26 minute read

Z dermatologiem rozmawiamy o tym, jak słońce działa na naszą skórę STR

europosłanka z apelem o węglu koksującym

REGION Podczas debaty na temat surowców krytycznych w Parlamencie Europejskim europosłanka Izabela Kloc zaapelowała, aby nadal węgiel koksowy pozostał na liście strategicznych surowców. Dla JSW to „być albo nie być”.

Advertisement

– Większość z Was żywi dowęglakoksowegoambiwalentne uczucia. Chcecie się go pozbyć, a jednocześnie nie potraficie bez z niego żyć, zwłaszcza teraz, w dobie największego kryzysu energetycznegow historii Unii Europejskiej. Widzę jedno wyjście z tej sytuacji. Najwyższa pora, aby Komisja Europejska przygotowała wniosek legislacyjny, który zalegalizuje i ułatwi powstawanie nowych kopalń, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich standardów środowiskowych – mówiła IzabelaKlocpodczasposiedzenia komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii. Stracić może jedynie gospodarka UE Europosłankapodkreśliła, jakważnejestuniezależnienie Unii Europejskiej od surowców spoza wspólnoty oraz wsparcie rodzimego górnictwa. – Chcę prosić Komisję o pozostawienie węgla koksowego na nowej liście surowców krytycznych. Jest to kluczowy komponent w procesie produkcji stali. W 2021 roku w UniiEuropejskiejwyprodukowano 15 megaton węgla koksowego,czyli27procent całkowitego zapotrzebowania na naszym, unijnym rynku. Co się stanie jeśli usuniemy węgiel koksowy z listy surowców krytycznych? Jego europejska produkcja ustanie, a unijne firmy stalownicze zostaną

Izabela Kloc podczas posiedzenia komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii zmuszone do sprowadzania surowca z Australii czy Kanady.Komisjajestbardzo zaangażowana w ochronę klimatu, ale przenoszenie europejskiegośladu węglowego na drugi koniec światatrudnouznaćzadziałanie przyjazne planecie. Nikt na tym nie skorzysta, a straci jedynie unijna gospodarka –podkreśliłaeuroposłanka. Do tworzenia wiatraków potrzebny jest węgiel W dobie dyskusji o zielonejenergii(takżewPolsce), repretentantkaregionuŚląskiego w Parlamencie Europejskim przypomniała komisji, co jest potrzebne do tworzenia farm wiatrowych. – Wielu z Państwa cieszy widok turbin wiatrowych w europejskim krajobrazie. Mam nadzieję, że wiecie o tym, iż do produkcjipraktyczniekażdejczęści „wiatraka” potrzebna jest stal i węgiel koksowy. Aby wyprodukować jeden megawatmocyturbinywiatrowejpotrzeba220tonwęgla koksowego.Mówiącwprost jest to kluczowy surowiec dla powodzenia unijnej politykiklimatycznej.Trzebao tym pamiętać przy tworzenia kolejnej listy surowców krytycznych–dodałaIzabela Kloc. (ska)

obecnie poszukujemy Kandydata na stanowisko: Kierowca pow. 3,5 tony

Miejsce pracy: 44-240 Żory, ul. Pszczyńska 54

Warunki zatrudnienia na rekrutowanym stanowisku: Stawka: od 3 400 do 5 800 zł

Zgłoszenia do rekrutacji w postaci kwestionariusza należy w terminie do 12.08.2022 r. przesłać mailem na adres kariera@termika.pgnig.pl lub dostarczyć w zamkniętej kopercie (z adnotacją: rekrutacja – Zakład Suszec) do Biura Kadr i Szkoleń budynek B ul. Wodeckiego 10, 44-335 Jastrzębie-Zdrój, pokój 412. Telefon

informacyjny: 032 7537311.

86 mm szer. x 36 mm wys Więcej informacji: www.ptep.pl/kontakt/kariera

autopRomocja

SZUKASZ PRACY W REGIONIE? WEJDŹ NAPRACA.NOWINY.PL

Twój lokalny serwis z ogłoszeniami o pracę

ŁĄCZYMY PRACOWNIKÓW I PRACODAWCÓW W CAŁYM REGIONIE

12 16 aktualności aktualności NowiN nowiny Żorskie • 28 lipca 2022 r. | nowiny.ply wodzisławskie • 12 lipca 2022 r. | nowiny.pl Historia jak z filmu. Skromny muzealnik z Żor pomógł uratować Polaka z rąk islamskich porywaczy

Kilka dni temu Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o uwolnieniu obywatela Polski z rąk porywaczy w Burkinie Faso w Afryce. Choć komunikat MSZ jest bardzo szczątkowy, nieco więcej światła na sprawę rzucił dyrektor Muzeum Miejskiego w Żorach dr Lucjan Buchalik. Był on osobiście zaangażowany w akcję, bo jako wieloletni etnolog i badacz krajów afrykańskich, uruchomił tam swoje kontakty, by pomóc. Sam pojechał też do Burkiny Faso.

czyło się dobrze, ale cała sytuacja trwała tydzień i wyryła się w pamięci podróżników. – W wojsku miałem pistolet TT33. Robiliśmy wtedy takie zabawy, że kładliśmy na muszkę monetę 2 zł i spuszczaliśmy cyngiel, aby ćwiczyć rękę. Moneta nie mogła spaść. To była fajna zabawa i ten pistolet, mi

się dobrze kojarzył. Bandzior, który nas napadł też miał TT33. Świat widziany z drugiej strony tego pistoletu, był zupełnie inny niż trzymając go w ręce – podkreśla dyrektor żorskiego muzeum.

