Eksplodowało pandemiczne lato 2020, a wraz z nim nastroje iście apokaliptyczne.
Jednak i w niedoli czytajcie Nocnik do woli. Wakacyjne wydanie toaletowego zina o sztuce, czyli nowy Nocnik kieszonkowy grzeje na całego! W numerze aż 2 wywiady! Ko-
respondent z Polski - Przemysław Jeżmirski rozmawia z video-gapą Natalią Dołgowską;
przyjrzyjcie się uważnie. Nie przegapcie również cennej lekcji afirmacji od Martyny D.
Modzelweskiej, która na łamach Nocnika zdradza tajniki osiągania sukcesu. Tymczasem
Patryk Różycki w swoim poetyckim tekście dzieli się z nami pierwszym doświadczeniem ciała. Gwarantowane doznania podczas czytania! W dziale wspomienia czytelniczek Karolina Konopka pisze o tematach znanych i lubianych, czyli wewnętrznym kleszczu i ślimakach. Polecamy! Jeśli nie macie jeszcze planów na wakacyjne podróże Maciej Cholewa - Pozdrowienia z Małego Miasta proponuje obrać kierunek Noweświaty. Koniecz-
nie odwiedźcie to magiczne miejsce! Z wakacyjnego numeru dowiecie się nie tylko gdzie
pojechać, ale także w co grać podczas pandemicznego lata. Dla tych którzy nie prze-
padają za wielogodzinną słoneczną ekspozycją Nocnik poleca Top 5 najciekawszych gier według Bartosza Zaskórskiego. Dla ochłody ruszyła także zapowiedziana w porzednim
numerze rubryka Leny Achtelik ,,Życie na zimno”. Zobaczcie co przygotowała dla Was ekspertka śmierci.
A
i
grzebaczka
w
może
wakacje
to
Waiss
prezentuje
teorii
idal-
ny czas na remont akademii? Daniel_k_a
nową
Wakacyjne klimaty przesyła Karol Gawroński.
kolekcję pisuarów. Redakcja ma na-
dzieję, że już wkrótce ruszy produkcja tych wybitnych artefaktów i podbiją one światowy rynek toaletowy. Oraz niespodzianka,
czyli
energetyczny
plakat od fantastycznej Gosialicio-
us (so delicious)! Natrój się z Gosią na kolejny szalony dzień! W dziale ogłoszenia grube pojawiają się świet-
ne propozycje na przetrwanie drugiej tury
lata:
internetowa
platfroma
Przemijam, livestreamy na twitch.tv od Janka Owczarka 7 , oraz profe-
sjonalny mentoring motoryzacyjny,
gdzie towarzyszyć Wam będzie Claudine Pisarek. No i koniecznie obczajcie zrzutkę na rzecz jednego z najważ-
niejszych miejsc na mapie świata w ogóle - Pracowni Piastowskiej 1. Życzymy
wakacyjnego
punkcie Nocnika!
bzika
na
zebranych przez pierwszoklasistów w ramach akcji „Środowisko nie wy-
sypisko”. Rozwiązano problemy z psującą się żywnością zastępując warzy-
wa i owoce ich plastikowymi odpowiednikami. Chleb oraz bułki wyrabia się z masy solnej, przez co zachowują one świeżość przez co najmniej kilka dekad. Odporni na zimno mieszkańcy przestali palić w piecach, dzięki
czemu jakość powietrza w mieście wielokrotnie się poprawiła. Dzięki dobremu zarządzaniu z miasta zniknęły kosze na śmieci – są już potrze-
bne, bo każdy wyrzucony odpadek zostaje od razu przetworzony w kolejne realizacje.
Ostatni ludzki mieszkaniec Nowychświatów postanowił rozwiązać swoją
sprawę honorowo. Wzruszony powszechnie panującym dobrobytem uznał, że nie jest już dłużej potrzebny i postanowił dokonać samobójstwa na
samym środku miejskiego rynku. Dookoła prowizorycznej szubienicy zbudowanej ze starej altanki i liny do holowania samochodów zebrali się
obywatele miasta. Chociaż jaskrawo niebieskie łzy z farby ftalowej same cisnęły się do oczu, wydarzenie nie było smutne i przypominało bardziej
festyn niż egzekucję. Samobójstwo zostało dokonane przy pomocy kupionego na straganie odpustowym rycerskiego miecza wykonanego z pianki. Chociaż uważam się za lokalnego patriotę musze przyznać, że gdybym został zmuszony opuścić swoje rodzinne miasto, jedynym miejscem do
którego naprawdę chciałbym się wyprowadzić są właśnie Noweświaty. Maciej Cholewa
Kreska: Pytanie na rozgrzewkę: w serialu ,,kuce z bronksu” kuc Bimkie gay został zapytany o to, czy 10 minut afirmacji to dużo czy mało. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?
