca. Dodatkowo udało się pozyskać do zbiorów fotografie pochodzące z rodzinnych archiwów oraz materiały dotyczące historii Rabki i działających na tym terenie rzemieślników. Kierunek dalszych działań wyznaczyła kwerenda w archiwach Cechu Rzemiosł Różnych w Nowym Targu, gdzie sfotografowaliśmy rejestry czeladnicze, mistrzowskie, oraz inwentarze egzaminów uczniowskich wielu zawodów dla miasta Rabki i najbliższych okolic. Finalnie na wystawie zaprezentowano warsztaty rzemieślnicze: 1. warsztat szewski mistrza Stefana Pitka (1923-2016) 2. pracownię krawiecką Marianny Karkuli (ur. 1926 r.) 3. warsztat stolarski mistrza Franciszka Habiedy (1905-1996) 4. warsztat cholewkarski Stanisława Miśkowca (ur. 1944 r.) 5. warsztat szewski Szczepana Bydłonia (ur. 1928 r.) Ponadto przedstawiono sylwetki przedwojennych mistrzów szewstwa i cholewkarstwa: Franciszka Dziechciowskiego (1902-1980), mistrza krawieckiego Franciszka Szymoniaka (1910-1956) oraz mistrza stolarskiego Józefa Irzyka (1900-1957). W trakcie badań i kwerend pozyskaliśmy do zbiorów unikalne zdjęcia oraz przekazy dotyczące działalności czterech spółdzielni szewskich („Jordanowianka”, „Giewont”, „Turbacz” i „Krak”), które działały po wojnie na tym terenie, a w których zrzeszonych było wielu rabczańskich szewców. Materiał dokumentuje to, jak powiedział jeden z respondentów, „że Rabka kiedyś stała szewcami”, poznaliśmy ich nazwiska, miejsca gdzie znajdowały się siedziby spółdzielni, warsztaty a także rodzaje wyrobów popularne w danym czasie. Ciekawym odkryciem podczas tych badań 8
A. Bajburin, Semiotyczne aspekty funkcjonowania rzeczy, „Polska Sztuka Ludowa. Konteksty”, 1998, nr 3-4, s. 115.
28
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
było zarejestrowanie w wywiadach bliskich relacji, jakie łączyły tę grupę zawodową. Szewcy, zarówno czeladnicy jak i mistrzowie, przyjaźnili się i niejednokrotnie przychodzili sobie z pomocą w różnych sytuacjach życiowych i zawodowych. Badania terenowe odnosiły się również do początków działalności tutejszych zakładów rzemieślniczych w tym regionie. W okresie międzywojennym wielu mistrzów rzemieślniczych przybyło do tego silnie rozwijającego się w ówczesnym czasie kurortu, by tu założyć własny zakład i kształcić uczniów. Tak było m. in. w przypadku trzech mistrzów z Lipnika koło Wiśniowej, Józefa Irzyka – mistrza stolarskiego, Franciszka Szymoniaka – mistrza krawieckiego i Franciszka Habiedy mistrza w zawodzie stolarza. Większość naszych respondentów – rzemieślników, wywodziło się z rodzin rolniczych. We wczesnej młodości zostali wysłani na naukę zawodu dla polepszenia bytu. Dla tych czeladników praca w zawodzie była zajęciem dodatkowym prócz prowadzenia gospodarstwa. Wystawie „O rabczańskich rzemieślnikach” towarzyszył wydany drukiem ilustrowany przewodnik w nakładzie 1000 szt., który był udostępniany nieodpłatnie zwiedzającym podczas trwania wystawy. Autorkami wystawy oraz przewodnika po wystawie były Małgorzata WójtowiczWierzbicka i Natalia Klęsk. Praca nad realizacją tego projektu prócz planowanych przyniosła również inne korzyści, m. in. przyczyniła się do nawiązania międzypokoleniowych kontaktów w środowisku rzemieślniczym. Sposób promocji zadania wpłynął pozytywnie na wizerunek Muzeum – wystawa o zwykłych mieszkańcach dla zachowania pamięci lokalnej. Mamy świadomość, że projekt ten był dopiero początkiem naszych poszukiwań dla udokumentowania rzemieślniczej tradycji regionu. Planujemy kontynuację podjętych w ramach projektu działań, zwłaszcza w obrębie badania przemysłu chłopskiego z tego terenu. Projekt naukowo-badawczy „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” został dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach priorytetu „Kultura ludowa i tradycyjna”.
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” 29
Krawiec ludowy – Rafał Nowak w swojej pracowni w Kasinie Wielkiej– film dokumentalny, fot. Natalia Klęsk
Nie działający już w zawodzie kuśnierz Józef Napora z Poręby Wielkiej, fot. Natalia Klęsk
30
Bednarz Piotr Banik z Koniny – film dokumentalny, fot. Natalia Klęsk
Rymarz Stanisław Waksmundzki z Ponic, fot. Natalia Klęsk
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” 31
Garncarz Adam Kościelniak w swojej garncarni w Rabce-Zdroju, fot. Natalia Klęsk
Rysunek wykroju cholewki rysowany przez przedwojennego mistrza Franciszka Dziechciowskiego, zbiory prywatne jego ostatniego ucznia Stanisława Miśkowca
32
Fragment wystawy czasowej pt: „O rabczańskich rzemieślnikach…” – warsztat szewca Stefana Pitka z fotografią Zofii Rydet z 1984 r., fot. Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Wokół projektu „Tradycyjne rzemiosło i przemysł wiejski Karpat Polskich” 33
Maszyna do szycia cholewek tzw. butelkowa, fragment wystawy czasowej pt: „O rabczańskich rzemieślnikach…”, fot. Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
34
Warsztat Franciszka Habiedy przedwojennego mistrza stolarstwa – fragment wystawy czasowej pt: „O rabczańskich rzemieślnikach…”, fot. Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Małgorzata Wójtowicz-Wierzbicka
Małgorzata Jaszczołt Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie
BADANIA RZEMIEŚLNIKÓW W KARPATACH POLSKICH Z PERSPEKTYWY MUZEUM W WARSZAWIE. DOKUMENTACJE FOTOGRAFICZNO-FILMOWE ORAZ REJESTRACJE PROJEKTOWE – RYS BADAWCZY. W Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie (w skrócie: PME), instytucji muzealnej, która ma w swoim programie zapis o ogólnopolskim zasięgu zbiorów, podejmowano kwestie związane z etnografią Karpat, w tym wątki oscylujące wokół karpackich rzemiosł jako jeden z tematów badawczych, poszerzających kontekst gromadzonych w Muzeum artefaktów. Niektóre rejony Karpat, oraz tereny przyległe, które można potraktować łącznie, ze względu na występujące powiązania gospodarcze i kulturowe pomiędzy nimi, należały i należą do jednych z bardziej penetrowanych przez pracowników PME, z racji występowania dziedzin, które istnieją w sferze muzealnych zainteresowań, a do nich należy także karpackie rzemiosło. Wraz z restytucją Muzeum po wojnie w roku 1946, w jego strukturze pojawił się Dział Gospodarki Podstawowej i Rzemiosł.1 Tak więc już sama tytulatura działu2 zawiera pojęcie „rzemiosło”, a rzemiosła „dziedzicznie” należały do sfery zainteresowań jego pracowników: pierwszego kierownika 1
Jest to jedyny dział o takiej nomenklaturze słownej w polskich muzeach etnograficznych. W większości muzeów – zgodnie z podziałem Kazimierza Moszyńskiego – zakresem zagadnień kultury materialnej zajmują się działy kultury materialnej z poszczególnymi specjalizacjami związanymi z określonymi kolekcjami. Od zmiany struktury PME w roku 1991 „gospodarka podstawowa i rzemiosło” pozostało jako określenie kolekcji oraz specjalizacji w strukturze Działu Etnografii Polski i Europy, a także opieki nad magazynami zbiorów w ramach Centralnego Działu Magazynów.
2
Od zmiany struktury PME w roku 1991 „gospodarka podstawowa i rzemiosło” pozostało jako określenie kolekcji oraz specjalizacji w strukturze Działu Etnografii Polski i Europy, a także opieki nad magazynami zbiorów w ramach Centralnego Działu Magazynów.
36
Małgorzata Jaszczołt
Władysława Jeża-Jareckiego, później Piotra Szackiego,3 który wraz ze współpracownikami: Krzysztofem Chojnackim, Urszulą Gmachowską, Anną Filipowicz-Mróz, Anną Włodarz, Ewą Dżurak, Krzysztofem Kubiakiem, Sławomirem Sikorą, Lubomirem Kosińskim, a później Małgorzatą Jaszczołt, brali udział w rejestracjach fotograficzno-filmowych. Ponieważ Muzeum w swoim programie naukowo-kolekcjonerskim odbudowywało i budowało po wojennej stracie swoje kolekcje od nowa – wszystkie dziedziny wymagały szybkiej interwencji. Konieczne było i pozyskiwanie artefaktów i badania terenowe w nowej zmienionej i zmieniającej się rzeczywistości. Dla muzealnika oczywistością jest, iż w muzeum zawsze pierwsze są rzeczy, które trafiają z profanum codzienności do muzealnego sacrum. Tutaj rozpoczynają dalszy byt i to od nas muzealników zależy jaką wykładnię dla nich zastosujemy. Piotr Szacki miał swój pomysł i program na funkcjonowanie Działu Gospodarki Podstawowej i Rzemiosł4 i w obrębie działu realizował swoje autorskie projekty. Po pierwsze dążył do tego, by zbudować spójną kolekcję, która zawierałaby ważne typologicznie reprezentanty poszczególnych dziedzin chłopskiego życia, w tym przedstawicieli rzemiosł, uwzględniając całe ich narzędziowo-sprzętowe wyposażenie. Przy tym Szacki dojmująco dostrzegał literalną „niemoc” muzealnych obiektów, mimo iż po włączeniu do zbiorów przebywanie „w spoczynku” staje się ich stanem „naturalnym”, a teoretycznie służącym dalszym interpretacjom muzealników. I tutaj film stał się tym medium, które „kalekim”5 – jak je nazywał Szacki – przedmiotom, nadawał kontekst, ożywiał je poprzez ruchomy obraz, w jedyny wtedy możliwy i co ważne, autentyczny sposób. W komentarzach do swoich filmów Szacki pisał: „Narzędzia i sprzęty służące realizowaniu procederów technicznych, przedmioty z tym związane, są tylko częścią tych sensów treści, które są istotne i warte odnotowania. Uzupełnieniem owych przedmiotów kalekich (…) są zazwyczaj ludzkie ręce, które przydają tym przedmiotom dynamizmu, uzupełniają zaklętą w rękach umiejętnością, rutyną”6.
Rozwijając tę myśl można dodać – bez „opieki” człowieka, przedmiot jest tylko martwą materią, ponieważ to człowiek, wytwórca i użytkownik 3
I to jego perspektywa badawcza zostanie tu przedstawiona, co jest ważne dla analizy rysu badawczego muzealnych filmów.
4
Miał także pomysł na funkcjonowanie całego Muzeum, a także na muzealnictwo globalnie.
5
P. Szacki, ‹‹Oczy i obiektywy››. Fragmenty komentarzy do kilku filmów, „Kwartalnik Filmowy”, 2004, nr 47-48, s. 302.
6
Tamże.
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 37
nadaje rzeczom sens7. To bardzo humanistyczne podejście sprawiło, iż Szacki zwrócił się ku ludziom, którzy używali określonych narzędzi i sprzętów podczas rutynowych dla nich czynności: w czasie procesu powstawania fajki, dzwonka, sprzączki, naczynia ceramicznego, po to, by zapis z taśmy filmowej mógł zaistnieć na krótki moment w muzeum. Zamierzeniem Szackiego było obudowanie obiektu muzealnego dokumentacją: wywiadem, fotografią, filmem. Joanna Bartuszek uważa, że „Utrwalanie (…) za pomocą różnych środków przekazu zarówno filmu, fotografii, opisu słownego, wywiadu jest bardzo istotnym czynnikiem w procesie odczytywania i interpretacji treści zabytku, tworzenia muzealnej kolekcji czy wystaw. W tak wszechstronny sposób, nie tylko poprzez zbieranie materialnych przedmiotów, ale też ich opis i rejestracje wizualne można zachować skrawki czyjegoś życia, świata”8.
Szacki w całej swej pracy naukowej dążył do tego, by badania prowadzić w sposób jak najbardziej obiektywny, bliski „prawdzie”. Obawiał się, że wcielone w muzealne mury „świadectwa” staną się niemymi przedmiotami, wyrwanymi z ich naturalnego otoczenia i kontekstu. Poszukiwał metod, które sprawią, że opisywane i prezentowane przez niego zjawiska kulturowe stracą jak najmniej ze swojego naturalnego kontekstu, chciał, by opisy wystaw, teksty, czy filmy mówiły o badanej rzeczy/zjawisku jak najwięcej i najpełniej. Sławomir Sikora konstatuje: „Zapis filmowy pokazywał to, czego nie da się łatwo odtworzyć słowami. Pewne gesty rzemieślnika przy pracy, rzeczy często oczywiste (ale oczywiste dla kogoś «wewnątrz»), które tym samem umykają intencjonalnemu opisowi, a które film potrafi oddać doskonale. Jak przekazać biegłość rąk czy właśnie «wyjście» z wprawy. Filmy mogą więc pośrednio pokazywać takie ciekawe sprawy jak np. pamięć ciała”9.
Szacki dążył do rejestracji niematerialnych fenomenów ludzkiej kultury – dzisiaj określanych jako Niematerialne Dziedzictwo Kulturowe10, 7 Szacki był też prekursorem antropologii rzeczy, kierunku rozwijanego później na polskim gruncie
m.in. przez Janusza Barańskiego (Świat rzeczy. Zarys antropologiczny, Kraków 2007). 8
J. Bartuszek, ‹‹Przedmioty kalekie››, czyli o wartości dokumentacji fotograficzno-filmowej w muzealnictwie, „Etnografia Nowa”, 2011, nr 3, s. 78.
9 S. Sikora, Muzeum miejsce magiczne… Wspomnienie o Piotrze Barnabie Szackim, „Polska Sztuka Ludowa –
Konteksty”, 2004, nr 1-2, s. 229. 10 http://niematerialne.nid.pl/Dziedzictwo_niematerialne/
38
Małgorzata Jaszczołt
dla których rzeczy były tylko atrybutami działań, bo przecież poza rzeczami w działaniu interesowała go także cała pozamaterialna sfera: wiedza i umiejętności. A wprowadzenie filmu do muzealnej praktyki miało na celu przywrócić kontekst tych niemych, „kalekich przedmiotów”, którego leżący na półce w magazynie obiekt nie posiadał. Szacki zdawał sobie doskonale sprawę, że ten dodatkowy opis filmowy poszerzy spektrum podejścia i do przedmiotu, i do całości zagadnień uprawianej w muzeum etnografii. Tak pisał w niepublikowanym materiale dostępnym w Archiwum Naukowym PME: „Jedyną jak dotąd, dostępną naszej refleksji rzeczywistością jest nasze o niej mniemanie. Bardzo dobitnie utrwalane na taśmie filmowej. Dobitnie, bo ze szczególnym udziałem intuicji. Innym niż w literaturze. Ten ‘szczególny udział intuicji’ widzę w tym, że rejestracja widzianego podlega innym, bardziej intuicyjnym właśnie i różnorodniejszym kryteriom wyboru i selekcji niż werbalizacja, stymulowana ponadto nawykami syntaksy”11.
Szacki poruszył tu niezmiernie ważną kwestię intuicji, bo pamiętajmy, że etnografia oscyluje pomiędzy nauką i sztuką, a intuicja, ta iskra podskórnego przewidywania, odgrywa w naszej dziedzinie wyjątkową jak na naukę rolę. Filmy Szackiego, których zresztą nie nazywał filmami, a jedynie zapisami filmowymi – były dokumentami, pokazującymi przebieg określonego procesu technologicznego, rejestrowały istniejące jeszcze wtedy w latach 60. do 80. XX w. techniki rzemieślnicze. Taki zresztą był zamiar – by uchwycić te techniki, które były najbardziej zagrożone zanikiem. Podejmowano różne tematy, oscylujące wokół różnorodnych rzemiosł – w latach 60. i 70. XX w. było jeszcze stosunkowo wielu czynnych rzemieślników różnych profesji: bednarzy, kowali, sitarzy, plecionkarzy, rymarzy, garncarzy, rzemieślników zajmujących się wyrobem naczyń z łubu czy drobnych wyrobów drewnianych. Badania terenowe miały na celu wykonanie dokumentacji fotograficznej, przeprowadzenie wywiadu z twórcami, często też zakup obiektów, także całych zespołów warsztatowych, bądź wyrobów rzemieślniczych. Po rozpoznaniu terenu, inwentaryzacji, poznaniu danego rzemieślnika i rzemiosła (w sensie zarówno teoretycznym jak i praktycznym12), Szacki nakreślał plan realizacji filmowej. Muzealnicy najczęściej stoją z boku, są jedynie obserwatorami. On potrzebował doświadczyć. Jak pisze Lech Mróz: 11 Spuścizna po Piotrze Szackim, zdeponowana w Archiwum Naukowym PME. 12 Szacki chciał być nie tylko „panem z muzeum”, ale też partnerem dla rzemieślnika, skończył np. kurs
podkuwaczy dla koni.
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 39 „Nie szło mu jedynie o manualne zdolności, o sam proces technologiczny, ale o stosunek do przedmiotu i pracy, o znaczenie, jakie przypisuje się tworzeniu i gotowemu wytworowi, o ich miejsce w kulturze chłopskiej”13.
Z kolei jak stwierdza Sławomir Sikora: „Rozumieć rzeczy, to także wiedzieć jak one powstały. Teoria i praktyka winny iść w jednym szeregu. Rzeczy były świadectwami pewnej rzeczywistości”14, a film tę rzeczywistość inwentaryzował i interpretował. O całym przedsięwzięciu filmowym, Szacki pisze niezwykle skromnie w informatorze do „Przeglądu Filmów Etnograficznych we Włocławku” z roku 1989: „Wprowadzając film do praktyki prac dokumentacyjnych Działu Gospodarki Podstawowej i Rzemiosł zakładaliśmy realizację programu bardzo minimalistycznego: chodziło o zapis dynamiki procesu technicznego, funkcjonowanie człowieka i narzędzia, utrwalenie relacji między czynnością i efektem. Brak tego elementu dokumentacji okazuje się często najbardziej dominującym brakiem w procesie interpretacji formy, odczytywaniem treści zabytku. Inną stroną tego programu była intencja upowszechnienia techniki filmowej w pracy filmowej – w skromnej skali działu muzeum”15.
Fakt, że dzisiaj filmy duetu Szacki/Chojnacki należy uznać za interesujące i dobre, nie jest wyłącznie kwestią czasu, nadającego wartości wytworom przeszłości – w tym wypadku filmom, ale należy jednak podkreślić maestrię tych realizowanych niezwykle skromnymi środkami filmów – umiejętności techniczne Krzysztofa Chojnackiego oraz wiedzę i filmowe wyczucie Szackiego, które sprawiły, że filmy te odczytywać można nie tylko dosłownie, obserwując daną czynność rzemieślniczą, osadzając w określonych realiach. Pokazując człowieka pracującego, mówią one także o etosie jego pracy, jego kulturowym uwikłaniu, i to jest ich ogromna wartość, nie tylko stricte dokumentacyjna. Jedynym mankamentem tych filmów – niemożliwym wówczas do uzyskania jest brak głosu informatorów, brak dźwięków narzędzi i otoczenia. W kilku filmach zgrany został komentarz,
13 L. Mróz, Poznanie dotykiem, „Polska Sztuka Ludowa-Konteksty”, 2004, nr 1-2, s. 233. 14 S. Sikora, Muzeum miejsce magiczne…, op. cit., s. 229. 15 Broszura „Przeglądu Filmów Etnograficznych”, wydana przez Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej
we Włocławku (1989).
40
Małgorzata Jaszczołt
napisany przez Piotra Szackiego16 i przez niego czytany, ale w rolę lektora wcielał się także Krzysztof Chojnacki. Z dzisiejszej perspektywy brakuje też imion i nazwisk ludzi, których odwiedził, znamy twarze, znamy miejsca, ale brak jest w filmach personalizacji. Nazwiska są zapisane w wywiadach, nie zawsze na fotografiach. Szacki zrobił duży ukłon w stosunku do rejestrowanych ludzi. Miał szacunek do ich umiejętności, ale to nie był jeszcze ten czas kiedy – nie tylko ze względu na prawa autorskie, dzisiaj bezwzględnie podpisujemy ludzi biorących udział w rejestracjach filmowych, by ich pozostawić nie tylko jako wprawnych rzemieślników, ale zachować także ich tożsamość. Przez niemalże 20 lat (do roku 1986) wraz z Krzysztofem Chojnackim, Szacki wziął udział w ponad 20 realizacjach filmowych z zakresu rzemiosła17. Paradoksalnie, później, kiedy pojawiła się technika video, Szacki z Chojnackim właściwie zakończyli ten odcinek swojej działalności. Znamienne jest zdanie Chojnackiego, który podczas realizacji dokumentu o muzealnych filmach „Etnograf i film” w roku 201418, powiedział podczas wywiadu: „lubiłem ten szum kamery, ten terkot a później ta kamera która szła bezszelestna, nie ma w tym romantyzmu”19. Była w tym odczuwana przez Chojnackiego20 magia kina, a kamera video już tej magii w sobie nie miała i tutaj znajdziemy odpowiedź dlaczego pod koniec lat 80. XX w. muzealne filmy praktycznie przestały powstawać, aż do roku 2007.21 Do lat 80 XX w., wśród wielu innych, Muzeum zrealizowało osiem filmów dotyczących terenu Karpat: 1. Wyrób wrzecion i łyżek drewnianych, powstał w roku 1968 w Nowicy, pow. gorlicki, woj. małopolskie22 (Arch. PME F. 17) 2. Ładowanie drewna ladą na wóz, 1968 r., okolice Starego Brusna, pow. lubaczowski, woj. podkarpackie (Arch. PME F. 21) 3. Wyrób niecek, 1975 r., Rakszawa, pow. łańcucki, woj. podkarpackie (Arch. PME F. 28) 16 Pierwszy muzealny, a dzisiaj „kultowy” film pt. „Garnki ze Studzianego Lasu”, powstał w roku 1967
i można go obejrzeć w serwisie Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=KM0pk3riO9s&list=PL 143835CD59412AFE 17 W Muzeum powstało wtedy kilkadziesiąt filmów. 18 Realizacja: Małgorzata Jaszczołt i Mariusz Raniszewski. 19 Film jest także dostępny w serwisie Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=WBLGCEXj-6k) 20 A z pewnością także i Piotra Szackiego. 21 W 2007 roku podjęłam (wspólnie z Jackiem Sielskim z „Pracowni Fotograficznej”) zaledwie skromną
próbę wskrzeszenia rejestracji filmowych. Z kolei w roku 2010 w PME powołano w ramach Działu Etnografii Polski i Europy stanowisko głównego specjalisty ds. filmu, które objął Mariusz Raniszewski, kulturoznawca i filmoznawca – teoretyk i praktyk. Od tego czasu wszystkie muzealne filmy powstają pod jego kierunkiem i z jego udziałem. Pracownicy merytoryczni odbywają także teoretyczne i praktyczne szkolenia z zakresu dokumentacji filmowej. 22 Obok każdego filmu numer archiwalny.
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 41
4. Wyrób siewek i miarek, 1975 r., Brzóza Stadnicka, pow. łańcucki, woj. podkarpackie (Arch. PME F. 29) 5. Kamieniarstwo z południowo-wschodniej Polski, 1968 r., Bobowa, pow. gorlicki, woj. małopolskie (Arch. PME F. 60) 6. Kowale z Ochojna, 1981 r., Ochojno, pow. krakowski, woj. małopolskie (Arch. PME F. 75) 7. Wyrób fajek na Podhalu, 1982 r., Ciche, pow. nowotarski, woj. małopolskie (Arch. PME F. 77) 8. Dzwonki pasterskie na Podhalu, 1985 r., Czerwienne, pow. nowotarski, woj. małopolskie23 (Arch. PME F. 87) Podhale oraz Podlasie należały do ulubionych terenów eksploracji Szackiego i są to regiony, z których PME posiada także największą liczbę zbiorów. Fakt ten jest też przykładem sytuacji, kiedy indywidualizm badacza, jego indywidualny rys odciskają wyraźne piętno na pracy zawodowej. Ale mamy tu do czynienia z sytuacją „dobrego wyboru” – w tamtym czasie w tych rejonach można było spotkać najwięcej rzemieślników. Karpaty nie były objęte w naszym Muzeum szczególnym planem badawczym. Szacki, chciał przede wszystkim udokumentować przedstawicieli wszystkich dziedzin rzemiosła, które miały swoje reprezentacje w muzealnych zbiorach. Dzisiaj wszystkie karpackie i podkarpackie warsztaty rzemieślnicze, w których był Szacki już nie istnieją, poza jednym warsztatem kowalskim w Ochojnie Dolnym. I to dzięki tej kuźni, po niemalże 20 latach została podjęta próba powrotu do rejestracji filmowych.24 W roku 2007 została zgłoszona przez Stanisława Stefanika z Ochojna k. Krakowa oferta zakupu kuźni wraz z wyposażeniem. Była to jedna z trzech kuźni, w których w roku 1981 Szacki zrealizował film „Kowale z Ochojna”, i w której zostały wtedy zakupione jedyne w naszych zbiorach drzwi od kuźni z konturami wyrobów kowalskich (PME 44095). Poza nagraniem filmowym, ze Stanisławem Stefanikiem przeprowadzono także wywiad na temat kowalstwa, jak również został wykonany materiał fotograficzny, czyli cały „pakiet terenowy” wg założeń Szackiego25. 23 W tym zestawieniu uwzględniłam Karpaty oraz rejon Pogórza Karpackiego, a także obszar
bezpośrednio przyległy, ze względu na ścisły związek z gospodarką górską, dlatego także został włączony film z Ochojna. Z kolei wśród miejsc prowadzonych badań terenowych, z których posiadamy w Archiwum Naukowym PME dokumentację fotograficzną oraz adekwatne wywiady znajduje się materiał m.in. z obróbką drewna z Rakszawy, bednarstwo (także z Rakszawy), warsztat zabawkarski z Nowego Targu, plecionkarstwo (Siedliska i Rudnik), garncarstwo (z Rabki Zdroju, Rudy Kameralnej, Skomielnej Białej, Wadowic, kowalstwo z Jasienicy Kościelnej, Okólic, Odrowąża Podhalańskiego, Rzepiennika Biskupiego, Pieniążkowic, oraz obróbka kamienia z Jodłówki Tuchowskiej. 24 Z inicjatywy Małgorzaty Jaszczołt (pracownika merytorycznego) i Jacka Sielskiego (fotografa i operatora
kamery). 25 Ideałem wg Szackiego było takie zebranie danych, by przeprowadzić wszystkie możliwe dokumentacje
w danym miejscu: tematyczny wywiad, dokumentację fotograficzną oraz w przypadku uzasadnionym – zapis filmowy.
42
Małgorzata Jaszczołt
Ta okoliczność dodatkowo dawała m ożliwość zestawienia z materiałami z roku 1981. Nagrany w roku 2007 materiał roboczy – rejestracja wyrobu sierpa i motyki, został zmontowany jako dokument „Kowal”.26 Fragment nagrania wszedł później do filmu „Ostatni kowal z Ochojna”.27 Kuźnia natomiast do dzisiaj czeka na swego nabywcę.28. Po raz ostatni Stefanik pracował w kuźni podczas sesji fotograficznej ze znanym amerykańskim fotografem Allanem Sekulą, a fotografie z kuźni znalazły się na wystawie Sekuli „Polonia i inne opowieści” otwartej w warszawskiej Galerii Zachęta w grudniu 2009.29 Mamy tu przykład „gotowego zabytku”, który jest już obudowany pełną dokumentacją terenową: kilkoma wywiadami, materiałem fotograficznym i filmowym na przestrzeni lat. Żyje też właściciel kowal Stanisław Stefanik, który mimo ogromnego sentymentu do swojego warsztatu, będącego spuścizną rodzinną po ojcu i dziadku podjął – na pewno trudną dla niego – decyzję o sprzedaży, z pełną świadomością jej wartości i pragnieniem, by trafiła do placówki muzealnej. Docieranie do tych samych miejsc, daje możliwość naocznej obserwacji zmian, które dokonały się w ciągu minionych dekad. Jednocześnie pokazuje nieliczne już przykłady ciągłości i kontynuacji lub przeciwnie – zaniku i braku kontynuacji przez kolejne pokolenia. W aspekcie muzeum bycie z terenem „na bieżąco”, jest ważne ze względu na potrzebę aktualnego punktu odniesienia i szukania nowych pól badawczych – a w przypadku rzemiosła musimy wiedzieć – czy jest jeszcze co i kogo badać. Pojęcie „ginących zawodów”,30 które zagościło w naszym języku, a które zwiastowało zmierzch tradycyjnych zajęć rzemieślniczych, co wraz z postępem technologicznym wydaje się do pewnego stopnia kwestią zmian cywilizacyjnych, obecnie dzięki coraz większemu zainteresowaniu rękodziełem i rzemiosłem nie stało się jednak w pełni prorocze. Poza filmem „Ostatni kowal z Ochojna” (Arch. PME F. 197) w roku 2010 w ramach projektu „Rzemieślnicy XXI wieku”, finansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z rejonu karpackiego powstało 6 filmów31. 26 Jest prezentowany na wystawie stałej „Zwykłe-niezwykłe. Fascynujące kolekcje Państwowego Muzeum
Etnograficznego w Warszawie”. 27 Film z projektu „Rzemieślnicy XXI wieku”, 2010, o którym będzie jeszcze mowa. 28 Był pomysł zakupu do naszego Muzeum i postawienia jej na dziedzińcu, ale nie został zrealizowany.
Próby zainteresowania innych placówek muzealnych także się nie powiodły. 29 Kuratorem wystawy była Karolina Lewandowska: https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/allan-sekula-
polonia-i-inne-opowiesci. 30 Taki tytuł nosił program Ministerstwa Kultury i Sztuki z roku 1997 w ramach którego powstała baza
rzemieślników. 31 Łącznie zrealizowano wtedy 15 dokumentów, w każdym miejscu przeprowadzono wywiad oraz
wykonano materiał fotograficzny. Spoty do 5 filmów oraz spot zbiorczy są zamieszczone w serwisie Youtube: https://www.youtube.com/results?search_query=Rzemie%C5%9Blnicy+XXI+wieku.
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 43
1. B ednarze. O ręcznym i mechanicznym wyrobie beczek, Zabierzów Bocheński, materiał z udziałem nieżyjącego Mieczysława Klimy (zm. 2011 r.) i jego syna Romana, który nadal wykonuje wyroby bednarskie, ale na zmechanizowanym sprzęcie; ma zamówienia indywidualne oraz większe np. na beczki dla jednej z sieci supermarketów. (Arch. PME F. 187) Rzemiosło powroźnicze, Myślenice, materiał z udziałem Mariana 2. Różyckiego, w tej chwili ponad 80–letniego, który przy ostatniej wymianie wykonał sznury do dzwonu Zygmunta na Wawelu. Swój warsztat prowadzi ponad 50 lat, a przy nim sklep z wyrobami powroźniczymi: różnego rodzaju sznurami gospodarczymi i budowlanymi oraz linkami. (Arch. PME F. 196) 3. Zawód – powroźnik, Dobczyce, materiał z udziałem czynnego powroźnika Tadeusza Różyckiego, który jako dodatkową ofertę do sznurów i linek wprowadził ręcznie wyrabiane hamaki i huśtawki. Tadeusz Różycki jest otwarty na różne formy współpracy32. (Arch. PME F. 195) 4. O ludwisarskim sercu do dzwonów. Tradycja i innowacja. Odrowąż Podhalański, materiał z udziałem Józefa i Pawła Kulawiaków, ojca i syna, którzy z powodzeniem prowadzą swój warsztat; syn po AGH rozwija ofertę. Warsztat ma się dobrze, Paweł jest świadomy wartości spuścizny rodzinnej w postaci jedynego takiego warsztatu na Podhalu. Wprowadza nowe wzory, bierze udział w konkursach33. (Arch. PME F. 193) 5. Dawne metody rymarskie, Stary Sącz, materiał z udziałem rymarza Grzegorza Maślejaka, który w bardzo tradycyjny sposób szyje uprząż końską chomątową, swoje wyroby sprzedaje na targu w Nowym Targu oraz na indywidualne zamówienia. (Arch. PME F. 194) 6. Na targu w Nowym Targu, Nowy Targ – materiał z Nowego Targu, miejsca spotkania rzemieślników, na którym sprzedają tam odwiedzeni przeze mnie: Tadeusz Różycki34, Paweł i Józef Kulawiakowie, Grzegorz Maślejak. 30 lat wcześniej sprzedawał tam swoje wyroby kowalskie Stanisław Stefanik. (Arch. PME F. 199)
32 http://www.hamaki-dobczyce.com.pl/index.php/component/content/frontpage
http://dekodomania.pl/pl/p/Hustawka-ogrodowa-pleciona/1775 http://greencanoe.pl/powroznik-i-metoda-na-zasypianie-w-piec/ http://powrozy.pl/index.php?a=48 33 http://www.odlewykulawiak.pl/kontakt.html
https://www.facebook.com/Zora-Met-Pawe%C5%82-Kulawiak-1604438763105402/ 34 Tadeusz Różycki od połowy roku 2016 przestał uczestniczyć w nowotarskim targu, a jako powód
podaje wystarczającą liczbę aktualnych zamówień.
44
Małgorzata Jaszczołt
W roku 2010 podczas realizacji projektu „Rzemieślnicy XXI wieku” oraz we wcześniejszych dokumentacjach, wybór badanych polegał często na dotarciu do ostatnich w danej dziedzinie wytwórców. Ta dokumentacja miała z jednej strony skonfrontować obraz sprzed dekad ze stanem w roku 2010 (np. wspomniany film „Ostatni kowal z Ochojna”, czy „Ludwisarskie serce do dzwonów”, chociaż zrealizowane w innym warsztacie niż „Dzwonki pasterskie na Podhalu” z roku 1985), ale poszerzyć także i uzupełnić o tych twórców i te zajęcia, których brak było w muzealnym archiwum, a w zakresie których PME posiada zbiory (jak np. wyrób rękawic furmańskich35 czy powroźnictwo). Powód był ciągle ten sam – by te „nieme” rzeczy przemówiły obrazem, dźwiękiem, ruchem, zarejestrowane czułą kamerą cyfrową i „naturalnie” już z głosem danym rozmówcom. Równocześnie we współczesnej wersji zamiarem było potraktowanie tych wizualnych dokumentacji jako pełnoprawnych obiektów muzealnych, nie tylko jako „dopowiedzi” do przedmiotów z kolekcji kultury materialnej i przyznanie im prawa do bycia samodzielnym nośnikiem kolekcji, gdyż nie zawsze fotografie czy filmy są uzupełnieniem materialnych zbiorów muzeum, stanowiąc reprezentację rzeczy samej, czy wybranego zjawiska36. Zamierzeniem było potraktowanie przedstawianych na fotografiach i w filmach treści, jako tekstu, ponieważ służą one nie tylko utrwalaniu zjawisk i procesów kulturowych, ale są także sposobem ich gromadzenia, dającym możliwość wielostronnej interpretacji, dzięki zawarciu bogactwa kontekstów (obrazu, dźwięku, mimiki). W kwestii rozwiązań formalnych – rejestracje te oscylowały pomiędzy filmogramem37, a dokumentem etnograficznym. Zapisy realizowane były bez przygotowanego uprzednio scenariusza, jako zapis określonego zjawiska czy procesu technologicznego w jego pełnym, autentycznym przebiegu (filmogram), ale na podstawie odrębnego dla każdego rzemieślnika kwestionariusza. Zakładana była rejestracja technik wytwórczych i procesów technologicznych, ale ze szczególnym zwróceniem uwagi na wytwórców, ich motywacje, sposób pracy, życia, działania, intencje, przemyślenia, obserwacje związane zarówno z wytwórczością, jak i przemyśleniami dotyczącymi przeszłości i teraźniejszości. Podmiot zapisów stanowili ludzie z ich indywidualizmem i niepowtarzalnością podejścia każdego z nich. Te autorskie relacje, miały na celu refleksyjną prezentację 35 Materiał o Władysławie Polańskim, jednym z ostatnich wykonujących rękawice furmańskie na
drewnianych formach nie został zmontowany. 36 Przy pisaniu tego akapitu posiłkowałam się artykułem: J. Bartuszek, Nie-przedmiotowość: dokumentowanie
fotograficzne i filmowe w muzelnictwie etnograficznym (na przykładzie kolekcji filmowej Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie), „Etnografia Nowa”, 2009, nr 1, s. 39-43. 37 Za: R. Vorbrich, Tekst werbalny i niewerbalny, Opis antropologiczny a film etnograficzny, [w:] Antropologia
wobec fotografii i filmu, G. Pełczyński, R. Vorbrich (red.), Poznań 2004, s. 65.
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 45
z agadnień. Ważną umiejętnością dla badacza i – w tym wypadku – muzealnika jest wydobycie najcenniejszych pokładów tkwiących w danym człowieku i w obrębie danego tematu, przy udziale nie tylko wiedzy, ale też wrażliwości. Film etnograficzny jest, a właściwie może być (bo też nie musi) swoistym „tekstem” antropologicznej wypowiedzi, napisanym językiem filmowym, w którym może być zawarty nie tylko proces technologiczny, ale także takie przedstawienie sylwetek ludzi, bohaterów, tak by ich relacje stały się też głosem interpretacji autora filmu38. Ryszard Ciarka pyta: „Czy jest możliwe aby film, który ponoć pierwotnie został wymyślony, by służyć obiektywizacji badań naukowych, mógł pretendować do miana języka dyskursu naukowego, obiektywnej wypowiedzi? Nie ubierając nadto myśli w słowa, taką samą wątpliwość można znaleźć i po stronie tekstu pisanego, szczególnie tam gdzie dominuje opis zdarzeń i nieunikniona fabularyzacja. (…) Zawsze jednak gdzie logika wywodu i przezroczystość dyskursu jest większa, tam wizualność, tak jak tekst, nabiera waloru jednoznaczności, a «dosłowność» i wizualność jest niejako wpisana w sens wypowiedzi.”39
Film etnograficzny powinien nie tylko relacjonować przebieg zdarzeń, ale próbować pokusić się o szczebel wyżej, o metapoziom, podany z filmową finezją, bez względu na podejmowany temat. Zadanie, by połączyć estetykę wizualności, całą stronę techniczną, autentyzm bohaterów, miejsca i działania, spójną narrację, logikę filmu i taki koncept, by pobudzał widzów i do przeżywania i do własnych interpretacji (a także na ogół skromne jak na film środki finansowe, którymi dysponujemy w muzeach) jest bez wątpienia zadaniem trudnym, ale możliwym do osiągnięcia, a na pewno wartym dążenia, co też dobitnie uświadamiają przemyślane co do szczegółu filmy duetu Szacki/Chojnacki. Andrzej Różycki zauważa: „W pierwotnej koncepcji Piotra, przy realizacji filmów tzw. muzealnych, obraz dokumentalny był nader surowy. Myślał tak: oto powstaje film o ludziach, zdolności rąk ludzkich, a wyrób końcowy wraz z jego pięknem, przemawiać ma dodatkowo, ale już w muzeum.”40 38 Chciałam oddać głos tym ludziom, których niezwykle cenię za pracowitość, wytrwałość, rzetelność,
uczciwość, przywiązanie do zawodu, świadomość swojej rodowej spuścizny… 39 R. Ciarka, Film etnograficzny i problem narracji: twórczość Jacka Olędzkiego, „Etnografia Nowa”, 2010, nr. 2,
s. 83. 40 A. Różycki, Piotrze, kto tak naprawdę tam w niebie garnki lepi, „Etnografia Nowa”, 2011, nr 3, s. 196.
46
Małgorzata Jaszczołt
Bo poza tym teoretycznym podejściem Piotra Szackiego ważny był też pragmatyczny cel edukacyjny41. Z kolei dzisiaj zdygitalizowane na nośnikach cyfrowych są bardziej dostępne. Niektóre są też prezentowane w serwisie Youtube42. Do początków XXI wieku dokumentacje pełniły głównie rolę instrumentu naukowego, służącego do dalszych działań muzealnych – opracowania kolekcji, wystaw, celów edukacyjnych, przedstawiano je w przeglądach i pokazach filmowych. Współcześnie dokumentacje są nadal realizowane, ale chyba same w sobie nie są wystarczającą formułą w dzisiejszym świecie. Od kiedy pojawiły się działania polegające na partycypacji i współdziałaniu, także w muzeach, a my muzealnicy porzuciliśmy swą główną rolę li tylko badaczy i zaczęliśmy coraz bardziej dopuszczać naszych badanych do wspólnych działań i współpracować „z terenem”, widzimy, że jest to „dobry” kierunek, dzięki któremu nie tylko rejestrujemy, ale także zmieniamy rzeczywistość, wprowadzając rzemieślników do współczesnego obiegu, „animując” ich pracę i pokazując, jak działać wielokierunkowo. Wszystkie od lat sprawdzone sytuacje: zapraszanie na lekcje muzealne, warsztaty, kiermasze, zakupy wyrobów do kolekcji, wreszcie rejestracje fotograficzne i filmowe – to za mało by ocalić jakąś dziedzinę. Potrzebna jest i edukacja i uświadamianie wartości rzemiosła, działania, które w nowy i nowoczesny sposób ukażą jego potencjał. W chwili obecnej zauważamy duże zainteresowanie dawnym i zgodnym z naturą stylem życia, a więc nawiązującym do „tradycyjnego”. Pojawiają się rozmaite ruchy, mające przedrostek „slow” (np. slowfood, slowdesign, slowpoland, grupaslow43), mające spowolnić tempo niekorzystnych wg ich wyznawców zmian wynikających z globalizacji i zachęcić do spowolnienia tempa życia. Coraz bardziej ceni się pracę rąk ludzkich i dobrej jakości rzemieślnicze wyroby, widząc w nich niekwestionowaną wartość. Jeśli chcemy pomóc ocalić rzemiosła, nie tylko na muzealnych regałach i płytach DVD, powinniśmy brać udział w działaniach wykraczających poza stricte muzealny charakter. Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie postawiło na takie działania projektowe. Współcześnie przywiązujemy dużą wagę do różnych form współdziałania, nie ograniczając się wyłącznie do zebrania dokumentacji. Niekiedy dokumentacje bywają efektem „ubocznym” projektu, 41 Filmy prezentowano na przeglądach „Oczy i obiektywy”, na Przeglądach Filmów Etnologicznych
w Łodzi oraz w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej i Kujawskiej we Włocławku, pokazywano studentom. Większość wykorzystano np. przy realizacji wystawy Porządek rzeczy. Magazyn Piotra B. Szackiego, do montażu ramek cyfrowych, pełniących rolę niestandardowych „podpisów” do obiektów prezentowanych na wystawie, będącej także magazynem zbiorów http://www.ethnomuseum.pl/porz%C4%85dek-rzeczy.-magazyn-piotra-b.-szackiego.html 42 np. https://www.youtube.com/watch?v=KM0pk3riO9s&list=PL143835CD59412AFE 43 http://grupaslow.pl/; http://www.slowculture.com/; http://www.slowpoland.pl/;
https://www.beslow.pl/; http://www.slowfood.pl/
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 47
kiedy ważniejsza jest obrana szersza idea. Z obserwacji świata i muzealnych trendów wynika dostosowanie do bieżących form działalności, ale zawsze z wykorzystaniem muzealnej bazy i wiedzy. Współcześnie ważne jest wzajemne współdziałanie i współpraca z ludźmi, którzy chcą się inspirować – w tym wypadku – rzemiosłem, by pokazać jego wartość i wartość muzealnego zasobu – zarówno zbiorów, jak i wiedzy.44
Przykłady ostatnich działań projektowych: W roku 2014 wspólnie ze Stowarzyszeniem z Siedzibą w Warszawie był realizowany ze środków MKiDN Promesa Kolberg projekt Uwolnić projekt.45 „Duchowym” patronem projektu został Piotr Szacki, który był przywoływany w kontekście jego podejścia do rzemiosła, zainteresowań materią i formą, dostrzeganiu humanizmu w bezpośredniej wymianie produktów. Punktem wyjścia było założenie, że zbiory to potencjał, który ma pobudzać i generować działania w znalezieniu współczesnego modelu ich „dystrybucji” w oparciu o dizajnerską sztukę użytkową. Współcześni młodzi polscy projektanci, inspirując się obiektami z magazynów gospodarki podstawowej i rzemiosł zaprojektowali 5 nowoczesnych produktów, które powstały we współpracy z polskimi rzemieślnikami. Projekt otworzył szansę współpracy (i z projektantami i bezpośrednio konsumentami) rzemieślnikom we wszystkich rejonach Polski. 46 Projekty są dostępne na licencji Creative Commons z uznaniem autorstwa (CC BY), a artykuły te może produkować każdy rzemieślnik z uznaniem autorstwa. W roku 2016 miała też miejsce edycja karpacka Uwolnić projekt, ale była realizowana po stronie ukraińskiej. Tym razem polscy projektanci współpracowali z rzemieślnikami z Huculszczyzny47. Kolejnym zwrotem ku Karpatom w roku 44 Zdarzają się np. sytuacje, kiedy artyści poszukują do swoich projektów kontaktów do konkretnych
rzemieślników: garncarza, plecionkarza, bednarza, ludwisarza, tkaczki i ta pośrednicząca rola muzeum jest bardzo ważna. Dwa konkretne przykłady: 1) w roku 2011 zwrócili się do nas scenografowie filmu Agnieszki Holland „W ciemności” w poszukiwaniu warsztatu powroźniczego. W zdjęciach do filmu wziął udział powroźnik z Dobczyc Tadeusz Różycki. Niestety zdjęcia z warsztatu powroźniczego zostały zamienione na warsztat bednarski, ale niemniej był to ciekawy epizod w jego pracy zawodowej; 2) w roku 2013 z kolei współczesny artysta Daniel Rumiancew poszukiwał rzemieślników do cyklu o etosie pracy „Kobieta z marmuru”, prezentowanej później w Galerii Manhattan w Łodzi [http:// www.plasterlodzki.pl/sztuka/malarstwo-grafika/8054-kobieta-z-marmuru-w-galerii-manhattan-foto]. W jego realizacji filmowej wzięło udział kilku rzemieślników karpackich: kowal Stanisław Stefanik, powroźnik Tadeusz Różycki oraz młody ludwisarz Paweł Kulawiak. Posiadanie bazy kontaktów i bycie na bieżąco z terenem okazuje się pragmatyczne; takie sytuacje są też – w tym wypadku – ciągami dalszymi projektu filmowego, ponieważ to on był u źródła. Takie działania mają realnie sprawić, by czas rzemieślników nie był czasem przeszłym, a sam fakt zainteresowania artystów i ich spojrzenie jest cenne, również ze względu na prezentacje w innych niż etnograficzne kręgach i w innych kontekstach. 45 http://www.uwolnicprojekt.org/pl 46 http://www.uwolnicprojekt.org/pl/przedmioty.html 47 http://www.wwarszawie.org.pl/pl/component/content/article/23-wersja-polska/projekty-
opisy/247-warsztaty-kolomyja-kosiv-javoriv.html
48
Małgorzata Jaszczołt
2016 stał się projekt „Etnografia Karpat”, a jego przykład zwraca uwagę na potrzebę ujęcia transgranicznego. ,,Ethnography of the Carpathians”48 to zadanie, które wygrało grant amerykańskiej Wikimedia Foundation i jest kolejnym efektem współpracy Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie49 oraz Stowarzyszenia Wikimedia Polska.50 W latach 2016-2017 wikipedyści oraz etnografowie z Muzeum dokumentują zjawiska związane z kulturą tzw. łuku karpackiego, wybrane pod kątem potrzeb Wikipedii, ale te które mieszczą się także w sferze zainteresowań muzealnych. Wśród rejestrowanych zagadnień znalazł się w tej edycji strój i sztuka. Do otwartych zasobów Wikimedia Commons trafiają nagrania krótkich form audio, video, fotografie strojów czy technik rzemieślniczych oraz wywiady z ekspertami z 5 krajów – Polski, Ukrainy, Rumunii, Czech i Słowacji. Materiały, opisane wg schematu przyjętego przez twórców Wikipedii w językach narodowych oraz w języku angielskim, obudowywane materiałami, pozyskiwanymi w czasie współpracy z lokalnymi muzeami oraz ośrodkami badawczymi i kulturalnymi w formie przypisów i bibliografii mają służyć jako źródło do nowych oraz rozbudowanych artykułów w Wikipediach lokalnych oraz jako merytoryczne wsparcie dla każdego czytelnika zainteresowanego kulturową tożsamością poszczególnych regionów Karpat. W ramach tego projektu PME zrealizowało dziesięć spotów: „Kierpce żywieckie”, „Kierpce z Maramures”, „Strój żywiecki męski”, „Fartuch w damskim stroju żywieckim”, „Biżuteria podhalańska”, „Ceramika dacka w Maramures”, „Nagrobki na Wesołym Cmentarzu w Sapanta”, „Skansen w Segiecie”, „Tradycyjne stroje w regionie Maramures”, „Bramy w Maramures”. W roku 2017 zaplanowano pięć 10-15 minutowych filmów o strojach i sztuce na Podhalu i Beskidzie Żywieckim oraz w rumuńskim regionie Maramures oraz materiały z Moraw, Słowacji i Ukrainy, a także tematyczne nowe artykuły oraz rozbudowywanie już istniejących. Istotnym aspektem tego projektu jest rola i siła wolnych licencji (Creative Commons), ważnych zarówno na etapie zbierania danych dotyczących dziedzictwa materialnego i niematerialnego regionu karpackiego, jak i ich udostępniania.