W ostatnich dniach uwolniony został obywatel polski uprowadzony w Burkinie Faso pod koniec kwietnia 2022. – Polak odzyskał wolność dzięki doskonałej współpracy MSZ, Ambasady RP w Dakarze i polskich instytucji bezpieczeństwa z władzami Burkiny Faso oraz współpracy ze strony rodziny – wyjaśnia w komunikacie Łukasz Jasina, rzecznik prasowy MSZ, apelując do Polaków o unikanie podróży do krajów i regionów, w których nie jest bezpiecznie, szczególnie ze względu na konflikt zbrojny, sytuację polityczną, liczne rozboje i porwania, zamieszki, epidemie itp. 1993

Choć oficjalne kanały milczą o zaangażowaniu w sprawę Polaków niezwiązanych z instytucjami bezpieczeństwa, trzeba podkreślić, że ogromny udział w powodzeniu tej misji miał skromny dyrektor żorskiego muzeum. Dr Lucjan Buchalik od lat bada Afrykę i tamtejsze kultury. Dzięki swoim pracom pozyskał na miejscu wiele cennych kontaktów, które jak widać przydają się nie tylko w pracy naukowej. Jak sam mówi, przed laty sam był w podobnej sytuacji, więc bez zbytniej zwłoki postanowił pomóc. – W marcu 1993 roku wraz z grupą kolegów wybraliśmy się w wyprawę przez pustynię starymi mercedesami. To był jeden z najlepszych sposobów na zapewnienie transportu po Afryce, a przez pustynię można było przejechać w miarę bezpiecznie. Mieliśmy samochody osobowe, a po starych autach można spodziewać się różnych rzeczy. Stało się tak, że w jednym z aut zepsuła się chłodnica. Udało się ją naprawić domowymi sposobami, ale popełniłem kardynalny błąd. Odcinek, gdzie brakuje asfaltu z Algierii do granicy z Mali to bodajże 648 km. Przejechaliśmy 200 km, a potem zdecydowałem, że zawracamy, choć trzeba było kontynuować drogę. W naszym otoczeniu pojawił się Tuareg, który stwierdził, że pomoże nam kontynuować podróż, a znając drogę, mogłem sam wskazać kierunek. Zgodziłem się na to, aby nam towarzyszył – wspomina Lucjan Buchalik, potwierdzając, że był to błąd, który później kosztował wyprawę wiele strachu i pieniędzy, a wszystko mogło skończyć się tragicznie. – Wjechaliśmy do ostatniej miejscowości, posterunku granicznego i tam dowiedzieliśmy się, że aby po przekroczeniu granicy w Mali czekała na nas ochrona, trzeba wpłacić pewną sumę pieniędzy. Zrobiliśmy to wpłacając 200 dolarów jako zaliczkę i pojechaliśmy, a zamiast ochrony czekała na nas uzbrojona grupa. Za pomocą pistoletów szybko wytłumaczyli nam, kto tu rządzi. Zabrali nas na pustynię i zbytnio nas nie pilnowali, ale gdzie tam uciekać? Staraliśmy się zabezpieczyć naszą wodę i ukryć alkohol, który mamy, bo miejscowi raczej nie piją, ale gdyby się tak stało, nie wiadomo, co mogłoby się wydarzyć. „Kradliśmy” więc swoje własne sprzęty, ukryli alkohol i schowali wodę, a także „ukradliśmy” swoje własne paszporty. W nocy podjechali samochodami i nakazali wsiadać. Wzięliśmy tylko po omacku to, co było pod ręką, trochę wody i butelkę whisky, która mogła być środkiem płatniczym. Ja sam zostałem w krótkich spodenkach, bo porywaczom najbardziej spodobał się mój nowy plecak. Odwieźli nas na drogę i powiedzieli, że raz dziennie jedzie tędy samochód. Rzeczywiście koło południa przyjechała ciężarówka, do której wsiadłem, a moi koledzy zostali. Trafiłem do posterunku żandarmerii, gdzie wytłumaczyłem zaistniałą sytuację. Pojechali we wskazane miejsce i przywieźli moich kolegów. Oni na słońcu byli dłużej niż ja, więc byli mocno wycieńczeni – relacjonuje swoją wyprawę Lucjan Buchalik. Później próbowali kontaktować się z MSZ, sprzedali butelkę whisky, aby mieć parę groszy i żebrali, tak o pieniądze (na telefon

Przekazanie listu do żandarmerii do ambasady), jak i o jedzenie. Po kontakcie z ambasadą ruszyła akcja pomocy. Dzięki dobrym ludziom na „stopa” pojechali do ambasady Polski w Algierii, gdzie już były zamówione bilety lotnicze. Wszystko skońPomoc dla Polaka w Burkinie Faso

W tym roku w ręce islamistycznych porywaczy trafił obywatel Polski, pan Rafał. Rodzina i znajomi, którzy szukali informacji o Polaku trafili w końcu do Lucjana Buchalika. – Działo się to dość szybko, bo rodzina była przekonana o porwaniu 27 lub 28 kwietnia, kiedy dziwna informacja pojawiła się na Twitterze. Do mnie dzwonili 30 kwietnia i rozmawiałem z ojcem i narzeczoną porwanego mężczyzny. Pan Rafał podróżował po świecie i odwiedzał różne kultury. Tym razem wybrał się do Afryki. Był w kilku krajach Afryki Zachodniej i codziennie kontaktował się z rodziną. Nagle ten kontakt się urwał – wyjaśnia Buchalik. Po ustaleniach z rodziną porwanego, postanowił działać. – Teraz, po wszystkim, mogę gratulować rodzinie pana Rafała odporności psychicznej. Pan Rafał w sobotę 2 lipca wrócił bezpiecznie do domu – mówi skromnie dyrektor.