Martyna D. Modzelewska: Hahahaha XD. Moje zdanie na ten temat jest
takie, że: w każdej ilości afirmacja jest zjawiskiem pozytywnym. Kiedyś nie wierzyłam w afirmację, ale teraz myślę, że wiąże się ona z marze-
niami i z wmawianiem sobie, że te marzenia, czy jakieś tam cele mogą
się spełnić. Wydaje mi się, że nawet jeśli nie wierzymy w coś, ale powtarzamy jakąś myśl wielokrotnie to rzeczywiście ma ona wpływ na naszą
podświadomość, kiedyś mój kolega mnie do tego przekonał. Myślę, że afirmacja w każdej ilości to dużo.
K: Jesteś laureatką konkursu ,,Szybki Egipt” organizowanego w ramach wystawy „Idź na całość” Wiktorii Walendzik i Konrada Żukowskiego
w Gdańskiej Galerii Miejskiej. Jury doceniło m.in. twoje wideo pt. ,,Afirma-
cja” za pomocą którego wyraziłaś wręcz obsesyjne zamiłowanie do starożytnego Egiptu. Wytatuowałaś sobie nawet tytuł ,,Szybki Egipt” na nodze.
Faktycznie poszłaś na całość. Czy masz może jakieś wskazówki dla przyszłych uczestników i uczestniczek konkursów? Jak wygrywać? M:
W przypadku tego konkursu nie miałam pewności, że wygram, ale
miałam pewność, że chcę wygrać. Nie chodziło mi o samo zwycięstwo
w konkursie, ani też o status laureatki. Faktycznie zależało mi na tej
wycieczce. Tak jak wspomniałam w wideo ,,Afirmacja” już od dawna pragnęłam pojechać do Egiptu. Chwilę przed ogłoszeniem konkursu rozma-
wiałam o moim marzeniu z ciocią. Mówiłam jej o tym jak bardzo chciałabym odwiedzić tamto miejsce. To był niesamowicie dziwny przypadek,
że w Gdańskiej Galerii Miejskiej został zorganizowany konkurs, w którym główną nagrodą była właśnie wycieczka do Egiptu. Cała sytuacja wyda-
wała mi się zrządzeniem losu, z którego muszę skorzystać, nieważne czy wygram czy nie. Postawiłam wszystko na jedną kartę. To był też jakiś akt desperacji, bo nie jestem osobą, która ma wielkie osiągnięcia, czy
rozpoznawalne nazwisko. Miałam przeczucie, że jury prawdopodobnie nie
zwróci uwagi na moją pracę jakiejkolwiek bym nie wykonała. Przeanalizowałam konkurs, przeanalizowałam okoliczności i starałam się zrobić
pracę, która da mi pewność, że po prostu nie zostanę pominięta. Stwierdziłam, że muszę zrobić wszystko, żeby dać sobie szansę. Właściwie bardziej od osiągnięcia zwycięstwa chciałam wypracować w sobie postawę,
która będzie mnie motywowała w przyszłości niezależnie od wyniku,a że wynik był sprzyjający to oczywiście się cieszę. Przy okazji dało mi to też
jakiś tam powiedzmy sukces, który ma swoje pozytywne następstwa. A do Egiptu nie pojechałam i tak XD.
K: No właśnie, chciałam też o to zapytać: co z główną nagrodą w obliczu pandemii? (tygodniowym pobytem
All Inclusive w Coral Hills Resort Mar-
sa Alam nad Morzem Czerwonym od 17 do 23 marca 2020 roku).