48 Stale rozbudowywana strona projektu dostępna jest pod adresem: https://en.wikipedia.org/wiki/
Wikipedia:GLAM/Carpathian_Ethnography_Project oraz https://commons.wikimedia.org/wiki/ Category:Carpathian_Ethnography_Project O projekcie można przeczytać także na blogu Wikimedia Polska: http://blog.wikimedia.pl/blog/2016/06/27/wikipedysci-i-etnografowie-polacza-sily-ruszaprojekt-etnografia-karpat/ 49 Projekty te realizuje Dział Etnografii Polski i Europy pod kierownictwem Klary Sielickiej-Baryłki
wraz z: Justyną Laskowską-Otwinowską (p.o. kierownika DEPiE), Danielem Pastuszkiem, Patrykiem Pawlaczykiem, Mariuszem Raniszewskim, Aleksandrem Robotyckim i Amudeną Rutkowską. 50 W roku 2015 realizowany był z kolei ,,Rok obrzędowy z Wikipedią” – z dotacji MKiDN, do którego
wyłoniono wybrane sytuacje obrzędowe, które już zostały opisane w Wikipedii, osobno w bazie Wikimedii zamieszczono fotografie oraz filmy.
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 49
Wśród rzemiosł, które znalazły się w polu zainteresowania pracowników Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, rzemiosła karpackie miały i mają swój poczesny udział ze względu na dostępną „materię badawczą”, która na tym obszarze silniej związana z tradycyjnym modelem życia, przetrwała dłużej niż na innych obszarach kraju. Z kolei renesans zainteresowania technikami rękodzielniczymi i rzemieślniczymi pozwala na współczesne konfrontacje i zderzenia, wychodzące poza mury muzeów, wkraczające w sfery nieoczywiste, które znacznie poszerzają muzealny zasób treści. Dzisiaj czysta, służąca wyłącznie celom naukowym, dokumentacja nie jest w pełni wystarczająca dla spełniania muzealnych celów. Ważne, by one nadal miały miejsce, ale istotne jest, by nasza muzealna wiedza mogła służyć praktycznie i to w przypadku PME ma miejsce. Muzeum pełni dzisiaj rolę nie tylko depozytariusza treści, ale też sprawnego menedżera sięgającego do „naturalnych zasobów”, by je promować, promując też siebie i z kolei swój kulturowy zasób, na który składa się cały muzealny kontent. Zrealizowane przez PME filmy można potraktować jako zachętę do szerszego stosowania medium jakim jest film, ciągle nie dość wykorzystywany w muzealnictwie etnograficznym i w muzealnej pracy terenowej, mając już świadomość dotychczasowych realizacji oraz dobrą podbudowę teoretyczną51 i ciągłe zdobywanie praktycznej. Cała zdeponowana z kolei w Archiwum Naukowym PME dokumentacja z terenu Karpat może stanowić wkład do bazy wiedzy o karpackich rzemieślnikach. Przedstawione tu podejście Piotra Szackiego obrazuje natomiast jak istotna jest nadrzędna idea, która konsekwentnie realizowana jest aktualna także po latach. Muzeum o charakterze ogólnopolskim deponuje i rozwija te treści, które są obligatoryjne teoretycznie oraz atrakcyjne kolekcjonersko i wizualnie. Tradycyjne rzemiosło karpackie i przemysł wiejski zajmuje w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie swoje zasłużone miejsce i w muzealnym zasobie i aktualnych działaniach projektowych, wnosząc w obszarze tego tematu perspektywę spojrzenia „badaczy z zewnątrz” i takie są też prognozy na kolejne lata.
51 Np. S. Pink, Badania wizualne w działaniu. Antologia tekstów, Warszawa 2011.
50
Stanisław Stefanik przy klepaniu motyki na kowadle, Ochojno Dolne, 1981 r., Fot. Piotr Szacki, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie
Klepanie motyki przez Stanisława Stefanika, Ochojno Dolne, 2007 r., Fot. Jacek Sielski, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie
Małgorzata Jaszczołt
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 51
Zbijanie ścianek siewnicy, Brzóza Stadnicka, 1975 r., Fot. Urszula Gmachowska, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Marian Różycki przy zakładaniu lin na haki, Myślenice, 2007 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
52
Tadeusz Różycki – powroźnik przy wyplataniu hamaka, Dobczyce, 2010 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Józef Kulawiak podczas rozgrzewania mosiądzu, Odrowąż Podhalański, 2009 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Małgorzata Jaszczołt
Badania rzemieślników w Karpatach Polskich… 53
Paweł Kulawiak podczas czyszczenia dzwonków, Odrowąż Podhalański, 2010 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Mieczysław Klima – bednarz, Zabierzów Bocheński, 2010 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
54
Roman Klima przy zakładaniu obręczy, Zabierzów Bocheński, 2010 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Władysław Polański podczas wyrobu rękawic furmańskich, Piwniczna-Zdrój, 2008 r., Fot. Małgorzata Jaszczołt, Archiwum Naukowego Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Małgorzata Jaszczołt
Anna Deredas Ośrodek Dokumentacji i Informacji Etnograficznej PTL
ETNOGRAFKI W KARPATACH – ŻYCIE I PRACA. KILKA SŁÓW O TRADYCYJNYM RZEMIOŚLE KARPAT ORAZ PRZEMYŚLE WIEJSKIM W SPUŚCIZNACH NAUKOWYCH ANNY KOWALSKIEJ-LEWICKIEJ ORAZ BRONISŁAWY KOPCZYŃSKIEJ-JAWORSKIEJ W dziejach polskiej etnologii kobiety odegrały niezwykle istotną rolę. W stosunku do pokrewnych dyscyplin takich jak socjologia, archeologia, orientalistyka czy historia znacznie częściej zajmowały znaczące stanowiska. Wystarczy wymienić takie postaci jak Antonina Czaplicka, Cezaria Baudoiun de Courtenay-Ehrenkrentz-Jędrzejewiczowa, Jadwiga Klimaszewska, Maria Frankowska, Kazimiera Zawistowicz-Adamska czy Anna Kutrzeba-Pojnarowa. Do grona kobiet, które wpłynęły na kształt polskiej etnografii należy zaliczyć również badaczki pokolenia powojennego Annę Kowalską-Lewicką i Bronisławę Kopczyńską-Jaworską. Chociaż na początku swej drogi naukowej wybrały inne dyscypliny, to w efekcie ugruntowały status etnologii jako nauki terenowej, ponieważ za podstawową pracę dla etnografa uważały pracę w terenie i z terenem wiązały swoje wyobrażenie nauki.
Droga do etnologii – szkice biograficzne Anna Kowalska-Lewicka (1920-2009) pochodząca z krakowskiej inteligenckiej rodziny, córka wybitnego polskiego orientalisty Tadeusza Kowalskiego, po zdaniu w 1938 r. matury rozpoczęła na Uniwersytecie Jagiellońskim studia filozoficzne. Równocześnie zapisała się na romanistykę, za którą to decyzją przemawiały względy posiadania studiów praktycznych, „które mogły mi dać w przyszłości możliwość zarabiania na życie
56
Anna Dederas
– myślałam o zawodzie nauczyciela języka i kultury francuskiej. Znałam język, literaturę francuską, lubiłam uczyć”, powiedziała odpowiadając na pytania Zbigniewa Jasiewicza1. Wybuch wojny przerwał realizację tych planów. W czasie okupacji, gdy pracowała w Muzeum Archeologicznym w Polskiej Akademii Umiejętności uczęszczała na tajny uniwersytet, gdzie słuchała wykładów z historii sztuki, archeologii, antropologii oraz etnografii. Te ostatnie prowadził prof. Roman Reinfuss, który „spowodował, że młoda Kowalska przedłożyła etnografię nad filozofię”2. Na wybór tej drogi zawodowej istotny wpływ miał również ojciec badaczki. „Wracając jeszcze do «drogi do etnologii», to ważne było w niej zainteresowanie mego Ojca kulturą ludową. Był humanistą o bardzo szerokich horyzontach, językoznawcą, ale i historykiem kultury, dialektologiem tureckim, ale i znawcą kultury ludowej tureckiej wsi”3.
Po wojnie do Krakowa przybył prof. Kazimierz Moszyński, który objął Katedrę Etnografii Słowian UJ, gdzie Kowalska kontynuowała studia. Zafascynował on młodą etnografkę kulturami innych kontynentów, w efekcie czego zrobiła u niego w 1947 roku magisterium z filozofii w zakresie etnografii pt.: Ceramika kopieniaczych szczepów Ameryki Południowej. Moszyński stał się jej nauczycielem i mistrzem, a etnografia Ameryki pierwszymi próbami naukowymi. Pasje te pogłębiła wyprawa na prywatne zaproszenie w podróż do Kolumbii, Ekwadoru, Peru i Boliwii, gdzie zapoznała się z kulturami indiańskimi (dorzecza Ukajali) i płaskowyżu andyjskiego Peru i Boliwii oraz kulturą kreolską. Szczególną uwagę poświęciła kulturze ludów kopieniaczych w dorzeczu Amazonki. W roku 1950 obroniła również u Moszyńskiego doktorat pt.: Zarys kultury Indian Shipibo na tle kultur innych Indian leśnych Ameryki. Jej plany habilitacyjne zostały utrącone przez kwestie ideologiczne; podobno planowana praca była antymarksistowska4. Lewicka więcej nie próbowała zdobywać stopni naukowych. Następnie, głównie za sprawą zatrzaśnięcia się żelaznej kurtyny i uniemożliwieniu badawczych wyjazdów zagranicznych, swoje zainteresowania przeniosła na polską kulturę ludową ze szczególnym uwzględnieniem kultury ludowej Podhala i Beskidu Sądeckiego. Warto w tym miejscu podkreślić, że Lewicka znalazła się w nielicznej grupie polskich etnologów, którzy badali zarówno 1
A. Kowalska-Lewicka, «Nasza współczesna antropologia społeczna i kulturowa nie powinna odcinać się od korzeni, z których wyrosła» odpowiedzi na pytania Zbigniewa Jasiewicza, „Lud”, 2007, t. 91, s. 305-345.
2
M. Golicka-Jabłońska, Nauka była ich przeznaczeniem, Łódź 2017, s. 71.
3
A. Kowalska-Lewicka, op. cit., s. 308.
4
Ibidem, s. 321.
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 57
kulturę polską, jak i pozaeuropejską. Pod koniec lat 60., dzięki francuskiemu stypendium, wyjechała wraz z mężem do Afryki, gdzie, podróżując do Senegalu i Mauretanii, poznawała życie koczowniczych ludów Fulbe i Maurów. Owocem tej wyprawy była książka pod tytułem Mauretania5. Była żywo zainteresowana tematem pożywienia, szczególnie jego aspektu dotyczącego gospodarki mlecznej, który traktowała jako materiał porównawczy do studiowania europejskich społeczności pasterskich. Chociaż, jak sama stwierdziła „trudno powiedzieć, że pasterstwo było głównym moim zainteresowaniem, po prostu od tego zaczęłam”6. Natomiast „jeżeli chodzi o pożywienie, to wybrałam je dlatego, że był to temat w etnologii niemodny. Prawdę powiedziawszy, nikt się tym nie zajmował”7. Jej badania nad pożywieniem zostały dość szybko docenione, brała udział w międzynarodowych kongresach występując z referatami, a w 1985 roku pod patronatem Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego (PTL) zorganizowała międzynarodową konferencję Innowacje w zwyczajach żywieniowych. Dzięki zaproszeniu, jakie w latach 80. otrzymał jej mąż Tadeusz Lewicki, mogła prowadzić prace badawcze w Algierii wśród Ibadytów, Berberów zamieszkujących pięć oaz M’Zab. Większość swojej kariery zawodowej spędziła pracując w Instytucie Historii Kultury Materialnej PAN w Krakowie, gdzie najpierw w latach 1953-1963 pracowała, a następnie od 1971 do 1980 roku kierowała Pracownią Etnograficzną, oraz w Łodzi gdzie w latach 1963-1971 pracowała w charakterze zastępcy Kierownika Pracowni Etnograficznej. Wcześniej w latach 1942-1953 pracowała w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Była niezwykle aktywnym członkiem PTL, gdzie sprawowała wiele funkcji m. in Prezesa Oddziału w Krakowie oraz Prezesa Generalnego (1982-1989). Jak sama stwierdziła: „Nie wiem właściwie, dlaczego tak się zaangażowałam w pracach PTL. Po prostu dobrze się tam czułam. Zawsze miałam łatwość obcowania z ludźmi z rożnych grup społecznych i było mi głęboko obojętne, czy jest to profesor uniwersytecki, czy bonza partyjny, czy wiejski gospodarz lub aktor, zbierający ludowe rzeźby. Byle lubił to, co robi i robił to nie dla zysku czy kariery”8.
Nigdy nie pracowała na Uniwersytecie (miała tylko wykłady zlecone) i prawdopodobnie, pracą społeczną w PTL, organizacją zjazdów i sympozjów rekompensowała sobie odcięcie od studentów i uczelni. Pod koniec 5
Eadem, Mauretania, Warszawa 1976.
6
A. Kowalska-Lewicka, Nasza współczesna antropologia…, op. cit., s. 332.
7
Ibidem.
8
Ibidem, s. 336.
58
Anna Dederas
życia podjęła się, wraz z Ewa Fryś-Piertaszkową i Anną Spiss, przygotowania słownika Etnografowie i ludoznawcy polscy, w którego III tomie znalazł się jej własny biogram. Bronisława Kopczyńska-Jaworska (1924-2016) zawodowo i życiowo związana była z Łodzią. Na okres jej młodzieńczych lat przypadł czas okupacji, w związku z czym edukację pobierała na tajnych kompletach w Warszawie. Po zdaniu matury w 1943 r. postanowiła kontynuować naukę na studiach humanistycznych. „O ostatecznym wyborze kierunku studiów, jak często w życiu bywa zadecydował przypadek. Znajoma rodziców, pani Zofia Chonowska (…) namawiała mnie na studiowanie pedagogiki społecznej, zaś matka mojej przyjaciółki, pani Maria Fulkowska, słusznie uważała, że studia humanistyczne należy rozpocząć od filozofii. Pierwsza umówiła mnie na wtorek z prof. Heleną Radlińską a druga na piątek z prof. Władysławem Tatarkiewiczem”9.
Po wizycie u prof. H. Radlińskiej, która „uwiodła mnie, namawiając na studia z bibliotekarstwa oświatowego (...). Praca z książką, z którą się nie rozstawałam, wśród ludzi - może w bibliotece - z dziećmi, z którymi miałam kontakt w harcerstwie, to była bardzo pociągająca perspektywa”10, nie poszła na spotkanie z prof. W. Tatarkiewiczem. Na jesieni 1943 r. rozpoczęła studia z bibliotekarstwa oświatowego w Wolnej Wszechnicy Polskiej. Tam zetknęła się z informacjami o uniwersytetach ludowych i robotniczych, poznała prace Ossowskiego i Czarnowskiego, a także zapoznała się z etnografią na wykładach prof. Kazimiery Zawistowicz. Po wojnie wróciła do rodzinnego miasta Łodzi, gdzie zapisała się na Uniwersytet Łódzki. Ponieważ nie otworzono kierunku bibliotekarstwo oświatowe to została studentką klasycznego bibliotekoznawstwa. W tym czasie uczęszczała na - prowadzone przez przybyłą do Łodzi, jej ulubioną, profesor Zawistowicz - zajęcia z etnografii, które coraz bardziej się jej podobały. W końcu zdecydowała się przenieść na etnografię, gdzie prof. Zawistowicz stała się jej mistrzem i nauczycielem. W 1948 roku zrobiła magisterium z filozofii w zakresie etnografii pt.: Gospodarka pasterska w Beskidzie Śląskim, a w 1959 roku obroniła doktorat pt.: Pasterstwo wysokogórskie i szałaśnictwo w Tatrach. Promotorem obu prac była Zawistowicz-Adamska. Stopień doktora habilitowanego uzyskała w 1967 roku na podstawie dysertacji Stosunki 9 B. Kopczyńska-Jaworska, Moja droga do nauki, Łódź 2000, s. 41-42. 10 Ibidem.
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 59
gospodarczo-społeczne w tradycyjnej kulturze Karpat Północnych. Ze względu na dwukrotne wstrzymywanie naboru na etnologię, a co za tym idzie brak w Łodzi absolwentów etnografii, Jaworska nie mogła mieć doktorantów, koniecznych do uzyskania profesury. Dlatego tytuł profesora nadzwyczajnego otrzymała dopiero w 1980 roku, a zwyczajnego w 1990 r. Zainteresowania badawcze Jaworskiej na samym początku jej kariery naukowej koncentrowały się na badaniu kultury karpackiej. Prace te prowadziła od połowy lat 40. do końca 1975 r. W związku ze swoimi zainteresowaniami, od momentu powołania do życia Komisji Karpackiej brała czynny udział w jej pracach, była kierownikiem międzynarodowego zespołu autorskiego pasterstwa wysokogórskiego i redaktorem naczelnym syntezy. W międzyczasie na zlecenie Komisji do Badania Regionów Uprzemysłowionych, prowadziła badania w Bełchatowskim Okręgu Przemysłowym nad problemem zmian, jakie nastąpiły w kulturze ludowej pod wpływem uprzemysłowienia. Lata 70. to moment przystąpienia do jednych z istotniejszych prac w karierze Jaworskiej, mianowicie badań nad kulturą robotniczą jej ukochanego miasta Łodzi. Badania te rozpoczęła już w latach 60. zainspirowana przez Lewicką, która „pracując przez kilka lat w Łodzi w Zespole Etnograficznym IHKM PAN namówiła mnie (...) do przeprowadzenia wywiadów z moją 94-letnią wówczas babką, Bronisławą Kopczyńską. Te relacje zapoczątkowują moje materiały z łódzkich badań”11. Następnie podjęła tematy takie jak wnętrze mieszkalne, obyczajowość związana z pracą zawodową, opieka nad małym dzieckiem, higiena, zdrowie, gry i zabawy, czas wolny młodzieży robotniczej. Przejawiający się w tych badaniach wątek wielokulturowości Łodzi pchnął ją do badań na temat łódzkiej społeczności ewangelików augsburskich. Zainteresowania Jaworskiej dotyczyły również dokumentacji i informacji naukowej oraz bibliografistyki etnograficznej. W Ośrodku Dokumentacji i Informacji Etnograficznej PTL w Łodzi, którym kierowała w latach 1971-2011, rejestrowała etnograficzne przedsięwzięcia naukowe i popularyzatorskie, dokumentowała sylwetki twórców ludowych, monitorowała sylwetki absolwentów etnografii w Polsce. Prowadziła prace nad zasadami systematyki i klasyfikacji etnograficznej, stosowanej do sporządzania bibliografii etnografii polskiej, która wydawana była drukiem, a od 2007 roku do dzisiaj znajduje się w Internecie12. Od początku swej kariery zawodowej była związana z Katedrą Etnografii UŁ, w której pracowała z krótką przerwą od ukończenia studiów do przejścia na emeryturę w 1994 roku, a której w latach 1970-1994 była kierownikiem. Podobnie jak Lewicka była bardzo 11 Ibidem., s. 58. 12 http://odie.ptl.info.pl/
60
Anna Dederas
zaangażowana w prace PTL, kierowała oddziałem w Łodzi, a w latach 1976-1980 pełniła funkcję prezesa generalnego. Członkiem PTL została w momencie założenia Oddziału w Łodzi w 1950 roku i do końca życia starała się brać czynny udział w jego pracach, ponieważ, jak stwierdziła: „W organizacji tej realizowałam swe zamiłowania do pracy społecznej”13.
Magia Karpat – od turystki do badaczki Lewicka wychowała się w domu, w którym góry odgrywały istotną rolę. Jej rodzice już od czasów młodzieńczych związani byli z Tatrami i każde wakacje spędzali w Kościelisku u Hanki Stopki Macicki, gdzie mała Hanka14 zaprzyjaźniła się z gaździną. To w dużej mierze spowodowało jej naukowe zainteresowanie Podhalem. „Niewątpliwie moje dzieciństwo na Sobiczkowej, dzieci z którymi się wtedy bawiłam, chałupy ich rodziców i dziadków, a przede wszystkim obcowanie z Babką - to początek mojej miłości do Podhala i mojej wiedzy o kulturze góralskiej. Nic więc dziwnego, że z chwilą zapadnięcia żelaznej kurtyny, kiedy «szeroki świat» zdawało się na zawsze został przed nami zamknięty moje zainteresowanie skierowałam ku mojej drugiej (poza Krakowem) ojczyźnie – Podhalu”15.
Jej miłość do Podhala i Kościeliska spowodowała, że razem z mężem zbudowała w Kościelisku dom16. W czasie, kiedy powstawał jej wymarzony dom, kierowała z ramienia PTL swoimi pierwszymi badaniami podhalańskimi (1951-1953). Następnie w swoich długotrwałych samodzielnych badaniach koncertowała się na pasterstwie, gospodarce rolnej i hodowlanej, pożywieniu (głównie gospodarce mlecznej). Ważne dla niej były także ubiór (wraz ze zdobnictwem, szczególnie haftem) oraz kultura duchowa, gdzie szczególny nacisk kładła na zwyczaje i wierzenia związane z umieraniem i śmiercią. Po pewnym czasie za namową Juliusza Zborowskiego zmieniła teren pracy na Beskid Sądecki. W efekcie czego kierowała w latach 1976-1979 monograficznymi badaniami terenowymi w Beskidzie Sądeckim, prowadzonymi przez Zespół Pracowni IHKM PAN w Krakowie.
13 B. Kopczyńska-Jaworska, «Pracować nie tylko dla podłego zysku i marnej chwały». Odpowiedzi na pytania
Zbigniewa Jasiewicza, „Lud”, 2005, t. 89, s. 306. 14 Tak o Annie Kowalskiej mówili najbliżsi przyjaciele i rodzina. Zob. M. Golicka-Jabłońska, op. cit. 15 A. Kowalska-Lewicka, op. cit. s. 310. 16 M. Golicka-Jabłońska, op. cit. (rozdz. VIII).
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 61
Jaworska swoją przygodę z górami rozpoczęła dopiero na studiach, gdy wyjechała w 1945 r. na zorganizowane przez samorząd studencki kolonie akademickie do Zakopanego. „Mieliśmy szczęście zobaczyć Tatry ciche, bez tłumów turystów, tylko gdzieniegdzie z owcami na halach. Dnie upływały nam na wyprawach w góry, zaś wieczory na dansingach w «Morskim Oku»”17.
Lecz wyjazd ten odegrał jeszcze jedną istotną w jej życiu rolę: „Tam poznałam studenta ekonomii Ignacego Jaworskiego, za którego w 1947 r. wyszłam za mąż. Od tego czasu najpiękniejszym miejscem na ziemi są dla mnie góry i Zakopane”18. Pracę badawczą w Karpatach zaczęła w latach 40. w ramach zespołowych badań Katedry Etnografii UŁ, w których tematem przewodnim były formy pomocy wzajemnej i współdziałania gospodarczego w wybranych regionach Polski. „Do wyboru były maszoperie albo pasterstwo, wolałam góry! Z czasem zainteresowania moje objęły całokształt kultury i historii ziem górskich”19. W badaniach tych w dużym stopniu uwzględnione zostały tereny Karpackie (Śląsk Cieszyński, Spisz, Orawa, Żywieckie i częściowo Sądeckie). Osobiście koncentrowała się na zrzeszeniach pasterskich oraz zarejestrowaniu różnych odmian gospodarki pasterskiej, szczególnie pochłaniały ją prace nad hodowlą na Podhalu. Brała udział w zorganizowanych przez Lewicką w latach 50. badaniach na Podhalu. Kolejno Jaworska zaangażowała się w prace Międzynarodowej Komisji do Badania Kultury Ludowej w Karpatach i na Bałkanach, gdzie zajmowała się pasterstwem wysokogórskim, a nawet stworzyła kwestionariusz do badań istniejących form pasterstwa wysokogórskiego, który po wprowadzeniu pewnych uzupełnień został przyjęty za podstawę międzynarodowych badań terenowych. Badania prowadziła w Bośni, Polsce, Rumuni, na Słowacji, we wschodniej Serbii oraz na Węgrzech20. W latach 60. w ramach prac ośrodka łódzkiego Jaworska wraz z zespołem badała wybrane wsie góralskie koncentrując się na znaczeniu i wpływie gospodarki górskiej na różne dziedziny życia wsi góralskiej. Materiały zbierano w Obidowej, Żabnicy, Murzasichlu, Kamienicy, Rytrze. Przez ponad 30 lat swojej pracy Jaworska koncentrowała się na hodowli i pasterstwie wysokogórskim, szałaśnictwie oraz związanymi 17 B. Kopczyńska-Jaworska, W górach i…, op. cit., s. 48. 18 Ibidem. 19 B. Kopczyńska-Jaworska, Pracować nie tylko dla…, op. cit., s. 304. 20 Więcej o pracach Komisji Karpackiej możemy przeczytać w artykule: M. Godyń-Wrzesień, Zarys historii
Międzynarodowej Komisji do Badania Kultury Ludowej w Karpatach, „Lud”, 2005, t. 89, s. 237-251.
62
Anna Dederas
z nim budownictwie, w yposażeniu szałasu, stroju pasterskim, sprzęcie i wpływie gospodarki pasterskiej na całokształt kultury Karpackiej.
Spuścizna w archiwum zamknięta Obie badaczki sporą część swojego życia zawodowego poświęciły badaniom kultury ludowej Karpat. Prace badawcze na tym terenie prowadziły nieprzerwanie od końca lat 40. do lat 70. XX wieku. Ich efekty prezentowały na licznych konferencjach, dzieliły się wiedzą w grupach badawczych, a także pozostawiły po sobie liczne publikacje, lecz to nie jedyna spuścizna i efekt tak długich badań. Pozostały również naukowo-terenowe archiwa, które zawierają dane zarówno o etnograficznym, jak i historycznym już znaczeniu. W skład tych zasobów wchodzą: zdjęcia, wywiady, notatki terenowe, rysunki, mapy i pozostała dokumentacja badań (sprawozdania, korespondencja, rozliczenia itp.) oraz korespondencja. Materiały te z obecnego punktu widzenia „zatrzymały w kadrze” kulturę ludową Karpat od czasów powojennych do lat 70. XX wieku. Materiały z badań prowadzonych przez Jaworską są w posiadaniu dwóch instytucji. Wywiady, notatki terenowe były na bieżąco archiwizowane w Katedrze Etnografii UŁ. Stworzenie archiwum było dla Zawistowicz-Adamskiej istotne ze względu na wartość etnograficzną i historyczną gromadzonych materiałów. „Zainteresowanie i waga, jakie prof. Zawistowicz-Adamska przywiązywała do tworzenia archiwów etnograficznych, padła na podatny grunt. Mało, że przecież byłam pierwszą osobą, która tworzyła archiwum i bibliotekę Katedry Łódzkiej, ale w pracy tej mogłam spożytkować wiadomości pozyskane na studiach bibliotekarskich”21 - wspominała po latach Jaworska.
Tym sposobem większość materiałów początkowo archiwizowana przez samą Jaworską znajduje się w Archiwum Naukowym Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ. Pozostałe, w tym sprawozdania, korespondencja, rysunki, mapy, szczególnie dotyczące prac w Komisji Karpackiej zostały przez Jaworską przekazane do Ośrodka Dokumentacji i Informacji Etnograficznej Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. Natomiast spuścizna naukowa Lewickiej zgodnie z jej życzeniem została przekazana do PTL, gdzie zaopiekował się nią ODiIE PTL.
21 B. Kopczyńska-Jaworska, op. cit., s. 305.
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 63
Rzemiosło w archiwum W materiałach tych znajdujemy informacje o tradycyjnym rzemiośle i przemyśle wiejskim Karpat. Jednym z większych zespołów archiwalnych obejmujących to zagadnienie są materiały z lat 50., kiedy to Lewicka postanowiła przeprowadzić badania na Podhalu. „Zorganizowałam grupę przyjaciół zajmujących się Podhalem. Była to zupełnie nieformalna grupa, składająca się z kilkunastu osób, zatrudnionych w rożnych instytucjach, także studentów. Nie mieliśmy żadnych pieniędzy - co kto zdobył, szło do wspólnej kasy”22.
W skład zespołu weszli młodzi badacze, czyli tacy którzy albo byli studentami, albo ukończyli studia etnograficzne już po wojnie. Byli to: Lewicka, Jaworska, Irena Nizińska, Anna Zambrzycka, językoznawca Zbigniew Gołąb, fotograf Wiesław Tomaszkiewicz oraz studenci. Patronat nad badaniami objął PTL, a opieką naukową otoczył ich prof. Kazimierz Moszyński. Pierwotnie chciano opracować w charakterze monografii całokształt kultury ludowej Podhala, ale ze względu na brak czasu, pieniędzy i odpowiedniej ilości członków zespołu postanowiono skoncentrować się na 3 aspektach: produkcji w rolnictwie, hodowli i rzemiośle. Zainteresowaniami objęto okres stu lat od uwłaszczenia w 1848 roku do 1954 roku, czyli czasu w którym zakończono te badania23. Jak wspomniała po latach Jaworska badania te miały wymiar nie tylko naukowy, lecz „zaowocowały długoletnimi przyjaźniami, a dla mnie, wobec braku kierunku studiów w Łodzi, stanowiły cenną okazję do wymiany doświadczeń i przemyśleń zawodowych”24. Wśród pozostałej po badaniach dokumentacji znajduje się kwestionariusz „przemysł ludowy” (opracowany i wykorzystywany głównie przez Zambrzycką), podstawowe narzędzie pracy badaczy, ukazujący sposób myślenia etnografów o rzemiośle, jako procesie25. Kwestionariusz składa się z trzech części. W pierwszej zawarte są pytania odnoszące się do kontaktów z miastem, z sąsiednimi wsiami oraz zmian i modyfikacji, jakim ta dziedzina kultury podlegała. W części drugiej widzimy zainteresowanie całokształtem nabywania umiejętności zawodowych, organizacji pracy oraz zbytu i wymiany towarów. Część trzecia dotyczy procesu produkcji 22 A. Kowalska-Lewicka, op. cit., s. 319. 23 A. Kowalska-Lewicka, Badania etnograficzne na Podhalu, „Etnografia Polska”, 1958, t. 1, s. 240-256. 24 B. Kopczyńska-Jaworska, W górach i…, op. cit., s. 53. 25 A. Zambrzycka, Z badań nad rzemiosłem na Podhalu, „Etnografia Polska”, 1958, t. 1, s. 257-268.
64
Anna Dederas
i oraz użytych do niej narzędzi26. Za pomocą tego kwestionariusza starano się pozyskać informacje dotyczące różnych gałęzi wytwórczości: obróbki drewna, skóry, włókna, gliny i metalu. W efekcie udało się zebrać ponad 100 wywiadów i notatek terenowych oraz ponad 100 fotografii z terenu Podhala. Jednakże w trakcie pracy w terenie kwestionariusz służył przede wszystkim do przygotowania się do wywiadu, sprawdzenia po zakończeniu czy problem został wystarczająco omówiony, a na koniec porządkowania zebranych danych. „W czasie samego prowadzenia wywiadu staraliśmy się nie posługiwać bezpośrednio kwestionariuszem (...). Najcenniejszy materiał uzyskiwano na drodze zupełnie swobodnej, choć czasem inspirowanej przez badacza rozmowy (...). Poza systematycznym wywiadem i swobodną rozmową stosowano oczywiście również system w pewnym sensie biernego uczestniczenia w życiu i rozmowach chłopów, przy czym wysiłek badacza polegał jedynie na obserwacji tego, co działo się wokół niego i niezależnie od niego”27.
Informacje uzyskiwano bezpośrednio u rzemieślników i ich rodzin, często przekazujących swój zawód z pokolenia na pokolenie, zazwyczaj jako zajęcie poboczne względem rolnictwa lub pasterstwa. Takim zajęciem dla kobiet było tkactwo. „Większość trudni się tkaniem jedynie na własne potrzeby, lub tka przędzę sąsiadek w ramach pomocy sąsiedzkiej. Nieliczne «knopki» traktują tkactwo jako zajęcie dochodowe, niemniej uboczne wobec zajęć gospodarskich”28.
W przypadku mężczyzn takimi zajęciami są między innymi: kowalstwo – „wszyscy obecnie pracujący kowale pochodzą z Wierchu Cichego i posiadają gospodarstwa. Kowalstwem zajmują się poza zajęciami gospodarskimi. Żaden z nich nie jest rzemieślnikiem zarejestrowanym”29; kołodziejstwo – „na terenie Cichego nie ma rzemieślnika, dla którego kołodziejstwo byłoby jedynym zajęciem, dającym środki utrzymania. Każdy trudniący się tym rzemiosłem posiada gospodarstwo rolne”30; czy garncarstwo – „informator 26 Kwestionariusz znajduje się w archiwum ODiIE PTL. 27 A. Kowalska-Lewicka, op. cit., s. 252. 28 Wywiad nr 22: Obróbka włókna. 29 Wywiad nr 135 Kowalstwo. 30 Wywiad nr 26 Kołodziejstwo.
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 65
ma gospodarstwo rolne, wobec czego latem bardzo mało pracuje nad garnkami. Pozostały czas w roku poświęca na wyrób garnków”31. Rzadziej mamy tutaj do czynienia z zawodowymi rzemieślnikami zajmującymi się tylko swoim rzemiosłem, z którego potrafiliby się utrzymać. Są to niektórzy stolarze czy szewcy. W archiwaliach tych znajdują się zapisy spotkań z: rymarzami, zdunami, koszykarzami, kołodziejami, tokarzami, garncarzami (głównie z Chochołowa), kowalami, szewcami, gonciarzami, stolarzami, bednarzami, osobami zajmującymi się wyrobem kapców, kierpców, fajek, rękawic, dziewiarstwem, szyciem portek, powroźnictwem, obróbką włókna. Każdy taki zapis posiada informację o rozmówcy, jego miejscu zamieszkania, datę odbytego spotkania oraz dane badacza. Z zakresu przemysłu wiejskiego znajdujemy informacje o foluszu w Dzianiszu, który powstał w 1953 r.32. Interesujący jest opis wyrobu oleju w olejarni w Cichym Wierchu, który powstał na podstawie otrzymanych od właściciela i gospodarzy ustnych informacji „jak też na podstawie obserwacji, gdyż zwiedzając olejarnię w okresie postu byliśmy świadkami całego procesu wytwarzania oleju lnianego”33. Z postem na Podhalu było związane również warzenie piwa, którego zaprzestano w 1939 r., lecz udało się zapisać dla potomnych opis procedury i samego browaru od dawnego „browarnika” z Dzianisza34. Uzupełnieniem wywiadów jest bogaty zbiór fotografii dokumentujący wyroby rzemieślnicze, lecz także rzemieślników przy pracy, uwieczniając proces powstawania wytworów rzemieślniczych. Dzięki temu możemy dzisiaj przyjrzeć się: stolarzowi przy pracy ze wsi Ciche, wyrobowi bazowych rękawic, toczeniu wrzecion i piast, wyrobowi kierpców, kręceniu powrozów, gręplowaniu wełny, nakładaniu obręczy na koło przed kuźnią. Najdokładniej została zapisana w obrazie obróbka lnu w szczególności we wsiach Dębno i Ciche. Zdjęcia te ukazują prace przy lnie w różnych etapach: tłuczenia, międlenia, tarcia, czesania, przędzenia, szpulania nici, a także tkania. Z dziedziny przemysłu wiejskiego udokumentowane zostało wnętrze olejarni. Niestety nie do wszystkich materiałów wizualnych zachowały się odbitki, większość jest przechowywana w postaci negatywów. W zbiorze tym znajduje się także spora kolekcja szkiców ze zdobnictwa, z których na uwagę zasługują meble (fot. 1). Jest to ponad 40 rysunków mebli, głównie półek, krzeseł, ław i elementów zdobniczych. Ich opis archiwalny zawiera standardowe informacje jak nazwę, miejsce pochodzenia, nazwisko właściciela, a czasem pojawia się informacja o jego wytwórcy, co wzbogaca wiedzę o rękodzielnikach tego regionu. 31 Wywiad nr 20 Garncarstwo. 32 Wywiad nr 402 Folusz w Dzianiszu. 33 Wywiad nr 5 Wyrób oleju. 34 Wywiad nr 6 Wyrób piwa.
66
Anna Dederas
Haft biały podhalański W trakcie badań podhalańskich dr Anna Kowalska-Lewicka zebrała przyczynki do haftu białego we wsi Ciche. Zafascynowana wielością wzorów i liczebnością hafciarek w tej wsi postanowiła w II połowie lat 50. przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej. Zebrane dane posłużyły jej do opracowania dla „Polskiej Sztuki Ludowej” artykułu Haft Biały na Podhalu35, w którym omówiła źródła do historii białego haftu, ściegi, techniki, materiały, narzędzia, ornamenty, rozwój haftu oraz odzież i bieliznę nimi zdobione. Z pracy nad nim zachowało się wiele wypisów z literatury, z wywiadów, ale przede wszystkim około 70 wzorów haftu białego (fot. 2 i 3). Zdecydowana większość pochodzi z badań własnych, chociaż znajdują się rysunki i fotografie ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego oraz różnych wzorników. Materiały te oprócz wzoru (przerysowanego lub odbitego, zazwyczaj pełnowymiarowego) zawierają następujące informacje: • nazwę ornamentu np.: róża, dźewieńćorńik, serca, winogron, kwadraty, ósymka, esa, kohut, kółko, pazdurki, gadzik, zęby; • miejsce umieszczenia na odzieży np.: haft na fartuchu, rękaw koszuli, haft na koszuli, fragment koszuli noszonej pod gorset czy zręby jakimi zakończony jest rąbek płótna itp.; • sposób wykonania: haft ręczny bądź maszynowy; • materiał, na którym został wykonany: płótno fabryczne, płótno domowe, płótno lniane, płótno bawełniane; • rok i miejsce wykonania oraz nazwisko hafciarki, o ile jest znane. Najwięcej wzorów zostało zebranych we wsi Ciche, ale są również materiały z Poronina, Maruszyny, Kościeliska i Witowa. Oprócz rysunków zbiór ten zawiera również fotografie, które były ilustracją do artykułu Lewickiej. Przedstawiają zdobioną haftem tkaninę (fot. 4) oraz modelki prezentujące haftowane elementy odzieży (fot. 5).
Wytwory rzemiosła Inaczej sytuacja wygląda w materiałach pozostawionych przez Jaworską, która nie zajmowała się rzemiosłem bezpośrednio. W tym przypadku najwięcej informacji możemy odnaleźć w dokumentacji dotyczącej rolnictwa, pożywienia, pasterstwa i gospodarki szałaśniczej oraz transportu. Trudno byłoby mówić o pożywieniu bez uwzględniania naczyń i narzędzi do jego produkcji czy spożywania, o gospodarce bez 35 A. Kowalska-Lewicka, Haft biały na Podhalu, „Polska Sztuka Ludowa”, 1957, nr 4, s. 229-249.
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 67
zainteresowania narzędziami koniecznymi do jej prowadzenia, czy o transporcie z pominięciem jego środków. Dlatego przeprowadzając śledztwo pod kątem rzemiosła w archiwaliach będących zapisem rozmów, spotkań i obserwacji, odnajdziemy dane dotyczące wytworów rękodzielniczych (naczyń, środków transportu, narzędzi rolnych), ich funkcji użytkowej, funkcjonowania w społeczeństwie, nierzadko sposobie wytwarzania oraz zmian jakie przechłodziły w czasie. Opisy naczyń pojawiają się przede wszystkim w materiałach traktujących o pasterstwie wysokogórskim, pracy na szałasie związanej z wyrobem sera itp. Scharakteryzowane są naczynia drewniane np.: putnie, putle, konewki, grudki, wiaderka, skopce, czerpaki, gielety, obońki i inne. Zaprezentowany jest ich wygląd, przeznaczenie, sposób wyrobu, a czasami jest zawarta informacja o wytwarzającym je rzemieślniku, jak „naczynia klepkowe wykonywano z drzewa świerkowego lub jodłowego. Wykonywał je bednarz mieszkający w Obidowej”36;
albo „naczynia używane w szałasie wyrabia szałaśnik, albo przede wszystkim stara się o ich wyrób (…). Czerpaki wyrabia owczarz z jodły, która ścięta daje jeszcze parę lat przyrost drewna zewnętrznego, a wewnątrz nie gnije. Po oczyszczeniu wprawia się uchwyt ozdobiony ornamentem. Gielety i obońki z drewna świerkowego bez sęków o równych słojach ściągnięte są obrączkami drewnianymi z gałęzi świerkowych”37.