Jak jednak do tego doszło? To historia, która mogłaby stanowić scenariusz filmu sensacyjnego. Krótko po ustaleniach z rodziną porwanego, żorski dyrektor wszedł w kontakt ze znajomą osobą pracującą w pomocy humanitarnej i informatorami w Burkinie Faso. Jeden z informatorów potwierdził porwanie, jednak oficjalne źródła milczały, bo za informacje nieprzychylne rządowi można otrzymać nawet 5 lat więzienia. A oficjalny przekaz jest taki, że rząd wygrywa walkę z HANI, czyli z francuska niezidentyfikowanymi uzbrojonymi napastnikami. Porwanie turysty mogłoby być niekorzystną informacją. Możliwość więzienia powoduje

nowiny.pl | 28 lipca 2022 r. • nowiny Żorskienowiny.pl | 12 lipca 2022 r. • nowiny wodzisławskie aktualności aktualności 13 17 Skromny muzealnik z Żor pomógł Skromny muzealnik z Żor pomógł uratować Polaka z rąk islamskich porywaczy uratować Polaka z rąk islamskich porywaczy

także, że w Burkinie Faso o takich sprawach nie rozmawia się przez telefon. Lucjan Buchalik w maju poleciał więc do Afryki, aby działać na miejscu. Kontakt z instytucjami – Znaleźliśmy się w Wagadugu, stolicy kraju. Obecnie wyjazd w teren, gdzie doszło do porwania, jest praktycznie niemożliwy. Dlatego wiele osób twierdziło, że biały człowiek nie mógł dostać się na tę trasę, bo to pytanie się o nieszczęście. Z jednym z informatorów pojechaliśmy więc do miejsca, gdzie najdalej może dotrzeć biały. To miejscowość Koupela. Tam zgłosiliśmy sprawę żandarmerii. Nie wiem dlaczego, tamtejsi funkcjonariusze nie potrafili przekazać tych informacji do kolejnego posterunku – do Fada N’Gourma, który był już poza moim zasięgiem. Już dojazd do Koupeli nie był najbezpieczniejszy, co zauważyłem po zachowaniu kierowcy. Zawsze przy tankowaniu auta wlewam paliwo w zależności od trasy. Tym razem kierowca zatankował 5 litrów, a byliśmy w połowie drogi. Powiedział, że kiedy złapią nas terroryści, to nie ukradną auta z prawie pustym bakiem. Co innego, gdyby był bardziej zatankowany – wspomina etnolog. Wtedy zorientował się, że nawet mimo zapewnień, w samym Koupela też nie jest bezpiecznie. Wrócił do stolicy i poprzez informatorów dotarł do osób z kontaktami w rządzie, a także do brygady do cyberprzestępstw oraz, co bardzo ważne na miejscu po oczekiwaniu spotkał się z miejscowym przywódcą religijnym. Będąc w stolicy Lucjan Buchalik kilkakrotnie zmieniał miejsce zamieszkania, bo nawet tam zdarzają się porwania. Przełom – kontakt z kierowcą