M: Oczywiście z niecierpliwością czekałam. W ostatniej chwili zmieniono lokalizację na kurort w pobliżu Kairu do którego chciałam pojechać na własną rękę. Wtedy też zaczęły się komplikacje w postaci coraz większego napięcia związanego z szerzącą się pandemią koronawirusa. Już
wcześniej podejrzewałam, że wyjazd może się nie udać, ale mimo wszystko jeszcze podchodziłam do całej sytuacji dosyć żartobliwie. Na początku
całego zamieszania związanego z epidemią atmosfera nie wydawała się
aż tak poważna. W internecie pojawiało się zarówno mnóstwo obaw jak i memów. Ja i moi znajmoi również poczuliśmy potrzebę, by rozładować
narastające napięcie. Nagraliśmy bardzo głupią, ale i żartobliwą piosenkę o koronawirusie. W tekście utworu wyraziliśmy nasz niepokój. Między
innymi pojawił się również mój wtręt ,,odwołana wycieczka do Egiptu”. W
dniu kiedy nagrywaliśmy ten kawałek zadzwoniła do mnie Wiktoria Walendzik (współorganizatorka konkursu Szybki Egipt, przypomnienie redakcji) mówiąc, że sytuacja jest napięta, ale póki co możemy dalej trzymać
się naszego planu. Odpowiedziałam, że moim zdaniem chyba lepiej będzie faktycznie odwołać lot, bo jeśli granice zostaną zamknięte fundusze na podróż mogą przepaść bezpowrotnie. Postanowiłyśmy odwołać wycieczkę. Okazało się, że była to samospełniająca się przepowiednia, a pobyt zo-
stał faktycznie odwołany. Ostatnio spotkałam kuratorkę z Gdańskiej Galerii Miejskiej i powiedziała że wycieczka się odbędzie. Czekamy tylko na jakiś bardziej sprzyjający termin, żeby mieć pewność, że obejdzie się bez problemów i nie zamkną mnie w Egipcie XD.
K: Tematyka konkursów jednak Cię nie opuszcza. Od 17 lipca można oglądać pierwszy ,,interturniej malarski” w Polsce i na świecie ,,40 x 40”,
gdzie tym razem wcielasz się w rolę prezenterki. Czy możesz opowiedzieć więcej o tym projekcie?
M: Tak, jasne. Idea interturnieju pojawiła się w mojej głowie podczas kwa-
rantanny. Przed przymusowym lockdownem prowadziłam dosyć intensyw-
ne życie towarzyskie. Również w aspekcie pracy byłam bardzo zabiegana. Przez pandemię koronawirusa, podobnie jak większość osób, nagle musia-
łam poddać się izolacji. Na szczęście mam współlokatorki, więc nie byłam kompletnie sama. Mimo wszystko był to dla mnie duży szok. Chcąc zre-
kompensować sobie ograniczony kontakt z ludźmi zaczęłam robić, pierwszy raz w swoim życiu, streamy na instagramie. Łączyłam się z moimi
znajomymi na kamerce i rysowaliśmy wzajemnie nasze portrety, tyle, że bez patrzenia na kartkę. Osoby na czacie odliczały nam czas. Kiedy czas się skończył pokazywaliśmy sobie nawzajem powstałe portrety. Ogólnie
atmosfera była bardzo zabawna. Okazało się że spotkania na wizji cie-
szyły się dużym zainteresowaniem wśród moich znajomych. Chętne osoby zapisywały się na listę, a ja czekałam
na kolejnych uczestników.
W
pewnym momencie podczas jednego z takich wyczekiwań zaczęłam mówić: ,,halo, halo, czekam na telefon”. Ktoś pod wpływem tej wypowiedzi przywołał skojarzenie z telegrą, a mi dostała się rola prezenterki. To
spostrzeżenie odbiło się echem kilka razy w mojej głowie i zaowocowało
pomysłem na teleturniej internetowy. Akurat nie miałam motywacji do
malowania obrazów, więc stwierdziłam że będzie to świetny wewnętrzny pretekst, żeby tworzyć obrazy, które są zagadkami. Po tym jak zre-
zygnowałam ze studiów na malarstwie wątpiłam w wartość moich prac. Zastanawiałam się czy obrazy są mi potrzebne, czy mają one jakąś
funkcję, czy w ogóle warto je malować? Właściwie wszystkie moje obrazy,
które zostały na uczelni leżały tam sobie i nie miałam potrzeby przynoszenia ich do domu. Nie wiedziałam czy byłabym w stanie się ich pozbyć,
bo właściwie są bardzo osobiste. Zastanawiałam się też czy ktoś chciałby je mieć. Wychodząc na przeciw swoim wątpliwościom, oraz potencjalnym
odbiorcom stwierdziłam, że będę robiła prace intrygujące też dla innych
- jako zagadka. I znów wszystko się zapętliło. Napisałam projekt na konkurs. Projekt się nie dostał, ale prawdopodobnie pod wpływem szumu zwią-
zanego z poprzednim konkursem zgłosiła się do mnie kuratorka z Łaźni,która dowiedziała się,że napisałam projekt i chciała żebym go jej wysłała. W efekcie jakoś tak fortunnie wyszło, że teraz mogę realizować ,,40x40”.
K: Skąd u Ciebie zainteresowanie konkursami i interturniejami? Konkursy
mają przecież swoją mroczną stronę m.in: odrzuceni, szybko gasnące światła jupiterów i wszystkie towarzyszące temu uczucia.