Archiwalia zawierające opisy środków transportu wskazują na dwa ich rodzaje. Pierwszy to transport nasobny, do którego służyły: chusty, worki, plecaki płócienne, torby bacowskie z sukna, kosze oraz przytoczone powyżej naczynia jak putnie czy konewki. Drugi to ten, który wykorzystuje siłę zwierząt pociągowych. Zaliczyć do niego można sanie gospodarcze, włóki, gnatki służące do transportu drzewa: „w celu wykonania gnatek wybiera się odpowiedni samorodny pień drzewa/korzeń takiego drzewa musi odrastać pod kątem 60°. Z takiego pnia wykonuje się najczęściej dwie płozy. Duża część gospodarzy wykonuje gnatki własnoręcznie. Istnieje 36 AZE 2558, Skrót AZE oznacza materiały terenowe znajdujące się w archiwum naukowym Instytutu
Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego. 37 AZE 830
68
Anna Dederas jednak w Obidowej rzemieślnik wykonujący gnatki na zamówienie. Również na targu w Nowym Targu widziałem rzemieślników sprzedających gnatki (sprzedawali tylko płozy)”38.
Trzeci typ to narzędzia rolnicze (pługi, brony, radła, płuźnioki, kosy, cepy, grabie, motyki itp.), których schematy często są przedstawiane równolegle z opisem (fot. 6). Zazwyczaj są to jednak narzędzia wyprodukowane najpóźniej w okresie międzywojennym, bo jak dowiadujemy się z jednej z rozmów: „Informatorka twierdziła, że już produkcja domowa zanika. Po pierwsze zabiera dużo czasu, a po drugie to takie same narzędzia można kupić w sklepie wiejskim/żelaznym”39.
Tym materiałom towarzyszą fotografie, które Jaworska zgromadziła ze swoich wieloletnich badań w Karpatach i na Bałkanach, tworząc osobną kartotekę liczącą ponad 2000 jednostek, gdzie odbitki są przechowywane wraz z opisami. Kartoteka ta jest podzielona na działy tematyczne, w których poszczególne zdjęcia są przyporządkowane odpowiedniemu terenowi geograficznemu, z którego pochodzą np: Gorce, żywieckie, Tatry itp. Na opis każdej fotografii składa się nazwa (czasem krótka charakterystyka), numer negatywu, miejsce wykonania fotografii oraz nazwisko autora. Udokumentowane rzemiosło możemy znaleźć w pięciu działach. W części „wieś, czynności związane z życiem gospodarczym na wsi” przechowywane są fotografie ukazujące górali przy pracy: wyplatanie koszy w żywieckim, przygotowanie karmy dla świni (widać naczynia) w nowotarskim, czy prace przy koniu wraz z narzędziami do tego używanymi, też z nowotarskiego. W dziale, który dokumentuje „wyrób serów”, możemy się przyjrzeć naczyniom i narzędziom do wyrobu sera, cedzenia i studzenia mleka, cedzenia klagu. Jednakże bardziej szczegółowo możemy przypatrzeć się tym naczyniom w części „sprzęt” (fot. 7), gdzie zostały zinwentaryzowane fotografie: gielet, kurzewek, maselnic, koryt, skopków, bazarni, wiader, kotłów, czerpaków, putni, warzech itp. Jednym z ciekawszych jest dział „foremki do sera”. Jest to zbiór ponad 200 rysunków, fotografii i odbitek z terenu Karpat polskich i słowackich (fot. 8 i 9). Materiały te zostały zebrane w trakcie badań bezpośrednio od właścicieli foremek, chociaż zdarzają się fotografie pochodzące ze zbiorów Muzeum Podhalańskiego. Całość podzielona jest na poddziały ze względu na kształt i zdobienie 38 AZE 2555 39 AZE 2691
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 69
formy: ornamenty, serca, zwierzątka. W ostatnim interesującym nas dziale „transport”, udokumentowane zostały środki transportu: gnatki, włóki, sanie, torba bacowska, nosidła do gnoju, lecz także sam sposób transportu np.: siana, gnoju, przetworów mlecznych itp.
Zajęcie dodatkowe Z pozostawionej przez badaczki Karpat spuścizny wynika, że rzemieślnictwo na Podhalu było często traktowane jako zajęcie dodatkowe. Potwierdzenie tego możemy znaleźć w kwestionariuszu do badań nad pasterstwem wysokogórskim, gdzie w części dotyczącej życia pasterzy na szałasie umieszczone zostały pytania z zakresu rzemieślniczych zajęć poza pasterskich. Dlatego też w praktycznie każdej notatce terenowej, notatce z wywiadu czy samym wywiadzie znajdujemy informacje o zajęciach dodatkowych baców. Przeważnie dotyczą one obróbki drewna, skóry czy włókna i traktują o zajęciach naprawczych, tudzież udoskonalaniu narzędzi czy naczyń. „Baca trudni się ciesiołką na domowy użytek, poza tym robi roboty kowalskie. Twierdzi, że na wsi każdy musi sobie wszystko sam zrobić, on specjalnie rzemieślnikiem nie jest, ale każdy gospodarz prawie coś lepiej potrafi robić, to robi dla siebie i dla innych, a znowu drugi gospodarz zrobi mu coś innego”.
Prace dodatkowe dotyczą także obróbki otrzymanych w wyniku hodowli czy prac rolnych surowców: wełny czy lnu: „Gaździna z synową same przędą i tkają, zarówno wełnę, jak i len. Jeżeli chodzi o zdobywanie umiejętności, to gazda odpowiedział, że tu każdy wszystko umie zrobić np. gaździna sama nauczyła się tkać (…) Pleść umie synowa i ona robi dla całego domu swetry”.
Prace etnografów po latach oprócz znaczenia etnograficznego zyskują również historyczne. Dzięki publikacjom dowiadujemy się, jak żyli ludzie funkcjonujący w ramach kultury, którą etnolodzy zwykli nazywać tradycyjną, ludową czy typu ludowego. Archiwalia, materiały źródłowe do tych dzieł rzucają na tę przeszłą rzeczywistość więcej światła. Przede wszystkim ukazują badacza w terenie jako uczestnika interakcji badacz-badany, a nie jako narratora objaśniającego za pomocą artykułu czy książki jakąś dziedzinę kultury. Etnograf, nawet jeżeli zbierał dane o tym „jak dawniej bywało”,
70
Anna Dederas
to równocześnie dokumentował kulturę mu współczesną. Materiały archiwalne pozwalają przyjrzeć się sposobom zbierania materiału, formom jego dokumentowania oraz technikom opisu. Spuścizny takie jak te pozostawione przez Bronisławę Kopczyńską-Jaworską i Annę Kowalską-Lewicką są kopalnią wiedzy nie tylko do dziejów kultury, ale również dziejów nauki ją badającej.
Fot. 1 szkic krzesła, Wierch Ciche
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 71
Fot. 2 wzór haftu „Zawijanka”, Maruszyna
Fot. 3 wzór haftu „Róża”, Ciche
72
Fot. 4 chustka do owijania książki do nabożeństwa z końca XIX w., Ciche, fot. A. KowalskaLewicka
Fot. 5 chustka tiulowa czepcowa z poczatków XX w., Ciche, fot. A. KowalskaLewicka
Anna Dederas
Etnografki w Karpatach – życie i praca. 73
Fot. 6 pług do orki, Murzasichle-Budzowy Wierch
Fot. 7 gielety z trzepaczką, Szałas pod Gorce, fot. B. KopczyńskaJaworska
74
Fot. 8 foremka na oscypek (odbity wzór)
Fot. 9. Jeleń - foremka do sera
Anna Dederas
Katarzyna Piszczkiewicz Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie
RZEMIOSŁO 2.0 Muzeum Etnograficzne w Krakowie (MEK) to instytucja kultury o ponad stuletniej historii. Powstała z pasji i szacunku dla kultur i jest miejscem opisywania ludzkiej codzienności, w jej wymiarze przeszłym i współczesnym. Realizując tę misję MEK zajmuje się między innymi gromadzeniem rzeczy, które wymyślono na użytek codzienności. W ten sposób dokumentuje proces przeobrażania świata przez człowieka. Od kilku lat Muzeum zaangażowane jest także w zjawisko zwane etnodizajnem, polegające na szerzeniu praktyki korzystania z inspiracji kulturowych przy projektowaniu przedmiotów użytkowych oraz rozwiązań kierowanych do współczesnych odbiorców. Opiera się w tym na głębokim przekonaniu, że współczesny dizajn potrzebuje bazy antropologicznej, a dzisiejsi projektanci przedmiotów użytkowych winni korzystać z wiedzy i doświadczeń przodków, bo dobrze na tym wyjdą zarówno ich produkty, jak i ich odbiorcy.
Idea wyrosła z doświadczenia Realizując w ostatnich latach różne przedsięwzięcia etnodizajnerskie (np. meble miejskie inspirowane zabawkami wytwarzanymi na przełomie XIX i XX w. przez murarzy zwierzynieckich), MEK rozpoznał wstępnie środowisko podkrakowskich rzemieślników. Nie byli to jednak rękodzielnicy, twórcy ludowi, przedstawiciele tzw. ginących zawodów czy producenci pamiątek, lecz funkcjonujące na rynku lokalnym rodzinne firmy zajmujące się obróbką metalu i drewna. To one wsparły MEK w realizacji „parku doświadczeń kulturowych”, prezentowanego z dużym powodzeniem nie tylko w Polsce, ale także w Europie (Bruksela, Paryż, Międzynarodowe Biennale Designu w Saint Etienne). Istotnym jest, iż rzemieślnicy stali się
76
Katarzyna Piszczkiewicz
de facto współautorami projektowanych przez dizajnerów instalacji, wspomagając projektantów w poszukiwaniach rozwiązań, tak pod względem technicznym, jak materiałowym i estetycznym. Ich kreatywność i zaangażowanie zostały wykorzystane również w pracy nad wystawami czasowymi MEK („Passages-repassages”, „ODNOWA”, „Ubranie – ćwiczenia z architektury i anatomii”). Efekty tej współpracy dobrze odbiera muzealna publiczność, traktując je jako swoistą markę instytucji. Ten rodzaj doświadczeń pozwala stwierdzić, że rzemieślnicy są znakomitym, a zarazem niewykorzystanym potencjałem. Stanowią grupę zawodową dysponującą wąsko wyspecjalizowaną wiedzą i zaawansowaną praktyką politechniczną, zawsze z solidnym doświadczeniem przekładania zamiarów na rzeczywistość. Tym samym są znakomitym partnerem przedsięwzięć dizajnerskich, architektonicznych i aranżacyjnych, a ich aktywność może mieć istotny wpływ na krajobraz kulturowy regionu.
Rzemiosło 2.0 W efekcie tych doświadczeń, w roku 2015 MEK rozpoczął trzyletni projekt zmierzający do przebadania środowiska małopolskich rzemieślników i post-rzemieślników, wywodzących się z tradycji obróbki drewna i metalu. Badania stały się także okazją do podjęcia działań edukacyjnych oraz integracji środowisk wokół ich własnej tradycji i historii, potraktowanych nie tylko jako przejawy niegdysiejszej świetności, ale przede wszystkim jako żywe dziedzictwo służące budowaniu nowych relacji ze współczesnością. Obszarem prowadzonej eksploracji są nie tylko lokalne zasoby pamięci, czy współczesne wytwory rzemieślnicze, ale także zbiory Muzeum, w których lokalna społeczność może odnaleźć materialne dowody własnej unikatowości. W ramach projektu prowadzone są specjalistyczne kwerendy w zbiorach MEK oraz terenowe poszukiwania materiałów archiwalnych, związanych z rzemiosłem, wykonywanym na badanym obszarze. Dotychczas (do końca 2016 r.) MEK przebadał ponad 30 zakładów rzemieślniczych (miejscowości objęte badaniami: Bęczarka, Biały Dunajec, Bilczyce, Chomranice, Dulowa, Gliczarów Górny, Gorlice, Jordanów, Kokuszka, Kraków, Krzeszowice, Krzywaczka, Łapczyca, Naprawa, Nowy Sącz, Olkusz, Piwniczna, Poronin, Raciechowice, Radwanowice, Rząska, Wieliczka, Wielkie Pola, Zakopane, Ząb, Żegiestów). Wyniki eksploracji i badań MEK wykorzysta do stworzenia ogólnodostępnej platformy internetowej pod nazwą „Rzemiosło 2.0”, ułatwiającej kontakt i dialog pomiędzy wytwórcami oraz ich potencjalnymi partnerami/ odbiorcami. Z platformy korzystać będą dizajnerzy, architekci, makersi, aktywiści DIY, zwykli ludzie poszukujący wykonawców niestandardowych
Rzemiosło 2.0 77
produktów, ale także urzędy pracy, szkoły zawodowe (które mają się odbudowywać), wreszcie – instytucje operujące zasobami dziedzictwa. Użytkownikiem platformy będzie również środowisko skupione wokół planowanego do powołania w nieodległej przyszłości Małopolskiego Centrum Kreatywności i Dizajnu. Platforma służyć też będzie członkom lokalnych społeczności jako punkt wyjścia i źródło inspiracji we wspólnym kształtowaniu krajobrazu kulturowego. Platforma będzie narzędziem prostym, sprawnym, technologicznie przezroczystym, pozwalającym na stałą rozbudowę oraz na aktywność społecznościową użytkowników. Będzie się składać z trzech filarów treściowych oraz galerii dostępnej z każdego poziomu struktury serwisu. Pierwszy z filarów poświęcony będzie historycznemu i cywilizacyjnemu aspektowi rzemiosła i zawierać będzie treści pozwalające odbiorcy zorientować się w problematyce. To część serwisu, która pozwoli dowiedzieć się m.in.: skąd się wzięło rzemiosło, jak się rozwijało, jakie jego dawne wytwory zachowały się do dziś, jak dziś funkcjonują na rynku współcześni rzemieślnicy. Drugi z filarów pełnił będzie funkcję mediateki, a zawierał będzie materiały filmowe, stworzone w ramach projektu. Trzecim filarem będzie baza profili rzemieślników badanych w projekcie. Ta część serwisu będzie miała charakter bazy danych, zaopatrzonej w efektywną i wieloaspektową wyszukiwarkę. Na wstępie w bazie znajdzie się około 50 profili firm rzemieślniczych z terenu Małopolski.
Dlaczego nowy wymiar rzemiosła jest dziś ważny W Małopolsce, która ma bogate tradycje rzemieślnicze, szczególnie intensywnie rozwijały się rzemiosła związane z obróbką drewna i metalu. Wynikało to z położenia geograficznego oraz zasobów naturalnych – w silnie zalesionym regionie drewno stanowiło uniwersalny surowiec, stanowiło materiał budowlany, służyło do produkcji sprzętów domowych i gospodarskich, naczyń i ozdób. Było także paliwem w rzemiosłach związanych z obróbką metalu, który był niezbędny do okuwania narzędzi rolniczych, sprzętów czy produkcji elementów używanych w budownictwie. Historycznie o specjalistach poświęcających swój warsztat obu tym surowcom można mówić już od okresu średniowiecza. Pracownie obrabiające drewno i metal rozlokowane były na terenie całej Małopolski, obsługując praktycznie każdą wspólnotę i każdy obszar geograficzny. W XVIII w. zaczęły powstawać wyraźne ośrodki specjalizujące się w produkcji pewnego typu asortymentu. Rewolucja przemysłowa i postępująca industrializacja sprawiły, co prawda, że niektóre ze specjalności (np. kołodziejstwo, kowalstwo tradycyjne) stopniowo zanikły, nie przestała
78
Katarzyna Piszczkiewicz
jednak istnieć cała grupa zawodowa. Więcej – okres drugiej połowy XIX w. to intensywny rozwój ośrodków, które wciąż mocniej specjalizują się i profilują swoją produkcję (ośrodki meblarskie i stolarskie: Skawica, Zawoja, Tarnawa, Nowy Targ, Kalwaria Zebrzydowska, Lanckorona), a jednocześnie zaczyna tworzyć się zorganizowany system kształcenia adeptów rzemiosł (szkoły kowalskie i ślusarskie: Sułkowice, Świątniki). Zjawisko to dowodzi, iż rzemiosło z natury potrafi przeobrazić się i dostosować do nowej sytuacji rynkowej oraz nowego typu odbiorców/potrzeb. Nie znika, nawet w trudnym okresie gospodarski socjalistycznej, kiedy prywatne zakłady przekształcone zostają w spółdzielnie, mistrzowie z właścicieli stają się pracownikami, zaś wielu z nich zbywać może swoje wytwory wyłącznie drogą dystrybucji organizowanej przez Cepelię. W nowej rzeczywistości gospodarczej po 1989 roku rzemiosło stoi przed nowym wyzwaniem ekonomicznym. Jednocześnie właśnie teraz zdaje się mieć do spełnienia także niezwykłą powinność kulturową. W świecie produktów unifikujących się, potencjał firm wytwarzających rzeczy nieseryjne i na zamówienie konkretnego odbiorcy jest wartością nie do przecenienia. Współczesny odbiorca niesłychanie rzadko doświadcza sytuacji, w której może naprawdę formułować swoje potrzeby, określić jakiego produktu/rozwiązania oczekuje, jakie są jego preferencje. Na ogół dopasowuje się do gotowego, sformatowanego statystycznie towaru jako jego nabywca/konsument. Mechanizm ten na dłuższą metę pozbawia go własnej woli, redukując kulturę uczestnictwa. Relacja rzemieślnik-odbiorca jest radykalnie odmienna, zakłada dialog, konieczność porozumienia się, wymaga kompetencji komunikacyjnych, innymi słowy – jest kulturotwórcza. Stanowi realną i coraz bardziej poszukiwaną alternatywę dla rzeczywistości współczesnego rynku, a przez to może (a nawet powinna) w istotny sposób wpłynąć na kształt naszego świata.
Rzemiosło 2.0 79
Bartosz Słowiak, stolarnia w Naprawie, fot. Marcin Wąsik, Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie
Tomasz Ortyl, zakład kowalstwa artystycznego w Kokuszce, fot. Marcin Wąsik, Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie
80
Sanki z oparciem, flagowy produkt stolarza Józefa Krzaka ze Śleszowic, fot. Marcin Wąsik, Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie
Katarzyna Piszczkiewicz
historie
Pierwszy warsztat szewski Franciszka Dziechciowskiego w Rabce, lata 30. XX w., archiwum prywatne W. Obłąk,
Barbara Olejarz Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce
PRZEMYSŁ NAFTOWY – PRZEMYSŁ WIEJSKI. ZAANGAŻOWANIE CHŁOPÓW GALICYJSKICH W ROZWÓJ GÓRNICTWA ROPY NAFTOWEJ NA PRZEŁOMIE XIX I XX W. W połowie XIX wieku w Galicji narodził się przemysł naftowy, który sytuując się wśród chłopskich strzech zmienił oblicze tradycyjnych wsi. Boom naftowy przeobraził wiejskie krajobrazy, a zarazem zaangażował miejscową ludność w zupełnie nowe zajęcia. Dotychczasowi rolnicy znaleźli pracę w kopalniach ropy naftowej, tam też zatrudnieni zostali kowale i cieśle. Galicyjską wieś ogarnęła gorączka naftowa, która zburzyła dotychczasową równowagę „wsi spokojnej, wsi szczęśliwej”. Oczywiście motorem przeobrażeń stały się dobrze opłacane posady kopalnianych robotników, szczególnie dotychczasowi wiejscy rzemieślnicy znaleźli lukratywne zajęcia. Przemysł naftowy u swego zarania był przemysłem wiejskim. Rozwijał się w bliskim sąsiedztwie i w ścisłym związku z galicyjską wsią. Wytworzył pomost spajający klamrą niemal całe Karpaty, bo kopalnie ropy naftowej wyrastały, jak przysłowiowe „grzyby po deszczu” wzdłuż niemal całego pasma gór. Oczywiste jest, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie ustawa uwłaszczeniowa z 1848 r., pozwalająca chłopom na porzucenie rolnictwa i zajęcie się pracą zarobkową w przemyśle, a także rzemieślniczy kunszt chłopów, którzy szkoląc się w swoim fachu od pokoleń, potrafili przekonstruować swoje umiejętności tak, aby stały się jak najbardziej wydajne i owocne w budowaniu ropnych studni. Raczkujący przemysł naftowy nie mógł obejść się bez wiejskich cieśli, bednarzy, kowali. Ściśle z przemysłem naftowym zostali związani maziarze, którzy oprócz dziegciu przewozili wytwory otrzymane z ropy
86
Barbara Olejarz
aftowej. Wreszcie podczas kopania studni, wydobywania ropy, ustawiania n olbrzymich maszyn wiertniczych znaleźli zatrudnienie chłopi, którzy trudnili się dotychczas tylko rolnictwem. W dość szybkim czasie chłopi-rolnicy ewoluowali na chłopów-robotników, a z czasem na specjalistów z zakresu górnictwa ropy naftowej, którzy w niedalekiej przyszłości mieli wyruszyć na dalekie kontynenty, aby niekiedy w zupełnie egzotycznych krainach, takich jak Borneo, Sumatra czy Jawa, tworzyć przemysł naftowy. XIX wieczny przemysł naftowy można śmiało nazwać przemysłem wiejskim, który w znacznym stopniu ukształtował oblicze Galicji. Dotychczasowa peryferia monarchii austro-węgierskiej, sarkastycznie nazywana „krajem niedźwiedzia”, zaczęła generować duże zyski, a w ich konsekwencji nastąpiły przeobrażenia, które uczyniły z galicyjskich wiosek przykładnie zadbane i utrzymane wsie. Nie bez kozery był tu kunszt chłopów, którym dano godnie płatną pracę, a rzemieślniczy fach, jak się okazało, zawsze posiadali…
Galicyjski marazm Warunki rozwoju gospodarczego Galicji były specyficzne i w dużej mierze wynikały z dwóch tendencji: społeczno-politycznych warunków będących bazą rozwoju gospodarczego, a także od polityki gospodarczej Cesarstwa Austrii. Kiedy w XIX wieku w Europie dokonywały się poważne przemiany w zakresie uprzemysłowienia to w obszarze Galicji nie zmieniło się nic, a nawet od 1815 r. widać wyraźnie pogorszenie sytuacji gospodarczej. Tendencja spadkowa i lekceważący, a wręcz pogardliwy stosunek Habsburgów do tej dzielnicy mocarstwa utrzymywał się długo, a w latach 50. i 60. XIX w osiągnął wręcz katastrofalny wydźwięk. Galicja była obszarem przede wszystkim rolniczym, jeżeli na pewnych terenach pojawiał się przemysł, to był to zazwyczaj przemysł lekki. W głównej mierze przemysł Galicji skupiał się wokół największych miast i stref, gdzie istniały tradycje rękodzielnicze. Trzeba było upływu wielu lat, zanim Galicja doczekała się swoistego ożywienia przemysłowego, do którego bez wątpienia przyczyniły się odkrycia złóż ropy naftowej.
Gorączka naftowa Początek galicyjskiego przemysłu naftowego należy osadzić w 1853 r., kiedy to po wielu próbach i eksperymentach z ropą naftową, udało się Ignacemu Łukasiewiczowi i Janowi Zehowi otrzymać naftę, a następnie skonstruować i zastosować do oświetlenia lampę naftową. Wielkim wydarzeniem był publiczny debiut nowego środka oświetleniowego, jaki miał miejsce
Przemysł naftowy – przemysł wiejski. Zaangażowanie chłopów galicyjskich… 87
31 lipca 1853 r. w szpitalu na lwowskim Łyczakowie. Wówczas to dzięki światłu lamp naftowych udało się z sukcesem przeprowadzić nocną operację chirurgiczną i zarazem sprawdzić efektywność nowej kamfiny, jak nazywano naftę. Lata 50. XIX w. to okres intensyfikacji badań Ignacego Łukasiewicza nad naftą i innymi produktami otrzymanymi w wyniku destylacji i rafinacji ropy naftowej. W tym czasie Łukasiewicz opuścił Lwów i przeprowadził się do Gorlic, gdzie próbował zainteresować okoliczne ziemiaństwo inwestycjami w górnictwo ropne. W 1854 r. miało miejsce spotkanie Ignacego Łukasiewicza z Tytusem Trzecieskim ziemianinem z Polanki k. Krosna, którego konsekwencją było założenie w tym samym roku w Bóbrce, pierwszej kopalni ropy naftowej. Działalność górnicza w lesie bóbrzeckim odbywała się dzięki zgodzie i przychylności właściciela tych terenów – Karola Klobassy-Zrenckiego. Powstanie kopalni zainicjowało wiele przemian, jakie w szybkim tempie owładnęły nie tylko samą wieś Bóbrkę, ale również i okoliczne miejscowości. Górnictwo ropy naftowej w znaczący sposób różni się od kopalnictwa surowców mineralnych. Nie ma w nim miejsca na wydobycie za pomocą tradycyjnych i najbardziej znanych metod, stosowanych chociażby w górnictwie węglowym. Przemysł naftowy ma zupełnie inną specyfikę i można stwierdzić, że przynajmniej u swego zarania był przemysłem poniekąd wiejskim. Jeżeli weźmiemy pod uwagę lokalizację kopalń i specyficzną formę współistnienia ze środowiskiem włościańskich chat i gospodarstw to rzeczywiście jawi się obraz przemysłu, który jest bardziej spójny z obrazem tradycyjnej wsi, niż z krajobrazem urbanistycznym stref miejskich.
Siła galicyjskiego chłopa Przemysł naftowy w Galicji nie mógłby się rozwijać, gdyby nie przychylność i zaangażowanie miejscowych chłopów. Raczkujące górnictwo naftowe bazowało na sile roboczej, rekrutowanej z miejscowej społeczności. Owszem, w fazie początkowej prawdopodobnie korzystano z wiedzy i umiejętności górników solnych, ale nie było to wystarczające ze względu na zupełnie odmienną specyfikę obydwóch form kopalnictwa. W związku z zupełnym brakiem wiedzy z zakresu górnictwa ropy naftowej, wszelkie działania twórców kopalń i założycieli spółek naftowych były zupełnie pionierskie i nowatorskie. Przemysł naftowy miał niewątpliwe szczęście w postaci dużego potencjału siły roboczej, której w Galicji nie brakowało. Chłopi galicyjscy byli złaknieni zatrudnienia nieopodal miejsca zamieszkania, bo co prawda ustawa zezwalająca na wychodźstwo umożliwiała opuszczenie granic, chociażby w celach zarobkowych, ale nie wszyscy godzili się na taką formę samotności:
88
Barbara Olejarz „nie boję się żadnej pracy fizycznej (…) To prawda, że praca na roli jest najprzyjemniejszym zajęciem dla kogoś, kto jest do niej przyzwyczajony, ale kiedy się pomyśli o niewoli, w jakiej jest człowiek na służbie i o samotności w czterech ścianach, jak w więzieniu, których tu doświadczam, nie można już dłużej wytrzymać”1.
Przemysł naftowy proponował lukratywne posady, blisko zamieszkania, nieźle opłacane (szczególnie w Galicji zachodniej). W zamian chłopi odwdzięczali się dobrą i solidną pracą: „Największe ilości robotnika naftowego dostarczała przez długi czas prawie wyłącznie Galicya zachodnia, kolebka przemysłu naftowego, a zwłaszcza okolice Gorlic, Jasła, Krosna. Ci mazurzy, chociaż bardzo często analfabeci, byli i są bezsprzecznie bardzo inteligentnymi robotnikami. Pilni, zręczni, trzeźwi, moralni, wobec pracodawców przychylnie usposobieni. W galicyjskiej kolebce górnictwa wychowany górnik, jako wiertacz zwłaszcza niósł swą fachową pracę opartą na wrodzonej inteligencji i sprycie, do budzących się coraz nowych ognisk przemysłu na wschodzie Galicji, poszukiwany był w Rosyi, Rumunii, a nawet poza Europą”2.
Cieśle, kowale, bednarze, maziarze–nafciarze Początkujący przemysł naftowy można śmiało określić mianem prymitywnego studniarstwa. Pierwsze kopanki ropne powstawały w wyniku zastosowania metod drążenia charakterystycznych dla studni wodnych, różniła je jedynie głębokość. W poszukiwaniu ropy naftowej kopano otwory do głębokości nawet 200 m. Studnie powstawały ręcznie, za pomocą najprostszych narzędzi. Ich konstrukcje, zarówno te na powierzchni, jak i obudowa cembrzyn w środku, wymagały od tworzących je rzemieślników umiejętności obróbki drewna. Znajomość ciesielstwa, staranne wykonanie cembrowin gwarantowało dobrą jakość powstałej kopanki, co z kolei przekładało się na bezpieczeństwo pracy kopacza. Osoba odpowiedzialna za drążenie szybu była zarazem odpowiedzialna za wykonanie cembrzyn, które co kilka metrów były zapuszczane w głąb kopanki. Popełnienie błędu przy wymiarowaniu cembrzyn groziło konsekwencjami w postaci 1 W. Thomas, F. Znaniecki, Chłop polski w Europie i Ameryce, 1976, t. 5, s. 9. 2 L. Rymar, Galicyjski przemysł naftowy, Kraków 1915, s. 53.
Przemysł naftowy – przemysł wiejski. Zaangażowanie chłopów galicyjskich… 89
zagniecenia szybu, który stracił pion. Umiejętności ciesielskie były konieczne przy zajęciach związanych z ustawianiem drewnianych trójnogów, które były zamieszczane nad drążonym otworem. Znajomość technik obróbki drewna, a także wiedza o poszczególnych gatunkach drzew były niezwykle istotne podczas konstruowania pierwszych urządzeń wiertniczych. Najprymitywniejsze urządzenia służące do mechanicznego wiercenia ropnych szybów, czyli wiertnice ręczne w całości były wykonane z drewna. Znajomość surowca i sposobu jego obróbki gwarantowała skuteczność wiercenia i bezpieczeństwo osób, które ją obsługiwały. W początkowej fazie rozwoju przemysłu naftowego, duże znaczenie mieli również bednarze. Kopalnie potrzebowały wielu beczek, aby zapakować ropę naftową transportowaną do rafinerii. Tutaj pracę znaleźli też chłopi, którzy do tej pory trudnili się furmanieniem. Kopalnie wynajmowały chłopów wraz z konnymi zaprzęgami, aby surowiec dostarczyć jak najszybciej do przetworzenia. Z czasem kopalnie zaczęły dysponować własnymi końmi, które posiadały nawet specjalne książeczki zdrowia. Osobną grupą rzemieślników, którzy znaleźli zatrudnienie na kopalni byli kowale. Kuźnia kopalniana zajmowała się ostrzeniem świdrów, najważniejszego elementu wiertnic. W tradycyjnej wsi kowal cieszył się zawsze niezwykłym poszanowaniem i renomą, podobnie było w kopalni. Oczywiście nie miały tu znaczenia wartości dodane przez funkcję magiczną, jaką postaci kowala (władającego ogniem) przypisywano, ale znaczenie pragmatyczne i dosłowne. To od kowala i jego umiejętności opracowywania żelaza zależała skuteczność i szybkość wierceń. Kunszt kowala był niezwykle istotny i doceniany finansowo przez zarządcę kopalni. Wreszcie podczas kopania studni, wydobywania ropy, ustawienia olbrzymich maszyn wiertniczych znaleźli zatrudnienie chłopi, którzy trudnili się dotychczas tylko rolnictwem. W dość szybkim czasie chłopi-rolnicy ewoluowali na chłopów-robotników, a z czasem na specjalistów z zakresu górnictwa ropy naftowej. Zmiana sposobu zarobkowania nie mogła nie przełożyć się na przeobrażenia mentalne, jakie zaszły wśród rekrutujących się z prostego włościaństwa robotników. Większość przemian, jak i ogólnie wpływ przemysłu naftowego na wsie, skąd pochodzili robotnicy naftowi, były oceniane pozytywnie, ale zdarzały się i takie głosy: „Nadto kopalnie nafty, dające włościanom łatwy i dobry zarobek, a szczęśliwcom, na których posiadłości źródła naftowe natrafiono, niespodziewane i nadmierne wzbogacenie się, wpłynęły również niekorzystnie na obyczajowość i religijność niektórych osobników. Nic bowiem dziwnego, że wieśniak nieoświecony, czytający w złych gazetach ludowych, które w powiecie
90
Barbara Olejarz krośnieńskim bardzo się przyjęły, fałszywe podszepty i nauki, słysząc to samo między robotnikami przy kopalniach, do tego przez dobrobyt butny i ambitny, nie chce słuchać napomnień kapłanów, daje zgorszenie innym, staje się zuchwałym, dla wszelkiej perswazji nieprzystępnym, bo chwilowe powodzenie i fałszywa nauka dogadzająca jego chęciom, zupełnie go oślepiły. Jednakże dotyczy to raczej jednostek niż ogółu. O ogóle ludności tego powiedzieć nie można”3.
Pod wpływem rozwijającego się w drugiej połowie XIX w. przemysłu naftowego wsie galicyjskie (głównie w powiatach Galicji zachodniej, szczególnie Bóbrka i okolice) uległy znaczącym przeobrażeniom. „Wpływ tego przemysłu na okoliczną ludność i w ogóle całą okolicę, jest bardzo korzystny. Potrzeba tylko widzieć drogi, uprawę, mieszkanie małych i większych posiadaczy, a nareszcie samych ludzi po drodze do Bóbrki, ażeby doznać takiego wrażenia, jak gdyby się przeniesionym zostało w jaką lepiej uprawianą okolicę Niemiec lub Francyi. Dobre drogi, wszędzie pozasadzane drzewa, wodne rowy, dobrze uprawione i wodnemi rowami poprzerzynane łany, dalej czyste i rozległe budynki i zakłady, osobliwie w Zręcinie i Chorkówce, do tego dobrze żywieni i czysto ubrani włościanie, to wszystko dobre robi wrażenie, wszędzie bowiem widać pewien dobrobyt, który także przy zwiedzaniu kopalni wpadł mi w oczy; widziałem mianowicie, że robotnicy podczas obiadowej godziny gotowali mięso i słoninę piekli, czego w Galicyi nigdzie zresztą nie widziałem”4.
Efektem rozwoju przemysłu naftowego było zmniejszenie się wychodźstwa zarobkowego, wyjazdu najcenniejszego bogactwa, jakim są zasoby ludzkie. Pod koniec XIX wieku Galicja przeżywała swego rodzaju hossę naftową. W latach 1875-1890 wydobycie ropy wzrosło czterokrotnie, a w ciągu kolejnych lat podniosło się z 91 650 do 347 200 ton5. W znaczący sposób zwiększył się udział Galicji w ogólnoświatowej produkcji tego surowca. Niestety, oprócz wzorowo prowadzonych i zarządzanych kopalń, zdarzały się i takie, które bazowały na wyzysku pracowników. W wyniku niedoprecyzowanego i niedopracowanego prawa górniczego 3 W. Sarna, Opis powiatu krośnieńskiego pod względem geograficzno-historycznym, Przemyśl 1898, s. 172. 4 E. Windakiewicz, Olej i wosk ziemny w Galicji, Lwów 1875, s. 52. 5 J. Buszko, Galicja 1859-1914. Polski Piemont?, [w:] Dzieje narodu i państwa polskiego, t. 3, Warszawa 1989.
Przemysł naftowy – przemysł wiejski. Zaangażowanie chłopów galicyjskich… 91
często prowadzono rabunkową eksploatację, a i nie brakowało przykładów spekulacji polami naftowymi. Produkcja nafty wzrastała sukcesywnie wraz ze zwiększającą się liczbą kopalń. Rozwój przemysłu naftowego wiązał się ze wzrostem fortun ziemiaństwa, ale nie tylko. Przemysł naftowy zaangażował do pracy wielu chłopów, jako że potrzebował pracowników nie tylko do wydobycia ropy, ale także do przetwórstwa. W konsekwencji przemysł naftowy dostarczał na rynek międzynarodowy gotowy produkt końcowy, jakim były nafta, smary, oleje. Z Galicji pochodziła nafta doskonałej jakości, z którą trudno było konkurować. Z początkiem XX w. Galicja uplasowała się na III miejscu (po Stanach Zjednoczonych i Rosji) pod względem wydobycia ropy naftowej. W 1909 r. odnotowano wydobycie ropy naftowej na poziomie 2 086 341 ton, co stanowiło ponad 5% wydobycia światowego6. Przemysł naftowy potrafił świetnie współistnieć z rolnictwem, które nigdy nie ucierpiało na skutek rosnącego w siłę przemysłu. Specyfika górnictwa naftowego zdecydowała o tym, iż w Galicji nie powstały osady fabryczne (chociaż Borysław, Drohobycz, Tustanowice zmierzały w tym kierunku). Rolnictwo współistniało z kopalniami niemal w idealnej symbiozie, bo jednak chłopi nie do końca potrafili przemianować się na robotników naftowych. „(…) chłop zajęcie górnika uważa za coś gorszego”7. Przywiązanie do kopalń następowało stopniowo, ale z czasem zdumienie budziło zupełnie inne zachowanie: „Nierzadko zdarzały się wypadki, kiedy robotnicy uważali sobie za punkt honoru wytrwać w pracy, skoro pracodawca znalazł się w krytycznej chwili z powodu braku pieniędzy, a ropa nie tryskała. Miesiącami pracował nieraz robotnik bez szemrania, choć nie otrzymywał przyrzeczonej zapłaty”8.
Przemysł naftowy ze względu na swoją specyfikę i lokalizację, a w znacznej mierze współistnienie z zabudowaniami wiejskimi i włościańskimi gospodarstwami, był zupełnie nową formą zatrudnienia na ubogich i nierokujących ziemiach galicyjskich. W wyniku zatrudnienia w kopalniach ropnych, zaszły olbrzymie zmiany w obrazie tradycyjnej XIX-wiecznej wsi. Przemiany chłopskiego gospodarowania, polepszenie się sytuacji materialnej, a nawet dobrobyt były charakterystyczne dla terenu Galicji zachodniej. Niestety nie wszędzie przemysł naftowy wniósł dobre i pozytywnie oceniane następstwa. Teren Galicji wschodniej, a szczególnie 6 A. Burzyński, Robotnicy w przemyśle ciężkim Galicji w dobie autonomicznej, Wrocław 1985. 7 L. Rymar, op. cit., s. 57. 8 Ibidem.
92
Barbara Olejarz
zagłębie borysławskie i drohobockie to miejsca, gdzie wielu się bogaciło, ale i wielu odnotowywało upadek naftowych fortun. Rozwój przemysłu naftowego nie byłby możliwy, gdyby nie zaangażowanie i czynny udział okolicznych chłopów. Współistnienie kopalń naftowych oraz włościańskich gospodarstw przełożyło się na zmianę mentalności, rytuałów codzienności oraz ukształtowanie nowego typu zawodowego: rolnika-robotnika.
Przemysł naftowy – przemysł wiejski. Zaangażowanie chłopów galicyjskich… 93
Chłopi pracujący na roli, w tle naftowe szyby. Archiwum Fundacji Bóbrka, pocz. XX w.
Dowód tożsamości kopalnianego konia. Archiwum Fundacji Bóbrka, pocz. XX w.
94
Praca w kuźni kopalnianej. Archiwum Fundacji Bóbrka, pocz. XX w.
Robotnicy przy konstrukcji maszyny wiertniczej. Archiwum Fundacji Bóbrka, pocz. XX w.
Barbara Olejarz
Przemysł naftowy – przemysł wiejski. Zaangażowanie chłopów galicyjskich… 95
Świdry do wiercenia. Archiwum Fundacji Bóbrka, pocz. XX w.
Współistnienie szybów naftowych w obszarze tradycyjnej zabudowy wsi. Archiwum Fundacji Bóbrka, pocz. XX w.
96
Załoga kopalni Bóbrka w 1908 r. Archiwum Fundacji Bóbrka
Barbara Olejarz
Łukasz Stachurski Muzeum Rzemiosła w Krośnie
ZRÓŻNICOWANIE I SPECJALIZACJA KORPORACJI RZEMIEŚLNICZYCH MIASTA I JEGO PRZEDMIEŚĆ NA PRZYKŁADZIE KROSNA Wprowadzenie W ujęciu historycznym Krosno stanowiło unikalny ośrodek działalności rękodzielniczej, wyróżniający się wśród miast podgórskich Polskich Karpat. Z punktu widzenia rozwoju gospodarczego Krosno posiadało dogodne usytuowanie na przedpolu Przełęczy Dukielskiej, przy zbiegu dróg i traktów handlowych wiodących przez Karpaty z południa do większych ośrodków leżących nad Wisłą. Choć administracyjnie Krosno przypisane było do województwa ruskiego, to swą ekonomiką związane było głównie z Małopolską i miastami północnych Węgier. Należało także do najludniejszych miast tego regionu. Rozwój i bogactwo miasto zawdzięczało licznym cechom i korporacjom rzemieślniczym zrzeszających wielką liczbę ich przedstawicieli1. Analizie niniejszego zagadnienia poddani zostali zarówno mieszczanie zasiedlający obszar w obrębie fortyfikacji, jak i przedmieszczanie zamieszkujący Przedmieście Niżne i Wyżne. Ramy chronologiczne omawianej problematyki zawarte zostały między lokacją Kazimierza Wielkiego na gruncie prawa magdeburskiego w pierwszej połowie XIV w., a początkiem kryzysu gospodarczego wywołanego głównie wydarzeniami wojennymi w połowie XVII stulecia. Celem niniejszego zagadnienia jest określenie zróżnicowania i specjalizacji rzemieślniczych jakie nastąpiły pomiędzy miastem, a jego przedmieściami. Założeniem autora niniejszego referatu 1
F. Leśniak, Rzemieślnicy i kupcy w Krośnie (XVI – pierwsza połowa XVII wieku), Kraków 1999, s. 5.
98
Łukasz Stachurski
jest także próba udzielenia odpowiedzi na pytanie, jakie czynniki wpływały i decydowały o takim, a nie innym podziale lokalizacji korporacji rzemieślniczych.
Miasto W historycznym aspekcie średniowiecza i renesansu Krosno to ważny ośrodek na pograniczu polsko-węgiersko-ruskim. Rozlokowane w widłach dwóch rzek: Wisłoka i Lubatówki, położone na wzgórzu o stromych skarpach należało do miast warownych o naturalnych warunkach obronnych2. Kształt i rozmiar lokacyjnego Krosna wyznaczony został poprzez historyczne założenia urbanistyczne. Była to przestrzeń o powierzchni ok. 7,5 ha zamknięta owalnicowym obwodem fortyfikacji miejskich, rozplanowana i sukcesywnie zabudowana według tradycyjnej średniowiecznej formuły szachownicowej3. Formuła ta widoczna jest w umieszczeniu rynku w centrum miasta na osi głównej drogi oraz w zarysie wychodzących z jego naroży ulic. Zwarta zabudowa miasta, którego granice wyznaczone zostały czynnikiem warowności w postaci kompleksu murów obronnych, stworzyła w efekcie tzw. miasto zamknięte (ryc. 1). Fortyfikacje stanowiły także linię demarkacyjną między zwartą i regularną zabudową miejską, a zdecydowanie bardziej rozrzedzoną siecią domów, zabudowań gospodarczych, warsztatów, urządzeń komunalnych, ról, zagród i ogrodów znajdujących się na przedmieściach4. Krosno czerpiące wiele korzyści z rzemiosła, sporo wolnej przestrzeni przeznaczało na jatki, kramy, ławy oraz stragany rzemieślnicze. Rozmieszczone były one na Rynku, w podcieniach i parterach przyrynkowych kamienic, na placach targowych oraz przy ulicach. Przywileje rzemieślnicze nadawane podczas lokacji i w czasach późniejszych pomagały w rozwoju wytwórczości rzemieślniczej w mieście. Już w XIV wieku zyskało Krosno jatki rzeźnicze, kramy szewskie i ławy piekarskie. Krośnieńska korporacja rzeźnicza może poszczycić się jedną z najdłuższych działalności rzemieślniczych w mieście, skoro już w 1382 r. otrzymali w użytkowanie jatki mięsne5. Dokument z 1403 r. to najstarszy statut cechowy w mieście, uznawany za jeden z najdawniejszych statutów cechowych w Polsce6. Zespół jatek rzeźniczych znajdował się w kwartale 2
F. Leśniak, Socjotopografia Krosna (1512 – 1630). Studia i materiały, Kraków 2005, s. 19.
3
Ibidem, s. 17.
4
F. Leśniak, Socjotopografia…, op. cit., s. 18 - 19.
5
F. Leśniak, Rzemieślnicy…, op. cit., s. 42.
6
J. Wyrozumski, Rozwój życia miejskiego do połowy XVI w., [w:] Krosno. Studia z dziejów miasta i regionu, t.1, red. J. Garbacik, Kraków 1972, s.97.