Z przekazów informacyjnych wyłaniała się wizja, że pan Rafał został porwany dla okupu. – Jeśli nie jesteś w „bazie danych” dżihadystów, więc jeśli im nie szkodziłeś lub nie pracowałeś w pomocy humanitarnej, mogą się zemścić i sprawa może skończyć się śmiercią porwanego. Zamiast nazywać porywaczy HANI, nawet przez telefon i w rozmowach prywatnych używaliśmy kryptonimu Haneczka. W końcu znaleziono numer telefonu Rafała, ale nie został on aktywowany. Nie można było się na nim oprzeć. Policja dotarła do hotelu, gdzie był zameldowany, ale według relacji rodziny, Polak nocował gdzie indziej. Tak więc trop prowadzony przez miejscowe instytucje, zupełnie się nie sprawdzał. Dowiedzieliśmy się, że jeśli jest porwany dla okupu, porywacze będą go traktować dobrze i przetrzymają go od 3 do 12 miesięcy. Po kontakcie z przedstawicielem stowarzyszenia muzułmanów w Burkinie Faso, czyli osoby bardzo wysoko postawionej, powiedział on, że roześle informacje do lokalnych przywódców religijnych – emirów. Powiedział też znamienne zdanie, że „porywacze to nie są źli ludzie, nie biją, nie mordują, tylko PROSZĄ o pieniądze”. Potem dotarliśmy do jednego z emirów, który jak się okazuje sam nie może opuścić swojego miejsca zamieszkania, bo zdarzają się także zamachy na przywódców religijnych, jeśli ci nie są dość ortodoksyjni! – zaskakuje Lucjan Buchalik. Ostatecznie Informator Polaków trafił do kierowcy, który przewoził Rafała. Już wpadł w krąg podejrzanych, bo nie zgłosił nigdzie, że porwano jego pasażera. Kierowca jednak miał duży wpływ na przekazanie do porywaczy informacji, że Polak jest zwykłym turystą, jest jedynym synem swojego ojca (co jest bardzo istotne dla muzułmanów) oraz, że czeka na niego rodzina. – Potem dotarła do nas informacja, że Rafał jest wolny – podkreśla z ulgą nasz rozmówca. Po tej informacji musiał już wyjechać do Polski, natomiast sprawy przejęły miejscowe instytucje, dlatego to one odtrąbiły swój sukces „w negocjacjach w celu uwolnienia turysty” i ostatecznym powodzeniu sprawy. Polak trafił do stolicy drogą powietrzną, a później został przekazany przedstawicielom polskiego MSZ. Po powrocie do Polski miał spotkanie z pracownikami MSZ oraz wykonano szczegółowe badania lekarskie. Jakich miejsc unikać? Zdaniem dra Lucjana Buchalika o niebezpieczeństwie danych regionów decyduje obecnie głównie sytuacja polityczna oraz obecność bojówkarzy. Jakie rejony zdecydowanie odradziłby na wyprawy turystyczne? – To przede wszystkim rejon tzw. Sahelu, to np. północne tereny Mali, Nigru, gdzie są np. pokłady uranu, więc jest dość spokojnie, ale nie polecam jeździć tam turystycznie. Zmiany klimatyczne postępują, co spowoduje problemy z wodą, dlatego będą następować tarcia. Tam już obserwujemy wojnę o zasoby, ale nie w rozumieniu złota i diamentów, a wody. Dlatego bardzo odradzam rejon pogranicza pustyni i stepu, czyli obszar Sahelu. To też cała Burkina Faso, Republika Środkowej Afryki, północna część Kamerunu na tzw. „przewężeniach”. To prawie cała Nigeria, Czad, Sudan Południowy. To kraje, w których przebywałem, dlatego gorąco odradzam te tereny. Polecam wchodzić na strony MSZ, gdzie znaleźć można podstawowe informacje, a także słuchanie Radia France International. Trzeba podkreślić, że Polska nie ma w tych krajach swoich przedstawicielstw, konsulat RP jest w Dakarze. Trzeba być ostrożnym, także nad tym, co piszemy w mediach społecznościowych. Słowa „terroryzm”, „dżihad” są bardzo łatwe do wyłapania – podkreśla i ostrzega etnolog. – Zachęcam do podróżowania po świecie. Zalecam potencjalnym podróżnikom, aby przedkładali zdrowy rozsądek nad rządzę przygody – kończy wypowiedź Buchalik.

Rozdawania darów uciekinierom z terenów zajętych przez HANI (grupy terrorystyczne)

Lucjan Buchalik podczas wizyty u władcy Kurumbów

NOWINY ŻORSKIE • 28 lipca 2022 r. | nowiny.pl Chcę realizować swoje powołanie w duszpasterstwie polowym ks. Łukasz Libowski przedstawia

Z ks. porucznikiem Mariuszem Gawłowskim, kapłanem diecezji opolskiej oddelegowanym do pracy w ordynariacie polowym, o jego posłudze duszpasterskiej – a przy okazji nieco o tzw. wojnie sprawiedliwej – koresponduje ks. Łukasz Libowski.

Postanowiłem działać

Łukasz Libowski. Mariuszu, od jakiegoś już czasu – od 2018 roku, jak czytam w internecie – jesteś duszpasterzem w wojsku polskim. To zacznijmy może od początku, a więc od opowieści o tym, jak do wojska trafiłeś. Bo zostałeś przecież wyświęcony dla diecezji opolskiej; toż bardzo dobrze znają Cię niektórzy raciborzanie, jako że pracowałeś u św. Jana Chrzciciela na Ostrogu.