M: Myślę, że nawet nie pomyślałabym wcześniej, że będzie interesowała
mnie tematyka konkursów, bo właściwie nigdy w żadnych konkursach nie brałam udziału. Może dlatego, że zbyt mało wierzyłam w swoją twór-
czość, żeby starać się o uwagę innych. Szybki Egipt był pierwszym takim
konkursem, na który wysłałam swoją pracę, bo naprawdę zależało mi na nagrodzie. InterturnIej ,,40x40” jest konkursem, ale ja nie jestem uczestniczką. Wydaje mi się, że w tym turnieju nie ma przegranych. Rywalizacja jest na wizji, więc jest też rozrywką. Obrazy do wygrania są dosyć
swobodną interpretacją przysłów czy zjawisk związanych z kulturą popu-
larną. Staram się, aby atmosfera nie była przerażająca dla osób niemających wcześniej do czynienia ze sztuką. Chciałam stworzyć pretekst do
podjęcia prób analizy i interpretacji malarstwa niezależnie od tego czy
spostrzeżenia uczestników będą trafne czy nie. Samo staranie się, podjęta próba jest tak naprawdę już jakimś sukcesem.
K: Tak, dokładnie. Są już nawet nowi kolekcjonerzy. Po pierwszym odcinku okazało się, że twój interturniej pomógł człowiekowi który nie posiadał w tamtym momencie swojego wnętrza. Zwycięzca Kamil w komentarzu
wyznał: ,,serdecznie dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi na mojej dro-
dze do sukcesu”. Myślisz, że kolekcjonowanie sztuki wpływa pozytywnie na życia ludzi?
M: Chciałabym, żeby panowało takie powszechne przeświadczenie. Wbrew
pozorom ten projekt jest słodko gorzki,bo w Polsce jest problem jeśli chodzi o zainteresowanie sztuką młodych osób i
zainteresowanie sztuką w ogó-
le. Kolekcjonowanie sztuki nie jest zbyt popularne. Wydaje się ona czymś bardzo elitarnym i niedostępnym przez co młodzi artyści/artystki nie
mogą liczyć na wsparcie. Dopiero kiedy artystki/artyści faktycznie osiągną jakiś sukces, zazwyczaj pozalokalny
mają możliwość nawiązania
współpracy, czy właśnie sprzedania swoich prac. Postanowiłam, że skoro
ja już dostałam możliwość współpracy z instytucją to wydawałoby mi się to dosyć egoistyczne gdybym wykorzystała ten czas antenowy tylko na
swoje prace, więc zaangażowałam w projekt również inne osoby. Element
słodko gorzki polega na tym, że jak się okazało jesteśmy w stanie oddać
swoje prace, które są sumą naszych przez lata zdobywanych umiejętności, doświadczeń, i wiedzy tak naprawdę za darmo, żeby zyskać pewność czy iluzję, że ktoś chciałby posiadać nasze obrazy i są one pożądane. Wydaje mi się to ciekawym komentarzem na temat sytuacji młodych artystów. Akurat w tym przypadku malarzy w moim lokalnym środowisku. Poza
tym, myślę, że może malarkom/malarzom może towarzyszyć sympatycz-
ne uczucie, kiedy widzą, że ktoś stara się o ich obraz. Patrycja mówiła, że bardzo dużo emocji wzbudzała w niej rywalizacja o jej obraz i z niecier-
pliwością czekała na to, żeby się dowiedzieć kto ten obraz wygra. To jest
odrobinę taki hazard. Mimo swojej gorzkiej strony interturniej utrzymany jest w raczej sympatycznej atmosferze.
K: Czy miałaś swój ulubiony turniej w telewizorze? M: Chyba nie. Kiedyś bardzo bałam się
intro z ,,Miliard w rozumie”. By-
łam bardzo mała jak to leciało w telewizji, ale pamiętam czołówkę z
pozytywkową muzyką i animacją rysunkową, w której w pewnym momen-
cie wybuchała głowa. Panicznie bałam się tej czołówki. Za każdym razem widząc intro chowałam się za kanapą. Przerażała mnie ta wybuchająca
głowa. Kiedyś w godzinach popołudniowych leciały słynne telegry. Oglądałam je kiedy byłam chora i nie szłam do szkoły. Oczywiście zagadki dla uczestników często były banalne, a cała rozrywka mało wymagająca
intelektualnie. Mimo wszystko było w tym coś pociągającego, bo tak na-
prawdę każdy mógł tam zadzwonić i wygrać. Dodatkowo program emito-
wano na żywo, co potęgowało napięcie. To było moje guilty pleasure, że w dzieciństwie zostając sama w domu oglądałam różne telegry.