Zróżnicowanie i specjalizacja korporacji rzemieślniczych miasta… 99
północnym Rynku i dawnej ul. Piekarskiej i sięgał dawnej ul. Przecznej. Kompleks ław mięsnych składał się z zadaszonych bud. Kramów rzeźniczych w najlepszych czasach było kilkanaście i grupowały się one w budynkach przy ul. Piekarskiej i zachodziły w podcienia od strony Rynku (zwane podcieniami mięsnymi). Warto zwrócić uwagę, iż w przeciwieństwie do innych krośnieńskich cechów, siedziba władz rzeźników znajdowała się poza murami, na Przedmieściu Wyżnym, wraz z gospodą i ogrodem należącym do tej korporacji7. Podobnie jak kilka innych miejscowych korporacji także cech piekarski może poszczycić się wczesną metryką. Już w dokumencie z 1367 r. zawarto klauzulę mówiącą o przeznaczeniu dla piekarzy odpowiednich kramów i jatek8. Ławy piekarskie sąsiadowały z jatkami rzeźniczymi przy dawnej ul. Piekarskiej. Organizację cechową piekarze posiadali prawdopodobnie już w pierwszej połowie XV wieku, lecz pewność co do jej istnienia zyskujemy po publikacji statutu cechowego w 1459 roku9. O silnym rozwoju rzemiosła piekarskiego świadczy nazwanie jednej z głównych ulic miasta Piekarską. Pod względem liczebności członków drugą pozycję wśród krośnieńskich korporacji zajmował cech szewski. Należał on do najstarszych cechów miejscowych, a swymi początkami sięgał co najmniej pierwszej połowy XV stulecia, skoro w 1424 r. jego statut został zatwierdzony przez ówczesnych wójtów dziedzicznych i rajców10. O znaczeniu szewców w życiu miasta świadczyć może fakt nazwania jednej z arterii odchodzących od Rynku ulicą Szewską. Dostępne źródła mówią o dwóch miejscach w których krośnieńscy szewcy wystawiali swe towary na sprzedaż. Pierwszą lokalizację kramów szewskich gwarantował przywilej lokacyjny w pierzei Rynku, drugiej należy szukać przy dawnej ul. Szewskiej tj. między placem farnym, a Bramą Krakowską. Znaczny rozrzut w topografii kramów szewskich był wynikiem ich dużej liczby11. Początków miasta sięgają najstarsze informacje dotyczące krośnieńskiego cechu tkaczy-sukienników. W 1365 r. krośnieńscy mieszczanie uzyskali przywilej zezwalający im na wybudowanie w mieście postrzygalni sukna i ram sukienniczych, a dwa lata później na postawienie kramów sukienniczych12. Najlepsze czasy rozwoju tego rzemiosła to wiek XV i pierwsza połowa XVI stulecia. Sukienniczą nazwano jedną z ulic
7
F. Leśniak, Rzemieślnicy…, op. cit., s. 43; F. Leśniak, Socjotopografia…, op. cit., s. 67.
8
F. Leśniak, Rzemieślnicy…, op. cit., s. 77.
9
Ibidem, s. 77.
10 F. Leśniak, Rzemieślnicy..., op. cit., s. 44. 11 Ibidem, s. 45. 12 Ibidem, s. 52.
100
Łukasz Stachurski
wychodzących z Rynku13. W Rynku funkcjonowało kilkanaście kramów sukienniczych, zlokalizowanych w podcieniach przyrynkowych kamienic. Ramy postrzygalnicze ustawione były w budynkach ratuszy krośnieńskich, choć niektóre źródła lokalizują je także w pobliżu murów miejskich na Przedmieściu Wyżnym. Do grupy najstarszych korporacji Krosna należeli także przedstawiciele cechu rzemiosł metalowych. Był to najliczniejszy cech, który skupiał w swych szeregach kowali, ślusarzy, konwisarzy, wędzidlarzy, mieczników, złotników, kotlarzy, rymarzy, nożowników i brązowników. Już XIV-wieczne źródła historyczne odnotowują w Krośnie kramy kowalskie14. Wysoką pozycję i autorytet w korporacji wyrobili sobie zwłaszcza ślusarze i wędzidlarze. O popularności i wyjątkowym znaczeniu tych rzemiosł świadczyć może nazwanie dwóch ulic mianem Ślusarskiej oraz Wędzidlarskiej (zamiennie z ul. Węgierską). Zatem dominującą pozycję w cechu zdobyli rzemieślnicy reprezentujący rękodzieła o wyższym stopniu specjalizacji. Starszyzna cechowa mieszkała w obrębie miasta, głównie przy ul. Węgierskiej, Szewskiej, Franciszkańskiej i Sukienniczej15. Reasumując, warsztaty rzemieślnicze rozsiane były po całym mieście, tworząc charakterystyczne skupiska, coraz słabiej widoczne w miarę urbanizacji Krosna. Północną część miasta (tj. ul. Piekarska i Szewska) opanowali szewcy, rzeźnicy i piekarze, natomiast w południowej partii miasta (tj. ul. Sukiennicza i Węgierska) usadowili się sukiennicy i rzemieślnicy metalowi: ślusarze, miecznicy, wędzidlarze i kowale.
Przedmieścia Na zewnątrz od fortyfikacji obronnych Krosna znajdowały się dwa opasające miasto przedmieścia: Niżne oraz Wyżne. Początki przedmieść sięgają czasów lokacji Krosna i akcji kolonizacyjnej Kazimierza Wielkiego w pierwszej połowie XIV wieku16. W czasach średniowiecza przedmieścia spełniały głównie funkcję zaplecza rolniczego, by z czasem stać się obszarem lokalizacji bogatej działalności rzemieślniczej. To tutaj przenoszono uciążliwe dla mieszkańców warsztaty rzemieślnicze: garbarskie, tkackie, garncarsko-kaflarskie, kowalskie i kołodziejskie17. Przedmieście Niżne zlokalizowane było za Bramą Krakowską, w pobliżu północnych odcinków murów miejskich. Zewnętrzną granicę 13 Ibidem, s. 52. 14 Ibidem, s. 60. 15 Ibidem, s. 61. 16 F. Leśniak, Socjotopografia…, op. cit., s. 55, s.111. 17 F. Leśniak, Rzemieślnicy…, op. cit., s. 41.
Zróżnicowanie i specjalizacja korporacji rzemieślniczych miasta… 101
przedmieścia stanowiła rzeka Wisłok oddzielająca je od wsi Białobrzegi. Topografię przedmieścia charakteryzowały przepływające przez nie dwa cieki wodne – Wisłok i Lubatówka – zagospodarowane dla potrzeb miasta. To one wyznaczały także funkcję gospodarczą przedmieść. Dla celów gospodarczych i działalności rzemieślniczej utworzony został sztuczny kanał zwany „młynówką”. „Młynówka” brała swój początek na Wisłoku, a dalej biegła wzdłuż murów miejskich. Kanał zaopatrywał w wodę niezwykle ważne dla życia miasta urządzenia, takie jak młyn, tartak, folusz, blech, a także łaźnię miejską18. Jedną z podstawowych gałęzi przetwórstwa spożywczego w dawnych miastach było młynarstwo19. Krosno posiadało niezwykle dobre warunki hydrograficzne do prowadzenia tego rzemiosła, tym bardziej budzi zdziwienie fakt, iż w pobliżu jego murów pracował tylko jeden młyn. Młyny były na ogół przedsiębiorstwami wysoce dochodowymi, ale w zyskach z krośnieńskiego młyna partycypowały w pierwszym rzędzie władze państwowe, gdyż jego właścicielem był sam król. Królewski młyn wybudowany został najpóźniej w 1461 r. i w swych założeniach prezentował się niezwykle okazale20. Krośnieńscy młynarze przerabiali tu zboża na mąkę oraz śrut słodowy jako półprodukt do produkcji piwa. W kompleksie zabudowań młyna krośnieńskiego znajdowały się także inne urządzenia. Funkcjonował tam tartak, w którym tracze zajmowali się „przecieraniem drewna” na co wskazuje informacja, iż znajdowała się w nim piła „do rzezania kłód”. W kompleksie znajdował się także folusz – urządzenie obsługiwane przez foluszników, a przeznaczone do wytwarzania sukna. Koło folusza zamontował jeszcze pod koniec XV w. protoplasta rodziny Gładkich – Maciej. Dewastacja folusza w drugiej połowie XVI w. postępowała bardzo szybko, co należy wiązać z upadkiem rzemiosła sukienniczego w Krośnie21. Na terenie Przedmieścia Niżnego źródła historyczne umiejscawiają niezwykle istotne przedsiębiorstwo tj. miejski blech. Starszy i większy blech znajdował się przy „młynówce” nad Wisłokiem, mniejszy i późniejszy zlokalizowany był nad Lubatówką. Krośnieńskie blechy posiadają wcześnie potwierdzoną, bo już co najmniej od połowy XV wieku, metrykę22. To tutaj miejscowi blecharze poddawali tkaniny płócienne końcowej obróbce-procesowi bielenia, zmiękczania i prasowania. Blech krośnieński należał do gminy miejskiej i z tego tytułu podlegał nadzorowi urzędu radzieckiego. Przedsiębiorstwo zapewniało wysoki poziom świadczonych 18 F. Leśniak, Socjotopografia…, op. cit., s. 55-56. 19 F. Leśniak, Rzemieślnicy…, op. cit., s. 111-112. 20 F. Leśniak, Socjotopografia…, op. cit., s. 57. 21 Ibidem, s. 58. 22 F. Leśniak, Socjotopografia…, op. cit., s. 58.
102
Łukasz Stachurski
usług i przynosiło miastu sporo dochodów. Blecharze przyjmowali do obróbki płótno nie tylko od członków cechu płócienników, ale także od innych mieszkańców Krosna, jego przedmieść, okolicznych wsi, a nawet z dalszych miejscowości23. Na Przedmieściu Niżnym stosunkowo mało było warsztatów rzemieślniczych. Wśród istniejących dominowały tu pracownie należące do cechu garncarsko-kaflarskiego. Stosunkowo silną reprezentację zawodową w Krośnie stworzyli garncarze-zduni, zapewne już w pierwszej ćwierci XVI stulecia, skoro zostali wymienieni w 1523 r. wśród najważniejszych rzemiosł składających się na dochody wójtostwa krośnieńskiego24. Należy tu podkreślić, iż był to jedyny cech krośnieński, którego żaden reprezentant nie mieszkał w obrębie murów miejskich. Wszystkie domy i warsztaty krośnieńskich garncarzy znajdowały się głównie na Przedmieściu Niżnym. Dlatego też władze krośnieńskie przez długi czas nie uznawały garncarstwa za rzemiosło miejskie, a traktowały je jako rzemiosło wiejskie, odmawiając reprezentacji zawodowej garncarzy i uznania jej praw jako cechu. Krośnieńscy garncarze żyli i produkowali w cieniu rzemieślników skupionych w starszych i bogatszych cechach. Żaden spośród garncarzy nie sprawował funkcji publicznych w mieście25. Wprawdzie nakłady finansowe na urządzenie miejsca pracy były stosunkowo niewielkie, ale też wyroby garncarskie były tanie, ponadto występowała konkurencja ze strony garncarzy wiejskich oraz innych miast. Garncarze krośnieńscy należeli do najuboższej warstwy rzemieślniczej, niestety często popadającej w długi. Kolejną grupę zawodową widoczną na Przedmieściu Niżnym stanowili tkacze-płóciennicy, odnotowani w źródłach już w XV w. W 1501 r. utworzony został cech tkacki, powstały na mocy przywileju rady miejskiej26. Tkacze krośnieńscy stanowili jedno ze słabszych ekonomicznie i organizacyjnie zrzeszeń. Objawem tego stanu rzeczy był fakt zamieszkiwania większości z nich na terenie przedmieść Krosna. Pod względem liczebności rzemieślników cech tkacki prezentował się okazale, zajmując zdecydowanie pierwsze miejsce wśród miejscowych rzemiosł. Niemniej najliczniejsza korporacja w Krośnie nie doczekała się ani jednego przedstawiciela w radzie lub ławie miejskiej. Brak miejsca dla tkaczy we władzach miejskich spowodowany był ich ubóstwem i obowiązującym dla tych stanowisk (nieformalnie co prawda) cenzusem majątkowym27.
23 Ibidem, s. 58. 24 Ibidem, s. 59. 25 F. Leśniak, Rzemieślnicy..., op. cit., s. 82-83. 26 Ibidem, s. 55. 27 F. Leśniak, Rzemieślnicy..., op. cit., s. 56.
Zróżnicowanie i specjalizacja korporacji rzemieślniczych miasta… 103
Na Przedmieściu Niżnym znajdowała się także wytwórnia saletry, należąca do krośnieńskiego aptekarza Pawła Piotrowskiego. Saletra stanowiła podstawowy składnik do wyrobu prochu strzelniczego28. Rozciągające się na południe i zachód od miasta Przedmieście Wyżne było zdecydowanie bardziej rozległe od Niżnego. Przez Przedmieście Wyżne prowadziły dwie główne drogi: pierwsza w kierunku wsi Suchodół, Głowienka i Szczepańcowa, druga w kierunku Sanoka. W zdecydowanej większości były to obszary upraw, folwarków, gospodarstw i ogrodów miejskich, rzadziej tereny łąk i pastwisk29. W zachodniej części Przedmieścia Wyżnego ulokowana została cegielnia miejska, pracująca na potrzeby intensywnie urbanizującego się Krosna30. Tu pozyskiwano odpowiedni surowiec i wypalano materiał budowlany taki jak cegły konstrukcyjne, dachówki oraz cegły dekoracyjne. Wielkość produkcji tego przedsiębiorstwa sięgała w skali rocznej być może nawet setek tysięcy cegieł, o czym świadczy fakt, iż w ciągu zaledwie niecałego miesiąca 1627 r. zdołano tu wytworzyć kilka tysięcy cegieł na potrzeby kościoła parafialnego. W cegielni pracowali rzemieślnicy zwani strycharzami, których władze miejskie obarczały odpowiedzialnością za prawidłowe funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Żaden z odnotowanych w źródłach krośnieński strycharz nie dorobił się większego majątku, a nawet nie uzyskał obywatelstwa miejskiego. Większość z nich mieszkała w skromnych domkach w pobliżu cegielni31. Uzyskiwane dochody nie wystarczały na zabezpieczenie spokojnej egzystencji, toteż uprawiali na własne potrzeby skrawki ziemi, czym bardziej przypominali chłopów niż mieszczan. Stosunkowo słabo udokumentowane zostało w źródłach historycznych funkcjonowanie na Przedmieściu Wyżnym miejskiej huty szkła32. Spotykamy tu rękodzielników zajmujących się rzemiosłem szklarskim i usługami szklarskimi, zarówno vitrearii, tj. wytapiaczy i formierzy szkła jak i fenestrarii, czyli błoniarzy-szklarzy okiennych. Skromne wzmianki źródłowe nie pozwalają na bezsprzeczne przyjęcie tezy, iż w XVI w. na przedmieściu Krosna funkcjonowała huta szkła. Wszak wspomniani vitrearii mogli zajmować się wyrobem ozdób, szlifowaniem i malowaniem naczyń szklanych lub wyrobem luster bazując nie na wytapianym na miejscu szkle, ale wykorzystując półprodukty pochodzące z importu33. 28 Ibidem, s. 87. 29 F. Leśniak, Socjotopografia..., op. cit., s. 65. 30 Ibidem, s. 66. 31 F. Leśniak, Rzemieślnicy..., op. cit., s. 124-125. 32 F. Leśniak, Socjotopografia..., op. cit., s. 66-67. 33 F. Leśniak, Rzemieślnicy..., op. cit., s. 119-120.
Krosno, kolorowy drzeworyt G. Braun, F. Hogenberg Civites orbis terrarum, Kolonia 1597-1618. Ze zbiorów Muzeum Rzemiosła w Krośnie
106
Łukasz Stachurski
Na korzyść m ożliwości istnienia warsztatu produkującego szkło na terenie Przedmieścia Wyżnego wskazywać może nazwa przepływającego tu potoku zwanego Szklanką. Na Przedmieściu Wyżnym najwięcej warsztatów wytwórczych i usługowych posiadali tkacze. Wspominane są także usytuowane tutaj postrzygalnie sukna. Wzdłuż traktu węgierskiego rozlokowani byli przedstawiciele zawodów związanych z usługami transportowymi tj. kołodzieje i stelmachowie34. Zawody te należały do grupy tych, których dochody nie zapewniały wysokiego standardu życiowego. Większość przedstawicieli tych zawodów było mieszkańcami krośnieńskich przedmieść. Stelmachowie trudniący się wyrobem pojazdów konnych, wozów, bryk, sań, powozów i karoc zbyt dla swojej produkcji znajdowali głównie wśród mieszczan i okolicznej szlachty.35 Źródła historyczne wspominają o istnieniu na Przedmieściu Wyżnym także pieców należących do smolarzy oraz węglarzy. Zajmowali się oni suchą destylacją drewna w celu pozyskiwania węgla drzewnego, smoły oraz dziegciu36. Wyrobem oleju roślinnego wytłaczanego z siemienia lnianego, konopnego oraz maku zajmowali się olejarze37.
Podsumowanie Miasto Krosno stanowiło unikalny ośrodek działalności rękodzielniczej, zrzeszający przedstawicieli w licznych cechach i korporacjach rzemieślniczych. Żaden dawny organizm miejski nie mógł sprawnie funkcjonować bez swoich przedmieść. Miasto zamieszkiwali przedstawiciele bogatych cechów, którzy cieszyli się uznaniem i prestiżem wśród mieszkańców. Właśnie ci rzemieślnicy byli najbardziej widoczni na arenie życia publicznego i zawodowego, często sprawując funkcje społeczne w mieście i obejmując stanowiska starszyzny cechowej, a nawet rajców czy sędziów. Rzeźnicy, szewcy, krawcy czy sukiennicy w hierarchii cechowej zajmowali wyższe miejsce od pozostałych korporacji. W mieście zamieszkiwali także rzemieślnicy, których standard życia można określić na poziomie średnim, a więc przedstawiciele rzemiosł metalowych, tkacze czy też piekarze. Najuboższa warstwa rzemieślnicza, np. garncarze-zduni oraz tkacze-płóciennicy, zamieszkiwała przedmieścia krośnieńskie, gdzie łatwiej było 34 F. Leśniak, Rzemieślnicy..., s. 68-69. 35 Ibidem, s. 68 – 69. 36 Ibidem, s. 87. 37 Ibidem, s. 87.
Zróżnicowanie i specjalizacja korporacji rzemieślniczych miasta… 107
utrzymać się ze względu na możliwość korzystania z produktów pochodzących z własnych skrawków ziemi uprawnej. O lokalizacji warsztatów rzemieślniczych decydowały warunki naturalne, topografia, stosunki hydrograficzne, status majątkowy czy też pewne normy społeczno-kulturalne. Zatem w oparciu o te czynniki poza strukturami miasta Krosna lokalizowano podstawowe przedsiębiorstwa komunalne wykorzystujące wodę, takie jak młyn, tartak, folusz czy blech. Na przedmieściach pracowali także rzemieślnicy czerpiący z miejscowych zasobów surowców oraz lokalnych źródeł. I tak, garncarzom z Przedmieścia Niżnego odpowiadało sąsiedztwo wydajnej glinki występującej na brzegach Lubatówki i Wisłoka, a tkacze-płóciennicy korzystali z surowca dostarczanego przez pobliskie wsie – przędzy lnianej i konopnej. Na krośnieńskich przedmieściach lokalizowano rzemiosła, których produkcja ze względu na swoisty charakter tj. hałas lub zapach była uciążliwa dla mieszczan i ich otoczenia. Ponadto te same warsztaty stanowiły spore zagrożenie pożarowe dla zwartej i ciasnej miejskiej zabudowy. Tu zatem funkcjonowała cegielnia i huta szkła, piece do wypalania węgla drzewnego, smoły i dziegciu. Sąsiedztwo głównych szlaków handlowych pozwalało na rozwój swoich usług kowalom, stelmachom i kołodziejom, którzy swoje pracownie także lokalizowali poza obrębem murów. Tutaj mieli możliwość obsługiwania obcej klienteli, wędrującej przez Karpaty, a zwłaszcza wzdłuż traktu węgierskiego. W miarę postępów urbanizacji przedmieścia zyskiwały także na znaczeniu jako zaplecza rolnicze oraz obszary rezerwy budowlanej. Tu krośnieńscy mieszczanie posiadali swoje ogrody, folwarki, gospodarstwa, rzadziej łąki i pastwiska. Swoistą ciekawostkę stanowi tu przykład funkcjonowania na zapleczu miasta warsztatów postrzygaczy sukna, ale tu o lokalizacji nie zadecydowały wyżej wspomniane warunki, ale brak odpowiedniego pomieszczenia w ratuszu miejskim pozwalającego na ustawienie ram postrzygalniczych. Pomimo wielu różnic wynikających z poziomu życia, krośnieńskich mieszczan i przedmieszczan łączyły naturalne związki gospodarcze, prawno-administracyjne, sąsiedzkie, kulturalne, rodzinne i towarzyskie. Jedną z platform współpracy mieszczan i przedmieszczan stanowiły cechy rzemieślnicze, będące dla większości rzemieślników przedmiejskich oparciem organizacyjnym.
Marcin Kowalczyk Muzeum – Orawski Park Etnograficzny w Zubrzycy Górnej
ORAWSKIE ZŁOTO – PŁÓCIENNICTWO I FARBIARSTWO NA POLSKIEJ ORAWIE. Górna Orawa leży u południowych stóp królowej Beskidów – Babiej Góry. Po polskiej stronie jest to skąpy skrawek ziemi, w skład którego wchodzi 14 wsi.1 Trudne górskie warunki gospodarcze i klimatyczne Górnej Orawy zawsze skłaniały jej mieszkańców do poszukiwania zarobku daleko poza rodzinnym domem w obcych, odległych krajach. Ciągła walka z przeciwnościami losu i bój o przetrwanie, nauczyły Orawiaków pracowitości, umiłowania tej skalistej, „ciężkiej” ziemi, a zarazem niesamowitej zdolność szybkiego „odnajdywania siebie” w innych społeczeństwach i kulturach. Problem braku pracy w podbabiogórskich dziedzinach stale zmuszał Orawców do wędrówek po świecie. W dzisiejszych czasach wielu młodych ludzi wyjeżdża nie tylko w głąb Polski, ale również do Niemiec, Austrii, Włoch czy Stanów Zjednoczonych2. W przeszłości również musieliśmy szukać „chleba” poza Orawą. Przykładem tego są właśnie platenicy, czyli płóciennicy, którzy trudnili się rozwożeniem płótna po całej monarchii austro-węgierskiej. Na Górnej Orawie len pojawił się właściwie równocześnie z przybyciem człowieka na te tereny. Świadczą o tym urbarze z szesnastego wieku, gdzie wymienia się daniny na rzecz Orawskiego Komposesoratu w postaci dziewiątej części z każdego całego gruntu lnu czy konopi lub 6 funtów przędzy3. W 1613 roku wyznaczono dla Orawki coroczne daniny
1
E. Kowalczyk, Od orawskiej strony, [w:] Światy Babiej Góry, D. Ptaszycka-Jackowska (red.), Zawoja 2002. s. 169.
2
R. Kantor, Migracje mieszkańców Orawy i ich wpływ na gospodarkę i kulturę regionu, Kraków 1989.
3
M. Gotkiewicz, O płóciennikach na Górnej Orawie, „Lud”, 1954, t. XLI, s. 626.
110
Marcin Kowalczyk
żywnościowe, wśród których wymienia się także 18 wiązek lnu.4 Daniny w postaci wiązek lnu pojawiają się właściwie w wielu innych urbarzach dla różnych orawskich miejscowości. Ukształtowanie terenu Orawy sprzyjało uprawie lnu. Jej łagodnie nachylone stoki ku południu z rwącymi, górskimi potokami i w miarę wilgotnym klimatem pozwoliły na uzyskanie dobrej jakości lnu. Pisze o tym August F. Bernhardt w książce pt. Płóciennictwo z 1842 roku: „Klimat wilgotny i chłodny przede wszystkim lnowi sprzyja i dlatego uprawa lnu rozpowszechniona jest w krajach górzystych, nadmorskich poprzerywanych wieloma rzekami lub kanałami”5.
„Orawskie złoto” miało więc niebywałe znaczenie i było cenne zwłaszcza, że wymagało ogromnych nakładów pracy zarówno podczas jego dojrzewania, jak i później w trakcie samej obróbki. Na Orawie, gdzie występują liczne potoki wpadające do rzeki Orawy, len poddawano przeważnie moczeniu. Rozkład kleju roślinnego zachodzi tu przy udziale bakterii, a nie jak w wypadku roszenia przy udziale pleśni. Wykorzystywano naturalne cieki wodne, strugi, rzeki lub sadzawki i oczka wodne. Słomę lnianą nosiło się do najbliższej strugi, układało na dnie i obciążano kamieniami, by cała słoma lniana pozostała zanurzona. W Chyżnym kopano specjalne moczydła, w których układano len. Następnie ponownie go suszono, zwykle na orawskich przedwyscach, czy w chlebowych piecach.6 W Roczniku Podhalańskim z 1979 r. ks. Józef Buroń pisał: „(…) najważniejszym zimowym zajęciem ludności na Orawie jest wyrób płótna” 7. Dzisiaj, kiedy właściwe tkactwo nie istnieje, trudno uwierzyć, że w XVIII wieku Orawa zajmowała drugie miejsce po Spiszu pod względem produkcji płótna. Wojny tureckie i rozbicie polityczne Węgier zniszczyło przemysł włókienniczy. Początkowo wieś produkowała płótno wyłącznie na własne potrzeby, z czasem jednak produkcja wzrastała. W 1712 roku zanotowano w spisie rzemieślników 34 tkaczów z Górnej Orawy. W Lipnicy Wielkiej (Dolna Lipnica) 5, w Podwilku, Rabczy, Lipnicy Małej (Horna Lipnica) po 4, w Piekielniku, Jabłonce, Bukowinie po 3.8 Następne lata przyniosły dalszy 4
T. M. Trajdos, Parafia katolicka w Orawce w XVII wieku, [w:] Spotkania Orawskie, Cz. Robotycki (red.), Zubrzyca Górna 1995, s. 26.
5
F. Berhard, Płóciennictwo, Warszawa 1842.
6
U. Janicka – Krzywda, Obróbka włókna, [w:] Kalendarz 2003, s. 42; Bernhard, op. cit., s. 131.
7
J. Buroń, Wyrób płótna na Orawie, „Rocznik Podhalański”, 1979, t. 2, s. 201.
8
P. Horváth, Remioslo a obchod na Oravev 18 storoci, „Zbornik Oravskeho Muzea”, 1971, nr. 2, s. 60; E. Benusova, Nove smery v tkacskej produkcii na Orave v Sucastnosti.
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie. 111
rozwój tkactwa, o czym świadczy urbarz z 1751 roku, w którym wymienia się 266 profesjonalnych tkaczy9. Największym ośrodkiem tkactwa, według tego spisu, była Jabłonka – 65 tkaczy i Lipnica Wielka (Dolna) – 52 tkaczy. O wiele mniej występowało ich już w Orawce – do 24, w Lipnicy Małej (Hornej) – 18, w Chyżnym – 13 i Piekielniku – 12.10 W XIX wieku na jeden dom orawski przypadało średnio 175 metrów11, a całość oszacowano na ponad 2 miliony metrów. Nie dziwi więc, że płótno w tamtych czasach było niezwykle cenione. Świadczy o tym między innymi to, że młoda mężatka w posagu dostawała tzw. kęski, czyli bale płótna. Zdarzało się, iż zamożne młode panny dostawały aż 50 kęsów płótna, czyli 1875 m12. Bardzo ważnym etapem w produkcji płócienniczej było blicharstwo, czyli bielenie tego materiału. Na Orawie wykorzystywano w tym celu wodę z orawskich potoków i rzek. Niegdyś całe połacie łąk wyścielone były płótnem. W Jabłonce, w części która do dzisiaj nazywana jest „u Dzikich” zajmowano się tym na bardzo dużą skalę. Ogromne płócienne zwoje prano w rzece, pomagając sobie przy tym cepami, a następnie rozwijano je nad potokiem, polewano i suszono je na słońcu. Te ogromne ilości blichowanego płótna, rozścielonego nad potokiem trzeba było pilnować również nocami. Za bielenie 50 ryfów płótna, czyli ok. 80 cm płacono 60 grajcarów13. Batikowy druk tkanin pojawił się w wieku XVI w Anglii i Holandii, a w drugiej połowie XVII wieku, z tych podróżniczych krain, rozpowszechnił się po całej Europie. Na Orawę zaś dotarł z Moraw i Śląska, a pierwszymi drukarzami tutaj byli przede wszystkim Niemcy14. Batik jest techniką druku, w której za pomocą klocków drukarskich odciska się masę izolacyjną mającą za zadanie nie dopuścić do materiału farby podczas procesu farbowania15. Dlatego druk na płótnie wymagał odpowiedniego przygotowania i wiedzy. Używano przy tym wszelkiego rodzaju kadzi, stołów i klocków drukarskich oraz farb. Formy drukarskie wykonywano z dwóch drewnianych części. Na spodnią warstwę z wzorem służącym do odbijania wykorzystywano twarde drewno jak gruszka, orzech, lub klon natomiast wierzchnia część, używana jako uchwyt, wykonywana była zwykle z sosnowej lub jodłowej deski. Tak skonstruowane klocki, z dwóch różnych 9
I. Turnau, Moda i technika włókiennicza w Europie od XVI do XVIII wieku, Wrocław 1984, s. 93.
10 Ibidem. 11 W. Josowa, Pasterstwo na polskiej Orawie, Wrocław 1972. 12 Ibidem. 13 Ibidem. 14 R. Reinfuss, Polskie druki ludowe na płótnie, Warszawa 1953, s. 13. 15 Ibidem.
112
Marcin Kowalczyk
kawałków drewna miały zapobiegać ich paczeniu. Formy miały zazwyczaj kształt kwadratu lub prostokąta albo mniejszych, wąskich części wykorzystywanych do uzupełnienia odbijanego wzoru. W XVIII wieku weszły w użycie klocki, w których skomplikowane wzory wykonywano z mosiężnych sztyfcików i blaszek (również w Lipnicy Wielkiej). Klocki drukarskie wykonywane były w dużej mierze przez profesjonalne zakłady, z których rozchodziły się po różnych farbiarniach całej Europy16, ale co zdolniejszy farbiarz lub miejscowy rzeźbiarz również potrafił wykonać takie formy. Górne Węgry, a w tym Orawa zaopatrywały się w klocki z Moraw i pogranicza morawsko śląskiego. Drukarze ze Slanicy zaopatrywali się w mieście Neutitschein, czyli Nowym Jiczynie. Najważniejszym i najtrudniejszym etapem w batikowym drukowaniu było przygotowanie masy izolacyjnej, od której zależał końcowy efekt farbowania materiału. Dlatego przepisy na tę masę były pilnie strzeżone i okryte zawodową tajemnicą. Istniały dwa rodzaje masy. W pierwszym, masa izolacyjna w postaci wosku, gliny czy krochmalu, dzięki swej strukturze i nieprzenikliwości nie dopuszcza farby do izolowanego fragmentu tkaniny. W drugim wykorzystywano już wiedzę chemiczną i tutaj masa działała jako silny środek utleniający, powodujący rozkład indyga17. Istniały również przepisy, które łączyły te dwa sposoby, w skład których wchodził kaolin, guma arabska, octan ołowiu, siarczan ołowiu, siarczan miedzi, ałun, smalec oraz odpowiednia ilość wody18. Zadrukowane masą izolacyjną w różnorodne wzory płótno zanurzano w kadzi z roztworem indyga za pomocą okrągłego lub kwadratowego wieszaka spuszczanego na linie. Po wyjęciu materiału z farby biel indygowa utleniała się dając tkaninie różne odcienie koloru niebieskiego, aż do granatowego. Wpływ na kolor miały tutaj również czas i gęstość użytej farby. Następną czynnością było płukanie tkaniny w roztworze witriolu lub w wodzie z kwasem siarczanym, a także pranie w zwykłej wodzie, co miało usunąć masę izolacyjną19. Później materiał ten suszono i maglowano ręcznie lub za pomocą dużych magli napędzanych końmi. Z powodu zużywania dużej ilości wody farbiarnie lokalizowane były przeważnie niedaleko rzek – przykładem może być farbiarnia w Orawce. Już w 1728 roku istniały trzy farbiarnie na Orawie. Dwie w Slanicy i jedna w Jabłonce. W urbarzu z tegoż roku przy Jabłonce wymienia się farbiarnie i magiel z rocznym zyskiem 15 złotych20, a pięćdziesiąt sześć 16 R. Reinfuss, Polskie druki…, op. cit., s. 54. 17 Ibidem. 18 J. Vydra, Z dejin modrotisku, „Veci a lidie”, 1951, s. 227. 19 R. Reinfuss, op. cit., s. 83. 20 P. Horváth, K dejinám Oravskeho Platenictva Sukennictva, „Zbornik Oravskeho Muzea”, 1968.
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie. 113
lat później w 1784 r. powstaje następna, której właścicielem jest Matej Grotovsky21. Na całej Orawie do końca XIX wieku było tych zakładów farbiarskich ponad pięćdziesiąt. Na Górnej Orawie znajdowały się: dwie w Jabłonce (z 1728 r., 1784 r.)22, w Lipnicy Małej23 i Wielkiej (założona w 1847 r.)24 oraz w Orawce, którą założył Jan Bernolak w 1815 r. Prawdopodobnie w roku 1845 właścicielem tej farbiarni został Ignac Harbich, który posiadał również magiel napędzany kieratem konnym25. Po roku 1825 budowanie farbiarni było już tylko sporadyczne, a w 1850 r., kiedy powoli kończył się złoty okres płóciennictwa, funkcjonowało jedynie 18 tego typu zakładów w tym regionie. Po farbiarni w Orawce pozostał do dziś murowany budynek zlokalizowany w pobliżu XVII-wiecznego, drewnianego kościoła26. Dokładnie nie wiadomo kto, kiedy i w jakim celu go postawił. Jedyne co wiemy na pewno to, że w 1815 r. pracował w niej Jan Bernolák ze Slanicy. Według znanego badacza Mariana Korneckiego w tym budynku miała się mieścić komora celna, która pochodzi prawdopodobnie z wcześniejszego okresu niż XVIII wiek27. Natomiast pojawiły się również hipotezy, że budynek ten powstać mógł już w 1690 roku28. W Lipnicy Wielkiej (Dolnej) właścicielem farbiarni był Abraham Hell29. Według informatorów istniał tutaj jeszcze jeden taki obiekt. Bardzo popularny i modny stał się druk batikowy, który razem z barwieniem indygo pozwalał uzyskać modre tkaniny z drobnymi, białymi kwiatuszkami lub geometrycznymi wzorami. Także orawskie elegantki zaczęły masowo zanosić swoje płótna domowej roboty do słynnych farbiarni działających tak w całej Górnej jak i Dolnej Orawie, czyli do Orawki, Bobrowa, Slanicy, czy na Podhale do Chochołowa. Nabywano też gotowe tłoczeliny30, czy farbanice, czyli spódnice i materiały już nadrukowane. Dziewczęta i młode kobiety nosiły gorsety szyte z wełnianej tkaniny (z szafotu lub delinu) początkowo jednobarwny, później także drobny, kwiatowy wzór. W pasie gorsety miały doszytą falbanę, ozdobioną czarną taśmą naszytą z przodu, przy szyi, na ramionach i u dołu. Nazywano je na Orawie prucnikami, a krój starszych 21 Ibidem. 22 Ibidem. 23 R. Reinfuss, op. cit. 24 P. Horváth, op.cit. 25 R. Kantor, Farbiarnia Jana Kleina w Orawce, „Orawa”, 1998, nr. 36, s. 155-159. 26 Ibidem, s 156. 27 Ibidem, s. 156. 28 Z. Rak, Ludowe druki na płótnie z Podtatrza, Zakopane 2008, s. 1. 29 http://www.slanica.wbl.sk/Vyznamni-slanicki-dejatelia.html. 30 E. Starek, Strój orawski, [w:] Atlas Polskich Strojów Ludowych, Część V, Małopolska, 1966. z. 11, s. 30.
114
Marcin Kowalczyk
był odmienny od późniejszych. Zapinano je na metalowe, srebrne guziki, a później na białe stożkowe produkowane z masy31. Rozwój tkactwa i farbiarstwa na Orawie pociągnął za sobą powstanie nowej warstwy społeczności górali-kupców, którzy handlowali płótnem. Handel płótnem odbywał się również na przykościelnych targach w Orawce i Jabłonce. Istnieli tzw. „gazdowie”, którzy skupowali duże ilości płóciennych materiałów oraz „kupcy” najmujący się do rozwożenia płótna po różnych targach węgierskich. Otrzymali oni od Marii Teresy patent gwarantujący im wolność uprawiania tego zawodu. Płóciennicy ci wybierali się w dalekie strony początkowo pieszo, niosąc swój towar na plecach. Jednak później, gdy stan dróg i bezpieczeństwa poprawił się, zaczęli rozwozić płótno wozami. Po Nowym Roku w lutym lub marcu wyjeżdżały z Orawy długie ciągi wozów na południe; sprzedawszy towar z początkiem grudnia wracano do domów. Jeździli oni nie tylko po węgierskich miastach, ale także poza granice cesarstwa do Rumunii, Rosji, na Bałkany, do Małej Azji, a nawet ślad ich odkryto w Egipcie koło Aleksandrii. Do tych dalekich podróży potrzebne były wszelkie pozwolenia, a przede wszystkim paszporty. Ciekawym dokumentem znajdującym się w zasobach archiwum Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem jest paszport wydany w 1843 roku dla handlującego płótnem sołtysa z Zubrohlawy, Ignacego Czernika i trzech jego towarzyszy udających się z towarem na dwóch wozach przez komitaty: Liptów, Spisz, Szarysz, Abauj do Kraju Zaściańskiego i Siedmiogrodu. Wystawcą tego dokumentu był Józef Moniak, drugi wiceżupan orawski, który w tymże piśmie „poleca kupców opiece miejscowych władz na terenach przez które będą przejeżdżać”32. Zwoje tego materiału oraz motki przędzy sprzedawali tam w niedzielę i dni świąteczne. Platenicy, bo tak owych kupców nazywano, byli ludźmi niezwykle operatywnymi i zaradnymi. Wykorzystywali, wiec glejt cesarzowej Mari Teresy z 1765 roku, który udzielał im swobody w handlowaniu. Na Górnej (polskiej) Orawie tym zawodem zajmowali się szczególnie Lipniczanie. W 1728 roku zanotowano w spisie danin, że mieszkańcy Lipnicy Dolnej (Niżnej) oprócz rolnictwa zajmują się sprzedawaniem płótna, nici i lnu po całym kraju33. Wędrówki tych orawskich „płócienników” były niezwykle dalekie i niebezpieczne, ale przynosiły spory dochód. Handlowali po całym dawnym Królestwie Węgierskim docierając nawet do Turcji, Egiptu. Lipniczanie zaś „…wozili płótno do Stolneho Belehradu (Stuhl weissenburg=Szekesfehervár), Duna-Földvár i Miskolca…”34. Odzienie tych 31 Ibidem, s. 33. 32 K. Balas, J. Roszkowski, Materiały źródłowe do dziejów rodziny Moniaków, Zubrzyca Górna 2007, s.70. 33 A. Kavuliák, Historicky Miestopis Orawy, Bratislava 1955. 34 M. Gotkiewicz, O płóciennikach na Górnej Orawie, „Lud”, 1954, t. XLI, s. 633.
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie. 115
kupców zaczynało się powoli odróżniać od pozostałej części mieszkańców Orawy. Bogaci gazdowie mieli paradne stroje, kamizelki ze srebrnymi gombikami (tzn. guzikami), nosili się prawie, że miastowo. Swym strojem chcieli pokazać bogactwo jaki i pozycję społeczną, a zarazem kreowali też pewien styl w modzie Orawiaków. Ludwik Pietrusiński w opisie pt. Podróże przejażdżki i przechadzki po Europie wydanej w 1845 r. zachwycał się odwagą i przedsiębiorczością orawskich płócienników.35 „Jest to praktyczna europejska szkoła. Czemuż nie jestem poetą abym uczcił tę czynność, ten przemysł, tę przytomność umysłu i odwagę. Każdy z wędrujących mówi kilkoma językami. Są tacy, co ich umieją i ze 6. Kto może poznać lepiej kraj i ludzi, jak domokrążni, patrzący na wszystkie stosunki rodzin, majątku i skłonności? Kto zna lepiej topografię i statystykę od tych co własna stopą kraj cały zmierzyli? Co za uczciwość, co za kredyt, co za szybkość pewność w rachunku, co za dobra wiara istnieć musi między temi spółkami i stowarzyszeniami bez wexslów, sądów handlowych i podwójnej buchalterii, kiedy spółki i stowarzyszenia bez bankructw wieki przetrwały”.36
Przykładem tego może być weksel wystawiony w 1844 roku w Segedynie przez Ignacego Moniaka dla kupca handlującego płótnem Macieja Balasa. Weksel ten został spłacony przez Franciszka Moniaka, starszego brata w Bobrowie 6 kwietnia 1844 roku37. Dokument ten świadczy również, że płócienników często wykorzystywano jako swego rodzaju „pocztę”, dzięki której utrzymywano kontakty z krewnymi. Tak właśnie uczynili rodzice Ignacego Moniaka, który kształcił się w liceum w Segedynie. Z drugiej znowu strony w wielu wspomnieniach odnajdujemy glosy mówiące o ogromnym trudzie i niebezpieczeństwie tego zawodu. W książce Antona Habovśtiaka Oravci o swojej minulosti jest fragment wspomnienia Jana Kubania z Usti nad Oravou: „Dwanaście lat miałem, kiedy zacząłem płóciennikować. Chodziłem do Baćki z Płóciennikiem Galosom pochodził z Zubrohlavy, a jego ojciec z Osady. Poszedłem pierwszy rok do Baćki, teraz jest to w Jugosławii. Główne miasto tam jest Sobotica. 35 L. Pietrusiński, Podróże przejażdżki i przechadzki po Europie, Warszawa 1845. 36 Ibidem. 37 K. Balazs, J. Roszkowski, op. cit., s. 71.
116
Marcin Kowalczyk (…) Najgorzej mi było, gdy byłem pomocnikiem. Chodziliśmy wtedy po Węgrzech, do Rumunii, dużo tam wycierpieliśmy. Gdy były wielkie zimy, spaliśmy w sieni, a niekiedy nawet przy wodzie. Trzeba było pilnować towaru. A kiedyśmy się rano obudzili byliśmy pokryci śniegiem”.38
Handel płótnem doprowadził wielu ludzi do wzbogacenia się i stworzenia społeczno-ekonomicznej elity. Przejawem tego było budowanie przez nich murowanych domów o specyficznym stylu: grubych murów, łukowym sklepieniu, z zastosowaniem gzymsów, lizen, których uproszczone formy są odległym nawiązaniem do klasycyzującego baroku. Samodzielni płóciennicy ubierali się nawet z miejska, różniąc się od pozostałych mieszkańców wsi. Główne zyski z handlu płótnem czerpały wsie w powiecie namiestowskim, jednakże w miejscowościach powiatu trstyńskiego, takich jak Lipnica Wielka, Orawka i Jabłonka znajdziemy przykłady materialnego wzbogacenia się w postaci murowanych domów. Początkiem końca handlu płótnem na Orawie były zarządzenia węgierskie, które pozwalały działać tylko kupcom koncesjonowanym albo wytwórcom. W związku z tym po roku 1890 część handlarzy zaprzestała działalności, część przeszła do stanu kupieckiego. Rozwój przemysłu i upadek lokalnych farbiarni ostatecznie zniszczył handel płótnem, choć uprawa lnu i konopi na tym obszarze była jeszcze kontynuowana.
38 A. Habovśtiaka, Oravci o swojej minulosti, Martin 2006.
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie. 117
Bielenie płótna, archiwum prywatne
Klocek drukarski, Fot. Archiwum Muzeum OPE w Zubrzycy Górnej
118
Korespondencja z wytwórcami klocków i maszyn drukarskich (ze zbiorów prywatnych Miroslva Hajducika) Fot. Archiwum Muzeum OPE w Zubrzycy Górnej
Marcin Kowalczyk
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie. 119
Korespondencja z laboratorium chemicznym w Budapeszcie 1912 r. (ze zbiorów prywatnych Miroslva Hajducika), Fot. Archiwum Muzeum OPE w Zubrzycy Górnej
120
Marcin Kowalczyk
Budynek farbiarni w Orawce, Fot. Archiwum Muzeum OPE w Zubrzycy Górnej
Rodzina z Orawki, fot. Eugeniusz Stercuła, Fot. Archiwum Muzeum OPE w Zubrzycy Górnej
Orawskie złoto – płóciennictwo i farbiarstwo na polskiej Orawie. 121
Chyżne – dom rodzinny Prof. Stefana Łaciaka, Fot. Archiwum Muzeum OPE w Zubrzycy Górnej
Barbara Rosiek Muzeum Miejskie w Żywcu
W ŚWIECIE DREWNIANYCH ZABAWEK LUDOWYCH. ŻYWIECKI OŚRODEK ZABAWKARSKI – DAWNE WYROBY I ICH WYTWÓRCY. Drewniane, kolorowe bryczki z czerwonymi konikami oraz wielobarwne ptaszki kojarzą nam się dzisiaj głównie ze sklepikami, w których nabyć można wyroby regionalne oraz z kiermaszami sztuki ludowej towarzyszącymi różnym imprezom folklorystycznym czy okazjonalnie świętom dorocznym. Zobaczyć je można na muzealnych wystawach czy w publikacjach poświęconych zabawkom ludowym. Były i są symbolem żywieckiego zabawkarstwa ludowego. Wyrób drewnianych zabawek ludowych cechuje przede wszystkim południowe i wschodnie rejony Polski. Tradycja ich wykonywania związana jest z takimi ośrodkami zabawkarskimi, jak żywiecki, myślenicki, kielecki, rzeszowski, lubelski, podlaski i krakowski. Wśród nich jednym z największych (uważanym również za najstarszy1) jest ośrodek żywiecki, w którym tradycje zabawkarskie sięgają początku XIX wieku. Jego nazwa wywodzi się od nazwy regionu, w którym znajdują się wsie związane z wyrobem wyróżniających je zabawek. W miejscowościach takich jak Koszarawa, Przyborów, Pewel Mała, Pewel Wielka, Kurów, Hucisko, Lachowice, Stryszawa, Kuków i Krzeszów, leżących między Żywcem a Suchą Beskidzką, u podnóża pasma Babiej Góry, wyrabiano zabawki o zbliżonym asortymencie, formie, kolorystyce i zdobnictwie. Zasoby źródłowe na temat żywieckiego ośrodka zabawkarskiego są różnorodne. Spośród materiałów publikowanych należy wymienić pozycje 1 A. Mączyńska, Rozwój ludowego ośrodka zabawkarskiego na Żywiecczyźnie, „Karta Groni”, 1985, nr XVIII,
s. 107.