Mariusz Gawłowski. Zawsze powtarzam, że w życiu nie ma przypadków co do osób, które spotykamy, czy też sytuacji, w których się znajdujemy. Można powiedzieć, ze wszystko zaczęło się od mojego udziału w pielgrzymce wojskowej w roku 2006, na którą zabrała mnie moja siostra, która służyła jako żołnierz w 10. Brygadzie Logistycznej w Opolu. Na pielgrzymce poznałem ks. pułkownika Jerzego Niedzielskiego, jak ja pochodzącego z diecezji opolskiej, oraz ks. pułkownika Ireneusza Birusia (wtedy kleryka, a dziś, obecnie mojego proboszcza). W głowie gdzieś tam pojawiała się wówczas myśl o kapłaństwie, ale nie, żeby być kapelanem wojskowym. Te dwie wymienione postacie miały znaczący wpływ na podjęcie przeze mnie decyzji o wstąpieniu do seminarium. Myśl o byciu kapelanem wojskowym zrodziła się przed święceniami kapłańskimi, kiedy w opolskiej katedrze odbywałem praktykę diakońską, a częstym gościem na plebanii był ks. Niedzielski, który co właśnie wrócił z misji z Afganistanu i opowiadał o posłudze kapelana wśród wojskowych czy też o odbytych misjach w różnych zakątkach świata oraz o specyfice duszpasterstwa polowego. Trzy lata spędzone w leśnickiej parafii były latami, gdzie ciągle powracała myśl o posłudze w ordynariacie polowym. Po tych trzech latach postanowiłem działać, ale też pytając Pana Boga, czy to jest Jego wola. Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe ze względu na brak kapłanów w naszej diecezji, ale po kilku wizytach u biskupa Andrzeja i odbytych trudnych rozmowach na konkretne argumenty ordynariusz opolski wyraził zgodę na odbycie przeze mnie kursu oficerskiego dla kapelanów. Kursy oficerskie dla kapelanów odbywają się w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu i trwają dwa miesiące. Po odbytym kursie oraz zdanym egzaminie oficerskim otrzymałem promocję na stopień podporucznika rezerwy i trafiłem jako wikary do parafii św. Jana Chrzciciela na Ostrogu w Raciborzu. Odbyty kurs oficerski był tylko dla mnie utwierdzeniem w przekonaniu, że to moja droga życiowa, że chcę realizować swoje powołanie w duszpasterstwie polowym. Po odbytej kolejnej rozmowie z biskupem Czają dostałem zgodę i zostałem oddelegowany jako ksiądz diecezji opolskiej do posługi w ordynariacie polowym. Pierwszą moją placówką w diecezji polowej była parafia św. Jana Pawła II w Warszawie – Wesołej, gdzie byłem kapelanem 1. Warszawskiej Brygady Pancernej. Po roku zostałem skierowany na misję, gdzie spędziłem osiem miesięcy z naszymi żołnierzami na Sycylii. Od dwóch lat jestem wikarym w parafii wojskowej w Warszawie – Rembertowie, gdzie pełnię także funkcję kapelana Akademii Sztuki Wojennej oraz 2. Regionalnej Bazy Logistycznej. Wszystko zależy od ludzi

ŁL. Czym się różni posługa w parafii wojskowej od duszpasterstwa w parafii niewojskowej?

MG. Parafie wojskowe to tzw. parafie personalne, w których posługą duszpasterską są objęci żołnierze danych jednostek, członkowie rodzin wojskowych, a także emeryci wojskowi czy kombatanci. Kwestię tę reguluje kodeks prawa kanonicznego oraz statut ordynariatu polowego. Duszpasterstwo wojskowe ma swoją specyfikę. Oczywiście, są kapelani, którzy pełnią funkcję proboszcza czy wikarego i zajmują się typowym duszpasterstwem parafialnych: sprawują sakramenty, nabożeństwa, przygotowują dzieci rodzin wojskowych do Pierwszej Komunii Świętej czy bierzmowania. Niektórzy kapelani są wyznaczani na stanowiska kapelanów szpitalnych w szpitalach wojskowych, inni pełnią posługę na misjach wojskowych. W posługę kapelana wpisane są także wyjazdy poligonowe.

ŁL. A jak było na misji na Sycylii? Czego tam doświadczyłeś, co przeżyłeś?

MG. Od roku 2015 polscy żołnierze stacjonują we włosko -amerykańskiej bazie Sigonella w ramach misji Sophia/Irini, a głównym zadaniem jest podejmowanie działań przeciwko nielegalnemu handlowi ludźmi oraz nielegalnemu handlowi ropą. Mnie dane było spędzić osiem miesięcy na Sycylii, od października 2019 r. do maja 2020 r. Rola kapelana, jak w każdym kontyngencie wojskowym, to opieka duszpasterska i codzienna posługa polskim żołnierzom. Podczas misji udało się nam nawiązać kontakt z Polonią w rejonie Katanii oraz Syrakuz i co dwa tygodnie były organizowane msze święte w języku polskim, a po mszach spędzaliśmy wspólnie czas z rodakami przy dobrej sycylijskiej kawie i nie tylko. 11 listopada delegacja naszego kontyngentu uczestniczyła w mszy świętej na wzgórzu Monte Cassino. Dwa razy udało się nam także zorganizować wyjazdy do Rzymu, gdzie uczestniczyliśmy w środowych audiencjach; po jednej z audiencji mogliśmy osobiście zamienić kilka słów z papieżem Franciszkiem, co było niespodzianką i wywarło na żołnierzach ogromne wrażenie. Spokojny charakter misji pozwalał nam także na wyjazdy poza bazę i podziwianie piękna sycylijskich miast i miasteczek. Problem pojawił się, kiedy wybuchła pandemia i zostaliśmy zamknięci w bazie bez możliwości wyjazdu, no i z dala od domu; był to też szczególny czas dla naszych najbliższych, bo doskonale pamiętamy obrazy i informacje o najwyższej umieralności na COVID właśnie we Włoszech. Wtedy też została zamknięta kaplica, w której codziennie gromadziliśmy się na mszy, ale dowódca wydał zgodę na odprawianie Euchary-

Fot. KMDr PPor. K. CAStA, ArCH. KS. M. GAWŁoWSKIEGo

27 listopada 2019 r. Spotkanie żołnierzy PKW Sophia z papieżem. Ks. Mariusz Gawłowski – pierwszy z lewej strony papieża.

stii w moim pokoju, co także przełożyło się na wyższą frekwencję. Wielką ulgę odczuliśmy wszyscy wspólnie, jak 1 czerwca wylądowaliśmy po ośmiu miesiącach na wojskowym lotnisku we Wrocławiu. Misje tworzą ludzie i to, jaki klimat panuje na misji, to wszystko zależy od ludzi. Ja często wspominam ten wyjazd, bo był to niesamowity czas dla mnie, a serce rośnie, kiedy co jakiś czas któryś z moich żołnierzy z misji napisze do mnie SMS-a z pytaniem, co tam u naszego kapelana. Wojna sprawiedliwa