K: Byłaś też niebem na Niefestiwalu Miasto I Sztuka w Gdańsku. Niestety nie znam kontekstu, widziałam tylko zdjęcia, możesz powiedzieć dlaczego takie wcielenie?
M: Jasne, to jest bardzo śmieszny przypadek. Pochodzę z Krajewa na Podlasiu. Kiedyś kupiłam tam w odzieży używanej kostium, ten który widać na zdjęciach z Niefestiwalu, cały zadrukowany w niebo z chmurami. Już od dawna szukałam
kostiumu full komplet: z maską, z rękawiczkami,
czyli tzw. stroju zentai. Niestety
w Polsce, kiedy chciałam sobie taki ku-
pić były one niedostępne. Nie przypuszczałam, że istnieją stroje z innymi wzorami niż jednolite. Kiedy szczęśliwie dla siebie znalazłam kostium w chmurki, byłam naprawdę zachwycona. Czasami go nosiłam, ale głównie przeleżał jakiś czas w szafie. Niefestiwal Miasto i Sztuka organizowany przez Centrum Sztuki Współczesnej ŁAŹNIA odbywał się niedaleko mojego domu. Okazało się, że identyfikacja wizualna wydarzenia została oparta właśnie na motywie błękitnego nieba w chmury. Kiedy w internecie
na zdjęciach z Niefestiwalu zobaczyłam festiwalowe tło do robienia sobie fotografii stwierdziłam po raz kolejny, podobnie jak z konkursem, że nie
mogę przepuścić takiej okazji. Przypadek był zbyt sprzyjający, żeby go nie wykorzystać. Założyłam kostium, wsiadłam na rower i pojechałam. Na
miejscu poprosiłam kogoś z ekipy Łaźni o zrobienie mi pamiątkowego zdjęcia. W tedy też zauważyli to inni ludzie, którzy w efekcie wzięli mnie za maskotkę festiwalu i zaczęli robić sobie ze mną zdjęcia. Co śmieszniejsze, kuratorki zajmujące się
NiefestIwalem myślały że jestem zatrudniona
przez Łaźnie. Jedna z drugą zaczęły się nawzajem pytać, kto mnie zatrudnił. Żadna z nich nie miała pojęcia jak znalazłam się na festiwa-
lu w stroju pasującym do oprawy graficznej: ,,to ty ją zatrudniłaś?”, ,,Ja
myślałam, że to ty”, ,,ja też nie”. W końcu Ania, z którą teraz współpracuje przy teleturnieju podeszła do mnie i zapytała: ,,hej , słuchaj, podob-
no przyszłaś tu prywatnie, czy to prawda?” Odpowiedziałam: ,,tak”. Ona: ,,łał, byłam przekonana, że jesteś zatrudniona przez Łaźnię, ale przez
jakieś nieprawidłowości w komunikacji nie dowiedziałam się o tym”. Skończyło się na tym, że seria zdjęć ze mną jako maskotką poszła w obieg.
Dostałam nawet torbę Niefestiwalu w ramach podziękowania. Po roku od tego wydarzenia znowu mamy kontakt z Anią i dziwnym trafem współpracujemy razem przy interturnieju ,,40x40”.
K: Świetna historia! Dużo bardziej mi się podoba niż w opcja z oficjalnym zatrudnieniem.
M: Właściwie kiedy z tobą rozmawiam to skleiły mi się w głowie fakty,
że coś faktycznie narzędziem którym się posługuje jest maksymalne wykorzystywanie okazji.
K: I wcielenia XD. Jakie masz plany na resztę wakacji?
M: Nie mam jeszcze sprecyzowanych wakacyjnych planów. Na pewno po
zakończeniu projektu będę chciała trochę odpocząć, ostatni czas był dla
mnie dosyć intensywny. Chcę też spisać inne pomysły, które pojawiły się w mojej głowie podczas pandemii. Miałam wtedy jakiś wysyp pomysłów i
sporządziłam mnóstwo notatek. Planuję też rozpisać projekty i powysyłać na różne Open Call-e. Zależy mi żeby nie schodzić z
kreatywnej energii.
No i oczywiście praca zarobkowa. Poza tym właściwie nie mam zbyt wielu planów na wyjazdy, raczej chcę się skupić na twórczości, ewentualnie
odwiedzę rodzinne Podlasie i spędzę tam tydzień nad jeziorem. Myślę, że kontakt z naturą bardzo by mi pomógł wypocząć. K: Super! Dziękuję za rozmowę! M: Dzięki!