124
Barbara Rosiek
o charakterze monograficznym, takie jak Tadeusza Seweryna Polskie zabawki ludowe (Kraków 1960), Teresy Lewińskiej Kolorowy świat zabawek (Kielce 1995) czy Jana Bujaka Zabawki w Europie (Kraków 1988). Cennych informacji dostarczają artykuły prasowe oraz teksty publikowane w różnych periodykach. Do najstarszych należy artykuł Przemysł drzewny w Koszarawie autorstwa Seweryna Udzieli, opublikowany w 1921 roku w czasopiśmie „Przemysł i rzemiosło” (R.1, Nr 2, s. 79-82). Szczegółowych informacji na temat historii żywieckiego ośrodka zabawkarskiego wraz z charakterystyką wytwórczości dostarczają artykuły Anny Mączyńskiej opublikowane w żywieckim periodyku zatytułowanym „Karta Groni”, a mianowicie Współczesne ludowe zabawki żywieckie (Nr XII, 1984, s. 87-122) oraz Rozwój ludowego ośrodka zabawkarskiego na Żywiecczyźnie (Nr XIII, 1985, s. 107-119). Zagadnienia te omawia również Małgorzata Oleszkiewicz, na przykład w tekście Ośrodek zabawkarski w Stryszawie i Lachowicach, znajdującym się w „Roczniku Babiogórskim” z 2002 roku (T. 4, s.197-213). Informacje na ten temat znaleźć można także w publikacjach wydawanych przez różne instytucje, wśród których należy wymienić Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej, Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie czy Gminny Ośrodek Kultury w Stryszawie. O żywieckich zabawkach pisali także Dorota Ząbkowska, Ryszard Kantor, Ryszard Zięzio, Barbara Rosiek. Wśród archiwaliów o tej tematyce przede wszystkim należy wymienić materiały Pracowni Badania Sztuki Ludowej Polskiej Akademii Nauk Oddział w Krakowie, znajdujące się obecnie w archiwum krakowskiego Muzeum Etnograficznego2 oraz archiwalia Muzeum Miejskiego w Żywcu. Pokaźne zbiory zabawek znajdują się w zbiorach muzeów etnograficznych w Krakowie, Warszawie, Toruniu, w muzeum żywieckim oraz Muzeum Zabawkarstwa w Kielcach. Największą kolekcję, w skład której wchodzą najstarsze zachowane obiekty pochodzące z początku XX wieku, w tym pojedyncze wzory nie powtarzane w powszechnym wyrobie, posiada muzeum krakowskie.3 Zanim żywieckie zabawki stały się dominującym czy w drugiej połowie XX wieku samodzielnym wyrobem, wytwarzane były tutaj jako produkt uboczny przy wykonywaniu przedmiotów użytkowych. Już w XVII wieku Żywiecczyzna znana była z wyrabiania drewnianych sprzętów gospodarskich. Domowy przemysł drzewny rozwijał się w rejonach ubogich pod względem rolniczym. Gorszej jakości ziemie w niewielkich, małorolnych, 2
Materiały zebrane zostały podczas badań prowadzonych na Żywiecczyźnie w 1953 roku przez pracowników Zakładu Badania Plastyki, Architektury i Zdobnictwa Ludowego Państwowego Instytutu Sztuki.
3
Patrz: M. Oleszkiewicz, Ośrodek zabawkarski w Stryszawie i Lachowicach, „Rocznik Babiogórski”, 2002, t. 4, s. 211-214.
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 125
usytuowanych w wyższych partiach terenu gospodarstwach, nie wszystkim rodzinom zapewniały byt. Natomiast dostępność drewna jako surowca dawała możliwość wyrobu podstawowych przedmiotów i sprzętów gospodarskich nie tylko na własne potrzeby, ale także na sprzedaż. Wśród wsi związanych z wytwarzaniem drewnianych przedmiotów użytkowych prym wiodła Koszarawa. Jak wynika z materiałów źródłowych w Koszarawie w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku działalność ta była powszechna. „Wyrobem towaru drzewianego – jak tu mówią – zajmuje się każdy, kto ma odpowiednie narzędzia i zdolności w tym kierunku, przeważnie mężczyźni, ale także wiele dzieci, a niekiedy kobiety. Mniej więcej na dziesięć rodzin, cztery do pięciu zatrudnionych jest tym przemysłem domowym. Zwykle ojciec lub starszy syn obrabia większe, trudniejsze przedmioty a młodzi chłopcy od 12 lat prawie robią drobniejsze rzeczy.(…) Pracują tylko w zimie, lecz biedniejsi, którzy mają mało roli nie schodzą i w lecie z dziadka(…) Koszarawianie wyrabiają sprzęty domowe i wiele naczyń i narzędzi gospodarskich oraz zabawek. I tak dzieciom do zabawy robią: koniki, wózki, taczki, kolebki, skrzyneczki, trzeszczadła (rzegotki) i karuzele (… ) W ogóle liczbę pracujących w tym przemyśle można oznaczyć na 1200 osób”4– napisał w 1921 roku Seweryn Udziela.
Wykonywane tutaj wyroby zaspokajały prawie wszystkie potrzeby w gospodarstwie domowym i rolnym na dość dużym obszarze. „Starzy miejscowi gazdowie opowiadają, że przed laty każdy dla siebie robił (…) sprzęty i naczynia, a kto nie umiał prosił sąsiada, a ten zimową porą zaspokajał prośby krewnych i kumów. Wszyscy trudnili się rolnictwem i chowem bydła. Zaledwie sześć do ośm rodzin biedniejszych, których skromne gospodarstwo wyżywić nie mogło, wyrabiali towar na sprzedaż i chodzili z nim po jarmarkach lub od domu do domu po wsiach i miasteczkach(…)”5
W handlu domokrążnym oraz na targach i jarmarkach wyroby koszarawskie pojawiały się w ówczesnych powiatach żywieckim, bielskim, 4 S. Udziela, Przemysł drzewny w Koszarawie, „Przemysł i rzemiosło”, 1921, R.1, s. 79. 5 Ibidem., s. 82.
126
Barbara Rosiek
wadowickim, krakowskim, chrzanowskim. Ze swoim towarem wytwórcy docierali także na Górny Śląsk i Śląsk Cieszyński. Sprzedażą zajmowali się członkowie rodziny, głównie kobiety, czasami z pomocą dzieci. Natomiast na odpustach nawet w odległym Krakowie tutejsze zabawki pojawiały się dzięki zawodowym handlarzom, ponieważ Koszarawianie uważali taką sprzedaż za obrazę uczuć religijnych.6 Chociaż z wyrobów drewnianym słynęła Koszarawa, wykonywano je także w pobliskich wsiach. Trudno jednoznacznie określić kiedy i w których miejscowościach na Żywiecczyźnie zaczęto wyrabiać pierwsze zabawki.7 Ich wyrób w poszczególnych wsiach przechodził w różnych okresach różne etapy nasilenia. W XIX wieku dorywczo robiono zabawki w Koszarawie i Pewli Małej, następnie w Lachowicach, Hucisku, Stryszawie, Kukowie i Krzeszowie. W 1 ćwierci XX wieku dominowała Koszarawa, ponadto wyrób istniał w Lachowicach i Pewli Małej. Po 1945 roku Koszarawa ustąpiła miejsca Lachowicom. Współcześnie wytwarzane są przede wszystkim w Stryszawie, Lachowicach i Pewli Wielkiej. Żywieckie zabawkarstwo rozsławiły w Polsce wspomniane na wstępie bryczki z konikami zwane karetkami oraz stryszawskie ptaszki. W okresie od 2. połowy XIX wieku do czasów współczesnych – przez ponad 150 lat – wykonywano tutaj oprócz bryczek i ptaszków, także kołyski zwane kolybkami, grzechotki nazywane scyrkowami, skrzyneczki, taczki, łóżeczka dla lalek, wózki drabiniaste, koniki, karuzelki, wojsko (żołnierzyki), ptaki klepoki czy kogutki dzióbate, konie na biegunach oraz inne mniej powszechne formy, takie jak koziołki czy bardziej współczesne typu wózek dla lalek. Najbardziej reprezentatywnym dla Żywiecczyzny zabawkom warto w tym miejscu poświęcić nieco więcej uwagi. Karetki, czyli bryczki z konikami wyrabiano tutaj prawdopodobnie już na początku XIX wieku. Trudno obecnie stwierdzić gdzie powstała pierwsza tego typu zabawka. Niewątpliwie w 2. połowie XIX wieku bryczki wykonywano w Kukowie, Lachowicach i Hucisku. Początkowo były w naturalnym kolorze drewna i posiadały proste kształty skrzyń. Z czasem zaczęto je malować farbami anilinowymi. Skrzynie malowano głównie na fioletowo (używając barwnika błękitno-fioletowego) i ozdabiano zgeometryzowanym, ryzowanym ornamentem o motywie gwiazdy sosrębowej, kraty czy miotełki. Z czasem do zabawek tych zaczęto stosować także kolor zielony i żółty. Do malowania koni używano farby o barwie buraczkowej. Konie przy bryczkach nazywano capami ze względu na ich kształt – były toporne, miały duże brzuchy i krótkie nogi. 6 Oleszkiewicz M., op. cit., s. 203. 7 Rozważania na ten temat prowadzi Anna Mączyńska, patrz: A. Mączyńska, Rozwój ludowego ośrodka
zabawkarskiego, op.cit., s. 107-118.
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 127
Twórcą tradycji wyrobu kolorowo malowanych ptaszków był Teofil Mentel ze Stryszawy. Tadeusz Seweryn w publikacji Polskie zabawki ludowe napisał: „Zdarzyło się w r. 1888, że biedny 12-letni chłopak, Teofil Mentel (1876-1946) ze Stryszawy, szukając służby trafił do pustelnika w Kalwarii i u niego pozostał już na długo. Sprzątał mu celę, nosił wodę i drwa, a w wolnych chwilach pomagał w wyrobie dewocjonaliów. Po odsłużeniu sześciu lat zatęsknił za domem. Zebrawszy na odwagę – Jo juz póde – powiada – do ojców! Pustelnikowi markotno było wyzbywać się zdolnego pomocnika, ale rad nie rad pobłogosławił go na drogę, a na pamiątkę dał mu kolorowy atlas ptaków. Przyszedł do domu, a rodzice pytają go – Cegoś się tam naucył? – Nie wiedział co im odpowiedzieć, ale po chwili roześmiał się i pokazując podarunek od pustelnika rzecze: Będę takie ptoki robił (…)”8.
Zamysł ten zrealizował około 1900 roku: „Gdy na jarmark w Suchej przyniósł tego barwnego ptactwa kopiaty koszyk i migiem wszystko sprzedał, odtąd już i bracia jego, Józef i Michał „wzięli się” do ptaszków. Kiedy zaś ożenił się, strugała z nim ptaszki jego żona, a małoletnia córka bawiła się w malarkę”9.
Teofilowi Mentlowi przypisuje się ustalenie charakterystycznej formy tego wyrobu w zakresie kształtu, kompozycji, kolorów i sposobu zdobienia. Niekwestionowanym centrum wytwarzania ptaszków do dzisiaj jest Stryszawa, niemniej strugano je także w innych miejscowościach, na przykład w Lachowicach czy Koszarawie. Okres międzywojenny przyniósł wiele zmian w żywieckim zabawkarstwie. Dotychczasowi wytwórcy drewnianych przedmiotów użytkowych utracili wielu odbiorców na skutek konkurencyjnych wyrobów fabrycznych. Skupili się zatem na wytwarzaniu zabawek, wprowadzając wiele innowacji, a także nowych form. Przykładając większą wagę do jakości i wyglądu wyrobów zaczęli ozdabiać je ornamentem malowanym, wykorzystując także motywy roślinne. Wtedy pojawiły się wymienione wcześniej zabawki ruchome, jak karuzelki, dziobiące ziarno kogutki czy ptaszki na 8 T. Seweryn, Polskie zabawki ludowe, Kraków 1960, s. 110. 9 Ibidem, s. 111.
128
Barbara Rosiek
kiju klepiące skrzydełkami. W latach 30. Alojzy Porzycki z Lachowic wykonał karuzelę na wzór zabawki, którą kupił na targu w Suchej Beskidzkiej. „Jego karaselki były to osadzone na dyszelku dwa kółka, które obracając się wprawiały w ruch obrotowy dwa poziome krążki z konikami” – napisał Tadeusz Seweryn10.
Oprócz karuzelek pchanych przy użyciu kija wykonywano także inne formy tej zabawki. Tarcze z figurkami lub konikami, nieraz także z latarnią osadzano na desce na kółkach, przed nimi umieszczano jednego lub dwa koniki. Karuzelki wprawiano w ruch ciągnąc zabawkę na sznurku. Ruchome klepoki czy dziobiące ziarno kurki zaczęto wyrabiać około 1933 roku. Inspiracją prawdopodobnie były zabawki z fabryki w Leżajsku, jednak wzorów nie przejmowano mechanicznie. Na przykład Władysław Sternal z Koszarawy przerobił nieokreślonego bliżej ptaka na czubatą jemiołuszkę, zaś żeby przy uderzaniu nie pękały skrzydła zmienił im kształt na bardziej podłużny. W latach 30. XX wieku pojawiły się także innego typu konie malowane na żółto lub czerwono. „Wedle relacji ludowej model tych wyścigowców zwanych przez Anielę Biegun byckami przywiózł skądś handlarz Józef Ferber z Koszarawy, który otrzymał je od Franciszka Pająka z Lalikówki, Pająk zaś od Władysława Gacha z Koconia itd. Moglibyśmy długo chodzić od Annasza do Kajfasza, a i tak nie dowiedzielibyśmy się, kto, gdzie i kiedy tę zabawkę zrobił i w jaki sposób dostała się ona na Beskid Żywiecki. Ważne jest to, że się przyjęła, a przyjęła się, ponieważ odpowiadała zarówno lokalnym możliwościom jej technicznego wykonania, jak i lokalnym upodobaniom” – pisze cytowany już wcześniej T. Seweryn11.
Żywieccy zabawkarze wprowadzając potrzebne zmiany, pozostawali jednak wierni miejscowej tradycji. W latach 1937-39 Krakowska Izba Rolnicza organizowała kursy wyrobu form i ozdób podhalańskich (prowadzone przez górali z Podhala). „Nie przyjęły się w Lachowicach propagowane przez te kursy laski, zdobione motywami ostów, ani ażurowe kółka 10 Ibidem, s. 79. 11 Ibidem, s. 81.
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 129 u zabawek rzeźbionych i politurowanych, ani wreszcie konie wyścigowe stojące tylko na zadnich nogach. Górale żywieccy po ukończeniu tych kursów nadal robili swoje bryczki z konikami, kołyski, taczki, oraz różne gwariaty, karaselki i drabinioki”.12
Nadal też przejawiali w swojej działalności zasady charakteryzujące drobny, ludowy przemysł drzewny. Wyrobem zabawek zajmowali się sezonowo, w okresie mniejszej intensywności prac polowych. Wciąż używali podstawowych prostych narzędzi i sprzętów, posługując się dawną kobylicą – czyli imadłem z ławeczką – nazywanym tutaj dziadkiem. Jednak, aby usprawnić sobie pracę, sami tworzyli potrzebne narzędzia lub ulepszali dotychczasowe. Przykładem mogą być proste tokarki, heblarki, drążkownica służąca do czyszczenia kijków czy piły mechaniczne. „Jan Lach z Pewli Wielkiej już przed II wojną światową skonstruował „taśmówkę” na korbę, potem w okresie II wojny przerobił ją na taśmówkę napędzaną motorem spalinowym.”13
Chałupniczy charakter pracy sprawiał, że zabawki tworzono nie tylko w pomieszczeniach gospodarczych, ale także w przestrzeni mieszkalnej, najczęściej w kuchni. Wyrabianiem zajmowali się niemal wszyscy domownicy, a charakterystyczne dla poszczególnych rodzin tradycje i cechy wytwórczości przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Tak jak i wcześniej, rodzina zajmowała się sprzedażą. „Sami wytwórcy jeździli ze swymi wyrobami najczęściej raz w miesiącu, pociągiem na Śląsk, bliżej do Kalwarii Zebrzydowskiej, Suchej, Żywca, Zawoi, Makowa, Jordanowa czy Wadowic i tam sprzedawali je kupcom na targu. Wysyłali też swoje wyroby za zaliczeniem handlarzom do Krakowa, Rymanowa, Sanoka i Brzozowa. Byli też tacy co umawiali się po kilku i towar rozwozili furmanką lub też, jak dawnymi czasy, chodzili piechotą po wsiach do Żywca czy Suchej nosząc zabawki na plecach, w worku bądź płachcie.”14
W sprzedaży pośredniczyli także handlarze, jak np. mieszkający w latach 1935-39 w Koszarawie Żyd Józef Ferber czy Stanisław Handzel ze 12 Ibidem. 13 A. Mączyńska, Współczesne ludowe zabawki żywieckie, „Karta Groni”, 1984, nr XII, s. 91. Wspomniana piła
zwana banzegą znajduje się w zbiorach Muzeum Miejskiego w Żywcu. 14 M. Oleszkiewicz, Ośrodek…, op.cit., s. 207.
130
Barbara Rosiek
Stryszawy, sprzedający co piątek pod krakowskimi Sukiennicami kolorowe ptaszki.15 Drewniane żywieckie zabawki można było spotkać na dość rozległym obszarze. Sytuacja w kraju po II wojnie światowej sprzyjała rozwojowi ludowej wytwórczości, wypełniającej braki w zaopatrzeniu, również w zabawki. W latach 60. w różnych miejscowościach Żywiecczyzny można było jeszcze spotkać kobiety z okolic Koszarawy zajmujące się handlem domokrążnym, dźwigające na plecach zawiązane w płachcie wyroby drewniane, wśród nich zabawki.16 Sprzedawano je także na targach i odpustach. Niektórzy wytwórcy próbowali wprowadzać nowe, współczesne formy jednak bez większych rezultatów.17 Zachowując tradycyjny asortyment starano się uatrakcyjniać wyroby, przykładając dużą wagę do jakości wykonania i wyglądu zabawek. Niektórzy korzystali z szablonów oraz tworzyli własne wzorniki zdobień18. Jak dotychczas, poszczególni członkowie rodziny zajmowali się wyrobem kolejnych etapów zabawki, dzięki czemu w pracach uczestniczyła cała rodzina. Zachowany został zatem chałupniczy i rodzinny sposób wytwarzania oraz formy typowe dla danego rodu, co dzisiaj niejednokrotnie pozwala na identyfikację wyrobu. Niemniej jednak zabawkarze stopniowo odchodzili od swojej tradycyjnej wytwórczości19. W drugiej połowie XX wieku dla drewnianej zabawki ludowej pojawiła się nowa przestrzeń, w której do dzisiaj funkcjonuje ona w podwójnym wymiarze. Nadal jako przedmiot służący dzieciom do zabawy, ale także jako pamiątka regionalna. Sytuacja taka dotyczy wielu dziedzin ludowej twórczości artystycznej objętych od lat powojennych mecenatem państwowym oraz wplecionych w szeroko rozumiany ruch folklorystyczny, który stał się częścią kultury masowej. Pojawili się nowi odbiorcy i nowe rynki zbytu. Zabawka stała się poszukiwanym przez dorosłych – w tym przez kolekcjonerów i koneserów sztuki ludowej – dziełem twórczości ludowej, wyrobem ludowego rzemiosła artystycznego, który równocześnie może służyć do zabawy i być souvenirem. Nowa funkcja związana poniekąd z ruchem turystycznym, z zewnętrznym odbiorcą poszukującym atrakcyjnych pamiątek typowych dla danego regionu, pociągnęła za sobą pewne ewolucje zabawek. Dawne formy starannie wykonane i pomalowane 15 Ibidem. Informację o Stanisławie Handzlu ze Stryszawy znaleźć można w artykule Ptasznik ze
Stryszawy, opublikowanym w 1934 roku w czasopiśmie „Światowid”. 16 Zakupionymi w taki sposób taczkami bawiła się między innymi autorka tekstu wraz z rodzeństwem. 17 Np. Władysław Łoboz z Pewli Wielkiej wykonywał samoloty, Władysław Sander z Koszarawy
helikoptery czy Franciszek Chrząszcz z Lachowic wózki dla lalek. Patrz też: A. Mączyńska A., Rozwój ludowego…, op. cit., s. 114. 18 Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie posiada wzorniki Józefa Rumiaka
z Lachowic oraz Władysława Sternala z Koszarawy. Ponad dwudziestoma wzorami służącymi do zdobienia szczytów kołysek przez W. Sternala dysponuje także Muzeum Miejskie w Żywcu. 19 M. Oleszkiewicz, Ośrodek…, op. cit., s. 209.
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 131
pojawiły się także w mniejszych wymiarach, nawet miniaturowych, łatwych do przesłania czy przewiezienia w bagażu. Anonimowe wcześniej wyroby stały się dziełem określonych twórców, spośród których wielu zrzeszonych zostało w istniejącym od 1968 roku Stowarzyszeniu Twórców Ludowych. Powstała sieć państwowych instytucji zajmujących się ochroną, promocją oraz dystrybucją. Wielu zabawkarzy współpracowało z istniejącą od lat pięćdziesiątych „Cepelią”, z jej spółdzielniami, takimi jak „Milenium” w Krakowie czy „Pilsko” i „Chałupnik” w Żywcu, wykonując zabawki na zamówienie.20 Ich twórczością zainteresowane były muzea i galerie organizujące wystawy i konkursy twórczości ludowej. Mecenat państwa, stały zbyt, również poza granice kraju, członkostwo w STL dające różne uprawnienia, między innymi emerytalne, dyplomy i nagrody honorujące zabawkarzy, w tym prestiżowa dla twórców ludowych nagroda im. Oskara Kolberga21, a także uczestnictwo w konkursach, wystawach i kiermaszach sztuki ludowej22 spowodowało – jak w przypadku wielu innych dziedzin twórczości ludowej – nobilitację zabawkarstwa. Stało się ono cenione na szerokim forum, a także w swoim rodzimym środowisku. Zmiany gospodarcze po 1989 roku, a także wymieranie starszego pokolenia wytwórców wpłynęły niekorzystnie na stan zabawkarstwa ludowego. Powstała zatem konieczność jeszcze większej ochrony i popularyzacji niż dotychczas. Od tego czasu kontynuacja tradycji zabawkarskich odbywa się w miarę regularnie dwoma drogami – nadal w przekazie rodzinnym oraz instytucjonalnym. W pierwszym przypadku, tak jak niegdyś zabawki wyrabiane są przez kolejne pokolenia rodów zabawkarzy, zachowujących charakterystyczne cechy wytwórczości. Sprzedawane są handlarzom, do sklepików z pamiątkami, na różnorodnych kiermaszach twórczości ludowej towarzyszącym imprezom folklorystycznym, na kiermaszach okazjonalnych, na przykład przedświątecznych organizowanych również w galeriach handlowych. Wykonywane są na konkursy, wystawy, do kolekcji muzealnych czy na potrzeby różnych instytucji prowadzących działalność oświatową. W tych okolicznościach kontynuacja zazębia się z drugim sposobem, mającym charakter instytucjonalny. Dokumentacją, ochroną, popularyzacją i promocją zajmują się placówki naukowe, muzea, galerie, 20 Patrz A. Mączyńska, Współczesne…, op. cit., s. 114; Dawna „Cepelia” została rozwiązana po 1989 roku,
dzisiaj pod tą nazwą działają już inne jednostki organizacyjne. 21 W gronie zabawkarzy uhonorowanych nagrodą im. Oskara Kolberga znajdują się dzisiejsi seniorzy
żywieckiego zabawkarstwa ze Stryszawy, a mianowicie Emilia Leśniak (1999 r.) i Władysław Klimasara (2011 r.). 22 Wytwórcy żywieckich zabawek do dzisiaj prezentują i sprzedają swoje wyroby na kiermaszach
towarzyszących renomowanym imprezom folklorystycznych organizowanym w Żywcu od niemal pół wieku, czyli Tygodniowi Kultury Beskidzkiej (w Wiśle od roku 1964, w Żywcu 1975 r.) i Festiwalowi Folkloru Górali Polskich (od 1975 r.) a także podczas podobnych wydarzeń odbywających się w innych miejscach, jak na przykład Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym.
132
Barbara Rosiek
stowarzyszenia, ośrodki kultury, a także media. Prowadzą badania, wydają publikacje, nagrywają filmy23, organizują konkursy, wystawy, warsztaty twórcze, realizują projekty, prowadzą działalność oświatową i edukacyjną. Do popularności i podniesienia rangi żywieckiej zabawki ludowej, zwłaszcza w jej macierzystym środowisku przyczyniły się realizowane systematycznie wielorakie inicjatywy Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej. Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, dzięki pomocy Ministerstwa Kultury i Sztuki, rozpoczęto realizację programu Beskidzkiego Centrum Zabawkarstwa Ludowego. W jego ramach zorganizowano w siedzibie wówczas Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej stałą ekspozycję tradycyjnych zabawek ludowych z najbardziej znanych ośrodków zabawkarskich w Polsce, stanowiących plon ogólnopolskiego konkursu zrealizowanego w 1993 roku, a także dawnych narzędzi i wzornictwa. Wydano kilka publikacji i rozpoczęto edukację folklorystyczną z zakresu zabawkarstwa. W lekcjach i zajęciach prowadzonych przez zabawkarzy na terenie ówczesnego województwa bielskiego w szkołach i ośrodkach kultury – w tym również w Stryszawie – uczestniczyli dzieci, młodzież, nauczyciele i instruktorzy. „Dzięki staraniom Zbigniewa Micherdzińskiego z ówczesnego Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej oraz samorządowców Gminy Stryszawa, a także przy wsparciu Doroty Ząbkowskiej ze strony Ministerstwa Kultury i Sztuki w 1995 r. w Stryszawie udało się zrealizować pierwszą inicjatywę związaną z ochroną, a zarazem popularyzacją zabawkarstwa. Było to otwarcie Warsztatów Twórczych w budynku dawnej „organistówki”, należącej do Parafii św. Anny w Stryszawie. Warsztaty to miejsce, w którym pod okiem instruktorów – twórców ludowych dzieci, młodzież uczą się strugać tradycyjne ptaszki stryszawskie oraz tworzyć inne drewniane zabawki. Po kilku latach funkcjonowania Warsztatów, zaczęli pojawiać się w nim turyści, którzy chcieli spróbować stworzyć własnymi rękoma ludową zabawkę ze Stryszawy. Obecnie, od roku 1999 Warsztaty Twórcze działają pod egidą Gminnego Ośrodka Kultury w Stryszawie” – czytamy w folderze wydanym z okazji 20-lecia Święta Zabawki Ludowej.24
23 Przykładem może być film W beskidzkich izbach twórczych prezentujący postacie twórców, zrealizowany
przez Regionalny ośrodek Kultury w Bielsku-Białej w 2005 roku, czy filmy znajdujące się na stronach internetowych powiatu suskiego oraz Gminy Stryszawa, np. Stryszawa. Kraina drewnianych zabawek ludowych. 24 20 lat Święta Zabawki Ludowej. Stryszawa. Tradycja-Historia-Dziedzictwo, GOK w Stryszawie, 2016 r., s. 4.
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 133
Święto Zabawki Ludowej obchodzone w Stryszawie od 20 lat, zainicjowane zostało w 1997 roku przez wspomniany powyżej WOK w Bielsku Białej i Gminę Stryszawa. Na skutek reformy administracyjnej od 1999 roku Gmina Stryszawa znalazła się w województwie małopolskim. Zatem WOK działający już pod zmienioną nazwą jako Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej, na terenie województwa śląskiego, skupił się na zajęciach edukacyjnych realizowanych do dzisiaj w swojej siedzibie, w ramach Beskidzkiej Szkoły Folkloru ROK-u oraz na organizacji konkursów na zabawkę o zasięgu również międzynarodowym.25 Rozpoczęte wspólnie działania kontynuuje GOK w Stryszawie, nadal organizując Święto Zabawki Ludowej. „Ideą Święta Zabawki Ludowej jest kształtowanie poczucia więzi dzieci i młodzieży ze środowiskiem, tradycją rodzinną, regionalną i ogólnonarodową. Impreza ta ma na celu przede wszystkim popularyzację i kultywowanie tradycji zabawkarskich ośrodka, a także zainteresowanie młodego pokolenia historią wytwarzania drewnianej zabawki ludowej, prezentację regionalnej twórczości ludowej, wreszcie kształtowanie świadomości regionalnej i promocję regionu. Jest to jedyna taka impreza folklorystyczna w Polsce popularyzująca zabawkarstwo (…) Co roku jej tematem jest inna zabawka ludowa” – czytamy we wspomnianym powyżej folderze.26
Zabawka ta bywa przedmiotem konkursu towarzyszącego uroczystościom, adresowanego do dorosłych i dzieci. W ramach Święta organizowane są także konferencje popularno-naukowe o tematyce zabawkarskiej. W 2016 roku konferencja odbywała się pod hasłem Drewnianym konikiem w przyszłość. Podsumowanie działań i plany związane z popularyzacją i ochroną żywiecko-suskiego zabawkarstwa. Wspomniany podział administracyjny kraju rozdzielił żywiecki ośrodek zabawkarski pomiędzy dwa województwa (małopolskie i śląskie) oraz dwa powiaty (żywiecki i suski). Ze względu na różną przynależność administracyjną miejscowości tworzących dotychczasowy żywiecki ośrodek, zaczęto używać nowej nazwy, a mianowicie żywiecko-suski ośrodek zabawkarski.
25 Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej koncentrując swoją działalność na terenie województwa
śląskiego współpracuje z placówkami kultury w innych województwach, a także poza granicami kraju realizując międzynarodowe projekty dotyczące między innymi zabawek. W 2016 roku miał miejsce XI Międzynarodowy Konkurs na Zabawkę Tradycyjną Słoniki, żabki, koniki, samochodziki. 26 20 lat Święta Zabawki…, op. cit., s. 3.
134
Barbara Rosiek
Popularyzacja i ochrona żywiecko-suskiego zabawkarstwa jest głównym kierunkiem działalności Gminnego Ośrodka Kultury w Stryszawie. Stąd podejmuje on wiele działań i inicjatyw w tym zakresie, dofinansowywanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz ze środków unijnych. Od 2011 roku GOK wraz z utworzonym przy nim Beskidzkim Centrum Zabawki Drewnianej mieści się w zabytkowym dworku w Stryszawie, odrestaurowanym w taki sposób, aby służył celom kulturalno-społecznym.27 „Beskidzkie Centrum Zabawki Drewnianej kultywuje żywieckie tradycje zabawkarskie. Zajmuje się dokumentowaniem i upowszechnianiem wiedzy na temat zabawkarstwa ludowego, prezentując kolorowe ludowe zabawki na stałej ekspozycji. Można tutaj obejrzeć także prezentacje multimedialne, filmy dotyczące zabawkarstwa i beskidzkiej kultury ludowej, a także zakupić drewniane zabawki. Na zajęciach edukacyjnych organizowanych w ramach Warsztatów Twórczych można nauczyć się tworzenia i zdobienia drewnianych zabawek. Odpoczywając w ogrodzie otaczającym zabytkowy dworek można swoim pociechom wypożyczyć do zabawy drewnianą zabawkę lub w Parku Drewnianej Zabawki Ludowej odnaleźć dużych rozmiarów bryczkę, konika, dudka, drzewo z kolorowymi ptakami, czy klepoka (…)”28
Utworzony wokół siedziby w 2013 roku Park Drewnianej Zabawki Ludowej to zarazem przedłużenie ekspozycji oraz plac zabaw i rekreacji. Znajdujące się w nim drewniane zabawki w powiększonych wymiarach – XXL, jak mówią organizatorzy – wykonane zostały przez zabawkarzy i uczniów stryszawskich szkół w ramach projektów realizowanych przez GOK.29 Dzięki takim projektom na przestrzeni ostatnich lat kilkuset uczniów ze szkół w Gminie Stryszawa wzięło udział w warsztatach zabawkarskich. Poznając historię zabawkarstwa oglądając wystawę tradycyjnych zabawek i prezentację multimedialną poświęconą twórcom ludowym 27 Beskidzkie Centrum Zabawki Drewnianej w Stryszawie powstało w ramach projektu: Chronimy
dziedzictwo kulturowe członków Euroregionu Beskidy- gmin Gbel’any i Stryszawa realizowanego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007-2013. 28 Tradycje zabawkarskie. Beskidzkie Centrum Zabawki Drewnianej w Stryszawie, folder wydany przez GOK
w Stryszawie w 2013 r., s. 22-23. 29 Pierwsze trzy duże zabawki powstały w ramach warsztatów „Mistrz i uczeń”, projektu realizowanego
przy wsparciu finansowym Alior Banku w 2011 roku, kolejne dzięki projektom Stworzenie parku drewnianej zabawki ludowej oraz zakup eksponatów do istniejącej wystawy zabawek i ich oświetlenie (2012) oraz Beskidzkie Centrum Zabawki Drewnianej – miejsce z tradycją (2013) dofinansowanych ze środków unijnych i MKiDN.
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 135
gminy poznawało rodzimą kulturę, a obserwując struganie drewnianej zabawki i samodzielnie ją malując mogło poczuć się członkami wielkiej rodziny żywiecko-suskich zabawkarzy. Tego typu działania edukacyjne kształtujące świadomość własnej tożsamości są nie do przecenienia. Trudno wymienić wszystkie instytucje zajmujące się podobną działalnością. Nie sposób jednak nie wspomnieć jeszcze o tych, które mają na tym polu duże zasługi i osiągnięcia. Poza opisanymi powyżej należą do nich wspominane już wcześniej placówki muzealne, szczególnie Muzeum Etnograficzne im. S. Udzieli w Krakowie, Muzeum Zabawkarstwa w Kielcach i Muzeum Miejskie w Żywcu oraz Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju. Oprócz gromadzenia i opracowywania kolekcji zabawek oraz eksponowania ich na wystawach30, również poza granicami kraju, prowadzą działalność edukacyjną31, realizują projekty, w których muzealna zabawka bywa także inspiracją do nowatorskich wydarzeń czy realizacji w przestrzeni. Szczególnie ciekawe projekty etnodizajnu ukazujące zabawki muzealne w nowym świetle, realizuje krakowskie Muzeum Etnograficzne32. Mimo tak wielu działań chroniących i promujących żywieckie tradycje zabawkarskie, mimo szerokiego zainteresowania drewnianą zabawką ludową i warsztatami edukacyjnymi, dzisiejsze grono zabawkarzy jest nieliczne. Tworzą go kolejne pokolenia rodów o tradycjach zabawkarskich, jak rodziny Klimasarów, Leśniaków czy Mentlów ze Stryszawy, Sikorów z Lachowic, czy Łobozów z Pewli Wielkiej. Są wśród nich przedstawiciele kilku pokoleń, co daje nadzieję na przyszłość. W wielu rodzinach znanych jeszcze do niedawna z wytwórczości zabawek tradycje te jednak zanikają lub wręcz zanikły wraz ze śmiercią ostatnich wytwórców. W trosce o trwanie żywieckich tradycji zabawkarskich, na wniosek 18 depozytariuszy, których reprezentantem jest Tadeusz Leśniak ze Stryszawy, żywiecko-suskie zabawkarstwo zostało w 2016 roku wpisane na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Wykonywane współcześnie zabawki ludowe 30 Zabawki żywieckie od ponad pięćdziesięciu lat mają swoje miejsce w stałej ekspozycji Muzeum
Miejskiego w Żywcu, od sześciu lat na wystawie ukazującej świat dziecka w przeszłości. W krakowskim Muzeum Etnograficznym stanowią integralną część wystawy zatytułowanej „Polska kultura ludowa”. 31 W stałej ofercie edukacyjnej Muzeum Miejskiego w Żywcu znajdują się warsztaty zabawkarskie,
podczas których dzieci i młodzież malują drewnianego ptaszka lub konika wykonanego przez któregoś z twórców. Warsztaty poprzedzone są tematyczną prezentacją multimedialną dostosowaną do wieku uczestników, ukazującą w kontekście porównawczym dawny i współczesny świat dziecka. Dla najmłodszych przygotowane są do zabawy repliki tradycyjnych żywieckich zabawek. Chociaż warsztaty adresowane są przede wszystkim do dzieci, chętnie uczestniczy w nich także młodzież, a nawet dorośli. 32 Projekty krakowskiego Muzeum Etnograficznego z zakresu etnodizajnu opisuje Małgorzata
Oleszkiewicz w artykule Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie. Nowe życie zabawek w muzealnej kolekcji. Realizacje i perspektywy, [w:] Tradycje zabawkarskie żywiecko-suskiego ośrodka zabawkarstwa ludowego. Materiały pokonferencyjne (2014), GOK w Stryszawie, 2016r.
136
Barbara Rosiek
ewoluują wraz z kolejnymi pokoleniami wytwórców – starsi twórcy zachowują dawne wzory, młodsi zmieniają nieco kształt i wielkość, wprowadzają innowacje, szukają inspiracji, tworząc na bazie tradycji nowe formy i zdobienia. „Społeczności związanej z zabawkarstwem zależy, aby tradycja miała kontynuatorów wśród młodych i była wciąż „żywa”. Dlatego chętnie angażują się w różne działania na tym polu i przekazują swoją wiedzę i umiejętności przy wsparciu instytucji kultury.” – czytamy w opisie żywiecko-suskiego zabawkarstwa, umieszczonym na portalu publikującym Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.33
Dzięki świadomości tradycji zabawkarskich, dzięki realizacji pasji twórczych i otwartości na współczesne oczekiwania odbiorców, żywieckie tradycje zabawkarskie mimo wąskiego dzisiaj grona wytwórców mogą być nadal kontynuowane.
33 Portal administrowany jest przez Narodowy Instytut Dziedzictwa, http://niematerialne.nid.pl/
Dziedzictwo_niematerialne/Krajowa_inwentaryzacja/Krajowa_lista_NDK/”Niematerialne”, administrowanym przez Narodowy Instytut Dziedzictwa,
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 137
Handlarz Stanisław Handzel ze Stryszawy, 1934, archiwum GOK w Stryszawie
138
Odpust w Kalwarii Zebrzydowskiej, Agnieszka Łoboz z Pewli Wielkiej, lata 60. XX w., archiwum Muzeum Miejskiego w Żywcu
Odpust w Rabce, Edward Leśniak ze Stryszawy lata 70. XX w., zbiory archiwum GOK w Stryszawie
Barbara Rosiek
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 139
Teofil Szczygieł przy pracy, Lachowice lata 70.XX w., archiwum Muzeum Miejskiego w Żywcu
Władysława Sikora przy pracy, Lachowice lata 70. XX w., archiwum Muzeum Miejskiego w Żywcu
140
Stanisław Lach przy pracy, Pewel Wielka, lata 70. XX w., archiwum Muzeum Miejskiego w Żywcu
Wyrób rodzinny Rodzina Lachów z Pewli Wielkiej, lata 70. XX w., archiwum Muzeum Miejskiego w Żywcu
Barbara Rosiek
W świecie drewnianych zabawek ludowych. Żywiecki ośrodek zabawkarski… 141
Siedziba Beskidzkiego Centrum Zabawki Drewnianej w Stryszawie, zbiory archiwum GOK w Stryszawie
Piła taśmowa tzw. banzega, wł. Jan Lach, Pewel Wielka przed II wojną światową, na ekspozycji Muzeum Miejskiego w Żywcu
przypadki lokalne
Handel wyrobami garncarskimi na jarmarku w Rabce, I poł. XX w., archiwum Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce – Zdroju
Tobiasz Orzeł Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego
ZAGADNIENIE HARMONIZACJI KRAJOBRAZU LOKALNEGO W ŚWIETLE MATERIAŁÓW TERENOWYCH Z BADAŃ NAD BUDOWNICTWEM LUDOWYM WE WSIACH: BIELANKA, RABA WYŻNA, ROKICINY PODHALAŃSKIE I SIENIAWA1. W latach 2009-2013 miałem możliwość prowadzenia badań terenowych poświęconych kwestii budownictwa ludowego w czterech wsiach położonych w dolinie górnej Raby: Bielance, Rabie Wyżnej, Rokicinach Podhalańskich i Sieniawie. Rejon ten wydawał się mi interesujący z dwóch powodów. Po pierwsze do tej pory był stosunkowo słabo zbadany w porównaniu z regionami sąsiadującymi. Po drugie w literaturze etnograficznej nie ma zgodności, co do przynależności mieszkańców tego obszaru do którejś ze zwyczajowo wyróżnianych grup etnograficznych. Choć badania moje nakierowane były przede wszystkim na ustalenie historycznych przemian kultury materialnej2, przy okazji zgromadzony materiał stał się powodem do refleksji na temat potencjału krajobrazotwórczego, jakie posiada miejscowe dziedzictwo budowlane. Pojawiło się pytanie, czy miejscowe tradycje rzemieślnicze3 mogą stanowić dziś jakąkolwiek inspirację. Jeśli tak, to dla kogo i w jakim zakresie? Jedną z odpowiedzi jaka się wówczas nasunęła była idea harmonizacji lokalnego krajobrazu.
1
Niniejszy tekst ma charakter komunikatu stanowiącego wstęp do realizowanego aktualnie w ramach stypendium MKiDN projektu badawczego zatytułowanego Katalog cech modelowych budownictwa ludowego Kotliny Rabczańskiej. Efekty tych badań zostaną upublicznione w drugiej połowie 2017 r.
2
Głównym owocem tej aktywności badawczej jest monografia: T. Orzeł, Chłopskie budownictwo zagrodowe Raby Wyżnej i Bielanki w drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku, Kraków 2014.
3 Warto zaznaczyć, że budownictwo ludowe to nie tylko pozostałe w terenie obiekty przestrzenne, ale
także zbiór reguł i czynności prowadzących do ich powstania. W tym drugim znaczeniu budownictwo chłopskie należy uznać za pewną odmianę rzemiosła wiejskiego.
146
Tobiasz Orzeł
Harmonizacją w ogólnym znaczeniu można nazwać proces zestrajania poszczególnych składowych w pewną wyważoną całość. Jeżeli przyjąć za jednym z czołowych polskich architektów krajobrazu – Januszem Bogdanowskim, że krajobraz to fizjonomia powierzchni Ziemi będąca syntezą elementów przyrodniczych i działalności człowieka4, można pokusić się o definicję stanowiącą, że harmonizacja krajobrazu jest dbałością o nadanie jednolitego porządku estetycznego poszczególnym elementom tworzącym krajobraz, mającą na uwadze utworzenie spójnej jakości wizualnej. Celami tego przedsięwzięcia realizowanego w określonych ramach terytorialnych (lokalnych) powinny być przede wszystkim: • podniesienie wartości estetycznej wspólnie użytkowanej przestrzeni5, • usprawnienie komunikacji przestrzennej, • ochrona środowiska przyrodniczego, • podtrzymywanie (kreowanie) tożsamości lokalnej, • wspieranie miejscowej przedsiębiorczości. W związku z tak wyszczególnionymi celami można wymienić kilka podstawowych grup odbiorców, które trzeba mieć na uwadze w trakcie przygotowywania projektu harmonizacji krajobrazu. Są to: • architekci, architekci krajobrazu, planiści, urbaniści, • członkowie branży budowlanej, • przedstawiciele władz samorządowych, • mieszkańcy rejonu, • turyści i kuracjusze. Zakładając, że opisywane działanie musi być przemyślane i starannie zaplanowane należy podzielić je na kilka głównych etapów. W kolejności wykonania prezentują się one następująco: • ewidencja stanu zastanego, • ocena składowych krajobrazu, • określenie metod i kierunków harmonizacji, • wyznaczenie granic operacji (stref krajobrazowych), • dążenie do usunięcia elementów niepożądanych, • odpowiednie przekształcenie tych części krajobrazu, które posiadają pewien potencjał wpisania się w założenia projektu, • kreowanie nowych obiektów zgodnie z wypracowanymi wytycznymi. 4
J. Bogdanowski, M. Łuczyńska-Bruzda, Z. Novak, Architektura Krajobrazu, Warszawa, 1979, s. 8.
5
Należy raczej mówić nie tyle o tak zwanej klasycznej estetyce, co o jej popularnej odpowiedniczce, tzn. takiej, która wynika z „opatrzenia” (codziennej obserwacji otaczającej rzeczywistości). Mechanizmy kierowania się tym typem percepcji piękna nie są przeważnie uświadomione. Często dochodzi nawet do sprzeczności pomiędzy deklaracjami, a faktycznymi upodobaniami.