ŁL. Mariuszu, bardzo mnie interesuje – a wiem, że nie tylko mnie (pan Wojciech Żołneczko z redakcji „Nowin Raciborskich”, człowiek, który zainspirował mnie do podjęcia korespondencji z Tobą, wyznał mi, iż też jest kwestii tej ciekaw) – jak żołnierze radzą sobie z łączeniem w sobie dwóch rzeczywistości, które wydają się zrazu niemożliwe do połączenia, wzajemnie się wykluczające, z łączeniem mianowicie rzeczywistości chrześcijaństwa i, jeśli zachodzi taka potrzeba, walki, bitwy czy wojny. Interesowałyby mnie, że tak powiem, dwa aspekty sprawy, tak aspekt praktyczny, jak teoretyczny, teologiczny. Jakie jest Twoje spojrzenie na ten temat?

MG. Istnieje takie pojęcie jak wojna sprawiedliwa. Są to działania wojenne prowadzone w celu obrony państwa, co za tym idzie – obrony obywateli. W świadomości żołnierza jest, że musi działać na przeciwnika, na agresora, bo za jego plecami są matki, żony czy dzieci. Weźmy przykład żołnierzy ukraińskich. Oni bronią swego kraju, a także swych matek, żon czy dzieci i ich przyszłości. Jest to doskonały przykład tzw. wojny sprawiedliwej, którą prowadzi Ukraina. Tzw. działania kinetyczne (zwrot używany w psychologii wojskowej), czyli zabicie wroga, jest zawsze rzeczą ostateczną. Żołnierz musi być świadom powagi swojej służby i roli, jaką przyszło mu pełnić. Wojsko polskie, oprócz kilku bitew, nigdy nie było agresorem i tak jest do dziś. Nawet obecne działania naszych żołnierzy prowadzone w kraju czy na misjach są działaniami obronnymi. Ważna w tym wszystkim jest też rola kapelana. Jako kapelani prowadzimy zajęcia w swoich jednostkach, podkreślając rolę i znaczenie żołnierza, uświadamiając też, do jakich rzeczy są powołani i z jakimi sytuacjami mogą się spotkać podczas służby wojskowej. Dlatego nie każdy może i powinien być żołnierzem.

ŁL. Pojęcie wojny sprawiedliwej, po łacinie: bellum iustum – może dopowiem krótko, jeśli, Mariuszu, pozwolisz, żeby nie zostawiać naszych czytelników z samym tylko hasłem – znane jest od starożytności, najpierw tej niechrześcijańskiej (np. Cyceron), potem chrześcijańskiej (np. Augustyn z Hippony). Z czasem myśliciele chrześcijańscy (np. Rajmund z Penyafortu, Tomasz z Akwinu, Paweł Włodkowic) wypracowali całą teorię tzw. wojny sprawiedliwej (co, myślę, warte odnotowania, Włodkowic snuł swoje rozważania w kontekście wojen prowadzonych przez Polaków z krzyżakami), która funkcjonuje właściwie w teologii, oczywiście, odpowiednio zmodyfikowana, przystosowana do warunków współczesnych, aż po dziś dzień; zresztą, pozbawiona elementów religijnych, teoria ta funkcjonuje także poza teologią, w obrębie czy to etyki, czy filozofii prawa. To byłoby raz. Dwa: chciałbym zwrócić uwagę na samą nawę odnośnej teorii. Po pierwsze, nie jest to teoria wojny sprawiedliwej, ale tzw. wojny sprawiedliwej, bo żadna wojna nigdy nie jest sprawiedliwa. I rzecz w tym miejscu wtóra: najnowszy katechizm Kościoła katolickiego z 1998 r. używa w ogóle innego sformułowania, precyzyjnego, o tradycyjnej koncepcji tzw. wojny sprawiedliwej tylko wspominając: „uprawniona obrona z użyciem siły militarnej” (legitima defensio vi militari). Wreszcie nota ode mnie trzecia: wskazany katechizm w punkcie 2309. określa, że aby móc mówić o uprawnionej obronie z użyciem siły militarnej, potrzeba, żeby zachodziły jednocześnie cztery warunki (czy one zachodzą, decydować mają ci, „którzy ponoszą odpowiedzialność za dobro wspólne”), mianowicie: „(1) aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna; (2) aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne; (3) aby były uzasadnione warunki powodzenia; (4) aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć”; gdy chodzi o warunek czwarty, to katechizm dodaje: „W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia”. Rozłąka z rodziną

ŁL. Lecz wracajmy do naszej „rozmowy”: czy, Mariuszu, spotkałeś kogoś, kto nie dał rady dźwignąć brzemienia bycia żołnierzem? MG. Nie spotkałem na swojej drodze osób, które zrezygnowały ze służby wojskowej np. przez światopogląd dotyczący przykazania „Nie zabijaj”. Ale znam osoby, które uczestniczyły w działaniach bojowych w Iraku czy w Afganistanie i przerwały służbę, ponieważ zmagały się ze stresem pobojowym (PTSD). Nie potrafiły dźwigać dalej obowiązku służby. Tacy żołnierze są objęci specjalną opieką. Ważna rola przypada w tym wypadku też kapelanowi, którego opieka dotyczy nie tylko żołnierza, ale i całej rodziny.

ŁL. Możesz dać jakąś charakterystykę owego stresu pobojowego? Jak jako kapelan żołnierzowi, którego taki stres dopada, pomagasz?

MG. To stany lękowe, ciągły stres, kiedy żołnierz uczestniczy w działaniach bojowych, że może zostać ostrzelany przez wroga, a nawet stracić życie. Mocnym bodźcem potęgującym ten stan jest rozłąka z rodziną. Skutkiem stresu bojowego może być zespół stresu pourazowego – to z kolei ciągłe wracanie myślami do wypadku, ostrzału, przypominanie sobie szczegółów tych wydarzeń. Mimo, że tego nie chcemy, że nie chcemy o tym myśleć, to i tak to ciągle powraca. Wtedy żołnierz wymaga już leczenia specjalistycznego, a rola kapelana to nie tylko opieka duchowna, ale często także organizowanie pomocy rodzinie.

ŁL. Czy w związku z sytuacją na Ukrainie w naszym wojsku, że tak to ujmę, coś się dzieje? – chcę, abyś to pytanie rozumiał bardzo szeroko. Czy na Twoją pracę pośród żołnierzy wydarzenia za naszą wschodnią granicą jakoś wpływają?

MG. Nie jestem obecnie kapelanem na jednostce wojskowej, ale w instytucjach wojskowych, a to trochę się różni, więc nie wiem, w jakim stopniu bojowe jednostki wojskowe działają co do całej tej sytuacji.

akTualności Rowery czekają na właścicieli

Policjanci w ramach wykonywania czynności służbowych zabezpieczyli rowery, które nie figurują w bazie rzeczy utraconych w wyniku przestępstwa. Jeśli rozpoznajesz swój jednoślad na zdjęciu – zgłoś się – apeluje żorska policja.

Rowery zostały zabezpieczone przez policjantów w trakcie kilku interwencji, nie wiadomo do kogo należą, gdyż nie zostały zarejestrowane jako utracone. Osoby, które rozpoznają swój rower, powinny skontaktować się z dyżurnym KMP w Żorach: 478553200.

Reklama

NowiN nowiny Żorskie • y wodzisławskie • 28 lipca 2022 r. | nowiny.pl 26 lipca 2022 r. | nowiny.pl Czeka nas gorzka przyszłość? Gdzie podział się cukier?

REGION W sklepach, gdzie cu-

kier był po mniej niż 4 zł, klienci zastaną tylko pustą półkę. Od około dwóch tygodni ludzie zaczęli wykupywać ten towar w większych ilościach. Najczęściej podawaną przyczyną tego zjawiska jest wyrób kompotów czy konfitur. Jednak niektórzy, obawiając się wzrostu cen, postanowili zrobić zapasy na przyszłość.

W sklepach, które mieszczą się niedaleko bloków mieszkalnych, problem z cukrem jest zauważalny zarówno przez klientów i ekspedientów. Towar ten jest wykupywany w dużych ilościach przez szczęśliwców, którym udało się zastać go na sklepowej półce. Większy problem ma personel, który mimo prośby o dostawy, nie potrafi skontaktować się z producentem. – Próbowaliśmy kontaktować się z cukrownią, ale telefon nie odpowiada. A ludzie cały czas pytają o dostawy cukru – mówi nam pani Anna, ekspedientka jednego ze sklepów spożywczych w gminie Gorzyce, gdzie jednak często pojawiają się klienci z Czech, którzy także na liście zakupów często mają biały kryształ. Podobnie, jak sklepikarze, my także próbowaliśmy skontaktować się z producentem, jednak bezskutecznie. Większym jest łatwiej

Zupełnie inną sytuację mają sklepy na obrzeżach miasta. Tam dostawy przychodzą regularnie, w niewielkich odstępach czasu, co około 2 lub 3 dni. Mimo, że popyt na cukier nie spadł, klienci nie odczuwają jego braku. – Kupiłam dzisiaj trzy kilo, bo czeka mnie przygotowanie przetworów. W tym roku porzeczka dała dużo owoców. Będą kompoty – mówi nam jedna z klientek popularnego marketu, zaznaczając jednak, że cukier jest nieco droższy niż ostatnio.

Kiedy sklep ma regularne dostawy dużych ilości cukru, klienci

Puste półki w miejscu, gdzie do niedawna stał cukier – taki widok coraz częściej mogą zastać klienci nie mają co liczyć na to, że będzie on po 3 czy 4 zł. Wszystko jest to zgodne z prawem popytu, które nawet przy inflacji, jaką obecnie odczuwamy, nie stanowi wyjątku. Aby lepiej to wyjaśnić najlepiej zwrócić uwagę na krzywą popytu. W niej możemy zobaczyć, że gdy cena danego dobra jest niższa, wtedy klienci chętniej je kupują. Gdy natomiast cena wzrasta, popyt na nie spada. Oczywiście nie jest to jedyny warunek. Moda i trendy również kształtują popyt na rynku. Gdy teraz panował sezon na robienie kompotów i konfitur, do których w większości potrzebny był cukier, ludzie zaczęli nabywać go, aby móc wyrobić zapasy na zimę. Robią zapasy w obawie przed podwyżkami

Oczywiście niektórzy z naturalnej obawy przed wzrostem cen, postanowili zabezpieczyć się na przyszłość. Obecnie większość osób obawia się, jakie będą ceny za tydzień lub miesiąc. Nałożyło się to jednak z „sezonem na zaprawianie”, co spowodowało, że cukier w sklepach zaczął gwałtownie znikać.