Zagadnienie harmonizacji krajobrazu lokalnego w świetle materiałów terenowych… 147
Zastanawiając się nad wykonaniem trzech pierwszych punktów w realiach doliny górnej Raby, wydaje się, że najrozsądniejszą praktyką jest nawiązanie do miejscowych właściwości fizyczno-geograficznych (ukształtowanie terenu, budowa geologiczna, gleby, sieć hydrograficzna, szata roślinna) lub/oraz inspiracja zabudową już istniejącą. Prowadząc wizję lokalną w tym drugim aspekcie, narzuca się, że istnieje wiele typów budownictwa, którym należałoby się bliżej przyglądnąć i które mogłyby zostać uznane za modelowe. Wśród nich są obiekty reprezentujące „style” pogrupowane w nurty: ludowy, dworski, kościelny, uzdrowiskowy i letniskowy, a także kolejowy. Tradycyjnie zorientowanych etnografów najbardziej interesuje oczywiście ten pierwszy. Czym jednak właściwie jest to, co określamy mianem budownictwa ludowego? Wiedząc, że wytaczanie sztywnych kryteriów nie ma głębszego sensu oraz mając na uwadze płynność terminów związanych z szeroko rozumianą ludowością, można spróbować podać kilka zasadniczych jego cech. Należy wspomnieć przede wszystkim o: • lokalizacji w przestrzenni wiejskiej i małomiasteczkowej, • wznoszeniu i użytkowaniu przez ludność określaną mianem chłopskiej (istotne jest uwzględnienie ich potrzeb bytowych), • oparciu o słownie przekazywaną wiedzę dotyczącą technik budowlanych6, • tendencji do wykorzystania materiałów pochodzenia miejscowego, • historyczności tego zjawiska7. W ten sposób powstawały rozmaite obiekty tworzące asortyment beskidzkich wiosek. Były to zabudowania: zagrodowe, w tym mieszkalne (chałupy), gospodarskie (stodoły, spichlerze, piwnice), inwentarskie (stajnie, obory, chlewy, kurniki) oraz obiekty małej architektury (studnie, ogrodzenia), obiekty przemysłowe (młyny, tartaki, kuźnie), a także sakralne (świątynie, kapliczki) i budynki użyteczności publicznej (szkoły, karczmy, zajazdy, remizy)8. Przechodząc jednak do obserwacji zabytków tradycyjnego budownictwa ludowego na terenie czterech badanych wsi i odpowiedzi na pytanie, które jego elementy mają szansę być twórczo wykorzystywane w działaniu nakierowanym na harmonizację lokalnego krajobrazu, trzeba
6 Nasuwa się myśl, że jeżeli kultywowanie rzemiosła budowlanego można uznać za formę folkloru,
to ochrona konserwatorska in situ powinna być traktowana jako przejaw folkloryzmu, natomiast współczesna architektura nawiązująca do budownictwa ludowego, której powstawanie chcemy promować w ramach wizji harmonizacji krajobrazu, jest przykładem folkloryzacji. 7 Budownictwo ludowe sensu stricto przestało być praktykowane w Polsce południowo-wschodniej po
II wojnie światowej w związku z instytucjonalizacją procesu zagospodarowania przestrzennego. 8 Por. np. T. Czerwiński, Budownictwo ludowe w Polsce, Warszawa 1996.
148
Tobiasz Orzeł
wspomnieć o trzech istotnych właściwościach9, tj. o: bryle, fakturze i kolorystyce, a także detalach zdobniczych. W pierwszym przypadku chodzi o proporcje budowli jako całości oraz te występujące pomiędzy poszczególnymi jej komponentami. W tej kwestii należy wspomnieć o charakterystycznej dla chałup tego rejonu dominacji rzutów prostokątnych wynikających z zastosowania tylko jednego traktu, towarzyszącej im szerokofrontowości, a także o współistnieniu układów asymetrycznych (o amfiladowym ułożeniu pomieszczeń) z formami symetrycznymi i wariantami kombinowanymi. Istotnym czynnikiem determinującym ostateczną bryłę obiektu jest dach. To dzięki niemu budynek przestaje być jedynie wystającym z ziemi „klockiem” i nabiera indywidualnego charakteru. W opisywanych okolicach przeważają dachy o kącie około 45° nachylenia połaci, dwóch spadkach oraz dodatkowych daszkach przyszczytowych. Dodatkowych modyfikacji bryły budowli dodały ganki, ryzality i wystawki. Druga kwestia tyczy się struktury powierzchni oraz barw użytych w częściach konstrukcyjnych, okładzinach fundamentów, wyprawach ścian i pokryciach dachu. Przypatrując się przede wszystkim obiektom mieszkalnym możemy dostrzec wiele różnych rozwiązań estetycznych. Najczęściej spotykany jest na tym obszarze fundament w formie muru poligonalnego z jasno szarego piaskowca (w nowszych obiektach zwieńczonego dodatkowym wątkiem ceglanym). Sprawa rysuje się znacznie ciekawiej w przypadku rozwiązań płaszczyzn ściennych. Najpowszechniej panuje tu konstrukcja zrębowa składana z częściowo obrobionych bierwion zakończonych na węgieł prosty (czasem podchodzący pod kształt rybiego ogona). Co stanowi pewną specyfikę tych okolic, spotykamy tu zarówno ściany całkowicie surowe, jak i takie z wyróżnionymi kolorystycznie jedynie ostatkami, zaznaczonymi tylko spoinami czy wyszczególnieniem wizualnym obydwu tych elementów, a także chałupy o ścianach całkowicie pokrytych. Oprócz najstarszej techniki bielenia wapnem, udoskonalonej dodaniem niebieskawej ultramaryny, istnieją także liczne przykłady praktykowania nowocześniejszych rozwiązań takich jak farby olejne. Wśród barw często dostrzec można całą gamę żółci, pomarańczu i brązu, które w zamyśle miały niejako naśladować lite drewno, ale także czerwienie i zielenie. W okolicach połowy XX w. na tym terenie zapanowała moda na szalunki. Ich różne formy także wpisują się w charakterystykę miejscowego budownictwa. Innym nowszym, ale znacznie rzadszym motywem były ściany murowane, otynkowane i przyozdobione pseudoboniowaniem na pilastrach. Różne opcje 9
Należy podkreślić, że inspiracją dla współczesnej architektury są przede wszystkim cechy wizualne, a nie materiałowe, konstrukcyjne czy funkcjonalne.
Zagadnienie harmonizacji krajobrazu lokalnego w świetle materiałów terenowych… 149
możemy zauważyć patrząc również na dachy. Po dawnych dranicowych, gontowych, nie mówiąc już o słomianych, czy raczej głównie słomiano-deskowych, pokryciach nie ma już co prawda zbyt wielu śladów. Istniejące w terenie zabytki budownictwa ludowego nakryte są przeważnie szarawą, zakładkową dachówką cementową, o tyle cenną, że produkowaną na miejscu, także czerwoną ceramiczną lub płaskimi albo falowanymi płytami eternitowymi. Trzeci istotny aspekt tyczy się ornamentyki obecnej na: szczytach dachów, wypustach belek zrębu, drzwiach i oknach, podciągach stropowych. Obserwując trójkąty szczytowe, nierzadko dostrzeżemy wielorakie kombinacje deskowań pionowych i poziomych, jodełkę zwykłą lub odwróconą, a także gdzieniegdzie motyw promieni słonecznych. Rozmaitych, bo zarówno esownicowych jak i schodkowych wzorców dopatrzymy się w podpierających okap końcach bierwion ściennych (tzw. rysiach). Ciekawe wykończenie posiadają także niektóre stare naproża drzwiowe, a zwłaszcza okienne wykończone w kształcie trójkąta. Bardzo atrakcyjne wydaje się ornamentyczne szczeblinkowanie szyb osłaniających ganki i pomieszczenia nad nimi. Zaglądając do wnętrz chałup najbardziej uwagę przyciąga snycerka belek podciągowych (zwanych gwarowo sosrębami albo tragarzami). Na ich centralnej części od strony padającego od południa światła umieszczone są rozety cyrklowe i to wykonane na wiele różnych sposobów, po bokach spotykane są daty budowy, nazwiska fundatorów, sentencje religijne czy też motywy roślinne, natomiast na ich krawędziach wykonane są fazowania. Nie sposób omówić w tym miejscu wszystkich interesujących cech budownictwa ludowego spotykanego na obszarze doliny górnej Raby. Siłą rzeczy powyższy wypis pozbawiony jest uporządkowania genetycznego, przestrzennego, a zwłaszcza chronologicznego. Chodzi jednak tylko o zwrócenie uwagi, że projektanci szukający inspiracji w lokalnym budownictwie mają w czym wybierać. Gdyby faktycznie zamysł harmonizacji miejscowego krajobrazu w tym duchu miałby zostać zrealizowany, efekty mogłyby przynieść sporo satysfakcji mieszkańcom tego rejonu i stałyby się zachętą dla innych, aby świadomie korzystali z dziedzictwa własnego regionu. Czy jednak istnieją jakieś niebezpieczeństwa związane z twórczym nawiązywaniem do tego co powstawało dawniej? Zapewne tak. Trzeba uważać zarówno na zbytnią restrykcyjność stawianych norm, ślepy izolacjonizm regionalny, ale też z drugiej strony przesadne wyszukiwanie form atrakcyjniejszych wizualnie nawet kosztem porzucenia tego co faktycznie tutejsze10, a przede wszystkim na brak umiaru i balansowanie na granicy kiczu. To już jednak temat na zupełnie inne badania etnograficzne… 10 Czy nie dzieje się tak w przypadku mody na wznoszenie domów nawiązujących do góralszczyzny
zakopiańskiej poza Skalnym Podhalem?
150
Budynek gospodarczy w Sieniawie. Jeden z nielicznych obiektów, na których zachowało się oryginalne dranicowe pokrycie dachu, fot. Tobiasz Orzeł, 2012 r.
Chałupa w Sieniawie. Nieobielone powierzchnie ścienne ujawniają, że izby powstały z belek odmiennej grubości, fot. Tobiasz Orzeł, 2011 r.
Tobiasz Orzeł
Zagadnienie harmonizacji krajobrazu lokalnego w świetle materiałów terenowych… 151
Chałupa w Sieniawie. Dwie izby w amfiladzie i wejście przesunięte na bok było najpopularniejszym stosowanym tu rozwiązaniem, fot. Tobiasz Orzeł, 2013 r.
Chałupa w Rabie Wyżnej. Wysoka podmurówka niweluje nierówność zbocza górskiego. Przed oknami skierowanymi na południe ciągnie się zadaszona przedłużonym okapem galeryjka. Poniżej piwniczka stokowa z szopką i zagrodzony ogródek warzywny, fot. Tobiasz Orzeł, 2011 r.
152
Chałupa w Rabie Wyżnej. Ciekawy przykład drewnianego budynku z murowaną ścianą frontową, fot. Tobiasz Orzeł, 2009 r.
Chałupa w Rabie Wyżnej. Gra pomalowanych na brązowo belek zrębu oraz obielonych spoin, ostatków i zdobień ganku robi bardzo przyjemne wrażenie estetyczne, fot. Tobiasz Orzeł, 2010 r.
Tobiasz Orzeł
Zagadnienie harmonizacji krajobrazu lokalnego w świetle materiałów terenowych… 153
Chałupa w Bielance. Uwagę przyciąga zwłaszcza dekoracja geometryczna okien, fot. Tobiasz Orzeł, 2010 r.
Chałupa w Bielance. Pozostawiony na surowo szalunek dobrze współgra z kamiennym fundamentem i szarością połaci dachowych, fot. Tobiasz Orzeł, 2012 r.
154
Chałupa w Rokicinach Podhalańskich. Sztachetowy płot, brak okien w ścianie szczytowej oraz obniżający się za budynkiem grunt stwarza wrażenie niedostępności przestrzeni domowej dla osób idących pobliską drogą, fot. Tobiasz Orzeł, 2013 r.
Chałupa w Rokicinach Podhalańskich. Zatopienie budynku w zieleni, symetryczne rozplanowanie wnętrza oraz centralnie umiejscowiony ganek może nasuwać skojarzenia z architekturą dworków szlacheckich, fot. Tobiasz Orzeł, 2013 r.
Tobiasz Orzeł
Katarzyna Ceklarz Instytut Etnologii i Antropologii UJ
DAWNE I WSPÓŁCZESNE PAMIĄTKI „REGIONALNE” NA PODTATRZU. ZAGADNIENIE ETNODIZJANU Pamiątki oferowane turystom przyjeżdzającym do góralskich miejscowości wypoczynkowych zmieniają się w czasie podobnie jak zmieniają się gusta i mody ich wytwórców z jednej strony, i nabywców z drugiej. Od ponad stu lat stanowią ważną gałąź lokalnej gospodarki handlowej, która poprzez konkretne przedmioty sprzedawane w skali masowej buduje obraz regionu w oczach przyjezdnych i wpływa na postrzeganie go w kategoriach kulturowych. Masowość (pamiątki kupują ludzie bez względu na wiek, płeć czy wykształcenie) powoduje, że zagadnienie pamiątkarstwa warte jest głębszego zainteresowania i analizy, zwłaszcza, że liczba turystów odwiedzających Podhale w 2015 r. wynosiła 2,3 mln, a w Małopolsce 13,9 mln1. Osoby kupujące regionalne pamiątki oczekują autentyczności i inności, czegoś co jest niepowtarzalne nigdzie indziej na świecie, ma związek z danym regionem i jego tradycją, a co Bauman nazwał „wrażeniami”2. Wraz z uznaniem danego regionu za „atrakcyjny turystycznie” pojawia się rzekomo autentyczna „sztuka ludowa” spełniająca oczekiwania turystycznych klientów3. Pamiątki są więc interesującym świadectwem czasów, w których żyjemy, panujących aktualnie trendów oraz funkcjonujących stereotypów przeciętnego gościa turystycznych miejscowości pod Tatrami.
1
Dane na podstawie ilości sprzedanych biletów do Tatrzańskiego Parku Narodowego, por. Turystyka, Małopolska, Kraków, Zakopane: w 2015 r. rekordowa liczba turystów:http://www.portalsamorzadowy. pl/komunikacja-spoleczna/turystyka-malopolska-krakow-zakopane-w-2015-r-rekordowa-liczbaturystow,76748.html; M. Szkodziński, Zakopane przeżywa oblężenie: dziennik.podhale.pl/aktualnosci/ zakopane-przezywa-oblezenie-turystow_10602.html [dostęp 14.11.2016].
2
Z. Bauman, Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa 1994, s. 31.
3
W. J. Buszta, Antropologia kultury. Teorie, tematy, interpretacje, Poznań 1998, s. 136.
156
Katarzyna Ceklarz
Dotychczasowa literatura W literaturze etnograficznej odnaleźć można wiele opisów wytworów tradycyjnego rzemiosła artystycznego, sztuki ludowej, wytwórczości domowej, chałupnictwa czy pracy nakładczej na potrzeby spółdzielni państwowych typu „Cepelia”4. Mimo, że pamiątkarstwo sensu stricto (rozumiane jako tworzenie drobnych upominków) zajmuje w niej miejsce marginalne to jednak daje możliwość prześledzenia trendów i zmiany w suwenirowej wytwórczości na Podhalu w przeciągu ostatniego półtora wieku. Znamienne jest, że zarówno dawne jak i współczesne piśmiennictwo dotyczące oferowanych pamiątek sprowadza się do ich krytyki. Bez względu na datę publikacji artykułu o pamiątkarstwie poddawana jest w wątpliwość jakość oferowanych pamiątek, którym permanentnie zarzuca się masowość i tandetę. Analizując teksty na ten temat można odnieść wrażenie, że badacze pamiątkarstwa zatracili obiektywizm. Zamiast opisywać zjawisko pamiątkarstwa takim jakie ono jest, uciekają się do jednostronnych, często osobistych sądów, zdradzających prywatne upodobania i gusta.
Początek pamiątkarstwa na Podhalu Pamiątkarstwo rozwinęło się pod Tatrami w drugiej połowie XIX wieku, wraz z rozwojem miejscowości letniskowych i uzdrowiskowych na Podhalu oraz skorelowanym z tym wzrostem ruchu turystycznego. Wśród osób znaczących, wytyczających trendy oraz standardy w tej dziedzinie, wymienia się m.in. działalność Stanisława Witkiewicza (1851-1915), który tworząc styl zakopiański (mający inspiracje stać się stylem narodowym) wypracował zbiór motywów dekoracyjnych, które wtórnie znalazły swe odbicie w pamiątkarstwie5. Niebagatelne znaczenie w kreowaniu zakopiańskich pamiątek miała również założona 1876 roku w Szkoła Przemysłu Drzewnego, za pośrednictwem której do podhalańskiej snycerki przedostawało się wzornictwo rozpowszechnione w monarchii austro-węgierskiej np. austriackie czy czeskie6. Siła edukacji zakopiańskiej szkoły w dziedzinie 4
Por. m.in. J. Orynżyna, Zarys przemysłu ludowego w Polsce, Warszawa 1925; R. Reinfuss, Aktualne zagadnienia przemysłu pamiątkarskiego, „Polska Sztuka Ludowa” 1954, t. 8, nr 2, s. 67-78; T. Kuczyńska, Pamiątka z Polski, Warszawa 1987; P. Korduba, Ludowość na sprzedaż, Warszawa 2013.
5
B. Tondos, Styl zakopiański i zakopiańszczyzna, Wrocław 2009, s. 173.
6
T. Kędziora, Zakopiańska Szkoła Przemysłu Drzewnego w latach 1876-1918, „Studia Historyczne” 1993, z. 4 (143), s. 477-488. Nurt zapoczątkowany na Podhalu przez Witkiewicza polegający na odwoływaniu się do tradycji narodowych znalazł kontynuatorów. Z początkiem XX wieku powstawały towarzystwa i organizacje nastawione na tworzenie i popularyzowanie rodzimej sztuki ludowej i użytkowej. Przykładem może być Towarzystwo „Polska Sztuka Stosowana” założone w Krakowie w 1901 roku, „Warsztaty Krakowskie” powstałe w 1913 roku, czy nieco późniejsza Spółdzielnia Artystów „Ład”. Po II wojnie światowej nad wytwórczością czuwało Biuro Nadzoru Estetyki Produkcji, a także Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego czyli „Cepelia”. A. Frąckiewicz, Etnodizajn ma sto lat! Czyli
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu. 157
zdobnictwa była tak wielka, że 70 lat później, malarka Wanda TippenhauerWidigierowa (1899-1965) analizując stan pamiątkarstwa pod Tatrami krytykowała je wskazując na wpływ Szkoły będącej „rozsadnikiem wszelkiego rodzaju obczyzny”7. Drugim wysuwanym przez nią zarzutem było „partaczenie” czyli obniżanie estetycznego poziomu wyrobów przez nienadążających za popytem chałupników i wytwórców. Dla ówczesnej elity intelektualnej Podhala niepokojącym zjawiskiem związanym z pamiątkarstwem była dominacja ludzi przypadkowych, rzemieślników i wytwórców, którzy tworząc pamiątki regionalne zaczęli znacznie odbiegać od wyznaczonych ideałów. Ze względu na postępujące zatracenie kontroli nad tematyką i jakością oferowanych przedmiotów etnograf Roman Reinfuss (19101998) określił Podhale rodzajem „poligonu doświadczalnego” w dziedzinie pamiątkarstwa8. Zdecydowanie dosadniej ówczesny stan pamiątkarstwa określił Adam Czyżewski, pisząc: „«Odkrycie» Zakopanego i moda na «zakopińszczyznę» (potem ten sam los spotkał Kaszubów), wielki napływ gości i turystów stworzył chłonny rynek na wyroby regionalne. Rękodzielnik nie nadąża za popytem; zastępuje go fabryczna produkcja masowa, naśladująca «ludowość» i «regionalizm» – w gruncie rzeczy brzydka, ordynarna i tandetna. Aby utrzymać się na powierzchni, sprostać konkurencji fabrycznej tandety – rękodzielnik zaczyna wytwarzać szybko, masowo, byle jak, zaczyna – partaczyć. Prawdziwy artyzm – zwolna zamiera”9.
Opinia ta, wypowiedziana w 1952 roku, nie była odosobniona. Jako antidotum na taki stan rzeczy proponowano stworzenie spółdzielni przemysłu ludowego, wpisanych w „narodowy plan gospodarczy”. Dwa lata później w Zakopanem zorganizowano „Konkurs i Wystawę Pamiątkarstwa Podhalańskiego”, której organizatorem było Ministerstwo Kultury i Sztuki oraz Związek Polskich Artystów Plastyków. Głównym założeniem konkursu było „uporządkowanie tej gałęzi regionalnej produkcji i skierowanie jej na tory, odpowiadające potrzebom mas pracujących Polski Ludowej”. Konkurs miał więc umożliwić dokonanie przeglądu aktualnego stanu pamiątkarstwa, podnieś estetykę wyrabianych pod Tatrami pamiątek, obecność sztuki ludowej w projektowaniu: http://www.etnodizajn.pl/teoria/troche-historii/trochehistorii/strona/1 [dostęp: 15.11.2016]. 7
W. Tippenhauer-Widigerowa, Wstęp [w:] Wystawa pamiątkarstwa podhalańskiego (katalog pokonkursowy), Zakopane 1954, s. 11.
8
R. Reinfuss, Aktualne zagadnienie przemysłu pamiątkarskiego, „Polska Sztuka Ludowa”, 1954, t. 8, nr 2, s. 69.
9
A. Czyżewski, Kulturalno-społeczna funkcja przemysłu ludowego i artystycznego, [w:] Przemysł ludowy i artystyczny, red. A. Czyżewski, Warszawa 1952, s. 9.
158
Katarzyna Ceklarz
wyrugować obce naleciałości oraz zwrócić większą uwagę opinii publicznej na sztukę ludową, w tym przypadku podhalańską, która powinna się stać inspiracją dla opracowywania nowych wzorów. W konkursie wzięło udział 450 twórców ludowych oraz zaproszonych artystów, przedstawiając 1600 prac będących proponowanymi wzorami pamiątek. Wśród wyrobów znalazły się przedmioty z drewna, gliny, tkaniny i metalu. Do oceny jury przedstawiono szeroki wachlarz prototypów i pamiątkarskich propozycji, od przedstawiających wysoki poziom artystyczny rzeźb i obrazów (przeznaczonych raczej dla kolekcjonerów niż masowych turystów) aż po drobne bibeloty jak wełniane rękawice czy skarpety10.
Powojenne pamiątki z Podhala Do kanonu powojennych pamiątek z Podhala należały drewniane kasetki oraz albumy na fotografię z rzeźbionym lub wypalanym motywem regionalnym, talerze z intarsją przedstawiające zbójnika lub ornamenty roślinne (dziewięćsił bezłodygowy, szarotki, itp.), figurki orła, górala i góralki, piórniki, oprawki do luster z pokolorowanym landszaftem, ramki do fotografii oraz termometry i barometry w kształcie drewnianej mini-bacówki. Na straganach z pamiątkami nie brakowało bejcowanych piszczałek, drewnianych zdobionych wypalonym wzorem ciupag z aluminiowym (obecnie plastikowym) ostrzem, masowo wyrabianych kołconów, czyli sukiennych pantofli, noży „zbójnickich”, popielniczek w kształcie kierpca, metalowych spinek do koszul oraz drewnianych zabawek pochodzących najczęściej spoza Podhala. W 1954 roku Reinfuss określił dostępne na Podhalu pamiątki jako „okropności”, „kosmopolityczną tandetę” i „pseudoartystyczne szkaradzieństwa” o „skandalicznym poziomie estetycznym”, których jedyną zaletą jest „chodliwość”. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy wskazywał kolosalny popyt na pamiątki spowodowany wieloletnim przyzwyczajeniem odbiorców do bylejakości i miernoty. Reinfuss zarzucał przedsiębiorstwom państwowym takim jak np. PTTK czy MHD (Miejski Handel Detaliczny) działalność poza plecami starającej się kontrolować jakość pamiątek „Cepelii”. Według niego przedsiębiorstwa te skupowały przedmioty odrzucone przez Cepelię jako „tandetne” i handlowały nimi we własnych punktach sprzedaży, na dodatek bez uwzględnienia regionalizacji. Jako lekarstwo etnograf ten wskazywał na potrzebę edukacji i uwrażliwienia społeczeństwa na piękno. Poprawnie zaprojektowane i wykonane pamiątki powinny według niego spełniać kilka kryteriów: musiały być charakterystyczne dla danego regionu lub konkretnej miejscowości, wykonane 10 W Komitecie organizacyjnym konkursu i wystawy zasiedli m.in. Antoni Kenar, Juliusz Zborowski oraz
Wanda Tippenhauer-Widigierowa.
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu. 159
w sposób estetyczny i zgodny z lokalną tradycją, wreszcie nadawać się do powielania i masowej produkcji, mającej wpływ na obniżenie jednostkowej ceny towaru, ważnej z punktu widzenia turysty11. Przytoczone powyżej opinie Reinfussa, niegdyś czołowego, a dzisiaj coraz częściej kontestowanego etnografa, wydają się nieobiektywne. Zwłaszcza, że te krytykowane wówczas przez niego przedmioty umieszczane są współcześnie na muzealnych wystawach prezentujących sztukę użytkową, jak to ma miejsce choćby w „Galerii Sztuki XX wieku” w willi Oksza w Zakopanem, gdzie na wystawie wyeksponowano m.in. rzeźbione oprawy albumów na zdjęcia czy kasetki na bibeloty12. Kontrowersje budzi również widoczna w wypowiedziach Reinfussa chęć narzucenia jednego punktu widzenia i sterowania upodobaniami estetycznymi turystów.
Pamiątki współczesne Bez względu na jednostronną ocenę pamiątek przez Reinfussa jego postulaty, dotyczące ich wyrobu były oparte na racjonalnych przesłankach. Pamiątki nabywane są po to, by przypominać konkretne miejsce na ziemi, więc powszechna unifikacja i oferowania takich samych wyrobów w każdym zakątku Polski jest zabiegiem zgubnym, zwłaszcza że ten postulat obecny w zapiskach profesora stał się wymogiem stawianym przez turystów na całym świecie. Dbałość o estetykę i jakość wyrobu jest argumentem, z którym trudno dyskutować, podobnie jak trzeci postulat mówiący o możliwości masowego wykonywania danej rzeczy i odpowiedniej ceny. Wydaje się, że choć od momentu opublikowania cytowanych sugestii wiele rzeczy uległo zmianie m.in.: ustrój polityczny, centralne planowanie, styl życia, moda, zasobność portfela oraz zniknęły instytucje monopolizujące i sterujące upodobaniami, to owe trzy postulaty Reinfussa nie straciły na aktualności. Antoni Kroh, charakteryzując obecne czasy „estetycznego przesilenia” w XXI wieku, pisał: „Próby z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych narzucenia w życiu codziennym estetyki opartej na sztuce neoludowej, okazały się nietrwałe. Dorobek Instytutu Wzornictwa Przemysłowego i wczesnej Cepelii, ongiś powszechnie akceptowany, «nadający 11 R. Reinfuss, Aktualne zagadnienie op. cit., s. 67-78. 12 W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem znajduje się ok. 300 pamiątek, w tym trzy duże
zespoły: pamiątki z wytwórni Tadeusza Wieczorka (53 obiekty drewniane i 78 papierowe) z okresu międzywojennego, zespół wyrobów pamiątkarskich plastyków i twórców ludowych z Zakopanego (88 przedmiotów) i okolic z początku lat 50-tych XX wieku, oraz zespół wyrobów pamiątkarskich artystów i twórców ludowych z Podhala (54 obiekty) z początku lat 50-tych XX wieku. Ponadto MT posiada w zbiorach pojedyncze przedmioty pamiątkarskie z XIX wieku.
160
Katarzyna Ceklarz ton», leży na strychu. Lud przestał być ludem, wywalczył sobie prawo do własnych upodobań estetycznych. Niepotrzebne mu rady ludzi «wyrobionych». Zresztą – kogóż można uznać za wyrocznie w sprawach piękna, wedle jakich kryteriów? Niekiedy lukę wypełniają specjalistyczne firmy od dizajnu.”13
Jak więc wygląda estetyka przejawiająca się współcześnie w pamiątkarstwie? Lektura już samych tylko nagłówków prasowych czy internetowych artykułów na ten temat nie pozostawia złudzeń, że przeważają w nich jednostronne, negatywne oceny dziennikarzy oraz turystów, cytowanych na łamach prasy. Wpisując w wyszukiwarki internetowe hasło: „Zakopane, pamiątki” trudno znaleźć artykuł, który nie miałby tytułu o pejoratywnym wydźwięku: „Zakopane – kicz, mydło i powidło” 14, „Zakopane - stolica obciachu. Hel do gadania, odzież patriotyczna i plastikowe palmy pod Gubałówką”15, „Zakopane, Zakopane… niepiękne, śmieszne, straszne”16, itp. Ponadto w wielu tekstach czy debatach ze względu na rodzaj asortymentu w sklepikach z pamiątkami oraz mnogość reklam wielkoformatowych umieszczanych w przestrzeni publicznej, zimowa stolica Polski określana jest mianem „Bangladeszu”17, „Las Vegas”, „góralskiego Disney Landu” czy drugiego „Stadionu Dziesięciolecia”18, a główny, przeznaczony dla turystów, deptak w mieście doczekał się nazwy „Avenue de Krupówki”. Przedmioty oferowane turystom pod Tatrami określane są podobnie jak pół wieku temu mianem „tandety suwenirowej”, wśród której nie łatwo znaleźć wyroby wykonane przez Górala i na Podhalu19. Wymóg stawiany przez komercyjnych gości względem pamiątek polegający na tym, by przedmiot w sposób bezpośredni wskazywał na miejsce, z którego pochodzi, został doprowadzony do absurdu. Od momentu, gdy uznano, 13 A. Kroh, Wesołego alleluja Polsko Ludowa, Warszawa 2014, s. 298-299. 14 G. Marynowicz, Zakopane, czyli kicz, mydło i powidło: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Zakopane-
czyli-kicz-mydlo-i-powidlo-3079343.html [dostęp: 11.11.2016]. 15 Zakopane stolica obciachu. Hel do gadania, odzież patriotyczna i plastikowe palmy pod Gubałówką:
http://extra.natemat.pl/zakopane?fb [ostatni dostęp 10.08.2016]. 16 Zakopane,
Zakopane… niepiękne, śmieszne, straszne: http://subiektywnyprzewodnikpogorach. blox.pl/2012/01/Zakopane-Zakopane-niepiekne-smieszne-straszne.html
17 M.
Stańczyk, Bangladesz pod Gubałówką: http://wiadomosci.onet.pl/prasa/bangladesz-podgubalowka/mlzy0 [dostęp: 9.09.2016]. Terminu „Bangladesz” użył m.in. radny miasta Zakopanego, Marek Donatowicz, podczas jednej z debat na temat walki z nielegalnym handlem na Krupówkach. P. Bangladesz na Krupówkach, „Tygodnik Podhalański”: http://24tp.pl/?mod=news&id=7029 [dostęp: 10.09.2016], posługiwał się nim również burmistrz miasta Janusz Majcher, Bangladesz na Krupówkach, „Gazeta Krakowska”, 12.03.2007, www.gk.pl.
18 Zakopane – stolica obciachu: http://extra.natemat.pl/zakopane?fb [dostęp: 1.09.2016] 19 K. Kamińska, Zakopane – subiektywnym okiem głupiego cepra: http://natemat.pl/4947,zakopane-
subiektywnym-okiem-glupiego-cepra, [dostęp: 8.11.2016]; Zakopane: petardy to zmora na Krupówkach: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/173541,zakopane-petardy-to-zmora-na-krupowkach,id,t. html, [dostęp 9.11.2016].
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu. 161
że najprostszym wyjściem z sytuacji jest umieszczenie na oferowanej pamiątce napisu wskazującego na miejsce zakupu (bo nie pochodzenia) na straganach pod Gubałówką trudno znaleźć przedmioty, które by takiego napisu nie posiadały20. Oprócz nazwy „Zakopane” lub w wersji wzmocnionej „Zakopane-Hej!”, pojawiające się na poduszkach-owieczkach, jako marketingowe słowo wytrych, funkcjonuje również nazwa regionu Podhala. Przy głównej ulicy w Zakopanem kupić można przedmioty niemające nic wspólnego z regionem jak np. wyprodukowane w Chinach zwierzątka i aniołki wykonane z masy szkło-podobnej (dinozaury, jelenie, delfiny, aniołki itp.) z napisem „Zakopane”, czy przedmioty codziennego użytku jak np. damską i męską bieliznę. Mimo upływu lat i zmieniającej się mody przedmiotem chętnie kupowanym podczas pobytu w Zakopanem nadal jest ciupaga – atrybut zbójnika i prawdziwego Górala, o której Antoni Kroh w 1971 r. pisał, że „przestała być narzędziem, stała się mieczem koronacyjnym”21, gdyż już wtedy, za sprawą Cepelii, ciupaga stała się pamiątką uniwersalną – ogólnopolską, można ją było kupić (i można nadal) pod Tatrami, na warszawskiej starówce czy w nadmorskich kurortach. Mimo niesłabnącej popularności wśród turystów ciupaga doczekała się w ostatnich latach konkurencji w postaci drewnianego oręża z różnych epok i kultur. Stoiska z pamiątkami uginają się od drewnianych mieczy samurajskich, toporów wikingów, mieczy „a la szczerbiec”, kusz czy łuków rodem ze średniowiecza, obowiązkowo z wyrytym napisem „Zakopane” i datą pobytu22. Młodzież szkolna chętnie kupuje również gadżety służące do swoistej samoobrony (zapalniczki, kluczyki do samochodu oraz paczki gum do żucia), które po dotknięciu emitują nieprzyjemne elektrowstrząsy oraz długopisy boleśnie raniące osobę usiłującą je włączyć, co traktowane jest jako żart23. Do tej samej grupy docelowej adresowany jest „hel do gadania”, który kupiony za parę złotych i wdychany przez kilka sekund zmienia barwę głosu, powodując humorystyczne sytuacje. Powodzeniem wśród kolonijnych dzieci cieszą się również jaszczurki z gąbki, wielobarwne „gluty”, którymi chętnie się obrzucają, „diabełki”, 20 Pierwsze pamiątki z napisem „Zakopane” pojawiły się pod Tatrami z końcem XIX wieku. W zbiorach
Muzeum tatrzańskiego przechowywanych jest kilka sztuk tego typu przedmiotów m.in. kałamarz z napisem „Zakopane” z 1889 r., nóź do papieru, pudełko na fajkę, zakładka do książki zdobiona motywem szarotki, drewniany widelec z 1895 lub 1896 roku, itp. 21 A. Kroh, Zbójnik ludowy w kulturze polskiej, „Polska Sztuka Ludowa” 1971, t. 25, z. 2-3, s. 97. 22 K. Kamińska, 7 cudów świata pamiątek, Bez czego nie możesz wyjechać z Zakopanego: http://natemat.pl/13225,7-
cudow-swiata-pamiatek-bez-czego-nie-mozesz-wyjechac-z-zakopanego [ostatni dostęp: 11.11.2016]; M. Waluś, Pamiątki z Podhala. Tradycyjne czy made in China?, „Gazeta Wyborcza”, dodatek krakowski, 7.02.2016: http:// krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,17370539,Pamiatki_z_Podhala__Tradycyjne_czy_made_ in_China_.html [dostęp: 11.11.2016]. 23 J. Bukowski, Groźne pamiątki z Zakopanego: http://www.poland.us/strona,25,3605,0,grozne-pamiatki-z-
zakopanego.html,[ dostęp: 8.11.2016].
162
Katarzyna Ceklarz
czyli niewielkie petardy, które rzucone o ziemię wybuchają dając specyficzny dźwięk i zapach siarki, oraz zabawki elektroniczne jak świszczące na fotokomórkę świstaki i szczekające pieski na baterie. Na straganach z pamiątkami spotkać można również przedmioty zwulgaryzowane i niejednoznaczne, jak np. obrazki z drewna przedstawiające mężczyznę ubranego w strój góralski lub zbójnicki, do którego na metalowym łańcuszku przyczepiono wytoczone z drewna dwa jaja. Obrazek zawiera jedną z dwóch sentencji do wyboru, będącej źródłem rubasznego humoru24. „Gdy życie dało ci kopa i lekko żyć nie pozwala trzeba mieć twardy charakter i wielkie jaja górala” lub „Wisiały, wisiały jaja u powały, a te głupie dziewki myślały, że śliwki”. Druga z powyższych sentencji jest ogólnie znaną na Podhalu przyśpiewką. Według dwóch antropolożek kultury Joanny Dziadowiec i Elżbiety Więcek wyolbrzymione imitacje jaj, a także treści zamieszczone na upominku odwołują się do zmitologizowanego wyobrażenia cech prawdziwego górala25. Wyraźny sygnał chęci poprawy wizerunku Zakopanego i zmianę opinii publicznej, dała Rada Miasta Zakopane w 2015 roku, podejmując uchwałę o utworzeniu na obszarze Krupówek parku kulturowego regulującą i znacznie ograniczającą możliwość umieszczania w przestrzeni publicznej reklam oraz działalności handlowej prowadzonej na wolnostojących straganach26. Rok po wprowadzeniu w życie uchwały widoczne zmiany dotyczą głównie zmniejszenia ilość wielkoformatowych bilbordów w obrębie Krupówek oraz zastąpienia straganów z pamiątkami stylowymi fasiongami; asortyment oferowanych pamiątek pozostał bez zmian27.
Etnodizajn w pamiątkarstwie Swoistą konkurencją dla „chińszczyzny” i „bylejakości” w pamiątkarstwie jest obecny w tej dziedzinie wytwórczości dizajn, a zwłaszcza etnodizajn. Wzrastająca z roku na rok pod Tatrami liczba pracowni etnodizajnu wydaje się być reakcją i niezgodą na lawinę obcych dla tradycji regionu pamiątek fabrycznych. Nurt etnodizajnu, podkreślający rolę personalizacji wytworów w połączeniu z ideą odwołującą się do ekologii i edukacji zgodnej z naturą, przyrodą i lokalną tradycją, zyskał w ostatnich 15 latach sporą 24 Firma Adar z Jaworek produkująca tego typu upominki informuje, że na obrazku można
umieścić dowolny (na przykład bardziej spersonalizowany) napis lub logo na życzenie klienta: http://www.adarfirma.pl/humor.html [ostatni dostęp 8.11.2016]. 25 J. Dziadowiec, E. Wiącek, Góralszczyzna, góralskość – konstruowanie i funkcjonowanie góralskiego mitu, [w:]
Semiotyczna mapa Małopolski, E. Więcek (red.), Kraków 2015, s. 263-264. 26 Uchwała nr XII/183/2015 z dnia 3 września 2015 r., „Dziennik Urzędowy Województwa Małopolskiego”,
poz. 5377, s. 1-8. 27 pp. Krupówki przed i po, „Tygodnik Podhalański” 2016, nr 43, s. 7.
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu. 163
popularność. Miernikiem tej popularności może być ogromna frekwencja odwiedzających „Zako_twory” czyli Targi Dizajnu pod Giewontem w 2016 roku po raz piąty organizowane w Zakopanem. Termin etnodizajn spotykany w dyskursie medialnym powstał z początkiem XXI wieku ze zlepku dwóch słów „etno” oznaczającego po łacinie „lud” oraz „design” tłumaczonego z języka angielskiego w sposób wieloznaczny jako „wzór”, „cecha produktu”, „wygląd” lub „czynność projektowania”, zapisywany w spolszczonej formie jako „dizajn”. Obcobrzmiący termin daje możliwość odświeżenia archaicznie brzmiącego słowa „lud”, „ludowość” kojarzonego z epoką PRL-u i ukazania go w nowej odsłonie. Nazwa ta kryje miks łączący inspirację kulturą ludową z nowoczesnością, prostotę z szlachetnością, wieś z miastem, czyli mariaż, który Ewa Klekot określiła mianem „globalno-lokalnej gry” 28. Na Podhalu etnodesign dał się szczególnie zauważyć w modzie damskiej. Z początkiem XXI wieku modne stały się stroje inspirowane podhalańskim zdobnictwem odwołujące się w swoim założeniu do młodopolskiej idei mody narodowej29. Awangardową modę kreowali m.in. Bogumił Wtorkieiwicz, Elżbieta Krzemińska-Owczarz czy Aneta Larysa Knap. Ostatnia z wymienionych projektantek zasłynęła jako twórczyni kierpcasów (kierpców na wysokim obcasie), damskiej bielizny z tybetu i jeansów z parzenicami, co w opinii publicznej mieszkańców Podhala budziło skrajne reakcje. Zwolennicy nowej mody rekrutujący się przeważnie spośród ludzi młodych chętnie kupowali „góralskie jeansy”, a zdarzało się, że podpatrywali pomysł, samodzielnie haftując tradycyjne ozdoby. Przeciwnicy twierdzili, że parzenice na damskich spodniach są profanacją góralszczyzny, wymierzonym w jeden z najważniejszych elementów podhalańskiej tradycji, czyli strój. „Miałam wrażenie, czytając opinie prasowe, że gro ludzi nie zrozumiało mojego pomysłu na modę. Te awangardowe projekty nigdy nie zastąpią, nie wyprą tradycyjnego stroju podhalańskiego, bo takim strojem nie są. Nie jest to zresztą moim celem. Projektując ubrania inspiruję się góralszczyzną, która jest mi bliska z racji miejsca zamieszkania i fascynacji tym regionem i jego kulturą, ale staram się czerpać z niej pomysły na zupełnie nowe produkty”30.
28 E. Klekot, Etnodizajn – kolejne konfiguracje sztuki ludowej, „Etnografia Nowa” 2012, nr 4, s. 40-41. 29 S. Trebunia-Staszel, Śladami podhalańskiej mody. Studium z zakresu historii stroju Górali Podhalańskich,
Kościelisko 2007, s. 145. 30 Wywiad autorki z Anetą Larysą Knap, Nowy Targ 2011.
164
Katarzyna Ceklarz
W wypowiedzi projektantki słychać często powtarzaną przez etno disajnerów nostalgiczną tęsknotę za bliżej nieokreśloną zmityzowaną kulturą ludową regionu31. Bazując na jej najbardziej trwałych elementach (w tym przypadku na stroju) świadomie nawiązuje do dziedzictwa kulturowego wskazując na jego wagę oraz innowacyjną i twórczą kontynuację. Słusznie zauważył Patryk Pawlaczyk, że kultura ludowa staje się coraz bardziej atrakcyjna dla projektantów i dizajnerów, ponieważ jako nieistniejąca już i należąca do przeszłości jest dla nich niezrozumiała a przez to egzotyczna i ciekawa32. Współczesne podhalańskie pamiątki określane przedrostkiem „etno” lub „folk” dryfują wokół kultury ludowej traktowanej przez ich twórców jako źródło inspiracji. Przedmioty te mają być użyteczne, przyjazne w dotyku i miłe dla oka. Charakteryzują się dbałością o jakość wykonania i ogólną estetykę wyrobu. Pamiątki „etno” (etnogażety, etnozabawki, elementy etnomody) odwołują się do regionalnych, zakorzenionych i dobrze znanych z historii wzorów charakteryzujących odmienność kulturową regionu. W przypadku Podhala można wyodrębnić trzy wzory będące nieśmiertelnym kanonem: motyw parzenicy góralskiej występującej na wielu pamiątkach w formie mniej lub bardziej przetworzonego serca, geometryczna rozeta, pojawiająca się w sposób zwielokrotniony lub wpisywana w inne elementy graficzne, oraz tybetowe kwiaty zaczerpnięte ze spódnic i chustek rozpowszechnionych pod Tatrami z początkiem XX wieku33. Wymienione tu najbardziej charakterystyczne motywy są szeroko wykorzystywane przez projektantów i designerów, gdyż jednoznacznie wskazują na to, z jakiej kultury ludowej zostały zaczerpnięte, czego są kontynuacją oraz do jakich korzeni i tradycji starają się odwołać34. Ich wykorzystanie jest zabiegiem pozwalającym osadzić nowy wytwór w tradycji. Przedmioty codziennego użytku projektowane współcześnie pod Tatrami czerpią inspirację z kultury ludowej na dwa sposoby. Pierwszy polega na wykorzystaniu tradycyjnych surowców (drewno, kamień, len 31 O mityzacji kultury ludowej pisami m.in. Cz. Robotycki, S. Węglarz, Chłop potęgą jest i basta. O mityzacji
kultury ludowej w nauce, „Polska Sztuka Ludowa” 1983, nr 1-2, s. 3-8.; Z. Libera, Lud ludoznawców: kilka rysów do opisania fizjognomi postaci ludu naszego, czyli etnograficzna wycieczka po XIX wieku [w:] Etnografia Polski miedzy ludoznawstwem a antropologią, A. Pasern-Zieliński (red.), Poznań 1995, s. 137152.; A. Kutrzeba-Pojnarowa, Kultura ludowa i jej badacze. Mit i rzeczywistość, Warszawa 1977. 32 P. Pawlaczyk, Inspiracje polskim strojem ludowym we współczesnej modzie [w:] Etno inspiracje. Inspiracje
kulturą ludową we współczesnym polskim wzornictwie, modzie, architekturze, reklamie…, K. Kulikowska, C. Obracht-Prondzyński (red.), Gdańsk 2012, s. 25. 33 W 2010 roku Joseph Bąk, przedsiębiorca z Chicago, zastrzegł w Urzędzie Patentowym i Urzędzie
Praw Autorskich kwiatowe wzory z góralskich tybetowych spódnic. Działanie to spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem i oburzeniem ze strony górali w Polsce i w Ameryce, którzy na łamach prasy argumentowali, że nie można opatentować czegoś co jest dziedzictwem kultury narodowej. Por. R. Gretkowski, Odarci z tradycji: Góral z Chicago opatentował wzory z podhalańskich spódnic!, „Tygodnik Podhalański”, z dn. 27.10.2010, http://24tp.pl/?mod=news&id=10444, [dostęp: 7.11.2016]. 34 P. Pawlaczyk, Inspiracje polskim strojem ludowym we współczesnej modzie [w:] Etno inspiracje…, op. cit., s. 19.
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu. 165
itp.) do stworzenia nowatorskich i oryginalnych rzeczy, czego przykładem mogą być prace rabczańskiej projektantki Natalii Klęsk, która w 2010 r. podczas Festiwalu Etnodizajnu zorganizowanego przez Muzeum Etnograficzne im. S. Udzieli, zaprezentowała kolekcję torebek z serii „Pola ryżowe” wykonanych z wtórnie użytego szarego, naturalnego filcu (dotąd zarezerwowanego do szycia odzieży wierzchniej) w połączeniu z metalowymi sprzączkami i innymi dodatkami wypatrzonymi na pchlim targu35. Zastosowanie filcu pozwoliło więc nadać mu nową formę i funkcję w zindywidualizowany sposób. Jest to równocześnie działanie proekologiczne wpisujące się w znaną od wieków ideę recyklingu (ekodizajn)36. Nic przecież na dawnej polskiej wsi nie mogło się zmarnować. Drugi sposób polega na podpatrywaniu dawnych technik prac rzemieślniczych i lokalnych tradycji rękodzielniczych (np. wyplatania koszy, obróbki gliny, itp.) i stosowanie ich współcześnie, łącząc z nowoczesnymi surowcami. Przykładem tego typu działania może być wełniana choinka bożonarodzeniowa przygotowana przez Pracownię projektową „Tatrica Design” z Bukowiny Tatrzańskiej z wykorzystaniem techniki trykotarskiej oraz modrzewiowych szyszek. Z terenów Rabki dobrym przykładem jest również działalność pracowni ceramicznej KlajsterMajster prowadzonej od 2010 roku przez absolwentkę Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu Grażynę Habiedę, która stosując glinę szamotową wypalaną w nowoczesnym piecu ceramicznym, tworzy oryginalne pamiątki naśladując techniki stosowane przez garncarzy z silnego w przeszłości ośrodka garncarskiego, działającego w Rabce i Skomielnej Białej.
Podsumowanie Powracając do artykułu R. Reinfussa, gdy pominiemy zawartą w nim krytykę, można stwierdzić, że choć w przeciągu ostatniego półwiecza wiele się zmieniło to jego postulaty odnoście pamiątkarstwa, traktowanego jako jeden z elementów tożsamościowo-twórczych, nie przedawniły się. Publikowane komentarze dotyczące tej dziedziny wytwórczości, pomimo tego, że jak pisze Kroh „Odchodzi jedna estetyka, jej miejsce zajmuje druga, nieraz tak bywało”37, podobnie jak kiedyś obfitują w krytykę. Światełkiem w tunelu i źródłem wartościowych i jednocześnie estetycznie wykonanych pamiątek mogą być więc wyroby z dziedziny etnodizjanu, które w ostatnich latach trafiły na półki podhalańskiego (i nie tylko) „supermarketu kultury”. 35 Filcowe torebki Natalii Klęsk zwyciężyły w konkursie Rabcool. Kulturowy produkt roku 2011. K. Ceklarz,
Filcowy zawrót głowy: http://www.kulturowygosciniec.pl/mir_natalia.html, [dostęp: 8.11.2016]. 36 A. W. Brzezińska, Naturalne inspiracje w polskim etnodizajnie, [w:] Etno inspiracje…, op. cit,, s. 43. 37 A. Kroh, Wesołego alleluja Polsko Ludowa, Warszawa 2014, s. 301.
166
Poduszki z zapisem „Zakopane”. Fot. K. Ceklarz, Zakopane 2016
Otwieracze do butelek w formie figurki górala lub góralki. Fot. K. Ceklarz, Zakopane 2016
Katarzyna Ceklarz
Dawne i współczesne pamiątki „regionalne” na Podtatrzu. Zagadnienie etnodizjanu. 167
Pamiątki z Zakopanego z masy szkłopodobnej. Fot. K. Ceklarz, Zakopane 2016
Talerze ceramiczne z pracowni Klajster majster, Fot. https://www. facebook.com/klajster. majster/
168
Choinki bożonarodzeniowe z włóczki z dekoracja z modrzewiowych szyszek. Fot. https://www. facebook.com/ tatrica/?fref=ts
Katarzyna Ceklarz
Dorota Majerczyk Stowarzyszenie Miłośników Kultury Ludowej
TRADYCYJNE RZEMIOSŁA W RODZINIE PINTSCHERÓW (STOLARSTWO, RZEŹBA W DREWNIE) Rzemiosło obejmuje rękodzieła uprawiane w formie zajęcia tzw. przemysłu domowego lub zawodu rzemieślniczego. Przedmiotem zainteresowania są tu dziedziny wytwórczości tradycyjnej, które uprawiane były i są współcześnie. Jeszcze w pierwszej połowie XX w. niemal w każdej miejscowości pracowało kilku rzemieślników trudniących się stolarstwem, ciesielką lub bednarstwem. Niektórzy łączyli je z innymi specjalnościami tj. kowalstwem, budarstwem czy kamieniarstwem. Po I wojnie światowej zaczęło się zmieniać wyposażenie chałup, znikały rzeźbione listwy, skrzynie, półki na naczynia, czy też misternie wykonane łyżniki. Po II wojnie światowej odnotowano stwierdzenie: „Moda czyni zastraszające postępy w swym wstecznym, umniejszającym działaniu. Przestano zwracać uwagę na wystrój wnętrza chałupy, zaniedbano zdobienia sprzętu. Zobojętniałym okiem przyjmowano nowinki miejskie, wcielając najgorszą ich tandetę do codziennego użytku”1.
Nieliczni stolarze wracali do starych wzorów. Jednak jednym z nich był bohater mojego artykułu Edward Pintscher. Urodził się w 1912 r. w Jazowsku jako jeden z ośmiorga rodzeństwa. W młodości praktykował rzeźbiarstwo u Romana Koszarka na Głodowskim Wierchu, a następnie stolarstwo u Antoniego Chowańca w Bukowinie Tatrzańskiej. W 1930 r. zaraz po ślubie z Bronisławą Pawlikowską, zamieszkali w Małem Cichem 1
H. Pieńkowska, T. Staich, Drogami skalnej ziemi, Kraków 1956, s. 115.
170
Dorota Majerczyk
(gmina Poronin), gdzie przez dziewięć lat Edward prowadził swój mały warsztat stolarski. W jednej z lokalnych gazet redaktor Jerzy Maciejewski wspominał młodego rzemieślnika: „Pasjonowały go meble stare o zanikającym zdobnictwie. Penetrował po chatach, strychach i komorach. Dobywał nie tylko meble lecz wszelki sprzęt drewniany m.in. czerpaki, półki, ławy z oparciem, kołyski itp. Nawiązaniem do tradycji było to, że meble wykonywane przez Pintschera nie zawierały gwoździ lub śrub. Zastępowały je drewniane kołki, kliny oraz specjalny gatunek kleju”2.
Na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, młodzi Pintscherowie przenieśli się ze skalnego Podhala do Rabki, gdzie przy ul. Podhalańskiej 26, Edward podjął próbę utworzenia własnej pracowni stolarskiej. Początkowo pracował sam, wspomagany jedynie przez starszego od siebie brata Alfreda Pintschera. Wkrótce mistrz Edward zatrudnił u siebie stolarza z Rokicin, niejakiego Jana Macioła, który pracował z nim przez kilka lat. Wyposażenie pracowni stolarskiej było niezwykle skromne. Stanowiły je zaledwie dwie maszyny – wielofunkcyjna piła taśmowa tzw. banzega, prymitywna grubościówka oraz różnego rodzaju drobne narzędzia tj. dłuta, heble, młotki, piły, ściski oraz wiertarki. Z uwagi na brak odpowiedniego sprzętu stolarskiego, początkowo usługi Pintschera ograniczały się wyłącznie do prac z zakresu stolarki budowlanej, głównie okien i drzwi. Z biegiem czasu do stolarni zakupiono kilka nowych maszyn: piłę tarczową – cyrkularkę, frezarkę, wiertarkę poziomą, a nieco później szlifierkę taśmową. Dzięki unowocześnieniu stolarni, pojawiła nowa perspektywa, a mianowicie zaczęto stopniowo wytwarzać różnorodne meble: stoły, krzesła, zydle, szafy, kredensy, ławy z oparciem i bez oparcia, kołyski, półki, łóżka oraz lampy. Większość mebli zdobiona była rzeźbionymi motywami regionalnymi, zaczerpniętymi głównie z podhalańskiego zdobnictwa. Mistrz Edward słynął nie tylko z wyrobu mebli. Jego umiejętności i precyzja w zakresie reperacji skrzypiec powodowały, że muzykanci z najodleglejszych zakątków Podhala oddawali swoje instrumenty w ręce stolarza3. Pod koniec lat 60. synowie Edwarda: Edward (junior) i młodszy o dziesięć lat Józef pomagali ojcu, doszkalając się pod jego okiem zarówno w dziedzinie stolarstwa, jak i rzeźby. Stolarnia Pintscherów rozwijała się, obierając wkrótce określony profil – stolarni artystycznej, w której wykonywano 2
J. Maciejewski, „Kurier Rolniczy”, Nr 35/36, s .5.
3
Reperowane instrumenty należały do podhalańskich muzykantów m.in. Bronisławy Koniecznej „Dziadoń” oraz Andrzeja Knapczyka - Ducha.
Tradycyjne rzemiosła w rodzinie Pintscherów (stolarstwo, rzeźba w drewnie) 171
rzeźbione meble. Z roku na rok przybywało coraz więcej klientów i kolekcjonerów, zarówno z kraju, jak i zza granicy. Do najczęściej wykorzystywanych w stolarni gatunków drzewa należały: lokalne odmiany czereśni, jesionu, wiązu, modrzewia, gruszy, świerka, a także sprowadzany ze Słowacji mahoń i orzech włoski4. Niezwykle rzadko używano limbę, czerwony wiąz i czarny dąb, bowiem te gatunki drewna były bardzo drogie. Najbardziej popularnymi i trwałymi, ale niestety bardzo szkodliwymi lakierami, których używano do malowania mebli były: „chemolak” i „chemosil”. Początkowo do klejenia mebli używano kleju pochodzenia zwierzęcego (kostnego), następnie szelaku. Nie były one jednak wytrzymałe i odporne na działanie czynników zewnętrznych. Najbardziej praktycznym okazał się klej „wikol” (chociaż niektóre jego serie były wadliwe i meble ulegały rozklejeniu)5. Oprócz mebli artystycznych i codziennego użytku, Edward Pintscher wykonywał wiele elementów wyposażenia wnętrz świeckich oraz kościołów: np. boazerie6, balustrady, barierki, bramy drewniane, schody, konfesjonały7oraz drzwi8. W Gazecie Południowej w 1976 r. napisano: „Mistrz solarski z Rabki jest autorem wielu wnętrz regionalnych restauracji Obrochtówki w Zakopanem, „Podhalanki” w Nowym Targu, Malwy w Żywcu, Zbójeckiej w Limanowej. Jego meble zdobią wnętrza górskich hoteli i stylowych karczm na Słowacji, Austrii, Szwajcarii i Holandii. Ostatnim przedsięwzięciem było wyposażenie Zajadu Turystycznego w Limanowej, który wkrótce po otwarciu doszczętnie spłonął”9.
Edward Pintscher zmarł w 1979 r., zostawiając stolarnie w rękach swoich następców, synów Edwarda i Józefa. Swoją wiedzę i umiejętności przekazał ponadto swoim uczniom: Janowi Żegleniowi z Małego Cichego, Władysławowi Czyszczoniowi oraz Janowi Słońskiemu z Ponic. Po śmierci ojca, bracia Pintscherowie rozdzielili się i każdy z nich na własną rękę prowadził od 1980 r. swoją pracownię, Edward w Mszanie Dolnej, a Józef w Rabce-Zdroju.
4
Wywiad przeprowadzony z Józefem Pintscherem, Rabka-Zdrój 2016.
5
Wywiad przeprowadzony z Edwardem Pintscherem, Mszana -Dolna 2016.
6
Boazeria wykonana przez E. Pintschera znajduje się w Ratuszu Miejskim w Ziębicach.
7
Konfesjonały wykonane przez E. Pintschera znajdują się w kościele parafialnym w Białym Dunajcu.
8
Drzwi główne wyk. przez E. Pintschera znajdują się w kaplicy na Wiktorówkach oraz kaplicy cmentarnej na ul. Orkana w Rabce Zdroju.
9
A. Kondziołka, „Gazeta Południowa”, nr. 275, 1976.
172
Dorota Majerczyk
Edward Pintscher (junior) ur. 1937r. pracował jako stolarz nieprzerwanie do 1996 r. Wykonywał meble według panującej mody, proste i bez zdobnictwa. Do ich wyrobu wykorzystywał często drewno twarde. Słynął z solidności i estetyki wykonania. Józef Pintscher ur. 1947r. od najmłodszych lat fascynował się rzeźbiarstwem, dlatego ta profesja stała się jego specjalnością. Zdobił elementy mebli motywami zaczerpniętymi od Matlakowskiego i Witkiewicza, stopniowo wprowadzając własne wzory. Oprócz zdobienia mebli, wykonywał rzeźby o tematyce sakralnej i świeckiej. Do jego ulubionych należały figury Matki Boskiej z Dzieciątkiem, Jezusa Frasobliwego, św. Krzysztofa, a także scenki z życia Górali. Bohaterami rzeźb byli: muzykanci, tancerze, myśliwi, pasterze itp. Z rekomendacji Marii Lechowskiej-Bujak, ówczesnej Dyrektor Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju, Józef Pintscher został członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych (STL) w Lublinie. Zdobytą wiedzę i umiejętności rzeźbiarskie przekazał swoim uczniom: Józefowi Kościelniakowi z Olszówki, Edwardowi Gałowi z Małego Cichego, Grzegorzowi Słońskiemu ze Rdzawki, Zbigniewowi Adamcowi z Rabki-Zdroju. Pracownię stolarską prowadził do 1985 roku. Trudności na rynku, kryzys, brak surowców i materiałów zmusiły Józefa do emigracji. W 1986 r. wyjechał wraz z rodziną do Kanady, gdzie kontynuował pracę w dziedzinie stolarstwa, rzeźby w drewnie, a nawet budownictwa. Za oceanem pozostawił po sobie kilka wykonanych przez siebie dzieł. Należą do nich ikonostas oraz biblioteka w seminarium grekokatolickim w Ottawie, rama do obrazu i ambona w świątyni grekokatolickiej w Ottawie oraz wystrój restauracji Polonus w Ottawie. Do Polski powrócił końcem lat dziewięćdziesiątych. Po powrocie do kraju, pracował, świadcząc usługi na mniejszą skalę niż jego ojciec. Chociaż oficjalnie nie prowadził już działalności gospodarczej, w zaciszu domowym wykonywał prace w drewnie. Rzeźbił stacje drogi krzyżowej, figury światków, drobne meble z motywami myśliwskimi. Dodatkowo malował na szkle, zajmował się kowalstwem, kamieniarstwem, a także metaloplastyką (lampy, kaganki, latarnie). Trzecim etapem jego działalności (2003-2010) była jak sam powiedział „konkretna robota” tzn. wyposażenie i wystrój trzech restauracji „SIWY DYM” w Rabce-Zdroju, Warszawie oraz Celejowie k. Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Do dzisiaj Józef Pintscher rzeźbi, maluje i zachwyca pomysłami. Można tego doświadczyć wstępując do jego prywatnej galerii przy ul. Podhalańskiej w Rabce-Zdroju. W tej samej rodzinie, w tym samym budynku, równolegle do pracowni stolarskiej funkcjonowała pracownia hafciarska, a potem krawiecka prowadzona przez Bronisławę Pintscher, żonę Edwarda oraz jej córkę Krystynę, ale to już inna historia…
Tradycyjne rzemiosła w rodzinie Pintscherów (stolarstwo, rzeźba w drewnie) 173
Pracownia stolarska Edwarda Pintschera w Rabce – Zdroju, 1952 r., archiwum rodzinne
Bracia Edward i Alfred Pintscherowie w pracowni stolarskiej w Rabce – Zdroju, archiwum rodzinne
174
Dorota Majerczyk
Edward Pintscher przy pracy, archiwum rodzinne
Wystrój restauracji – meble wykonane przez Edwarda Pintschera, archiwum rodzinne
Tradycyjne rzemiosła w rodzinie Pintscherów (stolarstwo, rzeźba w drewnie) 175
Wystawa mebli w Dolnym Kubinie wykonanych przez Edwarda i syna Józefa Pintscherów, archiwum rodzinne
Kredens wykonany przez Józefa Pintschera, archiwum rodzinne
176
Józef Pintscher przed Kościołem Polskim w Ottawie, wiesza swą rzeźbę, archiwum rodzinne
Meble do kościoła w Pyzówce wykonane przez Józefa Pintschera, archiwum rodzinne
Dorota Majerczyk
Tradycyjne rzemiosła w rodzinie Pintscherów (stolarstwo, rzeźba w drewnie) 177
Ikonostas w Seminarium Grekokatolickim w Ottawie wykonany przez Józefa Pintschera, archiwum rodzinne
Stolik myśliwski wykonany przez Józefa Pintschera, archiwum rodzinne
muzealne realizacje
Fragment pierwszej ekspozycji stałej Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce – Zdroju, lata 30. XX w., archiwum Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce – Zdroju
Magdalena Kroh Emerytowany kustosz Sądeckiego Parku Etnograficznego
PREZENTACJA RZEMIOSŁA W SĄDECKIM PARKU ETNOGRAFICZNYM Sądecki Park Etnograficzny (oddział Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu) jest skansenem regionalnym, który prezentuje kulturę ludową historycznej Sądecczyzny. Jest to teren obejmujący część Karpat z przyległym Pogórzem, leży w Beskidzie Sądeckim, na zachodzie i północnym zachodzie obrzeżami sięga Gorców, obejmuje dużą część Beskidu Wyspowego, a na wschodzie skrawki Beskidu Niskiego. Obszar ten był zróżnicowany etnicznie i etnograficznie. Zamieszkiwały tu trzy polskie grupy etnograficzne: Lachy Sądeckie, Górale Sądeccy (od Łącka, Kamienicy i Piwnicznej) i Pogórzanie (część zachodnia), oraz jedna rusińska – Łemkowie Sądeccy. Dwie z nich, zasiedlające Beskidy (Górale i Łemkowie), to grupy góralskie. Kultura ich ukształtowała się w wyniku różnych czynników, z których najważniejsze, to górskie środowisko naturalne oraz wpływ migracji wołoskich, które miały miejsce w XIV-XVI w. i objęły całe Karpaty. Charakteryzowała się pastersko-rolnym typem gospodarki górskiej i specyficznymi dla terenów karpackich cechami kulturowymi, przejawiającymi się w różnych dziedzinach życia. Dwie pozostałe grupy etnograficzne, czyli Lachy Sądeckie i Pogórzanie, zasiedlały północną, podgórską część Sądecczyzny, obszar bardziej sprzyjający rolnictwu o żyźniejszych glebach i nieco łagodniejszym klimacie. Kultura Lachów Sądeckich i Pogórzan łączy elementy góralskie występujące w Karpatach, z elementami rolniczej kultury małopolskiej.1 Prócz wspomnianej wyżej grupy Górali Ruskich na terenie dawnej Sądecczyzny mieszkali też przedstawiciele innych grup etnicznych. W końcu XVIII w. pojawili się Niemcy, sprowadzeni tu po I rozbiorze 1 M. Kroh, Sądecki Park Etnograficzny. Przewodnik, Nowy Sącz 2012, s. 3.
182
Magdalena Kroh
przez władze austriackie. Przez prawie dwieście lat (do 1945 r.) mieszkali w kilkunastu wsiach niemieckich lub polsko-niemieckich. W regionie sądeckim przez wieki licznie osiedlali się Żydzi zajmując się, jak w całej Galicji, głównie handlem. Kolejna grupa odmienna pod względem etnicznym to Cyganie Karpaccy, których osady na obrzeżach wsi istnieją na Podkarpaciu co najmniej od XVIII wieku.2 Założeniem Sądeckiego Parku Etnograficznego jest dążenie do możliwie najwierniejszego odtworzenia dawnej wsi sądeckiej, zaprezentowania tradycyjnej kultury ludowej Sądecczyzny w całym jej bogactwie z uwzględnieniem zróżnicowania przestrzennego, majątkowego, społecznego i zawodowego dawnej społeczności. Skansen realizowany jest od 1969 roku. Aktualnie przeniesionych jest ponad 70 oryginalnych obiektów zgrupowanych w zespołach zagrodowych w czterech sektorach, odpowiednio do podziału etnograficznego terenu. Budynki chłopskie uzupełnione są obiektami użyteczności publicznej, sakralnej, powstał sektor dworski, osada romska i uliczka niemiecka.3 W ramach prezentacji dawnej wsi istotną rolę pełni ekspozycja tradycyjnego rzemiosła i rękodzieła oraz przemysłu ludowego. Od początku projektanci skansenu przewidzieli w planie zagospodarowania osobny sektor przemysłu ludowego, gdzie miały się znaleźć obiekty, których urządzenia poruszane są siłą wody.4 Zagadnienie to jest przedmiotem osobnego opracowania. Rzemiosło prezentowane jest w Sądeckim Parku Etnograficznym w formie stałych ekspozycji oraz poprzez pokazy rzemieślnicze i rękodzielnicze w trakcie udostępniania skansenu bądź podczas imprez folklorystycznych. Stałe ekspozycje obejmują rzemiosła, które są najbardziej rozpowszechnione we wsiach sądeckich. W skansenie znajduje się kilka warsztatów, stanowiących osobne obiekty, niezależne od zabudowań zagrody, choć niemal każdy z nich jest w zamyśle z jakimś gospodarstwem związany, a przynajmniej z zabudowaniami jakiegoś sektora. Są to trzy kuźnie: z Czaczowa, Popowic i Czarnej Góry (rekonstrukcja) oraz olejarnia ze Słopnic. Pierwsza pojawiła się na ekspozycji skansenowskiej kuźnia z Czaczowa (kiedyś wsi łemkowskiej). Postawiona jest na pograniczu zabudowy 2
D. Iwińska, O osadnikach józefińskich na Sądecczyźnie i ich kulturze – w aspekcie budowy sektora kolonistów niemieckich w Sądeckim Parku Etnograficznym, „Zeszyty sądecko-spiskie” t. 1, Nowy Sącz 2006, s. 69-72; A. Bartosz, Nie bój się Cygana, Sejny 1994, s. 70-73; M. Brylak-Załuska, Dawna Sądecczyzna – Łemkowie, Nowy Sącz 2010, s. 2-6.
3
M. Kroh, op. cit.; również opisy obiektów w oparciu o ten przewodnik.
4
T. Szczepanek, Niektóre założenia etnograficzne i urbanistyczne Sądeckiego Parku Etnograficznego, „Materiały i Sprawozdania Konserwatorskie Województwa Krakowskiego”, Kraków 1969, s. 43-82. Temat ten został przedstawiony w opracowaniu Wojciecha Śliwińskiego.
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 183
łemkowskiej, pogórzańskiej i dworskiej. Ma charakter wiejskiej kuźni przyzagrodowej – na użytek własnego gospodarstwa, ewentualnie sąsiadów. Zbudowano ją w 1899 roku (data na nadprożu drzwi) na planie kwadratu na zrąb z wypuszczonymi ostatkami. Dach czterospadowy, kryty gontem nad wejściem tworzy podcień. Kuźnia ta ma bardzo niewielkie rozmiary. Ciekawostką są nacięcia na zrębie, którymi cieśla naznaczył kolejność belek przy przenoszeniu kuźni z terenu zalewowego w inne miejsce gospodarstwa. Wewnątrz znajduje się wiejskie wyposażenie kuźni z pierwszych lat XX w. Palenisko kamienne ze skórzanym miechem sercowatym, obok pień z kowadłem, wzdłuż ścian różnorodne narzędzia kowalskie. Przed wejściem znajduje się wysoki pieniek do mocowania bormaszyny. Druga z kolei to kuźnia z Czarnej Góry. Postawienie jej związane było z decyzją pokazania w skansenie fragmentu osady Cyganów Karpackich.5 Osada zlokalizowana jest – podobnie jak w terenie – z dala od zabudowy wiejskiej. W skład zespołu wchodzą domy mieszkalne tzw. khery z Maszkowic, uzupełnione kurnikami, drewutnią, szopami itp., oraz zrekonstruowany budynek kuźni z Czarnej Góry na Spiszu. Kuźnia cygańska jest bardzo prymitywna, konstrukcja oszalowana deskami, kryta gontem. Kuźnia wyposażona jest skromniej niż kuźnie chłopskie: prymitywne palenisko, zbite z desek w formie dużej skrzyni, wypełnionej ziemią i nakrytej kamieniem, sercowaty miech ustawiony diagonalnie, obok kowadło na pniu i niezbędne narzędzia kowalskie. W kuźni tej prezentowany jest również archaiczny przenośny miech zrobiony ze skórek króliczych i przenośne kowadło ostro zakończone wydłużonym klinem, co umożliwia wbicie kowadła w ziemię. Używane były one niegdyś przez Cyganów przy wykonywaniu niektórych usług kowalskich nie w kuźni, lecz w wiejskich gospodarstwach. Cyganie na Podkarpaciu od dawna powszechnie zajmowali się kowalstwem. Wykonywali głównie drobne naprawy sprzętu rolniczego oraz najprostsze narzędzia, jak kopaczki, motyki, żelazne części pługów, siekiery, łańcuchy itp.; na ogół nie umieli kuć koni.6 Jako ostatnia, parę lat temu, postawiona została kuźnia z Popowic koło Starego Sącza, zlokalizowana na pograniczu sektora Górali Sądeckich i Lachów Sądeckich. Podobnie jak kuźnia z Czaczowa, drewniana, budowana na zrąb, z dużym szczytowym podcieniem, kryta gontem ma duże palenisko i odpowiedni do tego duży sercowaty miech. Wyposażona jest w typowe urządzenia i narzędzia. Ponieważ jest zdecydowanie większa od obiektu łemkowskiego, doskonale nadaje się do przeprowadzania pokazów 5
A. Bartosz, Osada cygańska w Miszkowicach. Propozycja przeniesienia cygańskiej osady do skansenu w Nowym Sączu, „Arkusze Muzealne Ziemi Krakowskiej”, kwiecień 1975, s. 45-50.
6 Informacje od Mariana Długosza; A. Bartosz, Nie bój się Cygana, Sejny 1994, s. 135; A. Bartosz, Niektóre
elementy tradycyjnej gospodarki Cyganów, „Etnografia Polska”, t. XXII, 1978, z. 2, s. 132.
184
Magdalena Kroh
pracy kowala dla zwiedzających i do prowadzenia działalności edukacyjnej w tym zakresie. Głównie dla tych właśnie celów została zakupiona, przeniesiona, postawiona w skansenie i wyposażona. Następny wolno stojący obiekt rzemieślniczy to olejarnia ze Słopnic. Budynek olejarni postawiony był w pierwszej połowie XIX w., z przeznaczeniem na kuźnię. Jednownętrzny, o konstrukcji zrębowej. Dach dwuspadowy z przyczółkami szczytowymi, kryty gontem. W połowie XIX w. dostawione zostały urządzenia do tłoczenia oleju i przebudowane palenisko, odtąd dwudzielne. Jedna jego część nadal służyła jako palenisko kuźni, natomiast miech został przeniesiony na stryszek (po jakimś czasie zaprzestano prac kowalskich, a używano budynek wyłącznie jako olejarni). Druga część paleniska została poszerzona o płaski kocioł do prażenia siemienia i kociołek na wodę. Unikalny charakter ma śrubowa drewniana prasa do oleju, w całości z drewna dębowego (jedynie śruby z jesionowego). Lisica, czyli poziomy kloc z pojemnikiem na stłuczone, prażone siemię (prażmo), pochodzi z jeszcze dawniejszej olejarni. Śruby wykonał dziadek gospodarza, od którego skansen kupił olejarnię. Wyciskano olej głównie z siemienia lnianego, ale także z konopnego i z rzepaku. Z 6 kg siemienia otrzymywano 1 l oleju. Proces obróbki rozpoczynano od „tłuczenia siemienia na mąkę” w stępie nożnej, choć można było także mielić je na żarnach. Przy tłuczeniu otrzymywano jednak więcej oleju. Stępa nożna z tego warsztatu stoi na ekspozycji skansenowskiej. Następny etap, według olejarza najtrudniejszy, to prażenie z wodą w kotle na palenisku. Trzeba było wiedzieć, ile wody i jak długo prażyć. Prażmo wkładano do sukiennego płata, nadawano odpowiedni kształt, po czym umieszczano w lisicy, przyciskano klocami i dociskano śruby. W ostatnim etapie „ciągło sztanglę sześciu chłopa”. Olejarnia była czynna do końca II wojny światowej, była jedynym tego typu urządzeniem w całej wsi; przychodzili także ludzie z wsi sąsiednich, zwłaszcza w sezonie, tzn. w Wielkim Poście i Adwencie.7 W SPE prezentowane są także cztery inne warsztaty rzemieślnicze, które nie mają osobnych budynków, tylko zainstalowane są w chałupach. To warsztat szewca wiejskiego, warsztat tkacki, warsztat stolarsko-kołodziejski i urządzenie do wyrobu gontów. Warsztat szewski znajduje się w chałupie z Rogów (sektor Lachów Sądeckich), zbudowanej w pierwszej połowie XIX wieku przez dziedzica dla piekarza dworskiego. Następnie obiekt zamieszkała rodzina innych rzemieślników wiejskich – krawca, na końcu szewca (dziadka dyrektora Muzeum sądeckiego w dawnych latach). Chałupa jest bardzo mała, należała do ludzi bez ziemi. Jest to budynek drewniany o konstrukcji zrębowej, 7
Materiały z Archiwum Etnograficznego SPE, teczka „Rzemiosło”, s. 28-29.
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 185
z dachem czterospadowym krytym słomą. W chałupie są trzy ciasne, niskie pomieszczenia w układzie amfiladowym: sień, kuchnia i izdebka. Urządzenie wnętrza jest typowe dla biedoty wiejskiej z początków ubiegłego stulecia. We wszystkich pomieszczeniach znajduje się gliniane klepisko. W kuchni jest bardzo prymitywny piec dymny oraz miejsce dla krowy, zamocowane są też grzędy dla kur. W następnym pomieszczeniu – izdebce stoi stół: ława, łóżko, kołyska dla dziecka, skrzynia na odzież. I tam właśnie w izdebce pod niewielkim oknem, znajduje się warsztat wiejskiego szewca z początku XX wieku. Szewc naprawiał obuwie oraz wykonywał na zamówienie buty z cholewami (m. in. typowe dla Lachów karbiaki), kamasze czy sznurowane kobiece trzewiki. Na niskim małym warsztacie leżą narzędzia: młotki szewskie, nożyki tzw. gnypy, cęgi, raszple (pilniki do kołków), także puszki z kołkami, gwoździami, ręcznie kutymi podkówkami do obcasów, kawałki wosku, kłębek dratwy. Nad warsztatem wiszą szpilarki, szydła, różne rodzaje żelazek szewskich do „wypalania” krawędzi spodów, nożyki do wyrównywania podeszew, dratwa wkręcona w szczecinę dzika, służąca niegdyś do szycia butów, tekturowe formy na różne części obuwia itp. Na półce szereg drewnianych kopyt i prawideł, skóra przycięta według form, zapas skóry cielęcej na wierzchy i in. Przy warsztacie stoją tradycyjne buty wiejskie do naprawy. Warsztat tkacki znajduje się w sektorze Górali Sądeckich, w chałupie z Kamienicy. W przeciwieństwie do szewca w chałupie z Kamienicy tkacz, czyli knap, nigdy nie pracował. Zdecydowano jednak właśnie tutaj urządzić warsztat tkacki, gdyż tkactwo było na góralszczyźnie jednym z najbardziej rozpowszechnionych zajęć pozarolniczych, a zajmowała się nim zarówno najbiedniejsza, jak i średnio zamożna warstwa mieszkańców wsi. Pokazane jest mieszkanie tkacza wiejskiego z okresu po I wojnie światowej. Omawiany obiekt to jednobudynkowa, bardzo mała zagroda biedniacka z 1869 r., w kształcie litery „L”, w której jednym ramieniu znajduje się część mieszkalno-inwentarska (izba, kuchnia, sień, stajnia z chlewikiem), w drugim – część gospodarcza (boisko z pięterkiem, spichlerzyk). W chałupie jest bardzo oryginalne rozwiązanie urządzeń ogniowych, kuchnia jest dymna, ale w izbie dymu nie ma. Stoi tam typowy dla regionu warsztat z nawiniętą osnową i wszystkie narzędzia potrzebne przy tkaniu. Przy wejściu tzw. serwat, czyli drabinka na szpule, czyli falfy, z którego tkacz snuł na snowadłach nici przed nawinięciem osnowy na warsztat. Snowadła ustawiano na środku izby, a po każdorazowym użyciu wieszano na zrębie chałupy lub stodoły, od zewnątrz. Koło łóżka wijatki i szpularz do nawijania nici na falfy i cewki do czółenka na wątek. Na półeczce pod powałą i w kącie zgromadzone są zapasowe blaty i nicielnice – wymieniane w zależności od rodzaju wykonywanej tkaniny. Na tragarzu łokcie nici przyniesionych do tkania oraz gotowa już tkanina wełniana, koło pieca – płótno lniane.
186
Magdalena Kroh
Na terenie Sądecczyzny knapstwo było zajęciem męskim, bywało jednak, że odstępowano od tej zasady i żona, córka czy siostra tkacza też pracowała przy warsztacie. Powszechnie natomiast kobiety wykonywały różne czynności pomocnicze, np. przy snuciu czy szpulaniu. Tkano różnej grubości płótno z lnu o prostym splocie, przeznaczone na koszule i inne części ubioru, na płachty i worki (czasami z dodatkiem konopi). Wyrabiano też tkaninę z wełny owczej; po sfilcowaniu jej w foluszu otrzymywano sukno na portki, gurmany czy derki. W chałupie z Niecwi prezentowany jest wyrób gontów. Jest to średnio zamożna typowa zagroda pogórzańska, budowana ok. 1840 r. W budynku mieszkalnym pod jednym dachem znajduje się jedyna izba oraz stajnia na woły z chlewem dla świń i komora o charakterze gospodarczym. Chałupa jest dymna. W izbie znajduje się wielki piec, stanowisko dla krów oraz meble, sprzęty i naczynia z początku XX w. Pośrodku izby do tragarza przybity jest słup z zamontowanym archaicznym imadłem do strugania gontów, tzw. wilkiem. W głębi izby, obok żaren, w siekierniku i drewnianej skrzynce znajdują się narzędzia stolarskie. Polenia na drewno opałowe służą tu także do suszenia nowo zrobionych gontów. Wyrób gontów to jedno z najpowszechniejszych w karpackich wsiach zajęć pozarolniczych. Wiązało się ono ze stosunkowo dużą dostępnością surowca i łatwym zbytem. Kolejna pracownia rzemieślnicza w SPE, to warsztat stolarsko-kołodziejski w chałupie z Mszalnicy. Zagroda należała do Jana Kiełbasy handlarza wołami, żyjącego w latach ok. 1817-1914. Chałupę postawił w 1834 r. W skansenie we wnętrzu odtworzono wygląd mieszkania właściciela w ostatnich latach jego życia. Po lewej stronie domu urządzona jest pracownia. Jest tam potężny, dawnego typu warsztat stolarski, dwie tokarnie do drewna z napędem nożnym, jedna wielka, profesjonalna, druga o bardziej archaicznej konstrukcji; ponadto kobylica do wyrobu kół drewnianych oraz dziad, czyli rodzaj imadła, do strugania dzwon (części kół), gontów, trzonków itp. Znajduje się tu też pełny zestaw narzędzi używanych przez stolarza i kołodzieja: kilkanaście strugów o różnorodnej funkcji (listewnik, gzymsownik, rąbanek, fugownik, kanthybel i in.), dłuta tokarskie i stolarskie, ośniki, kule do strugania szprych, miary do szprych i do owalu koła, łyżnie do wiercenia otworów w piastach, klupa do mierzenia średnicy belek, imadła, różnorodne piły, siekiery, cyrkle, wiertła i korby stolarskie, znaczniki, raszple i wiele innych. Z boku półprodukty oraz drewno różnych gatunków potrzebne do wykonywania zamówień. Na ścianie obraz (oleodruk) św. Józefa – patrona cieśli i stolarzy, lampa naftowa i latarnia ze świeczką, powrozy i kilka niezbędnych drobiazgów. W sąsiedniej komorze zapas desek i przygotowana trumna.
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 187
Dodatkową prezentacją warsztatu kołodziejskiego jest ekspozycja w piekarni (dymnej kuchni) chałupy z Obidzy (sektor Górali Sądeckich). Chałupa ta pochodzi ze wsi góralskiej, gdzie często uprawianym zajęciem dodatkowym było kołodziejstwo. Zarówno więc w tym gospodarstwie, jak i w wielu innych, w piekarni zwykłym sprzętem był dziad bądź kobylica oraz zestaw narzędzi stolarskich i kołodziejskich. Wokół pomieszczenia pod powałą biegną polenia z dodatkowymi poprzecznymi polonkami – suszą się na nich drwa, len, serki owcze oraz dzwona, czyli elementy kół drewnianych. W łemkowskiej zagrodzie z Królowej Ruskiej zasygnalizowane jest korowanie drewna na kobyłkach. Eksploatacja lasu była u Łemków – obok rolnictwa i pasterstwa – ważną dziedziną gospodarki. Pracowali zarówno we własnych lasach jak i dworskich. Pozyskiwali drewno budulcowe i opałowe, pracowali w dworskich i sołtysich tartakach, gonciarniach itp.8 Uzupełnieniem ekspozycji są organizowane w SPE, w sezonie letnim, pokazy tradycyjnych rzemiosł, różnych zajęć pozarolniczych i artystycznej twórczości wiejskiej.9 Zazwyczaj odbywa się to podczas imprez folklorystycznych bądź imprez edukacyjnych o różnej tematyce, ale także w czasie codziennego zwiedzania skansenu.
• • • • • • • • • • • • •
Oprócz pracy w ww. warsztatach skansenowskich, prezentowane były: wyrób koszyków – najczęściej z wikliny, ale także z korzeni czy łubu, praca bednarza – wyrób naczynia klepkowego, toczenie wyrobów drewnianych na tokarce smykowej (Łemkowie), wyrób zabawek, wyrób rękawic wełnianych na drewnianej formie, obróbka wici i włókna (międlenie, czesanie, przędzenie lnu, strzyżenie, gręplowanie, przędzenie wełny), rymarstwo – wyrób rzemieni, wyrób powrozów, praca garncarza na kole nożnym, wyplatanie koronek klockowych na bębnie, krawiectwo ubrań z sukna i płótna, hafciarstwo na płótnie i suknie, wytwórczość artystyczna – rzeźba, malarstwo, bibułkarstwo (wyrób kwiatów, wieńców, girland, różdżek weselnych).
8
M. Brylak-Załuska, Dawna Sądecczyzna – Łemkowie, Nowy Sącz 2010, s. 14.
9
Na potrzeby niniejszego artykułu nie czynię rozróżnienia rzemiosła sensu stricte od rękodzieła ludowego. Przy wymienianiu pokazów w sądeckim skansenie pozwoliłam sobie na wymieszanie obu pojęć, gdyż są one pokrewne.
188
Magdalena Kroh
W trakcie budowy skansenu wielokrotnie zwiedzający mogli obserwować pracę cieśli wiejskich, gdyż w pierwszych dekadach istnienia SPE ekipa budowlana składała się ze starych fachowców, którzy przez całe życie zajmowali się stawianiem drewnianych obiektów we własnej wsi. Później tryb zatrudniania pracowników się zmienił i ich praca częściowo straciła tradycyjny charakter. Inną formą jest prezentacja maziarstwa. Do skansenu sądeckiego przeniesiona została chałupa maziarzy z Łosia nad Ropą, z pierwszej połowy XIX w. Zajęcie to zostało więc w sposób szczególny wyeksponowane, mianowicie w zimnej izbie tej chałupy przygotowano wystawę na ten temat. Wnętrze pozostałej części domu urządzone jest jako mieszkanie rodziny maziarskiej w latach 20. XX wieku z charakterystycznymi dla niego elementami. Łosie to wieś łemkowska, której mieszkańcy tradycyjnie zajmowali się handlem mazią i smarami. Początkowo była to tzw. kołomaź do smarowania osi drewnianych wozów, uzyskiwana w procesie suchej destylacji odpadów sosnowych. W miarę rozwoju przemysłu naftowego, łosianie zaczęli handlować też smarami technicznymi i olejami pochodzenia ropnego. Zajęcie to od połowy XIX w. do II wojny światowej było podstawowym źródłem zarobkowania wszystkich niemalże łosian. Istniały dwie kategorie maziarzy: drobni handlarze domokrążni wędrujący pieszo z nosiłkami na plecach po wsiach Beskidów i przyległego Pogórza, oraz maziarze jeżdżący na dalekie trasy specjalnie przystosowanymi, ciężkimi wozami. Zasięg i trasy wędrówek zmieniały się wraz z sytuacją polityczną. Przed I wojną światową łosianie handlowali na terenach dzisiejszej Słowacji i Węgier, docierając do Siedmiogrodu, ponadto na ziemiach polskich w obrębie Kongresówki. Niektórzy jeździli również na Ukrainę, Litwę i Łotwę. W okresie II Rzeczypospolitej handel koncentrował się na obszarze ówczesnego państwa polskiego oraz nielegalnie „na Słowakach”. Po II wojnie światowej handel się załamał, choć kilka osób prowadziło go jeszcze do lat 60.10 Wystawa w zimnej izbie prezentuje eksponaty związane z wędrówkami maziarzy oraz dokumentację fotograficzną tego zajęcia, a także przemian kulturowych we wszystkich dziedzinach życia wsi, będących efektem migracji handlowych. Zestawione są przedmioty zabierane przez maziarzy na długie wędrówki, począwszy od ubrania, przez bundę, czyli wielki błam kożucha baraniego do przykrycia nocą, kuferek z rzeczami osobistymi (np. zapasowa koszula, przyrządy do golenia), prymus spirytusowy z pojedynczymi naczyniami, przedmioty związane z opieką nad końmi (szczotka 10 M. Brylak-Załuska, Maziarska wieś Łosie, Wrocław 1983.
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 189
do czyszczenia i zgrzebło, zapasowe hacele itp.), po rozmaite naczynia na maź i dziegieć, najróżniejsze miarki. Pokazany jest ubiór dziegciarza, czyli pieszego handlarza, wraz z nosiłkami w dwóch wariantach, konewkami i innymi potrzebnymi drobiazgami. Fotografie dokumentują wozy maziarskie w trasie, poza tym pokazują przemiany kultury wsi Łosie spowodowane wędrówkami oraz wzbogaceniem dzięki intratnemu zawodowi, np. murowane domy, nowoczesne, nie całkiem tradycyjne wnętrza, nowe ubiory. Plansze prezentują też genezę maziarstwa i trasy wędrówek. Uzupełnieniem wystawy jest postawiony na boisku budynku gospodarczego wóz maziarski z pełnym wyposażeniem (czasami jeździ po terenie skansenu i po mieście). W trakcie niektórych imprez organizowany jest pokaz wytapiania dziegciu. Na ekspozycji SPE – poza sektorem przemysłu ludowego – znajdują się trzy wiatraki. Młyny powszechnie budowane na Sądecczyźnie wykorzystywały jako napęd siłę spadku wody górskich potoków. Na przełomie XIX i XX w. pojawiły się jednak małe wiatraki, służące do mielenia zboża dla potrzeb własnego gospodarstwa, czasem także sąsiadów. Dwa przeniesione do skansenu reprezentują typ koźlak (z Biczyc Górnych, z początku XX wieku, ze Starej Wsi z 1948 r.), ustawione są na słupie-osi, co pozwala na obracanie całego budynku w zależności od kierunku wiatru. Jeden (z Kaniny, zbudowany na początku lat 20. XX w.) ma mechanizm będący połączeniem koźlaka i paltraka (typ, w którym obrót obiektu wspomagany jest przez system rolek i krążyn). Skrzydła wiatraków, tzw. śmigi (4, 6 lub 8) mają różne formy. Najnowszy wiatrak – ze Starej Wsi, miał dodatkowo urządzenie wytwarzające prąd elektryczny. Rzemiosło i przemysł ludowy to niezwykle istotna gałąź tradycyjnej gospodarki wiejskiej, musi więc być prezentowana na ekspozycji mającej ukazać w jak najszerszym zakresie całokształt życia dawnej wsi. Przedstawione zostały warsztaty rzemieślnicze odtworzone na ekspozycji Sądeckiego Parku Etnograficznego. Spośród różnych aspektów badania rzemiosła, w sądeckim skansenie istnieje możliwość rozważania tej problematyki w kontekście grup etnicznych. Dotyczyłoby to np.: • Łemków, u których charakterystyczne były liczniej niż gdzie indziej występujące zajęcia pozarolnicze oparte na miejscowych, łatwo dostępnych surowcach, zwłaszcza drewnie, a co za tym idzie powstanie różnych ośrodków: wielkiego ośrodka wyrobu drobnych przedmiotów drewnianych (Nowica, Leszczyny, Przysłup, Kunkowa), gdzie występowały też specyficzne narzędzia (tokarka smykowa), ośrodka kamieniarskiego w Bartnem i okolicy, wytapiania dziegciu w Bielance czy maziarstwa w Łosiu; • Cyganów, gdzie wyraźnie daje o sobie znać specyfika prac kowalskich;
190
Magdalena Kroh
• Żydów – w Miasteczku Galicyjskim jest prezentowane wnętrze mieszkania, a zarazem pracowni krawca żydowskiego z charakterystycznymi elementami wyposażenia; • Niemców, którzy przybyli na Sądecczyznę z wyżej rozwiniętych pod względem gospodarczym regionów. W terenie istniało przekonanie o szczególnych w tym zakresie umiejętnościach niemieckich sąsiadów. Prezentowane w niniejszym opracowaniu warsztaty rzemieślnicze funkcjonowały jako warsztaty wiejskie. Praca w nich była zajęciem dodatkowym, w dużej mierze wykonywana była na własne potrzeby, ewentualnie niedalekich sąsiadów, a tylko niektóre warsztaty miały szersze oddziaływanie. Warsztaty rzemieślników profesjonalnych, małomiasteczkowych, dla których rzemiosło było podstawowym źródłem utrzymania (a związana z tym była przynależność do cechów), prezentowane są w Miasteczku Galicyjskim, które jest filią skansenu, a równocześnie pełni funkcje edukacyjno-rekreacyjne. Miasteczko ma zupełnie inny charakter niż wiejska część ekspozycji. Jest to rekonstrukcja fragmentu dawnego miasteczka, o typowym układzie urbanistycznym, a architektura powtarza kształty oryginalnych budowli, ale wykonana jest z materiałów współczesnych. Wnętrza budynków mają stylizowany wystrój, między innymi urządzone są tam pracownie rzemieślników: garncarza, zegarmistrza, fotografa, krawca, szewca, fryzjera oraz magiel. Przedstawienie ich przekracza jednak ramy niniejszego opracowania.
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 191
Kowal w kuźni z Czaczowa, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Prażenie siemienia w olejarni ze Słopnic, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
192
Szewc koło warsztatu w chałupie z Rogów, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Kołodziej w warsztacie w chałupie z Mszalnicy, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Magdalena Kroh
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 193
Kołodziej przy pracy przed chałupą z Obidzy, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Wyrób koszyków z wikliny, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
194
Bednarz przy pracy, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Rękawicznik przy pracy, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Magdalena Kroh
Prezentacja rzemiosła w Sądeckim Parku Etnograficznym. 195
Wóz maziarski, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Wiatrak z Biczyc Górnych, fot. Piotr Droździk ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.
Joanna Hołda Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu
RZEMIOSŁO I DROBNA WYTWÓRCZOŚĆ W KULTURZE ZACHODNIEJ GALICJI – O PRACY NAD FILMEM.
„Oprócz robót koło domu, w polu, w stodole i tak dalej trudnią się także nasi wieśniacy krawiectwem, szewstwem, kowalstwem, kołodziejstwem, koszykarstwem, bednarstwem, ciesielstwem, powroźnictwem, garncarstwem, tkactwem, stolarstwem, kuśnierstwem, blichowaniem płótna na większą nawet skalę, miotlarstwem, kamieniarstwem, wyplataniem kapeluszy, ślusarstwem.” (Ziemia Biecka: lud polski w powiatach gorlickim i grybowskim, praca napisana w latach 1889–1895 pod red. Seweryna Udzieli)
Film Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji został zrealizowany przez Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu w 2012 roku w ramach projektu pn. VIA GALICIA. To kolejna pozycja etnograficznej filmoteki muzealnej tworzonej przez pracowników naszej instytucji od prawie dziesięciu lat. Zbiór zawiera kilka pełnometrażowych filmów dokumentalno-edukacyjnych, większość jest poświęcona historii i kulturze grup etnograficznych i mniejszości etnicznych na Sądecczyźnie. Powstał także szereg krótkich rejestracji filmowych pokazujących sądecką obrzędowość doroczną i rodzinną oraz tradycyjne rzemiosło wiejskie1. Pomysł 1 Do tej pory powstały następujące filmy: Teatr Bogu i sobie. Obrzędowość doroczna na Sądecczyźnie, 2008
(film towarzyszący wystawie pod tym samym tytułem), Dawna Sądecczyzna – Lachy, Pogórzanie, Górale sądeccy, 2009; Łemkowie, 2010; Nowy Sącz to jest moje życie… wspomnienia Jakuba Műllera, 2010; Sądecczyzna
198
Joanna Hołda
przygotowania odrębnego, pełnometrażowego filmu na temat ludowego rzemiosła był wynikiem zainteresowań badawczych Muzeum. Przez ponad czterdzieści lat w Sądeckim Parku Etnograficznym – oddziale muzealnym – zgromadzono wiele zabytków związanych z wiejskim rzemiosłem i wytwórczością. Domowe warsztaty odtworzone we wnętrzach, służące rodzinie i sąsiadom, a niekiedy pracujące także na zbyt oraz obiekty rzemieślnicze działające usługowo, uzupełniają stworzony w skansenie obraz sądeckiej wsi. W planach jest budowa sektora prezentującego przemysł ludowy, z urządzeniami napędzanymi siłą wody: młynami, tartakiem i foluszem2. Muzeum od lat prowadzi etnograficzne badania terenowe wśród wiejskich rzemieślników i inwentaryzacje architektoniczne obiektów przemysłu ludowego in situ. Współpracuje z lokalnymi twórcami, organizuje pokazy i warsztaty tradycyjnych umiejętności rzemieślniczych. Dużym zainteresowaniem cieszy się program rewitalizacji tradycyjnych zawodów wiejskich. Film ma charakter dokumentalno-edukacyjny. Prezentujemy go tutaj jako przykład muzealnej realizacji tematu tradycyjnego rzemiosła i przemysłu wiejskiego – uzupełnienie skansenowskiej ekspozycji. Nie jest to typowy dokument etnograficzny ani filmowy zapis tradycyjnych technologii i umiejętności rzemieślniczych, jednak duża część wykorzystanego w filmie materiału pochodzi z terenowych badań etnograficznych i rejestracji audiowizualnych prowadzonych przez pracowników Muzeum. Dzięki nim w ostatnich latach do muzealnego archiwum filmowego trafiły godziny nagrań dokumentujących tradycje rzemieślnicze regionu – współcześnie działające warsztaty wiejskie i małomiasteczkowe oraz obiekty zabytkowe zachowane w terenie, ale przede wszystkim wywiady z miejscowymi rzemieślnikami, często ostatnimi znającymi dany fach. Niestety w ostatnich lat wielu z nich zmarło. Wśród nagrań znalazła się między innymi rozmowa z Janem Wiluszem – ostatnim rzemieślnikiem ze starosądeckiego ośrodka garncarskiego. Poznał garncarstwo przy ojcu Ludwiku pochodzącym z Brzostka, który po zakończeniu terminu w Kołaczycach sprowadził się do Starego Sącza i zatrudnił w warsztacie Józefa Bilińskiego, mistrza ze znanej rodziny starosądeckich garncarzy. Pan Jan pracował w przydomowym warsztacie postawionym przez ojca. Chętnie przyjmował tam gości i opowiadał o swojej pracy. Garncarstwo traktował bardziej jak hobby niż źródło utrzymania.
na styku kultur i religii, 2010; Niemcy Galicyjscy na Sądecczyźnie, 2012; Galicja Mieczysława Orłowicza wiek później, 2012; Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji, 2012; Wieś sądecka. LUDEM Oskara Kolberga inspirowane, 2014; 40 lat Sądeckiego Parku Etnograficznego, 2015; większość filmów została wydana na płytach DVD jako samodzielne materiały lub dodatki do wydawnictw książkowych, prezentujemy je także na stronie internetowej Muzeum. 2 Więcej na ten temat piszą w swoich artykułach Magdalena Kroh i Wojciech Śliwiński.
Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji – o pracy… 199
Nie do powtórzenia jest także wywiad ze Stefanem Romanykiem – wytwórcą drewnianych łyżek. Toczył je na archaicznej tokarce smykowej, w której siłą napędową była sprężysta gałązka osadzona w ławie. Obrabiany przedmiot wprowadzało się w ruch za pomocą przywiązanego do gałązki sznurka. Do produkcji łyżek pan Stefan najchętniej używał drewna jaworowego. Mówił, że nadawało się także bukowe, ale było gorsze, bo czerwieniało jeśli za długo schło i łyżka już nie była ładna. Wspominał, że ojciec w 10 godzin robił dwa tuziny łyżek. Do 2013 roku mieszkał w Nowicy w Beskidzie Niskim, miejscowości należącej do dawnego łemkowskiego ośrodka rzemieślniczego słynącego z wyrobu galanterii drzewnej. Kiedy odwiedzaliśmy wieś był najstarszym, najbardziej biegłym i niestety, jednym z ostatnich nowickich łyżkarzy znających dawną technologię. Większość pracuje już na tokarkach elektrycznych. Cenne są wspomnienia Piotra Szlanty, maziarza z Łosia, który po 1947 roku jeździł ze szwagrem na Śląsk, gdzie na maziarza mówiono szmyrkosz. Przy szwagrze praktykował, uczył się przede wszystkim „jak się z ludźmi zachowywać”. Z relacji dziadka, który wędrował maziarskim wozem na południe Karpat zapamiętał węgierski wyraz „Nerehazu” (Nyíregyháza). Wspominał, jak nieraz zdarzało się, że dziadek wyjechał w marcu, a wracał późną jesienią. Inne nagranie pokazuje rzadką dziś umiejętność „lania światła”, czyli odlewania woskowych świec. Podtrzymują ją członkowie Cechu Światła w Ptaszkowej. To czterej starsi mężczyźni. Świece leją co dwa, trzy lata i przechowują w miejscowym kościele. Rozdają je wiernym podczas uroczystości kościelnych. Wyrabiają też gromnice, które po poświęceniu chronią od pioruna i pomagają w chwili konania. Nie pamiętają, od jak dawna istnieje ptaszkowski cech, „to było i było” – mówią. Przynależność do niego przechodziła z ojca na syna. Jan Ptaszkowski, najmłodszy w towarzystwie, wspomina jak ojciec spytał go kiedyś: „To idziesz Jasiek za mnie do tego cechu, czy nie?”. Początkowo obawiał się, że wstyd będzie tak chodzić między ludźmi. Dzisiaj nie wyobraża sobie, żeby nie rozdawać świec – „Bez tego, to człowiekowi czegoś brakuje”. Jeszcze inny wywiad dotyczy haftu lachowskiego, opowiada o nim Janina Lorczyk z Podegrodzia. Od lat wyszywa tradycyjne wzory łańcuszkiem – jak podkreśla – jedynym ściegiem w hafcie lachowskim. Wzorami wielobarwnymi zdobi męskie granatowe kaftany i spodnie – błokicia, sukienne gurmany i kobiece kaftany z organkami. Na rozłożystych płóciennych chustach czepcowych haftuje charakterystyczne czerwone kwiatuszki. Mówi, że „kwiatuszków jest tyle, ile zdrowasiek”, a pracę przy ich wyszywaniu porównuje do modlitwy: „Jak świat jest ukształtowany, to też te wzory są tak nastrojone, jak przyroda”. Opowiada to lachowską gwarą, a opowieść
200
Joanna Hołda
przeplata przyśpiewkami. Pani Janina wciąż ma wiele zamówień, bo w Podegrodziu zapotrzebowanie na stroje ludowe, wyszywane poduszki czy bieżniki z lachowskimi haftami jest duże. W pracy pomaga jej synowa, także Janina. Wywiadów jest więcej, podaję kilka dla przykładu. Wiele z nich wykorzystaliśmy we wcześniejszych filmach. Ich obszerne fragmenty znalazły się w produkcjach dotyczących Lachów, Górali i Pogórzan oraz Łemków, jednak wciąż brakowało materiału poświęconego w całości rzemiosłu. Problematyka projektu, w którym zdecydowaliśmy się przygotować film – Galicja, narzuciła jego historyczne i geograficzne ramy. Film miał pokazać, jak tradycyjne zajęcia pozarolnicze ludności wiejskiej wpłynęły na kształt kultury zachodniej Galicji oraz związki zachodzące między rozwojem profesji rzemieślniczych i lokalnych ośrodków, a warunkami naturalnymi, gospodarką i historią tego regionu. Uznaliśmy, że ze względu na swój edukacyjny charakter, film powinien w syntetyczny sposób przybliżać także zagadnienia związane z historią gospodarczą zachodniej Galicji oraz specyfiką lokalnej gospodarki wiejskiej z jej głównymi gałęziami – rolnictwem i pasterstwem. Zasadnicza część dokumentu miała dotyczyć charakterystycznych dla tego terenu rzemiosł wiejskich i małomiasteczkowych, m.in. garncarstwa, zajęć związanych z wyrobem i zdobieniem tkanin i ubiorów, rzemiosł bazujących na obróbce drewna, zawodów wędrownych oraz związków z ośrodkami rzemieślniczymi Górnych Węgier, a także rozwoju przemysłu wiejskiego i małomiasteczkowego i nafciarstwa. Interesowały nas szczególnie kulturowe konsekwencje rozwoju określonych dziedzin rzemiosła i wytwórczości (m.in. idea stylu zakopiańskiego, traktowanie ubioru góralskiego jako narodowego czy rozwój pamiątkarstwa). Zależało nam także, by pokazać jak owe tradycje i majętności rzemieślnicze były postrzegane przez przedstawicieli ówczesnej inteligencji, etnografów i krajoznawców. W filmie wykorzystaliśmy współczesne zdjęcia filmowe – plenerowe oraz wykonane w wiejskich i małomiasteczkowych zakładach przemysłowych i warsztatach rzemieślniczych, a także zrealizowane w oparciu o ekspozycje muzealne. Zostały one zestawione z fotografiami i dokumentami archiwalnymi z przełomu XIX i XX wieku. Całość uzupełniły komentarz czytany przez lektora i wypowiedzi specjalistów: Marii Brylak-Załuskiej, Moniki Pavelcikowej, dr Stanisławy Trebuni-Staszel, prof. Feliksa Kiryka, dr hab. Zbigniewa Moździerza i dr Stanisława Szafrana. Zespół przygotowujący film był niewielki: etnograf odpowiedzialny za scenariusz, tekst i dobór materiałów archiwalnych (autorka), filmowiec realizujący zdjęcia i wywiady, jednocześnie lektor i montażysta (Jacek Kurzeja), konsultant naukowy materiału (etnograf Maria Brylak-Załuska), muzyk,
Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji – o pracy… 201
który skomponował ścieżkę dźwiękową do filmu (Bartłomiej Zajkowski) oraz artysta-plastyk, autor grafiki do filmu i okładki płyty (Kaja Renkas). Prace nad filmem trwały ponad półtora roku i przeplatały się z przygotowaniem dokumentu poświęconego krajoznawczym wędrówkom Mieczysława Orłowicza. Dzięki temu mogliśmy realizować nagrania właściwie na całym obszarze dawnej prowincji cesarstwa austriackiego, także na terenach dziś należących do Ukrainy, a także na Słowacji. Naszą trasę wyznaczył scenariusz przygotowany na początku prac. Uwzględniał zagadnienia, miejsca i archiwalia, które miały zostać pokazane w filmie, wskazywał specjalistów, których chcieliśmy prosić o wypowiedzi. Nagrywaliśmy między innymi we Lwowie, Krakowie czy Przemyślu, małych miasteczkach z funkcjonującymi targowiskami, takich jak Stary Sącz i Nowy Targ. Sfilmowaliśmy roponośne tereny okolic Gorlic i Krosna, dawne ośrodki rzemieślnicze w Bielsku, Muszynie, Starej Lubowli na Słowacji. W tym ostatnim o tradycjach rzemieślniczych miasta przypomina nazwa ulicy – Farbiarska – oraz wspaniała kolekcja muzealna prezentowana na zamku Lubomirskich. Rozmawialiśmy z mieszkającym niedaleko rynku Stefanem Lomnitzerem, który od lat 40. zajmował się farbowaniem i drukowaniem płócien. Najpierw w jednym z warsztatów należących do znanej farbiarskiej rodziny Długolinskich, później, kiedy moda na batiki minęła, a technologia stosowana do ich wyrobu okazała się zbyt szkodliwa dla zdrowia ludzi i środowiska, pracował w Stanach Zjednoczonych przy farbowaniu dżinsu. Był ostatnim z długiej linii lubowelskich farbiarzy. Odwiedziliśmy także podhalańskie i pienińskie bacówki, w tym jedną z kilku założonych w dolinie Białej Wody. Przepięknie położona na zachodnim stoku doliny, w oddaleniu od drogi, należy do baców z Dębna. W ostatnich latach z nową bacówką przenieśli się bliżej drogi, ale wypasają na starym miejscu. Część zdjęć była wykonana w małomiasteczkowych zakładach przemysłowych. Nagrywaliśmy na przykład w browarze w Siołkowej koło Grybowa, działającym w zabudowaniach po dawnych zakładach piwowarskich prowadzonych od lat 80. XIX w. przez pochodzącego z Węgier Franciszka Paschka. Inne pokazywały warsztaty wiejskich rzemieślników, jak te w słowackiej Kamience, której mieszkańcy wciąż znają się na druciarstwie. Dawniej wraz z łemkowską Białą Wodą, należącą do tak zwanej Rusi Szlachtowskiej, Kamienka oraz pobliska Jarabina, słynęły jako wsie druciarskie. Druciarze posługiwali się tajnym językiem, tworzyli zamknięte klany. Docierali nawet do Warszawy i Bratysławy. Dzisiaj w Kamience sporadycznie robi się formy na ciasta gięte z miedzianej blachy. Druciarze zajmują się łataniem metalowych naczyń, wymieniają dziurawe dna. Na takie usługi, w przeciwieństwie do drutowania glinianych garnków czy wyplatania
202
Joanna Hołda
z drutu pułapek na myszy, jest jeszcze zapotrzebowanie. Przy okazji robią z blachy niewielkie gwizdki. Ich przenikliwy dźwięk ma podobno odganiać deszcz. Część zdjęć została zrealizowana w muzeach – Willi Kolibie w Zakopanem, Muzeum Lubowelskim w Starej Lubowli, Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce oraz Orawskim Parku Etnograficznym w Zubrzycy Górnej i Sądeckim Parku Etnograficznym w Nowym Sączu. Nagrywaliśmy tam przede wszystkim warsztaty i wyroby rzemieślnicze, które dzisiaj trudno znaleźć poza muzeami. Jednym ze sfilmowanych obiektów była olejarnia z drewnianą prasą śrubową przeniesiona ze Słopnic do skansenu w Sączu. Jest wciąż sprawna, jak działa demonstrował nam Krzysztof Kaim, syn jej ostatniego właściciela. Równolegle z pracami w terenie prowadziliśmy kwerendy w archiwach muzealnych i typowali zdjęcia, które miały się znaleźć w filmie. Najwięcej fotografii pochodzi ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem oraz Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie. Wiele jest autorstwa Walerego Eliasza-Radzikowskiego (1840-1905). W filmie znalazły się także prace Awita Szuberta (1837-1919), Stanisława Barabasza (1857-1949), Eugeniusza Frankowskiego (1884-1962), Leopolda Węgrzynowicza (1881-1960) czy Wojciecha Migacza (1874-1944). Wiele ma nieokreślonych autorów. Najłatwiej było pozyskać fotografie związane z Podhalem i jego stolicą. Są wśród nich zdjęcia pokazujące pasterzy przy pracy, górali w ubraniach z samodziałowego sukna, kobiety i dziewczęta ubrane w spódnice i bluzki z drukowanych tkanin, kuracjuszy w góralskich serdakach, bandosów wyruszających do pracy. Sporo jest tych z dziewiętnastowieczną zabudową góralską i uzdrowiskową oraz z pierwszymi realizacjami w stylu zakopiańskim. Duże zainteresowanie ówczesnych fotografów musiały wzbudzać targi i jarmarki. Wybraliśmy ponad dwadzieścia zdjęć pokazujących targowiska w Zakopanem, Krakowie, Starym Sączu, Limanowej, Muszynie, Jarosławiu. W filmie okazały się bardzo przydatne, są doskonałą ilustracją do większości zagadnień związanych z rzemiosłem. Inna grupa zdjęć dotyczy rozwoju przemysłu i nafciarstwa. Widać na nich pracowników pierwszych zakładów przemysłowych – kopalni nafty w okolicach Bóbrki, taboru kolejowego w Nowym Sączu, zakładów włókienniczych w Bielsku czy metalurgicznych prowadzonych w Nowym Sączu przez rodzinę Rossmanithów. Najtrudniej było o zdjęcia rzemieślników przy pracy, które pochodziłyby z interesującego nas okresu. Staraliśmy się nie korzystać z materiałów wykonanych później, niż w drugiej dekadzie dwudziestego wieku, choć kusił zbiór „rzemieślniczych” zdjęć pozostawiony przez Mieczysława Cholewę (lata 30. XX w.), Stanisława Leszczyckiego i Romana Reinfussa.
Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji – o pracy… 203
Układ filmu wyznaczają fragmenty prac etnograficznych i relacji krajoznawczych z przełomu XIX/XX w. i pierwszych lat dwudziestego stulecia. Opisują „lud galicyjski”, zajęcia pozarolnicze mieszkańców regionu, ich umiejętności rzemieślnicze i same wytwory ludowego rzemiosła. W tekstach autorstwa m.in. Szczęsnego Morawskiego (Z cyklu: Obrazki miast i miasteczek niektórych, Lwów 1866), Wincentego Pola (Obrazy z życia i natury, Kraków 1870), Seweryna Udzieli (Kilka słów o strojach, budowlach, sprzętach i naczyniach w Sądecczyźnie, Kraków 1905 oraz napisana pod jego redakcją Ziemia Biecka: lub polski w powiatach gorlickim i grybowskim, 18891895), Władysława Matlakowskiego (Zdobienie i sprzęt ludu polskiego na Podhalu, Warszawa 1901), Stanisława Witkiewicza (Po latach, Lwów 1906) czy, nieco późniejszym, Eugeniusza Frankowskiego (Sztuka ludu polskiego, Warszawa 1928) widać podziw dla zaradności i kunsztu „naszych wieśniaków” oraz zachwyt nad szlachetną prostotą i harmonijnym pięknem ich wyrobów. Z drugiej strony autorzy wskazują na zachowawczość mieszkańców galicyjskich wsi, ich ogromną biedę oraz zacofanie gospodarcze Galicji. Ilustracją przytaczanych opisów, czytanych przez lektora, są zdjęcia filmowe wykonane współcześnie, ale stylizowane efektem „stare kino”. Podkreśla to podział filmu na części tematyczne: rolnictwo, pasterstwo, rozwój przemysłu wiejskiego i małomiasteczkowego (olejarstwo, młynarstwo, browarnictwo i gorzelnictwo, zakłady metalurgiczne i kolejowe), nafciarstwo, garncarstwo, tkactwo i sukiennictwo oraz farbowanie i drukowanie tkanin, wyrób koronki klockowej, hafciarstwo, strój podhalański jako ubiór narodowy, zajęcia związane z pozyskaniem i zbytem drewna (flisactwo), rzemiosła bazujące na jego obróbce, rozwój stylu zakopiańskiego w architekturze, wędrówki zarobkowe oraz rzemiosła wędrowne. Film rozpoczyna syntetyczne omówienie sytuacji polityczno-gospodarczej Galicji. Mimo, że temat jest pokazany w ujęciu historycznym, współczesne zdjęcia filmowe pozwalają ocenić jakim zmianom uległy omawiane zjawiska oraz jaki wywarły wpływ na dzisiejszą kulturę.
204
Joanna Hołda
Przy bacówce w Białej Wodzie; kadr z filmu
Wędrowny druciarz, archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji – o pracy… 205
Góralki przed kościołem w Poroninie (kadr z filmu); archiwum Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem
Targ w Zakopanem, fot. Walery Eljasz Radzikowski, ok. 1895 (kadr z filmu); archiwum Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem
206
W Muszynie rynek podczas targu. Foto. 1908 r., fot. Wojciech Migacz; archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
Cieśle przy budowie domu Jana Migacza w Gostwicy z pod Nr 7, 1918 r., fot. Wojciech Migacz; archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
Joanna Hołda
Rzemiosło i drobna wytwórczość w kulturze zachodniej Galicji – o pracy… 207
Zrywka drewna w nadleśnictwie Nawojowa; kadr z filmu
Wojciech Śliwiński Emerytowany kustosz Sądeckiego Parku Etnograficznego
PROJEKTOWANA PREZENTACJA ARCHITEKTURY I FUNKCJONOWANIA ZABYTKOWYCH OBIEKTÓW DAWNEJ TECHNIKI WIEJSKIEJ W SĄDECKIM PARKU ETNOGRAFICZNYM W NOWYM SĄCZU.
W założeniach zagospodarowania przestrzennego SPE, sporządzonych blisko pół wieku temu autorzy przewidzieli urządzenie odrębnego sektora ekspozycyjnego, poświęconego zabytkowym budynkom dawnej techniki wiejskiej na Sądecczyźnie. Konkretne obiekty o tej funkcji w 1968 r. nie były jeszcze rozpoznane w terenie. W ciągu kolejnych lat budowania skansenu kilka takich zabytków zostało zewidencjonowanych i zakupionych. Do dzisiaj są one składowane na zapleczu technicznym skansenu w elementach demontażowych. Powstało też kilka koncepcji zagospodarowania przestrzennego całego sektora. Oprócz szczegółowej lokalizacji zinwentaryzowanych obiektów architektonicznych uwzględniały one na ekspozycji rekonstrukcję niezbędnej infrastruktury pomocniczej, niezbędnej do witalizacji różnych funkcji wewnątrz budynków. Budynki te łączy wspólna zasada uruchamiania urządzeń technicznych przy pomocy siły spadku wody. W zaktualizowanym niedawno projekcie przewidziana jest restytucja czterech obiektów wyposażonych wewnątrz w urządzenia technologiczne. Znajdą się tutaj dwa tartaki chłopskie, folusz oraz dom rodziny młynarza z dwoma odrębnymi urządzeniami mielącymi. Wszystkie są konstrukcji drewnianej, umiejscowione będą na kamiennym podmurowaniu, wzdłuż istniejącego niewielkiego cieku wodnego, imitującego naprowadzanie wody na nasiębierne koła wodne. Takie „wspólnotowe” rozwiązanie
210
Wojciech Śliwiński
nierzadko spotykano dawniej we wsiach na terenie północnych Karpat. Kilka obiektów popularnego niegdyś „przemysłu ludowego”, często różniących się funkcją, a należących do innych właścicieli, lokalizowano nad jednym sztucznym odgałęzieniem górskiego potoku. Scenariusz ekspozycji w wyodrębnionym sektorze SPE zakłada stworzenie warunków środowiska przestrzennego, umożliwiających witalizację ww. zabytków techniki. Autentyczne ich uruchamianie może w przyszłości współtworzyć nie tylko atrakcyjny „produkt turystyczny”. Całe założenie przestrzenne będzie jednocześnie rodzajem „żywego pomnika przeszłości”, funkcjonującego w warunkach muzeum na wolnym powietrzu. Istotna zarazem wydaje się perspektywa szerszego, praktycznego wykorzystania tych architektonicznych muzealiów, jako obiektów „żyjących”. Zarówno na pokazy dla zwiedzających gości, mających charakter edukacyjny, jak też np. na niewielką, niekomercyjną produkcję dla zaspokajania specyficznych potrzeb w muzeach skansenowskich. Lokalizacja sektora na obszarze ekspozycyjnym SPE od początku narzucała się sama: w krótkiej dolince, wzdłuż małego strumyczka, wypływającego ze źródeł w pobliskim podmiejskim kompleksie leśnym. Naturalne ukształtowanie terenu w tym miejscu skansenu umożliwia nie tylko posadowienie czterech budynków: oryginalnych zabytków ludowej architektury zdemontowanych in situ i czekających od wielu lat na restytucję. Pozwala zarazem na urządzenie skomplikowanego, ale niezbędnego systemu rozległej infrastruktury pomocniczej, w formie koryt, naprowadzających płynącą nimi wodę na drewniane nasiębierne koła łopatkowe, wprawiane w ruch obrotowy siłą jej spadku. Techniczne rozwiązanie ruchu spływającej wody zakłada odpowiednią zasobność oraz szybkość płynącego przykopami i korytami strumienia. Istniejący potok leśny jest jednak zbyt mały i nie nadaje się do tego celu. Siła spadku wody na łopatki nasiębiernych kół napędowych powinna łatwo wprawiać je w ruch obrotowy, przenoszony dalej na rozmaite urządzenia użytkowe: piły w tartaku, stępory czyli młoty w foluszu, kamienne żarna we młynie. Dla uzyskania takich parametrów, zaprojektowano w dolnej części sektora budowę podziemnego zbiornika wody technologicznej, wraz z nowoczesną przepompownią. Ponadto przewidziano budowę podziemnych rurociągów tłocznych oraz przykop i koryt zapewniających grawitacyjny spływ medium poruszającego koła wodne. Ta sama ilość wody będzie zatem krążyć w obiegu zamkniętym, wykonując wielokrotnie swoją pracę dla potrzeb prezentacji lub produkcji. Połączenie techniki współczesnej z historyczną znajduje uzasadnienie, wynikające z wielowątkowej roli całego sektora w funkcjonowaniu tego muzeum na wolnym powietrzu.
Projektowana prezentacja architektury i funkcjonowania zabytkowych obiektów… 211
Przy urządzaniu ekspozycji plenerowej w sektorze autorzy projektu wykonawczego przewidzieli zatem realizację następujących elementów zagospodarowania: • system koryt ziemnych, zwanych przykopami oraz żłobów konstrukcji drewnianej, naprowadzających wodę technologiczną na koła napędowe umieszczone w kamiennych obudowach zwanych rastodniami, przy każdym z zabytkowych obiektów przemysłowych. • kamienne fundamenty i podmurówki umożliwiające posadowienie oraz odtworzenie czterech zabytkowych drewnianych obiektów budowlanych dawnej techniki wiejskiej. • restytucje architektoniczno-konserwatorskie czterech posiadanych w stanie zdemontowanym budynków: „domu młynarza” („podwójnego młyna”, z dwoma odrębnymi zespołami urządzeń młyńskich, łącznie z dwoma kołami wodnymi), dwóch niewielkich tartaków chłopskich oraz folusza. • zbiornik dolny, jako podziemna, szczelna konstrukcja żelbetowa służąca gromadzeniu optymalnej ilości wody technologicznej. • przepompownia zlokalizowana przy ww. zbiorniku, wyposażona w elektryczne pompy ssąco-tłoczące, z pełną automatyką sterowania ruchem wody. • podziemne rury o odpowiedniej średnicy, do transportu wody tłoczonej ze zbiornika dolnego do punktów wypływu na górze. • reorganizacja przestrzenna koryta istniejącego strumyka leśnego, zapewniająca naturalny spływ jego wód do pobliskiego potoku Łubinka, z uwzględnieniem lokalizacji i bezpieczeństwa stawianych w pobliżu budynków. • utwardzone żwirem ciągi komunikacji pieszej, służące poruszaniu się zwiedzających. • tradycyjne, drewniane kładki i pomosty, umożliwiające zwiedzającym pieszym przekraczanie koryta strumyka leśnego w kilku miejscach. Pod względem architektoniczno-krajobrazowym sposób zaprojektowania całego sektora przemysłu ludowego przewiduje urządzenie otoczenia zespołu, głównie w nawiązaniu do ekofizjografii terenu. Można domniemywać, że sposób myślenia dawnych twórców tego typu budowli, mających do dyspozycji taki, a nie inny teren, w aspekcie przestrzennym byłby podobny. Tak zresztą często bywa w przypadkach translokacji innych drewnianych zabytków i odtwarzania ich na ekspozycjach plenerowych w różnych muzeach skansenowskich, w nawiązaniu do uwarunkowań historycznych.
212
Wojciech Śliwiński
Jak już wspominałem w omawianym sektorze przewidziana jest restytucja architektoniczno-konserwatorska czterech obiektów budowlanych dawnej techniki wiejskiej. Dwa z nich - folusz i tartak półprzemysłowy zakupiono, zdemontowano in situ i złożono w częściach na zapleczu blisko pół wieku temu, na początku lat 70. XX w. Był to efekt ówczesnej akcji ratowania ginących zabytków architektury drewnianej, podjętej wówczas przez służby konserwatorskie dawnego województwa krakowskiego, z dr Hanną Pieńkowską na czele. Jeden obiekt – tartak chłopski z kilkoma innymi, dodatkowymi funkcjami – zakupiono od właściciela, który zgłosił chęć zbycia w połowie lat 80. Najpóźniej, bo dopiero w 2007 r. pozyskano duży budynek chłopski (być może wzniesiony dzięki inicjatywie właścicieli tamtejszego dworu szlacheckiego), mieszczący dwa zespoły urządzeń młyńskich oraz mieszkanie wiejskiego młynarza. Zastąpił on planowany wcześniej do translokacji inny, niewielki młyn chłopski. Zmianę tę spowodowały wieloletnie trudności z porozumieniem się z jego właścicielem co do zgody na zakup i przeniesienie do skansenu. Od strony głównego wejścia na ekspozycję SPE jako pierwszy obiekt do zwiedzania przewidziano niewielki, przyzagrodowy tartak chłopski, pochodzący z góralskiej wsi Zasadne w gminie Kamienica. Ten ciekawy pod wieloma względami obiekt budowlany, wzniesiony in situ w końcu XIX wieku mieścił w swoim wnętrzu nie tylko urządzenie podstawowe – czyli trak, od którego wziął nazwę. Organizacja technologiczna jego przestrzeni wewnętrznej zawierała trzy dodatkowe urządzenia przydatne w tradycyjnym gospodarstwie góralskim. Oprócz wału głównego z osadzonym na nim nasiębiernym kołem wodnym występował zestaw dodatkowych wałów i kół transmisyjnych. Umożliwiały one poruszanie siłą obrotu jednego napędowego koła wodnego nie tylko traka do rżnięcia kloców tzw. surowca tartacznego na deski różnej grubości. Istniała możliwość transmisji napędu do gonciarni – mechanicznego urządzenia, służącego do wyrabiania gontów. Odrębnie występowała transmisja napędu z wału głównego do cyrkularki czyli piły obrotowej. Przy jej pomocy można było ciąć powstałą wcześniej w gatrze tarcicę, na różne, drobniejsze elementy. Istniała wreszcie możliwość transmisji napędu do brusa, urządzenia z kamiennym kołem wykorzystywanym do ostrzenia rozmaitych, żelaznych narzędzi. Bryła dwukondygnacyjnego budynku o wymiarach poziomych ok. 9,5 x 6 m składała się z kamiennej kondygnacji piwnicznej oraz zamontowanej na niej wyżej drewnianej szopy, konstrukcji częściowo wieńcowej, częściowo słupowo-ryglowej, z późniejszą niewielką przybudówką. Całość nakryta była dwuspadowym dachem krokwiowym. Zagospodarowanie otoczenia obiektu na ekspozycji przewiduje przede wszystkim zbudowanie nowego, długiego koryta z drewnianymi burtnicami, którym spływać będzie z góry
Projektowana prezentacja architektury i funkcjonowania zabytkowych obiektów… 213
woda technologiczna. Spadając na łopatki koła wodnego wprawi go w ruch obrotowy. Ponadto z tyłu budynku zaprojektowano niewielki plac składowy na surowiec tartaczny i wyroby finalne. Drugim obiektem ekspozycyjnym w sektorze będzie półprzemysłowy tartak chłopski z Młodowa. Budynek wzniesiony in situ przed 1865 r. jest składowany w elementach demontażowych na zapleczu skansenu już 44 lata. W miejscu jego pierwotnej lokalizacji, na wysokiej, wzniesionej z kamienia podmurówce znajdowała się długa na ponad 13 m, szeroka na 3,5 m drewniana szopa konstrukcji ramowej, z dwuspadowym dachem, krytym deskami. Szopa ta mieściła dwupiłowy trak, umieszczony w drewnianej, okutej żelazem, ruchomej ramie, osadzonej na słupach zakotwionych w dolnej kondygnacji - tzw. stojanie. Urządzenie cięło pionowo kloce surowca tartacznego, mocowane na samoczynnie przesuwającym się wózku, długości 7 mb. Brak koła wodnego, które po 1945 r. usunięto podczas przeróbki napędu na silnik elektryczny oraz zły stan pozostałych elementów sprawia, że odtworzenie całości na ekspozycji wymagać będzie zrekonstruowania wielu istotnych części. Zarówno tych związanych ze strukturą budowlaną drewnianej architektury, jak też wynikających z konstrukcji urządzeń technologicznych, wykonanych głównie z drewna, ale posiadających też części żelazne. Kolejny obiekt ekspozycyjny w omawianym zespole to folusz, zbudowany zaraz po I wojnie światowej w przysiółku Kąty, w pobliżu Krościenka. Całkowite wymiary poziome budynku, który funkcjonował tam na potoku Kotelnica do końca lat 50. XX wieku to: długość ok. 11 mb, szerokość ok. 5 - 6 mb. Zabytek zakupiono do skansenu w 1971 r., a więc również blisko pół wieku temu. Niezachowane koło wodne oraz wał główny zostały na szczęście zrekonstruowane z drewna nowego w 1983 r. Zabieg ten udał się wówczas dzięki zaproszeniu do SPE i opłaceniu tygodniowej pomocy 77-letniego wówczas folusznika z Kątów, który w młodości pracował w tym foluszu. Większe wnętrze obiektu mieściło urządzenie do folowania sukna, składające się z dwóch stęporów – młotów, cyklicznie unoszonych do góry, dzięki zahaczaniu o kliny poprzeczne, umocowane w trzonie wału głównego. Obuchy stęporów opadały pod ciężarem własnym i uderzały w zamoczone w drewnianym korycie, tkane płótno, najczęściej z wełny owczej. Gorąca woda z dodatkiem naturalnej żelatyny z owczych racic oraz siła częstotliwych uderzeń powodowały filcowanie się utkanego wcześniej materiału na bardziej spoiste i cieplejsze sukno, służące do wyrobu różnych części tradycyjnych ubiorów wiejskich. Restytucja konserwatorska folusza wraz z jego urządzeniami zakładała pierwotnie wykorzystywanie obiektu w SPE nie tylko do pokazów działania w obecności zwiedzających. Planowane było
214
Wojciech Śliwiński
także okazjonalne wytwarzanie sukna na zamówienie licznych placówek kulturalnych, potrzebujących w swojej działalności tego oryginalnego, ludowego surowca krawieckiego. Jak już wspominałem, projektowany pierwotnie zakup oryginalnego młyna chłopskiego, zachowanego jeszcze kilkanaście lat temu w Jelnej, okazał się niemożliwy z uwagi na negatywne stanowisko właściciela. Sądeckie Muzeum skorzystało zatem z okazjonalnej oferty sprzedaży innego obiektu o tej samej funkcji, znajdującego się w Kamienicy. Jest to w równym stopniu zabytkowy i interesujący z punktu widzenia atrakcyjności ekspozycji obiekt, ale znacznie większy (długość - ok. 17 mb, szerokość ok. 6 - 7,5 mb). Wzniesiony w okresie międzywojennym XX wieku, drewniany budynek zawiera bowiem dwa pomieszczenia z urządzeniami do mielenia ziaren zbóż oraz dużą część mieszkalną. Południowy, mniejszy człon obiektu, konstrukcji szkieletowej mieścił przylegające do siebie dwa pomieszczenia, wyposażone w odrębne zespoły urządzeń mielących, należące do dwóch właścicieli. Każdy zespół urządzeń posiadał własny napęd w postaci odrębnego, nasiębiernego koła wodnego, osadzonego we wspólnej, kamiennej rastodni. Niestety koła uległy zupełnemu destruktowi, zachowały się jedynie fragmenty wałów głównych, na których były osadzone. Elementy te wymagać będą zatem całkowitej rekonstrukcji. Natomiast ocalały obydwa zespoły wewnętrznych urządzeń technicznych, w postaci drewnianych przekładni: kół palecznych, dyferencjałów, scewi, dużych kamieni młyńskich, mieszczących się w drewnianych łubinach oraz kosze zasypowe. Północny, znacznie większy człon obiektu, konstrukcji zrębowej zawiera obszerne pomieszczenia sieni, kuchni i izby jako mieszkania dla rodziny jednego z młynarzy. Całość bryły budynku, nakryta dwuspadowym dachem, krytym przed rozbiórką dachówką, z wyglądu zewnętrznego niewiele różniła się od przeciętnej starej chałupy chłopskiej z sąsiedztwa. Odtworzenie tego obiektu w sądeckim skansenie umożliwi nie tylko edukacyjne pokazy etnograficzne, w formie tradycyjnego mielenia ziaren zboża na mąkę razową. Jeżeli uzyskane zostaną odpowiednie zezwolenia sanitarne przewidywane jest okazjonalne wykorzystywanie tej mąki do tradycyjnych wypieków pieczywa podczas imprez skansenowskich oraz jego degustacje. Realizacja całego zespołu przemysłu ludowego w SPE, łączy odtworzenie oryginalnych obiektów zabytkowej architektury i urządzeń dawnej techniki wiejskiej z budową nowej infrastruktury pomocniczej. Ta zaś nawiązuje do rozwiązań historycznych, i jest niezbędna do kompleksowego zaprezentowania funkcjonalnej całości, witalizowanej w muzeum na wolnym powietrzu. W założeniu powinno to przyczynić się do znacznego
Projektowana prezentacja architektury i funkcjonowania zabytkowych obiektów… 215
zwiększenia atrakcyjności turystycznej ekspozycji skansenowskiej. Szczególne znaczenie będzie miała rola edukacyjna pokazów obiektów w ruchu. Funkcjonowanie ich przybliży zwiedzającym historyczną rolę tradycyjnej techniki wiejskiej. Jej efektem była bowiem możliwość wykonywania takich tradycyjnych rzemiosł jak ciesielstwo, stolarstwo, krawiectwo i piekarstwo. Natomiast dodatkowym efektem pedagogicznym i „produktem turystycznym” w tutejszym Muzeum na wolnym powietrzu będzie możliwość bezpośredniego poznawania efektów finalnych, wytworzonych podczas uruchamiania zabytkowych urządzeń, zaś niektórych z nich – zakupienia.
216
Wojciech Śliwiński
Plan sektora przemysłu ludowego w SPE z 2014 r. wg projektu wykonawczego autorstwa architekta Konrada Kochańskiego z zespołem
(opracowanie autora na podstawie dokumentacji technicznej w archiwum działu inwestycji Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu)
Projektowana prezentacja architektury i funkcjonowania zabytkowych obiektów… 217
DOM MŁYNARZA w KAMIENICY, z DWOMA MŁYNAMI WODNYMI (należącymi do dwóch właścicieli), obiekt zdemontowany in situ w 2008 r., oczekuje na odtworzenie na ekspozycji SPE w sektorze przemysłu ludowego
rzut poziomy przyziemia całego obiektu
przekrój podłużny przez cały obiekt z widokiem na urządzenie młyna zach. (rysunki W.Ś. 2016 r., na bazie inwentaryzacji architektoniczno-konserwatorskiej Z. Lewczuka z 2007 r.)
218
Wojciech Śliwiński
DOM MŁYNARZA w KAMIENICY, z DWOMA MŁYNAMI WODNYMI
fragment przekroju podłużnego z widokiem na urządzenia młyńskie młyna zach.
fragment przekroju poprzecznego z widokiem na obydwa urządzenia młyńskie (rysunki W.Ś. 2008 r., na bazie inwentaryzacji architektoniczno-konserwatorskiej Z. Lewczuka z 2007 r.)
Projektowana prezentacja architektury i funkcjonowania zabytkowych obiektów… 219
DOM MŁYNARZA w KAMIENICY, z DWOMA MŁYNAMI WODNYMI
fotografia elewacji południowej obiektu in situ z rysunkową rekonstrukcją niezachowanych kół wodnych (fotografia i rysunek W.Ś., na bazie pomiarów własnych w 2008 r.)
220
Wojciech Śliwiński
DOM MŁYNARZA w KAMIENICY z DWOMA MŁYNAMI WODNYMI
widok na kosze zasypowe i łubiny mieszczące kamienie młyńskie w młynie 1. (wschodnim) oraz w młynie 2. (zachodnim) – fot. W.Ś. wykonane podczas demontażu obiektu w 2008 r.
widok na tzw. csewia czyli mechanizm przekładniowy ruchu obrotowego poziomego w osi kół wodnego i palecznego, na ruch obrotowy pionowy, w osi kół kamieni młyńskich (fot. W.Ś. wykonana podczas demontażu obiektu w 2008 r.)
DR HAB. MARCIN BROCKI etnolog i antropolog kulturowy, Dyrektor Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego badania naukowe i zainteresowania badawcze koncentrują się wokół zagadnień teorii badań antropologicznych, antropologii komunikacji, transformacji społecznych i kulturowych. Autor m.in.: Antropologia społeczna i kulturowa w przestrzeni publicznej, Kraków 2013; Antropologia. Literatura – dialog – przekład, Wrocław 2008; Bachtin’s heritage in anthropology – alterity and dialogue, [w:] Philosophy and Anthropology: Border-Crossing and Transformations, A. Kumar Giri and J. Clammer (red.), Anthem Press, London, s. 231-244; The Late 1980s and Early 1990s in Poland as a Dynamic Process in Culture. The Question about Bifurcation, [w:] Semiotics of Communications, A. Lusińska, A. KalinowskaŻeleźnik (red.), Gdańsk 2014, s. 31-44; Limits of Engagement in Anthropology, [w:] Knight from Komarov. To Petr Skalnik for his 70th birthday, A. Bedrich, T. Retka (red.), Praha 2015: Anthroweb, s. 33-40.