Teraz gdy zastaniemy pustą półkę przeznaczoną na cukier, lepiej udać się albo do innego sklepu w celu jego zakupu albo spróbować przeczekać, aż moda minie. Niestety, przy obecnym wzroście cen, musimy nastawić się, że zapłacimy za niego więcej, niż rok temu. Dlatego ci, którym udało kupić się ten towar po mniej niż 4 zł, mogą nazwać się szczęśliwcami. (MS)

Czy przechodząc na NSK od września 2022 muszę zamknąć, zawiesić czy dalej mogę prowadzić działalność gospodarczą nie związana z oświata? Nadmieniam ,że działalność prowadzę od 2018 r.

Prawo do nauczycielskiego świadczenia kompensacyjnego przysługuje, jeśli nauczyciel – po rozwiązaniu stosunku pracy w charakterze nauczyciela, a przed przejściem na to świadczenie – nie wykonuje żadnej innej aktywności zarobkowej, która stanowi tytuł do ubezpieczeń społecznych (np. umowa o pracę, umowa zlecenie, prowadzenie działalności gospodarczej). Ostatnią aktywnością zarobkową przed złożeniem wniosku o świadczenie musi być stosunek pracy w charakterze nauczyciela, w jednostkach wymienionych

Beata KopczyńsKa regionalny rzecznik prasowy zUs w województwie śl.

w ustawie. Zatem, jeśli prowadzi Pani działalność gospodarczą, a chce Pani skorzystać z nauczycielskiego świadczenia kompensacyjnego, to powinna Pani tą działalność zamknąć bądź zawiesić, przed datą rozwiązania stosunku pracy. Dla celów ustalania prawa do świadczeń NSK zawieszenie działalności jest traktowane na równi z jej zamknięciem.

Jestem nauczyciele szkoły podstawowej. W sierpniu chciałabym złożyć wniosek o nauczycielskie świadczenie kompensacyjne. Dodam, że spełniam warunki, by je otrzymać. Natomiast, nie wiem do końca jakie dokumenty, zaświadczenia czy wnioski mam przynieść, by wszystko było kompletne.

Aby wystąpić o nauczycielskie świadczenie kompensacyjne, należy złożyć następujące dokumenty: • wypełniony wniosek o nauczycielskie świadczenie kompensacyjne (ENSK) – wzór wniosku jest dostępny na naszej stronie internetowej lub w każdej naszej placówce, • informację dotyczącą Pani okresów składkowych i nieskładkowych (np. zaświadczenie bądź świadectwo pracy zawierające stosowne wpisy), • dokumenty potwierdzające Pani okres wykonywania pracy nauczycielskiej (np. zaświadczenie, świadectwo pracy, dokument wystawiony przez pracodawcę), • dokumenty, które potwierdzają Pani okresy, m.in.: pracy, prowadzenia działalności pozarol-

niczej, służby wojskowej, pobierania zasiłku dla bezrobotnych, urlopu wychowawczego, nauki w szkole wyższej, • dokumenty, które potwierdzają Pani wynagrodzenie przed 1 stycznia 1999 r. – dla potrzeb ustalenia kapitału początkowego – jeśli nie został wcześniej ustalony (np.

Rp-7, kartoteki zarobkowe, angaże, legitymacja ubezpieczeniowa). Wniosek o nauczycielskie świadczenie kompensacyjne należy złożyć najwcześniej 30 dni przed: • dniem, w którym spełni Pani warunki do uzyskania świadczenia, • dniem, w którym zamierza Pani przejść na nauczycielskie świadczenie kompensacyjne.

21 czerwca 2023 roku skończę 60 lat. W czerwcu chciałabym złożyć wniosek o emeryturę, ale koleżanka wspominała mi o jakieś „czerwcowej” pułapce dla emerytów, która powoduje, że składając wniosek w czerwcu otrzymam niższą emeryturę. Proszę o wyjaśnienie, bo faktycznie mnie wystraszyła.

Przepisy zostały zmienione, które tym samym zlikwidowały problem tzw. czerwcowych emerytów. Osoby, które złożą w czerwcu wniosek o emeryturę nie muszą już obawiać się, że będą otrzymywać do końca życia niższe świadczenia. Na czym polegała ta pułapka? Kiedy składamy wniosek o emeryturę ZUS waloryzuje zebrany kapitał i składki dwoma wskaźnikami – waloryzacji rocznej i kwartalnej. W przypadku gdy ZUS ustalał wysokość emerytury w czerwcu, kwota składek poddana ostatniej waloryzacji rocznej nie podlegała dodatkowym waloryzacjom kwartalnym, gdyż została już zwaloryzowana rocznie za poprzedni rok od dnia 1 czerwca roku, w którym został zgłoszony wniosek o emeryturę. W konsekwencji przejście na emeryturę w czerwcu mogło być mniej korzystne niż w pozostałych miesiącach II kwartału danego roku. Co się zmieniło? Zmiana polega na tym, że w przypadku ustalania wysokości emerytury w czerwcu danego roku waloryzacja składek jest przeprowadzana w taki sam sposób jak przy ustalaniu wysokości emerytury w maju danego roku, jeżeli jest to korzystniejsze dla ubezpieczonego.

This article is from: